Pobierz artykuł - Colloquia Anthropologica et Communicativa

Transkrypt

Pobierz artykuł - Colloquia Anthropologica et Communicativa
IGOR BORKOWSKI
Uniwersytet Wroc³awski
Cia³o nie¿ywe i dziennikarz.
Sposoby relacjonowania
stycznoœci z nieboszczykiem
w Sztywniaku Mary Roach
Przypadek książki Sztywniak1 pióra dziennikarki i pisarki popularnonaukowej (jak określa ją polski wydawca — Wydawnictwo Znak) jest o tyle ciekawy,
że wpisując się w dość już liczną grupę publikacji poświęconych fenomenowi
ludzkich zwłok2, jednocześnie wydaje się pracą od pozostałych odbiegającą. Dotychczasowe opracowania bowiem, które są dostępne dla polskiego czytelnika
niebędącego profesjonalistą3, miały mimo wszystko wyraźny charakter naukowy
lub czasem popularnonaukowy, ale nawet gdy ich wysokospecjalistyczna treść
została uprzystępniona szerszemu gronu odbiorców, tym, który tej translacji merytorycznej dokonywał, był badacz, naukowiec, profesjonalista w swojej dziedzinie (antropolog4, lekarz medycyny sądowej5, psycholog6, policjant-profiler7). Klasyfikując Sztywniaka jako książkę popularnonaukową, odwołuję się do czytelnej
definicji tekstu popularnonaukowego, według której jest nim wypowiedź nauko1
M. Roach, Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków, przeł. M. Sekerdej, Kraków 2010.
Językowe sposoby nazywania ludzkich zwłok oraz ich ontologiczny status widziany w perspektywie dowodów języka i kultury dokładnie opisują: R. Grzegorczykowa, Dzieje i współczesne
rozumienie wyrazów „duch” i „dusza”, [w:] W zwierciadle języka i kultury, red. J. Adamowski,
S. Niebrzegowska, Lublin 1999, s. 333–340; J. Maćkiewicz, Językowy obraz ciała. Szkice do tematu, Gdańsk 2006, s. 19–22; A. Wierzbicka, Duša — soul i mind. Dowody językowe na rzecz
etnopsychologii i historii kultury, [w:] eadem, Język — umysł — kultura, wybór prac, red. J. Bartmiński, Warszawa 1999. Perspektywę antropologiczną dopełnia Z. Libera książką Mikrokosmos,
antropokosmos i antropologia ciała, Tarnów 1997.
3 Pomijam tu, co oczywiste, prace naukowe z obszarów różnych dziedzin wiedzy, a koncentruję się na tekstach popularnych.
4 Por. L.-V. Thomas, Trup. Od biologii do antropologii, przeł. K. Kocjan, Łódź 1991; A. Wieczorkiewicz, Muzeum ludzkich ciał, Gdańsk 2000.
5 Por. E. Craig, Tajemnice wydarte umarłym, przeł. H. Pustuła, Kraków 2010.
6 Por. P. Britton, Profil mordercy, przeł. P. Kiliński, Kraków 2010.
7 Por. K. Bonda, B. Lach, Zbrodnia niedoskonała, Warszawa 2009. Dodajmy, że jest to
książka duetu złożonego z dziennikarki i profilera policyjnego.
2
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 181
2011-09-12 14:34:03
182
IGOR BORKOWSKI
wa pod względem treści, a jednocześnie popularna w zakresie formy i kształtu
językowego wysłowienia8. Dla Anny Starzec
przyczyn przemian dających się obserwować w popularyzacji [nauki — I.B.] należy zatem szukać
nie na płaszczyźnie intencji, lecz w sferze wykonania, to jest w większej rozmaitości działań przystosowujących problematykę naukową do poziomu odbiorcy oraz intensywnością tych zabiegów9.
Tak właśnie rzecz ma się z pisarstwem Mary Roach10. Spotykamy się w nim
nie tylko z popularnym w formie przedstawieniem samego problemu ludzkich
zwłok i ich pośmiertnych przemian, ale i z nowym statusem autorskim. Oto do
przedstawienia czytelnikom „dziwacznych, często szokujących, ale niezmiennie
fascynujących wyczynów zwłok” przystępuje dziennikarka. Jej status w narracji
jest więc podwójny: jest z jednej strony jedną z nas — nieprofesjonalistów zainteresowanych tematem, ale jednocześnie w jakiś sposób do pełnego i otwartego
kontaktu z obiektem naszej fascynacji nieprzygotowanych. Ma więc w sobie, tak
jak czytelnicy książki, głębokie pokłady lęków, uprzedzeń, awersji. Tak jak oni
nawykła jest do tabuizowania obszaru zjawisk związanych z pośmiertnymi kolejami losu ludzkich szczątków11. Z drugiej strony Mary Roach jako dziennikarka
ma możliwości warsztatowe pozwalające jej stanąć oko w oko z problemem, który zapewne przerósłby wielu z czytelników jej tekstów, oswoić go i w taki sposób
przedstawić, by był akceptowalny przez grono laików, osłabić jego moc rażenia.
Tekst pióra Amerykanki wpisuje się w dość już ugruntowaną tradycję wytworów o charakterze popularnonaukowym, w których pierwotna instancja
nadawcza (specjalista) najpierw przekazuje informacje dziennikarzowi (niespecjaliście, pośrednikowi), a dopiero ten buduje tekst zaadresowany do szerokiego kręgu odbiorców (niespecjalistów)12. Wyjątkowość polega na kompletności
tekstu (nie jest to praca przyczynkarska, lecz całościowa) i na wyborze tematu,
o czym jeszcze będzie mowa.
8
M. Piechota, Literatura popularnonaukowa, [w:] Leksykon szkolny. Gatunki paraliterackie, publicystyczne i użytkowe, red. M. Pytosz, Gorzów Wielkopolski 1993.
9 A. Starzec, Przemiany w popularyzacji prasowej, [w:] O trudnym łatwo. Materiały sesji
poświęconej popularyzacji nauki, red. J. Miodek, M. Zaśko-Zielińska, Wrocław 2002, s. 27.
10 Polski czytelnik może już zapoznać się z całym jej cyklem wędrówek po świecie nauki i jego obrzeżach: Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków; Duch. Nauka na tropie życia
pozagrobowego; Bzyk. Pasjonujące zespolenie nauki i seksu (wszystkie w polskim przekładzie
M. Sekerdeja opublikowało w 2010 roku Wydawnictwo Znak).
11 Odnośnie do sposobów negatywnego reagowania na trupa zob. L.-V. Thomas, op. cit.,
s. 52–77. Na temat tego, kto się boi trupa, zob. A. Wieczorkiewicz, op. cit., s. 262–269. Por. także
J.-Th. Maertens, Nad otwartym grobem. Semiotyka zmarłego, [w:] Wymiary śmierci, wybór i słowo wstępne S. Rosiek, Gdańsk 2002, s. 267–274.
12 To oczywiście komplikuje obowiązującą do niedawna klasyfikację, w której wyróżnikiem tekstu popularnonaukowego było ukształtowanie „przez relację specjalista–niespecjalista”.
Por. S. Gajda, Styl naukowy, [w:] Współczesny język polski, red. J. Bartmiński, Wrocław 1993,
s. 180–183.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 182
2011-09-12 14:34:03
Cia³o nie¿ywe i dziennikarz
183
Przedmiotem poniższych refleksji będzie prezentacja strategii, jakie podejmuje autorka Sztywniaka jako dziennikarka, by być wiarygodną dla swoich
rozmówców — profesjonalistów, a jednocześnie, by pozostać „jedną z nas”, niespecjalistów, którzy chcą się czegoś więcej o trupie dowiedzieć, ale sami baliby
się zapytać. To ciekawy dla rozpoznania warsztatu dziennikarskiego przykład
opracowania przez nieprofesjonalistę tematu tabuizowanego. Dziennikarz, który
wkracza na nowe obszary, nieznane ogółowi, nie zapomina, bo nie może zapomnieć, że reprezentuje na tych lądach nie grono wtajemniczonych, ale postronnych, pełnych obaw, lęków i zahamowań.
Uzasadnieniem pomieszczenia tego tekstu w tomie poświęconym „ciału” jest
status zwłok jako bez wątpienia „ciała”, tylko cokolwiek ontycznie rozpodobnionego w porównaniu z ciałem żywym13. Jest owo ciało rozsadnikiem realnej i symbolicznej szkodliwości, ale nadal jest ciałem, wszak pisze o nim Piotr Kowalski
właśnie jako o „ciele”: „Ciało zmarłego, dowód niszczącego upływu czasu, było
nieczyste i kalające każdego i wszystko, co znajdzie się z nim w styczności”14.
Mary Roach podejmuje opowieść, przede wszystkim podkreślając swój
nadawczy status dziennikarki. Eksponuje ten fakt już na wstępie, gdy pokazuje
czytelnikowi okoliczności, w których książka powstawała, i zainteresowanie, jakie
budziła wśród postronnych: „Nie ma problemu, gdy mówisz o artykule na ten temat, jednak pełnowymiarowa książka sprawia, że stajesz się naznaczony”15. Zaraz
też autorka podaje przyczyny, dla których podjęła się tego tematu i jasno określa
swoją profesję: „Jestem ciekawska. Jestem podglądaczką jak wszyscy dziennikarze”16. To istotna deklaracja, autorka jasno komunikuje, że nie jest specjalistką,
nie jest nikim z branży funeralnej. Jest pomiędzy — nie zajmuje się profesjonalnie
zmarłymi i ich ciałami, nie jest także niezainteresowanym lub stroniącym od tematu kimś z nas, zalęknionych wizją umierania i martwych ciał. To owa ciekawość
dziennikarska kieruje jej uwagę na temat nieboszczyków i ich pośmiertnych losów.
Ale też ciekawość jako motyw nie budzi chyba żadnej wątpliwości i nie prowadzi
do profanacji residuum mortuorum17. Dodajmy też, że deklarowanie wścibskości
czy ciekawości jako motywu działania dziennikarskiego nie jest niczym zaskakującym ani nowym, wpisuje się bowiem w bogatą tradycję dziennikarstwa18.
13
O dualizmie aksjologicznym i monizmie metodologicznym w relacji do „ciała” szerzej:
F. Chirpaz, Ciało, Warszawa 1988, s. 94–97.
14 P. Kowalski, Leksykon. Znaki świata. Omen, przesąd, znaczenie, Warszawa 1998, s. 631.
15 M. Roach, op. cit., s. 14.
16 Ibidem.
17 Precyzyjnie jako „postępek, któremu towarzyszy bardziej lub mniej uchwytna intencja
zdeprecjonowania, spostponowania zmarłego i miejsca pochówku” definiuje ‘profanację ludzkich
zwłok i grobów’ Bogusław Bednarek. Zob. B. Bednarek, O profanacji ludzkich zwłok i grobów,
[w:] Problemy współczesnej tanatologii, t. 14, red. J. Kolbuszewski, Wrocław 2010, s. 155.
18 Dla Briana Whittle’a najlepszymi reporterami są ci „wścibscy”, a Martin Wainwright pisze, że „najlepsi dziennikarze stawiają czoła wyzwaniom z otwartymi i chłonnymi umysłami”.
Por. T. Harcup, Dziennikarstwo — teoria i praktyka, Łódź 2010, s. 233 nn.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 183
2011-09-12 14:34:03
184
IGOR BORKOWSKI
Pojawiające się we wprowadzeniu do książki zastrzeżenie —
nauka połączona ze śmiercią była szczególnie odległa, niepokojąca i, na swój odpychający sposób,
kusząca. Miejsca, do których podróżowałam przez ostatni rok, nie były tak olśniewająco piękne
jak Antarktyda, ale były równie przedziwne, ciekawe i, mam nadzieję, warte opisania19
— będzie jeszcze wielokrotnie na jej kartach wracać. Jest ono oczywiście swoistym zabiegiem promocyjnym czy nawet autopromocyjnym, podkreśla się bowiem nadzwyczajne cechy u dziennikarza. Oto ten, który umie znaleźć temat
istotny, atrakcyjny, ciekawy, mimo pozorów jego nieatrakcyjności, jest cierpliwy
(„podróżowałam przez ostatni rok”), nie działa pod presją czasu. Choć i to zdaje
się pewną iluzją, wszak obszar, którym zajmuje się Roach, należy do najczęściej
i najszerzej eksplorowanych przez dziennikarzy naukowych na świecie20. Dziennikarz jawi się tu także jako osoba obdarzona pewnymi nadzwyczajnymi przymiotami: odwagą, odpornością, opanowaniem, które nie są zapewne powszechne
wśród odbiorców jego narracji. Warto dodać, że autorka, należąc do grona dziennikarzy zajmujących się tematyką naukową, buduje wizerunek dociekliwej, skrupulatnej, poświęcającej wystarczająco dużo czasu na pogłębiony research, który
staje w sprzeczności z powszechnym mniemaniem o dziennikarzach zajmujących
się tematyką naukową. Myśli się o nich raczej jako o tych, którzy traktują odkrycia naukowe pobieżnie, szukają raczej spektakularnego newsa, ciekawostki,
osobliwości, niż jako o wysilających się dla zrozumienia złożoności procedur badawczych w nauce21.
Tak ukształtowany przekaz ma jeszcze i tę funkcję, że wskazuje na rzeczywiste blokady związane z ryzykownym igraniem z tabu kulturowym. Dziennikarka niejako musi się usprawiedliwiać i/lub tłumaczyć z podjęcia takiego właśnie tematu. Wielokrotnie będzie takie autodeklaratywy składać:
patrzę na to, dotykam, wącham, ale spokojnie, jestem normalna, wiem, co robię, to jest odpychające, obrzydliwe — także dla mnie, ale robię to w imię zaspokojenia waszej i mojej własnej ciekawości, być może nieco perwersyjnej. Zapewne pobrzmiewają tu także echa dominującej dzisiaj
dualistycznej strategii w postrzeganiu ciała i umysłu, która każe nam widzieć w trupie zużytą po19
M. Roach, op. cit., s. 14.
M. Chyliński, S. Ruess-Mohl, Dziennikarstwo, Warszawa 2007, s. 248. W ocenie autorów
nauki medyczne, ekologia i nowoczesne technologie są tymi, które pasjonują dziennikarzy najbardziej. Konstatacja ta nie stoi w sprzeczności z uwagą zawartą na początku tekstu o wyjątkowości
zainteresowań M. Roach — śmierć to przecież wstydliwa porażka medycyny, nie jej tryumf.
21 Dziennikarze naukowi „przeważnie informują o konkretnych odkryciach, zwłaszcza
spektakularnych, pomijają natomiast proces dochodzenia do nich, nie wspominają o długotrwałej, żmudnej pracy naukowców, o pomyłkach, ślepych uliczkach. W ten sposób mogą tworzyć
zniekształcony obraz świata nauki, budzić nieuzasadnione oczekiwania prowadzące do rozczarowań i negatywnej opinii o nauce i naukowcach”. Ibidem, s. 251. „Nie ma problemu, gdy mówisz
o artykule na ten temat, jednak pełnowymiarowa książka sprawia, że stajesz się naznaczony”.
M. Roach, op. cit., s. 14.
20
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 184
2011-09-12 14:34:03
Cia³o nie¿ywe i dziennikarz
185
włokę, która jest mniej warta niż ciało ożywione duchem (duszą, umysłem), budzącą lęk, skazaną
na odsunięcie, oddalenie, pogrzebanie, unicestwienie22.
Wysiłek podejmowany przez dziennikarzy przygotowujących materiał o tematyce funeralnej nie zawsze (powiedzmy ściślej — bardzo rzadko) prowadzi
do warsztatowego sukcesu. Szeroko, koncentrując się na przykładach z polskich mediów, ale nie ma powodu, by nie rozciągnąć negatywnych konstatacji
na media obcojęzyczne i powstające w innych okolicznościach kulturowych,
pisze o tych licznych porażkach Jacek Kolbuszewski23. Nawiązując do Gorerowskiego pojęcia pornografii śmierci, często wskazuje się na szkody komunikacyjne, jakie epatowanie śmiercią postrzeganą w kategoriach newsa, odartą
z humanistycznego kontekstu i wartości duchowych, wyrządza współczesnemu
dyskursowi medialnemu 24. Za szczególnie istotne uznaje się wyraźne zablokowanie kompetencji w adekwatnym do wagi sprawy mówieniu o kręgu spraw
związanych z ludzką śmiercią. Swoistą bezradność widać także w pracy Mary
Roach. Pytaniem zasadnym, ale tutaj pozostawionym na boku, jest, czy jej tekst
wyrasta z humanistycznych głębi i wrażliwości, a tylko świadomie pokryty jest
stylistyczną lekkością i żartem balansującym na granicy dobrego smaku, czy też
realizuje właśnie to, co Kolbuszewski, precyzując intencje Goeffreya Gorera,
nazywa „pozbawionym uczuciowego kontekstu podnieceniem”25. Sposoby wysłowienia podbudowanej naukowo prawdy o umieraniu i śmierci bywają w pisanych tekstach reporterskich przecież różnorodne; dość przywołać nagrodzony
w 2005 roku w kategorii publicystyki laurem Grand Press tekst Ewy Winnickiej
Nie puka się trumną o próg 26, który w swej koncepcyjnej i stylistycznej warstwie lokuje się na stylistycznych antypodach narracji Roach (nota bene doskonale przełożonej przez M. Sekerdeja).
1. Jak mo¿esz, czyli pytania naiwne
Autorka przedstawia w Sztywniaku kilkadziesiąt procedur, których wykonywanie dla pracowników prosektoriów i specjalistów anatomii patologicznej nie
stanowi żadnego problemu, a przynajmniej ewentualne blokady nie są przedmio22 Por. J. Wachowski, Trup wobec Ja, czyli o problemie ciągłości i identyfikacji, [w:] Problemy..., t. 4, red. J. Kolbuszewski, Wrocław 2000, s. 155–162.
23 J. Kolbuszewski, Prasowe aspekty pornografii śmierci, [w:] Problemy..., t. 13, red. J. Kolbuszewski, Wrocław 2009, s. 41–49.
24 Por. I. Borkowski, Siostra śmierć. Studium komunikacyjno-kulturowe funeraliów Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Trzebnicy 1855–2005, rozdz. 1. Kto, gdzie i jak
mierzy się dzisiaj ze śmiercią, Wrocław 2008.
25 Ibidem, s. 42.
26 E. Winnicka, Nie puka się trumną o próg, „Polityka” 14 maja 2005.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 185
2011-09-12 14:34:03
186
IGOR BORKOWSKI
tem publicznych rozważań27. Roach nie może jednak nie zadawać pytań. Docieka
więc tego, co wydaje jej się niepojęte, ale pyta także z pewnym strategicznym
podtekstem. Chce uzyskać takie uzasadnienie wykonywanej pracy, by można
było zrozumieć, że to, co robią pracownicy prosektoriów, wypełnia znamiona
pracy trudnej lub wprost nie do wykonania dopóty, dopóki nie zastosuje się jakichś specjalnych technik 28. Wszak „jedną z najtrudniejszych stron sztuki lekarskiej jest zajmowanie się tymi, którym opieka lekarska już jest prawie niepotrzebna”29. Jakieś tajemne sztuki pozwalają pracownicy preparującej zwłoki podjąć
się oddzielania głów od tułowi. Dziennikarka, by móc w ogóle samą procedurę
czytelnikom przedstawić, zadaje naturalne pytania:
Głowy są odpiłowywane w pokoju po drugiej stronie korytarza przez kobietę o imieniu
Yvonne. Zastanawiam się głośno, czy ten element jej pracy jest dla niej w jakiś sposób kłopotliwy. Podobnie jest z Teresą. To ona przyniosła tutaj te głowy i poukładała na małych stoliczkach.
Pytam ją o to.
— Mam na to sposób. Wyobrażam sobie, że są z wosku (s. 17).
Dziennikarka daje wyraźny znak, że to, co widzi, jest dla niej trudne do pojęcia, więc gdy poznaje jakieś wyjaśnienie obserwowanych czynności, oddycha
z ulgą: „Teresa stosuje znaną i uświęconą tradycją metodę zaradczą: uprzedmiotowienie”30.
W naturalny niejako sposób dziennikarka stara się wytłumaczyć i usprawiedliwić zainteresowanie zwłokami i to, że ludzie, którzy takie zainteresowania
wykazują i się zwłokami zajmują, nie odbiegają od powszechnie przyjętych norm:
Lekarze i studenci anatomii muszą nauczyć się myśleć o zwłokach jako o czymś kompletnie
niezwiązanym z ludźmi31;
bezosobowe odnoszenie się do zwłok tuszuje pewien dyskomfort autora powodowany typem wykonywanej pracy32;
nikt tak naprawdę nie chce pracować z całymi zwłokami. Poza sytuacjami, w których badacze
rzeczywiście ich potrzebują, w zasadzie preferują same części33;
27
Zapewne problem redukuje się wraz z nabywaniem doświadczenia i oswajaniem się z patomorfologią, por. interesujące dane zawarte w pracach: M. Synowiec-Piłat, Stosunek studentów
I roku Wydziału Lekarskiego AM we Wrocławiu do śmierci, umierania i ciał zmarłych, [w:] Problemy..., t. 3, red. J. Kolbuszewski, Wrocław 1999, s. 79–92; E. Więckowska, Stosunek studentów
pierwszego roku Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej we Wrocławiu do zajęć w prosektorium — sondaż, [w:] Problemy..., t. 4, red. J. Kolbuszewski, Wrocław 2000, s. 125–134; M. Bryś,
M. Rydz, J. Karbowski, Doświadczenie śmierci u studentów Akademii Medycznej na zajęciach
prosektoryjnych, [w:] Problemy..., t. 4, red. J. Kolbuszewski, Wrocław 2000, s. 135–139.
28 Szerzej pisze o nich A. Ostrowska, Śmierć w doświadczeniu jednostki i społeczeństwa,
Warszawa 1991, s. 42–46.
29 J. Bréhant, Thanatos. Chory i lekarz w obliczu śmierci, Warszawa 1993, s. 25.
30 M. Roach, op. cit., s. 17.
31 Ibidem, s. 17.
32 Ibidem, s. 40.
33 Ibidem, s. 103.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 186
2011-09-12 14:34:03
Cia³o nie¿ywe i dziennikarz
187
Bir radzi sobie tak jak inni badacze pracujący ze zwłokami: mieszanka współczucia i emocjonalnego wycofania34.
Są to oczywiście za każdym razem zabiegi, które pojawiają się w tekście prymarnie jako wyznaczniki jego reportażowości. Dziennikarka, literacko transformując zdobyte wiadomości i zaobserwowane okoliczności zdarzeń, charakteryzuje postacie (zwykle posługując się metodą portretowania) oraz oddaje koloryt
miejsc i spraw, które opisuje35. Jednocześnie sygnalizuje, że nasze zdziwienie czy
podejrzliwość wobec anatomopatologów jest czymś zrozumiałym do momentu,
gdy nie uda nam się uchwycić istoty relacji między nimi a obiektami ich działań.
Gdy poznajemy mechanizmy, które łagodzą zwyczajne lęki, możemy zaakceptować wykonywane przez nich czynności i ich samych.
Owo oswojenie z martwym ciałem nie jest czymś, co zarezerwowane zostało
tylko dla wybranych, często nie wymaga jakichś nieprzeciętnych uzdolnień. Autorka wprost bagatelizuje postawę akceptacji, pisząc:
zwłoki, jak się już do nich przyzwyczaimy — a dzieje się to bardzo szybko — stanowią zaskakująco niekłopotliwe towarzystwo […], to jest ten sam rodzaj towarzystwa, co ludzie siedzący obok
ciebie w metrze czy w poczekalni lotnisk — są tam, ale jakby ich nie było36.
Dziennikarstwo Mary Roach ma w dużej mierze funkcję translacyjną. Autorka nie przedstawia efektów swoich dociekań jako jakiegoś zbioru niesamowitych fantazmatów czy przeglądu eksponatów z gabinetu makabrycznych osobliwości — stara się zrozumieć, co widzi i w czym uczestniczy, i przekazać to
zrozumienie czytającym. To w dziennikarstwie rzecz istotna i z jego misją na
pewno zgodna. Tak pisze na przykład o eliksirach leczniczych wytwarzanych
ze zwłok:
Jakkolwiek odrażająca może być trupia medycyna, jest to — na tej samej zasadzie, jak różnice kulturowe w kuchniach świata — głównie kwestia przyzwyczajenia […]. Nie jestem oczywiście zwolenniczką powrotu do leczniczej woskowiny, ale apelowałabym o odrobinę dystansu37.
2. To oni s¹ dziwni, nie my
Roach nie kryje, że kontakt z preparacją ciał nieboszczyków i różnymi zabiegami, które się z ciałem zmarłych wiążą, budzi w niej lęk czy odrazę. Przygląda
się im, stara się zapamiętać, by później dokładnie czytelnikowi wszystko zrelacjonować. Szuka jednak także sposobu, by usprawiedliwić naszą (i własną) negatywną reakcję na to, co czasem widzi, czego dotyka lub co uderza ją w nozdrza.
Stąd w książce pojawiają się niby-humorystyczne skojarzenia:
34
35
36
37
Ibidem, s. 143.
K. Wolny-Zmorzyński, Reportaż. Jak go napisać, Warszawa 2004, s. 29 nn.
M. Roach, op. cit., s. 94.
Ibidem, s. 219.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 187
2011-09-12 14:34:03
188
IGOR BORKOWSKI
Izolujemy czoło jako skórną wyspę. Narrator mówi powoli […] jak ktoś nafaszerowany środkami uspokajającymi, co nie wydaje mi się złym pomysłem38;
Co ciekawe, żadna z tych czynności [pobieranie próbek mózgu z rozkładających się ciał
przez oczodoły; badania entomologiczne — I.B.] nie powodowała u niego [Arpada Vassa — I.B.]
odruchów wymiotnych39;
gdy zbliżysz głowę na odległość trzydziestu, czterdziestu centymetrów do zarobaczonego ciała
(nie polecam), usłyszysz, jak jedzą”40.
Gdy jako przykład pojawia się postępowanie jednego z amerykańskich senatorów, który w bardzo bezpośredni sposób opisywał skutki wypadków komunikacyjnych dla ciał zabitych w ich wyniku podróżnych, autorka zastrzega: „temat
trupów to dla kongresmena Mossa nie pierwszyzna; zanim wszedł do polityki,
pracował krótko w zakładzie pogrzebowym” 41.
Tabuizowana tematyka związana z ciałami zmarłych wymaga poszukiwania
wyjaśnień tego, że niektórzy nie mają oporów przed zajmowaniem się zwłokami,
a o swojej pracy mówić wprost, czasem z zadowoleniem, nieukrywaną fascynacją czy satysfakcją. Profesja, w której się realizują, jest obarczona społecznym
odium lęku i obrzydzenia. Wykonywane wokół zwłok czynności wchodzą w obszar działań sakralizowanych, co dodatkowo utrudnia otwarte komunikowanie
o nich. Mary Roach zabiega więc, by jej odbiorcy zaakceptowali pracujących ze
zwłokami, ale też nie jest tak naiwna, by uznać, że akceptacja będzie pełna i odbiorcy przejdą do porządku dziennego nad wykonywaniem tego typu zajęć, co
preparacja zwłok, badania entomologiczne czy obserwacja rozpadu ciała ludzkiego po śmierci, uznając je za działania takie jak każde inne.
Drugą z wyróżnionych przeze mnie strategii jest opisywanie grupy ludzi
mających styczność ze zwłokami jako specyficznej kasty odmieńców. Stąd pojawiają się konstrukcje portretujące bohaterów, w których uwidacznia się ich specyficzne podejście do życiowej pasji:
Pytam Deb, jak to się stało, że zaczęła zarabiać na życie pracą nad zwłokami. „Zawsze
chciałam prowadzić badania na zwłokach”, odpowiada z dokładnie takim samym entuzjazmem
i szczerością, z jaką ktoś inny powiedziałby „Zawsze chciałem zostać archeologiem” albo „Zawsze chciałem mieszkać nad morzem”42.
Wiig-Masak [pomysłodawczyni kompostowania ludzkich zwłok — I.B.] pokazuje swoją
pryzmę kompostu w sposób, w jaki w Ameryce pokazuje się nowe kino domowe czy szkolne
oceny najmłodszego syna. To jej duma i — w tym, co powiem, wcale nie ma przesady — radość43.
38
39
40
41
42
43
Ibidem, s. 19.
Ibidem, s. 57.
Ibidem, s. 62.
Ibidem, s. 88.
Ibidem, s. 97.
Ibidem, s. 254.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 188
2011-09-12 14:34:03
Cia³o nie¿ywe i dziennikarz
189
Porównania, metafory, swoista nadmierna reprezentatywność obrazów,
wziętych z innej niż naukowa sfery, są zrozumiałe, pozwalają bowiem autorce
na kształtowanie przekazu o charakterze popularnym44. Środki leksykalne i dobór tropów stylistycznych pomagają jej w ukształtowaniu plastycznego przekazu. Niemniej wydaje się, że zasadne jest stwierdzenie, iż takie zestawianie
obrazów codziennych, prostych, niebudzących emocji (lub wywołujących pozytywne skojarzenia) ma prowadzić do konstatacji o odrębnych światach: naszym,
rozpoznanym, prostym, oswojonym, i ich — makabrycznym, odstręczającym,
wymagającym nie lada predyspozycji, by w nim funkcjonować bez szkód psychicznych: „Większość z tych okropnych rzeczy, co do których większość z nas
nie jest w stanie pojąć, jak można je oglądać i jakoś sobie z tym radzić — odcięte
nogi, ręce, kawałki mięsa — dla Shanahana [specjalista rekonstrukcji przebiegu
katastrof lotniczych — I.B.] nie są takie straszne”45.
Dziennikarka zwykle zwraca baczną uwagę na wygląd zewnętrzny i cechy
osobnicze swoich rozmówców, często podkreślając (czasem z zabawnym rozczarowaniem) różnice między rzeczywistością a własnymi wyobrażeniami o patomorfologach, transplantologach czy eksperymentatorach zajmujących się ustalaniem trajektorii pocisku w ludzkim ciele. Nie przechodzi od razu na poziom
rozważań etycznych, gdy pyta: „Czy White brał pod uwagę, że któregoś dnia
wyizoluje w ten sposób ludzki mózg? Jakim trzeba być człowiekiem, żeby wpaść
na taki pomysł i wprowadzać go w życie” 46. Wybiera się po prostu do żyjącego
wciąż neurochirurga, który niegdyś eksperymentował z przeszczepianiem mózgów pomiędzy małpami, by go osobiście poznać i dowiedzieć się, „jakim jest
człowiekiem”. I od takiego „fenotypowego” opisu, jaki przedkłada czytelnikom,
zaczyna dalszą część dziennikarskiego śledztwa.
Czasem musi się uciec do stwierdzenia wprost „Evans nie jest świrem” —
gdy pisze o jednym z promotorów idei kompostowania ludzkich zwłok. — „Jest
po prostu wizjonerem, wolnomyślicielem rozważającym sprawy, nad którymi
ludzie raczej wolą się nie zastanawiać” 47. W powyższym przykładzie (wpisującym się w omawianą strategię, mimo zastosowania zgrabnego zaprzeczenia)
dziennikarka wychodzi nieco ze swojej roli, ocenia zapewne, że same fakty,
które przedstawia w tekście, nie wystarczą, by wiarygodnie zaprezentować bohatera jako osobę godną zaufania i akceptacji. Ucieka się więc do wartościującej
oceny wyrażonej wprost. Zdaje sobie bowiem sprawę, że makabryczne poglą44 Porównania, przenośnie i inne figury stylistyczne, jako elementy fundamentalne w budowaniu komunikatu w popularnonaukowej odmianie stylu naukowego, dostrzega się już w tradycyjnej stylistyce. Por. H. Kurkowska, S. Skorupka, Stylistyka polska. Zarys, Warszawa 2001,
s. 278 nn.
45 M. Roach, op. cit., s. 111.
46 Ibidem, s. 202.
47 Ibidem, s. 258.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 189
2011-09-12 14:34:03
190
IGOR BORKOWSKI
dy, które relacjonuje, będą dla czytelników nie do przyjęcia i raczej będą oni
skłonni uznać je za objaw szaleństwa niż racjonalny głos w publicznej dyskusji
o losach zwłok.
Podejmowane przez autorkę zabiegi wyraźnie wpisują się w strategię budowania tekstu popularnonaukowego, który musi — wobec tekstu naukowego,
będącego jego quasi-pierwowzorem — zostać na nowo zdefiniowany. Istotną
konsekwencją tej redefinicji jest zmiana perspektywy — z obiektywnej na subiektywną, i korekta obrazu świata — z naukowego na potoczny. Co za tym
idzie, silnie uwidacznia się podstawiany w miejsce obiektywnych narzędzi poznania człowiek z jego ludzkimi cechami i odruchami. Taka antropomorfizacja
porządku świata jest istotnym mechanizmem łagodzenia konfliktu poznawczego,
który rodzi się na styku opisywanego w kategoriach logicznych naukowego obrazu świata i jego potocznej, zdroworozsądkowej odmiany. To, co do potocznej
wizji nie przystaje, zostaje pokazane jako domena pewnej grupy osób o specyficznych kompetencjach, poglądach i uzdolnieniach. Ponieważ oni sami są nieco
odmienni od ogółu adresatów publikacji, logiczne jest więc, że mają prawo do
osobliwych poglądów, zachowań czy reakcji. Wydaje się, że takie konstruowanie
narracji jest tu koniecznością wynikającą z poziomu kulturowego tabu, jakim
obłożona jest sfera, w którą wtargnęła Roach.
3. Nie dla wszystkich
Szczególny status dziennikarki ujawnia się, gdy przywołuje ona reakcje ludzi, którym zaproponowała, by towarzyszyli jej w eksplorowaniu tematu. Tak
dzieje się, gdy udaje się wraz z Ronem, fotoreporterem z redakcji gazety, na farmę, gdzie obserwuje się postęp rozkładu ciał nieboszczyków w warunkach naturalnych:
Ron wysiada i ponuro rusza za nami. Chociaż jest tu czwarty raz, mówi, że nigdy się do tego
nie przyzwyczai. Ron niemal codziennie oglądał ofiary wypadków, kiedy pracował jako reporter
w gazecie. To ten widok i odór gnicia48.
Zauważmy, że autorka odwołuje się do łatwo rozpoznawalnych i wprost ze
śmiercią kojarzonych danych zmysłowych — przede wszystkim węchu, czasem
także wzroku49. Widoki te są dla dziennikarki odstręczające: „Czuję potrzebę
towarzystwa kogoś, kto nie ogląda tego wszystkiego codziennie”50. Przywołuje
48
Ibidem, s. 58.
Na temat kierowania się zmysłami w rozpoznawaniu śmierci zob. J. Barański, Udział
zmysłów w doznaniu śmierci. Wzrok, dotyk i węch 1493 do 1823, [w:] Problemy..., t. 3, red.
J. Kolbuszewski, Wrocław 1999, s. 119, 130; idem, Śmierć i zmysły. Doznania, wyobrażenia, przemijanie, Wrocław 2000.
50 M. Roach, op. cit., s. 61.
49
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 190
2011-09-12 14:34:03
Cia³o nie¿ywe i dziennikarz
191
więc Rona, a w kolejnych akapitach powtarza jak refren: „Ron obserwuje swoje buty…” Takie uboczne konstatacje, które trafiają na karty książki, nie mają
wartości informacyjnej. Mają jednak swoistą wartość dowodową, wskazują na
poświęcenie ze strony dziennikarki, która wiele dla dobra sprawy potrafi wytrzymać, zbierając materiał w trudnych do zniesienia warunkach. Wnoszą istotny
element uplastyczniający opowieść, autorka korzysta tu z arsenału środków reporterskich, które nadają jej specyficzny status, a jej relację poszerzają do barwnego collage’u odczuć, nastrojów i emocji51. Igranie ze zmysłami i wyobraźnią
czytelników nie jest zresztą zarezerwowane dla narracji reporterskiej. Roach jawi
się nam tu niczym nieustraszony (i nieobrzydzony niczym) Indiana Jones:
Nasza rozmowa przeniosła się z pracowni White’a do znajdującej się w pobliżu niewielkiej,
bliskowschodniej restauracji. Moja rada jest taka: nigdy nie bierzcie baba ganoush ani żadnego innego miękkiego, lśniącego jedzenia w kolorze szarym, kiedy macie zamiar kontynuować rozmowę
o małpich mózgach52.
Bywa, że na zadawane przez dziennikarkę pytania padają zaskakujące odpowiedzi, dotyczy to także tych pytań, które mają ujawnić stan emocjonalny patomorfologów i eksperymentatorów w czasie ich pracy. Oni także zdają się posiadać granice tabu nie do przekroczenia:
Na pytanie „Jak można zmobilizować się do odcięcia głowy czyjemuś dziadkowi?” Bir odpowiada: „Dzięki Bogu, robi to dla nas Ruhan” (dokładnie ten sam Ruhan, który przygotowuje
ciała do testów)53.
Powyższy przykład wskazywałby, że społeczność tych, dla których kontakt
z ludzkimi zwłokami jest codziennością, także jest wewnętrznie zhierarchizowana. Obserwacja to cenna, bo humanizuje tę grupę, pokazując, że i w tej profesji
są rzeczy, o których nie wszyscy chcieliby śnić.
Zaczęliśmy ten punkt od przywołania spaceru Mary Roach na farmie badaczy rozkładu ludzkich zwłok. Wróćmy do tego przykładu, by pokazać, jak dziennikarka nie tylko uważnie obserwuje reakcje otoczenia, ale też jak igra z naszym
poczuciem smaku i wyobraźnią:
Arpad świetnie precyzuje ten dźwięk [robaków buszujących w ludzkim ciele ― I.B.]: rice
krispies. Ron się krzywi. Ron lubił rice krispies […]. Potem [zwłoki ― I.B.] zaczynają przypominać zupę. Rosół. Ron odwraca się na pięcie. „Super”. Zdążyliśmy już zniechęcić go do rice
krispies, teraz kolej na rosół54.
Upozorowana na drwinę ze współtowarzysza eskapady (nie dość, że fotoreportera, to jeszcze mężczyzny), gra ta staje się wystawianiem na próbę samych
czytelników, amatorów mocnych wrażeń. Tym razem zostają oni poddani swo51
52
53
54
Por. K. Wolny-Zmorzyński, op. cit., s. 65–72.
M. Roach, op. cit., s. 205.
Ibidem, s. 143.
Ibidem, s. 62 nn.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 191
2011-09-12 14:34:03
192
IGOR BORKOWSKI
istemu testowi wytrzymałości. Mary Roach aranżuje go świadomie, angażując
czytelnika, osiąga pożądany skutek: odbiorca nie pozostaje obojętny, a plastyczna scenka z łatwością zostanie przez niego zwizualizowana, co przydaje narracji
dynamiki i atrakcyjności.
4. Jestem jedn¹ z was
Niektóre z odkrywanych przez dziennikarkę procedur medycznych i kosmetycznych, które dotyczą ciał zmarłych, także dla niej samej stają się trudne do
pojęcia i zaakceptowania. Rodzą to, co, jak już się zorientowaliśmy, najczęściej
sygnalizuje emocjonalne odruchy odrzucenia.
Wydaje się, że sprowadzenie warstwy doświadczeniowej do poziomu fizykalnego jest potrzebne, by nieustannie sygnalizować odbiorcy, iż jego reakcje nie
są ani czymś dziwnym, ani wyjątkowym. To sama materia jest źródłem takich,
a nie innych odruchów, to ona blokuje oglądającego czy, jak lubi pisać Roach,
podglądającego. Istotą tekstu popularnonaukowego jest nawiązanie z odbiorcami
takiego porozumienia, które jednoznacznie wskazuje na podobne moce nadawcze i odbiorcze, pozwala lokować się odbiorcom w pobliżu nadawcy i jego kompetencji, a nie odczuwać jego profesjonalną wyższość. Dzięki temu nawiązuje
się i podtrzymuje relacje o charakterze więziotwórczym, które są istotne, gdy
chce się przekazać czytającemu treści skomplikowane, trudne i nowe, wymagające skupienia i uwagi. Autorka stara się być podobna do odbiorców także w ich
reakcjach, postrzeganych tu oczywiście stereotypowo, ale to przecież stereotypy
stabilizują obraz świata i programują zachowanie jednostki w obrębie grupy społecznej55.
Gdy autorce udaje się dotrzeć do zakładu balsamowania zwłok, zaczyna od
deklaracji: „stoję z wytrzeszczonymi oczami w pomieszczeniu do balsamowania
zwłok ulokowanym w podziemiach College of Mortuary Science w San Francisco”56. Chwyt ten pozwala uniknąć wrażenia, że autorka stara się epatować
odbiorców niesamowitością przedstawianych obserwacji, a także wpisuje się
w wyżej omówioną strategię stawania po stronie czytających, a nie specjalistów.
Dzięki takiej deklaracji dziennikarka przypomina odbiorcy, że to, na co patrzy
i w czym uczestniczy, jest dla niej niezwykłe w równym stopniu, co dla czytającego laika.
Podobnie dzieje się, gdy to od Roach zależy, czy pewien zabieg zostanie
wykonany, czy tym razem nie. Dziennikarka kapituluje: „Nie, dziękuję. Wystarczy biologii na dzisiaj”57. A także: „Na jego dnie dostrzegam […] część jakichś
55 J. Bartmiński, J. Panasiuk, Stereotypy językowe, [w:] Współczesny język polski, red.
J. Bartmiński, Wrocław 1993, s. 386.
56 M. Roach, op. cit., s. 68.
57 Ibidem, s. 79.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 192
2011-09-12 14:34:03
Cia³o nie¿ywe i dziennikarz
193
kości. Decyduję się bez sprawdzania uwierzyć w prawdziwość słów Kaye’a, że
można pokruszyć je w palcach”58. Dostrzec tu można pewien znany mechanizm
budowania przez dziennikarza tekstu popularnonaukowego. Daje on czytelnikom
sygnały o charakterze socjalizującym, przypominając, do której grupy należy,
a jego nieprofesjonalność i odżegnanie się od środowiska naukowego są wartością, która w jakiejś mierze tę narrację uwiarygodnia59. Takie ukształtowanie
powyższych przykładów wynika chyba także z faktu niedookreślonego statusu
samej narratorki. Raz jest ona uczestnikiem, czy wręcz czynnikiem sprawczym
zdarzeń, w innych momentach stara się pozostać nieco w cieniu, jako świadek
referowanych zdarzeń. Wydaje się, że powyższe zabiegi mają właśnie skierować
naszą uwagę bardziej na wydarzenia, zjawiska czy same doznania niż na postać
opowiadającego nam o tym uczestnika60 (stąd podkreślanie, że Roach jest świadkiem wydarzeń, że je obserwuje, że część z opisywanych doświadczeń jest przeprowadzana dla niej niejako na pokaz).
Autorka w żartobliwy sposób sygnalizuje, że zdaje sobie sprawę z tego, iż
jej poszukiwania i tematyka, którą się zajmuje, budzą zdziwienie otoczenia, są
trudne do pojęcia i zaakceptowania:
w bibliotece miejscowej akademii medycznej przeglądałam bazę danych, szukając artykułów zawierających słowa „zwłoki” i „penis”. Z monitorem wepchniętym jak tylko się da w kąt mojego
boksu, żeby ludzie po obu stronach nie widzieli, co robię i nie zaalarmowali bibliotekarza61.
Zauważmy, że podjęcie tego ryzykownego poszukiwania ma miejsce w bibliotece naukowej, a więc miejscu, gdzie tematyka dociekań Roach nie powinna
budzić zdziwienia pracowników biblioteki i współużytkowników księgozbioru.
Wewnętrzna blokada jednak działa, więc dziennikarka zwyczajnie się wstydzi,
a przynajmniej tak o swoich uczuciach pisze. Tak samo reaguje, gdy znajduje się
w nieprofesjonalnym kontekście — w restauracji, w której jest sama ze specjalistą od wypadków lotniczych raczącym ją w trakcie spożywania posiłku opowieściami o swojej pracy: „Gdy kelner miele pieprz nad moją sałatką, co, mam
wrażenie, trwa tydzień, Dennis spokojnie kontynuuje: »…no i użyli trawlera do
łowienia przegrzebków, aby zebrać te mniejsze szczątki«”62.
Podobnie, gdy opisuje swoje spotkanie z chińską przewodniczką turystyczną
w Haikou:
Chciałam, żeby zapytała tego człowieka [dyrektora krematorium — I.B.], czy miał kiedyś
pracownika, który wycinał pupy zwłokom i serwował je w restauracji brata. Nieważne, w jakie
58
Ibidem, s. 247.
Na temat strategii nadawczych w tekstach popularnonaukowych zob. T. Piekot, Mechanizmy popularyzowania wiedzy naukowej, [w:] O trudnym łatwo…, red. J. Miodek, M. Zaśko-Zielińska, Wrocław 2002, s. 45–48.
60 Tak zmianę perspektywy z uczestnika na świadka uzasadnia K. Wolny-Zmorzyński, op.
cit., s. 144.
61 M. Roach, op. cit., s. 105.
62 Ibidem, s. 120.
59
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 193
2011-09-12 14:34:04
194
IGOR BORKOWSKI
słowa bym to ujęła, brzmiało upiornie i absurdalnie. Dlaczego interesuję się takimi rzeczami? Co
to w ogóle za książka, którą piszę63.
Anegdotyczny styl przytoczonych tu przykładów zakrawa na swoiste pamiętnikarstwo, przez eksponowanie obecności autora-nadawcy w sytuacjach,
które nie są wprost związane z pozyskiwaniem materiału dziennikarskiego. Ten
zabieg pozwala jednak nie tylko „przyciągnąć […] czytelnika, ale także wprowadzić pewien szczególny ton, na tle którego będą zaprezentowane kolejne informacje”64. Użycie anegdoty uplastycznia relację, skutecznie buduje nie tylko
obrazowość sceny, ale daje możliwość odreagowania lektury tych fragmentów
tekstu, które są nacechowane silnymi emocjami negatywnymi.
Chociaż dziennikarka nie zapomina, że czytający, którzy zdecydowali się
wziąć jej książkę do ręki, są osobami o pewnych predyspozycjach do przebrnięcia
przez tę kulturową makabrę, stara się jednak sygnalizować, że niektóre obszary
wydają się jej bardziej tabuizowane (i oczywiście to tabu przełamuje): „Tekst ten
podprowadza nas, czy jesteśmy na to gotowi, czy nie, do współczesnych ruchów
zainteresowanych ludzkim kompostem”65.
Wycieczka Mary Roach do świata nieboszczyków i ich losów realizuje zapewne marzenie niejednego dziennikarza, które cytowana przez Chylińskiego
i Ruess-Mohla Gretchen Vogel, redaktorka pisma naukowego „Science”, zamyka
w ocenie zalet dziennikarstwa naukowego: „To przecież genialne, zbierać śmietankę, przyglądać się najbardziej interesującym badaczom i najlepszym instytutom”66. Wymaga to jednak od Roach większego nakładu sił i środków, nie tylko
zresztą dziennikarskich, niż trzeba by poświęcić na zapoznawanie się z nowatorskimi metodami szczepienia jabłoni lub zderzania hadronów. Jakkolwiek w tym
ostatnim wypadku także potrzeba nie lada wyobraźni.
63
64
65
66
Ibidem, s. 243.
T. Harcup, op. cit., s. 191.
M. Roach, op. cit., s. 252.
M. Chyliński, S. Ruess-Mohl, op. cit., s. 253.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Ciało cielesne, 2011
© for this edition by CNS
Coll_Antropo_4_III_kor .indd 194
2011-09-12 14:34:04

Podobne dokumenty