Styczeń
Transkrypt
Styczeń
I A R N O Z RAWDY P W TYM Czasopismo chrześcijańskie · styczeń 2016 · Nie na sprzedaż Numerze Początki Nadzieja w beznadziei Nasz cudowny filtr Usidleni przez nieuczciwość Śnieg i dzielenie się Ziarno Prawdy Spis Wydawca: Treści Christian Aid Ministries PO Box 360 Berlin, OH 44610 USA Wydawane w Polsce przez: Międzynarodowa Misja Anabaptystyczna ul. Miłosza 8 05–300 Stara Niedziałka [email protected] www.ziarnoprawdy.pl Komitet wykonawczy: David Troyer | Paul Weaver Roman B. Mullet James R. Mullet Philip Troyer | Eli Weaver Komitet rewizyjny: Ernest Hochstetler Perry Troyer Johnny Miller Clay Zimmerman Fred Miller Redaktor naczelny: Alvin Mast Zastępca redaktora naczelnego: James K. Nolt Skład komputerowy: Kristi Yoder | SuAnn Troyer Paweł Szczepanik Korektorzy: Jolanta Ławrynowicz Szymon Matusiak Zdjęcie na okładce: iStockphoto Czasopismo jest bezpłatne. Dobrowolne ofiary można wpłacać na nasze konto: Fundacja „Dziedzictwo” ING Bank Śląski nr: 91 1050 1894 1000 0022 9084 2752 © 2015 Całość niniejszej publikacji ani żadna jej część nie może być reprodukowana bez pisemnej zgody Christian Aid Ministries. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.christianaidministries.org Artykuł wstępny Początki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3 Nauczanie Praktyczne niesprzeciwianie się złu. . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 Wystarczalność Bożej łaski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8 Nadzieja w beznadziei. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10 Dla rodziców Rodzinna modlitwa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12 Nauka odpowiedzialności. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14 Trwałe bogactwa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 Część historyczna Jeśli chcesz być doskonały. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18 Kołowrotek. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21 Część praktyczna Nasz cudowny filtr . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22 Czy Boga obchodzi to, jak się ubieram do kościoła? . . . . 23 Dla młodzieży Boaz czy Balaam? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25 Wiara i działanie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26 Usidleni przez nieuczciwość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28 Kącik dla dzieci Karolinka i rozbita lampa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29 Jego oko spogląda na... kowalika. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30 Śnieg i dzielenie się. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Fragment książki Złość i jej gorzki owoc (Część 3). . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33 Poezja Jak orzeł. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43 Ostatnia strona Daj mi, Panie, poznać kres mój. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44 „Ezdrasz otworzył księgę na oczach całego ludu – stał bowiem na podwyższeniu; kiedy zaś ją otworzył, wszyscy zebrani wstali.” Księga Nehemiasza 8,5 Artykuł WSTĘPNY Początki P oczątki są ważne, bo przybliżają nas do sukcesu. Każdy sukces ma swój początek. Celebrujemy urodziny, ponieważ się urodziliśmy. Możemy czytać ksiązki, ponieważ kiedyś ktoś napisał pierwsze słowo. Wysokie drzewa, pyszne jarzyny, zielona trawa, zwierzęta – wszystko kiedyś miało początek! Nowe narodzenie, które dokonuje się przez Jezusa Chrystusa, stanowi nowy początek życia w naszym Panu. Rozpaczając nad upadkiem ludzkości w Ogrodzie Eden, Bóg postanowił otworzyć nam drogę do pojednania z Nim: Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Dzięki temu odżyła nadzieja. Rozpocznij już dziś chodzenie z Bogiem, bo nie masz żadnej gwarancji, że dożyjesz jutra. Bóg obiecał, że rodząc się na nowo, stajemy się Jego dziećmi. Autor Listu do Hebrajczyków wyraźnie stwierdza, że jako dzieci Boże mamy pokój w tym życiu, a potem w wieczności. Staliśmy się bowiem współuczestnikami Chrystusa, jeśli tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie ufność, jaką mieliśmy na początku (Hbr 3,14). —Alvin Mast Początki są równie ważne jak ich następstwa – czyli obranie właściwej drogi, podążanie nią i dokończenie biegu. Apostoł Paweł pisze, że zmierza do celu, do nagrody w górze, do której został powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie. Zmierzajcie pewnie i radośnie dokończcie biegu. Żyjąc dla Pana z dnia na dzień, musimy wyznawać popełniane grzechy. Upamiętanie oznacza, że jest nam przykro, dlatego chcemy zawrócić ze złej drogi i pójść właściwą. Musimy pokutować ze złych postaw, grzesznych upodobań, defetyzmu i nieodpowiednich znajomości. Odważnie przyznajmy, że jesteśmy w błędzie, a wtedy nasze relacje z Panem będą coraz lepsze. Wchodzimy właśnie w nowy rok. Wiemy, jaki był poprzedni, lecz nie wiemy, jaki będzie następny. Być może cieszyliśmy się dobrym zdrowiem, lecz nie mamy pewności, że nadal tak będzie. Może w ubiegłym roku chorowaliśmy, lecz nie oznacza to, iż w tym roku jesteśmy skazani na to samo cierpienie. Robiąc plany na nowy rok, powinniśmy uważnie im się przyjrzeć i ocenić, czy mają „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 3 szansę się powieść. A potem konsekwentnie je realizować. Sukces zawsze się jakoś rodzi. Niektórzy o nim marzą, ale nie wchodzą na drogę, która prowadzi do celu. Niektórzy znają plan Boży i wiedzą, że trzeba się narodzić na nowo z Ducha Świętego, ale nigdy na nowo się nie rodzą. Nie stawiając pierwszego kroku, nigdzie nie wyruszymy – czyli porażkę ponosimy już na wstępie. Pomyślcie o błogosławieństwie, jakim jest nadchodzący rok. Może najlepiej zacząć od pozytywnego nastawienia do życia, ludzi i relacji z nimi: mniej ich krytykujmy, a bardziej chwalmy. Być może jakiś grzech nie pozwala wam cieszyć się w pełni pokojem i radością w Chrystusie. To dobry moment, żeby zbadać swoje serce (1 Kor 11,28-32). Czy wasze problemy wynikają ze złego podejścia do spraw? Czy gorycz utrudnia wam relacje z innymi? Czy wasze problemy małżeńskie nie zrodziły się z winy obydwu stron? Nie traktujcie niczego tak, jakby się wam 4 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 należało i jakby było oczywiste. Być może nie zauważacie w swoim życiu czegoś, co wam utrudnia pójście do przodu. Najlepszą i najszlachetniejszą rzeczą, jaką możecie zrobić, jest przyznanie się do błędu. Biblia nie daje podstaw dla popularnego przekonania, że można dobrze zacząć, źle żyć, a potem dobrze skończyć. List do Tytusa 2,11-12 mówi, że łaska Boża naucza czegoś przeciwnego. Jeśli naprawdę narodziliśmy się na nowo, to nie będzie naszej zgody na żadną formę bezbożności i światowych pożądliwości; ze względu na Chrystusa chętnie zaprzemy się samych siebie. Jedynie dzięki prawdziwemu posłuszeństwu pomyślnie ukończymy rozpoczęty bieg. Chodząc w posłuszeństwie, możemy wyglądać błogosławionej nadziei i objawienia się naszego Pana i Boga, Jezusa Chrystusa. Oby wasz dobry początek był dobrą motywacją do zwycięskiej walki. Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Wtedy powstał Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich głosem donośnym. Mówił zaś tak: Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, proszę was o chwilę uwagi i o dokładne wysłuchanie tego, co wam powiem.” Dzieje Apostolskie 2,14 N auczanie Praktyczne niesprzeciwianie się złu C zym jest niesprzeciwianie się złu? Czy oznacza jedynie wystrzeganie się walki i zabijania? W jaki sposób stosować tę zasadę w codziennym życiu? Uczymy nasze dzieci, żeby nie oddawały, gdy zostaną przez kogoś uderzone. Lecz co zrobić, gdy ktoś robi coś, czego nie lubimy? Próbujemy go jakoś „naprostować”? Czy to nie nasza samolubna natura podnosi się wtedy, żeby „pomóc” komuś innemu zachowywać się tak, jak naszym zdaniem powinien się zachowywać chrześcijanin? Niesprzeciwianie się złu to styl życia Niesprzeciwianie się złu połączone z pokojem i miłością uczy przyjemnego sposobu życia z innymi ludźmi. Aniołowie mówili: Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie. Jezus, obiecany Książę Pokoju, nauczał: Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani. Słyszeliście, iż powiedziano: Oko za oko, ząb —Ivan Hershberger za ząb. A Ja wam powiadam: Nie sprzeciwiajcie się złemu, a jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. A temu, kto chce się z tobą procesować i zabrać ci szatę, zostaw i płaszcz. (…) Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was krzywdzą. W jaki sposób człowiek urodzony z samolubną naturą może osiągnąć takie wyżyny sprawiedliwości? Musicie się na nowo narodzić – powiedział Jezus. – Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie. Musimy zaprzeć się samych siebie i przyjąć Jezusa jako Pana i Zbawiciela w naszym życiu. Dopiero wtedy Duch Święty uzdolni nas do tego, byśmy odwrócili się od zła i zaczęli czynić dobro. Apostoł Piotr napisał z natchnienia Bożego: Skoro dusze wasze uświęciliście przez posłuszeństwo prawdzie ku nieobłudnej miłości bratniej, umiłujcie czystym sercem jedni drugich gorąco, jako odrodzeni nie z nasienia skazitelnego, ale nieskazitelnego, przez Słowo Boże, które żyje i trwa (1 P 1,22-23). Boska „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 5 Jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę, przez które darowane nam zostały drogie i największe obietnice, abyście przez nie stali się uczestnikami boskiej natury (2 P 1,3-4). Ta obietnica odnosi się do nas, jeśli odwracamy się od zepsucia i pożądliwości w naszych własnych, zdeprawowanych sercach. Teraz zastosujemy niesprzeciwianie się złu w pięciu dziedzinach życia: 1) w życiu rodzinnym, 2) we współpracy z innymi, 3) w relacjach z innymi członkami naszej społeczności, 4) w relacjach z nieuprzejmymi i samolubnymi kierowcami, 5) w reakcjach na działania złodziei i innych osób mających złe zamiary. Życie rodzinne Aby cieszyć się pokojem w naszych domach, powinniśmy nie sprzeciwiać się złu, czyli nie oddawać – jak to mówią – „pięknym za nadobne”, to jest złem za zło, szczególnie rodzicom i starszej młodzieży. Łagodna odpowiedź uśmierza gniew, lecz przykre słowo wywołuje złość (Prz 15,1). Lepsza jest potrawa z jarzyn, a przy tym miłość, niż karmny wół wraz z nienawiścią (Prz 15,17). Często w niezamierzony sposób zachowujemy się nieuprzejmie i bezmyślnie. Jeśli urażona osoba stosuje odwet zamiast przebaczenia, cała rozmowa idzie w złym kierunku. Istnieją inne, subtelne reakcje, jak nadymanie się, trzaskanie drzwiami czy tak zwane „ciche dni”. Zamiast tego wszystkiego powinniśmy być jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni, odpuszczając sobie wzajemnie, jak i [nam] Bóg odpuścił w Chrystusie (Ef 4,32). Osoba czyniąca pokój kończy sprzeczki, używając pokojowych metod. Nosząc w sercu urazę w stosunku do innych, prawdopodobnie karmimy zranienie lub poczucie krzywdy wyrządzonej nam w przeszłości. Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół [czyli was i mnie] i wydał zań samego siebie 6 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 (Ef 5,25). Żony mają poważać swoich mężów i okazywać im uległość. Mają również miłować swoich mężów i dzieci, [być] wstrzemięźliwe, czyste, gospodarne, dobre, mężom swoim uległe, aby Słowu Bożemu ujmy nie przynoszono (Tt 2,4-5). Niechęć do przyjmowania krytyki na własny temat nie ma nic wspólnego z niesprzeciwianiem się złu. Jeśli nosimy w sercu urazę, powinniśmy wybaczyć na mocy decyzji. Współpraca z innymi Choć współpraca z niewierzącymi nie jest komfortowa, stanowi dla większości z nas element codzienności. Jako chrześcijanie, nie powinniśmy sprzeciwiać się złu, gdy ktoś robi nam przykrości lub wykorzystuje przewagę nad nami. Mamy tendencję do obrony własnych praw i sprzeciwu wobec jakichkolwiek prześladowań. Błogosławcie tych, którzy was prześladują, błogosławcie, a nie przeklinajcie [nie wypowiadajcie niemiłych słów]. (…) Nikomu złem za złe nie oddawajcie, starajcie się o to, co jest dobre w oczach wszystkich ludzi. Jeśli można, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie. Najmilsi! Nie mścijcie się sami, ale pozostawcie to gniewowi Bożemu, albowiem napisano: Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę, mówi Pan. Jeśli tedy łaknie nieprzyjaciel twój, nakarm go; jeśli pragnie, napój go; bo czyniąc to, węgle rozżarzone zgarniesz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj (Rz 12,14.17-21). Powinniśmy myśleć raczej o tym, co dobrego moglibyśmy zrobić lub powiedzieć tym, którzy nas źle traktują. I chwalić, kiedy czynią dobro. Powinniśmy się wykazywać opanowaniem, gdy nas znieważają lub gdy jesteśmy oczerniani. Paweł poczekał, aż namiestnik pozwolił mu przemówić (Dz 24,10). Jezus prawie się nie wypowiadał przed swymi oskarżycielami. Zarówno On, jak i Paweł wiedzieli, że nie było takiej potrzeby, ponieważ Bóg zna prawdę i całkowicie kontroluje wydarzenia. Obydwaj byli bardziej skupieni na wypełnianiu woli Boga Ojca niż na obronie własnej. Żadne oskarżenie nie wpłynie na stosunek Boga do Jego dzieci. Powinniśmy odpowiadać naszym oskarżycielom z szacunkiem i pogodnie (Dz 24,1011). Łagodna odpowiedź uśmierza gniew, lecz przykre słowo wywołuje złość (Prz 15,1). Jako reprezentanci Boga nie powinniśmy zwalczać zła przy pomocy zła, lecz stanowić przykład uprzejmości. Nasza obrona prawdy ma kierować ludzi do Boga (Dz 24,15.16.24). Procesy Jezusa, Pawła czy Szczepana były dla nich okazją do dawania świadectwa prawdzie. Każdy z nich wskazywał nie na siebie, lecz na Boga, nawet jeśli ich życie było zagrożone. Miłowali prawdę Bożą bardziej niż siebie samych. Być może będziemy musieli unikać kontaktu ze szczególnie kłótliwymi ludźmi, jeśli nie uda się z nimi żyć w pokoju. Pamiętajcie, że nie pracujemy na własną opinię, lecz wielbimy Boga i pokazujemy, jakie zmiany On w naszym życiu poczynił. Relacje z innymi członkami naszej społeczności Przeto, póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim, a najwięcej domownikom wiary (Ga 6,10). I nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie (Flp 2,3). Prawdziwe problemy między braćmi pojawiają się wtedy, gdy nasza pycha i egoizm stają się źródłem konfliktu w kościele. Jeśli pozwolimy urosnąć pysze i nienawiści w naszych sercach, zaczniemy dopatrywać się złych intencji nawet u niewinnych osób. Członkowie naszych społeczności czasem upadają i zdarza im się potraktować nas źle, bardziej lub mniej świadomie. Jeśli nadal czujemy się skrzywdzeni, mimo wdrożenia wszystkich biblijnych procedur zalecanych w celu załagodzenia sporu, zróbmy to, co mówi Kolosan 3,13-15: Przyobleczcie się jako wybrani Boży, święci i umiłowani, w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość, znosząc jedni drugich i przebaczając sobie nawzajem, jeśli kto ma powód do skargi przeciw komu: Jak Chrystus odpuścił wam, tak i wy. A ponad to wszystko przyobleczcie się w miłość, która jest spójnią doskonałości. A w sercach waszych niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też powołani jesteście w jednym ciele; a bądźcie wdzięczni. Jeśli nadal życzymy nieszczęścia bratu, który zadał nam cierpienie lub pragniemy, żeby spotkała go zasłużona kara, to po prostu mu nie przebaczyliśmy. Nawet gdy potrzebujemy napomnienia, często czujemy się w takiej sytuacji urażeni. Nasze samolubne serce może nas zwieść ku szukaniu „dziury w całym” w życiu napominających nas brata lub siostry. Czasem trzeba się długo modlić do Boga, żeby uzdolnił nas do przebaczenia osobom napominającym, albo inaczej – do wyrwania z serca korzenia goryczy w stosunku do nich. Relacje z nieuprzejmymi i samolubnymi kierowcami A w końcu: Bądźcie wszyscy jednomyślni, współczujący, braterscy, miłosierni, pokorni; nie oddawajcie złem za zło ani obelgą za obelgę, lecz przeciwnie, błogosławcie, gdyż na to powołani zostaliście, abyście odziedziczyli błogosławieństwo. (…) I któż wyrządzi wam co złego, jeżeli będziecie gorliwymi rzecznikami dobrego? (1 P 3,8.9.13). Powinniśmy prowadzić pojazdy uprzejmie i bezpiecznie, zgodnie z zasadami ruchu drogowego i oznakowaniem. Zapobieganie urażeniu innych jest łatwiejsze niż udobruchanie kogoś, kogo niechcący rozgniewaliśmy. Bywa, że ktoś zajedzie nam drogę i musimy gwałtownie hamować. To jest bardzo niewygodne, szczególnie przy dużym obciążeniu samochodu. Zamiast się denerwować na takiego kierowcę, po prostu jedźmy dalej. Jeśli nie prowadzimy uważnie, możemy zostać zaskoczeni wymuszeniem pierwszeństwa na skrzyżowaniu. Jakiekolwiek „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 7 przykrości spotykają nas na drodze, przebaczajmy i módlmy się za naszych winowajców. W razie wypadku zachowujmy się przyjaźnie, przyznając się do winy, jeśli rzeczywiście jesteśmy sprawcami, zamiast wykłócać się o to, kto złamał przepisy. Niech [każdy] szuka pokoju i dąży do niego. (…) Bądźcie gotowi do obrony przed każdym, (…) lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem. Reakcje na działania złodziei i innych osób mających złe zamiary W kwestii samoobrony zacytujemy fragment artykułu XIV „Obrona przy użyciu siły” (z Konfesji dordrechckiej z roku 1632): Jezus zabronił swoim uczniom i zwolennikom wywierania zemsty i czynnego oporu, a zamiast tego nakazał im, by „nie oddawali złem za zło ani obelgą za obelgę”, lecz „włożyć miecz do pochwy” i – jak przepowiedzieli prorocy – „przekuć je na lemiesze”. Mamy nie czynić zła ani obrażać nikogo i nie robić przykrości, lecz szukać dobra i zbawienia wszystkich ludzi; (…) a także przyjmować „grabież naszego mienia”. Możemy jednak uciekać: A gdy was prześladować będą w jednym mieście, uciekajcie do drugiego (Mt 10,23). Jeśli ktoś zamierza nas zranić, słusznie możemy unikać zranienia. W Ewangelii Łukasza 4,29-30 czytamy, że mieszkańcy Nazaretu powstawszy, wypchnęli go z miasta, i wywiedli go aż na szczyt góry, na której miasto ich było zbudowane, aby Go w dół strącić. Lecz On przeszedł przez środek ich i oddalił się. W innym miejscu jest napisane: Wtedy porwali kamienie, aby rzucić na niego, lecz Jezus ukrył się i wyszedł ze świątyni (J 8,59). Doktryna o niesprzeciwianiu się złu nie usprawiedliwia grzechu. Aby go uniknąć, może być konieczny pewien wysiłek, jak w przypadku Józefa, który porzucił szatę, uciekając od żony Potyfara. Niesprzeciwianie się złu jest nauką o pokoju w działaniu. Należy ją wcielać w życie nie tylko wobec nieprzyjaciół, lecz również w życiu codziennym w domu, w kościele, podczas prowadzenia samochodu i w miejscu pracy. Zaczerpnięto z The Christian Contender, luty 2013 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Wystarczalność Bożej łaski —Melvin Mast B oża łaska jest często definiowana jako Jego niezasłużona dobroć. Z pewnością jest to jeden z aspektów łaski, ponieważ nie możemy na nią zasłużyć. Lecz greckie słowo używane w Nowym Testamencie jako łaska może również oznaczać ‘Boży wpływ na serce i jego odzwierciedlenie w życiu’. Być może myślimy, że łaska jest przede wszystkim terminem nowotestamentowym. Konkordancja pokazuje jednak, że to słowo często pojawia się w Starym Testamencie 8 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 – choć trzy razy rzadziej niż w Nowym. W zdecydowanej większości Stary Testament używa jednak określenia łaska po prostu jako dobroć albo względy – jak na przykład w wyrażeniu „znalazł łaskę w Jego oczach”. Zatem łaska, o jakiej zwykle myślimy, jest koncepcją głównie nowotestamentową i związaną ze zbawieniem przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Po raz pierwszy termin łaska został użyty w Nowym Testamencie w odniesieniu do małego Jezusa: Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim (Łk 2,40). Tutaj definicja podana powyżej wydaje się być szczególnie trafna: „Boży wpływ na serce i jego odzwierciedlenie w życiu”. Rozważając wystarczalność Bożej łaski, możemy wrócić myślami do 2 Kor 12,9: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali (BT). Wystarczalność Bożej łaski jest właściwie związana z atrybutami Boga – z Jego świętością, sprawiedliwością, wszechmocą, miłością i tak dalej. W wielu fragmentach Pisma znajdziemy łaskę i jej wystarczalność, by zaopatrzyć nas we wszystko, co potrzebujemy do chrześcijańskiego życia. Boża łaska wystarczy, by dowieść Jego miłości W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy (1 J 4,10). Działanie łaski jest wynikiem miłości Boga do nas, dzięki której On sam złożył ofiarę przebłagalną za nasze grzechy, odwracającą Jego gniew od każdego, kto wierzy. Boża łaska nie tylko jest wystarczająca – łaska Pana naszego stała się bardzo obfita wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie (1 Tm 1,14). Komu jest udzielana łaska Boża? List do Efezjan 6,24 mówi: Łaska [niech będzie] ze wszystkimi, którzy miłują Pana naszego Jezusa Chrystusa w nieskazitelności (BT). Widzimy, że łaska jest dana wszystkim, którzy kochają Boga, lecz jest jeden warunek: kochają „w nieskazitelności”. Boża łaska wystarczy, by uzyskać zbawienie Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił (Ef 2,8-9). Tutaj czytamy o łasce jako darze udzielonym przez Boga i przyjmowanym przez wiarę. To jedyny sposób, żeby uzyskać zbawienie, które nigdy nie jest efektem ludzkiej dobroci czy dobrych uczynków. W tym miejscu musimy jednak zachować równowagę. Rozumiemy bowiem, że dobre uczynki są ważne jako rezultat zbawienia. Przeczytajmy werset 10: Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili. Dobre uczynki nie poprzedzają łaski ani nie są przyczyną łaski – są jej skutkiem. Boża łaska jest wystarczająca, by przygotować ludzi do służby Według łaski Bożej, która mi jest dana, jako mądry budowniczy założyłem fundament, a inny na nim buduje. Każdy zaś niechaj baczy, jak na nim buduje (1 Kor 3,10). Łaska Boża uczyniła apostoła Pawła skutecznym pracownikiem i „mądrym budowniczym”. Podobnie czyni ona nas wszystkich efektywnymi i uzdalnia do pracy; bez niej nic nie moglibyśmy zrobić. Paweł napisał do Tymoteusza: Ty więc, synu mój, wzmacniaj się w łasce, która jest w Chrystusie Jezusie [...]. Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa (2 Tm 2,1.3). Z pewnością łaska jest źródłem mocy do służenia Bogu i zwyciężania w duchowej walce. Boża łaska jest wystarczająca do świętego życia pośród złego świata Albowiem objawiła się łaska Boża, zbawienna dla wszystkich ludzi, nauczając nas, abyśmy wyrzekli się bezbożności i światowych pożądliwości i na tym doczesnym świecie wstrzemięźliwie, sprawiedliwie i pobożnie żyli (Tt 2,11.12). Łaska Boża naucza nas, byśmy zapierali się siebie, żyli w oddzieleniu od świata i wyrzekli się światowych pożądliwości i bezbożności. Jezus ujął to w taki sposób, że jesteśmy w świecie, ale nie ze świata (J 17,11.14). W 2 Liście Piotra 3,18 jesteśmy pouczani, żebyśmy wzrastali w łasce i w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 9 Niektórzy uważają, że po tym, jak stajemy się chrześcijanami, przechodzimy przez okres pustyni, w którym nie żyjemy w mocy pokonującej grzech i wielokrotnie upadamy, a dopiero potem doświadczamy jakieś szczególnej łaski, dokonującej w nas wielkiej zmiany i od tej pory wszystko staje się inne. To nie jest prawidłowy pogląd na wzrastanie w łasce. Lepszy obraz znajdujemy w 2 Liście Piotra 1,5-7: I właśnie dlatego dołóżcie wszelkich starań i uzupełniajcie waszą wiarę cnotą, cnotę poznaniem, poznanie powściągliwością, powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, pobożność braterstwem, braterstwo miłością. Boża łaska jest wystarczająca w czasie próby W sprawie Pawłowego ciernia w ciele Pan odpowiedział mu następująco: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Bóg może osiągnąć przez nas najwięcej wtedy, gdy sami jesteśmy słabi. Widać to wyraźnie w życiu Pawła czy takich ludzi jak Gedeon i Dawid. Niektóre życiowe próby są bardzo trudne. Zastanawiamy się, czy je zniesiemy, choć słyszymy o innych, którzy przetrwali niemal niewyobrażalne uciski, zaświadczając, że łaska Boża jest wystarczająca. To możliwe, ponieważ łaska wzmacnia wewnętrznego człowieka, jak pisał Paweł o Bogu Ojcu: By sprawił według bogactwa chwały swojej, żebyście byli przez Ducha jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku (Ef 3,16). Wyznając łaskę Bożą w obliczu trudności, jesteśmy wzmacniani, a także możemy zachęcać innych. Boża łaska jest wystarczająca do wszystkiego, czym jesteśmy i co robimy Ale z łaski Boga jestem tym, czym jestem, a łaska Jego okazana mi nie była daremna, lecz daleko więcej niż oni wszyscy pracowałem, wszakże nie ja, lecz łaska Boża, która jest ze mną (1 Kor 15,10). Z dala od łaski Bożej nic nie możemy uczynić i nic nie możemy posiadać. Lecz dzięki cudownej łasce Bożej Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie (Flp 4,13). Pieśń „Cudowna łaska” jest świetnym podsumowaniem: Lecz łaska podźwignęła mnie I naprzód wiedzie wciąż Przez ciemne i burzliwe dnie Tam, gdzie ojcowski dom. Zaczerpnięto z The Christian Contender, listopad 2012 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Nadzieja w beznadziei S ala sądowa była pełna. W powietrzu wyczuwało się gęstą atmosferę. Z przodu siedział samotny oskarżony, oczekując na wyrok sądu. Ława przysięgłych obradowała już od wielu godzin, zbliżając się do podjęcia ostatecznej decyzji. Wreszcie sędzia zwrócił się do przewodniczącego ławy przysięgłych: – Czy decyzja została podjęta? 10 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 – Tak, wysoki sądzie. – Jak brzmi wyrok ławy przysięgłych? – Winny morderstwa pierwszego stopnia. Następnie przewodniczący dodał ściszonym głosem: – Rekomendujemy karę śmierci. Oskarżony głośno westchnął. Na sali sądowej zaległa cisza. Wyznaczono datę egzekucji. Obrońcy próbowali jeszcze wpłynąć na zmianę postanowienia sądu. Składano apelacje. Rodzina i przyjaciele błagali o łaskę. Wydawało się jednak, że wszystko na nic. Pozostała już tylko jedna możliwość – prośba do gubernatora stanowego o ułaskawienie. Jego odpowiedź była krótka: „Odmawiam”. Nie pozostało już żadnej nadziei. Wiele lat temu w bujnym ogrodzie Eden człowiek chodził z Bogiem. Nie istniał żaden grzech, który zakłócałby doskonałą społeczność między nimi. Lecz w ogrodzie pojawił się szatan. Nasi prarodzice Adam i Ewa zostali wystawieni na pokusę, by zbuntować się przeciwko Bogu i ulegli. Bóg ostrzegał ich wcześniej: Na pewno pomrzecie. I tak się stało. Ich fizyczne ciała zaczęły się starzeć i wreszcie musiały umrzeć. Lecz najgorsze było to, że czekała ich wieczna śmierć. Dusza, która grzeszy, umrze (Ez 18,20). Wyobraźcie sobie, jak to musiało zasmucić Boga i Stwórcę – Jego doskonałe stworzenie zostało tak strasznie zepsute przez przekleństwo grzechu. Człowiek, korona Jego stworzenia, zmierzał ku beznadziejnej wieczności w piekle. Bóg wiedział, że grzeszny człowiek nie jest w stanie zmienić wyroku potępienia, jak napisano w Efezjan 2,12: „Bez nadziei i bez Boga na świecie”. Ty i ja jesteśmy jak ten oskarżony na sali sądowej. Zostaliśmy uznani winnymi przed świętym Bogiem (Rz 3,23). Kara śmierci została orzeczona zgodnie z Rzymian 6,23: Albowiem karą za grzech jest śmierć. Nikt na całym świecie nie jest w stanie zmienić tego wyroku. Nie mamy żadnej nadziei! występuje; a wtedy dopomogło mu jego ramię i wsparła go jego sprawiedliwość. W jaki sposób Bóg dokonał zbawienia? Pomyślmy o pięknych słowach anioła w Mateusza 1,21: A urodzisz syna i nadasz mu imię JEZUS; albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego. Cudowna opowieść o zbawieniu zaczęła się rozwijać na oczach ludzkości. Możemy sobie jedynie wyobrazić, jaką chwałę i doskonałość nieba opuścił Syn Boży, by zstąpić na ziemię tak zepsutą przez ludzkość. Możemy śledzić zdecydowane kroki Chrystusa przez całą drogę aż do okrutnego krzyża. Tam właśnie, po tym jak został odrzucony, wyszydzony, ubiczowany, w śmiertelnej agonii zawołał: „Wykonało się!”. Wtedy właśnie możliwość odpuszczenia grzechów otworzyła się dla wszystkich ludzi. Pomyśl raz jeszcze o beznadziejnym stanie oskarżonego na sali sądowej. Pomyśl również o tym, że bez Chrystusa twój własny stan przed Bogiem jest tak samo beznadziejny. Każdy powinien być głęboko wdzięczny za Jego miłość oferującą nam zbawienie. Ktoś powiedział, że odpuszczenie nie jest dokonane, dopóki nie zostanie przyjęte. I to jest najsmutniejszy aspekt historii zbawienia. Weź pod uwagę, jak bardzo Jezus musi rozpaczać, widząc rzesze ludzi beztrosko odrzucające Jego dar zbawienia i ślepo zmierzające ku wiecznej śmierci. Zastanów się nad własną duszą – Jezus umarł, by ją zbawić! Zaczerpnięto ze Star of Hope, kwiecień 2013 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Nie wiemy o wszystkim, co się działo w ogrodzie Eden po tym, jak Adam i Ewa zgrzeszyli. Możemy uchwycić jakąś cząstkę tego na podstawie Izajasza 59,16: Widział też, że nie ma nikogo, i zdumiał się, że nikt nie „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 11 „I błogosławił Pan późniejsze lata życia Hioba bardziej niż pierwsze. Posiadł on z czasem czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów, tysiąc jarzm wołów i tysiąc oślic. Urodziło mu się jeszcze siedmiu synów i trzy córki.” Księga Hioba 42,12-13 D la rodziców Rodzinna modlitwa K iedy rodziny gromadzą się przy wspólnej modlitwie, łączy ich niewidzialna nić, która pociąga ich razem ku Bogu. Codzienne gromadzenie się na modlitwę przynosi zarówno teraźniejszy, jak i wieczny owoc. Rodziny są wówczas nauczane prawdy, tutaj wyjaśnia się zasady, a wiara nabiera praktycznego wymiaru. To tutaj rodzice mają okazję wpoić młodemu pokoleniu znajomość Boga, zrozumienie Jego woli w życiu, wdzięczność wobec Jego działania w przeszłości oraz oczekiwanie na Jego plany co do przyszłości. W czasie rodzinnego nabożeństwa każdą część czasu poświęcamy na to, aby skierować nasze umysły ku Bogu. Zazwyczaj wspólna modlitwa obejmuje śpiew, czytanie Biblii i modlitwę. Choć modlitwa ta może mieć różną formę w każdej rodzinie, powinniśmy na ogół zachować dostateczne skupienie naszych myśli na Bogu, zamiast tracić koncentrację z powodu jakichś zaskakujących elementów. Rozpoczęcie od śpiewu pomaga ukierunkować nasze myśli na uwielbianie Boga, z kolei zakończenie modlitwą pomaga nam podsumować naszą modlitwę bezpośrednim wyrażeniem naszych myśli Bogu. Rodzinne zgromadzenie nie może mieć miejsca 12 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 —Kristopher Kreider bez wcześniejszego przemyślenia go i włożenia w nie jakiegoś wysiłku. Kiedy ojciec planuje i prowadzi wszystko, cała rodzina czerpie korzyść z takiego spotkania. Powinniśmy tak próbować organizować swoje zajęcia, aby każdy członek rodziny miał możliwość regularnego uczestniczenia w błogosławieństwie tego zgromadzenia. Powinniśmy wciągać w modlitwę rodzinną nasze maluchy, jak tylko jest to możliwe. Jeśli mamy dzieci, które pracują poza domem, dobrze byłoby wziąć pod uwagę ich rozkład zajęć przy planowaniu naszych rodzinnych zgromadzeń. Nawet te z nich, które mieszkają jeszcze w domu rodzinnym i na przykład są nauczycielami, też odniosą korzyść z włączenia się w takie wydarzenia. Czytanie Biblii powinno być centralnym punktem tego czasu. Choć książki z biblijnymi historiami dla dzieci mogą być przydatne, to jednak czytanie tekstu bezpośrednio z Biblii buduje podstawę, z której dzieci mogą czerpać w późniejszych latach. Wzorzec czytania Biblii może być dostosowany do wieku uczestników. Jedna z propozycji to czytanie ksiąg po kolei, lub według codziennych wersetów podanych w szkółce niedzielnej. Dobrze jest włączać każdego z uczestników (według możliwości) do czytania albo do cytowania wersetów, co nadaje wspólnej modlitwie wymiar także indywidualny i pozwala każdemu na bezpośredni kontakt ze Słowem Bożym. Tematy i dyskusje powinny być tak dopasowane, aby każdy w rodzinie mógł je zrozumieć. Zadawanie pytań odnośnie przeczytanych fragmentów pokazuje ich praktyczne znaczenie i jest sprawdzianem tego, czy dzieci uważnie słuchały. Kiedy rodzina przechodzi trudne chwile, wspólna modlitwa jest okazją do nakierowania umysłów na biblijne zasady odnośnie danej sytuacji. Ojciec może również wykorzystać ten czas na wyjaśnienie różnych zasad leżących u podstaw decyzji kościoła. Może chcieć objaśnić jakieś przykazania, takie jak nakaz obchodzenia Wieczerzy Pańskiej, w sposób dostosowany do poziomu dojrzałości najmłodszych, zanim zaobserwują dane zwyczaje na nabożeństwie lub gdy już je zaobserwowali. Wspólna społeczność jest też czasem dzielenia się swoim zrozumieniem konkretnych fragmentów z Pisma. Innym rodzajem oddawania czci Bogu w tym czasie jest śpiew. Piękno wspólnej harmonii, wraz z głębią śpiewanej treści, jest nośnikiem wzajemnej komunikacji pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Nie wszyscy czerpią jednakową radość ze śpiewania, jednak jest ono niewątpliwie wielkim błogosławieństwem. Piosenki dzieci wraz z towarzyszącą im gestykulacją są potrzebnym elementem angażującym najmłodszych w uwielbienie. Możemy uczyć się nowych pieśni, które zwiększą nasze siły obronne na czas diabelskich pokus. Znajome, stare pieśni tworzą pomost z Bożymi mężami i niewiastami dawnych wieków i zachęcają nas do budowania naszego życia na tych samych zasadach. Wielu składało świadectwo o tym, że pieśni śpiewane w czasie rodzinnej społeczności pojawiały się na ich ustach wielokrotnie w ciągu dnia i wzmacniały ich we właściwych postawach. Czasem rodzinna społeczność może składać się tylko ze śpiewu i modlitwy. W modlitwie przynosimy siebie samych Bogu. Rodzinne modlitwy jednoczą serca we wspólnym dziękczynieniu, trosce, potrzebach i wstawiennictwie. Stabilność rodziny ulega wzmocnieniu, kiedy wszyscy słyszą głos ojca powierzającego z ufnością swoją rodzinę prowadzeniu i opiece naszego Ojca w niebie. Kiedy przynosi on troski rodzinne przed oblicze Boże, rodzina odczuwa zależność od Boga i Jego kierownictwa. Podobnie podczas modlitwy ojca o potrzeby czy trudności innych osób w rodzinie, wszyscy wychodzą poza obręb własnych, jednostkowych interesów. Modlitwa ojca stanowi też model, który będzie wpływał na osobiste modlitwy reszty rodziny. Modlitwa podczas rodzinnego zgromadzenia często staje się wspólnym doświadczeniem dla członków rodziny. Zbiorowe poczucie bezpieczeństwa rośnie, kiedy ojciec w dojrzały sposób podsumowuje modlitwę dzieci. Modlitwa w domu stwarza także najlepsze okazje do nauczenia dzieci zasad szacunku. Godna postawa i zachowanie spokoju podczas siedzenia, ze wzrokiem skupionym na osobie mówiącej, wdraża młode umysły do przejawiania dyscypliny w odpowiednim koncentrowaniu myśli. Czytanie fragmentów Pisma wyraźnie i dokładnie jest oznaką szacunku dla Boga i Jego Słowa. Powinno być jak najmniej rzeczy zakłócających uwagę. Telefony należy wyłączyć i zadbać, aby w tym czasie nikt do domu nie przychodził. Zajęcie się fizycznymi potrzebami naszych dzieci przed modlitwą i po niej zmniejsza te zakłócenia. Dobrze jest też zadbać o właściwe miejsce dla egzemplarzy Biblii i śpiewników. Kiedy rodziny gromadzą się na modlitwę, dzieci są wychowywane w atmosferze karmienia i napominania przez Pana. Jest to pójście za przykładem Abrahama, który przewodził swoim dzieciom i swojemu domowi. Rodzinne zgromadzenie jest pomocą w zachowaniu wiary i wzmacnia Kościół w tym złym czasie ostatecznym. Obyśmy byli gorliwi w sprawowaniu tego codziennego przywileju, nie tylko dla zbawienia naszych dzieci, ale także własnego. Zaczerpnięto z Home Horizons, listopad 2013 Eastern Mennonite Publications Przekład na język polski: Krzysztod Dubis „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 13 Nau k a o dpow ied z i a l ności —Earl Horst Syn, który zbiera w lecie, jest rozumny; lecz syn, który zasypia w żniwa, przynosi hańbę (Prz 10,5). Mądrość i hańba skontrastowane w tym wersecie pokazują, jakie są efekty wychowywania dzieci w poczuciu odpowiedzialności. Słowo odpowiedzialny ma szereg odcieni znaczeniowych. Może oznaczać kogoś, kto umie odróżnić dobro od zła, kogoś pociąganego do odpowiedzialności za swoje zachowanie albo kogoś godnego zaufania. Wprawdzie ani słowa odpowiedzialny, ani odpowiedzialność nie ma w Biblii, lecz sama koncepcja w niej występuje. List do Rzymian 7,9 opisuje moment, w którym budzi się w człowieku świadome odróżnianie dobra od zła. Bóg obarczył Kaina odpowiedzialnością za jego zachowanie w czwartym rozdziale Pierwszej Księgi Mojżeszowej. Wyjątkowo godni byli zaufania Józef i Daniel (1 M 39, Dn 6). Wszyscy lubimy pozostawać w relacjach z odpowiedzialnymi ludźmi. Księga Przypowieści 25,19 mówi: Zaufać przewrotnemu w dniu niedoli to tak, jak mieć zepsuty ząb i chwiejącą się nogę. Jakże rozczarowujące jest to, gdy w złej godzinie opuszczają nas ludzie! Czas, gdy można kogoś nauczyć odpowiedzialności, jest krótki. Dzieci dorastają i okazja ucieka. Będą mądre czy przyniosą nam wstyd? Naturalną skłonnością dzieci jest ich samowola, w przeciwieństwie do odpowiedzialności. Maluch oświadczający: „Ja chcę po swojemu!” wyraża swój naturalny impuls, lecz do rodziców należy wychowanie dzieci w taki sposób, żeby stały się odpowiedzialne za właściwe zachowanie i wyrażanie się, za nawyk utrzymywania porządku, postępowanie według planu, higienę osobistą, a także za wykonywanie przydzielonych zadań i obowiązków. Znacznie łatwiej nauczyć kogoś odpowiedzialności, zaczynając w młodym wieku. Dziecko nauczone odkładania zabawek z powrotem na półkę w wieku lat trzech, używania grzebienia 14 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 w wieku lat sześciu i wykonywania zadań bez przypominania w wieku lat dziecięciu jest na dobrej drodze do odpowiedzialnego postępowania jako nastolatek. Zazwyczaj wraz z dorastaniem rośnie poczucie pewności siebie, które jednak musi zostać ukierunkowane w naukę praktycznych umiejętności w ramach przygotowania do podjęcia większej odpowiedzialności. Syn pracujący z ojcem czy córka z matką uczą się odpowiedzialnego postępowania w idealny sposób, doskonaląc umiejętności praktyczne w prowadzeniu domu i zarabianiu na życie. Czasem rodzice zawodzą jako nauczyciele odpowiedzialności, nie pozwalając dzieciom na podejmowanie większych wyzwań. Mogą uważać, że sami wszystko zrobią lepiej albo że konkretna praca zabierze dziecku zbyt wiele czasu, czy też zbyt kosztowne będzie naprawianie błędów, które ono popełni. Musimy pamiętać, że zasadniczo to właśnie praktyka jest drogą do doskonałości. Oto sześć praktycznych dziedzin, w których rodzice powinni prowadzić dorastające dzieci ku coraz bardziej odpowiedzialnemu zachowaniu. 1. Obarczanie odpowiedzialnością. Dzieci muszą się uczyć ponoszenia konsekwencji swych zachowań. Przerzucanie winy na innych czy próby kłamstwa datują się od czasów pierwszej rodziny (1 M 3 i 4). Aby dzieci stały się odpowiedzialne, rodzice nie powinny ich chronić, gdy popełnią błąd. Branie strony dziecka w konflikcie z nauczycielem jest zwykle fatalnym błędem. Powinniśmy pozwolić dziecku poczuć ból będący konsekwencją nieodpowiedzialnego zachowania. Na przykład, jeśli młody człowiek zostawi niezabezpieczony rower przed sklepem, to należy pozwolić nu obejść się bez roweru przez jakiś czas, żeby lekcja głębiej zapadła mu w serce. Obarczenie odpowiedzialnością jest jedną z najlepszych lekcji w procesie uczenia się tej cnoty. 2. Samodyscyplina. Jednym z celów dyscypliny jest ćwiczenie dzieci w samodyscyplinie. Użalanie się nad sobą jest przejawem braku samodyscypliny. Pewien mężczyzna nigdy nie zapomni nagany udzielonej mu za młodu przez ojca. Zmęczony pomocą w domowych porządkach, zaczął się skarżyć na bóle mięśni, użalając się nad sobą. Jego ojciec był człowiekiem uprzejmym, lecz na szczęście dla dobra młodzieńca nie zrobiło mu się go szkoda. Nagana była cenną lekcją samodyscypliny. „Źle się z tym czuję” – taka postawa również jest przejawem braku samodyscypliny, której elementem jest radosne wykonywanie tego, co jest do zrobienia, bez względu na to, czy czujemy się z tym lepiej czy gorzej. Odpowiednia struktura dziennego planu zajęć może być dobrym treningiem samodyscypliny. 3. Inicjatywa. Większość dorastającej młodzieży jest w naturalny sposób obdarzona energią, lecz jej problemem jest czasem zwykłe lenistwo. Biblijna nauka, że Kto nie chce pracować, niechaj też nie je (2 Tes 3,10), ma zastosowanie i dziś. Dzieci powinny widzieć, że rodzice pracują i oczekują od nich pomocy w domowych obowiązkach. Nie jest dobrze, jeśli piętnastolatkowi trzeba przypominać, że czas zmyć naczynia czy odkurzyć w swoim pokoju. 4. Wytrwałość. Odpowiedzialność oznacza nie tylko rozpoczęcie pracy, ale również jej dokończenie. Nie wolno się poddawać w momencie napotkania pierwszych trudności. Pielenie ogródka jest dla małych dzieci dobrą lekcją wytrwałości. Chwasty wytrwale odrastają, więc równie wytrwale trzeba je wyrywać. 5. Zarządzanie pieniędzmi. Dla dziecka pieniądze nie mają wielkiego znaczenia. Jednak w miarę dorastania należy je uczyć, co to jest pieniądz, co oznacza, jak go zarabiać i jak wydawać. Hodowla małych zwierząt domowych jest dobrą lekcją zarządzania pieniędzmi. Zapisujcie wydatki, koszty i wpływy ze sprzedaży. Różnica między przychodem a kosztem jego uzyskania jest zyskiem lub stratą. W ostatecznym rozrachunku nie musi chodzić o jakieś duże zyski, lecz o naukę zarządzania pieniędzmi. 6. Rozwój duchowy. Gdy dzieci są małe, źródłem ich duchowej inspiracji jest pobożność rodziców. Elementem odpowiedzialności w miarę dorastania jest nauka rozwijania własnego życia duchowego. Jest to szczególnie ważne w kontekście odpowiedzi na Boże powołanie. Osobista pobożność jest koniecznością. W ramach tej nauki rodzice powinni wyposażyć młodego człowieka we własną Biblię, konkordancję i słownik biblijny. Te narzędzia przydają się w procesie duchowego wzrostu. Podsumowując, rodzice uczący swoje dzieci odpowiedzialności są podobni do orła stymulującego młode do opuszczenia gniazda, fruwającego nad młodymi i noszącego je na skrzydłach, aż nauczą się latać samodzielnie (5 M 32,11). Oby Bóg udzielił nam wizji i oddania w realizacji tego szczytnego celu. Zaczerpnięto z Home Horizons, listopad 2013 Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Trwał e bogactwa W szyscy wolimy trwałe rzeczy. Chcemy posiadać samochody, urządzenia czy narzędzia dobrej jakości. Jeśli budujemy dom, sklep czy choćby garaż, —J. D. M. wolimy użyć do tego wytrzymałych materiałów. Szukamy rzeczy, które nie zużyją się szybko. Zdajemy sobie sprawę, że nie warto kupować tandetnych, niedrogich przedmiotów, dlatego „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 15 też czynimy wysiłki, aby otaczać się tym, co jest długotrwałe. Pragniemy trwałości i solidności. W podsumowaniu minionego roku możemy zastanawiać się nad swoimi materialnymi zyskami. Może nasze konto się napełniło? Może zainwestowaliśmy w jakąś nieruchomość lub nabyliśmy coś dużego: samochód albo poważny sprzęt? Czy osiągnęliśmy większy zysk na czysto w ubiegłym roku? Czy te inwestycje są solidne i pewne? Czy są rzeczywiście trwałe? Być może jednak ponieśliśmy jakąś stratę z powodu niespodziewanych wydatków. Może nas to gryzie, szczególnie jeśli nasze serce lgnie do materialnych rzeczy. Księga Przypowieści Salomona mówi, że bogactwa mogą szybko zniknąć z wiatrem. Nie trudź się, aby zdobyć bogactwo; zaniechaj takiej mądrości; gdy na nie skierujesz swój wzrok, znika, bo przyprawia sobie skrzydła jak orzeł, który ulatuje ku niebu (Prz 23,5). Werset ten również przypomina nam o niebezpieczeństwie związanym z bogactwami. Ziemskie bogactwo na końcu obraca się wniwecz. Wszystkie wysokiej jakości przedmioty i tak ostatecznie się zużyją. Kiedy odchodzimy z tego świata, nie możemy wziąć ani jednej materialnej rzeczy ze sobą. Nawet najbogatszy człowiek nie jest w stanie wziąć niczego z dóbr tego świata w chwili swej śmierci. Po co więc lgnąć sercem do rzeczy, które i tak obrócą się w nicość? Bogactwo i dobra materialne mają spory potencjał uwiedzenia naszego serca i potępienia naszej duszy. Oczywiście, musimy być staranni w dziedzinie swoich finansów i własności, jednak pamiętajmy, że materialne rzeczy, które Pan nam daje, są dane tylko na pewien czas i powinny być używane do budowania Jego Królestwa. Bóg oczekuje od nas, że będziemy dobrymi szafarzami zarówno naszego czasu, jak i naszych dóbr. Aby tak było, zamiast zbytniego zajmowania się tym, co zyskaliśmy lub straciliśmy w sensie materialnym, musimy się skupić na rzeczach, które mają prawdziwą, wieczną wartość. Pan 16 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 oferuje nam bogactwa, które są wieczne. U mnie jest bogactwo i sława, trwałe dobra i powodzenie (Prz 8,18). Trwałe dobra są konsekwencją wyrzeczeń. Najpierw musimy wyrzec się naszego „ja”, aby zyskać Chrystusa i nadzieję Jego chwały. Egoista może zyskać wiele doczesnego bogactwa, ale co da w zamian za swoją duszę? Nawet biedni ludzie mogą być bogaci w trwałe dobra, jeśli mają Chrystusa. Następnie powinniśmy się zatroszczyć o dusze naszych dzieci. Czy nasze dzieci będą szczęśliwe, gdy będą miały obfitość zabawek, elektronicznych gadżetów, a później samochody i komputery? Czemu macie płacić pieniędzmi za to, co nie jest chlebem, dawać ciężko zdobyty zarobek za to, co nie syci? Słuchajcie mnie uważnie, a będziecie jedli dobre rzeczy, a tłustym pokarmem pokrzepi się wasza dusza! (Iz 55,2). Jeśli dajemy naszym dzieciom wszystko, czego zapragną, czy nie poświęcamy ich raczej bogu tego świata, zamiast wskazywać im na prawdziwe bogactwa? Nasze dzieci muszą nauczyć się ofiarnego stylu życia. Trzeba je uczyć o Bogu i wymagać od nich posłuszeństwa prawdzie. Nasze dzieci muszą poznać Bożą miłość, widząc ją w życiu swoich rodziców. Muszą nauczyć się czystości pod opieką bojących się Boga rodziców. Pragniemy wskazywać im Jezusa, który jest właścicielem trwałego bogactwa. Lecz Jezus rzekł: Zostawcie dzieci w spokoju i nie zabraniajcie im przychodzić do mnie; albowiem do takich należy Królestwo Niebios (Mt 19,14). Zainwestujmy czas i uwagę w życie naszych dzieci. To prowadzi do niezniszczalnego bogactwa, ponieważ dzieci mają wieczną duszę. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, aby weszły razem z nami do nieba. Niebo to niezniszczalne, wiecznie trwające miejsce. Niezniszczalne bogactwa przychodzą w wyniku dawania. Oddawanie naszego czasu i środków na dzieło Pana w czystości serca to zdobywanie trwałego bogactwa. Pomoc bratu w wyremontowaniu mieszkania, kupienie komuś biednemu bochenka chleba, czy podniesienie zniechęconej siostry życzliwym słowem – to skuteczne sposoby na gromadzenie bogactw w niebie. Jezus powiedział: Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście (Mt 25,40). Stanu naszego życia duchowego nie mierzy się w złotówkach ani w euro, ale według tego, co uczyniliśmy z Jezusem dla Jezusa. Nasz prawdziwy czysty zysk nie jest ulokowany w ziemskich aktywach, ale w duchowym rozwoju. Materialne rzeczy, które zdobyliśmy czy też straciliśmy, nie mają znaczenia w kontekście naszego wiecznego celu – jedynie to, co robimy dla Jezusa będzie naszą nagrodą. A ktokolwiek by napoił jednego z tych maluczkich tylko kubkiem zimnej wody jako ucznia, zaprawdę powiadam wam, nie straci zapłaty swojej (Mt 10,42). Kiedy oczekujemy następnego roku, odnówmy nasze wysiłki w zdobywaniu niezniszczalnego bogactwa. Świat z pewnością staje się coraz mniej bezpieczny w tych dobiegających do końca czasach ostatecznych. Musimy tym Kołowrotek —ciąg dalszy ze str. 21 kierunku, zmieniając kąt skręcania nici. To nawijało ten konkretny odcinek przędzy na szpulę. Prządka powtarzała te czynności, dokładając kolejne motki włókna w miarę potrzeby. W ciągu jednego udanego dnia pracy można było uprząść nawet 4 kilometry przędzy. Rytmiczność i specyfika ruchów w trakcie przędzenia sprawiały, że było to bardzo kojące i odprężające zajęcie, lubiane przez kobiety. Ich rodziny także zdawały sobie sprawę, że posiadanie odpowiedniego ubrania na każdą porę roku zależało od czasochłonnego wysiłku prządek. Dzisiaj przędza odeszła już do lamusa, ale nadal trudno przecenić pełną poświęcenia i trudu pracę matek oraz ich wpływ na rodzinę. W opinii współczesnych „wyzwolonych” bardziej skupić się na naszym wiecznym Bogu w modlitwie, błaganiu i wierze w Jego Słowo. Musimy ulegać jedni drugim w kościele i uczynić z wiecznych bogactw Chrystusa swój priorytet. Wówczas inne, tymczasowe rzeczy znajdą swoje właściwe miejsce. Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a wszystko inne będzie wam dodane (Mt 6,33). Gromadźmy nasze trwałe skarby w niebie, bo ostatecznie tylko to ma znaczenie. Albowiem gdzie jest skarb twój – tam będzie i serce twoje (Mt 6,21). Czy pragniesz tego, co niezniszczalne? W niebie nasze życie będzie trwało wiecznie w obecności naszego wiecznego Boga. Nieprzemijająca radość i satysfakcja to nasze niebiańskie aktywa uzyskane przez tych, którzy wyrzekli się powabów tego świata na korzyść nieprzemijających bogactw nieba. Zaczerpnięto z The Christian Contender, styczeń 2014 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis kobiet codzienna runda przygotowania posiłków, prania i opieki nad dziećmi wydaje się być czymś niewolniczym i pozbawionym sensu. Wychodzą one z domu do świata biznesu nie rozumiejąc, że oddają pierworództwo za miskę soczewicy. Żona i matka, która znajduje swoje spełnienie w domu, jest prawdziwym błogosławieństwem dla swojej rodziny, której może służyć. Rozumie ona, że jej dobro i bezpieczeństwo zależą przede wszystkim od jej radosnej obecności i doglądania wielu szczegółów codziennego życia. Fakt, że pracę takiej kobiety uważa się za coś oczywistego, nie umniejsza w niczym jej prawdziwego znaczenia. Ważniejszy od prac fizycznych jest przecież wpływ jej pobożności. To jest coś, co nigdy nie przejdzie do lamusa. Zaczerpnięto z Home Horizons, grudzień 2013 Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 17 „Mój Bóg przysłał tu swojego anioła, który zamknął paszcze lwom, tak że nie mogły mi uczynić nic złego, bo okazałem się niewinnym w Jego oczach.” Księga Daniela 6,23 Część Historyczna Jeśli chcesz być doskonały —Klemens Aleksandryjski (ok.150 - 215 n.e.) Z astanów się przez chwilę nad słowami Jezusa: Jeśli chcesz być doskonały... (Mt 19,21). Wynika z nich jasno, że bogaty młodzieniec doskonały jeszcze nie był, bo nie można być bardziej doskonałym. Rozważcie również słowa Zbawiciela: Jeśli chcesz... (Mt 19,21). To z kolei pokazuje, że dusza bogatego młodzieńca posiadała wolną wolę. Jako wolny człowiek, mógł zdecydować. Lecz dar zależał od Boga, który jest Panem. A On daje go tym, którzy nie tylko chcą, ale również są wyjątkowo gorliwi. W ten sposób zbawienie staje się ich udziałem. Bóg nikogo nie zmusza, żeby do Niego przyszedł. Stosowanie presji jest dla Niego czymś odrażającym, dlatego raczej wyposaża tych, którzy szukają i daje tym, którzy proszą. Otwiera tym, którzy pukają (Mt 7,7-8). „Jeśli chcesz” – to znaczy, jeśli naprawdę chcesz, a nie zwodzisz sam siebie – wtedy dostaniesz to, czego ci brakuje. „Jednej rzeczy ci brakuje” – tej, która trwa. Ta dobra rzecz jest czymś większym od Prawa, które nie może 18 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 ani jej dać, ani jej w sobie nie zawiera. Ta jedna rzecz jest w posiadaniu ludzi, którzy żyją naprawdę. Młodzieniec przestrzegał wymagań Prawa od dzieciństwa. Szczycił się tym, co było rzeczywiście wspaniałe. Mimo to, nie był w stanie przyjąć życia wiecznego, którego tak bardzo pragnął. Dlatego odszedł zasmucony z powodu jednego przykazania, którego wykonanie dzieliło go od życia, o które pytał. Na czym polegał jego problem? Na tym, że nie pragnął życia wiecznego tak bardzo, jak zapewniał. Wszystkim, czego pragnął, była reputacja człowieka czyniącego dobro. Był w związku z tym zdolny do wielu różnych działań. Lecz okazał się bezsilny, gdy przyszło mu zrobić najważniejszy krok w życiu. Pan podobnie rozmawiał z Martą, która była tak bardzo zajęta wieloma sprawami związanymi ze służbą, że miała żal do swej siostry Marii, która wolała siedzieć u stóp Jezusa i słuchać. Jezus powiedział do Marty: Troszczysz się i kłopoczesz o wiele rzeczy; niewiele zaś potrzeba, bo tylko jednego; Maria bowiem dobrą cząstkę wybrała, która nie będzie jej odjęta (Łk 10,41-42). Bogaty młodzieniec usłyszał podobne słowa: ‘Zostaw swoje życie działacza i przylgnij do łaski Tego, który oferuje życie wieczne’. Czy jest coś złego w posiadaniu majętności? Dlaczego zatem młodzieniec opuścił Mistrza? Dlaczego tak szybko porzucił życie i nadzieję, do których tak gorliwie zmierzał? Z powodu słów Jezusa: Sprzedaj swoje majętności. Co jednak Jezus miał na myśli? Nie mówił, jak pochopnie konkludują niektórzy, że młodzieniec powinien wyzbyć się wszystkiego, co posiada. Zamiast tego Zbawiciel kierował go ku odwróceniu się w duszy od wszelkich poglądów na bogactwo – i to zarówno ekscytacji, jak i obaw. Pragnął, by młody człowiek porzucił lęki dotyczące spraw materialnych, które są cierniami zduszającymi ziarno życia (Mt 13,22). W końcu ubóstwo nie jest żadnym wielkim osiągnięciem, o ile nie stoi za nim jakiś konkretny cel. Tym celem musi być życie! W innym przypadku, jedynymi ludźmi, którzy go posiadają, byliby ci, którzy żebrzą o chleb powszedni, nawet jeśli nie znają ani Boga, ani Jego sprawiedliwości. A najbardziej błogosławionymi i miłymi Bożemu sercu byliby ci, którzy nic nie mają – biedacy wałęsający się po ulicach – nawet, jeśli nie znają Boga. Nędzarze mieliby życie wieczne tylko dlatego, że są w ekstremalnej biedzie i brak im jakichkolwiek dóbr materialnych. Poza tym, pamiętajmy, że odrzucenie bogactwa i dawanie jałmużny ubogim nie było niczym nowym. Wiele osób tak czyniło przed przyjściem Zbawiciela na ziemię. Niektórzy – jak filozofowie – postępowali tak w ramach zdobywania pustej, ludzkiej mądrości. Jeszcze inni, jak Anaksagoras, Demokryt i Krates robili to dla sławy i chwały ludzkiej1. 1. Wszyscy trzej byli greckimi filozofami żyjącymi całe Dlaczego zatem Mistrz nakazał to jako coś nowego i pochodzącego od Boga, jakby samo dawało życie wieczne? Przecież to działanie nie zbawiało nikogo w przeszłości. Co zatem szczególnego było w nauczaniu Syna Bożego w tej kwestii? Nie chodziło o zewnętrzny uczynek – czyli o coś, co wielu innych już dokonywało. To było coś większego, Bożego i doskonałego: Odarcie samej duszy z materialistycznych, cielesnych pragnień. O wyrwanie korzeni i odrzucenie tego, co jest duszy obce. Taki nakaz jest godny, by wyjść z ust samego Zbawiciela. Takie nauczanie wyróżnia odrodzonych ludzi. W przeszłości ci, którzy wyrzekali się rzeczy zewnętrznych, pozbywali się jedynie majętności. Lecz myślę, że w tym samym czasie ich pożądliwość ciała jedynie wzrastała. Byli aroganccy, pretensjonalni i chlubili się próżnością. Traktowali resztę ludzkości z pogardą i zachowywali się tak, jakby dokonywali nadludzkich czynów. Dlaczego Zbawiciel mówił ludziom, których sam przeznaczył do życia wiecznego, żeby robili coś, co byłoby szkodliwe dla obiecanego przezeń życia? Przecież człowiek, który pozbył się ciężarów bogactwa, nadal może wewnętrznie pożądać pieniędzy. Może porzucić to, co posiada jedynie po to, by tęsknić za dawniejszym statusem materialnym i w ten sposób cierpieć podwójnie. Ci, którym brakuje rzeczy niezbędnych, będą psychicznie udręczeni, a w pogoni za zaspokojeniem prostych potrzeb zabraknie im tego, co najważniejsze. Pomyślność w zarządzaniu własnym majątkiem O ileż lepiej jest posiadać jakiekolwiek dobra, by samemu uniknąć nędzy i wspomóc tych, którzy tych dóbr potrzebują! Gdyby nikt niczego nie posiadał, to jak moglibyśmy dawać cokolwiek innym? Czyż nie jest jasne, że literalna interpretacja tych słów wieki przed Chrystusem. „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 19 Jezusa zaprzecza wielu innym Jego naukom? Na przykład, nasz Pan powiedział: Zyskujcie sobie przyjaciół mamoną niesprawiedliwości, aby, gdy się skończy, przyjęli was do wiecznych przybytków (Łk 16,9). Oraz: Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną (Mt 6,20). Jezus nauczał, że powinniśmy nakarmić głodnego, napoić spragnionego, przyodziać nagiego, udzielić schronienia bezdomnemu, albo zostaniemy wyrzuceni w ciemności zewnętrzne (Mt 25,31-46). Lecz jak ktokolwiek mógłby te rzeczy czynić, gdyby pozbawił się wcześniej wszystkich dóbr? Tak naprawdę Zbawiciel pozwolił Zacheuszowi i Mateuszowi – bogatym celnikom – by gościnnie Go przyjęli (Łk 5,29). Nie zażądał od nich, żeby się pozbyli wszystkiego, co posiadają. Zamiast tego, sprawiedliwie ich ocenił, mówiąc do Zacheusza: Dziś zbawienie stało się udziałem domu tego, ponieważ i on jest synem Abrahamowym (Łk 19,9). Jezus tak wysoko cenił odpowiednie używanie majątku, że nakazał dzielenie się nim, podobnie jak polecił, by służyć chlebem głodnemu, napojem spragnionemu i odzieniem nagiemu. To nie byłoby możliwe, gdybyśmy nie posiadali żadnej własności. Zatem gdyby Pan wzywał do porzucenia wszelkich dóbr, oznaczałoby to, że naucza, by dawać i nie dawać równocześnie, by karmić i nie karmić, przyjąć i wyrzucić, dzielić się i nie dzielić. To byłoby całkowicie irracjonalne! Bogactwa, z których mogą skorzystać nasi bliźni na równi z nami, nie powinny być przez nas wyrzucane. Niekiedy są słusznie nazywane „własnością”, jeśli mamy na myśli to, co posiadamy. Są również nazywane „dobrami”, ponieważ są wykorzystywane przez Boga w celu czynieniu dobra ludziom. Znajdują się pod naszą kontrolą i stanowią 20 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 narzędzie, które może być dobrze używane, jeśli umiemy się nim posługiwać. Umiejętne jego używanie jest bardzo przydatne, lecz w niewprawnych rękach będzie szkodzić – i nie należy za to winić samego narzędzia. Czy umiesz robić z bogactwa właściwy użytek? Jeśli tak, to będziesz sługą sprawiedliwości. Używasz go niewłaściwie? W takim wypadku będzie źródłem problemów. Celem bogactwa jest służyć, a nie panować. Zatem rzecz, która sama w sobie nie jest dobra ani zła, nie może być obwiniana o ludzką krzywdę. Winny jest ten, kto może dokonać wyboru – czy wykorzystać majątek do dobrych, czy do złych celów. Czynnikiem odpowiedzialnym jest umysł ludzki i jego zdolność osądu, ponieważ człowiek jest wolny i może decydować, w jaki sposób użyć dóbr, które zostały mu powierzone. Niech więc żaden człowiek nie niszczy bogactwa, gdy powinien raczej niszczyć cielesne pożądliwości duszy, które nie są kompatybilne z właściwym używaniem pieniędzy. Wyzbywając się tych pragnień, stajemy się szlachetni i dobrzy, co pozwala nam robić z dóbr materialnych właściwy użytek. Podsumowując, wyrzeczenie się bogactw i sprzedanie wszystkich majętności odnosi się do pożądliwości duszy. Pewne rzeczy dzieją się w duszy, a inne poza nią. Jeśli dusza robi z czegoś dobry użytek, efekt jest pozytywny i na odwrót. Czy zatem Jezus, nakazując pozbywanie się bogactw, mówił o wyrzeczeniu się materialnych dóbr i jednoczesnym pożądaniu ich w dalszym ciągu? Czy może chodziło Mu o to, że usunięcie pożądliwości pieniędzy pozwala lepiej posługiwać się posiadanym majątkiem? Człowiek rozdający wszystkie majętności nadal może ich pożądać, nawet jeśli nie ma już środków, żeby te pożądliwości zaspokoić. Pozbył się nie tego, co trzeba – czegoś, co samo w sobie nie jest ani dobre, ani złe. Jednocześnie sam się ogołocił z czegoś, co mogłoby dobrze służyć. I w dodatku dolał oliwy do ognia własnych pragnień, nie mogąc zaspokoić materialnych żądz. Musimy zatem wyrzekać się tylko tego, co niesprawiedliwe – a nie tego, co może być użyteczne, jeśli jest prawidłowo używane. Czymkolwiek zarządzamy z mądrością, umiarkowaniem i pobożnością, osiągniemy właściwe efekty. Jednak to, co szkodliwe, powinno zostać wyrzucone precz. Rzeczy zewnętrzne same w sobie nie mogą zrobić nam krzywdy. Dlatego Pan pokazuje właściwy sposób zarządzania tym, co zewnętrzne. Nie nakazuje pozbywać się środków do życia, lecz mówi nam, jak oddalić od duszy chorobę materialistycznych pragnień, która powoduje złe używanie bogactwa i wyrządzanie krzywdy bliźnim. Zaczerpnięto z Intimacy with God © 1990, 2008 David W. Bercot Wydane przez Scroll Publishing Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Koł owrotek P roces wytwarzania tkaniny z włókien zwierzęcych datuje się od starożytności. Z historycznego punktu widzenia, przędzenie jest sztuką kobiecą. Kobiety w Izraelu przędły cienki len i kozią sierść na zasłony w przybytku (2 M 35,25-26). Salomon ukazuje dzielną kobietę wytwarzającą tkaninę z wełny i lnu (Prz 31,13.19.22-24). Zanim przędzenie i tkanie zostało zmechanizowane pod koniec XVIII wieku, większość prostych ludzi wytwarzała i nosiła ubranie utkane w domu. W kolonialnej Ameryce używano przeważnie dwóch typów kołowrotka. „Wielkie koło”, pochodzące z Indii z 500 roku p.n.e., służyło głównie do przędzenia wełny. Główną jego częścią było koło o średnicy około metra. Prządka stała przy nim i obracała je ręką. „Niskie koło”, zwane też kołem saksońskim, wynaleziono w Niemczech pod koniec XIV wieku i używano go do przędzenia lnu. —Luke Shertzer Ten kołowrotek cechował się mniejszym kołem, obracanym w pozycji siedzącej za pomocą pedału nożnego. Zarówno jeden, jak i drugi model wykonywane były bez użycia gwoździ przez zręcznych rzemieślników. Zazwyczaj taki domowy kołowrotek stał blisko ognia, gotowy do użycia w wolnej chwili. Na wielkim kole cięgno łączyło koło z cienkim, szpiczastym wrzecionem. Obrót dużego koła wprawiał w ruch obrotowy wrzeciono z dużo większą prędkością. Runo przygotowywano, rozczesując je, aby było puszyste. Włókna układano pasmami, nawijając luźno na motki. Końcówka motka z włóknami była przymocowywana do wrzeciona. Kiedy prządka wprawiała w ruch duże koło jedną ręką, drugą ręką wyciągała włókna z wrzeciona pod takim kątem, że skręcały się w przędzę. Kiedy przędza miała ponad metr długości, prządka obracała koło w przeciwnym —ciąg dalszy na str. 17 „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 21 „I mówił im wiele przez przypowieści w te słowa: Oto wyszedł siewca siać.” Ewangelia Mateusza 13,3 Część Praktyczna Nasz cudowny filtr W yobraźcie sobie filtr oleju w samochodzie, który działa nieprzerwanie przez osiemdziesiąt lat (o ile sam samochód jeździłby tak długo) przy stale włączonym silniku i utrzymuje olej w doskonałej czystości. A nawet lepiej – gdy olej wycieknie, sam filtr produkuje nowe komórki oleju i przywraca jego poziom do normalnego stanu. A nawet jeszcze lepiej – nawet po odcięciu połowy filtra, druga część po prostu dostosowuje się do przepływu i oczyszcza olej tak, jakby filtr był nieuszkodzony! Nawet przy całej dostępnej obecnie technologii inżynier próbujący zaprojektować coś takiego musiałby przyznać się do porażki, nawet gdyby pracował przez całe życie. Dla większości osób taka idea w ogóle byłaby niedorzeczna i niewykonalna. Istnieje jednak Ktoś, kto stworzył system filtrowania o wiele lepszy od opisanego – i zrobił to w czasie krótszym niż jeden dzień. I stworzył Bóg człowieka na obraz swój (1 M 1,27). Nerki, para organów w kształcie fasoli i wielkości pięści, są rozmieszczone po obu stronach kręgosłupa na wysokości waszych łokci, gdy ręce 22 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 —Jesse Wadel zwisają swobodnie. Ich przepustowość wynosi ponad 81 litrów na godzinę, a w obydwu nerkach, w każdej chwili znajduje się do 25 procent całej waszej krwi. Nerka jest jednym z najbardziej wydajnych organów w ciele człowieka. Po usunięciu jednej z nich, druga – a nawet jej część – potrafi podtrzymywać proces filtrowania wody i nieczystości z układu krążenia. Krew wpływa do nerki przez tętnicę nerkową od wklęsłej strony naprzeciw kręgosłupa. Wewnątrz nerki tętnica rozgałęzia się na miliony cieniutkich kapilar, pogrupowanych po czterdzieści w kuli zwanej kłębuszkiem nerwowym. Każda z tych kul jest zamknięta w tzw. torebce nefronu lub torebce Bowmana. Do torebki przyłączony jest kanalik, do którego transportowana jest woda i filtrat (czyli „odcedzone” zanieczyszczenia) przechodzące przez ścianki kapilar, przez które nie może przejść krew. Na tym w przybliżeniu polega proces filtrowania w nerce, ale na tym się on nie kończy. Po przefiltrowaniu krew jest tak sterylna, że nie może podtrzymywać funkcji życiowych organizmu. Po przejściu przez kanalik nerkowy 97-99 procent poprzednio odfiltrowanego płynu ulega uwolnieniu (resorpcji) do układu krwionośnego, żeby krew została z powrotem nasycona środkami odżywczymi, a także odpowiednimi jonami, powracając do równowagi chemicznej. Pozostałe 1-3 procent, czyli zanieczyszczenia, są transportowane kanalikiem do pętli Henlego, a następnie do kory nerkowej, gdzie tworzy się mocz wydzielany do pęcherza moczowego. Każdy z tych filtrów razem z kanalikami jest nazywany nefronem. Po opuszczeniu filtra, krew płynie krętą drogą przez wąskie żyły, gdzie dokonuje się jeszcze jedna resorpcja wartościowych związków chemicznych i wody, zanim popłynie do szerokiej żyły nerkowej. W organizmie znajduje się od miliona do dwóch milionów nefronów, a każda nerka zawiera ponad sto kilometrów kanalików i prawie dwa metry kwadratowe powierzchni kapilar. Nerki są również zaangażowane do innych prac. Wydzielają hormon kontrolujący produkcję czerwonych krwinek. Zmieniają witaminę D z formy nieaktywnej w aktywną, co jest niezbędne dla normalnego rozwoju kości. Pomagają również regulować ciśnienie krwi i pracę gruczołów nadnercza. Bez względu na warunki zewnętrzne, stała praca nerek chroni nas przed zatruciem krwi, które powoduje szybką śmierć. Jeśli jesteście szczęśliwymi posiadaczami pary zdrowych nerek, podziękujcie Bogu za tak cudowny filtr. Zaczerpnięto z Home Horizons Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Czy Boga obchodzi to, jak się ubieram do kościoła? W ydaje się, że w naszych kościołach następuje stopniowa zmiana podejścia do ubioru podczas nabożeństwa. Postępuje ona cicho, ale konsekwentnie w wielu środowiskach. Czy to jest jakiś problem dla Boga, czy po prostu pewni ludzie są skostniali w swoich poglądach na to, jak powinniśmy się ubierać? Czyż nie powinniśmy uznać, że kulturowe i społeczne preferencje po prostu są zmienne? Pewnie jest trochę racji w różnych poglądach, ale czy rzeczywiście to jest ważne dla Boga? Aby odpowiedzieć właściwie na to pytanie, powinniśmy odpowiedzieć sobie na kilka innych pytań. 1) Co składa się na nabożeństwo? 2) Czy publiczne nabożeństwo coś zmienia w naszym podejściu do uwielbiania Boga? 3) W jaki sposób nasza postawa wpływa na innych teraz i może wpłynąć w przyszłości? W Dziejach Apostolskich 17,24 czytamy: Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych. Nie chodzimy do kościoła po to, by znaleźć tam Boga. Przychodzimy tam po to, żeby wspólnie zanieść Mu uwielbienie z naszych serc, wyznając Go sercem i życiem. Żeby [narody] szukały Boga, czy go może nie wyczują i nie znajdą, bo przecież nie jest On daleko od każdego z nas. Albowiem w nim żyjemy i poruszamy się, i jesteśmy...” (Dz 17,27-28). Prawdziwe nabożeństwo jest uznaniem tego, Kim jest Bóg, Jego godności, a także okazaniem Mu posłuszeństwa. Zawiera ono śpiew, modlitwę, właściwe reakcje na głoszenie Słowa Bożego, podobnie jak godne zachowanie i godny „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 23 ubiór, stosowny do sytuacji. To, jak się ubieramy na daną okazję, jest wynikiem naszego świadomego wyboru. Wybór tego, a nie innego stroju jest skutkiem decyzji opartej na konkretnych przesłankach. Nasze wybory są świadectwem wyznawanych przez nas ideałów i naszych życiowych postaw. Sposób, w jaki się ubieram, odzwierciedla moje podejście do biblijnego przykazania, by „nie miłować tego świata”. Pismo mówi, że jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Ponadto jest napisane, że jeśli ktoś przyjaźni się ze światem, staje się wrogiem Boga. To nie znaczy, że robiąc cokolwiek, co robi świat, sprzeciwiamy się Bogu – chodzi o to, że jeśli nasze działania są pochodną światowego buntu przeciwko Bogu, to ujawnia się pewien problem w naszym sercu. Bóg mówi: Wyjdźcie spośród nich (bezbożnych) i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie... (2 Kor 6,17). W pracy czy przy okazji spotkań ubierzemy się schludnie i będziemy wyglądać przyzwoicie, stosownie do naszych motywacji. Nasze ubranie powinno być spójne z ubiorem na okazje formalne. W okolicznościach formalnych istnieje ogólnie przyjęta norma właściwego ubioru. Dlatego przy okazji wydarzeń, podczas których należy wyrazić szacunek, jak wesela, pogrzeby czy nabożeństwa w ogólności, lub gdy obecne są osoby godne szacunku ze względu na piastowany urząd, jak członkowie rządu lub szefowie w pracy, wszyscy zgromadzeni mają na sobie ubiór wizytowy. Do jakiego stopnia mamy się poddać wpływom świata w związku z takimi normami kulturowymi? Właściwie sama idea ubierania się stosownie do okazji pochodzi z biblijnej zasady szacunku dla osób na wysokich stanowiskach i jest podobna do tej, jaką widzimy w strukturze prawa cywilnego i porządku społecznego wynikającej ze Starego Testamentu. Gdy Pan nakazał Mojżeszowi przygotować kapłanów 24 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 do służby w przybytku, kapłani mieli się obmyć i ubrać w białe szaty. Bóg wymagał, by specjalnie przygotowali się do udziału w ceremonii i uwielbieniu. Tych, którzy złamaliby ten protokół, czekała surowa kara. Jezus opowiedział podobieństwo o szacie weselnej. Gdy okazało się, że jeden z gości weselnych nie ma na sobie szaty odświętnej, został osądzony jako buntownik i wyrzucony na zewnątrz. Podobieństwo mówi między innymi o tym, jak ważne jest posiadanie szaty sprawiedliwości podczas niebiańskiego wesela. Nasz ubiór jest podyktowany świadomym wyborem i wyraża albo nasz indywidualizm, albo postawę szacunku dla Bożych oczekiwań. To zachęca lub zniechęca innych do oddawania chwały Bogu. Okazywanie szacunku w miejscach uwielbienia poprzez założenie najlepszego ubrania wiąże się z wielkim błogosławieństwem. Nasza postawa i stan serca ujawniają się wtedy, gdy wiemy, co powinniśmy zrobić, ale tego nie robimy, bo nam nie zależy. Każda społeczność kościelna jest zobowiązana do ustalenia jakiegoś standardu w zakresie ubioru. Nie chcę osądzać każdego, kto nie postrzega tych spraw lub nie praktykuje ich tak jak ja. Uważam jednak, że w naszych kościołach da się zaobserwować brak świadomości, jak często tracimy okazję okazania Bogu właściwego szacunku w sposób zachęcający innych do postawy bojaźni podczas wspólnego uwielbienia. Nie opuszczając wspólnych zebrań naszych… dodając sobie otuchy... (Hbr 10,25). Zauważmy, że poprzedni werset mówi: I baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków. Zaczerpnięto z Keystone Mennonite Fellowship Messenger Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „...wziął w rękę swój kij, wybrał ze strumienia pięć gładkich kamyków, włożył je do pasterskiej torby, która służyła mu za kieszeń. Potem w drugą rękę wziął procę i ruszył w stronę Filistyna.” 1 Księga Samuela 17,40 Dla MŁODZIEŻY Boaz czy Balaam? P ewnego niedzielnego poranka dziewiętnastoletni Jonatan i jego siostra wracali do domu z kościoła. – Mam nadzieję, że ojciec nie każe mi pomagać w pracy u brata Tymoteusza we wtorek! – wykrzyknął Jonatan. – Musiałbym zwolnić się z pracy, a z całą pewnością nie zamierzam zmniejszać mojej wypłaty jeszcze bardziej! ..................................................... – Ja? Poproszony o uczenie w szkole? – zapytał James sam siebie z niedowierzaniem. – Nigdy o tym nie myślałem. Muszę się w tej sprawie pomodlić i zapytać rodziców. Może to otwarte drzwi, które Bóg mi daje. Półtora tygodnia później James podniósł słuchawkę, aby zadzwonić do brata Scotta. W jego sercu zagościł pokój, że podjął właściwą decyzję. James był chętny do nauczania. ..................................................... Czy historie takie jak ta brzmią znajomo? Czy odnosisz zwycięstwo w swojej postawie wobec Boga, życia i innych ludzi, czy też łapiesz się na myśleniu o „swoich ścieżkach” czy —Jay Wadel „swoim planie”? Możemy się czegoś nauczyć z życia dwóch biblijnych postaci, które były zupełnymi przeciwieństwami pod względem podejścia do życia i postawy wobec innych. Boaz świeci przykładem jako dobry wzór dla naszego życia. Ewidentnie wyćwiczył się w pozytywnym myśleniu o innych, w myśleniu najpierw o nich, a potem o sobie. Wyszkolił się także w gotowości niesienia pomocy potrzebującym. Nauczył się dobrze współpracować z ludźmi i stosować wobec nich zasadę domniemania niewinności. Nigdzie w Biblii nie czytamy o jego nieuprzejmości wobec sług lub szerszego otoczenia. Boaz był również bardzo hojny. W drugim rozdziale księgi Rut można przeczytać o tym, jak pozwalał biedakom takim jak Rut iść za żniwiarzami i zbierać resztki zbiorów. Ale na tym nie koniec. Poinstruował także swoich pracowników: Co więcej, wyrzucajcie dla niej kłosy z pokosu i pozostawiajcie, żeby je mogła zebrać. I nie krzyczcie na nią! (Rt 2,16). Czy jesteś gotów poświęcić swój czas i zdolności dla rozwoju Królestwa Bożego? Czy jesteś „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 25 gotów pomóc przyjacielowi w trudnej sytuacji, nawet jeśli to oznacza stratę pieniędzy lub czasu? Ile dajesz na ofiarę w niedzielę rano? Czy pójdziesz za przykładem Boaza? Boaz był też bardzo sumienny. Kiedy wyszło na jaw, że jest bliskim krewnym Rut, zdawał sobie sprawę ze swoich powinności względem niej. Wiedział, co Prawo stanowi i postąpił zgodnie z nim. Nie pozwolił, aby jego ludzkie pragnienia odwiodły go od Bożej drogi. Wiele razy w życiu będziesz mierzyć się z decyzjami dużymi i małymi. Czy znasz biblijne granice? Czy masz silne osobiste przekonanie, które powie ci, co jest dobre, a co złe? Musisz zawsze być otwarty na wskazówki od rodziców, przywódców kościoła i chrześcijańskich przyjaciół, którzy będą Cię „wprowadzać we wszelką prawdę”. Balaam, dla odmiany, jest bardzo złym przykładem. 2 List Piotra 2,15 mówi: ...Opuściwszy drogę prostą, zbłądzili i wstąpili na drogę Balaama, syna Beora, który ukochał zapłatę za czyny nieprawe. Balaam upadł straszliwie, ponieważ myślał za dużo o sobie i o tym, co może wycisnąć z życia. Nie był tak hojny jak Boaz. Zamiast tego był samolubny i wymagający. W Czwartej Księdze Mojżeszowej 22,17 Balak, król Moabu mówi: Wynagrodzę cię hojnie i wszystko uczynię, cokolwiek mi powiesz. Pod jednym warunkiem: przeklnij Izraela! Kiedy Bóg nie pozwolił Balaamowi przekląć Izraela, Balam nie potraktował „nie” jako odpowiedzi. Uparł się przy swoim, aby móc otrzymać niezwykłe bogactwa, które mu obiecano. Czy uznajesz prawidła Biblii i zasady wyznaczone przez twoich rodziców za najlepsze? Czy też „wierzgasz” jak Saul? Jak można się do tego stopnia przejąć swoimi planami, żeby nie zdziwić się faktem, że przemawia do nas zwierzę? Balaam był tak opętany myślą o bogactwach Balaka, że nawet odpowiedział swojemu osłu na pytanie: Wówczas otworzył Pan usta oślicy, i rzekła do Balaama: Cóż ci uczyniłam, żeś mnie zbił już trzy razy? Balaam odpowiedział oślicy: Dlatego, żeś sobie drwiła ze mnie. Gdybym tak miał miecz w ręku, już bym cię zabił! Kiedy oślica nie mogła iść naprzód, bo anioł blokował jej drogę, Balaam bił ją i spodziewał się posłuszeństwa, mimo że to było niemożliwe. Czy łapiesz się czasem na tym, że spodziewasz się od innych więcej niż od siebie? Czy twoim zdaniem za każdym razem jest „czyjaś inna kolej”? Powinieneś być gotów do zajęcia się swoim przydziałem pracy w kościele, domu czy w pracy. Wierność Boaza w małych sprawach przyniosła mu Boże błogosławieństwo na całe życie – stał się częścią genealogii Chrystusa. Samowola Balaama przyniosła Boży sąd – zginął wraz z wrogami Boga. Będziesz Boazem czy Balaamem? Zaczerpnięto z Home Horizons, marzec 2013 Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Wiara i działanie J akiś człowiek stoi w drzwiach wiodących do wielkiej sali. Chce przejść na jej przeciwległą stronę. Gdy staje na progu, ktoś mówi do niego: „Idź. Podłoga cię podtrzyma 26 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 i przejdziesz”. Mężczyzna stoi w drzwiach i patrzy na podłogę. Nie może zajrzeć pod jej powierzchnię. Nie może udowodnić, że podłoga nie jest cienka jak skorupka od jajka, i że pod podłogą nie ma bezdennej otchłani. Ktoś mu jednak powiedział, że podłoga wytrzyma. Czy uwierzy? Czy pozwoli podłodze, by podtrzymała jego ciężar? W momencie, gdy postawił pierwszy krok, dokonał aktu wiary. Pierwszy krok. Potem następny. I jeszcze następny. Przechodzi po podłodze na drugą stronę pomieszczenia. Jak się czuje, idąc? Na początku jest spięty. Rozpoczął nową i śmiałą przygodę. Odczuwa wagę podjętej decyzji. Powierzył swe życie cienkiej powierzchni podpartej kilkoma gwoździami, być może rozciągającej się nad przepaścią. A jednak idzie. W końcu strach odchodzi. Mężczyzna dekoncentruje się, oglądając pomieszczenie. Patrzy na wysoki, biały sufit i cztery szerokie ściany. Próbuje z daleka wyjrzeć przez okno i widzi jakiś krajobraz. Z kąta pod sufitem wybiega pająk. Nasz bohater śledzi go wzrokiem, zapominając, że w ogóle idzie. Mimo to kroczy dalej. Po chwili osiąga środek sali. Nagle uderza go myśl: „Skąd ja wiem, czy podłoga się teraz pode mną nie zawali? Dotychczas jakoś wytrzymała, ale jeśli jest mocna tylko w połowie? Co będzie, jeśli kolejny krok będzie moim ostatnim?”. Oczyma wyobraźni widzi siebie wpadającego pod podłogę i lecącego w otchłań na spotkanie śmierci. Waha się. Co teraz zrobi? Zaczyna myśleć o tym, jak się uratować, gdyby podłoga jednak się pod nim załamała. Być może powinien się zatrzymać i wrócić, zanim będzie za późno. Niemal przystaje, lecz zaciska zęby i pięści, zamyka oczy i przyspiesza kroku. Idzie naprzód. To jest wiara. Wiara w to, że osoba, która zapewniała o wytrzymałości podłogi, wiedziała, co mówi. Mężczyzna działa na podstawie jej słowa. Idzie. To jest akt wiary. Poszedł wbrew uczuciom. Zapominając o istnieniu podłogi, powierzył jej swoją wagę. Kiedy zaczął się bać, nadal powierzał jej swoją wagę. To mogła być słaba wiara, mógł mieć kryzysy wiary. Ale mimo to szedł. To jest wiara. Rozmówca naszego bohatera powiedział mu: „Idź, przejdziesz na drugą stronę pokoju. Podłoga cię podtrzyma”. Jezus zaprasza nas i mówi: „Proś, a będzie ci dane”. Obydwa głosy proponują podjęcie działania: „Idź” i „proś” oraz obiecują: „Podłoga cię podtrzyma” i „będzie ci dane”. I tak stoimy na progu modlitwy. Jezus powiedział: „Proś”. Rozglądamy się. Nie wiemy, w jaki sposób nasze prośby zostaną spełnione. Wydaje się, że to niemożliwe. Lecz Jezus powiedział: „Będzie ci dane”. Wiemy, że Jezus mówił prawdę. Prosimy. Sama prośba jest aktem wiary. Prosząc, czasem mamy mieszane uczucia. Z początku możemy podziwiać tak cudowne obietnice, doskonałą ich jasność i możemy nabrać pewności, że nasza prośba zostanie spełniona. Z czasem jednak ta pewność może ulecieć i zapominamy o pierwotnym podziwie. Zanoszenie próśb staje się rzeczą tak standardową i codzienną, że czasem zapominamy nawet sprawdzić, czy odpowiedzi w ogóle zostały udzielone. Zdarza się, że otacza nas chmura zwątpienia. Strach zaczyna przesycać nasze myśli i zaczynamy się zastanawiać: „Czy Jezus mówił prawdę? Czy Jego obietnica mnie podtrzyma? Co będzie, jeśli wszystko się pode mną zapadnie, a ja puszczę słowo, którego się uchwyciłem? Skąd mogę wiedzieć, że to wszystko nie jest jakąś pułapką?”. Panicznie chcemy uchwycić się czegoś, co jest widzialne – jak ktoś chwytający się krzesła, gdy podłoga usuwa się spod nóg. Zastanawiamy się, czy Bóg słyszy nasze prośby, czy może wyparowują one tuż po wyjściu z naszych ust. Lecz Jezus powiedział: „Proś!”. Kiedy prosimy pomimo wszystko, wówczas dokonujemy aktu wiary. Jeśli mamy jasność umysłu, dziękujmy Bogu i prośmy nadal. Jeżeli prosimy tylko z przyzwyczajenia, to módlmy się do Boga, by „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 27 strzegł nas od zapominania o istocie sprawy i prośmy nadal. Gdy w głowie mamy mętlik, brnąc przez strach i zwątpienie, to prośmy nadal wbrew temu, co czujemy. Jezus powiedział: „Będzie wam dane”. Róbmy kroki wiary, ufajmy Jego obietnicy. Proś! To jest wiara. Zaczerpnięto z Family Life, listopad 2012 Pathway Publishers Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Usidleni przez nieuczciwość —Howard Bean W pobliżu jednego z moich ulubionych szlaków rowerowych w Kitchener w prowincji Ontario, znajduje się duży przemysłowy budynek, będący własnością B. F. Goodricha. Niejaki Edward Hatch, w wieku 28 lat, z udziałem swojego wspólnika obmyślił plan kradzieży miedzianego drutu z zamkniętego już od roku budynku. Cena miedzi biła wówczas rekordy, a on właśnie potrzebował dużo pieniędzy. Po wspięciu się na dach, jego przyjaciel przygotował się do przecięcia drutu. W momencie, kiedy zaczął to robić, nastąpiła eksplozja. Wyładowanie elektryczne przeskoczyło na Hatcha, który trzymał swoją komórkę przy uchu. Iskry eksplodowały mu w twarz. Doznał poparzeń drugiego stopnia na ręce i przedramieniu. Powiedział potem: „Moja głowa stanęła w ogniu jak knot świecy i mam szczęście, że w ogóle przeżyłem”. Myślał, że w opuszczonym budynku prąd był wyłączony, lecz ponieważ prowadzono tam prace renowacyjne, prąd został włączony. Miedziany kabel doprowadzał do budynku prąd o wielkości 14 tysięcy Voltów. Biblia ostrzega nas przed kradzieżą, która może prowadzić do bólu a nawet śmierci. Achan wyciągnął rękę – nie po miedziany kabel – ale po sztabkę złota, 200 szekli srebra i piękne szaty; czyli po wszystko, co było poświęcone Panu jako Jego skarb. Postawiono mu zarzuty, osądzono i skazano na śmierć. Jego grzech został ukarany, kiedy zginął – nie 28 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 od porażenia prądem, ale od kamieni. Achab, król izraelski, zobaczył kiedyś godną podziwu winnicę niedaleko swojego pałacu w Samarii. Udało mu się ją podstępnie zdobyć dzięki pomocy swojej niegodziwej żony, która namówiła go, aby fałszywie oskarżył właściciela winnicy, Nabota. Pierwsza Księga Królewska 21,15 mówi: Gdy więc Izebel dowiedziała się, iż Nabot został ukamienowany i nie żyje, rzekła do Achaba: Wstań! Weź w posiadanie winnicę Nabota Jezreelczyka, której nie chciał ci odstąpić za pieniądze, Nabot bowiem nie żyje, gdyż umarł. Achab przywłaszczył sobie cudzą własność, dlatego też został osądzony przez słowa Eliasza: [...] i powiedz mu tak: Tak mówi Pan: Dokonałeś mordu i już objąłeś w posiadanie? Powiedz jeszcze tak: Tak mówi Pan: W miejscu, gdzie psy lizały krew Nabota, psy będą lizać również twoją własną krew (1 Krl 21,19). Edward Hatch wprawdzie nie umarł, jednak ciągle doświadcza on nieustającego bólu. Odczuwa doznania porażenia prądem za każdym razem, gdy pochyli głowę. Ładunek elektryczny, który go poraził, spowodował uszkodzenie układu nerwowego znane jako objaw Lhermitte’a – stan, który często towarzyszy osobom chorym na stwardnienie rozsiane, którzy doświadczają tego właśnie szczególnego bólu przy schyleniu głowy. Złodzieje w czasach biblijnych nie doświadczali uszkodzeń neurologicznych, ale duchowych, z ciągłym poczuciem winy, kiedy tylko —ciąg dalszy na str. 42 „Wówczas Jezus powiedział: Puśćcie dzieci i nie zabraniajcie im przyjść do Mnie. Do takich właśnie należy królestwo niebieskie.” Ewangelia Mateusza 19,14 Kącik dla D zieci Karolinka i rozbita lampa – No, już jesteśmy u babci – obwieściła mama. – Pamiętajcie dziewczynki, bądźcie grzeczne i słuchajcie babci, kiedy ja będę w mieście. – Dobrze, mamo, będziemy grzeczne – odpowiedziała sześcioletnia Karolinka, wyskakując szybko z auta. – Tak, będziemy – wtórowała jej Sandra. Babcia otworzyła drzwi. – No proszę, moje dwie małe dziewczynki przyszły mnie odwiedzić – zawołała radośnie. Karolinka i Sandra szybko znalazły lalki i zaczęły się bawić w szkołę. – Bawimy się, że ja najpierw będę nauczycielką – zaproponowała Karolinka, po czym usiadła na poduszce i oparła się o stojak od lampy. TRACH! Karolinka aż podskoczyła, wpatrując się w rozbitą lampę na podłodze. Co robić? Oczy Sandry były większe niż zazwyczaj. Czy babcia słyszała, jak lampa się przewraca? —Capitola Caverly Karolinka wbiegła do kuchni i zobaczyła, że babcia jest przed domem i odbiera pocztę. Wbiegła szybko z powrotem do salonu i pozbierała resztki lampy. Wepchnęła je za kanapę akurat na czas, gdy babcia weszła z powrotem do domu. – Dziewczynki – zawołała babcia – chodźcie do kuchni, dam wam małe co nieco przed waszą drzemką. Sandra wbiegła do kuchni, za nią Karolinka nieco wolniej. – Dziękuję, babciu – powiedziała Karolinka i usiadła cichutko nad talerzykiem z kawałkiem ciasta i szklanką soku. – Aleś ty dzisiaj cicha – dziwiła się babcia, zwracając się do Karolinki. Karolinka troszkę się uśmiechnęła, ale chciało jej się płakać na myśl o rozbitej lampie. Czy babcia ją znajdzie? Karolinka nie wiedziała, co robić. Może powinna powiedzieć babci? Pamiętała pewien werset ze szkółki niedzielnej: „Bądź pewien, że twój grzech cię „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 29 odnajdzie”. Wiedziała już, co ma zrobić. – Babciu – powiedziała – Rozbiłam twoją lampę. Przepraszam. Babcia spojrzała na Karolinkę ze zdziwieniem i powiedziała: – W porządku, Karolinko. To dobrze, że jesteś prawdomówna i mi to mówisz. Gdzie jest lampa? Dziewczynka zeskoczyła z krzesła i poszła do salonu. Sięgnęła za kanapę i ostrożnie wysunęła kawałki lampy, podając je babci. – Eh! Przecież to się da skleić! – powiedziała babcia wesoło. – Będzie jak nowa. Karolinka uśmiechnęła się do babci. Była zadowolona z tego, że powiedziała prawdę. Zaczerpnięto ze Story Mates, listopad 2013 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Jego oko spogląda na... kowalika —Irie Browning – Czy to jest mysz? – krzyknęła mama, wpatrując się w coś przez okno w kuchni. Podniosłem oczy znad biurka, przy którym właśnie siedziałem. – Wygląda na to, że w karmniku dla ptaków jest mysz! Zeskoczyłem z krzesła i wyjrzałem przez okno. Małe szare stworzenie szamotało się pomiędzy przeźroczystymi ściankami karmnika. Karmnik miał 30 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 być wiewiórkoodporny, ale nie było mowy o myszach. – Zobaczmy, co to! – piszczała czteroletnia Marysia. Cała nasza rodzina wyszła z domu, aby obejrzeć zawartość karmnika. – To nie mysz – powiedział mój brat, Bogdan. – To ptak! I to był naprawdę ptak – pisklę kowalika. – Jak go wydostaniemy? – zastanawiałem się. Mama odczepiła karmnik i otworzyła pokrywę. Ptaszek trzepotał się w środku przez kilka następnych sekund, a następnie odkrył, że ma drogę wolną. Usiadł zdezorientowany na ziemi pokrytej igliwiem sosny. – Oj, mamusiu! Możemy go sobie wziąć? – prosiła Marysia. – Nie, Marysiu, takie ptaszki muszą żyć na wolności. W klatce byłby nieszczęśliwy. – Musiał tu wpełznąć przez otwory na ziarno. Przeważnie karmnik jest pełen ziarna, ale teraz był prawie pusty i kowalik prawdopodobnie wcisnął się do środka, żeby się trochę pożywić resztkami i nie potrafił się wydostać na zewnątrz. Teraz będziemy musieli pilnować, żeby karmnik był w środku zawsze wypełniony. Właśnie wtedy pisklę zatrzepotało skrzydełkami i pofrunęło na podwórko sąsiadów. Wróciliśmy do domu z powrotem do naszych wieczornych zajęć. – Cieszę się, że zobaczyliśmy w porę tego kowalika. Inaczej mógł tam zdechnąć, biedactwo. Wtedy tata powiedział: – Biblia mówi: Czyż nie sprzedają za grosz dwu wróbli? A jednak ani jeden z nich nie spadnie na ziemię bez woli Ojca waszego. Jeżeli Bóg troszczy się o najmniejsze ptaszki, tak jak widzieliśmy to dzisiaj, to o ileż bardziej troszczy się o ludzi, swoje wyjątkowe stworzenie! Zaczerpnięto z The Christian Pathway, marzec 2012 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Śnieg i dzielenie Się − Dzień dobry, dziewczynki – powiedziała mama do Wandy i Tereski, które właśnie weszły do kuchni. − Wyjrzyjcie za okno i patrzcie, co Bóg nam zesłał w nocy. Dziewczynki popędziły do okna. − Śnieg! – pisnęła Tereska. − Super! – zachwyciła się Wanda. − Możemy się pobawić na śniegu po śniadaniu? – zapytała mamę, zadowolona, że jest sobota i nie ma szkoły. − Oczywiście – odparła mama. − Ale po zmyciu naczyń. A teraz umyjcie ręce i nakryjcie do stołu. Śniadanie prawie gotowe. Wanda i Tereska były zbyt podekscytowane, żeby jeść. W końcu śniadanie się skończyło, naczynia zostały pomyte, wytarte i pochowane a dziewczynki pośpieszyły do garderoby po swoje ciepłe okrycia. − „Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań” – zanuciła Wanda, kiedy wbijały się w swoje kurtki, buty i ciepłe szaliki. − Tereska, wyciągnijmy sanki z piwnicy i chodźmy na górkę za domem. Będziemy zjeżdżać na zmianę. I wybiegły z domu. Tereska pobiegła po sanki do piwnicy i wkrótce pochłonęła je wspaniała zabawa na górce. Właśnie kiedy była jej kolej zjeżdżania, Wanda położyła się na śniegu, żeby zrobić w nim „aniołka”. Gdy podniosła się, przypadkiem zerknęła w kierunku ogrodzenia, które oddzielało ich podwórko od posesji sąsiadów. Stała tam mała dziewczynka, obserwując zjeżdżającą Tereskę. Wanda przyglądała się małej dziewczynce. Nie znała jej właściwie, gdyż nowi sąsiedzi wprowadzili się zaledwie tydzień temu. Ale wiedziała, że dziewczynka miała na imię Gosia. „Chyba chciałaby z nami pozjeżdżać” – pomyślała Wanda. „Mogłabym zapytać mamy, czy możemy ją zaprosić na sanki. Ale… w takim razie Tereska i ja nie będziemy już miały tyle zjazdów ile do tej pory”. Wanda zawahała się. − Wandzia, teraz ty – wołała ją Tereska po dotarciu z sankami na czubek górki. − Poczekaj! – zawołała Wanda. − Możesz zjechać za mnie. Idę zapytać o coś mamę. Wanda pobiegła do kuchni. Wpadając w drzwi, zapytała: − Mamo, czy mogę zaprosić Gosię do nas na sanki? Stoi przy płocie i wygląda, jakby chciała się z nami bawić. Mama zastanowiła się chwilę. − Chyba to dobry pomysł. Poczekaj, „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 31 zadzwonię do jej mamy. Okazało się, że mama Gosi też się zgodziła i dziewczynka przyszła na sanki. Mama rozmawiała jeszcze chwilę, a potem odwiesiła słuchawkę. − Ja też chyba wyjdę trochę z domu – powiedziała. − Muszę napełnić karmnik dla ptaków. Możesz iść i zaprosić Gosię, a ja w tym czasie się ubiorę. − Gdzie tyle byłaś? – zapytała Tereska, kiedy Wanda wróciła. − Zapytałam mamę, czy możemy zaprosić Gosię do wspólnej zabawy – wyjaśniła. − I mama się zgodziła. Gosia była bardzo uradowana, kiedy dziewczynki podeszły do ogrodzenia, żeby ją zaprosić. Pobiegła zapytać swoją mamę i wróciła za chwilę. − Mogę do was pójść! Wkrótce trzy szczęśliwe dziewczynki zjeżdżały na zmianę z górki. Kiedy już miały dość, mama zasugerowała: − Zróbmy bałwana! Wszystkie pomagały przy lepieniu bałwana. Dziewczynki toczyły kule, a mama umieszczała je jedne na drugich. Potem wetknęły mu w miejsce nosa marchewkę a kamyki w miejsce oczu i buzi. Mama zawiązała mu szalik wokół szyi. Kiedy skończyły, dziewczynki spojrzały na bałwana i zachichotały: − To jest bałwankowa mama – oznajmiła Wanda. − Ma na sobie szalik i jest prawie wzrostu naszej mamy. Dziewczynki przytaknęły i pobiegły do domu. 32 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 Każda z nich dostała po dwa ciastka i wypiła mnóstwo gorącej czekolady, a potem Gosia musiała już wracać do domu. − Pa, Gosiu – pożegnała ją Wanda. − Przyjdź znowu kiedyś do nas. − Chciałabym – powiedziała Gosia, nakładając buty. − Było o wiele fajniej, niż bawić się w pojedynkę. Kiedy Gosia poszła, Wanda oznajmiła: − Mamo, cieszę się, że zaprosiłyśmy Go- się. Na początku nie bardzo chciałam, bo nie mogłybyśmy tyle razy zjeżdżać z Tereską co wcześniej. Ale to nieważne. Fajnie było się bawić z Gosią. I ona też się cieszyła. − O, na pewno – odparła mama. − Nauczyłyście się, że dzielenie się z innymi daje radość. Pomimo, że nie zjeżdżałyście tyle razy, to przecież świetnie się bawiłyście, dzieląc się sankami z koleżanką. Taka postawa daje szczęście, bo wypływa ze Słowa Bożego. Wanda skinęła głową zadowolona. Zaczerpnięto z Light of Life, tom 34 nr 1 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Wówczas Samuel ogłosił ludowi prawa władzy królewskiej, które następnie spisał w księdze; księga została złożona przed Jahwe. Potem rozesłał ludzi do ich domów.” 1 Księga Samuela 10,25 Fragment K SIĄŻKI ZŁOŚĆ GORZKI OWOC I JEJ 1868 Pani Gladstone CZĘŚĆ TRZECIA ROZDZIAŁ 5 LUIZA KORZYSTA Z LEKCJI BETTY P o przyjściu do domu Betty zrobiła herbatę, pokroiła chleb i posmarowała masłem. Następnie rozpaliła w piecu, postawiła garnek na ogniu i przygotowała wszystko na powrót mamy i Helen. Pani Smith wróciła do domu sama, więc Betty miała dobrą okazję do rozmowy z mamą, gdyż Helen została zaproszona na wieczór do domu sąsiadów. Pani Smith słuchała uprzejmie i uważnie wszystkiego, co mówiła córka. Szczególnie zainteresował ją opis domu małej Luizy i sprzątanie pokoju. Obiecała znaleźć dla niej jakieś lepsze ubranie do szkółki niedzielnej i zasugerowała, żeby Betty zaprosiła Luizę na popołudnie w następnym tygodniu. – To będzie dla niej przyjemność – powiedziała. – A ja będę mogła zobaczyć, jakie ubrania powinnam dla niej przygotować. „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 33 Mamy kilka twoich starszych rzeczy i będą w sam raz na nią, skoro mówisz, że jest mniej więcej w twoim wieku i twojego rozmiaru. – Tak, mamo! – odparła dziewczynka z zaangażowaniem. – Ona jest niższa ode mnie, więc trzeba będzie skrócić sukienki i odciąć najbardziej wytarte części. – Zatem rozumiem, panno Betty, że zlecasz mi te wszystkie krawieckie przeróbki dla twojej przyjaciółki. Cóż, jestem gotowa do pracy. Ubierzemy to nieszczęsne maleństwo! Środa dłużyła się Betty od rana w oczekiwaniu na Luizę, która przyszła dokładnie o drugiej, jak ustaliła pani Smith. Miała umytą buzię, schludnie uczesane włosy i najwyraźniej świeżo łataną, wytartą sukienkę. Dla niej to było galowe popołudnie. Pani Smith pracowicie skróciła dla niej jedną z sukienek Betty, przygotowała jeden ze znoszonych płaszczyków i czepek, z którego jej córka już wyrosła. – Och, Betty – rzekła Luiza. – Twoja mama jest dla mnie taka dobra! Nie miałam tak pięknych ubrań od bardzo dawna. Dziewczynki nie będą się już ze mnie śmiać, że jestem nędznie ubrana. Betty nie była tego taka pewna, lecz nie wyraziła na głos swych wątpliwości, odpowiadając z uśmiechem: – Będę z ciebie dumna w niedzielę, Luizo; nasza pani z trudem cię pozna. Wyglądasz zupełnie inaczej. Betty miała dużo racji. Gdy elegancko ubrana Luiza pojawiła się na King’s Yard, jej własna matka z początku jej nie poznała. Luiza więc celowo zmieniła głos, udając, że jest obcą dziewczynką. Jej mama dopiero po chwili zorientowała się, z kim rozmawia i wykrzyknęła: – To przecież nasza Luiza! W domu zapanowała radość. Małe siostrzyczki podziwiały płaszczyk Luizy, a rodzice tak byli zachwyceni jej widokiem, że 34 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 całkiem zapomniała o swym kalectwie i zmęczeniu życiem. Promieniejąc radością, dała upust swemu zadowoleniu: – Mamo, tak się cieszę, że pójdę na szkółkę niedzielną ubrana jak inne dziewczynki. Szkoda, że jakiś przyjaciel nie okazał moim siostrom takiej dobroci, jaką pani Smith okazała mnie. Gdy emocje związane z nowymi ubraniami częściowo opadły, Luiza wyciągnęła koszyk z żywnością, otrzymany od pani Smith, i cała rodzina zasiadła przy starym stole, ciesząc się sowitym poczęstunkiem na kolację. Nawet państwo Hall zapomnieli na chwilę o swoich trudnościach, gawędząc wesoło z córkami. Jedyną osobą niezadowoloną z uwagi, jaką poświęca się Luizie, była Helen, która jej nienawidziła, była o nią zazdrosna i omal nie obraziła się na swą mamę za tyle uprzejmości, okazanej kalekiej dziewczynce. Luiza była biedna i garbata, a Helen wstydziła się znajomości z nią. Gdyby Luiza była bogata i piękna, wszystko wyglądałoby inaczej, ponieważ Helen uwielbiała ładnych, zamożnych ludzi. Była zbyt samolubna, żeby się cieszyć promykiem radości w życiu Luizy, odkąd ta poznała Betty i zbyt dumna w duchu, by cieszyć się ze zmian wnoszonych stopniowo przez Betty do nieszczęsnego domu na King’s Yard. Helen lubiła być numerem jeden, nie dzieląc się z nikim uwagą innych, więc gdy Luiza spędziła popołudnie w ich domu, dostała od Helen solidną porcję nieskrywanej pogardy, która była tak widoczna, że mama kazała jej iść do łóżka już o siedemnastej. Nie poprawiło to stosunku Helen do Luizy. Siedząc w pokoju, wylewała gniew na „tę małą żebraczkę”, która była powodem zasłużonej kary. Gdy Betty i jej mama zostały wieczorem same, pani Smith zadawała swej najmłodszej córce wiele pytań, dowiadując się z przykrością, jak okrutna jest Helen w stosunku do Luizy w każdą niedzielę. Betty nie przejaskrawiała opisów zachowania siostry; próbowała ją nawet tłumaczyć, mówiąc: – Mamo, Luiza przychodzi ze mną i nie przeszkadza nam, gdy jesteśmy razem. Tak naprawdę to wina Alice i Mary. Gdyby nie podburzały Helen, zachowywałaby się inaczej. – Spójrz, Betty – odparła matka. – Helen jest już wystarczająco duża, by znać różnicę między dobrem a złem. To nikczemne z jej strony, gdy zabawia się kosztem dziecka dlatego, że jest ubogie i kalekie. Muszę o tym porozmawiać z jej dziadkiem. Gdyby pani Smith widziała ogrom goryczy, jaką Helen czuła wobec biednej Luizy, zapewne ciarki przeszłyby jej po plecach. Jej starsza córka leżąc w łóżku, mamrotała do siebie: „Już ja odpłacę temu małemu bachorowi!”. Luiza skorzystała też z lekcji udzielonej przez Betty, próbując utrzymywać sypialnię i salon w czystości. Odkąd jej przyjaciółka posprzątała obydwa pokoje, doradzając, żeby ona sama starała się być użyteczna, Luiza odkurzała od czasu do czasu. Myślała, że nigdy nie zapomni zadowolenia na zmęczonej twarzy matki, ani słów podziękowania, gdy weszła tamtego wieczoru do pokoju. Mimo że Luiza nie mogła długo pracować fizycznie, odkryła, iż przy niewielkim codziennym wysiłku jest w stanie utrzymać dom w lepszym porządku. Jej siostry również z czasem stawały się coraz bardziej pomocne. Starsza z nich, Sara, nauczyła się całkiem nieźle zmywać podłogę, posługując się miotłą i szmatą, bo słabe plecy Luizy nie wytrzymywały tak ciężkiej pracy. Zachęcała jednak Sarę, chwaląc każdy wysiłek dziecka. Udało się w kilku sprawach osiągnąć niezły postęp – siostry Luizy zawsze wyglądały czysto, a ona załatała ich dziurawe sukienki i próbowała uczyć je czytać. W każdą niedzielę po szkółce wracała ze świeżym zasobem siły do pracy, gotowa znów dołożyć starań, by pomagać rodzicom i siostrom. Luiza co tydzień uczyła się więcej o Jezusie i próbowała pamiętać, że On patrzy na nią z góry i uśmiecha się przez cały dzień. Wiedziała, że Jego błogosławieństwo idzie za każdą jej próbą przekazywania szczęścia i dobroci najbliższym, drogim jej sercu. Nie zapominała w poniedziałek tego, czego nauczyła się w niedzielę, lecz próbowała żyć przez sześć dni według lekcji, jakie odbierała w pierwszy dzień tygodnia. Minął miesiąc, zanim Betty ponownie odwiedziła Luizę. Przez ten czas dziewczynki spotykały się w każdą niedzielę, a Luiza spędziła dwa środowe popołudnia w domu pani Smith. Teraz jednak Betty niosła przyjaciołom prezenty, więc wyruszyła zaraz po obiedzie w kierunku King’s Yard. Mama dała jej kawałek muślinu na sukienkę dla lalki. Betty nie podzieliła go jednak na części, chcąc spożytkować materiał w bardziej użyteczny sposób. Zapamiętała gołe okna w pokoju pani Hall i była pewna, że wyglądałyby o wiele lepiej z białą firanką zasłaniającą brudną ścianę i chroniącą przed wzrokiem ciekawskich przechodniów. Betty uważała, że właściwie wyrosła już z zabawy lalkami i zamierzała po naradzie z mamą dać tę największą siostrom Luizy. Pani Smith zgodziła się, że firanki dodałyby uroku pokojowi pani Hall, a muślin nadawałby się w tym celu doskonale i zapewne wystarczyłoby go jeszcze na ozdobienie drugiego okna. Postanowiono również, że największa lalka Betty przeprowadzi się do domu na King’s Yard. Betty wyruszyła więc z ciężkim bagażem: Wzięła ze sobą pudełko ubranek dla lalki, zbieranych przez wiele lat i muślin na firanki. Gdy weszła do domu Luizy, nie mogła się nadziwić zmianom, które były skutkiem wytrwałej pracy jej przyjaciółki. Stół i krzesła wyglądały czysto, ogień palił się w kominku, na ścianach wisiały nowe tapety, a na jednej ze ścian wisiał nowy obraz. Wszystko to było dziełem ojca Luizy. „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 35 Widząc, jak jego dzieci starają się poprawić wygląd zaniedbanego dotąd domu, sam postanowił przyłożyć się do tego dzieła. Pan Hall siedział na swoim miejscu w kącie przy kominku, opierając głowę na ręku, kiedy weszła Betty i nie mogąc posiąść się ze zdumienia, wykrzyknęła: – Luizo, twój pokój wygląda przepięknie! – To zasługa taty – odparła radośnie przyjaciółka. – Czyż nie jest wspaniały? – Tak! Potem dzieci zaczęły się naradzać w sprawie firanek, na co pan Hall wtrącił się do rozmowy, z uśmiechem pomagając Betty przypiąć je w odpowiednim miejscu, bo dziewczynka nie sięgała do karnisza. Wkrótce Betty, Luiza i jej tata powiesili firankę, podziwiając własne dzieło. Kilkoma gwoździkami przymocowali materiał do bocznej futryny, żeby zbytnio nie falował pod wpływem podmuchów wiatru. Dzieci pomyślały, że nic tak nie upiększa pokoju, jak muślinowe firanki. – Ciekawe, co powie mama, gdy wróci? – wołały. – To wygląda tak pięknie! ludzi i jak to dobrze, że pokój Luizy był w o wiele lepszym stanie. „Tak się cieszę, że pomogłam Luizie być użyteczną dla innych” – pomyślała dziewczynka. Betty śniła całą noc, a jej sny były świetliste. Najpierw uczyła całą grupę dzieci sprzątania. Ich miotły były całe ze złota, a woda w wiaderkach skrzyła się srebrzyście. Nagle dzieci znikły, a Betty znalazła się z jakimś pięknym świecie. Pewien człowiek w jasnych szatach machał w jej stronę, przyzywając do siebie. – Wstąp tutaj, dziecko, do świata chwały, bo próbowałaś uczyć innych i pomagać im, i kochałaś Jezusa. Betty zrobiła krok w jego kierunku i wtedy się obudziła. Był już ranek, a ona żałowała, że nie mogła pospać odrobinę dłużej i dowiedzieć się, co będzie dalej. Radości tego popołudnia nie było jeszcze końca, bo przecież Betty przyniosła lalkę. Dziecko, które nigdy nie miało lalki, zrozumie uczucia małej Sary Hall i jej siostry, gdy Betty rozpakowała swój dar. Luiza patrzyła na lalkę z nie mniejszym zachwytem niż młodsze dziewczynki i nawet pan Hall podziwiał jej kręcone włosy, różowe policzki, blade ramiona i nóżki. Ubranka i maleńkie nakrycia głowy budziły zachwyt, a modny płaszczyk uszyty przez panią Smith z kawałka starego sukna, muślinowa koszulka i jedwabna sukienka – wszystko niezwykle podobało się dzieciom, które miały jedynie kilka zabawek i tak niewiele radości w życiu. MAŁA NAUCZYCIELKA Kładąc się spać tego wieczoru, Betty pomyślała, jaką przyjemnością jest uszczęśliwiać 36 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 – To był tylko sen – powiedziała. – Szkoda. Czas wstawać, a ja nie zobaczyłam z bliska tego pięknego miejsca, które widziałam z oddali i gdzie miałam wstąpić. ROZDZIAŁ 6 M inęło kilka miesięcy, podczas których znajomość Betty z Luizą dojrzała i przerodziła się w silne przywiązanie; właściwie Betty nieraz zastanawiała się, co zrobiłaby bez Luizy, a Luiza z trudem pojmowała, jak mogła dotychczas radzić sobie w życiu bez swej przyjaciółki od serca. Biedaczka, czuła się coraz gorzej i czasami odczuwała tak dotkliwy ból pleców, że musiała leżeć nieruchomo przez kilka godzin. Jednak mimo wielkiego bólu nie opuszczała zajęć w szkółce niedzielnej. Jej siostry nauczyły się pomagać w domu, utrzymując pokoje w czystości i porządku, dzięki czemu Luiza mogła oszczędzać siły. Ona w zamian mogła je uczyć wszystkiego, czego dowiedziała się wcześniej, gdy mama miała jeszcze pieniądze na jej edukację. Pewnego niedzielnego popołudnia Betty zauważyła, że jej przyjaciółka jest smutna i zaraz po szkole zapytała ją, o co chodzi. – Tata jest bardzo chory i lekarz w szpitalu powiedział, że nie wyzdrowieje – odparła Luiza. Betty posmutniała. – Czy musi leżeć w łóżku przez cały dzień? – zapytała. – Nie, wstaje po śniadaniu i siedzi w starym fotelu, ale ciągnie chudnie i nieustannie męczy go kaszel. – Czasami bardzo poważnie chorzy ludzie wracają do zdrowia – rzekła Betty. – Może twój tata też wyzdrowieje. Luiza potrząsnęła głową, a Betty kontynuowała: – Bardzo trudno będzie nam się z nim rozstać, ale jeśli wkrótce nie wyzdrowieje, pójdzie do nieba. – Tak, wiem – odpowiedziała Luiza. – O ile kocha Jezusa. Ale nie wydaje mi się, żeby mu na Nim zależało. Wczoraj sąsiad powiedział mamie, że jeśli tata umrze, pójdzie do Zbawiciela, a mama odpowiedziała, iż bardzo kocha tatę i nie mogłaby znieść rozstania z nim. Łzy nie pozwoliły Luizie dokończyć, więc oddaliła się śpiesznie, pragnąc jak najszybciej być w domu. – Pomyśl, mamo – powiedziała Betty, wbiegając do saloniku pani Smith. – Biedny pan Hall jest bardzo chory, a Luiza myśli, że on już nie wyzdrowieje. – Obawiam się, że ona ma rację, Betty – odparła matka. – On choruje już tak długo. To dobrze, że pani Hall jest w stanie opiekować się nim w domu. Odwiedzę go jak najszybciej, lecz obawiam się, że w tym tygodniu nawał pracy nie pozwoli mi na to. – A czy ja mogłabym pójść jutro? – zapytała Betty. – Będę miała wolne popołudnie. – Tak, możesz. I weźmiesz z sobą kawałek pieczeni wołowej dla pana Halla, bo jego żona pewnie nie ma czasu gotować dla niego i obawiam się, że nie ma pieniędzy na opiekę. Nazajutrz po południu Betty wyszła z domu, by odwiedzić Luizę i dowiedzieć się, jak jej ojciec czuje się po nocy. Wzięła z sobą koszyk z żywnością i butelkę wina dla chorego. Pan Hall był w domu sam. Luiza poszła do szpitala po lekarstwa i wzięła młodsze siostry ze sobą. Wyglądał na bardzo chorego. Betty podeszła, przywitała się i rozpakowała koszyk, próbując zachęcić pana Halla do jedzenia. – To jest bardzo dobre – rzekła. – Niech pan spróbuje kawałek wołowiny. Mama mówiła, że to pana wzmocni. Znajdę jakiś talerz. Betty podeszła do kredensu, wyjęła talerz i sztućce, odcięła kilka plastrów mięsa, nalała szklankę wina i przekonała chorego, żeby zjadł. Pan Hall wyraźnie ze smakiem zjadł kilka kęsów, a potem wstrząsnął nim nagły kaszel, który niemal przeraził Betty. Kiedy już było po wszystkim, powiedział: – Co za okropny kaszel! Chyba już się go nie pozbędę. Betty, chcąc go pocieszyć, odparła: – Przejdzie panu w niebie. Pan Hall spojrzał na nią zdumiony. – Ależ, Betty – powiedział szybko. – Nikt po śmierci nie idzie do nieba! – Nie idą tylko ci, którzy nie kochają Jezusa – odparło lekko zaniepokojone dziecko. – Czy wszyscy, którzy kochają Jezusa, idą do nieba? – Tak – odrzekła Betty, dodając po dłuższym namyśle: – Jezus Chrystus jest drogą, którą może „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 37 pan pójść do nieba. On umarł na krzyżu, by nas zbawić i jeśli Go kochamy, próbując być tacy jak On, pójdziemy do Niego i będziemy z Nim po śmierci. – A czy Jezus zbawia tych, którzy nigdy nie służyli Mu za młodu? – zapytał pan Hall. – O, tak – odparła poważnie Betty. – Nasza nauczycielka mówi, że nigdy nie jest za późno, żeby szukać Jezusa, że On przyszedł, by zbawić najgorszych grzeszników, i że zaprasza wszystkich, żeby do Niego przyszli. – Myślisz, że Jezus mnie przyjmie, mimo że jestem już taki stary? – Tak, przyjmie. Tylko niech pan nie zwleka z tym ani chwili dłużej. Jeśli pan Go kocha, kaszel nie będzie miał już takiego znaczenia, a przynajmniej jeśli będzie pana bolało, to niech pan pomyśli o tym, jak bardzo drogi Zbawiciel cierpiał za nasze winy. – Bardzo cierpiał? – Tak. Czy nie czytał pan fragmentów Biblii mówiących o Jego ukrzyżowaniu? – Kiedyś czytałem Biblię – rzekł pan Hall. – Ale muszę powiedzieć ze wstydem, że nie otworzyłem jej przez ostatnie dwadzieścia lat. – W takim razie nic dziwnego, że pan jest taki smutny – odparła Betty. – Co wspólnego ma mój smutek z czytaniem Biblii? – To, że jeśli ludzie są smutni i nie kochają Jezusa, to nie mają się do kogo zwrócić. Ale ktoś, kto Go kocha, zawsze może do Niego przyjść i powiedzieć Mu o wszystkim, nawet o swej chorobie. – Czyli jesteś pewna, że Bóg słyszy modlitwę? – O, tak! On obiecał słuchać, a Jezus powiedział, że jeśli poprosimy o coś w Jego imieniu, zostaniemy wysłuchani. Proste słowa prawdy wypowiedziane przez Betty znalazły drogę do serca pana Halla. W ostatnich tygodniach czuł się bardzo 38 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 źle, a mimo to z trudnością przychodziło mu słuchać nauczania z ust własnej córki. Po wyjściu młodego gościa wiele myślał o ich rozmowie i w końcu powiedział sam do siebie: – Jezus przyszedł zbawić grzeszników. Zbawi mnie, choć tak długo byłem głuchy na Ewangelię. Gdy Luiza wróciła ze szpitala, ojciec poprosił, żeby mu przeczytała fragmenty Biblii o ukrzyżowaniu Jezusa. Tego wieczoru modlił się jak nigdy wcześniej i otrzymał nowe życie, pochodzące z wiary w skończone dzieło Zbawiciela. Po kilku dniach Betty i jej mama ponownie odwiedziły panią Hall. Pani Smith po rozmowie z chorym nabrała nadziei, że może wrócić do zdrowia i postanowiła skonsultować się z nowym lekarzem, mającym dobrą opinię, który niedawno zamieszkał w sąsiedztwie. Za własne pieniądze wzięła pana Halla na wizytę lekarską do doktora Browna. Doktor pozytywnie ocenił szanse chorego na powrót do zdrowia i pani Smith wróciła z nim na King’s Yard, niosąc dobrą wieść przygnębionej żonie i wzniecając w niej nadzieję. – Kochani, musicie pamiętać – powiedziała pani Smith, wychodząc od nich – że Bóg ma kontrolę nad wszystkim, a życie i śmierć są w Jego rękach. Kilka dni później Betty przybiegła z King’s Yard uśmiechnięta od ucha do ucha. – Mamo! – zawołała. – Pan Hall czuje się o wiele lepiej, a doktor Brown uważa, że w ciągu miesiąca będzie już mógł lekko pracować w jego gabinecie jako pomocnik przy noszeniu leków, bo spacery dobrze mu zrobią. Pan Hall mówi, że tobie zawdzięcza wyzdrowienie, a przede wszystkim Bogu; myśli, że ta pyszna wołowina postawiła go na nogi. – Bardzo się cieszę, Betty. Przyniosłaś naROZDZIAŁ 7 prawdę dobre wieści. HELEN SIĘ ZAPOMINA – Luiza uczy swojego tatę lepszego czytania i pisania. Pan Hall rzucił szkołę w młoostatnim odcinku naszej opowiedości. To takie komiczne, kiedy taki wielki ści zostawiliśmy Helen na boku, mężczyzna uczy się jak dziecko! jednak teraz musimy poświęcić jej szczegól– Podziwiam pana Halla, że się rozwija. ną uwagę i opowiedzieć naszym czytelnikom, Nikt nie powinien się wstydzić nabywania jak spędziła ten czas. Niestety, pod pewnymi wiedzy, bez względu na swój wiek. względami dawne przyjaciółki stały się teraz – To prawda, mamo. Ale nigdy nie przyjej największymi dręczycielkami, a to dlatego, puszczałam, że dorosły człowiek będzie miał że Helen pokłóciła się z Alicją Howes i Mary tyle cierpliwości, żeby się uczyć. Eames. Były to dziewczynki o złym sercu, – Moje dziecko, pan Hall uczy się teraz choć w szkółce niedzielnej potrafiły wygląwielu rzeczy. Próbuje odnaleźć prawdziwe dać na grzeczne owieczki. Można boleć nad źródło szczęścia i spełnienia. Zaczyna oddafaktem, że poszły one do tej samej szkoły, co wać chwałę swemu Zbawicielowi. Helen i Betty i były wszystkie w tej samej – Tak, mamo. A Luiza mówi, że coraz rzaklasie. Szybko orientowały się, że Luiza nosiła dziej słychać z jego ust przekleństwa. Poza teraz stare ubrania Helen i po tym odkryciu tym, on uczy się tak szybko, że niedługo dokuczały jej drwinami i docinkami. Uparcie zostawi ją w tyle. nazywały małą kalekę „kuzynką Helen” i przy – Widzę, że to wszystko sprawia ci radość, różnych okazjach nie omieszkały zapytać: „Za prawda? – zapytała mama. ile sprzedałaś swoje stare ubrania?”. – Zgadza się. Państwo Hall mówią, że jak tylko doktor Brown pozwoli, zaczną chodzić Helen mogłaby z łatwością unieszkodliwić do kościoła w niedzielę. Tata Luizy powieprzeciwniczki, gdyby tylko trzymała na wodział, że nie był w kościele od wielu lat. Ale dzy swoje emocje i zaprzyjaźniła się z Luizą; dlaczego się tak uśmiechasz? ona jednak zamiast tego wpadała w gniew – Bo jesteś taka szczęśliwa, Betty. Wspaz powodu wyśmiewania jej oraz w zazdrość niałe rzeczy wynikły z tego, że wzięłaś Luizę z powodu uwagi, jaką jej mama okazywała za rękę i odprowadziłaś ją do domu. Luizie. Rozjuszyła ją też kara, którą otrzymała – Tak, pewnie nie poszłaby do szkółki po okazaniu pogardy Luizie tego popołudnia, niedzielnej, gdybym jej wtedy nie spotkała kiedy dziewczynka po raz pierwszy została zazapłakanej na ulicy. Jej tata mógłby umrzeć, proszona CHAPTER 11 do ich domu na podwieczorek i gdy gdyby nie poszedł do doktora Browna. Ona nie mogła nacieszyć się wielką dobrocią pani sama i jej siostry nadal nosiłyby łachmany. Smith. Mam nadzieję, że nadeszły dla nich lepsze Co gorsza, dziadek wziął Helen na rozmowę i zganił ją za okrucieństwo w stosunku czasy. do dziecka, które zostało tak ciężko dotknięBetty mówiła tak szybko, że straciła dech te przez kalectwo i postępującą biedę. Kazał w piersiach. Wtedy mama czule klepnęła ją też wnuczce pomyśleć o przepaści pomięw policzek i powiedziała: dzy jej wygodnym domem a nędzą w domu – Przede wszystkim, moja droga, nasz OjLuizy i zapytał ją, jak śmie zachowywać się ciec w niebie opiekował się panem Hallem w taki sposób w stosunku do ułomnego i jego rodziną. W „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 39 dziecka, które Bóg kocha bez względu na jego kalectwo i biedę. Helen mogłaby stać się sympatyczniejsza, gdyby była znacznie dalej od Alicji i Mary, jednak codziennie jątrzona rana zaogniała się, a cokolwiek usłyszała na temat Luizy, od nowa napełniało ją zazdrością i gniewem. Nikt nie śmiał tknąć małej kaleki, kiedy Betty ciągle jej towarzyszyła. Helen i jej koleżanki były zbyt bojaźliwe, ale za to próbowały robić wszystko, żeby Luiza czuła się nieswojo, choćby gapiąc się na nią nieprzyjemnie. Luiza bardzo pilnowała, żeby trzymać się blisko swojej przyjaciółki i jeśli zdarzyło się czasem, że Betty i ona nie mogły się spotkać po drodze do szkółki niedzielnej, Luiza zawsze była na miejscu o wiele wcześniej, aby uniknąć kontaktu z wrogimi koleżankami. Z czasem Helen stała się tak drażliwa w związku z ciągłymi, bolesnymi drwinami ze strony koleżanek, że wyładowywała swoją wściekłość na mamie i na siostrze. Zrobiła się bardzo posępna, aż mama upominała ją wiele razy i zaczęła w końcu zastanawiać się nad przepisaniem córki do innej szkoły. Właściwie pani Smith już zdecydowała się na ten krok, gdy ku swemu wielkiemu zadowoleniu usłyszała, że Alicja Howes przeprowadza się gdzie indziej ze swoją rodziną, a Mary Eames pójdzie na służbę po zakończeniu semestru. Pozostał już tylko jeden miesiąc do końca, dlatego też pani Smith postanowiła już nic nie zmieniać i podjęła jeszcze jedną próbę rozmowy ze swoją córką. Jednak Helen, choć wydawała się skruszona, nie okazała nawet cienia życzliwości wobec małej Luizy. Upłynęło kilka tygodni, zanim pan Hall wydobrzał ze swojej ciężkiej choroby i teraz znajdował się pod stałą opieką doktora Browna. W tym czasie pewnego razu Helen i Luiza spotkały się w ciasnym podwórku. Helen miała wyjątkowo podły humor, ponieważ wcześniej pokłóciła się z Alicją i Mary. 40 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 Ta ostatnia, kiedy spostrzegła złość Helen, wyciągnęła szylinga z kieszeni, po czym, trzymając go w górze, zawołała: – Dam ci go, Helen, za ostatnią parę twoich starych rajstop; równie dobrze możesz sprzedać je mnie, jak i swojej znakomitej kuzynce, Luizie Hall, która mieszka prawie za rogiem, pod numerem trzecim na King’s Yard. Słowa te padły na placu zabaw i przyciągnęły uwagę innych dzieci, dlatego Helen wściekła się bardziej niż zwykle i dlatego też uderzyła Mary. W rezultacie musiała znosić zwielokrotnione prześladowania, a w dodatku wychowawczyni, słysząc hałas, wtrąciła się do wszystkiego i po rozpuszczeniu uczniów do domu zadała Helen długą lekcję do nauczenia w domu na następny dzień. Jak już wiemy, wracając do domu owego dnia, Helen spotkała się z Luizą twarzą w twarz w wąskim zaułku, zanim jej zaciekła złość zdołała wyparować. Kiedy tylko jej wzrok spoczął na Luizie, jakiś zły duch w niej wydawał się mówić: „Oto właśnie bachor, który sprawił ci tyle problemów – odpłać jej!”. Helen rozejrzała się dookoła; w pobliżu nikogo nie było. Luiza, która bała się Helen, przeszłaby obok niej z lekkim dygnięciem, jednak prześladowczyni podeszła do niej i bardzo wyraźnie powiedziała ściszonym głosem: – Nienawidzę cię, ty wstrętna pokrako; mam przez ciebie same kłopoty. Przychodzisz do mojej matki ze swoimi długimi opowieściami, żeby wyłudzić od niej jedzenie. Udajesz dobroć wobec Betty, żeby tylko cokolwiek zyskać. Zejdź mi z drogi albo cię uderzę, bo cię nie znoszę! – to powiedziawszy, popchnęła Luizę i poszła dalej. Nie była jednak przygotowana na to, co nastąpiło potem. Biedna Luiza, która nigdy nie miała zbytniej siły w nogach – a ostatnio jeszcze bardziej osłabła – zatoczyła się na jedną stronę i uderzyła głową w ostry kamień. Leżała na ziemi blada i nieruchoma. Helen ogarnęło przerażenie, ponieważ nie wiedziała, czy Luiza jest martwa, czy nieprzytomna, a że w gruncie rzeczy była tchórzem, pobiegła dalej tak szybko, jak się dało i nie zwolniła biegu, aż znalazła się w pobliżu swojego domu. Zanim dotarła do drzwi, zwolniła oddech i pobiegła na górę do swojego pokoju, próbując uspokoić bicie serca. Żałowała, że zostawiła tak Luizę, ale jeśli ta była martwa, lepiej było nikomu nie mówić, że ją popchnęła. „Jeśli Luiza żyje, czy o tym powie?” – pomyślała. „Przypuśćmy, że powie, ale moje słowo jest tyle samo warte co jej, więc mnie nikt nie będzie podejrzewał o kłamstwo. Jest wiele rzeczy, które mogą spowodować czyjś upadek. Luiza mogła się potknąć – każdy wie, jaka jest słaba. Mogła też mieć atak na ulicy. Lepiej, żebym się uspokoiła i zeszła na dół pomóc mamie w pracy; nikt się nie dowie, że spotkałam się z Luizą w drodze do domu”. Jej lęk był skoncentrowany wokół tego, żeby koleżanki nie dowiedziały się, jaka była podła tego dnia; nie obchodził jej fakt, że Ojciec w niebie znał przecież każdą jedną myśl, która przemknęła przez jej głowę w ciągu całego popołudnia. Helen przygładziła włosy i umyła ręce, po czym poszła do pracowni, gdzie mama i siostra siedziały zajęte pracą. Betty pomagała wykończyć suknię, która miała zostać wysłana do klientki tego dnia wieczorem, a ponieważ obudziła się rano z silnym bólem głowy, nie poszła do szkoły. – Mamo, przyszłam ci pomóc – powiedziała Helen. – Specjalnie szybko wróciłam ze szkoły, bo wiem, że masz dużo pracy. Pani Smith spojrzała na córkę cokolwiek zdumiona, bo nie była przyzwyczajona do takich deklaracji pomocy z jej strony; córka zazwyczaj wykręcała się zadaniami i lekcjami, których musiała się nauczyć, bądź też jakąś przyjemną rzeczą, którą chciała skończyć. – Dziękuję ci, Helen. Obiecałam skończyć tę suknię na dzisiaj wieczór, więc będę ci wdzięczna, jeśli zabierzesz się za zszywanie tych dwóch części spódnicy – powiedziała mama z nadzieją, że to początek poprawy stanu rzeczy. Wkrótce palce Helen pracowicie uwijały się przy szyciu, ale gdyby ktoś ją bacznie obserwował, zauważyłby, że sztywniała na każdy odgłos, a jej twarz zmieniała kolor. Ktoś zapukał do drzwi i choć był to tylko mleczarz, zadrżała. Potem przyszła sąsiadka na parę minut i bała się, że kobieta zacznie mówić o Luizie albo że powie, iż Luizę znaleziono ranną bądź nieprzytomną na ulicy. Sumienie zaczęło ją nękać, jej serce napełniało się lękiem, a niepokój rósł z każdą chwilą nadchodzącego wieczoru. Helen nigdy nie zaniedbywała swojej modlitwy, chociaż często, kiedy klękała, jej myśli wędrowały gdzieś w oddali. A jednak nawyk ten był tak silny, że poczuła się nieswojo, kiedy rzuciła się na łóżko bez oddania się pod opiekę Bogu. Tego wieczoru nie miała śmiałości się modlić. O cóż mogłaby prosić? O to, żeby Bóg jej wybaczył, że zamierzała oszukać mamę, że właściwie już ją okłamała i wcale nie planowała odstąpić od kłamstwa, jeśli to miałoby pomóc zachować jej tajemnicę. Pomyślała, że mogłaby się modlić, gdyby wiedziała coś o losie Luizy. Żałowała, że straciła opanowanie, ale ostatecznie to przecież była bardziej wina Alicji i Mary – a szczególnie tej ostatniej – niż jej samej, bo to one ją drażniły i doprowadziły do wściekłości. Ale przypuśćmy, że Luiza umarłaby, czy wówczas ona, Helen, zostałaby ukarana? Teraz wśród ciemności nocy Helen zadrżała; nie mogła od siebie uciec – jej grzechy stały na wprost niej i była zmuszona o nich myśleć. W jednej chwili próbowała usprawiedliwić swoje zachowanie, a w chwilę później jej podłość prezentowała się przed nią w całej szpetocie. Rzucała się na łóżku, nie śpiąc za wiele. Zasnęła, gdy w końcu zaczęło świtać, ale śniło „Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło, oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17. 41 jej się, że zabierają ją od mamy do więzienia za zabójstwo kalekiej dziewczynki. Obudziła się z krzykiem, co sprowadziło jej mamę, która zaniepokojona chciała wiedzieć, co jej dolega. Helen nie zdradziła swojego sekretu i próbowała zbagatelizować cały problem. Poczuła wreszcie ulgę, kiedy nadszedł czas lekcji w szkole, ponieważ za żadne skarby nie chciała siedzieć bezczynnie ze swoimi myślami i choć wiedziała, że koleżanki będą jej dokuczać z powodu wczorajszego incydentu, wolała już raczej ich drwiny niż stan bezczynności. Obecnie bardziej obawiała się siebie niż jakiekolwiek istoty na ziemi, a najbardziej pragnęła uciec od tortury swojego sumienia. —ciąg dalszy nastąpi Fragment książki Helen; or Temper and Its Consequences Dobro publiczne Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Usidleni przez nieuczciwość —ciąg dalszy ze str. 28 pochylali głowę, przypominając sobie ze wstydem swój grzech. Adam i Ewa wyciągnęli rękę po owoc, który im się nie należał. Z poczuciem winy umknęli przed Panem, chowając się w zaroślach Ogrodu Eden. Dziedziczne poczucie winy jest przekazywane wszystkim potomkom pierwszych rodziców (poza Jednym) i wszyscy są winni przed Bogiem. Dawid ukradł żonę pewnemu człowiekowi. Prorok Natan obnażył jego grzech, mówiąc mu: Dlaczego więc wzgardziłeś słowem Pana, popełniając zło w oczach jego? Uriasza Chetejczyka zabiłeś mieczem, jego żonę wziąłeś sobie za żonę, jego zaś zabiłeś mieczem Ammonitów (2 Sm 12,9). W późniejszym okresie Dawid napisał o swoich przeżyciach związanych z winą w czasie pomiędzy popełnieniem grzechu, a wyznaniem go. Psalm 32,3-4 mówi, jak czuł się usidlony przez winę: Gdy milczałem, schły kości moje od błagalnego wołania przez cały dzień. Bo we dnie i w nocy ciążyła na mnie ręka twoja, siła moja zanikła jak podczas upałów letnich. Nie wiem, czy jest jakieś lekarstwo na objaw Lhermitte’a, ale z pewnością jest lek na winę i grzech. Pierwszy List Jana mówi: 42 Ziarno Prawdy • styczeń 2016 Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Jezus przyszedł na ziemię, aby dać nam zbawienie. Do podejrzanego o kradzieże Zacheusza powiedział: Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby szukać i zbawić to, co zginęło (Łk 19,10). I ten bogaty złodziej postanowił wyprostować swoje pogmatwane sprawy: Panie, oto połowę majątku mojego daję ubogim, a jeśli na kim co wymusiłem, jestem gotów oddać w czwórnasób (Łk 19,8). Jeżeli więc komuś zdarzyło się okraść kogoś lub uszczuplić to, co prawowicie należy się Bogu, niech wyzna swój grzech, uzna swoją winę i uwierzy w Jezusa. W 1 Liście Jana 1,7-9 czytamy, że jest lek na poczucie winy: Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Zaczerpnięto z Companions, listopad 2010 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Jak orzeł Jestem ponad cierpieniem ponad historii dniami ponad buntu skażenia jestem ze zgiętym sercem i kolanami. Ponad gwiazdy serce wzniesione inne – mocą Łaski zmienione niczym Orzeł wzniesiony pozostanę ponad siebie samego świętości Jego stanem Stół od Pana obficie zastawiony pokarm życia dany – tłusty, nieskażony spożywam wrastając w podobieństwo Jego Jestem! Wiem już, po co żyję, a nie tylko – dlaczego! —Józef Trykowski Daj mi, Panie, poznać kres mój Daj mi, Panie, poznać kres mój i miarę dni moich, abym wiedział, jak jestem znikomy! — Psalm 39,5 Rozważaj codziennie swój koniec. Myśl intensywnie nad tym, jakie będzie przeznaczenie rzeczy, które ktoś posiądzie po tobie. Pomyśl, dokąd się udasz i co weźmiesz ze sobą; co znajdziesz tam wysłane przed tobą. Prawdą jest, że nie zaniesiesz tam niczego, ani nie znajdziesz tam nic, a tylko swoje własne uczynki — dobre lub złe. O tym myśl i to rozważaj, dniem i nocą, w ciszy swej komory i wśród ludzi. Rozmawiaj o tym z innymi. Ale czy tak robimy? Czemu zwlekamy? Ostatni dzień życia jest zawsze blisko. Jak przeżywamy nasze życie? W jaki sposób dokonujemy oczyszczenia siebie z grzechu? Czy przygotowujemy się, widząc, że dzień ten się zbliża, abyśmy mogli stanąć na Sądzie? Oby każdy mógł bez lęku stanąć przed owym Sądem i otrzymał zapłatę za uczynki dokonane za życia — czy dobre, czy złe... —Święty Anzelm Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Podobne dokumenty
Luty - Ziarno Prawdy
www.ziarnoprawdy.pl Komitet wykonawczy: David Troyer | Paul Weaver Roman B. Mullet James R. Mullet Philip Troyer | Eli Weaver
Bardziej szczegółowo