View
Transkrypt
View
Pamiętacie konkurs literacki, który ogłosiliśmy jakiś czas temu? Wiemy, trochę długo zwlekaliśmy z wyłonieniem zwycięzców, ale jak powszechnie wiadomo- lepiej późno niż wcale. Temat opowiadania brzmiał „Jak żyć ciekawie?”. Otrzymaliśmy od Was dwie prace, z czego obie chcielibyśmy docenić. Uwaga, oto wyniki: * pierwsze miejsce zajęła praca Hanny Kędzierskiej z klasy IIIc, * Manuela Grelich z IId za swoje opowiadanie otrzymała wyróżnienie. I Hani i Manueli bardzo dziękujemy za udział w konkursie. Obie dziewczyny zostały już przez nas nagrodzone drobnymi upominkami, mamy nadzieję, że są zadowolone☺. Poniżej umieszczamy pracę Hani. Przyjemnej lektury! - Czy ty naprawdę nie potrafisz żyć ciekawie?!- Anka jest zirytowana. Czas najwyższy kończyć tę rozmowę! Jeszcze tylko kilka minut ogólnikowego ble-ble o tym, że może innym razem, że to nie kwestia tego, że jestem kujonką, ani tym bardziej tego, że nie mam ochoty spędzić z nią popołudnia, a samotność jest potrzebna każdemu z nas i już mogę usadowić się wygodnie w fotelu. W końcu chwila wytchnienia! Co my tutaj mamy? Julia Navarro:„Bractwo Świętego Całunu”? Hmmm… zapowiada się interesująco… Do porzucenia lektury zmusza mnie dźwięk telefonu. Dochodzi osiemnasta! Ależ się zaczytałam! - Jesteście jeszcze w domu?!- głos Anki jest przerażony- Jeśli chcesz, możesz jechać z nami! Tylko musisz się pośpieszyć, bo czasu jest mało!- o czym ona, u licha, mówi? - O co Ci chodzi?- nie wytrzymuję. - To ty o niczym nie wiesz?!- moja koleżanka jest czymś wyraźnie wzburzona- No proszę, jak zwykle, nieprzytomna! Włącz lepiej szybko radio, bo my z rodzicami zaraz wyjeżdżamy!- nic nie wyjaśniając, odkłada słuchawkę. Kurczę, no nic, trzeba sprawdzić, o co chodzi… Poprzez naciśnięcie podłużnego przycisku na czarnym niewielkim odbiorniku, wybieram opcję „play”. Lekki szum… o! złapałam „trójkę”. Uwaga, uwaga! Wszyscy mieszkańcy gmin: Prudnik, Głogówek, Biała są proszeni o natychmiastowe opuszczenie tego obszaru. Proszę pamiętać, aby podczas ewakuacji zachować spokój oraz udzielić pomocy osobom starszym, niepełnosprawnym i małym dzieciom. Powtarzam po raz ostatni! Wszyscy mieszańcy gmin: Prudnik… O nie, o nie! Co robić? I co to w ogóle ma być?! Katastrofa nuklearna? Zatrucie atmosfery? Bomba?! Przecież ja nigdy nie uczestniczyłam nawet w żadnej próbnej ewakuacji, nie mówiąc już o prawdziwej! Pełna jak najgorszych przeczuć, wybiegam przed dom. Jakiś przerażony pies biegnie z szaloną prędkością w dół ulicy, którą przejeżdża z piskiem opon czerwony samochód. Nawet się nie zatrzymał! I co teraz?! Może jednak ktoś został… To niemożliwe, żeby o mnie zapomnieli! Ania odjechała, ale Majka… Obchodzę osiedle dookoła. Żywego ducha! Postanawiam wrócić do domu po komórkę. Wtem… - Czyż nie uważasz, moja droga Lizzy, że nonsensem jest narażanie młodych dam na takie niedogodności?- pyta swoją towarzyszkę wysoki, przystojny mężczyzna. - Wyciąga pan zbyt daleko idące wnioski, panie Darcy. To dla nas jedynie przyjemna, piątkowa przechadzka, prawda, kochane siostry?- zwraca się do podążającej za nią pary dziewcząt, ładna brunetka w długiej strojnej sukni i białych rękawiczkach. No nie! Czy ja zwariowałam do reszty z tego stresu? Postaci z dziewiętnastowiecznej literatury spacerujące sobie jak gdyby nigdy nic ulicą Arki Bożka?! Pukam się w czoło! Na pewno kręcą tu adaptację powieści Jane Austen! To przecież jasne! Jak mogłam od razu na to nie wpaść? Fakt, to w końcu tylko Biała, a ja sama mogłabym na poczekaniu wskazać co najmniej kilkadziesiąt lepiej nadających się na plan filmowy miejsc, ale jak jakiś nawiedzony reżyser wybierze właśnie Polskę, to pewnie nie ma mocnych! Tylko jak mogłam przegapić taką rewelację?! I dlaczego oni od razu robią z tego powodu wielką aferę? Ewakuacja całego powiatu? No bez przesady… Że też ludzie się na to nabierają! Ja będę mądrzejsza, zostanę w domu i jeszcze co nieco podejrzę! Gdy, przepełniona optymizmem, otwieram drzwi frontowe, moim oczom ukazuje się kolejna nietypowa postać. Tylko, że tym razem wygląda, jak wyjęta żywcem z najnowszego filmu akcji! - To na pewno znowu sprawka tego Fache- mruczy pod nosem dziwny facet o aparycji angielskiego dżentelmena, śpieszący- prościutko przez mój trawnik!- w stronę ulicy Prudnickiej. Zwróciłabym mu uwagę, gdyby nie to, że jego sylwetka wydała mi podejrzanie znajoma… I gdybym nie była zbyt zajęta własnymi sprawami, oczywiście! Z zamyślenia wyrywa mnie chrapliwy głos przeraźliwie szczupłego chłopaka w zniszczonych ciuchach. - Nie uciekasz?- pyta beznamiętnie. Kręcę głową, ponieważ nie jestem w stanie wydusić słowa. Jego też przecież znam! - Ja nie mam przed czym- stwierdza- Ćpanie to moje życie. Straciłem ją- dodaje po chwili bez związku. - Ach…- wyrywa mi się tylko. Coś się tu nie zgadza- Smółka, prawda? Przecież mówiłeś, że trzeba myśleć pozytywnie… Ale on już nie odpowiada. Odchodzi powoli, a ja staję na werandzie i… o mało nie dostaję zawału serca! Czarnowłosa dziewczynka w zimowym płaszczu i czapce siedzi na wycieraczce pod drzwiami. Co mnie jeszcze czeka?! - Przyszłaś na obiadek?- nic inteligentniejszego nie udaje mi się jakoś wymyślić. Co to wszystko ma znaczyć?! Dziecko wytrzeszcza swoje wielkie oczy i kręci smętnie głową. - Nie tym razem. Oni zaraz tu będą. Jacy oni, u licha? Zagadka rozwiązuje się sama. Kilkanaście zakapturzonych, osnutych mgłą postaci nadciąga powoli od strony domu sąsiadów. Czuję, że robi mi się zimno. Wysysają z ludzi dusze…- na własnej skórze doświadczam znaczenia słów, które stały się zmorą mojego dzieciństwa. Wyostrzone, pobudzone panicznym strachem zmysły każą mi natychmiast stąd zmykać. Puszczam się więc szaleńczym pędem i zatrzymuję dopiero koło Cmentarza Żydowskiego. Dlaczego to spotyka akurat mnie?! Jestem pełna rozdrażnienia. Dlaczego jacyś okropni dementorzy, a nie na przykład… - Ania, nie Andzia, Shirley- drobna rudowłosa dziewczynka wyciąga w moim kierunku piegowatą dłoń, którą niepewnie ściskam. Do czego to doszło!- To takie romantyczne miejsce! Nazwałabym je… Doliną Mglistych Cieni. - Eee… to świetnie, Aniu, tylko widzisz, tak się składa, że nie mam za bardzo czasu na pogawędkę… - Och, rozumiem. To nic, jestem przyzwyczajona do samotności. Moi rodzice zmarli, gdy byłam niemowlęciem i wychowywałam się w domach pań Spencer i Hammond. Wiem lepiej niż ty, u kogo się wychowałaś! Zamiast jednak wykrzyczeć jej w twarz te słowa, biegnę czym prędzej w stronę rynku. Może ktoś jednak został i pomoże mi wydostać się z tego wariatkowa? Mniej więcej koło banku zatrzymuje mnie wysoki, barczysty jegomość o ciemnych włosach: - Czy to pani jest nową guwernantką w Thornfield Hall? Czekam na panią już tyle czasu! Cóż ma oznaczać ta niepunktualność?!- pyta zirytowany. - Lepiej pan zrobi, pilnując swojej psychicznej żony!- odkrzykuję wesoło. Ta zabawa zaczyna mi się podobać! Do czasu… Na rynku nie widać zupełnie nikogo. Pootwierane na oścież okna i drzwi, poniewierające się po asfalcie części garderoby i przedmioty codziennego użytku tworzą złowrogi nastrój. Czarę goryczy przelewa jednak widok trójki dzieci, która jak spod ziemi wyrasta nagle pod kawiarnią „Malwa”. „Sieroty Baudelaire”przebiega mi przez myśl”. Proszę, tylko nie oni, tyko nie pechowe rodzeństwo! Zlana zimnym potem i kroplami, zaczynającego właśnie lać się z nieba całymi strumieniami, deszczu, mijam sklep zabawkowy i maszeruję dalej w kierunku zamku. „Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze”- powtarzam sobie dla dodania odwagi. W głębi duszy wiem jednak, że nic nie ma prawa pójść dobrze, bo oto na horyzoncie majaczy mi… postać mężczyzny o długich, prostych włosach, czarnych zębach i nieprzyjemnym wyrazie twarzy. Dlaczego, no dlaczego nie dr Jekyll?! To się chyba po prostu nazywa pech… Siadam na krawężniku i zrezygnowana czekam, aż ponure monstrum zbliży się do mnie. Niebo przecina pierwsza błyskawica, a ja nie mam siły biec dalej. Cała przemoczona i drżąca ze strachu i bezsilności, wydaję z siebie głuchy, zrozpaczony krzyk, który niesie się echem wzdłuż bialskich bloków. - Hanka, dziecko, co ty znowu wyczyniasz?! Nie możesz na okrągło czytać tych bzdur, bo kiedyś nabawisz się wrzodów żołądka!- mama podnosi z podłogi, strąconą tam zapewne gwałtowniejszym gestem książkę i kręci z rezygnacją głową- Pozostajesz zamknięta w fikcyjnym świecie i czym to się kończy- jakimiś krzykami! Takie życie jest zupełnie bez sensu! Może i bez sensu, mamo, ale za to- jakie ciekawe!