Niezbędnik Inteligenta

Transkrypt

Niezbędnik Inteligenta
Francuski eksperyment
L’ école 42 to wyższa szkoła dla informatyków. Aby się do niej dostać,
nie trzeba mieć matury, a gdy się ją ukończy, nie dostanie się
dyplomu. Ale ma się dużą gwarancję zatrudnienia. v LESZEK PACHOLSKI
Xavier Niel
w swojej szkole,
2014 r.
105
ebox obejmujący telewizję, połączenia telefoniczne i internet, stanowi bardzo poważną konkurencję dla Orange, należącej do niedawnego monopolisty France Telecom. Gdy
w 2012 r. Niel założył Free Mobile, oferującą usługi telefonii komórkowej za mniej niż połowę ówczesnej ceny rynkowej, trzy duże konkurencyjne firmy – Orange, SFR i Bouyges Télécom – bezskutecznie próbowały zablokować
licencję dla Free Mobile w Komisji Europejskiej.
Zdaniem przyjaciół Niel bardzo zmienił się po tym, jak
policja aresztowała go na oczach jego dzieci. Wcześniej interesowały go tylko pieniądze i komputery. Teraz stara się
zmienić Francję. Jest przekonany, że bez zmian w sposobie
myślenia i działania, bez wprowadzenia opartej na internecie kultury przedsiębiorczości Francji grozi stagnacja. „Bez
prywatnej inicjatywy nie będzie rewolucji (w edukacji)” napisał w marcu 2013 r. na Twitterze, już jako prezydent nowej francuskiej uczelni(?), która corocznie przyjmuje na studia(?) ok. 1 tys. osób. Znaki zapytania są oznaką bezradności,
bo może nie ma jeszcze takich pojęć, które właściwie opisują tworzącą się rzeczywistość. To, co w Paryżu powstaje,
w niczym nie przypomina szkół, które dotychczas widziała
kontynentalna Europa.
2811279
POLITYKA n i e z b ę d n i k i n t e l i g e n ta
m
otywem przewodnim trylogii (liczącej pięć tomów) „Autostopem przez galaktykę” Douglasa Adamsa, autora SF, jest „ostateczne pytanie
dotyczące życia, Wszechświata i całej reszty”.
Odpowiedź brzmi: 42. Taka też, a dokładniej 42 born2code
jest odpowiedź Xaviera Niela, francuskiego biznesmena, na
problemy ze znalezieniem dostatecznej liczby pracowników
dla francuskiego przemysłu informatycznego.
Xavier Niel jest 45-latkiem, którego majątek jest wart
ok. 6,6 mld dol. To założyciel i większościowy udziałowiec
grupy kapitałowej Iliada. Niel, enfant terrible francuskiego biznesu, został w 2004 r. aresztowany i spędził cztery
tygodnie w więzieniu, oskarżony w związku z udziałami w biznesie erotycznym. Jest samotny; według „Forbesa” w gronie półtora tysiąca, w znakomitej większości
żonatych, miliarderów należy do 12 najatrakcyjniejszych
partii do wzięcia. Nie jest lubiany przez francuski establishment ubrany w eleganckie garnitury z australijskiej
wełny, wykształcony przez elitarne grandes écoles. Niel
chodzi w dżinsach i z rozpiętym kołnierzykiem i jest dla
francuskiego biznesu poważnym zagrożeniem. Założona
w 2002 r. firma Free, oferująca za niecałe 30 euro pakiet Fre-
2
U N I W E R S Y T E T Y
0110010101
W basenie
POLITYKA n i e z b ę d n i k i n t e l i g e n ta
106
Przede wszystkim nie będzie żadnych dyplomów,
a w każdym razie nie będzie dokumentów uznawanych
przez Republikę Francuską. We Francji, chyba jeszcze
w większym stopniu niż w Polsce, najważniejszy jest papier: dyplom, dokument. Francuskie uniwersytety, w których wykładowca, nawet bez habilitacji, jest nieusuwalnym urzędnikiem państwowym, są ostojami etatyzmu.
Dyplomy francuskich grandes écoles otwierają we Francji wszystkie drzwi. Dyplom definiuje człowieka bardziej
niż cokolwiek innego. W czasie jednego z oficjalnych spotkań Valéry Giscard d’Estaing, prezydent Francji w latach
1974–81, przedstawił się nie jako urzędujący prezydent
republiki, lecz jako absolwent École Polytechnique. We
Francji tworzenie szkoły, która nie daje dyplomu, zakrawa na szaleństwo.
A jednak żadnych wątpliwości nie miało 50 tys. młodych
ludzi, którzy starali się o przyjęcie do l’École 42. W pierwszym kroku rekrutacji kandydaci spędzili kilka godzin, rozwiązując przez internet problemy logiczne. Nikt ich nie pytał, jakie skończyli szkoły, czy mają maturę, a jeśli mają, to
jak ją zdali. To oczywiste, jeśli nie wydaje się dyplomu po
ukończeniu szkoły, nie można żądać dokumentów przy rekrutacji. Liczył się tylko test oceniający umiejętność uczenia się i twórczego myślenia. Były za to ograniczenia wieku – trzeba mieć ukończone 18 lat i nie można mieć więcej
niż 30. Z grona osób przystępujących do testu wyłoniono
4 tys. kandydatów. Latem 2013 r. wrzucono ich na głęboką
wodę – do basenu (la piscine) wielkiej sali, w której spędzili miesiąc, pracując po 15 godzin dziennie, ucząc się i rozwiązując praktyczne problemy. Rano na ekranie komputera pojawiało się wideo wyjaśniające projekt, który należało
zrealizować.
Pochodząca z Algieru Hana Khelifa była przerażona, nigdy wcześniej nie programowała, najpierw bez większych
sukcesów próbowała studiować psychologię w Nanterre
(Université Paris 10), potem ekonomię i zarządzanie w Orsay (Université Paris 11). Czas spędzony w basenie wspomina jak jakiś odlotowy obóz wakacyjny. Aby nie tracić czasu
na dojazdy, podobnie jak wiele innych osób spała w szkole,
w śpiworze na ławce w wielkiej sali udostępnionej kandydatom. Powoli, krok po kroku, zaczynała rozumieć, na czym
polegają zadania, które się jej stawia. Do wszystkiego dochodziła sama. Teraz jest dumna z ewolucji, jaką przeszła,
z tego, że się nie poddała. Zdaje sobie sprawę, że wielu kandydatów wiedziało o programowaniu dużo więcej niż ona.
Jest przekonana, że o jej przyjęciu zadecydowała nie wiedza,
lecz entuzjazm i potencjał.
Po miesiącu prób przyjęto 880 osób. We wtorek 19 listopada 2013 r. szkoła została oficjalnie otwarta. Nie było uroczystej inauguracji, nie tylko nie było gronostajów, ale nawet krawatów i marynarek. Fundator, podobnie jak trzej pozostali założyciele i cały personel, pojawili się w firmowych
T-shirtach z logo szkoły odwołującym się do podróży przez
Galaktykę.
L’École jest szkołą prywatną, jednak studenci nie płacą
czesnego. Xavier Niel zainwestował 20 mln euro – kupił za
nie m.in. budynek o powierzchni 4200 m kw. w XVII dzielni-
2811279
cy Paryża – a także zarezerwował dalsze 50 mln na pierwsze
10 lat działania szkoły.
Francja jest jednym z najbogatszych krajów na świecie
i należy do tych, które na edukację przeznaczają największą część PKB. Francuskie kształcenie przedszkolne jest źródłem zazdrości młodych matek w innych krajach Europy.
Każdy, kto tylko zechce – oczywiście, jeśli ma zdaną maturę – dostanie się na bezpłatne studia na państwowym uniwersytecie. Mimo to mobilność społeczna we Francji należy do najniższych w Europie. W kraju uważanym za matkę
demokracji podziały społeczne są zamurowane – młodzież
z przedmieść nie ma szans na awans, a wstępu do klasy średniej strzegą wspomniane już grandes écoles.
Nicolas Sadirac, dyrektor l’École 42, wierzy, że jego szkoła będzie szansą dla młodzieży z ubogich przedmieść.
Nauczanie prowadzone jest systemem projektowym,
metodą P2P – peer to peer – opartą na współpracy osób
o podobnym poziomie przygotowania. Panuje opinia,
że ludzie dzielą się na nieuków i samouków; założyciele
École 42 nie biorą tego za bon mot. Zasada działania szkoły jest oparta na tym, że nie ma profesorów posługujących
się niezrozumiałym językiem i niezdolnych do motywowania młodzieży do nauki. – W szkole nie ma egzaminów,
ocen, wykładów, kursów, profesorów i konkurencji – mówi
z dumą Kwame Yamgnane, jeden z inicjatorów założenia École 42. – Nie ma też sal wykładowych. Są trzy wielkie
hale, w każdej z nich 300 nowych komputerów z dużymi
ekranami. I jest współpraca.
Wiedzę czerpie się z internetu i od kolegów, czasem jakąś wskazówkę dadzą chłopcy z obsługi – pracownicy szkoły, którzy w pomieszczeniu oddzielonym szybą od jednej
ze studenckich hal komputerowych przygotowują zadania,
dbają o serwery i sieć. Są traktowani jak starsi koledzy. Nauka trwa od dwóch do czterech lat i składa się z trzech cykli.
W każdym z nich studenci mają do wykonania 30 projektów,
które wykonuje się w zespole. Czasami współpracowników
można wybrać samemu, czasami są narzucani, ale zawsze
można skorzystać z pomocy dowolnego kolegi lub koleżanki. Nie ma semestrów, oficjalnych wakacji ani świąt. Szkoła
jest dostępna 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu.
Tradycyjne wyższe szkoły państwowe przyjęły powstanie
l’École 42 wzruszeniem ramion. Nawet słabsze uniwersytety
paryskie nie obawiają się z jej strony konkurencji, podobnie
jak nie obawiają się konkurencji Akademii Khana oferującej
w internecie wykłady najwybitniejszych uczonych z najlepszych uniwersytetów amerykańskich (art. s. 90). Spokój uniwersyteckiego establishmentu wynika z faktu, że l’École nie
daje uznawanych przez Republikę dyplomów. Komentarze
koncentrują się więc na tym, co budzi emocje – rezygnacji
z dyplomów, natomiast mało kogo interesuje niestandardowy model kształcenia.
A Xavier Niel działa także we własnym interesie. Jego firmy nie poszukują ludzi z dyplomami, lecz talentów. Herbert
Hoover, który prawie 100 lat temu podjął trud zreformowania Uniwersytetu Stanforda, też robił to dla siebie. Potrzebował zdolnych inżynierów, którzy pomogliby mu pomnożyć
jego ogromny majątek. Hooverowi się udało.
Leszek Pacholski
2

Podobne dokumenty