Chełm "W wolnej Polsce widziałem go w korpusie generałów
Transkrypt
Chełm "W wolnej Polsce widziałem go w korpusie generałów
Chełm Źródło: http://chelm.lscdn.pl/oc/informacja-pedagogiczn/nowosci/4775,quotW-wolnej-Polsce-widzialem-go-w-korpusie-generalow-Wojska-Polskie goquot.html Wygenerowano: Sobota, 4 marca 2017, 14:55 Strona znajduje się w archiwum. Data publikacji 28.02.2014 Jerzy Masłowski "W wolnej Polsce widziałem go w korpusie generałów Wojska Polskiego" Obchodzony po raz kolejny Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych to doskonała okazja do ukazania całkowicie nieznanych sylwetek żołnierzy powstania antykomunistycznego. Jednym z nich jest kawaler Krzyża Virtuti Militari poległy w walce z komunistami w kwietniu 1946 roku porucznik AK -WiN Karol Bojarski "Wyga". Pułkownik Marian Gołebiewski "Irka" cichociemny, wybitny oficer konspiracji antyniemieckiej i antykomunistycznej w Okregu lubelskim AK - WiN i wieloletni więzień w PRL, w relacji złożonej na moje ręce w 1991 roku o jednym ze swoich powładnych poruczniku Karolu Bojarskim "Wydze" powiedział: "W wolnej Polsce widziałem go jako jedynego z grona moich kilkudziesięciu oficerów w korpusie genarałów Wojska Polskiego. To był niezwykle utalentowany zołnierz i dowódca. Niestety przedwcześnie poległ w walkach z komunistami, a poza wąskim gronem nas - kombatantów i starszych mieszkańców ziemi hrubieszowskiej, którzy niejednokrotnie zawdzięczali mu uratowanie życia, nikt o nim nie pamięta". Karol Bojarski urodził się 3.01.1918 roku w Dubnie na Wołyniu, a ochrzczony został w rodzinnej parafii Bojarskich Horodło, gdzie po latach wojennej tułaczki rodzina ponownie osiedliła się na stałe. Uczył się w szkole podstawowej w Horodle, a następnie w gimnazjum im. Mikołaja Kopernika we Włodzimierzu Wołyńskim, gdzie wcześniej uczęszczała się jego siostra Stanisława i brat Wacław. Po uzyskaniu matury wzorem starszego brata, wstąpił do wojska. W Sulejówku ukończył z wyróżnieniem kurs dla kandydatów do szkół oficerskich, a następnie odbył roczną służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim . W szkole był wyróżniajacym sie podchorążym , nieprzeciętne sukcesy odnosił szczególnie w woltyżerce. W lecie (czerwiec – lipiec 1939 roku) ukończył szkołę zajmując jedną z pierwszych lokat. Na wieść o wybuchu wojny z Niemcami zgłosił się do szkoły podchorążych we Włodzimierzu z prośbą o skierowanie na front. Krótko walczył w okolicach Chełmna, skąd po bombardowaniu i rozproszeniu oddziału powrócił do Włodzimierza. Po zajęciu koszar przez sowietów, wraz z kolegą (oficerem zawodowym) po unieszkodliwieniu sowieckiego wartownika konno uciekł z koszar. Konie pozostawili polskiemu gospodarzowi w Wydrance nad Bugiem i wpław przeprawil się przez rzekę. Po rozstaniu z kolegą i przedostaniu się do Horodła zamieszał u rodziców. Przez kilka tygodni ukrywał się obawiając się, że sowieci będą go poszukiwać za zabicie wartownika podczas ucieczki z koszar we Włodzimierzu. Już pod koniec września 1939 roku nawiązał kontakty z ukrywającymi się u rodzin oficerami i żołnierzami WP i wspólnie zaczęli tworzyć podstawy horodelskiej konspiracji niepodległościowej. Zbierali pozostawioną po wojnie obronnej broń i amunicję, a przede wszystkim zorganizowali sprawnie funkcjonujący przez cały okres okupacji punkt przerzutowy przez Bug. W pierwszych miesiącach okupacji korzystali z niego przede wszystkim uciekinierzy z kresów, którzy woleli przebywać pod okupacja niemiecką, niż dostać się w ręce sowietów. Późną jesienią 1939 roku podczas pobytu w Horodle łącznika z Warszawy, który udawał się na Wołyń z rozkazami do tworzenia struktur Sużby Zwycięstwu Polski, wraz z bratem Wacławem został zaprzysiężony jako członek tej organizacji. Idei walki o wolną Polskę pozostał od tej chwili wierny, aż do swojej śmierci z rąk komunistów w 1946 roku. Po przekształceniu się SZP w Związek Walki Zbrojnej otrzymał zadanie zwerbowania i przeszkolenia starannie wybranych młodych mieszkańców Horodła i okolic jako przyszłej grupy dywersyjnej. To wówczas związał się niemal na cały okres obu okupacji z tak ofiarnymi żołnierzami podziemia hrubieszowskiego jak Józef Rudnik „Pogrom” (poległ w walce z Niemcami w 1944 roku) czy Józef Grzeszczuk „Skała” (poległ w potyczce z NKWD w 1945 roku). Stanowili oni wraz z „Wygą” jedną z najdzielniejszych grup Kedywu w obwodzie . W styczniu 1943 roku był jednym z pierwszych żołnierzy organizowanego na rozkaz komendanta obwodu hrubieszowskiego por. Antoniego Rychela „Anioła” oddziału partyzanckiego w lasach strzeleckich. Jako kapral podchorąży WP „Wyga” został dowódcą jednej z drużyn szkoleniowych w szybko rozrastającym się oddziale porucznika „Rysia” Kazimierza Wróblewskiego, a następnie został mianowany dowódcą plutonu. To wówczas spotkał się z podchorążym Sergiuszem Konopą „Czarusiem” , z którym połączyły ich wspólne walki w późniejszym batalionie AK „Południe” i wieloletnia przyjaźń. Po likwidacji przez Niemców obozowiska oddziału „Rysia” w maju 1943 roku, nie mogąc powrócić do Horodła, gdyż był poszukiwany przez okupanta, pozostał w oddziale „Rysia” do jego rozformowania jesienią 1943 roku, a następnie został rozkazem komendanta obwodu skierowany do rejonu V „Południe” z zadaniem szkolenia ochotników do organizującego się tam batalionu AK „Wiktora” (Stefana Kwaśniewskiego). Został dowódcą I kompanii tego batalionu, a po wykazaniu na polu walk z Niemcami i Ukraińcami swoich szczególnych uzdolnień dowódczych, zastępcą dowódcy batalionu. Brał udział we wszystkich walkach batalionu w obronie ludności polskiej na południu powiatu hrubieszowskiego. Dowodzona przez niego kompania wyróżniła się szczególną walecznością i ofiarnością podczas akcji przeciwko oddziałom UPA w marcu 1944 roku i w trakcie ewakuacji polskich rodzin z terenów południowych gmin powiatu hrubieszowskiego. Wraz z całością batalionu „Wiktora” kompania „Wygi” brała udział we wszystkich walkach stoczonych z wycofującymi się w lipcu 1944 roku Niemcami w ramach ogóolnopolskiej akcji „Burza”. Po wkroczeniu sowietów, podobnie jak zdecydowana większość oficerów i żołnierzy hrubieszowskiej AK, pozostał w konspiracji. W specyficznych warunkach nowej okupacji , tak jak dotychczas w walkach z Niemcami i Ukraińcami, potrafił wykazać się doskonałym instynktem dowódczym, pomysłowością i brawurową wręcz odwagą. W dniu 16 sierpnia 1944 roku kompania „Wygi” osłaniała odwrót oddziałów hrubieszowskiej AK, które skoncentrowały się pod Hrubieszowem, przez uzgodnionym z sowietami marszem na pomoc Powstaniu Warszawskiemu. Ponieważ sowieci przygotowali w Hrubieszowie zasadzkę, a uprzedzony o grożącym niebezpieczeństwie komendant obwodu kpt. M. Gołębiewski „Irka” zarządził wycofanie się spod obstawionego sowieckimi czołgami Hrubieszowa, kompania "Wygi" toczyła z sowietami opóźniające walki w okolicach Trzeszczan. Jego żołnierze zniszczyli jeden czołg sowiecki i umożliwili większości oddziałów akowskich rozproszenie w terenie. Jesienią 1944 „Wyga” został mianowany oficerem do zadań specjalnych komendy obwodu AK, a następnie adiutantem komendanta obwodu. Jego podwładni, a nierzadko on sam osobiście, wykonali szereg akcji na sowietów i ich polskich pomocników. Dla przykładu należy przynajmniej wymienić odbicie 12 żołnierzy Kedywu z więzienia hrubieszowskiego w sierpniu 1944 roku, likwidację starosty hrubieszowskiego z nadania PKWN Aleksandra Wilka (Wołka), pierwszego szefa UB w Hrubieszowie Edwarda Januszewskiego , czy kolejnego szefa UB odpowiedzialnego za masakrę mieszkańców Hrubieszowa w marcu 1945 roku Feliksa Grodka. W tym ostatnim przypadku to „Wyga” osobiście przygotował paczkę wielkanocną z zamontowanym wewnątrz niej ładunkiem wybuchowym i dopilnował dostarczenia jej do siedziby UB. W modelowy wręcz sposób opracował i przeprowadził akcję na hrubieszowską Komunalną Kasę Ooszczędności 21 lutego 1945 roku. Bez jednego wystrzału, w biały dzień, pod bokiem NKWD i UB, dowodzona przez niego bojówka zdobyła na potrzeby podziemia niepodległościowego 22 miliony złotych. Część z tych pieniędzy kapitan Gołębiewski przekazał profesorowi Ignacemu Czumie na potrzeby odradzajacego się po okupacji niemieckiej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Mówiąc po latach miedzy innymi o tej akcji "Wygi" komendant „Irka” stwierdził: „Był świetnym wykonawcą, inteligentnie wiedział co i jak zrobić w jakim miejscu. Nie ponosił właściwie strat w tych różnych działaniach. Był wszechstronnie uzdolniony. Nie tylko fizycznie, ale i umysłowo. Poza tym charakterologicznie przedstawiał się po prostu nadzwyczajnie”. „Wyga” poległ po osobistym wykonaniu wyroku śmierci na funkcjonariuszu MO, odpowiedzialnym za śmierć jego adiutanta i przyjaciela zarazem Józefa Gietki , 6 kwietnia 1946 roku. Poległ w nierównej walce z żolnierzami NKWD i funkcjonariuszami UB na jednej z ulic Hrubieszowa. Ubecy wystawili jego podziurawione kulami ciało na widowk publiczny na placu targowym w Hrubieszowie z nadzieją, iż ktoś z licznie przybyłych tego dnia okolicznych chlopów rozpozna kim jest ten zamachowiec na znanego ze szczególnego okrucieństwa wobec żolnierzy podziemia funkcjonariusza MO. Mimo iż na targu było wielu mieszkańców gminy Horodło doskonale znających "Wygę" nikt nie powiedział ani słowa. Powracający z targu szybko jednak powiadomili podkomendnych "Wygi" przebywających na kwaterach pod Horodłem o śmierci ich dowódcy. Nierozpoznany przez UB został pochowany na miejscowym cmentarzu pod naziskiem Stanisław Zapała. Po kilkunastu dniach jego podwładni rozkopali mogiłę i ciało dowódcy przewieżli do rodzinnego Horodła i złożyli bezimiennie w grobie rodziny Nowakowskich. Po 1956 roku ciało przeniesiono do grobowca rodzinnego Bojarskich i postawiono czarny granitowy pomnik z napisem " Kawaler Krzyża Virtuti Militari kapitan AK Karol Bojarski "Wyga". Jego wieloletni przełożony i przyjaciel M. Gołębiowski „Irka” o śmierci „Wygi” dowiedział się podczas własnego procesu w 1947 roku. Po latach tak ten moment wspominał: „Była to wielka strata, zresztą odbiła się przykrym echem u mnie, gdyż o tym, ze on zginął (…) dowiedziałem się na procesie (…)i przyznam, że byłem pod wrażeniem śmierci tego człowieka, którego bardzo, bardzo wysoko ceniłem. Nie tylko ceniłem, ale obdarzałem go ciepłym uczuciem, tak jak najlepszego przyjaciela. W ogóle należał do najlepszych przyjaciół. A posiadał wartości olbrzymie, więc dlatego było to dla mnie ciosem i w jakiś sposób wpłynęło również nie tyle na moja postawę, co na rozmyślania w czasie toczącego się procesu …” . O tym niezłomnym żołnierzu Rzeczypospolitej nie pamięta jego rodzinne Horodło, mimo iż to rodzina Bojarskich (on, brat Wacław ps. „Hucuł” i dwie siostry - nauczycielki) doprowadziła do utworzenia już w 1944 roku istniejącego do dziś w tej osadzie liceum ogólnokształcącego. Jedyną skromną oznaką pamięci są płonące niemal zawsze na jego grobie na miejscowym cmentarzu znicze. Próżno jednak szukać na stronie internetowej gminy czy szkoły choćby skromnego biogramu tego wielkiego mieszkańca Horodła, któremu decyzjami koalicji antyhitlerowskiej w sprawie oddania Polski komunistom, nie dane było zostać generałem Niepodległej Rzeczypospolitej. Poległ w 28 roku życia, 7 jego ostatnich lat w całości poświęcając walce o niepodległość Ojczyzny. Por. Karol Bojarski "Wyga" Por. Karol Bojarski (z lewej)i por. Sergiusz Konopa "Czaruś" 1944 rok "Wyga" i jego żolnierze. Horodło 1945