czyli o blaskach (i cieniach) kolejnego tomu

Transkrypt

czyli o blaskach (i cieniach) kolejnego tomu
Creatio Fantastica
PL ISSN: 2300-2514 R. XII, 2016, nr 2 (53)
Anita Całek
Parada Cieni – czyli o blaskach (i cieniach)
kolejnego tomu Sagi Cienia
Można powiedzieć: nareszcie! W połowie maja, po czterech latach, na polskim
rynku wydawniczym ukazała się piąta część Sagi Cienia Orsona Scotta Carda zatytułowana Ucieczka Cienia. Paralelną wobec Sagi Endera serię powieści, których głównym bohaterem jest Groszek, Card rozpoczął w roku 1999 jako rodzaj narracyjnego eksperymentu. Tę samą bowiem opowieść, którą poznawaliśmy z perspektywy Andrew Wiggina,
pisarz opowiedział ustami niezwykle sympatycznego bohatera, uznawanego za „cień Endera”, jego ewentualnego następcy (w razie klęski Wiggina, do czego jednak, jak wiadomo,
nie doszło) oraz jednego z autorów zwycięstwa opisanego w finale Gry Endera. Dzieje
chłopca poddanego genetycznej modyfikacji zwanej „kluczem Antona”, który za niezwykłą inteligencję, przedwczesną dojrzałość i bardzo szybkie tempo przyswajania wiedzy
musi zapłacić niezwykle wysoką cenę, chorując na gigantyzm, stanowią oś przewodnią
cyklu Saga Cienia. Toczy się ona w niezwykłych czasach jako opowieść o ludzkości poddanej najpierw lękowi przed Formidami, następnie – grozie ksenocydu, wreszcie młodzieńczo eksplorującej Kosmos dzięki zdobyczom technologicznym wzorowanym na cywilizacji „robali”.
Czekanie na kolejny tom tej pasjonującej historii wydawało się ciągnąć w nieskończoność, bo przecież przyszło nań oczekiwać wyjątkowo długo – anglojęzyczni czytelnicy
poznali dalsze losy Groszka oraz trojga z jego dzieci obciążonych kluczem Antona w roku
2012, podobnie jak odbiorcy hiszpańskojęzyczni, zaś tłumaczenie francuskie ukazało się

Recenzja książki: Orson Scott Card, Ucieczka Cienia [Shadows in Flight], przekł. Danuta Górska, Warszawa:
Prószyński i S-ka 2016, ISBN: 978-83-8069-345-6, ss. 192.
1
już w 2013 roku1. Trudno uzasadnić ten czteroletni okres oczekiwania rozmiarami samej
powieści, liczy ona bowiem niecałe 200 stron. Trudno też wyjaśnić ostateczny termin jej
pojawienia się na polskim rynku wydawniczym: być może zapowiedź kolejnego tomu, zatytułowanego Shadows Alive (data premiery nie jest jeszcze znana), zmotywowała do
przygotowania polskiego wydania części od czterech lat obecnej w czytelniczym obiegu.
Autorką przekładu jest wielce zasłużona dla fantastyki Danuta Górska, która
zresztą tłumaczyła również pierwszy tom tej Sagi – Cień Endera. Tym trudniej dociec, dlaczego zdecydowała się dość nonszalancko przełożyć tytuł powieści Shadows in Flight jako
Ucieczkę Cienia. A przecież nie jest to opowieść ani o ucieczce (bo trudno za takową uznać
podróż przez Kosmos statku „Herodot”), ani o Cieniu – Groszku, lecz o locie jego dzieci
poza granice czasu dzięki efektowi relatywistycznemu. Na statku nieprzypadkowo nazwanym imieniem greckiego „ojca historii” poza Olbrzymem (ponad czterometrowym,
cierpiącym na gigantyzm Groszkiem) przebywa bowiem rodzeństwo Delphiki: Andrew
„Ender”, Carlotta oraz Cincinnatus (zwany Sierżantem ze względu na swe wojskowe upodobania i uzdolnienia). Wszyscy, korzystając ze zjawiska dylatacji czasu, zamiast 421 lat
ziemskich podróżują zaledwie przez pięć, podczas których prowadzą intensywne prace
badawcze w celu odkrycia sposobu wyłączenia klucza Antona. My zaś spotykamy ich w finale podróży, która okazuje się również mieć cel na mapie nieba, a nie wyłącznie ucieczkę
przed upływem czasu według ludzkiej miary.
Ten swoisty przetarg między błogosławieństwem efektu relatywizmu (jakim jest
– w perspektywie ziemskiej – wieczna młodość i długowieczność), a jego przekleństwem
(gdyż oznacza kompletne oderwanie od tych, których się na Ziemi pozostawiło) to jeden
z ciekawszych wątków powieści. Pytanie, które stawiają sobie dzieci – czy warto było wybrać właśnie takie rozwiązanie nierozstrzygalnego dylematu między koniecznością ratowania życia wobec jego krótkości i zagrażającego gigantyzmu a utratą matki oraz dopiero
co zrekonstruowanej rodziny – rozbrzmiewa mocno w narracji i nie pozwala odnaleźć na
kartach powieści łatwych odpowiedzi.
Od pierwszych stron tekstu dostrzegalna jest paralelność trójki głównych bohaterów w stosunku do triady: Ender–Valentine–Peter. Relacje pomiędzy sześcioletnimi
dziećmi Groszka, o inteligencji i zapale młodych doktorów, przy emocjonalności oraz
Informacje na temat przekładów powieści Shadows in Flight na języki obce podaję za oficjalną stroną Orsona Scotta Carda; por. http://www.hatrack.com/osc/bibliography/OSC_Publications_List.pdf [dostęp:
26.05.2016]. Tam też można znaleźć wszystkie kolejne przywoływane tu części.
1
2
kompetencjach społecznych typowych pierwszoklasistów, to niemalże powtórzenie
układu sił w rodzeństwie Wigginów, czyli zasadniczej i źródłowej opowieści o ratowaniu
świata. Pierwszym elementem tej paraleli są oczywiście imiona – najpierw samego Endera, potem Carlotty (co stanowi aluzję do historii Groszka opowiedzianej w Cieniu Endera), a następnie Sierżanta, stanowiącego połączenie bezwzględności i wyrachowania
Petera z talentem strategicznym samego Groszka (jako „cienia” Endera). Dlatego też powieść ta adresowana jest do czytelników dobrze obeznanych z poszczególnymi częściami
obu cykli, trudno bowiem bez takowej znajomości zorientować się w gąszczu przywołań
i dopełnień opowieści znanych z wcześniejszych tomów. Z tego też względu zakłopotanie
może budzić rozdział otwierający Ucieczkę Cienia: łopatologiczne wyjaśnienia faktów stanowiących zawiązanie akcji utworu niewiele pomoże osobom, które nie czytały poprzednich części, zaś znających je może nieco zirytować. Jak bowiem na kilku stronach opowiedzieć tak rozległy świat i jego dotychczasową historię, której zaledwie element stanowi
fabuła powieści?
Uniwersum Endera jest bowiem jak kłącze i wraz z przyrastaniem tomów w obu
cyklach powieściowych (Saga Endera i Saga Cienia) nabiera cech charakterystycznych dla
figury zaproponowanej przez Deleuze’a i Guattariego, stając się też – jeśli sięgnąć do konceptu Umberta Eco – rodzajem sieciowego labiryntu pozbawionego jasno określonego
centrum. Atrakcyjny wydaje się on zresztą nie tylko dla wiernych czytelników obu przeplatających się chronologicznie serii, lecz przede wszystkim dla samego pisarza, który nieustannie do niego powraca. Powstające co kilka lat kolejne tomy albo uzupełniają akcję
opowiedzianą w głównym trzonie (tę rolę pełnią zwłaszcza opowiadania), albo też stanowią do niej wprowadzenie (jak trzytomowy prequel opowiadający o pierwszej wojnie
ludzkości z Formidami2). I tak, na dzień dzisiejszy pierwotną w stosunku do Sagi Cienia –
Sagę Endera tworzy pięć zasadniczych tomów3 oraz cykl czterech opowiadań (zebranych
w tomie Pierwsze spotkania w świecie Endera z 2002). Należy też do niego powieść osadzona w świecie Endera (A War of Gifts: An Ender Story z roku 2007), która niestety nadal
2 Składają
się nań: W przededniu, Pożoga i Przesilenie; tomy te zostały wydane w latach 2012-2015 i dotyczą
pierwszej wojny ludzi z Formidami, pojawia się w nich Mazer Rackham oraz wielka światowa polityka, jak
zawsze u Carda uwikłana w dylematy etyczne oraz wielki biznes.
3 Są to: Gra Endera, Mówca Umarłych, Ksenocyd, Dzieci umysłu oraz Ender na wygnaniu; trzon sagi powstawał
w latach 1985-1996; do świata Endera Card wrócił w latach 2002-2008, publikując w sumie 12 opowiadań,
z których część stanowi obecnie trzon ostatniego tomu Sagi Endera – Ender na wygnaniu (2008, pol. 2010).
3
nie doczekała się polskiego przekładu, mimo iż takowym dysponują już nie tylko wielbiciele Endera w Hiszpanii, Francji oraz pokrewnych obszarów językowych, ale nawet Czesi
i Turcy4. Dodajmy do tego pięć części Sagi Cienia, co w sumie daje wynik 20 istniejących
i 4 zapowiedzianych tomów.
Powroty do tego samego uniwersum niosą w sobie jednak tyleż przyjemności, co
niebezpieczeństw. Taka chociażby paralelność, o której pisałam wyżej, oznacza z jednej
strony powtórkę delektowania się złożonością międzyludzkich układów – niestety przyjemność powtarzana traci na intensywności. Zza znanego wzorca, tak przekonującego
w Sadze Endera, wyziera też budząca wątpliwości tożsamość sześcioletnich bohaterów,
którzy myślą jak dorośli, a jednak zachowują się jak dzieci. Balansowanie na granicy psychologicznej niespójności to ważny, ale nie jedyny problem, jaki napotyka wierny czytelnik, sięgnąwszy po Ucieczkę Cienia.
Także narracja w tej powieści jest już tylko cieniem samej siebie z takich tomów
jak Mówca umarłych czy Ksenocyd, nie dorasta też do takiej polifonii, jaką Card proponował chociażby w Enderze na wygnaniu (wymagającej nieustannego kojarzenia faktów, bohaterów i opowieści wykorzystującej rozmaite formy podawcze). Co prawda, i tu punkt
widzenia nie jest stały, lecz oscyluje między świadomością Andrew, który dominuje
zwłaszcza w pierwszej części, Sierżanta oraz Olbrzyma, którego perspektywa stanowi
zwornik narracyjny zarówno z wcześniejszymi tomami Sagi Cienia (dla których to przecież Groszek był postacią dominującą), jak i Sagi Endera (Wiggina pamięta bowiem jedynie Olbrzym, jego dzieciom postać ta kojarzy się wyłącznie z Ksenobójcą, wątpliwym wybawicielem ludzkości). Jednak czy to wystarczy, by zaspokoić oczekiwania czytelników,
którzy mieli okazję przekonać się o sprawności narracyjnej pisarza? Moim zdaniem niekoniecznie.
Paralelna wobec Sagi Endera jest także kwestia relacji z Formidami. Podobnie jak
we wcześniejszych tomach Sagi Cienia, czytelnik musi zmierzyć się z koniecznością ograniczenia własnej wiedzy do perspektywy bohaterów. Nie są oni bowiem świadomi dalszych losów Wiggina, nie wiedzą, że na Lusitanii królowa Kopca na nowo buduje cywilizację Formidów w koegzystencji z ludzką kolonią i rasą Pequeninos (prosiaczków). Tu
Być może zapowiedź kontynuacji – opowieść o Drugiej Wojnie z Formidami, której pierwszy z trzech tomów ma wyjść już w sierpniu tego roku – zmobilizuje Wydawnictwo Prószyński i Spółka do uzupełnienia
Sagi o Enderze o brakujący tom.
4
4
z kolei widać wpływ przede wszystkim trylogii poprzedzającej Grę Endera: trudno bez
niej wyobrazić sobie opis statku Formidów czy też sposób prowadzenia podboju nowych
planet. A w konsekwencji – bez znajomości tomów W przededniu, Pożoga i Przesilenie niezrozumiałe stają się tak obawy ludzi, jak i ich oczekiwania w stosunku do „robali”. Trudno
też, znając dalsze losy i fakt możliwej koegzystencji ras, zrozumieć lęk paraliżujący człowieka w kontakcie z obcą, pozaziemską rasą – nie da się bowiem, uznawszy Formidów za
ramenów, na nowo potraktować ich jako varelse, a nawet djur (bestię stanowiącą zagrożenie, którą w akcie samoobrony należy zniszczyć).
Czy zatem Ucieczka Cienia spełnia pokładane nadzieje? I tak, i nie. Tak – ponieważ
znów przenosi nas w świat Endera, który stoi przed koniecznością rozstrzygania dylematów na kosmiczną skalę, oswajania obcych cywilizacji, dosięgania granic ludzkiego poznania. Te pasjonujące zagadnienia w kontekście dzisiejszej refleksji nad obcością i innością,
podobnie jak stopniowalne kategorie Obcego (utlanning, framling, ramen, varelse, djur)
brzmią aktualnie i wydają się niesłychanie atrakcyjne. Nie – gdyż nowa powieść Carda nie
dorasta jego wcześniejszej twórczości, pozostawia niedosyt, posługuje się łatwymi i dość
oczywistymi rozwiązaniami fabularnymi.
Jest to jednak, mimo wskazanych niedostatków, pozycja obowiązkowa dla wszystkich pasjonatów tego uniwersum. Kilka nowych i niespodziewanych informacji na temat
Formidów pojawia się w toku opowieści, a przygoda Groszka znajduje swoje ostateczne
finis, którego nie można przegapić. Nie wiadomo też, czy będzie to już zamknięcie całego
cyklu, czy może wydłuży się on, podobnie jak sama Saga Endera, która początkowo wydawała się ograniczać do czterech tomów. Być może zatem opowieść o „Cieniach w locie”,
potomkach Cienia wielkiego Endera Wiggina, to tylko mniej udany na tle pozostałych, niezwykle interesujących członów całego cyklu, takie maillon faible (najsłabsze ogniwo),
które zdarza się przecież nawet najbardziej sprawnym warsztatowo twórcom.
5