W Noc Bożego Narodzenia Bóg otworzył nam Niebo,
Transkrypt
W Noc Bożego Narodzenia Bóg otworzył nam Niebo,
W Noc Bożego Narodzenia Bóg otworzył nam Niebo, dzieląc z nami ziemskie życie. Człowiek jest wielki nie przez to kim jest, ale przez to, czym dzieli się z innymi. Bł. Jan Paweł II Wesołych Świąt Szczęśliwego Nowego Roku Drodzy Mieszkańcy Nowego i Starego Kisielina kiej słabości, aby ją przemienić mocą Jego zmartwychwstania. Benedykt XVI, List Apostolski Porta fidei, n. 13 Będziemy nieustannie kierować wzrok ku Jezusowi Chrystusowi, "który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala" (Hbr 12, 2); w Nim znajduje pełny sens wszelka udręka i tęsknota ludzkiego serca. Radość miłości, odpowiedź na dramat cierpienia i bólu, moc przebaczenia w obliczu zniewagi i zwycięstwo życia nad nicością śmierci - wszystko znajduje swój pełny sens w tajemnicy Jego wcielenia, Jego stania się człowiekiem, dzielenia z nami ludz- W ten jedyny i niepowtarzalny dzień, jakim jest Boże Narodzenie, cała ludzkość w ciszy i zadumie zatrzymuje się nad leżącym w stajni betlejemskiej Nowonarodzonym Zbawicielem świata. Odwieczne Słowo Ojca z miłości do każdego człowieka staje się człowiekiem. Jezus Chrystus narodzony w Betlejem wyciąga do człowieka swoje ręce i oczekuje od nas tylko jednego, byśmy przez wiarę otworzyli mu drzwi naszych serc i przyjęli dar życia wiecznego, który nam w Nim ofiaruje Nieskończenie Miłosierny Bóg Ojciec. Życzę, by ten świąteczny czas pomógł nam w skierowaniu wzroku ku Jezusowi Chrystusowi. Patrząc na Niego - Boga, który stał się człowiekiem - wciąż na nowo, abyśmy uświadomili sobie, jak cenny w oczach Boga jest każdy człowiek, i jak niezwykła jest Boża miłość, która wzywa nas do uczestnictwa w życiu samego Boga. Niech ten czas łaski, jakim jest Boże Narodzenie będzie czasem odkrycia na nowo miłości Boga i ogromnej wdzięczności za wszelkie dobro, które otrzymujemy od Niego każdego dnia. Niech Boże Narodzenie i cały Nowy 2013 rok będzie błogosławionym czasem w wzrastaniu w świętości i miłości do Boga, Kościoła i każdego człowieka. Do życzeń dołączam moją kapłańską modlitwę. Ks. Andrzej Brenk Słowo Ojca Świętego Benedykta XVI na Rok Wiary Główne pytanie, jakie dzisiaj sobie stawiamy brzmi: jak w naszych czasach mówić o Bogu? Jak przekazywać Ewangelię, aby otworzyć drogi na Jego zbawczą prawdę w często zamkniętych sercach współczesnych nam ludzi i w ich umysłach, niekiedy rozproszonych wieloma błyskotkami społeczeństwa? Ewangeliści mówią, że zastanawiał się nad tym sam Jezus zapowiadając Królestwo Boże: „Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? (Mk 4, 30). Jak dziś mówić o Bogu? Pierwsza odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi: ponieważ Bóg z nami rozmawiał. Tak więc pierwszym warunkiem mówienia o Bogu jest słuchanie tego, co powiedział sam Bóg. Rozmawiał z nami, Bóg nie jest odległą hipotezą na temat pochodzenia świata, nie jest matematyczną inteligencją, bardzo od nas odległą. Bóg się nami interesuje. Bóg nas miłuje. Bóg osobiście wszedł w realia naszej historii, przekazał nam siebie, aż do przyjęcia ludzkiego ciała. Tak więc Bóg jest pewną rzeczywistością naszego życia. Jest tak wielki, że ma także czas dla nas, że troszczy się o nas. W Jezusie z Nazaretu spotykamy oblicze Boga, który zstąpił ze Swego nieba, aby zanurzyć się w świecie ludzi, w nasz świat, aby nauczyć nas „sztuki życia”, drogi szczęścia: aby uwolnić nas od grzechu i uczynić dziećmi Bożymi (por. Ef 1, 5; Rz 8,14). Jezus przyszedł, aby nas zbawić i ukazać nam dobre życie Ewangelii. Mówienie o Bogu oznacza przede wszystkim - jasno widzieć to, co powinniśmy nieść ludziom naszych czasów: nie Boga abstrakcyjnego, jakiejś hipotezy, lecz Boga konkretnego, Boga, który istnieje, który wkroczył w dzieje i jest obecny w historii: Boga Jezusa Chrystusa jako odpowiedź na podstawowe pytanie: dlaczego i jak żyć? Dlatego mówienie o Bogu wymaga zażyłości z Jezusem i Jego Ewangelią, zakłada nasze osobiste głębokie, rzeczywiste poznanie Boga i mocne umiłowanie Jego planu zbawienia, nie ulegając pokusom sukcesu, lecz naśladując metodę samego Boga. Metoda Boga to pokora, Bóg staje się jednym z nas, jest to metoda realizowana we Wcieleniu, w prostym domu w Nazarecie i w betlejemskiej grocie, ta z przypowieści o ziarnku gorczycy. Trzeba nie lękać się pokory małych kroków i zaufać zaczynowi, który przenika do ciasta i sprawia, że powoli ono rośnie (por. Mt 13,33). Mówiąc o Bogu w dziele ewangelizacji, pod przewodnictwem Ducha Świętego, trzeba odzyskać prostotę, powrócić do tego, co w głoszeniu najważniejsze: Dobrej Nowiny Boga rzeczywistego, konkretnego, który się nami interesuje, Boga-Miłości, który zbliża się do nas w Jezusie Chrystusie aż po Krzyż, i Który w Zmartwychwstaniu daje nam nadzieję i otwiera nas na życie, które nie ma końca, na życie wieczne, życie prawdziwe. Niezwykły głosiciel, jakim był św. Paweł Apostoł daje nam lekcję, która zmierza wprost do centrum wiary, problemu jak mówić o Bogu z wielką prostotą. Przed chwilą usłyszeliśmy następujące słowa z pierwszego Listu do Koryntian: „Przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (2, 1-2). Tak więc po pierwsze św. Paweł nie mówi o jakieś filozofii, którą wypracował, nie mówi o ideach znalezionych gdzie indziej, czy wymyślonych przez siebie. Mówi o realiach swojego życia, o Bogu, który wkroczył w jego życie, mówi o Bogu realnym, żyjącym, z którym rozmawiał, o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. Ponadto nie szuka samego siebie, nie chce utworzyć zespołu ludzi, którzy będą go podziwiali, nie chce przejść do historii jako zwierzchnik jakieś szkoły wielkiej wiedzy. Paweł głosi Chrystusa, pragnie pozyskać ludzi dla Boga prawdziwego i rzeczywistego. Mówi pragnąc głosić jedynie Tego, który wkroczył w jego życie, i Który jest prawdziwym życiem, Który go zdobył na drodze do Damaszku. Tak więc mówienie o Bogu oznacza danie miejsca Temu, który pozwala siebie poznać, Który objawia swoje oblicze miłości: oznacza porzucenie własnego ja, aby je oddać Chrystusowi, będąc świadomymi, że to nie my możemy pozyskać innych dla Boga, lecz powinniśmy ich oczekiwać od samego Boga, modlić się o nich u Niego. Mówienie o Bogu rodzi się więc zawsze ze słuchania Go, z naszego poznania Boga, które dokonuje się w naszej zażyłości z Bogiem w życiu modlitwy i zgodnie z przykazaniami. Dla św. Pawła przekazywanie wiary nie oznacza więc niesienia samego siebie, lecz mówienie otwarcie i publicznie tego, co widział i słyszał w spotkaniu z Chrystusem, tego czego doświadczył w swoim życiu przemienionym już tym spotkaniem: to niesienie tego Jezusa, którego odczuwa jako obecnego w sobie, i który stał się prawdziwym ukierunkowaniem jego życia, aby wszystkim uzmysłowić, że jest On niezbędny dla świata i ma decydujące znaczenie dla wolności każdego człowieka. Apostoł nie zadowala się głoszeniem słów, lecz angażuje całe swe istnienie w wielkie dzieło wiary. Aby mówić o Bogu, trzeba Jemu uczynić miejsce, ufając, że to On działa w naszej słabości: uczynić miejsce bez lęku, z prostotą i radością, będąc głęboko przekonanymi, że im bardziej Jego, a nie nas samych stawiamy w centrum, tym bardziej nasze przekazywanie będzie owocne. Dotyczy to także wspólnot chrześcijańskich: są one powołane do ukazywania przemieniającego działania Bożej łaski, przezwyciężając indywidualizm, zamknięcie, egoizm, obojętność i żyjąc w codziennych relacjach miłością Boga. Musimy się zapytać, czy nasze wspólnoty są takimi naprawdę? Musimy starać się, by być takimi naprawdę – głosicielami Jezusa Chrystusa a nie samych siebie. W tym momencie musimy zadać sobie pytanie o to, jak przepowiadał sam Jezus. Pan Jezus w swej wyjątkowości mówił o swoim Ojcu – nazywał go Abbà – i Królestwie Bożym, spojrzeniem pełnym współczucia dla niedogodności i trudności ludzkiego istnienia. Mówił z wielkim realizmem i powiedziałbym, że najistotniejsze w głoszeniu Jezusa jest to, że ukazuje, iż w świecie, w stworzeniu przejawia się oblicze Boga, i że w codziennych wydarzeniach naszego życia obecny jest Bóg, czy to w przypowieściach odwołujących się do przyrody – o ziarnie gorczycznym, polu na które padły różne ziarna, czy też w naszym życiu. Nasuwa się na myśl przypowieść o synu marnotrawnym, o Łazarzu i bogaczu, czy wielu innych. W Ewangeliach widzimy, jak bardzo Jezus jest zainteresowany każdą napotkaną ludzką sytuacją, zanurza się w rzeczywistość mężczyzn i kobiet swoich czasów, zachowując pełną ufność w pomoc Ojca, widzimy, że w tych wydarzeniach w sposób ukryty naprawdę obecny jest Bóg, a jeśli jesteśmy czujni, możemy Go spotkać. A uczniowie, którzy byli z Jezusem, spotykające Go tłumy widziały jego reakcję na najróżnorodniejsze problemy, widziały jak mówił, jak się zachowywał; widziały w Nim działanie Ducha Świętego, działanie Boga. W Nim przeplatają się głoszenie i życie: Jezus działa i naucza, zawsze wychodząc z wewnętrznej relacji z Bogiem Ojcem. Styl ten staje się istotnym wskazaniem dla nas chrześcijan: nasz sposób życia w wierze i miłości staje się mówieniem o Bogu w dniu dzisiejszym, bo istnieniem przeżywanym w Chrystusie ukazuje wiarygodność, realizm tego, co mówimy słowami, które są nie tylko słowami, lecz ukazują rzeczywistość, prawdziwą rzeczywistość. Musimy w tym być czujni, by pojąć znaki naszych czasów, to znaczy rozpoznać możliwości, pragnienia, przeszkody napotykane w obecnej kulturze, zwłaszcza pragnienie autentyczności, dążenie do transcendencji, wrażliwość na ocalenie rzeczywistości stworzonej i przekazywanie bez lęku odpowiedzi, jaką daje wiara w Boga. Rok Wiary jest okazją do odkrycia, z fantazją ożywioną przez Ducha Świętego, nowych dróg na poziomie osobistym i wspólnotowym, aby na każdym miejscu moc Ewangelii była mądrością życia i ukierunkowaniem egzystencji. Także w naszych czasach uprzywilejowanym miejscem, aby mówić o Bogu jest rodzina, pierwsza szkoła przekazywania wiary nowym pokoleniom. Sobór Watykański II mówi o rodzicach, jako o pierwszych zwiastunach Boga (por. Konst. dogmat. Lumen gentium, 11 Decr. Apostolicam actuositatem, 11), powołanych do odkrycia tej swej misji, podejmujących odpowiedzialność za wychowanie, otwieranie sumienia dzieci na miłość Boga, jako podstawową posługę dla ich życia, będąc dla nich pierwszymi katechetami i nauczycielami wiary. W tym zadaniu szczególnie ważne jest czuwanie, co oznacza umiejętność wykorzystywania sprzyjających okazji do wprowadzania w kręgu rodzinnym rozmowy o wierze i dopomożenie w dojrzewaniu krytycznej refleksji w odniesieniu do wielu uwarunkowań na jakie napotykają dzieci. To czuwa- nie rodziców jest także wrażliwością w podejmowaniu ewentualnych pytań religijnych, obecnych w umysłach dzieci, czasem oczywistych, a czasami ukrytych. Następnie radość przekaz wiary musi zawsze posiadać odcień radości. Jest to radość paschalna, która nie przemilcza ani nie ukrywa bólu, cierpienia, zmęczenia, trudności, nieporozumień i samej śmierci, ale potrafi przedstawić kryteria, by interpretować wszystko w perspektywie chrześcijańskiej nadziei. Dobre życie Ewangelii jest właśnie tym nowym spojrzeniem, ową zdolnością postrzegania każdej sytuacji oczyma samego Boga. Ważne jest pomaganie wszystkim członkom rodziny w zrozumieniu, że wiara nie jest ciężarem, lecz źródłem głębokiej radości i dostrzeżenie działania Bożego, rozpoznanie obecności dobra, które nie czyni zgiełku. Ważne jest też danie cennych wskazówek, aby dobrze przeżyć swe istnienie. Wreszcie, zdolność słuchania i dialogu: rodzina musi być środowiskiem, w którym uczymy się przebywania razem, opanowywania rozbieżności we wzajemnym dialogu, na który składa się słuchanie i mówienie, rozumienia siebie i miłowanie nawzajem, aby być znakiem jedno dla drugiego miłości miłosiernej Boga. Mówienie o Bogu oznacza więc uzmysłowienie słowem i życiem, że Bóg nie jest konkurentem naszej egzystencji, ale jest raczej jej prawdziwym zabezpieczeniem, gwarantem wielkości osoby ludzkiej. W ten sposób powracamy do początku: mówienie o Bogu jest przekazywaniem, z siłą i prostotą, słowem i życiem tego, co istotne: Boga Jezusa Chrystusa, tego Boga, który ukazał nam swoją tak wielką miłość, że dla nas przyjął ludzkie ciało, umarł i zmartwychwstał; tego Boga, który prosi, aby pójść za nim i pozwolić się przekształcić przez Jego ogromną miłość, aby odnowić nasze życie i nasze relacje; tego Boga, który dał nam Kościół, aby wspólnie iść razem, i przez Słowo i sakramenty odnowić całe Miasto Ludzi, abym mogło się stać Miastem Boga. Dziękuję. Katecheza środowa, 28.11.2012 Bóg nikogo nie odrzuca. I Kościół nikogo nie odrzuca. A jednak w swej wielkiej miłości Bóg stawia przed nami wszystkimi wyzwanie do zmiany i do stawania się doskonalszymi. Benedykt XVI Dekret Biskupa Diecezjalnego w sprawie obchodów Roku Wiary Dnia 11 października 2012 r., w 50-tą rocznicę rozpoczęcia Soboru Watykańskiego II i w 20tą rocznicę wydania Katechizmu Kościoła Katolickiego weszliśmy w Rok Wiary, ogłoszony przez ojca św. Benedykta XVI w motu proprio „Porta fidei". Będzie on trwał do 24 listopada 2013 r., do uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata. Wszystkim wierzącym została więc dana okazja „do wyznawania wiary w zmartwychwstałego Pana w naszych katedrach i kościołach całego świata; w naszych domach i rodzinach, aby każdy silnie odczuł potrzebę lepszego zrozumienia i przekazywania przyszłym pokoleniom odwiecznej wiary. Wspólnoty zakonne oraz parafialne, wszystkie stare i nowe rzeczywistości eklezjalne znajdą w tym roku sposób, aby uczynić publicznym wyznanie Credo" (Benedykt XVI, List Ap. Porta Fidei, n. 8). Na mocy dekretu Penitencjarii Apostolskiej z dnia 14 września br., w czasie całego Roku Wiary wierni będą mogli uzyskać jeden raz dziennie odpust zupełny, zarówno dla siebie, jak i dla zmarłych, pod stałymi warunkami (stan łaski uświęcającej, przyjęcie Komunii św., modlitwa w intencjach Ojca św., wyzbycie się jakiegokolwiek przywiązania do grzechu) w następujących okolicznościach: 1. Jeśli wezmą udział w co najmniej trzech konferencjach misji świętych lub co najmniej trzech wykładach na temat dokumentów Soboru Watykańskiego II i artykułów Katechizmu Kościoła Katolickiego, w jakimkolwiek kościele lub stosownym miejscu. 2. Za każdym razem, gdy z okazji Roku Wiary odbędą pielgrzymkę do którejś z bazylik papieskich, katakumb chrześcijańskich czy wyznaczonego kościoła i wezmą tam udział w liturgii, bądź zatrzymają się na osobistej medytacji zakończonej modlitwą „Ojcze nasz", Wyznaniem Wiary oraz wezwaniem do Matki Bożej i świętych. W diecezji zielonogórsko-gorzowskiej będą to następujące kościoły: Katedra pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gorzowie Wlkp., Bazylika pw. Matki Bożej Rokitniańskiej w Rokitnie, Konkatedra pw. św. Jadwigi Śląskiej w Zielonej Górze, Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Grodowcu, Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Świebodzinie. 3. Gdy w dniach wyznaczonych z okazji Roku Wiary zgromadzą się na uroczystej Eucharystii lub liturgii godzin, dodając Wyznanie Wiary. W diecezji zielonogórsko-gorzowskiej będą to następujące dni: Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP (8 grudnia), Święto Nawrócenia św. Pawła (25 stycznia), Święto Ofiarowania Pana Jezusa w świątyni (2 lutego), Święto Katedry św. Piotra (22 lutego), Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca NMP (19 marca), Uroczystość Zwiastowania Pańskiego (8 kwietnia), Uroczystość NMP Królowej Polski (3 maja), Uroczystość św. Apostołów Piotra i Pawła (29 czerwca), Uroczystość Wniebowzięcia NMP (15 sierpnia), Rocznica poświęcenia kościoła katedralnego (22 września), Uroczystość św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza (28 października), Święto świętych Męczenników Benedykta, Jana, Mateusza,Izaaka, i Krystyna, patronów diecezji zielonogórsko-gorzowskiej (13 listopada), Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata (24 listopada). 4. W dniu dowolnie wybranym podczas Roku Wiary za pobożne nawiedzenie baptysterium lub innego miejsca, w którym otrzymali chrzest, jeśli odnowią przyrzeczenia chrzcielne. Ponadto z odpustu zupełnego będą mogli skorzystać wierni, którzy przyjmą błogosławieństwo papieskie udzielane z okazji głównych celebracji Roku Wiary także przez biskupa diecezjalnego. Wierni, którzy z powodu choroby lub innej uzasadnionej i poważnej przyczyny nie będą mogli uczestniczyć w uroczystych celebracjach, będą mogli uzyskać odpust zupełny pod zwykłymi warunkami, jeśli połączeni w duchu i w myśli z uczestnikami liturgii, szczególnie w momentach, w których słowa Ojca Świętego lub biskupa diecezjalnego będą przekazywane w radiu czy telewizji, odmówią we własnym domu lub tam, gdzie ich przeszkoda zastała (np. kaplicy szpitalnej, w domu opieki, w wiezieniu) „Ojcze nasz", Wyznanie Wiary oraz inne modlitwy odpowiadające celom Roku Wiary, ofiarowując Bogu swoje cierpienia i trud życia. Na mocy dekretu, księżom kanonikom kapituł katedralnej i konkatedralnej oraz wszystkim kapłanom, którzy zgodnie z prawem słuchać będą spowiedzi w wyznaczonych na Rok Wiary kościołach, udzielam władzy rozgrzeszania w zakresie sakramentalnym od cenzur wiążących mocą samego prawa, ale nie zdeklarowanych i nie zastrzeżonych Stolicy Apostolskiej (kan. 508 §1 KPK). Spowiednicy, po odpowiednim pouczeniu wiernych o ciężkości grzechów, do których zostało dołączone zarezerwowanie lub cenzura, wskażą właściwą pokutę sakramentalną, czyli taką, która by doprowadziła do trwałej skruchy i - według natury tychże przypadków - nakażą im naprawić ewentualne skandale i wyrządzone szkody. Na owocne przeżywanie Roku Wiary z serca błogosławię + Stefan Regmunt Biskup Zielonogórsko-Gorzowski Obrazek na Rok Wiary Papieska Rada ds. Promocji Nowej Ewangelizacji, zajmująca się również sprawą Roku Wiary, przygotowała obrazek, który na głównej stronie ukazuje postać Chrystusa Pantokratora, Króla Wszechświata. Na odwrocie obrazka znajduje się tekst wyznania wiary nicejsko-konstantynopolitańskie, które odmawiamy w niedzielę i uroczystości w czasie Mszy Świętej (dłuższy tekst naszego Credo). Benedykt XVI zachęca, by jego tekst stał się częścią codziennej modlitwy każdego wierzącego. Odmawiane w duchu pobożności pozwala ugruntować podstawy wiary. Logo na Rok Wiary Logo Roku Wiary, przygotowane przez Stolicę Apostolską, przestawia łódź, która wyraża Kościół. Łódź jest częstym obrazem Kościoła, ale rzadko jest ona ukazywana w taki sposób, aby żagiel łodzi miał postać hostii. Wskazanie na obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie jako na szczególną moc, która pozwala łodzi Kościoła płynąć w wyznaczonym celu, pokonując wszelkie przeszkody, pokazuje pewne priorytety w przeżywaniu Roku Wiary. Należy do nich ożywienie wiary w obecność Jezusa pod postacią chleba, wyrażające się rozbudzeniem w wiernych pragnienia przychodzenia na adorację. Bez ado- racji nie da się ani głęboko przeżywać sakramentów świętych ani też z mocą świadczyć o Chrystusie w świecie. Dlatego troska o rozwój adoracji należy do ważnych kierunków działania w kolejnych tygodniach i miesiącach Roku Wiary. Chrystus chce jedynie byście byli naprawdę szczęśliwi. Wyjdźcie mu na spotkanie w świętej Eucharystii. Idźcie wielbić go w Kościołach i klękajcie przed Tabernakulum: Jezus wypełni was po brzegi miłością, i ukaże wam swoje serce. Jeśli go wysłuchacie, będziecie doświadczać za każdym razem głębszej radości z bycia częścią Kościoła, który jest rodziną Jego uczniów zjednoczonych ze sobą poprzez miłość i jedność. Benedykt XVI Wieczernik – Ziemia Święta 2007 (fot. z archiwum redakcji Głosu Kisielina). Modlitwa na Rok Wiary Panie, przymnóż nam wiary, tak prosili Cię Apostołowie. Dziś także my, Jezu Chryste, wołamy razem z nimi: przymnóż nam wiary. Uchroń nas, Panie, od pokusy układania sobie życia bez Ciebie i udziel nam swojego Ducha, który na nowo nas wszystkiego nauczy, przypomni wszystko, co nam powiedziałeś i wciąż mówisz do nas przez Kościół głoszący Twoją Ewangelię. Niech Twój Duch obudzi w nas pragnienie słuchania Twojego słowa, rozważania go w sercu, układania według niego naszego życia i bycia radosnymi świadkami Twojej Ewangelii. Spraw, aby wszyscy ludzie zobaczyli otwarte podwoje wiary, odważnie przez nie przechodzili i z całym Kościołem wielbili Boga Stwórcę i Odkupiciela. Maryjo, nasza Przewodniczko w wierze i Gwiazdo ewangelizacji, prowadź nas po drodze wiary, abyśmy idąc nią, razem z Tobą mogli przebywać na wieki w Królestwie niebieskim, radując się oglądaniem Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Amen. Czad i nie tylko Rozmowa z diakonem Mikołajem Ngartolnanem z Czadu i alumnem Adamem Hetmanem. Czad to państwo znane nam tylko z mapy. Jest dla nas obce. Proszę powiedzieć parę słów o swoim kraju. Czad to kraj leżący w centralnej części Afryki. Graniczy z takimi państwami jak m.in. Kamerun, Sudan, Libia, Nigeria. Jest 4 razy większy od Polski, ale co ciekawe mieszka w nim prawie 4 razy mniej ludzi. Jak to się stało, że trafił ksiądz z tak daleka właśnie do Polski? Wszystko za sprawą powołania i trochę przypadku. Osiem lat temu przystąpiłem do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów. Potem, gdy skończyłem studia filozoficzne w Kamerunie, przełożony powiedział, że mam przyjechać właśnie tutaj, do Polski. Jestem tu już 4 lata. Bardzo dobrze mówi ksiądz w naszym języku. Jest trudny? Nie sądzę, że mówię bardzo dobrze, cały czas jeszcze uczę się. Wszystko rozumiemy, więc jest naprawdę dobrze. Jak zaczęła się księdza przygoda misyjna? Trochę przypadkowo, ponieważ na początku chciałem być księdzem diecezjalnym. Chcia- łem przystąpić do seminarium diecezjalnego, ale nie mogłem, bo byłem za młody, nie miałem jeszcze 18 lat. Musiałem czekać i wtedy, gdy robiłem porządki w pokoju, natrafiłem na książkę o misjonarzach Oblatach. Byłem zdziwiony, ponieważ nie wiedziałem, że Oblaci pracują w mojej ojczyźnie. Napisałem do nich. Odpowiedź przyszła bardzo szybko i tak właśnie zaczęła się moja misyjna przygoda. W jakich krajach ksiądz był? Hmm… w jakich krajach? Pochodzę z Czadu, ale w ramach formacji byłem w Kamerunie przez 5 lat, a potem trafiłem do Polski. Byłem także krótko we Francji w Lourdes, gdzie pomagałem Oblatom. Oprócz tego byłem m.in. w Nigerii, Sudanie… Na czym tak na prawdę polega praca misjonarza i co jest w niej najważniejsze? Misjonarz to w pierwszej kolejności ksiądz i brat zakonny. To ktoś, kto mówi innym o Jezusie. Pierwszym zadaniem misjonarza jest przekazywanie wiary. Drugie zadanie, to pomoc innym w pracy, w szkole, w szpitalu. Właściwie misjonarz, to człowiek, który robi wszystko. To człowiek, który jest blisko potrzebujących ludzi. Jest tym, który słucha. Jakie są potrzeby ludzi zamieszkujących tereny misyjne? W krajach afrykańskich jest duża dysproporcja w potrzebach obywateli. Na przykład życie w dużych miastach w Kamerunie nie różni się zbytnio od życia w Europie, natomiast na północy z dala od wielkich miast, życie jest bardzo trudne. I to właśnie Ci ludzie potrzebują pomocy. Na tamtych terenach brakuje wody. Szczególnie ciężka jest pora sucha, gdy trzeba iść rano kilka, kilkanaście kilometrów po wo- dę i z tą wodą wrócić. Dla nas jest to sytuacja trudna do wyobrażenia sobie. Inny problem to analfabetyzm. Ludzie, którzy nie potrafią czytać i pisać są skazani na życie tam gdzie żyją. Mają ograniczone możliwości przemieszczania się, wyjazdu do miast i zmiany warunków swojego bytu. Jak ocenia ksiądz sytuację kościoła w tych krajach. Kiedy przestanie być misyjny i stanie się samowystarczalny? Kościół nigdy nie przestanie być misyjny, ponieważ misja ma różne płaszczyzny. Muszę jednak przyznać, że w Kamerunie na przykład jest coraz więcej duchownych. To wciąż jednak za mało, wciąż potrzebna jest pomoc księży z innych krajów. Być może kiedyś kościół w Kamerunie nie będzie już potrzebował pomocy z zewnątrz, ale to nie jest kwestia na dziś, ani na jutro. Jak mógłby ksiądz krótko porównać życie w Polsce i w Czadzie? Ja nie lubię porównywać, bo jak ktoś dużo porównuje, to momentalnie staje się niezadowolony z życia, bo czegoś zawsze mu będzie brakowało. Ja uważam, że wszędzie jest dobro. Problem polega jedynie na tym, na ile jesteśmy otwarci na to dobro. Trudno jest porównywać poziom życia ludzi w Polsce i w Kamerunie. To tak jakby porównywać kamień z wodą. Nie da się. Jak poradził sobie ksiądz z aklimatyzacją w Polsce? Było zimno? I to bardzo!!! U mnie normalna temperatura to około 45 stopni, a w Polsce jak przyjechałem, było 12 stopni. Pytałem ludzi, czy to jest normalne? Na szczęście Pan Bóg daje nam możliwość przyzwyczajania się do wszystkiego. Miałem zabawną sytuację, kiedy zadzwoniłem w grudniu do mojej rodziny, do Czadu, aby złożyć życzenia bożonarodzeniowe, a moja mama pyta: „Jak tam u Ciebie?” Odpowiedziałem, że wszystko dobrze, tylko jest tak zimno, że nie mogę wyjść z pokoju. Ona na to: „Nie wygłupiaj się, jak jest zimno, to się ubierz i wyjdź na dwór!” Czując, że moja mama nic nie rozumie powiedziałem: „Mamo, wsadź ręce do lodówki na 10 minut, to wtedy zrozumiesz jak tutaj jest zimno”, po tych słowach w końcu powiedziała „No…, jeśli faktycznie tak jest, to lepiej zostań w tym pokoju”. Czy chciałby ksiądz coś powiedzieć naszym czytelnikom i parafianom? Chciałbym serdecznie podziękować, za to, że zostaliśmy tak życzliwie przyjęci w Starym Kisielinie i za to, że spędziłem tu naprawdę radośnie czas. Chciałbym jeszcze powiedzieć, że jeśli uważamy się za chrześcijan, to trwajmy w wierze i umacniajmy ją. Pamiętajmy, że aby żyć, trzeba działać, a jeśli coś nam w życiu nie wyjdzie, trzeba wierzyć w to, że jutro będzie lepiej. Jeszcze raz bardzo, bardzo Wam wszystkim dziękuję. PYTANIA DO ALUMNA ADAMA HETMANA. Skąd ksiądz pochodzi i jak zaczęła się księdza przygoda z Oblatami? Pochodzę z małej miejscowości pod Kościanem w Wielkopolsce. Niedawno wróciłem z misji w Kamerunie. Jak się zaczęła moja przygoda z Oblatami? Mieszkam w takiej okolicy, gdzie Oblaci nie są w ogóle znani. Kiedy odczułem powołanie, to podobnie jak ksiądz Mikołaj, od razu pomyślałem o seminarium diecezjalnym. Jednak pewnego razu, w poznańskiej księgarni znalazłem czasopismo misyjne „Misyjne Drogi”. Zainteresowało mnie. Na okładce było zdjęcie księdza odprawiającego mszę gdzieś na Czarnym Lądzie. Dzięki tej lekturze poznałem Oblatów. i wyjechał ksiądz na misje. Dostałem możliwość odbycia stażu w Kamerunie. Podjąłem decyzję o wyjeździe i tak, przez ostatni rok mieszkałem i pracowałem w Kamerunie. Jakie wrażenia z tego kraju? Zaskakujący jest poziom życia ludzi, zarówno w aspekcie socjologicznym jak i ekonomicznym. Potrzebowałem czasu, żeby przyzwyczaić się do tego, że ludzie potrafią żyć w tak trudnych warunkach. Z czasem sam zacząłem uczyć się takiego życia. Do tego dochodzi niezbyt przyjazny klimat, szczególnie trudny jest tam marzec, kwiecień, gdy temperatury sięgają 45 stopni w cieniu. Są też pozytywy. Ludzie są tam bardziej otwarci. W czasie mszy świętej jest więcej radości, tańców i śpiewów. Ludzie są bardzo chętni do współpracy i wszelkiej pomocy. Był ksiądz w Kamerunie. Jak pokonał ksiądz barierę językową, jak udało się księdzu porozumiewać z tamtejszymi ludźmi? W Kamerunie językiem urzędowym jest francuski. Trzeba powiedzieć, że każdy młody człowiek rozumie już ten język. Problem jest jednak z osobami starszymi. Jak społeczeństwo w tamtych krajach przyjmuje misjonarzy? Słyszałem, że czasem niechętnie się patrzy na białych misjonarzy, ale szczerze mówiąc ja osobiście się z tym nie spotkałem. Doświadczyłem natomiast ogromnej życzliwości, serdeczności i szacunku. Nawet policja i wojsko, często pomagają misjonarzom. Wiedzą bowiem, że my, księża przyjeżdżamy tam, aby pomagać. Odczuwalna jest jedynie niechęć do ludzi białych przyjeżdżających na tamte tereny robić interesy. Warto też wspomnieć, że tamten kościół, to kościół nadziei. Tam wszystkie statystyki rosną, a u nas, w Europie maleją. Czy przeżył ksiądz kiedyś jakąś niebezpieczną sytuację na misji? Od strony ludzi nie, natomiast należy się mieć na baczności, ponieważ żyje tam sporo niebezpiecznych zwierząt. Jednej nocy chciałem chwycić za gałąź, ale w ostatniej chwili powstrzymał mnie tubylec, mówiąc, że to nie gałąź, lecz… wąż. Rozmowę przeprowadził: Robert Skulski Stary Kisielin, wrzesień 2012 r. BÓG, HONOR, OJCZYZNA AŻ DO ŚMIERCI Wspomnienie o śp. Józefie Pietraszkiewiczu W tych warunkach szybko powstały zalążki polskiej konspiracji niepodległościowej utworzone przez byłych wojskowych: oficerów i podoficerów rezerwy oraz cywilów (głównie inteligencję oraz młodzież szkół średnich i wyższych, a także patriotycznie nastawioną ludność wiejską). W powiecie stołpeckim powstała organizacja młodzieżowa pod nazwą Związek Młodzieży Polskiej. Działała w Nalibokach, Iwieńcu i Stołpcach, gromadząc broń i organizując pomoc dla potrzebujących. Ta i inne formacje utworzyły sieć organizacyjną konspiracji ZWZ (Związek Walki Zbrojnej). Józef od samego początku brał udział w organizowaniu tych struktur oraz uczestniczył w walkach w Puszczy Nalibockiej, gdzie jako partyzant już w 1940 r. łapał licznych konfidentów NKWD i aktywistów sowieckich szczególnie szkodliwych dla ludności cywilnej. Trwało to do lata 1941 r., a ostatnie walki miały miejsce już po wybuchu wojny niemieckosowieckiej. Józef Pietraszkiewicz urodził się w 1912 r. w Nalibokach w powiecie Stołpce na kresach wschodnich. Był najmłodszym dzieckiem Antoniego i Marii z Runickich (dwaj starsi bracia zmarli przed jego narodzeniem). Józef w domu rodzinnym od najmłodszych lat wychowywany był w duchu wielkiej troski o sprawy kraju. Jego dziadek i wujek uczestniczyli w powstaniu styczniowym. Młody Józef wielokrotnie słyszał opowieści o tamtych wydarzeniach i tak wzrastała w nim miłość do ojczyzny. Do szkoły średniej uczęszczał w Wilnie i tak też rozpoczął studia humanistyczne na uniwersytecie Stefana Batorego. Chciał pracować w gazecie lub wydawnictwie, jednak wojna zmieniła te plany. W wyniku agresji ZSRR na Polskę (17.09.1939 r.) teren województwa nowogródzkiego, na którym nie było w tym czasie większych jednostek Wojska Polskiego, został szybko zajęty przez Armię Czerwoną. Niewielki opór stawiał jedynie powiat stołpecki – rodzinne strony Józefa, ale i on został szybko złamany. Wobec prób oporu okupant sowiecki stosował szczególnie okrutne formy przemocy: zabijanie jeńców, torturowanie, odwet na ludności cywilnej. zowiska leśne: jeden w pobliżu Derewna, a drugi przy jeziorze Kromań. Z tych punktów dowodzenia przeprowadzano następne liczne akcje, m.in. w Starzyniu, Kisłuchach, Derewnie, Wołmie, Rubieżewiczach. Słynna też była operacja „Herman” – niemiecka, przeciw partyzantom z Puszczy Nalibockiej. Te i inne wydarzenia mocno utkwiły w pamięci Józefa. Wspominał, że przed każdą akcją wszyscy modlili się, ks. Suwała odprawiał mszę, wszyscy też zawierzali swoje życie Matce Boskiej. Józef nie rozstawał się z różańcem i medalikiem. W Puszczy Nalibockiej Józef poznał łączniczkę i sanitariuszkę (ps. „Jadzia”). Dostarczała informacji o sytuacji w poszczególnych miejscowościach oraz opiekowała się rannymi, gdyż straty wśród partyzantów były znaczne. Trudna praca konspiracyjna (wśród bardzo licznej grupy konfidentów i informatorów NKWD) zaowocowała pierwszymi zrębami organizacyjnymi nowogródzkiego okręgu ZWZ-AK. Właściwa organizacja obwodu ZWZ-AK Stołpce rozpoczęła się pod koniec 1941 r., kiedy przybył podporucznik Warakowski ps. „Świr”. Obwód Stołpce w strukturze nowogródzkiego okręgu AK oznaczony został kryptonimem „Słup”. Kapelanem tego ośrodka był ks. Mieczysław Suwała (ps. „Oro”) z Derewna. W tym rejonie działał też podporucznik Józef Pietraszkiewicz (ps. „Wąż”). Brał udział w akcjach zarówno wobec okupanta niemieckiego, jak i sowieckiego. Oddział przyjmował skoczków i tak Józef poznał pułkownika Lecha Rydzewskiego (ps. „Grom”), z którym los połączył go na dłużej. Bardzo głośną była akcja (czerwiec 1943 r.) uderzenia na niemiecki garnizon w Iwieńcu. Liczył on kilkudziesięciu żandarmów niemieckich dowodzonych przez osławionego kata ludności Karla Sawinolę, jednostkę Luftwaffe, załogę ochrony radiostacji oraz silną załogę policji białoruskiej. Działo się to 19.06.1943 r., kiedy oddziały AK uderzyły na Iwieniec i po trwającej do zmierzchu walce opanowały miasteczko. Zdobycz oddziałów była znaczna, bo chociaż dużo broni spłonęło, to i tak zarekwirowano całe uzbrojenie policji, zapasy amunicji, ekwipunku, żywności. Było tego ponad 70 wozów. Uwolniono kilkadziesiąt osób, w tym więźniów narodowości żydowskiej. Zabrano również ponad 200 policjantów białoruskich. Po tej akcji oddziały AK przeszły w głąb Puszczy Nalibockiej, gdzie założono dwa obo- Sowieci uświadomili sobie, jak silne i prężne są oddziały AK w rejonie Stołpc i za wszelką cenę chcieli je osłabić. Do struktur oddziałów przenikało coraz więcej agentów i donosicieli. W wyniku takiej działalności wiele osób zostało aresztowanych przez NKWD, m.in. także Józef. W czasie przesłuchań w okrutnych warunkach nigdy nikogo nie zdradził. Nawet wtedy, gdy był transportowany na pewną śmierć, nie ustawał w modlitwie, prosząc o siłę, by żadne tortury go nie złamały. W cudowny sposób Józef został ocalony (więźniów odbito). Potem nastąpił bardzo trudny czas walki i ukrywania się, bo NKWD nieustannie tropiło poszukiwanych. W sierpniu 1944 r. Józef ożenił się z Leontyną (ps. „Jadzia”) i oboje nadal służyli ojczyźnie w szeregach AK w Puszczy Nalibockiej. Następnym cudem było opuszczenie kre- sów wschodnich latem 1945 r. i wyjazd na ziemie odzyskane, ponieważ Józef cały czas figurował na listach NKWD. Udało się jednak! Była to długa i ciężka podróż w nieznane, ale młode małżeństwo było pełne entuzjazmu, gdyż pozostanie na dawnym miejscu to była dla nich pewna śmierć. Osiedlili się w miejscowości Szczaniec w powiecie świebodzińskim. Niestety, szybko nastąpiło rozczarowanie i rozpoczął się kolejny rozdział walki o niepodległość. Za Józefem ciągnęła się przeszłość żołnierza AK. Służby UB nachodziły go systematycznie, dodatkowo obciążał go fakt, że stworzył na swoim terenie struktury partii Mikołajczyka. Znowu nastąpiły dni niepewności: bardzo częste nocne wizyty funkcjonariuszy UB, rewizje, aresztowania, pobyty w karcerach, liczne przesłuchania, zastraszanie żony, bicie dziecka, wyrzucanie z domu i pracy, donosy sąsiadów – terror czasów stalinowskich. W tym czasie Leontyna wychowywała dzieci i ciężką pracą domową zapewniała chleb i utrzymanie. Trwało to z małymi przerwami do 1956 r., chociaż także później było ciężko, to nie straszono ich wyrzuceniem na bruk. Przez cały ten czas Józef nigdy nie wyparł się wiary, ideału wolnej ojczyzny, honoru żołnierza. Zawsze powtarzał: „Bóg, honor, ojczyzna! – pamiętajcie – tak mówił do swoich dzieci – to są najwyższe wartości”. W domu opowiadał dzieciom o walce z okupantem niemieckim i sowieckim. Wiedziały też o Katyniu, uczyły się pieśni patriotycznych, słuchały świadectw szczerej modlitwy. Józef zawsze podkreślał potrzebę patrzenia na drugiego człowieka i bycie w gotowości do pomocy. Umiał przebaczać. Kiedy, już w wolnej Polsce, Instytut IPN uznał Józefa za człowieka represjonowanego i poszkodowanego przez ówczesny system, nie chciał czytać swoich akt, nie chciał znać donosicieli i tych wszystkich, którzy mu zaszkodzili, bo dawno już wszystkim przebaczył. Prosił też dzieci, by nie rozgrzebywały starych ran, by nie żywiły urazy wobec otoczenia. Józef zmarł 25.06.2012 r. po długiej chorobie. Odchodził z tego świata w domu, wśród najbliższych, przygotowany sakramentami do nowego życia. Pochowany został na cmentarzu w Starym Kisielinie przy żonie Leontynie, która zmarła 23.01.2011 r. Wspólnie przeżyli 67 lat. Teresa Pietraszkiewicz-Pokorny Mapa wojskowa Puszczy Nalibockiej, gdzie Józef Pietraszkiewicz był partyzantem - 1940 r. Święto Niepodległości 11.11.2012 Stary Kisielin. Miłość co nie umiera….. Przyjaciele, proszę zastanówcie się: Czy można mieć pretensje do Boga, Że dziecko obdarza mądrością filozofa, A dorosłemu odbiera rozum? Wszak tylko On potrafi zauważyć dobro i zło... Aby na świecie dostrzec niedostatek miłości Nie trzeba kończyć szkół, Bóg rozrzutnie zawarł miarę miłości w sercu dziecka, Ilość ta wystarczyłaby dla zastępu aniołów... Taki właśnie jest Bóg... Rozumieją Go i kochają dzieci Błogosławią skruszeni grzesznicy Lekceważą ci, którzy wypowiadając słowo kocham myślą tylko o sobie Kim zatem jest niewinne dziecko? Jest kroplą miłosierdzia dla spragnionych miłości... Promieniem światła pośród szarości życia dorosłych Upragnionym zaczynem prawdy w świetle półprawd Źródłem ciepła, które rozgrzeje obojętność serca Duchowa moc dziecka nie zna granic, Gdyż w jego sercu ukrył się Bóg... ks. Lucjan Szczepaniak Wszystko, co Ela może zrobić dla swojej córeczki Izabeli to kochać i pamiętać. Teraz umie już pamiętać to co dobre, potrafi ze spokojem i uśmiechem opowiadać o jej niezwykłości oraz swojej matczynej dumie. Lecz nie zawsze tak było. Podejmowała wiele prób rozmów o Izabeli , ale najczęściej słowa zastępowały łzy i ten niepohamowany ból tęsknoty, który wypalał jej serce. Jest wdzięczna wszystkim , że potrafili wsłuchiwać się w treść każdej łzy, za to, że byli i płakali razem z nią. Jest również wdzięczna Bogu, że Izabela zamieszkała w sercach jej bliskich i przyjaciół. To miał być czas niekończącej się szczęśliwości. Zaczęło się zwyczajnie. Najpierw Ona, On i ich miłość potem, ślub kościelny i decyzja, że to już czas aby zaczęli tworzyć rodzinę. Kilka miesięcy oczekiwań, i wreszcie upragnione dwie kreski na teście, stało się. I odtąd mieli żyć długo, radośnie i już nie we dwoje... Prawdziwa miłość ulokowana w jej brzuchu pod sercem, rosła. Nie było rzeczy niemożli- wych i smutków. Było tylko oczekiwanie. Zbliżał się czas rozwiązania zagadki istnienia. Niestety, życie dopisało swój okrutny scenariusz. Jak to możliwe, że przez cały czas ani razu nie czuła lęku. Nadal trwała w oczekiwaniu. W piękny majowy dzień na świat przyszła Izabela. Czekali na Nią przez długich 9 miesięcy. Aż wreszcie zawitała bezbronna i bardzo chora. Słowa lekarzy brzmiały jak wyrok: ZESPÓŁ DOWNA. Lekarka przyjmująca poród powiedziała: „Co się pani martwi, jak dorośnie, będzie wyplatać koszyki wiklinowe”. Ela cały czas zastanawiała się jak czuje się jej córeczka. Wydarta z niej siłą, osamotniona i pełna bólu. On powiedział, że oczekiwał zdrowego syna. Po kilku dniach nie odebrał swojej rodziny ze szpitala i odszedł. Ona powróciła do rodziców, do domu rodzinnego z nowonarodzoną córeczką. Rozpoczęło się jej samotne macierzyństwo. Codziennie powtarzała: moja córka jest wielka i zasługuje na wszystko co najlepsze! Znalazły się serca, które przytuliły je do siebie, które trzymały je za ręce i wspierały. Izabela MUSI ŻYĆ dla mamy, dla dziadków, dla nas! Minął pierwszy rok, tuż po swoich pierwszych urodzinach Izabela zachorowała. Zaczął się prawdziwy wyścig z czasem. Walka z sepsą. Po długich dniach pobytu w szpitalu oraz wielu cierpieniach Izabela ODESZŁA. Mój Boże jak to wszystko ogarnąć? Ostatnie dni Jej życia były koszmarem, bieganina, nerwowe rozmowy lekarzy i pielęgniarek, regularna praca aparatów do oddychania i pompowania krwi. Wszędzie kable, rurki i dyspozycje pielęgniarek ”proszę nie ruszać dziecka bo kabelki się poruszają i włączają się alarmy”. Ona płakała razem ze swoją córeczką, gdy Iza cierpiała ból wbijanych igieł do podawania kroplówek. Ela aplikowała jej wtedy witaminę M, jak potrafiła w tej okrutnej sytuacji i okolicznościach. Izabeli serduszko po stoczonej i nierównej walce o życie przestało bić. Gdyby miłość… „Gdyby miłość mogła Cię ocalić, żyłabyś Izabelko wśród nas…” Tak kazała napisać na malutkim pomniczku. Jego nie było na pogrzebie swojej córki. Jej dni już na zawszy miały upływać bez ukochanej córki. Wciąż myślała, że mogła zrobić inaczej, że mogła szukać ratunku gdzie indziej, w innym szpitalu, że zawiodła swoją córeczkę. Pytała ją: Czy kiedyś mi wybaczysz? Czasami ta udręka stawała się nie do zniesienia. Nie potrafiła pogodzić się z tym, co przyniósł jej los. Zmagania z rzeczywistością… Pochowanie dziecka to pewien próg do przekroczenia. Najgorszy jest powrót do codzienności. No cóż, życia nie da się zaplanować. Losu nie unikniemy. Być może musiała oberwać od życia, aby zmienić dotychczasowe spojrzenie na świat. Gdyby tak się nie stało mogłaby przeoczyć coś w najważniejszego w życiu. Wciąż krążyła po zaułkach pełnych strachu, bólu i ciągłych pytań „dlaczego”. Dlaczego Panie Boże zesłałeś na tę moja maleńką miłość tyle bólu i cierpienia? Czy to miała być kara dla mnie za moje dotychczasowe życie? Codziennie budowała swoje życie z małych puzzli. Jej puzzle ułożyły się w słowo żałoba, którą przeżywa każdego dnia. Świat ma takie barwy jakie my sami mu nadamy… Zabiegani, zapracowani, pochłonięci bieżącymi sprawami, a mimo to od tęsknoty nie da się odpocząć. Bycie mamą niesie ze sobą różne wydarzenia - dające dumę, zadowolenie, szczęście, radość przejawiającą się w drobiazgach oraz autentyczną miłość. Ona miała tylko swoją żałobę, rządzącą się swoimi prawami i nie jest tak, że z każdym dniem jest łatwiej. Częściej bywa tak, że te lepsze okresy, gdy życie wydaje się jako tako znośne, przeplatane są bólem, który odzywa się ze zwiększoną siłą. Teraz już wie, że Izabela przybyła z nieba. Lecz tylko na chwilę zrzuciła skrzydełka po to, aby zrobić przemeblowanie w głowie a potem wróciła do swoich uskrzydlonych przyjaciół, a jej posłała „dobre wróżki”. W jej życiu pojawiła się kobieta, która będąc w ciąży z dzieckiem z zespołem Downa, chciała się go pozbyć jeszcze przed urodzeniem. Jej przyjaciółka prosiła o pomoc: „Nawet nie wiem jak zacząć. Moja koleżanka właśnie dowiedziała się, że czeka na synka z zd (musiała wykonać amniopunkcje bo pomiar przezierności karkowej wyszedł nie tak). To pierwsze dni z tą wiadomością. Nie chce tego dziecka, nie chce go pokochać. Boi się że nie da rady, że skrzywdzi starszego synka (3 lata) - jestem jej bliską koleżanką - nie oceniam tych emocji, nie jestem w stanie na pewno do końca zrozumieć co czuje. Pomóżcie mi - jak z nią rozmawiać? czy namawiać by dała szanse temu dzieciaczkowi w swojej rodzinie? Wy tak ciepło piszecie o swoich dzieciach - a z drugiej strony wasze życie jest bardziej obciążone zresztą nie wiem czy wolno mi takie podsumowania robić. Napiszcie mi co mogę zrobić jako jej bliska serdeczna koleżanka. Z racji własnych przekonań na pewno będę odradzać usunięcie (co lekarz zaproponował). Ale czy mam prawo podpowiadać, żeby nie oddawała synka po urodzeniu? Ona mówi o nim "to dziecko"... jak najtaktowniej towarzyszyć jej teraz? To 15 t.c.” Dalej pisze: „Po wizycie u genetyka koleżanka dowiedziała się że dziecko będzie średnio lub głęboko upośledzone. Czy lekarz może coś takiego określić w 4 miesiącu ciąży? To chyba tak żeby umocnić przekonanie że TAKIE dziecko jest niepotrzebne i że problem można łatwo "rozwiązać". Na taki apel Ela odpowiedziała natychmiast:” Niech tylko nie usuwa ciąży! Niech urodzi, a jak nie pokocha (w co wątpię) to ja jej i tej małej istotce pomogę...” Ela przez kolejnych 6 miesięcy starała się być wsparciem dla tej kobiety, przekonywała ją, że zespół Downa to nie koniec świata, że przyjdzie czas, gdy zacznie mówić, chodzić i dogoni rówieśników. Trzeba dać mu tylko taką szansę, a ona z kolei da nadzieję. Ela przekonywała tę kobietę długo, że Bóg niepełnosprawne dzieci zsyła tylko wyjątkowym matkom, wiedząc, że dadzą sobie radę. Opowiadała o swojej wspaniałej córce, opowiadała ile bezwarunkowej miłości może zmieścić ten dodatkowy chromosom, oraz że dzieci zespołowe również mają prawo do życia i szczęścia. Niestety przekonała kobietę na tyle, iż postanowiła urodzić ale nie pokochać dziecka i zostawić je w szpitalu. Ela w tym czasie w swoich listach do Izy pisała: „Izuniu najdroższa, tyle się teraz dzieje, było tyle niepewności, ale już wiem, że wszystko zmierza w dobrym kierunku – tzn. najlepszym z możliwych w danej sytuacji. To Twoja zasługa. To Ty przez ten rok, kiedy byłaś ze mną, nauczyłaś mnie dostrzegać to co ważne, nie przejmować się błahostkami i walczyć w to co się wierzy. Nie można iść tylko z prądem, czasem trzeba się sprzeciwić w imię tego lepszego, nie zawsze „doskonałego”. Wiem, że nie wszyscy to rozumieją, ale pokażemy im, że można, że wystarczy tylko chcieć! Dziękuje Ci kochanie za siłę, którą mnie obdarzyłaś kiedy już wątpiłam. Wiem, że to jeszcze nie koniec, ale już widzę metę. Spełnię moje marzenie - będę potrzebna, moje życie (mimo, że już bez Ciebie) nabierze sensu. Zwyczajnie będę kochać i będę kochana. To niewiarygodne, ile może zdziałać cel w życiu. Dzięki niemu życie można nazwać życiem... Izuniu - teraz zacznę wykorzystywać to wszystko co zyskałam dzięki Tobie. Tylko my obie wiemy ile mi ofiarowałaś. Ile teraz ja mogę ofiarować. Córeczko, trwaj przy mnie, przy nas… Kocham Cię. Mama” Powracam… Ela powróciła do funkcjonowania w nowej rzeczywistości z balastem przeszłości, radością teraźniejszości i nadzieją na przyszłość. Stała się rodziną zastępczą, a właściwie zastępczą, samotną mamą dla Adasia. Nie obyło się oczywiście bez przeszkód ze strony biurokratycznej machiny, nieczułości sądów, urzędów itp. Ela pokonała wszystkie trudności, znalazła pracę, dzięki której mogła dostać kredyt i kupić własne mieszkanie, a wszystko po to, aby zostać mamą Adasia. Pokonała wszystkie formalności i poradziła sobie z nagromadzonymi problemami. Krótko po zabraniu Adasia ze szpitala do swojego domu, już po wyroku sądu rodzinnego Ela pisze: „Na razie jesteśmy w fazie poznawania się, ale jednego jestem pewna – nie mogłam podjąć lepszej decyzji. On przywrócił moje życie na właściwe tory. Teraz wszystko nabiera sensu. Dzięki niemu wiem, że nie zgorzknieje. Przy nim nie sposób jest być obojętnym, zamkniętym w sobie. Po prostu on zaraża miłością. Rozkochał nas wszystkich w sobie. Jednym słowem Izula ma cudownego braciszka. Zresztą po co ja o tym pisze - ona dobrze o tym wie, sama postawiła mi go na drodze. Dodam, że Adaś z wielkim zaciekawieniem spogląda na zdjęcia swojej siostrzyczki porozwieszane w naszym pokoju. Kiedyś na pewno dużo mu o niej poopowiadam. Już dzięki Adasiowi Iza jest częstszym tematem naszych rozmów. Spontanicznie w rozmowach pojawiają się porównania, wspomnienia… Nie ma łez. Na wierzch wypływa to co dobre i miłe… najgorszy scenariusz się nie sprawdza.” Ela jest wspaniałą podwójną mamą: aniołkową i ziemską. Adaś rozkochał w sobie wszystkich: dziadków, znajomych, mnie. Dla wielu Ela stała się wzorem macierzyństwa, godnym najwyższego podziwu. Myślę, że żadne słowa nie oddadzą w pełni tego jaka jest wspaniała, dobra, czuła, kochająca. Razem z Adasiem promieniują szczęściem. Adaś zamienił każdy jej dzień w niebo. To już 4 lata jak Eli dom rozbrzmiewa radosnym śmiechem Adasia i tupotem małych stópek. Adaś już 4 lata daje mamie radość i sprawia, że rozpiera ją duma. Jego uśmiech każdego dnia ogrzewa jej serce. Adaś jest już dużym, mądrym, kochanym i pogodnym chłopcem. I to właśnie dzięki niemu Ela znów poczuła się szczęśliwa i potrzeb- na. Każdym dniem swojego zaistnienia w jej życiu, daje jej powody do dumy, radości i uśmiechu. Daje jej siłę do walki ze smutkiem i żałobą. A wszystko to sprawiła miłość. Miłość absolutna, która nie gaśnie wraz ze śmiercią, gdyż jest ponadczasową tajemnicą i więzią. Wie, że wszystko ma w życiu swoją księgę zapisaną przez Boga i zdarza się, że pojawiają się w życiu anioły o ludzkich twarzach. Doba rozciągnięta do 25 godzin. Ela stała się mistrzynią w rozciąganiu doby do 25 godzin. Jej dzień jest wypełniony po brzegi pracą zawodową (zajmuje kierownicze stanowisko), wychowaniem, rehabilitacją i opieką nad Adasiem. Sama stała się specjalistką od metod rehabilitacji, suplementacji, leków, wzmacniania odporności i usprawniania mowy. Niestety, Adaś wraz z dodatkowym chromosomem otrzymał również kilka wad towarzyszących: wadę serca, obniżoną odporność, co wiąże się z częstymi infekcjami i pobytami w szpitalu. W ubiegłym roku było podejrzenie nowotworu a za chwilę padaczki. Szczegółowe diagnozy, na szczęście wykluczyły te podejrzenia. Adaś jest rehabilitowany różnymi metodami, jeździ na turnusy rehabilitacyjne i chodzi do przedszkola. Ela stymuluje jego rozwój w domu, według wskazówek specjalistów. Jest 4-latkiem z Zespołem Downa, pięknie mówiącym i niezwykle sprawnym fizycznie. Adaś z uwagi na zespół jest bardzo „pracowitym” dzieckiem. Jego typowy dzień jest bardzo intensywny - składa się z różnych zajęć rehabilitacyjnych, masaży, ćwiczeń stymulacyjnych lub wizyt u lekarzy specjalistów. Wszystko co robi na co dzień ma mu pomóc w byciu samodzielnym. Powoli widać efekty wytężonej pracy Adasia – co dodaje Eli sił na kolejne zmagania z codziennością. Adaś jest uśmiechniętym, dzielnym i bardzo ciekawym świata maluszkiem, wprost potrafi zarażać radością. Adaś ma również wspaniałych dziadków, którzy pokochali go bezgranicznie. Wspierają i pomagają, jak tylko najlepiej potrafią. Każde dziecko, czy zdrowe, czy chore marzyłoby o takich dziadkach. W Polsce konieczne jest zupełnie inne spojrzenie na niepełnosprawność. Społeczeństwo musi zaakceptować nowe standardy dotyczące osób niepełnosprawnych. Wciąż jest wiele barier mentalnych i organizacyjnych. No co dzień wychowywanie niepełnosprawnego dziecka, to pokonywanie życiowych przeszkód. Rodzice niepełnosprawnych dzieci codziennie napotykają ogromne trudności w urzędach, oświacie, służbie zdrowia oraz spo- tykają się z nieprofesjonalnym podejściem lekarzy. Bywa, że są wręcz upokarzani. To niesłychane, że tak się dzieje w XXI wieku. Słyszą od nich słowa zarówno te straszne jak i te pełne otuchy. Warto zadać tu sobie pytanie: jak lekarze informują rodziców o narodzinach dziecka z Zespołem Downa? A może warto organizować akcje obejmujące szkolenia, wykłady, spotkania z przyszłymi lekarzami oraz specjalistami, którzy w przyszłości mieliby się spotykać z osobami z zespołem Downa. W naszym społeczeństwie wciąż jest jeszcze niska akceptacja i brak tolerancji dla niepełnosprawności i odmienności. To się musi zmienić. Zacznijmy więc wspólnie przełamywać te stereotypy. Tutaj http://www.zakatek21.pl/portal/ są ludzie gotowi podzielić się tym, co związało ich Zespołem Downa. Zakątek 21 jest miejscem stworzonym przez rodziców dzieci z zespołem Downa. Stowarzyszenie i strona internetowa działają bardzo prężnie i zdobyły już uznanie w środowisku osób zajmujących się tematyką Zespołu Downa. Szefowa Stowarzyszenia W tym roku Ela od podstaw stworzyła Stowarzyszenie rodziców i dzieci niepełnosprawnych „TACY SAMI”, które jest pozarządową organizacją. Istnieją dzięki zaangażowaniu grupy przyjaciół i rodziców dzieci niepełnosprawnych. Wychodząc naprzeciw oczekiwań rodzin obarczonych niepełnosprawnością, mając świadomość, że pojawienie się niepełnosprawności u dziecka jest jednym z najbardziej obciążających rodzinę wydarzeń, skupili się na świadczeniu pomocy w zakresie ułatwiania dostępu do rehabilitacji, edukacji, udziału w kulturze, rekreacji, integracji ze środowiskiem, zabezpieczeniu potrzeb socjalnych oraz pomocy prawnej. Razem dążą do zapewnienia swoim dzieciom godnych warunków rehabilitacji w miejscu ich zamieszkania. Ich głównym celem jest uruchomienie Lokalnego Centrum Rehabilitacji i Integracji dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnej. Mają pod opieką 30 rodzin borykających się z problemem niepełnosprawności. Ich podopiecznymi są dzieci z zespołem Downa, dzieci autystyczne oraz z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym i znacznym, dzieci niesłyszące czy z chorobami neurologicznymi. Codzienność tych dzieci, to dojazdy na rehabilitację do ośrodków oddalonych od miejsca zamieszkania o około 70 km (sala SI, gabinety terapeutyczne neurologopedyczne, pedagogiczne, psychologiczne, konsultacje specjalistyczne itp. ). Ale ile tej terapii w terapii? Jeżeli na 4-ro godzinnym wyjeździe dziecko jest zaledwie 45 min rehabilitowane, resztę czasu zajmują dojazdy. Ona postawiła sobie za cel uruchomienia Lokalnego Centrum Rehabilitacji i Integracji osób niepełnosprawnych. Mają już za sobą nie małe sukcesy. Siedziba, którą obecnie zajmują to prawie 100 metrowe pomieszczenie przekazane im przez lokalną firmę, a remontowane rękami rodziców dzieciaków i ludzi którzy wspierają tę inicjatywę. Dzięki funduszom pozyskanym od sponsorów i własnej inicjatywie w Stowarzyszeniu mieli już wykłady lekarze specjaliści niepraktykujący na terenie ich powiatu tj. lekarz rehabilitacji ruchowej i lekarz neurolog dziecięcy. Przeprowadzili oni konsultacje lekarskie z zaleceniami do dalszej terapii, a ponadto wygłosili wykłady. Na stałe współpracują z terapeutami tj. fizjoterapeutą, logopedą, psychologiem którzy w ramach wolontariatu zapewniają dzieciom terapię. O wszystkich ich poczynaniach można poczytać na stronie internetowej www.tacy-sami.org Jak wiadomo, każda idea wymaga połączenia kilku elementów: życzliwego klimatu wyzwalającego pozytywne inicjatywy, grupy zapa- leńców podejmujących konkretne działania, partnerów wspierających, a przede wszystkich środków na realizację. Ela świetnie skoordynowała te wszystkie elementy. Aniołkowe mamy są wśród nas… Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, tak radosny czas dla wszystkich, niestety dla aniołkowych mam szczególnie trudny i bolesny. Nawet sobie nie wyobrażacie ile ich jest wśród nas. Jak spojrzeć na pasterce w mały żłobek, mając świadomość, że leży tam Małe Dziecię-Pan Jezus. To właśnie w takim dniu tęsknota za dziećmi staje się wyjątkowo silna a łzy pieką bardziej niż zwykle. Ich dzieci zamiast prezentu pod choinkę dostaną jeszcze jeden dodatkowy znicz. Podziwiam osieroconych rodziców za to, że potrafią dalej żyć, że są silni, a wielu z nich pomaga innym chorym dzieciom, choć ich ból jest ogromny a krzyż chwilami przygniata ramiona aż do ziemi. Wiem, że Wam Kochani też jest czasami trudno ich pocieszać, wiedząc, że odeszło ich kochane dzieciątko, i nie zawsze wiadomo jak to zrobić. Pomagacie przez samą obecność. Proszę pomódlcie się za tych rodziców, aby pomogły im przetrwać: cud ,modlitwa, bliskość innych ludzi, milcząca obecność dalszej rodziny, przyjaciół i znajomych. Mamusiu jestem szczęśliwy… Elu jak dobrze, że spotkała Ciebie taka miłość, która przetrwa wszystko, która przyniosła zrozumienie i cierpliwość. Kochasz Adasia pomimo wszystko, bez względu na to co może się zmienić. Elu, te troski i związane z nimi cierpienie, które przeżywasz mają sens. Wystarczy uśmiech Adasia, a znów pojawia się nadzieja. Adaś jest nieodgadnionym cudem życia, uspokaja Twoje lęki. Dobrzy ludzie mają wielu przyjaciół, którzy w trudnych chwilach spieszą z wsparciem. I musisz nadal wierzyć, że jakiś anioł będzie zawsze w pobliżu. Elu masz takie wielkie serce. Bije z niego niesamowita moc, wiara, spokój i radość Tak mało ludzi jest w stanie dostrzec cierpienie innych . Podziwiam Cię i dziękuję. Pięknych Świąt wszystkim życzę Małgorzata Sierpińska. Jeśli czujesz się samotny, postaraj się odwiedzić kogoś, kto jest jeszcze bardziej samotny. Błogosławiony Jan Paweł II XII BIEG PAPIESKI W STARYM KISIELINIE W słoneczne niedzielnie popołudnie 28 października 2012 roku odbył się już po raz dwunasty w Starym Kisielinie Bieg Papieski. Zawody zorganizowali wspólnie: Stowarzyszenie Przyjaciół Kisielina, Rady Sołeckie z Nowego i Starego Kisielina, Ochotnicza Straż Pożarna ze Starego Kisielina, radny Mariusz Rosik oraz ksiądz proboszcz Andrzej Brenk. Impreza rozpoczęła się odśpiewaniem ,,Barki”, ulubionej pieśni Papieża Polaka, którą to pieśń zaśpiewali wszyscy uczestnicy i kibice zebrani w parku wiejskim w Starym Kisielinie. lat, wystartowało 15 osób i wszystkie dobiegły, doszły lub dotruchtały do mety. Najlepsi zawodnicy w każdej kategorii wiekowej otrzymali pamiątkowe medale, a dodatkowo każdy uczestnik biegu otrzymał dyplom oraz okolicznościową statuetkę. Dla wszystkich uczestników i kibiców organizatorzy przygotowali (bezpłatnie) poczęstunek i napoje. Po ukończonych biegach w oczekiwaniu na dekorację, czas umilała uczestnikom Pani Ola Matusiak z Literackiego Kabaretu Dojrzałych Dam z Zielonej Góry. Ogromne brawa od licznie przybyłych kibiców otrzymała Pani Helena Weryńska ze Starego Kisielina, która uczestniczyła we wszystkich wcześniejszych biegach. Brawo. Wyniki XII Biegu Papieskiego Przedszkole - chłopcy 1. Adam Brzoska 2. Wiktor Kuśnierz 3. Remigiusz Komaszko - dziewczęta 1. Natalia Kraśnicka 2. Anna Pamięta 3. Maja Pamięta Impreza miała na celu propagowanie zdrowego stylu życia wśród mieszkańców naszych miejscowości, integrację mieszkańców oraz uczczenie 34 rocznicy wyboru Karola Wojtyły na Papieża. W zawodach uczestniczyło ponad 130 osób, podzielonych na 16 kategorii wiekowych. Tradycją już jest, że w naszej imprezie bardzo dużo osób startuje w najstarszych kategoriach wiekowych i tak też było w tym roku. Na przykład w kategorii ponad 60 Szkoły podstawowe kl. 1-3 - chłopcy 1. Marcin Bania 2. Igor Jakubowski 3. Piotr Sobiak - dziewczęta 1. Gabriela Wysocka 2. Jagoda Adamczak 3. Karolina Sadowska 3. Radosław Johałkowski - dziewczęta 1. Martyna Łebek 2. Angelika Kazimierczak 3. Sabina Kozłowska Liceum - chłopcy 1. Mikołaj Rosik 2. Marcin Kazimierczak 3. Robert Skulski - dziewczęta - brak zgłoszeń Seniorzy - mężczyźni 1. Adam Szulc 2. Krzysztof Kowalski 3. Wojciech Bykowski - kobiety 1. Anna Bykowska 2. Małgorzata Poniatowska 3. Iwona Kraśnicka Weterani - mężczyźni 1. Krzysztof Łuczak 2. Robert Rabęda 3. Zbigniew Orłowski - kobiety 1. Alicja Augustyniak 2. Agnieszka Tomaszewska 3. Stefania Wolny Szkoły podstawowe kl. 4-6 - chłopcy 1. Michał Komaszko 2. Michał Malczyński 3. Paweł Pamięta - dziewczęta 1. Karolina Jagielska 2. Oliwia Jakubowska 3. Nikola Kozakiewicz Wiarusy - mężczyźni 1. Bogdan Bykowski 2. Edward Kifert 3. Zenon Rabęda - kobiety 1. Krystyna Drozdowska 2. Helena Bykowska 3. Elżbieta Jagielska Gimnazjum - chłopcy 1. Gracjan Huszcza 2. Mikołaj Orłowski Impreza była współfinansowana przez Urząd Gminy w Zielonej Górze. Mariusz Rosik Nowy Rok Liturgiczny z Biskupem Diecezjalnym w Nowym Kisielinie W niedzielę 2 grudnia ks. biskup Stefan Regmunt zawitał do Nowego Kisielina. Licznie zgromadzeni wierni oczekiwali na poświęcenie nowo wyremontowanego kościoła. Msza święta rozpoczęła się od powitania biskupa przez księdza proboszcza, dzieci oraz przedstawicieli parafii. Uroczystość uświetniał śpiew parafialnego chóru Bolero. W 2009 r. w kościele filialnym w Nowym Kisielinie rozpoczęliśmy remont, ponieważ budynkowi groziło zawalenie dachu. Zrobiliśmy m.in. elewację, wieżę, dach oraz wnętrze kościoła: oświetlenie, belki stropowe, ławki i podłogę – wymienia ks. proboszcz Andrzej Brenk. dzieła – mówił biskup. Dziś piękna, odnowiona świątynia cieszy nie tylko proboszcza, ale również parafian: Jesteśmy bardzo wzruszeni i cieszymy i się z wizyty ks. biskupa, który chciał poświęcić kościół i obejrzeć wyniki naszej pracy. Staraliśmy się wspomóc ten remont ofiarami i własną pracą – mówili Elżbieta i Jacek Rusińscy. Radość ze spotkania w Nowym Kisielinie wyraził także bp Regmunt, który poświęcił odnowiony kościół i przewodniczył uroczystej Eucharystii: Bardzo się cieszę, że w dniu, który rozpoczyna nowy rok liturgiczny, mogę przebywać w tej wspólnocie. Wykonane tutaj prace budzą we mnie szacunek i podziw. Gratuluję wam tego Podczas homilii zwrócił również uwagę na rozpoczynający się adwent i hasło nowego roku liturgicznego: „Być solą ziemi w roku wiary”: W czasie adwentu oczekujemy powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa, który pomaga nam porządkować nasze życie. Być solą ziemi, w to nadawać smak życiu poprzez kontakty z Bogiem – przypominał bp Regmunt. Weronika Radczyc Święty Mikołaj w Starym Kisielinie Stowarzyszenie Przyjaciół Kisielina, Poseł na Sejm RP dr Waldemar Sługocki, radni Gminy Zielona Góra Mariusz Rosik i Jacek Rusiński oraz ksiądz proboszcz Andrzej Brenk w dniu 9 grudnia br. zaprosili do kościoła w Starym Kisielinie dzieci na przedstawienie w wykonaniu zielonogórskich aktorów, którzy przedstawili historie o cudach Świętego Mikołaja z Miry. Z zaproszenia skorzystało ponad 150 dzieci nie tylko ze Starego i Nowego Kisielina. Dzieci z zaciekawieniem słuchały historii o Świętym Mikołaju. Na zakończenie spotkania każde dziecko otrzymało od Św. Mikołaja paczkę ufundowaną przez Intermarche w ramach Konwoju Muszkieterów. Mariusz Rosik Stowarzyszenie Przyjaciół Kisielina składa serdeczne podziękowania wszystkim ofiarodawcom, którzy w tym roku i w poprzednich latach, przekazali swój 1% z podatku na rzecz Naszego Stowarzyszenia. Dzięki Państwa wpłatom udało nam się dofinansować wiele imprez dla dzieci i dorosłych. KRS 0000280228 Stary Kisielin ul. Św. Floriana 2 Rozmowa z dr Waldemarem Sługockim Posłem na Sejm RP Panie Pośle dobiega końca rok 2012, oznacza to przygotowanie i przyjęcie nowej ustawy budżetowej, która będzie określać warunki funkcjonowania Polski w przyszłym roku. To chyba trudny proces? To prawda, ustawa budżetowa jest fundamentem funkcjonowania państwa w kolejnym roku budżetowym. Myślę, że można ją porównać do naszych budżetów domowych, chociaż nie można tego zrobić, tak wprost. Jednak jest wiele zasadniczych podobieństw, zarówno tych dotyczących mechanizmów podejmowania decyzji o wydatkach – w naszych domowych budżetach także mamy dylematy, które z wydatków winny być pierwszoplanowymi, jaką część środków na nie wydawać i wreszcie, które z nich są inwestycjami, czyli wydatkami, które w krótszym lub dłuższym horyzoncie czasu przyniosą określone wpływy, a które z nich są stałymi kosztami, takimi jak chociażby czynsz, elektryczność, gaz itp. Także i Rząd Polski i my parlamentarzyści mamy dylematy jak określić budżet, by z jednej strony pozwolił on Polakom godnie żyć, utrzymać instytucje publiczne między innymi szpitale, uczelnie, szkoły, muzea itp., a z drugiej zaś strony prowadzić szereg inwestycji, od których zależeć będzie przyszłość naszego kraju. Bez wątpienia jest to szalenie trudne i odpowiedzialne zadanie. Proszę więc powiedzieć jak zaawansowane są prace nad tym ważnym dokumentem? Prace nad budżetem państwa dobiegły końca i to zupełnie niedawno ponieważ 11 grudnia odbyliśmy debatę w Sejmie, a następnego dnia przyjęliśmy ustawę budżetową w głosowaniu. Kolejny etap prac nad tą ustawą odbędzie się w Senacie. A jakie są parametry przyszłorocznego budżetu państwa? Budżet na 2013 r. zakłada, że deficyt w przyszłym roku nie przekroczy 35 mld 565 mln 500 tys. zł, a dochody w przyszłym roku wyniosą 299 mld 385 mln 300 tys. zł, natomiast wydatki nie będą wyższe niż 334 mld 950 mln 800 tys. zł. Dochody podatkowe mają wynieść w przyszłym roku 266 mld 982 mln 697 tys. zł, czyli będą o 5,1 proc. większe niż w roku obecnym. Dochody niepodatkowe zaplanowano na 30 mld 806 mln 651 tys. zł. Złożą się na nie dochody z dywidend od udziałów Skarbu Państwa w spółkach, a także z wpłat z zysku (5 mld 860 mln 10 tys. zł), dochody z cła (2 mld 1 mln zł), wpłaty z zysku NBP (401 mln 900 tys. zł), opłaty, grzywny, odsetki i inne dochody niepodatkowe (20 mld 160 mln 479 tys. zł), wpłaty jednostek samorządu terytorialnego (2 mld 383 mln 262 tys. zł). Zgodnie z ustawą budżetową, limit wydatków na 2013 r. jest wyższy o 1,9 proc. od planowanego na 2012 r. Udział wydatków budżetu państwa w PKB w 2013 r. wyniesie 19,8 proc. wobec 20,4 proc. w 2012 r., co oznacza spadek o 0,6 pkt proc. Zgodnie z ustawą w przyszłym roku polska gospodarka będzie rozwijać się w tempie 2,2 proc. PKB, a średnioroczna inflacja wyniesie 2,7 proc. Ponadto wzrost spożycia ogółem ma wynieść 5 proc. (w ujęciu nominalnym), realny wzrost wynagrodzeń sięgnie 1,9 proc., a zatrudnienie wzrośnie o 0,2 proc. Znając Pana zainteresowanie politykami europejskimi realizowanymi w Polsce, proszę jeszcze powiedzieć, na jakim poziomie zaplanowano wydatki na realizację tych polityk w przyszłym roku? W budżecie zaplanowano m.in. ponad 75 mld zł na finansowanie programów unijnych między innymi Wspólnej Polityki Rolnej, czy inwestycji w ramach Funduszu Spójności. W kontekście naszej dyskusji budżetowej nasuwa się jeszcze jedno ważne pytanie o wydatki na samorząd terytorialny. Jak to będzie się kształtować w przyszłym roku? Ustawa przewiduje, że samorządy uzyskają 51,5 mld zł w formie subwencji oraz 17,6 mld zł dotacji. Subwencja ogólna dla samorządów będzie w 2013 r. o 2,7 proc. wyższa niż w 2012 r. Ustawa przewiduje także, że prawie 3 mld zł ma trafić na realizację programu budowy dróg krajowych. Poza pieniędzmi na budowę i przebudowę dróg krajowych w ustawie założono także dofinansowanie w wysokości 0,5 mld zł programu przebudowy dróg lokalnych - tzw. schetynówek. Rząd planuje, że w 2013 r. w ramach programu zostanie wybudowanych, przebudowanych i wyremontowanych ok. 5 tys. km dróg lokalnych. Ponad 5 mld zł zostanie przeznaczonych m.in. na ochronę przyrody, gospodarkę wodną, odpadową czy zarządzanie zasobami geologicznymi. Ponad 620 mln zł ma trafić na zwiększanie bezpieczeństwa przeciwpowodziowego mieszkańców. Dziękuję za rozmowę. Bardzo dziękuję. Rozmawiali: Mikołaj Rosik Robert Skulski Szanowni Państwo, na zbliżające się Święta pragnę złożyć życzenia przeżywania Bożego Narodzenia w zdrowiu, radości, ciepłej i pełnej miłości rodzinnej atmosferze. A Nowy Rok niech będzie czasem spokoju, a także spełnienia najskrytszych marzeń. Waldemar Sługocki Poseł na Sejm RP Dzisiaj zostało wam powierzone tamto dziedzictwo odważnych i ambitnych wysiłków podejmowanych w imię najwyższego dobra Rzeczypospolitej. Od was zależy, jaki konkretny kształt przybierać będzie w Polsce wolność i demokracja. Pielgrzymka do Polski - 1991 r. bł. Jan Paweł II Radni Gminy Zielona Góra z Nowego i Starego Kisielina rzańską i kończoną właśnie obwodnicę Nowego i Starego Kisielina. Poprawiony został stan bezpieczeństwa na skrzyżowaniu ul. Syrkiewicza i ul. Odrzańskiej w okolicy naszego przedszkola. dr inż. Jacek Rusiński przewodniczący i radny Gminy Zielona Góra Zakończenie roku w Nowym Kisielinie Koniec roku zazwyczaj związany jest z kończeniem planowanych w miejscowościach gminy działań i inwestycji. Bardzo dobrze jest to widoczne w Nowym Kisielinie. Na początku roku przekazywałem informacje o planach dotyczących naszej wsi na 2012 rok. W budżecie przewidzianych było kilka znaczących i potrzebnych inwestycji, które zostały już wykonane lub właśnie są kończone. W listopadzie miało miejsce otwarcie wybudowanej ul. Syrkiewicza, której budowa dofinansowana została z Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych tzw. „schetynówki”. Dzięki temu dofinansowaniu udało się wykonać tą inwestycję jeszcze w bieżącym roku. Ulica Syrkiewicza połączy ul. Od- W dniu 30 listopada w Nowym Kisielinie w wyremontowanej właśnie świetlicy wiejskiej odbyła się sesja Rady Gminy Zielona Góra. Na sesję oprócz radnych, sołtysów, zaproszonych gości przybyli również komendant miejski Policji inspektor Sebastian Banaszak oraz starosta Powiatu Zielonogórskiego Ireneusz Plechan. Wszyscy przybyli goście byli zgodni i twierdzili że w chwili obecnej nasza miejscowość może się pochwalić najładniejszą i najbardziej funkcjonalną świetlicą w gminie. Sesję zainaugurował występ dzieci z naszego przedszkola. O godzinie 17.00 odbyło się oficjalne otwarcie świetlicy przy udziale zaproszonych gości i mieszkańców. Po uroczystym przecięciu wstęgi ksiądz proboszcz kanonik dr Andrzej Brenk dokonał aktu poświęcenia świetlicy, a następnie przedstawiciele mieszkańców złożyli podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do remontu obiektu. Po części oficjalnej odbył się koncert solistów Teatru Muzycznego z Poznania, którzy przyjechali na zaproszenie wójta gminy Mariusza Zalewskiego. Występ był wspaniałym zwieńczeniem wieloletnich starań o odnowę tego obiektu. Remont dofinansowany został z Programu Odnowy Obszarów Wiejskich. Projekt ten jednak jeszcze się nie zakończył. Drugim jego etapem jest przewidzia- na na przyszły rok budowa boiska sportowego. Poza dużymi inwestycjami wykonane były również mniejsze takie jak rozbudowa sieci wodociągowej, modernizacja placu zabaw w naszym przedszkolu. Obecnie wykonywana jest jeszcze rozbudowa oświetlenia ul. Odrzańskiej w pobliżu kościoła. Jak widać inwestycyjne dotyczące Nowego Kisielina, które były planowane na 2012 zostały już praktycznie wykonane. Dr inż. Jacek Rusiński Mariusz Rosik radny Gminy Zielona Góra Rok 2012 jest już za nami. Był to kolejny rok mojej działalności jako radnego w gminie Zielona Góra. Upłynął on na dobrej współpracy z Radą Sołecką w Starym Kisielinie i Nowym Kisielinie, Ochotniczą Strażą Pożarną w Starym Kisielinie, klubem sportowym SKP Kisielin, Caritasem w Starym Kisie- linie oraz ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Kisielina. Wspólnie razem dla mieszkańców zrobiliśmy wiele imprez w ciągu tego roku np. Święto Kobiet, Wyjazd do Berlina, Dni Kisielina, Wyjazd dzieci do Trójmiasta i Malborka, Święto Gminy, Bieg Papieski… Cyklicznie spotykałem się na co miesięcznych spotkaniach z mieszkańcami Starego Kisielina razem z sołtysem Marią Litwińczuk (tel. 783712218), dzielnicowym Rafałem Bartoszewicz (tel. 519534714) oraz z prawnikiem Katarzyną Ostrowską. Od grudnia br. na spotkania zapraszamy w pierwszy czwartek miesiąca w godz. 16.3o – 17.3o. Jako radny systematycznie uczestniczę w posiedzeniach komisji budżetowej oraz obradach Rady Gminy Zielona Góra. Zabiegam o zapewnienie jak największych środków budżetowych na poprawę życia naszych mieszkańców. Na początku grudnia została podpisana umowa na wybudowanie nowego oświetlenia na ulicy Pionierów Lubuskich. Prace rozpoczną jak tylko pozwoli na to pogoda. Koszt całej inwestycji to ponad 220 tys. zł, a przetarg wygrała firma Protn z Zielonej Góry. W przygotowaniu jest przez Urząd Gminy kosztorys na remont ulicy Szkolnej, to w roku 2013 zostanie ogłoszony przetarg na wykonanie remontu tej ulicy. Po wybudowaniu oświetlenia na ulicy Pionierów Lubuskich oraz po wykonaniu remontu ulicy Szkolnej moim priorytetem będzie, aby w końcu odbył się remont ulicy Dojazdowej. Już najwyższy czas, aby i ta część Kisielina miała drogi z prawdziwego zdarzenia. Prezydent miasta Zielonej Góry w ostatnim czasie zaproponował połączenie gminy Zielona Góra z miastem Zielona Góra. Odbywają się spotkania, debaty. Wydawana jest przez prezydenta miasta gazeta informująca o skutkach przyłączenia miasta z gminą. Jedno z takich spotkań odbyło się w Starym Kisielinie. Na spotkanie z mieszkańcami (ok. 70 osób) przyjechał prezydent J. Kubicki, wiceprezydent D. Lesicki, prof.Cz. Osękowski, były prezydent Z. Góry Z. Listowski, S. Domaszewicz, redaktor Łącznika zielonogórskiego T. Czyżniewski i wiele jeszcze innych osób towarzyszących prezydentowi. Tak silna ekipa przyjechała przekonywać mieszkańców Starego Kisielina do pomysłu prezydenta o połączeniu miasta z gminą. Przedstawili swoje racje a przybyli mieszkańcy swoje. Przysłuchując się dyskusji odniosłem wrażenie, że mieszkańcy nie ufają zapewnieniom prezydenta, że na połączeniu miasta ze wsią nikt nie straci. Wszystkie osoby zabierające głos w dyskusji ze strony mieszkańców byłe przeciwne połączeniu. Aby doszło do realizacji pomysłu prezydenta Kubickiego musi odbyć się referendum wśród mieszkańców miasta i gminy. Dopiero na podstawie wyników referendum radni miasta i gminy będą głosować w sprawie połączenia. Prezydent Kubicki obiecał, że w przypadku nie wyrażenia woli jednej ze stron w sprawie połączenia, miasto odstąpi od swojego pomysłu. Pragnę Państwa zapewnić, że jeżeli doszłoby do głosowania na Radzie Gminy, to jako przedstawiciel Starego Kisielina będę głosował tak jaki będzie wynik referendum w Starym Kisielinie. Drodzy mieszkańcy Starego Kisielina. Niech radość i pokój Świąt Bożego Narodzenia towarzyszy Wam przez cały Nowy Rok. Niech spełnia się wypowiedziane przy stole wigilijnym życzenia, a 2013 rok przyniesie pomyślność Wam i Waszym Rodzinom. Mariusz Rosik PRAWO I JEGO MOŻLIWOŚCI STOSOWANIA Prawo w uproszczonym sposobie rozumowania, to zbiór norm postępowania na danym terenie. Natomiast norma to regułazasada tego postępowania w określonej sytuacji i okolicznościach. Wykładnia prawa polega na wyjaśnianiu sensu przepisów. Zwykle zajmuje się tym organ, który stanowi te przepisy, lub specjalnie do tego upoważniony. Ponadto jest jeszcze wykładnia Sądu Najwyższego, która nie stanowi prawa jednak obowiązuje wszystkie sądy rozstrzygające w danej sprawie. Często spotykamy się z pojęciem prawo karne czy prawo cywilne. Prawo karne ma za zadanie zaspokojenia społecznej czy jednostkowej potrzeby wyrównania rachunków – co w konsekwencji jest przestrogą na przyszłość dla innych potencjalnych sprawców. Natomiast prawo cywilne dąży do zadośćuczynienia doznanej krzywdy lub rzeczywistego naprawienia wyrządzonej szkody. Stanowi to wyrównanie wyrządzonych negatywnych skutków zdarzenia. Nieznajomość prawa nie jest przesłanką do uchylenia się od odpowiedzialności prawnej. Prawodawcy stoją na stanowisku, iż należycie ogłoszony akt prawny (powszechnie obowiązujący, czy też stanowiony przez organy samorządowe) jest powszechnie znany. Stosowanie prawa w praktyce to decyzja właściwego organu w zasadzie w indywidualnych konkretnych przypadkach. Należy zważyć, iż całość instytucji związanych ze stosowaniem stanowionego prawa jest w sposób ścisły sformalizowana, a ponadto wymaga czasu i nakładów finansowych. Polskie prawodawstwo stwarza możliwość by spory można było rozwiązywać bez udziału sądu. Jest to pojednawcze działanie poza sądem. Powstaje więc pytanie dlaczego nie sąd? W sprawach prowadzonych przez sąd – strony tracą kontrolę nad postępowaniem, mogą jedynie prezentować stanowiska i dowody na ich poparcie. Możliwości różnego zachowania się są w kodeksie postępowania cywilnego przewidziane ,między innymi poprzez wezwanie do ugody jeszcze przed wniesieniem pozwu. Postępowanie ugodowe to mediacja, która jest dobrowolna i nie ma ustalonych rygorystycznych norm według, których ma przebiegać. Natomiast w postępowaniu karnym do mediacji może dojść na każdym etapie postępowania policyjnego, prokuratorskiego czy sądowego aż do wydania wyroku. W każdej sytuacji można skorzystać z alternatywnych sposobów rozwiązania sporów poprzez mediację lub arbitraż. Różnica polega w zasadzie na tym, iż do takiego rozwiązania sprawy włącza się bezstronna osoba trzecia o specjalistycznych kwalifikacjach. Pojednawcze rozwiązanie znajduje mediator, a spór rozstrzyga arbiter. W trakcie postępowania mediacyjnego strony same dążą do znalezienia rozwiązania. W postępowaniu arbitrażowym wszelkie ustalenia dokonuje się w oparciu o obowiązujące prawo, oczywiście za zgodą stron. Arbitra wybierają strony. Podstawowe cechy tych postępowań to: - dobrowolność stron, - możliwość wyboru mediatora i arbitra, - możliwość decydowania o dowodach, - prostota postępowania i bezstronność, - niskie koszty i szybkość postępowania. Mediację prowadzi się na podstawie umowy mediacyjnej lub postanowienia sądu. Umowa musi zawsze zawierać przedmiot mediacji oraz wyznaczać osobę mediatora. Mediatorem może być każda osoba, mająca pełną zdolność do czynności prawnych za wyjątkiem czynnego sędziego. Organizacje społeczne prowadzą listy stałych mediatorów, są w sądach i publikowane w Internecie. Zawsze z przebiegu mediacji sporządza się protokół, a zawarta ugoda wymaga zatwierdzenia przez sąd, celem uzyskania mocy prawa. By tak się stało konieczny jest wniosek strony. Arbitraż czyli sądownictwo polubowne to sposób rozstrzygania sporów przez sąd polubowny, a jego uprawnienia wynikają z umowy stron. Sprawy przez nie rozstrzygane to majątkowe i niemajątkowe z wyjątkiem spraw o alimenty. Sądy polubowne są niezawisłe od sądów powszechnych, a ich orzeczenia mają moc prawa. Strony określają tryb postępowania i jest ono w zasadzie jednoinstancyjne. Przedstawione więc instytucje prawa dają szeroką możliwość różnego postępowania w określonych zdarzeniach. Najistotniejszym jest jednak to, że taki tryb zapewnia szybkość postępowania, równość stron i jego taniość. mgr Roman Kosiński Każde ludzkie zadanie, aby osiągnęło swój cel, musi znaleźć oparcie w modlitwie. Błogosławiony Jan Paweł II BOŻE NARODZENIE tradycje i obrzędy w naszych domach Mówi się o nas, Polakach, jako tych, którzy przykładają dużą wagę do zachowania tradycji. Jest to dla nas bardzo ważne, ponieważ dzięki niej możemy kultywować zwyczaje, które są elementem naszej historii. Jedną z najpiękniejszych polskich tradycji jest świętowanie Bożego Narodzenia. W naszym kraju w sposób wyjątkowy obchodzona jest Wigilia. Słowo wigilia oznacza czuwanie. To właśnie ten wieczór jest najbardziej uroczystym i wzruszającym w całym roku. W Polsce wigilia weszła na stałe do tradycji w XVIII wieku. Wieczerza ta ma ściśle rodzinny charakter. Jednak poza krewnymi czasem zaprasza się na nią osoby mieszkające samotnie, zwyczajem jest bowiem, że nikt w ten wieczór nie powinien być sam. Na Święta Bożego Narodzenia niemal każda polska rodzina umieszcza w swoim domu choinkę. Zwyczaj ten przyjął się w Polsce dopiero w XVIII w., a „przyszedł” do nas z Niemiec. Choinkę, zgodnie z tradycją, wnosi się do domu w dniu, w którym wspominamy pierwszych ludzi - Adama i Ewę – czyli 24 grudnia. W chrześcijaństwie jodełkę lub sosenkę uznano jako „biblijne drzewo wiadomości dobrego i złego”. Dlatego nie może na nim zabraknąć jabłek. Kiedyś na drzewku tym wieszano również orzechy, cukierki i woskowe świeczki. Do tego kolorowe, lekkie, słomkowe łańcuchy, które symbolizowały węża - kusiciela. Zazwyczaj czubek drzewka zdobi gwiazda, symbolizująca Gwiazdę Betlejemska, która wiodła Trzech Króli do Dzieciątka Jezus. Ubieranie choinki jest najczęściej zadaniem dzieci i to szczególnie ulubionym. Gdy rozbły- śnie ona kolorowymi światełkami, w domu najwyraźniej widać święta. Kiedyś w czterech kątach izby, w której odbywała się wigilia, ustawiano snopy zbóż: pszenicy, żyta, jęczmienia i owsa, aby Boże Dziecię w Nowym Roku nie skąpiło koniecznego pokarmu dla człowieka i bydła. Dziś już się tego nie robi, ale przestrzega się tradycji, by wigilijny stół przykryty był białym obrusem – po to by przypominał ołtarz i pieluszki Pana, a pod nim umieszcza się siano – by przypominało sianko, na którym spoczywało Boże Dziecię. Znany i powszechny jest w Polsce zwyczaj pozostawiania wolnego miejsca przy stole wigilijnym. Przeznaczone ono bywa dla niespodziewanego gościa, ale pozostawiając to wolne miejsce pamiętamy o naszych bliskich, którzy nie mogą Świąt spędzić z nami, lub o tych, którzy odeszli od nas na zawsze. Zgodnie z tradycją wieczerza wigilijna rozpoczyna się wraz z pierwszą gwiazdą. Czyni się tak na pamiątkę Gwiazdy Betlejemskiej, którą ujrzeli Mędrcy ze wschodu, zwani Trzej Królami. Ponieważ zwyczaj nakazuje poszczenie przez cały dzień wigilijny, wszyscy nie mogą doczekać się kolacji. Na początku wieczerzy czytana jest Ewangelia o narodzeniu Pańskim, potem następuje dzielenie się poświeconym opłatkiem i składanie sobie życzeń. Zwyczaj ten ma symbolizować łamanie chleba przez Chrystusa i rozdawanie go Apostołom podczas ostatniej wieczerzy. Oznacza pojednanie, przebaczenie i miłość do bliźniego oraz to, że należy podzielić się z bliźnim ostatnim kawałkiem chleba. Do stołu powinna zasiadać parzysta liczba osób, natomiast ilość potraw powinna być nieparzysta. Aleksander Bruckner w słowniku etymologicznym języka polskiego podaje, że wieczerza chłopska składała się z pięciu lub siedmiu potraw, szlachecka z dziewięciu, a u arystokracji było ich jedenaście. Skąd takie ich ilości? - wyjaśnienia mogą być różne: 7 – jako siedem dni tygodnia, 9 – na cześć dziewięciu chórów anielskich, mówi się też o 12 – na cześć dwunastu Apostołów. Nieparzysta ilość potraw miała zapewnić urodzaj lub dobrą pracę w nadchodzącym roku. Potrawy powinny zawierać wszystkie płody rol- ne, aby obrodziły one w następnym roku. Wskazane jest spróbować wszystkich dań, żeby nie zabrakło którejś podczas następnej wieczerzy wigilijnej. Wigilię najczęściej otwiera zupa: barszcz czerwony z uszkami lub fasolą albo zupa grzybowa lub żurek. W mojej rodzinie była to natomiast czysta zupa owocowa z suszu z cieniutkim makaronem. W każdym domu pojawiają się też pierogi – z grzybami i kapustą, rzadziej ruskie. Pośród innych tradycyjnych potraw wigilijnych można wymienić kapustę z grochem, kapustę z grzybami, kluski z makiem. Zazwyczaj jednym z dań jest też karp smażony. Oprócz tego podaje się ryby pod różnymi postaciami. Pojawiają się tez słodkości, np. pochodząca ze wschodu kutia, a także sernik i świąteczny makowiec. Do popicia obowiązkowo kompot z suszonych owoców. Resztki wieczerzy dawano zwierzętom i wierzono, że niektóre z nich o północy przemówią ludzkim głosem. Dotyczyło to zwłaszcza bydła, bo ono było obecne przy narodzinach Dzieciątka i w nagrodę otrzymało dar mówienia ludzkim głosem w noc wigilijną. Po wieczerzy, gdy cała rodzina jest zebrana przy stole, wspólnie śpiewa się kolędy, a więc pobożne pieśni sławiące narodziny Chrystusa. Obecnie częściej już słucha się kolęd, niż je śpiewa, ale chyba każdy z nas zna przynajmniej pierwsze zwrotki kilku z nich i chętnie włącza się do ich śpiewania, tak w domu jak i w kościele. Pierwsze kolędy pochodzą ze średniowiecza. Ich wprowadzenie, a następnie upowszechnienie zawdzięczamy franciszkanom. Oni też przynieśli do Polski zwyczaj budowania szopek, a pomysł stworzenia pierwszej szopki przypisuje się św. Franciszkowi z Asyżu. Nieodłączną częścią wieczoru wigilijnego było i jest obdarowywanie się prezentami. Zwyczaj ten początek swój bierze jeszcze z rzymskich Saturnaliów, a w późniejszych wiekach nazwany został przez Kościół Gwiazdką, dla upamiętnienie Gwiazdy Betlejemskiej. Tą częścią wieczoru zawsze najbardziej zainteresowane były i są dzieci – więc nic dziwnego w tym, że to one z niecierpliwością wypatrywały pierwszej gwiazdki na niebie. Wigilijny wieczór wieńczy Pasterka, msza odprawiana o północy na pamiątkę przybycia do Betlejem pasterzy i złożenia przez nich hołdu nowonarodzonemu Mesjaszowi. Dziś Pasterki odprawiane są już od godz. 21 tak, by wszyscy wierni mogli w nich wziąć udział. Podniosły nastrój towarzyszy nam przez kolejne dwa dni, gdy świętujemy Boże Narodzenie. Chyba każdy z nas zgodzi się z tym, że są to naprawdę wyjątkowe i szczególnie rodzinne święta w roku. Elżbieta Sochacka Bóg nie opuszcza nas nigdy: w tajemnicy Bożego Narodzenia przybył, by dzielić się z nami egzystencją. Błogosławiony Jan Paweł II Marysia o Bożym Narodzeniu opowiadanie nie tylko dla dzieci my, tym prędzej zobaczymy, co dla nas przygotował… Jako ciekawostkę podam Wam jak nazywa się św. Mikołaja w różnych częściach świata: w Stanach Zjednoczonych - Santa Clause, we Włoszech - Babbo Natale, w Niemczech - Heilige Nicolaus, w Czechach - Mikulas, w Danii - Julemanden, a w Polsce, wszyscy wiemy - św. Mikołaj. Nastał grudzień, mój ukochany miesiąc. Pewnie dziwicie się, dlaczego taki ukochany. Jasna sprawa, Mikołajki, Wigilia i Boże Narodzenie, a potem Sylwester i Nowy Rok. Dużo prezentów i atrakcji - tylko się cieszyć Na początek dobra wiadomość dla wszystkich niedowiarków: św. Mikołaj istniał naprawdę! Do tej pory jest chyba najbardziej zapracowanym świętym patronem. Opiekuje się nawet polnymi myszami i wilkami, nie pomijając pasterzy, żeglarzy, uczonych, uczniów… Mikołaj to postać bardzo tajemnicza. O jego życiu wiadomo niewiele. Prawdopodobnie urodził się w połowie III w. w Patarze i był biskupem Miry. Słynął z dobroci, pobożności i hojności. Podobno nocą, pod drzwi biednym podrzucał podarki. Ukrywał się, by nie narażać ich na upokorzenie. Swoją dobrocią zaraził innych. Od tamtych czasów wciąż znajduje się wielu, którzy chcą zostać Mikołajami, by nieść radość innym. Chociaż przybywa z dalekiej i mroźnej Laponii i chce obdzielić prezentami dzieci na całym świecie, zawsze znajduje czas na przeczytanie listów i laurek. Pomagają mu elfy, które nie tylko pakują prezenty, ale także dbają o dobry wygląd i zdrowie zapracowanego Mikołaja. Jeżeli chcecie przywitać Mikołaja osobiście, radzę Wam „zachorować na bezsenność” w noc poprzedzającą 6 grudnia. Jednak Mikołaj ze swej natury jest tajemniczy i cierpliwy, a my „wałęsając się” po domu utrudniamy mu tylko pracę. Wiele razy próbowałam przyłapać Mikołaja, ale zawsze w końcu zasypiałam. Zatem im szybciej zaśnie- Możecie wierzyć w Mikołaja, albo nie. Ja wierzę i myślę, że Mikołajem może być każdy z nas. Nie liczą się tylko prezenty, można czynić dobro przez uczynki i właściwe zachowanie. Zatem zastanówcie się, czy odwiedził Was św. Mikołaj?? Teraz Wigilia, która jest najważniejszym dniem poprzedzającym Boże Narodzenie. Pochodzenie nazwy, z łacińskiego vigiliare oznacza „czuwać”, oddaje sens i charakter tego dnia. W moim domu jest to dzień wyjątkowo uroczysty. Domownicy są odświętnie ubrani, udekorowany jest cały dom, a stół wygląda pięknie. Jest biały obrus, pod nim sianko, na którym leży opłatek. Zawsze jest dodatkowy talerz, dla zabłąkanego wędrowca. Do wigilijnego stołu zasiadamy po pojawieniu się na niebie pierwszej gwiazdki. Najpierw dzielimy się opłatkiem, a potem przystępujemy do kolacji podczas której spożywamy postne dania: w najróżniejszy sposób przygotowane ryby, barszcz z uszkami, pierogi z kapustą i grzybami, groch z kapustą, „kutia” z maku, pszenicy i miodu, kompot z suszu owocowego i nie pamiętam co jeszcze, wiem że musi być 12 dań, wiem jeszcze, że najlepsze pierogi robią moje babcie, a karp taty jest wyśmienity. Po kolacji nareszcie prezenty, które leżą pod choinką. Każdy z domowników znajdzie coś dla siebie. Przed północą całą rodziną udajemy się na pasterkę. Bardzo lubię Wigilię, nie tylko ze względu na prezenty ale podoba mi się nastrój świąteczny. Zadbajcie o świąteczną i serdeczną atmosferę w Waszych domach, a święta z pewnością będą WYJĄTKOWE!!! Marysia Mędryk Dzieci są wiosną rodziny i społeczeństwa, nadzieją, która ciągle kwitnie, przyszłością, która bez przerwy się otwiera. Błogosławiony Jan Paweł II Jedynym sposobem zachowania zdrowia jest jedzenie tego, czego nie chcesz jeść, picie tego, czego nie lubisz, i robienie tego, na co nie masz ochoty. Mark Twain Uroki i zagrożenia zimowych i świątecznych dni lekarz radzi Czas adwentu to czas oczekiwania i refleksji. Oczekiwania na przyjście Zbawiciela i namysłu nad własnym życiem. W te grudniowe dni częściej niż zwykle sięgamy do Pisma Świętego. Oto w Trzecim Liście Św. Jana znajdujemy słowa pozdrowienia: „Umiłowany, życzę ci wszelkiej pomyślności i zdrowia, podobnie jak doznaje powodzenia twoja dusza. (1,2 ). Modlitwa o to, by dobrze nam się powodziło i żebyśmy zdrowi byli, szczególnie wybrzmiewa w dzień Wigilii Bożego Narodzenia. Pragnąłbym te życzenia zdrowia podeprzeć kilkoma praktycznymi radami. Jak wiadomo, do wieczerzy wigilijnej zasiadamy po całodziennym poście. Nasz żołądek jest obkurczony, a przed nami tyle wspaniałych świątecznych potraw! Na więk- szość z 12 wigilijnych dań składają się ciężkostrawne specjały – grzyby, fasola, groch, kapusta… Jak tu nie skosztować tradycyjnych uszek, nie spróbować kapusty z grzybami, fasolki zapiekanej z cebulką, nie wspominając już o deserach takich jak kutia czy makowiec. No, po prostu ślinka cieknie! Nieumiarkowanie w spożywaniu wigilijnych pokarmów grozi jednak przejedzeniem – żołądek może nie wytrzymać ataku tych pyszności! Odczujemy wtedy pełność w nadbrzuszu, bóle brzucha, wzdęcia, wymioty czy biegunkę. Szczególnie narażone są osoby cierpiące na schorzenia układu pokarmowego (trzustki, wątroby, żołądka). Przejedzenie u tych chorych może spowodować ostre ataki kolkowe ze strony pęcherzyka żółciowego, odczuwalne, m.in. poprzez ból w prawym podżebrzu i w dołku podsercowym. Objawy te pojawiają się zazwyczaj do kilku godzin po spożyciu zakazanych pokarmów i mogą się utrzymywać przez kilka lub kilkanaście godzin. Oczywiście nie namawiam do rezygnacji z tych tradycyjnych polskich dań, zalecam jednak pożądany sposób ich spożywania. Należy delektować się przysmakami, jeść powoli, dobrze przeżuwać i popijać płynami (dobry na metabolizm jest kompot ze suszonych śliwek), robić co jakiś czas przerwy w jedzeniu. Gdy nas jednak dopadną niechciane dolegliwości, zalecam czerwoną gorącą herbatę i ogólnie dostępne środki rozkurczowe (na przykład no-spę czy spazmolinę). W przypadku zgagi wskazane są środki zobojętniające typu maalox, albo leki z grupy OTC (tak nazywane są leki dostępne w aptece bez recepty – skrót od angielskich słów over-the-counter drugs), np. ranigast. Na wzdęcia natomiast niezawodne są herbatki z koperku, anyżu czy mięty. Najważniejszy jest jednak ruch, który powoduje naturalny masaż jelit. W związku z tym polecam wszystkim czytelnikom wybranie się na pasterkę. Nocny spacer do kościoła i z powrotem ułatwi przezwyciężenie następstw nadmiernego łakomstwa. Nie wspominam rzecz jasna o duchowych korzyściach płynących z uczestnictwa w tej jednej z najważniejszych w roku mszy! Gdy będziemy wybierać się na nabożeństwo, pamiętajmy o odpowiednim ubraniu. I nie chodzi tylko o elegancję świątecznego ubioru. Ważna jest także stosowna do pory roku praktyczność odzienia. Zima mimo swych niewątpliwych uroków jest także niebezpieczną porą. Niskie temperatury sprzyjają groźnym oziębieniem czy odmrożeniom ciała. Należy zatem ubierać się na tzw. cebulę. Ubieranie się „na cebulę" pozwala na wygodną regulację temperatury panującej pod ubraniem (po prostu zdejmujemy lub zakładamy jedną z warstw odzieży), a poza tym sprawia, że ciało chronione jest kilkoma warstwami ogrzanego powietrza. Trzeba z jednej strony zadbać o odpowiednią bieliznę, nosić kalesony i koszulki z długimi rękawami, z drugiej nie zapominać o czapkach i rękawiczkach. Przez nieosłoniętą głowę „ucieka” 30% ciepła ciała! O odpowiednim ubraniu powinny pamiętać szczególnie osoby cierpiące na cukrzycę, choroby neurologiczne i związane z układem krążenia. Osoby te mają często zaburzenia czucia i nie kontrolują bilansu cieplnego organizmu; nie zauważają swego wychłodzenia. Gdy już jednak dojdzie do przemarznięcia, zwracajmy uwagę na właściwe rozgrzanie ciała. Po powrocie do domu pocierajmy zmarznięte kończyny, a potem zanurzmy je w wodzie, najpierw letniej – żeby nie było gwałtownych skoków temperatur – a dopiero potem w cieplejszej. Wskazane jest także wypicie drobnej ilości alkoholu (powtarzam drobnej), na przykład kieliszka domowej śliwowicy z pieprzem czy odpowiednio zaprawionej herbatki. I to tylko wtedy, gdy nie planujemy już wyjścia z domu. W tym momencie ważne ostrzeżenie. Nie pijmy alkoholu na mrozie! Wódka daje złudne poczucie ciepła, a w rzeczywistości szybko doprowadza do wychłodzenia organizmu. Uczucie ciepła wywołane wypiciem alkoholu to skutek rozszerzenia naczyń krwionośnych i trwa bardzo krótko. Gdy alkohol wyparuje z organizmu naczynia krwionośne kurczą się ponownie i stajemy się nieodporni na działanie zimna. Poważnym zimowym zagrożeniem są także odmrożenia czyli miejscowe uszkodzenia skóry i głębiej leżących tkanek. Najbardziej narażone na działanie mrozu są odsłonięte części - nos, uszy, policzki, a także stopy i ręce. By uniknąć odmrożeń na twarzy trzeba koniecznie stosować tłuste kremy, które stanowią skuteczną barierę ochronną. Nie wolno jednak używać kremów nawilżających, na bazie wody, pogłębią one zagrożenie mrozem, a nie pomogą. Konieczne w zimie jest także właściwe obuwie. Buty nie mogą być za ciasne! Zbyt przylegające cholewki czy za mały nosek utrudniają przepływ krwi. Nie wolno także dopuścić do przemoknięcia butów, a zdarza się to szczególnie dzieciom, które w ferworze zabawy nie zauważą nawet, że wilgoć przedostała się do ich małych stopek. Trzeba zatem obuwie odpowiednio pastować, impregnując je, a także warto zainwestować w dodatkowe wkładki. Gdy mimo wszystko dojdzie jednak do odmrożenia, trzeba bezzwłocznie skontaktować się ze swoim lekarzem. Po oględzinach zaordynuje on odpowiednie leczenie. Świątecznie Państwa pozdrawiam dr Robert Sapa Wyjdź pobiegać! Biegacz nie do wykoszenia – rozmowa z Bogdanem Bykowskim X Bieg Papieski 2010 w Starym Kisielinie. Bogdan Bykowski – od 1969 roku mieszkaniec Starego Kisielina, zapalony biegacz, zdobywca Korony Polskich Maratonów, mąż Heleny, ojciec Maćka, Wojtka i Bartka, ma trzech wnuków i dwie wnuczki, od kilkunastu lat prowadzi serwis kosiarek Z żoną Heleną na mecie Maratonu w Toruniu 2012. Jak zaczęła się Pana przygoda z bieganiem? W 1994 roku wystartowałem w Biegu Bachusa. Od tego startu zaczyna się moja kronika wszystkich imprez, w których uczestniczyłem. Uzbierało się ich już ponad 150. Jednak w latach 1999-2004 nie startowałem. Przerwa była spowodowana złamaniem nogi i późniejszą rehabilitacją. Skąd pomysł na bieganie? Z czasem zaczął mi rosnąć brzuch i pojawiło się nadciśnienie. Coraz trudniej wbiegało mi się po schodach. To było ostrzeżenie, że coś zaczyna się dziać niedobrego. Więc, przede wszystkim biegam dla zdrowia, ale lubię też się sprawdzić, spotkać ze znajomymi. Ciekawe jest też to, że mimo, że co roku jestem coraz starszy to przyjeżdżając na kolejne edycje biegów osiągam lepsze wyniki niż w poprzednich latach. To mnie motywuje do dalszego biegania, bez którego nie wyobrażam sobie życia. Zdarza mi się, że trudno zasypiam, bo wiem, że dziś nie byłem na trasie. Jak wyglądają Pana treningi? Trenuję tak często jak czas pozwala. W Starym Kisielinie mamy naprawdę wspaniałe warunki do uprawiania sportu. W sezonie biegowym, od końca marca do późnej jesieni, trenuje 3-4 razy w tygodniu, a w prawie każdy weekend startuję w zawodach. Tylko w 2012 roku ukończyłem każdy z 20 biegów, w których przebiegłem 302 km. Zła aura przeszkadza Panu w treningach? Kilka lat temu zacząłem biegać na nartach biegowych po Kisielińskich lasach. Z ciekawości wystartowałem nawet w Biegu Piastów. Zawsze podobało mi się bieganie w ciężkich warunkach, stąd pomysł na starty w Biegu Katorżnika czy Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów. Są to biegi, w których większość trasy spędza się na walce z błotem, wodą, podbiegami i krzakami. Organizatorzy wymyślają różnego rodzaju przeszkody terenowe zbudowane np. z drutu kolczastego. Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów, Złotoryja 2012. A który bieg był najtrudniejszy? Maraton Komandosa. 42 kilometry i 195 metrów biegu w pełnym wojskowym oporządzeniu z 10-kilogramowym plecakiem na plecach. Okazało się, że byłem najstarszym cywilem, który ukończył ten bieg. Bardzo trudny był uliczny maraton w Toruniu, gdzie temperatura w cieniu nie spadała poniżej 30 stopni. Jednak przez te prawie 20 lat nigdy mi się nie zdarzyło nie ukończyć biegu. A jak wyglądają Pana starty w ulicznych maratonach? W 2008 roku wystartowałem po raz pierwszy w maratonie w Poznaniu. Nazbierało się już chyba 8 startów na tym dystansie. Udało mi się zaliczyć Koronę Maratonów Polskich, czyli w ciągu 2 lat ukończyć 5 najważniejszych polskich maratonów (Dębno, Wrocław, Kraków, Warszawa, Poznań). Jednak biegam wyłącznie dla przyjemności, żeby się sprawdzić i udowodnić, że jeszcze w tym wieku można jeszcze uprawiać sport. Jak wygląda zainteresowanie biegami? W ostatnich latach szczególnie wzrosła liczba startujących. Pojawiło się także tyle bardzo dobrze przygotowanych biegów, że trudno jest wybrać, w których startować. Koszty biegania są praktycznie znikome. Wystarczy tylko posiadać wygodne obuwie. Oczywiście z czasem pojawia się ochota na starty w coraz dalszych, ciekawszych miejscach. Jednak wtedy wystarczą dobre kontakty ze sponsorem, a moim jest żona – Helena. Często biegi mają swoją tematykę, jakie były najciekawsze imprezy biegowe? W Toruniu co roku, w grudniu, odbywa się Bieg Świętych Mikołajów, gdzie 2-tysiące zapaleńców w czerwonych czapeczkach rusza spod pomnika Kopernika na toruńskie uliczki. Startowałem także w Biegach Niepodległości. Oczywiście jest to nasz, zielonogórski, Bieg Bachusa. Bardzo ciekawe biegi zaczęły pojawiać się w niedalekiej okolicy Kisielina. Jest Półmaraton w Przytoku, Parszywa Dwunastka i Półmaraton w Zielonej Górze. Jeszcze w tym roku czeka mnie jeszcze jeden start, Bieg Sylwestrowy w Trzebnicy. Zostały jeszcze jakieś niezrealizowane marzenia w biegach? Marzenia mam, tylko mój menadżer (żona) już nie chce mnie puszczać na maratony, boi się o moje zdrowie. Bardzo mnie interesują biegi górskie. Oby tylko zdrowym być! Poza tym, zawsze w sierpniu pieszo pokonuje 340 kilometrów wraz z pielgrzymką do Częstochowy. Dlaczego warto wstać sprzed telewizora i ruszyć w las pobiegać lub nawet na spacer? Przede wszystkim – dla zdrowia! W moim przypadku lubię jest też czasem pobyć samemu i sprawdzić swoje możliwości. Wtedy przyjemniej jest wrócić do domu i dopiero wtedy jak już wrócić na kanapę. W naszej okolicy istnieją grupy sympatyków aktywnego spędzania wolnego czasu. Ja należę do Bractwa Biegaczy, w którym się spotykamy i razem wyjeżdżamy na biegi. Starty w zawodach są też dobrym pretekstem do zwiedzania Polski. Kolekcja medali. Odchodząc od biegania, jak trafił Pan do Kisielina? Krótka i prosta historia. Chodziłem do Technikum Mechanizacji w Strzelcach Krajeńskich. Po maturze dyrektor POM-u, Bogdan Rajczuk zaproponował mi i moim kilku kolegom pracę w Starym Kisielinie. Tak w 1969 roku wraz z żoną przeprowadziłem się z Nietkowic do Kisielina. A czym zajmuję się Pan na co dzień? Wspólnie z sąsiadem, Andrzejem Radwańskim, prowadzę zakład naprawy kosiarek, który założyliśmy już kilkanaście lat temu. I co najważniejsze, nie zamierzamy z żoną nigdzie się stąd ruszać. Jest nam tu bardzo dobrze, mamy dobrych sąsiadów, z którymi się nam dobrze żyje. Mam tylko jedno życzenia, aby Bóg dawał zdrowie, a ja będę biegał i biegał i biegał i biegał… Dziękuję za rozmowę i samych udanych startów. Rozmawiał: Mikołaj Rosik Podczas X Biegu Papieskiego w Starym Kisielinie - 2010 rok. XI Bieg Papieski w Starym Kisielinie – 2011 rok. Człowiek, który nie czyta dobrych książek, w niczym nie jest lepszy od tego, który w ogóle nie umie czytać. Mark Twain Lektura na zimowe wieczory Papież Benedykt XVI „Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo.” wydawnictwo ZNAK Ojciec Święty Benedykt XVI domyka swój cykl książek o postaci i przesłaniu Jezusa. Tym razem Papież opowiada o najbardziej tajemniczym i najmniej znanym okresie Jego życia: narodzeniu i dzieciństwie. Pokazuje Jezusa, który przychodzi na świat w konkretnym miejscu, czasie i rodzinie. Stara się też odpowiedzieć na pytanie: co narodzenie Jezusa oznacza dla mnie? Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo jest zapisem rozmyślań Benedykta XVI. To przejmująca medytacja kapłana i efekt osobistego odkrywania tajemnicy Wcielenia. To historyczna prawda i teologiczna medytacja Ojca Świętego dla współczesnego człowieka. Jeffrey Archer „Pierwszy cud” wydawnictwo Prószyński i s-ka Pierwszy cud to jedno z najpiękniejszych opowiadań mistrza sztuki narracyjnej, jakim jest Jeffrey Archer. Akcja rozgrywa się w przeddzień narodzin Jezusa w Betlejem, a bohaterem jest mały, niesforny chłopiec, syn rzymskiego namiestnika, który przeżywa niezwykłą przygodę. Pierwszy cud pobudza wyobraźnię i trafia wprost do serca. Gdy kilka lat temu trafiłam na Pierwszy cud, pomyślałam sobie, że będzie to miła odskocznia od wszystkich „poważnych” książek, ponieważ spodziewałam się historyjki o aniołkach, Mikołaju i dziecku. Jednak bardzo się myliłam… Owszem, jest tu dziecko, a mianowicie chłopiec o imieniu Poncjusz. Mogę dodać, że to książka na jeden dzień. Można ją przeczytać podczas delektowania się kubkiem herbaty w te zimne dni. Trzynastoletni Poncjusz jest pełen energii, niesforny i, choć bardzo nie chce, psoci… Niekoniecznie kieruje się zasadami wpojonymi mu przez rodziców. Matka jest w stanie dużo chłopcu wybaczyć, ale ojciec już nie jest do tego taki skory. Pewnego dnia mama wysyła syna po zakupy na targ. Gdy wraca, zadowolony z siebie, że udało mu się zaoszczędzić jedną monetę, zauważa dziwną parę. On – brodaty, co według ojca chłopca jest niedopuszczalne, ona – gruba, siedząca na ośle. Szukają noclegu. Gdy udają się do stajni, chłopiec, sam nie wiedząc dlaczego, podąża za nimi… W stajni kobiecie spada nakrycie z głowy, a chłopca ogarnia dziwne uczucie… Nie zdradzę zakończenia. Chcę zachęcić Was do czytania! Naprawdę warto. Janusz Korczak „Pamiętnik i inne pisma z getta” wydawnictwo WAB Rok 2012 został w Polsce ustanowiony rokiem Janusza Korczaka, warto więc prze- czytać choćby jedną książkę o tym niezwykłym wychowawcy. A jeżeli już ma to być wartościowa książka, to polecam absolutnie niesamowity Pamiętnik… Korczak podczas wojny z oddaniem zabiegał o dobro swoich podopiecznych, a jeszcze starał się ratować kolejny dom dziecka, w którym panowały wyjątkowo ciężkie warunki. Pamiętnik przedstawia nie tylko bieżące wydarzenia z życia Domu Sierot i warszawskiego getta, Korczak dokonuje w nim także przeglądu swojego życia, wraca do czasów dzieciństwa i młodości. Najbardziej wstrząsające są ostatnie refleksje Korczaka, który wie już, że wysiedlenie z getta jest nieuchronne. Pamiętnik to lektura pełna emocji, strachu, wspomnień. Ukazuje wychowawcę i pisarza jako człowieka potrafiącego oceniać siebie i innych, który dzielnie zmaga się z okrucieństwem losu, ale też ukrywa przed światem własne słabości. Janusz Korczak rozpoczął pisanie Pamiętnika w maju 1942 roku. Ostatnia notatka pochodzi z 4 sierpnia. Następnego dnia poszedł ze współpracownikami i z dziećmi na Umschlagplatz, skąd trafili do Treblinki. Znacie ulicę Smoczą. Taka była jak zawsze. Tylu ludzi – tłoczą się – śpieszą się – kłócą się i targują – wykrzykują, co ma kto na sprzedaż: ten kartofle, ten papierosy, ten garderobę, ten cukierki. A piękny chłopiec cicho, bardzo cicho, najciszej – leżał na śniegu, leżał na białym, leżał na czystym białym śniegu. Obok niego stała matka i powtarzała raz po raz: – Ludzie, ratujcie. To była z pewnością jego matka. – Tylko te dwa słowa – i nie krzyczała – powtarzała wyraźnym szeptem tylko to i nic więcej: – Ludzie, ratujcie, ludzie, ratujcie. A ludzie przechodzili, nikt go nie ratował – nie robili nic złego, bo ratunek nie był mu już potrzebny. Leży cichy i taki pogodny, tak jasny na białym śniegu. Usta ma uchylone, jakby uśmiechał się – nie zauważyłem, jakiego koloru wargi, ale chyba różowe. I zęby białe. I oczy ma uchylone, a w jednym oku, w samej źrenicy – mała iskierka, chyba gwiazdka najmniejsza z małych – świeci gwiazda. Ludzie, ratujcie, ludzie, ratujcie. (fragment maszynopisu Dwie trumny, zima 1941/1942) Redakcja „Głosu Kisielina” W bożonarodzeniowym „Kąciku Kisielińskiej Gospodyni” proponujemy przygotowanie na wigilijny stół śledzia w innej formie. Sałatka nie jest trudna, a bardzo smaczna. Na karnawałowe spotkania proponujemy przygotowanie bardzo efektownej i smacznej przystawki. Sałatka śledziowa 1 kg ziemniaków, 6 filetów śledziowych 2 kwaśne jabłka, 2 cebule - pokroić w kosteczkę 2 l intensywnego bulionu z kostki 4-6 ogórki konserwowe (zależy od wielkości) ok. 4 łyżki majonezu, ok. 2-3 łyżki kwaśnej śmietany (może być mniej) 4 łyżki octu winnego, ok. 1-2 łyżki chrzanu pęczek zielonego koperku, sól, pieprz, 2 szczypty cukru Ziemniaki umyć i ugotować w łupinkach w osolonej wodzie. Jeśli filety śledziowe są zbyt słone należy je wymoczyć w wodzie ok. 30 min., po czym osuszyć ręcznikiem papierowym. Ja daję matiasy w oleju (te na tackach) ok. 40 dkg (bez moczenia, lekko osuszam je z oleju ręcznikiem papierowym). Śledzie pokroić w kawałki ok. 2 cm. Jabłka umyć, obrać, usunąć gniazda nasienne i także pokroić w kostkę. Z ziemniaków zdjąć łupiny i pokroić w plastry lub grubą kostkę. Ziemniaki, ogórki, cebulę, jabłka, śledzie kroimy lekko mieszamy i zalewamy przestudzonym bulionem na 1-2 godziny. TO MOCZENIE W SMAKU SAŁATKI JEST BARDZO WAŻNE!!! Potem wszystko wyrzucamy na durszlak żeby odcedzić bulion. Robimy sos z majonezu i śmietany, dodajemy chrzan, ocet winny, cukier wymieszamy, aby powstał gładki sos. Dodać posiekany zielony koperek. Na koniec sos wymieszać delikatnie z pozostałymi składnikami sałatki i odstawić na ok. 30 min. do lodówki. Przed podaniem ewentualnie dodać do sałatki sól i pieprz do smaku. Rolada szpinakowo-łososiowa 4 jajka 1.opakowanie mrożonego szpinaku 1 łyżka masła pieprz, sól, ząbek czosnku 30 dkg serka twarogowego 2 łyżki chrzanu 200 - 250 g łososia wędzonego (najlepiej kupić pokrojonego cieniutko na tackach) Szpinak rozmrozić, przesmażyć na patelni z masłem. Doprawić solą pieprzem i rozgnie- cionym czosnkiem. Przestudzić, dodać żółtka, rozmieszać. Białka ubić mikserem, dodać do szpinaku i delikatnie wymieszać. Doprawić solą i pieprzem. Masę wylać na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Piec ok. 15-20 min. w nagrzanym do 180 st. piekarniku kontrolując, żeby placek nie spiekł się za mocno. Gorący placek zawinąć w mokrą ściereczkę (jak roladę). Po wystudzeniu rozwinąć, posmarować serkiem wymieszanym z chrzanem i doprawionym lekko solą, na to wyłożyć plastry łososia, mocno zwinąć w rulon, a następnie zawinąć w folię spożywczą, schłodzić. Można ją zrobić 12 dni wcześniej. Kroić w plastry grubości 1,5 – 2 cm. Życząc SMACZNEGO prosimy o podzielenie się z nami kolejnymi, sprawdzonymi przepisami potraw i ciast, które są lubiane w naszych domach. Elżbieta Sochacka Nasz adres mailowy: [email protected] albo skrzyneczka pocztowa przy plebanii. Mój czworonożny przyjaciel PIES część 2. w którym nie wypada mi już rzucać słów na wiatr. Jakiś czas temu, obiecałam sobie i Wam, że będę BEDĘ lepsza dla mojego czworonożnego PRZYJACIELA i słowa muszę dotrzymać. Jesień i zima to taki okres kiedy mój przyjaciel pies będzie miał okazję sprawdzić ile warte były moje postanowienia. Powiecie, że to takie zawracanie głowy. Ale wartość człowieka ocenia się po tym, czy potrafi obietnice zamienić w czyn. Nadszedł czas szarugi, chłodów, mrozów oraz depresji jesienno-zimowej. Warto teraz pamiętać o swoim przyjacielu Psie. Niech on wie, że nie rzucamy słów na wiatr. Zadbajmy o jego schronienie. Przygotujmy dla niego ciepłe miejsce. Może ciepłe legowisko, w ciepłej budzie lub w przytulnym domu. Nie możemy być obojętni na jego potrzeby. Błogosławiony Jan Paweł II w swoim nauczaniu często przywołuje św. Franciszka z Asyżu, którego – na prośbę członków Międzynarodowego Instytutu Badania Środowiska i Ekologii – ogłosił patronem ekologów (29 XI 1979). Dlatego: BEDĘ lepsza dla mojego czworonożnego PRZYJACIELA...! Takie postanowienie powzięłam jakiś czas temu. A muszę Wam, moi drodzy czytelnicy powiedzieć, że jestem osobą już w wieku, On tyle potrafi nam dać miłości, a więc i my odwdzięczmy się mu podczas tej zimy. Na pewno nie będziemy tego żałować. Nasz przyjaciel pies rozjaśni nam ponure, długie zimo- we wieczory radosnymi zabawami, którym oddaje się bez reszty. On pierwszy wita nas przy drzwiach, przynosi kapcie nie pytając o nic. Wtedy przypomina mi się zasłyszane kiedyś powiedzenie „Wierności i przebaczenia ucz się od psa”. W natłoku codziennych spraw zatrzymajmy się i pomyślmy o tym jak zapewnić ciepło naszemu psu. Pozwólmy „mówić” naszemu przyjacielowi, a gwarantuję, że to będzie bezcenna lekcja. Kochani namawiam Was- pamiętajmy o naszych wszystkich niemych przyjaciołach. Wierność psa jest bezcennym darem nie mniej zobowiązującym niż ludzka przyjaźń. Ja będę trwać przy swoich postanowieniach, bo to miara człowieczeństwa, pamiętam z nauk błogosławionego Jana Pawła II, że „ Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi”. Warto te słowa stale przypominać sobie. Zakochana w św. Franciszku Z życia parafii PAŹDZIERN Figurka Matki Bożej towarzyszyła nam podczas nabożeństw różańcowych. 01.10. - Rozpoczęliśmy miesiąc modlitwy na nabożeństwach różańcowych. 04.10. –W liturgiczne wspomnienie św. Franciszka przed kościołem w Starym Kisielinie ksiądz proboszcz pobłogosławił wszystkich, którzy opiekują się zwierzętami. Pierwszy czwartek miesiąca – grupa modlitewna „Przyjaciele Paradyża” spotkali się na wspólnej modlitwie podczas adoracji i Eucharystii w intencji Ojca Świętego, biskupów, kapłanów, alumnów naszego seminarium z prośbą o nowe liczne powołania kapłańskie i zakonne. 05.10. – Pierwszy Piątek Miesiąca przed południem odwiedziny chorych w naszej parafii. Wieczorem podczas Mszy Św. modlitewne spotkanie grup parafialnych. Liturgiczne wspomnienie św. Faustyny Kowalskiej – od godz. 17.00 członkowie Apostolstwa Modlitwy św. Faustyny i grup parafialnych uczestniczyli w adoracji Najświętszego Sakramentu, czuwaniu modlitewnym, Eucharystii. Po Mszy św. wieczornej wspólne spotkanie w kawiarence parafialnej. 06.10. – Zmiana tajemnic Żywego Różańca w Nowym Kisielinie. Ku czci Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w pierwszą sobotę miesiąca była sprawowana Eucharystia z nabożeństwem fatimskim w kościele w Nowym Kisielinie. Po Mszy Św. adoracja Najświętszego Sakramentu. 07.10. – Zmiana tajemnic Żywego Różańca w Starym Kisielinie. Rozpoczął się Tydzień Miłosierdzia Kościół Domem Miłosierdzia. Spotkanie dla dzieci przygotowujących się do I Komunii Św. oraz rodziców dzieci. Podczas Mszy Św. poświęcenie różańców i książeczek do nabożeństwa. Członkowie Żywego Różańca z naszej parafii wzięli udział w pielgrzymce diecezjalnej Róż Różańcowych do Rokitna. 08.10. - Spotkanie małżeństw z Domowego Kościoła. 11.10. – Uroczyste rozpoczęcie Roku Wiary w naszej parafii. 13-14.10. – Dzień Seniora zorganizowany przez Urząd Gminy Zielona Góra. 14.10. – Dzień Papieski. W 34. rocznicę wyboru Ojca Świętego Jana Pawła II na Stolicę Apostolską modliliśmy się w kościele w Starym Kisielinie o kanonizację błogosławionego Jana Pawła II. Dzień Nauczyciela – podczas nabożeństwa różańcowego modliliśmy się za nauczycieli, wychowawców i katechetów. 21.10. – Rozpoczęcie Tygodnia Misyjnego. Podczas nabożeństwa różańcowego dzieci modliły się w różnych językach świata w intencji Misji i misjonarzy. 22.10. – Liturgiczne wspomnienie bł. Jana Pawła II. 28.10. - W naszej parafii powstała dziewiąta Róża Różańca Rodziców modlących się za swoje dzieci pod wezwaniem św. Stanisława Kostki. Podczas Mszy Św. w ostatnią niedzielę miesiąca modliliśmy się za dzieci objęte modlitwą różańcową rodziców. Po Mszy św. odbył się XII Bieg Papieski w Starym Kisielinie. 31.10. –Zakończenie nabożeństw różańcowych w kościele w Starym Kisielinie. LISTOPAD 01.11. – Uroczystość Wszystkich Świętych. 02.11. – Dzień Zaduszny. Pierwszy Piątek Miesiąca przed południem odwiedziny chorych w naszej parafii. 03.11. - Ku czci Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w pierwszą sobotę miesiąca była sprawowana Eucharystia z nabożeństwem fatimskim w kościele w Nowym Kisielinie. 04.11. – Zmiana tajemnic Żywego Różańca w Starym Kisielinie. 07.11. – Msza św. w kościele w Starym Kisielinie w intencji śp. zmarłych Członkiń Żywego Różańca. 08.11. – W kawiarence parafialnej dyżur dla społeczeństwa pełni prawnik, radny gminy, sołtys i dzielnicowy. Grupa modlitewna „Przyjaciele Paradyża” spotkali się na wspólnej modlitwie podczas adoracji i Eucharystii w intencji Ojca Świętego, biskupów, kapłanów, alumnów naszego seminarium z prośbą o nowe liczne powołania kapłańskie i zakonne. Gośćmi spotkania byli księża i klerycy z Seminarium Duchownego w Paradyżu. Przyjaciele Paradyża na wspólnej agapie w kawiarence parafialnej. 09.11. - Msza św. w kościele w Nowym Kisielinie w intencji śp. zmarłych Członkiń Żywego Różańca. 25.11. - Niedziela Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Podczas Mszy św. modliliśmy się w intencji naszego seminarium duchownego w Paradyżu w dniu patronalnego święta. Uroczyste wręczenie indeksów młodzieży rozpoczynającej przygotowanie do sakramentu bierzmowania. Spotkanie członków Stowarzyszenia Przyjaciół Kisielina w kawiarence parafialnej. 30.11. – Uroczyste otwarcie i poświęcenie świetlicy wiejskiej w Nowym Kisielinie. GRUDZIEŃ 11.11. – Narodowe Święto Niepodległości – podczas nabożeństwa modliliśmy się za naszą Ojczyznę. Spotkanie dla rodziców dzieci przygotowujących się do I Komunii Św. Po Mszy św. obchody Święta Niepodległości w parku wiejskim w Starym Kisielinie. Podczas uroczystości ślubowanie Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej. 01.12. – Zakończenie remontu w kościele w Nowym Kisielinie. Ku czci Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w pierwszą sobotę miesiąca była sprawowana Eucharystia z nabożeństwem fatimskim w kościele w Nowym Kisielinie. Zmiana tajemnic Żywego Różańca. 02.12. – Rozpoczęliśmy Adwent. Zmiana tajemnic Żywego Różańca w Starym Kisielinie. Uroczyste poświęcenie kościoła w Nowym Kisielinie po remoncie. Po Mszy Św. uroczyste poświęcenie opłatków na stół wigilijny oraz lampionów na roraty. 12.11. - Spotkanie małżeństw z Domowego Kościoła. 17.11. – Konferencja duszpasterska księży i katechetów dekanatu św. Jadwigi Śląskiej w Chynowie. 18.11. – Dzień solidarności z Kościołem prześladowanym. Spotkanie dla młodzieży przygotowującej się do bierzmowania. Poświęcenie lampionów – Stary Kisielin 2012 03.12. – Powstał kolejny krąg Domowego Kościoła w naszej parafii. 06.12. - Dzień Św. Mikołaja – dzieci podczas Mszy Św. roratnej otrzymały od św. Mikołaja słodycze. Pierwszy Czwartek Miesiąca – członkowie grupy modlitewnej „Przyjaciele Paradyża” spotkali się na wspólnej modlitwie. Podczas adoracji i Eucharystii modlili się w intencji Ojca Świętego, biskupów, kapłanów, alumnów naszego seminarium z prośbą o nowe liczne powołania kapłańskie i zakonne. Dyżur pełnili dla naszego społeczeństwa radny Gminy Zielona Góra, sołtys Starego Kisielina i dzielnicowy oraz prawnicy, którzy udzielali porad społeczno-prawnych w kawiarence parafialnej. 07.12. - Pierwszy Piątek Miesiąca przed południem odwiedziny chorych w naszej parafii. Wieczorem podczas Mszy Św. modlitewne spotkanie grupy parafialnej apostolstwa św. Faustyny. W kawiarence parafialnej odbyło się o godz. 18.00 spotkanie formacyjne dla rodziców dzieci przygotowujących się do I Komunii św. Gośćmi spotkania byli państwo Zofia i Włodzimierz Sadeccy. Zofia i Włodzimierz Sadeccy na spotkaniu w kawiarence parafialnej. 08.12. - Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP. Msza św. w tym dniu w Nowym Kisielinie o godz. 18.00, w Starym Kisielinie o godz. 16.00, podczas Mszy św. poświęcenie medalików dla dzieci przygotowujących się do I Komunii św. 09.12. - Ksiądz proboszcz Andrzej Brenk, Stowarzyszenie Przyjaciół Kisielina, Poseł na Sejm RP dr Waldemar Sługocki, radni Gminy Zielona Góra Mariusz Rosik i Jacek Rusiński, zorganizowali dla dzieci spektakl teatralny z okazji św. Mikołaja w wykonaniu aktorów zielonogórskich. Przedstawienie odbyło się w kościele w Starym Kisielinie po Mszy Św. o godz. 11.30. Po przedstawieniu św. Mikołaj wręczył wszystkim dzieciom obrazek św. Mikołaja i słodycze. Przedstawienie o św. Mikołaju w kościele w Starym Kisielinie. 12.12. – W Szkole Podstawowej w Starym Kisielinie dzieci przedstawiły Jasełka dla rodziców i nauczycieli. 13.12. – W świetlicy Wiejskiej Krępie odbył się o godz. 15.00 gminny konkurs kolęd i pastorałek zorganizowanego przez Gminną Bibliotekę Publiczną z/s w Zawadzie. Między innymi wystąpił nasz Zespół Śpiewaczy Bolero ze Starego Kisielina. 16-18.12. - Rekolekcje adwentowe w Naszej parafii - rekolekcje adwentowe poprowadził ksiądz Arkadiusz Rzetecki. Spowiedź adwentowa w dniu 18 grudnia: w kościele w Nowym Kisielinie od godz. 16.00 do 17.00, w kościele w Starym Kisielinie od godz. 17.00 do 18.30. Parafialny Zespół Caritas przeprowadził zbiórkę żywności dla osób potrzebujących pomocy. 23.12. – Podczas Mszy św. poświęcenie figurek Dzieciątka Jezus i szopek betlejemskich. 24.12. – Wigilia Bożego Narodzenia. 25.12. – Uroczystość Bożego Narodzenia. 26.12. – Drugi dzień świąt Bożego Narodzenia – na Mszy św. o godz. 8.00 odnowienie przyrzeczeń małżeńskich. Natomiast podczas Mszy św. o godz. 11.30 modliliśmy się za zmarłych, którzy odeszli do wieczności w mijającym roku 2012. 27.12. – Rozpoczęcie wizyty duszpasterskiej w naszej parafii – kolęda. 31.12. – Uroczyste zakończenie roku 2012 podczas nabożeństw w naszych kościołach. Opracował: ks. Andrzej Brenk Poświęcenie kościoła w Nowym Kisielinie – 2.12.2012. Ks. Bp Stefan Regmunt z Zespołem Śpiewaczym Bolero. Poświęcenie kościoła w Nowym Kisielinie – 2.12.2012. Poświęcenie kościoła w Nowym Kisielinie – 2.12.2012. Poświęcenie kościoła w Nowym Kisielinie – 2.12.2012. STOPKA REDAKCYJNA Redaktor naczelny: ks. kan. dr Andrzej Brenk. Z-ca redaktora naczelnego, korekta: mgr Weronika Radczyc. Projekt okładki: Agencja Reklamowa TREND. Skład redakcji: Andrea Orlenko, Robert Skulski, Berenika Jasińska, Mikołaj Rosik, Joanna Malinowska, Aleksandra Ogrodowczyk, Adrianna Tomkielska, Ewelina Wiszniewska, Angelika Rusińska, Jakub Nowakowski, Kamil Nowakowski, Dominika Skiruk, Marysia Mędryk. Druk: ALL-SERVICE, Zielona Góra, ul. Gen. J. Dąbrowskiego 63/9; www.druk.zgora.pl; Adres redakcji: Parafia rzymskokatolicka pw. M. B. Wspomożenia Wiernych, ul. św. Floriana 2,66-002 Stary Kisielin. Tel.: 068-329 93 63.Nr konta: I Oddział PKO Zielona Góra 75 1020 5402 0000 0002 0129 8025. E-mail: [email protected]; Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania i skracania tekstów. Wszystkie zdjęcia zamieszczone w niniejszym numerze „Głosu Kisielina” pochodzą z archiwum parafii w Starym Kisielinie. Niniejszy numer „Głosu Kisielina” jest dofinansowany przez: DR WALDEMARA SŁUGOCKIEGO POSŁAW NA SEJM RP oraz URZĄD GMINY ZIELONA GÓRA.
Podobne dokumenty
Document 245254
Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? Łk 24,31-32
Bardziej szczegółowo