Dionizje duże czy małe?
Transkrypt
Dionizje duże czy małe?
10 KULTURA 18 września 2012 r. Rozmowy w pociągu do Ciechanowa... Dionizje duże czy małe? M oje zwierzenie wśród wykopów przywracanego cywilizacji dworca Warszawa-Służewiec było dla mojego kolegi ze szkoły podstawowej nieco szokujące. Mając świadomość, że to tędy, przez tę zaniedbaną od lat stacyjkę podąża dzisiaj dumnie pociąg (to ostatnia chyba chluba PKP epoki Tuska) do portu lotniczego Okęcie, Kazek spojrzał mi z zazdrością w oczy: „Znowu do Londynu?!”. A kiedy potwierdzenia nie otrzymał, ponowił atak ciekawości: „A może za Wielką Wodę?” Ale po chwili zamilkł i stał dłuższy czas oniemiały. Po pierwsze: nie spodziewał się zapewne tak szybkiej i wyrazistej - zgodnej zresztą z prawdą - riposty: „Jadę, kochany, do... Ciechanowa!”. Po drugie: nie dopuścił go do głosu mój potok historycznej informacji: „Kochany, Ciechanów to nie tylko pierwsi Piastowie, ale i Ignacy Mościcki; to nie tylko Kazimierz Sarbiewski, ale i Maria Konopnicka; to nie tylko Ignacy Gogolewski, ale i Doda; to nie tylko profesor Jerzy Bralczyk, ale i Tomasz Majewski... A jeszcze 11. Pułk Ułanów Legionowych, a sztangiści z Ireneuszem Palińskim i Szymonem Kołeckim. Ciechanów, kochasiu, to była siedziba książąt mazowieckich blisko przez dwa wieki! To była dwukrotna stolica województwa po dwóch rozbiorach Polski: tym drugim rozbiorze prusko-austriacko-rosyjskim w XVIII wieku i tym „gierkowskim” w roku 1975. To było bohaterskie miasto: stąd przecież po wypadzie 203. pułku ułanów 15 sierpnia 1920 roku ruszyła ofensywa znad Wieprza, dobijająca bolszewików w wielkiej wojnie na Wschodzie”. Wsiadałem już do wagonu, bo w czasie mojego monologu pociąg właśnie nadjechał, kiedy usłyszałem bardzo ciche pytanie przytłoczonego całkowicie rozmówcy: „A ty... po co właściwie do tego... Ciechanowa?!” Z korytarza nabierającego prędkości pojazdu zdążyłem wprawdzie odkrzyknąć: „Na Dionizje! N a D i o n i z j e!!!”, ale nie zdołałem utrzymać powagi. Mina mojego przyjaciela była naprawdę wyjątkowo głupia. Dionizje? W Ciechanowie? - obiekcje mojej współpasażerki w przedziale były głęboko uzasadnione. Dobrze wykształcona i elokwentna asystentka Uniwersytetu Warszawskiego wyrecytowała mi, że Dionizos to „bóg dzikiej natury i winorośli”, że Dionizje jako „obrzęd ku jego czci zrodził się pod koniec VI wieku przed Chrystusem”, że w kalendarzu świąt greckich, a potem rzymskich obok Dionizji Wielkich można spotkać Dionizje Małe, że pierwsze miały charakter obrzę- Autor artykułu Krzysztof Miklaszewski du „miejskiego”, a drugie „wiejskiego” i wreszcie, że Dionizje Wielkie w apogeum swego rozwoju trwały aż dni sześć, że w dniu pierwszym nabożeństwo, oparte na „ofierze z kozła na tle chłopięcego chóru” wieńczyła uczta, a pozostałe pięć dni wypełniały „koncerty chóralnych zespołów chłopców i mężczyzn” (dzień II), premiera wybranej „komedii politycznej” (dzień III) i prezentacje nowości trzech „tragików” (dni IV-VI). Zwieńczeniem zaś tego erudycyjnego popisu było miażdżące pytanie: Autor jest znanym w Polsce wszechstronnym „człowiekiem teatru” (scenarzysta studenckiej rewolucji, odnowiciel Krakowskiego Teatru Telewizji, aktor Tadeusza Kantora), a na świecie cenionym reżyserem filmów dokumentalnych. Z wykształcenia filologiem i historykiem sztuki, a z powołania... reporterem. 15 lat bliskiej artystycznej współpracy i codziennego niemal bytowania z Tadeuszem Kantorem sprawiło, że nie tylko jako aktor teatru „Cricot 2” objechał z Mistrzem wszystkie kontynenty, ale stworzył przy okazji zasadniczy zrąb dokumentacji Kantorowej sztuki (30 programów telewizyjnych, 10 filmów dokumentalnych, 6 książek, setki artykułów). Mieszka w Warszawie i Londynie, współpracuje z akademiami teatralnymi w Londynie i Krakowie. uliczny - podążyła tropem tych rozważań ta wspaniała towarzyszka mojej tegorocznej sierpniowej podróży do Ciechanowa. - Oczywiście! - poderwało mnie ze zdezelowanego PKP-owskiego siedziska „pierwszej” klasy. - To jest właśnie nurt Dionizji Wielkich w Ciechanowie, ten nurt wychodzący do każdego ciechanowianina na ulice i place miasta dziś prawie 50-tysięcznego. Ciechanów bardzo potrzebuje takiego duchowego wsparcia, bo jak setki miast polskich przeżywa wzloty i upadki ustrojowej transformacji. nia (katharsis). A że ten proces zasadniczo przebiega bez słów, bo teatr uliczny to świadome połączenie ruchu i plastyki, gestu i muzyki, to jego oddziaływanie bywa bardzo silne i skuteczne. Nic też dziwnego, że przyciąga biednych, strapionych i oczekujących „cudu”. Dobry teatr jest dla odbiorcy tym cudem duchowej strawy. - Wielkie Dionizje, jak przypomniałam ich strukturę, przywoływały nie tylko wielotworzywowe widowiska uliczne - zauważyła skwapliwie pani doktor. - Ciechanów, a właściwie jego twórcy, programujący przebieg tego spotkania, zwykle też kilkudniowego, zdają się o tym pamiętać. Dlatego obok teatrów ulicznych mają tu miejsce poszukujące nowych form ekspresji zespoły muzyczne, teatry tańca i pantomimy, ansamble, których formę przekazu zdominowała całkowicie plastyka i światło - ten mój obraz ciechanowskich Dionizji to była swoista suma nie tylko słynnych w całym świecie spektakli Teatru Woskresinnia ze Lwowa i poznańskiego Biura Podróży, rosyjskiego Teatra Novogo Fronta i chińskiego Guang Dong Modern „A jakie są te Dionizje w Ciechanowie?”. - Wielkie i małe jednocześnie, droga pani doktor - wypaliłem od razu, znając jedno z przykazań mojego mistrza Tadeusza Kantora, że brak reakcji - dłuższy aniżeli trzy sekundy - jest znamieniem... niepewności i wiedzie nieuchronnie ku polemicznej klęsce. - Poproszę zatem o konkrety - urocza pani naukowiec nie rezygnowała, zmuszając mnie jednocześnie w ten sposób do syntezy zjawiska, z którym dane mi było się zetknąć zaledwie dwa razy (w 2010 i 2011 roku), a które w tym roku pod koniec sierpnia obchodziło już jubileusz... 20-lecia. - Dionizje w Ciechanowie mają lat dwadzieścia, a więc stojąc na progu własnej dojrzałości, posiadają ukształtowane już własne oblicze - w tym miejscu poważnie się spłoszyłem, czy coś nie przesadzam, ale czując na sobie akceptujące spojrzenie sympatycznej osóbki spróbowałem uogólnić: - Jest to oblicze młodości i radości, młodości czasem gniewnej i radości często nieokiełznanej. Oznacza to jednocześnie potrzebę bezpośredniego kontaktu aktora i widza, a także - i to jest chyba najważniejsze - odwagę aktywnego współuczestnictwa w akcie kreowania teatralnego zdarzenia. - Najbliższy takim celom, jakie posiada teatr w swojej naturze, wydaje się być teatr Teatr wychodzi do każdego ciechanowianina na ulice i place miasta Ciechanowianie zaś, jak tysiące mieszkańców Polski B i C, często nie mogą sobie dać rady z procesami frustrującej pauperyzacji i poniżającej komercjalizacji. I ten teatr, teatr lotów najwyższych, okazuje się być często bardziej skuteczny w leczeniu tych „ran duchowych” aniżeli schematyczne kazanie czy wymuszona modlitwa. Jednym słowem: dobry teatr uliczny (a takie w Ciechanowie pojawiały się i pojawiają) spełnia oczekiwaną tu rolę oczekiwanego przez ludzi oczyszcze- Dance Company, ale i wiecznie poszukujących prób grup polskich: Montowni i Teatru Cinema, Strefy Ciszy i Kliniki Lalek, Teatru Snów i Grupy Mandala, nie mówiąc o gdańskim i warszawskim Teatrze Tańca i ciekawym zespole gospodarzy Teatrze Plastycznym Makata, a także jego słynnym poprzedniku Teatrze Plastycznym Znak - obydwu zespołach działających kiedyś przy Wojewódzkim Domu Kultury w Ciechanowie. Dlatego też świadom takiej syntezy od razu dodałem: - Nurt drugi dziewiętnastu Dionizji w Ciechanowie to przedstawienia kameralne - studyjne próby, debiuty sceniczne lub mistrzowskie popisy, intuicyjnie kształtowane wedle wzoru antycznego prototypu czterech kolejnych dni Wielkich Dionizji. Dlatego też - obok wielkich mistrzów zza Oceanu (Liz Lehrman, Melissa Monteros, Greg Golston) i krajowych gwiazd sceny i estrady (m.in. Andrzej Pieczyński, Anna Maria Jopek, Katarzyna Groniec, Maria Peszek czy Maciej Maleńczuk) - pojawiali się debiutanci, których dokonania podlegały ocenom konkursowym. - A gdzie w Ciechanowie miejsce na Małe Dionizje? - zapytała nienasycona badaczka teatralna. Na szczęście pociąg dobijał już do Ciechanowa. Mignął już przystanek Ciechanów Przemysłowy, więc i odpowiedź moja była równie... syntetyczna. - Małe Dionizje, droga pani, to ciechanowskie warsztaty teatralne. Pamiętając o genezie festiwalu (w tym roku dwudziestego), zapominać nie można o grupie młodzieży, inicjatorach tego przedsięwzięcia, czyli słuchaczach nieistniejącego już dzisiaj (nie wiadomo - zresztą jak to w Polsce bywa - dlaczego) Państwowego Studium Kulturalno-Oświatowego i Bibliotekarskiego, prawdziwej „kuźni umysłowej” Dionizji. Z tego kręgu wywodzi się trójca artystycznych wodzów tego przedsięwzięcia: Marek Żbikowski, Janusz Gawrysiak i Artur Lis. Ten ostatni, szef Makaty, jest do dzisiaj duszą Dionizji. Za sprawą dwóch poprzedników Lisa pojawili się w Ciechanowie Aleksander Bardini, wspaniały aktor i genialny pedagog, oraz Andrzej Hausbrandt - czujący potrzebę kontaktu z widownią krytyk teatralny, prawdziwy profesjonalista w swym zawodzie. I to za ich sprawą narodziły się tu warsztaty, w których mogli się sprawdzić ciechanowscy studenci - przyszli dyrektorzy placówek kulturalnych. - OK - stwierdziła moja niestrudzona interlokutorka, naciągająca mnie na te wszystkie zwierzenia. Ale ta nieskomplikowana konstatacja zrodziła jeszcze jedno pytanie w momencie, kiedy wreszcie opuszczałem przedział, by znaleźć się na peronie odnowionego dworca PKP Ciechanów: - A pan, łaskawy panie, co pan właściwie robi w tych Dionizjach? - Udaję Dionizosa, inspirując i warsztaty, i dyskusje. Zgodnie z oczekiwaniami Artura Lisa staram się być kimś „pomiędzy”. Kimś pomiędzy Bardinim i Hausbrandtem. - Przyjadę sprawdzić pana za rok obiecała. A ja po odbyciu tajemnych praktyk XX Dionizji, które tylko umocniły mój obraz tego ważnego w Polsce festiwalu, odtworzyłem tę podróż na trasie Warszawa - Służewiec – Ciechanów. Odtworzyłem między innymi dlatego, żeby móc do Ciechanowa wracać. Wracać tak długo, jak długo to będzie możliwe. Nie wierzycie, to przeczytajcie tę relację raz jeszcze. KRZYSZTOF MIKLASZEWSKI W Ciechanowie już 28 września o 20.00 Sceny dla dorosłych, czyli sztuka kochania uż w piątek, 28 września o godz. 20.00 na scenie PowiatoweJ„Sceny go Centrum Kultury i Sztuki będzie można obejrzeć spektakl dla dorosłych, czyli sztuka kochania” w reż. Krzysztofa Od prawej: Piotr Gąsowski i Jakub Przebindowski w „Sztuce kochania...” Jasińskiego z krakowskiego Teatru STU z muzyką Jakuba Przebindowskiego. To przezabawna komedia na czworo aktorów (Katarzyna Skrzynecka, Piotr Gąsowski, Anna Oberc oraz Jakub Prze- bindowski), w której sceny przeplatane są piosenkami i żywą interakcją z widzami. Bilety w cenie 75 zł są do nabycia w kasie kina „Łydynia”, zamówienia zbiorowe pod numerem telefonu 504 739 716. Patronat nad comiesięcznymi spektaklami teatralnymi w Ciechanowie sprawuje „Tygodnik Ciechanowski”. żet