Krzywy uśmiech turbota - Portal Muskie.Pl

Transkrypt

Krzywy uśmiech turbota - Portal Muskie.Pl
Portal Muskie.Pl
Krzywy uśmiech turbota
Autor: Jacek Jóźwiak
O morskim łowieniu z brzegu zimową porą. Omułki jako przynęta i jako danie
główne. Flądry i na koniec węgorzyce w kącie Zatoki Puckiej.
Ustał kolejny zimowy sztorm, niebo zajaśniało błękitnie. Idziemy po strądzie i grzebiemy patykami w
stertach alg i morsztynu. Morze wyrzuciło mnóstwo małży - jest trochę racicznicy, sporo
półtoracentymetrowych omułków. Zbieramy te ostatnie - część usmaży się na czosnkowym maśle, część
służyć będzie jako przynęta na zimowe flądry.
Roman i Paweł z Władysławowa uwielbiają zimę. W każdą sobotę i niedzielę - jeśli tylko nie ma sztormu wybierają się na swoje ukochane łowiska. Często można ich spotkać na skrajnych falochronach portu
rybackiego. Na tej wysokości przybrzeżny szelf urywa się gwałtownie i dno opada raptem w
dwudziestometrową rynnę. W głębinie żyją płastugi, przemieszczają się ławice szprota i śledzi, trafia się
niebrzydki dorsz. Po spadzie bobrują ogromne zimowe stada płoci, za drobnicą uganiają się potężne
morskie okonie, podchodzą z rzadka tłuste tęczaki, a z początkiem lutego pojawia się sporadycznie
ogromna troć.
Roman i Paweł przez kilka lat kompletowali sprzęt - na dobrą sprawę nie można w Polsce zaopatrzyć się
w oryginalne zestawy do połowów morskich. Obaj pływali więc promem do Skandynawii - w Szwecji i
Danii udało im się nabyć czterometrowe wędziska "Mitchella" do połowów z plaży, superwytrzymałe,
prawie trzymetrowe kije "Leedy" do łowienia z urządzeń brzegowych i łodzi oraz "Daiwowskie" morskie
łososiówki.
Dysponują też sporym zestawem multiplikatorów - cenią szczególnie "Shimanowskie" Tritony, z których
dobrze obciążona przynęta wylatuje na ponad sto metrów, oraz tradycyjne "ABU-owskie" Ambasadorki,
których używają do połowów mniejszych ryb.
Falochron
Siedzimy zakutani w fufajki i kombinezony. Wieje wilgotna i mglista "nordowa-westa". W porcie
pozostało niewiele kutrów - taki zrównoważony północno-zachodni wiatr niesie ku przybrzeżnym toniom
ogromne ławice śledzia. To dla rybaków, rzecz jasna. Ale i wędkarzom wietrzyk ten podsyła pod sam
brzeg całą masę ryb.
Obaj nastawili się na skarpa, zwanego tutaj turbotem. Jest to największa i chyba najsmaczniejsza
bałtycka płastuga. Na Morzu Północnym ryba ta osiąga metrową długość i wagę powyżej 15 kg. Przy
polskich brzegach jest o połowę mniejsza, choć Pawłowi trzy lata temu trafiła się
siedemdziesięciocentymetrowa. Dokładnie w tym miejscu, w którym teraz spoczywa dwustugramowy
ciężarek i hak na dwumetrowym przyponie. Na haku o sześciocentymetrowym trzonku nawleczonych jest
piętnaście omułków. Zestaw wyrzucony jest ok. 80 m w morze i leży na głębokości ponad 15 m. Na
szpuli multiplikatora ponad 500 m "morskiej" trzydziestki. Przypon 0,26 o wytrzymałości 10 kg.
Podobny zestaw, ale trochę bliżej brzegu, podał Roman. Obaj też posłali do wody lżejsze wędy uzbrojone
pękami humusowych dżdżownic.
Od 8.00 do 9.30 nie ma brania, choć obaj próbują sprowokować ryby, przesuwając co dziesięć minut
przynętę po dnie. O pół do dziewiątej pod falochronem podchodzą grube płocie - raz za razem
szczytówki "robakowych" wędzisk wpadają w konwulsje. Do siatki wędrują półkilogramowe płotki. Od
czasu do czasu na dżdżownicę łaszczy się dwudziestocentymetrowy okoń.
Mają dość płotek. Zakładają na haki po dwa omułki i posyłają zestawy na pięćdziesiąt metrów w morze.
Przynęta osiada na wysłanym otoczakami spadzie, na głębokości ok. 7 m.
Paweł idzie do rybaków na jednym z kutrów pozostałych w porcie. Wyjmują z magazynku rzutkę o
trzymetrowej średnicy. Wymach i siatka niczym spadochron ląduje kilka metrów od burty i niknie w
wodzie. Między kamieniami i betonowym gruzem uganiają się zawsze tobiasze - małe, żywotne rybki,
stanowiące najlepszą bodaj przynętę na wszystkie drapieżniki zamieszkujące Bałtyk.
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 15:23
Portal Muskie.Pl
Paweł po kilkunastu minutach wraca na czoło falochronu z wiaderkiem rybek. Ściąga ciężką wędkę okazuje się, że jakieś małe flądry, pewnie lubiące władysławowską rynnę gładzice, obrały do czysta hak.
Paweł zakłada nań trzy tobiaszki.
Płaszczka
Coś przygina wędzisko. Lekkie zacięcie poprawiające i mozolny hol. Roman poznaje rybę "po wożeniu" będzie spora stornia. Zestaw był przygotowany specjalnie dla niej - spory luz na żyłce, wyciśnięte
sprzęgło "Tritona" i oczkowy ciężarek. Stornia jest bardzo podejrzliwa i wypuszcza przynętę zastawioną
"na sztywno".
Lubi biały kolor - Roman maluje więc białą farbą fluorescencyjną piętnastocentymetrowy odcinek żyłki i
zawiązuje na nim jeden, dwa frędzelki z białej wiskozy. Daje to podobno dobre efekty.
Ryba idzie ciężko - wystarczy, że wygnie się łukowato i trudno ją wówczas oderwać od dna. Ale jeśli
tylko podciągnie się ją po spadzie z dziesięć metrów ku powierzchni, słabnie, zapewne wskutek
dekompresji.
Jest już pod falochronem - ogromna niczym egzotyczna płaszczka. Trzeba ją lądować gafem - ma pewnie
z siedemdziesiąt centymetrów i waży ponad trzy kilo. Największa stornia w tym sezonie. Najwyższa poraod 1 lutego zaczyna się okres ochronny.
Roman i Paweł szykują się na flądry od - 1 maja. Po tarle wszystkie płastugi biorą jak szalone. A oni w tę
zimę skończą wreszcie remont swojego skarbu - trzy lata temu kupili w Dębkach ośmiometrową
bezpokładówkę, włożyli w jej remont kilkanaście milionów złotych i kilkaset godzin wytężonej pracy.
Mając zamiar skorzystać z liberalizacji przepisów granicznych i uganiać się po Bałtyku od Łeby po helski
wik. W poprzednim sezonie kilkanaście razy korzystali z grzeczności władysławowskich rybaków i
zlokalizowali kilkanaście dorszowych toni. Jeśli tylko lato będzie spokojne, to spędzą urlop gdzieś na
skraju Słupskiej Ławicy, gdzie trafiają się dziesięciokilowe wątłusze, ośmiokilowe turboty, ogromne
trocie i tęczaki.
Znów gnie wędzisko. Tym razem hol jest błyskawiczny. Na haku siedzi żarłoczna,
trzydziestocentymetrowa gładzica. Obaj rozróżniają płastugi na pierwszy rzut oka. Jeśli mają choć trochę
wątpliwości, to głaszczą rybę po grzbiecie-górnym boku. Gładzica jest "miła" w dotyku, stornia szorstka
jak okoń, zimnica wręcz drapiąca, skarp-turbot zaś oślizgły i guzowaty.
Coś połakomiło się na Dorszowe tobiaszki. Multiplikator gwiżdże i nieledwie dymi - Paweł nie próbuje
bawić się w jakieś zacięcia, ryba najwyraźniej głęboko połknęła hak. Wędkarz cofa się w głąb nabrzeża i
powoli dociska gwiazdę hamulca.
- Albo dorsz - mruczy - albo turbocisko. Że to skarp, wie w chwilę po zatrzymaniu ryby. Płastuga idzie w
bok, tuż przy dnie. Musiała się ustawić skosem do dna, "białym bokiem" ku wędkarzowi, w żaden sposób
bowiem nie można jej podciągnąć ku brzegowi.
- Jak deska surfingowa mamroce wędkarz i w chwilę potem puszcza wiązankę paskudnych przekleństw.
Ryba wpadła w przydenny prąd odbojowy, ustawiła się "sztorcem" i wysnuwała żyłkę z prędkością
dwóch metrów na sekundę. Zmęczyła się po pół minucie - na szpuli pozostało ze trzydzieści metrów
linki. Paweł niemal przebiegł na wschodnią krawędź falochronu - tam gdzie morze wchodzi spokojnie na
plażę, prąd nie jest tak mocny. Jeśli uda się wyprowadzić turbota z odboju, to bardzo szybko znajdzie
się w zasięgu haka lądowniczego.
Pompowanie - Kaszub metr po metrze odzyskuje linkę. Tylko czasami musi ją poluzować - wówczas,
kiedy płastuga wygina się w łuk i wbija pyskiem w miałki piach.
Po dziesięciu minutach turbot jest na brzegu - ogromny, ponad sześćdziesiąt centymetrów. Któryś
wyciąga wagę sprężynową. Zaczepiają skarpa za krzywą gębę - ponad siedem kilo szczęścia. Druga co
do wielkości w tym roku. Będzie ich jeszcze kilka - okres ochronny zaczyna się późno.
Już południe - zaczynają się zwijać. Skrobią i patroszą ryby. Przyglądają się zawartości przewodu
pokarmowego fląder - na wpół strawione ryby, pokruszone skorupki omułków i racicznicy, odrobina
meduziej galarety.
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 15:23
Portal Muskie.Pl
Stornia pójdzie do smażenia - Paweł i Roman mieszkają w jednym bliźniaku, ryby łowią wspólnie i
wspólnie je zjadają. A więc stornia na patelnię, płotki do zamrażarki, a krzywo uśmiechnięty turbot w
bajc i potem do wędzarki. Ledwo, bo ledwo, ale powinien się zmieścić.
W kącie Zatoki
W niedzielę wieje jak cholera. Mroźno. Nie wytrzyma na falochronie. Idziemy więc za Półwysep Helski, w
sam kącik Zatoki Puckiej. Wiatr zmienił kierunek - wieje ze wschodu i znosi w łowisko masę kąsków
kuszących ryby.
Dziś wzięli długie kije, do łowienia z plaży. Kąt Zatoki jest bardzo płytki, głębokość łowiska nie
przekracza półtora metra. Ale przy tym wietrze na płycizny wypływa najsmaczniejsza ryba Zatoki węgornica, węgorzyca. Jest to trzydziestocentymetrowa rybka o kształcie węgorza, ale nie tak "giętka"
jak on. Zamieszkuje zatoki i zastoiska o mulistym i zarośniętym dnie, lubi też kamienie i morską trawę sporo jej w Zatoce Puckiej i Gdańskiej, trafia się w Zalewie Szczecińskim i u ujścia Łeby, Wieprzy, Słupi,
Regi i Parsęty.
Jest to jedyna ryba żyworodna w Bałtyku. Odżywia się skorupiakami, ugania za tobiaszami i szprotem,
nie gardzi ikrą i narybkiem innych gatunków. Łowi się ją najlepiej na czerwone robaki - połyka je jak
węgorz, bardzo głęboko, dlatego wybierając się na mulisto-kamieniste płycizny oczyszczane z osadów
przy ostrych wiatrach ze wschodu, należy przygotować kilkanaście metrowych przyponów.
Obaj o węgorzycy wiedzą wszystko - ryba ta gromadzi się w różnych miejscach Zatoki w zależności od
kierunku i siły wiatru, temperatury wody i powietrza, pory roku. Dziś na pewno będzie w kącie Zatoki.
I jest - co kilkanaście minut piszczy elektroniczny sygnalizator, obraca się szpula "wysprzęglonego"
multiplikatora. Hol - mimo że ryba nie jest duża - nastręcza sporo kłopotów; węgorzyca wije się, wkręca
w muł i piach, a w końcowej fazie wyskakuje sztywno jak bellona nad powierzchnię wody.
Kończymy łowienie przed trzynastą. W sadzu szesnaście węgorzyc - piękny połów. Rybki powędrują do
bajcu po turbocie - uwędzone na ciepło stanowią niezapomniany przysmak.
Są tłuste, zwięzłe i rozpływają się w ustach. Niestety, z roku na rok jest ich coraz mniej. Nie znoszą
chemicznych zanieczyszczeń, giną od śladowych ilości siarkowodoru. Przed laty pełno ich było w każdej
helskiej smażalni - dziś prędzej zje się tutaj atlantycką solę, niźli arcysmaczną węgorzycę o zielonawych
ościach. http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 15:23

Podobne dokumenty