czytaj więcej

Transkrypt

czytaj więcej
S. Ewa Orzechowska SJE
W SZKOLE ŚWIĘTOŚCI BŁ. JERZEGO MATULEWICZA
W roku liturgicznym wspominamy wielu świętych. Papież beatyfikuje, kanonizuje
wciąż nowych polecając nam ich doświadczenie życia. Dlaczego? Być może dlatego, aby
przypomnieć nam, mnie i tobie o celu naszego życia. Po co rodzimy się? Po co dorastamy,
uczymy się i pracujemy? Po co zabiegamy o to by kochać i być kochanym? Dlaczego cierpimy, dlaczego tęsknimy, dlaczego umieramy? Jaki jest cel naszych codziennych zmagań, trudów, podejmowanych trosk, odpowiedzialności za innych? Jaki jest cel miłości narzeczonych,
małżonków? Dlaczego mamy być dobrzy, a nie źli? Po co się modlić? Możemy te pytania
mnożyć i wyliczać je bardzo długo, ale odpowiedź na nie wszystkie jest jedna – abyśmy byli
świętymi. To jest cel. Wszystkie inne sprawy, nasze dążenia i osiągnięcia mają nas do tego
celu doprowadzić. Tak łatwo nam jest o tym zapominać....
Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty – mówi Pan do mnie i do Ciebie. Podobnie
mówi do nas papież zachęcając i dodając odwagi: Nie lękajcie się być świętymi!
To dziwne, ale my naprawdę lękamy się świętości. Dlaczego?
Może dlatego, że ukazywana nam była w żywotach świętych, jako coś nie z tego świata? A może dlatego, że nie znamy ewangelii, która pełna jest zwykłych a jednocześnie wielkich świętych? A może po prostu, tak daliśmy się wciągnąć jedynie w potrzeby i wymagania
naszego ciała, że zapomnieliśmy o duszy, która jest w nas naprawdę? Rozum, wolna wola i
sumienie – to ona właśnie. Duch, który w naszym ciele mieszka. Duch, który do czego innego
dąży niż nasze ciało, stąd między nimi jest nieustanna walka. Przypomina nam o tym święty
Paweł: uczynki, które rodzą się z ciała, to: /.../ nieczystość, nienawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość /.../ Owocem zaś ducha jest miłość,
radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Mając
życie od Ducha do ducha się też stosujmy.
Świętość zatem to zaakceptowanie siebie jako człowieka, który poddany jest nieustannej walce o wierność najpierw swojej ludzkiej godności, potem godności drugiego człowieka,
a tym samym Bogu. Świętość to również wiara, że w tej walce nie jest sam, że Jezus Chrystus
już zapłacił za mnie swoim Ciałem i Krwią, już wykupił mnie z niewoli grzechu i daje mi
zwycięstwo w sakramencie pokuty i Eucharystii.
Tak traktował świętość nasz założyciel bł. Jerzy Matulewicz.
Dla mnie jest on bliski, bo jest założycielem Zgromadzenia do którego należę, dla
mnie jest drogowskazem świętości. Czy może stać się również dla ciebie?
Przyjrzyjmy się jego życiu i wsłuchajmy się w jego słowa. Oczywiście, możesz powiedzieć, był kapłanem, biskupem, więc inaczej żył niż ja, miał inne możliwości, więcej czasu na modlitwę. Dobrze, ale przecież nie urodził się kapłanem. Nie zachował go Pan od trudności i nie trzymał pod kloszem.
Od początku życia doświadczał cierpienia, najpierw, kiedy stracił matkę, potem ojca.
Był dzieckiem, mógł się buntować, mógł krzyczeć, gdzie jest Bóg, jak niektórzy z nas, wobec
cierpienia czy utraty kogoś bliskiego. Pan dał i Pan zabrał, niech Jego imię będzie pochwalone. Uznać, że moje życie jest darem. Uznać, że życie moich bliskich jest darem. Uznać, że
Jezus Chrystus jest jedynym Panem naszego życia – oto świętość.
1
Inna migawka z życia naszego Ojca to jego praca w gospodarstwie brata. Kiedy szedł
za pługiem modlił się na różańcu. Modlił się przechodząc od jednego zajęcia do drugiego.
Pokonywał kilka kilometrów aby spotkać się z Jezusem w Eucharystii podczas Mszy świętej.
Przecież wtedy nie był księdzem, był młodym chłopakiem, pełnym energii, zapału i marzeń.
Jego koledzy grali w piłkę on też, ale kiedy przychodził czas na Anioł Pański potrafił się oddalić aby uwielbić w tym czasie Tajemnicę Wcielenia. Nie wstydził się przy nich wyciągnąć
różańca, nie lękał się stanąć w obronie wiary, którą wyznawał.
Aby uczęszczać do gimnazjum pokonywał dziennie 5 km pieszo. Ubóstwo tamtych
czasów nie pozwalało mu na zaopatrzenie się w książki, brakowało mu ubrania i żywności.
Dzisiaj takie osoby usprawiedliwiają się, że nie mają warunków, by być kimś, by się uczyć,
by z godnością pracować. Tymczasem wielkość człowieka nie leży w tym, co posiada, ale w
tym kim jest jako osoba. Wielkość człowieka leży w poddaniu się Bogu, który ma wobec
każdego z nas najlepszy plan życia. Tak jak przewodnik wycieczki, znając trasę prowadzi nas
do najciekawszych miejsc bezpieczną drogą. Problem polega na tym, że my nie chcemy być
prowadzeni, chcemy po swojemu, chcemy być wolni. Zachowujemy się czasem jak dziecko
uciekające spod kochającej kontroli rodziców, bo nie rozumie, że wolność, to zaufanie temu,
kto nas kocha. A Bóg kocha. Kocha nas szaloną miłością, tak szaloną że aż stał się człowiekiem dla nas. A my dalej tego nie rozumiemy.
Kiedy bł. Jerzy musiał przerwać naukę w gimnazjum – z powodu choroby i braku
środków materialnych, pożyczał książki i każdą wolną chwilę od pracy spędzał na ich czytaniu i uczeniu się. Nie ustając w modlitwie i zaufaniu wobec planu Bożego, doczekał się Bożej
interwencji. Doczekał się czasu łaski, kiedy mógł ponowienie podjąć naukę, ukończyć studia.
Doczekał się także tej chwili, którą nazywamy powołaniem – usłyszał w sercu, co jest misją
jego życia.
Nie ma życia bez powołania. Jeżeli jesteś matką, ojcem, mężem, żoną – to jest twoje
powołanie. Powołanie do miłości i służby drugiemu człowiekowi w rodzinie. Moim powołaniem jest być Twoją matką w sensie duchowym – zaślubioną Bogu w czystej miłości. Powołaniem kapłana jest być ojcem i sługą wobec ciebie i każdego człowieka. Nie ma powołania
łatwiejszego czy trudniejszego. Każde z nich jest drogą przez mękę. Każde z nich jest piękne
- najważniejsze, aby każdy człowiek odkrył to powołanie, które Pan Bóg dla niego zaplanował w swej miłości i zechciał je przyjąć.
Natomiast naszym wspólnym powołaniem jest świętość i tym co nas łączy na co
dzień, to prawda, że ja i ty jesteśmy dziećmi tego samego ojca. A więc jesteśmy równi, mamy
jednakowy start ku świętości, mamy dostateczną ilość łaski – natomiast co z tym zrobimy to
już nasza odpowiedzialność przez sobą i miłością Ojca.
Kimkolwiek jesteś, Pan ciebie kocha i kimkolwiek jesteś, On zaprasza Ciebie: bądź
święty. Bądź podobny do mnie, bo jesteś moim kochanym dzieckiem. Świętość rodzi szczęście, nigdy odwrotnie.
Nasz założyciel dawał nam wiele wskazówek dla wzrastania w świętości. Wybrałam
te, które mogą stać się tobie bliskie i pomocne w codziennym życiu.
Lekarstwo na brak czasu na modlitwę: Krótkie westchnienia do Boga, błyskawiczne
wzloty ducha ku niebu, uczucia miłości Boga i bliźniego, spoglądanie na wszystko oczyma
wiary – nie wymaga specjalnego czasu i nie tylko nie przeszkadza w pracy, ale ją ożywia.
Zauważ – nie chodzi o mnożenie paciorków, nie chodzi tu życie na wzór mnicha –
masz chwytać te drobne chwilki, które tak szybko biegną i znikają, aby zamieniać je na modlitwę. Oczywiście możesz tak się modlić, jeżeli naprawdę wierzysz, że Jezus jest z tobą tu i
teraz, kiedy pracujesz i odpoczywasz. Czy wierzysz?
2
Jako katechetka doświadczam tylu bolączek rodzin, w których dziecko się nie uczy,
sięga po narkotyk, po alkohol, jest aroganckie, gdzie mąż nie ma czasu dla rodziny bo uwikłał
się w życie poza rodziną, gdzie brak cierpliwości, zrozumienia, szacunku dla żony, matki,
gdzie doświadczamy niejednokrotnie piekła, zamiast ciepła i miłości. Dlaczego?
Mamy czas na wszystko z wyjątkiem modlitwy. Bo chcemy sami sobie poradzić, bo
uciekamy przez sobą i przed Bogiem w ducha tego świata, który raczej podsyca potrzeby naszego ciała, nie ducha. Ponieważ chcemy urządzić się na tym świecie, zapominając, że jesteśmy przechodniami, że nasza ojczyzna tak naprawdę jest w niebie, i jakkolwiek byśmy się
starali, nie przedłużymy swego życia w nieskończoność tutaj, bo nie tu nasze miejsce, ale
tam, gdzie dom Ojca, gdzie szczęście, którego ani oko ludzkiej nie widziało, ani ucho nie słyszało, rozum wyobrazić sobie nie może – tak jest wielkie. Mamy patrzeć na nasze życie w
wyżyn wieczności, dla której jesteśmy stworzeni. Wtedy będziemy umieć prawidłowo ocenić
każdą rzecz ziemską i każdą na swoim miejscu stawiać, będziemy zdolni używać potrzebnych
środków do życia nie jako cel sam w sobie, ale dla naszego uświęcenia i chwały Bożej.
Podobnie ludzi – patrząc na męża, żonę, dziecko, matkę, czy ojca z punktu wieczności, do której zdążamy, będziemy zdolni do szacunku wzajemnego, do miłości i wdzięczności,
do zaufania. Pamiętając o celu, dla którego jesteśmy stworzeni, łatwiej nam przeżyć każdą
chwilę tak, aby jej nie żałować. Wtedy też łatwiej nam zachować przykazanie miłości bliźniego. Ojciec Jerzy pisał: czyń drugim to, co tobie miłe, a co ci niemiłe, tego i innym nie życz.
Prosta i bardzo ludzka prawda, nie trzeba być chrześcijaninem, by to rozumieć. Tym bardziej,
kiedy jesteś chrześcijaninem – a jak trudno na co dzień ta prawdą żyć. Dlaczego? Bo zapatrzeni jesteśmy w ziemię i siebie, a nie tak rzadko spoglądamy na Jezusa i patrzymy w niebo,
gdzie jest nasz prawdziwy dom.
Jako antidotum na nasze wątpliwości w poszukiwaniu szczęścia wybrałam takie wskazanie naszego Ojca: Nie poddając się złym obyczajom i namiętnościom tego świata, nie ulegając jego błędnym opiniom i poglądom, starajmy się odnowić wszystko w Chrystusie.
Życzę Ci bracie i siostro nowego zapału w przeżywaniu swojego życia. Nowego spojrzenia na każdą sytuację, szczególnie tę trudną. Nie szukaj rozwiązań poza Chrystusem, w
horoskopach, w magii tak bardzo dzisiaj modnej, ale Jemu zawierz każdy dzień, abyś dokonywał zwycięstwa w walce między tym, co pochodzi z ciała i między tym, co pochodzi z ducha. Tylko Jezus Chrystus jest odpowiedzią na każde Twoje pytanie i tyko On może rozwiązać problem, który przybija cię do ziemi.
Niech każdy dzień będzie zwycięstwem miłości w tobie i w twojej rodzinie. Niech
każdy dzień będzie kolejnym krokiem w świętości, do której jesteś zaproszony przez samego
Boga: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty. Każdy święty chodzi uśmiechnięty. Bł. Jerzy
doświadczając wielu trudności, przeciwności, chociażby braku zrozumienia, ludzkich osądów, cierpienia fizycznego, nie tracił pogody ducha. My też doświadczamy tych samych
trudności – i na pewno sami nie poradzimy sobie z nimi. Ale wszystko mogę w tym, który mnie
umacnia! W Jezusie Chrystusie – jedynym naszym Panu i Zbawcy! Nie uciekaj od Niego!
Nie wstydź się Jego spojrzenia! Nie neguj Go w swoim życiu! On tak Ciebie kocha, że dla
Ciebie stał się podobny we wszystkim z wyjątkiem grzechu, po to, abyś ty mógł stać się podobny do Niego.
3