Litewskie nie dla bialoruskiej atomowej
Transkrypt
Litewskie nie dla bialoruskiej atomowej
Litewskie „nie” dla białoruskiej elektrowni Autor: Jan Wyganowski („Energia Gigawat” – maj 2010) Ministerstwo Środowiska Republiki Litewskiej przygotowało już oficjalne stanowisko rządu w sprawie zamiarów zbudowania przez Białoruś elektrowni atomowej w Ostrowie, miejscowości leżącej na pograniczu litewsko – polsko białoruskim, oddalonej o 50 kilometrów od stolicy kraju – Wilna. W najbliższych dniach zostanie ono przekazane oficjalnie władzom Białorusi. Jak można było się spodziewać, litewska opinia jest negatywna. Na pięciu stronach opinii wyłożono wszystkie litewskie obawy, które już były mocno akcentowane w ostatnich miesiącach i przez polityków, i specjalistów. Zdaniem litewskiego resortu ochrony środowiska, białoruski raport o oddziaływaniu tej inwestycji na środowisko ograniczył się do badania wpływu elektrowni li tylko do niewielkiego skrawka okolic Ostrowa, co jest niezgodne z międzynarodowym prawem, zobowiązującym w takich sytuacjach do porównawczych analiz kilku możliwych miejsc. Niewłaściwe miejsce Dokument poddaje krytyce zarówno rzekomo niewłaściwy dobór miejsca budowy, jak i niepełny opis reaktora, niejasności dotyczące składowania i unieszkodliwiania odpadów radioaktywnych, przetwarzania paliwa jądrowego, niewzięcie pod uwagę skutków dla wód oraz ryb rzeki Neris oraz ludzi. „Należy zauważyć – czytamy w opinii litewskiego Ministerstwa Środowiska - że ocena oddziaływania na środowisko obejmuje tylko w jedno miejsce - Ostrów. Nie jest jasne, na jakiej podstawie ten teren został wybrany… Brak oceny oddziaływania na środowisko pod względem geologicznym, sejsmicznym. W raporcie wskazano, że zaletą jest to, iż reaktor oraz podstawowe urządzenia i systemy ochronne zostały już badane w dwóch reaktorach w Chinach i że możliwy jest zwrot zużytego paliwa jądrowego do długoterminowego składowania lub przetwarzania w Rosji. Nie jest jednak jasne, czy brano pod uwagę i inne argumenty, dotyczące wyboru określonego typu reaktora"- głosi stanowisko. Dokument zwraca także uwagę władzom Białorusi, że planowana elektrownia może wytrzymać upadek tylko lekkiego samolotu. „Oznacza to, że nie będzie chroniona w przypadku upadku dużego, cywilnego statku powietrznego. Na całym świecie coraz więcej krajów (USA, Finlandia), planuje budowę takich elektrowni z uwzględnieniem możliwych ataków terrorystycznych. Tych zasad planuje się przestrzegać i na Litwie. Białoruska decyzja budowy reaktorów, która jest niezgodna z międzynarodowymi standardami, jest na Litwie nie do przyjęcia” konkluduje resort środowiska, przypominając jednocześnie, że na Litwie brak też jest społecznego przyzwolenia dla tego typ inwestycji tuż przy granicy kraju. Kto mieczem wojuje… Bardzo mocno protestują litewskie organizacje ekologiczne, a ponad 20 tysięcy mieszkańców z pogranicza litewsko-białoruskiego podpisało się pod petycją przeciwko budowie elektrowni atomowej na Białorusi i 31 marca 2010 roku dokument przekazali prezydentowi, premierowi i ministrowi środowiska. Sprawą zajął się też litewski parlament. Komisje parlamentarne analizowały wpływ na środowisko zarówno białoruskiej, jak i kaliningradzkiej elektrowni atomowej, która ma być budowana w tym samym czasie. Co prawda, jak mówił podczas posiedzenia komisji parlamentarnych Rokas Żilińskas, przewodniczący komisji ds. energetyki atomowej, ”Litwa nie może zabronić sąsiadom budowy siłowni atomowych, ale domagać się będzie, by były realizowane zgodnie z międzynarodowymi standardami bezpieczeństwa”. Natomiast Andrius Ażubalis, minister spraw zagranicznych Litwy, uważa, ze takie projekty inwestycyjne mogą być realizowane tylko przypadku ścisłego stosowania się przez inwestorów do wymogów Międzynarodowej Agencji Atomowej, dotyczących bezpieczeństwa i ochrony środowiska. A Litwini uważają, że mogą z tym być problemy. Ale mają je już i Litwini. Organizowane w ostatnich miesiącach akcje przeciwko elektrowni atomowej na Białorusi, spowodowały, że Litwini zaczynają też protestować przeciwko budowie własnej elektrowni atomowej. Z tych samych, co w przypadku białoruskiej, powodów: braku poczucia bezpieczeństwa. Robią swoje Białorusini, nie zważając na protesty, robią swoje. Już w lutym oddano do użytku cztery bloki mieszkalne dla budowniczych oraz przyszłej załogi elektrowni. Powstanie tu całe miasteczko na siedem tysięcy mieszkańców ze szkołami, przychodniami lekarskimi, przedszkolami, domami kultury. Obecnie trwa budowa dróg dojazdowych oraz linii kolejowej. Prace przygotowawcze pochłoną 120 mln USD. Budowa elektrowni atomowej na Białorusi była planowana już w latach 80., Jednak po katastrofie w siłowni w Czarnobylu, na Ukrainie, od pomysłu odstąpiono. Władze w Mińsku wróciły do tej idei w 1992 roku, jednak decyzję o budowie podjęły dopiero w 2008 roku. Przetarg na budowę elektrowni wygrał w ub. roku jeden z większych rosyjskich koncernów tej branży „RosAtom”. Wcześniej Białorusini prowadzili rozmowy z firmami amerykańskimi, japońskimi, francuskimi. Mocno zainteresowani budowaniem tej elektrowni byli też Ukraińcy, którzy wciąż przekonują sąsiadów, iż mają lepsze systemy zabezpieczeń. Rosjanie dali jednak najkorzystniejsze warunki kredytowe. Jakie dokładnie, jeszcze nie wiadomo, bo wciąż trwają negocjacje ostatecznych zapisów umowy, a Łukaszenka, na wszelki wypadek, zaproponował w kwietniu br. udział w inwestycji Chińczykom oraz Francuzom. Koszt projektu opiewa na 9 miliardów dolarów, choć jeszcze w ubiegłym roku mówiło się o 5 mld. Elektrownia będzie miała dwa reaktory o mocy po 1,2 tysiąca MW, typu WWER, odpowiadających zachodnioeuropejskim standardom. Są to całkiem inne od zastosowanych przez Rosjan reaktorów w Czarnobylu, no i droższe. Pierwszy ma być oddany do użytku w 2016 roku, zaś drugi - dwa lata później. Białoruś potrzebuje obecnie co najmniej 2,5 mld kilowatogodzin energii elektrycznej. Białorusini twierdzą, że już w 2010 roku będą mieć 650 MW nadwyżki mocy. A będą jeszcze większe. W listopadzie 2008 roku, w Londynie, podczas białoruskiego forum inwestycyjnego, Kulczyk Holding podpisał z białoruskim koncernem energetycznym Biełenergo list intencyjny w sprawie budowy za 1,5 mld euro elektrowni węglowej o mocy 1 tysiąca MW. Wolę współpracy potwierdzono 14 stycznia 2010 roku w Mińsku podczas posiedzenia komisji ds. współpracy. Inwestycja może ruszyć jeszcze w tym roku, a jej zakończenie przewidziano na 2014 rok. Litewskie kłopoty Wszystko to komplikuje sprawę budowy elektrowni atomowej na Litwie, którą planowano ongiś wznieść wspólnymi polsko–litewsko–estońsko-łotewskimi siłami. Gdy nic z tego nie wyszło, litewski rząd szuka inwestora strategicznego, oddając mu 51 procent udziałów w elektrowni. Jeszcze nie tak dawno minister energetyki Litwy - Arwydas Sekmokas, mówił, że w kwietniu br. wybierze dwie zagraniczne firmy, spośród pięciu zakwalifikowanych do drugiej tury przetargu na budowę nowej atomowej. Teraz mówi się już o lipcowym terminie. Ponoć dotychczasowi kontrahenci już nie palą się do inwestowania, bo po zbudowaniu dwóch elektrowni atomowych na północnej oraz południowej granicy (rosyjska i białoruska), nie będzie możliwości eksportu energii elektrycznej, a rynek litewski jest za mały, by opłacało się ponosić koszty inwestycji. Nie stałoby się tak, gdyby zrealizowano plan sprzed kilkunastu lat zbudowania nowej elektrowni w Ignalinie. W biznesie, a szczególnie energetycznym, nie ma próżni. Białoruska, a także taka sama kaliningradzka inwestycja, mogą zostać zrealizowane szybciej od litewskiej w Ignalinie, co spowoduje, że to Białorusini i Rosjanie staną się eksporterami energii elektrycznej, a nową litewską atomową trzeba będzie ograniczyć li tylko do własnych potrzeb. Nie ma co więc się dziwić, iż Litwa, mając prawo do wyrażenia stanowiska, chętnie korzysta z tej możliwości. Przeciwnicy tej elektrowni na Litwie łudzą się jeszcze, że Litwa zablokuje inwestycję na europejskim forum współpracy i bezpieczeństwa. Tymczasem Jongas Kyunas Parkas, dyrektor departamentu energii atomowej w Międzynarodowej Agencji Atomistyki, powiedział podczas wizyty w Mińsku, że jest możliwa pomoc tej agencji w przeprowadzeniu inwestycji. Uspokaja też Dmitrij Maksymowicz z Instytutu Badań na Energią Atomową „Sosny” w Mińsku, który wskazuje przykłady budowy takich elektrowni nie tylko nad dużymi jeziorami, ale i nad rzekami. Ponadto przekonuje, w razie jakiegokolwiek zagrożenia, nowoczesne systemy ostrzegawcze od razu zatrzymują reaktory. Założenia techniczne kaliningradzkiej elektrowni mówią, iż ma to być obiekt "ekologicznie bezpieczny" ze zminimalizowaną ilością odpadów, minimalnym zużyciem wody do chłodzenia (z Niemna) i automatycznymi systemami monitoringu radiacyjnego. Polski spokój Spokojnie przebiega opiniowanie w Polsce. Opinię przygotowuje Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku. Co prawda, przeciętny mieszkaniec regionu północno-wschodniego jest jeszcze pomny awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu, to na razie nie ma tu jakiś spektakularnych akcji. Nieris nie płynie akurat w stronę Polski, a bardziej emocjonujący tu jest pomysł polskiego rządu urządzenia gdzieś na pięknej kresowej ziemi składowiska odpadów radioaktywnych z własnej, planowanej elektrowni...