Witold Lutosławski: Łańcuch II - przewodnik słuchacza
Transkrypt
Witold Lutosławski: Łańcuch II - przewodnik słuchacza
Witold Lutosławski: Łańcuch II - przewodnik słuchacza - Jennifer Koh (Fragment muzyki: Lutosławski - Łańcuch II) Jennifer Koh – skrzypce To zastanawiające, podświadomie już jakiś czas krążyłam myślami wokół Lutosławskiego. To pewnie dlatego, że pracowałam z Esą-Pekką jako kompozytorem, i przez rozmowy z nim, o muzyce w ogóle, o wpływach, inspiracjach, czuję jakby Lutosławski był od dawna w mojej świadomości. To wielka przyjemność móc teraz grać jego muzykę. (Fragment muzyki: Lutosławski - Łańcuch II) Zabawne, że jak zobaczyłam w partyturze Ad libitum to pomyślałam „no tak, Ad libitum” i patrzyłam na nuty, a ponieważ często wykonuję różne 'szorstkie' utwory, bardzo skomplikowane rytmicznie, to patrzyłam na tę partyturę, i jakaś część mnie uświadomiła sobie, że to naprawdę ma być całkowicie ad libitum, ale nie mogłam jakoś uwolnić się od chęci, by to wszystko wyrównać z orkiestrą, przynajmniej w głowie. Wręcz zadzwoniłam do Steve'a Stucky'ego i chyba zadałam mu to pytanie ze cztery razy. „Jesteś pewien? Jesteś naprawdę pewien?” I w końcu udało mi się wyzwolić: „Aha, kiedy on pisze Ad Libitum, jemu naprawdę chodzi o ad libitum.” A do tego w ogóle nie byłam przyzwyczajona. (Fragment muzyki: Lutosławski - Łańcuch II) Dla mnie rytm jest bardzo pierwotnym aspektem tego, kim jesteśmy jako ludzie, a potem jest melodia, i to, jak ją postrzegamy, jest bardzo społeczne, więc zachodzi tu gra między konkretnymi wysokościami dźwięków, to spoiwo, które nas wszystkich łączy. Również ciekawe jest to, że w partyturze są pewne oznaczenia, gdzie są dane dźwięki, co jest ważne na początku, ale reszta jest oznaczona Ad libitum... Tak na przykład jest Des-dur - Des-dur - Des-dur, a potem D dur, ale gdzieś między dźwiękami w rzeczywistości mamy motyw opadający, choć wysokości dźwięków na to bezpośrednio nie wskazują. Ciekawe jest dla mnie to, że w trzeciej części, która znów jest Ad libitum nie tylko pod względem rytmicznym Ma być Ad Libitum, ale dotyczy to też wysokości dźwięków. Na przykład, tutaj poruszamy się w rejonach Bdur, ale orkiestra ma zupełnie inne dźwięki w sekcji smyczków. (Fragment muzyki: Lutosławski - Łańcuch II) Jestem raczej osobą, która nie wierzy w ostateczny, jedyny prawidłowy sposób wykonywania utworów. Chcę, by każde moje wykonanie było inne, a tu mam do dyspozycji kompozycję, w której za każdym razem współbrzmienie z orkiestrą i kolory będą inne, to ekspansywne, a ja lubię tego rodzaju ekspansję. Najpierw gram fragment Ad libitum, potem ten, gdzie mam określone struktury rytmiczne, potem znów wracam do Ad libitum i znów do ustalonego rytmu… Czuję, że w tym utworze idee ekspansji i ograniczenia nieustannie ze sobą współistnieją. I można to uznać za rodzaj metafory, która mi się podoba. (Fragment muzyki: Lutosławski - Łańcuch II) Jestem podekscytowana! Oczywiście od dawna podziwiam to, co robi Philharmonia, bardzo podoba mi się to, co robi Esa-Pekka, zarówno jako kompozytor i jako dyrygent, jestem zachwycona, że mogę pracować razem z nimi. Myślę, że tu przede wszystkim chodzi o wzajemne zaufanie, bo niełatwo jest grać, gdy, że tak powiem, nie gra się razem.