przeczytaj tekst o Robercie Tekielim
Transkrypt
przeczytaj tekst o Robercie Tekielim
FRONDA_horubala 8/01/2012 18:03 Page 345 Robert Tekieli jako znak kulturowy Sta∏o si´! 19 maja Robert Tekieli skoƒczy∏ pi´çdziesiàt lat. Oto za∏o˝yciel i redaktor „brulionu”, animator pot´˝nego ruchu sprzeciwu wobec salonowego dyktatu z lat dziewi´çdziesiàtych, kontestator i orygina∏, przechodzi bezapelacyjnie poza m∏odzie˝owy target. Gdy dzieje si´ tak z gwiazdà pop, zazwyczaj wyprzedaje ona swoje przeboje sprzed lat, pokazuje, ˝e jest jeszcze w formie, ˝e wcià˝ tryska energià i m∏odoÊcià... uwodzi swojà niedojrza∏oÊcià, a w nostalgicznych wyst´pach dla rówieÊników odwo∏uje si´ do cudownych lat buntu i oporu. Có˝ móg∏by zrobiç Tekieli na swym jubileuszu? Przecie˝ dawno ju˝ odcià∏ si´ od m∏odzieƒczych ekscesów spod znaku „brulionu”. O ile jego wspó∏pracownicy wcià˝ epatowaç mogà niedojrza∏oÊcià i graç nieodpowiedzialnych eksperymentujàcych twórców, to sam Robert jest ju˝ bardzo bardzo daleko od nich. Manuela Gretkowska pozosta∏a na poziomie swego fantastycznego debiutu My zdies’ emigranty, który zapowiada∏ o wiele wi´cej ni˝ pisarka jest w stanie spe∏niç. Dawniejsze metafizyczne w´drówki zast´puje duchowoÊcià na poziomie ilustrowanego magazynu dla paƒ, starajàc si´ przyk∏adnie o miano skandalistki. Marcin Âwietlicki stara si´ utrzymaç status niedojrza∏ego m∏odzieƒca i dysponujàc wielkim talentem, igra z krytykà, od czasu do czasu sugerujàc, ˝e ma ochot´ spowa˝nieç i daç dzie∏o godne oczekiwaƒ, jakie z nim wiàzano. Andrzej Stasiuk – niewolnik jednego tematu i jednego uj´cia te˝ zastyg∏ w geÊcie sprzed lat... [345] FRONDA_horubala 8/01/2012 18:03 Page 346 [346] Nasze, moje A Tekieli? Odlecia∏ przecie˝ kompletnie. Prawdà jest to, co z∏oÊliwie zapisa∏a Gretkowska w bon mocie „Tekieli, co anieli ∏eb mu odj´li”. Prawdà to, co wyciàgali szydercy z „Gazety Wyborczej”... Jego gwa∏towne nawrócenie, pe∏ne nadzwyczajnych znaków i fizycznej agresji ze strony Z∏ego, ale i uÊwietnione wizjà litoÊciwego Pana, przeci´∏o zdawa∏oby si´ wyraênie zdefiniowanà Êcie˝k´ rozwoju tego artysty i animatora kultury. Gdyby nie to nawrócenie, by∏by Tekieli z lekka cynicznie uÊmiechni´tym dzia∏aczem kultury, organizowa∏by imprezy dla miast, poetyckie zloty, wypowiada∏ si´ w telewizji na temat nowych form ekspresji, by∏by celebrytà, ale i pewnie dyrektorem któregoÊ z instytutów kultury, a mo˝e i ministrem, kto wie. Spod palca strzela∏by pomys∏ami na o˝ywienie przestrzeni miejskich, na festiwale wszelakich dialogów, kultur, miksów. I przecie˝ do lat dziewi´çdziesiàtych jego droga ˝yciowa uk∏ada∏a si´ w bardzo czytelny, socjologicznie obliczalny, kwantyfikowalny wr´cz wzór. Urodzony w ma∏ej miejscowoÊci gdzieÊ na obrze˝ach Jury Krakowsko-Cz´stochowskiej jako m∏odzieniec próbowa∏ dwóch trampolin do sukcesu: sportu i muzyki. Gra∏ w okr´gówce w pi∏k´ no˝nà (czyni∏ to chyba nieêle, mog∏em podziwiaç jego drybling, gdy z dzieçmi uczestniczyliÊmy w jakimÊ dniu skupienia i on nie baczàc na eleganckie czarne trzewiki, kiwa∏ si´ ze swoim Jasiem). No i gra∏ na gitarze, czyniàc z tego wkrótce sposób na zarabianie. Kapela z jego udzia∏em obs∏ugiwa∏a wesela, a on przywozi∏ do domu kas´ przekraczajàcà miesi´czne dochody jego mamy. I potem Êwietnie wszechstronnie rozwini´ty, dynamiczny wylàdowa∏ na Uniwersytecie Jagielloƒskim. Ale przecie˝ wszyscy, którzy spotkali si´ w „brulionie”, wszyscy, którzy aspirowali do salonu czy antysalonu, byli olÊniewajàcy. Pami´tam poranek nad Jeziorem Genewskim FRONDA_horubala 8/01/2012 18:03 Page 347 Robert Tekieli jako znak kulturowy [347] sprzed kilkunastu lat, gdy schodzàc do salonu pensjonatu, us∏ysza∏em dêwi´ki Sonaty ksi´˝ycowej i zobaczy∏em chudà postaç Cezarego Michalskiego pochylonà nad klawiaturà fortepianu. ByliÊmy m∏odzi, byliÊmy fantastyczni. A Tekieli? Stworzy∏ „brulion” – pismo niezwyk∏e, pismo wymarzone. B´dàce odpowiedzià zarazem na nasze lokalne zgryzoty gdy ugrz´êliÊmy w postsolidarnoÊciowej kulturze i pragn´liÊmy si´ wyrwaç z niej na Êwie˝e powietrze, jak i na wyzwania Êwiatowe, gdy dotychczasowy paradygmat kultury za sprawà postmodernizmu odchodzi∏ w przesz∏oÊç. W „brulionie” nastàpi∏a nies∏ychana erupcja nowego Êwiatoodczucia, nastàpi∏o otwarcie na to, co energetyczne, dziwaczne, pobudzajàce. Otwarcie totalne, korzystajàce z estetyki transgresji, przekroczenia, wchodzàce w maria˝e z ciemnymi si∏ami, otwierajàce si´ na demonicznà stron´ twórczoÊci. Liderem tych przedsi´wzi´ç, autorem sukcesu by∏ Robert Tekieli, redaktor apodyktyczny, pozbawiony wàtpliwoÊci i skrupu∏ów. Dzi´ki jego opiece i zach´cie nie tylko debiutowali pisarze i poeci, ale i wypowiadali si´ krytycy i akolici, tworzàc ˝yczliwe otoczenie dla nowych zjawisk. I oto nagle – wszystko tàpn´∏o. I opowieÊç rozwijajàca si´ liniowo straci∏a nagle sens. Robert Tekieli zamiast instytucjonalizowaç bunt, zamiast odcinaç kupony od swej m∏odoÊci, nagle zatrzyma∏ si´, rozejrza∏ i – nawróci∏. By∏o w tym coÊ niesamowitego, coÊ z nocy Pascala, bo przecie˝ przejÊcie od autora z aprobatà przywo∏ujàcego graffiti „Baranku Bo˝y, odpierdol si´” do piewcy tradycyjnego katolicyzmu, nie mo˝e byç beztroskà wycieczkà. By∏o wi´c zmaganiem, mocowaniem si´, czymÊ przekraczajàcym wyobraêni´. FRONDA_horubala 8/01/2012 18:03 Page 348 [348] Nasze, moje I oto w pi´çdziesi´ciolecie swych urodzin, gdyby zapytaç o dzie∏o Roberta, to przecie˝ nie przywo∏ywalibyÊmy jego lingwistycznej poezji pe∏nej przemocy wobec s∏ów i znaczeƒ, nie przynosilibyÊmy kolejnych numerów „brulionu”, lecz zaprezentowalibyÊmy jego drog´ ˝yciowà uformowanà na wzór dzie∏a sztuki, biografi´, która ma wymiar symboliczny. Czasami brak nam dystansu, czasami koncentrujemy si´ zbytnio na szczegó∏ach, by odczytywaç znak, jaki ze swego ˝ycia uczyni∏ Robert. Gdy rozmawiam z m∏odymi ludêmi, widz´, jak koncentrujà si´ na przypadkowych detalach, jak czepiajà si´ akcydensów i nie widzà strategii, jakà realizuje Robert w kontaktach ze Êwiatem. Jest w tej strategii coÊ z zachowania jurodiwego: prowokatora, który swà ekstrawagancjà, swym bo˝ym wariactwem zrywa zas∏ony, jakimi skrywamy realnoÊç Êwiata, pokazuje szczeliny, przez które przeziera blask Prawdy. Robert wyglàda jak guru sekty, która nieuchronnie skoƒczy zbiorowym samobójstwem. Nie, nie ma uniformu Opus Dei, sugerujàcego, ˝e mo˝liwe jest po∏àczenie zamo˝noÊci z pobo˝noÊcià. ˚adnych ulizanych w∏osków, ˝adnych marynareczek i zamszowych mokasynów z fr´dzelkami. O nie: raczej wzrok dziki, suknia plugawa. Przychodzi z komunikatem kontrkulturowym. Kontrsystemowym. Cz´sto ucieka si´ do ekstrawaganckich porównaƒ, apodyktycznych, niespójnych sàdów, jest w∏aÊnie pos∏aƒcem Êwiadczàcym o istnieniu innego Êwiata ni˝ ten, który pojmujemy w swej dobrotliwoÊci i naiwnoÊci. I nie chodzi przy tym o odsy∏anie nas gdzieÊ w niebiosa, tylko Êwiadczenie o tym, ˝e nasze tu i teraz jest inne ni˝ nam si´ wydaje. Jego stosowanie ubogich Êrodków, b´dàce zarazem wynikiem bezkompromisowoÊci w uk∏adaniu si´ ze Êwia- FRONDA_horubala 8/01/2012 18:03 Page 349 Robert Tekieli jako znak kulturowy [349] tem, jak i wyborem niesienia prawdy z ust do ust, skazanie siebie na marginalizacj´, tak˝e jest istotnym elementem strategii i zarazem oskar˝eniem Êwiata. Robert wo˝àcy w rozklekotanym samochodzie broszurki ostrzegajàce przed New Age, przemierzajàcy tysiàce kilometrów po polskich wyboistych drogach ze spotkania na spotkanie, z salki parafialnej do salki, pe∏ni misj´ i jest znakiem. DoÊwiadczenia wielkich przecià˝eƒ duchowych, zmagaƒ z si∏ami ciemnoÊci, jego flirt z New Age i otwarcie na dzia∏anie Z∏ego, ma przecie˝ kapitalne znaczenie dla naszej interpretacji Êwiata. Kontakt z Robertem przypomina troch´ asystowanie przy egzorcyzmach. S∏uchamy z politowaniem i lekcewa˝eniem opowieÊci o demonach, by za chwil´ z przera˝eniem obserwowaç wyginajàce si´ cia∏o op´tanej. Z Robertem, którego czasami ∏apa∏em na konfabulacjach, mam przecie˝ podobne doÊwiadczenie. Wystarczy∏o nam wyjechaç razem na realizacj´ telewizyjnego projektu, by napotkaç ludzi, którzy w trakcie treningów tai-chi otworzyli si´ na dzia∏anie Z∏ego i teraz doÊwiadczajà nadzwyczajnych ingerencji sfery duchowej. Jego audycje w niszowych diecezjalnych radiach. Z gwa∏townie nawróconymi, z powalonymi nieszcz´Êciem, z atakowanymi przez z∏ego ducha. Niesamowite spotkania. Robert narzuca swój j´zyk, czasem ciàgnie rozmow´ beznami´tnie niczym niebiaƒski ankieter, pokazujàc typowoÊç ludzkich losów, schematycznoÊç op´taƒ, upadków, i wzlotów. Mówi, jak ktoÊ, kto wie. Zabawne sà spi´cia, gdy trafia na kogoÊ, kto dysponuje równie silnym przekazem werbalnym, kto nie daje si´ podporzàdkowaç schematom i formu∏om Roberta. Dochodzi wówczas do prawdziwej lingwi-machii, walki j´zyków, walki ró˝nych typów duchowoÊci... FRONDA_horubala 8/01/2012 18:03 Page 350 [350] Nasze, moje A jego felietony dla „Gazety Polskiej”? Gdyby Robert zboczy∏ na lewo i zasila∏ swoimi impresjami pisemko lewaków, czy˝ nie by∏oby to czytelnym gestem artystycznym? Przecie˝ podobnie dzieje si´ w przypadku „GazPola”! To tak˝e element ekstrawagancji, element znaczàcy. Opowiedzenia si´ po stronie wykluczonych, po stronie sprawiedliwoÊci. Jego zanoty o wspó∏czesnej cywilizacji, korespondujàce z dzia∏alnoÊcià prelegenta Êwiadczà o niezwyk∏ej trosce o kultur´. Robert po prostu wierzy, ˝e kultura ma znaczenie. ˚e dla naszego ducha nie sà oboj´tne i bajki dla dzieci, i muzyka, którà mamy na iPodach, i wreszcie terapie, które stosujemy, by poprawiç nasze samopoczucie. Robert wyst´pujàcy przeciw magii, przeciw otwieraniu si´ cz∏owieka na Z∏ego ducha, walczàcy z cynizmem Êwiata dzi´ki swojej biografii nawróconego mistrza popkultury jest znakiem sprzeciwu, niepokoju i negacji uk∏adania si´ ze Êwiatem... [„Uwa˝am Rze”, 16/2011]