gazeta bezpłatna - Wydawnictwo Dobre

Transkrypt

gazeta bezpłatna - Wydawnictwo Dobre
NOWY SĄCZ | LIMANOWA | GORLICE | KRYNICA | MUSZYNA | PIWNICZNA | STARY SĄCZ | MSZANA DOLNA | GRYBÓW | BOBOWA | BIECZ
G A Z E TA
B E Z P Ł AT N A
Nr 38 (307),
22 września 2016
Nakład 15 000
www.sacz.in
9-letni Maks nie chodzi do szkoły. Podręczniki ma zgrane na komputer, który wozi w plecaku. Niczym mały Indiana Jones podróżując z rodzicami, uczy się i poznaje świat
L str. 13
REKLAMA
Taaaka ryba
L str. 2
Szukamy urodzonych 30 września L str. 3
Boją się pić wodę z kranu
L str. 3
Ich i nie ich dzieci
L str. 5
Pomyśl o Przyszłości
L 7-10
Nawojki Fryśki i inni
L str. 15
REKLAMA
www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016
2
Z drugiej strony
NOWY SĄCZ
CZWARTEK
PIĄTEK
SOBOTA
NIEDZIELA
PONIEDZIAŁEK
WTOREK
ŚRODA
DZIEŃ
13
14
17
17
16
13
15
NOC
6
7
8
7
6
5
5
Żródło: pogodynka.pl, IMiGW
TYGODNIÓWKA MARKA STAWOWCZYKA
22 września, godz. 10., Miejski Ośrodek
w Nowym Sączu – Taniec z dzieckiem w chuście
Kultury
22 września, godz. 10.30, Sądecki Rynek – Happening „1:50”
w ramach Międzynarodowego Dnia bez Samochodu
23 września, godz. 10., Sądecki Park Etnograficzny – Impreza
edukacyjna „Boso, konno, na kołach”
23 września, godz. 18., Nowosądecka Mała Galeria – koncert
zespołu No Brothers
24 września, godz. 14., Kompleks Starosądeckie Stawów – rekonstrukcja historyczna „Być Polakiem
w każdym wieku”
24 września, godz. 16., MCK Sokół - koncert laureatów 39.
Małopolskiego Festiwalu Orkiestr Dętych ECHO TROMBITY
25 września, godz.13., Rynek w Starym Sączu - VIII Bieg
uliczny „Sądecka Dycha" o Puchar Newagu
25 września, godz. 15., Teatr Nowy w Nowym Sączu – spektakl
„Śnieżka. Historia odwrócona”
25 września, godz. 19., Miejski Ośrodek Kultury w Nowym Sączu – koncert zespołu Stare Dobre Małżeństwo
26 - 30 września, MCK Sokół w Nowym Sączu 6. Festiwal Filmów dla Dzieci i Młodzieży KinoJazda
A TO CIEKAWE
27 września, godz. 17.30, Sądecka Biblioteka Publiczna – wernisaż wystawy Barbara Piękoś „I tak minęło kilka lat",
Taaaka ryba
(AM)
Na starosądeckich stawach można złowić prawdziwe giganty! Nawet takie
mierzące prawie dwa metry!
FOT. Z ARCH. J. PORĘBY
Niedawno Jarosław Poręba
z Gabonia złowił tam suma giganta.
Ryba miała 181 cm długości i ważyła
40 kg. Wędkarz jest członkiem Sądeckiego Klubu Karp. Od kilku lat
łowi pasjami m.in. karpie i amury.
Olbrzymi sum był dla niego prawdziwą niespodzianką.
- O rybę walczyliśmy ponad godzinę na pontonie. Cieszę się bardzo, że moja wędka wytrzymała! opowiada. Rok wcześniej udało mu
się złowić suma mierzącego 175 cm,
ważącego ponad 30 kg.
To nie jest jedyna duża ryba złowiona w Starym Sączu. 13 lipca
dzierżawca jednego ze stawów,
REKLAMA
Wiesław Paszkiewicz, złapał suma
mierzącego aż 195 cm! Zanim wyciągnął go na brzeg, holował okaz
ponad pół godziny.
Dzień wcześniej, 12 lipca, Andrzej
Jodłowski ze Związku Wędkarskiego
w Nowym Sączu złapał suma ważącego 70-kg i mierzącego blisko 2 metry.
Wydawca: Wydawnictwo DOBRE Sp. z o.o.
33–300 Nowy Sącz,
ul. Żywiecka 25. ISSN 2082–209X.
www.wydawnictwodobre.pl
Redakcja: „Dobry Tygodnik Sądecki”,
tel.18 544 64 41, [email protected]
Redaktor naczelny: Wojciech Molendowicz
[email protected].
Zastępca redaktora naczelnego: Jolanta Bugajska,
[email protected]
Redaktor senior: Jerzy Wideł
Redaktor naczelny portalu sacz.in: Jakub Toporkiewicz,
Żaden z sumów nie trafiły jednak na patelnię. Po złowieniu,
zmierzeniu i zważeniu, ryby-giganty powracały do stawu,
gdyż na starosądeckim kompleksie obowiązuje zasada „Złap
i wypuść”.
(AM)
[email protected]
Dyrektor Biura Reklam i Ogłoszeń: Irena Legutko,
[email protected], tel. 785 340 410
Biuro Reklam i Ogłoszeń: Beata Ziemba,
[email protected], tel.889 020 766
Koordynator Biura Wydawnictwa: Bożena Baran,
[email protected], tel.721 066 993.
Dyrektor ds. kolportażu: Mateusz Węglowski-Król ,
tel. 665 270 230.
Skład: Piotr Płachta, tel.602522291
Druk: Polska Press Grupa Oddział Poligrafia
Drukarnia Sosnowiec.
3
22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI | Twój tygodnik codziennie – www.sacz.in
Ważny temat
Boją się pić wodę z kranu
Woda w Tropiu była skażona
bakteriami coli co najmniej od
początku września. Spółka Dunajec nie poinformowała jednak
mieszkańców o tym natychmiast,
tylko zwlekała z ostrzeżeniem,
tłumacząc, że czeka na pełne wyniki badań.
- Były to wstępne wyniki, nie
było pewności, że są one jednoznaczne, dlatego zleciliśmy
powtórne kontrolne badania
-tłumaczy Edward Witek, prezes spółki Dunajec zarządzającej
wodociągiem.
Mieszkańcy nieświadomi zagrożenia korzystali w tym czasie
z wody. Część z nich narzekała na
różne dolegliwości, między innymi bóle brzucha, wymioty, biegunki czy wysypki.
- Oboje z żoną nie czuliśmy
dobrze po tej wodzie - mówi jeden
z mieszkańców Tropia Andrzej
REKLAMA
FOT. MONIKA CHROBAK
Powtórne badanie wody w Tropiu
ostatecznie potwierdziło brak bakterii coli. Mieszkańcy mogą bezpiecznie pić wodę z kranów. Komunikat Sanepidu w tej sprawie został
ogłoszony w poniedziałek 19 września. Część mieszkańców Tropia nie
wierzy jednak w te zapewnienia. Jak
mówią, czują się oszukani i wprowadzani w błąd przez spółkę Dunajec zarządzającą wodociągiem i nie
mają zaufania, że sieć została w pełni oczyszczona.
Pabisz. - Zostaliśmy oszukani
i zlekceważeni przez spółkę Dunajec, która już po pierwszych
sygnałach o zanieczyszczeniu
wody powinna zamknąć wodociąg i poinformować o zagrożeniu mieszkańców.
Informacja o zatruciu wody
bakteriami trafiła do mieszkańców pod koniec pierwszego tygodnia września. Kilkuset
mieszkańców Tropia przez niemal dwa tygodnie nie mogło korzystać z wody z kranów do celów pitnych. Była ona dostarczana
beczkowozami, część mieszkańców zaopatrywała się w wodę we
własnym zakresie. Po dokładnym
oczyszczeniu i dezynfekcji sieci wodociągowej zlecono kolejne
badania wody. Powtórne wyniki
badań Sanepidu ostatecznie wykluczyły obecność bakterii coli.
- Otrzymaliśmy pismo z Sanepidu, z którego jednoznacznie wynika, że woda jest czysta, nie ma w niej bakterii coli,
tym samym można ją bezpiecznie pić - wyjaśnia Edward Witek.
– W związku z tym, że jest to
kolejny przypadek skażenia
w przeciągu dwóch lat na tym
ujęciu, będziemy bardziej nadzorować sieć, aby zminimalizować
ryzyko kolejnego zanieczyszczenia wody. Rozważamy między
innymi zastosowanie lampy ultrafioletowej, która ma działanie
bakteriobójcze.
Mieszkańcy Tropia nieufnie
podchodzą jednak do komunikatu o czystej wodzie, bo jak twierdzą, już raz zostali wprowadzeni w błąd.
- Nie będę korzystać z tej
wody, nie mam zaufania. Moim
zdaniem jakość wody nie została dokładnie sprawdzona, bo jest
skażona w całej sieci a wyczyszczono tylko zbiornik. Boję się
o swoje zdrowie, część moich sąsiadów ma dolegliwości od dłuższego czasu z powodu jej picia
- mówi mieszkanka Tropia Genowefa Osińska.
Wciąż nie wiadomo, co było
przyczyną skażenia wody. Sprawdzają to teraz władze gminy Gródek na Dunajcem. Nie wykluczają działania osób trzecich.
- Mamy już ustalone, że źródło zasilające, czyli studnia, była
skażona bakteriami coli. Sprawdzamy teraz, dlaczego tam się
pojawiły. Analizujemy, czy nie
jest to przypadkiem spowodowane na przykład wylaniem w pobliżu szamba. Zgłosiliśmy sprawę zanieczyszczenia wody na
policję. Funkcjonariusze sprawdzają, czy ktoś nie zrobił tego celowo. Jeśli się to potwierdzi, będziemy myśleć o zainstalowaniu
w tym miejscu monitoringu - zapowiada Mieczysław Hajduga, zastępca wójta gminy Gródek nad
Dunajcem.
Władze Gródka nie wykluczają też wyciągnięcia konsekwencji wobec gminnej spółki Dunajec
zarządzającej wodociągiem, z powodu zwlekania z komunikatem
o skażeniu ujęcia wody.
Sprawa trafiła również do Prokuratury Rejonowej w Nowym
Sączu. Doniesienie o możliwości
popełnienia przestępstwa złożył
Mariana Lupa, prezes spółki wodociągowej w Tropiu. Jego zdaniem informacja o skażonej wodzie była zatajona specjalnie.
- Złożyłem w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury,
ponieważ moim zdaniem spółka Dunajec ukrywała to celowo zarówno przed mieszkańcami jak i spółką w Tropiu - mówi
Marian Lupa. - Mieszkańcy pili
zatrutą wodę i się pochorowali, niektórzy trafili z tego powodu do szpitala, nie możemy tego
tak zostawić.
MONIKA CHROBAK
TYDZIEŃ W SKRÓCIE
Reelekcja Rączkowskiego
75 osób wzięło udział w wyborach
na przewodniczącego Zarządu osiedla Gołąbkowice. Ponownie przewodniczącym został Antoni Rączkowski. Zagłosowało na niego 65 osób.
Rączkowski sprawuje tą funkcję już
od 22 lat.
Dom dla Romów w Nowym Sączu
Gmina Chełmiec za pieniądze
z rządowego programu kupiła na terenie Nowego Sącza dom, w którym zamieszka pięcioosobowa rodzina romska. - Niełatwo było pozyskać
mieszkanie dla rodziny romskiej przyznaje wójt Bernard Stawiarski.
Co na to prezydent Nowego Sącza?
- Każdy ma prawo wyboru miejsca zamieszkania i nie musi o tym
informować władz miasta. Szanuję
prawa obywateli i mam nadzieję, że
nowa rodzina spotka się z życzliwym
przyjęciem sąsiadów na osiedlu Wólki - mówi Ryszard Nowak.
(AM)
Szukamy naszego
„rodzeństwa”
Już za tydzień „Dobry
Tygodnik Sądecki” świętować będzie
6. urodziny.
Dokładnie 30
września 2010
r. ukazał się pierwszy numer
DTS.
Z tej okazji szukamy naszych
„bliźniaków” – dzieci urodzonych 30 września 2010 r. Jeśli Twoje dziecko urodziło się
właśnie wtedy, skontaktuj się
z nami. Może wspólnie zdmuchniemy świeczki na urodzinowym torcie? Pewnie będą też
upominki!
Z chęcią poznamy nasze astrologiczne rodzeństwo, ale też
Wasze opinie o DTS. Piszcie na
adres: [email protected]. Najciekawsze wypowiedzi opublikujemy i nagrodzimy.
(RED)
REKLAMA
URBANISTA
Przekwalifikowanie działek
rolnych na budowlane
Zmiana Miejscowych
Planów Zagospodarowania
Przestrzennego
Podegrodzie 33a, 33-386 Podegrodzie
Tel. 501 282265, e-mail: [email protected]
„DOBRY TYGODNIK SĄDECKI” ZNAJDZIESZ NA:
WWW.WYDAWNICTWODOBRE.PL
PRACA W IRLANDII
dla
DOŚWIADCZONEGO
PRACOWNIKA
OGÓLNOBUDOWLANEGO.
Wynagrodzenie od 14 EURO
(brutto) na godzinę.
Kontakt: tel. 501-816-943.
www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016
4
REKLAMA
Znakomite wyniki Toyoty Prius w testach bezemisyjnej jazdy
Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Rzymskim wykazały, że podczas
typowej jazdy miejskiej przez większość czasu i na większości pokonywanego
dystansu Prius pozostaje w trybie elektrycznym, nie emitując żadnych substancji. Nowy Prius czwartej generacji wykazał się znakomitymi wynikami w naukowych testach zdolności poruszania się w zatłoczonym środowisku miejskim. Wyniki potwierdzają, że Toyota w znacznym stopniu zwiększyła efektywność napędu
swej flagowej hybrydy.
Dane zebrane podczas jazd o charakterze typowych dojazdów do pracy
w aglomeracji rzymskiej na dystansie łącznie 2200 km wykazują, że średnio przez
73,2% czasu podróży i na 62,5% jej dystansu Prius pozostaje w bezemisyjnym
trybie elektrycznym. Obejmuje to także czas, gdy samochód zatrzymuje się na
światłach, a silnik automatycznie się wyłącza.
Wyniki były jeszcze lepsze w środowisku typowo miejskim, gdzie ograniczanie
hałasu i zanieczyszczeń oraz jakość powietrza są szczególnie istotne. Na tych
odcinkach trasy Prius poruszał się nie emitując żadnych substancji przez 79,4%
czasu podróży na 76,3% jej dystansu.
Tak dobre rezultaty były możliwe dzięki jakości najnowszej wersji jednostki napędowej Toyota Hybrid Synergy Drive. Niemal 45% energii zużytej na poruszanie się samochodu pochodziło z silnika elektrycznego, a 34,3% zużytej przezeń
energii elektrycznej zostało wytworzone podczas hamowania rekuperacyjnego.
Oznacza to, że ponad jedna trzecia prądu poruszającego koła to energia odzyskana przy hamowaniu lub zwalnianiu.
W badaniu, zrealizowanym na zamówienie Toyota Motor Italy, uczestniczyło 20 kierowców, w tym 10 mężczyzn i 10 kobiet, w dwóch grupach wiekowych
(do i ponad 35 lat). Połowę uczestników stanowili kierowcy, którzy już jeździli samochodami hybrydowymi, drugą połowę osoby bez takich doświadczeń. Każdy
z uczestników przejechał w Rzymie tę samą trasę o długości 37 km w obu kierunkach o różnych porach dnia – rano, po południu i wieczorem. Kierowcy jeździli standardowym Priusem Style na 17-calowych kołach z włączonym trybem Eco
i wyłączoną klimatyzacją, przestrzegając ograniczeń prędkości.
Dzięki nieustannemu rozwijaniu przez Toyotę technologii hybrydowych, nowy
Prius osiągnął największą w historii modelu poprawę parametrów w zakresie wielkości emisji i oszczędności paliwa w stosunku do poprzedniej generacji tej najpopularniejszej hybrydy świata. Prius jest jednak nie tylko ekologiczny i oszczędny – to samochód, który daje wiele radości z jazdy.
Toyota Prius, samochód o wyjątkowej stylistyce i znakomitych własnościach
jezdnych, wykorzystujący po raz pierwszy nową platformę Toyota New Global Architecture (TNGA), wyznacza kierunki rozwoju pojazdów hybrydowych XXI wieku
w oparciu o legendarną jakość i niezawodność, której potwierdzeniem jest ponad dziewięć milionów hybryd Toyoty sprzedanych na całym świecie.
TOYOTA KOBOS Nowy Sącz
Nowy Sącz, ul. Tarnowska 130
T +48 18 441 50 50, F +48 18 441 50 50
www.toyota-kobos.pl
5
22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI | Twój tygodnik codziennie – www.sacz.in
Rodzina
Tyle dzieci czeka z wyciągniętą rączką, a ty okna myjesz
Ile ich było? 36 - 12 dziewczynek i 24
chłopców. Wszystko to „dzieci” Aleksandry i Andrzeja Grińskich z podsądeckiego Paszyna.
- 16 lat temu nie myślałam, że
tak to będzie wyglądać – wspomina Aleksandra Grińska. - Mieszkaliśmy w Sączu w blokach w M3.
Mieliśmy trzy córki – nastolatki.
Od lat pracowałam w sklepie, nie
myślałam o zmianach. A tu pięknego słonecznego lata myję okna
i widzę swoją koleżankę z mężem
i z niemowlakiem. Zdziwiłam się,
skąd to maleństwo u nich. Oni zaczęli się śmiać i żartować, że to
ich i nie ich. A mąż koleżanki dodał: Tyle dzieci czeka z wyciągniętą
rączką, prosząc o pomoc, a ty okna
sobie myjesz. Te słowa pamiętam
do dziś… To oni powiedzieli mi,
że ośrodek adopcyjny potrzebuje
rodzin krótkoterminowych, czyli na czas trwania postępowania
sądowego.
To był impuls. Nie mogła przestać o tym myśleć. Opowiedziała wszystko mężowi i dzieciom,
a córki od razu zaczęły klaskać w ręce
i prosić: Mamuś, zgódź się, będziemy mieć dzidziusia. Mąż był sceptyczny, bo ledwo odchowali swoje
córki, znowu miało się zacząć –
z karmieniem, pieluszkami, ząbkowaniem. Ale w końcu stwierdził:
Jak chcecie to ja też się zgadzam.
Dziewięć miesięcy przygotowań
Od razu następnego dnia zgłosili się od ośrodka adopcyjnego. Tam
dowiedzieli się, jakie dokumenty są
potrzebne, jakie kursy muszą odbyć, jak cały proces rodzicielstwa
zastępczego wygląda.
- Kurs trwał 9 miesięcy, tyle ile
ciąża kobiety. Bardzo mi się to podobało, to taki czas przygotowań
na przyjście dziecka – wspomina
Aleksandra Grińska.
Po przejściu szkoleń i końcowym
teście psychologicznym, usłyszeli: A co byście powiedzieli, gdybyśmy pojechali teraz zobaczyć, jak
mieszkacie?
- Podobno miałam minę niewyraźną, bo pomyślałam, że jest
9. rano, moje dziewczynki są
w łóżkach, pewnie jest bałagan.
Przyjechaliśmy do mieszkania,
a panowie śmiali się z mojego przerażenia. Powiedzieli, że właśnie o to
im chodziło, żeby zobaczyć jak tak
zwyczajnie na co dzień żyjemy. Potem notowali wszystko, że mamy
telewizor, dywan. Okazało się, że
sprawdzali, czy przypadkiem nie
chcemy być rodziną zastępczą dla
pieniędzy – wspomina Grińska.
Pierwszy uśmiech niemowlaka
Kolejny etap mieli za sobą. Zostali zaakceptowani. Teraz musieli czekać na telefon z ośrodka
adopcyjnego.
- W listopadzie zostaliśmy zaakceptowani a w lutym dostaliśmy pierwszy telefon. Usłyszałam:
Jest dzieciątko, którym trzeba się
FOT. JOLANTA BUGAJSKA
Ich i nie ich dziecko
zająć, tylko jest problem. Zaniepokoiłam się, co się stało. Mieliśmy przyjść na spotkanie po pracy. Okazało się, że „problemem”
było to, że jest to dziecko pochodzenia romskiego. Dla nas to nie
był żaden problem, przecież to po
prostu dziecko. Dali nam jednak
czas do namysłu. Następnego dnia
rano pojechaliśmy po miesięcznego Andrzejka. Nasze pierwsze
spojrzenie i… zobaczyłam uśmiech
w oczach tego niemowlaka. Andrzejek był pierwszym dzieckiem.
Był u nas 8 miesięcy, potem trafił do adopcji do polskiej rodziny.
A my dojrzewaliśmy krok po kroku
do tego, czym zajmujemy się teraz
– opowiadają Grińscy.
„Bujek” i ciocia są fajni
Zaczynali jako zwykła rodzina zastępcza. Nie dostawali pensji,
nie było ubezpieczenia, choć trzeba
było zrezygnować z pracy. Otrzymywali jedynie niewielki zasiłek
na dzieci. Ale nie narzekali, radziliśmy sobie dobrze. Potem zostali przekształceni w pogotowie rodzinne, czyli rodzinę zastępczą,
która opiekuje się dzieckiem przez
rok, w czasie którego zapadają decyzje, czy dziecko trafia do adopcji, czy do innej rodziny zastępczej.
Okazało się jednak, że na pogotowie rodzinne nie ma takiego zapotrzebowania. Zostali więc rodziną zastępczą, ale tzw. zawodową.
Zmieniły się przepisy, więc pojawiły się też wynagrodzenia dla rodzin zawodowych. Teraz od trzech
lat w Paszynie prowadzą rodzinny
dom dziecka.
- Obecnie mamy pod opieką
9 dzieci. Najmłodszy, chłopczyk,
ma 4 latka, najstarszy wkrótce będzie miał 18, a jest u nas od
10. roku życia. Mamy 16-letniego chłopca i 16-letnią dziewczynkę, która jest u nas z 12-letnim
braciszkiem, jest dwóch braci 11
i 12-latek oraz dwie dziewczynki 11 i 8-letnia – wymienia „ciocia Ola”. „Ciociu”, „wujku” – tak
zwracają się do nich dzieci. Tylko
najmłodszy, 4-letni pełen energii ulubieniec wszystkich, mówi
po swojemu: „bujek”, a ciocię
pyta: - Czemu ty się taka fajna
urodziłaś?
Potrzebują miłości i akceptacji
Aleksandra i Andrzej Grińscy
mają zatem obecnie pod opieką
9 dzieci. Są też rodzicami Patryka, którego adoptowali. Był u nich
przez sześć lat w rodzinie zastępczej i tak się z nim związali, że gdy
miał trafić do adopcji, nie mieli
wątpliwości.
- On mi dodaje skrzydeł. Jest
piłkarzem, sportowcem „po tatusiu” – śmieje się pani Aleksandra,
bo jej mąż był piłkarzem Sandecji
i futbolowym sędzią.
Mają też trzy dorosłe córki
i 7 wnuków. Jak wszyscy przyjadą na święta do domu, robi się naprawdę spora gromada.
- Jest przy czym pracować, ale
dzieci są przekochane, zdrowe,
jedynie zaniedbane społecznie,
z brakami w nauce. Potrzebują miłości, akceptacji, rozmowy i czułości – mówią Grińscy.
Aby ogarnąć tę gromadkę, ciocia
wstaje o 6.30, szykuje śniadanie.
Gdy dzieci zostaną wyprawione do
szkoły, trzeba zabrać się za mycie
naczyń, pranie, obiad. Wujek zajmuje się zakupami, transportem
i pracami wokół domu. Ledwie
kończy się przygotowywanie posiłku, a już dzieci po kolei wracają ze
szkoły. Wtedy zaczyna się wspólna nauka.
Przynieś radość swoim rodzicom
16 lat w dorobku zastępczego
rodzicielstwa Grińskich to 36 dzieci: 12 dziewczynek i 24 chłopców.
16 z tych dzieci to były noworodki.
- 16 razy na nowo zajmowałam się pieluszkami, karmieniem,
wstawaniem w nocy, ale uwielbiam takie maluszki – przyznaje
Grińska. Niemowlaki są u nich od
miesiąca do kilku, potem trafiają
do rodzin adopcyjnych. To dla nich
trudny moment.
- Oczywiście wiem, że tylko
na chwilę zastępujemy tym dzieciom rodzinę. Jednak przez kilka miesięcy to dzieciątko pielęgnujemy, dwoimy się i troimy.
To nie jest jakiś przedmiot, który się oddaje, dlatego zawsze w
momencie rozstania są emocje.
REKLAMA
Mówię na pożegnanie: Bądź szczęśliwy, przynieś radość swoim rodzicom, ale łez nie mogę pohamować – wzrusza się pani Aleksandra.
Pozostałe dzieci są zwykle dłużej, nawet po kilka lat, nierzadko do pełnoletniości. Dla nich największym problemem nie jest
przystosowanie się do nowego miejsca, ale… obwinianie się
o sytuację jaka dotknęła ich rodziny. Trzeba im tłumaczyć, że one
nie odpowiadają np. za alkoholizm
swoich rodziców.
- Nasz dom to dla nich przystań, oaza, z czego bardzo się cieszymy. Kochamy je wszystkie razem i każde z osobna. Wiemy, że to
nie są „nasze” dzieci, ale dla nas
one są naprawdę nasze. Teraz nie
wyobrażam sobie innego zajęcia,
a dom, który wybudowaliśmy, stał
się naprawdę rodzinnym domem.
JOLANTA BUGAJSKA
www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016
6
T E K S T P R O M O C YJ N Y
Nowy Sącz ma kolejny festiwal
- Idea tego festiwalu narodziła się w Miejskim
Ośrodku Sportu i Rekreacji – mówi Patryk Wicher, prezes stowarzyszenia Orion, czyli jednego ze współorganizatorów imprezy.
- Widzimy, że młodzi ludzie są naprawdę zainteresowani sportami miejskimi, a ponieważ mamy
w mieście niezbędną infrastrukturę, to nie ma powodu jej nie wykorzystać, tym bardziej, że sądecki pumptrack jest największy jeśli nie w całej Europie, to na pewno w Polsce – dodaje.
Idea Festiwalu Sportów Miejskich spotkała się także z życzliwym przyjęciem
prezydenta miasta Ryszarda Nowaka,
który był obecny na otwarciu imprezy.
– Bardzo ucieszył mnie pomysł na taką imprezę, zwłaszcza, że zaangażowało się w nią wielu mieszkańców miasta. Z przyjemnością przyjąłem nad nią patronat i mam nadzieję, że będzie
się ona odbywała cyklicznie, być może więcej niż
raz w roku – powiedział prezydent i dodał także, że cieszy go powodzenie Parku Sportów Miejskich, który dzięki rozbudowanej
infrastrukturze może służyć Sądeczanom
do różnych form aktywnego wypoczynku.
Sam festiwal przeznaczony był dla różnych kategorii wiekowych, w zależności od
konkretnej dyscypliny, z wyjątkiem siatkówki plażowej. Uczestnicy mogli wziąć także
udział w 10-kilometrowym marszu nordic
walking wzdłuż brzegów rzeki Kamienicy.
REKLAMA
FOT. JERZY CEBULA
Siatkówka plażowa, street work out, zawody
rowerowe na pumptracku czy nordic walking
– takie m.in. atrakcje czekały na młodszych i
starszych Sądeczan na pierwszym Festiwalu
Sportów Miejskich, który odbył się w sobotę,
17 września, na terenie Parku Sportów Miejskich przy Al. Piłsudskiego w Nowym Sączu.
W tym roku miał on jedynie charakter pokazowy, ale w przyszłym planowane są regularne zawody i marsz na czas.
Poza aktywnością sportową, uczestnicy
festiwalu mieli także do dyspozycji specjalną strefę dla dzieci, gdzie pracownicy MOK
i członkowie różnych stowarzyszeń organizowali gry i zabawy dla najmłodszych. Pojawili się także przedstawiciele nowosądeckiego „Strzelca”, Pogotowia Ratunkowego
oraz Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego z symulatorem dachowania.
Na uczestników czekały liczne nagrody,
w tym specjalnie przygotowane na tę okazję statuetki, medale, koszulki.
Warto podkreślić, że nowosądecki Park
Sportów Miejskich staje się coraz bardziej
rozpoznawalny i popularny wśród Sądeczan, jako miejsce aktywnego, codziennego i weekendowego wypoczynku. Nie mógł
by on powstać, gdyby nie pomoc sądeckich firm, takich jak chociażby Erbet, dzięki,
któremu wielbiciele akrobacji rowerowych
mogą testować swoje umiejętności na nowoczesnym pumptracku.
WYNIKI RYWALIZACJI PODCZAS PIERWSZEGO
FESTIWALU SPORTÓW MIEJSKICH
Street workout - freestyle
• Jakub Adameczek
• Mateusz Zięba
• Kamil Sikorski
Street wokrout - kategoria wytrzymałościowo - siłowa
• Damian Dudek
• Sylwek Klimek
• Dawid Hesse
Turniej siatkówki plażowej
• Krystian Kowalik, Dawid Wolak
• Krzysztof Noga, Łukasz Noga
• Dawid Waligóra, Przemysław Rynduch
• Piotr Kotlarz, Jakub Kotlarz
• Paulina Wieczorek, Dorota Ruchała
• Przemysław Frankiewicz, Julian Czernecki
POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI
Dobry dodatek wiedzy o gospodarce (37)
Kapitał społeczny to klucz do rozwoju gospodarczego kraju
Każdy z nas pełni określoną rolę społeczną. Jeden jest politykiem, inny urzędnikiem,
mamy też pracodawców i pracowników oraz
konsumentów. Każdy z nas ciężko pracuje, aby standard jego życia był wyższy, a zamożność w naszym kraju osiągnęła lepszy
poziom. Ale co w sytuacji, gdy każdy działa oddzielnie?
Wyobraźmy sobie łódź, w której płynie
pięć osób i każda z nich wiosłuje najsilniej jak
może, ale w innym kierunku. Mimo włożonego wysiłku, łódź stoi w miejscu lub bardzo
powoli posuwa się do przodu. Sytuacja ta
zmieni się, jeśli wszyscy zaczną wiosłować
w jednym kierunku, wtedy łódź popłynie
szybko i to mniejszym wysiłkiem wioślarzy.
Pojęcie kapitału społecznego wywodzi się z socjologii i liczy już ponad 100 lat,
ale korzyści wynikające z jego istnienia zauważono również w gospodarce. Kapitał
społeczny, to ten kapitał, którego wartość
opiera się na wzajemnych relacjach społecznych i zaufaniu pomiędzy ludźmi.
Spróbujmy sprawdzić, jak wielkie znaczenie dla naszego codziennego życia i dla
naszej zamożności, ma kapitał społeczny.
Posłużmy się prostym, ale bardzo plastycznym przykładem.
Każda z osób ciężko pracuje, ponieważ
chce dużo zarabiać, ale bierze pod uwagę
jedynie swój własny interes i własną wygodę. Najważniejsze są dla nich ich prywatne
cele, nie zważając na interes całej wspólnoty, w której żyją. Jeśli w danej grupie nie
ma chęci współpracy, a każdy czeka na odpowiednie zlecenie, wniosek i pyta „co ja
z tego będę miał”, zanim podejmie jakikolwiek wysiłek, to praca nie pójdzie sprawnie do przodu.
Taka grupa jest słaba i jest w stanie wypracować tylko niewielką wartość. Ugina się
już nawet przy niewielkim ciężarze.
Co się stanie, gdy tę samą grupę ludzi
połączymy tylko jedną kropelką spoiwa?
Spoiwa, jakim jest: zaufanie, wzajemna
pomoc, solidarność i szacunek. To ono decyduje o sile współpracy. Kapitał społeczny
spaja grupę a współdziałanie różnych czynników pozwala osiągnąć większe efekty niż
suma poszczególnych, oddzielnych działań.
Wystarczy kropelka spoiwa, czyli kapitału
społecznego, aby ta sama grupa była bardziej efektywna. Zespół współpracujących
ze sobą ludzi, darzących się zaufaniem,
osiąga lepsze efekty, niż jego poszczególni
członkowie pracujący oddzielnie. Słowem,
razem możemy więcej.
Takie zjawisko określamy efektem synergii. Tylko efektywna współpraca spowoduje, że będziemy czerpać korzyści
z tego efektu.
Tak będzie tylko wtedy, jeśli w naszej wspólnocie ekonomiczniej wszyscy
podążymy w jednym kierunku, jakim jest
budowanie zamożności w naszym kraju, i tak np:
• polityk nie będzie tworzył zbędnego prawa, tylko takie, które będzie sprzyjało szybkiemu wzrostowi
gospodarczemu,
• urzędnik załatwi sprawę, z którą zwrócił
się petent, w sposób życzliwy,
• pracodawca będzie tworzył dobrą atmosferę w firmie, służącą efektywniejszej pracy i możliwie jak najwięcej
środków inwestował w rozwój naszej
gospodarki,
• pracownik, będzie wykazywał się inicjatywą, rozwijał swoje umiejętności
i wiedzę,
• konsument, przy ocenie korzyści
z zakupu będzie uwzględniał również
polską wartość dodaną w produkcie,
czyli ile pieniędzy zainwestuje w polską wspólnotę,
• wyborca doceni działania i zaangażowanie polityków w rozwój
gospodarczy.
Podsumowując, dbając o interes
wspólnoty, w której żyjemy, w najlepszy sposób dbamy również o własny interes, bo korzystamy z efektu synergii. Kapitał społeczny spowoduje, że
staniemy się społeczeństwem lepiej
współpracującym.
Zbudujemy gospodarkę zdolną do
konkurencji globalnej i w ten sposób
osiągniemy wyższy poziom życia. Tylko
w tych krajach, gdzie jest wysoki poziom
kapitału społecznego są również wysokie wynagrodzenia. Budowania bogactwa uczmy się zatem od najbogatszych.
W gospodarczych mistrzostwach
świata jesteśmy jedną drużyną.
KATARZYNA TOMOŃ
Zachęcamy do obejrzenia filmu
pt. „Kapitał społeczny a wysokość wynagrodzeń”,
który jest dostępny na stronie
www.pomysloprzyszlosci.org.
8
POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI Dobry dodatek wiedzy o gospodarce
DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016
Pomyśl o Przyszłości podczas Forum
Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju
Przedstawiciele świata polityki, biznesu i nauki przy błysku fleszy już po raz 26. odwiedzili Krynicę- Zdrój, uczestnicząc
w Forum Ekonomicznym. W dniach od 6 do 8 września br. na krynickim deptaku nie zabrakło także informacyjnego stoiska
Fundacji Pomyśl o Przyszłości, które przyciągnęło uwagę wielu znamienitych gości. Wśród nich była także Premier Beaty Szydło.
Forum Ekonomiczne to jedno z tych miejsc, w których nie tylko wypada, ale również warto być. Dlaczego? To doskonała okazja do konstruktywnych
rozmów na temat gospodarki naszego kraju oraz analizowania sposobów na jej rozwijanie. Stoisko Fundacji
stało się jednym z takich miejsc. Każdy odwiedzający
mógł nie tylko „poczęstować się” najnowszym wydaniem raportu „ Dlaczego w bogatych krajach Europy
Zachodniej zarabia się 4 razy więcej niż u nas?”, ale
także obejrzeć emitowane filmy edukacyjne. - Premier
Szydło odwiedziła nasze stoisko, obejrzała film o kapitale społecznym oraz o tym, kto zyskuje na globalizacji – opowiada Ryszard Florek, prezes i właściciel
FAKRO oraz pomysłodawca Fundacji.
Filmy edukacyjne otwierają cykl kolejnych działań Fundacji. W ramach przedsięwzięcia zespół Fundacji w prosty i klarowny sposób przedstawił ważne zagadnienia związane z życiem gospodarczym
w naszym kraju. W pierwszej odsłonie zaproponowano dwa tytuły: „Kapitał społeczny, a wysokość wynagrodzeń” oraz „Korzyści z globalnego rynku”. Filmy z zaciekawieniem obejrzał także Stanisław Szwed Minister Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej. Chętnie
dzieliliśmy się z odwiedzającymi nas gośćmi wiedzą o
gospodarce. Uczestnicy Forum zabierali – wraz z raportem – nagrane na przenośną pamięć filmy.
Celem Fundacji jest podejmowanie oraz wspieranie wszelkich inicjatyw służących rozwojowi gospodarczemu naszego kraju oraz budowanie w nim kapitału społecznego. Fundacja od początku istnienia
szuka i znajduje odpowiedzi na wiele pytań, m.in. na Premier Beata Szydło odwiedzająca stoisko Fundacji
to jaki ja mam wpływ na sytuację gospodarczą w Polsce i co mogę zrobić, aby w Polsce ludzie zarabiali ok.
20 proc. więcej? Odpowiedzi warto poszukać w raporcie, który podobnie jak wspomniane filmy edukacyjne, dostępny jest na stronie internetowej Fundacji Pomyśl o Przyszłości. Dlaczego warto je obejrzeć?
Bo nie każdy z nas wie, że kupując, co prawda wyprodukowaną w Polsce, ale jednak niemiecką pralkę, co najmniej 20 proc. ceny tej pralki „idzie” na rozwój gospodarki niemieckiej. Czyli zysk z niej wypłynął
z naszego kraju i zakotwiczył w kraju, z którego pochodzi właściciel marki. To tylko jeden z wielu plastycznych przykładów. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy na stronę Fundacji. Zachętą niech będzie
rozprawka na temat wpływu kapitału społecznego na
wysokość naszych wynagrodzeń, którą prezentujemy również w tym dodatku.
Podczas Forum Ekonomicznego odbyło się ponad
200 debat tematycznych i wydarzeń specjalnych.
Prezes Ryszard Florek był panelistą podczas panelu dyskusyjnego nt. deficytu kapitału społecznego. Kapitał społeczny jest jednym z naszych kluczowych
celów. Przybliżanie korzyści z niego wynikających jest
niezbędne, dlatego cieszy nas, że tematyka kapitału społecznego była jednym z tematów poruszonych
podczas tegorocznego Forum – komentuje Bożena
Damasiewicz, prezes Fundacji Pomyśl o Przyszłości.
Wysoki poziom kapitału społecznego, czyli mówiąc
prościej – umiejętność budowania relacji, aktywnego
współdziałania, komunikowania się ze sobą, zaufanie
oraz kreatywność - słusznie są postrzegane jako podstawa społeczno-gospodarczego rozwoju. W Polsce
Minister Stanisław Szwed poleca lekturę raportu
22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI
deficyt kapitału społecznego i brak kompetencji niezbędnych dla jego wzrostu, staje się barierą rozwoju.
W kontekście całego, tegorocznego Forum Ekonomicznego warto przypomnieć, że padły ważne deklaracje gospodarcze ze strony rządzących. Premier Beata Szydło zapowiedziała pomoc dla przedsiębiorców
i utworzenie pakietu deregulacyjnego, a także promocję polskich start-upów i organizację w Warszawie
w 2017 roku Pierwszego Kongresu Innowatorów. Wicepremier, minister rozwoju Mateusz Morawiecki poparł natomiast inicjatywę związków zawodowych oraz
organizacji społecznych w sprawie zakazu handlu w
niedzielę. Wiceminister finansów Wiesław Jasiński zapowiedział z kolei uszczelnienie podatku VAT, a minister energii Krzysztof Tchórzewski oświadczył, że na
przełomie roku zapadnie decyzja o budowie w Polsce dwóch elektrowni węglowych w najbardziej nowoczesnej technologii na świecie – technologii czystego węgla. Tradycyjnie podczas pierwszego dnia
Forum Ekonomicznego w Krynicy zostały przyznane Nagrody Forum. Człowiekiem Roku został Premier Węgier Viktor Orban (źródło: www.forum-ekonomiczne.pl).
Wydarzeniem towarzyszącym Forum Ekonomicznemu było kolejne już spotkanie Fundatorów i Sympatyków Fundacji Pomyśl o Przyszłości. Spotkanie to doskonała okazja do podsumowania dotychczasowych
działań oraz wyznaczenia sobie planów na przyszłość.
Filmy edukacyjny na temat kapitału społecznego, przygotowany przez Fundację Pomyśl o Przyszłości został
także zaprezentowane podczas XI Forum Ekonomicznego Młodych Liderów w Nowym Sączu. Wydarzenie skupiło tłumy, osiągając w tym roku duży sukces. - Materiały
kierowane są do wszystkich grup społecznych i zawodowych. Zainteresowanie młodzieży tematyką gospodarczą należy nieprzerwanie rozwijać i pogłębiać – pointuje Bożena Damasiewicz, prezes Fundacji.
JOANNA NIEĆ
Premier Beata Szydło odwiedzająca stoisko Fundacji
POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI Dobry dodatek wiedzy o gospodarce
Debata nt. deficytu kapitału społecznego
Uczestnicy Forum Ekonomicznego, odwiedzający stoisko Fundacji
XI Forum Ekonomiczne Mlodych Liderów
9
10 POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI Dobry dodatek wiedzy o gospodarce
DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016
ŹRÓDŁO: DANE MIĘDZYNARODOWEJ ORGANIZACJI PRACY.
Rysunek 1. Przeciętne wynagrodzenie miesięczne w walutach krajowych w roku 2014.
Rysunek 2. Wydajność pracy w 2014 roku wyrażona za pomocą produktu krajowego brutto na jednego
pracującego, w USD z 2011, uwzględnia parytet siły nabywczej.
ŹRÓDŁO: GŁÓWNEGO URZĘDU STATYSTYCZNEGO.
Pomimo wielu lat szybkiego wzrostu gospodarczego ciągle w naszym
kraju zarabiamy mniej niż
w najwyżej rozwiniętych
krajach Unii Europejskiej.
Oczywiście plasujemy
się wśród najbogatszych
krajów w skali całego
świata, ale jednak porównujemy się cały czas do
tych najwyżej rozwiniętych. Nawet biorąc pod
uwagę różnice w poziomie cen pomiędzy krajami doskonale wiemy, że
w Niemczech lub Zjednoczonym Królestwie zarabia
się więcej. Jeżeli nawet nie mamy zaufania do danych
statystycznych (jak na rysunku obok), to kilkumilionowa emigracja boleśnie nam to uświadamia.
Co na to wpływa? Jednym w wielu rynkowych
(związanych z podażą i popytem na pracę w różnych profesjach i regionach) i pozarynkowych (polityka rynku pracy, działalność związków zawodowych,
itd.) czynników wyznaczających poziom płac jest wydajność pracy. Rozumowanie jest dosyć proste. Moje
wynagrodzenie zależy od tego, jaką wartość jestem
w stanie wytworzyć jako pracownik. Do pomiaru wydajności (lub inaczej produktywności) pracy używa się
miar wytworzonej produkcji (np. produktu krajowego brutto lub wartości dodanej brutto) w przeliczeniu
na jednostkę pracy, np. na pracownika lub przepracowaną godzinę (tzw. roboczogodzinę). Na rysunku
2. przedstawiono ogólną (dla całej gospodarki) sytuację Polski na tle Niemiec i Wielkiej Brytanii. Jak łatwo
zauważyć produktywność pracy w Polsce to około
61% produktywności w Niemczech i około 68% produktywności w Wielkiej Brytanii.
Wydajność pracy w Polsce jest bardzo zróżnicowana pomiędzy poszczególnymi sektorami. Ilustrację tej sytuacji w roku 2013 mamy na rysunku 3.
Łatwo zauważyć, że niskowydajne sektory to rolnictwo (pamiętajmy, że oprócz wysokowydajnych gospodarstw mamy jeszcze sporą liczbę osób zarejestrowanych jako rolnicy, ale utrzymujących się też
z innych źródeł) oraz usługi w dużej mierze dostarczane przez sektor publiczny (między innymi administracja i edukacja).
A od czego zależy wydajność pracy? Dwa podstawowe czynniki (a raczej grupy czynników) to wyposażenie w kapitał oraz tzw. efektywność techniczna.
Pierwszy z nich wyraża się wyposażeniem miejsca
pracy w kapitał, szybciej (wydajniej) będą wykonywane prace ziemne, jeżeli pracownicy mają do dyspozycji koparkę a nie tylko same łopaty. Drugi dotyczy
takich kwestii jak kwalifikacje pracownika w danym
zawodzie, zarządzania i organizacji pracy, systemu
motywacyjnego, norm prawnych oraz postępu technologicznego. Im lepiej wyspecjalizowany i zmotywowany pracownik, tym produktywność większa.
Więcej inwestycji o charakterze kapitałowym oraz
ludzkim, a także postęp technologiczny i sprzyjające przepisy prawa to determinanty zwiększania wydajności pracy w naszym kraju, a co za tym idzie naszych wynagrodzeń.
Dariusz Woźniak
ŹRÓDŁO: DANE MIĘDZYNARODOWEJ ORGANIZACJI PRACY.
Płace a wydajność pracy
Rysunek 3. Wydajność pracy wyrażona wartością dodaną brutto na jednego pracującego według grup sekcji
Polskiej Klasyfikacji Działalności
POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI– Gospodarczy dodatek „Dobrego Tygodnika Sądeckiego”
Wydawca: Wydawnictwo DOBRE oraz Fundacja „POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI”. Kontakt: ul. Węgierska 146 c,
33-300 Nowy Sącz, tel. 18 4140165, [email protected], www.pomysloprzyszlosci.org
Redaguje zespół: Bożena Damasiewicz (redaktor odpowiedzialna), Katarzyna Tomoń, Bożena Zagórowska, Jakub Zapała, Wojciech Molendowicz.
22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI | Twój tygodnik codziennie – www.sacz.in
11
Opinie
Kiedy nie było Natury 2000
Jerzy Wideł
Z kapelusza
A
usgerechnet, jak mówią
Niemcy, oglądałem na kanale Eurosport transmisję
meczu piłkarskiej Bundesligi FC
Augsburg – FSV Mainz. Do przerwy było 0:1. Jednak w pewnym
momencie nie tyle sami piłkarze
skupili moją uwagę, ile ruchoma reklama nad murawą piłkarską. „SGL Carbon AG Group – The
Carbon Company – Passion for
Carbon”. Mój Boże! Dlaczego to
nie ma podobnej reklamy na stadionie MKS Sandecja w Nowym
Sączu? Przecież firma istnieje w
tym mieście kilka dobrych lat,
a nie wspiera sądeckiego klubu
tak jak wspiera klub niemiecki w
Augsburgu, a być może też gdzie
indziej.
Sądecki SGL Carbon to ciekawa firma z niemniej ciekawą historią. Jej praprzodkiem były powstałe w 1960 r. Sądeckie Zakłady
Elektro-Węglowe. W 1965 r. zaczęto produkować elektrody węglowe, więc nazwę zmieniono na
REKLAMA
Sądeckie Zakłady Elektrod Węglowych. Głośno się zrobiło wokół SZEW, kiedy wykupił je Bank
Handlowy i w 1991 r. narodził się
Polgraph S.A. Znamienną datą
był rok 1995, kiedy polską firmę
sprzedano światowemu gigantowi
SGL Carbon AG Group, posiadającemu zakłady w kilkunastu państwach. Definitywnie nazwę swą
zakład zmienił 20 lat temu, stając się częścią SGL Carbon Group.
Teraz kierowany jest z Raciborza,
gdyż polską odnogę Grupy stanowią te dwa zakłady.
Czy ktoś słyszał o strajkach
w tej firmie sądeckiej? Albo czy
jest ona aktywna na niwie społecznej, gospodarczej, kulturalnej, sportowej, jak chociażby Fakro, Newag czy Wiśniowski albo
Koral? Nic z tych rzeczy. To firma
„poukładana” wedle standardów
światowych, a więc z funkcjonowaniem Rady Nadzorczej, Rady
Pracowniczej, Rady Związkowej.
Siedziba SGL Carbon Group
znajduje się w Wiesbaden. Do
Rady Pracowniczej i związkowej wchodzą też przedstawiciele z Nowego Sącza. Kiedyś to byli
Marcin Rzemiński i związkowiec
Antoni Kościółek. Długoletnią sekretarką w Komisji Zakładowej
NSZZ „S” była Alicja Szkaradek,
osobista małżonka Andrzeja Szkaradka. Dodać warto, że zarobki
pracowników SGL Carbon Group
w Polsce należą do najwyższych
w kraju. Nie tylko w Małopolsce.
Nie mają porównania z żadnymi
w Sączu. Ale, czy tym się chwalą
pracownicy SGL Carbon? Niekoniecznie! Czy ich widać w życiu
politycznym miasta? Absolutnie.
Grzeją się w cieple swoich zarobków bez zbędnego rozgłosu.
Ausgerechnet, jak mówią
Niemcy, dotarła do mnie informacja, że ekolodzy zablokowali
budowę Węgierskiej-bis, a w ramach „dobrej zmiany” nie będzie
budowana „Sądeczanka”, a jedynie na niektórych odcinkach modernizowania stara droga. Jaki to
ma związek z SGL Carbon Group?
Budowę Węgierskiej-bis zakwestionowała Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, „Sądeczanka” padła ze względu na
koszty. Obydwa te projekty naruszają też ekologiczny Program
Natura 2000. Gdyby nie w latach
Jednak w pewnym momencie nie tyle sami
piłkarze skupili moją uwagę, ile ruchoma reklama
nad murawą piłkarską. „SGL Carbon AG Group –
The Carbon Company – Passion for Carbon”. Mój
Boże! Dlaczego to nie ma podobnej reklamy na
stadionie MKS Sandecja w Nowym Sączu?
60. a dziś budowano SZEW, natychmiast projekt byłby oprotestowany przez ekologów, jako
sprzeczny z Naturą 2000. Ale Natury 1960 w czasach PRL nie było.
Natomiast z SZEW wystrzeliwały
w niebo, osobliwie nocą, trujące ciała smolne z benzopirenem,
zwane przez miejscową ludność
biegonicką „lebiedziejkami”. To
na znak uczczenia wieloletniego
dyrektora Mirosława Lebiedziejewskiego. Zakład miał być zbawieniem dla przeludnionej wtedy ubogiej Sądecczyzny, ale przez
długie lata był utrapieniem dla
środowiska naturalnego.
Jak jest dzisiaj? Tego nikt nie
wie, bo zakład jest pilnie strzeżony, pilnie też strzeże swoich
tajemnic. Włącznie z tą, która
dotyczy ewentualnego wspierania choćby klubów sportowych.
Niekoniecznie poprzez zamieszczanie reklam, jakie widziałem w
Augsburgu. Jak to pięknie brzmi
- „Passion for Carbon”. Prawdziwa pasja do węgla i produktów
pochodnych.
Kiedy tak rozważałem w popołudniową niedzielę, ausgerechnet, jak mówią Niemcy, FSV Mainz pokonał FC Augsburg 3:1. Nie
pomogła reklama SGL Carbon AG
Group.
12
REKLAMA
www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016
13
22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI | Twój tygodnik codziennie – www.sacz.in
Pasje
ZDJĘCIA Z ARCH. N. I M. TOMCZYKÓW
W dwudrzwiowej szafie mają cały dobytek
Rozmowa z NATALIĄ i
MARIUSZEM TOKARCZYKAMI Sądeczanami, którzy wspólnie
z 9-letnim synem Maksem
zwiedzili blisko 100 krajów
Przez jedenaście miesięcy żyliśmy trochę według zasady „carpe diem”, układając plan podróży z tygodnia na tydzień. Wyszło nam najlepiej jak mogło! Próbowaliśmy dziwnych potraw,
wytrwale uczyliśmy się nowych języków, nurkowaliśmy i wspinaliśmy się na górskie szczyty.
Bardzo szybko okazało się, które ze wszystkich
miejsc na świecie podobają nam się najbardziej.
Ostatnie 2 lata spędzili w drodze. W świat
ruszyli we wrześniu 2014 r. i z miesięczną
przerwą podróżowali do końca sierpnia 2016 r.
Nie mają na stałe domu ani mieszkania,
a cały swój dobytek mogliby zmieścić w dwudrzwiowej szafie. O swych podróżach opowiadali m.in. na antenie radiowej Trójki oraz
w programie „Pytanie na śniadanie” w TVP2.
- Slajdowisko, na którym pokazaliście fotografie z podróży, nazwaliście „Rodzina na swoim, czyli 11 miesięcy w Azji i Australii”. Ciągle podróżujecie, to jak to
na swoim?
Natalia Tokarczyk: - Z premedytacją staliśmy
się ponad dwa lata temu rodziną bez swojego.
Chyba, że tym „swoim” można nazwać dwudrzwiową szafę u rodziców, w której mieści się
cały dorobek naszego życia (śmiech). Stąd taka
przewrotna nazwa. Dwa duże „dorosłe” plecaki
i jeden mały, żeby zanadto nie pokrzywić dziewięcioletnich pleców.
- I które to miejsca?
NT: - Góry oczywiście! Szczególnie kręcą nas
długie wędrówki, których posmakowaliśmy po
raz pierwszy w Himalajach. Podczas całego naszego wspólnego życia chodziliśmy w góry, choć
zazwyczaj były to jednodniowe wypady. Po naszych ostatnich doświadczeniach odkryliśmy, że
jeden, a nawet dwa dni w górach nie ma porównania w stosunku do długich wędrówek, podczas których życie staje się nagle bardzo proste i
można wiele spraw poukładać sobie na nowo...
MT: - Podróże to nasza pasja, od zawsze o tym
marzyliśmy. Przez 3 lata pracowaliśmy w Szwajcarii, chwytając się wszelkich możliwych zawodów, aby zarobić na podróż. W świat ciągnęło
nas od samego początku, odkąd byliśmy dziećmi.
NT: - Najważniejsze w życiu jest, żeby robić
to, co się lubi. Jednak czasem wiele lat zajmuje
odkrycie tego zajęcia. To, że ja lubię żyć w podróży, nie oznacza, że nie lubię przebywać w domu.
Lubię. Teraz bardzo mi tego brakuje.
- Wszystkie Wasze rzeczy mieszczą się w szafie?
NT: - Dokładnie, tak mało ich posiadamy. Nie
było nas w Polsce blisko dwa lata, a w podróże
bierzemy ze sobą tylko to, co konieczne.
- Nie mów, że tęsknisz za sprzątaniem?
NK: - Właśnie tak! Teraz jesteśmy w domu u
moich rodziców, a ja chodzę po domu i sprzątam (śmiech).
- Ostatnio zwiedziliście Azję i Australię.
NT: - Nasze podróże dzielę na lata szkolne
Maksa. Pierwszy raz wyjechaliśmy jak Maksiu
miał 6 miesięcy. Wtedy pojechaliśmy do Skandynawii. Podróż odbyliśmy bardzo tanim kosztem i np. myliśmy się w jeziorach. Już w dłuższą
podróż wyjechaliśmy we wrześniu 2014 r. Jechaliśmy przez Amerykę Środkową i Południową,
potem w Polsce byliśmy tylko we wrześniu, podobnie jak teraz. Wyjechaliśmy znów z początkiem października. Gdy Maks był w pierwszej
klasie szkoły podstawowej, zwiedziliśmy kraje Ameryki Południowej, a zaczęliśmy od Meksyku. Byliśmy w Kolumbii, Wenezueli, Brazylii,
Urugwaju, Paragwaju.
Mariusz Tokarczyk: - Nie zwiedziliśmy tylko
Gujany, Surinamu i Wysp Karaibskich. Wróciliśmy wzdłuż Andów.
NT: - Wyruszyliśmy na Sri Lankę, skąd raz
szybciej, raz wolniej, kreśliliśmy zygzaki po kontynencie azjatyckim, odwiedzając w sumie 14
państw. Udało nam się też dotrzeć do Australii.
- Posłaliście teraz dzielnego towarzysza Waszych wojaży, synka Maksa, do szkoły, po dość długiej przerwie.
Na miesiąc czasu.
NT: - Robimy eksperyment. Chodzi nam o
to, aby Maks poprzebywał trochę w tej „osiadłej” rzeczywistości. Wiem z rozmów z innymi
podróżnikami, że to nie dzieciom a dorosłym
jest trudniej się przyzwyczaić do tego trybu życia. Bałam się tego, jak Maks zareaguje na powrót do szkoły, czy wysiedzi 45 minut na lekcji.
Dla niego wszystko jest jednak nowe, ale bardzo
dobrze na to reaguje. Podczas naszych podróży
uczę go ja, jestem z zawodu pedagogiem. Dodam
też, że gdyby Maks nie był w Azji czy Australii, nie umiałby tak dobrze mówić po angielsku.
W Ameryce rozmawiał po hiszpańsku.
- Jak to jest uczyć dziecko w podróży?
NT: - W szwajcarskiej szkole, która jest trochę
jak nasza zerówka, był 2 lata. Potem, w pierwszej
i drugiej klasie, uczyłam go ja, nazywa się to nauczanie domowe. Mamy podręczniki, ćwiczenia,
program nauczania. Podręczniki zgrane są na
komputer, żeby nasze plecaki nie ważyły zbyt
dużo. Pod koniec roku szkolnego Maks musi zdać
egzaminy w szkole. Teraz przez miesiąc wrzesień
będzie chodził do szkoły, a potem od października znów wrócimy do nauki w podróży. Podczas pobytu w Szwajcarii nie musiał jeszcze pisać ani czytać, więc radził sobie jak inne dzieci.
Obecnie ma problemy ze starannym pisaniem i
ortografią. Jest za to mocny w geografii, liczeniu, a także wszelkich aktywnościach ruchowych. Do szkoły posłałam go głównie z myślą o
kontakcie z rówieśnikami i o tym, żeby nauczył
się trochę dyscypliny. W podróży też bawi się z
dziećmi, choć z racji tego, że się przemieszczamy, nie jest to długi kontakt.
- Mały nie marudzi?
NT: - Jasne, że marudzi! Tak samo w domu,
jak i w podróży. Wymyśla, że chciałby kupić
więcej zabawek, albo jeszcze jedno ciastko czy
loda. Jest jednak z naszej trójki najbardziej odporny na trudy podróży, na długotrwałą jazdę
pociągiem czy autobusem, na czekanie na okazję.
W tych sytuacjach zawsze potrafi znaleźć sobie
jakieś zajęcie, głównie budowanie dróg. Kiedy
przez cztery dni płynęliśmy łodzią przez Amazonkę, szybko znalazł sobie kolegów i koleżanki na pokładzie. Całe dnie mijały im na zabawie.
Bez dwóch zdań był najbardziej zżyty ze współpasażerami, spędzając wśród nich całe godziny.
- W podróży jesteście ze sobą 24 godziny na dobę. Da
się tak wytrzymać?
NT: - Ludzie często nas pytają, czy można być
razem non-stop. Nasz przykład pokazuje, że się
da. Oczywiście każdy potrzebuje momentów samotności. Ja znajduję je chodząc na bazar. Łatwo
nawiązuję kontakty z ludźmi. Idę do miasta, lubię zawierać tam nowe znajomości, zwłaszcza z
kobietami z dziećmi. Pamiętam Indianki w Boliwii czy w Peru, z którymi tak na co dzień nie
ma łatwego kontaktu. Ale jak się ma przy sobie
dziecko, to jest już zupełnie inaczej (śmiech). Nasze podróże to nie są jednak komfortowe wycieczki. To często długie marsze, wyczerpujące
wędrówki. Raz w Rio de Janeiro przez 6 godzin
szukaliśmy noclegu. Wtedy miałam naprawdę
dosyć. Jednak zawsze po takiej męczącej drodze robimy sobie trzy dni wypoczynku. Nie podróżujemy własnym samochodem. Najczęściej
przemieszczamy się za pomocą transportu publicznego: pociągiem, samolotem, autobusem.
Ze stopa korzystamy w ostateczności.
MT: - Ja zajmuję się „logistyką” naszych podróży. Nie mamy jakiegoś konkretnego planu na
wyjazd, tylko jego ogólny zarys. Nie bierzemy
np. lekarstw, szczepimy się tylko na żółtą febrę,
gdyż tej szczepionki wymagają na każdej granicy. Na malarię szczepionki nie ma. Zawsze mamy
przy sobie moskitiery, więc nimi się osłaniamy.
NT: - Nauczyliśmy się, żeby nie przejmować się np. tym, gdzie będziemy spać, bo zawsze się coś znajdzie. W smartfonie z Internetem bez problemu szybko można znaleźć nocleg.
Gdy danego dnia nie znajdziemy czegoś odpłatnego, śpimy u miejscowych. A gdy już naprawdę nie mamy gdzie się podziać, zawsze pod ręką
jest namiot i śpiwory.
- W ten sposób spełniacie swoje marzenia?
NT: - Świat jest tak skonstruowany, że jak się
chce, to można wszystko osiągnąć. Marzeń nie
można zakopywać, bo one nigdy nie dadzą ci
spokoju. Z decyzji o wyjeździe ze Szwajcarii byliśmy bardzo zadowoleni, bo odzyskaliśmy siebie. Podczas pobytu tam byliśmy bardzo zapracowani, sama często pracowałam w weekendy.
Maks był albo w szkole albo u niani. Przebywał
więcej z obcymi niż z nami. W naszych podróżach odzyskaliśmy równowagę w rodzinie. Cały
czas jesteśmy razem.
Razem z Mariuszem i Maksem tworzymy jedno „Wędrujące drzewo”. Rośniemy na
nim we trójkę. Jest nawet taka legenda: „Dawno temu, dwa korzenie, którym ciężko było
osiąść w jednym miejscu, zaplotły się w jedno drzewo. Później, odwieczne prawo życia,
zrodziło w nim nową gałąź. A jednak, wbrew
przewidywaniom, drzewo nie przyjęło się na
stałe w jednej i tej samej glebie. Okrąża więc
nasz piękny świat, aklimatyzując się w coraz
to nowszych warunkach”.
ROZMAWIAŁA AGNIESZKA MAŁECKA
Galerię zdjęć oraz podróżnicze
ciekawostki można znaleźć na
internetowym blogu rodziny
Tokarczyków „The Travelling Tree”
thetravelingtree.com.pl
www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016
14
REKLAMA
OKNA
DRZWI
BRAMY
OKNA DRZWI BRAMY
PROMOCJA
OPK NRA O
7 KM
O MO
O RCO WJE A
O K NW
A 7C KEONM
I EO R O W E
5 K OW
M OCR O
EW
N YI EC H
5T YKLOKMOOUR ONW
A SY C H
TYLKO U NAS
Paszyn 478
tel. 18 440 20 14,
e-mail: [email protected]
Nowy Sącz
ul. Zielona 45, tel: 018 444 11 27,
e-mail: [email protected]
ul. Jagiellońska 57, tel: 018 444 11 01,
e-mail: [email protected]
Nowy Targ
ul. Kolejowa 59,
tel. 18 264 88 59,
e-mail: [email protected]
Limanowa
ul. Kopernika 14,
tel: 018 330 11 67,
e-mail: [email protected]
Tarnów
ul. Krakowska 131,
tel. 014 627 26 32,
e-mail: [email protected]
Jasło
ul. Kościuszki 44,
tel: 013 445 23 29,
e-mail: [email protected]
Krosno
ul. Liniarska 10, tel: 013 432 39 45,
e-mail: [email protected]
Gorlice
ul. Biecka 40, tel/fax: 018 354 69 11,
e-mail: [email protected]
Szaflary
ul. Zakopiańska 18, tel: 018 275 40 64,
e-mail: szafl[email protected]
w w w. t o m e x o k n a . p l
15
22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI | Twój tygodnik codziennie – www.sacz.in
Nowości wydawnicze
Nawojki Fryśki, mistrzowie i żacy w dwóch tomach
Autorzy w „zamierzchłej przeszłości”, jak żartobliwie podkreślają, czyli
w epoce bez internetu i telefonów komórkowych, kierowali m.in. oddziałami „Gazety Krakowskiej” i „Dziennika Polskiego”. Od kilkudziesięciu
lat są uważnymi obserwatorami wydarzeń sportowych w Nowym Sączu.
Przeprowadzili setki rozmów ze znanymi i mniej znanymi sportowcami,
trenerami i działaczami. Przewertowali sporo książek, m.in. Ryszarda
Aleksandra i Daniela Weimera, dokumentów, artykułów prasowych,
tabel, statystyk i archiwaliów. Pokłosiem ich pracy jest monumentalna „Panorama sportu sądeckiego”.
Dwutomowa księga to kompendium wiedzy o klubach i stowarzyszeniach sportowych. Przedstawia
ich dorobek, a także kariery i osiągnięcia wielu zawodników z dawnych i obecnych czasów. Ale oprócz
tego autorzy sypią jak z rękawa opisami niecodziennych wydarzeń sportowych, nieznanymi szerszemu ogółowi
faktami, ciekawostkami i anegdotami. Ocalają od zapomnienia dawne gwiazdy ze stadionu Starej Sandecji, jedynej w mieście hali sportowej
przy ul. Kolejowej, pionierów żeglarstwa na Jeziorze Rożnowskim, pilotów
FOT. Z ARCH. JERZEGO LEŚNIAKA
Współpracujący od lat na miejscowym
rynku wydawniczym duet regionalistów,
Jerzy Leśniak i Sławomir Sikora, uraczył
Czytelników dwoma opasłymi tomami historii sportu w Nowym Sączu. Blisko tysiąc
stron i ponad cztery tysiące zdjęć przedstawia panoramę sądeckiego sportu od
czasów Towarzystwa Gimnastycznego
„Sokół” po lata współczesne.
Jerzy Leśniak, współautor Panoramy
sportu
samolotowych i szybowcowych z Aeroklubu Podhalańskiego, biegaczy
i skoczków narciarskich, którzy skakali po ok. 50 metrów na skoczni
w Piątkowej, bokserów z WCKS Dunajec, czy hokeistów na trawie ze Startu.
Czytelników na pewno zainteresuje, który rodowity sądeczanin grał
razem z najsłynniejszym piłkarzem
na świecie – Pelem w jednej drużynie? Król futbolu podawał, a ów krajan znad Dunajca strzelał gole! Który
z sądeckich brydżystów ograł na mistrzostwach świata w Tunezji Omara Sharifa, niezapomnianego doktora
Żywago z filmu Davida Leana?
Kto dziś pamięta powojenne zawody lekkoatletyczne w Nowym Sączu
z udziałem Stanisławy Walasiewiczówny, mistrzyni olimpijskiej z Los
Angeles z 1932 r.? Sądecka lekkoatletyka była wtedy potęgą w Małopolsce, by wymienić choćby Leszka Butschera, rodem z „Piekła”,
drugiego polskiego tyczkarza, który w 1968 r. rozprawił się z magiczną wówczas wysokością 5 m, a jego
ówczesny rekord kraju 5,07 m przetrwał dwa lata.
Autorzy nie ukrywają, że nie byłoby tej „sądeckiej sportowej Biblii”
bez pomocy licznej grupy sportowców, animatorów sportu, czy kibiców, którzy wsparli ich swoją pamięcią, wiedzą i – przede wszystkim
– pamiątkami wyciągniętymi z domowych szuflad. Znany wuefista
z dawnego „medyka”, Andrzej Ignaczak, udostępnił bezcenną fotograficzną kronikę swojego teścia, inż.
Tadeusza Nosala, która dokumentuje działalność sekcji hokejowej Sandecji. Ciekawostką może być to, że
sądeckim mistrzom czarnego krążka
dopisywała aura. Zimy były mroźne i
długie, nie było specjalnego problemu
z mrożeniem tafli.
Sentyment wywołują fotografie „Nawojek” sprzed 50 lat, siatkarek „Fryśki”, niezapomnianej trenerki i nauczycielki z „drugiej budy”,
Ewy Frysiównej - dziś starszych pań,
a wtedy urodziwych dziewcząt robiących furorę w bojach nad siatką
czy w modnych wówczas pokazach
gimnastycznych.
„Panorama sportu sądeckiego” podzielona jest na rozdziały – kolejne
dyscypliny sportowe, np. „Na wodzie”, „Na śniegu”, „Na rowerze”.
Osobny rozdział poświęcony jest
sportowi szkolnemu i dziesiątkom
nauczycieli wychowania fizycznego,
od Jana Kellera, Adama Szczepanika i Tadeusza Dobka po Józefa Klimka
i Władysława Mężyka. Wieloletnia pasja
i trud sądeckich wuefistów wyznaczały drogę kolejnym pokoleniom
zawodników, którzy wypływali na
światowe areny sportowe. Przecież prosto po maturze w II LO „popłynął” na igrzyska do Monachium
w 1972 r. kajakarz Wojciech Gawroński, dziś szanowany doktor i pracownik naukowy CM UJ. Z „elektryka” dotarł na olimpiadę w Moskwie
w 1980 r. koszykarz Krzysztof Fikiel z
Rdziostowa, jeden z siedmiu olimpijczyków z tej szkoły.
W „Panoramie” starzy mistrzowie
sąsiadują z żakami i orlikami z akademii piłkarskich, medaliści mistrzostw
świata, Europy i Polski z chłopcami
z „dzikich drużyn” z osiedli. Owładnięci sportową pasją szanowani profesorowie i lekarze z kolejarzami
z ZNTK. Tysiące nazwisk, setki sylwetek, emocjonujące wzloty i spektakularne porażki, sportowa dola
i niedola.
– Zaprezentowanym w książce
bohaterom sądeckich boisk, bieżni,
OGŁOSZENIA DROBNE
Sprzedam dom w miejscowości Maciejowa k. Krynicy
z działką 15 ar- cena 360 tys. Tel.602-607-794
OCIEPLANIE budynków, tel. 881 507 760
Producent Rusztowań Budowlanych - KLINOWYCH,
MODUŁOWYCH tel. 501 280 687
www.rusztowaniawarszawskie.cpm.pl
Firma Aspen zatrudni osoby do sprzątania w obiekcie
wielkopowierzchniowym przy ul. Węgierskiej w Nowym
Sączu.Tel.661 991 285.
Wynajmę kawalerkę lub samodzielny pokój
na terenie miasta Nowego Sącza w przystępnej cenie.
Proszę o kontakt pod nr tel. 501 966 114
Stolarza meblowego, montażystę szaf wnękowych przyjmie do pracy firma Maestro. Tel. 602 595 527.
Exporter mięsa i jajek zatrudni na stanowisko handlowca (praca w biurze) ze znajomością jednego z języków
obcych: duński, grecki, rumuński, bułgarski, chiński,
czeski, estoński, gruziński, hiszpański.
E-mail: [email protected] tel: 501-555-860.
Praca w Niemczech dla Pań sprzątanie prywatnych
mieszkań,domów oraz przedszkoli,biur i restauracji.
tel. 609 769 639, 668 522 954
REKLAMA
śniegu lub wody sport ukształtował
nie tylko ciało, ale także osobowość
i duszę – mówi współautor „Panoramy sportu sądeckiego” Jerzy Leśniak. - Uczył walczyć i zwyciężać
w starciu z rywalami, z własnymi porażkami, przeciwnościami
i słabościami. Ta szkoła charakteru
owocowała w obronie ojczyzny, w
edukacji i pracy zawodowej. Sport
– przygoda i pasja, budząca miłość
do życia, budująca świat bardziej
braterski i solidarny, ucząca ofiarności, szacunku i odpowiedzialności, traktująca przeciwników jako
towarzyszy zabawy – jest jednym
z najpiękniejszych i najbardziej
porywających przejawów aktywności człowieka. Dedykujemy naszą publikację tym, którzy prężnie
i z determinacją tworzyli i tworzą życie sportowe w Nowym Sączu - dodaje.
Wydawcą publikacji, wydrukowanej starannie w oficynie Goldruk, jest
Urząd Miasta Nowego Sącza, a mecenasem prezydent Ryszard Nowak.
Te dwie księgi, opatrzone na okładkach kołami olimpijskimi, są bezcenną sportową encyklopedią nieprzeliczalną na tytuły i punkty.
(MSP)
16
www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016
Sport
Tak wysoko Sandecja nie była od lat
Sandecja Nowy Sącz najlepsze
swoje chwile przeżywała po historycznym awansie do I ligi w 2009
roku. W dwóch kolejnych sezonach sądecka drużyna należała do
czołówki na zapleczu ekstraklasy.
W 2010 roku do drugiego miejsca
premiowanego awansem zabrakło
zaledwie dwóch punktów. Niestety w kolejnych latach było już gorzej. Sandecja balansowała między środkową częścią tabeli, a jej
dolnymi rejonami. Po kilku latach
oczekiwania Sandecja ponownie
liczy się w czołówce. Po sobotnim (17 września) zwycięstwie
nad Wigrami Suwałki (2-1) podopieczni Radosława Mroczkowskiego awansowali na pozycję wicelidera. Mecz na szczycie, przed
którym to drużyna z Suwałk była
wiceliderem, trzymał w napięciu
do samego końca. Jednak mimo
zwycięstwa i bardzo dobrej pozycji
REKLAMA
FOT. ARCHIWUM OFICJALNA STRONA SANDECJI
Po dziewięciu kolejkach I ligi obecnego sezonu Sandecja Nowy Sącz zajęła pozycję wicelidera. Usadowienie
się na miejscu gwarantującym awans
do ekstraklasy, rozbudziło marzenia
i apetyty kibiców. Działacze i sztab
szkoleniowy Sandecji tonują wielki optymizm i proszą kibiców o powściągliwość oraz… wyrozumiałość.
w lidze, w Sandecji nikt nie wpada w huraoptymizm. – Za nami
dopiero dziewięć kolejek, przed
nami sporo spotkań – podkreśla
Radosław Mroczkowski. – Koncentrujemy się na najbliższym
przeciwniku i chcemy rozegrać
jak najlepsze spotkanie.
Nie wszyscy kibice sądeccy są zadowoleni z postawy swoich piłkarzy. Kolejny raz z trybun
można było usłyszeć „wskazówki” dla trenera. Niezbyt miło
został powitany w spotkaniu
z Wigrami młody zawodnik, który
po raz pierwszy przed sądecką publicznością zagrał w wyjściowym
składzie. Michał Gałecki do tej pory
na murawie pojawiał się głównie
jako zawodnik rezerwowy. Sądeccy
kibice wcześniej nie mogli ocenić
jego gry, bo w Nowym Sączu zagrał
końcówkę meczu z GKS Tychy (1-1)
i Olimpia Grudziądz (3-1). Znacznie częściej pojawiał się na murawie
w pojedynkach wyjazdowych
(m.in. całe spotkanie w przegranym 0-2 spotkaniu z Bytovią).
Wreszcie w meczu w Wigrami Suwałki mógł zagrać od pierwszej minuty także w Nowym Sączu. Gałecki nie zaprezentował się z bardzo
dobrej strony, słabsze momenty
przeplatały się z lepszymi. Jednak
jako 20-letni zawodnik zbiera dopiero doświadczenie na zapleczu
ekstraklasy. Niektórzy kibice nie
byli wyrozumiali dla błędów, które mu się przytrafiały. Pod adresem
byłego zawodnika Rozwoju Katowice i Arki Gdynia posypała się
krytyka z trybun. Trener Radosław
Mroczkowski był bardzo zniesmaczony takim potraktowaniem młodego zawodnika.
- Chciałbym, żeby nasi kibice
byli bardziej wyrozumiali i wiedzieli, że na boisku też musi grać
młodzieżowiec - mówi Mroczkowski. - Taki jest regulamin
i takie są przepisy. Warto byłoby,
żeby niektórzy się z nimi zapoznali, bo niezbyt przyjemnie słuchać niektórych komentarzy. Na
pewno wiemy, co mamy robić na
boisku, aby nasza gra wyglądała dobrze.
Kilka dni wcześniej podczas meczu z Olimpią Grudziądz (zwycięstwo 3-1) niektórzy kibice mocno
słownie sponiewierali dyrektora
sportowego Sandecji Pawła Cieślickiego. Czym się naraził? Zwrócił uwagę, że przygotowanie sektorówki, czyli dużej flagi będącej
częścią przygotowanej oprawy
meczowej, i odpalenie rac podczas meczu z Górnikiem Zabrze
może skończyć się dla klubu sporymi karami finansowymi, a nawet
zamknięciem stadionu na jeden
mecz. Z jego inicjatywy z przedstawicielami kibiców rozmawiał
o tym delegat Polskiego Związku Piłki Nożnej. Podczas meczu z
Olimpią Grudziądz pod adresem
Cieślickiego posypały się wulgaryzmy ze strony niektórych kibiców,
którzy protestowali w ten sposób
przed – ich zdaniem – próbą wprowadzania zakazów.
Jednak kibice Sandecji są ciągle tzw. „dwunastym zawodnikiem” na murawie. Potrafią przygotować imponująca oprawę meczu
i swoim dopingiem w zdecydowanej
większości wspierają swoich podopiecznych. Zresztą Sandecja bardzo dobrze czuje się grając przed
własną publicznością. W tym sezonie grając u siebie nie zaznała jeszcze goryczy porażki, odnosząc trzy
zwycięstwa i jeden raz remisując.
Tymczasem druga drużyna Sandecji robi wszystko, aby powrócić
do IV ligi. Drużyna po zwycięstwie
nad Łososiem Łososina Dolna (30) wskoczyła na pozycję wicelidera nowosądeckiej okręgówki.
Znakomite spotkania w drugiej
drużynie rozgrywa Michał Szeliga, który jest coraz bliżej pierwszego zespołu.
JACEK BUGAJSKI

Podobne dokumenty