gazeta bezpłatna - Wydawnictwo Dobre
Transkrypt
gazeta bezpłatna - Wydawnictwo Dobre
NOWY SĄCZ | LIMANOWA | GORLICE | KRYNICA | MUSZYNA | PIWNICZNA | STARY SĄCZ | MSZANA DOLNA | GRYBÓW | BOBOWA | BIECZ G A Z E TA B E Z P Ł AT N A Nr 38 (307), 22 września 2016 Nakład 15 000 www.sacz.in 9-letni Maks nie chodzi do szkoły. Podręczniki ma zgrane na komputer, który wozi w plecaku. Niczym mały Indiana Jones podróżując z rodzicami, uczy się i poznaje świat L str. 13 REKLAMA Taaaka ryba L str. 2 Szukamy urodzonych 30 września L str. 3 Boją się pić wodę z kranu L str. 3 Ich i nie ich dzieci L str. 5 Pomyśl o Przyszłości L 7-10 Nawojki Fryśki i inni L str. 15 REKLAMA www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016 2 Z drugiej strony NOWY SĄCZ CZWARTEK PIĄTEK SOBOTA NIEDZIELA PONIEDZIAŁEK WTOREK ŚRODA DZIEŃ 13 14 17 17 16 13 15 NOC 6 7 8 7 6 5 5 Żródło: pogodynka.pl, IMiGW TYGODNIÓWKA MARKA STAWOWCZYKA 22 września, godz. 10., Miejski Ośrodek w Nowym Sączu – Taniec z dzieckiem w chuście Kultury 22 września, godz. 10.30, Sądecki Rynek – Happening „1:50” w ramach Międzynarodowego Dnia bez Samochodu 23 września, godz. 10., Sądecki Park Etnograficzny – Impreza edukacyjna „Boso, konno, na kołach” 23 września, godz. 18., Nowosądecka Mała Galeria – koncert zespołu No Brothers 24 września, godz. 14., Kompleks Starosądeckie Stawów – rekonstrukcja historyczna „Być Polakiem w każdym wieku” 24 września, godz. 16., MCK Sokół - koncert laureatów 39. Małopolskiego Festiwalu Orkiestr Dętych ECHO TROMBITY 25 września, godz.13., Rynek w Starym Sączu - VIII Bieg uliczny „Sądecka Dycha" o Puchar Newagu 25 września, godz. 15., Teatr Nowy w Nowym Sączu – spektakl „Śnieżka. Historia odwrócona” 25 września, godz. 19., Miejski Ośrodek Kultury w Nowym Sączu – koncert zespołu Stare Dobre Małżeństwo 26 - 30 września, MCK Sokół w Nowym Sączu 6. Festiwal Filmów dla Dzieci i Młodzieży KinoJazda A TO CIEKAWE 27 września, godz. 17.30, Sądecka Biblioteka Publiczna – wernisaż wystawy Barbara Piękoś „I tak minęło kilka lat", Taaaka ryba (AM) Na starosądeckich stawach można złowić prawdziwe giganty! Nawet takie mierzące prawie dwa metry! FOT. Z ARCH. J. PORĘBY Niedawno Jarosław Poręba z Gabonia złowił tam suma giganta. Ryba miała 181 cm długości i ważyła 40 kg. Wędkarz jest członkiem Sądeckiego Klubu Karp. Od kilku lat łowi pasjami m.in. karpie i amury. Olbrzymi sum był dla niego prawdziwą niespodzianką. - O rybę walczyliśmy ponad godzinę na pontonie. Cieszę się bardzo, że moja wędka wytrzymała! opowiada. Rok wcześniej udało mu się złowić suma mierzącego 175 cm, ważącego ponad 30 kg. To nie jest jedyna duża ryba złowiona w Starym Sączu. 13 lipca dzierżawca jednego ze stawów, REKLAMA Wiesław Paszkiewicz, złapał suma mierzącego aż 195 cm! Zanim wyciągnął go na brzeg, holował okaz ponad pół godziny. Dzień wcześniej, 12 lipca, Andrzej Jodłowski ze Związku Wędkarskiego w Nowym Sączu złapał suma ważącego 70-kg i mierzącego blisko 2 metry. Wydawca: Wydawnictwo DOBRE Sp. z o.o. 33–300 Nowy Sącz, ul. Żywiecka 25. ISSN 2082–209X. www.wydawnictwodobre.pl Redakcja: „Dobry Tygodnik Sądecki”, tel.18 544 64 41, [email protected] Redaktor naczelny: Wojciech Molendowicz [email protected]. Zastępca redaktora naczelnego: Jolanta Bugajska, [email protected] Redaktor senior: Jerzy Wideł Redaktor naczelny portalu sacz.in: Jakub Toporkiewicz, Żaden z sumów nie trafiły jednak na patelnię. Po złowieniu, zmierzeniu i zważeniu, ryby-giganty powracały do stawu, gdyż na starosądeckim kompleksie obowiązuje zasada „Złap i wypuść”. (AM) [email protected] Dyrektor Biura Reklam i Ogłoszeń: Irena Legutko, [email protected], tel. 785 340 410 Biuro Reklam i Ogłoszeń: Beata Ziemba, [email protected], tel.889 020 766 Koordynator Biura Wydawnictwa: Bożena Baran, [email protected], tel.721 066 993. Dyrektor ds. kolportażu: Mateusz Węglowski-Król , tel. 665 270 230. Skład: Piotr Płachta, tel.602522291 Druk: Polska Press Grupa Oddział Poligrafia Drukarnia Sosnowiec. 3 22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI | Twój tygodnik codziennie – www.sacz.in Ważny temat Boją się pić wodę z kranu Woda w Tropiu była skażona bakteriami coli co najmniej od początku września. Spółka Dunajec nie poinformowała jednak mieszkańców o tym natychmiast, tylko zwlekała z ostrzeżeniem, tłumacząc, że czeka na pełne wyniki badań. - Były to wstępne wyniki, nie było pewności, że są one jednoznaczne, dlatego zleciliśmy powtórne kontrolne badania -tłumaczy Edward Witek, prezes spółki Dunajec zarządzającej wodociągiem. Mieszkańcy nieświadomi zagrożenia korzystali w tym czasie z wody. Część z nich narzekała na różne dolegliwości, między innymi bóle brzucha, wymioty, biegunki czy wysypki. - Oboje z żoną nie czuliśmy dobrze po tej wodzie - mówi jeden z mieszkańców Tropia Andrzej REKLAMA FOT. MONIKA CHROBAK Powtórne badanie wody w Tropiu ostatecznie potwierdziło brak bakterii coli. Mieszkańcy mogą bezpiecznie pić wodę z kranów. Komunikat Sanepidu w tej sprawie został ogłoszony w poniedziałek 19 września. Część mieszkańców Tropia nie wierzy jednak w te zapewnienia. Jak mówią, czują się oszukani i wprowadzani w błąd przez spółkę Dunajec zarządzającą wodociągiem i nie mają zaufania, że sieć została w pełni oczyszczona. Pabisz. - Zostaliśmy oszukani i zlekceważeni przez spółkę Dunajec, która już po pierwszych sygnałach o zanieczyszczeniu wody powinna zamknąć wodociąg i poinformować o zagrożeniu mieszkańców. Informacja o zatruciu wody bakteriami trafiła do mieszkańców pod koniec pierwszego tygodnia września. Kilkuset mieszkańców Tropia przez niemal dwa tygodnie nie mogło korzystać z wody z kranów do celów pitnych. Była ona dostarczana beczkowozami, część mieszkańców zaopatrywała się w wodę we własnym zakresie. Po dokładnym oczyszczeniu i dezynfekcji sieci wodociągowej zlecono kolejne badania wody. Powtórne wyniki badań Sanepidu ostatecznie wykluczyły obecność bakterii coli. - Otrzymaliśmy pismo z Sanepidu, z którego jednoznacznie wynika, że woda jest czysta, nie ma w niej bakterii coli, tym samym można ją bezpiecznie pić - wyjaśnia Edward Witek. – W związku z tym, że jest to kolejny przypadek skażenia w przeciągu dwóch lat na tym ujęciu, będziemy bardziej nadzorować sieć, aby zminimalizować ryzyko kolejnego zanieczyszczenia wody. Rozważamy między innymi zastosowanie lampy ultrafioletowej, która ma działanie bakteriobójcze. Mieszkańcy Tropia nieufnie podchodzą jednak do komunikatu o czystej wodzie, bo jak twierdzą, już raz zostali wprowadzeni w błąd. - Nie będę korzystać z tej wody, nie mam zaufania. Moim zdaniem jakość wody nie została dokładnie sprawdzona, bo jest skażona w całej sieci a wyczyszczono tylko zbiornik. Boję się o swoje zdrowie, część moich sąsiadów ma dolegliwości od dłuższego czasu z powodu jej picia - mówi mieszkanka Tropia Genowefa Osińska. Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną skażenia wody. Sprawdzają to teraz władze gminy Gródek na Dunajcem. Nie wykluczają działania osób trzecich. - Mamy już ustalone, że źródło zasilające, czyli studnia, była skażona bakteriami coli. Sprawdzamy teraz, dlaczego tam się pojawiły. Analizujemy, czy nie jest to przypadkiem spowodowane na przykład wylaniem w pobliżu szamba. Zgłosiliśmy sprawę zanieczyszczenia wody na policję. Funkcjonariusze sprawdzają, czy ktoś nie zrobił tego celowo. Jeśli się to potwierdzi, będziemy myśleć o zainstalowaniu w tym miejscu monitoringu - zapowiada Mieczysław Hajduga, zastępca wójta gminy Gródek nad Dunajcem. Władze Gródka nie wykluczają też wyciągnięcia konsekwencji wobec gminnej spółki Dunajec zarządzającej wodociągiem, z powodu zwlekania z komunikatem o skażeniu ujęcia wody. Sprawa trafiła również do Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu. Doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył Mariana Lupa, prezes spółki wodociągowej w Tropiu. Jego zdaniem informacja o skażonej wodzie była zatajona specjalnie. - Złożyłem w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, ponieważ moim zdaniem spółka Dunajec ukrywała to celowo zarówno przed mieszkańcami jak i spółką w Tropiu - mówi Marian Lupa. - Mieszkańcy pili zatrutą wodę i się pochorowali, niektórzy trafili z tego powodu do szpitala, nie możemy tego tak zostawić. MONIKA CHROBAK TYDZIEŃ W SKRÓCIE Reelekcja Rączkowskiego 75 osób wzięło udział w wyborach na przewodniczącego Zarządu osiedla Gołąbkowice. Ponownie przewodniczącym został Antoni Rączkowski. Zagłosowało na niego 65 osób. Rączkowski sprawuje tą funkcję już od 22 lat. Dom dla Romów w Nowym Sączu Gmina Chełmiec za pieniądze z rządowego programu kupiła na terenie Nowego Sącza dom, w którym zamieszka pięcioosobowa rodzina romska. - Niełatwo było pozyskać mieszkanie dla rodziny romskiej przyznaje wójt Bernard Stawiarski. Co na to prezydent Nowego Sącza? - Każdy ma prawo wyboru miejsca zamieszkania i nie musi o tym informować władz miasta. Szanuję prawa obywateli i mam nadzieję, że nowa rodzina spotka się z życzliwym przyjęciem sąsiadów na osiedlu Wólki - mówi Ryszard Nowak. (AM) Szukamy naszego „rodzeństwa” Już za tydzień „Dobry Tygodnik Sądecki” świętować będzie 6. urodziny. Dokładnie 30 września 2010 r. ukazał się pierwszy numer DTS. Z tej okazji szukamy naszych „bliźniaków” – dzieci urodzonych 30 września 2010 r. Jeśli Twoje dziecko urodziło się właśnie wtedy, skontaktuj się z nami. Może wspólnie zdmuchniemy świeczki na urodzinowym torcie? Pewnie będą też upominki! Z chęcią poznamy nasze astrologiczne rodzeństwo, ale też Wasze opinie o DTS. Piszcie na adres: [email protected]. Najciekawsze wypowiedzi opublikujemy i nagrodzimy. (RED) REKLAMA URBANISTA Przekwalifikowanie działek rolnych na budowlane Zmiana Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego Podegrodzie 33a, 33-386 Podegrodzie Tel. 501 282265, e-mail: [email protected] „DOBRY TYGODNIK SĄDECKI” ZNAJDZIESZ NA: WWW.WYDAWNICTWODOBRE.PL PRACA W IRLANDII dla DOŚWIADCZONEGO PRACOWNIKA OGÓLNOBUDOWLANEGO. Wynagrodzenie od 14 EURO (brutto) na godzinę. Kontakt: tel. 501-816-943. www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016 4 REKLAMA Znakomite wyniki Toyoty Prius w testach bezemisyjnej jazdy Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Rzymskim wykazały, że podczas typowej jazdy miejskiej przez większość czasu i na większości pokonywanego dystansu Prius pozostaje w trybie elektrycznym, nie emitując żadnych substancji. Nowy Prius czwartej generacji wykazał się znakomitymi wynikami w naukowych testach zdolności poruszania się w zatłoczonym środowisku miejskim. Wyniki potwierdzają, że Toyota w znacznym stopniu zwiększyła efektywność napędu swej flagowej hybrydy. Dane zebrane podczas jazd o charakterze typowych dojazdów do pracy w aglomeracji rzymskiej na dystansie łącznie 2200 km wykazują, że średnio przez 73,2% czasu podróży i na 62,5% jej dystansu Prius pozostaje w bezemisyjnym trybie elektrycznym. Obejmuje to także czas, gdy samochód zatrzymuje się na światłach, a silnik automatycznie się wyłącza. Wyniki były jeszcze lepsze w środowisku typowo miejskim, gdzie ograniczanie hałasu i zanieczyszczeń oraz jakość powietrza są szczególnie istotne. Na tych odcinkach trasy Prius poruszał się nie emitując żadnych substancji przez 79,4% czasu podróży na 76,3% jej dystansu. Tak dobre rezultaty były możliwe dzięki jakości najnowszej wersji jednostki napędowej Toyota Hybrid Synergy Drive. Niemal 45% energii zużytej na poruszanie się samochodu pochodziło z silnika elektrycznego, a 34,3% zużytej przezeń energii elektrycznej zostało wytworzone podczas hamowania rekuperacyjnego. Oznacza to, że ponad jedna trzecia prądu poruszającego koła to energia odzyskana przy hamowaniu lub zwalnianiu. W badaniu, zrealizowanym na zamówienie Toyota Motor Italy, uczestniczyło 20 kierowców, w tym 10 mężczyzn i 10 kobiet, w dwóch grupach wiekowych (do i ponad 35 lat). Połowę uczestników stanowili kierowcy, którzy już jeździli samochodami hybrydowymi, drugą połowę osoby bez takich doświadczeń. Każdy z uczestników przejechał w Rzymie tę samą trasę o długości 37 km w obu kierunkach o różnych porach dnia – rano, po południu i wieczorem. Kierowcy jeździli standardowym Priusem Style na 17-calowych kołach z włączonym trybem Eco i wyłączoną klimatyzacją, przestrzegając ograniczeń prędkości. Dzięki nieustannemu rozwijaniu przez Toyotę technologii hybrydowych, nowy Prius osiągnął największą w historii modelu poprawę parametrów w zakresie wielkości emisji i oszczędności paliwa w stosunku do poprzedniej generacji tej najpopularniejszej hybrydy świata. Prius jest jednak nie tylko ekologiczny i oszczędny – to samochód, który daje wiele radości z jazdy. Toyota Prius, samochód o wyjątkowej stylistyce i znakomitych własnościach jezdnych, wykorzystujący po raz pierwszy nową platformę Toyota New Global Architecture (TNGA), wyznacza kierunki rozwoju pojazdów hybrydowych XXI wieku w oparciu o legendarną jakość i niezawodność, której potwierdzeniem jest ponad dziewięć milionów hybryd Toyoty sprzedanych na całym świecie. TOYOTA KOBOS Nowy Sącz Nowy Sącz, ul. Tarnowska 130 T +48 18 441 50 50, F +48 18 441 50 50 www.toyota-kobos.pl 5 22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI | Twój tygodnik codziennie – www.sacz.in Rodzina Tyle dzieci czeka z wyciągniętą rączką, a ty okna myjesz Ile ich było? 36 - 12 dziewczynek i 24 chłopców. Wszystko to „dzieci” Aleksandry i Andrzeja Grińskich z podsądeckiego Paszyna. - 16 lat temu nie myślałam, że tak to będzie wyglądać – wspomina Aleksandra Grińska. - Mieszkaliśmy w Sączu w blokach w M3. Mieliśmy trzy córki – nastolatki. Od lat pracowałam w sklepie, nie myślałam o zmianach. A tu pięknego słonecznego lata myję okna i widzę swoją koleżankę z mężem i z niemowlakiem. Zdziwiłam się, skąd to maleństwo u nich. Oni zaczęli się śmiać i żartować, że to ich i nie ich. A mąż koleżanki dodał: Tyle dzieci czeka z wyciągniętą rączką, prosząc o pomoc, a ty okna sobie myjesz. Te słowa pamiętam do dziś… To oni powiedzieli mi, że ośrodek adopcyjny potrzebuje rodzin krótkoterminowych, czyli na czas trwania postępowania sądowego. To był impuls. Nie mogła przestać o tym myśleć. Opowiedziała wszystko mężowi i dzieciom, a córki od razu zaczęły klaskać w ręce i prosić: Mamuś, zgódź się, będziemy mieć dzidziusia. Mąż był sceptyczny, bo ledwo odchowali swoje córki, znowu miało się zacząć – z karmieniem, pieluszkami, ząbkowaniem. Ale w końcu stwierdził: Jak chcecie to ja też się zgadzam. Dziewięć miesięcy przygotowań Od razu następnego dnia zgłosili się od ośrodka adopcyjnego. Tam dowiedzieli się, jakie dokumenty są potrzebne, jakie kursy muszą odbyć, jak cały proces rodzicielstwa zastępczego wygląda. - Kurs trwał 9 miesięcy, tyle ile ciąża kobiety. Bardzo mi się to podobało, to taki czas przygotowań na przyjście dziecka – wspomina Aleksandra Grińska. Po przejściu szkoleń i końcowym teście psychologicznym, usłyszeli: A co byście powiedzieli, gdybyśmy pojechali teraz zobaczyć, jak mieszkacie? - Podobno miałam minę niewyraźną, bo pomyślałam, że jest 9. rano, moje dziewczynki są w łóżkach, pewnie jest bałagan. Przyjechaliśmy do mieszkania, a panowie śmiali się z mojego przerażenia. Powiedzieli, że właśnie o to im chodziło, żeby zobaczyć jak tak zwyczajnie na co dzień żyjemy. Potem notowali wszystko, że mamy telewizor, dywan. Okazało się, że sprawdzali, czy przypadkiem nie chcemy być rodziną zastępczą dla pieniędzy – wspomina Grińska. Pierwszy uśmiech niemowlaka Kolejny etap mieli za sobą. Zostali zaakceptowani. Teraz musieli czekać na telefon z ośrodka adopcyjnego. - W listopadzie zostaliśmy zaakceptowani a w lutym dostaliśmy pierwszy telefon. Usłyszałam: Jest dzieciątko, którym trzeba się FOT. JOLANTA BUGAJSKA Ich i nie ich dziecko zająć, tylko jest problem. Zaniepokoiłam się, co się stało. Mieliśmy przyjść na spotkanie po pracy. Okazało się, że „problemem” było to, że jest to dziecko pochodzenia romskiego. Dla nas to nie był żaden problem, przecież to po prostu dziecko. Dali nam jednak czas do namysłu. Następnego dnia rano pojechaliśmy po miesięcznego Andrzejka. Nasze pierwsze spojrzenie i… zobaczyłam uśmiech w oczach tego niemowlaka. Andrzejek był pierwszym dzieckiem. Był u nas 8 miesięcy, potem trafił do adopcji do polskiej rodziny. A my dojrzewaliśmy krok po kroku do tego, czym zajmujemy się teraz – opowiadają Grińscy. „Bujek” i ciocia są fajni Zaczynali jako zwykła rodzina zastępcza. Nie dostawali pensji, nie było ubezpieczenia, choć trzeba było zrezygnować z pracy. Otrzymywali jedynie niewielki zasiłek na dzieci. Ale nie narzekali, radziliśmy sobie dobrze. Potem zostali przekształceni w pogotowie rodzinne, czyli rodzinę zastępczą, która opiekuje się dzieckiem przez rok, w czasie którego zapadają decyzje, czy dziecko trafia do adopcji, czy do innej rodziny zastępczej. Okazało się jednak, że na pogotowie rodzinne nie ma takiego zapotrzebowania. Zostali więc rodziną zastępczą, ale tzw. zawodową. Zmieniły się przepisy, więc pojawiły się też wynagrodzenia dla rodzin zawodowych. Teraz od trzech lat w Paszynie prowadzą rodzinny dom dziecka. - Obecnie mamy pod opieką 9 dzieci. Najmłodszy, chłopczyk, ma 4 latka, najstarszy wkrótce będzie miał 18, a jest u nas od 10. roku życia. Mamy 16-letniego chłopca i 16-letnią dziewczynkę, która jest u nas z 12-letnim braciszkiem, jest dwóch braci 11 i 12-latek oraz dwie dziewczynki 11 i 8-letnia – wymienia „ciocia Ola”. „Ciociu”, „wujku” – tak zwracają się do nich dzieci. Tylko najmłodszy, 4-letni pełen energii ulubieniec wszystkich, mówi po swojemu: „bujek”, a ciocię pyta: - Czemu ty się taka fajna urodziłaś? Potrzebują miłości i akceptacji Aleksandra i Andrzej Grińscy mają zatem obecnie pod opieką 9 dzieci. Są też rodzicami Patryka, którego adoptowali. Był u nich przez sześć lat w rodzinie zastępczej i tak się z nim związali, że gdy miał trafić do adopcji, nie mieli wątpliwości. - On mi dodaje skrzydeł. Jest piłkarzem, sportowcem „po tatusiu” – śmieje się pani Aleksandra, bo jej mąż był piłkarzem Sandecji i futbolowym sędzią. Mają też trzy dorosłe córki i 7 wnuków. Jak wszyscy przyjadą na święta do domu, robi się naprawdę spora gromada. - Jest przy czym pracować, ale dzieci są przekochane, zdrowe, jedynie zaniedbane społecznie, z brakami w nauce. Potrzebują miłości, akceptacji, rozmowy i czułości – mówią Grińscy. Aby ogarnąć tę gromadkę, ciocia wstaje o 6.30, szykuje śniadanie. Gdy dzieci zostaną wyprawione do szkoły, trzeba zabrać się za mycie naczyń, pranie, obiad. Wujek zajmuje się zakupami, transportem i pracami wokół domu. Ledwie kończy się przygotowywanie posiłku, a już dzieci po kolei wracają ze szkoły. Wtedy zaczyna się wspólna nauka. Przynieś radość swoim rodzicom 16 lat w dorobku zastępczego rodzicielstwa Grińskich to 36 dzieci: 12 dziewczynek i 24 chłopców. 16 z tych dzieci to były noworodki. - 16 razy na nowo zajmowałam się pieluszkami, karmieniem, wstawaniem w nocy, ale uwielbiam takie maluszki – przyznaje Grińska. Niemowlaki są u nich od miesiąca do kilku, potem trafiają do rodzin adopcyjnych. To dla nich trudny moment. - Oczywiście wiem, że tylko na chwilę zastępujemy tym dzieciom rodzinę. Jednak przez kilka miesięcy to dzieciątko pielęgnujemy, dwoimy się i troimy. To nie jest jakiś przedmiot, który się oddaje, dlatego zawsze w momencie rozstania są emocje. REKLAMA Mówię na pożegnanie: Bądź szczęśliwy, przynieś radość swoim rodzicom, ale łez nie mogę pohamować – wzrusza się pani Aleksandra. Pozostałe dzieci są zwykle dłużej, nawet po kilka lat, nierzadko do pełnoletniości. Dla nich największym problemem nie jest przystosowanie się do nowego miejsca, ale… obwinianie się o sytuację jaka dotknęła ich rodziny. Trzeba im tłumaczyć, że one nie odpowiadają np. za alkoholizm swoich rodziców. - Nasz dom to dla nich przystań, oaza, z czego bardzo się cieszymy. Kochamy je wszystkie razem i każde z osobna. Wiemy, że to nie są „nasze” dzieci, ale dla nas one są naprawdę nasze. Teraz nie wyobrażam sobie innego zajęcia, a dom, który wybudowaliśmy, stał się naprawdę rodzinnym domem. JOLANTA BUGAJSKA www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016 6 T E K S T P R O M O C YJ N Y Nowy Sącz ma kolejny festiwal - Idea tego festiwalu narodziła się w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji – mówi Patryk Wicher, prezes stowarzyszenia Orion, czyli jednego ze współorganizatorów imprezy. - Widzimy, że młodzi ludzie są naprawdę zainteresowani sportami miejskimi, a ponieważ mamy w mieście niezbędną infrastrukturę, to nie ma powodu jej nie wykorzystać, tym bardziej, że sądecki pumptrack jest największy jeśli nie w całej Europie, to na pewno w Polsce – dodaje. Idea Festiwalu Sportów Miejskich spotkała się także z życzliwym przyjęciem prezydenta miasta Ryszarda Nowaka, który był obecny na otwarciu imprezy. – Bardzo ucieszył mnie pomysł na taką imprezę, zwłaszcza, że zaangażowało się w nią wielu mieszkańców miasta. Z przyjemnością przyjąłem nad nią patronat i mam nadzieję, że będzie się ona odbywała cyklicznie, być może więcej niż raz w roku – powiedział prezydent i dodał także, że cieszy go powodzenie Parku Sportów Miejskich, który dzięki rozbudowanej infrastrukturze może służyć Sądeczanom do różnych form aktywnego wypoczynku. Sam festiwal przeznaczony był dla różnych kategorii wiekowych, w zależności od konkretnej dyscypliny, z wyjątkiem siatkówki plażowej. Uczestnicy mogli wziąć także udział w 10-kilometrowym marszu nordic walking wzdłuż brzegów rzeki Kamienicy. REKLAMA FOT. JERZY CEBULA Siatkówka plażowa, street work out, zawody rowerowe na pumptracku czy nordic walking – takie m.in. atrakcje czekały na młodszych i starszych Sądeczan na pierwszym Festiwalu Sportów Miejskich, który odbył się w sobotę, 17 września, na terenie Parku Sportów Miejskich przy Al. Piłsudskiego w Nowym Sączu. W tym roku miał on jedynie charakter pokazowy, ale w przyszłym planowane są regularne zawody i marsz na czas. Poza aktywnością sportową, uczestnicy festiwalu mieli także do dyspozycji specjalną strefę dla dzieci, gdzie pracownicy MOK i członkowie różnych stowarzyszeń organizowali gry i zabawy dla najmłodszych. Pojawili się także przedstawiciele nowosądeckiego „Strzelca”, Pogotowia Ratunkowego oraz Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego z symulatorem dachowania. Na uczestników czekały liczne nagrody, w tym specjalnie przygotowane na tę okazję statuetki, medale, koszulki. Warto podkreślić, że nowosądecki Park Sportów Miejskich staje się coraz bardziej rozpoznawalny i popularny wśród Sądeczan, jako miejsce aktywnego, codziennego i weekendowego wypoczynku. Nie mógł by on powstać, gdyby nie pomoc sądeckich firm, takich jak chociażby Erbet, dzięki, któremu wielbiciele akrobacji rowerowych mogą testować swoje umiejętności na nowoczesnym pumptracku. WYNIKI RYWALIZACJI PODCZAS PIERWSZEGO FESTIWALU SPORTÓW MIEJSKICH Street workout - freestyle • Jakub Adameczek • Mateusz Zięba • Kamil Sikorski Street wokrout - kategoria wytrzymałościowo - siłowa • Damian Dudek • Sylwek Klimek • Dawid Hesse Turniej siatkówki plażowej • Krystian Kowalik, Dawid Wolak • Krzysztof Noga, Łukasz Noga • Dawid Waligóra, Przemysław Rynduch • Piotr Kotlarz, Jakub Kotlarz • Paulina Wieczorek, Dorota Ruchała • Przemysław Frankiewicz, Julian Czernecki POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI Dobry dodatek wiedzy o gospodarce (37) Kapitał społeczny to klucz do rozwoju gospodarczego kraju Każdy z nas pełni określoną rolę społeczną. Jeden jest politykiem, inny urzędnikiem, mamy też pracodawców i pracowników oraz konsumentów. Każdy z nas ciężko pracuje, aby standard jego życia był wyższy, a zamożność w naszym kraju osiągnęła lepszy poziom. Ale co w sytuacji, gdy każdy działa oddzielnie? Wyobraźmy sobie łódź, w której płynie pięć osób i każda z nich wiosłuje najsilniej jak może, ale w innym kierunku. Mimo włożonego wysiłku, łódź stoi w miejscu lub bardzo powoli posuwa się do przodu. Sytuacja ta zmieni się, jeśli wszyscy zaczną wiosłować w jednym kierunku, wtedy łódź popłynie szybko i to mniejszym wysiłkiem wioślarzy. Pojęcie kapitału społecznego wywodzi się z socjologii i liczy już ponad 100 lat, ale korzyści wynikające z jego istnienia zauważono również w gospodarce. Kapitał społeczny, to ten kapitał, którego wartość opiera się na wzajemnych relacjach społecznych i zaufaniu pomiędzy ludźmi. Spróbujmy sprawdzić, jak wielkie znaczenie dla naszego codziennego życia i dla naszej zamożności, ma kapitał społeczny. Posłużmy się prostym, ale bardzo plastycznym przykładem. Każda z osób ciężko pracuje, ponieważ chce dużo zarabiać, ale bierze pod uwagę jedynie swój własny interes i własną wygodę. Najważniejsze są dla nich ich prywatne cele, nie zważając na interes całej wspólnoty, w której żyją. Jeśli w danej grupie nie ma chęci współpracy, a każdy czeka na odpowiednie zlecenie, wniosek i pyta „co ja z tego będę miał”, zanim podejmie jakikolwiek wysiłek, to praca nie pójdzie sprawnie do przodu. Taka grupa jest słaba i jest w stanie wypracować tylko niewielką wartość. Ugina się już nawet przy niewielkim ciężarze. Co się stanie, gdy tę samą grupę ludzi połączymy tylko jedną kropelką spoiwa? Spoiwa, jakim jest: zaufanie, wzajemna pomoc, solidarność i szacunek. To ono decyduje o sile współpracy. Kapitał społeczny spaja grupę a współdziałanie różnych czynników pozwala osiągnąć większe efekty niż suma poszczególnych, oddzielnych działań. Wystarczy kropelka spoiwa, czyli kapitału społecznego, aby ta sama grupa była bardziej efektywna. Zespół współpracujących ze sobą ludzi, darzących się zaufaniem, osiąga lepsze efekty, niż jego poszczególni członkowie pracujący oddzielnie. Słowem, razem możemy więcej. Takie zjawisko określamy efektem synergii. Tylko efektywna współpraca spowoduje, że będziemy czerpać korzyści z tego efektu. Tak będzie tylko wtedy, jeśli w naszej wspólnocie ekonomiczniej wszyscy podążymy w jednym kierunku, jakim jest budowanie zamożności w naszym kraju, i tak np: • polityk nie będzie tworzył zbędnego prawa, tylko takie, które będzie sprzyjało szybkiemu wzrostowi gospodarczemu, • urzędnik załatwi sprawę, z którą zwrócił się petent, w sposób życzliwy, • pracodawca będzie tworzył dobrą atmosferę w firmie, służącą efektywniejszej pracy i możliwie jak najwięcej środków inwestował w rozwój naszej gospodarki, • pracownik, będzie wykazywał się inicjatywą, rozwijał swoje umiejętności i wiedzę, • konsument, przy ocenie korzyści z zakupu będzie uwzględniał również polską wartość dodaną w produkcie, czyli ile pieniędzy zainwestuje w polską wspólnotę, • wyborca doceni działania i zaangażowanie polityków w rozwój gospodarczy. Podsumowując, dbając o interes wspólnoty, w której żyjemy, w najlepszy sposób dbamy również o własny interes, bo korzystamy z efektu synergii. Kapitał społeczny spowoduje, że staniemy się społeczeństwem lepiej współpracującym. Zbudujemy gospodarkę zdolną do konkurencji globalnej i w ten sposób osiągniemy wyższy poziom życia. Tylko w tych krajach, gdzie jest wysoki poziom kapitału społecznego są również wysokie wynagrodzenia. Budowania bogactwa uczmy się zatem od najbogatszych. W gospodarczych mistrzostwach świata jesteśmy jedną drużyną. KATARZYNA TOMOŃ Zachęcamy do obejrzenia filmu pt. „Kapitał społeczny a wysokość wynagrodzeń”, który jest dostępny na stronie www.pomysloprzyszlosci.org. 8 POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI Dobry dodatek wiedzy o gospodarce DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016 Pomyśl o Przyszłości podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju Przedstawiciele świata polityki, biznesu i nauki przy błysku fleszy już po raz 26. odwiedzili Krynicę- Zdrój, uczestnicząc w Forum Ekonomicznym. W dniach od 6 do 8 września br. na krynickim deptaku nie zabrakło także informacyjnego stoiska Fundacji Pomyśl o Przyszłości, które przyciągnęło uwagę wielu znamienitych gości. Wśród nich była także Premier Beaty Szydło. Forum Ekonomiczne to jedno z tych miejsc, w których nie tylko wypada, ale również warto być. Dlaczego? To doskonała okazja do konstruktywnych rozmów na temat gospodarki naszego kraju oraz analizowania sposobów na jej rozwijanie. Stoisko Fundacji stało się jednym z takich miejsc. Każdy odwiedzający mógł nie tylko „poczęstować się” najnowszym wydaniem raportu „ Dlaczego w bogatych krajach Europy Zachodniej zarabia się 4 razy więcej niż u nas?”, ale także obejrzeć emitowane filmy edukacyjne. - Premier Szydło odwiedziła nasze stoisko, obejrzała film o kapitale społecznym oraz o tym, kto zyskuje na globalizacji – opowiada Ryszard Florek, prezes i właściciel FAKRO oraz pomysłodawca Fundacji. Filmy edukacyjne otwierają cykl kolejnych działań Fundacji. W ramach przedsięwzięcia zespół Fundacji w prosty i klarowny sposób przedstawił ważne zagadnienia związane z życiem gospodarczym w naszym kraju. W pierwszej odsłonie zaproponowano dwa tytuły: „Kapitał społeczny, a wysokość wynagrodzeń” oraz „Korzyści z globalnego rynku”. Filmy z zaciekawieniem obejrzał także Stanisław Szwed Minister Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej. Chętnie dzieliliśmy się z odwiedzającymi nas gośćmi wiedzą o gospodarce. Uczestnicy Forum zabierali – wraz z raportem – nagrane na przenośną pamięć filmy. Celem Fundacji jest podejmowanie oraz wspieranie wszelkich inicjatyw służących rozwojowi gospodarczemu naszego kraju oraz budowanie w nim kapitału społecznego. Fundacja od początku istnienia szuka i znajduje odpowiedzi na wiele pytań, m.in. na Premier Beata Szydło odwiedzająca stoisko Fundacji to jaki ja mam wpływ na sytuację gospodarczą w Polsce i co mogę zrobić, aby w Polsce ludzie zarabiali ok. 20 proc. więcej? Odpowiedzi warto poszukać w raporcie, który podobnie jak wspomniane filmy edukacyjne, dostępny jest na stronie internetowej Fundacji Pomyśl o Przyszłości. Dlaczego warto je obejrzeć? Bo nie każdy z nas wie, że kupując, co prawda wyprodukowaną w Polsce, ale jednak niemiecką pralkę, co najmniej 20 proc. ceny tej pralki „idzie” na rozwój gospodarki niemieckiej. Czyli zysk z niej wypłynął z naszego kraju i zakotwiczył w kraju, z którego pochodzi właściciel marki. To tylko jeden z wielu plastycznych przykładów. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy na stronę Fundacji. Zachętą niech będzie rozprawka na temat wpływu kapitału społecznego na wysokość naszych wynagrodzeń, którą prezentujemy również w tym dodatku. Podczas Forum Ekonomicznego odbyło się ponad 200 debat tematycznych i wydarzeń specjalnych. Prezes Ryszard Florek był panelistą podczas panelu dyskusyjnego nt. deficytu kapitału społecznego. Kapitał społeczny jest jednym z naszych kluczowych celów. Przybliżanie korzyści z niego wynikających jest niezbędne, dlatego cieszy nas, że tematyka kapitału społecznego była jednym z tematów poruszonych podczas tegorocznego Forum – komentuje Bożena Damasiewicz, prezes Fundacji Pomyśl o Przyszłości. Wysoki poziom kapitału społecznego, czyli mówiąc prościej – umiejętność budowania relacji, aktywnego współdziałania, komunikowania się ze sobą, zaufanie oraz kreatywność - słusznie są postrzegane jako podstawa społeczno-gospodarczego rozwoju. W Polsce Minister Stanisław Szwed poleca lekturę raportu 22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI deficyt kapitału społecznego i brak kompetencji niezbędnych dla jego wzrostu, staje się barierą rozwoju. W kontekście całego, tegorocznego Forum Ekonomicznego warto przypomnieć, że padły ważne deklaracje gospodarcze ze strony rządzących. Premier Beata Szydło zapowiedziała pomoc dla przedsiębiorców i utworzenie pakietu deregulacyjnego, a także promocję polskich start-upów i organizację w Warszawie w 2017 roku Pierwszego Kongresu Innowatorów. Wicepremier, minister rozwoju Mateusz Morawiecki poparł natomiast inicjatywę związków zawodowych oraz organizacji społecznych w sprawie zakazu handlu w niedzielę. Wiceminister finansów Wiesław Jasiński zapowiedział z kolei uszczelnienie podatku VAT, a minister energii Krzysztof Tchórzewski oświadczył, że na przełomie roku zapadnie decyzja o budowie w Polsce dwóch elektrowni węglowych w najbardziej nowoczesnej technologii na świecie – technologii czystego węgla. Tradycyjnie podczas pierwszego dnia Forum Ekonomicznego w Krynicy zostały przyznane Nagrody Forum. Człowiekiem Roku został Premier Węgier Viktor Orban (źródło: www.forum-ekonomiczne.pl). Wydarzeniem towarzyszącym Forum Ekonomicznemu było kolejne już spotkanie Fundatorów i Sympatyków Fundacji Pomyśl o Przyszłości. Spotkanie to doskonała okazja do podsumowania dotychczasowych działań oraz wyznaczenia sobie planów na przyszłość. Filmy edukacyjny na temat kapitału społecznego, przygotowany przez Fundację Pomyśl o Przyszłości został także zaprezentowane podczas XI Forum Ekonomicznego Młodych Liderów w Nowym Sączu. Wydarzenie skupiło tłumy, osiągając w tym roku duży sukces. - Materiały kierowane są do wszystkich grup społecznych i zawodowych. Zainteresowanie młodzieży tematyką gospodarczą należy nieprzerwanie rozwijać i pogłębiać – pointuje Bożena Damasiewicz, prezes Fundacji. JOANNA NIEĆ Premier Beata Szydło odwiedzająca stoisko Fundacji POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI Dobry dodatek wiedzy o gospodarce Debata nt. deficytu kapitału społecznego Uczestnicy Forum Ekonomicznego, odwiedzający stoisko Fundacji XI Forum Ekonomiczne Mlodych Liderów 9 10 POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI Dobry dodatek wiedzy o gospodarce DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016 ŹRÓDŁO: DANE MIĘDZYNARODOWEJ ORGANIZACJI PRACY. Rysunek 1. Przeciętne wynagrodzenie miesięczne w walutach krajowych w roku 2014. Rysunek 2. Wydajność pracy w 2014 roku wyrażona za pomocą produktu krajowego brutto na jednego pracującego, w USD z 2011, uwzględnia parytet siły nabywczej. ŹRÓDŁO: GŁÓWNEGO URZĘDU STATYSTYCZNEGO. Pomimo wielu lat szybkiego wzrostu gospodarczego ciągle w naszym kraju zarabiamy mniej niż w najwyżej rozwiniętych krajach Unii Europejskiej. Oczywiście plasujemy się wśród najbogatszych krajów w skali całego świata, ale jednak porównujemy się cały czas do tych najwyżej rozwiniętych. Nawet biorąc pod uwagę różnice w poziomie cen pomiędzy krajami doskonale wiemy, że w Niemczech lub Zjednoczonym Królestwie zarabia się więcej. Jeżeli nawet nie mamy zaufania do danych statystycznych (jak na rysunku obok), to kilkumilionowa emigracja boleśnie nam to uświadamia. Co na to wpływa? Jednym w wielu rynkowych (związanych z podażą i popytem na pracę w różnych profesjach i regionach) i pozarynkowych (polityka rynku pracy, działalność związków zawodowych, itd.) czynników wyznaczających poziom płac jest wydajność pracy. Rozumowanie jest dosyć proste. Moje wynagrodzenie zależy od tego, jaką wartość jestem w stanie wytworzyć jako pracownik. Do pomiaru wydajności (lub inaczej produktywności) pracy używa się miar wytworzonej produkcji (np. produktu krajowego brutto lub wartości dodanej brutto) w przeliczeniu na jednostkę pracy, np. na pracownika lub przepracowaną godzinę (tzw. roboczogodzinę). Na rysunku 2. przedstawiono ogólną (dla całej gospodarki) sytuację Polski na tle Niemiec i Wielkiej Brytanii. Jak łatwo zauważyć produktywność pracy w Polsce to około 61% produktywności w Niemczech i około 68% produktywności w Wielkiej Brytanii. Wydajność pracy w Polsce jest bardzo zróżnicowana pomiędzy poszczególnymi sektorami. Ilustrację tej sytuacji w roku 2013 mamy na rysunku 3. Łatwo zauważyć, że niskowydajne sektory to rolnictwo (pamiętajmy, że oprócz wysokowydajnych gospodarstw mamy jeszcze sporą liczbę osób zarejestrowanych jako rolnicy, ale utrzymujących się też z innych źródeł) oraz usługi w dużej mierze dostarczane przez sektor publiczny (między innymi administracja i edukacja). A od czego zależy wydajność pracy? Dwa podstawowe czynniki (a raczej grupy czynników) to wyposażenie w kapitał oraz tzw. efektywność techniczna. Pierwszy z nich wyraża się wyposażeniem miejsca pracy w kapitał, szybciej (wydajniej) będą wykonywane prace ziemne, jeżeli pracownicy mają do dyspozycji koparkę a nie tylko same łopaty. Drugi dotyczy takich kwestii jak kwalifikacje pracownika w danym zawodzie, zarządzania i organizacji pracy, systemu motywacyjnego, norm prawnych oraz postępu technologicznego. Im lepiej wyspecjalizowany i zmotywowany pracownik, tym produktywność większa. Więcej inwestycji o charakterze kapitałowym oraz ludzkim, a także postęp technologiczny i sprzyjające przepisy prawa to determinanty zwiększania wydajności pracy w naszym kraju, a co za tym idzie naszych wynagrodzeń. Dariusz Woźniak ŹRÓDŁO: DANE MIĘDZYNARODOWEJ ORGANIZACJI PRACY. Płace a wydajność pracy Rysunek 3. Wydajność pracy wyrażona wartością dodaną brutto na jednego pracującego według grup sekcji Polskiej Klasyfikacji Działalności POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI– Gospodarczy dodatek „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” Wydawca: Wydawnictwo DOBRE oraz Fundacja „POMYŚL O PRZYSZŁOŚCI”. Kontakt: ul. Węgierska 146 c, 33-300 Nowy Sącz, tel. 18 4140165, [email protected], www.pomysloprzyszlosci.org Redaguje zespół: Bożena Damasiewicz (redaktor odpowiedzialna), Katarzyna Tomoń, Bożena Zagórowska, Jakub Zapała, Wojciech Molendowicz. 22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI | Twój tygodnik codziennie – www.sacz.in 11 Opinie Kiedy nie było Natury 2000 Jerzy Wideł Z kapelusza A usgerechnet, jak mówią Niemcy, oglądałem na kanale Eurosport transmisję meczu piłkarskiej Bundesligi FC Augsburg – FSV Mainz. Do przerwy było 0:1. Jednak w pewnym momencie nie tyle sami piłkarze skupili moją uwagę, ile ruchoma reklama nad murawą piłkarską. „SGL Carbon AG Group – The Carbon Company – Passion for Carbon”. Mój Boże! Dlaczego to nie ma podobnej reklamy na stadionie MKS Sandecja w Nowym Sączu? Przecież firma istnieje w tym mieście kilka dobrych lat, a nie wspiera sądeckiego klubu tak jak wspiera klub niemiecki w Augsburgu, a być może też gdzie indziej. Sądecki SGL Carbon to ciekawa firma z niemniej ciekawą historią. Jej praprzodkiem były powstałe w 1960 r. Sądeckie Zakłady Elektro-Węglowe. W 1965 r. zaczęto produkować elektrody węglowe, więc nazwę zmieniono na REKLAMA Sądeckie Zakłady Elektrod Węglowych. Głośno się zrobiło wokół SZEW, kiedy wykupił je Bank Handlowy i w 1991 r. narodził się Polgraph S.A. Znamienną datą był rok 1995, kiedy polską firmę sprzedano światowemu gigantowi SGL Carbon AG Group, posiadającemu zakłady w kilkunastu państwach. Definitywnie nazwę swą zakład zmienił 20 lat temu, stając się częścią SGL Carbon Group. Teraz kierowany jest z Raciborza, gdyż polską odnogę Grupy stanowią te dwa zakłady. Czy ktoś słyszał o strajkach w tej firmie sądeckiej? Albo czy jest ona aktywna na niwie społecznej, gospodarczej, kulturalnej, sportowej, jak chociażby Fakro, Newag czy Wiśniowski albo Koral? Nic z tych rzeczy. To firma „poukładana” wedle standardów światowych, a więc z funkcjonowaniem Rady Nadzorczej, Rady Pracowniczej, Rady Związkowej. Siedziba SGL Carbon Group znajduje się w Wiesbaden. Do Rady Pracowniczej i związkowej wchodzą też przedstawiciele z Nowego Sącza. Kiedyś to byli Marcin Rzemiński i związkowiec Antoni Kościółek. Długoletnią sekretarką w Komisji Zakładowej NSZZ „S” była Alicja Szkaradek, osobista małżonka Andrzeja Szkaradka. Dodać warto, że zarobki pracowników SGL Carbon Group w Polsce należą do najwyższych w kraju. Nie tylko w Małopolsce. Nie mają porównania z żadnymi w Sączu. Ale, czy tym się chwalą pracownicy SGL Carbon? Niekoniecznie! Czy ich widać w życiu politycznym miasta? Absolutnie. Grzeją się w cieple swoich zarobków bez zbędnego rozgłosu. Ausgerechnet, jak mówią Niemcy, dotarła do mnie informacja, że ekolodzy zablokowali budowę Węgierskiej-bis, a w ramach „dobrej zmiany” nie będzie budowana „Sądeczanka”, a jedynie na niektórych odcinkach modernizowania stara droga. Jaki to ma związek z SGL Carbon Group? Budowę Węgierskiej-bis zakwestionowała Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, „Sądeczanka” padła ze względu na koszty. Obydwa te projekty naruszają też ekologiczny Program Natura 2000. Gdyby nie w latach Jednak w pewnym momencie nie tyle sami piłkarze skupili moją uwagę, ile ruchoma reklama nad murawą piłkarską. „SGL Carbon AG Group – The Carbon Company – Passion for Carbon”. Mój Boże! Dlaczego to nie ma podobnej reklamy na stadionie MKS Sandecja w Nowym Sączu? 60. a dziś budowano SZEW, natychmiast projekt byłby oprotestowany przez ekologów, jako sprzeczny z Naturą 2000. Ale Natury 1960 w czasach PRL nie było. Natomiast z SZEW wystrzeliwały w niebo, osobliwie nocą, trujące ciała smolne z benzopirenem, zwane przez miejscową ludność biegonicką „lebiedziejkami”. To na znak uczczenia wieloletniego dyrektora Mirosława Lebiedziejewskiego. Zakład miał być zbawieniem dla przeludnionej wtedy ubogiej Sądecczyzny, ale przez długie lata był utrapieniem dla środowiska naturalnego. Jak jest dzisiaj? Tego nikt nie wie, bo zakład jest pilnie strzeżony, pilnie też strzeże swoich tajemnic. Włącznie z tą, która dotyczy ewentualnego wspierania choćby klubów sportowych. Niekoniecznie poprzez zamieszczanie reklam, jakie widziałem w Augsburgu. Jak to pięknie brzmi - „Passion for Carbon”. Prawdziwa pasja do węgla i produktów pochodnych. Kiedy tak rozważałem w popołudniową niedzielę, ausgerechnet, jak mówią Niemcy, FSV Mainz pokonał FC Augsburg 3:1. Nie pomogła reklama SGL Carbon AG Group. 12 REKLAMA www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016 13 22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI | Twój tygodnik codziennie – www.sacz.in Pasje ZDJĘCIA Z ARCH. N. I M. TOMCZYKÓW W dwudrzwiowej szafie mają cały dobytek Rozmowa z NATALIĄ i MARIUSZEM TOKARCZYKAMI Sądeczanami, którzy wspólnie z 9-letnim synem Maksem zwiedzili blisko 100 krajów Przez jedenaście miesięcy żyliśmy trochę według zasady „carpe diem”, układając plan podróży z tygodnia na tydzień. Wyszło nam najlepiej jak mogło! Próbowaliśmy dziwnych potraw, wytrwale uczyliśmy się nowych języków, nurkowaliśmy i wspinaliśmy się na górskie szczyty. Bardzo szybko okazało się, które ze wszystkich miejsc na świecie podobają nam się najbardziej. Ostatnie 2 lata spędzili w drodze. W świat ruszyli we wrześniu 2014 r. i z miesięczną przerwą podróżowali do końca sierpnia 2016 r. Nie mają na stałe domu ani mieszkania, a cały swój dobytek mogliby zmieścić w dwudrzwiowej szafie. O swych podróżach opowiadali m.in. na antenie radiowej Trójki oraz w programie „Pytanie na śniadanie” w TVP2. - Slajdowisko, na którym pokazaliście fotografie z podróży, nazwaliście „Rodzina na swoim, czyli 11 miesięcy w Azji i Australii”. Ciągle podróżujecie, to jak to na swoim? Natalia Tokarczyk: - Z premedytacją staliśmy się ponad dwa lata temu rodziną bez swojego. Chyba, że tym „swoim” można nazwać dwudrzwiową szafę u rodziców, w której mieści się cały dorobek naszego życia (śmiech). Stąd taka przewrotna nazwa. Dwa duże „dorosłe” plecaki i jeden mały, żeby zanadto nie pokrzywić dziewięcioletnich pleców. - I które to miejsca? NT: - Góry oczywiście! Szczególnie kręcą nas długie wędrówki, których posmakowaliśmy po raz pierwszy w Himalajach. Podczas całego naszego wspólnego życia chodziliśmy w góry, choć zazwyczaj były to jednodniowe wypady. Po naszych ostatnich doświadczeniach odkryliśmy, że jeden, a nawet dwa dni w górach nie ma porównania w stosunku do długich wędrówek, podczas których życie staje się nagle bardzo proste i można wiele spraw poukładać sobie na nowo... MT: - Podróże to nasza pasja, od zawsze o tym marzyliśmy. Przez 3 lata pracowaliśmy w Szwajcarii, chwytając się wszelkich możliwych zawodów, aby zarobić na podróż. W świat ciągnęło nas od samego początku, odkąd byliśmy dziećmi. NT: - Najważniejsze w życiu jest, żeby robić to, co się lubi. Jednak czasem wiele lat zajmuje odkrycie tego zajęcia. To, że ja lubię żyć w podróży, nie oznacza, że nie lubię przebywać w domu. Lubię. Teraz bardzo mi tego brakuje. - Wszystkie Wasze rzeczy mieszczą się w szafie? NT: - Dokładnie, tak mało ich posiadamy. Nie było nas w Polsce blisko dwa lata, a w podróże bierzemy ze sobą tylko to, co konieczne. - Nie mów, że tęsknisz za sprzątaniem? NK: - Właśnie tak! Teraz jesteśmy w domu u moich rodziców, a ja chodzę po domu i sprzątam (śmiech). - Ostatnio zwiedziliście Azję i Australię. NT: - Nasze podróże dzielę na lata szkolne Maksa. Pierwszy raz wyjechaliśmy jak Maksiu miał 6 miesięcy. Wtedy pojechaliśmy do Skandynawii. Podróż odbyliśmy bardzo tanim kosztem i np. myliśmy się w jeziorach. Już w dłuższą podróż wyjechaliśmy we wrześniu 2014 r. Jechaliśmy przez Amerykę Środkową i Południową, potem w Polsce byliśmy tylko we wrześniu, podobnie jak teraz. Wyjechaliśmy znów z początkiem października. Gdy Maks był w pierwszej klasie szkoły podstawowej, zwiedziliśmy kraje Ameryki Południowej, a zaczęliśmy od Meksyku. Byliśmy w Kolumbii, Wenezueli, Brazylii, Urugwaju, Paragwaju. Mariusz Tokarczyk: - Nie zwiedziliśmy tylko Gujany, Surinamu i Wysp Karaibskich. Wróciliśmy wzdłuż Andów. NT: - Wyruszyliśmy na Sri Lankę, skąd raz szybciej, raz wolniej, kreśliliśmy zygzaki po kontynencie azjatyckim, odwiedzając w sumie 14 państw. Udało nam się też dotrzeć do Australii. - Posłaliście teraz dzielnego towarzysza Waszych wojaży, synka Maksa, do szkoły, po dość długiej przerwie. Na miesiąc czasu. NT: - Robimy eksperyment. Chodzi nam o to, aby Maks poprzebywał trochę w tej „osiadłej” rzeczywistości. Wiem z rozmów z innymi podróżnikami, że to nie dzieciom a dorosłym jest trudniej się przyzwyczaić do tego trybu życia. Bałam się tego, jak Maks zareaguje na powrót do szkoły, czy wysiedzi 45 minut na lekcji. Dla niego wszystko jest jednak nowe, ale bardzo dobrze na to reaguje. Podczas naszych podróży uczę go ja, jestem z zawodu pedagogiem. Dodam też, że gdyby Maks nie był w Azji czy Australii, nie umiałby tak dobrze mówić po angielsku. W Ameryce rozmawiał po hiszpańsku. - Jak to jest uczyć dziecko w podróży? NT: - W szwajcarskiej szkole, która jest trochę jak nasza zerówka, był 2 lata. Potem, w pierwszej i drugiej klasie, uczyłam go ja, nazywa się to nauczanie domowe. Mamy podręczniki, ćwiczenia, program nauczania. Podręczniki zgrane są na komputer, żeby nasze plecaki nie ważyły zbyt dużo. Pod koniec roku szkolnego Maks musi zdać egzaminy w szkole. Teraz przez miesiąc wrzesień będzie chodził do szkoły, a potem od października znów wrócimy do nauki w podróży. Podczas pobytu w Szwajcarii nie musiał jeszcze pisać ani czytać, więc radził sobie jak inne dzieci. Obecnie ma problemy ze starannym pisaniem i ortografią. Jest za to mocny w geografii, liczeniu, a także wszelkich aktywnościach ruchowych. Do szkoły posłałam go głównie z myślą o kontakcie z rówieśnikami i o tym, żeby nauczył się trochę dyscypliny. W podróży też bawi się z dziećmi, choć z racji tego, że się przemieszczamy, nie jest to długi kontakt. - Mały nie marudzi? NT: - Jasne, że marudzi! Tak samo w domu, jak i w podróży. Wymyśla, że chciałby kupić więcej zabawek, albo jeszcze jedno ciastko czy loda. Jest jednak z naszej trójki najbardziej odporny na trudy podróży, na długotrwałą jazdę pociągiem czy autobusem, na czekanie na okazję. W tych sytuacjach zawsze potrafi znaleźć sobie jakieś zajęcie, głównie budowanie dróg. Kiedy przez cztery dni płynęliśmy łodzią przez Amazonkę, szybko znalazł sobie kolegów i koleżanki na pokładzie. Całe dnie mijały im na zabawie. Bez dwóch zdań był najbardziej zżyty ze współpasażerami, spędzając wśród nich całe godziny. - W podróży jesteście ze sobą 24 godziny na dobę. Da się tak wytrzymać? NT: - Ludzie często nas pytają, czy można być razem non-stop. Nasz przykład pokazuje, że się da. Oczywiście każdy potrzebuje momentów samotności. Ja znajduję je chodząc na bazar. Łatwo nawiązuję kontakty z ludźmi. Idę do miasta, lubię zawierać tam nowe znajomości, zwłaszcza z kobietami z dziećmi. Pamiętam Indianki w Boliwii czy w Peru, z którymi tak na co dzień nie ma łatwego kontaktu. Ale jak się ma przy sobie dziecko, to jest już zupełnie inaczej (śmiech). Nasze podróże to nie są jednak komfortowe wycieczki. To często długie marsze, wyczerpujące wędrówki. Raz w Rio de Janeiro przez 6 godzin szukaliśmy noclegu. Wtedy miałam naprawdę dosyć. Jednak zawsze po takiej męczącej drodze robimy sobie trzy dni wypoczynku. Nie podróżujemy własnym samochodem. Najczęściej przemieszczamy się za pomocą transportu publicznego: pociągiem, samolotem, autobusem. Ze stopa korzystamy w ostateczności. MT: - Ja zajmuję się „logistyką” naszych podróży. Nie mamy jakiegoś konkretnego planu na wyjazd, tylko jego ogólny zarys. Nie bierzemy np. lekarstw, szczepimy się tylko na żółtą febrę, gdyż tej szczepionki wymagają na każdej granicy. Na malarię szczepionki nie ma. Zawsze mamy przy sobie moskitiery, więc nimi się osłaniamy. NT: - Nauczyliśmy się, żeby nie przejmować się np. tym, gdzie będziemy spać, bo zawsze się coś znajdzie. W smartfonie z Internetem bez problemu szybko można znaleźć nocleg. Gdy danego dnia nie znajdziemy czegoś odpłatnego, śpimy u miejscowych. A gdy już naprawdę nie mamy gdzie się podziać, zawsze pod ręką jest namiot i śpiwory. - W ten sposób spełniacie swoje marzenia? NT: - Świat jest tak skonstruowany, że jak się chce, to można wszystko osiągnąć. Marzeń nie można zakopywać, bo one nigdy nie dadzą ci spokoju. Z decyzji o wyjeździe ze Szwajcarii byliśmy bardzo zadowoleni, bo odzyskaliśmy siebie. Podczas pobytu tam byliśmy bardzo zapracowani, sama często pracowałam w weekendy. Maks był albo w szkole albo u niani. Przebywał więcej z obcymi niż z nami. W naszych podróżach odzyskaliśmy równowagę w rodzinie. Cały czas jesteśmy razem. Razem z Mariuszem i Maksem tworzymy jedno „Wędrujące drzewo”. Rośniemy na nim we trójkę. Jest nawet taka legenda: „Dawno temu, dwa korzenie, którym ciężko było osiąść w jednym miejscu, zaplotły się w jedno drzewo. Później, odwieczne prawo życia, zrodziło w nim nową gałąź. A jednak, wbrew przewidywaniom, drzewo nie przyjęło się na stałe w jednej i tej samej glebie. Okrąża więc nasz piękny świat, aklimatyzując się w coraz to nowszych warunkach”. ROZMAWIAŁA AGNIESZKA MAŁECKA Galerię zdjęć oraz podróżnicze ciekawostki można znaleźć na internetowym blogu rodziny Tokarczyków „The Travelling Tree” thetravelingtree.com.pl www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016 14 REKLAMA OKNA DRZWI BRAMY OKNA DRZWI BRAMY PROMOCJA OPK NRA O 7 KM O MO O RCO WJE A O K NW A 7C KEONM I EO R O W E 5 K OW M OCR O EW N YI EC H 5T YKLOKMOOUR ONW A SY C H TYLKO U NAS Paszyn 478 tel. 18 440 20 14, e-mail: [email protected] Nowy Sącz ul. Zielona 45, tel: 018 444 11 27, e-mail: [email protected] ul. Jagiellońska 57, tel: 018 444 11 01, e-mail: [email protected] Nowy Targ ul. Kolejowa 59, tel. 18 264 88 59, e-mail: [email protected] Limanowa ul. Kopernika 14, tel: 018 330 11 67, e-mail: [email protected] Tarnów ul. Krakowska 131, tel. 014 627 26 32, e-mail: [email protected] Jasło ul. Kościuszki 44, tel: 013 445 23 29, e-mail: [email protected] Krosno ul. Liniarska 10, tel: 013 432 39 45, e-mail: [email protected] Gorlice ul. Biecka 40, tel/fax: 018 354 69 11, e-mail: [email protected] Szaflary ul. Zakopiańska 18, tel: 018 275 40 64, e-mail: szafl[email protected] w w w. t o m e x o k n a . p l 15 22 września 2016 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI | Twój tygodnik codziennie – www.sacz.in Nowości wydawnicze Nawojki Fryśki, mistrzowie i żacy w dwóch tomach Autorzy w „zamierzchłej przeszłości”, jak żartobliwie podkreślają, czyli w epoce bez internetu i telefonów komórkowych, kierowali m.in. oddziałami „Gazety Krakowskiej” i „Dziennika Polskiego”. Od kilkudziesięciu lat są uważnymi obserwatorami wydarzeń sportowych w Nowym Sączu. Przeprowadzili setki rozmów ze znanymi i mniej znanymi sportowcami, trenerami i działaczami. Przewertowali sporo książek, m.in. Ryszarda Aleksandra i Daniela Weimera, dokumentów, artykułów prasowych, tabel, statystyk i archiwaliów. Pokłosiem ich pracy jest monumentalna „Panorama sportu sądeckiego”. Dwutomowa księga to kompendium wiedzy o klubach i stowarzyszeniach sportowych. Przedstawia ich dorobek, a także kariery i osiągnięcia wielu zawodników z dawnych i obecnych czasów. Ale oprócz tego autorzy sypią jak z rękawa opisami niecodziennych wydarzeń sportowych, nieznanymi szerszemu ogółowi faktami, ciekawostkami i anegdotami. Ocalają od zapomnienia dawne gwiazdy ze stadionu Starej Sandecji, jedynej w mieście hali sportowej przy ul. Kolejowej, pionierów żeglarstwa na Jeziorze Rożnowskim, pilotów FOT. Z ARCH. JERZEGO LEŚNIAKA Współpracujący od lat na miejscowym rynku wydawniczym duet regionalistów, Jerzy Leśniak i Sławomir Sikora, uraczył Czytelników dwoma opasłymi tomami historii sportu w Nowym Sączu. Blisko tysiąc stron i ponad cztery tysiące zdjęć przedstawia panoramę sądeckiego sportu od czasów Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” po lata współczesne. Jerzy Leśniak, współautor Panoramy sportu samolotowych i szybowcowych z Aeroklubu Podhalańskiego, biegaczy i skoczków narciarskich, którzy skakali po ok. 50 metrów na skoczni w Piątkowej, bokserów z WCKS Dunajec, czy hokeistów na trawie ze Startu. Czytelników na pewno zainteresuje, który rodowity sądeczanin grał razem z najsłynniejszym piłkarzem na świecie – Pelem w jednej drużynie? Król futbolu podawał, a ów krajan znad Dunajca strzelał gole! Który z sądeckich brydżystów ograł na mistrzostwach świata w Tunezji Omara Sharifa, niezapomnianego doktora Żywago z filmu Davida Leana? Kto dziś pamięta powojenne zawody lekkoatletyczne w Nowym Sączu z udziałem Stanisławy Walasiewiczówny, mistrzyni olimpijskiej z Los Angeles z 1932 r.? Sądecka lekkoatletyka była wtedy potęgą w Małopolsce, by wymienić choćby Leszka Butschera, rodem z „Piekła”, drugiego polskiego tyczkarza, który w 1968 r. rozprawił się z magiczną wówczas wysokością 5 m, a jego ówczesny rekord kraju 5,07 m przetrwał dwa lata. Autorzy nie ukrywają, że nie byłoby tej „sądeckiej sportowej Biblii” bez pomocy licznej grupy sportowców, animatorów sportu, czy kibiców, którzy wsparli ich swoją pamięcią, wiedzą i – przede wszystkim – pamiątkami wyciągniętymi z domowych szuflad. Znany wuefista z dawnego „medyka”, Andrzej Ignaczak, udostępnił bezcenną fotograficzną kronikę swojego teścia, inż. Tadeusza Nosala, która dokumentuje działalność sekcji hokejowej Sandecji. Ciekawostką może być to, że sądeckim mistrzom czarnego krążka dopisywała aura. Zimy były mroźne i długie, nie było specjalnego problemu z mrożeniem tafli. Sentyment wywołują fotografie „Nawojek” sprzed 50 lat, siatkarek „Fryśki”, niezapomnianej trenerki i nauczycielki z „drugiej budy”, Ewy Frysiównej - dziś starszych pań, a wtedy urodziwych dziewcząt robiących furorę w bojach nad siatką czy w modnych wówczas pokazach gimnastycznych. „Panorama sportu sądeckiego” podzielona jest na rozdziały – kolejne dyscypliny sportowe, np. „Na wodzie”, „Na śniegu”, „Na rowerze”. Osobny rozdział poświęcony jest sportowi szkolnemu i dziesiątkom nauczycieli wychowania fizycznego, od Jana Kellera, Adama Szczepanika i Tadeusza Dobka po Józefa Klimka i Władysława Mężyka. Wieloletnia pasja i trud sądeckich wuefistów wyznaczały drogę kolejnym pokoleniom zawodników, którzy wypływali na światowe areny sportowe. Przecież prosto po maturze w II LO „popłynął” na igrzyska do Monachium w 1972 r. kajakarz Wojciech Gawroński, dziś szanowany doktor i pracownik naukowy CM UJ. Z „elektryka” dotarł na olimpiadę w Moskwie w 1980 r. koszykarz Krzysztof Fikiel z Rdziostowa, jeden z siedmiu olimpijczyków z tej szkoły. W „Panoramie” starzy mistrzowie sąsiadują z żakami i orlikami z akademii piłkarskich, medaliści mistrzostw świata, Europy i Polski z chłopcami z „dzikich drużyn” z osiedli. Owładnięci sportową pasją szanowani profesorowie i lekarze z kolejarzami z ZNTK. Tysiące nazwisk, setki sylwetek, emocjonujące wzloty i spektakularne porażki, sportowa dola i niedola. – Zaprezentowanym w książce bohaterom sądeckich boisk, bieżni, OGŁOSZENIA DROBNE Sprzedam dom w miejscowości Maciejowa k. Krynicy z działką 15 ar- cena 360 tys. Tel.602-607-794 OCIEPLANIE budynków, tel. 881 507 760 Producent Rusztowań Budowlanych - KLINOWYCH, MODUŁOWYCH tel. 501 280 687 www.rusztowaniawarszawskie.cpm.pl Firma Aspen zatrudni osoby do sprzątania w obiekcie wielkopowierzchniowym przy ul. Węgierskiej w Nowym Sączu.Tel.661 991 285. Wynajmę kawalerkę lub samodzielny pokój na terenie miasta Nowego Sącza w przystępnej cenie. Proszę o kontakt pod nr tel. 501 966 114 Stolarza meblowego, montażystę szaf wnękowych przyjmie do pracy firma Maestro. Tel. 602 595 527. Exporter mięsa i jajek zatrudni na stanowisko handlowca (praca w biurze) ze znajomością jednego z języków obcych: duński, grecki, rumuński, bułgarski, chiński, czeski, estoński, gruziński, hiszpański. E-mail: [email protected] tel: 501-555-860. Praca w Niemczech dla Pań sprzątanie prywatnych mieszkań,domów oraz przedszkoli,biur i restauracji. tel. 609 769 639, 668 522 954 REKLAMA śniegu lub wody sport ukształtował nie tylko ciało, ale także osobowość i duszę – mówi współautor „Panoramy sportu sądeckiego” Jerzy Leśniak. - Uczył walczyć i zwyciężać w starciu z rywalami, z własnymi porażkami, przeciwnościami i słabościami. Ta szkoła charakteru owocowała w obronie ojczyzny, w edukacji i pracy zawodowej. Sport – przygoda i pasja, budząca miłość do życia, budująca świat bardziej braterski i solidarny, ucząca ofiarności, szacunku i odpowiedzialności, traktująca przeciwników jako towarzyszy zabawy – jest jednym z najpiękniejszych i najbardziej porywających przejawów aktywności człowieka. Dedykujemy naszą publikację tym, którzy prężnie i z determinacją tworzyli i tworzą życie sportowe w Nowym Sączu - dodaje. Wydawcą publikacji, wydrukowanej starannie w oficynie Goldruk, jest Urząd Miasta Nowego Sącza, a mecenasem prezydent Ryszard Nowak. Te dwie księgi, opatrzone na okładkach kołami olimpijskimi, są bezcenną sportową encyklopedią nieprzeliczalną na tytuły i punkty. (MSP) 16 www.sacz.in – Twój tygodnik codziennie | DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 22 września 2016 Sport Tak wysoko Sandecja nie była od lat Sandecja Nowy Sącz najlepsze swoje chwile przeżywała po historycznym awansie do I ligi w 2009 roku. W dwóch kolejnych sezonach sądecka drużyna należała do czołówki na zapleczu ekstraklasy. W 2010 roku do drugiego miejsca premiowanego awansem zabrakło zaledwie dwóch punktów. Niestety w kolejnych latach było już gorzej. Sandecja balansowała między środkową częścią tabeli, a jej dolnymi rejonami. Po kilku latach oczekiwania Sandecja ponownie liczy się w czołówce. Po sobotnim (17 września) zwycięstwie nad Wigrami Suwałki (2-1) podopieczni Radosława Mroczkowskiego awansowali na pozycję wicelidera. Mecz na szczycie, przed którym to drużyna z Suwałk była wiceliderem, trzymał w napięciu do samego końca. Jednak mimo zwycięstwa i bardzo dobrej pozycji REKLAMA FOT. ARCHIWUM OFICJALNA STRONA SANDECJI Po dziewięciu kolejkach I ligi obecnego sezonu Sandecja Nowy Sącz zajęła pozycję wicelidera. Usadowienie się na miejscu gwarantującym awans do ekstraklasy, rozbudziło marzenia i apetyty kibiców. Działacze i sztab szkoleniowy Sandecji tonują wielki optymizm i proszą kibiców o powściągliwość oraz… wyrozumiałość. w lidze, w Sandecji nikt nie wpada w huraoptymizm. – Za nami dopiero dziewięć kolejek, przed nami sporo spotkań – podkreśla Radosław Mroczkowski. – Koncentrujemy się na najbliższym przeciwniku i chcemy rozegrać jak najlepsze spotkanie. Nie wszyscy kibice sądeccy są zadowoleni z postawy swoich piłkarzy. Kolejny raz z trybun można było usłyszeć „wskazówki” dla trenera. Niezbyt miło został powitany w spotkaniu z Wigrami młody zawodnik, który po raz pierwszy przed sądecką publicznością zagrał w wyjściowym składzie. Michał Gałecki do tej pory na murawie pojawiał się głównie jako zawodnik rezerwowy. Sądeccy kibice wcześniej nie mogli ocenić jego gry, bo w Nowym Sączu zagrał końcówkę meczu z GKS Tychy (1-1) i Olimpia Grudziądz (3-1). Znacznie częściej pojawiał się na murawie w pojedynkach wyjazdowych (m.in. całe spotkanie w przegranym 0-2 spotkaniu z Bytovią). Wreszcie w meczu w Wigrami Suwałki mógł zagrać od pierwszej minuty także w Nowym Sączu. Gałecki nie zaprezentował się z bardzo dobrej strony, słabsze momenty przeplatały się z lepszymi. Jednak jako 20-letni zawodnik zbiera dopiero doświadczenie na zapleczu ekstraklasy. Niektórzy kibice nie byli wyrozumiali dla błędów, które mu się przytrafiały. Pod adresem byłego zawodnika Rozwoju Katowice i Arki Gdynia posypała się krytyka z trybun. Trener Radosław Mroczkowski był bardzo zniesmaczony takim potraktowaniem młodego zawodnika. - Chciałbym, żeby nasi kibice byli bardziej wyrozumiali i wiedzieli, że na boisku też musi grać młodzieżowiec - mówi Mroczkowski. - Taki jest regulamin i takie są przepisy. Warto byłoby, żeby niektórzy się z nimi zapoznali, bo niezbyt przyjemnie słuchać niektórych komentarzy. Na pewno wiemy, co mamy robić na boisku, aby nasza gra wyglądała dobrze. Kilka dni wcześniej podczas meczu z Olimpią Grudziądz (zwycięstwo 3-1) niektórzy kibice mocno słownie sponiewierali dyrektora sportowego Sandecji Pawła Cieślickiego. Czym się naraził? Zwrócił uwagę, że przygotowanie sektorówki, czyli dużej flagi będącej częścią przygotowanej oprawy meczowej, i odpalenie rac podczas meczu z Górnikiem Zabrze może skończyć się dla klubu sporymi karami finansowymi, a nawet zamknięciem stadionu na jeden mecz. Z jego inicjatywy z przedstawicielami kibiców rozmawiał o tym delegat Polskiego Związku Piłki Nożnej. Podczas meczu z Olimpią Grudziądz pod adresem Cieślickiego posypały się wulgaryzmy ze strony niektórych kibiców, którzy protestowali w ten sposób przed – ich zdaniem – próbą wprowadzania zakazów. Jednak kibice Sandecji są ciągle tzw. „dwunastym zawodnikiem” na murawie. Potrafią przygotować imponująca oprawę meczu i swoim dopingiem w zdecydowanej większości wspierają swoich podopiecznych. Zresztą Sandecja bardzo dobrze czuje się grając przed własną publicznością. W tym sezonie grając u siebie nie zaznała jeszcze goryczy porażki, odnosząc trzy zwycięstwa i jeden raz remisując. Tymczasem druga drużyna Sandecji robi wszystko, aby powrócić do IV ligi. Drużyna po zwycięstwie nad Łososiem Łososina Dolna (30) wskoczyła na pozycję wicelidera nowosądeckiej okręgówki. Znakomite spotkania w drugiej drużynie rozgrywa Michał Szeliga, który jest coraz bliżej pierwszego zespołu. JACEK BUGAJSKI