Traktorzysta Pszczyński 12

Transkrypt

Traktorzysta Pszczyński 12
1
Traktorzysta Pszczyński
nr 12
Styczeń 2004 • Cena wywoławcza
kto mi to tu NAKŁADł
ISSN 1730-7562
Który to
numer?...
... 12!
Traktorzysta Pszczyński
Są tacy którzy chcą, żeby naszej gazety nie było. CIEKAWE KOMUNA TYM ZALEŻY...
PISMO SATYRYCZNO KULTURALNE, KONSERWATYWNO LIBERALNE
jak
Z cyklu nasze
ulubione bajki:
„Czerwony
kapturek”
-Babciu,
dlaczego masz
takie wielkie
oczy?
-Bo czytałam
projekt budżetu
na 2004 rok
to
Ś
łat wię
wo ta.
po ...
wi
ed
zie
ć.
Rozmawiają w
lesie zwierzątka o
tym, jak minęły im
święta:
- A ja, cholera,
dostałam pod
choinkę jakieś
połamane śmigło i
poszarpany
biustonosz z
napisem
„Jakubowska”.
W NUMERZE M.IN. – NASZE PROPOZYCJE DIALOGÓW FILMOWYCH:
Karetka mknie na sygnale do szpitala. Reanimowany premier zerka ze strachem przez okno
pędzącego ambulansu. Mija protesty taksówkarzy, górników, pielęgniarek, tramwajarzy, piekarzy,
babć klozetowych, homoseksualistów i hodowców pieczarek.
Premier(mdlejąc): Co za piekło!
Lekarz: Ależ nie, panie premierze. Przeżył pan.
Była to nasza propozycja dialogu do filmu „Na złe”.
ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEJ STRONY OD ZŁYCH ZAMIARÓW
w w w . t r a k t o r z y s t a . p r v . p l
2
Traktorzysta Pszczyński
nr 12
3
Traktorzysta Pszczyński
Traktorzysta Pszczyński
W sztabie Osamy Bin Ladena,
czyli dlaczego nie grozi nam atak terrorystyczny
Naczelny: wiadomo
Redakcja: gonił po piwo: Łoś (Adaś Malarek)
pili piwo: Pepan (Grzegorz Szczepańczyk), Richard (Ryszard Wojtyła), Sajmon (Szymon Szczepańczyk), Rosomak (Zdzisław Spyra), Darek Banasik (raDarek).
parzyli kawę: Monika i Zeus (państwo Rozmus)• butelki sprzedał: Rosomak• zgasił światło:
Buro (Przemysław Gburek) • Adres do korespondencji: 43-200 Pszczyna, ul. Bednorza 35/7
[email protected] [email protected] [email protected]
PODSTĘPNIAK CZYLI TAJNIKI
POLSKIEJ KINEMATOGRAFII
Jak wszystkim wiadomo
człowiek z marmuru miał kamienne serce, a człowiek z żelaza stalowe nerwy. I tak oto Wajda stał się polskim Nostradamusem, zapowiadając nadejście
naszego kochanego, betonowego premiera. Czy zatem jednym
z ostatnich swoich filmów pt.
„Panna Nikt” ten proroczy reżyser chce nam powiedzieć coś
ważnego o zbliżających się wyborach prezydenckich? Tylko
coś odnoszę wrażenie, że pomylił mu się stan małżeński ze
stanem gotowości do startu w
wyborach, albo, co gorsze, ze
Stanem Tymińskim. Nie ma to
jednak większego znaczenia,
biorąc pod uwagę, że najbardziej
proroczym filmem Wajdy był
„Kanał”. Wracając do tematu,
to co z rockiem robi na swojej
debiutanckiej płycie zespół Mars
Volta (”De Loused In The Comatorium”, 2003), można porównać chyba tylko do wybuchu
atomowego jaki w jazzie miał
miejsce jakieś 40 lat temu, za
sprawą Johna Coltrane’a. Życzę
zatem Państwu spokojnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz Dosiego roku, a w zasadzie Wielkiej Nocy, bo do nich
już bliżej.
Naczelny
nr 12
Bóg nie byłby Bogiem,
gdybym go rozumiał...
„Stosunkowo niewiele osób jest zdolnych do nauki.
Miliony ludzi prostych nie mogłoby się spotkać z Bogiem, gdyby wiara była tylko nauką.
-I tu właśnie jest pułapka. Pojęcie wiary, które mieści się tylko w granicach wyobraźni intelektualnej, nie
doprowadza do spotkania z Bogiem.
-Gdyby wiara nie była doświadczalna, dawno już by
upadała. Wiara jest łaską, darem miłości Bożej. Bóg nie
byłby Bogiem, gdybym go rozumiał”*
ks. Jan Twardowski
-Kupiłem naszemu dziecku pod choinkę interaktywną grę
komputerową pt. „Katastrofa rządowego śmigłowca”
-No co ty! Chcesz żeby nam dziecko zwariowało? Przecież tam
Miller ma 3 życia!!!
Z HISTORII ŚWIATOWEJ NAUKI:
Jak donoszą naoczni świadkowie, delegacja japońskich
naukowców zemdlała na kolacji w domu państwa Curie, kiedy
to Piotr podał Marii jabłko mówiąc: „chcesz zrobić hara, Curie?”
* Wypowiedzi pochodzą z książki Mariana Schmidta
pt. „Niecodzienne rozmowy z księdzem Janem Twardowskim”
Uprzejmie donosimy, że Towarzystwo Miłośników Ziemi
Pszczyńskiej przyznało Traktorzyście Pszczyńskiemu
dyplom z okazji pierwszej rocznicy istnienia naszej gazetki!
DOWCIP NISKICH LOTÓW
Leszek Miller do pilota,
podczas upadku helikoptera:
„Nie uwierzysz stary, ale
Jakubowska na mnie leci”.*
PYTANIE NUMERU:
Czy prezydent
po wizycie
w Camp Babilon
wyda w końcu:
a) książkę „Mein
Camp”
* wszystkie postacie dowcipu są
fikcyjne, a ich podobieństwo do
kogokolwiek zupełnie przypadkowe
Z CYKLU: „WYWIADY
Z POLITYKAMI”
- Panie premierze. Jaka
będzie pana pierwsza
decyzja po wyjściu ze
szpitala?
- Jak to jaka? Żeby
przygotowano mi F16 do
skoku na bungee
Z cyklu: ”DZIŚ PYTANIE, DZIŚ ODPOWIEDŹ”
Dlaczego śmiertka nie wzięła ze sobą naszego kochanego premiera?
Bo trafiła kosa na beton.
Z CYKLU : Traktorzystów określenia czasu
beeee)
c) amerykanom
Nabuchodonozora
W następnym numerze: Balcerowicz musi odejść
W następnym numerze:
Nowy mózg premiera- przetarg ograniczony
4
Traktorzysta Pszczyński
nr 12
WIEŚCI Z SHERWOOD
W nr 706 tygodnika „Najwyższy Czas !” ( szczerze polecam ) w jednym z artykułów
znalazłem wzmiankę o pewnej
organizacji ekologicznej z Francji. Stowarzyszenie to protestowało przeciwko nadużywaniu
przez producentów beaujolais
środków chemicznych przy
przyspieszaniu fermentacji, zatruwaniu otaczających winnice
rzek chemią itp. Ogólnie więc
organizacja wykonywała czynności typowe dla ekologów.
Mną wstrząsnął jednak fakt, że
francuscy „eko” nazwali swój
związek... „Robin Hood”!!!
Dlaczego to takie wstrząsające
? Już spieszę wyjaśnić.
„Wydzielił rozległe przestrzenie
Aby chronić sarny
I ustanowił prawa ich dotyczące
Ktokolwiek zabił jelenia lub
łanię
Był oślepiony,
Zabronił zabijania dzików,
Tak samo jak jeleni,
Bo kochał byki tak,
Jakby był ich ojcem,
Zarządził, by zajączków też
nie molestować..”
Ten, można powiedzieć, poemat ekologiczny powstał na
początku XII wieku w Anglii.
Anonimowy autor Kroniki
Anglosaskiej uwiecznił w ten
sposób godne stowarzyszenia
„Animals” działania Wilhelma
I Zdobywcy, króla Anglii. Ten
postępowy monarcha już w XI
wieku zaczął ochronę przyrody! W „głębokich mrokach średniowiecza”! Oczywiście, król
ustanowił też odpowiednich
urzędników, którzy mieli strzec
zwierzęta przed nieuświadomioną ludnością wyspy. Za
ochronę lasów w swoich okręgach byli odpowiedzialni szeryfowie. Szczególnie skrupulatnie i z sercem wykonywał swoje
obowiązki szeryf w Nottingham
w środkowej Anglii. Aż tu nagle do wnętrza tego w pewnym
sensie pierwszego europejskiego rezerwatu wdarł się zuchwały kłusownik ! Tchórzliwie skrywając swą twarz pod kapturem,
bezkarnie zabijał podlegające
przecież ochronie, bezbronne
wobec jego łuku sarny, dziki, a
może nawet i niedźwiedzie !
Uprawiając swój proceder, nawet nie pomyślał o tym, że narusza delikatną równowagę
ekosystemu. Co gorsza, sprowadził do lasu gromadę swoich towarzyszy – wszyscy oni
zabijali zwierzynę pod głupim
pretekstem że nie mają co jeść
! Ta gromada ludzi wyrządziła
z pewnością niepowetowane
szkody wśród fauny i flory okolic Nottingham. I taki niszczyciel przyrody, złodziej, męska
szowinistyczna świnia ( wykorzystywał biedną Marion ) i rasista ( każdy MSS to rasista
podobnie jak każdy pijak to złodziej ) jest patronem ekologów
! Trzeba tu uczciwie przyznać,
że pewne elementy biografii
Robin Hooda mogą zwieść
nieprzygotowanych – że zabierał bogatym, że w lesie, że z
Marion bez ślubu. Ale mimo
wszystko - wstyd, messieurs !
Aby jednak nie pozostawić
tej krytyki bez wskazania pozytywnego rozwiązania, chciałbym
przedstawić innego, z pewnością lepszego kandydata na patrona stowarzyszenia ekologów.
Król Wilhelm, mimo przedstawionych zasług za bardzo się nie
nadaje – w dobie demokracji
monarcha „nie komponuje
się”. Mój kandydat jest pozbawiony tej zasadniczej wady –
jego socjalistyczna partia doszła
do władzy w demokratycznych
wyborach. Już wtedy marzył o
zjednoczonej, silnej Europie.
Co do jego postawy ekologicznej to interesował się medycyną
naturalną, zdrowym żywieniem
i ziołolecznictwem. Podobnie jak
jego przełożony- szef partii- był
wegetarianinem i fascynował się
pewnymi aspektami kultury indyjskiej. Przede wszystkim zaś
„jego idee fixe, była kampania
na rzecz wprowadzenia zakazu
polowań, ponieważ –każde zwierzę ma prawo żyć.” Dodatkowym atutem jest to, że tak jak
Robin Hooda zna go praktycznie każdy – to dowódca SS Heinrich Himmler.
Z Reichsfuhrerem SS na
sztandarach ruch francuskich
ekologów jest po prostu skazany na sukces. Wszystkim zaś
oburzonym na tą kandydaturę
radzę, aby najpierw zapoznali
się z „dokonaniami” takich
zbrodniarzy jak Lenin czy Che
Guevara, których podobizny
tak chętnie noszą na koszulkach.
Guy z Gisbern
Wiersz pochodzi z książki
W. Lipońskiego „Narodziny cywilizacji wysp brytyjskich” zaś
wiadomości o Himmlerze z
„Hitler i Stalin” Alana Bullocka.
Z CYKLU: NASZEGO PREMIERA ROZMOWY RODZINNE
Wnuczek: Czy to prawda dziadku, że był na świecie kiedyś taki straszny czas,
że nie było jeszcze sprawiedliwości społecznej?
5
Traktorzysta Pszczyński
nr 12
Alternatywna historia
W dzieciństwie lubiłem bawić się w wymyślanie tzw. „Alternatywnej historii”. Pytanie
„Co by było gdyby?” pozwalało
mi w oparciu o pewne fakty
tworzenie już własnej, lecz całkowicie fikcyjnej wizji dziejów.
Pamiętam jak kiedyś razem z
innym „Traktorzystą” postawiliśmy sobie tezę „Jak wyglądałoby wyposażenie polskiej armii, gdyby wojna wybuchła na
jesień 1940 roku?”. Pozwoliła
nam to niezwykle gruntownie
poznać plany dozbrojenia polskiego wojska, które z wiadomych przyczyn nie zostały zrealizowane. „Badania” nasze
trwały blisko rok i pomimo
tego, że w tamtym okresie trudno nas było „zagiąć” w tym temacie, to była to dla nas tylko i
wyłącznie zabawa, gdyż tylko
jako zabawę należy traktować
wszelkie próby tworzenia „al-
ternatywnej historii”.
Jest jednak w naszym kraju
popularny dziennik, który od
dłuższego już czasu, tworzy
własną wersję historii. Niestety nie ma w tym nic z zabawy.
Co ciekawsze koła związane z
tym wydawnictwem usilnie starają się nam udowodnić, że
Polacy wcale to nie byli tacy cacy
i pełni bohaterstwa. Sam zawsze byłem za ujawnianiem
wszelkich (szczególnie tych niewygodnych) informacji związanych z historią naszego kraju,
lecz niech to są sprawy gruntownie przebadane, a nie brane z „sufitu”. Tymczasem „Gazeta Wyborcza” (gdyż o nią tu
chodzi) w oparciu o pojedyncze, wyrwane z kontekstu lub
wręcz kłamliwe źródła, tworzy
własną „alternatywną historię”. Co gorsza jest to najbardziej poczytny obecnie dzien-
nik, który jest już (niestety)
opiniotwórczy. A rewelacje
przez GW ujawniane zaczynają
w społeczeństwie funkcjonować na trwałe. Goebbels powtarzał, że nawet najbardziej
nieprawdopodobne kłamstwo
głoszone powszechnie, nabiera znamiona prawdy. Sprawa
Jedwabnego jest tu ewidentnym przykładem.
31 października 2003 roku
„Gazeta Wyborcza” (katowicki dodatek) w artykule „Wieża
bez mitu?” autorstwa B. Wielińskiego i A. Klicha wysunęła
tezę, jakoby spontaniczna obrona Katowic we wrześniu 1939
roku de facto nie miała miejsca. Zastanawiam się, czym kierowali się autorzy tego artykułu, gdy z setek istniejących
źródeł (niemieckich i polskich)
dotyczących tamtych wydarzeń,
wybrali jedno jedyne źródło
(niemieckie) nie wspominające o „niepokojach” w ówczesnych Katowicach. Wobec tego
z podziwu godną nonszalancją
uznali, że wydarzenia, które
wielu nazywa IV Powstaniem
Śląskim nie miały miejsca. No
cóż... Wynika z tego, że np. Brat
mojego Dziadka od strony
Mamy sam się rozstrzelał na
Katowickim rynku. A przecież
nie był on jedynym. Szkoda
słów. Tak oto „Gazeta Wyborcza” w swojej działalności poszła nawet dalej niż hitlerowski
periodyk „Kattowitzer Zeitung”, który w 1939 roku dość
dokładnie (jak na tą gazetę)
opisał wydarzenia w Katowicach. Panowie Wieliński I Klicha. Trzeba mieć wielki tupet i
nie mieć wstydu, aby oznajmiać
Ślązakom wasze „rewelacje”.
Szymon Szczepańczyk
e-mail:[email protected]
Z PAMIĘTNIKA NASZEGO KOCHANEGO PREMIERA:
Kocham poranki, a szczególnie tą upojną chwilę, kiedy skowronki,
zaglądając do mych okien , budzą mnie radosnym śpiewem: „świr, świr”.
Hellernie Popperdolony Świat
„Stary, chodź się upić...”
Oczywiście,
że biorę...
...odpowiedzialność za
ten kraj
Karl Popper (z wykładu „W co
wierzy Zachód”): „Naszą
dumą powinno być to, że nie
mamy jednej idei, lecz wiele
idei, dobrych i złych, że nie
mamy jednej wiary, jednej religii, lecz wiele, dobrych i złych.
Oznaką wyjątkowej siły Zachodu jest to, że możemy sobie na to pozwolić. Zjednoczenie Zachodu na podstawie jednej idei, w jednej wierze, w jednej religii byłoby jego końcem,
naszą kapitulacją, naszym bezwarunkowym poddaniem się
idei totalitarnej.”
Karl Popper już od ponad
8 lat nie żyje i może to całe
szczęście dla niego. Nie musi
dziś swojej wiary w „wyjątkową
siłę Zachodu” i dumy, że „nie
mamy jednej idei, lecz wiele idei,
dobrych i złych” wystawiać na
żadną próbę. Nie musi zastanawiać się nad wieloma dziwnymi rzeczami. Nie zaprząta
sobie głowy, czy aby kolejna
próba zjednoczenia Europy,
która właśnie dokonuje się na
naszych oczach, nie prowadzi
czasem do jakiejś nowej formy
totalitaryzmu. Nie dręczy go
pytanie o sens wprowadzania
tego samego prawa i tych samych norm dla wszystkich
mieszkańców UE- niezależnie
od kraju w jakim żyją, niezależnie od tradycji i kultury w jakiej
zostali wychowani, a wreszcie
niezależnie od wartości jakie
wyznają, nie wspominając o
pieniądzach, które posiadają.
(Aparat biurokratyczny potrzebny, by tak pomyślana unia
mogła działać, nie karmi się
przecież powietrzem, a koszty
obsługi administracji doprowadziły do upadku nie jedno już
imperium).
Myślę sobie, że gdyby Karl
Popper dziś żył i gdybym spotkał go gdzieś przypadkiem, a
on, gdyby miał tego dnia dobry
humor, pewnie poklepałby
mnie po ramieniu i powiedział:
„Stary, chodź się upić, dla wielu z nas może nie być tu już
wkrótce miejsca”.
Pepan
JAK PODAJĄ AGENCJE PRASOWE: SILNIKI HELIKOPTERA
PANA PREMIERA STANĘŁY NA WYSOKOŚCI.... ZADANIA.
W następnym numerze: „Prosto z sejmu”
– przewodnik po warszawskich agencjach towarzyskich
W następnym numerze: Aukcja skarpetek Zygmunta Kałużyńskiego
na rzecz zakupu nowego sprzętu lotniczego dla rządu.
Traktorzysta Pszczyński
nr 12
7
Traktorzysta Pszczyński
Zameczek w Paprocanach
Kalendarz Adasia, czli £osia
6
nr 12
8
Traktorzysta Pszczyński
nr 12
Historia lubi się powtarzać!!!
Piątego grudnia odbyło się losowanie grup eliminacyjnych
do finałów mistrzostw świata
2006 roku. Polska losowana z
drugiego koszyka trafiła tak jak
30 lat temu na Anglię i Walię
oraz Austrie, Irlandie Płn. i
Azerbejdżan.
Warto przypomnieć, że
tamte eliminacje też odbywały
się do mistrzostw świata i również rozgrywane były na boiskach w Niemczech. Może historia się powtórzy i znowu zagramy na niemieckich boiskach
z takim samym skutkiem.
Przyjrzałem się bliżej drużynom biorącym udział w tych
„europejskich” eliminacjach.
Zacząłem się zastanawiać, czy
jestem aż tak słaby z geografii,
czy Azerbejdżan, Armenia,
Mołdawia, Kazachstan i Izrael
naprawdę leżą w Europie.
O ile mi wiadomo, od mojego pobytu w szkole, granice
kontynentów nie zostały zmienione, a te państwa leżą na
kontynencie azjatyckim. W takim przypadku powinny brać
one udział w eliminacjach azjatyckich, których federacja przeprowadza swoje własne kontynentalne eliminacje do tych
samych mistrzostw. Ciekawe,
co spowodowało zakwalifiko-
wanie tych państw do naszej
strefy eliminacyjnej. Bo jeśli jest
to tylko wymysł jakiegoś oficiela z UEFA czy FIFA, albo możliwość zarobienia większych
pieniędzy występując w Europie to może zaprzestać przeprowadzać eliminacje takim
systemem. Zawsze można wymieszać państwa z całego świata i zrobić kilkadziesiąt grup
eliminacyjnych, z których zostaną wyłonione „najlepsze”
lub po prostu rzucać monetą,
jak było to kiedyś praktykowane, w przypadku remisów.
Może jedna z najbogatszych
firm na świecie, jaką jest nie-
Traktorzysta Pszczyński
nr 12
„Zakochany wampir? Dla mnie bomba!”
wątpliwie UEFA, dąży do tego,
aby narodowe federacje po
prostu wykupywały miejsca w
finałach mistrzostw świata.
Miałaby w tedy pewność, że zagrają tam tylko uznane firmy,
do czego zmierza w przypadku
europejskich pucharów.
Analizując wszystkie grupy
możemy zauważyć, np. brak reprezentacji Gibraltaru. Czyżby
była zbyt biedna, aby zarejestrować się w UEFA, czy może z jakiegoś innego powodu zabrakło jej miejsca, aby grać w europejskich eliminacjach?
®ichard
Tak narzekamy na nasz rząd, a powinniśmy być
wdzięczni za niego losowi. Przecież premier spadł
nam z nieba.
Naczelny
MISSION IMPOSSIBLE
III PO III
W telewizyjnym programie pana Skowrońskiego
pt. „Czarny kot, biały kot”
usłyszeć można było taki oto
dialog wybitnych osobistości naszego życia kulturalnego (cytuję z pamięci):
Roman Giertych: „W
polskiej konstytucji znajduje
się zapis, że nie możemy prowadzić wojen agresywnych.
Decyzja o wysłaniu polskich
żołnierzy na wojnę do Iraku
była złamaniem konstytucji”.
Józef Oleksy: „To wcale
nie była wojna, tylko misja
stabilizacyjna”.
Naczelny
Nr. 1 naszej
listy przebojów
JA JESTEM MACIĄG,
NIECH MĘŻCZYŹNI
MI WYBACZĄ
W następnym numerze: 15.10 do Yumy
9
Dziś prawdziwych taperów
już nie ma... Dziś już nikt nie
pogrywa na fortepianie do filmu niemego... Czy znaczy to, że
film niemy umarł, że już nikt
nie chce oglądać filmu niemego? Bzdura! Film niemy żyje i
ma się dobrze! Jedynie że taperów zastąpił zespół rockowy, a
nazywa się on Mandala i pochodzi z Pszczyny. Na swój filmowy debiut wybrali Nosferatu symfonia grozy- pochodzące
z 1922 roku arcydzieło niemieckiego ekspresjonizmu i zagrali
do niego publicznie po raz
pierwszy 22 sierpnia br. w pszczyńskim kinie „Wenus”, w
przeddzień Dni Pszczyny. Był to
strzał w dziesiątkę. „Takie tłumy pod kinem ostatni raz widziałem chyba w epoce „Parku
Jurajskiego”- napisał w jednym z „Traktorzystów Pszczyńskich” Wojtek Orlik. Przyszło
tyle ludzi, że zamiast jednego
seansu zagrano dwa- jeden po
drugim. Poniżej przedstawiamy Państwu wypowiedzi dwóch
z muzyków zespołu Mandala,
Rafała Szymczaka („Beret”)perkusja, instr. klawiszowe i
Wojtka Jakubca- perkusja, instrumenty perkusyjne, na temat
kulisów powstania muzyki do
tego filmu oraz kilka ich uwag
dotyczących pszczyńskiego życia
muzycznego.
1. O tym jak to się zaczęło,
czyli wszystkiemu są winni Greta Garbo i Maleńczuk... Wojtek: „To broń Boże nie była fascynacja kinem, bo nie wiem jak
chłopaki, ale ja się na kinie nie
znam. To znaczy znam się na
kinie tak jak każdy. Powód był
bardzo błahy. Ucząc się w Krakowie (aktorstwa- przyp. Traktorzysta) poszedłem na festiwal filmu niemego. I pamiętam, że na tym festiwalu widziałem film, którego tytułu nie
pamiętam już dzisiaj, ale to był
film z Gretą Garbo. Muzykę do
tego filmu robił Homo Twist.
To było tak proste w środkach,
a jednocześnie takie fascynujące, że pomyślałem: dlaczego
by nie spróbować? To było dobrych pięć lat temu i jakby cały
czas z tym pomysłem gdzieś tam
chodziłem. Kiedyś myślałem, że
może uda nam się to w Czechowicach w kinie zrobić. W
innym składzie, z innymi osobami. No i pojawił się Darek
Skrobol z pomysłem rajdu samochodów (impreza, która
odbyła się w przeddzień tegorocznych Dni Pszczyny- przyp.
Traktorzysta). Pomyślałem, że
to będzie idealnie wstrzelone”.
2. O tym gdzie Wojtek znalazł muzyków doswojego pomysłu... Wojtek: „Razem graliśmy
w Mandali: ja, Rafał Szymczak
(Beret), Jędrek Cyran. Reszta
kapeli to są ludzie, z którymi
razem pijemy gorzką żołądkową”.
3. O tym, dlaczego wybrali
na swój debiut właśnie film
„Nosferatu- symfonia grozy”...
Beret: „ Zastanawialiśmy się
nad tym, jaki film wybrać. Gość
z DKFu czechowickiego podrzucił nam jakieś kopie.” Wojtek: „Portier z Hotelu Atlantic, Metropolis. Takie betony
światowej kinematografii, o
których zresztą nie mieliśmy
pojęcia. Metropolis kiedyś tam
się przewinął...”. Beret: „Nie
chcieliśmy się brać za Nosferatu, bo to jest film chyba najczęściej wykorzystywany, jeśli chodzi o takie formy dogrywania
muzy do filmu. Ale potem
stwierdziliśmy, że mimo wszystko będzie najprościej to ugryźć,
bo specyfika tej fabuły jest taka,
że muzycznie nie będzie trzeba
stosować jakichś nadzwyczajnych fajerwerków. I tak zaczęliśmy”.
4. O tym skąd wzięli sprzęt
i dlaczego nie z PCK (Pszczyńskiego Centrum Kultury)?...
Beret: „Sprzęt był od Zbyszka
(Makuchowskiego
- właściciela Bugsys’ Jazz Club- przyp.
Traktorzysta). On obsługiwał
całą tą imprezę”. Wojtek: „Pani
dyrektor Wszechmocnego
Domu Kultury nie miała z tym
nic wspólnego”. Beret: „Pszczyńskie Centrum Kultury po-
wiedziało, że w ogóle nie wypożycza takiego sprzętu.”
5. O tym jak się rozmawia
panią z PCK i o profitach ze
strony Urzędu... Beret: „Rozmawia się nie z nią, tylko z sekretariatem. A oni się z nią
konsultują. I taka wyszła odpowiedź od nich: oni nie uczestniczą w czymś takim. To nas
trochę zdziwiło, bo raz, że jesteśmy stąd. Raz, że jeszcze 3
lata temu za życia w Urzędzie
Pieprzyka- innego dyrektora,
wyglądało to zupełnie inaczej.
On był bardziej pro nastawiony. A teraz się okazuje, że nawet jeśli jesteśmy stąd, kapela
z Pszczyny, to przy takiej imprezie jak ta w kinie, nie ma szans
liczyć na jakiekolwiek wsparcie.
I to nas dziwi. Paranoja jest
taka, że oni się podpięli we
współorganizatorstwo. Wojtek: „Na ich afiszach było, że to
jest impreza towarzysząca”.
6. O tym jak Tomek Folekwokalista pszczyńskiego zespołu rockowego „Jim Lovesky”został lektorem... Beret: „Początki były takie, że robiliśmy tą
muzę. Potem się okazało, że są
tam niemieckie napisy. Z punktu widzenia widza, jak to będzie
odczytywane, co z tym zrobić?
Myśleliśmy potem, żeby jakieś
plansze tam wstawiać z tekstem. I potem dopiero doszliśmy do wniosku, że jedynym
wyjściem z tego, żeby to było
zrozumiałe w całej formie, będzie lektor. Zastanowiliśmy się
nad kimś i okazało się, że Folek będzie osobą najbardziej
dostępną i taką, która ze swoim głosem potrafi w miarę zaciekawić widza.”
7. O nazwie zespołu- „Mandala”... Beret: „ To jest strasznie względne. Gdzieś tam dla
świętego spokoju i uporządkowania tej kwestii tak sobie pomyśleliśmy, ze będzie jednak
dobrze odświeżyć tą nazwę i ją
na siebie narzucić”. „Pięć lat
temu istniał taki zespół w Pszczynie i dość prężnie działali-
W następnym numerze: Weekendowy kurs
„Czterech pór roku” na akordeon i adapter
śmy w tym swoim segmencie
poezji śpiewanej (śmiech). Natomiast nikt nas nigdy nie potrafił zdefiniować. I te przeglądy poezji śpiewanej, te festiwale, to były jedyne miejsca gdzie
mogliśmy się pokazywać.” „To
się ocierało o, nie wiem, o pop,
o poezję śpiewaną również, klawisz, gitara, instrumenty perkusyjne, skrzypce, dwa wokale.
Brzmienie było bardzo ciekawe. Gdzie się nie pojawiliśmy
na jakimś festiwalu, to zdobywaliśmy jakieś tam trofea i przeważnie byliśmy w czołówce”.
8. Jeszcze krótko o pracy nad
filmem... Beret: „To była typowa głupawa. Myśmy się za to
wzięli, nie mając w ogóle o tym
zielonego pojęcia jak to trzeba
robić.”
9. O tym ile razy film obejrzeli, czyli czy mają szansę znaleźć się w księdze rekordów
Guinessa?... Beret: „Kilkadziesiąt”. Wojtek: „Próbowałem liczyć, tak średnio. Graliśmy dwa
tygodnie codziennie. Codziennie obejrzeliśmy ten film dwa
razy”.
10. O flakach czyli strachu
przed publicznym występem...
Beret: „Najbardziej baliśmy się,
że zanudzimy publiczność. Bo
jak oglądaliśmy pierwsze 20
minut, 25, pół godziny itd., to
się okazywało, że tam są takie
flaki i dopiero jak zaczęliśmy
dogrywać, to z tą muzą udawało się stopniować tą akcję.”.
Wojtek: „Ale te flaki wynikały
właśnie z technik i sposobu filmowania. Jak para się całowała, to musiała to robić przez 3
minuty. Na przykład. Dzisiaj
jest to nie do pomyślenia. I
może stąd wydaje nam się, że
to są flaki. Natomiast jest w tym
jakiś romantyzm.” Beret: „Na
pewno ta forma jest ciekawa
sama w sobie i przyciąga ludzi.
Ale z drugiej strony to był bezpłatny pokaz, ludzie nie musieli
nic w to angażować, tylko
przyjść usiąść i zobaczyć coś
nowego. I takim chyba największym sprawdzianem to był
cd na str.10
10
Traktorzysta Pszczyński
nr 12
„Zakochany wampir?
11
Traktorzysta Pszczyński
nr 12
Dla mnie bomba!”
cd. ze str. 9
„Świt”, gdzie wejścia były odpłatne i mieliśmy blisko 300
osób na sali.”
11. O podziękowaniach jakie otrzymali ze strony miasta... Beret: ”Dostaliśmy potem
od Starosty Pszczyńskiego podziękowania, za to, że czynimy
to miejsce bardziej atrakcyjnym.
I to właściwie był jedyny profit,
jaki wpłynął ze strony Urzędu.”
12. Tourne po okolicach,
czyli gdzie zagrali... Beret: „W
Wiśle , w Głubczycach, w „Świcie”w Czechowicach no i w Pszczynie”. „Ten koncert w Wiśle był
pierwszy na wyjeździe. Wydawało nam
się, że z tym sprzętem, który mamy, poradzimy sobie. Jednak sala kinowa ma
swoją specyfikę i
musi być duży sprzęt.
Musieliśmy akurat do
Wisły mieć projektor.
Musieliśmy go pożyczyć od Zbyszka. Na
pozostałe seanse, od
tamtego czasu, jeździmy z kompletnym
sprzętem od Zbyszka. To nasz łącznie
kosztuje... (cenzura
Traktorzysty). Ta
kwota wydawała nam
się wygórowana Jak
się potem okazało,
to Zbyszek robi to za
grosze, bo nikt w takiej kwocie nie wypożyczy takiego sprzętu”.
13. O tym ile na
filmie zarobili i czy
mają menadżera...
Beret: „Jak żeśmy się
wzięli za ten film, to
po tygodniu pracy
zorientowaliśmy się,
że właściwie robimy
to za friko. Nikt z nas
o tym wcześniej nie
pomyślał. To było na
tyle fajne, praca z tym
filmem, że nie myśleliśmy o całym zapleczu. Tzn. czy ktoś
nam za to zapłaci”. Wojtek:
„Bardzo istotnym problemem,
jeśli chodzi o nas jest to, że
mamy jakiś pomysł, zaczynamy
się w niego angażować i angażujemy się w niego na tyle, że
zupełnie brakuje nam energii
na całą resztę. Na marketing i
reklamę. Nie ma tym kto się
zająć. Nie ma kogoś takiego, kto
by opowiedział: jutro o 15tej,
jak nie to won! Po prostu”.
14. Kilka słów o Darku
Niedzieli- drapaczu płyt... Be-
ret: „On jest w ogóle ewenement. Kupił gitarę, zaczął grać.
Zajebiście grał. I potem przestało mu się to podobać. Z dnia
na dzień sprzedał gitarę. Pół
roku później, nie- długo, długo później, kupił adapter, nie
mając o tym zielonego pojęcia
i teraz gra na nim coraz lepiej.
To jest bardzo ciekawy instrument, który można by było wplatać w każdy zespół i jakoś to
ulepsza brzmienie. Teraz Niedziela ma jakiś zespół. W Katowicach zajęli pierwsze miejsce na jakimś przeglądzie.”
15. Kilka słów o samym filmie... Wojtek:„Środki jakimi
dysponowali twórcy wtedy, dzisiaj nam się wydają śmieszne,
mimo tego, ze jest to horror.
Do tego współczesna muzyka.
Wydawało się bardzo ciekawe.”
Beret:„Im częściej go oglądaliśmy, tym większe zainteresowanie wzbudzał. Jak na tamte lata,
zespół narzędzi jakimi oni mogli operować, pozwalał im zrobić coś, co wykraczało poza
ramy czasowe tamtego okresu.” Wojtek: „To jest pierwszy
ekspresjonistyczny film kręcony w plenerze. To jest w o ogóle ciekawe jak się
odbiera taki film.
To jest romantyczne. Romantyczne są losy aktorów”.
16. O tym czy
mają jeszcze jakieś muzyczne pomysły, by zrobić
coś dalej razem...
Beret: „Gdzieś
tam mamy w zamyśle zrobienie
jeszcze czegoś, ale
trochę odmiennego w formie.
Gitarzysta Cyran
wyszedł z takim
pomysłem, żebyśmy pomyśleli o
Drodze Krzyżowej zrobionej
bardzo ciekawie
od strony wizualnej. Zrobilibyśmy
do tego muzykę,
natomiast sam
obraz byłby przedstawiany w jakimś
zestawie filmów
przez nas wykonanych, jakichś
epizodów. Ta forma jak gdyby była
zachowana, ale
odbieglibyśmy od
jej podstaw, np.
włączając przystanki ze stacjami”. „To właściwie
też jest kwestia
zapału. Kiedy o
tym zaczął mówić
Cyran, to nagle się okazało, że
ktoś tu ma kamerę, że ktoś to
potrafi robić, że ktoś to może
skleić itd. Że ktoś ma fajny pomysł na nakręcenie czegoś takiego i właściwie sami moglibyśmy to też ogarnąć. To jest w
fazie planów na razie jeszcze”.
17. O jeszcze jednym nowym
pomyśle... Beret: „Mamy też w
zanadrzu praktycznie gotowy
projekt ze scenariuszem Wojtka”. Wojtek: „Ja prowadziłem
kółko teatralne w Czechowicach. W Czechowicach w domu
kultury a nie w Pszczynie! (Głos
Wojtka pełen irytacji). Cały czas
nam się ten temat przewija,
dlaczego tam a nie tu. W Czechowicach zostały stworzone
takie warunki, dzięki którym
dało się pracować...”„...Z tamtymi dzieciakami i z moim
udziałem również- ale tylko dlatego, że jakby nie mieliśmy zbyt
czasu, żeby to wszystko dopasować, więc ja wziąłem część
odpowiedzialności na siebiezrobiłem na cykliczny przegląd
teatralny KOT przedstawienie.
I tak jakby to wszystko się nam
ładnie złożyło: jest scenariusz,
jest do odtworzenia. Proponowałem to chłopakom. Jest szansa, że coś z tego będzie.” „Generalnie opracowanie jest
moje, natomiast część tekstów
jest moich, część jest zacytowanych np. Ojciec chrzestny. Tytuł
brzmi: Żywot Pana K i traktuje
o człowieku po prostu, o Jedermanie, o takim każdym z
nas. Jest podzielony na cztery
epizody. Pierwszy traktuje o
pracy, drugi traktuje o domu,
trzeci o zabawie, a czwarty? Nie
pamiętam... Kac! Zabawa i
kac!” Beret: „Myśmy na początku myśleli, że wszystko
damy w takiej formie, gdzie
będziemy mogli oferować kino,
ten spektakl właśnie i jeszcze
jakiś krótki koncert. To wszystko zależy od zapotrzebowania,
jakie pójdzie z rynku.” Wojtek:
„Ważne jest to żeby nie robić
czegoś dla górnych 10 tysięcy,
żeby zainteresowanie było i żeby
ewentualnie można było przynajmniej do tego nie dokładać,
albo pójść potem jeszcze na
piwo”.
18. O ostatnim koncercie
Mary Jane (zespole w którym
Beret grał na perkusji), jaki
odbył się 2003-11-08 w Bugsys’
Jazz Club... Beret: „Koncert
był bardzo fajny. Rzeczywiście
wytrąciły się jakieś fluidy, że wydawało nam się, że jest to jakiś
niepowtarzalny koncert. Tak to
odczuwaliśmy. Było miło i się
skonczyło. To wszystko”.
19. O kontynuacji Mary
Jane (pod inną nazwą) bez wokalisty Tadka Kulasa, za to z
nową wokalistką... Beret: „Jeszcze będziemy szli dalej, jeśli chodzi o oszczędność grania, o takie bardziej klarowne przekazywanie dźwięków. To rzeczywiście zdaje lepiej egzamin, samemu lepiej się gra i ludzie też
to zauważają”. „Takie oszczędne granie to jest kwestia wielu
lat i nam tego też brakuje, żeby
do tego dojrzeć. Zawsze nam
się wydawało, że jeśli nauczyłeś
się jakiegoś myku, no to: wszędzie, wszędzie. I wszyscy muszą
o nim wiedzieć. Natomiast potem dochodzi do ciebie, że jest
ktoś obok, kto zagrał akurat,
może nie lepiej, ale efektywniej.
Pokazał uczucie w sposób bardziej klarowny. I ty w tym momencie nie masz prawa bytu.
Żeby to wszystko ogarnąć, to
potrzeba lat”.
20. O muzycznej ewolucji
Bereta, czyli jak to jest, kiedy
gra się już klarownie i prosto...
Beret: „Jest takie uspokojenie.
I to znakomicie działa też na
nas. Dużo lepiej się gra. Nie
musisz się już skupiać na tym,
jak to zagrać, albo co tutaj zrobić. Możesz myśleć tylko o melodii, tylko o muzyce, o tym co
przekazać. Środek ciężkości
przesunięty jest już zupełnie
gdzie indziej. To jest bardzo
ważne, bo daje ci znakomity
komfort.”
21. O popularności Jim
Lovesky- britpopowym zespole
z Pszczyny, który zaczęto grać w
ogólnopolskiej radiowej „Trójce”... Beret: „Na to się złożyło
wiele czynników. Przede
wszystkim to, ze ten ich gatu-
nek teraz jest bardzo silnie
promowany wszędzie. I takich
kapel jest rzeczywiście dużo, ale
nie na tyle żeby jeszcze gdzieś
nie można było włożyć palca.
Im się udało nagrać świetne
demo. To brzmi świetnie, tam
się nie ma do czego doczepić. I
to się po prostu sprzedaje.
Chwała im za to. To też jest taki
ewenement, bo oni właściwie
przez samozapał tak dużo
robią. Sami sobie coś organizują, działają, wysyłają.”
22. O tym jak się załatwia
próby w PCK i jak pszczyńska
młodzież potrafi się zorganizować... Beret: „My tylko słyszymy, że jak ktoś tam próbuje
załatwić próbę, to próbę sobie
może załatwić raz w miesiącu
za jakieś pieniądze itd. Od 17tej
do 19tej, jakieś takie śmieszne.
Jakaś bzdura. I to jeszcze jakiej
jakości ten sprzęt.....Jak myśmy
zaczynali, to młodzież potrafiła się zupełnie inaczej zorganizować. Nikt za bardzo nie liczył
na MDK (obecnie PCK- przyp.
Traktorzysty), chociaż działo
się dużo więcej niż teraz. Nam
się wtedy wydawało, że MDK
nie działa prężnie. Dopiero jak
się pojawiła pani, to zderzenie
pokazało, że wcześniej można
było wiele rzeczy zrobić. Był
przegląd (pszczyńskich zespołów rockowych- przyp. Traktorzysta) organizowany w MDK
itd. Młodzież potrafiła się zorganizować. Było mnóstwo imprez w knajpach. Na Szachtach
w Piasku, w Kalibrze. I to się
działo co tydzień. W Hetmanie
gdzieś tam. To był taki spęd ludzi, którzy coś grają na pół godziny przed i co tydzień coś się
działo. Ludzie się po prostu
organizowali. Teraz tego nie
ma. Z jednej strony pewnie
wynika to z tego, ze właściciele
knajp boją się ryzykować, bo to
jest niewątpliwe ryzyko. Z drugiej strony jak już ktoś robi
jakąś muzę, to chciałby coś z
tego mieć. I koło się zamyka.
Nic z tego nie wynika”. Wojtek:
”Poza tym mieliśmy zupełnie
inne podejście do tego wszystkiego. Nikt nie zadawał pytania: na czym będziemy grać. Nie
było pytania, czy Gołek miał
akurat Marshalla. Reszta to,
Boże, byle pierdziało, byle był
hałas.” Beret: „Perkusję kleiliśmy gdzieś, tu były jakieś bębny, werbel i jakiś stojak. Było
śmiesznie, ale było fajnie, bo coś
się działo”.
23. O tym czy z grania w
pszczyńskich kapelach da się
utrzymać... Beret: „W takim
wymiarze, w jakim my to robimy- i to się tyczy wszystkiego, i
Mery (Jane) i kina i tego co
gdzieś tam robi Wojtek i każdy
z nas gdzieś tam na boku- absolutnie nie da się. Pułap startu polega na przyjemności. Jest
jakaś pasja i to jest podstawa. I
to jest o tyle zdrowe, że jeśli
zdarzy się potem jakiś plus w
tych działaniach, czyli pojawi się
na jakimś etapie pieniądz, to
jest to strasznie miłe. Natomiast nigdy później nie jesteś
rozczarowany, jeśli tak się nie
zdarzy.”
24. O Bombie, którą szykuje Wojtek... Wojtek: „Szykujemy razem z Wojtkiem Bubakiem i Piotrkiem Michalskim
bombę w ogóle! Przewrócimy
to miasto do góry nogami.
Gramy takie kakofonie, że historia! Szok! Dużo improwizujemy i wychodzą z tego takie
rzeczy, że jeśli uda nam się przynajmniej część odtworzyć, to
będzie kosmos. Rzecz się opiera na, powiem same eufemizmy, na pulsującym rytmie i gitarze, która gra dużo różnych
przestrzennych dźwięków. No
i Niedziela pogrywa od czasu
do czasu z nami. Idzie to w kierunku jakiegoś jassu.”
25. Na koniec jeszcze kilka
słów o Nosferatu- zakochanym
wampirze... Wojtek:” Dla mnie
jest to strasznie romantyczne.
Dzisiaj już nie ma takich historii, ani w kinie, ani w życiu, ani
nigdzie. Dla mnie po prostu
bomba. Zakochany wampir.
Coś niesamowitego”.
***
Wypowiedzi zebrane zostały 28
listopada 2003 przez Pepana
12
Traktorzysta Pszczyński
ASCETYCZNI CZARODZIEJE Z BOSTONU:
MORPHINE- cz. VI
Zawarty w 1996 roku kontrakt płytowy między Morphine a gigantem fonograficznym DreamWorks przyniósł zespołowi
bardzo dużo pieniędzy, ale bynajmniej nie zmienił muzyków. Sława nie uderzyła im do głowy i wciąż pozostali tymi samymi, „zwyczajnymi” ludźmi. Marka Sandmana, jeśli tylko nie był gdzieś na
trasie z Morphine, zawsze można było spotkać w tych samych
miejscach , w tych samych bostońskich knajpach co kiedyś. Na
ogół po godz. 23, bo wtedy lubił wyskoczyć na drinka i pograć ze
znajomymi. Można powiedzieć, że przez lata stał się nierozerwalną
częścią bostońskiej sceny muzycznej i trudno było sobie wyobrazić
nocne życie tego miasta bez niego. Z Morphine występował na
dużych salach dla tysięcy widzów, a mimo to ciągle bawiła go jeszcze gra z Jimmy Ryanem w Lizard Lounge albo z Ray Covair Trio
w pamiętającym początki Morphine Ploug And Stars.
W międzyczasie Sandman, Colley i Conway zaczęli przygotowywać materiał na swój kolejny album. Jak się później okazało,
była to najdłużej nagrywana przez nich płyta. Ale też chyba najbardziej tajemnicza i niezwykła. Żeby zaś troszkę wynagrodzić cierpliwość fanów, w grudniu 1997 roku ukazała się składanka zatytułowana „B-Sides and otherwise”. Wydawnictwo to zawierało same
rarytasy. M.in. 3 utwory nagrane, jeszcze w 1994 roku, na żywo
dla radia w Holandii, b-strony kilku singli, dwie kompozycje wykorzystane w filmach, (filmowa twórczość Morphine to temat na
zupełnie osobny artykuł- tutaj znalazły się melodie wykorzystane
w „Dorwać małego” i w „Rzeczy robiąc w Denvern będąc martwym”) oraz trochę innych perełek. Ciekawostką jest, że prawie
wszystkie studyjne utwory opublikowane na tym albumie, zostały
nagrane w domowym studio Marka Sandmana Hi-N-Dry.
Jak się później okazało, składanka ta miała wystarczyć
fanom zespołu na ponad dwa lata. Aż do czasu wydania przez
Morphine magicznej, ale pełnej smutku, płyty „The Night”
Pepan
nr 12
Sztuka sceniczna pt.
„Sobota w domu premiera”
Występują: pani premierowa, pan premier
Pani premierowa: Ależ mężu! Jak możesz tak od rana nic nie
robić, tak się obijać? Popatrz jaki tu bałagan!
Pan premier (spokojnie, z uśmiechem politowania): Droga żono,
nie rozumiem twego zdenerwowania. 99%obywateli tego kraju,
gdyby tylko wiedziało, że nie wykonałem dziś żadnej pracy, byłoby
najszczęśliwszymi ludźmi świata.
G.S.
Sztuka sceniczna pt.
„Sobota w domu prezydenta”
Występują: pani prezydentowa, pan prezydent
Pan prezydent: Kochana żono, czy w
końcu zdecydujesz
się i będziesz startować na prezydenta?
Pani prezydentowa:
Ależ tak, kochany
mężu
Pan prezydent: To
zrób to już dziś w
nocy! Ale wiesz, tak
jak lubię. Mocno.
G.S.
KOMPUTERY
KASY FISKALNE
AKCESORIA
WWW.SKLEP
WWW
.SKLEP-IT
-IT.PL
.PL
TEL. 210-55-36
0 503 022 319
P.H.U. REAL Computer
Ul. Kopernika 26 43-200 Pszczyna
13
Traktorzysta Pszczyński
nr 12

Podobne dokumenty