Podziw nad przyrodą i prawda o człowieku: dwa

Transkrypt

Podziw nad przyrodą i prawda o człowieku: dwa
ROZMOWY PRESSJI
PRESSJA REDAKCJI
84 O prawdzie, metodzie i rewolucjach naukowych
z profesorem Józefem Miśkiem i doktorem Janem Wereszowcem-Płazowskim rozmawia Kamil Sokołowski
92 „Nie jesteśmy Frankensteinami”
z profesorem Józefem Dulakiem rozmawia Kamil Sokołowski
OPRESSJE
Zbigniew Dura
102 Zapłać za moją elektrownię!
Małgorzata Bohdan
109 Niebo ery atomowej
REPRESSJE
Andrzej Elżanowski
116 Polskie problemy ochrony zwierząt
Maciej Brachowicz
121 Wieprze przed perły, czyli o prawach zwierząt
FOTOREPORTAŻ PRESSJI
128 Glinoludy z Bolesławca
EKSPRESSJE
Iwan Kulik
132 Biełka i Striełka
Jan Stoklarz
140 ryt, modlitwa, redukcja
Podziw nad przyrodą
i prawda o człowieku:
dwa podstawowe fakty
Nie za wiele ja wiem o bogach; lecz wierzyć wierzę, iż wielkim
Brunatnym bogiem jest rzeka – nieokiełznana, posępna,
Oporna, a w pewnej mierze cierpliwa, pierwotna granica;
Zdradliwa, acz użyteczna jako przewoźnik towarów;
Trudna zatem jedynie dla budujących mosty.
Ta gdy się trudność rozwiąże, nieledwie znika mieszczuchom
Z pamięci brunatny bóg – a bóg to nieprzejednany,
Mający swój własny kalendarz i wierny sobie w swej furii,
Niszczyciel co przypomina wszystko, co ludzie skłonniby
Jak najszybciej puścić w niepamięć. Wyznawcy maszyny
Nie oddają mu czci ani ofiar, lecz on czeka, czuwa i czeka.
T.S. Eliot
P
oza ekologią, poza biotechnologią, poza sprawami skomplikowanymi i szczegółowymi jest zagadnienie proste: czym jest kontakt człowieka z przyrodą? Najłatwiej przybliżyć tę kwestię, przedstawiając
dwa elementarne fakty związane z ludzkim przeżywaniem natury i zestawiając je z całością człowieczego doświadczenia.
Fakt pierwszy: podziw
Kontakt z przyrodą jest zawstydzająco banalny i podejrzanie głęboki – jak każde przeżycie podziwu. Jest pełny, gdy idzie o zaangażowanie
zmysłów, dlatego nie ma sensu mówić jedynie o patrzeniu na przyrodę, czy
jedynie o słuchaniu jej. Jest jednak czymś więcej niż zespołem zmysłowych
doznań czy wrażeń, bierze w nim bowiem udział rozum – instrument, który
Pressja Redakcji
umożliwia każde zdziwienie, w tym: podziwianie. Człowiek zatem nie tylko
patrzy na góry, jak wtedy gdy ogląda zdjęcie albo panoramę gór; ani nie
przeżywa wyłącznie zmysłowej ekstazy jak domowy kot wpuszczony po raz
pierwszy do ogrodu. Dołącza do tego wyraz zdziwienia: „jak to możliwe?”.
Stając pośrodku górskiej doliny lub naprzeciwko oceanu (typowe przykłady), ale także wobec samotnego drzewa czy pustyni, pracujemy zatem
wszystkimi dostępnymi nam narzędziami. Zmysły informują nas o tym, „jak
jest” wokół, rozum zaś zestawia to z innymi danymi (takimi jak np. wiedza
o tym, jaki jest człowiek). Jest więc pięknie, doznajemy ogromu i niewzruszenia przyrody, czujemy jej niezależność, a także skomplikowanie i jedność
zarazem. Nie jest przy tym przyjemnie; przeżywamy szczęście, czasem spokój, czasem euforię, jednak raczej nie przyjemność. Do pewnego stopnia
można mówić nawet o czymś przeciwnym: zamiast przyjemności odczuwamy grozę związaną z możliwościami natury.
To proste przeżycie ma swoje pełne odzwierciedlenie na głębokim
kulturowym poziomie. Ujmuje wielką prawdę mówiącą, że wszelkie tezy
o podboju natury to czcze przechwałki. Człowiek jest w stanie co najwyżej
manipulować jej prawami, jednak potoczne „zawładnięcie nimi” nie ma nic
wspólnego z rzeczywistością. Zawładnąć można tylko tym, co można zmienić; zmienić można tylko wolę; natura zaś wolą nie jest. Pozór władzy nad
naturą to wynik człowieczej pychy, która nie odróżnia zręcznego, wartościowego i godnego szacunku dostosowania się do reguł od ich ustalania.
Ludzką małość (czy może lepiej średniość) przeżywamy jednak bez poczucia odrzucenia, obcości czy porażki. Zapewne można by doszukiwać się
tu zbyt mocnej subiektywizacji problemu, wierzę jednak, że jest to wynikiem prostego faktu, że człowiek, który wszedł w świat natury, jest w nim
u siebie. Nie chodzi o to, że w świecie twórczości – w świecie woli, kultury
i wspólnoty – u siebie nie jest; ten drugi nie mówi jednak o nim całej prawdy
i łatwo można przeoczyć tam pewne aspekty życia, skupiając się zbytnio na
swojej mocy lub podległości wobec innych. Najważniejszy z tych aspektów
przewija się przez wypowiedzi podróżników i zdobywców praktycznie zawsze: mówi się mianowicie prostymi słowami, że przyroda uczy pokory.
Ci, którzy tak twierdzą, wypowiadają jednocześnie dwie tezy. Pierwsza
mówi, że człowiek powinien być pokorny, ze względu na to, jaki jest, co
znaczy w dużym uproszczeniu: powinien widzieć swoje ograniczenia i to,
że mimo nich można istnieć; że można trwać, nie będąc doskonałym i samowystarczalnym, że jego miejsce jest gdzieś pośrodku: gdzie nie ma pełni
władzy, ale nie ma też rozpaczy. Druga zaś wskazuje, że fakt ten wyraźnie
ujawnia się w kontakcie z naturą, natomiast nie jest łatwo zrozumieć go
w pełni w innych okolicznościach, w świecie kultury, gdzie można np. oszukiwać siebie i innych co do swojej siły czy możliwości.
Podziw dla natury ma także inną cechę, która odbiera mu negatywny
wydźwięk, jakiego można by oczekiwać. Pozostawia mianowicie człowieka
z czystym sumieniem, w tym sensie, w jakim nieczyste sumienie miewają
zarówno odbiorcy, jak i twórcy dzieł sztuki. Jeden, wychodząc z galerii czy
koncertu, prędzej czy później odczuje zapewne niespełnienie wynikające
z faktu, że dzieło sztuki jest czyjeś, a nie jego, drugi zaś – stres związany
z oceną jego osoby, przez ocenę jego dzieł. W przypadku natury jest inaczej:
nikt z nas nie jest jej twórcą, nikt z nas nie jest za jej pośrednictwem oceniany,
nikt nikomu nie może jej zazdrościć. Nikt też za nią nie „stoi” – jakkolwiek
bowiem my nie panujemy nad przyrodą, ona też, nawet gdy nas niszczy, nie
nagina nas do swojej woli. Nagina, co najwyżej, do rzeczywistości.
Można więc podziwiać ją w poczuciu najgłębszego spokoju, pojmując
ów ogrom doznań na tyle, aby wiedzieć, na co pozwala, a na co nie; rozumiejąc, kto ustala reguły gry, a kto odpowiada własnym życiem za dostosowanie się do nich; dostrzegając jej jedność w złożoności, czyli piękno; przeżywając jednocześnie świadomość zagrożenia i pełną wolność; i dziwiąc się,
„jak to (wszystko) możliwe?”.
Fakt drugi: prawda
Druga kwestia jest z pierwszą mocno związana, zasługuje jednak na odrębne omówienie. Obok piękna, podziwu, pokory jest jeszcze jedna rzecz
(też na „p”), którą często wymienia się, opisując kontakt człowieka z przyrodą – to jej „prawdziwość”. Natura jest prawdziwa (w dość specyficznym
sensie tego słowa, o którym za chwilę) i fakt ten najlepiej uwidacznia się,
gdy próbujemy ją obrabiać metodami z powodzeniem stosowanymi do opisu np. kwestii społecznych.
Zacznijmy od zagadnienia pośredniego, poniekąd z pogranicza natury
i kultury. Zawsze zwraca moją uwagę różnica między rozmowami z udziałem polityków a tymi z udziałem sportowców. Jest ona uderzająca: ci pierwsi gadają dużo, chętnie, nie mówiąc w gruncie rzeczy nic; ci drudzy mówią
mało i zazwyczaj – doskonale ujmując rzeczywistość. Siatkarz, po przegranym meczu, mówi np., iż przeciwnik był silniejszy, zawiódł blok, do tego
w kluczowych, prostych sytuacjach popełniono głupie błędy świadczące
o słabym przygotowaniu psychicznym zespołu. W tej samej sytuacji polityk,
Pressja Redakcji
po pierwsze, zakwestionowałby wynik meczu, po drugie uznałby rzekomą
wygraną za błąd sędziów, po trzecie, zdyskredytował tak zwaną przewagę
przeciwników, a pogłoski o własnych błędach oceniłby jako manipulację. Innymi słowy: pustej retoryce, rozpoznawalnej dla każdego w miarę bystrego
umysłu jako stek bredni, nie byłoby końca.
Przyczyny tej różnicy są jasne i banalne. Tam gdzie kształtowanie przekonań jest ważniejsze niż fakty, trzeba używać wszystkich dostępnych metod,
aby to robić, w tym polegających na omijaniu rzeczywistości i zasypywaniu
czyli przypadku niekorzystnego. Znaczenie mają wyłącznie fakty o świecie,
w tym fakty o człowieku. Jeśli więc człowiek nie zna, nie rozumie i nie umie
stosować reguł przyrody, to stając w jej obliczu (niech będzie to pionowa
granitowa skała, morze, pustynia, cokolwiek), nie zrobi ani kroku lub zginie.
Jeżeli zaś zrozumie cokolwiek, będzie mógł zrobić z tego użytek i poradzi
sobie – nie przeszkodzi mu żadna zła wola, intencja czy niechęć .
Świat natury jest więc w tym sensie prawdziwy, że odkrywa, kładąc nam
przed oczy niezależnie od naszej woli to, co wzbudza w nas podziw, i nie po-
jej idiotyzmami. Gdzie zaś fakty są jasne, można (i trzeba) mówić prawdę
i nie trzeba (a nawet nie ma za bardzo jak) opowiadać farmazonów – inaczej
można narazić się na śmieszność, bądź słuszny zarzut głupoty.
Tyle sport. Przyroda jest zaś jeszcze bardziej radykalna. Pamiętam rozmowę telewizyjną z pewnym podróżnikiem, prowadzoną w związku ze
śmiercią innego podróżnika, przez jednego z najlepszych polskich dziennikarzy, specjalizującego się w sprawach społecznych. Rozmowa była zawstydzająca. Dziennikarz, zazwyczaj zamiatający biegle językiem, nie miał bladego pojęcia, jak zabrać się do tematu. Po długich i widocznych mękach zadał
więc dwa, trzy trywialne pytania, na które otrzymał, po długich pauzach (co
bardzo charakterystyczne dla ludzi, którzy myślą, co mówią, i niespotykane w rozmowach z politykami), dwie – trzy trywialne odpowiedzi. Nie był
w stanie wykroczyć poza „po co chodzi się w góry?”. I to właśnie jest sedno
sprawy, bo o cóż tu pytać? Człowiek o minimalnej wrażliwości (a rzeczony
dziennikarz ma, moim zdaniem, wrażliwość większą niż minimalna) musi
po prostu zatrzymać się wobec śmierci człowieka w trakcie wyprawy. Jest
to jeden z najprostszych i najprawdziwszych faktów ludzkiej egzystencji,
zwala tego zakłamać. Każdego człowieka można oszukać (bardzo zresztą
prostymi metodami) na dwa kardynalne sposoby: przypisać mu zbyt małe
lub zbyt duże znaczenie; uczynić z niego najpodlejszą z kreatur lub boga.
Kontakt z przyrodą obnaża zaś obydwa kłamstwa i pozwala przeżyć piękno prawdy o człowieku, jako istocie średniego kalibru, zdolnej zarówno do
działania, jak i zdziwienia.
Trzy gwiazdki
A teraz zachęcam do lektury. O przyrodzie, o naturze, o człowieku,
o ekologii, o zwierzętach i o nauce. O wszystkim, co pomaga zrozumieć,
jakie jest miejsce człowieka w świecie.
Kamil Sokołowski
którego nie imają się pytania, jakimi żywi się publicystyka. Jest w nim dana
prawda i tylko prawda: są reguły, które były znane, jest człowiek, który
chciał osiągnąć cel zgodnie z tymi regułami, i jest jego koniec – reguły okazały się bowiem zbyt surowe. Nie ma spisku, konsensu, debaty, interpretacji, dialogu, rządu ekspertów, niecnych celów, łapania na sprzecznościach
i innych fascynujących zabaw dnia codziennego. Jest rzeczywistość, która,
jak się okazuje, zajmuje dokładnie przeciwległy biegun niż infotainment.
Nie ma o czym mówić, bo wszystko jest jasne. Nikt się w świecie natury
nad człowiekiem nie lituje w tym sensie, w jakim litować może się wola, tj.
nie zmienia reguł na korzyść człowieka i nie korzysta z prawa przywileju i łaski. Nikt też go nie oszukuje – nie zmienia zasad na bardziej uciążliwe. Liczyć
można wyłącznie na rzeczywistość i szczęście: przypadek będący szczególną realizacją reguł, równoważony zresztą w pełni przez możliwość pecha,
Pressja Redakcji