Spływaj! Czyli - pontonem z nurtem rzeki

Transkrypt

Spływaj! Czyli - pontonem z nurtem rzeki
.::Monika::Witkowska::.
Spływaj! Czyli - pontonem z nurtem rzeki
23.06.2007.
Zmieniony 23.06.2007.
Spływaj! Czyli - pontonem z nurtem rzeki
Każdemu kto lubi wodę i trochę adrenaliny, rafting się spodoba. To nic, że nigdy nie wiosłowaliśmy instruktor z nami płynący pokieruje załogą tak, że szybko załapiemy o co w tej zabawie chodzi...
Podstawą jest dmuchany ponton, z angielska zwany raftem. Pontony mogą być kilku lub kilkunasto
osobowe. Silnika na ogół nie mają. "Uzbrojoną" w wiosła załogą kieruje kapitan-instruktor, nie tylko
wydający komendy, ale także przy wspomaganiu swoim wiosłem, naprowadzający ponton na właściwy
kurs.
Raftingi organizuje się na "dzikich", górskich rzekach o odpowiednim stanie wody i związanym z tym
szybkim nurcie (pod prąd się nie pływa). Czasem są to spływy godzinne, czasem kilkugodzinne lub nawet
parodniowe, z biwakowaniem po drodze. Trasy są na ogół dość urozmaicone - bywają odcinki, gdzie
wcale nie trzeba wiosłować, ciesząc się pięknem krajobrazu, ale nie brak też emocji walki na mających
przyśpieszony nurt bystrzach, mini wodospadach (dla zaawansowanych - całkiem sporych), skoków na
falach czy gorączkowego wiosłowania chroniącego przed zderzeniem ze skałami. Poziom trudności rzeki
określa się przy pomocy 6-stopniowej skali (-> ramka). Większość spływów odbywa się zwykle na
wodach "trójkowych". Rzeka klasy 6-tej jest już tak trudna, że praktycznie nie do spłynięcia.
Nie igrać z żywiołem
Oczywiście firmy organizujące raftingi dbają o to, aby poziom trudności dostosowany był do
umiejętności klientów. Stąd też większość spływów organizowanych komercyjnie to raczej proste trasy,
na których poradzi sobie każdy, kogo nie przeraża bliskość wody. Wykupując spływ warto jednak
zapytać, co nas czeka i czy są limity wiekowe. Są trasy, na których kilkuletnim dzieciom towarzyszą
równie jak one rozentuzjazmowane babcie. Może jednak okazać się, że rafting w którym chcemy wziąć
udział to impreza na której potrafią się nieźle zmachać regularnie ćwiczący na siłowni młodzieńcy,
natomiast dzieci do np. 14 lat uczestniczyć w nim nie mogą. Zresztą na trudniejszych spływach stawiany
jest wymóg dobrej umiejętności pływania i odpowiedniej kondycji.
Ogólnie - jak to z wodą bywa, swoich umiejętności przeceniać nie należy. Jeśli na pontonie czujemy
się niepewnie, albo wręcz nie umiemy pływać - lepiej uprzedzić o tym instruktora, który będzie miał nas
na oku i oszczędzi nam ewentualnego wrzucenia do wody, co na raftingach jest dość częstą zabawą.
Podobnie jest z niektórymi chorobami - o nich też lepiej uprzedzić obsługę. Na prostych spływach nie
będą one zapewne miały znaczenia, jednak tam gdzie trzeba trochę powalczyć, cierpiący na astmę,
choroby serca czy padaczkę powinni zastanowić się, czy jest to odpowiednia zabawa. U niektórych
organizatorów, zwłaszcza przy trudniejszych trasach, klienci dostają zresztą formularz, w którym muszą
zaznaczyć dotyczące ich schorzenia i podpisać, że biorą udział w zabawie na własne ryzyko. Przy prostych
spływach wypadki raczej się nie zdarzają. Przy tych bardziej zaawansowanych - czasem do nich dochodzi.
Są przecież tacy, którzy nastawiając się na zastrzyk adrenalniny uważają, że "no risk-no fun" (czyli: "nie
ma ryzyka-nie ma zabawy").
No właśnie - na czym polega ryzyko? Nie chodzi o siłę w samym wiosłowaniu, jeśli bowiem nawet
cała załoga okaże się przy wiosłowaniu niesprawna, instruktor-sternik i tak sobie poradzi (w końcu
http://akademia.ricoroco.com/monikaw/joomla
Kreator PDF
Utworzono 6 March, 2017, 23:52
.::Monika::Witkowska::.
spływając z nurtem do mety dotrzemy). Problemem jest ryzyko wypadnięcia za burtę. Są spływy, na
których trzeba bardzo chcieć aby się to stało (czytaj: celowo wyskoczyć z pontonu). Zdarzają się jednak i
takie, na których szansa na znalezienie się w wodzie jest bardzo duża. Zazwyczaj dzieje się to na
progach, kiedy fala rzuca nas na podwodne skały lub po prostu powoduje chwilowe "złamanie się"
pontonu. Co wtedy? Przede wszystkim nie możemy wpaść w panikę. Kamizelka ratunkowa (musi mieć ją
na sobie każdy, nawet najlepszy pływak) będzie nas unosić na powierzchni. Owszem, możemy trafić pod
dno pontonu, ale to kwestia sekund kiedy się spod niego wydostaniemy.
Duża szansa, że nasi współtowarzysze błyskawicznie wciągną nas z powrotem do pontonu. Jeśli nie,
należy położyć się na wodzie na plecach i po prostu spokojnie spływać, bez wykonywania ruchów żabki
czy kraula. Pływać stylowo można w basenie, natomiast w rwącej rzece wrzucającej nas co jakiś czas w
wiry, nie ma to sensu i tylko niepotrzebnie wyczerpuje nasze siły. Ważne jest, aby spływać nogami
wysuniętymi do przodu - w ten sposób asekurujemy się przed uderzeniem głową o wystające głazy. Na
wszelki wypadek przed urazami głowy zabezpiecza na ogół obowiązkowy kask.
Znajdujący się na
pontonie instruktor, a na trudniejszych rzekach - instruktorzy-ratownicy płynący na przedzie peletonu w
kajakach, są doskonale wyszkoleni na wypadek takich sytuacji - rzucą nam "rzutkę", czyli linę ratunkową,
no i wyciągną. I jeszcze jedno - nie próbujmy na siłę stawać w górskiej rzece, zwłaszcza przy głębszej
wodzie. Nie warto walczyć ze zbyt silnym nurtem, poza tym może to doprowadzić do uwięzienia stopy
między kamieniami czy leżącymi na dnie konarami.
Zanim się zacznie…
Przed rozpoczęciem spływu czeka nas trening "na sucho", czyli w pontonie stojącym jeszcze na
brzegu. Zostaniemy poinstruowani między innymi o tym właśnie, co zrobić, gdy się wypadnie z pontonu,
w jaki sposób wyciągać człowieka któremu się to przydarzyło (chwytając go pod pachy), no i oczywiście jak wiosłować. Dowiemy się jak trzymać wiosło (pagaj), jak go zanurzać i jak pracować naszym ciałem
(wcale nie tylko rękami), aby ruchy były jak najbardziej efektywne.
Potem przychodzi czas na komendy. Nawet jeśli wydawane są one w języku obcym (na ogół - po
angielsku), są to krótkie, łatwe do nauczenia się hasła, typu "prawa (lub lewa - chodzi o burtę) naprzód",
ew. "wstecz", "stop" czy "trzymać się" (uchwytów pontonu). Po spuszczeniu pontonu na wodę, na
spokojnej wodzie i tak wszystko jeszcze do znudzenia przećwiczymy. To nic, że początkowo nasze ruchy
są niewprawne i każdy wiosłuje w swoim rytmie powodując zderzanie się wiosłami. Po pewnym czasie
dojdziemy do wprawy i nauczymy się miarowego, zgranego wiosłowania. Bądź co bądź rafting to sport
zespołowy - indywidualnie niewiele się w nim wskóra, liczy się załoga, tzw. team.
O tym, gdzie kto siedzi, decyduje instruktor-kapitan. On sam zajmuje stanowisko na ogół na tyle
(rufie). Na samym przedzie usadawia się zwykle najsilniejszych i najbardziej doświadczonych załogantów.
To oni zwykle najwięcej się napracują przy wiosłach, równocześnie nadając rytm reszcie, no a do tego są
najbardziej narażeni na kontakt z wodą (suchymi z tej zabawy na pewno nie wyjdą), otrzymując w
nagrodę największą dawkę emocji. Ważne jest też, aby po obu burtach równomiernie rozłożyć siły, no i
wagę załogi. Dopiero kiedy wszystko będzie już ustalone - możemy ruszać.
Mokro - tak, zimno - bez przesady…
Nie ma co kryć, że woda w górskich rzekach do ciepłych nie należy. Ale w raftingu to specjalnie nie
przeszkadza. Po pierwsze - rozgrzewają nas emocje. Po drugie - tam gdzie rzeczywiście temperatura
wody jest niska (np. w rzekach wypływających z lodowców), płynie się w piankach neoprenowych. Jeśli
rzeczywiście jest zimno (np. przy spływach na Islandii), na piankę warto założyć jakieś ubranie, a na to
jeszcze kurtkę przeciwdeszczową. Nie najlepszym pomysłem jest bawełna - namoknięta koszulka szybko
wyziębia organizm, co w skrajnych przypadkach może prowadzić do zabójczej hipotermii. Dobrze spisuje
się natomiast odzież z włókien sztucznych, chroniących przed zimnem nawet kiedy jest mokra (np. polar).
Na niektórych spływach dostaje się też buty piankowe - zwłaszcza tam gdzie grozi nam długotrwałe
trzymanie nóg w pontonie, do którego zapewne dostanie się woda. Z kolei tam gdzie jest ciepło, płynie
się zwykle boso, choć jeśli jest to trudna rzeka i związane z tym duże ryzyko wpadnięcia do wody, warto
jednak założyć skazane na zamoczenie buty (dobrze przypięte sandały, wiązane tenisówki etc.).
Oczywiście trzeba mieć też suchą zmianę ubrania do przebrania po zakończeniu spływu.
http://akademia.ricoroco.com/monikaw/joomla
Kreator PDF
Utworzono 6 March, 2017, 23:52
.::Monika::Witkowska::.
Wiosła chwyć!
Po fazie przygotowań wreszcie nadchodzi taki moment, kiedy instruktor stwierdza, iż wystarczy
nam szkolenia, odbija się wiosłem od brzegu i… płyniemy. Szybko się nauczymy rozpoznawać
zbliżające się bystrza. Te trudniejsze mają zwykle jakieś charakterystyczne nazwy typu "Wirówka", albo
jak w przypadku spływu w Kanionie Kolorado: "Wodospad Nieszczęść" czy "Katarakta Tnąca na Kawałki".
Instruktor-sternik oczywiście umie "czytać" rzekę - wie gdzie jest najsilniejszy nurt, gdzie płycizna, a
gdzie podwodne skały. Bywa, że ponton zostaje wyrzucony na skały i do nich przyciśnięty - niektórzy
nazywają to "pineską". Nie można dać się wówczas uwięzić - ważne jest błyskawiczne wykonywanie
wydawanych komend. Podobnie jest z zawirowaniami powstającymi na powierzchni rzeki ponad
ukrytym głęboko na dnie głazem. Wprawdzie nie grozi to wywrotką, ale w wyniku nagłej zmiany kursu
może rzucić nas na inny, wystający ponad wodę kamień. Inne niebezpieczeństwa to ssące dziury,
powstające wtedy, kiedy ze skały spływa duża ilość wody albo też duże fale stawiające ponton "na
sztorc". Oczywiście dotyczy to spływów o wyższym stopniu wtajemniczenia. Ale zdarzają się również
odcinki sielankowe, kiedy rzeka płynie leniwie, nic się nie dzieje i zamiast wiosłować można się opalać.
Instruktorzy wykorzystują to zwykle na mniej lub bardziej mokre zabawy - wzajemne oblewanie się załóg
konkurujących pontonów, konkursy w utrzymaniu równowagi podczas stania na burtach (na ogół kończy
się wpadnięciem ochotników do wody), okrzyki połączone z uderzeniami wioseł etc. Niekiedy gdzieś po
drodze robi się postój - można wówczas wyjść na brzeg, popływać przy brzegu czy poskakać z
przybrzeżnych skałek (o ile instruktor potwierdzi, że woda jest wystarczająca głęboka). Jedno jest pewne
- spływ doskonale zgrywa załogę. A im większe odciski na palcach od wiosłowania i więcej mocnych
wrażeń, tym dłużej będziemy go wspominać.
Z Dunajca na Zambezi
Niestety w Polsce nie mamy dobrych warunków do uprawiania raftingu. Namiastkę możliwości daje
Dunajec (zwłaszcza na odcinku Przełomu) oraz wykorzystywana wiosną, trudniejsza od niego Białka.
Jednak tak naprawdę najbliższe miejsca dla przeżycia prawdziwej raftingowej przygody są dopiero na
rzekach Austrii. W Alpach rzeczywiście jest gdzie spływać - poza Austrią także we Włoszech, we Francji
czy Szwajcarii, poza tym można wybrać się do Słowenii. Kilka dobrych raftingowo rzek jest w
Skandynawii i to nawet tej wysuniętej daleko na północ (Norwegia, Islandia). Najprzyjemniej jest jednak
tam, gdzie jest ciepło. Często z propozycji raftingu korzystają np. wczasowicze wypoczywający na
południu Turcji, gdzie do familijnych spływów świetnie nadaje się rzeka Kopru koło Antalyi. Marzenie
każdego raftingowca stanowi jednak spłynięcie kultowymi rzekami typu Zambezi w Zambii lub Zimbabwe
czy Kolorado w USA (teraz rocznie spływa tam ok. 200 tys. osób). Wiele raftingowych rzek o różnych
stopniach trudności znajdziemy też w Nepalu, Nowej Zelandii, Peru i w Chile (sporo rzek o V-tej klasie
trudności). Jak widać uprawiać rafting da się praktycznie w każdym zakątku świata, zwłaszcza tam gdzie
są góry. Z tego też powodu trudno mówić o sezonie raftingowym - ci którzy traktują ten sport zawodowo,
pływając np. jako instruktorzy, po prostu wędrują po świecie. Od maja do września prowadzą spływy w
Europie, potem przenoszą się np. do Ameryki Południowej czy Nepalu.
Najlepsi z najlepszych
Rafting to nie tylko rekreacja - nie brak wyczynowców, którzy trenują ten sport, po to by potem
sprawdzić się w zawodach. Zasady rywalizacji określa Międzynarodowa Federacja Raftingowa (IRF),
zrzeszająca 37 krajów (Polska do niej nie należy). Rozgrywane dyscypliny to zwykle sprint, spływ z
prądem oraz slalom. W ostatniej z prestiżowych imprez - w Mistrzostwach Europy, jakie odbywały się w
czerwcu br. w Rosji, na kaukaskiej rzece Belaja, w kategorii kobiet niezrównane okazały się Słowaczki wygrały wszystkie z wymienionych konkurencji. Wśród panów zwyciężyli Rosjanie - zajęli I miejsce w
sprincie i spływie z prądem, jednak w slalomie byli drudzy. Szczegółowe wyniki można znaleźć na www.erafting.info.
A tymczasem trwają już przygotowania do mających się odbyć w przyszłym roku Raftingowych
Mistrzostw Świata. Odbędą się one w końcu czerwca 2007 r. na rzece Naerincheon w Korei Południowej.
Niestety, póki co nic nie wskazuje, by Polacy byli w tym sporcie kandydatami do medalu.
http://akademia.ricoroco.com/monikaw/joomla
Kreator PDF
Utworzono 6 March, 2017, 23:52
.::Monika::Witkowska::.
Monika Witkowska
(tekst opublikowany w magazynie "Voyage" w 2006 r.) http://akademia.ricoroco.com/monikaw/joomla
Kreator PDF
Utworzono 6 March, 2017, 23:52

Podobne dokumenty