horyzont:Layout 1.qxd
Transkrypt
horyzont:Layout 1.qxd
Publikacja współfinansowana przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej OD WY DAW CY: Poza Karpacki Horyzont… po karpackie „złoto dla zuchwałych”! DAWID LASEK P oczątek roku przyniósł kilka wydarzeń, które mają duże znaczenie dla „sprawy karpackiej”. Zapowiada się również, że to, co nam przyniesie cały 2014 rok, nie będzie bez znaczenia dla rozwoju inicjatyw związanych z tą krainą geograficzną. Ale war to zacząć od najważniejszej z punktu widzenia naszej organizacji daty. Otóż 14 lutego 2014 roku, w 21. rocznicę powołania Euroregionu Karpackiego, w miejscowości Nyiregyhaza na Węgrzech wybrany został po kilkuletniej dominacji rodaków Wiktora Orbana nowy przewodniczący Rady Euroregionu Kar packiego. Został nim Józef Jodłowski, prezes Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska i starosta rzeszowski w jednej osobie. Kaden cja prze wod ni czą ce go trwa dwa lata, a najważniejszą jego prerogatywą jest kie rowa nie tym naj wyż szym, w świetle zapisów statutu Euroregionu, międzynarodowym organem. Nie ukry wa my, że dość znie cier pli wie ni czekaliśmy na tę zmianę war ty. Przejmując przewodnictwo w – umówmy się – dość statycznej do tej pory radzie, będziemy mogli próbować realizować naszą wizję i politykę rozwoju Euroregio nu, opie ra jąc się na pre cy zyj nie przygotowanym planie. Co jest jego istotą? Przede wszystkim – wzmocnienie samych fundamentów Euroregionu, także poprzez wprowadzenie nowych rozwiązań z zakresu koordynacji działań poszczególnych stron krajowych i ustalenie nowych zasad współpracy. Mamy ambicję dokończyć refor mę instytucjonalną związku, tak aby „wyrównać poziomy” organizacyjno-operacyjne pomiędzy partnerami. Dla nas oznacza to lansowanie i wdrażanie for muły federacji stowarzyszeń stron krajowych EK, bazujących na polskim mo de lu. Je ste śmy pew ni, że tyl ko sprawnie funkcjonująca międzynaro- Wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska dowa struktura organizacyjna, która zapewnia szeroką reprezentację władz i partnerów społeczno-gospodarczych z Kar pat, jest w sta nie re ali zować i wspierać politykę rozwoju. Aby uzyskać zdolności koordynacyjne w bardzo trudnym i wciąż niezdolnym do strategicznej współpracy środowisku karpackim (politycznym i instytucjonal nym), ta kie po dej ście mu si mieć cha rak ter wa run ku si ne qua non. Wszystkie inne cele prezydencji mają wobec tego charakter wtórny. A są one niezwykle ważne Wymienię takie jak współpraca w ramach konwencji karpackiej, wsparcie idei korytarza Via Carpatia, czy wsparcie powstania makro re gio nal nej stra te gii kar packiej. W szczególny sposób chcemy wykorzystać naszą prezydencję w radzie do promocji strategii Marki Kar packiej. Każdy nowy dzień 2014 roku utwierdza nas w przekonaniu, że Marka Karpacka jest ab so lut nym prio ry te tem w działaniach naszej organizacji i jej partnerów w tym roku i kolejnych latach. Koncentrowanie się na biznesowym charakterze tego przedsięwzięcia stanowi także świetną terapię na czas oczekiwania na nabór projektów w kolejnej (bieżącej) perspektywie finansowej. Uzależniająca moc grantów zagarnia umysły i budzi żądze większości „interesariuszy” współpracy kar packiej. Niestety, w istotny sposób ogranicza też samodzielność kreowania alter natywnych rozwiązań. Marka Karpacka CARPATHIA jest właśnie takim alter natywnym, śmiałym przedsięwzięciem, swoistym złotem dla zuchwałych ukrytym w Karpatach. Nowa perspektywa finansowa UE to także część naszego planu. Wciąż boleśnie odczuwamy brak programu kar packiego. Świadomość bezskuteczności naszych prawie 10-letnich zabiegów o jego powołanie nie wpływa korzystnie na nastroje w obozie, ale w takich sytuacjach rodzą się dobre inicjatywy. Będziemy więc pracować, zawieszeni pomiędzy strategią bałtycką a dunajską, wsłuchując się uważnie w przebieg dyskusji dotyczącej strategii karpackiej. Motorem tej pracy będzie ogłoszona już przez naszą organizację idea stworzenia wir tualnego programu karpackiego – „Karpackiego Horyzontu 2020”. W sytuacji, w której brak jest oficjalnej strategii karpackiej, brak jest programu operacyjnego EWT dla Karpat, jedyna rzecz, którą możemy zrobić, to – wykorzystując sieć instytucji i kontaktów Euroregionu – wypracować dla tworzących się w tej chwili nowych programów operacyjnych EWT i EISiP pakiety propozycji (strumieni) projektów, które odnosić będą się do strategii „Karpacki Horyzont 2020”. Zadanie takie wymaga dobrego przygo towa nia me to do lo gicz ne go oraz póź niej szej efek tyw nej ko or dy na cji prac i choć nie gwarantuje pełnego suk ce su (pro jek ty bę dą star tować w konkursach), to war te jest podjęcia. Głównie ze względu na ogromny potencjał mobilizacyjny i motywacyjny dla po zo stawio nych sa mym so bie osób, środowisk i instytucji działających dla dobra Karpat. Zatem… do dzieła! Zapraszamy wszystkich zain te re sowa nych do współ pra cy. Od maja 2014 roku ruszy punkt kontaktowy „Kar packiego Horyzontu” w biurze Euroregionu, który odpowiadał będzie za koordynację działań. Tak czy inaczej, najważniejsze znów pozostają kwestie partnerstwa i współpracy. Ciągle się ich wszyscy uczymy i ciągle wydaje się, że można być bardziej pilnym uczniem. HORYZONT 3 W NUMERZE Marzenia potrzebują konkretów JÓZEF MATUSZ T o już kolejny, wiosenny numer „Horyzontu Alpejsko-Karpackiego”, do którego lektury serdecznie zapraszam. Wiosna sprzyja marzeniom, więc my również pomarzymy, choćby o zimowej olimpiadzie w Karpatach. Tak, tak… i nie są to tylko marzenia; plany Krakowa, Zakopanego i słowackiego Popradu można jeszcze zweryfikować, tak by w 2022 roku była to olimpiada karpacka. To jedno z największych pasm górskich w Europie nigdy jeszcze nie było olimpijską areną zmagań sportowców tak latem, jak i zimą. Chodzi o to, by w igrzyska zaangażowane było więcej regionów karpackich, ale przede wszystkim, by w świat sprzedać informację, że olimpiada odbywa się w Karpatach, górach niezwykłych, których mieszkańcy zasługują na takie igrzyska. To byłaby doskonała promocja Karpat w świecie, bez uszczerbku dla Krakowa czy Zakopanego, bo w tych miastach i tak odbywałyby się najważniejsze imprezy. A kto powiedział, że część zmagań sportowych, np. w hokeju czy łyżwiarstwie szybkim, nie może się odbyć w Sanoku, a biegi narciarskie w rumuńskich czy ukraińskich Karpatach? Kto powiedział, że olimpiada ma się odbywać w jednym miejscu, gdzie buduje się potężne obiekty sportowe i wioski olimpijskie, z którymi później jest problem. Za osiem lat kwestie logistyczne i transportowe nie będą odgrywać większego problemu. Byłby to też sposób, by na rządzących wymusić szybszą budowę drogi Via Carpatia. W ten sposób organizatorzy zyskaliby szerokie grono zwolenników w krajach karpackich i – co ważne – koszty finansowe zostałyby rozłożone na kilka podmiotów. Dyskusja o Karpatach nie ustaje. Odbywa się na międzynarodowych konferencjach w Brukseli i w kraju, np. styczniu konferencja odbyła się na Stadionie Narodowym w Warszawie, wzięli w niej 4 HORYZONT Redaktor naczelny udział udziałem prezydenci Polski i Konfederacji Szwajcarskiej. Dyskusja o przyszłości regionów karpackich trwa również na szczeblu lokalnym. Przykładem choćby dwie międzynarodowe konferencje, które w marcu odbyły się w Polańczyku i Rzeszowie. Nad Zalewem Solińskim dyskutowano o tożsamości Karpat, szansach rozwoju, aby Karpaty stały się dobrym miejscem do życia dla mieszkańców tu urodzonych i wychowanych, ale też zachęcały do osiedlania się, a przede wszystkim, by stały się wciąż nieodkrytą turystyczną mekką. W Hotelu Ambasadorskim w Rzeszowie, na zaproszenie europosła Tomasza Poręby, w międzynarodowym gronie dyskutowano głównie o strategii karpackiej, bo to jedyny tak duży region o olbrzymich parametrach gospodarczych i społecznych, który pozbawiony jest osobnego instrumentu finansowania z Unii Europejskiej. W trakcie dyskusji nie brakowało głosów o straconej szansie na stworzenie specjalnego programu unijnego dla Karpat. Ale to wina głownie polityków i rządów wszystkich krajów karpackich, którzy nie potrafili wymóc tego na Brukseli. To świadczy o ich „skuteczności”. To dobry moment, by się poważnie zastanowić, wybierając europosłów 25 maja. Zastanowić się, co ten kandydat konkretnego zrobił dla regionu i dla Karpat, jakie doświadczenia ma w swoim portfolio i czy nie interesuje go tylko mamona. To ważne wybory i nie można się dać się zwieść obietnicami szytymi wyłącznie na czas kampanii. Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska może mówić o dużym sukcesie. W połowie lutego w Nyíregyházie na Węgrzech Józef Jodłowski, prezes SEKP, a zarazem starosta powiatu rzeszowskiego, został wybrany na przewodniczącego Rady Euroregionu Karpackiego. Dużym wyzwaniem stojącym przed SEKP jest, by podczas tej dwuletniej kadencji zrefor mować, a zwłasz- cza zacieśnić, współpracę między strukturami euroregionów we wszystkich krajach karpackich. SEKP, jako wiodący od lat podmiot w tej karpackiej strukturze, może ją przekształcić w dynamiczny międzynarodowy organizm lobbujący na rzecz Karpat i wykorzystujący do tego wszelkie możliwe środki finansowe. Potencjał organizacyjny i ludzki jest, potrzeba deter minacji przy realizacji zaplanowanych działań, choćby promocji Marki Karpackiej czy też odwlekanego stworzenia międzynarodowej platfor my medialnej „Media Karpackie”. Wiosna to czas marzeń i wypoczynku, i zadumy. Pod koniec maja w Łańcucie odbędzie się 53. Muzyczny Festiwal, jeden z najstarszych i najbardziej prestiżowych w kraju. To okazja do chwili refleksji w zabieganym życiu. A sam festiwal i Łańcut to właśnie przykład karpackiej marki z najwyższej półki. Polecamy ar tykuły promują ce tu ry sty kę ak tyw ną w Al pach i Bieszczadach, w słowackim Svidniku i atrakcje na rzekach Prut i Czeremosz w ukraińskich Karpatach. W tym numerze rozpoczęliśmy również prezentację małych „krajów” karpackich. Na początek opisujemy słowacką bramę do Polski, czyli miasto Svidnik. I to po słowacku. Pod koniec kwietnia przeżywać będziemy wydarzenie szczególne – kanonizację Jana Pawła II. W „Horyzoncie Alpejsko-Karpackim” przeczytają Państwo o podkarpackich wędrówkach Karola Wojtyły w czasach, gdy był jeszcze księdzem, a także o wizycie Ojca Świętego w Dukli, miejscu urodzin św. Jana z Dukli uchodzącego za patrona Kresów i Karpat. Decyzją Sejmu RP, w tym roku obchodzimy Rok św. Jana z Dukli (w 600. rocznicę jego urodzin). Zapraszam do lektury i opinii: [email protected] - Józef Jodłowski szefem Olimpiada w Karpatach str. 6. str. 20. Kolejowe cuda w Szwajcarii str. 30. Podkarpackie wędrówki Karola Wojtyły str. 44. Wydawca: Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska Opracowanie: Kancelaria Medialna Mmedia Dyrektor Programowy: Dawid Lasek Redaktor Naczelny: Józef Matusz Sekretarz Redakcji: Barbara Inglot Redakcja: Jacek Borzęcki, Adam Cyło, Agnieszka Fryc, Anna Janik, Józef Jurcisin, Alfred Kyc, Oksana Petrynych, Dorota Zańko, Jolanta Danak-Gajda, Jaromir Kwiatkowski, Andrzej Klimczak Foto:Bartosz Frydrych, Jacek Borzęcki, Jarosław Kałucki, Jolanta Danak-Gajda, archiwum SEKP, Wojciech Zatwarnicki, Jozef Jurcisin, Andrzej Klimczak, Krzysztof Zieliński, Małgorzata Draganik Kontakt z redakcją: [email protected] Projekt graficzny i skład: Jacek Łakomy; Druk: EUROPRINT Rzeszów HORYZONT 5 Będziemy wspierać flagowe inicjatywy karpackie Rozmowa z Józefem Jodłowskim, przewodniczącym Rady Euroregionu Karpackiego Józef Jodłowski przewodniczącym Rady Euroregionu Karpackiego JÓZEF MATUSZ J ózef Jodłowski, prezes Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska, a zarazem starosta powiatu rzeszowskiego, został na najbliższe dwa lata szefem Rady Euroregionu Karpackiego. – To dla mnie duża satysfakcja, bo wybór był jednomyślny, ale też duża odpowiedzialność za najbliższe lata działalności Euroregionu Karpackiego – powiedział tuż po wyborze nowy przewodniczący. Józef Jodłowski podkreśla, że oczekiwania wszystkich członków Euroregionu Karpackiego są takie, aby przygotować program operacyjny dla Karpat. Jak zapewnia, otrzymał w tym zakresie wsparcie od wszystkich członków Euroregionu Karpackiego. – Chciałbym, aby przy opracowywaniu programu operacyjnego dla Karpat obowiązywała zasada współpracy i merytorycznego podejścia do tematu – podkreśla Józef Jodłowski. – Czujemy się dobrze przygotowani do takiego przewodnictwa instytucjonalnego w tej części Europy i chodzi o to, żebyśmy jako region, jako województwo tę „specjalizację karpacką” potrafili wypracować i obronić przed europejskimi decydentami, że właśnie Rzeszów jest tym miejscem, tą swoistą bramą karpacką, chcemy pełnić taką rolę koordynatora wszystkich działań dotyczących Karpat – zaznacza nowy przewodniczący Rady Euroregionu Karpackiego. Wyboru nowego przewodniczącego Rady Euroregionu Karpackiego dokonano 14 lutego 2014 roku w miejscowości Nyíregyháza na Węgrzech podczas 40. posiedzenia Rady Euroregionu Karpackiego. Zebrani w Bessenyei Ceremonial County Hall w siedzibie władz województwa (komitatu) Szabolcs-Szatmár-Bereg przedstawiciele stron krajowych Euroregionu Karpackiego (polskiej, słowackiej, ukraińskiej, rumuń- 6 HORYZONT skiej i węgierskiej) spotkali się, aby dokonać przeglądu najważniejszych kwestii związanych z rozwojem współpracy w ramach Euroregionu Karpackiego u progu nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej. W skład delegacji strony polskiej wchodzili przedstawiciele samorządów członkowskich Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska w osobach starostów: przemyskiego – Jana Pączka, krośnieńskiego – Jana Juszczaka, rzeszowskiego – Józefa Jodłowskiego. Samorządy gminne reprezentowane były przez Wiesława Dronkę – burmistrza Boguchwały – oraz Andrzeja Betleja – wójta Zarszyna. Samorząd województwa podkarpackiego reprezentował Tadeusz Pióro – wicemarszałek województwa podkarpackiego. W skład delegacji wchodził również Da- wid Lasek – wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska. Podczas spotkania obecny był również pan Roman Kowalski – ambasador Rzeczypospolitej Polskiej na Węgrzech. Wybór nowego przewodniczącego rady ze strony polskiej spowodował również rotację tzw międzynarodowego sekretariatu Euroregionu Karpackiego. Od 17 lutego funkcję tę pełni Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska w Rzeszowie. Podczas wystąpień ze strony polskiej głos zabrali Tadeusz Pióro – wicemarszałek województwa podkarpackiego – oraz Dawid Lasek – wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska. Wicemarszałek Tadeusz Pióro w swoim wystąpieniu dokonał prezentacji potencjału województwa podkarpackiego oraz zapewnił o poparciu władz naszego regionu dla współpracy regionów karpackich, szczególnie w zakresie starań o przygotowanie makroregionalnej strategii karpackiej. Pan wiceprezes zaprezentował wizję rozwoju Euroregionu Karpackiego do 2020 roku na bazie strategii „Karpacki Horyzont 2020”. Po jednomyślnym głosowaniu stron krajowych Euroregionu nastąpiło przekazanie przez pana Oskara Szesztaka – przewodniczącego Rady Komitatu Szabolcs-Szatmár-Bereg – przewodnictwa w radzie panu Józefowi Jodłowskiemu. Nowy przewodniczący po wyborze przedstawił priorytety polskiej prezydencji w radzie. Najważniejszym celem polskiej prezydencji będzie wspieranie współpracy na rzecz tworzenia wspólnej przestrzeni społeczno-gospodarczej na obszarze Euroregionu Karpackiego. – Czując mocne wsparcie samorządu województwa, będziemy mogli liczyć na szybsze, szersze zrealizowanie naszych zamierzeń – podkreśla nowy przewodniczący. Jakie wrażenia wyniósł Pan z ostatniego pobytu w Niyereghazie? Pozytywne. Niyereghaza, miasto, w którym mieści się węgierska siedziba Euroregionu, jest nam miejscem znanym. Uczestniczyłem tam w kilku spotkaniach dotyczących Euroregionu, w tym w dwóch radach. Samo miasto jest bardzo ładne. Widać, że węgierskie władze samorządowe przywiązują dużą wagę do dziedzictwa narodowego, jednocześnie dbając o komfort życia mieszkańców. Samo miejsce spotkania – budynek Rady Wojewódzkiej Komitatu Szabolcs-Szatmár-Bereg – jest piękną historyczną budowlą. gionalnego Euroregion Karpacki, w tym pracy samej rady. Wychodzimy z założenia, że Euroregion jest w bardzo ważnym momencie dziejowym. Doświadczenia ostatnich 12 lat – z jednej strony – nauczyły nas na chłodno oceniać skuteczność współpracy karpackiej, a z drugiej strony – nasza dojrzałość instytucjonalna daje nadzieję na wyraźny postęp w jej rozwoju. Dodatkowo czas, w którym przejmujemy przewodnictwo, czyli początek kolejnej perspektywy finansowej, oraz okoliczność, jaką jest brak strategii dla Karpat oraz brak oddzielnego programu operacyjnego dla tego obszaru, stanowi istotny kontekst rozwojowy. torialnych. Sama komunikacja pomiędzy członkami w radzie musi ulec reorientacji. Będę również proponował częstsze spotkania prezydium rady złożonego z szefów stron krajowych. Do końca maja przedstawimy partnerom konkretne propozycje. Ale przecież nie o wrażenia estetyczne chodziło… Rzeczywiście, to co nas sprowadziło do tego miejsca, to kolejne, 41. Posiedzenie Rady Euroregionu Karpackiego. Tym razem oprócz kwestii standardowo towarzyszących takim spotkaniom dokonała się również zmiana przewodnictwa w radzie Euroregionu. Po kilku latach odgrywania tej roli przez pana Oskara Szesztaka – przewodniczącego komitatu (regionu) Szabolcs-Szatmár-Bereg przyszła pora na przedstawiciela strony polskiej Euroregionu Karpackiego. Co więc było największą słabością Euroregionu? Brak skuteczności w działaniu na rzecz korzystnych rozwiązań politycznych, programowych i finansowych dla Karpat. Oczywiście, Euroregion nie jest w tej materii decydentem, decydują bowiem rządy krajów karpackich i instytucje Unii Europejskiej, ale martwi to, że nie wywarliśmy odpowiedniej presji na polityków, aby zainteresowali się oni na poważnie problemem rozwoju Karpat. Czyli? Podstawą naszej polityki będzie realizacja strategii „Karpacki Horyzont 2020” wraz z pochodnymi dokumentami strategicznymi. Wizja Euroregionu Karpackiego zawarta w tej strategii, czyli „wspólna przestrzeń społeczno-gospodarcza na obszarze Karpat”, jest tym rozwiązaniem, do którego będziemy konsekwentnie dążyć. W naszych działaniach wspierać będziemy flagowe inicjatywy karpackie, takie jak: strategia makroregionalna, korytarz transportowy Via Carpatia czy konwencja karpacka. Jak się Pan czuje w roli przewodniczącego rady? Odczuwam – z jednej strony – odpowiedzialność ciążącą na tym stanowisku, z drugiej – pewność, że to, co Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska od lat wnosi w życie Euroregionu, stanowi pokaźną zaliczkę dla dalszych działań rozwojowych wobec tej struktury. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy syci. Przeciwnie, patrząc na dotychczasowe funkcjonowanie Euroregionu na poziomie międzynarodowym, wiemy, że jest jeszcze wiele do zrobienia. Właśnie, czy nowy przewodniczący rady dokonał już bilansu otwarcia? Oczywiście, pojechaliśmy do Niyereghazy dobrze przygotowani. Jako instytucja od ponad dekady profesjonalnie zajmująca się współpracą terytorialną mamy wypracowaną strategię działania oraz przygotowany zestaw mechanizmów do jej realizacji. Część z tych rozwiązań dotyczy właśnie funkcjonowania całego Związku Międzyre- Jest więc co zmieniać? Tak. Absolutnym priorytetem dla nas będzie dalsze wzmacnianie struktury Euroregionu, rozszerzanie jego oddziaływania i dywersyfikacja prowadzonej działalności. Euroregion Karpacki jest najstarszą tego typu inicjatywą w tej części Europy. Nie możemy zaprzepaścić tego dorobku. Chciałbym, aby najbliższe lata, w tym dwa lata polskiej prezydencji, upłynęły pod znakiem dalszych reform w Euroregionie, tak aby ugruntować naszą pozycję jako podstawowej, wiodącej, „subsydiarnej” struktury współpracy w Karpatach. Do scenariusza tych zmian wpisana jest także rola Rady Euroregionu Karpackiego jako organu reprezentującego mieszkańców Euroregionu. Na czym ma polegać zmiana w funkcjonowaniu Rady? Zaproponujemy stronom krajowym Euroregionu rozszerzenie reprezentacji w radzie o przedstawicieli partnerów społeczno-gospodarczych. Będziemy chcieli włączyć w jej prace również przedstawicieli innych niż regionalne samorządów tery- Co z innymi obszarami działania? Nie skupi się Pan tylko na reformowaniu instytucji? Nie, opierając się na potencjale i planach pracy Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska, przygotowaliśmy „mapę drogową”, która wytycza kierunki priorytetowe dla całego Euroregionu. To w zakresie wsparcia inicjatyw karpackich. A własne przedsięwzięcia? Wskażę dwa najważniejsze dla nas na okres najbliższych lat. Pierwszym z nich jest strategia Marki Karpackiej, która jest opracowana z inicjatywy i na zlecenie Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska i która ma być sposobem na integrację, internacjonalizację i komercjalizację potencjału Karpat Drugim jest koncepcja utworzenia „Wir tualnego Programu Karpackiego” opartego o propozycje strumieni projektów przygotowanych do programów operacyjnych EWT i EISiP na obszarze Karpat. Biuro Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska, pełniące teraz również funkcję międzynarodowego sekretariatu Euroregionu Karpackiego, rozpoczęło już działania operacyjne w tym zakresie. Działanie to pozwoli utrzymać wysokie tempo budowy karpackiego partnerstwa oraz skutecznie wykorzystywać możliwości, jakie oferują środki unijne. Dziękuję za rozmowę. HORYZONT 7 Marka Carpathia PIOTR LUTEK K arpaty to, bez wątpienia, niezwykle łakomy kąsek na rynku turystyki europejskiej, a pewnie również światowej. W samym sercu Starego Kontynentu, gdzie – wydawałoby się – najciekawsze miejsca zostały dawno odkryte i wyeksploatowane, mamy obszar tak różnorodny, bogaty kulturowo i przyrodniczo, z burzliwą historią narodów, że śmiało można poszukiwać w nim doznań na pograniczu mistycznego przeżywania. Do tego to obszar żądny bycia poznawanym, otwarty na odwiedzających i łatwo dostępny. Czy projekt zbudowania silnej marki turystycznej takiego miejsca może się nie powieść? Wróg wewnętrzny Wydaje się to prawie niemożliwe. A jednak zagrożeń jest wiele. Przede wszystkim związanych z samym procesem kreowania. To, czy założenia strategiczne zostały wypracowane prawidłowo, będzie można potwierdzić dopiero za kilka lat. Tak już, niestety, jest z markami miejsc, że rodzą się bardzo powoli, a wpływ na końcowy sukces ma wiele czynników. W tym zmieniające się trendy i style związane ze sposobem spędzania wolnego czasu, które potrafią przyspieszyć rezultaty, ale też spowolnić działania czy wręcz je zawiesić w czasie. Swoje dokładają też inne czynniki makroekonomiczne wywierające wpływ na wybrany region. Najlepszy przykład mamy obecnie na Krymie, który przecież mógłbym spokojnie aspirować do roli kluczowego kurortu nadmorskiego dla milionów mieszkańców Europy, co jednak, ze względu na ostatnie wydarzenia, może się nie zdarzyć nigdy. Czasem wystarczy impuls – jedno wydarzenie, które decyduje o finalnym 8 HORYZONT kancelaria Synergia powodzeniu. Nie zawsze zaplanowane. Dlatego poza dobrym planowaniem i egzekucją rozwoju potrzebny jest też przysłowiowy łut szczęścia albo – inaczej mówiąc – umiejętność chwycenia swojej szansy. Poza obszarem znajdującym się na terenie Ukrainy, uwikłanej w problemy polityczne, pozostała część Karpat stoi przed taką właśnie szansą, o czym pisałem w poprzednim artykule. Wiele różnych profili turystycznych może dostrzec to miejsce jako fantastyczną mieszankę przeżyć i doznań oddziałujących na wszystkie zmysły. Nie wolno jednak zapominać o zagrożeniach wewnętrznych, wynikających choćby ze struktury administracyjnej. Kraina rozciąga się na terytorium aż siedmiu krajów. Połączenie jej w jeden wspólny organizm, z pewnością, nie będzie łatwe. Każdy ma swoje cele i ambicje. Każdy również ma inny poziom zaawansowania, jeżeli chodzi o infrastrukturę i zachodzące procesy. Są bariery językowe, mentalne i historyczne. W ramach samych Karpat mamy również co najmniej kilka subregionów o silnej tożsamości i już stworzonym wizerunku, które niespecjalnie chętnie będą się chciały poddać integracji marketingowej. Innym zagrożeniem mogą być typowe grzechy marketingu miejsc, popełniane nagminnie przez tych, którzy dopiero wkraczają na drogę zarabiania poważnych pieniędzy na przyjmowaniu gości. Tych najbardziej karygodnych jest pięć. Pierwszy z nich można określić hasłem „do jednego worka” – marketing to sztuka bycia liderem w kategorii. Jeżeli w kategorii, w której jesteśmy, nie mamy szansy na silną pozycję, należy poszukać innej. Lub stworzyć swoją własną kategorię. Tymczasem miasta i regiony uwielbiają kisić się w tym sa- mym obszarze, wydając pieniądze na pokazanie, że są jednymi z wielu. Drugi grzech to „korekta polityczna” – marketing i polityka to fatalne połączenie. Głównie wtedy, gdy polityka jest korektorem działań marketingowych. Co byśmy powiedzieli na to, że – powiedzmy – zarząd Sony Corporation kształtuje budżet marki bezpośrednio pod kątem ich własnego wyboru na kolejną kadencję? Następny grzech to „promocja promocyjna” – tę wadę można by też określić jako „filmik i folderek”. Działania promocyjne prowadzone bez myśli przewodniej i przy ciągłym kopiowaniu rozwiązań sąsiadów to cecha „generyczna” marketingu miejsc. Kolejny grzech można określić mianem „jesteśmy dla wszystkich” – przypadek notoryczny. To, że region działa w skomplikowanym i rozbudowanym systemie powiązań z ogromną grupą interesariuszy, nie oznacza, że ofertę należy kształtować z równym natężeniem wobec każdej z nich. Marketing to też sztuka wyboru i koncentracji na zasobach i odbiorcach, których kombinacja przyniesie największy i najszybszy zwrot. Ostatni z grzechów określam mianem „marka w 3 miesiące” – budowanie marki miejsca to proces wieloletni. Bliżej mu do dekady lub nawet dwóch. Próba przyspieszania tego procesu prowadzi do zasypywania odbiorców milionem różnych komunikatów, co wprowadza jeszcze większy chaos. Idea marki to rzecz święta i niezwiązana jedynie z komunikacją. Żeby stała się ważna i wiarygodna dla użytkowników, trzeba cierpliwości i konsekwencji. Logo i hasło to nie koniec programu, ale jego pierwszy, a właściwie zerowy, etap. Czy unikanie tych błędów załatwia sprawę? Niestety, nie. Do przebrnięcia zostają jeszcze co najmniej dwie duże przeszkody. Pierwsza z nich to kwestia zarządzania tożsamością opracowanej marki i jej produktami. Mniej więcej setka różnych już istniejących organizacji nosi „buławę menadżerską” w plecaku. Realizacja założeń marki Carpathia wymaga ścisłej współpracy pięciu sektorów mających największy wpływ na działania prorozwojowe w regionie Karpat. Samorządów wszystkich szczebli, biznesu, organizacji pozarządowych, jednostek naukowo-badawczych i mediów. Każdy z partnerów ma do odegrania konkretną rolę i zestaw korzyści, które może osiągnąć. Aby to spiąć, potrzebny jest lider o określonej charakterystyce. Wyposażony w odpowiednią wiedzę, relacje wewnątrz regionu i umocowanie formalnoprawne. Wykazujący przy tym gotowość do pełnego poświęcenia się tematowi i posiadający odpowiednie możliwości finansowe. Nie wystarczy mieć przekonanie, że można udźwignąć taki temat. Potrzebne są twarde argumenty. Tymczasem proste wyszukiwanie w Google pokazuje, że tylko w Polsce podmiotów, które aspirują do zawłaszczenia świadomości w zakresie Karpat, jest co najmniej kilkanaście. Żaden z nich, w zestawieniu z Euroregionem Karpackim, nie ma nawet połowy wymaganych zasobów. Czy podmioty te zechcą się podporządkować i przyjąć określoną rolę w realizacji wspólnego projektu? Moje osobiste doświadczenia wskazują, że nie będzie to takie łatwe. Co gorsze, ten problem ma bardzo delikatną, subiektywną naturę, więc kluczem będzie, oczywiście, zbudowanie odpowiedniego mechanizmu motywa- cyjnego, z jasnym podziałem zadań i harmonogramem działania. W przypadku projektów jednorodnych administracyjnie ten problem nie występuje, gdyż naturalne przewodnictwo nad projektem przejmuje jednostka samorządowa. W tym przypadku sytuacja jest jednak znacznie bardziej skomplikowana. Inną kwestią dotykającą sfery zarządzania jest także jej poziom operacyjny. Carpathia to koncept, który ma wpłynąć na rozwój regionu w każdym zakresie, zarówno gospodarczym, jak i społecznym, ale jego fundamentem będzie, z pewnością, turystyka. Stąd konieczność szybkiego zbudowania modelu, w którym pojawi się organizator biznesu, kreator i pośrednik w sprzedaży licencjonowanych przez siebie produktów turystycznych. To etap niezbędny, aby marka z poziomu kluczowej idei przeszła na poziom nowego zawodnika rynkowego i rozpoczęła batalię o międzynarodowego konsumenta. Ostatnim wrogiem wewnętrznym jest… odwaga. Pewnie większość zna doskonale słynny kawał dotykający delikatnej natury Bieszczadów jako miejsca, w którym można uciec od rzeczywistości, odzyskać poczucie wolności i odnaleźć najważniejsze wartości w życiu. To zresztą element tożsamości, który wiąże się z całymi Karpatami. Puenta o starym profesorze politologii, który egzaminuje młodą studentkę pochodzącą z Bieszczadów i stwierdza, że nie posiada ona podstawowych infor macji dotyczących państwa, sam do siebie mówi: „A może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady?”, jest doskonałym pomysłem na film reklamowy oddający sedno sprawy. Tylko czy społeczność lokalna jest przygotowana na to, aby w ten sposób opowiedzieć o swoim regionie? Czy lokalni liderzy opinii będą potrafili zachować dystans i zrozumieć, że to jedynie pewna figura, której zadaniem jest silne i jednoznaczne pozycjonowanie miejsca względem konkurencji? To może nie być łatwy proces. Należy pamiętać, że mimo niezaprzeczalnych walorów turystycznych Karpat poziom świadomości wewnątrz nie jest tak duży, jak wśród mieszkańców Alp, Toskanii czy Riwiery Francuskiej. To ciągle przyszłość tego regionu, a nie jego teraźniejszość. Odwaga w budowaniu „opowieści” marki jest elementem niezwykle istotnym. Kreowanie wizerunku tego miejsca poprzez piękne widoki, szczęśliwych ludzi przemierzających przestrzeń na rowerach i uśmiechniętych tubylców witających gości z szeroko otwartymi ramionami nie ma większego sensu. To „generyk” turystyczny, na którym nie sposób zbudować przewagi. Jeżeli mistyka przeżywania ma się stać elementem, który szybko przychodzi na myśl oczekiwanemu odbiorcy, potrzeba bardzo odważnej i kreatywnej komunikacji połączonej z odpowiednim doświadczaniem. Na zakończenie można więc przytoczyć słynny cytat przypisywany kardynałowi Richelieu: „Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam.” Jeżeli za wrogów uznamy regiony konkurencyjne, to sukces Carpathii leży przede wszystkim w zbudowaniu wewnętrznego porozumienia wokół tego pomysłu. Reszta przyjdzie sama. HORYZONT 9 53. Muzyczny Festiwal w Łańcucie Magiczny festiwal w magicznym miejscu MARTA WIERZBIENIEC dyrektor Filharmonii Podkarpackiej i dyrektor Muzycznego Festiwalu w Łańcucie W ytworna dama i miłośniczka sztuki – księżna marszałkowa Izabella z Czartoryskich Lubomirska – urządziła łańcucki zamek w stylu swojej epoki, zakładając także park i oranżerię. W sali balowej i tzw. teatrzyku już wtedy organizowano koncerty, podczas których występowali nie tylko zapraszani goście, ale też domownicy. Bogate archiwalia łańcuckie, zawierające także materiały nutowe oraz bardzo interesującą kolekcją instrumentów muzycznych, są również dowodem na zainteresowania artystyczne kolejnych właścicieli zamku. W 1961 roku ówczesny dyrektor Filharmonii w Rzeszowie Janusz Ambros zainicjował Dni Muzyki Kameralnej, które z czasem przekształcono w Muzyczny Festiwal o randze międzynarodowej. Już od ponad pół wieku Łańcut przez kilka majowych dni obfituje w nadzwyczajne wydarzenia muzyczne. W ostatnich pięciu latach występowali W Łańcucie m.in.: M. Maisky, S. Mintz, C. Carpenter, S. Yoon, B. Hendricks, S. Kam, X. de Maistre, Y. Avdeeva I. Wunder, L. Geniusas, K. Penderecki, G. Chmura, T. Wojciechowski, V. Kiradjiev A. Harasiewicz, K i M. Labèque, E. Małas-Godlewska, K.A. Kulka, K. Jabłoński, T. Strahl, Ł. Długosz, V. Brotzki W. Malicki, K. Danczowska, L. Możdżer. Kolejna, 53. edycja Muzycznego Festiwalu w Łańcucie odbędzie się w dniach 24-30 maja tego roku. Zaplanowaliśmy osiem koncertów; w tym dwa plenerowe, cztery w sali balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie, jeden w łańcuckiej synagodze i jeden w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie. Na pewno inauguracja festiwalu będzie wydarzeniem niezwykłym, bowiem na specjalnie wybudowanej scenie przed Mu- 10 HORYZONT zeum-Zamkiem w Łańcucie, z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej, wystąpi legendarny tenor – Jose Carreras. Koncert ten odbędzie się 24 maja, ale to niejedyny wieczór z udziałem artystów o światowej sławie. Już we wtorek, 27 maja, usłyszymy Jadwigę Rappe i kwartet „Opium”, a dzień później, czyli 28 maja, wystąpi Joseph Malovany, któremu towarzyszyć będzie Chór Synagogi pod Białym Bocianem z Wrocławia. Niezwykle interesująco zapowiada się wieczór z udziałem znakomitego skrzypka i dyrygenta; M. Maciaszczyka, w wykonaniu którego usłyszymy m.in. „Cztery pory roku” A. Vivaldiego, czy koncert w wykonaniu mistrzów: słowa i dźwięku; D. Olbrychskiego, K. Jakowicza i R. Morawskiego. Koncert finałowy poprowadzi M. Caldi, a młodej włoskiej pianistce L. Armellini towarzyszyć będzie Śląska Orkiestra Kameralna. Festiwal w Łańcucie jest bowiem okazją do prezentacji nie tylko różnorodnej muzyki od baroku po współczesność, ale jest też miejscem, gdzie spotyka się wiele generacji wykonawców i publiczności. Wieloletnią tradycją festiwalu jest również organizacja koncertów, które zakwalifikować można raczej do nurtu muzyki rozrywkowej. Także w tegorocznych propozycjach łatwo będzie zauważyć elemen- ty symbiozy wielu gatunków muzycznych i zacierające się często różnice pomiędzy tym, co już można uznać za klasykę, a tym, co niebawem być może będzie ją stanowić. Zapraszamy więc na dwa wieczory tego typu; jeden z nich to koncert plenerowy zaplanowany na 25 maja, kiedy z towarzyszeniem Młodej Polskiej Filharmonii wystąpi G. Turnau i zespół Zakopower, a w piątek, 30 maja, w sali Filharmonii proponujemy koncert na bis łańcuckiego festiwalu – z udziałem Stanisława Soyki. Szanowni Państwo, przed nami kolejne wielkie muzyczne święto, które pozwala przenieść się w świat piękna, bo jak powiedział Walter Pater: „Każda sztuka zawsze dąży do tego, by stać się muzyką.” Jestem przekonana, że festiwalowe koncerty w wytwornych wnętrzach łańcuckiego zamku, w tym magicznym miejscu na Podkarpaciu, kolejny raz dostarczą Państwu niezapomnianych wrażeń artystycznych, wszak obcowanie z muzyką przynosi radość, a jak napisał Konstanty Ildefons Gałczyński: „Cóż to za rozkosz błądzić przez pokoje z Panią Muzyką we dwoje!”. Serdecznie zapraszam Czytelników Horyzontu Alpejsko-Karpackiego. Muzyczny Festiwal w Łańcucie to doskonała podkarpacka marka, która sławi region w kraju i na świecie. Łańcut i festiwal prestiżową marką Podkarpacia M uzeum-Zamek w Łańcucie ta jedna z najpiękniejszych i najlepiej zachowanych rezydencji arystokratycznych należących kiedyś do rodziny Lubomirskich i Potockich. Od lat zamek jest oblegany przez turystów z całego świata. Przyciąga ich magia tego miejsce, które już za czasów księżnej Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej było ważnym ośrodkiem kultury na ziemiach podzielonej Rzeczypospolitej. To za panowania księżnej w Łańcucie zrodziła się moda na kameralne muzykowanie, do których to korzeni od 1961 roku sięgają organizatorzy Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Muzeum-Zamek w Łańcucie jest zespołem zabytkowym o najwyższej klasie artystycznej. Słynie ze znakomitych wnętrz mieszkalnych, niezwykle interesującej kolekcji powozów oraz wspaniałego otoczenia parkowego. Jest znanym nie tylko w Polsce muzeum rezydencjonalnym, w którym znajdują się cenne obiekty zabytkowe. Z uwagi na wyjątkową wartość dla kultury i dziedzictwa narodowego w Polsce, zespół został wpisany na prestiżową listę Pomników Historii prowadzoną przez prezydenta RP. Jest także miejscem licznych konferencji, sesji, spotkań i koncertów. Tu odbyło się wiele bardzo ważnych spotkań z udziałem prezydentów państw Europy Środkowej i Wschodniej. JÓZEF MATUSZ HORYZONT 11 – Podsumowując Pana 5-letnią pracę w europar lamencie, nie sposób nie wspomnieć o innych Pana inicjatywach, które przyniosły naszemu regionowi wymierną korzyść… 5 lat pracy na rzecz Podkarpacia Z posłem do Parlamentu Europejskiego TOMASZEM PORĘBĄ (PiS) rozmawia Dorota Zańko – Panie Pośle, Pańska kończąca się kadencja w Parlamencie Europejskim jest okazją do podsumowania tej 5-letniej działalności. Co udało się Panu przez ten czas zrobić dla Podkar pacia? – Pracując w PE, starałem się przede wszystkim promować województwo podkarpackie, starałem się pokazać za granicą to, co Podkarpacie ma najlepszego – od sztuki po tradycyjne produkty regionalne. Zorganizowałem m.in. wystawę prac Zdzisława Beksińskiego oraz wystawę o Polakach z Podkarpacia ratujących Żydów w czasie II wojny światowej – ich symbolem jest rodzina Ulmów z Markowej – a także degustację podkarpackich win oraz tradycyjnych wędlin i potraw. Podwójnym sukcesem okazała się zorganizowana przeze mnie promocja podkarpackiego wina w Parlamencie Europejskim. Przy okazji tego przedsięwzięcia został poruszony problem sprzedaży win – okazało się, że polskie prawo jest w tej kwestii sprzeczne z prawem unijnym. Dzięki naszej inicjatywie posłowie do Sejmu RP zrozumieli ten problem i znowelizowali ustawę, tak aby polscy winiarze też mogli sami sprzedawać swoje wyroby. – Podejmował Pan również różne inicjatywy dotyczące infrastruktury drogowej. Taką sztandarową trasą, o której dużo mówiło się w minionych latach, jest szlak Via Carpatia, którego częścią jest przebiegająca przez nasze województwo droga S19. Mimo wielu zabiegów i starań droga Via Carpatia, łącząca kraje nadbałtyckie z południem Europy, nie powstanie do 2030 r. Dlaczego? – Trasa Via Carpatia przyczyniłaby się do skokowego wręcz rozwoju Podkar- 12 HORYZONT pacia. Dlatego tak bardzo zależało mi na wpisaniu jej do tzw. sieci bazowej rozporządzenia TEN-T, co zapewniłoby środki z unijnej kasy zarówno na rozbudowę tego szlaku, jak i jego modernizację do 2030 r. Zabiegając o to, odbyłem szereg spotkań z najważniejszymi decydentami instytucji UE, zorganizowałem konferencję w Parlamencie Europejskim na temat trasyVia Carpatia. Z mojej inicjatywy udało się złożyć w październiku 2013 roku poprawkę wpisującą całą trasę do sieci głównych dróg europejskich. Brakowało jednak w tej sprawie wsparcia rządu Donalda Tuska, który w 2009 i 2010 roku, pytany przez Komisję Europejską o to, jakie główne szlaki drogowe powinny znaleźć się na liście dróg priorytetowych finansowanych przez UE do roku 2030, niestety, nie wskazał drogi S19 na całej jej długości w naszym kraju. – Zaangażował się Pan również w tworzenie dla Kar pat odrębnego programu rozwoju, takiego jaki mają Alpy, Bałkany, Dunaj i Morze Śródziemne. Dlaczego wg Pana Kar paty powinny mieć swoją strategię? – Karpaty to bardzo ważny geopolitycznie obszar, który jest jednocześnie wschodnią granicą Unii Europejskiej. To region niezwykle bogaty kulturowo, różnorodny społecznie, mający unikalne dziedzictwo i najważniejsze europejskie zasoby środowiska naturalnego. Jest to jednocześnie region najsłabszy konkurencyjnie, obejmujący najbiedniejsze tereny UE i borykający się z takimi problemami jak porzucanie ziemi, duże migracje ludności w związku z brakiem perspektyw zawodowych, deforestacja, zanieczyszczenie środowiska, nadmierna eksploatacja zasobów naturalnych, niedobory infrastrukturalne. Szczególnie jeżeli chodzi o infrastrukturę transportową, Karpaty zasługują na własną, odrębną strategię, jaką mają inne kraje, np. alpejskie. Taki dokument, którego założenia byłyby sumiennie przestrzegane, mógłby pomóc w skutecznej walce z negatywnymi zjawiskami, takimi jak chociażby wspomniana migracja ludności, problemy rozwojowe i demograficzne. – Jakie działania udało się Panu jako posłowi do PE podjąć w kwestii strategii kar packiej? – Z mojej inicjatywy w październiku 2013 r. podczas sesji plenar nej PE w Strasburgu odbyła się pierwsza w historii tej instytucji debata na temat regionu Kar pat, a następnie – spotkanie z unijnym komisarzem ds. polityki regionalnej Johannesem Hahnem. W grudniu zorganizowałem w Brukseli międzynarodową konferencję, podczas której dyskutowano o strategii karpackiej. Obecny wówczas na konferencji przedstawiciel KE zachęcał państwa karpackie do pogłębiania współpracy, gdyż powstanie strategii wymaga przede wszystkim zaangażowania politycznego ze strony wszystkich krajów, które chcą w niej uczestniczyć. Kolejną inicjatywą na rzecz strategii makroregionalnej UE dla regionu Karpat była międzynarodowa konferencja poświęcona strategii karpackiej, którą 2 kwietnia br. zorganizowałem w Rzeszowie. Wzięli w niej udział przedstawiciele ambasad, samorządów i organizacji pozarządowych z państw karpackich, m.in. Polski, Słowacji, Rumunii, Węgier i Ukrainy. Wierzę, że dzięki spotkaniom takim jak to w Rzeszowie będziemy mogli szybko podjąć konkretne działania, które istotnie przybliżą nas do utworzenia odrębnego europejskiego programu rozwoju dla regionu Karpat. Dotychczasowe pozytywne przykłady zaangażowania, zarówno władz lokalnych, jak i organizacji pozarządowych, takich jak Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska, czy przedstawicieli świata nauki, świadczą o konieczności podniesienia znaczenia regionu Karpat w hierarchii europejskiej współpracy i rozwoju. Istniejące już dobre praktyki i inicjatywy w regionie Karpat dowodzą, że możemy w krótkim czasie osiągnąć konkretne efekty w zakresie współpracy akademickiej – tutaj świetnym przykładem jest Uniwersytet Karpacki – a także środowiskowej, infrastrukturalnej czy międzyregionalnej, o czym świadczy projekt „Horyzont Karpacki”. Powinno to stanowić dla nas wszystkich zachętę do podejmowania dalszych działań na rzecz pogłębiania współpracy w ramach państw regionu Karpat. – Co trzeba zrobić, aby ta strategia kar packa powstała? – Mamy projekt tego, jak strategia powinna wyglądać. Potrzebna jest jeszcze wola polityczna, wola rządów krajów regionu karpackiego. Przez ostatnie lata w Parlamencie Europejskim udało się zmienić postrzeganie tematu strategii karpackiej. Problemem jest wola polityczna w poszczególnych krajach regionu karpackiego. Inicjatywa powstania takiej strategii musi wyjść od szefów rządów krajów karpackich, a naszym celem jest przekonanie polskiego rządu, aby to właśnie Polska bardzo mocno postawiła tę sprawę w Brukseli. Dopóki nie ma strategii, czyli dokumentu koordynującego działania dla Karpat, dopóty powinny być realizowane projekty, które – tworzone w poszczególnych krajach karpackich – będą się wzajemnie uzupełniały. – Z mojej inicjatywy w PE odbyła się debata na temat konieczności udzielenia unijnej pomocy dla dotkniętego katastrofalną powodzią Podkarpacia. Debata zakończyła się sukcesem, bo z Europejskiego Funduszu Solidar ności przyznano 150 mln euro na odbudowę zniszczonych przez powódź podkarpackich dróg i mostów. Podejmowałem także różne działania na rzecz upadających przedsiębiorstw w regionie Stalowej Woli i Niska. W rezultacie, Unia przyznała pomoc w wysokości ponad 450 tysięcy euro na aktywizację zwalnianych w naszym regionie pracowników. Wspólnie z marszałkiem województwa podkarpackiego Władysławem Ortylem walczyłem o ratowanie zagrożonej likwidacją linii kolejowej Dębica–Mielec–Ocice. Efektem naszych działań było włączenie linii na listę projektów priorytetowych naszego województwa i zapowiedź jej modernizacji. Udało mi się sprowadzić na Podkarpacie program „Move on Green”. Jest to unijny projekt, którego głównym celem jest rozwój infrastruktury transportowej na obszarach peryferyjnych, a który – w moim przekonaniu – dzięki wymianie doświadczeń między różnymi regionami UE pomoże podkarpackim samorządom. Podsumowując moją kadencję w PE, chciałbym również wymienić różne inicjatywy na rzecz podkarpackiej młodzieży. Dla absolwentów uczelni organizowałem staże w moim biurze w Brukseli. Skorzystało z nich ponad 100 osób. Niektóre z nich znalazły potem pracę w instytucjach unijnych czy na Podkarpaciu. Zorganizowałem także na Podkarpaciu wiele konkursów dla młodzieży – z zakresu wiedzy o Unii Europejskiej, konkursów patriotycznych, historycznych, językowych, zawodów sportowych (w tym bardzo popularny Turniej Piłkarski Dzikich Drużyn z Podkarpacia). W nagrodę zwycięzcy mogli pojechać na kilkudniową wycieczkę do Belgii. W sumie takie wyprawy ma za sobą blisko 500 uczniów. Umożliwiłem także wyjazd do Belgii kilku trenerom z podkarpackich klubów na staże trenerskie w Standard Liège, gdzie mogli oni poznać metody pracy w zachodnim klubie. – Dziękuję za rozmowę. HORYZONT 13 „Mapa drogowa” dla strategii karpackiej ADAM CYŁO W środę (2 kwietnia 2014) w Rzeszowie odbyła się konferencja poświęcona strategii karpackiej. Zorganizował ją poseł do Parlamentu Europejskiego Tomasza Poręba (Prawo i Sprawiedliwość). Jej uczestnikami byli przedstawiciele samorządów i organizacji pozarządowych z państw karpackich (Polski, Słowacji, Rumunii, Ukrainy). Europoseł PiS przypomniał, że w październiku ubiegłego roku, z jego inicjatywy, podczas sesji plenarnej PE w Strasburgu odbyła się pierwsza w historii tej instytucji debata na temat regionu Karpat, a także spotkanie z unijnym komisarzem ds. polityki regionalnej Johannesem Hahnem. W grudniu Tomasz Poręba zorganizował w Brukseli międzynarodową konferencję, podczas której dyskutowano o strategii karpackiej. – Nie zapraszałem polityków, tylko ekspertów i samorządowców – podkreślał Tomasz Poręba. – Strategia jest ważna, bo to jedyny region o takich parametrach gospodarczych i społecznych, pozbawiony osobnego instrumentarium rozwoju, nie ma żadnych argumentów przeciwko tej strategii. Idealnie wpisuje się ona w strategię UE, czyli w strategię zrównoważonego rozwoju. Jeśli powstanie, to przełoży się na rozwój całego regionu. Krytycznie wobec dotychczasowych działań odniósł się Josef Polacko, prezes Euroregionu Karpackiego Słowacja-Północ. – Nie udało się nam wprowadzić sprawy na poziom Brukseli, na poziom ministerialny ani do końca na poziom regionalny. Dotyczy to obydwu stron granicy – mówił Josef Polacko. – Ale ludzie, którzy chcą współpracy, są i u was, i u nas. Może Unia Europejska wymyśli coś dla Ukrainy, bo jest rewolucyjna sytuacja 14 HORYZONT Stworzyliśmy solidne fundamenty Ze Stanisławem Ożogiem – posłem na Sejm RP, prezesem Zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska w latach 2003-2006 rozmawia Józef Matusz dziennikarz, założyciel portalu GospodarkaPodkarpacka.pl w kontaktach z tym krajem. I musimy znaleźć nową energię, bo żyjemy w Karpatach, a Karpaty sobie na to zasłużyły Dr Krzysztof Kaszuba z Małopolskiego Instytutu Gospodarczego zwrócił uwagę na konieczność prowadzenia badań naukowych nad Karpatami. Jego zdaniem, trzeba już powoływać zajmujące się tymi kwestiami katedry na wyższych uczelniach w regionie. Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego, poinformował, że powołał już pełnomocnika ds. strategii karpackiej. Jest nim Katarzyna Sołek, równocześnie dyrektor kancelarii zarządu województwa. Natomiast powstające biuro będzie finansował samorząd, ale w sferze działalności merytorycznej finansowane będzie ono ze środków unijnych. – To pokazuje wagę, jaką zarząd województwa do tego przywiązuje – mówił marszałek. – Czas na to, by sfera rządowa włączyła się w tę sprawę. Sprawa może rozwinąć się także w środku obowiązującej perspektywy finansowej, nie trzeba czekać na nową perspektywę. Zapowiedział też, że z okazji 15-lecia reformy samorządowej w Polsce chce zrobić konferencję samorządów karpackich. – Biuro UNGC (United Nations Global Contact), czyli ONZ-owskie biuro ds. strategii karpackiej, o które zabiegamy, będzie się zajmowało tworzeniem strategii. Niezależnie od tego, kiedy decyzje korzystne dla tego dokumentu i dla realizowania tej inicjatywy zapadną w Brukseli, gotowość po naszej stronie musi być. Nie tylko konferencyjna, seminaryjna, ale także praktyczna i projektowa – mówił Władysław Ortyl. – Był etap, i nadal jest, kiedy strategią karpacką zajmowali się eurodeputowani, parlamentarzyści i dyplomaci. Teraz my, jako samorządy, się w to aktywnie włączamy, między innymi zabiegając o powołanie w Rzeszowie biu- ra UNGC, czyli biura ds. strategii karpackiej – dodał marszałek województwa podkarpackiego. Zbigniew Niewiadomski z Tymczasowego Sekretariatu Konwencji Karpackiej w Wiedniu przypomniał, że władze Rzeszowa i województwa podkarpackiego zabiegają o to, by siedziba stałego sekretariatu konwencji karpackiej znalazła się w Rzeszowie. Jest na to zgoda rządu. – Miejmy nadzieję, że kiedyś serce Karpat zacznie bić w Rzeszowie – mówił Zbigniew Niewiadomski. – W XIX wieku Alpy i Karpaty nie różniły się. Ale wykreowano alpinizm, modę na Alpy. Nic nie stoi na przeszkodzie, by tą drogą poszły Karpaty. By jednak działać, trzeba mieć wspólny plan. Tomasz Poręba zapewnił, że w Parlamencie Europejskim nie ma przeciwników strategii karpackiej. – Ale inicjatywa jest po stronie rządu, to wprost mówi Johannes Hahn, komisarz ds. rozwoju regionalnego – mówi poseł do parlamentu Europejskiego Tomasz Poręba. – Chcemy do tego przekonać rząd. Zaczynać trzeba od dołu, tak jak zaczynano w Alpach. Jerzy Kwieciński z Europejskiego Centrum Przedsiębiorczości, współpracujący z urzędem marszałkowskim, przedstawił „mapę drogową” prowadzącą do przyjęcia strategii dla Karpat. Zapowiedział, że jeszcze w kwietniu 2014 roku powstanie sekretariat ds. programu dla Karpat. Od maja do listopada będą organizowane spotkania konsultacyjne w każdym z karpackich krajów członkowskich. Na podstawie tych konsultacji zostanie wypracowana strategia. W grudniu 2014 roku rozpocznie się konsultowanie samej strategii, które potrwa do listopada 2015 roku. Przyjęcie ostatecznej wersji strategii nastąpi w grudniu 2015 w pałacu w Krasiczynie. Panie Pośle, ile lat minęło od powstania Euroregionu? W tej postaci, którą znamy obecnie, Euroregion, a właściwie jego polska strona, funkcjonuje od 2001 roku. Wtedy powołaliśmy Stowarzyszenie na rzecz Euroregionu Karpackiego „Euro-Karpaty”, które w 2004 roku zmieniło nazwę na Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska. Był Pan od początku związany z tą instytucją? Tak. W chwili, w której w wyniku reformy administracyjnej w Polsce pojawiły się samorządy wojewódzkie oraz powiatowe, stanęliśmy przed dylematem, co dalej z Euroregionem Karpackim, który wprawdzie faktycznie funkcjonował od 1993 roku, ale nie miał osobowości prawnej. Wtedy w gronie samorządowców z Sejmiku Województwa Podkarpackiego oraz kolegów starostów zdecydowaliśmy się przyjąć rozwiązanie, które od lat skutecznie funkcjonowało na zachodnich granicach Polski i w samej Unii Europejskiej. Tak powstało stowarzyszenie. Pełniłem wtedy funkcję starosty rzeszowskiego i wspólnie z moimi kolegami, starostami przemyskim, krośnieńskim i dębickim, weszliśmy do zarządu, na czele którego stał przewodniczący Komisji Współpracy Międzynarodowej i Promocji Sejmiku Województwa Podkarpackiego. Od tego momentu, od 1 marca 2001 roku, rozpoczął się nowy rozdział w historii Euroregionu, w miejsce nieformalnej platformy współpracy pojawiła się organizacja. HORYZONT 15 Jakie były wtedy wasze oczekiwa- wynikały raczej z niezrozumienia przez biera, oczywiście, różne for my, podnaszych regionalnych partnerów istoty chwytywana jest przez różne środowinia? Jakie obawy? Co do oczekiwań, to w szczególności idei współpracy transgranicznej. Mówiąc ska, ale dla nas jest momentem zwrotpodsycały je możliwości, które z chwilą wprost: spotykały nas przeciwności natu- nym – od powstania tej koncepcji datuje „legalizacji” Euroregionu pojawiły się w ry politycznej. Z drugiej zaś strony, wła- się uzyskanie przez stowarzyszenie kontekście integracji europejskiej. Otóż w śnie te przeciwności ukształtowały ducha „świadectwa dojrzałości”. W efekcie Polsce od 1994 roku funkcjonował zde- organizacji i środowiska osób ją wspiera- przyśpieszonego procesu dojrzewania, centralizowany system wdrażania pew- jących. Determinacja, z jaką walczyliśmy organizacja, stając w obliczu wielu trudnych komponentów programów trans- o utrzymanie rodzącej się formuły Euro- ności, szybko konwertowała do postaci granicznych PHARE. Dotyczyło to tzw regionu Karpackiego w Polsce, była dojrzałej instytucji z własną wizją, straFunduszy Małych Projektów, których za- ogromna. Nie tylko pokonywaliśmy pro- tegią, skuteczną strukturą organizacyjną, rządzanie znajdowało się w gestii eurore- blemy, nie tylko wzmacnialiśmy struktu- licznymi i ważnymi kontaktami międzygionów. Nowe – przyjęte w grudniu 1998 rę stowarzyszenia kolejnymi samorząda- narodowymi. roku – regulacje UE stworzyły możli- mi, nie tylko skutecznie wdrażaliśmy wość uruchomienia takich instrumentów kolejne linie budżetowe Funduszy MaOdczuwa Pan satysfakcję? na granicach wewnętrznych państw kan- łych Projektów PHARE, nie tylko redeTak. Jako samorządowiec z właściwą dydujących do Unii (Polska – Słowacja) i finiowaliśmy i budowaliśmy sieć kon- temu fachowi rezerwą, ale też z przezewnętrznych (Polska – Ukraina). Wa- taktów zagranicznych w Karpatach, ale – konaniem o konieczności podjęcia tarunkiem wprowadzenia tego rozwiązania co najważniejsze – zdefiniowaliśmy stra- kich działań współtworzyłem Stowadla województwa podkarpackiego była tegię i politykę rozwoju Euroregionu rzyszenie Euroregion Karpacki Polska jednak kwestia uregulowania statusu for- Karpackiego na długie lata. 13 lat temu. Dziś, już jako parlamentamalnoprawnego Euroregionu rzysta, odczuwam satysfakcję z Karpackiego. Udało się nam tego tamtych decyzji i wysiłku włożodokonać i we wrześniu 2001 roku ne go w bu dowa nie nowo cze stowarzyszenie podpisało pierwsnych rozwiązań dla Kar pat. I szą umowę z Władzą Wdrażającą to nie tylko dlatego, że stowaProgram Współpracy Przygraniczrzyszenie dofinansowało ponad nej PHARE w Warszawie na wdra300 polsko-słowackich i polskood 1 marca 2001 roku, rozpoczął -ukraińskich projektów na łączżanie Funduszy Małych Projektów w linii budżetowej PHARE 2000. ną kwotę kilkudziesięciu miliosię nowy rozdział w historii Od tamtego momentu wszystko nów EUR, stając się głównym zaczęło się zmieniać. Co do obaw, promotorem, sponsorem i aniEuroregionu, w miejsce mieliśmy świadomość, że jako ormatorem współpracy transgranieformalnej platformy ganizacja zaczynamy od zera, ponicznej w województwie podkarnieważ dotychczasowy brak konpackim. Głów nie dla te go, że współpracy pojawiła się kretnych osiągnięć Euroregionu Stowarzyszenie Euroregion KarKarpackiego budził raczej ostrożpacki Polska to instytucja przyorganizacja. ność niż entuzjazm partnerów inszłości. Działania podejmowastytucjonalnych. Z jednej strony, ne przez mo ich na stęp ców i musieliśmy więc przełamywać, doskonale funkcjonujące biura zrozumiałą w pewnym sensie, niestowa rzy sze nia wpi su ją się w chęć do idei euroregionalnej, a z moją wizję rozwoju wojewódzdrugiej – stworzyć efektywną twa podkar packiego, uwzględstrukturę organizacyjną, opierającą się na niającą przygraniczne położenie nasamorządach terytorialnych. To było Co konkretnie ma Pan na myśli? szego regionu oraz potencjał obszaru prawdziwe wyzwanie. Czas pokazał, że W czasie, gdy kierowałem zarządem kar packiego. Jestem pewien, że rola odpowiedzieliśmy na nie w pełni. stowarzyszenia, opracowaliśmy strate- Euroregionu dopiero nabierze znaczegiczną koncepcję „Karpacki Horyzont nia, ale nie byłoby to możliwe bez praPonad 12 lat funkcjonowania sto- 2007”. Jej istotą była idea stworzenia – cy, jaką dotychczas wykonano. warzyszenia to kawał czasu. Co na wzór programów współpracy transPan najbardziej zapamiętał z tego nacjonalnej w Unii Europejskiej, takich Czy chciałby Pan coś przekazać jak” Alpine Space Programme (program okresu? czytelnikom AKH? al pej ski) czy pro gra mu dla Eu ro re gio nu Z organizacją związany jestem nieprzeZ okazji zbliżających się świąt Wielkiej rwanie od początku jej istnienia. W latach Moza-Ren – oddzielnego programu Nocy pragnę złożyć życzenia błogosła2001-2005 pełniłem społeczne funkcje operacyjnego dla Euroregionu Karpac- wieństwa Bożego oraz wszelkiej pomyślwe władzach stowarzyszenia. Do 2003 kiego. Pamiętam, jak w 2005 roku pol- ności dla Państwa i Państwa bliskich. roku jako wiceprezes potem – do 2005 – scy i słowaccy przedstawiciele Eurore- Chciałbym również zachęcić wszystkich jako prezes zarządu. Szczególnie ten dru- gionu po raz pierwszy przestawiali tę do włączenia się do działań na rzecz gi okres był różnorodny. Z jednej strony, inicjatywę pani Danucie Hubner, wtedy współpracy dla rozwoju Karpat. Razem borykaliśmy się z wieloma problemami, komisarz ds. polityki rozwoju UE. I jak- naprawdę możemy wiele zmienić i osiąktóre tylko w części związane były z ty- kolwiek do tej pory na mapie Europy gnąć. powym dla każdej organizacji okresem nie pojawił się taki instrument, to tamdojrzewania i poszukiwania tożsamości, ta idea żyje i rozwija się do dzisiaj. PrzyDziękuję za rozmowę. „ 16 HORYZONT Pomysł na Karpaty (Zapis reportażu, który nadany został 18 lutego 2014 r. w Programie Pierwszym Polskiego Radia. Dostępny jest pod linkiem www.polskieradio.pl/80/998/Artykul/1054065,Pomysl-na-KarpatyHanna-BogoryjaZakrzewska Hanna Bogoryja-Zakrzewska (Hanna Bogoryja-Zakrzewska) A co Pani lubi na Podkar paciu, które miejsca? – Na głównych szlakach, w Bieszczadach jest już rzeczywiście zawrót głowy, jest rzeka ludzi, ale wystarczy poszukać takich mniej uczęszczanych i ślady łapy niedźwiedzia i cisza wokół. Jest dziko, no nie wiem, może to rzeczywiście jako dziki zakątek kraju promować. Taki ma pomysł na promocję regionu jego mieszkanka, Krystyna Szczerbiak, ze Stowarzyszenia Folklorystycznego „Rochy”. O skutecznej promocji marzy też Antoni Kamiński, uczestnik wielu projektów mających rozruszać Podkarpacie: (Antoni Kamiński, Fundacja Educare et service) – Jednym z największych atutów Podkarpacia jest to, że o Podkarpaciu jeszcze ciągle niewiele ludzi wie. Podkarpackie ma zaledwie milion turystów rocznie i 100 tys. turystów zagranicznych. I teraz można to porównać do sąsiada naszego – Małopolski. Małopolska ma w tej chwili 12 milionów turystów rocznie w tamtym roku. U nas są Bieszczady, Łańcut czy wspaniały Baranów itd., ale oni mają i Wawel i Kraków i Oświęcim i Tatry i Wieliczkę itd., ale nad tym pracują, oni to wypromowali. Tu przeżyjesz reset (HB-Z) Czy jest zatem pomysł na Podkarpacie? Próbuję się tego dowiedzieć w siedzibie Euroregion Kar packi Polska od wiceprezesa Dawida Laska. – Z punktu widzenia konsumenta, turysty zachodniego, który ma pieniądze, to jemu ciężko będzie wytłumaczyć i przyciągnąć go na markę Podkarpackie czy „Podkarpackie – przestrzeń otwarta”. Natomiast Karpaty to jest już coś, co wszyscy kojarzą, to jest pojęcie geograficzne dość fundamentalne jeżeli chodzi o mapę Europy, więc to wszyscy już wiedzą, a jeżeli do tego dodamy tą esencję marki, to powiemy tak: Kolego, tu przeżyjesz reset. Masz 40 lat, jesteś z wielkiego miasta, wszystko już widziałeś, masz pieniądze, jesteś po trudnym związku, po rozstaniu itd., przyjedź, odnajdź sam siebie, spotkaj się na pograniczu kultur, wejdź w tą mistykę karpacką, cofnij się w czasie, wyjdź na połoniny, odkryj siebie. I to jest tak naprawdę coś, co tworzy piękną historię, którą można sprzedawać na różne sposoby, a poza tym wszystkim można robić twardy, realny biznes. Można sprzedawać drewno karpackie, wędliny karpackie, ser, wina karpackie. Przecież to są wszystko elementy marki karpackiej, pod tym to się będzie kryło. My w praktyce wyobrażamy to sobie w taki sposób, że gdzieś za kilka, kilkanaście lat, w sieci sklepów X za granicą, stanie z pięknego bukowego drewna regał stylizowany na rozetę karpacką i tam będą stały wędlin, będzie palinka, wino itd. i ludzie będą to kupować. (HB-Z) Aby osobiście przekonać się, co może składać się na markę kar packą, wraz z Dawidem Laskiem jadę do Kombor ni. W małej miejscowości mieści się Hotel SPA i Salon Win Kar packich. Wita nas właściciel Ryszard Skotniczny. – Witam w Komborni. Po prawej jest dwór, żupa solna, stawy dookoła, po prawej stronie mamy basen, tam dalej stoją konie za stajnią, a tutaj mamy coś, czego według nas w Polsce nie ma – Salon Win Karpackich, gdzie można sko- rzystać z degustacji czasowych – godzina degustacji kosztuje 45 zł i w ten czas można degustować ok. 50 win otwartych, bo w ogóle mamy ok. 100 win w degustacjach, z Polski, Słowacji, Czech, Węgier, Rumunii – Tu mamy stary Eger, czyli chardonnay robiony metodą starą, klasyczną, tradycyjną. Węgierskie wino, które ma już taki specyficzny posmak. Prawda? Niekoniecznie musi smakować, ale właśnie o to nam chodziło. Chodziło o to, żeby zebrać wina, które niekoniecznie nam smakują, tylko są reprezentantami regionu, szczepu, miejsca. Nie można porównywać Francji, Włoch, Hiszpanii, Grecji z Polską, Czechami, Słowacją. Inne światło, inna temperatura, inna ziemia, inna skalistość, inna ilość opadów, to jest całkiem coś innego. Co nie znaczy, że nasze jest złe, ale to tak jakbyśmy porównywali wódkę z miodem pitnym. (HB-Z) Mi się wydaje, ze one jednak inaczej tutaj smakują, jak się je pije tutaj, na tej ziemi. – W szczególności do potraw, które są stąd. (Dawid Lasek) – Salon win może powstać w innych krajach euroregionu karpackiego, a docelowo może powstać w Amsterdamie, Londynie, Sztokholmie, gdziekolwiek. To jest kwestia rozwojowa i to nas cieszy jako euroregion, że przedsiębiorcy wreszcie, nie tylko samorządy, nie tylko politycy, nie tylko ci, ze sfery publicznej ale i biznesmeni z krwi i kości podchwycili i wykorzystują te motywy współpracy karpackiej. Na tym polega współpraca. Mamy podpisanych kilkanaście porozumień, ktoś to wino kupuje, dostarcza, oni kupują dalej sprzedają i biznes się kręci, a pieniądz zostaje tutaj, w Karpatach. HORYZONT 17 Euroregion – ambasador, sponsor, beneficjent (HB-Z) Euroregion Karpacki, co to właściwie znaczy? (Dawid Lasek) – Nazwa euroregion wzięła się od nazwy Euregio tj. pierwszy euroregion na pograniczu holendersko – niemieckim z siedzibą w Gronau. To był koniec lat 50., kiedy ta struktura powstała. Później ten wzór został powtarzany na wielu innych odcinkach granic. Rzeczywiście w wielu przypadkach historia euroregionów na zachodzie Europy to historia wielkiego sukcesu. W 1993 roku, w Egerze przedstawiciele rządu i administracji państwowych trzech krajów karpackich: Ukrainy, Węgier i Polski powołali związek międzyregionalny Euroregion Karpacki. Euroregion od początku był obciążony pewną wadą genetyczną – od początku był instytucją polityczną, nie było struktur prawnych. Raz do roku spotykała się Rada Euroregionu złożona z wojewodów, przedstawicieli ministerstw. Ponarzekali, pomarzyli trochę. Ale to się zmieniło. W 2000 roku, to już jest ten akt przedstawienia, w którym mam przyjemność brać udział, pojawiły się możliwości prawne wykorzystania środków unijnych na granicy polsko – słowackiej i polsko – ukraińskiej. No i wtedy się okazało – kto będzie to wdrażał? Przecież nie ma Euroregionu, Euroregion jest wirtualny, nie istnieje, nie ma ani konta bankowego, NIP-u, REGON-u. Samorząd Województwa Podkarpackiego w 2000 roku podjął decyzję, że będzie inicjował powstanie stowarzyszenia, które już będzie podmiotem prawnym, będzie skupiało samorządy, ludzi, środowiska. I to stowarzyszenie będzie zarządzać tymi programami. Osiągnęliśmy bardzo dużo, wdrożyliśmy kilkadziesiąt milionów euro, ok 400 projektów polsko – słowackich i polsko – ukraińskich za pośrednictwem Euroregionu ze środków Unii Europejskiej z programów transgranicznych zostało dofinansowanych. Tak naprawdę byliśmy jedynym sponsorem współpracy transgranicznej. Ale jesteśmy też beneficjentem czyli szukamy też szansy jako stowarzyszenie, jako organizacja pozarządowa na rozwój, na realizację swoich strategii czy misji, poprzez pozyskiwanie środków zewnętrznych. Mieliśmy kontakty robocze, ale nie mieliśmy pieniędzy na to, żeby współpracować z obszarem alpejskim, któremu się bacznie przyglądaliśmy, ponieważ oni mieli program alpejski, program finansowany przez UE właśnie 18 HORYZONT dla obszaru górskiego, alpejskiego. I wtedy pojawił się szwajcarsko – polski program współpracy czyli ten instrument, czy mechanizm kompensacyjny, który Szwajcaria winna była uruchomić na rzecz nowych państw członkowskich. I błyskawicznie, bo po takiej krótkiej burzy mózgów na Radzie zaproponowaliśmy system grantów właśnie na współpracę alpejsko – karpacką, szwajcarsko – polską. Nasz projekt nazywa się „Alpejsko – Karpacki Most Współpracy” i jest dofinansowany w ramach szwajcarsko – polskiego programu współpracy. Po stronie polskiej odpowiada za tą współpracę, koordynację Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju. Dobre szwajcarskie przykłady HB-Z: Czy wszyscy biznesmeni po tych wizytach w Szwajcarii podchwytują szybko te pomysły, inspiracje tak jak tu, w Komborni? (Ryszard Skotniczny) – Potrafimy dzięki temu wyjazdowi ze sobą rozmawiać, to jest już bardzo dużo. Każdy się śmieje jak mówię, że gdziekolwiek tu w okolicy wybuduje się nowy hotel albo jakaś dobra restauracja to ja jestem szczęśliwy. Jak to, masz tutaj konkurencję? Będzie super. Dzięki temu to miejsce będzie lepiej promowane. Ktoś przyjedzie do mnie, do nich, może później tu wróci. Siła, moc przekazu, promocji jest zmultiplikowana. Przejeżdżając przez Szwajcarię mamy reklamy czy bilboardy o regionie. Dopiero jak wjedziemy do regionu mamy infor macje o poszczególnych ofertach. Czyli nie ma 10 bilboardów, 10 tablic z reklamą hotel taki siaki i owaki, taka czy inna miejscowość, tylko mamy po prostu Dolina. (Dawid L asek) – Decydować będą takie takie przykłady jak Twój, takie sukcesy jak Twój i miejsca praktyczne, gdzie my przywieziemy gości z zagranicy, przywieziemy marszałków, starostów z innych krajów i oni powiedzą: Aha, tu mamy Karpaty w jednej butelce można powiedzieć symbolicznie. I to jest jak wzór, jak wzór chemiczny i on jest powtarzalny. Jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie walory karpackie, które są unikatowe – a to są walory kulinarne, walory jeśli chodzi o jakieś usługi, destynacje turystyczne, wyselekcjonujemy te walory i dotrzemy do klienta zachodniego z jedną esencją, z jednym komunikatem, no to za kilka lat będziemy mieli boom na Karpaty. (HB-Z) Karpaty mają przyciągać nie tylko winem ale i smakiem tradycyjnych wyrobów. We wsi Markowa, Jan Fołta wraz z rodziną robi nagradzane na wielu konkursach wędliny. (Jan Fołta, Zakład Uboju i Przetwór stwa Mięsa w Markowej) – W Warszawie widziałem na wystawie kartkę, patrzę co tam pisze a tam” Wędzone prawdziwym dymem”. U nas wszystko wędzimy prawdziwym dymem, nawet nam do głowy nie przyjdzie, żeby pisać takie coś. (HB-Z) Dlaczego akurat ze szwajcar skich pieniędzy trzeba było maszyny kupić? – To była propozycja skorzystania z tego funduszu szwajcarskiego i podjęliśmy temat i otrzymaliśmy już pieniądze i sobie kupiliśmy te maszyny. To znaczy myśmy mieli maszyny, ale były bardzo przestarzałe i już nie opłacało się ich remontować. (Dawid Lasek) – To jest właśnie fundusz promocji lokalnego eksportu. Ktoś produkuje kiełbasę i mówi do nas tak: okey, ja tą kiełbasę mógłbym produkować jeszcze lepszą, a jakby ona była lepsza, jak Wy mi pomożecie, to znajdę odbiorców na Słowacji, na Węgrzech, w Niemczech. I my mówimy okey, skoro tak twierdzisz, to dostaniesz pieniądze na tę maszynę, na nową linię technologiczną, sprzedawaj tą kiełbasę. I to jest przykład z jednej branży ale on jest powtarzalny, firmy meblarskie, ciastkarnie, tak jak ta w Jarosławiu. To są wszystko działania zorientowane na sprowokowanie jakiegoś trendu, czy nawet mody na tą współpracę, żeby pozyskiwać tych klientów, żeby sprzedawać to, co się tu produkuje. Kukuryku z Markowej (Mirosław Pytko, właściciel sklepu ze zdrową żywnością) – Tutaj nie ma kapitału, to trzeba przyznać. Więcej jest takiego entuzjazmu, samozaparcia, że bardzo chce się to zrobić i te trudności próbuje człowiek przezwyciężyć, ale tego kapitału brakuje. To jest projekt, który nazwałem „Kukurykuuu.pl – żywność taka jak dawniej – produkty lokalne, regionalne, tradycyjne i ekologiczne”. To sklep ale także punkt edukacji konsumenta. No taki sklep, ludzie z branży mówią, minimum to rok, ale najlepiej to 2 lata i wtedy on zacznie przynosić jakieś korzyści, powoli na pewno przestanę dopłacać. www.kukurykuuu.pl (Dawid Lasek) – Ciągle nam przyświeca, żebyśmy podnosili jakość życia i dobrobyt mieszkańców Karpat, bo z tym jest bardzo źle. Ludzie nie mają tu nic do roboty i wyjeżdżają, bo nie ma perspektyw no i to prowadzi w prostej linii do degradacji. I my tą degradację właśnie chcemy powstrzymać, pokazując ten wielki potencjał i zapraszając do karpackiej przygody wszystkich aktywnych. Zespół Rochy (HB-Z) Pomysł na Kar paty, to także pamięć o przeszłości tego regionu. Dlatego Zespół „Rochy” z Sędziszowa Małopolskiego kierowany przez Krystynę Szczerbiak również skorzystał z grantów. (Krystyna Szczerbiak) – W zespole jest 130 osób. To są 2 grupy dziecięce taneczne, jest grupa gimnazjalna, jest taka grupa reprezentacyjna, to jest młodzież szkół średnich i studenci i od 8 lat działa taka grupa obrzędowa, seniorów, która powstała spontanicznie. Zaczęli do mnie przychodzić ludzie z miasteczka, bo to jest małe miasteczko, siedmiotysięczne, gdzie mieszkańcy wywodzą się ze wsi. I oni właśnie bardzo by chcieli przypominać te tradycje, które gdzieś mają, jeszcze tkwią w ich pamięci. No i ta grupa tak się zawiązała i w takim małym miasteczku już coś znaczą, już są znani. (HB-Z) Jak Pan obserwuje ich to co ich tu tak przyciąga, dlaczego tu przychodzą? – Spełnienie się tych dzieci w folklorze naszym, żeby coś pokazać, żeby zaistnieć na naszej scenie. Stowarzyszenie weszło w ten projekt ze względu na chęć nawiązania współpracy i zdobycia doświadczeń w dziedzinie ochrony i kultywowania folkloru od organizacji dużo bardziej doświadczonej, bo my istniejemy 14 lat, a nawiązaliśmy kontakt z organizacją czeską „Dom dzieci i młodzieży” w Czeskim Cieszynie, który funkcjonuje już od 60 lat. Czego się dowiedziałam nowego dla nas, to że oni aktywizują rodziców dzieci. Organizują również imprezy towarzyszące dla rodziców, przez co tych rodziców integrują, pozyskują do pracy w zespole. U nas to w małym zakresie się odbywa, ale u nas to najczęściej rodzice – wyjątki się zdarzają – ale najczęściej to przyprowadzają dzieci na zajęcia. Dowiedzieliśmy się również tego od nich, że oni bardzo niechętnie stylizują ten folklor, jak kostium to zero makijażu u tancerza, jak muzyka to taka prawdziwa, na oryginalnych instrumentach i to się tam podoba. W ogóle publiczność tam jest olbrzymia na tych występach – dużo rodzin, przyjaciół, przez to ta widownia robi się ciepła, przyjazna. Nas najlepiej się sprzedaje albo w innym regionie Polski albo za granicą (HB-Z) Zastanawia mnie, ze trzeba było aż tego projektu alpejsko kar packiego, żeby moc wcielić w życie to o czym Pani mówi. – To na pewno jest kwestia pieniędzy, żeby to zrobić w taki sposób staranny, jak myśmy to zrobili. Bo gdzieś tam zawsze, jeżdżąc na festiwale czegoś się uczyliśmy, ale to było takie powierzchowne. (HB-Z) Euroregion jest ciągle w fazie budowania Marki Karpackiej. Czy war to to robić i jak długo to potrwa? (Dawid Lasek) – Gdybym miał w 3 słowach, nie tylko zdaniach powiedzieć o co nam chodzi, to nam chodzi po pierwsze, żeby do nas przyjeżdżali turyści i zostawiali pieniądze w Karpatach, na Podkarpaciu, od tego jest euroregion. Po drugie, żeby w ślad za tymi turystami przyjeżdżali inwestorzy, inwestowali tutaj, tworzyli miejsca pracy i po trzecie żeby tutaj zostawali ludzie. Bo podstawowym problemem Euroregionu Karpackiego, niezależnie od tego czy jest to Północna Rumunia, Wschodnia Słowacja czy Południowo – Wschodnia Polska jest to, że uciekają młodzi ludzie. (Antoni Kamiński) – Jak to szybko się zmieni? Myślę, ze zostało już tak dużo zrobione z zewnątrz, mówimy o Unii, że to zależy od nas samych. (Autorka od ponad 20 lat jest reportażystką Polskiego Radia) HORYZONT 19 WI DZIA NE Z KRA KOWA Soczi 2014, Pyeongchang 2018... Kraków 2022? Płoną Karpaty olimpijskim ogniem.... Czas na igrzyska w Karpatach NATALIA MATUSZ BOGDAN RZOŃCA J ak to dobrze, że mamy marzenia… Część z nich się spełnia, część przepada na jakiś czas, czekając na swoją szansę. Cnota cierpliwości ma swój urok, bo oczekiwanie jest częścią teraźniejszości... Olimpiada, olimpiada, olimpiada. Może tu, może tam, ale gdzieś będzie, ktoś wygra ten wyścig, bo – jak w każdej konkurencji – są rywale, jest dla nich podium, i tylko jeden zawodnik może być pierwszy. Dlaczego miejscem tej olimpiady nie mają być Karpaty? Bo nie leżą we Francji? Bo nie są wyższe niż Himalaje? Bo może tam, w Karpatach, śnieg jest zbyt naturalny, bielszy niż odcień bieli… Kto nie chce igrzysk olimpijskich w Karpatach, nie wie, że tam żyje 20 mln ludzi: w Rumunii, na Słowacji, Ukrainie, w Polsce, Czechach, na Węgrzech i w Austrii. Karpaty nie mają kompleksu Alp, rzeka Dunaj oddzieliła te dwa pasma górskie sprawiedliwie, bo są różne, tajemnicze, znane Alpy i mniej popularne Karpaty. „Mniej popularne” nie znaczy „gorsze”, raczej: bardziej czarujące, nieodkryte, urokliwe i właśnie godne poznania. Olimpiada w Karpatach nie musi kosztować 50 mld dolarów, może być tańsza i atrakcyjniejsza niż ta w Soczi, trzeba tylko mieć marzenia, kompetentnych liderów projektu olimpiady i dobrą promocję tego niezwykłego miejsca w Europie. Karpaty to góry przyjazne, rodzinne, leśne, z termami, wyciągami narciarskimi, trasami biegowymi, torami saneczkowy- mi, arenami do gry w hokeja i biegów łyżwiarskich, nie mówiąc już o skoczniach narciarskich, których symbolem jest Adam Małysz. Karpackie, bieszczadzkie niedźwiedzie, żubry, wilki wiedzą, przekonały się wcześniej, że sport zimowy nie naruszy ich spokoju, a turyści, kibice, działacze będą zapewne pamiętać o ogrodzie natury, który może zostać wypromowany bez szkody dla flory i fauny karpackiej. I tylko chęci nam potrzeba, chęci... ,,Idę w góry cieszyć się życiem, oddać dłoniom halnego włosy” – śpiewa się w Karpatach. W ten sposób wspominamy Hucułów, Bojków, Rusinów, Łemków, górali. Bogactwo kulturowe i religijne Karpat może być niezwykłym dodatkiem do emocji sportowych, a przecież to, co nieodkryte i tajemnicze, czeka na promocję, prosi o uznanie... Tak dużo pięknych i nieznanych pieśni pozostaje do zaśpiewania w wielu językach Karpat, tyle opowieści o bitwach z I i II wojny tkwi w nieodkrytej historii dziejów Karpat, tyle nieodwiedzonych cmentarzy, cerkwi, kościołów… Karpaty to takie miejsce w Europie, które czeka na swoją sportowæ szansę – ZIMOWĄ OLIMPIADĘ w 2022 roku. Mają one swój potencjał, śnieg, mróz, i wybitnych sportowców oraz działaczy, którzy muszą uwierzyć, że sport jest szansą Karpat, a Karpaty – szansą na niezwykłe zimowe zawody sportowe w przepięknym krajobrazie, wśród pogodnych ludzi, życzliwych mieszkańców Karpat. Już widzę, jak płonie olimpijski znicz na Gerlachu, Rysach, a tłumy ludzi odwiedzają Wawel, gdzie każdy sarkofag odbierał będzie hołd od zakochanych w sportach zimowych kibiców. Ptolemeusz (starożytny historyk) w II wieku naszej ery wymienia Kar paty („Kar pates Oros”), a my ich dotąd w pełni nie odkryliśmy. Może zimowe igrzyska olimpijskie w Karpatach, Tatrach, na Durnym Szczycie (2623) i górze Moldoveanu (2544 m n.p.m.), nad rzekami Prut, Wag, Cisa nas usprawiedliwią, rozgrzeszą. Podejmijmy tylko trud ich organizacji. (Autor jest posłem PiS z Jasła) W marcu komitet organizacyjny pragnący zorganizować w m.in. w Krakowie i Zakopanem zimowe igrzyska olimpijskie 2022 złożył w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim dokumenty wymagane podczas zgłaszania kandydatur. Jednak nastroje społeczne wśród krakusów są podzielone. Chęć zorganizowania ZIO 2022 zgłosiło dotychczas pięć miast: Pekin, Ałma Ata, Lwów, Oslo i Kraków. Decyzja, kto będzie gospodarzem, zapadnie na 127. sesji MKOl w Kuala Lumpur, w sierpniu 2015 roku. Mówi się o tym, iż szanse Pekinu i Ałma Aty są niewielkie ze względu na chęć oficjeli do zorganizowania igrzysk w Europie (ostatnie ZIO na kontynencie rozegrano w 2006 roku w Turynie). Lwów z kolei, ze względu na sytuację geopolityczną i wydarzenia na Majdanie z początku tego roku, zdaje się nie mieć ani finansowych, ani politycznych możliwości ubiegania się o igrzyska. Konkurentem pozostaje natomiast norweskie Oslo (startujące wraz z Lillehammer). Jego plusy to, niewątpliwie, posiadanie infrastruktury sportowej, komunikacyjnej (co sprawia, że koszty organizacji wynoszą w tym przypadku 16,7 mld zł, a Kraków musiałby wydać 21 mld zł) czy – nie ma co ukrywać – funduszy na organizację takiego przedsięwzięcia. Problem pojawia się natomiast wśród obywateli – protestują ze względu na problemy w kwestii ochrony środowiska, jakie pojawiły się po tegorocznej olimpiadzie w Soczi, a także wspominając koszty igrzysk w Lillehammer, które kilkakrotnie przewyższyły planowane wyliczenia. Co zaskakujące, jeszcze pod koniec 2013 roku, podczas wyborów parlamentarnych, ponad 53% mieszkańców popierało chęci miasta, dziś to jedynie 38%, a w północnych rejonach kraju – nawet 79%, w związku z czym władze wahają się, czy udzielić Oslo wymaganych gwarancji finansowych. Nastroje na Wawelu Opinie co do organizacji igrzysk w samym Krakowie są bardzo podzielone. „Walka o igrzyska” toczy się nie tylko na forum publicznym, ale i w Internecie. Powstały dwa przeciwne sobie komitety – z jednej strony „Kraków wart jest igrzysk”, z drugiej natomiast „Kraków przeciwko igrzyskom”, zbierające odpowiednio po kilka, kilkanaście tysięcy popierających ideę w portalach społecznościowych internautów. Za opowiadają się rządzące środowiska Platfor my Obywatelskiej, na czele z marszałkiem województwa Markiem Sową, większość radnych, natomiast przeciw (może nie tyle przeciwko samej idei igrzysk, ile podejmowaniu decyzji przez władze bez uwzględnienia in- teresów i opinii mieszkańców regionu) – środowiska lewicowe, ale także np. Polska Razem Jarosława Gowina, która zainicjowała akcję zbierania podpisów pod wnioskiem do rady miasta o zorganizowanie referendum, podczas którego krakowianie będą mieli okazję wypowiedzieć się na ten temat. Co zaskakujące, w ostatnich dniach do zwolenników przeprowadzenia referendum dołączył także prezydent miasta Jacek Majchrowski, gorący orędownik urządzenia w mieście olimpiady. Zapewne jest to jedynie zagranie „pod wyborców” w związku z planowanymi na jesień w całym kraju wyborami samorządowymi, w których prawdopodobnie ponownie będzie on kandydatem na fotel prezydenta. 1 kwietnia 2014 rada miasta podjęła stosowną uchwałę i referendum w sprawie igrzysk odbędzie się 25 maja, wraz z wyborami do Parlamentu Europejskiego. I tu pojawił się kolejny problem – według obowiązującej ordynacji wyborczej, musiałyby się one odbyć zarówno na podstawie odrębnych spisów osób, jak i w innych lokalach wyborczych czy komisjach obwodowych, co zdecydowanie nie sprawia, że koszt przeprowadzenia referendum w danym ter minie będzie niższy. Władze miasta szacują jednak, iż pozwoli to na zwiększenie frekwencji – do ważności referendum wymagany jest udział co najmniej 30% uprawnionych do głosowania, natomiast wynik jest wiążący, gdy pozytywną opinię wyrazi ponad połowa uczestników. W zorganizowanych na potrzeby kandydatury badaniach, w Polsce igrzyska poparło w ubiegłym roku 81% obywateli, natomiast w samym Krakowie – 79%. Natomiast obecnie różnego rodzaju ankiety wskazują na wręcz przeciwną tendencję – mogą o tym świad 20 HORYZONT HORYZONT 21 Dziedzictwo Podkarpacia. Twórcza przedsiębiorczość jako współczesne narzędzie promocji patriotyzmu TOMASZ WASIELEWSKI czyć choćby wyniki sondażu internetowego prze prowadzonego na stronie „Gazety Krakowskiej” www.gazetakrakowska.pl/artykul/3388033,blyskawiczne-referendum-w-krakowie-pierwsze-wyniki-3-razy-tak-raz-nie-glosuj,id,t.ht ml), w którym przeciwko organizacji igrzysk opowiedziało się aż 91% respondentów. Ze względu na naciski środowisk lokalnych, już wcześniej postanowiono o przeprowadzeniu szeroko zakrojonych konsultacji społecznych, które to zaczęły się 15 marca i potrwają do końca maja. Problemów takich nie mają jednak mieszkańcy miejscowości, w których poza Krakowem miałyby się odbyć zawody sportowe – radni Kościeliska nie widzą potrzeby konsultacji z mieszkańcami, gdyż ci ostatni są „przychylnie nastawieni do inicjatywy”, Myślenice także. – „Inwestycja nie wpłynie na stan naszych finansów” – powiedział w wypowiedzi dla PAP burmistrz Maciej Ostrowski. W połowie kwietnia natomiast radni Zakopanego mają rozpatrzeć projekt uchwały ws. referendum, co jednak kłóci się z przyjętą 27 lutego uchwałą popierającą starania się Krakowa. Kraków, bo...? Po pierwsze, dane co do kosztów organizacji ZIO podawane w mediach są – według komitetu – przesadzone, a igrzyska będą kosztować mniej niż Euro 2012. Samorządowcy mówią, iż „aby odnieść zysk, należy najpierw dołożyć”. Co więcej, polskie sporty zimowe war te są olimpiady, co pokazały ostatnie wydarzenia w Soczi – cztery złote medale (dwa Kamila Stocha, po jednym Justyny Kowalczyk i Zbigniewa Bródki) zasługują na nagrodzenie. Olimpijczycy są także ambasadorami organizacji igrzysk w Krakowie. Ponadto – jak piszemy w tym numerze „Horyzontu” – Karpaty zwyczajnie zasługują na to. Po dziesięciokrotnej domi- 22 HORYZONT nacji Alp w poprzednich wydarzeniach, pora na coraz częściej odwiedzany rejon w Europie Środkowo-Wschodniej. To szansa nie tylko dla Krakowa, ale i całej Małopolski czy Euroregionu Karpackiego. Szansa na promocję, na zaistnienie w świecie, lepsza niż jakiekolwiek działania marketingowe. Ze względu na dotychczasowe zaangażowanie miasta w organizację igrzysk, podnoszony jest także argument spadku prestiżu Krakowa – Ireneusz Raś, poseł z Małopolski przewodniczący sejmowej komisji sportu, mówił w „Gazecie Krakowskiej”: „Od półtora roku uczestniczę w spotkaniach międzynarodowych w Polsce i na Słowacji dotyczących organizacji igrzysk. Jeśli teraz ten pomysł upadnie, kiedy jesteśmy już bardzo zaangażowani w jego realizację, to Kraków straci wiarygodność na długie lata”. Prezydent Majchrowski w wywiadach podkreśla, iż kandydowanie do organizacji ZIO to także zapewnienie miastu i regionowi pewnych gwarancji – gwarancji wykonania dróg, remontu kolei, lotniska. W związku ze zbliżającymi się w 2014 roku mistrzostwami świata w siatkówce mężczyzn, miasto ma już wybudowane hale, należałoby „jedynie” stworzyć wioskę olimpijską, ale i na nią jest już pomysł – po olimpiadzie zostanie przekształcona w mieszkania komunalne. Dlaczego nie Kraków? Przeciwnicy przede wszystkim poddają w dyskusję koszty, jakie niesie z sobą organizacja tak dużego przedsięwzięcia. Wice premier Elżbieta Bieńkowska oświadczyła, iż „to samorządy będą musiały wyłożyć na organizację imprezy 60 proc. jej kosztów, a rząd nie dołoży nic ponad planowane wcześniej inwestycje infrastrukturalne”. Owszem, jeśli Kraków wygra rywalizację o zorganizowanie ZIO 2022, powstaną drogi, mosty, tunel w Tatrach, infrastruktura turystyczna, jednak przeciwnicy podnoszą argument, iż miasta na taki wydatek zwyczajnie nie stać. Aktualnie jest ono zadłużone na ponad 2 mld zł, a i bez organizacji olimpiady obecne długi będzie spłacać przez najbliższe 20 lat. Ponadto mieszkańców niepokoją także już poniesione w związku z kandydowaniem koszty – niemal 3,3 mln zł, przeznaczone na wynagrodzenia dla członków komitetu organizacyjnego, wyjazd promocyjny do Soczi, aplikację do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego czy działania promocyjne (w tym 80 000 zł na krytykowane i wyśmiewane w całej Polsce proponowane logo igrzysk). (Autorka jest studentką prawa i stosunków międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie). R egion, w którym jest silnie zakorzeniony etos pracy i rodziny, w którym przywiązanie do tradycji jest wartością, a nie powodem do wstydu ma wszelkie predyspozycje, by z czasem wyprzedzić w rozwoju inne rejony kraju. Nie chodzi jedynie o rozwój gospodarczy, choć ten wydaje się być pierwszym elementem branym pod uwagę przy ocenie potencjału i atrakcyjności miejsca. Chodzi o coś jeszcze, coś bez czego czynnik ekonomiczny nie zagości na dłuższą metę, a przynajmniej nie będzie pełny i wartościowy. Chodzi o rozwój społeczny, to szczególne poczucie przynależności i tożsamości tak lokalnej, jak i ponadlokalnej. Choć historia nie była łaskawa dla tej części Europy, a Podkarpacie ma w niej swoje szczególne miejsce, to jednak nadal istnieje tu wiele przykładów dziedzictwa zarówno materialnego, jak i niematerialnego, które przetrwały ciężkie czasy, w tym zawieruchy wojennej. Podkarpacie jest w magiczny sposób przepełnione duchem twórczości i przedsiębiorczości, które – jak stwierdza prof. Aleksander Surdej z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie – wskazują na umiejętność wykorzystania dwóch sił decydujących o rozwoju społeczności ludzkich: wolności i inicjatywności człowieka, który odkrywa szanse i podejmuje wyzwania nie obawiając się ryzyka niepowodzenia (przedsiębiorczość) oraz twórczości, która poszerza granice poznania i ożywia ludzką wyobraźnię pierwiastkami dobra i piękna. Połączenie to, cytując dalej profesora Surdeja, podkreśla szczególną wagę przedsiębiorczości odnoszonej do szeroko rozumianego dziedzictwa kulturowego i edukacji. W użytym przeze mnie powyżej sformułowaniu nie chodzi o to, że nie wiadomo skąd się bierze ten duch twórczości i przedsiębiorczości. Wręcz odwrotnie, dobrze wiadomo, lecz mało się o tym mówi. Mianowicie są to cechy właściwe spadkobiercom tego dziedzictwa kulturowego, materialnego, niematerialnego i duchowego, które na tych terenach nasi przodkowie budowali z wielkim trudem, które przetrwało Związek Rodowy Dzieduszyckich, Fundacja Pro Publico Bono najtrudniejsze czasy, również ujawniło się (i sprawdziło) w postawach wielu ludzi, a które dziś można zawrzeć w jednym słowie: tradycja. Przecież nigdzie indziej, jak właśnie tu panuje wspomniany przeze mnie w poprzednim numerze Horyzontu fenomen tego regionu polegający na współistnieniu obok siebie dwóch zjawisk: niskiej zamożności (a nawet biedy) społeczeństwa oraz wysokiego poziomu bezrobocia, a zaradnością (czytaj przedsiębiorczością) i przywiązaniem do tradycji i rodziny, długości życia, wysokiego wskaźnika dzietności, a z kolei niskiego przestępczości itd. Za mało mówi się jednak o zjawiskach społecznych w kontekście pozytywnym, można by nawet rzec „twórczym”. Dużo łatwiej przychodzi nam zestawiać je ze zjawiskami negatywnymi jak bieda, bezrobocie, wykluczenie społeczne itp. Aby nie popadać w tego typu manierę należy jak najczęściej wskazywać na te zjawiska i cechy, które są obecne w naszej rzeczywistości, w naszej codzienności, tuż obok nas, które jednak w pośpiechu lub z wygody przeoczamy. Mam na myśli coraz częstsze namacalne przykłady aktywności w duchu społeczeństwa obywatelskiego. Warto przypomnieć, że już od 1999 roku na terenie całej Polski, a więc i w tym regionie Fundacja Konkurs Pro Publico Bono stara się dostrzegać, naświetlać i nagradzać organizacje społeczne za najlepsze dzieła obywatelskie. Jak czytamy w przesłaniu Kapituły tego prestiżowego konkursu „działająca w swojej odnowionej formule Nagroda Pro Publico Bono ma za cel wyszukanie takich dzieł i organizacji obywatelskich, które świadczą o twórczości, solidarności i samorządności osób oraz społeczności, podejmujących aktywność w sprawach publicznych należących do zakresu działania samorządu terytorialnego. Obywatele nie muszą realizować swoich pomysłów i idei obok samorządu. Aktywności obywatelskie mogą – a w zasadzie powinny – nie tylko uzupełniać i dopełniać misję i aktywności władz lokalnych, ale wręcz je inspirować, pobudzać i wspierać – wszystko w imię dobra wspólnego, czyli pro publico bono”. Tak więc dochodzimy tu do sedna sprawy. Otóż nie może być dziełem przypadku, że przez te wszystkie lata właśnie z Podkarpacia pochodziło najwięcej zgłoszeń do konkursu i stąd właśnie najwięcej organizacji obywatelskich zostało laureatami w konkursie. Przyczyniła się do tego spuścizna przodków, tradycja i całe dziedzictwo tego regionu. To właśnie tutaj etos pracy i rodziny, przywiązanie do tradycji, twórczość i przedsiębiorczość razem zebrane dają najlepszą bazę pod stosowanie pojęć gospodarki solidarnej i kultury pamięci, bez których trudno mówić o zrównoważonym rozwoju regionu i przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu. Jednym z takich przykładów przedsiębiorczości w duchu gospodarki solidarnej i opartej na kulturze pamięci jest istniejący od prawie 20 lat Ośrodek Caritas Diecezji Rzeszowskiej w Myczkowcach, stanowiący niezwykły przykład dzieła, które w wielu wymiarach urzeczywistnia i buduje solidarność pomiędzy ludźmi. Ośrodek jest szeroko otwarty na ludzi ubogich oraz tych, którzy na skutek trudności życiowych nie potrafią odnaleźć się w społeczeństwie. Działalność ośrodka adresowana jest również do dzieci i młodzieży – słowem: do osób w każdym wieku, niezależnie od wyznania, przekonań czy statusu materialnego. Jest to także centrum dialogu między religiami oraz kulturami. Caritas diecezji Rzeszowskiej, jakkolwiek jest instytucją Kościoła katolickiego, stworzyła w Myczkowcach ośrodek, który w duchu tej właśnie chrześcijańskiej miłości Caritas przyjmuje każdego, kto potrzebuje pomocy i wsparcia. W działalności tego ośrodka jak w soczewce możemy dostrzec niebanalne umiejętności zarządcze, organizacyjne i wychowawcze. Tak więc na tym jednym przykładzie możemy zobaczyć twórczą przedsiębiorczość, która bazując na dziedzictwie i tradycji oraz wsparta umiejętnościami organizatorskimi, dała trwałe przedsięwzięcie, dzieło obywatelskie realizujące postulat jednego z twórców Nagrody Pro Publico Bono, wielkiego Polaka, Jana Nowaka-Jeziorańskiego, narzędzie będące nowoczesnym instrumentem promocji patriotyzmu we współczesnej Polsce. A to raptem tylko jedne z przykładów na tym terenie. HORYZONT 23 Architektonické poklady pod holým nebom Cestami-necestami za prácou JOZEF JURČIŠIN H elena má niečo po štyridsiatke, je matkou dvoch detí, má manžela a spokojný život. Zdanlivo, pretože na chlieb si zarába ďaleko – v Prešove, 59 kilometrov vzdialenom krajskom centre od Svidníka, miesta svojho trvalého bydliska. Chodí tam na pracovné turnusy, ktoré trvajú dva-tri dni. „Žila som si spokojne vo Svidníku, ale náhle pri zmene vlastníkov som prišla o prácu. Nové pracovisko vo svojom odbore som našla až v Prešove,” vraví nie najveselšie. Avšak už nie je taká smutná, ako pred dvoma rokmi, keď musela začať tak povediac od nuly. Nie je však jediná medzi vyše 11 tisíc obyvateľmi Svidníka s takýmto osudom. Podľa webovej stránky Ústredia práce, sociálnych vecí a rodiny SR bola ku koncu februára t. r. evidovaná nezamestnanosť predbežne 22,56 percenta. A za tento výsledok patrila okresu Svidník (medzi 79 na Slovensku) presne deviata priečka. Lenže medzi 20 okresmi s najvyššou mierou ľudí bez práce boli ešte aj iné okresy z Prešovského kraja – 24 HORYZONT Sabinov (pred Svidníkom, miera 23,90 perc.), Bardejov, Medzilaborce, Vranov nad Topľou, Snina, Levoča a Stropkov, t. j. v tejto TOP 20 chýbalo už len päť okresov Prešovského kraja... Slovenský priemer bol pritom 13,49 percenta. Magda je najlepšia kamarátka Heleny. Aj ona tak ako Helena pracuje v Prešove. Lenže na rozdiel od nej už vyše desať rokov a denno-denne cestuje po trase Svidník – Prešov a späť. „Myslela som si, že to bude len na chvíľu, že sa situácia vo Svidníku zlepší, že si doma nájdem prácu, ale nič také sa nedeje, som z toho cestovania unavená, ale čo mám robiť?” konštatuje trochu roztrpčene. Spomínané cestovanie absolvuje v osobnom aute spolu s troma – štyrmi osobami, aby bolo auto plne vyťažené. Do Prešova štartujú zo Svidníka po 6. ráno a domov sa vracajú okolo 16.30. Skladajú sa na náklady majiteľovi vozidla. Vyjde ich to lacnejšie ako keby cestovali verejnou dopravou a zvlášť je to pohodlnejšie a možno aj bezpečnejšie. Na území okresu Svidník (do roku 1996 jediný v SR, kým ešte neexistoval novovzniknutý susedný okres Stropkov) sa ne- nachádza ani meter železničných koľajníc, takže kto sa chce niekam odtiaľ dostať, musí sa spoliehať na autobusovú dopravu alebo osobné vozidlo. „Občas je preto na cestách zo Svidníka do Prešova a opačne horor,” pripomína Magda. „Cesty nie sú najlepšie, najmä úsek na serpentínach nad Šarišským Štiavnikom si vyžaduje veľkú trpezlivosť. Počula som, že sa má opravovať, ale počúvame to už pomaly tridsať rokov a – nič.” Helena si s husou kožou spomína na to, keď tadiaľ cestuje v zime a keď napr. pri poľadovici zablokuje dopravu na dve – tri hodiny skrižovaný alebo do priekopy spadnutý kamión. Boli pokusy obnoviť chod letiska nad Svidníkom, ale doteraz sa všetky ukázali márne. Nikto – prinajmenšom ani Helena, ani Magda o tom nepočuli – nerozmýšľa ísť pracovať do blízkeho Poľska. „Ešte tak zájdem s manželom na trhovisko do Krosna, možno raz za rok aj do Rzeszova, ale nepočula som, žeby dakto tu od nás si našiel prácu u Poliakov. Tam je to iné. Oni sú akísi šikovnejší, vedia si poradiť v rôznych životných situáciách lepšie ako my,” poznamenala Helena. Na asi 11 hektároch plochy nad Svidníkom na svahoch Čiernej hory sa nachádza skanzen, presnejšie národopisná expozícia v prírode tunajšieho múzea ukrajinskej kultúry (MUK), jedna z desiatich takýchto atrakcií na Slovensku. V súčasnosti je v ňom takmer 50 vzácnych pamiatok ľudového staviteľstva z 11 obcí, napr. také technické a hospodárske budovy ako vodný mlyn, veterný mlyn, vodná píla. V nich je inštalované tradičné poľnohospodárske náradie, vozy, pluhy, brány. Do skanzenu tiež previezli drevenú cerkvu (z roku 1766) východného obradu z Novej Polianky. Po oprave a po vysviacke v roku 1993 slúži na bohoslužobné účely, tak ako aj mnohé objekty sa využívajú pri rôznych akciách na demonštráciu toho, ako dávnejšie žilo rusínsko-ukrajinské obyvateľstvo v tomto regióne. Podľa autora projektu skanzenu Miroslava Sopoligu, dnešného riaditeľa MUK, výstavbe od roku 1975 a sprístupneniu areálu verejnosti v roku 1982 predchádzala rozsiahla dokumentácia v 226 lokalitách. Poniže skanzenu je amfiteáter, kde sa už desaťročia v júni konajú Slávnosti kultúry Ukrajincov-Rusínov Slovenska. Jeden ich programový blok nazvaný Poklady ľudu prebieha od roku 1986 práve v skanzene. Jeho obsah tvorila napr. tradičná ľudová svadba, veľkonočné zvyky, krstiny, priadky, detské hry, jarmoky, ľudové zábavy na dedine, ukážky tradičných ľudových remesiel. V skanzene sa konajú tiež dni remesiel a ľudových tradícií, medzinárodné majstrovstvá regiónu vo varení pirohov a iné akcie. Skanzen je pre verejnosť otvorený denne od mája do októbra, v inom ob dobí na ob jednávku. Viac na www.muk.sk. Text a foto: (JJ) Hlavný cieľ? Pomoc pri zrode Karpatskej značky „Od začiatku nášho pôsobenia vieme, že vo Svidníku a v okolí žiadna priemyselná fabrika nevznikne, preto sme si ako prioritu zvolili rozvoj turistiky. Zviditeľňujeme náš región a – hlavne v Poľsku,” uviedol riaditeľ Regionálnej rozvojovej agentúry (RRA) vo Svidníku Ing. Miron Mikita (na obr.) na margo hlavných cieľov činnosti organizácie, ktorú vedie. V tomto volebnom období je tiež zástupcom primátora mesta Svidník. Spoluprácu – veľmi konkrétnu a adresnú – s poľskými partnermi RRA a osobne M. Mikita začal pred 18 rokmi. Na tejto dlhej ceste bola svidnícka RRA napr. už v roku 1998 miestnym sekretariátom pre cezhraničnú spoluprácu pre financovanie projektov v programe CREDO v rámci programu Phare. V rokoch 2005 – 2008 plnila funkciu informačného bodu pre poľsko-slovenskú spoluprácu na území Prešovského kraja v rámci programu INTERREG IIIA. „Toho, čo sme urobili je dosť,” pripome- nul riaditeľ. Nebudeme tu vymenúvať všetko, čo vzišlo z dielne RRA, prípadne čomu pomohla na svet radou. Ale aspoň čo-to: turistické rozhľadne, stratégia cestovného ruchu v regióne Horný Šariš v slovensko-poľskom pohraničí, hodinový propagačný film na túto tému. M. Mikita vidí, že aj prístup poľskej strany sa mení k tomuto regiónu. „Naši poľskí partneri už nehovoria o vytváraní spoločných firiem v hospodárskej činnosti, ale o spoločnom prístupe k rozvoju turistiky. A odtiaľ je blízko k budovaniu Karpatskej značky ako značky, ktorá bude znamenať, že sme sa zjednotili, vieme, čo chceme propagovať a nehráme sa každý na vlastnom piesočku,” dodal. Širší svidnícky región má čo lákavé ponúknuť návštevníkovi – v obciach sa nachádzajú drevené cerkvy zapísané do Zoznamu Svetového kultúrneho dedičstva UNESCO, sú tu početné pamiatky vojenskej histórie z prvej a druhej svetovej vojny, napr. Duklianske bojisko je zaradené do programu NATURA 2000. „Vieme, že fir my pôsobiace v cestovnom ruchu ešte stále zápasia s kvalitou infraštruktúry, sú aj iné nedostatky, ale na druhej strane sú úspechy, ktoré nás posilňujú v tom, že ideme správnym smerom,” dodal riaditeľ RRA. (JJ) HORYZONT 25 Primátor Svidníka: „Spolupráca s Poliakmi je pre nás priorita“ Ing. Ján Holodňák (nar. 1963, kandidoval ako nezávislý, na obr.) vyhral v novembri 2010 voľby a stal sa po prvýkrát primátorom mesta Svidník. Druhý z ďalších troch protikandidátov mal o približne 800 hlasov menej. Neznamená to však, žeby tento vzdelaním strojnícky inžinier vstúpil do politiky rovnými nohami až pred necelými štyr mi rokmi. Práve naopak. Je to už skúsený harcovník. Jozef Jurčišin: Ako sa for moval váš vzťah k politike? Ján Holodňák: – Začal sa náhodne. Z pragmatického hľadiska – v roku 1994, keď som sa po prvýkrát uchádzal o verejnú funkciu, kandidoval som do Mestského zastupiteľstva vo Svidníku. Volilo sa 27 poslancov a ja som podľa počtu hlasov skončil na 28. mieste, teda ako prvý náhradník. V ďalších voľbách som už bol úspešný a poslancom mestského zastupiteľstva som potom bol 12 rokov, v tom štyri roky 1999 až 2002 viceprimátorom. V rokoch 2005 až 2011 som bol aj poslancom Zastupiteľstva Prešovského samosprávneho kraja (PSK) za volebný obvod Svidník. Nech už sú názory na politiku akékoľvek, tak si myslím, že je veľmi dôležitá. Bez politických riešení, bez politických vplyvov a tlakov sa nedajú veci posunúť dopredu. Politika je podľa mňa služba ľuďom a na komunálnej úrovni nie je to stranícka záležitosť, ale poslanie meniť verejné veci k lepšiemu. Je oprava chodníka vec ľavicová alebo pravicová či stredopravá? Nič nie je ťažšie ako demokracia, ktorá je o diskusii a v nej sa rodia riešenia. Áno, bežní ľudia to vnímajú tak, že my sa ako politici hádame, ale bez výmeny názorov, občas ostrej, by nebolo lepších riešení. Som vďačný za 20 rokov pôsobenia v komunálnej politike, keď sa zmenila tvár nášho mesta. Nič neľutujem. Ktorú zmenu podoby Svidníka, pri ktorej ste boli ako verejne činná osoba si najviac vážite? – Veľmi dobré riešenia boli uplatnené pri vytvorení a rekonštrukcii pešej zóny v meste. Dobre sme sa rozhodli aj vtedy, keď sme prenajali mestské kúpalisko prešovskej firme KM System. Bol som vtedy zástupca primátora, veľa sme o tej- 26 HORYZONT to otázke rokovali, hlasovali, konečné riešenie je dobré pre všetkých. Naše mesto je z historických príčin silne ľavicové, ťažko je v ňom presadiť niektoré tak povediac pravicové riešenia. Podarilo sa nám dostať do mesta viaceré nákupné strediská, prvá bola Billa. Ako mestský poslanec som podporil všetky projekty rekonštrukcie objektov základných škôl vo Svidníku a ako krajský poslanec projekty opráv budov stredných škôl a knižnice. Možnosti mestského rozpočtu, ale aj vnútroštátne zdroje sú často obmedzené, takže treba hľadať ďalšie. Napr. v Európskej únii a v jej rámci zdroje programu poľsko-slovenskej spolupráce. Akú máte s tým skúsenosť? – Svidník sa nachádza 19 kilometrov od poľskej hranice. Historicky, geopoliticky, kultúrne sme si blízki. Slovensko-poľskú spoluprácu s využitím fondov EÚ považujem pre Svidník za prioritnú. Preto neodmietam žiadnu možnosť zúčastniť sa na procesoch s ňou spojených. Chceli by sme urobiť zo Svidníka kontaktné miesto tejto cezhraničnej spolupráce, aby tu záujemcovia rôzneho druhu dostali potrebné informácie. Na druhej strane, táto spolupráca nie je len o peniazoch, ale o vytváraní tak povediac duchovných medziľudských vzťahov. Preto cieľavedome rozvíjame naše kontakty s našimi partnerskými mestami v Poľsku, takými ako sú Krosno, Strzyźov, Dukla, Jaroslaw, Swidnik. Myslím si, že veľmi dobré sú mäkké projekty, ktorých podstatou je výmena kultúrnych hodnôt medzi miestnymi komunitami. Tieto projekty by mali zostať v platnosti aj v novom programovom období EÚ. Čo by malo byť obsahom poľsko-slovenskej spolupráce v ďalšom programovom období? – V prvom rade je potrebná na oboch stranách hranice vynovená medzinárodná komunikácia S19, na našej strane R4. Bola by chrbticou ďalšieho hospodárskeho rozvoja. Pomohlo by nám, keby ku Krosnu, Rzeszovu, alebo k Prešovu prišiel silný investor. Naši občania by mali viac možností zamestnať sa, nemuseli by odchádzať odtiaľ preč. Vo Svidníku funguje viacero poľských podnikateľov, napr. prvá auto umyváreň je poľská, ale nepoznám jednu osobu od nás, aby podnikala v Krosne alebo v Rzeszove. Škoda. Veľa o tom premýšľam prečo je to tak, ale neviem, kde je príčina. A konkrétne svidnícka samospráva má pod vaším vedením aké zámery v cezhraničnej spolupráci? – Fondy EÚ, v tom aj na cezhraničnú spoluprácu, by sme chceli využiť na dokončenie tretej etapy obnovy pešej zóny, okolo sochy generála Svobodu, na opravu amfiteátra, na miestne komunikácie, na výstavbu cyklochodníkov, oddychových zón, opravu športového areálu. Verím, že po prvom úspechu v podobe získania podpory v objeme necelého 1 mil. eur spolu s mestom Dukla začneme čo najskôr s kompletnou opravou budovy kina, v ktorej je kino už digitalizované. A samozrejme, úplne na začiatok tých všetkých našich plánov by som dal projekt na vznik Domu európskej kultúry v časti stále nevyužitého objektu na pešej zóne. ZHOVÁRAL SA A FOTO: JOZEF JURČIŠIN Potešia oko, pohladia dušu D o konca mája je v hlavnej budove Múzea ukrajinskej kultúry (MUK) na pešej zóne vo Svidníku inštalovaná výstava kraslíc (v ukrajinskom dialekte, príznačnom pre Svidník a okolie, sa volajú pysanky). Doplňujú ich výšivky dnes už nebohej autorky Anny Pančakovej. Výstava je výsledkom 15. ročníka súťaže v maľovaní, písaní, farbení veľkonočných vajíčok. Zúčastnilo sa na nej 26 súťažiacich z regiónu severovýchodného Slovenska. Ich produkcia ukazuje ako je toto umenie rozšírené aj v súčasnosti. „Sú to dôstojní pokračovatelia a šíritelia dávnych tradícií,“ konštatoval riaditeľ MUK Miroslav Sopoliga. Ako dodal, od roku 2000, odkedy múzeum organizuje súťaž a jej kurátorom je Jozef Varchol, predstavilo výsledky svojej práce spolu 456 vyznávačov tohto umenia z východného a v jednom prípade aj zo stredného Slovenska. Každoročne v priemere viac ako 600 osôb mohlo vidieť približne po 500 vajíčok. Text a foto: (JJ) Svidník – brama do polsko-słowackiej współpracy P owiatowe miasto Svidník z ponad 11 tysięcy mieszkańcami nie może być dumne ze swojej bogatej historii, bo jej nie ma. A współczesność ma też inne negatywne cechy – w lutym br. w tym powiecie, jak podano w ogólnosłowackim rankingu, bezrobocie wynosiło prawie 23 procent, to jego dziewiąty, najwyższy poziom. Co więcej, na terenach powiatu nie istnieje ani metr linii kolejowych, co oznacza, że można skorzystać tylko z transportu drogowego. Brak tam zakładów przemysłowych i dobrze rozwiniętego rolnictwa. Ludzie wędrują za pracą daleko w świat albo po prostu tylko do wojewódzkiego centrum – Prešova. Z drugiej strony, na terytorium powiatu i samego Svidníka urzeka przyroda, zaciekawiają atrakcje turystyczne i ulokowanie miasta przy głównej aorcie transportowej z Węgier, przez Słowację, do Polski, czyli przy starym szlaku handlowym. Svidník to ważny węzeł, północna słowacka brama do Polski. Bur mistrz miasta Ján Holodňák jest świadom tej zalety i uważa transgra- niczną współpracę polsko-słowacką i udział w niej samorządu miasta za priorytet swoich dążeń. Miasto w jej ramach zrealizowało cały szereg skutecznych projektów i ma kolejne konkretne plany, jak wykorzystać funduszy UE wraz ze swoimi miastami partnerami z polskiego Podkar pacia. Chciałby również zbudować punkt infor macyjny, w którym podmioty lub osoby zainteresowane jakimkolwiek rodzajem współpracy otrzymywałyby potrzebne infor macje. Bogate i wieloletnie doświadczenie z tym związane ma Agencja Rozwoju Regionalnego w Svidníku, prowadzona przez eksperta współpracy transgranicznej Mirona Mikitę. Twierdzi on, że region i współpracę transgraniczną trzeba wzmacniać przede wszystkim przez rozwój turystyki, i pomagać przy stwarzaniu nowego wizerunkowego produktu szerszego regionu – Marki Karpackiej. Dzisiejszy Svidník ma dużo do zaoferowania turystom. Przez cały rok mogą oni zwiedzać sporo obiektów architektury sakralnej (niektóre wpisane na Listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO) czy areał dukielskiego miejsca walk znanego z czasów pierwszej oraz drugiej wojny światowej. Te dzieje dokumentuje na Słowacji wyjątkowe muzeum militarne w Svidníku. Z kolei latem turystyczną atrakcją jest przede wszystkim kąpielisko „Wodny Świat”. Kiedy jest ładna pogoda, to na jego terenie odpoczywa ok. 3 tysięcy ludzi, większość to obywatele bliskiego województwa podkarpackiego. Niedaleko stąd znajduje się skansen, jedna z dziesięciu takich atrakcji na Słowacji, gdzie na ponad 11 hektarach mogą odwiedzający podziwiać ponad 50 obiektów ludowej architektury. W skansenie przybliżane są warunki życia w dawniejszych czasach ludu rusińsko-ukraińskiego, który w dużym stopniu zamieszkiwał i zamieszkuje na tych obszarach. Jest również cały szereg bieżących wyzwań dla turystów – np. do końca maja w Muzeum Kultury Ukraińskiej w Svidníku otwarta jest wystawa wielkanocnych jaj (w miejscowej gwarze zwanych „pysanky”, ponieważ jaj się nie „kreśli”, ale poprzez specjalny sposób „pisze”), podczas której dzieła 26 miejscowych mistrzów można też kupić. HORYZONT 27 Planowanie i zagospodarowanie przestrzenne w Karpatach – dylematy dziś i zadania na jutro J Dr PAWEŁ KOŚCIELECKI edną z kwestii kluczowych dla przyszłości Karpat, a pozostającą dziś kwestią marginalizowaną, jest utrzymanie porządku przestrzennego tego obszaru. Na początku chciałbym przybliżyć Czytelnikom pojęcie planowania i zagospodarowania przestrzennego. W dużym skrócie, planowanie przestrzenne to działalność planistyczna polegająca na programowaniu optymalnego wykorzystania i ochrony naturalnych i stworzonych przez człowieka zasobów, a także na racjonalnym rozmieszczeniu w przestrzeni osadnictwa i infrastruktury technicznej, produkcji i usług. Z kolei zagospodarowanie przestrzenne to nic innego jak ogół różnych obiektów i urządzeń terytorialnych, powierzchniowych (np. obiekty publiczne), punktowych (np. domy), liniowych i węzłowych (drogi, kanalizacja i wodociągi, sieci telekomunikacyjne), które tworzą istniejący stan funkcjonowania i użytkowania danego obszaru. Innymi słowy – to co widzimy żyjąc lub przejeżdżając codziennie w różnych okolicach: sposób rozlokowania domów (ich architektura i kształt), rozmieszczenie dróg, parków, placów zabaw dla dzieci, torów kolejowych, sieci energetycznych, lasów, pól i łąk, to właśnie zagospodarowanie przestrzenne, które powinno być zgodne z zamyśleniem planistów. Polsko-słowackie różnice Dlaczego o tym wszystkim piszę? Dlatego iż analiza dokumentów planistycznych, sformułowanych na poziomie krajowym w Polsce i na Słowacji w tej części, która dotyczy zagospodarowania i kierunków osadnictwa na pograniczu obu krajów (zwłaszcza styków województwa podkarpackiego w Polsce oraz samorządowego kraju preszowskie- 28 HORYZONT go, odpowiednika naszego regionu na Słowacji), pokazuje istotne problemy i wyzwania w tym zakresie. Po pierwsze, systemy prawne regulujące kwestie planowania i zagospodarowania przestrzennego są w obu wymienionych krajach zgoła odmienne. Na Słowacji prawo stanowi, iż wszystkie plany zagospodarowania przestrzennego (które stanowią obowiązkowe wytyczne dla osadzania się osób fizycznych i działań wszystkich instytucji publicznych) są ściśle zhierarchizowane: na poziomie całego państwa, kraju samorządowego, okresu (właściwego dla naszego powiatu) i obecu (gminy) lub miasta. Innymi słowy, każda zmiana w zagospodarowaniu konkretnej działki w danej gminie lub mieście musi być uzgodniona i uwzględniona w każdym planie na wyższym poziomie. Mało tego, wszystkie plany są dostępne w Internecie i każdy obywatel ma do nich swobodny dostęp. Warto zwrócić uwagę na porządek prawny w tym zakresie na terenie Słowacji. Ogranicza on, co prawda, prawo do zupełnie swobodnego zagospodarowania gruntów przez uzytkowników, ale pozwala zachować spójność przestrzenną słowackich regionów, miast i wsi. Z kolei w Polsce plany zagospodarowania przestrzennego tworzy się na poziomie gmin i województw, z pominięciem poziomu powiatów. Na poziomie centralnym tworzy się natomiast koncepcje zagospodarowania przestrzennego kraju (dalej KZPK), które nie mają mocy ustawowego planu zagospodarowania terenu, tak jak na Słowacji. Co jest istotne, w wielu gminach brakuje miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, ze względu na brak środków na ich sporządzenie oraz liczne protesty mieszkańców dotyczące ustaleń w projektowa- nych planach. Tym samym, stosuje się w trakcie budowy nowych obiektów specjalne procedury administracyjne. Zdaniem wielu ekspertów, istniejący od 2004 r. (a więc od dziesięciu lat) system planowania przestrzennego w Polsce rodzi w znacznym stopniu chaos i bałagan przestrzenny, marnotrawienie terenów publicznych, szkodzi zabytkom i terenom cennym przyrodniczo. Nie jestem skory do ograniczania praw prywatnych do indywidualnego zagospodarowania terenu. Jednak widać, iż wiele osób, zwłaszcza prywatnych, działa na swoich terenach zgodnie z zasadą: szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie… W Polsce brakuje kultury planistycznej i rozumienia, że zagospodarowanie terenu ma wpływ na kształt krajobrazu danej miejscowości i na jakość przestrzeni wokół nas. Ma to szczególne znaczenie dla polskiej części Karpat, dla których obszary cenne środowisko i zabytkowe układy miast i wsi są zasobem istotnym zwłaszcza pod względem turystycznym. Po drugie, dokumenty planistyczne oby krajów na szczeblu centralnym zasadniczo się od siebie różnią, jeśli chodzi o traktowanie i pojmowanie znaczenia pogranicza polsko-słowackiego. W analizie obecnie obowiązującej KZPK w Polsce oraz planu zagospodarowania Słowacji widać zasadnicze różnice dotyczące koncepcji rozwoju pasów osadniczych, czyli koncentracji zamieszkania, a także tworzenia funkcji publicznych na obszarze pogranicza. W przypadku Podkarpacia do 2020 r. mają być rozwijane strefy osadnicze w układzie równoleżnikowym, przede wszystkim wzdłuż autostrady A4 (Kraków-Rzeszów-Przemyśl-Ukraina). Idea rozbudowy szlaku Via Carpatia (o czym niżej) nie jest omawiana, a wewnętrzne powiązania na osi północ-południe między Podlasiem, Lu- belszczyzną i Podkarpaciem (wzdłuż województw wschodniej Polski i dalej w kierunku Słowacji) są drugorzędne względem innych powiązań komunikacyjnych na poziomie kraju, np. związków osadniczych i funkcjonalnych z Niemcami i Czechami. W przypadku Słowacji powiązania osadnicze z Polską, omawiane w centralnych dokumentach planistycznych, są równorzędne z innymi powiązaniami: kierunkiem czeskim, węgierskim, austriackim i ukraińskim. Wspomniana wcześniej Via Carpatia (łącząca kraje nadbałtyckie przez Polskę: Białystok-Lublin-Rzeszów i dalej na Preszów) ma być jednym z istotnych szlaków komunikacyjnych dla wschodniej Słowacji. Rozwój trasy Via Carpatia pozwalałby unikać uciążliwych przejść granicznych z krajami poza strefą Schengen, co znacznie skróciłoby i poprawiło komfort przewozu osób i towarów od Morza Bałtyckiego, przez Polskę, Słowację, dalej na Węgry, Ukrainę i Bałkany. Po trzecie, wpływ na zagospodarowanie terenu ma funkcjonujący na nim model gospodarki. Gospodarka województwa podkarpackiego charakteryzuje się podziałem na strefy: na północy dominuje rolnictwo, w strefie centralnej – usługi, handel i przemysł, na południu, w pasie górskim – rolnictwo i przemysł drzewny oraz usług, zwłaszcza w turystyce. Natomiast gospodarka kraju preszowskiego charakteryzuje się monokulturą przemysłową skoncentrowaną w ośrodkach miejskich w dolinach i kotlinach górskich. W dokumentach planistycznych zwraca się już uwagę na wzrastające znaczenie usług, w tym turystyki, w gospodarce regionu. Wspólne obszary planistyczne To co jest wspólne dla obu analizowanych obszarów, to dziedzictwo przyrodnicze i kulturowe. Na terenie województwa podkar packiego istnieje duża bioróżnorodność. Jego atrakcyjność krajobrazowa jest oceniana bardzo wysoko, szczególnie w pasie Bieszczadów. Z kolei na terenie kraju preszowskiego w dolinach i kotlinach krajobraz został po części zdewastowany przez intensywny rozwój przemysłu i osadnictwo wielorodzinne (osiedla blokowisk). Oba regiony łączy fakt występowania obszarów o silnej koncentracji zabytków drewnianych sakralnych i świeckich oraz sieci małych miast z zabytkowymi układami staromiejskimi, a także wielkich kompleksów biologicznych w wyższych partiach gór. Poza identyfikacją wspólnoty zasobów kulturowych i przyrodniczych pogranicza polsko-słowackiego, w dokumentach planistycznych na poziomie centralnym i regionalnym w Polsce dostrzec można swoiste „odwracanie się plecami” do nadgranicznych regionów Słowacji. Z kolei w słowackich opracowa- niach postuluje się silne powiązania planistyczne z południowymi województwami polskimi. W konsekwencji, istotnym wyzwaniem na przyszłość jest skoordynowanie polityki przestrzennej wszystkich krajów, na terenie których występują Karpaty. Trzeba pamiętać, iż obszar ten charakteryzuje przewaga słabych stron nad mocnymi i stanowią one, de facto, peryferia peryferii UE. Rozwój gospodarczy i społeczny na tym terenie nie może obyć się bez przestrzegania zasad równowagi między zachowaniem istniejących zasobów a wprowadzaniem nowych sposobów zagospodarowania. Powyższy tekst jest tylko pewnym przyczynkiem do poznania problematyki planowania przestrzennego na terenie Karpat. Ze względu na charakter artykułu nie jestem w stanie kompleksowo omówić tego zagadnienia, które dotyczy także planowania i zagospodarowania przestrzennego na terenie od Czech po Serbię… W następnym ar tykule na łamach „Horyzontu Alpejsko-Kar packiego” pozwolę sobie przedstawić kwestie związane z wdrażaniem konwencji karpackiej. (Autor jest niezależnym ekspertem, szefem Grupy Doradczej Wspierania Rozwoju Regionalnego TROJDEN, specjalistą w zakresie planowania przestrzennego, zarządzania dziedzictwem kulturowym, zarządzania programami i projektami UE, tworzenia i ewaluacji polityki i strategii publicznych, od dziesięciu lat współpracuje ze Stowarzyszeniem Euroregion Karpacki Polska). HORYZONT 29 7 kolejowych cudów Szwajcarii JAROSŁAW KAŁUCKI S zwajcaria stanowi niedościgniony wzorzec wykorzystania kolei nie tylko w życiu codziennym, ale też jako bardzo ważnego elementu przemysłu turystycznego. Pociągi jeżdżą tu jak w zegarku (szwajcarskim) w niezwykłe zakątki kraju, a bajeczne krajobrazy ogląda się przez szklany sufit, podróżując na jeden bilet. W wagonach są specjalne przedziały zabaw dla dzieci, sale kinowe i supermarkety na szynach, gdzie jadąc z miasta do miasta, można zrobić zakupy – to wszystko ma sprawić, by pociąg ułatwiał mieszkańcom życie nie tylko pod względem wygodnego przemieszczania się. Turyści korzystający ze szwajcarskich kolei docenią fakt, że pociągiem można tu dotrzeć na najwyższe alpejskie szczyty i do urokliwych górskich dolin. 5,5 tysiąca km linii kolejowych umożliwia przejechanie kraju wzdłuż i wszerz. W Szwajcarii kolej zintegrowano z turystyką do tego stopnia, że wytyczono nawet specjalne trasy panoramiczne prowadzące przez najpiękniejsze zakątki tego kraju. Kolej „spakietowana” Pociągiem wjeżdża się tu na alpejski szczyt Jungfrau (3500 m n.p.m., najwyżej położona stacja w Europie), a wąskotorówki służą w wielu szwajcarskich miejscowościach turystycznych za wyciągi. Na podstawie tzw. Swiss Pass, czyli biletu czasowego, oprócz nieograniczonego podróżowania pociągami, autobusami i statkami po całej Szwajcarii oraz autobusami i tramwajami w 41 miastach, można bezpłatnie zwiedzać ponad 450 muzeów i korzystać ze zniżki 50% przy przejazdach większością kolejek górskich oraz linowych. Wiele sieci hotelarskich czy wynajmu kwater posiadaczom Swiss Pass daje 20-procentową zniżkę na noc- 30 HORYZONT leg. Doskonale działa system Fast Baggage polegający na tym, że na stacji początkowej można nadać swój bagaż, który odbierzemy już w naszym hotelu. Na wybierających się do Szwajcarii samolotem czeka jeszcze jedno wyjątkowe udogodnienie. Z lotniska, już w Polsce, można nadać bagaż do każdego ważniejszego dworca kolejowego w Szwajcarii, skąd może odebrać go obsługa hotelu. Ta usługa nazywa się Fly & Rail. Z kolei Fast Baggage Service umożliwia przesłanie bagażu w ciągu jednego dnia między największymi miastami w Szwajcarii. Ekspresy z widokami Kwintesencją kolei jako składnika przemysłu turystycznego są jednak wspomniane trasy panoramiczne. Oficjalnie wytyczonych tras jest siedem. Turystyczne ekspresy od zwykłych pociągów różnią się przede wszystkim wielkimi panoramicznymi oknami zachodzącymi na dach, a przez całą drogę ze słuchawek umieszczonych przy każdym fotelu płyną informacje (m.in. po niemiecku, angielsku, włosku) o mijanych miejscowościach, szczytach, rzekach, jeziorach itp. Najsłynniejsze trasy kolejowe – Ekspres Bernina i Ekspres Lodowcowy – wyruszają z Gryzonii, we wschodniej części kraju. Zwłaszcza ta pierwsza trasa, z Sankt Moritz i Davos, przez Chur, do włoskiego Tirano, którego 122-kilometrowy odcinek Albula-Bernina w 2008 roku wpisano na listę UNESCO, to w Szwajcarii jazda obowiązkowa. Nie tylko z względu na skrajnie różne krajobrazy. Od lodowców w masywie Bernina (tu znajduje się najwyższa w Europie przełęcz, pokonywana koleją) do winnic w dolinie Valtellina droga wiedzie przez 55 tuneli i blisko 200 wiaduktów zawieszonych kilkadziesiąt metrów nad rzekami czy przełęcza- mi. Wiadukt Brusio układa się w ogromny ślimak, inny wiadukt, Solis, zawieszony jest 90 metrów nad przepaścią, a szyny poprowadzono po skalnych półkach. Te inżynieryjne cuda, które zbudowano na przełomie XIX i XX wieku, uznano za nie mniejsze dziedzictwo ludzkości niż walory przyrodnicze tych okolic. Z Sankt Moritz, gdzie zimą na narty ściąga cała europejska arystokracja, rusza Ekspres Lodowcowy. „Ekspres” to w tym wypadku określenie na wyrost, jeśli mamy na uwadze prędkość poruszania się pociągu. Ta trasa z Gryzonii na wschodzie kraju do Zermatt u stóp Matterhornu, w kantonie Wallis na zachodzie Szwajcarii, uruchomiona w 1930 roku przez entuzjastów alpinizmu, uważana jest za najsłynniejszy szlak widokowy. 7 godzin jazdy gwarantuje niezapomniane wrażenia: pociąg pokonuje blisko 300 mostów i aż 91 tuneli. A pomiędzy nimi monumentalne Alpy Retyckie w okolicach Davos i Laax, wrota doliny Rodanu, uważaną za jedną z najpiękniejszych w Europie. Tam pociąg skręca do Zermatt, jedynego miejsca w Europie, gdzie na nartach jeździ się na wysokości powyżej 4000 m n.p.m. W krainie czekolady nie może zabraknąć Ekspresu Czekoladowego. Pociąg wyrusza z Montreux, znad Jeziora Genewskiego, kurortu słynącego z festiwali jazzowych i filmowych, zmierzając w okolice Gruyére – do regionu, skąd pochodzą sery o tej samej nazwie oraz czekolada „Cailler”. Trasę obsługuje stylowy pociąg retro typu Pullman. Po drodze zaplanowano przystanki w Broc, w fabryce czekolady (proces produkcji można obejrzeć na filmie i skosztować słodyczy marki Cailler) oraz w Gruyére, słynącym z serów, tam bezpośrednio u wytwórców można spróbować przysmaku, z którego słynie Szwajcaria. Zanim wsiądziemy do Ekspresu Gottharda, zmierzającego z Lucerny do Lugano, na kolejowy bilet możemy uczestniczyć w prawie trzygodzinnym rejsie parowcem po Jeziorze Czterech Kantonów. Pociąg przemierza też 15-kilometrowy tunel Gottharda, a wcześniej – region Uri, skąd miał pochodzić legendarny bohater Szwajcarii Wilhelm Tell. Ekspresem Wilhelma Tella dojedziemy z Luzerny do Lugano, gdzie dotrzeć można również z Sankt Moritz Ekspresem Palmowym, którego nazwa podkreśla ten atrybut miasta. Pociąg jedzie przez Gryzonię oraz terytorium Włoch, nad brzegami opisywanych przez poetów jezior Lago di Como i Lago di Lugano. Nadbrzeżne promenady z bujnym życiem kawiarnianym i wysmakowana architektura tworzą wyjątkowy, niepowtarzalny charakter Lugano. W Szwajcarii jest ponad 7 tysięcy jezior, ale wzdłuż tych najpiękniejszych wiodą trasy Ekspresu Przedalpejskiego i Ekspresu Złotej Przełęczy, łączących dwa krańce kraju. Ekspres Przedalpejski znad Jeziora Bodeńskiego, przez m.in. Sankt Gallen i Rapperswil, dociera do Lucerny, położonej nad Jeziorem Czterech Kantonów. Tu można przesiąść się do Ekspresu Złotej Przełęczy, pierwszego na świecie pociągu panoramicznego, którego trasa wiedzie do regionu Jeziora Genewskiego przez takie miasta jak Interlaken u podnóża Alp, wzdłuż jezior Brienzer i Thuner, Chateau-d'Oex, Gstaad Montreux i przez Genewę. Koleje zębate Pociągi dla dzieci W Interlaken warto przesiąść się też do pociągu zmierzającego do Grindelwaldu. Miasteczko przycupnęło pod słynną ścianą wspinaczkową North Face. Za dodatkową opłatą do biletu Swiss Pass można wjechać pociągiem na szczyt Jungfrau. Ta kolejka zębata na Jungfraujoch ma ponad 100 lat i wiedzie do najwyżej położonej stacji kolejowej w Europie; zaczyna się najdłuższy lodowiec na kontynencie – Aletsch – wpisany na listę UNESCO. Widok na lodowiec podziwiać można z platformy umieszczonej na szczycie. W Zermatt warto przesiąść się do kolejki zębatej, jadącej na Gornergat. Stąd Matterhorn i blisko 30 innych czterotysięczników widać jak na dłoni, a dodatkowe atrakcje to obserwatorium astronomiczne i trzeci co do długości lodowiec Gorner, który schodzi ze szczytu. W Top Ski Region, od Griendelwaldu pod słynną North Face po Wengen, pociągi wykorzystywane są też jako wyciągi narciarskie. Tu przejeżdża się nim nad Lauberhorn, słynną trasą Pucharu Świata, a wiadukt kolejowy, pod którym mkną zawodnicy, to jeden z trudniejszych fragmentów tej narciarskiej rywalizacji. Są w Szwajcarii takie miejsca, do których nie można dostać się inaczej niż pociągiem. W kantonie Wallis np. trzeba pozostawić auto kilkanaście km od Zermatt czy Saas Fee, do których wjazd mają tylko służby komunalne i nawet policja porusza się tam autami elektrycznymi. Wiele możliwości na zorganizowanie niezapomnianej wycieczki dla najmłodszych ze szczyptą edukacji dają tutejsze koleje. Ekspresy panoramiczne zawiozą milusińskich w miejsca, którymi będą mogły później pochwalić się w przedszkolu czy szkole. W Chur, w cukierni Merz, mogą zobaczyć, jak produkuje się czekoladę, przygotowywać ją, a potem od razu skosztować swych wyrobów. Jeszcze większą frajdą będzie dla nich wyprawa Ekspresem Czekoladowym z Montreux w okolice Gruyere do pierwszej na świecie fabryki czekolady „Callier”. Jadąc Ekspresem Wilhelma Tella w kierunku Ticino, warto zatrzymać się w Melide. Tam od tej zimy otwarty jest szwajcarski park miniatur. Pokryte śniegiem szczyty, zamki, kościoły, typowe budynki, kolejki i wiele innych atrakcji zgromadzonych jest tutaj na powierzchni 14 tys. mkw. Park otoczony jest spektakularną scenerią, na którą składa się jezioro Lugano i wpisany na listę UNESCO szczyt San Giorgio. Prawdziwą frajdę sprawicie dzieciom, wybierając się na przejażdżkę Kolejami Retyckimi z Sankt Moritz. Czerwony pociąg przewiezie je fantastycznymi tunelami, pętlami i wiaduktami. Przerwę w podróży warto zrobić w Bergün, gdzie uruchomiono nowe Muzeum Kolei Albula. Atrakcyjnie urządzona ekspozycja, oryginalne eksponaty i ostatnia lokomotywa typu „krokodyl” pozwalają zrozumieć, jak powstała i jak funkcjonuje ta jedna z najbardziej spektakularnych linii kolejowych w Szwajcarii. HORYZONT 31 Dlaczego Podkarpackie kolejkami nie stoi? kolejek o typowo górskim charakterze zarządza obecnie Fundacja Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. Od kilku lat znajduje ona środki na odbudowywanie infrastruktury kolejki w celach turystycznych. Bazą kolejki jest stacja w Majdanie, skąd pociągi kursują w kierunku stacji Przysłup (zatrzymując się w Cisnej, Dołżycy i Krzywem) oraz Balnica. W 2013 r. kolejka przewiozła 94 tysiące podróżnych. Dla porównania, w 1994 r. było ich zaledwie 13 tysięcy. „Pogórzanin” w tunelu P onad 150 lat tradycji kolei w naszym województwie, dwie kolejki wąskotorowe, czyli „Bieszczadzka” i „Pogórzanin”, najdłuższy w Europie tunel na liniach wąskotorowych (602 m długości), schrony kolejowe z czasów II wojny światowej – jest co wymieniać. Jednak gdy spróbujemy porównać się ze Szwajcarami pod względem wykorzystania „żelaznej kolei” w rozwoju ruchu turystycznego, to szybko zdamy sobie sprawę, że tak naprawdę jesteśmy na początku drogi. Tradycje mamy odpowiednie wiekowe. W latach 1856-1861 zbudowano kolej na trasie Kraków-Rzeszów-Lwów. W wyni- 32 HORYZONT ku ukończenia tej inwestycji Rzeszów uzyskał pośrednie połączenie, przez Kraków, ze Śląskiem, Pragą i Wiedniem z jednej strony, a przez Lwów – z Czerniowcami i Brodami z drugiej. Dodatkowo w 1890 r. połączono Rzeszów z Jasłem, Krosnem i Sanokiem. Bieszczadzka ciuchcia Każdy, kto wybiera się w Bieszczady i trafi w okolice miejscowości Cisna, usłyszy o słynnej bieszczadzkiej ciuchci. O jej wyjątkowości przekonać się najlepiej, udając się do Majdanu k. Cisnej, gdzie znajduje się główna stacja Bieszczadzkiej Kolei Wąskotorowej. Jej geneza związana jest z budową Pierwszej Węgiersko-Gali- cyjskiej Kolei Żelaznej z Przemyśla, przez Chyrów, Ustrzyki Dolne, Zagórz, do Łupkowa (1872 r.), a następnie połączenie tunelem łupkowskim (o długość 642 m) po drugiej stronie gór z Humennem i Michalanami. Pozwoliło to na wybudowanie szlaku kolejowego z Nowego Łupkowa do Majdanu k. Cisnej, o długości ponad 24 km (1898 r.). W latach 1900-1904 przedłużono go o 18 km – do Kalnicy i Beskidu. Inwestycja ta umożliwiła transport drewna z Bieszczadów na rynki Węgier i Austrii oraz innych krajów Europy. Tą ostatnią z kilku istniejących dawniej w Karpatach Wschodnich kolejek służących do transportu drewna, jedyną w Polsce i jedną z nielicznych w Europie Z kolei we wrześniu 1904 r. ukończono budowę 46-kilometrowej Wąskotorowej Kolei Lokalnej Przeworsk-Dynów, której ówczesnym koncesjonariuszem był Andrzej książę Lubomirski. Na stacji Przeworsk można znaleźć jeszcze szyny z XIX wieku, po których nadal toczą się pociągi. Kolej ta słynie z tunelu w Szklarach, jedynego dla kolei wąskotorowych w Polsce (i najdłuższego w Europie na liniach wąskotorowych), o długości 602 m. Na okres zimowy jest on zamykany solidną… drewnianą bramą. Po linii – w okresie letnim – kursuje turystyczny pociąg „Pogórzanin”. Jak infor muje strona www.pogorzanin.pl, sezon 2014 rozpocznie się w długi majowy weekend. Na czym polega szczególny walor Przewor- skiej Kolejki Wąskotorowej? Łączy ona tunelem dwie krainy geograficzne, a pod względem walorów geograficznych, konstrukcji inżynieryjnych i architektury kolejowej zaliczana jest do najpiękniejszych wąskotorówek w kraju. Spotkali się tu Hitler z Mussolinim Do tej niezwykle ciekawej „spuścizny kolejowej” dodajmy jeszcze dwa unikalne schrony kolejowe pochodzące z czasów II wojny światowej. Pierwszy z nich znajduje się na pograniczu dwóch wsi – Cieszyny i Stępiny (okolice Strzyżowa). Jego budowę rozpoczęła organizacja Todta latem 1940 r., a celem tej inwestycji było ukrycie specjalnego pociągu, tzw. Sonderzug, jaki posiadali członkowie najwyższych władz III Rzeszy, m.in. Hitler. Zachowany do dziś schron ma około 400 m długości, szerokość u podstawy – 15 m, a wysokość – około 9 m. Wzdłuż głównego tunelu biegnie korytarz techniczny podzielony drzwiami gazoszczelnymi. W odległości kilkunastu kilometrów od niego na przełomie 1940 i 1941 roku wybudowano pod Żarnowską Górą w Strzyżowie tunel będący podziemnym schronem kolejowym dla pociągów sztabowych Adolfa Hitlera. Schron ten ma długość ok. 438 metrów, zabezpieczony jest oryginalnymi żelaznymi drzwiami. Pod koniec sierpnia 1941 r., przed spotkaniem Hitlera z Mussolinim w Stępinie, zatrzymał się w nim pociąg sztabowy Hitlera „Amerika”. W Bachórzu, na krótkim odcinku Przeworskiej Kolejki Wąskotorowej, można prywatnie wynajmować ręczną drezynę kolejową i jeździć nią. Od kilku miesięcy trwają działania mające na celu uruchomienie… rowerowej drezyny kolejowej na odcinku nieczynnej obecnie wąskotorówki Uherce Mineralne-Krościenko w Bieszczadach. Ich szczęśliwy finał dałby szansę na stworzenie pierwszej w Europie Środkowej tak niezwykłej atrakcji turystycznej. Skoro mamy tak dużo, dlaczego nie potrafimy – z wyjątkiem Bieszczadzkiej Kolei Wąskotorowej i schronu Stępina-Cieszyna – wykorzystać tego potencjału? Rozwiązaniem byłoby przekazanie tych obiektów w zarządzanie jednemu podmiotowi, np. samorządowi wojewódzkiemu, którego celem byłaby wspólna promocja, np. wspólny bilet, a także możliwość pozyskiwania środków na modernizację i rewitalizację tych miejsc. A wtedy za kilka lat moglibyśmy zaprosić turystów ze Szwajcarii do kolejowego zwiedzania zabytkowych atrakcji Podkarpacia. HORYZONT 33 Karpacka Troja ALFRED KYC P onad 50 tys. osób rocznie od wie dza Skan sen Ar che olo gicz ny „Kar packa Troja” w Trzcinicy koło Jasła (Podkar- packie). Odkryto tam m.in. najstarsze w Polsce silnie ufortyfikowane osady sprzed czterech tys. lat oraz grodzisko wczesnośredniowieczne. Skansen jest oddziałem Muzeum Podkarpackiego w Krośnie. – Odwiedzają nas wycieczki i turyści indywidualni z całego kraju. Nie brakuje także gości z zagranicy, np. ze Słowacji czy Węgier. Od otwarcia placówki w 2011 r. w Karpackiej Troi gościło przeszło 170 tys. osób – mówi dyrektor Muzeum Podkarpackiego Jan Gancarski. Dużym zainteresowaniem cieszą się m.in. karpacki festiwal archeologiczny „Dwa Oblicza” oraz cykl imprez „Od Troi po Bałtyk”, który pokazuje życie ludów współczesnych mieszkańcom Karpackiej Troi. – W skansenie uprawiamy już zboża i rośliny, które występowały w czasach prasłowiańskich, m.in. trzy odmiany pszenicy, soczewicę, proso. Natomiast w przyszłym roku planujemy rozpocząć hodowlę bydła, kóz i koni – dodaje dyrektor. Skansen zajmuje powierzchnię ośmiu hektarów, na której znajduje się ponad 150 metrów zrekonstruowanych wałów obronnych, 18 chat oraz dwie bramy prowadzące do wczesnośredniowiecznego grodu. Budowa skansenu kosztowała ponad 13 mln zł. Większość środków pochodziła z Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Mechanizm (znany jako „fundusze norweskie”) jest 34 HORYZONT bezzwrotną pomocą finansową dla Polski. Fundusze pochodzą z trzech krajów EFTA (Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu) będących zarazem członkami EOG (Europejskiego Obszaru Gospodarczego), tj. Norwegii, Islandii i Liechtensteinu. Zwiedzanie skansenu warto rozpocząć – jak sugeruje dyrektor muzeum – od obejrzenia wystawy obrazującej życie mieszkańców Trzcinicy w dawnych epokach. Są na niej prezentowane liczne zabytki archeologiczne. W trakcie prowadzonych w latach 90. XX w. prac archeologicznych znaleziono ok. 160 tys. różnego rodzaju zabytkowych przedmiotów. – Na wystawie są znalezione wówczas m.in. wyroby kościane, rogowe, kamienne, zabytki z brązu, żelaza, złota, bałtycki bursztyn, przedmioty kultu, ozdoby. Wszystko to potwierdza dalekosiężne kontakty dawnych mieszkańców – podkreśla Gancarski. W Trzcinicy w latach 2000-1650 przed Chrystusem mieszkała ludność grupy pleszowskiej kultury mierzanowickiej, pozostającej pod silnymi wpływami zakarpackimi. Potem – między 1650 a 1350 rokiem przed Chrystusem – żyła tam ludność zakarpacka kultury Otomani-Fuzesabony (kultura epoki brązu) o bardzo wysokim poziomie cywilizacyjnym. Natomiast między VIII a XI stuleciem w Trzcinicy znajdował się centralny gród jednego z plemion zamieszkujących w tamtym czasie Małopolskę. Najprawdopodobniej zo stał on znisz czo ny w wy ni ku po ża ru u schył ku pa no wa nia Mieszka II. kiem na okolicę, znajduje się rekonstrukcja słowiańskiego grodu z okresu wczesnego średniowiecza. Jest to codziennie otwarta, żywa osada, w której zwiedzający mogą zobaczyć jak wyglądało życie Słowian we wczesnym średniowieczu. W osadzie rekonstruowane jest także dawne rzemiosło: tkactwo, garncarstwo, kowalstwo i inne. Szlak Słowiański Doliną Wisłoki ANTONI K. KAMIŃSKI T o, w zamierzeniu Fundacji Educare et Servire, produkt markowy Podkarpacia o ponadregionalnym zasięgu, obejmujący teren dorzecza rzeki Wisłoki, który integruje obszar 4 powiatów zachodniej części Województwa Podkarpackiego oraz 3 powiatów wschodniej Małopolski. Szlak Słowiański Doliną Wisłoki posiada bogatą i zróżnicowaną ofertę turystyki kulturowej, zdrowotnej i ekologicznej, połączonej trasami turystyki rowerowej, konnej, pieszej, wodnej i samochodowej o łącznej długości kilkuset kilometrów, pozwalającej docelowo turystom i Gościom, odwiedzającym Podkarpacie na pobyty krótkie, weekendowe, tygodniowe, pakietowane „na każdą kieszeń” i dostosowane do oczekiwań różnych Klientów. Pragniemy, aby ten unikalny produkt turystyczny oparty o słowiańskie korzenie naszej historii był rozpoznawalną marką karpacką, kojarzącą się dobrze z „słowiańską duszą” wyrażoną w obyczajach, smakach, dźwiękach i zapachach kwiatów i łąk i lasów, pełnych zwierząt, ptaków i jagód oraz gościnnością pracowitych i ambitnych ludzi, mieszkańców Podkarpacia, znających dobrze swoją historię, kulturę i obyczaje i umiejących podzielić się tą wiedzą z innymi oraz profesjonalnie obsłużyć gości z bliska i daleka. Jesteśmy przekonani, że „masa krytyczna” bogatej i różnorodnej oferty Szlaku Słowiańskiego Doliną Wisłoki potrafi przyciągnąć rzesze turystów, którzy będą mogli korzystać z naszej propozycji, uwzględniającej trendy współczesnej turystyki zorientowanej w dużym stopniu na aktywny sposób spędzania czasu wolnego, poznawanie nowych kultur i szacunek dla gospodarzy. Szlak Słowiański Doliny Wisłoki spełnia oczekiwania, które połączą w jedną całość wszystkie historyczne miejsca związane 36 HORYZONT prezydent Educare et Servire z życiem Słowian w Dolinie rzeki Wisłoki. Nasza oferta zachęca i umożliwia turystom na pozostanie na Podkarpaciu na dłużej niż jeden dzień i stwarza szansę na zdynamizowanie turystyki przyjazdowej, jako ważnego źródła przychodów zarówno dla jego mieszkańców, jak również samorządów. Miejsca związane z historią Słowian w Dolinie Wisłoki Prowadzone w latach dziewięćdziesiątych XX w. badania powierzchniowe w dolinie środkowej Wisłoki ujawniły na terenie pogranicza Karpat i Kotliny Sandomierskiej, na długości kilkunastu kilometrów doliny tej rzeki, na obu jej brzegach, bardzo wiele ważnych i interesujących stanowisk z materiałami z wczesnego średniowiecza (VIII-XI w.). Na terenie środkowej części doliny Wisłoki, na odcinku od Podgrodzia i Stasiówki w gminie Dębica, po Przecław i Błonie w gminie Przecław odkryto blisko 130 stanowisk archeologicznych o zróżnicowanym charakterze. Występują na tym terenie m.in. rozległe stanowiska osadowe (o powierzchni, co najmniej kilku hektarów, np. Góra Motyczna, Nagoszyn, Żyraków), interesujące ciałopalne cmentarzysko kurhanowe w Brzeźnicy, a w najbliższej okolicy wielkie, karpackie grodzisko wielodziałowe w Braciejowej (sławny „Głodomank”). Przecław – Słowiańskie imię Przecław oznacza tego, „kto stawia sławę ponad inne rzeczy”. Najwcześniejsze pisane wzmianki o Przecławiu pochodzą z 1240 roku. Wtedy to Barnim I zwany Dobrym z dynastii Gryfitów, który był księciem zachodniopomorskim, rok po swoim ślubie z Marianną, córką szwedzkiego króla Eryka, otrzymał od biskupa kamieńskiego lenno w postaci 20 gospodarstw Przecławia. Za sprawą żony książę sprowadził do Szczecina siostry zakonne Cysterki, którym przekazał część przecławskich gospodarstw. Góra Motyczna – podczas prac archeologicznych odkryto kilkanaście śladów po budynkach, jamach, słupach. Wśród zbadanych obiektów wyróżniono 3 jamy z ceramiką kultury łużyckiej z wczesnej epoki żelaza (700-400 lat p.n.e.). Znaleziono też m.in. fragment naczynia toczonego na kole z młodszego okresu rzymskiego (III-IV w. n.e.). Zdecydowanie najważniejszym i najciekawszym epizodem osadniczym na terenie objętym badaniami jest wczesne średniowiecze. Wyniki przeprowadzonych badań archeologicznych pozwalają przyjąć, iż stanowisko było osadą o rozproszonej zabudowie w typie przysiółków. Żyraków – w wyniku badania ratowniczego, realizowanego w przy okazji budowy autostrady A4, archeolodzy odkryli pozostałości dużej wsi wczesnośredniowiecznej. Jej powierzchnia wynosiła wedle aktualnych szacunków około 24 hektarów. Wynikiem dotąd przeprowadzonych badań jest odkrycie ponad 2500 obiektów archeologicznych, wśród których wyróżnia się 120 wczesnośredniowiecznych obiektów zagłębionych lub zróżnicowanych konstrukcji słupowych z VIII-X w. Brzeźnica – w lesie „Borek” znajduje się 17 wczesnośredniowiecznych kurhanów, wstępnie przebadanych przez archeologów. Znaleziono tutaj resztki naczyń oraz ślady pochówków. Jest to jedno z wielu słowiańskich cmentarzysk znajdujących się w Dolinie Wisłoki. Największy kurhan ma 8 metrów średnicy. Stobierna – na zboczu wzniesienia, w miejscu ustronnym z pięknym wido- Trzcinica – Karpacka Troja (str. 34.) Trzcinica – Mrukowa – wieś na granicy Magurskiego Parku Narodowego, w której znajdował się wczesnośredniowieczny gród, prawdopodobnie Wiślan. wiańska z okresu VIII – X wieku. Walik – znawcy tematyki na podstawie przeprowadzonych tu badań w XX w., a co za tym idzie znalezisk, datują je na VIII-X w., a więc z czasów państwa Wiślan. Niedźwiada – w miejscu zwanym „Zamczysko” są po dziś dzień dobrze widoczne pozostałości grodu, prawdopodobnie refugialnego. Ocenia się, iż funkcjonował on głownie w XIII w. i mógł zostać zniszczony podczas jednego z najazdów tatarskich. Żmigród Stary – Obiekt położony był na wzgórzu nazwanym Zamczysko na prawym brzegu Wisłoki. Przypuszcza się, że w większej części był drewniany. Walory obronne samego wzgórza powiększono jeszcze o fosę i usypany wał. Stasiówka – na szczycie wzniesienia znajdowała się osada sło- Braciejowa – „Głodomank” to średniowieczne grodzisko, znajduje się na górze Okop w Braciejowej. Gród istniał jeszcze przed powstaniem Państwa Polskiego, gdzieś pomiędzy VII a X wiekiem. Głodomank był wówczas częścią granicznego systemu obronnego Wiślan. Istniał aż do XIII wieku i został zniszczony podczas jednego z najazdów tatarskich. O grodzie pisał jeden z najsłynniejszych polskich kronikarzy Jan Długosz w swoim „Liber Beneficiorum”. Palana Gera, – czyli „spalona góra” – to miejsce gdzie według legend znajdował się święty dębowy gaj, w którym oddawano cześć bogu gromów – Perunowi. Ze zbocza tego wzgórza biją strumienie mające uzdrawiającą moc, czego potwierdzeniem jest istniejące tutaj w XIX i na początku XXw uzdrowisko – Latoszyńskie Łazienki. Podgrodzie – na wzniesieniu obok tej wsi znajdował się legendarny gród „króla” Bodzosa, zwany Magą. Osada ta według legendy została zniszczona podczas najazdu koczowników – Awarów, Węgrów, Pieczyngów lub Tatarów. Pilzno – miasto królewskie, które w średniowieczu było najważniejszą osadą w okolicy. Zachował się średniowieczny układ śródmieścia oraz zabytkowe kamienice. Słowo „Pilzno” pierwszy raz pojawia się w 1105 roku w dokumencie prawnika papieskiego Idziego, dokument ten zatwierdza nadanie Klasztorowi Benedyktynów w Tyńcu licznych dóbr w tym osad Pilzno i Strzegocice. w 1354 roku ostatni Piast Kazimierz zwany Wielkim widząc niewątpliwy rozkwit osady włączył Pilzno do własności królewskiej oraz zezwolił szlachcicowi Dobiesławowi zorganizować miasto na prawie niemieckim. Przeczyca – w lesie pomiędzy wsiami Przeczyca i Dęborzyn znajdują się pozostałości potężnego grodu z czasów Państwa Wiślan (IX-Xw). Do dziś widać wypiętrzenia po wałach, które okalały ten gród strzegący przeprawy przez Wisłokę. Liwocz – (562m n.p.m.) to najwyższe wzniesienie w okolicy było miejscem słowiańskiego kultu. Dziś jest zaadoptowane na potrzeby kultu chrześcijańskiego. Na szczycie góry znajduje się platforma widokowa, z której widać Dolinę Wisłoki oraz Tatry i Pieniny. Golesz – ruiny, pozostałości kamiennych murów, bramy i baszty narożnej. W XIII lub XIV wieku wzniesiono w tym miejscu zamek zbudowany na planie owalu, otoczony fosą i wałem. Warownia strzegła traktu handlowego prowadzącego doliną Wisłoki na Węgry. HORYZONT 37 Forum Karpackie „Tożsamość Karpat” Uzdrowiska na start! BARBARA INGLOT Z takim hasłem Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska przystąpiło do realizacji kolejnego ze swych pomysłów, który ma na celu wykorzystanie potencjału polsko-ukraińskiego pogranicza i partnerstwa transgranicznego wspierającego rozwój regionu. Działania zaplanowane w ramach trzech projektów koncentrować się będą wokół jednej z największych zalet regionu, tj. ośrodków uzdrowiskowych. Uzdrowiska to wyjątkowe miejsca na mapie naszego województwa. Są wśród nich prawdziwe perełki, takie choćby jak Iwonicz-Zdrój należący do najstarszych i najbardziej renomowanych uzdrowisk w Polsce, który przyciąga pięknem zabytkowej architektury, krystalicznie czystym powietrzem i wspaniałym mikroklimatem. Podobnie jest na Ukrainie, gdzie położony u stóp Gorganów Truskawiec zachęca kuracjuszy i turystów ciepłym klimatem oraz wodą mineralną o wyjątkowym składzie, zwaną „Naftusia”. Te i inne atuty uzdrowisk nie są jednak w dalszym ciągu w pełni wykorzystywane. Pomimo oczywistego potencjału rekreacyjnego polsko-ukraińskiego obszaru głównym problemem ograniczającym rozwój turystyki rekreacyjnej jest niewystarczający poziom rozpoznawalności tego obszaru jako terenu rekreacyjnego, ograniczony dostęp do informacji na temat aktualnych ofert turystycznych, produktów, usług w uzdrowiskach oraz niewystarczający poziom ich promocji. Dostępne oferty i produkty turystyczne uzdrowisk wskazują na ich niski poziom konkurencyjności w porównaniu z ofertami z innych terenów rekreacyjnych, w tym transgranicznych. Co zrobić, aby wykorzystać ich potencjał? Jak sprawić, aby podkarpackie uzdrowiska mogły konkurować z takimi miej- 38 HORYZONT DOROTA ZAŃKO dyrektor Biura Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska P scami jak Nałęczów czy Krynica-Zdrój? Na te pytania Euroregion postara się znaleźć odpowiedź i przygotować plan skutecznej strategii promocji dla całego obszaru polsko-ukraińskiego pogranicza. W ramach realizowanych projektów zaplanowaliśmy szereg działań, które – w naszej ocenie – przyczynią się do zwiększenia konkurencyjności polsko-ukraińskich ośrodków uzdrowiskowych i doprowadzą do intensyfikacji ruchu turystycznego na tym obszarze poprzez wykreowanie nowych produktów turystycznych. Pierwszym z działań było zorganizowanie konferencji, która odbyła się 26 marca br., a skierowana była do przedstawicieli branży turystycznej, podmiotów świadczących usługi zdrowotne, lokalnych liderów działających na rzecz rozwoju turystyki uzdrowiskowej po obu stronach granicy, a także władz lokalnych, samorządów i organizacji pozarządowych. Podczas paneli dyskusyjnych uczestnicy mieli możliwość udziału w dyskusji na temat możliwości rozwoju turystyki uzdrowiskowej w Euroregionie Karpackim, roli klastrów czy też pozycjonowania i marketingu miejsc w kontekście rozwoju marek terytorialnych. Następne działania, realizowane w kolejnych miesiącach, to między innymi: • opracowanie strategii promocji karpackiej turystyki uzdrowiskowej będącej jednocześnie częścią strategii budowy i wdrażania terytorialnej Marki Karpackiej; • stworzenie wspólnego dla obszaru transgranicznego portalu internetowego jako źródła informacji i promocji potencjału rekreacyjnego w polsko-ukraińskiej części Euroregionu Karpackiego; • wypracowanie instrumentów promujących potencjał rekreacyjny w regionie transgranicznym poprzez wydanie dwujęzycznych publikacji; • przeprowadzenie wizyt studyjnych dla touroperatorów, zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie, w wyniku tych wizyt powinny zostać opracowane nowe zintegrowane pakiety ofert rekreacyjno-turystycznych; • warsztaty z zakresu pisania projektów; • wydanie poradnika medycznego dotyczącego ośrodków zdrowia w obwodzie lwowskim i na Podkarpaciu, zawierającego opisowe infor macje o każdym obiekcie w regionie, ze szczególnym uwzględnieniem możliwości leczniczych i rekreacyjnych. Projekty swym zasięgiem obejmują po stronie polskiej województwo podkarpackie (ze szczególnym uwzględnieniem miejscowości uzdrowiskowych: Rymanów-Zdrój, Polańczyk, Horyniec-Zdrój, Iwonicz-Zdrój) a po stronie ukraińskiej – obwód lwowski (w tym miejscowości uzdrowiskowe, jak: Truskawiec, Morszyn, Schidnica, Jaworów). Projekty współfinansowane są ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina 2007-2013. roblemy ochrony ekosystemów wodnych w Karpatach, możliwości rozwoju funkcji turystycznej na obszarach górskich na przykładzie Karpat, mechanizm tworzenia i promocji wspólnej przestrzeni społeczno-gospodarczej w Karpatach – m.in. te zagadnienia poruszano podczas Forum Karpackiego „Tożsamość Karpat”, które w dniach 20-21 marca br. odbyło się w Polańczyku. Było ono wydarzeniem podsumowującym roczny projekt pn. „System monitoringu Konwencji Karpackiej”, który zrealizowało rzeszowskie Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju i Promocji Podkarpacia „Pro Carpathia”. Inspiracją do podjęcia tematu konwencji karpackiej było dla stowarzyszenia 10-lecie tego dokumentu. Ramowa konwencja o ochronie i zrównoważonym rozwoju Karpat została podpisana w 2003 r. w Kijowie przez Czechy, Polskę, Rumunię, Serbię, Słowację, Ukrainę oraz Węgry. W Polsce weszła w życie 19 czerwca 2006 r. Dokument ten z założenia ma przyczynić się do „poprawy jakości życia, wzmocnienia miejscowej gospodarki i społeczności lokalnych oraz zachowania walorów przyrodniczych i dziedzictwa kulturowego tego obszaru”. – Z badań ankietowych dotyczących wdrażania postanowień konwencji karpackiej przez różne podmioty (ok. 500) w woj. podkarpackim i kraju preszowskim wynika, że na Podkarpaciu blisko połowie organizacji (48%), które wzięły udział w badaniu, dokument ten jest znany, kojarzą one ten zapis – podkreślił Krzysztof Staszewski, prezes stowarzyszenia Pro Carpathia. – Co ciekawe, bardzo często (63% przypadków) organizacje nie zdają sobie sprawy z tego, że działania przez nie podejmowane wypełniają zapisy kon- wencji – mówił. Trochę więcej podmiotów niż w przypadku Podkarpacia zadeklarowało znajomość dokumentu w kraju preszowskim – 60%. Tam też więcej organizacji ma świadomość, czy i w jaki sposób ich działania statutowe wpisują się w zapisy konwencji karpackiej (41%). Dla Karpat polskich szczególnie istotna jest funkcja turystyczna, gdyż właśnie w tej części tych gór znajduje się najwięcej terenów o najwyższym stopniu wartości dla turystyki. Cechy środowiska umożliwiają tu rozwój wielu form ruchu turystycznego w ciągu względnie długiego sezonu turystycznego. – Struktura przestrzenna zagospodarowania i ruchu turystycznego w Karpatach polskich jest wyraźnie zróżnicowana. Przyczyną dysproporcji są zróżnicowanie walorów przyrodniczych poszczególnych regionów, ale także tradycje turystyczne – mówił kolejny z prelegentów, dr Krzysztof Szpara z Katedry Geografii Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządza- nia w Rzeszowie. Podkreślił także, że choć możliwości rozwoju funkcji turystycznej na obszarach górskich są duże, to turystyka w Karpatach nie może być traktowana jako „panaceum na wszystko”. – Funkcja turystyczna – tak, ale nie zawsze, nie wszędzie, nie tylko – mówił Szpara. Dlatego że turystyka jest zależna od wielu czynników zewnętrznych. – W przypadku obszaru Karpat powinniśmy mówić o wielofunkcyjnym rozwoju turystki, o turystyce zrównoważonej, ekologicznej, ekoturystyce, która pozwoli na trwały rozwój w długim okresie – zauważył. Krzysztof Szpara przekonywał, że w krajach rozwiniętych cywilizacyjnie odchodzi się od turystyki masowej na rzecz turystyki indywidualnej – poznawczej, przyrodniczej i kulturowej. Obszary wiejskie doskonale nadają się do organizowania takich form turystyki i rekreacji jak: wypoczynek pobytowy, turystyka krajoznawcza, pobyty w drugich domach i agroturystyka. HORYZONT 39 W ochronie dziedzictwa przyrodniczego Karpat ogromną rolę odgrywa planowanie przestrzenne. – Główny problem sprowadza się do kształtowania wśród ludzi przekonania o potrzebie zachowania flory, dawnej tradycyjnej architektury, a także do potrzeby gospodarowania opartego na tradycji tego regionu karpackiego – podkreślił prof. Piotr Patoczka z Politechniki Krakowskiej. Kar paty kojarzą się nam głównie z wzniesieniami, szczytami górskimi, ale nieodłącznym elementem tego obszaru są ekosystemy wodne. Tu pojawiło się wiele problemów wynikających z bardzo szybko postępujących zmian cywilizacyjnych. – Główny problem to regulacje cieków wodnych, a także przegradzanie głównych tras wędrówek ryb, czyli budowa zapór na dużych rzekach. W Polsce jest to problem dość znaczący. Obecnie pracujemy nad odbudową populacji ryb wędrownych, głównie łososia i troci, a przegrody na ciekach wodnych bardzo mocno komplikują ten proces – podkreślił dr Krzysztof Kukuła z Uniwersytetu Rzeszowskiego. – Problemem są także zanieczyszczenia i nieuregulowana gospodarka ściekowa na mniej zurbanizowanych obszarach Karpat, na obszarach wiejskich. Jest to problem ciężki do rozwiązania, ponieważ w górach budowa kanalizacji jest trudna i bardzo kosztowna – mówił. Forum Kar packiemu towarzyszyła dyskusja na temat rozwoju Karpat. Wg uczestników spotkania, winien on następować w takim kierunku, aby Karpaty stały się dobrym miejscem do życia dla osób, które tu się urodziły i wychowały, ale również dla tych, które chciałyby się w nich osiedlić. Ten rozwój powinien odbywać się przy jednoczesnym zachowaniu dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego. – Dziś Karpaty są obszarem marginalnym, biednym, obszarem dużej migracji mieszkańców – mówi Staszewski. – Szansę rozwoju da temu regionowi strategia kar packa. Prace nad nią trwają – podkreślił Dawid Lasek, wiceprezes Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska. Forum Karpackie skierowane było do przedstawicieli samorządów z całego obszaru Karpat, organizacji pozarządowych, przewodników turystycznych, przedsiębiorców. Spotkanie zakończyło się powołaniem partnerstwa na rzecz wdrażania konwencji karpackiej w Euroregionie Karpackim. (Autorka jest dziennikarką Katolickiego Radia VIA w Rzeszowie) 40 HORYZONT Relacja ze szkoleń dla beneficjentów Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy AGNIESZKA FRYC 16 -20 grudnia 2013 r. w biurze Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska w Rzeszowie odbyły się szkolenia skierowane do beneficjentów funduszy grantowych Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy oraz do zaproszonych przedstawicieli jednostek samorządu terytorialnego, przedsiębiorców i organizacji zainteresowanych tematyką szkoleń. Szkolenia te były możliwe dzięki realizacji projektu „Alpejsko-Karpacki Most Współpracy”, wdrażanego przez Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska w ramach Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy. Pierwszego dnia odbyło się szkolenie dotyczące prawa zamówień publicznych. Zagadnienia z tej tematyki przedstawił pan Wiesław Durda – radca prawny. 17 grudnia tematem szkolenia były delegacje krajowe i zagraniczne oraz rozliczenia z zakładem ubezpieczeń społecznych, kurs prowadziła pani Anita Szymczuch reprezentująca fir mę Abakus Konsulting sp. z o.o., sp.k. Szkolenie z 18 grudnia dotyczyło pomocy de minimis, przeprowadzone zostało przez pana Marcina Sowę – konsultanta ds. pomocy publicznej. 19 grudnia poświęcony był rozliczeniom z tytułu eksportu i importu w ramach Unii Europejskiej i poza Unią, prowadzącym był Roman Andrzejewski – ekspert w dziedzinie ceł, podatku akcyzowego, VAT-u oraz procedury postępowania administracyjnego. Ostatniego dnia cyklu odbyło się szkolenie z promocji regionów poprowadzone przez trzech ekspertów z Agencji Promocji Miast i Regionów z Krakowa: pana Artura Żyrkowskiego, pana Marcina Gajownika i pana Michała Popka. Szkolenia były doskonałą okazją do poszerzenia i zdobycia wiedzy w ramach wielu tematów, które zostały poruszone podczas tych spotkań. Uczestnicy mieli możliwość uzyskać odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Wiele z tych pytań budziło ożywioną dyskusję. Serdecznie dziękujemy wszystkim uczestnikom oraz prowadzącym szkolenia, mamy nadzieję, że zdobyta przez Państwa wiedza przyniesie oczekiwane rezultaty. Polsko-Szwajcarskie Forum Gospodarcze w Warszawie 27 stycznia br. na Stadionie Narodowym w Warszawie odbyło się Polsko-Szwajcarskie Forum Gospodarcze. W wydarzeniu tym SEKP reprezentował pan Dawid Lasek – wiceprezes zarządu i koordynator projektu „Alpejsko-Karpacki Most Współpracy”, oraz pani Agnieszka Fryc – kierownik Biura Planu Partnerstwa, Informacji i Promocji. Konferencję otworzył pan Janusz Piechociński, minister gospodarki, natomiast zgromadzonych gości powitali pan Bronisław Komorowski, prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, oraz pan Didier Burkhalter, prezydent Konfederacji Szwajcarskiej. Część dyskusyjną konferencji podzielono na 3 panele tematyczne, prowadzone równolegle. Podczas panelu I, poświęconego dualnemu kształceniu zawodowemu, przedstawiono rozwiąza- nia funkcjonujące w Szwajcarii w obrębie kształcenia obywateli, podjęto również dyskusję na temat możliwości i zakresu adaptacji tych rozwiązań na gruncie polskim. Kwestię współpracy polskich i szwajcarskich jednostek naukowo-badawczych przedstawiono w panelu II. Zapoznano podczas niego zgromadzonych z konkretnymi przykładami przedsięwzięć naukowych zrealizowanych w polsko-szwajcarskich zespołach badawczych, a także przedstawiono możliwe źródła finansowania międzynarodowych przedsięwzięć badawczych. Podczas panelu III natomiast debatowano o możliwościach usprawnienia współpracy i przepływu technologii pomiędzy instytucjami badawczymi a przemysłem, roli sektora prywatnego i międzynarodowych przedsiębiorstw w badaniach R&D oraz transferze technologii. W konferencji, oprócz pana Diedera Burkhaltera, prezydenta Konfederacji Szwajcarskiej, wzięli udział przedstawiciele Ambasady Szwajcarii w Warszawie, pracownicy biura Swiss Office oraz szwajcarscy eksperci, przedstawiciele jednostek naukowych, którzy debatowali w trakcie części panelowej. Stronę polską reprezentowali przedstawiciele rządowi, a także beneficjenci projektów współfinansowanych w ramach Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy. HORYZONT 41 Jan Paweł II sprzed kościoła w Dukli patrzył na Cergową Śladami zakonnika-pustelnika, patrona Kresów JAROMIR KWIATKOWSKI A Cergowa patrzy i myśli, co się tu dzieje. Do jutra – tak Jan Paweł II żegnał pielgrzymów zgromadzonych na dziedzińcu i wokół sanktuarium ojców ber nardynów w Dukli. Był wieczór, 9 czerwca 1997 r. Papież chciał już udać się na spoczynek, bo zapowiadało się, że następny dzień, w Krośnie, gdzie miał kanonizować błogosławionego Jana z Dukli, również będzie bardzo ciężki. Nie mógł jednak, niejako w wigilię tego dnia, nie nawiedzić rodzinnej miejscowości Błogosławionego. I kościoła, gdzie znajdują się jego relikwie. Nie wiadomo dokładnie, kiedy urodził się Jan z Dukli. Najczęściej przyjmuje się, że było to ok. 1414 r. W tym roku przypadałaby więc 600. rocznica jego urodzin. Ten rok przyjął Sejm RP, który 6 grudnia ub.r. przyjął uchwałę ustanawiającą rok 2014 Rokiem św. Jana z Dukli. Już choćby z tego powodu warto przypomnieć papieską wizytę. Przy okazji warto przypomnieć, że Karol Wojtyła odwiedził Duklę po raz pierwszy, jeszcze jako ksiądz, w 1952 r. Wtedy odprawił tu mszę św. i zatrzymał się na nocleg. W 1967 r., już jako kardynał, spędził tu kilka dni. Stąd wyprawiał się na wędrówki po okolicy, wszedł na Cergową i Piotrusia, odwiedził pustelnię św. Jana na wzgórzu Zaśpit. I pomyśleć, że do wizyty w 1997 r. w Dukli i Krośnie mogłoby wcale nie dojść, gdyby relikwie Świętego, przechowywane wcześniej w klasztorze bernardynów w Rzeszowie, w 1974 r. nie wróciły do Dukli. Podobno bernardyni dukielscy żartowali sobie, że ich współbracia z Rzeszowa żałowali, iż oddali te relikwie, bo wtedy kanonizacja Jana z Dukli być może odbyłaby się właśnie w Rzeszowie. 42 HORYZONT „Często nawiedzajcie to miejsce” WIKIMEDIA COMMONS 2 9 czerwca 1997 r. pod wieczór papież przyleciał śmigłowcem z Krakowa na lądowisko w Targowiskach. Stamtąd, już papamobilem, przejechał do Dukli, witany po drodze przez tłumy pielgrzymów, którzy szczególnie licznie zgromadzili się na skrzyżowaniu w Miejscu Piastowym (dziś jest tam niewielkie rondo). W dukielskim sanktuarium Jan Paweł II udał się do bocznej kaplicy z relikwiami (jeszcze wtedy) błogosławionego Jana z Dukli i tam się modlił. Pamiątką tamtych chwil jest klęcznik, który można zobaczyć w kaplicy z relikwiami Świętego. Następnie papież spotkał się z wiernymi przed kościołem bernardynów. Fotel papieski, który do dziś stoi w kościele, obok kaplicy z relikwiami, stał wtedy na specjalnym podwyższeniu. Jan Paweł II zwrócił się do zebranych z prośbą, by często nawiedzali to miejsce. „Ono jest wielkim skarbem tej ziemi, bo tu przemawia Duch Pana do ludzkich serc za pośrednictwem waszego świętego Rodaka. Mówi on, że życie osobiste, rodzinne i społeczne trzeba budować na wierze w Jezusa Chrystusa. Wiara bowiem nadaje sens wszystkim naszym wysiłkom. Pomaga odkryć prawdziwe dobro, ustala prawidłową hierarchię wartości, przenika całe życie” – zwrócił się Jan Paweł II do zgro- madzonych. Tuż po godz. 21 papież zachęcił do wspólnego zaśpiewania Apelu Jasnogórskiego. Noc Jan Paweł II spędził w dukielskim klasztorze, w specjalnie przygotowanym na tę okazję gabinecie-saloniku. Rano papieski orszak pojechał do Krosna na mszę kanonizacyjną. Po drodze krótko zatrzymał się u księży michalitów w Miejscu Piastowym – to z kolei miejscowość, gdzie żył i działał błogosławiony ks. Bronisław Markiewicz. Miejscowość – kolebka zgromadzeń michalitów i michalitek. Św. Jan z Dukli – patron pojednania Trwałym śladem pobytu Ojca Świętego w Dukli, oprócz klęcznika i fotela, jest przygotowany na tę okazję kompleks pomników, stojących na placyku przy łuku drogi na Barwinek, przed bernardyńskim sanktuarium. Składa się on z trzech elementów. Te elementy to Krzyż Pojednania oraz postacie św. Jana z Dukli i błogosławionego (a za chwilę świętego) Jana Pawła II, wszystkie autorstwa wybitnego rzeźbiarza Maksymiliana Biskupskiego. Dwa z nich – Krzyż i postać św. Jana – stanęły przed wizytą, Jan Paweł II – rok po wizycie. Kompleks jest bardzo ciekawy, a przy tym wzbudzający wiele kontrowersji wśród mieszkańców Dukli. Św. Jan, w podartej szacie, z wyciągnię- tymi rękami i pustymi oczodołami (w ikonografii jest przedstawiany jako niewidomy), wygląda na żebraczynę. Również Jan Paweł II jest pokazany nietypowo – jako papież-pielgrzym, z kosturem zamiast pastorału. Po przecz ną bel kę 9-me tro we go Krzyża Pojednania stanowią rozciągnięte szeroko ramiona. Od podstawy belki pionowej w górę wychodzą set ki dło ni, wzno szą ce się jak by w błagalnej prośbie. Krzyż ma upamiętniać 150 tys. żołnierzy kilku armii, poległych w walkach o Przełęcz Du kiel ską – bez i mien ne ofia ry II wojny światowej. I tak to historia sprzed lat kilkudziesięciu splata się z tą sprzed lat kilkuset. Św. Jan z Dukli, ukształtowany przez życie na pograniczu kultur i narodów, jest bowiem uważany za patrona pojednania narodów żyjących na Kresach dawnej Rzeczpospolitej. HORYZONT 43 Bieszczadzkie wędrówki Karola Wojtyły ANDRZEJ POTOCKI K arol Wojtyła był w Bieszczadach co najmniej jedenastokrotnie, jako duszpasterz akademicki, biskup i kardynał. Pierwsza wakacyjna wędrówka księdza Wojtyły po Bieszczadach przypadła na rok 1952. Wówczas góry te musiały sprawiać wyjątkowo przygnębiające wrażenie. Opustoszałe, wypalone wsie, sczerniałe reszki chałup, popadające w ruinę coraz mniej liczne już cerkwie i zarośnięte wysoką trawą cmentarze. Wędrował po Beskidzie Niskim i Bieszczadach od 4 do 20 września. Towarzyszyło mu pięć osób z tzw. chórku gregoriańskiego, utworzonego ze studentów przy kościele św. Floriana w Krakowie. Przygodę bieszczadzką rozpoczęli oni w Komańczy. Rano – po odprawieniu mszy świętej przez ks. Wojtyłę w miejscowym kościółku – ruszyli w dalszą drogę dawnym szlakiem niebieskim, przez Prełuki, Duszatyn do Jeziorek Duszatyńskich. Tu na stoku Chryszczatej postanowili zostać na nocleg. Wspomnienie Jeziorek Duszatyńskich odnajdujemy w tomie Karola Wojtyły zatytułowanym „Przed sklepem jubilera”. Wyjście od jeziorek na Chryszczatą zajęło im ponad dwie godziny, potem przez przełęcz Żebrak i Wołosań zeszli do nieistniejącej wsi Kołonice. Nocleg urządzili sobie w opuszczonej kapliczce przydrożnej, stojącej w Łubnem przy drodze do Baligrodu. Podobno były w niej złożone budki dla ptaków. Wędrowcy wymościli sobie legowisko jedliną i chociaż z trudem się w kaplicy pomieścili, bo miała zaledwie 2 mkw. powierzchni, przespali w niej do rana. Autem ciężarowym dojechali do Baligrodu. Tu zakończyli swoją wędrówkę i napotkaną ciężarówką udali się do stacji PKP w Zagórzu. Stał jeszcze pomnik Stalina Kolejny przyjazd w Bieszczady nastąpił już w roku następnym. Ksiądz Wojtyła wraz grupą szesnastu przyjaciół 3 sierpnia 1953 r. wyruszył pociągiem z Krakowa do Ustrzyk Dolnych. Miasteczko, które dwa lata wcześniej oddali nam Rosjanie, było zaniedbane i ponure, ledwie w części zaludnione. W rynku stał betonowy pomnik Stalina. Podróżni dojechali do Ustrzyk Górnych i w strażnicy WOP-u udzielono im gościny na strychu. Wyruszyli na Tarnicę, by pod wieczór powrócić do bazy. Pogoda była deszczowa i dopiero 7 sierpnia zdecydowali się na dalszą wędrówkę. Przez połoniny Caryńską i Wetlińską oraz Smerek doszli po szesnastu godzinach marszu do Cisnej. Następnego dnia, przez Wołosań, Chryszczatą i Jeziorka Duszatyńskie, dotarli do Komańczy, gdzie przenocowali w klasztorze Sióstr Nazaretanek. W dalszą trasę wyruszyli 10 sierpnia, by przez pasmo Bukowicy i wyludnione Puławy dojść do równie wyludnionej Tarnawki, gdzie zatrzymali się na nocleg. Ostatecznie swój przemarsz czerwonym beskidzkim szlakiem zakończyli 15 sierpnia w Krynicy. U bram uwięzionego kardynała Wyszyńskiego Cztery lata od pierwszego pobytu ksiądz Wojtyła od 3 do 12 sierpnia 1956 r. z grupą dziesięciu studentów znów przyjechał w Bieszczady. 3 sierpnia dojechali oni pociągiem do Zagórza i tu przenocowali. W kolejnym dniu, znów pociągiem, dojechali do Komańczy. Wówczas w klasztorze był jeszcze więziony ks. kardynał Stefan Wyszyński. Nie mieli jednak szans się tam dostać, bo na drodze do klasztoru stał szlaban, budka strażnicza, w niej wartownik. Z Komańczy poszli polnymi drogami i gościńcami przez wyludnione i wypalone wsie: Prełuki, Duszatyn, Mików, Smolnik i dalej na Wolę Michową, Maniów i Balnicę do Solinki. Doszli do Hyrlatej i tam rozbili obóz. Nazajutrz ks. Wojtyła odprawił mszę świętą „z cudnymi widokami”, po czym zeszli do Cisnej. Doszli do wsi Smerek i przez szczyt Smerek weszli na Połoninę Wetlińską, a następnie, przez Dwernik-Kamień, zeszli do Nasicznego, kolejnej zupełnie zniszczonej wsi. Stąd weszli w dolinę Potoku Caryńskiego i po przejściu granią Połoniny Caryńskiej zeszli do Berehów Górnych, gdzie wypadł im nocleg. Stamtąd – przez Rawki – przedwojennym szlakiem niebieskim dotarli do Ustrzyk Górnych. 10 sierpnia powtórzyli trasę sprzed trzech lat, wychodząc na Tarnicę, Halicz i Bukowe Berdo, z którego dotarli na Widełki i wrócili szosą do Ustrzyk Górnych. Grupa „Wujka” z nogami po słowackiej stronie W 1957 r. dwukrotnie ks. Wojtyła odwiedzał z młodzieżą Bieszczady. Grupa „Wujka”, bo tak zwracali się do niego uczestnicy tych wypraw, przyjechała w Beskid Niski i Bieszczady już 1 lipca, ale on dojechał z Krakowa z grupą trzech osób dopiero 9 lipca. W Stróżach pociąg do Zagórza zastali spóźniony, więc i do Komańczy dojechali późno. Wyruszyli nad Jeziorka Duszatyńskie, gdzie miała czekać na nich tamta grupa (8 osób). Dotarli na miejsce około 1 w nocy i nie mogli się odnaleźć. Nocowali, jak się później okazało, nieopodal wspomnianej grupy, z którą spotkali się dopiero rano. Pogoda była znakomita. Rano ks. Wojtyła odprawił mszę świętą. Potem poszli przez Chryszczatą na przełęcz Żebrak, gdzie biwakowali do następnego dnia. Następnie przez Wołosań zeszli do Cisnej i kolejny biwak założyli w Lisznej. Przez Jasło dotarli do Okrąglika, by dalej pójść przedwojennym szlakiem czerwonym beskidzkim wzdłuż granicy polsko-czechosłowackiej aż do Dziurkowca, gdzie nocowali „z nogami po słowackiej stronie”. W kolejnym dniu nadal szli wzdłuż granicy i przez Kremanaros zeszli na Rawki, a dalej do Ustrzyk Górnych. 14 lipca przez Szeroki Wierch wyszli na Tarnicę, potem przez Krzemień na Halicz, gdzie dopadła ich straszna ulewa, i stamtąd – przez Rozsypaniec i Przełącz Bukowską – zeszli do Wołosatego, skąd powrócili do Ustrzyk Górnych. W dniu następnym grupa pożegnała się z „Wujkiem”. Wyjeżdżając przygodną ciężarówką, zostawiła „Wujka” niemal bez jedzenia, z jedną kromką chleba. W tamtym czasie najbliższe sklepy były w Cisnej i Lutowiskach. 16 lipca przyjechała ciężarówką druga ośmioosobowa grupa. Zaczęły się słotne dni i deszcz padał niemal każdego dnia, dlatego też przez kilka dni biwakowano pod namiotami w Ustrzykach Górnych, robiąc wypady na Tarnicę i Halicz oraz na Połoninę Caryńską i Połoninę Wetlińską, a także na Małą Rawkę i Dużą Rawkę. Każdego dnia ktoś inny zostawał w bazie. Raz taki dyżur przypadł ks. Wojtyle. Do bazowego należało palenie ogniska i suszenie mokrych rzeczy w przerwach między opadami. Niestety, nazbyt głęboka medytacja „Wujka” spowodowała, że z jednych spodni zostały tylko nogawki, resztę pochłonął ogień. Kiedy przestało padać, postanowili, idąc dawnym gościńcem przez Berehy Górne, Wetlinę, Smerek i Dołżycę, przenieść obóz w pobliże Cisnej. Stamtąd w dalszym ciągu robili kilkugodzinne wypady, tym razem w urokliwą dolinę Górnej Solinki i na okoliczne szczyty. Na Jaśle była msza święta przy ołtarzu z kamieni, bo na każdą wycieczkę ksiądz Karol Wojtyła za- bierał z sobą „turystyczny sprzęt liturgiczny”: relikwiarz, skręcany z dwóch części kielich, mały mosiężny krzyż, dwie ampułki na wino i wodę, srebrną małą tackę, dwa pudełeczka na hostie i komunikanty, dzwoneczek, szaty liturgiczne oraz specjalne tenisówki. Pogoda nadal była deszczowa. Jednej nocy deszcz w Cisnej tak bardzo padał, że zatopiło im część obozu i trzeba było kilka namiotów ewakuować. Coraz trudniej było wysuszyć przemoczoną odzież i buty. Większość czasu spędzano przy ognisku na rozmowach i śpiewach. Wyprawa skończyła się 25 lipca powrotem do Krakowa, skąd już dwa dni później ks. Wojtyła wyruszył z młodzieżą na spływ kajakowy Pisą. WOP dał wiązkę słomy Kolejny turystyczny pobyt ks. Wojtyły w Beskidzie Niskim i Bieszczadach trwał od 5 do 15 września 1957 r. Przyjechali w piętnaście osób do stacji kolejowej Rymanów we Wróbliku Szlacheckim, skąd 44 HORYZONT HORYZONT 45 przeszli przez Ladzin, Rymanów i Posadę Górną do Rymanowa-Zdroju. W Rymanowie-Zdroju pierwsze trzy dni, od 5 do 7 września, biwakowali za uzdrowiskiem, na Stajniskach. W drugim dniu dołączyła jeszcze jedna uczestniczka. Biwakowanie upływało w miłej atmosferze, jego uczestnicy zbierali grzyby, spacerowali po uzdrowisku, bowiem zwyczajowo urządzili sobie „dzień turysty”. W trzecim dniu po obiedzie, przez Wołtuszową, Wisłoczek, Tarnawkę, Puławy Dolne i Wernejówkę, przeszli do Polan Surowicznych. Na ostatnim odcinku siedmiokrotnie musieli przechodzić w bród przez Surowiczny Potok. W kolejnym dniu przez Banię doszli do Daliowej. Tam nocowali w boisku rodziny Bogaczów. Potem poszli przez Jaśliska do Jasiela, wsi wyludnionej i doszczętnie zrujnowanej. Z Jasiela, przez Żołnierską Polanę, wzdłuż granicy polsko-czechosłowackiej, podążali na wschód, przez Pasikę i Garb Średni, aż doszli do Przełęczy Radoszyckiej i w okolice Nowego Łupkowa. Na drugi dzień dwoje uczestników odjechało z Łupkowa do domu, natomiast reszta kolejką wąskotorową pojechała do Cisnej, gdzie rozbiła obóz na nocleg. Z Cisnej znów przejazd wąskotorówką do Smereka, skąd część weszła bez plecaków na szczyt Smerek. 12 września po porannej mszy wyruszyli przez Fereczatą i Okrąglik, wzdłuż granicy polsko-czechosłowackiej, do Roztok Górnych. Szli w deszczu, ale było wesoło i ze śpiewem. Zatrzymał ich patrol WOP, wylegitymował i zakwaterował w swojej stanicy, oddając do dyspozycji jedno pomieszczenie i kilka wiązek słomy zamiast materacy. Na drugi dzień rano „Wujek” odprawił mszę świętą przy zasłoniętych oknach, żeby się wopiści nie zorientowali. Potem wyruszyli w drogę do Cisnej i nie zważając na padający deszcz, weszli na Łopiennik. Tam przenocowali w schronisku, po czym przez Durną zeszli do Kołonic, pospacerowali po Baligrodzie i jeszcze tego samego dnia dojechali do Łukawicy, gdzie wsiedli do pociągu i pojechali do Zagórza, stąd zaś do Krakowa. Z traw wyłonił się samotny wędrowiec z plecakiem W roku 1958 ks. Karol Wojtyła również dwukrotnie wypoczywał w Bieszczadach. Przyjechał nie wcześniej niż 1 lipca. Tym razem po górach wędrował samotnie. – Był to chyba koniec lipca 1958 r., gdy już przebąkiwano o bliskim wyniesieniu wciąż młodego jeszcze księdza do godności biskupiej. Spotkaliśmy się zupełnie nieoczekiwanie 46 HORYZONT w bardzo pięknej scenerii na bieszczadzkiej połoninie pełnej kwiatów i zapachów – wspominała przed laty Irena Sławińska. – Żar słońca zachęcał do biwaku i sjesty. Nasza mała grupka rozłożyła się więc na stoku. Nagle z bujnych traw wyłonił się samotny wędrowiec z plecakiem, był to właśnie ksiądz profesor Karol Wojtyła. Jakże odmieniony, ani śladu zwykłych kpinek i uśmiechów. Zamyślony, jakby już przygniatał go ciężar odpowiedzialności. Zgromił mnie jednak, gdy zapytałam: „Wieść głosi, że...”. Położył palec na ustach i wkrótce zanurzył się w wysokich trawach. Samotną wędrówką do czegoś się przygotowywał, coś żegnał. Ballada o Luisie i szarlotka od zakonnic W tym też roku od około 23 lipca do 2 sierpnia biskup Wojtyła wędrował po Bieszczadach razem z prof. Andrzejem Półtawskim i z sześcioosobową grupą młodzieży. Znów wszystko trzeba było nieść w plecakach. Zapas konserw z wołowiną, makaron i chleb. „Wujek” jadł niewiele, największy apetyt miał Andrzej Półtawski. Obaj toczyli między sobą nieustanne dysputy filozoficzne. Kolejny pobyt wypadł w roku 1960. 17 sierpnia w Bieszczady przyjechali razem z „Wujkiem”, już biskupem, w 17 osób. Pociągiem z Krakowa, przez Zagórz, do Komańczy. Stąd doszli do Jeziorek Duszatyńskich, gdzie założyli biwak. Najpierw kilka osób kąpało się w jeziorkach. Ale było już dość chłodno, bo pogoda nagle załamała się, wiał porywisty wiatr, a temperatura spadła do kilku stopni. Z trudem rozbijali kolejne namioty. W trzecim dniu dołączyło do nich jeszcze pięć osób. W kolejnym zrobili wypad na Gaby Wierch nad Cisowcem. Jedna z uczestniczek obozu obchodziła akurat 21. urodziny, więc było uroczyste ognisko i koncert, na którym ks. biskup Wojtyła spełnił jej prośbę i zaśpiewał balladę o Luisie. 21 sierpnia zeszli do Baligrodu przez przełęcz Żebrak i Rabe. Stąd pojechali do Cisnej i dalej pieszo udali się do Smereka, wsi. Tam założyli kolejny biwak. 22 sierpnia odprowadzili „Wujka” do Cisnej, skąd odjechał, bowiem 23 sierpnia w Lublinie miał na KUL-u wykłady dla księży. Grupa została i czekała na jego powrót w Jaworzcu. Dołączył do niej już 25 sierpnia, przywożąc szarlotkę od zakonnic, u których w Lublinie mieszkał. W następnym dniu, przez Kalnicę, poszli na Falową. Niestety, wyszli trochę za późno, bo około południa, i nie udało im się powrócić do obozu przed nocą, bo zgubili drogę. Zeszli w okolicy Buka w dolinę Solinki, którą pokonali w bród. Nocowali w lesie, przy ognisku. Byli głodni i nie mieli nawet wody. Rankiem wyruszyli na azymut, dotarli do obozu, przechodząc ostatni odcinek drogi korytem Wetlinki. „Wujek” odprawił mszę świętą. Jako że był to czas postu eucharystycznego, który obowiązywał od północy, nie mogli nic zjeść przed komunią świętą. 28 sierpnia wyruszyli przez Zawój na Szczycisko, przeszli w bród przez San w Tworylnem i weszli na Otryt. Tam zostali na noc i odmówili Apel jasnogórski. Szli grzbietem Otrytu aż do szczytu Trohaniec, gdzie znów nocowali, zeszli do Smolnika, wsiedli do autobusu i dojechali do Zagórza, skąd odjechali do Krakowa. W 1963 r. biskup Karol Wojtyła wybrał się znów w Bieszczady razem z przyjaciółmi, dawnymi studentami, z którymi dziesięć lat wcześniej był po raz pierwszy na Tarnicy. Przyjechali tu w pierwszym tygodniu lipca 1963 r. i wycieczka trwała zaledwie trzy dni. Przyjechali samochodami do Berehów Górnych. Zrobili wypad na okoliczne połoniny – Caryńską i Wetlińską. Sanktuarium Matki Bożej Bieszczadzkiej Kardynał Karol Wojtyła, metropolita krakowski, odwiedził po raz ostatni Bieszczady 7 lipca 1968 r. Była to już wizyta kanoniczna. Przyjechał do Jasienia koło Ustrzyk Dolnych, by dokonać intronizacji cudownej ikony rudeckiej na ołtarz jasieńskiego kościoła. Tym samym, zdecydował o powstaniu tu Sanktuarium Matki Bożej Bieszczadzkiej. Na zakończenie uroczystości, w których wzięło udział 15 tysięcy wiernych, kardynał Wojtyła powiedział m.in.: „Człowiek, gdy postawi sobie dom i urządzi się w nim jak najlepiej, wtedy siedząc, patrzy po ścianach mieszkania i widzi, że są puste. By zaradzić tej pustce, idzie, kupuje jakiś obraz i wiesza go na ścianach domu swojego. Dziś na tych przepięknych, a dotąd pustych ścianach górzystych Bieszczadów umieszczono cudowny obraz Matki Najświętszej, aby królowała na budzącej się do lepszego życia bieszczadzkiej ziemi. Ale prócz obrazów, jakie wieszamy po ścianach naszych domów, jest jeszcze inny, najcenniejszy ze wszystkich, w którym Maryja chce mieszkać, to obraz serca każdego człowieka, bo w nim jak w zwierciadle najlepiej uwidacznia się miłość dzieci do Matki Bożej. I największą radością będzie dla Niej to, gdy z czystym sercem, pełnym miłości Boga i bliźniego, powrócimy stąd do swoich domów”. Więcej o autorze i jego publikacjach przeczytać można na: www.potockiandrzej.pl Z ŻYCIA EUROREGIONU KARPACKIEGO Co zrobić, aby powstała strategia dla Karpat? – Strategia dla Karpat jest potrzebna i samorząd województwa chce aktywnie uczestniczyć w jej tworzeniu – powiedział 2 kwietnia br. marszałek Władysław Ortyl na konferencji zorganizowanej w Hotelu Ambasadorskim w Rzeszowie, na której próbowano znaleźć odpowiedź na pytanie, co zrobić, aby taka strategia powstała. Spotkanie zorganizował Tomasz Poręba – poseł do Parlamentu Europejskiego. Marszałek Władysław Ortyl powiedział na spotkaniu, że strategia karpacka jest wielką szansą dla województwa i całego regionu karpackiego, dlatego samorząd aktywnie włącza się w działania związane z jej utworzeniem. Władysław Ortyl powiedział także, że zarząd województwa podjął w tej sprawie uchwałę, która stała się uchwałą Sejmiku Województwa Podkarpackiego. Władze samorządowe zachęcają też do aktywności i włączenia się w te działania inne samorządy, w tym samorząd województwa małopolskiego, który jest zainteresowany tematem strategii dla Karpat.. Tomasz Poręba, poseł do Parlamentu Europejskiego, przekonywał, że Karpaty zasługują na własną, odrębną strategię, jaką mają inne kraje, np. alpejskie, gdyż Karpaty bardzo potrzebują takiego instrumentu. Konferencja nt. rozwoju turystyki uzdrowiskowej w Euroregionie Karpackim 26 marca 2014 roku w Klimkówce koło Rymanowa odbyła się konferencja otwierająca mikroprojekt „Strategia rozwoju turystyki uzdrowiskowej w polsko-ukraińskiej części Euroregionu Karpackiego”, współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina 2007-2013. Celem konferencji było przedstawienie założeń mikroprojektu, m.in. strategii rozwoju turystyki uzdrowiskowej w polsko-ukraińskiej części Euroregionu Karpackiego będącej częścią strategii budowy i wdrażania terytorialnej Marki Karpackiej. Oprócz tego wypowiedzi poszczególnych prelegentów z obu krajów pozwoliły na przedstawienie obecnego stanu oraz możliwości w zakresie rozwoju turystyki uzdrowiskowej na wspomnianym obszarze. Do udziału w wydarzeniu zostali zaproszeni potencjalni beneficjenci, tj. przedstawiciele branży turystycznej, podmioty świadczące usługi zdrowotne, lokalni liderzy działający na rzecz rozwoju turystyki uzdrowiskowej po obu stronach granicy, a także władze lokalne, samorządy i organizacje pozarządowe. Patronat honorowy nad wydarzeniem sprawował Tomasz Poręba, poseł do Parlamentu Europejskiego. Forum Karpackie „Tożsamość Karpat” 20-21 marca 2014r. przedstawiciele Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska wzięli udział w Forum Karpackim pod hasłem „Tożsamość Karpat”, w ramach projektu „System monitoringu Konwencji Karpackiej” realizowanego w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita Polska – Republika Słowac- ka 2007-2013. Forum odbyło się w Polańczyku. Wydarzenie to organizowane było przez Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju i Promocji Podkarpacia „Pro Carpathia” wspólnie z partnerem projektu – Agencją Rozwoju Regionalnego ze Svidnika. Tematem spotkania były kwestie związane z kierunkiem rozwoju Karpat oraz konwencji karpackiej. Wiceprezes SEKP Dawid Lasek przedstawił temat dotyczący strategii Marki Karpackiej – mechanizm tworzenia i promocji wspólnej przestrzeni społeczno-gospodarczej w Karpatach. Spotkanie z przedstawicielami Biura SPPW – podsumowanie realizacji projektu „Alpejsko-Karpacki Most Współpracy” Spotkanie ze Stowarzyszeniem Europejskich Regionów Granicznych w Berlinie 21 lutego 2014 w Berlinie odbyło się robocze spotkanie przedstawicieli Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska z panem Martinem Guillermo Ramirezem, sekretarzem generalnym Stowarzyszenia Europejskich Regionów Granicznych. W spotkaniu z ramienia SEKP wzięli udział Dawid Lasek oraz Agnieszka Fryc. Podczas spotkania omówiono kwestie wspólnej organizacji III edycji Alpejsko-Karpackiego Forum Współpracy oraz promocji wydarzenia na arenie międzynarodowej. Ustalono szczegóły dotyczące organizacji walnego zebrania SERG we wrześniu w Rzeszowie, kiedy to rolę gospodarza wydarzenia przejmie Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska. Omówiono także strategiczne plany współpracy oraz wspólne kierunki rozwoju obu stowarzyszeń. 40. posiedzenie Rady Euroregionu Karpackiego w miejscowości Nyíregyháza na Węgrzech 12 marca w Karpackim Centrum Współpracy Gospodarczej i Produktu Regionalnego odbyło się spotkanie konsultacyjne przedstawicieli Biura Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy z personelem projektu „Alpejsko-Karpacki Most Współpracy”. Biuro SPPW reprezentowali pan Roland Python, dyrektor biura, oraz pani Katarzyna Templin, pracownik biura. Wizyta miała na celu dokonanie przeglądu stanu realizacji projektu, który planowo zakończyć ma się we wrześniu 2014 r. Podczas spotkania podsumowano dotychczasową realizację działań, w tym przeprowadzony nabór oraz działania promocyjne. Przedstawiono także plan działań do końca realizacji projektu oraz omówiono możliwości jego przedłużenia. Targi w Berlinie 5 marca br. Dawid Lasek, wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska, na zaproszenie Ö.T.E. e.V. (Ecological Tourism in Europe) oraz Ministerstwa Turystyki Republiki Słowackiej wziął udział w największej w Europie imprezie turystycznej o charakterze wystawowo-targowym – ITB w Berlinie. Wydarzenie to, organizowane corocznie w kompleksach Berlin MESSE, jest znakomitą okazją do spotkań z najważniejszymi i najlepszymi aktorami światowej turystyki. W kilkunastu halach wystawcy z całego świata prezentują swój potencjał turystyczny oraz lansują najnowsze trendy w zarządzaniu tą gałęzią gospodarki. W bieżącym roku honorowym gościem targów jest Meksyk. Uczestnictwo w targach wiązało się kolejną międzynarodową prezentacją Marki Karpackiej połączoną z dyskusją dotyczącą strategii zrównoważonej turystyki w Karpatach, opracowanej przez Ö.T.E. e.V., WWF, CEEweb for Biodiversity oraz Sekretariat Tymczasowy Konwencji Karpackiej we Wiedniu. Podczas roboczego spotkania na słowackim stoisku narodowym przedstawiciele krajów karpackich zostali zapoznani ze stanem wdrażania strategii Marki Karpackiej oraz poinformowani o dalszych działaniach w tym zakresie. W podróży do Berlina i w spotkaniu towarzyszył Basiński – ekspert reprezentujący Kancelarię Doradczą „Synergia” z Lublina. Dawid Lasek odwiedził w polskim pawilonie stoisko Podkarpackiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, której wyjazd na berlińskie targi odbył się w ramach projektu dofinansowanego przez Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska z funduszu „Study Tour” programu „Alpejsko-Karpacki Most Współpracy”. 14 lutego 2014 roku w miejscowości Nyíregyháza na Węgrzech odbyło się 40. posiedzenie Rady Euroregionu Karpackiego. Zebrani w Bessenyei Ceremonial County Hall w siedzibie władz województwa (komitatu) Szabolcs-Szatmár-Bereg przedstawiciele stron krajowych Euroregionu Karpackiego (strony polskiej, słowackiej, ukraińskiej, rumuńskiej i węgierskiej) spotkali się, aby dokonać przeglądu najważniejszych kwestii związanych z rozwojem współpracy w ramach Euroregionu Karpackiego u progu nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej. Nowym przewodniczącym Rady Euroregionu Karpackiego został pan Józef Jodłowski, starosta rzeszowski i prezes Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska. Wybór nowego przewodniczącego rady ze strony polskiej spowodował również zmianę tzw. międzynarodowego sekretariatu Euroregionu Karpackiego. Od 17 lutego funkcje tę pełni Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska w Rzeszowie. Międzynarodowe Targi Turystyki „Slovaktur” w Bratysławie 30-31 stycz nia Da wid La sek, wi ce pre zes Za rzą du Sto wa rzy sze nia Eu ro re gion Kar pac ki Pol ska, wziął udział (na za pro sze nie bur mi strza mia sta Sni na) w Mię dzy na ro do wych Tar gach Tu ry sty ki „Slo vak tur” w Bra ty sła wie. Uczest nic two w tym wy da rze niu stwo rzy ło oka zję do licz nych spo tkań oraz roz mów do ty czą cych roz wo ju tu ry sty ki w Eu ro re gio nie Kar pac kim. W szcze gól no ści do ty czy ły one udzia łu part ne rów sło wac kich w pro ce sie two rze nia Mar ki Kar pac kiej. HORYZONT 47 W zaczarowanej krainie Czarnohory ANDRZEJ KLIMCZAK G ęsta mgła powoli spływa wzdłuż rzeki. Kłębi się, odkrywając co chwilę potężne świerki i buki na stromym drugim brzegu Prutu. W górze prześwituje lazurowe niebo. Z głębokiej doliny dochodzi oddalony, głuchy pomruk rzeki przewalającej się dziko przez skalne progi. Ten dźwięk budzi radość w sercach tych, którzy pływali już białymi od piany rzekami, i lęk tych, którzy pierwszy raz dadzą się porwać nieokiełznanemu żywiołowi. Woda poniesie za chwilę przez zaczarowaną krainę Czarnohory, gdzie rządzi przyroda. Wartki nurt odrywa po kolei od brzegu dwupływakowe katamarany, pontony i krótkie, topornie wyglądające kajaki. Wszyscy na łodziach siedzą w kamizelkach ratunkowych i kolorowych kaskach na głowach. To na wypadek wywrotki, aby nie utonąć i na dodatek głowy nie rozbić o sterczące z wody głazy. Wszyscy zajmują swoje miejsca w kolumnie łodzi. Prowadzą kajakarze, wskazujący pontonom i katamaranom najgłębsze miejsca. Kajakarze zamykają też kolumnę na wypadek, gdyby kogoś trzeba było wyciągnąć z wody. Spokojne bystrze za zakrętem rzeki przechodzi w spienione na progach wiry. Płynie się szybko i bez szorowania po kamieniach, bo po ostatnim deszczu przybyło prawie metr wody. Idealnie. Fale większe i grzmot rzeki rośnie z każdą chwilą. Słychać tylko zmieszane krzyki przerażonych nowicjuszy i uspokajających ich instruktorów, którzy turystów zmuszają do wiosłowania z całej siły. Co kilkaset metrów rzeka płynie znowu spokojniej, dając wytchnienie wioślarzom i chwilę na zachwyt nad bujną przyrodą, wiszącymi nad głową koślawymi mostkami i majaczącymi na brzegu drewnianymi cerkiewkami. 48 HORYZONT W Worochcie mijamy pensjonat „Lena”. Niegdyś najmodniejszy w tej okolicy, goszczący samą przedwojenną śmietankę towarzyską. Dla mnie to nieco sentymentalne miejsce. Przed wojną mój wuj, Jan Wronka, nadleśniczy tych terenów i współzałożyciel Karpackiego Towarzystwa Narciarskiego, ożenił się z córką właścicieli pensjonatu i tutaj zamieszkał. Nazwa pensjonatu była zdrobnieniem imienia córki właścicieli – Magdaleny. Powojenni „wyzwoliciele” odebrali majątki nie tylko Polakom, ale też miejscowym Ukraińcom. Dzisiaj, niegdyś dumny, pensjonat „Lena” jest przebudowanym zgrzebnie budynkiem komunalnym, w którym mieszka 40 osób. Wspominki przerywa kolejna seria skalnych progów, z których łodzie spadają z impetem i wyskakują ponad spienioną wodę jak ping pongowe piłeczki. Przed Jaremczą postój i instruktarz dla tych, co pierwszy raz zanurzyli twarze i całą resztę w spienionym nurcie Prutu. Przed nami najciekawsze z miejsc dla wodniaków. Wodospad jaremczański, a właściwie cały zespół wodospadów. Najlepsze miejsce, aby poczuć przypływ adrenaliny. Na wodzie robi się coraz tłoczniej. Nadpływają kolejne grupy „spływowiczów”. W ciągu ostatnich 20 lat turystyka w Czarnohorze rozwinęła się w zadziwiającym tempie. Kiedy na początku lat 90. pierwszy raz płynąłem równoległym do Prutu Czeremoszem, to na wodzie była nas tylko trójka, walcząca z bystrzami w niewielkim pontonie. Nocować można było tylko gościnnie w chatach Hucułów. Brak było schronisk, hoteli i pensjonatów, których dzisiaj narosło tutaj jak przysłowiowych grzybów po deszczu. I pewnie dlatego przybywa w Czarnohorze miłośników innego kontaktu z przyrodą niż ten oferowany z hotelowego balkonu, basenów z ciepłą wodą i wykwintnych SPA. Miłośnicy bliższego kontaktu z przyrodą skrzyknęli się we Lwowie. Założyli Towarzystwo „Argonauci – Manowce”. Wynajęli we Lwowie… słupy podtrzymujące potężny dom kultury dzieci i młodzieży i własnym sumptem zabudowali je, aby mieć siedzibę. Oczyścili jeziorko tuż za budynkiem, gdzie ustawili bramki znane kajakarzom górskim. Tutaj można potrenować przed wyjazdem na spienione wody. Jed ną ze ścian do mu kul tu ry zamieniono na kilkupiętrową ściankę wspinaczkową. W trakcie przygotowań są inne atrakcje pod zabudowanymi filarami. Jednak podstawową działalnością towarzystwa jest organizacja spły wów po Pru cie, Cze re mo szu i Dniestrze. Jak komuś się wydaje, że to zbyt spokojne rzeki, to z „manowiakami” może się wybrać na Kaukaz, aby zaznać prawdziwej przygody w trzystumetrowym kanionie pełnym spienionych wodospadów. – Chcemy, aby ludzie, którzy z nami jadą na wyprawę, le piej się poznali, mieli więcej czasu dla siebie, swoich przyjaciół i bliskich – mówi Taras Biało szyckiy, prze wod ni czą cy towa rzy stwa Manowce. – Organizujemy nie tylko spływy rzekami, ale też piesze wędrówki po górach czy wspinaczkę jaskiniową. Ta ostatnia oferta jest warta przemyślenia, bowiem „manowiacy” zabierają swoich gości do trzeciej w świecie pod względem długości Jaskini Optymistycznej na Wyżynie Podolskiej. Dzisiaj znanych jest tam około 220 kilometrów korytarzy. Przypuszcza się jednak, że łączna długość jaskini może dochodzić nawet do 2 tysięcy kilometrów. Tak więc każdy turysta może stać się potencjalnym odkrywcą geograficznej sensacji. – Wraz z turystami nocujemy w namiotach, gotujemy w plenerze i staramy się, być cząstką przyrody, w której gościmy – zachęca prezes Białoszyckiy. – Jednocześnie zapewniamy bezpieczeństwo dla wszystkich uczestników. Organizujemy przecież wyprawy dla dzieci i rodzin z dziećmi, a w tym przypadku bezpieczeństwo jest podstawowym warunkiem dobrej zabawy i wypoczynku. Najczęściej jednak na wyprawę z nami jedzie młodzież lub też pracownicy firm organizujących ciekawe spotkania integracyjne. Towarzystwo Manowce nie jest firmą tu ry stycz ną. To ini cja ty wa spo łecz na od powia da ją ca cha rak te rem naszym stowarzyszeniom. Na cele statutowe zarabia, organizując wyprawy dla zainteresowanych. Koszt dla jednej oso by sta no wi ok. 50 pro cent kwoty, którą trzeba by było zapłacić w Polsce. Instruktorzy i przewodnicy towarzystwa to pasjonaci aktywnej turystyki. I właśnie to gwarantuje, że nikt, kto z nimi wybiera się na szlak, się nie nudzi. – Gdyby ktoś chciał wybrać się z nami w Karpaty, na Kaukaz lub do niezwykłych jaskiń, to przyjmiemy go z radością – mówi Taras Białoszyckiy. – Komunikujemy się w języku ukraińskim, rosyjskim, ale wszyscy rozumiemy język polski. Część z nas mówi po polsku. Udzielimy wszystkich infor macji. Znajdziecie nas na stronie www.manivci.lviv.ua. Pytania kierujcie na adres [email protected]. Wznieść się ponad granice administracyjne Z ROBERTEM ŁĘTOWSKIM, pogórzaninem, współzałożycielem i kreatorem Lokalnej Organizacji Turystycznej „Beskid Zielony” rozmawia Dorota Zańko – Lokalna Organizacja Turystyczna Beskid Zielony obchodzi w tym roku 10-lecie istnienia. Proszę przypomnieć, jaki cel przyświecał jej powstaniu? Nasze działania realizujemy na terenie zachodniej części Beskidu Niskiego i równoległego pasa Pogórzy. Jest to teren podzielony granicą administracyjną województwa małopolskiego i podkarpackiego. Turyści, ludzie w różnym wieku i o różnym statusie materialnym, mają to do siebie, że korzystając z wypoczynku, czy to czynnego, aktywnego, np. jeżdżąc konno, rowerem, czy też biernego – leżąc na plaży nad zalewem czy pod przysłowiową gruszą – nie koncentrują się na podziale regionalnym, na granicach, lecz po prostu na miejscu, w którym dobrze się czują. My, jako organizacja turystyczna, podejmujemy szereg działań, których mają na celu zachęcić turystów, aby do przyjeżdżali wypoczywać właśnie na obszarze Beskidu Niskiego i Pogórzy. W czym tkwi problem? Otóż z naszych badań ankietowych, które przeprowadziliśmy na dużej liczbie osób podczas czterech dużych ogólnopolskich imprez – targów turystycznych np. poznańskie targi turystyczne wynika, że 95 procentom ankietowanych z branży turystycznej, Beskid Niski nie kojarzy się z niczym. Natomiast Pogórza nie kojarzą się z niczym u 100 procent ankietowanych. Dla niektórych Beskid Niski np. to pasmo w Górach Świętokrzyskich. Według Konwencji Karpackiej pas pogórzy od Wieliczki po Przemyśl stanowią z pozostałymi pasmami górskimi województw: śląskiego, małopolskiego i podkarpackie wchodzą w skład Karpat Polskich. A górale to ludzie zamieszkujący góry. Informacje te nie są oczywiste 50 HORYZONT dla wszystkich a wręcz można postawić tezę, że ta infor macja jest zaskoczeniem i spotyka się ze zdziwieniem w branży turystycznej. Jak w tej sytuacji można prowadzić kompleksowe działania promocyjno infor macyjne dla regionu? – W czym wg Pana tkwi atrakcyjność Beskidu Niskiego i Pogórzy dla turysty? W regionie małopolsko-podkarpackim jest 8 obiektów wpisanych na listę UNESCO. Stworzyliśmy możliwość korzystania z wypoczynku aktywnego, m.in. ze szlaków turystycznych – konnych, rowerowych, pieszych. Jest to oferta bardzo atrakcyjna – ci, którzy korzystają, chwalą ją sobie. Mamy mnóstwo atrakcji do zwiedzania, m.in. Troję Karpacką, czy miejscowość Biecz, na naszym terenie jest jedna z największych w Europie stadnina koni huculskich. Kiedyś spisaliśmy te tzw. kanony i postanowiliśmy zbudować markę regionu Beskidu Niskiego i Pogórzy. I co się okazało? Że tej marki najprawdopodobniej nie uda nam się stworzyć. Bo jak połączyć kolebkę przemysłu naftowego od Gorlic przez Jasło aż do Bóbrki z kulturą łemkowską, z obiektami na szlaku architektury drewnianej z wpisanymi na listę UNESCO, cmentarzami pierwszej wojny światowej, czy z wyludnionymi wsiami, które stanowią niezwykle ciekawe turystycznie osobliwości, skłaniające do refleksji. Połączyć te wszystkie atrakcje z wypoczynkiem aktywnym, stacjonarnym, w jedną markę, jeden wizerunek graficzny jest prawie niemożliwe. Ale z całym bagażem atrakcji Magicznej Krainy wpisujemy się w mistykę „Marki Karpackiej”, która jestem, co do tego przekonany będzie marką rozpoznawalną w Europie i Świecie. A chcemy być aktywnymi graczami w jej kreowaniu i wprowadzaniu na salony turystyczne Europy i nie tylko. – A jakie problemy napotyka „Beskid Zielony” tworząc nowe produkty turystyczne? Wiemy, że musimy budować je na bazie całego obszaru. Ale największą przeszkodą jest pokonanie tej „siatki” administracyjnej gmin, województw, jednostek samorządu terytorialnego. Wójtowie, bur mistrzowie, starostowie, myślą kategoriami: „moja gmina”, „mój powiat”. Przypomnijmy sobie foldery infor mujące o atrakcjach turystycznych danej gminy, miasta – na wielu jest twarz wójta, czy bur mistrza. A turysta często nawet nie wie, że przekracza granicę administracyjną jego gminy. Przypomina mi się taka sytuacja – przy kościółku w Sękowej wpisanym na listę UNESCO spotkałem turystów z Japonii, którzy wędrowali po Europie szlakiem obiektów wpisanych na listę UNESCO. Byli święcie przekonani, że znajdują się terenie Słowacji – kierowali się do słowackiego Bardejowa, który też jest wpisany na listę UNESCO. Ten przykład pokazuje, że turyści nie koncentrują się na granicach i dlatego te granice administracyjne musimy wykluczyć ze sposobu organizacji produktów turystycznych. Lokalni politycy muszą się z tym pogodzić. Ale z drugiej strony bez współpracy z nimi nic się nie uda zrobić, tzn. wójt, radny musi zaangażować się w organizację produktu turystycznego, a potem w sposób dyplomatyczny wycofać się. Co jest bardzo trudne, bo jak wójt, bur mistrz, starosta, marszałek ma przeznaczyć z budżetu jednostki pieniądze na rozwój turystyki, a potem nie mówić, że to jest jego gmina, powiat województwo. To jest prawie nie do przejścia. A co ważne, turyści nie są elektoratem. Są gminy, gdzie branża turystyczna jest kompletnie nie reprezentowana, gdzie nie ma ani jednej obiektu. Konkluzja jest taka – musimy wykonać bardzo trudną pracę, polegającą na tym, by przekonać lokalne elity polityczne do bardzo aktywnego uczestnictwa w tworzeniu produktów turystycznych, a jednocześnie namówić ich wręcz do tego, żeby się z nimi nie afiszowali. Bo turyści nie przyjeżdżają oglądać przysłowiowego wójta ani radnego. – Jaką rolę w tym procesie pełni „Beskid Niski”? Nasza rola polega na tym, aby z uporem maniaka, kroczek po kroczku ten sposób myślenia po prostu wprowadzać. To jest możliwe. Dowodzi tego nasz projekt pn. „Karpackie Podkowy”. Zaprosiliśmy do współpracy wszystkie ośrodki turystyczne, które posiadają przynajmniej jednego konia i więcej. Najpierw między tymi ośrodkami stworzyliśmy wir tualny szlak. Następnie, uwzględniwszy for my ochrony przyrody na danych terenach, własności prywatne i Lasów Państwowych, ten szlak udało się wytyczyć w terenie i nanieść na mapy. Na 928 km szlaku turystyki jeź- dzieckiej, 60 procent znajduje się na terenie woj. podkarpackiego, a 40 procent na terenie woj. małopolskiego. Na tym szlaku są takie gminy, które nie mają ani jednego ośrodka turystyki jeździeckiej, a wójtowie wyrazili zgodę, by przez ich teren ten szlak przebiegał, przykładem jest gmina Osiek Jasielski. Uczestniczy w tym projekcie, choć pan wójt nie będzie miał z tego powodu ani jednego głosu. Przekonywać i jeszcze raz przekonywać, to jest jedyna metoda. Choć to jest często długotrwały proces, ale innej drogi nie ma. Na turystykę jesteśmy skazani, ale nie możemy tego traktować jak wyrok tylko dobrodziejstwo, które przyniesie profity jak będziemy umieli je zagospodarować. A wznoszenie ponad granice administracyjne w turystyce powinno być w sposób szczególny premiowane. Dziękuję za rozmowę. HORYZONT 51