horyzont:Layout 1.qxd

Transkrypt

horyzont:Layout 1.qxd
Publikacja współfinansowana przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej
OD WY DAW CY:
Poza Karpacki Horyzont…
po karpackie „złoto dla zuchwałych”!
DAWID LASEK
P
oczątek roku przyniósł kilka
wydarzeń, które mają duże
znaczenie dla „sprawy karpackiej”. Zapowiada się również, że to, co nam przyniesie cały 2014 rok, nie będzie bez
znaczenia dla rozwoju inicjatyw związanych z tą krainą geograficzną.
Ale war to zacząć od najważniejszej
z punktu widzenia naszej organizacji
daty. Otóż 14 lutego 2014 roku, w 21.
rocznicę powołania Euroregionu Karpackiego, w miejscowości Nyiregyhaza
na Węgrzech wybrany został po kilkuletniej dominacji rodaków Wiktora Orbana nowy przewodniczący Rady Euroregionu Kar packiego. Został nim
Józef Jodłowski, prezes Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska i starosta rzeszowski w jednej osobie. Kaden cja prze wod ni czą ce go trwa dwa
lata, a najważniejszą jego prerogatywą
jest kie rowa nie tym naj wyż szym,
w świetle zapisów statutu Euroregionu, międzynarodowym organem. Nie
ukry wa my, że dość znie cier pli wie ni
czekaliśmy na tę zmianę war ty. Przejmując przewodnictwo w – umówmy
się – dość statycznej do tej pory radzie,
będziemy mogli próbować realizować
naszą wizję i politykę rozwoju Euroregio nu, opie ra jąc się na pre cy zyj nie
przygotowanym planie. Co jest jego
istotą? Przede wszystkim – wzmocnienie samych fundamentów Euroregionu, także poprzez wprowadzenie nowych rozwiązań z zakresu koordynacji
działań poszczególnych stron krajowych i ustalenie nowych zasad współpracy. Mamy ambicję dokończyć refor mę instytucjonalną związku, tak aby
„wyrównać poziomy” organizacyjno-operacyjne pomiędzy partnerami. Dla
nas oznacza to lansowanie i wdrażanie
for muły federacji stowarzyszeń stron
krajowych EK, bazujących na polskim
mo de lu. Je ste śmy pew ni, że tyl ko
sprawnie funkcjonująca międzynaro-
Wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska
dowa struktura organizacyjna, która
zapewnia szeroką reprezentację władz
i partnerów społeczno-gospodarczych
z Kar pat, jest w sta nie re ali zować
i wspierać politykę rozwoju. Aby uzyskać zdolności koordynacyjne w bardzo trudnym i wciąż niezdolnym do
strategicznej współpracy środowisku
karpackim (politycznym i instytucjonal nym), ta kie po dej ście mu si mieć
cha rak ter wa run ku si ne qua non.
Wszystkie inne cele prezydencji mają
wobec tego charakter wtórny. A są one
niezwykle ważne Wymienię takie jak
współpraca w ramach konwencji karpackiej, wsparcie idei korytarza Via
Carpatia, czy wsparcie powstania makro re gio nal nej stra te gii kar packiej.
W szczególny sposób chcemy wykorzystać naszą prezydencję w radzie do
promocji strategii Marki Kar packiej.
Każdy nowy dzień 2014 roku utwierdza nas w przekonaniu, że Marka Karpacka jest ab so lut nym prio ry te tem
w działaniach naszej organizacji i jej
partnerów w tym roku i kolejnych latach. Koncentrowanie się na biznesowym charakterze tego przedsięwzięcia
stanowi także świetną terapię na czas
oczekiwania na nabór projektów w kolejnej (bieżącej) perspektywie finansowej. Uzależniająca moc grantów zagarnia umysły i budzi żądze większości
„interesariuszy” współpracy kar packiej. Niestety, w istotny sposób ogranicza też samodzielność kreowania alter natywnych rozwiązań.
Marka Karpacka
CARPATHIA
jest właśnie takim alter natywnym,
śmiałym przedsięwzięciem, swoistym
złotem dla zuchwałych ukrytym
w Karpatach. Nowa perspektywa finansowa UE to także część naszego
planu. Wciąż boleśnie odczuwamy brak
programu kar packiego. Świadomość
bezskuteczności naszych prawie 10-letnich zabiegów o jego powołanie nie
wpływa korzystnie na nastroje w obozie, ale w takich sytuacjach rodzą się
dobre inicjatywy. Będziemy więc pracować, zawieszeni pomiędzy strategią bałtycką a dunajską, wsłuchując się uważnie w przebieg dyskusji dotyczącej
strategii karpackiej. Motorem tej pracy
będzie ogłoszona już przez naszą organizację idea stworzenia wir tualnego
programu karpackiego – „Karpackiego
Horyzontu 2020”. W sytuacji, w której
brak jest oficjalnej strategii karpackiej,
brak jest programu operacyjnego EWT
dla Karpat, jedyna rzecz, którą możemy zrobić, to – wykorzystując sieć instytucji i kontaktów Euroregionu – wypracować dla tworzących się w tej
chwili nowych programów operacyjnych EWT i EISiP pakiety propozycji
(strumieni) projektów, które odnosić
będą się do strategii „Karpacki Horyzont 2020”.
Zadanie takie wymaga dobrego przygo towa nia me to do lo gicz ne go oraz
póź niej szej efek tyw nej ko or dy na cji
prac i choć nie gwarantuje pełnego
suk ce su (pro jek ty bę dą star tować
w konkursach), to war te jest podjęcia.
Głównie ze względu na ogromny potencjał mobilizacyjny i motywacyjny
dla po zo stawio nych sa mym so bie
osób, środowisk i instytucji działających dla dobra Karpat.
Zatem…
do dzieła! Zapraszamy wszystkich zain te re sowa nych do współ pra cy. Od
maja 2014 roku ruszy punkt kontaktowy „Kar packiego Horyzontu” w biurze Euroregionu, który odpowiadał
będzie za koordynację działań. Tak
czy inaczej, najważniejsze znów pozostają kwestie partnerstwa i współpracy. Ciągle się ich wszyscy uczymy i ciągle wydaje się, że można być bardziej
pilnym uczniem. HORYZONT 3
W NUMERZE
Marzenia
potrzebują konkretów
JÓZEF MATUSZ
T
o już kolejny, wiosenny numer „Horyzontu Alpejsko-Karpackiego”, do którego
lektury serdecznie zapraszam.
Wiosna sprzyja marzeniom, więc my
również pomarzymy, choćby o zimowej
olimpiadzie w Karpatach. Tak, tak…
i nie są to tylko marzenia; plany Krakowa, Zakopanego i słowackiego Popradu
można jeszcze zweryfikować, tak by
w 2022 roku była to olimpiada karpacka.
To jedno z największych pasm górskich
w Europie nigdy jeszcze nie było olimpijską areną zmagań sportowców tak latem, jak i zimą. Chodzi o to, by w igrzyska zaangażowane było więcej regionów
karpackich, ale przede wszystkim, by
w świat sprzedać informację, że olimpiada odbywa się w Karpatach, górach niezwykłych, których mieszkańcy zasługują na takie igrzyska. To byłaby doskonała
promocja Karpat w świecie, bez
uszczerbku dla Krakowa czy Zakopanego, bo w tych miastach i tak odbywałyby się najważniejsze imprezy. A kto
powiedział, że część zmagań sportowych, np. w hokeju czy łyżwiarstwie
szybkim, nie może się odbyć w Sanoku,
a biegi narciarskie w rumuńskich czy
ukraińskich Karpatach? Kto powiedział,
że olimpiada ma się odbywać w jednym
miejscu, gdzie buduje się potężne obiekty sportowe i wioski olimpijskie, z którymi później jest problem. Za osiem lat
kwestie logistyczne i transportowe nie
będą odgrywać większego problemu.
Byłby to też sposób, by na rządzących
wymusić szybszą budowę drogi Via Carpatia. W ten sposób organizatorzy zyskaliby szerokie grono zwolenników w krajach karpackich i – co ważne – koszty
finansowe zostałyby rozłożone na kilka
podmiotów.
Dyskusja o Karpatach nie ustaje. Odbywa się na międzynarodowych konferencjach w Brukseli i w kraju, np. styczniu konferencja odbyła się na Stadionie
Narodowym w Warszawie, wzięli w niej
4 HORYZONT
Redaktor naczelny
udział udziałem prezydenci Polski
i Konfederacji Szwajcarskiej. Dyskusja
o przyszłości regionów karpackich trwa
również na szczeblu lokalnym. Przykładem choćby dwie międzynarodowe
konferencje, które w marcu odbyły się
w Polańczyku i Rzeszowie. Nad Zalewem Solińskim dyskutowano o tożsamości Karpat, szansach rozwoju, aby
Karpaty stały się dobrym miejscem do
życia dla mieszkańców tu urodzonych
i wychowanych, ale też zachęcały do
osiedlania się, a przede wszystkim, by
stały się wciąż nieodkrytą turystyczną
mekką. W Hotelu Ambasadorskim
w Rzeszowie, na zaproszenie europosła
Tomasza Poręby, w międzynarodowym
gronie dyskutowano głównie o strategii
karpackiej, bo to jedyny tak duży region o olbrzymich parametrach gospodarczych i społecznych, który pozbawiony jest osobnego instrumentu
finansowania z Unii Europejskiej.
W trakcie dyskusji nie brakowało głosów o straconej szansie na stworzenie
specjalnego programu unijnego dla
Karpat. Ale to wina głownie polityków
i rządów wszystkich krajów karpackich,
którzy nie potrafili wymóc tego na
Brukseli. To świadczy o ich „skuteczności”. To dobry moment, by się poważnie
zastanowić, wybierając europosłów 25
maja. Zastanowić się, co ten kandydat
konkretnego zrobił dla regionu i dla
Karpat, jakie doświadczenia ma w swoim portfolio i czy nie interesuje go tylko mamona. To ważne wybory i nie
można się dać się zwieść obietnicami
szytymi wyłącznie na czas kampanii.
Stowarzyszenie Euroregion Karpacki
Polska może mówić o dużym sukcesie.
W połowie lutego w Nyíregyházie na
Węgrzech Józef Jodłowski, prezes
SEKP, a zarazem starosta powiatu rzeszowskiego, został wybrany na przewodniczącego Rady Euroregionu Karpackiego. Dużym wyzwaniem stojącym
przed SEKP jest, by podczas tej dwuletniej kadencji zrefor mować, a zwłasz-
cza zacieśnić, współpracę między
strukturami euroregionów we wszystkich krajach karpackich. SEKP, jako
wiodący od lat podmiot w tej karpackiej strukturze, może ją przekształcić
w dynamiczny międzynarodowy organizm lobbujący na rzecz Karpat i wykorzystujący do tego wszelkie możliwe
środki finansowe. Potencjał organizacyjny i ludzki jest, potrzeba deter minacji przy realizacji zaplanowanych działań, choćby promocji Marki Karpackiej
czy też odwlekanego stworzenia międzynarodowej platfor my medialnej
„Media Karpackie”.
Wiosna to czas marzeń i wypoczynku, i zadumy. Pod koniec maja w Łańcucie odbędzie się 53. Muzyczny Festiwal, jeden z najstarszych i najbardziej
prestiżowych w kraju. To okazja do
chwili refleksji w zabieganym życiu.
A sam festiwal i Łańcut to właśnie
przykład karpackiej marki z najwyższej półki. Polecamy ar tykuły promują ce tu ry sty kę ak tyw ną w Al pach
i Bieszczadach, w słowackim Svidniku
i atrakcje na rzekach Prut i Czeremosz
w ukraińskich Karpatach. W tym numerze rozpoczęliśmy również prezentację małych „krajów” karpackich. Na
początek opisujemy słowacką bramę
do Polski, czyli miasto Svidnik. I to po
słowacku. Pod koniec kwietnia przeżywać będziemy wydarzenie szczególne
– kanonizację Jana Pawła II. W „Horyzoncie Alpejsko-Karpackim” przeczytają Państwo o podkarpackich wędrówkach Karola Wojtyły w czasach,
gdy był jeszcze księdzem, a także o wizycie Ojca Świętego w Dukli, miejscu
urodzin św. Jana z Dukli uchodzącego
za patrona Kresów i Karpat. Decyzją
Sejmu RP, w tym roku obchodzimy
Rok św. Jana z Dukli (w 600. rocznicę
jego urodzin).
Zapraszam do lektury i opinii:
[email protected]
- Józef Jodłowski szefem
Olimpiada
w Karpatach
str. 6.
str. 20.
Kolejowe cuda
w Szwajcarii
str. 30.
Podkarpackie
wędrówki Karola
Wojtyły
str. 44.
Wydawca: Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska
Opracowanie: Kancelaria Medialna Mmedia
Dyrektor Programowy: Dawid Lasek
Redaktor Naczelny: Józef Matusz
Sekretarz Redakcji: Barbara Inglot
Redakcja: Jacek Borzęcki, Adam Cyło, Agnieszka Fryc, Anna Janik, Józef Jurcisin, Alfred Kyc, Oksana Petrynych,
Dorota Zańko, Jolanta Danak-Gajda, Jaromir Kwiatkowski, Andrzej Klimczak
Foto:Bartosz Frydrych, Jacek Borzęcki, Jarosław Kałucki, Jolanta Danak-Gajda, archiwum SEKP, Wojciech Zatwarnicki,
Jozef Jurcisin, Andrzej Klimczak, Krzysztof Zieliński, Małgorzata Draganik
Kontakt z redakcją: [email protected] Projekt graficzny i skład: Jacek Łakomy; Druk: EUROPRINT Rzeszów
HORYZONT 5
Będziemy wspierać
flagowe inicjatywy karpackie
Rozmowa z Józefem Jodłowskim, przewodniczącym Rady Euroregionu Karpackiego
Józef Jodłowski przewodniczącym
Rady Euroregionu Karpackiego
JÓZEF MATUSZ
J
ózef Jodłowski, prezes Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska,
a zarazem starosta powiatu rzeszowskiego, został na najbliższe dwa lata szefem Rady Euroregionu Karpackiego.
– To dla mnie duża satysfakcja, bo wybór
był jednomyślny, ale też duża odpowiedzialność za najbliższe lata działalności
Euroregionu Karpackiego – powiedział
tuż po wyborze nowy przewodniczący.
Józef Jodłowski podkreśla, że oczekiwania wszystkich członków Euroregionu
Karpackiego są takie, aby przygotować
program operacyjny dla Karpat. Jak zapewnia, otrzymał w tym zakresie wsparcie
od wszystkich członków Euroregionu
Karpackiego.
– Chciałbym, aby przy opracowywaniu programu operacyjnego dla Karpat
obowiązywała zasada współpracy i merytorycznego podejścia do tematu –
podkreśla Józef Jodłowski.
– Czujemy się dobrze przygotowani do
takiego przewodnictwa instytucjonalnego w tej części Europy i chodzi o to, żebyśmy jako region, jako województwo tę
„specjalizację karpacką” potrafili wypracować i obronić przed europejskimi decydentami, że właśnie Rzeszów jest tym
miejscem, tą swoistą bramą karpacką,
chcemy pełnić taką rolę koordynatora
wszystkich działań dotyczących Karpat
– zaznacza nowy przewodniczący Rady
Euroregionu Karpackiego.
Wyboru nowego przewodniczącego
Rady Euroregionu Karpackiego dokonano 14 lutego 2014 roku w miejscowości Nyíregyháza na Węgrzech podczas
40. posiedzenia Rady Euroregionu Karpackiego. Zebrani w Bessenyei Ceremonial County Hall w siedzibie władz
województwa (komitatu) Szabolcs-Szatmár-Bereg przedstawiciele stron
krajowych Euroregionu Karpackiego
(polskiej, słowackiej, ukraińskiej, rumuń-
6 HORYZONT
skiej i węgierskiej) spotkali się, aby dokonać przeglądu najważniejszych kwestii
związanych z rozwojem współpracy
w ramach Euroregionu Karpackiego
u progu nowej perspektywy finansowej
Unii Europejskiej.
W skład delegacji strony polskiej wchodzili przedstawiciele samorządów członkowskich Stowarzyszenia Euroregion
Karpacki Polska w osobach starostów:
przemyskiego – Jana Pączka, krośnieńskiego – Jana Juszczaka, rzeszowskiego –
Józefa Jodłowskiego. Samorządy gminne
reprezentowane były przez Wiesława
Dronkę – burmistrza Boguchwały – oraz
Andrzeja Betleja – wójta Zarszyna. Samorząd województwa podkarpackiego reprezentował Tadeusz Pióro – wicemarszałek województwa podkarpackiego.
W skład delegacji wchodził również Da-
wid Lasek – wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska.
Podczas spotkania obecny był również
pan Roman Kowalski – ambasador Rzeczypospolitej Polskiej na Węgrzech.
Wybór nowego przewodniczącego rady
ze strony polskiej spowodował również
rotację tzw międzynarodowego sekretariatu Euroregionu Karpackiego. Od 17
lutego funkcję tę pełni Stowarzyszenie
Euroregion Karpacki Polska w Rzeszowie. Podczas wystąpień ze strony polskiej głos zabrali Tadeusz Pióro – wicemarszałek województwa podkarpackiego
– oraz Dawid Lasek – wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki
Polska. Wicemarszałek Tadeusz Pióro
w swoim wystąpieniu dokonał prezentacji potencjału województwa podkarpackiego oraz zapewnił o poparciu władz
naszego regionu dla współpracy regionów karpackich, szczególnie w zakresie
starań o przygotowanie makroregionalnej
strategii karpackiej. Pan wiceprezes zaprezentował wizję rozwoju Euroregionu
Karpackiego do 2020 roku na bazie strategii „Karpacki Horyzont 2020”. Po jednomyślnym głosowaniu stron krajowych
Euroregionu nastąpiło przekazanie przez
pana Oskara Szesztaka – przewodniczącego Rady Komitatu Szabolcs-Szatmár-Bereg – przewodnictwa w radzie panu
Józefowi Jodłowskiemu. Nowy przewodniczący po wyborze przedstawił priorytety polskiej prezydencji w radzie. Najważniejszym celem polskiej prezydencji
będzie wspieranie współpracy na rzecz
tworzenia wspólnej przestrzeni społeczno-gospodarczej na obszarze Euroregionu Karpackiego.
– Czując mocne wsparcie samorządu
województwa, będziemy mogli liczyć na
szybsze, szersze zrealizowanie naszych
zamierzeń – podkreśla nowy przewodniczący. Jakie wrażenia wyniósł Pan z ostatniego pobytu w Niyereghazie?
Pozytywne. Niyereghaza, miasto, w którym mieści się węgierska siedziba Euroregionu, jest nam miejscem znanym. Uczestniczyłem tam w kilku spotkaniach
dotyczących Euroregionu, w tym w dwóch
radach. Samo miasto jest bardzo ładne. Widać, że węgierskie władze samorządowe
przywiązują dużą wagę do dziedzictwa narodowego, jednocześnie dbając o komfort
życia mieszkańców. Samo miejsce spotkania – budynek Rady Wojewódzkiej Komitatu Szabolcs-Szatmár-Bereg – jest piękną
historyczną budowlą.
gionalnego Euroregion Karpacki, w tym
pracy samej rady. Wychodzimy z założenia,
że Euroregion jest w bardzo ważnym momencie dziejowym. Doświadczenia ostatnich 12 lat – z jednej strony – nauczyły nas
na chłodno oceniać skuteczność współpracy karpackiej, a z drugiej strony – nasza
dojrzałość instytucjonalna daje nadzieję na
wyraźny postęp w jej rozwoju. Dodatkowo
czas, w którym przejmujemy przewodnictwo, czyli początek kolejnej perspektywy
finansowej, oraz okoliczność, jaką jest brak
strategii dla Karpat oraz brak oddzielnego
programu operacyjnego dla tego obszaru,
stanowi istotny kontekst rozwojowy.
torialnych. Sama komunikacja pomiędzy
członkami w radzie musi ulec reorientacji.
Będę również proponował częstsze spotkania prezydium rady złożonego z szefów
stron krajowych. Do końca maja przedstawimy partnerom konkretne propozycje.
Ale przecież nie o wrażenia estetyczne chodziło…
Rzeczywiście, to co nas sprowadziło do
tego miejsca, to kolejne, 41. Posiedzenie
Rady Euroregionu Karpackiego. Tym razem oprócz kwestii standardowo towarzyszących takim spotkaniom dokonała się
również zmiana przewodnictwa w radzie
Euroregionu. Po kilku latach odgrywania tej
roli przez pana Oskara Szesztaka – przewodniczącego komitatu (regionu) Szabolcs-Szatmár-Bereg przyszła pora na
przedstawiciela strony polskiej Euroregionu Karpackiego.
Co więc było największą słabością
Euroregionu?
Brak skuteczności w działaniu na rzecz
korzystnych rozwiązań politycznych, programowych i finansowych dla Karpat.
Oczywiście, Euroregion nie jest w tej materii decydentem, decydują bowiem rządy
krajów karpackich i instytucje Unii Europejskiej, ale martwi to, że nie wywarliśmy odpowiedniej presji na polityków, aby zainteresowali się oni na poważnie problemem
rozwoju Karpat.
Czyli?
Podstawą naszej polityki będzie realizacja
strategii „Karpacki Horyzont 2020” wraz
z pochodnymi dokumentami strategicznymi. Wizja Euroregionu Karpackiego zawarta w tej strategii, czyli „wspólna przestrzeń społeczno-gospodarcza na obszarze
Karpat”, jest tym rozwiązaniem, do którego będziemy konsekwentnie dążyć. W naszych działaniach wspierać będziemy flagowe inicjatywy karpackie, takie jak: strategia
makroregionalna, korytarz transportowy
Via Carpatia czy konwencja karpacka.
Jak się Pan czuje w roli przewodniczącego rady?
Odczuwam – z jednej strony – odpowiedzialność ciążącą na tym stanowisku, z drugiej – pewność, że to, co Stowarzyszenie
Euroregion Karpacki Polska od lat wnosi
w życie Euroregionu, stanowi pokaźną zaliczkę dla dalszych działań rozwojowych
wobec tej struktury. Nie oznacza to jednak,
że jesteśmy syci. Przeciwnie, patrząc na dotychczasowe funkcjonowanie Euroregionu na poziomie międzynarodowym, wiemy,
że jest jeszcze wiele do zrobienia.
Właśnie, czy nowy przewodniczący
rady dokonał już bilansu otwarcia?
Oczywiście, pojechaliśmy do Niyereghazy dobrze przygotowani. Jako instytucja od
ponad dekady profesjonalnie zajmująca się
współpracą terytorialną mamy wypracowaną strategię działania oraz przygotowany zestaw mechanizmów do jej realizacji.
Część z tych rozwiązań dotyczy właśnie
funkcjonowania całego Związku Międzyre-
Jest więc co zmieniać?
Tak. Absolutnym priorytetem dla nas będzie dalsze wzmacnianie struktury Euroregionu, rozszerzanie jego oddziaływania i dywersyfikacja prowadzonej działalności.
Euroregion Karpacki jest najstarszą tego typu inicjatywą w tej części Europy. Nie możemy zaprzepaścić tego dorobku. Chciałbym, aby najbliższe lata, w tym dwa lata
polskiej prezydencji, upłynęły pod znakiem
dalszych reform w Euroregionie, tak aby
ugruntować naszą pozycję jako podstawowej, wiodącej, „subsydiarnej” struktury
współpracy w Karpatach. Do scenariusza
tych zmian wpisana jest także rola Rady Euroregionu Karpackiego jako organu reprezentującego mieszkańców Euroregionu.
Na czym ma polegać zmiana
w funkcjonowaniu Rady?
Zaproponujemy stronom krajowym Euroregionu rozszerzenie reprezentacji w radzie o przedstawicieli partnerów społeczno-gospodarczych. Będziemy chcieli
włączyć w jej prace również przedstawicieli innych niż regionalne samorządów tery-
Co z innymi obszarami działania?
Nie skupi się Pan tylko na reformowaniu instytucji?
Nie, opierając się na potencjale i planach
pracy Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska, przygotowaliśmy „mapę drogową”, która wytycza kierunki priorytetowe
dla całego Euroregionu.
To w zakresie wsparcia inicjatyw karpackich. A własne przedsięwzięcia?
Wskażę dwa najważniejsze dla nas na
okres najbliższych lat. Pierwszym z nich jest
strategia Marki Karpackiej, która jest opracowana z inicjatywy i na zlecenie Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska i która ma być sposobem na integrację,
internacjonalizację i komercjalizację potencjału Karpat Drugim jest koncepcja
utworzenia „Wir tualnego Programu
Karpackiego” opartego o propozycje
strumieni projektów przygotowanych do
programów operacyjnych EWT i EISiP
na obszarze Karpat. Biuro Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska, pełniące
teraz również funkcję międzynarodowego
sekretariatu Euroregionu Karpackiego, rozpoczęło już działania operacyjne w tym zakresie. Działanie to pozwoli utrzymać wysokie tempo budowy karpackiego partnerstwa
oraz skutecznie wykorzystywać możliwości,
jakie oferują środki unijne.
Dziękuję za rozmowę.
HORYZONT 7
Marka Carpathia
PIOTR LUTEK
K
arpaty to, bez wątpienia,
niezwykle łakomy kąsek
na rynku turystyki europejskiej, a pewnie również światowej. W samym sercu Starego Kontynentu, gdzie –
wydawałoby się – najciekawsze miejsca
zostały dawno odkryte i wyeksploatowane, mamy obszar tak różnorodny, bogaty kulturowo i przyrodniczo, z burzliwą
historią narodów, że śmiało można poszukiwać w nim doznań na pograniczu
mistycznego przeżywania. Do tego to
obszar żądny bycia poznawanym, otwarty na odwiedzających i łatwo dostępny.
Czy projekt zbudowania silnej marki turystycznej takiego miejsca może się nie
powieść?
Wróg wewnętrzny
Wydaje się to prawie niemożliwe. A
jednak zagrożeń jest wiele. Przede
wszystkim związanych z samym procesem kreowania. To, czy założenia strategiczne zostały wypracowane prawidłowo, będzie można potwierdzić dopiero
za kilka lat. Tak już, niestety, jest z markami miejsc, że rodzą się bardzo powoli, a wpływ na końcowy sukces ma wiele czynników. W tym zmieniające się
trendy i style związane ze sposobem
spędzania wolnego czasu, które potrafią
przyspieszyć rezultaty, ale też spowolnić
działania czy wręcz je zawiesić w czasie.
Swoje dokładają też inne czynniki makroekonomiczne wywierające wpływ na
wybrany region. Najlepszy przykład mamy obecnie na Krymie, który przecież
mógłbym spokojnie aspirować do roli
kluczowego kurortu nadmorskiego dla
milionów mieszkańców Europy, co jednak, ze względu na ostatnie wydarzenia, może się nie zdarzyć nigdy. Czasem wystarczy impuls – jedno
wydarzenie, które decyduje o finalnym
8 HORYZONT
kancelaria Synergia
powodzeniu. Nie zawsze zaplanowane.
Dlatego poza dobrym planowaniem i
egzekucją rozwoju potrzebny jest też
przysłowiowy łut szczęścia albo – inaczej mówiąc – umiejętność chwycenia
swojej szansy. Poza obszarem znajdującym się na terenie Ukrainy, uwikłanej w
problemy polityczne, pozostała część
Karpat stoi przed taką właśnie szansą, o
czym pisałem w poprzednim artykule.
Wiele różnych profili turystycznych może dostrzec to miejsce jako fantastyczną
mieszankę przeżyć i doznań oddziałujących na wszystkie zmysły.
Nie wolno jednak zapominać o zagrożeniach wewnętrznych, wynikających
choćby ze struktury administracyjnej.
Kraina rozciąga się na terytorium aż
siedmiu krajów. Połączenie jej w jeden
wspólny organizm, z pewnością, nie będzie łatwe. Każdy ma swoje cele i ambicje. Każdy również ma inny poziom zaawansowania, jeżeli chodzi o
infrastrukturę i zachodzące procesy. Są
bariery językowe, mentalne i historyczne. W ramach samych Karpat mamy
również co najmniej kilka subregionów
o silnej tożsamości i już stworzonym
wizerunku, które niespecjalnie chętnie
będą się chciały poddać integracji marketingowej. Innym zagrożeniem mogą
być typowe grzechy marketingu miejsc,
popełniane nagminnie przez tych, którzy dopiero wkraczają na drogę zarabiania poważnych pieniędzy na przyjmowaniu gości. Tych najbardziej
karygodnych jest pięć.
Pierwszy z nich można określić hasłem „do jednego worka” – marketing
to sztuka bycia liderem w kategorii. Jeżeli w kategorii, w której jesteśmy, nie
mamy szansy na silną pozycję, należy
poszukać innej. Lub stworzyć swoją
własną kategorię. Tymczasem miasta i
regiony uwielbiają kisić się w tym sa-
mym obszarze, wydając pieniądze na
pokazanie, że są jednymi z wielu. Drugi grzech to „korekta polityczna” – marketing i polityka to fatalne połączenie.
Głównie wtedy, gdy polityka jest korektorem działań marketingowych. Co byśmy powiedzieli na to, że – powiedzmy
– zarząd Sony Corporation kształtuje
budżet marki bezpośrednio pod kątem
ich własnego wyboru na kolejną kadencję? Następny grzech to „promocja promocyjna” – tę wadę można by też określić jako „filmik i folderek”. Działania
promocyjne prowadzone bez myśli
przewodniej i przy ciągłym kopiowaniu
rozwiązań sąsiadów to cecha „generyczna” marketingu miejsc. Kolejny grzech
można określić mianem „jesteśmy dla
wszystkich” – przypadek notoryczny.
To, że region działa w skomplikowanym i rozbudowanym systemie powiązań z ogromną grupą interesariuszy, nie
oznacza, że ofertę należy kształtować z
równym natężeniem wobec każdej z
nich. Marketing to też sztuka wyboru i
koncentracji na zasobach i odbiorcach,
których kombinacja przyniesie największy i najszybszy zwrot. Ostatni z grzechów określam mianem „marka w 3
miesiące” – budowanie marki miejsca to
proces wieloletni. Bliżej mu do dekady
lub nawet dwóch. Próba przyspieszania
tego procesu prowadzi do zasypywania
odbiorców milionem różnych komunikatów, co wprowadza jeszcze większy
chaos. Idea marki to rzecz święta i niezwiązana jedynie z komunikacją. Żeby
stała się ważna i wiarygodna dla użytkowników, trzeba cierpliwości i konsekwencji. Logo i hasło to nie koniec programu, ale jego pierwszy, a właściwie
zerowy, etap.
Czy unikanie tych błędów załatwia
sprawę? Niestety, nie. Do przebrnięcia
zostają jeszcze co najmniej dwie duże
przeszkody. Pierwsza z nich to kwestia
zarządzania tożsamością opracowanej
marki i jej produktami. Mniej więcej setka różnych już istniejących organizacji
nosi „buławę menadżerską” w plecaku.
Realizacja założeń marki Carpathia wymaga ścisłej współpracy pięciu sektorów
mających największy wpływ na działania
prorozwojowe w regionie Karpat. Samorządów wszystkich szczebli, biznesu,
organizacji pozarządowych, jednostek
naukowo-badawczych i mediów. Każdy
z partnerów ma do odegrania konkretną rolę i zestaw korzyści, które może
osiągnąć. Aby to spiąć, potrzebny jest lider o określonej charakterystyce. Wyposażony w odpowiednią wiedzę, relacje
wewnątrz regionu i umocowanie formalnoprawne. Wykazujący przy tym gotowość do pełnego poświęcenia się tematowi i posiadający odpowiednie
możliwości finansowe. Nie wystarczy
mieć przekonanie, że można udźwignąć
taki temat. Potrzebne są twarde argumenty. Tymczasem proste wyszukiwanie
w Google pokazuje, że tylko w Polsce
podmiotów, które aspirują do zawłaszczenia świadomości w zakresie Karpat,
jest co najmniej kilkanaście. Żaden z
nich, w zestawieniu z Euroregionem
Karpackim, nie ma nawet połowy wymaganych zasobów. Czy podmioty te
zechcą się podporządkować i przyjąć
określoną rolę w realizacji wspólnego
projektu? Moje osobiste doświadczenia
wskazują, że nie będzie to takie łatwe.
Co gorsze, ten problem ma bardzo delikatną, subiektywną naturę, więc kluczem będzie, oczywiście, zbudowanie
odpowiedniego mechanizmu motywa-
cyjnego, z jasnym podziałem zadań i
harmonogramem działania. W przypadku projektów jednorodnych administracyjnie ten problem nie występuje, gdyż
naturalne przewodnictwo nad projektem przejmuje jednostka samorządowa.
W tym przypadku sytuacja jest jednak
znacznie bardziej skomplikowana. Inną
kwestią dotykającą sfery zarządzania jest
także jej poziom operacyjny. Carpathia
to koncept, który ma wpłynąć na rozwój regionu w każdym zakresie, zarówno gospodarczym, jak i społecznym, ale
jego fundamentem będzie, z pewnością,
turystyka. Stąd konieczność szybkiego
zbudowania modelu, w którym pojawi
się organizator biznesu, kreator i pośrednik w sprzedaży licencjonowanych
przez siebie produktów turystycznych.
To etap niezbędny, aby marka z poziomu kluczowej idei przeszła na poziom
nowego zawodnika rynkowego i rozpoczęła batalię o międzynarodowego konsumenta.
Ostatnim wrogiem wewnętrznym
jest… odwaga. Pewnie większość zna
doskonale słynny kawał dotykający delikatnej natury Bieszczadów jako miejsca,
w którym można uciec od rzeczywistości, odzyskać poczucie wolności i odnaleźć najważniejsze wartości w życiu. To
zresztą element tożsamości, który wiąże
się z całymi Karpatami. Puenta o starym
profesorze politologii, który egzaminuje
młodą studentkę pochodzącą z Bieszczadów i stwierdza, że nie posiada ona
podstawowych infor macji dotyczących
państwa, sam do siebie mówi: „A może
rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady?”, jest doskonałym pomysłem na
film reklamowy oddający sedno sprawy.
Tylko czy społeczność lokalna jest przygotowana na to, aby w ten sposób opowiedzieć o swoim regionie? Czy lokalni
liderzy opinii będą potrafili zachować
dystans i zrozumieć, że to jedynie pewna figura, której zadaniem jest silne i jednoznaczne pozycjonowanie miejsca
względem konkurencji? To może nie być
łatwy proces. Należy pamiętać, że mimo
niezaprzeczalnych walorów turystycznych Karpat poziom świadomości wewnątrz nie jest tak duży, jak wśród mieszkańców Alp, Toskanii czy Riwiery
Francuskiej. To ciągle przyszłość tego
regionu, a nie jego teraźniejszość. Odwaga w budowaniu „opowieści” marki jest
elementem niezwykle istotnym. Kreowanie wizerunku tego miejsca poprzez
piękne widoki, szczęśliwych ludzi przemierzających przestrzeń na rowerach i
uśmiechniętych tubylców witających gości z szeroko otwartymi ramionami nie
ma większego sensu. To „generyk” turystyczny, na którym nie sposób zbudować
przewagi. Jeżeli mistyka przeżywania ma
się stać elementem, który szybko przychodzi na myśl oczekiwanemu odbiorcy,
potrzeba bardzo odważnej i kreatywnej
komunikacji połączonej z odpowiednim
doświadczaniem.
Na zakończenie można więc przytoczyć słynny cytat przypisywany kardynałowi Richelieu: „Boże, strzeż mnie od
przyjaciół, z wrogami poradzę sobie
sam.” Jeżeli za wrogów uznamy regiony
konkurencyjne, to sukces Carpathii leży
przede wszystkim w zbudowaniu wewnętrznego porozumienia wokół tego
pomysłu. Reszta przyjdzie sama.
HORYZONT 9
53. Muzyczny Festiwal w Łańcucie
Magiczny festiwal
w magicznym miejscu
MARTA WIERZBIENIEC
dyrektor Filharmonii Podkarpackiej i dyrektor Muzycznego Festiwalu w Łańcucie
W
ytworna dama i miłośniczka sztuki – księżna marszałkowa Izabella z Czartoryskich
Lubomirska – urządziła łańcucki zamek w stylu swojej epoki,
zakładając także park i oranżerię. W sali
balowej i tzw. teatrzyku już wtedy organizowano koncerty, podczas których występowali nie tylko zapraszani goście, ale też
domownicy.
Bogate archiwalia łańcuckie, zawierające
także materiały nutowe oraz bardzo interesującą kolekcją instrumentów muzycznych,
są również dowodem na zainteresowania
artystyczne kolejnych właścicieli zamku.
W 1961 roku ówczesny dyrektor Filharmonii w Rzeszowie Janusz Ambros zainicjował Dni Muzyki Kameralnej, które
z czasem przekształcono w Muzyczny Festiwal o randze międzynarodowej. Już od
ponad pół wieku Łańcut przez kilka majowych dni obfituje w nadzwyczajne wydarzenia muzyczne.
W ostatnich pięciu latach występowali
W Łańcucie m.in.: M. Maisky, S. Mintz, C.
Carpenter, S. Yoon, B. Hendricks, S. Kam,
X. de Maistre, Y. Avdeeva I. Wunder, L. Geniusas, K. Penderecki, G. Chmura, T. Wojciechowski, V. Kiradjiev A. Harasiewicz, K
i M. Labèque, E. Małas-Godlewska, K.A.
Kulka, K. Jabłoński, T. Strahl, Ł. Długosz,
V. Brotzki W. Malicki, K. Danczowska, L.
Możdżer.
Kolejna, 53. edycja Muzycznego Festiwalu w Łańcucie odbędzie się w dniach 24-30
maja tego roku. Zaplanowaliśmy osiem
koncertów; w tym dwa plenerowe, cztery
w sali balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie, jeden w łańcuckiej synagodze i jeden
w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura
Malawskiego w Rzeszowie.
Na pewno inauguracja festiwalu będzie
wydarzeniem niezwykłym, bowiem na specjalnie wybudowanej scenie przed Mu-
10 HORYZONT
zeum-Zamkiem w Łańcucie, z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej, wystąpi legendarny
tenor – Jose Carreras. Koncert ten odbędzie
się 24 maja, ale to niejedyny wieczór
z udziałem artystów o światowej sławie.
Już we wtorek, 27 maja, usłyszymy Jadwigę Rappe i kwartet „Opium”, a dzień później, czyli 28 maja, wystąpi Joseph Malovany, któremu towarzyszyć będzie Chór
Synagogi pod Białym Bocianem z Wrocławia. Niezwykle interesująco zapowiada się
wieczór z udziałem znakomitego skrzypka
i dyrygenta; M. Maciaszczyka, w wykonaniu
którego usłyszymy m.in. „Cztery pory roku” A. Vivaldiego, czy koncert w wykonaniu mistrzów: słowa i dźwięku; D. Olbrychskiego, K. Jakowicza i R. Morawskiego.
Koncert finałowy poprowadzi M. Caldi,
a młodej włoskiej pianistce L. Armellini
towarzyszyć będzie Śląska Orkiestra Kameralna.
Festiwal w Łańcucie jest bowiem okazją
do prezentacji nie tylko różnorodnej muzyki od baroku po współczesność, ale jest też
miejscem, gdzie spotyka się wiele generacji
wykonawców i publiczności.
Wieloletnią tradycją festiwalu jest również organizacja koncertów, które zakwalifikować można raczej do nurtu muzyki
rozrywkowej. Także w tegorocznych propozycjach łatwo będzie zauważyć elemen-
ty symbiozy wielu gatunków muzycznych
i zacierające się często różnice pomiędzy
tym, co już można uznać za klasykę,
a tym, co niebawem być może będzie ją
stanowić.
Zapraszamy więc na dwa wieczory tego
typu; jeden z nich to koncert plenerowy zaplanowany na 25 maja, kiedy z towarzyszeniem Młodej Polskiej Filharmonii wystąpi
G. Turnau i zespół Zakopower, a w piątek,
30 maja, w sali Filharmonii proponujemy
koncert na bis łańcuckiego festiwalu –
z udziałem Stanisława Soyki.
Szanowni Państwo, przed nami kolejne
wielkie muzyczne święto, które pozwala
przenieść się w świat piękna, bo jak powiedział Walter Pater: „Każda sztuka zawsze
dąży do tego, by stać się muzyką.” Jestem
przekonana, że festiwalowe koncerty w wytwornych wnętrzach łańcuckiego zamku,
w tym magicznym miejscu na Podkarpaciu,
kolejny raz dostarczą Państwu niezapomnianych wrażeń artystycznych, wszak obcowanie z muzyką przynosi radość, a jak
napisał Konstanty Ildefons Gałczyński:
„Cóż to za rozkosz błądzić przez pokoje
z Panią Muzyką we dwoje!”.
Serdecznie zapraszam Czytelników Horyzontu Alpejsko-Karpackiego.
Muzyczny Festiwal w Łańcucie to doskonała podkarpacka marka, która sławi region
w kraju i na świecie. Łańcut i festiwal prestiżową marką Podkarpacia
M
uzeum-Zamek w Łańcucie ta jedna z najpiękniejszych
i najlepiej zachowanych rezydencji arystokratycznych
należących kiedyś do rodziny Lubomirskich i Potockich. Od lat zamek jest oblegany przez turystów z całego świata. Przyciąga ich magia tego miejsce, które już za czasów księżnej Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej było ważnym
ośrodkiem kultury na ziemiach podzielonej Rzeczypospolitej. To
za panowania księżnej w Łańcucie zrodziła się moda na kameralne muzykowanie, do których to korzeni od 1961 roku sięgają organizatorzy Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Muzeum-Zamek w Łańcucie jest zespołem zabytkowym o najwyższej
klasie artystycznej. Słynie ze znakomitych wnętrz mieszkalnych,
niezwykle interesującej kolekcji powozów oraz wspaniałego
otoczenia parkowego. Jest znanym nie tylko w Polsce muzeum
rezydencjonalnym, w którym znajdują się cenne obiekty zabytkowe. Z uwagi na wyjątkową wartość dla kultury i dziedzictwa
narodowego w Polsce, zespół został wpisany na prestiżową listę Pomników Historii prowadzoną przez prezydenta RP. Jest
także miejscem licznych konferencji, sesji, spotkań i koncertów.
Tu odbyło się wiele bardzo ważnych spotkań z udziałem prezydentów państw Europy Środkowej i Wschodniej.
JÓZEF MATUSZ
HORYZONT 11
– Podsumowując Pana 5-letnią
pracę w europar lamencie, nie
sposób nie wspomnieć o innych
Pana inicjatywach, które przyniosły naszemu regionowi wymierną
korzyść…
5 lat pracy na rzecz
Podkarpacia
Z posłem do Parlamentu Europejskiego TOMASZEM PORĘBĄ (PiS) rozmawia Dorota Zańko
– Panie Pośle, Pańska kończąca
się kadencja w Parlamencie Europejskim jest okazją do podsumowania tej 5-letniej działalności. Co udało się Panu przez ten
czas zrobić dla Podkar pacia?
– Pracując w PE, starałem się przede
wszystkim promować województwo
podkarpackie, starałem się pokazać za
granicą to, co Podkarpacie ma najlepszego – od sztuki po tradycyjne produkty
regionalne. Zorganizowałem m.in. wystawę prac Zdzisława Beksińskiego oraz
wystawę o Polakach z Podkarpacia ratujących Żydów w czasie II wojny światowej – ich symbolem jest rodzina Ulmów
z Markowej – a także degustację podkarpackich win oraz tradycyjnych wędlin
i potraw. Podwójnym sukcesem okazała się zorganizowana przeze mnie promocja podkarpackiego wina w Parlamencie Europejskim. Przy okazji tego
przedsięwzięcia został poruszony problem sprzedaży win – okazało się, że
polskie prawo jest w tej kwestii sprzeczne z prawem unijnym. Dzięki naszej inicjatywie posłowie do Sejmu RP zrozumieli ten problem i znowelizowali
ustawę, tak aby polscy winiarze też mogli sami sprzedawać swoje wyroby.
– Podejmował Pan również różne
inicjatywy dotyczące infrastruktury drogowej. Taką sztandarową trasą, o której dużo mówiło
się w minionych latach, jest szlak
Via Carpatia, którego częścią jest
przebiegająca przez nasze województwo droga S19. Mimo wielu
zabiegów i starań droga Via Carpatia, łącząca kraje nadbałtyckie
z południem Europy, nie powstanie do 2030 r. Dlaczego?
– Trasa Via Carpatia przyczyniłaby się
do skokowego wręcz rozwoju Podkar-
12 HORYZONT
pacia. Dlatego tak bardzo zależało mi na
wpisaniu jej do tzw. sieci bazowej rozporządzenia TEN-T, co zapewniłoby środki z unijnej kasy zarówno na rozbudowę
tego szlaku, jak i jego modernizację do
2030 r. Zabiegając o to, odbyłem szereg
spotkań z najważniejszymi decydentami
instytucji UE, zorganizowałem konferencję w Parlamencie Europejskim na
temat trasyVia Carpatia. Z mojej inicjatywy udało się złożyć w październiku
2013 roku poprawkę wpisującą całą trasę do sieci głównych dróg europejskich.
Brakowało jednak w tej sprawie wsparcia rządu Donalda Tuska, który w 2009
i 2010 roku, pytany przez Komisję Europejską o to, jakie główne szlaki drogowe powinny znaleźć się na liście dróg
priorytetowych finansowanych przez
UE do roku 2030, niestety, nie wskazał
drogi S19 na całej jej długości w naszym kraju.
– Zaangażował się Pan również
w tworzenie dla Kar pat odrębnego programu rozwoju, takiego jaki mają Alpy, Bałkany, Dunaj
i Morze Śródziemne. Dlaczego
wg Pana Kar paty powinny mieć
swoją strategię?
– Karpaty to bardzo ważny geopolitycznie obszar, który jest jednocześnie
wschodnią granicą Unii Europejskiej.
To region niezwykle bogaty kulturowo,
różnorodny społecznie, mający unikalne
dziedzictwo i najważniejsze europejskie
zasoby środowiska naturalnego. Jest to
jednocześnie region najsłabszy konkurencyjnie, obejmujący najbiedniejsze tereny UE i borykający się z takimi problemami jak porzucanie ziemi, duże
migracje ludności w związku z brakiem
perspektyw zawodowych, deforestacja,
zanieczyszczenie środowiska, nadmierna eksploatacja zasobów naturalnych,
niedobory infrastrukturalne. Szczególnie
jeżeli chodzi o infrastrukturę transportową, Karpaty zasługują na własną, odrębną strategię, jaką mają inne kraje, np.
alpejskie. Taki dokument, którego założenia byłyby sumiennie przestrzegane,
mógłby pomóc w skutecznej walce z negatywnymi zjawiskami, takimi jak chociażby wspomniana migracja ludności,
problemy rozwojowe i demograficzne.
– Jakie działania udało się Panu
jako posłowi do PE podjąć
w kwestii strategii kar packiej?
– Z mojej inicjatywy w październiku
2013 r. podczas sesji plenar nej PE
w Strasburgu odbyła się pierwsza w historii tej instytucji debata na temat regionu Kar pat, a następnie – spotkanie
z unijnym komisarzem ds. polityki regionalnej Johannesem Hahnem. W grudniu
zorganizowałem w Brukseli międzynarodową konferencję, podczas której dyskutowano o strategii karpackiej. Obecny
wówczas
na
konferencji
przedstawiciel KE zachęcał państwa
karpackie do pogłębiania współpracy,
gdyż powstanie strategii wymaga przede
wszystkim zaangażowania politycznego
ze strony wszystkich krajów, które chcą
w niej uczestniczyć. Kolejną inicjatywą
na rzecz strategii makroregionalnej UE
dla regionu Karpat była międzynarodowa konferencja poświęcona strategii karpackiej, którą 2 kwietnia br. zorganizowałem w Rzeszowie. Wzięli w niej
udział przedstawiciele ambasad, samorządów i organizacji pozarządowych
z państw karpackich, m.in. Polski, Słowacji, Rumunii, Węgier i Ukrainy. Wierzę, że dzięki spotkaniom takim jak to
w Rzeszowie będziemy mogli szybko
podjąć konkretne działania, które istotnie przybliżą nas do utworzenia odrębnego europejskiego programu rozwoju
dla regionu Karpat. Dotychczasowe pozytywne przykłady zaangażowania, zarówno władz lokalnych, jak i organizacji pozarządowych, takich jak
Stowarzyszenie Euroregion Karpacki
Polska, czy przedstawicieli świata nauki,
świadczą o konieczności podniesienia
znaczenia regionu Karpat w hierarchii
europejskiej współpracy i rozwoju. Istniejące już dobre praktyki i inicjatywy
w regionie Karpat dowodzą, że możemy
w krótkim czasie osiągnąć konkretne
efekty w zakresie współpracy akademickiej – tutaj świetnym przykładem jest Uniwersytet Karpacki – a także środowiskowej,
infrastrukturalnej
czy
międzyregionalnej, o czym świadczy projekt „Horyzont Karpacki”. Powinno to
stanowić dla nas wszystkich zachętę do
podejmowania dalszych działań na rzecz
pogłębiania współpracy w ramach państw
regionu Karpat.
– Co trzeba zrobić, aby ta strategia kar packa powstała?
– Mamy projekt tego, jak strategia powinna wyglądać. Potrzebna jest jeszcze
wola polityczna, wola rządów krajów
regionu karpackiego. Przez ostatnie lata
w Parlamencie Europejskim udało się
zmienić postrzeganie tematu strategii
karpackiej. Problemem jest wola polityczna w poszczególnych krajach regionu karpackiego. Inicjatywa powstania
takiej strategii musi wyjść od szefów
rządów krajów karpackich, a naszym celem jest przekonanie polskiego rządu,
aby to właśnie Polska bardzo mocno
postawiła tę sprawę w Brukseli. Dopóki nie ma strategii, czyli dokumentu koordynującego działania dla Karpat, dopóty powinny być realizowane projekty,
które – tworzone w poszczególnych krajach karpackich – będą się wzajemnie
uzupełniały.
– Z mojej inicjatywy w PE odbyła się
debata na temat konieczności udzielenia
unijnej pomocy dla dotkniętego katastrofalną powodzią Podkarpacia. Debata zakończyła się sukcesem, bo z Europejskiego Funduszu Solidar ności
przyznano 150 mln euro na odbudowę
zniszczonych przez powódź podkarpackich dróg i mostów. Podejmowałem także różne działania na rzecz upadających
przedsiębiorstw w regionie Stalowej Woli i Niska. W rezultacie, Unia przyznała
pomoc w wysokości ponad 450 tysięcy
euro na aktywizację zwalnianych w naszym regionie pracowników. Wspólnie
z marszałkiem województwa podkarpackiego Władysławem Ortylem walczyłem o ratowanie zagrożonej likwidacją linii kolejowej Dębica–Mielec–Ocice.
Efektem naszych działań było włączenie
linii na listę projektów priorytetowych
naszego województwa i zapowiedź jej
modernizacji. Udało mi się sprowadzić
na Podkarpacie program „Move on Green”. Jest to unijny projekt, którego głównym celem jest rozwój infrastruktury
transportowej na obszarach peryferyjnych, a który – w moim przekonaniu –
dzięki wymianie doświadczeń między
różnymi regionami UE pomoże podkarpackim samorządom. Podsumowując moją kadencję w PE, chciałbym również wymienić różne inicjatywy na rzecz
podkarpackiej młodzieży. Dla absolwentów uczelni organizowałem staże w moim biurze w Brukseli. Skorzystało z nich
ponad 100 osób. Niektóre z nich znalazły potem pracę w instytucjach unijnych
czy na Podkarpaciu. Zorganizowałem
także na Podkarpaciu wiele konkursów
dla młodzieży – z zakresu wiedzy o Unii
Europejskiej, konkursów patriotycznych,
historycznych, językowych, zawodów
sportowych (w tym bardzo popularny
Turniej Piłkarski Dzikich Drużyn z Podkarpacia). W nagrodę zwycięzcy mogli
pojechać na kilkudniową wycieczkę do
Belgii. W sumie takie wyprawy ma za
sobą blisko 500 uczniów. Umożliwiłem
także wyjazd do Belgii kilku trenerom
z podkarpackich klubów na staże trenerskie w Standard Liège, gdzie mogli
oni poznać metody pracy w zachodnim
klubie.
–
Dziękuję za rozmowę.
HORYZONT 13
„Mapa drogowa”
dla strategii karpackiej
ADAM CYŁO
W
środę (2 kwietnia 2014)
w Rzeszowie odbyła
się konferencja poświęcona strategii karpackiej. Zorganizował ją
poseł do Parlamentu Europejskiego Tomasza Poręba (Prawo i Sprawiedliwość).
Jej uczestnikami byli przedstawiciele samorządów i organizacji pozarządowych
z państw karpackich (Polski, Słowacji, Rumunii, Ukrainy).
Europoseł PiS przypomniał, że w październiku ubiegłego roku, z jego inicjatywy, podczas sesji plenarnej PE w Strasburgu odbyła się pierwsza w historii tej
instytucji debata na temat regionu Karpat,
a także spotkanie z unijnym komisarzem
ds. polityki regionalnej Johannesem Hahnem. W grudniu Tomasz Poręba zorganizował w Brukseli międzynarodową konferencję, podczas której dyskutowano
o strategii karpackiej.
– Nie zapraszałem polityków, tylko ekspertów i samorządowców – podkreślał
Tomasz Poręba. – Strategia jest ważna,
bo to jedyny region o takich parametrach
gospodarczych i społecznych, pozbawiony osobnego instrumentarium rozwoju,
nie ma żadnych argumentów przeciwko
tej strategii. Idealnie wpisuje się ona
w strategię UE, czyli w strategię zrównoważonego rozwoju. Jeśli powstanie, to
przełoży się na rozwój całego regionu.
Krytycznie wobec dotychczasowych
działań odniósł się Josef Polacko, prezes
Euroregionu Karpackiego Słowacja-Północ.
– Nie udało się nam wprowadzić sprawy na poziom Brukseli, na poziom ministerialny ani do końca na poziom regionalny. Dotyczy to obydwu stron granicy
– mówił Josef Polacko. – Ale ludzie, którzy chcą współpracy, są i u was, i u nas.
Może Unia Europejska wymyśli coś dla
Ukrainy, bo jest rewolucyjna sytuacja
14 HORYZONT
Stworzyliśmy solidne
fundamenty
Ze Stanisławem Ożogiem – posłem na Sejm RP, prezesem Zarządu Stowarzyszenia
Euroregion Karpacki Polska w latach 2003-2006 rozmawia Józef Matusz
dziennikarz, założyciel portalu GospodarkaPodkarpacka.pl
w kontaktach z tym krajem. I musimy
znaleźć nową energię, bo żyjemy w Karpatach, a Karpaty sobie na to zasłużyły
Dr Krzysztof Kaszuba z Małopolskiego Instytutu Gospodarczego zwrócił
uwagę na konieczność prowadzenia badań naukowych nad Karpatami. Jego zdaniem, trzeba już powoływać zajmujące
się tymi kwestiami katedry na wyższych
uczelniach w regionie.
Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego, poinformował, że
powołał już pełnomocnika ds. strategii
karpackiej. Jest nim Katarzyna Sołek,
równocześnie dyrektor kancelarii zarządu
województwa. Natomiast powstające biuro będzie finansował samorząd, ale w sferze działalności merytorycznej finansowane będzie ono ze środków unijnych.
– To pokazuje wagę, jaką zarząd województwa do tego przywiązuje – mówił
marszałek. – Czas na to, by sfera rządowa
włączyła się w tę sprawę. Sprawa może
rozwinąć się także w środku obowiązującej perspektywy finansowej, nie trzeba
czekać na nową perspektywę.
Zapowiedział też, że z okazji 15-lecia reformy samorządowej w Polsce chce zrobić konferencję samorządów karpackich.
– Biuro UNGC (United Nations Global
Contact), czyli ONZ-owskie biuro ds.
strategii karpackiej, o które zabiegamy,
będzie się zajmowało tworzeniem strategii. Niezależnie od tego, kiedy decyzje korzystne dla tego dokumentu i dla realizowania tej inicjatywy zapadną w Brukseli,
gotowość po naszej stronie musi być. Nie
tylko konferencyjna, seminaryjna, ale także praktyczna i projektowa – mówił Władysław Ortyl. – Był etap, i nadal jest, kiedy strategią karpacką zajmowali się
eurodeputowani, parlamentarzyści i dyplomaci. Teraz my, jako samorządy, się
w to aktywnie włączamy, między innymi
zabiegając o powołanie w Rzeszowie biu-
ra UNGC, czyli biura ds. strategii karpackiej – dodał marszałek województwa
podkarpackiego.
Zbigniew Niewiadomski z Tymczasowego Sekretariatu Konwencji Karpackiej
w Wiedniu przypomniał, że władze Rzeszowa i województwa podkarpackiego
zabiegają o to, by siedziba stałego sekretariatu konwencji karpackiej znalazła się
w Rzeszowie. Jest na to zgoda rządu.
– Miejmy nadzieję, że kiedyś serce Karpat zacznie bić w Rzeszowie – mówił
Zbigniew Niewiadomski. – W XIX wieku Alpy i Karpaty nie różniły się. Ale wykreowano alpinizm, modę na Alpy. Nic
nie stoi na przeszkodzie, by tą drogą poszły Karpaty. By jednak działać, trzeba
mieć wspólny plan.
Tomasz Poręba zapewnił, że w Parlamencie Europejskim nie ma przeciwników strategii karpackiej.
– Ale inicjatywa jest po stronie rządu, to
wprost mówi Johannes Hahn, komisarz
ds. rozwoju regionalnego – mówi poseł
do parlamentu Europejskiego Tomasz
Poręba. – Chcemy do tego przekonać
rząd. Zaczynać trzeba od dołu, tak jak zaczynano w Alpach.
Jerzy Kwieciński z Europejskiego Centrum Przedsiębiorczości, współpracujący
z urzędem marszałkowskim, przedstawił
„mapę drogową” prowadzącą do przyjęcia strategii dla Karpat. Zapowiedział, że
jeszcze w kwietniu 2014 roku powstanie
sekretariat ds. programu dla Karpat. Od
maja do listopada będą organizowane
spotkania konsultacyjne w każdym z karpackich krajów członkowskich. Na podstawie tych konsultacji zostanie wypracowana strategia. W grudniu 2014 roku
rozpocznie się konsultowanie samej strategii, które potrwa do listopada 2015 roku. Przyjęcie ostatecznej wersji strategii
nastąpi w grudniu 2015 w pałacu w Krasiczynie. Panie Pośle, ile lat minęło od powstania Euroregionu?
W tej postaci, którą znamy obecnie, Euroregion, a właściwie jego polska strona,
funkcjonuje od 2001 roku. Wtedy powołaliśmy Stowarzyszenie na rzecz Euroregionu Karpackiego „Euro-Karpaty”,
które w 2004 roku zmieniło nazwę na
Stowarzyszenie Euroregion Karpacki
Polska.
Był Pan od początku związany z
tą instytucją?
Tak. W chwili, w której w wyniku reformy administracyjnej w Polsce pojawiły się
samorządy wojewódzkie oraz powiatowe,
stanęliśmy przed dylematem, co dalej z
Euroregionem Karpackim, który wprawdzie faktycznie funkcjonował od 1993
roku, ale nie miał osobowości prawnej.
Wtedy w gronie samorządowców z Sejmiku Województwa Podkarpackiego oraz
kolegów starostów zdecydowaliśmy się
przyjąć rozwiązanie, które od lat skutecznie funkcjonowało na zachodnich granicach Polski i w samej Unii Europejskiej.
Tak powstało stowarzyszenie. Pełniłem
wtedy funkcję starosty rzeszowskiego i
wspólnie z moimi kolegami, starostami
przemyskim, krośnieńskim i dębickim,
weszliśmy do zarządu, na czele którego
stał przewodniczący Komisji Współpracy Międzynarodowej i Promocji Sejmiku
Województwa Podkarpackiego. Od tego
momentu, od 1 marca 2001 roku, rozpoczął się nowy rozdział w historii Euroregionu, w miejsce nieformalnej platformy współpracy pojawiła się organizacja.
HORYZONT 15
Jakie były wtedy wasze oczekiwa- wynikały raczej z niezrozumienia przez biera, oczywiście, różne for my, podnaszych regionalnych partnerów istoty chwytywana jest przez różne środowinia? Jakie obawy?
Co do oczekiwań, to w szczególności idei współpracy transgranicznej. Mówiąc ska, ale dla nas jest momentem zwrotpodsycały je możliwości, które z chwilą wprost: spotykały nas przeciwności natu- nym – od powstania tej koncepcji datuje
„legalizacji” Euroregionu pojawiły się w ry politycznej. Z drugiej zaś strony, wła- się uzyskanie przez stowarzyszenie
kontekście integracji europejskiej. Otóż w śnie te przeciwności ukształtowały ducha „świadectwa dojrzałości”. W efekcie
Polsce od 1994 roku funkcjonował zde- organizacji i środowiska osób ją wspiera- przyśpieszonego procesu dojrzewania,
centralizowany system wdrażania pew- jących. Determinacja, z jaką walczyliśmy organizacja, stając w obliczu wielu trudnych komponentów programów trans- o utrzymanie rodzącej się formuły Euro- ności, szybko konwertowała do postaci
granicznych PHARE. Dotyczyło to tzw regionu Karpackiego w Polsce, była dojrzałej instytucji z własną wizją, straFunduszy Małych Projektów, których za- ogromna. Nie tylko pokonywaliśmy pro- tegią, skuteczną strukturą organizacyjną,
rządzanie znajdowało się w gestii eurore- blemy, nie tylko wzmacnialiśmy struktu- licznymi i ważnymi kontaktami międzygionów. Nowe – przyjęte w grudniu 1998 rę stowarzyszenia kolejnymi samorząda- narodowymi.
roku – regulacje UE stworzyły możli- mi, nie tylko skutecznie wdrażaliśmy
wość uruchomienia takich instrumentów kolejne linie budżetowe Funduszy MaOdczuwa Pan satysfakcję?
na granicach wewnętrznych państw kan- łych Projektów PHARE, nie tylko redeTak. Jako samorządowiec z właściwą
dydujących do Unii (Polska – Słowacja) i finiowaliśmy i budowaliśmy sieć kon- temu fachowi rezerwą, ale też z przezewnętrznych (Polska – Ukraina). Wa- taktów zagranicznych w Karpatach, ale – konaniem o konieczności podjęcia tarunkiem wprowadzenia tego rozwiązania co najważniejsze – zdefiniowaliśmy stra- kich działań współtworzyłem Stowadla województwa podkarpackiego była tegię i politykę rozwoju Euroregionu rzyszenie Euroregion Karpacki Polska
jednak kwestia uregulowania statusu for- Karpackiego na długie lata.
13 lat temu. Dziś, już jako parlamentamalnoprawnego Euroregionu
rzysta, odczuwam satysfakcję z
Karpackiego. Udało się nam tego
tamtych decyzji i wysiłku włożodokonać i we wrześniu 2001 roku
ne go w bu dowa nie nowo cze stowarzyszenie podpisało pierwsnych rozwiązań dla Kar pat. I
szą umowę z Władzą Wdrażającą
to nie tylko dlatego, że stowaProgram Współpracy Przygraniczrzyszenie dofinansowało ponad
nej PHARE w Warszawie na wdra300 polsko-słowackich i polskood 1 marca 2001 roku, rozpoczął -ukraińskich projektów na łączżanie Funduszy Małych Projektów
w linii budżetowej PHARE 2000.
ną kwotę kilkudziesięciu miliosię nowy rozdział w historii
Od tamtego momentu wszystko
nów EUR, stając się głównym
zaczęło się zmieniać. Co do obaw,
promotorem, sponsorem i aniEuroregionu, w miejsce
mieliśmy świadomość, że jako ormatorem współpracy transgranieformalnej platformy
ganizacja zaczynamy od zera, ponicznej w województwie podkarnieważ dotychczasowy brak konpackim. Głów nie dla te go, że
współpracy pojawiła się
kretnych osiągnięć Euroregionu
Stowarzyszenie Euroregion KarKarpackiego budził raczej ostrożpacki Polska to instytucja przyorganizacja.
ność niż entuzjazm partnerów inszłości. Działania podejmowastytucjonalnych. Z jednej strony,
ne przez mo ich na stęp ców i
musieliśmy więc przełamywać,
doskonale funkcjonujące biura
zrozumiałą w pewnym sensie, niestowa rzy sze nia wpi su ją się w
chęć do idei euroregionalnej, a z
moją wizję rozwoju wojewódzdrugiej – stworzyć efektywną
twa podkar packiego, uwzględstrukturę organizacyjną, opierającą się na
niającą przygraniczne położenie nasamorządach terytorialnych. To było
Co konkretnie ma Pan na myśli? szego regionu oraz potencjał obszaru
prawdziwe wyzwanie. Czas pokazał, że
W czasie, gdy kierowałem zarządem kar packiego. Jestem pewien, że rola
odpowiedzieliśmy na nie w pełni.
stowarzyszenia, opracowaliśmy strate- Euroregionu dopiero nabierze znaczegiczną koncepcję „Karpacki Horyzont nia, ale nie byłoby to możliwe bez praPonad 12 lat funkcjonowania sto- 2007”. Jej istotą była idea stworzenia – cy, jaką dotychczas wykonano.
warzyszenia to kawał czasu. Co na wzór programów współpracy transPan najbardziej zapamiętał z tego nacjonalnej w Unii Europejskiej, takich
Czy chciałby Pan coś przekazać
jak” Alpine Space Programme (program
okresu?
czytelnikom AKH?
al
pej
ski)
czy
pro
gra
mu
dla
Eu
ro
re
gio
nu
Z organizacją związany jestem nieprzeZ okazji zbliżających się świąt Wielkiej
rwanie od początku jej istnienia. W latach Moza-Ren – oddzielnego programu Nocy pragnę złożyć życzenia błogosła2001-2005 pełniłem społeczne funkcje operacyjnego dla Euroregionu Karpac- wieństwa Bożego oraz wszelkiej pomyślwe władzach stowarzyszenia. Do 2003 kiego. Pamiętam, jak w 2005 roku pol- ności dla Państwa i Państwa bliskich.
roku jako wiceprezes potem – do 2005 – scy i słowaccy przedstawiciele Eurore- Chciałbym również zachęcić wszystkich
jako prezes zarządu. Szczególnie ten dru- gionu po raz pierwszy przestawiali tę do włączenia się do działań na rzecz
gi okres był różnorodny. Z jednej strony, inicjatywę pani Danucie Hubner, wtedy współpracy dla rozwoju Karpat. Razem
borykaliśmy się z wieloma problemami, komisarz ds. polityki rozwoju UE. I jak- naprawdę możemy wiele zmienić i osiąktóre tylko w części związane były z ty- kolwiek do tej pory na mapie Europy gnąć.
powym dla każdej organizacji okresem nie pojawił się taki instrument, to tamdojrzewania i poszukiwania tożsamości, ta idea żyje i rozwija się do dzisiaj. PrzyDziękuję za rozmowę.
„
16 HORYZONT
Pomysł na Karpaty
(Zapis reportażu, który nadany został 18 lutego 2014 r. w Programie Pierwszym Polskiego Radia. Dostępny jest pod linkiem
www.polskieradio.pl/80/998/Artykul/1054065,Pomysl-na-KarpatyHanna-BogoryjaZakrzewska
Hanna Bogoryja-Zakrzewska
(Hanna Bogoryja-Zakrzewska)
A co Pani lubi na Podkar paciu,
które miejsca?
– Na głównych szlakach, w Bieszczadach jest już rzeczywiście zawrót głowy,
jest rzeka ludzi, ale wystarczy poszukać
takich mniej uczęszczanych i ślady łapy
niedźwiedzia i cisza wokół. Jest dziko,
no nie wiem, może to rzeczywiście jako
dziki zakątek kraju promować.
Taki ma pomysł na promocję regionu
jego mieszkanka, Krystyna Szczerbiak,
ze Stowarzyszenia Folklorystycznego
„Rochy”. O skutecznej promocji marzy
też Antoni Kamiński, uczestnik wielu
projektów mających rozruszać Podkarpacie:
(Antoni Kamiński, Fundacja Educare et service) – Jednym z największych atutów Podkarpacia jest to, że
o Podkarpaciu jeszcze ciągle niewiele
ludzi wie. Podkarpackie ma zaledwie milion turystów rocznie i 100 tys. turystów zagranicznych. I teraz można to
porównać do sąsiada naszego – Małopolski. Małopolska ma w tej chwili 12
milionów turystów rocznie w tamtym
roku. U nas są Bieszczady, Łańcut czy
wspaniały Baranów itd., ale oni mają
i Wawel i Kraków i Oświęcim i Tatry
i Wieliczkę itd., ale nad tym pracują, oni
to wypromowali.
Tu przeżyjesz reset
(HB-Z) Czy jest zatem pomysł
na Podkarpacie? Próbuję się tego
dowiedzieć w siedzibie Euroregion Kar packi Polska od wiceprezesa Dawida Laska.
– Z punktu widzenia konsumenta, turysty zachodniego, który ma pieniądze,
to jemu ciężko będzie wytłumaczyć
i przyciągnąć go na markę Podkarpackie
czy „Podkarpackie – przestrzeń otwarta”. Natomiast Karpaty to jest już coś,
co wszyscy kojarzą, to jest pojęcie geograficzne dość fundamentalne jeżeli
chodzi o mapę Europy, więc to wszyscy
już wiedzą, a jeżeli do tego dodamy tą
esencję marki, to powiemy tak: Kolego,
tu przeżyjesz reset. Masz 40 lat, jesteś
z wielkiego miasta, wszystko już widziałeś, masz pieniądze, jesteś po trudnym
związku, po rozstaniu itd., przyjedź, odnajdź sam siebie, spotkaj się na pograniczu kultur, wejdź w tą mistykę karpacką,
cofnij się w czasie, wyjdź na połoniny,
odkryj siebie. I to jest tak naprawdę coś,
co tworzy piękną historię, którą można
sprzedawać na różne sposoby, a poza
tym wszystkim można robić twardy, realny biznes. Można sprzedawać drewno
karpackie, wędliny karpackie, ser, wina
karpackie. Przecież to są wszystko elementy marki karpackiej, pod tym to się
będzie kryło. My w praktyce wyobrażamy to sobie w taki sposób, że gdzieś za
kilka, kilkanaście lat, w sieci sklepów X
za granicą, stanie z pięknego bukowego
drewna regał stylizowany na rozetę karpacką i tam będą stały wędlin, będzie palinka, wino itd. i ludzie będą to kupować.
(HB-Z) Aby osobiście przekonać
się, co może składać się na markę kar packą, wraz z Dawidem
Laskiem jadę do Kombor ni.
W małej miejscowości mieści się
Hotel SPA i Salon Win Kar packich. Wita nas właściciel Ryszard
Skotniczny.
– Witam w Komborni. Po prawej jest
dwór, żupa solna, stawy dookoła, po
prawej stronie mamy basen, tam dalej
stoją konie za stajnią, a tutaj mamy coś,
czego według nas w Polsce nie ma – Salon Win Karpackich, gdzie można sko-
rzystać z degustacji czasowych – godzina degustacji kosztuje 45 zł i w ten czas
można degustować ok. 50 win otwartych, bo w ogóle mamy ok. 100 win
w degustacjach, z Polski, Słowacji,
Czech, Węgier, Rumunii
– Tu mamy stary Eger, czyli chardonnay robiony metodą starą, klasyczną,
tradycyjną. Węgierskie wino, które ma
już taki specyficzny posmak. Prawda?
Niekoniecznie musi smakować, ale właśnie o to nam chodziło. Chodziło o to,
żeby zebrać wina, które niekoniecznie
nam smakują, tylko są reprezentantami
regionu, szczepu, miejsca. Nie można
porównywać Francji, Włoch, Hiszpanii,
Grecji z Polską, Czechami, Słowacją.
Inne światło, inna temperatura, inna ziemia, inna skalistość, inna ilość opadów,
to jest całkiem coś innego. Co nie znaczy, że nasze jest złe, ale to tak jakbyśmy
porównywali wódkę z miodem pitnym.
(HB-Z) Mi się wydaje, ze one
jednak inaczej tutaj smakują, jak
się je pije tutaj, na tej ziemi.
– W szczególności do potraw, które
są stąd.
(Dawid Lasek) – Salon win może powstać w innych krajach euroregionu karpackiego, a docelowo może powstać
w Amsterdamie, Londynie, Sztokholmie, gdziekolwiek. To jest kwestia rozwojowa i to nas cieszy jako euroregion,
że przedsiębiorcy wreszcie, nie tylko samorządy, nie tylko politycy, nie tylko ci,
ze sfery publicznej ale i biznesmeni
z krwi i kości podchwycili i wykorzystują te motywy współpracy karpackiej. Na
tym polega współpraca. Mamy podpisanych kilkanaście porozumień, ktoś to
wino kupuje, dostarcza, oni kupują dalej sprzedają i biznes się kręci, a pieniądz zostaje tutaj, w Karpatach.
HORYZONT 17
Euroregion – ambasador,
sponsor, beneficjent
(HB-Z) Euroregion Karpacki, co
to właściwie znaczy?
(Dawid Lasek) – Nazwa euroregion
wzięła się od nazwy Euregio tj. pierwszy
euroregion na pograniczu holendersko
– niemieckim z siedzibą w Gronau. To
był koniec lat 50., kiedy ta struktura powstała. Później ten wzór został powtarzany na wielu innych odcinkach granic.
Rzeczywiście w wielu przypadkach historia euroregionów na zachodzie Europy to historia wielkiego sukcesu. W 1993
roku, w Egerze przedstawiciele rządu
i administracji państwowych trzech krajów karpackich: Ukrainy, Węgier i Polski
powołali związek międzyregionalny Euroregion Karpacki. Euroregion od początku był obciążony pewną wadą genetyczną – od początku był instytucją
polityczną, nie było struktur prawnych.
Raz do roku spotykała się Rada Euroregionu złożona z wojewodów, przedstawicieli ministerstw. Ponarzekali, pomarzyli trochę. Ale to się zmieniło. W 2000
roku, to już jest ten akt przedstawienia,
w którym mam przyjemność brać
udział, pojawiły się możliwości prawne
wykorzystania środków unijnych na granicy polsko – słowackiej i polsko – ukraińskiej. No i wtedy się okazało – kto będzie to wdrażał? Przecież nie ma
Euroregionu, Euroregion jest wirtualny,
nie istnieje, nie ma ani konta bankowego, NIP-u, REGON-u. Samorząd Województwa Podkarpackiego w 2000 roku podjął decyzję, że będzie inicjował
powstanie stowarzyszenia, które już będzie podmiotem prawnym, będzie skupiało samorządy, ludzi, środowiska. I to
stowarzyszenie będzie zarządzać tymi
programami. Osiągnęliśmy bardzo dużo, wdrożyliśmy kilkadziesiąt milionów
euro, ok 400 projektów polsko – słowackich i polsko – ukraińskich za pośrednictwem Euroregionu ze środków
Unii Europejskiej z programów transgranicznych zostało dofinansowanych.
Tak naprawdę byliśmy jedynym sponsorem współpracy transgranicznej. Ale jesteśmy też beneficjentem czyli szukamy też szansy jako stowarzyszenie, jako
organizacja pozarządowa na rozwój, na
realizację swoich strategii czy misji, poprzez pozyskiwanie środków zewnętrznych. Mieliśmy kontakty robocze, ale
nie mieliśmy pieniędzy na to, żeby
współpracować z obszarem alpejskim,
któremu się bacznie przyglądaliśmy, ponieważ oni mieli program alpejski, program finansowany przez UE właśnie
18 HORYZONT
dla obszaru górskiego, alpejskiego.
I wtedy pojawił się szwajcarsko – polski
program współpracy czyli ten instrument, czy mechanizm kompensacyjny,
który Szwajcaria winna była uruchomić
na rzecz nowych państw członkowskich. I błyskawicznie, bo po takiej krótkiej burzy mózgów na Radzie zaproponowaliśmy system grantów właśnie na
współpracę alpejsko – karpacką, szwajcarsko – polską. Nasz projekt nazywa się
„Alpejsko – Karpacki Most Współpracy” i jest dofinansowany w ramach
szwajcarsko – polskiego programu
współpracy. Po stronie polskiej odpowiada za tą współpracę, koordynację
Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju.
Dobre szwajcarskie
przykłady
HB-Z: Czy wszyscy biznesmeni
po tych wizytach w Szwajcarii
podchwytują szybko te pomysły,
inspiracje tak jak tu, w Komborni?
(Ryszard Skotniczny) – Potrafimy
dzięki temu wyjazdowi ze sobą rozmawiać, to jest już bardzo dużo. Każdy się
śmieje jak mówię, że gdziekolwiek tu
w okolicy wybuduje się nowy hotel albo
jakaś dobra restauracja to ja jestem
szczęśliwy. Jak to, masz tutaj konkurencję? Będzie super. Dzięki temu to miejsce będzie lepiej promowane. Ktoś przyjedzie do mnie, do nich, może później tu
wróci. Siła, moc przekazu, promocji jest
zmultiplikowana. Przejeżdżając przez
Szwajcarię mamy reklamy czy bilboardy
o regionie. Dopiero jak wjedziemy do
regionu mamy infor macje o poszczególnych ofertach. Czyli nie ma 10 bilboardów, 10 tablic z reklamą hotel taki siaki i owaki, taka czy inna miejscowość,
tylko mamy po prostu Dolina.
(Dawid L asek) – Decydować będą
takie takie przykłady jak Twój, takie sukcesy jak Twój i miejsca praktyczne, gdzie
my przywieziemy gości z zagranicy,
przywieziemy marszałków, starostów
z innych krajów i oni powiedzą: Aha, tu
mamy Karpaty w jednej butelce można
powiedzieć symbolicznie. I to jest jak
wzór, jak wzór chemiczny i on jest powtarzalny. Jeżeli weźmiemy pod uwagę
wszystkie walory karpackie, które są unikatowe – a to są walory kulinarne, walory jeśli chodzi o jakieś usługi, destynacje
turystyczne, wyselekcjonujemy te walory i dotrzemy do klienta zachodniego
z jedną esencją, z jednym komunikatem, no to za kilka lat będziemy mieli
boom na Karpaty.
(HB-Z) Karpaty mają przyciągać
nie tylko winem ale i smakiem
tradycyjnych wyrobów. We wsi
Markowa, Jan Fołta wraz z rodziną robi nagradzane na wielu konkursach wędliny.
(Jan Fołta, Zakład Uboju i Przetwór stwa Mięsa w Markowej)
– W Warszawie widziałem na wystawie
kartkę, patrzę co tam pisze a tam” Wędzone prawdziwym dymem”. U nas
wszystko wędzimy prawdziwym dymem, nawet nam do głowy nie przyjdzie, żeby pisać takie coś.
(HB-Z) Dlaczego akurat ze
szwajcar skich pieniędzy trzeba
było maszyny kupić?
– To była propozycja skorzystania z tego funduszu szwajcarskiego i podjęliśmy
temat i otrzymaliśmy już pieniądze i sobie
kupiliśmy te maszyny. To znaczy myśmy
mieli maszyny, ale były bardzo przestarzałe i już nie opłacało się ich remontować.
(Dawid Lasek) – To jest właśnie fundusz promocji lokalnego eksportu. Ktoś
produkuje kiełbasę i mówi do nas tak:
okey, ja tą kiełbasę mógłbym produkować
jeszcze lepszą, a jakby ona była lepsza, jak
Wy mi pomożecie, to znajdę odbiorców
na Słowacji, na Węgrzech, w Niemczech.
I my mówimy okey, skoro tak twierdzisz,
to dostaniesz pieniądze na tę maszynę, na
nową linię technologiczną, sprzedawaj tą
kiełbasę. I to jest przykład z jednej branży ale on jest powtarzalny, firmy meblarskie, ciastkarnie, tak jak ta w Jarosławiu.
To są wszystko działania zorientowane
na sprowokowanie jakiegoś trendu, czy
nawet mody na tą współpracę, żeby pozyskiwać tych klientów, żeby sprzedawać to,
co się tu produkuje.
Kukuryku z Markowej
(Mirosław Pytko, właściciel sklepu
ze zdrową żywnością) – Tutaj nie ma
kapitału, to trzeba przyznać. Więcej jest
takiego entuzjazmu, samozaparcia, że
bardzo chce się to zrobić i te trudności
próbuje człowiek przezwyciężyć, ale tego kapitału brakuje.
To jest projekt, który nazwałem „Kukurykuuu.pl – żywność taka jak dawniej – produkty lokalne, regionalne, tradycyjne i ekologiczne”. To sklep ale
także punkt edukacji konsumenta. No
taki sklep, ludzie z branży mówią, minimum to rok, ale najlepiej to 2 lata i wtedy on zacznie przynosić jakieś korzyści,
powoli na pewno przestanę dopłacać.
www.kukurykuuu.pl
(Dawid Lasek) – Ciągle nam przyświeca, żebyśmy podnosili jakość życia
i dobrobyt mieszkańców Karpat, bo
z tym jest bardzo źle. Ludzie nie mają tu
nic do roboty i wyjeżdżają, bo nie ma
perspektyw no i to prowadzi w prostej
linii do degradacji. I my tą degradację
właśnie chcemy powstrzymać, pokazując ten wielki potencjał i zapraszając do
karpackiej przygody wszystkich aktywnych.
Zespół Rochy
(HB-Z) Pomysł na Kar paty, to
także pamięć o przeszłości tego
regionu. Dlatego Zespół „Rochy” z Sędziszowa Małopolskiego kierowany przez Krystynę
Szczerbiak również skorzystał
z grantów.
(Krystyna Szczerbiak) – W zespole
jest 130 osób. To są 2 grupy dziecięce taneczne, jest grupa gimnazjalna, jest taka
grupa reprezentacyjna, to jest młodzież
szkół średnich i studenci i od 8 lat działa taka grupa obrzędowa, seniorów, która powstała spontanicznie. Zaczęli do
mnie przychodzić ludzie z miasteczka,
bo to jest małe miasteczko, siedmiotysięczne, gdzie mieszkańcy wywodzą się
ze wsi. I oni właśnie bardzo by chcieli
przypominać te tradycje, które gdzieś
mają, jeszcze tkwią w ich pamięci. No
i ta grupa tak się zawiązała i w takim małym miasteczku już coś znaczą, już są
znani.
(HB-Z) Jak Pan obserwuje ich to
co ich tu tak przyciąga, dlaczego
tu przychodzą?
– Spełnienie się tych dzieci w folklorze
naszym, żeby coś pokazać, żeby zaistnieć na naszej scenie. Stowarzyszenie
weszło w ten projekt ze względu na
chęć nawiązania współpracy i zdobycia
doświadczeń w dziedzinie ochrony i kultywowania folkloru od organizacji dużo
bardziej doświadczonej, bo my istniejemy 14 lat, a nawiązaliśmy kontakt z organizacją czeską „Dom dzieci i młodzieży” w Czeskim Cieszynie, który
funkcjonuje już od 60 lat. Czego się dowiedziałam nowego dla nas, to że oni
aktywizują rodziców dzieci. Organizują
również imprezy towarzyszące dla rodziców, przez co tych rodziców integrują, pozyskują do pracy w zespole.
U nas to w małym zakresie się odbywa,
ale u nas to najczęściej rodzice – wyjątki się zdarzają – ale najczęściej to przyprowadzają dzieci na zajęcia. Dowiedzieliśmy się również tego od nich, że
oni bardzo niechętnie stylizują ten folklor, jak kostium to zero makijażu u tancerza, jak muzyka to taka prawdziwa,
na oryginalnych instrumentach i to się
tam podoba. W ogóle publiczność tam
jest olbrzymia na tych występach – dużo rodzin, przyjaciół, przez to ta widownia robi się ciepła, przyjazna. Nas
najlepiej się sprzedaje albo w innym regionie Polski albo za granicą
(HB-Z) Zastanawia mnie, ze
trzeba było aż tego projektu alpejsko kar packiego, żeby moc
wcielić w życie to o czym Pani
mówi.
– To na pewno jest kwestia pieniędzy,
żeby to zrobić w taki sposób staranny,
jak myśmy to zrobili. Bo gdzieś tam zawsze, jeżdżąc na festiwale czegoś się
uczyliśmy, ale to było takie powierzchowne.
(HB-Z) Euroregion jest ciągle
w fazie budowania Marki Karpackiej. Czy war to to robić i jak
długo to potrwa?
(Dawid Lasek) – Gdybym miał w 3
słowach, nie tylko zdaniach powiedzieć
o co nam chodzi, to nam chodzi po
pierwsze, żeby do nas przyjeżdżali turyści i zostawiali pieniądze w Karpatach,
na Podkarpaciu, od tego jest euroregion. Po drugie, żeby w ślad za tymi turystami przyjeżdżali inwestorzy, inwestowali tutaj, tworzyli miejsca pracy i po
trzecie żeby tutaj zostawali ludzie. Bo
podstawowym problemem Euroregionu
Karpackiego, niezależnie od tego czy
jest to Północna Rumunia, Wschodnia
Słowacja czy Południowo – Wschodnia
Polska jest to, że uciekają młodzi ludzie.
(Antoni Kamiński) – Jak to szybko
się zmieni? Myślę, ze zostało już tak dużo zrobione z zewnątrz, mówimy
o Unii, że to zależy od nas samych.
(Autorka od ponad 20 lat jest reportażystką Polskiego Radia)
HORYZONT 19
WI DZIA NE Z KRA KOWA
Soczi 2014, Pyeongchang 2018... Kraków 2022?
Płoną Karpaty
olimpijskim ogniem....
Czas na igrzyska
w Karpatach
NATALIA MATUSZ
BOGDAN RZOŃCA
J
ak to dobrze, że mamy marzenia…
Część z nich się spełnia, część przepada na jakiś czas, czekając na swoją szansę. Cnota cierpliwości ma
swój urok, bo oczekiwanie jest częścią teraźniejszości...
Olimpiada, olimpiada, olimpiada. Może
tu, może tam, ale gdzieś będzie, ktoś wygra ten wyścig, bo – jak w każdej
konkurencji – są rywale, jest
dla nich podium, i tylko jeden zawodnik
może być pierwszy.
Dlaczego miejscem tej olimpiady nie mają być
Karpaty?
Bo nie leżą we
Francji? Bo nie są wyższe niż Himalaje? Bo może
tam, w Karpatach, śnieg jest zbyt
naturalny, bielszy niż odcień bieli…
Kto nie chce igrzysk olimpijskich
w Karpatach, nie wie, że tam żyje 20 mln
ludzi: w Rumunii, na Słowacji, Ukrainie,
w Polsce, Czechach, na Węgrzech
i w Austrii.
Karpaty nie mają kompleksu Alp, rzeka
Dunaj oddzieliła te dwa pasma górskie
sprawiedliwie, bo są różne, tajemnicze,
znane Alpy i mniej popularne Karpaty.
„Mniej popularne” nie znaczy „gorsze”, raczej: bardziej czarujące, nieodkryte, urokliwe i właśnie godne poznania.
Olimpiada w Karpatach nie musi kosztować 50 mld dolarów, może być tańsza
i atrakcyjniejsza niż ta w Soczi, trzeba tylko mieć marzenia, kompetentnych liderów projektu olimpiady i dobrą promocję
tego niezwykłego miejsca w Europie.
Karpaty to góry przyjazne, rodzinne,
leśne, z termami, wyciągami narciarskimi,
trasami biegowymi, torami saneczkowy-
mi, arenami do gry w hokeja i biegów
łyżwiarskich, nie mówiąc już o skoczniach narciarskich, których symbolem
jest Adam Małysz.
Karpackie, bieszczadzkie niedźwiedzie,
żubry, wilki wiedzą, przekonały się wcześniej, że sport zimowy nie naruszy ich
spokoju, a turyści, kibice, działacze będą
zapewne pamiętać o ogrodzie natury,
który może zostać wypromowany bez
szkody dla flory i fauny karpackiej. I tylko chęci nam potrzeba, chęci...
,,Idę w góry cieszyć się życiem, oddać
dłoniom halnego włosy” – śpiewa się
w Karpatach. W ten sposób wspominamy Hucułów, Bojków, Rusinów, Łemków, górali.
Bogactwo kulturowe i religijne Karpat
może być niezwykłym dodatkiem do
emocji sportowych, a przecież to, co nieodkryte i tajemnicze, czeka na promocję, prosi o uznanie...
Tak dużo pięknych i nieznanych
pieśni pozostaje do zaśpiewania
w wielu językach
Karpat, tyle opowieści o bitwach z I i II
wojny tkwi w nieodkrytej
historii dziejów Karpat, tyle nieodwiedzonych cmentarzy,
cerkwi, kościołów…
Karpaty to takie
miejsce w Europie,
które czeka na
swoją sportowæ
szansę – ZIMOWĄ OLIMPIADĘ
w 2022 roku. Mają
one swój potencjał,
śnieg, mróz, i wybitnych
sportowców oraz działaczy, którzy
muszą uwierzyć, że sport jest szansą
Karpat, a Karpaty – szansą na niezwykłe zimowe zawody sportowe w przepięknym krajobrazie, wśród pogodnych
ludzi, życzliwych mieszkańców Karpat.
Już widzę, jak płonie olimpijski znicz na
Gerlachu, Rysach, a tłumy ludzi odwiedzają Wawel, gdzie każdy sarkofag odbierał będzie hołd od zakochanych w sportach zimowych kibiców.
Ptolemeusz (starożytny historyk) w II
wieku naszej ery wymienia Kar paty
(„Kar pates Oros”), a my ich dotąd
w pełni nie odkryliśmy. Może zimowe
igrzyska olimpijskie w Karpatach, Tatrach, na Durnym Szczycie (2623) i górze Moldoveanu (2544 m n.p.m.), nad
rzekami Prut, Wag, Cisa nas usprawiedliwią, rozgrzeszą. Podejmijmy tylko
trud ich organizacji. (Autor jest posłem PiS z Jasła)
W
marcu komitet organizacyjny pragnący
zorganizować w m.in.
w Krakowie i Zakopanem zimowe igrzyska olimpijskie 2022 złożył w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim
dokumenty wymagane podczas zgłaszania kandydatur. Jednak nastroje społeczne wśród krakusów są podzielone.
Chęć zorganizowania ZIO 2022 zgłosiło dotychczas pięć miast: Pekin, Ałma
Ata, Lwów, Oslo i Kraków. Decyzja, kto
będzie gospodarzem, zapadnie na 127.
sesji MKOl w Kuala Lumpur, w sierpniu
2015 roku. Mówi się o tym, iż szanse Pekinu i Ałma Aty są niewielkie ze względu
na chęć oficjeli do zorganizowania
igrzysk w Europie (ostatnie ZIO na kontynencie rozegrano w 2006 roku w Turynie). Lwów z kolei, ze względu na sytuację geopolityczną i wydarzenia na
Majdanie z początku tego roku, zdaje się
nie mieć ani finansowych, ani politycznych możliwości ubiegania się o igrzyska.
Konkurentem pozostaje natomiast
norweskie Oslo (startujące wraz z Lillehammer). Jego plusy to, niewątpliwie,
posiadanie infrastruktury sportowej, komunikacyjnej (co sprawia, że koszty organizacji wynoszą w tym przypadku
16,7 mld zł, a Kraków musiałby wydać
21 mld zł) czy – nie ma co ukrywać –
funduszy na organizację takiego przedsięwzięcia. Problem pojawia się natomiast wśród obywateli – protestują ze
względu na problemy w kwestii ochrony środowiska, jakie pojawiły się po tegorocznej olimpiadzie w Soczi, a także
wspominając koszty igrzysk w Lillehammer, które kilkakrotnie przewyższyły
planowane wyliczenia. Co zaskakujące,
jeszcze pod koniec 2013 roku, podczas
wyborów parlamentarnych, ponad 53%
mieszkańców popierało chęci miasta,
dziś to jedynie 38%, a w północnych rejonach kraju – nawet 79%, w związku
z czym władze wahają się, czy udzielić
Oslo wymaganych gwarancji finansowych.
Nastroje na Wawelu
Opinie co do organizacji igrzysk w samym Krakowie są bardzo podzielone.
„Walka o igrzyska” toczy się nie tylko na
forum publicznym, ale i w Internecie.
Powstały dwa przeciwne sobie komitety – z jednej strony „Kraków wart jest
igrzysk”, z drugiej natomiast „Kraków
przeciwko igrzyskom”, zbierające odpowiednio po kilka, kilkanaście tysięcy
popierających ideę w portalach społecznościowych internautów.
Za opowiadają się rządzące środowiska
Platfor my Obywatelskiej, na czele
z marszałkiem województwa Markiem
Sową, większość radnych, natomiast
przeciw (może nie tyle przeciwko samej idei igrzysk, ile podejmowaniu decyzji przez władze bez uwzględnienia in-
teresów i opinii mieszkańców regionu) –
środowiska lewicowe, ale także np. Polska Razem Jarosława Gowina, która zainicjowała akcję zbierania podpisów pod
wnioskiem do rady miasta o zorganizowanie referendum, podczas którego krakowianie będą mieli okazję wypowiedzieć się na ten temat. Co zaskakujące,
w ostatnich dniach do zwolenników
przeprowadzenia referendum dołączył
także prezydent miasta Jacek Majchrowski, gorący orędownik urządzenia
w mieście olimpiady. Zapewne jest to jedynie zagranie „pod wyborców”
w związku z planowanymi na jesień
w całym kraju wyborami samorządowymi, w których prawdopodobnie ponownie będzie on kandydatem na fotel
prezydenta.
1 kwietnia 2014 rada miasta podjęła
stosowną uchwałę i referendum w sprawie igrzysk odbędzie się 25 maja, wraz
z wyborami do Parlamentu Europejskiego. I tu pojawił się kolejny problem
– według obowiązującej ordynacji wyborczej, musiałyby się one odbyć zarówno na podstawie odrębnych spisów
osób, jak i w innych lokalach wyborczych czy komisjach obwodowych, co
zdecydowanie nie sprawia, że koszt
przeprowadzenia referendum w danym
ter minie będzie niższy. Władze miasta
szacują jednak, iż pozwoli to na zwiększenie frekwencji – do ważności referendum wymagany jest udział co najmniej
30% uprawnionych do głosowania, natomiast wynik jest wiążący, gdy pozytywną opinię wyrazi ponad połowa uczestników. W zorganizowanych na potrzeby
kandydatury badaniach, w Polsce igrzyska poparło w ubiegłym roku 81% obywateli, natomiast w samym Krakowie –
79%. Natomiast obecnie różnego
rodzaju ankiety wskazują na wręcz przeciwną tendencję – mogą o tym świad
20 HORYZONT
HORYZONT 21
Dziedzictwo Podkarpacia.
Twórcza przedsiębiorczość jako współczesne
narzędzie promocji patriotyzmu
TOMASZ WASIELEWSKI
czyć choćby wyniki sondażu internetowego prze prowadzonego na stronie
„Gazety Krakowskiej” www.gazetakrakowska.pl/artykul/3388033,blyskawiczne-referendum-w-krakowie-pierwsze-wyniki-3-razy-tak-raz-nie-glosuj,id,t.ht
ml), w którym przeciwko organizacji
igrzysk opowiedziało się aż 91% respondentów. Ze względu na naciski środowisk lokalnych, już wcześniej postanowiono o przeprowadzeniu szeroko
zakrojonych konsultacji społecznych,
które to zaczęły się 15 marca i potrwają do końca maja.
Problemów takich nie mają jednak
mieszkańcy miejscowości, w których poza Krakowem miałyby się odbyć zawody
sportowe – radni Kościeliska nie widzą
potrzeby konsultacji z mieszkańcami,
gdyż ci ostatni są „przychylnie nastawieni do inicjatywy”, Myślenice także. – „Inwestycja nie wpłynie na stan naszych finansów” – powiedział w wypowiedzi dla
PAP burmistrz Maciej Ostrowski. W połowie kwietnia natomiast radni Zakopanego mają rozpatrzeć projekt uchwały
ws. referendum, co jednak kłóci się
z przyjętą 27 lutego uchwałą popierającą
starania się Krakowa.
Kraków, bo...?
Po pierwsze, dane co do kosztów organizacji ZIO podawane w mediach są –
według komitetu – przesadzone,
a igrzyska będą kosztować mniej niż
Euro 2012. Samorządowcy mówią, iż
„aby odnieść zysk, należy najpierw dołożyć”. Co więcej, polskie sporty zimowe war te są olimpiady, co pokazały
ostatnie wydarzenia w Soczi – cztery
złote medale (dwa Kamila Stocha, po
jednym Justyny Kowalczyk i Zbigniewa
Bródki) zasługują na nagrodzenie. Olimpijczycy są także ambasadorami organizacji igrzysk w Krakowie.
Ponadto – jak piszemy w tym numerze
„Horyzontu” – Karpaty zwyczajnie zasługują na to. Po dziesięciokrotnej domi-
22 HORYZONT
nacji Alp w poprzednich wydarzeniach,
pora na coraz częściej odwiedzany rejon
w Europie Środkowo-Wschodniej. To
szansa nie tylko dla Krakowa, ale i całej
Małopolski czy Euroregionu Karpackiego. Szansa na promocję, na zaistnienie w świecie, lepsza niż jakiekolwiek
działania marketingowe.
Ze względu na dotychczasowe zaangażowanie miasta w organizację igrzysk,
podnoszony jest także argument spadku
prestiżu Krakowa – Ireneusz Raś, poseł
z Małopolski przewodniczący sejmowej
komisji sportu, mówił w „Gazecie Krakowskiej”: „Od półtora roku uczestniczę w spotkaniach międzynarodowych
w Polsce i na Słowacji dotyczących organizacji igrzysk. Jeśli teraz ten pomysł
upadnie, kiedy jesteśmy już bardzo zaangażowani w jego realizację, to Kraków
straci wiarygodność na długie lata”.
Prezydent Majchrowski w wywiadach
podkreśla, iż kandydowanie do organizacji ZIO to także zapewnienie miastu
i regionowi pewnych gwarancji – gwarancji wykonania dróg, remontu kolei,
lotniska. W związku ze zbliżającymi się
w 2014 roku mistrzostwami świata
w siatkówce mężczyzn, miasto ma już
wybudowane hale, należałoby „jedynie”
stworzyć wioskę olimpijską, ale i na nią
jest już pomysł – po olimpiadzie zostanie przekształcona w mieszkania komunalne.
Dlaczego nie Kraków?
Przeciwnicy przede wszystkim poddają w dyskusję koszty, jakie niesie z sobą
organizacja tak dużego przedsięwzięcia.
Wice premier Elżbieta Bieńkowska
oświadczyła, iż „to samorządy będą musiały wyłożyć na organizację imprezy
60 proc. jej kosztów, a rząd nie dołoży
nic ponad planowane wcześniej inwestycje infrastrukturalne”. Owszem, jeśli
Kraków wygra rywalizację o zorganizowanie ZIO 2022, powstaną drogi, mosty, tunel w Tatrach, infrastruktura turystyczna, jednak przeciwnicy podnoszą
argument, iż miasta na taki wydatek
zwyczajnie nie stać. Aktualnie jest ono
zadłużone na ponad 2 mld zł, a i bez organizacji olimpiady obecne długi będzie
spłacać przez najbliższe 20 lat. Ponadto
mieszkańców niepokoją także już poniesione w związku z kandydowaniem
koszty – niemal 3,3 mln zł, przeznaczone na wynagrodzenia dla członków komitetu organizacyjnego, wyjazd promocyjny do Soczi, aplikację do
Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego czy działania promocyjne (w tym
80 000 zł na krytykowane i wyśmiewane w całej Polsce proponowane logo
igrzysk).
(Autorka jest studentką prawa i stosunków międzynarodowych
Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie).
R
egion, w którym jest silnie
zakorzeniony etos pracy
i rodziny, w którym przywiązanie do tradycji jest
wartością, a nie powodem
do wstydu ma wszelkie predyspozycje, by
z czasem wyprzedzić w rozwoju inne rejony kraju. Nie chodzi jedynie o rozwój
gospodarczy, choć ten wydaje się być
pierwszym elementem branym pod uwagę przy ocenie potencjału i atrakcyjności
miejsca. Chodzi o coś jeszcze, coś bez
czego czynnik ekonomiczny nie zagości
na dłuższą metę, a przynajmniej nie będzie pełny i wartościowy. Chodzi o rozwój społeczny, to szczególne poczucie
przynależności i tożsamości tak lokalnej,
jak i ponadlokalnej.
Choć historia nie była łaskawa dla tej części Europy, a Podkarpacie ma w niej swoje
szczególne miejsce, to jednak nadal istnieje tu wiele przykładów dziedzictwa zarówno materialnego, jak i niematerialnego, które przetrwały ciężkie czasy, w tym
zawieruchy wojennej.
Podkarpacie jest w magiczny sposób przepełnione duchem twórczości i przedsiębiorczości, które – jak stwierdza prof. Aleksander Surdej z Uniwersytetu Ekonomicznego
w Krakowie – wskazują na umiejętność wykorzystania dwóch sił decydujących o rozwoju społeczności ludzkich: wolności i inicjatywności człowieka, który odkrywa szanse
i podejmuje wyzwania nie obawiając się ryzyka niepowodzenia (przedsiębiorczość)
oraz twórczości, która poszerza granice poznania i ożywia ludzką wyobraźnię pierwiastkami dobra i piękna. Połączenie to, cytując
dalej profesora Surdeja, podkreśla szczególną wagę przedsiębiorczości odnoszonej do
szeroko rozumianego dziedzictwa kulturowego i edukacji.
W użytym przeze mnie powyżej sformułowaniu nie chodzi o to, że nie wiadomo
skąd się bierze ten duch twórczości i przedsiębiorczości. Wręcz odwrotnie, dobrze
wiadomo, lecz mało się o tym mówi. Mianowicie są to cechy właściwe spadkobiercom tego dziedzictwa kulturowego, materialnego, niematerialnego i duchowego,
które na tych terenach nasi przodkowie budowali z wielkim trudem, które przetrwało
Związek Rodowy Dzieduszyckich, Fundacja Pro Publico Bono
najtrudniejsze czasy, również ujawniło się
(i sprawdziło) w postawach wielu ludzi,
a które dziś można zawrzeć w jednym słowie: tradycja. Przecież nigdzie indziej, jak
właśnie tu panuje wspomniany przeze mnie
w poprzednim numerze Horyzontu fenomen tego regionu polegający na współistnieniu obok siebie dwóch zjawisk: niskiej
zamożności (a nawet biedy) społeczeństwa
oraz wysokiego poziomu bezrobocia, a zaradnością (czytaj przedsiębiorczością)
i przywiązaniem do tradycji i rodziny, długości życia, wysokiego wskaźnika dzietności, a z kolei niskiego przestępczości itd.
Za mało mówi się jednak o zjawiskach
społecznych w kontekście pozytywnym,
można by nawet rzec „twórczym”. Dużo
łatwiej przychodzi nam zestawiać je ze zjawiskami negatywnymi jak bieda, bezrobocie, wykluczenie społeczne itp.
Aby nie popadać w tego typu manierę należy jak najczęściej wskazywać na te zjawiska i cechy, które są obecne w naszej rzeczywistości, w naszej codzienności, tuż obok
nas, które jednak w pośpiechu lub z wygody przeoczamy. Mam na myśli coraz częstsze namacalne przykłady aktywności w duchu społeczeństwa obywatelskiego. Warto
przypomnieć, że już od 1999 roku na terenie całej Polski, a więc i w tym regionie Fundacja Konkurs Pro Publico Bono stara się
dostrzegać, naświetlać i nagradzać organizacje społeczne za najlepsze dzieła obywatelskie. Jak czytamy w przesłaniu Kapituły tego prestiżowego konkursu
„działająca w swojej odnowionej formule
Nagroda Pro Publico Bono ma za cel wyszukanie takich dzieł i organizacji obywatelskich, które świadczą o twórczości, solidarności i samorządności osób oraz
społeczności, podejmujących aktywność
w sprawach publicznych należących do zakresu działania samorządu terytorialnego.
Obywatele nie muszą realizować swoich
pomysłów i idei obok samorządu. Aktywności obywatelskie mogą – a w zasadzie powinny – nie tylko uzupełniać i dopełniać
misję i aktywności władz lokalnych, ale
wręcz je inspirować, pobudzać i wspierać –
wszystko w imię dobra wspólnego, czyli
pro publico bono”. Tak więc dochodzimy
tu do sedna sprawy. Otóż nie może być
dziełem przypadku, że przez te wszystkie
lata właśnie z Podkarpacia pochodziło najwięcej zgłoszeń do konkursu i stąd właśnie
najwięcej organizacji obywatelskich zostało laureatami w konkursie. Przyczyniła się
do tego spuścizna przodków, tradycja i całe dziedzictwo tego regionu. To właśnie
tutaj etos pracy i rodziny, przywiązanie do
tradycji, twórczość i przedsiębiorczość razem zebrane dają najlepszą bazę pod stosowanie pojęć gospodarki solidarnej i kultury pamięci, bez których trudno mówić
o zrównoważonym rozwoju regionu i przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu.
Jednym z takich przykładów przedsiębiorczości w duchu gospodarki solidarnej
i opartej na kulturze pamięci jest istniejący
od prawie 20 lat Ośrodek Caritas Diecezji
Rzeszowskiej w Myczkowcach, stanowiący
niezwykły przykład dzieła, które w wielu
wymiarach urzeczywistnia i buduje solidarność pomiędzy ludźmi. Ośrodek jest szeroko otwarty na ludzi ubogich oraz tych, którzy na skutek trudności życiowych nie
potrafią odnaleźć się w społeczeństwie.
Działalność ośrodka adresowana jest również do dzieci i młodzieży – słowem: do
osób w każdym wieku, niezależnie od wyznania, przekonań czy statusu materialnego. Jest to także centrum dialogu między religiami oraz kulturami.
Caritas diecezji Rzeszowskiej, jakkolwiek
jest instytucją Kościoła katolickiego, stworzyła w Myczkowcach ośrodek, który w duchu tej właśnie chrześcijańskiej miłości Caritas przyjmuje każdego, kto potrzebuje
pomocy i wsparcia. W działalności tego
ośrodka jak w soczewce możemy dostrzec
niebanalne umiejętności zarządcze, organizacyjne i wychowawcze. Tak więc na tym
jednym przykładzie możemy zobaczyć
twórczą przedsiębiorczość, która bazując na
dziedzictwie i tradycji oraz wsparta umiejętnościami organizatorskimi, dała trwałe
przedsięwzięcie, dzieło obywatelskie realizujące postulat jednego z twórców Nagrody Pro Publico Bono, wielkiego Polaka, Jana Nowaka-Jeziorańskiego, narzędzie
będące nowoczesnym instrumentem promocji patriotyzmu we współczesnej Polsce.
A to raptem tylko jedne z przykładów na
tym terenie. HORYZONT 23
Architektonické poklady
pod holým nebom
Cestami-necestami
za prácou
JOZEF JURČIŠIN
H
elena má niečo po štyridsiatke, je matkou
dvoch detí, má manžela
a spokojný život. Zdanlivo, pretože na chlieb si
zarába ďaleko – v Prešove, 59 kilometrov vzdialenom krajskom centre od
Svidníka, miesta svojho trvalého bydliska. Chodí tam na pracovné turnusy,
ktoré trvajú dva-tri dni. „Žila som si
spokojne vo Svidníku, ale náhle pri zmene vlastníkov som prišla o prácu. Nové
pracovisko vo svojom odbore som našla
až v Prešove,” vraví nie najveselšie.
Avšak už nie je taká smutná, ako pred
dvoma rokmi, keď musela začať tak povediac od nuly.
Nie je však jediná medzi vyše 11 tisíc
obyvateľmi Svidníka s takýmto osudom.
Podľa webovej stránky Ústredia práce,
sociálnych vecí a rodiny SR bola ku koncu februára t. r. evidovaná nezamestnanosť predbežne 22,56 percenta. A za
tento výsledok patrila okresu Svidník
(medzi 79 na Slovensku) presne deviata
priečka. Lenže medzi 20 okresmi s
najvyššou mierou ľudí bez práce boli
ešte aj iné okresy z Prešovského kraja –
24 HORYZONT
Sabinov (pred Svidníkom, miera 23,90
perc.), Bardejov, Medzilaborce, Vranov
nad Topľou, Snina, Levoča a Stropkov,
t. j. v tejto TOP 20 chýbalo už len päť
okresov Prešovského kraja... Slovenský
priemer bol pritom 13,49 percenta.
Magda je najlepšia kamarátka Heleny.
Aj ona tak ako Helena pracuje v Prešove.
Lenže na rozdiel od nej už vyše desať rokov a denno-denne cestuje po trase
Svidník – Prešov a späť. „Myslela som si,
že to bude len na chvíľu, že sa situácia vo
Svidníku zlepší, že si doma nájdem prácu,
ale nič také sa nedeje, som z toho cestovania unavená, ale čo mám robiť?”
konštatuje trochu roztrpčene. Spomínané
cestovanie absolvuje v osobnom aute
spolu s troma – štyrmi osobami, aby bolo auto plne vyťažené. Do Prešova štartujú zo Svidníka po 6. ráno a domov sa
vracajú okolo 16.30. Skladajú sa na náklady majiteľovi vozidla. Vyjde ich to lacnejšie ako keby cestovali verejnou dopravou a zvlášť je to pohodlnejšie a možno
aj bezpečnejšie.
Na území okresu Svidník (do roku 1996
jediný v SR, kým ešte neexistoval novovzniknutý susedný okres Stropkov) sa ne-
nachádza ani meter železničných koľajníc,
takže kto sa chce niekam odtiaľ dostať,
musí sa spoliehať na autobusovú dopravu
alebo osobné vozidlo. „Občas je preto na
cestách zo Svidníka do Prešova a opačne
horor,” pripomína Magda. „Cesty nie sú
najlepšie, najmä úsek na serpentínach nad
Šarišským Štiavnikom si vyžaduje veľkú
trpezlivosť. Počula som, že sa má opravovať, ale počúvame to už pomaly tridsať
rokov a – nič.” Helena si s husou kožou
spomína na to, keď tadiaľ cestuje v zime
a keď napr. pri poľadovici zablokuje dopravu na dve – tri hodiny skrižovaný alebo do priekopy spadnutý kamión.
Boli pokusy obnoviť chod letiska nad
Svidníkom, ale doteraz sa všetky ukázali márne.
Nikto – prinajmenšom ani Helena, ani
Magda o tom nepočuli – nerozmýšľa ísť
pracovať do blízkeho Poľska. „Ešte tak
zájdem s manželom na trhovisko do
Krosna, možno raz za rok aj do Rzeszova, ale nepočula som, žeby dakto tu od
nás si našiel prácu u Poliakov. Tam je to
iné. Oni sú akísi šikovnejší, vedia si poradiť v rôznych životných situáciách lepšie
ako my,” poznamenala Helena.
Na asi 11 hektároch plochy nad
Svidníkom na svahoch Čiernej hory sa
nachádza skanzen, presnejšie národopisná expozícia v prírode tunajšieho
múzea ukrajinskej kultúry (MUK), jedna
z desiatich takýchto atrakcií na Slovensku. V súčasnosti je v ňom takmer 50
vzácnych pamiatok ľudového staviteľstva z 11 obcí, napr. také technické
a hospodárske budovy ako vodný mlyn,
veterný mlyn, vodná píla. V nich je inštalované tradičné poľnohospodárske náradie, vozy, pluhy, brány. Do skanzenu tiež
previezli drevenú cerkvu (z roku 1766)
východného obradu z Novej Polianky.
Po oprave a po vysviacke v roku 1993
slúži na bohoslužobné účely, tak ako aj
mnohé objekty sa využívajú pri rôznych
akciách na demonštráciu toho, ako
dávnejšie žilo rusínsko-ukrajinské obyvateľstvo v tomto regióne. Podľa autora
projektu skanzenu Miroslava Sopoligu,
dnešného riaditeľa MUK, výstavbe od
roku 1975 a sprístupneniu areálu verejnosti v roku 1982 predchádzala rozsiahla dokumentácia v 226 lokalitách.
Poniže skanzenu je amfiteáter, kde sa
už desaťročia v júni konajú Slávnosti
kultúry Ukrajincov-Rusínov Slovenska.
Jeden ich programový blok nazvaný
Poklady ľudu prebieha od roku 1986
práve v skanzene. Jeho obsah tvorila
napr. tradičná ľudová svadba, veľkonočné zvyky, krstiny, priadky, detské
hry, jarmoky, ľudové zábavy na dedine,
ukážky tradičných ľudových remesiel.
V skanzene sa konajú tiež dni remesiel
a ľudových tradícií, medzinárodné
majstrovstvá regiónu vo varení pirohov
a iné akcie.
Skanzen je pre verejnosť otvorený
denne od mája do októbra, v inom
ob dobí na ob jednávku. Viac na
www.muk.sk.
Text a foto: (JJ)
Hlavný cieľ? Pomoc pri zrode Karpatskej značky
„Od začiatku nášho pôsobenia vieme,
že vo Svidníku a v okolí žiadna priemyselná fabrika nevznikne, preto sme si ako
prioritu zvolili rozvoj turistiky. Zviditeľňujeme náš región a – hlavne v
Poľsku,” uviedol riaditeľ Regionálnej rozvojovej agentúry (RRA) vo Svidníku Ing.
Miron Mikita (na obr.) na margo hlavných
cieľov činnosti organizácie, ktorú vedie. V
tomto volebnom období je tiež zástupcom primátora mesta Svidník.
Spoluprácu – veľmi konkrétnu a adresnú
– s poľskými partnermi RRA a osobne M.
Mikita začal pred 18 rokmi. Na tejto dlhej
ceste bola svidnícka RRA napr. už v roku
1998 miestnym sekretariátom pre cezhraničnú spoluprácu pre financovanie projektov v programe CREDO v rámci programu
Phare. V rokoch 2005 – 2008 plnila funkciu
informačného bodu pre poľsko-slovenskú
spoluprácu na území Prešovského kraja v
rámci programu INTERREG IIIA.
„Toho, čo sme urobili je dosť,” pripome-
nul riaditeľ. Nebudeme tu vymenúvať
všetko, čo vzišlo z dielne RRA, prípadne
čomu pomohla na svet radou. Ale aspoň
čo-to: turistické rozhľadne, stratégia cestovného ruchu v regióne Horný Šariš v
slovensko-poľskom pohraničí, hodinový
propagačný film na túto tému.
M. Mikita vidí, že aj prístup poľskej
strany sa mení k tomuto regiónu.
„Naši poľskí partneri už nehovoria
o vytváraní spoločných firiem v hospodárskej činnosti, ale o spoločnom
prístupe k rozvoju turistiky. A odtiaľ je
blízko k budovaniu Karpatskej značky
ako značky, ktorá bude znamenať,
že sme sa zjednotili, vieme, čo chceme
propagovať a nehráme sa každý na vlastnom piesočku,” dodal.
Širší svidnícky región má čo lákavé
ponúknuť návštevníkovi – v obciach sa
nachádzajú drevené cerkvy zapísané do
Zoznamu Svetového kultúrneho dedičstva UNESCO, sú tu početné pamiatky vojenskej histórie z prvej a druhej svetovej vojny, napr. Duklianske bojisko je
zaradené do programu NATURA 2000.
„Vieme, že fir my pôsobiace v cestovnom ruchu ešte stále zápasia s kvalitou
infraštruktúry, sú aj iné nedostatky, ale na
druhej strane sú úspechy, ktoré nás posilňujú v tom, že ideme správnym smerom,” dodal riaditeľ RRA.
(JJ)
HORYZONT 25
Primátor Svidníka:
„Spolupráca s Poliakmi je pre nás priorita“
Ing. Ján Holodňák (nar. 1963, kandidoval ako nezávislý, na obr.) vyhral
v novembri 2010 voľby a stal sa po
prvýkrát primátorom mesta Svidník.
Druhý z ďalších troch protikandidátov mal o približne 800 hlasov
menej. Neznamená to však, žeby tento vzdelaním strojnícky inžinier
vstúpil do politiky rovnými nohami až
pred necelými štyr mi rokmi. Práve
naopak. Je to už skúsený harcovník.
Jozef Jurčišin: Ako sa for moval
váš vzťah k politike?
Ján Holodňák: – Začal sa náhodne.
Z pragmatického hľadiska – v roku 1994,
keď som sa po prvýkrát uchádzal o verejnú funkciu, kandidoval som do Mestského zastupiteľstva vo Svidníku. Volilo
sa 27 poslancov a ja som podľa počtu hlasov skončil na 28. mieste, teda ako prvý
náhradník. V ďalších voľbách som už bol
úspešný a poslancom mestského zastupiteľstva som potom bol 12 rokov, v tom štyri roky 1999 až 2002 viceprimátorom. V rokoch 2005 až 2011 som bol aj poslancom
Zastupiteľstva Prešovského samosprávneho kraja (PSK) za volebný obvod Svidník.
Nech už sú názory na politiku akékoľvek,
tak si myslím, že je veľmi dôležitá. Bez politických riešení, bez politických vplyvov
a tlakov sa nedajú veci posunúť dopredu.
Politika je podľa mňa služba ľuďom a na
komunálnej úrovni nie je to stranícka
záležitosť, ale poslanie meniť verejné veci
k lepšiemu. Je oprava chodníka vec ľavicová
alebo pravicová či stredopravá? Nič nie je
ťažšie ako demokracia, ktorá je o diskusii
a v nej sa rodia riešenia. Áno, bežní ľudia to
vnímajú tak, že my sa ako politici hádame,
ale bez výmeny názorov, občas ostrej, by
nebolo lepších riešení. Som vďačný za 20
rokov pôsobenia v komunálnej politike,
keď sa zmenila tvár nášho mesta. Nič
neľutujem.
Ktorú zmenu podoby Svidníka, pri
ktorej ste boli ako verejne činná
osoba si najviac vážite?
– Veľmi dobré riešenia boli uplatnené
pri vytvorení a rekonštrukcii pešej zóny v
meste. Dobre sme sa rozhodli aj vtedy,
keď sme prenajali mestské kúpalisko
prešovskej firme KM System. Bol som
vtedy zástupca primátora, veľa sme o tej-
26 HORYZONT
to otázke rokovali, hlasovali, konečné
riešenie je dobré pre všetkých. Naše mesto je z historických príčin silne ľavicové,
ťažko je v ňom presadiť niektoré tak povediac pravicové riešenia. Podarilo sa nám
dostať do mesta viaceré nákupné strediská, prvá bola Billa. Ako mestský poslanec som podporil všetky projekty rekonštrukcie objektov základných škôl vo
Svidníku a ako krajský poslanec projekty
opráv budov stredných škôl a knižnice.
Možnosti mestského rozpočtu, ale
aj vnútroštátne zdroje sú často obmedzené, takže treba hľadať
ďalšie. Napr. v Európskej únii a v
jej rámci zdroje programu poľsko-slovenskej spolupráce. Akú máte
s tým skúsenosť?
– Svidník sa nachádza 19 kilometrov od
poľskej hranice. Historicky, geopoliticky,
kultúrne sme si blízki. Slovensko-poľskú
spoluprácu s využitím fondov EÚ považujem pre Svidník za prioritnú. Preto
neodmietam žiadnu možnosť zúčastniť
sa na procesoch s ňou spojených. Chceli by sme urobiť zo Svidníka kontaktné
miesto tejto cezhraničnej spolupráce, aby
tu záujemcovia rôzneho druhu dostali
potrebné informácie. Na druhej strane,
táto spolupráca nie je len o peniazoch, ale
o vytváraní tak povediac duchovných
medziľudských vzťahov. Preto cieľavedome rozvíjame naše kontakty s našimi
partnerskými mestami v Poľsku, takými
ako sú Krosno, Strzyźov, Dukla, Jaroslaw, Swidnik. Myslím si, že veľmi dobré
sú mäkké projekty, ktorých podstatou je
výmena kultúrnych hodnôt medzi miestnymi komunitami. Tieto projekty by mali zostať v platnosti aj v novom programovom období EÚ.
Čo by malo byť obsahom poľsko-slovenskej spolupráce v ďalšom
programovom období?
– V prvom rade je potrebná na oboch
stranách hranice vynovená medzinárodná komunikácia S19, na našej
strane R4. Bola by chrbticou ďalšieho
hospodárskeho rozvoja. Pomohlo by
nám, keby ku Krosnu, Rzeszovu, alebo
k Prešovu prišiel silný investor.
Naši občania by mali viac možností zamestnať sa, nemuseli by odchádzať odtiaľ preč. Vo Svidníku funguje viacero
poľských podnikateľov, napr. prvá auto
umyváreň je poľská, ale nepoznám jednu osobu od nás, aby podnikala v Krosne alebo v Rzeszove. Škoda. Veľa o tom
premýšľam prečo je to tak, ale neviem,
kde je príčina.
A konkrétne svidnícka samospráva má pod vaším vedením aké
zámery v cezhraničnej spolupráci?
– Fondy EÚ, v tom aj na cezhraničnú
spoluprácu, by sme chceli využiť na dokončenie tretej etapy obnovy pešej zóny,
okolo sochy generála Svobodu, na opravu
amfiteátra, na miestne komunikácie, na
výstavbu cyklochodníkov, oddychových
zón, opravu športového areálu. Verím,
že po prvom úspechu v podobe získania
podpory v objeme necelého 1 mil. eur
spolu s mestom Dukla začneme čo najskôr
s kompletnou opravou budovy kina, v ktorej je kino už digitalizované. A samozrejme,
úplne na začiatok tých všetkých našich
plánov by som dal projekt na vznik Domu
európskej kultúry v časti stále nevyužitého
objektu na pešej zóne.
ZHOVÁRAL SA A FOTO:
JOZEF JURČIŠIN
Potešia oko, pohladia dušu
D
o konca mája je v hlavnej budove Múzea ukrajinskej kultúry
(MUK) na pešej zóne vo
Svidníku inštalovaná výstava kraslíc (v
ukrajinskom dialekte, príznačnom pre
Svidník a okolie, sa volajú pysanky).
Doplňujú ich výšivky dnes už nebohej autorky Anny Pančakovej. Výstava je výsledkom 15. ročníka súťaže v maľovaní, písaní,
farbení veľkonočných vajíčok. Zúčastnilo
sa na nej 26 súťažiacich z regiónu severovýchodného Slovenska. Ich produkcia
ukazuje ako je toto umenie rozšírené aj v
súčasnosti. „Sú to dôstojní pokračovatelia
a šíritelia dávnych tradícií,“ konštatoval riaditeľ MUK Miroslav Sopoliga. Ako dodal,
od roku 2000, odkedy múzeum organizuje súťaž a jej kurátorom je Jozef Varchol,
predstavilo výsledky svojej práce spolu 456
vyznávačov tohto umenia z východného a
v jednom prípade aj zo stredného Slovenska. Každoročne v priemere viac ako 600
osôb mohlo vidieť približne po 500
vajíčok.
Text a foto: (JJ)
Svidník
– brama do polsko-słowackiej współpracy
P
owiatowe miasto Svidník
z ponad 11 tysięcy mieszkańcami nie może być
dumne ze swojej bogatej
historii, bo jej nie ma.
A współczesność ma też inne negatywne cechy – w lutym br. w tym powiecie, jak podano w ogólnosłowackim rankingu, bezrobocie wynosiło
prawie 23 procent, to jego dziewiąty,
najwyższy poziom. Co więcej, na terenach powiatu nie istnieje ani metr linii
kolejowych, co oznacza, że można skorzystać tylko z transportu drogowego.
Brak tam zakładów przemysłowych
i dobrze rozwiniętego rolnictwa. Ludzie wędrują za pracą daleko w świat
albo po prostu tylko do wojewódzkiego centrum – Prešova. Z drugiej strony, na terytorium powiatu i samego
Svidníka urzeka przyroda, zaciekawiają atrakcje turystyczne i ulokowanie
miasta przy głównej aorcie transportowej z Węgier, przez Słowację, do Polski, czyli przy starym szlaku handlowym. Svidník to ważny węzeł,
północna słowacka brama do Polski.
Bur mistrz miasta Ján Holodňák jest
świadom tej zalety i uważa transgra-
niczną współpracę polsko-słowacką
i udział w niej samorządu miasta za
priorytet swoich dążeń. Miasto w jej ramach zrealizowało cały szereg skutecznych projektów i ma kolejne konkretne plany, jak wykorzystać funduszy UE
wraz ze swoimi miastami partnerami
z polskiego Podkar pacia. Chciałby
również zbudować punkt infor macyjny, w którym podmioty lub osoby zainteresowane jakimkolwiek rodzajem
współpracy otrzymywałyby potrzebne
infor macje. Bogate i wieloletnie doświadczenie z tym związane ma Agencja Rozwoju Regionalnego w Svidníku,
prowadzona przez eksperta współpracy transgranicznej Mirona Mikitę.
Twierdzi on, że region i współpracę
transgraniczną trzeba wzmacniać
przede wszystkim przez rozwój turystyki, i pomagać przy stwarzaniu nowego wizerunkowego produktu szerszego regionu – Marki Karpackiej.
Dzisiejszy Svidník ma dużo do zaoferowania turystom. Przez cały rok mogą oni zwiedzać sporo obiektów architektury sakralnej (niektóre wpisane na
Listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO) czy
areał dukielskiego miejsca walk znanego z czasów pierwszej oraz drugiej wojny światowej. Te dzieje dokumentuje na
Słowacji wyjątkowe muzeum militarne
w Svidníku. Z kolei latem turystyczną
atrakcją jest przede wszystkim kąpielisko „Wodny Świat”. Kiedy jest ładna
pogoda, to na jego terenie odpoczywa
ok. 3 tysięcy ludzi, większość to obywatele bliskiego województwa podkarpackiego. Niedaleko stąd znajduje się skansen, jedna z dziesięciu takich atrakcji na
Słowacji, gdzie na ponad 11 hektarach
mogą odwiedzający podziwiać ponad
50 obiektów ludowej architektury. W
skansenie przybliżane są warunki życia
w dawniejszych czasach ludu rusińsko-ukraińskiego, który w dużym stopniu
zamieszkiwał i zamieszkuje na tych obszarach. Jest również cały szereg bieżących wyzwań dla turystów – np. do
końca maja w Muzeum Kultury Ukraińskiej w Svidníku otwarta jest wystawa
wielkanocnych jaj (w miejscowej gwarze zwanych „pysanky”, ponieważ jaj
się nie „kreśli”, ale poprzez specjalny
sposób „pisze”), podczas której dzieła
26 miejscowych mistrzów można też
kupić.
HORYZONT 27
Planowanie i zagospodarowanie
przestrzenne w Karpatach
– dylematy dziś i zadania na jutro
J
Dr PAWEŁ KOŚCIELECKI
edną z kwestii kluczowych dla
przyszłości Karpat, a pozostającą dziś kwestią marginalizowaną,
jest utrzymanie porządku przestrzennego tego obszaru.
Na początku chciałbym przybliżyć
Czytelnikom pojęcie planowania i zagospodarowania przestrzennego. W dużym skrócie, planowanie przestrzenne to
działalność planistyczna polegająca na
programowaniu optymalnego wykorzystania i ochrony naturalnych i stworzonych przez człowieka zasobów, a także
na racjonalnym rozmieszczeniu w przestrzeni osadnictwa i infrastruktury technicznej, produkcji i usług. Z kolei zagospodarowanie przestrzenne to nic
innego jak ogół różnych obiektów
i urządzeń terytorialnych, powierzchniowych (np. obiekty publiczne), punktowych (np. domy), liniowych i węzłowych (drogi, kanalizacja i wodociągi,
sieci telekomunikacyjne), które tworzą
istniejący stan funkcjonowania i użytkowania danego obszaru. Innymi słowy
– to co widzimy żyjąc lub przejeżdżając
codziennie w różnych okolicach: sposób
rozlokowania domów (ich architektura
i kształt), rozmieszczenie dróg, parków,
placów zabaw dla dzieci, torów kolejowych, sieci energetycznych, lasów, pól
i łąk, to właśnie zagospodarowanie
przestrzenne, które powinno być zgodne z zamyśleniem planistów.
Polsko-słowackie różnice
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Dlatego iż analiza dokumentów planistycznych, sformułowanych na poziomie krajowym w Polsce i na Słowacji w tej
części, która dotyczy zagospodarowania i kierunków osadnictwa na pograniczu obu krajów (zwłaszcza styków województwa podkarpackiego w Polsce
oraz samorządowego kraju preszowskie-
28 HORYZONT
go, odpowiednika naszego regionu na
Słowacji), pokazuje istotne problemy
i wyzwania w tym zakresie.
Po pierwsze, systemy prawne regulujące kwestie planowania i zagospodarowania przestrzennego są w obu wymienionych krajach zgoła odmienne. Na
Słowacji prawo stanowi, iż wszystkie
plany zagospodarowania przestrzennego (które stanowią obowiązkowe wytyczne dla osadzania się osób fizycznych i działań wszystkich instytucji
publicznych) są ściśle zhierarchizowane: na poziomie całego państwa, kraju
samorządowego, okresu (właściwego
dla naszego powiatu) i obecu (gminy)
lub miasta. Innymi słowy, każda zmiana
w zagospodarowaniu konkretnej działki w danej gminie lub mieście musi być
uzgodniona i uwzględniona w każdym
planie na wyższym poziomie. Mało tego,
wszystkie plany są dostępne w Internecie i każdy obywatel ma do nich swobodny dostęp. Warto zwrócić uwagę na
porządek prawny w tym zakresie na terenie Słowacji. Ogranicza on, co prawda, prawo do zupełnie swobodnego zagospodarowania gruntów przez
uzytkowników, ale pozwala zachować
spójność przestrzenną słowackich regionów, miast i wsi. Z kolei w Polsce
plany zagospodarowania przestrzennego tworzy się na poziomie gmin i województw, z pominięciem poziomu powiatów. Na poziomie centralnym tworzy
się natomiast koncepcje zagospodarowania przestrzennego kraju (dalej
KZPK), które nie mają mocy ustawowego planu zagospodarowania terenu, tak
jak na Słowacji. Co jest istotne, w wielu
gminach brakuje miejscowych planów
zagospodarowania przestrzennego, ze
względu na brak środków na ich sporządzenie oraz liczne protesty mieszkańców dotyczące ustaleń w projektowa-
nych planach. Tym samym, stosuje się
w trakcie budowy nowych obiektów
specjalne procedury administracyjne.
Zdaniem wielu ekspertów, istniejący od
2004 r. (a więc od dziesięciu lat) system
planowania przestrzennego w Polsce rodzi w znacznym stopniu chaos i bałagan
przestrzenny, marnotrawienie terenów
publicznych, szkodzi zabytkom i terenom cennym przyrodniczo. Nie jestem
skory do ograniczania praw prywatnych
do indywidualnego zagospodarowania
terenu. Jednak widać, iż wiele osób,
zwłaszcza prywatnych, działa na swoich
terenach zgodnie z zasadą: szlachcic na
zagrodzie równy wojewodzie… W Polsce brakuje kultury planistycznej i rozumienia, że zagospodarowanie terenu ma
wpływ na kształt krajobrazu danej miejscowości i na jakość przestrzeni wokół
nas. Ma to szczególne znaczenie dla polskiej części Karpat, dla których obszary
cenne środowisko i zabytkowe układy
miast i wsi są zasobem istotnym zwłaszcza pod względem turystycznym.
Po drugie, dokumenty planistyczne oby
krajów na szczeblu centralnym zasadniczo się od siebie różnią, jeśli chodzi
o traktowanie i pojmowanie znaczenia
pogranicza polsko-słowackiego. W analizie obecnie obowiązującej KZPK
w Polsce oraz planu zagospodarowania
Słowacji widać zasadnicze różnice dotyczące koncepcji rozwoju pasów osadniczych, czyli koncentracji zamieszkania,
a także tworzenia funkcji publicznych na
obszarze pogranicza. W przypadku Podkarpacia do 2020 r. mają być rozwijane
strefy osadnicze w układzie równoleżnikowym, przede wszystkim wzdłuż autostrady A4 (Kraków-Rzeszów-Przemyśl-Ukraina). Idea rozbudowy szlaku Via
Carpatia (o czym niżej) nie jest omawiana, a wewnętrzne powiązania na osi północ-południe między Podlasiem, Lu-
belszczyzną i Podkarpaciem (wzdłuż województw wschodniej Polski i dalej w kierunku Słowacji) są drugorzędne względem innych powiązań komunikacyjnych
na poziomie kraju, np. związków osadniczych i funkcjonalnych z Niemcami
i Czechami. W przypadku Słowacji powiązania osadnicze z Polską, omawiane
w centralnych dokumentach planistycznych, są równorzędne z innymi powiązaniami: kierunkiem czeskim, węgierskim,
austriackim i ukraińskim. Wspomniana
wcześniej Via Carpatia (łącząca kraje nadbałtyckie przez Polskę: Białystok-Lublin-Rzeszów i dalej na Preszów) ma być
jednym z istotnych szlaków komunikacyjnych dla wschodniej Słowacji. Rozwój trasy Via Carpatia pozwalałby unikać
uciążliwych przejść granicznych z krajami poza strefą Schengen, co znacznie
skróciłoby i poprawiło komfort przewozu osób i towarów od Morza Bałtyckiego, przez Polskę, Słowację, dalej na Węgry, Ukrainę i Bałkany.
Po trzecie, wpływ na zagospodarowanie terenu ma funkcjonujący na nim model gospodarki. Gospodarka województwa podkarpackiego charakteryzuje się
podziałem na strefy: na północy dominuje rolnictwo, w strefie centralnej –
usługi, handel i przemysł, na południu,
w pasie górskim – rolnictwo i przemysł
drzewny oraz usług, zwłaszcza w turystyce. Natomiast gospodarka kraju preszowskiego charakteryzuje się monokulturą przemysłową skoncentrowaną
w ośrodkach miejskich w dolinach i kotlinach górskich. W dokumentach planistycznych zwraca się już uwagę na wzrastające znaczenie usług, w tym turystyki,
w gospodarce regionu.
Wspólne obszary
planistyczne
To co jest wspólne dla obu analizowanych obszarów, to dziedzictwo przyrodnicze i kulturowe. Na terenie województwa podkar packiego istnieje duża
bioróżnorodność. Jego atrakcyjność krajobrazowa jest oceniana bardzo wysoko,
szczególnie w pasie Bieszczadów. Z kolei na terenie kraju preszowskiego w dolinach i kotlinach krajobraz został po
części zdewastowany przez intensywny
rozwój przemysłu i osadnictwo wielorodzinne (osiedla blokowisk). Oba regiony łączy fakt występowania obszarów
o silnej koncentracji zabytków drewnianych sakralnych i świeckich oraz sieci
małych miast z zabytkowymi układami
staromiejskimi, a także wielkich kompleksów biologicznych w wyższych partiach gór.
Poza identyfikacją wspólnoty zasobów
kulturowych i przyrodniczych pogranicza polsko-słowackiego, w dokumentach planistycznych na poziomie centralnym i regionalnym w Polsce dostrzec
można swoiste „odwracanie się plecami” do nadgranicznych regionów Słowacji. Z kolei w słowackich opracowa-
niach postuluje się silne powiązania planistyczne z południowymi województwami polskimi. W konsekwencji, istotnym wyzwaniem na przyszłość jest
skoordynowanie polityki przestrzennej
wszystkich krajów, na terenie których
występują Karpaty. Trzeba pamiętać, iż
obszar ten charakteryzuje przewaga słabych stron nad mocnymi i stanowią one,
de facto, peryferia peryferii UE. Rozwój
gospodarczy i społeczny na tym terenie
nie może obyć się bez przestrzegania
zasad równowagi między zachowaniem
istniejących zasobów a wprowadzaniem
nowych sposobów zagospodarowania.
Powyższy tekst jest tylko pewnym
przyczynkiem do poznania problematyki planowania przestrzennego na terenie
Karpat. Ze względu na charakter artykułu nie jestem w stanie kompleksowo
omówić tego zagadnienia, które dotyczy
także planowania i zagospodarowania
przestrzennego na terenie od Czech po
Serbię…
W następnym ar tykule na łamach
„Horyzontu Alpejsko-Kar packiego”
pozwolę sobie przedstawić kwestie
związane z wdrażaniem konwencji karpackiej. (Autor jest niezależnym ekspertem, szefem Grupy Doradczej
Wspierania Rozwoju Regionalnego TROJDEN, specjalistą
w zakresie planowania przestrzennego, zarządzania
dziedzictwem kulturowym, zarządzania programami
i projektami UE, tworzenia i ewaluacji polityki i strategii
publicznych, od dziesięciu lat współpracuje
ze Stowarzyszeniem Euroregion Karpacki Polska).
HORYZONT 29
7 kolejowych cudów
Szwajcarii
JAROSŁAW KAŁUCKI
S
zwajcaria stanowi niedościgniony wzorzec wykorzystania
kolei nie tylko w życiu codziennym, ale też jako bardzo ważnego elementu przemysłu turystycznego.
Pociągi jeżdżą tu jak w zegarku (szwajcarskim) w niezwykłe zakątki kraju, a bajeczne krajobrazy ogląda się przez szklany sufit, podróżując na jeden bilet.
W wagonach są specjalne przedziały zabaw dla dzieci, sale kinowe i supermarkety na szynach, gdzie jadąc z miasta do
miasta, można zrobić zakupy – to wszystko ma sprawić, by pociąg ułatwiał mieszkańcom życie nie tylko pod względem
wygodnego przemieszczania się. Turyści korzystający ze szwajcarskich kolei
docenią fakt, że pociągiem można tu dotrzeć na najwyższe alpejskie szczyty i do
urokliwych górskich dolin. 5,5 tysiąca km
linii kolejowych umożliwia przejechanie
kraju wzdłuż i wszerz. W Szwajcarii kolej zintegrowano z turystyką do tego
stopnia, że wytyczono nawet specjalne
trasy panoramiczne prowadzące przez
najpiękniejsze zakątki tego kraju.
Kolej „spakietowana”
Pociągiem wjeżdża się tu na alpejski
szczyt Jungfrau (3500 m n.p.m., najwyżej
położona stacja w Europie), a wąskotorówki służą w wielu szwajcarskich miejscowościach turystycznych za wyciągi.
Na podstawie tzw. Swiss Pass, czyli biletu czasowego, oprócz nieograniczonego podróżowania pociągami, autobusami
i statkami po całej Szwajcarii oraz autobusami i tramwajami w 41 miastach,
można bezpłatnie zwiedzać ponad 450
muzeów i korzystać ze zniżki 50% przy
przejazdach większością kolejek górskich
oraz linowych. Wiele sieci hotelarskich
czy wynajmu kwater posiadaczom Swiss
Pass daje 20-procentową zniżkę na noc-
30 HORYZONT
leg. Doskonale działa system Fast Baggage polegający na tym, że na stacji początkowej można nadać swój bagaż, który odbierzemy już w naszym hotelu. Na
wybierających się do Szwajcarii samolotem czeka jeszcze jedno wyjątkowe udogodnienie. Z lotniska, już w Polsce, można nadać bagaż do każdego ważniejszego
dworca kolejowego w Szwajcarii, skąd
może odebrać go obsługa hotelu. Ta
usługa nazywa się Fly & Rail. Z kolei
Fast Baggage Service umożliwia przesłanie bagażu w ciągu jednego dnia między
największymi miastami w Szwajcarii.
Ekspresy z widokami
Kwintesencją kolei jako składnika przemysłu turystycznego są jednak wspomniane trasy panoramiczne. Oficjalnie
wytyczonych tras jest siedem. Turystyczne ekspresy od zwykłych pociągów różnią się przede wszystkim wielkimi panoramicznymi oknami zachodzącymi na
dach, a przez całą drogę ze słuchawek
umieszczonych przy każdym fotelu płyną informacje (m.in. po niemiecku, angielsku, włosku) o mijanych miejscowościach, szczytach, rzekach, jeziorach itp.
Najsłynniejsze trasy kolejowe – Ekspres
Bernina i Ekspres Lodowcowy – wyruszają z Gryzonii, we wschodniej części
kraju.
Zwłaszcza ta pierwsza trasa, z Sankt
Moritz i Davos, przez Chur, do włoskiego Tirano, którego 122-kilometrowy odcinek Albula-Bernina w 2008 roku wpisano na listę UNESCO, to w Szwajcarii
jazda obowiązkowa. Nie tylko z względu
na skrajnie różne krajobrazy. Od lodowców w masywie Bernina (tu znajduje się
najwyższa w Europie przełęcz, pokonywana koleją) do winnic w dolinie Valtellina droga wiedzie przez 55 tuneli i blisko
200 wiaduktów zawieszonych kilkadziesiąt metrów nad rzekami czy przełęcza-
mi. Wiadukt Brusio układa się w ogromny ślimak, inny wiadukt, Solis, zawieszony jest 90 metrów nad przepaścią, a szyny poprowadzono po skalnych półkach.
Te inżynieryjne cuda, które zbudowano
na przełomie XIX i XX wieku, uznano
za nie mniejsze dziedzictwo ludzkości
niż walory przyrodnicze tych okolic.
Z Sankt Moritz, gdzie zimą na narty
ściąga cała europejska arystokracja, rusza
Ekspres Lodowcowy. „Ekspres” to
w tym wypadku określenie na wyrost, jeśli mamy na uwadze prędkość poruszania
się pociągu. Ta trasa z Gryzonii na
wschodzie kraju do Zermatt u stóp Matterhornu, w kantonie Wallis na zachodzie
Szwajcarii, uruchomiona w 1930 roku
przez entuzjastów alpinizmu, uważana
jest za najsłynniejszy szlak widokowy. 7
godzin jazdy gwarantuje niezapomniane
wrażenia: pociąg pokonuje blisko 300
mostów i aż 91 tuneli. A pomiędzy nimi
monumentalne Alpy Retyckie w okolicach Davos i Laax, wrota doliny Rodanu,
uważaną za jedną z najpiękniejszych
w Europie. Tam pociąg skręca do Zermatt, jedynego miejsca w Europie, gdzie
na nartach jeździ się na wysokości powyżej 4000 m n.p.m.
W krainie czekolady nie może zabraknąć Ekspresu Czekoladowego. Pociąg
wyrusza z Montreux, znad Jeziora Genewskiego, kurortu słynącego z festiwali jazzowych i filmowych, zmierzając
w okolice Gruyére – do regionu, skąd pochodzą sery o tej samej nazwie oraz czekolada „Cailler”. Trasę obsługuje stylowy
pociąg retro typu Pullman. Po drodze
zaplanowano przystanki w Broc, w fabryce czekolady (proces produkcji można
obejrzeć na filmie i skosztować słodyczy
marki Cailler) oraz w Gruyére, słynącym
z serów, tam bezpośrednio u wytwórców można spróbować przysmaku,
z którego słynie Szwajcaria.
Zanim wsiądziemy do Ekspresu Gottharda, zmierzającego z Lucerny do Lugano, na kolejowy bilet możemy uczestniczyć w prawie trzygodzinnym rejsie
parowcem po Jeziorze Czterech Kantonów. Pociąg przemierza też 15-kilometrowy tunel Gottharda, a wcześniej – region Uri, skąd miał pochodzić
legendarny bohater Szwajcarii Wilhelm
Tell.
Ekspresem Wilhelma Tella dojedziemy
z Luzerny do Lugano, gdzie dotrzeć
można również z Sankt Moritz Ekspresem Palmowym, którego nazwa podkreśla ten atrybut miasta. Pociąg jedzie przez
Gryzonię oraz terytorium Włoch, nad
brzegami opisywanych przez poetów jezior Lago di Como i Lago di Lugano.
Nadbrzeżne promenady z bujnym życiem kawiarnianym i wysmakowana architektura tworzą wyjątkowy, niepowtarzalny charakter Lugano.
W Szwajcarii jest ponad 7 tysięcy jezior, ale wzdłuż tych najpiękniejszych
wiodą trasy Ekspresu Przedalpejskiego
i Ekspresu Złotej Przełęczy, łączących
dwa krańce kraju. Ekspres Przedalpejski
znad Jeziora Bodeńskiego, przez m.in.
Sankt Gallen i Rapperswil, dociera do
Lucerny, położonej nad Jeziorem Czterech Kantonów. Tu można przesiąść się
do Ekspresu Złotej Przełęczy, pierwszego na świecie pociągu panoramicznego,
którego trasa wiedzie do regionu Jeziora
Genewskiego przez takie miasta jak Interlaken u podnóża Alp, wzdłuż jezior
Brienzer i Thuner, Chateau-d'Oex, Gstaad Montreux i przez Genewę.
Koleje zębate
Pociągi dla dzieci
W Interlaken warto przesiąść się też do
pociągu zmierzającego do Grindelwaldu.
Miasteczko przycupnęło pod słynną ścianą wspinaczkową North Face. Za dodatkową opłatą do biletu Swiss Pass można
wjechać pociągiem na szczyt Jungfrau. Ta
kolejka zębata na Jungfraujoch ma ponad
100 lat i wiedzie do najwyżej położonej
stacji kolejowej w Europie; zaczyna się
najdłuższy lodowiec na kontynencie –
Aletsch – wpisany na listę UNESCO.
Widok na lodowiec podziwiać można
z platformy umieszczonej na szczycie.
W Zermatt warto przesiąść się do kolejki zębatej, jadącej na Gornergat. Stąd
Matterhorn i blisko 30 innych czterotysięczników widać jak na dłoni, a dodatkowe atrakcje to obserwatorium astronomiczne i trzeci co do długości lodowiec
Gorner, który schodzi ze szczytu.
W Top Ski Region, od Griendelwaldu
pod słynną North Face po Wengen, pociągi wykorzystywane są też jako wyciągi
narciarskie. Tu przejeżdża się nim nad
Lauberhorn, słynną trasą Pucharu Świata, a wiadukt kolejowy, pod którym mkną
zawodnicy, to jeden z trudniejszych fragmentów tej narciarskiej rywalizacji.
Są w Szwajcarii takie miejsca, do których nie można dostać się inaczej niż
pociągiem. W kantonie Wallis np. trzeba pozostawić auto kilkanaście km od
Zermatt czy Saas Fee, do których wjazd
mają tylko służby komunalne i nawet
policja porusza się tam autami elektrycznymi.
Wiele możliwości na zorganizowanie
niezapomnianej wycieczki dla najmłodszych ze szczyptą edukacji dają tutejsze
koleje. Ekspresy panoramiczne zawiozą
milusińskich w miejsca, którymi będą mogły później pochwalić się w przedszkolu
czy szkole. W Chur, w cukierni Merz,
mogą zobaczyć, jak produkuje się czekoladę, przygotowywać ją, a potem od razu
skosztować swych wyrobów. Jeszcze
większą frajdą będzie dla nich wyprawa
Ekspresem Czekoladowym z Montreux
w okolice Gruyere do pierwszej na świecie fabryki czekolady „Callier”.
Jadąc Ekspresem Wilhelma Tella w kierunku Ticino, warto zatrzymać się w Melide. Tam od tej zimy otwarty jest szwajcarski park miniatur. Pokryte śniegiem szczyty,
zamki, kościoły, typowe budynki, kolejki
i wiele innych atrakcji zgromadzonych jest
tutaj na powierzchni 14 tys. mkw. Park
otoczony jest spektakularną scenerią, na
którą składa się jezioro Lugano i wpisany
na listę UNESCO szczyt San Giorgio.
Prawdziwą frajdę sprawicie dzieciom, wybierając się na przejażdżkę Kolejami Retyckimi z Sankt Moritz. Czerwony pociąg przewiezie je fantastycznymi tunelami, pętlami
i wiaduktami. Przerwę w podróży warto
zrobić w Bergün, gdzie uruchomiono nowe
Muzeum Kolei Albula. Atrakcyjnie urządzona ekspozycja, oryginalne eksponaty
i ostatnia lokomotywa typu „krokodyl” pozwalają zrozumieć, jak powstała i jak funkcjonuje ta jedna z najbardziej spektakularnych linii kolejowych w Szwajcarii. HORYZONT 31
Dlaczego Podkarpackie
kolejkami nie stoi?
kolejek o typowo górskim charakterze
zarządza obecnie Fundacja Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. Od kilku lat znajduje ona środki na odbudowywanie infrastruktury kolejki w celach turystycznych.
Bazą kolejki jest stacja w Majdanie, skąd
pociągi kursują w kierunku stacji Przysłup (zatrzymując się w Cisnej, Dołżycy
i Krzywem) oraz Balnica. W 2013 r. kolejka przewiozła 94 tysiące podróżnych.
Dla porównania, w 1994 r. było ich zaledwie 13 tysięcy.
„Pogórzanin” w tunelu
P
onad 150 lat tradycji kolei
w naszym województwie,
dwie kolejki wąskotorowe,
czyli „Bieszczadzka” i „Pogórzanin”, najdłuższy w Europie tunel na liniach wąskotorowych
(602 m długości), schrony kolejowe
z czasów II wojny światowej – jest co wymieniać. Jednak gdy spróbujemy porównać się ze Szwajcarami pod względem
wykorzystania „żelaznej kolei” w rozwoju ruchu turystycznego, to szybko zdamy
sobie sprawę, że tak naprawdę jesteśmy
na początku drogi.
Tradycje mamy odpowiednie wiekowe.
W latach 1856-1861 zbudowano kolej na
trasie Kraków-Rzeszów-Lwów. W wyni-
32 HORYZONT
ku ukończenia tej inwestycji Rzeszów
uzyskał pośrednie połączenie, przez Kraków, ze Śląskiem, Pragą i Wiedniem z jednej strony, a przez Lwów – z Czerniowcami i Brodami z drugiej. Dodatkowo
w 1890 r. połączono Rzeszów z Jasłem,
Krosnem i Sanokiem.
Bieszczadzka ciuchcia
Każdy, kto wybiera się w Bieszczady
i trafi w okolice miejscowości Cisna, usłyszy o słynnej bieszczadzkiej ciuchci. O jej
wyjątkowości przekonać się najlepiej, udając się do Majdanu k. Cisnej, gdzie znajduje się główna stacja Bieszczadzkiej Kolei Wąskotorowej. Jej geneza związana
jest z budową Pierwszej Węgiersko-Gali-
cyjskiej Kolei Żelaznej z Przemyśla, przez
Chyrów, Ustrzyki Dolne, Zagórz, do Łupkowa (1872 r.), a następnie połączenie tunelem łupkowskim (o długość 642 m)
po drugiej stronie gór z Humennem i Michalanami. Pozwoliło to na wybudowanie
szlaku kolejowego z Nowego Łupkowa
do Majdanu k. Cisnej, o długości ponad
24 km (1898 r.). W latach 1900-1904 przedłużono go o 18 km – do Kalnicy i Beskidu. Inwestycja ta umożliwiła transport
drewna z Bieszczadów na rynki Węgier
i Austrii oraz innych krajów Europy.
Tą ostatnią z kilku istniejących dawniej
w Karpatach Wschodnich kolejek służących do transportu drewna, jedyną
w Polsce i jedną z nielicznych w Europie
Z kolei we wrześniu 1904 r. ukończono
budowę 46-kilometrowej Wąskotorowej
Kolei Lokalnej Przeworsk-Dynów, której
ówczesnym koncesjonariuszem był Andrzej książę Lubomirski. Na stacji Przeworsk można znaleźć jeszcze szyny
z XIX wieku, po których nadal toczą się
pociągi. Kolej ta słynie z tunelu w Szklarach, jedynego dla kolei wąskotorowych
w Polsce (i najdłuższego w Europie na liniach wąskotorowych), o długości 602 m.
Na okres zimowy jest on zamykany solidną… drewnianą bramą. Po linii – w okresie letnim – kursuje turystyczny pociąg
„Pogórzanin”. Jak infor muje strona
www.pogorzanin.pl, sezon 2014 rozpocznie się w długi majowy weekend. Na
czym polega szczególny walor Przewor-
skiej Kolejki Wąskotorowej? Łączy ona
tunelem dwie krainy geograficzne, a pod
względem walorów geograficznych, konstrukcji inżynieryjnych i architektury kolejowej zaliczana jest do najpiękniejszych
wąskotorówek w kraju.
Spotkali się tu Hitler
z Mussolinim
Do tej niezwykle ciekawej „spuścizny
kolejowej” dodajmy jeszcze dwa unikalne
schrony kolejowe pochodzące z czasów II
wojny światowej. Pierwszy z nich znajduje się na pograniczu dwóch wsi – Cieszyny i Stępiny (okolice Strzyżowa). Jego budowę rozpoczęła organizacja Todta latem
1940 r., a celem tej inwestycji było ukrycie specjalnego pociągu, tzw. Sonderzug,
jaki posiadali członkowie najwyższych
władz III Rzeszy, m.in. Hitler. Zachowany do dziś schron ma około 400 m długości, szerokość u podstawy – 15 m, a wysokość – około 9 m. Wzdłuż głównego
tunelu biegnie korytarz techniczny podzielony drzwiami gazoszczelnymi.
W odległości kilkunastu kilometrów od
niego na przełomie 1940 i 1941 roku
wybudowano pod Żarnowską Górą
w Strzyżowie tunel będący podziemnym
schronem kolejowym dla pociągów sztabowych Adolfa Hitlera. Schron ten ma
długość ok. 438 metrów, zabezpieczony
jest oryginalnymi żelaznymi drzwiami.
Pod koniec sierpnia 1941 r., przed spotkaniem Hitlera z Mussolinim w Stępinie,
zatrzymał się w nim pociąg sztabowy Hitlera „Amerika”.
W Bachórzu, na krótkim odcinku Przeworskiej Kolejki Wąskotorowej, można
prywatnie wynajmować ręczną drezynę
kolejową i jeździć nią. Od kilku miesięcy
trwają działania mające na celu uruchomienie… rowerowej drezyny kolejowej na
odcinku nieczynnej obecnie wąskotorówki Uherce Mineralne-Krościenko w Bieszczadach. Ich szczęśliwy finał dałby szansę
na stworzenie pierwszej w Europie Środkowej tak niezwykłej atrakcji turystycznej.
Skoro mamy tak dużo, dlaczego nie potrafimy – z wyjątkiem Bieszczadzkiej Kolei Wąskotorowej i schronu Stępina-Cieszyna – wykorzystać tego potencjału?
Rozwiązaniem byłoby przekazanie tych
obiektów w zarządzanie jednemu podmiotowi, np. samorządowi wojewódzkiemu, którego celem byłaby wspólna
promocja, np. wspólny bilet, a także możliwość pozyskiwania środków na modernizację i rewitalizację tych miejsc. A wtedy za kilka lat moglibyśmy zaprosić
turystów ze Szwajcarii do kolejowego
zwiedzania zabytkowych atrakcji Podkarpacia.
HORYZONT 33
Karpacka Troja
ALFRED KYC
P
onad 50 tys. osób rocznie od wie dza Skan sen
Ar che olo gicz ny „Kar packa Troja” w Trzcinicy koło Jasła (Podkar-
packie).
Odkryto tam m.in. najstarsze
w Polsce silnie ufortyfikowane osady sprzed czterech tys. lat oraz grodzisko wczesnośredniowieczne.
Skansen jest oddziałem Muzeum
Podkarpackiego w Krośnie.
– Odwiedzają nas wycieczki i turyści indywidualni z całego kraju. Nie
brakuje także gości z zagranicy, np.
ze Słowacji czy Węgier. Od otwarcia
placówki w 2011 r. w Karpackiej
Troi gościło przeszło 170 tys. osób
– mówi dyrektor Muzeum Podkarpackiego Jan Gancarski.
Dużym zainteresowaniem cieszą
się m.in. karpacki festiwal archeologiczny „Dwa Oblicza” oraz cykl imprez „Od Troi po Bałtyk”, który pokazuje życie ludów współczesnych
mieszkańcom Karpackiej Troi.
– W skansenie uprawiamy już zboża i rośliny, które występowały
w czasach prasłowiańskich, m.in.
trzy odmiany pszenicy, soczewicę,
proso. Natomiast w przyszłym roku
planujemy rozpocząć hodowlę bydła, kóz i koni – dodaje dyrektor.
Skansen zajmuje powierzchnię
ośmiu hektarów, na której znajduje
się ponad 150 metrów zrekonstruowanych wałów obronnych, 18 chat
oraz dwie bramy prowadzące do
wczesnośredniowiecznego grodu.
Budowa skansenu kosztowała ponad 13 mln zł. Większość środków
pochodziła z Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Mechanizm (znany jako „fundusze norweskie”) jest
34 HORYZONT
bezzwrotną pomocą finansową dla
Polski. Fundusze pochodzą z trzech
krajów EFTA (Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu) będących zarazem członkami EOG
(Europejskiego Obszaru Gospodarczego), tj. Norwegii, Islandii i Liechtensteinu.
Zwiedzanie skansenu warto rozpocząć – jak sugeruje dyrektor muzeum
– od obejrzenia wystawy obrazującej
życie mieszkańców Trzcinicy w dawnych epokach. Są na niej prezentowane liczne zabytki archeologiczne.
W trakcie prowadzonych w latach
90. XX w. prac archeologicznych
znaleziono ok. 160 tys. różnego rodzaju zabytkowych przedmiotów.
– Na wystawie są znalezione wówczas m.in. wyroby kościane, rogowe,
kamienne, zabytki z brązu, żelaza,
złota, bałtycki bursztyn, przedmioty kultu, ozdoby. Wszystko to potwierdza dalekosiężne kontakty
dawnych mieszkańców – podkreśla
Gancarski.
W Trzcinicy w latach 2000-1650
przed Chrystusem mieszkała ludność grupy pleszowskiej kultury
mierzanowickiej, pozostającej pod
silnymi wpływami zakarpackimi.
Potem – między 1650 a 1350 rokiem przed Chrystusem – żyła tam
ludność zakarpacka kultury Otomani-Fuzesabony (kultura epoki brązu) o bardzo wysokim poziomie cywilizacyjnym.
Natomiast między VIII a XI stuleciem w Trzcinicy znajdował się
centralny gród jednego z plemion
zamieszkujących w tamtym czasie
Małopolskę. Najprawdopodobniej
zo stał on znisz czo ny w wy ni ku
po ża ru u schył ku pa no wa nia
Mieszka II.
kiem na okolicę, znajduje się rekonstrukcja słowiańskiego grodu
z okresu wczesnego średniowiecza. Jest to codziennie otwarta, żywa osada, w której zwiedzający mogą zobaczyć jak wyglądało życie Słowian we wczesnym średniowieczu. W osadzie rekonstruowane jest także dawne rzemiosło: tkactwo, garncarstwo,
kowalstwo i inne.
Szlak Słowiański
Doliną Wisłoki
ANTONI K. KAMIŃSKI
T
o, w zamierzeniu Fundacji
Educare et Servire, produkt
markowy Podkarpacia o ponadregionalnym zasięgu,
obejmujący teren dorzecza
rzeki Wisłoki, który integruje obszar 4
powiatów zachodniej części Województwa Podkarpackiego oraz 3 powiatów
wschodniej Małopolski. Szlak Słowiański
Doliną Wisłoki posiada bogatą i zróżnicowaną ofertę turystyki kulturowej, zdrowotnej i ekologicznej, połączonej trasami
turystyki rowerowej, konnej, pieszej, wodnej i samochodowej o łącznej długości
kilkuset kilometrów, pozwalającej docelowo turystom i Gościom, odwiedzającym
Podkarpacie na pobyty krótkie, weekendowe, tygodniowe, pakietowane „na każdą kieszeń” i dostosowane do oczekiwań
różnych Klientów.
Pragniemy, aby ten unikalny produkt turystyczny oparty o słowiańskie korzenie
naszej historii był rozpoznawalną marką
karpacką, kojarzącą się dobrze z „słowiańską duszą” wyrażoną w obyczajach, smakach, dźwiękach i zapachach kwiatów i łąk
i lasów, pełnych zwierząt, ptaków i jagód
oraz gościnnością pracowitych i ambitnych
ludzi, mieszkańców Podkarpacia, znających
dobrze swoją historię, kulturę i obyczaje
i umiejących podzielić się tą wiedzą z innymi oraz profesjonalnie obsłużyć gości z bliska i daleka. Jesteśmy przekonani, że „masa krytyczna” bogatej i różnorodnej oferty
Szlaku Słowiańskiego Doliną Wisłoki potrafi przyciągnąć rzesze turystów, którzy
będą mogli korzystać z naszej propozycji,
uwzględniającej trendy współczesnej turystyki zorientowanej w dużym stopniu na aktywny sposób spędzania czasu wolnego,
poznawanie nowych kultur i szacunek dla
gospodarzy.
Szlak Słowiański Doliny Wisłoki spełnia
oczekiwania, które połączą w jedną całość
wszystkie historyczne miejsca związane
36 HORYZONT
prezydent Educare et Servire
z życiem Słowian w Dolinie rzeki Wisłoki.
Nasza oferta zachęca i umożliwia turystom
na pozostanie na Podkarpaciu na dłużej
niż jeden dzień i stwarza szansę na zdynamizowanie turystyki przyjazdowej, jako
ważnego źródła przychodów zarówno dla
jego mieszkańców, jak również samorządów.
Miejsca związane
z historią Słowian
w Dolinie Wisłoki
Prowadzone w latach dziewięćdziesiątych
XX w. badania powierzchniowe w dolinie
środkowej Wisłoki ujawniły na terenie pogranicza Karpat i Kotliny Sandomierskiej,
na długości kilkunastu kilometrów doliny
tej rzeki, na obu jej brzegach, bardzo wiele
ważnych i interesujących stanowisk z materiałami z wczesnego średniowiecza (VIII-XI w.). Na terenie środkowej części doliny
Wisłoki, na odcinku od Podgrodzia i Stasiówki w gminie Dębica, po Przecław i Błonie w gminie Przecław odkryto blisko 130
stanowisk archeologicznych o zróżnicowanym charakterze. Występują na tym terenie
m.in. rozległe stanowiska osadowe (o powierzchni, co najmniej kilku hektarów, np.
Góra Motyczna, Nagoszyn, Żyraków), interesujące ciałopalne cmentarzysko kurhanowe w Brzeźnicy, a w najbliższej okolicy
wielkie, karpackie grodzisko wielodziałowe
w Braciejowej (sławny „Głodomank”).
Przecław – Słowiańskie imię Przecław oznacza tego, „kto stawia sławę ponad
inne rzeczy”. Najwcześniejsze pisane
wzmianki o Przecławiu pochodzą z 1240
roku. Wtedy to Barnim I zwany Dobrym
z dynastii Gryfitów, który był księciem zachodniopomorskim, rok po swoim ślubie
z Marianną, córką szwedzkiego króla Eryka, otrzymał od biskupa kamieńskiego lenno w postaci 20 gospodarstw Przecławia.
Za sprawą żony książę sprowadził do
Szczecina siostry zakonne Cysterki, którym przekazał część przecławskich gospodarstw.
Góra Motyczna – podczas prac archeologicznych odkryto kilkanaście śladów
po budynkach, jamach, słupach. Wśród
zbadanych obiektów wyróżniono 3 jamy
z ceramiką kultury łużyckiej z wczesnej
epoki żelaza (700-400 lat p.n.e.). Znaleziono też m.in. fragment naczynia toczonego
na kole z młodszego okresu rzymskiego
(III-IV w. n.e.). Zdecydowanie najważniejszym i najciekawszym epizodem osadniczym na terenie objętym badaniami jest
wczesne średniowiecze. Wyniki przeprowadzonych badań archeologicznych pozwalają przyjąć, iż stanowisko było osadą
o rozproszonej zabudowie w typie przysiółków.
Żyraków – w wyniku badania ratowniczego, realizowanego w przy okazji budowy
autostrady A4, archeolodzy odkryli pozostałości dużej wsi wczesnośredniowiecznej. Jej
powierzchnia wynosiła wedle aktualnych
szacunków około 24 hektarów. Wynikiem
dotąd przeprowadzonych badań jest odkrycie ponad 2500 obiektów archeologicznych,
wśród których wyróżnia się 120 wczesnośredniowiecznych obiektów zagłębionych lub
zróżnicowanych konstrukcji słupowych
z VIII-X w.
Brzeźnica – w lesie „Borek” znajduje się 17 wczesnośredniowiecznych kurhanów, wstępnie przebadanych przez archeologów. Znaleziono tutaj resztki naczyń
oraz ślady pochówków. Jest to jedno z wielu słowiańskich cmentarzysk znajdujących
się w Dolinie Wisłoki. Największy kurhan
ma 8 metrów średnicy.
Stobierna – na zboczu wzniesienia,
w miejscu ustronnym z pięknym wido-
Trzcinica – Karpacka Troja (str. 34.)
Trzcinica – Mrukowa – wieś na granicy Magurskiego
Parku Narodowego, w której znajdował się wczesnośredniowieczny gród, prawdopodobnie Wiślan.
wiańska z okresu VIII – X wieku.
Walik – znawcy tematyki na podstawie przeprowadzonych tu
badań w XX w., a co za tym idzie znalezisk, datują je na VIII-X w.,
a więc z czasów państwa Wiślan.
Niedźwiada – w miejscu zwanym „Zamczysko” są po dziś
dzień dobrze widoczne pozostałości grodu, prawdopodobnie refugialnego. Ocenia się, iż funkcjonował on głownie w XIII w.
i mógł zostać zniszczony podczas jednego z najazdów tatarskich.
Żmigród Stary – Obiekt położony był na wzgórzu nazwanym Zamczysko na prawym brzegu Wisłoki. Przypuszcza się, że
w większej części był drewniany. Walory obronne samego wzgórza powiększono jeszcze o fosę i usypany wał.
Stasiówka – na szczycie wzniesienia znajdowała się osada sło-
Braciejowa – „Głodomank” to średniowieczne grodzisko,
znajduje się na górze Okop w Braciejowej. Gród istniał jeszcze
przed powstaniem Państwa Polskiego, gdzieś pomiędzy VII a X
wiekiem. Głodomank był wówczas częścią granicznego systemu
obronnego Wiślan. Istniał aż do XIII wieku i został zniszczony
podczas jednego z najazdów tatarskich. O grodzie pisał jeden z najsłynniejszych polskich kronikarzy Jan Długosz w swoim „Liber Beneficiorum”.
Palana Gera, – czyli „spalona góra” – to miejsce
gdzie według legend znajdował się święty dębowy gaj, w którym
oddawano cześć bogu gromów – Perunowi. Ze zbocza tego
wzgórza biją strumienie mające uzdrawiającą moc, czego potwierdzeniem jest istniejące tutaj w XIX i na początku XXw uzdrowisko – Latoszyńskie Łazienki.
Podgrodzie – na wzniesieniu obok tej wsi znajdował się legendarny gród „króla” Bodzosa, zwany Magą. Osada ta według legendy została zniszczona podczas najazdu koczowników – Awarów, Węgrów, Pieczyngów lub Tatarów.
Pilzno – miasto królewskie, które w średniowieczu było najważniejszą osadą w okolicy. Zachował się średniowieczny układ
śródmieścia oraz zabytkowe kamienice. Słowo „Pilzno” pierwszy
raz pojawia się w 1105 roku w dokumencie prawnika papieskiego
Idziego, dokument ten zatwierdza nadanie Klasztorowi Benedyktynów w Tyńcu licznych dóbr w tym osad Pilzno i Strzegocice. w 1354 roku ostatni Piast Kazimierz zwany Wielkim widząc niewątpliwy rozkwit osady włączył Pilzno do własności królewskiej
oraz zezwolił szlachcicowi Dobiesławowi zorganizować miasto na
prawie niemieckim.
Przeczyca – w lesie pomiędzy wsiami Przeczyca i Dęborzyn
znajdują się pozostałości potężnego grodu z czasów Państwa Wiślan (IX-Xw). Do dziś widać wypiętrzenia po wałach, które okalały ten gród strzegący przeprawy przez Wisłokę.
Liwocz – (562m n.p.m.) to najwyższe wzniesienie w okolicy
było miejscem słowiańskiego kultu. Dziś jest zaadoptowane na potrzeby kultu chrześcijańskiego. Na szczycie góry znajduje się platforma widokowa, z której widać Dolinę Wisłoki oraz Tatry i Pieniny.
Golesz – ruiny, pozostałości kamiennych murów, bramy
i baszty narożnej. W XIII lub XIV wieku wzniesiono w tym miejscu zamek zbudowany na planie owalu, otoczony fosą i wałem.
Warownia strzegła traktu handlowego prowadzącego doliną Wisłoki na Węgry.
HORYZONT 37
Forum Karpackie
„Tożsamość Karpat”
Uzdrowiska na start!
BARBARA INGLOT
Z
takim hasłem Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska przystąpiło
do realizacji kolejnego ze
swych pomysłów, który
ma na celu wykorzystanie potencjału
polsko-ukraińskiego pogranicza i partnerstwa transgranicznego wspierającego
rozwój regionu. Działania zaplanowane
w ramach trzech projektów koncentrować się będą wokół jednej z największych zalet regionu, tj. ośrodków uzdrowiskowych.
Uzdrowiska to wyjątkowe miejsca na
mapie naszego województwa. Są wśród
nich prawdziwe perełki, takie choćby jak
Iwonicz-Zdrój należący do najstarszych i
najbardziej renomowanych uzdrowisk w
Polsce, który przyciąga pięknem zabytkowej architektury, krystalicznie czystym powietrzem i wspaniałym mikroklimatem.
Podobnie jest na Ukrainie, gdzie położony u stóp Gorganów Truskawiec zachęca kuracjuszy i turystów ciepłym klimatem oraz wodą mineralną o wyjątkowym
składzie, zwaną „Naftusia”. Te i inne atuty uzdrowisk nie są jednak w dalszym ciągu w pełni wykorzystywane. Pomimo
oczywistego potencjału rekreacyjnego
polsko-ukraińskiego obszaru głównym
problemem ograniczającym rozwój turystyki rekreacyjnej jest niewystarczający
poziom rozpoznawalności tego obszaru
jako terenu rekreacyjnego, ograniczony
dostęp do informacji na temat aktualnych
ofert turystycznych, produktów, usług w
uzdrowiskach oraz niewystarczający poziom ich promocji. Dostępne oferty i produkty turystyczne uzdrowisk wskazują na
ich niski poziom konkurencyjności w porównaniu z ofertami z innych terenów
rekreacyjnych, w tym transgranicznych.
Co zrobić, aby wykorzystać ich potencjał? Jak sprawić, aby podkarpackie uzdrowiska mogły konkurować z takimi miej-
38 HORYZONT
DOROTA ZAŃKO
dyrektor Biura Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska
P
scami jak Nałęczów czy Krynica-Zdrój?
Na te pytania Euroregion postara się znaleźć odpowiedź i przygotować plan skutecznej strategii promocji dla całego obszaru polsko-ukraińskiego pogranicza. W
ramach realizowanych projektów zaplanowaliśmy szereg działań, które – w naszej ocenie – przyczynią się do zwiększenia konkurencyjności polsko-ukraińskich
ośrodków uzdrowiskowych i doprowadzą do intensyfikacji ruchu turystycznego
na tym obszarze poprzez wykreowanie
nowych produktów turystycznych.
Pierwszym z działań było zorganizowanie konferencji, która odbyła się 26 marca
br., a skierowana była do przedstawicieli
branży turystycznej, podmiotów świadczących usługi zdrowotne, lokalnych liderów działających na rzecz rozwoju turystyki uzdrowiskowej po obu stronach granicy,
a także władz lokalnych, samorządów i organizacji pozarządowych.
Podczas paneli dyskusyjnych uczestnicy mieli możliwość udziału w dyskusji na temat możliwości rozwoju turystyki uzdrowiskowej w Euroregionie
Karpackim, roli klastrów czy też pozycjonowania i marketingu miejsc w kontekście rozwoju marek terytorialnych.
Następne działania, realizowane w kolejnych miesiącach, to między innymi:
• opracowanie strategii promocji karpackiej turystyki uzdrowiskowej będącej
jednocześnie częścią strategii budowy i
wdrażania terytorialnej Marki Karpackiej;
• stworzenie wspólnego dla obszaru
transgranicznego portalu internetowego
jako źródła informacji i promocji potencjału rekreacyjnego w polsko-ukraińskiej
części Euroregionu Karpackiego;
• wypracowanie instrumentów promujących potencjał rekreacyjny w regionie
transgranicznym poprzez wydanie dwujęzycznych publikacji;
• przeprowadzenie wizyt studyjnych
dla touroperatorów, zarówno w Polsce,
jak i na Ukrainie, w wyniku tych wizyt
powinny zostać opracowane nowe zintegrowane pakiety ofert rekreacyjno-turystycznych;
• warsztaty z zakresu pisania projektów;
• wydanie poradnika medycznego dotyczącego ośrodków zdrowia w obwodzie lwowskim i na Podkarpaciu, zawierającego opisowe infor macje o każdym
obiekcie w regionie, ze szczególnym
uwzględnieniem możliwości leczniczych
i rekreacyjnych.
Projekty swym zasięgiem obejmują po
stronie polskiej województwo podkarpackie (ze szczególnym uwzględnieniem
miejscowości uzdrowiskowych: Rymanów-Zdrój, Polańczyk, Horyniec-Zdrój,
Iwonicz-Zdrój) a po stronie ukraińskiej
– obwód lwowski (w tym miejscowości
uzdrowiskowe, jak: Truskawiec, Morszyn, Schidnica, Jaworów).
Projekty współfinansowane są ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina 2007-2013. roblemy ochrony ekosystemów wodnych w Karpatach,
możliwości rozwoju funkcji
turystycznej na obszarach
górskich na przykładzie
Karpat, mechanizm tworzenia i promocji wspólnej przestrzeni społeczno-gospodarczej w Karpatach – m.in. te zagadnienia poruszano podczas Forum
Karpackiego „Tożsamość Karpat”, które w dniach 20-21 marca br. odbyło się
w Polańczyku.
Było ono wydarzeniem podsumowującym roczny projekt pn. „System monitoringu Konwencji Karpackiej”, który
zrealizowało rzeszowskie Stowarzyszenie
na rzecz Rozwoju i Promocji Podkarpacia „Pro Carpathia”. Inspiracją do podjęcia tematu konwencji karpackiej było
dla stowarzyszenia 10-lecie tego dokumentu. Ramowa konwencja o ochronie
i zrównoważonym rozwoju Karpat została podpisana w 2003 r. w Kijowie
przez Czechy, Polskę, Rumunię, Serbię,
Słowację, Ukrainę oraz Węgry. W Polsce
weszła w życie 19 czerwca 2006 r. Dokument ten z założenia ma przyczynić się
do „poprawy jakości życia, wzmocnienia
miejscowej gospodarki i społeczności
lokalnych oraz zachowania walorów
przyrodniczych i dziedzictwa kulturowego tego obszaru”. – Z badań ankietowych dotyczących wdrażania postanowień konwencji karpackiej przez różne
podmioty (ok. 500) w woj. podkarpackim i kraju preszowskim wynika, że na
Podkarpaciu blisko połowie organizacji
(48%), które wzięły udział w badaniu,
dokument ten jest znany, kojarzą one
ten zapis – podkreślił Krzysztof Staszewski, prezes stowarzyszenia Pro Carpathia. – Co ciekawe, bardzo często
(63% przypadków) organizacje nie zdają sobie sprawy z tego, że działania przez
nie podejmowane wypełniają zapisy kon-
wencji – mówił. Trochę więcej podmiotów niż w przypadku Podkarpacia zadeklarowało znajomość dokumentu w kraju preszowskim – 60%. Tam też więcej
organizacji ma świadomość, czy i w jaki
sposób ich działania statutowe wpisują
się w zapisy konwencji karpackiej (41%).
Dla Karpat polskich szczególnie istotna jest funkcja turystyczna, gdyż właśnie
w tej części tych gór znajduje się najwięcej terenów o najwyższym stopniu wartości dla turystyki. Cechy środowiska
umożliwiają tu rozwój wielu form ruchu
turystycznego w ciągu względnie długiego sezonu turystycznego. – Struktura
przestrzenna zagospodarowania i ruchu
turystycznego w Karpatach polskich jest
wyraźnie zróżnicowana. Przyczyną dysproporcji są zróżnicowanie walorów
przyrodniczych poszczególnych regionów, ale także tradycje turystyczne –
mówił kolejny z prelegentów, dr
Krzysztof Szpara z Katedry Geografii
Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządza-
nia w Rzeszowie. Podkreślił także, że
choć możliwości rozwoju funkcji turystycznej na obszarach górskich są duże,
to turystyka w Karpatach nie może być
traktowana jako „panaceum na wszystko”. – Funkcja turystyczna – tak, ale
nie zawsze, nie wszędzie, nie tylko –
mówił Szpara. Dlatego że turystyka jest
zależna od wielu czynników zewnętrznych. – W przypadku obszaru Karpat
powinniśmy mówić o wielofunkcyjnym
rozwoju turystki, o turystyce zrównoważonej, ekologicznej, ekoturystyce, która
pozwoli na trwały rozwój w długim
okresie – zauważył. Krzysztof Szpara
przekonywał, że w krajach rozwiniętych
cywilizacyjnie odchodzi się od turystyki
masowej na rzecz turystyki indywidualnej – poznawczej, przyrodniczej i kulturowej. Obszary wiejskie doskonale nadają się do organizowania takich form
turystyki i rekreacji jak: wypoczynek pobytowy, turystyka krajoznawcza, pobyty
w drugich domach i agroturystyka.
HORYZONT 39
W ochronie dziedzictwa przyrodniczego Karpat ogromną rolę odgrywa planowanie przestrzenne. – Główny problem sprowadza się do kształtowania
wśród ludzi przekonania o potrzebie zachowania flory, dawnej tradycyjnej architektury, a także do potrzeby gospodarowania opartego na tradycji tego regionu
karpackiego – podkreślił prof. Piotr Patoczka z Politechniki Krakowskiej.
Kar paty kojarzą się nam głównie
z wzniesieniami, szczytami górskimi, ale
nieodłącznym elementem tego obszaru
są ekosystemy wodne. Tu pojawiło się
wiele problemów wynikających z bardzo
szybko postępujących zmian cywilizacyjnych. – Główny problem to regulacje
cieków wodnych, a także przegradzanie
głównych tras wędrówek ryb, czyli budowa zapór na dużych rzekach. W Polsce jest to problem dość znaczący.
Obecnie pracujemy nad odbudową populacji ryb wędrownych, głównie łososia i troci, a przegrody na ciekach wodnych bardzo mocno komplikują ten
proces – podkreślił dr Krzysztof Kukuła z Uniwersytetu Rzeszowskiego. –
Problemem są także zanieczyszczenia
i nieuregulowana gospodarka ściekowa
na mniej zurbanizowanych obszarach
Karpat, na obszarach wiejskich. Jest to
problem ciężki do rozwiązania, ponieważ w górach budowa kanalizacji jest
trudna i bardzo kosztowna – mówił.
Forum Kar packiemu towarzyszyła
dyskusja na temat rozwoju Karpat. Wg
uczestników spotkania, winien on następować w takim kierunku, aby Karpaty
stały się dobrym miejscem do życia dla
osób, które tu się urodziły i wychowały, ale również dla tych, które chciałyby
się w nich osiedlić. Ten rozwój powinien
odbywać się przy jednoczesnym zachowaniu dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego. – Dziś Karpaty są obszarem
marginalnym, biednym, obszarem dużej
migracji mieszkańców – mówi Staszewski. – Szansę rozwoju da temu regionowi strategia kar packa. Prace nad nią
trwają – podkreślił Dawid Lasek, wiceprezes Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska.
Forum Karpackie skierowane było do
przedstawicieli samorządów z całego
obszaru Karpat, organizacji pozarządowych, przewodników turystycznych,
przedsiębiorców. Spotkanie zakończyło się powołaniem partnerstwa na rzecz
wdrażania konwencji karpackiej w Euroregionie Karpackim.
(Autorka jest dziennikarką Katolickiego Radia VIA
w Rzeszowie)
40 HORYZONT
Relacja ze szkoleń dla beneficjentów
Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy
AGNIESZKA FRYC
16
-20 grudnia 2013 r.
w biurze Stowarzyszenia Euroregion
Karpacki Polska w
Rzeszowie odbyły się
szkolenia skierowane do beneficjentów
funduszy grantowych Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy oraz do
zaproszonych przedstawicieli jednostek
samorządu terytorialnego, przedsiębiorców i organizacji zainteresowanych tematyką szkoleń. Szkolenia te były możliwe dzięki realizacji projektu
„Alpejsko-Karpacki Most Współpracy”,
wdrażanego przez Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska w ramach Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy.
Pierwszego dnia odbyło się szkolenie
dotyczące prawa zamówień publicznych.
Zagadnienia z tej tematyki przedstawił
pan Wiesław Durda – radca prawny. 17
grudnia tematem szkolenia były delegacje krajowe i zagraniczne oraz rozliczenia z zakładem ubezpieczeń społecznych, kurs prowadziła pani Anita
Szymczuch reprezentująca fir mę Abakus Konsulting sp. z o.o., sp.k. Szkolenie
z 18 grudnia dotyczyło pomocy de minimis, przeprowadzone zostało przez
pana Marcina Sowę – konsultanta ds.
pomocy publicznej. 19 grudnia poświęcony był rozliczeniom z tytułu eksportu
i importu w ramach Unii Europejskiej i
poza Unią, prowadzącym był Roman
Andrzejewski – ekspert w dziedzinie ceł,
podatku akcyzowego, VAT-u oraz procedury postępowania administracyjnego.
Ostatniego dnia cyklu odbyło się szkolenie z promocji regionów poprowadzone
przez trzech ekspertów z Agencji Promocji Miast i Regionów z Krakowa: pana Artura Żyrkowskiego, pana Marcina
Gajownika i pana Michała Popka.
Szkolenia były doskonałą okazją do
poszerzenia i zdobycia wiedzy w ramach
wielu tematów, które zostały poruszone
podczas tych spotkań. Uczestnicy mieli
możliwość uzyskać odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Wiele z tych pytań
budziło ożywioną dyskusję.
Serdecznie dziękujemy wszystkim
uczestnikom oraz prowadzącym szkolenia, mamy nadzieję, że zdobyta przez
Państwa wiedza przyniesie oczekiwane
rezultaty.
Polsko-Szwajcarskie
Forum Gospodarcze
w Warszawie
27 stycznia br. na Stadionie Narodowym
w Warszawie odbyło się Polsko-Szwajcarskie Forum Gospodarcze. W wydarzeniu
tym SEKP reprezentował pan Dawid Lasek – wiceprezes zarządu i koordynator
projektu „Alpejsko-Karpacki Most
Współpracy”, oraz pani Agnieszka Fryc –
kierownik Biura Planu Partnerstwa, Informacji i Promocji. Konferencję otworzył
pan Janusz Piechociński, minister gospodarki, natomiast zgromadzonych gości
powitali pan Bronisław Komorowski, prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, oraz pan
Didier Burkhalter, prezydent Konfederacji Szwajcarskiej. Część dyskusyjną konferencji podzielono na 3 panele tematyczne,
prowadzone równolegle. Podczas panelu
I, poświęconego dualnemu kształceniu
zawodowemu, przedstawiono rozwiąza-
nia funkcjonujące w Szwajcarii w obrębie
kształcenia obywateli, podjęto również
dyskusję na temat możliwości i zakresu
adaptacji tych rozwiązań na gruncie polskim. Kwestię współpracy polskich i
szwajcarskich jednostek naukowo-badawczych przedstawiono w panelu II. Zapoznano podczas niego zgromadzonych z
konkretnymi przykładami przedsięwzięć
naukowych zrealizowanych w polsko-szwajcarskich zespołach badawczych, a
także przedstawiono możliwe źródła finansowania międzynarodowych przedsięwzięć badawczych. Podczas panelu III
natomiast debatowano o możliwościach
usprawnienia współpracy i przepływu
technologii pomiędzy instytucjami badawczymi a przemysłem, roli sektora prywatnego i międzynarodowych przedsiębiorstw w badaniach R&D oraz transferze
technologii.
W konferencji, oprócz pana Diedera
Burkhaltera, prezydenta Konfederacji
Szwajcarskiej, wzięli udział przedstawiciele Ambasady Szwajcarii w Warszawie, pracownicy biura Swiss Office
oraz szwajcarscy eksperci, przedstawiciele jednostek naukowych, którzy debatowali w trakcie części panelowej.
Stronę polską reprezentowali przedstawiciele rządowi, a także beneficjenci
projektów współfinansowanych w ramach Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy. HORYZONT 41
Jan Paweł II sprzed kościoła
w Dukli patrzył na Cergową
Śladami zakonnika-pustelnika,
patrona Kresów
JAROMIR KWIATKOWSKI
A
Cergowa patrzy i myśli, co
się tu dzieje. Do jutra –
tak Jan Paweł II żegnał
pielgrzymów zgromadzonych na dziedzińcu i wokół sanktuarium ojców ber nardynów
w Dukli. Był wieczór, 9 czerwca 1997 r.
Papież chciał już udać się na spoczynek,
bo zapowiadało się, że następny dzień,
w Krośnie, gdzie miał kanonizować błogosławionego Jana z Dukli, również będzie bardzo ciężki. Nie mógł jednak,
niejako w wigilię tego dnia, nie nawiedzić rodzinnej miejscowości Błogosławionego. I kościoła, gdzie znajdują się
jego relikwie.
Nie wiadomo dokładnie, kiedy urodził się Jan z Dukli. Najczęściej przyjmuje się, że było to ok. 1414 r. W tym
roku przypadałaby więc 600. rocznica
jego urodzin. Ten rok przyjął Sejm RP,
który 6 grudnia ub.r. przyjął uchwałę
ustanawiającą rok 2014 Rokiem św. Jana
z Dukli. Już choćby z tego powodu warto przypomnieć papieską wizytę.
Przy okazji warto przypomnieć, że Karol Wojtyła odwiedził Duklę po raz
pierwszy, jeszcze jako ksiądz, w 1952 r.
Wtedy odprawił tu mszę św. i zatrzymał
się na nocleg. W 1967 r., już jako kardynał, spędził tu kilka dni. Stąd wyprawiał
się na wędrówki po okolicy, wszedł na
Cergową i Piotrusia, odwiedził pustelnię
św. Jana na wzgórzu Zaśpit. I pomyśleć,
że do wizyty w 1997 r. w Dukli i Krośnie
mogłoby wcale nie dojść, gdyby relikwie
Świętego, przechowywane wcześniej
w klasztorze bernardynów w Rzeszowie, w 1974 r. nie wróciły do Dukli. Podobno bernardyni dukielscy żartowali
sobie, że ich współbracia z Rzeszowa
żałowali, iż oddali te relikwie, bo wtedy
kanonizacja Jana z Dukli być może odbyłaby się właśnie w Rzeszowie.
42 HORYZONT
„Często nawiedzajcie
to miejsce”
WIKIMEDIA COMMONS 2
9 czerwca 1997 r. pod wieczór papież
przyleciał śmigłowcem z Krakowa na
lądowisko w Targowiskach. Stamtąd, już
papamobilem, przejechał do Dukli, witany po drodze przez tłumy pielgrzymów, którzy szczególnie licznie zgromadzili się na skrzyżowaniu w Miejscu
Piastowym (dziś jest tam niewielkie rondo).
W dukielskim sanktuarium Jan Paweł
II udał się do bocznej kaplicy z relikwiami (jeszcze wtedy) błogosławionego Jana z Dukli i tam się modlił. Pamiątką tamtych chwil jest klęcznik, który
można zobaczyć w kaplicy z relikwiami
Świętego.
Następnie papież spotkał się z wiernymi przed kościołem bernardynów. Fotel
papieski, który do dziś stoi w kościele,
obok kaplicy z relikwiami, stał wtedy
na specjalnym podwyższeniu.
Jan Paweł II zwrócił się do zebranych
z prośbą, by często nawiedzali to miejsce. „Ono jest wielkim skarbem tej ziemi, bo tu przemawia Duch Pana do
ludzkich serc za pośrednictwem waszego świętego Rodaka. Mówi on, że życie
osobiste, rodzinne i społeczne trzeba
budować na wierze w Jezusa Chrystusa.
Wiara bowiem nadaje sens wszystkim
naszym wysiłkom. Pomaga odkryć
prawdziwe dobro, ustala prawidłową
hierarchię wartości, przenika całe życie” – zwrócił się Jan Paweł II do zgro-
madzonych. Tuż po godz. 21 papież zachęcił do wspólnego zaśpiewania Apelu Jasnogórskiego.
Noc Jan Paweł II spędził w dukielskim
klasztorze, w specjalnie przygotowanym
na tę okazję gabinecie-saloniku. Rano
papieski orszak pojechał do Krosna na
mszę kanonizacyjną. Po drodze krótko
zatrzymał się u księży michalitów
w Miejscu Piastowym – to z kolei miejscowość, gdzie żył i działał błogosławiony ks. Bronisław Markiewicz. Miejscowość – kolebka zgromadzeń
michalitów i michalitek.
Św. Jan z Dukli
– patron pojednania
Trwałym śladem pobytu Ojca Świętego w Dukli, oprócz klęcznika i fotela,
jest przygotowany na tę okazję kompleks pomników, stojących na placyku
przy łuku drogi na Barwinek, przed bernardyńskim sanktuarium. Składa się on
z trzech elementów. Te elementy to
Krzyż Pojednania oraz postacie św. Jana z Dukli i błogosławionego (a za
chwilę świętego) Jana Pawła II, wszystkie autorstwa wybitnego rzeźbiarza
Maksymiliana Biskupskiego. Dwa
z nich – Krzyż i postać św. Jana – stanęły przed wizytą, Jan Paweł II – rok po
wizycie. Kompleks jest bardzo ciekawy, a przy tym wzbudzający wiele kontrowersji wśród mieszkańców Dukli.
Św. Jan, w podartej szacie, z wyciągnię-
tymi rękami i pustymi oczodołami
(w ikonografii jest przedstawiany jako
niewidomy), wygląda na żebraczynę.
Również Jan Paweł II jest pokazany
nietypowo – jako papież-pielgrzym,
z kosturem zamiast pastorału.
Po przecz ną bel kę 9-me tro we go
Krzyża Pojednania stanowią rozciągnięte szeroko ramiona. Od podstawy belki pionowej w górę wychodzą
set ki dło ni, wzno szą ce się jak by
w błagalnej prośbie. Krzyż ma upamiętniać 150 tys. żołnierzy kilku armii, poległych w walkach o Przełęcz
Du kiel ską – bez i mien ne ofia ry II
wojny światowej.
I tak to historia sprzed lat kilkudziesięciu splata się z tą sprzed lat kilkuset. Św.
Jan z Dukli, ukształtowany przez życie
na pograniczu kultur i narodów, jest bowiem uważany za patrona pojednania
narodów żyjących na Kresach dawnej
Rzeczpospolitej.
HORYZONT 43
Bieszczadzkie wędrówki
Karola Wojtyły
ANDRZEJ POTOCKI
K
arol Wojtyła był w Bieszczadach co najmniej jedenastokrotnie, jako duszpasterz akademicki, biskup
i kardynał. Pierwsza wakacyjna wędrówka księdza Wojtyły po
Bieszczadach przypadła na rok 1952.
Wówczas góry te musiały sprawiać wyjątkowo przygnębiające wrażenie. Opustoszałe, wypalone wsie, sczerniałe reszki
chałup, popadające w ruinę coraz mniej
liczne już cerkwie i zarośnięte wysoką trawą cmentarze.
Wędrował po Beskidzie Niskim i Bieszczadach od 4 do 20 września. Towarzyszyło mu pięć osób z tzw. chórku gregoriańskiego, utworzonego ze studentów przy
kościele św. Floriana w Krakowie. Przygodę bieszczadzką rozpoczęli oni w Komańczy. Rano – po odprawieniu mszy świętej
przez ks. Wojtyłę w miejscowym kościółku – ruszyli w dalszą drogę dawnym szlakiem niebieskim, przez Prełuki, Duszatyn
do Jeziorek Duszatyńskich. Tu na stoku
Chryszczatej postanowili zostać na nocleg.
Wspomnienie Jeziorek Duszatyńskich
odnajdujemy w tomie Karola Wojtyły zatytułowanym „Przed sklepem jubilera”.
Wyjście od jeziorek na Chryszczatą zajęło im ponad dwie godziny, potem przez
przełęcz Żebrak i Wołosań zeszli do nieistniejącej wsi Kołonice. Nocleg urządzili
sobie w opuszczonej kapliczce przydrożnej, stojącej w Łubnem przy drodze do
Baligrodu. Podobno były w niej złożone
budki dla ptaków. Wędrowcy wymościli
sobie legowisko jedliną i chociaż z trudem
się w kaplicy pomieścili, bo miała zaledwie
2 mkw. powierzchni, przespali w niej do
rana. Autem ciężarowym dojechali do Baligrodu. Tu zakończyli swoją wędrówkę
i napotkaną ciężarówką udali się do stacji
PKP w Zagórzu.
Stał jeszcze pomnik Stalina
Kolejny przyjazd w Bieszczady nastąpił
już w roku następnym. Ksiądz Wojtyła
wraz grupą szesnastu przyjaciół 3 sierpnia
1953 r. wyruszył pociągiem z Krakowa
do Ustrzyk Dolnych. Miasteczko, które
dwa lata wcześniej oddali nam Rosjanie,
było zaniedbane i ponure, ledwie w części
zaludnione. W rynku stał betonowy pomnik Stalina. Podróżni dojechali do
Ustrzyk Górnych i w strażnicy WOP-u udzielono im gościny na strychu. Wyruszyli na Tarnicę, by pod wieczór powrócić do bazy. Pogoda była deszczowa
i dopiero 7 sierpnia zdecydowali się na
dalszą wędrówkę. Przez połoniny Caryńską i Wetlińską oraz Smerek doszli po
szesnastu godzinach marszu do Cisnej.
Następnego dnia, przez Wołosań, Chryszczatą i Jeziorka Duszatyńskie, dotarli do
Komańczy, gdzie przenocowali w klasztorze Sióstr Nazaretanek. W dalszą trasę
wyruszyli 10 sierpnia, by przez pasmo Bukowicy i wyludnione Puławy dojść do
równie wyludnionej Tarnawki, gdzie zatrzymali się na nocleg. Ostatecznie swój
przemarsz czerwonym beskidzkim szlakiem zakończyli 15 sierpnia w Krynicy.
U bram uwięzionego
kardynała Wyszyńskiego
Cztery lata od pierwszego pobytu
ksiądz Wojtyła od 3 do 12 sierpnia 1956
r. z grupą dziesięciu studentów znów
przyjechał w Bieszczady. 3 sierpnia dojechali oni pociągiem do Zagórza i tu przenocowali. W kolejnym dniu, znów pociągiem, dojechali do Komańczy. Wówczas
w klasztorze był jeszcze więziony ks. kardynał Stefan Wyszyński. Nie mieli jednak
szans się tam dostać, bo na drodze do
klasztoru stał szlaban, budka strażnicza,
w niej wartownik.
Z Komańczy poszli polnymi drogami
i gościńcami przez wyludnione i wypalone wsie: Prełuki, Duszatyn, Mików, Smolnik i dalej na Wolę Michową, Maniów
i Balnicę do Solinki. Doszli do Hyrlatej
i tam rozbili obóz. Nazajutrz ks. Wojtyła
odprawił mszę świętą „z cudnymi widokami”, po czym zeszli do Cisnej. Doszli do
wsi Smerek i przez szczyt Smerek weszli
na Połoninę Wetlińską, a następnie, przez
Dwernik-Kamień, zeszli do Nasicznego,
kolejnej zupełnie zniszczonej wsi. Stąd
weszli w dolinę Potoku Caryńskiego i po
przejściu granią Połoniny Caryńskiej zeszli
do Berehów Górnych, gdzie wypadł im
nocleg. Stamtąd – przez Rawki – przedwojennym szlakiem niebieskim dotarli do
Ustrzyk Górnych. 10 sierpnia powtórzyli
trasę sprzed trzech lat, wychodząc na Tarnicę, Halicz i Bukowe Berdo, z którego
dotarli na Widełki i wrócili szosą do
Ustrzyk Górnych.
Grupa „Wujka” z nogami
po słowackiej stronie
W 1957 r. dwukrotnie ks. Wojtyła odwiedzał z młodzieżą Bieszczady. Grupa
„Wujka”, bo tak zwracali się do niego
uczestnicy tych wypraw, przyjechała w Beskid Niski i Bieszczady już 1 lipca, ale on
dojechał z Krakowa z grupą trzech osób
dopiero 9 lipca. W Stróżach pociąg do
Zagórza zastali spóźniony, więc i do Komańczy dojechali późno. Wyruszyli nad Jeziorka Duszatyńskie, gdzie miała czekać
na nich tamta grupa (8 osób). Dotarli na
miejsce około 1 w nocy i nie mogli się odnaleźć. Nocowali, jak się później okazało,
nieopodal wspomnianej grupy, z którą
spotkali się dopiero rano. Pogoda była
znakomita. Rano ks. Wojtyła odprawił
mszę świętą. Potem poszli przez Chryszczatą na przełęcz Żebrak, gdzie biwakowali do następnego dnia. Następnie przez
Wołosań zeszli do Cisnej i kolejny biwak
założyli w Lisznej. Przez Jasło dotarli do
Okrąglika, by dalej pójść przedwojennym
szlakiem czerwonym beskidzkim wzdłuż
granicy polsko-czechosłowackiej aż do
Dziurkowca, gdzie nocowali „z nogami po
słowackiej stronie”. W kolejnym dniu nadal szli wzdłuż granicy i przez Kremanaros zeszli na Rawki, a dalej do Ustrzyk
Górnych. 14 lipca przez Szeroki Wierch
wyszli na Tarnicę, potem przez Krzemień
na Halicz, gdzie dopadła ich straszna ulewa, i stamtąd – przez Rozsypaniec i Przełącz Bukowską – zeszli do Wołosatego,
skąd powrócili do Ustrzyk Górnych.
W dniu następnym grupa pożegnała się
z „Wujkiem”. Wyjeżdżając przygodną ciężarówką, zostawiła „Wujka” niemal bez jedzenia, z jedną kromką chleba. W tamtym
czasie najbliższe sklepy były w Cisnej i Lutowiskach.
16 lipca przyjechała ciężarówką druga
ośmioosobowa grupa. Zaczęły się słotne
dni i deszcz padał niemal każdego dnia,
dlatego też przez kilka dni biwakowano
pod namiotami w Ustrzykach Górnych,
robiąc wypady na Tarnicę i Halicz oraz na
Połoninę Caryńską i Połoninę Wetlińską,
a także na Małą Rawkę i Dużą Rawkę.
Każdego dnia ktoś inny zostawał w bazie.
Raz taki dyżur przypadł ks. Wojtyle. Do
bazowego należało palenie ogniska i suszenie mokrych rzeczy w przerwach między opadami. Niestety, nazbyt głęboka
medytacja „Wujka” spowodowała, że
z jednych spodni zostały tylko nogawki,
resztę pochłonął ogień.
Kiedy przestało padać, postanowili, idąc
dawnym gościńcem przez Berehy Górne,
Wetlinę, Smerek i Dołżycę, przenieść
obóz w pobliże Cisnej. Stamtąd w dalszym ciągu robili kilkugodzinne wypady,
tym razem w urokliwą dolinę Górnej Solinki i na okoliczne szczyty. Na Jaśle była
msza święta przy ołtarzu z kamieni, bo na
każdą wycieczkę ksiądz Karol Wojtyła za-
bierał z sobą „turystyczny sprzęt liturgiczny”: relikwiarz, skręcany z dwóch części
kielich, mały mosiężny krzyż, dwie ampułki na wino i wodę, srebrną małą tackę, dwa
pudełeczka na hostie i komunikanty,
dzwoneczek, szaty liturgiczne oraz specjalne tenisówki.
Pogoda nadal była deszczowa. Jednej
nocy deszcz w Cisnej tak bardzo padał, że
zatopiło im część obozu i trzeba było kilka namiotów ewakuować. Coraz trudniej
było wysuszyć przemoczoną odzież i buty. Większość czasu spędzano przy ognisku na rozmowach i śpiewach. Wyprawa
skończyła się 25 lipca powrotem do Krakowa, skąd już dwa dni później ks. Wojtyła wyruszył z młodzieżą na spływ kajakowy Pisą.
WOP dał wiązkę słomy
Kolejny turystyczny pobyt ks. Wojtyły
w Beskidzie Niskim i Bieszczadach trwał
od 5 do 15 września 1957 r. Przyjechali
w piętnaście osób do stacji kolejowej Rymanów we Wróbliku Szlacheckim, skąd
44 HORYZONT
HORYZONT 45
przeszli przez Ladzin, Rymanów i Posadę
Górną do Rymanowa-Zdroju. W Rymanowie-Zdroju pierwsze trzy dni, od 5 do
7 września, biwakowali za uzdrowiskiem,
na Stajniskach. W drugim dniu dołączyła
jeszcze jedna uczestniczka. Biwakowanie
upływało w miłej atmosferze, jego uczestnicy zbierali grzyby, spacerowali po uzdrowisku, bowiem zwyczajowo urządzili sobie „dzień turysty”. W trzecim dniu po
obiedzie, przez Wołtuszową, Wisłoczek,
Tarnawkę, Puławy Dolne i Wernejówkę,
przeszli do Polan Surowicznych. Na ostatnim odcinku siedmiokrotnie musieli przechodzić w bród przez Surowiczny Potok.
W kolejnym dniu przez Banię doszli do
Daliowej. Tam nocowali w boisku rodziny Bogaczów.
Potem poszli przez Jaśliska do Jasiela,
wsi wyludnionej i doszczętnie zrujnowanej. Z Jasiela, przez Żołnierską Polanę,
wzdłuż granicy polsko-czechosłowackiej,
podążali na wschód, przez Pasikę i Garb
Średni, aż doszli do Przełęczy Radoszyckiej i w okolice Nowego Łupkowa. Na
drugi dzień dwoje uczestników odjechało
z Łupkowa do domu, natomiast reszta
kolejką wąskotorową pojechała do Cisnej,
gdzie rozbiła obóz na nocleg.
Z Cisnej znów przejazd wąskotorówką
do Smereka, skąd część weszła bez plecaków na szczyt Smerek. 12 września po
porannej mszy wyruszyli przez Fereczatą
i Okrąglik, wzdłuż granicy polsko-czechosłowackiej, do Roztok Górnych. Szli
w deszczu, ale było wesoło i ze śpiewem.
Zatrzymał ich patrol WOP, wylegitymował i zakwaterował w swojej stanicy, oddając do dyspozycji jedno pomieszczenie
i kilka wiązek słomy zamiast materacy. Na
drugi dzień rano „Wujek” odprawił mszę
świętą przy zasłoniętych oknach, żeby się
wopiści nie zorientowali. Potem wyruszyli w drogę do Cisnej i nie zważając na padający deszcz, weszli na Łopiennik. Tam
przenocowali w schronisku, po czym
przez Durną zeszli do Kołonic, pospacerowali po Baligrodzie i jeszcze tego samego dnia dojechali do Łukawicy, gdzie wsiedli do pociągu i pojechali do Zagórza, stąd
zaś do Krakowa.
Z traw wyłonił się samotny
wędrowiec z plecakiem
W roku 1958 ks. Karol Wojtyła również
dwukrotnie wypoczywał w Bieszczadach.
Przyjechał nie wcześniej niż 1 lipca. Tym razem po górach wędrował samotnie. – Był to
chyba koniec lipca 1958 r., gdy już przebąkiwano o bliskim wyniesieniu wciąż młodego jeszcze księdza do godności biskupiej.
Spotkaliśmy się zupełnie nieoczekiwanie
46 HORYZONT
w bardzo pięknej scenerii na bieszczadzkiej
połoninie pełnej kwiatów i zapachów –
wspominała przed laty Irena Sławińska. –
Żar słońca zachęcał do biwaku i sjesty. Nasza mała grupka rozłożyła się więc na stoku.
Nagle z bujnych traw wyłonił się samotny
wędrowiec z plecakiem, był to właśnie
ksiądz profesor Karol Wojtyła. Jakże odmieniony, ani śladu zwykłych kpinek i uśmiechów. Zamyślony, jakby już przygniatał go
ciężar odpowiedzialności. Zgromił mnie
jednak, gdy zapytałam: „Wieść głosi, że...”.
Położył palec na ustach i wkrótce zanurzył
się w wysokich trawach. Samotną wędrówką do czegoś się przygotowywał, coś żegnał.
Ballada o Luisie i szarlotka
od zakonnic
W tym też roku od około 23 lipca do 2
sierpnia biskup Wojtyła wędrował po
Bieszczadach razem z prof. Andrzejem
Półtawskim i z sześcioosobową grupą
młodzieży. Znów wszystko trzeba było
nieść w plecakach. Zapas konserw z wołowiną, makaron i chleb. „Wujek” jadł
niewiele, największy apetyt miał Andrzej
Półtawski. Obaj toczyli między sobą nieustanne dysputy filozoficzne.
Kolejny pobyt wypadł w roku 1960. 17
sierpnia w Bieszczady przyjechali razem
z „Wujkiem”, już biskupem, w 17 osób.
Pociągiem z Krakowa, przez Zagórz, do
Komańczy. Stąd doszli do Jeziorek Duszatyńskich, gdzie założyli biwak. Najpierw
kilka osób kąpało się w jeziorkach. Ale było już dość chłodno, bo pogoda nagle załamała się, wiał porywisty wiatr, a temperatura spadła do kilku stopni. Z trudem
rozbijali kolejne namioty. W trzecim dniu
dołączyło do nich jeszcze pięć osób.
W kolejnym zrobili wypad na Gaby
Wierch nad Cisowcem. Jedna z uczestniczek obozu obchodziła akurat 21. urodziny, więc było uroczyste ognisko i koncert, na którym ks. biskup Wojtyła spełnił
jej prośbę i zaśpiewał balladę o Luisie.
21 sierpnia zeszli do Baligrodu przez
przełęcz Żebrak i Rabe. Stąd pojechali do
Cisnej i dalej pieszo udali się do Smereka,
wsi. Tam założyli kolejny biwak. 22 sierpnia odprowadzili „Wujka” do Cisnej, skąd
odjechał, bowiem 23 sierpnia w Lublinie
miał na KUL-u wykłady dla księży. Grupa została i czekała na jego powrót w Jaworzcu. Dołączył do niej już 25 sierpnia,
przywożąc szarlotkę od zakonnic, u których w Lublinie mieszkał.
W następnym dniu, przez Kalnicę, poszli
na Falową. Niestety, wyszli trochę za późno, bo około południa, i nie udało im się
powrócić do obozu przed nocą, bo zgubili drogę. Zeszli w okolicy Buka w dolinę
Solinki, którą pokonali w bród. Nocowali w lesie, przy ognisku. Byli głodni i nie
mieli nawet wody. Rankiem wyruszyli na
azymut, dotarli do obozu, przechodząc
ostatni odcinek drogi korytem Wetlinki.
„Wujek” odprawił mszę świętą. Jako że
był to czas postu eucharystycznego, który obowiązywał od północy, nie mogli nic
zjeść przed komunią świętą.
28 sierpnia wyruszyli przez Zawój na
Szczycisko, przeszli w bród przez San
w Tworylnem i weszli na Otryt. Tam zostali na noc i odmówili Apel jasnogórski.
Szli grzbietem Otrytu aż do szczytu Trohaniec, gdzie znów nocowali, zeszli do
Smolnika, wsiedli do autobusu i dojechali do Zagórza, skąd odjechali do Krakowa.
W 1963 r. biskup Karol Wojtyła wybrał
się znów w Bieszczady razem z przyjaciółmi, dawnymi studentami, z którymi dziesięć lat wcześniej był po raz pierwszy na
Tarnicy. Przyjechali tu w pierwszym tygodniu lipca 1963 r. i wycieczka trwała zaledwie trzy dni. Przyjechali samochodami do
Berehów Górnych. Zrobili wypad na okoliczne połoniny – Caryńską i Wetlińską.
Sanktuarium Matki Bożej
Bieszczadzkiej
Kardynał Karol Wojtyła, metropolita krakowski, odwiedził po raz ostatni Bieszczady 7 lipca 1968 r. Była to już wizyta kanoniczna. Przyjechał do Jasienia koło Ustrzyk
Dolnych, by dokonać intronizacji cudownej ikony rudeckiej na ołtarz jasieńskiego
kościoła. Tym samym, zdecydował o powstaniu tu Sanktuarium Matki Bożej Bieszczadzkiej.
Na zakończenie uroczystości, w których
wzięło udział 15 tysięcy wiernych, kardynał Wojtyła powiedział m.in.: „Człowiek,
gdy postawi sobie dom i urządzi się w nim
jak najlepiej, wtedy siedząc, patrzy po ścianach mieszkania i widzi, że są puste. By zaradzić tej pustce, idzie, kupuje jakiś obraz
i wiesza go na ścianach domu swojego.
Dziś na tych przepięknych, a dotąd pustych ścianach górzystych Bieszczadów
umieszczono cudowny obraz Matki Najświętszej, aby królowała na budzącej się do
lepszego życia bieszczadzkiej ziemi. Ale
prócz obrazów, jakie wieszamy po ścianach naszych domów, jest jeszcze inny,
najcenniejszy ze wszystkich, w którym
Maryja chce mieszkać, to obraz serca każdego człowieka, bo w nim jak w zwierciadle najlepiej uwidacznia się miłość dzieci
do Matki Bożej. I największą radością będzie dla Niej to, gdy z czystym sercem,
pełnym miłości Boga i bliźniego, powrócimy stąd do swoich domów”. Więcej o autorze i jego publikacjach przeczytać
można na: www.potockiandrzej.pl
Z ŻYCIA EUROREGIONU KARPACKIEGO
Co zrobić, aby powstała
strategia dla Karpat?
– Strategia dla Karpat jest potrzebna i samorząd województwa
chce aktywnie uczestniczyć w jej tworzeniu – powiedział 2 kwietnia br. marszałek Władysław Ortyl na konferencji zorganizowanej
w Hotelu Ambasadorskim w Rzeszowie, na której próbowano znaleźć odpowiedź na pytanie, co zrobić, aby taka strategia powstała.
Spotkanie zorganizował Tomasz Poręba – poseł do Parlamentu Europejskiego.
Marszałek Władysław Ortyl powiedział na spotkaniu, że strategia
karpacka jest wielką szansą dla województwa i całego regionu
karpackiego, dlatego samorząd aktywnie włącza się w działania
związane z jej utworzeniem.
Władysław Ortyl powiedział także, że zarząd województwa podjął w tej sprawie uchwałę, która stała się uchwałą Sejmiku Województwa Podkarpackiego. Władze samorządowe zachęcają też do
aktywności i włączenia się w te działania inne samorządy, w tym
samorząd województwa małopolskiego, który jest zainteresowany tematem strategii dla Karpat..
Tomasz Poręba, poseł do Parlamentu Europejskiego, przekonywał,
że Karpaty zasługują na własną, odrębną strategię, jaką mają inne
kraje, np. alpejskie, gdyż Karpaty bardzo potrzebują takiego instrumentu.
Konferencja nt. rozwoju
turystyki uzdrowiskowej
w Euroregionie Karpackim
26 marca 2014 roku w Klimkówce koło Rymanowa odbyła się
konferencja otwierająca mikroprojekt „Strategia rozwoju turystyki
uzdrowiskowej w polsko-ukraińskiej części Euroregionu Karpackiego”, współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach
Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina
2007-2013.
Celem konferencji było przedstawienie założeń mikroprojektu,
m.in. strategii rozwoju turystyki uzdrowiskowej w polsko-ukraińskiej części Euroregionu Karpackiego będącej częścią strategii budowy i wdrażania terytorialnej Marki Karpackiej. Oprócz tego wypowiedzi poszczególnych prelegentów z obu krajów pozwoliły na
przedstawienie obecnego stanu oraz możliwości w zakresie rozwoju turystyki uzdrowiskowej na wspomnianym obszarze. Do
udziału w wydarzeniu zostali zaproszeni potencjalni beneficjenci,
tj. przedstawiciele branży turystycznej, podmioty świadczące
usługi zdrowotne, lokalni liderzy działający na rzecz rozwoju turystyki uzdrowiskowej po obu stronach granicy, a także władze lokalne, samorządy i organizacje pozarządowe.
Patronat honorowy nad wydarzeniem sprawował Tomasz Poręba, poseł do Parlamentu Europejskiego.
Forum Karpackie
„Tożsamość Karpat”
20-21 marca 2014r. przedstawiciele Stowarzyszenia Euroregion
Karpacki Polska wzięli udział w Forum Karpackim pod hasłem
„Tożsamość Karpat”, w ramach projektu „System monitoringu
Konwencji Karpackiej” realizowanego w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita Polska – Republika Słowac-
ka 2007-2013. Forum odbyło się w Polańczyku.
Wydarzenie to organizowane było przez Stowarzyszenie na rzecz
Rozwoju i Promocji Podkarpacia „Pro Carpathia” wspólnie z partnerem projektu – Agencją Rozwoju Regionalnego ze Svidnika. Tematem spotkania były kwestie związane z kierunkiem rozwoju
Karpat oraz konwencji karpackiej.
Wiceprezes SEKP Dawid Lasek przedstawił temat dotyczący strategii Marki Karpackiej – mechanizm tworzenia i promocji wspólnej przestrzeni społeczno-gospodarczej w Karpatach.
Spotkanie z przedstawicielami
Biura SPPW – podsumowanie
realizacji projektu
„Alpejsko-Karpacki Most
Współpracy”
Spotkanie ze Stowarzyszeniem
Europejskich Regionów
Granicznych w Berlinie
21 lutego 2014 w Berlinie odbyło się robocze spotkanie
przedstawicieli Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska
z panem Martinem Guillermo Ramirezem, sekretarzem generalnym Stowarzyszenia Europejskich Regionów Granicznych.
W spotkaniu z ramienia SEKP wzięli udział Dawid Lasek oraz
Agnieszka Fryc. Podczas spotkania omówiono kwestie wspólnej organizacji III edycji Alpejsko-Karpackiego Forum Współpracy oraz promocji wydarzenia na arenie międzynarodowej.
Ustalono szczegóły dotyczące organizacji walnego zebrania
SERG we wrześniu w Rzeszowie, kiedy to rolę gospodarza wydarzenia przejmie Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska.
Omówiono także strategiczne plany współpracy oraz wspólne
kierunki rozwoju obu stowarzyszeń.
40. posiedzenie Rady
Euroregionu Karpackiego
w miejscowości Nyíregyháza
na Węgrzech
12 marca w Karpackim Centrum Współpracy Gospodarczej i Produktu Regionalnego odbyło się spotkanie konsultacyjne przedstawicieli Biura Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy z personelem projektu „Alpejsko-Karpacki Most Współpracy”. Biuro
SPPW reprezentowali pan Roland Python, dyrektor biura, oraz pani Katarzyna Templin, pracownik biura. Wizyta miała na celu dokonanie przeglądu stanu realizacji projektu, który planowo zakończyć ma się we wrześniu 2014 r. Podczas spotkania podsumowano dotychczasową realizację działań, w tym przeprowadzony nabór oraz działania promocyjne. Przedstawiono także plan działań
do końca realizacji projektu oraz omówiono możliwości jego przedłużenia.
Targi w Berlinie
5 marca br. Dawid Lasek, wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska, na zaproszenie Ö.T.E. e.V. (Ecological Tourism in Europe) oraz Ministerstwa Turystyki Republiki Słowackiej
wziął udział w największej w Europie imprezie turystycznej o charakterze wystawowo-targowym – ITB w Berlinie. Wydarzenie to,
organizowane corocznie w kompleksach Berlin MESSE, jest znakomitą okazją do spotkań z najważniejszymi i najlepszymi aktorami
światowej turystyki. W kilkunastu halach wystawcy z całego świata prezentują swój potencjał turystyczny oraz lansują najnowsze
trendy w zarządzaniu tą gałęzią gospodarki. W bieżącym roku honorowym gościem targów jest Meksyk. Uczestnictwo w targach
wiązało się kolejną międzynarodową prezentacją Marki Karpackiej
połączoną z dyskusją dotyczącą strategii zrównoważonej turystyki
w Karpatach, opracowanej przez Ö.T.E. e.V., WWF, CEEweb for Biodiversity oraz Sekretariat Tymczasowy Konwencji Karpackiej we
Wiedniu. Podczas roboczego spotkania na słowackim stoisku narodowym przedstawiciele krajów karpackich zostali zapoznani ze
stanem wdrażania strategii Marki Karpackiej oraz poinformowani
o dalszych działaniach w tym zakresie. W podróży do Berlina
i w spotkaniu towarzyszył Basiński – ekspert reprezentujący Kancelarię Doradczą „Synergia” z Lublina. Dawid Lasek odwiedził
w polskim pawilonie stoisko Podkarpackiej Regionalnej Organizacji
Turystycznej, której wyjazd na berlińskie targi odbył się w ramach
projektu dofinansowanego przez Stowarzyszenie Euroregion Karpacki Polska z funduszu „Study Tour” programu „Alpejsko-Karpacki
Most Współpracy”.
14 lutego 2014 roku w miejscowości Nyíregyháza na Węgrzech odbyło się 40. posiedzenie Rady Euroregionu Karpackiego. Zebrani w Bessenyei Ceremonial County Hall w siedzibie władz województwa (komitatu) Szabolcs-Szatmár-Bereg
przedstawiciele stron krajowych Euroregionu Karpackiego
(strony polskiej, słowackiej, ukraińskiej, rumuńskiej i węgierskiej) spotkali się, aby dokonać przeglądu najważniejszych
kwestii związanych z rozwojem współpracy w ramach Euroregionu Karpackiego u progu nowej perspektywy finansowej
Unii Europejskiej.
Nowym przewodniczącym Rady Euroregionu Karpackiego został
pan Józef Jodłowski, starosta rzeszowski i prezes Stowarzyszenia Euroregion Karpacki Polska. Wybór nowego przewodniczącego rady ze strony polskiej spowodował również zmianę tzw.
międzynarodowego sekretariatu Euroregionu Karpackiego. Od
17 lutego funkcje tę pełni Stowarzyszenie Euroregion Karpacki
Polska w Rzeszowie.
Międzynarodowe Targi Turystyki
„Slovaktur” w Bratysławie
30-31 stycz nia Da wid La sek, wi ce pre zes Za rzą du Sto wa rzy sze nia Eu ro re gion Kar pac ki Pol ska, wziął udział (na
za pro sze nie bur mi strza mia sta Sni na) w Mię dzy na ro do wych Tar gach Tu ry sty ki „Slo vak tur” w Bra ty sła wie.
Uczest nic two w tym wy da rze niu stwo rzy ło oka zję do
licz nych spo tkań oraz roz mów do ty czą cych roz wo ju tu ry sty ki w Eu ro re gio nie Kar pac kim. W szcze gól no ści do ty czy ły one udzia łu part ne rów sło wac kich w pro ce sie two rze nia Mar ki Kar pac kiej.
HORYZONT 47
W zaczarowanej krainie
Czarnohory
ANDRZEJ KLIMCZAK
G
ęsta mgła powoli spływa wzdłuż rzeki. Kłębi
się, odkrywając co chwilę potężne świerki i buki
na stromym drugim
brzegu Prutu. W górze prześwituje lazurowe niebo. Z głębokiej doliny dochodzi
oddalony, głuchy pomruk rzeki przewalającej się dziko przez skalne progi. Ten
dźwięk budzi radość w sercach tych,
którzy pływali już białymi od piany rzekami, i lęk tych, którzy pierwszy raz dadzą się porwać nieokiełznanemu żywiołowi. Woda poniesie za chwilę przez
zaczarowaną krainę Czarnohory, gdzie
rządzi przyroda.
Wartki nurt odrywa po kolei od brzegu
dwupływakowe katamarany, pontony
i krótkie, topornie wyglądające kajaki.
Wszyscy na łodziach siedzą w kamizelkach ratunkowych i kolorowych kaskach
na głowach. To na wypadek wywrotki,
aby nie utonąć i na dodatek głowy nie
rozbić o sterczące z wody głazy. Wszyscy
zajmują swoje miejsca w kolumnie łodzi.
Prowadzą kajakarze, wskazujący pontonom i katamaranom najgłębsze miejsca.
Kajakarze zamykają też kolumnę na wypadek, gdyby kogoś trzeba było wyciągnąć z wody. Spokojne bystrze za zakrętem rzeki przechodzi w spienione na
progach wiry. Płynie się szybko i bez
szorowania po kamieniach, bo po ostatnim deszczu przybyło prawie metr wody.
Idealnie. Fale większe i grzmot rzeki rośnie z każdą chwilą. Słychać tylko zmieszane krzyki przerażonych nowicjuszy
i uspokajających ich instruktorów, którzy
turystów zmuszają do wiosłowania z całej siły. Co kilkaset metrów rzeka płynie
znowu spokojniej, dając wytchnienie
wioślarzom i chwilę na zachwyt nad bujną przyrodą, wiszącymi nad głową koślawymi mostkami i majaczącymi na brzegu drewnianymi cerkiewkami.
48 HORYZONT
W Worochcie mijamy pensjonat „Lena”. Niegdyś najmodniejszy w tej okolicy, goszczący samą przedwojenną śmietankę towarzyską. Dla mnie to nieco
sentymentalne miejsce. Przed wojną mój
wuj, Jan Wronka, nadleśniczy tych terenów i współzałożyciel Karpackiego Towarzystwa Narciarskiego, ożenił się
z córką właścicieli pensjonatu i tutaj zamieszkał. Nazwa pensjonatu była
zdrobnieniem imienia córki właścicieli –
Magdaleny. Powojenni „wyzwoliciele”
odebrali majątki nie tylko Polakom, ale
też miejscowym Ukraińcom. Dzisiaj,
niegdyś dumny, pensjonat „Lena” jest
przebudowanym zgrzebnie budynkiem
komunalnym, w którym mieszka 40
osób.
Wspominki przerywa kolejna seria
skalnych progów, z których łodzie spadają z impetem i wyskakują ponad spienioną wodę jak ping pongowe piłeczki.
Przed Jaremczą postój i instruktarz dla
tych, co pierwszy raz zanurzyli twarze
i całą resztę w spienionym nurcie Prutu.
Przed nami najciekawsze z miejsc dla
wodniaków. Wodospad jaremczański,
a właściwie cały zespół wodospadów.
Najlepsze miejsce, aby poczuć przypływ
adrenaliny.
Na wodzie robi się coraz tłoczniej.
Nadpływają kolejne grupy „spływowiczów”. W ciągu ostatnich 20 lat turystyka w Czarnohorze rozwinęła się w zadziwiającym tempie. Kiedy na początku
lat 90. pierwszy raz płynąłem równoległym do Prutu Czeremoszem, to na wodzie była nas tylko trójka, walcząca z bystrzami w niewielkim pontonie.
Nocować można było tylko gościnnie
w chatach Hucułów. Brak było schronisk, hoteli i pensjonatów, których dzisiaj narosło tutaj jak przysłowiowych
grzybów po deszczu. I pewnie dlatego
przybywa w Czarnohorze miłośników
innego kontaktu z przyrodą niż ten oferowany z hotelowego balkonu, basenów
z ciepłą wodą i wykwintnych SPA.
Miłośnicy bliższego kontaktu z przyrodą skrzyknęli się we Lwowie. Założyli Towarzystwo „Argonauci – Manowce”. Wynajęli we Lwowie… słupy
podtrzymujące potężny dom kultury
dzieci i młodzieży i własnym sumptem zabudowali je, aby mieć siedzibę.
Oczyścili jeziorko tuż za budynkiem,
gdzie ustawili bramki znane kajakarzom górskim. Tutaj można potrenować przed wyjazdem na spienione wody. Jed ną ze ścian do mu kul tu ry
zamieniono na kilkupiętrową ściankę
wspinaczkową. W trakcie przygotowań są inne atrakcje pod zabudowanymi filarami. Jednak podstawową działalnością towarzystwa jest organizacja
spły wów po Pru cie, Cze re mo szu
i Dniestrze. Jak komuś się wydaje, że
to zbyt spokojne rzeki, to z „manowiakami” może się wybrać na Kaukaz, aby zaznać prawdziwej przygody
w trzystumetrowym kanionie pełnym
spienionych wodospadów.
– Chcemy, aby ludzie, którzy z nami
jadą na wyprawę, le piej się poznali,
mieli więcej czasu dla siebie, swoich
przyjaciół i bliskich – mówi Taras Biało szyckiy, prze wod ni czą cy towa rzy stwa Manowce. – Organizujemy nie
tylko spływy rzekami, ale też piesze
wędrówki po górach czy wspinaczkę
jaskiniową.
Ta ostatnia oferta jest warta przemyślenia, bowiem „manowiacy” zabierają
swoich gości do trzeciej w świecie pod
względem długości Jaskini Optymistycznej na Wyżynie Podolskiej. Dzisiaj
znanych jest tam około 220 kilometrów korytarzy. Przypuszcza się jednak,
że łączna długość jaskini może dochodzić nawet do 2 tysięcy kilometrów.
Tak więc każdy turysta może stać się
potencjalnym odkrywcą geograficznej
sensacji.
– Wraz z turystami nocujemy w namiotach, gotujemy w plenerze i staramy
się, być cząstką przyrody, w której gościmy – zachęca prezes Białoszyckiy. –
Jednocześnie zapewniamy bezpieczeństwo dla wszystkich uczestników.
Organizujemy przecież wyprawy dla
dzieci i rodzin z dziećmi, a w tym przypadku bezpieczeństwo jest podstawowym warunkiem dobrej zabawy i wypoczynku. Najczęściej jednak na
wyprawę z nami jedzie młodzież lub
też pracownicy firm organizujących
ciekawe spotkania integracyjne.
Towarzystwo Manowce nie jest firmą tu ry stycz ną. To ini cja ty wa spo łecz na od powia da ją ca cha rak te rem
naszym stowarzyszeniom. Na cele statutowe zarabia, organizując wyprawy
dla zainteresowanych. Koszt dla jednej oso by sta no wi ok. 50 pro cent
kwoty, którą trzeba by było zapłacić
w Polsce. Instruktorzy i przewodnicy
towarzystwa to pasjonaci aktywnej turystyki. I właśnie to gwarantuje, że
nikt, kto z nimi wybiera się na szlak,
się nie nudzi.
– Gdyby ktoś chciał wybrać się z nami
w Karpaty, na Kaukaz lub do niezwykłych jaskiń, to przyjmiemy go z radością – mówi Taras Białoszyckiy. – Komunikujemy się w języku ukraińskim,
rosyjskim, ale wszyscy rozumiemy język polski. Część z nas mówi po polsku.
Udzielimy wszystkich infor macji. Znajdziecie nas na stronie www.manivci.lviv.ua. Pytania kierujcie na adres
[email protected]. Wznieść się ponad granice
administracyjne
Z ROBERTEM ŁĘTOWSKIM, pogórzaninem, współzałożycielem i kreatorem
Lokalnej Organizacji Turystycznej „Beskid Zielony” rozmawia Dorota Zańko
– Lokalna Organizacja Turystyczna Beskid Zielony obchodzi
w tym roku 10-lecie istnienia.
Proszę przypomnieć, jaki cel
przyświecał jej powstaniu?
Nasze działania realizujemy na terenie
zachodniej części Beskidu Niskiego
i równoległego pasa Pogórzy. Jest to teren podzielony granicą administracyjną
województwa małopolskiego i podkarpackiego. Turyści, ludzie w różnym wieku i o różnym statusie materialnym, mają to do siebie, że korzystając
z wypoczynku, czy to czynnego, aktywnego, np. jeżdżąc konno, rowerem, czy
też biernego – leżąc na plaży nad zalewem czy pod przysłowiową gruszą –
nie koncentrują się na podziale regionalnym, na granicach, lecz po prostu na
miejscu, w którym dobrze się czują. My,
jako organizacja turystyczna, podejmujemy szereg działań, których mają na
celu zachęcić turystów, aby do przyjeżdżali wypoczywać właśnie na obszarze
Beskidu Niskiego i Pogórzy. W czym
tkwi problem? Otóż z naszych badań
ankietowych, które przeprowadziliśmy
na dużej liczbie osób podczas czterech
dużych ogólnopolskich imprez – targów turystycznych np. poznańskie targi
turystyczne wynika, że 95 procentom
ankietowanych z branży turystycznej,
Beskid Niski nie kojarzy się z niczym.
Natomiast Pogórza nie kojarzą się z niczym u 100 procent ankietowanych.
Dla niektórych Beskid Niski np. to pasmo w Górach Świętokrzyskich.
Według Konwencji Karpackiej pas pogórzy od Wieliczki po Przemyśl stanowią z pozostałymi pasmami górskimi
województw: śląskiego, małopolskiego
i podkarpackie wchodzą w skład Karpat
Polskich. A górale to ludzie zamieszkujący góry. Informacje te nie są oczywiste
50 HORYZONT
dla wszystkich a wręcz można postawić
tezę, że ta infor macja jest zaskoczeniem
i spotyka się ze zdziwieniem w branży
turystycznej. Jak w tej sytuacji można
prowadzić kompleksowe działania promocyjno infor macyjne dla regionu?
– W czym wg Pana tkwi atrakcyjność Beskidu Niskiego i Pogórzy dla turysty?
W regionie małopolsko-podkarpackim jest 8 obiektów wpisanych na listę
UNESCO. Stworzyliśmy możliwość korzystania z wypoczynku aktywnego,
m.in. ze szlaków turystycznych – konnych, rowerowych, pieszych. Jest to
oferta bardzo atrakcyjna – ci, którzy
korzystają, chwalą ją sobie. Mamy mnóstwo atrakcji do zwiedzania, m.in. Troję Karpacką, czy miejscowość Biecz, na
naszym terenie jest jedna z największych w Europie stadnina koni huculskich. Kiedyś spisaliśmy te tzw. kanony
i postanowiliśmy zbudować markę regionu Beskidu Niskiego i Pogórzy. I co
się okazało? Że tej marki najprawdopodobniej nie uda nam się stworzyć. Bo
jak połączyć kolebkę przemysłu naftowego od Gorlic przez Jasło aż do Bóbrki z kulturą łemkowską, z obiektami na
szlaku architektury drewnianej z wpisanymi na listę UNESCO, cmentarzami
pierwszej wojny światowej, czy z wyludnionymi wsiami, które stanowią niezwykle ciekawe turystycznie osobliwości, skłaniające do refleksji. Połączyć te
wszystkie atrakcje z wypoczynkiem aktywnym, stacjonarnym, w jedną markę,
jeden wizerunek graficzny jest prawie
niemożliwe.
Ale z całym bagażem atrakcji Magicznej Krainy wpisujemy się w mistykę
„Marki Karpackiej”, która jestem, co
do tego przekonany będzie marką rozpoznawalną w Europie i Świecie.
A chcemy być aktywnymi graczami w jej
kreowaniu i wprowadzaniu na salony
turystyczne Europy i nie tylko.
– A jakie problemy napotyka „Beskid Zielony” tworząc nowe produkty turystyczne?
Wiemy, że musimy budować je na bazie całego obszaru. Ale największą
przeszkodą jest pokonanie tej „siatki”
administracyjnej gmin, województw,
jednostek samorządu terytorialnego.
Wójtowie, bur mistrzowie, starostowie,
myślą kategoriami: „moja gmina”, „mój
powiat”. Przypomnijmy sobie foldery
infor mujące o atrakcjach turystycznych
danej gminy, miasta – na wielu jest
twarz wójta, czy bur mistrza. A turysta
często nawet nie wie, że przekracza granicę administracyjną jego gminy. Przypomina mi się taka sytuacja – przy kościółku w Sękowej wpisanym na listę
UNESCO spotkałem turystów z Japonii, którzy wędrowali po Europie szlakiem obiektów wpisanych na listę
UNESCO. Byli święcie przekonani, że
znajdują się terenie Słowacji – kierowali się do słowackiego Bardejowa, który też jest wpisany na listę UNESCO.
Ten przykład pokazuje, że turyści nie
koncentrują się na granicach i dlatego te
granice administracyjne musimy wykluczyć ze sposobu organizacji produktów turystycznych. Lokalni politycy muszą się z tym pogodzić. Ale z drugiej
strony bez współpracy z nimi nic się nie
uda zrobić, tzn. wójt, radny musi zaangażować się w organizację produktu turystycznego, a potem w sposób dyplomatyczny wycofać się. Co jest bardzo
trudne, bo jak wójt, bur mistrz, starosta,
marszałek ma przeznaczyć z budżetu
jednostki pieniądze na rozwój turystyki,
a potem nie mówić, że to jest jego gmina, powiat województwo. To jest prawie
nie do przejścia. A co ważne, turyści nie
są elektoratem. Są gminy, gdzie branża
turystyczna jest kompletnie nie reprezentowana, gdzie nie ma ani jednej
obiektu. Konkluzja jest taka – musimy
wykonać bardzo trudną pracę, polegającą na tym, by przekonać lokalne elity
polityczne do bardzo aktywnego
uczestnictwa w tworzeniu produktów
turystycznych, a jednocześnie namówić
ich wręcz do tego, żeby się z nimi nie
afiszowali. Bo turyści nie przyjeżdżają
oglądać przysłowiowego wójta ani radnego.
– Jaką rolę w tym procesie pełni
„Beskid Niski”?
Nasza rola polega na tym, aby z uporem maniaka, kroczek po kroczku ten
sposób myślenia po prostu wprowadzać. To jest możliwe. Dowodzi tego
nasz projekt pn. „Karpackie Podkowy”.
Zaprosiliśmy do współpracy wszystkie
ośrodki turystyczne, które posiadają
przynajmniej jednego konia i więcej.
Najpierw między tymi ośrodkami stworzyliśmy wir tualny szlak. Następnie,
uwzględniwszy for my ochrony przyrody na danych terenach, własności prywatne i Lasów Państwowych, ten szlak
udało się wytyczyć w terenie i nanieść na
mapy. Na 928 km szlaku turystyki jeź-
dzieckiej, 60 procent znajduje się na terenie woj. podkarpackiego, a 40 procent
na terenie woj. małopolskiego. Na tym
szlaku są takie gminy, które nie mają ani
jednego ośrodka turystyki jeździeckiej,
a wójtowie wyrazili zgodę, by przez ich
teren ten szlak przebiegał, przykładem
jest gmina Osiek Jasielski. Uczestniczy
w tym projekcie, choć pan wójt nie będzie miał z tego powodu ani jednego
głosu. Przekonywać i jeszcze raz przekonywać, to jest jedyna metoda. Choć to
jest często długotrwały proces, ale innej
drogi nie ma. Na turystykę jesteśmy skazani, ale nie możemy tego traktować jak
wyrok tylko dobrodziejstwo, które przyniesie profity jak będziemy umieli je zagospodarować.
A wznoszenie ponad granice administracyjne w turystyce powinno być
w sposób szczególny premiowane.
Dziękuję za rozmowę.
HORYZONT 51

Podobne dokumenty