Intimately Two Hearts

Transkrypt

Intimately Two Hearts
STRONA 20
GAZETA 184
14 - 16 listopada 2008
www.gazetagazeta.com
"Intimately
"IntimatelyTwo
TwoHearts"
Hearts"
"Usta milczą dusza śpiewa" w wykonaniu wszystkich solistów i orkiestry pod dyrekcją już Doktora Andrzeja Rozbickiego
Kraina Uśmiechów w Mississaudze
Witold Liliental
Jeśli czegoś w swoim życiu
żałuję, to dwóch rzeczy: nie nauczyłem się nigdy pilotażu samolotu, o czym marzyłem, jako
chłopiec i... nie uczyłem się śpiewać. A podobno miałem niegdyś jakieś tam zadatki. W każdym razie zawsze bardzo lubiłem śpiewać, a kiedy miałem
kilkanaście lat, kupowałem sobie nuty z ariami operetkowymi
i śpiewałem dla własnej przyjemności. Dziś śpiewam już tylko pod prysznicem (oczywiście,
jeśli akurat nie przemyśliwam)
oraz czasem, kiedy prowadzę
samochód i jestem bezpiecznie
sam. Ale zamiłowanie do muzyki operetkowej pozostało mi i
nic nie wskazuje na to, by kiedykolwiek zmalało. Ten genre,
zawsze pogodny, nawet, jeśli
treść arii dotyczy złamanego
serca, zawsze krzepi, zawsze
miły jest mym uszom. Przenosi
w krainę uśmiechów, w nieco
nierealny, ale jakże miły świat
baśni, wyrażany czasem ognistą, czasem sentymentalną, ale
zawsze porywającą melodią.
Dlatego zawsze z wielkim zainteresowaniem słucham koncertów muzyki operetkowej i z
radością rozpoznaję znane mi
rytmy i melodie. Tym razem
uczestniczyłem w pięknej uczcie
dla ucha (i oka też!!!) w Living
Arts Centre w Mississaudze.
W sobotę 25 października
maestro Andrzej Rozbicki wraz
ze swoją Celebrity Symphony
Orchestra zaprezentował galowy koncert, zatytułowany "Golden Operetta". Cztery wspaniałe głosy zachwyciły publiczność,
zarówno swoim kunsztem, jak i
doborem repertuaru. W tym
miejscu od razu przyznaję z góry
rację wszelkim specjalistom i
pedantom, którzy mi wytkną,
że repertuar akurat nie zawierał melodii z operetki "Kraina
Uśmiechu" Fr. Lehara, czego
można się spodziewać po tytule. Dla mnie po prostu każda
operetka, to kraina uśmiechu.
Nie każda też melodia grana,
czy śpiewana podczas tego galowego koncertu była, ściśle biorąc, rodem z operetki. Były też
sentymentalne pieśni, romanse
cygańskie i rosyjskie oraz węgierski taniec Johanna Brahmsa. A przecież od węgierskiego
tańca do czardasza i operetki
już tylko jeden krok.
I tu maleńka dygresja. Oglądałem wiele lat temu, jeszcze w
Polsce, ankietę uliczną przeprowadzaną przez reportera ówczesnej telewizji. Przechodniom
zadawano jedno pytanie: "Co to
jest czardasz?". Odpowiedź jednego z zapytanych brzmiała:
"Nie wiem, ja nie z Warszawy".
Dziś ja już też nie z Warszawy,
ale czardasze, walce i sentymentalne pieśni operetkowe są ponadczasowe i ponadmiejscowe.
Program rozpoczął się od
wykonanej przez orkiestrę znanej i popularnej uwertury F.
Suppe'go "Lekka kawaleria" z
pięknym, przejmującym wprowadzeniem rogów i innych instrumentów dętych. Chyba nie
tylko mnie wystąpiły na policzkach wypieki w momencie, gdy
rozległy się dźwięki słynnej części marszowej.
La grande dame polskiej operetki, Grażyna Brodzińska, za-
chwycała, jak zawsze, nie tylko
swoim uwodzicielskim głosem,
ale kunsztem aktorskim i wielką gracją, z jaką poruszała się
po scenie. Jednocześnie, zjednała sobie widownię swoją bezpośredniością, gdy zwracała się
do publiczności. Nie sposób
wymienić tu wszystkich utworów wykonanych przez artystkę.
Ale nie sposób też nie wymienić
słynnej "Arii ze śmiechem" J.
Offenbacha, w której pani Brodzińska zaprezentowała nie tylko najwyższej próby kunszt wokalny, ale też wielki talent aktorski. Zachwycająca była też w
arii F. Reymonda "Perła z Tokaju" i w "Przetańczyć całą noc" z
"My fair lady". Podczas tego
utworu artystka porwała same-
Uroczysta Graduacje Doktorska Andrzeja Rozbickiego poprowadzil Dziekan Akademii Muzycznej w Krakowie prof. Rafał Jacek Delekta
go maestro do tańca.
Wschodząca gwiazda Kinga
Lizoń, mezzosopran, miała swój
udany torontoński debiut w
czerwcu, gdy wystąpiła w "Serenadzie". Teraz śpiewała z artystami najwyższej klasy i doczekała się huraganowych braw
i bisów. Wychowana tutaj, niedawno ukończyła studia w Akademii Muzycznej w Krakowie i
wróciła do Mississaugi, by czarować opanowanym i dojrzałym
głosem. Zaśpiewała solo czardasza "Cygańska Miłość" Fr. Lehara oraz popularnego walca:
"Co się dzieje, oszaleję, niebo w
sercu mam" z "Księżniczki Czardasza" Emericha Kalmana w
duecie z Aleksandrem Teligą.
Widownia nie chciała puścić
artystki i jej partnera ze sceny.
Aleksander Teliga, uważany
za jednego z największych basów w Europie, ukończył studia
na Wydziale Wokalistyki i Teatru Akademii Muzycznej we
Lwowie. Gorące brawa otrzymał za wykonanie pięknej, sentymentalnej dumki ukraińskiej,
poprzedzonej kilkoma słowami
w tym języku, co musiało sprawić radość obecnym na widowni ukraińskim miłośnikom muzyki. Rosyjski romans "Oczi
czornyje" w jego brawurowym
wykonaniu nie mógł obejść się
bez bisowania i huraganowego
aplauzu. O reakcji publiczności
na jego występ w duecie z Kingą
Lizoń już napisałem.
Z kolejności alfabetycznej
nazwisk wynika, że na końcu
piszę o Jacku Wójcickim. Artysta ten, ulubieniec publiczności, jest dowcipny i obdarzony
pięknym tenorem, który wydaje się tym piękniejszy, im wyższe tony śpiewa. Jacek Wójcicki
na mnie robi silne wrażenie jako