mój pomysł na oszczędzanie i skuteczne wykorzystywanie własnych

Transkrypt

mój pomysł na oszczędzanie i skuteczne wykorzystywanie własnych
Agnieszka Pacia
Zespół Szkół w Dłużcu
MÓJ POMYSŁ NA
OSZCZĘDZANIE I SKUTECZNE
WYKORZYSTYWANIE
WŁASNYCH ZASOBÓW
FINANSOWYCH
Opiekun:
mgr Urszula Latacz
1
Dzisiejsze spotkanie rodzinne miało jak zwykle burzliwy przebieg. Zaczęło się od
wyliczenia kilku grup zawodowych, które „niesłusznie” zarabiają zbyt dużo pieniędzy. W tym
oczywiście nauczyciele. Moja biedna mama aż zzieleniała ze złości, gdy jedna z ciotek
autorytatywnie stwierdziła, że przecież mają dużo wolnego oraz lekką i dobrze opłacaną
pracę. Pewnie doszłoby do ostrej wymiany zdań, gdyby uwagi wszystkich nie przykuł
program telewizyjny, w którym prowadzący snuł coraz czarniejsze prognozy na przyszłość.
Wizja upadku kolejnych światowych banków i przerodzenia się kryzysu finansowego w
gospodarczy (upadki banków doprowadzić mogą do upadłości przedsiębiorstw, a to
spowodować może wzrost bezrobocia) nawet mnie, zupełnego laika, przeraziła.
Z tego co pojęłam do kryzysu doszło na skutek życia na kredyt. Banki udzielały
pożyczek hipotecznych osobom o niewielkich możliwościach finansowych. To doprowadziło
do braku gotówki na rynku kredytowym i zachwiało finanse tych banków. Kryzys rozpoczął
się w Ameryce, gdzie władze, aby zapobiec upadłości banków, które skutkowałoby utratą
oszczędności przez klientów tych instytucji, dofinansowały je miliardowymi sumami.
Amerykański Bank Centralny przejął zobowiązania upadających banków. Niestety nie jest to
koniec tego kryzysu i pomimo prób ratowania sektora finansów nie wiadomo czy uda się
zapobiec kryzysowi na jeszcze większą skalę. Ludzi obserwujących działania prezesów i
dyrektorów banków, dofinansowywanych z rezerw państwowych, a więc z podatków
obywateli, najbardziej oburza fakt, że nie mają oni skrupułów przed przyznawaniem sobie
wysokich premii, kupowaniem drogich samochodów dla firmy, czy zakupu drogich mebli i
wyposażenia do biur. Wiele osób domaga się, by za ze decyzje i straty banków i
ubezpieczycieli odpowiedzialność ponosili ich właściciele. Kryzys ten rozpoczął się w
Stanach Zjednoczonych, ale rozprzestrzenił się już na Europę. Poważnie zagrożone są:
Węgry, Ukraina, a nawet Czechy i Polska.
Po telewizyjnej debacie temat ten kontynuowany był w naszym rodzinnym kręgu.
Babcia jak zwykle „optymistycznie” nastawiona do świata, stwierdziła, że ona niedługo
umrze i w związku z tym ten kryzys tak bardzo jej nie dotknie, ale nie wyobraża sobie, jak
wyglądać będzie życie jej wnuków. Dodała jeszcze, że ona od razu wiedziała, iż obiecywany
cud nigdy nie będzie miał miejsca. Przypomniała sobie z lat dzieciństwa (babcia urodziła się
w 1920r.) czasy wielkiego kryzysu z 1929 roku. Ponownie zaczęła opowiadać o tym, jaka
była wtedy bieda. Doradziła rodzicom, by zaczęli uprawiać ziemię i zajęli się gospodarstwem,
gdyż może dojść do tego, że zabraknie żywności. Tutaj przytoczyła historię swojego ojca,
który chodził po wsiach, by kupić coś do jedzenia, ale nikt nie chciał mu nic sprzedać, gdyż
brakowało podstawowych artykułów spożywczych. Stwierdziła, że ona jest przyzwyczajona
do ciężkiej pracy i skromnych warunków życia, ale nie wie co stanie się z tymi młodymi,
którzy nauczeni są tylko brać i uważają, że wszystko im się należy. Do tej pory „rewelacje” i
„przyszłościowe” wizje babci wszyscy traktowali z przymrużeniem oka, tym razem jednak
byli z lekka zaniepokojeni.
Mnie także bardzo zmartwiły informacje, którym do tej pory nie chciałam dać wiary.
Przecież jeszcze tak niedawno obiecywano nam wspaniały rozwój naszego kraju i możliwości
podjęcia pracy po ukończeniu nauki. Ja ze swej strony staram się jak mogę: uczę się języków,
przykładam się do nauki w szkole, poważnie rozważam różne opcje mojego kształcenia, by
jak najszybciej się usamodzielnić. Czy jednak będzie to możliwe? Czy osoby odpowiedzialne
za rozwój gospodarczy będą w stanie zapobiec kryzysowi? Czy potrafią one wykorzystać
swoją wiedzę i zajmą się walką z kryzysem, a nie pustą gadaniną i poszukiwaniem winnych?
Te i im podobne pytania kłębiły się w mojej głowie. Leżąc w łóżku długo nie mogłam zasnąć,
analizując jeszcze raz dzisiejsze informacje. W zaistniałej sytuacji próbowałam znaleźć
sposoby przetrwania nadchodzących trudnych czasów. Niestety nie miałam zbyt wielu
pomysłów. Wiedziałam tylko, że muszę zacząć oszczędzać.
2
W końcu udało mi się zasnąć. Zapadając w sen poczułam się jakoś dziwnie. Trudno
mi opisać stan, w którym się znalazłam, miałam jednak wrażenie, jakbym przemierzała
przestrzeń międzyplanetarną. Nagle zauważyłam, że jestem w dziwnym miejscu. Wyglądem
przypominało ono super nowoczesne biuro. Wypełniały je niesamowite urządzenia, które
sprawiały wrażenie jakby odbierały wiadomości lub jakieś inne bodźce z bardzo daleka.
Dopiero po chwili zauważyłam w tym pomieszczeniu kilka postaci. Wyglądem przypominały
ludzi, ale były trochę nierealne, niemal przeźroczyste. Wyjrzałam przez okno. To co tam
zobaczyłam najpierw mnie zdziwiło, a potem zaniepokoiło. Świat na zewnątrz przypominał
po trosze wirtualny świat komputerowy. Czyżbym znalazła się na jakiejś nieznanej planecie?zapytałam się w duchu. Kiedy minęła pierwsza konsternacja, zaczęłam przysłuchiwać się
rozmowie, którą toczyły zebrane tam osoby. Jedna z postaci wstała i spokojnym głosem
powiedziała:
- Jestem bardzo zaniepokojony rozwojem sytuacji na Ziemi. Jeśli ludzie nie zaczną
inaczej postępować, grozi im globalna katastrofa. Od dawna już obserwuję ich zachowanie i
muszę stwierdzić, że postępują irracjonalnie. Pomijając już, że niszczą własne środowisko
naturalne, to na dodatek nie potrafią myśleć kategoriami dobra wspólnego.
- Zgadzam się z moim przedmówcą. Mnie jednak najbardziej niepokoi ich
zachłanność i egoizm. Wystarczy, że któryś z nich zgromadzi majątek, a już zaczyna
traktować innych z góry. Dba tylko o zaspokajanie własnych zachcianek, często robi coś tylko
na pokaz, żeby mieć coś więcej od konkurentów.
Bardzo zaskoczył mnie temat tej dyskusji. Zaczęłam się zastanawiać jaki cel może
przyświecać debacie o ziemskich problemach na odległej planecie. Chyba nie mają w planach
inwazji na Ziemię!- przemknęła mi przez głowę straszna myśl. W czasie gdy ja myślałam o
tym, kilku rozmówców zdążyło już zabrać głos w dyskusji. Teraz miałam przed oczami
niewielkiego osobnika, o inteligentnych rysach twarzy. Krótko i zwięźle relacjonował
przebieg obserwacji jakiejś nieznanej mi osoby. Przytoczę jego słowa:
- Nazywam się Konstans Niezłomny. Należę do grupy Supervitowian działających na
rzecz zachowania równowagi międzyplanetarnej. Dobromir Złotousty jest właścicielem stacji
telewizyjnej Lux . Odziedziczył ją po swoim ojcu, ale niestety sposób w jaki ją prowadzi jest
niewłaściwy i grozi mu bankructwo. Osoba ta bardzo źle wykorzystuje swoje zasoby
finansowe, wszystkie zyski wydaje na konsumpcję, nie interesuje go ani los pracowników, ani
rozwój firmy Lux. Dzięki swojemu ojcu jest on potentatem w branży telewizyjnej, do niego
należą stacje telewizyjne, radiowe i koncerny prasowe. Jego upadek doprowadzić może do
całkowitej zapaści kulturalnej na Ziemi. Istotnym jest tu także fakt, iż przez swoje audycje
wpływa on na sposób myślenia i postrzegania świata przez ludzi. Niestety promuje on w nich
styl życia daleki od ideału, zachęcając do życia na kredyt i niekontrolowanego wydawania
pieniędzy. Nasza komórka, zajmująca się obserwowaniem zachowań wpływających
niekorzystnie na losy świata, doszła do wniosku, że należy podjąć zdecydowane działania
zmierzające do zmiany jego postępowania. Proponujemy wysłać kogoś z naszych na Ziemię,
w celu wpłynięcia na zmianę mentalności tego człowieka. Co Szanowna Rada sądzi o tym
pomyśle?
Na sali nastąpiło poruszenie. Wszyscy zebrani zaczęli rozmawiać ze sobą szeptem.
Wreszcie jeden z nich, prawdopodobnie przewodniczący, powiedział:
- Uważam, że propozycja naszego kolegi jest bardzo dobra. Sądzę, że osobą, która
najlepiej nadaje się do tego zadania będzie on sam. Zna przecież doskonale sposób myślenia
Ziemian, ich styl życia oraz różne zwyczaje panujące na tej planecie. Jego zadanie będzie
polegało na umiejętnym nawiązaniu kontaktu z Dobromirem Złotoustym, zachęcenie go do
innego sposobu postępowania, a w dalszej perspektywie wywarcie wpływu na tematykę jego
audycji. Jeśli chociaż częściowo zmieni on swoje poglądy, nasza misja zakończy się
sukcesem.
3
Konstans Niezłomny wyglądał w tej chwili na pokonanego. Na jego twarzy widać
było zmieszanie, a nawet lęk. Chyba przeraził się zadania, które zostało przed nim
postawione. Łamiącym się głosem powiedział:
- Nie wiem czy potrafię podołać tej misji. Myślę, że znalazłoby się wielu bardziej
odpowiednich kandydatów. Obawiam się, że na Ziemi czeka na mnie zbyt wiele pokus, do
odparcia których nie jestem przygotowany. Przy tym potrzebna jest znajomość psychiki
Ziemian, a ja nie posiadam odpowiednich kwalifikacji.
- Posiada pan jednak dogłębną wiedzę o oszczędzaniu, a ta konieczna jest po to, by
uratować Dobromira Złotoustego przed bankructwem i nauczyć go właściwego
wykorzystania i gromadzenia pieniędzy. Jest więc pan najlepszą osobą, aby wziąć udział w tej
misji.
- Jeśli trzeba to dla dobra wszechświata udam się na Ziemię. Postaram się nawiązać
kontakty z przedstawicielami Banku Centralnego. Z moich obserwacji wynika, że jest jedyną
instytucją, która próbuje pomagać ludziom w kryzysie i chronić ich pieniądze. W takim razie
proszę o pozwolenie opuszczenie naszego posiedzenia, bo pragnę przygotować się do drogi.
Razem z Konstansem Niezłomnym opuściłam salę obrad. W jakiś nieznany mi sposób
przemieścił się on do swojego mieszkania, a ja razem z nim. Z jego zachowania i smutnej
miny wywnioskowałam, że jest załamany. Nie zdziwiło mnie to szczególnie, bo przecież
ciążyła na nim ogromna odpowiedzialność. Doszłam jednak do wniosku, że na tej planecie
najważniejszą wartością było dobro wspólne i to jemu podporządkowane było życie
poszczególnych jednostek. Jednak, pomimo życia dla wyższych, idei ludziom
zamieszkującym tę planetę nieobcy był strach. Przekonałam się o tym słuchając prawie
hamletowskiego monologu mojego super bohatera. Targany sprzecznymi uczuciami dał upust
swoim obawom mówiąc:
- Po co zaangażowałem się w sprawy wszechświata. Muszę teraz opuścić znaną mi
moją ukochaną planetę – Supervitę, na której panuje sprawiedliwość, ład i porządek. Ziemi
niestety daleko jeszcze do naszego poziomu. Tam liczy się tylko pieniądz i zysk. Żeby
chociaż potrafili właściwie wykorzystać tę nadwyżkę pieniądza. A oni nie wykorzystują tego
do rozwoju kulturalnego i ubogacania się duchowego, tylko wydają te pieniądze na swoje
zachcianki. U nas nikt nie wydaje bezmyślnie swoich pieniędzy. wprawdzie jedni mają ich
więcej, a inni mniej, ale nie ma głupiej rywalizacji. Nie mogę jednak się tam nie udać.
Spoczywa przecież na mnie obowiązek uratowania świata przed zagładą. Co jednak powiedzą
na to moi biedni rodzice. Finansowo są zabezpieczeni, nikt też nie pozostawi ich samym sobie
w razie problemów, jednak na pewno będzie im brakowało jedynego syna. Muszę pożegnać
się z nimi i moimi przyjaciółmi, nie wiadomo przecież kiedy wrócę.
Nic więcej z pobytu na tej planecie nie pamiętam. Wkrótce znalazłam się z
Konstansem Niezłomnym na Ziemi. Odetchnęłam z ulgą, jak się jednak okazało, za wcześnie.
Na próżno łudziłam się, że wrócę do domu. Wyglądało na to, że moje losy splotły się
nierozerwalnie z życiem Supervitowianina. Oglądaliśmy teraz audycję telewizyjną, coś na
kształt „Rozmów w toku”. Prowadzący, którym był Dobromir Złotousty, niestety nie był zbyt
obiektywny. Manipulował swoimi gośćmi i publiką. Mój Niezłomny był załamany. Jęczał :
„W co ja się wpakowałem”.
Rozmowa na ekranie dotyczyła oszczędzania. Właśnie jeden z gości opowiadał o
swoim sposobie na życie, a raczej o sposobie na przejście przez życie bez zwracania uwagi na
dobro innych. Jego wypowiedź wyglądała mniej więcej tak:
- Jak widzisz, posiadam pewien status społeczny. Oczywiście pozycję te osiągnąłem
dzięki pokaźnej sumce, którą udało mi się pożyczyć z banku. Jasne, że pieniądze te
podżyrował mi mój przyjaciel. Właściwie to on już nie jest moim przyjacielem.
Przedsięwzięcie, które zamierzałem opłacić tą pożyczką, okazało się nierentowne, no i
musiałem ogłosić upadłość. To przecież oczywiste, że nie stać mnie było na spłacenie tego
4
kredytu. Mój przyjaciel ma stały dochód, więc może chyba spłacać za mnie te parę groszy,
których oddanie bankowi poręczył. Jakżeż on nie ma godności nachodząc mnie i upominając
się o zwrot tej niewielkiej sumy. Śmie nawet rościć sobie prawo do mojego nowego
samochodu, twierdząc, że zakupiłem go za pożyczone z banku pieniądze. Po pierwsze
samochód jest córki, a pieniędzy nie mogę mu zwrócić, bo ich nie mam, gdyż wszystkie
wydałem. Nie mam zamiaru przejmować się nim. Obracam się teraz w innym towarzystwie.
Od czasu do czasu chodzę do kasyna i żyję pełnią życia.
W trakcie jego wypowiedzi próbowała dojść do głosu jakaś kobieta z widowni.
Krzyczała, że jest pracownicą tego upadłego zakładu. Jej słowa próbowano wyciszyć,
zdążyłam jednak usłyszeć jak wołała, że nie ma co dać dzieciom na obiad, a taki cwaniak żyje
na koszt innych. Niestety nie udzielono jej głosu. Zdecydowana większość publiczności
zaczęła bić brawo temu wątpliwej jakości biznesmenowi. Sam prowadzący uznał, że
rzeczywiście pan ten nie mógł inaczej postąpić, bo przecież najważniejsze jest jego
samopoczucie i osobiste szczęście. Pośmiali się jeszcze z innymi gośćmi programu z
naiwniaków, którzy poręczając duże sumy, nie biorą pod uwagę tego, że coś może pójść nie
tak.
Inny z rozmówców opowiadał, jak to nie udało mu się spłacić pożyczki, wziętej pod
hipotekę domu, który dostał od swoich rodziców. Miał zamiar rozkręcić mały biznes, ale
pieniądze jakoś się rozeszły, a rodzice musieli opuścić dom, który darowali synowi. Teraz
mieszkają w schronisku. I znów umiejętnie maskowano jego niegospodarność,
usprawiedliwiając ją różnymi okolicznościami zewnętrznymi. Oczywiście stwierdzono, że nie
może on sobie czynić żadnych wyrzutów, jego rodzice mogli przecież zadbać sami o siebie,
odłożyć jakieś pieniądze na czarną godzinę, a nie liczyć na opiekę syna.
Na koniec wystąpił zespół TYLKO MY z piosenką „Wydawaj, szalej, nie pytaj co
dalej”, który zaśpiewał o radości wydawania pieniędzy. Refren brzmiał tak: „Gdy się życiem
cieszyć chcesz, mówię ci: KREDYTY BIERZ! Szybko spłacisz wszystkie raty, no i staniesz
się bogaty. Nawet gdy nie uda się, ktoś za ciebie spłaci je. Więc się nie martw mój miły, bierz
kredyty w każdej chwili.”. Prowadzący podsumował rozmowę słowami: „W oszczędzaniu
sensu brak – lepszy kredyt, to jest fakt.”
Spojrzałam na Supervitowianina i dostrzegłam, że wpadł na jakiś pomysł. Chwycił za
telefon i jak się potem zorientowałam zadzwonił na numer, który wyświetlał się u dołu
ekranu. W słuchawce usłyszałam głos Dobromira Złotoustego:
- Program Exclusive słucham.
- Dzień dobry. Nazywam się Konstans Niezłomny. Jestem ekspertem w zakresie
bankowości i psychologii. Bardzo spodobał mi się pana program. Od dawna interesuję się
ludźmi, którzy potrafią cieszyć się życiem. Zajmuje mnie przede wszystkim psychologiczny
aspekt ich osobowości. Czy nie zastanawiał się pan nad poszerzeniem formuły pańskiego
programu o debatę ekspertów na każdy z poruszanych przez pana tematów? Sądzę, że
naukowe potwierdzenie słuszności wygłaszanych tez wpłynęłoby korzystnie na wizerunek
pańskiej stacji i przyciągnęłoby przed telewizory większą widownię.
- Myślę, że pańska propozycja jest warta rozważenia. Proponuję spotkanie jutro o
godzinie 16.00. Proszę przynieść CV oraz listy polecające od wcześniejszych pracodawców.
Do widzenia.
- Dziękuję bardzo. Do zobaczenia.
Trochę zdziwiła mnie ta rozmowa, ale uznałam, że w jakiś sposób musi pozyskać
zaufanie Dobromira. Zastanowiło mnie czy uda mu się wypełnić misję. W końcu zmiana
myślenia tak pewnego swoich racji człowieka jest bardzo trudnym zadaniem. Postanowiłam
śledzić jego losy.
Nadszedł kolejny dzień. Konstans już od rana przygotowywał się do spotkania. Nie
wiadomo skąd na jego biurku znalazły się dyplomy ukończenia bankowości na Akademii
5
Ekonomicznej oraz psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Oprócz tego zauważyłam
list polecający od prezesa Narodowego Banku Polskiego. Dzwonił teraz na Supervitę i ustalał
strategię działania. Z tego co zrozumiałam, miała ona objąć zasięgiem całe społeczeństwo.
Około godziny 15.00 zadzwonił telefon. Była to sekretarka z biura Dobromira
Złotoustego, która poinformowała Konstansa, że miejsce spotkania zostało przeniesione z
biura w stacji telewizyjnej do biura w jego domu przy ulicy Złote Tarasy 8.
Zaskoczyła mnie ta zmiana planów, pomyślałam sobie, że pewnie pan prezes urządza
jakąś balangę dla swoich znajomych. Widać jednak, że propozycja Supervitowianina tak go
zainteresowała, iż nie chce odkładać tego spotkania.
Dokładnie o godzinie 16.00 byliśmy w biurze Dobromira. Rozmowa toczyła się po
myśli Niezłomnego. Od samego początku widać było, że prezesowi podoba się jego
propozycja. Po niezbyt dokładnym obejrzeniu papierów, które mu przyniósł, przeszli do
konkretów. Umówili się, że ma się przygotować na rozmowę „Oszczędności w życiu brak i
nic nie jest tu nie tak” i za 2 dni przybyć do budynku stacji telewizyjnej. Spotkanie powoli
dobiegało końca, wszystkie szczegóły już omówili i Supervitowianin zbliżał się do wyjścia.
Wszystko skończyłoby się bezproblemowo. Nagle jednak zobaczyłam jakąś młodą
dziewczynę. Stwierdziłam, że jest ona pewnie córką Dobromira. Myślałam, że będzie to
osoba zmanierowana, bardzo modne ubrana, podkreślająca swym sposobem bycia, iż nie
należy do grona zwykłych zjadaczy chleba, a tu zobaczyłam zwykłą nastolatkę. Jednak nie to
zapadło w mej pamięci. Ważniejsze było to, co wydarzyło się po chwili. Dziewczyna ta
bowiem nie przeszła obojętnie, ale wykrzyknęła:
- Znowu próbujesz sprowadzić jakiegoś niewinnego człowieka na złą drogę! Jak
można robić takie złe rzeczy! Nie wiem, dlaczego jesteś takim strasznym człowiekiem!
Niedługo będziemy bez dachu nad głową, bo wszystkie pieniądze tracisz w kasynie! Dobrze,
że chociaż my z mamą żyjemy oszczędnie, więc sobie poradzimy, ale ty co zrobisz? Twoja
stacja już długo nie przetrwa, bo jest tak zadłużona, że aż dziwi mnie, że jeszcze jest na
antenie. Trzeba było słuchać mnie jak mówiłam, że tylko żyjąc oszczędnie, skromnie i licząc
się z innymi można coś osiągnąć. Ale przecież ty nie słuchałeś „głupiej córki”. Dla ciebie
liczyły się tylko nowe samochody i kolejne domy. Ciekawe jak teraz sobie poradzisz, bo
jestem pewna, że nikt z twoich przyjaciół ci nie pomoże, a zresztą co to za przyjaciele, którzy
przychodzą tylko jeśli czegoś chcą.
Po tych słowach podbiegła do Supervitowianina i zaczęła go przekonywać by nie
mieszał się w żadne interesy z jej ojcem. Z jej dalszych słów wywnioskowałam, że już wielu
oszukał, tylko dlatego, że chciał mieć więcej pieniędzy, a teraz ci biedni ludzie nie mają
czego włożyć do garnka. Konstans jednak udał, że wcale go to nie interesuje i odepchnął ją od
siebie. Prezes natomiast kazał dziewczynie pójść do swojego pokoju i nie robić scen, a jej
zachowanie wytłumaczył tym, że nie chciał jej kupić nowego komputera.
Po niedługim czasie znaleźliśmy się w domu. Niezłomny zaczął pisać coś w jakimś
zeszycie. Przypomniałam sobie, że przecież ich dowódca kazał mu opisywać wszystkie
szczegóły swoich działań. Zaczęłam więc czytać:
Udało mi się zdobyć zaufanie Dobromira Złotoustego. Od poniedziałku zaczynam
pracę w jego programie. Wszystko idzie więc zgodnie z planem. Spostrzegłem nowe
możliwości dojścia do celu mojej misji. W domu Dobromira zauważyłem jego córkę, która
okazała się osobą odkładającą każdy grosz i dbającą o dobro każdego człowieka. Musiałem
udać zdenerwowanego jej zachowaniem, mimo to jednak bardzo mi się podobało i mam
nadzieję, że uda mi się nawiązać z nią jakiś kontakt. Liczę, że będzie mi pomocna. Przecież
właśnie ona powinna najlepiej znać swojego ojca. Może wie, jakie są przyczyny jego
zachowania. Spróbuję więc jakoś wykorzystać nową sytuację.
Wiedziałam, że Supervitowianin wymyśli coś ciekawego. Coraz bardziej byłam
ciekawa jak rozwinie się ta sytuacja. Czy uda mu się nawiązać kontakt z córką Złotoustego?
6
I jak ta znajomość może wpłynąć na pomyślność akcji? Nie mogłam się już doczekać
poniedziałku, bo wiedziałam, że na pewno przyniesie on coś nowego, co może, albo uratować
świat, albo całkowicie go pogrążyć. Zajęta własnymi myślami, zapomniałam na chwilę o
moim super bohaterze. W tym czasie on zajmował się rozmową telefoniczną z mieszkańcami
Supervity. Poparli oni jego pomysł i życzyli mu powodzenia.
Następnego dnia Konstans zachowywał się dość dziwnie. Nie zaniepokoiło mnie to,
bo często miewał takie humory. Jednak gdy zbliżaliśmy się do domu Dobromira coraz
bardziej zaczęło mnie to zastanawiać. Doszłam do wniosku, że pewnie będzie chciał
porozmawiać z jego córką. Ogarnął mnie ogromny strach. Czułam się prawie jak na podczas
odpowiedzi z chemii, gdy nauczyciel tasując karty powoli wybiera jedną z nich, na której
widnieje numer pytanej osoby. Wiedząc, że nic nie umiem, oblewają mnie zimne poty. A gdy
nauczyciel wymawia te przeklęte słowa : „NUMER 17 DO ODPOWIEDZI”, czuję, że jestem
tylko ja i cały ogrom materiału w zeszycie, który nagle odpływa mi z głowy. Idąc chwiejnym
krokiem do tablicy, powtarzając pierwiastki, wszystko mi się myli, teraz oblewa mnie fala
gorąca, którą czuje w szczególności na twarzy i myślę, że to mnie zdradza. Za chwilę wyda
się, że nie umiem najprostszych rzeczy. Za parę sekund będzie moja ostatnia bitwa. Czuję się
jak Hektor, który ucieka przed Achillesem. Teraz okaże się, czy wyjdę z tarczą czy na tarczy.
Supervitowianin wszedł do pomieszczenia i zapytał czy może rozmawiać z córką
Dobromira. Po chwili znalazł się już w jej pokoju i popijając kawę prowadził poważną
rozmowę. A brzmiała ona tak:
- Przepraszam, że wczoraj zachowałem się tak nagannie. Musiałem jednak stwarzać
pozory, że trzymam stronę twojego ojca. Mam ważną misję do spełnienia, a mianowicie
muszę doprowadzić do zmiany życia twojego ojca. Sama wiesz, że jest on złym człowiekiem
i propaguje niedobrą postawę w telewizji. Ma on zbyt duży wpływ na społeczeństwo. Ludzie
ślepo mu ufają, a przez to tracą swoje ostatnie pieniądze, myśląc, że to nic złego. Jeśli tak
dalej pójdzie wszyscy będą zadłużeni. Po wczorajszym wydarzeniu zauważyłem, że jesteś
osobą myślącą bardzo racjonalnie. Dlatego postanowiłem prosić się o pomoc. Widzisz, jest to
bardzo ważne zadanie i chciałbym abyś podeszła do tego poważnie.
- A co miałabym zrobić? Przecież już od tylu lat próbuję jakoś wpłynąć na mojego
ojca. W końcu jestem całkiem inną osobą niż on. Często udzielam się w sprawach
dotyczących oszczędzania. W szkole zajmuję się wszelkimi projektami związanymi ze
zbieraniem pieniędzy i pomagam nauczycielce w gromadzeniu pieniędzy na SKO. Mam
nawet kilka pomysłów na skuteczniejsze zachęcenie młodzieży do odkładania pieniędzy.
Zamiast wręczać młodzieży drobne upominki pod koniec roku jako nagrodę za systematyczne
oszczędzanie, można by procent uzyskany od odkładanej sumy wykorzystać w ciekawszy
sposób. Prosiłam tatę, by zachęcił w swoim programie znanych artystów, by za drobną opłatą
przyjeżdżali do szkół na zaproszenie uczniów. Moi koledzy chętniej włączyliby się w
systematyczne oszczędzanie, gdyby wiedzieli, że nagrodą będzie spotkanie z ich ulubionym
idolem. Pisałam nawet o tym do prezesa NBP, któremu bardzo spodobał się ten pomysł.
Byłby nawet skłonny przeznaczyć na ten cel pewną sumę, np. na drobne nagrody dla artystów
wspomagających tę akcję. Niestety tatuś woli reklamować firmy udzielające pożyczek i ludzi
o wątpliwej reputacji. Sama też staram się składać jak najwięcej pieniędzy i skutecznie je
pomnażać. Udzielam korepetycji młodszym kolegom i koleżankom, pomagam sąsiadce w
zakupach i wyprowadzam psa mojej cioci. Za wszystkie te czynności dostaję tylko niewielką
sumę pieniędzy, jednak zbierając je, mam ich coraz więcej. W telewizji i Internecie jest coraz
więcej reklam, które ładnymi rysunkami, muzyką i sloganami chcą przyciągnąć klientów.
Jednak ja nie zwracam na nie szczególnej uwagi, bo zdaję sobie sprawę, że to tylko chwyt
marketingowy. Oszczędzonych pieniędzy natomiast nie zostawiam w skarpecie, bo przez to
pieniądz nie zarabia na siebie. Część z nich oddałam więc na lokatę, aby same na siebie
pracowały. A resztę daję w szkole na SKO. Aha. Zapomniałam jeszcze dodać, że w szkole
7
często robimy różne przedstawienia, na które zapraszamy ludzi z okolicy. Każdy daje tyle
pieniędzy ile chce, ale zawsze jest to jakiś zysk dla szkoły, a młodzież może wykorzystać
swój wolny czas pożytecznie.
Niektórzy umieją się docenić – pomyślałam. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo
spodobała mi się postawa tej dziewczyny. Żałowałam tylko, że jej ojciec nie zachowuje się
podobnie. Zaciekawiła mnie ta rozmowa, więc słuchałam dalej:
- Rzeczywiście robisz bardzo dużo, aby oszczędzać i pomnażać swoje pieniądze.
Bardzo mi się to podoba. Musimy doprowadzić do tego, aby twój ojciec zachowywał się
podobnie. A więc zgadzasz się? – zapytał z nadzieją Konstans Niezłomny.
- Oczywiście. Jest to wspaniały pomysł. Musimy tylko ustalić plan działania.
Konstans przyjął jej propozycję z wielkim entuzjazmem. I zaczęli wszystko omawiać.
Strasznie ciekawiło mnie jak z nim sobie poradzą. Wierzyłam jednak w pomyślność ich akcji.
Jakby nie było, co dwie głowy to nie jedna. Po raz kolejny bardzo się zamyśliłam i
wyłączyłam z ich rozmowy. „Obudziłam” się dopiero, gdy Niezłomny wstawał do wyjścia.
Jak ogromnie byłam ciekawa co ustalili. Ach, ta moja nierozwaga - skarciłam się w duchu.
Teraz będę musiała wszystkiego się domyślać.
Nadszedł poniedziałek. Zastanawiałam się jak będzie wyglądał dzisiejszy program.
Czy Supervitowianin będzie mówił tak absurdalne rzeczy jak ta, żeby nie oszczędzać i żyć na
kredyt? Wydawało mi się to niemożliwe. Z niecierpliwością czekałam więc na rozwój
wypadków.
Droga od domu do stacji telewizyjnej minęła mi bardzo szybko. Wchodząc do
budynku zauważyłam dziwne poruszenie. Wszyscy patrzyli z takim dziwnym uśmiechem w
kierunku Konstansa. Najbardziej zdziwiło mnie jednak to, że na miejscu zauważyłam córkę
Dobromira. Przecież mówiła, że nigdy tu nie przyjdzie. Wtedy przemknęło mi przez myśl, że
chyba to właśnie dzisiaj postanowili stoczyć batalię życia.
Wybiła godzina 17.00 i rozpoczął się program Exclusive. I oto widzimy
uśmiechniętego, ubranego według najnowszych trendów mody, szczupłego i przystojnego
Dobromira Złotoustego. Zabłysły światła, zabrzmiała muzyka i jest, wita się ze swymi
gośćmi. Rozdaje uśmiechy na lewo i prawo. Nagle dostrzegam na jego twarzy pewne
zdziwienie. No cóż, musiał podać rękę swojej córce. Obok niej grupa młodych ludzi niezbyt
pasująca do tego miejsca, skromnie ubrana i zachowująca się bezpretensjonalnie.
Naprzeciwko nich eksperci: garnitury, poważne twarze, notatki na blatach stolików. Stłoczona
pod ścianą widownia bije brawa, a przed prowadzącym puste krzesła dla gości. Jest także
nasz Konstans Niezłomny, wygląda bardzo trendy i wita się przyjaźnie z Dobromirem.
Prowadzący rozpoczyna od motta programu. Radośnie woła: „Oszczędności w życiu
brak (…)”, a zachwycona widownia krzyczy: „ (…) i nic nie jest tu nie tak”. Dalej mówi o
swojej radości ze spotkania z milionami telewidzów i rozpoczyna od przedstawienia
ekspertów. Potem oddaje głos Konstansowi Niezłomnemu. I tak to się zaczęło. Występujący
w podwójnej roli Supervitowianin wychodzi z zaskakującą propozycją. Prosi Dobromira, aby
ten został gościem w swoim programie, a rada ekspertów oceni jego sposób gospodarowania
pieniędzmi. Potem zwraca się do publiczności mówiąc, że tym razem formuła programu
ulegnie zmianie. Na czym ona będzie polegała będą mogli przekonać się w trakcie trwania
audycji. Widownia zaczęła bić brawo, eksperci wstali i pogratulowali prezesowi stacji
nowego, interesującego pomysłu. Dobromirowi nie pozostało nic innego jak usiąść i robić
dobrą minę do „niepewnej” gry. Pierwszy pytanie zadał profesor ekonomii:
- Pozwoli pan, że zacznę od podstawowej sprawy. Każdy dobry gospodarz powinien
wiedzieć, jakie ma wpływy i ile wydaje. Czy pan, jako właściciel koncernu Lux orientuje się
w przychodach i rozchodach swojej firmy?
8
- A co to ma za znaczenie. Przecież zatrudniam fachowców, którzy powinni to
policzyć. Właściwie to z nimi nie rozmawiam, ale jak państwo widzą, wszystko tu świetnie
prosperuje.
- Przekonamy się jeszcze o tym – odpowiedział tajemniczo ekonomista.
Teraz Konstans zaprosił pierwszego gościa. Był nim właśnie jeden z fachowców, którzy
zajmują się finansami Dobromira. Bardzo się zdziwiłam i zaczęłam głęboko zastanawiać, co
też takiego powie. W ogóle strasznie zaskoczył mnie pomysł mojego bohatera. Do czego on
dąży – głowiłam się. Wkrótce miało się wszystko wyjaśnić. Konstans zapytał:
- Czy mógłby mi pan powiedzieć jak teraz wyglądają przychody i rozchody stacji
telewizyjnej?
- No więc sytuacja nie przedstawia się ciekawie. Zalegamy z wieloma płatnościami i
toniemy w długach. Bardzo często informowałem o tym pana Złotoustego, ale on twierdził, że
przecież nie jest jeszcze tak źle, a poza tym nie może zmienić nagle swojego trybu życia. Ale
teraz ogłaszam wszem i wobec, że jest. Nie wiem jak długo nasza stacja utrzyma się na rynku.
Czego jednak oczekiwać, jeśli pan Dobromir zamiast oszczędzać i pomnażać pieniądze
wydaje je na rzeczy zupełnie niepotrzebne. Czy wiecie ilu ludzi straci przez to pracę? Bardzo
wielu, a wśród nich będę ja. Jak sobie poradzę? Jestem przecież jedyną osobą, która
utrzymuje moją rodzinę.
- Rzeczywiście sytuacja przedstawia się nieciekawie. Jak pan myśli, czy da się to
jeszcze naprawić?
- Nie wiem, może jakby pan prezes zaczął odkładać pieniądze i trochę przyhamował.
Ale nie jest to pewne, bo bardzo możliwe, że sytuacja zaszła za daleko.
Po tych słowach nowy prowadzący zwrócił się do pana Złotoustego:
- I co pan może na to powiedzieć? Wnioskując ze słów pana pracownika wcale nie jest
tak kolorowo jak się wydaje. Czy widzi pan w tym choć trochę swojej winy?
- Czy ja wiem… Może nie jest tak wspaniale, ale na pewno jakoś się z tego
wywiniemy. W końcu to ja tu rządzę! I proszę mi nie insynuować, że to przeze mnie jest cała
ta sytuacja, bo przecież wszystkiemu zapobiec powinni moi pracownicy. Za to im płacę.
Widzę, że jednak nie dają sobie rady na tak odpowiedzialnym stanowisku…
- Co też pan insynuuje! Nikt u pana nie zagrzeje miejsca dłużej niż kilka miesięcy.
W momencie, gdy próbują wprowadzić oszczędności, opuszczają pański koncern.
A wystarczyłoby, przy sumach, jakimi pan obraca, umiejętnie zainwestować pieniądze.
Nawet, gdyby ulokował je pan na pierwszym lepszym koncie oszczędnościowym, przy
pańskich dochodach kapitał początkowy byłby bardzo wysoki, a co za tym idzie również
odsetki narastałyby w odpowiednio szybkim tempie. A poza tym, z tak ogromnym dochodem
mógłby pan spokojnie zaryzykować wejście na giełdę i zainwestować w mniej ryzykowne
operacje. Pominę już, że to nawet niezdrowe, aby jeden człowiek zarabiał tak kolosalne sumy.
Przecież pracownicy ciężko tu pracują. Mógłby pan przynajmniej założyć im polisolokatę,
która oprócz pomnażania pieniędzy dawałaby im ubezpieczenie na życie i dożycie.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Niezłomny mu przerwał zapowiadając kolejnego
gościa. Wszedł dziwny pan. Był starszym mężczyzną, bardzo ubogo ubranym. Intrygowało
mnie kim jest, bo nigdy wcześniej go nie widziałam. Domyśliłam się, że pewnie i on będzie
miał dużo do powiedzenia o Dobromirze Złotoustym.
- Dzień dobry. Bardzo cieszę się, że przyjął pan nasze zaproszenie. Jak wszyscy
wiemy był pan bardzo bogatym biznesmenem. Doszły mnie jednak słuchy, że przez rozrzutne
życie wszystko pan stracił. Jak to się stało i co było główną przyczyną takiego obrotu sprawy?
- Chciałbym rzec, że życie nie zawsze układa się po naszej myśli i był to zwykły pech.
Nie mogę jednak tak powiedzieć, bo przyszedłem tu, aby przestrzec ludzi przed takim
zachowaniem, jakie mnie zgubiło. Odkąd zająłem się prowadzeniem firmy, żyłem jak król.
Nigdy nie brakowało mi pieniędzy na przyjemności. Nie oszczędzałem, bo niby po co,
9
myślałem, że to, że jestem na fali nigdy się nie zmieni. Składanie pieniędzy było dla mnie
bezsensowne, a tych, którzy radzili mi je jakoś zainwestować, wyśmiewałem. Twierdziłem,
że trzeba cieszyć się życiem i nie myśleć o przyszłości. Nie było to jednak najgorsze. W
swoim egoizmie straciłem wszystkich przyjaciół i rodzinę. Nie interesowały mnie kontakty z
tymi, którzy mieli mniej pieniędzy niż ja. Nie mówiąc już o tych, którzy żyli skromnie.
Straciłem więc prawdziwych przyjaciół i zacząłem nawiązywać znajomości z tymi, z którymi
mogłem prowadzić jakieś ciekawe interesy albo po prostu dobrze się bawić, bo w końcu było
ich stać na to samo co mnie. Nie zważając na słowa rodziny, która przez cały czas mnie
ostrzegała, że należy zabezpieczyć się jakoś na przyszłość, wydawałem coraz więcej
pieniędzy. W końcu doszło do tego, że moja firma coraz mniej zarabiała. Niestety ja się tym
nie przejąłem i nadal wydawałem tyle samo, a nawet więcej. I jak to się skończyło? W
momencie, gdy popadłem w straszne długi, nie mogłem już liczyć na moich pseudoprzyjaciół,
firma podupadła i wszystko zaczęło się sypać. W końcu zrozumiałem, że tylko myśląc
przyszłościowo i skutecznie wykorzystując swoje pieniądze, możemy żyć nie bojąc się o to,
co przyniesie jutro. Zrozumiałem to jednak za późno i jak widzicie teraz muszę żyć bez
przyjaciół, rodziny i martwiąc się czy będę miał pieniądze na chleb.
Pewnie mnie nie poznałeś mój drogi przyjacielu – rozmówca zwrócił się do
Złotoustego. A przecież tyle czasu wspólnie spędziliśmy. Kiedy jednak poprosiłem cię o
pomoc, udałeś, że mnie nie znasz. Mimo wszystko radzę ci jednak, żebyś ratował swoje
przedsiębiorstwo póki nie jest za późno. Posłuchaj mądrych rad swoich księgowych, a może
uda ci się wyjść na prostą.
Widziałam, że Złotousty miał nietęgą minę, ale stwierdził, że nie zna tego człowieka i
nie wie czego on od niego chce. Widząc jednak zachowanie publiczności stwierdziłam, że już
tak ślepo mu nie ufają jak wcześniej. Ośmieliłabym się nawet stwierdzić, że chyba skłonni
byli zmienić swoje postępowanie i zacząć żyć oszczędniej. Widocznie słowa przyjaciela
Złotoustego były im bardzo potrzebne, żeby przejrzeli na oczy. Nie był to jednak koniec
programu, Konstans musiał doprowadzić do tego, żeby sam Dobromir zrozumiał, że jego
zachowanie jest złe. Osobą, która się teraz wypowiadała była jego córka. Wszyscy, którzy
występowali przed nią byli ważni, ale ona jedyna mogła doprowadzić do zmiany jego
zachowania. Zaczęłam się bardzo bać. Przecież jeśli jej się nie uda, nie wiadomo czy coś
zmieni się na Ziemi. Cała odpowiedzialność spoczywała teraz na tej drobnej dziewczynie.
Widać było jednak, że jest pewna siebie. Powiedziała:
- Tato, zawsze mówiłeś mi, że nie musimy oszczędzać, bo przecież mamy tyle
pieniędzy. Teraz gdy stoisz nad przepaścią i nieważne jak się ruszysz będzie źle, co o tym
myślisz? Wiem, że nawet jeśli się do tego nie przyznajesz, zastanawiasz się jak mogło do tego
dojść. Przecież życie bez tych paru samochodów, albo kilku domów nie byłoby złe, a może
nawet dużo lepsze. Nie wierzę, że mając na sumieniu tylu ludzi, którzy stracili przez ciebie
pracę, nie żałujesz tego, co zrobiłeś. Myślę, że teraz nadszedł czas, by przestać kłamać.
- Dobrze. Nie mam już nic do stracenia. Może rzeczywiście życie bez oszczędzania
nie jest takie piękne jak się wydaje. Może skrzywdziłem wielu ludzi. Może całej ludzkości
wmówiłem, że jest tak cudownie żyjąc na kredyt, zaciągając coraz więcej pożyczek, że nie ma
nic złego w zostawianiu przyjaciół samych z naszymi długami, ale wyobraźcie sobie jak jest
żyć z bardzo skąpym ojcem. Już będąc dzieckiem musiałem zawsze odkładać każdy grosz.
Zawsze miałem najgorsze ubrania i zabawki. Nigdy nie mogłem wyjść do kina albo teatru.
Nie mówiąc już o posiadaniu komputera czy komórki. Nienawidziłem momentu, gdy co
miesiąc spotykaliśmy się całą rodziną w gabinecie mojego ojca i wszyscy mówili jak
wyglądają ich przychody i rozchody i co zamierzają zrobić, by ich przychody się zwiększyły,
a rozchody zmniejszyły. Mój ojciec nie był człowiekiem, który racjonalnie oszczędza, on całe
swoje życie poświęcił zbieraniu pieniędzy. Niestety przez to wszyscy cierpieli. Szczególnie
utkwiła mi sytuacja, gdy moja mama poważnie zachorowała. Chcieliśmy, żeby leczyła się w
10
najlepszej klinice. Mój tata jednak przeprowadził natychmiast bilans zysków i strat i
stwierdził, że w naszym miejskim szpitalu są równie dobrzy fachowcy. Nie wiem jacy byli
fachowcy, ale sprzęt był bardzo stary i metody leczenia, stosowane w tym szpitalu, niestety,
zawiodły. Po śmierci mamy obiecałem sobie, że gdy już się usamodzielnię, będę żył pełnią
życia, nie dbając o to, ile wydaję pieniędzy. Chciałem w końcu żyć jak inni ludzie, mieć to co
oni, a może nawet więcej i nie przejmować się tym, co będzie w przyszłości.
W tym momencie pokornie spuścił głowę. Widać było, że obecne życie nie sprawia
mu satysfakcji. Potrzeba było tak niewiele, do zmiany jego postawy, a wymyślił to dopiero
przybysz z obcej planety.
Na końcu programu wypowiedziała się córka Dobromira:
- Czy widząc jakąś „super okazję” w telewizji lub Internecie chcecie jak najszybciej ją
mieć, chociaż nie jest wam niezbędna ani nawet przydatna? Czy oglądając wystawy sklepów
z wielkimi napisami -50% chcecie do nich tylko zajrzeć, a wychodzicie z paroma
niepotrzebnymi rzeczami? Czy nie mając pieniędzy na te wszystkie rzeczy dajecie się skusić
pięknym reklamom kredytów, że są one dla każdego, spłaty są niewielkie i są bardzo
opłacalne? Na pewno wielu z nas odpowie sobie na wszystkie te pytania twierdząco. Co więc
zrobić, żeby nie podejmować takich decyzji w tych sytuacjach? Zastanówmy się czy życie
bez najlepszego telewizora, samochodu, czy markowych ubrań byłoby dużo gorsze? Czy w
ogóle byłoby gorsze? Myślę, że nie. Poza tym, kupując najnowszy samochód, zastanówcie
się, ile będziecie się z niego cieszyć, a jak długo będziecie musieli spłacać za niego raty.
Zawsze więc przemyślmy czego tak naprawdę potrzebujemy i co jest dla nas ważniejsze:
spokojne, skromne życie, czy ciągłe kłótnie z rodziną o to, że znowu nie ma za co kupić
podstawowych artykułów. Mówię więc z wielkim przekonaniem: OSZCZĘDZAJMY! Mogę
wszystkim obiecać, że nic nie stracą, a na pewno zyskają. Czy nie jest dla was kuszącą
propozycją zabezpieczanie środków niewykorzystanych na inne cele, a jednocześnie
czerpanie z nich korzyści? Ale to jeszcze nie wszystko. Pozbądźmy się wszystkich świnek,
skarpet i tego typu rzeczy. INWESTUJMY! W końcu jest na to tyle sposobów! Tym, którzy
nie chcą ryzykować, polecam lokaty bankowe, jednostki uczestnictwa otwartych funduszy
inwestycyjnych rynku pieniężnego, bony skarbowe. Natomiast tym, którzy mają dużą wiedzę
o rynku kapitałowym i większą ilość pieniędzy doradzam akcje i obligacje. Przecież banki i
biura maklerskie mają dla nas tyle propozycji. Wystarczy wybrać tę, która jest dla nas
najkorzystniejsza. Nawet jeśli się w tym nie orientujemy, zawsze możemy liczyć na
pracowników tych instytucji, bo oni na pewno będą nam służyć pomocną radą. Nie myślcie,
że tylko dorośli mogą jakoś inwestować pieniądze. Przecież tyle słyszy się o kontach
młodzieżowych i SKO. Wystarczy tylko zostawiać trochę pieniędzy z kieszonkowego lub
robić coś zgodnego z prawem i przynoszącego niewielki zysk. Na koniec powiem jedno
zdanie, wymyślone przez jakiegoś bardzo mądrego człowieka. Pamiętajcie: KAŻDY GROSZ
OSZCZĘDZONY MOŻE URÓŚĆ W MILIONY. I to przesłanie niech przyświeca nam w
życiu.
Publiczność wstała i zaczęła bić brawo. Byłam zdziwiona ich zachowaniem, bo
przecież byli całkowitymi przeciwnikami oszczędzania. Jednak ta młoda dziewczyna miała
wielki dar przekonywania. Bardzo mnie to ucieszyło. Dzięki temu na Ziemi w końcu będzie
ład i porządek. Może nawet w przyszłości chociaż trochę zbliżymy się do takiego stanu, jaki
panuje na Supervicie? Wiem, że ludzi czeka jeszcze długa droga, żeby zmienić swoje
przyzwyczajenia, ale wierzę w ich sukces. Wierzę też, że uda im się spłacić te wszystkie
kredyty jakie na nich ciążą i uregulować swoje życie towarzyskie i rodzinne. W czasie, gdy
wszyscy podchodzili do grupy młodzieży na czele z córką Dobromira, żeby z nimi
porozmawiać Konstans, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi, wyszedł z pomieszczenia, w
którym odbywało się nagranie programu Exclusive.
11
W mieszkaniu wyjął swój notes i napisał już ostatni wpis. Wyglądał on tak:
Misja zakończona sukcesem. W jej wykonaniu pomogła mi córka Dobromira
Złotoustego, która miała ogromny wpływ na ludzkość. Mam nadzieję, że Ziemianie nie
powrócą do dawnych nawyków i zajmą się oszczędzaniem i skutecznym wykorzystywaniem
własnych zasobów finansowych. Będę ich jeszcze obserwował z Supervity. Mimo przyjaźni z
córką Złotoustego cieszę się, że wracam na moją ukochaną planetę. Cieszę się także, że nie
zawiodłem jej mieszkańców i dobrze wykonałem powierzone mi zadanie.
Po napisaniu tych słów, Konstans Niezłomny zniknął z moich oczu. Zdziwiona
rozglądałam się dokoła, ale nigdzie go nie zauważyłam. Stwierdziłam, że chyba moja
przygoda się skończyła i trochę tego żałowałam. Było mi też przykro, że nikt z Ziemian nie
podziękował naszemu wybawcy. Wiedziałam natomiast, że dla niego najważniejsze jest nie
to, żeby mu dziękowali, lecz, żeby zmienili złe przyzwyczajenia.
W ułamku sekundy znalazłam się z powrotem w swoim łóżku. Patrząc na otaczające
mnie pomieszczenie upewniłam się, że jestem znów w swoim pokoju. Zdałam sobie sprawę,
że był to tylko sen. Jednak jestem pewna, że tej nocy już nie zapomnę. Postanowiłam
zastosować się do rad tej inteligentnej dziewczyny. W dzisiejszych czasach oszczędzania nie
można nazwać modą, oszczędzanie to konieczność, aby przetrwać. Tylko zbierając pieniądze
i skutecznie je pomnażając możemy czuć się stabilnie. Trzeba to robić, zwłaszcza dlatego, że
tak wiele osób „straszy” nas kryzysem. Od dzisiaj postanowiłam nie wydawać pieniędzy na
rzeczy zupełnie mi niepotrzebne i myśleć bardziej przyszłościowo niż dotychczas. Sen ten
uświadomił mi też, że warto mieć prawdziwych przyjaciół, bo tylko na nich można liczyć w
trudnych chwilach. Postanowiłam więc zawsze pamiętać o słowach Cycerona „Oszczędność
to wielki dochód”.
12
Bibliografia:
1. http://pl.wikipedia.org/wiki/Kryzys_finansowy_2007-2009
2. http://oszczedzanie.net/oszczedzanie-pieniedzy-cytaty/
3. http://oferty.pieniadze.gazeta.pl/
4. http://www.ofertybankowe.org/konta-mlodziezowe.php
5. Cykl lekcji multimedialnych „Pieniądz w gospodarce rynkowej” projekt
Fundacji MSP Komandor dzięki wsparciu Narodowego Banku Polskiego w
ramach Programu Edukacji Ekonomicznej.
6. Marcin Jaskulski „Inteligentne oszczędzanie”
13