I kto by pomyślał że spotkanie z wędrowcem sprawi

Transkrypt

I kto by pomyślał że spotkanie z wędrowcem sprawi
teksty
tekst: Giorgio Calcagno, Il Vangelo secondo gli altri, Milano 1984. Tłumaczenie własne.
Droga do Emaus
I
fot. Arcobaleno
Przybliżyli się do wsi,
do której zdążali,
a On okazywał,
jakoby miał iść dalej.
Lecz przymusili Go, mówiąc:
„Zostań z nami,
gdyż ma się ku wieczorowi
i dzień się już nachylił”
(Łk 24,28-29).
I kto by pomyślał że spotkanie z wędrowcem sprawi nam
tyle problemów? Nie wiedzieliśmy kto to był. Mówił z obcym
akcentem, nikt z nas go do tej pory nie widział. Stał się dla nas
towarzyszem drogi i opowiedzieliśmy mu o naszych troskach.
Ostatecznie mieliśmy do tego prawo. Nasz Mistrz niespodziewanie zostawił nas na pastwę naszych nieprzyjaciół. Dla nas
wszystko się skończyło: królestwo które nam tyle razy obiecywał, miejsce w domu Ojca, a także sprawy prostsze, codzienne,
do których zaczęliśmy się już przyzwyczajać: radość w Jego
towarzystwie, otucha płynąca z Jego słów, a nawet z Jego milczenia. Pozostaliśmy z niczym, z pustymi sercami wracaliśmy
do naszej wioski.
Zaczęliśmy rozmowę z wędrowcem nie po to żeby się skarżyć, ale aby porozmawiać. Czuliśmy potrzebę uwolnienia duszy
od ciężaru i po raz pierwszy spotkaliśmy kogoś kto zechciał nas
słuchać. Zachowanie tego człowieka powinno wzbudzić naszą
czujność, ale byliśmy zbyt zajęci naszymi myślami, naszym doświadczeniem przegranej. Szliśmy do Emaus. To miasteczko
położone na uboczu, odizolowane od Jerozolimy gwarantowało
nam egzystencję spokojną, gdzie moglibyśmy szybko zapomnieć o tym co minęło. W Emaus ostatecznie zostalibyśmy
uwolnieni aby móc robić co się nam żywnie podoba, upijać
się, zdradzać nasze żony, czuć się panami aż do granic naszego
smutku. Poprzez wspólne uznanie naszej indywidualnej nędzy
bylibyśmy w stanie przeżyć wszyscy.
Ale przyszedłeś Ty i zburzyłeś nasz niestabilny kompromis.
Trzeba od nowa wszystko przemyśleć i wybrać inny wariant.
Twoja obecność odkryła przed nami inny świat, którego istnienia nawet nie przeczuwaliśmy. Rzucił on nowe światło w mrok
naszych serc: znak radości. To było dla nas coś nowego.
Nigdy w przeciągu trzech lat Twojego nauczania nie mówiłeś nam o radości. Mówiłeś o odkupieniu, o nowym prawie,
wzajemnej miłości, równości wszystkich wobec Ojca. Uczyłeś
przebaczać cudzołożnicom, mówiłeś że błogosławieni są cisi
i ci co łakną sprawiedliwości. Dlatego szliśmy za Tobą. Ale
o radości nie mówiłeś nigdy.
Naszą normalną sytuacją nie jest radość, ale cierpienie.
Cierpieniu jesteśmy w stanie stawić czoła własnymi siłami.
Potrafimy je ukryć, zamaskować.
Z radością jest inaczej. Radość wylewa się na zewnątrz, chce być dzielona
z tymi którzy są dookoła., zmusza nas
do modyfikacji naszego życia. Cierpienie potrafimy ukryć nawet przed
sobą samymi, radości nie jesteśmy
w stanie ukryć przed nikim. Radość to
rzecz najtrudniejsza, jaką możesz nam
nakazać, najmniej dostosowana do
naszych ludzkich możliwości. Mniej
niż krzyż czy nawet sama śmierć.
Do wczoraj przemawiałeś do nas
językiem prostym, tak że wszyscy
mogliśmy Cię zrozumieć. W Twoich
słowach była gorycz, zagubienie,
tęsknota, nawet oskarżenie. A teraz
nagle wprowadziłeś element, który
podważa wszystkie poprzednie. Radość jest ostatnią rzeczą do której
człowiek mógłby dążyć. Kiedy raz
przyjmie się radość, trzeba wykluczyć
szereg innych rzeczy lub przenieść je
na inną płaszczyznę. To, co kiedyś
było ważne, w obliczu radości staje
się nieistotne.
Mogłeś ukazać się na moment,
przyłączyć się do nas na naszej drodze
a potem zniknąć, wykorzystując półmrok przedświtu. Mogłeś opuścić nas
wcześniej, kiedy jeszcze Cię nie rozpoznaliśmy, pozostawiając
nas z naszymi zawiedzionymi nadziejami. Teraz nie masz prawa
nas opuszczać. Teraz, kiedy dałeś nam poznać swój sekret. Nie
będziemy w stanie unieść tej radości, jaką nam pozostawiasz,
jeśli nie będziemy mogli dzielić jej z Tobą.
Emaus, oddalone od Jerozolimy o sześćdziesiąt stadiów,
wioska którą uważaliśmy za bezpieczne schronienie, teraz
napełnia nas niepokojem. Z jaką twarzą staniemy jutro wobec naszych rodzin? Jak im wytłumaczyć co się z nami stało,
co uczyniło nasze twarze tak bardzo zmienione? Nie możesz
teraz pozwolić byśmy poszli tam sami. Nie zrozumieją nas,
a my nie potrafimy im tego wytłumaczyć. Wczoraj odczuwaliśmy
lęk i dlatego prosiliśmy Cię byś zatrzymał się z nami na noc, bo
nie wiedzieliśmy kim jesteś. Ale teraz, kiedy się ujawniłeś, odczuwamy nie tylko lęk. Teraz mamy pewność, że nie potrafimy
stawić czoła życiu które jest przed nami, jeśli pozostawisz nas
bezbronnych na drodze, z sercami przepełnionymi światłem.
J 2,6
Pozostań z nami, Panie, bo zaczyna się dzień...