Administracja publiczna w służbie dobra wspólnego społeczności
Transkrypt
Administracja publiczna w służbie dobra wspólnego społeczności
Administracja publiczna w słuŜbie dobra wspólnego społeczności Wystąpienie J. E. Abpa Celestino Migliore, Nuncjusza Apostolskiego w Polsce, podczas spotkania w Krajowej Szkole Administracji Publicznej Warszawa, 15 grudnia 2010 r. Serdecznie witam wszystkich zebranych! Cieszę się, że mogę się spotkać z tak doborowymi przedstawicielami polskiego społeczeństwa. Wolałbym mówić bez kartki, ale moja znajomość języka polskiego jeszcze mi na to nie pozwala. Wybaczcie zatem, że przynajmniej jedno oko będę kierował na tekst, który przygotowałem. Dziękuję Panu Profesorowi Jackowi Czaputowiczowi, Dyrektorowi tej prestiżowej Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, za zaproszenie na to spotkanie, a przede wszystkim za możliwość podzielenia się opłatkiem, co w tradycji tego kraju ma wielkie znaczenie. Chętnie przyjąłem to zaproszenie, bo mamy wiele wspólnego. Zarówno wy, którzy kiedyś będziecie pracować w administracji publicznej, w dyplomacji czy w instytucjach międzynarodowych, jak i ci, którzy prowadzą działalność kościelną, wszyscy pozostają na służbie osoby ludzkiej, tak pojedynczego człowieka, jak i wspólnoty. Wy wkrótce będziecie troszczyć się o interesy społeczności od strony ekonomicznej, politycznej, finansowej, bezpieczeństwa i edukacji. Człowiek Kościoła zajmuje się przede wszystkim sprawami duchowymi. Ale wciąż chodzi o tych samych ludzi. Znając dobrze korzenie kulturowe, historyczne i religijne swojego kraju, wiecie doskonale, że Kościół katolicki w swojej długiej tradycji zawsze zachowywał jednolitą wizję człowieka. Wizję opartą na tym, co stanowi podstawowe przykazanie dane Kościołowi przez jego Założyciela: miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem. Innymi słowy, przykazanie to wyraża ideę zawartą w tak zwanej „złotej regule”, która jest u podstaw niemal wszystkich religii: czyń innym to, co byś chciał, aby tobie czyniono; albo, w sposób negatywny: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Narodziny i rozwój chrześcijaństwa zbiegają się w czasie z upadkiem Imperium Rzymskiego, a w konsekwencji z destrukcją administracji publicznej i pozostawieniem ludzi samym sobie. Złota reguła postępowania zmotywowała chrześcijan do kształtowania swojego życia w oparciu o tak zwane uczynki miłosierdzia: nakarmić głodnych, napoić spragnionych, przyodziać nagich, troszczyć się o chorych, odwiedzać więźniów, ugościć podróżnych, grzebać umarłych. Na bazie takiego myślenia i faktycznego działania powstały szkoły a później pierwsze uniwersytety; uruchomiono przychodnie a potem prawdziwe szpitale; monastycyzm benedyktyński miał duży wpływ na rozwój rolnictwa, na nawadnianie, na produkcję zachowującą równowagę środowiska. W czasach, kiedy kobieta nie liczyła się w społeczeństwie, powstawały – szczególnie w Europie Środkowej – klasztory i centra emancypacji kobiet. Nawet teoria tak zwanej „słusznej wojny” – dziś niechętnie używana, bo często jest wyrwana z kontekstu historycznego i źle pojmowana – została stworzona nie po to, by uzasadnić święte wojny, lecz by zapobiec nadmiernemu uciekaniu się do wojny. Warto zauważyć, że pięć kryteriów tak zwanej „słusznej wojny” jest wciąż obecnych w Konwencjach genewskich, w ius ad bellum, ius in bello i w najnowszej ius post bellum. Narodziny nowoczesnego Państwa doprowadziły do wzrostu znaczenia administracji publicznej, pojętej jako troska o interesy i potrzeby Państwa i społeczności, przy użyciu solidnych środków i w oparciu o zasadę sprawiedliwości rozdzielczej. I tu nawiązuję do tego, co powiedziałem na początku, że mamy wiele wspólnego. Tym, co nas łączy, są osoby i wspólnoty, którym służymy, których życie ma wiele wymiarów, i które czują się spełnione wtedy, gdy wszystkie te wymiary łączą się w sposób komplementarny, zrównoważony i pokojowy. Świętowaliśmy niedawno 62. rocznicę przyjęcia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Jej tekst zmierza do osiągnięcia trzech celów: wolności, sprawiedliwości i pokoju. Niestety, kontrasty ideologiczne pomiędzy dwoma ówczesnymi blokami ideologicznymi – zachodnim i sowieckim – nie pozwoliły na dołączenie do tych celów jeszcze jednego, wymienianego w Amerykańskiej Deklaracji Praw i Obowiązków Człowieka, zatwierdzonej zaledwie pół roku przed deklaracją ONZ, to znaczy happiness – szczęścia, pomyślności, dobrobytu. Chodzi o pomyślność rozumianą jako „fulfillment and flourishing”, samorealizacja, obfitość i dobrobyt jednostki i społeczeństwa, w przestrzeni prawego życia. Pomyślność jest elementem naturalnym, istotnym dla pełnej realizacji praw człowieka. Podstawowe prawa człowieka podlegają ocenie sądowej. Czy w takim razie pomyślność ma także znaczenie prawnicze? Jeśli tak, to jakie? Z pewnością jest to zagadnienie, które winni mieć na uwadze działacze, myśliciele i badacze zaangażowani w sferze administracji publicznej. Jest jeszcze jeden aspekt administracji publicznej na wszystkich jej poziomach, który wymaga odpowiedniego współdziałania między zarządzającymi sprawami publicznymi, stosunkami krajowymi i międzynarodowymi a siłami kulturowymi, społecznymi i religijnymi współczesnej społeczności. Jest to motto wylansowane przed ponad dwustu lat przez Rewolucję francuską: wolność, równość, braterstwo. Wolność i równość znalazły różnorakie odzwierciedlenie w zasadach prawnych, politycznych i społecznych, są fundamentem porządku konstytucyjnego państw, aczkolwiek jeszcze nie w pełni i nie na całym globie ziemskim. Dla pokojowego współistnienia ludzi konieczna jest troska o wolność. Ale to nie wystarczy: zbytnie czy wyłączne skoncentrowanie się na wolności, jak to możemy stwierdzić każdego dnia wokół nas, nie chroni nas od nadużycia władzy przez silniejszego. Historia współczesna nauczyła nas także, że uprzywilejowanie równości może prowadzić do niebezpiecznych i trudnych do zniesienia kolektywizmów masowych. W konsekwencji wiele narodów jeszcze nie zna i nie doświadcza prawdziwej wolności i równości. Wydaje się, że nowości, świeżości i skuteczności nowych relacji pomiędzy narodami, nowego porządku społecznego i ekonomicznego, należałoby szukać w braterstwie. Ono okazuje się być zdolne do podniesienia relacji między grupami społecznymi, w świecie wychowania i pracy, w obszarze wymian handlowych i w końcu między samymi narodami, z poziomu czysto organizacyjnego do poziomu organicznego, od zwykłego „bycia z” innymi do „bycia dla” innych, w owocnej wymianie darów, korzystnej przede wszystkim dla najsłabszych, ale ostatecznie służącej dobrobytowi wszystkich. Powszechne braterstwo należy przełożyć na kategorie polityczne i społeczne, które z kolei mogłyby wpływać na porządek prawny, czy to na płaszczyźnie narodowej, czy międzynarodowej. Kończąc pragnę wam podziękować za to, że pozwoliliście mi na te kilka refleksji o tym, co mamy wspólnego. Jeśli mamy na to czas, chętnie otworzyłbym teraz debatę. Jedynym moim problemem jest to, że nie potrafię jeszcze płynnie mówić po polsku. Jeśli więc będą do mnie jakieś pytania czy prośby o komentarz, to odpowiem w języku angielskim.