Krzysztof Hołowczyc na planie filmowym Mania
Transkrypt
Krzysztof Hołowczyc na planie filmowym Mania
2012-05-18 14:01:03 „Hołek” w Koluszkach Krzysztof Hołowczyc na planie filmowym Mania Studio 14 maja na drodze między Redzeniem a Katarzynowem, padł nieoficjalny rekord prędkości w naszej Gminy. Tego dnia na zamkniętym odcinku drogi powiatowej z zawrotną prędkością ok. 260 km/h, samochodem sportowym poruszał się utytułowany rajdowiec Krzysztof Hołowczyc. Nie były to oczywiście testy najnowszego modelu samochodu czy nawierzchni drogowej. Wielokrotny uczestnik rajdu Dakar przyjechał do naszego miasta raczej w roli aktora, biorąc udział w teledysku realizowanym przez koluszkowskie Mania Studio. – Pod Koluszkami realizujemy teledysk do utworu „Ból przemija” zespołu My Riot. Zdjęcia potrwają 4 dni. Dziś i jutro kręcimy materiał z udziałem Krzysztofa Hołowczyca, którego do udziału w teledysku zaprosił „Glaca” lider zespołu – wyjaśnia Mateusz Winkiel założyciel Mania Studio.W nawiązaniu do tytułu utworu, w klipie zostanie wykorzystany motyw bólu przemijającego po szybkiej i niebezpiecznej jeździe, zakończonej wypadkiem samochodowym. Stąd zdjęcia kręcone w niezwykłej dynamice, zarówno z poziomu drogi, jak i z powietrza, przy użyciu kamery-helikoptera. By podołać temu zadaniu w teledysku zostanie wykorzystana nie tylko twarz znanego rajdowca, ale również jego niebywałe umiejętności w prowadzeniu sportowych samochodów. - Oczywiście po takiej drodze bez jej zamknięcia i oczyszczenia z ruchu, nigdy z taką prędkością nie odważyłbym się jechać. To nie jest sytuacja, którą należy popularyzować wśród młodzieży, ale dzięki interwencji policji jest tu w zasadzie jak na odcinku specjalnym. Bo my przecież podczas rajdów po takich polnych drogach, gdzie ludzie boją się jechać 50 km/h, jeździmy z prędkością 180km/h. Ale są to warunki kontrolowane. I również tutaj muszę być mocno skoncentrowany, by nie doszło do tragedii, bo nawet najlepsi kaskaderzy potrafią się niekiedy mylić – mówi Krzysztof Hołowczyc. - A co do pytania, czy rajdowcy mają złe nawyki na drodze, odpowiem, że jest wręcz odwrotnie. My nie musimy nikomu niczego udowadniać i dzięki świadomości zagrożeń, czujemy po prostu większy respekt. Oczywiście nie jestem święty. Ja też nie zawsze jeżdżę 90 km/h i byłbym kłamcą, gdybym powiedział, że wszystko jest zgodnie z przepisami. Ale wie pan, gdy wjeżdżam do wioski, w taką przestrzeń, gdzie widzę zagrożenie, to potrafię jechać wolniej od wielu innych. I ludzie mówią, wariat jedzie. Ale w momencie, gdy dziecko mi wybiegnie z chodnika, to będąc nawet największym mistrzem, nie chciałbym przeżyć takiej sytuacji. Ale kierowcy rajdowi mają to zakodowane gdzieś w podświadomości. Dużo szybciej oceniają sytuację i są w stanie wychwycić inaczej jadący pojazd. Błędy jednak również nam się zdarzają. Janusz Kulig wjechał pod pociąg. Przez sekundę był zdekoncentrowany, gdyż rozmawiał przez telefon. Obecność w naszym mieście Hołowczyca, który m.in. poprzez fundację „Kierowca bezpieczny” znany jest z propagowania właściwego zachowania się na drodze, została oczywiście błyskawicznie wykorzystana przez naszą policję do zadań edukacyjnych. Pan Krzysztof odwiedził maluchów ze Szkoły Podstawowej nr 2 oraz odbył półgodzinne spotkanie z uczniami z I LO w Koluszkach, przypominając młodzieży o konieczności stosowania na drodze tzw. zasady ograniczonego zaufania. – Ucząc moje córki prowadzenia samochodu, cały czas wpajam im umiejętność reagowania na zdarzenie, jakim jest nagłe zjechanie samochodu jadącego z przeciwka, na pas ruchu po którym się poruszamy. W pierwszym momencie córka mi odpowiedziała, ale tato to jest niemożliwe, przecież jest to niezgodne z przepisami. Niestety, takie sytuacje również się zdarzają. Były, są i będą – twierdzi rajdowiec. Pomimo zalewających nas wciąż tragicznych statystyk (60-70 osób ginie w każdy weekend na drogach), popularny „Hołek” wierzy w sens tego typu moralizatorstwa: Dzieciaki są w tej chwili najcenniejszym „materiałem” do tego, by jednak to bezpieczeństwo na drogach się poprawiało. To są w miarę czyste kartki do zapisania. A biorąc pod uwagę, że młodzi ludzie bardzo często słuchają takich rzeczy, które płyną z telewizora, choć nieraz na zasadzie „coś tam gadają, ale nie wiem za bardzo o czym”, to jednak gdy przyjedzie Hołek, który jeździ po dakarowych trasach i powie, że oprócz tego że są fantastyczne samochody, prędkości, wolność, to należy również pamiętać o ryzyku i zagrożeniu dla innych, to od takiego człowieka jak ja, to zupełnie inaczej przyjmują. Podczas spotkania nie obyło się oczywiście bez pytań o udział w kolejnym Dakarze. A przypomnijmy, iż Hołowczyc jest pierwszym Polakiem w historii, który wygrał etap w Rajdzie Dakar (styczeń 2012) oraz prowadził w klasyfikacji generalnej rajdu i jedynie awaria samochodu, pozbawiła go możliwości triumfu w tym najbardziej prestiżowym rajdzie świata. - Nie jestem takim gościem, który szybko się poddaje. W tej chwili te klocki, jeśli chodzi o walkę o zwycięstwo, są dobrze poukładane. Mamy świetny zespół, ja sam jestem człowiekiem, który bardzo dużo wie o Dakarze. Wszystko jest na swoim miejscu, potrzeba nam jedynie odrobinę szczęścia. Gdyby nie było awarii tej cholernej rurki hydraulicznej, to już byśmy byli na podium, a może i zwycięzcami. Ale nie ma co gdybać. Trzeba jeszcze raz wystartować i tak do skutku – twierdzi Hołowczyc. Kolejny Dakar, podobnie jak w poprzednich latach, odbędzie się w Ameryce Południowej. Ta spora zmiana jakościowa, zdaniem rajdowca, ma wybitnie pozytywne skutki: - Ilość energii, którą otrzymujemy od ludzi, których tam spotykamy, jest nieporównywalna z Afryką, która obecnie stała się miejscem trudnym do przebywania. Ciągle mamy jeszcze testy w Maroko, gdzie nasz zespół ma swoją siedzibę. I powiem panu, że podróżuje się tam ze średnią przyjemnością, gdy do ochrony potrzebne jest wojsko i helikoptery. A jest to niezbędne, gdyż w każdej chwili ktoś może przyjść i coś ważnego zabrać. Niestety, życie ludzkie w Afryce ma zupełnie inną wartość i trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Dlatego rajd został przeniesiony na inny kontynent. Stał się w ten sposób ciekawszy, ale Atakama, pustynia po której podróżujemy, przy temperaturze 50 stopni C. naprawdę daje nam w kość. Informacje o artykule Autor: Zredagował(a): Jakub Lewandowski Data powstania: 18.05.2012 14:01 Data ostatniej modyfikacji: 18.05.2012 14:01 Liczba wyświetleń: 1006 Wydrukowano z serwisu: archiwum.koluszki.pl Wydrukowano dnia: 2017-03-07 00:24:05