Abbakan - GAZETA dziennik Polonii w Kanadzie

Transkrypt

Abbakan - GAZETA dziennik Polonii w Kanadzie
www.gazetagazeta.com
12 - 14 marca 2010
GAZETA 30
STRONA 17
WYDARZENIA
W związku ze zbliżającym się koncertem zespołu PERFECT (9 kwietnia o godz. 20.00 w Queen kichś dwóch UB-eków. Rzucili Washington Post i Associated
Elizabeth Theatre na Exhibition Place w Toronto) przypominamy wspomnienia byłego menedżera gru- na stół biuletyn MSW z nasłuchu Press, dwóch agencji, które wypy, mieszkającego od 20 lat w Kanadzie (gdzie w 1993 r. Perfect reaktywował) - SEWERYNA RESZKI Wolnej Europy. Na to my, weseli słały w świat informacje o najeszcze, daliśmy im kasetę z nagranymi wiadomościami Głosu
Ameryki. Cała sprawa polegała
na sekwencji "...40 tysięcy widzów
dało wyraz swej nienawiści do
reżimu komunistycznego śpiewając z zespołem »nie boj się, tego
Jaruzelskiego«"... Poinformowano nas, że nie istniejemy, jesteśmy rozwiązani, mamy zakaz występowania, pójdziemy do więzienia, rozstrzelają nas, spalą, a
prochy rozsypią w oceanie itp.
Sprawą zajmie się rzecznik prasowy rządu, minister Jerzy
szym koncercie. Od miłych panienek dostałem kopię faksów i
wróciłem do "Akwarium". Tu minąłem się z Hołdysem, który po
wprowadzeniu do organizmu
około tuzina drinków typu "whisky on the rocks" nadawał się
tylko do odwiezienia do domu. Ja
natomiast udałem się do Jurka
Wertensteina-Żuławskiego, zwanego "Profesorem Rocka", gdyż
pracę doktorską na socjologii
obronił z tematu o rocku jako
zjawisku społeczno-kulturowym.
Przetłumaczyliśmy faksy i oka-
pokazał puste trybuny - te z tyłu
i boków sceny, z których nic nie
było widać. Ustawienie sceny było
takie, aby dobrze było widać i
słychać z siedemnastu sektorów.
Te zaś były pełne. Koncert trwał
trzy godziny i zakończył się w
strugach deszczu. Mimo to nikt
nie wyszedł wcześniej. Był to wielki sukces zespołu. Te tłumy śpie-
Urban, a my mamy napisać wyjaśnienie do dyrekcji Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych - firmy, z którą robiliśmy
koncert. Wszystko byłoby godne
zlekceważenia, gdyby nie fakt,
że nadal na nasze konto nie wpłynęły kolosalne pieniądze, za jakie ten koncert zagraliśmy. Nie
było zapłacone "światło" i
wające razem z kapelą wszystkie
większe przeboje. Dopiero "Nie
bój się tego Jaruzelskiego!" przyniosło nam spore kłopoty. Zanim
jednak doszło do tego sukcesu,
miałem dwie zapaści i postarzałem się o pięć lat... Tymczasem
okazało się, że najgorsze czeka
mnie dopiero po koncercie. W
trzy dni po imprezie blady jak
ściana dyrektor ZPR-ów Nowotny (były bramkarz z klubu Od
Nowa z Poznania) wezwał nas na
rozmowę. Towarzyszyło mu ja-
"dźwięk", muzycy i dwa tuziny
innych ludzi, nie mówiąc o mnie
i Hołdysie, wspólnikach firmy
Perfect Organization sp. z o.o.
Uświadomienie sobie tego faktu
spowodowało, że zaschło mi w
gardle, a na to była tylko jedna
metoda - parę whisky z lodem w
jazz klubie "Akwarium", dokąd
niezwłocznie się udaliśmy. Po
drodze stwierdziłem, że należy
sprawę potraktować poważnie,
bo przecież chodziło o walutę.
Udałem się do korespondentów
zało się, że zadziałał głuchy telefon polityczny. Otóż obie rodzime redakcje naszych korespondentów zaostrzyły sformułowania zawarte w ich tekstach i zrobiły z tego polityczny news o rewolcie antykomunistycznej wywołanej koncertem rockowej formacji Perfect. Byliśmy dumni i
bladzi. Po raz pierwszy zrobiliśmy w Polsce własnymi siłami
koncert na światowym poziomie
i to dostrzeżono. Niestety sprowadzono całą sprawę do afery
politycznej nie dostrzegając reszty, czyli tego, co dla nas najważniejsze. Niemniej jednak napisaliśmy z Jurkiem oświadczenie
wiedząc, że Urban zrobi z tym co
zechce i nie będzie możliwości
odwołania... Sprawa nabrała jednak nowego wymiaru, kiedy spotkałem się ze skacowanym Hołdysem w Departamencie Teatru i
Estrady Ministerstwa Kultury i
Sztuki na Krakowskim Przedmieściu. Tam nas trochę pocieszono,
że to nadgorliwość urzędników z
KC, żeby się nie przejmować, udostępniono nam maszynę do pisania z atrakcyjną sekretarką na
dodatek, co spowodowało rozprzężenie i spadek mojej czujności. Podpisałem bez wahania radosną twórczość Hołdysa i kopie
tego "dzieła" podrzuciliśmy w
Aleje Ujazdowskie do gmachu, w
którym szatan w paskudnej postaci Urbana sprawował swe
urzędy.
Seweryn Reszka
* Abbakan - kiepski utwór muzyczny wzorowany na zespole
ABBA, typowym wykonawcą abbakanów była grupa Dwa Plus
Jeden. Nie mylić z abakanem
(przestrzennym gobelinem od
nazwiska Abakanowicz - SR.
Abbakan
W 1992 roku w wydawanym
w Toronto periodyku artystycznym High Park zacząłem drukować swoje wspomnienia...
Abbakan czyli wspomnienia
menedżera grupy rockowej
Gośka
Obudził mnie telefon.
- Synu, zhańbiłeś nasze nazwisko na zawsze - powiedziała
łamiącym się głosem zranionej
działaczki "Solidarności" matka.
Dwie wielkie łzy spłynęły mi po
policzkach. Zawsze łatwo wzruszałem się na kacu.
- Mamo, przecież wiesz, jaki
jest Urban. Wszystko poprzekręcał. Ja nic do niego nie pisałem.
To Hołdys...
- Znajomi dzwonią od rana...
- To i tak dobrze, bo do mnie
przez całą noc.
- Jestem załamana.
- Mamo, niech się mama uspokoi. Jak Wolna Europa i Głos
Ameryki mówiły o koncercie, to
mama była ze mnie dumna.
- No tak, ale teraz...
- Przecież mama widziała, że
dziennikarze płakali ze śmiechu...
- No tak, ale...
- Niech mama pójdzie na spacer, albo do pani Heleny, no... pa.
Odłożyłem słuchawkę. Potem
wykonałem parę rytualnych
czynności, jakie facet na kacu
wykonać powinien. Siusiu, ząbki, jedno piwo duszkiem, a drugie powoli z dużego szklanego
kufla... A jednak Gośka - pomyślałem. Gośka, czyli Małgorzata
Daniszewska, była od pewnego
czasu żoną Jerzego Urbana,
rzecznika prasowego rządu.
Przedtem jednak była żoną Mikołaja Miecińskiego i stąd ją znałem. Najpierw był telefon ze
Szwecji, gdzie była na saksach. U
Mikołaja w domu trwała od wyjazdu Gośki nieustanna balanga.
Pamiętam, że w mieszkaniu na
Mokotowskiej były tylko dwie
płyty: Ordonka i "Music for K."
Stańki. Odebrałem telefon.
- Mikołaj?
- Mikołaj jest w łazience.
- A kto mówi?
- Seweryn Reszka. Trzask odkładanej słuchawki. Po pół godzinie znowu telefon. Dzwoni
Gośka ze Szwecji - wściekła.
- To ja to zap...am, a tam jakiś
Seweryn i reszta balanguje w
moim domu. Mikołaj turlał się ze
śmiechu po dywanie usiłując wytłumaczyć, że Seweryn Reszka, a
nie Seweryn i reszta. Bezskutecznie... Gośka to była wspaniała,
ładna, seksowna, bystra dziewczyna - pochodziła z dobrej adwokackiej rodziny z Białegostoku chyba. Przyjechała do Warszawy studiować i tu poznała
Mikołaja, studenta polonistyki...
Pamiętam, jak dzwoniliśmy:
- Czy wody płodowe już odeszły?... źle trafiła, Mikołaj był alkoholikiem, hazardzistą i dziwkarzem. Wszystko to robił z dużym wdziękiem i na wysokich
obrotach. Był jak jakaś postać z
powieści Dostojewskiego. Fascynowała mnie to jego totalnie niemoralna, nieetyczna i nieuczci-
wa gra, którą prowadził ze wszystkimi i wszystkim. A jednak był
świetnym kompanem do wypitki, miał duże powodzenie u kobiet i tym mi imponował.Oczywiście Gośka odeszła z dzieckiem.
Jednak nadal utrzymywała z Mikołajem dobre stosunki (nawet
seksualne). Czasami, kiedy wpadał z alimentami, przynosił pół
litra, proponował krótkiego pokera i odgrywał alimenty. Kiedy
związała się z Urbanem, to był
dla niego cios. Nie tyle chodziło o
Gośkę, ale głównie o córkę. Wszyscy pytali, jak to możliwe? Przecież u Gośki była rewizja, aresztowano ją. Podobno Urban zafascynował ją inteligencją. Kobiety
miewają różne zboczenia i nic
mnie nie jest w stanie zaskoczyć,
ale to, co ona wykonała, to naprawdę mną wstrząsnęło. Oczywiście
zachowałem kamienną twarz, kiedy spotkaliśmy się w SPATiFie.
- Cześć Seweryn.
- Przykro mi, ale się nie znamy - odpowiedziałem.
Następnego dnia wpadła do
Mikołaja. Okazało się, że byłem
pierwszym znajomym, który ją
publicznie olał. Wszyscy udawali, że nie wiedzą, lub że nic się nie
stało. Rozzuchwalony tym faktem, kiedy następnym razem podeszła w SPATiF-ie do stolika,
przy którym siedziałem z Mikołajem, walnąłem pięścią w stół i
krzyknąłem:
- CO TA CZERWONA K...
ROBI PRZY NASZYM STOLIKU!?
Urban, który jej towarzyszył,
pierzchnął do drugiej sali. Ona
oblała się rumieńcem (a może po
prostu poczerwieniała ze złości) i
35 tysięcy widzów. Ile było naprawdę, nikt nie wie, bo większość weszła dając w łapę milicjantom i ORMO-wcom i nie kupując biletu. Szacunkowej oceny
liczby zebranych osób dokonał
fachowiec - kapitan milicji, który
"obsługiwał" wizytę papieża - specjalista od "rozśrodkowywania
tłumów". Dziennik telewizyjny
Perfect wczoraj i...
... Perfect dziś
odeszła. Przez resztę wieczoru
robiłem w SPATiF-ie za bohatera. Obcy mężczyźni stawiali mi
wódkę w barze (- Ale pan mu
powiedział!). Teraz mogła się
zemścić. Ale po kolei.
Koncert
12 września 1987 roku, na
stadionie X-lecia w Warszawie
odbył się koncert zespołu Perfect
- najpopularniejszego polskiego
zespołu rockowego lat osiemdziesiątych. Na koncercie było ponad
zdjęcie ze zbiorów autora
zdjęcie ze zbiorów autora
ciąg dalszy nastąpi