Pawlikowiee. Wiosenne porządki w parku.

Transkrypt

Pawlikowiee. Wiosenne porządki w parku.
Pawlikowiee. Wiosenne porządki w parku.
NASZE ŻYCIE
R O K 1938
MA]
Nr 5
*
I
i
Polski przenaezemem jest być przedmurzem chrze­
ścijaństwa. — Była nim, jest nim i będzie nim.
O dy Polski nie było na świecie, W andale i pokrewni
im barbarzyńcy przeszli całą Europę chrześcijańską,
niosąc spustoszenie moralne i materialne i zapędzili
się aż do Afryki północnej którą posiedli, wytępiwszy
tamże do szczętu niegdyś we wysokim stopniu
kwitnący Kościół Chrystusowy.
i)
I
i
i
#
TREŚĆ
Na Ołtarze
Pańskie
.
NUMERU:
.
.
.
.
.
.
65
Moj e s p o j r z e n i e n a w i e l k o ś ć Ks. B r o n i s ł a w a M a r k i e w i c z a
O], oj! T y n a s z y b k i m k o n i u ,
.
67
gdzie pędzisz?
70
Życi e o r g a n i z a c y j n e w Z a k ł a d z i e
73
Mała, g o r ą c a w i e l b i c i e l k a i a p o s t o ł k a M a r y i
Do
.
.
.
.
.
.
75
.
.
.
.
78
79
_____ ZA POZWOLENIEM WŁADZY DUCHOWNEJ
Z a k ła d W y c h o w a w c z y
w
.
Był ych W y c h o w a n k ó w i W s p ó ł p r a c o w n i k ó w Zakł . W y c h ó w .
Kronika
-
.
Pawlik owicach
dla o pu sz c z o n y c h
utrzym uje
sztatowej w y c h o w a w c ó w
się
jedynie
sie ro t
z
pracy w a r­
i w y c h o w a n k ó w . N a d e wszystko istnie­
nie swoje opiera na ofia rn e j p o m o c y D o b r o d z i e j ó w
Szlachetny
sieroty, z g ro m a d z o n e
sfwo Boże.
lla k ła d u .
Czytelniku!
Prosimy o uiszczenie p renum eraty,
k o w ic a c h .
i d z ie c i
—
g ro s z o fia rn y na
w Z a kład zie W ych o w a w czym
Jałmużna nie z u b o ży
a wyjedna
w Pawli-
b ło g o s ła w ie ń -
REDAKCJA.
Rok
XV.
Nr 5
Zakład Wychów,
w Pawlikowicach
p. Wieliczka.
MAJ
MI ES IĘC ZNI K ILU ST R OW AN Y MŁODZI EŻY ZAKŁADÓW
9
3
8.
WYCHÓW. TOW. „ P O W Ś C I Ą G L I W O Ś Ć
POD
REDAKCJĄ
KS .
EDWARDA
I PRACA“
TOMZY
Konto czekowe
P. K. O. 404.854T e l e f o n
54
Na Ołtarze Pańskie
Na Ołtarze Pańskie. —
Pragnienie milionowych rzesz
katolików - Polaków staje się
rzeczywistością!
Zapowiadana
już na lato ub. r., później na je­
sień, przeniesiona — z powodu
słabego zdrowia Ojca św. — ur oczy sta kanonizacja Bł. Andrze­
ja Boboli, ustaloną została osta­
tecznie na sam dzień Wielkiejnocy — 17. IV.
Cała Polska dołożyła wszel­
kich starań, by ten wielki akt,
pierwszy w dziejach odrodzonej
Ojczyzny, wypadł jak najwspa­
nialej. Tysiączne rzesze naszych
Rodaków podążają do wieczne­
go miasta — Rzymu, by swym
udziałem uroczystość tę uświet­
nić.
W tym samym dniu zostali
ogłoszeni świętymi dwaj inni
zak o n n icy : Hiszpan, bł. Salva­
tor da Horta, brat franciszkań­
ski i Włoch, bł. Jan Leonardi,
założyciel
zgrom. „Kleryków
Regularnych Matki Bożej“.
W związku z tym wydarze­
niem, który świętą radością i du­
m ą przepełnia serca nasze, pra­
gnę z Czytelnikami „N. Ż.“ po­
dzielić się wiadomościami, doty­
czącymi postępowania Kościoła
przy wynoszeniu Sług Bożych
na Ołtarze. Zaznaczani, iż rzucę
tu tylko kilka najciekawszych
mvśli, gdyż przez szczegółowe
omówienie, objętość artykułu
niepomiernie by musiała wzróść.
*
Najpierw- historyczny rzut oka
na tę sprawę.
Do XIi. wieku rozstrzyganie
0 świętości męczenników i wy­
znawców należało do Biskupów
1 do Synodów^ czyli Zjazdówr bi­
skupich. Dopiero wi r. 1171. pap.
Aleksander III. orzekł, że w7spra­
wie tej mogą mieć głos ostatecz­
ny tylko papieże. Z końcem XVI.
wieku, pap. Sykstus V. sprawę
przeprowadzania odpowiednich
badań zlecił św. Kongregacji Obrzędóws czynnej w tym chara­
kterze do dziś.
Różnica między błogosławio­
nym i świętym początkowa w^caJe nie istniała. Ustalił ją dopiero
pap. Aleksander VII. (XVII w.),
który też pieiwszy zaprowadził
uroczyste dokończenie procesu
kanonizacyjnego, odbywane od­
tąd stale w dostojnych murach
bazyliki św. Piotra. Akt ten, z
powodu wypisania imienia nowe­
go świętego do kanonu, czyli
imiennego spisu świętych, zwie
się kanonizacją.
A teraz przypatrzmy się, w ja­
ki sposób przeprowadza się w
kościele procesy, czyli badania
kanonizacyjne?
Wstępnym aktem; przepisa­
nym przez prawo kanoniczne
65
^"555552
--
-
--------
(kościelne) jest tzw. proces in­ wytłomaczyć w sposób czysto
formacyjny, w czasie którego ba­ naturalny?
Gdy cuda okażą się bezwzględ­
da się z wielką ścisłością życie
i pisma Sługi Bożego. Bada się nie pewnymi, wówczas wobec
przy tym świadków, którzy go papieża rozważa się pytanie:
znali. Pierwsze te kroki odbywa­ „Czy bezpiecznie można przystą­
ją się za pozwoleniem kościel­ pić do beatyfikacji Sługi Boże­
nym zwykle pod nadzorem bi­ go?“.
Po rozważeniu sprawy Ojciec
skupa danej diecezji lub z da­
nego kraju, gdzie Sługa Boży św. postanawia ostatecznie ogło­
sić Sługę B. — błogosławionym
życie zakończył.
Tenże biskup przeprowadza i każe wydać w tej sprawie spe­
dalej badania, stwierdzające, że cjalny dekret („postanowienie“ ).
Zaliczenie w poczet błogosła­
Sługa B. nie odbierał dotychczas
czci publicznej. W tej sprawie wionych daje możność oddawa­
wymagane jest świadectwo przy­ nia Słudze B. czci publicznej, nie
najmniej 4 wiarogodnych świad­ wszędzie jednak, lecz w sposób
i w miejscach, przez papieża oków.
Akta tych badań wstępnych kreślonych.
przesyła się do św. Kongregacji
Dopiero po uzyskaniu dekretu
Obrzędów. Tam znów stwierdza­
ją, czy te procesy wstępne zosta­ beatyfikacyjnego można przy­
ły dobrze przeprowadzone. Gdy stąpić do starań o kanonizację.
odpowiedź na to wypadnie po­ Wymagane są dalsze nowe 2 lub
3 cuda, które wraz z pismami
myślnie, zaczyna się:
Proces apostolski, badający i cnotami błogosławionego pod­
znów z niezmierną dokładnością legają nowym ścisłym bada­
opinię, czyli sławę świętości Słu­ niom. Odbywa się to na trzech
Św.
gi B., jego pisma oraz heroicz- osobnych posiedzeniach
ność, czyli wysoki stopień cnót. Kongr. Obrzędów i trzech posie­
Prawo zaznacza, że to badanie dzeniach Konsystorza pap. Po
może się zacząć dopiero w 50 dokładnym zbadaniu sprawy Oj­
lat po zgonie Sługi B., lecz od ciec św. wyraża swą zgodę na
tej reguły już dość częste bywa­ uroczyste ogłoszenie kanoniza­
ły wyjątki. — Powołuje się 10 cji. W rozstrzygnięciu tym jest
świadków, którzy albo zetknęli papież nieomylny.
W dniu oznaczonym wyrusza
się ze Sługą B., za życia lub przy­
najmniej o nim od innych wia­ wspaniała procesja z kaplicy syrogodnych świadków słyszeli. — kstyńskiej w W atykanie do ba­
zyliki św. Piotra. Papież udaje
Zeznają pod przysięgą.
Następnie badane są cuda, za się tam w otoczeniu najwyższych
przyczyną jego zdziałane, któ­ Dostojników Kościoła, niesione
rych musi być 2 lub 3. Do tego są chorągwie z obrazami nowe­
powoływani są biegli znawcy, go świętego.
Na potrójną prośbę o zalicze­
zwykle lekarze (przy uzdrowie­
niach), którzy dochodzą: 1) Czy nie błogosławionego w poczet
chory został rzeczywiście uzdro­ świętych, odpowiada Ojciec św.
wiony i 2 ) czy tego nie da się potrójnym wezwaniem do modli*
66
twy, by Bóg udzielił w tej spra­
wie pomocy. Po odmówieniu: 1 )
Litanii do Wszystkich Świętych,
2) Psalm u 50. „Miserere“ i od­
śpiewaniu 3) hymnu „Veni Creator“ — Ojciec św. oświadcza
przez swego sekretarza, że zga­
dza się na kanonizację. Następu­
je wpisanie imienia świętego do
katalogu (kanonu) świętych i wy­
znaczenie dnia, poświęconego je­
go czci.
Po uroczystym „Te Deum“
słychać pierwsze wezwanie zwró­
cone do nowego świętego: „Módl
się za nami św... (Andrzeju)“,
po czym papież odmawia modli­
twę do niego. Błogosławieństwem
papieskim i ogłoszeniem odpu­
stu zupełnego kończy się pierw­
sza część uroczystości.
Drugą cześć stanowi uroczy­
sta Msza św., odprawiona przez
papieża lub specjalnie wyznaczo­
nego kardynała. Podczas Ofia­
rowania składa się zwyczajowe
dary, symbolizujące cnoty świę­
tego (2 świece, chleby, wino, pta­
ki).
W dniu tym bazylika św. Pio­
tra jest bogato oświetlona, a obraz nowego świętego, dużych
rozmiarów, wystawiony ku czci
publicznej.
*
Odtąd święty odbiera cześć już
w całym Kościele katolickim
przez modły brewiarzowe i Mszę
św. ku jego czci. Można dalej
czcić jego relikwie, poświęcać
mu obrazy, kaplice, kościoły, obierać go patronem domów, za­
kładów, parafii, diecezji czy też
całych krajów. Tak np. Bł. An­
drzej zapowiedział w jednym ze
swych objawień, że Polska
zostanie wskrzeszona, a on obra­
nym będzie jej szczególnym Pa­
tronem... Może już niedługo bę­
dziemy na to czekać...
Moje spojrzenie na wielkość Ks. Broni­
sława Markiewicza
Nie lubię takich artykułów o rzeczom poświęci, a przy tym
Ks. Markiewiczu, które mówią życie jego jest pozbawione m a­
o nim bardzo dużo, ale ogólni­ łostkowości ludzi małych.
Ks. Markiewicz, według mnie,
kowo, wysławiają go aż pod niebiosy, a właściwie niczego kon­ nie stworzył w pewnych przy­
kretnego nie podają. Nigdy bym pisywanych mu dziedzinach,
nie odważył się nazwać Ks. Mar­ rzeczy wielkich. Jest to twier­
kiewicza aż Wychowawcą Na­ dzenie śmiałe, zbyt śmiałe mo­
rodu. Po co wynosić go ponad że, zwłaszcza, że dotychczas tak
miarę, zdobić czyjąś wielkością, często mówi, względnie pisze się
kiedy on jest dość, nawet bar­ inaczej. Ryzykuję jednak.
Powściągliwość i praca były
dzo wielki, dzięki swej własnej
hasłami Ks. Markiewicza. Wie­
wielkości.
W ujęciu moim katolickim my, że je tylko przejął od św.
człowiek jest wielki, gdy dzię­ Jana Bosko. I nie tylko on jeden
ki wielkości ducha stworzy te hasła głosił. Współcześnie z
coś wielkiego, gdy się wielkim nim istnieje wiele towarzystw po-
67
dwójnej czy poczwórnej wstrze­ bą, nie mogąc się zdecydować,
mięźliwości, które m ają swoje jaki plan powinni ostatecznie
organa i propagują hasła mo­ obrać? On się też kłócił, bo nie
że nawet lepiej i skuteczniej mógł w ówczesnym rozgardia­
od niego. Kwestią socjalną zaj­ szu uniknąć starć, ale on robił
muje się również wielu. Jest ona to, co myślał. Na tym polega je­
aktualną nie tylko dla socjolo­ go istotna i rzeczywista wiel­
gów, ale zajmują się nią też li­ kość. Czemu nikt inny nie dzia­
teraci. Wystarczy choćby stwier­ łał, tylko właśnie 011? Dlatego
dzić fakt, że ,,Ludzie bezdomni“ też, że działał, stał się wielkim.
Coś podobnego z Ks. Markiewi­
Żeromskiego powstają w okre­
sie działalności Ks. Markiewicza. czem. Jest to akcja na zupełnie
Wogóle w jego zapatrywaniach innym polu, ale stosunek jego
na kwestie religijne i społeczne do działania jest bardzo podob­
nie ma niczego, ale to absolutnie ny. Wielu mówiło, pisało, roz­
niczego nowego. Nie jest więc prawiało, ale niewielu działa­
wielkością oryginalna na tym ło. Do tych właśnie niewielu na­
leżał i on. Nie on sam działał,
polu.
Również nie jest wielkością bo obok niego np. wyrasta po­
oryginalną na polu wychowaw­ stać Brata Alberta, ale to nie
czym. On sam zresztą nie uzna­ zmniejsza jego wielkości. Nie
je się za taką. Przytacza szereg tylko sam działa, ale pociąga za
postaci historycznych różnych sobą innych; niewielu ich by­
narodowości, od średniowiecza ło, ale na dziesiątki, może na­
począwszy, które wychowywały wet na setki można liczyć. To
tak jak on, a raczej na wzór ostatnie ma dla mnie znaczenie
których wychowywał. Obecnie szczególne: ten, który potrafi in­
najpopularniejszymi z nich, to nych pociągnąć za sobą i nie
św. Jan Bosko i Pestallozzi. Spo­ tylko spośród współczesnych,
sób zaś organizacji wychowania, lecz też potomnych ma wielu
oparcie się na niewzruszonym naśladowców, ten dla mnie na­
fundamencie — Kościele kato­ prawdę jest wielki.
On się oddał swemu dziełu
lickim — również przejął od św.
Jana Bosko.
zupełnie. Nie będę mówił ogól­
W dziedzinie więc pojęć, prze­ nikami, bo tych może najbar­
konań czy haseł nie jest Ks. dziej nie lubię; fakta mówią sa­
Markiewicz oryginalnością. Był me za siebie: W przeciągu lat
tylko odbiciem tego, co inni mó­ dwudziestu, bez stałych fundu­
wili i pisali.
szów oprócz dochodów para­
Zastanawiano się nieraz nad fialnych, ofiar społeczeństwa,
wielkością Józefa Piłsudskiego. kilku datków sejmu krajowego,
Mówiono, że nie jest tak wiel­ dochodów z warsztatów (warsz­
ki, za jakiego go mają, że hasła taty są właściwie szkołą), zbu­
jego były już dawno znane, że dował prócz budynków parafial­
plany jego prac opracowywali in­ nych drewniany dom dla chłop­
ni itp. Bardzo dobrze; ale czemu ców, dwupiętrowy dom nuiroinni tego nie robili? Czemu in­ ||J n y ; utrzymywał około, cza­
ni tylko się kłócili między so­ sami przeszło dwustu wycho68
wanków, młodzieży opuszczo­
nej, bez opłat. Pracuje niezmier­
nie dużo: Jako proboszcz na pa­
rafii pracuje bez pomocy wika­
riusza, prowadzi zakład męski
i żeński, kształci dosłownie kan­
dydatów na przyszłych współ­
pracowników (dwudziestu lu­
dziom daje wykształcenie szko­
ły powszechnej, średniej, filozo­
ficzne i początki teologii), wy­
daje i redaguje pismo „Po­
wściągliwość i praca“, wydatnie
pomaga kapłanom w parafiach
sąsiednich, przy czym stale po­
głębia swą wiedzę. — Jakim spo­
sobem, jakim cudem ten czło­
wiek znalazł na to czas? Nie
wiem. Czy wielu tak potrafi?
— A przy tym trzeba wiedzieć,
że do zdrowych się nie zaliczał,
że już w latach tysiąc osiemset
osiemdziesiątych
groziła mu
śmierć na suchoty. Więcej już
chyba dać ze siebie nie mógł!
Czy to nie stawia go w rzędzie
wielkich?
Ci, co go pamiętają, twierdzą,
że był człowiekiem świętym, że
nie było u niego tych małostko­
wych starań i kłopotów, które
cechują ludzi małych. O jego
świętości najlepiej mówią ci,
którzy go znali, którzy go widzie­
li w życiu codziennym.
Zbierając wszystko ostatecznie
mówię: Ks. Markiewicz był wiel­
kim nie dlatego, że głosił wiel­
kie hasła, nie dlatego, że do nich
zachęcał, ale dlatego, że działał,
że pociągał swoim przykładem
innych, że mimo doznawanych
ciągle przeszkód i trudności z
różnych stron nie zniechęcał się,
że pracował bez rozgłosu, bez
uznania, ale ofiarnie, z całko­
witym oddaniem się dziełu.
Powiedzenie, że on odmienił
sposób żtycia, że odmieni obli­
cze Polski, zdaje mi się, ma cha­
rakter panegiryczny. On tylko
to, co miał do zrobienia na
swoim odcinku pracy, zrobił
doskonale, a to zupełnie wystar­
czy. Za to należy mu się cześć.
F. Malicki.
69
B H
joj! Ty na szybkim koniu, gdzie pędzisz?
...A zaczęło się pięknym
wschodem wiosennego słońca,
więc wszystko powinno
iść
gładko. Tak myślał ks. prefekt
i pan gospodarz, pewnego pięk­
nego poranku w Pawliko wi­
cach. Na wszelki wypadek pan
gospodarz rzucił poza siebie
słomkę — „aby się dobrze wio­
dło“.
— To zabobon! — rzekł, wi­
dząc to ks. prefekt i splunął w
tył przez lewe ramię (wiadomo!
aby się też coś nie popsuło!)
i Nic dziwnego; obaj przecież
mieli jechać kupić konia i to
kupić od ułanów, a taka ułań­
ska szelma; kto wie, co może
być? Kupić nie sztuka, ale
przyprowadzić! W zieli wpraw­
dzie z sobą koniuszego, ale to
chłopiec młody, trzpiot, figlarz,
a najgorsze z koniem figle.
Tak sobie gwarzyli nasi kup­
cy» wychodząc z domu. Wycho­
dzili pełni odwagi, bojowo, jed­
nak już w połowie drogi do Wie­
liczki sposępnieli niezwykle.
— A jak będzie kopał? —
rzekł jeden.
— A jak będzie kąsał? T— do­
dał drugi.
— A jak będzie miał jakiego
fioła?...
— A jak będzie bódł?...
— Hm... mruknęli obaj już
poważnie.
I byliby z pewnością wrócili
ze stacji, kiedy ktoś sobie przy­
pomniał, że koń jest istotą bezrożną, no... i jako taki...
— Oczywiście! ha! ba! ha!...
Jaki to człowiek zamyślony!
(wiadomo o czym!).
— No... jedziemy?...
10
•
— Trzeba by! Przecież nie na
w ojnę!
— Shisznie! Konia kupimy,
a już na nim niech sam „czort“
przyj edzie!
— Ks. prefekt znów splunął
poza siebie.
Jak dojechali, jak kupili, nie
wiem. Ujrzałem ich dopiero
wtedy, gdy wrócili pełni trium ­
fu. Targ się udał. Trochę armia
„zdarła“, ale przyrzekła, że kie­
dyś za to ofiaruje jeszcze jedne­
go, gdy im „wyjdzie z mody“.
Zwierzę to szlachetne nosiło
przezwisko „Bohun“. Wszyscy
czekamy na Bohuna niecierpli­
wie. Furmani w krawatach zro­
bili bramę triumfalną, na wszy­
stkich małych buziakach zawi­
sło jedno przezwisko, które pow­
tarzały w parku lipy lipom, jod­
ły świerkom — Bohun! iskra
(kobyła) również nie mogła się
doczekać na swego towarzysza.
— Jedzie! —
Nie pamiętam nigdy takiego
zgiełku w zakładzie, jak wtedy.
Ludzie pozapominali o wieku,
urzędzie, pomieszało się wszyst­
ko. Gdybyś był, widziałbyś, jak
taki mały stwór od skrobania
kartofli chwytał asystenta za
rękę i mówił mu po imieniu.
Radość panowała ż}'wiołowa i
Ż3^wiołowo popychano, stawano
na nogi, tarmoszono, jednak
nikt nie ważył się dotknąć
dwóch ludzi — naszych kup­
ców! Stali w aureoli bohater­
stwa, otoczeni niemym podzi­
wem, legendą rozszalałego Bo­
huna — mustanga, stepowego
króla! Szedł, jak na paradzie.
Czuła bestia, że jest osią całego
zakładu, więc tuszował, jak
mógł swą kulawą nogą.
Bohun kulawy! — ryknął
tłu m !
— Kuuuulaafy! — zaszumia­
ły stare jodły! Kupcy zdębieli.
Teraz przepadło!
Pomieszały
się władze, tłum był bezkarny.
Jedynie mógł go uspokoić ks.
dyrektor, ale ks. dyrektor też
przypatrzył się dość „ciekawie“
na kupców, jakby im chciał
przypomnieć o pieniądzach, któ­
re rano wyasygnował na czworo­
nożnego konia.
— Tak chodzą wszystkie ko­
nie u ułanów! Przecieśmy byli
i widzieli!
. Też racja! Jeżeli tam byli, ku­
powali, musieli widzieć. Zoba­
czymy, co jeszcze na to wszyst­
ko powie Iskra (niby kobyła).
Początkowo była tak dumna i
wspaniała, ta nasza, kochana
Iskra, która tylu furmanom
zdrowie zjadła, tyle wózków
wywaliła (ale nigdy ze snopka­
m i), ta Iskra, bez której Pawlikowice wyglądałyby, jak „gali­
cyjskie miasteczko“ bez żyda, ta
Iskra, kóra jest czymś składo­
wym w naszym życiu, o czym
się mówi, śpiewa i zaczyna pi­
sać, ta Iskra poczuła, że piękny
Bohun ma nogi „nie w porząd­
ku“. Co chwilę patrzy poza sie­
bie na nóżki Bohuna, biedak
prostuje się jak może, ale Iskra
wie, że Bohun tylko łeb nosi,
jak arab zadarty w górę, a u do­
łu jest jak każda oferma batalio­
nowa. Iskrę zrozumieli wszyscy.
— Kulawy, kulawy! — ryk­
nął tłum... Kupcy w strachu po­
częli perswadować, że koń był
na wojnie i że tam... no... na po­
lu chwały... i t. d.
Dla nas to wystarczyło. Ale
powiedz to Iskrze! co ją może
obchodzić inwalida? Zobaczymy,
jak wrócą.
Staliśmy wszyscy urzeczeni
dziwną zgodą pary. Iskra była
zupełnie zadowolona, nawet za­
rozumiała, jakby zażenowana.
Kuba, który powoził utrzymuje,
że pewnie Bohun powiedział
Iskrze: —
71
— A cóż? ty myślisz, żeś lep­ że za parę dni będzie zupełnie
sza? Myślisz, że nie wiem, ile biedny,, nieszczęśliwy B ohun! —
masz lat?...
Wróćmy jeszcze do niego.
Na takie dictum acerbum
Jeden z kupców wysławiając
Iskra, jak każda inna umilkła, wszystkie zalety szlachetnego
poprosiła o zgodę, byle jej tylko zwierza, jego rasę, przodków,
nie sprawdzano metryki* Przy krew, zasługi, zwyczaje, chciał
wozie więc ogólnie Bohim wy­ zademonstrować jeszcze jazdę
padł zadawalająco. Byli tacy, co wierzchem. Ale debiut bohuńmówili: „widzisz, jaki chwat? ski, jak i sam Bohun miał być
drań na trzech nogach figluje!
ogromnie sensacyjny, nagły i
Tym, że kulawy, tym się u nas niespodziewany.
ów desperat
nikt nie przejmuje. U nas wy­ (już muszę go tak nazwać),
starczy, ał>37 się koń raz tylko chcąc koniecznie ratować preprzeszedł do Wieliczki, a jesteś­ stige kulawego pegaza, miał na­
my przyjemnie zadowoleni, je­ gle ukazać się na jego wierzchu
śli tylko skuleje, a nie złamie (któż mógł przewidzieć, że się
nogi. Po naszej drodze wszyst­ stanie odwrotnie?). Rzecz ta
kiego się można spodziewać. działa się za stajnią.
Dawno już myślałem, dlaczego
Ja, jako jedyny świadek, śle­
taka droga do zakładu. Zdawało
mi się, że jest „niczyją“ i jako dziłem bacznie wszystko, co się
taka może być przedmiotem za­ stało.Wyszedł ów mąż z Bohuwłaszczenia w7 sposób pierwotny. nem i dziwno mi było, dlaczego
Dowiedziałem się jednak, że stale powtarzał zwierzęciu: „no,
droga jest własnością i ma wła­ no, nie bój się, mały, to nic, nie
ściciela zupełnie prawnego, a bój się, nie!...“ A powtarzał to
stan jej okropny ma znaczenie tak drżącym głosem, aż strach
podwójne: w czasie pokoju słu­ się mnie udzielił...
Debiut wypadł równolegle do
ży, jako odstraszający przykład
dla tych, co nie chcą płacić po­ przygotowań, tylko Bohun nie
datku drogowego. Poza tym ma­ mógł powiedzieć „nie bój się“
ją tutaj przyjeżdżać studenci komuś, kto chciał jeździć wierz­
ostatniego roku inżynierii, aby chem, a ledwo, że z życiem umogli bezpośrednio badać wszy­ ciekł spod spodu. Może by całą
stkie choroby naszych dróg, sprawę dało się zatuszować, tyl­
zgromadzone na jednym miej­ ko, że od tego momentu ks. pre­
scu. Takie jest znaczenie poko­ fektowi zginęła gdzieś czapka.
jowe tej „via Hefaisti“ ! W cza­ On wiedział gdzie — Bohun,
sie zaś wojny ta droga jest po­ też!
myślana, jako naturalna ochro­
Obecnie Bohun czuje się jak
na zakładu przed atakiem nie­ najlepiej. Ośmielił się, powese­
przyjacielskim. Z drogi tej we­ lał, zapoznał się z otoczeniem
dług rzeczoznawców nawet gaz i na równi ze wszystkimi cieszy
się wróci, bo by się potknął. E r­ się złotawą poświatą wiosenne­
go jesteśmy bezpieczni i Bohun go słońca.
również, jeśli chodzi o tę jego
kulawą nogę, ale jest nadzieja,
Adam W-owicz.
; t*
72
Życie organizacyjne w Zakładzie
Człowiek jest istotą towarzyską
i dlatego żyje wspólnie. Lecz ży­
jąc w skupieniu musi sobie
wytyczyć cel i dążyć do tego
celu za pomocą różnych środ­
ków. Takimi środkami między
innymi są organizacje i stowarzy­
szenia, które wytyczają sobie
cel oraz sposoby prowadzące do
tego celu i zużytkowują korzy­
ści wypływające z pracy nad tym
celem. Dlatego i w naszym Za­
kładzie istnieją różne organiza­
cje i stowarzyszenia, mające róż­
ne cele uboczne, lecz jeden głów­
ny t. j. wyrobienie moralne i fi­
zyczne człowieka. Otóż po krotce
przedstawię nasze organizacje.
Zacznę od najpopularniejszej tj.
od „Harcerstwa“. Harcerstwo
powstało w 1936 r. i liczy dosyć
dużo członków, rekrutujących
się sporni ędz3^ nas,
uczniów
gimnazjalnych,
oraz uczniów
Szkoły Rzemiosł. Utrzymuje sta­
ły kontakt z Wieliczką jako z
siedzibą Hufca, i bierze udział
w różnych imprezach i uroczy­
stościach Hufca. Praca w tej or­
ganizacji polega na tym, że każ­
dy członek stara się o zdobycie
jak najwięcej stopni i sprawno­
ści, dlatego też rywalizacja po­
między zastępami na tym polu
trwa stale. Ponieważ cała dru­
żyna wybiera się w tym roku na
obóz, więc z każdym dniem
wzrasta iiczba czasowych człon­
ków, którzy chcą wziąć udział
w obozie. Do tej organizacji zo­
stali także ostatnio zwabieni na­
si łaskawi panowie siódmo i
ośmio-klasiści; nie wiem, czy
podoba im się (tak jak mówią)
praca w lej organizacji, czy też
jak poprzednio wspomniałem
zbliżający się obóz?
Drugą co do rozmiarów organi­
zacją, istniejącą na terenie Za­
kładu jest „Sodalicja“. Jest ona
73
najmłodszą ze wszystkich orga­ przedstawia swoją pracę spe­
nizacji, bo powstała w tym roku, cjalnej komisji, która ocenia
ale doceniając jej prawdziwie wartość tej pracy; następnie
wzniosłych celów, postawię ją na wrzuca ocenę do skarbonki S.
drugim miejscu. Celem każdego
K. O. wiszącej na korytarzu.
Sodalisa jest szerzyć cześć i mieć Niektórzy pedanci posuwają się
nabożeństwo do Najśw. Maryi aż do tego stopnia, że oszczę­
Panny. Ponieważ praca w Soda- dzają wodę i mydło całymi ty­
licji jest dopiero w zaraniu, więc godniami (oczywiście kartki do
nie można o niej szerzej mówić. skarbonki nie wrzucają).
Starszą organizacją na terenie
Istnieje także na terenie Za­
Zakładów jest „Koło Euchary­ kładu S. M. Z. (Stowarzyszenie
styczne“. Powstało ono w latach Młodzieży Zakładowej). Jest ono
1928—29. Koło Eucharystyczne najstarsze, bo powstało w roku
toczy się z wielką korzyścią po 1924, i należą do niego tak ucz­
drodze życia zakładowego, raz
niowie gimnazjum, jak i Szkoły
szybciej, raz wolniej (czasem w
Rzemiosł. Kilka lat przedtem
ogóle stoi) zależne od smarowa­
rozwijało się dosyć pomyślnie,
nia osi, czyli inaczej od zarządu.
i należało do niego dosyć dużo
Obecnie idzie lepiej niż w latach
członków, obecnie jest w okre­
poprzednich (nie chcę tu chwa­
sie spoczynku.
lić obecnego zarządu), gdyż or­
O mało co pominąłbym dosyć
ganizuje różne chóry, akademie,
ważną organizację, jaką jest
zebrania, odczyty i t. p.
Trzeba także wspomnieć o P. W. (Przysposobienie W oj­
S. K. O. (Szkolna Kasa Oszczęd­ skowe).
Należą do niego uczniowie
ności) założonym przed paru la­
ty, które po dwu latach istnienia, Szkoły Rzemiosł, a ostatnio utwo­
zwolniło tempo działalności. Do­ rzono osobny oddziałek z ucz­
wodem żywotności S. K. O. było niów czwartej klasy. Rozwija
wzięcie udziału w konkursie się ono dosyć pomyślnie, urzą­
P. Iv. O. i zdobycie trzeciej na­ dza różne koncentracje i cieszy
grody. Zapyta się może ktoś, co się ogólną sympatią.
można oszczędzać w Zakładzie,
Muszę także wspomnieć o
kiedy „mamony“ nie wolno po­ gminach szkolnych, które w na­
siadać, chyba, że zamiast zjeść szym gimnazjum i Szkole Rze­
dwie kromki chleba na śniada­ miosł znajdują dosyć podatny
nie zje jedną, a drugą na potem? grunt. Zorganizowane są w ten
(tak mówił mi jeden z najmłod­ sposób, że uczniowie danej kla­
szych członków S. K. O.). Otóż sy, wybierają spomiędzy sie­
w tym miejscu muszę pospie­ bie zarząd, który czuwa nad po­
szyć z wyjaśnieniem. Każdy rządkiem i czystością danej kla­
członek otrzymuje książeczkę sy a także urządza różne zebra­
i oszczędza... oszczędza wszystko nia towarzyskie. Wymieniając
co tylko można. Jeżeli znajdzie każdą, nie mogę wreszcie zapom­
jakieś popsute
narzędzie w nieć o najważniejszej dla niektó­
ogrodzie lub na polu, i postara rych, tj. o K. S. „Victoria“. Po­
się, aby ono było naprawione, wstała ona także w 1936 roku
i należą do niej wszyscy miłoś­
nicy piłki nożnej (usiłowania
zorganizowania drużyny gry w
siatkówkę spełzły na niczym).
W 1936 roku, była „Victoria“ w
okresie rozbicia i dzieliła się na
różne „Dęby“, „Wichry“, „Ru­
chy“, „Nadzieje“ itp., które po ro­
zegraniu kilku meczów zamarły.
Ponieważ każda z tych organi-
zacji chce w niedzielę urządzić
zebranie, więc w każdą niedzie­
lę aż się roi od rozmaitych ogłoszeń o zebraniach zwyczaj­
nych i nadzwyczajnych, wal­
nych i wstępnych, członków za­
rządu i członków zwyczajnych,
te o tej, a tamte o innej porze
dnia.
S. Pasternak.
Mała, gorąca wielbicielkaiapostołka Maryi
W poniższym artykuliku po­
daję szanownym Czytelnikom
przem iły i godny ze wszechm iar naśladow ania wzór czci,
nabożeństw a i miłości do Najśw.
M. Panny.
Jest to zaledwie maleńka czą­
steczka z przebogatego, dziecięco-sympatycznego, a wysoce uduchowionego życia Krysi H ra ­
faaro wny, zm arłej w krakow­
skim szpitalu 5-go października
1932 roku, w wieku lat 13-tu.
Jestem mocno przekonany, że
ta m a ła czcicielka Maryi, w nie­
dalekiej przyszłości, wyniesioną
zostanie na ołtarze, jako n aj­
młodsza święta Polka. W n a ­
stępnym numerze „Naszego Ży­
cia“ pokuszę się o skreślenie
króciutkiego jej; życiorysu i'\vewnę t rzncg o ob licz a .
W tym artykuliku cale p a r­
tie wezmę wprost z jej, życio­
rysu, napisanego ręką własnej
matki, pod wytrawnym w tym
względzie kierownictwem Ks.
Kan. Stanisława Szpetnara z Ja­
rosławia, wydanego u Ks. Ks.
Jezuitów w Krakowie, Koper­
nika 26 — gdyż uważam to za
75
najlepsze wyjście. Czytelnik zet- uczęszczając do gimnazjum, doknie się^ z życiem Krysi poda- stąpiła już tęgo zaszczytu,
nym z pierwszej ręki i przez tą,
Czyniąc zadość potrzebie swek tó ra najlepiej chyba ją znała, go kochającego M aryję serca,
Życzyć by sobie należało bar- urządziła Krysia w swoim podzo tego, by przykład i wzór koju ołtarzyk M atki Bożej,
m ałej Krysi pociągnął całą naN a wolnej od książek półce
szą młodzież do
ukochania ustawiła mały, drewniany ołtawznioslego ideału, ideału za- rzyk zakopiańskiej roboty, uparcia się siebie, delikatności, mieściła w nim piękny obrazek
wyrozumiałości dla innych, mi- Matki Najświętszej i przystrołosierdzia i zjednoczenia z Bo- iła kwiatami i ozdobami z bibułki. Ołtarzyk ten otaczała
Żywocik jej winien się zna- Krysia zawsze wielką starannośleźc we wszystkich bibliotekach, cią i przyozdabiała, jak umiała
A n m
n n » v »
—
W Ki
1 "
l
i
-I
I
t
•
.
rrrri
•
1 1
• l
nn0^
° S^ 1 niewinności, piękOstatniego roku, gdy zbliżał
tr> ri -° ro 1 Praw5^a \ ^ ezwykłe się „miesiąc M aryi“, prosiła
nat Z16f a ^ 'O dziwnie głęboko mnie Krysia bardzo gorąco*
? ^ ° n a świat, odczuwało aby do ołtarzyka kupić figurkę
liii w • Ca ą- 1okroPność nędzy Matki Boskiej. „Mamusiu
ep z J,ak ą się spotykało, mówiła... — to takie dawne mo° i i temU z.a ra dzić jak je marzenie. Ta tak bardzo korinn
W6 •
fW01ck
dzie- cham Matkę P ana Jezusa i zawf , / C. J owianych słodyczą, pro- sze pragnęłam mieć Jej figurkę
p V zyczllw°ścią.
w ołtarzyku!“
hz
P.rac^ n a d s°Nie m ogłam odmówić takiej
'1 ^
^ 1 ^ a r ° w P o ‘ prośbie, toteż niebawem figurka
Im cf W
Wwczesnym wie- zjawiła się przed ołtarzykiem.
\
S1^ wybra1^
StwórRadość Krysi była niezmiercierm*q ° ^
zTem 111:1
wśród na. Odtąd, po nabożeństwie maciowei 1 ^ ° S ow szarzyzny ży- jowym w kościele, odbywało się
k
^
drugie u nas w domu. Krysia,
\X7 Ł i . "
*
¡a z nią Staś (braciszek bliźniadziet .- 2/]213,
P; t;;
czy) i Irenka (starsza o 3 lata
jei rn?)flm0We^ nie
pisze siostrzyczka) klękali przed fiV rvcip k i
u .
. .
£ ur4 Matki Najświętszej i z ża­
ka Nai^w-iZ-a I?ab^)zn^ czciciel- pałem śpiewali przepiękne nac
t
W
^ i i SZie]i
ryi
P a n n y- sze pieśni m aryjne.
W ostatnich atach1 .żvcia
>
i olenia
i •
v ^ P a"
D o zupełnego
zadow
dalicii
/10] .n a ?c do So- Krysi brakowało jeszcze światX
ej>- **1 ,ei or' h P n e d ołtarzykiem.
szkole
me
W
Obawiając się pożaru niezgodlatego dziłam się na świece. Na usilne
zazdrościła swej siostrze, że ta, prośby Krysi pozwoliłam jedJ/s* U .
T**»-
•
-■
•
•• ...
76
1
1
nak postawić przed figurką małą lampkę oliwną.
Radość była wielka, ale krót­
kotrwała. Ktoś potrącił lampkę,
zapaliły się bibułki na ołtarzyku
lam pka zaś spadła i rozbiła się.
Zakazałam wtedy stawiania
nowej lampki, wiszącej nato­
m iast nie można było dostać w
naszym mieście (w Sanoku). Na
dom iar złego któregoś dnia stłu­
k ła się i figurka. Krysia zmar­
twiła się tą stratą tak bardzo, „Mój Boże! Tata drobnostka,
że całym i dniami chodziła smu­ a jednak nie uczyniłam zadość
tna, a nawet dostała bólu gło­ gorącemu pragnieniu Krysi".
wy. Siedząc nad szczątkami fi­
Siostra moja nie była u nas
gurki., ubolewała żałośnie; „Ach, 2 lata i nic nie wiedziała o oł­
jak mi żal, jak przykro! Jesz­ tarzyku ani życzeniach Krysi.
cze kilka dni maja, a tu ani fi­ Dlatego usłyszawszy moje sło­
gurki ani lampki!" Wzruszona wa, zbladła nagle i zawołała,
strapieniam i Krysi, obiecałam poruszona do głębi: „Jak to?
kupić w Krakowie nową figur­ Krysia prosiła was o jakąś lam ­
kę i lampkę wiszącą".
pkę do ołtarzyka?" Opowiedzia­
Jednak Krysi nie było d a­ łam więc siostrze całą sprawę,
nym za życia doczekać się tej a wtedy ona rzekła:
radości, bo w niespełna dwa
„Jak to wszystko się dziwnie
miesiące później zapadła na składa! Właśnie ostatniej nocy,
ciężką chorobę — jakieś ogólne przed wyjazdem do was, śniło
zatrucie organizmu, pozostałości mi się, że Krysia prosiła mnie,
zapewne po zeszłorocznej gry­ abym kupiła jej lampkę wiszą­
pie i zakończyła swój anielski, cą do ołtarzyka. Śniło mi się
a nie pozbawiony wielkich cier­ dalej, że tę lampkę istotnie k u ­
pień żywot z słowami n a ustach: piłam i że widziałam, jak K ry­
sia wieszała ją niby u was w do­
„Boże! Boże! Boże!"
Nie przestała bowiem trosz­ mu, w pokoju dziewczynek.
czyć się o swój ukochany ołta­ Nigdy nie brałam snów poważ­
rzyk, cześć dla Maryi i po swej nie, ale tym razem tak się m o­
śmierci. W domówieniu pisze im snem przejęłam, że przez
cały dzień nie znalazłam spoko­
pani H rab arowa:
„ W dwa miesiące po śmierci ju. Miałam 'wiele innych zajęć
K rysi przyjechała do nas moja i na kupno brakło mi czasu,
siostra, a K rysi ukochana cio­ mimo to, jeszcze w ostatniej
cia H a la (H alina Romaniszowa chwili wstąpiłam do sklepu i
kupiłam tę lampkę, choć nie
z K rakow a).
Pew nego wieczoru rozmawia­ wiedziałam właściwie, dlaczego
łyśmy o Krysi..-. Przyszła mi na to robię. Przywiozłam ją, ale
m yśl owa lam pka i niespełnio­ nie wspomniałam o niej dotącl;
ne życzenie mojej najdroższej nie wiedząc c z y doorze postą­
■
córeczki...
Rzekłam
głośno. piłam4‘. :
77
Do Byłych Wychowanków i Współpracowników Zakł. Wychowaw.
Koledzy, pięć lat upływa w wszyscy, którzy wychowywali
tym roku od ostatniego nasze­ się i pracowali w Z akładach
go zjazdu. N a zebraniu Zarzą­ Iv się dza M a rldewicza.
Niech nikogo z nas tam nie
du Związku naszego postano­
wiono urządzić walny zjazd w zabraknie. Zgłaszajcie swoje uMiejscu Piastowym w dniach ĆLziały n a ręce sekretarza Związ­
1 4 i 15 sierpnia bieżącego ro­ ku ko l. Ludwika Stasińskiego
ku. N a tym zjeździe
mamy w Pawlikowie ach, poczta W ie­
uczcić 2 5-letnią rocznicę śmier­ li czk a, Za k ta cl W ych owa w czy.
Koledzy, postanowiliśmy ucz­
ci Ks. Markiewicza, a 10 rocz­
nicę istnienia naszego Związku. cić rocznicę śmierci Księdza Z a­
Obie rocznice mówią zbyt wy­ łożyciela pamiątkową tablicą z
mownie o powadze i doniosłoś­ popiersiem. Pragnęlibyśm y wy­
ci zjazdu.
dać Jednodniówkę, celem ucz­
Oddzielają nas może dziesiąt­ czenia 1 o-lecia Związku, o ile
ki i setki kilometrów od Miej­ zbierze się odpowiedni m ateriał.
Dlatego zwracam się
do
sca Piastowego, ale tęsknota,
więcej duchowa, i możność wszystkich byłych Zakładowców
spotkania się wzajemnego niech z gorącą prośbą o nadsyłanie
będą silniejsze od przestrzeni i materiału, który może obejm o­
trudnych warunków m aterial­ wać ważniejsze przeżycia z ży­
nych. Zgromadzimy się wszyscy cia zakładowego, wspomnienia
około sarkofaku wielkiego orę­ i obrazki, względnie artykuły
downika., którego może kiedyś ideowe.
Kościół na ołtarze wyniesie.
Artykuły proszę przesłać pod
Każdego z nas coś boli i coś adresem: A dm inistracja „ N a ­
gnębi. Może to spotkanie b ę­ sze Życie'‘ p. Wieliczka.
dzie ostatnim naszym widze­
Kończę tę odezwę słowami:
niem się dla niejednego z nas, Wszyscy byli Zakładowcy do
boć wielu kolegów odeszło już Miejsca Piastowego na zj,azd!
na wieki.
Prezes Związku Byt. W ych. i
W dniach zjazdu powinniśmy
, Wsp. Z a k l. W y c h .
się spotkać wszyscy, nie tylko
Prof. P o c h m a r a
ci, którzy opłacają składki, ale Mysłowice, ul. Zachęty 9.
HUMOR.
Wesoły pacjent.
— No, co panu jest?
— Niech się pan doktor spyta
co mi nie jest!
— Więc, cóż panu brakuje?
— Przede wszystkim pienię­
dzy...
życiu, otwarto dyskusję. Cisza.
Naprężony nastrój przerywa Jaś:
— Proszę o głos!
Przewodniczący udziela mu
głosu, a ten zapytuje:
— Proszę mi powiedzieć, skąd
się wzięły szczury w zakładzie?...
Nasze dyskusje.
Na zebraniu młodzieży. Po od­
czycie, na temat uprzejmości w
Brak zdecydowania.
„Wprowadzać kogoś w błąd,
aby go potem wyprowadzić z ró­
wnowagi“...
★
78
★
K R O N! 1 K A
Z A K Ł A D Ó W TOW. „ P OWŚ CI Ą GL I WOŚ Ć I P R A C A “
pa w lik o w io e
.
Kwiecień zaczął się, niepogodą. 01°Pnag Ka przemian odwiedza nas
mroź, ^ śnieg, w iatr i słońce. Ano...
kw iecień plecień...
1/IV P rim a Aprilis. P. A. T. (Paw­
ik o w ieka Agencja Telegraficzna) w
zw iązku z ty m podaje najnowsze wia­
domości w „Przeglądzie“ :
„S talin zabity; spiskowcami kie­
rowa! dziadek AVer bel“, „Gen. Fran­
co zam ordow any“, „Polska już wyclam L itw ie wojnę; rząd litewski w
łodziach podwodnych uciekł z/W ilna
do K o w n a“ — Prima Aprilis da i
się rów nież odczuć po klasach.
Krawcy płaszcze do Salin w Wie­
liczce już k o ń c zą .
In tro lig a to rz y w kłopocie:
„Ex­
p e r t“ w yb iera się do Miejsca Piasto­
wego, a narazie choruje. Jego po­
m ocnik również.
3 /IV Mecz Victoria — Sokół (Wie­
liczka). W ia tr trochę przeszkadzał,
ale n ik t nań nie zważał. Szczegól­
nie ładnie g rał Kądziołka (puścił
ty lk o siedem bramek).
R e d ak to rzy Naszego Życia mieli
zebranie. Podobno było bardzo we­
soło.
5/V Uroczystość: br. Panek skła­
da śluby czasowe. Szczęść mu Boże.
In tro lig a to rn ia zmieniła locum habitationis.
Rój k w e sta rz y wysypał się z Za­
k ła d u po okolicy: wiadomo Wielkanoc blisko, a święcić coś trzeba.
9/1V P o czątek ferii świątecznych —
n arazie uczyć się nie potrzeba. Bogu
dzięki.
10/IV Ks. Janowicz wyjechał do
M iejsca Piastowego, by zastąpić Ks.
G enerała, wybierającego się z Ks.
P u ła s k im do Rzymu na kanonizację
j§w. A n d rz e ja Bobołi.
14/IV W ielki Czwartek. Ruch. Kan­
ce la ria i szafa w robocie, gdyż różne
ciocie, babcie, wujcie i t. d. przy­
sy ła ją pupilkom święcone. Od rana
ad o rac ja Przenajśw . Sakramentu w
koplicy. T rw a ona aż do resurekcji.
15/IV Wielki Piątek. Przy gro­
bie P. Jezusa „czuwają“ harcerzyki.
16/IV Wielka Sobota. Przy ŚAviątecznych porządkowaniach rozgar­
diasz taki, że nie można się zorien­
tować.
17/IV Wielkanoc. Resurekcja, św ię­
cone. Po śniadaniu gra w jajka, ^ o r ­
ny Syon“ raczył się do nas zbliżyć:
grał z Victorią w nożną i ręczną;
wynik nieszczególny dla niego,
18/1V śmigus. Wielki i małpi s p ry t
wykazał w tym kierunku p. H. St.
Chodził z flaszką większą od niego
i lał. Biedak musiał się potem przez
kilka godzin suszyć. Nie ominął rów ­
nież śmigus utrefienia włosów p. Odrobiaka.
20/IV Lekcje się rozpoczęły.
21/IV Ks. Janowicz powrócił
z
Miejsca Piastowego. Z wielkim uznaniem opowiadał o tamtejszej p a ­
syjce. Podkreślał dobrą grę Ferdzia.
M iejsce Piastow e. Wyrabiamy św iet­
ne rozpylacze dla ogrodników.
79
Miejsce
Piastowe.
„Ano, panie dziej u, ten motor, to
jakby, panie dzieju, serce zakładu
pękło — (autentyczne)“.
A stało się to już przed miesią­
cem. Zostaliśmy pozbawieni siły po­
ciągowej, św iatła i wody. Znieru­
chomiały w arsztaty i życie przyga­
sło. Zamiast sapania motoru, gwizdu
cerkularek, heblarek, w iertarek i t.d.
drażni głucha cisza.
Najboleśniej odczul stratę chyba
ks. D yrektor (b,o i skąd tutaj wziąć
(i tys. na naprawę) (ale i innym d a­
la się ona we znaki. Przyjdzie n. p.
ta k i małpiszonek do kuchni: „P anie“
Wojdziu „herbaty dla pana X “
X ima wody — przynieś wody to
zrobię — no cóz hołota — uciek,
bo cie jesce kopyściom zmacom“. Czę­
sto gęsto kończy się na pogróżkach,
częściej
gęściej niezawodna broń
..Starego“ spada na grzbiety nie­
ustępliwych, którzy po takim argu­
mencie rezygnują ostatecznie z wno­
szenia dalszych poetycji.
Ale wszystkim ,,zmacanym“ po­
wiem na pocieszenie, że motor znaj­
duje się już w napraw ief i że za mie­
siąc łub dwa, będą pili herbatę do
woli (tylko gorzką, 110 i ja k zawsze
sporządzoną wediug metody Knejppa — nawiasem proponuję zmianę
terminu „ h e rb a ta “ na więcej zrozu­
miały n .p. „lipopój“ albo „ sian o p lt“.
Ale jeszcze o motorze. Ulegnie on
całkowitej przeróbce, mianowicie z
ropnego na gazowy i ma wzmocnić
o kilkadziesiąt koni parowych.
Nie mniejszy w strząs ja k złamanie
osi w motorze, w yw ołała „ p a sy jk a “,
odgrywana podczas wielkiego postu.
Wspomniano już w kronice z ubie­
głego miesiąca, że „dyr. te a tr u p rz y ­
gotowuje ją z wielkim nakładem p r a ­
cy i ta len tu “. Uważam je d n ak to
powiedzenie za blade i p a ł o S ó w ią c i.
Tutaj term iny: ,.rozpaczliwe w ysiłki“,
„urwanie głowy“ , „w yryw anie resz­
te k włosów“ i t. d. nie oddadzą
Jeszcze tego, „co serce czuje“. Ale
p s t . . . szan. reżyser, a Zarazem ko m ­
pilator sztuki — nie chce, aby roz­
powiadano o jego zasługach, Kiedy
udałem się do niego w celu zrobie­
nia. wywiadu, zbył mię k ró tk o sło­
wami: „No, jezdeś je z d e ś !!! . . Uciekłem — wolałem nie b y ć . . .
Mimo licznych przeszkód „ p a sy jk a “
udała się. Sala prawie zawsze b;yla
pełną. Zawdzięczamy to w znacznej
mierze wielebnym księżom probosz­
czom okolicznych parafii, k tó rzy byli
łaskawi zająć się rek la m ą sztuki, a
nawet organizować „pielgrzym ki“ do
Miejsca Piastowego. P oczątek dal t u ­
taj Przew. Ks. Dziekan Józef Rafa
z Iwonipza. N ajw ydatniejszą pomoc
otrzymaliśmy od Płaczowa. Pod p rze­
wodnictwem w ks. M. Tomaki, —
przyszło stam tąd około 300 .ludzi,
choć Haczów odległy od zakładu bli­
sko dwie mile.
Należy jeszcze wspomnieć o nieudaiym wypadzie w stronę Krosna.
Już to jest pewnym, że niewdzięczne
to pole dla sztuk pięknych. W y s ta ­
wienie tam „.Jasełek“ zamknęliśmy
kilkunastom a z a ^ iw ie złotymi zysku,
wystawienie . „ P asy jk i“ deficytem.
Wczoraj powrócił z Rzymu ks.
generał Antoni Sobczak. Witaliśmy
go przed domem ustawieni w szpa­
ler. Nie powiedział nam nic —• był
zmęczony. Dopiero w następnej k ro ­
nice można będzie jakieś szczegóły
z jego podróży umieścić.
Miejsce Piastowe, Motory
również
trzeba karmić, pielęgnować i leczyć.
80
Wykaz ofiar złożonych na Zakład Wychowawczy
w Pawlikowicach:
:
.^ t o r a j Rudolf, Równe
• ; >y P. Piotrowski Edmund, Fał_ owice
2.— ; WP. j)yY Cierniak,
cirZ6Zd e k /NieP- 1.“ ; WP. Boryńsk a Maria z Krakowa 2.—; WPj Mitero w a W. z Krakowa 5.— ; WP. Mi­
ch alsk a A dela Nart-Nowy 10.—; WP.
z Bochni 5.— ; N. N. 200.—; WP.
Buczakowa z Krakowa 20.—; WP.
W ozniak
M arian 3.—; WP. Zie­
lenie w ska Jadwiga,
Kraków 3.—;
WP.
L am ers
Antoni z
Krako­
wa
5.;
WP.
Lamers
Antoni z
K rakow a 5.— ; WP. Mucha Marcin
z Sosnowca 3.— ; WP. Bergier Eugieniusz z W arszaw y 3.—; WP. Kula
Wojciech z K rakow a 5.— ; WP. Dr
St. W itkow ski, Ostrów Wlkp. 1.—;
W P. Inż. Gomoliński Julian, Lwów
WP. Muz owa Maria z Wielicz­
k i 5.— ; WP. Barańska Maria z K ra­
kow a 20.— ; WP. Inż. Karol Stie­
ber, Śnietnica 2.—; WP. Dr Gottlieb Wojciech, Lwów 3.—; WP. J a ­
nicki z Mysłowic 3.—; WP. Jelonek
Eugieniusz, K raków 5.—; WP. Dr
med. L ipiński Zygmunt, Hol oby 5.—;
WP. Naj ko w ska Maria z Krakowa
2.— ; W P. Dr Przybylski Adam Za­
kopane 3.— ; WP. Sierż. Raczyński
Antoni, Baon KOP. „Kłeck“, Komp.
„Smolicze“ 5.— ; WP. Prof. Orłow­
ski Witold, Uniw ersytet Józefa Piłsudsk.
W arszaw a 10.— ; WP. W.
K ry ń s k i z W arszaw y 5.— ; WP. Refer. A dam ski Leon, Otsrów Wkp.
2.— ; W P. Wielgosz Wojciech z Kieln a 5.— ; P. T. P. K. U. Kościerzyna
3.70; P. T. Korpus Oficerski i Podo­
ficersk i P. K. U. Kościan Wlkp. 6.—;
W P, Kie!a Stanisław z Stolina 3.— ;
Ks. Prob. Bojankow ski Dominik, Ho­
rodło 1.— ; Ks. Prob.
Materniak
W awrz., Przem yśl 5.—; Ks. Szambelan A ntoni Gryczyński TomaszówLubelski 3.— ; Ks. Prob. Oczko wicz
S tanisław , Irządze 1.—; OO. Redem­
pto ryści z Zamościa 5.— ; WP. A.
Parowiczów na, Zimin 2.— ; WP. Inż.
Skrzy p iń sk i W ładysław z Warszawy
10. ; Ks. Prob. Bydoń Bronisł. z We­
sołej 2.— ; Ks. Prob. Domaszewski
Żmielno 4.— ; Ks. ProK Ziejko Michał
1
z Sambora 2.—; Ks. Prob. Kubski
Stan., Inowrocł. 1.— ; Ks. Prob. P a ­
rys z Wojciech, Raniżów 10.— ; WP.
Kotar. Sadowski Edw., Tarnów 3.— ;
Ks. Prob. Czekański K. z Wielączy
2.—; Ks. Prob. Jachuła Jakub, Mokulipie 1.—; WP. Orzechowska Ma­
ria z Radomia 1.—; WP. Kopens J u ­
liusz, Winiary 1.5,0; Ks. Prob. Uczniak Wł., Gdów 2.—; Ks. Prob. Slowiak Wład., Niegowić 1.— ; Ks. Prob.
Wincenciak Tad., ÍSÍiegowió 1.— ; PT.
Związek Sztygarów, Wieliczka 39.54;
PT. Mieszkańcy m. Wieliczki 109.— ;
PT. Dyrekcja Cukrowni, Opole 10.— :
Ks. Prob. Bronisław Bozowski, Rab­
ka 2.—; Ks. Prob. Franciszek Laskoś, Zarszyn 2.—; Ks. Prob. Bron.
Wesołowski, Łódź 1.— ; Ks. Prob.
Bondarenko Mikołaj, Łódź 2.—; Ks.
Prob. Wolski Józef z Rymanowa 5.— ;
Ks. Prob. Marek Ja n z Turbii li— ;
OO. Kapucyni z Lublina 1.— ; PT.
Urząd Parafialny Kombornia 5.— ; Ks.
Prob. Cyran Stanisław, Tyrawa Woł.
2.—; Ks. Prob. Gorzeński Zygm. Wola-Zarcz. 1.50; PT. Pracownicy Ub.
Sp. Tuchola 3.20; PT. Urząd P a r a ­
fialny, Felsztyn 1.—; Ks. Prob. Skalíski Jan z Pirczerva 2.— ; Ks. Prob.
Ciebiera Ignacy, Sieklówka 2.— ; Ks.
Prob. Sołtysik Andrzej,
Jaćm ierz
2.50; Ks. Prob. Wieczorek Tomasz,.
Radzymin 10.— ; Ks. Prob. Stępień
Stanisław, Majdan 5.— ; Ks. Prob.
Grzyb Wincenty, Jedlicze 2.50.
Oñary z Ameryki
Ks. AVawer Franciszek, Bellows,
Falls. Zł 40.— ; Ks. iW . Teclawa,
133 Seymour St. Pittsfild-Mass. :Zł
321.— (61 dok); Ks. Sławiński B a r ­
tłomiej,
West-Rutland-Vermont
Zł
52.90 (10 dok); WP. Kaspar Eleono­
ra, Chicago-III. Zł 26.25.
Ofiary w naturze
WP. Kopaczy ński, maj., Bilczyce
I 1/? q. ziemniaków; WP. Dr P o ­
pławski Zygmunt, maj. Liplas D /2 q.
ziemniaków; WP. Dziedziczka maj.
Niegowić 1 q. ziemniaków; Ks. Buzala Kazim. Niegowić 1 q. ziemnia­
ków.
ofiarodawcom niech Pan Jezus sowicie wynagrodzi w ty m
i nrzYSzłym życiu. W każdej Mszy św. pamiętamy o naszych Przezacnych
D o b r o d z ie ja c h
KS. FELIKS SKRZYPKOW IAK
D yrektor Zakładu
W s z y s tk im
¿¡¡i ,ISSs8sa88l83iS8siłiiaitłiBiii|g|iigsl|jlgl|i|g1I|ł|ii||j|||||iniiiJH|tt
i855
a n t o n i
| FABRYKA
|
świec
r o t h e ! 231
kościelnych
POLECA ZNANE ZE SWEJ DOBROCI
WYROBY
|
5
I KraKów, ul. Sławkowska 20. |
5
te le fo n
NR 121-74.
ROK ZAŁ. 1879.
|
FABRYKA P O R C E L A N Y
I WYROBÓW CERAMICZNYCH
Ć M IELÓ W
S. A.
Adres Redakcji i Administracji:
PAWLIKOWICE, P. WIELICZKA, ZAKŁAD W YCHOW AW CZA
Pod tym adresem należy przesyłać a r ty k u ły , spraw ozdania,
materiały do różnych działów, listy i t. p.
Rękopisów Redakcja nie zwraca, lecz w ażniejsze przechow uje.
P r e n u m e r a t a roczna w kraju zł. 2.20, k w a r ta ln ie 60 -gr.
C e n a pojedynczego egzemplarza 25 gr. — za g ra n ic ą 4 zł. p.
Wszelkie wysyłki pieniężne należy przesyłać czekiem do P .K O .
w Krakowie na konto N r 404.854.
Wydawca: Zakład Wychowawczy w Pawlikowicach.
Redaktor odpowiedzialny: Ks. Wojciech Nierychlewski
Drukarnia „Powściągliwość i Praca“ w Krakowie.

Podobne dokumenty