Bremeńscy muzykanci

Transkrypt

Bremeńscy muzykanci
Bremeńscy muzykanci
Pewien wieśniak z okolic miasta Bremy kupił młodego osiołka, który potem przez wiele lat
nosił ciężkie ładunki, aż wreszcie siły go opuściły. Pan jego powiedział do żony:
- Po co mam tego darmozjada trzymać? Zabiję go, to będę miał przynajmniej skórę, co mi się
może na coś zda.
Osioł usłyszał to zza ściany i nazajutrz uciekł z tego domu. Pomyślał, że dobrze by było udać
się do Bremy i tam zostać muzykantem.
Idąc przez las, spotkał starego psa myśliwskiego, nie nadającego się już do polowania,
którego leśniczy chciał zastrzelić. Dlatego pies uciekł do lasu. Osioł zaproponował mu, żeby z
nim razem pociągnął do Bremy, gdzie mogliby może zostać muzykantami. Pies zgodził się i
szli już razem, aż napotkali kota, którego właścicielka chciała utopić za to, że usnął na piecu i
nie usłyszał, jak myszy najadły się kaszy z worka. Dlatego wziął nogi za pas.
Osioł powiedział mu:
- Chodź z nami do Bremy, będziesz grać razem z nami, kocia muzyka to dla ciebie nie nowina.
Kot przystał na to i ruszyli we trójkę, aż usłyszeli pianie koguta, który zestarzał się u
gospodarza i nie umiał już przewidywać pogody; miano go ugotować w rosole, więc dał
drapaka do lasu i chętnie przystał do przyszłych muzykantów jako śpiewak pierwszej klasy.
Gdy nastał wieczór, postanowili przenocować w lesie: osioł i pies pod wysokim dębem, kot
na gałęzi, a kogut na samym wierzchołku, skąd ujrzał jakieś światełko.
Z nadzieją na wygodniejszy nocleg udali się w tym kierunku i zobaczyli chatę, a w niej
siedzących przy stole mężczyzn o wyglądzie zbójców, zajadających ile wlezie. Ślinka pociekła
muzykantom. Postanowili wystraszyć biesiadników. Pies wskoczył na osła, kot na psa, a
kogut na kota, i ta niesamowita piramida wpadła przez okno do pokoju, rycząc, wyjąc,
Źródło: W. Kopaliński, 125 baśni do opowiadania dzieciom
miaucząc i piejąc. Przerażeni zbójcy czmychnęli do lasu, a nasze towarzystwo zaczęło się
raczyć przy stole. Po wieczerzy wszyscy poszli spać: kot na piecu, pies pod drzwiami, kogut
na dachu, a osioł w stercie gnoju. Zgaszono światło i wkrótce wszyscy spali. Tymczasem w
lesie herszt zbójców, ujrzawszy, że w oknach ciemno, kazał jednemu z rabusiów podkraść się
do chaty, aby zobaczyć, co tam słychać, bo zostawili tam niemały pieniądz.
Drżąc ze strachu, zbójnik wszedł pomalutku do ciemnej izby, a tu przebudzony nagle kot
skoczył mu z pazurami na twarz, potrącony pies ugryzł go w łydkę, uciekającego przez
podwórze osioł rąbnął kopytem, a kogut z dachu zapiał przeraźliwie. Rozbójnik uciekł do lasu
i opowiedział swoje przygody:
- Jakaś czarownica poorała mi całą gębę pazurami, jakiś drab zranił mnie nożem w nogę, na
podwórzu jakowyś drągal huknął mnie belką, a z góry sędzia wolał: tu, tu, łobuza. Więc
drapnąłem, co sił w nogach.
Odtąd zbójcy przenieśli się w inne okolice, a nasi bohaterowie zamieszkali tam na stałe.
Mimo to nazywają ich bremeńskimi muzykantami.
Źródło: W. Kopaliński, 125 baśni do opowiadania dzieciom

Podobne dokumenty