Numer 4 2008 r. - Powiatowa Biblioteka Publiczna w Sieradzu
Transkrypt
Numer 4 2008 r. - Powiatowa Biblioteka Publiczna w Sieradzu
Dr Eugenia Kaleniewicz we wspomnieniach wartczan Kultura w Animacja i Edukacja w Wydarzenia w Fakty w Relacje w Opinie 5 Spotkanie z ks. prof. Władysławem Wlaêlakiem 8 Rafał Dziuba U nas wszystko jest OK, bo nasz zespół gra Fair-Play! 9 Marta Beksa Âladami Straussa 12 Agnieszka Musialska Ocaliç od zapomnienia SEV Katarzyna Âlusarek E 2 Barbara Cichecka JA NC Jan Matusiak (1928 – 2007) – zasłu˝ony kronikarz i dokumentalista sieradzki PROWI MA ISSN 0867-4469 NUMER 3-4/72-73/08 EN I TH PROV NC Marek J´dras SIÓD W NUMERZE Ludzie kultury w Sylwetki w Wywiady HTTP://www.pbp.sieradz.pl/ 13 Paweł Kieroƒ Kluski „pyrsane”, „pra˝oki” i „kwas” 15 Anna Dzierzgowska Przekraczanie granic 16 Renata Pawlak Która to ju˝ Jesieƒ... 19 Ewelina Dobrzyƒska Kobiety do taƒca i do ró˝aƒca O zespole, który słowem i Êpiewem oddaje koloryt polskiej wsi 21 Maria Dawidziak Twórca, przyjaciel kultury Literatura w Sztuka 23 Marta Beksa, Ewelina Klimczak-Solecka Powiatowy plener malarsko–rzeêbiarski w Bobrownikach 24 Ewelina Dobrzyƒska MyÊli Oli uchwycone w kadrze 25 Katarzyna Nowicka Oktawa 27 Maria Duszka Cztery Êciany wiersza Bogusław Bujała – Niebo to inni Wojciech Boros – Troch´ mniej umrzeç 30 Maria Duszka Głód poezji 33 Sławomir Kołodziejczyk O tym co w kulturze sieradzkiej słychaç Kultura w èród∏a w Dzieje 34 Jarosław Petrowicz Wieluƒ jak czereÊnia 37 Andrzej Tomaszewicz Sieradzkie Towarzystwo Wspomagania Biednych (1904 – 1914) Urzàd Miasta Sieradz Urzàd Miejski w Wieluniu Urzàd Miejski w Z∏oczewie Urzàd Gminy i Miasta w Warcie Starostwo Powiatowe w Paj´cznie Starostwo Powiatowe w Sieradzu Urzàd Gminy w Brzeêniu Urzàd Gminy w Burzeninie Urzàd Gminy w Goszczanowie Urzàd Gminy w Klonowej Urzàd Gminy Sieradz Urzàd Gminy we Wróblewie Sk∏ad i ∏amanie: PROF-ART Sieradz Projekt graficzny: Zbigniew Zieliƒski 46 Redakcja zastrzega sobie prawo skracania przyj´tych tekstów oraz do zmiany ich tytu∏ów Nr 1-2 i Nr 3-4 /2008 zrealizowano w ramach Programu Operacyjnego Promocja czytelnictwa – Rozwój czasopism kulturalnych ze Êrodków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Wydawca: Powiatowa Biblioteka Publiczna w Sieradzu 98-200 Sieradz ul. ˚wirki i Wigury 4 tel./fax (0-43) 827-16-41 43 Marek J´dras Na jubileusz 630-lecia Burzenina cz.2 Redaktor Marek J´dras 41 Krzysztof Latocha Przetwórnia Owocowo–Warzywna w Rychłowicach – przyczynek do monografii Czasopismo zrzeszone w Stowarzyszeniu Mediów Polskich Wydawnictwo wspomogli finansowo: 28 29 Sławomir Kołodziejczyk Jubileusz XXX-lecia „Szkatuły Piórem Rzeêbionej” Jana Matusiaka © COPYRIGHT BY SEVENTH PROVINCE PROMOCJA CZYTELNICTWA 1 Jan Matusiak (1928–2007) – zasłu˝ony kronikarz i dokumentalista sieradzki Marek J´dras, Sieradz Okazje do pochylenia si´ nad całoÊciowym dorobkiem Jana Matusiaka sà dwie: 14 paêdziernika br. min´ła pierwsza rocznica Êmierci, a 20 paêdziernika min´ła 80. rocznica Jego urodzin. Jest jeszcze dodatkowy powód – we wrzeÊniu 2008 roku min´ła 30. rocznica zało˝enia „Szkatuły Piórem Rzeê- bionej”. Oto doskonałe okazje, by przypomnieç Osob´ i prac´ Jana Matusiaka na rzecz rodzinnego miasta i powróciç do niepublikowanej rozmowy, przeprowadzonej w domowej atmosferze w obecnoÊci jego skarbów, jak sam nazywał swoje zbiory. Był paêdziernik 1994 roku. Oto jej treÊç: Jan Matusiak ze swoimi skarbami – fot. archiwum redakcji Skarby Jana Matusiaka – fot. archiwum redakcji 2 O pasjach i zbiorach Jana Matusiaka rozmawiał Marek J´dras Czy jest Pan rodowitym sieradzaninem? Tak. Nie wyobra˝am sobie bym ujrzał ten ciekawy Êwiat nie w Sieradzu. Urodziłem si´ w Sieradzu 66 lat temu. Pobierałem nauki w Sieradzu i Wrocławiu. Majàc jakie takie umiej´tnoÊci pisania i kojarzenia, rozpoczàłem dorosłe ˝ycie w 1950 roku. Zostałem biuralistà. Najpierw pracowałem w Zduƒskiej Woli, a nast´pnie długie, długie lata w mym Sieradzu. W zasadzie tylko trzy razy zmieniałem zakład pracy. W tym raz tylko byłem doÊç wysoko awansowany na sekretarza sieradzkiej rady narodowej. Starałem si´ jak mogłem. Inicjowałem, organizowałem i harowałem w godzinach i po. W 1977 roku poszedłem na rent´. Jednak do dziÊ, jak tylko mog´ włàczam si´ do pracy na rzecz mojego miasta. Jest Pan znanym w Sieradzu zbieraczem pamiàtek o Sieradzu. Mo˝na powiedzieç bez przesady, ˝e dokumentuje Pan przeszłoÊç i teraêniejszoÊç miasta. Od jak dawna zbiera Pan? Ja właÊciwie zbierałem od małego. A zacz´ło si´ od zbierania opakowaƒ po kawie „Stella”. To był taki konkurs producenta. Pami´tam wygrałem wtedy album do zdj´ç. Potem w czasie okupacji – był to rodzaj pracy konspiracyjnej – zbierałem ró˝ne wiadomoÊci, informacje, doniesienia o wydarzeniach bie˝àcych i bestialstwie okupanta. Ukrywałem je oczywiÊcie w ró˝nych trudno dost´pnych miejscach. We Wrocławiu, w okresie nauki w liceum dla pracujàcych zbierałem wycinki prasowe dotyczàce szeroko poj´tej problematyki kulturalnej. Do dzisiaj zachował si´ tylko jeden album z tymi wycinkami. Kiedy wróciłem do Sieradza zajàłem si´ zbieraniem wycinków wyłàcznie o tematyce sieradzkiej. Tak zaczàł si´ kształtowaç mój zbiór – moje archiwum. Sam zresztà byłem koresponden- Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny tem prasy łódzkiej. Co wi´c składa si´ na to Paƒskie archiwum, które mieÊci si´ ju˝ w kilku szafach? Zbierałem z myÊlà dokumentowania w miar´ wszystkiego co dotyczyło Sieradza i wydarzeƒ majàcych tu miejsce. Oprócz wspomnianych ju˝ wycinków prasowych gromadziłem te˝: zaproszenia, programy, afisze i plakaty, niepublikowane referaty, wystàpienia, sprawozdania, ró˝ne wydawnictwa, zdj´cia i inne. Wszystko układałem wydarzeniami w teczkach. Zbiór rozrastał si´ z dnia na dzieƒ. Tak wiele działo si´ w Sieradzu. Kiedy w 1978 r. zało˝yłem „Szkatuł´ Piórem Rzeêbionà” postanowiłem zmieniç sposób gromadzenia. Od tej pory ka˝dej osobie, która wpisała si´ do „Szkatuły...” zakładałem tzw. pakiet czyli kopert´ lub kilka kopert mieszczàcych materiały i pamiàtki zwiàzane z tà właÊnie osobà. Pakiety uło˝one mam w kolejnoÊci alfabetycznej nazwisk. Zbiór pakietów uzupełniajà ró˝nego rodzaju spisy i kartoteki. W chwili obecnej „Szkatuła Piórem Rzeêbiona” liczy 343 wpisy. A jak właÊciwie narodziła si´ „Szkatuła Piórem Rzeêbiona”? To był przypadek. Przyjaciel mieszkajàcy w Pary˝u podarował mi w prezencie ksià˝k´. A była to nie byle jaka ksià˝ka – był to album o Pary˝u, w którym obok pi´knych fotografii Pary˝a i jego wspaniałych zabytków znalazły si´ wpisy znanych w Êwiecie osobistoÊci. T´ niezwykłà ksià˝k´ otwiera dedykacja wypisana r´kà przyjaciela: Drogiemu Koledze Janowi Matusiakowi, aby nadal wytrwale kontynuował prac´ upi´kszania miasta Sieradza i godnie sprawował władz´ w naszym mieÊcie – Pary˝, dnia 31 stycznia 1965 r. – Tadek Podsiadły. PomyÊlałem wtedy, ˝e podobny album musz´ stworzyç dla mojego Sieradza. I tak narodziła si´ „Szkatuła Piórem Rzeêbiona”. Liczy ona ju˝ 4 tomy. Ka˝dy z nich otwiera moje motto: Słowo jest trwalsze od kamienia i bràzu, a pióro trwardsze od młota i dłuta, dlatego otworzyłem t´ mojà SZKATUŁ¢ dla poezji i prozy ludzi serdecznych a oddanych mojemu rodzinnemu Miastu. RzeczywiÊcie „Szkatuła...” to wspaniała i unikalna na skal´ kraju ksi´ga, która stanowi kronik´ miasta. Ale czy ta cała praca dokumentalisty nie kolidowała z Paƒskimi obowiàzkami zawodowymi? Absolutnie nie. Moja praca w radzie miejskiej wprost sprzyjała moim zamiłowaniom i pasji zbieraczej. To dzi´ki pracy zawodowej mogłem gromadziç wiele cennych materiałów, a ponadto mogłem nawiàzaç wiele wspaniałych znajomoÊci i przyjaêni. Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Prosz´ w du˝ym skrócie opowiedzieç o wpisach do „Szkatuły Piórem Rze˝bionej”, jak te˝ o swoich zbiorach – tych najciekawszych i cennych zarazem. Spróbuj´ w swojej wypowiedzi połàczyç dwie sprawy, które sà nierozerwalne. Choç pomysł „Szkatuły...” zrodził si´ w 1965 roku, to pierwszy wpis pochodzi dopiero z 1978 r.. Jako pierwszy wpisał si´ Teodor Goêdzikiewicz, nie˝yjàcy ju˝ pisarz z podsieradzkiej Dàbrowy, w którego twórczoÊci pisarskiej tematyka sieradzka zawsze dominowała. Cytatem z jednej ze swoich ksià˝ek - „Sprawy Łuki Bakowicza” Teodor Goêdzikiewicz rozpoczàł swój wpis do „Szkatuły Piórem Rzeêbionej: ”Dobrnàł do rynku – był w sercu miasta. Znał je z lat chłopi´cych, z czasów dzieciƒstwa, kiedy to pierwszà w nim bytnoÊç trzeba było okupiç strachem przed pocałowaniem starej, brudnej baby, która usadowiła si´ pod mostem na pierwszej mijanej rzece i wyczekiwała na takich jak on smarkaczy. Ka˝dy kàt, ka˝dà kamienic´ witał tak, jak si´ wita istot´ sobie lubà i mile wspominanà przez kilkanaÊcie lat nieobecnoÊci. Niewiele si´ tu zmieniło. Wylot ka˝dej uliczki, nieledwie ka˝dà bram´ domu wiàzał w pami´ci z jakimÊ błahym zdarzeniem z tamtych czasów i prze˝ywał nastrój dziwnego rozczulenia”. A pod cytatem komentarz pisarza: „Oto obraz miasta Sieradza, który jest obrazem autora, czàstkà jego duszy”. 12 IX 1978 r. Choç z Ryszardem Badowskim znamy si´ ju˝ wiele lat, to dopiero z okazji obchodów jubileuszu 850-lecia Sieradza znalazł on czas na dokonanie wpisu: „Zbłàkany turysta, który z szosy Łódê – Wrocław zboczył na sieradzki rynek, wzruszył ramionami: prowincja. Centralnà ozdob´ rynku stanowi ˝elazna studnia, z której korzystajà mieszkaƒcy okolicznych domów...”. Tak rozpoczynał si´ mój reporta˝ o mieÊcie, w którym urodził si´ jeden z wielkich pionierów kosmonautyki Ary Szternfeld. A było to çwierç wieku temu. Po sieradzkim rynku wybitym „kocimi łbami”, chodziły jeszcze g´si. Był to przekorny wst´p, wydobywajàcy ówczesne sieradzkie kontrasty, a reporta˝ koƒczył si´ wizjà Sieradza „zmieniajàcego skór´”. Zmiany jakie zaszły przez minione 25 lat w mieÊcie, które stało mi si´ bliskim, poszły dalej ni˝ tamta wizja. Sieradz stał si´ dynamiczny, pi´kny, okazały. Sprawili to ludzie, pewnie na co dzieƒ nie zdajàcy sobie sprawy z tego, ˝e sà patriotami swego miasta. Brak tylko bazaltowej skały z ksi´˝yca na rynku, ale to tylko kwestia nieco dalszej przyszłoÊci. Nie ksi´˝ycowe marzenia, lecz ziemskie fakty si´ liczà. Ryszard Badowski (wyró˝niony tytułem „Zasłu˝ony dla miasta Sieradza”, przez wiele lat jego ambasador kosmiczny) - 18 wrzeÊnia 1986 r.” Wpis Jerzego Dudy-Gracza uzyskałem przy okazji nowo wyremontowanej galerii BWA w Sieradzu. „Dzisiaj, 7.07.1989 otwarto Nowà Galeri´ BWA w Sieradzu. Zaszczycono mnie przez fakt bycia Ojcem Chrzestnym nowej Galerii. ˚ycz´ jej na dziÊ i na zawsze, aby jak dotàd słu˝yła Sztuce i Artystom, a oni /ArtyÊci/ aby zostawiali tu kawałek serca i duszy. Powtarzam za Panià Marià Kunce-wiczowà: ”Jeszcze Polska nie zgin´ła”, kiedy w czasie powszechnej niemocy znajdà si´ ci, którym si´ chce”. Równie˝ Wojciech Młynarski w czasie jednego ze swych recitali w sali Teatru Miejskiego w Sieradzu znalazł małà chwilk´ by wpisaç si´ do mojej „Szkatuły...”: „Jestem bardzo rad, ˝e przy okazji wizyty z recitalem w Sieradzu mog´ pomieÊciç kilka słów w tej ksi´dze. Ksi´ga ma pi´kne motto, rozwijajàc myÊl chciałoby si´ zacytowaç Norwida: Ponad wszystkie twoje uroki/Ty Poezjo i Ty wymowo/ jeden wiecznie b´dzie wysoki/ odpowiednie daç rzeczy – słowo”, ta rzecz, której staram si´ daç odpowiednie, satyryczne słowo to Nasza Rzeczpospolita. Wierz´, ˝e nie zginie, dzi´ki takim ludziom jak Pan – Panie Janie i zebranym przez Pana dla Miasta tego – słowom!” Sieradz, 1.V. 1993.” Z zupełnie innej okazji, równie podniosłej co wa˝nej dla mnie i Towarzystwa Przyjaciół Sieradza (nagroda w konkursie na najlepsze towarzystwo regionalne) w gabinecie Ministerstwa Kultury i Sztuki słowa swoje wpisał Aleksander Krawczuk: „Przy okazji wr´czenia nagrody dla Towarzystwa Przyjaciół Sieradza w Ministerstwie Kultury i Sztuki wpisuje si´ Aleksander Krawczuk niegdyÊ – jako ˝ołnierz – sieradzanin. Warszawa, 20.11. 1986 r.” To sà oczywiÊcie tylko przykłady – te wybrane. WÊród wpisujàcych si´ do „Szkatuły...” byli ponadto: Regina Smendzianka, Konstanty Andrzej Kulka, Maryla Rodowicz, Ryszard Wójcik, Czesław Niemen i in. Jednak najcenniejsze to te wpisy, które wyjaÊniajà czy wprost komentujà pewne konkretne zdarzenia i fakty zarówno z przeszłoÊci, jak i dziejów najnowszych miasta. I właÊnie na tych chciałbym si´ na chwil´ zatrzymaç. Mam w swoich zbiorach troch´ pamiàtek dotyczàcych Marka Zaleskiego – lekarza, który tutaj do Sieradza przybył przed 1918 rokiem. Znałem doktora osobiÊcie, przecie˝ mieszkaliÊmy w jednej kamienicy – Kolegiacka 15. Doktor finansował w okresie okupacji mojà nauk´. Po wojnie planował wysłaç mnie na studia artystyczne. Był sumiennym i dobrym lekarzem i oddanym działaczem społecznym. I właÊnie niedawno otrzymałem wpis zwiàzany z osobà doktora: „Przed wojnà jako młody chłopak byłem członkiem Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, którego organizatorem i prezesem był kochany przez nas wszyst- 3 kich dr Marek Zaleski. Doktor Sokołowi był bardzo oddany. To on stworzył i finansował orkiestr´ Sokoła. Kupował mundury wszystkim druhom. To dzi´ki twardej szkole jakà przeszedłem w Sokole mogłem prze˝yç piekło OÊwi´cimia Nr obozowy 35369 od 13 maja 1942 r. do wyzwolenia/ a nawet – pomóc innym, przykładem tego był sieradzki ˚yd Dawid Józefowicz. Z Dawidem przyjaênimy si´ do dnia dzisiejszego. Po wojnie włàczyłem si´ do ˝ycia społecznego. Byłem radnym Miejskiej Rady Narodowej w latach 1954 – 1957. Pracowałem w Sieradzkiej Gorzelni. Stàd po 34 latach przeszedłem na emerytur´. Dnia 22 stycznia 1994 r. Józef Paczyƒski.” Miło gaw´dziliÊmy z Panem Paczyƒskim przeglàdajàc w moim archiwum zdj´cia: rodzinne dr Zaleskiego i członków Towarzystwa Gimnastycznego Sokół. Mój rozmówca rozpoznał siebie na jednym z tych dawnych zdj´ç. Innym niezwykle cennym wpisem jest wpis-komentarz b. proboszcza parafii w Charłupi Małej ks. Władysława Sarnika. Dotyczy on znanej postaci w dziejach kultury polskiej, szczególnie polskiego malarstwa – Wojciecha Gersona, który kilkakrotnie odwiedzał Sieradz i Ziemi´ Sieradzkà w latach 1888 – 1923. Oto fragment niezwykle nas interesujàcy: „/.../ Posiadam jedyny chyba pejza˝ Sieradza wykonany przez słynnego malarza Wojciecha Gersona /1831 – 1901/. Artysta był zwiàzany z Sieradzem, przebywał tu cz´sto, mieszkał u swojego przyjaciela ks. prałata Władysława Mikołajewskiego – proboszcza sieradzkiej Fary w latach 1879 – 1923. Jest autorem obrazów o tematyce religijnej, które znajdujà si´ w kolegiacie – w ołtarzu głównym: Obraz Chrystusa z Krzy˝em, a w ołtarzach bocznych: Obraz Êw. Władysława i Êw. Wawrzyƒca oraz we wróblewskim koÊciele znajdujà si´ jego obrazy: M. Bo˝ej Bolesnej namalowany w 1886 r. Warto wiedzieç równie˝ i to, ˝e Wojciech Gerson był nie tylko wielkim malarzem ale tak˝e krytykiem i działaczem w dziedzinie sztuki i znanym pedagogiem i miłoÊnikiem starodawnego Sieradza. Dn. 10.V. 1990 r. ks. Władysław Sarnik”. Owa panorama Sieradza Wojciecha Gersona znajduje si´ dzisiaj w klasztorze sióstr Urszulanek w Sieradzu. Została podarowana przez ks. Władysława Sarnika na 70-lecie domu zakonnego w Sieradzu. Wiadomo tak˝e, ˝e Wojciech Gerson wykonał par´ panoram Sieradza. Na podstawie jednej z nich właÊcicielka ksi´garni i pracowni litograficznej Jadwiga Kowalska /1898 – 1949/ wykonała pocztówk´ uniwersalnego u˝ytku. Odbitk´ tej pocztówki mam w swoich zbiorach. WÊród swoich zbiorów mam jeszcze wiele rzeczy i dokumentów niezmiernie cennych, ˝e wymieni´ tu, np. materiały dotyczàce sieradzkiego rzemiosła: 4 poczynajàc od najstarszych w tym zakresie ogromnych i ozdobnych dyplomów czeladniczych pochodzàcych z koƒca XIX w. i pocz. XX w., poprzez stare zdj´cia braci cechowej, na materiałach niepublikowanych koƒczàc. WłaÊnie wÊród tych ostatnich znajduje si´ dziÊ unikatowy referat w maszynopisie, który został wygłoszony na Zjeêdzie Rzemiosła Ziemi Sieradzkiej w 1959 roku. Mam te˝ pewien r´kopis, którym jest zeszyt z notatkami znanego podró˝nika i badacza Afryki Leopolda Janikowskiego. Ów sławny człowiek urodził si´ w Sieradzu. Tutaj te˝ sp´dził dzieciƒstwo i lata szkolne. Zeszyt szkolny, o którym mowa pochodzi z roku 1868. Wtedy to Janikowski ucz´szczał do Szkoły Powiatowej. MyÊl´, ˝e nie sposób zaprezentowaç w ramach naszej rozmowy nawet najcenniejszych moich zbiorów. Wa˝na jest tu raczej sama idea gromadzenia. A właÊnie, tak a propos: czy dostrzega Pan jakieÊ zagro˝enia i niebezpieczeƒstwa dla swojej idei, swoich zbiorów? To, co ja robi´ jest to po prostu chałupnictwo, manufaktura. Ja sam ju˝ nie mog´ podołaç. Tym bardziej, ˝e chciałbym wiele rzeczy opisaç, uło˝yç kartoteki – jednym słowem stworzyç cały warsztat informacyjny o zbiorach. Widz´ wyraênie, ˝e do tych prac przydałby si´ komputer. Ponadto niektóre z dokumentów i pamiàtek nale˝ałoby zabezpieczyç w formie odbitki kserograficznej. To samo dotyczy wpisów do „Szkatuły...”, które stanowià drogocennà wartoÊç archiwalnà. Podobnych mnie zbieraczy jest w kraju wi´cej. I fakt ten nale˝y doceniç, ale nie tylko. Wydaje mi si´, ˝e ten nurt wzbogacania kultury narodowej wymaga pewnej troskliwoÊci ze strony paƒstwa i jej organów. A mam nadziej´, ˝e jest to praca, której efekty słu˝yç majà przyszłym pokoleniom. Na razie póki sam zabiegam o upowszechnienie tego co robi´, swoje zbiory itp. Udało mi si´ nakładem Towarzystwa Przyjaciół Sieradza opublikowaç faksymilia 52 wpisów ze „Szkatuły...” w albumie pt. Sieradz w rysunkach Kasjana Farbisza wydanym z okazji jubileuszu 850-lecia Sieradza. Z tej samej okazji w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej zorganizowałem dwie wystawy, na których zaprezentowałem cz´Êç swoich zbiorów, tj. sieradzkie druki okolicznoÊciowe za okres 1954 – 1984 oraz fotografie o starym i nowym Sieradzu. W przygotowaniu mam kolejny album z faksymiliami wpisów do „Szkatuły ..”, ale wcià˝ szukam sponsora i wydawcy, co w dzisiejszych czasach nie nale˝y do rzeczy łatwych. Przez krótki czas w 1991 roku ukazywał si´ „Express Sieradz- ki”, w którym prezentowałem swój kalendarz wydarzeƒ w rubryce: Daty wa˝ne i ciekawe. Z okazji 15-lecia „Szkatuły...” zarzàd miasta Sieradza wydał okolicznoÊciowy druk, w którym wymienione sà nazwiska autorów wpisów. Ale jest Pan przecie˝ nie tylko zbieraczem i dokumentalistà. Od dawna podejmował Pan wiele cennych inicjatyw na rzecz miasta. Prosz´ powiedzieç kilka słów na ten temat. Zawsze uwa˝ałem, ˝e Sieradz to miasto znaczàce w dziejach narodu i tradycj´ t´ nale˝y podtrzymaç, utrwaliç i przekazaç nast´pnemu pokoleniu. Ale nie tylko to miałem na wzgl´dzie, podejmujàc wiele przedsi´wzi´ç. W swojej wizji chciałem troch´ zmieniç wizerunek miasta, tak˝e wyzwoliç twórcze inicjatywy drzemiàce w wielu mieszkaƒcach tego grodu. M.in. jako jedno z pierwszych miast Sieradz przystàpił do współzawodnictwa w Społecznym Funduszu Odbudowy Stolicy. Dzi´ki temu zyskał troch´ nowych obiektów u˝ytecznoÊci publicznej sfinansowanych przez ten właÊnie fundusz. Z mojej inicjatywy w 1962 r. zaistniał hejnał Sieradza i powstały lokalne towarzystwa: Społeczne Stowarzyszenie Krzewienia Kultury Plastycznej im. X. Dunikowskiego (1965), Koło Polskiego Towarzystwa MiłoÊników Ró˝ (1968) czy te˝ Towarzystwo Przyjaciół Sieradza (1967). Rozszerzyłem działalnoÊç, radio było przecie˝ moim czwartym dzieckiem, i z nim mam najmilsze wspomnienia. Dzisiaj wiem, ˝e były to moje słuszne wybory. DziałalnoÊç jakà rozwijały wymienione towarzystwa przydała Sieradzowi uroku i innych wielu ciekawych imprez, pomników, wydawnictw. W ka˝dym razie nie był to czas stracony. Zrodzone zostały nowe wartoÊci, których nie nale˝y si´ wstydziç. A czy próbował Pan pisaç mo˝e – literacko? Nie jestem profesjonalistà. Zawsze miałem smykałk´ do pisania, lecz były to próby zwyczajne, amatorskie. Jeszcze jako uczeƒ gimnazjum napisałem sztuk´ pt. „Było ich czterech”. Była to sztuka o partyzantach. Wystawiałem jà z pomocà kolegów m.in. w Klasztorze Sióstr Urszulanek, a w 1947 r. na kolonii zuchowskiej w Burzeninie. A potem, na uboczu swoich zaj´ç spisywałem ró˝ne myÊli, jak fraszki czy aforyzmy, czy raczej „złote myÊli”. Zrodził si´ z nich skromny tomik, który nakładem Towarzystwa Przyjaciół Sieradza wyszedł drukiem pt. Ró˝ne wyjÊcia (1986). Wszystko, co udało mi si´ zrobiç i co kontynuuj´, wydaje mi si´ wa˝ne i potrzebne mojemu miastu. Moim marzeniem i ˝yczeniem jest by idea: „Szkatuła Piórem Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Rzeêbiona” była kontynuowana, szczególnà tradycjà sieradzkà. została Dzi´kuj´ za rozmow´. Rozmowa z Janem Matusiakiem – to archiwalny, autoryzowany zapis dotyczàcy biograficznych szczegółów oraz myÊli o dalszych perspektywicznych zamierzeniach i planach niestrudzonego zbieracza, kronikarza i dokumentalisty, sprzyjajàcych dalszemu rozwojowi rodzinnego miasta.. Los sprawił, ˝e Jego przyjaciel i ofiarodawca pi´knego albumu o Pary˝u (pierwowzoru póêniejszej „Szkatuły Piórem Rzeêbionej) – Tadeusz Podsiadły odwiedził Pana Jana dopiero na par´ miesi´cy przed jego Êmiercià i dokonał swojego pierwszego wpisu do „Szkatuły”, zachwycony jej bogactwem i znaczeniem dla Sieradza. Oto jego treÊç: „Na pamiàtk´ dla miasta Sieradza od rodaka Tadeusza Podsiadłego absolwenta gimnazjum i liceum w Sieradzu, byłego absolwenta Akademii Sztuk Pi´knych w Krakowie i Politechniki Krakowskiej, dnia 25 sierpnia 1962 roku przez Mi´dzynarodowe Stowarzyszenie Architektów w Pary˝u i po długoletniej pracy artystyczno – architektonicznej, zabezpieczeniu zabytkowego zamku „Chateau de Lumigny (mojej własnoÊci we Francji) łàcz´ moje myÊli z Naszym Rodzinnym Miastem, pełen zachwytu jego rozwoju – T. Podsiadły Sieradz 1.XII 2006”. 7 Dr Eugenia Kaleniewicz we wspomnieniach wartczan Barbara Cichecka, Warta - Wspomnienie jest rodzajem modlitwy (z màdroÊci Wschodu) Miała zostaç nauczycielkà lub lekarzem, została lekarzem psychiatrà, ale całe ˝ycie była równie˝ pedagogiem, ka˝demu potrafiła przekazaç wiedz´, wskazywała jak rozwiàzywaç problemy i nie przeszkadzało to, ˝e jej uczniami raz byli młodzi, a innym razem całkiem dojrzali ludzie. Pani Doktor (tak tylko mówiono o niej w Warcie) była osobà bardzo energicznà, pracowità ale i wyjàtkowo wra˝liwà. Ju˝ od wczesnej młodoÊci nie mogła pogodziç si´ z krzywdà osób biednych, nieszcz´Êliwych, zapomnianych, dlatego zawsze w takich sytuacjach Êpieszyła z pomocà. Ta cecha towarzyszyła jej całe ˝ycie. Gdy trafiła do Warty jako lekarz, postanowiła, ˝e nie b´dzie braç udziału w ˝yciu towarzyskim (˝artobliwie okreÊlała to jako Êluby panieƒskie), ale pomocy nie odmówiła nikomu. Bardzo lubiła dzieci (wahała si´ czy nie zostaç pediatrà) dlatego zawsze ze szczególnà troskà zajmowała si´ pociechami pracowników szpitala, nigdy nie oczekujàc w zamian ˝adnych gratyfikacji. Podobnie post´powała w przypadkach dorosłych. Tak wspomina jà Teresa Kału˝na, wieloletni pracownik szpitala w Warcie i aktywna działaczka PTTK. „Oprócz tego, ˝e była oddana swemu zawodowi, była osobà pełnà miłoÊci, ciepła i pogody ducha i wiarà w to co robi. Wielkim sercem ogarniała PTTK, Muzeum i ludzi, którzy podzielali jej zapał.” Osobiste wspomnienia ma wielu warczan Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny i ludzi z okolicznych wiosek, nie sposób zebraç wszystkich. Warto jednak w całoÊci przytoczyç relacje Marii Gr´dy, równie˝ byłej pracownicy szpitala i działaczki PTTK. Oto ona: „W 1958 r. rozpocz´łam prac´ w Szpitalu Psychiatrycznym w Warcie w Statystyce Medycznej. Wraz ze mnà zostały przyj´te do administracji dwie młode dziewczyny, a zatem stanowiłyÊmy trójk´ młodego narybku. Do statystyki bardzo cz´sto przychodziła Pani dr Kaleniewicz, która nie tylko była lekarzem z prawdziwego zdarzenia, ale tak˝e posiadała pasj´ wielkiego społecznika. Pami´tam dzieƒ kiedy przyszła do statystyki i zobaczyła mnie - pracownika - i powiedziała cyt. niedosłownie: Jak to dobrze, ˝e mamy młodych ludzi. Ja tu panià zaraz zaanga˝uj´ do pracy w PTTK i kółku teatralnym”. I tak si´ stało. Pani Doktor nie mo˝na było odmówiç. Zacz´łam pracowaç społecznie w PTTK. Sprawne funkcjonowanie PTTK zawdzi´czano pasji Pani Doktor. Za swojà działalnoÊç otrzymała wiele odznaczeƒ z których na co dzieƒ nie korzystała. Pami´tam jak opowiadała, ˝e kiedy chciała załatwiç zgod´ na wybudowanie liceum w Warcie i udała si´ do Ministerstwa - wówczas przed wejÊciem do Urz´du przypinała wszystkie odznaczenia. I tak robiła zawsze kiedy załatwiała wa˝ne sprawy w urz´dach. To dzi´ki staraniom Pani Doktor powstało w Warcie liceum, ale ówczesne władze nawet nie poprosiły Pani Doktor na uroczystoÊç wmurowania aktu erekcyjnego. Osobnym tematem jest zastosowanie przez Panià Doktor u pacjentów terapii w ramach której uczestniczyli w wyst´pach kółka teatralnego. Do kółka tego nale˝eli tak˝e pracownicy szpitala. Organizowano okolicznoÊciowe przedstawienia, wystawiano sztuki. JeêdziliÊmy z wyst´pami do innych szpitali psychiatrycznych, okolicznych miejscowoÊci, uczestniczyliÊmy w konkursach teatrów amatorskich. A o wszystko troszczyła si´ Pani Doktor. Mi´dzy innymi nawiàzała kontakt z Teatrem Ziemi Łódzkiej od którego dostaliÊmy pi´kne stroje i rekwizyty teatralne. Ja osobiÊcie jestem bardzo wdzi´czna Pani Eugenia Kaleniewicz 5 W Izbie Regionalnej PTTK z przyszłà literatkà Agnieszkà Goliƒskà – Usakiewicz (Warta, 1980) –fot. archiwum MMiRW Wr´czenie Krzy˝a Kawalerskiego Odrodzenia Polski (Warszawa, 1978) – fot. archiwum MMiRW Jubileusz 80-lecia (Warta, 1988, Klub Pod Paj´czynkà, Wojewódzki Szpital dla Psychicznie i Nerwowo Chorych) – fot. archiwum MMiRW 6 Doktor jako lekarzowi, która zorientowała si´, ˝e przezi´biłam gryp´ i miałam komplikacje zdrowotne. Bezinteresownie zaj´ła si´ moim zdrowiem, załatwiła mi miejsce w klinice, odwiedzała mnie, kontaktowała si´ z p. docentem. To dzi´ki Pani Doktor skoƒczyło si´ wszystko dobrze i choroba nie pozostawiła ˝adnego Êladu. Pani Doktor nigdy nie postawiła diagnozy bez wykonania dodatkowych badaƒ. I jeszcze jedna historyjka, która teraz mnie Êmieszy, ale wówczas prze˝ywałam to wszystko stresujàco. Mojà szefowà była kobieta z natury dobra, ale miała swoje humory. Ja byłam osobà bardzo wra˝liwà i cz´sto niesłuszne i krzywdzàce uwagi powodowały u mnie stres. Pani Doktor znajàc t´ sytuacj´ i pewnego dnia wiedzàc, ˝e jestem załamana wyszła ze statystyki, poszła na oddział i za chwil´ przyszła, wywołała mnie przynoszàc w kieliszku krople uspokajajàce. Taka była Pani Doktor. To kobieta, która posiadała charyzm´ i swojà pasjà potrafiła zaraziç wiele osób. Mówiàc szczerze nie wypadało Pani Doktor odmówiç. Dzisiaj ju˝ prawie nie ma takich społeczników. Wiem, ˝e nie miała samych przyjaciół ale w ˝yciu trudno wszystkim dogodziç. Ja osobiÊcie o Pani Doktor zawsze myÊl´ z wielkim szacunkiem i wdzi´cznoÊcià.” W podobnym duchu Eugeni´ Kaleniewicz wspomina Alina Sołtysiak, pracownik szpitala, członek PTTK, a przede wszystkim aktorka w teatrze amatorskim grajàca główne role w najwa˝niejszych sztukach. „Pracowałam (jako bardzo młoda dziewczyna) w szpitalu, doktor Kaleniewicz znałam, ale nie miałam z nià na poczàtku bliskiego kontaktu. Pewnej zimy wracałam z Łodzi z ci´˝kà anginà. Był ju˝ póêny wieczór (ok. 22.00), czułam si´ bardzo êle, miałam goràczk´. Postanowiłam wejÊç do mieszkania Pani Doktor, wiedziałam, ˝e tylko do niej mo˝na wejÊç o ka˝dej porze. Przyj´ła mnie ˝yczliwie i od razu si´ mnà zaj´ła (oczywiÊcie nieodpłatnie - to była norma), zbadała, przepisała leki, nawet zrobiła zastrzyk, gdy˝ stwierdziła, ˝e nie wypuÊci mnie bez skutecznej pomocy. Podj´ła te˝ ze mnà rozmow´, zapytała czy interesuje si´ kulturà, literaturà, czy nie zainteresowałby mnie teatr. Od razu si´ zgodziłam, gdy˝ w Warcie w latach 60-tych niewiele si´ działo, dla przykładu raz w tygodniu przyje˝d˝ało kino objazdowe z filmami o Stalinie itp.. Po raz pierwszy zagrałam epizod w “Roxy”, a póêniej główne role m. in. w “Wiernej rzece”. Na próby nikt si´ nie spóêniał, po prostu nie wypadało. Poza tym gromadziliÊmy si´ tam z wielkà ochotà, gdy˝ była mila, serdeczna atmosfera. Pani Doktor nigdy nie była zdenerwowana, zawsze serdeczna, wyrozumiała, ze spokojem kory- Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny gowała nasze bł´dy. Gdy ktoÊ miał jakiÊ problem (byliÊmy w wi´kszoÊci młodzi, przez co i niedojrzali) zawsze si´ nim zaj´ła, na wszystko znajdowała sposób i dobrà rad´. W zespole nie było zazdroÊci, gdy˝ tłumaczyła nam obsadzenie ka˝dej roli, poza tym przy niej ka˝dy czuł si´ wa˝ny, nikogo nie zostawiła samego. Âwietnie kierowała zespołem, dobierała ciekawy repertuar, poprzez sztuk´ pokazywała nam lepsze ˝ycie, lepszego człowieka. Cieszyła si´ wielkim autorytetem, miała na nas młodych ludzi du˝y wpływ. Sàdz´, ˝e w ka˝dym pozostawiła trwały Êlad. Potrafiła współdziałaç, ale te˝ przeciwdziałaç, jeÊli wymagała tego sytuacja. Była zawsze wierna swoim zasadom i nas równie˝ tego uczyła. Według mnie była najbardziej niezwykłà postacià zasłu˝onà dla Warty.” A oto wspomnienia Marii Raci´ckiej wieloletniej pracownicy szpitala, zasłu˝onej działaczki PTTK i sekretarza Towarzystwa Przyjaciół Miasta i Rzeki Warty: “Postaç dr E. Kaleniewicz znana mi jest od lat 50-tych XX w.. Pracowała wtedy jako lekarz psychiatra w miejscowym szpitalu gdzie wykonywała swoje obowiàzki bardzo sumiennie i z du˝ym poÊwi´ceniem dla pacjentów. Dla personelu medycznego była bardzo wymagajàca. Poznałam jà równie˝ jako wybitnego społecznika na niwie mojej z Nià współpracy w miejscowym Oddziale PTTK. Z du˝à troskà starała si´ upami´tniç wszystkie wydarzenia jakie miały miejsce. Jej praca zaowocowała powstaniem wielu tablic pamiàtkowych i obelisków. Współpracowałam z Doktor przy opracowaniu monografii miasta Warty gdzie z du˝à skrupulatnoÊcià zbierała wszystkie dane dotyczàce działalnoÊci szpitala i miasta. Wło˝yła du˝o staraƒ w powstanie Muzeum Miasta i Rzeki Warty. Zgromadziła przy sobie du˝e grono społeczników, których zara˝ała swojà pasjà. Zało˝yła Towarzystwo Przyjaciół Miasta i Rzeki Warty, którego pierwszym prezesem został prof. St. Kaszyƒski, ja zaÊ zostałam sekretarzem. Z racji mojej bliskiej współpracy stwierdzam, ˝e losy Warty dla Pani Doktor nie były nigdy oboj´tne - to dzi´ki Niej nawiàzano kontakt z 3 PSK im. St. Czarnieckiego, a w mieÊcie powstał pamiàtkowy obelisk. Do ostatniej chwili dbała o miejsce pochówku zamordowanych w czasie wojny, jak równie˝ o groby pacjentów i wybitnych mieszkaƒców Warty. Mimo odejÊcia na emerytur´ nie traciła kontaktu z miastem i pracowała społecznie na jego rzecz.” WÊród wielu wspomnieƒ nie mog´ pominàç tych, które dotyczà mojej rodziny. Wiadomo, ˝e na poczàtku lat 60-tych opieka Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Jubileusz 90-lecia w mieszkaniu w Sieradzu – fot. archiwum MMiRW Wr´czenie GodnoÊci Członka Honorowego PTTK (1981) – archiwum MMiRW 7 lekarska nie była na wysokim poziomie, a dost´p do dobrego lekarza wcale nie był łatwy. Po feralnej wizycie u fryzjera mój mà˝ (wówczas mały chłopiec) nabawił si´ dziwnych nie gojàcych si´ wykwitów na skórze głowy. Rodzice od razu uradzili, ˝e trzeba si´ udaç do dr Kaleniewicz, bo tylko ona mo˝e pomóc. Po zbadaniu i dokładnym obejrzeniu dziecka oceniła, ˝e choroba jest trudna w leczeniu (brak Êrodków farmakologicznych) i najlepszym rozwiàzaniem b´dzie skierowanie do kliniki wojskowej w Łodzi. Tak te˝ zrobiła. Decyzja była bardzo trafna, gdy˝ postawiono właÊciwà diagnoz´ i mo˝na było podjàç szybko bardzo kosztowne, ale skuteczne leczenie zagranicznymi Êrodkami. Owà szczególnà trosk´ o dzieci mogłam odczuç osobiÊcie po wielu latach, kiedy moje dziecko znalazło si´ w szpitalu. Pani Doktor przygarn´ła mnie do swego mieszkania jak bliskà krewnà, bym mogła co 3 godziny karmiç le˝àce w szpitalu maleƒstwo (wówczas matki nie mogły byç z dzieckiem, a nawet te dochodzàce nie były mile widziane). Nigdy nie dała odczuç, ˝e zakłócam jej spokój (wstawałam wczeÊnie, wracałam ok. 2324.00), wr´cz cieszyła si´, ˝e mo˝e mi pomóc. Ogromne znaczenie ma dla mnie fakt, ˝e przez 10 lat miałam szcz´Êcie codziennie pracowaç pod okiem tej wspaniałej kobiety. Wiele jej zawdzi´czam, przy niej nauczyłam si´ jak rozwiàzywaç problemy, jak walczyç o słusznà spraw´ i co naprawd´ jest wa˝ne. Niemal codziennie mogłam przekonywaç si´, jak wiele osób powierza jej swe proble- my, jak przychodzi prosiç o rad´, o pomoc. Niektórzy przychodzili zdaç relacj´, podzi´kowaç. Byli wÊród nich członkowie rodzin pacjentów, jak równie˝ sami pacjenci. Zawsze b´d´ podziwiaç jej oddanie, bezinteresownoÊç, pracowitoÊç, uczciwoÊç i wielkie serce. Miała szcz´Êcie nale˝eç do wspaniałego pokolenia, które całà edukacj´ przeszło w wolnej Polsce. Jak sama wspominała, miała wyjàtkowych pedagogów. Była wybitnà humanistkà, która swà wiedz´, miłoÊç do ludzi przekuwała na codziennà trudnà prac´ z nimi. Ona jedna dla tak wielu, zrobiła tyle dobrego. Warto, by pami´ç o Eugenii Kaleniewicz przetrwała jak najdłu˝ej, by dzieci na jej przykładzie uczyły si´ jak ˝yç i jak byç dobrym człowiekiem. 7 Spotkanie z ks. prof. Władysławem Wlaêlakiem Katarzyna Âlusarek, Działoszyn 17 czerwca 2008 roku w Pałacu M´ciƒskich w Działoszynie odbyło si´ spotkanie z ks. prof. Władysławem Wlaêlakiem. Organizatorem tej uroczystoÊci była Powiatowa Biblioteka Publiczna. Władysław Wlaêlak jest dyrektorem Archi- wum Archidiecezji Cz´stochowskiej. W archiwum znajduje si´ zbiór ksiàg metrykalnych, konsystorskich, dziekaƒskich i parafialnych. Sà to êródła potwierdzajàce histori´ naszego regionu, pomagajàce odnaleêç korzenie rodów. Ksiàdz aktywnie działa te˝ Ks. Władysław Wlaêlak wpisuje si´ do ksi´gi pamiàtkowej – fot. archiwum PB 8 w Towarzystwie Genealogicznym Ziemi Cz´stochowskiej. W 1990 roku przyjàł Êwi´cenia kapłaƒskie, po czym przez dziewi´ç lat pracował w duszpasterstwie. Jest wszechstronnie wykształconym duchownym, który obowiàzki kapłaƒskie łàczy z badaniami naukowymi. Efektem tej ˝mudnej pracy sà ksià˝ki i artykuły m.in.: Szkoły elementarne w okr´gu paj´czaƒskim, Organizacja i działalnoÊç Konsystorza Foralnego Piotrkowskiego w latach 1819-1918 i najnowsza 50-lecie parafii NajÊwi´tszej Maryi Panny Zwyci´skiej w Cz´stochowie (1957-2007). Wiele prac poÊwi´conych jest Ziemi Paj´czaƒskiej i jej okolicom, rodzinnym stronom ksi´dza, które zawsze z pasjà przedstawia w swoich publikacjach. Spotkanie rozpocz´ło si´ od uroczystego powitania goÊci przez Iwon´ Koperskà – dyrektor PBP. Nast´pnie ks. prof. Władysław Wlaêlak zaprezentował wykład na temat Historii Ziemi Powiatu Paj´czaƒskiego. Omawiał powstanie wi´kszoÊci miejscowoÊci, histori´ okolicznych koÊciołów i dworów, przypomniał o zasłu˝onych ludziach pochodzàcych z naszego regionu: Jan Długosz, Ludwik Niemojewski to tylko niektóre nazwiska. GoÊcie mogli usłyszeç wiele ciekawostek Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny m.in. sposób chowania dawnych dziedziców, o aktach kanibalizmu. Ksiàdz ch´tnie odpowiadał na pytania i wàtpliwoÊci zebranych. Po wykładzie wystàpił chór prowadzony przez Andrzeja Freusa. Uczniowie ze Szkoły Podstawowej w Siemkowicach i Publicznego Gimnazjum w Siemkowicach zaprezentowali wspaniały repertuar, dostosowany do okolicznoÊci. ZdolnoÊci wokalne młodych ludzi poruszyły zebranych. Spotkanie dobiegło koƒca w miłej atmosferze. Warto poznawaç histori´ naszego regionu, nasze korzenie, bo jak powiedział ks. prof. Władysław Wlaêlak Naród przetrwa jeÊli przetrwa kultura a sercem tej kultury jest religia. 7 Uczestnicy spotkania – fot. archiwum PBP Od lewej: I. Koperska (dyr. PBP), Ks. Wł. Wlaêlak, B. Mateusiak – Pielucha (Starosta Paj´czaƒski), B. Hałaczkiewicz (Wicestarosta) Paj´czaƒski – fot. archiwum PBP Chór ze Szkoły Podstawowej i Gimnazjum Publicznego w Siemkowicach – fot. archiwum PBP U nas wszystko jest OK, bo nasz zespół gra Fair-Play! Rafał Dziuba, Wróblew Nasza przygoda z piłkà no˝nà w „damskim” wykonaniu zacz´ła si´ w 2005 roku, kiedy to pierwszy raz usłyszeliÊmy o Ogólnopolskim Turnieju im. Marka Wielgusa. Jego organizatorami byli Polski Zwiàzek Piłki No˝nej i Telekomunikacja Polska. Trener zgłosił dru˝yn´ (rocznik 1994 i młodsze) i po raz pierwszy wystartowaliÊmy w eliminacjach powiatowych, w których (niespodziewanie Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny dla nas) zaj´liÊmy pierwsze miejsce awansujàc do finałów wojewódzkich. Z mieszanymi uczuciami jechaliÊmy do Łodzi co si´ wydarzy, jak silne b´dà dru˝yny? A tu, o dziwo! jak burza przeszliÊmy faz´ grupowà, półfinał i w koƒcu finał! Szał radoÊci! Awans do półfinału ogólnopolskiego, 2 tygodniowy obóz w Bła˝ejewku, na którym b´dziemy walczyç o finał (awans do mistrzostw Polski). Pierwszy nasz obóz, pierwszy raz tak daleko od rodziców – pod opiekà trenera. Jednak organizatorzy zapewnili nam Êwietnà zabaw´! Wizyta ówczesnego trenera reprezentacji Polski Pawła Janasa wraz z całym sztabem szkoleniowym była dla nas jak bajka. Potem wyjazd do Poznania na pucharowy mecz Lecha Poznaƒ z FC Nantes (stadion w Poznaniu robi niesamowite wra˝enie). 9 I Miejsce w Turnieju Mistrzów w Bydgoszczy (2005) – fot. archiwum SP we Wróblew I Miejsce w ogólnopolskim turnieju w Warszawie (2007) – fot. archiwum SP we Wróblewie Ogólnopolski turniej – fot. archiwum SP we Wróblewie 10 Do konkursu na piosenk´ o reprezentacji Polski, którego głównà nagrodà był wyjazd do Chorzowa na mecz Polska–Austria i wyprowadzenie reprezentacji Polski na płyt´ boiska, wszyscy podeszliÊmy bardzo powa˝nie. Czas na obozie szybko mijał: treningi (w mi´dzyczasie uło˝yliÊmy piosenk´ o naszych Orłach) i mecze (8 dru˝yn z 8 województw – mecz i rewan˝, ka˝dy z ka˝dym). Nikt nie mówił, ˝e b´dzie lekko, ale ka˝da z dziewczàt wiedziała, po co tu przyjechaliÊmy i jaki jest cel. Ostatni mecz, ostatni gwizdek s´dziego i euforia!!! Awans do finałów mistrzostw Polski stał si´ faktem! Za 5 dni zdarzył si´ jeszcze wi´kszy cud. WygraliÊmy konkurs piosenki, pokonujàc ok. 120 ekip dziewczàt i chłopców z całej Polski. We wrzeÊniu w Chorzowie poprowadziliÊmy Polaków na płyt´ boiska... To było niesamowite uczucie! Kiedy 40 – tysi´czny tłum kibiców zaÊpiewał „Jeszcze Polska nie zgin´ła”, nogi si´ pod nami ugi´ły. ˚adna z dziewczàt nie pami´ta w jaki sposób zeszła z boiska. Potem z bijàcymi sercami oglàdaliÊmy jak Nasi kochani piłkarze ogrywajà Austri´... W tym samym miesiàcu pojechaliÊmy do Kutna na Mistrzostwa Polski. Oficjalne losowanie grup, spotkanie z Lenartem Johansonem i Michałem Listkiewiczem, a na drugi dzieƒ rozgrywki. Faz´ grupowà znowu przeszliÊmy jak burza. W półfinale było ci´˝ko, ale dałyÊmy sobie rad´ i w koƒcu niezapomniany finał z Pragà Warszawa (dziewcz´ta stoczyły strasznie zaci´tà walk´). Do przerwy schodziliÊmy wygrywajàc 2 : 1. Jednak w drugiej połowie coÊ ci´ zaci´ło. PrzegraliÊmy 5 : 3. Mistrzostwo Polski oraz główna nagroda (wyjazd na Wembley) przeszły koło nosa. Du˝o łez si´ wtedy polało, a trener i kierownik robili wszystko, by nas pocieszyç. Po naszym wicemistrzostwie Polski byliÊmy zasypywani zaproszeniami na turnieje (dziewcz´ta stały si´ atrakcyjne piłkarsko). JeêdziliÊmy po całej Polsce i z wi´kszoÊci turniejów wracaliÊmy z nagrodami i medalami... W nast´pnym roku po raz drugi udało nam si´ awansowaç do finału ogólnopolskiego (rocznik 1995 i młodsze). W Warszawie zaj´liÊmy 4. miejsce. Rok 2007 to kolejny awans i kolejne 2. miejsce w Polsce (rocznik 1996 i młodsze). PrzegraliÊmy 0 :1 ze Stilonem Gorzów tracàc bramk´ 10 sekund przed koƒcem meczu z karnego. Pech... Tym razem pocieszał nas sam Leo Beenhakker, dla którego byliÊmy najlepszà dru˝ynà... W 2008 roku przy naszej szkole powstał Uczniowski Ludowy Klub Sportowy o nazwie Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny „Modliszki Słomków” i otworzyły si´ nowe mo˝liwoÊci: zaj´cia pozalekcyjne i treningi, pozyskiwanie sprz´tu i zainteresowania, ale równie˝ uczestniczyç w wielu turniejach ogólnopolskich, mi´dzynarodowych i obozach sportowych, poznawaç nowych ludzi i przyjaciół, podziwiaç pi´kno naszej ojczyzny oraz ˝yç zgodnie z zasadà fair-play, bo „czysta gra” to w pewnym sensie sposób na ˚ycie! 2008 rok to tak˝e czwarty awans do finałów Wielgusa (rocznik 1997 i młodsze). W Bydgoszczy zmierzyliÊmy si´ z 15 dru˝ynami z całej Polski i zaj´liÊmy tam 5. miejsce. Znowu niezapomniane prze˝ycia i Êwietna zabawa. Kolejne zdj´cia z Leo Beenhakkerem! Nasza przygoda z piłkà trwa nadal. Od dwóch lat stanowimy trzon reprezentacji woj. łódzkiego młodziczek (15 zawodniczek na 25 jest z naszej szkoły w Słomkowie Mokrym) i bierzemy udział w mi´dzywojewódzkich rozgrywkach im. Kazimierza Górskiego. W tym roku po 3. meczach jesteÊmy na pierwszym miejscu w grupie i zamierzamy powalczyç o mistrzostwo Polski. Reprezentujàc nasze województwo mo˝emy uczestniczyç w obozach sportowych oraz konsultacjach szkoleniowych (Zakopane, Góry Âwi´tokrzyskie, Michałowo Podlaskie). Nasze sukcesy: Rok 2005 (rocznik 1994 i młodsze) - Turniej im. Marka Wielgusa: 1.miejsce w powiecie, 1. miejsce w woj. łódzkim (Łódê), 1. miejsce w półfinale ogólnopolskim (Bła˝ejewko), 2. miejsce w Polsce (Kutno), - 2. miejsce w Turnieju Mistrzów w Bydgoszczy - 1. miejsce w mi´dzynarodowym turnieju w Tomaszowie Mazowieckim., - 1. miejsce w ogólnopolskim turnieju w Warszawie. Rok 2006 (rocznik 1995 i młodsze)- Turniej im. Marka Wielgusa: 1. miejsce w powiecie, 1. i 2. miejsce w woj. łódzkim (Opoczno), 1. miejsce w półfinale ogólnopolskim, 4. miejsce w Mistrzostwach Polski (Warszawa).4. miejsce w Turnieju Mistrzów (Warszawa) 2. miejsce w ogólnopolskim turnieju w Warszawie, - 2. miejsce w mi´dzynarodowym turnieju w Tomaszowie, - 1. miejsce w ogólnopolskim turnieju we Wrocławiu Rok 2007 (rocznik 1996 i młodsze) - Turniej im. Marka Wielgusa: 1. miejsce w powiecie, 1. miejsce w woj. łódzkim (Grodzisk Mazowiecki), 1. miejsce w półfinale ogólnopolskim (Ciechanów), 2. miejsce w Mistrzostwach Polski(Gniezno) - 1. miejsce w mi´dzynarodowym turnieju w Tomaszowie Mazowieckim, - 2. miejsce w ogólnopolskim turnieju „Z podwórka na stadiony” (Kraków – graliÊmy, jako reprezentacja woj. łódzkie- Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Rok 2005 – I miejsce w Turnieju im. Marka Wielgusa – fot. archiwum SP we Wróblewie Rok 2007 - wicemistrzostwo Polski – fot. archiwum SP we Wróblewie Z Leo Beenhakkerem w Bydgoszczy – 2008 – fot. archiwum SP we Wróblewie 11 go), - 1. miejsce w ogólnopolskim turnieju w Warszawie, - 1. miejsce w ogólnopolskim turnieju w Lubiniu. Rok 2008 (rocznik 1997 i młodsze) - Turniej im. Marka Wielgusa: 1. miejsce w powiecie, 1. miejsce w woj. łódzkim (Łódê), 5. miejsce w Mistrzostwach Polski - 2. miejsce w ogólnopolskim turnieju w Warszawie, - 1. miejsce w ogólnopolskim turnieju w Krasnymstawie. To dla trenera dru˝yny w Szkole Podstawowej w Słomkowie Mokrym wielka satysfakcja i du˝e wyzwanie. Aktualny stan dru˝yny przedstawia si´ nast´pujàco: 35 zawodniczek (Aneta Baraƒska, Patrycja Poniszewska, Kinga Kamaƒczyk, Patrycja Marczak, Justyna Szczepaƒska, Marlena Giesz. Karolina Jatczak, Paulina Ignasiak, Mirela Raêna, Gabriela Wróbel, Angelika Janiaczyk, Daria Janiaczyk, Justyna Napieralska, Klaudia Olejnik, Ola Bartczak,. Natalia Adamczewska, Natalia Tenentka, Michalina Kowalska, Bogumiła Głuszczak, Gabriela Dziuba, Gabriela Kozica, Sandra Augustowska, Ania Salamon, Natalia Szczepaƒska,Gabriela Szczepaƒska, Angelika Garnca- rek, Dominika Minias, Nikola Filipska, Monika Lesiak, Agata Polanowska, Weronika SzczeÊniak, Kinga Klys, Patrycja Snieg, ominika Kolasa, Marzena Olejnik, Natalia Kwapisz) i 14 zawodników(Jakub Wróbel, Dominik Likoƒski, Patryk Kału˝ny, Patryk Wachowski, Damian Przygoda, Konrad Barszczak, Dominik Błaszczyk, Mateusz Polanowski, Przemysław Wachowski, Adrian KoÊcielniak, Kacper Rajkiewicz, Mariusz Przygoda, Konrad Serwa, Patryk Wiertelak) 7 Âladami Straussa Marta Beksa, Działoszyn ArtyÊci podczas koncertu K. Rzeszutek, G. Marek, D. Switacz, A. ˚aak ArtyÊci podczas koncertu K. Rzeszutek, G. Marek, D. Âwitacz, A. ˚aak 12 Po wakacyjnej przerwie w Zespole Parkowo-Pałacowym w Działoszynie rozpoczàł si´ kolejny cykl spotkaƒ z muzykà klasycznà. W niedziel´ 21 wrzeÊnia odbył si´ koncert pt. „Strauss, Strauss i jeszcze raz Strauss”, pod patronatem Starostwa Powiatowego w Paj´cznie. Dyrektor POK, pani Aldona Pol serdecznie powitała wszystkich zgromadzonych, ˝yczàc jednoczeÊnie udanego wieczoru i wielu niezapomnianych wra˝eƒ. WÊród goÊci mo˝na było dostrzec starost´ paj´czaƒskiego, panià Beat´ Mateusiak-Pieluch´ oraz wicestarost´ pana Bogusława Hałaczkiewicza. Tego dnia na scenie Pałacu M´ciƒskich wystàpili: Dagmara Âwitacz (sopran), Gra˝yna Marek (mezzosopran), Adam ˚aak (baryton) oraz Katarzyna Rzeszutek (fortepian). Zaproponowany przez nich repertuar zawierał program głównie z melodiami Straussów, walcami, Dunajem i wiedeƒskim czarem. Zabrzmiały starannie wybrane, najpi´kniejsze utwory Johanna Straussa, które od dawna nie schodzà z afiszy i znane sà publicznoÊci na całym Êwiecie. W programie znalazły si´ takie kompozycje jak: „Wielka sława to ˝art” i „Tu karety mknà” z operetki „Baron cygaƒski”, czardasz „Rosalindy”, tercet „Ach, jak˝e mi serduszko dr˝y” z operetki „Zemsta nietoperza” oraz walce „Nad pi´knym, modrym Dunajem” i „Odgłosy wiosny”. Oczarowana wspaniałà atmosferà publicznoÊç poddała si´ urokowi artystów i odÊpiewała wraz z nimi refren utworu „Wielka sława…”. Zgodnie z tradycjà POK-u, w ramach podzi´kowaƒ za wspaniały wyst´p dyrektor Aldona Pol wr´czyła artystom kwiaty, a wszystkich zebranych zaprosiła na słodki pocz´stunek. 7 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Stojà od lewej K. Rzeszutek – fortepian, G. Marek (mezzosopran), D. Âwitacz (sopran), A. ˚aak (baryton) Ocaliç od zapomnienia... Agnieszka Musialska, Klonowa Uczniowie klas czwartych rozpoczynajàc lekcje historii w szkole podstawowej dowiadujà si´ czym˝e jest historia. To nauka o przeszłoÊci. Przedmiotem jej badaƒ sà dzieje ludzkoÊci. W takim razie, jak jà poznaç. Skàd współczesny człowiek mo˝e czerpaç informacje o przeszłoÊci, cz´sto przecie˝ tak bardzo odległej – takie pytania stawiajà dzieci. Dowiadujà si´ wówczas od nauczyciela o êródłach historycznych. Wielkim, pi´knym êródłem historii, swoistym miejscowym muzeum w gminie Klonowa jest Izba Regionalna, powstała staraniem członków Stowarzyszenia Przyjaciół Gminy Klonowa. Oficjalne jej otwarcie miało miejsce 6 sierpnia 2005 roku. Przez lata Izba w ró˝norodny sposób spełnia swoje zadania. Od poczàtku jest miejscem spotkaƒ integrujàcych Êrodowisko. Odbywajà si´ tu okolicznoÊciowe imprezy przygotowywane przez dzieci z okazji Dnia Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny W dniu otwarcia Klonowskiej Izby Regionalnej; przedstawiciele Stowarzyszenie Przyjaciół Gminy Klonowa, stypendystki programu „Magister” i dziewczynki w klonowskich strojach ludowych – fot. z archiwum SPGK 13 Warsztaty stypendialne; młodzie˝ z Towarzystwa Kulturalnego „Echo Pyzdr” oraz stypendyÊci SPGK – fot. z archiwum SPGK Wystawa Starej Fotografii - Fot. z archiwum SPGK Babci i Dziadka oraz spotkania z lokalnà społecznoÊcià: Kołami Gospodyƒ Wiejskich i przedstawicielami sołectw. Wspomnieç w tym miejscu nale˝y tak˝e o warsztatach kulinarnych dla dzieci. Podczas tych spotkaƒ dzieci i ich rodzice majà mo˝liwoÊç nie tylko obejrzeç zgromadzone w naszym muzeum eksponaty, ale tak˝e doznawaç niezapomnianych wra˝eƒ, jakie daje mo˝liwoÊç skosztowania własnor´cznie przyrzàdzonego wiejskiego jadła. Jest miejscem szkoleƒ. Wspomnieç wystarczy szkolenie z zakresu Ochrony Dziedzictwa Kulturowego, szkolenie pn. „Dobre przykłady inicjatyw wiejskich na przykładzie Stowarzyszenia „Zdroje” działajàcego na terenie Kotliny Kłodzkiej” oraz warsztaty stypendialne, w których udział wzi´ła zaproszona młodzie˝ z Towarzystwa Kulturalnego „Echo Pyzdr” i stypendyÊci Stowarzyszenia Przyjaciół Gminy Klonowa. Jest Izba siedzibà powstałego w czerwcu 2007 roku Młodzie˝owego Klubu Wolontariusza. Ch´tna młodzie˝ z terenu gminy w ka˝dy wakacyjny piàtek spotyka si´ w Izbie, aby „pomagaç” Stowarzyszeniu. Dba o porzàdek w pomieszczeniu, opisuje zgromadzone eksponaty, wykonuje r´cznie zdobione pamiàtki z Klonowej. Dzi´ki zaanga˝owaniu Wolontariuszy i członków SPGK w ka˝dà niedziel´ wakacji Izba jest udost´pniana zwiedzajàcym. Ku ogromnemu zadowoleniu organizatorów, wr´cz t´tni ona wówczas ˝yciem. Ka˝dy odwiedzajàcy: młodszy i starszy, miejscowy i przyjezdny mo˝e znaleêç dla siebie coÊ wartoÊciowego, niepowtarzalnego. Niektórzy wspominajà czasy swego dzieciƒstwa i młodoÊci, odnajdujà sprz´ty i przedmioty, jakimi posługiwali si´ w przeszłoÊci. Niektórzy zastanawiajà si´, jak wyglàdało ˝ycie naszych dziadów i pradziadów. GoÊcie z zagranicy zwiàzani niegdyÊ z Klonowà mogà wpisaç si´ na specjalnie przygotowanà przez młodzie˝ mapk´ zatytułowanà „Klonowianie w Êwiecie”. Ogromnym zainteresowaniem cieszà si´ doroczne wystawy Starej Fotografii. W roku bie˝àcym podczas Klonowego Âwi´ta miało miejsce otwarcie wystawy „Nasza Szkoła, Nasza Klasa”, którà obecnie oglàdaç mo˝na właÊnie w Izbie Regionalnej. Izba gromadzi przedmioty, które wzruszajà, przywołujà wspomnienia, ka˝à zatrzymaç si´ na chwil´ i zadumaç. Jest miejscem, które pozwoli ocaliç od zapomnienia to, co wa˝ne i bliskie byç powinno dla naszych serc – naszà przeszłoÊç. Czy˝ to nie wspaniała, najprawdziwsza lekcja historii. Eksponaty Izby Regionalnej - fot. z archiwum SPGK 14 7 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Kluski „pyrsane”, „pra˝oki” i „kwas” Paweł Kieroƒ, Sieradz W ostatnià niedziel´ sierpnia (31.08.2008 r.) we wsi Tarnówka odbyła si´ kolejna edycja „Regionalnego Turnieju Sołectw”. Organizatorem imprezy był Miejsko-Gminny OÊrodek Kultury w Szadku. Jako etnograf zostałem zaproszony do prac w komisji konkursowej, której zadaniem było wydaç werdykt w oparciu o prezentacje przygotowane przez poszczególne sołectwa. Jednà z trzech ocenianych kategorii konkursowych były tradycyjne potrawy regionalne. W dobie du˝ego zainteresowania tradycyjnà kuchnià (doskonale widaç to w mediach) i ja postanowiłem napisaç kilka słów na temat naszych sieradzkich potraw, umieszczajàc je w szerszym kontekÊcie gospodarczo-kulturowym. Rodzaj spo˝ywanego pokarmu, a tak˝e nawyki kulinarne stanowià zawsze pochodnà czynników geograficznych, ekonomicznych, historycznych, a niekiedy tak˝e religijnych. Potrzeby ˝ywieniowe mieszkaƒców wsi zaspokajane były głównie w oparciu o surowce z własnej produkcji. Z produktów spo˝ywczych wytwarzanych poza gospodarstwem kupowano tylko to co niezb´dne (sól, sacharyn´, herbat´, kaw´), starajàc si´ oszcz´dnie nimi gospodarowaç. Podstawowà funkcjà po˝ywienia było i jest zaspokojenie głodu. Znawcy tematu wyró˝niajà kilka cech charakterystycznych dla tradycyjnego sposobu od˝ywiania si´ ludnoÊci wiejskiej. W literaturze przedmiotu cz´sto pojawia si´ poj´cie minimalizmu konsumpcyjnego. Wzgl´dy gospodarcze, ubóstwo panujàce na wsi skłaniały do ograniczania spo˝ycia niektórych produktów (mi´sa, jaja, masła) posiadajàcych wartoÊç wymiennà. Kosztem po˝ywienia zaspokajano inne, wa˝niejsze potrzeby materialne (zakup nafty, narz´dzi rolniczych). Tak˝e nakazy religijne sprawiały, ˝e skromnoÊç po˝ywienia była jak najbardziej pozytywnie widziana w Êrodowisku wiejskim. Dniami postnymi obok piàtków były równie˝ Êrody i soboty oraz wszystkie wigilie Êwiàt ku czci Matki Boskiej. W dni postne unikano nie tylko mi´sa i tłuszczów zwierz´cych, ale nawet mleka i jajek. Poszczono tak˝e w okresie Adwentu i Wielkiego Postu. W wielu podsieradzkich wsiach w czasie trwania Wielkiego Tygodnia spo˝ywano tylko jeden skromny posiłek dziennie. Natomiast w Wielki Piàtek i w Wielkà Sobot´ cz´sto praktykowano post całkowity. Obfi- Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny toÊç i liczba posiłków zwi´kszała si´ jedynie w okresach wzmo˝onych prac gospodarczych (˝niwa, młócka, wykopki) oraz w dni Êwiàteczne. Zazwyczaj jadano trzy razy dziennie, posiłki były jednodaniowe i niewiele ró˝niły si´ mi´dzy sobà. Cz´sto jadano to samo na Êniadanie, obiad i kolacj´. W parze z minimalizmem konsumpcyjnym szła wi´c pewna jednostajnoÊç. U˝ywanie do celów kulinarnych ciàgle tych samych produktów powodowało, ˝e posiłki były mało zró˝nicowane. Po˝ywienie chłopskie miało głównie roÊlinny charakter. W kuchni sieradzkiej, na przełomie XIX i XX wieku, podobnie jak na terenie całej Polski, królowały ziemniaki, kapusta, roÊliny stràczkowe oraz kasza. Z przetworów mlecznych spo˝ywano głownie zsiadłe mleko, sery oraz masło. Na bazie mleka przygotowywano równie˝ niektóre rodzaje polewek. Natomiast konsumpcja mi´sa pozyskiwanego ze zwierzàt hodowlanych miała doÊç ograniczony charakter. Bogaci chłopi spo˝ywali mi´so i w´dliny przez cały rok, podczas gdy biedniejsi tylko w niedziele oraz w okresie Êwiàt. Kolejnà charakterystycznà cechà jadłospisu chłopskiego była jego sezonowoÊç. Latem, w okresie trwania ˝niw, jadano obficiej, a samo menu bywało bardziej zró˝nicowane. Cz´sto wzbogacano kuchni´ o płody roÊlin dziko rosnàcych (jagody, grzyby). Natomiast na przednówku i w latach nieurodzaju si´gano tak˝e po liÊcie, łodygi i korzenie roÊlin nieuprawnych. W Sieradzkiem z młodych pàczków wrzosu leÊnego gotowano zup´ zaprawianà màkà, nazywanà „poczosem”. Wczesnà wiosnà czerpano soki z brzóz, a niekiedy tak˝e z klonów, grabów i drzew wiÊni. Sok brzozy zwany był „miozgà”. Jeszcze w poczàtkach XX wieku chleba pieczono stosunkowo mało. Zamo˝niejsi gospodarze piekli chleb co tydzieƒ, natomiast biedniejsi rzadziej. Wypiek pieczywa odbywał si´ tak˝e w czasie nasilenia prac polowych oraz na Êwi´ta. Zwyczajowo sobota była dniem, w którym gospodynie piekły chleb. W kulturze ludowej istniały liczne przesàdy zabraniajàce wypieku w piàtek i w dniu Êw. Jana (24 czerwca). Chleb pieczono z màki ˝ytnio-razowej na tzw. „kwasie”, a póê- Regionalny Turniej Sołectw we wsi Tarnówka (31.08.2008 r.) - fot. ze zbiorów prywatnych 15 niej na dro˝d˝ach. „Kwas” przygotowywano z resztek suchego ciasta, które pozostało po ostatnim wypieku. Resztki formowano w du˝à kulk´, obtaczano w màce i przechowywano w dzie˝y. W naszym regionie owà kulk´ nazywano potocznie „zakwaskà”. Chcàc uzyskaç „kwas” zalewano jà przegotowanà wodà, a nast´pnie dodawano serwatk´, zsiadłe mleko lub barszcz. W okolicach Klonowej uformowane bochenki pieczono na liÊciach chrzanu, kapusty lub kobylaka. Na przednówku doÊç cz´sto dodawano do ciasta chlebowego ziemniaki, dyni´ lub przemielony groch, a niekiedy nawet wysuszone i zmielone kłàcza perzu polnego. W po˝ywieniu codziennym najcz´stszym składnikiem potraw były ziemniaki, które przyrzàdzano na wiele sposobów. Z utartych, surowych ziemniaków z dodatkiem màki pszennej, a niekiedy tak˝e jajek, formowano niewielkie kluseczki, które nast´pnie gotowano w osolonej wodzie. Były to kluski „pyrsane”. Kluski te polewano tłuszczem i podawano z kwaÊnym mlekiem. Innà, równie popularnà potrawà były „pra˝oki”. Gotowane ziemniaki ucierano, dodawano pszennej maki, a nast´pnie jeszcze przez kilka minut pru˝ono lub odsma˝ano na tłuszczu. Do tak przygotowanej potrawy gospodynie podawały zsiadłe mleko lub maÊlank´. W Monicach do „pra˝aków” dawano zup´ zwanà „rzodkie pyrki”, na którà składały si´, poza krajanymi w kostk´ ziemniakami, marchew i pietruszka oraz przesma˝ana na tłuszczu cebula. Natomiast w okolicy Klonowej popularnymi potrawami były zalewajki. Były to pokrajane w kostk´ ziemniaki, gotowane na rzadko, a nast´pnie zaprawiane màkà z Êmietanà lub maÊlankà. Gotowane w łupinach ziemniaki cz´sto stanowiły dodatek do ˝urów, barszczy, „kwasu” lub gotowanej kapusty. Do kategorii potraw Êwiàtecznych z Ziemi Sieradzkiej mo˝na zaliczyç „kwas”, zwany tak˝e czasami „kwasem z beczki”. Przygotowywano go z gotowanego mi´sa, które zalewano barszczem z màki lub wywarem z kiszonej kapusty. „Kwas” podawano z kluskami „turlanymi”. Kluski robiono z màki wymieszanej z wodà i jajkiem. Znana jest równie˝ ich inna nazwa, a mianowicie „plute”, co wiàzało si´ ze zwyczajem plucia przez gospodynie w dłonie podczas procesu robienia klusek. Latem popularnà potrawà była zupa z gruszek, nazywana w Monicach „pamułà”. Rozgotowane owoce zaklepywano Êmietanà z dodatkiem màki, a nast´pnie podawano z tłuczonymi ziemniakami. Kolejnà, równie cz´sto spo˝ywanà potrawà była zupa „z bani”. Najpierw gotowano dynie w małej iloÊci wody, dodajàc nast´pnie słodkie mleko. Tak przygotowanà zup´ słodzono i spo˝ywano z kluskami „pyrsanymi”. W kulturze ludowej spotykamy wiele norm i reguł odnoszàcych si´ do po˝ywienia. Do zastawionego ju˝ stołu zawsze nale˝ało zaprosiç niespodziewanego goÊcia. Z drugiej strony odmowa spo˝ycia wspólnego posiłku traktowano była jako obraza dla gospodarza. Ju˝ tylko te dwa przykłady pokazujà nam, ˝e w ka˝dej społecznoÊci po˝ywienie pełni szerszà funkcj´ społecznà wykraczajàcà daleko poza czysto fizjologicznà potrzeb´ zaspokajania głodu. 7 Przekraczanie granic Anna Dzierzgowska, Sieradz DziÊ, kiedy po Europie mo˝emy podró˝owaç z dowodem osobistym, a granice spostrzega si´ wyłàcznie po zmianie j´zyka napisów, “przeboje” wizowe odpłyn´ły w odległà przeszłoÊç i dla młodego pokolenia sà prawie niewyobra˝alne. JeÊli jednak ruszy si´ poza nasz kontynent, to mo˝na nieraz prze˝yç emocjonujàcà przygod´. Ale najpierw par´ migawek z przeszłoÊci. Jest rok 1980. Wybieramy si´ z kole˝ankà autostopem do Hiszpanii. Musimy wi´c mieç wizy tranzytowe. Po dwu dobach stania w kolejce (mamy numery 301 i 302) przed ambasadà włoskà w Warszawie udaje nam si´ zło˝yç formularze ze zdj´ciami i paszporty. Po odbiór wiz mamy si´ zgłosiç o 15,00. Ambasada znajdowała si´ wtedy w kamienicy przy Placu Dàbrowskiego. Trzeba było przejÊç przez bram´ na wewn´trzne podwórko, potem, zewn´trznymi schodami na pierwsze pi´tro i długim, załamanym pod kàtem prostym korytarzem do magicznego okienka. Kiedy stawiłyÊmy si´ o 15,00 na podwórku kł´bił si´ tłum kilkuset osób. Resz- 16 ta okupowała schody i korytarz. O 15,20 otworzyło si´ okienko i dama dysponujàca naszymi paszportami za˝àdała bezwzgl´dnej ciszy i zacz´ła wyczytywaç nazwiska. Miała 400 paszportów uło˝onych w sposób przypadkowy. Ludzie stojàcy przy okienku wykrzykiwali wyczytane nazwisko i informacja, troch´ na zasadzie głuchego telefonu, szła na podwórko. I tak jak w głuchym telefonie, nazwiska bardziej rzadkie bywały przekr´cane. KtoÊ, komu wydawało si´, ˝e to on jest wzywany dopytywał si´ o to, czy właÊciwie zrozumiał. Dama w okienku oÊwiadczyła, ˝e nie ma czasu, bo o 16,00 koƒczy prac´ i wyczytywała nast´pnà osob´. Powoli podnosił si´ szum, w którym ju˝ nic nie mo˝na było zrozumieç. Wtedy, dysponentka naszych paszportów wychylała głow´ i rzucała w tłum: “jak si´ nie uciszycie, to zamkn´ okienko, bo w takich warunkach nie b´d´ pracowała!” Wyczytany szcz´Êliwiec, jeÊli oczywiÊcie nie przekr´cono mu nazwiska, przedzierał si´ przez zbity tłum i po dotarciu do okienka łaskawie otrzymywał paszport z ut´sknionà wizà. Nam te˝ si´ udało. Ambasada włoska nie brała pod uwag´ czasu, jaki petent miał zamiar przebywaç poza terenem Włoch. Wiza tranzytowa była wa˝na tylko miesiàc od pierwszego przekroczenia granicy. Teoretycznie wiz´ powrotnà mo˝na było uzyskaç we włoskim konsulacie, w kraju docelowym. Ale tam te˝ były ogromne kolejki, no i niech´tni urz´dnicy. W swoich podró˝ach przez Włochy liczyłam na niefrasobliwoÊç stra˝y granicznej - i na ogół si´ udawało. Sprawdzali tylko czy jest odpowiedni stempel w paszporcie i wcale nie przyglàdali si´ dacie wa˝noÊci. Ale raz si´ nie udało. Wracałam z kolegà po dwumiesi´cznym pobycie w Hiszpanii. W Nicei złapaliÊmy furgonetk´ jadàcà do Ventigmilii, przygranicznego miasteczka włoskiego. Był paêdziernikowy piàtek 1988 r. O 17,15 stan´liÊmy na przejÊciu granicznym na autostradzie. Zaj´ło si´ nami dwóch celników. Starszy obejrzał nasze zasoby finansowe, młodszy zaczàł wczytywaç si´ w nasze Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny paszporty i odkrył, ˝e wiza tranzytowa wygasła ponad szeÊç tygodni temu. Próbowałam przekonywaç, ˝e to nieprawda, ale był bardzo stanowczy. Na pytanie, co mamy teraz robiç, oÊwiadczył ˝e musimy wróciç do Nicei i tam, we włoskim konsulacie uzyskaç wiz´. ZnajdowaliÊmy si´ na autostradzie, tu˝ za wylotem tunelu (autostrada w tym miejscu prowadzi przez liczne tunele i estakady). ByliÊmy doskonale widoczni z posterunku francuskiego, a ˝e obowiàzuje zakaz zabierania autostopowiczów na autostradzie, mieliÊmy marne szanse na zatrzymanie jakiegoÊ samochodu. Po kilku nieudanych próbach zdecydowaliÊmy si´ przejÊç przez tunel, liczàc ˝e poza zasi´giem wzroku stra˝ników kierowcy b´dà bardziej łaskawi. Tunel miał 1600 m długoÊci i bardzo marnà wentylacj´. Spaliny z setek samochodów spowodowały, ˝e wyszliÊmy z niego na wpół uduszeni. Niestety, znaleêliÊmy si´ na bardzo krótkim odcinku estakady, przed wlotem do nast´pnego tunelu, na szcz´Êcie du˝o krótszego. PrzebyliÊmy go prawie biegiem. Zziajani i ogłuszeni po jego przebyciu stan´liÊmy ˝eby chwil´ odpoczàç i zastanowiç si´ co dalej. Rozglàdajàc si´ po okolicy zauwa˝yłam wydeptanà Êcie˝k´ na zboczu góry, nad tunelem. Âcie˝ka wyraênie schodziła poni˝ej autostrady. Podeszłam bli˝ej, ˝eby jej si´ przyjrzeç. Okazało si´, ˝e dochodzi do siatki odgradzajàcej autostrad´. Siatka w tym miejscu była podgi´ta, a Êcie˝ka znikała w winnicy, po drugiej stronie. Dalej było widaç zwykłà szos´. DoszliÊmy do wniosku, ˝e do Nicei najproÊciej b´dzie dotrzeç pociàgiem, który jeêdzi wzdłu˝ wybrze˝a. PrzeleêliÊmy pod siatkà i przez winnic´ dotarliÊmy do szosy, na której, przy samochodzie, stał jakiÊ tubylec wyraênie skamieniały na nasz widok. Na pytanie “w którà stron´ do morza” wskazał nam kierunek, ale widok zaskoczenia nie zniknàł z jego twarzy. Wkrótce dotarliÊmy do miasteczka i postanowiliÊmy wymieniç troch´ dolarów na franki, Zrzuciłam przed kantorem plecak, wyj´łam paszport i pieniàdze, a w tym czasie mój towarzysz stał nieruchomo, jak ˝ona Lota. Spytałam, czemu nie zdejmie plecaka, a on, jakby troch´ niepewny, powiedział: “wydaje mi si´, ˝e na drzwiach jest włoski napis”. I faktycznie. A na Êcianie kantoru wisiała mapa Włoch ! Z dr˝eniem w głosie spytałam urz´dniczk´, jak nazywa si´ miejscowoÊç, w której si´ znajdujemy. Poinformowała, ˝e Ventigmilia. ByliÊmy we Włoszech! Szybko wymieniłam dolary na liry, spytaliÊmy któr´dy do dworca kolejowego i po trzech godzinach byliÊmy ju˝ w Genui, pewni ˝e nikt nas stamtàd nie wyrzuci. Tak to odkryliÊmy nielegalne przejÊcie mi´dzy Francjà i Włochami. Nic dziwnego, Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Nikaraguaƒski cinkciarz – fot. autorka Granica gwatemalsko honduraska – fot. autorka Komora celna w Hondurasie – fot. autorka 17 ˝e pan przy samochodzie był zaskoczony. Pewnie wziàł nas za przemytników. A na granicy włosko jugosłowiaƒskiej nikt nie zwrócił uwagi na naszà niewa˝nà wiz´ i ju˝ bez przeszkód dotarliÊmy do Sieradza. Marzec 1998 r. Wracałam, przez Boliwi´, z Iguazu w Argentynie do Limy w Peru. Po blisko 12 godzinach sp´dzonych w bardzo niewygodnym autobusie, zm´czona, zakurzona i głodna dotarłam do granicy argentyƒsko boliwijskiej. W przygranicznym, boliwijskim Villazon celebrowano ju˝ od rana Êwi´to Pacha Mama (Matki Ziemi) Przez most graniczny przewalały si´ tłumy. Urz´dnik wziàł mój paszport i zaczàł pracowicie przepisywaç do ksià˝ki wszystkie dane. Za mnà narastał zdenerwowany tłum. Kiedy mi oddał paszport, nawet nie zajrzałam do Êrodka, tylko natychmiast opuÊciłam to miejsce. Dalszy ciàg tej historii rozegrał si´ w kilka dni Wymiana pieni´dzy na granicy gwatemalskiej – fot. autorka póêniej, na granicy boliwijsko peruwiaƒskiej. Autobus dojechał do granicy. Pasa˝erowie wysiedli, ustawili si´ w kolejk´, a pojazd przejechał na stron´ peruwiaƒskà. Wzdłu˝ kolejki ruszyli urz´dnicy graniczni sprawdzajàc paszporty. Ci, którzy mieli wszystko w porzàdku, podchodzili do biura, gdzie otrzymywali właÊciwy stempel i maszerowali do autobusu. Stra˝nik wziàł ode mnie paszport i jakoÊ długo wpatrywał si´ w niego, a potem ruszył do kantorka ukrytego przed wzrokiem podró˝nych. Po chwili zaprosił mnie do Êrodka. Tam było jeszcze dwóch panów. Popatrzyli na mnie surowo i starszy spytał, jakim sposobem znalazłam si´ w Boliwii i czy przypadkiem nie jestem szpiegiem. Zrobiło mi si´ niewyraênie. Poprosiłam o wytłumaczenie. Okazało si´, ˝e nie mam stempla potwierdzajàcego wejÊcie do Boliwii. Wytłumaczyłam, ˝e biuro z celnikami argentyƒskimi i boliwijskimi w Villazon znajduje si´ na moÊcie nad rzekà. No i ˝e mam stempel potwierdzajàcy opuszczenie w tym miejscu Argentyny, wi´c musiałam przejÊç tak˝e obok stra˝nika boliwijskiego. Widziałam jak wpisywał moje dane do ksià˝ki i zaproponowałam telefon, ˝eby to potwierdziç. Poza tym, według mnie wina le˝ała po stronie urz´dnika. Panowie inaczej patrzyli na t´ spraw´. To turysta ma obowiàzek zadbania o to, ˝eby wszystkie formalnoÊci były dopełnione. Odmówili te˝ zatelefonowania. Spytałam, czy to oni nie mogliby przystawiç odpowiedniego stempla. Wyprosili mnie na chwil´, a po naradzie oÊwiadczyli, ˝e owszem, mogà ale to b´dzie kosztowało 30 dolarów. Była to dla mnie bardzo du˝à kwota. Na szcz´Êcie miałam tyle przy sobie i zapłaciłam. Ale roznosiła mnie furia. Odniosłam paszport do autobusu i, wÊciekła wróciłam pod celnic´. Stojàc bezpiecznie na ziemi PrzejÊcie graniczne mi´dzy Chile i Boliwia – fot. autorka 18 peruwiaƒskiej, za˝àdałam pokwitowania mojej wpłaty. Panowie wybuchn´li Êmiechem. PuÊciłam im wiàzank´ polsko-hiszpaƒsko-rosyjskà, w której powtarzało si´ w ró˝nych wersjach słowo “złodziej” i złorzeczàc wróciłam do autobusu. Kierowca, który z daleka obserwował to zajÊcie, spytał co si´ stało. Opowiedziałam. Spytał ile zapłaciłam i kiedy podałam kwot´, wybuchnàł: “ Ile? TrzydzieÊci? A to złodzieje! Ju˝ ja im powiem! Idziemy!” . No i wróciliÊmy na granic´. Kierowca troch´ pokrzyczał, a potem oÊwiadczył, ˝e przecie˝ taksa jest 20$. Panowie tłumaczyli, ˝e jest ich trzech, ale szofer był nieust´pliwy. W koƒcu, ten starszy, wyciàgnàł 10$ i mi oddał. Od Polki mieszkajàcej w Peru dowiedziałam si´ póêniej, ˝e jej znajomy, któremu przydarzyła si´ podobna historia i który nie zapłacił, musiał w towarzystwie policjanta wróciç na granic´, gdzie mu nie przystawiono stempla. OczywiÊcie, w czasie kilkudniowej podró˝y musiał zapewniç wikt i noclegi towarzyszàcemu policjantowi. Podobno proceder brakujàcego stempla jest w Boliwii uprawiany na wszystkich przejÊciach granicznych i stanowi stały, dodatkowy dochód. Potem miałam jeszcze kilka razy problemy graniczne, ale słowo „ile” rozwiàzywało je natychmiast. Wydaje mi si´, ˝e po Ameryce Łaciƒskiej mogłabym podró˝owaç z kartà rowerowà zamiast paszportu – i to bez ˝adnych problemów. Wystarczy wiedzieç ile biorà. Do krajów Ameryki Łaciƒskiej nie potrzebujemy wiz. W Ameryce Centralnej istnieje porozumienie pozwalajàce poruszaç si´ tubylcom bez paszportów. Do El Florido na granicy Gwatemali i Hondurasu dotarłyÊmy po wielu przygodach. Komora celna to była budka z dwoma okienkami. Natychmiast po tym jak wysiadłyÊmy z autobusu, wyrósł przy nas gadatliwy cinkciarz. Zaproponował honduraskie lempiry po bardzo przyzwoitej cenie i wyjaÊnił, ˝e co prawda nie musimy wypełniaç papierków, ale za wyjazd z Gwatemali trzeba zapłaciç 10 quetzali (równowartoÊç 1 $) lub 3 dolary. Przy wejÊciu do Hondurasu pobierajà 3$. MiałyÊmy jeszcze jakiÊ bilon gwatemalski i uzbierała si´ odpowiednia kwota. PodeszłyÊmy do pierwszego okienka. Pani nawet nie spojrzała na nasze paszporty. Zainkasowała quetzale i przeszła do drugiego okienka. Tu zainkasowała dolary i wypisała na nie pokwitowanie. I to wszystko. ByłyÊmy w Hondurasie. Nauczona doÊwiadczeniem boliwijskim poprosiłam o stempel w paszporcie. Okazało si´, ˝e pani takowym nie dysponuje, a przy wyjeêdzie mamy okazaç pokwitowanie. I tak było. Có˝, co kraj, to obyczaj. 7 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Która to ju˝ Jesieƒ… Renata Pawlak. Goszczanów Jesieƒ – to pora roku, która od zawsze sprzyjała o˝ywieniu kontaktów towarzyskich. Po zakoƒczonych pracach polowych mieszkaƒcy wiosek mieli wi´cej wolnego czasu, a zebrane plony pozwalały przygotowaç bardziej wystawnà goÊcin´. To właÊnie w tym okresie najcz´Êciej odbywały si´ wesela. Długie wieczory wypełniały spotkania, podczas których snuto opowieÊci, taƒczono i Êpiewano. Spotkania Êrodowiskowe pod nazwà „Goszczanowska Złota Jesieƒ” nawiàzujà do tradycji jesiennego biesiadowania. Od 2003 roku cyklicznie ka˝dej jesieni Gminny OÊrodek Kultury przy współpracy Gminnej Biblioteki Publicznej, placówek oÊwiatowych i sympatyków działaƒ kulturalnych organizuje tà imprez´. Goszczanowska Złota Jesieƒ jest adresowana do wszystkich mieszkaƒców, a jej głównym celem jest integracja społeczna, a tak˝e zapewnienie uczestnikom sp´dzenia czasu w sposób miły i po˝yteczny. I tak jak kiedyÊ ludnoÊç bawiła si´ taƒczàc i Êpiewajàc tak i dziÊ organizujàc spotkanie staramy si´ zapewniç wszystkim mo˝liwoÊç czynnego uczestnictwa. Na uczt´ artystycznà składajà si´ prezentacje grup tanecznych GOK-u, przedstawienia słowno – muzyczne zwiàzane z tematem i charakterem spotkania. Dla wszystkich konkursy, zagadki, tematyczne szkolenia, pokazy i prelekcje ˝ywieniowe. W 2003 roku nasza I Goszczanowska Złota Jesieƒ była poÊwi´cona barwom i darom jesieni uwiecznionych w bukietach i stroikach, które wykonały mieszkanki naszej gminy. Równie pi´knà grup´ ozdób stanowiły bukiety wykonane przez dzieci. Najciekawsze dekoracje zostały nagrodzone. Podczas Jesieni 2004 odbyła si´ premiera przedstawienia kukiełkowego, które powstało w efekcie realizacji autorskiego programu edukacji artystycznej dzieci wiejskich „Robimy teatr”. To wspaniałe widowisko przyniosło wiele radoÊci nie tylko widzom ale samym twórcom – dzieciom, które były autorami scenariusza, przygotowały dekoracje, uło˝yły teksty piosenek a potem swojà osobowoÊç wcieliły w lalki – oczywiÊcie pod pieczołowità opiekà i pomocà nauczycieli. W dalszej cz´Êci tamtejszego spotkania podziwialiÊmy Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny jesiennà wystaw´ plastycznà i obejrzeliÊmy barwnà inscenizacj´ – „Kartofle z ogniska” w wykonaniu kółka teatralnego GOK. Smaku wówczas pieczonych kartofli myÊl´, ˝e wielu z nas długo nie zapomni. Tym bardziej, ˝e o „zdrowiu” zawartym w kartoflach przekonywała pani instruktor WODR w KoÊcierzynie podczas szkolenia ˝ywieniowego. Podczas spotkania w 2005 roku prezentowaliÊmy nasz ogromny dorobek w postaci zebranych infor- Prezentacje artystyczne zespołów GOK (2006) – fot. archiwum GOK Prezentacje artystyczne zespołów GOK (2006) – fot. archiwum GOK 19 Organizatorzy i goÊcie (2007) - fot. archiwum GOK Prezentacje artystyczne, zbiórka darów na rzecz chorej Julki (2006) – fot. archiwum GOK Prezentacje artystyczne, zbiórka darów na rzecz chorej Julki (2006) – fot. archiwum GOK 20 macji, historii i powstania przydro˝nych kapliczek i krzy˝y. Uczestnicy mogli obejrzeç wystaw´ sfotografowanych kapliczek i krzy˝y a starsi mieszkaƒcy uzupełniali swojà wiedzà posiadane przez nas informacje. Goszczanowska Złota Jesieƒ roku 2006 poÊwi´cona była naszej małej, chorej mieszkance – Julce. Zgromadziła wielu artystów amatorów poczàwszy od przedszkolaków, dzieci wszystkich szkół podstawowych z terenu gminy, grupy taneczne i orkiestr´ d´tà. W spotkaniu wzi´li udział mieszkaƒcy o niezwykle goràcych sercach zdolnych do niesienia pomocy w nieszcz´Êciu. Dzieci wykonały prace plastyczne, doroÊli przynieÊli własnor´cznie wykonane dary, cenne rzeczy, które zostały wystawione na aukcj´. Gospodynie przygotowały potrawy z darów jesiennych. Wszelkie datki od uczestników, pieniàdze z aukcji zostały przekazane rodzicom uczestniczàcym w spotkaniu na leczenie dziecka. Ta akcja przerosła wszelkie oczekiwania nas organizatorów. Mieszkaƒcy naszej gminy dowiedli, ˝e majà ogromne serca pełne współczucia i miłoÊci. Jesieƒ 2007 – to widowisko pełne taƒca, Êpiewu i radoÊci. Dzieciaki wcielały si´ w postacie z wiejskiego podwórka, a ich zabawne historie rozbawiały publicznoÊç do łez. Naszà tegorocznà Goszczanowskà Złotà Jesieƒ poÊwi´ciliÊmy 30 rocznicy pontyfikatu Papie˝a Jana Pawła II. Monta˝ słownomuzyczny przygotowany przez uczniów SP w Goszczanowie miał charakter bardzo uroczysty a zarazem interesujàcy. I wydawałoby si´, ˝e wszystko ju˝ o naszym papie˝u wiemy, ale wcale to nie jest tak do koƒca prawda. Ka˝da chwila poÊwi´cona papie˝owi odkrywa nowe tajemnice i jak˝e cenne nauki. A ˝e Goszczanowskie Jesienie bywajà tak˝e kulinarnymi pokazami, postanowiliÊmy przygotowaç i degustowaç potrawy, które ch´tnie jadał nasz papie˝. Nie zabrakło włoskiej zupy minestrone, pizzy, sernika i szarlotki. A wspólnie wykonana „Barka” zabrzmiała jednym głosem wyra˝ajàc wszystko to co ka˝dy z nas z osobna chciałby wypowiedzieç z gł´bi własnego serca. Niektórzy nie lubià jesieni. Ale wcale jesieƒ nie musi byç brzydka i szara. Trzeba tylko chcieç znaleêç w niej to co najpi´kniejsze. A najpi´kniejsze jest właÊnie to ˝e, ludzie chcà jeszcze byç razem, bawiç si´ i cieszyç, chcà daç drugiemu odrobin´ serca i własnej radoÊci. Nasza Goszczanowska Złota Jesieƒ ju˝ po raz szósty tego dowiodła. 7 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Kobiety do taƒca i do ró˝aƒca O zespole, który słowem i Êpiewem oddaje koloryt polskiej wsi Ewelina Dobrzyƒska, Brzeênio Dzi´ki nim poznajemy obrz´dy i zwyczaje dawnej wsi regionu sieradzkiego. Same tworzà przedstawienia sceniczne, w których przypominajà stare gusła i wierzenia. Gdziekolwiek wyst´pujà, zachwycajà publicznoÊç melodyjnymi pieÊniami ludowymi, gwarà oraz umiej´tnoÊciami aktorskimi. Zespół Âpiewaczo - Obrz´dowy „Kliczkowianki” z Kliczkowa Małego obchodził niedawno jubileusz 25 – lecia. Zespół powstał w 1983 roku z inicjatywy Honoraty Płoszaƒskiej, która z folklorem i teatrem zetkn´ła si´ ju˝ w szkole Êredniej. O zasługach, talencie i zdolnoÊciach artystycznych pani Honoraty mogliby opowiedzieç nie tylko mieszkaƒcy naszego regionu. Zaraz po maturze kobieta opuÊciła rodzinnà Sieradzczyzn´ i wyjechała z nakazem pracy do miejscowoÊci Chociwel, w byłym województwie szczeciƒskim. Tu, w krótkim czasie zyskała uznanie lokalnego społeczeƒstwa. Kobieta stworzyła Młodzie˝owy Zespół Âpiewaczo - Taneczny przy POM Chociwel. Młodzi artyÊci uÊwietniali swoimi wyst´pami uroczystoÊci lokalne i paƒstwowe, prezentujàc taƒce i pieÊni z ró˝nych regonów Polskich oraz Kresów Wschodnich. Zaanga˝owanie pani Honoraty w krzewieniu kultury zostało nagrodzone. Mieszkaƒcy Chociwla powierzyli jej funkcj´ radnej. W latach 1956 – 1960 była równie˝ radnà Wojewódzkiej Rady Narodowej w Szczecinie. Po powrocie w rodzinne strony pani Honorata pracowała jako nauczyciel zawodu w Szkole Przysposobienia Rolniczego. Sama nadal si´ kształciła, co zaowocowało dyplomem w zakresie rolnictwa. Przez kilkanaÊcie lat nale˝ała do Gminnej Rady w Brzeêniu. Zawsze aktywna, z pełnà głowà pomysłów. Swojà miłoÊcià do kultury ludowej zaraziła mieszkaƒców Kliczkowa Małego. Od 25 lat prawdziwà wizytówkà wsi jest, zało˝ony przez panià Honorat´, zespół „Kliczkowianki”. Grupa powstała przy Kole Gospodyƒ Wiejskich. Poczàtkowo nale˝ało do niej 18 kobiet. Repertuar zespołu stanowiły głównie sztuki teatralne, które z czasem zostały zdominowane przez widowiska obrz´dowe. Rol´ kierowniczki od samego poczàtku pełniła i pełni do dzisiaj Honorata Płoszaƒska. Dawniej nad oprawà muzycznà spektakli czuwał muzyk – Kazimierz Szczepaniak. Obecnie wszystkim zajmuje si´ pani Honora- Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny ta. Kierowniczka zespołu jest równie˝ autorkà przyÊpiewek oraz re˝yserem scenariuszy widowisk obrz´dowych. Pełne humoru teksty sà wynikiem wspomnieƒ i doÊwiadczeƒ najstarszych mieszkaƒców regionu oraz samych „Kliczkowianek”. - Przecie˝ my dobrze wiemy, jak si´ prz´dło len, tkało na kroÊnie czy robiło plute kluski. Znamy te˝ dawne obrz´dy, powiedzenia i pieÊni. Nasze spektakle to prawdziwe ˝ycie sprzed laty - zapewniły Sabina Trela, Daniela MyÊliwiec oraz Irena Krawczyk, członkinie zespołu. „Kliczkowianki” to pełne werwy i optymi- zmu kobiety. Na scenie zaskakujà błyskotliwoÊcià dialogów prowadzonych gwarà, gestykulacjà i Êpiewem. Repertuar zespołu to w chwili obecnej głównie widowiska obrz´dowe zwiàzane z regionem sieradzkim. Scenerià spektaklów jest zazwyczaj wiejska izba, w której gospodynie spotykajà si´ m.in. na obróbce oraz prz´dzeniu lnu, jak w przedstawieniach „Łomok u Walentynowy” i „Kàdzielok u Walentynowy”. Bogate tradycje zwiàzane z polskimi Êwi´tami odnajdziemy z kolei w widowiskach zatytułowanych „Wigilia u Walentynowej”, „Wielgo Sobota”, „Wielgo Niedziela” i „Wielgi Czwartek”. Przedstawie- Honorata Płoszaƒska podczas uroczystego jubileuszu 25-lecia – fot autorka „Kliczkowianki” Êwi´towały rocznic´ powstania zespołu – fot autorka 21 Jubileusz „Kliczkowianek” zgromadził wielu znakomitych goÊci - fot autorka Irena Krawczyk i Daniela MyÊliwiec jako gospodynie szykujàce wigilijnà wieczerz´ – fot autorka nia okraszone sà przysłowiami i prawdami ludowymi. Nie brak w nich „wiejskich ploteczek” oraz màdroÊci ˝yciowych. Od wielu lat „Kliczkowianki” działajà pod patronatem Gminnego OÊrodka Kultury w Brzeêniu. Z powodzeniem biorà udział w przeglàdach zespołów Êpiewaczych i obrz´dowych na szczeblu powiatowym, wojewódzkim, a nawet ogólnopolskim. Do jednych z najwa˝niejszych nagród zespołu nale˝y I miejsce w Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Âpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłà (w kategorii Êpiewaków ludowych) oraz nagroda w XXI Ogólnopol- 22 skim Sejmiku Teatrów Wsi Polskiej w Tarnogrodzie. W 1993 roku zespół „Kliczkowianki” został wyró˝niony Dyplomem Honorowym Ministra Kultury i Sztuki. Ambicje pani Honoraty Płoszaƒskiej w gromadzeniu i upowszechnianiu regionalnego repertuaru tak˝e zasłu˝yły na wyró˝nienia. W 1988 roku otrzymała Srebrny Krzy˝ Zasługi, a pi´ç lat póêniej Złoty Krzy˝ Zasługi. Pani Honorata jest równie˝ laureatkà VIII edycji Konkursu Kryształowej Koniczyny, która przyznawana jest osobom działajàcym na rzecz rozwoju edukacji na terenach wiejskich. Obecnie, oprócz pani Honoraty, zespół tworzà: Marianna KuÊ, Sabina Trela, Irena Krawczyk, Daniela MyÊliwiec, Marianna Jurek i Anna Kowalska. Niedawno do „Kliczkowianek” dołàczył kliczkowianin – Jan Szymonik. - Teraz przynajmniej mamy m´˝czyzn´. Nie musz´ si´ ju˝ przebieraç i udawaç chłopa- uÊmiecha si´ pani Daniela MyÊliwiec. Zespół zasiliła równie˝ trzynastoletnia Ewa Kowalska, dla której kultura ludowa stanowi cenny skarb. - Bardzo si´ ciesz´, ˝e mog´ nale˝eç do „Kliczkowianek”. Młodzi ludzie powinni piel´gnowaç tradycj´, aby nie zagin´ła – mówi rezolutnie dziewczynka. Ewa ju˝ zachwyca publicznoÊç rolà bezdomnej i umuzykalnionej Zosi w przedstawieniu wigilijnym. Ostatnio zespół zaprezentował swoje umiej´tnoÊci dzieciom i młodzie˝y podczas Konkursu Zwyczajów i Obrz´dów Ziemi Sieradzkiej. - Jedziemy wsz´dzie, gdzie nas zapraszajà. ZwiedziłyÊmy kawał Polski. Póki sił wystarczy, b´dziemy wyst´powaç – zapewniły „Kliczkowianki”. èródła: M. Dziurowicz–Kaszuba, „Kliczkowianki” w Tarnogrodzie, „Siódma Prowincja” 2004, nr 3-4, s.26 M. J´dras, Pasje Pani Honoraty, „Siódma Prowincja” 2003, nr 3-4, s.30-33 7 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Twórca, przyjaciel kultury Maria Dawidziak Złoczew Kazimierz Włochacz, twórca ludowy ze Złoczewa, urodził si´ w 1926 roku. Ju˝ w latach chłopi´cych ujawnił swój talent artystyczny i zamiłowanie do sztuki. Niestety, nale˝ał jeszcze do tego pokolenia utalentowanych dzieci, które ju˝ wczeÊniej literatura pi´kna utrwaliła w losach licznych „Janków muzykantów”. Praca na roli była najwa˝niejsza Równie˝ póêniejsze zmagania si´ z trudami ˝ycia opóêniały rozwój jego talentu. Prawdziwa pasja artystyczna od˝yła w nim dopiero w latach osiemdziesiàtych i odtàd ka˝dà wolnà chwil´ poÊwi´ca swojej sztuce. Poczàtkowo były to rzeêbione szkatułki, płaskorzeêby koni i kwiatów, potem ju˝ pełnoplastyczne rzeêby zwierzàt domowych i egzotycznych z wielu kontynentów. Najch´tniej rzeêbi zwierz´ta, bo – jak mówi - w nich najpełniej odbija si´ pi´kno i ró˝norodnoÊç natury. Swoje prace wykonuje w drewnie twardym /grusza, olcha, brzoza, czereÊnia/. Rzeêbiàc u˝ywa równie˝ narz´dzi wykonanych własnor´cznie. Kazimierz Włochacz ka˝dà wolnà chwil´ poÊwi´ca swojej sztuce. Choç obowiàzków ma wiele, jest te˝ prawdziwym przyjacielem złoczewskiej kultury: zwiàzał si´ nie tylko z Klubem Twórców Kultury i Klubem Seniora przy Miejskim Domu Kultury w Złoczewie, ale jest tak˝e od ponad dwudziestu lat najlepszym ambasadorem kultury naszego miasta. Dla goÊci, którzy odwiedzajà Złoczew, zawsze bardzo miłà pamiàtkà sà jego rzeêby. Rzeêby Kazimierza Włochacza zaw´drowały w ró˝ne kraƒce Polski i Europy. Artysta lubi równie˝ sprawiaç miłe niespodzianki. Ostatnio zajàł si´ pi´knà snycerskà pracà: ozdobà zegara stojàcego, prezentem dla kuzyna. Swoje przywiàzanie do sztuki najpełniej oddaje jego wyznanie: ”˚ycie sp´dziłbym nad kawałkiem drewna...” Biblia w drewnie W sierpniu i wrzeÊniu 2008 roku otwarto w siedzibie Miejskiego Domu Kultury w Złoczewie wystaw´ rzeêb, na której miłoÊnicy kunsztu artystycznego Kazimierza Włochacza, mogli oglàdaç wyjàtkowej urody dzieło “Bibli´ w drewnie”: 367 prac, 56 scen rodzajowych z Pisma Êwi´tego, dowód jego pracowitoÊci. 7 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Kazimierz Włochacz - fot. archiwum MOK Fragment wystawy Kazimierz Włochacz „Biblia w drewnie” - fot. archiwum MOK Fragment wystawy Kazimierz Włochacz „Biblia w drewnie” - fot. archiwum MOK 23 Powiatowy Plener Malarsko-Rzeêbiarski w Bobrownikach Marta Beksa, Ewelina Klimczak-Solecka, Działoszyn Prace powstałe na plenerze malarsko-rzeêbiarskiego w Bobrownikach – fot. archiwum POK W dniach 25 - 27 lipca 2008 r. w Bobrownikach miał miejsce Powiatowy Plener Malarsko–Rzeêbiarski, którego organizatorem był Powiatowy OÊrodek Kultury w Działoszynie. Patronat nad plenerem obj´ło Starostwo Powiatowe w Paj´cznie. Jego uczestnikami byli nast´pujàcy malarze i rzeêbiarze z terenu powiatu paj´czaƒskiego: Jerzy Kacprowski, Witold Kr´˝el, Józef K´piƒski, Krzysztof Strzelczyk, Józef Fiedor, Henryk Chałubiec, Janusz Pacak, Andrzej Stefek. Najmłodszym uczestnikiem pleneru był 13–letni Paweł Posmyk, wnuk pana Józefa K´piƒskiego. Głównymi celami pleneru było m.in.: stworzenie artystom warunków do rozwijania pasji twórczych, popularyzacja malarstwa i rzeêby jako atrakcyjnej formy sp´dzania wolnego czasu oraz integracja gminnych Êrodowisk artystycznych. Przez trzy dni malownicze krajobrazy Bobrownik i pi´kna sceneria rzeki Warty były inspiracjà dla twórczoÊci malarskiej i rzeêbiarskiej twórców. Soczysta Uczestnicy pleneru wraz z organizatorami – fot. archiwum POK 24 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny zieleƒ i kojàcy szum rzeki Warty bez wàtpienia stanowiły wspaniałe tło dla uczestników pleneru. Wszystkie prace, które powstały podczas Powiatowego Pleneru MalarskoRzeêbiarskiego tchnà spokojem i przemyÊlanà kompozycjà, w obrazach widaç prawdziwy zachwyt nad pi´knem Êwiata, w rzeêbach zaÊ zachwyt nad kulturà i tradycjà. Uroczyste zakoƒczenie pleneru z udziałem jego uczestników i zaproszonych goÊci, w tym Starosty Paj´czaƒskiego Beaty Mateusiak-Pieluchy odbyło si´ w niedziel´ 27 lipca 2008 r. w Zespole Parkowo–Pałacowym w Działoszynie. Na program zamkni´cia pleneru zło˝yły si´: biesiadowanie przy ognisku przy akompaniamencie gitarzysty, pana Damiana Makosa, wspólne Êpiewanie piosenek biesiadnych oraz prezentacja prac wykonanych przez uczestników pleneru. Wszystkie prace powstałe podczas pleneru znalazły si´ na wystawie poplenerowej, której oficjalne otwarcie odbyło si´ 5 wrzeÊnia w Sali Konferencyjnej Zespołu Parkowo-Pałacowego w Działoszynie. Podczas otwarcia wystawy poplenerowej dyrektor POK, Aldona Pol podzi´kowała wszystkim artystom, którzy zechcieli wziàç udział w tegorocznym plenerze, zło˝yła wyrazy uznania dla ich twórczoÊci i wr´czyła dyplomy za udział w plenerze. Wyraziła równie˝ przekonanie, i˝ plener malarsko-rzeêbiarski na stałe wpisze si´ w kalendarz imprez kulturalnych POK-u. Wystaw´ prac poplenerowych mo˝na było oglàdaç w Sali Ekspozycyjnej Powiatowego OÊrodka Kultury do koƒca wrzeÊnia. 7 Rzeêbiarze podczas pracy, od lewej Janusz Pacak, Józef Fiedor – archiwum POK Artysta-malarz Józef K´piƒski z wnukiem Pawłem Posmykiem – archiwum POK MyÊli Oli uchwycone w kadrze Ewelina Dobrzyƒska, Barczew Uwielbia góry, szum drzew, lilie i koty. Marzy o podró˝ach, skoku ze spadochronem i pływaniu z delfinami. Zjawiska przyrody uwiecznia na zdj´ciach. Jednak nie poszła na studia zwiàzane z fotografià, chocia˝ to jej hobby. Obawiała si´, ˝e kiedy pasja stanie si´ pracà i przymusem, nie b´dzie ju˝ sprawiaç przyjemnoÊci. A dla Aleksandry Brzeskiej, rodowitej sieradzanki, aparat fotograficzny jest wszystkim: przyjacielem, wolnoÊcià, mo˝liwoÊcià ucieczki. Ola, studentka fizjoterapii, wcale nie Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny uwa˝a si´ za profesjonalnego fotografa, chocia˝ dwukrotnie była uczestnikiem plenerów „Sieradzkie klimaty”, a jej zdj´cia opublikowano w kalendarzu Urz´du Miasta na rok 2008. Nic wi´c dziwnego, ˝e artystka jest członkiem Sieradzkiego Towarzystw Fotograficznego. Ola podkreÊla, ˝e w ka˝dej dziedzinie sztuki potrzebna jest umiej´tnoÊç dostrzegania otaczajàcej nas rzeczywistoÊci oraz wra˝liwoÊç. Jej zdaniem, to właÊnie dzi´ki fotografii mo˝emy doceniç pi´kno ulotnych chwil. Pierwsze szlify, czyli fotograficzny elementarz Kto rozbudził w Oli artystycznà dusz´? Jak zacz´ła si´ jej fotograficzna przygoda? - Pierwszà osobà, która próbowała mnie nakłoniç do robienia zdj´ç był mój tato. Do dziÊ pami´tam, jak tłumaczył mi na Zenicie XP, na czy polega zastosowanie przysłony i czasu w danych warunkach oÊwietleniowych – uÊmiecha si´ Ola, obecnie dwudziestolatka studiujàca w Poznaniu. – Jednak˝e „zabawa” w powa˝niejszà fotografi´ 25 pojawiła si´ trzy lata temu, kiedy po raz pierwszy poszłam na spotkanie nieformalnej grupy „ fotosis”. I tak rozpocz´ły si´ plenery, ekstremalne wycieczki nad wod´, do lasu oraz długie w´drówki ulicami Sieradza z aparatem w dłoni – opowiada młoda artystka. WÊród innych miłoÊników fotografii Ola poznawała zasady złotego punktu, poszczególne parametry aparatu oraz zale˝noÊci mi´dzy nimi. - Ka˝dy plener, ka˝da wyprawa przynosiły coÊ nowego. Czasami wyje˝d˝aliÊmy z domu w Êrodku nocy lub bladym Êwitem, tak jak nad Jeziorsko. Zmarzni´ci, cali w błocie i przemokni´ci do suchej nitki „polowaliÊmy” na dogodne warunki do robienia zdj´çwspomina artystka. Jak widaç, Ola wytrwale dà˝y do celu. Studentka ceni upór i konsekwencj´ w działaniu. Podziwia ludzi, którzy mimo wszelkich przeciwnoÊci losu, sà w stanie iÊç dalej z podniesionà głowà. Kot, burza, miasto W krótkim czasie fotografowanie stało si´ cz´Êcià ˝ycia Oli. Na jej zdj´ciach cz´sto pojawia si´ kot – obiekt fascynacji sieradzkiej studentki. - Zachwyca mnie niezale˝noÊç i zwinnoÊç tych zwierzàt. Mog´ godzinami obserwowaç mojego czworono˝nego „futrzaka”, który wcià˝ płoszy si´ na widok aparatu. Dlatego te˝ ka˝de udane zdj´cie kota stanowi powód do radoÊci – mówi Ola. Nie tylko w przypadku ˝wawych zwierzàt trzeba wykazaç si´ du˝à cierpliwoÊcià, aby wykonaç cennà fotografi´. Podobnie jest ze zjawiskami atmosferycznymi. - Niektóre zdj´cia stanowià prawdziwe wyzwanie. Tak, jak utrwalenie na fotografii burzy. Wyczekiwanie odpowiedniego momentu, ˝eby nacisnàç spust migawki na długim czasie otwarcia przysłony z pewnoÊcià wymaga odrobiny samozaparcia – podkreÊla artystka. Ola Brzeska, dzi´ki fotografii, stara si´ na zawsze zatrzymaç to, co widzi i co wzbudza w niej emocje. Jej zdaniem trudno jednoznacznie zdefiniowaç „dobre zdj´cie”. - Fotografi´ mo˝na okreÊliç pod wzgl´dem technicznym, emocjonalnym, moralnym czy pod wzgl´dem przenoszonych treÊci. Dla mnie dobre zdj´cie to takie, w którego wykonanie autor wło˝ył serce i z którego jest dumny. Najwa˝niejsze, aby fotografia przyniosła twórcy przyjemnoÊç i satysfakcj´ – przekonuje sieradzanka. – OczywiÊcie aparat i jego parametry majà ogromny wpływ na efekt pracy. Czasem oczekiwania fotografa sà wi´ksze ni˝ mo˝liwoÊci techniczne sprz´tu i wtedy albo trzeba zmieniç wymagania, albo zakupiç lepszy model aparatu – wyjaÊnia Ola 26 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Bywa, ˝e aparat „le˝akuje” w akademiku Drugà pasjà Oli, obok fotografii, jest sport. Niestety, coraz wi´ksze problemy ze stawami kolanowymi sprawiły, ˝e sieradzanka musiała zrezygnowaç ze studiowania wychowania fizycznego. Zdecydowała si´ na fizjoterapi´. W przyszłoÊci chce pomagaç ludziom. Sama wie, jak wa˝ne jest wsparcie lekarzy i rehabilitantów. Dzieƒ Oli Brzeskiej jest szczelnie wypełniony. Zaj´cia, basen, çwiczenia, spotkania z przyjaciółmi. Studentka z ˝alem stwierdza, ˝e aparat fotograficzny musi poczekaç na bardziej dogodny czas w jej ˝yciu. Artystka wyznaje, ˝e nigdy nie miała pokusy, ˝eby kształciç si´ w kierunku fotografii - Z czasem pewnie obracałabym si´ wokół utartych technik i nawyków, których nabierajà studenci tego kierunku. A przecie˝ ka˝dy powinien znaleêç własny, niepowtarzalny sposób na fotografi´ – puentuje Ola. Artystka ch´tnie snuje plany na przyszłoÊç. Chce ukoƒczyç studia, znaleêç satysfakcjonujàcà prac´, zało˝yç rodzin´. Chocia˝ w garderobie Oli przewa˝ajà zgniłe zielenie i czerƒ, jej marzenia sà pełne kolorów. Skoki na bungee, odległe podró˝e to tylko niektóre plany sieradzanki. Miejmy nadziej´, ˝e wszystkie uda si´ zrealizowaç, a jej aparat ju˝ niedługo pomieszka w szafie… 7 Fotografie Aleksandry Brzeskiej Oktawa Katarzyna Nowicka, Sieradz Oktawa Haliny Nowickiej to malarska gama zagrana w dwóch odmiennych tonacjach. Tonacja oktawy ró˝anej jest ledwie słyszalnym szeptem. Osiem obrazów z ˝ycia ró˝ wygrywa płynne legato zlewajàc si´ w spokojnà melodi´, której echa długo rozbrzmiewajà w powietrzu. Byç mo˝e dlatego tytuły prac składajàcych si´ na cykl to kolejne dêwi´ki gamy – uporzàdkowane, współzale˝ne, tworzàce p´tl´. Natomiast oktaw´ obrazów z ˝ycia dziecka autorka skomponowała w tonacji głoÊnej i dynamicznej. W tym przypadku, kolejne odsłony Êwiata małej dziewczynki sà grane pełnym dêwi´kiem i oparte na wysokim akordzie. Czerwona sukienka, rozpostarte ramiona, ufnie wysta- Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Kwiaty dla artystki Haliny Nowickiej – fot. archiwum BWA 27 wiona do słoƒca twarz czy rozrzucone w twórczym bałaganie zabawki to najgłoÊniejsze nuty tej kompozycji. W odró˝nieniu od harmonijnych półgłosów oktawy ró˝anej, osiem tonów z ˝ycia dziecka to dysonans prowokowany niespo˝ytà energià, niekłamanà radoÊcià i nieprzerwanym zachwytem nad Êwiatem. „Am, stram, gram” przekornie wylicza dziewczynka, jednoczeÊnie nadajàc tytuł ka˝dej cz´Êci utworu. Choç tak ró˝ne w tematyce i tonacji, obie oktawy Haliny Nowickiej, dodatkowo zsynchronizowane formalnie, współbrzmià i tworzà dzieło kompletne. Obrazy mo˝na było oglàdaç w Galerii Sztuki Biura Wystaw Artystycznych w Sieradzu od 17 paêdziernika do 4 listopada 2008 r. 7 Na wernisa˝u w Sieradzkim BWA zabrzmiała równie˝ muzyka – fot. archiwum BWA cztery Êciany wiersza NIEBO TO INNI Maria Duszka, Sieradz patrzàc ile prób podj´to by nie poddaç si´ rozpaczy U BONIFRATRÓW (fragment) Niebo to inni łaknàcy pomocy jak niespodziewanych odwiedzin (...) ANTY-PRO-GNOZA Bogusław Bujała (ur. 1961) mieszka w Łodzi. Jest autorem czterech tomików wierszy: „Nieodpowiedzialni i postronni”, „Sznurowadła i no˝yczki”, „Krystyna” i „Magda”. Poeta osobny. WSCHODNIM RZEMIEÂLNIKOM chyba lubi´ jak kupcy i rzemieÊlnicy Cesarstwa Japonii p´dzelkiem gładzà kulturalnà rol´ kilkoma znakami setka mo˝liwoÊci NIEWIERNY Na swój dom wybrałem słowa niewinne stada zdrajców chocia˝ wiem t´ jedna rzecz ˝e zdrada wi´c najbezpieczniej ka˝de słowo mieç na oku 28 choç nie powinienem zajadaç si´ ksi´˝ycem z papieru literami jadeitu czy zjedzonà dawno wiÊnià czyni to bowiem słabym niedobrze ale w tych zr´cznych mozaikach taka jest wiary kotwica w ład i dwuszalkowà wag´ ˝e trudno si´ nie wzruszyç DziÊ pół wieku póêniej kiedy jestem niedoł´˝nym starcem wydaje mi si´ ˝e post´powałbym zupełnie inaczej ˝e wiele szans zlekcewa˝yłem ˝e wiele Êwiadomie zepsułem a wielu nie umiałem wykorzystaç To pomaga mi ˝yç Od dziÊ oddalony połowà wieku kiedy jestem nieodpowiedzialnym, młodzieƒcem wydaje mi si´ ˝e post´powałbym słusznie gdybym wiele szans zlekcewa˝ył wiele zepsuł a wielu nie wykorzystał To pozwala mi umieraç Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny PAPIER CIEMNOÂCI SZKLANY DZWON Ale patrzcie przebiegła myÊl jak mysz Co mówisz zombie Daj spokój pułapce bo K. myÊli naprawd´ uratowaç Êwiat W ciemnoÊci ˝yłeÊ cieƒ chwyciłeÊ lecz on od Êwiatła daleko był Wraz z jego piÊmiennictwem wi´c i wiersze? Na ten temat milczymy ChwyciłeÊ jak szcz´Êcie wyniosło ci´ do dni nasyconych Spadajàce kartki papieru to nasze ze sobà rozmowy Ale zatrzymaç rozpalonych dłoni sposobu nie było Woli milczeç jako poetka wyprzedza czasy Na twarzy ci teraz sadzà rozmazane dziesi´ç znaków Alikwot ciszy przeznaczenie bardów Chodzisz do chorych przeklinasz klniesz zapierasz si´ wiem A nawet gdy mówi – np. o pieniàdzach wzbogaca skarbnic´ Êwiatowej literatury To pomaga mniej czuç ˝e i nieszcz´Êcie znajduje dobre spełnienie umarłeÊ wi´c Mówià ˝e wysyła 30 listów miesi´cznie Pytam czy ta ksià˝ka jest ciekawa KtoÊ pyta czy prowadz´ pami´tnik Łykam dwie wódki Podejrzewa si´ ˝e jesteÊmy kochankami Odpinam kołnierzyk i zapinam Ona wchodzi jak mróz nieproszona Widz´ bose stopy na dywanie To moja siostra Magdalena Poznaje t´ cisz´ Stoi naga przede mnà i czeka a˝ okryj´ jà obejm´ odprowadz´ Mówià ˝e niepełnoletnia od dwudziestu przynajmniej lat ˚e chora na niewinnoÊç Oto co mówisz I zakochana Jak szklany dzwon TROCH¢ MNIEJ UMRZEå PROSZ¢ DZI¢KUJ¢ PRZEPRASZAM (wiersz na motywach domowych) CI¢˚KO RANNY KAPITAN RAGINIS PODEJMUJE DECYZJ¢ Przyłapałem ostatnio naszà Julk´ na ostrym waleniu w klawiatur´ kompa co robisz – zły pytam – nie wal tak mocno bo jeszcze coÊ rozwalisz pisze wierszyk – mówi – wierszyk pisze aha – odpowiadam z minà ojca zawodowca id´ do kuchni by daç jej czas Ledwie widz´ na oczy. Dym przegryza wszystko. Straszny jest ten wrzeÊniowy upał. Trzymam si´ zawleczki. To metalowe kółeczko pozwala mi zrozumieç kolej rzeczy. po minucie wpada koƒczyłam prosz´ wierszyk koƒczyłam podaje drobnymi palcami jakàÊ niewidzialnoÊç bior´ z jej dłoni przeêroczysty okruch dzi´kuj´ – z ust słychaç ale myÊl´ – przepraszam Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny X X X x x x Smok na odwrocie starego wydruku ma dziesi´ç głów pomaraƒczowych ogonów siedem troch´ zielonych nóg Julka mówi och tata nie mów mi wiem – mog´ nic nie mówiç ale i tak wrócisz do mnie z krzykiem obok smoka – mały wybuch taka eksplozja bo rano zła byłam ˝e mi zrobiłaÊ gwałtownà pobudk´ mamusiu powinnaÊ mnie budziç z szacunkiem Wojciech Boros (ur. 1973) mieszka w Gdaƒsku. Z wykształcenia jest historykiem. Swoje wiersze publikował m.in. w „Autografie”, „Fa-arcie” „Frondzie”, „Frazie”, „Toposie”, „Gazecie Malarzy i Poetów” „Opcjach” oraz w „Poza słowa: antologia wierszy 19762006”. Wydał trzy tomiki: „Nierealit górski” „Jasne i Pełne” oraz „Złe zamiary”. Wa˝ne miejsce w jego twórczoÊci zajmuje rodzina i historia. Idêcie ju˝, chłopcy. Wy musicie przetrwaç. Ja w tym schronie zaczekam na lepsze czasy. Idêcie ju˝ – ta cisza nie b´dzie trwaç wiecznie. teraz zrobi´ Ci stracha zza czarnej szafy prababci Krysi wyskocz´ 29 która daleko stàd szuka naszego kotka w Doroty podziemnym ogrodzie a Ty zgodnie z konwencjà zabawy krzykniesz jakbyÊ si´ bała wÊród nocnej ciszy patrz´ przed siebie moje ja si´ kurczy reszta – wr´cz przeciwnie bo widzisz mamko – wszystko jest proste bolà mnie nó˝ki – weê mnie na r´ce mam swoje latka – ˝e umr´ nie wiem. X X X 9.04.2004 X X X Mamy z Julià własne sprawki sekrety szeptane na ucho za plecami Anny ostatnio zauwa˝am zmian´ sojuszy koƒczà si´ powoli kontrakty na zamki a Weroniki Przedszkolne stajà si´ wyrocznià mam jeszcze koncesj´ na najskomplikowaƒsze dinozaury oraz problemy typu sisiorki – pisie Ci´˝ko nam idzie to wykrawanie zwykłej kromki ciszy z apetycznego bochna hałasu który nas toczy przez asfaltowe pola krzemowe doliny parkiety dyskotek MY WAY Byç mo˝e to była ta Droga. Którà zwykli wybieraç prawie wszyscy. Ksi´˝yc zdawał si´ byç po mojej stronie. Ânieg tak˝e. Jazgot przebojów potwierdzał wybór. Zaimki: ja, moje podnosiły na duchu. O promilach nawet nie warto mówiç. Cud, ˝e alkomaty zawsze jadà gdzie indziej. Uratowały mnie moje złe zamiary. Ze zła wychodzàc, wdepnàłem w dobro. Mam szcz´Êcie. Które nie trwa wiecznie. na punktach pomiarowych mamy chroniczny niedoczas i strach wypisany potem na koszulkach ˝e termin przydatnoÊci do zbawienia skoƒczy si´ nam właÊnie teraz DJ za konsoletà szykuje czarnà płyt´. 7 Jubileusz XXX-lecia „Szkatuły Piórem Rzeêbionej” Jana Matusiaka Sławomir Kołodziejczyk, Sieradz UroczystoÊci jubileuszowe rozpocz´ły si´ mszà Êwi´tà w koÊciele Âwi´tego Ducha na starym cmentarzu w intencji twórcy i autorów wpisów w Szkatule w pierwszà rocznic´ Êmierci Jana Matusiaka. Celebrujàcy msz´ ks. prałat Józef Fràtczak powiedział. m.in. ze wzruszeniem, ˝e gł´boko nosi w sercu wspomnienie sprzed kilku lat. - Ja - mówił - odbierałem w imieniu sie- radzkich kapłanów honorowe wyró˝nienie przyznane nie˝yjàcemu ju˝ ksi´dzu Waleremu Pogorzelskiemu, Jan Matusiak odbierał dla siebie najwy˝szy laur „Sieradzanina XX. wieku” Po uroczystoÊciach w koÊciele zło˝ono kwiaty na grobie twórcy Szkatuły. „Pasje i zamiłowania Jana Matusiaka” i „Sieradzkie pomniki i tablice – wg projektów Jan Matusiaka” Inauguracja obchodów pierwszej rocznicy Êmierci twórcy „Szkatuły”, Jana Matusiaka, odbyła si´ w Powiatowej Bibliotece Publicznej. Gdy rozległa si´ ulubiona melodia pana Jana, hejnał Sieradza, wszyscy wstali. Wszak to on czuwał przy jej narodzinach. O tym, ˝e była ceniona przez całà jego rodzin´, Êwiadczy i to, ˝e jego wnuczek umieÊcił jà w swoim telefonie komórkowym. UroczystoÊç od poczàtku miała rodzinny, ciepły, poetycki nastrój: młodzie˝ recytowała wiersze Władysława Potakowskiego, Rafała 30 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Orlewskiego, Marii Marchewkowej, Feliksa Rajczaka, poetów których Jan Matusiak zaprosił do „Szkatuły”. Zakochany w Sieradzu kolekcjoner, Jan Matusiak, wszechstronnie utalentowany twórca: malował, pisał fraszki, sentencje, scenariusze audycji radiowych, które emitowane były przez kilka lat w sieradzkim radiow´êle, był tak˝e dowcipnym, uroczym człowiekiem z charakterem . Mówili o swoich spotkaniach z Nim: starosta Dariusz Olejnik, prezes Fundacji Wspierania Kultury Miasta Sieradza Michał Kłos, dyrektorka Powiatowej Biblioteki Publicznej Nina Andryszczak, Jan Hołubowicz, Józef Szubzda, Agnieszka Pi´tka, Henryk Krawczyk, Zofia Sobczak, Irenna Kostrzewska, Maria Kaêmierczak. Odbyło si´ równie˝ otwarcie wystaw: „Pasje i zamiłowania Jana Matusiaka” i „Sieradzkie pomniki i tablice – wg projektów Jan Matusiaka”. ˚yczliwoÊç i ciepło tego spotkania mogło wywołaç nawet wra˝enie – jeÊli ktoÊ akurat spojrzał na portret pana Jana umieszczony na wystawie – ˝e autor „Szkatuły...” uÊmiecha si´ do niego. „Na szkatułowych znakach pocztowowydawniczych” Na wystawie „Na szkatułowych znakach pocztowo-wydawniczych” zaprezentowano głownie zbiory filatelistyczne, m.in. karty pocztowe, koperty, widokówki, znaczki zwiàzane z wa˝nymi wydarzeniami regionalnymi. Były te˝ karty i znaczki pierwszego dnia obiegu wydane przez Rejonowy Urzàd Poczty w Sieradzu m.in. z serii koÊcioły ze znaczkami wydanymi pierwszy raz w historii Sieradza przedstawiajàcymi Sieradzkà Kolegiat´ /29 lipca 2005/ oraz srebrny znaczek wydany na XXV lecie pontyfikatu Papie˝a Jana Pawła II. Wystawiono równie˝ kart´ pocztowà oraz datownik wg projektu SDK, upami´tniajàce obchody XXX-lecia „Szkatuły”. „Kosmos w Szkatule Piórem Rzeêbionej” Jana Matusiaka. DwadzieÊcia kilka lat wczeÊniej ni˝ zapoczàtkowana została „Szkatuła Piórem Rzeêbiona”, pana Jana Matusiaka zafascynował Kosmos. Ta fascynacja zacz´ła si´ od pierwszego listu do Sieradzan z kwietnia 1955 roku, którego autorem był Êwiatowej sławy uczony, twórca podstaw kosmonautyki, sieradzanin Ary Szternfeld. I trwała a˝ do Êmierci pana Jana. W Szkatule nie znalazł si´ wpis Arego Szternfelda. Nie udało mu si´ byç w Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny 31 Polsce po otwarciu szkatuły w 1978 roku. Znalazły si´ natomiast wpisy ˝ony Szternfelda Ilzy, jego siostry Ady Kaleckiej, jego córek Mai i Elwiry, „ambasadorów” Szternfelda i kosmonautyki w Polsce: red. Ryszarda Badowskiego z Warszawy i Mirosława Zbigniewa Wojalskiego z Łodzi oraz autora ksià˝ki biograficznej o Szternfeldzie Władysława Geislera i pierwszego polskiego kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego. Wpisy, zdj´cia i artykuły o autorach tych wpisów były treÊcià wystawy „Kosmos w Szkatule Piórem Rzeêbionej” Jana Matusiaka. W XI tomie „Sieradzkiego Rocznika Muzealnego” uka˝e si´ omówienie oficjalnej i prywatnej korespondencji Arego Szternfelda i jego rodziny z władzami Sieradza i sieradzanami w latach 1955 – 1994 ze zbiorów „Szkatuły Piórem Rzeêbionej” Jana Matusiaka. Autorem opracowania jest dyrektor Muzeum Okr´gowego w Sieradzu, Jerzy Kowalski. „Jan Matusiak – malarz starego Sieradza” Otwarcie wystawy dorobku malarskiego Jana Matusiaka odbyło si´ w Biurze Wystaw Artystycznych. Autora „Szkatuły” najcz´Êciej kojarzono z jego pasjà kolekcjonerskà i licznymi talentami literackimi, troch´ mniej z malarstwem. Jego rysunki, co prawda, ukazały si´ nawet w ksià˝ce z wierszami Mieczysława Millera o Sieradzu, zdobiły te˝ jego mieszkanie – czyniàc z niego małe „muzeum miłoÊci” do rodzinnego miasta, ale dopiero ekspozycja w galerii ujawniła w pełni jego dorobek plastyczny. Podczas zwiedzania wystawy wielu sieradzan odkrywało na chwil´ swój Sieradz z dzieciƒstwa, gdy˝ wi´kszoÊci utrwalonych na rysunkach domów ju˝ nie ma... Talenty ojca najpełniej ukazała jedna z jego córek, mówiàc ciepło „nasze mieszkanie zawsze było pi´knie udekorowane”. Jan Matusiak został poÊmiertnym laureatem VII edycji Honorowej Nagrody Hetmana Kolekcjonerów Polskich, Jerzego DuninBorkowskiego. Nazwisko Jana Matusiaka znalazło si´ wÊród takich sław, jak NowakJezioraƒski, Szymon Kobyliƒski i Franciszek Starowieyski, które zostały laureatami poprzednich edycji nagrody. Obchodom Jubileuszu „Szkatuły...” towarzyszyło wydanie 4. Indeksu Autorów Wpisów z listy 811 nazwisk. Redakcja prezentuje fotoreporta˝ z tej wa˝nej dla miasta uroczystoÊci. 7 32 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Głód poezji Maria Duszka, Sieradz Kiedy po raz pierwszy trafiłam do „Kredensu”, pubu mieszczàcego si´ w piwnicy jednej z kamienic na sieradzkim rynku, pomyÊlałam, ˝e jest to miejsce stworzone po to, aby organizowaç tutaj imprezy artystyczne. Pomysł dojrzewał we mnie ponad rok. Pierwsze spotkanie odbyło si´ w niedzielne popołudnie 20 kwietnia 2008 r. Był to wieczór autorski grupy literackiej „Profitaryat” w składzie: Marek Czuku, Bogusław Bujała (poeci z Łodzi) oraz ni˝ej podpisana. Z kolei „Wieczór poezji amerykaƒskiej” odbył si´ 17 czerwca, tym razem ju˝ pod szyldem Filii nr 2 MBP oraz Koła Literackiego „Anima”. Wiersze Emily Dickinson, Roberta Frosta, Estlina E. Cummingsa oraz Francka O’Hary czytali uczniowie sieradzkiego „Jagielloƒczyka” Justyna Kurczych i Przemek Kaczmarek. Âpiewali i grali na gitarze Piotr Oleksy i Gracjan Olbiƒski. Po spotkaniu Grzegorz Pietrucha, dyrektor I LO zachwycony wyst´pami swoich uczniów powiedział, ˝e majà oni w sobie olbrzymi potencjał. Potwierdziłam i dodałam, ˝e wystarczy dostrzec ich talenty i lekko ich ukierunkowaç. Pod koniec lipca przyszła do mnie Justyna Kurczych wydelegowana przez swoich kolegów. Poprosiła abyÊmy zorganizowali nast´pnà imprez´. WymyÊliłam wi´c „Wieczór poezji angloj´zycznej”. Przemek Kaczmarek zaproponował. abyÊmy obok wierszy powa˝nych zaprezentowali te˝ ˝artobliwe, zabawne utwory zamieszczone w antologii „Fioletowa krowa” – przeło˝onej i uło˝onej przez Stanisława Baraƒczaka. Do grupy wykonawców dołàczyli tym razem: Agata Kaczmarek, Maria Staszczyk, Daria Kardecka i Dominik Czajeczny. Wieczór odbył si´ 26 sierpnia. Było goràco, ciasno ale miło. Zabrakło miejsc przy stolikach. Ci, którzy przyszli ostatni, musieli siedzieç na schodach i na podłodze. Justyna Kurczych tak uzasadnia swoje zaanga˝owanie w organizacj´ tych imprez: „Poezja jest swego rodzaju ucieczkà do inne- go Êwiata. Przy okazji przygotowania wieczoru poetyckiego poznajemy twórczoÊç wczeÊniej nieznanych nam autorów. Organizujàc te imprezy spotkałam wielu cudownych ludzi. Przybli˝ajàc innym poezj´ mamy ogromnà satysfakcj´, pokazujemy, ˝e w dzisiejszym Êwiecie jest miejsce dla indywidualistów.” W najbli˝szym czasie w cyklu „Głód poezji” planujemy „Poetyckie Andrzejki”. Na spotkaniu autorskim wystàpi tak˝e Wojciech Boros z Gdaƒska. A na wiosn´ spektakl oparty na twórczoÊci współczesnych poetów polskich zaprezentuje Stanisław Brzezina Kałkus prowadzàcy Teatr „Stodoła” w Olsztynie k. Cz´stochowy. Co dalej? Planujemy kolejne wieczory poezji: rosyjskiej, niemieckiej i hiszpaƒskiej. Pomysłów i energii nam nie zabraknie. A osób zainteresowanych naszymi imprezami ciàgle przybywa. 7 Od lewej: Piotr Oleksy, Justyna Kurczych, Przemysław Kaczmarek, Agata Kaczmarek – fot. M. Duszka Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny 33 O tym co w kulturze sieradzkiej słychaç Sławomir Kołodziejczyk, Sieradz II Festiwal Gazetek Szkolnych Zespołu Szkół Elektronicznych w Zduƒskiej Woli, „Szkolny Kalejdoskop” ze Szkoły Podstawowej w Niemysłowie oraz „Szok” ze Szkoły Podstawowej w Burzeninie. „Czwartek artystyczny” w Złoczewie Uczestników, organizatorów i wszystkich zaproszonych goÊci powitał w Teatrze Miejskim prezydent Sieradza Jacek Walczak - fot archiwum redakcji Wojewódzki OÊrodek Doskonalenia Nauczycieli w Sieradzu zorganizował 24 wrzeÊnia br. II Festiwal Gazetek Szkolnych. Współorganizatorem festiwalu był Miejski Dom Kultury w Sieradzu. Celem spotkania było przedstawienie dorobku poszczególnych tytułów i integracja Êrodowisk redakcyjnych prasy szkolnej z obszaru działania sieradzkiej delegatury Kuratorium OÊwiaty w Łodzi. Na pierwszà cz´Êç festiwalu składały si´: wystawa w WODN w Sieradzu przesłanych na II Festiwal egzemplarzy gazetek szkolnych oraz w Teatrze Miejskim wystawa plakatów promujàcych tytuły i ich osiàgni´cia. W cz´Êci drugiej na scenie prezentowały si´ poszczególne redakcje. Wi´kszoÊç pokazów miała charakter multimedialny. Szczególnie ˝ywiołowo odbierane były wyst´py składajàce si´ ze scenek teatralnych, cz´sto uzupełnionych muzykà i Êpiewem młodych redaktorów. Jury festiwalowe przyznało I miejsce „Nowince” ze Szkoły Podstawowej w Raczkowie, II „Szpili” z Gimnazjum w Paj´cznie, III „No Name” z Gimnazjum nr 3 w Sieradzu. Wyró˝nienia otrzymały zespoły „Z Dołu” z 34 “Czwartki artystyczne” dla utalentowanej młodzie˝y z miast i gmin powiatu sieradzkiego prowadzone od maja 2008 roku przez Klub Pracy Twórczej im. Feliksa Rajczaka przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu oraz Biuro Wystaw Artystycznych w Sieradzu, w sierpniu odbyły si´ w Złoczewie. W ka˝dym takim spotkaniu uczestniczy artysta plastyk zwiàzany z Biurem Wystaw Artystycznych, plastycy ze szkół i oÊrodków kultury ze swoimi uzdolnionymi wychowankami (uczniowie obowiàzkowo przynoszà swoje prace), dyrektor BWA oraz prezes KPT. Podobne zasady obowiàzujà tak˝e artyst´ prowadzàcego warsztaty: te˝ obowiàzkowo przywozi z sobà kilka swoich prac, które prezentuje uczniom. W sierpniowych warsztatach brała udział młodzie˝ zwiàzana z Miejskim OÊrodkiem Kultury w Złoczewie oraz uczniowie ze złoczewskiego gimnazjum. Warsztaty prowadził artysta plastyk Kasjan Farbisz. Najlepsze prace uczniów z kilku miejscowoÊci trafià wkrótce na wystaw´ organizowanà w starostwie. Organizatorzy „czwartków artystycznych” chcà otoczyç trwałà opiekà utalentowanà młodzie˝ i dlatego b´dà organizowaç spotkania w ka˝dym Êrodowisku dwa razy w roku. Dwa razy w roku te˝ b´dà otwierane wystawy prac w starostwie. „Siódma Prowincja” zaprasza młode talenty Prezentujemy prace plastyczne utalentowanych uczniów ze Złoczewa wyłonione podczas warsztatów plastycznych: El˝biety Magdy, Martyny Âwiàtczak i Aleksandry Resterniak Pozostałych wyró˝nionych prac, niestety, nie udało si´ nam umieÊciç w tym numerze. El˝bieta Magda - „Pejza˝” Aleksandra Restarniak - „Pejza˝a” Martyna Âwiàtczak - “Martwa Natura” Młodzi poeci z gimnazjum W Publicznym Gimnazjum Gminy Sieradz od kilku ju˝ lat istnieje Stowarzyszenie Młodych Poetów. Opiekunka stowarzyszenia, polonistka Bo˝ena Waluda, powiedziała naszej redakcji: „Wielu uczniów, nale˝àcych do stowarzyszenia, opuÊciło mury naszej szkoły. Mam nadziej´, ˝e b´dà mieli mo˝liwoÊç kontynu- Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny owania swojej pasji w innych placówkach. Obecnie proponujemy naszym uczniom korzystanie z naszego wsparcia; nie chcielibyÊmy by młodzi, wra˝liwi ludzie pozostali bez opieki. W Kàciku TwórczoÊci Własnej, który od kilku lat funkcjonuje w naszej szkole, umieszczamy ciekawe wiersze, jeszcze nigdzie nie publikowane. Po raz pierwszy dwie uczennice zaprezentowały swoje utwory. Sà naprawd´ interesujàce. MyÊl´, ˝e wkrótce pozostałe osoby przełamià barier´ nieÊmiałoÊci i otrzymamy wi´cej Êwietnych utworów, które mo˝e w przyszłoÊci uda nam si´ opublikowaç Patrycja Smosna Kropelkà... Kocim dotykiem ciała Znaczàc grzeszne Êlady Zaistniałam kropelkà Wilgotnej mej t´sknoty. W rozkoszy niecierpliwej, Zamkni´tej w Twych ramionach Pomrukiem po˝adania. ...Dopóki jestem uÊmiechem, słowem, gestem... W grudniu br. odb´dzie si´ kolejny XVII Ogólnopolski Festiwal Poezji Âpiewanej organizowany przez Miejski Dom Kultury w Sieradzu. W programie: 6 grudnia inauguracja, przesłuchania, koncert laureatów oraz koncert Antoniny Krzysztoƒ. 7 grudnia „Słowo Herberta”(wiersze recytuje Jerzy Zelnik) . Wydanie specjalne Od wielu ju˝ lat uczniowie ze Szkoły Podstawowej w Burzeninie redagujà własnà gazetk´. Najnowszy numer – wydanie specjalne – poÊwi´cili 90 rocznicy odzyskania przez Polsk´ NiepodległoÊci. W słowie wst´pnym Barbara Darul, wójt gminy, napisała m.in. „Słowa mówione szybko ulatujà z pami´ci, zapisane – pozostajà na wieki tak, jak utrwalone na fotografiach twarze naszych przodków, czy ulice i domy dawnego Burzenina”. Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Barbara Darul podczs spotkania w Domu Kultury w Burzeninie - fot. archiwum redakcji Gazetk´ redaguje zespół w składzie: Marta Buczkowska, Justyna ˚urawska, Justyna Gawroƒska, Mateusz Kaczmarek, Patrycja Prekwa, Katarzyna K´dzierska, Magdalena Bogus, Damian Piasecki, Michał Posmyk, Jarosław Ciesielski, Artur Âwiàtczak, Dominik Szyper, Sara Skórzak, Klaudia Kurowska. Opiekunowie: Lidia Ubych i Anna Mikołajczyk. Zaduszki poetyckie Miejska Biblioteka Publiczna w Sieradzu ju˝ po raz drugi zorganizowała „Zaduszki poetyckie”. Wiersze polskich poetów: Jana Pawła II (zm. 2005), Jana Twardowskiego (zm. 2006), Czesława Miłosza (zm. 2004), Zbigniewa Herberta (zm. 1998), Edwarda Stachury (zm. 1979) i Jacka Kaczmarskiego (zm. 2004), wzbogacone zostały prezentacjà nagraƒ piosenek Agnieszki Osieckiej (zm. 1997) i Czesława Niemena (zm. 2004). CałoÊç otwierało przepi´knie wykonanie Anny Szałapak piosenki Zygmunta Koniecznego i Agnieszki Osieckiej „Grajmy Panu”. Piosenka „Kiedy mnie ju˝ nie b´dzie” Agnieszki Osieckiej i Seweryna Krajewskiego jest zaduszkowym motywem przewodnim i wprowadza słuchaczy w klimat zadumy i przemijania. „Zaduszki poetyckie” adresowane do młodzie˝y licealnej sà wspaniałym urozmaiceniem lekcji j´zyka polskiego i wiedzy o polskiej kulturze. Anna BaÊnik „Motywy chrzeÊcijaƒskie w sztuce” W Burzeninie 18 listopada w Domu Kultury odbyła si´ realizacja projektu opracowanego przez Szkoł´ Podstawowà i Gminnà Bibliotek´ Publicznà połàczonego z odczytem ks. Romana Krzy˝aniaka: „Motywy chrzeÊcijaƒskie w sztuce”. Wyst´py artystyczne młodzie˝y szkolnej przyj´to goràcymi brawami. Otwarto równie˝ wystaw´ prac plastycznych Karola Owczarka, Ewy Złotowskiej, Mirosława Kołodzieja, Radosława Kaczmarka i Józefa Bogusławskiego. Wiersze recytowała poetka ludowa Marianna Kajzer. Przy mogile powstaƒców „Gdy myÊl´ Sieradz...” Miejska Biblioteka Publiczna w Sieradzu wydała kolejnà publikacj´; jest to zbiorek wierszy osób zwiàzanych z Sieradzem pracà, szkołà, dzieciƒstwem czy pasjà... W tegorocznych obchodach Âwi´ta NiepodległoÊci du˝y udział mieli członkowie 35 działajàcego od kilku miesi´cy Stowarzyszenia Przyjaciół Burzenina: zorganizowali zbiorowy wyjazd do poło˝onej w pobliskich lasach mogiły Powstaƒców z 1863 roku, by tam w skupieniu uczestniczyç w mszy Êwi´tej odprawionej w intencji poległych oraz ojczyzny. Proboszcz parafii w Burzeninie ks. Roman Krzy˝aniak celebrujàcy msz´ Êwi´tà przypomniał zebranym jak wielkie znaczenie dla sprawy niepodległoÊci miała ofiarnoÊç powstaƒców. Po mszy wysłuchano wykładu sieradzkiego historyka Jana Pietrzaka o tragicznych losach oddziału powstaƒczego Makarego Drohomireckiego. „W miejscu w którym zebraliÊmy si´ do wspólnej modlitwy te˝ rodziła si´ niepodległa Polska” - powiedział prezes Stowarzyszenia Jerzy Rybczyƒski. W uroczystoÊci wzi´li tak˝e udział harcerze, stra˝acy oraz Barbara Darul, wójt gminy. W mogile przy której si´ modlono spoczywajà powstaƒcy i ich przywódca Makary Drohomirecki. Artur Lewandowski * * * pierwsza dojrzała poziomka z naszego ogródka dzielimy si´ nià po połowie * * * przez otwarte okno stukot damskich obcasów to znowu nie ty Warckie Centrum Kultury oraz Miejska i Gminna Biblioteka Publiczna w Warcie ogłosiły konkurs na zilustrowanie ulubionej ksià˝ki. Organizatorom zale˝ało na tym, aby młodzi czytelnicy w wolnym czasie cz´Êciej wybierali czytanie ksià˝ki, zamiast oglàdanie nie zawsze ciekawych i dobrych programów telewizyjnych czy gier komputerowych, bo „ksià˝ka – to mistrz, co darmo nauki udziela, kto jà lubi – doradce ma i przyjaciela, który z nim smutki dzieli, pomaga radoÊci, chwile nudów odp´dza, osładza cierpkoÊci...” Dwie nagrodzone prace publikujemy: „Poeci i fotograficy z małych ojczyzn” „Jestem ilustratorem mojej ulubionej ksià˝ki” 11 grudnia w Teatrze Miejskim w Sieradzu odb´dzie si´ impreza artystyczna „Poeci i fotograficy z małych ojczyzn” przygotowana przez Klub Pracy Twórczej im. Feliksa Rajczaka przy Powiatowej Bibliotece Publicznej, Sieradzkie Towarzystwo Fotograficzne, Miejski Dom Kultury i Młodzie˝owy Dom Kultury. W programie: prezentacja artystyczna wierszy i zdj´ç poetów i fotografików z Sieradza, Burzenina i Warty. „Mój list do Êwiata” W ogólnopolskim konkursie poetyckim ogłoszonym przez Miejskà Bibliotek´ Publicznà w Sieradzu i Koło Literackie „Anima”, dwoje autorów z Sieradza uzyskało wyró˝nienia. Publikujemy ich wiersze Koncert w Muzeum Walewskich 21 listopada w Muzeum Walewskich w Tubàdzinie odbył si´ koncert instrumentalny w wykonaniu: Wojciecha Kubicy (fortepian) i Marcela Markowskiego (wiolonczela). Koncert prowadził Janusz Janyst. Marika Kmieç * * * minie jeszcze kilka lat kilka drzew straci skrzydła „Tajemniczy ogród” - praca Katarzyny Chroƒskiej z Włynia 7 oddawaç si´ b´d´ w r´ce m´˝czyzn obcych jak Êmierç albo trz´sienie ziemi w nowym jorku pozwol´ im dotknàç si´ tylko raz nie b´d´ pami´taç ich twarzy imion dłoni obce b´dà ich usta odległe spojrzenia co dzieƒ sypiaç b´d´ z tobà pod ka˝dà postacià nocy „OpowieÊci z Narnii” - praca Pauliny K´py z gimnazjum w Warcie. 36 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Wieluƒ jak czereÊnia Jarosław Petrowicz, Wieluƒ Profesorowi Andrzejowi Zawadzie W Wieluniu ˝yjà pi´kne kobiety. Ognie, ˝agle, jasnosłyszenia, iskry, powaby, jedwaby, olÊnienia, anioły, jasnowidzenia. Nie opiszesz tego, no bo jak! Do miasteczka przyjechałem si´ o˝eniç i zostałem zauroczony miejscem. MiejscowoÊç jest jak wielunianka: pi´kna, schludna i tajemnicza. OczywiÊcie zestawienie miasta i kobiety nie jest ani nowe, ani ju˝ chyba efektowne. A jednak wynika z wewn´trznej prawdy, prawdy emocji i prawdy intelektu, jeÊli te prawdy w ogóle mo˝na rozdzielaç. Jest w tym zestawieniu coÊ płciowego, a zatem nie widz´ powodu, aby z niego nie skorzystaç. Znalazłem takie zdj´cie z lat trzydziestych w ksià˝ce Jana Ksià˝ka. Któ˝ nie miałby pisaç o Wieluniu ksià˝ek, jeÊli nie Jan Ksià˝ek. Skromny i màdry pan, pracujàcy w muzeum. Interesuje si´ fotografià. Wydał mi´dzy innymi pi´kny tom z dawnymi widokówkami Wielunia. Wizerunek pochodzi z innego albumu zatytułowanego: Lata dwudzieste, lata trzydzieste w powiecie wieluƒskim. UÊmiechni´ta, kształtna kobieta stoi w roku 1937 przed autobusem linii Wieluƒ - Łódê. Twarz ma jak ksi´˝yc, uÊmiech niby zagadkowy i ten błysk w oczach, który pewnie kiedyÊ zwrócił uwag´ niejednego przedwojennego m´˝czyzny. Dziewczyna zało˝yła w słoneczny dzieƒ jasnà garsonk´ w ciemne kropki. Zdj´cie jest czarno-białe, wi´c trudno mówiç o kolorach. Zresztà, czy pi´kno potrzebuje kolorów? Koktajlowy strój na popołudniowà uroczystoÊç tak˝e dzisiaj byłby odpowiedni na wyjÊcie do kawiarni czy kina, gdy˝ – jak zapewniajà styliÊci – „retro jest na czasie”. ˚akiet zapinany na cztery du˝e guziki, przepasany pasem ciemnym, na nim klamra cicho siedzi. Bufiaste r´kawy koƒczà si´ powy˝ej łokci, długa spódnica dà˝y do samej pewnie ziemi, uwydatniajàc zaokràglonà lini´ bioder i j´drnoÊç ud. Dłonie opuszczone i złàczone z przodu, a z nich wysuwa si´ na łaƒcuszku elegancka torebka wizytowa w delikatnym metalowym okuciu. Kobieta, oparta plecami o przód autobusu, ma za sobà lekko uniesionà przednià Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny szyb´ szoferki i klakson w kształcie tràbki. Centralne miejsce zdj´cia zajmujà ciemne włosy upi´te dokładnie i z gustem. Tajemnicza dama mogłaby wiele opowiedzieç o sobie i o przedwojennych czasach przygranicznego miasteczka. Wieluƒ bowiem znajdował si´ wtedy blisko granicy z Niemcami, która przebiegała na rzece ProÊnie oddalonej około 20 km na południe od miasta. Mogłaby, ale... tej pani ju˝ nie ma, a jednak – mówiàc słowami Horacego - nie cała umarła, cz´Êç jej uciekła złym przàdkom, mojrom, parkom, wszelkiej maÊci piastunkom Êmierci. Klisza okazała si´ trwalsza ni˝ granica. Byç mo˝e nawet trwalsza niêli spi˝. Wieluniank´ poznasz po mowie Êpiewnej, naturalnej, mi´kkiej, majàcej oczywiÊcie swoje właÊciwoÊci dialektalne, gwarowe, prowincjonalne. Dziewczyny tej ziemi mówià „po schódkach”, „pl´dze”, „sipa” – zamiast „po schodkach”, „placki ziemniaczane” i „łopata”. Powiedzà „łe tam”, aby wyraziç niewa˝noÊç danej kwestii, a swoje dziecko dumnie wo˝à „w wózyku”. Kto nie widział wieluƒskiej dziewczyny, musi jà sobie wyobraziç tak, jak opisuj´. Nie Autobus prywatnej firmy przewozowej (1937) – za: Lata dwudzieste, lata trzydzieste w powiecie wieluƒskim. Katalog Wystawy ,marzec – czerwiec 1998, scenariusz wystawy i tekst Jan Ksià˝ek 37 ma innego wyjÊcia. Trudno znaleêç w literaturze portret wielunianki. OczywiÊcie ulicà Kaliskà, reprezentacyjnà alejà miasta, przechadzajà si´ Izoldy Jasnowłose i czarnowłose Anny Kareniny, lnianowłose Helleny i ró˝anopalce Jutrzenki, ale to ludnoÊç napływowa. Rodowite wielunianki przemykajà Êwietlistymi ulicami, jakoÊ niedostrze˝one przez mickiewiczów i miłoszów. Dawno temu Józef Ignacy Kraszewski zmierzył si´ z niewieÊcim pi´knem w opowiadaniu Bietka. Tytuł oznacza dawne zdrobnienie imienia Beata. Tragiczna historia miłoÊci rozgrywa si´ w koƒcu XVI wieku, kiedy Wieluƒ Êwietnie si´ rozwijał, pozostajàc jednym z najpi´kniejszych miast polskich. Kraszewski powaby dziewczyny zamknàł w nast´pujàcych słowach: „czarne ˝ywe oczy, kibiç trzcinowa, twarzyczka Êlicznym zamkni´ta owalem, kruczy włos warkocza i uÊmiech jej, co ludzi pociàgał czarownie”. PomyÊlałem sobie, ˝e podobizna przeÊlicznej Beaty mogłaby byç herbem miasta. Jej albo innej kobiety. To nawet Warszawa uszanowała płeç pi´knà i Syrenk´ z kształtnà piersià umieÊciła w godle. Ale nie! Realia historyczne, dokumenty i tradycja ukształtowały herb Wielunia inaczej. Widnieje na nim biała baszta z czarnym otworem strzelniczym, zwieƒczona spiczastym niebieskim daszkiem i ˝ółtà kulà na szczycie. Tło czerwone. Có˝ zrobiç, kiedy odkryto, ˝e najstarszym godłem miasta była właÊnie baszta wybijana na srebrnych denarach wieluƒskich przez Władysława Opolczyka szeÊçset trzydzieÊci lat temu. Mury obronne, po których pozostały ułomki, cz´Êciowo restaurowane, miały w sobie kilka baszt. Ta z czternastowiecznej monety nie istnieje. Kazimierz Wielki po po˝arze Wielunia w 1335 roku odbudował miasto, otoczył je pierÊcieniem murów i fos. Grube na prawie dwa metry Êciany miały niegdyÊ wysokoÊç 8-9 metrów. DługoÊç warownego pierÊcienia to zaledwie 1200 metrów. Lekarzami fortyfikacji byli murarze. To oni dostosowywali je do potrzeb danych czasów. Łatali, lepili, robili krenela˝e i otwory strzelnicze. Obwarowania run´ły, a w zasadzie zostały rozebrane, na szcz´Êcie fragmenty ocalały. Cierpkie kamienie piaskowe wiele zniosły. Słoƒce przesuwa po nich promienie, o˝ywiajàc załomy, krzywizny, barwy. A w nocy mury majà stałà dawk´ lumenów. Pi´knie podÊwietlone stanowià ozdob´ miasta. Niektóre w nich kamienie nie zakosztowały ciemnoÊci od lat. Emerytowane fortyfikacje sà chwalone, dba si´ o nie, dokłada staraƒ. Wielunianie pami´tajà jeszcze chałupy oparte na murach, podtrzymywane przez mury, zawdzi´czajàce murom swe istnienie. Do niektórych mieszkaƒ przy ulicy Podwale, opartych właÊnie o dawne obwarowania, wchodziło si´ po drabinie, a meble i wi´ksze przedmioty wciàgało si´ linami przez okna. To było w II połowie XX wieku. Dzisiaj nie ma tych chałup. Została ulica wyjàtkowa, ulica bez domów o nazwie Podwale, b´dàcej Cerkiew w Wieluniu – za: T. Olejnik, Leksykon Miasta Wielunia, Wieluƒ 2007, s.144 38 jednà z pamiàtek po wałach i fosie. A w pierÊcieniu obronnym były wie˝e: Prochownia, M´czarnia, Swawola, Skarbczyk i Mnisza. Fortyfikacja miała w sobie trzy bramy: Rudzkà, czyli Krakowskà, Dàbrowskà, czyli Kaliskà i Gaszyƒskà, czyli Maksymiliaƒskà albo Nowà. I właÊnie najokazalsza chyba budowla w Wieluniu – Brama Krakowska, pełniàca dzisiaj funkcj´ ratusza, stanowi pierwowzór baszty na herbie. Ratusz właÊnie stał si´ wizytówkà miasta. Budowla ma ponad 150 lat, ale wzniesiono jà na bazie Êredniowiecznej bramy pami´tajàcej czasy Kazimierza Wielkiego, która prowadziła - jako si´ rzekło - w stron´ Krakowa, odległego od Wielunia o około 200 km. W latach szeÊçdziesiàtych XX wieku ratusz runàł, ale go odbudowano. Jest wi´c hybrydyczny – z kamienia i cegły, a na jego baszcie znajduje si´ zegar ufundowany ponad 100 lat temu przez ówczesnego burmistrza - Józefa Zygusia. Czasomierz pochodzi z Wrocławia i jest nast´pcà kilku poprzednich, które spłon´ły w po˝arach miasta. W czasie wojny hitlerowcy zdj´li cyferblat z wie˝y kolegiaty i przenieÊli na Ratusz. Tam został do dziÊ. Obecnie zegar ma mechanizm elektroniczny, a kuranty wygrywajà o godzinach 7.00, 12.00 i 19.00 hejnał wieluƒski. NiegdyÊ oczywiÊcie melodi´ tràbili hejnaliÊci z krwi i koÊci, znani nawet z imienia i nazwiska. Melodià hejnału bywała nuta Roty Marii Konopnickiej, bywała pieʃ koÊcielna Wszystkie nasze dzienne sprawy, a˝ wreszcie Gotyckie odrzwia koÊcioła kolegiackiego – za: T. Olejnik, Leksykon Miasta Wielunia, Wieluƒ 2007, s.144 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny stała si´ nià ludowa nuta pieÊni wieluƒskiej zapisanej przez Jana Andrzejewskiego. Głównym placem naszego miasta jest Plac Legionów. Ró˝ne miał nazwy: Stary Rynek w mi´dzywojniu zmieniony na Plac Legionów na czeÊç wieluƒskich Legionistów poległych podczas pierwszej wojny Êwiatowej, stał si´ po wojnie Placem WolnoÊci na czeÊç fałszywego wyzwolenia, by znów zostaç Placem Legionów. Na Êrodku niego tryska fontanna. Nieopodal jest park miejski z drugim, mniej okazałym, ale działajàcym wodotryskiem. Siedz´ sobie w ogrodzie spacerowym dla publicznoÊci. Patrz´ na lejàcà si´ wod´ i na roÊlinnoÊç. Có˝ pi´kniejszego nad wysokie drzewa? Wiele tu ich gatunków. Widz´ odporne na zanieczyszczenia powietrza klony, ci´˝kie i twarde wiàzy, buki o połyskujàcej jasnoszarej korze, długowieczne i okazale d´by z tysiàcami ˝oł´dzi, wyniosłe jesiony, z których liÊci mo˝na robiç zdrowotny napar, kasztanowce o właÊciwoÊciach magicznych, wiecznie zielone Êwierki, lipy o milionach serc, w których „wonnym cieniu – jak pisze o Kochanowskim Julian Ejsmond – poeta marzył o natchnieniu” Widz´ tak˝e miododajne akacje, chroniàce przed duchami brzozy, dobre na serce głogi. NiegdyÊ był tu zwierzyniec, a przy strumyczkach młyneczki i wiatraczki. Nieopodal natomiast jest êródełko, które nigdy nie zamarza. W czasie okupacji niemieckiej wisiała tu tabliczka „Polakom i ˚ydom wst´p wzbroniony”. Du˝o ptaków. Matki spacerujà z dzieçmi. Wózki ró˝nego rodzaju, od koloru do wyboru. Dzieci ostatnio dosyç sporo si´ rodzi. Obserwuj´ na osiedlach, placach, ulicach, jak naród nie daje si´ zniszczyç obcemu kapitałowi i z godnoÊcià si´ rozmna˝a. Co b´dzie z tych dzieci za 20, 30 lat? Jakà im przyszłoÊç zgotuje los? W jakich mieszkaç b´dà warunkach? Czy nie zabraknie im chleba? Czy nie wybuchnie wojna? Czy b´dà mówiç po polsku? Nie wiem i wiedzieç nie mog´. Trudno przewidywaç przyszłoÊç. Mo˝na wró˝yç z fusów, wn´trznoÊci kobiety albo z r´ki, ale ja si´ tego nie podejmuj´. Nie jestem wró˝bità, chiromantà, wieszczem, ba... nawet ró˝d˝karzem. Raczej zastanawia mnie przeszłoÊç. Jà jakoÊ mo˝na odkrywaç, analizowaç, oswajaç, docieraç do jej fragmentów. Tak, na miejscu gdzie teraz siedz´, była kiedyÊ synagoga. Pami´tam przedwojenne zdj´cie z albumu Jana Ksià˝ka Wieluƒ na dawnych pocztówkach, zrobione na ulicy Sienkiewicza, dawnej ˚ołnierskiej. Pot´˝ne klasycystyczne kolumny Êwiadczà o dobrej kondycji budynku. Nie jest a˝ tak bardzo stary. Ma na zdj´ciu kilkadziesiàt lat. Mniej wi´cej tyle, ile widokówka. W 1818 roku kahał ˝ydowski nabył plac wraz z „kamieniczkà” od wieluƒ- Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Widok na baszt´ M´czarni´ z ulicy Reformackiej, Rys. N. Ordy z II poł. XIX w. - za: T. Olejnik, Leksykon Miasta Wielunia, Wieluƒ 2007, s. 32 Widok miasta i byłej kolegiaty z wie˝y ratuszowej – za: J. Ksià˝ek, Wieluƒ na dawnych pocztówkach, Wieluƒ 1999, zdj´çie z 1 strony okładki skich pijarów, którzy pragn´li odbudowaç jak najszybciej gmach kolegium, znajdujàcy si´ przy rynku obok fary, spalony w wielkim po˝arze z 1795 roku. Starozakonni mieli problemy z budowà bo˝nicy. Metodycznie i szczegółowo opisuje to Zdzisław Włodarczyk w szkicu Kontrowersje wokół budowy synagogi w Wieluniu. W koƒcu budow´ ukoƒczono w 1856 roku. Wieluƒska synagoga słu˝yła wiernym prawie sto lat. Trafiona bombami lotniczymi 1 wrzeÊnia 1939 roku została rozebrana na rozkaz władz okupacyjnych. Taki sam los spotkał równie˝ far´. Tadeusz Olejnik nazywa kolegiat´ „macierzà koÊciołów ziemi wieluƒskiej”. Tu odby- wały si´ sejmiki szlachty ziemi wieluƒskiej i powiatu ostrzeszowskiego. Tu zaprzysi´gła szlachta Konstytucj´ 3 Maja. Wielokrotnie ul´gała po˝arom. Nale˝ała w XVI wieku do najbogatszych koÊciołów w Polsce. Wzdłu˝ Êcian rody Radoszewskich i Olszowskich budowały kaplice. Kolegiata mieÊciła w sobie siedemnastowieczne nagrobki szlacheckie. Tu pod ziemià le˝ały prochy rodziców Jana Długosza – Jana i Beaty. Słynny dziejopis zanim zdobył wykształcenie, majàtek i sław´, pobierał nauki w kolegiackiej szkole. Urodzony w Brzeênicy mi´dzy Paj´cznem a Radomskiem, miał Długosz zwiàzki z z ziemià wieluƒskà, gdy˝ jego rodzice byli właÊci- 39 cielami Niedzielska. Âredniowieczny dziejopis pozostawił po sobie 12 tomów kronik Historia Polonica, znanych te˝ jako Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, których autorstwa zazdroÊci Êredniowiecznemu pisarzowi niemal ka˝dy polski historyk. Jest Długosz ojcem polskiej heraldyki jako autor Znaków i klejnotów Królestwa Polskiego. Nie bez podziwu spojrzà na niego te˝ nauczyciele i wychowawcy. Który bowiem miał szcz´Êcie wychowywaç póêniejszych 4 królów, synów Kazimierza Jagielloƒczyka Władysława króla Czech i W´gier oraz Jana Olbrachta, Aleksandra i Zygmunta kolejnych władców Polski. Mało tego, Długosz uczył tak˝e Kazimierza, który został ogłoszony Êwi´tym, natomiast kolejny jego uczeƒ, Fryderyk, był arcybiskupem gnieênieƒskim i kardynałem. Długosz opisał te˝ ˝ywoty Êw. Stanisława bł. Kingi. W kolegiacie znajdował si´ słynny srebrny relikwiarz zwany Madonnà Wieluƒskà, wykonany w 1510 roku, który zaginàł w zawierusze wojennej w styczniu 1945 roku. Przy szkole kolegiackiej działał amatorski teatr prowadzony przez bakalarzy. Dalicio Lukas i Aleksy z Wolborza to jedne z pierwszych znanych nazwisk re˝yserów w Polsce. Niemcy zrobili z koÊciołem to co z bo˝nicà – po bombardowaniu wysadzili w powietrze i rozebrali. Najwi´kszy skarb miasta został utracony. Przedwojenna kolegiata to symbol zniszczenia Wielunia przez hitlerowców. 1 wrzeÊnia 1939 roku o godzinie 4.40 pierwsze bomby spadły na Wieluƒ. Póêniej były jeszcze trzy bombardowania. Jedna z bomb wpadła do koÊcioła, niszczàc dach i kaplic´ Radoszewskich. Tak znikła chluba ziemi wieluƒskiej, jak pisze Andrzej Zawada, zmaterializowana historia naszego miasta. Znikło wiele bezcennych skarbów, które znajdowały si´ wewnàtrz. Bezbronnà miejscowoÊç w du˝ej cz´Êci zrównano z ziemià. Ocalał znajdujàcy si´ po drugiej stronie parku budynek cerkiewny. Jest dzisiaj siedzibà Wieluƒskiego Domu Kultury. W czasach zaborów w Wieluniu stacjonowały garnizon rosyjskiego wojska i brygada stra˝y granicznej, było te˝ troch´ carskich urz´dników. Nie mieÊcili si´ w skromnej cerkwi przy ulicy Palestranckiej, wi´c postanowili wybudowaç wi´kszy dom modlitwy. W 1902 roku prawosławna cerkiew stała gotowa przy Krakowskim PrzedmieÊciu. Widz´ jà przez liÊcie. Magdenko, Zielonko, Salnikow, a tak˝e niejaki Mikołaj II, mieli wkład w budow´ obiektu. Wreszcie urz´dnicy 6 urz´dów celnych, ˝ołnierze 5 Doƒskiego Pułku Kozaków i inni prawosławni swobodnie mogli si´ pomodliç w cerkwi pod wezwaniem PrzenajÊwi´tszej Bogarodzicy Maryi, by po nabo˝eƒstwie odpoczàç w ogrodzie spacerowym. Po pierwszej wojnie Êwiatowej, kiedy zajaÊniała 40 dla Polaków jutrzenka swobody, cerkiew opustoszała, by w 1934 roku staç si´ siedzibà muzeum regionalnego. Sam Wieluƒ jednak nie zniknàł. Rozło˝ony na pofałdowanych terenach, wÊród łàk, ogrodów, pól, sadów i lasów dojrzewa jak czereÊnia. Uznaje si´, ˝e miasto ma ju˝ 725 lat. Nie zachował si´ dokument lokacyjny. Pewnie spłonàł w którymÊ z licznych po˝arów. Najstarszy akt, jaki si´ zachował z informacjà o Wieluniu jako mieÊcie, pochodzi z 1283 roku. Dokument ten mówi, ˝e Wieluƒ winien wzorowaç swój ustrój na Kaliszu, który otrzymał prawo niemieckie mi´dzy 1253 a 1260 rokiem. Tadeusz Grabarczyk i Tadeusz Nowak w ksià˝ce Mieszczanie wieluƒscy do poczàtków XVI wieku podajà, ˝e jest to dolna granica okresu, w którym Wieluniowi przyznano prawa miejskie, górnà zaÊ sytuujà w 1281 roku, kiedy to koƒczyło si´ panowanie nad Wieluniem i Kaliszem ksià˝àt wielkopolskich. Istnieje przypuszczenie, ˝e skoro Wieluƒ miał si´ wzorowaç na Kaliszu, to najprawdopodobniej oba miasta musiały byç pod jednà władzà, właÊnie ksià˝àt wielkopolskich. W rzeczonym roku w posiadanie Wielunia wszedł ksià˝´ wrocławski Henryk IV Probus. Jest to jednak tylko zało˝enie. Bezsporna jest data wystawienia dokumentu i jà przyjmuje si´ jako otwierajàcà dzieje miasta Wielunia. Dzieje miasta od zarania, od legendarnych czasów, zwiàzane sà z augustianami. Podanie o powstaniu Wielunia okazuje si´ transpozycjà legendy o Êw. Eustachym i o Êw. Hubercie (patronie myÊliwych) ze Złotej legendy Jakuba de Voragine’a. Osad´ miał zało˝yç ksià˝´ Władysław Odonic. Zap´dził si´ tu na polowaniu, tropiàc wspaniałego jelenia. Zwierz´ znikło, a ksià˝´ zobaczył kielich z Hostià lub baranka stojàcego nad kielichem. Na pamiàtk´ tego ufundował klasztor augustianów, a miejscowoÊç wzi´ła nazw´ od słów „Wielki jeleƒ”, czyli Wieluƒ. OczywiÊcie to urocza nieprawda. Nazwa miasta ma inne pochodzenie - od rdzenia vel, co znaczyło „mokry”, „płynàç”. Zatem nazwa Wieluƒ ma charakter wodny – przecie˝ gród zało˝ono w niewielkiej kotlinie obfitujàcej w êródła. Wracajàc do augustianów, istotnie historia Wielunia splata si´ z dziejami habitów na tym terenie. Dla wielu wielunian najwa˝niejszym miejscem w Wieluniu jest koÊciół Bo˝ego Ciała. To tutaj znajduje si´ sanktuarium Matki Bo˝ej Pocieszenia, tutaj był Karol Wojtyła, tutaj obok Êwiàtyni stoi pomnik Jana Pawła II. Tutaj niegdyÊ „spreparowano” legend´ o powstaniu miasta, bo przecie˝ jest to koÊciół poaugustiaƒski, a od 1965 roku koÊciół Bo˝ego Ciała pełni funkcj´ kolegiaty. Nie zawsze te˝ zakonnicy byli wybitni i szlachetni. Ks. Sławomir Zabraniak w szczerej i konkretnej pracy pt. Wieluƒski oÊrodek koÊcielny w okresie staropolskim pisze, ˝e zdarzały si´, szczególnie w XVIII wieku, odst´pstwa od reguły czy wr´cz jej zaprzeczanie. Przeor Marian Wakowski szedł Êcie˝kà dalekà od drogi do Êwi´toÊci. W jego celi pojawiały si´ kobiety, z którymi sypiał bàdê sam te˝ znikał na cale noce. O, Wakowski nie krzyknàłby jak ów mnich Êredniowieczny „kobieta, kobieta”, zwołujàc cały klasztor na widok snopka słomy. Wakowski nie negował seksualnoÊci człowieka, wr´cz przeciwnie! Zadenuncjowany przez podwładnych, ratował si´ ucieczkà do Wrocławia, w momencie gdy w 1746 roku przybyły władze wy˝sze w celu wizytacji. Skruszony jednak powrócił z Dolnego Âlàska i przyjàł z pokorà kar´. Errare humanum est! Przeglàdam przedwojenne fotografie Placu Legionów w albumie Jana Ksià˝ka. Budynkiem, który prze˝ył bombardowanie, rozpoczynajàce II wojn´ Êwiatowà, jest gmach dawnego kolegium pijarów. Dzisiaj mieszczà si´ tu szkoła muzyczna, restauracja „W Starym Rynku” i inne instytucje. W gmachu wmurowano tablic´ na czeÊç jednej z wybitnych osobowoÊci polskiego Odrodzenia – Hieronima z Wielunia, zwanego te˝ Hieronimem Spiczyƒskim i Hieronimem Polyconiusem. Uznaje si´ go za autora najstarszej polskiej ksià˝ki drukowanej, zachowanej w całoÊci i najstarszego druku Słowa Bo˝ego: Ecclesiastes. Ksi´gi Salomonowe, które polskim wykładem kaznodziejskie mianujemy. Wydał je Hieronim Wietor w 1522 roku jeszcze przed ˚ywotem Pana Jezu Krysta Baltazara Opeca. Honorata Skoczylas-Stawska pisze, ˝e Spiczyƒski był prawdziwym humanistà. Przed Rejem nawoływał do obrony mowy ojczystej. Badaczka nazywa go „szermierzem polskiego j´zyka narodowego”. Tak zatem Hieronim zdobył sław´, bogactwo i szlachectwo. W innym klasztorze – pauliƒskim – w 1601 roku, ponad pół wieku po Hieronimie, dopełnił swoich dni Mikołaj z Wilkowiecka, kaznodzieja uznawany za autora Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu Paƒskim. Paulin przez ostatnie 15 lat ˝ycia mieszkał w Wieluniu. Pomnikowe misterium, b´dàce drugim chyba po Odprawie posłów greckich Jana Kochanowskiego, renesansowym dramatem, wydano pewnie w Krakowie na poczàtku lat osiemdziesiàtych XVI wieku. Dzieło Mikołaja nale˝ało do najbardziej znanych i popularnych w staropolszczyênie tekstów. Misterium w´drowało przez polskie koÊcioły, cmentarze, place i sceny przez ponad 400 lat. Wybitnemu paulinowi du˝o uwagi poÊwi´cił ks. prof. Jan Zwiàzek w pracy Mikołaj z Wilkowiecka i jego działalnoÊç kaznodziejsko-literacka, przyczyniwszy Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny si´ w latach szeÊçdziesiàtych do popularyzacji sylwetki renesansowego twórcy. Wróçmy jednak do Wielunia. Wydaje mi si´, ˝e uroda miejscowoÊci zasadza si´ na pejza˝u, w którym przyszło jej ˝yç. Najwi´cej wnosi w wianie natura. Miasto jest dobrze utrzymane, schludnej powierzchownoÊci. O jego uroku decydujà proporcja, czystoÊç, ład. Poło˝one na skraju Jury Krakowsko-Cz´stochowskiej, zwanej te˝ Krakowsko-Wieluƒskà, stanowi jej północny ostaniec. Czytelnika, który decyduje si´ na zapoznanie z tekstem o Wieluniu, interesuje pewnie... wszystko. Ale wszystkiego nie da si´ powiedzieç. Musz´ oderwaç si´ od tej czynnoÊci, pozamykaç albumy, wyłàczyç komputer, zajàç si´ moimi wieluniankami: dwumiesi´cznà Marcysià, trzyletnià Natalià i troch´ starszà – lecz wcià˝ młodà - ich Matkà, Joannà. Reszt´ opowiem innym razem... 7 Sieradzkie Towarzystwo Wspomagania Biednych (1904 – 1914) Andrzej Tomaszewicz, Sieradz Od drugiej dekady XIX w. na ziemiach polskich zaczynajà powstawaç towarzystwa dobroczynnoÊci. NajwczeÊniej, bo w 1815 r. zostało utworzone Warszawskie Towarzystwo DobroczynnoÊci i Lubelskie Towarzystwo DobroczynnoÊci. W latach 1825 – 1851 działało Kaliskie Towarzystwo DobroczynnoÊci, które ponownie wznowiło działalnoÊç w 1879 r.. W latach siedemdziesiàtych XIX w. towarzystwa dobroczynnoÊci istniejà tak˝e w Kielcach, Łodzi, Radomiu. Pod koniec XIX w. dobroczynnoÊç zorganizowanà w towarzystwa społeczne stopniowo upowszechnia si´, a od przełomu XIX i XX w. powstajà liczne towarzystwa w miastach powiatowych, a tak˝e w osadach. W Sieradzu Towarzystwo Wspomagania Biednych zostało utworzone w 1904 r., chocia˝ faktycznie działalnoÊç zacz´ło prowadziç dopiero w roku nast´pnym. W skład jego zarzàdu w 1904 r. wchodzili: ks. W. Mikołajewski (prezes); skarbnik powiatu sieradzkiego S. Siwik (wiceprezes); lekarz F. Sulikowski (sekretarz); S. Idzikowski (skarbnik); lekarz A. Murzynowski, S. Skowroƒski (członkowie). W 1908 r. skład zarzàdu był nast´pujàcy: ks. W. Mikołajewski (prezes); S. Siwik (skarbnik); S. Skowroƒski (kasjer); M. Potocki (sekretarz); A. Murzynowski, L. Kozłowski,, ks. Zmysłowski (członkowie). Udało si´ ustaliç, ˝e w 1907 r. Towarzystwo liczyło 110 członków, w 1908 r. – 100 członków, a w 1909 r. – 60. Członkowie Towarzystwa dzielili si´ na honorowych, rzeczywistych i protektorów. Członkowie rzeczywiÊci płacili rocznà składk´ w wysokoÊci co najmniej 3 ruble, protektorzy – 1 rb. Najwy˝szà składk´ rocznà zadeklarował obywatel miasta Dudaj – 50 rb; mieszkajàca w Sieradzu, była zie- Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny mianka i właÊcicielka dóbr Majaczewice Zenobia z Biernackich Kobierzycka – 25 rb i rejent Tymieniecki – 30 rb. Najwy˝szà jednorazowà ofiar´ w wysokoÊci 500 rb zło˝ył w 1907 r. Jerzy Kurnatowski ziemianin z M´ckiej Woli. Warto podkreÊliç, ˝e rzeczywistym członkiem towarzystwa był równie˝ miejscowy ˝ydowski zbo˝owy kupiec – Gerson Monitz, który nawet ostentacyjnie podkreÊlał swojà w nim przynale˝noÊç. Po jego Êmierci, w 1908 r., ˝ona i syn zmarłego zło˝yli 35 rb na cele towarzystwa. Składki i darowizny, nie były jednak w stanie zapewniç wystarczajàcych Êrodków na prowadzenie statutowej działalnoÊci Towarzystwa. Szukano wi´c innych êródeł dochodów. Jednym z nich było organizowanie kwest. Członkowie Towarzystwa, po uzyskaniu zezwolenia władz, obchodzili domy w zamo˝niejszych dzielnicach miasta i zbierali pieniàdze na jego działalnoÊç, zapisujàc datki na specjalnie przygotowanych listach. Wiadomo, ˝e z kwesty w 1908 r. zebrano 100 rb, a w 1909 – 108 rb. Dochody uzyskiwano równie˝ z upowszechniajàcego si´ tak˝e na gł´bokiej prowincji zwyczaju – składania dobroczynnych ofiar na cele charytatywne, zamiast odbywania wizyt i składania ˝yczeƒ Êwiàtecznych i noworocznych. W ten sposób zebrano w Sieradzu na „gwiazdk´” w 1905 r. – 32 rb od 48 osób, w 1906 – 38 rb od 64 osób, w 1907 r. – 35 rb od 43 osób, w 1908 r. – 37 rb od 49 osób. Znacznie lepiej udawały si´ kwesty na ulicach miasta. Wzory przyszły z gubernialnego Kalisza, gdzie w czerwcu 1910 r. zorganizowano „dzieƒ ubogich”. W nast´pnych latach tego rodzaju zbiórki, zwane „kwiatkiem” (za datki do skarbonek wr´czano lub przypinano sztuczne kwiatki) stały si´ bardzo popularne. Po raz pierwszy „kwiatek” w Sieradzu urzàdzono w 1911 r., a w 1913 r. z „dnia kwiatka” Towarzystwo uzyskało 203 rb. Na cele Towarzystwa organizowano równie˝ imprezy kulturalne – w 1905 r. z przedstawienia amatorskiego zysk wynosił 75 rb; w 1906 r. młodzie˝ szkolna urzàdziła przedstawienie z przeznaczeniem dochodu na bibliotek´ Towarzystwa; w 1907 r. zorganizowano przedstawienie na organizowanà przy Towarzystwie „Sal´ Zaj´ç” dla dzieci, w tym te˝ roku z urzàdzonego ku czci E. Orzeszkowej wieczoru, ½ dochodu przekazano Towarzystwu; w 1908 r. pieniàdze jakie uzyskano z dwóch odczytów Karola Hoffmana: „˚ycie i twórczoÊç A. Mickiewicza” i „Nieznane zakàtki kraju” tak˝e otrzymało Towarzystwo; w 1909 r. ½ zysku z przedstawienia amatorskiego przeznaczono na „Sal´ Zaj´ç”; w 1913 r. równie˝ na rzecz Towarzystwa urzàdzono przedstawienie amatorskie. Cele i zadania Towarzystwa okreÊlał statut opublikowany w 1905 r. przez sieradzkà drukarni´ J. Rubinsteina. Jak wynika z treÊci tego dokumentu: „Celem Towarzystwa jest dostarczenie Êrodków dla poprawy materialnej i moralnej biednych miasta Sieradza i przyległych mu przedmieÊç, bez ró˝nicy, płci, wieku, stanu powołania i wyznania. Pomoc Towarzystwa mo˝e byç udzielonà w postaci: dostarczenia odzie˝y, posiłków i schronienia, a w nagłej potrzebie zasiłku pieni´˝nego biednym, którzy nie mogà zapewniç sobie własnà pracà utrzymania; poÊredniczenia w wynalezieniu potrzebujàcym pracy i korzystnego zbytu wyrobów; zapewnienia biednym podczas choroby pomocy lekarskiej i lekarstw lub 41 umieszczenia w szpitalu na koszt Towarzystwa, oraz dopomagania chowania zmarłych; niesienia ulgi w niedoli; dostarczania opieki i Êrodków do wychowania sierot, oraz dzieci biednych lub niewiadomych rodziców; dopomagania biednym do powrotu na miejsce urodzenia. Dla wykonania wymienionego celu, Towarzystwo w miar´ rozwoju swych Êrodków, ma prawo zakładaç i otwieraç: publiczne tanie kuchnie, herbaciarnie, tanie mieszkania, domy noclegowe, ambulatoria, szkółki poczàtkowe dla sierot i dzieci rodziców najbiedniejszych, zostajàcych pod opiekà towarzystwa itp. zakłady, lecz nie inaczej, jak po uzyskaniu specjalnego, za ka˝dym razem zezwolenia, właÊciwej władzy, zachowujàc dokładnie wszystkie obowiàzujàce w danym wypadku przepisy i rozporzàdzenia rzàdowe, oraz stosujàc si´ nadto w ka˝dym oddzielnym razie do prawideł i instrukcji, zatwierdzonych przez ogólne zabrania członków Towarzystwa”. Nasza wiedza o zakresie działalnoÊci opiekuƒczej Towarzystwa jest bardzo fragmentaryczna. Jednym z wi´kszych osiàgni´ç było obj´cie opieki nad biednymi dzieçmi w wieku od 7 do 14 lat. Na przełomie 1905 i 1906 r. zało˝ono bowiem 42 tzw. Sal´ zaj´ç. Przyjmowano do niej dzieci ubogich rodziców, które ju˝ nie mogły przebywaç w ochronce (do ochronki ucz´szczały wyłàcznie małe dzieci w wieku 3 – 6 lat), a jednoczeÊnie były jeszcze zbyt małe, by podjàç jakàkolwiek prac´ zarobkowà. Sala zaj´ç spełniała funkcj´ szkoły zawodowej, w której przysposabiano młodzie˝ do systematycznej pracy i zdobywania umiej´tnoÊci potrzebnych głównie w rzemioÊle czy usługach. 4 IX 1905 r. na zebraniu Towarzystwa zatwierdzony został projekt bud˝etu na 1906 r., w którym na sal´ zaj´ç przeznaczono 770 rb. Bud˝et sali składał si´ z nast´pujàcych składników: „zapomoga z ogólnych funduszy Towarzystwa – 300 rb; wsparcie z kasy Towarzystwa Po˝yczkowo – Oszcz´dnoÊciowego – 150 rb; ofiary od prywatnych osób i z zabaw – 22 rb; ze sprzeda˝y wyrobów sali zaj´ç – 100 rb”. Wydatki na utrzymanie sali były nast´pujàce: „wynaj´cie lokalu – 30 rb; utrzymanie dzieci (obiady i kolacje) – 510 rb, kupno surowców potrzebnych do robót r´cznych – 60 rb, reszta przeznaczona była na utrzymanie nauczyciela”. W 1907 r. do sali zaj´ç ucz´szczało „59 uczniów, w ciàgu roku przestało chodziç 17, z których 7 poszło do „słu˝by” i 4 do „terminu”. Na rok 1908 pozostało 23 chłopców i 19 dziewczàt. Du˝ym osiàgni´ciem Towarzystwa było otwarcie w 1908 r. szkółki poczàtkowej z polskim j´zykiem wykładowym, do której ucz´szczała głownie młodzie˝ z sali zaj´ç. Przy szkole utworzono równie˝ małà biblioteczk´, która wzbogaciła si´ znacznie, kiedy w 1912 r. przekazano jej ksi´gozbiór po byłej szkole 4-klasowej m´skiej Czesława Bagieƒskiego, wyceniony na 120 rb. Przynajmniej raz do roku biednym organizowano „Êwi´cone” bàdê te˝ wieczerz´ wigilijnà. W 1905 r. w przyj´ciu wigilijnym uczestniczyło 120 biednych. Ka˝dy otrzymał „pot´˝ny kołacz, ¾ funta kiełbasy i dwa jajka”. Z kolei podczas wieczerzy wigilijnej 80 osób ugoszczono zupà, makiełkami, fasolà z kapustà, kompotem z suszonych owoców i Êledziami. Rozchodzàc si´ do domów otrzymali jeszcze „strucl´, pół funta cukru i dzbanek piwa”. W 1907 r. wydano 67 porcji „Êwi´conego”, udzielono równie˝ wsparç w naturze 32 osobom, w gotÓwce – 2, w odzie˝y i bieliênie – 15. W 1906 r. przy Towarzystwie otwarto równie˝ schronisko dla biednych, poczàtkowo dla 4, a nast´pnie 8 osób. KoniecznoÊç Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny utworzenia tej placówki wynikała z faktu, ˝e w 1905 r. z przytułku nale˝àcego do Rady DobroczynnoÊci Publicznej powiatu sieradzkiego, usuni´to jego mieszkaƒców i urzàdzono w nim kwatery dla wojska. Sytuacja bezdomnych była wi´c bardzo ci´˝ka, czego ilustracjà mo˝e byç nast´pujàcy przypadek. W 1906 r. z miejscowego szpitala wypisano starà kobiet´, która nie mogła ju˝ tam dłu˝ej przebywaç, gdy˝ nie była chora, a była kalekà, magistrat na wiele tygodni zmuszony był umieÊciç jà w areszcie policyjnym. Reasumujàc, nale˝y stwierdziç, ˝e Sieradzkie Towarzystwo Wspomagania Biednych odegrało doÊç istotnà rol´ przyczyniajàc si´ do zmniejszenia obszarów n´dzy, wÊród biednych mieszkaƒców miasta i jego przedmieÊç. 7 Przetwórnia Owocowo-Warzywna w Rychłowicach - przyczynek do monografii Krzysztof Latocha, Wieluƒ Dzieje przetwórni owocowo-warzywnej w Rychłowicach sà ÊciÊle zwiàzane z Bolesławem Latochà (*20 X 1907-†27 VI 1985) – lokalnym działaczem społecznym, nauczycielem, ˝ołnierzem Armii Krajowej, długoletnim kierownikiem (dyrektorem) szkoły i prezesem Ochotniczej Stra˝y Po˝arnej w Rychłowicach, który przez cale ˝ycie uczestniczył w jej działalnoÊci. W dowód uznania za swoje zasługi i działania został odznaczony m.in: Kawalerskim Krzy˝em Zasługi, Złotym Krzy˝em Zasługi, Srebrnym Krzy˝em Zasługi, Złotà Odznakà Nauczycielstwa Polskiego, Złotà Odznakà Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, Złotym Medalem Zasługi dla Po˝arnictwa, Medalem za udział w Wojnie Obronnej 1939 i Medalem za zasługi dla województwa sieradzkiego. W 1946 r. z inicjatywy Bolesława Latochy Powiatowa Spółdzielnia Rolnicza w Wieluniu otrzymała z UNRRA urzàdzenia techniczne dla przetwórni owocowo-warzywnej, wyst´pujàc równoczeÊnie do Miejskiej Rady Narodowej w Wieluniu, z wnioskiem o przydzielenie ziemi o pow. 1 h pod jej budow´. Wobec braku decyzji Miejskiej Rady Narodowej w sprawie lokalizacji zakładu, b´dàcej przedmiotem jej szeÊciokrotnych zebraƒ, prezes Bolesław Latocha zło˝ył propozycj´ bezpłatnego przekazania cz´Êci swojej działki liczàcej 0,5 h. Rada Nadzorcza Powiatowej Spółdzielni Rolniczej pod przewodnictwem mec. Antoniego Rembowskiego wniosek zatwierdziła, a na terenie o powierzchni 19 arów, poło˝onym w podwieluƒskiej, typowo rolniczej wsi Rychłowice, liczàcej zaledwie 21 gospodarstw i ok. 100 mieszkaƒców rozpocz´to budow´ przetwórni owoców i warzyw. Prace budowlane prowadziła firma rodzinna Braci Sygulskich z Wielunia, przy Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny współudziale okolicznych mieszkaƒców wykonujàcych znacznà cz´Êç robót w „czynie społecznym”. Realizacj´ projektu zakoƒczono „w rekordowo szybkim tempie, bo w przeciàgu 6 miesi´cy (…). Wraz z uruchomieniem przetwórni wieÊ Rychłowice, jako jedna z pierwszych w pow. wieluƒskim, otrzymała Êwiatło elektryczne” – paêdziernik 1946 r. Oficjalne otwarcie poprzedzone było instalacjà maszyn i urzàdzeƒ produkcyjnych, których monta˝ dozorował majster pochodzàcy z Gruzji, kierownik przetwórni owocowo-warzywnej z Góry Kalwarii k/Warszawy Jakub Szustrow. Odbyło si´ ono póênà jesienià 1946 r. W uroczystoÊci uczestniczyli przedstawiciele władz administracji wojewódzkiej, powiatowej, gminnej, członkowie licznych organizacji społecznych i miejscowa ludnoÊç. GoÊçmi honorowymi byli m.in. Wincenty Baranowski, przedstawiciel rzàdu (minister bez teki), prezes Stronnictwa Ludowego i poseł do KRN, na sejm oraz Stanisław Janusz, prezes ZG Zwiàzku Samopomocy Chłopskiej, członek władz naczelnych SL i ZSL, poseł do KRN i na sejm. Cz´Êç artystycznà, w tym wyst´py teatralne, inscenizacje, Êpiewy i taƒce zaprezentowała okoliczna młodzie˝ szkolna, ze szkoły podstawowej w Rychłowicach i Domu Kultury w Wieluniu. Ukoƒczenie inwestycji oraz uruchomienie produkcji przyÊpieszyło z pewnoÊcià rozwój ekonomiczny Powiatowej Spółdzielni Rolniczej – Spółdzielni Rolniczo-Handlowej, która ju˝ 20 marca 1948 r. przekształciła si´ w Powiatowy Zwiàzek Gminnych Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” (PZGS). KorzyÊci dla sołectwa Rychłowice były du˝e, gdy˝ wieÊ otrzymała nowoczesnà infrastruktur´ energetycznà i drogowà, otworzył si´ nowy rynek pracy oraz zbytu surowca, co było przyczynà podniesienia si´ stopy ˝yciowej jego mieszkaƒców. W skład zakładu wchodziła hala produkcyjna (ok. 400 m2), dwukondygnacyjny budynek administracyjno-socjalny z 4 pokojowym mieszkaniem słu˝bowym dla kierownika zakładu (ok. 200 m2), kotłownia z parowym płomieniówkowym kotłem stojàcym o powierzchni ogrzewalnej 20 m2, podpiwniczony magazyn przeznaczony do przechowywania półproduktów, produktów gotowych, octu, soli i cukru (ok. 800 m2) oraz dwa silosy na pulpy owocowe (40 m3). Kilka lat póêniej wzdłu˝ drogi dojazdowej wybudowano wiat´, przerobionà podczas rozbudowy zakładu na tymczasowy magazyn. Kanalizacj´ przeprowadzono przez prywatny ogród prezesa Bolesława Latochy do pobliskiego kanału Êciekowego. W 1957 r. Spółdzielnia Ogrodnicza w Wieluniu (dalej SO) przej´ła przetwórni´, która wraz z punktami skupów owoców i warzyw w Wieluniu, Czastarach i Lututowie stanowiła majàtek poczàtkowy nowego właÊciciela. W tym czasie zakład w Rychłowicach był jednostkà o niezbyt du˝ej mocy przerobowej, nastawionà na produkcj´ kompotów oraz marmolady, w którym kwaszono ogórki w iloÊci około 100 beczek rocznie i borykajàcà si´ z brakiem masy towarowej. 1 lipca 1975 r. SO przej´ła Wojewódzka Spółdzielnia Ogrodniczo-Pszczelarska w Łodzi. Od 1981 r. zakład przeszedł pod zarzàd Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej w Wieluniu, która została powołana uchwałà nr 1/81 Rejonowego Zebrania Przedstawicieli – Delegatów WSOP Sieradz z dniem 1 lipca 1981 r. W przetwórni poczàtkowo zatrudnionych było ok. 20 osób. W latach 60. zakład liczył 43 ok. 50 pracowników stałych, pracujàcych w systemie dwuzmianowym na pełnych etatach. Pierwsza zmiana liczyła 80% całoÊci obsady stałej, a pracownicy fizyczni stanowili ponad 90% kadry pracowniczej. Stanowiska te w wi´kszoÊci obsadzone były przez kobiety, które zajmowały si´ przede wszystkim bezpoÊrednià produkcjà. Nad jej utrzymaniem czuwali m´˝czyêni, pełniàcy przewa˝nie funkcj´ palacza, konserwatora i dozorcy (stró˝a). Pozostałà grup´ reprezentowało Êcisłe kierownictwo, tj. kierownik zakładu, magazynier oraz majstrowie (kierownicy zmiany). W letnim sezonie produkcyjnym w zakładzie pracowało na akord od 200 do 300 osób. Proces produkcji oparty był w wi´kszoÊci na pracy r´cznej. Podzieliç go mo˝na na cykl sezonowy (czerwiec-sierpieƒ), posezonowy (wrzesieƒ-kwiecieƒ) i okres przygotowaƒ do wykonania przyj´tego planu pracy (maj), przeznaczony na urlopy wypoczynkowe, remonty pomieszczeƒ, konserwacji sprz´tu i wyposa˝enia, czyszczenie kanalizacji, porzàdkowanie terenu, itp. Brak specjalistycznych, zautomatyzowanych linii produkcyjnych, w tym prostota UroczystoÊç zakoƒczenia prac zwiàzanych z budowà fundamentów pod przyszłà przetwórni´ owocowo-warzywnà w Rychłowicach (1946 r.) – fot. archiwum prywatne Bolesław Latocha – fot. archiwum prywatne 44 budowy posiadanych maszyn i urzàdzeƒ powodował rzadkoÊç wyst´powania awarii oraz wypadków przy pracy. Do obowiàzków kierownika zakładu nale˝ało opracowanie szczegółowego planu produkcji na dany rok i nadzór nad jego wykonaniem, zapewnienie ciàgłoÊci produkcji, kontrola jakoÊci, zaopatrzenie jednostki w surowce, materiały pomocnicze (np. cukier, sól, ocet), w opakowania, Êrodki higieny, bhp i inne. Funkcj´ t´ sprawowali in˝. Jakub Szustrow (1947-1949), Franciszek Soberka (1949-1952), Alojzy Bednarek (1952-1961) i in˝. Mieczysław Stanisław PrzybyÊ (19611990). Magazynier zajmował si´ głownie przyjmowaniem surowca i innych materiałów do zakładu, jego wydawaniem do produkcji, magazynowaniem produktów gotowych oraz prowadził dokumentacj´ z tego zakresu. Stanowisko to piastowała przez ponad 30 lat Aurelia Lesik z d. Pasek. Zwi´kszony w połowie lat 60. popyt na artykuły spo˝ywcze wymusił na kierownictwie SO kompleksowà modernizacj´ oraz przyczynił si´ do rozwoju zakładu, który wkrótce stał si´ najwi´kszym i najpr´˝niej działajàcym przedsi´biorstwem tego typu na ziemi wieluƒskiej. 21 marca 1965 r. uchwałà Walnego Zgromadzenia Delegatów SO Zarzàd został zobowiàzany do zagospodarowania placu w Rychłowicach przekazanego przez PGRR Ruda, poprzez jego ogrodzenie i budow´ wiaty na opakowania i magazynu na wyroby gotowe. Wobec du˝ych kosztów cz´- UroczystoÊç zakoƒczenia prac zwiàzanych z budowà fundamentów pod przyszłà przetwórni´ owocowo-warzywnà w Rychłowicach (1946 r.) – fot. archiwum prywatne Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny Êciowej realizacji projektu 20 marca 1966 r. Bolesław Latocha wnioskował o utworzenie ekipy remontowo-budowlanej w SO argumentujàc, ˝e budowa obiektów gospodarczych – magazynów, wiat, itd. przez przedsi´biorstwa paƒstwowe jest nieopłacalna, gdy˝ sposobem gospodarczym mo˝na wykonaç te same prace dwa razy taniej. Zgodnie z wytycznymi walnego zgromadzenia przedstawicieli SO 18 wrzeÊnia 1968 r., na podstawie umowy sprzeda˝y zawartej pomi´dzy Weronikà Nowak, Zenonem Nowak, Mariannà Panek, Mariannà Gajda i Janem Gajda a RSOP reprezentowanà przez Edwarda Kostrzew´ i Eugeniusza Bentkowskiego, obszar przetwórni powi´kszył si´ o sàsiadujàcà działk´ liczàcà 0,71 ha. Nast´pnie o powierzchni´ majàcà 0,66 ha, stanowiàcà gromadzki teren po byłej szkole podstawowej. Po rozbudowie cały teren zajmował łàcznie 1,56 ha. Rok póêniej na wykupionym obszarze wzniesiono magazyn wyrobów gotowych i wiat´ pełniàcà rol´ sezonowej hali produkcyjnej (ok. 1 500 m2) o łàcznej wartoÊci 643 000 zł. Zlikwidowana szkoła podstawowa w Rychłowicach (wybudowana w 1954 r.) oraz dobudówka z 1960 r. zmieniły swój wyglàd i przeznaczenie. Odnowiono elewacj´ zewn´trznà, dach pokryto blachà, wymieniono elektryk´, podłàczono instalacj´ wodnokanalizacyjnà oraz centralne ogrzewanie a byłà sal´ gimnastycznà, Êwietlic´ i izby lekcyjne adaptowano na magazyn, pomieszczenia socjalne (szatnie, prysznice) i dwa mieszkania. Działka na długoÊci 138,15 m zyskała metalowe ogrodzenie (siatka w prostokàtnych stela˝ach) o wysokoÊci 1,5 m. èródła nie podajà, dlaczego pozostała cz´Êç terenu (ok. 1/2) nie została zagospodarowana i dlaczego przez pewien czas funkcjonowały tam wyrobiska ziemi i dzikie wysypisko Êmieci. Prawdopodobnie zadecydowały wzgl´dy ekonomiczne. W 1981 r. funkcjonowała ju˝ nowoczesna kotłownia z le˝àcym, płomienicowym kotłem o powierzchni ogrzewalnej 40 m2 oddzielona od wschodu ˝elbetowà Êcianà ochronnà i studnia gł´binowa (60 m) z budynkiem hydroforni, mieszczàcym 3 zbiorniki o pojemnoÊci po 3 000 l. Ponadto oddano do u˝ytku podziemny magazyn słu˝àcy do przechowywania półproduktów o powierzchni ok. 300 m2, pomieszczenia magazynowo-socjalne z dwoma mieszkaniami pracowniczymi, zaadaptowanymi po miejscowej szkole (1983 r.) i wag´ wozowà o noÊnoÊci 20 ton (1984 r.). Zakład dysponował podstawowym sprz´tem wspomagajàcym w du˝ym stopniu produkcj´, który z biegiem lat oraz w miar´ mo˝liwoÊci finansowych spółdzielni unowo- Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny czeÊniano i wymieniano na nowy. Do podstawowego wyposa˝enia zaliczyç mo˝na: wanny pasteryzacyjne zasilane parà wodnà (4 sztuki; ka˝da w 2 warstwach mieÊciła 400 słoi 1 l), wyparki pró˝niowe (3 sztuki, w tym 2 o pojemnoÊci 0,5 t i 1 – 300 kg; słu˝yły przede wszystkim do gotowania marmolady, powideł, koncentratu pomidorowego i soków wysokosłodzonych), kociołki warzelne (4 sztuki po 200 l; gotowano w nich zalewy octowe i cukrowe), rozlewarka do słoi i butelek, kapslownica do butelek, zamykarka do słoi (po 1980 r. wyszła z u˝ycia, gdy˝ wprowadzono wieczka zakr´cane na gwint), dozownica do napełniania chrzanu, tunelowa myjka wodna do warzyw (była wykorzystywana m.in. do mycia ogórków i po przystosowaniu do korzenia chrzanu), myjka wibracyjna do truskawek i owoców mi´kkich, prasa do tłoczenia owoców pestkowych, ziarnkowych i jagodowych ze trzema samodzielnymi zbiornikami o pojemnoÊci po 20 t, przecieraczki do przecierania pomidorów, owoców pestkowych i ziarnkowych (2 sztuki), krajalnica do kapusty i drewniane stoły produkcyjne (obite w cz´Êci blachà kwasoodpornà). Na podstawie zachowanych materiałów êródłowych wiadomym jest, ˝e w 1969 r. zakupiono maszyny i urzàdzenia na kwot´ 324000 zł, w 1970 r. – 143000 zł, a w 1972 r. – 16000 zł. Asortyment był doÊç bogaty. Nale˝ały do niego: ogórki konserwowe (roczny przerób wynosił 100-150 tys. sztuk słoi 1 l) i kwaszone (ok. 20 t, przechowywane w beczkach), kapusta kwaszona biała (20 t, kwaszona w drewnianych kadziach; w zale˝noÊci od sprzeda˝y wytwarzano jà w 1-2 rzutach), cukinia konserwowa (10 tys. słoi 1l), chrzan tarty (ok. 200 t; pakowany w 160 l beczkach i 0,45 lub 0,2 l słojach), kompoty z czereÊni, wiÊni, truskawki, agrestu, Êliwki w´gierki, renklody i mirabelki, maliny (łàcznie 100-150 t), soki z wiÊni (200-300 tys. 0,5 l. butelek), przecier i koncentrat pomidorowy (100 t), marmolada z przecieru jabłkowego (100 t; dodatkowym składnikiem był przecier z owoców kolorowych), powidła Êliwkowe (ponad 100 t) oraz d˝emy z wiÊni, czarnej porzeczki i truskawek (100 t). Osobnà grup´ stanowiły półprodukty. Były to moszcze jabłkowe lub jabłkowo-gruszkowe z dodatkiem innych owoców pestkowych, przeznaczone dla winiarni oraz pozostałe owoce i warzywa nieprzerobione w sezonie letnim, które po konserwacji dwutlenkiem siarki (SO2) stanowiły materiał produkcyjny w okresie zimowym. Produkty, które wytwarzała Przetwórnia Owocowo-Warzywna w Rychłowicach cieszyły si´ powodzeniem. Cechowała je wysoka jakoÊç, tradycyjny sposób wyrobu i sto- sunkowo niska cena. Mo˝na było je nabyç w sklepach firmowych spółdzielni, innych sklepach sieci detalicznej i hurtowej na rynku krajowym (Mazowsze, Âlàsk, Dolny Âlàsk) i zagranicznym (ZSRR). Sprzeda˝à zajmowała si´ jedna z komórek Spółdzielni; od 1981 r. był to Dział Kontraktacji i Zbytu Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej w Wieluniu. Gotowe przetwory rozprowadzano na bie˝àco, a magazyny traktowano jako tymczasowà przechowalni´, w której towar składowano nie dłu˝ej ni˝ 3-4 miesiàce. Wspomniany wy˝ej Dział prowadził równie˝ skup owoców i warzyw oparty na sieci stałych i sezonowych punktów skupu, funkcjonujàcych m.in. w Wieluniu, Rychłowicach, Białej, Bolesławcu, Czarno˝yłach, Mokrsku, Osjakowie, Podzamczu, Pàtnowie, Wierzchlesie i we Wielgiem. Dostawcami surowca byli okoliczni mieszkaƒcy, w tym rolnicy, ogrodnicy, działkowicze oraz Paƒstwowe Gospodarstwa Rolne. Ich towar trafiał bezpoÊrednio na hal´ produkcyjnà w Rychłowicach, choç nale˝y pami´taç, ˝e znaczàca jego cz´Êç była przeznaczona na eksport zagraniczny do krajów obj´tych układem RWPG (np. jabłka – ZSRR, ziemniak, chrzan – Czechosłowacja, W´gry). Zachowane protokoły z walnych zgromadzeƒ członków Spółdzielni Ogrodniczej w Wieluniu oraz Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej w Wieluniu z lat 19571992 stanowià bardzo wa˝ny i cenny materiał êródłowy do dziejów przetwórni w Rychłowicach. Z ich analizy wynika, ˝e problematyka dotyczàca działalnoÊci zakładu, widoczna przede wszystkim w rocznych sprawozdaniach Zarzàdu Spółdzielni i poruszana podczas dyskusji, była przedmiotem ka˝dego posiedzenia walnego zebrania. 23 marca 1958 r. Edward Kostrzewa, jako przedstawiciel Centralnej Spółdzielni Ogrodniczej w Warszawie podsumowujàc pierwszy rok działalnoÊci SO po jej reaktywacji stwierdził, ˝e zysk w całej Spółdzielni był znikomy i nale˝ałoby m.in. stworzyç silne zaplecze poprzez rozbudow´ przetwórni i kwaszarni kapusty. Ju˝ w 1965 r. z Rychłowic Spółdzielnia uzyskała 70 ton ogórków za dewizy. Spółdzielnia Ogrodnicza znalazła si´ wówczas w czołówce spółdzielni tego typu w Polsce, np. w eksporcie ziemniaków plasowała si´ na I miejscu w kraju (1963 r.), pod wzgl´dem wydajnoÊci pracy na II w województwie łódzkim (1964 r.) i I w 1973 r. W I kwartale 1969 r. przetwórnia wypracowała zysk w wysokoÊci 200 000 zł. Nast´pne miesiàce miały znacznie poprawiç sytuacj´ finansowà, zwi´kszyç ambitnie obroty do 10 000 000 zł i zamknàç rok na 7 000 000 zł. Plan jednak zakoƒczył si´ fiaskiem, gdy˝ wyniósł on 1 200 000 zł. Przy- 45 czynà miały byç liczne trudnoÊci, takie jak: mały przydział na opakowania (m.in. słoje, wieczka, uszczelki), trudne warunki pracy, mało wydajne urzàdzenia i technologie produkcji, a tak˝e ciasna hala produkcyjna oraz brak magazynów mogàcych pomieÊciç nadwy˝ki wyrobów gotowych. Mimo licznych trudnoÊci finansowych przetwórnia przez cały okres działalnoÊci była jednostkà dochodowà, a bezpoÊrednià przyczynà jej likwidacji było bankructwo RSOP która nie była w stanie dalej funkcjonowaç w wolnorynkowej, kapitalistycznej Polsce. W nast´pstwie upadku cały majàtek przeszedł w zarzàd syndyka masy upadłoÊciowej Lucyny KaÊnickiej, która uregulowała sprawy własnoÊciowe i niezwłocznie przystàpiła do realizacji zadaƒ restrukturyzacyjnych. Gdy produkcja całkiem została wstrzymana, a magazyny opustoszały, na sprzeda˝ wystawiono wyposa˝enie, maszyny i inny sprz´t. Pozostawiony bez ochrony i gospodarza zakład popadł w ruin´. Stał si´ miejscem licznych kradzie˝y i wandalizmu. 1 paêdziernika 1996 r. Rada Wierzycieli RSOP w upadłoÊci podj´ła uchwał´ zezwalajàcà syndykowi sprzeda˝ z wolnej r´ki nieru- chomoÊci obj´tà KW 37961, co ten uczynił w dniu 21 grudnia 1996 r. Przetwórni´ za cen´ 40 000 zł nabyło mał˝eƒstwo Katarzyna i Krzysztof Plewa z Wielunia, prowadzàcy PPH “T¢CZA” Przetwórstwo Owocowo-Warzywne. Niestety nie uruchomiono rodzimej produkcji, a jedynie wynaj´to pustostan Przedsi´biorstwu Handlu Zagranicznego „Brewa” Sp. z o.o., które do 1999 r., po cz´Êciowym remoncie i adaptacji kilku pomieszczeƒ, prowadziło w nim stolarni´. Okresem pełnej stagnacji mo˝na nazwaç czas od 24 kwietnia 2001 r. do 1 czerwca 2005 r., w którym nowi właÊciciele Anita i Sylwester Kostrzewa prowadzili „remont” oparty wyłàcznie na pracach rozbiórkowych. Podsumowujàc nale˝y stwierdziç, ˝e Przetwórnia Owocowa-Warzywna w Rychłowicach wpisała si´ znaczàco w powojennà histori´ niewielkiej XVI-wiecznej szlacheckiej wsi, która stosunkowo w krótkim okresie czasu zmieniła swój wizerunek i została zauwa˝ona nie tylko w ówczesnym powiecie wieluƒskim. Zakład działajàcy przez niespełna pół wieku zyskał du˝à renom´, a wytwarzane w nim produkty cieszyły si´ wielkà popularnoÊcià, czego dowodem była m.in. ich obecnoÊç na rynkach polskich i zagranicznych. Choç przetwórnia nie była nigdy samodzielnà jednostkà organizacyjnà i podlegała spółdzielni w Wieluniu to czołowi działacze, do których nale˝eli przede wszystkim Bolesław Latocha i Mieczysław PrzybyÊ, fachowo nadzorowali produkcj´ i nie pozwolili, mimo licznych trudnoÊci zapisanych w jej dzieje, na przedwczesne zamkni´cie. Jednak nieuniknione bankructwo Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej w Wieluniu (20 IV 1993 r.) pociàgn´ło za sobà upadek przetwórni, która bez własnej samodzielnoÊci finansowej nie mogła dalej funkcjonowaç w kapitalistycznej Polsce. Niestety, do dnia dzisiejszego, nikt nie podjàł si´ dzieła odbudowy zakładu i wznowienia produkcji w zakresie przetwórstwa owoców i warzyw, a zrujnowany zakład popadł w zapomnienie. Obecnie majàtkiem zarzàdza Bogdan i Maria Pich, którzy po cz´Êciowych remontach prowadzà własnà działalnoÊç gospodarczà zwiàzanà z mechanikà pojazdów samochodowych. 7 Na jubileusz 630-lecia Burzenina cz. 2 Sylwetki właÊcicieli i zarzàdzajàcych miastem (w wyborze) Marek J´dras, Sieradz W poprzednim numerze zaprezentowaliÊmy przeglàd najwa˝niejszego, dost´pnego piÊmiennictwa dotyczàcego poczàtków Burzenina. Lokacja (po raz drugi) miała miejsce w 1378 roku. Inicjatorem tego przywileju, jak mówi piÊmiennictwo, był nazywany w wielu przekazach i êródłach Spytek z Bu˝enina (Spycygniew). Od niego wi´c nale˝y rozpoczàç naszà galeri´ właÊcicieli Burzenina i dóbr ziemskich. Nale˝y tu zaznaczyç, ˝e właÊcicielami byli przedstawiciele rodów sieradzkich: Bu˝eƒskich i Pstrokoƒskich. Spytek z Bu˝enina był reprezentantem rodu Bu˝eƒskich (Burzeƒskich) herbu Poraj. Rodu, który wiàzano tradycyjnie z bratem Êw. Wojciecha Sobieborem (co niektórzy badacze zaliczajà do romantycznej sagi rodu). Najprawdopodobniej Poraici z Burzenina wywodzà si´ od rycerza Wacława Lisowicza, który uzyskał od Władysława Łokietka nada- 46 nie obejmujàce m.in. wsie Pstrokonie oraz Woêniki. Te właÊnie wsie dziedziczy Spytek (1369) i piastuje urzàd stolnika sieradzkiego. Spytkowi zatem Burzenin zawdzi´cza, wyjednanie u króla Ludwika W´gierskiego przywileju, zwalniajàcego mieszkaƒców na pi´ç lat od wszystkich ceł i publicznych kontrybucji. Niewiele odnaleêç da si´ informacji o Spytku. Wiadomo, ˝e z ˝onà El˝bietà z Brolna spłodził trzech synów, którzy piastowali ró˝ne urz´dy w paƒstwie i koÊciele. Pozostawił synów trzech: Piotra, Zawisz´ i Jana. Piotr był bezdzietny, Zawisza miał syna jednego, a Jan synów trzech: Spytka, Wojciecha i Jana. Wojciech był bezdzietny. Spytek był kanonikiem krakowskim i gnieênieƒskim. Umarł w Turku, a pochowany został w Łowiczu. Jan Bu˝eƒski, trzeci syn Jana Bu˝eƒskiego spłodził z Katarzynà Łaskà z domu Korab synów: Mikołaja (zmarł w wieku 8 lat), Spyt- ka (zmarł w Krakowie, pochowany w Wieliczce), Jana (zmarł w 1519 roku w Krakowie, pochowany w KoÊciele Êw. Anny), Olbrychta (umarł młodo, pochowany w Łowiczu w 1512 roku), Sebastiana (prawnuk Spytków, umarł w Rałowicach, pochowany we wsi Radzimiu), Piotra (był s´dzià ziemskim sieradzkim, o˝eniony z Jadwigà Konopnickà, córkà starosty wieluƒskiego z domu Jastrz´biec, spłodził dwóch synów i cztery córki, umarł w Rałowicach w 1579 r., pochowany we wsi Zegry, ˝ył lat 67)). Dzieçmi Piotra Bu˝eƒskiego, s´dziego sieradzkiego byli: synowie – Piotr i Hieronim, córki – Katarzyna, Małgorzata, Regina oraz Anna. Katarzyna, wyszła za mà˝ za Gasiƒskiego, albo za Wierzchliƒskiego a potem za Bartosza Biskupskiego z Bobrownik wojskiego wieluƒskiego; Małgorzata umarła pannà; Regina wyszła za Macieja Rudnickiego, pods´dka Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny sieradzkiego i Anna po m´˝u Ptaszkowska. Synowie s´dziego Piotra – pierwszy równie˝ Piotr był kasztelanem sieradzkim, starostà brzeênickim i dobczyckim, urodził si´ 12 IX 1559, o˝enił si´ z Konstancjà z Mirowa Myszkowskà, córkà starosty oÊwi´cimskiego i zatorskiego w Krakowie. Zostawił dwie córki. Umarł w 1583 r. i drugi Hieronim (ur. ok. 1513 – 1580) był postacià najjaÊniejszà wÊród Bu˝eƒskich. Hieronim Bu˝eƒski, postaç znaczàca dla Burzenina i paƒstwa polskiego. Hieronim urodził si´ ok. 1513 r., jako syn Jana (zm. 22 maja 1558 r.) i jego drugiej ˝ony Katarzyny Dziatkowskiej (zm. 14 stycznia 1526 r.). Pierwszà ˝onà ojca Jana była Katarzyna Łaska, herbu Korab, z którà miał 6 synów i 4 córki. Pi´ciu z nich zmarło jeszcze w dzieciƒstwie, prze˝ył tylko jeden brat przyrodni Piotr, póêniejszy s´dzia sieradzki. Brak danych o jego edukacji. Zrobił natomiast karier´ urz´dowà. Rozpoczàł jà jako skarbnik biskupa poznaƒskiego Sebastiana Branickego. W 1542 r. uzyskał kanoni´ katedry poznaƒskiej, i zrzekł si´ jej 8 lat póêniej (na skutek przejÊcia na kalwinizm). Przez krótki czas był skarbnikiem królowej Bony, a od 23 kwietnia 1552 r. objàł stanowisko ˝upnika krakowskiego. Piastował jednoczeÊnie funkcj´ skarbnika królewskiego. Od roku 1559 został starostà niegrodowym brzeênickim, dobczyckim i krzeczowskim. Po 1569 r. obejmuje urzàd podskarbiego wielkiego koronnego, który piastuje do 29 grudnia 1578 roku. Wiek nie pozwolił mu na dalsze obowiàzki paƒstwowe. Dnia 6 marca 1579 roku Stefan Batory mianował Hieronima Bu˝eƒskiego kasztelanem sieradzkim. Zmarł w małopolskim Krzeczowie 26 listopada 1580 roku. Z Hieronimem zwiàzane sà dwa dwory: w Łopatkach pod Łaskiem (wzniesiony prawdopodobnie w XVI w.) oraz w Burzeninie. Dwór pierwszy zachowany cz´Êciowo do dzisiaj, zaÊ dwór burzeƒski (wzniesiony na przełomie XV i XVI w., lub w pocz. XVI w.) rozebrany został całkowicie (pozostałoÊci odsłoni´to w czasie badaƒ archeologicznych prowadzonych w latach 1980 – 1981). Był człowiekiem bardzo bogatym, sprzyjajàcym rozwojowi kultury i intelektualnemu ˝yciu. Cenił sobie kontakty z ludêmi pióra, których był zawsze hojnym mecenasem. Ci zaÊ dedykowali mu wiele swoich utworów, a wÊród nich byli: Polacy, cudzoziemcy, katolicy czy ró˝nowiercy. PoÊlubiajàc Regin´ Czernà z Witowa, h. Korab, staroÊciank´ dobczyckà, wszedł w posiadanie ˚abna i innych dóbr poło˝onych w woj. krakowskim i sandomierskim. Tam te˝ zorganizował zbory kalwiƒskie. Pozostawił dwóch synów: Pawła (1556 – 1575), zmarł w Wiedniu i przeszedł na katolicyzm, od˝egnujàc si´ tym samym od kalwiƒskich przekonaƒ ojca i Piotra, urodzony w 1559 r., starosta brzeênicki i dobczycki, który ojca Hieronima prze˝ył tylko o 3 lata (zm. w 1583) Wdowa po nim sprowadziła do Krakowa pierwsze karmelitanki bose. To oczywiÊcie w skrócie przedstawiony rys rodu Bu˝eƒskich. Jak to wówczas było w zwyczaju zmieniali si´ właÊciciele, a ziemia przechodziła z ràk do ràk. Po cz´Êci te˝ na skutek koligacji mi´dzy rodami. Tak było równie˝ w przypadku Burzenina i dóbr burzeniƒskich. Nale˝y tu równie˝ powiedzieç, i˝ włoÊci Bu˝eƒskich były najwi´ksze, w przeciwieƒstwie do ich współrodowców Majaczewskich i Pstrokoƒskich herbu Poraj, stàd te˝ ró˝na była dbałoÊç o to miejsce w sieradzkiem. W XVI wieku wi´kszoÊç z tych posiadłoÊci uzyskała prawo niemieckie. WłaÊciciele dbali o ich rozwój ekonomiczny. Ród Bu˝eƒskich dał krajowi kilka znanych osobistoÊci, zarówno Êwieckich, jak i duchownych. Bu˝eƒscy postrzegani sà przez badaczy dziejów Polski jako jeden z ciekawszych przykładów post´powej szlachty XV – XVII stulecia nie tylko w ziemi sieradzkiej, Spytek z Bu˝enina jako Stolnik Sieradzki („Spytkone dapifero Syradiensis”) - kopia dokumentu za: Kodeks Dyplomatyczny Wielkopolski t. 10 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny 47 ale i w Koronie. Na przestrzeni swych dziejów po Bu˝eƒskich, właÊcicielami byli, w ró˝nych okresach przedstawiciele rodu Pstrokoƒskich. OczywiÊcie nie wszyscy z nich w konkretny sposób przyczyniali si´ do słu˝enia swemu gniazdu rodzinnemu jakim był zawsze Burzenin. Wypada w tym miejscu wspomnieç o nast´pujàcych przedstawicielach rodu Pstrokoƒskich: Macieju Pstrokoƒskim (ok. 1553 – 1609), biskupie przemyskim, podkanclerzym, nast´pnie kanclerzu koronnym i biskupie włocławskim. Pochodził ze Êrednio zamo˝nej sieradzkiej rodziny (wspólne gniazdo z Bu˝eƒskimi), z gał´zi, która nazwisko wzi´ła od wsi Pstrokonie. Był synem Spytka, dziedzica Ligoty, kasztelana konarskiego sieradzkiego i Barbary Gajewnickiej z Gajewnik, wdowie po Stanisławie Zapolskim. Uczył si´ w Widawie i Sieradzu, od 1568 roku studiował na Uniwersytecie Krakowskim. Zwiàzany był z biskupem Stanisławem Karnkowskim, potem podkanclerzym Janem Tarnowskim. Obok spraw koÊcioła zajmował si´ te˝ politykà reprezentujàc interesy króla Zygmunta III w odbywanych poselstwach zagranicznych, a tak˝e w sejmie i senacie Rzeczypospolitej. Pochowany został w katedrze włocławskiej. Brat jego Stanisław ogłosił panegiryk – „De ortu, vita et morte... Mathiae Pstrokonii” mówiàce o zasługach i cnotach zmarłego. Macieju Pstrokoƒskim (zm. 1707), kasztelanie spicymierskim i wojewodzie brzeskim kujawskim, synu Spytka Rogacjana i Katarzyny z Oleskich. Nale˝ał do najzamo˝niejszych ludzi w woj. sieradzkim. Od 1677 r. dziedziczył wieÊ Ligot´, którà dostał od ojca, a prócz tego równie˝ dobra: Widaw´ i Dàbrow´. Był dwukrotnie ˝onaty. Najpierw z Mariann´ z Dàmbskich, córkà Hieronima, miecznika inowrocławskiego, dwukrotnà wdowà: po Janie Koniecpolskim i Tomaszu Zamoyskim. Drugà jego ˝onà była (ur. w r. 1685) Marianna z Działyƒskich. Z nià pozostawił córk´ Justyn´ (ur. 1696). Spytku Rogocjanie Pstrokoƒskim herbu Poraj (zm. 1687) poÊle na sejm, kasztelanie brzeskim i kujawskim, regencie kancelarii w. koronnej. Był synem Jakuba, kasztelana słoƒskiego i Jadwigi z Zapolskich. W l. 1651 – 1652 był rotmistrzem choràgwi kozackiej. Brał udział w bitwie pod Beresteczkiem (czerwiec 1651). Dworzanin królewski, Od 1670 szczególnie aktywny w woj. sieradzkim, skàd posłował na sejm zwyczajny (1670 rok). Wykazał zapobiegliwoÊç we własnych sprawach gospodarczych. Po ojcu dziedziczył znaczne dobra w Sieradzkiem, Kaliskiem i na Kujawach. Dokupił do nich nowe (m.in. od Bu˝eƒskich). Tak, ˝e tworzyły one kompleks 48 nazwany póêniej Pstrokoƒszczyznà. W jej skład wchodziły m.in.: Barczew, B´dków, Biedaczew, Burzenin, Ligota, Lipno, Majaczewice, Pyszków, Pra˝mów, Ràczew,, Strumiany, Strzałki, Szczawno, Wielga WieÊ, Witów, Wola Szczawiƒska. Rezydował na zamku w Burzeninie. Według niektórych êródeł uwa˝any za fundatora kaplicy Êw. Rocha w tutejszym koÊciele parafialnym. Zmarł w 1687 roku. Z mał˝eƒstwa z Katarzynà z Oleskich, corkà Zygmunta miał synów: Macieja (zm. 1704/1705), stolnika brzeskiego, Wojciecha, Konstantego i Jana oraz córk´ Jadwig´, ˝on´ Marcina Cieƒskiego podkomorzego sieradzkiego. Stanisławie Pstrokoƒskim (ok. 1591 – 1657) biskupie chełmskim, opacie tynieckim. Był synem Jana (zm. 1616) kasztelana wieluƒskiego i Katarzyny z Tarnowskich. Zadbał o wybudowanie koÊcioła w rodzinnym Burzeninie i osobiÊcie go poÊwi´cił (1647). Jako ciekawostk´ mo˝na podaç, i˝ wyst´puje on jako jeden z bohaterów w powieÊciach Władysława Orkana – „Kostka Napierski” oraz Kazimierza Tetmajera – „Maryna z Hrubego. Na skalnym Podhalu”; Baltazarze Pstrokoƒskim (1713 – 1796) przyszedł na Êwiat 1 stycznia 1713 roku w Piekarach, lecz zawsze pisał si´ z Burzenina. Był piàtym synem Stanisława i Konstancji z Grodzyƒskich. Pierwsze nauki pobierał u pijarów wieluƒskich. Póêniej podjàł studia na Uniwersytecie Krakowskim, które przerwał, by poÊwi´ciç si´ w pełni stanowi duchownemu. Ukoƒczył Seminarium Duchowne w Gnieênie oraz studia filozoficzne u jezuitów w Kaliszu. W 1737 roku odebrał Êwi´cenia i objàł probostwo w Mokrsku koło Wielunia. Dzi´ki protekcji Władysława Łubieƒskiego, arcybiskupa gnieênieƒskiego uzyskał nominacj´ na kanonika łowickiego i delegata kurii prymasowskiej. W latach nast´pnych uzyskał kolejne intratne stanowiska, które pozwoliły mu zgromadziç niemały majàtek. Sprawował tak˝e nadzór nad restauracjà kapituły gnieênieƒskiej po jej po˝arze w 1760 roku. Spisał wówczas pami´tnik poÊwi´cony temu wydarzeniu, uwzgl´dniajàcy poszczególne etapy realizacyjne przedsi´wzi´cia zgodnego z ówczesnymi zasadami konserwacyjnymi. Pami´tnik ten traktuje si´ dzisiaj jako prekursorskie opracowanie w dziedzinie konserwacji i ochrony zabytków w Polsce. Zmarł 17 wrzeÊnia 1796 roku i pochowany został w kaplicy Łubieƒskich w Gnieênie. Pod koniec swego ˝ycia przeznaczył znaczne sumy na utrzymanie koÊcioła i szkoły w Burzeninie. Suma ta wyniosła 10 000 złp na urzàdzenie nowej szkoły. Kwota ulokowana została na dobrach Wielka WieÊ. Opłaty za szkoł´ miały si´ rozpoczàç od Êw. Jana 1792 r. z prowizji po 5 zł od 100. Proboszcz parafii został zobowiàzany do postawienia szkoły. Zapis ten umieÊcił w testamencie z datà 29 IX 1793. Obok zapisu na szkoł´ zawarł tak˝e zapis na rzecz ubogiej szlachty uczàcej si´ w szkołach kaliskich, szczególnie w kaliskim kolegium jezuickim. Oprócz tego zapisał sum´ 2000 zł na rzecz konserwacji koÊcioła. Koƒczy si´ nasze jubileuszowe przywracanie i ocalanie od zapomnienia znakomitych dziejów Burzenina, ziemi burzeniƒskiej, przekazywanie wiadomoÊci o jej włodarzach. Na włàczenie si´ naszej redakcji do Jubileuszu 630-lecia Burzenina zło˝yły si´ materiały zawarte w dwóch numerach „Siódmej Prowincji”. Mamy nadziej´, ˝e wszystko to co zostało zaprezentowane zostanie właÊciwie spo˝ytkowane przez społecznoÊç małej burzeniƒskiej ojczyzny. Dla wszystkich interesujàcych si´ dziejami Burzenina i jego właÊcicieli pragniemy wskazaç doskonałe êródło poznawcze. Tym êródłem jest spuÊcizna po profesorze Włodzimierzu Dworzaczku (1906 – 1988) znajdujàca si´ w zbiorach Biblioteki Kórnickiej Polskiej Akademii Nauk. Teki Dworzaczka – tak brzmi nazwa spuÊcizny prof. Wł. Dworzaczka. WÊród kilku monografii, odtworzonych na podstawie pozostawionych maszynopisów, znajduje si´ te˝ – interesujàca pozycja, jako niedokoƒczony herbarz szlachty wielkopolskiej zatytułowany: Materiały historyczno-genealogiczne do dziejów wielkiej własnoÊci w Wielkopolsce. Tam właÊnie mo˝na odnaleêç interesujàce uzupełnienia do poznania ˝ycia przedstawicieli rodu Bu˝eƒskich. Bibliografia: Herbarz Polski K. Niesieckiego, wyd. przez J.N. Bobrowicza, t. II, Lipsk 1839, s. 370 – 374 Herby rycerstwa polskiego zebrane i wydane przez Bartosza Paprockiego r.p. 1584, Kraków 1858 s. 461 - 464 L. Formanowicz, Bu˝eƒski Hieronim; Cz. Falkowski, Bu˝eƒski Stanisław [w] Polski Słownik Biograficzny, t. III, Kraków, 1937, s. 156 – 158, s. 32 – 36 H. Kowalska, Pstrokoƒski Maciej; H. Palkij, Pstrokoƒski Maciej; H. Palkij, Pstrokoƒski Spytek – Rogocjan; P. Sczaniecki, Pstrokoƒski Stanisław, [w] Polski Słownik Biograficzny, t. 29, z. 121, Wrocław 1986, s. 265 – 271, 271 – 272, 272 – 275, 275 – 277 Rozwój osadnictwa w rejonie Burzenina nad Wartà od VI do XIV wieku, pod red. J. Kamiƒskiej, Wrocław – Warszawa – Kraków, 1970 M. Wisiƒska, Kultura i oÊwiata do koƒca XVIII wieku [w] Szkice z dziejów Sieradzkiego, Łódê, 1977, s. 189-190 7 Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny