Numer 4 2008 r. - Powiatowa Biblioteka Publiczna w Sieradzu

Transkrypt

Numer 4 2008 r. - Powiatowa Biblioteka Publiczna w Sieradzu
Dr Eugenia Kaleniewicz we wspomnieniach wartczan
Kultura w Animacja i Edukacja w Wydarzenia w Fakty w Relacje w Opinie
5
Spotkanie z ks. prof. Władysławem Wlaêlakiem
8
Rafał Dziuba
U nas wszystko jest OK, bo nasz zespół gra Fair-Play!
9
Marta Beksa
Âladami Straussa
12
Agnieszka Musialska
Ocaliç od zapomnienia
SEV
Katarzyna Âlusarek
E
2
Barbara Cichecka
JA
NC
Jan Matusiak (1928 – 2007) – zasłu˝ony kronikarz i dokumentalista sieradzki
PROWI
MA
ISSN
0867-4469
NUMER
3-4/72-73/08
EN
I
TH PROV
NC
Marek J´dras
SIÓD
W NUMERZE
Ludzie kultury w Sylwetki w Wywiady
HTTP://www.pbp.sieradz.pl/
13
Paweł Kieroƒ
Kluski „pyrsane”, „pra˝oki” i „kwas”
15
Anna Dzierzgowska
Przekraczanie granic
16
Renata Pawlak
Która to ju˝ Jesieƒ...
19
Ewelina Dobrzyƒska
Kobiety do taƒca i do ró˝aƒca
O zespole, który słowem i Êpiewem oddaje koloryt polskiej wsi
21
Maria Dawidziak
Twórca, przyjaciel kultury
Literatura w Sztuka
23
Marta Beksa, Ewelina Klimczak-Solecka
Powiatowy plener malarsko–rzeêbiarski w Bobrownikach
24
Ewelina Dobrzyƒska
MyÊli Oli uchwycone w kadrze
25
Katarzyna Nowicka
Oktawa
27
Maria Duszka
Cztery Êciany wiersza
Bogusław Bujała – Niebo to inni
Wojciech Boros – Troch´ mniej umrzeç
30
Maria Duszka
Głód poezji
33
Sławomir Kołodziejczyk
O tym co w kulturze sieradzkiej słychaç
Kultura w èród∏a w Dzieje
34
Jarosław Petrowicz
Wieluƒ jak czereÊnia
37
Andrzej Tomaszewicz
Sieradzkie Towarzystwo Wspomagania Biednych (1904 – 1914)
Urzàd Miasta Sieradz
Urzàd Miejski w Wieluniu
Urzàd Miejski w Z∏oczewie
Urzàd Gminy i Miasta w Warcie
Starostwo Powiatowe w Paj´cznie
Starostwo Powiatowe w Sieradzu
Urzàd Gminy w Brzeêniu
Urzàd Gminy w Burzeninie
Urzàd Gminy w Goszczanowie
Urzàd Gminy w Klonowej
Urzàd Gminy Sieradz
Urzàd Gminy we Wróblewie
Sk∏ad i ∏amanie: PROF-ART Sieradz
Projekt graficzny: Zbigniew Zieliƒski
46
Redakcja zastrzega sobie prawo skracania
przyj´tych tekstów oraz do zmiany ich tytu∏ów
Nr 1-2 i Nr 3-4 /2008 zrealizowano w ramach
Programu Operacyjnego Promocja czytelnictwa
– Rozwój czasopism kulturalnych
ze Êrodków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Wydawca:
Powiatowa Biblioteka Publiczna w Sieradzu
98-200 Sieradz
ul. ˚wirki i Wigury 4
tel./fax (0-43) 827-16-41
43
Marek J´dras
Na jubileusz 630-lecia Burzenina cz.2
Redaktor
Marek J´dras
41
Krzysztof Latocha
Przetwórnia Owocowo–Warzywna w Rychłowicach – przyczynek do monografii
Czasopismo zrzeszone w Stowarzyszeniu
Mediów Polskich
Wydawnictwo wspomogli finansowo:
28
29
Sławomir Kołodziejczyk
Jubileusz XXX-lecia „Szkatuły Piórem Rzeêbionej” Jana Matusiaka
© COPYRIGHT BY SEVENTH PROVINCE
PROMOCJA
CZYTELNICTWA
1
Jan Matusiak (1928–2007)
– zasłu˝ony kronikarz
i dokumentalista sieradzki
Marek J´dras, Sieradz
Okazje do pochylenia si´ nad całoÊciowym dorobkiem Jana Matusiaka sà dwie: 14
paêdziernika br. min´ła pierwsza rocznica
Êmierci, a 20 paêdziernika min´ła 80. rocznica Jego urodzin. Jest jeszcze dodatkowy
powód – we wrzeÊniu 2008 roku min´ła 30.
rocznica zało˝enia „Szkatuły Piórem Rzeê-
bionej”. Oto doskonałe okazje, by przypomnieç Osob´ i prac´ Jana Matusiaka na rzecz
rodzinnego miasta i powróciç do niepublikowanej rozmowy, przeprowadzonej w domowej atmosferze w obecnoÊci jego skarbów,
jak sam nazywał swoje zbiory. Był paêdziernik 1994 roku. Oto jej treÊç:
Jan Matusiak ze swoimi skarbami – fot. archiwum redakcji
Skarby Jana Matusiaka – fot. archiwum redakcji
2
O pasjach i zbiorach Jana Matusiaka
rozmawiał Marek J´dras
Czy jest Pan rodowitym sieradzaninem?
Tak. Nie wyobra˝am sobie bym ujrzał ten
ciekawy Êwiat nie w Sieradzu. Urodziłem si´
w Sieradzu 66 lat temu. Pobierałem nauki w
Sieradzu i Wrocławiu. Majàc jakie takie
umiej´tnoÊci pisania i kojarzenia, rozpoczàłem dorosłe ˝ycie w 1950 roku. Zostałem
biuralistà. Najpierw pracowałem w Zduƒskiej
Woli, a nast´pnie długie, długie lata w mym
Sieradzu. W zasadzie tylko trzy razy zmieniałem zakład pracy. W tym raz tylko byłem
doÊç wysoko awansowany na sekretarza sieradzkiej rady narodowej. Starałem si´ jak
mogłem. Inicjowałem, organizowałem i harowałem w godzinach i po. W 1977 roku
poszedłem na rent´. Jednak do dziÊ, jak tylko
mog´ włàczam si´ do pracy na rzecz mojego
miasta.
Jest Pan znanym w Sieradzu zbieraczem pamiàtek o Sieradzu. Mo˝na
powiedzieç bez przesady, ˝e dokumentuje Pan przeszłoÊç i teraêniejszoÊç miasta. Od jak dawna zbiera
Pan?
Ja właÊciwie zbierałem od małego. A zacz´ło
si´ od zbierania opakowaƒ po kawie „Stella”.
To był taki konkurs producenta. Pami´tam
wygrałem wtedy album do zdj´ç. Potem w
czasie okupacji – był to rodzaj pracy konspiracyjnej – zbierałem ró˝ne wiadomoÊci,
informacje, doniesienia o wydarzeniach bie˝àcych i bestialstwie okupanta. Ukrywałem je
oczywiÊcie w ró˝nych trudno dost´pnych
miejscach. We Wrocławiu, w okresie nauki w
liceum dla pracujàcych zbierałem wycinki
prasowe dotyczàce szeroko poj´tej problematyki kulturalnej. Do dzisiaj zachował si´
tylko jeden album z tymi wycinkami. Kiedy
wróciłem do Sieradza zajàłem si´ zbieraniem
wycinków wyłàcznie o tematyce sieradzkiej.
Tak zaczàł si´ kształtowaç mój zbiór – moje
archiwum. Sam zresztà byłem koresponden-
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
tem prasy łódzkiej.
Co wi´c składa si´ na to Paƒskie archiwum, które mieÊci si´ ju˝ w kilku
szafach?
Zbierałem z myÊlà dokumentowania w miar´
wszystkiego co dotyczyło Sieradza i wydarzeƒ majàcych tu miejsce. Oprócz wspomnianych ju˝ wycinków prasowych gromadziłem te˝: zaproszenia, programy, afisze i
plakaty, niepublikowane referaty, wystàpienia, sprawozdania, ró˝ne wydawnictwa,
zdj´cia i inne. Wszystko układałem wydarzeniami w teczkach. Zbiór rozrastał si´ z dnia
na dzieƒ. Tak wiele działo si´ w Sieradzu.
Kiedy w 1978 r. zało˝yłem „Szkatuł´ Piórem
Rzeêbionà” postanowiłem zmieniç sposób
gromadzenia. Od tej pory ka˝dej osobie,
która wpisała si´ do „Szkatuły...” zakładałem
tzw. pakiet czyli kopert´ lub kilka kopert
mieszczàcych materiały i pamiàtki zwiàzane
z tà właÊnie osobà. Pakiety uło˝one mam w
kolejnoÊci alfabetycznej nazwisk. Zbiór
pakietów uzupełniajà ró˝nego rodzaju spisy i
kartoteki. W chwili obecnej „Szkatuła Piórem
Rzeêbiona” liczy 343 wpisy.
A jak właÊciwie narodziła si´ „Szkatuła Piórem Rzeêbiona”?
To był przypadek. Przyjaciel mieszkajàcy w
Pary˝u podarował mi w prezencie ksià˝k´. A
była to nie byle jaka ksià˝ka – był to album o
Pary˝u, w którym obok pi´knych fotografii
Pary˝a i jego wspaniałych zabytków znalazły
si´ wpisy znanych w Êwiecie osobistoÊci. T´
niezwykłà ksià˝k´ otwiera dedykacja wypisana r´kà przyjaciela: Drogiemu Koledze Janowi Matusiakowi, aby nadal wytrwale kontynuował prac´ upi´kszania miasta Sieradza i godnie sprawował władz´ w naszym mieÊcie –
Pary˝, dnia 31 stycznia 1965 r. – Tadek Podsiadły. PomyÊlałem wtedy, ˝e podobny album
musz´ stworzyç dla mojego Sieradza. I tak
narodziła si´ „Szkatuła Piórem Rzeêbiona”.
Liczy ona ju˝ 4 tomy. Ka˝dy z nich otwiera
moje motto: Słowo jest trwalsze od kamienia
i bràzu, a pióro trwardsze od młota i dłuta,
dlatego otworzyłem t´ mojà SZKATUŁ¢ dla
poezji i prozy ludzi serdecznych a oddanych
mojemu rodzinnemu Miastu.
RzeczywiÊcie „Szkatuła...” to wspaniała i unikalna na skal´ kraju ksi´ga,
która stanowi kronik´ miasta. Ale czy
ta cała praca dokumentalisty nie kolidowała z Paƒskimi obowiàzkami
zawodowymi?
Absolutnie nie. Moja praca w radzie miejskiej
wprost sprzyjała moim zamiłowaniom i pasji
zbieraczej. To dzi´ki pracy zawodowej
mogłem gromadziç wiele cennych materiałów, a ponadto mogłem nawiàzaç wiele
wspaniałych znajomoÊci i przyjaêni.
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Prosz´ w du˝ym skrócie opowiedzieç
o wpisach do „Szkatuły Piórem
Rze˝bionej”, jak te˝ o swoich zbiorach – tych najciekawszych i cennych
zarazem.
Spróbuj´ w swojej wypowiedzi połàczyç
dwie sprawy, które sà nierozerwalne. Choç
pomysł „Szkatuły...” zrodził si´ w 1965 roku,
to pierwszy wpis pochodzi dopiero z 1978 r..
Jako pierwszy wpisał si´ Teodor Goêdzikiewicz, nie˝yjàcy ju˝ pisarz z podsieradzkiej
Dàbrowy, w którego twórczoÊci pisarskiej
tematyka sieradzka zawsze dominowała.
Cytatem z jednej ze swoich ksià˝ek - „Sprawy Łuki Bakowicza” Teodor Goêdzikiewicz
rozpoczàł swój wpis do „Szkatuły Piórem
Rzeêbionej: ”Dobrnàł do rynku – był w sercu
miasta. Znał je z lat chłopi´cych, z czasów
dzieciƒstwa, kiedy to pierwszà w nim bytnoÊç
trzeba było okupiç strachem przed pocałowaniem starej, brudnej baby, która usadowiła si´
pod mostem na pierwszej mijanej rzece i
wyczekiwała na takich jak on smarkaczy.
Ka˝dy kàt, ka˝dà kamienic´ witał tak, jak si´
wita istot´ sobie lubà i mile wspominanà
przez kilkanaÊcie lat nieobecnoÊci. Niewiele
si´ tu zmieniło. Wylot ka˝dej uliczki, nieledwie ka˝dà bram´ domu wiàzał w pami´ci z
jakimÊ błahym zdarzeniem z tamtych czasów
i prze˝ywał nastrój dziwnego rozczulenia”. A
pod cytatem komentarz pisarza: „Oto obraz
miasta Sieradza, który jest obrazem autora,
czàstkà jego duszy”. 12 IX 1978 r.
Choç z Ryszardem Badowskim znamy si´ ju˝
wiele lat, to dopiero z okazji obchodów jubileuszu 850-lecia Sieradza znalazł on czas na
dokonanie wpisu: „Zbłàkany turysta, który z
szosy Łódê – Wrocław zboczył na sieradzki
rynek, wzruszył ramionami: prowincja. Centralnà ozdob´ rynku stanowi ˝elazna studnia,
z której korzystajà mieszkaƒcy okolicznych
domów...”. Tak rozpoczynał si´ mój reporta˝
o mieÊcie, w którym urodził si´ jeden z wielkich pionierów kosmonautyki Ary Szternfeld.
A było to çwierç wieku temu. Po sieradzkim
rynku wybitym „kocimi łbami”, chodziły jeszcze g´si. Był to przekorny wst´p, wydobywajàcy ówczesne sieradzkie kontrasty, a reporta˝
koƒczył si´ wizjà Sieradza „zmieniajàcego
skór´”. Zmiany jakie zaszły przez minione 25
lat w mieÊcie, które stało mi si´ bliskim, poszły
dalej ni˝ tamta wizja. Sieradz stał si´ dynamiczny, pi´kny, okazały. Sprawili to ludzie,
pewnie na co dzieƒ nie zdajàcy sobie sprawy
z tego, ˝e sà patriotami swego miasta. Brak
tylko bazaltowej skały z ksi´˝yca na rynku, ale
to tylko kwestia nieco dalszej przyszłoÊci. Nie
ksi´˝ycowe marzenia, lecz ziemskie fakty si´
liczà. Ryszard Badowski (wyró˝niony tytułem
„Zasłu˝ony dla miasta Sieradza”, przez wiele
lat jego ambasador kosmiczny) - 18 wrzeÊnia
1986 r.”
Wpis Jerzego Dudy-Gracza uzyskałem przy
okazji nowo wyremontowanej galerii BWA w
Sieradzu. „Dzisiaj, 7.07.1989 otwarto Nowà
Galeri´ BWA w Sieradzu. Zaszczycono mnie
przez fakt bycia Ojcem Chrzestnym nowej
Galerii. ˚ycz´ jej na dziÊ i na zawsze, aby jak
dotàd słu˝yła Sztuce i Artystom, a oni /ArtyÊci/
aby zostawiali tu kawałek serca i duszy.
Powtarzam za Panià Marià Kunce-wiczowà:
”Jeszcze Polska nie zgin´ła”, kiedy w czasie
powszechnej niemocy znajdà si´ ci, którym
si´ chce”. Równie˝ Wojciech Młynarski w
czasie jednego ze swych recitali w sali Teatru
Miejskiego w Sieradzu znalazł małà chwilk´
by wpisaç si´ do mojej „Szkatuły...”: „Jestem
bardzo rad, ˝e przy okazji wizyty z recitalem
w Sieradzu mog´ pomieÊciç kilka słów w tej
ksi´dze. Ksi´ga ma pi´kne motto, rozwijajàc
myÊl chciałoby si´ zacytowaç Norwida: Ponad
wszystkie twoje uroki/Ty Poezjo i Ty wymowo/
jeden wiecznie b´dzie wysoki/ odpowiednie
daç rzeczy – słowo”, ta rzecz, której staram si´
daç odpowiednie, satyryczne słowo to Nasza
Rzeczpospolita. Wierz´, ˝e nie zginie, dzi´ki
takim ludziom jak Pan – Panie Janie i zebranym przez Pana dla Miasta tego – słowom!” Sieradz, 1.V. 1993.”
Z zupełnie innej okazji, równie podniosłej
co wa˝nej dla mnie i Towarzystwa Przyjaciół
Sieradza (nagroda w konkursie na najlepsze
towarzystwo regionalne) w gabinecie Ministerstwa Kultury i Sztuki słowa swoje wpisał
Aleksander Krawczuk: „Przy okazji wr´czenia
nagrody dla Towarzystwa Przyjaciół Sieradza
w Ministerstwie Kultury i Sztuki wpisuje si´
Aleksander Krawczuk niegdyÊ – jako ˝ołnierz
– sieradzanin. Warszawa, 20.11. 1986 r.” To
sà oczywiÊcie tylko przykłady – te wybrane.
WÊród wpisujàcych si´ do „Szkatuły...” byli
ponadto: Regina Smendzianka, Konstanty
Andrzej Kulka, Maryla Rodowicz, Ryszard
Wójcik, Czesław Niemen i in. Jednak najcenniejsze to te wpisy, które wyjaÊniajà czy
wprost komentujà pewne konkretne zdarzenia i fakty zarówno z przeszłoÊci, jak i dziejów najnowszych miasta. I właÊnie na tych
chciałbym si´ na chwil´ zatrzymaç. Mam w
swoich zbiorach troch´ pamiàtek dotyczàcych Marka Zaleskiego – lekarza, który tutaj
do Sieradza przybył przed 1918 rokiem.
Znałem doktora osobiÊcie, przecie˝ mieszkaliÊmy w jednej kamienicy – Kolegiacka 15.
Doktor finansował w okresie okupacji mojà
nauk´. Po wojnie planował wysłaç mnie na
studia artystyczne. Był sumiennym i dobrym
lekarzem i oddanym działaczem społecznym. I właÊnie niedawno otrzymałem wpis
zwiàzany z osobà doktora: „Przed wojnà jako
młody chłopak byłem członkiem Towarzystwa
Gimnastycznego Sokół, którego organizatorem i prezesem był kochany przez nas wszyst-
3
kich dr Marek Zaleski. Doktor Sokołowi był
bardzo oddany. To on stworzył i finansował
orkiestr´ Sokoła. Kupował mundury wszystkim druhom. To dzi´ki twardej szkole jakà
przeszedłem w Sokole mogłem prze˝yç piekło
OÊwi´cimia Nr obozowy 35369 od 13 maja
1942 r. do wyzwolenia/ a nawet – pomóc
innym, przykładem tego był sieradzki ˚yd
Dawid Józefowicz. Z Dawidem przyjaênimy
si´ do dnia dzisiejszego. Po wojnie włàczyłem
si´ do ˝ycia społecznego. Byłem radnym Miejskiej Rady Narodowej w latach 1954 – 1957.
Pracowałem w Sieradzkiej Gorzelni. Stàd po
34 latach przeszedłem na emerytur´. Dnia 22
stycznia 1994 r. Józef Paczyƒski.” Miło gaw´dziliÊmy z Panem Paczyƒskim przeglàdajàc w
moim archiwum zdj´cia: rodzinne dr Zaleskiego i członków Towarzystwa Gimnastycznego Sokół. Mój rozmówca rozpoznał siebie
na jednym z tych dawnych zdj´ç. Innym niezwykle cennym wpisem jest wpis-komentarz
b. proboszcza parafii w Charłupi Małej ks.
Władysława Sarnika. Dotyczy on znanej
postaci w dziejach kultury polskiej, szczególnie polskiego malarstwa – Wojciecha Gersona, który kilkakrotnie odwiedzał Sieradz i
Ziemi´ Sieradzkà w latach 1888 – 1923. Oto
fragment niezwykle nas interesujàcy: „/.../
Posiadam jedyny chyba pejza˝ Sieradza wykonany przez słynnego malarza Wojciecha Gersona /1831 – 1901/. Artysta był zwiàzany z
Sieradzem, przebywał tu cz´sto, mieszkał u
swojego przyjaciela ks. prałata Władysława
Mikołajewskiego – proboszcza sieradzkiej Fary
w latach 1879 – 1923. Jest autorem obrazów
o tematyce religijnej, które znajdujà si´ w
kolegiacie – w ołtarzu głównym: Obraz Chrystusa z Krzy˝em, a w ołtarzach bocznych:
Obraz Êw. Władysława i Êw. Wawrzyƒca oraz
we wróblewskim koÊciele znajdujà si´ jego
obrazy: M. Bo˝ej Bolesnej namalowany w
1886 r. Warto wiedzieç równie˝ i to, ˝e Wojciech Gerson był nie tylko wielkim malarzem
ale tak˝e krytykiem i działaczem w dziedzinie
sztuki i znanym pedagogiem i miłoÊnikiem
starodawnego Sieradza. Dn. 10.V. 1990 r. ks.
Władysław Sarnik”. Owa panorama Sieradza
Wojciecha Gersona znajduje si´ dzisiaj w
klasztorze sióstr Urszulanek w Sieradzu.
Została podarowana przez ks. Władysława
Sarnika na 70-lecie domu zakonnego w Sieradzu. Wiadomo tak˝e, ˝e Wojciech Gerson
wykonał par´ panoram Sieradza. Na podstawie jednej z nich właÊcicielka ksi´garni
i pracowni litograficznej Jadwiga Kowalska
/1898 – 1949/ wykonała pocztówk´ uniwersalnego u˝ytku. Odbitk´ tej pocztówki mam
w swoich zbiorach. WÊród swoich zbiorów
mam jeszcze wiele rzeczy i dokumentów
niezmiernie cennych, ˝e wymieni´ tu, np.
materiały dotyczàce sieradzkiego rzemiosła:
4
poczynajàc od najstarszych w tym zakresie
ogromnych i ozdobnych dyplomów czeladniczych pochodzàcych z koƒca XIX w. i
pocz. XX w., poprzez stare zdj´cia braci
cechowej, na materiałach niepublikowanych koƒczàc. WłaÊnie wÊród tych ostatnich
znajduje si´ dziÊ unikatowy referat w maszynopisie, który został wygłoszony na Zjeêdzie
Rzemiosła Ziemi Sieradzkiej w 1959 roku.
Mam te˝ pewien r´kopis, którym jest zeszyt
z notatkami znanego podró˝nika i badacza
Afryki Leopolda Janikowskiego. Ów sławny
człowiek urodził si´ w Sieradzu. Tutaj te˝
sp´dził dzieciƒstwo i lata szkolne. Zeszyt
szkolny, o którym mowa pochodzi z roku
1868. Wtedy to Janikowski ucz´szczał do
Szkoły Powiatowej. MyÊl´, ˝e nie sposób
zaprezentowaç w ramach naszej rozmowy
nawet najcenniejszych moich zbiorów.
Wa˝na jest tu raczej sama idea gromadzenia.
A właÊnie, tak a propos: czy dostrzega Pan jakieÊ zagro˝enia i niebezpieczeƒstwa dla swojej idei, swoich
zbiorów?
To, co ja robi´ jest to po prostu chałupnictwo, manufaktura. Ja sam ju˝ nie mog´
podołaç. Tym bardziej, ˝e chciałbym wiele
rzeczy opisaç, uło˝yç kartoteki – jednym słowem stworzyç cały warsztat informacyjny o
zbiorach. Widz´ wyraênie, ˝e do tych prac
przydałby si´ komputer. Ponadto niektóre z
dokumentów i pamiàtek nale˝ałoby zabezpieczyç w formie odbitki kserograficznej. To
samo dotyczy wpisów do „Szkatuły...”, które
stanowià drogocennà wartoÊç archiwalnà.
Podobnych mnie zbieraczy jest w kraju wi´cej. I fakt ten nale˝y doceniç, ale nie tylko.
Wydaje mi si´, ˝e ten nurt wzbogacania kultury narodowej wymaga pewnej troskliwoÊci
ze strony paƒstwa i jej organów. A mam
nadziej´, ˝e jest to praca, której efekty słu˝yç majà przyszłym pokoleniom. Na razie
póki sam zabiegam o upowszechnienie tego
co robi´, swoje zbiory itp. Udało mi si´
nakładem Towarzystwa Przyjaciół Sieradza
opublikowaç faksymilia 52 wpisów ze
„Szkatuły...” w albumie pt. Sieradz w rysunkach Kasjana Farbisza wydanym z okazji
jubileuszu 850-lecia Sieradza. Z tej samej
okazji w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej zorganizowałem dwie wystawy, na
których zaprezentowałem cz´Êç swoich
zbiorów, tj. sieradzkie druki okolicznoÊciowe
za okres 1954 – 1984 oraz fotografie o starym i nowym Sieradzu. W przygotowaniu
mam kolejny album z faksymiliami wpisów
do „Szkatuły ..”, ale wcià˝ szukam sponsora
i wydawcy, co w dzisiejszych czasach nie
nale˝y do rzeczy łatwych. Przez krótki czas
w 1991 roku ukazywał si´ „Express Sieradz-
ki”, w którym prezentowałem swój kalendarz
wydarzeƒ w rubryce: Daty wa˝ne i ciekawe.
Z okazji 15-lecia „Szkatuły...” zarzàd miasta
Sieradza wydał okolicznoÊciowy druk, w którym wymienione sà nazwiska autorów wpisów.
Ale jest Pan przecie˝ nie tylko zbieraczem i dokumentalistà. Od dawna
podejmował Pan wiele cennych inicjatyw na rzecz miasta. Prosz´
powiedzieç kilka słów na ten temat.
Zawsze uwa˝ałem, ˝e Sieradz to miasto znaczàce w dziejach narodu i tradycj´ t´ nale˝y
podtrzymaç, utrwaliç i przekazaç nast´pnemu pokoleniu. Ale nie tylko to miałem na
wzgl´dzie, podejmujàc wiele przedsi´wzi´ç.
W swojej wizji chciałem troch´ zmieniç
wizerunek miasta, tak˝e wyzwoliç twórcze
inicjatywy drzemiàce w wielu mieszkaƒcach
tego grodu. M.in. jako jedno z pierwszych
miast Sieradz przystàpił do współzawodnictwa w Społecznym Funduszu Odbudowy
Stolicy. Dzi´ki temu zyskał troch´ nowych
obiektów u˝ytecznoÊci publicznej sfinansowanych przez ten właÊnie fundusz. Z mojej
inicjatywy w 1962 r. zaistniał hejnał Sieradza
i powstały lokalne towarzystwa: Społeczne
Stowarzyszenie Krzewienia Kultury Plastycznej im. X. Dunikowskiego (1965), Koło Polskiego Towarzystwa MiłoÊników Ró˝ (1968)
czy te˝ Towarzystwo Przyjaciół Sieradza
(1967). Rozszerzyłem działalnoÊç, radio było
przecie˝ moim czwartym dzieckiem, i z nim
mam najmilsze wspomnienia. Dzisiaj wiem,
˝e były to moje słuszne wybory. DziałalnoÊç
jakà rozwijały wymienione towarzystwa przydała Sieradzowi uroku i innych wielu ciekawych imprez, pomników, wydawnictw. W
ka˝dym razie nie był to czas stracony. Zrodzone zostały nowe wartoÊci, których nie
nale˝y si´ wstydziç.
A czy próbował Pan pisaç mo˝e – literacko?
Nie jestem profesjonalistà. Zawsze miałem
smykałk´ do pisania, lecz były to próby zwyczajne, amatorskie. Jeszcze jako uczeƒ gimnazjum napisałem sztuk´ pt. „Było ich czterech”. Była to sztuka o partyzantach. Wystawiałem jà z pomocà kolegów m.in. w Klasztorze Sióstr Urszulanek, a w 1947 r. na kolonii zuchowskiej w Burzeninie. A potem, na
uboczu swoich zaj´ç spisywałem ró˝ne myÊli,
jak fraszki czy aforyzmy, czy raczej „złote
myÊli”. Zrodził si´ z nich skromny tomik,
który nakładem Towarzystwa Przyjaciół Sieradza wyszedł drukiem pt. Ró˝ne wyjÊcia
(1986). Wszystko, co udało mi si´ zrobiç i co
kontynuuj´, wydaje mi si´ wa˝ne i potrzebne mojemu miastu. Moim marzeniem i
˝yczeniem jest by idea: „Szkatuła Piórem
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Rzeêbiona” była kontynuowana,
szczególnà tradycjà sieradzkà.
została
Dzi´kuj´ za rozmow´.
Rozmowa z Janem Matusiakiem – to archiwalny, autoryzowany zapis dotyczàcy biograficznych szczegółów oraz myÊli o dalszych
perspektywicznych zamierzeniach i planach
niestrudzonego zbieracza, kronikarza i dokumentalisty, sprzyjajàcych dalszemu rozwojowi rodzinnego miasta..
Los sprawił, ˝e Jego przyjaciel i ofiarodawca pi´knego albumu o Pary˝u (pierwowzoru
póêniejszej „Szkatuły Piórem Rzeêbionej) –
Tadeusz Podsiadły odwiedził Pana Jana
dopiero na par´ miesi´cy przed jego Êmiercià
i dokonał swojego pierwszego wpisu do
„Szkatuły”, zachwycony jej bogactwem i
znaczeniem dla Sieradza.
Oto jego treÊç: „Na pamiàtk´ dla miasta
Sieradza od rodaka Tadeusza Podsiadłego
absolwenta gimnazjum i liceum w Sieradzu,
byłego absolwenta Akademii Sztuk Pi´knych
w Krakowie i Politechniki Krakowskiej, dnia
25 sierpnia 1962 roku przez Mi´dzynarodowe Stowarzyszenie Architektów w Pary˝u i po
długoletniej pracy artystyczno – architektonicznej, zabezpieczeniu zabytkowego zamku
„Chateau de Lumigny (mojej własnoÊci we
Francji) łàcz´ moje myÊli z Naszym Rodzinnym Miastem, pełen zachwytu jego rozwoju –
T. Podsiadły Sieradz 1.XII 2006”.
7
Dr Eugenia Kaleniewicz
we wspomnieniach wartczan
Barbara Cichecka, Warta
- Wspomnienie jest rodzajem modlitwy
(z màdroÊci Wschodu)
Miała zostaç nauczycielkà lub lekarzem,
została lekarzem psychiatrà, ale całe ˝ycie
była równie˝ pedagogiem, ka˝demu potrafiła
przekazaç wiedz´, wskazywała jak rozwiàzywaç problemy i nie przeszkadzało to, ˝e jej
uczniami raz byli młodzi, a innym razem całkiem dojrzali ludzie.
Pani Doktor (tak tylko mówiono o niej w
Warcie) była osobà bardzo energicznà, pracowità ale i wyjàtkowo wra˝liwà. Ju˝ od
wczesnej młodoÊci nie mogła pogodziç si´ z
krzywdà osób biednych, nieszcz´Êliwych,
zapomnianych, dlatego zawsze w takich
sytuacjach Êpieszyła z pomocà. Ta cecha
towarzyszyła jej całe ˝ycie. Gdy trafiła do
Warty jako lekarz, postanowiła, ˝e nie b´dzie
braç udziału w ˝yciu towarzyskim (˝artobliwie okreÊlała to jako Êluby panieƒskie), ale
pomocy nie odmówiła nikomu. Bardzo lubiła dzieci (wahała si´ czy nie zostaç pediatrà)
dlatego zawsze ze szczególnà troskà zajmowała si´ pociechami pracowników szpitala,
nigdy nie oczekujàc w zamian ˝adnych gratyfikacji. Podobnie post´powała w przypadkach dorosłych. Tak wspomina jà Teresa
Kału˝na, wieloletni pracownik szpitala w
Warcie i aktywna działaczka PTTK.
„Oprócz tego, ˝e była oddana swemu zawodowi, była osobà pełnà miłoÊci, ciepła i
pogody ducha i wiarà w to co robi. Wielkim
sercem ogarniała PTTK, Muzeum i ludzi, którzy podzielali jej zapał.”
Osobiste wspomnienia ma wielu warczan
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
i ludzi z okolicznych wiosek, nie sposób
zebraç wszystkich. Warto jednak w całoÊci
przytoczyç relacje Marii Gr´dy, równie˝ byłej
pracownicy szpitala i działaczki PTTK. Oto
ona:
„W 1958 r. rozpocz´łam prac´ w Szpitalu
Psychiatrycznym w Warcie w Statystyce
Medycznej. Wraz ze mnà zostały przyj´te do
administracji dwie młode dziewczyny, a
zatem stanowiłyÊmy trójk´ młodego narybku.
Do statystyki bardzo cz´sto przychodziła
Pani dr Kaleniewicz, która nie tylko była lekarzem z prawdziwego zdarzenia, ale tak˝e
posiadała pasj´ wielkiego społecznika.
Pami´tam dzieƒ kiedy przyszła do statystyki i
zobaczyła mnie - pracownika - i powiedziała
cyt. niedosłownie: Jak to dobrze, ˝e mamy
młodych ludzi. Ja tu panià zaraz zaanga˝uj´
do pracy w PTTK i kółku teatralnym”.
I tak si´ stało. Pani Doktor nie mo˝na było
odmówiç. Zacz´łam pracowaç społecznie w
PTTK. Sprawne funkcjonowanie PTTK
zawdzi´czano pasji Pani Doktor. Za swojà
działalnoÊç otrzymała wiele odznaczeƒ z których na co dzieƒ nie korzystała. Pami´tam
jak opowiadała, ˝e kiedy chciała załatwiç
zgod´ na wybudowanie liceum w Warcie i
udała si´ do Ministerstwa - wówczas przed
wejÊciem do Urz´du przypinała wszystkie
odznaczenia. I tak robiła zawsze kiedy załatwiała wa˝ne sprawy w urz´dach.
To dzi´ki staraniom Pani Doktor powstało
w Warcie liceum, ale ówczesne władze
nawet nie poprosiły Pani Doktor na uroczystoÊç wmurowania aktu erekcyjnego.
Osobnym tematem jest zastosowanie
przez Panià Doktor u pacjentów terapii w
ramach której uczestniczyli w wyst´pach
kółka teatralnego.
Do kółka tego nale˝eli tak˝e pracownicy
szpitala. Organizowano okolicznoÊciowe
przedstawienia, wystawiano sztuki. JeêdziliÊmy z wyst´pami do innych szpitali psychiatrycznych, okolicznych miejscowoÊci, uczestniczyliÊmy w konkursach teatrów amatorskich. A o wszystko troszczyła si´ Pani Doktor. Mi´dzy innymi nawiàzała kontakt z
Teatrem Ziemi Łódzkiej od którego dostaliÊmy pi´kne stroje i rekwizyty teatralne.
Ja osobiÊcie jestem bardzo wdzi´czna Pani
Eugenia Kaleniewicz
5
W Izbie Regionalnej PTTK z przyszłà literatkà Agnieszkà Goliƒskà – Usakiewicz
(Warta, 1980) –fot. archiwum MMiRW
Wr´czenie Krzy˝a Kawalerskiego Odrodzenia Polski (Warszawa, 1978)
– fot. archiwum MMiRW
Jubileusz 80-lecia (Warta, 1988, Klub Pod Paj´czynkà, Wojewódzki Szpital
dla Psychicznie i Nerwowo Chorych) – fot. archiwum MMiRW
6
Doktor jako lekarzowi, która zorientowała
si´, ˝e przezi´biłam gryp´ i miałam komplikacje zdrowotne. Bezinteresownie zaj´ła si´
moim zdrowiem, załatwiła mi miejsce w klinice, odwiedzała mnie, kontaktowała si´ z p.
docentem. To dzi´ki Pani Doktor skoƒczyło
si´ wszystko dobrze i choroba nie pozostawiła ˝adnego Êladu. Pani Doktor nigdy nie
postawiła diagnozy bez wykonania dodatkowych badaƒ.
I jeszcze jedna historyjka, która teraz mnie
Êmieszy, ale wówczas prze˝ywałam to
wszystko stresujàco. Mojà szefowà była
kobieta z natury dobra, ale miała swoje
humory. Ja byłam osobà bardzo wra˝liwà i
cz´sto niesłuszne i krzywdzàce uwagi powodowały u mnie stres. Pani Doktor znajàc t´
sytuacj´ i pewnego dnia wiedzàc, ˝e jestem
załamana wyszła ze statystyki, poszła na
oddział i za chwil´ przyszła, wywołała mnie
przynoszàc w kieliszku krople uspokajajàce.
Taka była Pani Doktor. To kobieta, która
posiadała charyzm´ i swojà pasjà potrafiła
zaraziç wiele osób. Mówiàc szczerze nie
wypadało Pani Doktor odmówiç.
Dzisiaj ju˝ prawie nie ma takich społeczników. Wiem, ˝e nie miała samych przyjaciół
ale w ˝yciu trudno wszystkim dogodziç.
Ja osobiÊcie o Pani Doktor zawsze myÊl´ z
wielkim szacunkiem i wdzi´cznoÊcià.”
W podobnym duchu Eugeni´ Kaleniewicz
wspomina Alina Sołtysiak, pracownik szpitala, członek PTTK, a przede wszystkim aktorka w teatrze amatorskim grajàca główne role
w najwa˝niejszych sztukach.
„Pracowałam (jako bardzo młoda dziewczyna) w szpitalu, doktor Kaleniewicz znałam, ale
nie miałam z nià na poczàtku bliskiego kontaktu. Pewnej zimy wracałam z Łodzi z ci´˝kà
anginà. Był ju˝ póêny wieczór (ok. 22.00), czułam si´ bardzo êle, miałam goràczk´. Postanowiłam wejÊç do mieszkania Pani Doktor, wiedziałam, ˝e tylko do niej mo˝na wejÊç o ka˝dej porze. Przyj´ła mnie ˝yczliwie i od razu si´
mnà zaj´ła (oczywiÊcie nieodpłatnie - to była
norma), zbadała, przepisała leki, nawet zrobiła zastrzyk, gdy˝ stwierdziła, ˝e nie wypuÊci
mnie bez skutecznej pomocy. Podj´ła te˝ ze
mnà rozmow´, zapytała czy interesuje si´ kulturà, literaturà, czy nie zainteresowałby mnie
teatr. Od razu si´ zgodziłam, gdy˝ w Warcie w
latach 60-tych niewiele si´ działo, dla przykładu raz w tygodniu przyje˝d˝ało kino objazdowe z filmami o Stalinie itp.. Po raz pierwszy
zagrałam epizod w “Roxy”, a póêniej główne
role m. in. w “Wiernej rzece”. Na próby nikt
si´ nie spóêniał, po prostu nie wypadało. Poza
tym gromadziliÊmy si´ tam z wielkà ochotà,
gdy˝ była mila, serdeczna atmosfera. Pani
Doktor nigdy nie była zdenerwowana, zawsze
serdeczna, wyrozumiała, ze spokojem kory-
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
gowała nasze bł´dy. Gdy ktoÊ miał jakiÊ problem (byliÊmy w wi´kszoÊci młodzi, przez co i
niedojrzali) zawsze si´ nim zaj´ła, na wszystko znajdowała sposób i dobrà rad´. W zespole nie było zazdroÊci, gdy˝ tłumaczyła nam
obsadzenie ka˝dej roli, poza tym przy niej
ka˝dy czuł si´ wa˝ny, nikogo nie zostawiła
samego. Âwietnie kierowała zespołem, dobierała ciekawy repertuar, poprzez sztuk´ pokazywała nam lepsze ˝ycie, lepszego człowieka.
Cieszyła si´ wielkim autorytetem, miała na
nas młodych ludzi du˝y wpływ. Sàdz´, ˝e w
ka˝dym pozostawiła trwały Êlad. Potrafiła
współdziałaç, ale te˝ przeciwdziałaç, jeÊli
wymagała tego sytuacja. Była zawsze wierna
swoim zasadom i nas równie˝ tego uczyła.
Według mnie była najbardziej niezwykłà
postacià zasłu˝onà dla Warty.”
A oto wspomnienia Marii Raci´ckiej wieloletniej pracownicy szpitala, zasłu˝onej
działaczki PTTK i sekretarza Towarzystwa
Przyjaciół Miasta i Rzeki Warty:
“Postaç dr E. Kaleniewicz znana mi jest od
lat 50-tych XX w.. Pracowała wtedy jako lekarz
psychiatra w miejscowym szpitalu gdzie
wykonywała swoje obowiàzki bardzo sumiennie i z du˝ym poÊwi´ceniem dla pacjentów.
Dla personelu medycznego była bardzo
wymagajàca.
Poznałam jà równie˝ jako wybitnego społecznika na niwie mojej z Nià współpracy w
miejscowym Oddziale PTTK. Z du˝à troskà
starała si´ upami´tniç wszystkie wydarzenia
jakie miały miejsce.
Jej praca zaowocowała powstaniem wielu
tablic pamiàtkowych i obelisków. Współpracowałam z Doktor przy opracowaniu monografii miasta Warty gdzie z du˝à skrupulatnoÊcià zbierała wszystkie dane dotyczàce działalnoÊci szpitala i miasta. Wło˝yła du˝o staraƒ
w powstanie Muzeum Miasta i Rzeki Warty.
Zgromadziła przy sobie du˝e grono społeczników, których zara˝ała swojà pasjà.
Zało˝yła Towarzystwo Przyjaciół Miasta i
Rzeki Warty, którego pierwszym prezesem
został prof. St. Kaszyƒski, ja zaÊ zostałam
sekretarzem. Z racji mojej bliskiej współpracy
stwierdzam, ˝e losy Warty dla Pani Doktor nie
były nigdy oboj´tne - to dzi´ki Niej nawiàzano kontakt z 3 PSK im. St. Czarnieckiego, a w
mieÊcie powstał pamiàtkowy obelisk. Do
ostatniej chwili dbała o miejsce pochówku
zamordowanych w czasie wojny, jak równie˝
o groby pacjentów i wybitnych mieszkaƒców
Warty. Mimo odejÊcia na emerytur´ nie traciła kontaktu z miastem i pracowała społecznie
na jego rzecz.”
WÊród wielu wspomnieƒ nie mog´ pominàç tych, które dotyczà mojej rodziny. Wiadomo, ˝e na poczàtku lat 60-tych opieka
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Jubileusz 90-lecia w mieszkaniu w Sieradzu – fot. archiwum MMiRW
Wr´czenie GodnoÊci Członka Honorowego PTTK (1981) – archiwum MMiRW
7
lekarska nie była na wysokim poziomie, a
dost´p do dobrego lekarza wcale nie był
łatwy. Po feralnej wizycie u fryzjera mój mà˝
(wówczas mały chłopiec) nabawił si´ dziwnych nie gojàcych si´ wykwitów na skórze
głowy. Rodzice od razu uradzili, ˝e trzeba si´
udaç do dr Kaleniewicz, bo tylko ona mo˝e
pomóc. Po zbadaniu i dokładnym obejrzeniu
dziecka oceniła, ˝e choroba jest trudna w
leczeniu (brak Êrodków farmakologicznych) i
najlepszym rozwiàzaniem b´dzie skierowanie do kliniki wojskowej w Łodzi. Tak te˝ zrobiła. Decyzja była bardzo trafna, gdy˝ postawiono właÊciwà diagnoz´ i mo˝na było podjàç szybko bardzo kosztowne, ale skuteczne
leczenie zagranicznymi Êrodkami.
Owà szczególnà trosk´ o dzieci mogłam
odczuç osobiÊcie po wielu latach, kiedy moje
dziecko znalazło si´ w szpitalu. Pani Doktor
przygarn´ła mnie do swego mieszkania jak
bliskà krewnà, bym mogła co 3 godziny karmiç le˝àce w szpitalu maleƒstwo (wówczas
matki nie mogły byç z dzieckiem, a nawet te
dochodzàce nie były mile widziane). Nigdy
nie dała odczuç, ˝e zakłócam jej spokój
(wstawałam wczeÊnie, wracałam ok. 2324.00), wr´cz cieszyła si´, ˝e mo˝e mi
pomóc.
Ogromne znaczenie ma dla mnie fakt, ˝e
przez 10 lat miałam szcz´Êcie codziennie
pracowaç pod okiem tej wspaniałej kobiety.
Wiele jej zawdzi´czam, przy niej nauczyłam
si´ jak rozwiàzywaç problemy, jak walczyç o
słusznà spraw´ i co naprawd´ jest wa˝ne.
Niemal codziennie mogłam przekonywaç
si´, jak wiele osób powierza jej swe proble-
my, jak przychodzi prosiç o rad´, o pomoc.
Niektórzy przychodzili zdaç relacj´, podzi´kowaç. Byli wÊród nich członkowie rodzin
pacjentów, jak równie˝ sami pacjenci.
Zawsze b´d´ podziwiaç jej oddanie, bezinteresownoÊç, pracowitoÊç, uczciwoÊç i wielkie
serce. Miała szcz´Êcie nale˝eç do wspaniałego pokolenia, które całà edukacj´ przeszło w
wolnej Polsce. Jak sama wspominała, miała
wyjàtkowych pedagogów. Była wybitnà
humanistkà, która swà wiedz´, miłoÊç do
ludzi przekuwała na codziennà trudnà prac´
z nimi. Ona jedna dla tak wielu, zrobiła tyle
dobrego. Warto, by pami´ç o Eugenii Kaleniewicz przetrwała jak najdłu˝ej, by dzieci na
jej przykładzie uczyły si´ jak ˝yç i jak byç
dobrym człowiekiem.
7
Spotkanie z ks. prof.
Władysławem Wlaêlakiem
Katarzyna Âlusarek, Działoszyn
17 czerwca 2008 roku w Pałacu M´ciƒskich w Działoszynie odbyło si´ spotkanie z
ks. prof. Władysławem Wlaêlakiem. Organizatorem tej uroczystoÊci była Powiatowa
Biblioteka Publiczna.
Władysław Wlaêlak jest dyrektorem Archi-
wum Archidiecezji Cz´stochowskiej. W
archiwum znajduje si´ zbiór ksiàg metrykalnych, konsystorskich, dziekaƒskich i parafialnych. Sà to êródła potwierdzajàce histori´
naszego regionu, pomagajàce odnaleêç
korzenie rodów. Ksiàdz aktywnie działa te˝
Ks. Władysław Wlaêlak wpisuje si´ do ksi´gi pamiàtkowej – fot. archiwum PB
8
w Towarzystwie Genealogicznym Ziemi Cz´stochowskiej. W 1990 roku przyjàł Êwi´cenia
kapłaƒskie, po czym przez dziewi´ç lat pracował w duszpasterstwie. Jest wszechstronnie
wykształconym duchownym, który obowiàzki kapłaƒskie łàczy z badaniami naukowymi.
Efektem tej ˝mudnej pracy sà ksià˝ki i artykuły m.in.: Szkoły elementarne w okr´gu
paj´czaƒskim, Organizacja i działalnoÊç Konsystorza Foralnego Piotrkowskiego w latach
1819-1918 i najnowsza 50-lecie parafii NajÊwi´tszej Maryi Panny Zwyci´skiej w Cz´stochowie (1957-2007). Wiele prac poÊwi´conych jest Ziemi Paj´czaƒskiej i jej okolicom,
rodzinnym stronom ksi´dza, które zawsze z
pasjà przedstawia w swoich publikacjach.
Spotkanie rozpocz´ło si´ od uroczystego
powitania goÊci przez Iwon´ Koperskà –
dyrektor PBP. Nast´pnie ks. prof. Władysław
Wlaêlak zaprezentował wykład na temat
Historii Ziemi Powiatu Paj´czaƒskiego. Omawiał powstanie wi´kszoÊci miejscowoÊci,
histori´ okolicznych koÊciołów i dworów,
przypomniał o zasłu˝onych ludziach pochodzàcych z naszego regionu: Jan Długosz,
Ludwik Niemojewski to tylko niektóre nazwiska. GoÊcie mogli usłyszeç wiele ciekawostek
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
m.in. sposób chowania dawnych dziedziców,
o aktach kanibalizmu. Ksiàdz ch´tnie odpowiadał na pytania i wàtpliwoÊci zebranych.
Po wykładzie wystàpił chór prowadzony
przez Andrzeja Freusa. Uczniowie ze Szkoły
Podstawowej w Siemkowicach i Publicznego
Gimnazjum w Siemkowicach zaprezentowali wspaniały repertuar, dostosowany do okolicznoÊci. ZdolnoÊci wokalne młodych ludzi
poruszyły zebranych. Spotkanie dobiegło
koƒca w miłej atmosferze.
Warto poznawaç histori´ naszego regionu,
nasze korzenie, bo jak powiedział ks. prof.
Władysław Wlaêlak Naród przetrwa jeÊli
przetrwa kultura a sercem tej kultury jest religia.
7
Uczestnicy spotkania – fot. archiwum PBP
Od lewej: I. Koperska (dyr. PBP), Ks. Wł. Wlaêlak, B. Mateusiak
– Pielucha (Starosta Paj´czaƒski), B. Hałaczkiewicz (Wicestarosta) Paj´czaƒski – fot. archiwum PBP
Chór ze Szkoły Podstawowej i Gimnazjum Publicznego
w Siemkowicach – fot. archiwum PBP
U nas wszystko jest OK,
bo nasz zespół gra Fair-Play!
Rafał Dziuba, Wróblew
Nasza przygoda z piłkà no˝nà w „damskim” wykonaniu zacz´ła si´ w 2005 roku,
kiedy to pierwszy raz usłyszeliÊmy o Ogólnopolskim Turnieju im. Marka Wielgusa. Jego
organizatorami byli Polski Zwiàzek Piłki No˝nej i Telekomunikacja Polska. Trener zgłosił
dru˝yn´ (rocznik 1994 i młodsze) i po raz
pierwszy wystartowaliÊmy w eliminacjach
powiatowych, w których (niespodziewanie
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
dla nas) zaj´liÊmy pierwsze miejsce awansujàc do finałów wojewódzkich. Z mieszanymi
uczuciami jechaliÊmy do Łodzi co si´ wydarzy, jak silne b´dà dru˝yny? A tu, o dziwo! jak
burza przeszliÊmy faz´ grupowà, półfinał i w
koƒcu finał! Szał radoÊci! Awans do półfinału
ogólnopolskiego, 2 tygodniowy obóz w Bła˝ejewku, na którym b´dziemy walczyç o
finał (awans do mistrzostw Polski).
Pierwszy nasz obóz, pierwszy raz tak daleko
od rodziców – pod opiekà trenera. Jednak
organizatorzy zapewnili nam Êwietnà zabaw´! Wizyta ówczesnego trenera reprezentacji Polski Pawła Janasa wraz z całym sztabem
szkoleniowym była dla nas jak bajka. Potem
wyjazd do Poznania na pucharowy mecz
Lecha Poznaƒ z FC Nantes (stadion w Poznaniu robi niesamowite wra˝enie).
9
I Miejsce w Turnieju Mistrzów w Bydgoszczy (2005) – fot. archiwum SP we Wróblew
I Miejsce w ogólnopolskim turnieju w Warszawie (2007)
– fot. archiwum SP we Wróblewie
Ogólnopolski turniej – fot. archiwum SP we Wróblewie
10
Do konkursu na piosenk´ o reprezentacji
Polski, którego głównà nagrodà był wyjazd
do Chorzowa na mecz Polska–Austria i
wyprowadzenie reprezentacji Polski na płyt´
boiska, wszyscy podeszliÊmy bardzo powa˝nie.
Czas na obozie szybko mijał: treningi (w
mi´dzyczasie uło˝yliÊmy piosenk´ o naszych
Orłach) i mecze (8 dru˝yn z 8 województw –
mecz i rewan˝, ka˝dy z ka˝dym). Nikt nie
mówił, ˝e b´dzie lekko, ale ka˝da z dziewczàt wiedziała, po co tu przyjechaliÊmy i jaki
jest cel.
Ostatni mecz, ostatni gwizdek s´dziego i
euforia!!! Awans do finałów mistrzostw Polski stał si´ faktem!
Za 5 dni zdarzył si´ jeszcze wi´kszy cud.
WygraliÊmy konkurs piosenki, pokonujàc ok.
120 ekip dziewczàt i chłopców z całej Polski.
We wrzeÊniu w Chorzowie poprowadziliÊmy
Polaków na płyt´ boiska...
To było niesamowite uczucie! Kiedy 40 –
tysi´czny tłum kibiców zaÊpiewał „Jeszcze
Polska nie zgin´ła”, nogi si´ pod nami ugi´ły.
˚adna z dziewczàt nie pami´ta w jaki sposób zeszła z boiska. Potem z bijàcymi sercami oglàdaliÊmy jak Nasi kochani piłkarze
ogrywajà Austri´...
W tym samym miesiàcu pojechaliÊmy do
Kutna na Mistrzostwa Polski. Oficjalne losowanie grup, spotkanie z Lenartem Johansonem i Michałem Listkiewiczem, a na drugi
dzieƒ rozgrywki.
Faz´ grupowà znowu przeszliÊmy jak
burza. W półfinale było ci´˝ko, ale dałyÊmy
sobie rad´ i w koƒcu niezapomniany finał z
Pragà Warszawa (dziewcz´ta stoczyły strasznie zaci´tà walk´). Do przerwy schodziliÊmy
wygrywajàc 2 : 1. Jednak w drugiej połowie
coÊ ci´ zaci´ło. PrzegraliÊmy 5 : 3. Mistrzostwo Polski oraz główna nagroda (wyjazd na
Wembley) przeszły koło nosa. Du˝o łez si´
wtedy polało, a trener i kierownik robili
wszystko, by nas pocieszyç.
Po naszym wicemistrzostwie Polski byliÊmy
zasypywani zaproszeniami na turnieje
(dziewcz´ta stały si´ atrakcyjne piłkarsko).
JeêdziliÊmy po całej Polsce i z wi´kszoÊci turniejów wracaliÊmy z nagrodami i medalami...
W nast´pnym roku po raz drugi udało nam
si´ awansowaç do finału ogólnopolskiego
(rocznik 1995 i młodsze). W Warszawie zaj´liÊmy 4. miejsce.
Rok 2007 to kolejny awans i kolejne 2.
miejsce w Polsce (rocznik 1996 i młodsze).
PrzegraliÊmy 0 :1 ze Stilonem Gorzów tracàc
bramk´ 10 sekund przed koƒcem meczu z
karnego. Pech... Tym razem pocieszał nas
sam Leo Beenhakker, dla którego byliÊmy
najlepszà dru˝ynà...
W 2008 roku przy naszej szkole powstał
Uczniowski Ludowy Klub Sportowy o nazwie
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
„Modliszki Słomków” i otworzyły si´ nowe
mo˝liwoÊci: zaj´cia pozalekcyjne i treningi,
pozyskiwanie sprz´tu i zainteresowania, ale
równie˝ uczestniczyç w wielu turniejach
ogólnopolskich, mi´dzynarodowych i obozach sportowych, poznawaç nowych ludzi i
przyjaciół, podziwiaç pi´kno naszej ojczyzny
oraz ˝yç zgodnie z zasadà fair-play, bo „czysta gra” to w pewnym sensie sposób na
˚ycie!
2008 rok to tak˝e czwarty awans do finałów Wielgusa (rocznik 1997 i młodsze). W
Bydgoszczy zmierzyliÊmy si´ z 15 dru˝ynami
z całej Polski i zaj´liÊmy tam 5. miejsce.
Znowu niezapomniane prze˝ycia i Êwietna
zabawa. Kolejne zdj´cia z Leo Beenhakkerem!
Nasza przygoda z piłkà trwa nadal. Od
dwóch lat stanowimy trzon reprezentacji
woj. łódzkiego młodziczek (15 zawodniczek
na 25 jest z naszej szkoły w Słomkowie
Mokrym) i bierzemy udział w mi´dzywojewódzkich rozgrywkach im. Kazimierza Górskiego. W tym roku po 3. meczach jesteÊmy
na pierwszym miejscu w grupie i zamierzamy
powalczyç o mistrzostwo Polski.
Reprezentujàc nasze województwo mo˝emy uczestniczyç w obozach sportowych oraz
konsultacjach szkoleniowych (Zakopane,
Góry Âwi´tokrzyskie, Michałowo Podlaskie).
Nasze sukcesy:
Rok 2005 (rocznik 1994 i młodsze)
- Turniej im. Marka Wielgusa:
1.miejsce w powiecie, 1. miejsce w woj.
łódzkim (Łódê), 1. miejsce w półfinale ogólnopolskim (Bła˝ejewko), 2. miejsce w Polsce
(Kutno), - 2. miejsce w Turnieju Mistrzów w
Bydgoszczy - 1. miejsce w mi´dzynarodowym turnieju w Tomaszowie Mazowieckim.,
- 1. miejsce w ogólnopolskim turnieju w Warszawie.
Rok 2006 (rocznik 1995 i młodsze)- Turniej
im. Marka Wielgusa: 1. miejsce w powiecie,
1. i 2. miejsce w woj. łódzkim (Opoczno),
1. miejsce w półfinale ogólnopolskim, 4.
miejsce w Mistrzostwach Polski (Warszawa).4. miejsce w Turnieju Mistrzów (Warszawa) 2. miejsce w ogólnopolskim turnieju w Warszawie, - 2. miejsce w mi´dzynarodowym
turnieju w Tomaszowie, - 1. miejsce w ogólnopolskim turnieju we Wrocławiu
Rok 2007 (rocznik 1996 i młodsze) - Turniej
im. Marka Wielgusa: 1. miejsce w powiecie,
1. miejsce w woj. łódzkim (Grodzisk Mazowiecki), 1. miejsce w półfinale ogólnopolskim (Ciechanów), 2. miejsce w Mistrzostwach Polski(Gniezno) - 1. miejsce w mi´dzynarodowym turnieju w Tomaszowie
Mazowieckim, - 2. miejsce w ogólnopolskim
turnieju „Z podwórka na stadiony” (Kraków
– graliÊmy, jako reprezentacja woj. łódzkie-
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Rok 2005 – I miejsce w Turnieju im. Marka Wielgusa – fot. archiwum SP we Wróblewie
Rok 2007 - wicemistrzostwo Polski – fot. archiwum SP we Wróblewie
Z Leo Beenhakkerem w Bydgoszczy – 2008 – fot. archiwum SP we Wróblewie
11
go), - 1. miejsce w ogólnopolskim turnieju w
Warszawie, - 1. miejsce w ogólnopolskim
turnieju w Lubiniu.
Rok 2008 (rocznik 1997 i młodsze) - Turniej
im. Marka Wielgusa: 1. miejsce w powiecie,
1. miejsce w woj. łódzkim (Łódê), 5. miejsce
w Mistrzostwach Polski - 2. miejsce w ogólnopolskim turnieju w Warszawie, - 1. miejsce w ogólnopolskim turnieju w Krasnymstawie.
To dla trenera dru˝yny w Szkole Podstawowej w Słomkowie Mokrym wielka satysfakcja
i du˝e wyzwanie.
Aktualny stan dru˝yny przedstawia si´ nast´pujàco: 35 zawodniczek (Aneta Baraƒska,
Patrycja Poniszewska, Kinga Kamaƒczyk,
Patrycja Marczak, Justyna Szczepaƒska, Marlena Giesz. Karolina Jatczak, Paulina Ignasiak,
Mirela Raêna, Gabriela Wróbel, Angelika
Janiaczyk, Daria Janiaczyk, Justyna Napieralska, Klaudia Olejnik, Ola Bartczak,. Natalia
Adamczewska, Natalia Tenentka, Michalina
Kowalska, Bogumiła Głuszczak, Gabriela
Dziuba, Gabriela Kozica, Sandra Augustowska, Ania Salamon, Natalia Szczepaƒska,Gabriela Szczepaƒska, Angelika Garnca-
rek, Dominika Minias, Nikola Filipska, Monika Lesiak, Agata Polanowska, Weronika
SzczeÊniak, Kinga Klys, Patrycja Snieg, ominika Kolasa, Marzena Olejnik, Natalia Kwapisz)
i 14 zawodników(Jakub Wróbel, Dominik
Likoƒski, Patryk Kału˝ny, Patryk Wachowski,
Damian Przygoda, Konrad Barszczak, Dominik Błaszczyk, Mateusz Polanowski, Przemysław Wachowski, Adrian KoÊcielniak, Kacper
Rajkiewicz, Mariusz Przygoda, Konrad
Serwa, Patryk Wiertelak)
7
Âladami Straussa
Marta Beksa, Działoszyn
ArtyÊci podczas koncertu K. Rzeszutek, G. Marek, D. Switacz, A. ˚aak
ArtyÊci podczas koncertu K. Rzeszutek, G. Marek, D. Âwitacz, A. ˚aak
12
Po wakacyjnej przerwie w Zespole Parkowo-Pałacowym w Działoszynie rozpoczàł si´
kolejny cykl spotkaƒ z muzykà klasycznà. W
niedziel´ 21 wrzeÊnia odbył si´ koncert
pt. „Strauss, Strauss i jeszcze raz Strauss”, pod
patronatem Starostwa Powiatowego w Paj´cznie. Dyrektor POK, pani Aldona Pol serdecznie powitała wszystkich zgromadzonych,
˝yczàc jednoczeÊnie udanego wieczoru i
wielu niezapomnianych wra˝eƒ. WÊród goÊci
mo˝na było dostrzec starost´ paj´czaƒskiego,
panià Beat´ Mateusiak-Pieluch´ oraz wicestarost´ pana Bogusława Hałaczkiewicza.
Tego dnia na scenie Pałacu M´ciƒskich
wystàpili: Dagmara Âwitacz (sopran), Gra˝yna Marek (mezzosopran), Adam ˚aak (baryton) oraz Katarzyna Rzeszutek (fortepian).
Zaproponowany przez nich repertuar zawierał program głównie z melodiami Straussów,
walcami, Dunajem i wiedeƒskim czarem.
Zabrzmiały starannie wybrane, najpi´kniejsze utwory Johanna Straussa, które od dawna
nie schodzà z afiszy i znane sà publicznoÊci
na całym Êwiecie.
W programie znalazły si´ takie kompozycje jak: „Wielka sława to ˝art” i „Tu karety
mknà” z operetki „Baron cygaƒski”, czardasz
„Rosalindy”, tercet „Ach, jak˝e mi serduszko
dr˝y” z operetki „Zemsta nietoperza” oraz
walce „Nad pi´knym, modrym Dunajem”
i „Odgłosy wiosny”. Oczarowana wspaniałà
atmosferà publicznoÊç poddała si´ urokowi
artystów i odÊpiewała wraz z nimi refren
utworu „Wielka sława…”.
Zgodnie z tradycjà POK-u, w ramach podzi´kowaƒ za wspaniały wyst´p dyrektor Aldona
Pol wr´czyła artystom kwiaty, a wszystkich
zebranych zaprosiła na słodki pocz´stunek.
7
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Stojà od lewej K. Rzeszutek – fortepian, G. Marek (mezzosopran), D. Âwitacz (sopran), A. ˚aak (baryton)
Ocaliç od zapomnienia...
Agnieszka Musialska, Klonowa
Uczniowie klas czwartych rozpoczynajàc
lekcje historii w szkole podstawowej dowiadujà si´ czym˝e jest historia. To nauka o
przeszłoÊci. Przedmiotem jej badaƒ sà dzieje
ludzkoÊci. W takim razie, jak jà poznaç. Skàd
współczesny człowiek mo˝e czerpaç informacje o przeszłoÊci, cz´sto przecie˝ tak bardzo odległej – takie pytania stawiajà dzieci.
Dowiadujà si´ wówczas od nauczyciela o
êródłach historycznych.
Wielkim, pi´knym êródłem historii, swoistym miejscowym muzeum w gminie Klonowa jest Izba Regionalna, powstała staraniem
członków Stowarzyszenia Przyjaciół Gminy
Klonowa. Oficjalne jej otwarcie miało miejsce 6 sierpnia 2005 roku.
Przez lata Izba w ró˝norodny sposób spełnia swoje zadania. Od poczàtku jest miejscem spotkaƒ integrujàcych Êrodowisko.
Odbywajà si´ tu okolicznoÊciowe imprezy
przygotowywane przez dzieci z okazji Dnia
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
W dniu otwarcia Klonowskiej Izby Regionalnej; przedstawiciele Stowarzyszenie
Przyjaciół Gminy Klonowa, stypendystki programu „Magister” i dziewczynki
w klonowskich strojach ludowych – fot. z archiwum SPGK
13
Warsztaty stypendialne; młodzie˝ z Towarzystwa Kulturalnego „Echo Pyzdr”
oraz stypendyÊci SPGK – fot. z archiwum SPGK
Wystawa Starej Fotografii - Fot. z archiwum SPGK
Babci i Dziadka oraz spotkania z lokalnà społecznoÊcià: Kołami Gospodyƒ Wiejskich i
przedstawicielami sołectw. Wspomnieç w
tym miejscu nale˝y tak˝e o warsztatach kulinarnych dla dzieci. Podczas tych spotkaƒ
dzieci i ich rodzice majà mo˝liwoÊç nie tylko
obejrzeç zgromadzone w naszym muzeum
eksponaty, ale tak˝e doznawaç niezapomnianych wra˝eƒ, jakie daje mo˝liwoÊç skosztowania własnor´cznie przyrzàdzonego wiejskiego jadła.
Jest miejscem szkoleƒ. Wspomnieç wystarczy szkolenie z zakresu Ochrony Dziedzictwa Kulturowego, szkolenie pn. „Dobre przykłady inicjatyw wiejskich na przykładzie Stowarzyszenia „Zdroje” działajàcego na terenie
Kotliny Kłodzkiej” oraz warsztaty stypendialne, w których udział wzi´ła zaproszona młodzie˝ z Towarzystwa Kulturalnego „Echo
Pyzdr” i stypendyÊci Stowarzyszenia Przyjaciół Gminy Klonowa.
Jest Izba siedzibà powstałego w czerwcu
2007 roku Młodzie˝owego Klubu Wolontariusza. Ch´tna młodzie˝ z terenu gminy w
ka˝dy wakacyjny piàtek spotyka si´ w Izbie,
aby „pomagaç” Stowarzyszeniu. Dba o
porzàdek w pomieszczeniu, opisuje zgromadzone eksponaty, wykonuje r´cznie zdobione pamiàtki z Klonowej.
Dzi´ki zaanga˝owaniu Wolontariuszy i
członków SPGK w ka˝dà niedziel´ wakacji
Izba jest udost´pniana zwiedzajàcym. Ku
ogromnemu zadowoleniu organizatorów,
wr´cz t´tni ona wówczas ˝yciem. Ka˝dy
odwiedzajàcy: młodszy i starszy, miejscowy i
przyjezdny mo˝e znaleêç dla siebie coÊ wartoÊciowego, niepowtarzalnego. Niektórzy
wspominajà czasy swego dzieciƒstwa i młodoÊci, odnajdujà sprz´ty i przedmioty, jakimi
posługiwali si´ w przeszłoÊci. Niektórzy
zastanawiajà si´, jak wyglàdało ˝ycie naszych
dziadów i pradziadów. GoÊcie z zagranicy
zwiàzani niegdyÊ z Klonowà mogà wpisaç si´
na specjalnie przygotowanà przez młodzie˝
mapk´ zatytułowanà „Klonowianie w Êwiecie”. Ogromnym zainteresowaniem cieszà
si´ doroczne wystawy Starej Fotografii. W
roku bie˝àcym podczas Klonowego Âwi´ta
miało miejsce otwarcie wystawy „Nasza
Szkoła, Nasza Klasa”, którà obecnie oglàdaç
mo˝na właÊnie w Izbie Regionalnej.
Izba gromadzi przedmioty, które wzruszajà, przywołujà wspomnienia, ka˝à zatrzymaç
si´ na chwil´ i zadumaç. Jest miejscem, które
pozwoli ocaliç od zapomnienia to, co wa˝ne
i bliskie byç powinno dla naszych serc –
naszà przeszłoÊç. Czy˝ to nie wspaniała, najprawdziwsza lekcja historii.
Eksponaty Izby Regionalnej - fot. z archiwum SPGK
14
7
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Kluski „pyrsane”, „pra˝oki” i „kwas”
Paweł Kieroƒ, Sieradz
W ostatnià niedziel´ sierpnia (31.08.2008 r.)
we wsi Tarnówka odbyła si´ kolejna edycja
„Regionalnego Turnieju Sołectw”. Organizatorem imprezy był Miejsko-Gminny OÊrodek
Kultury w Szadku. Jako etnograf zostałem
zaproszony do prac w komisji konkursowej,
której zadaniem było wydaç werdykt w oparciu o prezentacje przygotowane przez
poszczególne sołectwa. Jednà z trzech ocenianych kategorii konkursowych były tradycyjne potrawy regionalne. W dobie du˝ego
zainteresowania tradycyjnà kuchnià (doskonale widaç to w mediach) i ja postanowiłem
napisaç kilka słów na temat naszych sieradzkich potraw, umieszczajàc je w szerszym
kontekÊcie gospodarczo-kulturowym.
Rodzaj spo˝ywanego pokarmu, a tak˝e
nawyki kulinarne stanowià zawsze pochodnà
czynników geograficznych, ekonomicznych,
historycznych, a niekiedy tak˝e religijnych.
Potrzeby ˝ywieniowe mieszkaƒców wsi
zaspokajane były głównie w oparciu o surowce z własnej produkcji. Z produktów spo˝ywczych wytwarzanych poza gospodarstwem kupowano tylko to co niezb´dne (sól,
sacharyn´, herbat´, kaw´), starajàc si´
oszcz´dnie nimi gospodarowaç.
Podstawowà funkcjà po˝ywienia było i jest
zaspokojenie głodu. Znawcy tematu wyró˝niajà kilka cech charakterystycznych dla tradycyjnego sposobu od˝ywiania si´ ludnoÊci
wiejskiej. W literaturze przedmiotu cz´sto
pojawia si´ poj´cie minimalizmu konsumpcyjnego. Wzgl´dy gospodarcze, ubóstwo
panujàce na wsi skłaniały do ograniczania
spo˝ycia niektórych produktów (mi´sa, jaja,
masła) posiadajàcych wartoÊç wymiennà.
Kosztem po˝ywienia zaspokajano inne, wa˝niejsze potrzeby materialne (zakup nafty,
narz´dzi rolniczych). Tak˝e nakazy religijne
sprawiały, ˝e skromnoÊç po˝ywienia była jak
najbardziej pozytywnie widziana w Êrodowisku wiejskim. Dniami postnymi obok piàtków były równie˝ Êrody i soboty oraz wszystkie wigilie Êwiàt ku czci Matki Boskiej. W dni
postne unikano nie tylko mi´sa i tłuszczów
zwierz´cych, ale nawet mleka i jajek.
Poszczono tak˝e w okresie Adwentu i Wielkiego Postu. W wielu podsieradzkich wsiach
w czasie trwania Wielkiego Tygodnia spo˝ywano tylko jeden skromny posiłek dziennie.
Natomiast w Wielki Piàtek i w Wielkà Sobot´ cz´sto praktykowano post całkowity. Obfi-
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
toÊç i liczba posiłków zwi´kszała si´ jedynie
w okresach wzmo˝onych prac gospodarczych (˝niwa, młócka, wykopki) oraz w dni
Êwiàteczne. Zazwyczaj jadano trzy razy
dziennie, posiłki były jednodaniowe i niewiele ró˝niły si´ mi´dzy sobà. Cz´sto jadano
to samo na Êniadanie, obiad i kolacj´.
W parze z minimalizmem konsumpcyjnym szła wi´c pewna jednostajnoÊç. U˝ywanie do celów kulinarnych ciàgle tych samych
produktów powodowało, ˝e posiłki były
mało zró˝nicowane. Po˝ywienie chłopskie
miało głównie roÊlinny charakter. W kuchni
sieradzkiej, na przełomie XIX i XX wieku,
podobnie jak na terenie całej Polski, królowały ziemniaki, kapusta, roÊliny stràczkowe
oraz kasza. Z przetworów mlecznych spo˝ywano głownie zsiadłe mleko, sery oraz
masło. Na bazie mleka przygotowywano
równie˝ niektóre rodzaje polewek. Natomiast konsumpcja mi´sa pozyskiwanego ze
zwierzàt hodowlanych miała doÊç ograniczony charakter. Bogaci chłopi spo˝ywali mi´so
i w´dliny przez cały rok, podczas gdy biedniejsi tylko w niedziele oraz w okresie Êwiàt.
Kolejnà charakterystycznà cechà jadłospisu
chłopskiego była jego sezonowoÊç. Latem, w
okresie trwania ˝niw, jadano obficiej, a samo
menu bywało bardziej zró˝nicowane. Cz´sto
wzbogacano kuchni´ o płody roÊlin dziko
rosnàcych (jagody, grzyby). Natomiast na
przednówku i w latach nieurodzaju si´gano
tak˝e po liÊcie, łodygi i korzenie roÊlin nieuprawnych. W Sieradzkiem z młodych pàczków wrzosu leÊnego gotowano zup´ zaprawianà màkà, nazywanà „poczosem”. Wczesnà wiosnà czerpano soki z brzóz, a niekiedy
tak˝e z klonów, grabów i drzew wiÊni. Sok
brzozy zwany był „miozgà”.
Jeszcze w poczàtkach XX wieku chleba
pieczono stosunkowo mało. Zamo˝niejsi
gospodarze piekli chleb co tydzieƒ, natomiast biedniejsi rzadziej. Wypiek pieczywa
odbywał si´ tak˝e w czasie nasilenia prac
polowych oraz na Êwi´ta. Zwyczajowo sobota była dniem, w którym gospodynie piekły
chleb. W kulturze ludowej istniały liczne
przesàdy zabraniajàce wypieku w piàtek i w
dniu Êw. Jana (24 czerwca). Chleb pieczono z
màki ˝ytnio-razowej na tzw. „kwasie”, a póê-
Regionalny Turniej Sołectw we wsi Tarnówka (31.08.2008 r.)
- fot. ze zbiorów prywatnych
15
niej na dro˝d˝ach. „Kwas” przygotowywano
z resztek suchego ciasta, które pozostało po
ostatnim wypieku. Resztki formowano w
du˝à kulk´, obtaczano w màce i przechowywano w dzie˝y. W naszym regionie owà
kulk´ nazywano potocznie „zakwaskà”.
Chcàc uzyskaç „kwas” zalewano jà przegotowanà wodà, a nast´pnie dodawano serwatk´, zsiadłe mleko lub barszcz. W okolicach
Klonowej uformowane bochenki pieczono
na liÊciach chrzanu, kapusty lub kobylaka.
Na przednówku doÊç cz´sto dodawano do
ciasta chlebowego ziemniaki, dyni´ lub przemielony groch, a niekiedy nawet wysuszone i
zmielone kłàcza perzu polnego.
W po˝ywieniu codziennym najcz´stszym
składnikiem potraw były ziemniaki, które
przyrzàdzano na wiele sposobów. Z utartych,
surowych ziemniaków z dodatkiem màki
pszennej, a niekiedy tak˝e jajek, formowano
niewielkie kluseczki, które nast´pnie gotowano w osolonej wodzie. Były to kluski „pyrsane”. Kluski te polewano tłuszczem i podawano z kwaÊnym mlekiem. Innà, równie popularnà potrawà były „pra˝oki”. Gotowane
ziemniaki ucierano, dodawano pszennej
maki, a nast´pnie jeszcze przez kilka minut
pru˝ono lub odsma˝ano na tłuszczu. Do tak
przygotowanej potrawy gospodynie podawały zsiadłe mleko lub maÊlank´. W Monicach
do „pra˝aków” dawano zup´ zwanà „rzodkie pyrki”, na którà składały si´, poza krajanymi w kostk´ ziemniakami, marchew i pietruszka oraz przesma˝ana na tłuszczu cebula.
Natomiast w okolicy Klonowej popularnymi
potrawami były zalewajki. Były to pokrajane
w kostk´ ziemniaki, gotowane na rzadko, a
nast´pnie zaprawiane màkà z Êmietanà lub
maÊlankà. Gotowane w łupinach ziemniaki
cz´sto stanowiły dodatek do ˝urów, barszczy,
„kwasu” lub gotowanej kapusty.
Do kategorii potraw Êwiàtecznych z Ziemi
Sieradzkiej mo˝na zaliczyç „kwas”, zwany
tak˝e czasami „kwasem z beczki”. Przygotowywano go z gotowanego mi´sa, które zalewano barszczem z màki lub wywarem z
kiszonej kapusty. „Kwas” podawano z kluskami „turlanymi”. Kluski robiono z màki
wymieszanej z wodà i jajkiem. Znana jest
równie˝ ich inna nazwa, a mianowicie
„plute”, co wiàzało si´ ze zwyczajem plucia
przez gospodynie w dłonie podczas procesu
robienia klusek.
Latem popularnà potrawà była zupa z gruszek, nazywana w Monicach „pamułà”. Rozgotowane owoce zaklepywano Êmietanà z
dodatkiem màki, a nast´pnie podawano z
tłuczonymi ziemniakami. Kolejnà, równie
cz´sto spo˝ywanà potrawà była zupa „z
bani”. Najpierw gotowano dynie w małej iloÊci wody, dodajàc nast´pnie słodkie mleko.
Tak przygotowanà zup´ słodzono i spo˝ywano z kluskami „pyrsanymi”.
W kulturze ludowej spotykamy wiele
norm i reguł odnoszàcych si´ do po˝ywienia.
Do zastawionego ju˝ stołu zawsze nale˝ało
zaprosiç niespodziewanego goÊcia. Z drugiej
strony odmowa spo˝ycia wspólnego posiłku
traktowano była jako obraza dla gospodarza.
Ju˝ tylko te dwa przykłady pokazujà nam, ˝e
w ka˝dej społecznoÊci po˝ywienie pełni szerszà funkcj´ społecznà wykraczajàcà daleko
poza czysto fizjologicznà potrzeb´ zaspokajania głodu.
7
Przekraczanie granic
Anna Dzierzgowska, Sieradz
DziÊ, kiedy po Europie mo˝emy podró˝owaç z dowodem osobistym, a granice spostrzega si´ wyłàcznie po zmianie j´zyka napisów, “przeboje” wizowe odpłyn´ły w odległà
przeszłoÊç i dla młodego pokolenia sà prawie
niewyobra˝alne. JeÊli jednak ruszy si´ poza
nasz kontynent, to mo˝na nieraz prze˝yç
emocjonujàcà przygod´. Ale najpierw par´
migawek z przeszłoÊci.
Jest rok 1980. Wybieramy si´ z kole˝ankà
autostopem do Hiszpanii. Musimy wi´c mieç
wizy tranzytowe. Po dwu dobach stania w
kolejce (mamy numery 301 i 302) przed
ambasadà włoskà w Warszawie udaje nam
si´ zło˝yç formularze ze zdj´ciami i paszporty. Po odbiór wiz mamy si´ zgłosiç o 15,00.
Ambasada znajdowała si´ wtedy w kamienicy przy Placu Dàbrowskiego. Trzeba było
przejÊç przez bram´ na wewn´trzne podwórko, potem, zewn´trznymi schodami na
pierwsze pi´tro i długim, załamanym pod
kàtem prostym korytarzem do magicznego
okienka. Kiedy stawiłyÊmy si´ o 15,00 na
podwórku kł´bił si´ tłum kilkuset osób. Resz-
16
ta okupowała schody i korytarz. O 15,20
otworzyło si´ okienko i dama dysponujàca
naszymi paszportami za˝àdała bezwzgl´dnej
ciszy i zacz´ła wyczytywaç nazwiska. Miała
400 paszportów uło˝onych w sposób przypadkowy. Ludzie stojàcy przy okienku
wykrzykiwali wyczytane nazwisko i informacja, troch´ na zasadzie głuchego telefonu,
szła na podwórko. I tak jak w głuchym telefonie, nazwiska bardziej rzadkie bywały przekr´cane. KtoÊ, komu wydawało si´, ˝e to on
jest wzywany dopytywał si´ o to, czy właÊciwie zrozumiał. Dama w okienku oÊwiadczyła, ˝e nie ma czasu, bo o 16,00 koƒczy prac´
i wyczytywała nast´pnà osob´. Powoli podnosił si´ szum, w którym ju˝ nic nie mo˝na
było zrozumieç. Wtedy, dysponentka
naszych paszportów wychylała głow´ i rzucała w tłum: “jak si´ nie uciszycie, to zamkn´
okienko, bo w takich warunkach nie b´d´
pracowała!”
Wyczytany szcz´Êliwiec, jeÊli oczywiÊcie
nie przekr´cono mu nazwiska, przedzierał si´
przez zbity tłum i po dotarciu do okienka
łaskawie otrzymywał paszport z ut´sknionà
wizà. Nam te˝ si´ udało.
Ambasada włoska nie brała pod uwag´
czasu, jaki petent miał zamiar przebywaç
poza terenem Włoch. Wiza tranzytowa była
wa˝na tylko miesiàc od pierwszego przekroczenia granicy. Teoretycznie wiz´ powrotnà
mo˝na było uzyskaç we włoskim konsulacie,
w kraju docelowym. Ale tam te˝ były ogromne kolejki, no i niech´tni urz´dnicy. W swoich podró˝ach przez Włochy liczyłam na niefrasobliwoÊç stra˝y granicznej - i na ogół si´
udawało. Sprawdzali tylko czy jest odpowiedni stempel w paszporcie i wcale nie
przyglàdali si´ dacie wa˝noÊci.
Ale raz si´ nie udało. Wracałam z kolegà
po dwumiesi´cznym pobycie w Hiszpanii. W
Nicei złapaliÊmy furgonetk´ jadàcà do Ventigmilii, przygranicznego miasteczka włoskiego. Był paêdziernikowy piàtek 1988 r. O
17,15 stan´liÊmy na przejÊciu granicznym na
autostradzie. Zaj´ło si´ nami dwóch celników. Starszy obejrzał nasze zasoby finansowe, młodszy zaczàł wczytywaç si´ w nasze
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
paszporty i odkrył, ˝e wiza tranzytowa wygasła ponad szeÊç tygodni temu. Próbowałam
przekonywaç, ˝e to nieprawda, ale był bardzo stanowczy. Na pytanie, co mamy teraz
robiç, oÊwiadczył ˝e musimy wróciç do Nicei
i tam, we włoskim konsulacie uzyskaç wiz´.
ZnajdowaliÊmy si´ na autostradzie, tu˝ za
wylotem tunelu (autostrada w tym miejscu
prowadzi przez liczne tunele i estakady).
ByliÊmy doskonale widoczni z posterunku
francuskiego, a ˝e obowiàzuje zakaz zabierania autostopowiczów na autostradzie, mieliÊmy marne szanse na zatrzymanie jakiegoÊ
samochodu. Po kilku nieudanych próbach
zdecydowaliÊmy si´ przejÊç przez tunel,
liczàc ˝e poza zasi´giem wzroku stra˝ników
kierowcy b´dà bardziej łaskawi. Tunel miał
1600 m długoÊci i bardzo marnà wentylacj´.
Spaliny z setek samochodów spowodowały,
˝e wyszliÊmy z niego na wpół uduszeni. Niestety, znaleêliÊmy si´ na bardzo krótkim
odcinku estakady, przed wlotem do nast´pnego tunelu, na szcz´Êcie du˝o krótszego.
PrzebyliÊmy go prawie biegiem. Zziajani i
ogłuszeni po jego przebyciu stan´liÊmy ˝eby
chwil´ odpoczàç i zastanowiç si´ co dalej.
Rozglàdajàc si´ po okolicy zauwa˝yłam
wydeptanà Êcie˝k´ na zboczu góry, nad
tunelem. Âcie˝ka wyraênie schodziła poni˝ej
autostrady. Podeszłam bli˝ej, ˝eby jej si´
przyjrzeç. Okazało si´, ˝e dochodzi do siatki
odgradzajàcej autostrad´. Siatka w tym miejscu była podgi´ta, a Êcie˝ka znikała w winnicy, po drugiej stronie. Dalej było widaç zwykłà szos´.
DoszliÊmy do wniosku, ˝e do Nicei najproÊciej b´dzie dotrzeç pociàgiem, który jeêdzi wzdłu˝ wybrze˝a. PrzeleêliÊmy pod siatkà i przez winnic´ dotarliÊmy do szosy, na
której, przy samochodzie, stał jakiÊ tubylec
wyraênie skamieniały na nasz widok. Na
pytanie “w którà stron´ do morza” wskazał
nam kierunek, ale widok zaskoczenia nie
zniknàł z jego twarzy. Wkrótce dotarliÊmy do
miasteczka i postanowiliÊmy wymieniç troch´ dolarów na franki, Zrzuciłam przed kantorem plecak, wyj´łam paszport i pieniàdze,
a w tym czasie mój towarzysz stał nieruchomo, jak ˝ona Lota. Spytałam, czemu nie
zdejmie plecaka, a on, jakby troch´ niepewny, powiedział: “wydaje mi si´, ˝e na
drzwiach jest włoski napis”. I faktycznie. A na
Êcianie kantoru wisiała mapa Włoch ! Z dr˝eniem w głosie spytałam urz´dniczk´, jak
nazywa si´ miejscowoÊç, w której si´ znajdujemy. Poinformowała, ˝e Ventigmilia. ByliÊmy
we Włoszech! Szybko wymieniłam dolary na
liry, spytaliÊmy któr´dy do dworca kolejowego i po trzech godzinach byliÊmy ju˝ w
Genui, pewni ˝e nikt nas stamtàd nie wyrzuci. Tak to odkryliÊmy nielegalne przejÊcie
mi´dzy Francjà i Włochami. Nic dziwnego,
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Nikaraguaƒski cinkciarz – fot. autorka
Granica gwatemalsko honduraska – fot. autorka
Komora celna w Hondurasie – fot. autorka
17
˝e pan przy samochodzie był zaskoczony.
Pewnie wziàł nas za przemytników. A na granicy włosko jugosłowiaƒskiej nikt nie zwrócił
uwagi na naszà niewa˝nà wiz´ i ju˝ bez przeszkód dotarliÊmy do Sieradza.
Marzec 1998 r. Wracałam, przez Boliwi´,
z Iguazu w Argentynie do Limy w Peru. Po
blisko 12 godzinach sp´dzonych w bardzo
niewygodnym autobusie, zm´czona, zakurzona i głodna dotarłam do granicy argentyƒsko boliwijskiej. W przygranicznym, boliwijskim Villazon celebrowano ju˝ od rana Êwi´to Pacha Mama (Matki Ziemi) Przez most graniczny przewalały si´ tłumy. Urz´dnik wziàł
mój paszport i zaczàł pracowicie przepisywaç
do ksià˝ki wszystkie dane. Za mnà narastał
zdenerwowany tłum. Kiedy mi oddał paszport, nawet nie zajrzałam do Êrodka, tylko
natychmiast opuÊciłam to miejsce.
Dalszy ciàg tej historii rozegrał si´ w kilka dni
Wymiana pieni´dzy na granicy
gwatemalskiej – fot. autorka
póêniej, na granicy boliwijsko peruwiaƒskiej.
Autobus dojechał do granicy. Pasa˝erowie
wysiedli, ustawili si´ w kolejk´, a pojazd
przejechał na stron´ peruwiaƒskà. Wzdłu˝
kolejki ruszyli urz´dnicy graniczni sprawdzajàc paszporty. Ci, którzy mieli wszystko w
porzàdku, podchodzili do biura, gdzie otrzymywali właÊciwy stempel i maszerowali do
autobusu. Stra˝nik wziàł ode mnie paszport i
jakoÊ długo wpatrywał si´ w niego, a potem
ruszył do kantorka ukrytego przed wzrokiem
podró˝nych. Po chwili zaprosił mnie do Êrodka. Tam było jeszcze dwóch panów. Popatrzyli na mnie surowo i starszy spytał, jakim
sposobem znalazłam si´ w Boliwii i czy przypadkiem nie jestem szpiegiem. Zrobiło mi si´
niewyraênie. Poprosiłam o wytłumaczenie.
Okazało si´, ˝e nie mam stempla potwierdzajàcego wejÊcie do Boliwii. Wytłumaczyłam, ˝e biuro z celnikami argentyƒskimi i
boliwijskimi w Villazon znajduje si´ na
moÊcie nad rzekà. No i ˝e mam stempel
potwierdzajàcy opuszczenie w tym miejscu
Argentyny, wi´c musiałam przejÊç tak˝e obok
stra˝nika boliwijskiego. Widziałam jak wpisywał moje dane do ksià˝ki i zaproponowałam
telefon, ˝eby to potwierdziç. Poza tym,
według mnie wina le˝ała po stronie urz´dnika. Panowie inaczej patrzyli na t´ spraw´. To
turysta ma obowiàzek zadbania o to, ˝eby
wszystkie formalnoÊci były dopełnione.
Odmówili te˝ zatelefonowania.
Spytałam, czy to oni nie mogliby przystawiç odpowiedniego stempla. Wyprosili mnie
na chwil´, a po naradzie oÊwiadczyli, ˝e
owszem, mogà ale to b´dzie kosztowało 30
dolarów. Była to dla mnie bardzo du˝à
kwota. Na szcz´Êcie miałam tyle przy sobie i
zapłaciłam. Ale roznosiła mnie furia. Odniosłam paszport do autobusu i, wÊciekła wróciłam pod celnic´. Stojàc bezpiecznie na ziemi
PrzejÊcie graniczne mi´dzy Chile i Boliwia – fot. autorka
18
peruwiaƒskiej, za˝àdałam pokwitowania
mojej wpłaty. Panowie wybuchn´li Êmiechem. PuÊciłam im wiàzank´ polsko-hiszpaƒsko-rosyjskà, w której powtarzało si´ w ró˝nych wersjach słowo “złodziej” i złorzeczàc
wróciłam do autobusu. Kierowca, który z
daleka obserwował to zajÊcie, spytał co si´
stało. Opowiedziałam. Spytał ile zapłaciłam i
kiedy podałam kwot´, wybuchnàł: “ Ile? TrzydzieÊci? A to złodzieje! Ju˝ ja im powiem!
Idziemy!” . No i wróciliÊmy na granic´. Kierowca troch´ pokrzyczał, a potem oÊwiadczył, ˝e przecie˝ taksa jest 20$. Panowie tłumaczyli, ˝e jest ich trzech, ale szofer był nieust´pliwy. W koƒcu, ten starszy, wyciàgnàł
10$ i mi oddał.
Od Polki mieszkajàcej w Peru dowiedziałam si´ póêniej, ˝e jej znajomy, któremu przydarzyła si´ podobna historia i który nie zapłacił, musiał w towarzystwie policjanta wróciç
na granic´, gdzie mu nie przystawiono stempla. OczywiÊcie, w czasie kilkudniowej
podró˝y musiał zapewniç wikt i noclegi towarzyszàcemu policjantowi. Podobno proceder
brakujàcego stempla jest w Boliwii uprawiany
na wszystkich przejÊciach granicznych i stanowi stały, dodatkowy dochód. Potem miałam
jeszcze kilka razy problemy graniczne, ale
słowo „ile” rozwiàzywało je natychmiast.
Wydaje mi si´, ˝e po Ameryce Łaciƒskiej
mogłabym podró˝owaç z kartà rowerowà
zamiast paszportu – i to bez ˝adnych problemów. Wystarczy wiedzieç ile biorà.
Do krajów Ameryki Łaciƒskiej nie potrzebujemy wiz. W Ameryce Centralnej istnieje
porozumienie pozwalajàce poruszaç si´
tubylcom bez paszportów. Do El Florido na
granicy Gwatemali i Hondurasu dotarłyÊmy
po wielu przygodach. Komora celna to była
budka z dwoma okienkami. Natychmiast po
tym jak wysiadłyÊmy z autobusu, wyrósł przy
nas gadatliwy cinkciarz. Zaproponował honduraskie lempiry po bardzo przyzwoitej cenie
i wyjaÊnił, ˝e co prawda nie musimy wypełniaç papierków, ale za wyjazd z Gwatemali
trzeba zapłaciç 10 quetzali (równowartoÊç 1
$) lub 3 dolary. Przy wejÊciu do Hondurasu
pobierajà 3$. MiałyÊmy jeszcze jakiÊ bilon
gwatemalski i uzbierała si´ odpowiednia
kwota. PodeszłyÊmy do pierwszego okienka.
Pani nawet nie spojrzała na nasze paszporty.
Zainkasowała quetzale i przeszła do drugiego
okienka. Tu zainkasowała dolary i wypisała na
nie pokwitowanie. I to wszystko. ByłyÊmy w
Hondurasie. Nauczona doÊwiadczeniem
boliwijskim poprosiłam o stempel w paszporcie. Okazało si´, ˝e pani takowym nie dysponuje, a przy wyjeêdzie mamy okazaç pokwitowanie. I tak było. Có˝, co kraj, to obyczaj.
7
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Która to ju˝ Jesieƒ…
Renata Pawlak. Goszczanów
Jesieƒ – to pora roku, która od zawsze
sprzyjała o˝ywieniu kontaktów towarzyskich.
Po zakoƒczonych pracach polowych mieszkaƒcy wiosek mieli wi´cej wolnego czasu, a
zebrane plony pozwalały przygotowaç bardziej wystawnà goÊcin´. To właÊnie w tym
okresie najcz´Êciej odbywały si´ wesela. Długie wieczory wypełniały spotkania, podczas
których snuto opowieÊci, taƒczono i Êpiewano.
Spotkania Êrodowiskowe pod nazwà
„Goszczanowska Złota Jesieƒ” nawiàzujà do
tradycji jesiennego biesiadowania. Od 2003
roku cyklicznie ka˝dej jesieni Gminny OÊrodek Kultury przy współpracy Gminnej Biblioteki Publicznej, placówek oÊwiatowych i
sympatyków działaƒ kulturalnych organizuje
tà imprez´.
Goszczanowska Złota Jesieƒ jest adresowana do wszystkich mieszkaƒców, a jej głównym celem jest integracja społeczna, a tak˝e
zapewnienie uczestnikom sp´dzenia czasu w
sposób miły i po˝yteczny. I tak jak kiedyÊ ludnoÊç bawiła si´ taƒczàc i Êpiewajàc tak i dziÊ
organizujàc spotkanie staramy si´ zapewniç
wszystkim mo˝liwoÊç czynnego uczestnictwa. Na uczt´ artystycznà składajà si´ prezentacje grup tanecznych GOK-u, przedstawienia słowno – muzyczne zwiàzane z tematem i charakterem spotkania. Dla wszystkich
konkursy, zagadki, tematyczne szkolenia,
pokazy i prelekcje ˝ywieniowe.
W 2003 roku nasza I Goszczanowska
Złota Jesieƒ była poÊwi´cona barwom i
darom jesieni uwiecznionych w bukietach i
stroikach, które wykonały mieszkanki naszej
gminy. Równie pi´knà grup´ ozdób stanowiły bukiety wykonane przez dzieci. Najciekawsze dekoracje zostały nagrodzone.
Podczas Jesieni 2004 odbyła si´ premiera
przedstawienia kukiełkowego, które powstało w efekcie realizacji autorskiego programu
edukacji artystycznej dzieci wiejskich „Robimy teatr”. To wspaniałe widowisko przyniosło wiele radoÊci nie tylko widzom ale samym
twórcom – dzieciom, które były autorami
scenariusza, przygotowały dekoracje, uło˝yły
teksty piosenek a potem swojà osobowoÊç
wcieliły w lalki – oczywiÊcie pod pieczołowità opiekà i pomocà nauczycieli. W dalszej
cz´Êci tamtejszego spotkania podziwialiÊmy
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
jesiennà wystaw´ plastycznà i obejrzeliÊmy
barwnà inscenizacj´ – „Kartofle z ogniska” w
wykonaniu kółka teatralnego GOK. Smaku
wówczas pieczonych kartofli myÊl´, ˝e wielu
z nas długo nie zapomni. Tym bardziej, ˝e o
„zdrowiu” zawartym w kartoflach przekonywała pani instruktor WODR w KoÊcierzynie
podczas szkolenia ˝ywieniowego. Podczas
spotkania w 2005 roku prezentowaliÊmy nasz
ogromny dorobek w postaci zebranych infor-
Prezentacje artystyczne zespołów GOK (2006) – fot. archiwum GOK
Prezentacje artystyczne zespołów GOK (2006) – fot. archiwum GOK
19
Organizatorzy i goÊcie (2007) - fot. archiwum GOK
Prezentacje artystyczne, zbiórka darów na rzecz chorej Julki (2006)
– fot. archiwum GOK
Prezentacje artystyczne, zbiórka darów na rzecz chorej Julki (2006)
– fot. archiwum GOK
20
macji, historii i powstania przydro˝nych kapliczek i krzy˝y. Uczestnicy mogli obejrzeç
wystaw´ sfotografowanych kapliczek i krzy˝y
a starsi mieszkaƒcy uzupełniali swojà wiedzà
posiadane przez nas informacje.
Goszczanowska Złota Jesieƒ roku 2006
poÊwi´cona była naszej małej, chorej mieszkance – Julce. Zgromadziła wielu artystów amatorów poczàwszy od przedszkolaków,
dzieci wszystkich szkół podstawowych z terenu gminy, grupy taneczne i orkiestr´ d´tà. W
spotkaniu wzi´li udział mieszkaƒcy o niezwykle goràcych sercach zdolnych do niesienia
pomocy w nieszcz´Êciu. Dzieci wykonały
prace plastyczne, doroÊli przynieÊli własnor´cznie wykonane dary, cenne rzeczy, które
zostały wystawione na aukcj´. Gospodynie
przygotowały potrawy z darów jesiennych.
Wszelkie datki od uczestników, pieniàdze z
aukcji zostały przekazane rodzicom uczestniczàcym w spotkaniu na leczenie dziecka. Ta
akcja przerosła wszelkie oczekiwania nas
organizatorów. Mieszkaƒcy naszej gminy
dowiedli, ˝e majà ogromne serca pełne
współczucia i miłoÊci.
Jesieƒ 2007 – to widowisko pełne taƒca,
Êpiewu i radoÊci. Dzieciaki wcielały si´ w
postacie z wiejskiego podwórka, a ich zabawne historie rozbawiały publicznoÊç do łez.
Naszà tegorocznà Goszczanowskà Złotà
Jesieƒ poÊwi´ciliÊmy 30 rocznicy pontyfikatu
Papie˝a Jana Pawła II. Monta˝ słownomuzyczny przygotowany przez uczniów SP w
Goszczanowie miał charakter bardzo uroczysty a zarazem interesujàcy. I wydawałoby si´,
˝e wszystko ju˝ o naszym papie˝u wiemy, ale
wcale to nie jest tak do koƒca prawda. Ka˝da
chwila poÊwi´cona papie˝owi odkrywa nowe
tajemnice i jak˝e cenne nauki.
A ˝e Goszczanowskie Jesienie bywajà
tak˝e kulinarnymi pokazami, postanowiliÊmy
przygotowaç i degustowaç potrawy, które
ch´tnie jadał nasz papie˝. Nie zabrakło włoskiej zupy minestrone, pizzy, sernika i szarlotki. A wspólnie wykonana „Barka” zabrzmiała
jednym głosem wyra˝ajàc wszystko to co
ka˝dy z nas z osobna chciałby wypowiedzieç
z gł´bi własnego serca.
Niektórzy nie lubià jesieni. Ale wcale
jesieƒ nie musi byç brzydka i szara. Trzeba
tylko chcieç znaleêç w niej to co najpi´kniejsze. A najpi´kniejsze jest właÊnie to ˝e, ludzie
chcà jeszcze byç razem, bawiç si´ i cieszyç,
chcà daç drugiemu odrobin´ serca i własnej
radoÊci. Nasza Goszczanowska Złota Jesieƒ
ju˝ po raz szósty tego dowiodła.
7
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Kobiety do taƒca i do ró˝aƒca
O zespole, który słowem i Êpiewem oddaje koloryt polskiej wsi
Ewelina Dobrzyƒska, Brzeênio
Dzi´ki nim poznajemy obrz´dy i zwyczaje
dawnej wsi regionu sieradzkiego. Same tworzà przedstawienia sceniczne, w których
przypominajà stare gusła i wierzenia. Gdziekolwiek wyst´pujà, zachwycajà publicznoÊç
melodyjnymi pieÊniami ludowymi, gwarà
oraz umiej´tnoÊciami aktorskimi. Zespół
Âpiewaczo - Obrz´dowy „Kliczkowianki” z
Kliczkowa Małego obchodził niedawno jubileusz 25 – lecia.
Zespół powstał w 1983 roku z inicjatywy
Honoraty Płoszaƒskiej, która z folklorem
i teatrem zetkn´ła si´ ju˝ w szkole Êredniej.
O zasługach, talencie i zdolnoÊciach artystycznych pani Honoraty mogliby opowiedzieç nie tylko mieszkaƒcy naszego regionu.
Zaraz po maturze kobieta opuÊciła rodzinnà
Sieradzczyzn´ i wyjechała z nakazem pracy
do miejscowoÊci Chociwel, w byłym województwie szczeciƒskim. Tu, w krótkim czasie
zyskała uznanie lokalnego społeczeƒstwa.
Kobieta stworzyła Młodzie˝owy Zespół Âpiewaczo - Taneczny przy POM Chociwel. Młodzi artyÊci uÊwietniali swoimi wyst´pami uroczystoÊci lokalne i paƒstwowe, prezentujàc
taƒce i pieÊni z ró˝nych regonów Polskich
oraz Kresów Wschodnich. Zaanga˝owanie
pani Honoraty w krzewieniu kultury zostało
nagrodzone. Mieszkaƒcy Chociwla powierzyli jej funkcj´ radnej. W latach 1956 –
1960 była równie˝ radnà Wojewódzkiej
Rady Narodowej w Szczecinie. Po powrocie
w rodzinne strony pani Honorata pracowała
jako nauczyciel zawodu w Szkole Przysposobienia Rolniczego. Sama nadal si´ kształciła,
co zaowocowało dyplomem w zakresie rolnictwa. Przez kilkanaÊcie lat nale˝ała do
Gminnej Rady w Brzeêniu. Zawsze aktywna,
z pełnà głowà pomysłów. Swojà miłoÊcià do
kultury ludowej zaraziła mieszkaƒców Kliczkowa Małego. Od 25 lat prawdziwà wizytówkà wsi jest, zało˝ony przez panià Honorat´, zespół „Kliczkowianki”.
Grupa powstała przy Kole Gospodyƒ Wiejskich. Poczàtkowo nale˝ało do niej 18
kobiet. Repertuar zespołu stanowiły głównie
sztuki teatralne, które z czasem zostały zdominowane przez widowiska obrz´dowe.
Rol´ kierowniczki od samego poczàtku pełniła i pełni do dzisiaj Honorata Płoszaƒska.
Dawniej nad oprawà muzycznà spektakli
czuwał muzyk – Kazimierz Szczepaniak.
Obecnie wszystkim zajmuje si´ pani Honora-
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
ta. Kierowniczka zespołu jest równie˝ autorkà przyÊpiewek oraz re˝yserem scenariuszy
widowisk obrz´dowych. Pełne humoru teksty sà wynikiem wspomnieƒ i doÊwiadczeƒ
najstarszych mieszkaƒców regionu oraz
samych „Kliczkowianek”.
- Przecie˝ my dobrze wiemy, jak si´ prz´dło len, tkało na kroÊnie czy robiło plute kluski. Znamy te˝ dawne obrz´dy, powiedzenia
i pieÊni. Nasze spektakle to prawdziwe ˝ycie
sprzed laty - zapewniły Sabina Trela, Daniela
MyÊliwiec oraz Irena Krawczyk, członkinie
zespołu.
„Kliczkowianki” to pełne werwy i optymi-
zmu kobiety. Na scenie zaskakujà błyskotliwoÊcià dialogów prowadzonych gwarà,
gestykulacjà i Êpiewem. Repertuar zespołu to
w chwili obecnej głównie widowiska obrz´dowe zwiàzane z regionem sieradzkim. Scenerià spektaklów jest zazwyczaj wiejska izba,
w której gospodynie spotykajà si´ m.in. na
obróbce oraz prz´dzeniu lnu, jak w przedstawieniach „Łomok u Walentynowy” i
„Kàdzielok u Walentynowy”. Bogate tradycje
zwiàzane z polskimi Êwi´tami odnajdziemy z
kolei w widowiskach zatytułowanych „Wigilia
u Walentynowej”, „Wielgo Sobota”, „Wielgo
Niedziela” i „Wielgi Czwartek”. Przedstawie-
Honorata Płoszaƒska podczas uroczystego jubileuszu 25-lecia – fot autorka
„Kliczkowianki” Êwi´towały rocznic´ powstania zespołu – fot autorka
21
Jubileusz „Kliczkowianek” zgromadził wielu znakomitych goÊci - fot autorka
Irena Krawczyk i Daniela MyÊliwiec jako gospodynie szykujàce wigilijnà wieczerz´
– fot autorka
nia okraszone sà przysłowiami i prawdami
ludowymi. Nie brak w nich „wiejskich ploteczek” oraz màdroÊci ˝yciowych.
Od wielu lat „Kliczkowianki” działajà pod
patronatem Gminnego OÊrodka Kultury w
Brzeêniu. Z powodzeniem biorà udział w
przeglàdach zespołów Êpiewaczych i obrz´dowych na szczeblu powiatowym, wojewódzkim, a nawet ogólnopolskim.
Do jednych z najwa˝niejszych nagród zespołu nale˝y I miejsce w Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Âpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłà (w kategorii Êpiewaków
ludowych) oraz nagroda w XXI Ogólnopol-
22
skim Sejmiku Teatrów Wsi Polskiej w Tarnogrodzie.
W 1993 roku zespół „Kliczkowianki” został
wyró˝niony Dyplomem Honorowym Ministra Kultury i Sztuki. Ambicje pani Honoraty
Płoszaƒskiej w gromadzeniu i upowszechnianiu regionalnego repertuaru tak˝e zasłu˝yły na wyró˝nienia. W 1988 roku otrzymała
Srebrny Krzy˝ Zasługi, a pi´ç lat póêniej Złoty
Krzy˝ Zasługi.
Pani Honorata jest równie˝ laureatkà VIII
edycji Konkursu Kryształowej Koniczyny, która
przyznawana jest osobom działajàcym na rzecz
rozwoju edukacji na terenach wiejskich.
Obecnie, oprócz pani Honoraty, zespół
tworzà: Marianna KuÊ, Sabina Trela, Irena
Krawczyk, Daniela MyÊliwiec, Marianna Jurek
i Anna Kowalska. Niedawno do „Kliczkowianek” dołàczył kliczkowianin – Jan Szymonik.
- Teraz przynajmniej mamy m´˝czyzn´.
Nie musz´ si´ ju˝ przebieraç i udawaç chłopa- uÊmiecha si´ pani Daniela MyÊliwiec.
Zespół zasiliła równie˝ trzynastoletnia Ewa
Kowalska, dla której kultura ludowa stanowi
cenny skarb.
- Bardzo si´ ciesz´, ˝e mog´ nale˝eç do
„Kliczkowianek”. Młodzi ludzie powinni piel´gnowaç tradycj´, aby nie zagin´ła – mówi
rezolutnie dziewczynka. Ewa ju˝ zachwyca
publicznoÊç rolà bezdomnej i umuzykalnionej Zosi w przedstawieniu wigilijnym. Ostatnio zespół zaprezentował swoje umiej´tnoÊci
dzieciom i młodzie˝y podczas Konkursu
Zwyczajów i Obrz´dów Ziemi Sieradzkiej.
- Jedziemy wsz´dzie, gdzie nas zapraszajà.
ZwiedziłyÊmy kawał Polski. Póki sił wystarczy,
b´dziemy wyst´powaç – zapewniły „Kliczkowianki”.
èródła:
M. Dziurowicz–Kaszuba, „Kliczkowianki” w
Tarnogrodzie, „Siódma Prowincja” 2004, nr
3-4, s.26
M. J´dras, Pasje Pani Honoraty, „Siódma Prowincja” 2003, nr 3-4, s.30-33
7
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Twórca, przyjaciel kultury
Maria Dawidziak Złoczew
Kazimierz Włochacz, twórca ludowy ze
Złoczewa, urodził si´ w 1926 roku. Ju˝ w
latach chłopi´cych ujawnił swój talent artystyczny i zamiłowanie do sztuki. Niestety,
nale˝ał jeszcze do tego pokolenia utalentowanych dzieci, które ju˝ wczeÊniej literatura
pi´kna utrwaliła w losach licznych „Janków
muzykantów”. Praca na roli była najwa˝niejsza Równie˝ póêniejsze zmagania si´ z trudami ˝ycia opóêniały rozwój jego talentu.
Prawdziwa pasja artystyczna od˝yła w nim
dopiero w latach osiemdziesiàtych i odtàd
ka˝dà wolnà chwil´ poÊwi´ca swojej sztuce.
Poczàtkowo były to rzeêbione szkatułki,
płaskorzeêby koni i kwiatów, potem ju˝ pełnoplastyczne rzeêby zwierzàt domowych i
egzotycznych z wielu kontynentów.
Najch´tniej rzeêbi zwierz´ta, bo – jak
mówi - w nich najpełniej odbija si´ pi´kno i
ró˝norodnoÊç natury. Swoje prace wykonuje
w drewnie twardym /grusza, olcha, brzoza,
czereÊnia/. Rzeêbiàc u˝ywa równie˝ narz´dzi wykonanych własnor´cznie. Kazimierz
Włochacz ka˝dà wolnà chwil´ poÊwi´ca
swojej sztuce. Choç obowiàzków ma wiele,
jest te˝ prawdziwym przyjacielem złoczewskiej kultury: zwiàzał si´ nie tylko z Klubem
Twórców Kultury i Klubem Seniora przy Miejskim Domu Kultury w Złoczewie, ale jest
tak˝e od ponad dwudziestu lat najlepszym
ambasadorem kultury naszego miasta. Dla
goÊci, którzy odwiedzajà Złoczew, zawsze
bardzo miłà pamiàtkà sà jego rzeêby.
Rzeêby Kazimierza Włochacza zaw´drowały w ró˝ne kraƒce Polski i Europy. Artysta
lubi równie˝ sprawiaç miłe niespodzianki.
Ostatnio zajàł si´ pi´knà snycerskà pracà:
ozdobà zegara stojàcego, prezentem dla
kuzyna.
Swoje przywiàzanie do sztuki najpełniej
oddaje jego wyznanie: ”˚ycie sp´dziłbym
nad kawałkiem drewna...”
Biblia w drewnie
W sierpniu i wrzeÊniu 2008 roku otwarto
w siedzibie Miejskiego Domu Kultury w Złoczewie wystaw´ rzeêb, na której miłoÊnicy
kunsztu artystycznego Kazimierza Włochacza, mogli oglàdaç wyjàtkowej urody dzieło
“Bibli´ w drewnie”: 367 prac, 56 scen
rodzajowych z Pisma Êwi´tego, dowód jego
pracowitoÊci.
7
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Kazimierz Włochacz - fot. archiwum MOK
Fragment wystawy Kazimierz Włochacz „Biblia w drewnie” - fot. archiwum MOK
Fragment wystawy Kazimierz Włochacz „Biblia w drewnie” - fot. archiwum MOK
23
Powiatowy Plener
Malarsko-Rzeêbiarski
w Bobrownikach
Marta Beksa, Ewelina Klimczak-Solecka, Działoszyn
Prace powstałe na plenerze malarsko-rzeêbiarskiego w Bobrownikach
– fot. archiwum POK
W dniach 25 - 27 lipca 2008 r. w Bobrownikach miał miejsce Powiatowy Plener Malarsko–Rzeêbiarski, którego organizatorem był
Powiatowy OÊrodek Kultury w Działoszynie.
Patronat nad plenerem obj´ło Starostwo
Powiatowe w Paj´cznie. Jego uczestnikami
byli nast´pujàcy malarze i rzeêbiarze z terenu
powiatu paj´czaƒskiego: Jerzy Kacprowski,
Witold Kr´˝el, Józef K´piƒski, Krzysztof
Strzelczyk, Józef Fiedor, Henryk Chałubiec,
Janusz Pacak, Andrzej Stefek. Najmłodszym
uczestnikiem pleneru był 13–letni Paweł
Posmyk, wnuk pana Józefa K´piƒskiego.
Głównymi celami pleneru było m.in.: stworzenie artystom warunków do rozwijania
pasji twórczych, popularyzacja malarstwa i
rzeêby jako atrakcyjnej formy sp´dzania wolnego czasu oraz integracja gminnych Êrodowisk artystycznych. Przez trzy dni malownicze krajobrazy Bobrownik i pi´kna sceneria
rzeki Warty były inspiracjà dla twórczoÊci
malarskiej i rzeêbiarskiej twórców. Soczysta
Uczestnicy pleneru wraz z organizatorami – fot. archiwum POK
24
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
zieleƒ i kojàcy szum rzeki Warty bez wàtpienia stanowiły wspaniałe tło dla uczestników
pleneru. Wszystkie prace, które powstały
podczas Powiatowego Pleneru MalarskoRzeêbiarskiego tchnà spokojem i przemyÊlanà kompozycjà, w obrazach widaç prawdziwy zachwyt nad pi´knem Êwiata, w rzeêbach
zaÊ zachwyt nad kulturà i tradycjà.
Uroczyste zakoƒczenie pleneru z udziałem jego uczestników i zaproszonych goÊci,
w tym Starosty Paj´czaƒskiego Beaty Mateusiak-Pieluchy odbyło si´ w niedziel´ 27 lipca
2008 r. w Zespole Parkowo–Pałacowym w
Działoszynie. Na program zamkni´cia pleneru zło˝yły si´: biesiadowanie przy ognisku
przy akompaniamencie gitarzysty, pana
Damiana Makosa, wspólne Êpiewanie piosenek biesiadnych oraz prezentacja prac wykonanych przez uczestników pleneru.
Wszystkie prace powstałe podczas pleneru
znalazły si´ na wystawie poplenerowej, której oficjalne otwarcie odbyło si´ 5 wrzeÊnia w
Sali Konferencyjnej Zespołu Parkowo-Pałacowego w Działoszynie. Podczas otwarcia
wystawy poplenerowej dyrektor POK, Aldona Pol podzi´kowała wszystkim artystom,
którzy zechcieli wziàç udział w tegorocznym
plenerze, zło˝yła wyrazy uznania dla ich
twórczoÊci i wr´czyła dyplomy za udział w
plenerze. Wyraziła równie˝ przekonanie, i˝
plener malarsko-rzeêbiarski na stałe wpisze
si´ w kalendarz imprez kulturalnych POK-u.
Wystaw´ prac poplenerowych mo˝na było
oglàdaç w Sali Ekspozycyjnej Powiatowego
OÊrodka Kultury do koƒca wrzeÊnia.
7
Rzeêbiarze podczas pracy, od lewej Janusz Pacak, Józef Fiedor – archiwum POK
Artysta-malarz Józef K´piƒski z wnukiem Pawłem Posmykiem – archiwum POK
MyÊli Oli uchwycone w kadrze
Ewelina Dobrzyƒska, Barczew
Uwielbia góry, szum drzew, lilie i koty.
Marzy o podró˝ach, skoku ze spadochronem
i pływaniu z delfinami. Zjawiska przyrody
uwiecznia na zdj´ciach. Jednak nie poszła na
studia zwiàzane z fotografià, chocia˝ to jej
hobby. Obawiała si´, ˝e kiedy pasja stanie si´
pracà i przymusem, nie b´dzie ju˝ sprawiaç
przyjemnoÊci. A dla Aleksandry Brzeskiej,
rodowitej sieradzanki, aparat fotograficzny
jest wszystkim: przyjacielem, wolnoÊcià,
mo˝liwoÊcià ucieczki.
Ola, studentka fizjoterapii, wcale nie
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
uwa˝a si´ za profesjonalnego fotografa, chocia˝ dwukrotnie była uczestnikiem plenerów
„Sieradzkie klimaty”, a jej zdj´cia opublikowano w kalendarzu Urz´du Miasta na rok
2008. Nic wi´c dziwnego, ˝e artystka jest
członkiem Sieradzkiego Towarzystw Fotograficznego. Ola podkreÊla, ˝e w ka˝dej dziedzinie sztuki potrzebna jest umiej´tnoÊç
dostrzegania otaczajàcej nas rzeczywistoÊci
oraz wra˝liwoÊç. Jej zdaniem, to właÊnie
dzi´ki fotografii mo˝emy doceniç pi´kno
ulotnych chwil.
Pierwsze szlify, czyli fotograficzny
elementarz
Kto rozbudził w Oli artystycznà dusz´?
Jak zacz´ła si´ jej fotograficzna przygoda?
- Pierwszà osobà, która próbowała mnie
nakłoniç do robienia zdj´ç był mój tato. Do
dziÊ pami´tam, jak tłumaczył mi na Zenicie
XP, na czy polega zastosowanie przysłony i
czasu w danych warunkach oÊwietleniowych – uÊmiecha si´ Ola, obecnie dwudziestolatka studiujàca w Poznaniu. – Jednak˝e „zabawa” w powa˝niejszà fotografi´
25
pojawiła si´ trzy lata temu, kiedy po raz
pierwszy poszłam na spotkanie nieformalnej
grupy „ fotosis”. I tak rozpocz´ły si´ plenery,
ekstremalne wycieczki nad wod´, do lasu
oraz długie w´drówki ulicami Sieradza z aparatem w dłoni – opowiada młoda artystka.
WÊród innych miłoÊników fotografii Ola
poznawała zasady złotego punktu, poszczególne parametry aparatu oraz zale˝noÊci mi´dzy nimi.
- Ka˝dy plener, ka˝da wyprawa przynosiły
coÊ nowego. Czasami wyje˝d˝aliÊmy z domu
w Êrodku nocy lub bladym Êwitem, tak jak
nad Jeziorsko. Zmarzni´ci, cali w błocie i
przemokni´ci do suchej nitki „polowaliÊmy”
na dogodne warunki do robienia zdj´çwspomina artystka.
Jak widaç, Ola wytrwale dà˝y do celu. Studentka ceni upór i konsekwencj´
w działaniu. Podziwia ludzi, którzy mimo
wszelkich
przeciwnoÊci
losu,
sà
w stanie iÊç dalej z podniesionà głowà.
Kot, burza, miasto
W krótkim czasie fotografowanie stało si´
cz´Êcià ˝ycia Oli. Na jej zdj´ciach cz´sto
pojawia si´ kot – obiekt fascynacji sieradzkiej
studentki.
- Zachwyca mnie niezale˝noÊç i zwinnoÊç
tych zwierzàt. Mog´ godzinami obserwowaç
mojego czworono˝nego „futrzaka”, który
wcià˝ płoszy si´ na widok aparatu. Dlatego
te˝ ka˝de udane zdj´cie kota stanowi powód
do radoÊci – mówi Ola.
Nie tylko w przypadku ˝wawych zwierzàt
trzeba wykazaç si´ du˝à cierpliwoÊcià, aby
wykonaç cennà fotografi´. Podobnie jest ze
zjawiskami atmosferycznymi.
- Niektóre zdj´cia stanowià prawdziwe
wyzwanie. Tak, jak utrwalenie na fotografii
burzy. Wyczekiwanie odpowiedniego
momentu, ˝eby nacisnàç spust migawki na
długim czasie otwarcia przysłony z pewnoÊcià wymaga odrobiny samozaparcia – podkreÊla artystka.
Ola Brzeska, dzi´ki fotografii, stara si´ na
zawsze zatrzymaç to, co widzi i co wzbudza
w niej emocje. Jej zdaniem trudno jednoznacznie zdefiniowaç „dobre zdj´cie”.
- Fotografi´ mo˝na okreÊliç pod wzgl´dem
technicznym, emocjonalnym, moralnym czy
pod wzgl´dem przenoszonych treÊci. Dla
mnie dobre zdj´cie to takie, w którego wykonanie autor wło˝ył serce i z którego jest
dumny. Najwa˝niejsze, aby fotografia przyniosła twórcy przyjemnoÊç i satysfakcj´ –
przekonuje sieradzanka. – OczywiÊcie aparat
i jego parametry majà ogromny wpływ na
efekt pracy. Czasem oczekiwania fotografa sà
wi´ksze ni˝ mo˝liwoÊci techniczne sprz´tu i
wtedy albo trzeba zmieniç wymagania, albo
zakupiç lepszy model aparatu – wyjaÊnia Ola
26
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Bywa, ˝e aparat „le˝akuje” w akademiku
Drugà pasjà Oli, obok fotografii, jest sport.
Niestety, coraz wi´ksze problemy ze stawami
kolanowymi sprawiły, ˝e sieradzanka musiała
zrezygnowaç ze studiowania wychowania
fizycznego. Zdecydowała si´ na fizjoterapi´.
W przyszłoÊci chce pomagaç ludziom. Sama
wie, jak wa˝ne jest wsparcie lekarzy i rehabilitantów. Dzieƒ Oli Brzeskiej jest szczelnie
wypełniony. Zaj´cia, basen, çwiczenia, spotkania z przyjaciółmi. Studentka z ˝alem
stwierdza, ˝e aparat fotograficzny musi
poczekaç na bardziej dogodny czas w jej
˝yciu. Artystka wyznaje, ˝e nigdy nie miała
pokusy, ˝eby kształciç si´ w kierunku fotografii - Z czasem pewnie obracałabym si´ wokół
utartych technik i nawyków, których nabierajà studenci tego kierunku. A przecie˝ ka˝dy
powinien znaleêç własny, niepowtarzalny
sposób na fotografi´ – puentuje Ola.
Artystka ch´tnie snuje plany na przyszłoÊç.
Chce ukoƒczyç studia, znaleêç satysfakcjonujàcà prac´, zało˝yç rodzin´. Chocia˝ w garderobie Oli przewa˝ajà zgniłe zielenie i
czerƒ, jej marzenia sà pełne kolorów. Skoki
na bungee, odległe podró˝e to tylko niektóre
plany sieradzanki. Miejmy nadziej´, ˝e
wszystkie uda si´ zrealizowaç, a jej aparat
ju˝ niedługo pomieszka w szafie…
7
Fotografie Aleksandry Brzeskiej
Oktawa
Katarzyna Nowicka, Sieradz
Oktawa Haliny Nowickiej to malarska
gama zagrana w dwóch odmiennych tonacjach. Tonacja oktawy ró˝anej jest ledwie słyszalnym szeptem. Osiem obrazów z ˝ycia ró˝
wygrywa płynne legato zlewajàc si´ w spokojnà melodi´, której echa długo rozbrzmiewajà w powietrzu. Byç mo˝e dlatego tytuły
prac składajàcych si´ na cykl to kolejne
dêwi´ki gamy – uporzàdkowane, współzale˝ne, tworzàce p´tl´. Natomiast oktaw´
obrazów z ˝ycia dziecka autorka skomponowała w tonacji głoÊnej i dynamicznej. W tym
przypadku, kolejne odsłony Êwiata małej
dziewczynki sà grane pełnym dêwi´kiem i
oparte na wysokim akordzie. Czerwona
sukienka, rozpostarte ramiona, ufnie wysta-
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Kwiaty dla artystki Haliny Nowickiej – fot. archiwum BWA
27
wiona do słoƒca twarz czy rozrzucone w
twórczym bałaganie zabawki to najgłoÊniejsze nuty tej kompozycji. W odró˝nieniu od
harmonijnych półgłosów oktawy ró˝anej,
osiem tonów z ˝ycia dziecka to dysonans
prowokowany niespo˝ytà energià, niekłamanà radoÊcià i nieprzerwanym zachwytem nad
Êwiatem. „Am, stram, gram” przekornie wylicza dziewczynka, jednoczeÊnie nadajàc tytuł
ka˝dej cz´Êci utworu. Choç tak ró˝ne w
tematyce i tonacji, obie oktawy Haliny
Nowickiej, dodatkowo zsynchronizowane
formalnie, współbrzmià i tworzà dzieło kompletne.
Obrazy mo˝na było oglàdaç w Galerii Sztuki Biura Wystaw Artystycznych w Sieradzu od
17 paêdziernika do 4 listopada 2008 r.
7
Na wernisa˝u w Sieradzkim BWA zabrzmiała równie˝ muzyka – fot. archiwum BWA
cztery Êciany wiersza
NIEBO TO INNI
Maria Duszka, Sieradz
patrzàc ile prób podj´to
by nie poddaç si´ rozpaczy
U BONIFRATRÓW (fragment)
Niebo to inni
łaknàcy pomocy
jak niespodziewanych odwiedzin (...)
ANTY-PRO-GNOZA
Bogusław Bujała
(ur. 1961) mieszka w
Łodzi. Jest autorem czterech tomików wierszy: „Nieodpowiedzialni i postronni”, „Sznurowadła i no˝yczki”, „Krystyna” i „Magda”.
Poeta osobny.
WSCHODNIM RZEMIEÂLNIKOM
chyba lubi´ jak
kupcy i rzemieÊlnicy Cesarstwa Japonii
p´dzelkiem gładzà kulturalnà rol´
kilkoma znakami setka mo˝liwoÊci
NIEWIERNY
Na swój dom wybrałem słowa
niewinne stada zdrajców
chocia˝ wiem
t´ jedna rzecz ˝e zdrada
wi´c najbezpieczniej
ka˝de słowo mieç na oku
28
choç nie powinienem
zajadaç si´ ksi´˝ycem z papieru
literami jadeitu czy zjedzonà dawno wiÊnià
czyni to bowiem słabym niedobrze
ale w tych zr´cznych mozaikach
taka jest wiary kotwica
w ład i dwuszalkowà wag´
˝e trudno si´ nie wzruszyç
DziÊ pół wieku póêniej
kiedy jestem niedoł´˝nym starcem
wydaje mi si´ ˝e post´powałbym zupełnie
inaczej
˝e wiele szans zlekcewa˝yłem
˝e wiele Êwiadomie zepsułem
a wielu nie umiałem wykorzystaç
To pomaga mi ˝yç
Od dziÊ oddalony połowà wieku
kiedy jestem nieodpowiedzialnym,
młodzieƒcem
wydaje mi si´ ˝e post´powałbym słusznie
gdybym wiele szans zlekcewa˝ył
wiele zepsuł
a wielu nie wykorzystał
To pozwala mi umieraç
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
PAPIER
CIEMNOÂCI
SZKLANY DZWON
Ale patrzcie przebiegła
myÊl jak mysz
Co mówisz zombie
Daj spokój pułapce bo K. myÊli
naprawd´
uratowaç Êwiat
W ciemnoÊci ˝yłeÊ
cieƒ chwyciłeÊ
lecz on od Êwiatła daleko był
Wraz z jego piÊmiennictwem
wi´c i wiersze?
Na ten temat milczymy
ChwyciłeÊ jak szcz´Êcie
wyniosło ci´
do dni nasyconych
Spadajàce kartki papieru
to nasze ze sobà rozmowy
Ale zatrzymaç rozpalonych dłoni
sposobu nie było
Woli milczeç
jako poetka wyprzedza czasy
Na twarzy ci teraz sadzà
rozmazane dziesi´ç znaków
Alikwot ciszy
przeznaczenie bardów
Chodzisz do chorych
przeklinasz klniesz zapierasz si´ wiem
A nawet gdy mówi – np. o pieniàdzach
wzbogaca
skarbnic´ Êwiatowej literatury
To pomaga mniej czuç
˝e i nieszcz´Êcie znajduje dobre spełnienie
umarłeÊ wi´c
Mówià ˝e wysyła 30 listów miesi´cznie
Pytam czy ta ksià˝ka jest ciekawa
KtoÊ pyta czy prowadz´ pami´tnik
Łykam dwie wódki
Podejrzewa si´ ˝e jesteÊmy kochankami
Odpinam kołnierzyk i zapinam
Ona wchodzi jak mróz nieproszona
Widz´ bose stopy na dywanie
To moja siostra Magdalena
Poznaje t´ cisz´
Stoi naga przede mnà i czeka
a˝ okryj´ jà obejm´ odprowadz´
Mówià ˝e niepełnoletnia
od dwudziestu przynajmniej lat
˚e chora
na niewinnoÊç
Oto co mówisz
I zakochana
Jak szklany dzwon
TROCH¢ MNIEJ UMRZEå
PROSZ¢ DZI¢KUJ¢ PRZEPRASZAM
(wiersz na motywach domowych)
CI¢˚KO RANNY KAPITAN RAGINIS
PODEJMUJE DECYZJ¢
Przyłapałem ostatnio naszà Julk´
na ostrym waleniu w klawiatur´ kompa
co robisz – zły pytam – nie wal tak mocno
bo jeszcze coÊ rozwalisz
pisze wierszyk – mówi – wierszyk pisze
aha – odpowiadam z minà ojca zawodowca
id´ do kuchni by daç jej czas
Ledwie widz´ na oczy.
Dym przegryza wszystko.
Straszny jest ten wrzeÊniowy upał.
Trzymam si´ zawleczki.
To metalowe kółeczko pozwala mi
zrozumieç kolej rzeczy.
po minucie wpada
koƒczyłam prosz´ wierszyk koƒczyłam
podaje drobnymi palcami jakàÊ
niewidzialnoÊç
bior´ z jej dłoni przeêroczysty okruch
dzi´kuj´ – z ust słychaç
ale myÊl´ – przepraszam
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
X X X
x x x
Smok na odwrocie starego wydruku
ma dziesi´ç głów pomaraƒczowych
ogonów siedem troch´ zielonych nóg
Julka mówi
och tata nie mów mi
wiem – mog´ nic nie mówiç
ale i tak wrócisz do mnie z krzykiem
obok smoka – mały wybuch
taka eksplozja bo rano zła byłam
˝e mi zrobiłaÊ gwałtownà pobudk´ mamusiu
powinnaÊ mnie budziç z szacunkiem
Wojciech Boros
(ur. 1973) mieszka
w Gdaƒsku. Z wykształcenia jest historykiem.
Swoje wiersze publikował m.in. w „Autografie”, „Fa-arcie” „Frondzie”, „Frazie”, „Toposie”, „Gazecie Malarzy i Poetów” „Opcjach”
oraz w „Poza słowa: antologia wierszy 19762006”. Wydał trzy tomiki: „Nierealit górski”
„Jasne i Pełne” oraz „Złe zamiary”. Wa˝ne
miejsce w jego twórczoÊci zajmuje rodzina
i historia.
Idêcie ju˝, chłopcy. Wy musicie przetrwaç.
Ja w tym schronie zaczekam na lepsze czasy.
Idêcie ju˝ – ta cisza nie b´dzie trwaç
wiecznie.
teraz zrobi´ Ci stracha
zza czarnej szafy prababci Krysi wyskocz´
29
która daleko stàd szuka naszego kotka
w Doroty podziemnym ogrodzie
a Ty zgodnie z konwencjà zabawy
krzykniesz jakbyÊ si´ bała
wÊród nocnej ciszy
patrz´ przed siebie
moje ja si´ kurczy
reszta – wr´cz przeciwnie
bo widzisz mamko – wszystko jest proste
bolà mnie nó˝ki – weê mnie na r´ce
mam swoje latka – ˝e umr´ nie wiem.
X X X
9.04.2004
X X X
Mamy z Julià własne sprawki
sekrety szeptane na ucho za plecami Anny
ostatnio zauwa˝am zmian´ sojuszy
koƒczà si´ powoli kontrakty na zamki
a Weroniki Przedszkolne stajà si´ wyrocznià
mam jeszcze koncesj´
na najskomplikowaƒsze dinozaury
oraz problemy typu sisiorki – pisie
Ci´˝ko nam idzie
to wykrawanie zwykłej kromki ciszy
z apetycznego bochna hałasu
który nas toczy przez asfaltowe pola
krzemowe doliny parkiety dyskotek
MY WAY
Byç mo˝e to była ta Droga.
Którà zwykli wybieraç prawie wszyscy.
Ksi´˝yc zdawał si´ byç po mojej stronie.
Ânieg tak˝e. Jazgot przebojów potwierdzał
wybór.
Zaimki: ja, moje podnosiły na duchu.
O promilach nawet nie warto mówiç.
Cud, ˝e alkomaty zawsze jadà gdzie indziej.
Uratowały mnie moje złe zamiary.
Ze zła wychodzàc, wdepnàłem w dobro.
Mam szcz´Êcie. Które nie trwa wiecznie.
na punktach pomiarowych
mamy chroniczny niedoczas
i strach wypisany potem na koszulkach
˝e termin przydatnoÊci do zbawienia
skoƒczy si´ nam właÊnie teraz
DJ za konsoletà szykuje czarnà płyt´.
7
Jubileusz XXX-lecia „Szkatuły Piórem
Rzeêbionej” Jana Matusiaka
Sławomir Kołodziejczyk, Sieradz
UroczystoÊci jubileuszowe rozpocz´ły si´
mszà Êwi´tà w koÊciele Âwi´tego Ducha na
starym cmentarzu w intencji twórcy i autorów wpisów w Szkatule w pierwszà rocznic´
Êmierci Jana Matusiaka.
Celebrujàcy msz´ ks. prałat Józef Fràtczak
powiedział. m.in. ze wzruszeniem, ˝e gł´boko nosi w sercu wspomnienie sprzed kilku
lat.
- Ja - mówił - odbierałem w imieniu sie-
radzkich kapłanów honorowe wyró˝nienie
przyznane nie˝yjàcemu ju˝ ksi´dzu Waleremu Pogorzelskiemu, Jan Matusiak odbierał
dla siebie najwy˝szy laur „Sieradzanina XX.
wieku”
Po uroczystoÊciach w koÊciele zło˝ono
kwiaty na grobie twórcy Szkatuły.
„Pasje i zamiłowania Jana Matusiaka”
i „Sieradzkie pomniki i tablice – wg projektów Jan Matusiaka”
Inauguracja obchodów pierwszej rocznicy
Êmierci twórcy „Szkatuły”, Jana Matusiaka,
odbyła si´ w Powiatowej Bibliotece Publicznej.
Gdy rozległa si´ ulubiona melodia pana
Jana, hejnał Sieradza, wszyscy wstali. Wszak
to on czuwał przy jej narodzinach. O tym, ˝e
była ceniona przez całà jego rodzin´, Êwiadczy i to, ˝e jego wnuczek umieÊcił jà w
swoim telefonie komórkowym.
UroczystoÊç od poczàtku miała rodzinny,
ciepły, poetycki nastrój: młodzie˝ recytowała
wiersze Władysława Potakowskiego, Rafała
30
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Orlewskiego, Marii Marchewkowej, Feliksa
Rajczaka, poetów których Jan Matusiak
zaprosił do „Szkatuły”.
Zakochany w Sieradzu kolekcjoner, Jan
Matusiak, wszechstronnie utalentowany
twórca: malował, pisał fraszki, sentencje,
scenariusze audycji radiowych, które emitowane były przez kilka lat w sieradzkim radiow´êle, był tak˝e dowcipnym, uroczym człowiekiem z charakterem .
Mówili o swoich spotkaniach z Nim: starosta Dariusz Olejnik, prezes Fundacji Wspierania Kultury Miasta Sieradza Michał Kłos,
dyrektorka Powiatowej Biblioteki Publicznej
Nina Andryszczak, Jan Hołubowicz, Józef
Szubzda, Agnieszka Pi´tka, Henryk Krawczyk, Zofia Sobczak, Irenna Kostrzewska,
Maria Kaêmierczak.
Odbyło si´ równie˝ otwarcie wystaw:
„Pasje i zamiłowania Jana Matusiaka” i „Sieradzkie pomniki i tablice – wg projektów Jan
Matusiaka”.
˚yczliwoÊç i ciepło tego spotkania mogło
wywołaç nawet wra˝enie – jeÊli ktoÊ akurat
spojrzał na portret pana Jana umieszczony na
wystawie – ˝e autor „Szkatuły...” uÊmiecha
si´ do niego.
„Na szkatułowych znakach pocztowowydawniczych”
Na wystawie „Na szkatułowych znakach
pocztowo-wydawniczych” zaprezentowano
głownie zbiory filatelistyczne, m.in. karty
pocztowe, koperty, widokówki, znaczki
zwiàzane z wa˝nymi wydarzeniami regionalnymi.
Były te˝ karty i znaczki pierwszego dnia
obiegu wydane przez Rejonowy Urzàd Poczty w Sieradzu m.in. z serii koÊcioły ze znaczkami wydanymi pierwszy raz w historii Sieradza przedstawiajàcymi Sieradzkà Kolegiat´
/29 lipca 2005/ oraz srebrny znaczek wydany
na XXV lecie pontyfikatu Papie˝a Jana
Pawła II.
Wystawiono równie˝ kart´ pocztowà oraz
datownik wg projektu SDK, upami´tniajàce
obchody XXX-lecia „Szkatuły”.
„Kosmos w Szkatule Piórem Rzeêbionej”
Jana Matusiaka.
DwadzieÊcia kilka lat wczeÊniej ni˝ zapoczàtkowana została „Szkatuła Piórem Rzeêbiona”, pana Jana Matusiaka zafascynował
Kosmos. Ta fascynacja zacz´ła si´ od pierwszego listu do Sieradzan z kwietnia 1955
roku, którego autorem był Êwiatowej sławy
uczony, twórca podstaw kosmonautyki, sieradzanin Ary Szternfeld. I trwała a˝ do Êmierci
pana Jana. W Szkatule nie znalazł si´ wpis
Arego Szternfelda. Nie udało mu si´ byç w
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
31
Polsce po otwarciu szkatuły w 1978 roku.
Znalazły si´ natomiast wpisy ˝ony Szternfelda
Ilzy, jego siostry Ady Kaleckiej, jego córek Mai
i Elwiry, „ambasadorów” Szternfelda i
kosmonautyki w Polsce: red. Ryszarda
Badowskiego z Warszawy i Mirosława Zbigniewa Wojalskiego z Łodzi oraz autora
ksià˝ki biograficznej o Szternfeldzie Władysława Geislera i pierwszego polskiego kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego. Wpisy,
zdj´cia i artykuły o autorach tych wpisów
były treÊcià wystawy „Kosmos w Szkatule Piórem Rzeêbionej” Jana Matusiaka.
W XI tomie „Sieradzkiego Rocznika
Muzealnego” uka˝e si´ omówienie oficjalnej
i prywatnej korespondencji Arego Szternfelda i jego rodziny z władzami Sieradza i sieradzanami w latach 1955 – 1994 ze zbiorów
„Szkatuły Piórem Rzeêbionej” Jana Matusiaka. Autorem opracowania jest dyrektor
Muzeum Okr´gowego w Sieradzu, Jerzy
Kowalski.
„Jan Matusiak – malarz starego Sieradza”
Otwarcie wystawy dorobku malarskiego
Jana Matusiaka odbyło si´ w Biurze Wystaw
Artystycznych. Autora „Szkatuły” najcz´Êciej
kojarzono z jego pasjà kolekcjonerskà i licznymi talentami literackimi, troch´ mniej z
malarstwem. Jego rysunki, co prawda, ukazały si´ nawet w ksià˝ce z wierszami Mieczysława Millera o Sieradzu, zdobiły te˝ jego
mieszkanie – czyniàc z niego małe „muzeum
miłoÊci” do rodzinnego miasta, ale dopiero
ekspozycja w galerii ujawniła w pełni jego
dorobek plastyczny.
Podczas zwiedzania wystawy wielu sieradzan odkrywało na chwil´ swój Sieradz z
dzieciƒstwa, gdy˝ wi´kszoÊci utrwalonych na
rysunkach domów ju˝ nie ma... Talenty ojca
najpełniej ukazała jedna z jego córek,
mówiàc ciepło „nasze mieszkanie zawsze
było pi´knie udekorowane”.
Jan Matusiak został poÊmiertnym laureatem VII edycji Honorowej Nagrody Hetmana Kolekcjonerów Polskich, Jerzego DuninBorkowskiego. Nazwisko Jana Matusiaka
znalazło si´ wÊród takich sław, jak NowakJezioraƒski, Szymon Kobyliƒski i Franciszek
Starowieyski, które zostały laureatami
poprzednich edycji nagrody.
Obchodom Jubileuszu „Szkatuły...” towarzyszyło wydanie 4. Indeksu Autorów Wpisów z listy 811 nazwisk.
Redakcja prezentuje fotoreporta˝ z tej
wa˝nej dla miasta uroczystoÊci.
7
32
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Głód poezji
Maria Duszka, Sieradz
Kiedy po raz pierwszy trafiłam do „Kredensu”, pubu mieszczàcego si´ w piwnicy
jednej z kamienic na sieradzkim rynku,
pomyÊlałam, ˝e jest to miejsce stworzone po
to, aby organizowaç tutaj imprezy artystyczne.
Pomysł dojrzewał we mnie ponad rok.
Pierwsze spotkanie odbyło si´ w niedzielne
popołudnie 20 kwietnia 2008 r. Był to wieczór autorski grupy literackiej „Profitaryat” w
składzie: Marek Czuku, Bogusław Bujała
(poeci z Łodzi) oraz ni˝ej podpisana.
Z kolei „Wieczór poezji amerykaƒskiej”
odbył si´ 17 czerwca, tym razem ju˝ pod
szyldem Filii nr 2 MBP oraz Koła Literackiego
„Anima”. Wiersze Emily Dickinson, Roberta
Frosta, Estlina E. Cummingsa oraz Francka
O’Hary czytali uczniowie sieradzkiego
„Jagielloƒczyka” Justyna Kurczych i Przemek
Kaczmarek. Âpiewali i grali na gitarze Piotr
Oleksy i Gracjan Olbiƒski. Po spotkaniu
Grzegorz Pietrucha, dyrektor I LO zachwycony wyst´pami swoich uczniów powiedział,
˝e majà oni w sobie olbrzymi potencjał.
Potwierdziłam i dodałam, ˝e wystarczy
dostrzec ich talenty i lekko ich ukierunkowaç.
Pod koniec lipca przyszła do mnie Justyna
Kurczych wydelegowana przez swoich kolegów. Poprosiła abyÊmy zorganizowali nast´pnà imprez´. WymyÊliłam wi´c „Wieczór
poezji angloj´zycznej”. Przemek Kaczmarek
zaproponował. abyÊmy obok wierszy powa˝nych zaprezentowali te˝ ˝artobliwe, zabawne utwory zamieszczone w antologii „Fioletowa krowa” – przeło˝onej i uło˝onej przez
Stanisława Baraƒczaka. Do grupy wykonawców dołàczyli tym razem: Agata Kaczmarek,
Maria Staszczyk, Daria Kardecka i Dominik
Czajeczny. Wieczór odbył si´ 26 sierpnia.
Było goràco, ciasno ale miło. Zabrakło miejsc
przy stolikach. Ci, którzy przyszli ostatni,
musieli siedzieç na schodach i na podłodze.
Justyna Kurczych tak uzasadnia swoje
zaanga˝owanie w organizacj´ tych imprez:
„Poezja jest swego rodzaju ucieczkà do inne-
go Êwiata. Przy okazji przygotowania wieczoru poetyckiego poznajemy twórczoÊç wczeÊniej nieznanych nam autorów. Organizujàc
te imprezy spotkałam wielu cudownych
ludzi. Przybli˝ajàc innym poezj´ mamy
ogromnà satysfakcj´, pokazujemy, ˝e w dzisiejszym Êwiecie jest miejsce dla indywidualistów.”
W najbli˝szym czasie w cyklu „Głód
poezji” planujemy „Poetyckie Andrzejki”. Na
spotkaniu autorskim wystàpi tak˝e Wojciech
Boros z Gdaƒska. A na wiosn´ spektakl oparty na twórczoÊci współczesnych poetów polskich zaprezentuje Stanisław Brzezina Kałkus
prowadzàcy Teatr „Stodoła” w Olsztynie
k. Cz´stochowy.
Co dalej? Planujemy kolejne wieczory
poezji: rosyjskiej, niemieckiej i hiszpaƒskiej.
Pomysłów i energii nam nie zabraknie.
A osób zainteresowanych naszymi imprezami ciàgle przybywa.
7
Od lewej: Piotr Oleksy, Justyna Kurczych, Przemysław Kaczmarek, Agata Kaczmarek – fot. M. Duszka
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
33
O tym co w kulturze sieradzkiej słychaç
Sławomir Kołodziejczyk, Sieradz
II Festiwal Gazetek Szkolnych
Zespołu Szkół Elektronicznych w Zduƒskiej
Woli, „Szkolny Kalejdoskop” ze Szkoły Podstawowej w Niemysłowie oraz „Szok” ze
Szkoły Podstawowej w Burzeninie.
„Czwartek artystyczny” w Złoczewie
Uczestników, organizatorów i wszystkich
zaproszonych goÊci powitał w Teatrze
Miejskim prezydent Sieradza Jacek
Walczak - fot archiwum redakcji
Wojewódzki OÊrodek Doskonalenia
Nauczycieli w Sieradzu zorganizował 24
wrzeÊnia br. II Festiwal Gazetek Szkolnych.
Współorganizatorem festiwalu był Miejski
Dom Kultury w Sieradzu.
Celem spotkania było przedstawienie
dorobku poszczególnych tytułów i integracja
Êrodowisk redakcyjnych prasy szkolnej z
obszaru działania sieradzkiej delegatury
Kuratorium OÊwiaty w Łodzi.
Na pierwszà cz´Êç festiwalu składały si´:
wystawa w WODN w Sieradzu przesłanych
na II Festiwal egzemplarzy gazetek szkolnych
oraz w Teatrze Miejskim wystawa plakatów
promujàcych tytuły i ich osiàgni´cia.
W cz´Êci drugiej na scenie prezentowały si´
poszczególne redakcje. Wi´kszoÊç pokazów
miała charakter multimedialny. Szczególnie
˝ywiołowo odbierane były wyst´py składajàce si´ ze scenek teatralnych, cz´sto uzupełnionych muzykà i Êpiewem młodych redaktorów.
Jury festiwalowe przyznało I miejsce
„Nowince” ze Szkoły Podstawowej w Raczkowie, II „Szpili” z Gimnazjum w Paj´cznie,
III „No Name” z Gimnazjum nr 3 w Sieradzu.
Wyró˝nienia otrzymały zespoły „Z Dołu” z
34
“Czwartki artystyczne” dla utalentowanej
młodzie˝y z miast i gmin powiatu sieradzkiego prowadzone od maja 2008 roku przez
Klub Pracy Twórczej im. Feliksa Rajczaka przy
Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu
oraz Biuro Wystaw Artystycznych w Sieradzu,
w sierpniu odbyły si´ w Złoczewie.
W ka˝dym takim spotkaniu uczestniczy
artysta plastyk zwiàzany z Biurem Wystaw
Artystycznych, plastycy ze szkół i oÊrodków
kultury ze swoimi uzdolnionymi wychowankami (uczniowie obowiàzkowo przynoszà
swoje prace), dyrektor BWA oraz prezes KPT.
Podobne zasady obowiàzujà tak˝e artyst´
prowadzàcego warsztaty: te˝ obowiàzkowo
przywozi z sobà kilka swoich prac, które prezentuje uczniom.
W sierpniowych warsztatach brała udział
młodzie˝ zwiàzana z Miejskim OÊrodkiem
Kultury w Złoczewie oraz uczniowie ze złoczewskiego gimnazjum.
Warsztaty prowadził artysta plastyk Kasjan
Farbisz.
Najlepsze prace uczniów z kilku miejscowoÊci trafià wkrótce na wystaw´ organizowanà w starostwie.
Organizatorzy „czwartków artystycznych”
chcà otoczyç trwałà opiekà utalentowanà
młodzie˝ i dlatego b´dà organizowaç spotkania w ka˝dym Êrodowisku dwa razy w roku.
Dwa razy w roku te˝ b´dà otwierane wystawy prac w starostwie.
„Siódma Prowincja”
zaprasza młode talenty
Prezentujemy prace plastyczne utalentowanych uczniów ze Złoczewa wyłonione
podczas warsztatów plastycznych: El˝biety
Magdy, Martyny Âwiàtczak i Aleksandry
Resterniak
Pozostałych wyró˝nionych prac, niestety,
nie udało si´ nam umieÊciç w tym numerze.
El˝bieta Magda - „Pejza˝”
Aleksandra Restarniak - „Pejza˝a”
Martyna Âwiàtczak - “Martwa Natura”
Młodzi poeci z gimnazjum
W Publicznym Gimnazjum Gminy Sieradz
od kilku ju˝ lat istnieje Stowarzyszenie Młodych Poetów.
Opiekunka stowarzyszenia, polonistka
Bo˝ena Waluda, powiedziała naszej redakcji:
„Wielu uczniów, nale˝àcych do stowarzyszenia, opuÊciło mury naszej szkoły. Mam
nadziej´, ˝e b´dà mieli mo˝liwoÊç kontynu-
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
owania swojej pasji w innych placówkach.
Obecnie proponujemy naszym uczniom
korzystanie z naszego wsparcia; nie chcielibyÊmy by młodzi, wra˝liwi ludzie pozostali
bez opieki. W Kàciku TwórczoÊci Własnej,
który od kilku lat funkcjonuje w naszej szkole, umieszczamy ciekawe wiersze, jeszcze
nigdzie nie publikowane. Po raz pierwszy
dwie uczennice zaprezentowały swoje utwory. Sà naprawd´ interesujàce. MyÊl´, ˝e
wkrótce pozostałe osoby przełamià barier´
nieÊmiałoÊci i otrzymamy wi´cej Êwietnych
utworów, które mo˝e w przyszłoÊci uda nam
si´ opublikowaç
Patrycja Smosna
Kropelkà...
Kocim dotykiem ciała
Znaczàc grzeszne Êlady
Zaistniałam kropelkà
Wilgotnej mej t´sknoty.
W rozkoszy niecierpliwej,
Zamkni´tej w Twych ramionach
Pomrukiem po˝adania.
...Dopóki jestem uÊmiechem,
słowem, gestem...
W grudniu br. odb´dzie si´ kolejny XVII
Ogólnopolski Festiwal Poezji Âpiewanej organizowany przez Miejski Dom Kultury w Sieradzu. W programie: 6 grudnia inauguracja,
przesłuchania, koncert laureatów oraz koncert Antoniny Krzysztoƒ. 7 grudnia „Słowo
Herberta”(wiersze recytuje Jerzy Zelnik) .
Wydanie specjalne
Od wielu ju˝ lat uczniowie ze Szkoły Podstawowej w Burzeninie redagujà własnà
gazetk´. Najnowszy numer – wydanie specjalne – poÊwi´cili 90 rocznicy odzyskania
przez Polsk´ NiepodległoÊci. W słowie
wst´pnym Barbara Darul, wójt gminy, napisała m.in. „Słowa mówione szybko ulatujà z
pami´ci, zapisane – pozostajà na wieki tak,
jak utrwalone na fotografiach twarze naszych
przodków, czy ulice i domy dawnego Burzenina”.
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Barbara Darul podczs spotkania w Domu Kultury w Burzeninie - fot. archiwum redakcji
Gazetk´ redaguje zespół w składzie: Marta
Buczkowska, Justyna ˚urawska, Justyna
Gawroƒska, Mateusz Kaczmarek, Patrycja
Prekwa, Katarzyna K´dzierska, Magdalena
Bogus, Damian Piasecki, Michał Posmyk,
Jarosław Ciesielski, Artur Âwiàtczak, Dominik
Szyper, Sara Skórzak, Klaudia Kurowska.
Opiekunowie: Lidia Ubych i Anna Mikołajczyk.
Zaduszki poetyckie
Miejska Biblioteka Publiczna w Sieradzu
ju˝ po raz drugi zorganizowała „Zaduszki
poetyckie”.
Wiersze polskich poetów: Jana Pawła II (zm.
2005), Jana Twardowskiego (zm. 2006), Czesława Miłosza (zm. 2004), Zbigniewa Herberta (zm. 1998), Edwarda Stachury (zm.
1979) i Jacka Kaczmarskiego (zm. 2004),
wzbogacone zostały prezentacjà nagraƒ piosenek Agnieszki Osieckiej (zm. 1997) i Czesława Niemena (zm. 2004). CałoÊç otwierało
przepi´knie wykonanie Anny Szałapak piosenki Zygmunta Koniecznego i Agnieszki
Osieckiej „Grajmy Panu”. Piosenka „Kiedy
mnie ju˝ nie b´dzie” Agnieszki Osieckiej i
Seweryna Krajewskiego jest zaduszkowym
motywem przewodnim i wprowadza słuchaczy w klimat zadumy i przemijania. „Zaduszki poetyckie” adresowane do młodzie˝y licealnej sà wspaniałym urozmaiceniem lekcji
j´zyka polskiego i wiedzy o polskiej kulturze.
Anna BaÊnik
„Motywy chrzeÊcijaƒskie w sztuce”
W Burzeninie 18 listopada w Domu Kultury odbyła si´ realizacja projektu opracowanego przez Szkoł´ Podstawowà i Gminnà
Bibliotek´ Publicznà połàczonego z odczytem ks. Romana Krzy˝aniaka: „Motywy
chrzeÊcijaƒskie w sztuce”.
Wyst´py artystyczne młodzie˝y szkolnej
przyj´to goràcymi brawami.
Otwarto równie˝ wystaw´ prac plastycznych Karola Owczarka, Ewy Złotowskiej,
Mirosława Kołodzieja, Radosława Kaczmarka
i Józefa Bogusławskiego.
Wiersze recytowała poetka ludowa
Marianna Kajzer.
Przy mogile powstaƒców
„Gdy myÊl´ Sieradz...”
Miejska Biblioteka Publiczna w Sieradzu
wydała kolejnà publikacj´; jest to zbiorek
wierszy osób zwiàzanych z Sieradzem pracà,
szkołà, dzieciƒstwem czy pasjà...
W tegorocznych obchodach Âwi´ta NiepodległoÊci du˝y udział mieli członkowie
35
działajàcego od kilku miesi´cy Stowarzyszenia Przyjaciół Burzenina: zorganizowali zbiorowy wyjazd do poło˝onej w pobliskich
lasach mogiły Powstaƒców z 1863 roku, by
tam w skupieniu uczestniczyç w mszy Êwi´tej odprawionej w intencji poległych oraz
ojczyzny.
Proboszcz parafii w Burzeninie ks. Roman
Krzy˝aniak celebrujàcy msz´ Êwi´tà przypomniał zebranym jak wielkie znaczenie dla
sprawy niepodległoÊci miała ofiarnoÊç
powstaƒców.
Po mszy wysłuchano wykładu sieradzkiego historyka Jana Pietrzaka o tragicznych
losach oddziału powstaƒczego Makarego
Drohomireckiego.
„W miejscu w którym zebraliÊmy si´ do
wspólnej modlitwy te˝ rodziła si´ niepodległa
Polska” - powiedział prezes Stowarzyszenia
Jerzy Rybczyƒski.
W uroczystoÊci wzi´li tak˝e udział harcerze, stra˝acy oraz Barbara Darul, wójt gminy.
W mogile przy której si´ modlono spoczywajà powstaƒcy i ich przywódca Makary
Drohomirecki.
Artur Lewandowski
* * *
pierwsza dojrzała poziomka
z naszego ogródka
dzielimy si´ nià
po połowie
* * *
przez otwarte okno
stukot damskich obcasów
to znowu nie ty
Warckie Centrum Kultury oraz Miejska i
Gminna Biblioteka Publiczna w Warcie ogłosiły konkurs na zilustrowanie ulubionej ksià˝ki. Organizatorom zale˝ało na tym, aby młodzi czytelnicy w wolnym czasie cz´Êciej
wybierali czytanie ksià˝ki, zamiast oglàdanie
nie zawsze ciekawych i dobrych programów
telewizyjnych czy gier komputerowych, bo
„ksià˝ka – to mistrz, co darmo nauki udziela,
kto jà lubi – doradce ma i przyjaciela, który z
nim smutki dzieli, pomaga radoÊci, chwile
nudów odp´dza, osładza cierpkoÊci...”
Dwie nagrodzone prace publikujemy:
„Poeci i fotograficy z małych ojczyzn”
„Jestem ilustratorem mojej ulubionej
ksià˝ki”
11 grudnia w Teatrze Miejskim w Sieradzu odb´dzie si´ impreza artystyczna „Poeci
i fotograficy z małych ojczyzn” przygotowana
przez Klub Pracy Twórczej im. Feliksa Rajczaka przy Powiatowej Bibliotece Publicznej,
Sieradzkie Towarzystwo Fotograficzne, Miejski Dom Kultury i Młodzie˝owy Dom Kultury.
W programie: prezentacja artystyczna
wierszy i zdj´ç poetów i fotografików z Sieradza, Burzenina i Warty.
„Mój list do Êwiata”
W ogólnopolskim konkursie poetyckim
ogłoszonym przez Miejskà Bibliotek´
Publicznà w Sieradzu i Koło Literackie
„Anima”, dwoje autorów z Sieradza uzyskało
wyró˝nienia. Publikujemy ich wiersze
Koncert w Muzeum Walewskich
21 listopada w Muzeum Walewskich w
Tubàdzinie odbył si´ koncert instrumentalny
w wykonaniu:
Wojciecha Kubicy (fortepian) i Marcela Markowskiego (wiolonczela).
Koncert prowadził Janusz Janyst.
Marika Kmieç
* * *
minie jeszcze kilka lat
kilka drzew straci skrzydła
„Tajemniczy ogród” - praca Katarzyny
Chroƒskiej z Włynia
7
oddawaç si´ b´d´
w r´ce m´˝czyzn
obcych jak Êmierç
albo trz´sienie ziemi w nowym jorku
pozwol´ im dotknàç si´
tylko raz
nie b´d´ pami´taç ich twarzy
imion
dłoni
obce b´dà ich usta
odległe spojrzenia
co dzieƒ sypiaç b´d´
z tobà
pod ka˝dà postacià nocy
„OpowieÊci z Narnii” - praca Pauliny K´py z gimnazjum w Warcie.
36
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Wieluƒ jak czereÊnia
Jarosław Petrowicz, Wieluƒ
Profesorowi Andrzejowi Zawadzie
W Wieluniu ˝yjà pi´kne kobiety. Ognie,
˝agle, jasnosłyszenia, iskry, powaby, jedwaby,
olÊnienia, anioły, jasnowidzenia. Nie opiszesz
tego, no bo jak!
Do miasteczka przyjechałem si´ o˝eniç i
zostałem zauroczony miejscem. MiejscowoÊç
jest jak wielunianka: pi´kna, schludna i tajemnicza. OczywiÊcie zestawienie miasta i kobiety nie jest ani nowe, ani ju˝ chyba efektowne.
A jednak wynika z wewn´trznej prawdy,
prawdy emocji i prawdy intelektu, jeÊli te
prawdy w ogóle mo˝na rozdzielaç. Jest w tym
zestawieniu coÊ płciowego, a zatem nie widz´
powodu, aby z niego nie skorzystaç.
Znalazłem takie zdj´cie z lat trzydziestych w
ksià˝ce Jana Ksià˝ka. Któ˝ nie miałby pisaç o
Wieluniu ksià˝ek, jeÊli nie Jan Ksià˝ek. Skromny i màdry pan, pracujàcy w muzeum. Interesuje si´ fotografià. Wydał mi´dzy innymi pi´kny tom z dawnymi widokówkami Wielunia.
Wizerunek pochodzi z innego albumu
zatytułowanego: Lata dwudzieste, lata trzydzieste w powiecie wieluƒskim. UÊmiechni´ta, kształtna kobieta stoi w roku 1937 przed
autobusem linii Wieluƒ - Łódê. Twarz ma jak
ksi´˝yc, uÊmiech niby zagadkowy i ten błysk
w oczach, który pewnie kiedyÊ zwrócił uwag´
niejednego przedwojennego m´˝czyzny.
Dziewczyna zało˝yła w słoneczny dzieƒ jasnà
garsonk´ w ciemne kropki. Zdj´cie jest czarno-białe, wi´c trudno mówiç o kolorach.
Zresztà, czy pi´kno potrzebuje kolorów? Koktajlowy strój na popołudniowà uroczystoÊç
tak˝e dzisiaj byłby odpowiedni na wyjÊcie do
kawiarni czy kina, gdy˝ – jak zapewniajà styliÊci – „retro jest na czasie”. ˚akiet zapinany na
cztery du˝e guziki, przepasany pasem ciemnym, na nim klamra cicho siedzi. Bufiaste
r´kawy koƒczà si´ powy˝ej łokci, długa spódnica dà˝y do samej pewnie ziemi, uwydatniajàc zaokràglonà lini´ bioder i j´drnoÊç ud.
Dłonie opuszczone i złàczone z przodu, a z
nich wysuwa si´ na łaƒcuszku elegancka
torebka wizytowa w delikatnym metalowym
okuciu. Kobieta, oparta plecami o przód autobusu, ma za sobà lekko uniesionà przednià
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
szyb´ szoferki i klakson w kształcie tràbki.
Centralne miejsce zdj´cia zajmujà ciemne
włosy upi´te dokładnie i z gustem. Tajemnicza dama mogłaby wiele opowiedzieç o
sobie i o przedwojennych czasach przygranicznego miasteczka. Wieluƒ bowiem znajdował si´ wtedy blisko granicy z Niemcami,
która przebiegała na rzece ProÊnie oddalonej
około 20 km na południe od miasta.
Mogłaby, ale... tej pani ju˝ nie ma, a jednak
– mówiàc słowami Horacego - nie cała umarła, cz´Êç jej uciekła złym przàdkom, mojrom,
parkom, wszelkiej maÊci piastunkom Êmierci.
Klisza okazała si´ trwalsza ni˝ granica. Byç
mo˝e nawet trwalsza niêli spi˝.
Wieluniank´ poznasz po mowie Êpiewnej,
naturalnej, mi´kkiej, majàcej oczywiÊcie
swoje właÊciwoÊci dialektalne, gwarowe,
prowincjonalne. Dziewczyny tej ziemi
mówià „po schódkach”, „pl´dze”, „sipa” –
zamiast „po schodkach”, „placki ziemniaczane” i „łopata”. Powiedzà „łe tam”, aby wyraziç niewa˝noÊç danej kwestii, a swoje dziecko dumnie wo˝à „w wózyku”.
Kto nie widział wieluƒskiej dziewczyny,
musi jà sobie wyobraziç tak, jak opisuj´. Nie
Autobus prywatnej firmy przewozowej (1937) – za: Lata dwudzieste, lata trzydzieste
w powiecie wieluƒskim. Katalog Wystawy ,marzec – czerwiec 1998, scenariusz
wystawy i tekst Jan Ksià˝ek
37
ma innego wyjÊcia. Trudno znaleêç w literaturze portret wielunianki. OczywiÊcie ulicà
Kaliskà, reprezentacyjnà alejà miasta, przechadzajà si´ Izoldy Jasnowłose i czarnowłose
Anny Kareniny, lnianowłose Helleny i ró˝anopalce Jutrzenki, ale to ludnoÊç napływowa. Rodowite wielunianki przemykajà Êwietlistymi ulicami, jakoÊ niedostrze˝one przez
mickiewiczów i miłoszów.
Dawno temu Józef Ignacy Kraszewski
zmierzył si´ z niewieÊcim pi´knem w opowiadaniu Bietka. Tytuł oznacza dawne
zdrobnienie imienia Beata. Tragiczna historia
miłoÊci rozgrywa si´ w koƒcu XVI wieku,
kiedy Wieluƒ Êwietnie si´ rozwijał, pozostajàc jednym z najpi´kniejszych miast polskich. Kraszewski powaby dziewczyny
zamknàł w nast´pujàcych słowach: „czarne
˝ywe oczy, kibiç trzcinowa, twarzyczka Êlicznym zamkni´ta owalem, kruczy włos warkocza i uÊmiech jej, co ludzi pociàgał czarownie”.
PomyÊlałem sobie, ˝e podobizna przeÊlicznej Beaty mogłaby byç herbem miasta.
Jej albo innej kobiety. To nawet Warszawa
uszanowała płeç pi´knà i Syrenk´ z kształtnà
piersià umieÊciła w godle. Ale nie! Realia
historyczne, dokumenty i tradycja ukształtowały herb Wielunia inaczej. Widnieje na
nim biała baszta z czarnym otworem strzelniczym, zwieƒczona spiczastym niebieskim
daszkiem i ˝ółtà kulà na szczycie. Tło czerwone. Có˝ zrobiç, kiedy odkryto, ˝e najstarszym godłem miasta była właÊnie baszta
wybijana na srebrnych denarach wieluƒskich
przez Władysława Opolczyka szeÊçset trzydzieÊci lat temu. Mury obronne, po których
pozostały ułomki, cz´Êciowo restaurowane,
miały w sobie kilka baszt. Ta z czternastowiecznej monety nie istnieje. Kazimierz Wielki po po˝arze Wielunia w 1335 roku odbudował miasto, otoczył je pierÊcieniem murów
i fos. Grube na prawie dwa metry Êciany
miały niegdyÊ wysokoÊç 8-9 metrów. DługoÊç
warownego pierÊcienia to zaledwie 1200
metrów. Lekarzami fortyfikacji byli murarze.
To oni dostosowywali je do potrzeb danych
czasów. Łatali, lepili, robili krenela˝e i otwory
strzelnicze. Obwarowania run´ły, a w zasadzie zostały rozebrane, na szcz´Êcie fragmenty ocalały. Cierpkie kamienie piaskowe wiele
zniosły. Słoƒce przesuwa po nich promienie,
o˝ywiajàc załomy, krzywizny, barwy. A w
nocy mury majà stałà dawk´ lumenów. Pi´knie podÊwietlone stanowià ozdob´ miasta.
Niektóre w nich kamienie nie zakosztowały
ciemnoÊci od lat. Emerytowane fortyfikacje sà
chwalone, dba si´ o nie, dokłada staraƒ. Wielunianie pami´tajà jeszcze chałupy oparte na
murach, podtrzymywane przez mury,
zawdzi´czajàce murom swe istnienie. Do
niektórych mieszkaƒ przy ulicy Podwale,
opartych właÊnie o dawne obwarowania,
wchodziło si´ po drabinie, a meble i wi´ksze
przedmioty wciàgało si´ linami przez okna.
To było w II połowie XX wieku. Dzisiaj nie ma
tych chałup. Została ulica wyjàtkowa, ulica
bez domów o nazwie Podwale, b´dàcej
Cerkiew w Wieluniu – za: T. Olejnik,
Leksykon Miasta Wielunia, Wieluƒ 2007, s.144
38
jednà z pamiàtek po wałach i fosie.
A w pierÊcieniu obronnym były wie˝e:
Prochownia, M´czarnia, Swawola, Skarbczyk
i Mnisza. Fortyfikacja miała w sobie trzy
bramy: Rudzkà, czyli Krakowskà, Dàbrowskà, czyli Kaliskà i Gaszyƒskà, czyli Maksymiliaƒskà albo Nowà. I właÊnie najokazalsza
chyba budowla w Wieluniu – Brama Krakowska, pełniàca dzisiaj funkcj´ ratusza, stanowi pierwowzór baszty na herbie.
Ratusz właÊnie stał si´ wizytówkà miasta.
Budowla ma ponad 150 lat, ale wzniesiono
jà na bazie Êredniowiecznej bramy pami´tajàcej czasy Kazimierza Wielkiego, która prowadziła - jako si´ rzekło - w stron´ Krakowa,
odległego od Wielunia o około 200 km. W
latach szeÊçdziesiàtych XX wieku ratusz
runàł, ale go odbudowano. Jest wi´c hybrydyczny – z kamienia i cegły, a na jego baszcie
znajduje si´ zegar ufundowany ponad 100
lat temu przez ówczesnego burmistrza - Józefa Zygusia. Czasomierz pochodzi z Wrocławia i jest nast´pcà kilku poprzednich, które
spłon´ły w po˝arach miasta. W czasie wojny
hitlerowcy zdj´li cyferblat z wie˝y kolegiaty i
przenieÊli na Ratusz. Tam został do dziÊ.
Obecnie zegar ma mechanizm elektroniczny,
a kuranty wygrywajà o godzinach 7.00,
12.00 i 19.00 hejnał wieluƒski. NiegdyÊ
oczywiÊcie melodi´ tràbili hejnaliÊci z krwi i
koÊci, znani nawet z imienia i nazwiska.
Melodià hejnału bywała nuta Roty Marii
Konopnickiej, bywała pieʃ koÊcielna
Wszystkie nasze dzienne sprawy, a˝ wreszcie
Gotyckie odrzwia koÊcioła kolegiackiego – za: T. Olejnik,
Leksykon Miasta Wielunia, Wieluƒ 2007, s.144
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
stała si´ nià ludowa nuta pieÊni wieluƒskiej
zapisanej przez Jana Andrzejewskiego.
Głównym placem naszego miasta jest Plac
Legionów. Ró˝ne miał nazwy: Stary Rynek w
mi´dzywojniu zmieniony na Plac Legionów
na czeÊç wieluƒskich Legionistów poległych
podczas pierwszej wojny Êwiatowej, stał si´
po wojnie Placem WolnoÊci na czeÊç fałszywego wyzwolenia, by znów zostaç Placem
Legionów. Na Êrodku niego tryska fontanna.
Nieopodal jest park miejski z drugim, mniej
okazałym, ale działajàcym wodotryskiem.
Siedz´ sobie w ogrodzie spacerowym dla
publicznoÊci. Patrz´ na lejàcà si´ wod´ i na
roÊlinnoÊç. Có˝ pi´kniejszego nad wysokie
drzewa? Wiele tu ich gatunków. Widz´
odporne na zanieczyszczenia powietrza
klony, ci´˝kie i twarde wiàzy, buki o połyskujàcej jasnoszarej korze, długowieczne i okazale d´by z tysiàcami ˝oł´dzi, wyniosłe jesiony, z których liÊci mo˝na robiç zdrowotny
napar, kasztanowce o właÊciwoÊciach
magicznych, wiecznie zielone Êwierki, lipy o
milionach serc, w których „wonnym cieniu –
jak pisze o Kochanowskim Julian Ejsmond –
poeta marzył o natchnieniu” Widz´ tak˝e
miododajne akacje, chroniàce przed duchami brzozy, dobre na serce głogi. NiegdyÊ był
tu zwierzyniec, a przy strumyczkach młyneczki i wiatraczki. Nieopodal natomiast jest
êródełko, które nigdy nie zamarza. W czasie
okupacji niemieckiej wisiała tu tabliczka
„Polakom i ˚ydom wst´p wzbroniony”.
Du˝o ptaków. Matki spacerujà z dzieçmi.
Wózki ró˝nego rodzaju, od koloru do wyboru. Dzieci ostatnio dosyç sporo si´ rodzi.
Obserwuj´ na osiedlach, placach, ulicach,
jak naród nie daje si´ zniszczyç obcemu
kapitałowi i z godnoÊcià si´ rozmna˝a. Co
b´dzie z tych dzieci za 20, 30 lat? Jakà im
przyszłoÊç zgotuje los? W jakich mieszkaç
b´dà warunkach? Czy nie zabraknie im chleba? Czy nie wybuchnie wojna? Czy b´dà
mówiç po polsku? Nie wiem i wiedzieç nie
mog´. Trudno przewidywaç przyszłoÊç.
Mo˝na wró˝yç z fusów, wn´trznoÊci kobiety
albo z r´ki, ale ja si´ tego nie podejmuj´. Nie
jestem wró˝bità, chiromantà, wieszczem,
ba... nawet ró˝d˝karzem.
Raczej zastanawia mnie przeszłoÊç. Jà
jakoÊ mo˝na odkrywaç, analizowaç, oswajaç,
docieraç do jej fragmentów. Tak, na miejscu
gdzie teraz siedz´, była kiedyÊ synagoga.
Pami´tam przedwojenne zdj´cie z albumu
Jana Ksià˝ka Wieluƒ na dawnych pocztówkach, zrobione na ulicy Sienkiewicza, dawnej ˚ołnierskiej. Pot´˝ne klasycystyczne
kolumny Êwiadczà o dobrej kondycji budynku. Nie jest a˝ tak bardzo stary. Ma na zdj´ciu kilkadziesiàt lat. Mniej wi´cej tyle, ile
widokówka. W 1818 roku kahał ˝ydowski
nabył plac wraz z „kamieniczkà” od wieluƒ-
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Widok na baszt´ M´czarni´ z ulicy Reformackiej, Rys. N. Ordy z II poł. XIX w.
- za: T. Olejnik, Leksykon Miasta Wielunia, Wieluƒ 2007, s. 32
Widok miasta i byłej kolegiaty z wie˝y ratuszowej – za: J. Ksià˝ek,
Wieluƒ na dawnych pocztówkach, Wieluƒ 1999, zdj´çie z 1 strony okładki
skich pijarów, którzy pragn´li odbudowaç jak
najszybciej gmach kolegium, znajdujàcy si´
przy rynku obok fary, spalony w wielkim
po˝arze z 1795 roku. Starozakonni mieli problemy z budowà bo˝nicy. Metodycznie i
szczegółowo opisuje to Zdzisław Włodarczyk
w szkicu Kontrowersje wokół budowy synagogi w Wieluniu. W koƒcu budow´ ukoƒczono w 1856 roku. Wieluƒska synagoga słu˝yła wiernym prawie sto lat. Trafiona bombami lotniczymi 1 wrzeÊnia 1939 roku została
rozebrana na rozkaz władz okupacyjnych.
Taki sam los spotkał równie˝ far´.
Tadeusz Olejnik nazywa kolegiat´ „macierzà koÊciołów ziemi wieluƒskiej”. Tu odby-
wały si´ sejmiki szlachty ziemi wieluƒskiej i
powiatu ostrzeszowskiego. Tu zaprzysi´gła
szlachta Konstytucj´ 3 Maja. Wielokrotnie
ul´gała po˝arom. Nale˝ała w XVI wieku do
najbogatszych koÊciołów w Polsce. Wzdłu˝
Êcian rody Radoszewskich i Olszowskich
budowały kaplice. Kolegiata mieÊciła w sobie
siedemnastowieczne nagrobki szlacheckie.
Tu pod ziemià le˝ały prochy rodziców Jana
Długosza – Jana i Beaty. Słynny dziejopis
zanim zdobył wykształcenie, majàtek i sław´,
pobierał nauki w kolegiackiej szkole. Urodzony w Brzeênicy mi´dzy Paj´cznem a
Radomskiem, miał Długosz zwiàzki z z ziemià wieluƒskà, gdy˝ jego rodzice byli właÊci-
39
cielami Niedzielska. Âredniowieczny dziejopis pozostawił po sobie 12 tomów kronik
Historia Polonica, znanych te˝ jako Roczniki
czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego,
których autorstwa zazdroÊci Êredniowiecznemu pisarzowi niemal ka˝dy polski historyk.
Jest Długosz ojcem polskiej heraldyki jako
autor Znaków i klejnotów Królestwa Polskiego. Nie bez podziwu spojrzà na niego te˝
nauczyciele i wychowawcy. Który bowiem
miał szcz´Êcie wychowywaç póêniejszych 4
królów, synów Kazimierza Jagielloƒczyka Władysława króla Czech i W´gier oraz Jana
Olbrachta, Aleksandra i Zygmunta kolejnych
władców Polski. Mało tego, Długosz uczył
tak˝e Kazimierza, który został ogłoszony
Êwi´tym, natomiast kolejny jego uczeƒ, Fryderyk, był arcybiskupem gnieênieƒskim i kardynałem. Długosz opisał te˝ ˝ywoty Êw. Stanisława bł. Kingi. W kolegiacie znajdował si´
słynny srebrny relikwiarz zwany Madonnà
Wieluƒskà, wykonany w 1510 roku, który
zaginàł w zawierusze wojennej w styczniu
1945 roku. Przy szkole kolegiackiej działał
amatorski teatr prowadzony przez bakalarzy.
Dalicio Lukas i Aleksy z Wolborza to jedne z
pierwszych znanych nazwisk re˝yserów w
Polsce. Niemcy zrobili z koÊciołem to co z
bo˝nicà – po bombardowaniu wysadzili w
powietrze i rozebrali. Najwi´kszy skarb miasta został utracony. Przedwojenna kolegiata
to symbol zniszczenia Wielunia przez hitlerowców. 1 wrzeÊnia 1939 roku o godzinie
4.40 pierwsze bomby spadły na Wieluƒ. Póêniej były jeszcze trzy bombardowania. Jedna
z bomb wpadła do koÊcioła, niszczàc dach i
kaplic´ Radoszewskich. Tak znikła chluba
ziemi wieluƒskiej, jak pisze Andrzej Zawada,
zmaterializowana historia naszego miasta.
Znikło wiele bezcennych skarbów, które
znajdowały si´ wewnàtrz. Bezbronnà miejscowoÊç w du˝ej cz´Êci zrównano z ziemià.
Ocalał znajdujàcy si´ po drugiej stronie
parku budynek cerkiewny. Jest dzisiaj siedzibà Wieluƒskiego Domu Kultury. W czasach
zaborów w Wieluniu stacjonowały garnizon
rosyjskiego wojska i brygada stra˝y granicznej, było te˝ troch´ carskich urz´dników. Nie
mieÊcili si´ w skromnej cerkwi przy ulicy
Palestranckiej, wi´c postanowili wybudowaç
wi´kszy dom modlitwy. W 1902 roku prawosławna cerkiew stała gotowa przy Krakowskim PrzedmieÊciu. Widz´ jà przez liÊcie.
Magdenko, Zielonko, Salnikow, a tak˝e niejaki Mikołaj II, mieli wkład w budow´ obiektu. Wreszcie urz´dnicy 6 urz´dów celnych,
˝ołnierze 5 Doƒskiego Pułku Kozaków i inni
prawosławni swobodnie mogli si´ pomodliç
w cerkwi pod wezwaniem PrzenajÊwi´tszej
Bogarodzicy Maryi, by po nabo˝eƒstwie
odpoczàç w ogrodzie spacerowym. Po
pierwszej wojnie Êwiatowej, kiedy zajaÊniała
40
dla Polaków jutrzenka swobody, cerkiew
opustoszała, by w 1934 roku staç si´ siedzibà
muzeum regionalnego.
Sam Wieluƒ jednak nie zniknàł. Rozło˝ony
na pofałdowanych terenach, wÊród łàk, ogrodów, pól, sadów i lasów dojrzewa jak czereÊnia. Uznaje si´, ˝e miasto ma ju˝ 725 lat.
Nie zachował si´ dokument lokacyjny. Pewnie spłonàł w którymÊ z licznych po˝arów.
Najstarszy akt, jaki si´ zachował z informacjà
o Wieluniu jako mieÊcie, pochodzi z 1283
roku. Dokument ten mówi, ˝e Wieluƒ winien
wzorowaç swój ustrój na Kaliszu, który otrzymał prawo niemieckie mi´dzy 1253 a 1260
rokiem. Tadeusz Grabarczyk i Tadeusz
Nowak w ksià˝ce Mieszczanie wieluƒscy do
poczàtków XVI wieku podajà, ˝e jest to dolna
granica okresu, w którym Wieluniowi przyznano prawa miejskie, górnà zaÊ sytuujà w
1281 roku, kiedy to koƒczyło si´ panowanie
nad Wieluniem i Kaliszem ksià˝àt wielkopolskich. Istnieje przypuszczenie, ˝e skoro Wieluƒ miał si´ wzorowaç na Kaliszu, to najprawdopodobniej oba miasta musiały byç
pod jednà władzà, właÊnie ksià˝àt wielkopolskich. W rzeczonym roku w posiadanie Wielunia wszedł ksià˝´ wrocławski Henryk IV
Probus. Jest to jednak tylko zało˝enie. Bezsporna jest data wystawienia dokumentu i jà
przyjmuje si´ jako otwierajàcà dzieje miasta
Wielunia.
Dzieje miasta od zarania, od legendarnych
czasów, zwiàzane sà z augustianami. Podanie
o powstaniu Wielunia okazuje si´ transpozycjà legendy o Êw. Eustachym i o Êw. Hubercie
(patronie myÊliwych) ze Złotej legendy Jakuba de Voragine’a. Osad´ miał zało˝yç ksià˝´
Władysław Odonic. Zap´dził si´ tu na polowaniu, tropiàc wspaniałego jelenia. Zwierz´
znikło, a ksià˝´ zobaczył kielich z Hostià lub
baranka stojàcego nad kielichem. Na pamiàtk´ tego ufundował klasztor augustianów, a
miejscowoÊç wzi´ła nazw´ od słów „Wielki
jeleƒ”, czyli Wieluƒ. OczywiÊcie to urocza
nieprawda. Nazwa miasta ma inne pochodzenie - od rdzenia vel, co znaczyło „mokry”,
„płynàç”. Zatem nazwa Wieluƒ ma charakter
wodny – przecie˝ gród zało˝ono w niewielkiej kotlinie obfitujàcej w êródła. Wracajàc do
augustianów, istotnie historia Wielunia splata
si´ z dziejami habitów na tym terenie. Dla
wielu wielunian najwa˝niejszym miejscem w
Wieluniu jest koÊciół Bo˝ego Ciała. To tutaj
znajduje si´ sanktuarium Matki Bo˝ej Pocieszenia, tutaj był Karol Wojtyła, tutaj obok
Êwiàtyni stoi pomnik Jana Pawła II. Tutaj niegdyÊ „spreparowano” legend´ o powstaniu
miasta, bo przecie˝ jest to koÊciół poaugustiaƒski, a od 1965 roku koÊciół Bo˝ego Ciała
pełni funkcj´ kolegiaty.
Nie zawsze te˝ zakonnicy byli wybitni i
szlachetni. Ks. Sławomir Zabraniak w szczerej
i konkretnej pracy pt. Wieluƒski oÊrodek
koÊcielny w okresie staropolskim pisze, ˝e
zdarzały si´, szczególnie w XVIII wieku,
odst´pstwa od reguły czy wr´cz jej zaprzeczanie. Przeor Marian Wakowski szedł Êcie˝kà dalekà od drogi do Êwi´toÊci. W jego celi
pojawiały si´ kobiety, z którymi sypiał bàdê
sam te˝ znikał na cale noce. O, Wakowski
nie krzyknàłby jak ów mnich Êredniowieczny
„kobieta, kobieta”, zwołujàc cały klasztor na
widok snopka słomy. Wakowski nie negował
seksualnoÊci człowieka, wr´cz przeciwnie!
Zadenuncjowany przez podwładnych, ratował si´ ucieczkà do Wrocławia, w momencie
gdy w 1746 roku przybyły władze wy˝sze w
celu wizytacji. Skruszony jednak powrócił z
Dolnego Âlàska i przyjàł z pokorà kar´. Errare humanum est!
Przeglàdam przedwojenne fotografie
Placu Legionów w albumie Jana Ksià˝ka.
Budynkiem, który prze˝ył bombardowanie,
rozpoczynajàce II wojn´ Êwiatowà, jest
gmach dawnego kolegium pijarów. Dzisiaj
mieszczà si´ tu szkoła muzyczna, restauracja
„W Starym Rynku” i inne instytucje. W gmachu wmurowano tablic´ na czeÊç jednej z
wybitnych osobowoÊci polskiego Odrodzenia – Hieronima z Wielunia, zwanego te˝
Hieronimem Spiczyƒskim i Hieronimem
Polyconiusem. Uznaje si´ go za autora najstarszej polskiej ksià˝ki drukowanej, zachowanej w całoÊci i najstarszego druku Słowa
Bo˝ego: Ecclesiastes. Ksi´gi Salomonowe,
które polskim wykładem kaznodziejskie mianujemy. Wydał je Hieronim Wietor w 1522
roku jeszcze przed ˚ywotem Pana Jezu Krysta
Baltazara Opeca. Honorata Skoczylas-Stawska pisze, ˝e Spiczyƒski był prawdziwym
humanistà. Przed Rejem nawoływał do obrony mowy ojczystej. Badaczka nazywa go
„szermierzem polskiego j´zyka narodowego”. Tak zatem Hieronim zdobył sław´,
bogactwo i szlachectwo.
W innym klasztorze – pauliƒskim – w
1601 roku, ponad pół wieku po Hieronimie,
dopełnił swoich dni Mikołaj z Wilkowiecka,
kaznodzieja uznawany za autora Historyi o
chwalebnym Zmartwychwstaniu Paƒskim.
Paulin przez ostatnie 15 lat ˝ycia mieszkał w
Wieluniu. Pomnikowe misterium, b´dàce
drugim chyba po Odprawie posłów greckich
Jana Kochanowskiego, renesansowym dramatem, wydano pewnie w Krakowie na
poczàtku lat osiemdziesiàtych XVI wieku.
Dzieło Mikołaja nale˝ało do najbardziej znanych i popularnych w staropolszczyênie tekstów. Misterium w´drowało przez polskie
koÊcioły, cmentarze, place i sceny przez
ponad 400 lat. Wybitnemu paulinowi du˝o
uwagi poÊwi´cił ks. prof. Jan Zwiàzek w
pracy Mikołaj z Wilkowiecka i jego działalnoÊç kaznodziejsko-literacka, przyczyniwszy
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
si´ w latach szeÊçdziesiàtych do popularyzacji sylwetki renesansowego twórcy.
Wróçmy jednak do Wielunia. Wydaje mi
si´, ˝e uroda miejscowoÊci zasadza si´ na
pejza˝u, w którym przyszło jej ˝yç. Najwi´cej
wnosi w wianie natura. Miasto jest dobrze
utrzymane, schludnej powierzchownoÊci. O
jego uroku decydujà proporcja, czystoÊç, ład.
Poło˝one na skraju Jury Krakowsko-Cz´stochowskiej, zwanej te˝ Krakowsko-Wieluƒskà,
stanowi jej północny ostaniec. Czytelnika,
który decyduje si´ na zapoznanie z tekstem o
Wieluniu, interesuje pewnie... wszystko. Ale
wszystkiego nie da si´ powiedzieç. Musz´
oderwaç si´ od tej czynnoÊci, pozamykaç
albumy, wyłàczyç komputer, zajàç si´ moimi
wieluniankami: dwumiesi´cznà Marcysià,
trzyletnià Natalià i troch´ starszà – lecz wcià˝
młodà - ich Matkà, Joannà. Reszt´ opowiem
innym razem...
7
Sieradzkie Towarzystwo Wspomagania
Biednych (1904 – 1914)
Andrzej Tomaszewicz, Sieradz
Od drugiej dekady XIX w. na ziemiach polskich zaczynajà powstawaç towarzystwa
dobroczynnoÊci. NajwczeÊniej, bo w 1815 r.
zostało utworzone Warszawskie Towarzystwo
DobroczynnoÊci i Lubelskie Towarzystwo
DobroczynnoÊci. W latach 1825 – 1851
działało Kaliskie Towarzystwo DobroczynnoÊci, które ponownie wznowiło działalnoÊç w
1879 r.. W latach siedemdziesiàtych XIX w.
towarzystwa dobroczynnoÊci istniejà tak˝e w
Kielcach, Łodzi, Radomiu. Pod koniec XIX w.
dobroczynnoÊç zorganizowanà w towarzystwa społeczne stopniowo upowszechnia si´,
a od przełomu XIX i XX w. powstajà liczne
towarzystwa w miastach powiatowych, a
tak˝e w osadach.
W Sieradzu Towarzystwo Wspomagania
Biednych zostało utworzone w 1904 r., chocia˝ faktycznie działalnoÊç zacz´ło prowadziç dopiero w roku nast´pnym. W skład
jego zarzàdu w 1904 r. wchodzili: ks. W.
Mikołajewski (prezes); skarbnik powiatu sieradzkiego S. Siwik (wiceprezes); lekarz F. Sulikowski (sekretarz); S. Idzikowski (skarbnik);
lekarz A. Murzynowski, S. Skowroƒski (członkowie). W 1908 r. skład zarzàdu był nast´pujàcy: ks. W. Mikołajewski (prezes); S. Siwik
(skarbnik); S. Skowroƒski (kasjer); M. Potocki
(sekretarz); A. Murzynowski, L. Kozłowski,,
ks. Zmysłowski (członkowie). Udało si´ ustaliç, ˝e w 1907 r. Towarzystwo liczyło 110
członków, w 1908 r. – 100 członków, a w
1909 r. – 60. Członkowie Towarzystwa dzielili si´ na honorowych, rzeczywistych i protektorów. Członkowie rzeczywiÊci płacili
rocznà składk´ w wysokoÊci co najmniej 3
ruble, protektorzy – 1 rb. Najwy˝szà składk´
rocznà zadeklarował obywatel miasta Dudaj
– 50 rb; mieszkajàca w Sieradzu, była zie-
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
mianka i właÊcicielka dóbr Majaczewice
Zenobia z Biernackich Kobierzycka – 25 rb i
rejent Tymieniecki – 30 rb. Najwy˝szà jednorazowà ofiar´ w wysokoÊci 500 rb zło˝ył w
1907 r. Jerzy Kurnatowski ziemianin z M´ckiej Woli. Warto podkreÊliç, ˝e rzeczywistym
członkiem towarzystwa był równie˝ miejscowy ˝ydowski zbo˝owy kupiec – Gerson
Monitz, który nawet ostentacyjnie podkreÊlał
swojà w nim przynale˝noÊç. Po jego Êmierci,
w 1908 r., ˝ona i syn zmarłego zło˝yli 35 rb
na cele towarzystwa.
Składki i darowizny, nie były jednak w stanie zapewniç wystarczajàcych Êrodków na
prowadzenie statutowej działalnoÊci Towarzystwa. Szukano wi´c innych êródeł dochodów. Jednym z nich było organizowanie
kwest. Członkowie Towarzystwa, po uzyskaniu zezwolenia władz, obchodzili domy w
zamo˝niejszych dzielnicach miasta i zbierali
pieniàdze na jego działalnoÊç, zapisujàc datki
na specjalnie przygotowanych listach. Wiadomo, ˝e z kwesty w 1908 r. zebrano 100 rb,
a w 1909 – 108 rb. Dochody uzyskiwano
równie˝ z upowszechniajàcego si´ tak˝e na
gł´bokiej prowincji zwyczaju – składania
dobroczynnych ofiar na cele charytatywne,
zamiast odbywania wizyt i składania ˝yczeƒ
Êwiàtecznych i noworocznych. W ten sposób
zebrano w Sieradzu na „gwiazdk´” w 1905 r.
– 32 rb od 48 osób, w 1906 – 38 rb od 64
osób, w 1907 r. – 35 rb od 43 osób, w 1908
r. – 37 rb od 49 osób. Znacznie lepiej udawały si´ kwesty na ulicach miasta. Wzory
przyszły z gubernialnego Kalisza, gdzie w
czerwcu 1910 r. zorganizowano „dzieƒ ubogich”. W nast´pnych latach tego rodzaju
zbiórki, zwane „kwiatkiem” (za datki do skarbonek wr´czano lub przypinano sztuczne
kwiatki) stały si´ bardzo popularne. Po raz
pierwszy „kwiatek” w Sieradzu urzàdzono w
1911 r., a w 1913 r. z „dnia kwiatka” Towarzystwo uzyskało 203 rb.
Na cele Towarzystwa organizowano równie˝ imprezy kulturalne – w 1905 r. z przedstawienia amatorskiego zysk wynosił 75 rb; w
1906 r. młodzie˝ szkolna urzàdziła przedstawienie z przeznaczeniem dochodu na bibliotek´ Towarzystwa; w 1907 r. zorganizowano
przedstawienie na organizowanà przy Towarzystwie „Sal´ Zaj´ç” dla dzieci, w tym te˝
roku z urzàdzonego ku czci E. Orzeszkowej
wieczoru, ½ dochodu przekazano Towarzystwu; w 1908 r. pieniàdze jakie uzyskano z
dwóch odczytów Karola Hoffmana: „˚ycie i
twórczoÊç A. Mickiewicza” i „Nieznane
zakàtki kraju” tak˝e otrzymało Towarzystwo;
w 1909 r. ½ zysku z przedstawienia amatorskiego przeznaczono na „Sal´ Zaj´ç”; w
1913 r. równie˝ na rzecz Towarzystwa urzàdzono przedstawienie amatorskie.
Cele i zadania Towarzystwa okreÊlał statut
opublikowany w 1905 r. przez sieradzkà drukarni´ J. Rubinsteina. Jak wynika z treÊci tego
dokumentu:
„Celem Towarzystwa jest dostarczenie
Êrodków dla poprawy materialnej i moralnej
biednych miasta Sieradza i przyległych mu
przedmieÊç, bez ró˝nicy, płci, wieku, stanu
powołania i wyznania. Pomoc Towarzystwa
mo˝e byç udzielonà w postaci: dostarczenia
odzie˝y, posiłków i schronienia, a w nagłej
potrzebie zasiłku pieni´˝nego biednym, którzy nie mogà zapewniç sobie własnà pracà
utrzymania; poÊredniczenia w wynalezieniu
potrzebujàcym pracy i korzystnego zbytu
wyrobów; zapewnienia biednym podczas
choroby pomocy lekarskiej i lekarstw lub
41
umieszczenia w szpitalu na koszt Towarzystwa, oraz dopomagania chowania zmarłych;
niesienia ulgi w niedoli; dostarczania opieki i
Êrodków do wychowania sierot, oraz dzieci
biednych lub niewiadomych rodziców; dopomagania biednym do powrotu na miejsce
urodzenia. Dla wykonania wymienionego
celu, Towarzystwo w miar´ rozwoju swych
Êrodków, ma prawo zakładaç i otwieraç:
publiczne tanie kuchnie, herbaciarnie, tanie
mieszkania, domy noclegowe, ambulatoria,
szkółki poczàtkowe dla sierot i dzieci rodziców najbiedniejszych, zostajàcych pod opiekà towarzystwa itp. zakłady, lecz nie inaczej,
jak po uzyskaniu specjalnego, za ka˝dym
razem zezwolenia, właÊciwej władzy, zachowujàc dokładnie wszystkie obowiàzujàce w
danym wypadku przepisy i rozporzàdzenia
rzàdowe, oraz stosujàc si´ nadto w ka˝dym
oddzielnym razie do prawideł i instrukcji,
zatwierdzonych przez ogólne zabrania członków Towarzystwa”. Nasza wiedza o zakresie
działalnoÊci opiekuƒczej Towarzystwa jest
bardzo fragmentaryczna. Jednym z wi´kszych osiàgni´ç było obj´cie opieki nad biednymi dzieçmi w wieku od 7 do 14 lat. Na
przełomie 1905 i 1906 r. zało˝ono bowiem
42
tzw. Sal´ zaj´ç. Przyjmowano do niej dzieci
ubogich rodziców, które ju˝ nie mogły przebywaç w ochronce (do ochronki ucz´szczały
wyłàcznie małe dzieci w wieku 3 – 6 lat), a
jednoczeÊnie były jeszcze zbyt małe, by podjàç jakàkolwiek prac´ zarobkowà.
Sala
zaj´ç spełniała funkcj´ szkoły zawodowej, w
której przysposabiano młodzie˝ do systematycznej pracy i zdobywania umiej´tnoÊci
potrzebnych głównie w rzemioÊle czy usługach. 4 IX 1905 r. na zebraniu Towarzystwa
zatwierdzony został projekt bud˝etu na 1906
r., w którym na sal´ zaj´ç przeznaczono 770
rb. Bud˝et sali składał si´ z nast´pujàcych
składników: „zapomoga z ogólnych funduszy
Towarzystwa – 300 rb; wsparcie z kasy Towarzystwa Po˝yczkowo – Oszcz´dnoÊciowego –
150 rb; ofiary od prywatnych osób i z zabaw
– 22 rb; ze sprzeda˝y wyrobów sali zaj´ç –
100 rb”. Wydatki na utrzymanie sali były
nast´pujàce: „wynaj´cie lokalu – 30 rb;
utrzymanie dzieci (obiady i kolacje) – 510 rb,
kupno surowców potrzebnych do robót r´cznych – 60 rb, reszta przeznaczona była na
utrzymanie nauczyciela”. W 1907 r. do sali
zaj´ç ucz´szczało „59 uczniów, w ciàgu roku
przestało chodziç 17, z których 7 poszło do
„słu˝by” i 4 do „terminu”. Na rok 1908
pozostało 23 chłopców i 19 dziewczàt.
Du˝ym osiàgni´ciem Towarzystwa było
otwarcie w 1908 r. szkółki poczàtkowej z
polskim j´zykiem wykładowym, do której
ucz´szczała głownie młodzie˝ z sali zaj´ç.
Przy szkole utworzono równie˝ małà biblioteczk´, która wzbogaciła si´ znacznie, kiedy
w 1912 r. przekazano jej ksi´gozbiór po byłej
szkole 4-klasowej m´skiej Czesława Bagieƒskiego, wyceniony na 120 rb. Przynajmniej
raz do roku biednym organizowano „Êwi´cone” bàdê te˝ wieczerz´ wigilijnà. W 1905 r.
w przyj´ciu wigilijnym uczestniczyło 120
biednych. Ka˝dy otrzymał „pot´˝ny kołacz,
¾ funta kiełbasy i dwa jajka”. Z kolei podczas
wieczerzy wigilijnej 80 osób ugoszczono
zupà, makiełkami, fasolà z kapustà, kompotem z suszonych owoców i Êledziami. Rozchodzàc si´ do domów otrzymali jeszcze
„strucl´, pół funta cukru i dzbanek piwa”. W
1907 r. wydano 67 porcji „Êwi´conego”,
udzielono równie˝ wsparç w naturze 32 osobom, w gotÓwce – 2, w odzie˝y i bieliênie –
15. W 1906 r. przy Towarzystwie otwarto
równie˝ schronisko dla biednych, poczàtkowo dla 4, a nast´pnie 8 osób. KoniecznoÊç
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
utworzenia tej placówki wynikała z faktu, ˝e
w 1905 r. z przytułku nale˝àcego do Rady
DobroczynnoÊci Publicznej powiatu sieradzkiego, usuni´to jego mieszkaƒców i urzàdzono w nim kwatery dla wojska. Sytuacja bezdomnych była wi´c bardzo ci´˝ka, czego ilustracjà mo˝e byç nast´pujàcy przypadek. W
1906 r. z miejscowego szpitala wypisano
starà kobiet´, która nie mogła ju˝ tam dłu˝ej
przebywaç, gdy˝ nie była chora, a była kalekà, magistrat na wiele tygodni zmuszony był
umieÊciç jà w areszcie policyjnym. Reasumujàc, nale˝y stwierdziç, ˝e Sieradzkie
Towarzystwo Wspomagania Biednych odegrało doÊç istotnà rol´ przyczyniajàc si´ do
zmniejszenia obszarów n´dzy, wÊród biednych mieszkaƒców miasta i jego przedmieÊç.
7
Przetwórnia Owocowo-Warzywna w Rychłowicach
- przyczynek do monografii
Krzysztof Latocha, Wieluƒ
Dzieje przetwórni owocowo-warzywnej w
Rychłowicach sà ÊciÊle zwiàzane z Bolesławem Latochà (*20 X 1907-†27 VI 1985) –
lokalnym działaczem społecznym, nauczycielem, ˝ołnierzem Armii Krajowej, długoletnim kierownikiem (dyrektorem) szkoły i prezesem Ochotniczej Stra˝y Po˝arnej w
Rychłowicach, który przez cale ˝ycie uczestniczył w jej działalnoÊci. W dowód uznania
za swoje zasługi i działania został odznaczony m.in: Kawalerskim Krzy˝em Zasługi, Złotym Krzy˝em Zasługi, Srebrnym Krzy˝em
Zasługi, Złotà Odznakà Nauczycielstwa Polskiego, Złotà Odznakà Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, Złotym
Medalem Zasługi dla Po˝arnictwa, Medalem
za udział w Wojnie Obronnej 1939 i Medalem za zasługi dla województwa sieradzkiego.
W 1946 r. z inicjatywy Bolesława Latochy
Powiatowa Spółdzielnia Rolnicza w Wieluniu
otrzymała z UNRRA urzàdzenia techniczne
dla przetwórni owocowo-warzywnej, wyst´pujàc równoczeÊnie do Miejskiej Rady Narodowej w Wieluniu, z wnioskiem o przydzielenie ziemi o pow. 1 h pod jej budow´.
Wobec braku decyzji Miejskiej Rady Narodowej w sprawie lokalizacji zakładu, b´dàcej
przedmiotem jej szeÊciokrotnych zebraƒ,
prezes Bolesław Latocha zło˝ył propozycj´
bezpłatnego przekazania cz´Êci swojej działki liczàcej 0,5 h. Rada Nadzorcza Powiatowej Spółdzielni Rolniczej pod przewodnictwem mec. Antoniego Rembowskiego wniosek zatwierdziła, a na terenie o powierzchni
19 arów, poło˝onym w podwieluƒskiej, typowo rolniczej wsi Rychłowice, liczàcej zaledwie 21 gospodarstw i ok. 100 mieszkaƒców
rozpocz´to budow´ przetwórni owoców i
warzyw. Prace budowlane prowadziła firma
rodzinna Braci Sygulskich z Wielunia, przy
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
współudziale okolicznych mieszkaƒców
wykonujàcych znacznà cz´Êç robót w „czynie społecznym”. Realizacj´ projektu zakoƒczono „w rekordowo szybkim tempie, bo w
przeciàgu 6 miesi´cy (…). Wraz z uruchomieniem przetwórni wieÊ Rychłowice, jako
jedna z pierwszych w pow. wieluƒskim,
otrzymała Êwiatło elektryczne” – paêdziernik
1946 r.
Oficjalne otwarcie poprzedzone było
instalacjà maszyn i urzàdzeƒ produkcyjnych,
których monta˝ dozorował majster pochodzàcy z Gruzji, kierownik przetwórni owocowo-warzywnej z Góry Kalwarii k/Warszawy Jakub Szustrow. Odbyło si´ ono póênà
jesienià 1946 r. W uroczystoÊci uczestniczyli
przedstawiciele władz administracji wojewódzkiej, powiatowej, gminnej, członkowie
licznych organizacji społecznych i miejscowa ludnoÊç. GoÊçmi honorowymi byli m.in.
Wincenty Baranowski, przedstawiciel rzàdu
(minister bez teki), prezes Stronnictwa Ludowego i poseł do KRN, na sejm oraz Stanisław
Janusz, prezes ZG Zwiàzku Samopomocy
Chłopskiej, członek władz naczelnych SL i
ZSL, poseł do KRN i na sejm. Cz´Êç artystycznà, w tym wyst´py teatralne, inscenizacje, Êpiewy i taƒce zaprezentowała okoliczna młodzie˝ szkolna, ze szkoły podstawowej
w Rychłowicach i Domu Kultury w Wieluniu.
Ukoƒczenie inwestycji oraz uruchomienie
produkcji przyÊpieszyło z pewnoÊcià rozwój
ekonomiczny Powiatowej Spółdzielni Rolniczej – Spółdzielni Rolniczo-Handlowej,
która ju˝ 20 marca 1948 r. przekształciła si´
w Powiatowy Zwiàzek Gminnych Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” (PZGS). KorzyÊci
dla sołectwa Rychłowice były du˝e, gdy˝
wieÊ otrzymała nowoczesnà infrastruktur´
energetycznà i drogowà, otworzył si´ nowy
rynek pracy oraz zbytu surowca, co było
przyczynà podniesienia si´ stopy ˝yciowej
jego mieszkaƒców.
W skład zakładu wchodziła hala produkcyjna (ok. 400 m2), dwukondygnacyjny budynek administracyjno-socjalny z 4 pokojowym
mieszkaniem słu˝bowym dla kierownika
zakładu (ok. 200 m2), kotłownia z parowym
płomieniówkowym kotłem stojàcym o
powierzchni ogrzewalnej 20 m2, podpiwniczony magazyn przeznaczony do przechowywania półproduktów, produktów gotowych, octu, soli i cukru (ok. 800 m2) oraz
dwa silosy na pulpy owocowe (40 m3). Kilka
lat póêniej wzdłu˝ drogi dojazdowej wybudowano wiat´, przerobionà podczas rozbudowy zakładu na tymczasowy magazyn.
Kanalizacj´ przeprowadzono przez prywatny
ogród prezesa Bolesława Latochy do pobliskiego kanału Êciekowego.
W 1957 r. Spółdzielnia Ogrodnicza w
Wieluniu (dalej SO) przej´ła przetwórni´,
która wraz z punktami skupów owoców i
warzyw w Wieluniu, Czastarach i Lututowie
stanowiła majàtek poczàtkowy nowego właÊciciela. W tym czasie zakład w Rychłowicach był jednostkà o niezbyt du˝ej mocy
przerobowej, nastawionà na produkcj´ kompotów oraz marmolady, w którym kwaszono
ogórki w iloÊci około 100 beczek rocznie i
borykajàcà si´ z brakiem masy towarowej. 1
lipca 1975 r. SO przej´ła Wojewódzka Spółdzielnia Ogrodniczo-Pszczelarska w Łodzi.
Od 1981 r. zakład przeszedł pod zarzàd
Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej w Wieluniu, która została powołana
uchwałà nr 1/81 Rejonowego Zebrania
Przedstawicieli – Delegatów WSOP Sieradz z
dniem 1 lipca 1981 r.
W przetwórni poczàtkowo zatrudnionych
było ok. 20 osób. W latach 60. zakład liczył
43
ok. 50 pracowników stałych, pracujàcych w
systemie dwuzmianowym na pełnych etatach. Pierwsza zmiana liczyła 80% całoÊci
obsady stałej, a pracownicy fizyczni stanowili ponad 90% kadry pracowniczej. Stanowiska te w wi´kszoÊci obsadzone były przez
kobiety, które zajmowały si´ przede wszystkim bezpoÊrednià produkcjà. Nad jej utrzymaniem czuwali m´˝czyêni, pełniàcy przewa˝nie funkcj´ palacza, konserwatora i
dozorcy (stró˝a). Pozostałà grup´ reprezentowało Êcisłe kierownictwo, tj. kierownik zakładu, magazynier oraz majstrowie (kierownicy
zmiany).
W letnim sezonie produkcyjnym w zakładzie pracowało na akord od 200 do 300 osób.
Proces produkcji oparty był w wi´kszoÊci na
pracy r´cznej. Podzieliç go mo˝na na cykl
sezonowy (czerwiec-sierpieƒ), posezonowy
(wrzesieƒ-kwiecieƒ) i okres przygotowaƒ do
wykonania przyj´tego planu pracy (maj), przeznaczony na urlopy wypoczynkowe, remonty
pomieszczeƒ, konserwacji sprz´tu i wyposa˝enia, czyszczenie kanalizacji, porzàdkowanie
terenu, itp. Brak specjalistycznych, zautomatyzowanych linii produkcyjnych, w tym prostota
UroczystoÊç zakoƒczenia prac zwiàzanych z budowà fundamentów pod przyszłà
przetwórni´ owocowo-warzywnà w Rychłowicach (1946 r.) – fot. archiwum prywatne
Bolesław Latocha – fot. archiwum prywatne
44
budowy posiadanych maszyn i urzàdzeƒ
powodował rzadkoÊç wyst´powania awarii
oraz wypadków przy pracy.
Do obowiàzków kierownika zakładu nale˝ało opracowanie szczegółowego planu produkcji na dany rok i nadzór nad jego wykonaniem, zapewnienie ciàgłoÊci produkcji,
kontrola jakoÊci, zaopatrzenie jednostki w
surowce, materiały pomocnicze (np. cukier,
sól, ocet), w opakowania, Êrodki higieny, bhp
i inne. Funkcj´ t´ sprawowali in˝. Jakub Szustrow (1947-1949), Franciszek Soberka
(1949-1952), Alojzy Bednarek (1952-1961) i
in˝. Mieczysław Stanisław PrzybyÊ (19611990).
Magazynier zajmował si´ głownie przyjmowaniem surowca i innych materiałów do
zakładu, jego wydawaniem do produkcji,
magazynowaniem produktów gotowych oraz
prowadził dokumentacj´ z tego zakresu. Stanowisko to piastowała przez ponad 30 lat
Aurelia Lesik z d. Pasek.
Zwi´kszony w połowie lat 60. popyt na
artykuły spo˝ywcze wymusił na kierownictwie SO kompleksowà modernizacj´ oraz
przyczynił si´ do rozwoju zakładu, który
wkrótce stał si´ najwi´kszym i najpr´˝niej
działajàcym przedsi´biorstwem tego typu na
ziemi wieluƒskiej. 21 marca 1965 r. uchwałà
Walnego Zgromadzenia Delegatów SO
Zarzàd został zobowiàzany do zagospodarowania placu w Rychłowicach przekazanego
przez PGRR Ruda, poprzez jego ogrodzenie i
budow´ wiaty na opakowania i magazynu na
wyroby gotowe. Wobec du˝ych kosztów cz´-
UroczystoÊç zakoƒczenia prac zwiàzanych z budowà
fundamentów pod przyszłà przetwórni´ owocowo-warzywnà
w Rychłowicach (1946 r.) – fot. archiwum prywatne
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
Êciowej realizacji projektu 20 marca 1966 r.
Bolesław Latocha wnioskował o utworzenie
ekipy remontowo-budowlanej w SO argumentujàc, ˝e budowa obiektów gospodarczych – magazynów, wiat, itd. przez przedsi´biorstwa paƒstwowe jest nieopłacalna,
gdy˝ sposobem gospodarczym mo˝na wykonaç te same prace dwa razy taniej. Zgodnie z
wytycznymi walnego zgromadzenia przedstawicieli SO 18 wrzeÊnia 1968 r., na podstawie umowy sprzeda˝y zawartej pomi´dzy
Weronikà Nowak, Zenonem Nowak,
Mariannà Panek, Mariannà Gajda i Janem
Gajda a RSOP reprezentowanà przez Edwarda Kostrzew´ i Eugeniusza Bentkowskiego,
obszar przetwórni powi´kszył si´ o sàsiadujàcà działk´ liczàcà 0,71 ha. Nast´pnie o
powierzchni´ majàcà 0,66 ha, stanowiàcà
gromadzki teren po byłej szkole podstawowej. Po rozbudowie cały teren zajmował
łàcznie 1,56 ha. Rok póêniej na wykupionym
obszarze wzniesiono magazyn wyrobów
gotowych i wiat´ pełniàcà rol´ sezonowej
hali produkcyjnej (ok. 1 500 m2) o łàcznej
wartoÊci 643 000 zł.
Zlikwidowana szkoła podstawowa w
Rychłowicach (wybudowana w 1954 r.) oraz
dobudówka z 1960 r. zmieniły swój wyglàd
i przeznaczenie. Odnowiono elewacj´
zewn´trznà, dach pokryto blachà, wymieniono elektryk´, podłàczono instalacj´ wodnokanalizacyjnà oraz centralne ogrzewanie a
byłà sal´ gimnastycznà, Êwietlic´ i izby lekcyjne adaptowano na magazyn, pomieszczenia socjalne (szatnie, prysznice) i dwa mieszkania. Działka na długoÊci 138,15 m zyskała
metalowe ogrodzenie (siatka w prostokàtnych stela˝ach) o wysokoÊci 1,5 m. èródła
nie podajà, dlaczego pozostała cz´Êç terenu
(ok. 1/2) nie została zagospodarowana i dlaczego przez pewien czas funkcjonowały tam
wyrobiska ziemi i dzikie wysypisko Êmieci.
Prawdopodobnie zadecydowały wzgl´dy
ekonomiczne.
W 1981 r. funkcjonowała ju˝ nowoczesna
kotłownia z le˝àcym, płomienicowym
kotłem o powierzchni ogrzewalnej 40 m2
oddzielona od wschodu ˝elbetowà Êcianà
ochronnà i studnia gł´binowa (60 m) z
budynkiem hydroforni, mieszczàcym 3
zbiorniki o pojemnoÊci po 3 000 l. Ponadto
oddano do u˝ytku podziemny magazyn słu˝àcy do przechowywania półproduktów o
powierzchni ok. 300 m2, pomieszczenia
magazynowo-socjalne z dwoma mieszkaniami pracowniczymi, zaadaptowanymi po
miejscowej szkole (1983 r.) i wag´ wozowà o
noÊnoÊci 20 ton (1984 r.).
Zakład dysponował podstawowym sprz´tem wspomagajàcym w du˝ym stopniu produkcj´, który z biegiem lat oraz w miar´
mo˝liwoÊci finansowych spółdzielni unowo-
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
czeÊniano i wymieniano na nowy. Do podstawowego wyposa˝enia zaliczyç mo˝na:
wanny pasteryzacyjne zasilane parà wodnà
(4 sztuki; ka˝da w 2 warstwach mieÊciła 400
słoi 1 l), wyparki pró˝niowe (3 sztuki, w tym
2 o pojemnoÊci 0,5 t i 1 – 300 kg; słu˝yły
przede wszystkim do gotowania marmolady,
powideł, koncentratu pomidorowego i
soków wysokosłodzonych), kociołki warzelne
(4 sztuki po 200 l; gotowano w nich zalewy
octowe i cukrowe), rozlewarka do słoi i butelek, kapslownica do butelek, zamykarka do
słoi (po 1980 r. wyszła z u˝ycia, gdy˝ wprowadzono wieczka zakr´cane na gwint),
dozownica do napełniania chrzanu, tunelowa myjka wodna do warzyw (była wykorzystywana m.in. do mycia ogórków i po przystosowaniu do korzenia chrzanu), myjka
wibracyjna do truskawek i owoców mi´kkich, prasa do tłoczenia owoców pestkowych, ziarnkowych i jagodowych ze trzema
samodzielnymi zbiornikami o pojemnoÊci po
20 t, przecieraczki do przecierania pomidorów, owoców pestkowych i ziarnkowych (2
sztuki), krajalnica do kapusty i drewniane
stoły produkcyjne (obite w cz´Êci blachà
kwasoodpornà). Na podstawie zachowanych
materiałów êródłowych wiadomym jest, ˝e w
1969 r. zakupiono maszyny i urzàdzenia na
kwot´ 324000 zł, w 1970 r. – 143000 zł, a w
1972 r. – 16000 zł.
Asortyment był doÊç bogaty. Nale˝ały do
niego: ogórki konserwowe (roczny przerób
wynosił 100-150 tys. sztuk słoi 1 l) i kwaszone (ok. 20 t, przechowywane w beczkach),
kapusta kwaszona biała (20 t, kwaszona w
drewnianych kadziach; w zale˝noÊci od
sprzeda˝y wytwarzano jà w 1-2 rzutach),
cukinia konserwowa (10 tys. słoi 1l), chrzan
tarty (ok. 200 t; pakowany w 160 l beczkach
i 0,45 lub 0,2 l słojach), kompoty z czereÊni,
wiÊni, truskawki, agrestu, Êliwki w´gierki, renklody i mirabelki, maliny (łàcznie 100-150 t),
soki z wiÊni (200-300 tys. 0,5 l. butelek),
przecier i koncentrat pomidorowy (100 t),
marmolada z przecieru jabłkowego (100 t;
dodatkowym składnikiem był przecier z
owoców kolorowych), powidła Êliwkowe
(ponad 100 t) oraz d˝emy z wiÊni, czarnej
porzeczki i truskawek (100 t).
Osobnà grup´ stanowiły półprodukty. Były
to moszcze jabłkowe lub jabłkowo-gruszkowe z dodatkiem innych owoców pestkowych, przeznaczone dla winiarni oraz pozostałe owoce i warzywa nieprzerobione w
sezonie letnim, które po konserwacji dwutlenkiem siarki (SO2) stanowiły materiał produkcyjny w okresie zimowym.
Produkty, które wytwarzała Przetwórnia
Owocowo-Warzywna w Rychłowicach cieszyły si´ powodzeniem. Cechowała je wysoka jakoÊç, tradycyjny sposób wyrobu i sto-
sunkowo niska cena. Mo˝na było je nabyç w
sklepach firmowych spółdzielni, innych sklepach sieci detalicznej i hurtowej na rynku
krajowym (Mazowsze, Âlàsk, Dolny Âlàsk) i
zagranicznym (ZSRR). Sprzeda˝à zajmowała
si´ jedna z komórek Spółdzielni; od 1981 r.
był to Dział Kontraktacji i Zbytu Rejonowej
Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej w
Wieluniu. Gotowe przetwory rozprowadzano na bie˝àco, a magazyny traktowano jako
tymczasowà przechowalni´, w której towar
składowano nie dłu˝ej ni˝ 3-4 miesiàce.
Wspomniany wy˝ej Dział prowadził równie˝
skup owoców i warzyw oparty na sieci stałych i sezonowych punktów skupu, funkcjonujàcych m.in. w Wieluniu, Rychłowicach,
Białej, Bolesławcu, Czarno˝yłach, Mokrsku,
Osjakowie, Podzamczu, Pàtnowie, Wierzchlesie i we Wielgiem. Dostawcami surowca
byli okoliczni mieszkaƒcy, w tym rolnicy,
ogrodnicy, działkowicze oraz Paƒstwowe
Gospodarstwa Rolne. Ich towar trafiał bezpoÊrednio na hal´ produkcyjnà w Rychłowicach, choç nale˝y pami´taç, ˝e znaczàca
jego cz´Êç była przeznaczona na eksport
zagraniczny do krajów obj´tych układem
RWPG (np. jabłka – ZSRR, ziemniak, chrzan
– Czechosłowacja, W´gry).
Zachowane protokoły z walnych zgromadzeƒ członków Spółdzielni Ogrodniczej w
Wieluniu oraz Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej w Wieluniu z lat 19571992 stanowià bardzo wa˝ny i cenny materiał êródłowy do dziejów przetwórni w
Rychłowicach. Z ich analizy wynika, ˝e problematyka dotyczàca działalnoÊci zakładu,
widoczna przede wszystkim w rocznych
sprawozdaniach Zarzàdu Spółdzielni i poruszana podczas dyskusji, była przedmiotem
ka˝dego posiedzenia walnego zebrania.
23 marca 1958 r. Edward Kostrzewa, jako
przedstawiciel Centralnej Spółdzielni Ogrodniczej w Warszawie podsumowujàc pierwszy
rok działalnoÊci SO po jej reaktywacji stwierdził, ˝e zysk w całej Spółdzielni był znikomy
i nale˝ałoby m.in. stworzyç silne zaplecze
poprzez rozbudow´ przetwórni i kwaszarni
kapusty. Ju˝ w 1965 r. z Rychłowic Spółdzielnia uzyskała 70 ton ogórków za dewizy.
Spółdzielnia Ogrodnicza znalazła si´ wówczas w czołówce spółdzielni tego typu w Polsce, np. w eksporcie ziemniaków plasowała
si´ na I miejscu w kraju (1963 r.), pod wzgl´dem wydajnoÊci pracy na II w województwie
łódzkim (1964 r.) i I w 1973 r.
W I kwartale 1969 r. przetwórnia wypracowała zysk w wysokoÊci 200 000 zł. Nast´pne miesiàce miały znacznie poprawiç sytuacj´ finansowà, zwi´kszyç ambitnie obroty
do 10 000 000 zł i zamknàç rok na
7 000 000 zł. Plan jednak zakoƒczył si´ fiaskiem, gdy˝ wyniósł on 1 200 000 zł. Przy-
45
czynà miały byç liczne trudnoÊci, takie jak:
mały przydział na opakowania (m.in. słoje,
wieczka, uszczelki), trudne warunki pracy,
mało wydajne urzàdzenia i technologie produkcji, a tak˝e ciasna hala produkcyjna oraz
brak magazynów mogàcych pomieÊciç nadwy˝ki wyrobów gotowych.
Mimo licznych trudnoÊci finansowych
przetwórnia przez cały okres działalnoÊci
była jednostkà dochodowà, a bezpoÊrednià
przyczynà jej likwidacji było bankructwo
RSOP która nie była w stanie dalej funkcjonowaç w wolnorynkowej, kapitalistycznej
Polsce. W nast´pstwie upadku cały majàtek
przeszedł w zarzàd syndyka masy upadłoÊciowej Lucyny KaÊnickiej, która uregulowała
sprawy własnoÊciowe i niezwłocznie przystàpiła do realizacji zadaƒ restrukturyzacyjnych.
Gdy produkcja całkiem została wstrzymana,
a magazyny opustoszały, na sprzeda˝ wystawiono wyposa˝enie, maszyny i inny sprz´t.
Pozostawiony bez ochrony i gospodarza
zakład popadł w ruin´. Stał si´ miejscem licznych kradzie˝y i wandalizmu.
1 paêdziernika 1996 r. Rada Wierzycieli
RSOP w upadłoÊci podj´ła uchwał´ zezwalajàcà syndykowi sprzeda˝ z wolnej r´ki nieru-
chomoÊci obj´tà KW 37961, co ten uczynił w
dniu 21 grudnia 1996 r. Przetwórni´ za cen´
40 000 zł nabyło mał˝eƒstwo Katarzyna i
Krzysztof Plewa z Wielunia, prowadzàcy PPH
“T¢CZA” Przetwórstwo Owocowo-Warzywne. Niestety nie uruchomiono rodzimej produkcji, a jedynie wynaj´to pustostan Przedsi´biorstwu Handlu Zagranicznego „Brewa”
Sp. z o.o., które do 1999 r., po cz´Êciowym
remoncie i adaptacji kilku pomieszczeƒ, prowadziło w nim stolarni´.
Okresem pełnej stagnacji mo˝na nazwaç czas
od 24 kwietnia 2001 r. do 1 czerwca 2005 r.,
w którym nowi właÊciciele Anita i Sylwester
Kostrzewa prowadzili „remont” oparty
wyłàcznie na pracach rozbiórkowych.
Podsumowujàc nale˝y stwierdziç, ˝e Przetwórnia Owocowa-Warzywna w Rychłowicach wpisała si´ znaczàco w powojennà
histori´ niewielkiej XVI-wiecznej szlacheckiej
wsi, która stosunkowo w krótkim okresie
czasu zmieniła swój wizerunek i została
zauwa˝ona nie tylko w ówczesnym powiecie
wieluƒskim. Zakład działajàcy przez niespełna pół wieku zyskał du˝à renom´, a wytwarzane w nim produkty cieszyły si´ wielkà
popularnoÊcià, czego dowodem była m.in.
ich obecnoÊç na rynkach polskich i zagranicznych. Choç przetwórnia nie była nigdy
samodzielnà jednostkà organizacyjnà i podlegała spółdzielni w Wieluniu to czołowi
działacze, do których nale˝eli przede wszystkim Bolesław Latocha i Mieczysław PrzybyÊ,
fachowo nadzorowali produkcj´ i nie
pozwolili, mimo licznych trudnoÊci zapisanych w jej dzieje, na przedwczesne zamkni´cie. Jednak nieuniknione bankructwo Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej
w Wieluniu (20 IV 1993 r.) pociàgn´ło za
sobà upadek przetwórni, która bez własnej
samodzielnoÊci finansowej nie mogła dalej
funkcjonowaç w kapitalistycznej Polsce.
Niestety, do dnia dzisiejszego, nikt nie
podjàł si´ dzieła odbudowy zakładu i wznowienia produkcji w zakresie przetwórstwa
owoców i warzyw, a zrujnowany zakład
popadł w zapomnienie. Obecnie majàtkiem
zarzàdza Bogdan i Maria Pich, którzy po cz´Êciowych remontach prowadzà własnà działalnoÊç gospodarczà zwiàzanà z mechanikà
pojazdów samochodowych.
7
Na jubileusz 630-lecia Burzenina cz. 2
Sylwetki właÊcicieli i zarzàdzajàcych miastem (w wyborze)
Marek J´dras, Sieradz
W poprzednim numerze zaprezentowaliÊmy przeglàd najwa˝niejszego, dost´pnego
piÊmiennictwa dotyczàcego poczàtków
Burzenina. Lokacja (po raz drugi) miała miejsce w 1378 roku. Inicjatorem tego przywileju, jak mówi piÊmiennictwo, był nazywany w
wielu przekazach i êródłach Spytek z Bu˝enina (Spycygniew). Od niego wi´c nale˝y
rozpoczàç naszà galeri´ właÊcicieli Burzenina
i dóbr ziemskich. Nale˝y tu zaznaczyç, ˝e
właÊcicielami byli przedstawiciele rodów sieradzkich: Bu˝eƒskich i Pstrokoƒskich.
Spytek z Bu˝enina był reprezentantem
rodu Bu˝eƒskich (Burzeƒskich) herbu Poraj.
Rodu, który wiàzano tradycyjnie z bratem Êw.
Wojciecha Sobieborem (co niektórzy badacze zaliczajà do romantycznej sagi rodu).
Najprawdopodobniej Poraici z Burzenina
wywodzà si´ od rycerza Wacława Lisowicza,
który uzyskał od Władysława Łokietka nada-
46
nie obejmujàce m.in. wsie Pstrokonie oraz
Woêniki. Te właÊnie wsie dziedziczy Spytek
(1369) i piastuje urzàd stolnika sieradzkiego.
Spytkowi zatem Burzenin zawdzi´cza,
wyjednanie u króla Ludwika W´gierskiego
przywileju, zwalniajàcego mieszkaƒców na
pi´ç lat od wszystkich ceł i publicznych kontrybucji. Niewiele odnaleêç da si´ informacji
o Spytku. Wiadomo, ˝e z ˝onà El˝bietà z
Brolna spłodził trzech synów, którzy piastowali ró˝ne urz´dy w paƒstwie i koÊciele.
Pozostawił synów trzech: Piotra, Zawisz´ i
Jana. Piotr był bezdzietny, Zawisza miał syna
jednego, a Jan synów trzech: Spytka, Wojciecha i Jana. Wojciech był bezdzietny. Spytek
był kanonikiem krakowskim i gnieênieƒskim.
Umarł w Turku, a pochowany został w Łowiczu. Jan Bu˝eƒski, trzeci syn Jana Bu˝eƒskiego spłodził z Katarzynà Łaskà z domu Korab
synów: Mikołaja (zmarł w wieku 8 lat), Spyt-
ka (zmarł w Krakowie, pochowany w Wieliczce), Jana (zmarł w 1519 roku w Krakowie,
pochowany w KoÊciele Êw. Anny), Olbrychta
(umarł młodo, pochowany w Łowiczu w
1512 roku), Sebastiana (prawnuk Spytków,
umarł w Rałowicach, pochowany we wsi
Radzimiu), Piotra (był s´dzià ziemskim sieradzkim, o˝eniony z Jadwigà Konopnickà,
córkà starosty wieluƒskiego z domu
Jastrz´biec, spłodził dwóch synów i cztery
córki, umarł w Rałowicach w 1579 r., pochowany we wsi Zegry, ˝ył lat 67)). Dzieçmi Piotra Bu˝eƒskiego, s´dziego sieradzkiego byli:
synowie – Piotr i Hieronim, córki – Katarzyna, Małgorzata, Regina oraz Anna. Katarzyna, wyszła za mà˝ za Gasiƒskiego, albo za
Wierzchliƒskiego a potem za Bartosza
Biskupskiego z Bobrownik wojskiego wieluƒskiego; Małgorzata umarła pannà; Regina
wyszła za Macieja Rudnickiego, pods´dka
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
sieradzkiego i Anna po m´˝u Ptaszkowska.
Synowie s´dziego Piotra – pierwszy równie˝
Piotr był kasztelanem sieradzkim, starostà
brzeênickim i dobczyckim, urodził si´ 12 IX
1559, o˝enił si´ z Konstancjà z Mirowa Myszkowskà, córkà starosty oÊwi´cimskiego i
zatorskiego w Krakowie. Zostawił dwie córki.
Umarł w 1583 r. i drugi Hieronim (ur. ok.
1513 – 1580) był postacià najjaÊniejszà
wÊród Bu˝eƒskich. Hieronim Bu˝eƒski,
postaç znaczàca dla Burzenina i paƒstwa polskiego. Hieronim urodził si´ ok. 1513 r., jako
syn Jana (zm. 22 maja 1558 r.) i jego drugiej
˝ony Katarzyny Dziatkowskiej (zm. 14 stycznia 1526 r.). Pierwszà ˝onà ojca Jana była
Katarzyna Łaska, herbu Korab, z którà miał 6
synów i 4 córki. Pi´ciu z nich zmarło jeszcze
w dzieciƒstwie, prze˝ył tylko jeden brat przyrodni Piotr, póêniejszy s´dzia sieradzki. Brak
danych o jego edukacji. Zrobił natomiast
karier´ urz´dowà. Rozpoczàł jà jako skarbnik
biskupa poznaƒskiego Sebastiana Branickego. W 1542 r. uzyskał kanoni´ katedry
poznaƒskiej, i zrzekł si´ jej 8 lat póêniej (na
skutek przejÊcia na kalwinizm). Przez krótki
czas był skarbnikiem królowej Bony, a od 23
kwietnia 1552 r. objàł stanowisko ˝upnika
krakowskiego. Piastował jednoczeÊnie funkcj´ skarbnika królewskiego. Od roku 1559
został starostà niegrodowym brzeênickim,
dobczyckim i krzeczowskim. Po 1569 r. obejmuje urzàd podskarbiego wielkiego koronnego, który piastuje do 29 grudnia 1578
roku. Wiek nie pozwolił mu na dalsze obowiàzki paƒstwowe. Dnia 6 marca 1579 roku
Stefan Batory mianował Hieronima Bu˝eƒskiego kasztelanem sieradzkim. Zmarł w
małopolskim Krzeczowie 26 listopada 1580
roku. Z Hieronimem zwiàzane sà dwa
dwory: w Łopatkach pod Łaskiem (wzniesiony prawdopodobnie w XVI w.) oraz w Burzeninie. Dwór pierwszy zachowany cz´Êciowo
do dzisiaj, zaÊ dwór burzeƒski (wzniesiony na
przełomie XV i XVI w., lub w pocz. XVI w.)
rozebrany został całkowicie (pozostałoÊci
odsłoni´to w czasie badaƒ archeologicznych
prowadzonych w latach 1980 – 1981). Był
człowiekiem bardzo bogatym, sprzyjajàcym
rozwojowi kultury i intelektualnemu ˝yciu.
Cenił sobie kontakty z ludêmi pióra, których
był zawsze hojnym mecenasem. Ci zaÊ dedykowali mu wiele swoich utworów, a wÊród
nich byli: Polacy, cudzoziemcy, katolicy czy
ró˝nowiercy. PoÊlubiajàc Regin´ Czernà z
Witowa, h. Korab, staroÊciank´ dobczyckà,
wszedł w posiadanie ˚abna i innych dóbr
poło˝onych w woj. krakowskim i sandomierskim. Tam te˝ zorganizował zbory kalwiƒskie.
Pozostawił dwóch synów: Pawła (1556 –
1575), zmarł w Wiedniu i przeszedł na katolicyzm, od˝egnujàc si´ tym samym od kalwiƒskich przekonaƒ ojca i Piotra, urodzony w
1559 r., starosta brzeênicki i dobczycki, który
ojca Hieronima prze˝ył tylko o 3 lata (zm. w
1583) Wdowa po nim sprowadziła do Krakowa pierwsze karmelitanki bose.
To oczywiÊcie w skrócie przedstawiony rys
rodu Bu˝eƒskich.
Jak to wówczas było w zwyczaju zmieniali si´
właÊciciele, a ziemia przechodziła z ràk do
ràk. Po cz´Êci te˝ na skutek koligacji mi´dzy
rodami. Tak było równie˝ w przypadku
Burzenina i dóbr burzeniƒskich. Nale˝y tu
równie˝ powiedzieç, i˝ włoÊci Bu˝eƒskich
były najwi´ksze, w przeciwieƒstwie do ich
współrodowców Majaczewskich i Pstrokoƒskich herbu Poraj, stàd te˝ ró˝na była dbałoÊç o to miejsce w sieradzkiem. W XVI
wieku wi´kszoÊç z tych posiadłoÊci uzyskała
prawo niemieckie. WłaÊciciele dbali o ich
rozwój ekonomiczny.
Ród Bu˝eƒskich dał krajowi kilka znanych
osobistoÊci, zarówno Êwieckich, jak i
duchownych. Bu˝eƒscy postrzegani sà przez
badaczy dziejów Polski jako jeden z ciekawszych przykładów post´powej szlachty XV –
XVII stulecia nie tylko w ziemi sieradzkiej,
Spytek z Bu˝enina jako Stolnik Sieradzki („Spytkone dapifero Syradiensis”) - kopia dokumentu za: Kodeks Dyplomatyczny
Wielkopolski t. 10
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny
47
ale i w Koronie.
Na przestrzeni swych dziejów po Bu˝eƒskich, właÊcicielami byli, w ró˝nych okresach przedstawiciele rodu Pstrokoƒskich.
OczywiÊcie nie wszyscy z nich w konkretny
sposób przyczyniali si´ do słu˝enia swemu
gniazdu rodzinnemu jakim był zawsze Burzenin.
Wypada w tym miejscu wspomnieç o
nast´pujàcych przedstawicielach rodu Pstrokoƒskich:
Macieju Pstrokoƒskim (ok. 1553 – 1609),
biskupie przemyskim, podkanclerzym,
nast´pnie kanclerzu koronnym i biskupie
włocławskim. Pochodził ze Êrednio zamo˝nej
sieradzkiej rodziny (wspólne gniazdo z Bu˝eƒskimi), z gał´zi, która nazwisko wzi´ła od
wsi Pstrokonie. Był synem Spytka, dziedzica
Ligoty, kasztelana konarskiego sieradzkiego i
Barbary Gajewnickiej z Gajewnik, wdowie
po Stanisławie Zapolskim. Uczył si´ w Widawie i Sieradzu, od 1568 roku studiował na
Uniwersytecie Krakowskim. Zwiàzany był z
biskupem Stanisławem Karnkowskim, potem
podkanclerzym Janem Tarnowskim. Obok
spraw koÊcioła zajmował si´ te˝ politykà
reprezentujàc interesy króla Zygmunta III w
odbywanych poselstwach zagranicznych, a
tak˝e w sejmie i senacie Rzeczypospolitej.
Pochowany został w katedrze włocławskiej.
Brat jego Stanisław ogłosił panegiryk – „De
ortu, vita et morte... Mathiae Pstrokonii”
mówiàce o zasługach i cnotach zmarłego.
Macieju Pstrokoƒskim (zm. 1707), kasztelanie spicymierskim i wojewodzie brzeskim
kujawskim, synu Spytka Rogacjana i Katarzyny z Oleskich. Nale˝ał do najzamo˝niejszych
ludzi w woj. sieradzkim. Od 1677 r. dziedziczył wieÊ Ligot´, którà dostał od ojca, a prócz
tego równie˝ dobra: Widaw´ i Dàbrow´. Był
dwukrotnie ˝onaty. Najpierw z Mariann´ z
Dàmbskich, córkà Hieronima, miecznika
inowrocławskiego, dwukrotnà wdowà: po
Janie Koniecpolskim i Tomaszu Zamoyskim.
Drugà jego ˝onà była (ur. w r. 1685) Marianna z Działyƒskich. Z nià pozostawił córk´
Justyn´ (ur. 1696).
Spytku Rogocjanie Pstrokoƒskim herbu
Poraj (zm. 1687) poÊle na sejm, kasztelanie
brzeskim i kujawskim, regencie kancelarii w.
koronnej. Był synem Jakuba, kasztelana słoƒskiego i Jadwigi z Zapolskich. W l. 1651 –
1652 był rotmistrzem choràgwi kozackiej.
Brał udział w bitwie pod Beresteczkiem
(czerwiec 1651). Dworzanin królewski, Od
1670 szczególnie aktywny w woj. sieradzkim, skàd posłował na sejm zwyczajny (1670
rok). Wykazał zapobiegliwoÊç we własnych
sprawach gospodarczych. Po ojcu dziedziczył
znaczne dobra w Sieradzkiem, Kaliskiem i na
Kujawach. Dokupił do nich nowe (m.in. od
Bu˝eƒskich). Tak, ˝e tworzyły one kompleks
48
nazwany póêniej Pstrokoƒszczyznà. W jej
skład wchodziły m.in.: Barczew, B´dków,
Biedaczew, Burzenin, Ligota, Lipno, Majaczewice, Pyszków, Pra˝mów, Ràczew,, Strumiany, Strzałki, Szczawno, Wielga WieÊ,
Witów, Wola Szczawiƒska. Rezydował na
zamku w Burzeninie. Według niektórych êródeł uwa˝any za fundatora kaplicy Êw. Rocha
w tutejszym koÊciele parafialnym. Zmarł w
1687 roku. Z mał˝eƒstwa z Katarzynà z Oleskich, corkà Zygmunta miał synów: Macieja
(zm. 1704/1705), stolnika brzeskiego, Wojciecha, Konstantego i Jana oraz córk´ Jadwig´, ˝on´ Marcina Cieƒskiego podkomorzego
sieradzkiego.
Stanisławie Pstrokoƒskim (ok. 1591 –
1657) biskupie chełmskim, opacie tynieckim.
Był synem Jana (zm. 1616) kasztelana wieluƒskiego i Katarzyny z Tarnowskich. Zadbał o
wybudowanie koÊcioła w rodzinnym Burzeninie i osobiÊcie go poÊwi´cił (1647). Jako
ciekawostk´ mo˝na podaç, i˝ wyst´puje on
jako jeden z bohaterów w powieÊciach Władysława Orkana – „Kostka Napierski” oraz
Kazimierza Tetmajera – „Maryna z Hrubego.
Na skalnym Podhalu”;
Baltazarze Pstrokoƒskim (1713 – 1796)
przyszedł na Êwiat 1 stycznia 1713 roku w
Piekarach, lecz zawsze pisał si´ z Burzenina.
Był piàtym synem Stanisława i Konstancji z
Grodzyƒskich. Pierwsze nauki pobierał u
pijarów wieluƒskich. Póêniej podjàł studia na
Uniwersytecie Krakowskim, które przerwał,
by poÊwi´ciç si´ w pełni stanowi duchownemu. Ukoƒczył Seminarium Duchowne w
Gnieênie oraz studia filozoficzne u jezuitów
w Kaliszu. W 1737 roku odebrał Êwi´cenia i
objàł probostwo w Mokrsku koło Wielunia.
Dzi´ki protekcji Władysława Łubieƒskiego,
arcybiskupa gnieênieƒskiego uzyskał nominacj´ na kanonika łowickiego i delegata kurii
prymasowskiej. W latach nast´pnych uzyskał
kolejne intratne stanowiska, które pozwoliły
mu zgromadziç niemały majàtek. Sprawował
tak˝e nadzór nad restauracjà kapituły gnieênieƒskiej po jej po˝arze w 1760 roku. Spisał
wówczas pami´tnik poÊwi´cony temu wydarzeniu, uwzgl´dniajàcy poszczególne etapy
realizacyjne przedsi´wzi´cia zgodnego z
ówczesnymi zasadami konserwacyjnymi.
Pami´tnik ten traktuje si´ dzisiaj jako prekursorskie opracowanie w dziedzinie konserwacji i ochrony zabytków w Polsce. Zmarł 17
wrzeÊnia 1796 roku i pochowany został w
kaplicy Łubieƒskich w Gnieênie. Pod koniec
swego ˝ycia przeznaczył znaczne sumy na
utrzymanie koÊcioła i szkoły w Burzeninie.
Suma ta wyniosła
10 000 złp na urzàdzenie nowej szkoły. Kwota ulokowana została
na dobrach Wielka WieÊ. Opłaty za szkoł´
miały si´ rozpoczàç od Êw. Jana 1792 r. z prowizji po 5 zł od 100. Proboszcz parafii został
zobowiàzany do postawienia szkoły. Zapis
ten umieÊcił w testamencie z datà 29 IX
1793. Obok zapisu na szkoł´ zawarł tak˝e
zapis na rzecz ubogiej szlachty uczàcej si´ w
szkołach kaliskich, szczególnie w kaliskim
kolegium jezuickim. Oprócz tego zapisał
sum´ 2000 zł na rzecz konserwacji koÊcioła.
Koƒczy si´ nasze jubileuszowe przywracanie i ocalanie od zapomnienia znakomitych
dziejów Burzenina, ziemi burzeniƒskiej,
przekazywanie wiadomoÊci o jej włodarzach.
Na włàczenie si´ naszej redakcji do Jubileuszu 630-lecia Burzenina zło˝yły si´ materiały zawarte w dwóch numerach „Siódmej Prowincji”. Mamy nadziej´, ˝e wszystko to co
zostało zaprezentowane zostanie właÊciwie
spo˝ytkowane przez społecznoÊç małej
burzeniƒskiej ojczyzny. Dla wszystkich interesujàcych si´ dziejami Burzenina i jego właÊcicieli pragniemy wskazaç doskonałe êródło
poznawcze. Tym êródłem jest spuÊcizna po
profesorze Włodzimierzu Dworzaczku (1906
– 1988) znajdujàca si´ w zbiorach Biblioteki Kórnickiej Polskiej Akademii Nauk. Teki
Dworzaczka – tak brzmi nazwa spuÊcizny
prof. Wł. Dworzaczka. WÊród kilku monografii, odtworzonych na podstawie pozostawionych maszynopisów, znajduje si´ te˝ –
interesujàca pozycja, jako niedokoƒczony
herbarz szlachty wielkopolskiej zatytułowany: Materiały historyczno-genealogiczne do
dziejów wielkiej własnoÊci w Wielkopolsce.
Tam właÊnie mo˝na odnaleêç interesujàce
uzupełnienia do poznania ˝ycia przedstawicieli rodu Bu˝eƒskich.
Bibliografia:
Herbarz Polski K. Niesieckiego, wyd. przez
J.N. Bobrowicza, t. II, Lipsk 1839, s. 370 –
374
Herby rycerstwa polskiego zebrane i wydane
przez Bartosza Paprockiego r.p. 1584, Kraków 1858 s. 461 - 464
L. Formanowicz, Bu˝eƒski Hieronim; Cz.
Falkowski, Bu˝eƒski Stanisław [w] Polski
Słownik Biograficzny, t. III, Kraków, 1937, s.
156 – 158, s. 32 – 36
H. Kowalska, Pstrokoƒski Maciej; H. Palkij,
Pstrokoƒski Maciej; H. Palkij, Pstrokoƒski
Spytek – Rogocjan; P. Sczaniecki, Pstrokoƒski
Stanisław, [w] Polski Słownik Biograficzny, t.
29, z. 121, Wrocław 1986, s. 265 – 271, 271
– 272, 272 – 275, 275 – 277
Rozwój osadnictwa w rejonie Burzenina nad
Wartà od VI do XIV wieku, pod red. J. Kamiƒskiej, Wrocław – Warszawa – Kraków, 1970
M. Wisiƒska, Kultura i oÊwiata do koƒca XVIII
wieku [w] Szkice z dziejów Sieradzkiego,
Łódê, 1977, s. 189-190
7
Siódma Prowincja Kwartalnik Kulturalny

Podobne dokumenty