GRA 11_06.indd

Transkrypt

GRA 11_06.indd
ISSN 2082–2308
MIESIĘCZNIK REGIONU RADOMSKIEGO
STRONA 3
GAZETA BEZPŁATNA | NAKŁAD 10 000 EGZ. Nr 8 | czerwiec 2011
STRONA 5
To także Twoje
Ej, Sobótka,
Sobótka...
Dziennikarskie
pasje
Jak co roku 25 czerwca, w Czarnolesie
odbędą się spotkania sobótkowe.
Od wielu lat w gimnazjum nr 5 organizowane są konkursy dziennikarskie.
miejsce
na reklamę
Prosimy o kontakt e-mailowy:
[email protected]
lub tel. 605602977
Jubileuszowe
Dni
Leśmianowskie
Bolesław Leśmian przyjeżdżał do Iłży na letni
wypoczynek do ciotki Gustawy Sunderland.
W 1917 roku poznał tu lekarkę Teodorę Lebenthal.
Wielka miłość między nimi, trwająca aż do śmierci
poety w 1937 roku, zaowocowała twórczością,
która do dzisiaj fascynuje badaczy literatury
i recytujących wiersze Leśmiana młodych ludzi.
Erotyki ze zbioru „Łąka” – „W malinowym chruśniaku” są bodaj najbardziej znanymi wierszami.
Młodzi artyści ze szkoly podstawowej we Wsoli
zdobyli nagrody i gromkie oklaski (patrz tekst str. 1–2)
dokończenie na stronie 2
Katedra się odnowi
Ponad 6,5 mln zł otrzyma radomska katedra z funduszy Unii Europejskiej. Pieniądze te
pozwolą na kontynuację remontu jednego z najbardziej okazałych radomskich kościołów.
Ostatnia renowacja świątyni trwa
już trzy lata. W tym czasie odnowiono elewację budynku na ścianie wschodniej, zachodniej i południowej. Teraz, dzięki unijnym
funduszom, będzie można m.in.
podreperować dach, zakończyć renowację elewacji, zbudować nowoczesny i energooszczędny system
ogrzewania budynku i poprawić system odprowadzenia wody deszczowej. Wymieniona zostanie również
posadzka w nawach kościoła. Prace pochłoną ponad 10 mln zł, więc
6,6 mln z UE będzie znacznym
wsparciem. Remont rozpocznie się
jeszcze w tym roku.
Przypomnijmy, że radomska katedra – jeśli liczyć od początku jej budowy – ma już 113 lat. Ta trójnawowa bazylika nawiązuje do gotyku
francuskiego, a jej 72-metrowe wieże
swym kształtem przypominać mają
wyższą wieżę Kościoła Mariackiego
w Krakowie.
Starania o powstanie radomskiej
katedry rozpoczęły się wcześnie.
Już w 1873 roku biskup sandomier-
ski Józef Juszyński miał zwrócić się
z prośbą do namiestnika carskiego
hrabiego Berga o pomoc w budowie
kościoła w Radomiu. W 1876 r. Antoni Wąsowski wykonał nawet dwa
projekty nowej świątyni. Car nie wydał jednak zgody na budowę.
Jak notują kroniki, pierwszą ofiarę
na budowę wnieść miał w 1886 r. Zdzisław Szemianowski. Kwota – 5 rubli.
W 1895 roku plac pod budowę
świątyni zakupił – dzięki ofiarom
wiernych – komitet obywatelski, który od razu zlecił wykonanie projektu
architektowi Józefowi Dziekońskiemu. Budowa rozpoczęła się trzy lata
później i trwała do 1918 roku. Jednak
już w 1909 r. w prawej wieży zawisły
trzy dzwony: św. Michała, św. Józefa
i św. Piotra. W 1913 r. oddano do
użytku 23-głosowe organy.
W 1939 r. hitlerowcy przetrzymywali w kościele jeńców wojennych.
Pod koniec wojny próbowali – bez
powodzenia – zrabować kościelne
dzwony. Warto również odnotować,
że w czerwcu 1972 r. w katedrze uroczystej mszy przewodniczył kardynał Karol Wojtyła, a kazanie wygłosił
prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński. Stało się to po tym, jak jeden
z księży radomskiej katedry Józef
Wójcik wykradł z Jasnej Góry kopię
obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Kopia obrazu peregrynowała
po Polsce, ale w 1966 r. komunistyczne władze aresztowały ją i umieściły
w kaplicy św. Pawła w częstochowskim klasztorze. Ks. Wójcik wykradł
ikonę i wróciła ona na szlak peregrynacji w Radomiu.
Dodajmy również, że w 1979 r.
rozpoczął się – trwający 10 lat –
pierwszy duży remont radomskiej
katedry. Ten dzisiejszy będzie trwał
zapewne krócej.
AKA
Podróż
przez historię
Zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie na komiks
„Ziemia Kozienicka
w XX wieku”. Przedmiotem
konkursu jest wykonanie
komiksu o tematyce dotyczącej
wydarzeń historycznych z XX w.
z miasta i regionu.
Termin nadsyłania prac mija
10 października. Ogłoszenie wyników nastąpi podczas tegorocznych
obchodów Święta Niepodległości
w Kozienicach. Prace zostaną ocenione przez jury konkursowe wyłonione spośród partnerów projektu
„Każdy dzień jest podróżą przez historię” realizowanego przez Kozienickie SRH. Najlepsze z prac będą
wydane w formie drukowanej.
Na zwycięzców czekają atrakcyjne nagrody.
Regulamin, karta zgłoszeniowa
i oświadczenie dostępne na stronach www organizatora i partnerów konkursu oraz w siedzibie
Stowarzyszenia – Bibliotece Publicznej Gminy Kozienice ul. Kochanowskiego 22
Konkurs organizowany w ramach
projektu „Każdy dzień jest podróżą
przez historię”, dofinansowany jest
przez Program Operacyjny Funduszu Inicjatyw Obywatelskich.
2
AKTUALNOŚCI
OD REDAKCJI
Z RÓŻNYCH STRON MIASTA
Miasto
z architektem
Samochody
na święto
Stanisław Bochyński wygrał pod koniec
maja konkurs na stanowisko architekta
miejskiego. To nowo utworzone stanowisko w radomskim magistracie, które
poprawić ma funkcjonowanie wydziału
architektury UM, jak i Miejskiej Pracowni
Urbanistycznej
Stanisław Bochyński ukończył radomskie VI LO im. J. Kochanowskiego oraz
architekturę na Politechnice Krakowskiej.
Projektował m.in. budynek Wydziału
Ekonomicznego Politechniki Radomskiej
przy ul. Chrobrego i rozbudowę siedziby
Straży Pożarnej przy ul. Traugutta.
Do konkursu na miejskiego architekta
stanęło pięć osób.
Z okazji majowego Dnia Strażaka komendant wojewódzki awansował prawie 50 radomskich podwładnych, a 11
przyznał medale za wieloletnią służbę.
Radomska straż wzbogaciła się też
o gaśniczy samochód Man, terenowe
mitsubishi i wóz kwatermistrzowski,
a strażacy w Pionkach o nowy podnośnik hydrauliczny o zasięgu 25 metrów
i nowoczesny agregat pompowy.
Dworzec na nowo
Ruszył remont radomskiego dworca
PKP. Pod koniec maja prace w najlepsze
trwały już na piętrze i w części parteru.
W drugiej połowie czerwca renowacja
obejmie cały parter, a kasy biletowe zostaną przeniesione do kontenerów, które
staną na miejscu postoju taksówek.
Przypomnijmy, że we wnętrzu dworca na
nowo zostaną zbudowane toalety i przechowalnia bagażu, na piętrze powstaną
zaś nowe biura, sklepy i poczekalnia
z restauracją. Odnowiona zostanie również elewacja budynku, dach, wymienione zostaną okna i zamontowane ruchome drzwi. Prace, które kosztować będą
około 9,5 mln zł, powinny zakończyć się
na początku przyszłego roku.
Mistrzowie filozofii
Podczas III Radomskiego Festiwalu Filozofii wręczono nagrody imienia prof.
Leszka Kołakowskiego. Większość
zgarnęli uczniowie VI LO im. J. Kochanowskiego w Radomiu. Główną nagrodę otrzymał Kacper Kowalczyk, tegoroczny absolwent „Kochanowszczaka”,
druga nagroda przypadła Kacprowi van
Wallendaela, licealiście z I LO im. Mikołaja Kopernika w Łodzi. Dwa wyróżnienia przypadły również uczniom VI LO
w Radomiu: Bartoszowi Bednarczykowi
i Michałowi Szymańskiemu.
Śpiew
pod Prysznicem
XVIII Ogólnopolski Turniej Śpiewających Poezję “Łaźnia 2011” przeszedł
już do historii. W finale wzięło udział
17 uczestników z całej Polski, którzy
chętnie sięgali po utwory Agnieszki
Osieckiej, Marii Peszek czy Jonasza
Kofty, ale nie bali się też zaprezentować
własnych kompozycji.
Złoty Prysznic zdobył Mateusz Bieryt
z Jazowska koło Nowego Sącza; Srebrny
Prysznic – ex aequo – Agnieszka Latusek
z Tychów i Katarzyna Łęcka z Radomia;
Brązowy Prysznic – również ex aequo
– przypadł Karolinie Skrzyńskiej z Gliwic,
Agacie Grześkiewicz z Lidzbarka Welskiego, Judycie Wendzie z Bydgoszczy, Monice Parczyńskiej z Niedźwiedzicy Dużej
i Piotrowi Tłustochowiczowi z Rybnika.
Nagrodę publiczności otrzymała Agnieszka Latusek. Nominację do XLVII Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie
zdobył Piotr Tłustochowicz, a nominację
do XXXIX Zamkowych Spotkań „Śpiewajmy Poezję” w Olsztynie otrzymała
Karolina Skrzyńska. Nagrodę specjalną
(50 proc. refundacji kosztów uczestnictwa w warsztatach artystycznych Pęzino
2011) przyznano Judycie Wendzie i Edycie
Wilk z Katowic. Nagrodę za ekspresyjne
i kobiece posługiwanie się słowem poezji
otrzymała Monika Parczyńska.
Kto chce dostęp?
Termin składania wniosków do projektu
„Bezpłatny Internet dla mieszkańców Radomia zagrożonych wykluczeniem cyfrowym” został przedłużony do 30 czerwca.
Nr 8 • czerwiec 2011
Przypomnijmy: o udział w projekcie
mogą ubiegać się trzy grupy radomian:
osoby niepełnosprawne; dzieci i młodzież ucząca się z rodzin w trudnej sytuacji materialnej i społecznej oraz rodziny, których dochody upoważniają do
otrzymania wsparcia z systemu pomocy
społecznej i/lub wsparcia w ramach systemu świadczeń rodzinnych.
Gmina może podłączyć do internetu 1500
gospodarstw domowych, a z tej liczby 500
z nich zostanie dodatkowo wyposażonych
w sprzęt komputerowy, uwzględniający
potrzeby osób niepełnosprawnych.
Dotąd zgłosiło się 1200 osób, dlatego
termin składania wniosków został przedłużony. Dokumenty można składać
w dziale obsługi mieszkańca MOPS
w Radomiu, przy ul. Limanowskiego
134 lub w Biurze Obsługi Mieszkańca
Urzędu Miejskiego w Radomiu, przy
ul. Kilińskiego 30. Szczegółowe i bieżące
informacje można też uzyskać na stronie
internetowej www.ewc.umradom.pl
Rosną trybuny
Mocno zaawansowane są już prace nad
budową nowoczesnego ośrodka lekkoatletyczno-piłkarskiego na terenie MOSiR
przy ul. Narutowicza. Zgodnie z planem
prac gotowe są już podstawy obu trybun,
zarówno tej od strony Plant, jak i ul. Narutowicza. Przygotowana została również
podbudowa ziemna pod płytę główną
boiska. Wszystko wskazuje więc na to,
że obiekt powinien być gotowy, zgodnie
z planem, na początku przyszłego roku.
Przypomnijmy, że najważniejszą częścią
ośrodka będzie stadion z nową murawą, otoczony bieżnią. Trybuna od strony
ul. Narutowicza – na dwa tysiące miejsc
– będzie zadaszona, zmieszczą się tu
również szatnie czy pokoje dla sędziów
i obserwatorów oraz gabinet odnowy
biologicznej. Na podobne wykończenie
drugiej trybuny miasto stara się jeszcze
o dodatkowe pieniądze.
Stadion piłkarski będzie pozwalał na rozgrywanie spotkań do pierwszej ligi włącznie. Zaś część lekkoatletyczna pozwoli
rozgrywać zawody na szczeblu krajowym.
Prace wykonuje konsorcjum firm RosaBud z Radomia i Romines z Warszawy.
Prace pochłoną 22,6 mln zł.
Drodzy Czytelnicy
Czerwiec jest miesiącem przyjaznym dzieciom. Dzień
Dziecka był okazją do organizowania zabaw i konkursów, ale także przypominania o potrzebach najmłodszych obywateli. Do akcji włączali się wolontariusze,
placówki wychowawcze i organizacje społeczne. Jednym
słowem radość najmłodszych była naszą wspólną radością. Czerwiec to także miesiąc, w którym rozpoczynają
się wakacje, a zatem kolejny powód do radości dla naszych pociech. Wielu zastanawia się jak zagospodarować
im czas wolny, jak bawiąc rozwijać wyobraźnię i zainteresowania. Tym sprawom poświęciliśmy sporo miejsca
w gazecie.
Miesiąc ten obfituje także w imprezy kulturalne o charakterze ogólnopolskim. Rozpoczęły się jeszcze w ostatni
weekend majowy – jubileuszowe Dni Leśmianowskie
w Iłży, kontynuowane są w czerwcu, także w Iłży, oraz
w Czarnolesie, gdzie na sobótkowe spotkania zaprasza
Muzeum Jana Kochanowskiego.
W czerwcu obchodzimy rocznicę wydarzeń radomskich
z 1976 roku, które zapoczątkowały nowy okres w dziejach naszego narodu. Warto o nich pamiętać. Przypomnieniem jest wystawa na placu przed budynkiem,
w którym w tamtych latach mieścił się Urząd Wojewódzki.
Nie rezygnujemy ze stałych rubryk, ale rozszerzamy je
o nowe strony dla tych, którzy interesują się muzyką.
W tym przypadku dopuszczamy do głosu młodych
z muzycznymi pasjami. Każdy znajdzie coś dla siebie.
O rosnącym zainteresowaniu „Gazetą Radomską”
świadczą listy od Czytelników. Pytacie nas Państwo,
gdzie można dostać gazetę. Ukazuje się nadal w nakładzie 10 tys. egzemplarzy i rozprowadzana jest w kilku
punktach miasta przez kolporterów, m.in. przy dworcu
PKP, po obydwu stronach tunelu. Zawsze jest dostępna
w holu Wyższej Szkoły Handlowej przy ul. Traugutta
i przy ul. Domagalskiego. Znajdziecie ją Państwo
m.in. w księgarni „Sonet” przy ul. Żeromskiego 27,
Cafe „Legenda”, przy ul Piłsudskiego 1, w „Parkowej”
i w wielu innych miejscach, gdyż coraz częściej zwracają
się do nas zarządzający placówkami handlowymi
i zakładami usługowymi, by dostarczać im gazetę.
Życzę przyjemnej lektury.
Jerzy Madejski
redaktor naczelny
Redaktor naczelny: Jerzy Madejski
Redaguje zespół
Wydawca: Wyższa Szkoła Handlowa w Radomiu
ul. Traugutta 61, 26-600 Radom,
tel (48) 363 22 90, e-mail: [email protected]
Jubileuszowe Dni Leśmianowskie
dokończenie ze strony 1
W 1987 roku w 50. rocznicę śmierci Leśmiana grono działaczy z miejscowym regionalistą Adamem Bednarczykiem zainicjowało w Iłży Dni
Leśmianowskie, by popularyzować
związki poety z regionem. Miejscem
spotkań był nie tylko Dom Kultury,
ale także zamkowe wzgórze, ścieżki,
którymi chadzał Leśmian, tajemnicze wąwozy.
Krzysztof Kozera, dyrektor Domu
Kultury, wspólnie z Towarzystwem
Ziemi Iłżeckiej, każdego roku zaskakiwał nowym pomysłem do starej opowieści. Turnieje recytatorskie
odbywały się od 1989 roku. Konkurs
literacki trwał przez wszystkie lata do
2009 roku. Odbywały się koncerty
znanych bardów piosenki literackiej.
Od 2006 roku do programu Dni Leśmianowskich włączyli się młodzi
propagując Przegląd Małych Form
Paulina
Lasota
z Radomia,
zdobywczyni
2 nagrody
Teatralnych. Organizowane są konkursy plastyczne. Bieżący rok był wyjątkowy, Dni 27–29 maja obchodziły jubileusz
25-lecia. Patronat marszałka województwa mazowieckiego, kuratora oświaty,
starosty radomskiego i burmistrza Iłży
dodał splendoru przedsięwzięciu. Były
jak co roku referaty, wernisaże, prezentacje eksponatów ze zbiorów Muzeum Zamojskiego oraz BWA w Zamościu. I jak zawsze konkurs recytatorski.
W koncercie piosenki poetyckiej wy-
Opracowanie graficzne i skład:
Mariusz Zając
Wszystkie prawa zastrzeżone.
stąpiła Wolna Grupa Bukowina. Nie
czas na szczegółowe relacje z imprezy. Wydarzenia pozostaną w pamięci do przyszłego roku i kolejnych Dni
Leśmianowskich, o których już mówi
się, że to jedna z ważniejszych imprez
o charakterze ogólnopolskim. Prezentujemy trójkę laureatów.
Najpierw najmłodsi ze szkoły
podstawowej we Wsoli zaprezentowali widowisko wg „Klechd Sezamowych”. Zaskakująca interpretacja
tekstów, a także świetna scenografia
i trafny dobór kostiumów przyniosły
młodym artystom zasłużone zwycięstwo.
Koncert laureatów oprawili muzyką trzej panowie z Warszawy: Dariusz Rączka, Jakub Nowak i Piotr
Solnica. Ich zespół nosi nazwę „Fantasmagoria”.
Paulina Lasota, 17-letnia licealistka, która scenicznych szlifów nabiera
w studium aktorskim, to zdobywczyni II nagrody w konkursie recytatorskim.
Pierwsze miejsce zajęła też radomianka Anna Lipińska, trzecie Paulina Wachowicz z Łodzi.
(mad)
3
WYDARZENIA
Raz do roku w Czarnolesie
Ej, Sobótka, Sobótka...
Jak tu nie pisać o Janie Kochanowskim, kiedy czas po temu. Jak co roku 25 czerwca,
tuż po imieninach Jana, będą miały miejsce w Czarnolesie „Spotkania Sobótkowe”.
Wydarzyło się
w maju
Maj zaczął się uroczystym koncertem w hołdzie Janowi Pawłowi II.
Radomska Orkiestra Kameralna wraz z Młodzieżowym Chórem Mieszanym II LO im. M. Konopnickiej oraz śpiewaczkami: Moniką Świostek
(sopran) i Agnieszką Makówką (mezzosopran) wykonali w katedrze „Glorię” Antonio Vivaldiego.
1
Już po raz 14. – tym razem pod hasłem „Wielki powrót do
średniowiecza” – odbył się w Iłży turniej rycerski. Stawili się
m.in. Zawisza Czarny, Dobiesław z Oleśnicy, Mszczuj ze Skrzynna, Powała
z Taczowa, Florian z Korytnicy oraz Krystyn z Ostrowa.
W tym samym czasie na Rynku Wielkim i Dziedzińcu Zamkowym odbyły się
IX Szydłowieckie Zygmunty. I tu również przeniesiono się w czasie, m.in.
dzięki pokazom Wyborowej Chorągwi Pancernej Falco, zabawom plebejskim, pokazom dawnego tańca czy turniejowi łuczniczemu.
2–3
3
4
Zima w środku wiosny czyli nagłe opady śniegu zadziwiły wszystkich.
Śnieg jak szybko spadł, tak szybko stopniał, a maturzyści rozpoczęli kilkutygodniową batalię o swoją przyszłość. Na początek egzamin
z języka polskiego, a na nim analiza porównawcza wierszy Mickiewicza
i Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej oraz charakterystyka Justyny, bohaterki
“Granicy” Zofii Nałkowskiej.
Członkowie Forum Rodzin Osób Niepełnosprawnych w ramach Europejskiego Dnia Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych demonstrowali na ulicach Radomia. Osoby niepełnosprawne, ich rodzice i opiekunowie wręczyli radomskim politykom petycję dotyczącą ich problemów.
5
Czarnoleskie muzeum, tzw. Mały Wawel
Do programu wprowadzono, już
na stałe, rozstrzygnięcie konkursu
poetyckiego „O dzban czarnoleskiego
miodu”, oraz wręczenie dorocznych
nagród im. Jana Kochanowskiego.
Koncert „Jan z Czarnolasu od Amora do Marsa”, spotkania poetyckie
z udziałem Emilii Krakowskiej i Wojciecha Stańczaka poprzedzą biesiadę
literacką. W tle tych wydarzeń będzie
można posłuchać kapel i występu kabaretów, zgodnie z tradycją uczestniczyć w zabawie sobótkowej.
Do Czarnolasu warto się wybrać
niezależnie od sobótkowych wydarzeń. Wprawdzie wokół dworu prowadzone są modernizacje budowlane,
ale w niczym nie przeszkadza to, by
zwiedzić czarnoleskie muzeum, które tylko w poniedziałki jest nieczynne.
Od wtorku do piątku otwarte od 8 do
16, w soboty i niedziele od 10 do 18 .
– Zapraszamy na „Mały Wawel”
do Kaplicy, w której udokumentowany został pobyt Jana Kochanowskiego na dworze Króla Zygmunta
Augusta – zachęca Maria Jaskot, kierownik Muzeum w Czarnolesie, jak
mówią, Pani na włościach Jana.
– Lata 1562–1566 to okres zbliżenia Jana Kochanowskiego do dworu Zygmunta Augusta – przypomina M. Jaskot. – Król obdarzył poetę
probostwem poznańskim (w 1655
roku otrzymał probostwo, w bliskim Czarnolasu Zwoleniu). Lata
dworskie to najbogatszy i najbardziej wszechstronny okres twórczości poetyckiej Kochanowskiego. Po
śmierci króla Jan Kochanowski rozwiązał układy z dworem i osiadł na
wsi. Ożenił się z Dorotą Podlodowską i zamieszkał w Czarnolesie. Wybrał ziemiański żywot. Nie odsunął
się jednak od działalności obywatelskiej. Pisał patriotyczne wiersze,
a także dramat „Odprawa posłów
greckich”. Być może inscenizacją tego dramatu zainaugurowane zostanie otwarcie amfiteatru
w przyszłym roku. Stylowy amfiteatr
z kolumnami, którego budowę rozpoczęto już w czarnoleskim parku,
ma być gotowy za rok.
O Kochanowskim warto wiedzieć
więcej, a okazją są nie tylko doroczne spotkania w Czarnolesie. Łatwo
tu dotrzeć w czasie wakacyjnych wędrówek, by złożyć hołd poecie, o którym ówczesny kronikarz Joachim
Bielski pisał po śmierci Mistrza Jana:
„Jan Kochanowski herbu Korwin,
poeta taki polski, jaki w Polszcze
jeszcze nie był, ani się takiego drugiego spodziewać może”.
Jerzy Madejski
6
7
W Galerii Rogatka otwarcie wystawy malarskiej Andrzeja KlimczakaDobrzanieckiego.
W Muzeum Gombrowicza we Wsoli spotkanie w nowym cyklu „Prowincja Gombrowicz”. Gościem była Inga Iwasiów, pisarka, literaturoznawca, krytyk literacki, feministka, nominowana m.in. do Nagrody Nike,
Nagrody Literackiej Gdynia, Nagrody Angelusa.
66. rocznicę zakończenia II wojny światowej uczcili przed Kościołem
Garnizonowym przedstawiciele władz miasta, stowarzyszeń kombatanckich, organizacji społecznych, szkół, harcerzy.
8
W ramach cyklu „Radomskie Spotkania Podróżników” Krzysztof Batycki opowiedział o podróży rowerowej po Republikach Nadbałtyckich.
11
12
W Resursie III Radomskie Prezentacje Teatralne, na których wystąpiły amatorskie teatry dziecięce i młodzieżowe z miasta i regionu
radomskiego.
Kolejne spotkanie Klubu Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego „Grota” w Radomiu. Tym razem Jacek Pawłowicz (Oddziałowe
Biuro Edukacji Publicznej IPN – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie) wygłosił wykład: „Rotmistrz Witold Pilecki
(1901–1948)”.
13
Właściciel Klubu Sportowego Jadar Radom Tadeusz Kupidura
ogłosił, że kończy swoją działalność w siatkówce i wystawia na
sprzedaż wszystkie akcje klubu. A nocą... Noc Muzeów. W muzeum im.
J. Malczewskiego japońskie tradycje, w Muzeum Wsi Radomskiej wiejska
zabawa, w Elektrowni animowane filmy... Atrakcji nie brakowało.
16
„Fuzja Radomska” Stowarzyszenia Studentów zorganizowała czterodniową imprezę muzyczną „4DNIÓWKA!”. Zaprezentowało się kilkudziesięciu wykonawców i grup z czterech gatunków
muzycznych: rocka, hip-hopu, jungle, elektroniki. Koncertom towarzyszyły
m.in. warsztaty tańca, pokazy tatuażu i mody.
18-21
Radomskie Dni Godności. Dzieci niepełnosprawne, ich rodziny,
opiekunowie i wolontariusze rozpoczęli je kolorowym korowodem
na deptaku. W ramach imprezy odbyły się m.in. koncerty, festyn sportowy
na Borkach, jarmark.
19
W Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” otwarcie dwóch zbiorowych wystaw: „Sztuka wobec przemijalności
– Radziejowice 2010” oraz „Diagram – Jerzemu Ludwińskiemu”.
20
Krajowa Wystawa Terierów, zorganizowana przez Związek Kynologiczny w Polsce Oddział w Radomiu, odbyła się na terenie Stadionu
AKA
KS START przy ul. Wernera.
21
Kierownik Maria Jaskot na terenie budowy amfiteatru
4
Lekcje muzyki
Elvisa
K U LT U R A
Nr 8 • czerwiec 2011
O muzycznych pasjach Elvisa Strzeleckiego pisaliśmy już w 4. numerze „Gazety Radomskiej”.
Wiedza na temat zespołów i solistów 20-letniego studenta WSH przyniosła mu telewizyjny
sukces. Zwyciężył w pierwszej edycji turnieju „Viva Mjuzik Kłiiiz”. W „GR” będzie prowadził
autorską rubrykę pn. „Lekcje muzyki Elvisa”. Na początek muzyka „techno”.
Czym naprawdę jest techno
Jeden z najpopularniejszych polskich producentów i dj-ów,
Marcin Czubala powiedział kiedyś, że „80 procent ludzi w
klubach nie zna się na muzyce”. Te słowa zdają się niestety
potwierdzać w rzeczywistości, bowiem zarówno stali bywalcy klubów, jak i zwykli słuchacze często nie są świadomi, czego tak naprawdę słuchają.
Dobrym przykładem jest tutaj
określanie przez wielu młodych ludzi
sporej liczby gatunków elektronicznej muzyki tanecznej jako „techno”,
czego dowodem mogą być wykonawcy tacy jak niemiecka grupa Scooter,
których błędnie uznaje się za twórców tej muzyki, mimo iż z samym
nurtem nie mają zbyt wiele wspólnego. Brak wiedzy merytorycznej czy
chęć szufladkowania? Na to pytanie
trudno odpowiedzieć jednoznacznie, jednak spróbuję tego dokonać
poprzez przybliżenie krótkiej historii tego gatunku muzycznego.
Każde dziesięciolecie cechuje kult
określonego nurtu, który staje się jego
znakiem rozpoznawczym. Przykładami mogą tu być hipisi w latach 60. bądź
punkowcy w latach 70. XX wieku. Tak
samo lata 80. posiadały swoją „nowo
romantyczną” specyfikę wzbogacając kulturę masową o takie zespoły
jak np. Depeche Mode czy Duran Duran. Mało kto wtedy wiedział, czym są
„białe rękawiczki” i zabawy w remizach, za to znano już podziemne kluby, które mieściły się bardzo często
w starych halach fabrycznych.
Na początku był chaos, zaś potem Detroit i „Wielka Trójka” czyli
Juan Atkins, Kevin Sauderson i Derrick May. Zafascynowani muzyką
electro, industrial, New Wave oraz
niemiecką elektroniką spod znaku
Kraftwerk i Tangerine Dream zaczęli tworzyć własne utwory stawiając na syntetyczne i minimalistyczne
dźwięki generowane przez automaty perkusyjne Roland TR-808 oraz
TR-909. Ukształtowało się brzmienie
Detroit Techno mocno przesiąknięte duszą funkowych brzmień Georga
Clintona, którego jako kolejną inspirację podają protoplaści gatunku. „Ta
muzyka jest jak Detroit, kompletna
pomyłka: George Clinton i Kraftwerk
zablokowani razem w windzie, mający sekwencer w roli jedynego towarzystwa” – tak zdefiniował brzmienie
z Detroit Derrick May. Pytanie tylko, co by na to powiedzieli fani czarnej muzyki, którzy do dziś obrzucają
„techno” najgorszymi wyzwiskami,
często nie znając jego genezy.
I tak oto ów młody gatunek
podróżował po nośnikach undergroundu, by wkrótce wyemigrować
na inny kontynent zwany „Starym”.
Powód? – w swej ojczyźnie nie zyskał uznania i wciąż był traktowany
jako muzyczny odmieniec. Emigracja jednak opłaciła się, gdyż w Europie stał się „siłą sprawczą” nowego
ruchu, zapoczątkowanego już pod
koniec lat 80. Mowa tu o imprezach
„Rave” (określenie imprezy używa-
ne przez jamajskich imigrantów),
które przeistoczyły się w obiekt kultu w Wielkiej Brytanii, gdzie w latach 1988–89 zostaje zapoczątkowany okres zwany „Second Summer
of Love”. Brytyjska młodzież bawiła
się wówczas przy kwaśnych dźwiękach muzyki Acid House oraz me-
w stronę bardziej eksperymentalną
(muzyka Cristiana Vogela, Jeffa Milesa, Richiego Hawtina), to w stronę
bardziej melodyjną, która później
przekształciła się w Trance (Sven
Vath, Mijk van Dijk, Cosmic Baby),
to w cięższą zwaną Hardcore (Lenny D, DJ Rob, 3 Steps Ahead).
nymi” festiwalami zainteresowały
się komercyjne media, chcąc zrobić
z nich „coś, co jest trendy”, by tylko
zaspokoić prymitywne gusta młodziaków nieznających się na muzyce.
Pod łatkę „techno” zaczęto podpinać
artystów tworzących niemającą nic
wspólnego z gatunkiem muzykę, co
chanicznym techno, a dj’e tacy jak
Carl Cox (pionier grania z trzech
gramofonów) czy Paul Oakenfold
(ten, który odkrył Ibizę dla klubowiczów) stawali się gwiazdami.
Szybki rozwój sceny i dobra działalność dj-ów sprawiła, że wraz z wejściem w lata 90. klubowa fala zalała
całą Europę, znajdując epicentrum
w Niemczech. To właśnie w Dortmundzie w 1991 roku rozpoczął się
cykl zamkniętych imprez „Mayday”, które gromadziły ogromne
rzesze entuzjastów tanecznego grania, zaś 2 lata wcześniej zorganizowano po raz pierwszy berlińską
Love Parade – pierwszy plenerowy festiwal muzyki elektronicznej.
DJ Westbam, jakby na to nie patrzeć
jeden z twórców całego zamieszania obok DJ Marushy, Dr’a Motte
i swojego brata DJ Dicka, był głównym prowodyrem niemieckiego ruchu techno w tamtym czasie. Media
również śledziły i wspierały rozwój sceny poprzez programy takie
jak „Housefrau”, emitowany w niemieckiej stacji Viva TV. Także samo
„techno” ulegało różnorakim modyfikacjom brzmieniowym, idąc to
Nic nie może jednak wiecznie
trwać. Scena taneczna stała się ofiarą nieprzychylnie patrzących na nią
władz, które w Wielkiej Brytanii wydały w 1994 roku ustawę „Criminal
Justice Act”, zakazującą podziemnych imprez Rave na terenie tego kraju. Dostępność narkotyków, w szczególności „Ecstasy” sprawiła, że cały
przemysł upadł, a większymi, „legal-
jeszcze bardziej wpłynęło na złe pojmowanie gatunku.
Mimo tych przykrych wypadków losu, scena klubowa na przekór
wszystkim w ostatnich latach rozwija
się wyjątkowo prężnie, pojawiają się
nowe gatunki muzyczne, nowi artyści i imprezy.
Pytanie tylko czy jest to samo, co
kiedyś?
Festiwal techno „Mayday”
Westbam (Maksymilian Lenz)
niemiecki dj, twórca „mayday”
Carl Cox, brytyjski dj i producent, który jako pierwszy
grał muzykę z trzech gramofonów na raz
5
RADOM
104 lata jubilata
100 lat to piękny wiek, ale 104 to już jest coś! Czy pan Stanisław Życki posiadł sekret długowieczności? Chyba tak, bo sam jest tego najlepszym przykładem. Nie pieściło go życie.
Przeżył wiele szczęśliwych chwil i takich, w których śmierć już ostrzyła na niego kosę.
Niejednego historyka mógłby nauczyć historii, bo był świadkiem takich wydarzeń,
o których my nawet w książkach nie znajdziemy informacji.
Przyszliśmy do szacownego jubilata w skromnym gronie. Nie tak
jak rok, czy dwa lata temu. Kapitan
Jarosław Małek, organizator naszej
wizyty u pana Stanisława, zawiadomił nas, że jubilat, po wczorajszej rodzinnej uroczystości czuje się słabiej.
Naszą delegację i obecność ograniczyliśmy więc do minimum. Trudno
od stuczterolatka wymagać kondycji
stulatka.
– Zacząłem wczoraj 105 lat – powiedział z humorem pan Stanisław.
Urodził się 20 maja 1907 roku. Kiedy rozmawiałem z nim o wydarzeniach II wojny światowej, roześmiał
się i powiedział, że pamięta jeszcze
jak z ojcem obserwował Austriaków,
którzy mieli okopy na ich polu pod
Jedlińskiem, w 1916 roku.
Stanisław Życki miał wtedy 9 lat.
Dziś ma 104, ale wszystko pamięta,
jakby to było wczoraj. Sypie, jak z rękawa, datami wydarzeń i nazwiskami znajomych, kolegów z 72. Pułku
Piechoty im. Dionizego Czachowskiego, dowódców z 21. pp, w którym
służył we wrześniu 1939 roku.
– Ojczyzna dobrze przygotowała mnie do wojny. Służbę zasadniczą w 72. pp skończyłem w 1931 roku
w stopniu kaprala. Potem jeszcze
przeszedłem szkolenie w 1934 roku.
Moja małżonka, Eugenia, kiedy
odchodziłem na front zostawiając ją
Stanisław Życki
z trójką dzieci, wręczyła mi obrazek
Matki Boskiej i błogosławiła na drogę. Chyba byłem naprawdę pod jej
opieką, bo nieraz udało mi się wykaraskać z takich opresji, których nikt
w filmie by nie wymyślił.
A było tego niemało, szczególnie
w czasie wojny. Ucieczka z transportu
polskich jeńców do Rosji, próba rozstrzelania przez załamanego dowódcę punktu sanitarnego, przejściowy
obóz jeńców wojennych w Radomiu,
w którym rozstrzelano 150 żołnierzy za próbę wydostania się na wolność. Działalność konspiracyjna pod
bokiem stacjonujących w jego domu
Niemców i wiele innych podobnych,
niewiarygodnych sytuacji.
– Oficjalnie nie byłem w żadnej organizacji konspiracyjnej, ale miałem
u nich większe zaufanie niż niejeden
łącznik. Często powierzano mi misje,
bo byłem poza podejrzeniem. Nikt nie
łączył mnie z żadną organizacją i dlatego udawało mi się wywiązać z zadań.
W czasie wspomnień przewija się
niekiedy wątek rany, jaką odniósł
pan Stanisław we wrześniu 1939
roku. Odczuwa ją do dziś, może tym
bardziej, że na jednej z komisji powiedziano mu, że odniósł ją nie w tej
wojnie co trzeba i dlatego nie jest inwalidą wojennym.
Zresztą, jak sam mówi, nie uznaje lekarzy. Odwiedza ich tylko wtedy
kiedy potrzebna mu jest recepta na
przygotowywany w aptece lek ziołowy. Leczy się sam, można by powiedzieć, od 104 lat. Antybiotyki i chemia to nie dla niego. Leki ziołowe są
najlepsze na wszystko. Stosuje je dla
siebie i dla swojej rodziny. Nie uznaje
innym medykamentów. Może dlatego
właśnie doczekał takiego wieku? Jego
recepta na długowieczność? Nie ma
takiej. Raz w życiu, około 90 lat temu,
zapalił papierosa i stwierdził, że mu
nie smakuje. Alkohol? Pierwszy raz
w wojsku i z podobnym skutkiem.
– Zioła i jeszcze raz zioła – zapewnia pan Stanisław i sam jest najlepszym dowodem na to, że wie co mówi.
Jacek Lombarski
– Obiecuję, że w XX konkursie dziennikarskim, główną nagrodą będzie kamera –
powiedział wiceprezydent Radomia, Ryszard Fałek.
– To my zostajemy na następny rok – powiedziały jednogłośnie laureatki XIX edycji
konkursu, trzecioklasistki Adrianna Izydorska i Katarzyna Szwajca.
Dziennikarskie pasje
Celem konkursu dziennikarskiego, organizowanego od wielu lat
przez Publiczne Gimnazjum nr 5
w Radomiu, jest rozwijanie zainteresowań młodzieży środkami masowego przekazu, rozróżnianie gatunków
publicystyki oraz odkrywanie talentów dziennikarskich.
W pierwszym etapie konkursu składane są prace pisarskie uczniów. Mają oni tutaj znaczną dowolność, ponieważ mogą wybierać
między reportażem, felietonem, wywiadem, recenzją. Każdy według
własnego uznania i upodobania.
Nie ma również żadnych ograniczeń, co do tematu pracy. Tutaj jednak zdarzyło się wśród nadesłanych
prac kilka opowiadań, które niestety, mimo swej często dużej wartości, nie mieściły się w kanonie sztuki
dziennikarskiej.
Ostatecznie spośród 40 nadesłanych prac do kolejnego etapu zakwalifikowanych zostało 23 uczniów, spośród których do finału przeszło 12.
24 maja znów stanęli w szranki.
Tym razem zadanie ich było najtrudniejsze. Prezentacja multimedialna,
zgłoszenie tematu na kolegium redakcyjnym i zaprezentowanie utalentowanego młodego człowieka.
O ile pokaz multimedialny nie
sprawił trudności, bo przygotowany
był w domowym zaciszu, o tyle dalsze konkurencje wprawiły finalistów,
jak i jurorów w pewne zakłopotanie.
Uczniowie najwyraźniej nie zrozumieli zleconego im zadania i zamiast
zgłoszenia tematu, przedstawiali gotowy materiał. Ponieważ po pierwszych trzech wystąpieniach sprawa
stała się jasna, decyzją jury udzielono
uczniom instrukcji. Dlatego następne
wystąpienia już były zgodne z udzielonym wyjaśnieniem, trzem pierwszym uczestnikom pozwolono wystąpić jeszcze raz, aby dać im szansę.
I trzeba to przyznać, wykorzystali ją
doskonale, wykazując się dziennikarskim dostosowaniem do zmieniających się ad hoc warunków.
Najgorzej wypadła jednak konkurencja trzecia i ona miała najwięk-
Zdobywca loteryjnego roweru Kamil Paleta z rodzicami Marzeną i Radosławem
„Radość” – dzieciom
Był rzut piłeczką w tarczę, skoki
na trampolinie, bieg z jak największą ilością piłek. W tej ostatniej
konkurencji dzieciaki upychały
piłki gdzie się dało. Między kolana, pod pachy, pod bluzkę. Niektóre wzięły ich taką wielką ilość,
że słychać było tylko pytanie: „Jak
mam iść, bo nic nie widzę”.
Co odważniejsi, niezależnie
od wieku, próbowali swoich sił
w biegu na szczudłach.
Była loteria fantowa, w której
główną nagrodę stanowił rower marki Ragazzi.
– Organizatorem festynu jest już
od ponad pięciu lat Oratoryjne Stowarzyszenie „Radość” Kongregacji Księży Filipinów Parafii „Matki
Bożej Królowej Świata” – powiedział mający pieczę nad sprawnym
przebiegiem niedzielnej zabawy
ks. Ireneusz Gizan. – Opiekę nad
dziećmi w czasie konkursów wzięła na siebie młodzież ze wspólnoty „Ruchu Światło-Życie”. Co roku
w naszym festynie aktywnie uczestniczy 350–400 dzieci w najróżniejszym wieku. Są i przedszkolaki,
i uczniowie podstawówki. Przy
okazji i rodzice, dopingujący swoich pupili na przeszkodach, też
mają świetną zabawę.
Jacek Lombarski
szy wpływ na ocenę całościową. Zamiast zaprezentowania uzdolnienia
uczniowie po prostu prezentowali
zainteresowania, pasje lub marzenia
swoich rozmówców.
Ale, jak to mówi Zofia Kukla, dyrektor PG nr 5, w tym konkursie nie
ma przegranych. Poza trzema finalistami, pozostali uczestnicy otrzymali w prezencie książki autorstwa Ryszarda Kapuścińskiego.
Pierwsze miejsce i główną nagrodę ufundowaną przez wiceprezydenta Radomia, aparat foto-
graficzny, otrzymała w tym roku
Dominika Smolaga, uczennica II
klasy PG nr 8.
Drugie i trzecie miejsce uzyskały
wspomniane już na wstępie Adrianna Izydorska i Katarzyna Szwajca.
W przyszłym roku kolejna, XX
edycja konkursu. Tym razem jednak
organizatorzy zapowiadają pewne zmiany, które podniosą znacznie wymagania, już i tak niemałe,
z którymi będą musieli się zmierzyć
uczestnicy.
Jacek Lombarski
W niedzielę 5 czerwca,
jak zresztą co roku,
w Parku Leśniczówka odbył się Festyn Rodzinny.
Tłumy dzieciaków wykazywały się sprawnością
na 10 torach przeszkód.
Finalistki XIX edycji Konkursu Dziennikarskiego (od lewej) Katarzyna Szwajca, Dominika Smolaga i Adrianna Izydorska
6
RADOM
Konkurs fotograficzny
„Lwów i Kresy”
Towarzystwo Miłośników
Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Radomiu
zaprasza do udziału w konkursie fotograficznym pn.
„Lwów i Kresy”.
Historia Lwowa to także historia Polski. Możemy się jej uczyć na
Cmentarzu Łyczakowskim, w Katedrze, w Rynku, na Wysokim Zamku
i w wielu jeszcze, pełnych uroku zakątków Lwowa. Tematów do fotografowania na pewno nie zabraknie.
Podobnie na Kresach. Wołyń, Podole, Huculszczyzna dostarczą wielu
niezapomnianych wrażeń – warto je
utrwalić na fotografii.
Zdjęcia w formacie 13 x 18 (3 sztuki) prosimy nadsyłać pod adresem:
Restauracja „Legenda II” ul. Traugutta 31/33 26-630 Radom z dopiskiem „Konkurs fotograficzny” do
Miesiąc
wspomnień
Czerwiec upłynie radomianom pod znakiem
obchodów 35. rocznicy Radomskiego Czerwca ’76.
W tym roku są one wyjątkowo bogate.
1 września 2011. Nie będą przyjmowane pliki cyfrowe na płytach, ani
na innych nośnikach, jedynie zdjęcia
w podanym formacie czarno-białe,
bądź barwne.
Jury, w którym zasiądą fotograficy
wyłonią zwycięzcę. Nagroda główna to udział w wycieczce do Lwowa. Szczegóły: skład jury, sponsorów
i inne podamy wkrótce.
(mad)
Dzieci w obiektywie
Dziecko jest niezwykle
wdzięcznym tematem dla
fotografa. Portretowanie
dorosłych jest trudniejsze
niż fotografowanie dzieci.
Nr 8 • czerwiec 2011
Odpowiednie światło stwarzające nastrój, stosowny ubiór, ustawienie postaci tak, by ujęcie było
najkorzystniejsze. Dzieci przed
obiektywem są naturalne. Smutek, radość, nie są ukrywane. Przebywanie z dzieckiem przez kilka
chwil pozwoli doświadczonemu
Właściwie przez cały miesiąc trwać będą imprezy nawiązujące do
rocznicy. W ich organizację zaangażował się przede wszystkim Urząd
Miejski i NSSZ „Solidarność” Ziemia Radomska, przy dużym wsparciu Instytutu Pamięci Narodowej, Archiwum Państwowego, Muzeum im. Jacka Malczewskiego i innych miejskich placówek kultury
oraz kurii diecezji radomskiej.
Tegoroczne uroczystości rozpoczęły się... w radomskim teatrze.
Czwartego czerwca odbyła się tu premiera spektaklu „Ballada uliczna” wg tekstu radomskiej pisarki Teresy Opoki, spektaklu przygotowanego specjalnie na rocznicę. Bohaterką tej opowieści jest pani
Lodzia, dawny pracownik SB, dziś leciwa i zgorzkniała mieszkanka
kamienicy przy ulicy Piłsudskiego. Na drugim – równoległym – planie inny bohater Andrzej Kowalski, pracownik „Waltera” opowiada o
wydarzeniach sprzed 35. lat. Spektakl wykorzystuje materiały archiwalne – zdjęcia i filmy – dotyczące Czerwca’76.
Kilka dni później, 7 czerwca, przed gmachem Corazziego otwarto
wystawę plenerową „Zaczęło się w Walterze”, prezentującą fotografie
i reprodukcje dokumentów związanych z wydarzeniami w 1976 r.
– Chcemy pokazać, że Czerwiec ‘76 to czas dumy dla radomian
i dla całej Polski. Data 25 czerwca 1976 roku jest olbrzymim wkładem
w życie nie tylko miasta, ale i całego kraju – podkreślał wtedy prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak.
Imprezy związane z obchodami rocznicy odbywają się co kilka dni. Wszystkich nie sposób tu wymienić. Na pewno wspomnieć
trzeba o otwarciu wystawy (10 czerwca w budynku kurii diecezji radomskiej, przy ul. Malczewskiego 1) pt. „… ksiądz musi zaprzestać”,
wspominającej życie i działalność ks. Romana Kotlarza. Młodzieży
przypomnijmy: ks. Kotlarz błogosławił idących na czerwcowy protest robotników, a kilka dni później został pobity przez „nieznanych
sprawców”, w wyniku czego zmarł. Dodajmy, że jedną z osób, które objęły honorowy patronat nad tegorocznymi uroczystościami jest
siostra księdza Michalina Kawalec.
14 czerwca w „Resursie” o godz. 18 odbył się finał projektu „Radom Czerwiec ‘76 – bądźmy dumni”, w którym brali udział uczniowie radomskich szkół średnich. Zbierali oni m.in. materiały do własnego filmu dokumentalnego o uczestnikach i ofiarach radomskiego
Czerwca ’76. Po projekcji filmu otwarta została również wystawa
„Dawne klimaty”, pokazująca życie w latach 70. ubiegłego wieku.
Wystawę (17 czerwca o godz. 12) otworzy też Muzeum Sztuki Współczesnej. Jej tytuł to „Radomski Czerwiec 1976 w 35-lecie wydarzeń”,
fotografowi poznać jego zachowania i utrwalić je na zdjęciu. Udało
się to w jakimś stopniu Katarzynie
Woźniak, studentce WSH w Radomiu. Prezentowała już czarno-białe zdjęcia dzieci na wystawach. Zamieszczamy dwa z nich wybrane
przez autorkę.
(mad)
Czytelnicy piszą
Panie Redaktorze
Przeczytałem kolejny – ciekawy wspomnieniami, ale i aktualnością numer „Gazety Radomskiej. Temat Bramy Krakowskiej jest dla mnie powrotem do czasów, kiedy pracowałem w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, mając kontakt
z osobami wymienionymi na ostatniej stronie gazety. Wyobrażam sobie też, jak z właściwą sobie swadą wypowiedziałaby się jeszcze jedna działająca wtedy w ochronie zabytków
Radomia osoba – Major Osiński*. Myślę że mój satyryczny,
wierszowany komentarz oddaje, choć w małej cząstce to, co
słyszę – a przecież ciągle go słyszę.
Zabytek – to jak panny cześć
Kiedy wątpliwy – huczy Wieś!
Toć to nie Wilno z Ostrą Bramą
Więc cóż z „radomską” taki lament?
Przecież jest znakiem czasów nowych
Teraz opony (nie podkowy)...
Wszak letnie i zimowe mamy
Więc sezonowe są też bramy.
...
Czym się szczyci Architekt w dobie ekonomii
Nie Łukiem Triumfalnym – triumfem gastronomii
Jacek Kowalczewski
* Michał Tadeusz Osiński ps. „Brzęk” 29.09 1892 – 12.09.
1983, rotmistrz, poseł, działacz społeczny, urodzony w Radomiu. W 1914 przerwał studia techniczne w Niemczech
i zaciągnął się do I Kompanii Kadrowej Legionu. W 1918
uczestniczył w rozbrajaniu garnizonu austriackiego w Radomiu. Utworzył Radomski Szwadron Ułanów, walczył
w wojnie bolszewickiej 1919-1920. W latach 1930–1938 poseł na Sejm II RP. Od 1932 Sekretarz Generalny Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, sekretarz generalny komendy głównej Związku Legionistów. Brał udział w Wojnie
Obronnej 1939 r. Okupację spędził w oflagu w Woldenbergu.
W 1945 powrócił do Radomia. Zabiegał o rewaloryzację
Miasta Kazimierzowskiego. Założył Klub Miłośników Radomia i Ziemi Radomskiej, współzałożyciel Radomskiego
Towarzystwa Naukowego. (wyjaśnienia redakcji)
Wystawa „Zaczęło się w Walterze”
a prezentować będzie przede wszystkim fotosy, dokumenty, pamiątki
udostępnione przez radomską “Solidarność”.
24 czerwca o godz. 19 w hali MOSiR przy ul. Narutowicza odbędzie się koncert pieśni operowych i operetkowych „Muzyczna podróż z Wiednia do Wenecji”.
Dzień później w obchodach weźmie udział prezydent RP Bronisław Komorowski. O godz. 18 rozpocznie się msza przy Pomniku Radomskiego Czerwca 76, którą celebrował będzie biskup Henryk Tomasik, ordynariusz diecezji radomskiej. O godz. 20 w Zespole Szkół
Muzycznych początek koncertu “Ludziom Czerwca 76” w wykonaniu Radomskiej Orkiestry Kameralnej.
26 czerwca rocznicowe uroczystości zakończą się promocją reedycji płyty „Misterium Dźwięku Pamięci Wydarzeń Radomskich
Czerwca 1976” i koncertem w wykonaniu jej twórcy – Roberta Grudnia. Początek o godz. 19.30 w kościele oo. Bernardynów.
Dodajmy, że oprócz prezydenta Komorowskiego i Michaliny Kawalec patronat honorowy nad tegorocznymi uroczystościami objęli
także kardynał Józef Glemp i przewodniczący NSZZ “Solidarność”
Piotr Duda.
AKA
7
D AW N Y C H W S P O M N I E Ń C Z A R
Verba volant,
scripta manent
Kontynuując cykl wspomnień pod
wspólnym tytułem „Słońce za pazuchą” przypominam lata kolei parowej. Dzisiaj niezbyt zrozumiały dla
najmłodszych wiersz Juliana Tuwima
„Lokomotywa”, dla nas w latach 50.
był w pełni czytelny, bo jeździliśmy pociągami z lokomotywą parową: „(...)
stoi i sapie, dyszy i dmucha, żar z rozgrzanego jej brzucha bucha...”. Taka
lokomotywa 100-kilometrową trasę z
Radomia do Warszawy pokonywała
w niespełna dwie godziny. Pociągi
przyjeżdżały tak punktualnie, że
regulowano zegarki wg ściśle przestrzeganych rozkładów jazdy.
Wszystko zaczynało się na dworcu PKP w Radomiu...
Słońce za pazuchą
(7)
Z biletem
albo peronówką
Jako dziecko często jeździłem
z babką do Warszawy. Ojciec pracował w stolicy i rzadko bywał w Radomiu. Warszawa, najpierw egzotyczna, wśród gruzów, powstającej
MDM i odbudowywanej, a właściwie rekonstruowanej Starówki, stała się z czasem moim drugim miastem rodzinnym. By wyjść na peron
trzeba było mieć ważny bilet kolejowy albo peronówkę. Odprowadzający podróżnych musieli taką
peronówkę kupić w kasie, bo inaczej bileterzy zamykali przed nimi
przejście. Przejść na perony było
trzy. Z lewej i prawej strony obecnego dworca PKP dochodziło się
do betonowych bramek schodami.
Schody prowadziły też do kolejnego
wejścia przez środek holu dworcowego. Była to jedna wielka stodoła
z przechowalną bagażu na dole.
Kasy mieściły się na zewnątrz,
w baraku po lewej stronie dworca,
gdzie z czasem wybudowano gmach
poczty. Tunelu pod torami jeszcze
nie przeprowadzono...
Do 10. roku życia jeździłem „na
gapę”, decydowała babka, która
miała wolny przejazd po dziadku
kolejarzu. Gdy konduktor pytał – ile
ten kawaler ma lat, zawsze padała
odpowiedź – jeszcze nie skończył
siedmiu. Do siedmiu lat dzieci jeździły za darmo, później uczniowski bilet był z 33-procentową zniżką. Byłem raczej drobnej budowy
i „przemycić” mnie było łatwo. Miało to także inne zalety, czasami jakiś
wesoły podróżny wsadził mnie jak
bagaż na półkę, ku ogólnej uciesze
współpasażerów, przy mojej radosnej akceptacji. Tylko babka ostrzegała: – „Niech go pan nie upuści”.
Pasażerów na gapę było więcej.
Prawdziwi gapowicze byli znacznie
starsi. Unikając konduktora rozmieszczali się na dachach wagonów
(nie było trakcji elektrycznych) i na
buforach między wagonami. Jeździliśmy drugą klasą, była jeszcze
pierwsza z pluszowymi kanapami
i trzecia, mówiono o niej „bydlęca”,
zaopatrzona w twarde drewniane
ławy. Z Radomia do Warszawy pociąg pospieszny zatrzymywał się
w Warce pod pompą wodną. By
uzyskać parę uruchamiającą turbiny trzeba było podgrzać wodę
w kotle parowym...
Pospieszny docierał do Warszawy w półtorej godziny, osobowy
w dwie godziny i 10 minut. W Piasecznie szykowaliśmy się już do
wyjścia. W Warszawie Zachodniej
stałem przy drzwiach, by wysiąść
jako pierwszy. Rozpoznawałem otoczenie czytając napisy na murach.
Także reklamowe, w stylu „Pranie
szybkie i oszczędne daje tylko mydło jędrne”. Na Dworcu Głównym
przechodziłem obok dymiącej jeszcze lokomotywy, patrząc na kolosa.
Podczas drogi nie mogłem się wychylać, by nie zaprószyć oczu. Iskry
sypały się z komina nieustannie.
Na ulicę Żurawią szliśmy z dworca pieszo Alejami Jerozolimskimi,
później skrótem przez Poznańską.
Zatrzymywałem się przy kolejce,
zwanej wtedy EKD (Elektryczna
Kolejka Dojazdowa), później zmieniono jej nazwę na WKD (Warszawska...).
W Warszawie nie było ulicy, na
której w krajobraz nie wpisywałyby się gruzy. Tworzono nowe ich
zwały rozwalając mury kamienic
nienadające się do zamieszkania.
Z zaciekawieniem obserwowałem
budującą się Marszałkowską Dzielnicę Mieszkaniową „MDM dzielnica zakochanych, MDM przyszłości
naszej dom”. Z głośników rozstawionych na ulicach rozbrzmiewały
te i inne przeboje. „Pójdę na Stare
Miasto, nie byłam tam od wczoraj,
nie mogłabym w nocy zasnąć, gdybym nie poszła dziś. Widzę domy
w kolorach, jak się wznoszą ku
gwiazdom, a latarnie wieczorem
karzą marzyć i śnić...”. Warszawa
pomimo ran odniesionych w Powstaniu była kolorowym, żywym
miastem. Wieczorne neony świadczące o wielkomiejskości, zabawy
na placach, plażowicze i kajakarze
nad Wisłą, a w czerwcu „wianki”...
Po wakacjach spędzonych w Warszawie przyjeżdżałem do Radomia,
by pójść do szkoły. Czekałem na tę
chwilę. Tyle miałem do opowiadania o mieście z syrenką w herbie.
Taki herb przyczepiałem do czapki
i dzielnie znosiłem zaczepki „te,
warszawiak”. Po szkole w mieszkaniu przy ul. Traugutta otwierałem
klaser, przeglądając znaczki pocztowe, także te ostatnie, jakie udało mi
się kupić na Poczcie Głównej przy
ul. Poznańskiej w Warszawie. Pamiętam, że była na nich cała niemal
powojenna historia – orły z datą wyzwolenia miast, zburzona Kolumna
Zygmunta i kościół św. Aleksandra.
Był znaczek z napisem „elektryfikacja wsi” i z gołąbkiem pokoju. Jak
dowiedziałem się później – narysowanym przez Pabla Picassa.
Z dziecięcych spacerów po Warszawie pozostał w pamięci zapach
smoły wylewanej tonami na jezdnie
ulic i duszący pył z gruzowisk. Radom w tym czasie był cichym i spokojnym miastem. Tylko syreny fabryczne z najbliższych mojemu domowi
Zakładów Metalowych budziły mnie
ostrym dźwiękiem każdego ranka.
Jerzy Madejski
8
K U LT U R A
Nr 8 • czerwiec 2011
Pół wieku z RTF
Radomskie Towarzystwo Fotograficzne założył przed 50. laty Wojciech Stan,
koneser sztuki, pasjonat fotografii, autor wielu fascynujących wystaw
i albumów fotograficznych.
Towarzyszyła mu grupa parających się fotografią zawodowo i amatorsko kolegów. Niektórzy z nich nadal fotografują, choć na nieco innym
sprzęcie i inną techniką...
I to chyba najważniejsza zmiana
w 50-letniej historii RTF. Nikt już,
albo niewielu tylko korzysta z ciemnych pomieszczeń, w których wywołuje się negatywy i uzyskuje odbitki na papierze. Jest inaczej. Cyfrowy
plik obrabiamy w komputerze i przesyłamy do odbiorcy. Papierowe fotografie nie są już przygotowywane
w skomplikowanym procesie i praktycznie każdy może je wydrukować
w domu stosując odpowiedni tusz
w drukarce. Jednych to zadowala,
inni tęsknią za dawnymi czasy, gdy
korzystano z powiększalnika.
Ale w fotografii liczy się nie tylko technika, także, a może przede
wszystkim, spojrzenie, postrzeganie odbitego od przedmiotów światła, umiejętne kadrowanie. To się nie
zmieniło. Przykładem 66 zdjęć zro-
bionych przed laty i współcześnie,
zaprezentowanych podczas jubileuszu w „Łaźni”. Prezes RTF Leszek
Jastrzębowski postarał się by jubileusz wypadł okazale. Goście dopisali, cieszyła obecność młodzieży. Wi-
ceprezydent Ryszard Fałek przekazał
Towarzystwu medal „Bene Merenti
Civitas Radomiensis” ustanowiony
w 2002 roku przez prezydenta Radomia za wybitne zasługi dla rozwoju
miasta.
mad
Poczytajmy dzieciakom
Czy dzieci wymagają rozpieszczania? Być może. Czy trzeba im kupować co rusz nową zabawkę?
Bardzo wątpliwe. Ale na pewno trzeba je wychowywać. I czytać im książki.
Można się tylko cieszyć, że są jeszcze ludzie i instytucje, którzy dostrzegają, jak niebezpieczne jest
zostawianie dziecka sam na sam
z komputerowymi grami i telewizyjnym programem, i jak ważny jest
kontakt rodzica z dzieckiem, wspólnie spędzone choćby pół godziny dziennie, na niegłupiej zabawie.
W tym roku dziesięciolecie obchodzi
rozpoczęta przez Fundację ABCXXI
społeczna akcja „Cała Polska czyta
dzieciom”, która zachęca rodziców,
wychowawców i innych dorosłych,
do codziennego, co najmniej 20-minutowego czytania dzieciom.
Radom też czyta
Od lat radomskie instytucje również włączają się w akcję. W tym roku
np. w Młodzieżowym Domu Kultury bajki czytali prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak, dyrektor
radomskiego teatru Zbigniew Rybka oraz Justyna Piątek, dziennikarka TV Dami. Jak zwykle specjalnych
lektorów zaprasza również Miejska
Biblioteka Publiczna. Jeszcze pod
koniec maja wspólne czytanie połączone z pokazami karate przeprowadził Tomasz Rodakowski z Klubu
Karate „Tomo”.
Dla dzieci czytały też m.in. aktorki
radomskiego teatru: Magdalena Witczak i Magdalena Pawelec.
Warto też wspomnieć o kolejnej,
podobnej akcji, „Czytamy Dzieciom”,
zorganizowaną w Dzień Dziecka
głównie przez radomskich policjan-
tów. W jej ramach m.in. rzecznik
prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu Łukasz Szymański,
wiceprezydent miasta Ryszard Fałek, Monika Sokołowska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu
odwiedzili najmłodszych pacjentów
radomskich szpitali, by opowiedzieć
o swojej pracy i oczywiście poczytać
książki.
Niech naszym małym wkładem
w czytelnicze akcje i jednocześnie
prezentem na Dzień Dziecka będzie
zarekomendowanie wspaniałego pisarza, który wśród polskich dzieci
jest już dość – ale cały czas za mało –
znany. Chodzi o Roalda Dahla (1916–
–1990).
Szpieg i pisarz
Już sam życiorys tego ekscentrycznego brytyjskiego pisarza, scenarzysty i publicysty nadaje się na całkiem
zgrabną fabułę. Przyszedł na świat
w norweskiej rodzinie (czego ślady
w jego książkach łatwo znaleźć)
mieszkającej na terenie Walii. Ukończył szkołę średnią, ale na studia
nie poszedł, wolał pracę w Shell Oil
Company. Po wybuchu II wojny
światowej wstąpił do Royal Air Force (RAF) i został pilotem. Został zestrzelony nad Pustynią Libijską i spędził kilkanaście tygodni w szpitalu.
W 1942 r. Dahl przeniósł się do Waszyngtonu, gdzie został attaché wojskowym i... brytyjskim szpiegiem.
Znany był jako uwodziciel kobiet (co
czynił również w celach wywiadow-
czych) i wielbiciel wystawnych balów. Pisał dla Hollywood, m.in. kilka scenariuszy do serialu „Alfred
Hitchcock przedstawia” oraz dialogi do bondowskiego „Żyje się tylko
dwa razy”. Ożenił się z aktorką Patricią Neal. Sławę przyniosły mu jednak
książki. Wydał dwie autobiografie,
dwie powieści dla dorosłych i – przede wszystkim – kilkanaście książek
dla dzieci. Wymieńmy najsłynniejsze (kilka do dziś sfilmowano): „Matylda”, „Charlie i fabryka czekolady”,
„Wiedźmy”, „BFO” (w Polsce znana też jako „Wielkomilud”), „Danny
mistrz świata”.
To, co decyduje o sile książek Dahla to nie tylko wspaniała – troszkę
pokręcona – wyobraźnia i niezwykły, czasami czarny humor. Dahl
nie traktował swoich małych czytelników jak głupków, niczego przed
nimi nie ukrywał, nie cukrował.
W jego książkach istnieje bieda,
śmierć, samotność, problemy z rodzicami, strach. Z tym wszystkim mali
bohaterowie opowiadań i powieści
Dahla muszą sobie jakoś radzić. Stawić temu czoło, zaśmiać się z tego.
„Kiedy miałem cztery miesiące,
mama nagle zmarła i tato musiał się
mną zająć zupełnie sam” – tak zaczyna się np. „Danny mistrz świata”. A nie jest to wcale smutna książka. Pokazuje właśnie, jak szukać siły
i pogody ducha. Kiedy czyta się jak
to Danny ze swoim ojcem próbują
ukraść stado bażantów z lasów pewnego gburowatego dziedzica i poda-
ją ptakom rodzynki nafaszerowane
środkiem nasennym, można pęknąć
ze śmiechu.
Dahl wychowawca
Dahl jest też nienachalnym moralizatorem, jego książki w Polsce, oddającej się właśnie konsumpcyjnemu
stylowi życia, trzeba dzieciom czytać
właśnie dziś. W historiach Dahla wygrywają zawsze sympatyczne i raczej
biedne dzieci, czasami wyśmiewane, często z niekompletnych rodzin.
Dzieciaki, które muszą sobie radzić
z trudnościami i mają „pod górkę”.
One właśnie bawią się własnoręcznie
wykonanym latawcem. Albo narzędziami taty. Albo łażą po drzewach.
Budują domki z desek.
Zaś ewidentnie Dahl złośliwą kreską rysuje rozpieszczone, źle wychowane bachory. I rodziców, którzy takie
potworki wychowują, pozwalając im
na wszystko i nie wymagając niczego.
Tak, tak, Roald Dahl to również
obowiązkowa lektura dla rodziców.
Zwłaszcza dla tych, którzy na urodziny swoich pociech i Dzień Dziecka idą do marketu i kupują koszyk
plastikowych robotów, barbie, czy
innego badziewia made ich China.
Dahl, choć może nie tak popularny jak Astrid Lingren, czy A.A. Milne,
w Polsce w ostatnich latach wydawany był na tyle często, że bez problemu
można znaleźć jego książki w księgarniach i bibliotekach. Jeszcze na początku lat 90. nakładem wydawnictwa GiG
wyszło kilka jego książek z niepokojącymi, oryginalnymi ilustracjami Franciszka Maśluszczaka. Potem pojedyncze tytuły wydawały inne oficyny.
A ostatnio Zysk i S-ka wydało większość książek Dalha dla dzieci w ładnie
opracowanej serii z zabawnymi, uroczymi rysunkami Quentina Blake’a.
I jeszcze strona internetowa dla
zainteresowanych: www.roalddahl.
com. Gorąco polecam!
9
HISTORIA
Radomscy ułani
w Kuklówce
Bo kto by chciał mieszkać
w muzeum – żartuje gospodyni Aleksandra Biniszewska. – Zdecydowaliśmy się
zupełnie niespodziewanie,
w trakcie wizyty złożonej nam przez serdecznego przyjaciela, profesora
Tadeusza Łodziana. Kiedy
tu przyjechał i rozejrzał się
po domu, wyznał: „Pierwszy raz od sześćdziesięciu
lat jestem w najprawdziwszym lwowskim pomieszkaniu. Tu musi być muzeum!”.
Temu pomysłowi wtórował
Jerzy Janicki.
Nieopodal Grodziska Mazowieckiego, w Kuklówce Radziejowskiej, przenosimy się w odległy, niezapomniany świat. W kępie drzew
skrywa się dwór z polskich Kresów.
W tym miejscu ożywają wspomnienia dziadków, kresowiaków.
Nieuprzedzeni przez Andrzeja
Dudźca, stajemy zauroczeni przed
wyłaniającym się z kępy drzew gospodarstwem i dachem pokrytym
gontem. Bryła dworu zamknięta z trzech rogów alkierzami, a naokoło najzwyklejsze gospodarstwo
z biegającymi po obejściu indorami puszącymi w nerwach czerwone podgardle i syczącymi gąsiorami.
Z małych stajni dobiega rżenie koni,
a w stodole kryją się zabytkowe sanie i powozy. Przed wejściem do
dworu angielski klomb cieszy oko
różnokolorowym listowiem. Nad
wejściem napis: „Bóg stworzył Człowieka, Człowiek Rodzinę, Rodzina
Ojczyznę. Jam Dwór Polski co strzeże Tego mężnie.”
Dwór jest wierną kopią tego, który stał w województwie stanisławowskim na Ukrainie.
– Odtworzyłam go na podstawie
rysunków, które wykonywałam według wskazówek mojej babci – powiedziała Aleksandra Biniszewska,
właścicielka dworu.
W tym kresowym klimacie przyjazną przystań znaleźli kawalerzyści
z 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich
z Grodziska Mazowieckiego. Tu,
w bibliotece, odbywają się ich spot-
Pokaz musztry kawaleryjskiej w wykonaniu Szwadronu Radomskiego i „Jazłowiaków”
kania organizacyjne, a na przylegającym padoku mają możliwość trenować swoje konie i doskonalić sztukę
kawaleryjską.
Tutaj właśnie, w tym niepowtarzalnym klimacie polskiego dworu, odbył się spektakl opowiadający
wrześniowe dzieje „Jazłowiaków” w
marszu na pomoc Warszawie. W rolę
pułkownika Edwarda Godlewskie-
Szwadronu Radomskiego oraz piechurzy z Sochaczewa.
Komentarzem opatrzył spektakl
radomski historyk, Przemysław Bednarczyk, autor wielu inscenizacji historycznych z okresu Powstania Styczniowego, wojny polsko-bolszewickiej,
oraz „Hubalowych Zaduszek”.
Opowieść o dziejach 14. Pułku
„Jazłowiaków” zakończył słowami:
Sanitariuszka z oddziału PWK Magda i ranny ułan Justyn
go wcielił się znany aktor Krzysztof
Kalczyński (aktualnie grający w takich serialach TV jak „Klan”, oraz
w filmie z 2010 roku „Mała matura
1947”).
Rotmistrza Andrzeja Sozańskiego,
który po szarży pod Wólką Węglową
zastąpił na stanowisku rannego pułkownika Godlewskiego, zagrał młody aktor Jan Staszczyk.
W tym kameralnym spektaklu,
w którym nie liczyła się ilość widzów, ale jakość inscenizacji, wystąpili również kawalerzyści z 14. PUJ
z Grodziska Maz. i Komarowa, ze
„Dla wielu z tych żołnierzy nagrodą
był brzozowy krzyż, a zasługą dług
spłacony Ojczyźnie.”
Po spektaklu widzowie mieli możliwość obejrzeć inscenizację ataku piechoty na stanowiska niemieckie oraz
szarżę kawalerii. Kolejnym punktem
programu była musztra paradna kawalerzystów poprowadzona przez Tomasza Szulfera z Radomskiego Szwadronu
i pokaz władania szablą i lancą w wykonaniu „Jazłowiaków” z Grodziska Maz.
Tak inscenizacja, jak i pokazy nagrodzone zostały gromkimi brawami.
Jacek Lombarski
10
RADOM
RANKING LOKALI GASTRONOMICZNYCH
Radomska „Legenda”
Są dwa lokale pod tą nazwą. Jeden nieco starszy przy ul. Piłsudskiego 1, drugi, przekazany w użytkowanie przed trzema laty, na ul. Traugutta
31/33. W tym starym sześcioletnim
w scenerii przypominającej mieszkalne wnętrza, z bibelotami, starymi radioodbiornikami i telewizorem, który dawno już przestał pełnić swoje
funkcje, można zamówić pizzę, sałatki, różnego rodzaju napoje. Stary Radom przypominają reprodukcje zdjęć
i obrazów sprzed lat. W tej atmosferze
pizza smakuje wyśmienicie. Można tu
zamówić ją w ponad 40 gatunkach, od
tradycyjnej Margherity, która zgodnie
z recepturą mieni się włoskimi barwami narodowymi: zielona (bazylia),
czerwona (sos pomidorowy), biała
(ser). Opowiedział mi o tym specjalista
od przyrządzania egzotycznych dań –
Tymoteusz, który praktykował w gastronomii na jednej z greckich wysp,
skąd przywiózł wiedzę tajemną, któ-
rej nikomu nie chce zdradzić. W menu
jest też pizza, o rodzimie brzmiącej
nazwie Pan Tadeusz z ananasem, oregano i szpinakiem. Bardziej ostra jest
Corleone. Mafiosi tu jednak nie zaglądają, a młodzież z okolicznych szkół
próbuje różnych smaków.
Włoskie dania uzupełnia menu
w „Legendzie” przy ul. Traugutta. Możemy zamówić makarony, dania mięsne i rybne. Zapraszamy! Miła obsługa
uzupełnia przyjazną atmosferę.(mad)
Nr 8 • czerwiec 2011
Miłosz w Europie
Czy można twórczość
Czesława Miłosza łączyć
ideą zjednoczonej Europy? Próbują to robić również w Radomiu.
W czerwcu ruszyła impreza
„Rodzinna Europa”, która ma za
cel uczczenie zarówno Roku Miłosza, jak i przewodnictwa Polski
w Unii Europejskiej. Pretekstem stał
się fakt, że Czesław Miłosz – autor
„Rodzinnej Europy” – stale powracał w swojej twórczości do tematu
Kresów Wschodnich, a także tożsamości i kultury europejskiej.
Serię spotkań, odczytów, pokazów filmowych zorganizowały m.in.: „Resursa”, Instytut Filologiczno-Pedagogiczny PR, ZSO
nr 4 i PG nr 13.
Wszystko zaczęło się w „Resursie” od projekcji filmu „Pol-
ska Love Serenade”, który traktuje
o stereotypach w relacjach polsko-niemieckich.
Z kolei 8 czerwca przed pomnikiem J. Kochanowskiego zebrali się
ci, którzy chcieli głośno zaprezentować innym wybrany wiersz Miłosza.
Pod hasłem „Miłosz do Radomia”
utwory polskiego noblisty czytali
m.in. wiceprezydent Ryszard Fałek,
komendant straży pożarnej Paweł
Frysztak, dyrektor MZDiK Kamil
Tkaczyk, radomscy poloniści, policjanci, politycy, artyści.
W ramach imprezy m.in. rozstrzygnięto też X Konkurs Literacki
“Nastolatki Wiersze Piszą”; dr Anny
Spólna zaprosiła na odczyt w Instytucie Filologiczno-Pedagogicznym
PR „Poeta, który „znalazł się w Nigdzie”. Orfeusz i Eurydyka Czesława
Miłosza”; zaś w „Resursie” otwarto wystawę fotografii „Niewidzialna
Litwa” Mariusa Jovaisa.
AKA
Podziękowanie
Korzystając z uprzejmości redakcji „Gazety Radomskiej”, pragnę podziękować
w imieniu dyrekcji, uczniów i Rady Rodziców, wszystkim uczestnikom tegorocznej uroczystości za tak liczne przybycie na organizowaną przez Zespół Szkół Zawodowych i Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Łodzi rocznicę śmierci
naszego Patrona. Szczególnie pragnę podziękować Stowarzyszeniu Vis-Radom
i panu Przemysławowi Bednarczykowi za udzieloną nam, już kolejny raz, pomoc
w przygotowaniu części artystycznej.
Beata Mroczkowska – dyrektor ZSZ
im. majora Henryka Dobrzańskiego – Hubala w Radomiu
R
E
K
L
A
M
A
11
ROZMAITOŚCI
„CWAŁEM” przez parkur
Pogoda jak zwykle dopisała. Kilka ostatnich deszczowych
dni mroziło humor organizatorom zawodów jeździeckich,
członkom MKJ „Cwał” na Wośnikach, ale kapryśna aura
pokazała swoje pogodniejsze oblicze.
– To już szesnaste organizowane
przez nas zawody jeździeckie – powiedziała Halina Marciniak, dyrektor Zespołu Szkół Integracyjnych
im. Jana Pawła II w Radomiu i prezes oraz założyciel Międzyszkolnego Klubu Jeździeckiego „Cwał”.
– Pierwsze odbyły się na lotnisku,
kiedy MKJ mieścił się w udostęp-
nionych nam przez wojsko przedwojennych stajniach. Epizodem były
zawody zorganizowane tylko raz na
stadionie „Broni”. Obecnie, już po
raz ósmy, spotykamy się na parkurze przy Zespole Szkół Agrotechnicznych i Gospodarki Żywnościowej.
Mówię parkur, ale na co dzień jest
to jednak boisko szkolne. Pamiętam,
że kiedy organizowaliśmy tutaj po
raz pierwszy zawody, 8 lat temu, padał straszny deszcz. Boisko rozmokło
i wszystko wyglądało tragicznie.
W tych zawodach wzięło wtedy
udział ok. 180 koni. W ogóle nasze
zawody były pierwszymi zawodami
jeździeckimi w Radomiu po 27 latach przerwy. Znawcy tematu mówili mi, że to się nie uda, że w Radomiu
nie ma klimatu. Po 16 latach mogę
śmiało powiedzieć, że nie mieli racji.
Corocznie w zawodach bierze udział
do 100 koni. A jeśli chodzi o klimat,
to jest on zupełnie inny od tego, który panuje na zawodach w renomowanych ośrodkach jeździeckich, gdzie
organizowane są praktycznie przez
cały rok. Wiadomo, tam mają inną
bazę i dysponują innymi środkami.
Sądzę jednak, że dlatego do nas chętnie przyjeżdżają zawodnicy, bo tu
panuje inna, przyjacielska atmosfera i stawiają się prawdziwi miłośnicy
sportu konnego, dla których nie liczą
się trofea, ale sam udział. My stawiamy na młodego zawodnika, bo wiemy, że warto inwestować w młodzież.
Jest to piękny sport. Jest to kontakt
z żywym zwierzęciem, przyrodą. Staramy się, żeby mogli w tym uczestniczyć nie tylko bogaci, ale dzieci i młodzież, których nie byłoby stać, bo jest
to drogi sport.
wody organizowane w MKJ „Cwał”
z organizowanymi gdzie indziej, muszę przyznać, że nie mogę im nic zarzucić. Organizacja jest doskonała.
Najlepiej świadczy chyba o tym corocznie duża ilość zawodników bio-
Coraz bardziej na Mazowszu
zmienia się i częstotliwość, i charakter zawodów jeździeckich. Coraz mniej jest takich jakie organizuje
MKJ „Cwał”.
– Myślę, że wśród organizatorów zawodów jesteśmy reliktem. – powiedziała
Halina Marciniak. – Dajemy uczestnikom zawodów nieodpłatne wyżywienie, a wieczorem spotkanie przy ognisku i zabawę. To już się nie zdarza.
– Uczestniczę w tych zawodach od
samego początku. Nie byłem jedynie
raz – powiedział Jan Limanowski, sędzia główny. – Zawsze panowała tu
wspaniała atmosfera. Porównując za-
rących udział. Na te zawody przyjeżdżali tacy wspaniali jeźdźcy jak
choćby Eugeniusz Koczorski, bracia
Grzegorz i Bogusław Kubiak, wielokrotni mistrzowie Polski i ich synowie. Obserwuję tutaj coraz większy
udział młodych, a nawet bardzo młodych zawodników. Ten sport cały czas
jest jednak w modzie. Cieszy mnie, że
to właśnie przez młodych ludzi pielęgnowana jest ta polska miłość do koni.
Również od wielu lat wśród sędziów stale zasiada Jarosław Płatos,
sędzia-gospodarz toru i od lat trener
sekcji sportowej MKJ „Cwał”.
Jacek Lombarski
zebrała się tu już grupka osób przygotowujących się do startu. Krótka rozgrzewka i ruszyli. Jedni w dwanaście
minut pokonali dystans 2,5 kilometra, inni znacznie mniejszy. Wystarczyło spojrzeć na tabelę, zestawić wiek
z wynikiem i już wiedzieliśmy na co nas
było stać. Ci, którzy biegają często, znają swoje możliwości, ale zawsze warto
wiedzieć, czy poprawiliśmy wynik.
Pani Anna Mantorska reprezentowała grupę wiekową 50 plus. W ciągu 12 minut pokonała 1830 metrów,
co – jak na kobietę – było dobrym wynikiem. Towarzyszył jej syn Ireneusz,
który cały czas niepokoił się o mamę,
bo jak mówił – kłopoty ze zdrowiem jej
nie omijają. Rodzina Mantorskich biegła z pieskiem, który bardziej był zziajany, niż jego właściciele. Na szczęście na
mecie wszyscy dostali butelkę wody.
Na bieżni pojawił się również prezes Klubu Maratończyka przy Politechnice Radomskiej, propagator
i organizator biegów, uczestnik prwie
90 maratonów – Tadeusz Kraska. Co
to dla niego dwanaście minut gdy
biega po kilka godzin na dystansach
czterokrotnie niemal dłuższych.
Dał jednak dobry przykład tym,
którym się nie chciało. Dodajmy, że
pan Tadeusz ma 62 lata. Tym razem
„zaliczył” ponad dwa i pół kilometra i już spieszył się, by wystartować
w kolejnym biegu.
Dla niektórych uczestników nawet 12 minut to zbyt długo na pełną
mobilizację i wysiłek. Tym bardziej,
że wielu chciało wypaść jak najlepiej i znaleźć się w tabeli w pierwszej grupie z wynikiem bardzo dobrym...
Niżej podpisanemu do wyniku bardzo dobrego zabrakło 230 metrów, to
dużo... Jedno okrążenie wynosiło 300
metrów z kawałkiem. Wynik dobry,
w kategorii wiekowej 50 plus w zupełności mnie satysfakcjonował.
Bieganie staje się coraz popularniejsze. Można się nim „zarazić”,
ale to „zdrowa choroba”. Sam biegam i zachęcam do tego wszystkich.
I jeszcze jedno – uczestnicy biegu
otrzymali za udział w teście Coopera
bardzo ładne koszulki. Niektórym,
gdyby to wiedzieli, wysiłek pewnie by
się „opłacił”.
Jerzy Madejski
Polska biega... przez Radom
W sobotę 11 czerwca także w Radomiu przystąpiono do ogólnopolskiego testu, w ramach akcji
„Polska Biega”. Byliśmy jednym z 19. miast w kraju. Każdy kto poddał się w tym dniu
„Testowi Coopera” mógł dowiedzieć się czy jego kondycja jest bardzo dobra, dobra, czy słaba.
W 1968 roku lekarz armii USA
Kenneth Cooper opracował zestawy testów, wśród których najbardziej
przydatny okazał się kurs dla biegaczy. Biegniesz 12 minut, jak potrafisz, a sędzia sprawdza jaki dystans
pokonałeś w tym czasie. Testy miały
miejsce na bieżniach stadionów. Biec
mogli wszyscy bez względu na wiek,
starty przewidziano co 20 minut,
a grupy nie mogły być większe niż
30-osobowe. W Radomiu wszystkich, którzy przystąpili do sprawdzianu kondycji pomiędzy godziną
10 a 16 było 37 osób. Przyczyn, dlaczego test nie przybrał masowego
charakteru, należy szukać w niewłaściwym rozpropagowaniu imprezy...
Na bieżni stadionu Zespołu Szkół
Technicznych przy ul. Limanowskiego zapewniono właściwe warunki
do biegania zgodnie z regulaminem
„Testu Coopera”, ale to zasługa warszawskiego AZS, głównego organizatora reprezentowanego w Radomiu
przez Piotra Szczebiota, na co dzień
studenta Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie.
– Najwcześniej stawiły się rodziny z małymi dziećmi – powiedział
pan Piotr. Najmłodsza uczestniczka sprawdzianu miała... 3,5 roku. Jej
siostra Ania Gierczak – 5 lat. Dziewczynkom towarzyszyli rodzice.
Gdy przybyłem na stadion, by samemu sprawdzić swoje możliwości,
12
O S TAT N I A S T RO N A
Radomska archeologia
Choć nie jest już tak źle, wciąż jeszcze nie jest najlepiej. Na palcach można wyliczyć
pozycje opisujące historię Radomia. Jeszcze mniej jest tych, które poświęcone są
badaniom archeologicznym naszego miasta. Na szczęście, w ostatnich dniach
półka miłośników regionu wzbogaciła się o trzy nowe opracowania.
– Dla historyków Radom stanowi nie tylko źródło wiedzy o przeszłości – pisał prof. Henryk Samsonowicz – lecz
także inspirację do dalszych poszukiwań i podejmowanie prób odpowiedzi na podstawowe pytania. Nie tylko
te, które dotyczą dziejów miasta, lecz także takie, na które
odpowiedź stanowi klucz do poznania najważniejszych
zagadnień dotyczących Polski i krajów sąsiednich.
Tę wiedzę czerpiemy z badań archeologicznych, które
od kilku lat prowadzone są intensywnie w Radomiu i regionie radomskim. Ich plonem są wydane ostatnio opracowania.
Pierwszym z nich jest najnowszy Biuletyn Kwartalny Radomskiego Towarzystwa Naukowego (tom XLIV
zeszyt 1–4) zatytułowany „Radom i region radomski
w świetle badań archeologicznych” opracowany pod redakcją Małgorzaty Cieślak-Kopyt, kierownika działu archeologii Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu
i Katarzyny Solarskiej.
Czytelnik znajdzie tutaj szereg materiałów omawiających prace badawcze prowadzone w latach 2008–2010.
Na szczególną uwagę zasługuje między innymi artykuł omawiający wstępne wyniki badań na ciałopalnym
cmentarzysku kultury przeworskiej w Nowej Żelaznej w
gm. Magnuszew. Jest to tzw. „zespół rodzinny”, w którym
pochowany został „wódz”, kobieta i dziecko. Niestety, ich
mogiła została już wcześniej przekopana przez współczesnych poszukiwaczy „fantów”, niszczących bezpowrotnie ślady, często unikatowe, dawnej kultury.
Natomiast w artykule Elżbiety Kłosińskiej i Katarzyny
Solarskiej dowiadujemy się o ciekawym znalezisku dokonanym przez osobę prywatną i przekazanym do Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Radomiu.
– Do Delegatury (...) został przyniesiony depozyt przedmiotów metalowych oraz fragmenty ceramicznego naczynia pochodzące z okolic Stawiszyna, gm. Białobrzegi.
– możemy przeczytać w artykule. – Odkrywca twierdził, że
natrafił na ten skarb podczas spaceru z psem – „tuż przy
ścieżce leśnej z ziemi wyłaniała się krawędź naczynia”.
Na skarb składały się dwa nagolenniki z brązu i dwa
ostrza siekier z żelaza pochodzących z VI wieku p.n.e.
– Prezentowany depozyt jest cennym znaleziskiem
wzbogacającym pradziejowe środowisko kulturowe na
obszarze Równiny Radomskiej – czytamy w artykule. –
Zespół ten niewątpliwie należy wiązać z warsztatem wytwórczości metalurgicznej kultury łużyckiej.
Kolejne opracowanie to materiały z sesji naukowej Instytutu Archeologii i Etnologii PAN „Radom – korzenie
miasta i regionu”, pod redakcją Marka Dulinicza, omawiające stan badań na rok 2009.
Ostatnia z nowości wydawniczych to „Dzieje ziemi radomskiej w średniowieczu – Okręg grodowy w Skrzynnie” Zbigniewa Lechowicza. Praca o tyle ciekawa, że
podejmuje niezbadany do tej pory, i nierozstrzygnięty
ostatecznie nawet przez Lechowicza, temat umiejscowienia grodu kasztelańskiego. Pozostaje otwarte pytanie, czy
znajdował się on w Skrzynnie czy w Skrzyńsku?
– Przedstawione pokrótce tezy historiograficzne nakazują maksymalną ostrożność w jednoznacznym lokalizowaniu grodu kasztelańskiego w oparciu o dzisiejsze
granice administracyjne interesujących nas miejscowości – pisał Lechowicz. – Dlatego weryfikację przedstawionych hipotez postanowiono oprzeć na nowych, niewykorzystanych dotychczas jakościach, czyli obserwacji
i materiałach pochodzących z badań archeologicznych,
którymi objęto Skrzynno, Skrzyńsko, Przysuchę i Gródek Leśny.
Omówione powyżej publikacje godne są polecenia nie
tylko miłośnikom historii, ale każdemu kogo interesują
dzieje naszego miasta. Dobrze napisane i bogato ilustrowane, ponieważ żyjemy w dobie „kultury obrazkowej”,
stanowić powinny ciekawą lekturę uzupełniającą do nauki historii, tak dla uczniów, jak i nauczycieli. Wszystkie
dostępne będą już niedługo w księgarni im. Gombrowicza w Radomiu.
Jacek Lombarski
Nr 8 • czerwiec 2011
Dni bardziej radomskie
Przed nami kolejne Dni Radomia. Według oficjalnych reklam magistratu mieszkańcy naszego miasta bawić się będą na: giełdzie monet
i pikniku naukowym (18 czerwca); rodzinnym festynie, wieczorze literackim i rockowych koncertach (24 czerwca), pokazach samochodów
i obchodach rocznicy Czerwca ‘76 (25 czerwca) oraz pikniku rodzinnym i występach kabaretowych (26 czerwca).
Kilkadziesiąt imprez wymienia się także jako towarzyszące Dniom
Radomia: a to regaty kajakowe, a to kartingowe wyścigi, a to przegląd
muzyki religijnej. Ich liczba dorównuje tylko ich różnorodności.
Trzeba się cieszyć, że na piękne czerwcowe dni i wieczory dla radomian przygotowano tyle atrakcji, że zarówno starsi będą mogli kulturalnie i miło spędzić czas, jak i młodsi wyszaleć się, na przykład podczas
sportowych zabaw.
Zawsze interesujący piknik naukowy, koncerty i kabaretony na
pewno przyciągną tysiące uczestników.
Pozostaje jednak pytanie: czym Dni Radomia mają być? Ciągiem niezwiązanych ze sobą imprez, ad hoc ułożonych w program obchodów? Może
na przyszłość warto pomyśleć o tym, by święto zwane Dniami Radomia
było rzeczywiście świętem miasta – to znaczy, by spróbować połączyć imprezy z promocją Radomia na zewnątrz i by przede wszystkim wydobyć,
uwypuklić czysto radomskie atuty. Choćby miejską Starówkę, która ewidentnie wykorzystana nie jest, a którą – planując dziesiątki imprez – można
by ożywić, zaprosić do niej radomian i nie tylko. I z tą łyżką dziegciu – wśród
pochwał – zostawiamy władze miasta do przyszłego roku.
Spacerowicz
Strzelcy pomaszerowali
na Ryczywół
Kolejny raz błonia nad Radomką w Ryczywole zapełniły się
wojskiem. Na wezwanie Kozienickiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych stawili się odtwórcy historii w zielonych mundurach i mundurach feldgrau. Po murawie zatętniły końskie kopyta i odżyła legenda polskiej kawalerii.
W majową niedzielę w Ryczywole odbyła się inscenizacja walk
na przedmościu maciejowickim.
Jest to tzw. „inscenizacja wrześniowa”, ale jej termin w maju jest
już tradycyjny. Cztery lat temu
odbyła się w tym samym miejscu
pierwsza inscenizacja walki pod
Wolą Chodkowską oddziału majora Hubala. Było to w ramach
obchodów śmierci majora Henryka Dobrzańskiego – Hubala, 30
kwietnia 1940 roku. Obecne inscenizacje nie mają już w tej chwili związku z Hubalem, ale pozostał tradycyjny, przyjęty przez
wszystkich termin na przełomie
kwietnia i maja, i wszedł do ogólnopolskiego kalendarza inscenizacji historycznych.
W tym roku na błoniach nad
Radomką spotkali się ułani z 22.
Pułku Ułanów Podkarpackich
z Garbatki, Szwadronu Radomskiego (Pododdział Kawalerii
i Kolarzy), 1. Pułku Strzelców
Konnych z Garwolina oraz piechurzy z grup rekonstrukcji historycznych piechoty polskiej
i niemieckiej z Iłży, Kielc, Łomży,
Tomaszowa, Kozienic.
Organizatorami przedsięwzięcia
byli: Kozienickie Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych, Starostwo
Powiatowe w Kozienicach, Gmina
Kozienice oraz Kozienicki Dom Kultury im. Bogusława Klimczuka. Całe
przedsięwzięcie jest jednym z działań w ramach projektu realizowanego przez Kozienickie Stowarzyszenie
Rekonstrukcji Historycznych „Każdy
dzień jest podróżą przez historię”.
Widowisko historyczne „Maszerują Strzelcy – rekonstrukcja odwrotowych walk Armii „Prusy” i 31. pułku
Strzelców Kaniowskich na linii środkowej Wisły” oparte zostało na motywach dramatycznych walk polskich
jednostek na przedmościu maciejowickim w dniach 10-15 września, już po
zniszczeniu mostu na Wiśle.
Mimo niesprzyjających warunków
atmosferycznych, obejrzał je tłum
widzów i nikt nie miał chęci uciekać
pod oczekujące na polanie parasole,
pod którymi można było znaleźć gorące przekąski.
Pokaz musztry kawaleryjskiej
przygotowany przez ułanów z Garbatki zebrał nie mniej oklasków niż
sama inscenizacja.
Jacek Lombarski

Podobne dokumenty

Gazeta Radomska

Gazeta Radomska trzeba powiedzieć, że opóźnienie jest skandaliczne. Najgorsze, że nikt nie wie, kiedy remont się zakończy. A na to zakończenie czekają i radomianie, i przejezdni. Od miesięcy bowiem pasażerowie PKP...

Bardziej szczegółowo