Pobierz - What`s Up Magazine
Transkrypt
Pobierz - What`s Up Magazine
e m a g a z i n Numer 13 | Maj 2016 | www.whatsupmagazine.pl | nakład 25 tys. | egzemplarz bezcenny p i e r w s z y rowe rowe Ścieżki kariery niemiecki Nowy lingua-lider d l a o u t s o u r c i n g u uber Weź podwieź kajaki Amazonką przez krk i k o r p o r a c j i sprytne kawy z Antypodów na plus Bielsko-Biała Wersja w pdf na www.whatsupmagazine.pl 2 what’s up? www.whatsupmagazine.pl Enter spis treści temat numeru 3Rowerowe ścieżki kariery rozmowa numeru 6 Z Uberem do pracy hr 8 Sprechen Sie Deutsch? przedstawiamy 10Bielsko-Biała 11 Sprytna kawa Rano srebrna Jubilee Line pęka w szwach. Jedna z nowszych linii londyńskiego metra kursuje dosłownie co dwie minuty, ale i tak wszystkich chętnych z węzła London Bridge w kierunku biurowców na Canary Wharf nie zabierze. Obywa się co prawda bez znanych z chińskich systemów metra „upychaczy” podróżnych, ale i tak tłok bywa niemiłosierny. W tym samym momencie do pracy w gorącej Lusace w Angoli mkną pracownicy portugalskich korporacji. Małymi busikami, taksówkami, służbowymi autami. Żar leje się z nieba, w korku zmyślne piruety kręcą motocykle, skutery, rowery. Pod każdą szerokością geograficzną świata chodzi o to samo – aby w jak najkrótszym czasie dotrzeć na stanowisko pracy. Z pastą do zębów na wardze, okruchami kanapki na spodniach, uwierającymi kluczami w kieszeni. Codziennie rozgrywa się szaleńczy wyścig z czasem: ma być szybciej, sprawniej, lepiej. Wystarczy jedna awaria, jeden wypadek, i nawet najbardziej sprawny system rozsypuje się jak domek z kart. Do pracy dojedziesz później, straci Twoja firma (pieniądze), stracisz Ty (odpracowując to w wolnym czasie). Obserwując starania różnych aglomeracji świata, łatwo zauważyć, że nie zawsze postęp i wszechobecna technicyzacja oznacza poprawę w dziedzinie komunikacji. W dobie powrotu do korzeni, popularności idei work-life balance, ekologicznego stylu życia, what’s up magazine pierwszy dla outsourcingu i korporacji www.whatsupmagazine.pl redaktor naczelny Rafał Romanowski zastępca Magda Wójcik wydawca Fundacja Aktywnych Obywateli im. Józefa Dietla dyrektor artystyczny & ilustracje Joanna Sowula fotografie Piotr Banasik editor (english) Łukasz Cioch korekta Agata Malczewska reklama Anna Głuc [email protected] + 48 503 920 670 kreacja i marketing Agencja Kreatywna Lemon Media facebook Whatsupmagazine.pl twitter @WhatsUpKrakow kontakt +48 519 636 121 [email protected] Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam i ogłoszeń. segregowania śmieci, oszczędzania kapiącej wody z kranu, łatwo zauważyć, że i w dziedzinie poruszania się po miastach jesteśmy u progu stopniowej ewolucji przyzwyczajeń. Na naszych oczach rowery – wynalazek przecież XIX-wieczny – odzyskały pozycję na komunikacyjnych mapach miast. Przez lata zapomniane, traktowane jako niegodne w konkurencji z coraz szybszymi i komfortowymi samochodami, okazują się obecnie jednym z lepszych pomysłów na poruszanie się po zatłoczonych miastach. W 2016 roku rowery panoszą się już niemal wszędzie, rowerową komunikacją stoją miasta Niemiec, Beneluksu, Skandynawii, miast Chin, Korei, Japonii. Również i w Polsce posiadanie roweru jest w modzie. Okazuje się, że spychany na margines dwukołowy pojazd ma obecnie znacznie więcej przywilejów, niż zatruwający środowisko i zajmujący zbyt pokaźną przestrzeń automobil. Zmiany w myśleniu skazanego na codzienne dotarcie do pracy człowieka wyczuwa też inny gracz globalnego rynku komunikacji – Uber. Odsądzany od czci i wiary, oblewany cuchnącymi cieczami przez warszawskich taksówkarzy produkt Ubera nie proponuje jednak nic szokującego. Chodzi o zwiększenie load factor na pokładach samochodów – po prostu wypełnienie ich pasażerami. Twoja tylna kanapa w samochodzie marnuje się rankiem w drodze do pracy – podwieź kogoś i zbij sobie koszty. Zbyt długo czekasz na taksówkę? Zobacz, kto jest w okolicy i skieruj go do siebie jednym kliknięciem. Queen & Kraków’s Bike Culture In 1978, one of the most iconic British rock bands, Queen, released their memorable single, Bicycle Race. The idea for the song came as the band’s lead singer, Freddie Mercury, saw Tour de France cyclists race outside the Mountain Studios in Montreaux. The official video for the single featured 65 nude models cycling vigorously around Wimbledon Greyhound Stadium. What an inspiration for our feature story in the spring edition of What’s Up Magazine! While the prospects for Kraków’s sports arenas may not be so jolly this season, cycling, biking and riding, on the other hand, certainly appear to have a bright future! That, in a city, where “old”, “traditional”, and “conservative” persist among the most entrenched reputation drivers. However, the amazing growth of one of Kraków’s key industries – yes, it’s you, I’m talking about – combined with the city’s ever more mature forms of social activism and young, success-hungry entrepreneurship, are reasons enough to believe that major progress has been on Kraków’s doorstep for quite some time now. It is thanks to you that some of the city’s most forward-thinking projects on sustainability, environment and quality of life actually stand a chance of making a real change – in near, rather than distant future. nieruchomości 12Prezentacja: INTER-BUD z miasta 14Ustawą w krajobraz dbamy o ciebie 16 Kobiece MMA | Zostać rodzicem siesta 18K(a)jak Kraków 19 Prezentacja: The Messy Head Hospital wokół stołu 20 Czas na piknik siedem uciech głównych 21Prezentacja: Galeria 22Kulturalny maj Więcej pasażerów – mniej samochodów. Nierealne? Wpiszcie w wyszukiwarkę hasła „Ahyeon” lub „Cheonggyecheon” i poczytajcie, jak 10-milionowy Seul – symbol ekonomicznego triumfu Korei Południowej – zamyka przecinające centrum drogi szybkiego ruchu i rewitalizuje przestrzeń po nich, wznawiając bieg wyschniętych rzek, sadząc drzewa, sprowadzając znów na ten obszar nieobecne od lat gatunki kwiatów, ptaków czy owadów. W majowym numerze „What’s Up Magazine” piszemy przede wszystkim o komunikacji. Uber i rowery – to nasze dwa główne tematy numeru. Obie oferty są coraz bardziej popularne wśród pracowników krakowskich korporacji, co nie powinno dziwić, skoro wg badań w te sposoby podróżuje głównie młodsza generacja. Owocnej lektury. Redakcja Let us dwell on the subject of bicycles for a while, much as they deserve it. In May, we not only share with you some of the most fascinating stories from cities that have love of bikes written all over their dna but show you how Kraków’s very own bike culture is increasingly heading towards the much-anticipated and long-delayed renaissance of the two wheels. Perhaps it’s the right moment to ask yourself, how many times you have included cycling or some kind of regular sports activity on your New Year’s Resolutions list. Do you seriously want to start your working days this spring by throwing invectives at other drivers stuck in the very same, wonderfully (ec)static, traffic jam? Like, seriously? Only a few revolutions happen overnight, but even those leave early traces of change in the air before they do. For some industries, like the hospitality industry or individual passenger transport, otherwise known as taxis, major change may have come as a big surprise. The emergence of Airbnb and Uber are already among the classics of the genre. We talk to Kacper Winiarczyk, head of Uber in Kraków, to explore trends in disruptive innovation. We also explain how important foreign languages are for Kraków’s business centres, and which are most in demand. Finally, we take you to Bielsko-Biała for the exploration of the unexpected. As to the rest, let us leave it as a surprise, until you flip through the pages of the brand new edition of our magazine. And one last thing, in case you insist on sticking to your car this spring, the only other single that Queen recorded that day in Montreaux, was Fat Bottomed Girl.  Łukasz Cioch temat numeru Maj 2016 3 Rowerowe ścieżki kariery Sanne ma 25 lat, czerwony rower z naklejką „LOVE Amsterdam”, uwielbia jeździć bulwarem Weesperzijde z widokiem na płynącą leniwie Amstel. – Zacumowane na rzece barki wyglądają jak na jakimś romantycznym filmie. To moja stała trasa, ale jeszcze mi się nie znudziła. Raz pada, raz świeci słońce, zawsze jest przyjemnie. A teraz sorry, musze pędzić do pracy – macha na pożegnanie i w kilka sekund czerwony rower znika mi z oczu za mostem Nieuwe Amstelbrug. Jeśli dobrze liczę, Sanne dotrze do swojej firmy za 12 minut. Dystans rowerem zmierzyła w dniu swojej rozmowy o pracę. Dla każdej Holenderki czy Holendra takie dane mają zasadnicze znaczenie. W kraju, który nigdy nie zaznał dyktatury, dyktatura jest jedna: cyklistów! Amsterdam. To właśnie holenderskie miasto od razu przychodzi nam na myśl, kiedy rozmawiamy na temat dojazdów rowerem do pracy. Oczywiście mieszkańcy „kraju wiatraków i tulipanów” używają roweru niemal przy każdej okazji, ale w aglomeracjach takich jak amsterdamska to właściwie konieczność. Ceny za parkowanie samochodu są kosmiczne, dostępność miejsc parkingowych mała, jeszcze trudniej o abonamenty i ich przedłużanie. – Co chwilę coś się zmienia w taryfach, strefach, terminach. Nie jest łatwo mieć samochód w Amsterdamie. Dlatego ludzie już lata temu przesiedli się na rowery. Rowerów są tu tysiące i nikogo to nie dziwi – mówi Wojciech Zipser, konsul honorowy Królestwa Holandii, amsterdamczyk z wyboru. Gdzie Rzym, gdzie Krym Z początkiem XXI wieku rower znów stał się globalnym środkiem komunikacji. Rowerami pędzą do pracy mieszkańcy chińskich molochów, do codziennych zajęć mkną nowojorczycy, lokalsi z Londynu, Madrytu, Rzymu, Seulu, Hongkongu czy Tokio. Przy stacjach metra miast Skandynawii, Beneluksu czy Niemiec przypi- fot. Piotr Banasik Raport „What’s Up Magazine”: Nieważne, czym jeździsz do pracy: miejskim, trekkingowym, szosowym czy górskim. Generalnie powinien to być rower. na się każdego ranka setki jednośladów. Holenderskie Groningen, od lat w światowej czołówce miast o najwyższym wskaźniku jakości życia, swą pozycję zawdzięcza m.in. znakomicie rozwiązanej kwestii transportu rowerowego. Rower wygrywa z samochodem wszędzie tam, gdzie od korków pęcznieją miejskie arterie a skomplikowane systemy parkowania odstraszają zmotoryzowanych (korki w krajach UE pochłaniają średnio 1 proc. ich PKB). Popularności rowerom dodają też modne, ekologiczne trendy: podróżuje się nim zdrowo, nie emituje spalin, a coraz bardziej powszechna infrastruktura przyjazna temu środkowi transportu sprawia, że pokonanie odcinka X staje się łatwiejsze. Choć kwitnie też car-sharing czyli udostępnianie miejsca w samochodzie ludziom jadącym w tym samym kierunku – rower wygrywa niezawodnością. Międzynarodowy – choć zróżnicowany – trend zauważyły też światowe korporacje. Chcąc kojarzyć się pozytywnie, wspierają rowerową komunikację. Zamiast setek zaparkowanych pod ich oknami samochodów wolą mieć skomasowane w określonym miejscu lekkie i tanie pojazdy, napędzane „siłą mięśni” pracowników. – Żyjemy w epoce oszczędności: miejsca, czasu, energii. Myślenie o rowerze jako czymś pozytywnym i przyjaznym dla środowiska obserwujemy już od dawna. Miasto, które nie inwestuje w komunikację tego typu, samo siebie skazuje na wsteczność, bycie w odwrocie od obowiązujących kierunków, dbałości o ekologię czy pojmowanie się w kategoriach „smart-city” – uważa Jarosław Makowski, ekspert tematyki miejskiej, obecnie radny Sejmiku Śląskiego. Sam do pracy również podróżuje rowerem, głównie po Warszawie, ale i między katowickim Nikiszowcem a centrum Katowic. – Rowerem przemieszczam się zupełnie naturalnie, jakby był on przedłużeniem moich nóg – przyznaje Monika, 32-letnia graficzka jednej z agencji reklamowych nieopodal Kastanienallee na berlińskim Prenzlauer Berg. Rower wiezie ją na lunch ze znajomymi, czeka na nią, gdy skończy pracę. – Pracujemy tu w różnym rytmie i w różnej częstotliwości. Docieranie rowerem do pracy w Berlinie to od lat powszechne przyzwyczajenie. Podobnie jak w innych miastach północy Europy, Kopenhadze, Amsterdamie czy Sztokholmie, mało kto przejmuje się zmianami pogody, wiatrem, czy korkami – zauważa Monika. Dane zebranych przez zespół badaczy z politechniki w Dreźnie pokazują, że w aglomeracji Berlina aż 52,6 proc. mieszkańców nie posiada samochodu. Nie potrzebują go więc nie wydają na niego pieniędzy, choć stać ich często na „nówkę z salonu”. Blisko 13 proc. tras po mieście odbywa się rowerem (w polskich miastach średnio osiem razy mniej), a 60 proc. – pieszo lub miejską komunikacją. Co ciekawe, mało kto wypożycza rower bo niemal każdy dysponuje swoim własnym. Nic dziwnego, z powodu rozszerzanej wciąż strefy ograniczonej emisji wewnątrz “ringu” rysowanego na mapie trasą kolejki S-Bahn, wjazd samochodem do centrum jest coraz trudniejszy. Bicycle: made in KRK Trudno nie zauważyć, że również i Kraków, obecnie jeden z najgorętszych adresów na biznesowej mapie Europy, to już miasto rowerowe pełną gębą. – Faktycznie, jest znacznie lepiej niż kiedyś. Więcej rowerów, rowerzystów, ścieżek. Wystarczy spojrzeć ciąg dalszy na str. 4 4 temat numeru www.whatsupmagazine.pl na krakowskie knajpy, w sezonie wręcz oblężone rowerami. Choć nadal chciałoby się ulepszać – ocenia Marcin Hyła, prezes stowarzyszenia „Miasta dla rowerów”. Od lat walczy o przychylne spojrzenie decydentów Krakowa na tę kwestię. Czym innym jednak coraz dłuższa sieć ścieżek rowerowych, czym innym problemy z popularnymi na całym świecie miejskimi rowerami. Po niemal roku wybrano ofertę warszawskiej firmy BikeU z Warszawy, która dostarczy Krakowowi do wiosny 2017 półtora tysiąca miejskich rowerów. System ma być utrzymany i rozwijany wyłącznie w oparciu o odpłatne wypożyczenia, miasto Kraków ma dotować rower symboliczną wręcz kwotą 1zł miesięcznie za pojazd. BikeU reklamuje swe rowery jako wytrzymałe i wygodne, z wyprostowaną pozycją podczas jazdy, bez brudzącego nogawki łańcucha (fabrycznie wyposażone w tzw. wał cardana), za to z m.in. stalowym koszykiem, komputerem pokładowym, GPS oraz oświetleniem LED. Lukę w miejskim systemie próbuje zalepić amerykański startup Social Bicycles. Od sierpnia zeszłego roku ruszyli z niewielkim, liczącym 40 rowerów, programem w Europie. Przygotowując ekspansję na europejski kontynent zainstalowali się na krakowskim Zabłociu w starej fabryce kabli. – W pierwszej fazie zdecydowaliśmy się objąć naszym programem tylko i wyłącznie Zabłocie, bo właśnie tutaj zlokalizowano kilkanaście startupów podobnej wielkości. Na Zabłociu spędzamy najwięcej czasu, a właśnie ta część miasta została pominięta podczas rozbudowy systemu KMKBike: najbliższa stacja znajduje się na placu Bohaterów Getta. Chcemy, aby rowery te służyły pracownikom oraz mieszkańcom, przyspieszając oraz usprawniając Ostatnimi czasy zauważam wiele pozydojazd na Stare Podgórze, Kazimierz tywnych przykładów. Dokładnie obejczy Rynek – rekomendują swój skromny jak na razie pomysł przedstawiciele rzałem np. otoczenie biurowca Vinci Social Bicycles. Poza siecią miejskich i muszę pochwalić zastosowane tam rozrowerów pracują też nad aplikacją Sowiązania. Choć najbardziej pochwaliłcial Cyclist, która ma integrować oferty citybike’ów oraz zgłaszać zapotrzebobym tych, którzy wsiadają codziennie na wanie na nie użytkowników. Grupa siodełka i pedałują do pracy docelowa rośnie: coraz więcej osób dojeżdża do pracy właśnie na rowerze. Marcin Hyła, Rowerem przed biurko – Rower w Krakowie może nie jest tak jeszcze popularny jak w miastach Holandii, ale z roku na rok liczba jeżdżących nim do pracy wzrasta – nie ma wątpliwości Beata, 29-letnia analityczka zatrudniona w Arvato, w budynku Quattro Business Park przy ulicy Bora Komorowskiego. Zmęczona ciągłym staniem w korkach autobusów linii 501, zdecydowała się zeszłej wiosny zmienić środek lokomocji. Nie żałuje. Wraz z niemal setką aktywnych rowerzystów zostawia swoją „gazelę” przy specjalnych stojakach na wewnętrznym dziedzińcu Quattro B. Outsourcingowa branża, która zatrudnia w Krakowie rekordową już liczbę ponad 50 tys. osób, nie pozostaje obojętna na rowerowe trendy. O tym, jak ważny to temat, świadczą ruchy aktywnych na małopolskim rynku deweloperów, którzy istniejące już biurowce dostosowują do potrzeb podróżujących rowerami, a te budowane czy dopiero projektowane na start wyposażają w rowerownie, specjalne parkingi lub inną niezbędną infrastrukturę. – W Porto Office zadbamy o ekologiczne formy transportu, w pierwszej kolejności o rowerzystów. Do planowanego kom- prezes stowarzyszenia „Miasta dla rowerów” pleksu poprowadzą ścieżki rowerowe, zaś w budynku znajdą się szatnie z prysznicami dla miłośników dwóch kółek – zapowiada Maja Stella-Sawicka, Sales & Marketing Manager głównego inwestora Porto Office, biurowców na Dębnikach, których budowa zakończy się w 2017 roku. Wg wizji projektantów dotarcie do biurowców w tej okolicy będzie łatwe – tuż obok płynie Wisła, z nabrzeżem z nieźle rozwiniętą siecią ścieżek rowerowych. Do swojego boksu będzie można więc trafiać nadrzecznym szlakiem, prowadzącym nieprzerwanie aż z Zabłocia i Dąbia, poprzez Kazimierz z Podgórzem i wreszcie Salwator. W podobnych kategoriach myśli też projektant największego budowanego obecnie kompleksu biurowego w Krakowie, Hive Five, jaki przy ulicy Pawiej, w sąsiedztwie Galerii Krakowskiej powstaje siłami Skanska. – Bardzo wiele osób będzie docierać tu na rowerach. Mocno promujemy ten środek transportu, instalując specjalne zatoczki dla rowerów i szatnie dla rowerzystów. Ma to też związek z filozofią firmy Skanska, aby również w okolicy naszych budynków ludzie funkcjonowali zgodnie z ekologicznymi rozwiązaniami – powtarza Arkadiusz Rudzki, dyrektor zarządzający Skanska Poland Property. Zaznacza też, że rowerowa komunikacja do biurowców to przyszłość i warto już teraz prognozować współpracę w tym temacie między zatrudnionymi a zarządcami. Wygląda więc na to, że coraz częściej będziemy spotykać się w mieście z kompleksami biurowymi, gdzie komunikacja rowerowowa i inne formy dojazdu, traktowane będą priorytetowo. fot. Piotr Banasik dokończenie ze str. 3 Dobre smarowanie W ślad (a może „jednoślad”) za deweloperami idą firmy, m.in. State Street zatrudniająca w Krakowie około 2 i pół tysiąca pracowników, nie tylko w Bonarce, ale i przy Galerii Kazimierz czy ul. Armii Krajowej. Kilkuset z nich to regularni cykliści. – Nasza strategia zakłada dbałość o zachowanie work-life balance wśród naszych pracowników. W firmie funkcjonuje cały program prozdrowotnych działań, w którym rowery odgrywają zasadniczą rolę. Dysponujemy parkingami na 250 miejsc, kilkoma szatniami, 11 prysznicami dla rowerzystów. Pracownik może przyjechać, zaparkować, umyć się, przebrać i w ciągu kilku minut być na miejscu pracy. Aktualnie wprowadzamy system udogodnień dla dojeżdżających rowerami, m.in. peleryny od deszczu, czy światła do wypożyczenia, jeśli akurat pogoda będzie dla nich mało łaskawa – wylicza Renata Szostak, dyrektor personalna w State Street Bank Polska. Zdaniem Szostak tego typu inicjatywy są bardzo dobrze odbierane wśród pracowników. – Chcemy zaszczepiać w nich tę kulturę, organizując m.in. weekly challenge, czyli umówione wcześniej tygodniowe akcje poświęcone danemu zagadnieniu. Lokalne zespoły inicjują temat, ochotnicy dołączają się i rozpoczyna się np. tydzień bez kawy, tydzień bez soli czy bez cukru. Największą jak dotąd popularnością cieszył się tydzień z rowerem, podczas które- go uczestnicy łącznie przejechali 780 kilometrów. Bezsprzecznie, wśród naszych pracowników (średnia wieku 28 lat) silną motywację do zmiany środka transportu na rower stanowi czystsze powietrze i walka z krakowskim smogiem – podkreśla Szostak. Dobrą zmianę w temacie „rowery w firmach” widać też po innych krakowskich centrach usług. Specjalne zatoczki parkingowe powstały już przy wielu lokalizacjach na biznesowej mapie miasta. – Ostatnimi czasy zauważam wiele pozytywnych przykładów. Dokładnie obejrzałem np. otoczenie biurowca Vinci i muszę pochwalić zastosowane tam rozwiązania. Choć najbardziej pochwaliłbym tych, którzy wsiadają codziennie na siodełka i pedałują do pracy. Widok morza rowerów robi wrażenie – nie ma wątpliwości Hyła. Koniec z przypinaniem rowerów do latarni, ogrodzeń czy znaków drogowych. Na cyklistów czekają więc stojaki, specjalne wiaty, a nawet zamykane pomieszczenia. Zdarza się, że z podstawowym wyposażeniem, jak pompki, smary, zestaw kluczy do regulacji siodełek czy kierownicy. Bulą bez bólu Ale czy rowerowe udogodnienia to jedyne, co firmy mogą zrobić dla swych pracowników? Oprócz treningów dla cyklistów, jakie organizują dostępne na benefitowe karty kluby fitness oraz nagradzania rowerami w wewnętrznych konkursach dla załogi (są takie przypadki!) pracodawcy raczej odpowiadają na zgłaszane coraz częściej potrzeby rowerzystów, niż kreują prorowerowe rozwiązania na zapas. Choć są i przyszłościowe wyjątki. Innowacyjnie do tematu dojazdów na rowerze podchodzi m.in. obecna w Krakowie amerykańska firma PerkinElmer, jeden ze światowych liderów w produkcji zaawansowanej aparatury diagnostycznej i laboratoryjnej. W Krakowie pracuje w modelu SSC na Europę, a pracownikom postanowiła... płacić za przemierzane kolarzówką czy „góralem” dystanse. – Wypłacamy kwartalne premie za tego typu dojazdy. Zgodnie z ideałami, jakie przyświecają naszej marce, chcemy, aby pracownicy czuli się tym dodatkowo i wymiernie zmotywowani – mówi Aleksandra Karwat, HR Specialist PerkinElmer. Podaje wskaźniki: 45 groszy/km rozliczany jako 35 groszy do kieszeni pracownika i 10 groszy dla organizacji charytatywnych. Tym samym, pedałując do pracy, nie tylko nabijamy własny portfel, ale przy okazji pomagamy najbardziej potrzebującym. Załóżmy, że dystans z domu do pracy w obie strony to 10 km, a dni w miesiącu, jakie podlegają rozliczeniu jest 20. – Opłaca się. Przy takich parametrach można dorobić do pensji 70 zł na miesiąc czyli 840 zł rocznie. Dodatkowym bonusem jest przekazanie przez firmę fundusze na cele charytatywne. W tym roku z zebranej kwoty zamierzamy kupić cztery rowery dla jednego z krakowskich domów dziecka – zaznacza Aleksandra Karwat. Jak działa system? Przejazdy rejestrowane są w oparciu o zaufanie do pracowników. Każdy uczestnik codziennie deklaruje, czy przyjechał do pracy rowerem, wypełniając dostępną dla wszystkich tabelkę. Pod koniec miesiąca wszystko jest zliczane. Jak program przyjął się wśród zatrudnionych w PerkinElmer? – 67 uczestników (spośród 250 zatrudnionych) przejechało dystans odpowiadający długości pół okrążenia wokół Ziemi w trakcie pierwszego kwartału działania programu. Łącznie 20 tys. km na trasie pomiędzy domem a biurem PerkinElmer, natomiast średnio uczestnik programu przejechał 103 km miesięcznie. Według danych PerkinElmer, po pierwszym kwartale działania programu wypłacono pracownikom dojeżdżającym do pracy na rowerze 7 272 zł, średnio po 115 zł dla każdego. Rekordzista zgarnął 428 złotych. temat numeru 5 Firmy tak, miasto mniej rowców – ocenia Hyła. Wyniki referendum przeprowadzonego Inny, choć również odczuwalny finansowo bonus dla zatrudniowśród mieszkańców miasta w maju 2014 roku wskazały, że kranych cyklistów, proponuje Gamedesire, obecna w Krakowie już od kowianie jednoznacznie opowiedzieli się za powstawaniem dróg 2004 roku firma zajmująca się produkcją mobilnych i przeglądarrowerowych. Kraków podpisał również tzw. Kartę Brukselską, kowych gier społecznościowych typu free-to-play umieszczanych tym samym zobowiązał się do podniesienia udziału rowerzystów m.in. na portalach społecznościowych, takich jak np. Facebook w ruchu drogowym do 15 proc. i to już do 2020 roku. czy Odnoklassniki – rosyjskiej wersji Nk.pl. – W naszym biurze przy ul. Pilotów zatrudniamy sto osób: programistów, grafików, dizajnerów, z których między 20 a 30 proc. zjawia się do pracy Jadą zmiany po pokonaniu kilku kilometrów na dwóch kółkach. Nie chcemy Czy korporacyjny Kraków za kilka lat masowo przesiądzie się na dokładać cegiełki do coraz bardziej zanieczyszczonego powietrza, rowery? Z pewnością będzie tu bardziej „bicyklowo” niż w innych więc mocno propagujemy ten model wśród naszych ludzi. Sysregionach kraju. To światowy trend. W ciągu ostatnich 10 lat tem jest prosty: za ekologiczny dojazd płacimy trzy złote netto w samym tylko Londynie odsetek pracowników korzystających z roweru jako podstawowego środka komunikacji zwiększył się dziennie rozliczane kwartalnie – opowiada Marta Matyjewicz, PR specialist Gamedesire. o 144 proc. Wg danych fundacji Allegro All For Planet, która przeCoraz więcej firm w Krakowie chce iść śladem Gamedesire analizowała aktywność 100 tys. użytkowników aplikacji mobilnej i PerkinElmer. 230 osób zatrudnionych w zajmującej się m.in. „Kręć Kilometry”, przeciętny Polak używa roweru głównie dla infrastrukturą kolejową, systemami metra oraz podzespołami rekreacji (80 proc.), ew. dla sportu i zdrowia (30 proc.). Około 25 proc. porusza się nim codziennie po mieście i dojeżdża do pracy. dla samolotów firmie EC Engineering przy ul. Opolskiej ma do wyboru: albo przybywać do pracy samochodem czy MPK, albo Statystyczny dystans podróży to 8 km, co zajmuje nam średnio 38 dostawać gratyfikację za rower. Tu przelicznik jest jeszcze lepszy: minut. Mężczyźni jeżdżą częściej, kobiety specjalizują się w krót50 groszy za kilometr. Na przykładzie EC Engineering widać, że szych o 19% trasach. To również sport dla młodych: mniej niż 45 lat ma ponad 8 na 10 rowerzystów. tego typu bonusy są w stanie zainteresować nawet potencjalnych A może za wsparciem alternatywnych wobec samochodów rozcyklistów. W 2013 roku z rowerowych dopłat skorzystały 24 osoby, rok później już 50, a liczba sukcesywnie rośnie. Co ciekawe, wiązań komunikacyjnych stoi jedynie troska o pracowników i śrofirma przez pewien moment dowisko? Okazuje się, że skopłaciła pracownikom nawet Czy korporacyjny Kraków za rzystać (również finansowo) za... piesze wędrówki do pramogą wszyscy. Wzór idzie z sakilka lat masowo przesiądzie się mej góry: znany z zamiłowacy, ale ostatecznie program zawieszono, bo zdecydowa- na rowery? Z pewnością będzie nia do bicyklów wicepremier ło się na niego raptem kilka australijskiego rządu Anthony tu bardziej „bicyklowo” niż w inosób. Albanese przedstawił w 2013 Marcin Hyła z organizacji nych regionach kraju roku obliczenia specjalnego „Miasta dla rowerów” chwali zespołu. Wynika z nich, że gotego typu inicjatywy: – W oczywisty sposób propaguje to rower spodarka Australii zarabia 21 dolarów na trwającej 20 minut przejako tani, bezpieczny i ekologiczny środek transportu – cieszy się jażdżce podróży rowerem do pracy i z powrotem. Odpowiedzialny w rozmowie z „What’s Up Magazine”. Zauważa jednak, że coraz za transport minister rządu Francji proponuje, aby wszystkim więcej zmian wprowadzanych w Krakowie przez przedsiębiorstwa cyklistom płacić aż 5 eurocentów za kilometr (choć Francuzów może być osamotnionymi wyspami we wciąż nie dość rozwiniędo rowerów przekonywać nie trzeba – to jeden z najbardziej tym systemie ścieżek: – Centrum jest już w porządku, wiele oko„rozjeżdżonych” europejskich narodów). Na jednośladach mkną też do pracy ministrowie rządu Kanady, a wspomniana Australia licznych dzielnic czy rejon Wisły również. Ale np. dojazd miejskimi szlakami do Bonarki to już skomplikowana sprawa. Generalnie przyłączyła się do globalnego ruchu Dzień Dojazdu do Pracy południowe rejony miasta, ulice Wielicka czy Zakopiańska, to Rowerem (Cycle 2 Work Day). Świętują wszyscy. I ci na rowerach nadal białe plamy na rowerowej mapie miasta. Nie lepiej jest miejskich, i ci na trekkingowych, na górskich, szosowych, a nawet na północy, gdzie przecież wybudowano całe konstelacje biuretro. Bo choć pocieszne welocypedy wyszły dawno z użycia, w temacie projektowania rowerów wcale nie czekamy na rewolucyjne innowacje. Bo i po co – rower to przede wszystkim dwa koła. I jako takie mają po prostu ułatwić nam życie. Rafał Romanowski fot. Piotr Banasik Maj 2016 6 rozmowa numeru www.whatsupmagazine.pl Pick me Najpierw wjechały auta, a później cały biznes z San Francisco. Uber – największy startup świata – otwiera w Krakowie swoje centrum usług. O tym, jak wyprowadzać stąd swoje biznesowe ciosy, mówi Kacper Winiarczyk – dyrektor operacyjny Uber Polska. RAFAŁ ROMANOWSKI: Na smartfonie wyglądają jak małe, ruchliwe żuczki. kacper winiarczyk: Wszystkich nie widać. Włączając aplikację, nie trzeba zresztą widzieć wszystkich samochodów Ubera w mieście. Zbyt wiele danych niepotrzebnie zapchałoby smartfon. Wystarczą te najbliżej. Ile krąży teraz w okolicy Browaru Lubicz? Kilka. Tamten się właśnie oddala, ale ten jest coraz bliżej. A ten przystanął na chwilę na Pawiej, pod Galerią Krakowską. Klikasz i któryś z nich dostanie zaraz zgłoszenie. Dojedzie tu w kilka minut. Wsiadam, jadę, wysiadam. Kasę ściągacie mi automatycznie z karty. Wcześniej wiem, ile zapłacę, jaką trasą pojedziemy, jak nazywa się kierowca, jak oceniają go pasażerowie. Wszystko wiesz. Ale przede wszystkim uczestniczysz w epokowej zmianie. Promujesz efektywną, ekologiczną, sprawnie planowaną logistycznie usługę. Pomysł zrodził się w 2009 roku w San Francisco w głowach dwójki młodych ludzi – Garretta Campa i Travisa Kalanicka. Polegał na kojarzeniu kierowców z pasażerami za pomocą mobilnej aplikacji przy wykorzystaniu – z początku – kilku samochodów. Ewoluował bardzo szybko, teraz usługę zamawiają przez kliknięcie miliony użytkowników. Nie wierzę w bajki. Chociaż od dawna wiem, że nie w bajce, a w realu Uber nazywa się największym startupem świata. I realnie wycenia się na ponad 60 mld dolarów. Powiedz mi coś o waszych długofalowych celach. To nie bajka. Długofalowy cel Ubera to więcej ludzi w mniejszej liczbie samochodów, czyli optymalne wykorzystanie zaplanowanego w nich miejsca. Projektanci samochodowi obliczają pojemność aut na 4–5 osób, natomiast przeważająca liczba kierowców w podróż zabiera się sama lub tylko z jednym pasażerem. Do tego jazdę samochodem pojmujemy jak podróż prywatnym sanktuarium, gdzie nie powinniśmy nikogo wpuszczać. Tymczasem pojawia się Uber a wraz z nim myślenie: może przewieźć albo podwieźć kogoś i jeszcze na tym zarobić. Nie musimy. Uber to hasło-klucz do całej palety usług. Początkowy pomysł ewoluował już w tyle kierunków, że trudno jednoznacznie stwierdzić, czym jest obecnie. Na pewno podstawą jest przemieszczanie się, kontaktowanie się z sobą w celu przemieszczania, przewozu, transportu. W skali globalnej, wszędzie tam, gdzie jest na to zapotrzebowanie. Rozróżnijmy: samochód z kierowcą wzywany smartfonem pod konkretny adres to UberPOP. Kierowca podwożący jadących w tym samym kierunku pasażerów to UberPOOL. Ale odmian produktu pod nazwą Uber jest mnóstwo: UberLUX, UberSUV, UberBLACK, UberFAMILY... Kreatywność nie zna granic. Hitem w wielu miastach okazuje się np. UberEATS czyli ciepły lunch w 5 minut za pomocą jednego A cele te najbliższe, krótkofalowe? kliknięcia w ekran smartfona. I to w dwóch odmianach: pierwPopularyzacja Ubera jako oferty uzupełniającej dotychczasowe sza to rozwożenie ciepłego jedzenia, przygotowanego wcześniej, metody komunikacji. Usprawnienie sposobu korzystania z usługi, w godzinach pracy odbiorców, druga to dowóz na jednorazowe aby jazda samochodem była jak najszybsza i jak najtańsza. Techzamówienie klienta. W drugim przypadku – co oczywiste – trzenologiczna ewolucja aplikacji w celu jej powszechnej dostępności. ba poczekać, aż restauracja przygotuje posiłek. Uber dowozi też Wreszcie: zmiana myślenia o samochodzie jako niezbędnym akcepaczki. Dzięki temu zwiększamy szansę na zarobek naszych kiesorium naszego gospodarstwa domowego. Wg badań samochód rowców. Dostarczamy paczki głównie wtedy, gdy ludzie siedzą to druga najdroższa rzecz, jaką posiadamy. w pracy lub w domu. W godzinach szczytu przeważnie ograniczamy dostawy, bo po pierwsze jest zbyt duży ruch uliczny i mogą Na razie kojarzycie się ludziom głównie z hasłem „nielegalpojawić się opóźnienia, a po drugie ne taksówki”. I z wojną, jaką ludzie wtedy wolą szybko dojechać wypowiadają Wam w różnych jazdę samochodem pojmuz miejsca na miejsce. O paczkach miastach świata tradycyjni jemy jak podróż prywatnym nie myślą. taksówkarze. Przed chwilą oglądałem w Al-Jazeera prosanktuarium, gdzie nie poNajważniejsza jest logistyka. testy w Chile, płonące opony, Dlatego tak mocno stawiacie na winniśmy nikogo wpuszpełne przemocy hasła... niezawodne technologie i innoPo pierwsze: Uber to nie takczać. Tymczasem pojawia się wacyjne narzędzia w komunikacji. sówki. Po drugie: działamy całUber, a wraz z nim myślenie: Również tym będzie zajmować się kowicie legalnie. Po trzecie: te150-osobowy zespół w Krakowie. go typu oferta z początku może może przewieźć albo podTak, nad logistyką pracujemy rówwzbudzać emocje. Ludzie nie są wieźć kogoś i jeszcze na tym nie mocno jak nad technologią. Im przyzwyczajeni, operują stereosprawniej to wszystko działa i jest typami, obawiają się nowości. zarobić bardziej dostępne, tym bardziej Tymczasem – przyznasz – to wszyscy są zadowoleni. Przede Uber jest bardziej logiczny, oczywisty i bardziej oszczędny, niż wszystkim z powodu ceny: masz sprawnie działający system, wożenie powietrza. możesz poszukać oszczędności. A to przekłada się na korzyści Staramy się przekonać użytkowników, że w dobie globalnego dla pasażera: wybiera nas, bo płaci mniej. Poza tym samochód dostępu do Internetu i wszechobecnych smartfonów z aplikacjapodjeżdża do klienta bardzo szybko. W Krakowie poniżej 5 mimi pojawienie się takiego rozwiązania jak Uber jest dość oczynut. I tym różnimy się od wielu innych ofert na rynku. Klient ma wiste. Ciągle testujemy rozmaite rozwiązania, wprowadzamy pełną kontrolę nad tym, gdzie aktualnie znajduje się pojazd, do nowe usługi, zastanawiamy się nad kierunkami rozwoju. Uber którego chce wsiąść, albo którym się porusza. to przyszłość, a jako taki nie może mieć jeszcze sztywno zarysowanych definicji. Amorficzna struktura, hybryda dotychczasowych rozwiązań, platforma wymiany usług przewozowych? Jakoś musicie się definiować. rozmowa numeru Maj 2016 Marzeniem byłoby, aby z ulic Krakowa zniknęły wielokilometrowe zatory. Ostatnio jest z tym spory problem, bo ekipy budujące estakadę kolejową nad ulicą Wielicką paraliżują codziennie ruch uliczny na dużym obszarze miasta. Aby choć trochę rozładować korki, ZIKiT zdecydował o podzieleniu strategicznych arterii w okolicy na pasy dla samochodów i komunikacji miejskiej. Tymi drugimi mogą też poruszać się samochody z więcej niż dwoma pasażerami. Idealnie pod UberPOOL. Tak, to rozwiązanie wręcz skrojone na przyszłość pod nas (śmiech). Ale takie pomysły to nie tylko domena Krakowa, tak stara się postępować wiele miast w Azji czy po obu stronach Atlantyku. Trend na teraz to ograniczanie ruchu pojazdów w centrach miast, np. poprzez zakazy wjazdu dla pojazdów emitujących spaliny powyżej jakiegoś ustalonego poziomu, albo system specjalnych opłat uzależnionych o ilości spalin, jak w Londynie, albo opłaty za wjazd niezależnie jakim autem. Generalnie niemal wszędzie obserwujemy chęć zmniejszenia ruchu samochodowego na ulicach. W dobie drogich parkingów nie każdemu opłaca się postawić samochód i pójść na osiem godzin do pracy. Ludzie coraz bardziej rozumieją, że przyjemność posiadania samochodu pochłania zbyt wiele pieniędzy. Dlatego też z rozwoju Ubera niekoniecznie są zadowoleni producenci samochodów. Muszą liczyć się z rosnącą na całym świecie grupą zwolenników ograniczenia liczby aut bądź ich wykorzystania w bardziej efektywny sposób. Wiesz ile czasu w skali roku wykorzystuje swój samochód przeciętny mieszkaniec Ziemi? Nie mam pojęcia. Piętnaście procent tego czasu? Cztery! To tylko pół miesiąca rocznie. Rośnie świadomość, że wykorzystujemy auto w znikomym stopniu. Jeśli rano użyję go, aby dojechać pół godziny do pracy w centrum, a wieczorem od- procesów zbiorczo, np. kwestie prawne, finansowe, technologiczne. W codziennym działaniu dysponujemy mocno lokalnymi zespołami, które starają się pracować tak, aby usługa była tam potrzebna i zauważana. Miasta przyszłości, specyfika miast. Weźmy taki Stambuł… W Stambule obie części miasta – azjatycką i europejską – dzieli cieśnina Bosfor. Więc mamy tam UberBOATS, które wozi pasawiedzę market w drodze do domu, przez pozostały czas stoi ono żerów łódkami. A helikoptery uruchamiamy doraźnie w różnych puste i zimne, generując niepotrzebne koszty. częściach świata, według potrzeb. Taka usługa zaczyna być coraz Jak samolot, który – zamiast wozić pasażerów od rana do nocy bardziej popularna w bogatym Dubaju, gdzie rezyduje sporo biz– stoi bezczynnie na płycie lotniska, czekając na upragniony nesmenów latających ze spotkania na spotkanie. Ale też wśród lot. Każdy prezes linii lotniczej i jej dyrektor finansowy wiedzą, publiczności festiwalu filmowego Sundance w Stanach Zjednoże samolot zarabia, kiedy lata, a kiedy stoi – tylko kosztuje. czonych. Kiedy zaczyna się odliczanie do festiwalu, nasze heliDokładnie tak. Więc ludzie zaczynają kalkulować: trzeba płacić koptery zapuszczają silniki, kiedy festiwal się kończy – maszyny za zakup auta, paliwo, ubezpieczenie, parkowanie, naprawy, rozwożą uczestników po konkretnych lotniskach. Okresowo funkamortyzację. I dochodzą do wniosku, że to zbyt droga fanabecjonuje to również w okolicach Nowego Jorku, np. gdy zaczyna ria. Właśnie dla takich osób robimy ten biznes. I bardzo mocno się i kończy sezon urlopowy w Hamptons, znanym z modnych zależy nam na masowym obrocie, bo Uber odnosi sukces wtedy, domów letniskowych dla elit z Manhattanu. Zamiast tkwić w korgdy jest nas dużo. kach – latają z nami. Na razie jedynym miejscem, gdzie helikoptery pod szyldem Ubera oferują stały Im więcej kierowców, tym serwis, jest Republika Południowej rośnie świadomość, że wywiększe pokrycie usługą, Afryki, a dokładnie Kapsztad. a co za tym idzie – dostępkorzystujemy auto w zniność dla pasażerów. Dobrze Tam z kolei mieszka sporo farmekomym stopniu. Jeśli rano myślę? rów i właścicieli winnic. Winogroużyję go, aby dojechać pół Mógłbyś pracować u nas na dojrzewają często w trudno do(śmiech). Żeby jeździć z Uber, stępnych górach. godziny do pracy w centrzeba spełnić jednak wymaWłaśnie. Ale w ogóle w RPA działa trum, a wieczorem odwiedzę gania wobec kierowców, które też prężnie normalny UberPOP drostawia nasza platforma. One gowy. Mieszkańcy tego kraju lubią market w drodze do domu, są efektem standardów, jakie sobie wypić, coraz częściej na rozprzez pozostały czas stoi wypracowaliśmy na świecie. maite towarzyskie okazje zamawiają Karalność, historia mandatów, naszych kierowców. ono pustE i zimnE, generując stan pojazdu czy konieczność niepotrzebne koszty Na mapie waszej ekspansji są naposiadania działalności gowet kraje takie jak Tajlandia i Indospodarczej. Nasi partnerzy nezja. Jeździłem sporo po Azji i dziwi mnie, jak można zamóna to nie narzekają. Pamiętajmy, że nasza firma nie inwestuje wić uberowego tuk-tuka w Bangkoku czy skuter w Dżakarcie, w środki trwałe, np. w zakup pojazdów, ale w tworzenie różnych skoro i tak każdy wolny kierowca zatrzyma się tam na żądanie? innowacyjnych rozwiązań. I znów nic zaskakującego: na pierwNie wiem, czy będzie sens ulepszać system np. w Colombo na szym miejscu jest klient. Sri Lance, gdzie za grosze i co pięć sekund możesz mieć ofertę Wszystko pięknie ale słyszę o mocarstwowych planach jazdy na drugi koniec wyspy. i brzmiących dość kosmicznie usługach. Choćby serwisie heA widzisz. Jednak w Azji znajdują się na to klienci. W tej kulturze likopterowym UberCHOPPER. chodzi o podwożenie za drobną opłatą, ale zdarzają się też kursy Musze tu podkreślić jedną rzecz: Uber, choć jest platformą glodłuższe czy nietypowe. Wszędzie tam musimy się dostosować. balną, na każdym rynku działa samodzielnie. Adaptuje się do Ciekawym miejscem na ekspansję jest też Rosja, Ukraina, gewarunków na miejscu zgodnie z zasadą „każde miasto to osobna neralnie cały obszar postsowiecki, gdzie funkcjonuje instytucja firma”. Nie mamy jednej czy trzech central na świat. Oczywiście busa-marszrutki. Uber pomaga szybciej zebrać pasażerów danej inwestujemy w centra takie jak Kraków, ale obsługują one wiele marszrutce albo wezwać ją do klienta, gdy ta bezczynnie oczekuje za rogiem. Na dotychczasowy system nakładamy naszą technologię i sprawdzamy, jak to działa. W Chinach nie działa. Działa, ale w sposób daleki od ideału. Nadal nie zarabiamy na Chinach, mimo naprawdę dużych inwestycji. Mamy mocnych przeciwników w postaci kopiujących rozwiązania Ubera chińskich firm, które należą do tamtejszych gigantów internetowych – Alibaby (odpowiednika naszego Amazona) oraz Tencent (chińskiej wersji komunikatora internetowego typu WhatsApp czy Signal w połączeniu z rozmaitymi usługami sieciowymi). My dogadaliśmy się z trzecim największym gigantem z Chin – wyszukiwarką Baidu, która skutecznie wygrywa tam z globalnym w naszym mniemaniu Google. Tamten rynek jest szalenie istotny. Oczywiście chodzi o skalę działania, czyli ofertę w 50 miastach powyżej 10 mln mieszkańców. Kacper Winiarczyk, dyrektor operacyjny Uber Polska Czy wasze wyniki w którymś miejscu świata są dla was zaskoczeniem? Zarabiacie za mało lub zbyt wiele, albo napotykacie na kuriozalne przeszkody? Biznes robimy dzięki wielkości obrotów, dzięki czemu konkurujemy cenami. Dlatego więc sporym zaskoczeniem są dla nas kraje typu Norwegia, gdzie ludzie zarabiają tak dużo, że mało kogo ekscytuje nasza działalność. Norwescy kierowcy nie mają impulsu, żeby zarabiać więcej, więc nie są nami specjalnie zainciąg dalszy na str. 8 fot. Piotr Banasik Ideałem, do którego dążycie w przyszłości jest jednak UberPOOL, czyli odcinkowo łączony przejazd, gdzie w samochodzie znajduje się kilka osób jadących w tym samym kierunku. One wsiadają i wysiadają, kierowca dociera na miejsce niemal równie szybko, co jadąc sam. Czytam bloga kojarzonego z Financial Times, gdzie autor weryfikuje ofertę „na gorąco”, orzekając, że dystans z lotniska JFK w Nowym Jorku do manhattańskiego Midtown zamiast 37 dolarów kosztuje go 19. A w San Francisco łapie się na specjalną promocję z innymi pasażerami, dzięki czemu przejeżdża pół miasta za kilka dolców. To oferta dla otwartych ludzi: wsiadasz z nieznajomymi, ale kto wie, może wysiądziesz ze znajomym, wymienisz się poglądami na świat, wizytówkami... Dokładnie. To ten kierunek. Usługę rozwijamy coraz mocniej m.in. w USA, Londynie czy Paryżu, w przyszłości chcemy też w Polsce. Spróbujmy jednak przeskalować to na Kraków. Jeśli do kierowców, którzy jeżdżą po Krakowie samodzielnie, dodamy drugą, trzecią, czwartą osobę w aucie, okaże się, że po ulicach porusza się o połowę mniej pojazdów. W tej wizji z miasta znikają korki, jest mniej spalin, a system świetnie uzupełnia się z ekologiczną komunikacją miejską. Marzenie. 7 8 rozmowa numeru www.whatsupmagazine.pl hr pod lupą testu hne Arbeit kein erfolg Wszyscy kochają romantyczny francuski, melodyjny hiszpański czy zabawnie brzmiący czeski. Ale to twardy, kanciasty, brzmiący jak rozkazy niemiecki jest drugim, po oczywistym angielskim, językiem, którym posługują się pracownicy korporacji. Tylko dziś na stronie pracuj.pl możemy znaleźć prawie cztery tysiące ogłoszeń dla osób potrafiących „szprechać”. Jak twierdzi Marcin Sojka, Senior Business Development Manager w Advisory Group TEST Human Resources, korporacje mają więcej wakatów dla osób znających niemiecki, niż obecnie dostępnych jest kandydatów na rynku pracy. Jeśli więc znasz język na poziomie B2/C1 i masz minimum roczne doświadczenie, zatrudnienie znajdziesz bez trudu. W latach 90. popularny niemiecki komik Harald Schmidt powiedział słynne do dziś zdanie „jedź do Polski, twój samochód już tam jest”. Z tą niemiłą łatką udało się wygrać, bo dziś niemieckie koncerny powierzają Polakom nie tylko swoje samochody, ale i samoloty. Niedawno w krakowskiej Bonarce Lufthansa otworzyła jeden z największych swoich oddziałów poza Niemcami. A to przecież dopiero jedna z niemieckich firm, które tu realizują poszczególne swoje procesy. Inne korporacje tworzą w Krakowie zespoły zajmujące się klientem niemieckojęzycznym. Do Cap- gemini dzwonią Niemcy, którzy mają problem ze sprzętem IT, w Shellu rozliczają swoje faktury, a w Sappi załatwiają dostawy wysokiej jakości papieru. Polscy specjaliści pracują jednak nie tylko z naszymi sąsiadami. Słynący z drogich zegarków i pysznej czekolady Szwajcarzy wiedzą, że ich pracownicy na miejscu są kosztowni w utrzymaniu. Dużo mniej za czekoladę, nawet z alpejskiego mleka, zapłaci w supermarkecie Polak, dlatego też do szczęścia wystarczy mu mniejsze wynagrodzenie. Nawet pięciokrotnie mniejsze niż w Szwajcarii. Czy mniej niż w Szwajcarii oznacza jednak mało? Według Marcina Sojki, nawet pracownicy obejmujący podstawowe stanowisko w dziale obsługi klienta, znający jednak angielski, niemiecki i posiadający roczne doświadczenie, mogą liczyć na stawkę około 5 tys. zł brutto. Natomiast ci zaraz po studiach, bez żadnego doświadczenia w zawodzie, mają jak w banku, że czekają na nich co najmniej 3 tys. zł. Przypomnijmy sobie szybko, ile wynosi stawka minimalna w Polsce. Teraz brzmi lepiej? Ja. Praca z klientem niemieckojęzycznym to oczywiście nie wieczny Oktoberfest. Nie każdy z dzwoniących mówi Hochdeutsch, więc nawet znajomość niemieckiego na poziomie C1 nie uchroni od powtarzania: „czy może pan/pani powtórzyć”. Im dłużej jednak pracujesz, tym swobodniej czujesz się w każdej rozmowie, więc jeśli nauczysz się akcentów regionalnych, ktoś po drugiej stronie słuchawki nawet nie zorientuje się, że nie wychowałeś się na bawarskiej polanie. Jeśli już zrozumiesz, o co chodzi twojemu rozmówcy, musisz uważać na formę rozmowy. Tu akurat stereotypy się sprawdzają i nadrzędną zasadą jest to, że wszystko ma swoje zasady. W skrócie – Ordnung muss sein. Marcin Sojka z Advisory Group TEST Human Resources ostrzega, że w rozmowach z klientem niemieckojęzycznym musimy uważać na spontaniczność czy zbyt zuchwałe wyrażanie emocji. Cały proces musi być przeprowadzony rzeczowo, fachowo i według scenariusza. Mimo, że może i niemiecki nie jest tak romantyczny jak francuski, to i tak badania pokazują, że chętnie się uczymy tego języka i nim posługujemy. Zresztą przecież to po niemiecku cierpiał młody Werter, a niemiecki kompozytor Mendelssohn stworzył marsz, przy którym pary na całym świecie mówią sobie sakramentalne „tak”. Pokochajmy więc naszych zachodnich sąsiadów i ich język, współpracujmy z nimi i… zarabiajmy. Geld regiert die Welt. Dagmara Marcinek Marcin Sojka – Senior Business Development Manager w Advisory Group TEST Human Resources dokończenie ze str. 7 Chris Bates, head of Centre of Excellence Uber Krakow fot. Piotr Banasik teresowani. Ale też pasażerowie w Oslo czy Bergen nie kalkulują raczej, czy tańsza jest zwykła taksówka, czy nasze auto. Biorą, co mają pod ręką, bez względu na cenę. Musimy się mocno głowić, jak sprawić, żeby kierowca chciał zarabiać, a klienta zainteresowała tańsza oferta. Norwegia to raczej margines waszej działalności. Kluczowe rynki to miasta USA, Londyn, Paryż, również aglomeracje Indii, Korei, Chin. A jak plasuje się na tej liście Polska? Polska to aktualnie trzeci największy rynek w Unii Europejskiej. Usługa rozwinęła się tu bardzo dobrze i stąd też decyzja, aby jedno z naszych centrów usług uruchomić w Krakowie. Do końca 2017 roku zatrudnimy ponad 150 osób. Cały czas szukamy talentów, głównie młodych absolwentów uczelni wyższych, którzy dobrze znają języki obce. Chcemy tu działać coraz mocniej i przekonywać ludzi do tego, że warto zmieniać swe przyzwyczajenia. A te zmieniają się na całym świecie bardzo szybko, wraz z dostępem do technologii. Np. w USA zachodzi istotna zmiana kulturowa: choć w większości stanów prawo jazdy może mieć już 16-latek, rekordowo niska liczba nastolatków stara się o prawo jazdy. Zmienił się kod kulturowy: szpanem nie jest teraz mieć ryczącego 400-konnego Mustanga, ale wielofunkcyjny smartfon. Być może wpływ na ten trend będzie mieć w przyszłości Uber. Przecież nie wynika to z tego, że amerykańskie rodziny mają mniej pieniędzy. Auta w USA, mimo różnych zawirowań, nadal są śmiesznie tanie. Może i Uber to przyszłość, ale dla mnie mój Saab pod domem to wolność. Mogę jechać, dokąd chcę i kiedy chcę. Obserwujemy uważnie na takich jak ty, bo zdajemy sobie sprawę, że dopóki system nie będzie działał bardzo szybko i bez szemrania, ludzie gremialnie się nie przesiądą. Ale już teraz możesz jeździć Uberem, dokąd chcesz i kiedy chcesz. Na razie oczywiście po mieście i okolicy. Chcecie się wpasować w istniejące przyzwyczajenia, wskazać nowy trend, dla wielu być może kontrowersyjny. Ale kiedy śledzę poczynania Travisa Kalanicka, założyciela i CEO Ubera, zauważam, że coraz mniej chcecie budzić dwuznaczności czy sensacji. Podobnie jak Ryanair, który ileś lat temu postawił do góry nogami lotniczy świat. Latami wzbudzali kontrowersje i atakowali bez pardonu konkurencję, a teraz działają grzecznie, mają biznes klasę, numerowane miejsca, pozycjonują się jako poważny przewoźnik. Dojrzeliśmy, zmieniliśmy się jako firma, otworzyliśmy się na różne kierunki rozwoju. Coś, co było sensacją kilka lat temu, stało się już użyteczną rzeczywistością. Trudno walczyć z trendami, z czymś, co ma ambicję stopniowo zmienić świat wokół nas. Nikt też nie powiedział, że ludzie mają jeździć tylko z nami. Nasz klient raz wsiądzie do metra, innym razem do tramwaju, jeszcze innym pojedzie z panem Włodzimierzem. O, właśnie, zapomniałem dać mu ocenę za wczorajszą jazdę po Warszawie. A była to miła przejażdżka… rozmawiał: Rafał Romanowski reklama CZAS NA PIĄTKĘ PEŁNĄ ENERGII! Z pasją tworzymy kompleks pięciu budynków tętniących niepowtarzalną energią. Energią dla Ciebie, Twojej pracy i pomysłów na wolny czas. To przyszłość, która ożywi serce Krakowa. High5ive! high5ive.pl 10 przedstawiamy www.whatsupmagazine.pl Bielsko plus Czy Bielsko-Biała to gospodarczy tygrys przyszłości? Na razie ambicji bicia się z Krakowem czy Katowicami nie przejawia bo... od dawna jest jednym z liderów w swoich kategoriach. Karola spotykam w autobusie. 90-kilometrową trasę Kraków-Bielsko-Biała pokonuje „Lajkonikiem” kilka razy w tygodniu. W Krakowie ma mieszkanie, w Bielsku pracę. Nie narzeka. – W Kraku pracowałem w marketingu kilku firm i sklepów sportowych. Ale naprawdę dobrze płatną ofertę dostałem w rodzinnym Bielsku. Bogate miasto, problemów z pracą nie ma – zachwala. Aby sprawdzić, czy ma rację, warto wybrać się na dłużej do leżącego u stop Beskidów Bielska-Białej. Przede wszystkim dlatego, że wśród dobrze rozwiniętych gospodarczo miast Polski jego górskie położenie to prawdziwy atut. W okolicy kwitnie ruch turystyczny, popularne są Ustroń, Wisła, Żywiec, Brenna, Pszczyna. Bielsko-Biała to sprawnie działający 200-tysięczny organizm. W regionie panuje przekonanie, że w sytuacji ekonomicznej dominacji miast Aglomeracji Śląskiej radzi sobie nadzwyczaj dobrze. O jego potencjale gospodarczym świadczy wiele czynników, ale wśród nich najważniejszy: niska stopa bezrobocia, które aktualnie spadło poniżej 5 procent. W rankingach magazynu „Forbes” regularnie ląduje w pierwszej trójce najatrakcyjniejszych dla biznesu miast w kraju w kategorii „Miasta 150–300 tys. mieszkańców”. Bielsko-Biała to lider Bielskiego Okręgu Przemysłowego, który rozciąga się na obszarze od Cieszyna po Andrychów. Co ważne, miasto jak dotąd nie jest wymieniane wśród miejsc dobrych dla biznesu centrów usług wspólnych i w tej dziedzinie nie ma co się równać ani z Katowicami, ani tym bardziej z Krakowem. – Pracy tego typu w Bielsku się nie znajdzie. Ale za to można przeglądać ofert mnóstwa firm z dobrze rozwiniętego sektora przemysłowego – słyszymy w bielskim urzędzie miasta. Bielszczanie chwalą sobie zwłaszcza możliwość zatrudnienia w przemyśle maszynowym, samochodowym, włókienniczym, metalurgicznym czy spożywczym. Bielskie zakłady ściągają do pracy mnóstwo ludzi z zewnątrz. Dobrze rozwinięta komunikacja i dość duże zagęszczenie miejscowości sprawia, że z powodzeniem można np. Bielsko-Biała było czwartym miejscem w kraju (po Białymstoku, Siedlcach i Radomiu) pod względem tempa rozwoju infrastrukturalnego. Ale już w zestawieniu miast o największych zmianach na plus jakości życia w latach 2010–2012 Bielsko rozbiło bank, wyprzedzając Świnoujście, Zieloną Górę i Białystok. W zestawieniu „Polskie Miasta Przyszłości” fDi Magazine, ośrodka zajmującego się inwestycjami z grupy Financial Times, BB, wraz z Gliwicami, Legnicą i Rzeszowem, również dotarło do pierwszej czwórki. Ale nie brak jednak też krytycznych analiz: z głośnej Diagnozy Społecznej 2015 płynie wniosek, że Bielsko-Biała jest na szesłączyć mieszkanie w górskim kurorcie z pracą w dużym mieście. nastym miejscu pod względem ogólnej jakości życia (zwyciężył Lista działających w BB przedsiębiorstw robi wrażenie. ZainwePoznań), a dość nieoczekiwanie w rankingu nasilenia zjawisk stowali tu tacy gracze jak Fiat Auto Poland, Fiat-GM Powertrain patologii społecznej (w tym nadużywania alkoholu) BB znalazło się na szokująco wysokim, czwartym miejscu (sic!). Sporym proPolska, Nemak Poland, Eaton Automotive Systems, Finnveden Polska, Adler Polska, Cooper Standard Automotive Polska, Mablemem w ostatnich latach okazuje się też coraz większe stężenie gneti Marelli Suspension smogu, zwłaszcza zimą. Systems Bielsko, Techmex, Bielsko-Biała to sprawnie dzia- Ale mimo kilku problemów, BielskoGE Power Controls, EnerSys, -Biała to wciąż ładne i atrakcyjnie połający 200-tysięczny organizm. łożone miasto. Zabudowa centrum, Hutchinson Poland, Philips Lighting Bielsko, Zakłady W regionie panuje przekonanie, głównie z przełomu XIX i XX wieku, Tłuszczowe Bielmar, Electroodnowione kwartały, dobre drogi, że w sytuacji ekonomicznej do- parki, skwery, trakty spacerowe – poli-Galwanotechnika czy Avio Polska. Bielsko-Biała minacji miast Aglomeracji Ślą- wszystko to sprawia, że w mieście może pochwalić się aż cztemożna spędzić czas całkiem przyjemskiej radzi sobie nadzwyczaj rema ogniskami Katowickiej nie. Również kulturalnie i rozrywkoSpecjalnej Strefy Ekonowo, choć trudno uciec od wrażenia, że dobrze micznej, gdzie znalazło swą ekonomiczna kondycja BB znacznie przystań ponad 150 firm, a codziennie w pracy melduje się blisko przewyższa liczbę miejskich atrakcji, z jakiej można tu skorzystać. 35 tys. pracowników. – Bielsko-Biała od dawna radzi sobie dobrze. I pewnie tak zostaPrężnie działa m.in. Bielski Park Przemysłowy i Usługowy oraz nie. Popatrzcie na nasz zespół piłkarski Podbeskidzie Bielskopołożony na jego terenie Beskidzki Inkubator Technologiczny -Biała. Niby mały w porównaniu z wielkimi piłkarskimi markami Polski, a jednak regularnie gra ekstraklasie od iluś lat – również z Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym. W BB dobrze czują się też instytucje z sektora finansów: w mieście znajdziemy aż 60 takie opinie przewijają się w moich rozmowach z bielszczanami. filii polskich i zagranicznych banków, 40 firm ubezpieczeniowych Podkreślają, że choć schowane między górami na polsko-czeskooraz 10 domów maklerskich i inwestycyjnych. -słowackim pograniczu, miasto ma aż trzy międzynarodowe lotniJak żyje się w Bielsku? Wg raportu CURULIS, grupującego analizy ska w zasięgu 100 km (Katowice, Kraków i Ostrawę w Czechach), ekonomiczno-finansowych samorządów terytorialnych z całej bezpośrednie połączenie z Warszawą pociągami Pendolino, sieć Polski, za kadencji 2010–2014 wśród miast na prawach powiatu szybkich dróg (S1 i niedawno uruchomiona S69) oraz gęstą sieć lokalnej komunikacji. A jeśli dodać do tego kursujące często, choć nieco zatłoczone, autokary do Krakowa... Cóż, może się skusicie? Rafał Romanowski Fotofelieton fot. Piotr Banasik wtorek | godz. 9:42 Ucięte palce, alarm pożarowy i ewakuacja – na szczęście to tylko ćwiczenia. Szkolenia BHP z aktorami w realnym środowisku to element Skanska Safety Week, globalnego wydarzenia organizowanego przez Skanska dla jej pracowników i klientów. 11 Maj 2016 fot. Piotr Banasik Sprytna kawa z Antypodów Zanim zajął się kawą, Artur Kwiatkowski pracował jako model, grał na giełdzie i rzucił posadę w korporacji. Skosztujmy zatem kawy w jego Cafe Smart – Sprytnej Kawiarni. Jest parę minut po ósmej rano, trochę wieje, na szczęście pod dachem Placu Imbramowskiego nie pada. Przecieram oczy z niewyspania i proszę o coś na rozbudzenie. — Pijesz z mlekiem czy wolisz syrop? – pyta Artur, a widząc moje zawahanie postanawia za mnie. – Dostaniesz kawę z rumem i czekoladą. Nie powiem, żeby mi to nie odpowiadało. Na krakowskim targowisku Sprytną Kawiarnię znają wszyscy – nie tylko dlatego, że Artur zamontował w swoim smarcie ekspres do kawy i sprzedaje gorący napój prosto z bagażnika samochodu – jeśli to dwuosobowe auto w ogóle ma bagażnik. – Kluczem do sukcesu jest komunikatywność – opowiada brodaty blondyn o urodzie modela (później powie mi, że parę lat temu pracował w tym zawodzie). – Dlatego zagaduję ludzi, roznoszę kawę po całym placu, zaglądając nawet do swojej konkurencji. Dzięki temu pierwszego dnia na targu zrobiłem sto osiemdziesiąt kaw! – chwali się Kwiatkowski. Nie zawsze było jednak tak łatwo. – Przez dwa lata grałem na giełdzie i zarabiałem dość dobre pieniądze – opowiada Artur. – W tym czasie praktycznie nie ruszałem się z domu, przez co zupełnie straciłem chęć kontaktu z ludźmi. Dlatego postanowiłem coś z tym zrobić – zdradza właściciel Cafe Smart. Pomysł został zaczerpnięty z Antypodów i powstających tam kawiarni drive-thru, w których od świtu do nocy można kupić kawę przy głównych ulicach, nie wychodząc przy tym z własnego auta. – Próbowałem stworzyć coś takiego w naszych warunkach, znalazłem nawet odpowiednie miejsce, utknąłem jednak na etapie pozwoleń z Sanepidu – tłumaczy Kwiatkowski. To niepowodzenie skłoniło go do wykorzystania dwuosobowego mitsubishi jako mobilnej kawiarni. Czy łatwo przerobić smarta na ekspres do kawy? Tak, jeśli ma się dobry projekt. – Wszystkich przeróbek dokonywałem z zaprzyjaźnionym specjalistą, który doradzał, jaki rodzaj blachy udźwignie moje urządzenie, gdzie wmontować szufladki i ukryć gaz do ekspresu – dowiaduję się w Cafe Smart. Sama komunikatywność i ciekawy pomysł zapewne na niewiele by się zdały, gdyby oferowany przez Artura produkt nie był smaczny. – Przerobiłem już wiele gatunków i odmian kawy, ale od dawna pozostaję wierny polskim dostawcom – opowiada właściciel Sprytnej Kawiarni. – Co ciekawe, zdecydowałem się też na polską herbatę, która jest przynajmniej tak samo dobra, jak uznane zagraniczne marki. Trzeba przecież wspierać nasz rodzimy biznes – dodaje Kwiatkowski. Kiedy – z branżowego obowiązku – pytam, czy Artur znajduje klientów także w pobliskich biurowcach (owszem, choć trzeba do niego przejść przez ulicę i zajrzeć na targ), dowiaduję się innej ciekawej rzeczy. – Przez dwa lata pracowałem w Onecie, dlatego świetnie wiem, jak dostosować się do potrzeb pracowników korporacji – tłumaczy. Dlaczego zrezygnował? – Sama „korporacyjność” była dla mnie dość obca. Miałem nad sobą team leadera, który podlegał koordynatorowi projektu, ten z kolei miał nad sobą dalszych przełożonych – opowiada Artur Kwiatkowski. – Przychodziłem do pracy o siódmej rano i cały czas żyłem w stresie. Dziś też jestem na targu od siódmej, ale robię to, co daje mi satysfakcję – uśmiecha się, zaparzając espresso kolejnemu klientowi. Piotr Banasik reklama Kompleks biurowy PORTO OFFICE będzie oferował ok. 12.500 m2 powierzchni biur i usług w zielonym zakątku dzielnicy Dębniki Najem powierzchni: +48 605 355 620 12 prezentacja www.whatsupmagazine.pl Ćwierć wieku budujemy dla krakowian Pod Wawelem utrzymuje się wysoka koniunktura, na którą wpływa dynamika rozwoju rynku outsourcingowego. Wprawdzie gasną takie istotne bodźce popytowe, jak rządowy program pomocowy MdM, to jednak rozwijają się nowe trendy – rozmowa z Przemysławem Łukasikiem, wiceprezesem GRUPY INTER-BUD. Grzegórzki Park Jak prognozujecie kondycję runku nieruchomości mieszkaniowych? Jak długo jeszcze potrwa tak dobra koniunktura? Wyczerpuje się rządowy program pomocowy MdM, coraz trudniej o kredyt hipoteczny. Jak wpływa to na sytuację na rynku nieruchomości pod Wawelem? W Krakowie utrzymuje się wysoka koniunktura, na którą wpływa dynamika rozwoju rynku outsourcingowego. Wprawdzie gasną takie istotne bodźce popytowe, jak rządowy program pomocowy MdM, czekamy za to na ogłoszenie nowego programu mieszkaniowego obecnego rządu, który prawdopodobnie będzie miał znaczny wpływ na sytuację na rynku nieruchomości. Planowane również są dalsze cięcia stóp procentowych, co również w pozytywny sposób powinno wpłynąć na rynek mieszkaniowy. Tańsze kredyty i, tym samym, niskie oprocentowanie depozytów zachęca do inwestowania w mieszkania na najem, a ten segment rynku w naszej ocenie będzie się rozwijał na kolejnych latach. dawid hajok: Od ponad 25 lat budujecie mieszkania dla krakowian, czy kiedykolwiek budowaliście ich tak wiele jak teraz? przemysław łukasik: Rynek mieszkaniowy bardzo zmienił się na przestrzeni 25 lat. Kiedyś nie budowało się aż tylu mieszkań, a oferty dostępne na rynku były bardzo do siebie zbliżone. Obecnie klient ma bardzo zróżnicowane oczekiwania lokalizacyjne i powierzchniowe, ale każdy oczekuje estetyki i jakości wykończenia. Mamy tego świadomość, dlatego też dążymy do tego, aby każdy detal naszych inwestycji był wykonany z jak największą starannością. Przez ostatnie 25 lat prowadzenia działalności dobrze poznaliśmy potrzeby klientów, w odpowiedzi na nie przygotowaliśmy bogatą ofertę. Z pewnością ostatni czas w budownictwie mieszkaniowym jest jednym z najbardziej intensywnych w tej branży. Do kogo kierujecie swoja ofertę? Nasza propozycja skierowana jest do szerokiego grona klientów, począwszy od inwestycji M House sprofilowanej dla młodych ludzi, którzy mogą skorzystać z rządowego programu MdM, po Wiślane Tarasy i Grzegórzki Park, gdzie z największą dbałością aranżujemy części wspólne dla podniesienia komfortu mieszkańców. No właśnie, w Krakowie rozwija się rynek mieszkań pod wynajem. Czy Inter-Bud ma w planach poszerzenie swojej oferty o tego typu inwestycje? W skład Grupy Inter-Bud wchodzi spółka prowadząca Aparthotel Vanilla, zajmująca się najmem apartamentów w okresie krótko i długo terminowym. Jest to spółka odnosząca świetne rezultaty i mogąca pochwalić się wieloma branżowymi nagrodami m.in. Booking i HRS. Pracujemy nad powiększeniem oferty apartamentów pod wynajem przy okazji naszych nowych inwestycji mieszkaniowych znajdujących się bliżej centrum. Jak oceniacie zapotrzebowanie mieszkaniowe krakowskiego rynku? Ilu mieszkań brakuje? Kraków po raz trzeci zajął 9. miejsce wśród najatrakcyjniejszych miast na świecie dla inwestycji z sektora outsourcingowego w zestawieniu „2016 Tholons Top 100 Outsourcing Destinations”. Z punktu widzenia inwestorów, Kraków oferuje cały waDużą dbałość przykładamy także chlarz możliwości rozpoczęcia i kontynuacji działalności gospodo przygotowania odpowiedniej darczej. Liczne inicjatywy wspiearchitektury krajobrazu wokół rające biznes istotnie wpływają na pozytywny odbiór miasta na naszych inwestycji. Nasze osiedla biznesowej mapie świata, wobec zawsze są zaprojektowane tak, aby czego inwestycyjna atrakcyjność Krakowa bezpośrednio przekławokół budynków było jak najwięda się na duże zapotrzebowanie cej obszarów zielonych na rynku usług mieszkaniowych. Trudno jednoznacznie oszacować, ilu mieszkań brakuje na krakowskim rynku nieruchomości, widać jednak, że zainteresowanie klientów zakupem mieszkań jest wysokie, a tzw. luka mieszkaniowa w naszym kraju wynosi nadal ok. 2 mln mieszkań. Do wyrównania tzw. średniej europejskiej jeszcze wiele nam brakuje. prezentacja Maj 2016 Czy Inter-Bud jako jedna z największych firm w sektorze posiada i realizuje politykę CSR-ową? Społeczna odpowiedzialność biznesu dotyczy wielu aspektów funkcjonowania naszego przedsiębiorstwa. W siedzibie firmy stosujemy politykę proekologiczną. Zamontowany system solarny umożliwia ogrzewanie wody za pomocą energii słonecznej, a system fotowoltaiczny zasila w energię część budynku. Na osiedlach zarządzanych przez Inter-Bud, także realizowana jest szeroka polityka proekologiczna. W budynkach zastosowane są energooszczędne żarówki, przygotowane są pojemniki na zużyte świetlówki, a także pojemniki do sortowania śmieci. Dużą dbałość przykładamy także do przygotowania odpowiedniej architektury krajobrazu wokół naszych inwestycji. Nasze osiedla zawsze są zaprojektowane tak, aby wokół budynków było jak najwięcej obszarów zielonych, które tworzą doskonałą przystań do mieszkania i odpoczynku. Społeczna odpowiedzialność biznesu jest realizowana także poprzez wspieranie instytucji działających prospołecznie. Od wielu lat współpracujemy ze Stowarzyszeniem Siemacha, popierając je w wielu inicjatywach prospołecznych. Byliśmy m. in. sponsorem budowy Domu Dziecka w Odporyszowie, a od dwóch lat wspieramy także „Siemachowe” młode talenty w czasie przygotowania świątecznej płyty z kolędami. Mamy świadomość, że utalentowane osoby potrzebują warunków do tego, aby mogły wzrastać i osiągać sukcesy. Na Grzegórzkach Inter-Bud buduje nową dzielnicę? Czy rozważacie zaangażowanie w projekty społeczne na tym terenie? Nie da się ukryć, że zostawiamy znaczący ślad, jeśli chodzi o Grzegórzki, mamy bowiem wpływ na niespełna 20 hektarów terenu w tej dzielnicy. Uważamy, że Grzegórzki to doskonałe miejsce z uwagi na bliskość centrum, a także pozostałych dzielnic Krakowa, co czyni je idealnym miejscem do mieszkania. Jest to dzielnica świetnie skomunikowana i prężnie się rozwijająca. W porozumieniu z Gminą Miejską Kraków budujemy drogi dojazdowe w obrębie naszych osiedli, które potem przekazujemy na rzecz Gminy. Jest to wyraz naszej dbałości o jak najlepszą 13 Wiślane Tarasy infrastrukturę drogową oraz szybką i wygodną komunikację. Staramy się nasze inwestycje planować w taki sposób, aby parkingi zlokalizowane były w podziemiach budynków, tak, aby jak najwięcej przestrzeni pozostawić do zagospodarowania na tereny zielone. Wszystkie z projektowanych przez nas inwestycji charakteryzują się zadbaną architekturą krajobrazu. Nie tylko staramy się, aby wokół budynków były zielone parki, ale również je pielęgnujemy, aby zawsze były zadbane i estetyczne. Wszystko to w trosce o naszych mieszkańców. Dla najmłodszych natomiast przygotowane są place zabaw, z których niejednokrotnie korzystają także mieszkańcy okolicznych osiedli. Firmy z tak długim rodowodem jak wasza często na zaawansowanym etapie rozwoju poszukują nowych obszarów inwestycyjnych Jakie są dalsze plany Inter-Budu? Czy Inter-Bud rozważa budowę biurowców? Nie da się ukryć, że jako firma z tak długim stażem szukamy nowych kierunków rozwoju.Pracujemy równolegle nad kilkoma projektami mieszkaniowymi w kilku dzielnicach Krakowa. Oprócz tego rozwijamy także nasz portfel lokali użytkowych i hali magazynowych pod wynajem. Pracujemy również intensywnie nad koncepcją budowy budynków biurowych. W ostatnim czasie braliśmy udział w międzynarodowych targach nieruchomości EXPO REAL w Monachium oraz MIPIM w Cannes, gdzie z dużym powodzeniem przedstawialiśmy nasze projekty inwestycyjne. Rozmawiał Dawid Hajok reklama 14 z miasta www.whatsupmagazine.pl Jaki kraj, taki obraz § Kraków stawia sobie nie lada wyzwanie: chce zbudować spójne estetycznie miasto, pozbawione zbędnych ogrodzeń, które sprzyja rozwojowi społeczeństwa obywatelskiego. Narzędziem ma być tzw. ustawa krajobrazowa. W ostatnich miesiącach Kraków znalazł się kilkukrotnie na czołówkach serwisów internetowych i wielu gazet – to za sprawą nietypowego, jak na Polskę, podejścia do kwestii ogradzania osiedli. Płoty stały się zdaniem niektórych plagą naszych miast, zamykając przed postronnymi całe kwartały, utrudniając przemieszczanie się w mieście pieszo – w efekcie mapy miast zapełniły się czarnymi plamami miejsc zamkniętych dla wąskiej grupy właścicieli mieszkań. Kraków chce wykorzystać tzw. ustawę krajobrazową, by powstrzymać stawianie płotów wokół osiedli, a nawet by zlikwi- dować już istniejące. Przekonanie mieszkańców będzie trudne – płoty mają w ich mniemaniu zapewnić bezpieczeństwo (choć nie ma na to większych dowodów, a chociażby przypadki kradzieży rowerów na zamkniętych osiedlach wskazują, że pod tym względem nie różnią się one od tych otwartych), mają też odgrodzić od niepożądanych włóczęgów, niechcianych samochodów czy wreszcie zapewnić, że na osiedlowym placu zabaw pojawią się tylko dzieci z osiedla. Płoty są czasami symbolem statusu. Znany jest przypadek dewelopera, który nie mógł ruszyć ze sprzedażą mieszkań, dopóki na stronach internetowych nie ogłosił, że osiedle zostanie ogrodzone – wtedy sprzedaż poszła z górki. Mimo, że takie traktowanie przestrzeni wspólnej zdobywa zwolenników, wiceprezydent Elżbieta Koterba chce zmieniać Kraków, próbując stworzyć warunki, w których mieszkańcy będą zarówno mieli zabezpieczoną choć część swojej prywatności, a miasto równocześnie nie stanie się zbiorem zamkniętych enklaw. – Jeśli ze względów bezpieczeństwa, np. dbając o dzieci, ktoś chce postawić płot od strony ulicy, to można zastąpić go żywopłotem – zwraca uwagę wiceprezydent Koterba. W różnych częściach miasta płoty mają być traktowane w różny sposób. Na osiedlach jednorodzinnych ogrodzenia nadal będą mogły istnieć, ale już nie w postaci murów – do wykorzystania nadal pozostanie szeroka paleta: sztachety, siatki, kraty, każde ażurowe ogrodzenie. Prywatność będzie sobie można zapewnić zielenią pnącą się na takim płocie. Żywopłoty wspominane przez prezydent mają z kolei zastąpić płoty na osiedlach wielorodzinnych. A jak z samochodami? Szlaban lub inne szykany na uliczce wjazdowej do osiedla nadal będą mogły być stosowane. – Płoty tworzą zamknięte enklawy, co jest społecznie szkodliwe. Izolują ludzi od siebie, zabierają kawałek po kawałku fragmenty miasta – mówi Koterba. Przekonanie krakowian i inwestorów łatwe nie będzie, ale są przykłady wskazujące, że przynajmniej część mieszkańców z rozwiązania będzie zadowolona. Na jednym z budowanych w Płaszowie osiedli nabywcy mieszkań nakłonili dewelopera, by decyzję o stawianiu płotu uzależnił od wielkości grupy skłonnej z niego zrezygnować. Próby zakazania płotów urzędnicy podejmowali już kilkukrotnie, zakazując w planach miejscowych otaczania płotami osiedli. Przepisy były jednak zaskarżane i w sądach zwolennicy płotów wygrywali. Dopiero ustawa krajobrazowa da odpomają przypadkowiednie narzędzia. wo wybrany krój Mniejszym wyzwaniem pod względem czcionki, a jedynym społecznym, ale dużym finansowo i orzałożeniem jest koganizacyjnie, będzie za to stworzenie lor niebieski. Tylko tramwaje doczekały katalogu tzw. miejskich mebli (ławek, się ustalonego wzo- słupków i innych obiektów tego rodzaju) ru kolorystycznego i spójnego systemu informacji miejskiej (SIM). W Polsce pierwszym miastem, które zdecydowało się na spójny SIM była Warszawa, ale przez lata ograniczało się to do zbudowania katalogu oznaczeń ulic, z charakterystyczną kolorystyką i krojem czcionki. Kraków pod tym względem nie może się pochwalić sukcesami. Tablice z nazwami ulic mają przypadkowo wybrany krój czcionki, a jedynym założeniem jest kolor niebieski. Tylko tramwaje krakowskie doczekały się ustalonego wzoru kolorystycznego. Teraz tego rodzaju regulacje mają dotyczyć całego Krakowa. Dla poszczególnych rejonów miasta (najstarszej części, osiedli, obszarów jednorodzinnych) mają zostać wyznaczone palety dopuszczalnych materiałów i barw. Te będą oczywiście dotyczyły głównie przestrzeni wspólnych, jak chodniki, płoty, słupy. Płoty z blachy, czy gotowych betonowych segmentów nie będą dopuszczane. Istniejące już elementy także będą musiały zostać zmienione. Na razie jednak nie wiadomo ile czasu dostaną na ten krok właściciele nieruchomości, ani kto będzie oceniał, które ogrodzenie wymaga zmiany. 11–12 maja w ICE Kraków odbędzie się coroczPytaniem pozostaje nie to, czy plany te uda na, prestiżowa konferencja Aspire – organizacji zrzeszającej inwestujące w Krakowie się zrealizować, ale w jakim tempie. Jest oczymiędzynarodowe firmy i korporacje z branż wiste, że nie da się wymagać w całym mieście BPO, SSC, IT. realizacji wszystkich wytycznych tuż po ich Na to najważniejsze wydarzenie krakowskiej wprowadzeniu. Z żalem można dziś stwierbranży przyjedzie do Krakowa kilka tysięcy dzić, że taka ustawa, a dzięki niej lokalne gości, a wśród nich kilkudziesięciu znanych rozwiązania, powinna była zostać uchwaloprelegentów z całego świata. W programie wyne co najmniej dekadę temu, gdy zaczynała kłady, sesje panelowe, spotkania, prezentacje, się fala inwestycji za unijne pieniądze, kiedy koncerty. remontowano wiele placów. Tym razem konferencja odbywa się pod hasłem Że warto się za to zabrać, pokazuje przypa„The Dragon Wakes”, a jej tematem jest wspólne dek parku kulturowego, który stworzono dla tworzenie wartości przez tak aktywny w KrakoStarego Miasta – w rok udało się zapanować wie sektor outsourcing. „Obudzony smok” to nad chaosem szyldów. Jeśli w kilka lat uda się metafora dynamicznej interakcji między ludźmi uporządkować tę kwestię w całym mieście a technologią, jaka zachodzi aktualnie w Krakona podstawie ustawy krajobrazowej, będzie wie – europejskim liderze outsourcingowego można mówić o sukcesie. rynku oraz mieście nr 9 w skali świata. Bartosz Piłat Wstęp na konferencję jest biletowany i odbywa się wyłącznie po wcześniejszej rezerwacji. O jej przebiegu będziemy informować na bieżąco w naszych kanałach socialmedia: Twitter i Facebook oraz stronie internetowej www.whatsupmagazine.pl tablice z nazwami ulic Smok budzi się w maju debata e OtwaratKów r radiO K ZabierZ głOs KRAKÓW BEZ REKLAM I OGRODZEŃ 17 maja, godzina 18:00 Radio Kraków, Studio im. Romany Bobrowskiej Wstęp wolny Szczegółowe informacje oraz program można znaleźć na stronie: www.thedragonwakes.aspire.org.pl reklama 16 dbamy o ciebie www.whatsupmagazine.pl Drwalki ćwiczą walki fot. Piotr Banasik MMA Wśród dyscyplin starożytnych igrzysk olimpijskich znajdował się pankration – połączenie zapasów i pięściarstwa. Po przeszło dwóch tysiącach lat, znane z antycznej Grecji zawody ponownie święcą swe triumfy – tym razem jako trening mieszanych sztuk walki. Co ciekawe, także w wydaniu kobiecym. W tajniki mixed martial arts wprowadza mnie Dariusz Ząbek – czynny zawodnik MMA oraz trener w Szkole Walki Drwala, działającej przy Fitness Platinium®. Przyglądam się treningowi, w trakcie którego grupa pań wykonuje najpierw ćwiczenia ogólnorozwojowe, przechodząc później do coraz to ciekawszych – i bardziej skomplikowanych – technik walki wręcz. Do czego w istocie prowadzą te ćwiczenia? – Trening polega przede wszystkim na poznaniu i opanowaniu technik z danego zakresu – tłumaczy mój rozmówca, kiedy ćwiczące w parach pa- nie próbują wyswobodzić się z uścisku w parterze. – Jednocześnie nie zapominamy o cechach motorycznych: sile i wytrzymałości oraz o sprawności ogólnej. Nasze podopieczne są w stanie zrobić przewroty i pady, a nawet stanie na głowie czy gwiazdę – dodaje Ząbek. W treningu zawierają się ćwiczenia siłowe, wytrzymałościowe oraz elementy gimnastyki. Trening MMA jest skierowany do wszystkich chętnych – nie tylko do tych, którzy z tą dyscypliną chcieliby związać swoją karierę sportową. Wystarczy cieszyć się dobrym zdrowiem, mieć skończone 16 lat oraz być gotowym na wylewanie potu podczas zajęć. Spotkanie trwa godzinę i – jak zdążyłem się przekonać – jest bardzo intensywne. Nic dziwnego, że po kilkunastu minutach na twarzach pań pojawiają się pierwsze oznaki zmęczenia. A to dopiero powtórka technik z poprzedniego treningu. Sprawdzona metoda nauczania, jaką wykorzystują trenerzy w Szkole Walki Drwala, działa niezależnie od płci i wieku. Panie, które obserwuję, są równie sprawne jak panowie na sąsiedniej macie i tak samo nie brakuje im odwagi i zawziętości. – Mężczyźni częściej przychodzą tutaj, by się wyładować i poczuć nutkę ry- W drodze do rodzicielstwa Pracownicy korporacji narażeni na bezpłodność? Brzmi jak ponura prognoza, ale z pomocą specjalistów już w wieku 25 lat można w łatwy sposób zbadać swoją amplitudę płodności. I uniknąć problemów na przyszłość. Lekkie ukłucie, kropla krwi, dwa tygodnie oczekiwania i wreszcie wynik. A w nim dokładna analiza potencjału rezerwy jajnikowej u kobiet. W ostatnich miesiącach z badania płodności w Centrum Medycznym „Macierzyństwo” w Krakowie korzysta mnóstwo młodych ludzi. Wszystko za sprawą specjalnego programu skierowanego do pracowników krakowskich korporacji, jaki uruchomiono w tej uznanej klinice przy ul. Białoprądnickiej 7. – Pierwsze dziecko? Nie myślę jeszcze o tym. Na razie mam na głowie ocenę roczną i awans w mojej firmie, a na co dzień mnóstwo pracy i dodatkowych zajęć – tak brzmią standardowe odpowiedź na pytanie: czy znasz parametry swojej płodności? Młodzi ludzie przyjmują, że są zdrowi, a ich potencjał rozrodczy utrzymuje się na wysokim poziomie. Na decyzję o pierwszym dziecku czeka się coraz dłużej a w zgodnej opinii korporacyjne młyny nie sprzyjają rodzeniu potomstwa. – Na dziecko nigdy nie jest ten właściwy moment – głosy tego typu przewijają się w ankietach przeprowadzanych wśród pracowników krakowskich centrach usług. Tymczasem, mimo pozornego spokoju i oznak pełnego zdrowia, diagnoza odnośnie płodności może okazać zupełnie odwrot- (ang. mixed martial arts) – dyscyplina sportowa, w której zawodnicy korzystają z technik dozwolonych we wszelakich sportach walki bez broni na od spodziewanej. – A wówczas na leczenie czy pomoc może być za późno – przestrzega dr Jakub Wyroba, ginekolog-położnik z Centrum Medycznego „Macierzyństwo”. Najlepszy wiek na badanie to ten zaraz po studiach, gdy ma się 25–26 lat – wyrokuje. Właśnie z myślą głównie o tych rocznikach w Centrum Medycznym „Macierzyństwo” ruszyły badania określające stan płodności. – W pierwszej kolejności kierujemy je do pracowników korporacji, z których Kraków słynie w ostatnich latach. Ale rekomendujemy je wszystkim osobom świadomym siebie, swojej kariery, wybiegającym myślą w przyszłość – słyszymy w klinice przy Białoprądnickiej. Samo badanie jest praktycznie bezbolesne, u kobiet polega na pobraniu próbki krwi i jej skomplikowanej analizie w laboratorium. Na efekt poczekamy dwa tygodnie. U mężczyzn bada się pobrane nasienie, ale cała procedura walizacji, kobiety zaś zwykle chcą poprawić swoją sylwetkę oraz stać się pewniejsze w niebezpiecznych sytuacjach – opowiada trener z Fitness Platinium®. Wbrew powszechnej opinii, która przedstawia MMA jako bezmyślne okładanie się po twarzach, na treningu widzę, jak ważna jest technika: jak prawidłowo trzymać gardę, „zapiąć” uchwyt czy wyswobodzić się z klinczu w parterze. A to tylko niewielki wycinek umiejętności nabywanych podczas spotkań w Szkole Walki Drwala. – Uczymy pewnych nawyków, dzięki którym kobiety mogą poczuć się pewniej w sytuacji zagrożenia, bo będą wiedziały, co należy zrobić – opowiada trener. – Niejednokrotnie prowadziłem kursy samoobrony dla pań i mogę potwierdzić, że to, co sprawdza się na macie, sprawdza się też w rzeczywistości. Umiejętność poradzenia sobie z napastnikiem może przydać się w najmniej oczekiwanym momencie — dodaje. Argument bezpieczeństwa osobistego przekonuje mnie w zupełności, ale, patrząc na kobiety wykonujące przerzuty i przewroty, zastanawiam się, czy nie szkoda im urody na trenowanie tak kontaktowego sportu. – Sam dbam o urodę, więc wiem, jak ważna to kwestia – śmieje się trener z Fitness Platinium®, pokazując mi brak chrząstki w nosie i zniekształconą małżowinę uszną. I dodaje, że można być pięknym i trenować MMA, bo trening – choć kontaktowy – nie niesie za sobą ryzyka kontuzji czy uszkodzenia ciała. – Uprawianie sportu dla własnej satysfakcji różni się znacznie od sportu zawodowego, w którym rzeczywiście trzeba trochę pocierpieć – podsumowuje Ząbek. Podczas treningu MMA można z łatwością przekonać się, że nad sprawnością własnego ciała, szybkością reakcji i zdolnością do obrony warto popracować zawczasu – dzięki odpowiednim treningom z instruktorem nic nie będzie w stanie nas zaskoczyć. Piotrek Banasik nie trwa długo. To ważne badanie, zwłaszcza dla grup zawodowych tak narażonych na męską bezpłodność, jak często kierujący samochodem (np. kierowcy) czy… informatycy (tych akurat w krakowskich branżach BPO, SSC, IT, R&D, jest wielotysięczna rzesza). – Laptop trzymany na kolanach jest w stanie zabić plemniki na czas trzech miesięcy, ale np. demonizowana sauna jest bezpieczna – przybliża praktyczne rady dr Jakub Wyroba. Mężczyznom wykonującym pracę biurową odradza częste noszenie… dżinsów. – To bardzo ciepły i trzymający ciepło materiał. Podnosi niebezpiecznie temperaturę w jądrach jeśli chodzimy w uszytych z niego spodniach codziennie lub bardzo często. Podobnie długie kąpiele w gorącej wodzie – wylicza. U kobiet zaś o wszystkim decyduje genetyka. Np. panie, których mamy miały wcześniej menopauzę, powinny zrobić u nas rekomendowane badanie jak najszybciej – radzi nasz rozmówca. W pakiecie badań oferowanych przez Centrum Medyczne „Macierzyństwo” znajdziemy wszystkie te, które pozwolą nam precyzyjnie określić nasz potencjał rozrodczy nawet na dalszą przyszłość. Klinika może pochwalić się rekomendacjami tak uznanych ośrodków leczenia niepłodności, jak kliniki w Oxfordzie czy Harvardzie. Należy do renomowanej grupy The Fertility Partnership z siedzibą w Oxfordzie w Wielkiej Brytanii, która skupia najlepsze w Europie kliniki leczenia niepłodności. Wiktor Urbański Centrum Medyczne MACIERZYŃSTWO ul. Białoprądnicka 7a, tel.: 12 415 88 00 lub 600 407 907 www.macierzynstwo.com.pl reklama www.praca.arvato.pl If you are looking for a great job and a great company, join us – arvato is the place to grow your career! In Krakow, arvato works in cooperation with the world’s leading search engine provider in a fun and energetic office space. [email protected] we are located at Quattro Business Park #JobForReal Real atmosphere Real development Real satisfaction Real job 18 siesta www.whatsupmagazine.pl K(A) JAK Kraków Lasy, pola, pastwiska… Koszą traktorem. Snopki siana… Kura, kaczka, drób. Droga – ale chyba nie na Ostrołękę. W tak pięknych okolicznościach przyrody spojrzenie z kajaka całkiem zmienia perspektywę oglądania Krakowa. Bezpieczeństwo – Wisła to bardzo bezpieczna rzeka, pozbawiona naturalnych niebezpiecznych przeszkód – opowiada Henryk Czyszczoń z Krakowskiego Stowarzyszenia Weteranów Kajakarstwa. – Przy wschodnim wietrze na odcinkach z betonowymi brzegami może wprawdzie pojawić się fala, ale kajaki turystyczne nie wywracają się – co najwyżej będzie nam się trudniej pływało – dodaje doświadczony krakowski kajakarz. Warto dodać, że nie zwalnia to kajakarzy z zachowania ostrożności, bowiem – wbrew pozorom – ruch na Wiśle jest całkiem Emocje W biblii polskiego kajakarstwa – przewodniku „Szlaki wodne Polski” z 1935 roku – Antoni Heinrich pisze, że „(…) szara, zapuszczona Wisła jest drogą do Bałtyku. Nie znajdzie tu wędrowiec emocyj sportowych, pozna zato Wisłę, spinającą klamrą cały kraj, od gór po morze”. Od gór po morze – może nie, raczej od Tyńca do krańców Nowej Huty. Choć w Krakowie Wisła rzeczywiście rozlewa się dość leniwie i próżno liczyć na emocje rodem z toru kajakarstwa górskiego na Kolnej (ten polecamy profesjonalistom), to są drobne smaczki, które niewątpliwie przysporzą pozytywnych doznań. – Obserwacja przyrody przy niemal dzikich brzegach albo śluzowanie kajaków na stopniach wodnych mogą być naprawdę ekscytujące – opowiada o swojej pasji Henryk Czyszczoń. Kondycja i zdrowie Kajakarstwo to sport dla każdego, bez względu na wiek i siłę fizyczną. Dla wymagających może stać się znakomitym treningiem kardio, kształtującym wszystkie partie mięśni. Co zrozumiałe, największą pracę wykonują mięśnie ramion i grzbietu, a także klatki piersiowej, ale we współczesnych kajakach dużą rolę odgrywają także nogi. – Nowoczesne wiosło potrafi zagarnąć blisko 4,5 litra wody, dlatego warto korzystać z mocy całego ciała – opowiada nasz rozmówca. Henryk Czyszczoń wie, co mówi, bo sam przygotowuje się do Mistrzostw Świata Weteranów Kajakarstwa, które już w lipcu odbędą się w Trokach. Kajaki sportowe, wykorzystywane w trakcie zawodów, są lekkie i szybkie, ale znacznie mniej stabilne od ich turystycznych wersji, dlatego korzystanie z nich wymaga wprawy i odpowiedniej koordynacji. Nie tylko Wisła Choć kajaki w Krakowie nieodłącznie kojarzą się z Wisłą, mamy jeszcze inną fot. Michał Pawlik Wolność wyboru Można wiosłować samemu, jeśli pragnie się odrobiny samotności i odpoczynku od zgiełku miasta. Można w dwójkach, a wspólne wiosłowanie pomaga odnaleźć właściwy rytm i współpracę każdej parze. Niewielkie kilkuosobowe canoe sprawi, że czas nad wodą spędzimy razem z przyjaciółmi. Lekki kajak sportowy przysporzy radości osobom kochającym prędkość i swobodę. Możliwości jest sporo – i nie będzie problemu, by z nich w Krakowie skorzystać. Bo kajaki możemy wypożyczyć nad Wisłą zarówno niemalże w centrum miasta (np. w Kolejowym Klubie Wodnym niedaleko Mostu Zwierzynieckiego), jak i na peryferiach (w Yacht Klubie Krakowskim koło Mostu Wandy). Koszt niewielki, kilka złotych za godzinę, w zależności od czasu wypożyczenia i rodzaju łódki. spory. Oprócz dużych jednostek pływających (takich jak barki pasażerskie) i okazjonalnych kajakarzy (jak my) na wodzie łatwo spotkać grupy sportowe przygotowujące się do profesjonalnych startów. W pobliżu brzegu zwracajmy także uwagę na wędkarzy, bo łatwo dać się złowić, wplątując się w żyłkę. fot. Piotr Banasik Miasta zwracają się ku rzekom – i nic to dziwnego, bo od czasów starożytnych to właśnie one były miastotwórczą osią, zapewniającą bezpieczeństwo i dobrobyt. Ten trend widać także w Krakowie, gdzie coraz więcej rzeczy dzieje się na wiślanym nabrzeżu – od tras biegowych i dróg rowerowych, po coraz lepsze knajpy, nad wodą i na wodzie. A jeśli o „na wodzie” mowa, to warto zwrócić uwagę, że obiad i piwo na jednej z wielu barek nie są jedynym wyborem co do spędzania czasu w nurcie Wisły. Sprawdźmy, dlaczego warto wsiąść do kajaka i spojrzeć na miasto z nowej perspektywy. propozycję. – Dłubnia to Amazonka w centrum Krakowa – opowiada Marcin Pawlik z agencji turystycznej Nowa Huta Travel. – W zeszłym roku spróbowałem spłynąć tym niewielkim dopływem od Zalewu Nowohuckiego aż do ujścia rzeki do Wisły, a efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. To dzika, głęboka rzeka, pełna przeszkód i zaskakujących zakamarków – dodaje. Nic dziwnego, że plany „odzyskania” Dłubni dla mieszkańców Krakowa przyjmowane są z entuzjazmem, a bilety na drugi organizowany przez Marcina Pawlika spływ rozeszły się jak ciepłe bułeczki, dlatego w ofercie jego biura podróży taka usługa może pojawić się na stałe. – To świetna alternatywa dla nudnych wyjazdów integracyjnych, bo nic tak nie łączy jak wspólne emocje, zakończone grillem czy ogniskiem nad brzegiem rzeki – zachęca Pawlik. Kajaki mogą być więc także okazją do spotkania ciekawych osób i zacieśniania więzi z tymi, które już znamy. Ekologia Problem jest jeden – Dłubnia od lat nie była oczyszczana, dlatego im bliżej ludzkich domostw, tym więcej śmieci i zanieczyszczeń. – Spływ bez wątpienia może mieć walor ekologiczny – zapowiada jego organizator. – Spojrzenie na miasto z perspektywy jednego z dopływów Wisły pozwala poruszyć ważne problemy dotyczące traktowania rzadziej uczęszczanych terenów jako dzikich wysypisk – dodaje Marcin Pawlik. Czy na Wiśle, czy na Dłubni, czy choćby na Bagrach – korzyści z pływania kajakiem są wszędzie takie same. A oferta kajakowa Krakowa jest tak obszerna, że każdy chętny na pewno znajdzie coś dla siebie. Piotr Banasik prezentacja Maj 2016 19 wspólny Mianownik The Messy Head Hospital fot. Piotr Banasik ul. Mikołajska 13, themessyheadhospital.com tel. 793 666 123 Odnowiona z dbałością o każdy szczegół fasada dawnej Drukarni Związkowej kryje w swych wnętrzach kapitalne postindustrialne przestrzenie. Obecnie mieszczą się w nich głównie biura. Od niedawna kamienica tętni jednak rytmem zupełnie innym niż biurowy, a to za sprawą mieszczącego się na parterze The Messy Head Hospital: konceptu, który łączy fryzjerstwo, zabiegi kosmetyczne, stylizację i bar ze sporym wyborem alkoholi. Loftowe wnętrze jest dość surowe, ale nie onieśmiela. Charakteru dodają mu kreacje spod igły zaprzyjaźnionych projektantów zdobiące wejście do salonu, a także zmieniające się regularnie grafiki niszowych artystów. Uwagę przyciągają pieczołowicie dobrane detale: ręcznie malowane płytki, bar na kamiennym postumencie czy bliskowschodnie dywany. Kropką nad „i” jest wyszperana gdzieś wśród staroci skórzana kanapa tworząca przytulny kąt w słonecznym fragmencie patio. – Mój eklektyczny styl spotkał się z elegancją Agnieszki – komentuje nie tylko wnętrze, ale i pomysł na biznes Anna. Finalnie The Messy Head Hospital to dzieło trzech różniących się od siebie diametralnie kobiet: Agnieszki Olchawskiej, Anny Adamczuk i Joanny Plewy. Droga od pomysłu do otwarcia The Messy Head Hospital trwała zaledwie trzy miesiące. Zaczęło się od sesji zdjęciowej, jednej z tych, którą choć raz w życiu powinna zafundować sobie każda kobieta. To właśnie wtedy Agnieszka wcieliła się w rolę modelki stylizowanej przez Annę. I tak, od słowa do słowa, okazało się, że obie marzą o stworzeniu miejsca będącego wspólnym mianownikiem dla fryzjerstwa, mody i kosmetologii. Miejsca tryskającego energią i kreatywnością, w którym można zapomnieć o szarości życia. Miejsca niemieszczącego się w sztywnych ramach. A wszystko to z rozluźniającym drinkiem w dłoni. Ten duet uzupełniło zorganizowanie i perfekcjonizm Joanny, dyplomowanej kosmetolog. Obok zabiegów, na barkach Joanny spoczywają również obowiązki managerskie. – Asia trzyma nas w ryzach – śmieje się Anna. Partnerki biznesowe chwalą się wzajemnie: zaprojektowana przez Annę i Szymona Kurpiewskiego marynarka trafiła na wystawę „ART next to FASHION” w toruńskim CSW, a stylistka często proszona jest o współpracę przy sesjach okładkowych różnych magazynów, pokazach mody czy tworzeniu lookbooków. Sama Anna o swoich sukcesach mówi z dystansem i ożywia się dopiero, gdy wspomina osoby, z którymi udało jej się dotychczas pracować, jak na przykład Jillian Mercado, która gościła w Krakowie podczas projektu „Moda bez ograniczeń”. Z kolei Joanna, szkoleniowiec oraz dyplomowana kosmetolog, nie spoczywa na laurach i nieustająco rozwija swoje umiejętności. W ofercie The Messy Head Hospital znalazły się m.in. zabiegi z użyciem technologii GeneO™, masaże liftingujące, mezoterapia igłowa i inne profesjonalne zabiegi dermokosmetyczne, ale też i manicure. Nie można zapominać o męskim pierwiastku tego miejsca – obok Anny fryzjerskie nożyczki dzierży również Jan Bochniarz. Z tygodnia na tydzień w ręce ekspertów z The Messy Head Hospital oddaje się coraz więcej lokalnych osobistości skuszonych oryginalnością i luźnym charakterem miejsca. Założycielki The Messy Head Hospital podkreślają przy tym, że stworzyły je nie tylko z myślą o kobietach. W przestrzeni tej tak samo swobodnie czują się mężczyźni sączący piwo przy podcinaniu brody. Za to panie, czy to samotnie, czy pośród przyjaciółek, chętnie spędzają tu czas z kieliszkami musującego prosecco w ręce. Na chwilę przed wyjściem w miasto, bądź... za mąż. Agnieszka z uśmiechem wspomina grupę dojrzałych Skandynawek, które wpadły nieco się upiększyć i wprawić się w dobry nastrój. W tym ostatnim pomaga Dżesika Drapała, barmanka, która do dyspozycji ma świetnej jakości alkohole. Miksuje je, tworząc zarówno klasyczne koktajle, jak i własne kompozycje dla tych, którzy lubią eksperymentować ze smakiem. Bar cieszy się szczególnym zainteresowaniem podczas organizowanych tu imprez: czy to urodzinowych, czy firmowych – w ciągu kilku chwil The Messy Head Hospital potrafi przeistoczyć się w kapitalny lokal na imprezę dla kilkuset osób. A dziewczyny obiecują, że we współpracy z nimi imprezy te okazują się być niezapomniane. Tak jak listopadowa impreza otwarcia. Na co dzień The Messy Head Hospital to po prostu miejsce, gdzie można zadbać o siebie, oddając się przy tym w ręce specjalistów, dla których praca to przede wszystkim pasja. Zwolnić nieco i siedząc w wygodnym fotelu, wyciągnąć się na słońcu, zapominając na chwilę o miejskim gwarze. Bądź wręcz przeciwnie: zrobić się na bóstwo i ruszyć na podbój krakowskiej nocy. Wiktor Urbański fot. Piotr Banasik Dżin z tonikiem, manicure i fryzjer – tylko może w odwrotnej kolejności – tak najkrócej można oddać charakter The Messy Head Hospital, nowego miejsca przy ul. Mikołajskiej. Do tego moda, sztuka i styl. 20 wokół stołu www.whatsupmagazine.pl Czas na piknik! Nareszcie maj. Po długiej i chłodnej wiośnie można w końcu wyciągnąć się w słońcu na trawie. Zapakować koszyk dobrym jedzeniem. Zabrać znajomych, dzieci, psy i pojechać na piknik. Nawet na terenie miasta możecie znaleźć świetne miejsca, w których można rozpalić grilla (tak, jest to legalne) i zasiąść na kocu do wspólnego posiłku. Samo słowo piknik pochodzi z języka francuskiego i w pierwszym zarejestrowanym użyciu odnosiło się do grupy osób, które odwiedziły restaurację z własnym winem. Potem słowo zmieniło znaczenie, ale pozostał sens – posiłek, do którego powstania przyczynia się kilka osób. Najwystawniejsze pikniki towarzyszyły polowaniom. Zasiadano przy suto zastawionych stołach, a czasem liczba biesiadujących osiągała kilkaset. Pikniki były też wykorzystywane politycznie, np. we Francji po Rewolucji Francuskiej piknik stał się sposobem na zademonstrowanie nadejścia nowej ery – piknikowano nagminnie w udostępnionych publicznie ogrodach i parkach, które wcześniej były dostępne tylko dla arystokracji. W kilku krajach popularne jest piknikowanie w dni świąt narodowych – mieszkańcy Stanów Zjednoczonych grillem zaznaczają Dzień Niepodległości przypadający 4 lipca. Dziś do przygotowania pikniku wystarczy szybka wizyta w sklepie spożywczym, my jednak chcemy Was zachęcić do przygotowania Małe Najedzeni Fest! na Krakusa 11 W niedzielę 15 maja w dawnej fabryce czekolady Optima odbędzie się mała edycja festiwalu kulinarnego Najedzeni Fest! Na co dzień w budynku przy ul. Krakusa 11 pracują m.in. programiści Estimote. W majową niedzielę (15 maja, godz. 12–17) na podwórku staną foodtrucki i namioty, a ok. 20 zaproszonych wystawców przygotowywać będzie smakołyki, które połączyć ma hasło „Nowalijki”. Jednocześnie w restauracji Churrasco na parterze budynku odbywać się będą warsztaty kuchni włoskiej, które poprowadzi Krakowski Makaroniarz. Kursanci nauczą się m.in. jak przyrządzić spuma di trota affumicata, pasta agli asparagi, czy filetto di maiale gratinato. Co oznaczają te włoskie nazwy? Sprawdzicie na warsztatach i na najedzenifest.pl. Koszt warsztatów: 160 zł, zapisy: [email protected]. Najmłodsi adepci kuchni włoskiej będą mogli przygotować pizzę wraz z kucharzami Churrasco. najedzenifest.pl kilku potraw samodzielnie. W końcu ma to być święto. Obok kubeczków z hummusem i tapenadami, do koszyka można wrzucić sałatkę ziemniaczaną (młode ziemniaki szorujemy, gotujemy w mundurkach, wystudzone kroimy, dodajemy sos, np. na bazie musztardy i koperku, do tego np. jajko i śledzie; albo zieloną cebulkę, anchois, pietruszkę – najlepiej zrobić własną kompilację dostępnych w sieci receptur), miskę ratatouille i pieczeń. Wspaniale by było, gdybyście mieli czas i trzy dni wcześniej zamarynowali solidny kawałek szynki wieprzowej. Kapitalny przepis na porchettę znajdziecie w książce kucharskiej „Smaki północnej Italii” Marleny De Blasi. Szynkę (w całości możecie zamówić ją np. u Gugulskich na Starym Kleparzu, poproście przy tym, aby pozostawili sporą warstwę tłuszczu, który spowoduje, że gotowa pieczeń będzie jeszcze lepsza) trzeba rozpłatać i nasmarować pastą, w której składzie znajdą się nasiona kopru włoskiego, nać fenkułów (z samych fenkułów można zrobić świetną sałatkę – pokroić je w płatki i dodać pokrojoną wyfiletowaną pomarańczę), czosnek, posiekane gałązki rozmarynu, wino, grappa, oliwa, pieprz, sól, goździki, gałka muszkatołowa. Następnie trzeba nadać szynce formę podobną do pierwotnej i obwiązać wytrzymałą nitką. Potem mięso na dwa dni ląduje w lodówce, a Wy – przewracając je dwa razy dziennie – możecie marzyć o nadchodzącym pikniku. Potem już tylko kilka godzin pieczenia (nawet dłużej niż w przepisie)... i przyjemność jedzenia aromatycznego mięsa. Najlepiej ze świetnym chlebem albo podgrzaną nad ogniem ciabattą. Leniwi mogą skorzystać z kilku dróg na skróty: pójść do Węgierskich Specjałów (jedna z budek na Starym Kleparzu) i kupić tam szynki i kiełbasy (na grilla weźcie surową z czosnkiem niedźwiedzim) lub kawałek świetnego pastrami z Pastrami Deli. Pastrami to marynowany i wędzony mostek wołowy. Słowo pastrami odnosiło się początkowo po prostu do marynowanego mięsa, a popularność przynieśli mu emigrujący do Stanów Zjednoczonych rumuńscy Żydzi. Kropkę nad „i” postawił pewien litewski rzeźnik Volk, który w 1887 roku zaczął sprzedawać kanapkę z pastrami. Modę na kanapki z mięsem podchwyciło całe miasto, a Deli stały się jednym z nowojorskich symboli. W Krakowie na razie proponujemy Wam wyprawę do kazimierskiego Okrąglaka i spróbowanie wspaniałych kanapek z Meat&Go. To najlepszy street food na Kazimierzu. Możecie więc skrócić swoje piknikowe męki, kupić tam kanapkę, przejść przez Mostową, wstąpić do Klubczyka po dobry sok (cydr proponujemy Wam do wersji pozamiejskiej, ponieważ za picie alkoholu w miejscu publicznym można słono zapłacić), kawałek sera i rozsiąść się leniwie na Bulwarach Wiślanych. Magda Wójcik Nature Way. Piąty smak Wan na Lipowej We wtorek 31 maja o godz. 19 w Krako Slow Wines na Lipowej 6F odbędzie się kolejny „Podwieczorek na dwa kieliszki”. Gościem Mariusza Kapczyńskiego będzie Jacek Wan. Recepta na te spotkania jest prosta: świetny prowadzący, wspaniali goście, a do tego poczęstunek i trunki. Tym razem będzie można posłuchać opowieści Jacka Wana, dziennikarza i podróżnika, autora cyklu programów podróżniczych „Między Wschodem a Zachodem” i wydanej niedawno książki „Tao smaku”. Koszt udziału: 75 zł. Zapisy: [email protected]. Słyszałeś już o umami? To piąty smak, który wszyscy znamy, ale dopiero niedawno przykuł uwagę naukowców. Większość ludzi określa go jako jednoczesne odczuwanie słodyczy, słonego i tłustego. Za jego występowanie odpowiedzialny jest kwas glutaminowy, który naturalnie występuje w serach dojrzewających, sfermentowanych sosach, pomidorach, orzechach, brokułach i w skondensowanej ilości w wodorostach. Japończycy są mistrzami w operowaniu smakiem umami – pasta miso czy sosy rybne i sojowe to prawdziwa kwintesencja pyszności. Uważajmy jednak na glutaminian sodu, czyli smak umami z probówki – jego nadmierne spożycie może powodować niestrawność, wzdęcia, zawroty głowy i uczulenia skórne. Najwięcej glutaminianu zawiera żywność przetworzona, której producenci chcą nas w ten sposób zachęcić do jej spożywania. Poszukujmy umami naturalnego – chociażby w zdrowej i pysznej suszonej wołowinie, chałwie, paście tahini i miso. Warto zainteresować się kuchnią azjatycką – dla swojej przyjemności i zdrowia! www.natureway.pl Lokalny rolnik Od niedawna w Krakowie działa kolejny sposób na to, by kupować jedzenie bezpośrednio od rolników i producentów. Lokalnyrolnik.pl to platforma, która łączy osoby szukające dobrego jedzenia i jego producentów. Za jej pośrednictwem kupujący mogą połączyć się w grupy i robić wspólne zakupy, które następnie odbiorą w umówiony dzień, w umówionym punkcie. Takich punktów jest już w Krakowie sporo – m.in. w restauracjach, kawiarniach, ale i w prywatnych domach. Obecnie kupić można kilkaset produktów: od owoców i warzyw, przez wędliny, po przetwory czy pierogi. Lokalnyrolnik.pl uzupełnia dotychczasową ofertę, np. Mostfood, za pośrednictwem którego można robić zakupy z dostawą bezpośrednio do domu (ekologiczne owoce, warzywa od lokalnych rolników, kasze, etc.) bez zakładania grup. lokalnyrolnik.pl, mymostfood.pl prezentacja Maj 2016 21 Nieoczywista oferta galerii krakowskiej W najbliższych miesiącach Galeria Krakowska stanie się centrum sztuki, sportu i podniebnej kuchni. Oprócz oczywistej oferty zakupowo-usługowej Galeria postawiła na nieoczywiste propozycje, które warto zapisać w swoim kalendarzu. 28–29 maja 25 czerwca – 24 września Dinner inthe Sky Krakowski Szlak Street Artu Kochasz adrenalinę, ekstremalne przeżycia, a twoim odwiecznym marzeniem jest lunch w powietrzu? Dzięki platformie Dinner in the Sky wcześniej zarejestrowane osoby wzbiją się 50 metrów nad ziemią. W terminie 28–29 maja na Placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego przed Galerią Krakowską stanie platforma, na której goście będą mieli okazję skorzystać z trzech opcji. Coffee Break in the Sky to 15-minutowy poczęstunek w powietrzu, podczas którego na gości będzie czekać kawa i herbata wraz ze słodkim deserem. Druga opcja to Dinner in the Sky, czyli pełny restauracyjny serwis, składający się z trzydaniowego obiadu oraz napojów i wina. Osoby, które wybiorą ten pakiet, spędzą na platformie 70 minut. Z kolei Cocktail in the Sky to wieczorne podniesienie platformy, w trakcie którego Szef Kuchni ustępuje miejsca barmanom, którzy zaserwują gościom swoje popisowe drinki. Koszt takiego przeżycia waha się od 183 zł do 389 zł od osoby. Na platformie znajdują się 22 miejsca siedzące. Można je rezerwować za pośrednictwem formularza dostępnego na stronie: www. dinnerinthesky.info. W 2016 roku Dinner in the Sky obchodzi 10-lecie istnienia. Z tej okazji w maju rusza ogólnopolska trasa, w trakcie której platforma odwiedzi 5 polskich miast. Oprócz Krakowa, obiad w przestworzach będzie można też zjeść w Łodzi, Wrocławiu, Gdańsku i Warszawie. Obecnie platforma jest dostępna w ponad 50 krajach, a do tej pory na całym świecie odbyło się już ponad 5 tysięcy eventów z jej wykorzystaniem. 20–21 maja Puchar Świata w Trialu Rowerowym Już w maju w Galerii Krakowskiej po raz kolejny zostanie zorganizowany Puchar Świata w Trialu Rowerowym. Skały, betonowe kręgi, wielkogabarytowe opony czy pnie drzew – to jedne z wielu przeszkód, z którymi będzie się zmagać 130 zawodników z ponad 20 krajów świata. Wśród nich znajdą się zawodnicy światowej czołówki m.in. Mistrzowie Świata Vincent Hermance oraz Abel Mustieles, którzy zaprezentują swoje akrobatyczne umiejętności i stworzą widowiskowe show. Zawody wygra osoba, która uzyska jak najmniej punktów karnych przyznawanych m.in. za dotknięcie przeszkody jakąkolwiek częścią ciała lub innym elementem roweru niż opony, na każdym z ośmiu odcinków trialu. Galeria Krakowska jest współorganizatorem imprezy. Już po raz trzeci Galeria Krakowska zaprasza na wycieczki Krakowskim Szlakiem Street Artu. W każdą sobotę przez trzy miesiące profesjonalni przewodnicy będą oprowadzać mieszkańców i turystów śladami najlepszych krakowskich murali. Każdy z uczestników otrzyma plecak oraz album Krakowskiego Szlaku Street Artu. W tegorocznej edycji uczestnicy będą mieli okazję zobaczyć ponad 30 wielkoformatowych dzieł. W ramach projektu przygotowano dwa typy wycieczek: meleksową oraz autobusową. Trasa wycieczki meleksowej rozpoczyna się przy zwycięskim muralu konkursu Mall Wall Art, autorstwa Justyny Posiecz-Polkowskiej widniejącym na ścianie Galerii Krakowskiej. Następnie prowadzi uliczkami Starego Miasta, Kazimierza, Zabłocia i Podgórza, aby powrócić znów w okolice Galerii. W trakcie zwiedzania uczestnicy będą mieli okazję podziwiać murale światowej sławy artystów m.in. BLU, NAWERA, Mikołaja Rejsa czy Marcina Wierzchowskiego. Z kolei podczas wycieczek autobusowych uczestnicy zobaczą, oprócz już wymienionych, murale na Rondzie Mogilskim, przy FORUM Przestrzenie oraz w Nowej Hucie. Na trasie znalazły się także inne formy street artu, m.in. Mozaika Wyspiańskiego autorstwa Lubosza Karwata. Patronem merytorycznym wydarzenia jest Plastyk Miasta – Agnieszka Łakoma. Projekt wspierają Urząd Miasta oraz Krakowskie Biuro Festiwalowe. Udział w nim jest bezpłatny, a zapisy odbywają się za pośrednictwem strony: www.szlakmurali.pl 23–25 czerwca Gwiazdy światowego squasha Gwiazdy światowego formatu, lekcje squasha dla początkujących oraz konkursy z nagro dami – takie atrakcje będą czekać na wszyst kich, którzy od czwartku do soboty (23–25 czerwca) pojawią się przed Galerią Krakowską na Placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego, podczas finałów Polskiej Ligi Squasha. Oprócz najlepszych polskich drużyn na kortach wystąpią również legendarni zawodnicy tej dyscypliny, m.in. trzykrotny Mistrz Świata Nick Matthew, Gregory Gaultier – Mistrz Świata z 2015 roku czy Nour El Sherbini – znajdująca się w pierszej 10 światowego rankingu kobiet. Dzięki szklanemu kortowi, rozstawionemu przed wejściem głównym do Galerii Krakowskiej kibice będą mogli obserwować każdy ruch swoich sportowych idoli. Podczas finałów Polskiej Ligi Squasha organizatorzy przygotowali atrakcje dla wszystkich fanów tej dyscypliny. W piątek i sobotę, przed meczami finałowymi odbędą się bezpłatne zajęcia z profesjonalnym trenerem. Na Placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego będzie można również podziwiać umiejętności taneczne zaprezentowane przez Tam Tan Studio Tańca Jazzowego oraz zobaczyć pokazy karate w wykonaniu Krakowskiego Klubu Karate Tradycyjnego. Ponadto w Galerii Krakowskiej odbędzie się wystawa fotografii o tematyce squashowej. Organizatorem Mistrzostw jest krakowski klub Squash4You pod patronatem Polskiej Federacji Squasha. 22 siedem uciech głównych www.whatsupmagazine.pl 12 maja – 12 czerwca 13/14 maja Nocą w muzeach Nawet jeżeli zapomnicie o terminie Nocy Muzeów, przypomną Wam o niej długie kolejki osób czekających na to, by odwiedzić muzea w nietypowych porach. Konserwatorzy, kustosze, kuratorzy mają tego wieczoru pełne ręce roboty. Szturm krakowian na muzea rozpocznie się o godz. 18 w piątek 13 maja. Odwiedzić można będzie blisko 50 muzeów, więc warto przejrzeć program na tyle wcześnie, by dokładnie zaplanować wieczór. Tym bardziej, że co ciekawsze propozycje cieszą się ogromnym powodzeniem. Do zwiedzania oraz do przejazdów komunikacją miejską upoważnia pamiątkowa moneta w symbolicznej cenie 1 zł. www.krakowskienoce.pl 21–22 oraz 28–29 maja Wszystko płynie Macie aż dwa majowe weekendy, żeby pojeździć po Krakowie i okolicach, zobaczyć kilkanaście obiektów o interesującej historii i poznać miejsca, które na co dzień nie są dostępne. Innymi słowy: wpiszcie w kalendarze Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego. Tym razem kluczem do Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego jest woda. Odbądźcie więc spacer śladami dawnych młynów wodnych, odnajdźcie plażę o nazwie Krokodyl, zwiedźcie kompleks wodociągów na Bielanach, podziwiajcie rośliny w ogrodzie przy Dworze w Kwiato- niowicach. Słuchajcie opowieści snutych przez osoby zafascynowane historią regionu, podglądajcie rękodzielników, popłyńcie smoczą łodzią, pomóżcie dzieciom stworzyć latające karpie koinobori, spróbujcie lokalnych przysmaków. Czas upłynie wam bardzo szybko! Szczegółowy program oprowadzania, warsztatów, pokazów, koncertów, wycieczek i gier terenowych znajduje się na stronie internetowej. Pamiętajcie, że na niektóre z wydarzeń trzeba się wcześniej zapisać. Rejestracja rusza 16 maja. www.dnidziedzictwa.pl fot. materiały prasowe „Kryzys? Jaki kryzys?!” to temat przewodni 14. edycji Miesiąca Fotografii w Krakowie. Przez miesiąc fotografia zamieszka w wielu miejskich przestrzeniach. Punktem wyjścia tegorocznego festiwalu jest koncepcja, że kryzys to już nie stan przejściowy czy anomalia, lecz cecha charakterystyczna codzienności, stan permanentny, z którym musimy się mierzyć na wszystkich poziomach naszego funkcjonowania. Nie ominął on też i fotografii, która stoi w obliczu nadprodukcji obrazów i ciągle redefiniuje swoją rolę. O poszukiwaniu nowych form narracji wizualnej w dobie kryzysu tradycyjnych mediów opowie wystawa zbiorowa pod kuratelą Iris Sikking. Listę artystów, których prace zobaczymy podczas 14. MFK, otwiera Paul Graham, którego projekt „Nowa Europa” odnosi się do kryzysu tzw. wartości europejskich. Szerszą, globalną perspektywę proponuje Yann Mingard, który odwołuje się do pojęcia antropocenu – pierwszej w dziejach epoki geologicznej, której nastanie jest skutkiem działań człowieka. W twórczości Anety Grzeszykowskiej przewijają się tematy niedopasowania jednostki i ról, jakie do odegrania ma ludzkie ciało. Max Pinckers opowiada o miłości – także tej nieszczęśliwej, bo zabronionej przez indyjską kulturę kastową – i uniwersalnych dążeniach do pokazania szczęścia. To tylko część obfitego festiwalowego programu. Szczegółów szukajcie w internecie. www.photomonth.com fot. Max Pinckers z cyklu “Czy zaśpiewają niczym krople deszczu, czy nie ugaszą mojego pragnienia” Quo vadis, fotografio 14, 22, 28–29 maja Trzy kroki do bankructwa Kiermash, Kraków ŁAŁ, Kogel Mogel – w maju będziecie mogli uzupełnić zarówno swoją garderobę, jak i dziecięce pokoje. Po kolei. W sobotę 14 maja w Forum Przestrzenie (ul. Konopnickiej 28) odbędzie się dziewiąta odsłona targów mody dziecięcej, zabawek i akcesoriów Kraków ŁAŁ. Na stoiskach znajdziecie książki, zabawki, biżuterię oraz dodatki dla najmłodszych, a także artykuły wyposażenia pokoi dziecięcych czy kosmetyki. Wszystko z rąk projektantów bądź produkcji małych firm. Tydzień później, w niedzielę 22 maja, wraz z drugą edycją Targów Vintage i Retro – Kogel Mogel sale dawnego hotelu Forum wypełnią wieszaki z strojami vintage i retro akcesoria. Wielbiciele ubrań spod igły młodych polskich projektantów powinni 28 lub 29 maja udać się na Dworzec Główny. Nie, nie po to, by pojechać do Warszawy. W dawnym budynku dworca po raz kolejny zagości Kiermash, czyli przegląd tego, co w polskiej modzie piszczy. – Kiermash jest niejednokrotnie jedyną szansą, by zobaczyć i przymierzyć ubrania, które kupić można często jedynie przez Internet – zachęcają organizatorzy. Będzie z czego wybierać – udział potwierdziło ponad 130 wystawców. A brzuchy odwiedzających wypełnią posiłki przygotowane podczas festiwalu Foodstock. siedem uciech głównych Maj 2016 24–30 maja Poleca Marynia Gierat Tydzień z muzyką filmową Ubiegłoroczny Festiwal Muzyki Filmowej odwiedziło ponad 30 tys. osób. Ile będzie ich w tym roku? Muzyka z filmów Romana Polańskiego w wykonaniu m.in. Tomasza Stańki i Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, kameralny cykl Cinematic Piano, filmowe szlagiery autorstwa Henryka Warsa i Bronisława Kapera przetworzone przez Pawła Kaczmarczyka, giganci alternatywnej muzyki filmowej, animacje… Program tegorocznego Festiwalu Muzyki Filmowej wbije w fotel niejednego miłośnika gatunku. Zobaczymy też „Poszukiwaczy zaginionej Arki” w reż. Stevena Spielberga, gdzie muzykę wykona orkiestra Sinfonietta Cracovia poprowadzona przez Ludwiga Wickiego, a finałowy koncert będzie wisienką na torcie, szczególnie smakowitą dla fanów sagi Andrzeja Sapkowskiego i gry, która powstała na jej podstawie: usłyszymy ścieżkę dźwiękową gry w wykonaniu formacji Percival, chóru Pro Musica Mundi i Orkiestry Kameralnej AUKSO pod batutą Marka Mosia. Bilety oraz karnety można kupić za pośrednictwem portalu www.eventim.pl oraz w czterech punktach informacji miejskiej InfoKraków. Bilety na poszczególne wydarzenia kosztują od 10 zł do 90 zł, a karnety od 120 zł do 380 zł. www.fmf.fm 23 Różnorodny maj w Kinie Pod Baranami Książka na maj Małe życie W ubiegłym numerze polecaliśmy „Fatum i furię”, sekcję ponad dwudziestu lat małżeństwa. W maju sięgnijcie po „Małe życie” Hanyi Yanagihary – opowieść o kilkudziesięciu latach z życia czwórki przyjaciół. Obie książki były nominowane do National Book Award. Bohaterów „Małego życia” poznajemy, gdy zaczynają budować swoje kariery w – bo gdzież by indziej – Nowym Jorku. Architekt Malcolm, malarz JB, aktor Willem oraz prawnik Jude – to aktorzy książki Yanagihary. „Małe życie” to opowieść o dorosłej przyjaźni, ale i o czarnych stronach naszych młodzieńczych relacji, które ostatnio pod lupą umieszczają coraz częściej nie tylko pisarze, ale i reżyserzy: znęcaniu się, przemocy zarówno psychicznej, jak i fizycznej. O byciu ofiarą, ale też o stawianiu się w tej roli. Ucieknijmy jednak od fabuły książki, bo trzyzdaniowy przepis na udaną prozę przy takich składnikach łatwo jest sobie wyobrazić (albo doczytać na stronie wydawcy), a skupmy się na reakcjach, jakie wywołała. – Z wydawnictwem spierałam się głównie o to, ile w stanie jest znieść czytelnik – mówiła dziennikarzowi „Guardiana” Yanagihara. Nic więc dziwnego, że wkrótce po wydaniu książki w mediach społecznościowych zawrzało od czytelniczych statusów, w których porównywano lekturę do wdrapywania się po ścianach studni. Lekturę, której – dodajmy – nie było się w stanie przerwać. reklama Kino rumuńskie przeżywa dobry okres – w konkursie głównym w Cannes pojawią się w tym roku aż dwa rumuńskie filmy! Zanim dotrą do Krakowa, po festiwalu polecamy rumuński weekend (13–15 maja) w Baranach. W programie m.in. „Orizont” ze zdjęciami utalentowanego Olega Mutu. Zaraz potem Wiosna Filmów (16–19 maja), czyli zestaw przedpremier prosto z międzynarodowych festiwali. Nie przegapcie dokumentu, który wygrał tegoroczne Berlinale – „Fuocoammare. Ogień na morzu” i nominowanej do Oscara duńskiej „Wojny”. Dokumenty królować będą także podczas Weekendu z Docs Against Gravity (20–22 maja). Koniecznie do zobaczenia m.in. film o afgańskiej raperce („Sonita”) i o „idealnej” rodzinie z Korei Północnej („Pod opieką Wiecznego Słońca”). Pod koniec miesiąca jeszcze LGBT Film Festival (23–28 maja). Polecamy m.in. zestaw izraelskich filmów krótkich oraz „Oriented” – historię trzech palestyńskich przyjaciół odkrywających swoją tożsamość narodową i seksualną w Tel Awiwie podczas konfliktu izraelsko-palestyńskiego w 2014. A potem już wszyscy spotykamy się na Krakowskim Festiwalu Filmowym (29 maja – 5 czerwca)! zebrała Magda Wójcik reklama