Zatruty tron - Zabookowani
Transkrypt
Zatruty tron - Zabookowani
CELINE KIERNAN Zatruty tron Zatruty tron sklad 03-01-2011.indd 1 2011-01-03 21:22:32 Duch Shearinga W szędzie panowała cisza. Było południe, środek lata, wszyscy pewnie odpoczywali albo zażywali ochłody nad rzeką, z drugiej strony pałacu. Wynter wiedziała, że ogrody ożyją dopiero późnym wieczorem, gdy temperatura stanie się bardziej znośna. Na razie cały teren wokół pałacu miała tylko dla siebie – rzadki przywilej w tym pogmatwanym świecie. Zostawiła konie w przyjemnym półmroku stajennych bok sów i szybko przemaszerowała przez rozedrgany od upału ce glany dziedziniec. Jej kroki głośnym echem odbijały się od ścian budynków stajni. Krążące nad jej głową jaskółki cięły promienie słońca, dając sekundy cienia w drgającym żarem powietrzu. Parskanie zadowolonych koni i słodki zapach obor nika działały na nią kojąco. Dom, dom, dom. Wszystko wokół niej śpiewało: jesteś w domu. Przy żółtym gołębniku skręciła w lewo, kierując się na ścieżkę biegnącą wśród cienistych drzew i dalej, w cisową alejkę prowadzącą do ogrodów kuchennych. Powietrze było tam o wiele chłodniejsze i aż gęste od żywicznych aromatów. Powoli przemierzała senne, ocienione ścieżki i kolumnady, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, ciesząc się każdym zakrętem, każdym zakamarkiem, które kiedyś znała jak własną kieszeń. 12 Zatruty tron sklad 03-01-2011.indd 12 2011-01-03 21:22:33 Przez te wszystkie lata spędzone w szarości i mżawce Północy odczuwała niewypowiedzianą tęsknotę za domem. Jedyną ulgą były słodkie sny, w których każdej nocy wycza rowywała się dla niej ta właśnie ścieżka. Co noc wędrowała nią ze stajni do kuchni. I oto naprawdę nią szła, jej starsze już stopy kroczyły po śladach szczęśliwego dzieciństwa. Żałowała tylko, że nie ma tu z nią Raziego i Alberona, i może jeszcze ko tów plączących się jej pod nogami jak kiedyś – miękko niczym ciepły dym. Mijając biały kamienny dziedziniec ze studnią, natknęła się na dwie dziewczyny. Ich twarze nie były jej znane lub może po prostu bardzo zmieniły się z wiekiem. Na jej widok ich swobodna pogawędka nagle się urwała. Wynter poprawiła pakunki z narzędziami na ramieniu i szła dalej miarowym krokiem. Dziewczyny obserwowały, jak się do nich zbliża, nie spuszczając z niej wzroku. Były chyba w jej wieku, może nieco młodsze – mogły mieć po trzynaście lat. Obie były dość pulchne, ich twarze ocieniały ronda szerokich słomkowych ka peluszy. Wyższa pełniła najpewniej funkcję dziewki wiadernej i właśnie wyszła po wodę do studni. Puste wiaderka postawiła na cembrowinie, a nosidło oparła na ramieniu. Druga, chyba młodsza, może zaledwie dziesięcioletnia, zajmowała się wy pasaniem gęsi. Obie zmierzyły Wynter z góry do dołu. Tym, co zaintrygowało obie służące, wcale nie był jej męski ubiór, kobiety bowiem często podróżowały w portkach i kaftanach, a tego, że dużo czasu spędziła ostatnio w podróży, dowodził unoszący się wokół Wynter ostry zapach ogniska i końskiego potu. Nie chodziło też o to, że była tu obca; pałac i jego otocze nie roiły się przecież od nieznajomych. Tym, co tak przykuło ich uwagę, był jej czeladniczy strój. Widziała, jak przyglądają się jej ubraniu, włosom ciasno związanym na karku, a zwłaszcza czerwonej tunice z wyszy tym herbem cechowym cieśli. Po tym można było poznać, że 13 Zatruty tron sklad 03-01-2011.indd 13 2011-01-03 21:22:33 Wynter od czterech lat była pełnoprawną czeladniczką. Gdy spojrzały na buty, widok zielonych sznurówek sprawił, że obie uniosły brwi. Tylko najzdolniejsi czeladnicy mieli prawo nosić zieleń. Dostrzegły też medalion cechowy na jej szyi. Świadczył on, że miała prawo do otrzymywania zapłaty, a nie tylko wiktu i opierunku, przysługujących wszystkim czeladnikom. Gdy ich spojrzenia znowu się spotkały, wyczuła kłębiące się w głowach dziewcząt domysły i nieufność. A to nowość – mówił ich wzrok. – Kobieta, która radzi sobie w męskim terminie. Niemal widziała, jak trybiki w ich umysłach pracują na pełnych obrotach. Nagle starsza z dziewcząt posłała jej uśmiech, szczery, prawdziwy uśmiech z dołeczkami, i uprzejmie skinęła głową. Wynter spadł kamień z serca. Akceptacja! – ucieszyła się. Mijając je, posłała im krótki uśmiech i skinęła głową. Opuszczając dziedziniec, usłyszała, że służące wróciły już do przerwanej rozmowy. Znów znalazła się w błogosławionym cieniu alei, tym ra zem kasztanowej. Rozejrzała się z nadzieją i zaraz uśmiechnęła jeszcze szerzej, bo zauważyła tego, kogo spodziewała się w tym miejscu: ducha Shearinga. Wychudły upiór połyskiwał w cieniu. Wyglądał jeszcze ża łośniej, niż go zapamiętała. Znoszony mundur kłócił się z jego nieskazitelną żołnierską reputacją, rękawy i nogawki były wy strzępione i brudne. Snuł się pośród drzew pogrążony w zadu mie, ze spuszczoną głową. Wynter przyspieszyła kroku, żeby go dogonić. W swej niekończącej się wędrówce zawsze podążał tą właśnie aleją, rozbłyskując co jakiś czas w mijanych pla mach światła. – Rory! – zawołała, biegnąc za nim. – Rory, to ja! Wróciłam! Duch Shearinga podskoczył w miejscu i odwrócił się w jej stronę. Patrzył na nią i odnotowując wszystkie zmiany, 14 Zatruty tron sklad 03-01-2011.indd 14 2011-01-03 21:22:34 próbował połączyć zmienioną twarz i ciało z głosem. Wreszcie rozpoznał dawną przyjaciółkę i towarzyszkę zabaw, jego prze zroczysta postać zadrżała jak rozżarzone powietrze, blade usta powoli rozciągnęły się w uśmiechu, a dłoń zaczęła się unosić w geście powitania. Nagle jednak twarz mu stężała, a malu jącą się na niej radość zastąpił niepokój. Zaczął się wycofywać, gestem nakazując jej, by przystanąła. Wynter także przestała się uśmiechać. Duch zaś, wyraźnie wystraszony, rozejrzał się dookoła, czy nie są obserwowani. Stanęła jak wryta, czując ogarniający ją chłód. Shearing się bał, był przerażony, że ktoś może ich zobaczyć razem! Nigdy nie widziała, żeby duch zachowywał się w ten sposób. Duchy, a już zwłaszcza Shearing, miały w nosie, co pomyślą o nich śmiertelnicy. Shearing nie dbał o ziemskie sprawki, ale przy jaźń była dla niego rzeczą świętą. Przynajmniej kiedyś, przed jej wyjazdem. Zamarła w bezruchu. Shearing nadal rozglądał się, nasłu chując, czy są sami. Wreszcie odwrócił się do niej i ze smutkiem w oczach podniósł palec do ust. Tym gestem mówił: Ciiii. Nie jesteśmy bezpieczni. Po chwili zniknął, a jego żal jeszcze przez jakiś czas zdawał się odbijać echem w gorącym powietrzu. Stała zamyślona na ścieżce z tłukącym w piersi sercem. Z odrętwienia wyrwało ją dopiero chrząknięcie. To dziewka wiaderna szła do pałacu i próbowała ją wyminąć. Wynter odsunęła się na bok, żeby ją przepuścić. Krople wody z rozkołysanych wiaderek spryskały zakurzone czubki jej butów. Służąca posłała Wynter zdziwione spojrzenie, wy raźnie zaskoczona zmianą w zachowaniu nieznajomej. Gdzie podziała się tamta chłodna pewność siebie? Co tak ją wzbu rzyło? Wynter wiedziała, że wieczorem w dormitorium służą cych będzie aż huczało od pytań i domysłów na jej temat. Z trudem powściągnęła emocje, rozpogodziła twarz i uspo koiła oddech. Jeszcze raz skinęła dziewczynie głową i zaczekała, 15 Zatruty tron sklad 03-01-2011.indd 15 2011-01-03 21:22:34 aż ta zniknie za drzewami. Dopiero wtedy zaczęła na nowo myśleć o wszystkim, co ją tego dnia spotkało. Duch Shearinga naprawdę nie chciał z nią rozmawiać. Miała wrażenie, że świat stanął na głowie, a ona bezskutecznie usiłuje utrzymać w nim równowagę. Co takiego się stało, że koty nie odpowiadają na grzeczne powitania, a duchy boją się zamienić kilka słów z przyjacielem? W ciągu piętnastu lat swojego życia Wynter zdążyła już zro zumieć, że większość ludzi to istoty nieprzewidywalne i nie godne zaufania, lojalne tylko przy pomyślnych wiatrach. Ale duchy? Duchy i koty zawsze chadzają własnymi ścieżkami i choć nie można wymagać od kota, żeby komukolwiek słu żył, przynajmniej zawsze wiadomo, że można na nim polegać. Rudy kot na moście był wystraszony i zmieszany jej powita niem tak samo jak duch Shearinga. To zachwiało podstawami jej świata, nagle poczuła się bardzo niepewnie. Rozejrzała się zaniepokojona. W zasięgu wzroku nie było nikogo, mogła się czuć bezpiecznie. Wzięła głęboki wdech i na chwilę zamknęła oczy. Skupiła uwagę na należącym do ojca pakunku z narzędziami, który niosła na ramieniu, to dodało jej otuchy. Wysłużone przebijaki i toporki, heble i dłuta, pie czołowicie zbierane przez dwadzieścia dwa lata najpierw przez czeladnika, potem przez mistrza. I jej własny, jeszcze nie tak pokaźny, pięcioletni zbiór. Rozstawiła stopy szerzej, zapierając się w ziemię. Pod butami poczuła twarde, pewne podłoże, a na twarzy delikatne podmuchy wiatru. Spośród szumiących liści kasztanowców dobiegało senne ćwierkanie wróbli, skrywają cych się przed upałem. Między łopatkami popłynęła jej strużka potu, a ostry za pach podróżnych ubrań zaświdrował w nosie. Skupiała się na tych doznaniach, żeby wrócić do rzeczywistości, tak jak uczył ją ojciec. Nazywał to byciem tu i teraz. Powściągnęła emocje. Nakazała sobie przestać gonić za niewiadomymi i nie 16 Zatruty tron sklad 03-01-2011.indd 16 2011-01-03 21:22:34 rozważać, co wydarzyło się pod jej nieobecność. Wszystko wy jaśni się z czasem. Teraz skupiła się po prostu na byciu, na swym oddechu, na odczuwaniu ziemi pod stopami, drzew nad głową i ciężaru narzędzi na ramieniu. Otworzyła oczy i pewne sprawy od razu stały się jasne. Po pierwsze, potrzebowała jedzenia. Po drugie, musiała odnaleźć Raziego i Alberona, a po trzecie, może najważniejsze, musiała się wykąpać. Poprawiła pakunki, starając się zachować spokój, który teraz odczuwała. Zacznijmy od najprostszego, na resztę przyjdzie czas – zdecydowała. Odwróciła się i wolnym kro kiem poszła w stronę kuchni. Zatruty tron sklad 03-01-2011.indd 17 2011-01-03 21:22:34