Jak wojowie z wyprawy wracali

Transkrypt

Jak wojowie z wyprawy wracali
nych przez książęta i rycerstwo polskie, dzięki czemu
powstawało niezbędne zaplecze ekonomiczne pozwalające
funkcjonować „stróży”. Najważniejszym jednak elementem umożliwiającym jej działalność było współdziałanie
książąt piastowskich wspierających tę inicjatywę, dzięki czemu można postrzegać
ją jako akcję militarną o zasięgu ponaddzielnicowym.
Wartość militarna „stróży”
wynikała natomiast z fizycznej obecności w placówkach
załóg rycerskich pochodzących z poszczególnych prowincji piastowskich. Ich zadaniem było patrolowanie
pogranicza i przeciwdziałanie
jakimkolwiek próbom przedostania się Prusów na ziemie chrześcijańskie.
System ten zapewne nieźle sprawdzał się przez krótki czas, jednak wkrótce okazało się, że to nie pruscy wojownicy są największym zagrożeniem dla jego dalszego funkcjonowania. Na przełomie 1224 i 1225 roku jeden
z małopolskich hufców poniósł poważne straty w starciu z Prusami. W bliżej nieznanych okolicznościach poległo wówczas kilku rycerzy z rodu Odrowążów, m.in.
Dziersław Abrahamowic i Budzisław Krzesławowic. Okazało się przy tym, że służący
wraz z Odrowążami rycerze
z rodu Gryfitów uszli z bitwy
bez szwanku (znamy imię jednego z nich: był to Jan Klementowic). Dało to podstawę do oskarżeń Gryfitów
o tchórzostwo, co doprowadziło do pozbawienia niektórych z nich urzędów w Małopolsce. W efekcie rozjuszeni Gryfici kierowani przez
wojewodę Marka wypowiedzieli posłuszeństwo księciu Leszkowi i przywołali
na tron krakowski Henryka
Brodatego.
Był to faktyczny koniec
„stróży”, która w obliczu
nowej wojny prowadzonej
przez książąt dzielnicowych
nie mogła zachować swojego
ponaddzielnicowego charak-
teru. Załogi rycerskie „znad
kresowych (w tym przypadku: pruskich) stanic” zostały odwołane a granica znowu stała się otwarta dla najeźdźców.
Piastowskie „gry o tron”
nie mogły toczyć się jednak
w cieniu stałego zagrożenia
z północy. Miejsce piastowskiej „stróży” zajęła więc niebawem inna, mniej podatna na
wstrząsy siła, której obecność na pruskim pograniczu
pozwalała książęcym rycerzom szukać chwały w wojnie o Kraków. Jednak o ile
wojna ta oblicza kraju specjalnie nie zmieniła, to sprowadzony na miejsce „stróży”
Zakon Najświętszej Maryi
Panny Domu Niemieckiego
w Jerozolimie, który zajął
jej miejsce na wysuniętych
posterunkach, trwale zapisał
się w historii tej części kontynentu.
Interesująco zatem brzmi,
zadawane z perspektywy czasu pytanie: czy gdyby „stróża” spełniła swe zadanie, zakon krzyżacki miałby w ogóle czego szukać w Prusach?
Albo inaczej: czy wyniesiona z bitwy głowa Dziersława Abrahamowica Odrowąża, albo przeciwnie - ścięta
przez pruski miecz głowa Jan
Klementowica Grafity zmieniłaby historię Europy?
TOMASZ NOWAKIEWICZ
Instytut Archeologii
Uniwersytet Warszawski
Za zły podział łupów sąd boży, czyli
Jak wojowie
z wyprawy wracali
Codziennie w wiosce wczesnośredniowiecznej odbywają
się pokazy wyjęte z czasów jeszcze sprzed chrystianizacji Polski, kiedy to słowiańscy bogowie rządzili niepodzielnie polską krainą.
„Żerca” (Sławomir Radbor Uta) składa bogom ofiarę z pozłacanego
pasa, w podzięce za zwycięską i owocną wyprawę
fot. Jan Świrski
Tym razem można było
zobaczyć powrót z wyprawy
wojennej, kiedy to wojowie,
strudzeni walką, przychodzą
do świątyni, aby podziękować Swarożycowi, za owocną i bogatą w łupy wyprawę
przeciwko Węgrom, zwanym
przez nich Madziarami. Żerca
(jak zwie się kapłana słowiańskiego, który składa ofiary)
przyjął chętnie pas wysadzany
złotem, buławę, hełm i resztę
bogatych podarków, po czym
nastąpiła najważniejsza część
dla wojów, a mianowicie podział łupów między nich. Jakie było zdziwienie, gdy wojewoda drużyny stwierdził,
że należą mu się dwie trzecie łupów, a tylko resztą jego
woje sami mogą się podzie-
lić, zwłaszcza, że łupy były
znaczne (pół sta bydła, czyli
50 sztuk bydła, złotem wysadzane pasy, zdobne pancerze,
broń i spore stado koni). Na
to drużynnicy nie mogli przystać i za sprawą żercy wyzwali
komesa na sąd boży, za tak nieuczciwe potraktowanie. Wojewoda odważnie wystąpił naprzeciw nich i stoczył zaciętą walkę z najodważniejszym
z wojów, który to - po długiej wymianie ciosów - zranił swojego wodza w nogę.
Po pierwszej krwi, która dowiodła, że wojewoda nie miał
racji i bogowie źle patrzyli na
jego zachłanność, żerca wygnał go z osady, przepędzając na cztery wiatry, tak, aby
nikt na ziemiach do wioski na-
leżących nie śmiał go przyjąć
pod strzechę, ani chlebem nakarmić. Stary wódz odszedł
zraniony, jeszcze długo przeklinając i rzucając klątwy na
mieszkańców osady. Natomiast przed wojami stanął
nowy problem, bo wszak jeśli wojewodę wygnali, kto będzie im teraz przewodził? Ale
i na to znalazła się rada. Jako
że najsilniejszy, ten który sąd
boży zwyciężył, do przewodzenia się nie palił, woje szybko uradzili, który z nich najlepiej do tej roli się nadaje. Kiedy tylko to uzgodnili, poprosili żercę o wróżbę,
jakie to będzie przewodzenie i jaką przyszłość im to
zwiastuje. Kapłan przygotowany na taką okazję, już źrebia (trzy drewniane patyczki,
z dwoma stronami poczernianymi, a dwoma białymi) z zanadrza swojej sakwy wydobył i rzucił nimi na wróżbę.
Kiedy te upadły na ziemię,
strach padł na wojów, bo dwa
z trzech złą wróżbę wskazywały, pokazawszy swoją czarną stronę. Ale na szczęście kapłan wiedział jak zinterpretować przepowiednie, wszak białe źrebie ustawiło się idealnie
wskazując na nowego wojewodę, co musiało znaczyć, że
bogowie sami go wybierają,
jako jedynego słusznego wodza. Po tak zakończonym ob-
rzędzie, uradowani wojowie
znowu powrócili do problemu podziału, ale nowy wódz
zadecydował, że łupy mają
zostać równo rozdane, sprawiedliwie.
Inscenizację tę mogliśmy
oglądać na polu walki dzięki
drużynie wojów Srebro Peruna oraz Sławomirowi Radborowi Uta.
Iskierki
cji pogrzebu wczesnośredniowiecznego:
- Uspokój się, na pogrzebie jesteśmy.
(mk)
t Rozmowa małego chłopca z tatą:
- Tato, patrz woda!
- Tak, a w tej zielonej to
Mieszko się kąpał.
(aw)
t Rozmowa przewodnika
z turystą:
- To mężowie byli kiedyś
niegrzeczni, tak?
- Zgadza się. Żony natomiast wręcz przeciwnie. (aw)
t Na pokazie dwóch wojów
przystępuje do walki, a z tłumu słychać głos chłopca:
- Ja też chcę się bić!
Chodź, Marcin!
(mk)
t Na pokazie mody wczesnośredniowiecznej:
- Kiedyś mężczyźni nie
musieli być ładni. Ważne, że
byli bogaci. I wiele się w tej
kwestii nie zmieniło. (aw)
t Mama do płaczącego
dziecka podczas insceniza-
JAN ŚWIRSKI

Podobne dokumenty