www_CzO Nr 50_Jas i Malgosia

Transkrypt

www_CzO Nr 50_Jas i Malgosia
.
.
.
.
FILM GRA KOMPUTEROWA OPOWIADANIE KOLOROWANKI ZABAWY EDUKACYJNE
To, co dzieci lubià najbardziej
.
NR 50/2008 36 STRON
. CZARODZIEJSKA SZTUCZKA
ISSN 1509-1120
NR INDEKSU 353345
9,90 z∏ w tym 7% VAT
Wszystko,
co najlepsze dla
Twojego Dziecka
Gra edukacyjna
4 - 8 lat
nauka i zabawa
przy komputerze
Przepi´kna
bajka,
która bawi i uczy
Opowiadanie
do wspólnego
czytania
Zabawy
plastyczne
rozwijajàce
umiej´tnoÊci
manualne
Gry i zadania
edukacyjne
Zabawy
çwiczàce pami´ç
Lekcja magii
w wykonaniu
Macieja Pola
Konkursy
z nagrodami
36 stron
doskona∏ej zabawy
Okolica
była malownicza. A˝
po horyzont rozpoÊcierała si´ soczysta zieleƒ
drzew i traw, poprzeplatana ˝ółcieniami
pól. W tej bajkowej scenerii widaç było
ze wzgórza mały domek, który tak jakby
przycupnàł na skrawku tej kolorowej ziemi.
Tutaj ˝yła mała, szcz´Êliwa rodzina: ojciec
i dwoje dzieci. Chłopczyk miał na imi´ JaÊ,
a dziewczynka Małgosia.
Dni mijały im spokojnie. Tata pracował
w pobliskim lesie jako drwal. Zaj´cie to by∏o
ci´˝kie i wymagało ogromnego wysiłku
fizycznego. Nie narzekał on jednak na swój
los. Był człowiekiem pogodnym, radosnym
i spokojnego usposobienia. Bardzo kochał
swoje dzieci, były one całym jego ˝yciem
i szcz´Êciem.
JaÊ i Małgosia chodzili do malutkiej
szkółki we wsi. Uczyła ich przesympatyczna
Pani Hania. W klasie było dziesi´cioro
dzieci. Rodzeƒstwo najbardziej lubiło
swoich sàsiadów Antka i Antosi´. Małgosia siedziała w ławce z Antosià, a JaÊ
z Antkiem. Dzieci uczyły si´ pisaç, liczyç i rysowaç.
Przerwy mi´dzy lekcjami uprzyjemnia∏y sobie zabawà w ciuciubabk´,
w chowanego, w dwa ognie. Grały tak˝e w piłk´.
Po powrocie ze szkoły JaÊ i Małgosia pomagali w domu. Dziewczynka
przygotowywała posiłki, a chłopczyk opiekował si´ zwierz´tami domowymi.
Najbardziej lubił konika, którego nazwali z siostrà Złotogrzywek.
DziÊ Złotogrzywek zawiózł dzieci do szkoły. Na pierwszej lekcji Pani Hania
opowiadała zapierajàce dech w piersiach historie, które ponoç wydarzyły si´
w Zaczarowanym Lesie. Tak naprawd´, to nikt nie wiedział gdzie jest
bezpoÊrednie wejÊcie do tego dzikiego i tajemniczego ost´pu leÊnego.
Mówiono, ˝e wchodzi si´ do niego niepostrze˝enie, ale trudno jest znaleêç
drog´ powrotnà.
Według podaƒ i legend mieszkała tam od tysiàcleci Zła Czarownica.
Podobno podst´pnie wabiła do swojej chałupki małe dzieci, które
nieopatrznie zapuÊciły si´ w gł´bin´ tego strasznego lasu. Wi´ziła je,
a potem (po upieczeniu) zjadała. Jak mówià starzy ludzie, dzi´ki temu tak
długo ˝yła.
Dzieci ju˝ wielokrotnie słyszały niektóre z tych historii od swojego
taty. Ojciec zawsze je przestrzegał ˝eby nigdy, pod ˝adnym pozorem, nie
wchodziły same do Zaczarowanego Lasu.
4
Pewnego dnia w wiosce pojawi∏ si´ cyrk
objazdowy. JaÊ i Małgosia razem ze swoimi
małymi sàsiadami, Antkiem i Antosià,
wybrali si´ ˝eby pooglàdaç to kolorowe
zjawisko. Wozem powoził JaÊ. Złotogrzywek
r˝ał radoÊnie i co chwil´ oglàdał si´
na rozeÊmiane dzieciaki.
Zajechali
na
plac
jarmarczny.
Na pustawym zawsze miejscu targowym,
kilku osiłków rozbiło ogromy, kolorowy
namiot. Mnóstwo ludzi i egzotycznych
zwierzàt kr´ciło si´ wokół swoich wozów
podró˝nych. Dzieci nigdy wczeÊniej nie
widziały takich cudaków.
Były tu tresowane lwy i tygrysy,
które groênie ryczały ze swoich klatek.
Oszczekiwały je pieski w ró˝owych
spódniczkach.
Był
połykacz
ognia
i brzuchomówca – gruby jak beczka. Były
nawet trolle o pyszczkach podobnych
do Êwiƒskich ryjków, mówiàce ludzkim
głosem.
Dzieci były ogromnie zdziwione, poniewa˝ wiedziały ze szkoły, ˝e trolle
w dawnych wierzeniach były demonicznymi istotami, na ogół
nieprzychylnymi ludziom. Mieszkały zazwyczaj z dala od ludzkich osad,
w górskich pieczarach. Natomiast te tutaj miło uÊmiechały si´ do wszystkich
wokół.
Dzieci przeciera∏y oczy ze zdumienia, patrzàc na te wszystkie dziwy.
– Jasiu, jakie one milutkie! – wykrzykn´ła Małgosia.
– Nie podchodê do nich za blisko – powiedział brat do siostry. – Nie wiadomo,
czy nie gryzà.
– Nie gryziemy – odpowiedział najwi´kszy troll z koronà na głowie. – Mam
na imi´ Joachim. To jest moja ˝ona Arabela, mój syn Migdałek i córcia
Rodzynka. Raz w roku przerywamy monotoni´ ˝ycia leÊnego i wyruszamy
w tras´ z zaprzyjaênionym cyrkiem. Lubimy takie ˝ycie, podró˝ujemy tak
od kilku miesi´cy. To jest nasz ostatni wyst´p w tym sezonie, jutro wracamy
na nasze włoÊci.
– JesteÊ Królem Trolli? A gdzie mieszkacie? – zachwycona Antosia zarzuciła
Joachima pytaniami.
– Tak, jestem Królem małej społecznoÊci trolli, a mieszkamy w Zaczarowanym
Lesie – odpowiedział Joachim.
– W Zaczarowanym Lesie?! – zawołały przera˝one dzieci. – Tam, gdzie
straszna czarownica ma swojà siedzib´?!
– Tak, ale trzymamy si´ z dala od jej terenu. Staramy si´ unikaç kontaktu
5
z tà tajemniczà osobà – odpowiedział tata
troll.
– Pójdziemy dalej – powiedział AntoÊ. – Miło
było nam was poznaç. Do widzenia.
– Do zobaczenia. Zapraszamy całà waszà
czwórk´ na nasz wieczorny wyst´p.
– Dzi´kujemy, przyjdziemy, jeÊli rodzice
nam pozwolà – powiedziały chórem dzieci.
Pomachały rodzinie trolli na po˝egnanie
i poszły dalej oglàdaç cuda cyrkowe.
Chodziły tak od dłu˝szego czasu.
Nawet nie zauwa˝yły, ˝e słoneczko ju˝ było
wysoko na niebie. Wyjechały z domu zaraz
po Êniadaniu i w brzuszkach zacz´ło im
burczeç z głodu.
W
oddali
zobaczyły
przecudnie
kolorowy kramik w kształcie chaty
krytej strzechà. Okna chatki były całe
z kolorowych, szeÊciokàtnych szybek. Âciany
były w paski. Na dachu bielił si´ widoczny
z oddali napis: JARMARK. Jednak przede
wszystkim wabił dzieci kuszàcy zapach.
Osza∏amia∏ je zapach wanilii.
– Chodêmy tam, mo˝e dadzà nam po malutkim ciasteczku, ten zapach jest
cudowny, a ja jestem taki głodny – powiedział JaÊ.
JaÊ i Małgosia oraz Antek i Antosia ruszyli w stron´ wystawionego
przed okno stołu nakrytego pi´knym obrusem.
– Witam, witam – powiedziała starsza kobieta w dziwnej szpiczastej czapce
na głowie. Miała skrzekliwy głos. Kiedy mówi∏a, na jej ustach igra∏ chytry
uÊmiech. Na czubku jej szpiczastego nosa tkwiła ogromna brodawka.
– Zapraszam do swojego stoiska na czarodziejskie słodycze.
– Słodycze nie mogà byç czarodziejskie – odpowiedziały dzieci.
– Nawet nie wiecie, jak si´ mylicie, smyki – zarechotała kobieta. – Ale
nie ma nic za darmo. Musicie mnie rozÊmieszyç, wówczas dostaniecie
w nagrod´ cały koszyk tych ciasteczek. Na dowód prawdziwoÊci swoich s∏ów
wyciàgn´ła koszyk z ciastkami przeró˝nego kształtu, o pi´knym zapachu.
Były tam zajàczki z niebieskimi, lukrowanymi oczkami, misie z piernika,
liski z marcepanu i wiele, wiele innych smakołyków. Na samym wierzchu
le˝ały ogromne czekoladowe cukierki.
– Ale my nie znamy ˝adnych wesołych sztuczek, ani nawet nie umiemy
opowiadaç zabawnych historii – powiedziały zmartwione dzieci.
– Nie jestem specjalnie wymagajàca, wystarczy jak mi ładnie zataƒczycie
albo zaÊpiewacie jakàÊ miłà dla ucha piosenk´ – odpowiedziała staruszka.
– ZaÊpiewamy ci piosenk´, której nauczyliÊmy si´ wczoraj w szkole.
6
I dzieci zaÊpiewały piosenk´ o ˝abce.
JaÊ i Małgosia zataƒczyli taniec stokrotek.
Staruszka zasłuchała si´ w dêwi´czne
dzieci´ce głosiki, jednoczeÊnie popatrujàc
– ze złym błyskiem w oczach – na niczego
nie spodziewajàce si´ maluchy.
Była to bowiem... Zła Czarownica
z Zaczarowanego Lasu. Przyfrun´ła tutaj
na swojej miotle, gdy˝ ju˝ dawno nie zjadła
˝adnych dzieci. A ˝e nikt nie zapuszczał si´
w dalekie ost´py leÊne, gdzie miała
swojà chat´, zmuszona była wyruszyç
na poszukiwanie nowych ofiar.
–
Pi´knie,
pi´knie
–
powiedziała
Czarownica. – Weêcie, prosz´ te ciasteczka
i słodycze, jestem bardzo zadowolona
z waszego wspaniałego wyst´pu.
Wyciàgn´ła
r´kà
do
Małgosi
i podała jej kosz pełen ciasteczek oraz
czekoladowych cukierków. Dziewczynka
z uÊmiechem podzi´kowała i chciała
pocz´stowaç wszystkich. Nie wiedziała, ˝e
cukierki sà nasàczone eliksirem snu. Jednak˝e, gdy si´ obejrzała wokół
siebie, zobaczyła tylko Jasia. AntoÊ i Antosia znikn´li.
– Gdzie oni sà? – powiedziała dziewczynka, rozglàdajàc si´ na boki.
– Nie wiem – odpowiedział JaÊ – przed chwilà tu byli. – Chodêmy do domu.
JakiÊ czas temu przechodziła t´dy gromada rozeÊmianych i kolorowych
klaunów. Zapewne poszli za nimi.
– Dobrze, ale rozglàdaj si´ Jasiu – powiedziała niespokojna Małgosia
– przecie˝ przyjechaliÊmy razem i tata nas tak prosił, ˝ebyÊmy si´ nie
rozłàczali.
Zaniepokojeni poszli w kierunku Z∏otogrzywka.
Obóz cyrkowców t´tni∏ ˝yciem. ArtyÊci zacz´li przygotowywaç si´
do wieczornego wyst´pu. Przed ˝ółto-zielonym wozem półnagi m´˝czyzna
˝onglował du˝ymi obr´czami. Na Êrodku placu, na pi´knym białym
rumaku szczuplutka dziewczyna robiła akrobacje na grzbiecie kłusujàcego
konia: przeskakiwała przez płonàce koła, stawała na r´kach. Była przy
tym tak zgrabna i zwinna, ˝e a˝ nie mo˝na było od niej oderwaç oczu.
A tam ju˝ nast´pny cyrkowiec, elastyczny niczym guma, zwijał swoje ciało
w przeró˝ne, niesamowite figury. Tyle tu było wspaniałoÊci do obejrzenia, ˝e
dzieci pootwierały buzie z wra˝enia i obiecały sobie, ˝e je˝eli tylko tata im
pozwoli, to przyjdà razem z sàsiadami na wyst´p.
Zniecierpliwiony ju˝ Złotogrzywek wyczekiwał ich powrotu. Wyjadł
całe siano, które mu zostawili i zaczàł si´ nudziç.
7
– Ju˝ jedziemy do domku – powiedział JaÊ
pieszczotliwie i poklepał konika po szyi.
– Tata pewnie ju˝ nas oczekuje.
– Ale jestem głodna, ciekawe co dziÊ na
8
– Prosz´ ci´, na jednà malutkà chwilk´.
Zjemy po ciasteczku i pojedziemy dalej –
błagalnym głosikiem powiedziała Małgosia.
– Spójrz, jaka pi´kna polanka!
– No dobrze, ale tylko na kilka minut
– JaÊ uległ namowom siostry i zatrzymał
Złotogrzywka.
9
w ich domku.
– To mo˝e wiecie, gdzie sà nasi przyjaciele
Antek i Antosia? – zapytała Małgosia.
– Wiemy – smutno odpowiedział Roch.
– Nierozwa˝nie zjadły cukierki z eliksirem
snu.
–
Kiedy?
Przecie˝
staliÊmy
razem
– powiedziały wystraszone dzieci. – To
po to nam dała te ciastka. Czy˝by one te˝
były zatrute?
– Nie – powiedział zajàc Roch. – W całym
koszyku nie ma zatrutych ciastek. Tylko
te wielkie czekoladowe cukierki sà
z eliksirem snu. Czarownica myÊlała,
˝e nie połakomicie si´ na chlebowe zajàce
z lukrowanymi oczami, tylko zjecie
cukierki z migdałami i uÊniecie. Wtedy
ona przyleciałaby po was na swojej miotle.
W chwili, gdy jakieÊ dziecko uÊnie
po zjedzeniu takiego cukierka, ona
telepatycznie odbiera sygnał do wylotu.
– Opłaca si´ nie byç łakomczuchem
– powiedziała z ulgà w głosie Małgosia. – Dzi´ki temu mo˝emy wyruszyç
na poszukiwania Antka i Antosi. Mo˝e uda nam si´ ich odnaleêç.
– Poka˝cie nam drog´ do Zaczarowanego Lasu – poprosiły dzieci.
– Zastanówcie si´ jeszcze. Czeka was droga pełna niespodzianek
i niebezpieczeƒstw. JesteÊcie pewni, ˝e chcecie si´ w nià udaç?
– Tak – odpowiedzieli z przekonaniem JaÊ i Małgosia.
– W takim razie poka˝emy wam drog´ – powiedział Roch i wskazał na drzewo
za nimi. – Wejdziecie do tej dziupli. Tam sà schody, które zaprowadzà was
do Zaczarowanego Lasu. Jest to najkrótsza droga do domu Złej Czarownicy.
Po˝egnawszy si´ z zajàcami, JaÊ i Małgosia odwa˝nie weszli do dziupli.
Ich oczom ukazały si´ malutkie, kr´te schodki. Miały drobniutkie,
strome stopnie. Dzieci musiały uwa˝nie stawiaç stopy, ˝eby nie spaÊç.
Schodzili i schodzili. Schody prowadziły raz w dół, to znów w gór´.
Wreszcie daleko przed sobà zobaczyli jaÊniejàcà plam´. Z ka˝dym krokiem
plama Êwiatła powi´kszała si´, a˝ JaÊ i Małgosia wyszli na otwartà przestrzeƒ
Zaczarowanego Lasu.
Wszystko tu było ogromne.
– To prawda, co mówili Kuba i Roch – powiedział JaÊ. – Zobacz, jakie
wielgachne drzewa! Te liÊcie sà wielkoÊci okien w naszym domku!
– Ale tu strasznie – powiedziała Małgosia. – Czy nie wydaje ci si´, ˝e jest
jakoÊ dziwnie cicho. Nie słychaç naturalnych odgłosów lasu: Êpiewu ptaków
i szumu drzew.
10
– Zauwa˝yłem. Brrr, ale niemiło jest w tym
lesie. Chodêmy tà Êcie˝kà – powiedział
chłopiec wskazujàc na poroÊni´tà mchem
dró˝k´. – Widaç, ˝e od dawna nikt t´dy nie
szedł.
– Chodêmy, musimy ratowaç Antka i Antosi´
– powiedziała Małgosia.
Mijali ogromne drzewa, krzewy.
Paprocie były ich wzrostu. Panowała
głucha cisza przerywana, od czasu do czasu,
trzaskiem łamanych pod dzieci´cymi
stopami gał´zi albo szelestem uschni´tych
liÊci.
Dziwne
było
równie˝
to,
˝e
słonko jaÊnia∏o wysoko na niebie, czyli
było południe, a przecie˝ oni weszli
do Zaczarowanego Lasu ju˝ po południu.
Czy˝by czas te˝ si´ cofnàł? Nie wiadomo.
Przecie˝ to był czarodziejski las i wszystko
tu było mo˝liwe.
– Jasiu, popatrz, jakie ogromne jagody.
Niczym arbuzy! – wykrzykn´ła dziewczynka
i pobiegła, aby je zerwaç.
– Małgosiu! Nie wolno! Dlaczego ty jesteÊ taka dziecinna i nieodpowiedzialna?!
Mogà przecie˝ byç trujàce – zawołał zdenerwowany JaÊ. – Niczego nie wolno
tutaj jeÊç! Pami´taj!
– Czemu krzyczysz na mnie? – odpowiedziała obra˝ona Małgosia. – Chciałam
tylko dotknàç. U nas nie ma takich jagód.
– Nie ma te˝ takich grzybów, które widaç nad tà rzekà – powiedział chłopiec,
wskazujàc r´kà na grzyby wielkoÊci normalnych drzew. Ciekawe, co my tu
jeszcze zobaczymy i co nas jeszcze czeka.
– Popatrz. Na wzgórzu widaç domek – zawołała Małgosia. – Przynajmniej on
ma zwyk∏e rozmiary. Chodêmy tam. Mo˝e mieszkaƒcy tego domku wska˝à
nam drog´ do Złej Czarownicy.
Domek poło˝ony był na drugim brzegu rzeczki, która płyn´ła
w gł´bokim wàwozie.
Dzieci zauwa˝yły w oddali mostek i skierowały tam swoje kroki. JaÊ
i Małgosia szli i szli, a domek w ogóle si´ nie przybli˝ał, a drogi nie ubywało.
Zacz´ły ich boleç nogi.
– Dzieje si´ tu coÊ dziwnego – zastanawiał si´ głoÊno JaÊ. – Widaç wszystko
doskonale, a nie mo˝emy dojÊç.
– A mo˝e trzeba wypowiedzieç jakieÊ zakl´cie – powiedziała dziewczynka.
– Mo˝e zadziała.
– Dobrze, mo˝emy spróbowaç. Nie mamy nic do stracenia – powiedział
11
JaÊ. – Ale ja nie znam ˝adnych czarów, ani
zakl´ç.
– Ja kiedyÊ czytałam bajeczk´ o Dobrej
Czarodziejce, która pomagała ludziom
i jak czarowała, to mówiła: „Abrakadabra,
hokus pokus, chc´… i na koniec trzeba
powiedzieç: b´c.“
– No dobrze spróbujmy.
I Małgosia powiedziała:
„Abrakadabra, hokus pokus, chc´
˝ebyÊmy ju˝ byli na mostku, b´c.“
Zawiał lekki wietrzyk i zanim si´
zorientowali, co si´ wydarzyło, ju˝ byli na
mostku prowadzàcym do małej chatki.
Był to dziwny domek. Wàski na dole,
a rozszerzajàcy si´ ku górze. Trudno było
uwierzyç, ˝e si´ nie przewrócił. Dach miał
szpiczasty z facjatkà od strony lasu. Wokół
domku rosły gigantyczne grzyby i chodziły
kury olbrzymki. A˝ strach było pomyÊleç,
kim byli jego lokatorzy.
Nie było wyjÊcia. Dzieci doszły tak
daleko, wi´c trudno było im si´ wycofaç. Tym bardziej, ˝e z chwilà zejÊcia
z mostku, on po prostu… zniknàł.
Nie było odwrotu. Zapukali.
Po chwili drzwi si´ otworzyły. W progu stanàł, nie kto inny tylko... troll
Joachim.
– A to ci niespodzianka! – krzyknàł w głàb domu. – Chodêcie zobaczyç kto
nas odwiedził! Wejdêcie prosz´ w nasze skromne progi.
JaÊ i Małgosia weszli. Chałupka była urzàdzona tak, jak domy ludzi.
Pod Êcianami stały łó˝ka, przykryte kolorowymi narzutami. Na Êrodku
pomieszczenia królował ogromny, drewniany stół, nakryty do obiadu.
Wzrok przykuwał wielki piec, w którym wisiał olbrzymi gar z ły˝kà
w Êrodku. Przy stole siedziała rodzina Joachima.
– Skàd si´ tu wzi´liÊcie? Jak znaleêliÊcie drog´ do Zaczarowanego Lasu?
– zapytał Joachim.
– Zła Czarownica porwała naszych przyjaciół, Antka i Antosi´ – powiedział
JaÊ. – Byli razem z nami na placu jarmarcznym.
– A tak, pami´tam – powiedział Joachim. – Kto wam pokazał drog´
do naszego lasu?
– Zajàce, Roch i Kuba.
– Roch i Kuba? – z niedowierzaniem spytał troll. – Przecie˝ oni znikn´li kilka
miesi´cy temu. ByliÊmy przekonani, ˝e sà na słu˝bie u Czarownicy. Ona
cz´sto tak robi. Zamienia zwierz´ta w chlebowe figurki. Szczególnie wówczas,
12
gdy pomogà któremuÊ z porwanych dzieci.
Czy z nimi było tak, jak mówi´?
–
Dokładnie
tak
było,
Joachimie
– powiedziały dzieci. – ZnaleêliÊmy ich
w koszu ze słodyczami, który dostaliÊmy
w
nagrod´
od
pewnej
staruszki
na jarmarku.
– Jakiej staruszki?
– Miała stoisko ze słodyczami i du˝à
brodawk´ na nosie.
– To pewnie była Zła Czarownica
– powiedział Joachim. – OtarliÊcie si´
o wielkie niebezpieczeƒstwo. Waszym
przyjaciołom si´ nie powiodło. Pewnie
zjedli zaczarowane cukierki z eliksirem
snu.
JaÊ i Małgosia zadr˝eli ze strachu.
Dopiero teraz dotarło do nich, w jak wielkim
byli niebezpieczeƒstwie.
– Musimy koniecznie ratowaç naszych
przyjaciół – wykrzyknàł JaÊ. – I to szybko,
bo b´dzie za póêno.
– Mamy jeszcze troch´ czasu – powiedział Joachim. – Zła Czarownica
najpierw tuczy słodyczami swoje ofiary, a dopiero potem je zjada. Nie ma
innej rady, musimy zwołaç Nadzwyczajne Zgromadzenie Trolli. Zadmij
w tràb´, mój synu. Trzeba si´ poradziç starszyzny.
To powiedziawszy, troll Joachim nało˝ył na swojà głow´ wspaniałà
koron´ ze złota, do prawej r´ki wziàł lask´, do lewej berło. Wyglàdał
szalenie imponujàco. Stuknàł laskà raz w podłog´. Nagle jedna ze Êcian si´
rozsun´ła. W gł´bi ukazał si´ korytarz wykuty w skalnej pieczarze.
– Chodêcie, nie bójcie si´ – powiedział Joachim. – Musimy si´ ukrywaç
przed Złà Czarownicà, dlatego cały pałac mamy wydrà˝ony w tej
skale. Na powierzchni stoi tylko skromna chatka. Czarownica nie pochodzi
z królewskiego rodu i nie mogła znieÊç naszej obecnoÊci. MusieliÊmy zejÊç
do podziemia i ukryç si´ przed jej przeÊladowaniami. Porywała nasze
potomstwo i zjadała.
– To straszne – powiedziały dzieci. – To dlaczego si´ nie przeprowadziliÊcie?
– To jest ziemia naszych pradziadów – smutno rzekł Joachim. – JesteÊmy
zwiàzani z tym zakàtkiem. To czarownica, poprzez swoje czary i knowania,
zepchn´ła nas do podziemia. Jedynie jakieÊ dziecko o czystym sercu mo˝e
nas uwolniç od jej złej mocy.
– To my wam pomo˝emy! – zawołały dzieci.
– Nie, to jest zbyt niebezpieczne – zaprotestował troll. – Jest nam dobrze tak
13
jak jest. To osobna historia. Teraz musimy
ratowaç waszych przyjaciół. Chodêmy.
Oczom Jasia i Małgosi ukazał si´ iÊcie
królewski widok: sala tronowa z cudnym
tronem. Na dêwi´k tràby z ró˝nych
stron zacz´ły si´ schodziç s´dziwe trolle.
Zajmowały miejsca przy okràgłym stole
Joachim usiadł na tronie. Postawił Jasia
i Małgosi´ na swojej wielkiej stopie, ˝eby
lepiej ich było widaç. Trzy razy stuknàł
– Widz´, ˝e wszyscy sà. Rozpoczynam
zatem Nadzwyczajne Zgromadzenie Trolli.
Widzicie tu oto dwoje ludzkich dzieci.
Zwróciły si´ do mnie o pomoc. Proszà
mnie o wskazanie drogi do siedziby Złej
Czarownicy. Zwracam si´ wi´c do was
o rad´, Wielcy M´drcy, czy wolno nam
– Ooooo! – rozległ si´ szmer zdziwienia
wÊród zgromadzonych – jak to? Nie bojà
– Boimy si´ – powiedział JaÊ. – Ale musimy podjàç trud podró˝y, bo
czarownica porwała naszych przyjaciół i naszym obowiàzkiem jest iÊç im
– Ich pobudki sà szlachetne – głos zabrał Przewodniczàcy Zgromadzenia,
najstarszy z trolli. – Dajemy im naszà zgod´ na otwarcie drzwi odgradzajàcych
Joachim stuknàł ponownie trzy razy laskà i nagle wszyscy znikn´li, a
– Nie mam poj´cia – odpowiedziała dziewczynka. – Joachim stuknàł trzy razy
– Wiesz, siostro... Oni nara˝ali si´ dla nas, otwierajàc tajemne przejÊcie
– Wiem, braciszku. Mo˝e nadarzy si´ okazja i b´dziemy mogli si´ im
odwdzi´czyç. Jak tu pi´knie. Niemo˝liwe wydaje si´ to, ˝eby mieszkała tu
RzeczywiÊcie, była to pi´kna okolica. Jasia i Małgosi´ otaczały kwiaty
przecudnej urody. Nie znali nazw ani jednej odmiany. Dziwy nad dziwami.
W ich wiosce nie było takich roÊlin. Na główkach kwiatów
siadały kolorowe motyle. Sceneria prawdziwie bajkowa. Tym bardziej,
14
˝e
w
oddali
widniał
niesamowity
dom. Cały był z piernika. Okna miał
z plastrów miodu, pod czekoladowym
dachem wisiały wielgachne cukierki
w kolorowych papierkach. Przed chatkà
stał talerz z ciastkami z kremem.
15
PodÊpiewujàc z zadowolenia zacz´ła
mieszaç w wielkim kotle. Kocioł był
tak olbrzymi, ˝e musiała staç na stołku,
˝eby dosi´gnàç do warzàchwi. Z gara
unosił si´ tak niemiłosierny smród, ˝e JaÊ
i Małgosia zacz´li pokasływaç.
– Cha, cha, jak wam Êmierdzi, to pozatykajcie
nosy, głupole – powiedziała czarownica.
– WypuÊç nas – prosiły wystraszone dzieci.
– Ani mi si´ Êni – powiedziała starucha. – Nie
musiałam si´ wysilaç, a takie smakowite
kàski same wpadły mi w r´ce. I niby mam
was teraz wypuÊciç? Niedoczekanie wasze!
Macie poczekaç, a˝ skoƒcz´. Nie chc´
słuchaç przy tym ˝adnych j´ków. Ma byç
cisza i spokój. Musz´ si´ skupiç.
Skulone pod ∏awà dzieci przyglàdały
si´ Złej Czarownicy.
– Musimy wymyÊliç, jak si´ stàd wydostaç
– wyszeptał cichutko JaÊ do dr˝àcej ze
strachu siostrzyczki.
– Ale co zrobimy? – szeptem odpowiedziała
Małgosia. – Od wieków nikt jej si´ jeszcze nie wymknàł.
– Mam pomysł – powiedział JaÊ. – Ona jest zaj´ta czarami, a stoi
na chwiejnym stołku. Podejd´ do niej cichutko i wypchn´ stołek spod jej
nóg. Wtedy wpadnie do gara i si´ ugotuje.
JaÊ uÊcisnàł r´k´ siostry i powolutku, na czworakach zaczàł zbli˝aç si´
do czarownicy. Nie zauwa˝ył jednak wystajàcego zza stołu starego chodaka.
Zawadził o niego stopà i narobił hałasu. Czarownica odwróciła wzrok
od parujàcej substancji.
– No, co ja widz´ – wyskrzeczała. – A ty, dokàd, p´draku? Lepiej b´dzie jak
was wrzuc´ do piwniczki.
Czarownica zeszła ze stołka, otworzyła klap´ w podłodze. Złapała
dzieci za r´ce i wepchn´ła do dziury. JaÊ i Małgosia spadli na coÊ mi´kkiego
i sypkiego. Po spróbowaniu okazało si´, ˝e czarownica wrzuciła ich
do piwnicy pełnej cukru.
– Kto to? – zapytał z kàta dziwnie znajomy głosik.
– To tu ktoÊ jeszcze jest? – odpowiedział pytaniem na pytanie JaÊ.
– Tak – z półmroku wyłoniły si´ dwie drobne postacie.
– AntoÊ i Antosia!
– JaÊ i Małgosia!
– ZnaleêliÊmy ich – powiedział JaÊ do siostry. – Wszyscy was szukajà. Mamy
wam tyle do opowiedzenia!
Chłopiec zaczàł opowiadaç pokrótce o zajàczkach, o trollach i o tym
16
jak natrafili na chat´ Złej Czarownicy.
– A wy jak si´ tu dostaliÊcie?
– Jak zacz´liÊmy Êpiewaç piosenk´ dla
staruszki, a wy taƒczyliÊcie taniec stokrotek,
wyciàgn´ła ona do nas r´k´ z cukierkami
czekoladowymi, a ˝e byliÊmy bardzo głodni,
zjedliÊmy. Nic nie zauwa˝yliÊcie. Potem
ju˝ nic nie pami´tamy, ockn´liÊmy si´
w tej piwnicy. Nie wiem, jak długo ju˝
tu jesteÊmy. Strasznie si´ baliÊmy. Ona
otwiera t´ klap´ raz dziennie i spuszcza nam
koszyk z ciastkami – powiedział AntoÊ.
– Ju˝ nie mog´ jeÊç tych słodyczy –
płaczliwie powiedziała Antosia. – Zjadłabym
chlebek z masłem i napiłabym si´ mleka.
Nagle dzieci usłyszały jakiÊ trzask.
W otworze na górze ukazała si´ twarz
Czarownicy.
– Macie, chudziny, codziennà porcj´
ciastek – powiedziała. – Ja musz´
wyjechaç na jakiÊ czas. B´dà was
pilnowali moi wierni czeladnicy: Ry˝ek
i Âwinek. Ucz´ ich czarów, chocia˝ z marnym skutkiem.
Starucha zarechotała.
– Ale to i dobrze – kontynuowała. – Im bardziej t´pi, tym posłuszniejsi.
To do zobaczenia… moje smakowite kàski. Dzi´ki wam znów przedłu˝´
swojà młodoÊç i urod´.
To powiedziawszy, zatrzasn´ła klap´. Dzieci jeszcze przez chwil´
słyszały jej niesamowity chichot.
– I co my teraz zrobimy? – zastanawia∏y si´ przera˝one dzieci. – Je˝eli czegoÊ
szybko nie wymyÊlimy, przyjdzie nam zginàç z ràk tej j´dzy.
Ch∏opcy i dziewczynki siedli w rogu piwnicy na stercie cukru i nie
odzywali si´ do siebie. Ka˝de by∏o zaj´te swoimi myÊlami.
Tymczasem Zła Czarownica, po przygotowaniu si´ do drogi, spakowaniu
najpotrzebniejszych mazideł i mikstur, wyciàgn´ła swojà miotł´, zatrzasn´ła
drzwi i wyszła przed chat´.
– Ry˝ek, Âwinek do mnie! – krzykn´ła – Lec´ na kilka godzin do mojej siostry
za siódmà gór´. Wróc´ przed zmierzchem. Do tego czasu macie pilnowaç tej
czwórki smarkaczy w mojej piwnicy. Ostrzegam was, macie si´ nie kłóciç.
Wiecie, ˝e wszystkiego si´ dowiem?
– Tak jest, o Wielka, o Najmàdrzejsza, o Najwspanialsza! – krzykn´ły chórem
dwa lizusy.
– No dobrze – odpowiedziała pró˝na czarownica z uÊmiechem. – Oto klucz
od klapy. Pod ˝adnym pozorem macie jej nie otwieraç. Zrozumiano?
17
– Tak jest! – powiedzieli Ry˝ek i Âwinek,
przyjmujàc postaw´ na bacznoÊç.
Zła Czarownica dosiadła miotły i ju˝
miała ruszaç, gdy si´ jej coÊ przypomniało:
– Aha, jeszcze jedno – odwróci∏a si´
czarownica. – Ry˝ek, ty b´dziesz tu dowodził.
To rzekłszy – odleciała.
– Przecie˝
jestem od ciebie wi´kszy
i silniejszy – zdenerwował si´ Âwinek.
– To nie znaczy, ˝e màdrzejszy – odparował
na to Ry˝ek. – Chocia˝ jestem mały, to mam
du˝y ogon, a ty go nie masz wcale!
– A ja mam wi´kszy pyszczek i czapk´!
Jak zwykle, tym dwóm niewiele trzeba
było, ˝eby zaczàç si´ kłóciç. OczywiÊcie na
koniec obra˝ali si´ i burczeli na siebie.
Tak było i tym razem.
Tej
scenie
przyglàdały
si´
ze
swojej dziupli dwie sowy. Mama sowa
i jej synek Puszek. Mama pokr´ciła głowà
z dezaprobatà.
Ptaki te cechujà si´ nadzwyczajnà
inteligencjà i takie swary sà nie na ich poziomie. Sowy od wieków uwa˝ano
równie˝ za symbol màdroÊci.
– Nie mo˝emy pozwoliç zginàç tym dzieciom z ràk tej starej j´dzy! –
powiedziała Mama sowa do Puszka.
– O tak, mamusiu, musimy im pomóc. Koniecznie!
– Zbior´ myÊli i za chwil´ powiem ci synu, jaki mamy plan ratowania
dzieci.
Sowa zamkn´ła oczy. ZamyÊliła si´. Min´ło kilka chwil zanim
powiedziała do swojego synka:
– Ja odwróc´ uwag´ tych dwóch kłócàcych si´ osobników, a ty, synu, gdy
tylko zobaczysz, ˝e wypuszczà z ràk klucz, przyleç, bierz w dziób klucz i leç
otwieraç piwnic´.
To powiedziawszy, Mama sowa podfrun´ła do dwóch kłócàcych
si´ zwierzaków.
– Dzieƒ dobry – powiedziała grzecznie sowa.
– Dobry dobry, zale˝y dla kogo – odburknàł Âwinek.
– Czego tu chcesz, futrzaku?! – dorzucił swoje Ry˝ek.
– Przysłuchuj´ si´ waszemu sporowi – powiedziała sowa, nie zwracajàc uwagi
na ich niegrzeczne zachowanie – i znalazłam sposób, aby was pogodziç.
– Akurat – rozeÊmiali si´ w dziób sowie czeladnicy czarownicy. – Ty, taka
mała, masz taki mały mózg i niby wiesz lepiej od nas, kto ma byç szefem.
– Wiem, musicie wziàç udział w zawodach. Ten, który wygra, b´dzie tym
18
wa˝niejszym w waszym dwuosobowym
zespole – powiedziała sowa z niewyczuwalnà
przez takich prostaków kpinà w głosie.
– A na czym miałyby polegaç te
zawody? – zapytali zaciekawieni Ry˝ek
i Âwinek.
– Zawalczycie o to, kto ma przechowywaç
klucz od piwnicy. Połó˝cie klucz na tym
kamieniu. Pobiegniecie do tamtej sosny
i wrócicie do mnie. Ten, kto szybciej wróci
– wygra i b´dzie szefem.
– No i co ty na to, druhu? – zapytał Âwinek.
– Zgoda, niech b´dzie tak, jak ona
powiedziała – odpowiedział Ry˝ek i poło˝ył
klucz na kamieniu pod drzewem.
Ustawili si´ w jednej linii i sowa krzykn´ła:
– Do biegu, gotowi? Start!
Ruszyli. Jeden stara∏ si´ byç lepszy od
drugiego. Jednak Ry˝ek, jako ˝e był mniejszy
i szczuplejszy, wyszedł na prowadzenie.
Tak to Âwinka zdenerwowało, ˝e złapał go
za nog´ i przewrócił. Zacz´li si´ okładaç
pi´Êciami i wyzywaç.
Na to tylko czekała màdra sowa. Zawołała Puszka, który szybciutko
przyfrunàł i złapał w dzióbek klucz od piwnicy.
– Leç synu do chatki czarownicy, zostawiła ona malutkà szpark´ w oknie.
Ja si´ nie zmieszcz´, ale ty si´ wÊliêniesz i wypuÊcisz dzieci.
W tym czasie, JaÊ i Małgosia oraz AntoÊ i Antosia, siedzieli pogrà˝eni
w smutku na stercie cukru. Nie mieli pomys∏u na wydostanie si´ z pu∏apki.
Nagle usłyszeli chrobot przy włazie, ktoÊ wło˝ył klucz do zamka. Powoli,
z mozołem próbował otworzyç zamek. Dzieci struchlały. MyÊlały, ˝e to Zła
Czarownica wróciła i chce je zjeÊç. Wtem usłyszały cienki głosik:
– Jestem Puszek, przyszedłem was uwolniç. Pomó˝cie mi! Niech któreÊ z was
podejdzie do włazu i popchnie go od spodu. Ja sam nie dam rady go unieÊç.
Jest dla mnie za ci´˝ki.
– Co za radoÊç ci´ słyszeç! Zbawco! – krzykn´ły dzieci.
– Chodê, Małgosiu – powiedział JaÊ do siostry. – Popchniemy właz.
Dzieci wspi´ły si´ na gór´. Szło im to z wielkim trudem, poniewa˝ cukier był
sypki i co chwila zsuwały si´ na dół. Wreszcie udało si´. Wspólnymi siłami
odepchn´ły grube deski.
– Witajcie kochani – powiedział Puszek. – PoÊpieszmy si´, musimy jak
najszybciej uciekaç.
19
– Ty jesteÊ sowà – zdziwiły si´ dzieci, gdy ju˝
opuÊciły swoje „słodkie“ wi´zienie. – I jesteÊ
taki malutki, jak sobie poradziłeÊ z takim
wielkim kluczem?
20
obcego słodyczy, po prostu niczego
– na po˝egnanie powiedziała mała sowa.
– Nie wiadomo, czym was ktoÊ nieznajomy
cz´stuje i jak si´ to mo˝e skoƒczyç. Tym
razem wam si´ udało szcz´Êliwie wyjÊç
z opresji.
dzieci chórem.
21
22
Podpowiedê, jak pokolorowaç rysunek, znajdziecie przeglàdajàc nasze pismo.
Podpowiedê, jak pokolorowaç rysunek, znajdziecie przeglàdajàc nasze pismo.
23
24
Podpowiedê, jak pokolorowaç rysunek, znajdziecie przeglàdajàc nasze pismo.
Podpowiedê, jak pokolorowaç rysunek, znajdziecie przeglàdajàc nasze pismo.
25
SUPERKONKURS
“UKRYTE POSTACIE”
Pierwsze 5 osób, które nadeÊlà
prawid∏owe odpowiedzi otrzyma
w nagrod´ wspania∏y komplet
\
W ka˝dym z rebusów ukrywa si´
jedna postaç z bajki o Jasiu i Ma∏gosi.
O jakie postacie chodzi?
ksià˝ka+p∏yta DVD
“Wilk i Zajàc”
Prawid∏owe rozwiàzanie z dopiskiem “UKRYTE POSTACIE” prosimy przes∏aç do 20.11.2008 r.
na adres: TWOJE MEDIA Sp. z o.o., ul. Saska 9A, 03-968 Warszawa
........................................................
1. NA JARMARKU
Policz, ile na jarmarku by∏o: dziewczynek, ch∏opców, królików i koni?
Wyniki wpisz w odpowiednie kratki i pokoloruj obrazek, naj∏adniej jak potrafisz.
26
2. JAKIE TO HAS¸O?
Dopisz brakujàce litery i odczytaj rozwiàzanie.
........................................................
3. RÓ˚NICE
Iloma szczegó∏ami ró˝nià si´ te dwa obrazki? Podpowiemy Ci, ˝e chodzi o wi´cej ni˝ 10 szczegó∏ów.
27
........................................................
28
29
Gra planszowa dla 2 - 4 osób.
Do gry potrzebne sà: kostka i pionki.
Zawodnicy stawiajà pionki na polu START.
Rozpoczyna ten, który jako pierwszy wyrzuci
6 oczek. W naszej grze przestrzegamy zasad,
które wypisane zosta∏y na planszy.
Wygrywa pierwszy na mecie.
Powodzenia!
PREMIA
Czas na lody
- czekasz
2 kolejki.
Czekasz
kolejk´.
Masz ochot´
na lizaki?
- Tracisz
rzut kostkà.
Czas na
truskawki!
- 1 pole do ty∏u.
uwaga
PREMIA
Zbierasz
poziomki
- 2 pola
do ty∏u.
30
Âliskie schody!
Cofasz si´ zgodnie
z kierunkiem
strza∏ki.
3 pola
do przodu.
2 pola
do przodu.
-------------------------------------------------------------------------------------------
opis gry
Dodatkowy
UWAGA! Obie strony nale˝y wyciàç wzd∏u˝ przerywanej linii i nast´pnie skleiç je. Otrzymacie w ten sposób wspania∏à GR¢ PLANSZOWÑ.
-------------------------------------------------------------------------------------------
rzut.
Cukrowe nitki
- trzeba spróbowaç!
Odpoczywasz
1 kolejk´.
meta
P∏yniesz
z nurtem rzeki
- dodatkowy rzut.
Przerwa na
lemoniad´
- czekasz kolejk´.
˚yczymy mi∏ej zabawy.
Wracasz
na start.
start
31
........................................................
32
33
KARTY DO SZTUCZKI PCHE¸KA”
“
Przezroczysta folia
Po naklejeniu na tekturk´, wytnijcie karty dok∏adnie wzd∏u˝
zewn´trznych linii, a nast´pnie sklejcie je ze sobà.
Wytnijcie równie˝ czerwone kó∏ko
i naklejcie na foli´ (np. z opakowania).
Teraz czas na czary!
Powodzenia!
Opis sztuczki znajduje si´ na 34 stronie.
Wydawca: Twoje Media Sp. z o.o., ul. Saska 9A, 03-968 Warszawa, tel.: (022) 616 16 20, fax: (022) 616 15 24, e-mail: [email protected]
Adres redakcji: PROFABRIKA, Skrytka pocztowa Nr 23, 00-974 Warszawa 97, e-mail: [email protected]
Redaktor naczelny: Artur Niewiada, Sekretarz redakcji: Urszula Chody∏a, rysunek na ok∏adce: Irena Miernik, ilustracje: Dorota
Nalewajk, teksty i sk∏ad: Ewa Wargacka, konsultacje magiczne: Maciej Pol i Jerzy Mecwaldowski
Wszelkie uwagi, opinie oraz ewentualne reklamacje prosimy kierowaç wy∏àcznie na adres wydawcy (punkty sprzeda˝y nie ponoszà odpowiedzialnoÊci za jakoÊç dystrybuowanych produktów).

Podobne dokumenty