LGD Nasze Roztocze
Transkrypt
LGD Nasze Roztocze
Nasze Roztocze Kwartalnik Lokalnej Grupy Działania „Nasze Roztocze” I/2011 2 Kapliczka w Alei Dębowej w Górecku Kościelnym Przekazujemy Państwu kolejny numer Kwartalnika “Nasze Roztocze”. W bieżącym numerze przedstawiamy zbiór najciekawszych legend roztoczańskich, które przeniosą Państwa w odległe czasy, gdzie realizm przeplata się z magią. Serdeczne podziękowania dla Pana Edwarda Słoniewskiego za zaangażowanie i okazane wsparcie w przygotowaniu bieżącego numeru kwartalnika. Życzymy Państwu przyjemnej lektury. Zespół redakcyjny: Małgorzata Kwaśniak, Anna Saba, Monika Małyszko Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 3 ROZTOCZAŃSKIE LEGENDY P rzedstawiamy Państwu zbiór najciekawszych podań i legend, które przekazywane od pokoleń „krążą” po obszarze należącym do LGD „Nasze Roztocze”. Podania powstały jako przekazy ustne podawane „z dziada pradziada”, co wpłynęło na ich specyfikę, ewolucyjny charakter i modyfikacje treści. Roztoczańskie legendy zostały udostępnione przez Pana Edwarda Słoniewskiego Prezesa Zarządu Oddziału PTTK w Zamościu, który dzięki swojej miłości do Roztocza i jego mieszkańców spisał wszystkie usłyszane opowieści i przekazuje je kolejnym pokoleniom. Legenda o Florianie Szarym i Floriance Dawno, dawno temu, ale na pewno przed rokiem 1331, wracając z wyprawy na Ruś Czerwoną przybył tu Florian Szary ze swoją siostrą Janką. Dookoła szumiała ogromna knieja, w której było słychać porykiwania jeleni i pomrukiwania niedźwiedzi. Drużyna Floriana była już zmęczona długą wędrówką po bezdrożach, bagnach i piaskach. Rozłożono obóz pod wielkim dębem. Wówczas okazało się, że jadło które ze sobą wieźli nie nadawało się do spożycia, gdyż żarły je już robaki. Florian Szary postanowił więc zapolować na grubego zwierza. Zabrał ze sobą dwóch giermków i udał się do puszczy. Długo nawet nie szukali zwierza, gdyż zobaczyli stado ogromnych, rogatych turów pasących się na łące. Kiedy zbliżali się do stada, usłyszeli potężny ryk niedźwiedzia. Tury rzuciły się do ucieczki na bagna, a rozwścieczony niedźwiedź zaatakował rycerza i giermków. Chłopcy uciekli zamiast pomagać swojemu panu. Florian Szary - odważny rycerz rozpoczął nierówną walkę z bestią. Nie wiadomo jakby się ten pojedynek zakończył, gdyż włócznia wbiła się w drzewo zamiast w cielsko niedźwiedzia i rycerza dosięgły niedźwiedzie pazury. Po pewnym czasie, siostra Janka z giermkami przybyła na odsiecz. Niedźwiedź zobaczywszy drużynę, zaprzestał walki i uciekł na wielką jodłę. Rannego Floriana zabrano do obozu, gdzie pod dębem siostra Janka opatrzyła mu rany. Od tego czasu miejsce to nazwano Florianką, a dąb otrzymał imię „Florian”. Pamięć o tym wydarzeniu była przekazywana w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Kiedy osiedlił się na tych terenach Tomasz z Łaźnina, praprawnuk Floriana Szarego przybył na Floriankę na polowanie, ale niedźwiedzi już nie było, tylko zapolowano na tury a udane polowanie zakończyło się wspaniałą ucztą pod dębem „Florianem”. Dąb Florian Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 4 Opowieść o genezie nazwy „Czerkies” Było to na początku XX w. mówiono, że kilka lat przed I wojną światową. Dwaj chłopcy jak mówiono – wyrostki wybrali się latem po miód od dzikich leśnych pszczół. Szli, szli, aż na górze przy babrzysku zobaczyli ukryty w gąszczu szałas. Chociaż skóra im cierpła, ciekawość zwyciężyła i ostrożnie zbliżyli się do szałasu. Wtem z gałęzi wynurzyła się czarna broda, później czupryna, a spod kudłów błyszczały czarne, wielkie oczy. Chłopaki przyjaźnie machnęli rękami, bo strach nie pozwolił im uciekać. Po chwili postać zbliżyła się i coś zaczęła mówić, nie bardzo zrozumieli co. Mówił chyba po rusku jak w cerkwi. Zaprosił ich na pieniek, rozpoczęli trudną rozmowę i już po chwili znaleźli wspólny język. Mężczyzna powiedział, że już dwa tygodnie nie jadł chleba, żywił się jagodami. Wieczór już się zbliżał, gdzieś w lesie słychać było wycie wilków. Chłopcy pożegnali się i wrócili do domu nikomu o tym niezwykłym spotkaniu nie mówiąc. Ojciec był trochę zły na chłopców, gdyż cały dzień zmarnowali i miodu nie przynieśli, oni zaś mówili, że zabłądzili. Rankiem wzieli bochen chleba, garnek mleka, parę jajek i szybko pobiegli do puszczy. Byli bardzo ciekawi co to za przybysz, skąd przyszedł i czego ukrywa się w puszczy? Kiedy zajrzeli do szałasu zobaczyli szablę. Chociaż trudno było go zrozumieć zagadka wyjaśniła się. Był to Czerkies wcielony siłą do armii rosyjskiej. Na początku XX w. Rosjanie zajęli ziemie na Kaukazie, wielu młodych mężczyzn wcielono do wojska. Ten Czerkies znalazł się w zamojskim garnizonie. Tęskno mu było do pięknej, młodej żony i synka. Podczas warty porzucił ciężki karabin, ale bagnet i szablę zabrał i wyruszył w rodzinne strony- po prostu zdezerterował. Dotarł do puszczy, musiał się tutaj ukryć, bo w czasie ucieczki skręcił nogę i dalej nie mógł iść. Chłopaki przynieśli mu sadło i jakieś mazidło, które przyniosło ulgę. Serdecznie i z uśmiechem dziękował za pomoc. Kiedy kolejny raz przyszli z prowiantem Czerkiesa już nie było – nie wiadomo czy dotarł do swojej rodziny. O tym spotkaniu chłopcy powiedzieli kilka lat później już po ucieczce Rosjan. Nie wiadomo też kto pierwszy nazwał ten las Czerkiesem. Dzisiaj ten fragment Roztoczańskiego Parku Narodowego jest najbardziej dziki i niedostępny. Rezerwat Czerkies Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 5 Szwedzki stół Było to 354 lat temu, 25 lutego. Ranek był nieco mglisty. Śniegi już się topiły. Bramy twierdzy zamojskiej były pozamykane. Fosa już rozmarzała, była tylko cienka kra. Za murami drzemali obrońcy ubrani w skóry. Miasto wypełnione było zbiegami. Tutaj szlachcic z nałożnicą, tam giermkowie a tam znowu paru rycerzy. Pan Czarniecki został zaproszony do pałacu. Jeden z obrońców mający sokoli wzrok drzemał w pobliżu bastionu czwartego na murze. Musiał być bardzo zmęczony, albo podgrzany gorzałką, bo spał zamiast wyglądać wroga. Już słoneczko było wysoko, mgła poranna nieco opadła, gdy rozległ się huk armatni. Kula zataczając szeroki łuk trafiła śpiącego w lewą nogę. Obudził go dopiero ból. Za chwilę nad murami widać było grad kul ołowianych wystrzeliwanych z niewielkich działek przez szwedzkich dragonów. Rozległ się kwik i cisza bo padła świnia, która wałęsała się wzdłuż murów. Tak rozpoczęło się oblężenie twierdzy zamojskiej przez Szwedów. Gdzieś koło południa do Sitańca dojechał z trudem król Karol Gustaw. Na wyboistym gościńcu pełnym dziur rozleciało się koło przednie w królewskim pojeździe. Król dlatego nie zdążył i nie zobaczył pierwszej reakcji obrońców twierdzy na szwedzkie kule. Ochrona królewska zaczęła nerwowo poszukiwać koła, które by pasowało do ogromnej karety ciągnionej przez 6 koni. Jakiś uczynny podpowiedział, że pewnie znajdą takie koło w pobliskich Bortatyczach. Tam są kołodzieje i robią koła do wozów. Po kilku godzinach rzeczywiście dwóch dragonów przywlekło koło, trochę mniejsze, ale okrągłe i okute. Nasmarowali oś, założyli koło i wreszcie karoca królewska ruszyła – lekko pochylona. Kiedy król zbliżał się do murów panowała jakaś dziwna cisza. Zamiast walczyć, dragoni siedzieli nad fosą i nawet byli zadowoleni. Szybko się zagadka wyjaśniła, bo po prostu głodni wojownicy zastali przez Polaków nakarmieni i wcale nie mieli ochoty zdobywać murów. Już miał połajać leniuchów, gdy coś dziwnego zaczęło się dziać. Z murów na linach spuszczono stół, później parę kociołków. Nie wiadomo skąd pojawili się pachołkowie z białym obrusem, przykryli stół, ustawili jadło i ogromną upieczoną świnię, która na łbie miała dół od uderzenia kuli i roztrzaskany ryj. Przyszedł też jeden rycerz z listem do króla od jaśnie pana Jana „Sobiepana” Zamoyskiego i powiedział: „Jaśnie królu mój pan nie ma ochoty gościć Ciebie w twierdzy i żadna siła nie zdobędzie jej. Jednak znaj polską gościnność, najedz się do syta i mijaj twierdzę o 4 mile. Bo jak nie to już do Szwecji nie wrócisz”. Zły król co miał robić, kapelusz mu ze złości prawie ślipia zasłonił. Kazał zabrać tą upieczoną świnię i skierował się ku zachodowi, bo mu donieśli, że tylko 3 mile stąd jest inne miasto, ale nikt nie potrafił wymówić jego nazwy... Inscenizacja legendy o szwedzkim stole (Źródło www.zamosconline.pl) Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 6 Legenda o Św. Stanisławie w Górecku ...Za panowania Jana Kazimierza, gdy wielki rebeliant Bohdan Chmielnicki w roku 1648 dnia 7 października nazbierał Tatarów i Kozaków, pod Zamość podszedł grożąc wielkim ogniem i mieczem. Przez 17 dni kto żyw był z fortuną i zdrowiem po lasach kryć się musiał, co też i Góreczczanie uczynili. Zgarnąwszy bydło w puszczę głęboką, gdzie się nieczyste to miejsce nazywa Przeskoki poszli. Od tego miejsca często do Górecka przychodził Jan Socha młodzian o osobliwej urodzie. W nocy taka mu się rzecz przydała idzie tenże Socha z Rusinem zwanym Kluz rozmawiając, aliści przed sobą zobaczyli jasność, w której widmie pokazała się osoba podobieństwo biskupa wyrażająca. Socha przerażony zaczął uciekać, na którego owa jasność zawołała – nie bój się grzeszna duszo, poczekaj i daj mi noża. Socha słysząc, że napiera się noża, obawiając się, aby go nie zabiła, począł bardziej uciekać. Zawołał powtórnie biskup - nie bój się grzeszna duszo – jam jest Stanisław biskup krakowski, daj mi noża – nie zabiję Cię, ale naznaczę miejsce święte, gdyż na tej puszczy będzie zjawienie na chwałę Panu Bogu. Socha drżąc podał nóż, którym Stanisław uciął gałązkę, potem końcem noża uderzył w sosnę, a zaostrzywszy gałązkę utkwił ją w sośnie, mówiąc - tu będzie kaplica pierwsza. Ta sosna stoi dotychczas (1824 r.) w tejże kaplicy. Od sosny poszli dalej ku rzece, gdzie zjawa ucięła gałązkę, zrobiła na kształt wieńca i powiesiła na gałęzi sosny mówiąc: tu będzie kaplica druga. W tej wodzie, kto się obmyje z dobrą wiarą, od wszelkiej choroby będzie wolny. Od rzeki święty wrócił nazad jakoby ku Górecku idąc, zawiązywał około ścieżki po obydwu stronach brzozy, które tak powiązane rosły następne lata. Tymże sposobem naznaczył kaplicę trzecią, w której jest teraz obraz Najświętszej Panny Marii z Józefem. Stąd postąpiwszy, wziął jako pierwszy z brzozy gałązkę i w sosnę wszczepił, która się zaraz przyję- Kapliczka na wodzie w Górecku Kościelnym Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 7 ła i tak w sośnie brzoza rosła jak na swoim korzeniu, (aż się jej dotknął człowiek zwany Chrobot to uschła). W ten sposób uczyniwszy święty rzekł – tu będzie kościół. Gdy to Stanisław uczynił wejrzawszy na Sochę rzekł – idź do Górecka i opowiedz coś widział, a to miejsce niech dylami obstawią. Jest w Górecku człowiek, który podczas morowego powietrza obiecał postawić figurę nad wsią, rzecz mu, aby nie tam tylko przy sośnie naznaczonej postawił. Co wymówiwszy biskup począł się powoli podnosić ku niebu, aż zniknął. Socha z Kluzem poszli do wójta opowiadając wszystko porządkiem. Gdy wzmiankę uczynili o figurze, odezwał się Olszak: jam jest, który obiecał figurą wystawić, a ponieważ jest taka Boga i Stanisława wola – tak więc uczynię. Jakoż stanęła figura, pod którą różnej kondycji ludzie przychodząc do św. Stanisława, ratunku wzywając, pocieszeni zostali, m.in. Kutryj ze Zwierzyńca opętany od czarta, gdy go przywieziono na to miejsce i proszono bednarza Wróbla, aby nad nim litanię zmówił - zaraz czart uciekł. Tymi i innymi cudami wzruszeni Góreczczanie poczęli drzewa na to miejsce zwozić i obrabiać, co gdy usłyszeli prałaci zamojscy, wysłali jednego kanonika na to miejsce, który stanął przy figurze i począł ludzi rozpędzać jako tych co zmyślają i lada czemu wierzą. Uczyniwszy to zamyślił nazad do Zamościa wracać, lecz zatrzymać się musiał, bo ledwo co na konia wsiadł, padł pod nim koń. Przestraszony Lewart Dyda klęknął, żałując tego co uczynił, a prawdziwe zjawienie św. Stanisława ogłaszać obiecał, z którą obietnicą zaraz koń ożył a Lewart pojechał na nim do Zamościa. Ludzie obrobili drewno i obstawili figurę. A gdy już figurę dylami obstawili, idzie Socha z Rusinem Hryniem ku figurze i obaczył za dylami jasność. Hryń przerażony padł krzyżem, a Socha zajrzał za dyle, gdzie zobaczył biskupa przy świetle licznej asystencji mszę odprawiającego. Zdumiał się Socha i zawołał - a cóż się dzieje, czymże Bóg mnie karze. Na co obejrzawszy się biskup powiedział nie grzesz człowieku jam jest Stanisław. Na tym miejscu dwa razy będzie się odprawiało uroczyste nabożeństwo – to wymówiwszy zniknął. Dowiedziawszy się o tym Marcin Zamoyski, każe gromadzie stanąć, z którą przyjechawszy na to miejsce - zaraz 6 koni, którymi przyjechał, klękło. Ten cud widząc mądry i pobożny pan kazał dyle odrzucić, a kościół tymczasem na kształt kaplicy postawić, do którego wprowadził franciszkanina Antoniego Terleckiego w r. 1660. Przyjemna to była ofiara Bogu, gdy Marcin pojechał pod Chocim z wojskiem, to w dzień św. Marcina 30 tysięcy Turków położył. Opowieść o Mikołaju Brzezińskim Na skraju Roztocza i wielkiej Puszczy Solskiej (dawnej królewskiej) leży niewielka wioska Brzeziny. O pół wiorsty od chałup stoi tajemnicza figura św. Mikołaja. Ząb czasu spowodował, że święty stracił kawał brody i prawą rękę, zostały mu atrybuty - na księdze 3 „złote” kule. Mikołaj patrzy na wschód w kierunku Józefowa. Być może tajemnica puszczańskiego św. Mikołaja poszła by w niepamięć, gdyby nie przypadek. W czasie kopania dołu przy jednym z zabudowań wykopano „skarb” – flaszkę a w niej taką opowieść napisaną niezbyt wprawną ręką na papierze kancelaryjnym (z herbem ordynackim). Zdarzyło to się gdzieś na początku XIX w. We wtorek po Trzech Królach chłop z Brzezin Mikołaj Kowal wybierał się na doroczny jarmark do Józefowa. Zima była okrutna, mróz skrzypiał, a para uchodząca z ust natychmiast zamarzała na sumiastych wąsach Mikołaja. Wychodzącego pożegnała żona prosząc, aby za dnia wrócił do domu. Właściwie Mikołaj nie miał pomysłu na zakupy jarmarczne, bo w kieszeni tylko były 2 monety po 50 groszy. Jeszcze przed wyjściem żona miała jakieś złe Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 8 przeczucia i chciała go odwieść od zamiaru wędrówki w taki mroźny dzień. Ale na upartość chłopa nie było lekarstwa - więc założył buty, kożuch, wziął do ręki kostur i w drogę. Szczęśliwie dotarł do Józefowa. Między straganami spotkał dawnego sąsiada bednarza Wróbla z Górecka. Razem wybrali zakup - niby „srebrną” tabakierkę. Po długim targu zostało jeszcze na łyk gorzałki, więc poszli do wyszynku uczcić spotkanie przyjaciół i zakup. Tam było już ciasno od biesiadników. Wreszcie dopchali się do lady i Szmul nalał „diabelskiego” napoju do kufla. Dyskusja rozwinęła się i trwała do zmierzchu. Czas wracać do domu - a tu ciemna noc. Wędrował po zaspach Mikołaj do swojej chaty w Brzezinach, już do domu było niedaleko, nawet było słychać szczekanie Burka mikołajowego. Wtem coś strasznego się wydarzyło. Przed Mikołajem pojawiła się wataha zgłodniałych bestii – puszczańskich wilków. Nawet biedak nie zdążył obronić się kosturem - został rozszarpany i pożarty. Zostały po nim tylko buty na drewnianych podeszwach (bo były nasmarowane dziegciem) i kostur. Rano babina tyle znalazła na skraju polany. Nawet pogrzebu nie było, bo i co było chować. Rok po tych wydarzeniach we wnyki złapało się ogromne wilczysko. Kiedy rozpruto go w celu zdjęcia skóry, z brzucha wydobyto mikołajową tabakierkę kupioną na józefowskim jarmarku. Od tego czasu w tym miejscu pojawiała się szczególnie nocą tajemnicza zjawa, często było słychać okropne wycia i jęki. Mieszkańcy daleko omijali to miejsce. Mówiono, że błąka się tam dusza Mikołaja, ponieważ nie miała pogrzebu. Wnuk chłopa ufundował figurę św. Mikołaja i po poświęceniu jej już się zjawy więcej nie pokazywały. Figura Św. Mikołaja w Brzezinach Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 9 Legenda o „Czartowym Polu” nad Sopotem W głębokiej puszczy przy brodzie na Sopocie stała karczma, którą arendował stary Icek. Prowadziła tędy dogodna droga z Zamchu do miasteczka Józefów. Karczma tętniła życiem w każdą niedzielę wieczorem. To okoliczni włościanie jadąc na poniedziałkowy targ do Józefowa od popołudnia w niedzielę gościli się, obiecując zapłatę Żydowi w poniedziałek po udanym handlu. Wracając do domu oddawali dług i do żon wracali z pustą kiesą. Niebiosa wysłuchały próśb stroskanych żon. Pewnego razu w czasie hucznej zabawy w karczmę wypełnioną biesiadnikami strzelił piorun, ziemia zatrzęsła się i karczma wraz z wieśniakami zapadła się. Od tego czasu okoliczni mieszkańcy z daleka omijali to przeklęte miejsce. Ciemną nocą wracał z wesela skrzypek. Kiedy dotarł w okolicę karczmiska ujrzał palące się ognisko i mnóstwo tajemniczych postaci. Myślał, że bawią się zbóje, bo któż na tym odludziu, w puszczy mógł przebywać. Chciał niepostrzeżenie przejść obok, ale został zauważony i zaproszony do ogniska. W świetle ogniska widać było ogony, kopyta i rogi - na pewno były to diabły, a właściwie czarty. Zjawy kazały grać do tańca skrzypkowi. Ten przestraszony początkowo wzbraniał się, wymawiając się zmęczeniem i jeszcze daleką wędrówką. Jeden z czartów obiecał skrzypkowi zapłatę. Nie było innej już możliwości więc zaczął grać i zabawa ta trwała do świtu. Kiedy zapiał kur, czarty zaczęły rozpływać się w porannej mgle, tylko ostatni czart wziął z ogniska garść żarzących się węgli i wrzucił do skrzypiec, mówiąc – masz zapłatę i znikł. Przestraszony skrzypek myślał, że spalą się skrzypce - ale coś zabrzęczało - w skrzypcach zamiast węgli były dukaty. Tak czarty zapłaciły skrzypkowi za wspaniałą zabawę. Dlatego dolinę Sopotu od Karczmiska do Hamerni nazwano Czartowym Polem. Biada śmiałkowi, który o północy znajdzie się w tym miejscu, gdyż na pewno czeka go spotkanie z puszczańskimi czartami, a może nawet wędrówka do piekła. Rzeka Sopot w rezerwacie Czartowe Pole Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 10 „Gościniec Krasnobrodzki” W styczniowe południe udałem się na krótką wycieczkę. Samochód zostawiłem w Obroczy, włączyłem GPS i w drogę. Wszedłem na leśną ścieżkę, która doprowadziła mnie do gościńca krasnobrodzkiego. Dzisiaj gościniec nie jest dostępny na całej trasie (teren Roztoczańskiego Parku Narodowego). Koło leśniczówki Słupy możemy zobaczyć jego fragment – leśna szeroka droga zamknięta szlabanami w kierunku wschodnim. Od Słupów do Rudki (Zwierzyńca) droga jest dostępna do przejazdu rowerem. Na chwilę zamknąłem oczy i przeniosłem się wyobraźnią do roku 1500. Wokół szumiała potężna puszcza, znalazłem się na piaszczystym gościńcu. Wtem od wschodu usłyszałem rżenie koni. Przezornie ukryłem się pod rozłożystą jodłą. Gościńcem przetoczył się czambuł tatarski. Później dowiedziałem się, że Tatarzy zostali wycięci w pień pięć wiorst dalej. Teraz tam jest Zwierzyniec. Czas szybko biegnie i rozpoczęło się przedwiośnie roku 1656. Na gościńcu po topniejącym śniegu pozostały ogromne kałuże, ścięte niezbyt grubą skorupą lodu. Od rana już przetaczają się wojska szwedzkie. Zmęczone konie, zmęczeni rajtarzy jadą wolno na wschód. Za chwilę słychać ujadanie psów i pokrzykiwania furmanów. W karocy ciągnionej przez 12 koni siedzi jegomość w ogromnym kapeluszu, a karocę otacza grupa zaciężnych. Pojechał Karol Gustaw w kierunku Lwowa. I znowu coś dziwnego się dzieje, jakieś wrzaski. Kiedy karoca królewska schowała się za zakrętem, straże tylne zostały otoczone przez dziwnych rycerzy ubranych w skóry niedźwiedzie. Szable w ruch, koniki zaczęły rżeć, słychać szczęk szabli i rapierów. Długo to nie trwało i gościniec zapełnił się szwedzkimi trupami i tak podjazdy Czarnieckiego rozbiły straże tylne Szwedów. Chociaż ziemia była zmarznięta szybko pochowano Szwedów usypując kopiec. Po wiekach postawiono tu krzyż, ponieważ nocami pojawiali się tu jacyś jeźdźcy bez głów. W leśniczówce nocą słychać było jęki, szczególnie pod koniec lutego. Jest piękny, ciepły czerwcowy poranek. Na gościńcu pokazała się biała kareta ciągniona przez 4 gniade konie. W karecie siedzi dama z pięknymi loczkami i z ciekawością rozgląda się wokoło po puszczy, chyba mnie pod jodłą zobaczyła. W niebieskich oczkach widać zalotne iskierki. To Marysieńka Zamoyska jedzie na wycieczkę pooglądać bobry i napić się wody ze źródełka na Stokach. Nawet jeleń Bonifacy wyszedł na powitanie... Mijają lata... Od czasu do czasu na gościńcu pokazują się samotni wędrowcy, kupcy raczej tędy nie jeżdżą, droga ciężka i osad nie ma na trasie. Jest lipiec 1914 roku. Znowu słychać rżenie koni i pojawia się chyba z 10 sotni wojska rosyjskiego. Z marszu udali się jakieś pół wiorsty na południe i do pracy rozpoczęło się kopanie okopów, rozciąganie kolczastych drutów. Trwa budowa linii umocnień na linii Wieprza. Wojsko zajęło stanowiska obronne, dymi kuchnia wojskowa i rozchodzi się zapach wojskowej grochówki i sadła. Wojsko czekało w pełnej gotowości na wroga, który jakoś nie pojawiał się nad zabagnioną doliną rzeki. Tak ich zastał koniec sierpnia, wojna trwa. Od północy słychać strzały armatnie. Pod Zamościem, na polach Płoskiego, trwa całodzienna bitwa z Austriakami. Wreszcie przychodzi rozkaz pozostawienia umocnień i nocny marsz w kierunku Krasnegostawu. Jest 16 września 1939 r., słychać coraz bliższe strzały od południa i zachodu - to trwa całodzienna, tragiczna bitwa pod Białym Słupem. Gościńcem przemieszczają się wojska Armii Kraków. Nikt nie panuje nad porządkiem, marsz w bezładzie, trakt blokują unieruchomione pojazdy. Wszyscy Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 11 się śpieszą w kierunku Tomaszowa. Co chwilę wybuchają armatnie pociski. Potem następuje już tylko okupacyjna cisza. Nocą 30 grudnia 1942 r. na gościńcu pojawiają się sylwetki skulonych partyzantów. To wycofują się po całodziennej bitwie pod Wojdą partyzanci Batalionów Chłopskich i rozpływają się niepostrzeżenie w ciemnościach ogarniających puszczę. Za jakieś pół godziny ich śladami podążają wściekli niemieccy żandarmi. Doszli do Zwierzyńca, a partyzantów ani śladu, a przecież tutaj niedawno byli... 25 lipiec 1944 - na trakcie znowu pokazało się wojsko - to czerwonoarmiści, piechotą, na samochodach i czołgach suną na zachód. Za godzinę rozlegają się pomruki jakiejś nowej broni - katiusze ostrzeliwują Zwierzyniec i okolicę. I znowu cisza i tylko słychać szum roztoczańskiej puszczy. W 1949 roku na gościńcu znowu pojawiają się samochody i mnóstwo okolicznych chłopów z łopatkami, którzy kopią wąski rów po północnej stronie gościńca. Co to będzie, nikt nie wie - wielka tajemnica. W wykopanym rowie układany jest gruby kabel w ołowiu. W okolicznych wioskach na kwaterach śpią obcy ludzie, którym przy gorzałce rozwiązują się języki. I już wiadomo – układają kabel telefoniczny, który ma połączyć Moskwę z Berlinem... Wspomnienia, wspomnienia... Jest 1 lipca 1957 roku. Na gościńcu pojawia się grupka młodzieży, a właściwie dzieciaków - idziemy na odpust do Krasnobrodu. Wydaje mi się, że ta puszcza nigdy się nie skończy…idziemy, idziemy i żadnej wioski nie widać. Jest już popołudnie, znowu styczeń 2007 roku, zaczyna padać deszczyk zimowy, więc pora wracać do Obroczy, gdzie czeka na mnie mój samochodzik, łyk zimnej, źródlanej wody ze stoku i powrót do domu... Gościniec Krasnobrodzki Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 12 „Zjawienie” Nieopodal wsi Lipsko Polesie u stóp wzgórza zwanego Łysą Górą wypływa źródełko. Według wierzeń okolicznej ludności pochodząca z niego woda ma właściwości lecznicze. O miejscu tym krąży wiele legend. Jedna z nich opowiada o księciu, który podczas polowania zabłądził tu ciężko raniony przez tura. Leżąc u stóp wzgórza wyczerpany młodzian umierał z pragnienia. Wówczas ukazała się mu Matka Boska i kazała rozgarnąć liście. Książę uczynił co nakazano, a spod gęstwiny liści wypłynęło źródełko. Uradowany młodzieniec zaspokoił swe pragnienie. Na znak swojej wdzięczności nakazał w tym miejscu wznieść gród. Obecnie w miejscu, gdzie wypływa owe źródełko znajduje się kapliczka Św. Romana z 1906r. do której co roku 9 sierpnia w uroczystość Św. Romana tłumnie przybywają wierni. Kapliczka Św. Romana w Lipsku Polesiu „Objawienie Najświętszej Marii Panny w Krasnobrodzie” Obraz Matki Boskiej Krasnobrodzkiej Zdarzyło się to dnia 5 sierpnia 1640 roku w święto Matki Boskiej Śnieżnej, kiedy to przy leśnym źródle mieszkańcowi pobliskiej wsi Szarowola objawiła się Matka Boża. Nakazała Ona chłopu w miejscu objawienia figurkę wystawić. Jakub Ruszczyk, bo tak miał na imię ów człowiek od lat nękany był chorobami. Za złożoną obietnicę w darze od pięknej Pani otrzymał łaskę zdrowia. Jakub czym prędzej udał się do miasteczka Krasnobród by głosić ludziom co widział. Nie uwierzył w to ówczesny właściciel Adam Lipski i wtrącił chłopa do więzienia. Wieść ta dotarła do kanclerzyny Katarzyny Zamoyskiej, która nakazała Jakuba uwolnić i przywieźć do siebie. Wysłuchawszy opowieści o cudzie uzdrowienia pozwoliła chłopu postawić w miejscu objawienia figurę. Bardzo wiele osób przybywało tutaj, a po modlitwie i napiciu się wody z cudownego źródełka odzyskiwało zdrowie. Jako dowód wdzięczności ludzie pozostawiali rożne dary. Pewnego dnia ktoś zostawił mały obrazek Matki Boskiej. Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 13 Kapliczka na wodzie w Krasnobrodzie Jesienią 1648 roku Kozacy Bohdana Chmielnickiego obrabowali i zniszczyli miasteczko i miejsce kultu. Wiosną, następnego roku, w resztkach śniegu odnaleziono ten obrazek, który nie uległ zniszczeniu. Uznano to za cud. Tego samego roku przy źródle wybudowano większą drewnianą kapliczkę, a w jej centrum umieszczono słynny obrazek. W 1673 r. kapliczka została spalona przez Tatarów, a ze zgliszczy wydobyto obrazek w stanie nienaruszonym. Na miejscu tej kapliczki w 1690 roku rozpoczęto budowę murowanego kościoła wraz z klasztorem, który został ufundowany przez Marysieńkę Sobieską jako wotum wdzięczności za odzyskane zdrowie. Figura upamiętniająca objawienie Matki Boskiej Jakubowi Ruszczykowi Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 14 KARTKA Z KALENDARZA LGD I nabór wniosków w 2011r. w ramach wdrażania Lokalnej Strategii Rozwoju W dniu 17 stycznia 2011r. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania „Nasze Roztocze” ogłosiło I w tym roku konkurs w ramach wdrażania Lokalnej Strategii Rozwoju dla działań: „Małe projekty”, na które została przewidziana alokacja w wysokości 377 848,05 zł, „Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej” z alokacją 334 713,00 zł oraz „Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw” z alokacją w kwocie 334 713,00 zł. W ramach naboru do Biura LGD wpłynęło: • 14 wniosków o przyznanie pomocy dla działania „Małe projekty” na łączną kwotę dofinansowania 266 881,32 zł; • 2 wnioski o przyznanie pomocy dla działania dla działania „Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej” na łączną kwotę dofinansowania 198 860,00 zł, • 4 wnioski o przyznanie pomocy dla działania „Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw” na łączną kwotę dofinansowania 625 367,00 zł. W dniu 16.03.2011r. odbyło się posiedzenie Rady LGD, na którym złożone wnio- Posiedzenie Rady LGD w dniu 16 marca 2011r. ski oceniane były pod względem zgodności z Lokalną Strategią Rozwoju oraz według lokalnych kryteriów wyboru. Na koniec miesiąca marca planowane jest drugie posiedzenie Rady, na którym będą zapadały decyzje w sprawie przyznania dofinansowania. Na początku miesiąca kwietnia wnioskodawcy otrzymają informację o wynikach oceny i decyzjach Rady. Szkolenia lokalnych liderów Szkolenie dla lokalnych liderów w Józefowie W ramach ogłoszonego przez LGD „Nasze Roztocze” naboru wniosków w dniach 31.01.2011 r. – 04.02.2011 r. pracownicy Biura przeprowadzili 5 bezpłatnych szkoleń w każdej z gmin członkowskich Stowarzyszenia. W spotkaniach wzięło udział ponad 70 osób zainteresowanych uzyskaniem dofinansowania dla działań „Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw”, „Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej” oraz „Małe projekty”. Podczas szkolenia przedstawiono zakres i warunki przyznania pomocy, zasady naboru wniosków, proces oceny operacji przez LGD w kontekście wdrażania Lokalnej Strategii Rozwoju oraz zasady poprawnego przygotowania dokumentacji aplikacyjnej. Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 15 Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia LGD „Nasze Roztocze” Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia W dniu 16 marca 2011r. w świetlicy Urzędu Gminy w Zamość odbyło się Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia LGD „Nasze Roztocze”. Zebranie miało charakter sprawozdawczy. Zgromadzonym przedstawiono sprawozdanie z działalności Zarządu, sprawozdanie finansowe, a także sprawozdanie z funkcjonowania Rady Stowarzyszenia za rok 2010. Po omówieniu wszystkich sprawozdań Przewodniczący Komisji Rewizyjnej przedstawił członkom LGD wniosek Komisji Rewi- zyjnej o udzielenie Zarządowi absolutorium. W przeprowadzonym głosowaniu jawnym Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia udzieliło Zarządowi absolutorium za 2010r. Na zebraniu poruszone zostały również kwestie dotyczące zmian w Lokalnej Strategii Rozwoju, związane głównie z aktualizacją listy członków LGD oraz wskaźników realizacji LSR. Dodatkowo członkowie zostali zapoznani z planem pracy Stowarzyszenia na 2011 rok. Głosowanie w sprawie udzielenia absolutorium Zarządowi Stowarzyszenia Stan wdrażania osi IV Leader w województwie lubelskim według danych na 31.12.2010r. Działanie Liczba złożonych wniosków Wnioskowana kwota pomocy Liczba wycofanych wniosków Liczba wniosków rozpatrzonych pozytywnie Liczba wniosków odrzuconych Liczba zawartych umów Kwota przyznanego dofinansowania Małe projekty 1 019 18 794 646,26 38 356 368 351 6 008 167,79 Odnowa i rozwój wsi 203 63 338 075,84 4 116 15 85 26 200 104,06 Tworzenie i rozwój mikroprzesiębiorstw 28 3 129 743,00 0 2 20 2 139 536,00 Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej 39 2 849 020,50 0 9 22 9 587 562,00 Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013 Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich Europa inwestująca w obszary wiejskie Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze” Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach Osi 4 LEADER Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013 Biuro Lokalnej Grupy Działania „Nasze Roztocze” ul. Peowiaków 92, pokój nr 32 22-400 Zamość tel. 84 639 29 66, kom. 510 203 858 „Przyroda, tradycja, aktywność, nowoczesność” www.lgdnaszeroztocze.pl