LGD Nasze Roztocze

Transkrypt

LGD Nasze Roztocze
Nasze Roztocze
Kwartalnik Lokalnej Grupy Działania
„Nasze Roztocze”
I/2011
2
Kapliczka w Alei Dębowej w Górecku Kościelnym
Przekazujemy Państwu kolejny numer Kwartalnika “Nasze Roztocze”.
W bieżącym numerze przedstawiamy zbiór najciekawszych legend roztoczańskich,
które przeniosą Państwa w odległe czasy, gdzie realizm przeplata się z magią.
Serdeczne podziękowania dla Pana Edwarda Słoniewskiego za zaangażowanie
i okazane wsparcie w przygotowaniu bieżącego numeru kwartalnika.
Życzymy Państwu przyjemnej lektury.
Zespół redakcyjny:
Małgorzata Kwaśniak, Anna Saba, Monika Małyszko
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
3
ROZTOCZAŃSKIE LEGENDY
P
rzedstawiamy Państwu zbiór najciekawszych podań i legend, które przekazywane od
pokoleń „krążą” po obszarze należącym do LGD „Nasze Roztocze”. Podania powstały
jako przekazy ustne podawane „z dziada pradziada”, co wpłynęło na ich specyfikę,
ewolucyjny charakter i modyfikacje treści.
Roztoczańskie legendy zostały udostępnione przez Pana Edwarda Słoniewskiego Prezesa Zarządu Oddziału PTTK w Zamościu, który dzięki swojej miłości do Roztocza i jego mieszkańców spisał wszystkie usłyszane opowieści i przekazuje je kolejnym pokoleniom.
Legenda o Florianie Szarym i Floriance
Dawno, dawno temu, ale na pewno przed
rokiem 1331, wracając z wyprawy na Ruś
Czerwoną przybył tu Florian Szary ze swoją siostrą Janką. Dookoła szumiała ogromna
knieja, w której było słychać porykiwania jeleni i pomrukiwania niedźwiedzi. Drużyna Floriana była już zmęczona długą wędrówką po
bezdrożach, bagnach i piaskach. Rozłożono
obóz pod wielkim dębem. Wówczas okazało
się, że jadło które ze sobą wieźli nie nadawało się do spożycia, gdyż żarły je już robaki.
Florian Szary postanowił więc zapolować
na grubego zwierza. Zabrał ze sobą dwóch
giermków i udał się do puszczy. Długo nawet nie szukali zwierza, gdyż zobaczyli stado ogromnych, rogatych turów pasących się
na łące. Kiedy zbliżali się do stada, usłyszeli
potężny ryk niedźwiedzia. Tury rzuciły się do
ucieczki na bagna, a rozwścieczony niedźwiedź zaatakował rycerza i giermków. Chłopcy uciekli zamiast pomagać swojemu panu.
Florian Szary - odważny rycerz rozpoczął
nierówną walkę z bestią. Nie wiadomo jakby
się ten pojedynek zakończył, gdyż włócznia
wbiła się w drzewo zamiast w cielsko niedźwiedzia i rycerza dosięgły niedźwiedzie pazury. Po pewnym czasie, siostra Janka z giermkami przybyła na odsiecz. Niedźwiedź zobaczywszy drużynę, zaprzestał walki i uciekł
na wielką jodłę. Rannego Floriana zabrano
do obozu, gdzie pod dębem siostra Janka
opatrzyła mu rany. Od tego czasu miejsce to
nazwano Florianką, a dąb otrzymał imię „Florian”.
Pamięć o tym wydarzeniu była przekazywana w rodzinie z pokolenia na pokolenie.
Kiedy osiedlił się na tych terenach Tomasz
z Łaźnina, praprawnuk Floriana Szarego
przybył na Floriankę na polowanie, ale niedźwiedzi już nie było, tylko zapolowano na tury
a udane polowanie zakończyło się wspaniałą
ucztą pod dębem „Florianem”.
Dąb Florian
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
4
Opowieść o genezie nazwy „Czerkies”
Było to na początku XX w. mówiono, że
kilka lat przed I wojną światową. Dwaj chłopcy jak mówiono – wyrostki wybrali się latem
po miód od dzikich leśnych pszczół. Szli, szli,
aż na górze przy babrzysku zobaczyli ukryty
w gąszczu szałas. Chociaż skóra im cierpła,
ciekawość zwyciężyła i ostrożnie zbliżyli się do
szałasu. Wtem z gałęzi wynurzyła się czarna
broda, później czupryna, a spod kudłów błyszczały czarne, wielkie oczy. Chłopaki przyjaźnie machnęli rękami, bo strach nie pozwolił
im uciekać. Po chwili postać zbliżyła się i coś
zaczęła mówić, nie bardzo zrozumieli co. Mówił chyba po rusku jak w cerkwi. Zaprosił ich
na pieniek, rozpoczęli trudną rozmowę i już
po chwili znaleźli wspólny język. Mężczyzna
powiedział, że już dwa tygodnie nie jadł chleba, żywił się jagodami. Wieczór już się zbliżał, gdzieś w lesie słychać było wycie wilków.
Chłopcy pożegnali się i wrócili do domu nikomu o tym niezwykłym spotkaniu nie mówiąc.
Ojciec był trochę zły na chłopców, gdyż cały
dzień zmarnowali i miodu nie przynieśli, oni
zaś mówili, że zabłądzili. Rankiem wzieli bochen chleba, garnek mleka, parę jajek i szybko pobiegli do puszczy. Byli bardzo ciekawi co
to za przybysz, skąd przyszedł i czego ukrywa
się w puszczy? Kiedy zajrzeli do szałasu zobaczyli szablę. Chociaż trudno było go zrozumieć zagadka wyjaśniła się. Był to Czerkies
wcielony siłą do armii rosyjskiej.
Na początku XX w. Rosjanie zajęli ziemie na Kaukazie, wielu młodych mężczyzn
wcielono do wojska. Ten Czerkies znalazł się
w zamojskim garnizonie. Tęskno mu było do
pięknej, młodej żony i synka. Podczas warty
porzucił ciężki karabin, ale bagnet i szablę
zabrał i wyruszył w rodzinne strony- po prostu
zdezerterował. Dotarł do puszczy, musiał się
tutaj ukryć, bo w czasie ucieczki skręcił nogę
i dalej nie mógł iść. Chłopaki przynieśli mu
sadło i jakieś mazidło, które przyniosło ulgę.
Serdecznie i z uśmiechem dziękował za pomoc. Kiedy kolejny raz przyszli z prowiantem
Czerkiesa już nie było – nie wiadomo czy dotarł do swojej rodziny.
O tym spotkaniu chłopcy powiedzieli kilka
lat później już po ucieczce Rosjan. Nie wiadomo też kto pierwszy nazwał ten las Czerkiesem. Dzisiaj ten fragment Roztoczańskiego Parku Narodowego jest najbardziej dziki
i niedostępny.
Rezerwat Czerkies
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
5
Szwedzki stół
Było to 354 lat temu, 25 lutego. Ranek
był nieco mglisty. Śniegi już się topiły. Bramy twierdzy zamojskiej były pozamykane.
Fosa już rozmarzała, była tylko cienka kra.
Za murami drzemali obrońcy ubrani w skóry. Miasto wypełnione było zbiegami. Tutaj
szlachcic z nałożnicą, tam giermkowie a tam
znowu paru rycerzy. Pan Czarniecki został
zaproszony do pałacu. Jeden z obrońców
mający sokoli wzrok drzemał w pobliżu bastionu czwartego na murze. Musiał być bardzo zmęczony, albo podgrzany gorzałką, bo
spał zamiast wyglądać wroga. Już słoneczko
było wysoko, mgła poranna nieco opadła, gdy
rozległ się huk armatni. Kula zataczając szeroki łuk trafiła śpiącego w lewą nogę. Obudził go dopiero ból. Za chwilę nad murami
widać było grad kul ołowianych wystrzeliwanych z niewielkich działek przez szwedzkich
dragonów. Rozległ się kwik i cisza bo padła
świnia, która wałęsała się wzdłuż murów. Tak
rozpoczęło się oblężenie twierdzy zamojskiej
przez Szwedów.
Gdzieś koło południa do Sitańca dojechał
z trudem król Karol Gustaw. Na wyboistym
gościńcu pełnym dziur rozleciało się koło
przednie w królewskim pojeździe. Król dlatego nie zdążył i nie zobaczył
pierwszej reakcji obrońców
twierdzy na szwedzkie kule.
Ochrona królewska zaczęła
nerwowo poszukiwać koła,
które by pasowało do ogromnej karety ciągnionej przez 6
koni. Jakiś uczynny podpowiedział, że pewnie znajdą
takie koło w pobliskich Bortatyczach. Tam są kołodzieje i robią koła do wozów. Po
kilku godzinach rzeczywiście
dwóch dragonów przywlekło
koło, trochę mniejsze, ale
okrągłe i okute. Nasmarowali oś, założyli koło i wreszcie
karoca królewska ruszyła –
lekko pochylona.
Kiedy król zbliżał się do murów panowała
jakaś dziwna cisza. Zamiast walczyć, dragoni siedzieli nad fosą i nawet byli zadowoleni.
Szybko się zagadka wyjaśniła, bo po prostu
głodni wojownicy zastali przez Polaków nakarmieni i wcale nie mieli ochoty zdobywać
murów. Już miał połajać leniuchów, gdy coś
dziwnego zaczęło się dziać. Z murów na linach spuszczono stół, później parę kociołków. Nie wiadomo skąd pojawili się pachołkowie z białym obrusem, przykryli stół, ustawili jadło i ogromną upieczoną świnię, która
na łbie miała dół od uderzenia kuli i roztrzaskany ryj. Przyszedł też jeden rycerz z listem
do króla od jaśnie pana Jana „Sobiepana”
Zamoyskiego i powiedział: „Jaśnie królu mój
pan nie ma ochoty gościć Ciebie w twierdzy
i żadna siła nie zdobędzie jej. Jednak znaj
polską gościnność, najedz się do syta i mijaj twierdzę o 4 mile. Bo jak nie to już do
Szwecji nie wrócisz”. Zły król co miał robić,
kapelusz mu ze złości prawie ślipia zasłonił.
Kazał zabrać tą upieczoną świnię i skierował
się ku zachodowi, bo mu donieśli, że tylko 3
mile stąd jest inne miasto, ale nikt nie potrafił
wymówić jego nazwy...
Inscenizacja legendy o szwedzkim stole
(Źródło www.zamosconline.pl)
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
6
Legenda o Św. Stanisławie w Górecku
...Za panowania Jana Kazimierza, gdy wielki rebeliant Bohdan Chmielnicki w roku 1648
dnia 7 października nazbierał Tatarów i Kozaków, pod Zamość podszedł grożąc wielkim ogniem i mieczem. Przez 17 dni kto żyw był z fortuną i zdrowiem po lasach kryć się musiał, co
też i Góreczczanie uczynili. Zgarnąwszy bydło
w puszczę głęboką, gdzie się nieczyste to miejsce nazywa Przeskoki poszli.
Od tego miejsca często do Górecka przychodził Jan Socha młodzian o osobliwej urodzie. W nocy taka mu się rzecz przydała idzie tenże Socha z Rusinem zwanym Kluz
rozmawiając, aliści przed sobą zobaczyli
jasność, w której widmie pokazała się osoba
podobieństwo biskupa wyrażająca. Socha
przerażony zaczął uciekać, na którego owa
jasność zawołała – nie bój się grzeszna duszo, poczekaj i daj mi noża. Socha słysząc,
że napiera się noża, obawiając się, aby go
nie zabiła, począł bardziej uciekać. Zawołał
powtórnie biskup - nie bój się grzeszna duszo
– jam jest Stanisław biskup krakowski, daj mi
noża – nie zabiję Cię, ale naznaczę miejsce
święte, gdyż na tej puszczy będzie zjawienie
na chwałę Panu Bogu. Socha drżąc podał
nóż, którym Stanisław uciął gałązkę, potem
końcem noża uderzył w sosnę, a zaostrzywszy gałązkę utkwił ją w sośnie, mówiąc - tu
będzie kaplica pierwsza. Ta sosna stoi dotychczas (1824 r.) w tejże kaplicy. Od sosny poszli dalej ku rzece, gdzie zjawa ucięła
gałązkę, zrobiła na kształt wieńca i powiesiła
na gałęzi sosny mówiąc: tu będzie kaplica
druga. W tej wodzie, kto się obmyje z dobrą
wiarą, od wszelkiej choroby będzie wolny. Od
rzeki święty wrócił nazad jakoby ku Górecku
idąc, zawiązywał około ścieżki po obydwu
stronach brzozy, które tak powiązane rosły
następne lata. Tymże sposobem naznaczył
kaplicę trzecią, w której jest teraz obraz Najświętszej Panny Marii z Józefem. Stąd postąpiwszy, wziął jako pierwszy z brzozy gałązkę
i w sosnę wszczepił, która się zaraz przyję-
Kapliczka na wodzie w Górecku Kościelnym
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
7
ła i tak w sośnie brzoza rosła jak na swoim
korzeniu, (aż się jej dotknął człowiek zwany
Chrobot to uschła). W ten sposób uczyniwszy święty rzekł – tu będzie kościół.
Gdy to Stanisław uczynił wejrzawszy na
Sochę rzekł – idź do Górecka i opowiedz coś
widział, a to miejsce niech dylami obstawią.
Jest w Górecku człowiek, który podczas morowego powietrza obiecał postawić figurę
nad wsią, rzecz mu, aby nie tam tylko przy
sośnie naznaczonej postawił. Co wymówiwszy biskup począł się powoli podnosić ku
niebu, aż zniknął. Socha z Kluzem poszli do
wójta opowiadając wszystko porządkiem.
Gdy wzmiankę uczynili o figurze, odezwał
się Olszak: jam jest, który obiecał figurą wystawić, a ponieważ jest taka Boga i Stanisława wola – tak więc uczynię.
Jakoż stanęła figura, pod którą różnej
kondycji ludzie przychodząc do św. Stanisława, ratunku wzywając, pocieszeni zostali,
m.in. Kutryj ze Zwierzyńca opętany od czarta, gdy go przywieziono na to miejsce i proszono bednarza Wróbla, aby nad nim litanię
zmówił - zaraz czart uciekł. Tymi i innymi cudami wzruszeni Góreczczanie poczęli drzewa na to miejsce zwozić i obrabiać, co gdy
usłyszeli prałaci zamojscy, wysłali jednego
kanonika na to miejsce, który stanął przy figurze i począł ludzi rozpędzać jako tych co
zmyślają i lada czemu wierzą. Uczyniwszy
to zamyślił nazad do Zamościa wracać, lecz
zatrzymać się musiał, bo ledwo co na konia
wsiadł, padł pod nim koń. Przestraszony Lewart Dyda klęknął, żałując tego co uczynił,
a prawdziwe zjawienie św. Stanisława ogłaszać obiecał, z którą obietnicą zaraz koń ożył
a Lewart pojechał na nim do Zamościa.
Ludzie obrobili drewno i obstawili figurę.
A gdy już figurę dylami obstawili, idzie Socha
z Rusinem Hryniem ku figurze i obaczył za
dylami jasność. Hryń przerażony padł krzyżem, a Socha zajrzał za dyle, gdzie zobaczył
biskupa przy świetle licznej asystencji mszę
odprawiającego. Zdumiał się Socha i zawołał - a cóż się dzieje, czymże Bóg mnie karze.
Na co obejrzawszy się biskup powiedział nie grzesz człowieku jam jest Stanisław. Na
tym miejscu dwa razy będzie się odprawiało
uroczyste nabożeństwo – to wymówiwszy
zniknął.
Dowiedziawszy się o tym Marcin Zamoyski, każe gromadzie stanąć, z którą przyjechawszy na to miejsce - zaraz 6 koni, którymi przyjechał, klękło. Ten cud widząc mądry
i pobożny pan kazał dyle odrzucić, a kościół
tymczasem na kształt kaplicy postawić, do
którego wprowadził franciszkanina Antoniego Terleckiego w r. 1660. Przyjemna to była
ofiara Bogu, gdy Marcin pojechał pod Chocim z wojskiem, to w dzień św. Marcina 30
tysięcy Turków położył.
Opowieść o Mikołaju Brzezińskim
Na skraju Roztocza i wielkiej Puszczy
Solskiej (dawnej królewskiej) leży niewielka
wioska Brzeziny. O pół wiorsty od chałup stoi
tajemnicza figura św. Mikołaja. Ząb czasu
spowodował, że święty stracił kawał brody
i prawą rękę, zostały mu atrybuty - na księdze 3 „złote” kule. Mikołaj patrzy na wschód
w kierunku Józefowa.
Być może tajemnica puszczańskiego św.
Mikołaja poszła by w niepamięć, gdyby nie
przypadek. W czasie kopania dołu przy jednym z zabudowań wykopano „skarb” – flaszkę a w niej taką opowieść napisaną niezbyt
wprawną ręką na papierze kancelaryjnym
(z herbem ordynackim).
Zdarzyło to się gdzieś na początku XIX w.
We wtorek po Trzech Królach chłop z Brzezin
Mikołaj Kowal wybierał się na doroczny jarmark do Józefowa. Zima była okrutna, mróz
skrzypiał, a para uchodząca z ust natychmiast
zamarzała na sumiastych wąsach Mikołaja.
Wychodzącego pożegnała żona prosząc, aby
za dnia wrócił do domu. Właściwie Mikołaj
nie miał pomysłu na zakupy jarmarczne, bo
w kieszeni tylko były 2 monety po 50 groszy.
Jeszcze przed wyjściem żona miała jakieś złe
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
8
przeczucia i chciała go odwieść od zamiaru wędrówki w taki mroźny dzień. Ale na
upartość chłopa nie było lekarstwa - więc
założył buty, kożuch, wziął do ręki kostur
i w drogę. Szczęśliwie dotarł do Józefowa. Między straganami spotkał dawnego
sąsiada bednarza Wróbla z Górecka. Razem wybrali zakup - niby „srebrną” tabakierkę. Po długim targu zostało jeszcze
na łyk gorzałki, więc poszli do wyszynku
uczcić spotkanie przyjaciół i zakup. Tam
było już ciasno od biesiadników. Wreszcie dopchali się do lady i Szmul nalał
„diabelskiego” napoju do kufla. Dyskusja
rozwinęła się i trwała do zmierzchu. Czas
wracać do domu - a tu ciemna noc.
Wędrował po zaspach Mikołaj do
swojej chaty w Brzezinach, już do domu
było niedaleko, nawet było słychać
szczekanie Burka mikołajowego. Wtem
coś strasznego się wydarzyło. Przed Mikołajem pojawiła się wataha zgłodniałych
bestii – puszczańskich wilków. Nawet
biedak nie zdążył obronić się kosturem
- został rozszarpany i pożarty. Zostały
po nim tylko buty na drewnianych podeszwach (bo były nasmarowane dziegciem) i kostur. Rano babina tyle znalazła na skraju polany. Nawet pogrzebu
nie było, bo i co było chować. Rok po
tych wydarzeniach we wnyki złapało się
ogromne wilczysko. Kiedy rozpruto go
w celu zdjęcia skóry, z brzucha wydobyto mikołajową tabakierkę kupioną na
józefowskim jarmarku.
Od tego czasu w tym miejscu pojawiała się szczególnie nocą tajemnicza
zjawa, często było słychać okropne
wycia i jęki. Mieszkańcy daleko omijali
to miejsce. Mówiono, że błąka się tam
dusza Mikołaja, ponieważ nie miała pogrzebu.
Wnuk chłopa ufundował figurę św.
Mikołaja i po poświęceniu jej już się zjawy więcej nie pokazywały.
Figura Św. Mikołaja w Brzezinach
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
9
Legenda o „Czartowym Polu” nad Sopotem
W głębokiej puszczy przy brodzie na
Sopocie stała karczma, którą arendował
stary Icek. Prowadziła tędy dogodna droga z Zamchu do miasteczka Józefów.
Karczma tętniła życiem w każdą niedzielę
wieczorem. To okoliczni włościanie jadąc
na poniedziałkowy targ do Józefowa od
popołudnia w niedzielę gościli się, obiecując
zapłatę Żydowi w poniedziałek po udanym
handlu. Wracając do domu oddawali
dług i do żon wracali z pustą kiesą. Niebiosa wysłuchały próśb stroskanych żon.
Pewnego razu w czasie hucznej zabawy
w karczmę wypełnioną biesiadnikami strzelił
piorun, ziemia zatrzęsła się i karczma wraz
z wieśniakami zapadła się. Od tego czasu
okoliczni mieszkańcy z daleka omijali to
przeklęte miejsce.
Ciemną nocą wracał z wesela skrzypek. Kiedy dotarł w okolicę karczmiska ujrzał palące się ognisko i mnóstwo tajemniczych postaci. Myślał, że bawią się zbóje,
bo któż na tym odludziu, w puszczy mógł
przebywać. Chciał niepostrzeżenie przejść
obok, ale został zauważony i zaproszony
do ogniska. W świetle ogniska widać było
ogony, kopyta i rogi - na pewno były to diabły, a właściwie czarty. Zjawy kazały grać
do tańca skrzypkowi. Ten przestraszony
początkowo wzbraniał się, wymawiając się
zmęczeniem i jeszcze daleką wędrówką.
Jeden z czartów obiecał skrzypkowi zapłatę. Nie było innej już możliwości więc zaczął
grać i zabawa ta trwała do świtu. Kiedy zapiał kur, czarty zaczęły rozpływać się w porannej mgle, tylko ostatni czart wziął z ogniska garść żarzących się węgli i wrzucił do
skrzypiec, mówiąc – masz zapłatę i znikł.
Przestraszony skrzypek myślał, że spalą się
skrzypce - ale coś zabrzęczało - w skrzypcach zamiast węgli były dukaty. Tak czarty
zapłaciły skrzypkowi za wspaniałą zabawę.
Dlatego dolinę Sopotu od Karczmiska
do Hamerni nazwano Czartowym Polem.
Biada śmiałkowi, który o północy znajdzie
się w tym miejscu, gdyż na pewno czeka
go spotkanie z puszczańskimi czartami,
a może nawet wędrówka do piekła.
Rzeka Sopot w rezerwacie Czartowe Pole
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
10
„Gościniec Krasnobrodzki”
W styczniowe południe udałem się na
krótką wycieczkę. Samochód zostawiłem
w Obroczy, włączyłem GPS i w drogę.
Wszedłem na leśną ścieżkę, która doprowadziła mnie do gościńca krasnobrodzkiego. Dzisiaj gościniec nie jest dostępny na
całej trasie (teren Roztoczańskiego Parku
Narodowego). Koło leśniczówki Słupy możemy zobaczyć jego fragment – leśna szeroka droga zamknięta szlabanami w kierunku wschodnim. Od Słupów do Rudki
(Zwierzyńca) droga jest dostępna do przejazdu rowerem.
Na chwilę zamknąłem oczy i przeniosłem się wyobraźnią do roku 1500. Wokół szumiała potężna puszcza, znalazłem
się na piaszczystym gościńcu. Wtem od
wschodu usłyszałem rżenie koni. Przezornie ukryłem się pod rozłożystą jodłą. Gościńcem przetoczył się czambuł tatarski.
Później dowiedziałem się, że Tatarzy zostali wycięci w pień pięć wiorst dalej. Teraz
tam jest Zwierzyniec.
Czas szybko biegnie i rozpoczęło się
przedwiośnie roku 1656. Na gościńcu po
topniejącym śniegu pozostały ogromne kałuże, ścięte niezbyt grubą skorupą lodu. Od
rana już przetaczają się wojska szwedzkie.
Zmęczone konie, zmęczeni rajtarzy jadą wolno na wschód. Za chwilę słychać ujadanie
psów i pokrzykiwania furmanów. W karocy
ciągnionej przez 12 koni siedzi jegomość
w ogromnym kapeluszu, a karocę otacza
grupa zaciężnych. Pojechał Karol Gustaw
w kierunku Lwowa. I znowu coś dziwnego
się dzieje, jakieś wrzaski. Kiedy karoca królewska schowała się za zakrętem, straże
tylne zostały otoczone przez dziwnych rycerzy ubranych w skóry niedźwiedzie. Szable
w ruch, koniki zaczęły rżeć, słychać szczęk
szabli i rapierów. Długo to nie trwało i gościniec zapełnił się szwedzkimi trupami i tak
podjazdy Czarnieckiego rozbiły straże tylne
Szwedów. Chociaż ziemia była zmarznięta
szybko pochowano Szwedów usypując kopiec. Po wiekach postawiono tu krzyż, ponieważ nocami pojawiali się tu jacyś jeźdźcy bez
głów. W leśniczówce nocą słychać było jęki,
szczególnie pod koniec lutego.
Jest piękny, ciepły czerwcowy poranek.
Na gościńcu pokazała się biała kareta ciągniona przez 4 gniade konie. W karecie siedzi dama z pięknymi loczkami i z ciekawością rozgląda się wokoło po puszczy, chyba
mnie pod jodłą zobaczyła. W niebieskich
oczkach widać zalotne iskierki. To Marysieńka Zamoyska jedzie na wycieczkę pooglądać bobry i napić się wody ze źródełka
na Stokach. Nawet jeleń Bonifacy wyszedł
na powitanie... Mijają lata... Od czasu do
czasu na gościńcu pokazują się samotni
wędrowcy, kupcy raczej tędy nie jeżdżą,
droga ciężka i osad nie ma na trasie.
Jest lipiec 1914 roku. Znowu słychać
rżenie koni i pojawia się chyba z 10 sotni wojska rosyjskiego. Z marszu udali się
jakieś pół wiorsty na południe i do pracy rozpoczęło się kopanie okopów, rozciąganie kolczastych drutów. Trwa budowa linii
umocnień na linii Wieprza. Wojsko zajęło
stanowiska obronne, dymi kuchnia wojskowa i rozchodzi się zapach wojskowej
grochówki i sadła. Wojsko czekało w pełnej gotowości na wroga, który jakoś nie
pojawiał się nad zabagnioną doliną rzeki.
Tak ich zastał koniec sierpnia, wojna trwa.
Od północy słychać strzały armatnie. Pod
Zamościem, na polach Płoskiego, trwa całodzienna bitwa z Austriakami. Wreszcie
przychodzi rozkaz pozostawienia umocnień
i nocny marsz w kierunku Krasnegostawu.
Jest 16 września 1939 r., słychać coraz
bliższe strzały od południa i zachodu - to
trwa całodzienna, tragiczna bitwa pod Białym Słupem. Gościńcem przemieszczają
się wojska Armii Kraków. Nikt nie panuje
nad porządkiem, marsz w bezładzie, trakt
blokują unieruchomione pojazdy. Wszyscy
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
11
się śpieszą w kierunku Tomaszowa. Co chwilę wybuchają armatnie pociski. Potem następuje już tylko okupacyjna cisza.
Nocą 30 grudnia 1942 r. na gościńcu pojawiają się sylwetki skulonych partyzantów. To
wycofują się po całodziennej bitwie pod Wojdą partyzanci Batalionów Chłopskich i rozpływają się niepostrzeżenie w ciemnościach
ogarniających puszczę. Za jakieś pół godziny
ich śladami podążają wściekli niemieccy żandarmi. Doszli do Zwierzyńca, a partyzantów
ani śladu, a przecież tutaj niedawno byli...
25 lipiec 1944 - na trakcie znowu pokazało się wojsko - to czerwonoarmiści, piechotą,
na samochodach i czołgach suną na zachód.
Za godzinę rozlegają się pomruki jakiejś nowej broni - katiusze ostrzeliwują Zwierzyniec
i okolicę.
I znowu cisza i tylko słychać szum roztoczańskiej puszczy. W 1949 roku na gościńcu
znowu pojawiają się samochody i mnóstwo
okolicznych chłopów z łopatkami, którzy kopią
wąski rów po północnej stronie gościńca. Co to
będzie, nikt nie wie - wielka tajemnica. W wykopanym rowie układany jest gruby kabel w ołowiu. W okolicznych wioskach na kwaterach śpią
obcy ludzie, którym przy gorzałce rozwiązują
się języki. I już wiadomo – układają kabel telefoniczny, który ma połączyć Moskwę z Berlinem...
Wspomnienia, wspomnienia...
Jest 1 lipca 1957 roku. Na gościńcu pojawia się grupka młodzieży, a właściwie dzieciaków - idziemy na odpust do Krasnobrodu.
Wydaje mi się, że ta puszcza nigdy się nie
skończy…idziemy, idziemy i żadnej wioski nie
widać.
Jest już popołudnie, znowu styczeń 2007
roku, zaczyna padać deszczyk zimowy, więc
pora wracać do Obroczy, gdzie czeka na mnie
mój samochodzik, łyk zimnej, źródlanej wody
ze stoku i powrót do domu...
Gościniec Krasnobrodzki
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
12
„Zjawienie”
Nieopodal wsi Lipsko Polesie u stóp
wzgórza zwanego Łysą Górą wypływa
źródełko. Według wierzeń okolicznej ludności
pochodząca z niego woda ma właściwości
lecznicze. O miejscu tym krąży wiele legend.
Jedna z nich opowiada o księciu, który podczas polowania zabłądził tu ciężko raniony
przez tura. Leżąc u stóp wzgórza wyczerpany młodzian umierał z pragnienia. Wówczas ukazała się mu Matka Boska i kazała
rozgarnąć liście. Książę uczynił co nakazano, a spod gęstwiny liści wypłynęło źródełko.
Uradowany młodzieniec zaspokoił swe pragnienie. Na znak swojej wdzięczności nakazał
w tym miejscu wznieść gród.
Obecnie w miejscu, gdzie wypływa owe
źródełko znajduje się kapliczka Św. Romana z 1906r. do której co roku 9 sierpnia w uroczystość Św. Romana tłumnie
przybywają wierni.
Kapliczka Św. Romana w Lipsku Polesiu
„Objawienie Najświętszej Marii Panny w Krasnobrodzie”
Obraz Matki Boskiej Krasnobrodzkiej
Zdarzyło się to dnia 5 sierpnia 1640 roku
w święto Matki Boskiej Śnieżnej, kiedy to
przy leśnym źródle mieszkańcowi pobliskiej
wsi Szarowola objawiła się Matka Boża. Nakazała Ona chłopu w miejscu objawienia figurkę wystawić. Jakub Ruszczyk, bo tak miał
na imię ów człowiek od lat nękany był chorobami. Za złożoną obietnicę w darze od pięknej Pani otrzymał łaskę zdrowia. Jakub czym
prędzej udał się do miasteczka Krasnobród
by głosić ludziom co widział. Nie uwierzył
w to ówczesny właściciel Adam Lipski i wtrącił chłopa do więzienia. Wieść ta dotarła do
kanclerzyny Katarzyny Zamoyskiej, która nakazała Jakuba uwolnić i przywieźć do siebie.
Wysłuchawszy opowieści o cudzie uzdrowienia pozwoliła chłopu postawić w miejscu
objawienia figurę. Bardzo wiele osób przybywało tutaj, a po modlitwie i napiciu się wody
z cudownego źródełka odzyskiwało zdrowie.
Jako dowód wdzięczności ludzie pozostawiali rożne dary. Pewnego dnia ktoś zostawił
mały obrazek Matki Boskiej.
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
13
Kapliczka na wodzie w Krasnobrodzie
Jesienią 1648 roku Kozacy
Bohdana Chmielnickiego obrabowali i zniszczyli miasteczko i miejsce kultu. Wiosną, następnego
roku, w resztkach śniegu odnaleziono ten obrazek, który nie uległ
zniszczeniu. Uznano to za cud.
Tego samego roku przy źródle
wybudowano większą drewnianą
kapliczkę, a w jej centrum umieszczono słynny obrazek.
W 1673 r. kapliczka została spalona przez Tatarów, a ze
zgliszczy wydobyto obrazek
w stanie nienaruszonym. Na
miejscu tej kapliczki w 1690 roku
rozpoczęto budowę murowanego kościoła wraz z klasztorem,
który został ufundowany przez
Marysieńkę Sobieską jako wotum wdzięczności za odzyskane
zdrowie.
Figura upamiętniająca objawienie Matki Boskiej Jakubowi Ruszczykowi
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
14
KARTKA Z KALENDARZA LGD
I nabór wniosków w 2011r. w ramach wdrażania
Lokalnej Strategii Rozwoju
W dniu 17 stycznia 2011r. Stowarzyszenie
Lokalna Grupa Działania „Nasze Roztocze”
ogłosiło I w tym roku konkurs w ramach wdrażania Lokalnej Strategii Rozwoju dla działań: „Małe projekty”, na które została przewidziana alokacja w wysokości 377 848,05
zł, „Różnicowanie w kierunku działalności
nierolniczej” z alokacją 334 713,00 zł oraz
„Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw”
z alokacją w kwocie 334 713,00 zł.
W ramach naboru do Biura LGD wpłynęło:
• 14 wniosków o przyznanie pomocy dla
działania „Małe projekty” na łączną kwotę dofinansowania 266 881,32 zł;
• 2 wnioski o przyznanie pomocy dla działania dla działania „Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej” na łączną
kwotę dofinansowania 198 860,00 zł,
• 4 wnioski o przyznanie pomocy dla działania „Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw” na łączną kwotę dofinansowania
625 367,00 zł.
W dniu 16.03.2011r. odbyło się posiedzenie Rady LGD, na którym złożone wnio-
Posiedzenie Rady LGD w dniu 16 marca 2011r.
ski oceniane były pod względem zgodności
z Lokalną Strategią Rozwoju oraz według
lokalnych kryteriów wyboru. Na koniec miesiąca marca planowane jest drugie posiedzenie Rady, na którym będą zapadały decyzje
w sprawie przyznania dofinansowania. Na
początku miesiąca kwietnia wnioskodawcy
otrzymają informację o wynikach oceny i decyzjach Rady.
Szkolenia lokalnych liderów
Szkolenie dla lokalnych liderów w Józefowie
W ramach ogłoszonego przez LGD „Nasze Roztocze” naboru wniosków w dniach
31.01.2011 r. – 04.02.2011 r. pracownicy
Biura przeprowadzili 5 bezpłatnych szkoleń
w każdej z gmin członkowskich Stowarzyszenia. W spotkaniach wzięło udział ponad
70 osób zainteresowanych uzyskaniem dofinansowania dla działań „Tworzenie i rozwój
mikroprzedsiębiorstw”, „Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej” oraz „Małe
projekty”. Podczas szkolenia przedstawiono
zakres i warunki przyznania pomocy, zasady naboru wniosków, proces oceny operacji
przez LGD w kontekście wdrażania Lokalnej
Strategii Rozwoju oraz zasady poprawnego
przygotowania dokumentacji aplikacyjnej.
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
15
Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia LGD „Nasze Roztocze”
Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia
W dniu 16 marca 2011r. w świetlicy Urzędu Gminy w Zamość odbyło się Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia LGD „Nasze
Roztocze”. Zebranie miało charakter sprawozdawczy. Zgromadzonym przedstawiono
sprawozdanie z działalności Zarządu, sprawozdanie finansowe, a także sprawozdanie
z funkcjonowania Rady Stowarzyszenia za
rok 2010.
Po omówieniu wszystkich sprawozdań
Przewodniczący Komisji Rewizyjnej przedstawił członkom LGD wniosek Komisji Rewi-
zyjnej o udzielenie Zarządowi absolutorium.
W przeprowadzonym głosowaniu jawnym
Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia
udzieliło Zarządowi absolutorium za 2010r.
Na zebraniu poruszone zostały również
kwestie dotyczące zmian w Lokalnej Strategii Rozwoju, związane głównie z aktualizacją listy członków LGD oraz wskaźników realizacji LSR. Dodatkowo członkowie zostali
zapoznani z planem pracy Stowarzyszenia
na 2011 rok.
Głosowanie w sprawie udzielenia absolutorium
Zarządowi Stowarzyszenia
Stan wdrażania osi IV Leader w województwie lubelskim
według danych na 31.12.2010r.
Działanie
Liczba
złożonych
wniosków
Wnioskowana
kwota pomocy
Liczba
wycofanych
wniosków
Liczba
wniosków
rozpatrzonych
pozytywnie
Liczba
wniosków
odrzuconych
Liczba
zawartych
umów
Kwota
przyznanego
dofinansowania
Małe projekty
1 019
18 794 646,26
38
356
368
351
6 008 167,79
Odnowa i rozwój wsi
203
63 338 075,84
4
116
15
85
26 200 104,06
Tworzenie i rozwój
mikroprzesiębiorstw
28
3 129 743,00
0
2
20
2
139 536,00
Różnicowanie
w kierunku
działalności
nierolniczej
39
2 849 020,50
0
9
22
9
587 562,00
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich – Europa inwestująca w obszary wiejskie.
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 LEADER
Działanie 4.3.1 Funkcjonowanie Lokalnej Grupy Działania nabywanie umiejętności i aktywizacja PROW 2007-2013
Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich
Europa inwestująca w obszary wiejskie
Publikacja opracowana przez LGD „Nasze Roztocze”
Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej
w ramach Osi 4 LEADER
Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013
Biuro Lokalnej Grupy Działania „Nasze Roztocze”
ul. Peowiaków 92, pokój nr 32
22-400 Zamość
tel. 84 639 29 66, kom. 510 203 858
„Przyroda, tradycja, aktywność, nowoczesność”
www.lgdnaszeroztocze.pl