1-15 Kwiecień 1976 r.

Transkrypt

1-15 Kwiecień 1976 r.
y^^^^
^^y^^
DWUTYGODNIK • O R G A N POLSKIEGO ZW!/|ZKD IDWIECKIEGO • 1 - 1 5 KWIETNIA • CENA 4 ZŁ
t O n E C POLSKI
Tresc
numeru
KALENDARZYK MYŚLIWSKI
">
„DUŻE" I „MAŁE" POLA MIEJ­
SCEM BYTOWANIA ZWIERZYNY W. Bresiński
W k w i e t n i u w o l n o p o l o w a ć na
następujące zwierzęta łowne:
do 15 kwietnia na: k a c z o r y ;
od 21 kwietnia na: t)atdiionykoguty;
przez c a ł y m i e s i ą c na; dziki warchlaki, przelatki, w y c i n k i i
o d y ń c e . lisy, borsuki, jenoty,
tchórze,
piżmaki,
gtuszce-koguty, cietrzewie-koguty, s ł o n k i ,
dzikie g ę s i (z w y j ą t k i e m w o j e ­
wództw:
bydgoskiego,
elblą­
skiego, gorzowskiego, jelenio­
górskiego,
kaliskiego,
koniń­
skiego, k o s z a l i ń s k i e g o , o l s z t y ń ­
skiego, p i l s k i e g o , p o z n a ń s k i e g o ,
suwalskiego, s z c z e c i ń s k i e g o , to­
r u ń s k i e g o , w r o c ł a w s k i e g o , i zie­
lonogórskiego).
Przez c a ł y rok w o l n o s t r z e l a ć :
wilki - na terenach w o j e w ó d z t w :
krośnieńskiego, nowosądeckiego
i przemyskiego, kuny l e ś n e - na
terenach z o s t o j ą g ł u s z c a , cietrze­
w i a i j a r z ą b k a oraz w o ś r o d k a c t i
h o d o w l i z w i e r z y n y , z a j ą c e szara­
ki i dzilde króliki - na terenach
s a d ó w i s z k ó ł e k ogrodzonych
w s p o s ó b u n i e m o ż l i w i a j ą c y prze­
dostanie s i ę z w i e r z y n y , czaple si­
we - na terenach s t a w ó w zago­
spodarowanych, wrony siwe, sro­
ki i gawrony.
3
PIERWSZE DNI
BEZPIECZEŃSTWO NA POLOWA­
NIUW. Mazurek
POZNAŃSKIE
ŁOWCZE"...S. Hoppe
„TOWARZYSTWO
ZABIEGI HODOWlANE
RONNE...
7
I
OCH­
NA DOLNYM ŚL^^SKU R. Terentjew, M. Zamoyski
... ŻEBY NIE BYŁO WĄTPUWOŚCI
10
TRZY DNI W PUSZCZY
RUDNICKIEJ
Z WŁODZIMIERZEM KORSAKIEM J . Markowski
11-12
ZE STARYCH KRONIK • CIENKIM
ŚRUTEM
13
I MIĘDZYNARODOWA S P E C J A U STYCZNA WYSTAWA PSÓW RAS
MYŚLIWSKICH W POLSCE
14
B y c JULIUSZ KOSSAK
KOMUNIKATY • ROZRYWKI UMY­
SŁOWE • HUMOR MYŚLIWSKI
GODZINY WSCHODU I ZACHODU
16
Zdjęcie na okładce
WŁODZIMIERZ ŁAPIŃSKI
ISOfflEC POLSKI
Nr7(U14)
WYDAWCA: Polski Związek Łowiec­
ki - Zarząd Główny, 00-029 Warsza­
wa, Nowy Świat 35, tei. 26-46-13,
konto: NBP XV OM 1153-3157-132.
REDAKCJA: Z. Golaóski, A. Kryński
(red. nacz,) A. Sikorska. R. Terentjew
(sekr, red.), W. Kaliński (red, techn.),
A, KrzysztoioTski (red graf.). KOMI­
TET REDAKCYJNY: A. Brzezicki, E,
Franłdewicz, Z. Golański, A. Kryński
(przewodniczący), J.E. Kucharski, M.
Kurek, W. Mazurek. G. Mroczkowski,
T. Pasławski, J. Szelągiewicz, R. Tere­
ntjew, B. Zieliński.
Redaktor „ŁOWCA POLSKIEGO"
przyjmuje we wtorki i czwartki w
godz. 10-12, w inne dni i godziny po
uprzednim telefonicznym porozumie­
niu. Redakcja zastrzega sobie prawo
skrótów, poprawek i uzupełnień w
przypadku wykorzystania w druku
nadesłanego materiału redakcyjnego.
Rękopisów nie zamówionycłi Redak­
cja nie zwraca.
2
Dnia
Świt
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
n
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
4,32
4,30
4,28
4.26
4.23
4,20
4,18
4,16
4.13
4,11
4,08
4,05
4,03
4,01
3.59
3,5?
3.54
3,51
3.49
3,47
3.44
3,42
3,40
Kwiecień
czas ś r o d k o w o e u r o p e i s k i
Słońcp
K-siężyc
Wschód Zachód Zmrok Wschód Zadiód
5,10
5.08
5,06
5,03
5,0!
4,59
4.57
4,54
4,52
4,50
4,48
4.45
4.43
4.41
4,39
4.36
4.34
4,32
4.30
4,28
4,26
4,24
4,21
18.10
18.12
18,14
18,15
18,17
18,19
18,21
18,22
18.24
18.26
18,28
18.29
18,31
18.33
18.34
18.36
18,38
18.40
18.41
18.43
18.45
18,46
18,48
18.49
18,51
18,53
18,55
18,56
18,58
19,00
19,02
19.04
19.06
19,0?
19.09
19.11
19.13
19.15
19,1?
19,19
19,21
19,23
19,24
19.26
19,28
19,30
5,35
6.01
6,32
7,09
7.53
8.45
9.45
10.52
12,04
13,21
14,41
16,04
17,28
18,53
20.16
21,33
22.41
23,3?
0.22
1,01
1.28
1,53
24
25
26
27
28
29
30
20,17
21,20
22,20
X3.16
-
0,07
0.52
1.30
2.04
2,34
3,01
3,28
3,55
4,24
4,57
5,36
6,23
7,17
8,19
9.26
10,33
11.41
12.48
SŁOŃCA I KSIĘŻYCA
3,38
3,35
3,33
3,31
3,29
3,26
3,24
4,19
4,17
4,15
4,13
4.11
4,09
4,07
18.50
18,52
18.53
18.55
18,57
18.58
19.00
19,32
19.34
19.36
19,38
19.40
19.41
19,43
2.15
2.36
2,56
3,17
3.40
4,05
4,34
13,53
14.58
16,02
17,06
18.09
19,12
20,13
P o p r a w k i ś r e d n i e dla miast n a d z i e ń 15 Icwietnia:
>>
>
Świt
Lublin
Kielce
Kraków
Bielsko
Łódź
Wrocław
Poznań
Szczecin
^psk
Gdańsk
Olsztyn
Bydgoszcz
Białystok
Rzeszów
-0.03
+0,04
+0,10
+0,14
+0,06
+0.19
+0.16
+0.22
+0.10
+0,03
-0,02
+0.09
-0,11
+0,02
Słonce
Wschód
Zachód
-0,04
+0,03
+0,08
+0,12
+0,06
+0,19
+0.16
+0,24
+0.12
+o.a^
0,00
+0.10
-0,10
0,00
-0.08
-0.01
0.00
+0,04
+0.(»6
+0.14
+0.16
+0,28
+0,20
+0,13
+0,08
+0,14
-0.06
-0.08
Zmrok
-0.09
-0.02
-0,02
+0,02
+0.06
+0,13
+0,16
+0.31
+0,23
+0.16
+0,11
+0,15
-0,05
-O.IO
W A R U N K I P f t E N U M E I t A T Y : P r e n u m e r a t ę n a k r a j p r z y j m u j ą O d d z i a ł y RSW , . P r a s a - K s i ą ż k a - R u c h " oraz u r z ę d y p o c z t o w e i
d o r ę c z y c i e l e - w t e n n m a c h : - d o 23 listopada na s t y c z e ń , I k w a r t a t , 1 p ó ł r o c z e r o k u n a s t ę p n e g o i na c a ł y rok n a s t ę p n y , - d o d n i a 10
m i e s i ą c a , p o p r 7 . f i d z a i ą c e g o o k r e s p r e n u m e r a t y na p o z o s t a ł e okresy r o k u b i e ż ą c e g o . C e n a p r e n u m e r a t y toczne) - z ł % . Jednostki gospodarki u s p o ł e c z n i o n e j , instytucje i organizacje s p o ł e c z n o - p o l i t y c z n e s k ł a d a j ą z a m ó w i e m a w miejscowych
O d d z i a ł a c h RSW , , P r a s d - K s i ą ż k a - R u c h . Z a k ł a d y pracy i i n s t y t u c j e w m i e j s c o w o ś c i a c h , w k t ó r y c h n i e m a O d d z i a ł ó w RSW o r a z
p r e a u m e r a t o r c y i n d y w i d u a l n i , z a m a w i a j ą p r e n u m ^ a t ę w u r z ę d a c h p o c z t o w y c h lub u d o r ę c z y c i e l L P r e n u m e r a t ę ze z l e c e n i e m
w y s y ł k i za g r a n i c ę , k t ó r a jesl o AfC/.i d r o ż s z a o d p r e n u m e r a t y k r a j o w e j , p r z y j m u j e RSW , . P r a s a — K s i ą ż k a - R u c h ' . C e n t r a l a
K o l p o r t a ż u Prasy i W y d a w n i c t w , u l . T o w a r o w a 28. 00-958 W a r s z a w a , k o n t o P K O n r 1 5 3 1 - 7 1 - w t e r m i n a c h p o d a n y d i dla
p r e n u m e r a t y k r a j o w e j . C e i u d k o g ł o s z e ń : za c e n t y m e t r k w a d r a t o w y zł 20.—Drobne d o 25 w y r a z ó w za w y r a z zł 4 . - N e k r o l o g i z i 10. za c m k w a d r a t o w y . M i e j s c a z a s t r z e ż o n e 50 proc. d r o ż e j . D r u k Z a k ł a d y G r a f i c z n e , , D o i n S ł o w a Polskiego' . W a r s z a w a . N a ł c ł a d
55 000 egz. Papier rotogr, k i . V . Sbiad technika ł o t o d t ł a d u L i n o t r o n 505 TC. Indeks 364.51. Zam. m 2 J-44.
z prac Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu
WOJCIECH BRESIŃSKI
Duże
33 małe'' pola
miejscem bytowania zwierzyny
33
Ekonomika procesów produkc-yjnych w rolnictwie związana z rozwo­
jem mechanizacji oraz stosowaniem
na coraz większą skalę środków che­
micznych pociąga za sobą koniecz­
ność przechodzenia z gospodarki
drobnotowarowej na wielkopowierzrhniową,
Wedtug danych GUS,
w 1973 r. na obszarze Polski ok, 25%
rolniczo użytkowanych gruntów było
zagospodarowanych systemem wielkołanowym, a w niektórych regio­
nach, szczególnie północno-zachod­
nich sięgało iiO-70%. Zagospodaro­
wywanie nowych terenów systemem
wielkolanowym prowadzi w konsek­
wencji do istotnych zmian w krajobra­
zie rolniczym. Środowisko polne w co!dz większym stopniu zatraca swój
pierwotnie mozaikowy charakter. Ob­
serwujemy zatem ciągłe przekształ­
canie biocenoz polnych, co z kolei
tnusi wywierać istotny wpływ na ich
•^łdlych komponentów, szczególnie
/.wierzęcych. Ogólnie wiadomo, że
zwierzęta, które nie wytrzymały presji
człowieka, wycofały się z terenów intpnsywnie
zagospodarowywanych,
inne natomiast wykazują w tych wa­
runkach duże zdolności adaptacyjne.
Zapewne wieiu myśliwych oraz nau­
kowców nurtował problem, w jakim
stopniu zmiany, zachodzące w krajob­
razie rolniczym oraz związany z tym
wzrost oddziaływania czynników antropogennych, wpływa na rozmiesz­
czenie i zagęszczenie zwierzyny
polnej.
Na naszym terenie badawczym do­
minującą tormą jest gospodarka wielkolanowa - ok. 70%, z czego ok. 1 3
powierzchni użytkują rolnicze społizielnie produkcyjne, a ok, 2 3 po­
wierzchni państwowe gospodarstwa
:olne. Pola indywidualnycli wlasciicii - ok, 30% nie są rozłożone na
I atym terenie równomiernie: lokalnie
stanowią one nieraz połowę powierz­
chni, miejscami natomiast brak jest
Ich prawie zupełnie. Wobec dalszego
rozwoju rolnictwa w całym kraju,
traktując sytuację agrarną na terenie
badawczym jako modelową, można
przypuszczać, że sytuacja zwierzyny
bytującej na polach w niedługim już
czasie będzie podobna do tej. jaką
obserwujemy na terenie naszego ło­
wiska doświadczalnego.
Badaniami objęto populacje pod­
stawowych gatunków zwierząt łow­
nych, charakterystycznych dla nasze­
go łowiska: zająca, kuropatwy i sarny
,,polnej". Liczebność zajęcy i kuro­
patw określono na podstawie jesien­
nych, zimowych i wiosennych taksacji
pasowych. Zagęszczenie sarn ustalo­
no w oparciu o bezpośrednie obserwa­
cje. Analizowano także występowa­
nie sarny ,.polnej" w byłych powia­
tach na terenie Wielkopolski w zależ­
ności od struktury agrarnej.
W odniesieniu do za j ą c a struktura
agrarna okazała się nieistotnym cleinenteni różnicującym jego rozmiesz­
czenie jesienią, zimą i wiosną. Zagę­
szczenie tych zwierząt, zarówno na
,,małych" jak i ,,dużych" polach było
prawie jednakowe. Pewne różnice za­
znaczyły się pomiędzy polami spół­
dzielczymi i pegeernwskimi. Jesienią
zagęszczenie zaję(7 na polach spół­
dzielczych było statystycznie istotnie
wyższe niż na pegeerowskich. Jak się
wydaje, )est to wynikiem różnego sto­
pnia intensywności zagospodarowy­
wania upraw. Większy stopień me­
chanizacji prac polowych oraz stoso­
wanie na większą skalę środków che­
micznych, rozprowadzanych często
przy pomocy samolotów, jest prawdo­
podobnie
przyczyną
zwiększonej
śmiertelności na polach pegeerow­
skich. Ponieważ głównip ginie mło­
dzież, w konsekwencji wpływa to
ujemnie na przyrost zrealizowany
i dalej w istotny sposób na mniejszą
liczebność zajęcy jesienią na tych po­
lach. Natomiast zimą i wiosną zazna­
czyła Sie odwrotna sytuacja. Liczeb­
ność zajęcy na polach spółdzielczych
była niższa niż na polach pegeerow­
skich. Obecnie trudno znaleźć wytłu­
maczenie zaobserwowanej sytuacji.
Wydaje się. że pola spółdzielcze i pegeerowskie. jako środowisko życiowe
zwierzyny, mają bardzo zbliżony cha­
rakter.
K u r o p a t w y natomiast, jako miej­
sca bytowania chętniej wybierają po­
la ,,mate , W badanych okresach ich
zagęszczenie na polach indywidual­
nycli właścicieli tiyło jesienią i zimą
ponad dwa razy, a wiosną do 1,3 raza
wyższe niż na pniach wiclkopowierzchniowych. Potwierdza to twierdze­
nie praktyków łowieckich, że ptak ten
jest tradycyjnie zwierzęciem małych
poletek chłopskich. Analizując przy­
czyny spadku liczebności kuropatw
na niektórych obszarach południowowschodniej Bawarii, niemiecki badac"z Reicholt twierdzi, iż jest to zwią­
zane bezpośrednio z likwidacją tam
większości miedz, W oparciu o bogatą
europejską literaturę fachową można
sądzić, że właśnie duża liczba miedz
i innych schnmisk, charakterystycz­
nych dla pol indywidualnycli wła.scicieli, dających osłony oraz stanowią­
cych dogodne miejsca gniazdowania,
a także zapewniających bazę żerową
kuropatwom szczególnie w okresach
zimowych, jest jednym z ważnych ele­
mentów umożliwiających utrzymy­
wanie wysokiego zagęszczenia tych
ptaków. Stosuniiowo duże wykorzys­
tanie pol zagospodarowanych syste­
mem wiclkołanowym wiosną przez
kuropatwy może swiadc-zyc, że gatu­
nek ten zaczyna wykazywać pewne
zdolności adaptacyjne do zmieniają­
cych się warunków bytowych.
kuropatw pomiędzy polami spółdziel­
czymi a pegeerowskimi,
W odróżnieniu od poprzedniego ga­
tunku, s a m a ,,polna' zdecydowanie
preferowała pola zagospodaiowaiie
systemem wielkołanowym. Jesienią
i wiosną zagęszczenie sarn było tam
trzykrotnie, a zimą do 1,5 raza wyższe,
niż na polach indywidualnych właści­
cieli. Także dla terenów całej Wielko­
polski, w byłych powiatach z wię­
kszym udziałem pol wielko powierz­
chniowych, zagcjszczenie sarn na te­
renach rolniczo użytkowanych wyka­
zywało tendencję zwyżkową. Jak sir
przypuszcza, zmiany w strukturze rol­
nej były jedną z przyczyn zajmowania
przez sarny terenów polnych. Już
w chwili obecnej wykazują one duży
stopień adaptacji do bytowania w śro­
dowisku polnym, Lizewnętrznia się on
między innymi w odmiennej struktu­
rze liczebnosciowo-przestrzennej.
W okresie jesienno-zimowo-wiosennym, gdy na polach brak jest wię­
kszości naturalnych osłon, bytując
w ,,dużych' zorganizowanych sta­
dach, sarny ,.polne" rekompensują
sobie brak dostatecznej ilości schro­
nisk
zbiorowym
czuwaniem.
W związku z tym pola wielkopowierzchniowe lworzdcx' rozległe, otwarte
przestrzenie,
umożliwiają
lepszy
wgląd w okolice, zwiększając tym sa­
mym
poczucie
bezpieczeństwa.
Stwierdzone stosunkowo duże wyko­
rzystywanie ,.małych ' pol przezsarny
zimą związane jest prawdopodobnie
z wyszukiwaniem przez te zwierzęta
atrakcyjnych żerowisk, a także z ma­
łym stopniem penetracji tych pól
przez ludzi w tym okresie, Może to
świadczyć o tym, że choć sarna pol­
na" zdecydowanie preleruje pola
„duże ', lo jednocześnie nie stroni,
przynajmniej w pewnych okresach,
od pól indywidudlnych właścicieli.
Reasumując, wydaje się, że obecnie
struktura agrarna nie jest łstotnym
elementem wpływającym na zagęsz­
czenie i rozmieszczenie populacji za­
jąca we współczesnym krajobrazie
rolniczym. Sądzić można, że zarówno
„duże" jak i „małe" pola stanowią dla'
niego dogodne miejsca bytowania.
Natomiast w stosunku do pozostałych
gatunków zactiodzące zmiany w go­
spodarce rolnej wywierają istotny
wpływ. W odniesieniu do kuropatwy,
pomimo obserwowania
pewnych
zdolności adaptacyjnych, stanowią
one raczej istotny element ogranicza­
jący rozwój oraz możliwości jej in­
tensywnej hodowli. Z kolei dla sarny
„polnej" będą one najprawdopodob­
niej wpływały korzystnie na ciągły
wzrost jej pogłowia i tym samym na
możliwości uintensywnienia gospo­
darowania tym gatunkiem w środo­
wisku potnym.
Niestety, nie wiadoiiin jak ta sytua­
cja będzie się rozwijała dalej. Zmniej­
szanie się areału gospodarstw indywi­
dualnych i tym samym zubożanie sza­
chownicy ..mdłych" i „dużych" pól
oraz związany z tym dalszy wzrost
mechanizacji prac polow7ch i dalsza
chemizacja środowiska polnego może
także w efekcie przyczyniać się do
pogłębiania, obserwowanego już zre­
sztą, pewnego regresu liczebności po­
głowia zajęcy i kuropatw w Polsce. Na
nieklorych obszarach Bułgarii i NRD.
gdzie nd skutek daleko posuniętej koiot. BONIFACY" CAUiA
Jesienią zagęszczenie kuropatw na
potach spółdzielczych było istotnie
wyższe niż na polach pegeerowskich.
Jest to prawdopodobnie związane,
podobnie jak u zająca, z rożnym sto­
pniem oddziaływania czyrmikow antropogennych na populację tego pta­
ka. Natomiast dla okresu ziinowowiosennego nie stwierdzono statysty­
cznie istotnych rożnie w zagęszczeniu
3
SPRAWNA ORGANIZACJA BIUR ZW PZl • SPOŁECZNA PRACA MYŚLIWYCH • PRZYGOTOWANIA DO ZJAZDÓW WOJEWÓDZKICH
Pierwsze
d n i
Nowy p o d z i a ł terytorialny kraju, wprowadzenie dwustopniowego
szczebla administracji p a ń s t w o w e j , a co za tym idzie, zniesienie
p o w i a t ó w , s p o w o d o w a ł y k o n i e c z n o ś ć dokonania zmian r ó w n i e ż
w strukturze organizacyjnej Polskiego Z w i ą z k u Ł o w i e c k i e g o . 10 lipca
u b i e g ł e g o roku Naczelna Rada Ł o w i e c k a p o w z i ę ł a u c l i w a ł ę w spra­
wie zmiany struktury organizacyjnej P Z ł Nowa organizacja Zrzeszenia musi z a p e w n i ć m o ż l i w i e najspraw­
n i e j s z ą w s p ó ł p r a c ę w w ł a d z a m i politycznymi i administracyjnymi
szczebla w o j e w ó d z k i e g o w c a ł y m kraju. Przygotowania r o z p o c z ę ł y
s i ę jeszcze w lipcu u b i e g ł e g o roku od zawieszenia d z i a ł a l n o ś c i b y ł y c h
powiatowych rad ł o w i e c k i c h i przekazania ich kompetencji z a r z ą d o m
w o j e w ó d z ł u m PZŁ. Do chwili ot>ecnej, zgodnie z u c h w a ł ą Naczelnej
Rady Ł o w i e c k i e j , praca Zarządu G ł ó w n e g o PZŁ k o n c e n t r o w a ł a s i ę
g ł ó w n i e na organizacji biur z a r z ą d ó w PZŁ, w no%vych w o j e w ó d z twacłi.
Z dniem 1 kwietnid br., tj. z począt­
kiem nowego roku gospodarczego,
utworzone w poszczególnych mias­
tach wojewódzkich biura rozpoczęły
działalność. Ich obsada etatowa zależ­
na jest od ilości członków PZŁ i kół
łowieckich w danym województwie.
Tak więc pierwszy, bodajże najtrud­
niejszy etap mamy już poza sobą. Naj­
trudniejszy, bowiem nowe biura orga­
nizowały się w szczególnych warun­
kach, przy bardzo skromnych możli­
wościach finansowych. Nie wszędzie
leszcze łowczowie dysponują lokala­
mi dostosowanymi do rzeczywistych
potrzeb, często są to lokale zastępcze,
w których będą urzędowali do ctiwili,
gdy wyłonią się możliwości otrzyma­
nia innych. W większości pomiesz­
czeń należało przeprowadzić remon­
ty, a także wyposażyć je w odpowied­
nie sprzęty. Tu z pomocą przyszły wła­
dze administracyjne
województw
a także poszczególne instytucje. Wie­
le godzin przepracowali myśliwi po­
magając urządzać nowe siedziby
władz łowieckich. Była to jednoc-zesnie pierwsza próba sprawności dzia­
łania aktywu wojewódzkiego, który
już zaczyna się skupiać przy nowych
zarządach wojewódzkich,
W sytuacji, gdy stosunkowo szczu­
pła obsada biur zarządów biedzie mu­
siała sobie poradzie z wieloma nowy­
mi problemami, zorganizowanie gru­
py działaczy, społeczników z praw­
dziwego zdarzenia jest sprawą wiel­
kiej wagi. Od nich przecież będzie
zależeć kształt łowiectwa w nowych
województwach. Sądząc zaś z dotych­
czasowych efektów, zaangażowania
się w sprawy organizacji biur kół ło­
jjDuże" i 55małe" pola
miejscem bytowania zwierzny
dokończenie
ze str. 3
masacji (średnia wielkość pól sięga
kilkuset hektarów), całkowitego zme­
chanizowania prac polowych oraz sto­
sowania innych zabiegów agrotechni­
cznych, takich jak wypalanie pol, roz­
siewanie nawozów przy pomocy ma­
teriałów wybuchowych, pogłowie za­
jęcy i kuropatw uległo tam prawie
całkowitej redukcji. Natomiast zarejestiowano tam wzrost liczebności l i ­
sów W tych waninkach. w NRD wy­
korzystując dużą plastyczność biolo­
giczną dzika, uintensywniono gospo­
darkę jego pogłowiem na terenach
polnych. Gdy na terenach tych istnie­
je jeszcze (iużd licziw naturalnych
schronisk (zadrzewienia, trzciniska.
laski śródpolne, itp.) bytują one tutaj
przez cały rok. W warunkach naszego
łowiska doświadczalnego także ob­
serwujemy okresowe wykazywanie
przez dziki tendencji do zajmowania
pól zagospodarowanych systemem
wielkolanowym. Z chwilą gdy upra­
wy rzepaków i zbóż osiągną dostate­
czną wysokoś<\ aby mogły stanowić
dla nich ukrycie, opuszczają one lasy,
często odległe, i przenoszą się na pola.
4
Przebywają na nich aż do momentu
zebrania ostatnich upraw kukurydzy
(nasiennej), co u nas często przypada
dopiero na koniec listopada. Można
stwierdzić, iż jesteśmy świadkami sto­
pniowego wkraczania nowego, prze­
cież tak nietypowego dla tego środo­
wiska zwierzęcia, któremu jak widać'
zachodzące zmiany w krajobrazie rol­
niczym mogą stworzyć dogodne wa­
runki bytowania.
Obsiewanie coraz większych po­
wierzchni kukurydzą nasienną, która
w ełekcie pozostaje najdłużej na po­
łach, stwarza dodatkowe możliwości
uintensywnienia hodowli bażantów.
Doskonałe sctuonienia jakie dają im
jesienią łany tych roślin, zimą nato­
miast poprzez pozostawienie niezaoranych części wysokich ściernisk,
a także dzięki obfit<fści łatwo dostę­
pnego pokarmu, mogą one stanowić
istotny element zmniejszający u tych
ptaków tendencję do przemieszcza­
nia się na inne tereny.
W świetle całości powyższych wy­
wodów wydaje się, iż sytuacja zwie­
rzyny w naszych łowiskach polnych.
wieckich, powszectmej i wszech­
stronnej pomocy władz politycznych
i administracyjnych nowycłi woje­
wództw, próba, przed którą stanął ak­
tyw łowiecki, wypadnie pomyślnie,
O informacje jak organizowało sie
jedno z 49 biur 2W PZŁ, poprosiliśmy
kierownika biura w Bielsku-Białej,
inż. Tadeusza Pierlakd, Jest z zawodu
inżynierem-leśnikiem. ma duże do­
świadczenie w pracy spolecTinej, był
bowiem radnym w województwie
krakowskim,
,,Na p<Kzątek może kilka intormacj! o województwie. Ogólna powierzctmia obwodów wynosi przeszło 235
tys, hektarów, w tym użytki rolne zaj­
mują 190 tys. ha. lasy zaś 139 tys, ha.
Jedna trzecia województwa leży
w strefie górskiej. Na tym terenie go­
spodaruje 1.5 tysiąca myśliwych z 66
kół, klore w sumie j^osiadają 72 obwo­
dy. Jak z tego widać, przeważają kola
posiadające jeden obwód. Przeciętna
powierzchnia obwodu wynosi ok. 4
tys. hektarów. Zwierzyna: około 700
jeleni, kilka tysięcy sarn. 300dzików,
jionadto kilka rysi, dużo lisów, głusz­
ce, cietrzewie, bażanty, kaczki, trochę
zajęcy.
Biuro zarządu mieści się w lokalu
byłej Powiatowej Rady Łowieckiej;
przejęliśmy je jednak w stanie wyma­
gającym natychmiastowego remontu.
Jest to siedziba tymczasowa - władze
wojewódzkie obiecały przekazać nam
w polowierokuskrzydłowsamodzielnym domu. Jednak nasz obecny lokal
należało wyremontować i urządzić.
przynajmniej na najbliższy okres, na­
pawa raczej optymizmem. Zajmowa­
nie przez zwierzynę pól zagospoda­
rowanych systemem wiel kola nowym
z łowieckiego punktu widzenia oprócz wzbogacenia zwierzostanów
niesie z sob^ niestety także i ujemne
konsekwencje. Wystarcza chociażby
wspomnieć o wzrastających trudnosFoŁ BONIFACY GAŁKA
Z pomocą przyszły nam kola łowiec­
kie oraz byli łowczowie jjowiatowi.
Myśliwi w czynie społecznym odma­
lowali pomieszczenia, wyłożyli pod­
łogę zainstalowali światło itp. Z po­
mocą pospieszyły takie instytucje, jak
Wojewódzki
Związek
Gmmnych
Spółdzielni w Bielsku Białej, Kombi­
nat Budownictwa Miejskiego w Żyw­
cu, Państwowy Ośrodek Maszynowy
w Okrajniku, Spółdzielnia Kółek Rol­
niczych w Lipowej. Komitet Wojewó­
dzki Partii w Bielsku-Białej, okazują­
cy nam pomoc od samego początku,
•przekdzal wyposażenie jak biurka,
krzesła, a nawet maszynę do pisama.
Jedno z kół łowieckich podarowało
nam stół okolicznościowy, inne za­
dbały o wystrój wnętrza, darowując
trofea. Jak więc z tego widac, organi­
zacja biura stała się sprawą całego
środowiska bielskich myśliwych
Tak więc- najważniejsza sprawa jest
już poza nami; dzięki opiece władz
wojewódzkich i pomocy myśliwycli
udało się zorganizować biuro w sto­
sunkowo krótkim cT.asie. Teraz przy­
gotowujemy się do zjazdu wojewódz­
kiego, przejmujemy dokumentacje
z Katowic, tworzymy zespół aktywis­
tów. Z tym ostatnim jest najłatwiej
chętnych do wspcilprdcy łwwiem nie
brakuje, środowisko jest bardzo ak­
tywne. Myślimy o wyremontowaniu
strzelnicy, nosimy się z zamiarem
urządzenia w Bielsku klubu myśliw­
skiego, który integrował by wszyst­
kich myśliwych i sympatyków łowiec­
twa. Plany są ambitne i wierzę, że uda
się je zrealizować."
ciach z pozyskiwaniem tej zwierzyny,
czy także o problemie szkód dziczych.
Zapewne z takimi sytuacjami zetknę­
ło się już obecnie wielu myśliwych
polujących w zachodnich rejonach
naszego kraju. Ale to już jest, oczy­
wiście, zupełnie inny problem.
WOJCIECH BRESIŃSKI
z
z i m n ą
krwią
;
;
•
i
•
;
j
:
;
\
;
i
I
i
2 grudnia 1973 r. w czasie zbiorowego polowania
na zające, zorganizowanego przez Koło Łowieckie
,,Szarak , w okolicy wsi Kolnica, nastąpił wypadek
nieumyślnego postrzelenia śrutem 16-łetniego na­
ganiacza, Witolda Kowalika przez myśliwego Ma­
cieja Grzędę, w wyniku nie zachowania należytej
ostrożności oraz wskutek lekceważenia postano­
wień regulaminu polowań.
Prowadzący to polowanie łowczy koła, Ludwik
Deszcz, już od odprawy myśliwych i naganki w dość
lekceważący sposób ustosunkowywał się do przepisów regulaminu polowań a także nie dopilnował,
aby gospodarz obwodu dostarczył kołatki dla naganiaczy, a sam prowadzący polowanie nie zabrał sygnalowki. Tak więc na polowaniu tym nie używano
żadnych sygnałów, mimo, że polowano systemem
pędzeń, przy czym część z nich odbywała siew terenie zalesionym.
Jeśli prowadzący polowanie nie tylko nie pilnuje,
aby myśliwi przestrzegali zasad bezpieczeństwa na
polowaniu, ale sam dopuszcza się poważnych uchybieri w tym względzie, jak również w organizacji
polowania - lo z reguły w postępowanie myśliwych
zaczyna się wkradać rozprzężenie i lekceważenie
dyscypliny myśliwskiej. Tak się też stało na tym
polowaniu.
W piątym miocie prowadzący polowanie zajął
pędzeniem rozległą remizę polną a linię myśliwych
usytuował wsrod drzew, co uniemożliwiało niektó­
rym myśliwym nawiązanie z sąsiadami łączności
wzrokowej. W związku z niestosowaiuem sygna­
łów, myśliwi przestawali strzelać do zwierzyny do­
piero wtedy, kiedy zobaczyli wychodzących spośród
drzew i krzewów naganiaczy z odległości 50-70
metrów (!)
Na lewym skrzydle krytycznego pędzenia zajmo­
wali stanowiska czterej myśliwi. Pierwsze zajmo­
wał Maciej Grzęda, który w pewnej chwili ujrzał
zająca pomykającego wśród drzew i krzewów, do
którego dwoikrotnie strzelił. Gdy po strzałach zając
znikł z pola widzenia, myśliwy (wbrew żelaznej
zasadzie bezpieczeństwa na polowamu) zszedł ze
stanowiska i rozpoczął poszukiwania ewentualnego
postrzałka. W pevmej chwili ujrzał na ścieżce naga­
niacza. Witolda Kowalika, wskazał mu kierunek,
w którym spotka główną linię myśliwych. Z chwilą
kiedy naganiacz oddalił się na odległość 15 metrów,
na ścieżce ukazał się kicający szarak. Myśliwy zło­
żył się spokojnie do niego i z zimną krwią strzelił do
zająca przebiegającego obok naganiacza w odle­
głości 3-r> metrów, W rezultacie tego, naganiacz
został postrzelony śrutem w ramię, nadgarstek, śródręcze i udo. Myśliwy zatamował mu krew chuste­
czką do nosa i (!...) polował nadal.
Sprawa M . Grzędy znalazła się na wokandzie
Wojewódzkiego Sądu PZŁ, który uznał go winnym
naruszenia przepisów regulaminu polowań, wsku­
tek czego nieumyślnie postrzelił naganiacza - i za to
ukarany został naganą (!). M. Grzęda jak również
Rzecznik przy Wojewódzkim Sądzie PZŁ nie odwo­
łali się od orzeczenia do wyższej instancji.
Natomiast Rzec^ik przy Głównym Sądzie PZŁ
w oparciu o §64 ust. 1 Regulaminu Postępowania
Sadów PZŁ wystąpił z wnioskiem do powiększone­
go składu Głównego Sądu PZŁ w Warszawie o pod­
danie rewizji w trybie nadzoru prawomocnego orze­
czenia Wojewódzkiego Sadu PZŁ - na niekorzyść
obwinionego, podkreślając m. in. w uzasadnieniu
wniosku, że kara nagany jest niewspółmiernie n i ­
ska w stosunku do winy.
*
Główny Sąd PZŁ w powiększonym składzie na
rozprawie rewizyjnej po przeanalizowaniu materia­
łu dowodowego - uznał wniosek Rzecznika za za­
sadny, lecz z uwagi na skąpy materiał dowodowy,
postanowił zażądać z Sądu Powiatowego akt spra­
wy karnej przeciwko Maciejowi Grzędzie.
Z akt tych wynika, że Sąd Powiatowy postanowił
postępowanie karne przeciwko obwinionemu umo­
rzyć z mocy amnestii i orzec przepadek broni myśli­
wskiej. W tej ostatniej sprawie Wojewódzki Sąd
Karny, po rozpoznaniu zażalenia M . Grzędy, posta­
nowił uchylić orzeczenie Sądu Powiatowego
w przedmiocie przepadku strzelby.
Główny Sąd PZŁ w powiększonym składzie, po
wznowieniu postępowania rewizyjnego wyjaśnił, iż
z akt sprawy wynika bezspornie, że obwiniony po­
strzelił nieumyślnie naganiacza w wyniku nie za­
chowania należytej ostrożności i wskutek zlekce­
ważenia przepisów regulaminu polowań, a miano­
wicie opuszczenia stanowiska przed zakończeniem
pędzenia wbrew postanowieniom §32 pkl. ! regula­
minu polowań oraz strzelania wbrew przepisom §30
pkt. 7 reg, pol. W wyniku tego niektóre śruciny
utkwiły w mięśniach na głębokość kilku centyme­
trów, w związku z c^zym wydobycie ich wymagało
zabiegu operacyjnego z zastosowaniem ogólnej
narkozy
Zakład Medycyny Sądowej przy Akademii Medy­
cznej orzekł - jako biegły - że u poszkodowanego
chłopca nastąpiło naruszenie czynności narządu
ruchu, a głownie prawej kończyny górnej, na okres
dłuższy niż 7 dni. Obrażenia oceniono zatem jako
ciężkie.
W trzy dni po zabiegu usunięcia ś r u a n obwiniony
M. Grzęda pujechai samochodem po rodziców po­
szkodowanego celem zabrama go ze szpitala do
domu. Jednak lekarz, opiekujący się w szpitalu
chłopcem, nie pozwolił zabrać go do domu, chyba
na własną odpowiedzialność rodziców wyrażoną na
piśmie. Następnego jednak dnia obwiniony powtó­
rzył ten manewr i poszkodowanego chłopca wypisa­
no ze szpitala. Sąd doszedł do wniosku, że musiały
tu odegrać rolę względy nie mające nic wspólnego
ze zdrowiem chłopca.
Wizję lokalną przeprowadziła komenda M O na­
stępnego dnia po wypadku, jedynie przy udziale
łowczego i obwinionego. Ten ostatni, jako jedyny
z obecnych przy wypadku, znal okoliczności fakty­
czne, lecz miejsca, gdzie znajdował się on, jako
sprawca wypadku oraz poszkodowany i zając,
wskazywał zgodnie z przyjętą linią obrony. Z po­
miarów tych i zdjęć wynikło, że w tych warunkach
naganiacz nie mógł w ogóle zostać postrzelony,
gdyż musiała go zasłaniać lalda terenowa (!). Po­
szkodowany nie bral udziału w wizji, gdyż przeby­
wał w tym czasie w szpitalu.
Druga wizja lokalna praeprowadzona została
przez Prokuraturę Powiatową z udziałem m. in.
poszkodowanego, który wskazał miejsce na ścieżce,
gdzie został postrzelony, całkiem irme. niż to ustalo­
no w trakcie pierwszej wizji. Z jego zeznań wynika­
ło stanowczo, że w miejscu gdzie został postrzelony
była wówczas wyraźnie widoczna na śniegu krew
oraz miejsce, na którym stal myśliwy w chwili strza­
łu. Odległość zmierzona obecnie między nimi wy­
nosiła
metrów.
Gł. Sąd PZŁ uznał zeznania świadka, Witolda
Kowalika, za zasługujące na wiarę, gdyż złożone
zostały w sposób szczegółowy.
W ocenie sylwetki obwinionego Sąd dyscyplinar­
ny uwzględnił następujące okoliczności: dobrą opi­
nię, dotychczasową niekaralność oraz poważne za­
sługi dla łowiedwa, a ponadto częściowe zaspoko­
jenie roszczeń cywilnych. Uchybienia organizacyj­
ne prowadzącego to polowanie stanowią również
okoliczności łagodzące dla obwinionego. Udziele­
nie poszkodowanemu pierwszej pomocy nie stano­
wi, zdaniem Sądu, okoliczności łagodzących, gdyż
jest obowiązkiem każdego myśliwego, a zwłaszcza
sprawcy postrzelenia.
Łowczy kola. L. Deszcz, dopuścił się w tym polo­
waniu poważnych zaniedbań organizacyjnych,
a mianowicie naruszenia postanowień §30 pkt. 7,
§36 pkt. 1 i 2 oraz §54, a następnie §59 pkt. 2, 3 i 5
regulaminu polowań. Ponieważ wniosek oskarżycielski Rzecznika przy Wojewódzkim Sądzie PZŁ
nie zawierał zarzutów przeciwko niemu - Główny
Sąd PZŁ nie był w stanie podjąć merytorycznej
oceny tych uchybień i w związku z tym przekazał
sprawę Rzecznikowi do wszczęcia przeciwko niemu
dochodzenia.
Główny Sąd PZŁ nie podzielił stanowiska Sądu
pierwszej instancji co do wymiaru kary. Było ono zdaniem Sądu - sprzeczne z uchwałą XI iCra jowego
Zjazdu Delegatów PZŁ w sprawie bezpiec-znego
użytkowania myśliwskiej broni palnej. Uchwala ta
zobowiązuje sądy łowieckie do stosowania najos­
trzejszych kar, aż do wykluczenia z szeregów PZŁ
włącznie w stosunku do osób. które dopuściły się
rażącego naruszenia zasad bezpieczeństwa na polo­
waniu.
Główny Sąd PZŁ, zważywszy wszystkie okolicz­
ności wypadku doszedł do wniosku, że obwiniony
mimo wieloletniego stażu myśliwskiego nie nabył
jeszcze nawyku skrupulatnego przestrz.egania za­
sad bezpieczeństwa na polowaniu oraz respektowa­
nia postanowień regulaminu polowań. Dlatego, do­
ceniając ciężar i szkodliwość społeczną wykrocze­
nia, uznał za słuszne i sprawiedliwe zaostrzyć wy­
mierzoną karę.
Główny Sąd PZŁ w powiększonym składzie, po
rozpoznaniu sprawy M . Grzędy wymierzył mu karę
zawieszenia w prawach członka PZŁ na okies lat
dwóch.
WŁADYSŁAW MAZUREK
pułkownik w st. sp.
„tas" - Jiiofiaw
Kirilenko
Poznańskie
Łowcze" 1860 r.
35 Towarzystwo
i ^^Towarzystwo Myśliwskie" 1873 r
Aż do 1974 r. przypuszczaliśmy,
i dałem temu wyraz w moim opraco­
waniu Zarys polskich organizacp ło­
wieckich
, ogłoszonym
w trzech kolejnych numerach ..Łowca
Polskiego (nr 1.1 - 1.^ 1962 r.), że
pierwsze polskie stowarzyszenie ło­
wieckie powstało we Lwowie, w zabo­
rze austriackim, w 18()2 r
Całkiem nieorzekiwanie pojawiła
się na początku 1974 r. w bogatej
bibliotece łowieckiej dr Jerzego Kehla. broszura pt „Rocznik Towarzys­
twa Łowczego w Wielkim Księstwie
Poznańskim - rok 1861' - Poznań,
nakładem Towarzystwa. Z tekstu bro­
szury wynika, że Towarzystwo Łow­
cze działało już w 18(>0 r.
Wyniki poszukiwań w bibliotekach
poznańskich wykazały, że notatka
o tym ,,Roczniku' zawarta l)yła
w „Kronice m Poznania
rocznik
195B na sir. 91. Drugi egzemplarz .,RoI cznikd znajduje sie w bibliotece po­
znańskiego Towarzyslwa Przyjaciół
Nauk (sygn. 9230].
Te bardzo ciekawe sprawy zostały
przez poznańskie środowisko łowiec­
kie zapomniane. Nie wspomniał też
0 nich zasłużony organizator i dzia­
łacz łowiec ki zaboru pruskiego, Wła­
dysław Janta Połczyński (18,i4~194tii
Nie udało sic* odnaleźć dalszych do­
wodów - przekazów działalności To­
warzystwa Łowczego. Bibliogralia Es­
treichera nie zawiera Rocznika z
1861 r.
Rocznik Towarzystwa Łowczego l i ­
czy 70 stron druku. Podaje spis 81
członków, wykaz członków zarządu,
skład sądu polubownego i spis sę­
dziów wyścigów konnych.
.,Rocznik zawiera ponadto:
1 Program zjazdów Towarzystwa
Łowczego na rok 18bl. obejmujący
dwa zjazdy we wrześniu 1861 r z wy­
ścigami chartów i wyścigami konny­
mi. Na drugi zjazd, pazclziernikowy,
przewidziane były wyścigi cliartow
MIIOI
TJSTAWT
TOWARZYSTWA MYŚLIW$KIE6U
Myśliwskiego, ustalający nazwo na
,Towarzystwo .Myśliwskie W.Ks.Poz­
nańskiego' . §2 podaje skład zarządu,
§3 warunki przystąpienia do Towa­
rzystwa. §4 atrybucje i obowiązki dyrekcji, §6 poda|o atrybucje członków,
§7 ustala składkę na 100 talarów (su­
mę na owe czasy pokaznąj, §8, 9 i 10
określą prawa walnego zebrania, §11
- 18 poda ją,.Regulamin do polowań '.
Nie wiemy, czy Towarzystwo My­
śliwskie było następcą zlikwidowa­
nego Towarzystwa Łowczego, czy też
istniały obok siebie Nie wiemy też
niczego o dalszych losach tych i może
innych stowarzyszeń łowieckich w za­
borze pruskini-
Wierzę. że dalsze poszukiwania
w poznańskich bibliotekach, do któ­
rych usilnie zacht^cam wielkopol­
skich myśliwych, mogą ujawnić inne
druki stowarzyszeń łowiec kich zabo­
ru pruskiego drugiej połowy XIX wie­
ku, tak ważne dla badac-zy dziejów
naszych
organizacji
łowieckich
w W.Ks.Poznańskim.
Należałoby też sprawdzić dwa ów­
czesne poznańskie dzienniki:,.Dzien­
celu. jak to określa §2. ..urządza co
W czasie poszukiwań w poznań­
nik Poznański" i ,,Kuryer Poznański "
roku wyścigi chartów, koni do polo­
skich bibliotekach publicznych, na­
/ lat sześćdziesiątych i pcizniejszych
wania używanych i popis wstrzelaniu
trafiono jeszcze na ..UstawyTowarzy(§13 Tow. Łowczego i §8Tow. Myśli­
do celu z ręcznej broni. Prócz tego
stwa Myśliwskiego w Wielkim Księs­
wskiego), w których zgodnie ze statuwydaje ro<-zniki, w których wszelkie
twie Poznańskim " z 1873 r , znajdują­ lem, oba stowarzyszenia ogłaszały
rozprawy, myślistwa dotyczące miej­
ce się w zbiorach Biblioleki Głównej
lerminy walnych zebrań, po rok 1906.
sce znaleźć- mogą.
Uniwersytetu Poznańskiego (sygn,
W tym bowiem roku, w dniu sw, Hu­
224.'>93 li). Jest to 7-stronicowy druk,
Ostatni, 17 C. zawiera wskazanie. Że
berta, zostało założone w Poznaniu
/awieraiąc\' spis 38 członków - zie­
,,Wszelkie mne poprzednie postano­
pierwsze ideowe polskie ,,Towarzysmian zaboru pruskiego, z których 11
wienia dotyczące Towarzy.stwa Łow­
Iwii Łowieckie", którego celem było
|esl także zawartych w wykazie To­
czego, mianowicie w protokołach
wydawanie czasopisma
..Łowiec
Łowczego,
wydanego
z dnia tti i 17 października 18(i() r, i I i warzystwa
Wielkopolski' i stworzenie klubu tolutego ISfil roku niniejszem sie i w 1861 r.
I wieckiegt) z czytelnia i biblioteką,
znoszą.'
,,Ustawy ' - Statut nie określa celu i mające służyć sprawom i potrzebom
3. ..Przepisy do wyścigów charclari działalności Towarzystwa, Wynika i polskiego łowiectwa w zaborze pru­
skich Towarzystwa Łowczego .
jednak z mego, że ma na celu upra­ skim i centralizować ideowe życie ło­
4. ,,Nowe prawa charciarskie przez
wiania polowań konno na zające wieckie. Zdlożycieldiiii Towarzystwa
byli: zasłużony organizator i działacz
Tomasza rhackera na zasadzie praw
z psami (o innych rodzajach zwierzy­
łowiecki w zaborze pruskim. Włady­
charciarskich. wydanych podczas pa­
ny ,,Ustawy nie mowią). Także i To­
nowania królowej Elżbiety (1.S58warzystwo Myśliwskie naśladowało sław Janta Połczyński z Redgosz(-/,a,
Zbigniew ł.)strorog-(inrzenski, .An­
1603) przez księcia Norlolk' .
wzor\' angielskie.
drzej Żółtowski, .Antoni Unrng, Stani­
1 strzelanie do ceiu,
.5 ..Ptawa dodatkowe '.
2. ,,Statutd W §1 określa cele To­
Jak wynika z nowecjo ..Prawa charRodzi się więc pytanie, czy członko­ sław Micłrzkowski, Zycjmunt Pluciń­
ski 1 dr Witold Celichnwskt,
warzystwa Łowczego: ,, Fowarzyslwo
ciarskiego , myśliwi, zrzeszeni w To­
wie Towarzystwa polowali /, charta­
Łowcze ma na celu racyonalne trakto­
warzystwie Łowczym naśladowali
mi, czy raczej z ancpelskimi l()x-hounSłowami: ..Kto kocha myślistwo,
wanie wszelkiego rodzaju myślistwa | wzory ancjielskic i na nich sic; wzitrodaini^
kocha i ziemię swoją, ktcira go wydala
i ws[)uliiri myśliwska zabawę ' W lviii
wati.
Druk /HWiera -śtritul Tuwar/ystwa
i żywi. Kto wszystko lo ceni, nie odda
\c] wrogowi na zatracenie . zapoczat-
FoŁ RYSZASD C7ER\ł1V'<;k'!
knwal redaktor Władysław .lanta Pnłc-zynski wydawnictwo dwutygodnika
„Łowiec
Wielkopolski
dnia
1 IV-1907 r., którego wydał osiem n»c-znikow, do chwili wybuchu I wojny
światowej.
Poznańskie Towarzystwo Łx>wieckie służyło nie tylku łowiectwu, lecz
współdziałało, jak wszystkie wów­
czas organizacje polskie w zaljorze
pruskim, w walce z Nieincaiiii i ich
bezwzględnymi metodami zwalc-zania wszystkiego co polskie. Towarzys­
two Łowieckie stosowało z powodze­
niem za.sadę potępiania i bojkotu tych
wszystkich, którzy wyzbywali się zie­
mi na rzecz Komisji Kolomzacyjnej,
Niemców lub pozostających z iiimi
w lakichkolwiek stosunkach.
STANISŁAW HOPPE
Drugi kwartał roku kalendarzowego jest w łowie­
ctwie pierwszym kwartałem roku gospodarczego.
W tym czasie realizujemy w towiskacti zaplanowa­
ne na cały rok zadania w zakresie urządzeii gospodarczycłi i tiodowlanycłi.
Należy pamiętać, że dobra jakość wykonywanycti
prac zawsze się opłaci - jest najtańsza, partactwo
natomiast kosztuje znacznie drożej. Na przykład
dobrze zbudowany i odpowiednio konserwowany
paśnik przetrwa średnio 25 lat, wadliwy zaś rozpada
się po kilku latach. Poniżej przedstawiam kilka
godnych polecenia urządzeń hodowlanych.
Zabiegi
hodowlane
i ochronne
w kwietniu,
maju,
czerwcu
jK*
Rys. 1. J e d n ą z zalet małego paśnika jest duża
rozpiętość dachu, zabezpieczająca karmę przed za­
moknięciem oraz przed zasypaniem śniegiem powierzctmi pod paśnikiem.
1
J
4
Rys, 4. Sposób konserwacji - zabezpieczenia
przed zagrzybianiem drewna wkopanego lub w b i ­
tego w ziemie. W budowie pa.śników i innych urzą­
dzeń część przeznaczona do wkopania powinna byc
stararmie okorowana, oczyszczona i smarowana 2
do 3 razy kreoliną B lub maścią grzyłjobójczą w od­
stępach 2 do 3 godzin. Średnio co siedem lat części
znajdujące się w ziemi powinny być powierzchnio­
wo odkopywane i powtarzana konserwacja (patrz
rysunek)"'
Bieżące zadania hodowlane
Po zakończeniu dokarmiania, urządzenia hodow­
lane powinny być starannie oczyszczone, naprawio­
ne i konserwowane, a gleba pod paśnikami i posypami wygrabiona i dezynfekowana palonym wa­
pnem w ilości 0.5 kg do 1 kg na I m'^, W przypadku
braku wapna można poprzestać na starannym prze­
kopaniu gleby.
Dziki dokarmiamy przez cały kwartał, lecz najin­
tensywniej w kwietniu, z uwagi na prowadzące
lochy oraz konieczność zatrzymywania ich w kniei,
aby nie szukały ż e m w uprawach rolnych. Należy
pamiętać, że jedynie systematyczne dokarmianie
w określonych i stałych miejscach, jak: przyorywa­
nie okopowych, ziarna kukurydzy, itp. zatrzymuje
te zwierzęta w lesie.
Przez cały drugi kwartał uprawiamy poletka za­
porowe, pamiętając o jakości uprawy i jakości gro­
dzenia, W tym czasie przeprowadzamy też renowa­
cję łąk śródleśnych nawożąc i podsiewając rośliny
szlachetne. Od połowy maja do końca czerwca zbie­
ramy i magazynujemy liściarkę.
W kwietniu i maju wyjątkową aktywność wyka­
zują drapieżniki i szkodniki, których nadmiar powi­
nien być redukowany. Zaniedljanie tych spraw
w okresie wiosennym może spowodować poważne
ubytki w pogłowiu zwierzyny (zwłaszcza drobnej)
w okresie całego roku.
S.Ż.
Rysunek pochodzi z książki Romana Kawczyńskiego pt. „Nasycanie drewna środkami chemicz,
nymi".
Z myśliwskiej teki
Jarosława
Kirilenki
Rys. 2. Paśnik polmagazyn. Można w nim maga­
zynować większy zapas karmy objętościowej,
a w okresie letnim liściarkę. Jest on funkcjonalny,
bowiem zarówno składanie zapasu karmy jak i za­
kładanie jej za drabinki do skarmiania odt>ywa się
z parteru.
Przy stawianiu paśników trzeba uwzględniać waninkj dojazdu, co ogromnie ułatwia dowożenie kar­
my, zwłaszcza w okresie śnieżnej zimy oraz tak je
lokalizować, aby nie powodowało to zbyt dużej
koncentracji zwierzyny w jednym miejscu.
Rys, 3. Posyp dla bażantów i kuropatw. Im ma
większą powierzchnię dokarmiania - tym lepiej.
Tego typu posypy stawiamy na stale na obrzeżu
remiz śrćłdpolnych od strony południowe) i po środ­
ku, bowiem tak dobrane miejsce jest najmniej nara­
żone na zawiewanie w okresie dużych śniegów
i zamieci.
1
Reporterskie w ę d r ó w k i
Tekst ROBERT TERENTJEW
Na
Dolnym
Śląsku
Zdjęcia MARCIN ZAMOYSKI
Dolny Śldsk n a l e ż y do n a j p i ę k n i e j s z y c h t e r e n ó w ł o w i e c k i c h
w Polsce. Urozmaicone ł o w i s k a nizinne i górskie, stosunkowo
wysoki stopień zalesienid. zwierzyna rzadko w y s t ę p u j ą c a w in­
nych rejonach, jak np. muflony i g ł u s z c e - wszystko to .sprawia,
ż e blisko 5 tysięczna rzesza d o l n o ś l ą s k i c h m y ś l i w y c h ze 178 kół
ł o w i e c k i c h , dokłada starań by nie tylko z a c h o w a ć przyrodnicze
za.sol)y w pierwotnym stanie, lecz tworzyć warunki sprzyjające
ich p o m n a ż a n i u .
Ostatnie w tym sezonie polowanie na bai
Mówi przewodniczący ZW PZŁ we Wrocławiu - mgr Jerzy Kulesza:
Zbliżają się zjazdy wojewódzkie - konczv się czteroletnia kadencja władz
Zrzeszenia. W związku z tym poprosiliśmy o rozmowę przewodniczącego ZW
PZL we Wrocławiu, Jerzego Kuleszo: co Waszym zdaniem można zapisać na
konto ustępujących władz i środowiska myśliwskiego?
Jest klika spiaw, którymi możemy się pochwalić. Pierwsza i chyba najważnie­
jsza, to realizacja szczegółowego programu rozwoju gospodarki łowieckiej
w latach 1972-7:i, Otoż szczegółowy plan zoslalsporządzony przy współudziale
wszystkich zainteresowanych instytucji. Pod egidą, wtedy jeszcze, prezydium
WRN program opracowali specjali.sci z Wydziału Rolnictwa, Prezydium WRN,
Wyższej Szkoiy koiniczc), OZLP no i oczywiście my - ZW PZL. Możemy
jifiwiedziec, że przypadającą nam tzest programu wykonaliśmy w 90 procnntach. Inni kontrahenci rożnie wywiązywali się ze swych zadań, lecz w sumie
gospodarka łowiecka na Dolnym Stąsku wiele zyskała.
Na konto osiągnięć na pewno musimy wpisać otoczenie opieką koł łowiec­
kich, uznawanych za słabe. Nie zawsze brak efektów wynika z czyjejś złej woli.
o wiele częściej po prostu prayczyną bywa nieumiejętność. Z tego też wyszliśmy
założenia, Skontaktowaliśmy wzorowe koła łowieckie z zarządami słabych koł.
celem instruktażu i wymiany doświadczeń. W ciągu roku odbyły sie dwie
narady rejonowe z udziałem zarządów wszystkich najsłabszych w wojewódz­
twie koł. Wyniki są widoczne, gdyż do większości z tych kół nie mamy juz
zastrzeżeń. Ponadto, nawiązane poprzednio kontakty między kolami nadal są
utrzymywane i stało się (u już metodą pracy.
.iesli chodzi o pracę samego zarządu, to dobre wyniki dało obciążenie
poĘzczególnych członków zarządu odpowiedzialnością za konkretne dziedziny
działalności łowieckiej i sporządzenie szczegółowego harmonogramu zadań.
O rozmidrze czynności świadczą lic/,l)y: odbyto ]59 protokołowanych posie­
dzeń, w tym y wyjazdowych. 11 narad z łowczymi powialowynii, 12 narad
z kolami i aktywem. Zarząd lub członkowie uczestniczyli w 2.1 naradach
problemowych z przedstawicielami władz politycznych. Problemom łowiectwa
poświęcone było jedno z posiedzeń Egzekutywy KV\' PZPR. Oczywiście, wszyst­
kiego wymienić nie sposób i nawet nie ma potrzeby. Warto jedynie wspomnieć
o naszych ankietach. Otóż przygotowując się do odnawiania umow dzierżaw­
nych, musieliśmy rozpocząć od wstępnej oceny kół. Jako chyba jedyni w kraju
przeprowadziliśmy szczegółowa ankietyzację kół I obwodów łowieckich we­
dług ustalonych kryteriów oceny. Akcja la pozwoliła nam na sprawiedliwą
ocenę możliwości i piaty kół, niezbędną przy wydzierżawianiu obwodów.
Ponadto, dzięki ankietom zebraliśmy olbrzymi materiał dotyczący działalności
kół, Ta dokumentacja przyda się na pewno już w now\'ni systemie organizacyj­
nym, poszczególnym zdi*ządum w nowych wojewodztwacłi.
Na zakończenie kilka slow n bażantach, bo jak w całej Polsce tak i na Dolnym
Śląsku przywiązujemy do hodowli tych ptaków dużą wagę. Mimo trudnośc-i
z materiałem hodowlanym, w latach 1972-75 w całym województwie zasiedlo­
no 40,7 rys. bażantów. W' 197,1 r, otrzymaliśmy pc^ł milionowa dotację wojewo­
dy, poza tym większość materiału kupowanoz tunduszy kol. Wzrósł natychmiast
odstrzał - o ile w sezonie 1972 73 odstrzelono 2024 koguty, o tyle w tym sezonie
padło blisko 10 tysięcy, Ale o bażantach najlepiej rozmawiać z zarządami kół,
bo to, że ptaki te widać już w wojewcjdztwie, jest zasługą myśliwych.
8
5?
Hubert"
Ryś
^59
?5
Gościmy w najstarszym na Dolnym
Śląsku kole łowieckim ..Hubert' . Po­
wstało we Wrocławiu jesienią 194h
roku i liczyło wtedy 120 członków,
gospodarując na terenach całego, by­
łego powiatu wrocławskiego. Z bie­
giem czasu zmniejszał się teren, aż
w roku 19H4 ustalono ostalecznie ob­
szar na 1,') tys ha. Członków liczy
,,Hubert obecnie46. Jak wspominają
myśliwi, ze zwierzyną rożnie bywało,
lecz największy regres nastąpił w ro­
ku ]95(> - wtedy z powodu złego stanu
zajęcy i kuropatw zawieszono polo­
wania. Po wielu zabiegach udało się
odrestaurować stado podstawowe,
lecz rewelacyjnych wyników już nic
osiągiuęto. Zle prowadzone mcliorcicje przypieczętowały los kaczek 0 ile jeszcze kilka lat temu strzelano
po kilkaset sztuk, o tyle obecnie ju/
kaczek w łowiskach niema. Nie lepiej
było ze zwierzyną giubą. Niezłe nie­
gdyś pogłowie leleni w łowisku gór­
skim kolo Świeradowa skurczyło sie
na skutek intensywnego mchu turys­
tycznego a także pamiętnej wichur^',
która powaliła ostoje, pozostawiając
rozlegle halizny. Wiele jeleni prze­
szło wtedy na stronę c^zeską. Tak więc
około roku 1970 myśliwi z „Huberta '
znaleźli się w dosc trudnej sytuacji.
C-hcąc utrzymać finanse na poziomie,
zwiększyli odlciw zajęcy lecz kosztem
pniowan. Już w latach sześćdziesią­
tych próbowano zasiedlać łowiska bażanlami, lecz popełniono kilka błę­
dów. Zakupywane jednodniówki jak
1 ptaki ośmiotygodniowe zbyt wcześ-
Łowieckie
szczęście dopisało jedyiiej
nie puszczano w łowisko, więc prze­
padały. Strzelano wtedy rocznie od 50
do 100 kogutów,
W roku 1973 myśliwi poslanowili
w c-zynie spolecz.nym wybudować ba­
żantarnie we wsi Stary Zamek. Obok
hodowli na dziko, rozpoczęto wychów
piskląt z jaj i odchowywanie ptaków.
Wybudowana kosztem 350 tys. zł ba­
żantarnia składa się z 31 wolier, zas
stado podstawowe liczy 248 kur i 32
u
Nim nadeszła z tJHZ w Mosznej
pierwsza partia bażantów wysłali na
kurs do Stdc ji PZL w Czempiniu kan­
dydata na bażantarnikd. Juz lachowiec przyjmował pierwszy transport.
Tysiąc odchowanych do HI lygodni
bażantów sprzedali sąsiadom, (iOO
sztuk wpuścili dci swego obwodu, 700
zatrzymali (dko stado podstawowe. Po
uzyskaniu odpowiedniej ilosc i jaj wy­
puszczą również stado podstawowe,
uzyskując podwójną korzyść - jaja do
wylęgu w inkuljatorze, a lakże logi na
wolności, bowiem przypadnie to oko­
ło ]5 ~ 20 czerwca.
Odnotować należy bardzo dużą po­
moc finansowa Urzędu Cjminnego
w Zawoni. Urzędu Powiatoweg(»
w Trzebnicy oraz dyrekcji Kombinatu
PGR w Trzebnicy.
Trwa nadal rozbudowa bażantarni,
powstają pomieszczenia dla par stada
[)odstawiiwey(i, pod inkubator, maga­
zyn jaj 1 [jdsz. Nadal więc każdą wolna
(hwilę mysliwi spędzają w łiyłym,
opuszczonym a przekazanym im go­
spodarstwie. Po zakończeniu najpil­
niejszych prac będzie czas na remont
domu mieszkalnego dla obsługi ba­
żantarni ri także myśliwskiego klubu,
który ma się mieście w dawnej
stodole
Jeszcze w tym roku planuje sie wy­
chować z włdsnego stada ti tysięcy
ptaków. <'zęsc z nich zasili łowisko,
/ds sąsiednie k<iła już składają zamó­
wienia na bażanty u myśliwych z Za­
woni. Tak więc ożyło o p u s 7 c z o n e go­
spodarstwo, oczyszczono i napełniono
wodą zaniedbany slaw, a wkrótce
miejmy nadzieję zaroi sie od kogutów
w pobliskich lasach i na polach.
Bal
myśliwych
i dziennikarzy
we Wrocławiu
..Strzelanie szampanami , ..Zasa­
dzki,,, na parkiecie . ,,Naganka przy
stolikach • - takimi tytułami opatrzyła
wrocławska ,,Gazeta Robotnicza ' do­
niesienie o d o r i K z n y m , tradycyjnym
już balu dziennikarzy i myśliwych,
który odbył się na zakcmc zenie karna­
wału we wrocławskim Klubie Dzien­
nikarza. Tym razem organizdlorami
balu byli myśliwi z jednego z najstar­
szych a jednocześnie najlepszych na
Dolnym Śląsku koła łowieckiego „(os­
toja . W ten sposób uczczono jubi­
leusz ćwierćwiecza ,.Ostoi . Donosi­
my o tym z przeszło miesięcznym
opóźnieniem, lec-zi wiosną dobrze po­
wspominać zimowe szaleństwa. Jak
więc zapamiętaliśmy, bal a także my­
śliwskie konkursy prowadzili Ryszard
Wojtyłło 1 Robert Szecowka, na rogu
grał Adam Dula. Po nagrody zwycięz­
cy ustawiali się w kolejkach do łow­
czego ,.Ostoi Edwarda Grabowskie­
go oraz łowczego wojewódzkiego .Je­
rzego Kuleszy, przy czym kolejka do
pierwszego łowczego składała sic
z samych pań, rozdawał bowiem buź­
ki w charakterze nagród rzeczowych
Znany powszechnie prestidigitator
w przytomności obecnych wyciąga!
z cylindra bażanty, z rekawow zas po
zającu, przy czym nie wiadomo do dzis
rolę klubu myśliwskiego, w kiorym pc
sezonie polowań spędza się woln'
chwile z rodzinami, przy okaz|i prat n
ją( nad rozbudową i konserwacj.i
obiektu- Mysliwi spotykają się TOWnież z sympatią i zrozumieniem mie
szkańcow wsi. w której założyli iia
żantarnię. Przy okazji bowiem zbudn
wali we wsi duży i solidny most, ula
Iwiający zycie rolnikom. Współprac*'
układa się doskonale. Zdjęcia, ktoir
publikujemy, pochodzą z ostatnieg-'
polowania na ba/.anty Padł wtedy os­
tatni w tym sezonie - 8fiO kogut..
kobiecie
koguty. VV tym sezonie wpuszczono do
łowiskd 1334 ptdki. a w roku przy­
szłym myśliwi zamierzają wypuście
ok. 2 tys. sztuk. Za to mając tak duży
stan bażantów poluje
,,Hubert'
w każdą niedzielę i dzień wolny ud
pracy. 12 dobrze ułożonych psow pra­
cuje w polu z myśliwymi. Ten kieninek dziaialno.sci kola spotka! się
z największa aprobatą jego członków
Bażantarnia i zabudowania spełniają
Koło Łowieckie ..Ryś' w Zawoni nu
może się pochwalić tak długim jak
,,i luberl rodowodem. Imponutc za ti •
szybkością i sprawnością realizati
swoich zamierzeń. W dniu 10 sierpni.i
1974 roku powzięto na walnym zgro
madzeniu uchwale o budowie bażan
tarni. zas 7 (zerwca następnego roku
odbył się uroczysty chrzest szampa
nem nowego obiektu. Oglądając -^n
lidne zabuck)wania aż trudno u w i r
rzyć. że wzniosło je zaledwie Ib m\
śliwYch, bo tylu członków liczy ..Ry.Me tez przeznaczano na budowę każ­
da wolną godzinę, pracowano niera/
do poznej nocy. [)rzv swielle elektu
cznym. Wielu myśliwych poświecił"
budowie urlopy, pomagały zresztą rę­
dziny a nawet nie zainteresowani bez­
pośrednio sąsiedzi i znajomi.
Bażantarnia kota łowieckiego „Ryś" w Zawoni
... i kota „Hubert" z Wrocławia
..Ry^ posiada łowisko o powierz­
chni zaledwie 4,3 tys. hektarów, ubo­
gie w zwierzynę lecz będące dobryn'
siedliskiem dla bażantów. Whodowh
tych ptaków tkwiła ostatnia szansd n-i
rozwinięcie tiospodarki, - (;dybysm\
nadal bezczynnie oczekiwali pomoc \
nie wiadomo skąd, doprowadziliby*-my do dalszego spadku sianu zwie­
rzyny, a w konsekwencji wiekszosi
zrezygnowałaby z polowania - mowią
mysliwi z ..Rysia .
9
Na dolnym
Śląsku
dokoóczeiiie ze sCr. 9
jdkim spusobem, przeistaczały się natycłimiast w widoczne na stołacłi da­
nia, takie jak bażant po królewsku czy
zając w śmietanie. Pewne zdziwienie,
a nawet chwilową konsternację, wy­
woła! jedynie brak na stołach podsta­
wowego dania, jakim powinna być
kaczka w buraczkach-dziennikarska
oczywiście
Gospoda - oczywiście myśliwska,
jak świadczy o tym widoczny na zdję­
ciu fragment sali. Inicjatywa należy
do myśliwych z kola ,,Ryś o którym
piszemy obok, z rac]] jego osiągnięć
hodowlanych. Jak widać i inne dzie­
dziny działalności nie są obce ..Rysio­
wi . Zdołano do pomysłu przekonać
właściciela gospody - zarząd Gmin­
nej Spółdzielni w Zawoni, a także
pomagano w jego realizacji. Na ścia­
nach, wymalowanych w myśliwskie
sceny zawieszono kilkaset (!) parostkow 1 wieńców jelenich, Nad wej­
ściem sroży się łeb dzika, zas tłem
głównego bufetu jest naprawdę pięk­
na i cenna płaskorzeźba obrazująca
polowanie na jelenie. Nie trzeba już
chyba dodawać, że lak urządzona go­
spoda ściąga latem rzesze turystów
a 1 myśliwi czują się tu jak u siebie.
ROBERT TERENTJEW
10
K o l e j n e listy c z y t e l n i k ó w d o t y c z ą n a s t ę pującycli z a g a d n i e ń :
ł . K o ł . J . K . Kartuzy: <'zy w y d a n e ostat­
nio przepisy w s p r a w i e zmiany obowij|zui^cycfa u b e z p ł e c z n i komunikar>'inych spo­
w o d o w a ł y r ó w n i e ż z m i a n ę w ubezpiecze­
niu n a s t ę p s t w n i e s z c z ę ś l i w y c h w y p a d k ó w
c z ł o n k ó w PZŁ o b j ę t y c h porozamieniem
M w a r t y m p o a i i ę d z y Polskim Z w i ą z k i e m
Ł o w i e c k i m i P a ń s t w o w y m Z a k ł a d e m Ubez­
pieczeń?
l e ś n i c t w a u s t a l a j ą p r z e c i ę t n ą w y s o k o ś ć od­
s z k o d o w a ń . pizypadając:ą na jeden hektar
p o w i e r z c h n i l e ś n e j , d z i e r ż a w i o n e j przez
dzierżawców
zrzeszonych
w
Polstum
Z w i ą z k u Ł o w i e c k i m t § 1 2 . ust. 2) i na pod­
stawie przeciętnej w y s o k o ś a p r z y p a d a i ą ce) na 1 ha te| p o w i e r z c h n i - u s t a l a j ą od­
s z k o d o w a n i e p r z y p a d a j ą c e na d z i e r ż a w i o ­
ne obwody ł o w i e c k i e p r o p o r c j o n a l n i e do
p o w i e r z c ł m i l e ś n e j , wchcxlz^cej w s k ł a d
dzierżawionych obwodów.
R o z p o r z ą d z e n i e Rady M i n i s t r ó w z d n i a
22 s i e r p n i a 1975 r,, o g ł o s z o n e w D z i e n n i k u
Llstaw nr ^JO, poz.
wprowadza tylko
z m i a n y w r o z p o r z ą d z e n i u Rady M i n i s t r ó w
z d n i a 26 l i s t o p a d a 1974 r., w s p r a w i e otx>wiązkowyrh ubezpieczeń
komimikatyinych. N i e nanisza natomiast to r o z p o r z ą ­
d z e n i e o t x > w j ą z u j ą c y c h p r z e p i s ó w i zasad
dotyraącycli uliezpieczeń dobrowolnych.
T a k i m ulx!zpieczeniern d o b r o w o l n y m jc^t
ulłezpieczenie następstw nieszczęśliwych
w y p a d k ó w c z ł o n k ó w P Z L . osc>b b i o r ą c y c h
u d z i a ł w nagdncD ord2 m n y c h o s ó b z a t r u d n i o n y r t i przy o b s ł u d z e p o l o w a ń , o b j ę t e p o ­
r o z u m i e n i e m z a w a r t y m w d n i u 23 g n i c i n i a
1974 r., joomicKlzy P o l s k i m Z w i ^ . k i e m Lt>w i e c k i n i i P a ń s t w o w y m Z a k ł a d e m lJl>ezp t e c z e ń T o d o b r o w o l n e u b e z p i e c i e n i e . za
które c z i o p k o w i e PZL uiszczają P a ń s t w o ­
wemu Zakładowi Ul)ezpieczeń
osobną
s k ł a d k ę , jc^t n i e z a l e ż n e iKi n t > o w i ą z k o wyeh ubezpieczeń komunikacyjnych, ktoryrh dotyczą wymienione rozporządzenia
Raciy M i n i s t r ó w . U b e z p i e < z e m e n a s t ę p s t w
n i e s z c z ę ś l i w y c h w y p a d k ó w c z ł o n k ó w Pol­
s k i e g o Zwicfzku Ł o w i e c k i e g c ) o b e j m u j e ,
stosownie d o z a w a r t e g o
porozumienia,
r o w m e ż w y p a d k i tych c z ł o n k ó w w dr(xlze
7 miejsca z a m i e s z k a n i a d o o b w o d ó w ł o w i e c k i c h i w drodze powrotnej do d o m u
luaz w d r o d z e d o miejsca w y k o n y w a n i a
t v y i m o ś c i z l e c o n y c h przez w ł a d z e PZL.
z w i ą z a n y c h z p e ł n i e n i e m c z y n n o ś c i statu­
towych i w drodze powrotnej z t y r h m i e | s c i to n i e z a l e ż n i e o d ś r o d k ó w k o m u n i k a c y j ­
nych, z k t ó r y c h k o r z y s t a j ą c z ł o n k o w i e PZL.
Tak w i e c porozumienie zowarte p o m i ę d z y
PZL I P Z U p o z o s t a ł e w mwy w c a ł e j n i z c i ą g ł o s c i . M o g ł o b y ono b y ć z m i e n i o n e t y l k o
przez z a w a r c i e n o w e g o p o r o z u m i e n i a . N a ­
l e ż y n a d m i e n i ć , ż e r>statnie z d a n i e p k t . 3
porozumienia z grudnia I 9 7 4 r . p r z e w i d u j ą rt", ż e w r a z i e z b i e g u o b o w i ą z k o w e g o u t ) e z pie<v.enia n a s t ę p s t w n i e s z c z ę ś l i w y c h w y ­
p a d k ó w w r u c h u p o j a z d ó w mechtinic7.nych
z utiezpieczeniem objętyni
porozumie­
niem, E ^ U b ę d z i e wypłacał ś w i a d c z e n i a
z w y ż s z e j sumy ubezpieczenia, wskazu)e
r ó w n i e ż n i e d w u z n a c i y i i e na to, ż e u b e z p i e t-/enie n a s t ę p s t w n i e s z c z ę ś l i w y c h w y p a d ­
ków czlonkcw P ^ objęte porozumieniem,
jest u b e z p i e c z e n i e m c x l r e b n y j n . n i e z a l e ż ­
n y m oA o b o w i ą z k o w y c h u b e z p i e c z e ń k o tminikacyjnyoh,
Ze s f o i m u ł o w a n t y c h w y n i k a , ż e w ł a ś c i ­
w e n a d l e ś n i c t w o ustala n a j p i e r w p r z e c i ę t ­
na w y s o k o ś ć o d s z k o d o w a ń p r z y p a d a j ą c ą
na 1 h a c a t e i d z i e r ż a w i o n e j w danym n a d ­
l e ś n i c t w i e p o w i e r z c j m i l e ś n e j (a n i e na 1 ha
p o s z c z e g ó l n y c h obw(xiow| i dopiero w na­
s t ę p n e j k o l e j n o ś c i ustala w y s o k o ś ć (xiszkod o w a n i a p r z y p a d a j ą c ą na p o s z c z e g ó l n e
d z i e r ż a w i o n e obwody, p r o p o r c j o n a l n i e d o
} ) o w i e r 7 c t i n i l e ś n e j , wctiodząc-ej w s k ł a d
tych o b w o d ó w ,
3. K o l . H . M . Lipusz: J a k i e s ą z a s a d y roz­
l i c z a n i a szkckł w v r z ą d z a n v c ) ) przez z w i e ­
r z y n ę , a w s z c z e ^ l n o s c i , czy przy u s l a ł a niu w y s o k o ś c i kwoty, k t ó r ą m a u i s d ć k o ł o
ł o w i e c k i e uwzgli^dnia sie t y l k o szkody wy­
r z ą d z o n e w d z i e r ż a w i o n y m p n e z k o ł o ob­
w o d z i e ł o w i e c ł d m , czy l e ż szkody w y r z ą ­
dzone w e wszystkich d z i e r ż a w i o n y c h oł>wodach Iowlecłuch położonych w obrębie
danego n a d l e ń i i c t w a ?
f M p o w i e d ż na p o d n i e s i o n e w ą t p l i w o ś c i
d a j ą p r z e p i s y r o z p o r z ą d z e n i a Rady M i n i s ­
t r ó w z d n i a 1 s i e r p n i a 1975 r. w s p r a w i e
odszkodowań
za
szkody
wyrz^zone
w u p r a w a c h i p l o n a c h r o l n y c h przez d z i l t i ,
losie, j e l e n i e i d a n i e l e ( D z . U . nr 28 poz.
146),
którego
przedruk
zamieszc-zono
w . . Ł o w c u Polskim •, nt I 7 - I 8 z 1975 r, oraz
instrukc ja M i n i s t r a I ^ n i c t w a i P r z e m y s ł u
D r z e w i ł e y o z d n i a 29 w r z e ś n i a 1973 r.
w s p r a w i e szacowania s z k ó d w y r z ą c t z a n y c h
w u p r a w a c h i p l o n a c h r o l n y c h przez d z i k i ,
ł o s i e , j e l e n i e i d a n i e l e oraz u s t a l a n i a w y s o ­
k o ś c i <x]szkudowan ( D z i e r m i k U r z ę d o w y
[vlin. L e ś n i c t w a i PD i. 1973 r.. poz. 67).
zamieszc^zono r c i w n i e ż w . . K a l e n d a r z u m y ­
śliwskim
na r o k 1975. W s z c z e g ó l n o ś c i
p r z e p i s y § 1 2 ust. 1 w y m i e n i o n e g o r o z p o r z ą ­
dzenia R M p r z e w i d u j ą , ż e w ł a ś c i w e nad­
W sposol) nie n a s u w a j ą c y j u ż ż a d n y c h
w ą t p l i w o ś c i interpretacyjnych, w y j a ś n i a j ą
s p r a w ę postarx>wienia § 8 p o w o ł a n e j w y ż e j
i n s t r u k c j i M i n i s t r a L e ś n i c t w a i PD z 29
w r z e ś n i a 1973 r,, w k t ó r e j j j o d a n o szc-zegot o w y t r y b p o s t ę p o w c m i a n a d l e ś n i c t w a oraz
p r z y k ł a d ustalania w y s o k o ś c i o d s z k c x ł o w a nia, p r z y p a d a j ą c e j na p c ł s z c z e g o l n y ot)wcxi
łowiecki. Tak wiec zgłoszone wątpliwości
/ostają
rozstrzygnięte
obowiązującymi
p c / e p i s a m i w len sjDosób, Że przy vistalaniu
w y s o k o ś c i odszkcNlowan p r z y p a d a j ą c y c h
na p o s z c z e g ó l n e k o t o ł o w i e c k i e d e c y d u j e
wysokość
iłdszkodowdń
wypłacc)nych
przez n a d l e ś n i c t w o za szkfxiy w y r z ą d z o n e
przez z w i e r z y n ę w e w s z y s t k i c h d z i e r ż a w i o ­
n y c h o b w c x l d c h ł o w i e c k i c h o b j ę t y c h teryto­
rialnym zasięgiem nadleśnictwa,
3. Koł. W . G . B o l k ó w : N a jakim obszarze
terytorialnym m o g ą w y k o n y w a ć u p r a w ­
nienia strażników ł o w i e c l u c h pracownicy
terenowi p a ń s t w o w e j administracji l e ś n e j
i paiistwowe) a d m i n i s t r a c j i rolnej, kiorym
u p r a w n i e n i a t a k i e zostały* nadane w w y k o ­
naniu ustawy o ł i o d o w l ł. CKriironie z w i e r z ą t
łowny<4i i p r a w i e ł o w i e c i d m ?
Z a r z ą d z e n i e m M i n i s t r a l > ' s n i c t w a i Prze­
m y s ł u D r z e w n e g o z d n i a 2^ lutego 196(1 r.
( M o n i t o r P o l s k i z 1960 r,, nr 29, poz, 139
i z 1962 r., nr 32, poz, 151) n a d a n o u p r a w ­
nienia s t r a ż n i k ó w ł o w i e c l u c h niekttiryni
kategoriom p r a c o w n i k ó w terenowych ad­
m i n i s t r a c j i l e ś n e ] i r o l n e j , ze w z g l ę d u na
p e ł n i e n i e przez t y c h p r a c o w m k o w o k i e ś i o n y c h f u n k c j i w t e r e n i e , a lo p r a c o w n i k ó w
administracji leśnej - w nadleśnictwie
1 pracowmkow p a ń s t w o w e j administracji
r o l n e j - w p a ń s t w o w y m gospcxiarstwie r o l ­
nym (rybnymi- W y k o n y w a n i e u p r a w n i e ń
s t r a ż n i k ó w ł o w i e c k i c h w i ą ż e sie z wykony­
w a n y m i przez t y c t i p r a c u w i u k o w o h o w i ą z kami shiżbowynii i ołiejmuje powierzch­
n i o w o ot>s7xir, na k i ó r y m w y k o n u j ą o m s w o ­
je o ł i o w i ą z k i , W t y m s t a n i e r/ecizy n a l e ż y
stanac iia s t a n o w i s k u , ż e t e r e n o w i p r a c o w ­
n i c y administrac j i l e ś n e j m o g ą w y k o n y w a ć
u p r a w n i e n i a s t r a ż n i k ó w l u w i e t k i c h w ob­
r ę b i e n a d l e ś n i c t w a , w k t n r y m p e ł n i ą siiizIK,', O p r a c o w n i c y paiLslwowej a d m i n i s t r a c j i
r o l n e j - w cjbrebie p a i l s t w o w e c j o gosptxlarstwa rolnec)0 ( r y b n e g o | , w k t ó r y m s ą z a t r u d ­
n i e n i D l a u n i k n i ę c i a n i e p o r o z u m i e ń nale­
ży n a d m i e n i ć , ze r e p n n a d l e ś n i c t w a otjejm u j e n i e t y l k o p o w i e r z c h n i e l e ś n e , Iec7
r o w m e ż pula p o ł o ż o n e w g r a n i c a c h n a d l e s nmwa.
4. Kot. H . K . S ł u b i c e : C z y w o b e c z a w a r ­
tego w Regulaminie P o l o w a ń z a k a z u polo­
w a n i a na ptactwo w o d n o - b ł o t n e z ł o d z i
o n a p ę d z i e mechanicznym, w o l n o p o l o w a ć
2 ł o d z i z motorem nie w m o n t o w a n y m na
s t a ł e , a tylko przyczepionym i e r y w o l n o
p o l o w a ć z lodzi o n a p ^ z i e mechanicznym,
ieżett ł ó d ź z o s t a ł a unienKfaomiona i z a m a ­
s k o w a n a w p r z y ł K z e ż n y c h k r z a ł i a c h lub
szuwarach?
Przepis § 1 6 , p k t 7 RcHjiilaminu P o l o w a ń
z a b r a m a p o l o w a ć na p t a c t w o w c x l n o - b l o t n e
z łcxlzi o n a p ę d z i e m e c h a n i c z n y m , przy
c z y m z a k a z ten n i e d o t y c z y dojaz^hi t a k a
łcxizią na m i e j s c e p o l o w a n i a . I n t e n c j ą i ce­
lem tego p r z e p i s u jest n i e d o p u s z c z e n i e d o
t k ł d m i e r n e g o pozysiuwanid ptactwa w o d n o - b ł o t n e g o na d u ż y c h z b i o r n i k a c h w o d ­
nych, na k t ó r y c h w p e w n y c h porach r o k u
p t a c t w o to z b i e r a s i ę w znac7Jiych i l o ś c i a c h
1 p r z y s p r z y j a j ą c y c h w a r u n k a c h atmosfery­
cznych ( z w ł a s z c z a przy mglistej pogodzie),
pozwala łodzi o n a p ę d z i e mechanicznym
rozwijającej znaczną szybkość, zbliżyć się
na c x i l e g ł o ś ć u m o ż l i w i a j ą c ą d o g ( x i n e strza­
ły I n a d m i e r n e rozkłacty. Z a k a z d o t y c z y
w s z y s t i t i c h tcxlzi o n a p ę d z i e m e c h a n i c z ­
n y m , n i e z a l e ż j u e o d tego. r z y motor jest
w m o n t o w a n y na s t a ł e czy t e ż p r z y c z e p i o n y .
W y m i e n i o n y Zdkaz, jak to j u ż zaznaczo­
no, n i e d o t y c z y d o j a z d u ł o d z i ą o n a p ę d z i e
m e c h a n i c z n y m na m i e j s c e p o l o w a n i a . C"hodzi tu o u m o ż l i w i e n i e , w z g l ę d n i e u ł a t w i e ­
nie m y ś l i w e m u pokonania znacznych nie­
raz o d l e g ł o ś c i na d u ż y c h z b i o r n i k a c h w o d ­
nych. Nie m o ż n a jednak przyjąć takiej mter p r e t a c j i , ż e m y ś l i w y z b l i ż a s i ę na ł o d z i
o n a p ę d z i e m c n h a n i c z n y m na b l i s k ą o d l e ­
głość do zgromadzonego ptactwa, w y ł ą c z a
motor 1 JUŻ s i ł ą r o z p ę d u łcKizi d o j e ż d ż a na
cxIległcKiC dogodncnjo s t r z a ł u i o t w i e r a
o g i e ń do p<xlnoszących s i ę p t a k ó w . Takie
posti,'i3owanie s t a n o w i ł o b y n a r u s z e n i e w y ­
m i e n i o n e g o zakazu. M y ś l i w y , k t ó r y d o j e ­
c h a ł ł o d z i ą o n a p ę d z i e m e c h a n i c z n y m na
miejsce, l u b w p o b l i ż e miejsca p o l o w a n i a ,
m o ż e p r z y s<imyni p o l o w a n i u p o s ł u g i w a ć
s i ę z w y k ł ą ł o d z i ą (z w i o s ł a m i |. k t ó r ą znaj­
d z i e na m i e j s c u , i i i b k t ó r ą p r z y w i ó z ł na
h o l u . M o ż n a r o w m e ż z g o d / i c Sie z t d k ą
i n t e r p r e t a c j ą , ż e [)o d o j e c h a n i u na miejsce
p o l o w a n i a oraz u n i e r u c h o m i e n i u i zama­
skowaniu łodzi o n a p ę d z i e mectiamcznyni
w p r z y b r z e ż n y c h krzakach h i b szuwarach,
m y ś l i w y strzela do p r z e l a t u j ą c e g o p t a c t w a
2 tak u m i e j s c o w i o n e j ł o d z i .
5. K o l . A . S . Łask: C z y c z ł o n e k k o ł a ł o wieclciego, uniewinniony przez s ą d ł o ­
w i e c k i o d zarzutu p o p e ł n i e n i a o ł t r e ś l o n e go wykrcKZMiia, m o ż e b y ć nasłę[Hiie uliar a n y za to samo w y ł [ r c } c z e m e przez w ł a d z e
kola?
S ą d y Polskiego Z w i ą z k u Ł o w i e c k i e g o są,
w m y s i p r z e p i s ó w statutu P ^ , p o w o ł a n e d o
r o z p a t r y w a n i a spraw c z ł o n k i J w Zrzeszenia
o wykr<xzeniH ł o w i e c k i e . S ą to o r g a n y spe­
cjalistyczne, s k ł a d a j ą c e sie z c z ł o n k ó w P Z Ł
<i n i e n a g a n n e j o p i n i i , o d p o w i c K ł n i m do­
ś w i a d c z e n i u 1 c i e s z ą c y c h Sie z a u f a n i e m
społeczności myśliwsiciej. Otzeczema S ą d u
PZŁ w y d a w a n e s ą po p r z e p r o w a d z e n i u po­
s t ę p o w a n i a dowodowego i j w rozprawie,
w której biorą udział tak rzecznik dyscypli­
narny, w n o s z ą c y o s k a r ż e n i e , j a k i o b w i n i o ­
ny I e w e n t u a l n i e j e g o o b r o i i c a P r a w o m o c ­
ne orzeczenie S ą d u P Z Ł jest w i ą ż ą c e d l a
wszystkich o r g a n ó w i c z ł o n k ó w PZŁ. W y ­
m a g a t e g o p r a w e j r z ą d n o s ć i ciyscypiina
orcjanizaryjna. W t y m s t a n i e rzeczy n a l e ż y
u z n a ć 7*i n i e w l a . s n w e 1 n i ( » d o p u s z c z a ! n e
n i e r e s p e k t o w a n i e orzeczenia S ą d u P Z Ł
przez k o ł o ł o w i e c k i e i u k a r a n i e c z ł o n k a
k o ł a za to s a m o w y k r o c z e n i e , k t ó r e b y ł o
przedmiotem |x»stępowania s ą d o w e g o i od
k t ó r e g o p o p e ł n i e n i a c z ł o n e k k o l ą zosta!
przez S ą d P Z Ł u n i e w i n n i o n y , d d y b y t a k i
wypadek zaistniał, zainteresowany c z ł o n e k
koła ł o w i e c k i e g o p o w i n i e n p r 7 « l s t a w t r
sprawę wlasowemu organowi nadrzędne­
mu (walnemu zgromadzeniu członków koła
lub zarządowi wo|ewódzkiemu)
f>. K o l . G . M . K w i d z y n : C z y i do j a k i e j
wysokosd zostały p o d w y ż s z o n e opłaty od
pozwolenia na posiadarde broni myslhvsklej?
N o w e pcKiwyzszone o p ł a t y s k a r b o w e zo­
s t a ł y ustalone r o z p o r z ą d z e n i e m R a d y M i n i s t n ł w z d n i a 29 g r u d n i a 1975 t. w s p r a w i e
of>łaty s k a r l m w e i ( D z . U . nr 46, poz, 2 4 1 | .
W myśl § 2 9 tego r o z p o r z ą d z e n i a , o p ł a t a
s k a r b o w a 7.a z e z w o l e n i e na b r o n . za k a ż d y
rok ważrK>ści i za k a ż d ą s z t u k ę b r o n i
wynosi:
U na w i a t r ó w k ę - 100 z l
2) na m n ą bn>ń - ,300 zł.
Za z e z w o l e n i e na b r o ń w y d a w a n e na pc>ł
r o k u . l u b okres k r ó t s z y - p o b i e r a sie o p ł a t ę
s k a r b o w ą w wrysokości p o ł o w y s t a w k i . N o ­
w e p c M i w y ż s z o n e o p ł a t y skartx>we o b o w i ą ­
z u j ą o d 1 stycznia 1976 r.
I nagroda w konkursie
na wspomnienie myśliwskie
JAN MARKOWSKI
Trzy dni
w Puszczy
Rudnickiej
z Włodzi­
mierzem
Korsakiem
w polowie kwietnid
roku, doręczono mi
telegram nastepującei tresct:
„ d u s z c e grdjd przyjeżdżał zaraz - Włodek
Tego samego dnia wieczorem siedziałem już
w pociągu. Na miejsce przyjecłiałem nazajutrz oko­
ło godziny siódmej i proslo z dworta dorożką uda­
łem się do mieszkania niouh |)rzyiacioł, Korsaków.
Po serde( znym przywitaniu zasiedliśmy do śniada­
nia, przy którym oczywiście była mowa o zamif^rzonej, wspólnej kilkudniowej wypiawie myśliwskiej
do niedalekiej Puszczy Rudnickiej, Mieliśmy tam
polować na głuszce, a przy okazji także na cietrze­
wie, sionki i kaczory. Zaraz p<) śniadaniu. Włodek
zabrał sie do pakowania łowieckiego i obozoweg<)
ekwipunku. Wyjechaliśmy z jego domu przed j)ohidniem i po póhorej tjodzinie wysiedliśmy na slacji
.laszuny. skąd do najbliższego tokowiska głuszców
było ..dziesiac wiersi / hakom . W .laszunach Wło­
dek poszedł do mieszkającego w pobliżu slac | i
gajowego Iwaniuka.
Po niespełna godzinie przed stację zajechała fur­
manka: z tyłu na wiązce siana siedział Wltidek,
w przodzie gajowy, człowiek w sile wieku, o miłej
twarz.y i bystrych oczach Pojazd, meduzy woz
w drabinkach, zaprzężony byl w małetin. kudłatego
konika.
Początkowo jechaliśmy polną piaszczysta drogą,
która w lesie zmieniła sie w maziste bioto, miejsca­
mi pozalewane wod.i z wiosennych roztopów.
W krytv( znych niiejscdc h przerzucone były pomosty
z na poł już zmurszałych i pełnych dziur okrągla­
ków. Rozmawialiśmy mało, gdyz nasz woz lak częs­
to nurzał sie w błocie po osie, przechylając sie
gwałtownie na wszystkie strony, lub tak podskaki­
wał na pomostach, że trzeba było bardzo uważać
i mocno trzymać się rękoma drabinek.
Po prawie trzech godzinach jazdy dotarliśmy dii
pagórka, na którego szczycie, posrod starych sosen,
stał obszerny budan z żerdzi i gałęzi. Wymarzone
miejsce na biwak, gdyż tiyio tu zupełnie sucho,
a poza tym, co bardzo ważne, u podnóża pagórka
bjiii źródełko o kryształowej wodzie.
Po złożeniu ekwipunku w budanie poszliśmy za­
raz 7 Włodkiem na tokowisko, odległe zaledwie
o półtora kilometra, W miarę zbliżania się do toko­
wiska teren opadał coraz niżej, a nogi coraz głł?bie|
grzęzły w łiagnie. Wreszcie las zaczął sie przerze­
dzać I po chwili otworzył sie przed nami rozległy
f
Ilustracja STANISŁAW ROZWADOWSKI
mszar, porosły z r/adka karłowata --nsna i otoczony
łańcuchem ostrowów, z kępami dosc wysokich so­
sen o rozłożystych koronach.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Włodek, - Ty
stań na tym trzecim z rzędu, na prawo od nas,
ostrówku - to mówiąc, wskazał mi reką odległą
0 idkies trzysta metrów dość dużą kępę drzew na
niewielkiej wyniosłość i terenu. - ,Ia pojdo na lewo
około kilometia i rowniez stano na jednym zostrowkow Z obu stanowisk powinniśmy wysłuc hac p!zvnajniniej połowy zapadających na ostrowach głusz­
ców, a po zapadać h spolkainy się na tej ścieżce.
Cldy doszedłem przez podmokły mszar do wskazdiiego ostrówka, slanąiem przy pniu grubej sosny
1 zacząłem sie iozr[lądac. Do przylotu głuszców było
jeszcze sporo czasu, gdyż sionce nie zapadło jeszcze
za lasy. Cisza panowała w lej głuszy leśnej tak
uriKTysta. że aż w uszach dzwoniło. Powoli gasła
złota poświata na sosnowych c z u l M c h . Różowe na
zachodzie nieljo stawało się coraz liledsze, wszyst k()
dokoła poszcirzało, a na sąsiednich ostrowach kon­
tury drzew zaczęły stopniowo zatracać swą ostrość.
.Nad moją głową, jaktiy na dobranoc-, odezwał sie
drozd, koło ostrówka chrapiąc i poswistująi. przele­
ciała słonka, a zaraz potem usłyszałem daleki łopot
skrzydeł- Zapadł pierwszy głuszec. Po chwili, zna­
cznie btizej, jakby na końcu oslrowka. na kiorym
stałem, zapad! driicji kogul. Kilkakrotnie przesiadał
się z drzewa na drzewo i dłuższy czas łopotał w gałę­
ziach. ,.Miody kogul' - pomyślałem. Mozę w nimule potem znow usłyszałem zapadającego koguta,
tym razem na sąsiednim, pobliskim małym ostrów­
ku, l e n usiadł mocno, krotko, z głośnym łupnięciem
skrzydeł. ..Stary gracz - jjrzeszlo mi przez myśl
I jakby na potwierdzenie tego kogut po ( l i w i l i
zaczął klapać, | X ' jakimś czasie klapanie przeszło
w liel, po którym nastąpił,.korek' i nalychmiast po
nim /.(jrzytliwe loiiy ..szlifowania' . Ciluszec ten grał
bez przerwy chyba ze dwie nnnuty. Postanowiłem,
że właśnie d»» tego będę n swicie podskakiwał gdyż
jeśli zatokowa! krolko wie(7,orem, to musi lo byc
gracz nielada, poza tym krotka wieczorna gra głusz­
ca zapowiada zawsze dobry tok na ranek
Zaczęło Sie mż dobrze zmierzchać, gdy usłysza­
łem |eszx"ze dwa zapadając e koguty - jednego da­
leko, cjdzies w pasie ostrowów. drtigieg<i dosc hli-
Trzy dni w Puszczy
Rudnickiej
z Włodzimierzem
Korsakiem
dokonczeaie
ze str. II
i
sko. może o 80-100 kroków ode mnie, na jednej
z karłowatych sosenek na mszarze. Głuszec, który
; tam usiadł, kłapał i co jakiś czas krechtal, ale do
; wieczornej gry nie był jakoś usjwsobiony. W mię­
dzyczasie usłyszałem też zapad głuszycy, która w !
odróżnieniu od koguta, siada miękko, delikatnie. ;
Na niebie zaczęły zapalać się pierwsze gwiazdy,
umilkły odgłosy zapadów i chrapanie ciągnących
stonek; zapanowała niczym nie zmącona cisza. Ze
względu na niedalekie sąsiedztwo trzech kogutów
odczekałem jeszcze na ostrowiu pól godziny i prawie zupełnie po ciemku, powoli i ostrożnie wycofa­
łem się. Kiedy spotkaliśmy się z Korsakiem w umó­
wionym miejscu, zapytał:
- Ile?
- Pięć, z tego dwa stare blisko.
- Ja cztery - powiedział Włodek - jeden stary
zapadł najwyżej o 40 kroków ode mnie i w dodatku
był doskonale widoczny. Dał krótki wieczorny
koncert.
Po pol godzinie doszliśmy do naszego pagórka, na
którym p a l i ł o się już wesołe ognisko, zaś na skrzyżo­
wanych nad nim wysoko tyc-zkach zawieszony byl
kociołek z wodą na herbatę. Zgłodniali, wydostaliś­
my z plecaków nasze zapasy i we trójkę z Iwaniukiem zasiedliśmy do wieczerzy.
Delektowaliśmy się mocną, aromatyczną herbatą,
• którą gajowy zaparzył z prawdziwym znawstwem.
Po kolacji, na prośbę Włodka, Iwaniuk wyjął
z kieszem malutki wabik. zrobiony z kości gęsiego
skrzydła i w chwtlę potem dobyłz niego głos wabią­
cego jarząbka, następnie zaś- pisk polnej myszy.
Z kolei złożył dłoń w kułak podniósł do ust i zaraz
donośnie, namiętnie zakwakała krzyżówka, a zaraz
po niej Ceranka. Po kaczkach przyszła kolej na
czuszykaiiie cietrzewia, pohukiwanie puchacza,
gruchanie grzywacza, kniazienie zająca, szczekanie lisa w okresie cieczki, straszenie rogacza, wreszcie wycie wilka. Glos ten był ponury, groźny i prze­
jmujący. Zdziwiłem się, że koń nie okazał żadnego
I zaniepokojenia. Gdy wycie ucichło, gajowy jakby
! zgadując moje myśli, wskazał na koma i wyjaśnił:
..ondowołkówprywykszy . Wyraziłem swoje uznanie dla jego kunsztu, z czego, jak zauważyłem,
bardzo byl zadowolony.
I
I
;
I
!
|
,
|
i
j
i
:
,
I
- Ot, kdkby tak bierezowa tuba była, lak ja by ;
i łosia zdwabil - oświadczył z odcieniem dumy.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, po czym
Włodek wszedł do budanu. oby się położyć. Mnie rid
razie sen jakoś nie bral, mimo, że całą poprzednią
n(H- spędziłem w pociągu, pozostałem więc z gajo­
wym przy ognisku, rozkoszując się urokiem kwiet­
niowej, pogodnej i dość ciepłej nocy. Na czarnym
niebie, przez korony sosen prześwitywały gwiazdy,
blask ogniska rzucał na pobliskie drzewa fantasty­
czne relfeksy, a dym pdlą(7ch się jałowców mile
drażnił nozdrza. Tak dalece uległem nastrojowi, że
straciłem poczucie rzeczywistości. Na ziemię sproI wadziło mnie dopiero parsknięcie naszego konika,
! który tuż ołjok chrupał siano. Było już późno, więc
postanowiłem chuć z godzinkę się przespać. Usy­
piając już, usłyszałem daleki, dźwięczny hejnał
żurawi, które około północy zawsze się odzywają.
O pierwszej obudził nas Iwaniuk. Pospiesznie
wypiliśmy herbatę i ruszyliśmy na tokowisko. Gdy
doszliśmy do mszaru. to jest miejsca, z którego \
mieliśmy się rozejsc. n w panowała jeszcze niepo­
dzielnie. Włodek ruszył pierwszy. Przez pewien
czas słyszałem jego oddalające się kroki, wyciskają- |
ce w mchu wodę przy każdym stąpnięciu, po czym
zaległa zupełna cisza. Ruszyłem i ja, udając się
w stronę,,swojego" ostrówka. Stanąłem w odległoś­
ci około 120 kroków od miejsca, w którym wieczo­
rem zapadł ów stary gracz i zamieniłem się w słuch.
] Po jakichś piętnastu minutach niebo na wschodzie i
19
I te łowieckie emocje. Gdy doszedłem do rełac)i
; o dziku i wilku, Włodek z podziwem pokiwał głową:
- No wiesz, tyle już lat poluję, a nigdy nie zdarzy­
ło mi się czegoś podobnego oglądać.
Nieoceniony Iwaniuk krzątał się już ktrfo „kuch­
ni" , a gdy zobaczył głuszca Korsaka, oglądał go
przez ctiwilę z miną konesera, cmoknął z uznaniem
i zawyrokował: stary piejun.
po śniadaniu Iwaniuk poszedł oskórować wilka,
a ja z Włodkiem położyliśmy się w budanie. Gdy
wstaliśmy po drzemce. Iwaniuk już naciągnął skore
wilka na sprokurowane z tyczek na poczekaniu
prawidło, a spojrzawszy na mnie, szeroko się uśmie­
chnął: ,,ot poszancowalo!"
Następnie udaliśmy się na pobliskie jeziorka i ro­
jsty zapolować na kac-zory. Tym razem towarzyszył
nam Iwaniuk. Zaraz z pierwszego jeziorka poder­
wało się stadko cyranek, z którego Korsak odstrzelił
w dublecie dwa kaczorki, a ja wkrótce potem strzeli­
łem nad rojstem, zwabionego przez gajowego, ka­
czora krzyżówki. Nad innym rojstem znów strzeli­
łem nadlatującego na wab kaczora, a Włodek nad
jednym z jeziorek ubil przepięknie upierzonego
płask onosd.
Gdy wróciliśmy do ot>ozu. gajowy wprawnie
oskubał, wypatroszył i natarł solą kaczory, po czym
wszyscy trzej zajęliśmy się ich upieczeniem na
rożnach z żerdek.
Późnym popołudniem Włodek poszedł na ciąg
słonek, na dość odległe uroczysko Dołgie Grondy,
a ja z Iwaniukieni na ..obsad" głuszców. Wysłucha­
liśmy łącznie ośmiu zapadów, przy czym ..mój
głuszec, nie zrażony najwidoczniej porannym incy­
dentem, zapadł na tym samym co wczoraj ostrówku,
d kto wie, czy nawet nie na tym samym drzewie,
co stare koguty dość często robią. Wkrótce po zapa­
dzie rowmeż przez chwilę tokował.
I
Po powrocie do obozu zauważyliśmy trzy zawie1 szone na budanie słonki, strzelone przez Korsaka.
1
Nazajutrz po północy znow rozeszliśmy się
i w dwóch przeciwnych kierunkach. Włodek poszedł
Robiło się coraz jaśniej, a kogut milczał, jak i na oddalone o trzy kilometry tokowisko cietrzewie.
zaklęty. Nagle doszło do moich uszu z początku i gdzie postawione były budki, ja zaś na tokowisko
niewyraźne, potem coraz wyraźniejsze mlaskanie, i głuszców.
c-zy chlapanie na lekko zamglonym ms7.arze. Spoj­ I
Gdy świt zaczął powołi wkraczać do puszczy,
rzałem w tamtą stronę i zobaczyłem czarną sylwetkę I 7.aczął tokować „moj" głuszec. Nauczony wczorajjakiegoś zwierza, dość szybko zbliżającego się na I szym doświadczeniem, podskakiwałem do niego od
kulawy sztych do ostrówka, na którym stałem. Gdy
drugiej strony kępy drzew na ostrówku, pod światło
zwierz znalazł się w odległości około sze.śćdziesięlekko różowiejącego już na wschodzie nieba. Jesz­
ciu kroków, głuszec zerwał się gwałtownie, grzmiąc
cze kilka skoków i znalazłem się w zasięgu skutecz-'
ostrzegawczo skrzydłami i pociągając za sobą dwa
nego strzału. Kogut grał doskonale, robiąc tylko
najbliżej siedzące koguty. W tym samym momencie
jedną, krótką przerwę w C7.asie całego mojego pod­
dostrzegłem dużego dzika. Ale co to? - za dzikiem
chodu. Gdy podniosłem głowę, natycłimtast go zo­
w niewielkiej odległości sunął długi szary cien.
baczyłem. Siedział zwrócony do mnie bokiem, pod
Dzik (była to prowadząca locha, z siedmioma czy
samym wierzchołkiem korony sosny. Na pewny
ośmioma małymi pasiakami) zatrzymał się na grani­
strzał było jednak trochę jeszcze za ciemno, Czekacy mszaru i ostrówka, gwałtownie się odwrócił, i lem więc i słuchałem. Nagle, gdzieś niedaleko,
luknąl I runął na... wilka. Ten nagle przywarowal. •' zakwoktala głuszyca, na szczęście w chwili, gdy
Najwidoczniej gotował się do walki z lochą. Samara : kogut szlifował. Nie było już wobec tego czasu do
nie zdążyła jednak dopaść wilka. Na huk mojego j stracenia, bo ti-słyszawszy ją, kogut gotów by! spłystrzału naiychmidst wróciła do pozostawionych przy i nąć do niej z drzewa na mszar. W kolejną więc
ostrówku warchlaków i po chwili cała rodzinka i g t u c h ą p i ę ś i i - s t r z e l i l e m . G ł u s z e c o s u n ą l s i ę z g d ł ę zniknęła m i z oczu.
Zl i głucho uderzył o ziemię. Usiadłem opodal ubite­
go koguta; słyszałem chrapanie przeciągającej
Wilk strzelony z lak bliska gnibym. głuszcowym
w pobliżu słonki, a po chwih doszedł mme daleki
śrutem padł w ogniu Usiadłem na zwalonej przez
łopot skrzydeł o skrzydła, tak charakterystyczny dla
wichurę zmurszałej sośnie. Musiałem ocłiłonącz ty­
walczących ze sobą głuszców.
lu wrażeń i emocji, jakich doznałem w tak krótkim
czasie,
Nad ostrówkiem ze świstem lotek przeleciała
para krzyżówek, chwilami dolatywał daleki, melo­
Lds rozbudził się już zupełnie, śpiewały drozdy,
dyjny bełkot tokujących cietrzewi, zakrzyczały na
kosy 1 zieby, gruchały grzywacze, kuły pracowicie
leśnych bagnach żujdwie, zaczęły śpiewaćna ostro­
dzięcioły, wrzeszczały zaniepokojone sojki, a spod
wach drozdy. Niebo na wschodzie coraz bardziej
niebd nad mszarem dolatywało tokowe lieczenie
czerwieniało.
kszyków. Podszedłem do swej nieoczekiwanej zdo­
byczy. Byi to oibrzymi basior.
Gdy rozwidniło się trochę, wstałem i obejrzałem
głuszca. Miał również jak kogut Włodka bogato
•
; nakrapiany wachlarz. Stwierdziłem też, że grał na
tej samej sośnie, co wczoraj i widocznie grał tam od
Po spotkaniu się z Włodkiem na bagnistej ścieżce, i początku toków, gdyż pod drzewem pełno było
spostrzegłem zawieszonego na gałęzi pięknego, I .,knotów'.
W powrotnej drodze widziałem jarząbka, który
starego koguta o bogato nakrapianym wactilarzu. 1
furknął z mijanego świerka, a cały las napełniała
Serdec-znie uścisnąłem dłoń przyjaciela.
teraz radosna wrzawa głosów ptaków. W otnizie
- A co z twoim głuszcem? - zapytał Korsak.
Włodka jeszcze nie było, nadszedł dopiero około
- Leży - odpowiedziałem - ale jest zbyt ciężki,
o.smej, niosąc cietrzewia o pięknej, wygiętej lirze.
żebym go mógł sam przydżwigać.
Pogratulowaliśmy sobie nawzajem. Po śniadaniu,
Włodek przez chwilę badawczo m i się przyglądał,
na które były słonki z rożna, zwinęliśmy biwak
po czym twarz mu nagle pojaśniała i prawie wy­
; i ruszyliśmy w powrotną drogę.
krzyknął:
- Strzeliłeś wilka!
I tak minęły te, na całe życie pamiętne chwile,
które w towarzystwie Włodzimierza Korsaka spę­
Gdy nie zaprzeczyłem, Korsak zacz^ mnie ści­
dziłem w wiosennej Rudnickiej Puszczy.
skać, serdecznie mi winszując.
Po drodze do obozu opowiadaliśmy sobie przeżyJANMABKOWSKI
jakby pojaśniało, a po następnym kwadransie za­
częło wyraźnie blednąc. Powoli zacząłem rozróż­
niać niewyraźne jeszcze bardzo kontury sosenek na
mszarze i kontury kępy drzew na niedalekim ostro­
wiu. Świtało. I wtedy od strony tej kępy usłyszałem
jakby nieśmiałe jeszcze i często przerywane klapa­
nie głuszca. Po jakimś czasie klapanie zaczęło się
przyspieszać, przechodząc w trel, po którym nastą­
pił ,,korek" i zaraz po nim ..szlilowanie Mój głu­
szec grał. Po trzech pieśniach kogut na chwilę
zamilkł, niewątpliwie ndsłuchując, po czym wzno­
wił tok i grał teraz bez przerwy. I tak płynęła ta
przedziwna pieśń tajemniczego trubadura puszczy,
cicha dość i skromna, a jednak tak wspaniała i tak
urzekająca, że na pewno można ją zaliczyć do naj­
większych misteriów przyrody. Po krótkiej prze­
rwie, którą zrobił głuszec po trzech pierwszych
pieśniach, skakałem w kiertmku kępy sosen na
ostrówku w każdą głuchą pieśń, robiąc po dwa,
a czasem i po trzy długie susy. Wreszcie podszedłem
tak blisko, że zdawało mi się. że słyszę szelest jego
pior. gdy się |3oruszał w czasie gry. Mimo, że na tyle
już pojaśniało, że zacząłem rozróżniać na tle nieba
poszczególne konary drzewa i czarne kiście i g l i ­
wia - w żaden sposób nie mogłem wypatrzyć głusz­
ca. Korona sosny ukrywała go zazdrośnie. Postano­
wiłem obskcKzyć drzewo z drugiej strony. W tym
momencie usłyszałem daleki strzał Korsaka, na któ­
ry ,,mój" głuszec zupełnie nie zareagował i namięt­
nie grał dalej. Gdy miałem zrobić jeszcze dwa susy,
by znaleźć się z drugiej strony sosny, pod światło
jaśniejącego na wschodzie nieba i stamtąd wypatry­
wać koguta, ten nagle zamilkł. Gdy cisza się prze­
dłużała, zaczął mnie ogarniać niepokój. Czyżby
mnie usłyszał? Niemożliwe, bo przecież zaczyna­
łem skakać dopiero po „korku ". a gdy zamierałem
w łiezruchu. słyszałem jeszcze koniec „szlifowa­
nia". Zobaczyć mnie przecież też nie mógł, gdyż na
dole na ostrówku panował jeszcze głęboki mrok.
Więc co? Może usłyszał gdzieś w pobliżu kwokczącą głuszycę? Ale wtedy i ja usłyszałbym ją.
i
'
,
;
:
:
i
|
KWIECIEŃ t926 ROK
W s k u t e k t e g o c»golnie w powitKne w a r s z a w s k i m ziistrz^iono w m d r c u br. 4'.i^ psow. Ponadto d o k o n a n o rejestracji
jjsow I wprowadzono o b o w i ą z e k w y k u p y w a n i a n u m e r k ó w
d l a p s o w na c a ł y m t e r e n i e p o w i a t u warszawsiciego.
U ź r ó d e ł ł o w i e c t w a . U i w r a n i a m u t o w . Mrcx-znd jesl
d r o g d w p r z e s z ł o ś ć . D w a ś w i a t ł a j e d y n i e r o z j a ś n i a j ą tam
z w a r t e d e m i H i ś r i : w i e d z a i l e g e n d a , A l e w i e d z a )est j a k o
b ł ę d n y o g n i k na t r z ę s a w i s k u , k t ó r y z b ł ą k a n e g o w ę d r o w c a
nieraz k o ł e m w o d z i , a n i e r a z p r o w a d z i w n i e z g ł ę b i o n e
t o p i e l e , i ^ e n d d zas jest j a k o g w i a z d a p r z e w o d n i a , w i o d ą ­
W otironie c z a r u podchodu g ł u s z c a . Woł>ec r o z p c K z ę c i a
ca nas w mepr7,ebyta m g ł ę d a w n y c h w i e k ó w . N i m w i e d z a
ndmi<;tnej dyskusji (jak b y ś m y n i e m i e l i w m y ś l i s t w i e
7i>addta e p o k ę l o d o w ą i d z i e j e potopu, k t ó r y p o n i e j z a l a ł
w i ę k s z y c h zmartwieli i bardziej p a l ą c y c h s p r a w j , czy g ł u s z ­
ś w i a t , l e g e n d a o p o w i a d a ł a n a m o l o d o w e j z m i i e i straszli­
ce n a l e ż y s t r z e l a ć k u l ą czy ś r u t e m - c h c i a ł e m z a z n a c z y ć , iż
w e j wi()snie l u d z k o ś c i . C!hł(Ki i g ł o d z a j r z a ł d o j a s k i ń . . .
za d e c y d u j ą c y t u c z y i u u k u w a ż a m teren i m i e j s c o w e w a ­
M y ś l i s t w o z a c h o w a ł o jednak c z ł o w i e k a przy życiu.
r u n k i . N i e m n i e i t w i e r d z e r u e n i e k t ó r y c h m y ś l i w y c ł i , iż m e
O k r y t o go tutrem, n a k a r m i ł o n i K ^ n i d z i k i e g o zwierza
s z t u k a p o d c h ł K l z e n i a . lecz sztuka s t r z a ł u k u l o w e g o jesl
i ochroniło przed k r w a w ą drapieżnością potworów leśnych.
p o d s t a w ą p o l o w a n i a na g ł u s z c e - u w a ż a m za l i t ę d n e
A i pierwotne mieszkanie - jaskinie - zdobył człowiek
S z t u k a pcKlchodzenid - t o r d z e ń i tz,dr t e g o rodzaju ł o w ó w !
d z i ę k i m y ś h s t w u , stoczywszy o n i e ś m i e r t e l n y boj z prasta­
G ł u s z e c - m e jest t a r c z ą d o strzelania na CKlległcłsc przez
r y m m i e s z k a ń c e m grot, o l b r z y m i m n i e d ź w i e d z i e m , który
l u n e t ę k u l ą ! N i e g c x l z ę s i ę r ó w n i e ż na to, aby k u l a d a w a ł a
zosta) z n i c h w y p a r ł y i w y t ę p i o n y . . W z a m i e r z c h ł y c h ,
w i ę k s z ą g w a r a n c j ę zmniejszenia s i ę ilości p o s t r z a ł k ó w ,
g o r ą c y c h czasach, porzed7.aja<ych o k r e s IcKlowy. c z l o w i e k a t w i e r d z e n i e , iż .,przez i i m e t ę k u l ą m o ż n a atisolutnie
z w i e r z p o k r y t y b y l b u j n y m włcjsem, w y s t a r c z a j ą c y m m u
w c z e ś n i e j i ciszej strzelić, jak ś r u t e m
u w a ż a m za p r z e m a ­
jako okrycie. Straszliwe zimno w i e k ó w p ó ź n i e j s z y c h zmu­
wiające przeawkci użyciu w danym wyjwdku kuli
siło pierwotnego c z ł o w i e k a d o o k r y w a n i a ciała cieplejszym
Pcrzd t y m s t r z a ł k u l ą d o w i d o c z n e g o z d a l e k a g ł u s z c a jest
t u t r e m m a m u t ó w i k u d ł a t y c h n o s o r o ż c ó w , W najstarszych
g r o t a c h s p o t y k a m y i g ł y k o ś c i a n e do szycia skor zwierzt;- ł a t w i e j s z y (K1 jMKiejscid glusz^ra i s t i z e ł a n i a z b l i s k a ś r u t e m .
c^Th, u ż y w a n y c h przez d z i k i e g o ł o w c e na o k r y c i e c i a ł a , A r g u m e n t y z d z i e d z i n y r z e z i i i c i t i e j u w a ż a m za n i e p o w a ż n e
U ż y w a n i e l u t e r j a k o stroju, d o p r o w a d z i ł o z czasem do 1 s z k o d l i w e w d y s k u s j i p o w a ż n e j , p o n i e w a ż z a r ó w n o stizez a n i k u l u d z k i e g o n a t u r a l n e g o tutra. N a r o d z i n y u l ) t o n i IcK' k u l o w y , j a k i ś r u t o w y m o ż e byc z n a k o m i t y m m y ś l i w y m
1 zarciwno j e d e n jak i d r u g i m o ż e b y c r z e z n i k i e m . - J u l i a n
z w i ą z a n e są zatem r o w m e ż z ł o w i e c t w e m
Ejsmond
Pokarm i o b r o n ę , mieszkanie i o k r y c i e 7 . a w d z i ę c z ą l u d z ­
kość myślistwu. I dlatego w ł a ś n i e od onych zamierzcłilych
c z a s ó w p o c z y n a j ą c , h i s t o r i a d z i e a ę c e j jeszcze l u d z k o ś c i
jest h i s t o r i ą ł o w i e c t w a j . , , ]
Stajemy u żrcxleł n a m i ę t n o ś c i ł o w i e c k i e j , k t ó r a poczyna
s i ę tu w p r o s t z i n s t y n k t u samozachowawc7.ego. S i ł a tej
n a m i ę t n o ś c i jest tak o l b r z y m i a , iż s i ę g a d o nas jej moc
poprzez t y s i ą c i e n a . D z i k i z w i e r z p r z e s t a ł b y ć p o s t r a c ł ł e m
l u d z k o ś c i , ł o w i e c t w o n i e dostarcza n a m o b e c n i e a n i s t r a w y
c o d z i e n n e j , a n i cxizienia. a j e d n a k n a k a z prastary, pasja
m y ś l i w s k a , wota naszmiejskichwygcid w dzikie iuiieje(..,|
K l ę s k a w i l c z a na P o d k a r p a c i u , o k t ó r e j tak szeroko
r o z p i s u j ą s i ę p i s m a c o d z i e n n e , jest z n a c z n i e r o z d m u c h a n a .
W i l k i grożacre j u ż d z i ś tjezpieczeristwu l u d z i i z w i e r z ą t
g o s p o d a r s k i c h w W i l e ń s z c z y ź n i e , d c z ę ś c i o w o na Polesiu w K a r p a t a c h c z y n i ą j e d y m e s z k o d y w ś r ó d j e l e n i . Rzucanie
i m k o ń s l c i c ^ o śc i e r w a j u ż o b e c n i e p r z y c z y n i e s i ę inoze do
unjeszkodbwienia ich w tym w z g l ę d z i e , gdyz w i l k m a j ą c y
N a j s t a r s z y m mieszicaricem z i e m p o l s k i c h jest c z ł o w i e k p a d ł o n i e jest tak n i e b e z p i e c z n y d l a ż y w e ) z w i e r z y n y .
j a s k i h o j c o w s k i c h , ł o w c a m a m u t ó w i z w i e r z ą t p r z e d p o t o p o - P o w t o r e z a ś zaricHanicł w i t k ó w d o ś c i e r w a cKlda znac-znc
wyc-h, c z ł o w i e k - z w i e r z o m o c n e j , p i e r w o t n e j i j u d o w i e , g r u ­ u s ł u g i p r z y z i m o w y c h p o l o w a n i a c h z f l a d r a m i , k t ó r e i na
b y c h k o ś c i a c h , n i s k i m czole, w i e l k i e j t w a r z y , w y d a t n y c h P o d k a r p a c i u m o g ł y b y by< u w i e ń c z o n e p o w ó d z e m e m , g d y ­
by b y ł y u m i e j ę t n i e przeprowad7.ane.
szczekach i w tył cx)(niętej b r o d z i e
N i e p o s i a d a ł o n g r o ź n e j paszczy I w a j a s k i n i o w e g o , mocy
ni<>d z w i e d z i a, a n i c h y ż o ś a j e l e n i a , I c ^ m i a ł r ę k ę |...|
p r z e z n a c z o n ą na to. Ijy p o d p r z e m ą d r y m n a k a z e m l u d z k i e ­
go m<vgii tworzyła bron tłdrdziej mortiercza od p a z u r ó w
n i e d ź w i e d z i , strasz.liws-za o d mocy tura i o d w ś c i e k ł o ś c i
zg!txiniatych w i l k ó w
P r z e s z e d ł s z y k r w a w ą szkołc? ż y c i a w puszczy z r u z u m i a l .
ż e w i e l e z w i e r z ą t p r z e w y ż s z a g o s i ł ą i zr(>cznością. A l e
r o w n t K z e s n i e pctjął, iż o n sam p r z e w y ż s z a c a ł y o t a c z a j ą c y
g o ś w i a t p o t ę g ą m y ś l i . Z t ą c h w i l ą z w y c n ę s t w o jego7.ostaje
p r z e s ą d z o n e i myślistwo, z mysli ludzkiej b i o r ą c swój
pcKzątek i mcK- - w y w a l c z a t o w c y m a m u t ó w d r o g ę w przy­
s z ł o ś ć . - Id.c.n.l - J u l i a n Ejsmcmd
Etyka myśliwska. Jaka wirma b y ć etyka m y ś l i w s k a ?
Każdy myśliwy wiruen zachować jjewną rycerskość wzglę­
d e m z w i e r z y n y , cłproc"/ t e g o m u s i s i ę s t a r a ć , a ż e b y j a k
najmniej ją k a l e c z y ć i s t a r a ć się. aby ś m i e r ć zwierzyny
n a s t ą p i ł a j a k nąjszyt>ciej i m o ż l i w i e b e z b o l e ś n i e . Jak k a ż deinit w i a d o m o , z w i e r z ę n i e jest m a r t w ą r z e c z ą . l e c z i s t o t ą
czującą i posiadającą często wysoką inteligencję, którą
n i e s ł u s z n i e i n s l y n i c t e m n a z y w a j ą Z w i e r z y n a ma p r a w o d o
((brony, aż.ebY szanse o b u stron, to jest m y ś l i w e g o i z w i e r z y ­
n y b y ł y ciMK w p r z y b l i ż . e n i u r ó w n e . N i e c h k a ż d y s z a n u j ą c y
się m y ś h w y przestanie u ż y w a ć broni automatyczne]. Niech
b ę d z i e cma w y k l u c z o n a z r a c j o n a l n e g o p o l o w a n i a , a w ł d s c i w ą b r o n i ą n i e c h t>ęd7.ie d u t w i t o w k a . d to d l a t e g o , a ż e b y
z w i e r z y n a w y t r z y m a v r e z y d w a p u d ł a , m i a ł a p e h i e szanse
u n e c z k i Prawdziwy myśliwy nigdy nie powinien strzelać
nd d u ż e < x i l e g l o s n i w w a r u n k a c h , k i e d y m e jest p e w i e n
swego strzahi
Poddtek od b r o n i m y s l ł w s l d e ) w W a r s z a w i e . Jak w i a d o ­
mo, ustawd s e j m o w a z 1923 r o t y m c z a s o w y m iirecjulowaniu linansow miejskich, u p o w a ż n i a z w i ą z k i k o m u n a l n e do
pobc^ru pciddtkow o d |y>siadamd p r z e d m i o t ó w z b y t k u , s h i ż ą c y c h d o nsc^i.stego u ż y t k u . P o n i e w a ż statut m i e j s k i tego
p o d a t k u , u c t i w a l o n y prz-ez rade m i e j s k ą , n i e p r z e w i d z i a ł
K ł u s o w n i c t w o . P o m i m o I w r d z o s u r o w y c h kar za k l n s o w o p o c ł d t k o w d m a fuzji m y ś l i w s k i c h , k t ó r y c h w W a r s z a w i e
n a l i c z o n o p r z e s z ł o 30(K) sztuk, m a g i s t r a t p o s t a n o w i ł w y z y ­ n i d w o w B i a ł o w i e ż y , o d d a w i e n d a w n a o b s e r w o w a n o d o ­
s k a ć i t o zrcjdlo d o c h o d u . Z a p r o p o n o w a ł m i a n o w i c i e r a d z i e t k l i w e s z k o d y w z w i e r z o s t a n a r h ż u b r ó w . Za p o l s k i c h cza­
m i e j s k i e j u z u p e t n i e m e w s p o m n i a n e g o s t a t u t u d o d a t k i e m , s ó w za z a b i c i e ż u b r a , bez jx>zwolenia k r ó l e w s k i e g o , istnia­
w e d ł u g ktnrecjo o d k a ż d e j s z t u k i b r o n i m y ś l i w s k i e j p o b i e ­ ła k a r a ś m i e r c i , k t ó r a z r e s z t ą n i g d y nie b y ł ą s k a s o w a n a .
r a n y l>edzie jKKldtek w w y s o k o ś c i 25 zł rocznie. K o m i s j a W p i e r w s z e ) p o ł o w i e u b i e g ł e g o stulecia, w i e c j u ż pod
p r a w n a u z n a ł a w p r a w d z i e , ż e p o d a t e k ten jest m e u z a s a d - r z ą d e m c a r s k i m , z a b i c i e ż u b r a p o w ( x i o w a l o z e s ł a n i e na
m o n y . g d y z b r o n i m y ś l i w s k i e j n i e u ż y w a s i ę na t e r e n i e S y b i r C>d w p r o w a d z e n i a nowej u s t a w y ł o w i e c k i e ) dla c(>samiasta, lo j e d n a k z p u n k t u w i d z e n i a p r a w n e g o n i e ma r s t w a rosyjskiego, w 1892 r. k a r a n o za z a b i c i e ż u b r a g r z y w ­
n ą w w y s o k o ś c i .S(KI r u b l i , d o k t ó r e j dolic-/ano jeszc-ze k o ­
przoszkcid d o p r z y j ę c i a w n i o s k u m a g i s t r a t u .
szty w y c h o w a n i a ż u b r a , w y n o s z ą c e o k o h i 2S(\0 rb. co c z ę ­
sto s t a n o w i ł o s u m ę n i e m o ż l i w ą d o z a p ł a c e n i a p r « . ' z k ł u s o w n i k d . k t ó r y t y m .spcjsobem s t a w a ł sie z n i j n o w a n y m . P i a w o
b y ł o zatem wystarcza j ą c v d o iikrcK-ema, ale na n i e s z c z ę ś c i e
w y k o n a n i e j e g o b y ł o w w y s o k i e j m i e r z e niedostateczne,
czy to w s k u t e k n i e d b a l s t w a m i e j s c o w e j s t r a ż y c-/y tez w r ę c z
wskutek współdziałania tejże z miejsniwymi kłusownika­
T ę p i e n i e p s o w . Ze w z g l ę d u na szerzj^nie s i ę wsrcjd z w i e r z ą t
m i l u b , co gorsza, tKldawania s i ę samej s t r a ż y k ł u s o w n i c ­
w ś c i e k l i z n y , starostwo w a r s z a w s k i e p o l e c i ł o p o l i c j i p o w i a ­
t w u . Powszechnie utrzymywano, ż e ż a d n e wesele c ó r e k
t u w a r s z a w s k i e g o w y s t r z e l a ć wszystlcie w a ł ę s a j ą c e s i ę psy.
o k o l i t z n y c t i g o s p o d a r z y m e o b y ł o s i ę bez d z i c z y z n y z ż u b r a
oprcKz p s o w z n a j d u j ą c y c h sie na u w i ę z i oraz p r o w a d z o ­
na w e s e l n y m stole.
n y c h na smyczy. W t y m c e l u w y d a n o p o j e d n e j d u t i e l l o w c e
na p o s t e r u n e k , natKije zas o l K i ą ż y t y r a c h u n e k g m i n y
Wuem
Wreszcie w krdju są bażanty.
I nie tylko na papierze.
Ale w skupie i w łowiskach
Tak na dziko - ja w to wierze.
W pewnym kole w październiku
Wydobyli łowcy broń.
l zaczęli co niedziele
Chodzić, szukać, strzelać doń.
Od kogiitow wybarwionycb
Aż czerwone hyly pola.
Wiec strzelali, wiec strzelali,
i nikt nie powiedział: „hola"'.
Przez tygodnie i miesiące
W tym łowisku trwały palby,
No I nadal jesl czerwono...
Lecz od łusek i od farby.
A refleksje stad płynące.
Niech wyciągnie każdy sam,
Ipostawi jakieś wnioski
Co ja będę mówił Wam.
SZARAK
Rys. MAŁGORZATA GRABOWSKA
13
Historyczna strzelba
Muzeum łowieckie
w Zamku Hołienbrumi
•
F O Ł P. D Z I E D U S Z Y C K I
W stdłp] ekspo/ycji Muzeum Histnryrznego midstd Krakowd /ntijduic
się nekdwy egzemplarz broni myśli­
wskiej. Jest to strzelba kurkowa syste­
mu .Ąldobrandim. porhodzącd z cza­
sów Powstdnid Styczniowego. Na bdskili znajduje się wyryty portret Kosnuszki z napi.sem ,.Kościuszko ' Cie­
kawa jest nie tyle ze względu na swą
konstrukcję, co historię z nią związa­
ną. Wyszła z warsztatu znanego kra­
kowskiego rusznikarza Hbfelmajera,
który w czasach Powstania Stycznio­
wego produkował broń dla powstań­
ców, W którejś z bitew zdobyta została
przez wojska (drskie i wywieziond do
Rosji, Tam też znajdowała się do roku
U)b5. prze< hodząc zmienne koleje lo­
su, cały (zas jednak służąc mysi iwym.
Zainteresował się nią byty oficer Lu­
dowego Wojska Polskiego, major
Czerkasow-Frankiewicz mieszkający
w Odessie, ktoiy w szeregach 1 Armii
WP przebył .szlak do Berlina i w czasie
swego pobytu w Polsce w latach woj­
ny interesował się polską tradyt ją my­
śliwską. Major Czerkasow-Frankiewicz nabył strzelbę w Odessie i poda­
rował lą Muzeum Historycznemu m.
Krakowa, (ter)
Najmłodsze, a jak twierdzą Austria­
cy,
również
najnowocześniejsze
w Europie muzeum łowieckie mieści
się w osiemnastowiecznym, zabytko­
wym zamku Hohenbrunn. w St, Flo­
rian koło Linzu, w Górnej Austrii, Za­
mek zaprojektował i wybudował zna­
ny architekl Jakob Prandtauer w la­
tach 1722-1732, Wystrój zamku, stiuki, rzeźby o tematyce myśliwskiej są
autorstwa takich artystów, jak Joset
Holzinger, Stefan Jegg, Marcus Mueller, Leonard Sattler, W XIX wieku
zamek nieznacznie przebudowano,
m, in. likwidując wieżę pośrodku po­
łudniowej ściany, W jłocząlkach
obecnego wieku posiadłość jak i za­
mek mocno podupadły, czego glowną
przyczyną były dwie kolejne wojny
światowe.
Towarzystwu przyszedł z ptimocą
rząd lederalny, a także stowarzysze­
nie luysijwycli CJornej Austrii. W od­
restaurowanym zamku w dniu 2 sier[jnid 19t)7 roku powstało muzeum łt)wieckie. Dzis cieszy się ono zasłużoną
sławą
rowmeż
poza
granicami
Austrii.
Zebrane w 16 salach eksponaty ob­
razują historię polowań od zarania
wieków do dnia dzisiejszego, metody
polowań na rożne zwierzęta, a także
lokalne, myśliwskie obyczaje.
Zgromadzono wiele dzieł sztuki
0 tematyce myśliwskiej, obrazy, gobe­
liny, rzeźby, zabytkowe okazy broni
1 ekwipunku myśliwskiego. Wśród
nich znajduje się myśliwski strój nale­
żący niegdyś do cesarza Franciszka
Józefa I oraz jego ulubiona laska, któ­
rą zawsze zabierał z sobą na gorsl^e
Dopiero w roku 1961 znany aus­
polowania.
triacki przemysłowiec, baron Alfons
Wunschheim ptidjął inicjatywę zało­ I
Sporo miejsca zajmują również trożenia towarzystwa, którego celem by­ I fed, w tym selekcyjne niezwykle rzdd- i
łaby ochrona zabytkowego zamku. i kie i ciekawe okazy, (ter)
25-lecie KŁ „Zbik" w Węgorzewie
w tym roku minęło 25 lat od chwili
założenia Kola Łowieckiego ,,Żbik'
w Węgorzewie. Mysliwi z tego Koła
bardzo uroczyście obchodzili swoj j u ­
bileusz. Przy dźwiękach sygnałów
myśliwskich dokonano otwarcia wy­
stawy, obrazującej historię 1 osiągnię­
cia Koła. Zaproszono przedstawicieli
miejscowych władz politycznych i adiiiinistracyjnych, obecni byli również
delegaci sąsiad u jąc>'ch i zaprzyjaź­
nionych ze ,,Żbikiem kol łowieckich.
Wydano także pamiątkowy medal.
Następnego dnia zorganizowano po­
lowanie, na którym padło pięć dzi­
ków. Uroczystości zakończyła myśli­
wska wieczornica.
Kilka stow o Kole. Powstało w roku
14
m.oO I liczyło wtedy zaledwie 12
członków ora/ dzierżawiło dwa obwo­
dy leśne i jeden polny w pobliżu Wę­
gorzewa, łącznie ok. 15 tys. ha Stan
ten utrzymał sic do dziś. Ot)ecnie
dzięki wzorowej gospodarce w łowi­
skach, myśliwi ze ..Żbika strzelają
rocznie 9 łosi. 12 jeleni, około U)0
.saren. .50 dzików, 2.50 zajęcy i 800 '
kaczek, Z chwilą przejęcia gospodar­
ki w Jasach, wydatkowano na zago­
spodarowanie łowisk leśnych 150 tys,
zł. Myśliwi uprawiają 19 hektarów
poletek, w tym i) ha zaporowych, po­
siadają 1! rodowodowych psow oraz
znana hodowlę springer spanieli.
HENRYK KUBICA
I Międzynarodowa Specjalistyczna
Wystawa Psów Ras Myśliwskich
w Polsce - Opole 13 czerwca 1976 r.
W odróżnieniu od wystaw z lat
ubiegłych, obecna nie odbędzie się
tradycyjnie w Hali Sportowo-Widowiskowej lecz w nowym miejscu - na
ZWIĄZEK K Y N O L O G I C Z N Y W P O L S C E ,
O D D Z I A Ł W O P O L U 45-029 O P O L E ,
u l . M a l c z e w s k i e g o n r 4 t e l . 384-57
O p ł a t a za k a ż d e g o jisa o d w y s t a w c ó w w y ­
nosi 300, z ł o t y c h
O p ł a t a za k())ec d l a s z c z e n i ą t 20(1, złolych
N a l e ż n o ś ć n a l e ż y w p l a c u na konto N B P
I O- O p o l e nr 53019-2987-132 rowncKześnie
z wysianiem zgłoszenia lub z a m ó w i e n i a .
Wszystkicrh t h ę t n y t h do u d z i a ł u w w y s t a ­
w i e i n f o r m u j e m y , ż e p e w n a ilcisc b l a n k i e ­
t ó w z g ł o s z e n i o w y c h r o z e s ł a l i ś m y do wszys­
tkich O d d z i a ł ó w Z w i ą z k u Kynologicznego
w Polsce. P r z y p o m i n a m y , ż e w k a t a l o g a c h
z o s t a n ą w p i s a n e tylko te psy. k t ó r y c h w ł a ś ­
c i c i e l e iiddeslą w t e r m i n i e c z y t e l n i e wypeł­
nione zgłoszenia i uiszczą ndle/ne opłaty.
J e d n o c z e ś n i e p r o s i m y c) przestrz^Hianie
o g ó l n i e - otHiwidZUjących r e g u l a m i n ó w w y ­
s t a w o w yt I)
KLASY i p s a - s u k ę w o l n o z g ł a s z a ć t y l k o do
jednej ldasy|.
1
Klasa m ł o d z i f ? z o w d
- CKI 9 d o 15 m i e s i ę c y
2. Klasa o t w a r t a
Z uwagi na letnią porę, wystawa
przewidziana jest jako impreza ple­
nerowa, pomimo to jej przebieg nie
będzie specjalnie uzależniony od ka­
prysów pogody. Ze skansenem grani­
czą bowiem tereny aukcji konnej, k t o
rych centralnym obiektem jest nowa
i obszerna hala krytej ujeżdżalni koni.
Tam właśnie organizatorzy mają za­
miar urządzić komplet rezerwowych
ringów wystawowych na wypacJek
deszczu.
Liczne obiekty skansenu i aukcji ze
wspomnianą halą będą mogły d a ć wy­
starczające schronienie wszystkim
zwiedzającym, wystawcom oraz ich
psom. Miejmy nadzieję, że opolski
skansen stanie się miejscem gremial­
nego spotkania wszystkich miłośni­
ków kynologii myśliwskiej.
B.K.
I
(_zytelnie (drukiem) w y p e ł n i o n e zcjłoszen i a z a a k c e p t o w a n e p r z e z cKidział m a c i e ­
rzysty n a l e ż y prz.esldc d o d n i a 10 k w i e t n i a
1976 r, na adre^
cach M i ę d z y n a r o d o w ą Specjałistyc-zną W y slawc; Psow Ras M y ś l i w s k i c h . N a w y s t a w ę
m o g ą b y c z g ł a s z a n e psy i s u k i m a j ą c e
w dniu wystawy ukończonych 9 miesięcy
1 p o s i a d a j ą c e rcjdowody oraz o c e n ę w y s t a ­
w o w ą co n a j m n i e j t w r d z o d o b r ą (z w y j ą t idem klasy mhtdzieży).
terenie skansenu ..Muzeum Wsi Opo­
lskiej , położonego w dzielnicy Bier­
kowice, przy wylocie szosy E-22
w kierunku Wrocławia. Jest to rozle­
gły, zielony teren, na którym zgroma­
dzono wiele ciekawych zabytkowych
obiektów ludowej architektury opol­
skiego regionu. Dodatkową atrakcją
będą organizowane równolegle przez
PZŁ na terenie wystawowym: ekspo­
zycja trofeów łowieckich oraz pokazy
pracy psa myśliwskiego.
Imprezd, która odbedzte się w dniu
13 czerwca 1976 r. w Opolu winna
wzbudzić zainteresowanie wśród my­
śliwych. Będzie to bowiem pierwsza
w naszym kraju, organizowana pod
patronatem Międzynarodowej Fede­
racji Kynologicznej {FC-"I| ,.Specjalis­
tyczna Międzynarodowa Wystawa
Psow Ras Myśliwskich'. Patronuje
imprezie również ZG PZŁ z Przewod­
niczącym, dr. Jerzym Krupką.
Psy będą mogły się ubiegać o wnio­
ski CACIB oraz tytuły ,.Zwycięzca
Polski' . Przyznawane również będą
wnioski CWC, a ponadto, dla podkre­
ślenia roli użytkowego psa myśliw­
skiego, wyróżniani będą zdobywcy 1szych lokat w klasie użytkowej. Orga­
nizatorem jest Opolski
Oddział
Związku Kynologicznego przy współ­
pracy Zarządu Wojewódzkiego PZŁ
w Opolu
Udział w wystawie będą mogły
wziąć nie tyl ko psy ras dopuszczonych
u nas do polowań, lecz wszystkie zali­
czane przez FCI do grupy psow myśli­
wskich. Zobaczymy więc na opolskich
ringach, otx)k wyżłów, gończych,
jamników, spanieli, również popiilarne niegdyś w myślistwie charty, wię­
kszość odmian terierów, szpiców my­
śliwskich i innych. Termin zgłoszeń
upływa wprawdzie 10 kwietnia, naleI ży mieć jednak nadzieję, że ci, którzy
j przyślą zgłoszenia z nieznacznym
I opózmeniem po ukazaniu się niniej­
szego artykułu, również zostaną pnyjęci.
ZCiLOSZENIA I OPLATA'
-
REZERWACJA
2Uimcnvienie na r e z e r w a c j ę h o t e l u i p r z e d ­
p ł a t y w w y s o k o ś c i 100 z l o d osoby p r o s i m y
k i e r o w a ć na ddres: W o j e w ó d z k i e P r z e d s i ę 3. Klasa u ż y t k o w a
j biorstwo Turystyki i Wypoczynku. Biuro
- cxl 1 5 m i e s i ę c y • d l a psow i suk p o s i a ­
I O b s ł u g i T u r y s t ó w 45-043 O p o l e , u l , A n n i i
dających w a ż n e zaświadczenie kon­
C z e r w o n e j 10. t e l . 3f)9-34 k o n t o w N B P
k u r s ó w pracy polowej.
1 O . O p o l e nr ,53019-,534 w t e r m i n i e d o d n i a
4. Kla.sa C h a m p i o n ó w
10 k w i e t n i a 1976 r. Z a p e w n i a m y ncH'legi
- d l a psow i suk p o s i a d a j ą c y c h t y t u ł y
w O p o l u 1 o k o l i c y (do 40 k m | z a l e ż n i e o d
niiędzynanKiowe lub krajowe cham­
k o l e j n o ś c i w p ł y w u z a m o w i e n i przed[>łat.
piona
NAGROn>
U W A G I : O przyznanie ( A C l B - i i m o g ą
u b i e g a ć s i ę psy i s u k i z g ł o s z o n e d o
klas; o t w a r t e j . u ż y t k c n v e j i c h a m pionciw.
P r a g n ą c b y k a ż d y sukces na naszych n n g a c h , otjok z d o b y t e g o m e d a l u i p r o p o r c z y ­
k a z o s t a ł u p a i m ę m i o n y j a k i m ś m i ł y m upo­
m i n k i e m , zwracamy s i ę z serdecznym ape­
l e m d o w s z y s t k i c h m i ł o ś n i k ó w psow m y ś l i ­
w s k i c h , o l u n d o w a m e ndgrcxi d l a z d o b y w ­
c ó w t y t u ł y . . Z w y c i ę z c a P o l s k i ' oraz d i d zdo­
b y w c ó w I lokat w klasie u ż y t k o w e j . J e s t e ś ­
m y p r z e k o n a n i , ze a p e l nasz zostanie pcKJj ę t y i na l i ś c i e f u n d a t o r ó w z n a j d z i e sie w i e ­
lu m d y w i d u a l n y c h ofiarodawców, wiele
kot t o w i e c k i < h oraz s y m p a t y z u j ą c ^ ' c h z na­
m i i n s t y t u c j i I przedsicibiorstw. D l a u m o ż l i ­
wienia nam ujęcia w Katalogu Wystawo­
w y m p e ł n e j l i s t \ ' F u n d a t o r ó w N a g r ó d , prcłsimy upizejnue o z g ł a s z a n i e swego akcesu
w t e n n i n i e do ,30 k w i e m i d 76 r
Wykaz
grup psow,
k t ó r e m o g ą u c z e s t n i c z y ć w wystawie:
Ił Charty
2) J a m n i k i
3! T e n e r y |za w y j ą t k i ^ YcH-kshireter..ty­
b e t a ń s k i t e r . boston ter.)
41 Psy goiic-ze na g n i i ł ą 1 d r o b n ą z w i e r z y n ę
Sj R e t n v e r y
6) S p a n i e l e
7| W y ż ł y a n g i e l s k i e
Bj W y ż ł y k o n t y n e n t a l n e
9| Psy m y ś l i w s k i e g n i p y s z p i c o w a t y c h
K o i n u n i k a l Komitetu W y s t a w o w e g o
MiędzynarcMłowej
Specjalistycznej
Wystawł
P s ó w Ras M y s t i w s k i c ł i w Polsce
O p o l e 76
Zarząd Opolskiego Oddziału Związku
Kynologicznegc)
w
Polsce
organizuje
w d n i u 13,06.76 r. na t e r e n i e M u z e u m W s i
O p o l s k i e j (skansen) w
Opolu-Bierkowi-
Z głębokim żalem zawiadamiamy, że w dniu 30 grudnia
1975 roku zmarł tragicznie w wieku 46 lat
Wszystkim fundatorom s k ł a d a m y z gory
serdeczne p c j d z i e k o w a n i e ,
K O M i m WYSTAWOWY
W dniu 3 stycznia 1976 roku zmarł w wieku 72 lat
Kolega
Kolega
mgr JÓZEF SIKORA
MARIAN DOLATA
długoletni członek naszego kc^a, ociznaczony srebrnym i złotym Meda­
lem Zasługi Łowieckiej, oraz najwyższym odznaczeniem Łowieckim
„Złom". W zmarłym straciliśmy serdecznego Kolegę, etycznego myśHwego i niezapommanego Towarzysza łowów.
odszedł do kramy wiecznych lowow serdeczny Kolega i Przyjaciel,
zamiłowany i etyczny myśliwy. Wieloletni skarbnik naszego Koła, Odznacrzony brązowym Meclalem Zasługi Łowieckiej. W zmarłym sŁiacUiśmy wielkiego i szlachetnego Towarzysza łowów.
Zarząd i członkowie
Koła Łowieckiego Nr 98 przy
Akademii Rolniczej w Poznaniu
Zarząd i członkowie
Koła Łowieckiego Nr 105 w Poznaniu
Ogłoszenia
I
U n i e w a ż n i a m z g u b i c m ą Ic^gitymację P Z L
I w y d a n ą przez Z a r z ą d Wojew<xizk] w G d a ń I sku. F-ranciszek G r a b o w s k i ,
Unieważniam s k r a d z i o n ą
HOTEU
CKI 1 5 m i e s i ę c y - bez w z g l t j d u na dotycłiczasuzyskąnetytutyi wyróżnienia
np. CWC. Z w y c , Ctiamp.
legityiiiac le
P Z Ł w y d a n ą przez Z a r z ą d W o j e w c x i z k i
Rzeszów na n a z w i s k o A n t o n i C z e r w o n k a
132^76
Wyżrild niendedcie k r ó t k o w ł o s e , pelno-
I
i
U n i e w a ż n i a m 7.(|uhiona IcHiityniacje PZL
w y d a n ą przez Z a r z ą d W o j e w ó d z k i Warszaw a . S t a n i s ł a w Nowatcrinski,
14076
E k s p o r t o w e rzutki ^ r z e l e c k i e . t y p sjKirrcKlowodowe, po r o d z i c a c h u ż y t k o w y c h ,
! t o w y - s t a n d a r d , do t r e n i n g ó w i z a w o d ó w
sprzedam dla m y ś l i w y c h Jerzy Olariski,
• s t r z e l e c k i c h . R z u t k i s ą zaj^akowane po 144
129 7 6
K i z y ż o w i c e 68,48-2.35 D y t m a r o w k P r u d n i > szt. w jezdnym p u d l e k a r t o n o w y m . C e n a za
j
Sprzedani d r y l i n g 16-B x 5 7 o b s a d z 9 n y , j k a w o j o p o l s k i e O d b i o r , 1 k w i e t n i a 19?(>r
j e d n o p u d ł o r z u t k ó w 144 z l . W i e l o k r o t n o ś ć
p r a w i e t K i w y o r a z l u n e t ę 4 x j a p o ń s k ą no­
40 p u d e l w y s y ł a m d r o b n i c ą 7jt p o s r c ^ n i c w ą , Tadeusz Landowski, u l . D z i e r ż y n s k i e j g o 1 3 7 . ai-no T c z e w .
I
S p r z e d a m sztucer diitomat KN 7 l u n e t ą j t w e m P r z e d s i ę b i o r s t w a S p e d y c j i K r a j o w e j
1 3 0 7 6 i k a l 3(Mi6 i d e a l n y . Iiok M e r k e l k a ł 1 2 b a r - i w kontcjnerach. M n i e j s z e i l o ś c i w y s y ł a m
U n i e w a ż n i a m z g u b i o n ą l e g i t y m a c j ę P Z L i d z o d o b r y . K B K S z l u n e t ą , n o w y . K a z i m i e r z ] p o c z t ą z.a z a l i c z e n i e m . Z a m ó w i e n i a r e a l i i w y d a n ą przez Z a r z ą d WojewcicŁzki L u b l i n . i S t ę p i e ń , I A l e j d 6 i n 38. 42-200 Czestochit- I zuje. . . W y t w ó r n i a R z u t k ó w S t r z e l e c k i c h '
i N o w i z n a . ul. Ł ą k o w a 10, 58-219 M o ś c i s k o .
I w a . t e i . 4-77-23.
I Andrzej Wąsowskl.
13176
136 76
14176
{
j
I
I
j
i
I
S p r z e d a m w y ż ł y n i e m i e c l d e szorstkowtosc- p o w i e l o k r o t n y c h zlotyc-h m e d a l i s tach, 7wvcie-/cdc:h w y s t a w o w y c h i wys<KV
u ż y t k o w y c h M a t k a - A r a z B o g u c i c , ojciec \
- Bil Bielszowickie Kąty. O d b i ó r s z c z e n i ą t j
cxi K U 5 k w i e t n i d : 7 j > n o b i i t s z K w i a t e k . iCat o w i c e . u l . 3 M a j a Xi ba. t e l . ,58-76-06
137^6
W y ż e ł k i n i e m i e c k i e k r ó t k o w ł o s e o. Baj
Ł o w i e c k a Nadzieja m. Afra z W a w e l s k i e g o
P a r k u . O d b i ó r 14 k w i e t n i a . A r c i m o w i c z .
87-l(K) T o n i ń . u l . S ł o w a c k i e g o .36 m 3 t e ł
24-107.
138-76
15
KOMUNIKATY
rddomskieciii 7diiu'|skiec(o. c h p ł n i s k i e c ( o 1 bidiskojMKlIdSkiecjo
W K o s z a l i n i e - d n i a 8 m a j a br. d l a mdłv< h rds 1 d n i d s m d ja b r d i d w \ v l o w / w o | e w c x l z t w
k i > s / d l m s k i i ' i i o I słii|)skif'((<>.
W O l s z t y n i e - d n i a 11 tcwietnia b r . d l a w y / i o w i p s o w m d ł \ ( t i rds m y ś l i w s k i c h
/ i v i i | r w o ( t z l w i i oiszlvn.skie<Ul
Terminy regionalnych wiosennych prób
polowych dla młodych psów ras myśliwskich
w B i a ł y m s t o k u - d n i a I b maja b r . d i i i w y ż k ) w 1 p s o w m a ł y c h ras m y ś l i w s k i c h z w o j e w m l / t w h i t i l i i s l i K kiccf). l o m / y i i s k i e g o 1 s u w d l s k i e g o
w ( i n r z o w i e - d n i a I t i maja b r , d i d wyż.low i psow m a ł y c h r a s n i y s l i w s k i c h z w o j e w c K l z t w
z i e l o i i i ' i | o r s k i e q i ) , ( i i i r z o w s k i e t i o 1 szc7.e( mskrec(o
w O p o l u - d n i d I f i m a j a b r . clld w y ż ł ó w 1 psow n i d l y c h rds i i i y s i i w s k u h z w o | c w o d z i w d
n|łt>lskli'Cli'
Ztirzdd (.;inwnv l ' Z L | « H I I I | ( ' (UI witKltinn>s< i rtivsliwvł h. 1/ t('<|i>ri«-ziH' i>nił)v [ K i l o w e dici
; i i l t i r i v c h psi>w j . i s ( T i v s l i w ^ k n h . 7 iiwd(|i i k i ii(>wv piidzidł i i i I n i i n i s l K K Y i m kmni. /ostdntł
/ot(ictni7nw<iiie Kikn r e t i i o n d i n e d i d p o s z c z e f i n l n y r h w o j e w ó d z t w p r z f z z d r z ą d y w o | c w ( x l z Kie CZL w nd';i'-|niid<"vrh t e r m i i U K h
w E l b l ą g u - d n i a 25 k w i e t n i a b r . d l a w v z l o w 1 p s o w m y ś l i w s k i c h m d i v r h ras z w o j e w i K l / t w ( i c l i m s k n ' ( i i ' 1 <'lbldskiL'(|<'
w Bvdgoszczv - d n i a 25 k w i e t n i a b r . Ind t e r e n i e T u c h o l i ) d l a w y z ł n w i p s o w m y ś l i w s k i e h
tiiiiłv< h t'is / wi))i>vv(nl7tw i i r l s k i e O " . ł)ydc)oskiecjo, torimskiecjo 1 w t o c ł d w s k i e g o
w K a t o w i c a c h - d n i d 25 k w i e t n i a b r . d l a w v z ł o w / w o | ł ' w o d z t w k a t o w i c k i e q o , bielskiecio.
i./c.'snH n o w - ł k i i - i i i i I ku'lł'< kti'()o
w Rzeszowie - d n i a 25 k w i e t n i a br. i l l d wy/tow 1 p s o w n i Y ^ i i w s k i c h iri«łvch ras
/ wu|pwii(l/!w ize-izdw^kiecio. tdinobry.cskiecio, pizciiiyskiecfo 1 krosnienskiecju.
w e W r o c ł a w i u - d n i a 25 k w i e t n i a b r . dla w v ż l o w 1 psow i i i y s h w s k i c h [iiałych ra";
/ w n i i w o d z l w w i u i l d w s k i e c i o . l e i i i i i c k i e g o . wdibrzvskiec((> I ieleiii(>c|orskiec|o.
w W a r s z a w i e - d n i a 25 k w i e t n i a br. d i d w-yztow 1 p s o w m y ś l i w s k i c h n i a K c h rds
/ u i i ( r w t K l / K \ w d i s z d w s k i e c i o , c ( e t h d i i o w s k i e g o , siedlec^kiecjo 1 i i s t r o i e c k i e g o , i p r o b y
o d t w d . i >[(• rifi i c r e i i n ' o b w o d u Nr Xi7 iwilnzonec|o w w o ) . s i e d l e c k i m i .
w Ł o d z i - d n i a 2 maja b r . d i d w-yzlow / wo|cw(Klz.tw todzkiecgo, s k i e r n i e w i c k i e g o ,
p i d t i k o w i k j e c i i ' , p i i K k i w i o 1 sierddzkiecjo.
w L u b l i n i e - d n i a B maja b r . m d 'i"erii>* PiiłdW 1 tlid w \ z l o v v z wi.Mevv<Ki7.tw l i i h c l ^ k i n r i •
W P o z n a n i u - d n i a 16 ma)a br. dUi w y ż ł i i w 1 s p d m e l i / w o i c i M i d / i w iiiizrifinskie(|o,
Icszi / v n s k i e ( i " . k a l i s k i e g o 1 koninskn^cio.
I >i ' - o . i O M I W rid o i d h d ł h ' " I h y w d r ^ i p h e d z i e wedhiC|zastid R e g i i l a m i n i i p r o b i k o n k u r s ó w
p n | o w \ ' c h psow m y ś l i w s k i c h / tlnia 24 i i i d r i d 1M7] j . (zalący.iiika n i 1 d l a m ł o d y c h w y / l o w ,
(11 i
d i d m ł o d v ( h psow m y ś l i w s k i c h mdlv< h rds|. R e t i t i l d i t i i i i y m i r / t i d iidliywdc w / n i z a ddch w o | e w c x l z k K h f Z Ł .
Zciloszcnid m ł o d y c h p s o w na n r o b y p o w i n n y ljvc w y p e ł n i o n e c-zyieime 1 d o k ł a d n i e .
/ jMiddiiieiii w s / y s l k i r h d a n y c h z r o d o w o d ó w p.sow Z g ł o s z e n i a n a l e ż y p r z e s ł a ć ' d o z a r z ą ­
d ó w w o j e w ó d z k i c h P Z Ł o r g a n i z u i ą c y c h pnAty. m e pcrzniej m ż na 6 d n i p r / e d t c r m i n e i i '
pmii.
NdtlenszyiTi psom w y r o / n i n n y m d y p l o n i d m i w k a z d e i k l a s i e b e d a p r z y z n a w a n e n a g r o d y
r z e c z o w e u l u n d o w d m - / l u n d i i s / y ZW PZL uraz nacjrody rzeczowe d l a n d | l e p s z e g o
!>r7ewodnikd w k a ż d e j kUisie
B l i ż s z y c h i n l o r m d c | i u d z i e l a ć In-da zdrzdtly w i i | e w ( K t z k i e PZL orcjdniziiiace p i o l i y .
W
ocidlnokrdjcrwe Fields T i i d l s y u n . Prot. dr Te«tdord M a r r h l e w s k i e i i o (ir(|diiizu|P
Z.<irzd(l V \ o ) e w o d 7 k i PZŁ w K r a k o w i e w d n i u 2 ma|a br, d l a w y ż ł ó w ras a n g i e l s k i c h p e ł i i e i
k r w i I r o d o w o c k i w y i ti w y / I o w n i e m i e c k i c h k r o l k o w t o s y c h .
7.(1 los/l•[[Id w v z t o w na le p r o l i y m y ś l i w i mocją p r z e s y ł a ć t y l k o za p o s i e d n i d w e m ni<icic'r / y s l y c h ZW' [*ZL i i d a d i e s Z a i / a d i i W o i e w o d z k i e c j o PZL w K r a k o w i e , u l K r e m e r o w s k a 8
ni 2 Kod .'Jl-K^d w l e r m u u r do d n i d 24 k w i r i m a br. l i m a droc(d ztitoszenid n i e b t j d ą
[irzyimow.me.
Z . A R Z A D ( ; Ł O U N Y
PZŁ
Po p i d w i d ł o w y n i r o z w i ą z a n i u k r z y ż ó w k i , l i t e i y 7 p o n u m e r o w a n y c h k r a t e k , c z y t a n e
k o l e i n o IMI I d o 47. utw()r7rt roz.wiaz.dnie:
P o / i o m o : I l o w l i ł s i e m e k a r k u 1 szyi żubra * jKisiddłosc w t e i s k a ,
wysoko k w a l i l i k o w a iiv r i i d i e n a t n a s i e n n y lOsIm u p r d w n y c h , :t| w v i i < i ( | i " d z e n i e * i | d t i i n e k d z i k i c ) k a c / k r / i m a
n c l w i e d / d w y b r z e ż a B a ł t y k u : 4) p a p i e r w a r t o ś c i o w y . .T| p u p i l e p r a n i w n i k o w B i a ł o w i e s k i e qit Pdrku N d i o d o w i - r j o • w ą s k a l a s i e n i k d piec lonu, u ż y w a n a do h a f t o w a n i a , m miasto na
i k r a i u Piis/czy Ki^/iemc k i e j . 7) m R ' | s c f (|[v 1-ibakd * m i c f z a k . 4 | h a r a p * w o j s k o t a t a r s k i e
I t l 171'rw'orid lidd l i k i e m c » ' t r / e w i d •* l y t i i t (jlo-iiiei j K i w i e s c i Z o l i .
jeden z cylerech
u zdjacd * stdlsz<iwdnv ł o n p r z y w y k o n y w d i u u i i l w o r u i i i i i z y c z n e i i o , 14) i i i i d s l n r o d z i n n e
,ldnd K i p j i u i y . 1 '1 i n z p n r z a d z e n i P w ł a d c y * u k r a i ń s k i l<inieł l u d o w y . I h j n a z w a sfjotdzielni
l o i n t i / e j w /.SKH. I 7 | w\'7eł anc(ietski * i m i e c i z i e d Z K Z k t Lfincuta 1 żony Jana Potockiego,
d u l o t a . . R ę k o p i s u / n a i e / i o n e g o w Sarariossie
IHl k l a t k d d o w y l e f ) u jaj b a ż a i K i i h o<i(l
n a s i d d k a m i , ]H\ p ł o w a p i z o d o w i i n a * stan w (IS.A,
l * i o n o w o : A ) ns md|dc\' l u t r o z c i e m n a prijcją w z d ł u ż g r / l t i e U i 1 w jMiprzek przez t o p d t k i
* jire' ii7\-waiiy d a w n i e j do u b i i a n i a ł a d u n k u p r o c h u i k u l l u b ś r u t u w b r o m p i s t o n o w e i
1 s k a ł k o w e j . B | odnocid w iMiniżo l e l e i i i d , <') nasze z a w o ł a n i e * o r ę ż n y zwierz, D) p r z e d ł u ż a
k o I l H ' . E l c z d i n i k * slojak p o d l o t o a p a r a l . ( ) | a u l o r re<c'ptv * k u r o p d t w a w o d z a c d s t a d k o
iiiludyc h. 1| udcT7.enie z a d a n e szabla przez d z i k a * mieis<eliv''"Wdiiidzwier/,vny, Kt d a w n e
/.iwnłdim-1 l a n l r t i d na z a k o ń c z e n i e p o i o w d n i d par l o r c e 7 p s a m i cicmczymi * <yesc / d i n k d
n i Y s l i w s k i f i h r u n i j j a l o e j , L) niosa j c i c n i d * stddo j e l e n i , M ) z n i e g o t z e s t o w y c i s k d i n y
d z i k i , \ ) j>roces k s / t a ł t o w a n i a sit- l e i e i i i i j m d w j i ł y w c m erozyinecio d z i a ł a n i a l o j m i e i ą c ego
•.iiiccju * j a k i e s w i d o w i s k o . 1)) nai>oi. P) iKlchy l e n i e k o l b y w s t o M u i k u d o osi l u l * w t e r / c h riie o k r y c i e d a w n u - j noszone pr7.ez c h ł o p ó w
t ł n 7 w i ą 7 d n i e p t o c i m y n a d s y ł a ć d o d n i a 21) maja b r , jjod a d r e s o m : R e d a k c j a , , Ł o w i e c
P o l s k i ' , n i . N « w \ Mwiat ,'ł5, 00-1129 W a r s z a w a . / d o p i s k i e m na k o p c r < i e
Hozi\'wki
limyslowe
\Vsii«l c z y i e l n i k o w . k t ó r z y n a d e s ł ą p r a w i d ł o w o l o z w i ą z a n i c n i z l o s u ) e i i i v i i a ( | n i d t ; - n i e s p m t z i d n k e oiay. piei n a g r ó d k s i ą z k o w \ ' < h,
WIESŁAW
ZIELIŃSKI
PODWÓJNIE
MYSLIWSK retro)
71
DO
EWKI
Kochać dwóch rażeni, a może 1 wiec ej.
Niech cie Ewko nieba strzccją'
Bu I myśliwy (joniac dwóch zajęcy.
\ i f ii|)nkijc' zddnecjo.
(Brunon hr. Kiciński
- Meyer
wiedział mi.
iipolowdl V2
\ecy. (jdy byl
tdtnim rdzein
polowciimi.
po­
że
Zdosnd
Mnw
opoWldddi o 24 7.a\d'
cdch.
- To
chvhd
iiwdżdl. żv tv jes­
teś dwd razy głu­
pszy ode mnie.
WIEŚCI Z A F R Y K I
Marius. stuprocentowy marsylczyk. wrckilz Atryki do rodzinnego miasta. Wlasme siedzi na tarasie
kawiarni i ojiowiada przyjacioloin o swych przygndach myśliwskich.
- To łiylo nad leziorem Uelle. Siedziałem przy
miiiisku, c|dy rapleni zjawia sie całe .stado Iwow.
( hwytam płonące łuczywo, aby zwierzęta nie rzuci­
ły sie na mnie od razu, nasti.'pii!e piawd leka siecjam
po jeden rewolwer, a lewą po drucji rewolwer.
- Hola - wołają przyjaciele - jakże niocjteś trzy­
mać łuczywo I dwa rewolwery? Przecie masz tylko
dwie ręc-e
Niezadowolony .Mdriu.s surowo spocjlada na przyjaciot 1 odpowiada:
Kiedy człowiek ma przed soba stado Iwow to
Sie me liczy / rekami.