1-15 Październik 1973 r.
Transkrypt
1-15 Październik 1973 r.
ŁOWIEC P O L S K I O R G A N P O L S K I E G O Z W I Ą Z K U Ł O W I E C K I L G O D W U T Y G O D N I K NR 19 (1454) 1-15 PAŹDZIERNIKA 1973 CENA ZŁ 3.00 PERSPEKTYWY HODOWLI ZAJĄCA W DOBIE OCHRONY ŚRODOWISKA dr ELEONORA SZUKIEL wielu krajach europe^jskich gospodarka Jowiecka dąży obecnie do intensyfika cji hodowli zwierzyny drobnej, zwłasz cza zajęcy. N i e w ą t p l i w i e czynnikiem u ł a t w i a jącym realizację tych z a m i e r z e ń s ą stosun kowo dobre w y n i k i b a d a ń nad biologią i eko logią tego gatunku. Polskie osiągnięcia na t y m odcinku z a j m u j ą czołową pozycję. Wiele z a g a d n i e ń pozostało jednak dotąd n i e w y j a ś nionych; nie wiemy wszystkiego o zdobywa n i u przez zająca pokarmu w łowisku lub o w p ł y w i e w i e l u c z y n n i k ó w z e w n ę t r z n y c h na jego t » o l < ^ ę rozrodu oraz d y n a m i k ę liczeb ności populacji. Ustalono dotąd, że na liczeb ność populacji duży w p ł y w nuiją m . i n . : typ gleby, klimat, krajobraz, choroby i d r a p i e ż n i k i . Stwierdzono też w p ł y w zasobności po karmowej na zagęszczenie zajęcy; w Polsce najwięcej zajęcy jest tam, gdzie uprawia się buraki cukrowe, l u c e r n ę i rzepak. Nie w i e m y natomiast jakie jest zapotrzebowanie zająca na pokarm.drzewiasty (pędy i kora drzew i k r z e w ó w ) . Faktem jest. że zając poszukuje żeru twardego, który m. in. jest mu niezbędny do ścierania stale o d r a s t a j ą c y c h siekaczy. W f Pod t y m względem, obecne w a r u n k i w ł o wiskach nie są korzystne dla bezkonfliktowej hodowli i zwiększenia liczebności zająca, z l i kwidowano bowiem ś r ó d p o l n e zakrzewienia, k t ó r e s t a n o w i ł y miejsce jego ż e r o w a n i a . Kie dy ujawniły się zgubne skutki odlesien oraz l i k w i d a c j i z a d r z e w i e ń (m. i n . pogarszanie się w a r u n k ó w glebowych, a szczególnie stosun k ó w wodnych) zaczyna się w p r o w a d z a ć za drzewienia śródpolne, zwykle pasowe, k t ó r e są niszczone przez zające zanim zdążą pod rosnąć. W sadach wprowadza się gatunki niskopienne, które są l&Łwo d o s t ę p n e dla zajęcy i nie w y r a s t a j ą z ich zasięgu. Istnieje więc Sta te zagrożenie szkodami. W lasach zaczyna się n a p r a w i a ć błędy prze szłości w gospodarce hodowlanej oraz ograni czać ujemne w p ł y w y zanieczyszczeń przemy słowych na drzewostany; w miejsce jednoli tych lasów iglastych sadzi się 2—3-letnie drzewka liściaste i to p r z e w a ż n i e tych gatun ków, k t ó r e są chętnie zgryzane przez zające. Ponadto, w związku ze wzmożoną akcją ochrony ś r o d o w i s k a naturalnego człowieka coraz bardziej docenia się pozaprodukcyjne, ochnHine i rekreacyjne funkcje lasu, zwięk sza się powierzchnie zadrzewień i zalesień n i e u ż y t k ó w oraz o d n o w i e ń lasu. P r z y w i ą z u j e się ostatnio coraz większą u w a g ę do r e k u l t y wacji t e r e n ó w poprzemystowych oraz tworze. 2 nia ochronnych p a s ó w leśnych wokół rejonów p r z e m y s ł o w y c h . Najczęściej sadzi się drzew ka liściaste, t y m bardziej atrakcyjne dla za jęcy, że często pojawiają się po raz pierwszy w danym rejonie. Obecnie sytuacja jest taka, że w typowo polnych łowiskach zajęczych na ogół brak jest żeru pędowego z drzew i k r z e w ó w , zaś w po bliskim lesie, pasie ochronnym lub sadzie do s t ę p n e s ą młode, aii-akcyjne drzewka hodowanycłi g a t u n k ó w o d u ż y m znaczeniu gospodar czym. Jakkolwiek zajitc jest z w i e r Y ^ i e m s t e p o w y m i g ł ó w n y m jt-^o biotopem Jest pole, co raz częściej peneti-uje on powierzchnie leśne. Jest gatunkiem biirdzo r u c h l i w y m ; jego w ę d r ó w k i do 2 k m u/.naje się za normalne po ruszanie się w areale osobniczym, który wg b a d a ń Piełowskiego wynosi ok. 350 ha, w g Rieck'a ok. 500 ha. Spotyka się jednak często zające w głębi lasu. w odległości paru k i l o m e t r ó w od pól. Z ostatnich badaii kanadyjskich wynika, że przy d u ż y m zagęs7c?eniu jeleni i zajęcy, a malej dostępności żcnj p ę d o w e g o występuje konkurencja w zdobywaniu pokarmu między t y m i gatunkami ;el.>nie i zające zgryzały p ę dy tych samych gatunków, nawet na tej sa mej wysokości p r / y wysokiej p o k r y w i e śnież nej, przy czyni zające zgryzały więcej pędów na 1 ha niż jelenie. P l a n u j ą c i^Jspddarkę h o d o w l a n ą tego ga tunku, nie można obecnie nie u w z g l ę d n i a ć sprawy szkód przez niego po kredowanych, a tym bard^it\i nie można z góry zakładać, że niezbędny ; « r pędowy pobierać o n będzie w okolicznyth uprawach leśnych, .sadach, lub na świeżi. posadzpnych pasach ochronnych itp, W celu uniknięcia konfliktów z innymi gospodarziimt terenu oraz stworzenia dobrych w a r u n k ó w pirfęarmowych dla zająca należy dążyć do wzbogacenia łowiska w drzewiaste gatunki zgryzowe, m. in. przez z a k ł a d a n i e po letek żerowych, w y k ł a d a n i e gałęzi krzewów i drzew. Poletka zgryzowi', karmowe oraz punkty dokarmiania powinny być zlokalizo wane z dala od powieiv.chni. na których rosną atrakcyjne dla zająca gatunki (np. drzewka owocowe lub leśne jak d ą b , buk i jesion). W celu ochrony upraw leśnych robi się pró by sadzenia dla z a j ^ y dodatkowo drzewek zgryzowych, np. karagany, robinii (na terenie GOP). albo z a k ł a d a n i a pasów zaporowych p r z e d uprawami, obsadzonych gatunkami nie chętnie zgryzanymi (w ZSRR). Wymienione p r z y k ł a d o w o zabiegi biologicz ne w d u ż e j m i e r z e mogą być wykonywane przez gospodarzy łowisk, inne — w drodze porozumienia i w s p ó ł p r a c y z pozostałymi u ż y t k o w n i k a m i t e r e n ó w zasiedlanych przez zające. Pozostaje Jeszcze ochrona drzewek spHJSobami technicznymi, a więc grodzenie powierzch ni, owijanie pojedynczych drzewek siatką alt}o i n n y m i m a t e r i a ł a m i , lub traktowanie drzewek chemicznymi ś r o d k a m i odstraszają cymi (repelentami). Są to jednak zabiegi pra cochłonne, kc^ztowne, a w wielu wypadkach m a ł o skuteczne. Na zlecenie Lasów P a ń s t w o wych, Instytut Badawczy L e ś n i c t w a przepro wadził 5-letnie badania nad ochroną drzewek leśnych przed zającem. Spośród kilkunastu repelentów najlepsze efekty d a w a ł Morsuvin, który obecnie jest stosowany w leśnictwie w skali gospodarczej. S m a r o w a ć trzeba pędy za grożonych drzewek do grubości 1 cm oraz do wysokości zasięgu zająca (zimą w zależności od pokrywy śniegu). Ś r o d e k ten nie jest t o k syczny. Naniesiony dość g r u b ą w a r s t w ą (2—3 mm) ogranicza przez k i l k a miesięcy zgryza nie pędów przez zające. Nie chroni jednak w pełni przed zgryzaniem; w wypadku braku i n nych pędów zgryzowycli, pędy smarowane są uszkadzane, z t y m , że częściej są pM^ucane obok sadzonki. Trzeba r ó w n i e ż podkreślić, że jakkcdwiek nie stwierdzono w y r a ź n e j zależno&i między rozmiarami szkód od zajęcy a ich zagęszczę* niem, to jednak przy wysokiej liczebności po pulacji szkody są bardziej dotkliwe, a stoso wane zabiegi ochronne mniej skuteczne. Nie bardzo więc optymistycznie przedsta wiają się perspektywy hodowli zająca, czego zdają się nie dostrzegać najbardziej zaintere sowani. Jeśli nie podejmie się k r o k ó w w celu racjonalnego zagospodarowania łowiska nie tylko w aspekcie pozyskania (właściwe od strzały, zwalczanie szkodników itp.), ale r ó w nież przez wzbogacenie i właściwe zlokalizo wanie bazy pokarmowej, co odciągnie zające od hodowanych drzewek — konflikty będą n a r a s t a ć . Nie można zapominać, że w hierar chii z a d a ń gospodarczych i ochronnych, sku teczne odnowienia lasu, zalesienia, zadrzewie nia terenu oraz uprawa drzew owocowych m a j ą w i ę k s z e znaczenie niż wartości ekono miczne i pozaekonomiczne w y n i k a j ą c e ze zwiększenia liczebności populacji zająca. Drugim czynnikiem, poza szkodami, który związany jest z c z y n n ą akcją ochrony natu ralnego ś r o d o w i s k a człowieka i może mieć wpływ na d y n a m i k ę liczebnc^ci zająca, jest planowana zmiana asortymentu stosowanych w rolnictwie śj-odków ochrony roślin. Zamiast DDT i innych p r e p a r a t ó w chlorowcopochod nych, k t ó r e okazały się niebezpieczne dla zdrowia człowieka (m. i n z powodu długiego pozostawania w organizmach żywych), będą stosowane środki k r ó t k o działające {szybko rozkładające się), ale bardzo toksyczne. W Polsce stosować się będzie m. in. „enolofos" (chlorfenwinfos), związek fosforoorganiczny, który należy do I grupy toksyczności. N a l e ł y prz>'puszczać, że po akcjach chemicznych mo gą w y s t ą p i ć ostre zatrucia zwierzyny, zwłasz cza zwierzyny drobnej. W przyszłości planuje się też powszechne stosowanie w rolnictwie preparatów chemicznych do zwalczania chwastów. W z w i ą z k u z t y m n a l e ż a ł t ^ y zainteresowaić się możliwościami zmniejszenia n i e b e ^ i e czeAstwa zatruć ś m i e r t e l n y c h z c h w i l ą pow szechnego za-«losowania tych ś r o d k ó w . Jed nym z takich przedsięwzięć powinno b y ć od straszanie zwierząt od penetracji traktowa nych powierzchni (np. przez dodawanie do p r e p a r a t ó w specjalnych środków o d s t r a s z a j ą cych). Dobrze by było. żeby zainteresowane i odpowiedzialne za gospodarkę łowiecką w ) a . dze i M^gany włączyły się w sprawy dotyczą ce planowania ł przeprowadzania cłiemicznych akcji w rt^nictwie. Wydaje się więc, że hodowcy zwierzyny współpracując z u2ytkownikami terenów. w c h o d z ą c y c h w skład łowisk, są w stanie s t w o r z y ć korzystniejsze w a r u n k i dla egzys tencji zająca we współczesnycłi środowiskach przez wzbogacanie łowisk w bazę pokarmo wą, a zwłaszcza w żer p ę d o w y z drzew i k r z e w ó w oraz przez przyciąganie zajęcy do femtz. poletek ! p u n k t ó w dokarmiania, zloka lizowanych w polu. Dotyczy to zwłaszcza te renów, gdiie hodowane drzewka (np. w lesie lub w sadzie) .są poważnie zagrożone, Ponad to należałoby dołożyć wszelkich s t a r a ń , aby w m i a r ę możliwości ograniczyć rto m i n i m u m niebezpieczeństwo zatruć zwierzyny drobnej pestycydami, które l>ędą stosowane w upra wach rolnvch. OPINIE - POGLĄDY - PROPOZYCJE - OPINIE - POGLĄDY - PROPOZYCJE P O Ł O S I A C H , C Z A S NA... W czasopiśmie „ C h r o ń m y P r z y r o d ę O j czysta" Czeszyt nr 2 z 1973 r.) ukazał się interesujący a r t y k u ł W i reiUusza 2 u r o w « M e g o pt. ,,0 ^ u t e c ź n ą o d i r o o ę bo brów". Wśród w i e l u cennycli uwag na temat przy szłości hobn w Polsoe, m y ś l i w y c h powinien zainteresować następujący fragment tego artykułu. ^Wydaje się. ś e a c h r o a ę I g—podarta bak m r ą w Palsce n a l d y p o w i ą s a ć i towlcctwtm, ca p m r a H w n k ^ a l e k t e j p i i j s i l o i i l wpfwadalć babra aa Uat^ s w i e n M law•ycb. P a l i U Zwiąaek ł o w i e c k i dyapamjc WBola nrteraciaari ś t e O * t y J ą c j m L O r f a a i n c i a U ieat • • i a l i r i s s w s a i padJeekoi g » • p o d i r i u babtawej, gśjt s s a i i e n a na w t a w i j kaatf a p r a w a d i i ć 4 t mśmk tej s w i e m m y a U tmrskUJ 8 S S , eetem H p s c u t b o w s a l a bodawU". W e d ł u g oficjalnych danycłi, stan b o b r ó w w Polsce na początku 1973 roku miał wyno sić ok. 600 sztuk, jednak autor, opierając się na zebranych m a t e r i a ł a c h , u w a ż a t ę cyfrę za w y o l b r z y m i o n ą i jako ilość bardziej prawdo p o d o b n ą wymienia 350 sztuk, k t ó r e j u i sta nowiłyby stado podstawowe do dalszej, bar dziej skutecznej hodowli. Bóbr jest otMcnie z w i e r z ę c i e m ustawowo chronionym, co m u jednak na dobre nie w y chodzi, gdyż konkretnie nie ma kto n i m się o p i e k o w a ć . Opieka ta właściwie zawieszona jest m i ę d z y Ministerstwem L e ś n i c t w a i Prze myślu Drzewnego, a P a ń s t w o w ą Radą Ochrony Przyrody, w rezultacie czego pewna ilość tych cennych zwierząt ginie corocznie z r ą k k ł u s o w n i k ó w , r y b a k ó w lub rolników. Autor wymienionego a r t y k u ł u straty te sza cuje dość wysoko, chociaż jednocześnie uwa ża, t e rekompensuje j e pewna ilość b o b r ó w , przedostających się na nasze tereny ze Z w i ą z k u Radzieckiego. Niemal identyczna sjrtuacja m i a ł a u nas miejsce z łosiem. P o c z ą t k o w o chroniony t y l ko przez P a ń s t w o w ą R a d ę Ochrony Przyro dy, przeszedł n a s t ę p n i e pod o p i e k ę myśli wych, stając się z w i e r z ę c i e m ł o w n y m . Od tego czasu nastąpił nadspodziewanie szybki Keremla wrerost pogłowia tej z w i n z y n y . dziś s t a n o w i ą cej j u ż przedmiot p o l o w a ń m y ś l i w y c h k r a jowych 1 „dewiaowycfa", a ponadto stale roz szerzającej swój zasięg na dalsze kcnnpleksy leśne, gdzie p o w s t a ł o k i l k a ostoi. Ta opieka m y ś l i w y c h nie tylko nie wyszła łosiowi na złe, ale z ^ w w n i l a m u n a d ł u g i e Łata m o ^ i w o ś ć spokojnego bytu oraz dalszej rozmno ży D l a t ^ iz, j a k pisze Ż u r o w s k i — „ m y ś l i wi d y s p o n u j ą odpowiednim d o ś w i a d c z e n i e m w gospodarowaniu z w i e r z ę t a m i dziko żyją c y m i " — warto maże z a s t a n o w i ć się nad przeniesieniem bobra do grupy zwierząt ł o w nycłi, i z a p e w n i ć m u znacznie pewniejszą o d f>becnej o p i ę t e , a tym samym ograniczyć do tychczasowe straty, t y m bardziej przykre, że wysoko cenione na r y n k u futrzarskim skóry b o b r ó w , w obawie przed odpowiedziahłością k a m ą , na r y n e k ten nie trafiają i w w i ę k s z o ści zostają zmarnowane. C a ł e pogłowie polskich b o b r ó w jest skon centrowane na twenie zaledwie d w ó c h w o j e w ó d z t w : białostodciego i irisztyńskiego. Jeszcze do niedawna zwierzęta te m i a ł y tam dobre warunlti siedliskowe. Obfitość w ó d oraz odpowiednie zapasy świeżej karmy w tamtejszych lasach, nie w s k a z y w a ł y na to, że sytuacja ta m o ż e ulec zmianie na gorsze. O ^ t n i o jednak na tereny bobrowe coraz śmielej w k r a c z a j ą melioracje oraz regulacja r z e ł Ł . k t ó r e p o w a ż n i e zagrażają t y m rzadkim zwierzętom. Bobry t r a c ą odpowiednie d l a siebie siedliska, a osuszone o k s y nie dyspo n u j ą j u ż t a l c ą ik>ścią p o ż y w i e n i a j a k daw niej, co zmusza je do w ę d r ó w ^ w inne oko lice, w czasie k t ó r y c h nierzadko g i n ą . Przejęcie opieki nad bobrem przez Polski Zwiąaek. Łowiecki zapewniłoby mu znośne w a r u n k i bytowe chociażby w drodze prze siedlenia na tereny innych w o j e w ó d z t w , tam g d z i e istnieją jeszcze Motopy o d p o w i a d a j ą c e bobrom, a t y m samym ich żeremia wyszłyby i poza zagrożone melioracjami w o j e w ó d z t w a północne. Skoro Z a r z ą d G ł ó w n y P Z L nosi s i ę * z za miarem sprowadzenia 40 sztuk b f ^ r ó w z BOBRY ZSRR i rozpoczęcia ich hodowli, to c ^ me byłoby w ł a ś c i w e p r ^ tej okazji przejęcie w swoje ręce hodowli i ochrony wszystkich bo^ b r ó w w Polsce, j a k wspcuimialem już, jako z w i e r z ą t łownych. Cłiociaż o d ł ó w b o b r ó w i przenoszenie ich w nowe siedliska pociągnie za s o b ą koszty, j e d n a k ż e w y d a ł o te n i e w ą t p l i w i e się opłacą. Stawłcą jest iHiatowanie zagroaonego gattmku. tak tianłao z w i ą z a n e g o z dziejami ł o w i e c t w a polskiego. Trzeba by j u i teraz przystąpić w z a r z ą dach wojewódzkich do inwentaryzacji u r o czysk n a d a j ą c y c h się do hodowli bobra, w celu zgromadzenia możliwie w y c z e r p u j ą c ^ o m a t e r i a ł u , który pozwoliłby na zaplanowa nie całej akcjL Jedynie tx>włem szerokie rozprzestrzenimie zwierząt w kraju daje możność pomyślnej hodowli. W wypadku nie przystosowania się w k t ó r y m ś 'egionin. po zostaną w d r u g i m , trzecim i dalssydi. Nato miast zgromadzoiie i c h w jednym miejscu w razie j a k i e j ś epizoocji grozi zniszczeniem c a ł e g o pogłowia. Dziś, gdy coraz c&ęiciej n a w i ą z u j e m y do tradycji, bóbr jako zwierzę ł o w n e nie może być nam otwjętny i myśliwi m a j ą niejako moralny obowiązek z a o p i e k o w a ć się nim. B y t on przecież kiedyś, obok żut>ra, najcemitejszą n a s z ą zwierzyną, c h r o n i o n ą tardzo surowymi ddcretami ł u ó l e w s k i m i . J u ż k i l k a pokoleń polskich m y ś l i w y c h nie polowało na bobry. S k ł a d a ł y się oa Ło z a r ó w no specyficzne w a r u n k i łowieckie minionych lat j a k i m«ła liczebność bot>rów v, kraju. Dzisiaj jednak, skoro potrafiliśmy rozwiązać s p r a w ę ż u b r a i łosia, p o w i n n i ś m y z a d b a ć i o bobra, aby c i . co po nas przyjdą, nie ob ciążali nas odpowiedziaInf>icią za dc^uszczenie do jego z a j a d y . Z c h w i l ą , gdy proponowana akcja przynie sie z czasem podobne rezulUty Jak u łosi, m o ż n a będzie myśleć o uwzględnieniu umiar kowanego pozjrskania w drodze o d s t r z a ł u . Leopold PłHiiarnacki Radom FOŁ. w i a d y a U w L s p i n s k i \ I X w M I S T R Z O S T W A P Z Ł STRZELANIU MYŚLIWSKIM IGNACY STACHOWIAK ŚRODEK Strzelectwa Myśliwskiego wojtwództwa katowickiego położony jest wśród pięknej zieleni w Siemianowicach — Bańgowie. Aż trudno uwierzy*;, że jeszcze parę lat temu było tu wyrobisko pol^opalnianej piaskow ni, przypominające księżycowy krajobraz. Czyny społeczne nnyśliwych • oraz materialna pomoc różnych instytucji i przedsiębiorstw wojewódz twa katowickiego przywróciły do życia nieuży tek, a wielkiej aglomeracji górnośląskiej i całe mu województwu stworzyły piękny i bardzo po trzebny w tym regionie obiekt, służący szkoleniu strzeleckiemu nie tylko myśliwych. Na tej to zielonej strzelnicy odbyły sie w dniach od 31 sierpnia do 2 września br. I X Mistrzostwa PZL w strzelaniu myśliwskim, nad którymi honorowy patronat objął członek Rady Państwa, przewod niczący Prezydium WRN w Katowicach, generał Jerzy Ziętek O Ostatniego dnia sierpnia o godzinie 9.00 nastą piło otwarci - zawodów przy udziale gości hono rowych — pr. "J.=tawicieli wojewódzkich i miej scowych instancji partyjnych, władz administra cyjnych i organów PZL z całego kraju. Przy dźwiękach marsza górniczej orkiestry kopalni ..SiemianowiLe" przemaszerowały i ustawiły sit, przed grupą honorowych gości strzeleckie reprez::ntacje wszystkich województw, poprzedzane przez kolegium sędziowskie. Zastępca przewod ni-.'..icego komitetu organizacyjnego Mistrzostw łowczy wojewódzki w Katowicach, kol. mgr Józet Żukowski powitał gości i uczestników zawo dów. Okolicznościowe przemówi* nie wygłosił, a następnie otwarcia mistrzostw dokona) prze wodniczący komitetu organizacyjnego, prezes WRL w Katowicach, koi. mgr Leon Frąckiewicz. Punktualnie o godzinie 10.00 rozpoczęty sif> strzelania konkursowe w kla.sie powszechnej, które trwały przez dwa dni. Do zawodów stanę ło 90 strzelców, zorganizowanych w 18 pięcio osobowych zespołach wojewódzkich. Reprezentowan*' byty wszystkie województwa, a gosp<idarze, zgodnie z przyjętą zasada, wystawili dwu zespoły. Po pierwszym dniu strzL-lań prowadził zdecydowanie zespól województwa łódzki<;go. który już dwukrotnie zdobył pierwsze miejsti; (1968 r. i 1969 r.), wszystko wskazywało na to. że nagroda przechodnia Mistrzostw — puchar Zarządu Głównego PZL — powędruje na stale do Lodzi. Drugiego dnia jednak zabłysnął wysoką formą ze.-ipół województwa poznańskiego, osią g a j ą c ponad 80 proc. możliwych punktów i wprowadzając czterech .swych strzelców do kla sy mistrzowskiej oraz zdobywając po raz pier wszy puchar przechodni. Wyniki końcowe w kla sie powszechnej przedstawiają sit; na.stepująco: Zespuluwo: 1. Poznań <M. Franczak. L. H i l debranski. H. Jachimowicz. St Radzimski, R. Szczerkowski) - 402/500 2. Lódź (W. Hamerszmidt. Zb. Ja necki. W. Klitowski. Zb. So wiński, M. Trubowicz — jr) - 389 :i. Kraków (J. Kolarczyk. P. Kotucha, Zb. Kysiak. W! Lenarłowicz. W, Szamrej) 375 4. Bydgoszcz 374 5. Warszawa 373 t>. Katowice 1 361 7. Zielona Góra 360 8. Rzeszów 359 9. Szczecin 3M 10. Białystok 346 11. Kielce 344 343 12. Lublm 13. Katowice I I 342 327 14. Olsztyn 15. Opole m 16. Gdańsk 322 17. Wrocław 314^ 311 18. Koszalin - 4 \ pkt. pkf. pki. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. Indywiduslnłe: 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28. 29. 30. Henryk Jachimowicz — Poznań Marek Franczak - Poznań Wiesław Kwaśniewski — W-w a Zbigniew Janecki — Lódż Wiesław Klitowski — Lódź M. Trubowicz (jr) - Lódź) * Tadeusz Orlewski — Rzeszów A. Nicbieszczański - Rzeszów Wacław Swiderski - Białystok Marcin Pazde] — Warszawa Henryk Walczak - Szczecin Sl. Tarkowski — Bydgoszcz Zbigniew Halski — Wrocław R. Szczerkowski — Poznań B. Wiśniewski - Bydgoszcz W. Czajkowski — Szczecin Stefan Kłębek - Olsztyn Zygmunt Gremłik — Katowice Witold Szamrej — Kraków Władysław Glista - Kielce Jan Kolarczyk - Kraków Piotr Kotucha - Kraków Maciej Żebrowski - Katowice B. Mączkowski - Bydgoszcz Zbigniew Ky.siak - Kraków Micha) Junak - Lublin Stanisław Radzimski - Poznań Zbigniew Sowiński - Lódż Marek Dąbrowski - Warszawa Edward Witter — Rzeszów - 86 - 84 - 84 - 83 - 82 - 82 - 87/100 pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. 81 pkt. 81 pkt. 81 pkl. 81 pkt. 81 pkt. pkt. 80 80 pkt. 80 pkt. 78 pkt. 78 pkt. 78 pkt. 77 pkt. 77 pkt. 77 pkl77 pkt. 76 pkt 76 pkt. 76 pkt. 76 pkt. 75 pkt. 75 pkt. 75 pkt. 75 pkt. nowo kreowanych by) Marek Franczak z Poznania - 65 pkt. przed Henrykiem Jachimowiczem również z Poznania i Adamem Niebieszczańskim z Rzeszowa - po 63 pkt. Zająca najlepiej strzelał znowu zespół Poz nania — 89 pkt., przed zespołem Warszawy — 7S pkt. zaś indywidualnie czyste serie po 20 pkt. o. siągnęli: Henryk Jachimowicz i Leon Hildcbrański obaj z Poznania oraz Adam Niebieszczański z Rzeszowa. Na osi myśliwskiej najlepszy byJ także zespól Poznania - 84 pkt., a drugi, zespól Szczecina — 82 pkt.. zas uidywidualnie po 19 pkt. uzyskali Zbigniew Moczydłowski z Białe gostoku, Franciszek Amroży z Bydgoszczy. Mie czysław Trubowicz z Lodzi, Tadeusz Rudziński z Olsztyna i Jan Wysocki z Wrocławia. Na kręgu myśliwskim przodował zespól Krakowa - 92 pkt. przed Katowicami 90 pkt. i Łodzią pkt.. a indywidualnie po 20 pkt. zdobyli Witold Szam rej z Krakowa i Mieczysław Trubowicz z Lodzi, Do rzutków na przelotach najlepiej strzelały ze społy Poznania i Szczecina — po 47 pkt., a indy widualnie aż 24 strzelców strzelało czysto, osiiigając po 10 trafień. W strzelaniu kulami przodował zespół Lodzi 110 pkt., drugi był zespól Warszawy - 105 pkl.. zaś indywidualnie najlepszy był Bogdan Wiś niewski z Bydgoszczy - 26 pkt. przed Wiesławem Klitowskim z Lodzi — 25 pkt. Do dzika w prze biegu najlepszy wynik uzyskał zespół l ^ d z i 64 pkt-, a po 59 pkt, zespoły Poznania, Warszawy i Zielonej Góry. Indywidualnie w strzelaniu do dzika po 16 pkt. zdobyli Bogdan Wiśniewski z Bydgoszczy i Hubert Niestrawski z Zielonej Gó ry, zaś po 15 pkt. uzyskało dalszych pięciu strzelców. Do rogacza najlepiej strzelał zespół Kielc 47 pkt.; zespoły Lodzi i Warszawy uzy skały po 46 pkt. Indywidualnie aż 20 strzelców zrobiło czyste lierie po 10 pkt. Tak więc mieliśmy już 30 mistrzów strzelectwa myśliwskiego, stanowią cych trzecią część wszystkich strzelających: tego jeszcze nie było! Wobec tak wysokich wyników w kla^iie pow szechnej, oczekiwano, co też pokażą następnego dnia. w niedziele, mistrzowie w strzelaniu my śliwskim. Nie zawiedli — i 2 września dali nam pokaz strzelania na najwyższym poziomie mi strzowskim, Śrutem najlepiej strzelał zespół Poznania, któ ry uzyskał 303 pkt.. następnie zespoły Krakowa (287) i Lodzi (279). indywidualnie zaś najlepszy W klasie mistrzow.skiej strzelała w tym roku rekordowa ilość - 77 zawodników, z których 48 występowało w ramach szesnastu Irzyosołjowych zespołów wojewódzkich. I'n'.vitani'" ur-^estnlkrtw Mislrzoi-lw fol. t\v;in<iv, ski oto wyniki w tej klasie: Zespołowo: Poznań w składzie: M. Fran czak. M. Głyda, J. Kobyliński - 274/300 Warszawa w składzie: W. Auterhoff. L. Królikowski, H. Osuehowski - 264 Rzeszów w składzie: W. Ma łecki, A, Rołlnik, Z- Ziobrowski 254 Katowice 252 Bydgo.szcz 252 Kraków 251 Lódź 250 Zielona Góra 247 Opole 243 Olsztyn 240 Gdańsk 235 Wrocław 235 Szczecin 230 Białystok 224 Lublin - Kieicf 221 Katowice 211 pkt. pkl. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt, pkl, pkl. Indywidualnie: 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. Janusz Kobyliński - Poznań Wiesław Jaskólski - Katowice Wiesław Auterhoff - Warszawa Mirosław Franczak - Poznań Leszek Królikowski - W-wa Adam Maiyjewicz - Kraków M. Trubowicz (sen.) - LÓdź Michai Glyda - Poznań Marek Franczak - Poznań Walenty Małecki - Rzeszów Janusz Tuszkowski ~ Olsztyn Andrzej Przewoski - Bydgoszcz Emil Mess - Wrocław ~ ~ - 95/100 95 92 92 88 88 87 87 86 86 85 85 B5 pkl. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkt. pkl. pkt. pkt.^ pkt. pkt. pkt. Na krt;gu m y ś l t w s k i m sirzels mistrz w klasie powszechnej Fol, A. lwa;iow.^ki Fot. A, lwano<A$ki Śrutem najlepiej strzelał zespól Poznania ~ 195 pkt., przed zespołem Warszawy — 193 pkt.. a indywidualnie Wiesław Auterhoff z Warszawy — 69 pkt., który w całym strzelaniu śrutem „zgu bił" tylko jeden jedyny punkt na osi myśliw skiej. Zająca w przebiegu najskuteczniej strze la! zespół Poznania — 57 pkt. przed zespołem Opola — 56 pkt., zaś indywidualnie sześciu strzelców zrobiło czyste serie po 20 pkt. Na os! myśliwskiej pierwszy by! ztspól Lodzi — 56 pkl.. a drugi zespół Gdań.ska - 54 pkl.. zaś indywidijalnie, czysto, po 20 pkt. osiągnęli: Wiesław Ja skólski z Katowic, Tadeusz Pawlak i Stefan Litkiewicz. obaj z Lodzi. Na kręgu myśliwskim tryumfował znowu zespół Lodzi - 58 pkt., przed zespołami Poznania i Warszawy - po 56 pkt.. zaś indywidualnie ośmiu strzelców wystrzelało czysto serie po 20 pkt. Do rzutków na przelotach (bażantów) bezbłędnie strzelał zespół Poznania, osiągając 30 pkt, na 30 możliwych. Po 29 pkt. miały zespoły Bydgoszczy. Warszawy i miesza ny zespół woj. lubelskiego i kieleckiego. Indy widualnie czyste .serie po 10 pkt. wy.strzt-lalo 27 strzelców. Kulami najltpiej -iirzelat zt.-Npol Katowic - HI pkt. przed zespołem Poznania - 79 pkt. Indywi dualnie bezbłędnie strzelał Wiesław Jaskólski z Katowic, który w obydwu konkurencjach kulo wych mial czyste serie. W strzelaniu do dzika pierwszy był zespól Katowic - 53 pkt., a drugi zespół Poznania — 32 pkt., indywidualnie zaś 20 pkt. miał Wiesław Jaskólski z Katowic, a po 19 pkt. Adam Matyjewicz z Krakowa, Erwm Klisz z Katowic, Janusz Kobyliński z Poznania i Artur Rollnik z Rzeszowa. Do rogacza bezbłędnie .'strze lały zespoły Opola i Zielonej Góry — po 30 pkt.. indywidualnie zaś aż 32 strzelców miało czyste serie po 10 pkt. Kol. Wiesław Jaskólski z Katowic ustanowi! nowy rekord wieloboju myśliwskiego — 95 pun któw na UW możliwych, bijąc poprzedni rekord kol. Jana Modrzyńskiego z Bydgoszczy, wyno szący 93 pkt.. a ustanowiony na V I I I Mistrzo stwach PZL 1972 roku w Krzywiniu. Rekord kol. Jaskólskiego wy:uwnal w godzint; po jego usta nowieniu kol. Janusz Kobyliński z Poznania. Świadczy to dobitnie o wysokim poziomic tegorocznyel\ mistrzo-stw. zważywszy, żo wynik ze.szIfliocznegn zwycięskiego zespłjłu plasowałby go obecnie na I I miejscu, a zeszłoroczny mistrz mi strzów byłby teraz na I I I miejscu. Szczególnie jednak wzrost poziomu umiejętności strzeleckich widać na przykładzie wyników klasy powszech nej. Tutaj zeszłoroczny zwycięski zespól zająłby osiągniętym wynikiem (344 pkl.) dopiero KI miejsce (!), a indywidualny zwycięzca w tej kla sie (79 pkt.) - X V I miejsce. Wymowt; posiada również wpiowadzenie do klasy mistrzowskiej nie notowanej dotychczas ilości M slrziiiców, któ rzy, osiągając wyniki od 75 pkt, wzw.vż, uzyska li tytuły i odznaki mistrzów w strzelaniu my śliwskim. Trzeciego dnia zawodów o godzinie 17,00 rozpo częta- się uroczystość zakończenia Mistrzostw. RewelacM zawodów byt zespól woj. poznańskiego Przy dźwiękach marsza orkiestry górniczej prze maszerowały w kolejności zajętych miejsc ze społy wojewódzkie i ustawiły się przed oficjal nymi gośćmi i kierownictwem zawodów. Do zgromadzonych zawodników i publiczno.sci prze mówił przewodniczący Komitetu Organizacyjne go Mistrzostw i prezes Wojewódzkiej Rady Ło wieckiej w Katowicach, mgr Leon Frąckiewicz, który wskazał na wagę imprezy w okresie j u bileuszu 50-lecia PZL i propagandy łowiectwa wśród społeczeństwa oraz podziękował tym wszystkim, którzy przyczynili się do uzyskania tak doskonałych wyników i sprawnego przebie gu zawodów. Następuje moment ogłoszenia wy ników przez s(>dzicgo głównego oraz wręczenie nagród i dyplomów zwycięzcom, którego doko nują przewodniczący Zarządu Głównego PZL. dr Jerzy Krupka i prezes WRL w Katowicach, mgr Leon Frąckiewicz w asyście łowczego wojewódz kiego, mgra Józefa Żukowskiego. Zwycięski zespół Poznania otrzymał z rąk dr, J. Krupki puchar przechodni Zarządu Głównego PZL oraz dyplom. Dyplomami nagrodzono rów nież przodujące zespoły Lodzi i Krakowa. Zaj mującemu w klasyfikacji V I miejsce zespołowi Katowic wręczono puchar, ufundowany przez ,.Animex". Puchar ten stanowić t)ędzie nagrodę przechodnią dla zwycięskiego zespołu w zawo dach rozwoju strzelectwa myśliwskiego na Zie miach Południowych, które z inicjatywy aktywu katowickiego organizowane będą co roku. Przo dujące zespoły w klasie mistrzowskiej — Poznań, Warszawa i Rze-szów otrzymały również dyplo my. Zwycięzca w klasie powszechnej, kol. Hen ryk Jachimowicz z Poznania otrzymał sztucer z lunetą - nagrodę ufundowaną przez Prezesa Ra dy Ministrów, Piotra Jaroszewicza, a zwycięzcy w klasie mistrzowskiej, kol. kol. Janusz Koby liński z Poznania i Wiesław Ja.skól.ski z Katowic cenne nagrody ufundowane przez ministra Obro ny Narodowej oraz ministra Ltśnictwa i Przemy słu Drzewnego, Ponadto tradycyjnie już, dwudzicstu przodujących strzelców otrzymało nagrody rzeczowe, a wszyscy uczestnicy okolicznościowe znaczki i upominki. Opuszczenie flag z masztów, przy dźwiękach hejnału myśliwskiego .,Darz Bór" zakończyło I X Mistrzostwa PZL w Strzelaniu Myśliwskim. pik Ignacy Stachowiak 5 . NA KULAWY SZTYCH • NA KULAWY SZTYCH . M AM znajomego, który wprawdzie nie jest myiliwym, ale się wtrąca. Dawny mi czasy uważał mnie za krwawego zbójcę, wandala, sadystę mordującego dla przyjemności — oskarżał mnie o wszystko, co nam, myśliwym, zarzucają ludzie, którzy so bie sąd o przyrodzie wyrobili na podstawie lektury rzewnych opoiciastek o zajączkach i sarenkach. Jakoś go w końcu oswoiłem, do prowadziłem do jego świadomości elementar ne prawdy o życiu zwierząt, funkcjonowaniu przyrody i o roli człowieka w jej mechaniz mie, zgrzytającym od cywilizacyjnej korozji. Złagodniał, ale pozostał nieufny i przy każdej okazji szuka dziury w całym. ^ Ilekroć do mnie przyjdzie, przegląda nu mery „ Ł o w c a " t czepia się. Ostatnio zająt ńę dytkusją nad zmianami regulaminu polowań. Nie miał o niej pochlebnego zdania. — Chodzi o to, aby polowanie było i sku teczne i przyjemne, a wy r o b i c i e z ttgo ce remoniał, przywiązując wagę do Titetftotftycfi szczegółów i wykłócając się o nie. Ot, na przykład zastanawianie się, gdzie ma staujoć prtnradzący polowanie. Je$t to zupełnie pozbawit>ne sensu. Człowiek trzeźwy, jak ja, za poznając się z waszymi sporami dochodzi do wniosku, ie starsi panowie bawią się w In dian. No i któryś z kolei raz m u s i a ł e m m u tlumaczyć podstawowe sprawy: że od regulami nu zależy nie tylko skuteczność polowania, ale przede wszystkim bezpieczeństwo, że mecha nizm polowania musi funkcjonować bezbłęd nie, bo jeśli zacznie zgrzytać, to i atmosfera robi się nieprzyjemna i wypadek zdarzyć się może. Jednakże, choć go z n o w u fi z n o w u nie do końca! przekonałem, jego wywody nie spły nęły po mnie jak woda po gęsi. Zasiały we mnie rozmaite wątpliwości,.. Co do prowadzącego polowanie... Są tu trzy możliwości. Albo będzie stawał tak, jak dyk tuje kartka, którą wylosował — c o wydaje się '. Ki:*^ardziej demokratyczne, zgodne z nadrzęd ną zasadą równych szans dla każdego uczest nika polowania, albo, po rozprowadzeniu my śliwych, będzie zostawał na flance — c o może traktować jako dyskryminację, bo nie wszys cy lubią stanowiska flankowe, a w dodatku zajmowanie wciąż tego samego miejsca w każdym pędzeniu czyni polowanie monoton nym; albo wreszcie będzie zajmował takie słanouisko, jakie — jego zdaniem — pozwa la mu najlepiej panować nad przebiegiem pę dzenia. To ostatnie rozwiązanie budzi najwię cej kontrowersji, ponieważ prowokuje podej rzenie, że prowadzący będzie l u y b i e r a l s o b i e s t o T i o u ł i s k o U! i n t e r e s i e nie publicznym, lecz prywatnym, uzyskując większe szanse niż i n n i koledzy. NA KULAWY SZTYCH • strzału. Gdy mu zarzucaTio, że dany miot trze ba brać zupełnie inaczej, cierpliwie argumen tował, że jednak właśnie tak, bo... Wiemy, przecież, że uzasadnienie zawsze się znajdzie, bo albo pod wiatr, albo z wiatrem, albo pod słońce, albo wzdłuż bruzd, albo pod górę, al bo... Przykład ten, choć przyznaję, doić wyjąt kowy, dowodzi, że rozwiązanie formalne, sa mo w sobie trafne lub nietrafne, wcale nie przesądza o rezultatach. Wynik zależy od te go, jaką treścią się je wypełni. Jeśli prowa- Rzadko się zdarza udane polowanie zajęcze w mniej n i i 8 strzelb. Przy dobrym stanie zająca i na płaskim polu, strzelb powinno ttyć kilkanaście. Ale w terenie pagórkowatym, z licznymi remizami, gdzie się bażant trafia, można by, jak sądzę, strzelać zajączka i w mniej niż sześć strzelb... Podsumowując, trzeba atu-ierdzić, że iiczba strzelb na zajęczym polowaniu w jednych warunkach powinmi być większa niż sześć, a w innych może być mniejsza, bo od niczego innego, tylko właśnie od tych warunków za leży zaróteno minimalna, jak optymalna licz ba m y i l i w y c h . Czy zatem potrzebny jest prze pis regulujący liczbę minimalna? Wydaje m i się, że nie. A skąd się ten przepis wziął? Były czasy, kiedy polowało się na pomyka i kiedy trze ba było w intencji poprawienia zajęczego po głowia odzwyczajać myśliwych od wszelkich innych sposobów polowania, niż pędzeniami. Wtedy potrzebny byl rygor jakiegoś prze pisu. Dziś jednak kiedy o polowaniu na po myka wszyscy już, prócz najstarszych kole gów, zapomnieli, fygor przestał mieć sens — a tym samym sztywne ustalenie minimolnej ilości strzelb po prostu przestało być potrzeb ne. Wystarcza, jeśli tę m i n i m a l n ą liczbę, po dobnie jak rozwiązania w i e l u innych spraw nie objętych ścisłymi przepisami dyktować tfędą ogólne zasady, warunki terenowe, po trzeby i możliwości koła. Sądzę bowiem, że w tym przypadku nie musi już nas prowadzić za rączkę przepis regulaminu. Jesienny poranek Fot. H . HUbner Zbigniew Siedlecki Reguły gry Mnie o s o b i i c i e jest wszystko jedno, gdzie stoi prowadzący, byleby dobrze prowadził polowanie. Nawet gotów jestem przyznać mu premię w postaci wyboru stanowiska, pod warunkiem, że to się przyczyni do sprawniejszego przebiegu polowania. Ale problem raz postawiony domaga się rozwiązania. Kiedy się zastanawiałem nad rozwiązaniem optymalnym, przypomniał mi się pewien ko lega. Dawniejszymi czasy był on łowczym w jednym z dobrze m i znanych kół i zawsze sam prowadził polowanie. Było to koto niezbyt zgodne, a prawdę powiedziawszy nawet kłó tliwe. Twardo przestrzegano zasady, że pro wadzący staje wedle kartki. Kiedy zaproszono mnie tam pierwszy raz zauważyłem, że pędzenia niekiedy zakładane są dziwnie, inaczej, niż by wskazywał zdrowy rozsądek, co byto widoczne nawet dla mnie, nie znającego łouHska. Dyskretnie zagadnąłem przyjaciela nałeiącego do wspomnianego fcola: — Wydaje mi się, ie u was pędzi się « icto*em i pod włos... Zaimial się i tryjoiiuJ te czym rzecz: — Nasz prowadzący jest genialnym rach mistrzem, strategiem, taktykiem itd. Zawsze orifanizuje pędzenie tak. żeby zwierzyna szła na niego, żeby jego stanowisko było najtepszym stanouńskiem. Ogromnie musi się i tym gimnastykować ~ ule mu to wychoilzt. dzący jest chłopem łcoleżetwfcim, etycznym i dbającym o swoją reputację — m o ż n a m u po zwolić na w y b ó r dowolnego stanowiska; jeśli jest cwaniafciem. to i stając wedle kartki po trafi kolegów oszwabić... Weźmy inny przepis, również dyskutowa ny — ustalenie minimalnej liczby uczestni ków polowania na zające. Krytykuje się go — i słusznie — w przypadku pędzeń leśnych, kiedy to zajączek poiiobnie jak lis, pojawia się na okmsę, przy czym z reguły chodzi o pałowania o niewielkiej liczbie m y ś l i w y c h , bo yromadne wchodzenie do lasu mierne daje wyniki. Ileż to razy zdarzyło mi się, że z miotu, w którym miały być dziki, wyskakiwał zajączek, napraszając się o strzał, a strzelać nie mogłem, bo było nas czterech czy ptęcńi. Przepis ten nie ma sensu w odniesieniu do poloti»itV leinych — ale czy ma sens w odniesie niu do polnych? Nieftrawdopodobne, ate jednak prawdziwe. V) potwierdzone wynikami: rzadko się tam :darzato, żeby prowadzący nie byt k r ó l e m po''••ioania. Oczywiście, nie pudtowal, strzelał świetnie — ale też najwięcej mial okazji do Proszę sobie wyoimizić polne pędzenie z udziałem tylko trzech czy czterech myśli wych. Przecrież, cho<^t>v stawali o ponad sto metrów, jeden od drugiego, zajmą zbyt krótką linię, ałiy zające musioty na nut wychodzić — 6 1 wszystkie ujdą na boki. Co więcej, polotuanie w sześciu też stoi pod zruikiem zapytania, bo też linia jest zbyt krótka. W łowisku z do brym zającem jest to papranina, marnowa nie terenu, który w sześciu nie może być po rządnie opolowany. Zastanawianie się nad minimalną liczbą strzelb przypomina mi rozu^ożanid sofisty Protagorasa na temat tłu mu. Ile osób tworzy tłum? Sto? No a 99? Też tworzy t ł u m ? No to 9S... I w końcu dochodzi się do paradoksalnego wniosku, że np. 30 osób to jeszcze tłum, ale 29 to już nie... A w ogóle to mi się wydaje, że tendencja do regulowania każdej sprawy drobiazgowy' mi przepisami mija się z celem. Nie tylko dlatego, że każdy przepis możno obejść, o i m drobniejszy przepis, tym mniejsze skrupuły. Także dlatego, że rozrost liczebny p r z e p i s ó w utrudnia z a p a m i ę t a n i e i c h (a niewielu myśli wych ma adwokackie głowy) i, co więcej, au tomatycznie je dewaluuje. Repulamin polo w a ń będzie tym lepszy, im będzie szczuplej szy, im jego przepisy będą zwięźlejsze, ogól niejsze, jaśniejsze, im bardziej będą się od w o ł y w a ć do nadrzędnych zasad i po prostu do zdrowego rozsądku. Od tej reguły u c z y n i ł b y m jednak jeden wyjątek: przepisy dotyczące bezpieczeństwa na polowaniu. T u i szczepółowość jest po trzebna i żelazny rygor w egzekwowaniu. Dobre przepisy repulominu mogą się przyczy nić — i miejmy nadzieję, że się przyczynią — do ograniczenia liczby wypadków na polowa niu. Ale tylko n a i i f n i mogą sądzić, że je wy eliminują. Wypadki zdarzały się i będą się zdarzać przy każdym reflulominie — oby rza dziej. Szczegółowe przepisy bezpieczeństwa na polowaniu są potrzebne nie tylko dla za pobiegania wypadkom, ale i w celu stwo rzenia sytuacji, w której po wypadku można będzie w sposób nie budzący w ą t p l i w o ś c i ocenić stopień winy czy to myśliwego, który jest sprawcą b e z p o ś r e d n i m , czy to p r o w a d z ą cepo polowonie — j e i l i ten, zantedbujt^ egzekujowania przepisów regulaminu, pośred nio się do wypadku przyczynił. Przepisy do tyczące bezpieczeństwa na polowaniu po winny więc datoać myśliteym przeświadcze nie, że retpektoioanie ich jest rćnenoznaczne z zapewnieniem sobie prawnej ochrony w ra zie nieszczęścia. I naleomifc jeszcze jedna uwaga. Oczywiś cie kaidy reJ^Blomin stwarza pewien ceremoniał, który widzowi patrzącemu z boku moie wydaipać się niepoioożny t ń n i e s z n y . Nie po winniśmy się ty.r. przejmować, bo na polowa n i u zawsze o b o w i ą z y w a ł j a k i i ceremoniał. Na wet w czasach najbardziej zamierzchłych, z których pozostały nam tylko znaleziska arche ologiczne i m a l o w i d ł a na ścianach jaskiń, o tym ceremordale świadczące. 50 LAT PZŁ ŁOWIECTWO NA DOŻYNKACH Tegorocine dożynki woi«wódzkie zorgonizowooe w Pyskowicoch w niedzielę 9 wrzeinio bf. róż niły się od dotychciosowych m. in. tokże tym, ł e po raz pierwszy pokazono udział myśliwych regio. nu gliwickiego w o..i(igniędach gospodorciych po wiatu ofoz w ochronie środowisko. Powilon PoMriotowej Rody Łowieckiej wyróżniał itą zarówno ar chitektoniczno-plastycznym rozwłqzaniem jak i tr«icio ekspozycji. No płonsioch wyeksponowano efekty gospodarcze - łloić i wartość pozyskone] oroz dottorczonej do punktów skupu zwierzyny oraz odłowionych no eksport żywych zojęcyWkłod w ochronę środowiska obraiowały liczby zakupionych przez koła łowieckie bożontów i ZOięcy wpuszczonych następnie do łowisk powiotu gliwickiego oraz iioić karmy rozprowadzonej pizer myiliwych w terenie dla kuropatw, boianU>w. za jęcy oroz dzików i rwierryny płowej w losach. Sdcreun KW HZPK nta* Inl. St. CieAUk pncd p*wUtmera PBŁ Pawilon zwiedzili z zointeresowoniem Sekretorz KW PZPR w Katowicach tow. mgr inż. Stanislow Cieślik i I Sekretarz KP PZPR w Gliwicach tow. mgr inż, Jon Jonosz, którzy w towarzystwie gospo darzy dożynek oraz pozostałych przedstowiciel) władz powiotu i miosto o««M>rzyli calq wystawę. Pawilon myśliwski powstot w czynie tpolecznym. przy czym szczególne »łowa uzr>onta i podziękowonio nołeżg się autorowi rozwiązonio płostycino orchitełitoniczrtego mgr. iru. Ofch. Fr. Solichowi i innym pracownikom Biuro Proł- Górniczych w Gliwicoch omz i n i . L. Witeckiemu z nodleśnictwo Rujłziniec, który w swoim zespołem wykonał koostfukcję W doborze plonsz i fotografii oroz eki ponatów korzystano z focłwwej konsultocji mgr, inż. J. Dylewskiego (mpótorgonizatoro stoisko pol. tkiego iwiotowej Wyrtowy ŁowiM^iej w Boriinic - 1937). Akcentem podkreśło|qcym jubileusz SO-lecto PZŁ było dużo kopia idjęcio z „Łowco Polskiego" pnedftawiajaca udzioł premiera Piotra ioroszewiczo w uroczystościoch (ubileuizowych w Wo.isawia. Ekspozycjo łowiecko no wojewódzkich dożyn kach byto udanq propogondq wtęzi myiliwych z rołntkomi i leśnikami. HODOWiiA R A M I sic o pói miliona drzew włąexcnlem się dfl akcji d o r t a r c u i ą miededajnarch dla rolnictwa ptactwa. Ce 1 i kriewów. Rachunek rkwnomicuiy pnwmawia za iak aajnersas^ia ladnewletk. Zresztą nie tylko o z w ł c n ę U tu ehodxi, luitcwy prccciei kwiatów dla pncsól. miejsc |ę«owycli dla d r » b a ^ , yetrlccsnef* sadsM? — Róła — Najlepsze sa wszystkie odmiany rozmącę dziko w polu. Nie spełniają Jednak roli karmitiela. jeżeli rosną przy drogach, w polu na miedzach itp. Te właśnie róże przesadzone do remiz dają dobrą osłonę i pożywienie dla bażantów. Wykopywać najlepiej krzewy młode, jednak z bryłą ziemi i dobrym ukorcenteniem, poniesiony trud opłaci się, bo przy dobrym po sadzeniu i w dobrych warunkach krzewy owo cują Już po roku. Z innych gatunków można po lecić różę wielokwiatową (Rma multinora) krzew t>ardzu wy.sokt. Róża ta jest odporna na mrół, nie ma specjalnych wymagań gletMwycli. obficie owocuje. Rozmnażanie — Jak wyżej lub przez aiew na sion wiosną (nuu-zec - kwieciefi) po uprzednim ich dołowaniu przez okres 2 tygodni. — Tarnina — krzew ciernisty niewybredny w uprawie, odporny na mróz i .suszę, spełnia zna komitą rolę dot»'ej osłony dla zwierzyny na obrzeżach remiz i uroczysk leśnych, na nieużyt kach. Bażanty i kuropatwy z upodobaniem prze bywają pod chłoną tarniny, przy czym tkaianty chętnie zajadają jej owoce. Rozmnażanie z odrostów korzeniowych lub przez wysiew nasion wiosną po zadołowaniu na okres zimy, — Jarzębina — Bardzo cenny gatunek tak w łowisku leśnym Jak i polnym. Owoce zjada wsz<;lka zwierzyna. Pędy są chytnie zjadam.' przez zwierzynę płową. W ocienieniu mniej owocuje. Rozpowszechnianie przez posadzenie sadzonek wiosiui lub w Jesieni, a także przez posiew nasion. ~ CIór — wszystkich odmian zupełnie dobrze się udaje na gleljach piaszczystych, jak i podmo kłych. Jagody zjada wszelka zwierzyrui, bażanty z upodotłaniem wygrzebują opadłe nasiona na wet spod śniegu. Rozpowszechnianie przez po sadzenie sadzonek wiosną lub na Jesieni, bądź też przez wysiew nasion Jesienią po ztnorze. Posiane nasiona kiełkują dopiero po dwódi ła tach, Lubi stanowiska nie ocienione. Sadzonki, zwłaszcza młode, powinny być chronione, ponie waż cłtętnie są zgryzan<« przez zające i zwierzy nę płową. — I r n chińska (Cotimeasier dłvarifcaU>. Krzew udaje się nawet na piaskach, dotirze zno si zimę. nie lubi ocienienia. Ładnie się rozkrzewia, owoce są walcowate, wietkoici owoców ja rzębiny, ciemno-czerwone. zimują na krzewie, są chętnie zjadane przez wszelkie ptactwo łow ne i nielowne. Nazwę łacińską podaję dlatego, że z w i r i u od mian tego gatunku I dla celów łowieckich ten uważam za najodpowiedniejszy. Rozmnażanie przez .sadzenie sadzonek zakupionych w zakła dach szkółkarskich. - Ognik ciernisty (Pyrmcmatha ceccinea). Gę sty krzew zimoziclony, wysokość do 3 m. Pędy cienkie, cierniste. Owoce wielkości grochu, okrągłe. t>arwy pomarańczowej są chętnie zjada ne przez ptactwo, zwłaszcza bażanty. Ognik Jest niezupełnie odporny na mróz. Rośnie dobrze n-i różnych typach i rodzajach gleb. Jc-cz dostatecz nie wilgotnych i dobrze luutonecznionych. Roz powszechnianie przez zakup sadzonek (dość trudny do przyjęcia) lub przez wysiew nasion, jednak po jednorocznym prwchowywaniu w piasku przy odpowiedniej temperaturze i wiłgotnóćci. — Kałlaa — udaje się na każdej glebie w i l gotnej. Spotkamy ten krzew n a j o ę ^ e j w olszy nach, owoce czerwone, wodniste utrzymują się na krzewie przez całą zimę, chętnie są zjadane przez ptaki. Rozpowszechnianie przez zakup sa dzonek. — Rokitnik - ostatnio powszechnie polecany ze względu na małe wymagania glebowe. Może rosnąć na szczerym piasku, pod warunkiem że w danym rniejscu Jest płytka woda gruntowa. Owoce są chętnie zjadane przez ptaki. Rozpo wszechnianie przez ń k u p sadzonek. — 8nłe<uUcxka — ozdobny krzew, miododajne kwiaty i śnieżnobiałe soczyste owoce pozosUJa na krzewie w okresie całej zimy i są chętnie zjadane przez t>ażanty. Krzew niewybredny w uprawie, znosi dobrze ocienienie, lecz wtedy słabiej owocuje. Rozpowszechnianie z odrostów korzeniowych. — Wierzba paszowa (SaUx odenephylla) cenny krzew zgryzowy dla sarn. zajęcy 1 dzikich króli ków. Nie ma zbytnich wymagań glełxłwych. jed nak rvajlepiej odpowiadają jej gleby przewiew ne i zasobne w wilgoć. Na gl^iach suchvch 1 podnMktych - torfowych nie udaje się oraz nie lut)i miejsc ocienionych. Rozpowszecłuuanie Jest dość kłopotliwe, t>owiem wymaga dobrego przygotowania g aby pod radzonki i pielęgnacji: pielenia, nawożei^ia oraz [ .-zycinarUa. Sadzonki prowadzi się w szkółkach tJi zrzezów zakupionych wyłącrtHe zc szkółek gwiirantujących czystość odminny. Do gruntu wysadza sie krzewy jednoroczne lub dwuletnie. Zrzezy sadzone bezpośred nio do gruntu w większości przepadają. Dokład ny opis uprawy podał „Łowiec Polski" Nr 4 z dnia 1«—28.IL1967 r. 7 w lipcu edbywoły SIĄ W W(irs<oWi« c«ntraln« uroeiystości jubileuszowe, przed nimi i po nich — uroczystości w wojeYirództwach, powiatach i kotach. Zataczając coraz szersze kręgi, nie wypływają jednak tylko z naszej polskiej skłonności do świętowania jubileuszy, lecz majq bardziej racjonalny charakter. Jubileusz nie jest bowiem imprezą środowiskową dio wąskiego grona wtajemniczonych, lecz przede wszystkim okazją do pokazania się społeczeństwu nie tylko ze stnelbą w ręku. Jest wreszcie bodźcem aktywrizującym tzw. teren, o ur2qdrenia wystawy. Przygotowonia trwoty kilko tygodni, zaś myśliwi umiejętnie sterowoli nostrojami niewtojemniczonych. Do ogółu przecie kały tylko niejosne informacje, potęgujqc zocfe kawie nie. Na dwa dni przed otwarciem słyszałem rozmowy w sklepie, że coś się szykuje w kinie i dobrze, że o dziesigtej w niedzie lę, bo zaraz po kościele będzie moż no obejrzeć. jak twierdzi wielu, takie jest całe łowiectwo, jakie są powia towe rady łowieckie. Przekonałem się o tym w Książu Wiel kopolskim. Jest to fniosteciko dwutysięczne, ciyste r schludne jak większość je mu podobnych w Wielkopolsce i no pierwszy rzut oko nieco senne. Gdy przybyłem tam późnym wieczorem światło poliły się jedynie w oknoch piekarni i w soli ktnowe], w której przygotowywano włośnie powłatowq wystawę towteckg. O godzinie 2 w nocy rozpoczyno się wypiek chle ba, o 23 tego dnia piekorz i myśli wy Wlodystow Nieborok jeszcze „ufzędowol" no wystowie. - Tok jest już od dwóch tygodni — powiedzioło mi pani Nieborokowa. Pomyśla 8 łem więc, że senność tego miosteciko jest tylko pozorna. Następne dni przyniosły potwierdzenie tego spostrzeienio. Powiatowo Rodo Łowiecka ^ Ś r e mie zdecydowoło, że jubileuszowe uroczystości odbędq się właśnie w Ksiqiu. Motywy tej decyzji były notury historycirwj - mija właśnie 125 rocznica słynnej bitwy kosynierów pod Ksiqżem podczos Wiosny Ludów oroz bardziej proktycinej. bowiem spośród czterech miast w powiecie tu była najodpowiedniejsza solo do W sobotę uczestniczyłem w ostotniej narodzie orgonizocyjnej, którq prowadził łowczy powiatowy doc. dr Włodysłow Bugola z Zakłodu Den drologii PAN w Kórniku. Zebroli się wszyscy współorganizatorzy: władze gminy i miasto, dyrektor miejscowe go pegeeru, przedstowiciel gminnej spółdzielni, leśnicy, członkowie PRŁ i przedstawiciele kół łowieckich. Mó wiono o sprowoch przyziemnych, jok fundusze no tJlCSs, ale też i o tym czego się po wystawie należy spodziewoć i jok jq nojlepiej wykorzystoć. Wśród wielu ciekowych pro pozycji zastanowił mnie głos nie my śliwego, noczelniko gminy, ini. M i zerskiego. Zoproponowol on, by któ regoś dnio zoprosić no wystawę wszystkich sołtysów i cołg służbę rolnq powiatu. Byłoby to doskonało okozjo do wyjaśnienia sobie niepo rozumień, do nawiązania śctślejsze) współpracy z kołami łowieckimi. Propozycję oczywiście przyjęto. Następnego dnio rono przed solq wystowowq zgromadził się tłum mieszkańców Ksiqżo i okolic. Przybywojqcych gości już przy wjeździe do miasto witoło wielka plonszo informujqca o wystawie. Z Poznania no otwarcie ekspozycji przybył wiceprzewodniczgcy PWRN, prezes WRŁ mgr Andrzej Śliwiński, sekre tarz ZW PZŁ mgr Zbigniew Jomiolkowski. Obecni byti sekretarz KP PZPR w śremie Morion Dominiczak, przew. PPRN Mieciysłow Wawrzyniok oraz zaproszeni goście. Trudno jest w kiłku zdaniach opi sać wystawę, no urzgdzenie której organizatorzy poświęcili kilko tygod ni procy, niektórzy zaś jok Wacław Lesiński z Poznania — urlopy. Ten dobrze znony w łowieckich kręgoch organizator i plostyk zaprojektował ekspozycję, jego dziełem jest piękno diorama, któro bardzo podoboła się zwiedzojqcym. Duże zointeresowonie, szczególnie włodz odministrocyjnych, wywołały plansze obrozujgce doro bek łowiecki powiatu. Przejrzysty, dobrze pomyślany układ i oprowo plastyczno pozwoioły zorientować się nie tylko w dorobku, lecz i ce~ locł> gospodorki łowieckiej. Kręcili niektórzy głowami nod plonsza obrazujqcq skład socjalny kół łowiec kich. No cóż, stotystyko jest w sło nie obolić wiele mitów. I len o elitorności pozostał już no szczęście pozo nomi. Wystawo spełnia doskonole swojq rolę propagandowq. Oprócz, jok już wspomniotem, służby rolnej i rolników, zwiedzi jq również mło dzież szkolna z licznych w powiecie szkół podstawowych. Obserwowołem harcerzy, którzy okazali dużq pomoc organizatorom w dniu otworcio wy stawy i później — nie tylko Intereso wali się eksponatami, lecz potrofili objaśniać je zwłedza)qcym. Bezpośrednio po otwarciu wysta wy odbyła się jeszcze jedno uroczy stość, w której również uczestniczyli myśliwi. Z orkiestrg no czeie przemaszerowono przez miasto do szko ły, której z okazji 125 .rocznicy bitwy pod Ksiqżem nadano imię „Wiosn/ Ludów". Na plocu opelowym odby ło się uroczyste wręczenie sztandaru ufundowonego przez społeczeństwo powiatu. Eskortę honorowg sztondoru stonowili jeźdźcy ubroni w mun dury z epoki, uczniowie, członkowie sekcji jeździeckiej. Gdy gospodori województwo Andrzej Śliwiński mó wił o tradycjach ich pradziadów, nod placem opelowym powiało historiq. To patetyczne określenie niech jednok usprawiedliwi fakt, że dowód, ca tego honorowego szwadronu, tre ner sekcji i kierownik zakładu tre ningowego koni eksportowych nozywo się Jon Dgbrowski... W potriotycznym wychowaniu tej młodzieży mo on niemały udzioł. Ploc treningo wy sgsioduje z mogiłami kosynie rów, o pan Dgbrowski jest zamiło wanym historykiem. Ci włośnie chłopcy byli mi drugiej potowy dnio skiego biegu, pogoni za cjotorem tej imprezy było bohatera - myśliw lisem. IniPowiatowa Prezes W R L w P o z n a n i u , m g r Rodo Łowiecka oroz myśliwi z koto w Ksigźu, którzy od downa współpracujg z poństwowym gospodor. stwem rolnym. Efektem tej współpra cy było wspólnie zorganizowano im prezo, któro ściognęla dostownie wszystkich mieszkańców miosteczko. O godz. 14.00 rynek zapełnił się powozami i końmi. Odegrono my śliwski hejnał i dwudziestu kilku jeźdźców ruszyło no trasę biegu. Za nimi goście w powozoch i sznur sa mochodów. Kto mtejsco nie zdobył, podgżot pieszo. Wyludniło się miasto. Bieg myśliwski - przed wojng no)bordziej ekskluzywno imprezo, molo już mojgco wspólnego z dawnymi tradycjami łowiectwa, po wojnie orgonizowono było jedynie w ścisłych kręgoch jeździeckich, jako sprowdzion umiejętności koni i ludzi. W Ksigżu odbyło się joko imprezo my śliwsko, przypominojgco dawne Iowy z chartami, konne pogonie z soko łem. Koń w historii łowiectwa mo przecież zasługi niemołe. Widziałem już kilko biegów za l i sem, ten w Ksigżu był wyjgtkowy nowet nie diotego, że mioł czysto my śliwski charakter, że był doskonole zorgonizowony. Można w nim było zobaczyć niebłohg czgstkę dokona nych w naszym kroju przeobrażeń społecznych. Był joktś symbol w wi doku chłopskiego dziecka ze zbior czej szkoły, chłopaka z pegeeru, M czerwonym froczku, w biołych spod niach i długich butach no koniu. Zn nimi to pognało cale miasteczko, po pędzili brykami oficjalni goście z województwo i powiotu... Lisa wreszcie dopodnięto no roz ległych Igkoch nad Wortg. śmierć jego. jak każe myśliwska tradycjo — otrgbiono. Potem był bigos, gratulowono ponu Dgbrowskiemu, który bieg prowadził, gratulowono chłop com, ie korku nie skręcili, bo troso było wyjątkowo trudno, ale też i dla tego efektowna. Tok się zakończyło niedziela w Ksigżu i tylko słychoć było głosy, że szkodo iż na następny AndtzeJ Śliwiński w y s o k o ocenił w y s t a w ę jubileusz przyjdzie pół wieku. czekać jeszcze Jui no spokojnie, po jubileuszo wych emocjoch rozmawialiśmy o dniu codziennym myśliwych, o ich działal ności w powiecie, w miosteczku. Noczelnik gminy i miasto (29 lot, wyż sze studio) powiedział mi, że cieszy go każdo imprezo, wyzwala bowiem społeczng inicjatywę, dopinguje. Tej niedzieli miasteczko „rozhuśtali" myśliwi, zyskując tym wdzięczność miesikońców, którym nie wystarcza telewizjo i miejscowo, doskonało zresztg gospoda. Zyskoli zaintereso wanie i zrozumienie dla swej dzia łalności. A to jest bardzo dużo. Żodna orgonizocjo nie moie być wy obcowano ze środowiska, silno z nim więź świodczy o je] wartości. Ludzie z którymi się zetkngłem podczas po bytu w Ksigiu jok dr Ryszard Stwecki, ini. Edmund Kojzer, czy Franciszek Lewondowicz, myśliwi z kóf w Dolsku, Śremie i Kórniku do brze rozumiejg tę zasadę, o nie po wiedzieli jeszcze ostotniego słowo. Tekst ROBERT TERENTJEW Zdjęcia ANDRZEJ IWANOWSKI Moment wręczanta s z t a n d a r u u o z n i r m szkcl.v i m . . . W i o s n y l.udów Ambona wnotmom OPOWMOANK w KONKUtsn MYSUWSKti na STANISŁAW UCHACZ P IERWSZE moie myśliwskte kroki pociql«n' stawiać na liemi myśłentckiej; tom, gdikna wMdiód od Myślenic, Bedcid Wyspowy wybrzuszył uą pierwszg tw6)q kopg nazwana Uideim), tai na zochód Be^id Średni spiętrzył pi«rwsze pasmo, zwone Bomosiówką. Pontewoż bytom gtodny wiedzy myśliwskiej, bardzo szybko wszedłem w drugte wtajemniczanie i zdah^^ pas rycerski' fokim tą dla myśliwego uprownienio f setekcfonet o. U -podndio lego pierwuego pasmo Be^idu Średniego, w mtejccu, gdzie |>oprzecznłe zooronu chłopskie poło spodajoce stromo w dół wdorty sią głęboko w mieszany lot przeważojcłcy jodło wym drzewostanem, zbudowałem ombonę odpowiadojgcg w każdym calu wymogom stowionym w tym względzie przez znawców raeczy. Niestety, krótki był jej ;tywoŁ Kiedy po dwóch tygodntadt prarjechołeffl z blogq nodiiejg. że wdropowszy się po drobinie, zagłębię się w jej wygodnym wnętrzu i spojrzę na zieion* pola, stwierdziłem z rozczarowartiem. że drabirm zniknęło twzpowrotnie. Nie podejmowołem syzyfowej procy roł»enio nowej drabiny, natomiast wyszukołem fOŁOchotq sosnę, której poskręcane konory mogły tokowg z powo dzeniem zostgpić i na tej sośnie zbudowałem ombor>ę nie 'mniej wygodrtg od poprzedrwej. Moje przewłdywonio okazały się słuszne. Drobinę xobrono mi dlatego, że było ściętym, mormtjgcyffl się drewnem zr>ołdujqcym się no terenie cWopskich lasów. Ta drugo, z budowa r>a no rosochatej sośnie nikomu nie wodziło. Właściwie nie byto jej prawie widać spoza jodłowej młodzi, waiczgcej o swój byt no skroju loiu. Trudno byłoby zliczyć godziny, które spędziłem wśród tych kilkunastu jodłowych, moftwych, obtoiqcych z kory drqżków. zanurzonych w żywej, pochrKicci jodłowej zieleni. Tu żyłem życiem łosu, upajałem się jego ciszg, jego szumem. Tu wiosiKi sypał się na mnie g ę stym tumonem żółty pył kwitngcych sosnowych szyszek, kopało na mnie podobna do miodu, zło to, pochngco żywico. Tu prażyło mnie słońce i mo czył deszcz. Oderwony od szorej codzienności życio, tkwiłem tu między niebem i ziemig — w oczekiwoniu. Nie strzeliłem z tej ambony żadr\ego płowego zwierza. Nie diotego, żeby omtKMKi było źle zlokołizowono, tylko dlatego, że przyjgłem zbyt wygórowane kryteria. Czekołem no tego jedyne go, wyśnionego. Tym wymorzonym miol być ewi dentny myłkus. względnie storzec u schyłku swoich sarnich dni. Zyjg jeszcze myśłiwi. którzy przysięgali, że wszystkie beskidzkie kozły, o w kożdym razie większość z nich to myłkusy o iMJdziwaczniej poskręconych porostkach. Zdoniem tych „nouczycieli". kolejność rzeczy powinno być tako, że naj pierw sie strzeto. o potem się oglgdo co się strze liło. Jak >i nigdy nie mogłem się dostosować do tej swo stej recepty, ponieważ zawsze uwożołem, że nie l:rłogramy mięsa stanowig o wielkości przy gody Mijałbym się jednak z prowdg, gdybym uparcie podtrzymywał, że nigdy nie widziałem z nrrojej ombony kozła, kf^trego mógłbym loiiczyć do tych wymarzonych. Roz widziałem .. Już wycłtodzctc z domu zdowołem sobie spra wę, ie będzie to tylko spocer z bronig na romie, oiu, ponieważ wieczór zopowiodot się wietrznie. Prognozy pogody byty niekorzystne i zakładały niożlrwość opadów. Od zochodu wiał ostry wiotr. Los szumiol. Sięgngłem pomięcig no którgt tom stronicę świetnej ksigżki Stelińskiego, odzie autor pisał, ie gdy los szumi, zwierz zwykle nie opuszczo swych ostoi i o spotkonie z nim w taki czos bar dzo trudno. Ale, siedzenie no ombonie moie być 10 ,łrzyjemoościq samg w sot>ie. dropołMn się pod gvrę nie rokujgc sobie dużych nodziei. Usiadłem no wygodnej ławeczce, sztucer uło żyłem rui wystojgcych drgżkach, lufq w lewg stro nę, fonieważ tok jest wygodniej dta szybkiego zlożen'o się i zopodłem w błogi stan oczekiwa nia, jot>* mi fcożdorozowo towarzyszy w momen cie, gdy wszystkie swoje troski zostawiam r>a dołe fozem z rojem brzęczgcych much. Porywy wiotru szorpoty gołęziamr drzew, koły sząc mnie z mojg ombong jak kolebkg niemowlę cia. Było mi przyjemnie. Jeszcze wtedy nie wie działem, że to przyjemrte kołysanie odbierze mi jedyrKł szansę, jakq miałem na tej ambonie. Zmrok już zopodł, aie ja pottoftowiłem dotrwoć do zupehtej ciemfK>ści. Musiałem co prawda wracoć przez łos wgskg ścieżyng, którg częściowo tworzyło koryto potoku, ożywrojgcego tylko w okresoch obfitych opadów, ale ścieżkę tę znałem bardzo dobrze, o los w nocy r>ie był mi straszny. W pewnym momencie zóutrażyłem, że od łcuu no środek poto młodej koniczyny wyskoczyła zwin na sylwetko. Podniosłem do oczu lornetkę — było to koza. Po dłuższej chwili na obrzeżu losu pokozoł się drugi cień. Tym rozem był to rogacz. Bo - jokżeby mogło być inaczej; przeciei byt to okres godowy sarn. Stare kożlJsko z grubg szyjg, ściętym zodem i długimi, białymi porostkomi szydlorzo. Coś, no co czekałem no tej ambonie przez wiele dni. Podniosłem sztucer do ramienia, uchwyciłem sylwetkę rogoczo w łuntttę i w tym mo mencie zrozumiołem, że nie j ^ t e m w stanie ulo. kowoć igły na komorze na czas potrzebny do oddonio strzału. Szczycę vę tym, że nigdy nie sforbowolem grubego zwierza. Wszystkie moje strzoły były strzolomy czystymi. Nie strzelam, gdy strzał jest niepewny, I tym razem wryczekiwrałem no mo ment, gdy wiotr uspokoi się. Ale nie. Diabelski młyn, który kręcił prgdami powietrza no skraju la su, oni rKi moment nie przestawał obracoć wiotroko. no którym siedziałem' Roz kozioł pod igłg lunety, raz nad niq; raz z prawej strony, raz z le wej... Nie mogłem ryzykować zejścia no ziemię, po nieważ zejście oo gołęziach w zupełnej prawie, w gqszczu młodniko, ciemności musiałoby spło szyć zwierzynę. W pewnym momencie kozioł podniósł do góry głowę i poczgł oczyć zo siebie. Potem odskoczył nogle w qqszcz i rozszczekol się chropliwym, ury wanym głosem. No pole koniczyny powoli, z igrocjg wyszło druoa kozo i beztrosko zanurzyło pyszczek w jej trójłistnej zieleni. Siedziołem długo wśród pochnqcych, iglastych pędów, oby nie zakłócać uczty mieszkonkom kniei. W nocy rozdeszczylo się i podało obłędnie przez trzy dni. Pfyrtęły dni, miesigce. tato, zmienioły stę na p o . letko przed omboruj płody. Dziesięć razy modrze wiowy młodnik, który mam z prowej strony w. za sięgu wzroku, pokrył się delikatna zletenig mło dego igitwło. dziesięć rozy to zieleń przybroło ko lor słoneczników, potem starego złoto, by noreszcie opaść na ziemię. Bo przecież jo na tej ambo nie siedzę już od lot dziesięciu. Wierzyć się nie chce, że tkwię przy niej pomimo, że okozoto s«ę być tak niewdzięczno. Był sierpień. Okres, w którym wtoścrwie no po lach trudno oczekiwoć jakiegoś ważkiego tpotkonia. Los jeszcze dostatecznie zielony, zaś w poloch zboża wykoszone, tylko gdzieniegdzie półko zopóinionego owsa, zwłaszcza na północnych stokoch. Aie i w lesie miost zwierza, najczęściej możno było spotkać zbieraczy runo łeśnegó. No i te muchy, których nic nie jest w stanie odstra szyć. Po przejściu kilku kilometrów, sporoliżowol mnie nogfe szelest w moltniakoch i widok czegoś rudego. Po kilku minutoch trwania w bezruchu ze wstrzymanym oddechem stwierdziłem, że to wy. rotlek w brgzowej koszuli zbiera maliny, Uciekłem no swojg ambonę. Pnede mng łon dojrzołego O¥no, Polo ułożone sg no stoku w toki sposób, że miedze odgraniczojgce je tworzg uskoki o wysokości dochodzgcej do jednego metra. Spostrzegam, że z prawej strony od losu wyszedł mykito. Płynie w trowoch — to go widzę, to niknie mi z oczu. Jestem tok zojęty jego obserwocjg, że w ostatniej chwili dostrzegam drugiego liso, wchodzgcego w łon owso z lewej strony, bo przecież moje polo graniczg z losem i z lewo i z prawo. Ten z prawej też migngł mi no gronicy trow i owsa i j u i siedzi zo jego nie przeniknionym parawanem. Widzę miejsca, w których myszkujg. Czosem tylko rudy grzbiet wy skoczy ponod dojrzałe kłosy. Odległość z górg pięćdziesigt metrów. Gdybym miol broń śrutowg, możno by itrzeloć w miejsce, gdzie wiem, że sie dzi. AJe kutg? Szlag mnie o moło nie trofio. Robi się zt>K}rowe polowonie w dziesięć strzelb i strze to się jednego rudego, o byto i tok, że ten jedyny rudy solwowoł się ucieczkg, pozostowiojgc na plo cu boju ciepłego jeszcze kogutka, którego zratx>wał chłopu w Trzebuni. Tymczasem jo mom dwo. Fortele chodzą mi po głowie, co nie przeszkodzo w obserwowaniu cołych pól, które mam w zasięgu wzroku. I kiedy już postonowilem doć zo wygrong, zoboczyłem i prawej strony no skraju losu, w odległości dwudziestu metrów, trzeciego lisiuro. W YŻŁY s t a n o w i ą n a j l i c z J i i e j s z ą e»'JPc psów mj^śliwskich, będących w posia daniu i u ż y t k o w a n i u m y ś l i w y c h . Przyj muje się, że dziewięćdziesiąt procent wy żłów w Polsce jest u ż y w a n y c h do różnych p o l o w a ń na z w i e r z y n ę d r o b n ą . Pozostałe, a w ś r ó d nich najliczniej setery irlandzkie, są własnością niemyśliwych, miłośników po szczególnych r a s . Wynika z tego. że hodowla wyżła l e ż y pra wie wyłącznie w r ę k u zrzeszonych w Polskim Związku Ł o w i e c k i m myśliwych. S ą oni więc odpowiedzialni za stan i jakość p o p u l & c j i wyżIa w Polsce. P r z y j ę ł o się twierdzenie, j a koby wystawy spełniały rolę aktualnego prze glądu stanu 1 dorobku ł>odowli srtipy lub ra sy psów. Tymczasem praktyka, i to j u ż k i l k i K U M i t o l e t n i a , wykac^ała c o ś innego. Otóż na w y s U w y doprowadza słę fwy nie p o s i a d a j ą ce większych usterek eksterierowych. W ł a ściciel zdający sobie s p r a w ę z wady, iaką posiada j e g o p i e s , lub pouczony przez inne go kynologa, nie doprowadza go p o prostu nu wystav/ę. Z drugiej strony (jednak w dużo mniejszym s t o p n i u ) psy dobre sksterierowo na skutek różnych prz>-ciyn r ó w n i e ż nie s ą po kazywane. Stosunek psów, k t ó r e mogłyby na wystawie o t r z y m a ć p o z y t y w n ą ocenę bardzo dobrą, a nawet d o s k o n a ł ą , do psów, k t ó r e by łyby ocenione negatywnie wynosi szacunko wo 2:8, to znaczy, ż e na dziesięć psów nie doprowadzonych na w y s t a w ę , dwa mogłyby n a d a w a ć się do dalszej hodowli. Naturalnie r o z w a ż a n i a powyższe dotyczą wyłącznie psów zarejestrowanych w Z w i ą z k u Kynologicznym w Polsce hodowli, a więc m a t e r i a ł u o p e ł n y m pochodzeniu. Na podstawie p r z e g l ą d u kart ocen wyżłów, ocenianych na przestrzeni ostatnich k i l k u lat przez naszych sędziów krajowych i zagranicz nych, u d a ł o m i się s k o m p l e t o w a ć skromny materia) o najczęściej spotykanych wadach w eksterierze wyżłów. Spostrzeżeniami m o i m i chcę się podzielić z zainteresowanymi m y ś l i w y m i , k i e r o w n i k a mi sekcji w y ż ł a w Z K P i komisjami upo wszechnienia psa myśliwskiego. Chodzi głównie o to, b y nie kojarzyć ze s o b ą part n e r ó w posiadających takie same wady czy usterki, g d y ż n i e k t ó r e z nich nie t y l k o nie dają s i ę w hodowli u s u n ą ć , ale się potęgują. WYZLY MYŚLIWYM KU UWADZE NAJCZĘŚCIEJ SPOTYKAffi WADY I USTERKI ERSTERIEHOWE WYŻŁÓW W POLSCE Setery bfauMhkic Zanadto wydłtiżone głowy, wąskie kuty. Ijardzo s ł a b e żtichwy, jaśmejszy pigment oka; nisko trzymana szyja, zazwyczaj cien ka i k r ó t k a z f a ł d a m i ; niekiedy nietypowe dla rasy. zwłaszcza u psów, k l a t k i piersiowe — szerokie i beczkowate; braki w uzębieniu. Setery s z k ę c k l e (Gordony) Ogólnie zła nrłechanika m c h u , podejrzenie o dyspłazję stawu biodrowego, mniej w y r a ziste głowy, k r ó t k i e szyje, owłosione uszy, luk u w y ż ł ó w długowłosych, m a ł o w y r a ź n y klab. zanadto w y p u k ł a partia lędźwiowa, k r ó t k i krzyż, źle osadaony i noszony ogon; złe kato wanie tylnych k o ń c z y n ; duże r ó i n i c e w długości i strukturze sierści. W y i l y nlemiecUe k r ó ł k a w l e s e ^ b y , nietypowy dla rasy kościec, u suk zbyt lekkie głowy ze źle osadzonym uchem; k l a t k i piersiowe o nieco krótszych ż e b r a c h , stromo iBitawłone uda i podudzia; długie, m a ł o w y p u k ł e palce. stat}e podpalanie. Setery angielskie Nietypowe głowy, kufy w ą s k i e z profilu, a nie p r o s t o k ą t n e , kufy o g l ą d a n e z góry z w ę żające się k u nosowi; często n i e r ó w n o m i e r n a szata, mniej muskularne kończyny. WYŻŁY K O N T Y N E N T A L N E W y i l y niemieckie szorstkowłose Najliczniejsza rasa w y ż ł ó w w Polsce, twu-dzo ustępuje eksterierowo (i użytkowo) w y żłom z początku lat sześćdziesiątych. Na sku tek masowej i często m a ł o p r z e m y ś l a n e j ho d o w l i i tolerancyjnej oceny na wystawach oraz preferowaniu nieodpowiednich repro d u k t o r ó w , rasa niepokojąco upadająca. W n i e k t ó r y c h rejonach kraju konieczna odbudo wa pogłowia. Eksterierowo lepsze od wyżłów lat sześć dziesiątych, z w ł a s z c z a z hodowli warszaw skich i krakowskich. Nie zawsze typowe głowy, za lekkie ucho, brak w y r a ź n e g o przedpiersia, płytkie k l a t k i piersiowe. Żle osadzone ogony „zajęcze ła py", braki w uzębieniu a zwłaszcza P I w ż u c h wie. W y ł l y milnsterlUnderskle m a ł e Braki w u z ę b i e n i u ; zbyt k r ó t k i e i grube szyje, zbyt niski wzrost suk, odsiebnie usta wione łapy, mniej przylegający włos. Pozostałe rasy rzadko goszczą na naszych w y s u w a c h Z k i l k u opisów trudno orzec o typowych wadach ich eksterieru. Najbardziej niepokojącą s p r a w ą w hodowli wyżła, jest n i e w ą t p l i w i e aktualnie ^ y stan jakościowy wyżłów niemieckich szorstkowłosych. Rasa ta ma n a j w i ę c e j zwolenników wśród myśliwych w Polsce. Jest tu poti-zebna surowa selekcja materiału hodowlanego i maksymalne wykoi-zystanie r e p r o d u k t o r ó w , k t ó r e g w a r a n t u j ą poprawienie rasy. E r w i n Dembiniok ANGIELSKIE JESIENNE KONKURSY Pointery Mniej typowe głowy tak u psów. j a k i s u k ; rzadko spotyka t i ę szeroką p r o s t o k ą t n ą kute m a ł o zaznaczona bruzda w części c z o ł o w e j ; grzbiet nosa często nietypowy dla rasy; od mało wyraźnej krawędzi czołowej grzbiet nosa nie unosi się stopniowo na wysokość k o ń c a nosa; z b y t mięsiste uszy, niekiedy mniej przylegające; słabo zaznaczone przedpiersie, pomimo dostatecznie głębokiej k l a t k i piersiowej; m a ł o muskularna część l ę d ź w i o wa u psów. często z a mocno w y p u k ł a , grube i źle osadzone ogony. Wyszedł z gqszczu, sloł przez dlugq chwilę i potnył no rozpościerojgce się przed nim po!e. Po tem usiodl jok pies i kontemplowoł opędzajqc się od much. Zrobiłem nieopatrzny ruch rękq, bo pod niósł się gwohownie, oczqc w mojq stronę. ) tok jok wyszedł, nogle cofngł się w los. Ale jo już miotem słuch nopięty i śledziłem jego kroki. Stqpol od tylu powoli w stronę, w której rozległy się szmery wzbudzojgce jego nieufność. Słyszolem, jok przedziero się przez zietenioki lofegojgce los pozo ombong. Trwoto to dłuższg chwilę. A potem wylazł mi nagle z lewej strony. Znów siedział i śłepłł no pole. Złożyłem się spokojnie i kiedy ruszył w stronę (onu owso - straelilcm. Er>ergto pocisku rzuciła do tyłu zwiotczołym noc\m ciołem. W owsie zopartowrato ciszo. Wprowodzilem rwwy rwibój do komory. Ałe Jtrieloć już nie miotem do czego. * Hekos przejecłwł już swoim wazem, topczężonym w cztery ogniste rumoki. coty r\tebosklon i je go zaprzęg poczgł się stoczoć ku zocłiodowt. Z ł^wej strony mojej omlx>ny. w odległości joktchi stu metrów, rozciggolo się łgczka o szero kości nie większej nit trzydzieści metrów. Łgczko opodolo w dół. gdzie ginęła mi z oczu za pochyJoicig grur.Nj, nod którg sterczoły wierzcłwtki wie kowych jodet porostaigcych zbocza potoku. Nojdoluy zokgtek Igki, będgcy w zasięgu mojego A P E L DO MYŚLIWYCH Instytut Zoologiczny PAN, 83-016 S»Messewo, Stacja Omitoloriczna Górki Wschodnie, prosi uprzejmie Koletów Myś liwych o przesyłanie na •podany w y ł e j adres obrączek strzelonych lub znalesionych ptaków, i podaniem f^atunku pta ka oraz daty I d o k ł a d n ^ K o miejsca pozys kania. Każda taka wiadomość ma duże znaczenie dla międzynarodowej akcji ba dań nad miKraejaml ptactwa. Z góry ser decznie dsiękBJemy. wzroku znojdował się w odległości około metrów. Ileż razy przemierzyłem te poio... trzystu Ostatnie blaski słońca wpodoly mi jeszcze w oczy poprzez gałęzie drzew. Igczko tonęła już w głębokim cieniu. Z zagajnika wykicot zojgc: przysiodł no tylnych skokoch i poczgł objadać się loczystg trowg. Po jakimś czosie. kilko metrów od niego pokozot się drugi. Spostrzegł sgsiodo i zamiost zabrać się do kolacji, przyskoczył ku niemu i usiodl opodal. Siedziot przez moment, po czym zoczgt go okrgłoć. Tomten przestoł żerowoć i przyjgł pozycję bojowowyciekujgcg. Po chwili usiadły rto paeciw siebie i poczęty się oklodoć po pyszczkoch przednimi ikokomt. Po zoinkasowoniu odpowiedniej ilości ciosów, przeciwnik uważoł zo stosowne pójść „rw deski", oby po cłiwiłi rozpoczgć wołkę — o może zobowę od rwwo. W pewnym momencie oderwołem hxnetkę od oczu i zotMKzyłem, że z prowej strony, zza mie dzy, skrodo się lis. Podrłosi łeb do góry. oczy. znów ku ziemi, krołi. oczy •- i tok metr po metrze, bo. centymetr po centymetrze zbtiżo się do zopoiników. Czekołem do ostotnicj ch¥rili w nodziei, tc zojgce otrzeiwieig, że instynkt weźmie górę nad zobowg czy też wolkg. Ałe. gdzie tom! PSOW G O Ń C Z Y C H - O G A R Ó W Zarząd Wojewódzki PZŁ w Poznaniu zawiadamia zainteresowanych, że Jesien ne Konkursy Psów Gończych (ogarów) odbędą się w dniach Zl i 28 października 1 » 3 r. w Ostrawie Wlkp. Zgłoszenia przyjmuje i szczegółowych informacji udziela Zarząd Wojewódzki PZŁ w Poznaniu — Poznań, u l . Libelta 37, tel. 542-18. Tymczasem lis był już no odległość skoku. Już się nie skrada), tylko sprężony w sobie podnosił głowę do góry, przypadoł do ziemi, coroz częściej ) coraz bardziej nenMowo. Uznołem, że nodeszło poro, w której mogę uratować niewgipliwg ofiorę. Odległość było duża. Niemniej strzał, nawet nie celny, odniesie przynajmniej połowiczny skutek, czyłł spłoszy liso. Złożyłem się z idealnej podpórki. L>s zajmował mi jedng trzecig rozstawu pomiędzy liniomi poziomymi lunety. Igło biego po jego syl wetce. Koncentruję się. Biorę poprawkę no od ległość dwustu metrów i ściggom spust. Błysk wystrzołu oślepło mnie no moment Dobry myśliwy zowsze wie. czy Irofil, czy nie. Ałe nie o zmroku. Podniosłem lornetkę. Zajęcy już nie byto: rKitomiost no Ipce widniała bez ruchu rudo plomo. W tym roku strzeliłem kozła w zupełnie innej partii losu. Z podchodu. Story kozioł, nieregulorny szóstok o różoch stromych, jok doch i>o gófolskrcj chocie, sytwetce dobrze zapowiodojfłcego się w i dłako, bez śladu rejestrów rta czwortym, ciorno zaborwtonym zębie. Mimo tego w okresie urlopu nodoł będę tosiodot no mojej ambonie. Z nodziejp. 80 cóż worte byłoby życie bez nodzieif Stanisław UCIMKI U Łowiectwo za granicą RVSIE A Z W I E R Z Y N A HÓWA ..Tanap" — czyli T a t r z a ń s k i P a r k N a r o d o w y po •itronie s ł o w a c k i e j p o s i a d a o d w i e i u j u ż l a t p r a w i e u s t a b i l i z o w a n y s l a n r y s i ó w . W y n o s i o n 20 s / J u k l y c h z w i e r z ą t . Oznacza l o , ż e n a j e d n e g o rysia p r z y p a d a n i e c o p o n a d 2000 h a p o w i e r z c h n i s t a n o w i ą c y c h w p a r k u obszar ż y c i o w y jeleni^OPaz p r a w i e 1700 h a p o w i e r z c h n i z a s i e d l o n y c h p r z e z s a r n y , w o k r e s i e IS l a t ( o d 1951 d o 1968 r o k u ) p r o w a d z o n o t u obserwacje, j a k i w p ł y w n a stan z w i e r z y n y p ł o we) w y w i e r a u Ł r z y m y w a n i e unniarkowane) liczeb ności rysiów. Wyniki wskazują, że w p ł y w ten w re/ . e r w a t o w y c i i w a r u n k a c h n a t u r a l n e g o r o z w o j u Jeleni 1 sarn b y t bardzo p o z y t y w n y . Uzasadnieniem tego as, n a s t ę p u j ą c e u s t a l e n i a . W c i ą g u p i ę t n a s t u l a t r y s i e mlaly następujący udział w ubytkach w pogłowiu z w i e r z y n y p ł o w e ] : z 828 j e l e n i o f i a r ą i c h p a d ł o 181 s z t u k , w t y m 7 b y k ó w . 98 ł a ń i 76 c i e l ą t ; z 538 s z t u k s a r n — 192. z t e g o 32 k o z ł y . 35 k ó z 1 4S k o ź l ą t . Z n a m i e n n y jest znaczny u d z i a ł l a ń I k ó z w ś r ó d o l l a r r y s i ó w , c o u z n a n o za n a t u r a l n y c z y n n i k r e g u l o w a n i a stosunku płci I zapobiegania nadmiernej r o z m n o ż y . Ustalono r ó w n i e ż r o ż n y w c y k l u rocz n y m , natomiast dość regularnie p o w t a r z a j ą c y się w p o s z c z e g ó l n y c h l a t a c h , u d z i a ł ż e r u ze z w i e r z y n y p ł o w e j w ,,jadłospisie" rysiów. Na pierwsze k w a r tały w obserwowanych latach p r z y p a d a j ą wszystkie J e l e n i e - b y k i , 50"e lart i «0"„ c i e l ą t o r a z M'% s a r n - k o z l ó w , 23*,. k ó z i M % k o ź l ą t . N a d r u g i e k w a r t a ł y 25% ł a ń i 17% c i e l ą t , o r a z 25% k o z ł ó w . I S % k ó z 1 30% k o ź l ą t . N a t r z e c i e — 15% ł a ń 1 K*;, c i e l ą t o r a z 30% r o g a c z y . M % k ó z i 30% k o ź l ą t . N a o s t a t n i e k w a r t a ł y p o s z c z e g ó l n y c h l a t p r z y p a d a ł o 10% ł a ń i IS^ri c i e l ą t o r a z I S ^ b r o g a c z y , 16*,'o k ó z 1 10"n k o ź t ą t . J a k 7, t e g o w i d a ć n a j w i ę c e j j e l e n i 1 s a r n p a d a o f i a r ą rysiów w I kwartale, a najmniej w IV kwartale każdego roku, przy czym stwierdzono, i e są to w zasadzie sztuk! s ł a b e l u b w r ę c z chore. N a j e d n e g o r y s i a p r z y p a d a ś r e d n i o r o c z n i e 1—2.C s z t u k i z w i e rzyny płowej. S p o r a d y c z n i e r y s i e U u k ą w a r c h l a k i i słat>e p r z e latki, natomiast w ś r ó d koztc. k t ó r e p a d a j ą ofiarą d r a p i e ż n i k ó w , rysie m a j ą n a j w i ę k s z y udział. W y n o s i o n 70%, n a w i L k l p r z y p a d a 18,2%, n a n i e d ź w i e d z i e 4 % , reszta n a i n n e d r a p i e ż n i k i . W t o k u o b s e r wacji stwierdzono r ó w n i e ż , że w latach o ostrych zimach, kiedy sporo zwierzyny pada w s k u t e k z ł y c h w a r u n k ó w klimatycznych, mniej zwierząt ż y w y c h pada ofiarą r y s i ó w . Straty b y w a j ą w i ę k s z e , kiedy w rysiej populacji p r z e w a ż a j ą sztuki m ł o d e n i ż w t e d y , kiedy s t r u k t u r a w i e k o w a jest n o r m a l n a . Utrzymanie stanu rysiów na poziomie z a ł o ż o n y m dla T a t r z a ń s k i e g o P a r k u Narodowego nie przedsta w i a t r u d n o ś c i , g d y ż n a d m i a r i c h zasadniczo sam się w y r ó w n u j e przez e m i g r a c j ę sztuk m ł o d y c h , a dopełnia dzieła niewielki odiów, l u b w ostateczności odstrzał. I - S. SAFARI Z OBIEKTYWEM KOŻlCt W NOWEJ Z E U N D I I w d z i e w i ę t n a s t y m w i e k u n i e znano w N o w e j Z e l a n d i i k o z i c . W 1M7 r o k u s p r o w a d z o n o t u ze S t y r i i w A u s t r i i n i e w i e l k i e stacUco, o f i a r o w a n e p r z e z w t a ś r i c l e l a a l p e j s k i e g o r e w t r u Mlirz-steg s w e m u k r e w niakowi, k t ó r y osiedlił s i ę w ó w c z a s w tej części ś w i a t a , a gdzie nie m i a l m o ż l i w o ś c i k o n t y n u o w a n i a ulubionego p o l o w a n i a na kozice. Stadko s k ł a d a ł o się z s z e ś c i u d o r o s ł y c h k ó z i t y l k o jednego, ale W i docznie Jurnego capa. W a r u n k i e m zaaklimatyzo w a n i a s i ę s t a d a i Jego d a l s z e j r o z m n o ż y s t a ł o s i ę również sprzyjające środowisko. Nowozelandzkie A l p y P o ł u d n i o w e , r i ą g n ą c e s i ę wzdłuż Wyspy Po ł u d n i o w e j , k t ó r y c h n a j w y ż s z y s z c z y t .vięga p o n a d 3000 m. n . p . m . s ą p o d o b n e d o A l p S t y r y j s k i c h , l e ż ą nawet w p r z y b l i ż o n e j s z e r o k o ś c i geograficzne] (tyle. ż e n a p o ł u d n i o w e j p ó ł k u l i ) . Z a s a d n i c z ą r ó ż n i c ę sta n o w i j e d n a k k l i m a t , p o d d a n y t u s i l n y m wpływom m o r s k i m , z t e m p e r a t u r a m i nie s c h o d z ą c y m i w za s a d z i e p o n i ż ę ] z e r a . W r o k u 1967 z a n o t o w a n o w Nowej Zelandii s t u t y s i ę c z n ą s z t u k ę kozicy na roz k ł a d z i e . Z t e ] okazji zainteresowano s i ę bliżej po głowiem kozic nowozelandzkich. Stwierdzono, ż e zasiedlają one pasma g ó r s k i e Wyspy P o ł u d n i o w e j d ł u g o ś c i 516 k m . S t a n i l o ś c i o w y w y m a g a z n a c z n e g o z w i ę k s z e n i a o d s t r z a ł ó w . Obecnie szacuje s i ę p o g ł o w i e k o z i c ( p o l ę g a c h ) n a b l i s k o Jeden m i l i o n sztuk. Szczególnie dynamiczny wzrost pogłowia p r z y p a d a na ostatnie pięciolecie. Pod względem jakości kozice w N o w e j Zelandii przewyższają swych antenatów / Europy zarówno wielkością t u s z y Jak 1 m o c ą h a k ó w . M i m o d u ż e g o z a g ę s z c z e n i a p o p u l a c j i n i e s t w i e r d z o n o e p i z c o c j i , k t ó r e pr7.<:ś l a d u j ą o d k i l k u lai p o p u l a c j e e u r o p e j s k i e . I. S. pod reciakcjq Krzysztofa Wysockiego BAŻANCI RAJ... DLA MYŚLIWYCH p o i u w u n i e n a ptactwo ł o w n e n a l e ż y do n a j p o pularniejszych w środkowych stanach Ameryki P ó ł n o c n e j , na c z o ł o z a ś w y s u w a s i ę p o l o w a n i e na b a ż a n t y . K r a i n ą o n a j w y ż s z y m c h y b a obecnie stanie b a ź a m o i t jest P o ł u d n i o w a D a k o i a . B a ż a n t y p o j a w i ł y s i ę u i i a j o k o ł o 1880 r o k u . s p r o w a d z o n e p r z e ; ó w c z e s n e g o konsula S i a n ó w Ziednoczon.vch w Chi n a c h , k t ó r e g o s t a ł y m m j e j s c e m zajniesrJcania b y ł a własna posiadłość o k o l i c y m i a s t a SJou.-^ F a l K ( K a s k a d y Siuksotc). B a ż a n t y z n a l a z ł y t u idealne w a r u n k i b y t o w a n i a , m n o ż y ł y s i ę o p t y m a l n i e i roz s z e r z y ł y obszar swego w y s t ę p o w a n i a g ł ó w n i e w k i e r u n k u p ó ł n o c n o - z a c h o d n i m na c a ł y obszar W y ż y n y Missouri i dziś gęsto zasiedlają nie tylko całą P o ł u d n i o w ą D a k o t ę , ale r ó w n i e ż j e j p ó ł n o c n ą sios i r z y c ę . W znacznie m n i e j s z y m stopniu m i g r o w a ł y b a ż a n t y do s ą s i e d n i c h s t a n ó w Nebraska. I o w a i lvimne.sota. O b e c n i e szacuje s i ę . . ż n i w n y " s t a n b a ż a n t ó w w P o ł u d n i o w e j D a k o d e na 30 m i l i o n ó w s z t u k (!). N i e w i e l e n i ż s z y Jest I c h s t a n w P ó ł n o c n e j Dakocie. O ś r o d k i e m n a j w i ę k s z e g o zagęszc7,enia s ą n a d a l o k o l i c e S i o u x P a l l s . D o tego . . t > a ż a n c i e g u r a j u " ś c i ą g a c o r o c z n i e w o k r e s i e p o l o w a ń okolu 40 DOU m y ś l i w y c h /, i n n y c h s t a n ó w U S A . Z m i e j s i - o w y c h p o l u j ą p r a k t y c z n i e w s z y s c y . Pada t u w t y m czasie 15 000 b a ż a n t ó w ( k o g u t ó w i k u r ) w c i ą . gu... KOdziny. T o n i e f a m a » , j a ! O k r e s p o l o w a n i a na b a ż a n t y t r w a d w a m i e s i ą c e ; o d 15 p a ź d z i e r n i k a d o polowy grudnia. DTienna norma o d s t r z a ł u wynosi 3 p t a k ó w na m y ś l i w e g o , toteż s t r z e l a j ą o n i wy biórczo, p r e f e r u j ą c piti*jie koguty, k i ó r y c h udział w r o z k ł a d z i e w y n o s i ca 70%, co jest k o r z y s t n e d l a h o d o w l i . L i c e n c j a na u d s t r z a l k o s z t u j e o b y w a t e l a Południowe,! Dakoty i dolara, z a ś przybysza z inne go s t a n u — 20 d o l a r ó w . I. bardzo impolę i tym, i e rogi kobo ugandyjskiego A ote trięci przedstawiciel rodtiny kobów - liob sq grubsie, piericlenie na nich bordziej l o m a ugandyjslci. Fotografia wykonano nod rozlewiskiem Jeziora Alberto w lachodniej tięści Ugandy w po- cione, o kształt wspomnianej litery S jest bordziej iwofty. Samice sq beirogie. bliiu granicy kongijskiej. Zgodnie i noiwp centW Ugandzie spotyko się stado tych twierzgt do lum bytowanio tej antylopy jtonowi Uganda, choć chodzące do kilkuset situk. Nierzadko widii się spotyka się je tokie, lecz w mniejszych iloiciach, stoda somców przewoźnie młodzieży, gdyż w sta w krajach ościennych. Zamieszkuje tereny zalesio dach ponuja surowe obyczaje potriarchalne. Syk ne, najchętniej typu sawanny i w pobliżu wody. Kob ugondyjski jest mniejszy niż opisane w po slodny riodko toleruje konkurencje innych aman tów rozprawiojgc s.ą t nimi przy pomocy swoich przednim numerze, osiqgo wagę 70-90 kg, a borostrych rogów. I te antylopy nie majq stałych okre wo jego sukni jest rdiawo-brgiowa. Posiado rogi sów rui, nie wydają żadnych odgłosów godowych. o wyiqtkowo pięknym tsitałcie, podobne do itery Spłoszone lub zaniepokojone ,,ttciekojq" podob> S, wygięte do tyłu i ku górze; długoić ich stęgn nie łok nosie sarny. do 70 cm. Wyglądem orai porożem priypomino 12 s. DROBIAZGI ZE ŚWIATA^ Norwegia należy w Europie do krajów, kiór.y iMitatnio Jak s i ę w y d a j e o s i ą g a n a j w y ż s z e wyniki w p o z y s k a n i u r y s i ó w . Rocznie r o / k ł a d y o d k i t k u lat u t r z y m u j ą s t ę n a p o z i o m i e o k o ł o SO s z t u k , a Obecne s t a n y o c e n i a n e s ą n a r ó w n e p o g ł o w i u i p r z e d stu l a t . T u i ówd?;lt;. g d z i e s t a n r y s i ó w j e s t f.nav/.vty. p o l u j e s i ę n a w a b {miauL-zeiuc), p r z y i : z y m z a r ó w n o s a n i ć e Jak i s a m i c e d a j ą się z w a b i ć p o d tulęWięk.s/.osć roc7.ne«o r o z k ł a d u r y s i ó w ; p a d a j e d n a k ż e p r z y g o d n i e na i n d y w i d u a l n y c h p o l o w a n i a c h / p l o ohacza^nl l u b w czasie c i c h y c h p ę d z e ń . I. H. PAŹDZIERNIK 1913 NIECO O „SOBOLU I PANNIE" ,,/ wszystko w wax ucichnie Ostatnka przetrwa moja gra f przeminie — łowiecka". Talt z a k o ń c z y ł s w ą śliczną p o w i e ś ć z n a k o m i t y p i s a r z - m y ś l i w y . Józef Weyssenłioff, laką nieśmiertel ną p o b u d k ę zagrał genialny znawca litewskiej kniei, k o ń c z ą c swe a r c y d z i e ł o . Bo k t ó ż by z c z y t e l n i k ó w „ Ł o w c a P o l s k i e g o ' ' nie o d g a d ł , ż e n'.owa o . . S o b o l u i Pannie". , . l wszystko przeminie... ostatnia przetrwa .ni.)a g r a ł o w i e c k a . . . " O, p r z e t r w a bez w ą t p i e n i a , b o w niej życie, bo sama ona to ź r ó d ł o z plerwotnei^o, nieskalanego życia, gdy człowiek lepszym byl... Doprawdy, gdy k o ń c z y się czytać takie arcydzie ło, n i e w y m o w n y żal ogarnia c z ł o w i e k a , ż e *,n j u ż koniec, że trzeba p o ż e g n a ć i dzielnego Stacha P u c e v ; l c z a . k t ó r y w tej p i e r w o t n e j k r a i n i e . mał>j JsiZcze o d r a j u o d m i e n n e j , w z r ó s ł „ J a k B ó g d a t " i Mi sia R a j e c k i e g o i p a n a B e n e d y k t a T a l m o n t a i . . k a p i tana Pakona o wojskowe] postawie, c h o ć nigdy w w o j s k u nie s ł u ż y ł " i L a n k i n i s a k ł u s o w n i k a l u b r a czej . . o c h o t n i k a " , wreszcie o k r a s ę tego a r c y d z i e ł a . mo<4rooką W a r s z u l k ę . . . s ł o w e m , że trzeba p o ż e g n a ć te w s z y s t k i e tak s y m p a t y c z n i e l po m i s t r z o w s k u s k r e ś l o n e t y p y . z k t ó r y m i z a p o z n a ł nas a u t o r . A k n i e j e , w o d y l e ś n e , m s z a r y . s i t o w i a . . . h e j i to nie k s i ą ż k a , to ż y w y s k a r b i e c dla intellgentnegio m y ś l i wego... K t o c z y t a ł i o d c z u ł ..Sobola i P a n n ę " , ten d u c h o w o b r a ł u d z i a ł w i ś c i e k r ó l e w s k i c h I o w a c h 1 oc z y m a d u s z y t o w s z y s t k o widzJa!... B o t e ż n i e p o s p o l i t y talent pisarski Weyssenhoffa stawia nam przed oczy postacie w p r o s t ż y w e . . . A c h I cudna p i e ś n i m y ś l i w s k a żyj i przetrwaj w s z y s t k o ! Wbrew etyce ł o w i e c k i e j . O d czasu r o z w i n i ę c i a się u nas p r a w i d ł o w e j g o s p o d a r k i ł o w i e c k i e j zdarzały s i ę czas'?m p r z y p a d k i p o d k u p y w a n l a dzierżaw na polach w ł o ś c i a ń s k i c h przez r ó ż n y c h niepowotany:^h m y ś l i w y c h , ze s z k o d ą w i e l k i c h g o s p o d a r s t w ł o w i e c k i c h , k t ó r e te p o l a d z i e r ż a w i ł y w celu zabcipieC7.enia s w y c b t e r e n ó w o d z a k u s ó w niezbyt rzetel n y c h s ą s i a d ó w l u b t e ż w p r o s i d l a p o w i ę k . s z c n i ^ ob s z a r ó w hodow-isnych dla z w i e r z y n y . Dotychczas j e d n a k p o d o b n i e n i e e t y c z n y c h c z y n ó w d o p u s z c z a l i sie ludzie o m a ł o w y r o b i o n e j k u l t u r z e ł o w i e c k i e j , j a c y ś m a ł o m i a s t e c z k o w i n e m r o d z i l u b w i e l k o m i e j s c y sonlags.tiieer^.y. d l a k i ó r y c h l e d y i i y m c e l e m j e s t w y o i j a n i e za j a k n a j i a ń s z e pieniąaze. jak największej i I o s c i z w i e r z y n y , bez w z g l ę d u na t o . czy ta z w i e . z y iia w y h o d o w a n a z o s t a ł a /. w i e l k i m n a k ł a d e m pie n i ę ż n y m o r a z n i e b a c z ą c , ż c t a k i e w y b i j a n i e d o p r >w a d / a do r u i n y i c h w ł a s n e 1 s ą s i a d ó w t e r e n y . O s t a t nio doiMftdujemy się. że z a r z ą d d ó b r KrosnJ<? Koiistaiitegcł Rembielinskiego. d/itrżawiący od ż3 lat K r u n t y o s a d y D ą b r o w i c e , p o ł o ż o n e w Kuliowskiem. został p o d k u p i o n y w d z i e r ż a w i e nie przez j a k i e g o ś p o j e d y n c z e g o s o n t a g s j a g e r a . lecz p r z e z , p o żal się S o ż e . T o w a r z j ł i t w o My.słiwskle. k l o r e me b a c z ą c na z a s ł u g i d ó b r K r o ś n i e w i c e w krzewieniu k u l t u r y ł o w i e c k i e j , niema) silą 1 podstęiMun .wesoło w p o s i a d a n i e t e j d z i e r ż a w y . Na p o l a f h t y e h o p o w i e r z c h n i z g ó r ą 100 w ł o k w ł a ś c i c i e l n i g d ? n i e ł o w a t . leoz t r z y m a ! t a k o w e j a k o p a £ a c h n i n n y na g r a n i c a c h s w y c h p o s i a d ł o ś c i . N a p : } U le r o z c i ą g a n y b y l skuteczny dozór oclwony ich od drapieżników i kłusownictwa. Wspomniane Towarzystwo dało w y raz s w o i m w a r t o s c i t w n e t y c i z n y m , g d y — k o r z y s t a j ą c z r o z p o c z ę t e g o na l e r e n i e d ó b r K r o ś n i e w i c e Jowienia ż y w y d i zajęcy, podczas k t ó r e g o zwierzyna i i n z w y c z a j p r z e c h o d z i na t e r e n y s p o k o > n e , w da n y m p r z y p a d k u pcla d ą b r o w i c k l e — u r z ą d z i ł o polo wanie w kotły przy udziale S myśliwych, przy c z y m w y b i t o do nogi w s z y s t k i e mające, k t ó r e znaj d o w a ł y się na polach U ą b r o w i c k r c h . T r a g e d i a b i a ł y c h c z a p l i . M o d a . k t ó r a s t r o j n y m pa niom każe ozdabiać swoje kapelusze p i ó r a m i i • s k r z y d ł a m i p t a k ó w , s k a z u j e na z n i s z c z e n i e c a ł e ga t u n k i o r n i t o l o g i c z n e . AUści do w a l k i z t a k t y k ą mo d y , t e j ś l e p e j i g ł u c h e j na w s z y s t k o , co t y l k o nie d o t y c z y Jej w ł a s n y c h i n t e r e s ó w , w ł a d c z y n i , stają miłośnicy przyrody, / zamiarem ochrony prześla dowanych p t a k ó w . PoSród ptaków, szczególnie poszukiwan>ich i cenionych przez handlarzy piór. a tym samym i szczególnie narażonych na i c h s t r z a ł y , z n a j d u j ą s i ę w i ę c b i a ł e c z a p l e . P t a k i te, j a k w i o d o m o , p o s i a d a j ą w ogonie s w y m po k i l k a n a ś c i e p i ó r odmiennych od pozostałego upierzenia, piór zwa nych rajeraml. O t ó ż te p i ę k n e r a j e r y s t a n o w i ą w ł a ś nie o zgubie b i e d n y d i p t a k ó w , ludzie tx>wiem u p a t r z y l i s o b i e t ę i c h n a t u r a l n ą o z d o b ę i a b y Ją z d o b y ć bez w a h a n i a z a b i j a j ą c a ł e i c h z a s t ę p y . Wotwc t a k i e g o s m u t n ^ o ich p<riożenla w w i e l u k o l o n i a c h australijskich r z ą d stamął do w a l k i z chciwymi 1 bezmyślnym tępieniem białych czapli i p r z e d s i ę w z i ą ł szereg ś r o d k ó w z a r a d c z y c h . W b r e w w s z e l k i m j e d n a k o c z e k i w a n i o m , ś r o d k i te n i e w i e l e d o t y c h c z a s zdziałały. Znaczna rozległość terytorialna i skąpe zaludnienie sprzyjały rozpowszechnionemu tutaj ktusowmlclwu. Czaple w i ę c , p o m i m o r z ą d o w e j in terwencji, b y ł y nadal r ó w n i e z a g r o ż o n e , j a k i daw niej 1 zbliżały się k u nieodw-olalnej zagładzie, i wszystko t o c z y ł o b y się dalej do z u p e ł n e g o w y g i n i ę cia g a t u n k u , g d y b y nie s z c z ę ś l i w y p r z y p a d e k , b r z e mienny w poważne następstwa Oto p e w i e n w p ł y w o w y c z ł o n e k Z w i ą z k u O r n i t o l o gów Australijskich. M . A. Mattlngley. p o w z i ą ł za miar unaocznienia całego ż y c i a c z a p l i za p o m o ; ą szeregu zdjęć f o t o g r a f i c z n y c h . W t y m celu u d a ł się w r a z z k i l k u t o w a r z y s z a m i na l ę g o w i s k a b i a ł y c h c t a pll w Riveziny {Nowa P o ł u d n i o w a Walla), znane Jako miejsce p o b y t u licznych z a s t ę p ó w tych pta k ó w . N i e p i e r w s z y raz M a t t l n g l e y z w i e d z a ł t e m i e j sca. B y ł t u J u ż p r z e d d w o m a l a t y i skonstatował w ó w x : z a s i^>ecno5Ć 700 p a r c z a p l i . T e r a z z n a l a z ł za l e d w i e 150 par. D l a c z e g o J e d n a k I l o ś ć p t a k ó w l a k s i ę znacznie z m n i e j s z y ł a ? O d p o w i e d ź prosta 1 j e d y n a ; handlarze — poszukiwacze piór tędl' przecliodzill. M a t t m g l e y . s t w i e r d z i w s z y t e n &mutn.v f a k t . w y k o n a ł k i l k a fotograficznych z d j ę ć i u d a ł się do M e l b o u r n . by po sześciu tygodniach, gdy m ł o d e się Już z j a j wyklują w r ó c i ć 1 p r z e p r o w a d z i ć dalsze obserwacje. Z a n i m Jednak n a d s z e d ł w y z n a c z o n y t e r m i n p o w t ó r nej p o d r ó ż y na l ę g o w i s k a b i a ł y c h c z a p l i , M a t t i n g l e y został zaalarmowany wieścią, iż o b e c n i e właśr.ie p l ą d r u j ą tam poszukiwacze p i ó r i gromadnie mor dują nieszczęśliwe ptaki. Nlezwłoczjiie więc w y r u s z y ł c / . a p l o m z o d s i e c 7 . ą . ale, r i i e s t e t y , p r z y b y ł ca późno, okruŁnicy spetniU j u ż dzieło zniszczenia. .,Oh! j a k ż e o k r o p n y w i d o k p r z e d s t a w i ł się m o i m o c z o m ! — pisze M a t t l n g l e y w organie ornitologów a u s t r a l i j s k i c h — na t r a w i e l e ż a ł o SO z a b i l y c h c z a p l i , a w g n i a z d a c h z n a j d o w a ł o s i ę p r z e s z ł o 200 p i s k l ą t zdychających z głodu, a wszystko g v o l l zdobycia paru garści p l d r " ! M a t t l n g l e y . w s t r z ą ś n i ę t y do g ł ę b i t y m widokiem, w y k o n a ł d a l s z ą s e n ę z d j ę ć fotografii:;zn>'ch i uwie cznił t r a g e d i ę białej czapli w c y k l u z ł o ż o n y m z sied m i u fotografii. Ta seria m i g a w k o w y c h z d j ę ć m a l u j ą c a t r a g e d i ę b i a ł y c h c z a p l i , s u ł a ^ i ę rzec m o ż n a , historyczna i obiegła niemal cały świat! Korpor.icje n a u k o w e o t r z y m a ł y o d p r e z e s a r a d y m i n i s t r ó w z a p e w n i e n i a , ż e t>ędą p r z e d s i ę w z i ę t e e n e r g i c z n i e j s z e ś r o d k i k u skuteczniejszej, niż d o t y c h c z a s , o b r o n i e białe] czapli. Zebranie Prawodawcze w y d a ł o n a s t ę p nie u s t a w ę , z a b r a n i a j ą c ą w y w o z u c z a p l i c h p i ó r . , i u r z ę d y celne a u s t r a l i j s k i e z a c z ę ł y j e d n o c z e ś i u e sto s o w a ć p r a w o z a b r a n i a j ą c e p r z y w o ż e n i a p i ó r do N o we] G w i n e i , Wobec lak energiczjiie prowadzonej k a m p a t u t nie m o g ł y p o z o s t a ć o b o j ę t n e i inne naro d o w o ś c i , u w a ż a j ą c e ] ę / y k a n g i e l s k i za o j c z y s t y , s t a n a m t r y k a ń s k : . N o w y J o r k . na p r z y k ł a d n i e z a d o w o lił s i ę s a m y m t y l k o z a k a z e m n a b i j a n i a b i a ł y c h cza p l i o r a z i m p o r t u i c h p i o r . lecz p o n a d t o w y d a ł p r a w j o k a z u j ą c e na w y s o k i e g r z y w n y o s o b y , k t ó r y m mo głoby b y ć dowlertzione. że p o s i a d a j ą pewne ilości czapiJch p i ó r w celach handlowy^^h. w A n g l i i f a l a p r a s a . l>cz w z g l ę d u na r ó ż n i c e p r z e k o n a ń , z a j ę ł a s i ę s p r a w ą czapli. T y s i ą c e pań... zaprzysięgły, że nig d y (!) j u ż n i e b ę d ą n o s i ć r a j e r ó w . R z ą d p r z y r z e k ł , że w y d a ustawę zabraniającą sprzedaży czaplich piór. t n e r g i a i z a p a ł , y. j a k u n w z i ę t o s i ę d o z w a l c z a n i a o k r u c i e ń s t w p o p e ł n i a n y c h d o t y c h c z a i . z c a ł a jWOb;>d ą na b i a ł y c h c z a p l a t ^ . p o z w a l a j ą m i e ć n a d z i e j ę , ze w p r z y s z ł o ś c i p o d o b n e f a k t y b ę d ą n a l e ż a ł y do w y jątków. * Obelisk ł o w i e c k i . P r z y w j e ź d z i e do lasku B i e l a ń s k i e g o p-łd W a r s z a w ą , o d s t r o n y s z c s y Z a k r o c z y m .sklej, ^.atarto o s t a t e c z n i e w s z e l k i e s i a d y obelisku, j a k i t u s t a ł na p a m i ą t k ę ł o w ó w u r z ą d z a n y c h w p u .szcży P u l k o w s k i e j . o b e c n i e l a s k u B i e l a ń s k i m , p r z e z k r ó l a J a n a K a z i m i e r z a . N i e o d n a w i a n y Obelisk r u n ą ł cienkim śrutem Sprząt lauHecki to my mamy, (Obiektywnie przyznać muszę), Dubeltówki, futerały. Ciut za małe kapelusze, Bluzy, swetry i obuwie — Takie właśnie jak ja lubię; 1 skórzane i gumowe. Lekkie zgrabne, no i zdrowe. Ale kiedy wejdziesz w wodę. Wtedy się zaczyna bieda — Do chirurga i... ciąć nogę. But inaczej zdjąć się nie da. A poza t y m wyglądają Prawie tak jak zagraniczne: Kiedy się ich nie używa. Całe lata będą śliczne. Tylko, że u zza granicy. Nie przepuszczą nigdy wody, No i jeszcze uwzględniają Jakieś tam wskazania mody. Czyli, że różnica mata. Lepszych b u t ó u ' już nam nie trza. Nasze wodt; przepuszczają. Nie przepuszczą zaś powietrza. Polowanie w takich butach, (Nawet dziecko wam to powie). Niewymowna satysfakcja, A poza tym „samo zdrowie". W takich butach, na dodatek. Nie spudłujesz nipdy zwierza: Na sto metrów cię usłyszy l bezpiecznie w gąszcze zmierza. SZARAK k i l k a n a ś c i e lat t e m u . o b e c n i e z a ś z T . l k n ę ł a bez ś l a du, l e ż ą c a w gruzach k o l u m n y tablica z napisem, a n a w e t f u n d a m e n t y r o z e b r a n o na c e f i l ę . * M ą d r e k a c z k i . J e d e n z m o i c h z n a j o m y c h . p ; i n H.. o p o w i e d z i a ł .v r e d a k c j i . . Ł o w c a P o l s k i e g o " n a s t ę p u j ą c y f a k t ; w ogrodzie d o t y k a j ą c y m do ł ą k . d z i k i e k a c / . k i z a p o z n a ł y s i ę ze s w o j s k m i i . R a z e m p r z y c h a dzUy ao k a r m y , k t ó r ą i m r z u c a ł a k u c h a r k a , ra?em p ł y w a ł y p o s t a w i e i rzeczce, k t ó r a p r z e c i n a ł a o^rifid. P o w o l i k a c z k i d z i k i e s k r z y ż o w a ł y *lę ze swojskimi 1 na s t a w i e p o w s t a ł a n o w a g e n e r a c j a k a c z a , r ó w n i e ł a s k a w a i o s w o j o n a j a k p o p r z e d n i a . lecz w s p a n i a l e władająca skrzydłami. M ł o d e p o k o l e n i e dz]e1n.Vi:h k a c z ą t r o s ł o na stavv':t; w s p o k o j u , aż... k u c h a r k a , j a k to z w y c z a j n i e ku charka, p o ł a p a ł a kaczki, p o w i ą z a ł a im s k r z y d ł a i u ś w i c i e p o w i o z ł a na j a r m a r k da L o d z i , b y t e ż i k a c z k i , z n a j ą c e d o t ą d t y l k o staw w K l e ł c z ó w c e i Je^ó bliskie okolice, m o g ł y przypatrzeć się wspanialej L o d z i , a za t o w n a g r o d ę p o w ę d r o w a ć d o ż o ł ą d k ó w ..łodaerinanów". N a t a r g u k u c h a r c e d o b r z e z a p ł a c o n o za d r ó b i z p e ł n ą k i e s z e n i ą w r ó c i ł a do d o m u . Nazajutrz ranp w y c h o d z i do o g r o d u , aż t u sprzedane wczoraj ka c z k i n a j s p o k o j n i e j p ł y w a j ą .sobie p o s t a w i e . . . J a k s i ę p ó ź n i e j w y j a ś n i ł o , k u p d c n y m w L o d z i ka czkom ix>zwlązano s k r z y d ł a ! wpuszczono j e do ko m ó r k i . K t o ś Jednak z dobrego serca o t w o r z y ł d r z w i c z k i , k a c z k i , w y s z ł y na b r u d n e p o d w ó r k o , a ż e i m s i ę to w i d o c z n i e niezbyt ^>cdobalo, w i ę c z a m a c ł t e l y skrz>^ł,i;ni l pożegnały się z Łodzią... P a n s. j u ż d r u g i raz m e p o z w o l i ł k u c h a r c e wy w i e ś ć kaczUt do Łoc^i... ciioć podobno chciała. Wuer' 13 Dnia 29 marca 1973 roku zrnarl w wieku 67 lat w d n i u 17 marca 1973 r. z m a r ł nagle w wteku 61 lat Kol«ga Kokga BOLESŁAW MICKIEWICZ JAN LABOCH długoletni czloiłek Koła Łowiecłciego „Czarny Bór* przy N-ctwie Smolarz w Kleśnie. Odznaczony b r ą z o w y m i ttdttrn y m Medalem Zastugi Ł o w i e c k i e j . W z m a r ł y m utraciliśmy miłego towarzysza łowów i serdecznego Kolegę. Cześć Jego p a m i ę c i ! Z a n ą d 1 cdsafcowic Kola ŁMrienkirgo „Cteray B 4 r pray N - c t w ł e SmoUrs w Kleinie długoletni cidonek Kota Łowieckiego N r I M w Pocnaniu. W zmartym utraciliśmy etycznego mySliwego, bardzo serArrrp^tn Kc^egę, wiernego towarzysza łowów. GBBŚĆ Jego pamicci! K«l* Ł e w i e d t i e g * Nr I W w PMaaaia W dniu 17 k w i e t n i a 1S73 r. z m a r ł po długiej diorobie Dnia 18 kwietnia 1973 raku z m a r ł w wieku 74 lat RYSZARD SOBECKI JAN GRABARCZYK długoletni sekretarz Koła l>owteckiego N r 71 w Grodzisku WUip. W zmartym s t r a d i i i m y ulacłieŁnego cztowirica, etycz nego i •erdec^nego Kołeg^. Cześć JeftD pamięci* E a n ą d i cstookawie K i l a N r 71 w OindilrtB długoletni członek G l i w i n ^ e g o Kota Łowieckiego ,,Danieł'' w Gliwicach. W z m a r ł y m straciliśmy szlachetn^o człowie ka, serdeczn^o Kolegę i wiernego towarzysza ł o w ó w . Cseść Jego p a m i ę d ! EMmąd 1 c^MkMrte CBwifkiete Kola ŁowłecUego .Jteałet** w Ołłwicach W d n i u 19 k w i e t n i a 1973 roku z m a r ł w w i d c u 50 lat W dniu 29 kwietnia 1973 roku z m a r ł w wieku 69 lat Kolego PAWEŁ DYMITROW WŁADYSŁAW WOLSKI założyciel i długoletni łowczy K o ł a Łowieckiego „Rogacz" w Stargartlzie Szczecińskim. W z n u r t y m straciliśmy wzoro wego kolegę i towarzysza łowów. Zegnamy Go z głębokim smutkiem. Zarząd i cztonkowie K o U Łowieckiego JRogaei" w Stargardzie S w s e d ń d J f l i długoletni członek Kota Łowieckiego „Rogacz^ w Osięcinach. Odznaczony b r ą z o w y m , sret>rnym i złotym Medalem Z a s ł u gi Łowieckiej. W z m a r ł y m straciliśmy szlachetnego człowieka, etycznego m y ś l i w e g o i serdecznego Kolegę. Zarząd i członkowie K o U Lowieckirio . A o g a a " w Osłędoacfa Z gtęt>okim żalem zawiadamiamy, że w d n i u 3 maja 1973 r. z m a r ł w wieku 63 lat Z gtęl>okim żalem zawiadamiamy, żt> w dniu 3 czerwca 1973 roku z m a r ł w w i d m 47 lat Kolggo Kologo FRANCISZEK SIKORA major HENRYK SPYCHAŁA byty kierownik Szkoły Podstawowej w Istebnej. W z m a r ł y m straciliśmy szlachetnego c z ł o w i e t u . wzorowego i etycznego m y i l t w ^ o , serdecznego Kolegę. P a m i ę ć J ^ o w sercach na szych nigdy nie zaginie. Cześć Jego p a m i ę c i ! Zarsąd ł cdonkowle Kola Łowieckiego Istebna Z głębołcim żalem zawiadamiamy, i e po ciężkiej cliorc^ie w 70 roku tycia z m a r ł Kol*g<i PAWEŁ KUKUCZKA długoletni członek Z a r z ą d u W K Ł K r 311 w Warszawie, od znaczony K r z y ż e m Kawalerskim Orderu Odmdrenia Polski i b r ą z o w y m Medalem ZasłufiU Łx}wieckiej. W zmartym stra ciliśmy prawego, etycznego i serdecznego K o ł ^ . Cześć Jego p a m i ę c i ! Zarsąd i cslonkowle Wojskowego K o l a Ł«wlecklego N r 311 w Warssawie Dnia 9 maja 1973 r. z m a r ł w wieku 62 U t Kologo mgr JAN FELICJAN LEPCZAK długoletni cdonek naszego Koła. Człowiek prawy, wzorowy myśliwy, powszechnie lubiany i szanowany. Cześć Jego p a m i ę c i ! Zarząd 1 członkowie K o U Łowieckiego Istebna długoletni Przewodniczący Z a r z ą d u naszego Kota. Drogiego Przyjaciela z żalem żegnają 2!arxąd 1 cslonkowic K o U ŁowieclŁłego .JemioU" w Warasawle W dniu 11 maja 1973 roku z m a r ł po długiej chorobie w w i e k u 68 lat Dnia 24 maja 1973 roku z m a r ł w wieku 56 lat Kolego BOLESŁAW WRÓBLEWSKI długoletni członek Kota Lowieckiegc Nr 2 „Leśnik" w lMt>łinie. W zmarl>m straciliśmy szlachetnego człowieka, etycz nego i serdecznego Kolegę, wieloletniego cziwika Z a r z ą d u , a k t y w i s t ę Wojewódzkiej Rady Łowieckiej, odznaczonego b r ą zowym i srebrnym Medalem Zasługi Łowieckiej. Cześć Jego pamięci* Z a r z ą d 1 członkowie Koła Łowieckiego Nr 2 „Leśnik" w Lublinie 14 . Kolego ANDRZEJ WILCZYŃSKI z ^ t u ż o n y działacz łowiectwa, długoletni członek Koła Ło wieckiego ^.Ponowa" we W r o c U w i u . W z m a r ł y m straciliśmy wzorowego i etycznego myśliwego, w y c h o w a w c ę młodego po kolenia myśliwych, przyjaciela młodzieży szkolnej, prawego, szlachetnego człowieka i wiernego towarzysza łowów. Zegna my Go w głębokim smutku Cfeść Jego p a m i ę c i ! Zarząd i członkowie Koła Łowieckiego „ P o n o w a " we Wrocławiu KRZYŻÓWKA Z HASŁEM K L t M H O P Mmnn ZJEDNOCZENIE PI. „LAS" PRZYPOMINA. ZE PUNKTY POZYSKANIA ..LAS" piTygotowane S9 do przyjęcia upolowanej zwierzyny KACZEK, KUROPATW I ZWIERZYNY GRUBEJ SttKgMowe tnfwtnacje we wagyatkłcli ponktach posyskAoia n Ł u " . Po p r a w i d ł o w y m r o z w i ą z a n i u k r z y ż ó w k i , l i t e r y z ponumerowanych kratek, c z y t a n e w k o l e j n o ś c i o d l d o 39, u t w o r z ą h a s ł o , k t ó r e w y s t a r c z y n a d e s ł a ć j a k o r o z w i ą z a n i e c a ł e g o zadania. P O Z I O M O : i) Jedna z faz p l e S n i g ł u s z c a . 2) p o d n o ć n i k . 3) t y g r y s p o l s k i e j k n i e i * g ł ó w n a t ę t n i c a , 4) p i e s m y ś l i w s k i , z k t ó r y m nie m o ż n a p o l o w a ć • zna ny piosenkarz z w y k s z t a ł c e n i a artysta-malarz, w y s t ę p o w a ł w „Silnej Grupie P o d W e z w a n i e m " . 5) p i e s n a r u s z a j ą c y t u s z ę s t r z e l o n e j z w i e r z y n y . 6> s t a w i a n a p r z e z n i e d ź w i e d z i a . 7> n i e m i e c k i k o n s t r u k t o r l o t n i c z y i p i l o t s t e r o w c ó w ; w 1929 r. o d b y ł lot d o o k o ł a ś w i a t a * m i e l i z n a na rzece. 8> p r z e d s i e w e m * c e g ł a na c e g l e a na n i c h j e s z c z e m n ó s t w o c e g i e ł • m e t r o p o l i a n a d T y b r e m . 9) m y ś l i w •ika c z a t o w n i a ł n i e p i s a n e p r a w o ł o w i e c k i e . 10) o w o c z i m p o r t u * wybitny r e ż y s e r polski t w ó r c a filmów ..Eroica" i . . P a s a ż e r k a " , ll) r o l n i k a m e r y k a ń s k i , 13) m i e s z k a n k i g e o g r a f i c z n e g o b u t a . 1S) u r z ę d n i k s ą d o w y w s t a r o ż y t n y m R/yi n i e . 17) w y w ó z t o w a r ó w . 19) k r u k o w a t e * M e d a l Z a s ł u g i Ł o w i e c k i e j . P I O > f O W O : A ) m y ś l i w y n a f l a n c e # w y ć w i c z o n y , w y s o k i e } k l a s y ptak ł o w c z y . B) z e s t a w i e n i e , l i s t a . C ) r o d z a j k a r m y d U z w i e r z y n y z m ł o d y c h p ^ d ó w d r z e w 1 k r z e w ó w l i ś c i a s t y c h ł w y s p y k o r a l o w e . D ) r z e k a ze z n a n e g o w a l c a ł spe c j a l i s t a w o j s k o w y . E ) s t r a s z e n i e d z i k a * g ę s u . m a z i o w u a p o z o s t a ł o ś ć po d e stylacji ropy naftowej, F ) gospodarstwo z kowbojami, G ) budowla w holender s k i m krB}ot>razle * d y s c y p l i n a a p o r t ó w z i m o w y c h . H ) b e z w o n n y gaz p a l n y , t) s p r z ę t s p o r t o w y W o j t k a F ^ t u n y . J ) n a j p o p u ł a r n t e j s z y i p o l s k i c h p i o s e n k a r z y . K ) t k a n i n a z w ł ó k n a s z t u c z n e g o * r o t l l n a rta w l a i t e k d l a oblutrienicy. Ł ) s t r e s z czenie, n k i c . Ł ) p t a k ł o w n y o w y b o r n y m m t ę s t e , M ) i m i ę t w ó r c y p o p u t a r n f ^ u tartca z s z a b l a m i . N> d z i k i g o ł ą b . O ) „ H a r s y t t a n k a " dla F r a n c u z ó w , P ) d a w n f j c z ę M I n d o c h l n frar^cusklch 4 glos p r z e r a ż o n e g o z a j ą c a . R o z w i ą z a n i e p r o s i m y n a d s y ł a ć do dttta U U s t e p a d a b r ^ pod a d r e s e m : S e t f a k c j a HŁawea P e t o k ł e g o " . a L N o w y Swtat U , M-Mt W a n s a w a . z dopiskiem na koper cie: „ R o z r y w k i u m y s ł o w e " . WżrOd c z y t e l n i k ó w . ittArzy n a d e d l ą p r a w i d ł o w e nnwi4zanłe. rozlosujemy n a g r o d ę - n i e s p o d z i a n k ę oraz p l « ć k t i ą ł e k . Wiesław złetiAski KOHUMHCAT BlyiUwych 1 sydapstykAw loMricctwa praśniemy połnl o n a e w a ć . ł e w dnin Z I J L br. w progranałc f ó l a o p < l aklm telewizji emitewuiy będzie p r e r f U B s tnmlcja „Na U W , ktAry w dahi 2 Ł I X - t S J X b r . •dbywal się w Mrągowie. SPROSTOWANIE w kaleiKlarzyku msriliwskim na m-c p a ź d z i e r n i k zamieszczonym w nr. IB „Łowca Polskieco" p o m i nięto infm-mację, że przez cały m i e s i ą c wolno polo w a ć na danldc — b y k i , ta^ nie, cielęta. Przepraszamy BedakcjB. O G Ł O S Z E N I A DoakonaJy w a M k ze s r e b r n ą n ł e m b r a n ą (kntazienie z a j ą c a ) n a Usy, k u n y 1 u i n e . K a r t a d ź w i ę k o w a do n a u k i z l o a t n i k c j ą . K o m p l e t ZTS zł. W a bi k n a k o z ł a ze s r e t Ń m ą m e m b r a n ą I M zi. W y s y ł k a za zaliczeniem pocz towym R o m a n BlłUk. NlepolonUce. 1 H a j a 3S. -m/n W j r i d k l niemieckie k r ó t k o w ł o s e po rodzicach u ż y t k o w y c h pełnorodowod o w y e h u r . 3.M.7] r . s p r z e d a m po 19 p a ż d z t e r n l k a br. J a n T e t e r w a k Głu c h o ł a z y , u l . S o b i e s k i e g o 1X pow. Nsrsa. 2M/n P o i n t e r s u k a h o d o w l a n a po z ł o t o medaUstce j championie, czteroletnia, do s p r z e d a n i a . I d e a l n y w i e l o s t r o n n y pies na ż ą d a n i e wypróbowanie na miejscu. Zdzisław Gordzlałkowski. K a s z t e l a ń s k a 37, S»-31fl P o z n a ń . 2M/7) Jagdterrtery s z c z e n i ę t a p A ^ r o d o w o d o w e po r o d z i c a c h u t y t k o w a c h . m e d a l i s ł a e h s p r s e d a — J e r z y l ^ m i li. i U-«W Środa Wlkp. Kasprzaka l tel. za-«o. 3M/73 KMpią t r ó j l u l k e nową (dryUngj względnie kniejó w k ę czeską, tet Ss»-14 P o z n a ń . Ml/7] J a g d t e r r t e r y c z t e r om l e a l ę c z n e r o d o wodowe u ż y t k o w e (ojciec champion) z b r a k u w a r u n k ó w pilnie i p n e d a m . Henryk Białowież. I I - S U Bopot. M P a i d z ł e m i k a eW tc). S t - l S - M . mpi T r ó j t a f k a — l i e r k l c l kaŁ 1VM z lunetą Z e ł « 4 X sprzedam. C e n a t ł «M z L J . P i e k a r s k i . K a t o w i c e , B a n k o w a M/S3. Wtfn Cecfeer-spanicle z ł o t e s z c z e n i ę t a ro dowodowe 1 u ż y t k o w e oraz suczkę p ó ł t o r a r o c z n ą po p r ó b a c h polowych 1 wystawie sprzedam: Szczepan Ś w i ą tek, P I U . tli. B o h a t e r ó w 5 t a U n g r * d u n / s s tei. n - M . as/n S p e c j a l n y b(.x:k m y S H w s k i z t e d n y m spustem produkcji belgUakiej k a L u p r a w i e n o w y aiM^edam. K u p t < l u n e t ę n a s t a w n ą o d o l e j sile ś w u t l a . Zbi gniew L a r s k l , Warszawa, B ł ę k i t n a U , td. Ł s ^ i t . m/n W Y D A W C A : P o l s k i Z w i ą z e k L o w l e e k i — Z a r z ą d O l d w n y , 00-429 W a r s z a w a , N o w y S w l a t 35, t e l . 2fl-20-9l —3 1 26-46-13, k o n t o N B P X V O M 1552-9-156906 o r a z k o n t o P K O n r 1-9-120-010. R E D A K C J A i Z . G o l a ń s k i , A . K r y ń s k i ( r e d . n a c z . ) , B . T e r e n l j e w ( s e k r . r e d . ) , A . I w a n o w s k i , (fotoreporter). K O M I T E T R E D A K C Y J N Y : A . B r z n i c k i , E . Fraakie wlcz, Ł Golańskł. A . K r y ń e U ( p r z e w o d n i c z ą c y ) . J . E . Kucharski, M . K u r e k , W . M a z u r * * , G . M r o c z k o w s k i , T . P a s ł a w s k i . J . S z e l ą g l e w i c z, B . Z i H l A s k i . R e d a k t o r „ Ł O W C A P O L S K I E G O " p r z y j m u j e w e w t o r k i 1 c z w a r t k i w god^. 10—12; w I n n e d n i 1 g o d z i n y po u p r z e d n l r n t e l e f a n l c z n y m p o r o z u m i e n i u . R e d a k c j a zastrzega s o b i e p r a w a s k r ó t ó w , p o p r a w e k 1 u z u p e ł n i e ń w p r z y p a d k u w y k o r z y s t a n i a w d r u k u nadesta nego m a t e r i a ł u r e d a k c y j n e g o . R ę k o p i s ó w nie z a m ó w i o n y c h R e d a k c j a nil- z w r a c a . P r e n u m e r a t a r o c z n a TŁ— z ł . C e i u i ł k o g ł o s z e ń : za c e n t y m e t r k w a d r a t o w y zł M . — . D r o b n e d o 25 w y r a z ó w z a w y r a z t l 4.—. Graficzne Dom S ł o w a Polskiego. Warszawa. N e k r o l o g i zł 10.— za c m k w a d r a t o w y . M i e j s c a z a s t r z e ż o n e 90 "» d r o ż e j . Z a k ł a d y N a k ł a d 55 000 egz., p a p i e r r o t o g r . k l . V k l . I n d e k s 3CC51 Z a m . 7669 R-75 15 POLUJEMY Z SOKOŁAMI (1) Od czego zaczęć? rtT/yCHODZĄC naprrmu' rosnącaM M / mu zainteresowaniu soknlniWw ctwem, w poprzednich numerach „Łowca" zapoznaliśmy Czytelników z historią polowań z ptakami łowczymi, z możliwościami współczesnego sokolnictwa oraz z pierwszymi próbami ukiadania jastrzębi podejmowanymi przez uczniów Technikum Leśnego w Tucholi. Obecnie rozpoczynamy publikację cyklu rad praktycznych, które, mamy nadzieję, zainteresują myśliwych i pozwolą im na podjęcie samodzielnych prób układania ptaków. Tych wszystkich, którzy zdecydują się na rozpoczęcie pracy z ptakami, pro simy o utrzymywanie z redakcją stałego kontaktu, donoszenie nam o swych suk cesach czy porażkach. W razie potrzeby i w miarę naszych możliwości, będziemy się starali w każdym przypadku stużyć radą i pomocą. Na postawione w tytule pytanie jest tylko jedna o d p o w i e d ź — zacząć trzeba od budowy sokolarni, od zapewnienia ptakowi miejsca wypoczynku. Do pierwszych czynności należy ^aiern wybranie miejsca na zbudowanie so k o ł a m i lub zadaszenia z drucianym wybie giem, usytuowanego najlepiej w ś r ó d drzew. Wykonanie wybiegu jest najbardziej celowe i stosunkowo tanie. Osobiście m o g ę stwierdzić, że od k i l k u lat moje ptaki bez względu na p<łry roku czują się znakomicie. Wybieg z w y sokim stojakiem powinien być zwrócony w .>5tronę p o ł u d n i o w o - w s c h o d n i ą . Obudowa w y Mo.Wefto stojaka (rysunek nr 1) w formie alta ny, powinna mieć wysokość 200—220 cm, glębokaść 180 cm, szerokość 200—250 chi. Może być wykonana z drewna lub innych materia łów. Wysoki stojak (rys. l element b) wbudo wany do w n ę t r z a zadaszenia s k ł a d a się /. iei-dki ró>.nej grutwści. k t ó r a w części ś r o d kowej, na przestrzeni ok. 35 cm powinna być obita w y g a r b o w a n ą s k ó r ą b a r a n i ą włosem do w e w n ą t r z . Ma to duże znaczenie dla zdrowot ności, gdyż chroni palce ptaka od przykrych odcisków. Pod ż e r d k ą przymocowujemy m i ę k k ą tka n i n ę (np. p ł ó t n o żaglowe, czy nawet z worka) zwisającą do samej ziemi. W ś r o d k o w e j części stojaka, na wysokości 10 cm od ziemi umo cowujemy d r u t stalowy, zaczepiony za t k a n i ną, na wbetonowanym haku, za p o m o c ą moc nej sprężyny. Drut naciągnięty jest po prze ciwnej stronie także hakiem. W zależności od posiadanej przestrzeni, długość d r u t u powinna wynosić od 4,0 m do 1,2 m. Na drut z a k ł a d a się druciane kółeczko o średnicy ca 5—6 cm. (rys. 1 element i), do którego przymocowuje się dłużec. Z boku ustawia się niski stojak p a ł ą k o w a t y (rysunek nr 1 element d) obity p ł ó t n e m , lub wykonany całkowicie z drewna. Sam p a ł ą k powinien m i e ć m i ę k k i e wymosz czenie ze skóry. Na wybiegu nie może z a b r a k n ą ć stsde czys tej wody w specjalnym p ł a s k i m naczyniu do ulubionej przez ptaki d r a p i e ż n e kąpieli (ry sunek 1 element e). Misa taka musi być umie szczona dość daleko od stojaka, na którym zazwyczaj ptak wypoczywa, ze względu na wydalanie przez niego k a ł u zanieczyszczają cego wodę. Dopiero do tak przygotowanego wybiegu, w k t ó r y m może dowolnie się poruszać przela tując ze stojaka na stojak i do kąpieli, m o ż n a w p r o w a d z i ć ptaka. A l e miejsce dla ptaka to jeszcze nie wszyst ko. Musimy zaopatrzyć się w akcesoria sokolnicze, k t ó r e są nieodzowne z a r ó w n o przy u k ł a daniu jak i podczas polowania. Zaliczyć do nich 1?rzeba g r u b ą r ę k a w i c ę w y k o n a n ą z ela stycznej skóry na okrycie lewej ręki, na któ rej będziemy nosili jastrzębia. Musimy r ó w nież w y k o n a ć „ p ę t a " z cienkiej, elastycznej skóry nasączonej olejem nietwardniejącym (najlepszy jest olej parafinowy). Z p ę t a m i ptak nie będzie się nigdy r o z s t a w a ł nawet w Fol. Zdiłłtow WdowJńłki c/asie wolnego lotu. P ę t a są dla niego t y m czym dla człowieka obuwie — m ó w i ą sokol nicy. Istnieją już t r a d y c j ą ustalone wzory w y k r o j ó w pęt, dla każdego gatunku inne. (rysunek nr 2 od e l e m e n t ó w a do f). Na t y m samym rysunku pokazany jest wzór kara bińczyka obrotowego, k t ó r y m ' ł ą c z y m y dwa p ę t a znajdujące się na odnóżach ptaka. Do dyspozycji mamy jeszcze pęto przedłużające p ę t a zasadnicze, łączone k a r a b i ń c z y k a m i (ry sunek 2 element g, h). Potrzebny jest jeszcze dłużec czyli r z e m i e ń długości ok. 150 cm i d r u gi dłużec — otok z wąskiej skóry kilkumetro wej długości. Dłużce są z a k o ń c z o n e specjal nym węzłem, k t ó r y nie pozwala w y s u n ą ć się z karabińczyka. Bardzo przydaje się r ó w n i e ż dzwoneczek, który mocujemy do nogi ptaka. Gdy sokół lub j a s t n t ą b zapadnie w wysokich uprawach, dzwonek pozwoli nam szybko go odszukać. Rysunek nr 3 prezentuje p r a w i d ł o w e węzły sokolnicze służące do w i ą z a n i a ptaka do ob r ą c z k i - k ó ł e c z k a na stojakach. T y m samym w ę z ł e m m o ż n a p r z y w i ą z a ć go do stojaka pa ł ą k o w a t e g o stojącego poza sokolarnią. W sokolnictwie nie u ż y w a się t r o k ó w , więc każdy sokolnik posiada specjalną torbę sokolniczą na jednym szerokim pasie z trzema przegrodami na umieszczenie wabidel i po zyskanej zwierzyny. Gdy mamy już wybieg i akcesoria, k t ó r y m i umiemy się posługiwać, zastanawiamy się jakiego ptaka będziemy w d r a ż a l i do łowów. d.c.n. Wybieg dla ja s t r z ę b i a : a) poddaszenle, b) wysoki s t o j a k , c) n a p r ę ż o n y d r u t s t a l o w y , d) s t o jak p a ł ą k o w a t y w o l no stojący obity p ł ó t n e m , e) m i s a d o k ą p i e l i , t) k ó ł e c z k o -obrączka, Sr. 3—7 c m do p r z y m o c o w a nia dłujura z pta kiem. sposOt) Krótkiego w i ą z a n i a u e z l e m s c x o l n i c z y m ptaka ł o w c z e g o Wykroje pet z* skóry wg s k a l i v. c m ; a) dla sokoła s a m i c y , bt d l a so k o ł a s a m c a , c> d l a drzemlika, d) dla j a s t r z ę b i a s a m c a . e> dla jastr7-;bla s a m i c y . 1] d l a k r o g u l c a , g) d ł u ż e c z a k o ń c z o ny wezlem i;uzłko~ wym, ł\) karabiń czyk obrotowy do związania pyt 1 przewleczenia dłutca, t | k r ó t k i e nijto prr.edlutające peta z w i ą z a n e na odnó żach umocowane między dwoma ka rabińczykami obro towymi WACŁAW LESiKłSKI