Na Karmel LUTY 2012.pmd
Transkrypt
Na Karmel LUTY 2012.pmd
NA K AR Nr 2 (184) (ROK XVI) M EL PRZEMYSKI KARMEL KLASZTOR KARMELITÓW BOSYCH w PRZEMYŒLU ŒWIÊTO LUTY 2012 R. okres Bo¿ego Narodzenia ju¿ siê skoñczy³, a tu mamy wspomnienie kolejnego wydarzenia zwi¹zanego z dzieciñstwem Pana Jezusa: ofiarowania w œwi¹tyni. OFIAROWANIA PAÑSKIEGO O. PIOTR KRUPA OCD Œ wiêto „Ofiarowania Pañskiego” nawi¹zuje do wydarzeñ, które jeszcze tak niedawno prze¿ywaliœmy wraz z ca³ym Koœcio³em. Liturgiczny XVI ŒWIATOWY DZIEÑ ¯YCIA KONSEKROWANEGO O dnowa Koœcio³a dokonuje siê tak¿e przez œwiadectwo, jakie daje ¿ycie wierz¹cych: poprzez samo swoje istnienie w œwiecie chrzeœcijanie s¹ faktycznie powo³ani, aby rozjaœniaæ S³owo prawdy, jakie pozostawi³ nam Pan Jezus (pp. Benedykt XVI). Dnia 2 lutego 2012 r. obchodzimy ju¿ po raz XVI Œwiatowy Dzieñ ¯ycia Konsekrowanego – ustanowiony 6.01.1997 r. przez b³. Jana Paw³a II. dokoñczenie na str. 15 1 Ten rytua³ zwi¹zany by³ z pamiêci¹ o wielkich rzeczach, jakie dokona³ Bóg dla swego ludu w domu niewoli, w Egipcie. Ostatnia plaga zwi¹zana by³a ze œmierci¹ pierworodnych Egipcjan, a ocaleniem pierworodnych Izraelitów. Krew baranka paschalnego by³a znakiem ³askawoœci Boga i ochrony przed œmierci¹. Dlatego na pami¹tkê tej nocy, ka¿dy pierworodny Izraelita musia³ byæ symbolicznie wykupiony, gdy¿ nale¿a³ do Boga, by³ Jego wy³¹czn¹ w³asnoœci¹. Wydarzenie, o którym s³yszymy w Ewangelii wed³ug œw. £ukasza, jest powi¹zane z koniecznoœci¹ oczyszczenia Maryi po porodzie, co równie¿ by³o napisane w Prawie Moj¿eszowym. Ale ten fakt schodzi na drugi plan, a w centrum pozostaje Jezus i Jego przyjœcie do œwi¹tyni, i przyjêcie przez przedstawicieli Starego Testamentu. W tym miejscu musimy wspomnieæ dwa wa¿ne proroctwa ze Starego Testamentu. Pierwsze pochodzi z ksiêgi Daniela 9,24: Ustalono siedemdziesi¹t tygodni nad twoim narodem i twoim œwiêtym miastem, by po³o¿yæ kres nieprawoœci, grzech ob³o¿yæ pieczêci¹ i odpokutowaæ wystêpek, a wprowadziæ wieczn¹ sprawiedliwoœæ, przypieczêtowaæ widzenie i proroka, i namaœciæ to, co najœwiêtsze. Owe 70 tygodni to czas, który min¹³ od zwiastowania Zachariaszowi nowiny o narodzinach Jana do ofiarowania Jezusa w œwi¹dokoñczenie na str. 5 Str. 2 NA KARMEL C ZARNOKSI Ê ¯ N I K WILLIAM E. BARRETT W pomys³owym oœwietleniu wydawa³o siê, ¿e ten du¿y obraz wisi w powietrzu. To by³o jakieœ stare p³ótno z pionowymi smugami. Œrodkowa czêœæ by³a trochê zniszczona, lekko przymglona brudem. Obraz jednak unikn¹³ d³ugiego wystawiania na blask s³oneczny, czy te¿ na szkodliwy dym œwiec wotywnych, wiêc zachowa³ siê œwietnie. Wszystko to mo¿na by³o stwierdziæ od razu. Sta³em przed obrazem i patrzy³em na dziedziniec pa³acu Poncjusza sprzed dwóch tysi¹cleci. Chrystus by³ ju¿ ubiczowany i wystawiony na widok publiczny. Pi³at ju¿ umy³ rêce i rzymscy ¿o³nierze prowadzili Jezusa przed obarczeniem Go krzy¿em, na którym mia³ umrzeæ. Musieli jednak zmierzyæ siê z mot³ochem na dziedziñcu. Mê¿czyŸni, kobiety i dzieci, bogaci i biedni, zastêpowali im drogê, wyj¹c i manifestuj¹c swoj¹ nienawiœæ do oszo³omionego cz³owieka, pod eskort¹ rzymskiego ¿o³dactwa. Wrzeszczeli, pluli, rzucali kamieniami, a Rzymianie usi³owali ich odpychaæ. Postaæ na pierwszym planie, okaza³y, wspaniale umiêœniony ¿o³nierz, napiera³ przys³aniaj¹cym mu lewe ramiê puklerzem. Jezus Chrystus w bia³ej zakrwawionej szacie sta³ na nogach szeroko rozstawionych, prostuj¹c siê z wyraŸnym trudem. Okrutnie zbito Go i œlady biczowania pozosta³y widoczne. Krew plami³a Mu w³osy, sp³ywa³a po czole, usta mia³ skaleczone, ramiona garbi³ trochê, jak gdyby usi³owa³ uchroniæ obola³e plecy od zetkniêcia z szat¹. Patrzy³ na ludzi i nie mog³em odczytaæ wyrazu Jego twarzy. Wydawa³ siê zamroczony, ale oczy mia³ ¿ywe. Nie by³o w nich lêku, ani nienawiœci, ani zdumienia, mo¿e by³o pytanie?! Odetchn¹³em g³êboko uœwiadamiaj¹c sobie, ¿e to tylko obraz. Œwietne – powiedzia³em. Kto to namalowa³? – Jakiœ malarz. Niewa¿ny. By³ nikim – powiedzia³ Ludwig lekko zachrypniêty. – Niemo¿liwe. Taki malarz nie móg³by byæ nikim. – Nie dostrzegasz tu szczegó³ów? – zapyta³. Patrzy³em znowu na obraz, ju¿ nie widz¹c ludzkiego dramatu cz³owieka osaczonego. Bada³em jak dokona³ siê cud z³udzenia na p³ótnie. Otó¿ na pierwszym planie umieszczona by³a efektownie pomniejsza postaæ napieraj¹cego Rzymianina. Gniewny t³um tworzy³ pó³kole w dolnej czêœci z lewej strony, zrównowa¿onej ³ukiem ciemnej strzêpiastej chmury, niskim wzgórzem i balkonem Pi³ata w górnej czêœci z prawej strony, a samotna postaæ Chrystusa stanowi³a œrodek tej przek¹tnej. Postacie w t³umie skraca³y pierwszy plan swym zagêszczeniem, natomiast balkon i wzgórza z obu stron powy¿ej tej postaci œrodkowej nadawa³y perspektywê chmurom i wywo³ywa³y wra¿enie g³êbi. To by³o przedpo³udnie po nocy deszczowej, wœród skrusza³ych p³yt dziedziñca lœni³y ka³u¿e. Œwiat³o padaj¹c na obraz ukazywa³o mot³och i tê czêœæ, gdzie Chrystus sta³ blady na tle marmurowego filaru pod balkonem i œciany z nierównych kamieni. – Patrz na tych ludzi – powiedzia³ Ludwig. Trudno ogarn¹æ wszystko we wspania³ym obrazie jednym spojrzeniem. Nie by³em jeszcze gotowy zaj¹æ siê mot³ochem, ale teraz za- 2 Nr 2 (2012) cz¹³em mu siê przygl¹daæ. Ludzie podjudzeni do furii potêpienia i nienawiœci. Widzia³em w nich ¿ycie i napiêcie. Wrzeszczeli przekleñstwa, spluwali, wymachiwali piêœciami i siêgali po kamienie tam, gdzie bruk pêka³ pod kopytami koni. Przygl¹daj¹c siê uwa¿niej zauwa¿y³em, ¿e t³um rozpada siê na poszczególne jednostki. Zwróci³em uwagê na ten mot³och w istocie mniej liczny, ni¿ siê z razu wydawa³o. Niemo¿liwe! Oto postaæ znajduj¹ca siê w trzecim rzêdzie ludzi odpychanych przez Rzymianina. Odesz³a o krok, ¿eby pochyliæ siê i podnieœæ coœ do rzucenia. Ju¿ zaciska³a palce na poszarpanym kawa³ku p³yty, który siê mieœci³ w jej d³oni. I chyba mamrota³a obel¿ywie. To nie by³o podobieñstwo, to by³ portret. To by³em ja! Goli³em siê od doœæ dawna, ¿eby znaæ swoj¹ twarz, a ta twarz na obrazie nie by³a ani starsza ani m³odsza, by³a w³aœnie taka, jak¹ zna³em. Wyrazu jej nie móg³bym nazwaæ swojskim, bo normalnie nie jestem sk³onny do nienawiœci, ani przemocy i poœcigów z ludzk¹ sfor¹. Mia³em ochotê zniszczyæ obraz. Odwróci³em siê. – Widzê to – powiedzia³em do Ludwiga. Znów patrzy³em na obraz. Widzia³em przede wszystkim tê pochylaj¹c¹ siê ukradkiem i tchórzliwie postaæ z moj¹ twarz¹. Trochê dalej w prawo jakieœ dziecko te¿ siêga³o po od³amek bruku, o ile¿ zgrabniej ni¿ ja, bardziej swobodniejsze i raczej instynktowne ni¿ okrutne. Czu³em odrazê do tego dziecka, bo ono naœladowaniem mnie podkreœla³o dziecinn¹ g³upotê reakcji doros³ego. – Niemo¿liwe – powiedzia³em – obraz nie jest pastiszem. A jednak to jestem ja! – Rzeczywiœcie – powiedzia³ Ludwig, twarz mia³ powa¿n¹ – obraz jest bardzo stary. Z siedemnastego wieku. W tym momencie zadzwoni³ dzwonek, Ludwig przeprosi³ mnie. Spojrza³em jeszcze raz na obraz. Balkon Poncjusza Pi³ata by³ pusty. Malarz mniejszej miary umieœci³by tam patrz¹cego Pi³ata, uczyni³by z niego symbol. Jednak Pi³ata tam mog³o nie byæ, a pusty balkon mia³ dostateczn¹ symboliczn¹ wymowê. dokoñczenie na str. 5 NA KARMEL Nr 2 (2012) Str. 3 LUTY 2012 DODATEK DLA DZIECI EDYTA JURKIEWICZ-PILSKA LEŒNE WALENTYNKI T ego lutowego poranka, na leœnej polanie panowa³a nadzwyczaj radosna atmosfera. Ka¿de z przyby³ych tu zwierz¹tek trzyma³o w ³apkach lub pyszczkach niewielk¹ paczuszkê, zapakowan¹ w przeœliczny, kolorowy papier, na której naklejone by³o czerwone serduszko z napisem: I love You. Wkrótce pojawi³a siê stara Sowa z paczuszk¹ w swoim zakrzywionym dziobie, na której tak¿e naklejone by³o czerwone serduszko z napisem: I love You. – Widzê, ¿e ka¿de z was ma walentynkow¹ paczuszkê. Cieszê siê, ¿e ¿adne z was nie otworzy³o jej w domu, tak jak prosi³am. Teraz ka¿de z was mo¿e rozpakowaæ swoj¹ paczuszkê i zobaczyæ, co jest w œrodku. Zwierz¹tka zaczê³y rozpakowywaæ swoje paczuszki. Sporo by³o z tym k³opotu. Ptaki poradzi³y sobie najszybciej. Sarny i Jelenie musia³y prosiæ Myszki i Zaj¹ce o pomoc. Ale w koñcu wszystkim uda³o siê rozpakowaæ paczuszki i zajrzeæ do œrodka. Co to by³a za radoœæ! Bo te¿ ka¿de ze zwierz¹tek znalaz³o w swojej paczuszce to, co lubi³o najbardziej, jakby powiedzia³ Tygrysek, przyjaciel Kubusia Puchatka: Wiewiórki – orzeszki, Dziki – ¿o³êdzie, Jelenie i Sarny – pachn¹ce siano z marchewk¹, ¯aby – – œwie¿e wodorosty, NiedŸwiedzie, które tego roku nie zapad³y w sen zimowy – ma³e bary³eczki miodu. Stara Sowa znalaz³a w swojej paczuszce miniaturow¹ ksi¹¿eczkê z poezjami leœnymi i s³odkie landrynkowe kulki. Ma³e Zaj¹czki, chodz¹ce do leœnego przedszkola – oprócz pokrojonych w ma³e kosteczki lukrowanych marchewek – dosta³y kolorowe spiczaste czapeczki i maski na bal karnawa³owy, który mia³ siê nied³ugo odbyæ. – Ludzie te¿ o nas nie zapomnieli – rzek³a Sowa – w dêbowym zagajniku, w paœniku jest suche siano dla O³tarz œw. Walentego w Dublinie Saren i Jeleni, a w karmniku dla Ptaków – mnóstwo ró¿nego rodzaju ziaren. – Sowo – dlaczego prosi³aœ nas, abyœmy sobie nawzajem przygotowa³y te paczuszki? Czy dziœ jest jakiœ wyj¹tkowy dzieñ? – spyta³ Jelonek. – I dlaczego nazwa³aœ je walentynkowymi paczuszkami? – rozleg³o siê chóralne zapytanie. – No tak – to wymaga wyjaœnienia – to mówi¹c, Sowa rozsiad³a siê wygodnie na ga³êzi i rozpoczê³a swoj¹ opowieœæ. – Dawno, dawno temu, ¿y³ w dalekim kraju pewien cz³owiek o imieniu Walenty. 3 By³ lekarzem i duchownym – biskupem. W tym dalekim kraju panowa³ z³y cesarz, który wyda³ rozkaz zabraniaj¹cy jego ¿o³nierzom ¿eniæ siê. Gdy biskup Walenty o tym siê dowiedzia³ – zacz¹³ potajemnie udzielaæ œlubu zakochanym narzeczonym. Wieœæ o tym dotar³a do cesarza, który kaza³ uwiêziæ Walentego. Dozorca wiêzienny mia³ piêkn¹ ale niewidom¹ córkê, która przynosi³a wiêŸniowi jedzenie. By³a mi³a i gor¹co wspó³czu³a Walentemu jego losu, a tak¿e losu m³odych zakochanych ¿o³nierzy, którym zabraniano ¿eniæ siê ze swoimi wybrankami serca. Wkrótce Walenty i córka dozorcy wiêziennego zaprzyjaŸnili siê. Legenda mówi, ¿e Walenty, gor¹co wspó³czuj¹cy niewidomej dziewczynie – uzdrowi³ j¹. Niestety i to dotar³o do z³ego w³adcy: Skaza³ Walentego na œmieræ, który to wyrok zosta³ wykonany 14 lutego. W przeddzieñ biskup Walenty napisa³ list do swojej przyjació³ki, podpisuj¹c go „od Twojego Walentego”. Odt¹d biskup Walenty zosta³ uznany za opiekuna zakochanych i na ca³ym œwiecie obchodzi siê jego œwiêto w³aœnie 14 lutego. To Dzieñ Walentynkowy, a zakochani obdarowuj¹ siê drobnymi prezentami, piêknymi listami lub kartkami. Ot – i to wszystko. Myœlê, ¿e i wœród was s¹ zakochani … Niektórym zwierz¹tkom zaczerwieni³y siê pyszczki, ale pod futerkiem, wiêc nie by³o to wyraŸnie widoczne, bo rzeczywiœcie – niektóre by³y zakochane … Zabawa na polanie trwa³a jeszcze d³ugo. Zwierz¹tkom tak siê ten dzieñ podoba³, ¿e postanowi³y odt¹d co roku œwiêtowaæ Dzieñ Walentynkowy. A my zachêcamy, aby nie tylko zakochani obdarzali siê drobnymi prezentami, listami czy piêknymi kartkami – ale wszystkie, ¿yczliwie i przyjaŸnie do siebie nastawione ma³e i du¿e osoby, czyli dzieci i doroœli. Niechby tego dnia, na pami¹tkê œw. Walentego, panowa³a radoœæ, ¿yczliwoœæ i pokój w naszych sercach. NA KARMEL Str. 4 O. Z DR Nr 2 (2012) Nadto cierpia³a wskutek upadku z konia. Zawsze s³ynê³a ze swej prawoœci, darów nadprzyrodzonych i hojnoœci wobec chorych i ubogich. SZCZEPAN T. PRAŒKIEWICZ OCD CYKLU: MA£O ZNANI ŒWIÊCI KARMELU B£. MARIA OD (33) WCIELENIA (OK. 1566 – 1618) B ARBARA AVRILLOT, póŸniejsza siostra Maria od Wcielenia, karmelitanka bosa, urodzi³a siê 1 lutego 1566 r. w rodzinie wy¿szej bur¿uazji w Pary¿u. Oddano j¹ na wychowanie do sióstr klarysek, u których odkry³a swoje powo³anie do ¿ycia zakonnego. Mog³a je jednak zrealizowaæ dopiero po wychowaniu swych dzieci i po owdowieniu. PRZYK£ADNA MATKA SZEŒCIORGA DZIECI Z pos³uszeñstwa rodzicom, po zakoñczeniu nauki, Barbara Avrillot wysz³a za m¹¿ za hrabiego Piotra Acarie, zamo¿nego i wysoko postawionego cz³owieka, a przede wszystkim poprawnego chrzeœcijanina. Zosta³a matk¹ szeœciorga dzieci, którym da³a dobre, chrzeœcijañskie wychowanie. Do domu pañstwa Acarie przybywali na tzw. kolacje duchowe wybitni przedstawiciele ¿ycia duchowego ówczesnej w Francji. Nale¿eli do nich Benedykt de Canfet, Piotr de Berulle, don Beaucousin czy œw. Franciszek Salezy. Dlatego te¿ nikogo nie dziwi fakt, ¿e tylko jeden synów ma³¿onków Acarie za³o¿y³ rodzinê, dwóch wybra³o bowiem stan kap³añski, a córki – wszystkie trzy – zosta³y karmelitankami bosymi. Piotr Acarie by³ jednym z najbardziej lojalnych cz³onków Ligi Katolickiej, która po œmierci Henryka III sprzeciwia³a siê próbom objêcia tronu francuskiego przez hugenockiego ksiêcia Henryka z Nawarry. Razem z piêtnastoma innymi osobami Piotr zorganizowa³ akcjê oporu w Pary¿u. Bezlitosny g³ód, który towarzyszy³ oblê¿eniu miasta, da³ Barbarze Acarie okazjê do pokazania jej hojnoœci wobec potrzebuj¹cych. Po rozwi¹zaniu Ligi Piotr musia³ opuœciæ Pary¿. Jego ¿ona pozosta³a jednak w mieœcie, aby zapewniæ opiekê dzieciom. 4 MATKA KARMELU REFORMOWANEGO WE FRANCJI Pod wp³ywem pism œw. Teresy od Jezusa, a potem tak¿e jej wizji, madame Acarie w 1602 r. sprowadzi³a do Pary¿a siostry karmelitanki bose, które osiedli³y siê przy Rue St. Jacques. Rok póŸniej przybyli do Francji tak¿e karmelici bosi. W szeregi karmelitanek bosych, do klasztoru w Amiens, po œmierci mê¿a w 1613 r., wst¹pi³a te¿ sama madame Acarie, staj¹c siê w nim zwyk³¹ siostr¹ i przyjmuj¹c imiê Marii od Wcielenia. Jedna z jej córek by³a akurat podprzeorysz¹ tego¿ klasztoru. W 1615 r. s. Maria od Wcielenia z³o¿y³a œluby zakonne. Rok póŸniej decyzj¹ prze³o¿onych zosta³a wys³ana do klasztoru w Pontoise, gdzie zmar³a w opinii œwiêtoœci 18 kwietnia 1618 r. Cia³o jej spoczywa tam po dziœ dzieñ w kaplicy klasztoru. Beatyfikowana zosta³a 24 kwietnia 1791 r. przez papie¿a Piusa VI. Kalendarz liturgiczny Francji i zakonu karmelitów bosych wspomina j¹ w rocznicê œmierci, tj. w dniu jej narodzin dla nieba – 18 kwietnia. Uwa¿ana jest za matkê i za³o¿ycielkê Karmelu Reformowanego we Francji. Modlitwa mszalna ze wspomnienia b³. Marii od Wcielenia czyni aluzjê do jej ¿ycia rodzinnego, nie pozbawionego trudów, ale zawsze wiernego Bogu i Jego przykazaniom: Bo¿e, Ty w przedziwny sposób umacnia³eœ b³ogos³awion¹ Mariê w znoszeniu przeciwnoœci na ró¿nych drogach ¿ycia, udziel pomocy Twojej rodzinie, aby mê¿nie znosi³a wszelkie trudy i do koñca wytrwa³a w Twojej œwiêtej mi³oœci. Nr 2 (2012) CZARNOKSIʯN I K dokoñczenie ze str. 2 Nastêpnym goœciem by³ duchowny protestancki, redaktor naczelny jednego z przoduj¹cych czasopism protestanckich. – Co to za niespodzianka Ludwig, ¿e tak mnie nagli³eœ do przybycia? Pastor równie¿ zobaczy³ siebie, chocia¿ kiedy ja przygl¹da³em siê postaciom, w ¿adnej z nich nie mog³em dostrzec podobieñstwa do pastora. Natomiast ja ci¹gle tam by³em. Wkrótce przyszed³ ojciec Graney, wyk³adowca na uniwersytecie jezuitów. Panowa³a jakaœ nienaturalna cisza. O. Graney w pewnym momencie gniewnie i przeci¹gle chrz¹kn¹³, potem powiedzia³: – Nie mogê uwierzyæ Ludwig, ¿e bodaj akceptujesz z³oœliwoœæ konserwatora, który w ten obraz wmalowa³ mój portret. Ludwig s³ucha³ strapiony, kropelki potu lœni³y mu na czole. – Ten obraz wcale nie jest odnowiony – rzek³ cicho – Autentyczny z siedemnastego wieku. ŒWIÊTO OFIAROWANIA PAÑSKIEGO dokoñczenie ze str. 1 tyni (490 dni, 70 tygodni). Oczywiœcie s¹ te¿ inne propozycje interpretacji owych tygodni, ale ta najbardziej pasuje do Ewangelii wg œw. £ukasza i jego rozumienia historii zbawienia. A drugi tekst, który wspomina „anio³a” maj¹cego przygotowaæ drogê dla Pana, który powróci do œwi¹tyni, znajdujemy u Malachiasza 3,1-4: Oto Ja wyœlê anio³a mego, aby przygotowa³ drogê przede Mn¹, a potem nagle przybêdzie do swej œwi¹tyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anio³ Przymierza, którego pragniecie. Oto nadejdzie, mówi Pan Zastêpów. Ale kto przetrwa dzieñ Jego nadejœcia i kto siê ostoi, gdy siê uka¿e? Albowiem On jest jak ogieñ z³otnika i jak ³ug farbiarzy. Usi¹dzie wiêc, jakby mia³ przetapiaæ i oczyszczaæ srebro, i oczyœci synów Lewiego, i przecedzi ich jak z³oto i srebro, a wtedy bêd¹ sk³adaæ Panu ofiary sprawiedliwe. Wtedy bêdzie mi³a Panu ofiara Judy i Jeruzalem jak za dawnych dni i lat staro¿ytnych. Jan NA KARMEL Str. 5 – Chce ojciec powiedzieæ, ¿e tutaj i ojca portret jest tak¿e? – powiedzia³ pastor. – Co to znaczy tak¿e? – zapyta³ o. Graney. I Pañski portret jest tutaj? – Ten wysoki ³otr w karmazynowej szacie to jestem ja, przecie¿ mnie widzicie. – Ja nie widzê ¿adnego podobieñstwa – rzek³ o. Graney. ¯adnego. – Ja równie¿ nie mogê nigdzie znaleŸæ podobieñstwa do ojca. – Nie mo¿esz, pastorze? Wiêc popatrz na tê pod³¹ kreaturê, która spluwa na Pana naszego i Zbawiciela! Patrz¹c za palcem ojca Graneya, przyzna³em mu prawo do wiêkszej odrazy ni¿ moja – jemu, cz³owiekowi pragn¹cemu wykluczyæ z tego swoje kap³añstwo. Wskazana przez niego postaæ na koñcu pó³kola, jakie tworzy³ t³um, zgarbiona, przyodziana ubogo i brudna, by³a rzeczywiœcie godna najwiêkszej pogardy. Kryj¹c siê za ¿o³nierzem, ten nêdznik plu³ na samotn¹ postaæ Chrystusa. Pastorowi – pomyœla³em – trafi³o siê lepiej ni¿ nam. Ten przynajmniej by³ wysoki, w³adczy i dostojny, zapewne faryzeusz. Twarz mu wykrzywia³a nienawiœæ i najwidoczniej wrzeszcza³ obelgi, ale nie spluwa³ i nie pochyla³ siê po kamieñ. Zaraz jednak zobaczy³em go oczami pastora i ju¿ nie górowa³ nad tamtymi. Przecie¿ siê poni¿y³, haniebnie poni¿y³, do³¹czaj¹c do gwa³townego, ciemnego mot³ochu. On ze swoj¹ godnoœci¹, inteligencj¹, rozumem, przywódca spo³ecznoœci, wyj¹cy jak zwierzê, ¿¹dny linczu. – Ja te¿ nie jestem ze swojej podobizny dumny – powiedzia³em i ukaza³em im pochylaj¹c¹ siê ukradkiem, tchórzliw¹ postaæ z moj¹ twarz¹, która schyla³a siê po kawa³ek bruku. Ludwig by³ ateist¹ i równie¿ znalaz³ siê na obrazie. Wiêkszej sensacji nie móg³by wywo³aæ. Okaza³ siê ¿o³nierzem, odpychaj¹cym t³um. – Ja to ten Rzymianin – powiedzia³ – muskularny bydlak, który odpycha ludzi. To jest okropne – – rzek³ – gdybym broni³ Go, jeszcze móg³bym zaakceptowaæ tê brutalnoœæ. Ja jednak Go nie broniê. Przemoc¹ usuwam ludzi z drogi, ¿eby wyprowadziæ Go i zabiæ. Przedtem mo¿e sam Go biczowa³em … Oprac. Z. Choma ocd Chrzciciel by³ owym poprzednikiem Pana, by³ Eliaszem, który mia³ przygotowaæ serca ludzi na przyjêcie Mesjasza. Ale o wiele wa¿niejsze jest spojrzenie jak wype³ni³o siê to proroctwo w osobie Jezusa, który jest Anio³em Przymierza z ksiêgi Malachiasza. Prorok opisuje s¹d, który ma siê dokonaæ w bardzo surowy sposób: ¿ar tak wielki, ¿e topi siê z³oto i usuwane s¹ nieczystoœci; ³ug farbiarza (roztwór zasadowy), który pozwala na oczyszczenie z brudu i uszlachetnienie materia³u. Gdzie mamy dostrzec ten s¹d, widz¹c ma³e dzieci¹tko wnoszone do œwi¹tyni przez rodziców? Gdzie ta chwa³a, która powinna towarzyszyæ tajemniczemu „Anio³owi Przymierza”? To wszystko jest ukryte w ma³ym dzieci¹tku, które jest faktycznie Œwiat³em na oœwiecenie pogan i chwa³¹ Izraela. Tê obecnoœæ Bo¿ego s¹du i mi³oœci mo¿na dostrzec tylko dziêki Duchowi Œwiêtemu, st¹d a¿ trzykrotnie jest mowa o Symeonie (jego imiê oznacza „Bóg wys³ucha³”), prowadzonym przez Ducha Œwiêtego. Dlatego on, prorok (pamiêtamy s³owa z Daniela: przypieczêtowaæ widzenie i proroka) i prorokini Anna, s¹ œwiadkami powrotu Pana do œwi¹tyni. Ale z t¹ ró¿nic¹, ¿e od teraz istnieje jedyna œwi¹tynia pe³na obecnoœci chwa³y Bo¿ej, osoba Jezusa Chrystusa. Jego osoba w wymiarze cielesnym i duchowym, jest zbawieniem przygotowanym dla wszystkich narodów przez Ojca, jak w Duchu prorockim oznajmi³ to Symeon. Jezus („Bóg zbawia”) ma moc, by w³asn¹ krwi¹ oczyœciæ nas z grzechów i uwolniæ z domu niewoli „mocarza”, w ten sposób oczyszcza z³oto, w ten sposób oczyszcza i uszlachetnia nasz¹ szatê na gody Baranka. Obyœmy za przyk³adem proroka i prorokini potrafili dostrzec prawdziw¹ obecnoœæ Boga. Obyœmy byli wolni od zw¹tpienia, które wype³nia³o serce Zachariasza. Mia³ wszystko, by rozpoznaæ obecnoœæ Boga i przyj¹æ Jego s³owo, a zw¹tpi³ i potrzebowa³ „czasu milczenia”. Dlatego wzywamy orêdownictwa Maryi, by strzeg³a w nas prawdziwego Œwiat³a, którym jest nasz Zbawiciel Jezus Chrystus. 5 NA KARMEL Str. 6 Nr 2 (2012) (36) tybrza, by znaleŸæ odpowiedni¹ przestrzeñ dla koœcio³a, klasztoru i papieskiej apteki. Po œmierci architekta prace nad ca³oœci¹ przej¹³ Girolamo Rainaldi. Wizerunek „MB pilastrami w kszta³cie kolumn joñskich, nad portalem wejœciowym w niszy, znajduje siê barokowa figura MB z Dzieci¹tkiem dzie³a Francesco Cusarta z 1633 r. Wy¿sza kondygnacja równie¿ z pilastrami joñskich kolumn ograniczona jest po bokach gigantycznymi wolutami a u góry zwieñczona trójk¹tnym przyczó³kiem z herbem poœrodku. Z boku koœcio³a XVII-wieczny klasztor karmelitów bosych ze schodów” po zburzeniu okolicznych domów trafi³ do koœcio³a i znajduje siê w lewej nawie koœcio³a. Koœció³ jest na planie krzy¿a ³aciñskiego z w¹skimi nawami, w których usytuowane s¹ boczne kaplice i o³tarze. Nad transeptem (skrzy¿owanie naw na œrodku koœcio³a) góruje kopu³a na oœmiok¹tnym tamburynie i ma³a pod³u¿na latarnia, przez któr¹ wpada nieco œwiat³a. Fasada koœcio³a raczej powœci¹gliwa, dwukondygnacyjna, wysmuk³a. W dolnej kondygnacji pomiêdzy i po³¹czony z nim – równie¿ z XVII w., sklep-apteka (dwukondygnacyjny). Ten na piêtrze, przez stulecia (a¿ do 1954 r.) s³u¿y³ jako papieska apteka (zasilaj¹c w leki dwór papieski), zachowuj¹c swój przepiêkny i oryginalny wystrój i umeblowanie do tej pory – mo¿na go zwiedzaæ jako muzeum. Jako aktualna apteka s³u¿y inny nowszy obiekt ulokowany na parterze. Specjalnoœci¹ apteki by³a „teriaca” – mikstura z ró¿nych zió³ pomagaj¹ca na niezliczone dolegliwoœci. O. PAWE£ FERKO OCD – SANKTUARIA KARMELITAÑSKIE MATKA BO¯A ZE SCHODÓW z atybrze – by³a niegdyœ najubo¿sz¹, ale i najbardziej malownicz¹ dzielnic¹ Rzymu. W¹skie, mroczne zau³ki i najprzedniejsze jad³o – to krótka charakterystyka tego miejsca, która do dziœ jest aktualna. W pewnym domu prywatnym rodziny mieszkaj¹cej na Zatybrzu, widnia³o na œcianie podestu klatki schodowej malowid³o przedstawiaj¹ce Maryjê karmi¹c¹ Dzieci¹tko Jezus. Uboga kobieta, która urodzi³a dziecko z upoœledzeniem cia³a i umys³u, bolej¹c bardzo nad tym faktem przychodzi³a tu czêsto na modlitwê b³agaln¹ szukaj¹c u Maryi-Matki pociechy i pomocy. I doœwiadczy³a cudownego uzdrowienia swego dziecka – odt¹d wizerunek ten otrzyma³ miano Santa Maria della Scala (czyli MB zez schodów) i wiele osób przybywa³o tutaj, aby oddaæ czeœæ Najœwiêtszej Panience i wyb³agaæ potrzebne ³aski dla siebie, czy te¿ bliskich. £askawoœæ Maryi i coraz wiêksza rzesza wiernych czcicieli zrodzi³a potrzebê wybudowania w tym miejscu koœcio³a i tak te¿ siê sta³o – a by³ to wiek XVI. BUDOWA Koœció³ ku czci MB zaprojektowa³ Francesco da Volterra Capriano w 1593 r. i budowa ruszy³a z kopyta, w 1597 r. piecza nad koœcio³em i dokoñczeniem prac zosta³a powierzona Karmelitom Bosym – a w zamyœle mia³ to byæ spory kompleks. Wyburzono wiêc wiele na wpó³zniszczonych ubogich domów Za- 6 Nr 2 (2012) DEKORACJA Wewn¹trz koœcio³a znajduje siê przepiêkny o³tarz g³ówny i po cztery kaplice-o³tarze w bocznych nawach. Nad o³tarzem g³ównym prace prowadzi³ wspomniany ju¿ G. Rainaldi, który w centrum umieœci³ tabernakulum w kszta³cie œwi¹tyni, z attyk¹ i kopu³¹ wspart¹ na 16 korynckich, ¿³obionych kolumienkach z alabastru, wyk³adanych drogimi kamieniami (1653 r.). Wokó³ pos¹gi 4 Ewangelistów z terakoty i Baranek Apokaliptyczny z br¹zu. Prezbiterium za o³tarzem g³ównym pó³koliœcie NA KARMEL Str. 7 zamkniête absyd¹ z potê¿nych rozmiarów malowid³em MB Królowej Nieba w ca³ej postaci po œrodku, a po bokach 4 inne malowid³a: Chrzest Jezusa, Cud na weselu w Kanie Galilejskiej, Ostatnia Wieczerza pokalanej i Maryi Ukoronowanej; 4. MB Królowej Karmelu – ze scen¹ figuraln¹ ofiarowania Szkaplerza œw. Szymonowi Stock przez Maryjê. i Wniebowst¹pienie. Nie mog³o zabrakn¹æ tu równie¿ figur œw. Józefa i œw. Teresy od Jezusa. Kaplice wype³nione piêkn¹ polichromi¹ dopasowan¹ tematycznie do patronatu, s¹ jednoczeœnie grobowcami s³ynnych i zamo¿nych rodów. Kaplice po lewej stronie: 1. „MB ze schodów” – otaczany najwiêksz¹ czci¹ wizerunek namalowany na œcianie, ³askami s³yn¹cy i przyozdobiony licznymi wotami; 2. Krzy¿a œw. – Krucyfiks z br¹zu z marmurow¹ postaci¹ œw. Jana od Krzy¿a; 3. Niepokalanego Poczêcia NMP – z 2 obrazami: Maryi Nie- Kaplice po prawej stronie: 1. Œw. Jana Chrzciciela – z XVII w. obrazem holenderskiego malarza Gerrita van Honthorsta; 2. Œw. Jacka (polski akcent!!) – – z figurami œw. Jacka z MB Jackow¹ oraz œw. Katarzyny ze Sieny; 3. Œw. Józefa – ze scenami z ¿ycia Opiekuna Jezusa takimi jak: sen Józefa, Œwiêta Rodzina i zaœlubiny z Maryj¹; 4. Wniebowziêcia NMP – z obrazami Narodzenia NMP i Zaœniêcia. Pod o³tarzem przeszklona trumienka z cenotafem (woskowa figura) œw. Teresy od Dzieci¹tka Jezus. 7 Osobn¹ dodatkow¹ i najwiêksz¹ kaplicê posiada œw. Teresa od Jezusa. Na œcianach du¿ych rozmiarów liczne malowid³a ze scenami z jej ¿ycia – – zarówno œwieckiego, jak i zakonnego. Ale najcenniejszy jest o³tarz zawieraj¹cy w przeszklonym relikwiarzu praw¹ stopê wielkiej œwiêtej mistyczki hiszpañskiej. Warta zobaczenia jest równie¿ niemal antyczna zakrystia ze stylowymi meblami i licznymi obrazami Maryi oraz œwiêtych Zakonu karmelitañskiego. Jest jeszcze jeden polski akcent zwi¹zany z tym koœcio³em. Od roku 1664 jest to bowiem tytularny koœció³ jednego z kardyna³ów – i obecnie zaszczytu tego dost¹pi³ ks. kard. Stanis³aw Nagy z Krakowa. cdn NA KARMEL Str. 8 SZKAPLERZ (8) W LITERATURZE POLSKIEJ TERESA SZCZEPANIEC Dziewczyna ¿ali siê, p³acze za Jankiem, który wyruszy³ na wojnê, o opieki Maryi w znaku szkaple- ojczyzny nie obroni³, nie wróci³ do ukorza odwo³uje siê bohaterka jedne- chanej. B³ogos³awieñstwo szkaplerzygo z utworów Teofila Lenartowicza, kiem ma uchroniæ go przed œmierci¹, poety krajowego epoki romantyzmu, jednoczeœnie przypominaæ o jej mi³oœtworz¹cego liryki oparte na ci i wiernym oczekiwaniu na folklorze mazowieckim, co jego powrót. Dziewczyna uczyni³ motywem naczelnym odrzuca zaloty, woli umrzeæ swojej poezji, sam siê nazywa³ ni¿ o Janku zapomnieæ. To „lirnikiem mazowieckim”. wyznanie têsknoty, mi³oœci Podobnie jak kolêda Karpiñi pamiêci o ukochanym zamyka skiego, tak przejmuj¹ca „Starozwiniêta metafora, czyni¹ca bat Mater” po dzieñ dzisiejszy rodzim¹ przyrodê powiernic¹ jej rozbrzmiewa w koœcio³ach, uczuæ. a rzewna „Kalina” przez wiele Dziêki temu wyznaniu dziesi¹tków lat œpiewana by³a wiele treœci zwi¹zanych ze w ca³ym kraju. Dziœ jego szkaplerzykiem i chlebem pieœni milkn¹ podobnie jak dot¹d mo¿e nie zauwa¿onych, tradycja ludowej kultury. Kto Mnich w szkaplerzu ma szansê pozostaæ w pamiêbowiem dzisiaj wzywa takimi ci czytelnika, a tak¿e staæ siê s³owami: „Czas do domu, czas! Ju¿ skarbnic¹ o rytuale po¿egnania w kulwo³aj¹ nas! Dzwonek z wie¿y do turze i wierze ludu polskiego. pacierzy, Matka z progu do wieczerzy”? W epoce poromantycznej m³odzi Dzisiejsza cywilizacja oddali³a siê od pozytywiœci tak¿e siê odwo³ywali do œwiata dawnej wsi, nie ma ju¿ jej szkaplerza, ale nie ³¹czyli go z walk¹ architektury, znika krajobraz przyrod- narodowo-wyzwoleñcz¹, tylko z naniczy, odchodz¹ stró¿e dawnego oby- ukowym podejœciem do œwiata. W ten czaju, porzuca siê strój ch³opski, ginie w³aœnie sposób Boles³aw Prus w „Latrwaj¹ca przez stulecia – gwara. lce” chce podkreœliæ, i¿ podstaw¹ œwiatopogl¹du epoki jest nauka i praca, Warto wiêc na nowo odczytaæ poezjê a nie walka, mistycyzm i irracjonaLenartowicza, poszukaæ w niej si³ê dla lizm. utrudzonego wspó³czesnoœci¹ cz³oTo wszystko, co wyra¿a³o siê szkawieka, w jej s³owach solidnych, wspó³- plerzem w epoce romantyzmu, Woczuj¹cych, mi³uj¹cych. Do takich s³ów kulski, bohater Lalki, zast¹pi³ metalem niew¹tpliwie nale¿y wiersz „Têsknota”, l¿ejszym od powietrza, który nosi³ na gdzie ukryty w nich szkaplerz jest piersi jako szkaplerz. znakiem mi³oœci, opieki, pamiêci, wierNêkany przez samotnoœæ, odwiedzi³ noœci, têsknoty i obyczaju. W przywo- pewnego profesora, od którego otrzyma³ ³anym wierszu dziewczyna wypowiada kawa³ek wynalezionego metalu. Schowa³ siê prosto, bezpoœrednio i szczerze: podarunek w z³oty medalion, który zawiesi³ na szyi jako s z k a p l e r z . (rozdz. 2, t. 1, „Oj! Polecia³, oj! Pogoni³ Lalka, B. Prus). Bohater uwa¿a³, ¿e czas Na polsk¹ wojenkê; spêdzony na badaniach naukowych I ojczyzny nie obroni³, w pracowni Gleista móg³by zadzia³aæ jak I rzuci³ dzieweñkê. najlepszy balsam na jego nadwyrê¿on¹ psychikê, zw³aszcza uczucie do Izabeli Sama ko³acz piek³am w drogê £êckiej. Jednak sfera dzia³alnoœci I s z k a p l e r z y k da³a; naukowej, powracaj¹ca w jego ¿yciu Odjecha³ ci mnie niebogê, pozostawa³a niespe³nionym marzeCom go tak kocha³a*. niem, przynajmniej do momentu, kiedy koñczy siê powieœæ. ** Lenartowicz Teofil, Poezje (wybór). PIW, Lektura utworów z epoki pozytyWarszawa 1968, s. 50. wizmu mo¿e nas jeszcze zetkn¹æ ze d Nr 2 (2012) szkaplerzami w twórczoœci Marii Konopnickiej i Elizy Orzeszkowej. Przyk³ad wsparcia w biedzie, zw³aszcza cz³owieka bezradnego i cierpi¹cego przynosi szkaplerz ukazany w noweli „Nasza szkapa” M. Konopnickiej. Nieszczêœliwy i zbola³y m¹¿ nie mo¿e zapewniæ ¿onie chorej na gruŸlicê odpowiedniego leczenia i wy¿ywienia. Po wizycie lekarza zrywa woreczek ze szkaplerzem, z którego wyjmuje srebrny pieni¹dz z Matk¹ Bo¿¹, ¿eby zakupiæ za ostatni grosz potrzebn¹ ¿ywnoœæ i opa³: […] – Ale¿ tu zimno u was – mówi³ pan doktor zachodz¹c do matki – I wilgoæ straszna! Powinniœcie siê postaraæ o such¹ i ciep³¹ izbê dla ¿ony – dodawa³, gdy go ojciec wyprowadza³ do sieni – ¿ona wasza nie mo¿e w takiej izbie le¿eæ – Powietrze fatalne, zgni³e, ¿adnej wentylacji, ¿adnego œwiat³a – Powinniœcie przecie¿ dbaæ o kobietê, kiedy chora. Z ni¹ coraz gorzej i musi byæ gorzej w takich warunkach. Ojciec gryz³ w¹sy i milcza³ ze spuszczon¹ g³ow¹. – Mleka by te¿ jej trzeba œwie¿ego, miêsa, wina kieliszek czasem ... Tu lekarstwa nic nie poradz¹, tu dietê trzeba posiln¹ prowadziæ ... Poszed³ ju¿, ju¿ i na drug¹ ulicê skrêci³, bom patrzy³ za nim, a ojciec precz jeszcze w sieni sta³, w ziemiê patrzy³ i w¹sy gryz³. A¿ nagle siê poruszywszy, koszulê na piersiach szarpn¹³, woreczek ze szkaplerzem rozerwa³ i dobywszy z niego srebrny pieni¹dz z Matk¹ Bosk¹, mnie po wêgle i po mleko pos³a³ przykazuj¹c, ¿ebym nie powiada³ matce, jak i sk¹d **. W tym desperackim geœcie szukania pomocy w zmaganiu siê z nieszczêœciem wyra¿ony zostaje sprzeciw wobec niesprawiedliwoœci i krzywdzie spo³ecznej. W miarê ubo¿enia i koniecznoœci leczenia chorej ¿ony i matki, zrozpaczony ojciec zmuszony jest do wyprzedawania domowych sprzêtów, wszystkich „skarbów” rodzinnych i tych najbardziej œwiêtych, by na koñcu sprzedaæ szkapê – ¿ywicielkê. Maria Konopnicka w tak zaznaczonym obrazie szkaplerza odwo³uje siê do ludzkiego wspó³czucia wobec dramatycznej sytuacji ludzi pozbawionych œrodków do ¿ycia oraz ukazaæ wzruszaj¹c¹ walkê Filipa o ¿ycie i zdrowie ¿ony podjêtej w imiê g³êbokiej, wiernej mi³oœci. Maria Konopnicka, Nasza szkapa. KAW, Rzeszów 1986. s. 37. ** NA KARMEL Nr 2 (2012) 2. Cz. Œwiêto Ofiarowania Pañskiego. Dzieñ ¿ycia konsekrowanego. Pierwszy Czwartek Miesi¹ca. 3. Pt. Œw. B³a¿eja, bpa i m. Pierwszy Pi¹tek Miesi¹ca. 4. Sb. Pierwsza Sobota Miesi¹ca. 6. Pn. Œwiêtych mêczenników, Paw³a Miki i Towarzyszy. 10. Pt. Œw. Scholastyki, dz. 11. Sb. MB z Lourdes. XX Œwiatowy Dzieñ Chorego. 14. Wt. Œœ. Cyryla, mnicha i Metodego, bpa, patronów Europy. 16. Cz. W r. 1990 † O. Leorad od Mêki Pañskiej (Kowalówka). Zapocz¹tkowa³ renowacjê naszego koœcio³a – ambona i prezbiterium. 21. Wt. Œw. Piotra Damiana, biskupa i dokt. 22. Œr. ŒRODA POPIELCOWA. 24. Pt. Droga Krzy¿owa w ka¿dy pi¹tek Wielkiego Postu o godz. 17.30 26. Nd. I Niedziela WIELKIEGO POSTU. GORZKIE ¯ALE w czasie Wielkiego Postu w niedziele przed Msz¹ œw. wieczorn¹ o godz. 16.00. kamieñ z serca bywa ¿e z serca kamieñ spada g³uchym upadkiem natê¿a fale ocalenia przetapia kamieñ w bliskoœæ twój uœmiech topaz uœmiechu jasnoœæ wzrok ³agodnie spoczywa oparty [o prawdê LUTY zia³aj¹ce przy przemyskim Karmelu Bractwo œw. Józefa – zrzeszaj¹ce mê¿czyzn, pragn¹cych rozmawiaæ o Bogu, o swoich problemach w œwietle wiary, mi³oœci, o poznawaniu œw. Józefa, a co za tym idzie samego Jezusa serdecznie zaprasza wszystkich chêtnych w ka¿d¹ ostatni¹ œrodê miesi¹ca na Mszê œw., która jest sprawowana w intencji bractwa oraz wszystkich mê¿czyzn o imieniu Józef, a po Mszy œw. na spotkanie formacyjno-integracyjne – do klasztoru Karmelitów Bosych w Przemyœlu przy ul. Karmelickiej 1. Dodatkowe informacje mo¿na pozyskaæ ze strony: www.karmel.przemysl.pl W NASZYM KOŒCIELE: 2012 Œwiêty Piotr Damiani, kard., Doktor Koœcio³a, XI w. prawda veritas – mea culpa cichy g³os skruchy serca dr¿enie gdy siê rozjaœniasz z rêcznej wagi str¹casz kamienie Zenon Choma ocd MʯCZYŸ NI! WST¥PCIE D Str. 9 NA TÊ DROGÊ ... W ŒRODY – ca³odzienne wystawienie Najœwiêtszego Sakramentu, mo¿liwoœæ Spowiedzi œw. W PI¥TKI – po Mszy œw. wieczornej (o godz. 1800), sprawowane jest Nabo¿eñstwo do Mi³osierdzia Bo¿ego z wyczytywaniem próœb i podziêkowañ. Po Nabo¿eñstwie Modlitewna Grupa Krzy¿owa udaje siê do parku miejskiego do Trzech Krzy¿y na specjaln¹ modlitwê. W KA¯D¥ SOBOTÊ przed Msz¹ œw. wieczorn¹, œpiewane jest uroczyste Salve Regina przed figur¹ Matki Bo¿ej Szkaplerznej przy bocznym o³tarzu. MSZA œw. ZA CHORYCH – w ostatni¹ niedzielê miesi¹ca po Mszy œw. wieczornej. MSZA œw. w JÊZYKU £ACIÑSKIM w ka¿d¹ ostatni¹ niedzielê miesi¹ca o godz. 1000. W OSTATNI¥ ŒRODÊ ka¿dego miesi¹ca po Mszy œw. wieczornej, odbywaj¹ siê w sali przykoœcielnej Spotkania Bractwa œw. Józefa. ¯yczenia imieninowo-urodzinowe dla abpa seniora Ignacego Tokarczuka Z okazji 94-tych urodzin(!) i imienin przypadaj¹cych w tym miesi¹cu sk³adamy Bogu podziêki za d³ugie i owocne w dobre dzie³a ¿ycie arcybiskupa seniora i równoczeœnie ¿yczymy Bo¿ej opieki i zdrowia na dalsze lata heroicznej s³u¿by Bogu i cz³owiekowi w przemyskim Koœciele. Karmel * * * Wszystkim Solenizantkom(tom) œwiêtuj¹cym swoje rocznice: Urodzin, Imienin, ¯ycia Zakonnego, Po¿ycia Ma³¿eñskiego, œwiêtuj¹cych Jubileusze œle wiele najlepszych ¿yczeñ Serdecznie zaprasza opiekun grupy O. Stefan OCD wraz z braæmi od œw. Józefa! a to, aby Dobry Bóg b³ogos³awi³ Wam w dobrym zdrowiu Karmel w Przemyœlu ê ¹ NA KARMEL Str. 10 Nr 2 (2012) T WOJE N IEBO K OLÊDUJE ... NA W KLIMACIE ¯YWEJ SZOPKI FRANCISZKAÑSKIEJ W KRAKOWIE KASIA BOBER W tym roku zespó³ dzia³aj¹cy przy naszym klasztorze „Twoje Niebo” prowadzonym przez ojca Mariusza zawita³ w Krakowie z okazji jubileuszowej XX Szopki Franciszkañskiej. Dnia 26 grudnia nasi Niebianie z weso³ym uœmiechem na ustach zebrali siê pod naszym klasztorem i o godz. 9:00 wyruszyli w czterogodzinn¹ podró¿ do Krakowa. Jazdê umilali sobie weso³ym œpiewaniem kolêd i ¿artami. Po przyjeŸdzie na miejsce zostali gor¹co przywitani przez braci Franciszkanów, a mianowicie: zjedli ciep³y posi³ek, który min¹³ wrêcz w rodzinnej atmosferze. Nastêpnie rozpoczêli próbê generaln¹ przed g³ównym wystêpem. Minê³a ona w weso³ym klimacie przy jednoczesnym skupieniu artystów. Godzinê przed wyjœciem na scenê zaczê³y siê ostatnie przygoto- wania m.in.: przebranie w charakterystyczne bia³e stroje, æwiczenie do perfekcji poszczególnych kolêd. Wreszcie nadesz³a upragniona godzina: 17:30, kiedy to zespó³ wszed³ na scenê. Po krótkim nastrojeniu atmosferê pos³uguj¹c siê piêknymi wierszami. Po wyczerpaniu repertuaru, zespó³ zebra³ gromkie brawa i zosta³ poproszony o wykonanie bisu. Niebianie z radoœci¹ odœpiewali jeszcze raz jedn¹ z kolêd. Nastêpnie o. Mariusz poproszony zosta³ o udzielenie wszystkim zebranym oraz ogl¹daj¹cym wystêp internautom uroczystego b³ogos³awieñstwa. Po jego udzieleniu „Twoje Niebo” wykona³o po instrumentów i nag³oœnieniu chóru koncert zosta³ rozpoczêty. Na pocz¹tku na placu rozbrzmia³a tradycyjna „Cicha Noc” w spokojnym nastroju. Nastêpne kolêdy zabrzmia³y w bardziej ¿ywio³owych rytmach co niesamowicie podnios³o atmosferê. Najwiêksz¹ euforiê wywo³a³a pastora³ka „Skrzypi wóz”, która porwa³a do tañca dzieci, o. Mariusza, a nawet jedn¹ z chórzystek s. Alweriê. Nowoœci¹ by³y kolêdy takie jak „Tryumfy Króla Niebieskiego” oraz „Anio³ pasterzom mówi³” wykonane w nietypowych aran¿acjach jednego z cz³onków zespo³u – Paw³a Gorczycy. Na scenie oprócz ¿ywio³owoœci pojawia³a siê równie¿ zaduma. O. Mariusz wraz z Kub¹ miêdzy kolêdami wprowadzali œwi¹teczn¹, pe³n¹ refleksji a zarazem szczêœcia raz ostatni tego wieczoru jedn¹ z kolêd, czym zakoñczy³o obchodzone XX-lecie ¯ywej Szopki na placu przy ulicy Franciszkañskiej 4. Po bardzo udanym koncercie Niebianie udali siê na kolacjê przygotowan¹ przez braci Franciszkanów, gdzie ka¿dy dzieli³ siê swoimi wra¿eniami. Ok. godz. 20:30 zespó³ pozbierawszy swoje rzeczy, gor¹co po¿egna³ siê z gospodarzami i serdecznie im podziêkowa³, po czym wyruszy³ w drogê powrotn¹ do Przemyœla. Wspomnienia z tego koncertu w sercach Niebian na pewno pozostan¹ jeszcze przez bardzo d³ugi czas. Miejmy nadziejê, ¿e dziêki tego typu wyjazdom bêd¹ takimi „rybakami ludzi”, którzy doprowadzaj¹ do Ÿród³a prawdziwej Mi³oœci jakim jest Jezus Chrystus. 10 NA KARMEL Nr 2 (2012) ¯YCIE CZ £OWIEKA , TO POWSZEDNIOŒÆ DNIA NA PRZEMIAN ZE ŒWIÊTOWANIEM O. STEFAN SKÓRNÓG OCD J u¿ Kohelet w III wieku przed narodzeniem Chrystusa pisa³ o przemijaniu wszystkiego, co stworzone na tej ziemi oraz o odczuwaniu czasu, jako wyznacznika doczesnoœci. S³oñce wschodzi i zachodzi i na miejsce swe œpieszy z powrotem i znowu tam wschodzi. Ku po³udniowi ci¹gn¹c i ku pó³nocy wracaj¹c, kolist¹ drog¹ wieje wiatr i znowu wraca na drogê swego kr¹¿enia. Wszystkie rzeki p³yn¹ do morza, a morze wcale nie wzbiera (Koh 1, 5–8). … bo jesteœmy dzieæmi czasu, a nasze dni na tej ziemi, których liczbê zna tylko Ten, który nas stworzy³, – to praca nasza wspó³istniej¹ca na przemian z wypoczynkiem, relacje z ludŸmi raz trudne, to znów daj¹ce nam radoœæ i poczucie bezpieczeñstwa, oraz nasz czas na tej ziemi to powszednioœæ dnia codziennego, przedzielana co jakiœ czas œwi¹tecznymi dniami. Sposobi¹c siê do napisania tego¿ artyku³u pomyœla³em, ¿e dobrze by³oby, byœmy podsumowuj¹c nasze prze¿ycia Œwi¹t, które niedawno minê³y uzmys³owili sobie w kontekœcie wiary, jak¹ wartoœæ maj¹ nasze dni powszednie, a z kolei jakie warunki winny spe³niaæ dni, by mog³y zas³ugiwaæ na miano œwi¹tecznych. Najpierw wiêc dni powszednie: Jeszcze nieca³e 100 lat temu ludzie mieli odmienne od naszych wyobra¿enia o podziale czasu i mieli swoje sposoby jego mierzenia, a ¿ycie, szczególnie na wsiach, toczy³o siê bez wszechobecnej obecnie presji zegara. Rytm roku wyznacza³y nie tylko zmiany zachodz¹ce w przyrodzie, ale tak¿e cykle œwi¹t koœcielnych. Rytm doby dyktowa³o z kolei po³o¿enie s³oñca, ksiê¿yca i gwiazd. Z ka¿d¹ por¹ dnia i nocy ludzie ³¹czyli nie tylko okreœlone czynnoœci i zachowania, ale tak¿e wierzenia i zwyczaje. Tak rozumiany czas mierzono bez u¿ycia zegara, ponie- wa¿ wystarczy³o obserwowanie drogi cia³ niebieskich na niebosk³onie, rejestrowanie zmian zachodz¹cych w najbli¿szym otoczeniu, obserwacja wegetacji roœlin i zachowania zwierz¹t. Uwa¿ano bowiem, ¿e zwierzêta maj¹ wyj¹tkow¹ intuicjê wyczuwania czasu, a nawet szybciej ni¿ ludzie przewiduj¹ zmiany klimatyczne. Wa¿n¹ funkcjê w okreœlaniu czasu pe³ni³y te¿ dzwony koœcielne, których g³os wyznacza³ okreœlone pory dnia, nawo³uj¹c wiernych do modlitwy. Dawniej wierzono, ¿e czas od zmierzchu do œwitu jest królestwem czartów i demonów, w godzinach nocnych wêdrowa³y te¿ po ziemi dusze zmar³ych, zw³aszcza dusze pokutuj¹ce. Dlatego nadejœcia nocy oczekiwano z obaw¹, koñcz¹c dzieñ b³agaln¹ modlitw¹ o spokojny sen i opiekê Stwórcy, natomiast nadejœcie poranka witano z radoœci¹, dziêkuj¹c Niebu za dobroczynn¹ obecnoœæ wschodz¹cego s³oñca (pamiêtamy np. scenê z filmu Krzy¿acy, gdy pod Grunwaldem rycerze o brzasku przed bitw¹ zwracali oczy ku niebu dziêkuj¹c za spokojn¹ noc i prosz¹c Boga o pomoc na nadchodz¹cy krwawy dzieñ bitwy z wrogami naszej Ojczyzny). W polskiej tradycji pierwszym brzaskom dnia towarzyszy³y Godzinki do Najœw. Maryi Panny i pieœñ Kiedy ranne wstaj¹ zorze, œpiewane pewnie jeszcze wci¹¿ tu i tam na wsiach i w mias- 11 Str. 11 teczkach, przy porannych zajêciach gospodarskich. Do VI wieku po Chrystusie nie by³o œciœle ustalonej, wspólnej formy liczenia czasu. Najdawniej znano rok ksiê¿ycowy, bo ju¿ staro¿ytni obliczyli, ¿e ksiê¿yc obiega ziemiê w ci¹gu 29 dni, 12 godzin, 44 minut i 2 sekund. Egipcjanie i Babiloñczycy znali nawet d³ugoœæ roku s³onecznego, który liczy 365 dni, 5 godzin i 46 sekund. W ka¿dej kulturze istnia³y kalendarze, a lata liczono od jakiegoœ wydarzenia uznawanego za wa¿ne. ¯ydzi za takie wydarzenie uznawali stworzenie œwiata, staro¿ytni Grecy liczyli czas od pierwszej olimpiady w 776 r. przed Chrystusem. Rzymianie z kolei liczyli czas od za³o¿enia Rzymu, czyli od 753 r. przed Chrystusem. Chrzeœcijanie zaczêli liczyæ czas od Narodzin Chrystusa, a trudu obliczenia tej daty podj¹³ siê mnich Dionizy Ma³y w VI wieku, jednak pomyli³ siê w obliczeniach o kilka lat, czyli dzisiaj powinien byæ nie 2012, a 2016 lub 2017 rok. Jednak ta drobna pomy³ka nie ma ¿adnego znaczenia dla prawdy naszej wiary o historycznym Narodzeniu siê Jezusa. Rytm roku wyznacza³y poszczególne miesi¹ce, których nazwy by³y zwi¹zane z cyklami przyrody, albo z wa¿nymi œwiêtami. I tak kwiecieñ zawdziêcza³ sw¹ nazwê rozwijaj¹cym siê w naszych warunkach klimatycznych pierwszym, wiosennym kwiatom, lipiec kwitn¹cym wtedy lipom a wrzesieñ wrzosom. Sierpieñ kojarzy siê ze ¿niwami (w Europie kosy zaczêto u¿ywaæ dopiero w XVIII w., ci¹g dalszy na str. 12 NA KARMEL Str. 12 ¯ YCIE CZ £OWIEKA ... ci¹g dalszy ze str. 11 wczeœniej pos³ugiwano siê tylko sierpem, st¹d nazwa miesi¹ca). Wrzesieñ nazywano te¿ miesi¹cem œwiêtomichalskim, od wspomnienia œw. Micha³a. Podobnie grudzieñ wzi¹³ nazwê od grud, czyli bry³ œciêtej mrozem ziemi, ale te¿ grudzieñ na- zywano godnikiem, czyli miesi¹cem od Godów – jak okreœlano przypadaj¹ce na ten miesi¹c Gody, czyli œwiêta Bo¿ego Narodzenia. Tygodnie jeszcze do po³owy XX stulecia nazywano na polskiej wsi niedzielami. Mówiono wiêc, ¿e coœ mia³o siê na przyk³ad zdarzyæ za dwie niedziele, albo trwaæ cztery niedziele. Czas mierzono te¿ na tzw. pacierze, czyli iloœæ czasu potrzebna do odmówienia konkretnych modlitw. I tak mówi³o siê np., ¿e ktoœ bieg³ na pomoc i w trzy pacierze by³ ju¿ na miejscu. Po³udnie w wielu regionach wyznaczano pos³uguj¹c siê najprostszym zegarem s³onecznym, wykonanym po prostu z patyka wbitego w ziemiê, albo umieszczaj¹c metalow¹ wskazówkê na tarczy zegarowej, misternie namalowanej na murach zamków i koœcio³ów, czego przyk³ad mamy choæby na zegarze s³onecznym na œcianie koœcio³a w Wadowicach, do czego chêtnie w swych wspomnieniach nawi¹zywa³ Jan Pawe³. Dni w ci¹gu tygodnia w wielu regionach dzielono na suche, podczas których obowi¹zywa³ post (chodzi o œrody i pi¹tki), oraz dni miêsne, kiedy postu nie zachowywano. Jeszcze na pocz¹tku XX stulecia zegar by³ przedmiotem podnosz¹cym presti¿ gospodarza, a dopiero w drugiej kolejnoœci u¿ytecznym czasomierzem. Otrzymywa³y go w wianie dziewczêta wychodz¹ce za m¹¿, przywo¿ono te¿ zegary z wêdrówek w œwiat za prac¹, jako cenny nabytek. Zegary traktowano z szacunkiem, bo wierzono, ¿e mog¹ one wp³ywaæ na ¿ycie mieszkañców, zwiastuj¹c radosne i smutne wydarzenia. Umieszczane na g³ównej œcianie, zegary towarzyszy³y powszednim i œwi¹tecznym dniom, natomiast po zgonie domownika by³y zatrzymywane na znak ¿a³oby i up³ywaj¹cego nieuchronnie czasu. Podajê tu parê bardzo pobie¿nych refleksji na temat czasu zwyk³ego, czyli dni powszednich, wystêpuj¹cych zarówno w roku kalendarzowym, jak i w Roku Koœcielnym. Dopowiem jeszcze, ¿e dni powszednie rozumie siê, jako symbol ziemskiej wêdrówki cz³owieka, a nawet jako symbol wygnania z raju na ziemiê, na której wg biblijnej relacji czeka³y na cz³owieka osty i ciernie. Natomiast œwiêta z ich radosnym prze¿ywaniem, wolne od monotonii i pracy, s¹ symbolem têsknoty cz³owieka za utraconym rajem. Œwiêtowanie domaga siê 3 sk³adników: wspólnotowoœci, radoœci i mi³oœci, poniewa¿ brak choæby jednego z tych trzech elementów, uniemo¿liwia zorganizowanie œwiêta i jego nale¿yte prze¿ycie. Œw. Jan Chryzostom powiedzia³, ¿e œwiêto jest tam, gdzie raduje siê mi³oœæ. I tu podam szczegó³owe warunki, konieczne do zaistnienia œwiêta: Po pierwsze œwiêto wymaga czasu. Jeœli siê chce, aby uroczystoœæ wyda³a owoce w postaci uradowania siê ludzi, odprê¿enia i wzmocnienia wzajemnych, miêdzyludzkich wiêzi, nie mo¿e byæ zorganizowana na si³ê, pod rygorem, przy bezwzglêdnym egzekwowaniu czasu, jak to siê mówi: z zegarkiem w rêku. Rygorystyczne przestrzeganie czasu powoduje podejrzenie, ¿e œwiêto zosta³o zorganizowane nie z pobudek mi³oœci, z wolnej i nieprzymuszonej woli, ale z obowi¹zku, tylko dla zaliczenia programu. Po drugie, œwiêto zak³ada spontanicznoœæ, czyli impulsem, motywem do zorganizowania œwiêta nie mo¿e byæ przymus, ale wewnêtrzna chêæ, spontaniczna ochota ludzi pragn¹cych spotkaæ siê ze sob¹ w mi³oœci i radoœci, a w œwiêtach religijnych konieczna jest szczera chêæ oddania czci Bogu. Ze spontanicznoœci¹ wi¹¿e siê bezinteresownoœæ, jako trzeci wa- 12 Nr 2 (2012) runek dobrze celebrowanego œwiêta. Chodzi tutaj o bezinteresowny, osobisty udzia³, u¿yczenie swoich si³, zdolnoœci i pracy w organizowanie uroczystoœci. Natomiast motywy egoistyczne, jak np. spodziewanie siê korzyœci, co ja z tego bêdê mia³, – takie pobudki nie s³u¿¹ wspólnotowemu prze¿ywaniu œwiêta; jak napisa³ Bernanos, ¿e kto mierzy i liczy, ten niczego nie daje. Nastêpn¹ w³aœciwoœci¹ œwiêta jest wspólnotowoœæ, tzn. spo³eczny charakter: nie mo¿na uczyniæ œwiêta w pojedynkê, w samotnoœci, a to dlatego, ¿e w³aœciwoœci¹ radoœci jest dzielenie siê. Po pi¹te, ka¿da uroczystoœæ obejmuje trzy wymiary: wymiar wspomnienia, teraŸniejszoœci i przysz³oœci. Na przyk³ad Bo¿e Narodzenie wspomina histo- ryczny fakt, jaki siê zdarzy³ w Betlejem, a który prze¿ywany jest aktualnie w liturgii, oraz rzutuje na przysz³oœæ, na nasze zbawienie. Kolejn¹ w³aœciwoœci¹ œwiêta jest jego innoœæ, tzn. obchodz¹c jak¹œ uroczyst¹ okazjê zarówno religijn¹ jak i œwieck¹, spo³eczn¹, odchodzi siê od codziennoœci, od szarzyzny dnia codziennego, a prze¿ywa siê coœ niepowszedniego, nie naznaczonego powszednioœci¹ ¿ycia. Dlatego ka¿de œwiêto ma coœ z niespodzianki, z ciekawej atrakcyjnoœci. I wreszcie ostatni¹, siódm¹ ju¿ w³aœciwoœci¹ ka¿dej uroczystoœci jest to, ¿e œwiêto jest królestwem symboli. Nie ma œwiêta bez u¿ywania symboli. Wiemy przecie¿, ¿e ca³a liturgia jest jednym wielkim królestwem symboli i znaków, choæby znaczenie szat liturgicznych, kolory w liturgii, pos³ugiwanie siê takimi znakami jak s³owa, gesty i przedmioty przeznaczone do kultu (woda, kadzid³o, œwiat³o, dewocjonalia, œpiew i wiele dokoñczenie obok Nr 2 (2012) innych). Podobnie zreszt¹ dzieje siê przy organizowaniu œwi¹t o charakterze œwieckim, gdzie równie¿ pe³no jest znaków i symboli (choæby flaga narodowa, hymn, defilada, mundury, barwy narodowe, pomniki), mnóstwo zwyczajów i zachowañ praktykowanych w uroczystoœciach œlubnych, pogrzebowych itp. Œwiêta religijne maj¹ dodatkowo to do siebie, ¿e anga¿uj¹ cz³owieka w trzech wymiarach: wspominaj¹ fakty zbawcze, zaistnia³e w historii œwiata (np. wêdrówka ¯ydów przez pustyniê, dzie³a zbawcze Chrystusa). Dalej, liturgia wspominaj¹ca dawne dzie³a, a czyniona teraz, uœwiêca cz³owieka aktualnie w niej uczestnicz¹cego, a po trzecie ka¿de œwiêto religijne otwiera cz³owieka na przysz³oœæ (tzn. rzutuje na zachowanie cz³owieka w przysz³oœci, przemianê ¿ycia, postanowienia, umacnia wiêŸ miêdzyludzk¹, a co najwa¿niejsze, – œwiêto religijne ukierunkowuje uwagê cz³owieka na wiecznoœæ. Dodam jeszcze, ¿e œwiêta pogañskie bior¹ treœci (materia³) do prze¿ywania z mitologii, baœni, przeró¿nych wierzeñ niemaj¹cych oparcia w rzeczywistoœci, natomiast œwiêta chrzeœcijañskie bazuj¹ na faktach historycznie pewnych (historia Starego Testamentu, ¿ycie i dzia³alnoœæ Jezusa, ¿yciorysy œwiêtych udokumentowanych historycznie). W ka¿dym religijnym œwiêcie czci siê ostatecznie Boga, bo od Niego pochodzi wszelkie dobro. Nawet, gdy czcimy œwiêtych, to poœrednio te¿ wyra¿amy podziw dla Boga, za Jego dzie³a œwiêtoœci umieszczone w ludziach. Dlatego, jak pisze œwiatowej s³awy liturgista Michael Kunzler, przetrwaj¹ jedynie takie œwiêta, które w swej treœci uwzglêdniaj¹ Boga. NA KARMEL Natomiast ka¿da inna uroczystoœæ niemaj¹ca choæby w domyœle odniesienia do Boga, do wiary, – wczeœniej czy póŸniej albo ca³kiem zostanie zapomniana, albo przekszta³ci siê w zwyczajny dzieñ wolny (choæby wspomnieæ jak¿e szumnie obchodzone komunistyczne pochody pierwszomajowe, czy rocznice bezbo¿nych rewolucji, o których dzisiaj ma³o ju¿ kto pamiêta). Poniewa¿ niedawno œwiêtowaliœmy Bo¿e Narodzenie wiêc wspomnê, ¿e uroczystoœæ ta wywodzi siê z IV w. z Jerozolimy, bo tam utrwali³ siê zwyczaj, ¿e patriarcha udawa³ siê w procesji z Jerozolimy do Betlejem odleg³ego o 8 km i w grocie Narodzenia odprawia³ w nocy Mszê œw., st¹d wzi¹³ siê zwyczaj pasterki, czyli Mszy œw. w nocy. Celem niniejszego rozwa¿ania jest uzmys³owienie nam, ¿e ¿ycie ka¿dego cz³owieka sk³ada siê z dwóch elementów, jakby bloków: z szarej codziennoœci, inaczej mówi¹c z dni powszednich, których mamy w ¿yciu przewa¿aj¹c¹ wiêkszoœæ, oraz z œwiêtowania, których to momentów jest w kalendarzu zdecydowanie mniej. Z tym, ¿e w kalendarzu liturgicznym istnieje tzw. prawo falowania, które polega na wzajemnym przeplataniu siê œwi¹t i dni powszednich. Zreszt¹ tak samo jest i w ¿yciu ka¿dego cz³owieka, gdzie chwile radosne, pomyœlne, przeplataj¹ siê z okresami utrudzonymi prac¹, nierzadko cierpieniem i z nie zawsze ³atwymi relacjami z bliŸnimi. Co wiêcej, ta naprzemiennoœæ jest konieczna, aby cz³owiek móg³ zachowaæ równowagê psychiczn¹ i emocjonaln¹. By³oby nawet niedobrze, gdyby nieustannie trwa³y dni œwi¹teczne, uroczyste, poniewa¿ cz³owiek potrzebuje te¿ wyciszenia i spokoju, tak jak nie da siê ¿yæ samymi s³odyczami, ale dla zachowania zdrowia potrzebny jest te¿ razowy chleb. Potrzebne s¹ wiêc dni powszednie dla nale¿ytego funkcjonowania i rozwoju spo³eczeñstw, ale te¿ potrzebne s¹ œwiêta dla wzmocnienia prze¿yæ religijnych i umocnienia 13 Str. 13 miêdzyludzkich wiêzi. Œwiêta przypominaj¹ te¿ o wartoœci czasu, którego nie wolno marnotrawiæ, a tym bardziej nie wolno czasu danego nam przez Stwórcê wype³niaæ grzechem. Jak napisa³ Stinissen, ¿e czas jest znakiem cierpliwoœci Boga czekaj¹cego na nawrócenie cz³owieka i wype³nienia ¿ycia dobrem. Dlatego jeœli Bóg daje nam czas, to znaczy, ¿e mamy jeszcze coœ do zrobienia dobrego na tej ziemi. Bo ludzie maj¹cy do dyspozycji i czas i luksus wolnej woli, na ró¿ne sposoby wykorzystuj¹ te dary. Jak napisa³ Phil Bosmans, s¹ ludzie, którzy rozsiewaj¹ œwiat³o, i s¹ ludzie, którzy wszystko zaciemniaj¹. Dlatego zbieraj okruchy godzin i minut ka¿dego dnia, obchodŸ siê z ka¿d¹ chwil¹ ostro¿nie. Oto dosta³eœ nowy dzieñ, – nie pozwól, aby on pozosta³ bezimienny. Zbieraj¹c powy¿sze myœli, zanieœmy modlitwê do Boga, Stwórcy czasu i wiecznoœci: Stwórco i Bo¿e nasz, naucz nas dobrze po¿ytkowaæ czas, który nam wyznaczy³eœ, abyœmy go w³aœciwie wykorzystali, niczego z niego nie trac¹c. Naucz nas przewidywaæ przysz³oœæ, bez udrêki przesadnego lêku. Naucz nas wyci¹gaæ korzyœci z pope³nionych b³êdów, bez pogr¹¿ania siê w ich rozpamiêtywaniu. Naucz nas, byœmy wspominaj¹c przesz³oœæ nie rozpaczali, ¿e nie by³a ona taka, jak¹ sobie wyœniliœmy. Naucz nas ³¹czyæ poœpiech z powolnoœci¹, pogodê z gwa³townoœci¹, zapa³ ze spokojem. PrzyjdŸ nam z pomoc¹, gdy rozpoczynamy nasze dzie³a, gdy¿ wtedy czujemy siê s³abi. Czuwaj nad naszym skupieniem, gdy pracujemy, a nade wszystko dope³nij niedoskona³oœci naszych dzie³, jakie czynimy w czasie nam wyznaczonym. I naucz nas liczyæ dni nasze, abyœmy zdobyli m¹droœæ serca (Ps 90,12). NA KARMEL Str. 14 NIEBIAÑSKI WIECZÓR KOLÊD TOMASZ BELIÑSKI Z espó³ „Twoje Niebo” za swoj¹ siedzibê obj¹³ klasztor Karmelitów Bosych w Przemyœlu. Swoj¹ pasjê œpiewania Panu realizuje tam ju¿ od prawie trzech lat ponad trzydziestoosobowa grupa. Wœród nich s¹ uczniowie i studenci, którzy swoje losy zwi¹zali z Karmelem. Za³o¿ycielem, dyrygentem i opiekunem duchowym przemyskiego zespo³u jest karmelita o. MARIUSZ WÓJTOWICZ OCD. ,,DOWODY” Koncert kolêd rozpocz¹³ siê od przywitania wszystkich widzów przez Dyrektor Przemyskiego Centrum Kultury i Nauki ZAMEK RENATÊ NOWAKOWSK¥. Wœród przyby³ych na koncert by³ Zastêpca Prezydenta Miasta Przemyœla GRZEGORZ HAYDER, który zabieraj¹c glos ¿yczy³ widzom wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku. Na wieczór kolêd przyby³ równie¿ Przewodnicz¹cy Komisji Bud¿etu i Finansów Rady Miejskiej w Przemyœlu KAZIMIERZ WIDAJ oraz Przeor Klasztoru Karmelitów Bosych w Przemyœlu O. PAWE£ FERKO, który po wystêpie zespo³u „Twoje NA ISTNIENIE DK. MARCIN ,,Cz³owiek stworzony na obraz Boga, powo³any, by Go poznawaæ i mi³owaæ, szukaj¹c Boga, odkrywa pewne „drogi” wiod¹ce do Jego poznania. Nazywa siê je tak¿e <<dowodami na istnienie Boga>>; nie chodzi tu jednak o dowody, jakich poszukuj¹ nauki przyrodnicze, ale o <<spójne i przekonuj¹ce argumenty>>, które pozwalaj¹ osi¹gn¹æ prawdziw¹ pewnoœæ. Punktem wyjœcia tych „dróg” prowadz¹cych do Boga jest stworzenie: œwiat materialny i osoba ludzka (KKK 31). ,,Œwiat: bior¹c za punkt wyjœcia ruch i stawanie siê, przygodnoœæ, porz¹dek i piêkno œwiata, mo¿na poznaæ Boga jako pocz¹tek i cel wszechœwiata (KKK 32). Cz³owiek obserwuj¹c otaczaj¹ce go stworzenia zadaje sobie pytanie: sk¹d pochodzi i dok¹d pod¹¿a. W historii na ten temat powsta³o wiele dzie³, wielcy filozofowie starali siê odpowiedzieæ na te nurtuj¹ce pytana. Te pytania rodz¹ siê równie¿ w ¿yciu ka¿dego z nas, z tej racji wszyscy mo¿emy siê nazwaæ filozofami. Œw. Tomasz z Akwinu stara siê udowodniæ istnienie Boga za pomoc¹ piêciu ,,dróg”. Pierwsza bierze siê ze zjawiska ruchu, którego istnienie stwierdzamy za pomoc¹ zmys³ów. Niektóre przedmioty podlegaj¹ ruchowi na tym œwiecie. Wszystko co siê poru- BOGA sza jest poruszane przez coœ innego. To co podlega ruchowi jest w mo¿noœci do aktu. A porusza coœ o tyle o ile jest aktem. Przyk³adem mo¿e byæ pi³ka, która jest w mo¿noœci do tego by by³a poruszona. Pi³ka poruszana jest przez pi³karza, który wyprowadza j¹ z mo¿noœci i wówczas ona staje siê aktem. Nie mo¿e pi³ka sama siebie poruszyæ. Nie jest mo¿liwe, ¿eby coœ by³o poruszaj¹cym i poruszanym lub porusza³o siê samo. Jeœli wszystko co porusza siê, samo jest te¿ podleg³e ruchowi, to i owo musi byæ poruszone przez coœ drugiego. Cz³owiek mo¿e wprawiæ w ruch pi³kê, ale on jest poruszany przez coœ innego. Nie mo¿e byæ nieskoñczonego ³añcucha w którym jeden element jest poruszany przez drugi, drugi przez trzeci, trzeci przez czwarty, czwarty przez pi¹ty itd. Dlatego musi byæ pierwszy poruszyciel, który porusza, a sam przez nikogo nie jest poruszany. Tego pierwszego poruszyciela nazywamy Bogiem. Druga droga nawi¹zuje do przyczyny sprawczej. W œwiecie znajdujemy ³añcuch podporz¹dkowanych przyczyn sprawczych. Jednak nie znajdujemy i to jest niemo¿liwe do znalezienia, aby coœ by³o przyczyn¹ sprawcz¹ samego siebie (w takim przypadku zaistnia³oby wczeœniej od samego siebie). Ci¹g przyczyn sprawczych nie mo¿e iœæ w nieskoñczonoœæ. Zatem istnieje koniecznoœæ uznania pierwszej przyczyny sprawczej i tak¹ jest Bóg. 14 Nr 2 (2012) Niebo” dziêkowa³ wszystkim wystêpuj¹cym za zaanga¿owanie i w³o¿ony trud. Na zakoñczenie z³o¿y³ noworoczne ¿yczenia w oryginalnych, góralskich s³owach. Zespó³ „Twoje Niebo”, który przemyskiej publicznoœci zaprezentowa³ swoje umiejêtnoœci, na scenie Przemyskiego Centrum Kultury Nauki ZAMEK wyst¹pi³ ju¿ po raz czwarty. Podczas koncertu, który odby³ siê 7 stycznia w sali widowiskowo-baletowej PCKiN ZAMEK przy ul. S. Konarskiego 5 us³yszeliœmy kolêdy mniej i bardziej znane, w tradycyjnych i wspó³czesnych aran¿acjach. Pieczo³owicie przygotowany program wys³ucha³a, a chwilami bra³a czynny udzia³ ogromna iloœæ widzów. Trzecia droga z mo¿noœci i koniecznoœci. S¹ na œwiecie rzeczy które mog³yby nie istnieæ (istnieæ i nie istnieæ), które powstaj¹ i niszczej¹, a przez to mog¹ byæ i nie byæ. Wszystko co jest mog³o zaistnieæ, ale nie musia³o, by³o w mo¿noœci by zaistnieæ. Je¿eli wszystkie byty nie musia³y zaistnieæ, ale one zaistnia³y, to musi byæ byt który zawsze istnia³, czyli byt konieczny. Podobnie jak w przyczynie sprawczej musi byæ coœ koniecznego, co nie ma przyczyny swej koniecznoœci poza sob¹, lecz jest przyczyn¹ konieczn¹ dla innych i t¹ przyczyn¹ konieczn¹ jest Bóg. Czwarta droga opiera siê na ustopniowaniu. S¹ rzeczy w których znajdujemy coœ co jest bardziej i mniej dobre, prawdziwe, szlachetne i tym podobne przymioty. S¹dzimy, ¿e coœ jest bardziej lub mniej dobre maj¹c na myœli coœ co jest najbardziej dobre, prawdziwe i szlachetne, a w konsekwencji najbardziej jest bytem. Zatem istnieje coœ, co dla wszystkich bytów jest przyczyn¹ istnienia dobra i ka¿dej doskona³oœci – a to nazywamy Bogiem. Pi¹ta droga zwi¹zana jest z rz¹dzenia œwiatem rzeczy. Widzimy, ¿e niektóre istnienia nie posiadaj¹ rozumu np. zwierzêta czy roœliny a dzia³aj¹ dla pewnego celu, aby uzyskaæ to co jest dla nich najlepsze. Dlatego musz¹ byæ kierowane przez istotê rozumn¹ i tê istotê nazywamy Bogiem. dokoñczenie obok NA KARMEL Nr 2 (2012) DAWNA Str. 15 IKONOGRAFIA PRZEMYSKIEGO KLASZTORU KARMELITÓW BOSYCH Jednym z wa¿niejszych Ÿróde³ ikonograficznych ukazuj¹cych pierwotny kszta³t architektoniczny klasztoru karmelitów bosych w Przemyœlu jest obraz œw. Tekli pêdzla Miko³aja Tereinskiego. Niezmiernie ciekawie przedstawia siê ju¿ sama postaæ twórcy. Wprawdzie malarz ten jako jeden z nielicznych dzia³aj¹cych w Przemyœlu malarzy doby schy³kowego baroku zyska³ – przede wszystkim dziêki Andrzejowi Ryszkiewiczowi – miejsce w historii sztuki polskiej, ale jego twórczoœæ jest doœæ nierówna pod wzglêdem poziomu artystycznego. Obok dzie³ stosunkowo niez³ej klasy – vide: obraz matki Bo¿ej Niepokalanego Poczêcia z koœcio³a reformatów w Przemyœlu (zreszt¹ skopiowany z podobnego wyobra¿enia znajduj¹cego siê dziœ u karmelitów w Czernej) czy wizerunku œw. Jana Dunsa Szkota z Kalwarii Pac³awskiej) w jego oeuvre znajdziemy p³ótna bardziej poœledniej klasy. Do tej kategorii zaliczyæ nale¿y w³aœnie wizerunek œw. Tekli (obraz ten opatrzony jest sygnatur¹ mistrza z dok³adn¹ dat¹ ukoñczenia dzie³a A. D. 1768 d. 16 martii). Poœledni pod wzglêdem artystycznym nie znaczy równoczeœnie, ¿e ma³o interesuj¹cy. Wyobra¿enie Œwiêtej, zdobi¹ce pierwotnie jeden z bocznych o³tarzy przemyskiego koœcio³a œw. Teresy, samo w sobie nale¿y raczej do sztampowych. Niew¹tpliwe oparte zosta³o na popularnej wspó³czesnej rycinie. W tle jednak widzimy nie tylko stosunkowo dok³adny widok tej¿e œwi¹tyni czy klasztoru, ale równie¿ otoczenia – w tym potê¿ny mur oporowy wspieraj¹cy skarpê, na której wznosi siê ca³y zespó³ karmelitañski oraz monumentalne, znane dziœ tylko z opisów, schody prowadz¹ce wprost do portalu koœcio³a. Wszystko to czyni rzeczony obraz cennym przekazem ikonograficznym. ,,DOWODY”... XVI ŒWIATOWY DZIEÑ ... JANUSZ POLACZEK Czêœæ. 1: Wyobra¿enie klasztoru karmelitów bosych w Przemyœlu z roku 1768 na obrazie œw. Tekli pêdzla Miko³aja Tereinskiego. Z chwil¹ ukoñczenia budowy przemyskiego koœcio³a karmelitów bosych zaistnia³a rzecz jasna potrzeba nale¿ytego wyposa¿enia i udekorowania œwi¹tyni. Odbywa³o siê to wszystko etapami. Przez ponad sto lat a¿ do kasaty klasztoru przez cesarza Józefa II w koœciele pojawia³y siê coraz to piêkniejsze elementy wyposa¿enia s³u¿¹ce liturgii, nowe malowid³a œcienne, obrazy, rzeŸby i p³askorzeŸby. Na potrzeby klasztoru pracowali artyœci i rzemieœlnicy ró¿nych lotów. Nie tylko dekorowali karmelitañski przybytek, ale – zdarza³o siê – równie¿ go uwieczniali. W naszym cyklu bêdziemy starali siê przybli¿yæ najcenniejsze i najciekawsze obiekty artystyczne sk³adaj¹ce siê na wystrój koœcio³a œw. Teresy od Jezusa, w tym dawn¹ jego ikonografiê – – œwiadectwa jego pierwotnego wygl¹du, które m.in. odegra³y istotn¹ rolê w realizowanym od ok. czterdziestu lat programie konserwatorskim przemyskiego zespo³u karmelitañskiego. Cz³owiek za pomoc¹ rozumu zdolny jest do poznania istnienia osobowego Boga. Jednak by mo¿na by³o zbli¿yæ siê do Niego wymagana jest ³aska. Bóg udziela tej ³aski ka¿demu i pragnie by cz³owiek poszukiwa³ Go w swoim ¿yciu. ,,Dowody” na istnienie Boga mog¹ pomóc przygotowaæ cz³owieka do przyjêcia wiary. dokoñczenie ze str. 1 W tym dniu – id¹c z wskazaniami Ojca Œw. mamy szczególn¹ okazjê wyznaæ i na nowo prze¿yæ we wspólnocie Koœcio³a przemyskiego piêkno pójœcia za Jezusem, tam, gdzie jesteœmy wezwani i pos³ani. W Archidiecezji Przemyskiej centralna celebracja Dnia ¯ycia Osób Konsekrowanych bêdzie mia³a 15 Co siê zaœ tyczy sygnalizowanej wy¿ej, niezbyt wyrafinowanej formy artystycznej, wystarczy dodaæ, ¿e profesja malarska przez wiele lat ¿ycia nie by³a g³ówn¹ dziedzin¹ dzia³alnoœci zawodowej Miko³aja Tereinskiego. A¿ do I rozbioru Polski by³ poczmistrzem Króla Jegomoœci w Przemyœlu. Wraz z przejêciem w³adzy przez Austriaków urz¹d skasowano, a Tereinski wystara³ siê w kurii grekokatolickiej, od której wynajmowa³ mieszkanie, o nowe intratne zajêcie – zosta³ parochem w Przekopanej. Jednakowo¿, tak jak przedtem, na ¿ycie dorabia³ dodatkowo malowaniem obrazów, przede wszystkim dla koœcio³ów ³aciñskich, zaniedbuj¹c przy tym obowi¹zki parocha i nara¿aj¹c siê w zwi¹zku z tym na liczne skargi wiernych. Dla przemyskich karmelitów Tereinski wykonywa³ prace malarskie ju¿ w roku 1765. Po kasacie klasztoru (1784 r.) przez Józefa II i przekazaniu koœcio³a na katedrê obrz¹dku greckokatolickiego, niektóre elementy jego wyposa¿enia nie bez perypetii trafi³y do klasztoru tego¿ zgromadzenia w Czernej. Tam te¿, zanim wróci³ do Przemyœla, przechowywany by³ obraz przedstawiaj¹cy œw. Teklê*. * B.J. Wanat, Zakon Karmelitów Bosych w Polsce. Klasztory Karmelitów i Karmelitanek Bosych 1605 – 1975, Kraków 1979, ss. 267, 271, 237; Cz. Gil, Karmelici Bosi w Polsce 1605 – 1655, „Nasza Przesz³oœæ” t. XLVIII, 1977, tabl. 7 (repr.); A. Ryszkiewicz, J. Polaczek, Miko³aj Tereinski. Malarz przemyski epoki póŸnego baroku, Przemyœl 2006. Verte miejsce w Sanktuarium œw. Micha³a Archanio³a i b³. ks. Bronis³awa Markiewicza (z okazji 100-lecia jego œmierci) w Miejscu Piastowym. O godz. 10.00 czuwanie modlitewne poprzedzi uroczyst¹ Eucharystiê, podczas której nast¹pi odnowienie œlubów zakonnych. Zebrane tego dnia ofiary s¹ przeznaczane na potrzeby klasztorów klauzurowych (kontemplacyjnych) w naszej Archidiecezji. NA KARMEL Str. 16 Nr 2 (2012) SKARBY SZTUKI PRZEMYSKICH KARMELITÓW(1) Miko³aj Tereinski, Œw. Tekla, olej/p³ótno, sygn. i dat. 1768 r. Po lewej ca³oœæ, po prawej – fragment z wyobra¿eniem zespo³u klasztornego Karmelitów bosych w Przemyœlu O s³uchaniu kazañ: Mo¿e czasami myœlisz: – S³ysza³em ju¿ setki kazañ, mniej albo wiêcej m¹drych, piêknych, pobo¿nych; trudno mi jednak powiedzieæ, co one mi da³y, co one pomog³y; wszystkie ju¿ dawno posz³y w zapomnienie; wiêc po co ta mowa? Wydaje sie jednak, ¿e z kazaniami jest jak z wod¹ lan¹ do koszyka. Woda wprawdzie wszystka przecieknie, ale koszyk zostanie wilgotny i zawsze trochê czyœciejszy. (za: K Wojtowicz, „Notki”) * * * – No i co tam ksi¹dz mówi³ na kazaniu? – pyta ojciec syna. – Mówi³, ¿e rodzice nie powinni wypytywaæ o to swoich dzieci, tylko sami maj¹ przyjœæ do koœcio³a. 16 Po dewocjonalia i pami¹tki z naszego koœcio³a zapraszamy do naszej furty klasztornej! Miesiêcznik Duszpasterstwa koœcio³a pw. œw. Teresy od Jezusa w Przemyœlu, pod redakcj¹ o. Paw³a Ferko OCD. Zastrze- gamy sobie prawo dokonywania skrótów. Adres redakcji: Karmelici Bosi, ul. Karmelicka 1; 37-700 Przemyœl, tel. (016) 678 60 14. [email protected] . www.karmelprzemysl.pl DRUK: Studio Kolor; ul. Wybrze¿e Marsza³ka Józefa Pi³sudskiego 4; 37-700 Przemyœl; [email protected]