Na Karmel LUTY 2012.pmd

Transkrypt

Na Karmel LUTY 2012.pmd
NA
K AR
Nr 2 (184) (ROK XVI)
M EL
PRZEMYSKI KARMEL
KLASZTOR KARMELITÓW BOSYCH w PRZEMYŒLU
ŒWIÊTO
LUTY 2012 R.
okres Bo¿ego Narodzenia ju¿ siê skoñczy³, a tu
mamy wspomnienie kolejnego wydarzenia zwi¹zanego z dzieciñstwem Pana Jezusa: ofiarowania
w œwi¹tyni.
OFIAROWANIA PAÑSKIEGO
O. PIOTR KRUPA OCD
Œ
wiêto „Ofiarowania Pañskiego” nawi¹zuje do
wydarzeñ, które jeszcze tak niedawno prze¿ywaliœmy wraz z ca³ym Koœcio³em. Liturgiczny
XVI ŒWIATOWY DZIEÑ
¯YCIA KONSEKROWANEGO
O
dnowa Koœcio³a dokonuje siê tak¿e
przez œwiadectwo, jakie daje ¿ycie
wierz¹cych: poprzez samo swoje istnienie w œwiecie chrzeœcijanie s¹ faktycznie
powo³ani, aby rozjaœniaæ S³owo prawdy, jakie pozostawi³ nam Pan Jezus
(pp. Benedykt XVI).
Dnia 2 lutego 2012 r. obchodzimy
ju¿ po raz XVI Œwiatowy Dzieñ ¯ycia
Konsekrowanego – ustanowiony
6.01.1997 r. przez b³. Jana Paw³a II.
dokoñczenie na str. 15
1
Ten rytua³ zwi¹zany by³ z pamiêci¹ o wielkich
rzeczach, jakie dokona³ Bóg dla swego ludu w domu
niewoli, w Egipcie. Ostatnia plaga zwi¹zana by³a ze
œmierci¹ pierworodnych Egipcjan, a ocaleniem
pierworodnych Izraelitów. Krew baranka paschalnego
by³a znakiem ³askawoœci Boga i ochrony przed œmierci¹.
Dlatego na pami¹tkê tej nocy, ka¿dy pierworodny
Izraelita musia³ byæ symbolicznie wykupiony, gdy¿
nale¿a³ do Boga, by³ Jego wy³¹czn¹ w³asnoœci¹.
Wydarzenie, o którym s³yszymy w Ewangelii wed³ug œw.
£ukasza, jest powi¹zane z koniecznoœci¹ oczyszczenia
Maryi po porodzie, co równie¿ by³o napisane w Prawie
Moj¿eszowym. Ale ten fakt schodzi na drugi plan, a w centrum pozostaje Jezus i Jego przyjœcie do œwi¹tyni, i przyjêcie przez przedstawicieli Starego Testamentu.
W tym miejscu musimy wspomnieæ dwa wa¿ne proroctwa ze Starego Testamentu. Pierwsze pochodzi z ksiêgi
Daniela 9,24: Ustalono siedemdziesi¹t tygodni nad twoim
narodem i twoim œwiêtym miastem, by po³o¿yæ kres
nieprawoœci, grzech ob³o¿yæ pieczêci¹ i odpokutowaæ wystêpek,
a wprowadziæ wieczn¹ sprawiedliwoœæ, przypieczêtowaæ
widzenie i proroka, i namaœciæ to, co najœwiêtsze. Owe 70
tygodni to czas, który min¹³ od zwiastowania Zachariaszowi
nowiny o narodzinach Jana do ofiarowania Jezusa w œwi¹dokoñczenie na str. 5
Str. 2
NA KARMEL
C ZARNOKSI Ê ¯ N I K
WILLIAM E. BARRETT
W
pomys³owym oœwietleniu wydawa³o siê, ¿e ten du¿y obraz
wisi w powietrzu. To by³o jakieœ
stare p³ótno z pionowymi smugami.
Œrodkowa czêœæ by³a trochê zniszczona, lekko przymglona brudem.
Obraz jednak unikn¹³ d³ugiego
wystawiania na blask s³oneczny, czy
te¿ na szkodliwy dym œwiec wotywnych, wiêc zachowa³ siê œwietnie.
Wszystko to mo¿na by³o stwierdziæ
od razu.
Sta³em przed obrazem i patrzy³em na dziedziniec pa³acu Poncjusza
sprzed dwóch tysi¹cleci. Chrystus
by³ ju¿ ubiczowany i wystawiony na
widok publiczny. Pi³at ju¿ umy³ rêce
i rzymscy ¿o³nierze prowadzili Jezusa przed obarczeniem Go krzy¿em, na którym mia³ umrzeæ. Musieli jednak zmierzyæ siê z mot³ochem na dziedziñcu. Mê¿czyŸni,
kobiety i dzieci, bogaci i biedni,
zastêpowali im drogê, wyj¹c i manifestuj¹c swoj¹ nienawiœæ do oszo³omionego cz³owieka, pod eskort¹
rzymskiego ¿o³dactwa. Wrzeszczeli,
pluli, rzucali kamieniami, a Rzymianie usi³owali ich odpychaæ. Postaæ na pierwszym planie, okaza³y,
wspaniale umiêœniony ¿o³nierz, napiera³ przys³aniaj¹cym mu lewe
ramiê puklerzem.
Jezus Chrystus w bia³ej zakrwawionej szacie sta³ na nogach szeroko
rozstawionych, prostuj¹c siê z wyraŸnym trudem. Okrutnie zbito Go
i œlady biczowania pozosta³y widoczne. Krew plami³a Mu w³osy, sp³ywa³a po czole, usta mia³ skaleczone,
ramiona garbi³ trochê, jak gdyby
usi³owa³ uchroniæ obola³e plecy od
zetkniêcia z szat¹. Patrzy³ na ludzi
i nie mog³em odczytaæ wyrazu Jego
twarzy. Wydawa³ siê zamroczony,
ale oczy mia³ ¿ywe. Nie by³o w nich
lêku, ani nienawiœci, ani zdumienia,
mo¿e by³o pytanie?! Odetchn¹³em
g³êboko uœwiadamiaj¹c sobie, ¿e to
tylko obraz.
Œwietne – powiedzia³em. Kto to
namalowa³?
– Jakiœ malarz. Niewa¿ny. By³
nikim – powiedzia³ Ludwig lekko
zachrypniêty.
– Niemo¿liwe. Taki malarz nie
móg³by byæ nikim.
– Nie dostrzegasz tu szczegó³ów?
– zapyta³.
Patrzy³em znowu na obraz, ju¿
nie widz¹c ludzkiego dramatu cz³owieka osaczonego. Bada³em jak
dokona³ siê cud z³udzenia na p³ótnie. Otó¿ na pierwszym planie umieszczona by³a efektownie pomniejsza
postaæ napieraj¹cego Rzymianina.
Gniewny t³um tworzy³ pó³kole
w dolnej czêœci z lewej strony, zrównowa¿onej ³ukiem ciemnej strzêpiastej chmury, niskim wzgórzem
i balkonem Pi³ata w górnej czêœci
z prawej strony, a samotna postaæ
Chrystusa stanowi³a œrodek tej przek¹tnej. Postacie w t³umie skraca³y
pierwszy plan swym zagêszczeniem,
natomiast balkon i wzgórza z obu
stron powy¿ej tej postaci œrodkowej
nadawa³y perspektywê chmurom
i wywo³ywa³y wra¿enie g³êbi. To
by³o przedpo³udnie po nocy deszczowej, wœród skrusza³ych p³yt dziedziñca lœni³y ka³u¿e. Œwiat³o padaj¹c
na obraz ukazywa³o mot³och i tê
czêœæ, gdzie Chrystus sta³ blady na
tle marmurowego filaru pod balkonem i œciany z nierównych kamieni.
– Patrz na tych ludzi – powiedzia³ Ludwig.
Trudno ogarn¹æ wszystko we
wspania³ym obrazie jednym spojrzeniem. Nie by³em jeszcze gotowy
zaj¹æ siê mot³ochem, ale teraz za-
2
Nr 2 (2012)
cz¹³em mu siê przygl¹daæ. Ludzie
podjudzeni do furii potêpienia i nienawiœci. Widzia³em w nich ¿ycie i napiêcie. Wrzeszczeli przekleñstwa,
spluwali, wymachiwali piêœciami
i siêgali po kamienie tam, gdzie
bruk pêka³ pod kopytami koni.
Przygl¹daj¹c siê uwa¿niej zauwa¿y³em, ¿e t³um rozpada siê na poszczególne jednostki. Zwróci³em
uwagê na ten mot³och w istocie
mniej liczny, ni¿ siê z razu wydawa³o.
Niemo¿liwe! Oto postaæ znajduj¹ca
siê w trzecim rzêdzie ludzi odpychanych przez Rzymianina. Odesz³a
o krok, ¿eby pochyliæ siê i podnieœæ
coœ do rzucenia. Ju¿ zaciska³a palce
na poszarpanym kawa³ku p³yty,
który siê mieœci³ w jej d³oni. I chyba
mamrota³a obel¿ywie. To nie by³o
podobieñstwo, to by³ portret. To
by³em ja! Goli³em siê od doœæ dawna, ¿eby znaæ swoj¹ twarz, a ta twarz
na obrazie nie by³a ani starsza ani
m³odsza, by³a w³aœnie taka, jak¹
zna³em. Wyrazu jej nie móg³bym
nazwaæ swojskim, bo normalnie nie
jestem sk³onny do nienawiœci, ani
przemocy i poœcigów z ludzk¹ sfor¹.
Mia³em ochotê zniszczyæ obraz.
Odwróci³em siê.
– Widzê to – powiedzia³em do
Ludwiga.
Znów patrzy³em na obraz. Widzia³em przede wszystkim tê pochylaj¹c¹ siê ukradkiem i tchórzliwie
postaæ z moj¹ twarz¹. Trochê dalej
w prawo jakieœ dziecko te¿ siêga³o
po od³amek bruku, o ile¿ zgrabniej
ni¿ ja, bardziej swobodniejsze i raczej instynktowne ni¿ okrutne. Czu³em
odrazê do tego dziecka, bo ono naœladowaniem mnie podkreœla³o dziecinn¹ g³upotê reakcji doros³ego.
– Niemo¿liwe – powiedzia³em –
obraz nie jest pastiszem. A jednak
to jestem ja!
– Rzeczywiœcie – powiedzia³ Ludwig, twarz mia³ powa¿n¹ – obraz jest
bardzo stary. Z siedemnastego wieku.
W tym momencie zadzwoni³ dzwonek, Ludwig przeprosi³ mnie.
Spojrza³em jeszcze raz na obraz. Balkon Poncjusza Pi³ata by³
pusty. Malarz mniejszej miary
umieœci³by tam patrz¹cego Pi³ata,
uczyni³by z niego symbol. Jednak
Pi³ata tam mog³o nie byæ, a pusty
balkon mia³ dostateczn¹ symboliczn¹ wymowê.
dokoñczenie na str. 5
NA KARMEL
Nr 2 (2012)
Str. 3
LUTY 2012
DODATEK DLA DZIECI
EDYTA JURKIEWICZ-PILSKA
LEŒNE WALENTYNKI
T
ego lutowego poranka, na
leœnej polanie panowa³a
nadzwyczaj radosna atmosfera.
Ka¿de z przyby³ych tu zwierz¹tek trzyma³o w ³apkach lub pyszczkach niewielk¹ paczuszkê, zapakowan¹ w przeœliczny, kolorowy
papier, na której naklejone by³o
czerwone serduszko z napisem:
I love You.
Wkrótce pojawi³a siê stara Sowa
z paczuszk¹ w swoim zakrzywionym
dziobie, na której tak¿e naklejone by³o
czerwone serduszko z napisem: I love
You.
– Widzê, ¿e ka¿de z was ma walentynkow¹ paczuszkê. Cieszê siê,
¿e ¿adne z was nie otworzy³o jej
w domu, tak jak prosi³am. Teraz ka¿de z was mo¿e rozpakowaæ swoj¹ paczuszkê i zobaczyæ, co jest
w œrodku.
Zwierz¹tka zaczê³y rozpakowywaæ
swoje paczuszki. Sporo by³o z tym
k³opotu. Ptaki poradzi³y sobie
najszybciej. Sarny i Jelenie musia³y prosiæ Myszki i Zaj¹ce o pomoc.
Ale w koñcu wszystkim uda³o siê
rozpakowaæ paczuszki i zajrzeæ do
œrodka. Co to by³a za radoœæ! Bo
te¿ ka¿de ze zwierz¹tek znalaz³o
w swojej paczuszce to, co lubi³o
najbardziej, jakby powiedzia³
Tygrysek, przyjaciel Kubusia Puchatka: Wiewiórki – orzeszki, Dziki – ¿o³êdzie, Jelenie i Sarny – pachn¹ce siano z marchewk¹, ¯aby –
– œwie¿e wodorosty, NiedŸwiedzie, które tego roku nie zapad³y
w sen zimowy – ma³e bary³eczki
miodu. Stara Sowa znalaz³a w swojej paczuszce miniaturow¹ ksi¹¿eczkê z poezjami leœnymi i s³odkie landrynkowe kulki. Ma³e Zaj¹czki, chodz¹ce do leœnego
przedszkola – oprócz pokrojonych
w ma³e kosteczki lukrowanych
marchewek – dosta³y kolorowe
spiczaste czapeczki i maski na bal
karnawa³owy, który mia³ siê nied³ugo odbyæ.
– Ludzie te¿ o nas nie zapomnieli – rzek³a Sowa – w dêbowym zagajniku, w paœniku jest suche siano dla
O³tarz œw. Walentego w Dublinie
Saren i Jeleni, a w karmniku dla
Ptaków – mnóstwo ró¿nego rodzaju
ziaren.
– Sowo – dlaczego prosi³aœ nas,
abyœmy sobie nawzajem przygotowa³y te paczuszki? Czy dziœ jest
jakiœ wyj¹tkowy dzieñ? – spyta³
Jelonek.
– I dlaczego nazwa³aœ je walentynkowymi paczuszkami? – rozleg³o
siê chóralne zapytanie.
– No tak – to wymaga wyjaœnienia – to mówi¹c, Sowa rozsiad³a siê
wygodnie na ga³êzi i rozpoczê³a swoj¹
opowieϾ.
– Dawno, dawno temu, ¿y³ w dalekim kraju pewien cz³owiek o imieniu
Walenty.
3
By³ lekarzem i duchownym – biskupem. W tym dalekim kraju panowa³
z³y cesarz, który wyda³ rozkaz zabraniaj¹cy jego ¿o³nierzom ¿eniæ siê.
Gdy biskup Walenty o tym siê dowiedzia³ – zacz¹³ potajemnie udzielaæ
œlubu zakochanym narzeczonym.
Wieœæ o tym dotar³a do cesarza, który
kaza³ uwiêziæ Walentego.
Dozorca wiêzienny mia³ piêkn¹
ale niewidom¹ córkê, która przynosi³a wiêŸniowi jedzenie. By³a mi³a
i gor¹co wspó³czu³a Walentemu jego losu, a tak¿e losu m³odych
zakochanych ¿o³nierzy, którym zabraniano ¿eniæ siê ze swoimi wybrankami serca. Wkrótce Walenty
i córka dozorcy wiêziennego zaprzyjaŸnili siê. Legenda mówi, ¿e
Walenty, gor¹co wspó³czuj¹cy niewidomej dziewczynie – uzdrowi³ j¹.
Niestety i to dotar³o do z³ego w³adcy: Skaza³ Walentego na œmieræ, który
to wyrok zosta³ wykonany 14 lutego.
W przeddzieñ biskup Walenty napisa³
list do swojej przyjació³ki, podpisuj¹c
go „od Twojego Walentego”.
Odt¹d biskup Walenty zosta³ uznany za opiekuna zakochanych i na
ca³ym œwiecie obchodzi siê jego œwiêto
w³aœnie 14 lutego. To Dzieñ Walentynkowy, a zakochani obdarowuj¹ siê
drobnymi prezentami, piêknymi listami lub kartkami.
Ot – i to wszystko. Myœlê, ¿e i wœród
was s¹ zakochani …
Niektórym zwierz¹tkom zaczerwieni³y siê pyszczki, ale pod futerkiem,
wiêc nie by³o to wyraŸnie widoczne,
bo rzeczywiœcie – niektóre by³y zakochane …
Zabawa na polanie trwa³a jeszcze
d³ugo. Zwierz¹tkom tak siê ten dzieñ
podoba³, ¿e postanowi³y odt¹d co roku
œwiêtowaæ Dzieñ Walentynkowy.
A my zachêcamy, aby nie tylko
zakochani obdarzali siê drobnymi prezentami, listami czy piêknymi kartkami – ale wszystkie, ¿yczliwie i przyjaŸnie do siebie nastawione ma³e i du¿e
osoby, czyli dzieci i doroœli. Niechby
tego dnia, na pami¹tkê œw. Walentego,
panowa³a radoœæ, ¿yczliwoœæ i pokój
w naszych sercach.
NA KARMEL
Str. 4
O.
Z
DR
Nr 2 (2012)
Nadto cierpia³a wskutek upadku
z konia. Zawsze s³ynê³a ze swej
prawoœci, darów nadprzyrodzonych i hojnoœci wobec chorych
i ubogich.
SZCZEPAN T. PRAŒKIEWICZ OCD
CYKLU:
MA£O ZNANI ŒWIÊCI KARMELU
B£. MARIA
OD
(33)
WCIELENIA
(OK. 1566 – 1618)
B
ARBARA AVRILLOT,
póŸniejsza siostra Maria
od Wcielenia, karmelitanka bosa, urodzi³a siê 1 lutego 1566 r.
w rodzinie wy¿szej bur¿uazji
w Pary¿u. Oddano j¹ na wychowanie do sióstr klarysek, u których odkry³a swoje powo³anie do
¿ycia zakonnego. Mog³a je jednak zrealizowaæ dopiero po wychowaniu swych dzieci i po
owdowieniu.
PRZYK£ADNA
MATKA
SZEŒCIORGA DZIECI
Z pos³uszeñstwa rodzicom, po zakoñczeniu nauki, Barbara
Avrillot wysz³a za m¹¿
za hrabiego Piotra
Acarie, zamo¿nego
i wysoko postawionego cz³owieka, a przede wszystkim poprawnego
chrzeœcijanina. Zosta³a matk¹
szeœciorga dzieci, którym da³a dobre, chrzeœcijañskie wychowanie.
Do domu pañstwa
Acarie przybywali na
tzw. kolacje duchowe
wybitni przedstawiciele ¿ycia duchowego
ówczesnej w Francji.
Nale¿eli do nich Benedykt de Canfet,
Piotr de Berulle, don
Beaucousin czy œw.
Franciszek Salezy.
Dlatego te¿ nikogo
nie dziwi fakt, ¿e tylko jeden
synów ma³¿onków Acarie za³o¿y³
rodzinê, dwóch wybra³o bowiem
stan kap³añski, a córki – wszystkie trzy – zosta³y karmelitankami
bosymi.
Piotr Acarie by³ jednym z najbardziej lojalnych cz³onków Ligi
Katolickiej, która po œmierci Henryka III sprzeciwia³a siê próbom
objêcia tronu francuskiego przez
hugenockiego ksiêcia Henryka
z Nawarry. Razem z piêtnastoma
innymi osobami Piotr zorganizowa³
akcjê oporu w Pary¿u. Bezlitosny
g³ód, który towarzyszy³ oblê¿eniu
miasta, da³ Barbarze Acarie okazjê
do pokazania jej hojnoœci wobec
potrzebuj¹cych.
Po rozwi¹zaniu Ligi Piotr musia³ opuœciæ Pary¿. Jego ¿ona
pozosta³a jednak w mieœcie,
aby zapewniæ opiekê dzieciom.
4
MATKA KARMELU
REFORMOWANEGO
WE FRANCJI
Pod wp³ywem pism œw. Teresy
od Jezusa, a potem tak¿e jej
wizji, madame Acarie w 1602 r.
sprowadzi³a do Pary¿a siostry
karmelitanki bose, które osiedli³y
siê przy Rue St. Jacques.
Rok póŸniej przybyli do Francji
tak¿e karmelici bosi. W szeregi
karmelitanek bosych, do klasztoru w Amiens, po œmierci mê¿a
w 1613 r., wst¹pi³a te¿ sama
madame Acarie, staj¹c siê w nim
zwyk³¹ siostr¹ i przyjmuj¹c imiê
Marii od Wcielenia. Jedna z jej
córek by³a akurat podprzeorysz¹ tego¿ klasztoru.
W 1615 r. s. Maria od Wcielenia z³o¿y³a œluby zakonne. Rok
póŸniej decyzj¹ prze³o¿onych zosta³a wys³ana do klasztoru w Pontoise,
gdzie zmar³a w opinii œwiêtoœci 18
kwietnia 1618 r.
Cia³o jej spoczywa tam po dziœ
dzieñ w kaplicy klasztoru. Beatyfikowana zosta³a 24 kwietnia 1791 r.
przez papie¿a Piusa VI. Kalendarz
liturgiczny Francji i zakonu karmelitów bosych wspomina j¹ w rocznicê œmierci, tj. w dniu jej narodzin
dla nieba – 18 kwietnia.
Uwa¿ana jest za matkê i za³o¿ycielkê Karmelu Reformowanego we Francji.
Modlitwa mszalna ze wspomnienia b³. Marii od Wcielenia
czyni aluzjê do jej ¿ycia rodzinnego, nie pozbawionego trudów,
ale zawsze wiernego Bogu i Jego
przykazaniom:
Bo¿e, Ty w przedziwny sposób
umacnia³eœ b³ogos³awion¹ Mariê
w znoszeniu przeciwnoœci na
ró¿nych drogach ¿ycia, udziel
pomocy Twojej rodzinie, aby
mê¿nie znosi³a wszelkie trudy
i do koñca wytrwa³a w Twojej
œwiêtej mi³oœci.
Nr 2 (2012)
CZARNOKSIʯN I K
dokoñczenie ze str. 2
Nastêpnym goœciem by³ duchowny protestancki, redaktor naczelny
jednego z przoduj¹cych czasopism
protestanckich.
– Co to za niespodzianka Ludwig, ¿e tak mnie nagli³eœ do przybycia?
Pastor równie¿ zobaczy³ siebie,
chocia¿ kiedy ja przygl¹da³em siê
postaciom, w ¿adnej z nich nie
mog³em dostrzec podobieñstwa do
pastora. Natomiast ja ci¹gle tam
by³em. Wkrótce przyszed³ ojciec
Graney, wyk³adowca na uniwersytecie jezuitów. Panowa³a jakaœ nienaturalna cisza. O. Graney w pewnym momencie gniewnie i przeci¹gle chrz¹kn¹³, potem powiedzia³:
– Nie mogê uwierzyæ Ludwig,
¿e bodaj akceptujesz z³oœliwoœæ
konserwatora, który w ten obraz
wmalowa³ mój portret.
Ludwig s³ucha³ strapiony, kropelki
potu lœni³y mu na czole.
– Ten obraz wcale nie jest
odnowiony – rzek³ cicho – Autentyczny z siedemnastego wieku.
ŒWIÊTO OFIAROWANIA PAÑSKIEGO
dokoñczenie ze str. 1
tyni (490 dni, 70 tygodni). Oczywiœcie s¹ te¿ inne propozycje interpretacji owych tygodni, ale ta najbardziej pasuje do Ewangelii wg œw.
£ukasza i jego rozumienia historii
zbawienia.
A drugi tekst, który wspomina
„anio³a” maj¹cego przygotowaæ
drogê dla Pana, który powróci do
œwi¹tyni, znajdujemy u Malachiasza
3,1-4: Oto Ja wyœlê anio³a mego, aby
przygotowa³ drogê przede Mn¹, a potem nagle przybêdzie do swej œwi¹tyni
Pan, którego wy oczekujecie, i Anio³
Przymierza, którego pragniecie. Oto
nadejdzie, mówi Pan Zastêpów. Ale kto
przetrwa dzieñ Jego nadejœcia i kto siê
ostoi, gdy siê uka¿e? Albowiem On jest
jak ogieñ z³otnika i jak ³ug farbiarzy.
Usi¹dzie wiêc, jakby mia³ przetapiaæ
i oczyszczaæ srebro, i oczyœci synów Lewiego, i przecedzi ich jak z³oto i srebro,
a wtedy bêd¹ sk³adaæ Panu ofiary
sprawiedliwe. Wtedy bêdzie mi³a Panu
ofiara Judy i Jeruzalem jak za
dawnych dni i lat staro¿ytnych. Jan
NA KARMEL
Str. 5
– Chce ojciec powiedzieæ, ¿e
tutaj i ojca portret jest tak¿e? – powiedzia³ pastor.
– Co to znaczy tak¿e? – zapyta³
o. Graney. I Pañski portret jest
tutaj?
– Ten wysoki ³otr w karmazynowej szacie to jestem ja, przecie¿ mnie widzicie.
– Ja nie widzê ¿adnego podobieñstwa – rzek³ o. Graney. ¯adnego.
– Ja równie¿ nie mogê nigdzie
znaleŸæ podobieñstwa do ojca.
– Nie mo¿esz, pastorze? Wiêc
popatrz na tê pod³¹ kreaturê, która
spluwa na Pana naszego i Zbawiciela!
Patrz¹c za palcem ojca Graneya,
przyzna³em mu prawo do wiêkszej
odrazy ni¿ moja – jemu, cz³owiekowi pragn¹cemu wykluczyæ z tego
swoje kap³añstwo. Wskazana przez
niego postaæ na koñcu pó³kola, jakie
tworzy³ t³um, zgarbiona, przyodziana
ubogo i brudna, by³a rzeczywiœcie
godna najwiêkszej pogardy. Kryj¹c
siê za ¿o³nierzem, ten nêdznik plu³
na samotn¹ postaæ Chrystusa.
Pastorowi – pomyœla³em – trafi³o
siê lepiej ni¿ nam. Ten przynajmniej
by³ wysoki, w³adczy i dostojny,
zapewne faryzeusz. Twarz mu wykrzywia³a nienawiœæ i najwidoczniej
wrzeszcza³ obelgi, ale nie spluwa³
i nie pochyla³ siê po kamieñ. Zaraz
jednak zobaczy³em go oczami pastora i ju¿ nie górowa³ nad tamtymi.
Przecie¿ siê poni¿y³, haniebnie poni¿y³, do³¹czaj¹c do gwa³townego,
ciemnego mot³ochu. On ze swoj¹
godnoœci¹, inteligencj¹, rozumem,
przywódca spo³ecznoœci, wyj¹cy jak
zwierzê, ¿¹dny linczu.
– Ja te¿ nie jestem ze swojej
podobizny dumny – powiedzia³em
i ukaza³em im pochylaj¹c¹ siê
ukradkiem, tchórzliw¹ postaæ z moj¹
twarz¹, która schyla³a siê po kawa³ek bruku.
Ludwig by³ ateist¹ i równie¿ znalaz³ siê na obrazie. Wiêkszej sensacji
nie móg³by wywo³aæ. Okaza³ siê
¿o³nierzem, odpychaj¹cym t³um.
– Ja to ten Rzymianin – powiedzia³ – muskularny bydlak, który
odpycha ludzi. To jest okropne –
– rzek³ – gdybym broni³ Go, jeszcze
móg³bym zaakceptowaæ tê brutalnoœæ. Ja jednak Go nie broniê. Przemoc¹ usuwam ludzi z drogi, ¿eby
wyprowadziæ Go i zabiæ. Przedtem
mo¿e sam Go biczowa³em …
Oprac. Z. Choma ocd
Chrzciciel by³ owym poprzednikiem
Pana, by³ Eliaszem, który mia³
przygotowaæ serca ludzi na przyjêcie
Mesjasza.
Ale o wiele wa¿niejsze jest spojrzenie jak wype³ni³o siê to proroctwo
w osobie Jezusa, który jest Anio³em
Przymierza z ksiêgi Malachiasza. Prorok opisuje s¹d, który ma siê dokonaæ
w bardzo surowy sposób: ¿ar tak
wielki, ¿e topi siê z³oto i usuwane s¹
nieczystoœci; ³ug farbiarza (roztwór
zasadowy), który pozwala na oczyszczenie z brudu i uszlachetnienie materia³u. Gdzie mamy dostrzec ten s¹d,
widz¹c ma³e dzieci¹tko wnoszone do
œwi¹tyni przez rodziców? Gdzie ta chwa³a, która powinna towarzyszyæ tajemniczemu „Anio³owi Przymierza”?
To wszystko jest ukryte w ma³ym
dzieci¹tku, które jest faktycznie Œwiat³em na oœwiecenie pogan i chwa³¹
Izraela. Tê obecnoœæ Bo¿ego s¹du i mi³oœci mo¿na dostrzec tylko dziêki Duchowi Œwiêtemu, st¹d a¿ trzykrotnie
jest mowa o Symeonie (jego imiê
oznacza „Bóg wys³ucha³”), prowadzonym przez Ducha Œwiêtego. Dlatego on, prorok (pamiêtamy s³owa
z Daniela: przypieczêtowaæ widzenie
i proroka) i prorokini Anna, s¹ œwiadkami powrotu Pana do œwi¹tyni. Ale
z t¹ ró¿nic¹, ¿e od teraz istnieje jedyna œwi¹tynia pe³na obecnoœci chwa³y Bo¿ej, osoba Jezusa Chrystusa.
Jego osoba w wymiarze cielesnym
i duchowym, jest zbawieniem przygotowanym dla wszystkich narodów przez
Ojca, jak w Duchu prorockim oznajmi³ to Symeon. Jezus („Bóg zbawia”)
ma moc, by w³asn¹ krwi¹ oczyœciæ
nas z grzechów i uwolniæ z domu
niewoli „mocarza”, w ten sposób oczyszcza z³oto, w ten sposób oczyszcza
i uszlachetnia nasz¹ szatê na gody
Baranka.
Obyœmy za przyk³adem proroka
i prorokini potrafili dostrzec prawdziw¹ obecnoœæ Boga. Obyœmy byli
wolni od zw¹tpienia, które wype³nia³o serce Zachariasza. Mia³ wszystko, by rozpoznaæ obecnoœæ Boga
i przyj¹æ Jego s³owo, a zw¹tpi³ i potrzebowa³ „czasu milczenia”. Dlatego wzywamy orêdownictwa Maryi,
by strzeg³a w nas prawdziwego Œwiat³a, którym jest nasz Zbawiciel Jezus
Chrystus.
5
NA KARMEL
Str. 6
Nr 2 (2012)
(36)
tybrza, by znaleŸæ odpowiedni¹
przestrzeñ dla koœcio³a, klasztoru
i papieskiej apteki. Po œmierci
architekta prace nad ca³oœci¹ przej¹³
Girolamo Rainaldi. Wizerunek „MB
pilastrami w kszta³cie
kolumn joñskich, nad
portalem wejœciowym
w niszy, znajduje siê
barokowa figura MB
z Dzieci¹tkiem dzie³a Francesco
Cusarta z 1633 r. Wy¿sza kondygnacja równie¿ z pilastrami
joñskich kolumn ograniczona jest
po bokach gigantycznymi wolutami
a u góry zwieñczona trójk¹tnym
przyczó³kiem z herbem poœrodku.
Z boku koœcio³a XVII-wieczny klasztor karmelitów bosych
ze schodów” po zburzeniu okolicznych domów trafi³ do koœcio³a
i znajduje siê w lewej nawie koœcio³a. Koœció³ jest na planie krzy¿a
³aciñskiego z w¹skimi nawami,
w których usytuowane s¹ boczne
kaplice i o³tarze. Nad transeptem
(skrzy¿owanie naw na œrodku koœcio³a) góruje kopu³a na oœmiok¹tnym
tamburynie i ma³a pod³u¿na latarnia,
przez któr¹ wpada nieco œwiat³a. Fasada koœcio³a raczej powœci¹gliwa,
dwukondygnacyjna, wysmuk³a.
W dolnej kondygnacji pomiêdzy
i po³¹czony z nim – równie¿ z XVII
w., sklep-apteka (dwukondygnacyjny).
Ten na piêtrze, przez stulecia (a¿ do
1954 r.) s³u¿y³ jako papieska apteka (zasilaj¹c w leki dwór papieski),
zachowuj¹c swój przepiêkny i oryginalny wystrój i umeblowanie do
tej pory – mo¿na go zwiedzaæ jako
muzeum. Jako aktualna apteka s³u¿y
inny nowszy obiekt ulokowany
na parterze. Specjalnoœci¹ apteki
by³a „teriaca” – mikstura z ró¿nych
zió³ pomagaj¹ca na niezliczone
dolegliwoœci.
O. PAWE£ FERKO OCD – SANKTUARIA KARMELITAÑSKIE
MATKA BO¯A
ZE SCHODÓW
z
atybrze – by³a niegdyœ najubo¿sz¹, ale i najbardziej
malownicz¹ dzielnic¹ Rzymu.
W¹skie, mroczne zau³ki i najprzedniejsze jad³o – to krótka charakterystyka tego
miejsca, która do dziœ jest
aktualna. W pewnym
domu prywatnym rodziny mieszkaj¹cej na
Zatybrzu, widnia³o na
œcianie podestu klatki
schodowej
malowid³o
przedstawiaj¹ce Maryjê
karmi¹c¹ Dzieci¹tko Jezus. Uboga kobieta, która
urodzi³a dziecko z upoœledzeniem cia³a i umys³u,
bolej¹c bardzo nad tym
faktem przychodzi³a tu
czêsto na modlitwê b³agaln¹ szukaj¹c u Maryi-Matki pociechy i pomocy.
I doœwiadczy³a cudownego
uzdrowienia swego dziecka – odt¹d wizerunek ten
otrzyma³ miano Santa
Maria della Scala (czyli
MB zez schodów) i wiele
osób przybywa³o tutaj, aby
oddaæ czeœæ Najœwiêtszej
Panience i wyb³agaæ potrzebne ³aski dla siebie, czy
te¿ bliskich. £askawoœæ
Maryi i coraz wiêksza
rzesza wiernych czcicieli
zrodzi³a potrzebê wybudowania w tym miejscu
koœcio³a i tak te¿ siê sta³o
– a by³ to wiek XVI.
BUDOWA
Koœció³ ku czci MB zaprojektowa³
Francesco da Volterra Capriano
w 1593 r. i budowa ruszy³a z kopyta,
w 1597 r. piecza nad koœcio³em
i dokoñczeniem prac zosta³a powierzona Karmelitom Bosym – a w zamyœle mia³ to byæ spory kompleks.
Wyburzono wiêc wiele na wpó³zniszczonych ubogich domów Za-
6
Nr 2 (2012)
DEKORACJA
Wewn¹trz koœcio³a znajduje siê
przepiêkny o³tarz g³ówny i po
cztery kaplice-o³tarze w bocznych
nawach. Nad o³tarzem g³ównym
prace prowadzi³ wspomniany ju¿
G. Rainaldi, który w centrum
umieœci³ tabernakulum w kszta³cie œwi¹tyni, z attyk¹ i kopu³¹
wspart¹ na 16 korynckich, ¿³obionych kolumienkach z alabastru,
wyk³adanych drogimi kamieniami
(1653 r.). Wokó³ pos¹gi 4 Ewangelistów z terakoty i Baranek
Apokaliptyczny z br¹zu. Prezbiterium
za o³tarzem g³ównym pó³koliœcie
NA KARMEL
Str. 7
zamkniête absyd¹ z potê¿nych rozmiarów malowid³em MB Królowej
Nieba w ca³ej postaci po œrodku,
a po bokach 4 inne malowid³a:
Chrzest Jezusa, Cud na weselu
w Kanie Galilejskiej, Ostatnia Wieczerza
pokalanej i Maryi Ukoronowanej;
4. MB Królowej Karmelu – ze
scen¹ figuraln¹ ofiarowania Szkaplerza œw. Szymonowi Stock przez
Maryjê.
i Wniebowst¹pienie. Nie mog³o
zabrakn¹æ tu równie¿ figur œw.
Józefa i œw. Teresy od Jezusa. Kaplice wype³nione piêkn¹ polichromi¹
dopasowan¹ tematycznie do patronatu, s¹ jednoczeœnie grobowcami
s³ynnych i zamo¿nych rodów.
Kaplice po lewej stronie:
1. „MB ze schodów” – otaczany
najwiêksz¹ czci¹ wizerunek namalowany na œcianie, ³askami s³yn¹cy
i przyozdobiony licznymi wotami;
2. Krzy¿a œw. – Krucyfiks z br¹zu z marmurow¹ postaci¹ œw. Jana
od Krzy¿a;
3. Niepokalanego Poczêcia
NMP – z 2 obrazami: Maryi Nie-
Kaplice po prawej stronie:
1. Œw. Jana Chrzciciela – z XVII w.
obrazem holenderskiego malarza
Gerrita van Honthorsta;
2. Œw. Jacka (polski akcent!!) –
– z figurami œw. Jacka z MB Jackow¹ oraz œw. Katarzyny ze Sieny;
3. Œw. Józefa – ze scenami z ¿ycia Opiekuna Jezusa takimi jak:
sen Józefa, Œwiêta Rodzina i zaœlubiny z Maryj¹;
4. Wniebowziêcia NMP – z obrazami Narodzenia NMP i Zaœniêcia.
Pod o³tarzem przeszklona trumienka z cenotafem (woskowa figura)
œw. Teresy od Dzieci¹tka Jezus.
7
Osobn¹ dodatkow¹ i najwiêksz¹
kaplicê posiada œw. Teresa od Jezusa.
Na œcianach du¿ych rozmiarów liczne malowid³a ze scenami z jej ¿ycia –
– zarówno œwieckiego, jak i zakonnego. Ale najcenniejszy jest o³tarz
zawieraj¹cy w przeszklonym relikwiarzu praw¹ stopê wielkiej œwiêtej
mistyczki hiszpañskiej. Warta zobaczenia jest równie¿ niemal antyczna
zakrystia ze stylowymi meblami i licznymi obrazami Maryi oraz œwiêtych
Zakonu karmelitañskiego.
Jest jeszcze jeden polski akcent
zwi¹zany z tym koœcio³em. Od roku
1664 jest to bowiem tytularny koœció³ jednego z kardyna³ów – i obecnie zaszczytu tego dost¹pi³ ks. kard.
Stanis³aw Nagy z Krakowa.
cdn
NA KARMEL
Str. 8
SZKAPLERZ
(8)
W LITERATURZE POLSKIEJ
TERESA SZCZEPANIEC
Dziewczyna ¿ali siê, p³acze za
Jankiem, który wyruszy³ na wojnê,
o opieki Maryi w znaku szkaple- ojczyzny nie obroni³, nie wróci³ do ukorza odwo³uje siê bohaterka jedne- chanej. B³ogos³awieñstwo szkaplerzygo z utworów Teofila Lenartowicza, kiem ma uchroniæ go przed œmierci¹,
poety krajowego epoki romantyzmu, jednoczeœnie przypominaæ o jej mi³oœtworz¹cego liryki oparte na
ci i wiernym oczekiwaniu na
folklorze mazowieckim, co
jego powrót. Dziewczyna
uczyni³ motywem naczelnym
odrzuca zaloty, woli umrzeæ
swojej poezji, sam siê nazywa³
ni¿ o Janku zapomnieæ. To
„lirnikiem mazowieckim”.
wyznanie têsknoty, mi³oœci
Podobnie jak kolêda Karpiñi pamiêci o ukochanym zamyka
skiego, tak przejmuj¹ca „Starozwiniêta metafora, czyni¹ca
bat Mater” po dzieñ dzisiejszy
rodzim¹ przyrodê powiernic¹ jej
rozbrzmiewa w koœcio³ach,
uczuæ.
a rzewna „Kalina” przez wiele
Dziêki temu wyznaniu
dziesi¹tków lat œpiewana by³a
wiele treœci zwi¹zanych ze
w ca³ym kraju. Dziœ jego
szkaplerzykiem i chlebem
pieœni milkn¹ podobnie jak
dot¹d mo¿e nie zauwa¿onych,
tradycja ludowej kultury. Kto Mnich w szkaplerzu ma szansê pozostaæ w pamiêbowiem dzisiaj wzywa takimi
ci czytelnika, a tak¿e staæ siê
s³owami: „Czas do domu, czas! Ju¿ skarbnic¹ o rytuale po¿egnania w kulwo³aj¹ nas! Dzwonek z wie¿y do turze i wierze ludu polskiego.
pacierzy, Matka z progu do wieczerzy”?
W epoce poromantycznej m³odzi
Dzisiejsza cywilizacja oddali³a siê od pozytywiœci tak¿e siê odwo³ywali do
œwiata dawnej wsi, nie ma ju¿ jej szkaplerza, ale nie ³¹czyli go z walk¹
architektury, znika krajobraz przyrod- narodowo-wyzwoleñcz¹, tylko z naniczy, odchodz¹ stró¿e dawnego oby- ukowym podejœciem do œwiata. W ten
czaju, porzuca siê strój ch³opski, ginie w³aœnie sposób Boles³aw Prus w „Latrwaj¹ca przez stulecia – gwara.
lce” chce podkreœliæ, i¿ podstaw¹
œwiatopogl¹du epoki jest nauka i praca,
Warto wiêc na nowo odczytaæ poezjê a nie walka, mistycyzm i irracjonaLenartowicza, poszukaæ w niej si³ê dla lizm.
utrudzonego wspó³czesnoœci¹ cz³oTo wszystko, co wyra¿a³o siê szkawieka, w jej s³owach solidnych, wspó³- plerzem w epoce romantyzmu, Woczuj¹cych, mi³uj¹cych. Do takich s³ów kulski, bohater Lalki, zast¹pi³ metalem
niew¹tpliwie nale¿y wiersz „Têsknota”, l¿ejszym od powietrza, który nosi³ na
gdzie ukryty w nich szkaplerz jest piersi jako szkaplerz.
znakiem mi³oœci, opieki, pamiêci, wierNêkany przez samotnoœæ, odwiedzi³
noœci, têsknoty i obyczaju. W przywo- pewnego profesora, od którego otrzyma³
³anym wierszu dziewczyna wypowiada kawa³ek wynalezionego metalu. Schowa³
siê prosto, bezpoœrednio i szczerze:
podarunek w z³oty medalion, który zawiesi³
na szyi jako s z k a p l e r z . (rozdz. 2, t. 1,
„Oj! Polecia³, oj! Pogoni³
Lalka, B. Prus). Bohater uwa¿a³, ¿e czas
Na polsk¹ wojenkê;
spêdzony na badaniach naukowych
I ojczyzny nie obroni³,
w pracowni Gleista móg³by zadzia³aæ jak
I rzuci³ dzieweñkê.
najlepszy balsam na jego nadwyrê¿on¹
psychikê, zw³aszcza uczucie do Izabeli
Sama ko³acz piek³am w drogê
£êckiej. Jednak sfera dzia³alnoœci
I s z k a p l e r z y k da³a;
naukowej, powracaj¹ca w jego ¿yciu
Odjecha³ ci mnie niebogê,
pozostawa³a niespe³nionym marzeCom go tak kocha³a*.
niem, przynajmniej do momentu, kiedy
koñczy siê powieœæ.
**
Lenartowicz Teofil, Poezje (wybór). PIW,
Lektura utworów z epoki pozytyWarszawa 1968, s. 50.
wizmu mo¿e nas jeszcze zetkn¹æ ze
d
Nr 2 (2012)
szkaplerzami w twórczoœci Marii Konopnickiej i Elizy Orzeszkowej.
Przyk³ad wsparcia w biedzie, zw³aszcza cz³owieka bezradnego i cierpi¹cego
przynosi szkaplerz ukazany w noweli
„Nasza szkapa” M. Konopnickiej. Nieszczêœliwy i zbola³y m¹¿ nie mo¿e
zapewniæ ¿onie chorej na gruŸlicê odpowiedniego leczenia i wy¿ywienia. Po wizycie lekarza zrywa woreczek ze szkaplerzem, z którego wyjmuje srebrny pieni¹dz z Matk¹ Bo¿¹, ¿eby zakupiæ za ostatni
grosz potrzebn¹ ¿ywnoœæ i opa³:
[…] – Ale¿ tu zimno u was – mówi³
pan doktor zachodz¹c do matki – I wilgoæ
straszna! Powinniœcie siê postaraæ o such¹
i ciep³¹ izbê dla ¿ony – dodawa³, gdy go
ojciec wyprowadza³ do sieni – ¿ona wasza
nie mo¿e w takiej izbie le¿eæ – Powietrze
fatalne, zgni³e, ¿adnej wentylacji, ¿adnego
œwiat³a – Powinniœcie przecie¿ dbaæ
o kobietê, kiedy chora. Z ni¹ coraz gorzej
i musi byæ gorzej w takich warunkach.
Ojciec gryz³ w¹sy i milcza³ ze spuszczon¹
g³ow¹.
– Mleka by te¿ jej trzeba œwie¿ego, miêsa,
wina kieliszek czasem ... Tu lekarstwa
nic nie poradz¹, tu dietê trzeba posiln¹
prowadziæ ...
Poszed³ ju¿, ju¿ i na drug¹ ulicê skrêci³,
bom patrzy³ za nim, a ojciec precz jeszcze
w sieni sta³, w ziemiê patrzy³ i w¹sy gryz³.
A¿ nagle siê poruszywszy, koszulê na
piersiach szarpn¹³, woreczek ze szkaplerzem
rozerwa³ i dobywszy z niego srebrny pieni¹dz z Matk¹ Bosk¹, mnie po wêgle i po
mleko pos³a³ przykazuj¹c, ¿ebym nie
powiada³ matce, jak i sk¹d **.
W tym desperackim geœcie szukania
pomocy w zmaganiu siê z nieszczêœciem wyra¿ony zostaje sprzeciw
wobec niesprawiedliwoœci i krzywdzie
spo³ecznej. W miarê ubo¿enia i koniecznoœci leczenia chorej ¿ony i matki,
zrozpaczony ojciec zmuszony jest do
wyprzedawania domowych sprzêtów,
wszystkich „skarbów” rodzinnych i tych
najbardziej œwiêtych, by na koñcu
sprzedaæ szkapê – ¿ywicielkê. Maria
Konopnicka w tak zaznaczonym obrazie szkaplerza odwo³uje siê do ludzkiego wspó³czucia wobec dramatycznej sytuacji ludzi pozbawionych
œrodków do ¿ycia oraz ukazaæ wzruszaj¹c¹ walkê Filipa o ¿ycie i zdrowie
¿ony podjêtej w imiê g³êbokiej, wiernej
mi³oœci.
Maria Konopnicka, Nasza szkapa. KAW,
Rzeszów 1986. s. 37.
**
NA KARMEL
Nr 2 (2012)
2. Cz. Œwiêto Ofiarowania Pañskiego.
Dzieñ ¿ycia konsekrowanego.
Pierwszy Czwartek Miesi¹ca.
3. Pt. Œw. B³a¿eja, bpa i m.
Pierwszy Pi¹tek Miesi¹ca.
4. Sb. Pierwsza Sobota Miesi¹ca.
6. Pn. Œwiêtych mêczenników, Paw³a Miki i Towarzyszy.
10. Pt. Œw. Scholastyki, dz.
11. Sb. MB z Lourdes. XX Œwiatowy Dzieñ Chorego.
14. Wt. Œœ. Cyryla, mnicha i Metodego, bpa, patronów Europy.
16. Cz. W r. 1990 † O. Leorad od Mêki Pañskiej (Kowalówka). Zapocz¹tkowa³ renowacjê naszego
koœcio³a – ambona i prezbiterium.
21. Wt. Œw. Piotra Damiana, biskupa
i dokt.
22. Œr. ŒRODA POPIELCOWA.
24. Pt. Droga Krzy¿owa w ka¿dy pi¹tek Wielkiego Postu
o godz. 17.30
26. Nd. I Niedziela WIELKIEGO
POSTU.
GORZKIE ¯ALE w czasie Wielkiego Postu w niedziele przed Msz¹
œw. wieczorn¹ o godz. 16.00.
kamieñ z serca
bywa ¿e z serca kamieñ spada
g³uchym upadkiem
natê¿a fale ocalenia
przetapia kamieñ w bliskoœæ
twój uœmiech
topaz uœmiechu jasnoœæ wzrok
³agodnie spoczywa oparty
[o prawdê
LUTY
zia³aj¹ce przy przemyskim Karmelu Bractwo œw. Józefa – zrzeszaj¹ce mê¿czyzn, pragn¹cych rozmawiaæ o Bogu, o swoich problemach
w œwietle wiary, mi³oœci, o poznawaniu
œw. Józefa, a co za tym idzie samego
Jezusa serdecznie zaprasza wszystkich chêtnych w ka¿d¹ ostatni¹ œrodê
miesi¹ca na Mszê œw., która jest sprawowana w intencji bractwa oraz wszystkich
mê¿czyzn o imieniu Józef, a po Mszy
œw. na spotkanie formacyjno-integracyjne – do klasztoru Karmelitów
Bosych w Przemyœlu przy ul. Karmelickiej 1. Dodatkowe informacje
mo¿na pozyskaæ ze strony:
www.karmel.przemysl.pl
W NASZYM KOŒCIELE:
2012
Œwiêty Piotr Damiani,
kard., Doktor Koœcio³a,
XI w.
prawda veritas – mea culpa
cichy g³os skruchy serca dr¿enie
gdy siê rozjaœniasz
z rêcznej wagi
str¹casz
kamienie
Zenon Choma ocd
MʯCZYŸ NI! WST¥PCIE
D
Str. 9
NA TÊ DROGÊ
...
W ŒRODY – ca³odzienne
wystawienie Najœwiêtszego Sakramentu, mo¿liwoœæ Spowiedzi œw.
W PI¥TKI – po Mszy œw.
wieczornej (o godz. 1800), sprawowane jest Nabo¿eñstwo do
Mi³osierdzia Bo¿ego z wyczytywaniem próœb i podziêkowañ.
Po Nabo¿eñstwie Modlitewna Grupa Krzy¿owa udaje siê do
parku miejskiego do Trzech Krzy¿y na specjaln¹ modlitwê.
W KA¯D¥ SOBOTÊ przed
Msz¹ œw. wieczorn¹, œpiewane
jest uroczyste Salve Regina przed
figur¹ Matki Bo¿ej Szkaplerznej
przy bocznym o³tarzu.
MSZA œw. ZA CHORYCH
– w ostatni¹ niedzielê miesi¹ca
po Mszy œw. wieczornej.
MSZA œw. w JÊZYKU £ACIÑSKIM w ka¿d¹ ostatni¹ niedzielê miesi¹ca o godz. 1000.
W OSTATNI¥ ŒRODÊ ka¿dego miesi¹ca po Mszy œw. wieczornej, odbywaj¹ siê w sali przykoœcielnej Spotkania Bractwa
œw. Józefa.
¯yczenia
imieninowo-urodzinowe
dla abpa seniora
Ignacego Tokarczuka
Z okazji 94-tych urodzin(!)
i imienin przypadaj¹cych
w tym miesi¹cu
sk³adamy Bogu podziêki
za d³ugie i owocne w dobre dzie³a
¿ycie arcybiskupa seniora
i równoczeœnie ¿yczymy Bo¿ej opieki
i zdrowia na dalsze lata heroicznej
s³u¿by Bogu i cz³owiekowi
w przemyskim Koœciele.
Karmel
* * *
Wszystkim
Solenizantkom(tom)
œwiêtuj¹cym swoje rocznice:
Urodzin, Imienin, ¯ycia Zakonnego,
Po¿ycia Ma³¿eñskiego,
œwiêtuj¹cych Jubileusze
œle wiele najlepszych ¿yczeñ
Serdecznie zaprasza opiekun grupy O. Stefan OCD wraz z braæmi od
œw. Józefa!
a to, aby Dobry Bóg b³ogos³awi³ Wam
w dobrym zdrowiu
Karmel w Przemyœlu
ê ¹
NA KARMEL
Str. 10
Nr 2 (2012)
T WOJE N IEBO K OLÊDUJE ...
NA
W KLIMACIE ¯YWEJ SZOPKI
FRANCISZKAÑSKIEJ W KRAKOWIE
KASIA BOBER
W
tym roku zespó³ dzia³aj¹cy
przy naszym klasztorze „Twoje
Niebo” prowadzonym przez ojca
Mariusza zawita³ w Krakowie
z okazji jubileuszowej XX Szopki
Franciszkañskiej. Dnia 26 grudnia nasi Niebianie z weso³ym
uœmiechem na ustach zebrali siê
pod naszym klasztorem i o godz.
9:00 wyruszyli w czterogodzinn¹
podró¿ do Krakowa. Jazdê umilali
sobie weso³ym œpiewaniem kolêd
i ¿artami. Po przyjeŸdzie na
miejsce zostali gor¹co przywitani
przez braci Franciszkanów, a mianowicie: zjedli ciep³y posi³ek,
który min¹³ wrêcz w rodzinnej
atmosferze.
Nastêpnie rozpoczêli próbê generaln¹ przed g³ównym wystêpem.
Minê³a ona w weso³ym klimacie
przy jednoczesnym skupieniu artystów. Godzinê przed wyjœciem na
scenê zaczê³y siê ostatnie przygoto-
wania m.in.: przebranie w charakterystyczne bia³e stroje, æwiczenie do
perfekcji poszczególnych kolêd.
Wreszcie nadesz³a upragniona godzina: 17:30, kiedy to zespó³ wszed³
na scenê. Po krótkim nastrojeniu
atmosferê pos³uguj¹c siê piêknymi
wierszami. Po wyczerpaniu repertuaru, zespó³ zebra³ gromkie brawa
i zosta³ poproszony o wykonanie bisu. Niebianie z radoœci¹ odœpiewali
jeszcze raz jedn¹ z kolêd. Nastêpnie
o. Mariusz poproszony zosta³ o udzielenie wszystkim zebranym oraz ogl¹daj¹cym wystêp internautom uroczystego b³ogos³awieñstwa. Po jego udzieleniu „Twoje Niebo” wykona³o po
instrumentów i nag³oœnieniu chóru
koncert zosta³ rozpoczêty.
Na pocz¹tku na placu rozbrzmia³a
tradycyjna „Cicha Noc” w spokojnym
nastroju. Nastêpne kolêdy zabrzmia³y
w bardziej ¿ywio³owych rytmach co
niesamowicie podnios³o atmosferê.
Najwiêksz¹ euforiê wywo³a³a pastora³ka „Skrzypi wóz”, która porwa³a
do tañca dzieci, o. Mariusza, a nawet jedn¹ z chórzystek s. Alweriê.
Nowoœci¹ by³y kolêdy takie jak
„Tryumfy Króla Niebieskiego” oraz
„Anio³ pasterzom mówi³” wykonane
w nietypowych aran¿acjach jednego
z cz³onków zespo³u – Paw³a Gorczycy. Na scenie oprócz ¿ywio³owoœci
pojawia³a siê równie¿ zaduma.
O. Mariusz wraz z Kub¹ miêdzy
kolêdami wprowadzali œwi¹teczn¹,
pe³n¹ refleksji a zarazem szczêœcia
raz ostatni tego wieczoru jedn¹ z kolêd, czym zakoñczy³o obchodzone
XX-lecie ¯ywej Szopki na placu przy
ulicy Franciszkañskiej 4.
Po bardzo udanym koncercie Niebianie udali siê na kolacjê przygotowan¹ przez braci Franciszkanów, gdzie
ka¿dy dzieli³ siê swoimi wra¿eniami.
Ok. godz. 20:30 zespó³ pozbierawszy swoje rzeczy, gor¹co po¿egna³ siê
z gospodarzami i serdecznie im podziêkowa³, po czym wyruszy³ w drogê powrotn¹ do Przemyœla. Wspomnienia z tego koncertu w sercach
Niebian na pewno pozostan¹ jeszcze
przez bardzo d³ugi czas.
Miejmy nadziejê, ¿e dziêki tego typu
wyjazdom bêd¹ takimi „rybakami
ludzi”, którzy doprowadzaj¹ do
Ÿród³a prawdziwej Mi³oœci jakim
jest Jezus Chrystus.
10
NA KARMEL
Nr 2 (2012)
¯YCIE
CZ £OWIEKA ,
TO POWSZEDNIOή DNIA
NA PRZEMIAN ZE ŒWIÊTOWANIEM
O. STEFAN SKÓRNÓG OCD
J
u¿ Kohelet w III wieku przed
narodzeniem Chrystusa pisa³
o przemijaniu wszystkiego, co
stworzone na tej ziemi oraz o odczuwaniu czasu, jako wyznacznika doczesnoœci. S³oñce wschodzi
i zachodzi i na miejsce swe œpieszy
z powrotem i znowu tam wschodzi. Ku
po³udniowi ci¹gn¹c i ku pó³nocy wracaj¹c, kolist¹ drog¹ wieje wiatr i znowu
wraca na drogê swego kr¹¿enia. Wszystkie rzeki p³yn¹ do morza, a morze wcale
nie wzbiera (Koh 1, 5–8).
… bo jesteœmy dzieæmi czasu, a nasze dni na tej ziemi, których liczbê
zna tylko Ten, który nas stworzy³, –
to praca nasza wspó³istniej¹ca na
przemian z wypoczynkiem, relacje
z ludŸmi raz trudne, to znów daj¹ce
nam radoœæ i poczucie bezpieczeñstwa, oraz nasz czas na tej ziemi to
powszednioœæ dnia codziennego, przedzielana co jakiœ czas œwi¹tecznymi
dniami.
Sposobi¹c siê do napisania tego¿
artyku³u pomyœla³em, ¿e dobrze
by³oby, byœmy podsumowuj¹c nasze
prze¿ycia Œwi¹t, które niedawno
minê³y uzmys³owili sobie w kontekœcie wiary, jak¹ wartoœæ maj¹ nasze
dni powszednie, a z kolei jakie
warunki winny spe³niaæ dni, by mog³y zas³ugiwaæ na miano œwi¹tecznych.
Najpierw wiêc dni powszednie:
Jeszcze nieca³e 100 lat temu ludzie
mieli odmienne od naszych wyobra¿enia o podziale czasu i mieli swoje
sposoby jego mierzenia, a ¿ycie,
szczególnie na wsiach, toczy³o siê
bez wszechobecnej obecnie presji
zegara. Rytm roku wyznacza³y nie
tylko zmiany zachodz¹ce w przyrodzie, ale tak¿e cykle œwi¹t koœcielnych. Rytm doby dyktowa³o z kolei
po³o¿enie s³oñca, ksiê¿yca i gwiazd.
Z ka¿d¹ por¹ dnia i nocy ludzie
³¹czyli nie tylko okreœlone czynnoœci
i zachowania, ale tak¿e wierzenia
i zwyczaje. Tak rozumiany czas
mierzono bez u¿ycia zegara, ponie-
wa¿ wystarczy³o obserwowanie drogi
cia³ niebieskich na niebosk³onie,
rejestrowanie zmian zachodz¹cych
w najbli¿szym otoczeniu, obserwacja
wegetacji roœlin i zachowania zwierz¹t. Uwa¿ano bowiem, ¿e zwierzêta
maj¹ wyj¹tkow¹ intuicjê wyczuwania
czasu, a nawet szybciej ni¿ ludzie
przewiduj¹ zmiany klimatyczne.
Wa¿n¹ funkcjê w okreœlaniu czasu
pe³ni³y te¿ dzwony koœcielne, których g³os wyznacza³ okreœlone pory
dnia, nawo³uj¹c wiernych do modlitwy.
Dawniej wierzono, ¿e czas od
zmierzchu do œwitu jest królestwem
czartów i demonów, w godzinach
nocnych wêdrowa³y te¿ po ziemi
dusze zmar³ych, zw³aszcza dusze
pokutuj¹ce. Dlatego nadejœcia nocy
oczekiwano z obaw¹, koñcz¹c dzieñ
b³agaln¹ modlitw¹ o spokojny sen
i opiekê Stwórcy, natomiast nadejœcie
poranka witano z radoœci¹, dziêkuj¹c
Niebu za dobroczynn¹ obecnoœæ
wschodz¹cego s³oñca (pamiêtamy np.
scenê z filmu Krzy¿acy, gdy pod
Grunwaldem rycerze o brzasku przed
bitw¹ zwracali oczy ku niebu dziêkuj¹c za spokojn¹ noc i prosz¹c Boga
o pomoc na nadchodz¹cy krwawy
dzieñ bitwy z wrogami naszej Ojczyzny).
W polskiej tradycji pierwszym brzaskom dnia towarzyszy³y Godzinki do
Najœw. Maryi Panny i pieœñ Kiedy ranne wstaj¹ zorze, œpiewane pewnie jeszcze wci¹¿ tu i tam na wsiach i w mias-
11
Str. 11
teczkach, przy porannych zajêciach
gospodarskich.
Do VI wieku po Chrystusie nie
by³o œciœle ustalonej, wspólnej formy
liczenia czasu. Najdawniej znano rok
ksiê¿ycowy, bo ju¿ staro¿ytni obliczyli, ¿e ksiê¿yc obiega ziemiê w ci¹gu 29 dni, 12 godzin, 44 minut i 2
sekund. Egipcjanie i Babiloñczycy
znali nawet d³ugoœæ roku s³onecznego, który liczy 365 dni, 5 godzin
i 46 sekund.
W ka¿dej kulturze istnia³y kalendarze, a lata liczono od jakiegoœ wydarzenia uznawanego za wa¿ne.
¯ydzi za takie wydarzenie uznawali
stworzenie œwiata, staro¿ytni Grecy
liczyli czas od pierwszej olimpiady
w 776 r. przed Chrystusem. Rzymianie z kolei liczyli czas od za³o¿enia Rzymu, czyli od 753 r. przed
Chrystusem. Chrzeœcijanie zaczêli
liczyæ czas od Narodzin Chrystusa,
a trudu obliczenia tej daty podj¹³ siê
mnich Dionizy Ma³y w VI wieku,
jednak pomyli³ siê w obliczeniach
o kilka lat, czyli dzisiaj powinien byæ
nie 2012, a 2016 lub 2017 rok.
Jednak ta drobna pomy³ka nie ma
¿adnego znaczenia dla prawdy naszej
wiary o historycznym Narodzeniu siê
Jezusa.
Rytm roku wyznacza³y poszczególne miesi¹ce, których nazwy by³y
zwi¹zane z cyklami przyrody, albo
z wa¿nymi œwiêtami. I tak kwiecieñ
zawdziêcza³ sw¹ nazwê rozwijaj¹cym
siê w naszych warunkach klimatycznych pierwszym, wiosennym kwiatom, lipiec kwitn¹cym wtedy lipom
a wrzesieñ wrzosom. Sierpieñ kojarzy
siê ze ¿niwami (w Europie kosy zaczêto u¿ywaæ dopiero w XVIII w.,
ci¹g dalszy na str. 12
NA KARMEL
Str. 12
¯ YCIE
CZ £OWIEKA
...
ci¹g dalszy ze str. 11
wczeœniej pos³ugiwano siê tylko
sierpem, st¹d nazwa miesi¹ca). Wrzesieñ nazywano te¿ miesi¹cem œwiêtomichalskim, od wspomnienia œw.
Micha³a. Podobnie grudzieñ wzi¹³
nazwê od grud, czyli bry³ œciêtej
mrozem ziemi, ale te¿ grudzieñ na-
zywano godnikiem, czyli miesi¹cem
od Godów – jak okreœlano przypadaj¹ce na ten miesi¹c Gody, czyli
œwiêta Bo¿ego Narodzenia.
Tygodnie jeszcze do po³owy XX
stulecia nazywano na polskiej wsi
niedzielami. Mówiono wiêc, ¿e coœ
mia³o siê na przyk³ad zdarzyæ za
dwie niedziele, albo trwaæ cztery
niedziele. Czas mierzono te¿ na tzw.
pacierze, czyli iloϾ czasu potrzebna
do odmówienia konkretnych modlitw.
I tak mówi³o siê np., ¿e ktoœ bieg³
na pomoc i w trzy pacierze by³ ju¿
na miejscu. Po³udnie w wielu regionach wyznaczano pos³uguj¹c siê
najprostszym zegarem s³onecznym,
wykonanym po prostu z patyka wbitego w ziemiê, albo umieszczaj¹c
metalow¹ wskazówkê na tarczy zegarowej, misternie namalowanej na
murach zamków i koœcio³ów, czego
przyk³ad mamy choæby na zegarze
s³onecznym na œcianie koœcio³a w Wadowicach, do czego chêtnie w swych
wspomnieniach nawi¹zywa³ Jan
Pawe³.
Dni w ci¹gu tygodnia w wielu
regionach dzielono na suche, podczas
których obowi¹zywa³ post (chodzi o
œrody i pi¹tki), oraz dni miêsne, kiedy
postu nie zachowywano.
Jeszcze na pocz¹tku XX stulecia
zegar by³ przedmiotem podnosz¹cym
presti¿ gospodarza, a dopiero w drugiej kolejnoœci u¿ytecznym czasomierzem. Otrzymywa³y go w wianie
dziewczêta wychodz¹ce za m¹¿,
przywo¿ono te¿ zegary z wêdrówek
w œwiat za prac¹, jako cenny nabytek. Zegary traktowano z szacunkiem, bo wierzono, ¿e mog¹ one
wp³ywaæ na ¿ycie mieszkañców, zwiastuj¹c radosne i smutne wydarzenia.
Umieszczane na g³ównej œcianie,
zegary towarzyszy³y powszednim
i œwi¹tecznym dniom, natomiast po
zgonie domownika by³y zatrzymywane na znak ¿a³oby i up³ywaj¹cego
nieuchronnie czasu.
Podajê tu parê bardzo pobie¿nych
refleksji na temat czasu zwyk³ego,
czyli dni powszednich, wystêpuj¹cych
zarówno w roku kalendarzowym, jak
i w Roku Koœcielnym. Dopowiem
jeszcze, ¿e dni powszednie rozumie
siê, jako symbol ziemskiej wêdrówki
cz³owieka, a nawet jako symbol wygnania z raju na ziemiê, na której wg
biblijnej relacji czeka³y na cz³owieka osty i ciernie. Natomiast œwiêta
z ich radosnym prze¿ywaniem, wolne
od monotonii i pracy, s¹ symbolem
têsknoty cz³owieka za utraconym
rajem.
Œwiêtowanie domaga siê 3 sk³adników: wspólnotowoœci, radoœci i mi³oœci, poniewa¿ brak choæby jednego
z tych trzech elementów, uniemo¿liwia zorganizowanie œwiêta i jego
nale¿yte prze¿ycie. Œw. Jan Chryzostom powiedzia³, ¿e œwiêto jest tam,
gdzie raduje siê mi³oœæ. I tu podam
szczegó³owe warunki, konieczne do
zaistnienia œwiêta:
Po pierwsze œwiêto wymaga czasu.
Jeœli siê chce, aby uroczystoœæ wyda³a
owoce w postaci uradowania siê ludzi, odprê¿enia i wzmocnienia wzajemnych, miêdzyludzkich wiêzi, nie
mo¿e byæ zorganizowana na si³ê, pod
rygorem, przy bezwzglêdnym egzekwowaniu czasu, jak to siê mówi:
z zegarkiem w rêku. Rygorystyczne
przestrzeganie czasu powoduje podejrzenie, ¿e œwiêto zosta³o zorganizowane nie z pobudek mi³oœci,
z wolnej i nieprzymuszonej woli, ale
z obowi¹zku, tylko dla zaliczenia
programu.
Po drugie, œwiêto zak³ada spontanicznoœæ, czyli impulsem, motywem
do zorganizowania œwiêta nie mo¿e
byæ przymus, ale wewnêtrzna chêæ,
spontaniczna ochota ludzi pragn¹cych
spotkaæ siê ze sob¹ w mi³oœci i radoœci, a w œwiêtach religijnych
konieczna jest szczera chêæ oddania
czci Bogu. Ze spontanicznoœci¹ wi¹¿e
siê bezinteresownoœæ, jako trzeci wa-
12
Nr 2 (2012)
runek dobrze celebrowanego œwiêta.
Chodzi tutaj o bezinteresowny, osobisty udzia³, u¿yczenie swoich si³,
zdolnoœci i pracy w organizowanie
uroczystoœci. Natomiast motywy
egoistyczne, jak np. spodziewanie siê
korzyœci, co ja z tego bêdê mia³, –
takie pobudki nie s³u¿¹ wspólnotowemu prze¿ywaniu œwiêta; jak
napisa³ Bernanos, ¿e kto mierzy i liczy,
ten niczego nie daje. Nastêpn¹ w³aœciwoœci¹ œwiêta jest wspólnotowoœæ, tzn.
spo³eczny charakter: nie mo¿na uczyniæ œwiêta w pojedynkê, w samotnoœci, a to dlatego, ¿e w³aœciwoœci¹
radoœci jest dzielenie siê. Po pi¹te,
ka¿da uroczystoœæ obejmuje trzy
wymiary: wymiar wspomnienia, teraŸniejszoœci i przysz³oœci. Na przyk³ad
Bo¿e Narodzenie wspomina histo-
ryczny fakt, jaki siê zdarzy³ w Betlejem, a który prze¿ywany jest
aktualnie w liturgii, oraz rzutuje na
przysz³oœæ, na nasze zbawienie. Kolejn¹ w³aœciwoœci¹ œwiêta jest jego
innoœæ, tzn. obchodz¹c jak¹œ uroczyst¹
okazjê zarówno religijn¹ jak i œwieck¹,
spo³eczn¹, odchodzi siê od codziennoœci, od szarzyzny dnia codziennego,
a prze¿ywa siê coœ niepowszedniego,
nie naznaczonego powszednioœci¹
¿ycia. Dlatego ka¿de œwiêto ma coœ
z niespodzianki, z ciekawej atrakcyjnoœci. I wreszcie ostatni¹, siódm¹ ju¿
w³aœciwoœci¹ ka¿dej uroczystoœci jest
to, ¿e œwiêto jest królestwem symboli.
Nie ma œwiêta bez u¿ywania symboli.
Wiemy przecie¿, ¿e ca³a liturgia jest
jednym wielkim królestwem symboli
i znaków, choæby znaczenie szat
liturgicznych, kolory w liturgii, pos³ugiwanie siê takimi znakami jak
s³owa, gesty i przedmioty przeznaczone do kultu (woda, kadzid³o,
œwiat³o, dewocjonalia, œpiew i wiele
dokoñczenie obok
Nr 2 (2012)
innych). Podobnie zreszt¹ dzieje siê
przy organizowaniu œwi¹t o charakterze œwieckim, gdzie równie¿ pe³no
jest znaków i symboli (choæby flaga
narodowa, hymn, defilada, mundury,
barwy narodowe, pomniki), mnóstwo
zwyczajów i zachowañ praktykowanych w uroczystoœciach œlubnych,
pogrzebowych itp.
Œwiêta religijne maj¹ dodatkowo
to do siebie, ¿e anga¿uj¹ cz³owieka
w trzech wymiarach: wspominaj¹
fakty zbawcze, zaistnia³e w historii
œwiata (np. wêdrówka ¯ydów przez
pustyniê, dzie³a zbawcze Chrystusa).
Dalej, liturgia wspominaj¹ca dawne
dzie³a, a czyniona teraz, uœwiêca cz³owieka aktualnie w niej uczestnicz¹cego, a po trzecie ka¿de œwiêto
religijne otwiera cz³owieka na przysz³oœæ (tzn. rzutuje na zachowanie
cz³owieka w przysz³oœci, przemianê
¿ycia, postanowienia, umacnia wiêŸ
miêdzyludzk¹, a co najwa¿niejsze, –
œwiêto religijne ukierunkowuje uwagê
cz³owieka na wiecznoœæ. Dodam
jeszcze, ¿e œwiêta pogañskie bior¹
treœci (materia³) do prze¿ywania
z mitologii, baœni, przeró¿nych wierzeñ niemaj¹cych oparcia w rzeczywistoœci, natomiast œwiêta chrzeœcijañskie bazuj¹ na faktach historycznie pewnych (historia Starego
Testamentu, ¿ycie i dzia³alnoœæ Jezusa,
¿yciorysy œwiêtych udokumentowanych historycznie).
W ka¿dym religijnym œwiêcie czci
siê ostatecznie Boga, bo od Niego
pochodzi wszelkie dobro. Nawet, gdy
czcimy œwiêtych, to poœrednio te¿
wyra¿amy podziw dla Boga, za Jego
dzie³a œwiêtoœci umieszczone w ludziach. Dlatego, jak pisze œwiatowej
s³awy liturgista Michael Kunzler,
przetrwaj¹ jedynie takie œwiêta, które
w swej treœci uwzglêdniaj¹ Boga.
NA KARMEL
Natomiast ka¿da inna uroczystoœæ
niemaj¹ca choæby w domyœle odniesienia do Boga, do wiary, – wczeœniej
czy póŸniej albo ca³kiem zostanie zapomniana, albo przekszta³ci siê
w zwyczajny dzieñ wolny (choæby
wspomnieæ jak¿e szumnie obchodzone komunistyczne pochody pierwszomajowe, czy rocznice bezbo¿nych rewolucji, o których dzisiaj ma³o
ju¿ kto pamiêta).
Poniewa¿ niedawno œwiêtowaliœmy
Bo¿e Narodzenie wiêc wspomnê, ¿e
uroczystoœæ ta wywodzi siê z IV w.
z Jerozolimy, bo tam utrwali³ siê
zwyczaj, ¿e patriarcha udawa³ siê
w procesji z Jerozolimy do Betlejem
odleg³ego o 8 km i w grocie Narodzenia odprawia³ w nocy Mszê œw.,
st¹d wzi¹³ siê zwyczaj pasterki, czyli
Mszy œw. w nocy.
Celem niniejszego rozwa¿ania jest
uzmys³owienie nam, ¿e ¿ycie ka¿dego cz³owieka sk³ada siê z dwóch
elementów, jakby bloków: z szarej
codziennoœci, inaczej mówi¹c z dni
powszednich, których mamy w ¿yciu
przewa¿aj¹c¹ wiêkszoœæ, oraz z œwiêtowania, których to momentów jest
w kalendarzu zdecydowanie mniej.
Z tym, ¿e w kalendarzu liturgicznym
istnieje tzw. prawo falowania, które
polega na wzajemnym przeplataniu
siê œwi¹t i dni powszednich. Zreszt¹
tak samo jest i w ¿yciu ka¿dego
cz³owieka, gdzie chwile radosne, pomyœlne, przeplataj¹ siê z okresami
utrudzonymi prac¹, nierzadko cierpieniem i z nie zawsze ³atwymi relacjami z bliŸnimi. Co wiêcej, ta naprzemiennoœæ jest konieczna, aby
cz³owiek móg³ zachowaæ równowagê
psychiczn¹ i emocjonaln¹. By³oby
nawet niedobrze, gdyby nieustannie
trwa³y dni œwi¹teczne, uroczyste,
poniewa¿ cz³owiek potrzebuje te¿
wyciszenia i spokoju, tak jak nie da
siê ¿yæ samymi s³odyczami, ale dla
zachowania zdrowia potrzebny jest
te¿ razowy chleb.
Potrzebne s¹ wiêc dni powszednie
dla nale¿ytego funkcjonowania
i rozwoju spo³eczeñstw, ale te¿
potrzebne s¹ œwiêta dla wzmocnienia
prze¿yæ religijnych i umocnienia
13
Str. 13
miêdzyludzkich wiêzi. Œwiêta przypominaj¹ te¿ o wartoœci czasu, którego
nie wolno marnotrawiæ, a tym bardziej nie wolno czasu danego nam
przez Stwórcê wype³niaæ grzechem.
Jak napisa³ Stinissen, ¿e czas jest
znakiem cierpliwoœci Boga czekaj¹cego
na nawrócenie cz³owieka i wype³nienia ¿ycia dobrem. Dlatego jeœli Bóg
daje nam czas, to znaczy, ¿e mamy
jeszcze coœ do zrobienia dobrego na
tej ziemi. Bo ludzie maj¹cy do dyspozycji i czas i luksus wolnej woli, na
ró¿ne sposoby wykorzystuj¹ te dary. Jak napisa³ Phil Bosmans, s¹ ludzie, którzy rozsiewaj¹ œwiat³o, i s¹
ludzie, którzy wszystko zaciemniaj¹.
Dlatego zbieraj okruchy godzin i minut
ka¿dego dnia, obchodŸ siê z ka¿d¹
chwil¹ ostro¿nie. Oto dosta³eœ nowy
dzieñ, – nie pozwól, aby on pozosta³
bezimienny.
Zbieraj¹c
powy¿sze
myœli,
zanieœmy modlitwê do Boga, Stwórcy
czasu i wiecznoœci: Stwórco i Bo¿e
nasz, naucz nas dobrze po¿ytkowaæ
czas, który nam wyznaczy³eœ, abyœmy go
w³aœciwie wykorzystali, niczego z niego nie
trac¹c. Naucz nas przewidywaæ przysz³oœæ, bez udrêki przesadnego lêku.
Naucz nas wyci¹gaæ korzyœci z pope³nionych b³êdów, bez pogr¹¿ania siê
w ich rozpamiêtywaniu. Naucz nas,
byœmy wspominaj¹c przesz³oœæ nie
rozpaczali, ¿e nie by³a ona taka, jak¹
sobie wyœniliœmy. Naucz nas ³¹czyæ
poœpiech z powolnoœci¹, pogodê z gwa³townoœci¹, zapa³ ze spokojem. PrzyjdŸ
nam z pomoc¹, gdy rozpoczynamy
nasze dzie³a, gdy¿ wtedy czujemy siê
s³abi. Czuwaj nad naszym skupieniem,
gdy pracujemy, a nade wszystko dope³nij
niedoskona³oœci naszych dzie³, jakie
czynimy w czasie nam wyznaczonym.
I naucz nas liczyæ dni nasze, abyœmy
zdobyli m¹droœæ serca (Ps 90,12).
NA KARMEL
Str. 14
NIEBIAÑSKI WIECZÓR KOLÊD
TOMASZ BELIÑSKI
Z
espó³ „Twoje Niebo” za
swoj¹ siedzibê obj¹³ klasztor
Karmelitów Bosych w Przemyœlu. Swoj¹ pasjê œpiewania Panu
realizuje tam ju¿ od prawie
trzech lat ponad trzydziestoosobowa grupa. Wœród nich s¹
uczniowie i studenci, którzy swoje
losy zwi¹zali z Karmelem.
Za³o¿ycielem, dyrygentem i opiekunem duchowym przemyskiego
zespo³u jest karmelita o. MARIUSZ WÓJTOWICZ OCD.
,,DOWODY”
Koncert kolêd rozpocz¹³ siê od
przywitania wszystkich widzów
przez Dyrektor Przemyskiego Centrum Kultury i Nauki ZAMEK
RENATÊ NOWAKOWSK¥. Wœród
przyby³ych na koncert by³ Zastêpca
Prezydenta Miasta Przemyœla
GRZEGORZ HAYDER, który zabieraj¹c glos ¿yczy³ widzom wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku.
Na wieczór kolêd przyby³ równie¿
Przewodnicz¹cy Komisji Bud¿etu
i Finansów Rady Miejskiej w Przemyœlu KAZIMIERZ WIDAJ oraz
Przeor Klasztoru Karmelitów Bosych
w Przemyœlu O. PAWE£ FERKO,
który po wystêpie zespo³u „Twoje
NA ISTNIENIE
DK. MARCIN
,,Cz³owiek stworzony na obraz
Boga, powo³any, by Go poznawaæ
i mi³owaæ, szukaj¹c Boga, odkrywa
pewne „drogi” wiod¹ce do Jego
poznania. Nazywa siê je tak¿e
<<dowodami na istnienie Boga>>;
nie chodzi tu jednak o dowody,
jakich poszukuj¹ nauki przyrodnicze, ale o <<spójne i przekonuj¹ce
argumenty>>, które pozwalaj¹
osi¹gn¹æ prawdziw¹ pewnoœæ. Punktem wyjœcia tych „dróg” prowadz¹cych
do Boga jest stworzenie: œwiat materialny i osoba ludzka (KKK 31).
,,Œwiat: bior¹c za punkt wyjœcia
ruch i stawanie siê, przygodnoœæ,
porz¹dek i piêkno œwiata, mo¿na
poznaæ Boga jako pocz¹tek i cel
wszechœwiata (KKK 32).
Cz³owiek obserwuj¹c otaczaj¹ce
go stworzenia zadaje sobie pytanie:
sk¹d pochodzi i dok¹d pod¹¿a.
W historii na ten temat powsta³o
wiele dzie³, wielcy filozofowie
starali siê odpowiedzieæ na te nurtuj¹ce pytana. Te pytania rodz¹ siê
równie¿ w ¿yciu ka¿dego z nas, z tej
racji wszyscy mo¿emy siê nazwaæ
filozofami.
Œw. Tomasz z Akwinu stara siê
udowodniæ istnienie Boga za pomoc¹ piêciu ,,dróg”.
Pierwsza bierze siê ze zjawiska
ruchu, którego istnienie stwierdzamy za pomoc¹ zmys³ów. Niektóre
przedmioty podlegaj¹ ruchowi na
tym œwiecie. Wszystko co siê poru-
BOGA
sza jest poruszane przez coœ innego.
To co podlega ruchowi jest w mo¿noœci do aktu. A porusza coœ o tyle
o ile jest aktem. Przyk³adem mo¿e
byæ pi³ka, która jest w mo¿noœci do
tego by by³a poruszona. Pi³ka poruszana jest przez pi³karza, który wyprowadza j¹ z mo¿noœci i wówczas
ona staje siê aktem. Nie mo¿e pi³ka
sama siebie poruszyæ. Nie jest mo¿liwe, ¿eby coœ by³o poruszaj¹cym
i poruszanym lub porusza³o siê samo. Jeœli wszystko co porusza siê,
samo jest te¿ podleg³e ruchowi, to
i owo musi byæ poruszone przez coœ
drugiego. Cz³owiek mo¿e wprawiæ
w ruch pi³kê, ale on jest poruszany
przez coœ innego. Nie mo¿e byæ
nieskoñczonego ³añcucha w którym
jeden element jest poruszany przez
drugi, drugi przez trzeci, trzeci przez
czwarty, czwarty przez pi¹ty itd. Dlatego musi byæ pierwszy poruszyciel,
który porusza, a sam przez nikogo
nie jest poruszany. Tego pierwszego
poruszyciela nazywamy Bogiem.
Druga droga nawi¹zuje do przyczyny sprawczej. W œwiecie znajdujemy
³añcuch podporz¹dkowanych przyczyn sprawczych. Jednak nie znajdujemy i to jest niemo¿liwe do znalezienia, aby coœ by³o przyczyn¹
sprawcz¹ samego siebie (w takim
przypadku zaistnia³oby wczeœniej
od samego siebie). Ci¹g przyczyn
sprawczych nie mo¿e iœæ w nieskoñczonoœæ. Zatem istnieje koniecznoœæ uznania pierwszej przyczyny
sprawczej i tak¹ jest Bóg.
14
Nr 2 (2012)
Niebo” dziêkowa³ wszystkim wystêpuj¹cym za zaanga¿owanie i w³o¿ony trud. Na zakoñczenie z³o¿y³
noworoczne ¿yczenia w oryginalnych, góralskich s³owach.
Zespó³ „Twoje Niebo”, który
przemyskiej publicznoœci zaprezentowa³ swoje umiejêtnoœci, na scenie Przemyskiego Centrum Kultury
Nauki ZAMEK wyst¹pi³ ju¿ po raz
czwarty. Podczas koncertu, który
odby³ siê 7 stycznia w sali widowiskowo-baletowej PCKiN ZAMEK
przy ul. S. Konarskiego 5 us³yszeliœmy kolêdy mniej i bardziej znane, w tradycyjnych i wspó³czesnych aran¿acjach. Pieczo³owicie
przygotowany program wys³ucha³a,
a chwilami bra³a czynny udzia³
ogromna iloœæ widzów.
Trzecia droga z mo¿noœci i koniecznoœci. S¹ na œwiecie rzeczy
które mog³yby nie istnieæ (istnieæ
i nie istnieæ), które powstaj¹ i niszczej¹, a przez to mog¹ byæ i nie
byæ. Wszystko co jest mog³o zaistnieæ, ale nie musia³o, by³o w mo¿noœci by zaistnieæ. Je¿eli wszystkie
byty nie musia³y zaistnieæ, ale one
zaistnia³y, to musi byæ byt który
zawsze istnia³, czyli byt konieczny.
Podobnie jak w przyczynie sprawczej musi byæ coœ koniecznego, co
nie ma przyczyny swej koniecznoœci poza sob¹, lecz jest przyczyn¹
konieczn¹ dla innych i t¹ przyczyn¹ konieczn¹ jest Bóg.
Czwarta droga opiera siê na
ustopniowaniu. S¹ rzeczy w których
znajdujemy coœ co jest bardziej
i mniej dobre, prawdziwe, szlachetne i tym podobne przymioty.
S¹dzimy, ¿e coœ jest bardziej lub
mniej dobre maj¹c na myœli coœ co
jest najbardziej dobre, prawdziwe
i szlachetne, a w konsekwencji najbardziej jest bytem. Zatem istnieje
coœ, co dla wszystkich bytów jest
przyczyn¹ istnienia dobra i ka¿dej
doskona³oœci – a to nazywamy Bogiem.
Pi¹ta droga zwi¹zana jest z rz¹dzenia œwiatem rzeczy. Widzimy, ¿e
niektóre istnienia nie posiadaj¹ rozumu np. zwierzêta czy roœliny
a dzia³aj¹ dla pewnego celu, aby
uzyskaæ to co jest dla nich najlepsze. Dlatego musz¹ byæ kierowane przez istotê rozumn¹ i tê istotê nazywamy Bogiem.
dokoñczenie obok
NA KARMEL
Nr 2 (2012)
DAWNA
Str. 15
IKONOGRAFIA PRZEMYSKIEGO KLASZTORU KARMELITÓW BOSYCH
Jednym z wa¿niejszych Ÿróde³
ikonograficznych ukazuj¹cych pierwotny kszta³t architektoniczny klasztoru karmelitów bosych w Przemyœlu
jest obraz œw. Tekli pêdzla Miko³aja
Tereinskiego. Niezmiernie ciekawie
przedstawia siê ju¿ sama postaæ
twórcy. Wprawdzie malarz ten jako
jeden z nielicznych dzia³aj¹cych
w Przemyœlu malarzy doby schy³kowego baroku zyska³ – przede
wszystkim dziêki Andrzejowi Ryszkiewiczowi – miejsce w historii
sztuki polskiej, ale jego twórczoœæ jest doœæ nierówna pod wzglêdem poziomu artystycznego. Obok
dzie³ stosunkowo niez³ej klasy – vide:
obraz matki Bo¿ej Niepokalanego
Poczêcia z koœcio³a reformatów w Przemyœlu (zreszt¹ skopiowany z podobnego wyobra¿enia znajduj¹cego
siê dziœ u karmelitów w Czernej)
czy wizerunku œw. Jana Dunsa Szkota
z Kalwarii Pac³awskiej) w jego
oeuvre znajdziemy p³ótna bardziej
poœledniej klasy. Do tej kategorii
zaliczyæ nale¿y w³aœnie wizerunek
œw. Tekli (obraz ten opatrzony jest
sygnatur¹ mistrza z dok³adn¹ dat¹
ukoñczenia dzie³a A. D. 1768 d. 16
martii). Poœledni pod wzglêdem
artystycznym nie znaczy równoczeœnie, ¿e ma³o interesuj¹cy.
Wyobra¿enie Œwiêtej, zdobi¹ce
pierwotnie jeden z bocznych o³tarzy przemyskiego koœcio³a œw. Teresy, samo w sobie nale¿y raczej do
sztampowych. Niew¹tpliwe oparte
zosta³o na popularnej wspó³czesnej
rycinie. W tle jednak widzimy nie
tylko stosunkowo dok³adny widok
tej¿e œwi¹tyni czy klasztoru, ale równie¿
otoczenia – w tym potê¿ny mur oporowy wspieraj¹cy skarpê, na której
wznosi siê ca³y zespó³ karmelitañski
oraz monumentalne, znane dziœ tylko
z opisów, schody prowadz¹ce wprost
do portalu koœcio³a. Wszystko to
czyni rzeczony obraz cennym przekazem ikonograficznym.
,,DOWODY”...
XVI ŒWIATOWY DZIEÑ ...
JANUSZ POLACZEK
Czêœæ. 1: Wyobra¿enie klasztoru karmelitów bosych w Przemyœlu z roku 1768 na obrazie
œw. Tekli pêdzla Miko³aja Tereinskiego.
Z
chwil¹ ukoñczenia budowy
przemyskiego koœcio³a karmelitów bosych zaistnia³a rzecz
jasna potrzeba nale¿ytego wyposa¿enia i udekorowania œwi¹tyni. Odbywa³o siê to wszystko
etapami. Przez ponad sto lat a¿
do kasaty klasztoru przez cesarza Józefa II w koœciele pojawia³y siê coraz to piêkniejsze elementy wyposa¿enia s³u¿¹ce liturgii, nowe malowid³a œcienne,
obrazy, rzeŸby i p³askorzeŸby.
Na potrzeby klasztoru pracowali
artyœci i rzemieœlnicy ró¿nych
lotów. Nie tylko dekorowali karmelitañski przybytek, ale – zdarza³o siê – równie¿ go uwieczniali. W naszym cyklu bêdziemy
starali siê przybli¿yæ najcenniejsze i najciekawsze obiekty artystyczne sk³adaj¹ce siê na wystrój
koœcio³a œw. Teresy od Jezusa,
w tym dawn¹ jego ikonografiê –
– œwiadectwa jego pierwotnego
wygl¹du, które m.in. odegra³y
istotn¹ rolê w realizowanym od
ok. czterdziestu lat programie
konserwatorskim przemyskiego
zespo³u karmelitañskiego.
Cz³owiek za pomoc¹ rozumu
zdolny jest do poznania istnienia
osobowego Boga. Jednak by mo¿na by³o zbli¿yæ siê do Niego wymagana jest ³aska. Bóg udziela tej
³aski ka¿demu i pragnie by cz³owiek
poszukiwa³ Go w swoim ¿yciu.
,,Dowody” na istnienie Boga mog¹
pomóc przygotowaæ cz³owieka do
przyjêcia wiary.
dokoñczenie ze str. 1
W tym dniu – id¹c z wskazaniami
Ojca Œw. mamy szczególn¹ okazjê
wyznaæ i na nowo prze¿yæ we wspólnocie Koœcio³a przemyskiego piêkno pójœcia za Jezusem, tam, gdzie
jesteœmy wezwani i pos³ani.
W Archidiecezji Przemyskiej
centralna celebracja Dnia ¯ycia
Osób Konsekrowanych bêdzie mia³a
15
Co siê zaœ tyczy sygnalizowanej
wy¿ej, niezbyt wyrafinowanej formy
artystycznej, wystarczy dodaæ, ¿e
profesja malarska przez wiele lat
¿ycia nie by³a g³ówn¹ dziedzin¹
dzia³alnoœci zawodowej Miko³aja
Tereinskiego. A¿ do I rozbioru
Polski by³ poczmistrzem Króla Jegomoœci w Przemyœlu. Wraz z przejêciem w³adzy przez Austriaków
urz¹d skasowano, a Tereinski wystara³ siê w kurii grekokatolickiej, od
której wynajmowa³ mieszkanie,
o nowe intratne zajêcie – zosta³ parochem w Przekopanej. Jednakowo¿, tak jak przedtem, na ¿ycie
dorabia³ dodatkowo malowaniem
obrazów, przede wszystkim dla
koœcio³ów ³aciñskich, zaniedbuj¹c
przy tym obowi¹zki parocha i nara¿aj¹c siê w zwi¹zku z tym na liczne skargi wiernych.
Dla przemyskich karmelitów
Tereinski wykonywa³ prace malarskie ju¿ w roku 1765. Po kasacie
klasztoru (1784 r.) przez Józefa II
i przekazaniu koœcio³a na katedrê
obrz¹dku greckokatolickiego, niektóre elementy jego wyposa¿enia nie
bez perypetii trafi³y do klasztoru
tego¿ zgromadzenia w Czernej.
Tam te¿, zanim wróci³ do Przemyœla, przechowywany by³ obraz przedstawiaj¹cy œw. Teklê*.
* B.J. Wanat, Zakon Karmelitów Bosych
w Polsce. Klasztory Karmelitów i Karmelitanek
Bosych 1605 – 1975, Kraków 1979, ss. 267, 271,
237; Cz. Gil, Karmelici Bosi w Polsce 1605 – 1655,
„Nasza Przesz³oœæ” t. XLVIII, 1977, tabl. 7
(repr.); A. Ryszkiewicz, J. Polaczek, Miko³aj
Tereinski. Malarz przemyski epoki póŸnego baroku,
Przemyœl 2006.
Verte
miejsce w Sanktuarium œw. Micha³a Archanio³a i b³. ks. Bronis³awa
Markiewicza (z okazji 100-lecia
jego œmierci) w Miejscu Piastowym. O godz. 10.00 czuwanie modlitewne poprzedzi uroczyst¹ Eucharystiê, podczas której nast¹pi
odnowienie œlubów zakonnych.
Zebrane tego dnia ofiary s¹ przeznaczane na potrzeby klasztorów
klauzurowych (kontemplacyjnych)
w naszej Archidiecezji.
NA KARMEL
Str. 16
Nr 2 (2012)
SKARBY SZTUKI
PRZEMYSKICH KARMELITÓW(1)
Miko³aj Tereinski, Œw. Tekla, olej/p³ótno, sygn.
i dat. 1768 r. Po lewej ca³oœæ, po prawej – fragment z wyobra¿eniem zespo³u klasztornego Karmelitów bosych w Przemyœlu
O s³uchaniu kazañ:
Mo¿e czasami myœlisz:
– S³ysza³em ju¿
setki kazañ, mniej
albo wiêcej m¹drych, piêknych,
pobo¿nych; trudno mi jednak powiedzieæ, co one mi da³y, co one
pomog³y; wszystkie ju¿ dawno
posz³y w zapomnienie; wiêc po co
ta mowa? Wydaje sie jednak, ¿e
z kazaniami jest jak z wod¹ lan¹
do koszyka. Woda wprawdzie
wszystka przecieknie, ale koszyk
zostanie wilgotny i zawsze trochê
czyœciejszy.
(za: K Wojtowicz, „Notki”)
* * *
– No i co tam ksi¹dz mówi³ na
kazaniu? – pyta ojciec syna.
– Mówi³, ¿e rodzice nie powinni wypytywaæ o to swoich dzieci, tylko sami maj¹ przyjœæ do koœcio³a.
16
Po dewocjonalia i pami¹tki
z naszego koœcio³a
zapraszamy
do naszej furty klasztornej!
Miesiêcznik Duszpasterstwa koœcio³a
pw. œw. Teresy od Jezusa w Przemyœlu,
pod redakcj¹ o. Paw³a Ferko OCD. Zastrze-
gamy sobie prawo dokonywania skrótów.
Adres redakcji: Karmelici Bosi,
ul. Karmelicka 1; 37-700 Przemyœl, tel.
(016) 678 60 14. [email protected] .
www.karmelprzemysl.pl
DRUK: Studio Kolor; ul. Wybrze¿e Marsza³ka Józefa Pi³sudskiego 4; 37-700 Przemyœl;
[email protected]

Podobne dokumenty