1904 r. List z Żychlina.
Transkrypt
1904 r. List z Żychlina.
Rok 1. 2 9 (16) w r z e ś n i a 1904 r . n /I H Q ' ,' "3 \- Nr. 39. CZYTELm DLA WSZYSTKICH. Tyfoflnik ilustrowany, poświgcony naace, literatarze, polityce i życia bieżącemu. WYCHODZI CO CZWARTEK. Drogowskazy na Wsiach. Każdy, ktokolwiek miał sposobność odbywać dłuższą podróż konno lub pieszo po Królestwie Pol skim, nie mógł nie zauważyć opłakanego stanu dro gowskazów, w jakim znajdują się w niektórych miej scach, jak również tej niejednostajności w napisach na tablicach drogowskazowych, jaka rzuca się w oczy tu i owdzie. [ tak, w jednej miejscowości mamy drogowskazy w rosyjskim i polskim języku, w drugiej tylko w rosyjskim, w trzeciej nareszcie, na słupach sterczą blachy, dowodzące, że na nich było coś pisane, ale co — niewiadomo, gdyż miejsce liter pokryła rdza. Niemniejsza też różnorodność panuje w napi sach na słupach przed mieszkaniami sołtysów: tu spotykamy to samo zjawisko co powyżej, z tą tylko różnicą, że sołtysa w niektórych powiatach (zwłasz cza w guberni Piotrkowskiej) niewłaściwie nazywa ją „sotskim". Nie wdając się w pochodzenie słowa „sotskij", zaznaczam, że według Najwyższego Uka zu z 1864 roku o urządzeniu włościan, urzędnicy wsi tak po rosyjsku, jak i po polsku nazywają się sołty sami, co potwierdzają napisy w dwóch językach na znakach, które noszą przy spełnianiu służby, a zatym nazwa „sotskij", jako bezpodstawowa, jest mylna. O tem, że drogowskazy, na których nieraz ab solutnie nic nie można przeczytać (a takie nie stano wią rzadkości) nie posiadają najmniejszego znacze nia, dwóch zdań być nie może. Takie zaniedbanie pod tym i wielu innymi względami wynika stąd, że administracja gminna, nie wypełniając należycie obowiązków, jakie na nią zostały włożone, nie stara się o zaspokojenie niezbędnych potrzeb społeczeń stwa. Wiadomo przecież, że tam, gdzie miejscowa administracja jest dbała, drogowskazy, mosty, dro gi — słowem wszystko jest utrzymane w dobrym stanie.. Co się zaś tyczy napisów, to jak wiadomo War szawski Gienerał-Gubernator, zmarły książę Imeretyński, biorąc pod uwagę tę okoliczność, że, stosow nie do rozporządzenia b. Głównego Dyrektora, prezydującego w Rządzącej Komisji Spraw Wewnętrz nych i Duchownych i Narodowego Oświecenia z dnia 10 lipca 1835 roku, wszystkie tablice i drogowskazy w kraju powinny być pisane w języku rosyjskim i polskim, wydał okólnik do władz z dnia 30 czerwca 1898 r. za Nr. 11572, aby powyższe rozporządzenie było zastosowane, z wyjątkiem miejscowości, zamie szkanych wyłącznie przez ludność unicką. Przypomniane przez okólnik prawo, które przedtem było zaniedbane, znalazło zastosowanie w praktyce: w wielu powiatach, dzięki gorliwości naczelników tychże powiatów, powstają nowe tabli ce na drogowskazach, na domach, przed mieszkania-" mi sołtysów itd. w dwóch językach, z oczywistym pożytkiem dla społeczeństwa. Jednakże mimo to w wielu miejscowościach nadal pozostały napisy na tablicach tylko w języku państwowym, bez tłumaczenia ich na język polski, co sprzeciwia się powyżej wspomnianym przepisom. Smutnym objawem jest to, że niektórzy wójci przy wprowadzaniu nowych tablic w swoich gminach nie zastosowują się do obowiązujących przepisów, co dowodzi, że tych przepisów nie znają. Wszystko to dostatecznie dowodzi, że jeżeli znajomość prawa obowiązuje każdego, to tymbardziej wójta, biorącego tak czynny udział w ży ciu społecznem; bez znajomości odnośnych ustaw i przepisów często zbacza się z drogi właściwej. Czas zdaje się, abyśmy wszyscy w XX-tym wieku zrozumieli tę prostą zasadę, że znajomość prawa obowiązuje każdego. S. D. /B# j 310 _ CZYTELNIĄ DI, WSZYSTKICH Nr. 39 — Chcę gospodarować sama... a plan gospodar ski gotów? — Będzie na czas... tylko ostrożnie, kuzynko, stracić łatwo, ale odzyskać trudno. — Przecież kuzyn mi pomoże? Powieść współczesna — Z całego serca... A jak myśli kuzynka, czy nie byłoby lepiej abyśmy razem pracowali? dokazaliPRZEZ byśmy cudów. JLrtura Gruszeckiego. — Zapomina kuzyn, że Borowiczki wymagają (Dokończenie). pięć lat, a Żaleniec również. — Zadziwiająca pamięć w tak młodym wieku! Dostański, wysłuchawszy, przemówił: ale po oczyszczeniu Borowiczek? — Mojem zdaniem należy tak zrobić: — I Żaleńca — dodała, Napiszę do wuja pani Stanisławowej i zażądam od — Niech będzie i Żaleńca! czy pójdziemy ręka niego, jako najbogatszego z nas, trzydzieści tysięcy w miejsce wypowiedzianej sumy kasy. Ja daję na w rękę przez całe życie? — Zobaczymy... dalszą hypotekę dziesięć tysięcy, przeznaczone dla — Ach moja najmilsza kuzyneczko, urobię so mego wnuka dziesięcioletniego, a Reginka sześć ty bie ręce po łokcie, nogi po kolana, a Żaleniec i Boro sięcy ze Żaleńca. wiczki będą czyste w połowie tego czasu próby — — A mnie ojciec dobrodziej pominął? i — Ty, panie Bolesławie, z wielkim trudem ura ucałował jej ręce, których mu nie broniła. — Nie, kaleki nie chcę — zaśmiała się — trze towałeś Borowiczki, masz jeszcze kupę długów... nie ba wszystko z rachunkiem... otóż i Staś... tak pręd bierz za wiele na wóz, bo ustaniesz. — I jam tego samego zdania — dorzucił gospo ko? — mówiła. — To prawda — westchnął, i do wchodzące darz — wiem, że masz najlepsze serce, ale nie upo go: cóż tam Stachu? karzaj mnie twoją dobrocią. — Gdzie Zosia? — Otóż to wdzięczność ludzka! — westchnął — Jestem; cóż się stało? — mówiła wchodząc Bolek, zwracając się do Reginki —ja, com się przy od dzieci. czynił do skruszenia pęt, odchodzę z niczem. — A więc słuchajcie: Barwitza nie zastałem, — A sława rycerza nic nie znaczy? — zaśmiała wchodzę do gabinetu, by napisać kilka słów i spo się Reginka. strzegam list otwarty; poznaję pismo Keltermanna — Jeśli to wzrusza dainę serca rycerza, jestem i dostrzegam moje nazwisko. List ten wziąłem, jako szczęśliwy — i patrzał zakochanemi oczyma. dowód bardzo mi potrzebny. — Bolku uważaj — zawołał Stach — czy po Wyjął list z kieszeni, a upewniwszy się, że dejmujesz się otrzymania sześciu tysięcy na Żadrzwi od dzieci zamknięte, czytał: leniec ? — „Zapewne już doniosła wielmożnemu panu — Bardzo chętnie, dziś jadę do Poznania, a ju panna Emilja — to nasza bona, objaśnił — że odbył tro wracam z pieniędzmi. się u nas w Młodowie zjazd komitetu ratunkowego, Omówiono bliższe szczegóły terminów i goście był pan Dostański i ten bezczelny szowinista Zier wyjechali. nicki... Bolek, zamiast wieczornym pociągiem, wrócił — To ja — skłonił się Bolek z powagą. z Poznania popołudniowym i około piątej był w Mło— „Jej zdaniem, oni, jak to zwykle czynią pola dowie. cy, dużo nagadają, naobiecują, dobrze zjedzą i wypiją, — Jakto, już kuzyn wrócił? zdziwiła się Regin i już po burzy. Lecz zauważyłem, że Szczukowski ka, którą zastał w pokoju jadalnym. stąpa z pewną dumą i pewny siebie; jego siostra, ta — Nie martw się tem, kuzynko, bo wracam szowinistka, jest wesoła i swobodna. A co najwa obładowany złotem. żniejsze, Dostański obiecał dać dziesięć tysięcy, — Dopiero Staś się ucieszy! a Ziernicki sześć tysięcy. Może blagują, ale uważam — Gdzież on? za swój obowiązek donieść o tem. Nie wątpię, że — Pojechał do pana Barwitza, aby odwołać Żaleniec jest już nasz, niemiecki; kiedyż będzie na sprzedaż. reszcie i Młodów!? Obawiam się też, czy nie usłuchał — Chciałbym widzieć minę tego węża, gdy wielmożnego pana Hersch Berliner zbyt pospiesznie: wymknie mu się ofiara — zaśmiał się — jak on tylko groza położenia ubezwładnia tych ludzi". — Cóż wy na to? nas klnie! — My dawno wiedzieliśmy, że niemcy krępują — O nas nic nie wie przecież. — Tak, o nas dwojgu nie wie, ale o polakach cię i zaciągają pętlicę; ale co ty powiesz? posiada wyobrażenie. — Łajdaki! — zawołał z gniewem — a ja im — Zapomniałam... może kuzyn głodny? tak wierzyłem! Nie dostauą Młodowa, póki żyję! — Czy zawsze mam być głodny?... Pomówmy Sam będę ekonomem, pisarzem, o chlebie suchym kuzynko, jakież są plany? żyć będę, a nie dam. Tak mi Panie Boże dopomóż! NAD WARTA Ł ; CZYTELNIA DLA WSZYSTKICH 'Nr..-39 — Nawet ta pobożna bona nas szpiegowała! oburzyła się pani Zófja. — Wiesz Stachu, zrób tak. Zbierz wszystkich ludzi, zaproś niemców z damą na czele, powiedz im słowa prawdy, wskaż na szpiegostwo, zdradę, i wy rzuć ich z miejsca. Co stracisz na zapłaceniu trzech•miesięcżnej pensji, zyskasz, powstrzymując ich zło dziejstwo, bo że kradną, jestem pewny. — Zrobię tak... a gospodarstwo powierzę — na myślił się chwilę, i dodał — tymczasowo Grześko wiakowi. I Reginka i Bolek spojrzeli na siebie i west chnęli; w szczęściu zapomnieli o nim. Zwołano ludzi dworskich, wezwano nic nie przeczuwających: Keltermanna, Hallmanna, który przyjechał z raportem, Fehrentlieila i bonę. Szczukowski podniecony gniewem, oburzony •zdradą i szpiegostwem, napiętnował dosadnie ich postępowanie ku uciesze robotników, i z miejsca uwolnił wszystkich ze służby, przeznaczając Grześ kowiaka na Młodów, a Wierzbicę na Żaleniec. Zaledwie ludzie się rozeszli, gdy zajechał Barwitz i zanim wysiadł z powozu, wołał: — Już mam uznanie pełnoletności sioBtry pana! Szczukowski i Bolek stali chłodni i nieporuszeni na werendzie. To go zdziwiło, ale nie tracąc do brej miny, zbliżył się i trzymając w lewej ręce pa pier, prawą wyciągnął do uścisku. Szczukowski za łożył obie ręce w tył, a Bolek biorąc papier, spojrzał i rzekł po polsku: — Przyda się nam do pożyczki wziętej. .— Co to znaczy,.moi panowie? — zawołał pod niesionym głosem: — To, że szpiegów nie chcę mieć w domu, a o bliższe szczegóły spytaj pan Keltermanna, bo ny i innych. — Ach, verfluchte Pollacken, ich werd' euch lehren!-— odwrócił się i wsiadł dó .oczekującego go powozu. Koniec. Moralność u zwierząt. Pomiędzy postępkami zwierząt znajdujemy i takie,- które świadczą, że i tam istnieje w zarodku pojęcie dobrego i złego, słuszności i niesprawiedli wości. Zwierzęta mają nawet coś w rodzaju sądów, że przypomnimy tutaj „sądy bocianie" a nawet „su mienie", bo jakże inaczej wytłómaczylibyśmy sobie cały szereg faktów, wybiegających daleko za obręb tak zwanego instynktu, a co najważniejsze świadczą cych, że moralność nie jest czemś umówionem po między ludźmi, dowolnem, ale przyrodzonem, się,gająęem korzeniami ze świata ludzkiego aż do zwie rzęcego. -611 Zwierzęta, jak tego dow.odzą tysiączne przy kłady, nie są maszynami kierowanemi nieuswiadomionemi instyktami, ale istotami posiadającemi pe wien rodzaj „inteligiencji", wyższej od tego, co na zywamy „zmyślnością", a także są dostępne i dla uczuć, które mylnie przypisujemy tylko ludziom Czyż by jednak nie można pójść dalej jeszcze i przy znać zwierzętom uzdolnienie do rozróżniania „do brego" od „złego", uzdolnienie do postępowania „moralnego" i pojęcie „obowiązku"? Poszukajmy więc pomiędzy masą zdarzeń ta kich, które dowodziłoby, że tak jest w samej xzeezy, że w świecie zwierzęcym świta już zorza moralno ści ludzkiej. 7 Wiemy, że zwierzęta są zdolne kochać i po święcać się dla tych, których obdarzają sWojem przywiązaniem. Znajdujemy pomiędzy niemi wiele przykładów miłości macierzyńskiej i małżeńskiej. Ileż to razy czytaliśmy, słyszeliśmy a nawet.wtdzieliśmy na własne oczy matki — zwierzęta narażające się w obronie swojego potomstwa! Czyżby takie zdarzenia dowodziły tylko istnie nia ślepiego instynktu i niczego więcej? Zobaczmy. Opowiadano niejednokrotnie anegdotę o psie naturalisty Romaneesa. Ukradł on raz jeden tylko w życiu i to w następujących okolicznościach: Pewnego dnia był on bardzo głodny i ściągnął kotlet ze stołu, następnie uciekł z nim pod kanapę. Pan był świadkiem tego wykroczenia ale udał, że nic nie widzi; winowajca pozostał pewien czas pod kanapą, walcząc z uczuciem głodu a z pojęciem obo wiązku. To ostatnie przemogło i pies złożył u nóg swojego pana skradziony kotlet. Po tem zadość uczynieniu schował się napowrót pod kanapę i żad ne wołanie nie mogło go stamtąd wyprowadzić. Da remnie pan głaskał go po głowie; pies odwracał ze wstydem mordę. Co bardzo ważne w tym przykładzie, — że pies nigdy nie otrzymywał plag, a zatem nie działa ła tutaj obawa przed karą cielesną. Jak sądzimy pies ten pojmował różnicę pomię dzy swojem a cudzem, zdawał sobie sprawę, że po pełnił występek i chciał naprawić krzywdę wyrzą dzoną swojemu panu. • Stwierdzono także, że zwierzęta wiedzą bardzo dokładnie, czego można od nich wymagać i opierają się, jeżeli te wymagania przeskoczą zwykłą miarę. W pewnym ogrodzie używano wołów do obra cania kół, wyciągających wodę ze studni do podle wania kwiatów; codziennie musiały one wyciągać sto wiader i trwało to przez pewien dłuższy czas. Aliści zdarzyło się, że z powodu suszy należało wię cej wody czerpać ze studni. Otóż woły tak dalece przyzwyczaiły się do stu wiader, że, skończywszy swoje obowiązki, w żaden sposób'nie dały się nakło nić do przedłużenia pracy. O wielbłądach wiadomo, że przeciążone ładun kiem przenoszącym ich zwykłą noszę nie chcą się podnieść na nogi, dopóki im ciężaru nie zmniejszą, poczem idą chętnie. To samo daje się powiedzieć o słoniach. . . Muły, używane do ciągnienia tramwaju w mie ście amerykańskim Nowym Orleanie, codziennie obracały cztery razy, poczem szły do stajni. Zda rzyło się, że trzeba było obrócić niemi pięć razy. Pierwsze cztery podróże zwierzęta odbyły bez naj mniejszego oporu, kiedy jednak chciano je zmusić 612 do piątej, uparły się; ani bicie, ani głaskanie nic nie pomogło. Muły czując znać, że im chcą wyrządzić krzywdę, nie ruszyły z miejsca i musiano je, jak co dziennie, odprowadzić do stajni. Oto inny przykład: Uczony francuski Arago, podczas podróży za skoczony przez burzę, schronił się do oberży i kazał Nr. 39 Przytoczymy teraz kilka faktów przekonywa jących, że zwierzęta czują litość dla nieszczęliwyeh stworzeń tego samego a nawet innego gatunku i sta rają się ulżyć im w niedoli, że się unoszą często wspaniałomyślnością, która każe im zapominać o do znanych urazach i krzywdach, że są zdolne do po święceń dla cudzego dobra. Nie rób źle nikomu, oddaj każ demu co mu się należy według zasług— to zasady moralności biernej, ograni czającej się do niepopełniania nicze go przeciwko sumieniu. Ale człowiek wznosi się wyżej: „Czyń drugim to, cobyś chciał, żeby tobie czyniono"! Jest to niewątpliwie zasada wznioślejsza od tamtych. Czy zwierzęta potrafią wznieść się aż do niej? Czy nie obcym im jest wspaniałomyślność i dobroczynność? Wielu będzie utrzymywała, że to niepodobieństwo, a jednak posłuchaj cie faktów, a potem zastanówcie się nad niemi. W Paryżu, w ogrodzie zoologicz nym, znajdowała się wspaniała lwica z Sachary nazwana Konstantyną. Pe wnego dnia rzucono jej na pastwę do klatki małego pieska, który daremnie szukał schronienia przed straszliwym KROWA- KARMIĄCA JAGNIĘTA. (Podług fotografji). zwierzem, drżąc na całym ciele. Lwi ca podniosła się wolno i zbliżyła się do stworzenia, które zaczęło skomleć sobie upiec na wieczerzę kurę. Oberżysta wsadził żałośnie i spoglądało błagalnie na królowę pustyni. kurę na rożen, potem chciał schwytać przyuczonego Tknięta znać litością, lwica, nie uczyniwszy nic złe jamnika i kazać mu obracać rożen. Ale pies uciekł go pieskowi, położyła się spokojnie na swoim pod stół i pokazał zęby panu. Kiedy się uczony dzi miejscu. wił nieposłuszeństwu psa, oberżysta wyjaśnił, że Kiedy nadeszła chwila karmienia zwierząt jamnik ma słuszność, bo to nie jego kolej obracać w menażerji, rzucono do klatki dla lwicy kawał mię rożen. Musiał poszukać drugiego jamnika, który sa. Zwierz wspaniałomyślnie zostawił kawałek dla bez oporu robił, co do niego należało. swojego towarzysza. W kilka dni potem pies jadał I tutaj pies rozumiał, że mu chciano narzucić razem z lwicą, a w tydzień zaś rzucał się pierwszy to, co przekraczało jego obowiązki. Czyż nie widzi na objad swojej protektorki. Jesienią piesek uzna my z tego faktu wyraźnego poczucia niesprawie wał już za możliwe sypiać razem z lwicą pomiędzy jej łapami, bo tam było ciepło. dliwości? Mamy więc piękny przykład gościnności i li Kiedy kura była do połowy upieczona, oberży sta zluzował jamnika kręcącego rożen tym, który tości. niedawno opierał się i, co powiecie, tym razem pies Przypisujemy pospolicie zwierzętom żarłocz nie okazał najmniejszego niezadowolenia! ność, której niepodobna spotkać w podobnym stop Słyszeliście zapewne nieraz, jak pewne ptaki niu pomiędzy ludźmi. Czyż więc można spodzie wymierzają sprawiedliwość przestępcom, bądź nale wać się, że istnieją zwierzęta dające dla samej przy żącym do tego samego gatunku, bądź do innego. jemności dawania? Była zima. W ogrodzie nie znalazłbyś naj Wróbel zajął jaskółkom gniazdo; skrzywdzone zni mniejszego owada. Smutne, głodne wróble darem kły po daremnych usiłowaniach odzyskania swojej nie szukały pożywienia pod grubym całunem śnież własności, ale niebawem powróciły w licznym towa nym, Widziały one, że za oknem nawpółotwartem rzystwie jaskółek, które, rozpatrzywszy położenie, zaczęły znosić w dziobkach błoto i żywcem zamuro stała klatka z kanarkiem, tłoczyły się więc na wy ścigi, żeby pochwycić jakie ziarnko siemienia, które wały przywłaszczyciela. zasobny niewolnik niechcący wypuszczał z dziobka, Podobno bociany, jak utrzymują świadkowie, albo też rozrzucał niebacznie. stwierdziwszy niewierność małżeńską jakiej samicy, Kanarek, według zapewnień p. Fulie, spo zwołują sąd na nią i po klekocących naradach zabi strzegł znać dobijanie się swoich szarych krewnia jają zdraj czynię. ków o ziarnka, bo niebawem umyślnie zaczął brać Doktór Edmonson powiada, że wrony od czasu w dziobek okruszyny bułki i podawał je przez pręty do czasu odbywają zgromadzenia, na których rozsą swojego metalowego więzienia wróblom. dzają rozmaite sprawy. Zlatują się one w jednym Albo ten fakt: miejscu, jak by na wiec. Spostrzeżesz pomiędzy Pewien człowiek dobrego serca, znalazłszy na niemi winowajców z opuszczonemi głowami, nie ulicy psa ze złamaną nogą, wziął go do siebie i, wy śmiało łączących się ze zgromadzeniem i sędziów leczywszy, puścił. z dumnie podniesionemi dziobami. Kiedy zgroma Po kilku miesiącach widzi ze zdumieniem tego dzenie osądzi winowajców, cały tłum ptaków rzuca samego psa u swoich drzwi. Przyszedł on w towarzy się na nie i dziobie na śmierć z ogłuszającą wrzawą. stwie jakiegoś innego psa. Ów człowiek przyjrzą w- Nr. 39 CZYTELNIA DLA WSZYSTKICH Oto inny obrazek, także bardzo pouczający, szy się przybyszowi spostrzegł, że ten ma także no a nawet wzruszający: gę złamaną i ledwie się wlecze. Naturalista Edwards (nazwisko angielskie) cza Pies wyleczony pamiętał więc doskonale i dłu go wyświadczone sobie dobrodziejstwo, a spot- tował z fuzją nad morzem, polując na jaskółki mor kawszy innego psa, przypomniał sobie o lekarzu skie. Oto jedna z nich bystrym lotem zbliża się na i, zdjęty litością, zaprowadził do niego kalekę. strzał; rozlega się huk i trafiony śrutem ptak pada zakrwawiony; nie jest jednak zabity, lecz ranny. Zdarzenie to mówi samo za siebie. P. Mieczysław Brze ziński, utalentowany pi sarz i znany przyrodnik opowiadał nam zdarze nie, na które sam pa trzył. W jego domu cho wały się suka i kotka; obie jakoś równocześ nie miały młode, ale su ka zdechła, osierociw szy swoje potomstwo. Szczenięta parotygodniowe zginęłyby, gdyby nie poświęcenie kotki, która, pokonawszy wro dzony wstręt do psów, zgodziła się karmić sie roty obok własnych ko ciąt i pełniła przez dłuż szy czas przyjęte na sie bie tak wspaniałomyśl nie obowiązki. Fakt to niezmiernie ciekawy ze względu na nienawiść, panującą zwykle pomiędzy psami i kotami Miłosierdzie u zwie rząt może dojść nawet do poświęcenia. Raz kaczki pluskają SKRZYDLACI WĘDROWCY ce się w stawie zostały obrzucone przez jakie goś nicponia kamienia mi. Jeden z pocisków trafił kaczkę w głowę, tak, Miota się na powierzchni wody, żeby nie utonąć. Wi iż zaczęła trzepotać się, straciwszy snać przy dzą to jego towarzyszki. tomność. Dwie podlatują i, nie bacząc na śmiercionośną Pozostałe kaczki z początku uciekły przerażo strzelbę, podtrzymują po jednej z każdej strony za ne, ale wnet wróciły, i nie bacząc na niebezpieczeń skrzydła swoją siostrę. Niosły ją kilkanaście kro stwo, ratowały towarzyszkę, pomagając jej to skrzy ków, potym inne dwie zastąpiły znużone jaskółki. dłami, to głowami, póki nie odprowadziły ją w miej W ten sposób zmieniając się ciągle, uniosły ranną na niedostępną skałę. sce bezpieczne. Głośny uczony Reamur przytaczał zdarzenie, Hen, wysoko pomiędzy obłokami, spostrzega my jakiś trójkąt, poruszający się szybko; przypa którego był świadkiem. Pszczoła wpadła do wody i znajdowała się trzywszy się baczniej, widzimy, że to ptaki przelot ne w wędrówce. Uszu naszych dolatuje ich krzyki, w niej tak długo, że utraciła przytomność. Kiedy to pieśń wędrowców powietrznych. Płyną oni się stamtąd przypadkiem wydobyła, towarzyszki w szyku utrzymywanym starannie. Ten trójkąt — wzięły ją pod swoją opiekę i tak długo otaczały ją to symbol solidarności. Po bokach wiosłują skrzy staraniami, aż wróciła do siebie. dłami stare, podtrzymując młodzież, nie zaprawną Mrówki, widząc że jedna z pośród nich jest ran jeszcze do dalekich podróży. na, zatrzymują się, żeby jej przyjść z pomocą i okry Na przedzie przewodnik. Stanowisko to naj wają ją śliną. Udając się na wyprawę wojenną, te trudniejsze; trzeba niemało wysiłków, żeby przeci owady zawsze mają ze sobą oddział sanitarjuszów, nać powietrze i torować w ten sposób drogę tym, co którzy zbierają railnych i zabitych. Mrówki nigdy lecą z tyłu. Jeden najsilniejszy ptak nie podołałby nie pozostawią na pastwę nieprzyjacielowi swojego takiemu zadaniu bez przerwy. W pewnych odstę trupa; jest to ich punkt honoru. pach czasu ptaki zmieniają się więc; miejsce znużo Pewien uczony robił doświadczenia następu nego przodownika zajmuje inny jego towarzysz, któ jące: Rzucił na mrowisko kawałek cyanku potasu — rego z koleji zastąpi inny po godzinie, czy dwóch i t. d. strasznej trucizny. Mrówki niezwłocznie zabrały Dzięki takiej to solidarności, godnej naśladowa się do usunięcia niebezpiecznej substancji. Chwytały nia nawet dla ludzi, ptaki wędrowne przelatują setki ją odważnie w pyszczek; jedne padały po paru se wiorst jednego dnia w swych dalekich podróżach za kundach, inne natomiast podejmowały niebezpiecz morskich. Trzeba się wzajemnie wspomagać, to ne zadanie; padały i one z kolei, ale to nie zrażało bynajmniej następnych. Owad umierał, ale o ćwierć prawo przyrody. Nr. 39 wstało u nas dążenie do zakładania sklepików spożywczych. Ruch ten jest następstwem zmiany warunków życiowych. Rzemiosła po wielu mia stach upadają, a zarobki rzemieślników zmniejszają się stale; dawne dwory i folwarki zanikają, tracą więc posady liczni oficjaliści dworscy; grunta wło ściańskie ulegają rozdrobnieniu i coraz więcej wło ścian jest zmuszonych do szukania zarobku po za gospodarstwem; wreszcie byli szynkarze wiejscy po wprowadzeniu monopolu zwrócili się także do sklepikarstwa. Zrodziła zatym ten ruch potrzeba życiowa, a wzmogło go nawoływanie pism. zwłaszcza lu dowych. Pisma te zaczęły zachęcać do zakładania sklepików; niestety nie zawsze zabierali w nich głos ludzie znający się na handlu i na trudnościach, ja kie towarzyszą u nas temu zawodowi. Pobudką do zabierania głosu były dobre chęci i nadzieja uwol nienia ogółu współbraci od żydowskiego wyzysku i dania licznym jednostkom sposobu zarabiania ucz ciwie na kawałek chleba. Treść takich nawoływań bywa mniej więcej taka: „Bierzcie się do handlu — do zakładania skle pików, to będziecie mieli łatwy a dostatni kawałek chleba; bo wszak żydzi nie orzą, nie sieją, a mają z handlu życie i jeszcze majątki robią. Wy, którzy założycie sklepy, jeżeli będziecie dawali towar do bry, wagę i miarę rzetelną, a ceny będziecie brali cokolwiek niższe niż żydzi i nie będziecie tak sza chrowali jak oni, — sami będziecie na tym korzystali a ogółowi otworzycie oczy na wyzysk żydowski". Czytelnik nieświadomy rzeczy nic przeciw te mu powiedzieć nie może, lecz znający warunki ku pna towarów i usposobienie spożywców, — musi po wziąć poważne wątpliwości, tymbardziej, jeśli zda nia takie wygłaszają ludzie, o których wiadomo, że 0 handlu słabe mają pojęcie. Nawoływania te nie pozostają bez skutku, lecz są podnietą do zakładania sklepików. Niestety sklepiki po początkowym, złudnym i najczęściej krótkotrwałym powodzeniu, wiodą następnie żywot sucliotniczy i upadają ze stratą znacznej części, lub całkowitego kapitału. To jest fakt znany powsze chnie; a że niektóre sklepiki mimo początkowych, znacznych strat istnieją i prosperują stosunkowo nieźle — dowodzi tylko, że właściciel danego sklepiku, będąc do tego dość zdolnym, umiał skorzy stać z doświadcżenia, a co ważniejsza, miał własną parusetrublową gotówkę lub odpowiedni, najczęściej bezprocentowy kredyt. Ważnym czynnikiem utrzy mania się takiego sklepiku było z pewnością silne poparcie inteligiencji a zwłaszcza duchowieństwa. Godzi się więc zastanowić nad pytaniem: jakie są przyczyny bardzo słabego rozwoju, a w wielu ra zach zupełnego bankructwa naszych sklepików? Oprócz wielu przyczyn mniejszego znaczenia, ważniejszemi są: lj zupełny brak składów polskich hurtowych we wszystkich miastach prowincjonal nych — nietylko powiatowych ale i gubernjalnych; 2) szczupłość kapitałów posiadanych przez zakłada jących sklepiki i brak kredytu; 3) brak nietylko zna jomości i nawet jakiegokolwiek pojęcia o handlu, jak również brak umiejętności i zamiłowania do pro wadzenia rachunków. To są przyczyny ważne, lecz za najważniejszą uważać należy pierwszą — brak składów polskich. Aby nie być gołosłownym, muszę swoje twierdzenie oprzeć na przykładzie. Oto ktoś, mający zamiar za I. Sklepiki prywatne. łożyć sklepik, a ożywiony najlepszemi nadziejami Od lat kilkunastu, szczególniej od czasu wpro 1 chęcią bronienia siebie i swojaków od żydowskie wadzenia w państwie monopolu wódczanego, po go wyzysku, posiada kapitalik 100 — 300 rb., jedzie njilimetra bodaj odsunął dalej straszną truciznę, któ ra groziła wytępieniem wszystkim mieszkańcom mrowiska. Ta walka rozpaczliwa z trucizną trwała, dopó ki nie udało się nakoniec odepchnąć precz od mro wiska cyanku potasowego. Czyż to nie piękny przy kład poświęcenia się dla ogólnego bezpieczeństwa? Iluż ludzi ńie zdołałoby się zdobyć na takie poświę cenie! Tak samo poświęcają się mrówki, kiedy jakie inne niebezpieczeństwo zagraża ich mrowiBku, np. jeżeli je podpalą w celu niszczycielskim. Wtedy każdy z owadów zamienia się na bohatera; setki i ty siące giną dla zapewnienia pozostałym ocalenia. ! Jeżeli komuś przykłady z tak nizkich szczebli zwierzęcych nie wystarczą, to przytoczymy fakty poświęcenia się i miłosierdzia koni i ptaków. i; W stajni znajdował się raz bardzo stary koń, który już nie mógł żuć owsa ani siana, i dlatego gro ziła mu śmierć głodowa. Otóż stojące obok niego konie młode spostrzegły jego rozpaczliwe położenie. Jeden z nich wziął się do siana, drugi do owsa, ście rały pokarm w swoich zdrowych szczękach, i tak przeżuty podawały starcowi niedołężnemu; i to trwało przez kilka lat! ; J. Lubbock, sławny naturalista, widział, jak mrówki karmiły przez pięć miesięcy niedołężną to warzyszkę. I' W pewnej klatce pomiędzy wieloma ptakami rozmaitych gatunków znajdowały się także dwie si kory — mówi Milne Edwards — jedna z nich wdała się iw kłótnię z ptakiem grubodziobym i silnym, któ ry też zaraz wszczął bójkę; sikorka obdarta z pierza, ze złamanym skrzydłem legła na placu. W tym smu tnym stanie nie mogła ona dostać się na grządkę i musiała spędzić noc na ziemi. Ponieważ było chło dno, zginęłaby zapewne, gdyby nie przyszła jej z po mocą jej towarzyszka. Zdjęta litością, okryła ranną swoim skrzydłem, potym dla osłodzenia smutnego losu, znosiła jej smaczne kąski, dopóki chora nie ozdrowiała. Przykładów budujących i wzruszających mogłibyshiy przytoczyć setkami, gdyby nie brakowało nam miejsca na to. Pragnęlibyśmy przekonać czy telnika, że pierwsze przebłyski moralności, którą człowiek wynosi się nad stworzenie, widzimy już po między zwierzęty. Nawet na tych nizkich szczeb lach nie panuje bezgranicznie egoizm wstrętny, bez względna walka o byt, deptanie słabszego zębami i pazurami silniejszego. Skoro widzimy zarodki wzniosłych praw moral nych pomiędzy najskromniejszemi tworami, jakże można utrzymywać, że moralność — to wynalazek ludzkości, pewien rodzaj umowy pomiędzy ludźmi? Nąuka obala podobne mniemania, ukazując nam w nizinach przebłyski tego wspaniałego słońca, oświecającego rodzaj ludzki w jego mozolnym po chodzie ku dobremu i lepszemu. w ze SK epi (arsiwo po miastcczKac i Nr. 39 CZYTELNIA DLA WSZYSTKICH z nim do miasta gubernjalnego z myślą zrobienia potrzebnych zakupów w składach polskich. I cóż się okazuje? Oto po straceniu paru godzin na chodze niu — dowiaduje się, że żaden duży i okazały sklep polski sprzedaży hurtowej nie prowadzi i że sami ci kupcy biorą wiele towarów u składników żydów. Następuje rozczarowanie i zniechęcenie. Idzie więc początkujący kupiec do wskazanego składnika— ży da, który okazuje mu wielką grzeczność i usłużność, zapewnia go o swojej honorowej uczciwości kupiec kiej —- i wyprawia z towarami i życzeniami powo dzenia do domu. Ale cóż? Wiadomo, że żydzi nie są życzliwie usposobieni dla powstających polskich sklepów, a że między niemi jest wielka solidarność, więc każdy sklepikarz chrześcijanin prawie za wszystkie towary musi płacić o 3—5 proc. więcej, niż sklepikarz żyd. Każdy zaś początkujący sklepikarz polak musi opłacić „frycowe" —jest na niektórych towarach „oberżnięty", tak co do cen jak i do jako ści. Okazuje się bowiem później, po rozpatrze niu rachunku składowego, że niektóre towary za płacone są drożej hurtowo, niż płaci się detali cznie w sklepikach żydowskich na miejscu. Wszel kie zaś reklamacje pozostają bez skutku, albowiem składnik żyd ma na to wiele gotowych wykrętów: że dany towar bardzo podrożał, że jest w lepszym ga tunku itd. Wreszcie nie szczędzi zapewnień, że po stępowanie rzetelne z każdym sklepikarzem leży w jego własnym interesie. Nie mówiąc o intrygach i szykanach żydów sklepikarzy — sklepikarz chrześćjanin znajduje się odrazu między młotem i kowadłem: jeżeli zacznie brać na towarach przynajmniej 10 proc. nadwyżki, zraża odrazu dość licznych spożywców; jeżeli zaś spostrzeże się, że jest oszukany i chce sprzedawać po cenach żydowskich, wystawiony jest na straty. W końcu wychodzi na to, że, zamiast mieć przecię tnie w ogólnym targu około 15 proc. zysku, nie może mieć nawet i 10 proc. co przy małym obrocie nie wystarcza na zapłacenie mieszkania, patentu i wła sne utrzymanie, więc niedobór kończy się uszczupla niem włożonego w sklepik kapitaliku. Oprócz nie doboru spowodowanego wysokością cen towarów składowych do niepowodzenia sklepiku przyczyniają się spożywcy, którzy w ciągu paru miesięcy rozbiorą towaru na kredyt za kilkadziesiąt do stu rnbli. W takim razie, jeżeli sklepikarz nie ma własnych, zapasowych pieniędzy, albo bezprocentowego kredy tu, nie jedzie już do większego miasta po towar do składu, lecz załatwia drobnostkowo kilkurublowe sprawunki u blizkich żydów sklepikarzy. Wreszcie— czy taki sklepikarz polak robi większe zakupy u hur towników w mieście większym, czy u sklepikarzy ży dów w małym miasteczku, — zawsze jest tylko mało płatnym agientem żydowskim i narzędziem podko pującym zaufanie chrześćjan do swego sklepiku w szczególności, a do sklepikarstwa chrześćjańskiego wogóle. Skąd też pochodzi nie zupełnie błędne, przekonanie ludu, że — „lepiej jest kupować u ży dów sklepikarzy, niż u polaków". Naturalnie, że roztropny sklepikarz po jakimś czasie nabywa nie tylko rutyny i wprawy sklepowej, ale i pewnego doświadczenia, i, o ile mu się uda, nie daje się wyzyskiwać — ma się rozumieć, jeżeli po siada odpowiedni fundusz własny lub łatwy i tani kredyt; lecz jeżeli tego nie posiada, musi być w zu pełnej zależności od żydów i po krótszym, lub dłuż szym szamotaniu się, musi sklep zamknąć ze zna czną, lub zupełną stratą. Z tego co wyżej powiedziano wynika, że naj ważniejszą rzeczą, chroniącą początkujących sklepi karzy od strat i zawodów, a wzbudzającą zaufanie 015 do sklepików byłyby składy hurtowe polBkie — nie tylko w miastach gubernjalnych ale i powiatowych większych. Może się to wydawać nie możliwym, aby w mie ście powiatowym, liczącym kilka tysięcy mieszkań ców, nie mógł się utrzymać skład hurtowy polski to warów kolonjalno-spoży wczych, a jednak takie składy żydowskie istnieją w każdym mieście powiatowym, a w niektórych i nie powiatowych bardziej oddalo nych od miasta gubernjalnego. Te składy żydow skie w miastach powiatowych nie tylko że istnieją, ale jest ich w każdym mieście po parę i każdy robi co najmniej około stu tysięcy rb. obrotu rocznie ze sprzedaży hurtowej, nie licząc detalicznej, która czyni około 12 tysięcy. Licząc zaś 4 proc. zysku od obrotu hurtowego, a co najmniej 10 proc. od detali cznego, uczyni to około 5,200 rb. rocznie; po otrące niu zaś na mieszkanie, na patenty, na służbę skle pową itd., hurtownik otrzyma dla siebie na pewno więcej niż połowę. Nie można twierdzić, że taki sam obrót miałby skład hurtowy polski, ale w każdym razie robiłby znaczne obroty, albowiem w każdym powiecie jest parę miasteczek i osad, kilkanaście wsi gminnych i parafjalnych i znaczna liczba dość dużych wsi, w których ani gmin, ani kościołów niema. Otóż w każdym takim miasteczku, w każdej takiej wię kszej wsi, sklepiki chrześćjańskie bądź już istnieją, bądź też mają wszelkie warunki, aby mogły istnieć i dobrze prosperować. Takich sklepików w promieniu trzymilowym danego miasta powiatowego może być 20—30, a w niektórych powiatach mogłoby być i więcej, a że każdy sklepik wiejski robi obrotu od 1,500 rb. — 3,000 i więcej, a w miasteczkach od 3,000 do (i,000 a niektóre i więcej, — przeto, jeżeli weźmiemy średnio 3,000 rb. obrotu jako przeciętną każdego z poszczególnych sklepików, uczyni to ogól nie 00,000—90,000 rb. obrotu rocznie wszystkich sklepów. A że mniej więcej połowa sklepików mie wa i takie towary, jak wyroby masarskie i niektóre inne, których skład dla pewnych względów trzymaćby nie mógł, — więc w przybliżeniu każdy ze skle pików ze składu brałb}' towarów przeciętnie za jakie 2,000 rb. a więc 20—30 sklepików brałoby za 40,000—60,000 rb. rocznie. Jeżeli zaś zyski z obro tów hurtowych dadzą 4 proc., to uczyniłoby to od 1,600 do 2,400 rb. rocznie. A nie trzeba zapominać o sprzedaży detalicznej, która w takim sklepie hurto wym dałaby dochodu napewno drugie tyle, o czym wiedzą zresztą ci, którzy mają porządniejsze sklepy kolonjalno-spożywcze w miastach powiatowych. Naturalnie, że składy hurtowe w miastach guber njalnych robiłyby nie równie większe obroty. Wszak w Warszawie takie składy istnieją, więc czemużby nie mogły być w miastach gubernjalnych? Wszak jest to umieszczenie kapitału równie dobre, a może na wet lepsze, niż w przemyśle; mogłyby się tym zająć towarzystwa akcyjne w każdym mieście gub. zawią zywane. Taki skład hurtowy w mieście gub. mógł by mieć swoje filje w miastach powiatowych. Gdy by takie składy powstały i gdyby w nich ze sklepi karzami postępowano rozumnie, uczciwie i po przy jacielsku, wtedy sklepikarstwo drobne, mając opar cie o te składy, rozwijałoby się pomyślnie. Lud nie byłby wyzyskiwany jak obecnie, lecz nabierając za ufania do swojskich sklepików, zyskiwałby na tym moralnie. U. Topór. Nr. 39 616 Mistrzyni życia. (Ciąg dalszy). Za panowania Mieszka a jeszcze bardziej za Chrobrego, widzimy pierwsze w Polsce zarysy two rzenia się stanów, czyli klas społecznych. Różnice stanów wynikają z różnorodności zajęć i sposobu ży cia. W starodawnej rolniczej Polsce Bposób zajęcia i życia dla wszystkich był jeden: uprawa ziemi. Stąd niemal zupełna pośród mieszkańców równość. Religja dawnych polan (i wszystkich naogół słowian) nie wymagała utworzenia osobnej klasy kapłanów. Każdy ojciec rodziny, a tymbardziej każdy najstar szy w rodzinie mógł sprawować obrządki służące ku czci bogów. Nastanie chrześcijaństwa przywiodło do nas stan kapłański; był on, jak widzieliśmy, na razie na pływowy. Rzemiosło wojenne jako zawód nie istniało w Polsce przed epoką Mieszka i Chrobrego. Do wo jen zaborczych polanie zgoła nie okazywali pociągu, a na obronę granic szedł wszystek lud pospolitym ru szeniem, by odepchnąwszy wroga, rozchodzić się znów po domach. Mieszko zrozumiał potrzebę obrony wytężonej i ciągłej; z pomiędzy najdzielniejszych towarzyszów przygodnych utworzył sobie stałą drużynę. Bole sław I nietylko przejął po ojcu ową myśl niesłabną cej obrony, lecz poszedł głębiej i dalej. Wyczul, jak wierny, wszystek ogromny zasób młodzieńczych sił i zdolności narodu, przeniknął, kędy jest dla nich odpowiednie pole. Stąd szereg wzmożony wojen już poniekąd zaborczych, ogarniających te słowiań skie krainy, które z wielu przyrodzonych warunków nadawały się całkiem do połączenia z Polską. Za Bolesława i pod jego ręką utwierdziło się państwo, a naród począł uświadamiać sobie moc swą i zdolność; to wszystko wywołało pewną zdobywczość, jako naturalną chęć rozwoju. Z pierwotnej, szczupłej drużyny Mieszka wyro sło wojsko Bolesławowskie, na owe odlegle czasy potężne i liczne, wynosiło bowiem 18,000 ciężkiej i lekkiej jazdy; krom tego była piechota. Garstka podług wymagań chwil obecnych, ale podówczas stanowiło to zbrojną moc nielada. I gotowe było rycerstwo ono na każde ski nienie króla, a on ich w zamian żywił wraz z rodzi nami i opatrywał hojnie, obficie. Na dworze Bolesławowym 40 stołów biesiadnych zastawiano co dziennie dla wiernych sług-rycerzy. Dzieci rycer skie król wyposażał. W owym czasie rycerze nie posiadali dóbr na własność, a jeśli dzierżyli je nie kiedy, to jedynie jako wydzielone sobie z łaski kró lewskiej. Dotyczyło to zarówno i wszelkich innych mie szkańców w całym kraju. Za pierwszych królów piastowskich wszystkie grunta stanowiły własność monarchy i na tym wspie rała się jego silna władza. Taki król-Piast był go spodarzem zupełnym w obszernej ziemi. Pozwa lał siedzieć w niej ludziom wolnym, karczować, orać pola, ryby łowić po wodach, zwierzynę bić w puszczy, żyć z krajowego bogactwa, ale musieli mu w zamian ci osadnicy przynosić pewne daniny i czynić wyznaczone posługi. Ludzie wolni, o któ rych mowa, to byli kmiecie, potomkowie dawnych dziedziców i sami jeszcze poniekąd zowiący się dzie dzicami. W najdawniejszej Polsce wszystka ziemia należała do rodów kmiecych, potym gdy utworzyło się państwo, panuj{|cy ogarnął ową własność, ale po zostawi! w niej kmieci dziedzicami jakby warunkowemi, każdego na swej glebie, jednakże z obowiąz kiem opłacanej daniny. Że kraj był obszerny, a ludności w nim skąpo, osadzał panujący na pustych przestrzeniach karczowników, oraczy, łowców itp. a także rzemieślni ków — niewolnycli. Niewolnicy ci byli przeważnie jeńcami zabranymi na wojnie, lub potomkami takich jeńców. Sadowiono ich gromadami w oznaczonych miejscach i nakazywano zazwyczaj pewien określo ny rodzaj pracy. Najczęściej osady takie musiały powstawać w pobliżu grodów, czyli miejsc obronnych i dostar czały tym grodom wszelakiej posługi i żywności. Daniny i opłaty składane przez kmieci i niewolników szły na potrzeby państwa, na wyżywienie rycerstwa i urzędników, wreszcie na wzbogacenie królewskie go skarbu. Bolesław Chrobry szeroko słynął z po siadanych ogromnych skarbów. Pieniędzy w Polsce podówczas prawie nie znano, opłaty wszelkie skła dano w naturze, w zbożu, bydle, futrach, owocach, miodzie, wosku itd. A tego wszystkiego w bród było, stąd dostatek codzienny na królewskim dworze; zwycięzkie wojny dodawały, czego kraj nie znał, klejnotów, srebra, złota. Rycerstwo staraniem króla utrzymywało się z żywności dostarczanej przez ludność rolną (wolną i niewolną). Nie było to wszakże uciskiem ani ujmą, gdyż rycerstwo ono samo niedawno wydzielone z ró wnego kmiecego stanu wszystek czas żywota po święcało istotnie na obronę granic. Duchowieństwu dawał król dziesięcinę czyli dziesiątą część swych dochodów. Przemysł nie istniał wcale, chyba domowy, w rodzinie jednej, w osadzie, na potrzebę tejże ro dziny lub osady i na opłatę danin. Z tego powodu nie było we wnętrzu kraju han dlu. Handel zamienny na zewnątrz istniał potrochu oddawna, lecz zawsze jeszcze bardzo dorywczo i sła bo. Przyjeżdżali czasem kupcy niemieccy z towara mi, za które brali miejscowe płody w naturze. Czę ściej wszelako, szczególniej za Chrobrego, obcych wyrobów lub kosztowności niemieckich dostarczała wojenna zdobycz. Wojował król Bolesław z niewielkiemi przerwami przez wszystkie swoje lata. Nie przeszkadzało mu to jednakże wpatrywać się pilnie w wewnętrzne sprawy kraju, rządzić. Sam zawiadywał wszystkim i wszędzie, tak być musiało w myśl ówczesnego u polaków pojęcia królewskiej, nieograniczonej władzy. Nie miał Bolesław rzeczywistej stolicy, w którejby zwykle mieszkał. Przebywał kolejno po ró żnych zamkach obronnych czyli grodach, bacząc na ich umocnienie i wymierzając sprawiedliwość oko licznemu ludowi. Sprawiedliwość to była rychliwa i ścisła. Kmieci daninami nie obarczał nigdy do zbytku, a ochraniał ich pilnie od wszelkiej krzywdy i darzył opieką, tak, że wszędy witała go szczera życzliwość ludu. Krzywdzicieli karał zawsze i nieraz okrutnie. Opuszczając gród na czas pewien, pozostawiał w nim swego zastępcę, nazywanego zazwyczaj kasztela nem od wyrazu łacińskiego castellum (zamek). Ka sztelan pod nieobecność monarchy sprawował sądy i wykonywał władzę. Kasztelani stali się w taki sposób pierwszemi w Polsce urzędnikami państwowemi. Nr. 39 CZYTELNIA DLA WSZYSTKICH Prócz państwowych byli, i to przedtem jeszcze, urzędnicy nadworni. Ci znajdowali się zawsze w po bliżu panującego i na bezpośredni!}, przy nim posłu gę. Nosili, stosownie do odprawianych zajęć, na zwy: cześników, mieczników, stolników, skarbników itd. Całym dworem królewskim zarządzał zwierz chniego wojewoda, że jednak współcześnie, w razie potrzeby, zastępował króla w dowodzeniu wojskiem lub wymierzaniu najwyższej sprawiedliwości, przeto godność jego z uprzedniej dworskiej stała się rychło państwową. Przedstawione tu wewnętrzne urządzenie Polski rozwijało się samo z siebie za następców Chrobre go, zmiany nie zachodziły znaczne a jeno powolne, stopniowe. 1 tak, z urzędników państwowych i dwor skich począł wytwarzać się pomału stan inożnowładzców uposażonych nadaniami królewskiemi 017 pragnęli, korzystając z zamieszek, przywrócić stan uprzedni, rozerwać uczynioną przez Piastów jedność. W wypadku drugim za Bolesława Śmiałego kmiecie, pospołu z niewolnemi osadnikami, wydali wojnę pa nom swoim—rycerzom. Wnosimy stąd, że nadawa nie ziemi na własność poczynało coraz bardziej wchodzić w obyczaj, że tworzyły się już powoli zna czne prywatne dobra. Bezpośrednio po onej domo wej wojnie wszczęła się druga, także wewnętrzna, a donioślejsza jeszcze i mająca rychło widome skut ki. Podówczas w Europie zachodniej odbywało się wielkie starcie naczelnej władzy duchownej z naj wyższą władzą świecką; w Polsce mieliśmy objaw podobny. Duchowieństwo zapragnęło nietylko wy zwolić się z pod przewagi królewskiej, ale wykazać swoją ponad nią wyższość. Zakończyło się to w zna cznej mierze zwycięztwem dostojników kościelnych. ••jaaii; WYNOSZENIE RANNYCH Z POCIĄGU W LAOJANIE. w ziemi. Na darowanych sobie obszarach możnowładzcy mieli prawo osadzać niewolnych ludzi, a od wolnych pobierać część oznaczoną danin, uprzednio idących całkowicie do króla. Z możnowładcami świeckiemi kojarzyło się przyjaznemi związki coraz bogatsze duchowieństwo świeckie i zakonne. Dobra osobiste osób duchownych powstały, podobnież jak majętności świeckich, przez królewskie, szczodrobliwe nadania. Wielkie wstrząśnienia rozwijających się w ten sposób stosunków społecznych zdarzyły się w epoce tej dwukrotnie; za bezkrólewia przed nadejściem Kazimierza Odnowiciela i potym za Bolesława Śmia łego. W pierwszym wypadku było nawet niebezpie czeństwo obalenia jedności państwowej. Polska powstała, jak wiemy, ze spójni kilku plemion pokrewnych sobie i sąsiednich: z polan, wiślan, łęczycan, sieradzan, ślązan, mazurów. Otóż po tomkowie dawnych nad temi plemionami książąt, za- Nieco później za Władysława Hermana łącznie z duchownemi podnosiło potrochu głowę utwierdzające się córaz możnowładztwo świeckie, ale to wszystko nie wybujało jeszcze aż po śmierci Krzywoustego, w tak zwanym dzielnicowym okresie. Pod względem obszaru granic współczesna Gal lowi Polska uszczupliła się znacznie, jakeśmy już mówili. Utraty w ziemiach przypadły głównie na czasy nieszczęsnego Mieszka II. Bolesław Śmiały częściowo to odzyskał. Za Krzywoustego granica południowa przybli żyła się znacznie i oczywiście nie było już mowy o władaniu krajem nad rzeką Cissą. Granica owa od tej epoki opierała się mniej więcej stale o linję gór Karpackich, przestępując ją tylko na nieznacz nej przestrzeni. Z północy pas graniczny wahał się także w cią gu następujących po Chrobrym panowań. Ze skut kiem rozmaitym walczono o wpływ nad Pomorzem. 618 Dopiero Krzywousty ustalił i umocnił ten polski wpływ należycie i jednocześnie ochrzcił pogańskie jeszcze Pomorze. Do roku 1113 najdonioślejszym zewnętrznym czynem Krzywoustego było właśnie owo przyłącze nie Pomorza, a także szereg podejmowanych prze ciwko nieincotn wojen, skutecznych i wytrwałych. Pomimo wielkich ongi zwycięztw i rozbłysłej szybko chwały Bolesława Chrobrego, cesarze niemieccy nie mogli wyrzec się snadnie dumnych uroszczeń do zwierzchnictwa nad polskim krajem. Te uroszczenia powodowały mnogie wojny. Krzywousty szere giem bojów, z których długo pamiętną była bitwa pod Wrocławiem na Psiem Polu, a także bohaterska obrona Głogowa, skruszył owe pyszne żądze niemiec kie, że chociaż próbowały się potem podnosić, to je no znikomo i na chwilę. Przejrzeliśmy, aczkohviek pobieżnie, całe bo gactwo stosunków i wydarzeń na przestrzeni dosyć długiego okresu, cały tak zwany materjał historycz ny, z którego mógł Gall uczynić księgi swoje. Obaczmyż, jak potrafił wziąć się do tego. (Dalszy ciąg nastąpi). W sprawie praktyki we dworach. Przeczytawszy ostatni artykuł p. Wałcza, przy szedłem do tego wniosku, że i ja nie zostałem przez niego należycie zrozumiany. Pan Walcz twierdzi, że jestem „przeciwny wszelkiej praktyce" i, że jako bym pisał, iż drobnemu rolnikowi niepotrzeba prak tyki „żadnej". Nie! o, tem nawet nie myślałem. Słowa „żadnej r i w artykule moim nie było wcale. Mówiłem tylko, że gospodarzowi małorolnemu najpotrzebniej sza jest wiedza teoretyczna, że poza nią praktyka może być niekonieczną, ale nigdy nie pisałem, iżby była zbyteczną. Zresztą twierdzenie swoje sam p. Walcz dalej zdradza, mówiąc, iż jestem zwolen nikiem kursów paromiesięcznych. A przecież kursą te nie byłyby niczem innem, tylko praktyką. I znów dalej p. Walcz zarzuca mi, iż popie rając kursą paromiesięczne pisałem, że praktykant, który będzie ich słuchał, musi być nieźle rozwinięty, a to dlatego, żeby potrafił sobie przez tak krótki czas dużo wiadomości przyswoić. Prawda, pisałem o tem, ale pisałem trochę inaczej. Pisałem tedy, że taki praktykant nie musi, ale „pożądanem by było, iżby był nieźle rozwinięty", co podług mnie znaczy: lepiej by było. A czy naprawdę drobny rolnik za granicą może się obyć bez praktyki ? Że on umysłowo wyżej stoi, że on już wczoraj dobrze gospodarował (nie wszę dzie), to jeszcze nie dowód. Wszak postęp w gospo darstwie, tak u nas, jak i gdzieindziej musi iść ciągle naprzód, toć przecież na szczyt kuitury jeszcze się nikt nie wdrapał. Zwraca mi p. Walcz uwagę, iż wspominając o Pszczelinie pominąłem jego sprawozdanie ważne. Niby racja; ale mnie nie chodziło o środki podtrzy mujące zakład; mnie chodziło o to, że jedna, jedyna szkoła u nas tego rodzaju cierpi na brak kandydatów. Wreszcie utrzymanie Pszczelina kosztować będzie jednakowo, czy on będzie miał 24 uczniów jak obec nie, czy też 40, to jest liczbę, jaką jest jeszcze w sta nie pomieścić. Pszczelin —jak już wiemy,—jest założony dla drobnych rolników, dla przyszłych samodzielnych gospodarzy. I czeka na nich z otwartemi rękoma, chcąc im dać to, co dla nich jest niezbędne, co uczyni ich światlejszemi i rozumniejszemi, bo chodzi mu o dobro, o dobro ogółu. Pszczelin pokaże, że i na małym kawałku ziemi można żyć dostatnio, nawet dobrze, tylko trzeba mieć w głowie naukę, bo nauka dziś — to grunt. To też starać się nam wypada o to, iżbyśmy na swej ziemi potrafili dobrze gospodarzyć, ażeby ona wydawała nam coraz większe plony, bo inaczej czeka nas nędza, głód. Wszak nie jest to rzecz tak trudna! Bo czyż można uwierzyć, iżby włościaninowi na szemu średniej zamożności trudno było oddać syna na rok do szkoły? Komu są stosunki wiejskie znane bliżej, ten powie, — że nie. Ale ileżto chłop na wsi straci na rzeczy zupełnie mu zbyteczne: na palenie tytoniu, na poczęstunki, na włóczenie się gdzie mu żywnie niepotrzeba; myślę, iż stracone na to pieniądze starczyłyby od biedy na naukę dla chłopaka. Życzyłbym przeto z serca wszystkim ojcom, iżby nie żałowali grosza na naukę i oddawali swych synów do Pszczelina. Grosz wydany na naukę sto krotnie się wróci, a syn będzie wdzięczny, wdzięczny bez granic. Korzystajmy z tego co mamy! nie po zwólmy na to, iżby jedyne kursy praktyczne w kraju nie miały odpowiedniej ilości kandydatów, toć to naprawdę wstyd dla całego ogółu. Ale zanadto odbiegłem od głównego przed miotu, rozpisałem się o tem, o czem nawet nie mia łem zamiaru pisać; proszę jednak nie brać mi tego za złe, ponieważ chciałem wypowiedzieć wszystko, co mi leży na sercu. Nasuwa się zatym do omówie nia sprawa praktyki we dworach. Otóż ganiąc po przednio takową, nie wygadałem się należycie, o co mi chodziło i dlatego pod paroma względami zosta łem niezrozumiany. Na zapytanie czem się będzie praktykant zajmował we dworze, otrzymałem rze czywiście trafną odpowiedź: że praktykant razem ze służbą będzie wykonywał wszelkie roboty. To istot nie lepiej mi się podobało, niż stanie nad ludźmi, chociaż i w tem widzę wiele stron niepraktycznych. Kto zna bliżej stosunki dworskie, kto choć trochę miał do czynienia ze służbą dworską, ten śmiało może powiedzieć, że chłopiec wiejski, a w dodatku mało rozwinięty, znalazłszy się w podobnem otocze niu więcej straci, niż skorzysta. Pomijając to i owo. musimy zwrócić uwagę na to, jak okropnie niedbale służba dworska wykonywa sw : oje obowiązki. Czy nie znamy pracy we dworze? a gdzie jest większe nieposzanowanie cudzej własności, nie wspominając już, chociaż o drobnych, lecz często powtarzających się kradzieżach, chociaż te może nie w każdym majątku się powtarzają? Tak, — i to miałaby być szkoła dla włościańskiego syna, który dopiero co wyjrzał z za cisza wiejskiego? On by się miał tam uczyć robót, kiedy wiele z tych samych robót widzi w domu da leko staranniej wykonywanych? Nad tem wartoby się dłużej zastanowić A może ja za ostro Bądzę dwory? może tylko w mojej okolicy jest podobne mniemanie o nich ? Zdaje nii się, że p. Walcz nie zwracał uwagi na to, ja zaś, jeżeli jestem przeciwny powyższej praktyce, to tylko głównie dla tych względów. 1 pogodziłbym się wreszcie z p. Wałczem, gdyby można było usu nąć owe względy, a urządzić praktykę pożyteczną ze wszech stron, a zatym praktykę taką, któraby CZYTELNIA DLA WSZYSTKICH była dla włościańskiego rolnictwa podporą nietylko materjalną, ale i moralną. Lecz praktyka podobna według mnie powinnaby odpowiadać następującym Warunkom: 1) Gospodarstwo, które będzie przyjmowało praktykantów powinno być wzorowe, w całem tego słowa znaczeniu. 2) Praktyka w danym gospodarstwie powinna być ciągle przeplatana objaśnieniami. 3) Dbać o ogólne rozwinięcie praktykanta. 4) Praktyka winna być płatną. 5) Praktykanci powinni pracować osobno. Na tego rodzaju praktykę w zupełności się zgadzam, gdyż wierzę, że dla chłopaka, który będzie rzadko przestawał ze służbą, a częściej z właścicie lem, czy też zarządzającym gospodarstwem, prak tyka we dworze może być korzystną. Na zakończenie dodam, że gospodarstwa, które będą przyjmowały praktykantów, należałoby popie rać, a one w zamian powinny dawać swym uczniom jak najwięcej. O łączności serc pamiętajmy, lecz starajmy się zarazem czerpać wiedzę tylko ze źródeł niezmą conych. Ii. Koczara, b. uczeń l'szczclina. L i I S T Y . Żychlin. 619 wiele nierogacizny i krów; handel krowami jest zna czny; z jednej strony handlarze skupują do Łodzi, z drugiej klasa robotnicza musi często zmieniać kro wy, gdyż długie odżywianie wytłokami buraczanemi wpływa ujemnie na zdrowie bydła; zapada na no gi i płuca. Kiedy mówię o krowach, wspomnę zara zem o składkach asekuracyjnych przeciw księgosuszowi. Dawniej płaciliśmy 1 kop. odsztuki, w roku zeszłym ściągali z nas po !) kop., a w tym to już po 12 kop. *_) Blizkość większych miast, jak Łodzi, Warsza wy i fabryk jest przyczyną znacznej drożyzny u nas; funt nieszczególnego mięsa wołowego kosztuje 12 kop., cielęcina jak teraz 14 kop., baranina 12 kop., mięso wieprzowe 18 kop., funt masła stosownie do pory roku od 12 kop. do 40 kop., kopa jaj średnio 80 kop. do 1 rb. 20 kop. itp. Krowy mlecznej niżej 60 rubli nie dostanie; pomimo drożyzny nie cieszymy się dobremi materjalami spożywczemi; brak dobrego i zdrowego mięsa, brak wyboru jarzyn, a przy tym' dostarczane produkty domowego gospodarstwa są niedbale traktowane; masła naprzykład rzadko mo żna dostać smacznego, świeżego. Na to powinni zwrócić uwagę włośćjanie, a dochód z tego mają wcale tutaj niezły. Z biur mamy w osadzie urząd gminny, pocztę i telegraf. O rozwoju osady może świadczyć obe cność opieki i dwóch lekarzy a do niedawna i wete rynarz, który opuścił Żychlin, udając się na Daleki Wschód. Dzisiaj kontroli weterynaryjnej nie mamy.Przed dwoma laty pozostała u nas staraniem miejscowej inteligiencji straż ogniowa, duszą której jest dr. W. Pod jego kierunkiem straż rozwija się bardzo ładnie, a choć to dopiero początek, kilka ra zy już energję swą wykazała u pożarów. Obecnie straż stawia swój gmach, jak na Żychlin bardzo okazały; gmach murowany piętrowy, gdzie jedno cześnie będą urządzone i sale dla zebrań straży, za baw itp. staraniem naczelnika straży dr. W. Mieli śmy kilka wieczorów deklamacyjnych, na których była obecna bardziej oświecona część mieszkańców Żychlina i okolicy, a straż przytym zyskała zasiłek. Nie wszyscy z inteligiencji należą do straży, wido cznie nie rozumiemy jeszcze znaczenia społecznych urządzeń. Zacząłem o straży, więc powiem i o po żarze większym, jaki nawiedził wieś Dobrzelin od daloną od nas o 1 i pół wiorsty. Jak to zwykle by wa, wskutek nieostrożnego palenia ogień z komina przedostał się na sąsiedni dom; domy były kryte sło mą, tuż obok siebie stały, a przytem wiatr był bar-, dzo silny, więc domostwa momentalnie pochłaniane były ogniem. W niespełna dwie godziny w samo, południe znaczna część wsi zamieniła się w gruzy., Pomoc była silna ze strony straży żychlińskiej i z cu krowni Dobrzelin, która ma doskonale wyćwiczoną straż, lecz nad ludzkie siły było uratować płonące zabudowania. Wielu gospodarzy i wyrobników po traciło swe mienie, pogorzelcom przyszła z pomocą p. Hożyńska, właścicielka Dobrzelina. Z ludźmi nieoświeconemi to zawsze ciężka i trudna sprawa. Wszystkie zabudowania stawiają zwykle blizko je dno drugiego, przytym kryją słomą, tak że naj mniejszy ogień wszystko niszczy; dopiero po poża rze myślą o lepszym, jakby dogadzając polskiemu przysłowiu: „mądry polak po szkodzie". Tak się ma i w Dobrzelinie. Dzisiaj zamożniejsi gospodarze stawiają ładne murowane domy, kryjąc już nawet Żychlin, osada wiejska, przed rokiem 1450 wy niesiony został przywilejem Kazimierza Jagielloń czyka do rzędu miast; następnie, podobnie jak inne miasteczka w Królestwie, zamieniony został z powro tem na osadę. Dzisiaj Żychlin liczy przeszło 4,200 mieszkańców, w tym 67 proc. żydów; przed laty 25 liczył 2,500 mieszkańców w mniejszej połowie ży dów. Jak widzimy z liczby ludności, miasteczko wzniosło się ogromnie; wiele zawdzięcza swojemu położeniu już to blizkości drogi żelaznej Warsz. Bydgowskiej (od stacji Pniewo jest oddalony o 2 wiosty), już to sąsiedztwu kilku cukrowni, jak Walentynów, Dobrzelin i Model, przy tym kilkanaście większych i. mniejszych posiadłości ziemskich otaczających nie jest bez wpływu na rozwój osady naszej. I w samym Żychlinie mamy też kilka fabryczek, jak odlewnię żelazną, dwa młyny parowe, większy warsztat na rzędzi rolniczych, kotlarnię itd. W samym środku rynku stoi ciasny, lecz dosyć schludny kosciolek parafjalny; założono go w roku 1418, nanowo odbudo wano z muru w 1782 r., od tego czasu nieraz prze prowadzano gruntowną restaurację. Przed dwoma laty sprowadzono nowy organ z Niemiec, lecz bardzo jakoś nieszczęśliwie, gdyż dzisiaj przedstawia już wiele do życzenia. Osada nasza jest stosunkowo ożywiona, w zwy kły nawet dzień spotykamy się tutaj ze znacznym ruchem. Sklepy przeważnie nędzne, żydowskie, nie które tylko nieco przyzwoitsze; jest także i kilka chrześćjańskich z towarami spożywczemi, z pieczy wem, kilkanaście masarni, nawet mamy i restaura cję. Co tydzień odbywają się znaczne targi, na któ *) Podatek ton używany jest obecnie na pokrycie ko re podążają okoliczni mieszkańcy; prócz tego mamy sztów służby weterynaryjnej a wskutek wzrostu tych kosztów w roku sześć wolnych jarmarków, na które spędzają został podniosiony. Red. 620 CZYTELNIA DLA WSZYSTKICH Nr. 39 tekturą nie słomą; chociaż są jeszcze i zwolennicy wciąż prosić o litość. Obowiązkiem chyba zarządu słomy, zapominając o tem, iż przy tekturze bezpie gminnego wystąpić energicznie z przedstawieniem czniej i ratunek łatwiejszy w razie nieszczęścia, do odpowiedniej władzy o rychłe naprawienie jak a koszt nie o wiele większy od słomy. Smutne to bruku tak i mostu. O tym ostatnim to już strach pi doprawdy, że zapóźno przychodzimy do rozumu. sać, a cóż dopiero przez niego iść i jechać. Wątpi Żydzi zajmują się handlem i rzemiosłami; ma my bardzo, czy wytrzyma wobec zbliżającego się ru my zegarmistrzów, ślusarzy, krawców i kowali; bie chu w cukrowniach nadchodzącą kampanję. Ten dniejsi są to przekupnie i roznosiciele towarów trzęsący się, podziurawiony i połatany most, to urą po mieście i po okolicy. Wobec blizkości łódzkich gowisko cywilizacji; nie wstydzi się chyba tylko fabryk w wielu domach zajmują się robieniem poń swej nieodłącznej towarzyszki—rzeki. A jestto ma czoch. Przy tym są zajęci zwykle wyrostki od 14 ła, cuchnąca struga, która prócz tego że zatruwa do 16 lat, pracują po całych dniach i wieczorach nam powietrze, nie przynosi żadnej korzyści. Brak i stosunkowo otrzymują bardzo skromne wynagro nam czystej wody do kąpieli; człowiek przez cały dzenie. Warsztat taki pończoszniczy składa się rok chodzi bez możności opłukania swych brudów. zwykle z dwóch maszyn do robienia pończoch, i je Fabryki są szczęśliwsze, bo mają stawy i łazienki, dnego koziołka do zwijania nici i bawełny. Zaję lecz dla szerszego ogółu rzecz prosta są one niedo tych przytym jest 3 osoby. Dziennie maszyna stępne. Gdyby tak kto zaryzykował i urządził wan przygotowuje średnio 4 tuziny par; od tuzina par ny płatne w Żychlinie byłby prawdziwym dobroczyń płaci się od 12 do 18 kop.; pracownia zarabia tygo cą. Ale czyż my do takich rzeczy dorośliśmy ? dniowo do 2 rb. Mieszkamy tak blizko cukrowni Walentynowa Nędzy naturalnie jest dosyć tak między żyda i Dobrzelina, słyszymy codzień gwizdawki tamtej mi jak i chrześćjanami, szczególniej między wyro sze, trudno jakoś nie powiedzieć paru słów i o nich. bnikami, których w Żychlinie jest spora garstka. Walentynów to przecie jakby dalszy ciąg Żychlina, Między rzemieślnikami chrześćjanami wyrobiła sobie bo tylko dzieli nas owa rzeczka i ów słynny most. uznanie stolarka, a jest ich tu kilkunastu. Szew- Walentynów zarzucił nakoniec olej i przeszedł na ctwo ma też swych przedstawicieli, chociaż już go postęp: urządził u siebie elektryczne oświetlenie. rzej postawione od stolarstwa; najgorzej stoi kra Fabryka wieczorem bardzo okazale wygląda. Obie wiectwo i gdyby jaki porządny i dobrze znający fabryki zaprowadziły u siebie od kilku lat or swój fach krawiec osiadł tutaj, powinienby wyrobić kiestry robotnicze; szczególnie dobrzelińska robi ogromne postępy i dzisiaj miło już posłuchać ich sobie niezłe utrzymanie. muzyki. Fabryki posiadają szpitale, wsęólnego le Dzisiaj zmuszony jest ubierać się w Warsza karza, felczerów, Bzkółki męzkie i żeńskie, brak im wie każdy, kto chce mieć przyzwoiciej uszytą odzież tylko ochron, a takim bogatym fabrykom chyba na O ile zarobki rzemieślników są wcale niezłe, leżałoby pomyśleć o tych instytucjach. Ochronki 0 tyle robotnicy wynagradzani są tutaj bardzo ogromuie dodatnio mogłyby wpłynąć na moralność skromnie; przeważnie 30—40 kop. dziennie, za co młodzieży, która pozostawia do życzenia i przynio utrzymać całą, często liczną rodzinę przy ogromnej słyby znaczną ulgę zapracowanym rodzicom. Sto drożyźnie bardzo trudno. Zamiast jednak pomyśleć sunki między fabrykami a plantatorami; jak więrozsądnie o swojej biedzie, wspólnie jednoczyć się kszemi, tak i drobnemi — włościanami, są bardzo 1 wspólnemi siłami coś przedsięwziąć, kończy się dobre i nie możemy narzekać na żadne nieprawidło często na korzystaniu z cudzej własności. Nierzad wości i niesnaski. ko trafiają się u nas ludzie bardzo pracowici, oszczę Żychliniak. dni, którzy po kilkunastu latach pracy dochodzą do jakiej takiej własności. W pobliskiej z Żychlinem wiosce, Rzymie, wyrastają jak grzyby po deszczu ła dne, murowane domki, a wszystko to własność robo Kamienskoje. tników. Zwykle kupują sobie kawałek ziemi, na Przeniesiona tutaj w r. 1887 z Pragi (pod War miejscu wyrabiają cegłę, wypalają sami i sami sta wiają dom. Domki przeznaczone są zwykle dla kla szawą) stalownia warszawska, rozwinęła się w ol sy robotniczej, a mieszkania są tu ładniejsze, zdrow brzymią fabrykę, która obecnie zatrudnia do 8,000 sze i tańsze niż w Żychlinie. Większej łączności robotników. Ostatnie „Sprawozdanie z rachunków w Żychlinie nie widać. Nie mamy żadnych kas, ża kościelnych" podaje ciekawą Btatystykę ruchu lu dnych instytucji społecznych; jedna jedyna straż dności katolickiej w Kamienskoje w 1903 r. Dnia ogniowa zabłysła nad nami jak słonko. Może od 1 stycznia r. z. kolonja polska liczyła 5,385'głów, niej zaczną się i inne czasy. Jesteśmy blizko wiel w tej liczbie płci męzkiej 2,855, płci żeńskiej 2,530. kiego świata, bo samej Warszawy, ale brak nam świa Mamy więc przewagę mężczyzn: zjawisko zwykłe tła, oświaty. W Kutnie—nasze powiatowe miasto— w kolonjach emigracyjnych. W tymże roku urodziło urządzają często przedstawienia teatralne amator się dzieci płci męzkiej 225, płci żeńskiej 162, razem skie, zabawy ogrodowe, odczyty nawet dla wieśnia 387; a umarło 20 mężczyzn, 10 kobiet, 52 dzieci ków mają różne kasy, a u nas o tem mało się mówi, płci męzkiej i 59 dzieci płci żeńskiej, razem 141. albo wcale. Myślimy, że jak budynek straży ognio Przyrost więc ludności katolickiej, czyli polskiej, wej będzie wykończony i my posuniemy się parę w procentach wyraża Bię liczbą 4,57 procent. Ślu bów wzięto 63. Kościół wraz z księżmi, organistą, kroków naprzód. zakrystjanem i t. d., utrzymuje się wyłącznie ze Do godnych widzenia rzeczy w Żychlinie nale składek parafjan, wynoszących 1% od pensji urzędni żą bruki i most. Są to rzeczy tak strasznie zaniedba ne, że warto o nich coś wspomnieć. O złamanie bry- ków i %% od zarobków robotników fabrycznych. Z nowin fabrycznych należy zanotować utwo ćzki na bruku tutejszym bardzo łatwo; drogi chińskie są niczem wobec naszego żychlińskiego bruku, a je rzenie specjalnej dyrekcji kopalń lidjewskich i anżeli chcesz, przyjacielu, mieć połamane koła, resory nieńskich, przeniesienie głównego buchaltera p. Simy i własne żebra, pozwól się wieźć prędko przez mia do zarządu do Petersburga i zmniejszenie stopy sto. Przed kilku laty fabryka Walentyno w zlitowa procentowej z 6 na 5 od sta dla sum, składanych ła się nad nami i bruk poprawiła, trudno jednak przez urzędników w fabryce. Brak kąpieli dla ro- Nr. 39 CZYTELNIA DLA WSZYSTKICH 621 botników daje się bardzo odczuwać. Nie licuje to wprost z europejskiemi mechanicznemi urządze niami fabryki. Za granicą dbają, żeby robotnik, który musi pracować w brudzie, mógł chociaż wychodząc z fabryki wykąpać się i przywdziać ubranie nie na sycone tłuszczami i kopciem. Jedną z bolączek miejscowych jest brak zorganizowanej dobroczyn ności. Wprost dziwnem się wydaje, że dotąd nie została rzucona myśl utworzenia katolickiego towa rzystwa dobroczynności, gdy na innych polach wi dać tyle żywotności: mamy stowarzyszenie spo żywcze, którego obrót przewyższa 700,000 rs., biblio tekę, dwa kluby, przy fabryce szkolę, szpital i t. d. czone w istotny stan rzeczy, przepowiedziały ją na pół roku przed wybuchem. Rosja zwyciężka ma przed sobą świetną przysz łość w Azji. Rząd zdaje sobie doskonale sprawę z tego wszystkiego i ztąd też rokowania pokojowe nie mają dziś żadnego prawdopodobieństwa—bo jak powiedzieliśmy, do końca jeszcze daleko — rok — a może i dłużej. Wielka doniosłość wojny obecnej sprawia, że pochłania ona uwagę całego świata, spychając na drugie miejsce inne wydarzenia polityczne, np. ko ronację króla Serbskiego, pielgrzymkę ks. Jerzego Kreteńskiego, walkę rządu francuzkiego z Kościołem, wyprawę angielską do Tybetu i t. d. Z. Król Serbski, który bez nadzwyczajnych wy stąpień, bez t. zw. pompy, włożył na czoło koronę, nie zdołał dotąd uzyskać przebaczenia ze strony wszystkich rządów za moralne popieranie spiskow ców. Rząd angielski nie przysłał nawet swojego przedstawiciela na koronację. Król obdarzył znowu odznaczeniami spiskowców, budząc tem wielkie nie zadowolenie w armii. Niewiadomo, jak się to wszyst ko skończy. Przedstawiciele Bułgarji byli podejmo wani bardzo uprzejmie, co każe przypuszczać, że układ serbsko-bułgarski wyrazi się niebawem jakimś W rozmaitych dziennikach europejskich ukazu czynem w polityce. ją się pogłoski o pośrednictwie pokojowem. Pogłoski te są pozbawione podstawy. Rząd rosyjski niejedno krotnie dawał do zrozumienia, że o takiem pośred nictwie niema mowy, bo do ukończenia wojny w zna czeniu zakończenia operacji w polu stanowczem zwycięztwem, jeszcze daleko. Wprawdzie nowa bitwa w okolicach Mugdenu może wybuchnąć lada chwila—gienerał Kuropatkin szykuje się do niej gorliwie, z Charbina otrzymuje wciąż nowe posiłki; to samo donoszą o japończykach, którzy otrzymali z kraju świeże wojska w liczbie podobno 100 tysięcy. Gdzie się jednak ta bitwa Pod powyższym tytułem czytamy w Now. Wr. odbędzie, tego dziś przewidzieć niepodobna; może co następuje: w najbliższych okolicach Mugdenu, może bardziej „Z wydrukowanych do 18-go b. m. włącznie na północ w Tielinie, odległym o 60 kilom, od stolicy w Russie. Imval. wiadomości o stratach w składzie Mandżurji. Obie strony czynią co mogą dla prze oficerów pod Laojanem, poczynając od dnia 25-go chylenia szali szczęścia wojennego ku sobie. sierpnia, widzimy, że: Gdyby nawet przypuścić, że bitwa ta wypadnie Straty ogółem wynoszą 465 ludzi; w tej liczbie: z pewną korzyścią dla japończyków, to ostateczny gienerałów 6, sztab-oficerów 39, ober-oficerów 420. wynik wojny nie będzie jeszcze przesądzony; poniżej W tej liczbie: zabitych 80, ranionych 286, kontuzjo czytamy, że zostaje utworzoną druga armja mand wanych 86, pozostało na placu boju 13. żurska, która ma działać wspólnie z pierwszą; zna Cyfry te nie są, jak się zdaje, kompletne, ale czy to, że Rosja postanowiła nie szczędzić kosztów, uzupełnienia nie mogą być tak wielkie, aby zmienia i ofiar dla dopięcia celu. A wojna dzisiejsza,,cho ły ogólny pogląd na straty. ciaż, według p. ministra spraw wewnętrznych SwiaCyfry te wymowniej niż słowa mówią, że ofi topołk Mirskiego, niezupełnie popularna — posiada cerowie rosyjscy walczą dzielnie; w sprawozdaniu olbrzymie znaczenie dziejowe, nad którem warto się zastanowić. Skutki jej leżą w dalekiej przyszłości zaznaczono, że wielu ranionych pozostało w szere gu. Pomimo to strata jest znaczna i musi być po i dla tego może nie każdy potrafi ocenić ich wagę. Rosja, jak wszystkie państwa pierwszorzędne, krywana wysyłaniem oficerów z oddziałów pozosta nie mogła stać na boku w chwili, kiedy kulę ziemską łych w europejskiej Rosji, jak również chorążych re zerwy i przyjmowaniem do służby dymisjonowa dzielono na obszary wpływów. Dąży ona, w do nych. brem pojmowaniu swoich interesów, do zdobycia Z tych samych cyfr widzimy tę ogromną różni niewzruszonego i pierwszorzędnego stanowiska cę, jaka dzieli ober-oficerów od sztab-oficerów i gie w Azji; w tym celu zbudowała kosztowną kolej Sy beryjską, w tym celu wydzierżawiła Port Artura nerałów; strata pierwszych prawie 10 razy większa. z. okolicami, założyła Dalnij—naturalne zakończenie Strata podoficerów jest jeszcze większa. Nie ręcząc za ścisłość, można powiedzieć, że olbrzymiej linii komunikacyjnej, w tym celu zabez pieczyła swoje stanowisko w Mandżurji. Posiadając największe straty poniósł 137-my nieżyński pułk kolej, porty niezamarzające i flotę silną na Dalekim piechoty (45 sztab- i ober oficerów). Dalej ucierpiał Wschodzie, Rosja założyła podwaliny dla przyszłego 6-ty syberyjski jenisejski pułk piechoty, 33-ci jelecpanowania w Azji Wschodniej. W tych dążeniach ki, 121-szy penzeński; mają straty również 1-sza spotkała się z Japonją, powołaną do odegrania i 6-ta syberyjskie brygady strzelców oraz pułki 9-ej w Azji tej 'samej roli jaką gra Anglja w Europie; dywizji; znaczna liczba dowódców ubyła w 215-ym wojna oddawna była nieuniknioną i osoby wtajemni burułuckim pułlru. Przegląd polityczny Głosy prasy rosyjskiej o wojnie. Nr..'39 022 Mówiłem wczoraj, że oprócz obliczonej na 350 tysięcy żołnierzy armji; japończycy iiiog,:Ł wysłać na plac boju kilkaset tysięcy (według HussJc. Liw. do pół miljona) na poły wyuczonych żołnierzy, nie li cząc poboru 1904 roku. Zarówno jedni, jak i drudzy, mogą zastąpić ubywających, aby podtrzymać tym sposobem liczebność szeregów, ustanowioną eta tami. Pozatym mówią o tworzeniu nowych oddzia łów; jest to już rzecz znacznie trudniejsza, gdyż po trzeba do tego kadrów, których w kilka miesięcy się nie stworzy. Trzeba będzie mianować oficerami junkrów i podoficerów, co znacznie obniży naogół jakość nowoutworzonych oddziałów. Co się tyczy powiększenia oddziałów artylerji i jazdy — to po mimo całej enćrgji, triidno będzie sobie z tem pora dzić władzy wojskowej w Japonji. W tym wypadku braki fachowe trzeba będzie pokrywać rezerwami. Przypuśćmy, że kilka miesię cy pomyślnej wojny mogą z nieuka zrobić dobrego żołnierza, ale dlatego' potrzeba, żeby wojna obecna i na przyszłość była pomyślną dla oręża japoń skiego. Z tego też powodu trzeba, abyśmy wytężyli wszystkie siły i cały patryotyzm, aby zachwiać po wodzenie japończyków, zadać im coś nieoczekiwa nego, obudzić w nich zwątpienie i nie pozwolić gą sienicy zamienić się w motyla t. j. milicjantowi — w pewnego siebie, wytrwałego żołnierza". * * * IŹuś zwraca;uwagę na to, że od czasu- do czasu ukazują się w pismach wieści o rozczarowaniu poli tycznym w Tokjo, o zdyskredytowaniu marszałka Ojamy, o wyczerpaniu kredytu, o braku ludzi do wojska itp. Wieści te bywają brane na serjo i usil nie komentowane przez prasę rosyjską. Ale Ihiś jest odmiennego zdania. „Jeżeli zachować się bardziej krytycznie w sto sunku do wieści z Japonji, w rodzaju np. tej, że po siłki, wysyłane do armji czynnej rekrutują się z dzie ci, i starców, to odrazu wyjdzie na jaw całe ich bzdurstwo. „Francja może'podczas wojny wystawić armję. liczącą powyżej 2,500,000 ludzi, podczas gdy corocz nie ma tylko 800,000 młodzieńcow w wieku poboro wym. W Japonji ilość ich wynosi około 450,000. Jakimże więc sposobem Japonja, która wystawiła dotychczas armję, liczącą około 500,000 ludzi doszła już do tego, że nie może dalej posyłać posiłków zło żonych z żołnierzy, chociażby licho wyćwiczonych, ale w wieku poborowym, a musi się zadawalać dzieć mi i starcami? Jest to wymysł oczywisty, jak wy mysłem jest także wiadomość, że w Japonji nie po zostało już wcale oficerów, ani podoficerów do ćwi czenia-milicji! „Skutkiem czego mógł nastąpić upadek ducha w Japonji, dlaczego, naród stracił zaufanie do mar szałka Ojamy? Czyż tak małe są osiągnięte przez japończyków powodzenia? „Jest rzeczą zupełnie jasną, że wszystkie te pe symistyczne dla Japonji pogłoski są fantazją, na której budowanie jakićhkolwiekbądź zamiarów by łoby bardziej niż ryzykownem. ; W celu pomyślnego zakończenia wojny Rosja musi dokonać jeszcze wielu wysiłków i ponieść wie le ofiar, — ofiar nietylko materjalnych, ale ofiar du kli a,-energii i talentów. Ale im większa jest ofiara, tem trudniej ją złożyć; Należy mieć zupełną świa domość olbrzyiniości zadania, stojącego przed nami, aby śmiało zdecydować się na te ofiary i wysiłki. I sądzimy, że samopocieszanie się za pomocą plotek o słabości przeciwnika — plotek, których autenty czność jest bardziej, niż wątpliwą, może nam tylko oddać złe usługi". Echa wojenne. Główny sztab ogłasza co następuje: „W ostatnich czasach osobny oddział sztabu głównego do zbierania wiadomości o zabitych i ran nych na wojnie z Japonją otrzymuje wiele zapytań z prośbami o wyjaśnienie losu żołnierzy w czynnej armji mandżurskiej. Osobny oddział podaje do wiadomości, iż listy zabitych, ranionych i zaginionych bez wieści żołnie rzy, z wyłuszczeniem gubernji, powiatu, gminy i wsi, w miarę otrzymywania ich z armji czynnej, dru kowane są w dodatkach do gazety Russltij Inwa lidy i oprócz tego rozsyłane są do wszystkich guber natorów dla powiadomienia krewnych. Taki porzą dek daje możność każdemu zainteresowanemu do wiedzenia się o losie osoby obchodzącej go. Osobny oddział nie ma możności inną drogą zadość czynić prośbom o udzielenie wiadomości o losie żołnierzy, i na przysyłane do niego w tym przedmiocie podania nie może odpowiadać. Lista oficerów drukowana jest w „Russkim In walidzie" . W liście tej, starannie sprawdzanej, wskazanem jest tylko, kto z pp. oficerów został zabity, kontuzjowany, pozostał na polu walki, lub wzięty zo stał do niewoli. Donosić zaś, gdzie się znajduje ra niony oficer, jaki stan jego zdrowia i gdzie on został umieszczony oddział nie ma możności, gdyż te wia domości nie są komunikowane. Osoby, które chcą powziąć te wiadomości, pro szone są o zwracanie się nie do osobnego oddziału sztabu głównego, lecz do dyżurnego gienerała armji mandżurskiej, gienerał-majora Błagowieszczeńskiego, lub też do naczelnika sanitarnej części armji mandżurskiej, gienerał-lejtnanta Trepowa". * * *• Z ogłoszonych do dnia 18 września w Russlcim Inwalidzie strat w bitwach pod Laojanem, od 25-go sierpnia wynikają cyfry następujące: gienerałów 6, oficerów sztabowych 39 i ober-oficerów 420; z tej liczby zabitych 80, ranionych 286, kontuzjowanych 86, pozostałych na polu walki 13. * * * Z powodu rozpoczętej częściowej mobilizacji w niektórych okręgach wojennych, główny zarząd dróg żelaznych, jak donosi Warse. Dniewzawiado mił tutejsze zarządy kolejowe, że żołnierze rezerwy, pracujący na kolejach w Rosji europejskiej, nie bę dą powoływani do służby wojskowej tylko do tego czasu, do którego pozostawać będą na służbie kole jowej. Nr. 39 CZYTELNIA DLA WSZYSTKICH 623 Pogoda dopisuje; drogi obsychają. Japończycy Z chwilą uwolnienia z kolei, żołnierze rezerwo wi, zapisani w powiatach mobilizowanych, podlegają naprawiają pośpiesznie linję kolejową. Kilku agentów wojskowych, przybyłych w zesz powołaniu do szeregów wojsk. łym tygodniu z Tokjo do Laojanu, przejechało 100 mil w otwartych wagonach, które ciągnęli kulisi. •x•* Z armji są wysyłane wozy i maszyny, zabrane rosjanom. Komunikacja z Laojanem będzie w czasie naj Birż. Wied. obliczając szczegółowo siły armji bliższym przywrócona, co znacznie ułatwi przewóz japońskiej, oceniają siłę bojową japończyków na 300 wojsk i zaopatrywanie w żywność oddziałów czo do 315 tysięcy i twierdzą, że po odliczeniu oddziałów, łowych. pozostawionych na tyłach armji i strat w bitwach Przypuszczają tutaj, że marszałek Oyama bę poprzedzających atak na pozycje Laojańskie, mar dzie napierał na gienerała Kuropatkina przed zapad szałek Ojama miał w swojem rozporządzeniu 220 do nięciem zimy, poczym do wiosny będzie się trzymał 230, a najwyżej do 250,000, Straty pod Laojanem na zajętej linii pozycyjnej. wynoszą około 40,000, pozostało więc 180—190,000, Mukden, 21 września. Bitwa jest nieunikniona. najwyżej 210,000. Te posiłki o których mowa Naciera ośm lub dziewięć dywizji japońskich. Olbrzy w ostatnich depeszach, a które mają być gotowe za mie proso zebrano już prawie wszędzie, wobec cze miesiąc i które rząd japoński ma pchnąć na teatr go otwarte jest pole do strzelania na równinie. Rzeka wojny (100 do 120,000), będą potrzebne dla pokrycia Chunche stanowi przednią rosyjską pozycję fron strat w armji, znajdującej się na drodze ku Mukde- tową. nowi, i armji oblężniczej pod Portem Artura. Laojan, 23 września: Biuro Reutera donosi: „Rosjanie znacznemi oddziałami jazdy, wspo maganej przez artylerję, prowadzą wywiady, w celu wyśledzenia stanowisk frontu japońskiego. Wczoraj wieczorem zbliżyli się oni wraz z trzema armatami na odległość 6000 metrów od st. Jantaj i rzucili kil kanaście pocisków. Strzelanina z małemi przerwami trwała dzień cały. Wojska rosyjskie rozstawione są na drodze, wiodącej do Mukdenu". Czifu, 23 września. Biuro Reutera donosi, że Petersburg, 25 września. Reskrypt Najwyższy japończycy przeprowadzają linję fortów od zatoki na imię gien.-adjutanta Grippenberga. Gołębiej do Daguszanu w kierunku najbliższych Oskarze, synu Kazimierza. Wielkie natężenie, obwarowań rosyjskich. Ostatni fort znajduje się z jakiem prowadzi obecną wojnę Japonja i ujawnio w odległości 4000 metrów od obozu marynarzy ro ny przez wojska japońskie upór i wysokie zalety bo syjskich. jowe skłaniają Mnie do znacznego powiększenia sił Znany kupiec Kratz, przybyły z Portu Artura, ' zbrojnych na teatrze wojny, aby w możliwie najkrót opowiadał, że widział na wysokości wysp Mjaodao szym czasie osiągnąć decydujące wyniki. Ponieważ, 150 dżonek, naładowanych zapasami żywności, płyną skutkiem tego liczebność jednostek armii dojdzie do cych do Niuczwangu. Według słów Kratza, od d. 10 cyfry, wobec której pozostawienie ich w składzie do 17 b. m. w twierdzę nie trafił żaden pocisk. jednej armii nie może być dopuszczone bez szkody Opowiada on, że wszystkie serca biją tam w takt dla dogodności zarządu, manewrowania i ruchliwości uderzeń serca gien. Stessla. Wszyscy są tego zda wojsk, to uznałem za konieczne podział wojsk prze nia, że jest on jedynym człowiekiem, który może znaczonych do działań w Mandżurji na dwie armje; wyprowadzić twierdzę z ciężkiego położenia. Na pozostawiając dowództwo nad pierwszą z nich w rę ulicach często można zauważyć jego wysoką, oka kach Kuropatkina i mianując Pana dowódcą drugiej załą postać. armii. Długa służba pańska ojczyźnie, wyróżniająca Gienerał Stessel, udając się na pozycje, przy się czynami bojowemi, wielkiem doświadczeniem, wdziewa na siebie zwyczajny, szary uniform. dotyczącem przygotowania wojennego wojsk dają Mieszkańcy opowiadają, że gienerał nigdy nie Mi zupełną pewność, że Pan, kierując się wskazów udaje się na spoczynek po załatwieniu czynności kami głównodowodzącego, będziesz korzystnie kie administracyjnych, lecz udaje się wieczorem na rował do osiągnięcia celów wojny całą działalność objazd fortów, śpi w jakimkolwiek okopie, lub na powierzonej Panu armii, i że pod pańskiem dowódz pierwszym lepszym wale. W towarzystwie swojej twem nasze sławne wojska będą odznaczały się małżonki obchodzi szpitale, zwracając się do cho zwykłym im męstwem, wytrwałością w walce z nie rych ze słowami pełnemi współczucia. Podczas przyjacielem dla obrony czci i godności Ojczyzny. bitwy gienerał Stessel zajmuje zawsze widoczne Niech Bóg błogosławi Panu na wysoką i sławną stanowisko. Jeśli oficer, wiodący żołnierzy do ataku służbę dla Mnie i dla Rosji. Pozostaję dla Pana nie pada, gien. Stessel sam prowadzi ich do boju, który zmiennie życzliwy. w takich razach jest zawsze uwieńczony pomyślnym skutkiem. Jego zasada: „Co ja rozkażę jest możliwe Na oryginale własną Jego Cesarskiej Mości do wykonania". ręką podpisano: Wilno. Dnia 23 uroczyście poświęcono pomnik MIKOŁAJ. cesarzowej Katarzyny. Tokjo, 21 września, Biuro Reutera donosi: „Przypuszczają, źe bitwa stanowcza odbędzie się pod Mukdenem w najbliższej przyszłości. Giene rał Kuropatkin, jak widać, przygotowuje się do za ciętej obrony, wznosząc obwarowania. Obie armje wypoczęły już po bitwie laojańskiej i przygotowane są do nowych walk. Ostatnie wiadomości. CZYTELNIA DLA WSZYSTKICH 624 — K R O N I K A , Nr. 39 i Ponieważ chcielibyśmy, by pismo nasze stało się łącznikiem dla tych wszystkich, którzy biorą udział w pracach zbiorowych dla pożytku ogólnego, więc prosimy naszych przyjaciół i czytelników o nadsyłanie nam ustaw i sprawozdań ze stowarzyszeń do których należą (towarzystw pożyczkowo-oszczędnościowych, towa rzystw kredytowych, towarzystw wspomagania ubogich, straży ogniowych, spółek handlowych itd). Zawiadomienia i rozporządzenia urzędowe. Pobór tło wojska. Na mocy ukazu Najwyższego wziętych będzie w jesieni togo roku do wojska z całego Państwa Rosyjskiego 447,402 rekrutów; w roku zeszłym powołano 321,000. W pierw szej z tych cyfr mieści się 41,711, a w drugiej 30,000 rokrutów z Króle stwa Polskiego. Różne. 'L politechniki. Egzaminy konkur sowe w r. b. składało według Gońca na politechnice warszawskiej 594 kandyda tów, z których ostatecznie przyjęto 210 osób, czyli 35 proc. "Według wydziałów, liczba, nowo przyjętych studentów przedstawia się w sposób następujący: na wydział me chaniczny zapisano 59 studentów, na bu dowlany 58, na mechaniczny 53 i na górniczy 40. W Zjeździe sędziów pokoju m. War szawy rozpoznawane było pytanie co do ustanowienia w poszczególnych od działach sądów pokoju bezpłatnej obrony nieletnich, czego się podjęło 33 obroń ców z pośród adwokatów przysięgłych i ich pomocników. Tego rodzaju obrony już od pewnego czasu są stosowano w Zjeździe sędziów pokoju; zachodziła tylko wątpliwość co do szczególnych oddziałów t. j. co do sędziów pokoju. Kursy dla bon. Właścicielka zakładu freblowskiego w Warszawie, p. Zofja Szmitkowska, otrzymała pozwolenie władzy wyższej na przyjmowanie pa nien na kursą przygotowawcze w kie runku opieki nad dziećmi w charakterzo bon. Pani Szmitkowska uzyskała rów nież prawo wydawania odpowiednich świadectw bonom, które kurs przygoto wawczy ukończyły. Fmulusz im. P. S. Lewentaln. Dla uczczenia pamięci ś. p. Franciszka Salezogo Lowentala, jako w drugą rocznicę śmierci, złożyła świeżo p. Hortensja Lowontalowa rb. 4 500 w Kasio Litera ckiej. Odsotki od tej sumy, mającej no sić nazwę ..funduszu wieczystego imie nia F. S Lowentala" służyć będą do udzielania co 5 lat nagród w połowie za najlepszą w ciągu togo czasu oryginal nie napisaną powieść polską, a w polo wie za najlepszą sztukę dramatyczną polską napisaną i wydrukowaną, oraz na scenie warszawskiej wystawioną. Szkołn rolniczo-ogrodnicznn. Wła ściciel Otwocka, p. S. Kurtz, ofiarował starożytny pałac wraz z parkiem, w miejscowości Roskoła, na założonie tam nowej szkoły roiniczo-ogrodniczej. Uskutecznieniem tego projektu zajmio się warsz. tow. ogrodnicze. Budowa nowej koloi. Naczelnik bu dowy kolei Siedico-Połock, inźenier ko munikacji Timjfjew Rasowski, miano wany został naczelnikiem budowy odno gi kolejowej od Grodna do st. Zeljony (obecnie przemianowanej na Mosty). Odnoga powyższa będzie przyłączona do kolei Siedlce-Bołogoje. Budowa od nogi rozpocznie się w przyszłym miesią cu. Obecnie na całej przestrzeni odby wa się przymusowo wywłaszczanie grun tów. Zarząd budowy odnogi będzie się mieścił w Grodnie. Długi in. Warszawy. Do 14 stycznia 1905 r. długi m. Warszawy wynosić bę dą 40,609,311 kop. 92, a mianowicie: 1) Na budowę kanalizacji i wodocią gów V pożyczka I-ej serji 4V 3 % — rb. 4,298,300, oraz II-ej sorji 4'/ a — rb. 1,960,200. 2) Na budowę hali targowej VI po życzka 4'/ 2 °/ 0 — rb. 1,116,300. 3) Na różne wydatki miejskie VII pożyczka 4'/ 2 0 / 0 — rb. 33,000,000. 4) Na zapłacenie długów warszaw skich teatrów rządowych z kapitału ubezpieczeniowego ni. Warszawy 4"/,, — 187,511 kop. 92. W r. 1905 zarząd miejski potrzebować będzie na amortyzację powyższych po życzek i procenty od nich rb. 1,926,134 kop. 50. Rady ziemskie. Jurid. gaz. donosi, żo projekt zaprowadzenia w gub. Króle stwa Polskiego rad ziemskich, gubernjalnych i powiatowych ma być rozważany wkrótce przez Radę Państwa. Pomieniony dziennik potwierdza zarazem po dawaną już przez nas wiadomość, że ra dy ziemskie będą miały charakter do radczy, a prezesami ich będą gubernato rowie i naczelnicy powiatów. Otrzymaliśmy sprawozdanie o ilości pożarów, któro dotknęły nasz kraj w ciągu r. z. Według niego ogółem by ło po za obrębem Warszawy 4,075 poża rów, a z liczby tej 594 w gub. Warszaw skiej, 460 w Kaliskiej, 536 w Kieleckiej, 160 w Łomżyńskiej, 354 w Lubelskiej, 596 w Piotrkowskiej, 229 w Płockiej, 402 w Radomskiej, 463 w Suwalskiej i 281 w Siedleckiej. Dzieląc na kategorje, stosownie do przyczyn, które klęskę sprowadziły, przypada 628 (15,3 proc.) na pożary z podpalenia, 264 (6,5 proc.) od pioruna, 354 (8,7 proc.) z powodu złe go urządzenia kominów, 507 (12,4 proc.) skutkiem nieostrożnego obchodzenia się z ogniem, 61 (1,5 proc.) przez swawolę dzieci i wreszcie ogromna liczba 2,265 (55,6 proc.) dotyczy pożarów, wynikłych z przyczyny niewiadomej. Kalisz. Umowę przedwstępną co do urządzenia stacji przeładunkowej ko loi Kaliskiej w Szczypiornie podpisa no. Umowa formalna będzie podpisaną na specjalnym zjeździe, który nastąpi w Warszawie w październiku. ^..4. T R E Ś Ć ; Drogowskazy n a wsiach, przez S . D . — N a d Wartą,powieść, przez Artura Gruszeckiego (dokończenie). — Moralność u zwierząt, przez w. — Nasze sklepikarsrwo po /niasteczkach i wioskach, p\'zez B. Topora. — Mistrzyni życia, przez J. M. (ciąg dal szy — W spraicie praktyki we dworach, przez B. Koczara. — Listy: Z Żychlina, przez Zychliniaka. — Z Kamicnskoje, przez Z. — Przegląd polityczny. — Głosy prasy rosyjskiej o wojnie. — Echa wojenne. — Ostatnie wiadomości. — Kronika. Na okładce : Od Administracji. — Z Towarzystiva Ogrodniczego. — Z pola walki. — Eośrednictwo. - Drobne wiadomości. — Wy padki. — Łamigłówka. — Rozwiązanie łamigłówki z Nr. 38. — Odpowiedzi od Redakcji. — Zawiadomienie. „CZYTELNIA DLA WSZYSTKICH" kosztuje: w Warszawie: z przesyłką pocztową: Rocznie . . rb. 4 Półrocznie „ 2 Kwartalnie . „ 1 Rocznie rb. 6 kop. — Półrocznie „ 2 „ 50 Kwartalnie „ 1 „ 25 Za granicą: w Niemczech 3 marki 50 fonigów kwartalnie 4 korony >( Austrji „ Stanach Zjednoczonych 34 dolara rocznie. Za odnoszenie do domu dopłaca się 10 kop. kwartalnie.—Zmiana adresu kop. 10.— Numer pojedyńozy kop. 12. REDAKCJA i ADMINISTRACJA: SMOLNA 17. Rękopismów nadsyłanych nie zwraca się. Redaktor i Wydawca I Władysław ,/Io3Bo.ieHo IleBBypoH). Bapmasa, 15 CeiiTJiftpa 1904 r. Umiński. Druk J. Sikorskiego, Warecka 14.