Piotr Dobroniak, elondyn.co.uk, 12.V.2009

Transkrypt

Piotr Dobroniak, elondyn.co.uk, 12.V.2009
Piotr Dobroniak, elondyn.co.uk, 12.05.2009
Jesteś bardzo młody, mimo tego masz już pewną pozycję w branży.
Może to jest tak, że sprzyjał mi los i dotąd wykorzystywałem możliwości, żeby tworzyć, żeby
ćwiczyć, żeby zajmować się tym, co w muzyce jazzowej jest najważniejsze. Ciężko jest też się
znaleźć w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze, a mi się to do tej pory udawało. A to co
jest znamienne – spotykałem na swojej drodze ludzi, którzy mi bardzo pomagali i wspierali.
Ciężko też powiedzieć, że jestem młody. Teraz w takiej sztuce jak muzyka klasyczna czy
muzyka improwizowana, wiek się nie liczy, tylko zaawansowanie na poziomie intelektualnym.
Jeżeli przebywa się z osobami starszymi i bardziej doświadczonymi można nabrać pewnej
ogłady.
Dostałeś się do jednej z najsłynniejszych wytwórni jazzowych (ACT – przyp. aut.), nie
zazdroszczą ci tego koledzy? Wiesz, przyszedł pan do garderoby, nawet nie wiedziałeś
z kim rozmawiałeś, patrzysz potem na wizytówkę i się okazuje, że to najwyższa półka…
…nie wiedziałem z kim rozmawiałem, nie wiedziałem co to będzie, tak się jakoś złożyło. Czy
mi zazdroszczą? Może znajdzie się ktoś, kto tak czuje, ja czuję bardziej, że mnie raczej
wspierają. Poza tym jest tak mało polskich artystów, że ciężko jest cokolwiek zazdrościć, no
chyba że chodzi o tą jednostkę. Bo tak naprawdę mamy tylko trzech polskich artystów
jazzowych, którzy wyszli poza granice polski i są rozpoznawani przez zagraniczną publiczność.
Z tej strony może być ta zazdrość, jednak jest to tylko trzech artystów na kilkunastu, którzy
tworzą w Polsce jazz na bardzo wysokim, światowym poziomie, który jest bardzo
rozpoznawalny i nacechowany słowiańskimi wpływami.
To jest już trzecia twoja płyta…
Trzecia płyta aczkolwiek pierwsza płyta tak naprawdę świadoma…
Skąd czerpałeś zatem inspiracje do tej pierwszej, świadomej płyty?
Bardzo się skoncentrowałem na tym, z jakimi muzykami chcę zagrać na tej płycie i chciałem
napisać takie kompozycje, żeby stworzyć im pretekst do tego, żeby się otworzyć na muzykę.
Nie chciałem, żeby musieli się tego uczyć, że to im będzie jakiś trud sprawiało. Nie chciałem
pisać takich rzeczy, które są trudne w odbiorze, ale takie, jakie są łatwo przyswajalne, które
zbliżają się do granicy prostototy (...). Chciałem, żeby wyłoniła się z tego wspólna energia
z publicznością.
Obserwowałem cię na koncercie. Reagujesz żywiołowo. W twoim przypadku muzykę nie
tylko słychać, nie tylko czuć, ale też widać.
Jakby nie było, koncert to jest taki element na który przychodzi się również po to, żeby
pooglądąć. (...) Staram się nie ograniczać emocjonalnie. Ludzie chcą zobaczyć mnie, a nie
kogoś, kto jest spięty i martwi się o to, czy dobrze nauczył się grać. Staram się nie przejmować
zbytnio tym, że czasem coś zagram inaczej niż sobie to wcześniej zakładałem. Jestem tylko
człowiekiem. Nie jestem maszyną. Staram się być naturalny i staram się „dopalać“ na koncercie
swoich kolegów – każdy z nas ma inną psychikę. Jeżeli będziemy się spinać podczas
tworzenia, to nasze dźwięki przestaną być szczere. Chcemy być spontaniczni.
Kiedy poczułeś, że jazz to jest to?
Był taki moment, że grałem dużo klasyki. Grałem wtedy z Capellą Cracoviensis w Filharmoni
Krakowskiej, miałem 12 lat. Ja wtedy czułem power w klasyce. Jednak w momencie, kiedy
znowu wracałem do ćwiczenia tych etiud i Bacha, czułem pewne skrępowanie. To nie znaczy,
że jest muzyka gorsza i lepsza. Muzyka jest jedna. Jednak pewne rzeczy czujesz, a innych nie.
Ja poczułem jazz i jego otwartość na ludzi. Chodzi o to, żeby to poczuć.
Byłeś niejednokrotnie wybierany nadzieją polskiego jazzu. Kilka razy z rzędu. Jesteś już
ugruntowanym muzykiem jazzowym? Co oznacza właściwie ta „nadzieja“? Nadzieja na
co?
To jest szansa. Jest wielu muzyków polskich, którzy są wspaniałymi artystami. Może są znani
tutejszej Polonii czy Polakom, jednak są anonimowi dla wyrobionego, międzynarodowego
słuchacza. Jest jedna zasadnicza rzecz ich płyty nie ukazują się za granicą i to jest bardzo złe,
ponieważ są pozbawieni konfrontacji ze słuchaczami o bardzo wysublimowanych gustach.
Czyli jesteś nadzieją na to, że świat odkryje polski jazz.
Nie przesadzajmy. Nie pietyzujmy. Po prostu dostałem szansę, żeby moja muzyka trafiła do
szerszego grona odbiorców.
Słuchając twojego koncertu, przypomniałem sobie film „Niewinni czarodzieje“…
…pijesz do Komedy.
No tak. Trudno nie odwoływać się do Komedy, ponieważ nasza muzyka jest mocno filmowa.
Chcemy, żeby coś ilustrowała. Mieliśmy taką sytuację, że graliśmy muzykę na żywo do filmu
niemego i to było piękne doświadczenie, ponieważ reagujesz na obraz, grasz free jazz
i powoduje to zupełnie skrajne emocje wśród ludzi. Muzyka musi w jakiś sposób ilustrować
emocje.