Kobylański przeciwko dziennikarzom

Transkrypt

Kobylański przeciwko dziennikarzom
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
Problem prawny Odpowiedzialność karna dziennikarza za przestępstwo zniesławienia
popełnione przez sporządzenie materiału prasowego.
Działanie
Obserwatorium
Monitoring postępowania
Stan faktyczny
Blisko dziewięćdziesięcioletni Jan Kobylański to polonijny milioner, działacz prawicowy i donator
Radia Maryja, mieszkający na stałe w Urugwaju, gdzie pełni funkcję prezesa założonej przez
siebie Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ). W latach
90. XX w. pełnił funkcję konsula honorowego RP w Urugwaju, jednak za antysemickie
wypowiedzi został z tego stanowiska odwołany w 2000 r. przez ówczesnego szefa MSZ
Władysława Bartoszewskiego.
Przed ponad pięciu laty w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Newsweeku” i „Polityce”
ukazał się szereg artykułów i felietonów dotyczących Kobylańskiego, a w których była mowa m.
in. o jego antysemityzmie i podejrzeniu o kolaborację z Niemcami w czasie II wojny światowej.
Kobylański został nazwany m. in. „szmalcownikiem” czy „sowieckim szpiegiem”.
W odpowiedzi na pojawiające się na łamach prasy zarzuty, Kobylański sporządził prywatny
akt oskarżenia, zarzucając w sumie 18 osobom – dziennikarzom, redaktorom naczelnym,
politykom, dyplomatom – popełnienie przestępstwa zniesławienia na jego szkodę. Na ławie
oskarżonych zasiedli m. in. Ryszard Schnepf (były wiceminister spraw zagranicznych), Daniel
Passent (były ambasador RP w Ameryce Południowej, obecnie publikujący w „Polityce”), Jerzy
Baczyński (redaktor naczelny „Polityki”), Adam Michnik (redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”)
oraz dziennikarze „Gazety Wyborczej” Mikołaj Lizut, Dominik Sadowski i inni.
Proces rozpoczął się 27 marca 2009 roku i toczył się przed Sądem Rejonowym dla
Warszawy-Mokotowa (sygn. akt VIII K 248/08). Kobylański nie pojawił się na żadnej z rozpraw,
reprezentował go pełnomocnik Mec. Andrzej Lew-Mirski. Za to zawsze licznie stawiali się
stronnicy Kobylańskiego, przedstawiciele środowisk prawicowych, pragnący wyrazić poparcie
dla oskarżyciela. 16 grudnia 2011 roku proces dobiegł końca. Sąd umorzył postępowanie ze
względu na przedawnienie wszystkich zarzutów.
Wyrok jest nieprawomocny.
Przebieg postępowania
Relacja z rozprawy z dnia 27 marca 2009 roku
Odczytany w piątek przed sądem przez mec. Andrzeja Lew-Mirskiego prywatny akt
oskarżenia liczy prawie sto stron.
Przed sądem stawili się prawie wszyscy oskarżeni. Zabrakło tylko ambasadora Schnepfa z
małżonką oraz Hanny Recman, współautorki reportażu Lizuta z Urugwaju, której adresu nie
ustalił pełnomocnik Kobylańskiego. Jej sprawę oraz sprawę "niezidentyfikowanego autora z "
sąd wyłączył do odrębnego postępowania. Nieobecny był Kobylański (nie ma takiego
obowiązku). Prawnicy podsądnych powiedzieli PAP, że ich klienci, którzy odrzucają zarzuty,
będą chcieli składać wyjaśnienia po przesłuchaniu Kobylańskiego.
Oskarżyciel prywatny uznał, że wszystkie zarzuty, o jakich donosiły media, to kłamstwa, zaś
1 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
same publikacje miały, jego zdaniem, na celu poniżenie go jako Polaka i patrioty oraz
"odebranie zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ i udziału w życiu
Polonii w Urugwaju". Uznał on też, że celem dziennikarzy było przedstawić Kobylańskiego "jako
szpiega, denuncjatora, fałszerza, cudzołożnika, oszusta, obozowego feldfebla, łapówkarza,
megalomana, latynoskiego kacyka, niekompetentnego mitomana".
Pełnomocnik oskarżyciela protestował też przeciw użytemu przez Schnepfa w opisie
sylwetki Kobylańskiego sformułowaniu "caudillo z Urugwaju". Wywodził, że to określenie,
oznaczające w Ameryce Łacińskiej "monarchę katolickiego", na trwałe przypisano
hiszpańskiemu dyktatorowi Francisco Franco, co jest obraźliwe.
Na rozprawie okazało się, że mec. Lew-Mirski nie przedłożył jednak sądowi
kwestionowanych artykułów, co adwokaci podsądnych uznali za ograniczenie ich prawa do
obrony. Pełnomocnik Kobylańskiego ma 21 dni na dostarczenie tych materiałów.
"To absurdalna sprawa z elementami humorystycznymi" - mówił po rozprawie Baczyński,
który podkreśla, że do oskarżenia użyto karnego przepisu przewidującego karę więzienia za
zniesławienie - o którym od dłuższego czasu mówi się, że powinien zniknąć z porządku
prawnego.
Na elementy humorystyczne sprawy zwrócił zaś uwagę Michnik. Usłyszawszy zapewnienie,
że wiernie zacytowane będzie wszystko co powie, oświadczył, że sytuacja, w której się znalazł,
jest dla niego "bardzo bolesna, bo pana Kobylańskiego bardzo szanuje". "To bardzo bolesne,
że znalazłem się na tej ławie oskarżonych jako jego przeciwnik" - ironizował przy wtórze
śmiechów Gaudena, Kaczyńskiego i Wójcika.
Lizut zapewnił, że wszystko, co napisał o Kobylańskim, było zebrane z dochowaniem zasad
rzetelności i staranności.
Passent, jako jedyny, powstrzymywał się z komentarzami. Uznał,
że do zakończenia sprawy byłyby one niestosowne.
Relacja z rozprawy z dnia 8 maja 2009 roku
Przed sądem zebrała się grupa manifestujących z transparentami, na których widniały m.in.
takie hasła: „Międzynarodówka oszczerców do Guantanamo”, „Eskimosi! Kiedy wy wreszcie
nas Polaków przeprosicie”, „P. Kobylański broni honoru Polaków”, „Jan Kobylański walczy z
antypolonizmem”. Manifestanci, zwolennicy Kobylańskiego, wykrzykiwali nacjonalistyczne hasła
i śpiewali pieśni narodowe. Hałas, jaki wytwarzali, uniemożliwiał swobodne przeprowadzenie
rozprawy; sędzia prowadzący na przemian nakazywał zamykanie i otwieranie okna.
Na rozprawie stawili się Dominik Sadowski, Daniel Passent, Jerzy Morawski, Andrzej
Kaczyński i Tomasz Wróblewski. Stawili się pełnomocnicy oskarżonych i oskarżyciela
prywatnego Jana Kobylańskiego. Naczelny Gazety Wyborczej Adam Michnik oraz dziennikarze
Mikołaj Lizut, Jacek Hołuba, Karola Dolecki, Dominik Uhlig i Agnieszka Kublik nie stawili się na
rozprawie ze względu na przygotowania do obchodzonej dziś rocznicy 20-lecia "GW".
Jako pierwszy wyjaśnienia złożył D. Sadowski, fotoreporter z "Gazety Wyborczej". Wskazał
on, że został "podpięty" pod jeden z artykułów jako autor zdjęcia, nie mając wpływu na to w
jakim kontekście nadesłane przez niego zdjęcie zostanie wykorzystane przez redakcje. Na
zdjęciu widniał były wicepremiera i szefa Samoobrony Andrzeja Leppera. Zdjęcie zostało
umieszczone przy artykule pt. "Lepper: w Urugwaju nie byłem". Pełnomocnik Sadowskiego,
mec. Beata Czechowicz zwróciła się do pełnomocnika J. Kobylańskiego – mec. Andrzeja
Lew-Mirskiego o odstąpienie od oskarżenia D. Sadowskiego ze względu na „brak jego winy”.
Mec. A. Lew Mirski wskazał, że w celu wycofania oskarżenia musi skonsultować się ze swoim
mocodawcą, oraz że wiadomość w tym zakresie zostanie przedstawiona w krótkim czasie.
Następnie wyjaśnienia złożył D. Passent, b. ambasador w Chile i publicysta "Polityki",
2 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
wskazując, że broni tego, co napisał, ponieważ dopełnił niezbędnej staranności. Dodał, że
media polskie "miały obowiązek zainteresować się USOPAŁ i osobą jego prezesa". Podobne
wyjaśnienia złożył T. Wróblewski, b. naczelny "Newsweeka".
D. Passent i T. Wróblewski odmówili odpowiedzi na pytania oskarżyciela, wskazując, że
uzupełnią swoje wyjaśnienia po przesłuchaniu J. Kobylańskiego. Dziennikarze
„Rzeczpospolitej” Jerzy Morawski i Andrzej Kaczyński odmówili składania wyjaśnień.
Zobacz zdjęcia z manifestacji przed gmachem sądu
Relacja z rozprawy z dnia 22 czerwca 2009 roku
Ze względu na liczną publiczność rozprawa została przeniesiona do sali 238 w Sądzie
Okręgowym w Warszawie na ul. Solidarności.
Przed sądem po raz kolejny zebrała się
grupa manifestujących z transparentami.
Wyjaśnienia złożyli Jerzy Baczyński, Agnieszka Kublik oraz dwóch dziennikarzy z Gazety
Wyborczej, odmówili oni jednak odpowiedzi na pytania oskarżyciela, wskazując, że uzupełnią
swoje wypowiedzi po przesłuchaniu J. Kobylańskiego.
Relacja z rozprawy z dnia 5 listopada 2009 roku
W czwartek w sądzie stawiło się sześciu oskarżonych. Sam Kobylański był nieobecny.
Oskarżony b. dziennikarz "Gazety Wyborczej" Mikołaj Lizut, który w 2004 r. był autorem
głośnego artykułu "GW" o Kobylańskim, nie przyznał się do winy. Oświadczył, że "opinii
publicznej należy się wiedza, kim jest ten hojny filantrop, prawdziwy patriota, który próbuje
wpływać na polską scenę polityczną i politykę zagraniczną". Dodał, że to "samozwańczy lider
Polonii w Ameryce Płd." i "człowiek o niejasnej przeszłości wojennej i antysemickich
poglądach". Dziennikarz podkreślił, że szef MSZ Radosław Sikorski zabronił dyplomatom
kontaktów z Kobylańskim, bo głosi on antysemickie poglądy, "więc kompromituje każdego, kto
utrzymuje z nim kontakty". Przywołał jego słowa, że "jedna trzecia polskich biskupów to Żydzi";
"Żydzi zawsze będą nienawidzić Polaków", bo mają "parszywe geny".
Lizut dodał, że IPN umorzył śledztwo wobec szmalcownictwa Kobylańskiego m.in. dlatego,
że nie ma pewności, czy jego żydowskie ofiary, które miał wydać Niemcom, zginęły - a w takiej
sytuacji IPN uznał jego czyn za przedawniony.
Do zarzutu nie przyznał się też Jacek Hołub z "GW", który powiedział sądowi, że pisząc o
Kobylańskim, dochował należytej staranności, a do redakcji nie wpłynęły żadne sprostowania.
"Nie rozumiem, dlaczego Kobylański wypiera się wspierania przedsięwzięć o. Tadeusza
Rydzyka" - dodał. Podkreślił, że sam Kobylański nie kwestionuje swej współpracy z
paragwajskim dyktatorem gen. Alfredo Stroessnerem.
Odpierając zarzuty aktu oskarżenia, Karol Dolecki z "GW" powiedział, że nie rozumie,
dlaczego Kobylański oskarża go za opisywanie sponsoringu wobec Radia Maryja. "Czy widzi w
tym coś złego?" - pytał. Do zarzutu nie przyznał się również naczelny bezpłatnej gazety "Metro"
Jerzy Wójcik. Wyjaśnił, że dopuścił do druku artykuł o Kobylańskim jako o "osobie publicznej i
ze względu na ważny interes społeczny".
Uzupełniając wyjaśnienia, b. ambasador RP w Urugwaju Jarosław Gugała (dziś w "Polsacie")
mówił o zaniechaniach MSZ, Senatu, Wspólnoty Polskiej i Kościoła katolickiego, które wobec
"ewidentnych przypadków niegodnych konsula honorowego, przez 8 lat tolerowały tę szkodliwą
działalność, doprowadzając do poważnego uszczerbku interesu państwa polskiego i opinii o
narodzie polskim". "Zjazdy USOPAŁ były dofinansowywane przez Senat i Wspólnotę Polską; w
ich trakcie można było usłyszeć wiele opinii sprzecznych z polską racją stanu" - dodał Gugała.
3 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
Według niego 95 proc. emigrantów z Polski w Urugwaju to polscy Żydzi, a USOPAŁ ich nie
zaprasza, choć mają sentyment do Polski. "Antysemickie wypowiedzi Kobylańskiego
powodowały, że większość tych ludzi trzymało się daleko od polskiej ambasady" - dodał.
Według niego kilku takich emigrantów to parlamentarzyści Urugwaju, a nimi Senat i Wspólnota
Polska też się nie zajmowały. "Ich przedstawiciele interesowali się głównie wyjazdami do
malowniczej hacjendy pana Kobylańskiego i moczeniem się w jego basenie" - oświadczył
Gugała.
Ostatni oskarżony, który nie złożył wyjaśnień, to redaktor naczelny "GW" Adam Michnik (jest
za granicą). Niektórzy podsądni chcą uzupełnić wyjaśnienia po przesłuchaniu przez sąd
Kobylańskiego, bo ich zdaniem od tego proces powinien był się zacząć. "Czy on ma odwagę
stawić się przed polskim sądem?" - pytali obrońcy.
"Obawiam się, że się nie stawi; jest schorowany" - odparł jego pełnomocnik mec. Andrzej
Lew-Mirski. Dopuszcza zaś on możliwość sądowej telekonferencji z Kobylańskim. Obrona
złożyła z kolei wniosek, by przesłuchano go w Urugwaju w drodze pomocy prawnej. Proces
odroczono do 8 grudnia.
Rozprawie, tak jak i wcześniej, towarzyszyło zainteresowanie zwolenników Kobylańskiego,
starszych przeważnie ludzi. Głośno komentowali oni zeznania oskarżonych, zarzucając im
kłamstwa.
W lipcu br. Kobylański pozwał oddzielnie Radosława Sikorskiego za jego książkę, w której
nazwał go "antysemitą" i "typem spod ciemnej gwiazdy". "Zmuszony jestem podtrzymać słowa,
które zapisałem w książce. Będę czekał na proces i postaram się tę tezę udowodnić" - mówił
szef MSZ.
Źródło: Gazeta Wyborcza (5 listopad 2009 r.) - Proces Kobylański vs. 18 ludzi mediów: Nikt
się nie przyznaje się do winy
Relacja z rozprawy z dnia 8 grudnia 2009 roku Antysemick
a frazeologia ugrupowania, na czele którego stoi Jan Kobylański, jest bliska nazistowskiej oświadczył przed sądem naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik, oskarżony przez prezesa
USOPAŁ o zniesławienie. Dodał, że deklaracje organizacji Kobylańskiego "dawały jak
najgorsze świadectwo i przynosiły szkodę interesom Polski".
Adam Michnik był ostatnim przesłuchanym oskarżonym. Na pytania sądu odpowiadał: „Do
winy się nie przyznaję. Przyznaję się i jestem dumny, że w opublikowano artykuły, które
zmierzały do wyjaśnienia całej prawdy o osobie oskarżającej”. Mówił również: „Pytano mnie, jak
to możliwe, że człowiek o tak fatalnym życiorysie jest konsulem honorowym RP. Pytano, jak to
możliwe, że konsulem honorowym Polski - kraju, który jako pierwszy stawił opór Hitlerowi jest
człowiek, który w deklaracjach kierowanej przez siebie organizacji posługuje się językiem
zbliżonym do nazistowskiej frazeologii”. Pytany o przykłady, wymieniał: "Na temat Władysława
Bartoszewskiego - polskiego bohatera narodowego pisało się w deklaracji USOPAŁ: szabesgoj,
żyd, zdrajca, antypolak".
„Jeśli wziąć udokumentowaną opinię Komisji ds. Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu (pion śledczy IPN – przyp. obserwatorium.org) w sprawie Kobylańskiego, to nie
ulega żadnej wątpliwości, że ów pan zadenuncjował (w czasie II wojny światowej) żydowską
rodzinę, która trafiła w ręce gestapo. Zważywszy na biografię Bartoszewskiego - więźnia
Oświęcimia, żołnierza AK i uczestnika akcji ratowania Żydów, musiałem sobie postawić pytanie,
jakie ma być logo naszej ojczyzny” - dodał naczelny "Gazety Wyborczej".
Przesłuchanie Michnika obfitowało w słowne utarczki z mec. Lwem Mirskim. Gdy prawnik
4 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
pytał, jaką definicję antysemityzmu Michnik bierze pod uwagę oceniając pod tym kątem
wypowiedzi Kobylańskiego, Michnik odparł, że w kraju, w którym w imię antysemityzmu
dokonało się ludobójstwo Żydów, zadawanie w 2009 r. pytania, czym jest antysemityzm,
uwłacza godności Narodu Polskiego. „To jest moja odpowiedź. Każde pytanie zasługuje na
odpowiedź na takim poziomie, na jakim zostało zadane” - dodał.
Mec. Lew Mirski domagał się kolejnych przykładów, więc Michnik - wzbudzając wesołość
wśród adwokatów - przytaczał z dokumentów USOPAŁ nazwiska znanych polityków m.in.
Tadeusza Mazowieckiego, Radosława Sikorskiego, Leszka Balcerowicza, Bogdana
Borusewicza, Stefana Niesiołowskiego, Jerzego Buzka, Marka Jurka i Zyty Gilowskiej z ich
rzekomymi oryginalnymi żydowskimi nazwiskami oraz dopiskami: przechrzta, agent, antypolak,
złodziej itp.
„Przecież to prawda” - komentowali głośno zgromadzeni na sali rozpraw zwolennicy
Kobylańskiego. „Czy to są wypowiedzi antysemickie, czy filosemickie - tę ocenę pozostawiam
innym” - zakończył Michnik.
Pełnomocnik Kobylańskiego spytał Michnika, czy wie, że śledztwo w sprawie wydania przez
Kobylańskiego rodziny żydowskiej w ręce gestapo zostało umorzone. Michnik odparł, że według
jego wiedzy stało się to dlatego, że tej rodzinie prawdopodobnie udało się wykupić z
niemieckich rąk i nie ustalono, czy jej członkowie zostali zamordowani - a to jest warunkiem
dalszego ścigania.
„A czy słyszał pan, aby samo denuncjowanie było karalne?” - drążył adwokat. Michnik odparł,
że "nie marzy, aby pana Kobylańskiego ścigać i zamykać w więzieniu, lecz uważa, że prawda
powinna zostać ujawniona".
Następny akt procesu to zeznania świadków. Obrońcy oskarżonych zgodnie wnieśli, aby
Jan Kobylański - jako oskarżyciel prywatny - był przesłuchany w pierwszej kolejności, bo taka
jest logika procedury karnej. Jego pełnomocnik oświadczył, że Kobylański z uwagi na wiek i
stan zdrowia nie podejmie trudu przyjazdu do Polski. Sąd postanowił więc, że będzie on
przesłuchany przez polskie przedstawicielstwo dyplomatyczne w Buenos Aires, a proces
odroczono do kwietnia przyszłego roku. Adwokaci już zapowiadają, że chcą uczestniczyć w
przesłuchaniu Kobylańskiego w Argentynie.
Relacja z rozprawy z dnia 30 czerwca 2010 roku Na rozprawie sąd odtworzył dowód z
dwóch nagrań audiowizualnych. Pierwsze nagranie zawierało fragmenty programu
publicystycznego, w którym prowadząca Monika Olejnik przeprowadzała rozmowę z
oskarżonym w sprawie Jarosławem Gugałą. W wywiadzie dziennikarz „Wydarzeń”, były
ambasador Polski w Urugwaju, przedstawia sylwetkę Jana Kobylańskiego, opisując jego
związki z przeszłości z dyktatorem Paragwaju oraz drogę do kariery działacza polonijnego. Red.
Gugała zarzucał także J. Kobylańskiemu fałszywy patriotyzm i antysemityzm oraz, że jako
konsul honorowy w Urugwaju szkodził interesom Polski. Drugie nagranie zawierało fragment
„Wiadomości TVP”, który dotyczy wypłynięcia dokumentów wskazujących na
prawdopodobieństwo, że J. Kobylański w czasie wojny zadenuncjował rodzinę żydowską
(wysyłając ją na pewną śmierć), od której wcześniej przyjął pieniądze pod pretekstem
wyrobienia fałszywych dokumentów. W materiale wypowiadają się m.in. oskarżeni Mikołaj Lizut
oraz Jarosław Gugała. Pełnomocnik oskarżyciela prywatnego złożył także nowy wniosek dowodowy o
przesłuchanie w charakterze świadka kolejnych 6 osób, z których większość na stałe
5 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
zamieszkuje w różnych państwach Ameryki Południowej. Miałyby zostać przesłuchane w
drodze pomocy prawnej na okoliczność weryfikacji zeznań świadka – Pani konsul Urugwaju,
przesłuchiwanej na poprzedniej rozprawie. Ponieważ pełnomocnik oskarżyciela prywatnego nie
przedstawił na rozprawie precyzyjnej tezy dowodowej, jego wniosek wzbudził dezaprobatę
obrońców oskarżonych, którzy zarzucili stronie skarżącej próbę przedłużania procesu. Sąd
zobowiązał pełnomocnika oskarżyciela prywatnego do doprecyzowania tezy dowodowej na
piśmie w ciągu 3 dni. Na tej podstawie sąd podejmie decyzję o dopuszczeniu dowodu poza
rozprawą.
Relacja z rozprawy z dnia 27 sierpnia 2010 roku Na dzisiejszej rozprawie stawili się
oskarżeni: dziennikarz Daniel Passent, dyplomata Ryszard Schnepf, który sprawował urząd
ambasadora RP w Urugwaju i Paragwaju oraz pełnomocnicy pozostałych oskarżonych.
W trakcie rozprawy pełnomocnik Jana Kobylańskiego wystąpił z wnioskiem dowodowym o
weryfikację i wyjaśnienie trzech zniesławiających treści zawartych w jednym z artykułów:
oskarżenia Jana Kobylańskiego o antysemityzm, a także mitomanię i żądzę władzy oraz
zarzucenia organizacji kierowanej przez Kobylańskiego, Unii Stowarzyszeń i Organizacji
Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ) fasadowego charakteru.
W trakcie rozprawy w charakterze świadka przesłuchany został Zbigniew Sulatycki, były
wiceminister transportu i gospodarki morskiej, działający także jako przedstawiciel polityczny
USOPAŁ. Z. Sulatycki odniósł się w swoich zeznaniach do trzech powyższych tez.
Opowiadał on między innymi o działalności organizacji i jej przewodniczącego,
zaprzeczając, jakoby miała ona być organizacją o charakterze fasadowym, podkreślał także
rolę USOPAŁ jako jednej z największych polonijnych na świecie. W swoich zeznaniach
zaprzecza także innym zarzutom, o których wyjaśnienie zwrócił się pełnomocnik oskarżyciela
prywatnego.
Następnie świadek udzielił odpowiedzi na pytania pełnomocnika oskarżyciela prywatnego, a
następnie na pytania obrońców dziennikarzy. Obaj obecni na sali oskarżeni - D. Passent i R.
Schnepf zadali oskarżonemu pytania.
Sporną kwestią, która pojawiła się w trakcie zadawania pytań, były wizyty prezydentów RP u
Jana Kobylańskiego. D. Passent złożył jednocześnie oświadczenie o nieprawdziwości
twierdzenia, że były prezydent RP, Aleksander Kwaśniewski był gościem J. Kobylańskiemu,
które opierał na fakcie towarzyszenia A. Kwaśniewskiemu w trakcie jego wizyty w Urugwaju i
Chile.
Oświadczenie złożył również R. Schnepf. Utrzymuje on w nim, że L. Wałęsa nie było
gościem J.Kobylańskiego, ponieważ to L.Wałęsa przyjmował u siebie delegację Polonii.
Relacja z rozprawy z dnia 22 października 2010 roku
Na rozprawie obecny był jeden z oskarżonych, były ambasador Polski w Urugwaju,
dziennikarz Jarosław Gugała oraz pełnomocnicy procesowi pozostałych oskarżonych. W sądzie
obecnych było również kilkoro dziennikarzy obserwujących przebieg rozprawy oraz sympatycy
J. Kobylańskiego.
W trakcie rozprawy przesłuchiwany był świadek oskarżenia, prof. Jerzy Robert Nowak, który,
jak zeznawał, osobiście zna oskarżyciela, jednocześnie jest również autorem jego biografii
zatytułowanej „Potępiany za patriotyzm” wydanej w 2009 roku i znajdującej się w aktach
sprawy.
6 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
Zdaniem J.R. Nowaka, sprawa J. Kobylańskiego pokazuje, „jak w polskich mediach można
nieuczciwie oskarżać”, pytany o szczególnie nieprawdziwe informacje w zaskarżonych
publikacjach, wyraził pogląd, że żaden z artykułów o J. Kobylańskim nie miał oparcia w
rzeczywistości. Odpowiadając na pytania pełnomocnika oskarżyciela, Andrzeja Lwa-Mirskiego,
zaprzeczał m.in. niechlubnej przeszłości czy antysemityzmowi oskarżyciela, dodawał również,
że takie informacje nie docierały do niego, kiedy pisał biografię J. Kobylańskiego. Jako
„wyssany z palca” opisał również stawiany Kobylańskiemu w jednym z artykułów zarzut
szmalcownictwa. Odpowiadał również na inne, szczegółowe pytania dotyczące różnych
elementów życiorysu oskarżonego, a w szczególności na temat przyczyn wyjazdu J.
Kobylańskiego do Urugwaju. Opowiadał również, że o działalności J. Kobylańskiego słyszał
również przed momentem poznania.
W swoich zeznaniach świadek wielokrotnie powoływał się na książkę „Avatar” Juliana
Osuchowskiego oraz na fragmenty książki swojego autorstwa. Jak mówił, książka „Potępiany za
patriotyzm” jest wynikiem badania materiałów i źródeł historycznych oraz artykułów z polskiej i
hiszpańskiej prasy, a przede wszystkim udostępnionego mu archiwum Jana Kobylańskiego, w
tym wielu jego listów. Odpowiadając na pytanie pełnomocnika oskarżyciela, mówił, że o Janie
Kobylańskim zaczęto mówić dużo od momentu opublikowania artykułu w „Gazecie Wyborczej”,
od którego ataki następowały falami.
Następnie pytania świadkowi zadawał oskarżony Jarosław Gugała. Dotyczyły one najczęściej uściślenia złożonych przez świadka zeznań. Jarosław Gugała pytał Jerzego R. Nowaka o
przeszłość Kobylańskiego, a przede wszystkim o jego stosunek do komunizmu. Świadek
przyznawał, że nie wierzy we współpracę Jana Nowaka Jeziorańskiego ze służbami PRL ze
względu na jego antykomunistyczne poglądy. J.R. Nowak, pytany o zjazdy USOPAŁ-u
opowiadał, że miały one na celu jednoczenie Polaków w Ameryce Łacińskiej, a celem Jana
Kobylańskiego miało być ponadto połączenie interesów obu Ameryk. Jak mówił na zjazdach
pojawiało się wielu polityków.
Pytania Jerzemu R. Nowakowi zadawał również obrońca jednego z oskarżonych. Pytał on
przede wszystkim o okoliczności powstania i wydania biografii J. Kobylańskiego autorstwa J.R.
Nowaka. Jak przyznał autor, książka została wydana przez USOPAŁ, a jako honorarium
otrzymał egzemplarze książki. W celu jej napisania spędził ok. tygodnia z bohaterem biografii, a
ponadto, w ramach sfinansowanego przez USOPAŁ pobytu w Ameryce Południowej
uczestniczył w przez kilka tygodni w czterech kolejnych zjazdach tej organizacji, również w tym
czasie powstała biografia. Na pytanie obrońcy dodał także, że książkę napisał również na
podstawie rozmów z członkami USOPAŁ-u. Świadek przyznawał, że na napisanie tej książki
poświęcił wyjątkowo dużo czasu.
W późniejszych zeznaniach potwierdził również, że głównym rzeczowym sponsorem
USOPAŁ-u jest Jan Kobylański. Przyznawał również, że pisząc biografię nie zajmował się
badaniem takich spraw z życiorysu Jana Kobylańskiego, jak ilość posiadanych przez niego
obywatelstw, historia jego rodziny w Polsce czy poszukiwanie osób, które przebywały wspólnie
z nim w obozie koncentracyjnym. W odpowiedzi na kolejne pytanie Jarosława Gugały ponownie
zaprzeczał antysemityzmowi Jana Kobylańskiego, wspominając jedynie o tym, że w
publikacjach USOPAŁ-u spotykał np. krytykę roszczeń Żydów, jednak nie traktował tej krytyki
całościowo, lecz w stosunku do pojedynczych osób.
7 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
W trakcie rozprawy sędzia Robert Żak zmuszony był do wyproszenia z sali dwóch osób –
jednego z sympatyków Jana Kobylańskiego, który próbował ingerować w przebieg rozprawy
oraz senatora Prawa i Sprawiedliwości, Ryszarda Bendera, który próbował dodawać informacje
do zeznań świadka. Senator niechętnie opuszczał salę, dlatego odprowadziło go dwóch
strażników sądowych.
Na koniec rozprawy pełnomocnik oskarżyciela, Andrzej Lew-Mirski złożył wniosek o
przesłuchanie do czasu następnej rozprawy świadków przebywających w Montevideo oraz w
Santiago de Chile.
Relacja z rozprawy z dnia 17 grudnia 2010 roku Grudniowa rozprawa składała się przede
wszystkim z przedstawianych wniosków formalnych i dowodowych. Przyczyną zaistniałej
sytuacji był charakter obu dowodów - zeznań dwojga przebywających aktualnie w Ameryce
Południowej świadków – Jerzego Skoryny, przedstawiciela Polonii w Meksyku, oraz Reginy
Jurkowskiej z Departamentu współpracy z Polonią. Sąd dopuścił dowód ze świadków, jednak
zeznania, ze względu na formę, budziły wątpliwości i kontrowersje zarówno wśród
pełnomocnika oskarżyciela, jak i obrońców.
Jak relacjonował prowadzący rozprawę sędzia Robert Żak, jeden ze świadków nie
odpowiadał na wezwania ambasady, a następnie udzielił korespondencyjnie odpowiedzi na
zadane przez Sąd pytania, które, jak wynikało z przedstawionych listów, udostępnił mu, również
w formie pisemnej, konsulat RP w Meksyku. W reakcji na tę wiadomość pełnomocnik Jana
Kobylańskiego, mec. Andrzej Lew-Mirski wniósł o zwrócenie się do konsulatu RP w Meksyku o
ponowne przesłuchanie świadków. Pełnomocnicy oskarżonych wnieśli także o wezwanie
konsula do zaniechania praktyki przedstawiania pytań przesłuchiwanemu.
Obrońcy wnieśli również o dołączenie do materiału dowodowego listu z dnia 7 grudnia 2010
roku zatytułowanego „Na kłamstwa Schnepfa i D. Wysockiej-Schnepf”, który Jan Kobylański
wysłał do Lecha Wałęsy. W liście tym J. Kobylański miał przedstawiać Ryszarda Schnepfa jako
osobę niegodną zaufania i manipulującą ludźmi. Jak argumentował obrońca, w ten sposób Jan
Kobylański próbował wpłynąć za zeznania Lecha Wałęsy, mimo że nie jest on przesłuchiwany
w sprawie.
Pełnomocnik oskarżyciela odpowiadał jednak, że Jan Kobylański zdaje sobie sprawę z
powszechnych informacji na temat swoich przeciwników procesowych.
Sędzia nawiązał również do innych dokumentów, które nadesłało do Sądu w związku z
przesłuchaniami przebywających za granicą świadków Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Wyznaczył również stronom 14 dniowy termin na zapoznanie się z dokumentami z
przeprowadzonych za granicą przesłuchań w kancelarii tajnej sądu. Termin ten był
kwestionowany, jako zbyt krótki, ponieważ dostęp do kancelarii jest ograniczony dla większej
ilości osób.
Wniesiono również o uzupełniające przesłuchanie drugiego ze świadków – Reginy
Jurkowskiej.
Obrońca Jarosława Gugały wnioskował także o przesłuchanie dodatkowego świadka przebywającej w Argentynie dziennikarki Hanny Woysław, w sprawie przeszłości obozowej
Jana Kobylańskiego, co argumentował znajomością osoby J. Kobylańskiego przez dziennikarkę
oraz jej z nim spotkaniem, a także opublikowaniem artykułu na ten temat w dzienniku
„Rzeczpospolita”.
Następnie, na własną prośbę i za zgodą Sądu, przyglądający się rozprawie
parlamentarzyści Bender, Reszke i Kraska przedstawili pismo dotyczące „zajścia” na
8 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
poprzedniej rozprawie – 22 października 2010 roku – kiedy zostali wyproszeni z sali sądowej.
Posłowie wnosili jednocześnie o sprostowanie protokołu z tej rozprawy. Ryszard Bender w
piśmie mówi m.in. o usunięciu go z sali sądowej przy użyciu siły oraz o niespełnieniu jego
prośby o umożliwienie powrotu na salę. Jak pisze, uważa to za naruszenie godności osobistej i
nietykalności cielesnej senatora. Pełnomocnik oskarżyciela poparł wniosek.
Jak argumentował jednak sędzia, w toku rozprawy nie dostrzeżono, aby policjanci w
szczególny sposób potraktowali świadka. Odczytano ponadto fragment protokołu z dnia
22.10.2010. Sędzia akcentował również, że udzielił głosu Benderowi, umożliwiając
przedstawienie pisma, w ramach wyjątku.
W tym momencie Bender wypowiedział zdanie: „Sąd jest stronniczy”. Jeden z obrońców, w
reakcji na wypowiedź Bendera poświadczył, że wobec senatora nie użyto w trakcie poprzedniej
rozprawy przemocy fizycznej. Zarzucił również Benderowi obrazę sądu i nieznajomość prawa,
ponieważ nie jest on świadomy, że przychodząc do sądu, jako senator nie ma prawa głosu, a
ponadto dopuszcza się obrażenia sądu publicznie, na sali sądowej. Inny z pełnomocników
oskarżonych wskazał na błędy formalne we wniosku Bendera oraz wniósł o oddalenie jego
wniosku, ze względu na brak wykazania właściwego interesu prawnego, a wskazanie jedynie
na interes faktyczny.
Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 21 stycznia 2011 r. Na tej rozprawie przesłuchany
zostanie świadek Marek Lubiński oraz przedstawione zostaną zeznania Hanny Woysław o
Reginy Jurkowskiej.
Sędzia potwierdził także konieczność skontaktowania się z Konsulatem RP w Meksyku w
celu ponaglenia przeprowadzenia dowodów z zeznań świadków Jerzego Skoryny oraz
Zygmunta Haducha, jak również z Konsulatem RP w Urugwaju, w celu poinformowania o
odstąpieniu od przesłuchania jednego z przebywających tam świadków ze względu na brak
polskiego obywatelstwa.
Relacja z rozprawy z dnia 21 stycznia 2011 roku Rozprawa po raz pierwszy miała miejsce
w większej niż dotychczas sali, jednak wbrew oczekiwaniom nie było na niej obecnych więcej
osób niż miało to miejsce do tej pory – jak zwykle obecna była grupa sympatyków Jana
Kobylańskiego.
Pierwszym przesłuchiwanym świadkiem był Marek Lubiński, który pełnił funkcję rzecznika
prasowego organizacji USOPAŁ. W odpowiedzi na pytania pełnomocnika oskarżyciela,
opisywał Kobylańskiego jako społecznika zaangażowanego w sprawy Polonii. Zaprzeczał
zarzutom dotyczącym antysemityzmu Kobylańskiego.
W zeznaniach nie potwierdzał również, by status materialny Kobylańskiego oraz sukces
odniesiony przez niego w Ameryce Południowej rodził zazdrość wśród obecnych tam Polaków.
Zaprzeczał również, by USOPAŁ był organizacją powstałą wyłącznie dla sławy jej
przewodniczącego.
Co do zarzutów dotyczących komunistycznej przeszłości Kobylańskiego, podkreślał, że w
statut USOPAŁ wpisane jest sprzeciwianie się temu, co zostało po komunizmie.
Jak podkreślał, konflikt pomiędzy „Gazetą Wyborczą” a Kobylańskim zaczął się w momencie
wsparcia organizacji USOPAŁ przez Edwarda Moskala, prezesa Kongresu Polonii
Amerykańskiej.
W swoich zeznaniach opisywał również przyjazd dziennikarza Mikołaja Lizuta do
Montevideo – według niego Lizut przyjechał tam pod zmienionym nazwiskiem i został
serdecznie przyjęty, a wróciwszy do Polski napisał „paszkwil” - artykuł w „Gazecie”.
9 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
Na pytanie o obozowa przeszłość Kobylańskiego, odpowiadał swoimi wrażeniami
dotyczącymi pozytywnych relacji z osobami pochodzenia żydowskiego.
Na ponowione pytanie o fasadowość USOPAŁ zaprzeczał, podając przykłady działalności
dwóch innych południowoamerykańskich organizacji. Jak mówił, Kobylański gościł wiele
osobistości, licznych posłów, senatorów, a również dwóch prezydentów RP, o czym świadczyć
mają dyplomy i fotografie, jakie otrzymał w tamtym czasie.
Odpowiadając na pytanie pełnomocników oskarżonych, świadek, pytany o różne poglądy na
przeszłość Kobylańskiego zeznawał, że wcześniej – przed artykułem Lizuta – nic nie wiedział o
takich sprawach, jak m.in. ukrywanie się przed wymiarem sprawiedliwości.
Obrońcy oskarżonych przywoływali również wyrażenie „żydopostkomuna”, jakie miało paść
w artykułach USOPAŁ z czasów, gdy świadek był rzecznikiem prasowym organizacji, jednak M.
Lubiński zeznał, że nie przypomina sobie artykułów sprzed roku 2005. Przyznawał się
jednocześnie do autorstwa listu otwartego do Adama Michnika, który był początkiem jego pracy
jako rzecznika USOPAŁ. Jak wyjaśniał dalej, w wyrażeniu „żydopostkomuna” chodziło o osoby
związane z poprzednim układem, reprezentujące również interesy tamtego układu. Postać
wyrażenia miała pochodzić od tego, że wiele osób związanych z tamtym środowiskiem było
pochodzenia żydowskiego, jednak to słowo było neutralne i nie miało w tym przypadku
pozytywnych ani negatywnych konotacji.
Opisując relacje polskiej dyplomacji z USOPAŁ, wskazywał na pozytywne stosunki w 2006
roku, za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. Zaprzeczał równocześnie, by Anna Fotyga
zalecała powściągliwość w kontaktach z USOPAŁ. Przywoływał jednocześnie list do Marszałka
Senatu Bogdana Borusewicza – USOPAŁ wyrażał w nim swoje pretensje związane z
tworzeniem przy ambasadach organizacji kulturalnych, które stanowiły konkurencję dla
tradycyjnych organizacji kulturalnych.
Kolejny z obrońców pytał również o sposób powstawania tekstów do biuletynu i na stronę
internetową USOPAŁ. Jak odpowiadał świadek, były one formułowane przez organizację, a on,
jako rzecznik, edytował je. Podkreślał, że teksty te tworzył m.in. Jerzy Skoryna (który miał być
jednym ze świadków w sprawie Kobylańskiego, jednak zmarł przed Świętami Bożego
Narodzenia w roku 2010). Pytany, jaki wpływ na artykuły mieli członkowie USOPAŁ odpowiadał,
że zarówno w kwestii publikacji w biuletynie, jak i na stronie www organizacji panowała
demokracja – wszyscy mieli prawo formułować te teksty oraz wyrażać w nich swoje poglądy.
Kończąc swoje zeznania świadek podkreślił, że funkcję rzecznika sprawował społecznie, a
USOPAŁ nie miał związków biznesowych z firmą Kobylańskiego. Jak jednak podkreślił,
Kobylański pozostaje głównym sponsorem tej organizacji.
Drugim z przesłuchiwanych tego dnia świadków była dziennikarka Hanna Woysław,
pierwsza osoba, która pisała w Polsce o Kobylańskim. Była autorką artykułów poświęconych
jego działalności już pod koniec lat 90 XX w. Publikowała w „Rzeczpospolitej”, a następnie
współpracowała z Mikołajem Lizutem przy jego artykułach. Na całości jej zeznań na sali nie był
obecny pełnomocnik oskarżyciela, Mec. Lew-Mirski, który ze względu na obowiązek
stawiennictwa na innej rozprawie opuścił salę w trakcie.
Jak zeznawała Hanna Woysław, przez 25 lat mieszkała w Argentynie i od początku
obserwowała działania Kobylańskiego w Polonii Amerykańskiej, od kiedy pojawił się w niej, jej
zdaniem niespodziewanie, w latach 80 XX w. Jak dodała, obserwowała je aż do swojego
wyjazdu z Argentyny. Zgodnie z jej relacją, Kobylański pojawił się w momencie kryzysu
południowoamerykańskiej Polonii, gdy zmarł jej poprzedni prezes. Kobylański miał wtedy
zaoferować swoją pomoc finansową w zamian za wybranie go na prezesa.
10 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
W swoich zeznaniach odnosiła się do obozowej przeszłości Kobylańskiego. Jak mówiła,
miała otrzymać informację od osoby, której nazwiska nie mogła ujawnić (ze względu na
odrębne postępowanie z oskarżenia prywatnego, które toczy się przeciwko niej) o tym, że
wszelkie informacje o przeszłości Kobylańskiego w obozie koncentracyjnym są nieprawdziwe.
Ze względu na wspomnianą toczącą się sprawę nie mogła ona również podać informacji
dotyczących uzasadnienia tej opinii. Jak zeznawała, pisząc artykuł do „Rzeczpospolitej” podjęła
działania informacyjne i wysłała do wszystkich obozów listy z pytaniem o możliwy pobyt
Kobylańskiego w jednym z nich. Następnie uzyskała odpowiedzi, w większości negatywnie
odpowiadające na zadane pytanie, wyjątek stanowił jednak obóz Auschwitz Birkenau.
Kobylański, zgodnie z odpowiedzią, znalazł się tam na liście z opisem wszystkich więźniów – na
listę tą miał zostać wpisany na wniosek jednej z osób, która miała napisać do Auschwitz
Birkenau list informujący o jego pobycie tam.
Odnosząc się do tego zagadnienia wspominała również, że Kobylański miał się chwalić, że
w 5 lat po wyzwoleniu był już milionerem i jako jedyna osoba prywatna posiadał własny
samochód.
Obrońcy oskarżonych pytali Hannę Woysław również o znajomość rodziny Kobylańskiego –
jego żony lub syna. Jak zeznawała, ma on syna Waltera, który systematycznie przejmuje jego
obowiązki w organizacji.
Jak dodawała, Mikołaj Lizut, pisząc artykuł o Kobylańskim opierał się na jej domniemaniach,
wspominała również o swoim artykule napisanym pod pseudonimem.
W zeznaniach odwoływała się także m.in. do zakazu wjazdu Kobylańskiego na terytorium
Stanów Zjednoczonych oraz swoich hipotez dotyczących powojennej ucieczki Kobylańskiego.
Pełnomocnik jednego z oskarżonych pytał Hannę Woysław również o to, czy nie zajmowała
się badaniem działań biznesowych Kobylańskiego, jednak zaprzeczyła. Jak dodała, Kobylański
budził w Urugwaju także ciekawość, ponieważ tam wszyscy się znają.
Wspomniała również o negatywnym podejściu do żydowskiej Polonii w Ameryce
Południowej. Pytana o możliwość nazwania Kobylańskiego „żydożercą”, odpowiadała, że
bardzo nie lubił żydów.
Jak podkreślała, kończąc zeznania, USOPAŁ był bardzo dobrą organizacją, o dobrych
założeniach, jednak został wykorzystany w celach politycznych.
Następna rozprawa, która może być jednocześnie ostatnią z rozpraw w tej sprawie,
odbędzie się 24 marca 2011 r. o godz. 9.30. Terminu wcześniejszego nie wyznaczono ze
względu na prośby obu stron. Przesłuchanym świadkiem będzie Regina Jurkowska, która
będzie jednocześnie zwolniona z tajemnicy związanej z pracą w Ministerstwie Spraw
Zagranicznych. Będzie ona wezwana przez pocztę i policję, jednak jej zeznania będą odbywać
się przy wyłączonej jawności.
Relacja z rozprawy z dnia 24 marca 2011 roku Na kolejnej rozprawie Mec. Dariusz Turek,
obrońca oskarżonego w tej sprawie Ryszarda Schnepfa i jego żony, dziennikarki Doroty
Wysockiej-Schnepf, złożył wniosek o wezwanie na świadka Lecha Wałęsy. Sąd wniosek
uwzględnił i były prezydent ma być wezwany na rozprawę 27 maja.
Były prezydent miałby zeznawać jako świadek potwierdzający prawdziwość słów Schnepfa,
za które został on oskarżony przez Kobylańskiego. Polonijny biznesmen twierdzi, że
zniesławieniem są twierdzenia dyplomaty, jakoby w 2000 r. (przed wyborami prezydenckimi)
Kobylański miał proponować przebywającemu w Ameryce Południowej Wałęsie 200 tysięcy
dolarów w zamian za obietnicę stanowiska premiera. Wałęsa miał odmówić zawarcia takiego
11 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
układu.
Sąd dokończył ponadto przesłuchanie świadka Reginy Jurkowskiej, byłej konsul RP w
Ameryce Południowej. Tym razem sąd przesłuchiwał ją jednak z wyłączeniem jawności.
Końca procesu na razie nie widać. Podstawowym utrudnieniem, które przedłuża
prowadzone postępowanie, jest przesłuchiwanie licznych świadków z Ameryki Południowej, o
których wnioskuje oskarżyciel.
Relacja z rozprawy z dnia 12 sierpnia 2011 roku Kolejna rozprawa przeciwko osiemnastu
oskarżonym o zniesławienie Jana Kobylańskiego dziennikarzom, dyplomatom i politykom,
odbyła się 12 sierpnia 2011 roku przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa.
Większość zarzutów zawartych w prywatnym akcie oskarżenia podlega już przedawnieniu.
Zdaniem sądu zarzuty wobec trzech dziennikarzy pozostają jeszcze aktualne, ale obrona
uważa, że i one już się przedawniły.
Dzisiejsza rozprawa, tak jak poprzednie, zgromadziła w gmachu sądu licznych
przedstawicieli środowisk prawicowych, chcących wyrazić poparcie dla Kobylańskiego. Sąd
kilkukrotnie musiał uciszać publiczność, gdy ta witała pomrukami niezadowolenia wnioski
dowodowe obrony, zaś oklaskami nagradzała wypowiedzi pełnomocnika polonijnego milionera.
Na sali nie było samego Kobylańskiego, nie stawił się też żaden z oskarżonych. Zabrakło
również wezwanego na przesłuchanie w charakterze świadka byłego prezydenta RP Lecha
Wałęsy. Mimo nieusprawiedliwienia niestawiennictwa, sąd nie nałożył na niego kary
porządkowej, zrezygnowawszy ostatecznie z jego przesłuchiwania. Oddalony został również
szereg innych wniosków dowodowych obrony, m. in. o przesłuchanie o. Tadeusza Rydzyka,
przeprowadzenie opinii biegłego językoznawcy na okoliczność obecności treści antysemickich
w wypowiedziach Kobylańskiego oraz o przesłuchanie Władysława Bartoszewskiego. Te dwa
ostatnie zostały złożone przez obronę bezpośrednio na rozprawie, a pełnomocnik polonijnego
działacza, w odpowiedzi na nie, wygłosił płomienną mowę o marnej jakości polskiego życia
politycznego i społecznego, ostatecznie wnosząc o oddalenie.
Sąd, uzasadniając oddalenie wniosków dowodowych obrony, wskazał, że zmierzają one w
oczywisty sposób do przedłużenia postępowania, a okoliczności, które przy ich pomocy mają
być wyjaśnione, bądź to zostały już wyjaśnione dzięki innym środkom dowodowym, bądź
dotyczą zarzutów, które już się przedawniły. Sąd nie wykluczył jednak orzeczenia o winie
sprawców czynów przedawnionych, na bazie zgromadzonego dotychczas materiału
dowodowego. Uprzedził też o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej zarzucanych przestępstw
z art. 212 kodeksu karnego (zniesławienie) na art. 212 w związku z art. 216 kodeksu karnego
(znieważenie). W tej sytuacji obrona zawnioskowała o przerwę w rozprawie w celu umożliwienia
przygotowania się do obrony. Kolejna rozprawa 13 września 2011 roku, o godz. 10:00, w sali nr
4 w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa przy ul. Ogrodowej.
Relacja z rozprawy z dnia 13 września 2011 roku Na poprzedniej rozprawie obrona
podnosiła, że wszystkie zarzuty zawarte w akcie oskarżenia już się przedawniły. Jednak sąd
uznał, że zarzuty wobec trzech dziennikarzy są w dalszym ciągu aktualne. Na dzisiejszą
rozprawę, jak zwykle, licznie przybyli przedstawiciele środowisk prawicowych i poplecznicy
Kobylańskiego. Nie stawił się sam oskarżyciel, nie było też żadnego z oskarżonych.
Zgromadzona na sali publiczność pomrukami niezadowolenia witała kolejne wnioski
dowodowe obrony. Mec. Beata Czechowicz domagała się m. in przesłuchania w charakterze
12 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
świadka prof. Leona Kieresa, byłego prezesa IPN-u, oraz dr Ireny Lipowicz, byłej ambasador
RP w Wiedniu, o obecnie Rzecznika Praw Obywatelskich. Wnioskowała również o
uzupełniające przesłuchanie samego Kobylańskiego, a także przeprowadzenie oględzin jego
ciała, aby stwierdzić, czy posiada on tatuaż SS lub numer obozowy z czasów II wojny
światowej. Wnioski te zmierzają, jak tłumaczyła Mec. Czechowicz, do wykazania, że oskarżeni,
zarzucając Kobylańskiemu antysemityzm, napisali w artykułach prasowych prawdę.
Sąd, po krótkiej przerwie, przychylił się do trzech wniosków dowodowych obrony, w tym do
wezwania na przesłuchanie Ireny Lipowicz. Oddalił natomiast wnioski o przesłuchanie
Kobylańskiego i o przeprowadzenie oględzin jego ciała. Na tym rozprawę zamknięto. Kolejny
termin 28 października 2011 roku, w sali nr 238 w siedzibie warszawskiego Sądu Okręgowego
przy al. Solidarności.
Relacja z rozprawy z dnia 28 października 2011 roku
To była najkrótsza z rozpraw w sprawie z oskarżenia Kobylańskiego. Wezwana w
charakterze świadka była ambasador RP w Wiedniu, Irena Lipowicz, stawiła się, a na czas jej
przesłuchania sąd wyłączył jawność. Po kilku minutach przesłuchanie się zakończyło, a kolejny
termin są wyznaczył na 16 grudnia 2011 roku.
Relacja z rozprawy z dnia 16 grudnia 2011 roku
W piątek przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa zapadł wyrok w sprawie z
oskarżenia Jana Kobylańskiego przeciwko 18 dziennikarzom i politykom. Sąd umorzył
postępowanie ze względu na przedawnienie wszystkich zarzutów. Kosztami procesu podzielą
się oskarżyciel i oskarżeni.
Przed sądem ludzie z narodowymi flagami i transparentami – Kobylański walczy z
antypolonizmem. W korytarzu wiodącym do sali sądowej podniesione głosy i tłum ludzi. Po
jednej stronie adwokaci i aplikanci – obrońcy osiemnastu oskarżonych w procesie dziennikarzy,
polityków i dyplomatów, po drugiej publiczność – barwne zgrupowanie starszych pań i panów,
stronników oskarżyciela. Oto krajobraz przed ostatnią już rozprawą w procesie o zniesławienie
(art. 212 § 2 Kodeksu Karnego), z oskarżenia Jana Kobylańskiego, polonijnego milionera z
Ameryki Łacińskiej, działacza prawicowego i donatora Radia Maryja (VIII K 248/08).
Godz
ina 10:15 – wywołanie sprawy. Wszyscy zajmują miejsca. Stronnicy Kobylańskiego szczelnie
wypełniają ławy dla publiczności. Tak jak na poprzednich terminach, sam oskarżyciel prywatny
nie przybył. W jego imieniu stawił się pełnomocnik, Mec. Andrzej Lew-Mirski. Nie zjawili się
również oskarżeni, z wyjątkiem Jarosława Gugały, byłego ambasadora RP w Urugwaju, teraz
publicysty. Obecni za to byli umocowani przez nich obrońcy. Kilka kamer również próbowało
wejść na salę, ale rozpoznający sprawę sędzia Robert Żak nie wyraził zgody na nagrywanie
dźwięku i obrazu.
Nie pojawiła się świadek Irena Lipowicz. Jak wyjaśnił sędzia, świadek miała zeznawać na
okoliczności objęte klauzulą tajne i ściśle tajne, a tymczasem nie udało się uzyskać zwolnienia
jej z obowiązku zachowania tajemnicy. Poza tym rozprawa, na której mówi się o tego rodzaju
okolicznościach, powinna odbywać się w specjalnej, wytłumionej i bezpiecznej sali w gmachu
Sądu Najwyższego, jednak na dzień 16 grudnia nie udało się jej zarezerwować. Ostatecznie, w
związku z przedawnieniem się zarzutów, sąd oddalił dopuszczony wcześniej wniosek o
przesłuchanie Lipowicz.
13 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
W sprawie Kobylańskiego ostatni zarzut przedawnił się 8 grudnia. Tym samym ustała
karalność czynów, jakich zdaniem oskarżyciela mieli dopuścić się względem niego
dziennikarze. W takiej sytuacji sąd ma obowiązek wyrokiem umorzyć postępowanie. Jeśli
jednak zgromadzony już w sprawie materiał dowodowy pozwala na stwierdzenie, że do czynu w
ogóle nie doszło, albo że nie zawiera on znamion przestępstwa, to sąd może wydać wyrok
uniewinniający. O to właśnie wnosił w mowie końcowej obrońca oskarżonych Ryszarda
Schnepfa i jego żony, Mec. Dariusz Turek. Pozostali obrońcy wnosili o umorzenie
postępowania, zaś pełnomocnik Kobylańskiego zaapelował o wydanie „sprawiedliwego”
wyroku.
Mowom końcowym towarzyszyło wiele emocji. Mec. Lew-Mirski, który zabrał głos jako
pierwszy, argumentował, że w toku procesu oskarżeni nie przedstawili ani jednego dowodu na
poparcie zniesławiających twierdzeń, które pojawiały się w publikowanych przez nich
materiałach prasowych. W żadnym kraju na świecie dziennikarz nie ma prawa do wszystkiego –
mówił – a już na pewno nie do szkalowania osób o ogromnych zasługach. Odnosząc się do
zarzucanego Kobylańskiemu antysemityzmu stwierdził: „W Polsce wszyscy Ci, którzy są
troszeczkę inaczej myślący, są postrzegani jako antysemici albo homofobi.”
Szmery niezadowolenia i liczne komentarze z sali towarzyszyły mowie Mec. Beaty
Czechowicz, reprezentującej m. in. oskarżonego Mikołaja Lizuta. „Zanim zajęłam się tą sprawą,
to nie byłam świadoma, że w XXI wieku mogą jeszcze istnieć takie przekazy, będące
klasycznymi przykładami mowy nienawiści” – mówiła, odnosząc się do publikacji pojawiających
się na stronie internetowej USOPAŁ (Unia Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych Ameryki
Łacińskiej), organizacji kierowanej przez Kobylańskiego. Wskazała, że część zarzutów już w
chwili sporządzenia aktu oskarżenia była przedawniona, pozostałe zaś przedawniły się w
trakcie procesu. Zdaniem Mec. Czechowicz, autorzy aktu oskarżenia mieli świadomość, że
postępowanie dowodowe w tej sprawie będzie na tyle obszerne, że nie uda się go zamknąć
przed ustaniem karalności zarzucanych czynów. Planem towarzyszącym zainicjowaniu tego
procesu nie było zmierzanie do wydania sprawiedliwego orzeczenia, a rzucanie oszczerstw –
dowodziła Mec. Czechowicz. Argumentowała również, że gdyby proces można było
kontynuować, to zostałyby przeprowadzone niezbędne dowody, które wykazałyby niewinność
oskarżonych i potwierdziły prawdziwość publikacji prasowych o Kobylańskim. Zwracając się do
zgromadzonych na sali stronników Kobylańskiego, pytała retorycznie: „Co was tu sprowadziło:
miłość czy nienawiść?” Z sali padła odpowiedź: „Polską rządzić nie będą Żydzi!”. Po wygłoszeniu mowy przez Mec. Czechowicz salę opuścił Mec. Lew-Mirski, od którego
obowiązku zawodowe wymagały obecności gdzieindziej. Głos zabrał Jarosław Gugała. „Przy
każdej możliwej okazji będę przestrzegał świat i Polaków przed takimi osobami” – mówił o
Kobylańskim, komentując swoją kilkuletnią z nim znajomość w czasie, kiedy pełnił funkcję
ambasadora RP w Urugwaju.
Mec. Dariusz Turek, obrońca oskarżonego Ryszarda
Schnepfa i jego żony wskazał, że antysemityzm to także wyszukiwanie i piętnowanie
rzekomego żydowskiego pochodzenia znanych osób o odmiennych poglądach. Odniósł się w
ten sposób do ukazujących się na stronie internetowej USOPAŁ publikacji, gdzie np. Adama
Michnika nieodmiennie nazywa się „Szechter”. „Ale takie są fakty!”, „To prawda!” – dało się
słyszeć z sali.
Sędzia kilkukrotnie musiał uciszać publiczność oraz prosić o zachowanie spokoju i
niekomentowanie słów uczestników postępowania. Gdy to nie pomogło, nakazał trzem
najgłośniej zachowującym się widzom opuścić salę. Nie obeszło się bez utarczek słownych. Nie
ma pan prawa! – mówił jeden z mężczyzn – Policja i tak mnie nie może ruszyć. Stronnicy
14 / 15
Kobylański przeciwko dziennikarzom
Wtorek, 11 Sierpień 2009 09:07 - Zmieniony Poniedziałek, 19 Grudzień 2011 10:01
Kobylańskiego nie chcieli opuścić swoich miejsc. Sędzia zaapelował nawet do pozostałych
zgromadzonych na sali osób, by wpłynęły na nich, aby uniknąć wzywania Policji. W końcu
mężczyźni, odprowadzeni przez protokolanta, wyszli za drzwi.
Na koniec o głos poprosiła ponownie Mec. Czechowicz, chcąc ustosunkować się do
komentarzy, które podczas rozprawy padały z sali. „Opamiętajmy się” – nawoływała – „Jeżeli
ten proces ma jakikolwiek sens, to taki, żeby każdy, kto miał z nim do czynienia, zadał sobie
pytanie, do czego może doprowadzić mowa nienawiści.” Gdy zastanawiała się, kiedy w Polsce
uda się wyeliminować antysemityzm, usłyszała odpowiedź z sali „Nie uda się!”.
Wreszcie sąd zarządził przerwę i oznajmił, że orzeczenie zostanie ogłoszone niezwłocznie.
Tak też się stało. Po kilkunastu minutach sędzia ponownie zabrał głos i odczytał wyrok –
umorzenie postępowania ze względu na przedawnienie karalności. Rozstrzygnięcie o kosztach
procesu – podzielą się nimi oskarżyciel i oskarżeni.
Sąd uznał, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy był niewystarczający do wydania
merytorycznego orzeczenia. Umorzenie nie rozstrzyga ani o winie, ani o niewinności poinformował. W sprawach o zniesławienie – argumentował sąd – ciężar dowodu leży po
stronie oskarżonych. To oni muszą udowodnić prawdziwość zniesławiających twierdzeń. Linią
obrony przyjętą przez oskarżonych było nieangażowanie się w postępowanie dowodowe.
Większość z nich odmówiła składania wyjaśnień, a wnioski dowodowe obrony pojawiły się
dopiero na niedługo przed przedawnieniem zarzutów – dowodził sąd. Siłą rzeczy nie dało się
wielu dowodów przeprowadzić, także ze względu na przyjętą linię obrony – uznał. Stąd takie
rozstrzygnięcie o kosztach procesu. Co do zasady bowiem w wypadku umorzenia
postępowania powinien je ponieść w całości oskarżyciel. Jednak w wyjątkowych sytuacjach
możliwe jest obciążenie częścią kosztów również oskarżonych. Zdaniem sędziego doszło do
takiej właśnie, wyjątkowej sytuacji.
Innego wyroku sąd raczej nie mógł w tej sprawie wydać. Trudno jednak oczekiwać, by
którakolwiek ze stron była nim usatysfakcjonowana. Orzeczenie jest nieprawomocne i
teoretycznie może podlegać zaskarżeniu. Niemniej to, że wszystkie zarzuty się przedawniły, nie
budzi wątpliwości, więc raczej nie należy się spodziewać żadnej istotnej zmiany sytuacji.
Jedynie Mec. Dariusz Turek, który wnosił o uniewinnienie, nie wykluczył apelacji.
15 / 15