„Chemia sportowa”, czyli droga na skróty do mistrzostwa
Transkrypt
„Chemia sportowa”, czyli droga na skróty do mistrzostwa
„Chemia sportowa”, czyli droga na skróty do mistrzostwa W studium przyrody dla humanistów każdy temat analizujemy z punktu widzenia fizycznego, chemicznego, biologicznego i geograficznego. To pojęcia greckie. Sport to także grecki wynalazek w stopniu nie mniejszym niż nasze szkolne przedmioty. Walki między ludźmi i z dzikimi zwierzętami, łowy o zrytualizowanym charakterze, korrida i rodeo, bitwy gladiatorów i turnieje rycerskie, wreszcie popisy wojowników znane były wszystkim kulturom we wszystkich czasach i na wszystkich kontynentach. Jednak sport sformalizowany, podlegający ocenie sędziów, rozgrywany w ramach poszczególnych konkurencji wymyślonych specjalnie jako forum dla współzawodnictwa zawodników i uciechy kibiców, to owoc greckiego geniuszu. Zauważmy, że zarówno nauka, jak i sport dzielą się na dyscypliny. Choć część dyscyplin sportowych (bieg, rzut oszczepem i zapasy) także wywodziła się z ćwiczeń wojskowych, to jednak ich główną ideą było stworzenie okazji do współzawodnictwa powiązanego z manifestacją piękna ludzkiego ciała (nie przypadkiem sportowcy bywali inspiracją dla rzeźbiarzy). A więc związek sportu i chemii ma nie tylko aspekt technologiczny, ale i kulturowy – jako elementy antycznego dziedzictwa. Aspekt technologiczny jest także ważny. Osiągnięcia chemii pozwoliły wyprodukować tworzywa stawiające opór powietrzu w stopniu mniejszym niż ludzka skóra. Obcisłe kombinezony ściągają mięśnie, przeciwdziałając skurczom. Ważniejszym i zdecydowanie negatywnym aspektem chemii w sporcie jest doping. Niestety nie chodzi tu o doping ze strony kibiców, który jest wyzwalany w wyniku działania chemii rozumianej w przenośni: „chemii widowiska sportowego”, polegającej na emocjonalnej współzależności między widzami a ich ulubieńcami na bieżni, ringu czy boisku. Tu chodzi o chemię rozumianą dosłownie, potężną i brutalną, produkującą substancje zwiększające możliwości ludzkiego organizmu za cenę częściowego wyłączenia mechanizmów obronnych, przeciwdziałających wyczerpaniu sił życiowych w wyniku nadmiernego wysiłku. Wokół dopingu toczy się ożywiona dyskusja. Jej pierwszy temat to rozróżnienie dozwolonych lekarstw i środków energetyzujących od zakazanego dopingu. Drugi temat to spór o to, czy doping należy (nieskutecznie) zwalczać, czy go zalegalizować. W końcu zawodowi sportowcy, występujący za wielkie honoraria, to gladiatorzy naszych czasów. Antyczni gladiatorzy, gdy wstępowali na arenę amfiteatru, wydawali okrzyk na cześć przewodniczącego igrzysk: „Morituri te salutant!” Okrzyk ten oznaczał: „idący na śmierć pozdrawiają ciebie”. Każdy z gladiatorów myślał, że to on właśnie przeżyje i będzie pławił się w luksusie za zdobyte honorarium. Najlepsi rzadko byli niewolnikami. Walczyli z reguły dobrowolnie za wynegocjowaną stawkę. Kto płaci, ten wymaga: także wymaga podporządkowania się fizjologowi wyposażonemu w najnowsze zdobycze „chemii sportowej”. Ten rodzaj powiązań chemii i sportu każdy humanista powinien zdecydowanie zwalczać. Jerzy Pilikowski