dostrzec – przyjąć – dzielić się – PRAWDĄ

Transkrypt

dostrzec – przyjąć – dzielić się – PRAWDĄ
dostrzec – przyjąć – dzielić się – PRAWDĄ
KRAKÓW LUTY 2013 (209)
Jako ludzie wierzący jesteśmy tu, na tej ziemi, w drodze. Wiara jest decyzją na to, by
pójść za Panem, by z Nim iść, by przy Nim trwać.
Droga wiary nie jest łatwym szlakiem. Z pokorą patrzymy na pierwszych
Chrześcijan, na pokolenia męczenników, którzy za wiarę w Jezusa oddali bezcenny
dar – swoje ŻYCIE; na ludzi nam współczesnych, którzy dają świadectwo żywej wiary
w codzienności. Na osoby konsekrowane, poświęcone Bogu, może nie zawsze zrozumiane w swej decyzji. Wreszcie patrzymy na osoby chore, dorosłe i te najmniejsze,
które przez swoje cierpienie podążają w kierunku Nieba.
Bardzo ważna jest świadomość, że w tej drodze nie jestem sama, nie jestem sam.
Ważne jest, by doświadczeniem wiary dzielić się z innymi. Jak pisał Ojciec Święty,
„wiara bowiem rośnie, gdy przeżywana jest jako doświadczenie otrzymanej miłości
i kiedy jest przekazywana jako doświadczenie łaski i radości (Porta fidei, 7)
Popatrz na swoją wiarę, zatrzymaj się, zrób sobie taki duchowy przystanek i zobacz, w Kogo wierzysz, lub w co wierzysz… Zadaj sobie pytanie o swoją wiarę: czy
jest żywa…? Wiara to nie tradycjonalizm, nie przeszłość. Wiara jest darem. Kiedy
zachwycasz się cudowną przyrodą czy
podziwiasz piękny obraz zauważ, że
potrzebne jest dobre światło, bo obraz
będzie niejasny. Naszym Światłem jest
Jezus.
W Jego świetle nic nie jest zniekształcone. On wyprowadza z ciemności, oświeca nasze życie i daje nam
nadzieję.
Siostra Krystyna
2
Okruszyna
Okruszyna
Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go,
mówiąc: Czemu zwątpiłeś, małej wiary
Mt 14, 31
Ś W I Ę T Y P I O T R . R Y B A K , P I E R W S Z Y W Ś R Ó D A P O S T O Ł Ó W.
W ikonografii przedstawiany z kluczami według słów Jezusa: „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego” (Mt16,19). Człowiek niezwykle porywczy. Do wszystkiego wyrywał
się pierwszy. Do działania: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie” (Mt14,28);
i do mówienia: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy: jeśli chcesz, postawimy tu trzy namioty: jeden dla ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza” (Mt17,4). Do Jezusa przyprowadził go jego brat Andrzej. Coś musiało być w Piotrze, że Jezus od razu nazwał
go Opoką. Człowiek, w którym dojrzewała wiara poprzez zmaganie z własną słabością.
Piotr wraz z Janem i Jakubem był uczestnikiem ważnych wydarzeń z życia Jezusa, jak
uzdrowienie córki Jaira (Mt9,23-26), przemienienie na Górze (Mt17,1-8) oraz modlitwa
w Ogrójcu (Mt26,36-46). Jezus powołał go na swojego zastępcę. Wymowne są słowa zapisane w Ewangelii: „Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak
pszenicę, ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj
twoich braci” (Łk22,31-32). Jego wiara nie ustała mimo zaparcia się Pana, doświadczenia
chwili słabości. Żałował za swój czyn. Po Zesłaniu Ducha Świętego odważnie głosił Dobrą Nowinę i działał znaki w imię Pana Jezusa.
Omawiany fragment dotyczy właśnie wydarzenia chodzenia po wodzie. Jezus przyszedł do nich nocą po wodzie i oczywiście Piotr od razu zapragnął tego samego. Jednak
na widok silnej fali ogarnęła go trwoga i zaczął tonąć. Wtedy „Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go mówiąc: czemu zwątpiłeś, małej wiary?”. Dlaczego wybrałam to
słowo, gdy zaledwie w styczniu postanowiliśmy ten rok przeżyć według słów „Idź, niech
ci się stanie jak uwierzyłeś” (Mt8,13). Na pewno nie po to, żeby zniechęcać. I nie po to,
żeby pokazać naszą bezsilność. Potraktujmy te słowa nie jako wyrzut, ale zachętę do ufności w miłosierdzie Boże, zwłaszcza, że w drugim tygodniu lutego rozpocznie się okres
Wielkiego Postu. Minął miesiąc. Być może jesteśmy po pierwszych niepowodzeniach,
czujemy się zrezygnowani. Zobaczmy, że Jezus wyciąga rękę i zdaje się mówić, że
jest blisko, jest ciągle przy nas. Chciejmy szybko, póki to ciągle początek roku, odnowić naszą wiarę. Zawierzyć na nowo, jeszcze raz. Jezus zaprasza nas do wielkiej
wiary. Ufając jego słowom nie zaczniemy tonąć w wirach tego świata. Nie zatopią
nas depresje, złe wiadomości, brak świadectwa wiary ludzi,
od których byśmy tego oczekiwali. Bo to my mamy być tym
świadectwem. Apostołowie po tym wydarzeniu wyznali:
„Prawdziwie jesteś Synem Bożym” (Mt14,33). Naszym zadaniem jest głosić poranionemu światu dokładnie to samo.
I ciągle głosić. Wpatrując się w przykład św. Piotra, prośmy i módlmy się nieustannie o łaskę żywej wiary. Bądźmy
świadkami wiary!
Siostra Angela
3
ŚWIĘTA NIECIERPLIWOŚĆ
Bł. Antoni Neyrot
CZY GORLIWY MOŻE BYĆ CIERPLIWY? NIE – GORLIWY MUSI BYĆ
CIERPLIWY. Gorliwość bowiem wypływa z miłości, a miłość, jak napisał św. Paweł
w Pierwszym Liście do Koryntian, jest cierpliwa. Kiedy tego przymiotu miłości zabraknie,
nasza wiara może łatwo zostać sprowadzona na manowce. Przekonał się o tym bł.
Antoni Neyrot, którego niecierpliwość o mały włos nie kosztowała życia wiecznego.
O młodości naszego błogosławionego wiadomo niewiele. Urodził się na początku XV w. we włoskim miasteczku Rivioli. Jego rodzice byli bardzo pobożni, co
ułatwiło mu rozeznanie powołania. Nie chciał długo czekać z jego realizacją, dlatego
wcześnie wstąpił do Zakonu. Jego pierwszym mistrzem na drodze życia zakonnego
był św. Antonin z Florencji, z którego rąk bł. Antoni przyjął habit zakonny. Swoją
formację początkową odbywał w konwencie św. Marka we Florencji. Nauka przychodziła mu łatwo – szczególnie umiłował zgłębianie Pisma Świętego. Dobrze układały
się także jego relacje z braćmi – był otwarty i powszechnie lubiany. Był także niesamowicie gorliwy – chciał głosić Chrystusa wszystkim i wszędzie. Tej gorliwości zabrakło jednak cierpliwości – nie czekał na decyzję przełożonych dotyczącą zmiany jego
miejsca pobytu – sam poprosił o taką zmianę. Zdecydowanie przeciwny temu był św.
Antonin. Wyraził on opinię, że przez takie postępowanie młody zakonnik w poważny
sposób narazi swoją wiarę. Rady Antonina nie posłuchał jednak ani jego podopieczny, ani przełożeni. Tym sposobem bł. Antoni wyjechał do pracy na Sycylię. Gorliwość
gnała go jednak dalej – 2 sierpnia 1458 r. popłynął do Neapolu. Niestety – statek,
którym płynął, został zaatakowany przez piratów. Kapitan pirackiego okrętu, Nardo
Anequino, był chrześcijaninem. Nie przeszkadzało mu to jednak w sprzedawaniu porwanych ludzi do niewoli królowi muzułmańskiemu w Tunisie. Taki los spotkał także
bł. Antoniego Neyrot.
Po przybyciu do Tunisu Antoni został osadzony w lochach. Poddawano go torturom, karmiono jedynie chlebem i wodą, brakowało także miejsca do spania. Taka
sytuacja wystawiała jego cierpliwość na poważną próbę. W doświadczeniu towarzyszył mu Konstantyn z Cypru – jeden z synów św. Hieronima. On również przebywał w niewoli u muzułmanów. Gdy dowiedział się, że w więzieniu przebywa młody
dominikanin, starał się go odwiedzać – niósł pociechę i próbował wzmocnić wiarę.
4
Okruszyna
Odwoływał się do cierpliwości Antoniego, jednak na próżno. Przy pierwszej dogodnej
okazji Antoni wystosował pismo do konsula Genui w Tunisie, prosząc o wstawiennictwo w swojej sprawie. List napisał jednak w takim tonie, że w rezultacie konsul postanowił nie pomagać młodemu dominikaninowi. Gdy wydawało się, że już wszystko
stracone, za Antonim ujął się ojciec Jan z Genui – także dominikanin, mieszkający w Tunisie. Przekonał on konsula, by ten postarał się o umieszczenie Antoniego
w areszcie domowym. Tak też się stało. Młodemu dominikaninowi nie brakowało od
tej pory niczego poza swobodą poruszania się po mieście; mógł nawet nosić habit.
Z domu wychodził jednak tylko po to, by uczestniczyć w męczących przesłuchaniach.
W takiej sytuacji brak cierpliwości przeważył nad wiarą i miłością. 6 kwietnia 1459 r.
na jednym z placów Tunisu Antoni publicznie wyrzekł się Chrystusa i wypowiedział
na głos szahadę – muzułmańskie wyznanie wiary. Aby pokazać, jak bardzo mu na
tym zależy, podpisał nowe wyznanie własną krwią. Od tej pory mógł być uważany za
muzułmanina.
Zachowanie Antoniego było tryumfem muzułmanów. Chrześcijanie przebywający w Tunisie natomiast załamali się – oto ten, który miał być ich przewodnikiem, uciekł. W momencie podejmowania decyzji Antoni nie znał ani przepisów muzułmańskich, ani doktryny islamu. Szybko zaczął się z tym zapoznawać. Najpierw
otrzymał wierną muzułmankę za żonę. Był człowiekiem wykształconym, dlatego też
powierzono mu przełożenie Koranu na język włoski. Kiedy wczytywał się w kolejne wersety stwierdził, że nie zawierają one prawdy, chociaż układają się w piękną
opowieść. Stopniowo uświadamiał sobie, jak ogromny błąd popełnił – rozpoczęło
się jego nawrócenie. Decyzję o powrocie do Chrystusa przyspieszyła wiadomość
o śmierci św. Antonina we Florencji. Niektóre źródła podają, że bł. Antoni, zastanawiając się jeszcze nad powrotem do chrześcijaństwa, miał sen, w którym ujrzał św.
Antonina. Od tego momentu bł. Antoni zdecydował przejść do czynu.
Pierwszym, co zrobił, było oddalenie od siebie muzułmańskiej żony. Następnie
podjął pokutę za swój grzech – odmawiał codziennie oficjum, nieustannie się modlił.
W ten sposób budował w sobie cierpliwość, która miała mu pomóc w mającej się
wkrótce stoczyć walce o wiarę i życie wieczne. Król muzułmański przebywał w tym
czasie poza Tunisem – z tego powodu Antoni musiał przez 6 miesięcy oczekiwać na
możliwość odwołania swojego błędu. Chciał uczynić to publicznie, by odbudować
wiarę w chrześcijanach, którzy zaczęli wątpić po dokonanej przez niego apostazji.
Okazja do zadośćuczynienia nadeszła w Niedzielę Palmową, 16 kwietnia 1460 r.,
w dniu powrotu króla do miasta. Antoni udał się do kościółka chrześcijańskiego,
z którego korzystali głównie przebywający w Tunisie kupcy. Tam przystąpił do Sakramentu Pojednania, którego udzielił mu Konstantyn z Cypru. Następnie umocnił swoją duszę i ciało poprzez przyjęcie Komunii Świętej. Kiedy w ten sposób poprzez czyny
Okruszyna
5
zasygnalizował, że wrócił na łono Kościoła, skierował kilka słów do przebywających w kościele chrześcijan. Przeprosił ich
za swoje zachowanie, ze szczerymi łzami
żałował za dokonany przez niego akt apostazji. Stwierdził, że miłosierdzie Boże tak
mocno dotknęło jego duszę, iż jest gotów
oddać życie za Chrystusa. Na dowód tych
słów ponownie założył na siebie dominikański habit. Odnowiona relacja z Panem
Bogiem, wiara i miłość tak mocno napełniły jego serce, że pełen radości udał się na
spotkanie z królem Tunisu. W obecności
zgromadzonych wokół króla muzułmanów odwołał szahadę, stwierdził, że jest
chrześcijaninem, oraz zadeklarował gotowość do oddania życia za wiarę w Chrystusa. Król wyraził podziw dla jego odwagi.
Z tego powodu wstrzymał się z wydaniem
wyroku na nowo nawróconego dominikanina. Przez trzy kolejne dni Antoni był przetrzymywany w więzieniu. Tak jak na
początku poddawano go torturom i długim przesłuchaniom, próbując przekonać
do ponownej zmiany decyzji. Jednak tym razem dzięki wierze, miłości i cierpliwości
Antoni pozostał nieugięty. W Wielki Czwartek król, nie mogąc się już dłużej wahać,
podjął decyzję o skazaniu błogosławionego na śmierć przez ukamienowanie. Po zaprowadzeniu na miejsce egzekucji Antoni poprosił o chwilę na modlitwę – następnie
ściągnął habit, tak, by nie pobrudzić go krwią, i spokojnie oczekiwał na grad kamieni.
W czasie wykonywania wyroku z jego ust nie usłyszano najmniejszego nawet jęku –
stał wpatrzony w Niebo, które czekało na jego przyjęcie, a którego utraty jeszcze pół
roku wcześniej był bardzo bliski.
Po śmierci Antoniego jego posiniaczone i zakrwawione ciało próbowano spalić, jednakże wydarzył się pierwszy cud – płomienie stosu, na którym go złożono,
nie szkodziły nawet włosom na głowie błogosławionego. W takiej sytuacji oprawcy
zabrali ciało i wrzucili je do miejskiego ścieku. Uratowali je genueńscy kupcy, obmyli
i odziali w habit dominikański, przyniesiony przez wezwanego przez nich ojca Jana.
Kult Antoniego rozwijał się od tej pory w Genui i w rodzinnym Rivioli. Oficjalnie
przez Kościół został potwierdzony w czasie pontyfikatu Klemensa X, w 1767 r. Od
tej pory w Zakonie Dominikańskim 10 kwietnia obchodzimy wspomnienie bł. Antoniego Neyrot.
6
Okruszyna
Okruszyna
Nasza miłość pokazuje nam, na jakim etapie jest nasza wiara. Nie jest to jednak
bezpośrednia zależność. Rozwijając miłość warto wczytać się w 13 rozdział Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian i zastanowić się, czy posiada ona wszystkie wymienione tam przymioty. Brak któregokolwiek z nich może wystawić naszą
wiarę na duże zagrożenie. Z tego powodu warto pracować nad rozwojem miłości we
wszystkich kierunkach, pamiętając o tym, że wszystko jest w naszym życiu łaską. Nie
ustawajmy więc w modlitwie, prosząc o żywą wiarę, niezachwianą nadzieję i pełną
miłość. Tylko wtedy będziemy mogli powiedzieć, że z całą gorliwością biegniemy
w dobrym kierunku – prosto do Nieba. Pamiętajmy także, że Pan Bóg jest blisko nas,
niezależnie od tego, jak bardzo błądzimy. Dlatego nawet, jeżeli wydaje się nam, że
jesteśmy od Niego bardzo daleko, to gdy się nawrócimy, żadna odległość nie będzie
zbyt duża dla Jego łaski i miłosierdzia.
Siostra Kazimiera
Modlitwa przypisywana R. Niebuhrowi:
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
W Świętokrzyskim Centrum Onkologii znalazłam się w bardzo przykrych okolicznościach – moja ciocia dowiedziała się, że ma raka i rokowania są złe. Był to rok 2009.
Byłam przerażona ilością osób tam przebywających, płaczem mojej rodziny oraz swoją bezradnością. Starałam się codziennie zaglądać na chwilę do szpitala. Na III piętrze
znajduje się kaplica – to tam każdego dnia prosiłam o uzdrowienie dla tych wszystkich
ludzi, których każdego dnia poznawałam, siły dla mojej rodziny oraz odwagę dla siebie. Po pół roku ciężkiej choroby ciocia zmarła, a ja przychodziłam nadal do szpitala
odwiedzać chorych, którzy bardzo często sami prosili o krótkie spotkanie. I tak to
trwa do dzisiejszego dnia. Staramy się w miarę możliwości uczestniczyć razem z siostrami w niedzielnych Mszach Św. w szpitalu. Bardzo często to właśnie tam poznaję
ludzi, którzy potrzebują duchowego wsparcia, zapewnienia o pamięci i modlitwie. Zazwyczaj nie trzeba dużo mówić. Wystarczy wysłuchać, posiedzieć czy potrzymać za
rękę. Chodzi o to, żeby dać nadzieję, żeby dać nawet małą iskierkę nadziei.
7
Towarzyszenie cierpiącym jest wielkim wyzwaniem, nie jest łatwo rozmawiać
z osobami, które zmagają się z cierpieniem fizycznym, psychicznym i duchowym,
uważając, że to co ich spotkało, jest Bożą karą. Trudno tak po ludzku rozmawiać
z umierającym człowiekiem o sensie cierpienia. Kiedyś jedna pani powiedziała mi,
że najbardziej nie lubi wizyt swoich córek i tego, że paradoksalnie dają jej do zrozumienia, iż jest źle. Nieświadomie zadają jej wielkie cierpienie, mówiąc: źle mamo wyglądasz, znowu schudłaś. Umiejętność wczucia się w emocje cierpiącego to pierwszy,
ważny warunek do nawiązania z nim kontaktu. Ostatnio moja rozmowa z paniami zeszła na temat śmierci, trochę się wystraszyłam, jak się to skończy i kiedy one mówiły
o niebie, ja w myślach modliłam się o jakieś
światło. Wreszcie jedna z pań mówi, że ma
tylko jedno życzenie: żeby do trumny włożyć jej małe radio Maryja. Rozbawiła nas ta
sytuacja i temat śmierci zamienił się w bardzo przyjemną dyskusję.
Śmierć jest tajemnicą, tajemnicą każdego człowieka. Pamiętam taką sytuację: po
śmierci pewnej pani, której towarzyszyłam od początku choroby, jej rodzina poprosiła mnie o spotkanie. Byłam trochę zestresowana i idąc tam byłam przeświadczona
o tym, że zostanę zaatakowana, zadadzą mi pytanie: dlaczego? Pytania, na które nie
ma jasnej odpowiedzi. I będzie to trudna rozmowa. Okazało się zupełnie inaczej.
Rodzina chciała opowiedzieć mi o śmierci swojej żony, mamy. Pani M. była wielką
czcicielką Bożego Miłosierdzia. Codziennie w domu o godz. 15.00 wspólnie odmawiali koronkę. Kiedy pani M. źle się poczuła, wezwali pogotowie. Przyjechała rodzina
i siedząc przy stole rozmyślali, co dalej zrobić, jak jej pomóc. Nagle tato spojrzał na
zegarek, a tam była już 15.05. Poprosił wszystkich o ciszę i zaczął głośno odmawiać
koronkę. Po koronce udali się do szpitala. Już na izbie przyjęć lekarz poinformował
ich, że o godz. 15.05 nastąpił zgon. Pan Bóg namacalnie działa w historiach życia
ludzkiego. Takie doświadczenia są też umocnieniem mojej wiary.
W sierpniu razem z s. Rozalią wpadłyśmy na pomysł rozpoczęcia na onkologii
raz w miesiącu nowenny o uzdrowienie, przez wstawiennictwo Sł. Bożej Matki Kolumby Białeckiej. Modli się z nami od 100 do 170 osób. Wierzymy, że nasza wspólna
modlitwa, jeżeli nie prowadzi do całkowitego fizycznego uzdrowienia, to pomaga
w niesieniu krzyża choroby, staje się źródłem dodatkowych sił i mocy płynącej od
Chrystusa cierpiącego.
Bardzo proszę też o modlitwę za lekarzy, za rodziny chorych, za moje Siostry
i za mnie. O wiarę żywą i siły do dobrego towarzyszenia cierpiącym i potrzebującym
wsparcia w tych niełatwych chwilach.
Siostra Tymoteusza
8
Okruszyna
S E Z O N JA S E Ł KOW Y … U WA Ż A M Z A O T WA RT Y. Chociaż, Czytelniku, gdy będziesz miał ten numer w ręce albo trafisz na ten tekst w internecie, to resztki choinkowych igieł zostaną już skrzętnie wymiecione z naszych domów, a ostatnie
takty kolęd porwie ostry, lutowy wiatr. Kolejna „magia świąt”, ulotna jak aromat śląskich pierniczków i kruchych ciasteczek (pysznych skądinąd!), przejdzie do historii.
A my przejdziemy do porządku dziennego.
A może tym razem nie? Przecież Boże Narodzenie przynosi ze sobą Nowinę,
która zmieniła bieg historii. Na zawsze, a nie tylko na jeden miesiąc (no, w sklepach
i galeriach handlowych na około trzy).
Najpiękniej opowiadają o tej Nowinie dzieci i młodzież w tysiącach przedszkoli
i szkół. Opowiadają o Narodzinach rymując albo używając prostego, wręcz ascetycznego, współczesnego słownictwa. Śpiewając tradycyjne kolędy i ludowe przyśpiewki
albo „Kolędę dla nieobecnych” Preisnera. Spływając na scenę (która zazwyczaj jest
zaadaptowaną do celów artystycznych salą gimnastyczną) całym orszakiem białych,
uskrzydlonych aniołów z obowiązkowymi gwiazdkami na głowach albo – wbiegając
całą bandą bezdomnych, gnieżdżących się na dworcu (czyli też sali gimnastycznej,
ale dla teatralnej iluzji nie ma to najmniejszego znaczenia), którzy są świadkami tego
samego cudu przyjścia Zbawiciela, co pasterze w Betlejem dwa tysiące lat temu…
Czasem jest jak w „prawdziwym” teatrze, a czasem trochę jak na szkolnej akademii,
ale zawsze w oczach widzów pojawiają się łzy. Nie tylko dlatego, ze większość z nich
to rodzice i rodziny młodych aktorów. Jest jeszcze jeden powód, znacznie ważniejszy:
tęsknota. Za tym, żeby cud Narodzenia naprawdę dokonał się w naszym życiu i rozjaśnił je ciepłym światłem jak Gwiazda niebo nad Betlejem. Jest to zatem tęsknota
za Bogiem, tym Jedynym, który może człowiekowi przynieść pokój, radość, nadzieję
i wolność.
Ciągle ta sama jasełkowa opowieść nabiera całego mnóstwa odcieni, barw,
dźwięków, kształtów, a nawet zapachów. A zatem również jasełka, które udało mi się
przygotować w Orzeszu z dziećmi należącymi do grupy teatralnej Teatr Aniołów.
Barwy. Przede wszystkim czerń i czerwień. Nasze jasełka pokazują po prostu
wydarzenia opisane w Ewangelii Łukasza i Mateusza, ale z bardzo mocno wyeksponowanym wątkiem Heroda (w czerwonej - a jakże! – szacie) i jego porażką. Skoro
Okruszyna
9
Herod i porażka, to muszą być także diabły. I tu jest właśnie miejsce na czerń, bo to
Czarne Postacie – kilka ruchliwych i niezwykle żywiołowych dziewczynek z trzeciej klasy podstawówki. Otaczają łóżko
Heroda i z prędkością światła znikają
jak zły sen, gdy się budzi.
… Ale też pastelowy błękit
i biel. Józef, Maryja i anioły. Delikatność i pozbawiona agresji siła. Bo
przecież Święta Rodzina wie, Kto
ich prowadzi przez niegościnne Betlejem, chłód stajenki, zagrożenie
ze strony okrutnego władcy, długą i niebezpieczną drogę do obcego kraju, kiedy muszą uciekać. Jest tyle pytań bez odpowiedzi, ale małe, bezbronne
Dziecko, w którym zamknęła się cała miłość Boga do człowieka, będzie Odpowiedzią…
Dźwięki. Przede wszystkim dźwięk dzwoneczka, który miał w ręku Święty Mikołaj. Zawitał do naszej szkoły w czwartkowy poranek, 6 grudnia. Dzieci, schodzące
parami z nauczycielami, tłoczyły się na korytarzu. Miałam mieć próbę z moimi Czarnymi Postaciami. Jedyna moja wolna godzina, bo później już zaczynałam lekcje. Idźcie – mówię. Byłabym chyba pozbawiona serca i sumienia, gdybym w takiej sytuacji
trzymała na próbie aktorów w tym przedziale wiekowym… Odpowiedź Czarnych
Postaci wprawiła mnie w zdumienie, z którego nadal nie mogę wyjść: „Nie. My chcemy zostać na próbie. Paczki weźmie nam nasza pani.”
Zapachy. Ostry aromat lakieru do włosów i słodkawy – białej i czarnej farby do
twarzy, dzięki którym sympatyczne uczennice naszej szkoły przeobraziły się w Czarne Postacie: koszmarne sny Heroda i jego wyrzuty sumienia.
A jednak zło nie jest tu najistotniejsze, choć tak wyraźnie zaznacza swoją obecność.
Jest na pozycji przegranej, bo Bóg zrobił ostateczny, decydujący krok, żeby zdeptać
głowę Węża: stał się jednym z nas. Doświadczył samotności, cierpienia i śmierci, aby
nas ocalić.
O tej najistotniejszej dla chrześcijan prawdzie mówią wszystkie jasełka. Nawet,
jeśli nie ma tam akurat Heroda i Czarnych Postaci, a tylko uśmiechnięta Maryja, cierpliwie stojący obok niej Józef, dziarscy pasterze i śpiewające anioły.
Bo te anioły śpiewają o tym, że Bóg kocha nas do szaleństwa. Z całego serca życzę,
przede wszystkim sobie, odkrycia tej Miłości na nowo.
Siostra Benedykta
10
Okruszyna
Okruszyna
JAŚNIEĆ JAK GWIAZY
Dziś Uroczystość Objawienia Pańskiego. Chrystus objawia się poganom. Bo takimi byli przybyli z dalekich stron magowie, którzy idąc za gwiazdą dotarli do Betlejem i uwierzyli. Okazali się być bardzo odważni,wyruszając w niepewną drogę
w poszukiwaniu Boga. Byli ludźmi szukającymi Boga.
Uroczystość Objawienia Pańskiego szczególnie przywodzi na myśl tych,
którzy dziś ciągle jeszcze nie znają Jezusa. Przypomina o konieczności misyjnego
zaangażowania się nas, którym dane było od najmłodszych lat słyszeć Dobrą Nowinę o zbawieniu. Ta Dobra Nowina jest źródłem nadziei. A nadziei nie wolno
nam zachować dla siebie, trzeba nieść ją dalej…
11
a pomysłowość Pana przekracza wszelkie nasze wyobrażenia – dane mi było
w tym roku przeżyć miesiąc, w tym prawie cały Adwent, w Kamerunie. Jeszcze
wszystkie te wrażenia są we mnie bardzo nieuporządkowane. Było to naprawdę
niesamowite przeżycie, móc zobaczyć na własne oczy miejsca znane dotąd tylko z opowiadań Sióstr czy przesyłanych fotografii. Zobaczyć piękną posługę naszych misjonarek wśród chorych, w parafii, w szkole… Wziąć udział we wspólnej
Eucharystii w katedrze, w spotkaniu modlitewnym Legionów Maryi na wioskach
czy w pogrzebie 12-letniej dziewczynki, chowanej tuż przy domu. Nie sposób
wszystkiego zamknąć w słowach. Może z czasem jakoś uda się to poukładać. Na
dziś wiem jedno – odczułam, co znaczy serce spragnione Chrystusa. Jego miłości.
Jednym z najsmutniejszych widoków było wyschłe koryto rzeki (trwa teraz pora sucha), w którym ludzie kopali w poszukiwaniu wody. Ten obraz długo
pozostanie w mojej pamięci. I myślę sobie, że przecież nie mniej dotkliwym pragnieniem jest w człowieku pragnienie duszy. Dlatego mędrcy nie mogli spokojnie
pozostać w swoich domach, wśród uczonych ksiąg. Dlatego my nie powinniśmy
spokojnie przechodzić nad faktem, ze tylu jeszcze nie poznało Jezusa. Każdy misjonarz jest jak gwiazda, prowadząca do miejsca spotkania z Bogiem, Który jest
Miłością. Który przychodzi do tych najbardziej spragnionych Jego obecności.
Czasem żartowałam, mówiąc: jak można przeżywać Adwent latem, bez śniegu, roratniej Mszy św. w ciemnościach i całej tej dobrze znanej od dzieciństwa
scenerii… Ale przecież, szczerze mówiąc, właśnie ta afrykańska sceneria bardziej
odpowiada rzeczywistości historycznych narodzin Zbawiciela. Do dziś dźwięczą
mi w uszach piękne melodie adwentowych pieśni, pełnych tęsknoty, wykonywanych podczas Mszy świętych w kameruńskich kościołach. I przed oczy wraca obraz wyschłej rzeki i ziemi spragnionej wody. Niebiosa, rosę spuśćcie nam z góry…
Siostra Aleksandra
Dziś w modlitwie Kościół szczególnie pamięta o misjonarzach. My również pamiętamy, a w ich gronie oczywiście w szczególny sposób myślimy o naszych Siostrach posługujących w Kamerunie. Ponieważ plany Boże są niezbadane,
12
Okruszyna
Okruszyna
13
DNI SKUPIENIA DLA DZIEWCZĄT W KRAKOWIE:
DLA DZIEWCZĄT I CHŁOPCÓW
✳✳ 2/3 lutego: Tajemnica Światła
✳✳ 2/3 marca: Krzyż uczy nadziei
✳✳ 6/7 kwietnia: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli
✳✳ 4/5 maja: Matko, która nas znasz...
✳✳ LUTY –
rekolekcje zimowe
(terminy podane na str. 14).
✳✳ 28-31 MARCA
TRIDUUM PASCHALNE
✳✳ 1/2 czerwca: Spotkanie Młodych na Polach Lednickich
✳✳
12-14 KWIETNIA
✳✳ 15/16 czerwca: Panie, dobrze, ze tu jesteśmy...
✳✳
10-12 MAJA
Czuwanie rozpoczyna się o godz. 19.00 w sobotę, a kończy ok. godz. 3.30 nad ranem.
W czasie nocy jest niedzielna Msza św., adoracja Najświętszego Sakramentu, modlitwa różańcowa, możliwość skorzystania z Sakramentu Pojednania, są konferencje,
śpiewy... Jest też przerwa na nocną herbatę – nie zapomnij wziąć ze sobą kanapek,
w nocy jest się jeszcze bardziej głodnym. Należy wziąć ze sobą legitymację szkolną
lub dowód tożsamości. Przypominamy o zabraniu ze sobą ciepłej odzieży, w nocy
i nad ranem może być chłodno.
Dojazd do klasztoru w Białej Niżnej pociągiem z Tarnowa w kierunku Nowego Sącza
i Krynicy do stacji Stróże. Z dworca dochodzi się pieszo szosą, około 15 minut.
W czerwcu zapraszamy na
Dni wdzięczności dziewczęta,
które w tym roku skończą
naukę w szkole średniej lub
na studiach i chcą za ten czas
podziękować Panu Bogu;
W tym samym czasie odbędą
się Dni Powołaniowe dla dziewcząt pragnących pójść drogą
powołania zakonnego. Terminy spotkań podane są również na naszej stronie internetowej.
Podczas dni skupienia uczestniczymy w Eucharystii, rozważamy Słowo Boże,
można uczestniczyć w modlitwach naszej wspólnoty. Zależnie od potrzeby, służymy
także rozmową.
Opłatę za pobyt stanowi ofiara pieniężna. Trzeba przywieźć ze sobą śpiwór lub
bieliznę pościelową, Udział w dniach skupienia należy zgłaszać do Siostry Krystyny, najpóźniej na tydzień przed rozpoczęciem. Rozpoczynamy o godz. 17.00 – można przyjechać później, zależnie od połączeń. Dni skupienia kończą się niedzielnym
obiadem. Można też wyjechać wcześniej, zależnie od połączeń. Czekamy na Twój
przyjazd.
14
Okruszyna
Okruszyna
15
REKOLEKCJE ZIMOWE 2013
✳✳ 4-9 lutego Kraków – Wiara czyni cuda
✳✳ 11-16 lutego Gdynia – Wierzę – słucham czy słyszę?
✳✳ 18-23 lutego Wielowieś – Wierzę, ufam, kocham
Udział w rekolekcjach należy zgłaszać
do siostry Krystyny najpóźniej na tydzień
przed rozpoczęciem.
Dojazd do naszego klasztoru w Krakowie
przy al. Kasztanowej 36: od Dworca Głównego, zarówno PKP jak i PKS, najlepiej dojechać autobusem nr 292 kierunek: Port Lotniczy. Przystanek znajduje się na dolnej płycie
dworca PKS (Dworzec Główny Wschód),
który jest obok dworca PKP. Czas dojazdu do
nas: ok. 20-30 minut. Trzeba wysiąść na drugim przystanku przy al. Kasztanowej, przystanek nosi nazwę Kopalina i jest to przystanek
na żądanie, po lewej stronie jest nasz klasztor.
Wejście od ul. Kopaliny.
Dojazd do klasztoru w Gdyni z Dworca
Głównego PKP trzeba podjechać kolejką SKM do stacji Gdynia – Orłowo. Klasztor
znajduje się przy ul. Mierniczej 9.
Dojazd do klasztoru w Wielowsi trzeba dojechać do Tarnobrzega lub Sandomierza
i wsiąść w autobus nr 11 lub 4. Jeśli wsiądziesz do autobusu nr 11, trzeba wysiąść na
przystanku o nazwie Wielowieś, przy głównej drodze. Klasztor znajduje się blisko
przystanku. Jeśli autobusem nr 4, to trzeba wysiąść w Wielowsi przy kościele, który
jest naprzeciw klasztoru. Ważna wiadomość: klasztor w Wielowsi jest naszym domem
macierzystym, tu powstało nasze Zgromadzenie, tutaj też zmarła i została pochowana
nasza Założycielka Sługa Boża Matka Kolumba Białecka.
Siostra Krystyna
Al. Kasztanowa 36
30-227 Kraków
*
Duszpasterstwo Młodzieży
email: [email protected]
nr tel. 12 425 24 05
kom. 728429903 – nie odpowiadam na smsy ☺
*
Podajemy również numer telefonu do Siostry Anny, która prowadzi
Duszpasterstwo Młodzieży w Białej Niżnej:
kom. 728429910 – Siostra też nie odpowiada na sms ☺
*
A wszystkim zainteresowanym misjami podajemy adres mailowy
do Siostry Eriki – Referentki Misyjnej ☺: [email protected]
SERDECZNIE ZAPRASZAMY!
rekolekcje, dni skupienia, spotkania i rozmowy indywidualne
ZAPRASZAMY również wszystkich chętnych i pragnących pogłębić swoją wiarę,
szukających odpowiedzi na ważne życiowe pytania, praktykujących i tych, którzy
zwątpili w drodze… – wszystkich – do udziału w comiesięcznych Katechezach.
Katechezy odbywać się będą w każdą trzecią sobotę miesiąca o godz. 16.00
w naszym klasztorze przy al. Kasztanowej 36 (wejście od ul. Kopalina).
Po każdej katechezie będzie możliwość dyskusji, stawiania pytań prelegentom.
Będzie też możliwość adoracji Najświętszego Sakramentu.
TERMINY KATECHEZ:
✳✳ 16 lutego
✳✳ 16 marca
✳✳ 20 kwietnia
✳✳ 18 maja
✳✳ 15 czerwca
✳✳ 20 lipca
✳✳ 17 sierpnia
✳✳ 21 września
✳✳ 19 października
✳✳ Połowa lutego to ważny czas dla naszych sióstr postulantek. Rozpoczynają
bowiem bezpośrednie przygotowanie do nowicjatu, tzw. postulat kanoniczny.
✳✳ 2 lutego – Ofiarowanie Pańskie. Dzień Życia Konsekrowanego. W tym dniu
swoje patronalne święto przeżywa także Różańcowy Apostolat Młodych.
✳✳ 11 lutego – Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Lourdes. Światowy
Dzień Chorego.
✳✳ 13 lutego – Środa Popielcowa. Rozpoczyna się Wielki Post. To czas szczególnej
łaski powracania do Boga. Weź udział w wielkopostnych rekolekcjach i pamiętaj o spowiedzi świętej.
✳✳ 20 lutego – 68. rocznica męczeńskiej śmierci naszej Błogosławionej Siostry
Julii Rodzińskiej.
✳✳ Już teraz zaplanujcie przyjazd do nas w dniach 28-31 marca, by wspólnie
z nami przeżywać niepowtarzalną Liturgię Triduum Paschalnego w Bazylice
Ojców Dominikanów.
✳✳ Ponawiamy zaproszenie na zimowe rekolekcje dla dziewcząt oraz na Dni
skupienia. Informacje na str. 12 – 15.
Informacje o życiu i misji apostolskiej dominikanek uzyskasz pisząc pod adres:
Zg r o m ad z en ie Sió str św. D o m i ni ka
D usz p aster stwo Powo ła ń
A l. K asz tan owa 3 6
3 0 -2 2 7 Kr ak ó w
tel. 0 -1 2 / 4 2 5 -2 4 -0 5
Internet: http://www.dominikanki.pl; email: [email protected]
Serdecznie dziękujemy za pomoc w wydawaniu i przesyłce „Okruszyny”.
Informujemy, że na ten cel można nadesłać znaczki lub przekazać ofiarę.
Nasze konto: BANK PeKaO. S.A. I ODDZIAŁ w Krakowie,
NR 49 1240 1431 1111 0000 1047 9988 z dopiskiem „Okruszyna”
Na to samo konto można przekazać ofiary na misje z dopiskiem: „Misje”.

Podobne dokumenty