Pobierz ten artykuł jako PDF - Hi

Transkrypt

Pobierz ten artykuł jako PDF - Hi
Hi-end
Droga
na szczyt
Ascendo C8
Renaissance
W 1999 roku trzech pasjonatów
dobrego brzmienia
Köngen w Badenii-Wirtembergii
46
46-51 ascendo C8.indd 46
7/4/11 2:30:36 PM
Hi-end
ktualna oferta Ascendo liczy niespełna tuzin kolumn, wśród których przeważają podłogówki.
Wbrew pozorom nie są to tylko starannie
wykonane audiofilskie cacka, adresowane do majętnych snobów, lecz kryją w sobie zaawansowane technologie nieczęsto
spotykane nawet wśród high-endowych
wynalazków. Poza produkcją kolumn firma zajmuje się aktywną korekcją akustyki
pomieszczeń, co lokuje ją w ekskluzywnym
klubie wysokiej klasy fachowców.
Testowany dziś model C8 Renaissance
jest produkowany od pięciu lat. Jak na standardy obowiązujące w świecie hi-fi – z daleka zalatuje naftaliną. Projektanci Ascendo
wychodzą jednak z założenia, że dobrze
zaprojektowany sprzęt starzeje się powoli
i najwyraźniej mają rację. Podobne podejście prezentują choćby Magnepan, Thiel czy
Vandersteen.
Budowa
Już pierwszy kontakt z Renaissance zapowiada niespodzianki. Choć to tylko
para dużych monitorów, do rozpakowania
mamy cztery pokaźne kartony. Dwa z nich
mieszczą podstawki, pozostałe dwa – skrzynie z głośnikami.
Przed rozpoczęciem instalacji warto
poprosić o pomoc drugą osobę. Jako że
audiofilia jest najczęściej męskim schorzeniem samotniczym, tzw. single będą mieli
okazję do zadzierzgnięcia dobrosąsiedzkich stosunków z przedstawicielkami płci
przeciwnej. Kiedyś chodziło się pożyczyć
szklankę mąki, ale dziś każdy pretekst jest
dobry. Później wspólne odsłuchy, dyskusje
o muzyce i a nuż coś się z tego wykluje? To
jednak pieśń przyszłości; na razie trzeba się
skupić na poprawnym złożeniu kolumn.
Trudność polega na tym, że pomiędzy obudową a cokołem należy umieścić pięć ciężkich krążków z twardej gumy, pełniących
rolę absorberów. Z pozoru to nie problem,
ponieważ na górnej powierzchni cokołów
i w dnach obudów wyfrezowano wgłębienia,
jednak w czasie ustawiania skrzyń martwe
kawałki gumy zaczynają żyć własnym życiem. W dodatku w czasie unoszenia obudów należy uważać na głośniki, gdyż każdy
nieostrożny ruch może się źle skończyć. Na
szczęście normalny użytkownik przeprowadzi tę operację najwyżej kilka razy w życiu.
W cokoły wkręcono masywne stożki
z zaokrąglonymi czubkami. Nie radzę się
tym sugerować, bowiem C8 Renaissance
ważą 46 kg, więc nacisk na centymetr kwadratowy pokona każdy parkiet.
Pod względem jakości wykonania obudowy niemieckich kolumn nie ustępują
najbardziej renomowanym stolarniom
w tej części Drogi Mlecznej. Całość sprawia
wrażenie monolitycznego kloca. Wszystkie
łączenia wykonano wyjątkowo dokładnie,
a zestawienie lakieru fortepianowego ze
szlachetnym drewnem wygląda obłędnie.
Obudowy sklejono z płyt MDF o grubości
22 mm i obficie wytłumiono płatami watoliny. Do wykończenia użyto forniru z klonu „ptasie oko”, który pociągnięto kilkoma
warstwami lakieru. Testowana para kosztuje
25,5 kzł, ale ostateczna cena będzie zależała
od wykończenia (do wyboru mamy kilka
gatunków naturalnych oklein oraz czarny
lakier fortepianowy).
Wprawdzie głośników nie chronią maskownice, ale obudowy zapakowano w mocne workowate pokrowce z białej fizeliny.
Nałożone na kolumny nie szpecą ich, a ponadto cenne przetworniki są odporne na
zakusy ciekawskich kotów. Sprawdziłem
w praktyce.
Z odległości kilku kroków Ascendo wyglądają intrygująco, nawet jak na high-endowe standardy. Niecodzienne proporcje
pomiędzy podstawkami a skrzyniami zdecydowanie wyróżniają je na tle konkurencji, a oliwy do ognia dolewa tylko jeden
głośnik widoczny na froncie. Czyżby (tfu!)
szerokopasmowy? Jednak nie. Bliższe oględziny wykazują zastosowanie koncentrycznego średnio-wysokotonowego przetwornika Seas Prestige. Spośród podobnych
konstrukcji wyróżnia go średniotonowa
membrana z kompozytu XP, której nadano
kształt szerokiej tuby. Powinna poprawić
rozpraszanie wysokich tonów generowanych przez centralnie osadzoną kopułkę.
Oba magnesy są ekranowane. Kosze mocuje się do ścianek za pomocą śrub wpuszczanych w nagwintowane tuleje, co zapobiega
deformacji otworów przy okazji wykręcania
przetworników.
47
46-51 ascendo C8.indd 47
7/4/11 2:30:38 PM
Hi-end
Koncentryczny Seas pracuje w komorze
zamkniętej, skąd więc u licha wziął się na
froncie wylot rury bas-refleksu? Rzut oka
do materiałów producenta zdradza tajemnicę. Dolną część obudowy rozdzielono na
dwie części. To specjalność zakładu, czyli
obudowa pasmowo-przepustowa. Pracuje
w niej 21-cm woofer z membraną kewlarową. Górna komora jest wentylowana rzeczoną rurą.
Z tyłu ukryto jeszcze jeden głośnik –
wstęgę amerykańskiej firmy Swans. Jest
to swoisty wysokotonowy „dopalacz”, ak-
tywowany małym pstryczkiem na tablicy
z gniazdami. Jak należy się domyślać, rola
dodatkowego tweetera, nazwanego przez
Ascendo TOS, polega na generowaniu obszernej sceny stereofonicznej rozciągniętej
za linią kolumn. Ortodoksyjni audiofile
zapałają w tym miejscu oburzeniem i właśnie dla nich przygotowano wyłącznik.
Po dezaktywacji TOS-a C8 Renaissance
zmieniają się w normalne monitory.
Kolumny Ascendo to konstrukcja
cztero- albo trójdrożna, w zależności od
tego, czy wstęga jest włączona, czy nie. Nie
spodziewałem się zatem minimalistycznej
zwrotnicy, ale to, co zobaczyłem po odkręcenia dna obudowy, bardziej przypominało
szpiegowską radiostację z czasów zimnej
wojny niż element zespołu głośnikowego.
Zresztą, spójrzcie na zdjęcie.
C8 Renaissance dysponują skutecznością 88 dB i nie powinny być wyma-
gające wobec wzmacniaczy. Taki wniosek
można wysnuć po pobieżnej analizie tabeli
danych technicznych, co tylko potwierdza
audiofilską zasadę mówiącą, że o zakupie
powinny decydować odsłuchy. Okazuje się
bowiem, że podłączanie do nich średniej
klasy piecyka będzie błędem. Pomimo niezbyt pokaźnych gabarytów kolumny dysponują ogromnym potencjałem i aby go z nich
wydobyć, potrzeba konkretnego wzmacniacza. Dlatego do testu zaangażowałem Audio
Researcha DS450. W amerykańskich „muscle carach” stosunek mocy do wagi powi-
nien przekraczać 1 KM/5,44 kg. Zgodnie
z tą regułą DS450 dysponuje potworną
mocą 17,7 W na kilogram, w dodatku na
jedną oś, przepraszam, na kanał.
Jako źródło posłużył odtwarzacz Bladelius
Syn, zaś pomiędzy nim a końcówką mocy
pracowały na zmianę dwa lampowe preampy – Audio Research Reference 5 oraz BAT
VK-3ixSE. Wszystkie urządzenia łączyły
kable Synergistic Research Tesla wyposażone w aktywne ekranowanie. Elektronika
stała w ciężkiej drewnianej szafce z kamiennymi blatami, natomiast kolumny wylą-
dowały na 3-cm granitowych płytach.
System grał w pokoju o powierzchni
20 m2, zaadaptowanym akustycznie
w stopniu nie komplikującym normalnego użytkowania.
Zanim zaczniecie na poważnie słuchać
Ascendo, musicie się uzbroić w cierpliwość. C8 Renaissance wymagają wygrzania liczonego nie w godzinach czy
dniach, lecz tygodniach. Para dostarczona przez dystrybutora miała to już
za sobą, więc po kilku dniach niezobowiązującego plumkania mogłem
się wziąć do roboty. W przypadku nowych kolumn nić sympatii
48
46-51 ascendo C8.indd 48
7/4/11 2:30:47 PM
Hi-end
z sąsiadką, zawiązana przy okazji pomocy
w instalacji, ma szansę się zamienić w solidną linę. A kiedy nadejdzie wiekopomna
chwila i C8 przemówią pełnym głosem,
staniecie się w jej oczach kimś w rodzaju
cudotwórcy.
Stare przysłowie pszczół mówi, że dobry
recenzent słucha dotąd, aż mu się spodoba.
W moim przypadku wystarczyły dwie, trzy
godziny. Renaissance podbiły moje serce
i uszy i pokazały, na czym polega audiofilski
Blitzkrieg.
Ich najbardziej zauważalną cechą jest
brak ograniczeń. Potrafią i lubią grać bardzo głośno bez zniekształceń. Choć amerykański piec wysterowałby nawet drzwi od
stodoły, na Ascendo nie zrobił specjalnego
wrażenia. Kolumny grają pełnym pasmem,
od najgłębszego basu po najwyższe soprany w sposób wyrównany, bez uprzywilejowania któregoś z podzakresów. Wszystko
brzmi naturalnie i z niewymuszoną swobodą. Fortepian jest fortepianem, a nie
elektronicznym substytutem, w skrzypcach
słychać końskie włosie i baranie kiszki. Słuchając elektrycznych gitar, bez trudu odróżniałem brzmienie Gibsonów Les Paul od
desek Fendera. Poszukiwacze audiofilskie-
go Graala właśnie znaleźli ścieżkę wiodącą
do celu.
Niby to żadne mecyje, powie ktoś, ponieważ na tym poziomie cenowym kwestie
naturalnego brzmienia powinny pozostawać poza dyskusją, ale po kilkunastu latach
testowania śmiem twierdzić, że właśnie
neutralność jest piętą achillesową sprzętu
grającego. I nie chodzi bynajmniej o braki
warsztatowe projektantów, lecz o uleganie
pokusom dostrajania sprzętu do własnych
upodobań. Konstruktorom z Ascendo
składam wyrazy szacunku, po staropolsku
czapką do ziemi.
Z niecierpliwością czekałem na rozpoczęcie formalnych odsłuchów. Głównym
powodem były wysokie oczekiwania dotyczące budowy sceny. Spotkałem już na
swojej drodze różne konstrukcje z dodatkowymi tylnymi tweeterami, ale poza flagowcami Avance Century sprzed ładnych kilku
lat z żadnymi nie zawarłem bliższej znajomości. Zanim jednak przeszedłem do clou
programu, posłuchałem C8 Renaissance
z wyłączoną wstęgą.
Stereofonia stała na zupełnie przyzwoitym poziomie, choć nie oszałamiała efektami. Scena była zdecydowanie wysunięta
przed linię głośników, a jej szerokość lekko
tylko wykraczała poza zewnętrzny obrys
obudów. Uwagę zwracała precyzyjna lokalizacja instrumentów, zaś ich separacja
nawet w dużych składach pozostawała na
wysokim poziomie. W sumie wypadło to
nieźle, chociaż szału nie było.
Po włączeniu TOS sprawy przybrały zupełnie inny obrót. Mówiąc obrazowo: miałem do czynienia z gwałtownym rozsunięciem ścian pokoju. Wprawdzie pas przedni
pozostał niezmieniony, ale już szerokość,
głębokość i wysokość sceny w pełni zasługiwały na miano spektakularnych. Budowa
panoramy dźwiękowej była bliska temu,
49
46-51 ascendo C8.indd 49
7/4/11 2:30:49 PM
Hi-end
co można obserwować za sprawą elektrostatów (także promieniują do tyłu). Ortodoksyjni wyznawcy brytyjskich monitorów
o czymś takim nie mogą nawet marzyć.
Mając do dyspozycji dwa przetworniki
wysokotonowe, po C8 można oczekiwać
ponadprzeciętnej detaliczności. Taka też
była. Wszystkie informacje zostały podane na srebrnej tacy i tylko od sprzętu towarzyszącego będzie zależało, co uda się
wyciągnąć z płyt. Jako że reszta systemu
także była bez zarzutu, zyskałem dokładny
wgląd w jakość realizacji i zaangażowanie
(bądź nie) reżyserów dźwięku w wykonywaną pracę. Lokalizacja instrumentów nie
pozostawiała wątpliwości, a ich kontury
i odległości pomiędzy nimi były czytelne.
Nic się nie zlewało, nie przenikało, nie potrzebowałem także wytężać wyobraźni, by
poczuć fizyczną obecność wykonawców
w pokoju. W dużych formach, np. „Mesjaszu” Handla pod dyrekcją McCreesha,
podział na solistów, orkiestrę i chór był bardzo wyraźny. Choć pierwsze i drugie plany
były od siebie odseparowane, największe
wrażenie robił chór. Śpiewacy rozstawili się
półkolem i na kilku poziomach, jak ma to
miejsce w rzeczywistości. O rozróżnianiu
pojedynczych głosów w przypadku tego
akurat wydawnictwa mówić nie można, ale
mimo to Gabrieli Consort & Players wspięli
się na wyżyny. Podobne zjawisko zaobserwowałem kiedyś w czasie słuchania jakiejś
wielokanałowej płyty SACD, gdzie fronty
i głośnik centralny zajęły się budową sceny,
a satelity – pogłosem imitującym salę koncertową. Tutaj miałem dokładnie to samo,
tyle że zbudowane przez dwie kolumny.
Zmiana płyt w niewielkim stopniu wpływała na budowę sceny i tylko przy naprawdę spapranych realizacjach stereofonia
odstawała od dotychczasowego poziomu.
Można w tym miejscu zarzucić niemieckim
kolumnom nagminne naginanie rzeczywistości do własnej wizji świata, ale w obliczu
niecodziennych doznań całe to gadanie
można sobie wsadzić w buty.
Muzykalność Ascendo przejawiała się
tym, że każda próba okazjonalnego posłuchania dowolnej płyty kończyła się porzucaniem aktualnie wykonywanej czynności
i regularną nasiadówką pomiędzy kolumnami. Później była następna płyta, po niej
jeszcze jedna i nie wiedzieć kiedy zegary
wybijały północ. Cierpiało na tym życie
rodzinne i obowiązki. W pracy, za sprawą
przekrwionych z niewyspania oczu, zyskałem opinię szaławiły i hulaki. Ale cóż począć, życie audiofila nie jest usłane różami.
Mówiąc wprost: każda płyta słuchana na
C8 sprawiała mi dziką przyjemność. Nawet
w czasie formalnych odsłuchów testowych,
gdy odtwarzałem jedynie wybrane fragmenty, nie mogłem się powstrzymać od przeciągania ich poza zwyczajowe ramy. Mało tego.
Do testów załapało się kilkanaście krążków
spoza żelaznego zestawu i to nie dla analizy
brzmienia, lecz dla porównania nagrań pod
względem stereofonii (koncerty rockowe),
naturalności brzmienia (recitale fortepianowe) czy przejrzystości realizacji (duże
formy symfoniczne).
Choć kilka akapitów wyżej chwaliłem
neutralność C8, muszę zaznaczyć, że jeden
podzakres jest delikatnie faworyzowany.
Mam na myśli średnicę. Nie wiem, jak panowie z Köngen to zrobili, ale dawno czegoś
takiego nie słyszałem. Głosy wokalistów
wibrowały przede mną w otoczeniu delikatnych mlaśnięć i oddechów, a nazwanie
ich namacalnymi zaledwie w części oddaje
realizm nagrań. I chociaż „Blue in Green”
Cassandry Wilson z albumu „Travelling
Miles” słyszałem już niezliczoną ilość razy,
to teraz ciarki wędrowały mi po grzbiecie
przez całe 5 minut i 24 sekundy.
Ostatnim elementem, który zasługuje
na podkreślenie, jest bas. Po 21-cm wooferach trudno się spodziewać niskich tonów
z piekła rodem, ale pozory mogą mylić.
Pojawia się, niestety, potrzeba podłączenia
mocnego pieca. ARC DS450 sprawdził się
bardzo dobrze. W nagraniach klasyki niskie
tony onieśmielały majestatem, którego nie
należy mylić z rozwlekłością. Utwory organowe J. S. Bacha w interpretacji Zsigmonda
Szathmáryego porażały bezpośredniością,
a huknięcie w najniższe rejestry niemal
naruszyło fundamenty domu. Nazajutrz
powitały mnie dziwne spojrzenia sąsiadów,
ale niech tam. Niech się zastanawiają, jakim
cudem upchnąłem w mieszkaniu 16-stopowe piszczałki.
W rocku z kolei bas ukazał swą prawdziwą germańską duszę. To nie był subwooferowy tłuścioch leżący w okolicach kostek
ani zwinny, monitorowy basik przedkładający szybkość nad rozciągnięcie. Niskie
tony Ascendo zdawały się być wykute przez
mitycznego boga Thora, który każdym walnięciem swego młota Mjöllnira wzmacniał
ich potęgę. Uderzenia perkusyjnej stopy
trafiały mnie dokładnie w splot słoneczny.
Wtórująca jej gitara basowa miała właściwe
proporcje, co tylko podkreśliło skuteczne
uniknięcie pokusy taniego efekciarstwa.
Ascendo C8 Renaissance to jedne z lepszych kolumn, jakie trafiły do mnie
w ostatnich kilku latach. Choć nie należą
do najtańszych, warto odejmować sobie
na nie od ust. I jeszcze jedno: nigdy nie
wierzcie plotkom mówiącym, że Niemcy
nie potrafią robić muzykalnych urządzeń.
Ascendo
C8 Renaissance
SoundClub
Dane techniczne:
88 dB
6 omów
29 Hz – 32 kHz
350 W
108/28/40 cm
46 kg
Ocena:
hi-end
50
46-51 ascendo C8.indd 50
7/4/11 2:30:54 PM

Podobne dokumenty