Pobierz

Transkrypt

Pobierz
13 marca 2009
nr wyd. 246 (61)
www.szamotuly.naszemiasto.pl
3
dzień
WYDARZENIA
Potraktowali mnie jak mordercę
b Zbigniew Mamczarz od kilku lat cierpi na niewydolność nerek. Kilka razy w tygodniu musi
być dializowany. Ma także nadciśnienie i bóle kręgosłupa. Dla policji nic to nie znaczy?
Krzysztof Sobkowski
FOT.KRZYSZTOFSOBKOWSKI
Z
bigniew Mamczarz
ma 51 lat i mieszka
w
Dusznikach.
Z zawodu jest kierowcą. Przez wiele lat prowadził
też własne gospodarstwo rolnicze. Od 10 lat pracować nie
może.
– Muszę być dializowany –
mówi. – Bez tego nie mogę żyć.
Co drugi dzień przyjeżdża
po mnie karetka, która zabiera
mnie do Poznania. Dojazd
karetką jest konieczny, gdyż
w moim stanie sam bym nie
dojechał – zauważa. To jednak
nie jedyne problemy pana
Zbigniewa. – Jak tylko nie
wezmę odpowiednich leków
rano, to zaraz mam ciśnienie
240/140 – mówi. Pan Zbigniew
boryka się także z bólami kręgosłupa. – 13 lat jazdy autobusem oraz 9 lat pracy na traktorze zrobiło swoje – przyznaje
mieszkaniec Dusznik. – Czekam właśnie na konsultacje
z neurologiem, choć wiem, że
operacja mnie nie ominie.
Lekarze zabronili mi siadać
na twardym podłożu, dźwigać
czegokolwiek i przykazali unikać wszelkich wstrząsów, które
dla moich pleców mogą być
zabójcze – dodaje.
Zaledwie kilka dni temu
wrócił z tygodniowego pobytu
w szpitalu. – W związku z tym,
że moje nerki nie pracują, nie
mogę przyjmować zbyt dużej
ilości płynów. Ostatnio się
zapomniałem. Efekt był taki,
że płyny zalały mi płuca. To
przerodziło się w zapalenie
płuc i oskrzeli – opowiada zrezygnowany.
Zbigniew Mamczarz każdego dnia musi zażywać garść tabletek. By się nie pomylić, wszystko notuje
« Wszystko jestem
w stanie znieść
za wyjątkiem upokorzenia i to jeszcze od policji »
– Naprawdę wiele w życiu
przeszedłem – przyznaje Zbigniew Mamczarz. – Wszystko
jestem w stanie znieść
za wyjątkiem upokorzenia i to
jeszcze ze strony policjantów,
a takie coś mnie spotkało –
mówi. W świetle jego relacji
incydent
miał
miejsce
pod Dusznikami. Pan Zbigniew
wyjechał
samochodem
do sklepu po śniadanie. –
Codziennie muszę jeździć, bo
bez niego nie mogę zażyć
leków – mówi. – Kiedy wracałem,
nagle
zatrzymał
mnie radiowóz policyjny.
Byłem przekonany, że to rutynowa kontrola. Policjanci
sprawdzili mi dokumenty
i podali alkomat. Dzień wcześniej wypiłem ze szwagrem.
Minęło jednak od tego czasu
ponad 12 godzin i byłem przekonany, że wszystko jest
w porządku. Alkomat jednak
wykazał 0,2 mg/l. Byłem
w szoku, ale to był efekt choroby nerek – przyznaje. – Nie
mogłem w to uwierzyć, więc
poprosiłem o badanie krwi.
I wówczas się zaczęło. – Mam
problemy z kręgosłupem, więc
trochę kuleję. Kiedy szedłem
zamknąć samochód policjant
myślał, że jestem tak pijany, że
się zataczam. Chwycił mnie
za rękę z taką siłą, że aż
na rękach powychodziły mi
siniaki. Dosłownie wrzucił
mnie za kraty w samochodzie
policyjnym, jakbym kogoś co
najmniej zamordował i próbował uciec. Zdenerwowałem się.
Czułem, że skoczyło mi ciśnienie i pęka mi głowa. Nie zdążyłem wziąć przecież lekarstw.
Zawieźli mnie do Dusznik.
Wielopokoleniowajednostka–OSPDuszniki
« Druhowie z OSP
DUSZNIKI W 2008 roku w ak-
Duszniki nie zwykli
marnować czasu.
W wolnych chwilach adaptują
pomieszczenia
strażniczej wieży
na niezbędne
pomieszczenia
socjalne »
cjach nie tylko na terenie powiatu szamotulskiego brało
udział łącznie 2206 zastępów
strażackich, czyli blisko 9,5 tysiąca strażaków. Straż Pożarna
interweniowała w 1490 przypadkach. Na terenie powiatu
działa 11 sekcji włączonych
do
krajowego
systemu
ratowniczo – gaśniczego, w tym
właśnie OSP w Dusznikach.
W szeregach OSP jest obecnie 54 strażaków. Jednostka
zrzesza też 7 kobiet oraz 10
chłopców, w 2 sekcjach młodzieżowych.
W minionym roku jednostka
uczestniczyła w 99 akcjach ratowniczych. Na szczęście coraz
mniej jest pożarów. Aż 63 razy
jednostka uczestniczyła w likwidacji różnego rodzaju zagrożeń. W 2008 roku strażacy
z Dusznik brali udział cztery
razy w działaniach prowadzonych poza terenem swojej
gminy.
Nie tylko akcje bojowe wyznaczają działania strażaków.
FOT.EWAPRZYBYŁ– KŁOS
Ewa Przybył – Kłos
Dumą każdej jednostki jest jej sztandar
W gminnych zawodach pożarniczych chłopcy w wieku 12–16
lat zajęli w swej kategorii
pierwsze miejsce, podobnie jak
drużyna do lat 18.
Jednostka OSP Duszniki ma
do swej dyspozycji 2 samochody – jednego wysłużonego,
wygranego podczas zawodów
ogólnopolskich w 1981 roku
oraz nowy wóz otrzymany
przed kilkoma laty.
Naczelnikiem jednostki jest
Andrzej Królik, a prezesem Mariusz Paszek. Druhowie
z Dusznik nie zwykli marnować czasu. W wolnych chwilach adaptują pomieszczenia
strażniczej wieży na pomieszczenia socjalne.
Specyfiką tej jednostki są rodzinne tradycje. Naczelnik Andrzej Królik „posiada” w jednostce trzech następców –
swych synów. Za przykładem
prezesa Paszka poszedł jego
syn. Członkiem honorowym
jednostki
jest
Czesław
Kaźmierczak, w straży działa
jego syn – Ireneusz oraz jego
dwóch wnuków Mariusz i Krystian. Członkiem honorowym
jest również Władysław
Schmitchen, a w szeregach OSP
jest również jego wnuk.
Przejeżdżaliśmy obok przychodni. Błagałem, by się
zatrzymali. Tam jest lekarz,
który zna moja sytuację, to
powie, że muszę wziąć leki.
Chwilę później przejeżdżaliśmy obok mojego domu.
Znowu prosiłem, by się zatrzymali. Wieźli mnie do Pniew, by
tam pobrać krew do badania.
Za tymi kratami nie było się
czego złapać, ani gdzie usiąść.
Poza tym było brudno, jak
w chlewie. Jechali jak wariaci,
a mnie rzucało z boku na bok.
Myślałem, że bólu nie wytrzymam. Błagałem, by jechali wolniej, ale oni się tylko ze mnie
śmiali. W końcu dojechaliśmy
do Pniew. Wyprowadzili mnie
na pogotowie. Sam poprosiłem
o pomiar ciśnienia. Mrugnęli
sobie oczami i przez sweter
zbadali mi 140/80. Nigdy takiego ciśnienia nie miałem bez
zażycia leków. Krwi mi jednak
nie pobrali, bo nowe pogotowie
nie miało takiej możliwości.
Postanowili zabrać mnie
od Szamotuł. Kiedy pomyślałem sobie, że znowu czeka
mnie podróż za kratami,
poprosiłem, by założyli mi kajdanki, ale pozwolili usiąść
w aucie. Nic z tego. Jechaliśmy
do Szamotuł, ale po kilku kilometrach okazało się, że jednak
zawracamy do Dusznik. Pojechaliśmy więc do tego ośrodka
zdrowia, o który prosiłem
na początku. Tam zbadano mi
ciśnienie. Miałem 240/120.
Podano mi leki i wówczas
dopiero
pobrano
krew
do badania. Na koniec zostawili mnie w przychodni i pojechali. Nie pytali nawet jak się
do domu dostanę – opowiada.
– Ja nie unikam odpowiedzialności za to, że jechałem
pod wpływem alkoholu i chcę
to jasno powiedzieć. To moja
wina. Jestem chory i powinienem przewidzieć to, że moje
nerki nie pracują jak nerki normalnego człowieka. Mi chodzi
tylko o ludzkie traktowanie.
W jakim celu policjanci wozili
mnie za kratami przez 4,5
godziny? Lekarz, który mnie
przyjął i w końcu podał leki
powiedział, że to mogło się
skończyć wylewem.
Od tego zdarzenia minął
tydzień. Pan Zbigniew nadal
nie może się otrząsnąć. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Złożył więc pisemną skargę
na postępowanie dusznickich
policjantów do komendanta
powiatowego.
Zdanie policji:
Policja sprawy komentować
nie chce. Edward Musiał –
komendant posterunku policji
w Dusznikach dlatego, że
do zdarzenia doszło na jego
terenie i to on jest stroną
w sprawie, gdyż był tego dnia
na służbie.
Rzecznik prasowy Komendy
Powiatowej Policji Jacek
Michałowski twierdzi z kolei, że
do środy żadna pisemna
skarga do policji nie wpłynęła
i również stroni
od komentarza. – Będę mógł
cokolwiek na ten temat
powiedzieć po 30 dniach
od chwili, kiedy stosowne
pismo pojawi się w naszej
komendzie – podsumował J.
Michałowski.

Podobne dokumenty