Wersja do druku - Libertarianin.org

Transkrypt

Wersja do druku - Libertarianin.org
Wersja do druku
http://beta.mises.pl/js/print.php?p=652
Murray N. Rothbard: Relacje międzyosobowe: dobrowolna wymiana
dodano: 09.03.2008 19:23
Tytuł oryginału: Interpersonal Relations: Voluntary Exchange
Tłumaczenie: Marcin M. Sołtysik
[Niniejszy tekst stanowi rozdział 7 książki The Ethics of Liberty]
Przyszedł czas by do naszej Robinsonowskiej idylli wprowadzić innych ludzi – rozszerzyć naszą analizę o relacje interpersonalne. Problemem, który musimy przeanalizować, nie jest sam fakt pojawienia się
większej liczby ludzi – moglibyśmy przecież założyć istnienie świata złożonego z miliona Robinsonów, a każdy z nich mieszkałby na innej wyspie, przez co nasza analiza nie zmieniłaby się ani o jotę. Problem
leży w analizie interakcji pomiędzy tymi ludźmi. Piętaszek mógłby się znaleźć w innej części wyspy zamieszkanej już przez Crusoe i skontaktować się z nim, bądź pojawić się na oddzielnej wyspie i
skonstruować łódź, dzięki której byłby w stanie dopłynąć do wyspy Crusoe.
Ekonomia wyjawiła nam wielką prawdę o naturalnym prawie rządzącym ludzkimi interakcjami: aby człowiek mógł przeżyć i osiągnąć dobrobyt, konieczna jest nie tylko produkcja, ale też wymiana. Zamiast
zajmować się produkcją obydwu dóbr, Crusoe na swojej części wyspy mógłby łowić ryby i zostawić Piętaszkowi uprawę pszenicy. Gdyby Crusoe wymieniał część swoich ryb na pszenicę Piętaszka, znacząco
wzrosłaby ilość zarówno ryb, jak i chleba, która znalazłaby się w ich posiadaniu.[1] Ta niewątpliwa korzyść, którą w ten sposób osiągają, ma swoje źródło w dwóch podstawowych faktach natury – dwóch
prawach naturalnych – na których opiera się cała teoria ekonomiczna: a) tym, że jednostki zasadniczo się różnią pod względem umiejętności i zainteresowań; oraz b) tym, że poszczególne rejony różnią się pod
względem surowców naturalnych. Gdyby wszyscy ludzie posiadali jednakowe umiejętności i zainteresowania oraz gdyby ziemia była homogeniczna, to nie byłoby miejsca na wymianę. Jednak w świecie, w
którym żyjemy, możliwość specjalizacji niesie ze sobą ogromny wzrost ilości wymian, zwiększenie się produktywności i podniesienie się standardu życia (wzrost zaspokojenia potrzeb) wszystkich uczestników
wymiany.
Jeśli ktoś chce w pełni zrozumieć, jak wiele zawdzięczamy wymianie, niech pomyśli, co by się stało, gdyby w dzisiejszych czasach nagle zabroniono dokonywać wymiany czegokolwiek z kimkolwiek. Każdy
zostałby zmuszony produkować wszystkie dobra i świadczyć wszystkie usługi sam sobie. Nie trudno sobie wyobrazić chaos, jaki by nastał w rezultacie – znaczną część ludzkiej rasy czekałaby śmierć z głodu, a
pozostałych powrót do prymitywnych metod przetrwania.
Inna niezwykle istotna właściwość ludzkiego działania polega na tym, że A i B mogą się specjalizować i wymieniać z obopólną korzyścią, nawet jeśli jeden z nich ma przewagę w produkcji obydwóch dóbr.
Załóżmy, że Crusoe jest lepszy od Piętaszka zarówno pod względem produkcji ryb, jak i pszenicy. Mimo to Robinsonowi opłaca się skupić na tym, w czym jest względnie najlepszy. Jeśli na przykład jest dużo
lepszym rybakiem niż Piętaszek, ale tylko trochę lepszym rolnikiem, może odnieść korzyść, koncentrując się na rybołówstwie, a następnie wymieniając ryby na pszenicę wytwarzaną przez Piętaszka. W
gospodarce o rozwiniętej sieci wymiany lekarzowi będzie się opłacało zatrudnić sekretarkę, żeby pisała na maszynie, wypełniała formularze, itp., nawet jeśli jest znacznie lepszy w wykonywaniu tych czynności,
po to by uzyskany w ten sposób wolny czas przeznaczyć na bardziej produktywną pracę. To spostrzeżenie odnośnie zalet wymiany David Ricardo zawarł w swoim prawie korzyści komparatywnej. Prawo to
mówi, że w przypadku wolnego rynku i dobrowolnej wymiany wbrew temu, co powszechnie się twierdzi o naturze gospodarki wolnorynkowej, „silniejszy” nie pochłonie, ani nie zniszczy „słabszego”. Wręcz
przeciwnie, to właśnie w ramach wolnego rynku „słaby” odnosi korzyści, ponieważ „silnemu” opłaca się dokonywać z nim wymiany.
To właśnie proces wymiany umożliwił człowiekowi przejście od prymitywnej izolacji ku cywilizacji. Wymiana prowadzi do wzrostu możliwości człowieka i rynku dla jego produktów, umożliwia inwestycje w
maszyny i inne „dobra kapitałowe wyższego rzędu”, tworzy sieć wymiany – wolny rynek – która z kolei umożliwia ekonomiczną kalkulację korzyści i kosztów związanych z bardziej złożonymi metodami
produkcji.
Jednak ekonomiści, rozważając nad istotnością i zaletami wolnego rynku, zbyt często zapominają o tym, co naprawdę stanowi przedmiot wymiany. Jabłek nie wymienia się tak po prostu na masło, a złota na
konie. Tym, co w rzeczywistości podlega wymianie, nie są dobra, ale prawa własności do nich. Gdy Smith dokonuje z Jonesem wymiany worka jabłek na funt masła, to przenosi swoje prawo własności do
jabłek w zamian za prawo własności
do masła. Teraz to Smith, a nie Jones sprawuje absolutną kontrolę nad masłem, to Smith może je zjeść (bądź nie), kiedy mu się spodoba i Jones, który jest teraz absolutnym właścicielem jabłek, nie ma w tej
sprawie nic do powiedzenia.
Powróćmy jednak do Crusoe i Piętaszka. Załóżmy, że więcej ludzi: C, D, E… przybywa na ich wyspę. Każdy z nich specjalizuje się w produkcji innych dóbr. Stopniowo wyłoni się jeden konkretny produkt,
który z powodu takich własności, jak wysoka wartość, stabilny popyt i podzielność będzie pełnić rolę środka wymiany. Pojawienie się go ma swoje źródło w odkryciu, że środek wymiany prowadzi do
znacznego wzrostu zakresu wymiany i ilości potrzeb, które mogą zostać zaspokojone na rynku. Pisarzowi lub nauczycielowi ekonomii trudno byłoby wymienić swoje usługi na chleb, części do radia, garnitur,
1z4
2008-03-09 10:26
Wersja do druku
http://beta.mises.pl/js/print.php?p=652
itp. Powszechnie akceptowany środek wymiany jest niezbędny w przypadku rozległej sieci wymiany i tym samym jest warunkiem koniecznym powstania cywilizowanej gospodarki.
Taki powszechnie akceptowany środek wymiany nazywany jest pieniądzem. Zwykle uważa się, że spośród istniejących na wolnym rynku towarów najlepszymi do użytku jako pieniądz są metale szlachetne –
złoto i srebro. Wymiana wygląda więc teraz następująco: A, będąc właścicielem swojego ciała i swojej pracy, odnajduje kawałek ziemi, przekształca go, łowi ryby, których jest właścicielem; B wykorzystuje
swoją pracę w podobny sposób do produkcji pszenicy, której jest właścicielem; C odnajduje skrawek ziemi, na którym zlokalizowane są złoża złota, przekształca go i przystępuje do wydobycia kruszcu, do
którego ma prawo własności. C wymienia swoje złoto na inne usługi, powiedzmy na ryby należące do A. A robi użytek ze złota i wymienia je na pszenicę należącą do B, itd. Widzimy więc, że złoto „wchodzi w
cyrkulację” tj. prawo własności do złota jest przenoszone z osoby na osobę, jako że jest wykorzystywane ono jako powszechny środek wymiany. W każdym wypadku uczestnicy wymiany przenoszą prawa
własności, które są nabywane na dwa i tylko na dwa sposoby: a) poprzez znalezienie i przekształcenie surowców naturalnych („produkcję”) i b) wymianę swojego produktu na produkt należący do kogoś innego.
Oczywiście metoda b) sprowadza się
logicznie do a), albowiem jedynym sposobem nabycia czegokolwiek jest ofiarowanie w zamian swojego produktu. Krótko mówiąc, istnieje tylko jedna droga do własności dóbr: produkcja-i-wymiana. Jeśli
Smith oddaje swój produkt w zamian za produkt Jonesa, który to Jones nabył w wyniku wcześniejszej wymiany, to albo osoba, od której Jones kupił ów produkt, albo ktoś znajdujący się na niższym szczeblu
drabiny musiał być pierwotnym odkrywcą i tym, który jako pierwszy przekształcił dany surowiec naturalny.
Tym samym człowiek może nabyć „bogactwo” – kapitał lub dobro konsumpcyjne – albo „produkując” je samemu, albo oddając jego producentowi jakiś inny produkt w zamian. Proces wymiany sprowadza się
logicznie do pierwotnej produkcji. Pierwotna produkcja to proces, w którym człowiek „miesza swoją pracę z ziemią” – znajdując i przekształcając surowce naturalne, lub w wypadku takich zawodów, jak
nauczyciel czy pisarz, produkując i sprzedając bezpośrednio swoją pracę. Ujmując to innymi słowami: ponieważ cała produkcja dóbr kapitałowych sprowadza się ostatecznie do pierwotnych czynników
produkcji, czyli ziemi i pracy, to albo sprowadza się do pracy, albo do procesu odnajdywania nowych i nietkniętych zakątków ziemi oraz zaprzęgnięcia ich do do produkcji przez wykorzystanie pracy.[2]
Człowiek może w sposób dobrowolny zdobyć bogactwo również poprzez dar. Wyobraźmy sobie, że Crusoe, natknąwszy się na drugim końcu wyspy na Piętaszka, postanawia podzielić się z nim pożywieniem.
W tym przypadku darczyńca nie otrzymuje w zamian zbywalnego produktu lub usługi, ale psychiczną satysfakcję ze zrobienia czegoś dla drugiej osoby. Również w przypadku daru proces nabywania sprowadza
się do produkcji i wymiany, a ostatecznie do samej produkcji, ponieważ podarunek musi zostać wyprodukowany, jeśli nie bezpośrednio przez darczyńcę, to przez kogoś innego.
Przeanalizowaliśmy już proces wymiany w przypadku wymiany wielu dóbr konsumpcyjnych. Musimy uzupełnić nasz obraz rzeczywistego świata o analizę wymiany wewnątrz struktury produkcji. Trzeba
zaznaczyć, że w rozwiniętej gospodarce nie mamy do czynienia nie tylko z wymianami „poziomymi” (dóbr konsumpcyjnych), ale również z wymianami „pionowymi”: w dół, począwszy od pierwotnego
przekształcenia ziemi, przez rozmaite rodzaje dóbr kapitałowych, a skończywszy na ostatecznej konsumpcji.
Rozważmy prosty pionowy wzorzec, który pojawia się w gospodarce wymiennej. Smith przekształca surowce naturalne i konstruuje siekierę. Ponieważ Smith jest specjalistą w rozległej gospodarce wymiennej,
to zamiast jej użyć, by wytworzyć jakiś inny produkt, sprzedaje swoją siekierę w zamian złoto (pieniądze). Smith, będąc producentem siekiery, przenosi na Jonesa prawo własności do siekiery w zamian za
pewną ilość złota należącą do Jonesa – ilość dobrowolnie przyjętą przez obie strony wymiany. Jones za pomocą siekiery ścina kilka drzew i sprzedaje je Johnsonowi w zamian za złoto. Johnson z kolei sprzedaje
je w zamian za złoto swojemu kontrahentowi Robbinsowi, który z kolei w zamian za złoto buduje dom swojemu klientowi Bentonowi (powinno być jasne, że ta pionowa sieć wymiany nie mogłaby zaistnieć,
gdyby nie użyto do wymiany pieniądza).
By uzupełnić nasz obraz gospodarki rynkowej, załóżmy, że aby dostarczyć ścięte przez siebie drzewa Johnsonowi, Jones musi przetransportować je w dół rzeki. Jones sprzedaje je więc innemu pośrednikowi –
Polkowi, który zatrudnia pracowników X, Y i Z, zadaniem których jest przetransportowanie drewna do Johnsona. Czy praca X, Y i Z polegająca na przekształceniu i przetransportowaniu drewna w bardziej
użyteczne miejsce nie daje im prawa własności do tego drewna?
Przeanalizujmy sytuację: Polk przekazuje złoto X, Y i Z w zamian za ich pracę, która zostanie użyta do przetransportowania drewna. Polk nie sprzedaje im drewna, „sprzedaje” im natomiast pieniądze w zamian
za wykorzystanie ich siły roboczej. Krótko mówiąc, Polk może kupić drewno od Jonesa za 40 uncji złota, zapłacić X, Y i Z po 20 uncji za przetransportowanie drewna, a następnie sprzedać je Johnsonowi za 110
uncji. Tym samym na całej transakcji Polk osiąga zysk netto w wysokości 10 uncji złota. X, Y i Z, gdyby tylko chcieli, mogliby sami kupić od Jonesa drewno za 40 uncji i własnymi siłami je przetransportować, a
następnie sprzedać Johnsonowi za 110 uncji i mieć w kieszeni dodatkowe 10 uncji. Dlaczego tak nie zrobili? Ponieważ a) nie mają kapitału, czyli nie zaoszczędzili odpowiedniej sumy pieniędzy przez
ograniczenie swojej wcześniejszej konsumpcji do niższego poziomu, żeby zakumulować 40 uncji i/lub b) wolą otrzymać zapłatę w chwili wykonania pracy, gdyż nie chcą czekać kilka miesięcy, zanim drewno
zostanie przetransportowane i sprzedane i/lub c) nie chcą wziąć na swoje barki ryzyka, że nie uda im się sprzedać drewna za 110 uncji. Widzimy więc, jak niezmiernie ważną, jeśli nie niezastąpioną funkcję,
pełni w naszym przykładzie gospodarki wolnorynkowej kapitalista Polk. Jego rola polega na oszczędzeniu robotnikom konieczności ograniczenia konsumpcji i zebrania niezbędnego kapitału oraz czekania na
zapłatę do chwili sprzedania produktu z zyskiem (bądź nie). Tak więc kapitalista nie ma wcale zamiaru pozbawiać pracownika jego prawa własności do danego produktu, opłaca go z wyprzedzeniem – zanim
sprzeda towar. Ponadto kapitalista, będąc jednocześnie przedsiębiorcą, który musi przewidywać przyszłe zdarzenia, oszczędza pracownikowi ryzyka, że produkt nie zostanie sprzedany z zyskiem, albo zostanie
sprzedany ze stratą.
Kapitalista to osoba, która pracowała, zaoszczędziła (ograniczyła swoją konsumpcję) i drogą dobrowolnie zawieranych umów a) zakupiła prawa własności do dóbr kapitałowych oraz b) zapłaciła pracownikom
za ich pracę polegającą na przekształceniu dóbr kapitałowych w dobra, które znajdują się bliżej ostatecznego etapu, jakim jest konsumpcja. Należy podkreślić, że nikt nie zabrania pracownikom oszczędzać,
nabywać dobra kapitałowe od ich właścicieli i pracować nad nimi, a ostatecznie sprzedawać produkt i czerpać zyski. W rzeczywistości kapitaliści oddają wielką przysługę pracownikom, umożliwiając w ogóle
2z4
2008-03-09 10:26
Wersja do druku
http://beta.mises.pl/js/print.php?p=652
zaistnienie złożonej pionowej sieci wymiany we współczesnej gospodarce. Oszczędzają oni bowiem pieniądze niezbędne do zakupu dóbr kapitałowych oraz opłacenia pracowników z góry, zanim wytworzone
dzięki nim towary zostaną sprzedane.[3]
Na każdym etapie człowiek produkuje – odciskając swoją pracą na materialnych dobrach. Jeśli dobro nie zostało wcześniej użyte i nie posiadało swojego właściciela, to praca, jaką wykonuje dana jednostka,
automatycznie daje jej nad tym dobrem kontrolę – „własność”. Jeśli dobro jest już czyjąś własnością, to właściciel może sprzedać to dobro (kapitałowe) naszemu pracownikowi za pieniądze, albo nabyć za
pieniądze siłę roboczą po to, by dalej produkować dobro, a następnie sprzedać je kolejnemu nabywcy. Proces ten również sprowadza się do pierwotnej produkcji nieużytych wcześniej surowców i pracy,
ponieważ kapitalista – czyli poprzedni właściciel w naszym przykładzie – uzyskał swoje prawo własności dzięki pierwotnej produkcji, dobrowolnej wymianie oraz oszczędzaniu pieniędzy. Tym samym
wszystkie prawa własności na wolnym rynku sprowadzają się ostatecznie do: a) prawa własności do swojej osoby i pracy; b) prawa własności do ziemi, która nie była używana i zostanie przekształcona przez
pracę oraz c) wymiany na rynku produktów powstałych wskutek połączenia a) i b) na podobnie wytworzone przez innych produkty.
Ta zasada znajduje zastosowanie również w przypadku praw własności do pieniędzy. Jak już mogliśmy zauważyć pieniądz jest albo 1) produkowany dzięki czyjejś pracy polegającej na przekształcaniu
pierwotnych surowców (np. wydobycie złota) lub 2) uzyskiwany poprzez sprzedaż wytworzonych przez siebie produktów lub dóbr wcześniej nabytych od kogoś za pieniądze uzyskane ze sprzedaży własnego
towaru. Podobnie jak punkt c) w poprzednim akapicie logicznie sprowadzał się do a) i b) – produkcja musi poprzedzać wymianę – tak tutaj punkt 2) ostatecznie sprowadza się do 1).
W opisywanym przez nas wolnym społeczeństwie cała własność sprowadza się do naturalnego posiadania siebie samego oraz surowców naturalnych, które zostają przekształcone i wykorzystane do produkcji.
Wolny rynek
to społeczeństwo oparte na dobrowolnych, a w konsekwencji obopólnie korzystnych, wymianach tytułów własności między wyspecjalizowanymi producentami. Często podnosi się zarzut, że gospodarka
rynkowa opiera się na pożałowania godnej doktrynie, według której pracę „traktuje się jak towar”. Ale faktem jest, że siła robocza jest właśnie towarem i, podobnie jak własność materialna, może zostać
oddzielona od człowieka i wymieniona na inne dobra i usługi. Praca człowieka jest zbywalna w przeciwieństwie do jego woli. Jest to wielkie szczęście dla ludzkości, albowiem zbywalność pracy oznacza, że 1)
nauczyciel, lekarz czy ktokolwiek inny może sprzedać swoje usługi i 2) pracownik może w zamian za pieniądze sprzedać kapitaliście swoją siłę roboczą, która służy do przekształcania dóbr. Gdyby było to
niemożliwe, to nie powstałaby struktura kapitałowa, która jest niezbędna, by zaistniała cywilizacja, a praca żadnej osoby nie mogłaby zostać nabyta przez kogoś innego.
Fakt, że wola, w przeciwieństwie do pracy, nie jest zbywalna można wytłumaczyć następująco: człowiek może oddzielić od siebie swoją pracę, ale nie może sprzedać jej skapitalizowanej przyszłej wartości.
Krótko mówiąc, nie może sprzedać się w niewolę i wyegzekwować tą sprzedaż –znaczyłoby to bowiem, że jego przyszła wola co do jego własnej osoby została oddana komuś innemu. Krótko rzecz ujmując,
człowiek może oczywiście poświęcić swoją pracę dla czyjejś korzyści, ale nawet jeśli tego chce, nie może stać się niewolnikiem, tj. zostać na stałe dobrem kapitałowym należącym do innego człowieka. Dzieje
się tak, ponieważ człowiek nie może pozbawić się swojej woli, która może ulec zmianie w przyszłości i odrzucić obecną umowę. Koncepcja „dobrowolnego niewolnictwa” jest w rzeczywistości wewnętrznie
sprzeczna, bowiem dopóki pracownik dobrowolnie godzi się na całkowite podporządkowanie się woli swojego pana, dopóty nie jest niewolnikiem, ponieważ jego posłuszeństwo jest dobrowolne. Jeśli jednak
zmieni zdanie, a jego pan postanowi wyegzekwować niewolę siłą, to niewolnictwo przestanie być dobrowolne. O przymusie powiemy więcej w dalszej części książki.
Społeczeństwo, które tutaj opisaliśmy – społeczeństwo oparte na wolnej i dobrowolnej wymianie – można nazwać „wolnym społeczeństwem” lub społeczeństwem „czystej wolności”. Ogromna część tej pracy
zostanie poświęcona przedstawieniu implikacji takiego systemu. Termin „wolny rynek”, choć dobrze oddaje ogromne znaczenie sieci wolnej i dobrowolnej wymiany, jest jednak niewystarczający, kiedy
wychodzimy poza wąski obszar ekonomii i prakseologii. Musimy sobie uświadomić, że wolny rynek polega na wymianie tytułów własności i z konieczności musi stanowić część większej całości – wolnego
społeczeństwa – która operuje pewnym wzorcem praw i tytułów własności. Określiliśmy wolne społeczeństwo jako to, w którym tytuły własności są ufundowane na podstawowych cechach natury ludzkiej:
każdy posiada swoją osobę i pracę oraz surowce naturalne, które odkryje i przekształci. Naturalna zbywalność zarówno materialnej własności, jak i ludzkiej pracy, umożliwia powstanie sieci wolnej wymiany
tytułów własności.
System czystej wolności – społeczeństwo libertariańskie – można opisać jako społeczeństwo, w którym nie istnieje „dystrybucja” tytułów własności, gdzie niczyja własność zarówno do samego siebie, jak i
materialnych dóbr, nie jest w żaden sposób naruszana, ani gwałcona przez nikogo – nikt w nią nie ingeruje. Znaczy to tyle, że stanem absolutnej wolności (w sensie społecznym) może cieszyć się nie tylko
odosobniony Crusoe, ale każdy człowiek, bez względu na to, w jak złożonym i rozwiniętym społeczeństwie żyje. Każdy człowiek może cieszyć się absolutną – czystą – wolnością pod warunkiem, że tak jak w
przypadku Crusoe, jego „naturalnie” posiadana własność (do swojej własnej osoby i przedmiotów materialnych) jest wolna od ingerencji ze strony innych ludzi (nie jest przez nikogo naruszana). Oczywiście,
przebywając w społeczeństwie opartym na zasadzie dobrowolnej wymiany, każdy człowiek może cieszyć się absolutną wolnością nie w sensie izolacji, w jakiej żył Crusoe, ale w otoczeniu cywilizacji, harmonii,
towarzyszy oraz przy nieporównanie większej produktywności, która jest skutkiem wymiany praw własności pomiędzy współtowarzyszami. Za rozwój cywilizacji nie musimy wcale płacić utratą absolutnej
wolności. Człowiek rodzi się wolny i nie musi żyć w kajdanach. Ludzkość może osiągnąć jednocześnie wolność i dostatek, swobodę i cywilizację.
Ta prawda nigdy nie objawi się w pełni, jeśli w dalszym ciągu będziemy mylić „wolność” z możliwościami. Udowodniliśmy niedorzeczność poglądu, iż człowiek nie posiada wolnej woli, skoro nie istnieje
możliwość, żeby naruszył prawa swojej własnej natury np. nie może przeskoczyć oceanu jednym skokiem. Równie absurdalne jest stwierdzenie, że człowiek nie jest „naprawdę” wolny w wolnym
społeczeństwie, ponieważ nie „wolno” mu dokonać napaści na innego człowieka lub naruszyć jego własności. W tym przypadku, podobnie jak miało to miejsce wcześniej, krytyka nie dotyczy wolności, ale
możliwości – w wolnym społeczeństwie nikt nie otrzyma przyzwolenia (ani nie będzie mógł dać go samemu sobie) na naruszenie czyjejś własności. Oznacza to ograniczenie możliwości podejmowania
określonych działań, a nie wolności jednostki, ponieważ ludzkie możliwości są zawsze ograniczone przez ludzką naturę. Nie oznacza to jednak ograniczenia wolności. Dlatego jeśli zdefiniujemy wolność jako
brak przymusu, to ostatecznie zniknie fatalne pomylenie wolności z możliwościami.[4] Widzimy więc, że rzekoma „wolność do kradzieży lub napaści” – wolność do agresji – w żadnym wypadku nie może
3z4
2008-03-09 10:26
Wersja do druku
http://beta.mises.pl/js/print.php?p=652
zostać uznana za wolność, ponieważ pozbawia ofiarę napaści jej prawa do swojej osoby i własności – narusza jej wolność.[5] Tak więc możliwości każdego człowieka muszą z konieczności być ograniczone
przez naturę człowieka i świata. Na tym właśnie polega jedna ze wspaniałych cech ludzkiej kondycji – każda osoba może być absolutnie wolna, nawet w świecie opartym na złożonych relacjach i wymianie.
Ponadto faktem jest, że możliwości działania i konsumpcji są nieporównywalnie większe w świecie opartym na złożonych interakcjach niż w prymitywnym społeczeństwie Robinsona.
Kluczowa uwaga: jeśli chcemy, żeby etyka (w naszym przypadku jej podzbiór dotyczący przemocy) była uzasadniona, to musi ona być prawdziwa dla wszystkich ludzi, bez względu na ich lokalizację w czasie i
przestrzeni.[6]
Jedną z najistotniejszych cech prawa naturalnego jest to, że znajduje zastosowanie wobec każdego człowieka niezależnie od czasu i miejsca. Dlatego etyczne prawo naturalne można umieścić w jednym rzędzie
obok przyrodniczych czy też „naukowych” praw naturalnych. Społeczeństwo wolności jest jedynym społeczeństwem, które jest w stanie stosować tą samą naczelną zasadę wobec każdego człowieka niezależnie
od czasu czy miejsca. Jest to jedna z metod, z których może skorzystać rozum, żeby wybrać z szeregu konkurujących ze sobą koncepcji tę, która jest prawidłową teorią prawa naturalnego – tak samo, jak rozum
jest w stanie wybrać spośród wielu konkurujących ze sobą teorii z dziedziny ekonomii lub innych nauk. Jeśli ktoś na przykład uważa, że dynastia Hohenzollernów lub Burbonów posiada „naturalne prawo”, by
rządzić wszystkimi ludźmi, to z łatwością możemy odrzucić jego doktrynę, wskazując na fakt, że nie spełnia ona podstawowego warunku, jakim jest istnienie etyki obowiązującej każdą osobę w takim samym
stopniu: w tym wypadku czyjaś pozycja w hierarchii etycznej zależy od tego, czy jest Hohenzollernem. Tak samo, jeśli ktoś twierdzi, że każdy człowiek ma „naturalne prawo” do trzech solidnych posiłków w
ciągu dnia. Jest zupełnie oczywiste, że jest to błędna teoria prawa naturalnego (uprawnień naturalnych). W wielu miejscach na przestrzeni dziejów było fizycznie niemożliwe zapewnienie trzech posiłków dla
wszystkich, czy nawet większości członków społeczeństwa. Dlatego nie możemy uznać tego za „prawo naturalne”. Zastanówmy się jednak nad uniwersalnym statusem etyki wolności i naturalnego prawa do
osoby i własności. Otóż każdej osobie niezależnie od czasu i miejsca przysługują podstawowe prawa: do posiadania samego siebie, do posiadania wcześniej nieużytkowanych surowców naturalnych, które dana
osoba zajmie i przekształci, do posiadania wszystkich tytułów będących pochodną tych podstawowych rodzajów własności – będących skutkiem dobrowolnej wymiany lub podarunku. Zasady te – które możemy
nazwać „zasadami naturalnego posiadania” – mogą zostać uzasadnione i zastosowane niezależnie od czasu i miejsca oraz poziomu rozwoju gospodarczego społeczeństwa. Nie każdy system społeczny można
uznać za zgodny z uniwersalnym prawem naturalnym. Jeśli istnieje przymusowa władza jednej osoby lub grupy osób nad innymi (a każda władza cechuje się hegemonią), to niemożliwe jest zastosowanie takiej
samej zasady wobec wszystkich. Tylko w libertariański świat bez władzy może spełnić wszystkie warunki stawiane przez prawo naturalne, a co ważniejsze, tylko taki świat może spełnić warunki uniwersalnej
etyki dla całej ludzkości.
PRZYPISY
[1] Ekonomiczną analizę tego zagadnienia można znaleźć w: Murray N. Murray N. Rothbard, Ekonomia wolnego rynku, t. I, tłum. R. Rudowski, Fijorr Publishing, Warszawa 2007, roz. 2.
[2] Pogląd, że dobra kapitałowe redukują się do pierwotnych czynników produkcji: ziemi i pracy, zawdzięczamy szkole austriackiej. Zob. zwłaszcza: Eugen von Böhm-Bawerk, Capital and Interest, t. 2: The
Positive Theory of Capital, Libertarian Press, South Holland, Ill. 1959.
[3]
Używając technicznej terminologii ekonomicznej: pracownicy, decydując się wziąć pieniądze z góry tj. przed sprzedażą produktu, otrzymują „zdyskontowaną wartość krańcową produktu” pracy –
zdyskontowanie wartości wynika z faktu, że otrzymują pieniądze teraz, a nie później. Kapitaliści, płacąc z góry i zdejmując z robotników ciężar oczekiwania, dostają dyskonto za „preferencję czasową”. Bardziej
dalekowzroczni zostaną również wynagrodzeni za lepsze przewidywanie przyszłości w warunkach niepewności w formie tzw. „czystego zysku”. Mniej dalekowzroczni przedsiębiorcy poniosą straty z powodu
nietrafionych decyzji w warunkach niepewności. Zob.: Rothbard, Ekonomia wolnego rynku, passim.
[4]
Zobaczymy później, że definicja „wolności” musi zawierać w sobie „brak ingerencji w sprawiedliwie posiadaną własność”, a sprawiedliwość implikuje własność samego siebie, przekształconego przez siebie
mienia oraz owoców dobrowolnej wymiany, której fundament stanowią powyższe.
[5] Krytykę „wolności do kradzieży lub napaści” można znaleźć w: Murray N. Rothbard, Power and Market, wyd. 2, Sheed Andrews and McMeel, Kansas City 1977, s. 242.
[6] Argument, że prawa etyki muszą być uniwersalne, czyli obowiązywać wszystkich w takim samym stopniu, można znaleźć w: R.M. Hare, The Language of Morals, Clarendon Press, Oxford 1952, s. 162; oraz
Marcus Singer, Generalization in Ethics, Knopf, Nowy Jork 1961, s. 13-33.
© copyright 2006 by www.mises.pl
4z4
2008-03-09 10:26

Podobne dokumenty