Ballada o motylu Popołudnie… sierpień… słońce… kwiaty barwne i

Transkrypt

Ballada o motylu Popołudnie… sierpień… słońce… kwiaty barwne i
Ballada o motylu
Popołudnie… sierpień… słońce…
kwiaty barwne i pachnące…
relaks... spokój… miła chwila…
a wśród kwiatów lot motyla…
Motyl frunie w moją stronę,
usiadł obok… rozłożone
skrzydła w blasku złotym grzeje,
ciepło zmienia na nadzieję…
lecz gdy patrzę w skrzydeł tęczę
widzę strzępy… głową ręczę,
że ma w skrzydłach spore braki…
czyżby go dziobały ptaki?
Skrzydła zwykle są ozdobą…
lecz ten motyl ma za sobą
złego losu groźne sieci…
…Spojrzę z bliska - nim odleci.
Powolutku zbliżam głowę…
Teraz mam doznania nowe,
bo patrzymy w oczy sobie…
on też śledzi, co ja robię…
W jego oczach troska szczera...
Czyżby o mnie? Czy ja teraz
też wrażenie sprawiam takie,
że dla niego jestem wrakiem?
Szukam w myślach odpowiedzi…
Motyl jeszcze chwilę siedzi
po czym – bezszelestnie ginie
w kolorowych malw gęstwinie…
Cóż mi zatem pozostało?
Choć mi życie wyszarpało
w moich skrzydłach dziury spore
drogę w dalszy los obiorę !
Marcin Urban
24.08.2007.