Poza Mózg - Psylo.pl

Transkrypt

Poza Mózg - Psylo.pl
Powrót do spisu KIPPIN
PRZEDRUK
STANISLAV GROF
POZA MÓZG. Narodziny, śmierć i Transcendencja w psychoterapii
(Beyond the brain / wyd. orygin. 1985)
Poza mózg. Narodziny, śmierć i transcendencja w
psychoterapii Stanislava Grofa przedstawia nowy model
umysłu ludzkiego, rzucając wyzwanie teoriom, które traktują
mózg jako neurofizjologiczną całość. Książka stanowi
podsumowanie 30 lat badań autora nad odmiennymi stanami
świadomości, w wywoływaniu których posługiwał się on m.in.
psychodelikami, w tym LSD. Badania te wydobyły na jaw
istnienie czterech poziomów świadomości, z których dwa –
perinatalny i transpersonalny – odgrywają szczególną rolę.
Ten pierwszy jest związany z doświadczeniami narodzin i
śmierci, drugi zaś odnosi się do świadomości poza
ograniczeniami czasu i przestrzeni. Według Grofa rozumienie
tych dwóch wymiarów świadomości wpływa w fundamentalny
sposób na to, jak postrzegamy kategorie zdrowia i choroby
psychicznej. Całość jego poglądów wyznacza nowy
paradygmat świadomości. Poza mózg jest pierwszą książką
tego autora wydaną w Polsce.
Stanislav Grof, osiadły w USA psychiatra z byłej
Czechosłowacji, swoją pracę badawczą nad terapeutycznym
zastosowaniem psychodelików rozpoczął w Pradze. Od roku
kontynuuje badania w USA na Uniwersytecie Johna
Hopkinsa i w Merylandzkim Ośrodku Badań
Psychiatrycznych, gdzie pracuje nad wykorzystaniem
psychodelików w terapii nerwic i uzależnień oraz u osób
umierających na raka. Obecnie działa w Instytucie Esalen
(Kalifornia), gdzie opracowuje założenia terapii holotropowej.
Jest autorem takich głośnych książek jak Realms of the
Human Unconscious, LSD Psychoteraphy czy Beyond Death.
SPIS TREŚCI:
TopoGrofia pewnej rewolucji światopoglądowej, przedmowa do polskiego wydania – Bartłomiej Dobroczyński
Przypisy do przedmowy do polskiego wydania
Podziękowania
Wprowadzenie
Rozdział pierwszy. Natura rzeczywistości: narodziny nowego paradygmatu
Filozofia nauki a rola paradygmatu
Czar mechanistycznej wiedzy Newtona i Kartezjusza
Teoretyczne wyzwania wywodzące się z nowoczesnych badań nad świadomością
Nowe pojmowanie rzeczywistości, egzystencji i natury człowieka
Podejście holonomiczne: nowe zasady i nowe perspektywy
Przypisy do rozdziału pierwszego
Rozdział drugi. Wymiary ludzkiej psychiki: kartografia wewnętrznej przestrzeni
Bariera zmysłowa a nieświadomość jednostki
Spotkanie z narodzinami i śmiercią: dynamika matryc perinatalnych
Poza mózg: sfery doświadczeń ponadosobowych
Spektrum świadomości
Przypisy do rozdziału drugiego
Rozdział trzeci. Świat psychoterapii: w stronę zintegrowanego ujęcia
Zygmunt Freud i klasyczna psychoanaliza
Słynni odszczepieńcy: Alfred Adler, Wilhelm Reich i Otto Rank
Psychoterapia egzystencjalna i humanistyczna
Psychoterapie o ukierunkowaniu transpersonalnym
Przypisy do rozdziału trzeciego
Rozdział czwarty. Architektonika zaburzeń emocjonalnych
Różnorodność doświadczenia płciowości: zaburzenia, zboczenia i pozaosobowe postacie erosa
Korzenie przemocy: biograficzne, okołoporodowe i pozaosobowe źródła agresji
Dynamika depresji, nerwic i zaburzeń psychosomatycznych
Doświadczenie psychozy: choroba czy kryzys transpersonalny?
Przypisy do rozdziału czwartego
Rozdział piąty. Dylematy i kontrowersje klasycznej psychiatrii
Model medyczny w psychiatrii za i przeciw
Niezgodności dotyczące teorii i środków terapeutycznych
Kryteria zdrowia psychicznego i skuteczności leczenia
Psychiatria a religia: rola duchowości w życiu człowieka
Przypisy do rozdziału piątego
Rozdział szósty. Nowe ujęcie procesu zmian w psychoterapii
Istota objawów psychogennych
Skuteczne mechanizmy psychoterapii i przeobrażenia osobowości
Spontaniczność i autonomiczność zdrowienia
Psychoterapia a rozwój duchowy
Przypisy do rozdziału szóstego
Rozdział siódmy. Nowe perspektywy w psychoterapii i autoeksploracji
Zasady pomocy psychoterapeutycznej
Techniki psychoterapii i autoeksploracji
Cele i skutki psychoterapii
Przypisy do rozdziału siódmego
Rozdział ósmy. Zakończenie: aktualny światowy kryzys a przyszłość rozwoju świadomości
Przypisy do rozdziału ósmego
Bibliografia
Indeks
Spis treści / Dalej
Bartłomiej Dobroczyński
TopoGrofia pewnej rewolucji światopoglądowej
Polski czytelnik otrzymuje po raz pierwszy do ręki książkę Stanislava Grofa, psychiatry urodzonego w 1931 roku w
Pradze, który na świecie cieszy się już od dawna sporą, choć niejednoznaczną, a nawet kontrowersyjną sławą. Publikacja
ta ma w jego dorobku naukowym szczególne znaczenie, można by ją porównać do przełożonego na język polski Punktu
zwrotnego, austriackiego fizyka Fritjofa Capry – na którego zresztą Grof często się powołuje.1 Książki te posiadają
podobny charakter – apologetyczny, interdyscyplinarny oraz syntetyczny zarazem – co powoduje, że jawią się one jako
niezwykle ambitne próby sformułowania całościowej wizji nowego naukowego paradygmatu – takiej tezy bronią obaj
uczeni – który właśnie powoli wyłania się z plątaniny pomniejszych teorii oraz wyników badań szczegółowych, i który ma
nieuchronnie zapanować w niedalekiej przyszłości.
W każdej z przywołanych książek mamy do czynienia z realizacją niemal takiego samego scenariusza. Ich autorzy,
zażywający już sławy za swe uprzednie publikacje – Capra za Tao fizyki, zaś Grof za Obszary ludzkiej nieświadomości –
postanowili spojrzeć na przedstawione w nich wyniki poprzez pryzmat innych nauk (a nawet dyscyplin duchowych) i
sprawdzić czy to, co sami osiągnęli, jest normalnym etapem sprawnie działającej nauki, czy też – na co od początku
chyba liczyli – wyniki te, wespół z danymi z odmiennych obszarów wiedzy, układają się w jakąś większą całość, nowy
wzór – dobitnie sugerujący pojawienie się na arenie dziejów nowego światopoglądu, który winien zastąpić stare i już
nieadekwatne wzorce myślowe2. Jak łatwo się domyślić, Grof i Capra różnią się co do używanych argumentów i
sposobów rozumowania, natomiast ich ostateczne konkluzje są nieomal identyczne: głoszą oni zgodnie, że wyczerpał się
właśnie dotychczasowy kartezjańsko-newtonowski model interpretacji rzeczywistości i na jego miejsce wkracza powoli, z
wielkimi oporami, ale jednak nieubłaganie, nowa i bardziej adekwatna, holistyczna, organiczna i duchowa wizja kosmosu,
która otwiera przed nauką oraz całą ludzkością fascynujące perspektywy.
Dzięki przekładom swoich najważniejszych książek na język polski, Capra jest autorem stosunkowo u nas popularnym, a
zainteresowany jego poglądami czytelnik może łatwo zaczerpnąć informacji bezpośrednio u samego źródła. W tym
miejscu wypada więcej uwagi poświecić samemu Grofowi, a zwłaszcza złożonemu kontekstowi kulturowemu, w którym
kształtowały się jego naukowe i pozanaukowe przekonania, gdyż poza wąskimi kręgami specjalistów, jest on w Polsce
postacią niemal zupełnie nie znaną. Grof jest równocześnie osobą w świecie nauki na tyle wyjątkową i niejednoznaczną,
że zanurzenie się w jego twórczość "bez żadnego wstępnego komentarza" może u nieprzygotowanego czytelnika
wywołać zaskoczenie, a nawet wzbudzić znaczny opór.
To, co stanowi o niejednoznaczności Grofa jako uczonego, polega nie tylko na tym, że jest on autorem bardzo
fascynującej, choć przy tym niezwykle kontrowersyjnej koncepcji ludzkiej psychiki, ale – i przede wszystkim na tym – w
jaki sposób się jej dopracował. Jest to bowiem koncepcja, która w swym pierwotnym kształcie powstała niemal w całości
na bazie empirycznych badań nad halucynogennym narkotykiem o nazwie LSD; o samym zaś Grofie zaczęło być w
świecie głośno w momencie, gdy jako lekarz po raz pierwszy zaczął używać tego środka w terapii terminalnej, a więc
mającej przygotować nieuleczalnie chorych na śmierć. Z kolei jako eksperymentator, Grof zasłynął dzięki posiadaniu
jednej z największych na świecie dokumentacji z zakresu badań empirycznych nad tą zagadkową substancją. Jak
twierdzi, samodzielnie przeprowadził około 3000 doświadczeń z użyciem LSD (przede wszystkim na swoich pacjentach,
najpierw w Czechosłowacji, a potem w USA, ale także na sobie), a oprócz tego ma dostęp do następnych 2000 raportów
z podobnych badań. Jednak, co trzeba wyraźnie podkreślić, Grof nie był wcale ani pionierem badań nad środkami
halucynogennymi, ani też pierwszym w świecie zwolennikiem używania LSD w psychoterapii, ani nawet pierwszym, który
głosił, iż LSD pozwoli zrozumieć ludzką psychikę oraz wzniosłe duchowe przeznaczenie człowieka. Tym, co korzystnie
wyróżnia Grofa spośród jego poprzedników, jest wieloaspektowość i szczegółowość proponowanej przez niego koncepcji
oraz rozległość horyzontów intelektualnych. Aby zatem zrozumieć kontrowersyjne idee czeskiego psychiatry, trzeba
najpierw cofnąć się nieco w czasie po to, aby zapoznać się z okolicznościami powstania LSD, oddźwiękiem, jaki fakt ten
wywołał w świecie nauki, następnie historią mistyki instant oraz fenomenem psychologii transpersonalnej – czeski badacz
jest bowiem jednym ze współtwórców tego kierunku oraz – wespół z Kenem Wilberem – jego najbardziej znaczącym
przedstawicielem.
Ecclesia psychedelica: kościół psychodeliczny?
LSD jest to popularny skrót niemieckiej nazwy, która w całości brzmi Lyserg Saure Diathylamid, czyli dwuetyloamid
kwasu lizerginowego (czasami w literaturze można spotkać się też z określeniem kwas lizerginowy lub lizergowy) .
Substancja ta została po raz pierwszy wytworzona w Szwajcarii, w 1938 roku przez Alberta Hoffmana, chemika
związanego z farmaceutyczną firmą Sandoz3. W 1943 roku Albert Hoffman przypadkowo wprowadził do swego
organizmu sporą dawkę kwasu lizerginowego i przeżył głębokie doświadczenie egzystencjalne o wszelkich znamionach
epizodu psychotycznego. Opisał je w szczegółowym raporcie, a firma Sandoz, po zapoznaniu się z jego treścią,
postanowiła wypuścić LSD na rynek w charakterze kontrowersyjnego leku. Z analizy przeżyć występujących po zażyciu
owego specyfiku, wyprowadzono wniosek, iż LSD będzie się znakomicie nadawać do dwóch celów medycznych. Po
pierwsze wiec, zalecano użycie LSD w tzw. terapii psycholitycznej, w której środek ten miał pomagać pacjentom
psychiatrycznym w przypominaniu sobie zapomnianych zdarzeń z wczesnego dzieciństwa. Po drugie, w środowiskach
psychiatrycznych uważano wtedy powszechnie, że istota oddziaływania LSD (oraz innych środków halucynogennych) na
układ nerwowy sprowadza się do wywołania u zażywającego narkotyk człowieka – wprawdzie odwracalnych, ale jednak
autentycznych – objawów choroby psychicznej. Sądzono wiec, że można by podawać LSD personelowi szpitali
psychiatrycznych po to, aby zapoznał się on z wewnętrznym światem pacjentów psychotycznych. Miało to znacznie
poprawić zrozumienie psychiki tych ostatnich oraz efektywność całego procesu leczenia.
Jednak już w latach pięćdziesiątych zaczęły pojawiać się doniesienia i relacje odrzucające "halucynogenny" model
działania LSD oraz proponujące inne teoretyczne ustalenia. Doniesienia te pochodziły z kręgów poetów i pisarzy oraz
tzw. niezależnych badaczy (independent searchers) o klinicznej i fenomenologicznej orientacji, którzy zaczęli twierdzić, iż
narkotyki halucynogenne są tak naprawdę raczej swoistym instrumentem umożliwiającym lepsze poznanie i zrozumienie
procesów psychicznych, niż substancją powodującą jedynie zaburzenia w poczuciu tożsamości, halucynacje i utratę
kontaktu ze światem zewnętrznym. Ściślej biorąc, to wtedy pojawiły się pierwsze sugestie, iż LSD może się przyczynić do
zrozumienia zupełnie innych fenomenów kulturowych, niż mroczne światy kreowane przez demony paranoi, depresji czy
schizofrenii. Coraz większa liczba eksploratorów nowych regionów doświadczenia twierdziła, że LSD stanie się w
niedalekiej przyszłości niezastąpionym środkiem do poznawania tajników życia psychicznego człowieka zdrowego,
wehikułem prowadzącym do zrozumienia meandrów współczesnej estetyki (szczególnie jeśli chodzi o "nowe malarstwo"
czy "nową muzykę") oraz – i to stało się największym kamieniem obrazy" – pozwoli na przeniknięcie tajników religii oraz
doświadczenia mistycznego.4
W wielu kulturach – od zarania dziejów do czasów współczesnych – możemy bez trudu natrafić na ślady rytualnego
spożywania psychodelików w celu wywoływania wizji, doznania oświecenia, skontaktowania się z bóstwem. Wiadomo
także, iż współcześnie istnieją jeszcze religie, a nawet i oficjalnie działające związki wyznaniowe, w ramach których
substancje te używane są jako sakrament; tak dzieje się choćby z pejotlem w legalnym w Stanach Zjednoczonych
Amerykańskim Kościele Tubylczym (Natwe American Church).5 Mimo to jednak każdy, kto twierdzi, że możliwa jest
"chemiczna iluminacja", a więc dostąpienie duchowego wglądu za przyczyną psychoaktywnej substancji, musi liczyć się z
tym, że w naszym kręgu kulturowym napotka na zdecydowany opór. Będzie on miał dwa podstawowe źródła: jedno
religijne, a drugie naukowe. Pierwsze wiąże się z tradycyjnym stanowiskiem teologii Zachodu, która twierdzi, iż wszelkie
doświadczenie religijne jest zawsze inicjowane przez Boga, człowiek zaś może co najwyżej przysposobić się do
spotkania z Nim i oczekiwać na nie w skupieniu i modlitwie, choć to i tak wymaga zazwyczaj heroizmu przekraczającego
możliwości "zwykłych śmiertelników". Jednak sama decyzja o spotkaniu należy tu całkowicie do Boga, Osobowego
Absolutu, Ostatecznej Rzeczywistości. Tak więc nawet jeśli człowiek spełni już wszystkie hipotetyczne wymagania
mające przygotować go do tego doświadczenia, to i tak nie musi ono wcale "automatycznie" się pojawić.
Ortodoksyjny chrześcijański teolog sformułuje zatem swój zarzut wobec religijnego potencjału chemicznej substancji,
wychodząc nawet nie od wątpliwości co do możliwości "produkowania" przez LSD doświadczeń mistycznych, ile od
przekonania, że sama natura tej Rzeczywistości, która ujawnia się w mistycznym doświadczeniu, wyklucza wszelką Nią
manipulacje. Nawet jeśli już uznałby wartość LSD jako środka ewentualnie mogącego kształtować wyobraźnie religijną, to
i tak potraktowałby niezwykłe efekty pojawiające się po spożyciu kwasu lizerginowego podobnie do tego, jak zapewne
oceniłby religijny potencjał ukryty w zachwycie dla piękna natury, a wiec jako coś wstępnego, prowadzącego wprawdzie
adepta we właściwym kierunku, ale nie posiadającego zdolności do wywoływania metanol, prawdziwej duchowej
przemiany, trwałego nawrócenia. Upierałby się zatem przy uznaniu LSD za środek ze swej istoty drugorzędny lub wręcz –
ze względu na niepoznane do końca mechanizmy jego oddziaływania – zbędny w edukacji wyobraźni religijnej.
Jeżeli chodzi o środowiska naukowe, to opór wobec przypisywania LSD duchowego potencjału miał tam dwie zasadnicze
przyczyny. Pierwsza z nich wiązała się z ogólną nieufnością przenikającą całą XIX-wieczną psychiatrię niemiecko- i
francuskojęzyczną (z kulminacjami w osobach Pierre'a Janeta i Zygmunta Freuda), która generalnie w bardzo
pozytywistyczny i demistyfikujący sposób odnosiła się do religii i tzw. przeżyć religijnych. Nie wchodząc zbytnio w
szczegóły, wypada tu tylko nadmienić, że w tym czasie ukształtowała się w jej obrębie zasadniczo trwała tendencja, aby
fakty, które w kulturze chrześcijańskiego Zachodu ujmowano dotychczas jako fenomeny niewątpliwie religijne,
interpretować w kategoriach psychopatologicznych. To wtedy pojawiły się idee – które zresztą zyskały znaczny poklask
wśród ówczesnych scjentystów, pozytywistów i materialistów – aby, na przykład epizod, który przydarzył się Szawłowi na
drodze do Damaszku, uznawać za objaw jego rzekomej epilepsji, zaś wzloty duszy świętej Teresy z Avili określać za
pomocą diagnozy: "schizofrenia ze skłonnościami do koprofilii"...
Jeszcze inaczej mówiąc, zgodnie z tą orientacją, LSD nie może mieć duchowego potencjału ze względu na to, że nie ma
niczego takiego, jak duchowość – w tradycyjnym, religijno-konfesyjnym rozumieniu. Bowiem dla naturalistycznie
zorientowanego psychiatry, w "lekkich" i stosunkowo niewinnych (czytaj: nieszkodliwych) przypadkach tego rodzaju mamy
po prostu do czynienia z egzaltacją, sentymentalizmem i fałszywą świadomością, zaś dla głębokich, historycznie
zaistniałych przejawów religijności, takich jak: styg-maty, wizje, noce duszy, męki sumienia, z całym przekonaniem
rezerwuje on ścisłe kategorie psychopatologiczne w rodzaju "histerii z konwersjami", "halucynacji i omamów", "stanów
depresyjnych" czy "urojeń ksobnych". Pogląd ten został zresztą wyłożony przez samego Freuda, według którego religia
jest niczym innym, jak tylko powszechną nerwicą prześladowczą ludzkości.
Druga wątpliwość, równie poważna, wiązała się z sygnalizowanym już negatywnym rozumieniem efektów działania LSD
na psychikę. Rozpowszechnione i obowiązujące w całej XX-wiecznej psychiatrii było przekonanie, iż generalnie wynik ów
musi być rozpatrywany zasadniczo jako intoksykacja, zatrucie centralnego układu nerwowego, zaś LSD, a przed nim inne
podobnie działające środki naturalne, w klasycznych pracach naukowych określane były przeważnie jako "halucynogeny",
"kognodysleptyki" czy "psychotomimetyki", a więc substancje powodujące halucynacje, zaburzające poznanie albo
wywołujące zaburzenia o charakterze psychotycznym.
Jeśli połączymy obydwa te poglądy w jedną całość, to łatwo zrozumiemy, że dla tradycyjnie wykształconego psychiatry
teza, iż LSD mogłoby wywoływać przeżycia stricte religijne, brzmi jak czysty nonsens. Jednak w latach pięćdziesiątych i
sześćdziesiątych wielką popularność zdobyła sobie tzw. mistyka instant, która przyczyniła się do rozprzestrzenienia się
przemiany obyczajów i świadomości. Skąd wziął się ów zadziwiający fenomen?
Mistyka instant
Słowo "instant" odwołuje się przede wszystkim do naszego poczucia czasu i oznacza, że coś się dzieje natychmiast,
bezzwłocznie, niemal w tej chwili. Najbardziej zaś rozpowszechnione rozumienia kategorii "mistyki" i "mistycyzmu" –
pomijam takie, w których te epitety mają wyraźnie pejoratywny charakter – odnoszą się do religii. Ściślej, do takiej sytuacji
religijnej, w której dochodzi do bardzo intymnego kontaktu człowieka z Bogiem, sacrum, Świętością – niezwykłego
spotkania, które rozgrywa się we wnętrzu ludzkiej duszy, w jej cichej, ciemnej i nader tajemniczej "głębi" (abstrussior
profunditas) .
"Mistyka instant" byłaby zatem – mówiąc w wielkim uproszczeniu – określeniem takiego sposobu zaaranżowania owego
spotkania, w którym na pierwszy plan wysuwałby się czynnik czasu: gdzie chodziłoby niemal o "wymuszenie"
bezzwłocznego pojawienia się Bóstwa w duszy, czy też najszybsze, prawie natychmiastowe do niego dotarcie. Ale
przecież mistyk powinien być chyba uwolniony od takich temporalnych uwarunkowań, bowiem "z duszy, w której ma się
narodzić Bóg, czas musi ustąpić, a ona ma wyjść poza czas" – jak pisał wiele lat temu Mistrz Eckhart, człowiek, który
uprawiał mistykę (nie instant!) w sposób wręcz modelowy.6 To oczywiście prawda. Musimy więc odnotować pierwszy
ważny moment wspólny dla kategorii "instant" oraz pojęcia "mistyka", moment, który jednak rodzi swoisty paradoks i
konfuzję. Bowiem zarówno pierwsze, jak i drugie pojęcie wiąże się jakoś z brakiem "czasu", z tym, że "instant" oznacza
zazwyczaj jego brak w punkcie wyjścia, zaś dla mistyka czas powinien zniknąć w punkcie dojścia. Pytanie tylko, czy przy
pomocy zabiegów o charakterze "instant" można uzyskać efekt, wobec którego uzasadnione będzie użycie słowa
"mistyczny"? Pamiętamy przecież, że Bóg – jak głoszą teolodzy – nie podlega żadnej, tym bardziej więc "technicznej",
manipulacji.
Trzeba zauważyć, że chyba każda licząca się tradycja religijna zarejestrowała opisy "wizji błogosławionych",
wewnętrznych przemian, oświeceń i "śmierci starego człowieka", które spadały jak grom z jasnego nieba i rozegrały się w
czasie nieomal niezauważalnym dla postronnego obserwatora. Święty Paweł został porażony Boskim Światłem,
podniesiony do siódmego nieba i przemieniony w czasie krótszym od tego, w jakim gotujemy jajko na miękko. A mimo to,
doświadczenie owo odmieniło całe jego życie. W wielu tekstach buddyjskich spotykamy opisy głębokich wglądów
religijnych, które zjawiały się nagle i niespodziewanie. Oczywiście, przemiany takie są zazwyczaj efektem długotrwałych
ćwiczeń duchowych. Ale doświadczeni buddyści przyznają, iż zdarzają się one także osobom niezbyt zaawansowanym w
medytacji.
Jest jednak jedno poważne zastrzeżenie. Otóż wszystkie te tradycje nigdy chyba nie stawiały sobie za cel oszczędności
czasowych. Jeśli taki szybki postęp na drodze duchowej miał już w ich obrębie miejsce, to bardzo dobrze, choć
przytłaczająca większość mędrców Wschodu i Zachodu zazwyczaj deklarowała wobec tego typu osiągnięć daleko
posuniętą nieufność, ale i tak przecież "czasowy zysk" miał charakter czegoś niezamierzonego, powstałego
mimochodem, przypisywanego zazwyczaj konstelacji okoliczności niezależnych od mistyka i wobec niego nadrzędnych,
najczęściej nadnaturalnego pochodzenia.
Zatem określenie "mistyka instant" musi odnosić się do czegoś zupełnie innego; i tak też jest w istocie. Wydaje się, że na
użytek współczesności właściwymi ojcami tego fenomenu były dwie postaci: słynny nauczyciel ezoteryczny Georgij
Gurdżijew oraz angielski pisarz i eseista Aldous Huxley. Pierwszy z nich, na początku naszego wieku nauczał o istnieniu
tzw. "drogi chytrego człowieka", której opis zdaje się wykładem zasad "mistyki instant". Drugi zaś (zaświadczając to
własnym życiem) ogłosił wszem i wobec, iż znalazł uniwersalny – w dodatku chemiczny! – wehikuł ekspresowego
oświecenia.
Gurdżijew w jednej ze swoich mów tak charakteryzował egzystencjalną sytuacje człowieka: wszyscy rodzimy się jako
ludzie śmiertelni, także i w duchowym sensie. Żeby uniknąć wyroku przeznaczenia, trzeba natrafić na jakąś drogę
wiodącą do nieśmiertelności. Istnieją trzy podstawowe drogi prowadzące do tego celu: droga fakira, droga mnicha i droga
jogina. Jednak większość ludzi – gdyby istniały tylko te drogi zyskania nieśmiertelności – byłaby stracona na zawsze.
Drogi te mają bowiem nieprzezwycieżalne wady: "są trudne i tylko dla wybranych", a w dodatku zaczynają się "od
odrzucenia wszystkich rzeczy doczesnych. Człowiek musi porzucić swój dom, rodzinę – jeśli ją ma – musi odrzucić
wszystkie przyjemności, przywiązania, życiowe obowiązki, i wyruszyć na pustynię albo do klasztoru, czy też do szkoły
jogi".7
Tu jednak pojawia się miejsce dla mistyki instant. Otóż Gurdżijew stwierdza, że istnieje jeszcze jedna możliwość,
"czwarta droga", która "nie wymaga odejścia na pustynię, nie wymaga od człowieka opuszczenia i wyrzeczenia się
wszystkiego, dzięki czemu do tej pory żył". Czwarta droga nie jest oparta na "wierze", lecz na rozumieniu. Właściwie
wiara sprzeciwia się czwartej drodze. "Czwartą drogę nazywa się czasem drogą człowieka przebiegłego. "Przebiegły
człowiek" zna pewną tajemnicę, której ani fakir, ani mnich, ani jogin nie znają. W jaki sposób "przebiegły człowiek" poznał
tę tajemnicę, nie wiadomo. Może trafił na nią w starych księgach, może odziedziczył ją, może ją kupił, może wykradł ją
komuś." Tak czy inaczej, okazuje się, że człowiek podążający tą ścieżką jest pod każdym względem w lepszej sytuacji od
adeptów pozostałych dróg. Otóż, według Gurdżijewa, człowiek taki "wie całkiem dobrze, jakiego rodzaju substancji
potrzebuje on dla swoich celów, i wie, że te substancje mogą zostać wytworzone w ciele po miesiącu fizycznych cierpień,
tygodniu emocjonalnego wysiłku czy też dniu ćwiczeń umysłowych. Wie także, że mogą zostać one wprowadzone do
organizmu z zewnątrz, jeśli wiadomo, jak to zrobić. A zatem, zamiast spędzać cały dzień na ćwiczeniach, jak to robi jogin,
tydzień na modlitwie, tak jak mnich, czy też miesiąc na torturowaniu siebie samego, tak jak fakir, on po prostu
przygotowuje i połyka małą pigułkę, która zawiera wszystkie potrzebne mu substancje, i w ten sposób, bez straty czasu,
uzyskuje pożądane rezultaty."
A wiec mamy tu i szczyptę gnozy (wiedza – przeciw wierze; wtajemniczenie zarezerwowane dla grupy osób), i garść
pomysłów alchemicznych (substancje zapewniające nieśmiertelność) i, chyba jednak, sporą dozę nonszalancji. Sprawa
pewnie na zawsze pozostałaby tam, gdzie powinna pozostać, tzn. w kręgach "oświeconych i wtajemniczonych", gdyby
nie fakt, iż jednak "proklamowano" substancje, która w czasach kontrkultury i Ery Wodnika rychło zdobyła sobie reputacje
"eliksiru nieśmiertelności". Jak łatwo się domyślić, ową substancją był właśnie kwas lizerginowy, a te wzniosłą role
naznaczył jej, jako się rzekło, Aldous Huxley.
W swych obrazoburczych, jak na owe czasy (a był to, przypomnijmy, początek lat pięćdziesiątych), esejach "Wrota
percepcji" oraz "Niebo i piekło", angielski pisarz zawyrokował, iż LSD wraz z hipnozą są to pojazdy "wystarczająco
solidne, wystarczająco łatwe i bezpiecznie by polecić je tym, którzy wiedzą co czynią. Wiozą one świadomość do tego
samego regionu, ale związek chemiczny ma większy zasięg i zabiera swych pasażerów głębiej w terra incognito''.8 A cóż
to jest ta terra incognita? Otóż, według Huxleya, LSD "transportuje" nas, ni mniej ni więcej, jak tylko na Antypody
ludzkiego umysłu, w krainę panowania "Boskiej Transcendencji". A więc tam, gdzie nie istnieje czas, wszystko świeci
cudownym blaskiem, otaczają nas błyszczące klejnoty, istnieją oceany "jakby ze szkła", wszędzie kwitną bujne ogrody i
wabią pęki wielobarwnego kwiecia.
Oczywiście, za pomysłem Huxleya stała określona, bardzo specyficzna – wywiedziona podobno od Awicenny i Bergsona
– koncepcja układu nerwowego, zgodnie z którą mózg ludzki, dzięki swoim właściwościom, wprawdzie pomaga w
darwinistycznie rozumianym przystosowaniu się do "zwykłej rzeczywistości", lecz równocześnie, z powodu tych samych
właściwości – uniemożliwia wręcz doświadczenie "Rzeczywistości Ducha". Zatem, jak to wyobrażał sobie Huxley,
wszelkie wartościowe praktyki religijne za swój jedyny cel mają pogorszenie kondycji pracującego mózgu, osłabienie jego
filtracyjnych – w stosunku Transcendencji – zdolności, a nawet wyłączenie go jako czynnika hamującego doświadczenie
mistyczne. Jest to oczywiście koncepcja bardzo odległa od obiegowych i naukowych ujęć funkcji układu nerwowego.
Znamienne jednak, że Stanislav Grof też sformułował własną teorie mistycznego doświadczenia, teorie, która mózg
traktuje w sposób bardziej podobny do tego, jak widział go Huxley, niż ten, do jakiego przyzwyczaiła nas współczesna,
materialistycznie zorientowana nauka. Nie będziemy jednak rozwijać tego wątku, gdyż czytelnik będzie miał okazje
zapoznać się z nim w trakcie lektury książki Grofa.
Ci wszyscy, którzy podzielali wiarę w soteriologiczną, zbawczą rnoc halucynogenów, określali owe substancje przy
pomocy tajemniczego epitetu "psychedelic". Termin ów stworzył Humphry Osmond, który w liście z 30 marca 1956 roku
do Aldousa Huxleya – kogóż by innego! – w żartobliwym dwuwierszu reklamował duchowy potencjał kwasu
lizerginowego: "tofathom heli or soar an-gelic l just take apinch of psychedelic". Cóż oznacza owo tajemnicze słowo
psychodeliczny? Składa się ono z greckiego rzeczownika psyche, co oznacza "dusze" oraz przymiotnika delos,
odnoszącego się do tych sytuacji, w których coś się ujawnia, manifestuje, uwidacznia i udostępnia. Tak wiec substancje,
ale także wytwory, czynności, przedmioty artystyczne, etc. o charakterze psychodelicznym to takie, które "odsłaniają
dusze". Jeśli w duszy mieszka Bóg – jak twierdziła święta Teresa z Avila – to objawiają one również i Jego. Huxley tak
mocno wierzył w te doktrynę, że zaordynował sobie na łożu śmierci porcje LSD połączoną z głośnym odczytywaniem
Bardo Thodol – Tybetańskiej Księgi Zmarłych, zawierającej pouczenia, czego należy się spodziewać "po opadnięciu
zasłony".
Wbrew prześmiewczym komentarzom sceptyków przekonanie o mistycznym, dobroczynnym i wyzwalającym potencjale
LSD me tylko nie utonęło w pomroce dziejów, ale – ku zdumieniu licznych komentatorów – zaczęło zdobywać ogromną
popularność. Już na początku lat sześćdziesiątych powstał "Przegląd Psychodeliczny" ("Psychedelłc Revue"), zaś jeden z
jego redaktorów, Timothy Leary napisał nawet swoisty przewodnik po chemicznych oświec-niach (The Psychedelic
Experience. A ManualBasedOn The Tibetan Book Of The Dead), nieprzypadkowo nawiązujący do Tybetańskiej Księgi
Zmarłych: przecież ostatniej lektury Huxleya. Leary był doktorem psychologii i wraz z innym badaczem – Richardem
Alpertem – prowadził badania nad LSD, za które został usunięty ze swej macierzystej uczelni, Uniwersytetu Harvarda. Po
tym incydencie wraz z wieloma sławami tamtej epoki – jak choćby autor Lotu nad ku-kułczym gniazdem, Ken Kesey,
propagator buddyzmu i taoizmu Alan Watts czy poeci "beat generation", Ginsberg i Kerouac – przyłączył się w 1967 roku
do ruchu hippisowskiego. Zaś w obrębie tego ruchu – zarówno wśród wymienionych wyżej jego luminarzy, jak
szeregowych członków – LSD zyskało sobie, ni mniej ni więcej – status sakramentu, o czym dobitnie przekonuje jedna ze
scen ze słynnego w swoim czasie filmu Milosa Formana "Hair", w której młodzi "wyznawcy" uroczyście przyjmują ów – co
by nie powiedzieć – narkotyk z rąk człowieka w stroju katolickiego kapłana, klęcząc w równiutkim rzędzie ze złożonymi
dłońmi, co nasuwa skojarzenia z pierwszą komunią.
Psychologia Perennis: transpersonalna wizja człowieka
W tym samym okresie, pod koniec lat sześćdziesiątych, na arenie dziejów pojawił się nowy kierunek psychologiczny,
którego zainteresowania alternatywną duchowością oraz doświadczeniem religijnym kazały wielu jego zwolennikom z
nadzieją patrzeć na optymistyczne doniesienia z coraz liczniejszych badań nad LSD. Nic w tym przecież dziwnego, że
gdy Ameryka oraz Zachodnia Europa przeżywały inwazje religii orientalnych, renesans zainteresowania szamanizmem i
okultyzmem – a liczne grupy rockowe śpiewały o tym wszystkim z żarem przywołującym na myśl entuzjazm
średniowiecznych Katarów – równolegle do tych fenomenów narodził się ruch psychologiczny, który od strony naukowej
dokumentował ów całkiem nieoczekiwany zwrot w kierunku – wprawdzie niekonwencjonalnie rozumianych, ale jednak –
praktyk duchowych i mistycyzmu. Ten kierunek to psychologia transpersonalna, zwana niekiedy emfatycznie psychologią
wieczystą (psychologiaperennis) albo czwartą – po psychoanalizie, behawioryzmie i psychologii humanistycznej – siłą w
psychologii. Nie trzeba chyba przypominać, że Stanislav Grof – który z Czechosłowacji przeniósł się w tym czasie do
Stanów Zjednoczonych – był od samego początku aktywnym animatorem tego nowego kierunku, a nawet twórcą jego
nazwy.
Nie wchodząc w zawiłą problematykę specjalistyczną, można by rozpocząć charakterystykę owego niezwykłego – na
materialistycznym gruncie nauki współczesnej – fenomenu od prozaicznego stwierdzenia, iż psychologia transpersonalna
powstała w obrębie psychologii humanistycznej, z inicjatywy dwóch jej niezwykle wpływowych luminarzy, jako swoista
reakcja na pewne przyrodzone słabości i uproszczenia związane z przyjętą przez "humanistów" perspektywą
metodologiczną i teoretyczną. Owymi luminarzami byli: Abraham Maslow, autor fundamentalnej dla idei transpersonalnych koncepcji peak experiences, tzw. doświadczeń szczytowych, jeden z najbardziej znanych promotorów
orientacji humanistycznej oraz mniej znany od swego sławnego kolegi, chociaż niezwykle barwny, niezależny terapeuta,
swego rodzaju Stephen Hawking psychologii, Anthony Sutich.9
W prowadzonej miedzy sobą korespondencji obydwaj ci badacze doszli do wniosku, że istnieje wielka potrzeba
powołania do życia psychologii – wtedy zaproponowano nazwę "transhumanistyczna" – zajmującej się tymi wszystkimi
aspektami ludzkiego funkcjonowania, które wykraczają poza zwykłą codzienność i statystyczną średnią, a w których
człowieczeństwo dochodzi do granic swych najwspanialszych, twórczych możliwości. Równie istotnym motywem leżącym
u fundamentów tej nowej psychologii było przekonanie, iż jej zadaniem powinno stać się znalezienie zadowalającego
ujęcia duchowych, mistycznych i religijnych stron funkcjonowania człowieka, pomijanych zazwyczaj przez zachodnią
naukę lub ujmowanych w kategoriach patologicznych. W słynnym, często cytowanym liście do Masłowa, Sutich pisał co
następuje: "Powstająca «czwarta siła» szczególnie zainteresowana jest studiowaniem, zrozumieniem i odpowiedzialną
realizacją takich stanów, jak: bycie, stawanie się, samorealizacja, wyrażanie i spełnianie metapotrzeb (indywidualnych i
«powszechnych»), wartości ostateczne, przekraczanie «ja», świadomość jednocząca, doświadczenia szczytowe,
ekstaza, doświadczenie mistyczne, groza, zdumienie, ostateczne znaczenie, przekształcenie jaźni, duch, przekształcenie
powszechne, jedność, świadomość kosmiczna, najwyższa wrażliwość sensory czna, kosmiczna gra, indywidualne i
powszechne współdziałanie, optymalne i maksymalne interpersonalne spotkanie, realizacja i wyrażanie
transpersonalnego i transcendentnego potencjału oraz pokrewne im koncepcje, doświadczenia i aktywności."
Jak widać, był to program niesłychanie rozległy i ambitny, a do tego zasadniczo różniący się od zamierzeń badawczych
typowych dla innych, bardziej minimalistycznie nastawionych kierunków psychologicznych. W listopadzie 1967 roku
Maslow skłania się do pomysłu Grofa, aby te nową psychologie określić terminem "transpersonalna", gdyż wskazuje on
na "to, co my wszyscy próbujemy powiedzieć, tzn. wyjście poza indywidualność, poza rozwój indywidualnej osoby w coś,
co obejmuje więcej niż indywidualna osoba lub co jest od niej większe"10. Dlaczego to wyjście poza biografie i osobowość
jednostki miałoby być aż takie ważne, że zostało zaznaczone w samej nazwie nowego kierunku (bowiem transpersonalny
oznacza właśnie tyle, co pozaosobowy, w sensie odnoszenia się do czegoś co nie jest związane z tradycyjnie rozumianą
historią osobistą jednostki) ? Przecież cała historia psychologii dowodzi niezbicie, iż właśnie biografia i osobowość
człowieka są tym, co ją od zawsze najbardziej interesowało.
Myśliciel angielski Lancelot Law Whyte w swojej ważnej książce Nieświadomość przed Freudem stawia radykalną tezę, iż
wiek XX jest na polu koncepcji antropologicznych widownią zmagania się o prymat w umysłach ludzkich idei Zygmunta
Freuda oraz Carla Gustava Junga.11 Jeśli przyjmiemy ten pomysł za dobrą monetę, to psychologia transpersonalna jawi
się z tej perspektywy jako wielki nawrót do koncepcji Junga, zaś ten ostatni może być uznany zasadnie za
najważniejszego jej prekursora, a właściwie za pierwszego psychologa transpersonalnego sensu stricto. To właśnie Jung
był tym, który jako pierwszy w obrębie psychologicznej myśli Zachodu, wyszedł poza sferę ego, historii osobistej oraz
jednostkowej osobowości w kierunku obszarów dotychczas w nauce pomijanych, lekceważonych, a najczęściej
kwestionowanych. Junga koncepcja archetypów i nieświadomości zbiorowej oraz nauka o drugiej fazie indywiduacji jawią
się w tym kontekście jako mapy-przewodniki po niezwykłych doświadczeniach rozwojowych, które wskazują na istnienie
w obrębie psychiki ponadindywidualnych, kolektywnych jej obszarów, wspólnych dla całego rodzaju ludzkiego. Dla
podkreślenia niezwykłej wagi takiej koncepcji rozwoju sam Jung określał ją, jako psychologiczny ekwiwalent religijnych
misteriów inicjacyj-nych, a więc wypracowanych w licznych kulturach skutecznych "przepisów" rozwoju duchowego,
prowadzących adepta do spełnienia. Jung pokusił się także o określenie tej nadrzędnej całości, która "obejmuje więcej niż
indywidualną osobę": nazwał ją jaźnią, a za wzorcową, archetypową jej realizację uznał postać założyciela
chrześcijaństwa – Jezusa Chrystusa.
A jak to się ma do psychologii transpersonalnej? Otóż wszystko wskazuje na to, że jest ona, ni mniej ni więcej, bardzo
podobną do jungowskiej próbą stworzenia psychologicznego modelu, który pozwoliłby na ujednolicenie mnogości i
różnorodności doświadczeń religijnych, stanów mistycznych i ekstremalnych, peak experiences oraz optymalnych postaci
zdrowia psychicznego. W rezultacie miałoby powstać coś na kształt praktycznego przewodnika po tych doświadczeniach,
przeznaczonego na użytek zainteresowanych nimi współczesnych obywateli demokratycznych państw z drugiej połowy
XX wieku, a więc ludzi najczęściej niezbyt wykształconych w kwestiach duchowych, a nawet wręcz religijnie naiwnych.
Twórcy tej psychologii ze swych doświadczeń ze środkami psychodelicznymi, orientalnymi religiami oraz praktykami
medytacyjnymi czy szamańskimi technikami osiągania transu i ekstazy wynieśli przekonanie, iż otwierają one przed
ludźmi nowe i nieznane dotychczas możliwości, nie tylko duchowe, ale także terapeutyczne, katartyczne, a nawet dające
się zastosować w sferze życia codziennego.
Pomysł stworzenia jednolitego psychologicznego ekwiwalentu dla religijnych ścieżek rozwoju i doskonalenia się, oparty
był na wierze, że zabieg sprowadzenia do wspólnego mianownika, zarówno na poziomie języka, jak i meritum, wielości
religii i szkół duchowych, jest i wykonalny, i prawomocny. Wiara ta była podbudowana przekonaniem, że rdzeniem oraz
zasadniczym przekazem każdej wielkiej religii jest jedna i ponadczasowa prawda – philoso-phiaperennis – zawarta w
pismach jej najbardziej zaawansowanych adeptów, a mianowicie mistyków. Zatem zgodnie z tym poglądem, który
najradykalniej sformułował Aldous Huxley (znowu!) w swej słynnej książce z 1948 roku pt. Filozofia wieczysta, każda
religia rozpada się niejako na dwie części "egzoteryczną" i "ezoteryczną"12. Na straży "egzoterycznej", a więc
"populistycznej" postaci prawd religijnych stoją oficjalne kościoły i związki wyznaniowe, które zaciemniają podstawową
jedność i tożsamość uniwersalnego przekazu duchowego, gdyż w swoim nauczaniu kładą nacisk na doktrynalne różnice
pomiędzy religiami, przyczyniając się tym samym do waśni i wojen religijnych, utrwalenia podziałów oraz narastania
nienawiści; w rezultacie postępowaniem takim przeczą samemu słowu "religia", które przecież oznacza "powiązanie",
"łączenie ze sobą". Na szczęście, jak sądził autor Filozofii wieczystej, we wszystkich kulturach istnieją oświeceni mędrcy i
mistycy, a wiec ci, którzy samodzielnie przeżyli i doświadczyli kontaktu z najwyższą Rzeczywistością i pozostawili na ten
temat swe własne relacje. Według Huxleya, analiza tych relacji prowadzić musi do wniosku o zasadniczej identyczności,
a wiec i tożsamości, prawdy religijnej przekazywanej we wszystkich wielkich religiach świata. Bowiem jeśli tylko potrafimy
przebić się przez "językowe opakowanie" i dotrzeć do samego sedna przekazu mistyka, to dostrzeżemy, iż – obojętnie
czy jest nim chrześcijański ojciec pustyni, gnostyk z drugiego stulecia po Chrystusie, buddysta zeń, islamski sufi czy
szaman peruwiański – mówią oni o tej samej prawdzie i opisują te samą drogę, która prowadzi człowieka do źródła –
Transcendencji.
Wszystko to jest bardzo interesujące, skłaniające do refleksji i namysłu – mógłby powiedzieć ktoś dociekliwy – ale cóż to
ma wspólnego z nauką i jakie znaczenie mogłaby mieć dla psychologii naukowej eksploracja czegoś tak subiektywnego a
zarazem niekomunikowalnego, jak doświadczenie mistyczne? Psychologia, jak wiadomo, jest przecież nauką
empiryczną, opartą na intersubiektywnie dostępnych i ściśle kontrolowanych badaniach, ale jak można, choćby w
minimalnym zakresie, wpływać na rzeczywistość tak subtelną, jak mistyczne wzloty duszy?
Zatem psychologia transpersonalna, żeby zaistnieć jako kierunek aspirujący do miana naukowego, musiała przedstawić
choćby najskromniejszy plan badawczy. Inaczej mówiąc, potrzebowała ona wiarygodnej i rozległej bazy empirycznej, za
pomocą której mogłaby uzasadniać swoje podstawowe tezy i twierdzenia. Bazę ową transpersonaliości znaleźli w
obszarach, które dla dotychczasowej psychologii stanowiły nieprzekraczalne tabu. A wiec, z jednej strony, w różnego
rodzaju praktykach duchowych pochodzących z obszarów religii światowych oraz, z drugiej strony, w badaniach
"zmienionych stanów świadomości" – Altered States of Consciousness, w skrócie ASC – za pomocą środków
farmakologicznych, ale także osiąganych innymi metodami.13 Oprócz tego chętnie eksplorowanymi regionami
doświadczenia były "wydarzenia z pogranicza śmierci" (near death experiences) "doświadczenia przebywania poza
ciałem" (out of the body experiences), czy bardzo szeroki wachlarz zjawisk z zakresu "percepcji
pozazmysłowej" (extrasensory perception) – m. in.: telepatia, prekognicja, jasnowidzenie, jasnosłyszenie, etc. Zajmowano
się też sportami ekstremalnymi i wschodnimi sztukami walki. Analizowano wypowiedzi ludzi przeżywających kryzysy
egzystencjalne oraz procesy prowadzące do powstania dzieła sztuki.
Jak widać, w sumie baza empiryczna tej psychologii wcale nie jest taka mała czy ograniczona, problemem pozostaje
jednak intersubiektywna dostępność danych tego typu; krytycy bowiem nadal twierdzą sceptycznie, iż nie ma żadnej
możliwości odróżnienia relacji szarlatana od rewelacji prawdziwego duchowego podróżnika. Jednak psycholodzy
transpersonalni widzą te kwestie odmiennie: według nich prawdziwe doświadczenia duchowe nie mają w sobie nic z
subiektywizmu, gdyż odnoszą się do istniejącej obiektywnie – choć przecież niewidzialnej – rzeczywistości, którą rządzą
równie (a może nawet bardziej) nieubłagane prawa, jak rzeczywistością widzialną. Zatem każdy, kto wkracza w regiony
"Rzeczywistości Ducha", bardzo szybko się przekonuje, że nie ma tu miejsca na żadną dowolność czy fantazję, zaś ktoś,
kto jest już zaawansowany na tej ścieżce, posiada zazwyczaj wystarczające doświadczenie, aby móc adekwatnie ocenić
relacje innych "podróżników": podobnie jak to się dzieje w przypadku mistrzów buddyjskich, którzy potrafią odróżnić
"ziarna" adekwatnych wglądów swoich uczniów od "plew" ich powierzchniowej, mentalnej paplaniny.
Tak czy inaczej, w możliwość uprawiania psychologii, która byłaby oparta na tego rodzaju właśnie materiale empirycznym
uwierzyła spora liczba badaczy. Dość wymienić "pierwszą ligę" jej najważniejszych przedstawicieli, takich jak choćby:
Angeles Arrien, Arthur Deikman, James Fadiman, Daniel Goleman, Elmer i Alice Green, Michael Harner, Arthur Hastings,
Jean Houston, Dora Kalff, Jack Kornfield, Stanley Krippner, Lawrance LeShan, John Lilly, Ralph Metzner, Claudio
Naranjo, Thomas Roberts, June Singer, Charles Tart, Frances Vaughan, Roger Walsh i – last but not least – dwaj
niekoronowani liderzy całości – Stanislav Grof oraz Ken Wilber.
Nieprzypadkowo jednak najbardziej znanymi "na zewnątrz", a wiec poza gronem specjalistów, przedstawicielami ruchu
psychologów transpersonalnych są dwaj uczeni wymienieni jako ostatni. Stało się tak za sprawą koncepcji teoretycznych,
które Grof i Wilber przedstawili w licznych artykułach i książkach, począwszy od lat siedemdziesiątych.14 Wyjątkowość ich
propozycji polega na tym, że swych przemyśleń oraz teorii nie ograniczyli oni li tylko do doświadczeń religijnych czy
kwestii bezpośrednio przekładalnych na język praktyki terapeutycznej, ale pokusili się o sformułowanie oryginalnych i
heurystycznie płodnych systemów interpretacyjnych, które ogarniają mnogość i różnorodność problemów, włączając w to
problematykę ewolucji wszechświata, osobowości człowieka zdrowego, zagadnienia religii, estetyki, historii i
przeznaczenia ludzkości, psychopatologii i dewiacji seksualnych oraz wielu innych, ważnych obszarów, do których
bardziej tradycyjni psychologowie nie zbliżali się zazwyczaj na odległość strzału. Można bardzo sceptycznie odnosić się
do całego ruchu psychologów transpersonalnych w ogólności oraz do twórczości Grofa i Wilbera w szczególności, trzeba
jednak – jeśli chcemy być sprawiedliwi – przyznać, że w drugiej połowie XX wieku nie powstało wiele teorii
psychologicznych o podobnym zasięgu i wyrafinowaniu.
Ken Wilber miał dotychczas większe szczęście do przekładów, gdyż po polsku ukazały się już cztery jego książki,
podczas gdy Grof – być może właśnie ze względu na swe kontrowersyjne badania – był konsekwentnie nieobecny na
naszym rynku wydawniczym.15 Bardzo dobrze się zatem stało, że wreszcie – po niemal ćwierci wieku od publikacji
pierwszej jego książki na Zachodzie – polski czytelnik będzie mógł zapoznać się z teoriami czeskiego enfant terrible z
pierwszej ręki. Pojawia się w związku z tym pytanie, czy rzeczywiście po tylu latach nadal można mówić o ideach Grofa
jako o rewolucji światopoglądowej? Czy ocena Grofa jako niemal współczesnego Galileusza i obrazoburcy nie jest –
trawestując Marka Twaina – "nieco przedwczesna i znacznie przesadzona"?
Wiele wskazuje na to, że koncepcja czeskiego psychiatry ciągle pozostaje wyzwaniem zarówno dla współczesnego
światopoglądu naukowego, ortodoksyjnych wierzeń religijnych, a nawet przekonań potocznych. Dlaczego? Otóż Grof w
początkowej fazie swojej działalności określał siebie jako klasycznie wykształconego psychoanalityka o orientacji
freudowskiej. A freudyzm w swej klasycznej postaci – mimo mistycznej otoczki wielu podstawowych twierdzeń oraz
niemal poetyckiej terminologii – jawi się jako jedna z najbardziej materialistycznych i pesymistycznych koncepcji
człowieka, jakie sformułowano w dziejach. Mówiąc krótko i dosadnie: człowiek jest w niej istotą raczej złą niż dobrą,
celem życia jest śmierć, a wszystko co ma istotny wpływ na rozwój psychiczny rozgrywa się we wczesnym dzieciństwie,
poza wszelką możliwością sprawowania nad tym jakiejkolwiek świadomej kontroli. Jest wiec człowiek istotą rozdartą
pomiędzy przypadkiem a przymusem, w całości wydaną na pastwę swych ślepych biologicznych popędów oraz
represyjnych oddziaływań kulturowych. (I nie ma co ukrywać: bardzo podobny portret homo sapiens wyłania się z
twierdzeń szczegółowych formułowanych w obrębie większości odłamów współczesnej psychologii: tak – a więc z
pominięciem obszaru duchowego czy też religijnego – widzi człowieka i psychologia poznawcza, i behawioryzm, i
psychologia ewolucyjna.)
Jednak badania prowadzone przez Grofa w czasach praskich, a potem okres amerykański, dokonały w światopoglądzie
uczonego gruntownego przewrotu. Skłoniły go one bowiem do przekonania, że nie da się adekwatnie poznawać ani
świata ani człowieka – a więc nie da się uprawiać nauki – negując lub choćby tylko lekceważąc duchowy aspekt
rzeczywistości. Wpasowując się więc w obręb opisanej tu pokrótce kultury psychodelicznej, czeski psychiatra nigdy nie
podzielał hedonistycznego nastawienia wielu jej przedstawicieli. Zaś prowadzone badania nad LSD traktował jako
wygodny i ważny dla naukowego poznania (bo empiryczny), ale jednak tylko punkt wyjścia do rozwijania własnej tezy, iż
zarówno człowiek, jak i cały wszechs'wiat posiadają w istocie charakter, który trafniej od współczesnego
materialistycznego i mechanłstycznego przyrodo-znawstwa naświetlają najważniejsze koncepcje religijne ludzkości.
Warto w tym miejscu nadmienić, że już podczas swego pobytu w Stanach Zjednoczonych Grof związał się ze znanym
nauczycielem duchowym Swamim Muktanandą, a po wprowadzeniu zakazu badań nad LSD rozwinął oryginalne
podejście terapeutyczne oparte na pracy z rytmem, muzyką i oddechem (Holotropic Ereath Therapy) – a przypominające
nieco słynny Rebirthing autorstwa Leonarda Orra. Zaś cele tego rodzaju terapii da się najzwieźlej przedstawić jako
właśnie w dużej mierze duchowe.
To, co jednak najbardziej musi uderzać w poglądach Grofa, to jego teoria Kosmosu jako hologramu, w którym każda
cześć zawiera w sobie i niejako odbija całą resztę ("dostrzec wszechświat w ziarnku piasku" Williama Blake'a) oraz
koncepcja człowieka jako istoty należącej do dwóch porządków: hyletropowego – "czysto" materialnego oraz
holotropowego – duchowego. Ten drugi porządek jest porządkiem spektrum świadomości, niemal nieskończonej wielości
jej stanów, świadomości przenikającej całą naturę, ale równocześnie mogącej istnieć samodzielnie, niczym Intelekt
Czynny w interpretacjach średniowiecznych arystotelików arabskich – takich, jak choćby al-Kindi czy Awicenna. Do
pierwszego z tych porządków wszyscy należymy poprzez narodziny, niejako z natury. Jednak każdy człowiek może
odkryć istnienie drugiego, duchowego porządku – czy to w wyniku podjęcia stosownych praktyk czy też spontanicznie – i
"podłączyć się" do tej tajemniczej sfery, zgłosić do niej swój akces, a co ważniejsze otworzyć się na jej dobroczynne
działanie. Bowiem dla Grofa duchowość to nie sfera patologii czy też opium dla ludu, ale rzeczywistość autonomiczna,
uzdrawiająca i wynosząca człowieka na wyżyny, jakich gdzie indziej nie mógłby on osiągnąć.
Jednak prawa, które rządzą tą strefą rzeczywistości – według wizji Grofa – znacznie odbiegają od tego, co w odniesieniu
do materialnego świata postuluje przyrodoznawstwo. Nie obowiązują tam ani ograniczenia czasu, ani przestrzeni, zaś
reguły logiki i empirycznej przyczynowości zostają zawieszone. Stawiając sprawę radykalnie: grofowskie opisy sfery
holotropowej o wiele bardziej przypominają to, co mieli do powiedzenia o głębi duszy Mistrz Eckhart czy Ibn 'Arabi, niż
twierdzenia współczesnej fizyki i psychologii. To jednak dopiero początek. Bowiem sednem psychologicznej koncepcji
Grofa zdaje się przekonanie, że granicą, która oddziela od siebie oba te porządki jest nasze ego i nasza osobowość, a
prościej: nasza osobista historia wraz z fizycznymi narodzinami – najbardziej dramatycznym epizodem ludzkiego życia.
Aby zatem przedostać się do pociągającej, ale i zatrważającej – mysterium tremendum etfascinosum! – sfery duchowej,
musimy wpierw zmierzyć się z całą naszą dotychczasową przeszłością oraz dramatycznymi przejściami z okresu naszych
narodzin, które według Grofa są czymś w rodzaju bramy do transcendentnego Królestwa Świadomości. Dopiero po
integracji i przezwyciężeniu negatywnych aspektów naszego jednostkowego życia oraz traumatycznych epizodów
okołoporodowych zyskujemy możliwość rozwoju na płaszczyźnie duchowej – transpersonalnej, ponadosobowej.
I być może wszystko to nie jest ani całkowicie nowe, ani nawet obrazoburcze czy zaskakujące dla kogoś dobrze
obeznanego z najważniejszymi religijnymi przekazami ludzkości, ale przed Grofem, w obrębie nauki, chyba tylko Carl
Gustav Jung przedstawił wizję równie rozległą, zapierającą dech w piersiach i podobnie inspirującą. Jednak koncepcje
tego rodzaju mają to do siebie, że często bywają odczytywane powierzchownie, zaś ich autorzy są oskarżani o różnego
rodzaju nieścisłości i nadużycia. Na koniec chciałbym przestrzec czytelnika, by nie przywiązywał się zbytnio ani do
sensacyjnej otoczki towarzyszącej badaniom Grofa, ani do dwuznacznej legendy czeskiego badacza, ani do żadnych
innych spraw, które zazwyczaj w takich przypadkach przysłaniają to, co najbardziej istotne. Bo chyba największą
krzywdą, jaką można wyrządzić tej książce, byłoby przeoczenie tego, co jest jej głównym przesłaniem. A jest nim
przedstawiona w niej teoria, oryginalna i niezwykła, może nawet i nieco "szalona", nad którą jednak nie da się tak łatwo
przejść do porządku dziennego. Wręcz przeciwnie, potrafi ona – jeśli tylko dokładnie zastanowić się nad jej
konsekwencjami – przyprawić o metafizyczny dreszcz. Żeby zaś stworzyć tak "szaloną" teorie, nie wystarczy być tylko
sumiennym badaczem, chłodnym umysłem, racjonalnym interpretatorem danych. Trzeba do tego jeszcze ogromnej dozy
intuicji, odwagi oraz niepospolitej wyobraźni, i to wyobraźni, która nie cofnie się przed najbardziej niezwykłymi
konsekwencjami. A w nauce, wbrew obiegowym opiniom, odwaga i wyobraźnia potrzebne są, jak nigdzie indziej.
Współcześni krytycy Grofa wytykają mu zbyt daleko idące uogólnienia, posługiwanie się pojęciami całkowicie
pozbawionymi naukowych konotacji – jak choćby "karma" czy "reinkarnacja" – a nierzadko zarzucają, iż jego teorie wręcz
urągają zdrowemu rozsądkowi... Ale czy zdrowy rozsądek i prostacko pojmowana empiryczność były kiedykolwiek
rzeczywistymi motorami rozwoju nauki? Gdy sir Isaak Newton przedstawiał w parlamencie brytyjskim swoją teorie
głoszącą, iż światło białe jest w istocie syntezą świateł barwnych, to – jak głoszą przekazy – śmiechom i szyderstwom
zwolenników zdrowego rozsądku nie było końca. Dziś wiemy, że to zaprzeczający pozornej oczywistości fizyk miał racje –
a nie pewni siebie prześmiewcy. Kto wie, może pomysły Grofa czeka podobny los?
Wstecz / Spis treści / Dalej
Przypisy
1 F. Capra, The Turning Point, Flamingo, Londyn 1983. Wyd. polskie: Punkt zwrotny, tłum. E. Wojdyłło, PIW, Warszawa
1987.
2 S. Grof, Realms of the Human Unconscious, Viking Press, Nowy Jork 1975; F. Capra, The Tao ofPhysics, Shambhala,
Berkeley 1975, polski przekład: Tao fizyki, tłum. P. Macura, Nomos, Kraków 1994.
3 A. Hoffman, How LSD Originated, "Journal of Psychoactive Drugs" 1979, z. 11 (1-2), s. 53-60.
4 Por. S. Grof, Realms of the Human Unconscious, Viking Press, New Vork 1975.
5 Por. A. Huxley, The Doors of Perception, Heaven & Heli, Penguin Books, Nowy Jork 1957; polski przekład: Drzwi
percepcji. Niebo i piekło, tłum. P. Kolyszko i H. Waniek, "Przedświt", Warszawa 1991; a także, np. P. Deve-reux, TheLong
Trip. a Prehistory of Psychedelia", Penguin/Arkana 1997.
6 Mistrz Eckhart, Kazania, tłum. W. Szymona OP, "W drodze", Poznań 1986, s. 258.
7 Ten i następne cytaty z Gurdżijewa za: P. Demianowicz Uspieński, Fragmenty nieznanego nauczania, tłum. M.
Zlotowska, "Pusty Obłok", Warszawa 1991, s. 67-68 oraz s. 72-73.
8 Aldous Huxley, op. ci t., s. 54.
9 W wyniku przebytej choroby Sutich został sparaliżowany i większą część swego życia spędził unieruchomiony w łóżku,
podobnie jak słynny angielski fizyk.
10 Oba cytaty w: N. Drury, Psychologia transpersonalna. Ludzki potencjał, tłum. H. Smagacz, Zysk i S-ka, Poznań 1995,
s. 53-54.
H L. L. Whyte, The Unconscious Before Freud, Basic Books, Nowy Jork 1960.
12 A. Huxley, The Perennial Philosophy, Harper & Rów, Nowy Jork 1970; polski przekład: Filozofia wieczysta, tłum. J.
Prokopiuk i K. Środa, Pusty obłok, Warszawa 1989.
13 R. N. Walsh, Frances Vaughan, (ed.), Beyond Ego. Transpersonal Dimen-sions in Psychology, J. P. Tarcher, Inc., Los
Angeles 1980; Ch. Tart, [ed.], Altered States of Consciousness, Nowy Jork 1969, J. Wiley, oraz tenże [ed.],
Transpersonal Psychologies, Harper & Rów, Nowy Jork 1975.
14 Najważniejsze książki Kena Wilbera to: The Spectrum of Consciousness, 111.: Theosophical Publishing House,
Wheaton 1980; No Boundary, Sham-bhala, Boulder, Colorado 1981; Upfrom Eden, Shambhala, Boulder, Colorado 1983;
Grace and Grit. Spirituality and Healinginthe Life and Death of Treya Killam Wilber, Shambhala, Boston 1991; A Brief
History of Every-tking, Shambala, Boulder, Colorado 1996. Co do Grofa, to oprócz wymienionych w tekście ważnymi
pozycjami w jego bibliografii są: The Human Encounter with Death, E. P. Dutton, Nowy Jork 1978 – oraz napisana
wspólnie z Christiną Grof książka Stormy Search For The Self, swego rodzaju poradnik, który dokumentuje odejście
Grofa od badań psychodelicznych w kierunku tzw. terapii bazujących na doświadczaniu oraz fenomenów z pogranicza
duchowości i psychopatologii.
15 Po polsku ukazały się następujące książki Kena Wilbera: No Boundary – pod tytułem Niepodzielone, Poznań, 1997,
Zysk i S-ka, tłum. T. Bieroń; Upfrom Eden – jako Eksplozja świadomości, Abraxas, 1997, tłum. K. Prze-chrzta, E. Kluz;
oraz A Brief History of Everything – jako Krótka historia wszystkiego, Warszawa, 1997, Santorski & Co., tłum. H.
Smagacz. Opublikowana została też książka-wspomnienie o Treyi – żonie Wilbera – Śmiertelni nieśmiertelni, Santorski &
Co., Warszawa 1995, tłum. A. Biała (w oryginale: Grace and Grit. Spirituality and Healing in the Life and Death of Treya
Killam Wilber, Boston: Shambhala, 1991) .
Wstecz / Spis treści / Dalej
PODZIĘKOWANIA
Książka ta stanowi rezultat intensywnych, systematycznych badań, które ciągnęły się niemal przez trzydzieści lat. Na
wszystkich etapach tych długotrwałych poszukiwań ich wymiar profesjonalny splatał się w nierozdzielną całość z
wymiarem prywatnym. Był to nie tylko proces naukowego przemierzania nieznanych obszarów ludzkiej psychiki, ale
również droga osobistej przemiany i odkrywania siebie.
W tych latach uzyskałem nieocenioną pomoc, wsparcie i znalazłem inspiracje dzięki wielu ludziom, którzy są ważni w
moim życiu: jedni jako nauczyciele, inni jako przyjaciele i współpracownicy, a niektórzy we wszystkich tych rolach. Nie
zdołałbym wymienić tutaj wszystkich. Jednak kilka osób znacząco przyczyniło się do powstania tej pracy, dlatego
chciałbym złożyć im osobne podziękowania.
Angeles Arrien, antropolog, doskonały znawca mistycznej tradycji Basków, pozostaje moim prawdziwym przyjacielem i
żywym przykładem, jak można zintegrować kobiece i męskie aspekty psychiki i jak "kroczyć stopami praktyki po
mistycznej ścieżce".
Anne i Jim Armstrongowie wiele nauczyli mnie o prawdziwym darze duchowym i potencjale rozwojowym, jakimi mogą się
stać kryzysy transpersonalne. Ich zapał, entuzjazm i odwaga w zgłębianiu ludzkiej psychiki oraz tego, co nieznane,
stanowią wyjątkowy przykład wspólnego przeżywania przygody ze świadomością.
Gregory Bateson zaszczycił mnie wielogodzinną osobistą i intelektualną intensywną współpracą podczas ostatnich dwóch
i pół roku jego życia, kiedy razem pracowaliśmy w Instytucie Esalen. Gregory był niezastąpionym nauczycielem i
wyjątkowym kolegą. Jego ostra krytyka mechanistycznej myśli w nauce oraz twórcza synteza cybernetyki, teorii informacji
i systemów, psychiatrii i antropologii miała ogromny wpływ na mój własny rozwój.
Joseph Campbell, błyskotliwy myśliciel, doskonały nauczyciel i drogi przyjaciel, udzielił mi bezcennych nauk o
wyjątkowym znaczeniu mitologii w psychiatrii i życiu codziennym. Równie doniosły był jego wpływ na moje życie osobiste.
Praca Fritjofa Capry odegrała poważną rolę w moim rozwoju intelektualnym i naukowych poszukiwaniach. Przeczytanie
Tao fizyki wzbudziło we mnie głęboką nadzieje, że niezwykłe spostrzeżenia z dziedziny współczesnych badań nad
świadomością mogą w przyszłości połączyć się w nowy, pełny naukowy obraz świata. Nasza wieloletnia przyjaźń i bogata
wymiana informacji, w czasie gdy pisał Punkt zwrotny, bardzo pomogły mi w pracy nad niniejszą książką.
Michael i Sandra Harnerowie, którzy należą do kręgu moich najbliższych przyjaciół, udzielali mi słów wsparcia i zachęty,
dzięki nim miałem okazję do wymiany niezwykłych spostrzeżeń i informacji. Michael, który jest zarazem poważanym
pracownikiem naukowym, jak i znakomitym "białym szamanem", stanowi dla mnie ważny wzór i przykład.
Swami Muktananda Paramahansa, późniejszy nauczyciel duchowy i głowa linii siddha-jogi, z którym miałem wieloletni
kontakt, stworzył mi wyjątkowe możliwości obserwacji i odczucia potężnego wpływu, jaki ma na ludzkie życie najwyższa
tradycja mistyczna.
Ralph Metzner, łączący w szczególny sposób rzetelną wiedzę i dociekliwy umysł ze śmiałością ducha, jest moim
wyjątkowym przyjacielem i współautorem badań.
Rupert Sheldrake zdołał niezwykle jasno i precyzyjnie sformułować ograniczenia myśli mechanistycznej, jakie istnieją w
naukach przyrodniczych, których świadomość ja sam uzyskiwałem przez lata. Jego praca znacznie pomogła mi uwolnić
się z więzów systemu przekonań, jaki narzuciła mi moja praktyka zawodowa.
Ważnym źródłem inspiracji byli dla mnie dwaj główni inicjatorzy i twórcy zarówno psychologii humanistycznej jak i
transpersonalnej – Anthony Sutich i Abraham Maslow, którzy nadali realny kształt moim marzeniom i nadziejom
związanych z przyszłością psychologii. Towarzyszenie im u kolebki ruchu transpersonalnego było dla mnie
niezapomnianym przeżyciem.
Teoria procesu Arthura Younga jest jedną z najbardziej fascynujących koncepcji, jakie spotkałem w moim życiu
intelektualnym. W miarę jak zaznawałem się nią coraz bliżej, utwierdzałem się w przekonaniu, że stanowi ona naukowy
metaparadygmat przyszłości.
Odkrycie zasad holonomii otworzyło przede mną zupełnie nowe możliwości dociekań teoretycznych i ich zastosowania w
praktyce. Szczególne podziękowania należą się w tym miejscu Davido-wi Bohmowi, Karłowi Pribramowi i Hugonowi
Zuccarellemu.
Praca kliniczna z zastosowaniem psychodelików odegrała kluczową rolę w ukształtowaniu mojego życiowego
zainteresowania badaniami nad świadomością i w uzyskaniu najważniejszych wyników omówionych w tej książce. Nie
byłaby ona możliwa bez epokowych odkryć Alberta Hofmanna. Chciałbym w tym miejscu wyrazić moją głęboką
wdzięczność za wyjątkowy wpływ, jaki jego praca wywarła na moje życie zawodowe i prywatne.
Stymulująca atmosfera Instytutu Esalen i naturalne piękno wybrzeża Big Sur zapewniły mi wyjątkowe środowisko do
pracy nad książką. Pragnę podziękować za pomoc, jaką przez te wszystkie lata uzyskałem od moich kolegów z Esalen:
Dickowi i Chris Price'om, Michaelowi i Dulce Murphym oraz Rickowi i Heather Tarnasom. Rick nauczył mnie sporo o
związkach zmian astronomicznych z dynamiką archetypów. Na szczególną wdzięczność zasługuje też Kathleen
O'Shaughnessy za jej oddaną pomoc i dokładność przy końcowym przepisywaniu rękopisu.
Najserdeczniejsze podziękowania składam bliskim członkom mojej rodziny: matce Marii, bratu Pawłowi i żonie Christinie,
którzy latami znosili obciążenie związane z intelektualnym, psychologicznym, filozoficznym i duchowym kołowrotem
moich nietypowych poszukiwań. Zwłaszcza Christina od wielu lat pozostaje moją najbliższą przyjaciółką i
współpracownikiem, dzieląc ze mną życie prywatne i zawodowe. Wspólnie stworzyliśmy i wypróbowaliśmy opisaną w tej
książce metodę terapii holotropowej. Wielu prawdziwie życiowych lekcji udzieliła mi jej osobista, dramatyczna droga.
Christina jest także główną inspiratorką Sieci Pogotowia Duchowego, które wspólnie założyliśmy w Big Sur w Kalifornii.
Wstecz / Spis treści / Dalej
WPROWADZENIE
Stronice tej książki są próbą zebrania w jednym tomie wyników prawie 30 lat badań nad zmienionymi stanami
świadomości, wywołanymi przez środki psychodeliczne oraz całą gamę niefarmakologicznych metod. Jest to dokument
odzwierciedlający mój wysiłek nad uporządkowaniem i zebraniem w całość pokaźnej liczby spostrzeżeń, które przez
wiele lat codziennie sprzeciwiały się zarówno mojemu naukowemu systemowi przekonań, jak i zdrowemu rozsądkowi. W
odpowiedzi na te lawinę kłopotliwych faktów wielokrotnie korygowałem moje teoretyczne konstrukcje, łatając je ad hoc
rozmaitymi hipotezami, tylko po to, aby ponownie stawać przed koniecznością ich zmiany.
Z uwagi na trudności, jakie sam przez całe lata miałem z przyjęciem faktów przedstawianych w niniejszej książce, nie
oczekuję od moich czytelników, że będzie im łatwo uwierzyć w większość prezentowanych informacji, chyba że sami mieli
analogiczne doświadczenia, czy to osobiste, czy w pracy z innymi. Mam nadzieję, że ci, którzy należą do powyższej
kategorii, uznają zgromadzony materiał dowodowy za bezstronne potwierdzenie wielu problemów, z którymi się zmagali.
Ja sam przez cały ten czas bywałem podekscytowany i podbudowany ilekroć natrafiałem na relacje, które wskazywały, że
moje poszukiwania nie są aż tak odosobnione, jak to się czasem wydawało.
Interesuje mnie szczególnie dotarcie do tych czytelników, którzy nie posiadając podobnych doświadczeń, są na tyle
otwarci, aby wykorzystać prezentowane wyniki jako bodziec do przeprowadzenia własnej pracy, zmierzającej do ich
potwierdzenia bądź odrzucenia. Nie oczekuje od nikogo bezwzględnej akceptacji materiału zawartego w tej książce.
Techniki uzyskiwania podobnych doświadczeń oraz obserwacji zostały opisane na tyle szczegółowo, że jest możliwe ich
powtórzenie. Oczywiście najskuteczniejsze narzędzie – zastosowanie psychodelików – zostało obecnie obwarowane
poważnymi trudnościami politycznymi, prawnymi i administracyjnymi. Niemniej jednak dla każdego, kogo poważnie
interesuje podążanie szlakiem tych badań, łatwo dostępne są wymienione techniki niefarmakologiczne.
Wyniki te mogą również zainteresować badaczy, którzy takie lub podobne zjawiska obserwowali na gruncie innych
dyscyplin i przy użyciu odmiennych technik czy metod. Na przykład: antropologów prowadzących badania terenowe nad
kulturami tubylczymi i poznający praktyki szamańskie, ryty przejścia obrzędy uzdrawiania; tanatologów, zgłębiających
doświadczenie śmierci i z pogranicza śmierci; terapeutów, którzy stosują w psychoterapii różnorodne efektywne metody
ukierunkowane na doświadczanie, prace z ciałem lub niedyrektywną formę hipnozy; naukowców eksperymentujących z
laboratoryjnymi technikami zmieniającymi świadomość, takimi jak: deprywacja lub przeciążenie sensoryczne, metoda
biologicznego sprzężenia zwrotnego, technika dźwięku holofonicznego i inne techniki dźwiękowe; psychiatrów pracujący
z pacjentami, którzy doświadczają ostrej postaci odmiennych stanów świadomości; parapsychologów badających
spostrzeganie pozazmysłowe, wreszcie fizyków zainteresowanych naturą czasu i przestrzeni oraz implikacjami fizyki
kwantowo-relatywistycznej dla zrozumienia związku materii i świadomości.
Moje własne trudności z akceptacją nowych obserwacji w badaniach nad świadomością – przy braku ich powtórzeń,
obszernego materiału dowodowego, a tym bardziej bez osobistego doświadczenia – przekonały mnie o bezcelowości
osądzania ich, w sytuacji, gdy nadal jesteśmy obwarowani starymi systemami przekonań. Historia nauki udowadnia
naszą krótkowzroczność w odrzucaniu nowych obserwacji i dowodów tylko dlatego, że nie przystają one do aktualnego
światopoglądu lub do bieżącego paradygmatu. Klasyczny przykład takiego ograniczonego podejścia stanowi opór przed
spojrzeniem w lunetę u współczesnych Galileusza, którzy z góry wiedzieli, że na księżycu w żadnym wypadku nie może
być kraterów.
Jestem przekonany, że wiele kwestii rozważanych na dalszych stronicach jest tak ważnych i ciekawych, że niniejsza
książka może okazać się przydatna dla wielu inteligentnych laików, którzy nie biorą udziału w badaniach żadnej ze
wspomnianych dziedzin. Zagadnienia, jakie mogą być szczególnie interesujące dla szerokiego grona czytelników, to:
nowy obraz rzeczywistości i natury ludzkiej; naukowy światopogląd, który uwzględnia mistyczne wymiary istnienia;
alternatywne rozumienie trudności emocjonalnych i psychosomatyki, w tym niektórych stanów psychotycznych; nowy
sposób postępowania w terapii i autoeksploracji; oraz spojrzenie na dzisiejszy globalny kryzys. Książka ta już w formie
rękopisu okazała się pomocna dla wielu osób doświadczających epizodów odmiennych stanów świadomości, oferując im
nowe podłoże teoretyczne oraz nową strategię postępowania.
Już na początku moich badań nad psychodelikami, kiedy chciałem podzielić się nowymi, fascynującymi spostrzeżeniami
ze swoimi kolegami i współpracownikami, otrzymałem trudną, ale ważną lekcję. Okazało się, że uczciwa i
nieocenzurowana prezentacja tego, co stwierdziłem naocznie, spotyka się z głębokim niedowierzaniem, podejrzliwością,
niosąc wysokie ryzyko dyskwalifikacji zawodowej i narażając na śmieszność. Od tej pory moim zadaniem nie stało się
wcale poszukiwanie najlepszego sposobu wyrażenia i przekazania nowej rzeczywistości, ale możliwie szybka decyzja,
jak wiele można i warto ujawnić, jakich użyć metafor i języka, wreszcie w jaki sposób powiązać przekazywane fakty z
aktualnym stanem wiedzy uznawanej przez społeczność naukową.
Podczas pierwszych lat moich badań nad psychodelikami w Czechosłowacji znalazłem zaledwie garstkę kolegów i
przyjaciół, którzy byli wystarczająco otwarci, aby przyjąć pełny zakres nowych odkryć i poważnie rozważyć ich naukowe i
filozoficzne konsekwencje. Jednak, kiedy w 1967 roku opuszczałem Czechosłowacje, było tam ponad 40 projektów
badań nad wykorzystaniem psychodeli-ków. W wielu z nich działanie kliniczne tych środków oraz teoretyczne wyjaśnienia
starano się ograniczyć do poziomu biograficznego. Unikano w ten sposób nowych faktów oraz usiłowano wytłumaczyć je
w sposób tradycyjny.
Kiedy w Stanach Zjednoczonych rozpocząłem wykłady o swych europejskich badaniach, krąg moich zwolenników
gwałtownie się poszerzył. Wśród nowych kolegów znaleźli się nie tylko badacze psychodelików, ale i antropolodzy,
parapsycholodzy, neurofizjolodzy i tanatolodzy; razem toczyliśmy uporczywą batalie światopoglądową o połączenie tych
nietypowych doświadczeń osobistych i poszukiwań zawodowych ze współczesną filozofią nauki. Wielu z nich również
posiadało stosy nie opublikowanych i niemożliwych do opublikowania wyników i spostrzeżeń, artykułów, a nawet
rękopisów, którymi nie odważyli się podzielić ani ze swoimi newtonowsko-kartezjańskimi kolegami, ani z szeroką
publicznością. Po wielu latach zawodowej izolacji fakt ten stanowił dla mnie zachętę i stymulował rozwój.
Pod koniec lat sześćdziesiątych zawarłem znajomość z niewielką grupą specjalistów, w tym z Abrahamem Maslowem,
Antho-nym Sutichem i Jamesem Fadimanem, którzy podzielali moje przekonanie, że sytuacja dojrzała do utworzenia w
psychologii nowego nurtu skupionego wokół badań nad świadomością i doceniającego w psychice znaczenie jej
duchowego wymiaru. Po kilku spotkaniach mających na celu wyjaśnienie tych nowych koncepcji, postanowiliśmy nową
orientacje nazwać "psychologią transpersonalną". Wkrótce doszło też do powstania czasopisma "The Journal of
Transpersonal Psychology" oraz Towarzystwa Psychologii Transpersonalnej.
Jakkolwiek odnalezienie poczucia zawodowej tożsamości było dla mnie bardzo motywujące – gwałtownie rosła grupa
kolegów o podobnej umysłowości, z którymi łączyło mnie stanowisko wobec psychologii i psychiatrii – nie został jeszcze
całkowicie rozwiązany mój stary problem naukowej tożsamości. Mimo iż psychologia transpersonalna posiadała pewną
wewnętrzną spójność i była w pewnym zakresie kompletna, pozostała jednak prawie całkowicie odizolowana od
głównego nurtu nauki. Podobnie jak mój własny światopogląd i system przekonań, mogła być łatwo oskarżona o to, że
jest irracjonalna i nienaukowa – co należałoby rozumieć, że jest niezgodna z poczuciem zdrowego rozsądku i
współczesnym naukowym myśleniem.
Sytuacja ta gwałtownie uległa zmianie podczas pierwszych dziesięciu lat istnienia Towarzystwa Psychologii
Transpersonalnej. Stało się jasne, że orientacja i perspektywa transpersonalna przekroczyła już ciasne granice
psychiatrii, psychologii i psychoterapii. W tym okresie nawiązano do rewolucyjnych osiągnięć w innych dyscyplinach
nauki, takich jak: fizyka relatywistyczno-kwantowa, teoria informacji i systemów, badania nad strukturami dyssypacyjnymi,
nauka o mózgu, parapsychologia, holografia i myśl holonomiczna. Ostatnio uzupełniły je nowe sformułowania w biologii,
embriologii, genetyce i badaniach nad zachowaniem oraz rozwój techniki holofonii.
Wielu pionierów nowych naukowych sposobów myślenia przez lata brało udział w charakterze gości w
czterotygodniowych eksperymentalnych programach edukacyjnych, które moja żona Christine i ja prowadzimy w
Instytucie Esalen w Big Sur w Kalifornii. W ten sposób mogłem formalnie i nieformalnie spędzać czas z Franklem Barrem,
Gregorym Batesonem, Josephem Campbellem, rritjofem Caprą, Duanem Elginem, Davidem Finkelsteinem, Elmerem i
Alyce Greenami, Michaelem Harnerem, Stanleyem Krippnerem, Rupertem Sheldrake'em, Saulem-Paulem Siraąem, Russelem Targem, Charlesem Tartem, Arthurem Youngiem i wieloma innymi. Miałem także sposobność do osobistych
spotkań i wymiany poglądów z twórcami psychologii transpersonalnej: Angelesem Arrienem, Arthurem Hastingsem,
Jackiem Kornfieldem, Ralphem Metznerem, Johnem Perrym, June Singer, Richardem Tarnasem, Frances Vaughan,
Rogerem Walshem i Kenem Wilberem. Kontakty i powiązania z szerokim gremium ludzi wybitnych i twórczych, możliwe
dzięki naszym czterotygodniowym seminariom w Instytucie, były głównym źródłem inspiracji do powstania
Międzynarodowego Towarzystwa Transpersonalnego (ITA), którego działalność zapoczątkowaliśmy w roku 1978 wraz
Michaelem Murphym i Richardem Price'em – założycielami Instytutu Esalen. ITA, w odróżnieniu od Towarzystwa
Psychologii Transpersonalnej, dokłada starań, by być ruchem o charakterze międzynarodowym i interdyscyplinarnym. W
pierwszych latach, gdy pełniłem funkcje pierwszego prezesa ITA, miałem okazje organizować poważne międzynarodowe
konferencje transpersonalne w Bostonie, Melbourne i Bombaju. Te doroczne zjazdy ITA ściągały grono wyjątkowych
mówców oraz rzesze otwartej publiczności i pomogły w wykrystalizowaniu sformułowań teoretycznych oraz w konsolidacji
ruchu trans-personalnego.
Obecnie nowa myśl w nauce zdaje się gwałtownie rozkwitać. Chociaż poszczególne rewelacyjne dokonania nie złączyły
się, jak dotąd, w spójny, całościowy paradygmat naukowy, który zastąpiłby mechanistyczny model wszechświata, to do
tej niezwykłej składanki na bezprecedensową skale dodawane są nowe elementy. Osobiście wierze, że dla przyszłości
nauki, a być może i naszej planety, szczególnie ważne jest, że te nowe kierunki rozwoju zdobywają aprobatę
społeczności naukowej. Dlatego właśnie nie prezentuje niniejszego materiału w wersji uproszczonej, popularyzatorskiej,
jaką woleliby liczni wydawcy, z którymi rozmawiałem. Odczuwałem głęboką potrzebę, aby przedstawić wyniki moich
badań nad świadomością na tle wyżej wymienionych przełomowych odkryć w pozostałych dyscyplinach, które okazały się
tak istotne dla mojego własnego rozwoju osobistego i zawodowego. Prezentacje swoich wyników poprzedzam wiec
rozdziałem na temat rodzącego się paradygmatu, w którym podsumowałem prace wielu innych badaczy i myślicieli, a
który stanowi kontekst dla reszty książki.
Spośród wielu czynników, które miały znaczący wpływ na moją koncepcje, najważniejszym było odkrycie zasad
holonomii, opisanych w pracach Gottfrieda Wilhelma von Leibniza, Jeana Baptisty Fouriera, Dennisa Gabora, Davida
Bohma, Karla Pribrama i Hugona Zucarellego. To właśnie ujrzenie nowatorskich możliwości, jakie zamiast
mechanistycznej koncepcji "psychiki zawartej w mózgu" oferuje myśl holonomiczna, stało się dla mnie inspiracją do
nadania niniejszej książce tytułu Poza mózg.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Rozdział pierwszy
Natura rzeczywistości narodziny nowego paradygmatu
Na łamach tej książki omówione zostaną doniosłe spostrzeżenia z różnych dziedzin – dane, których nie potrafi wyjaśnić
ani uzasadnić mechanistyczna nauka w ramach klasycznego podłoża teoretycznego psychiatrii, psychologii, antropologii i
medycyny. Niektóre z tych nowych wyników mają tak doniosłe konsekwencje, że istnieje potrzeba głębokiej korekty
dzisiejszego rozumienia ludzkiej natury, czy wręcz natury rzeczywistości. Dlatego wydaje mi się, że właściwe będzie
rozpoczęcie tej pracy od wyprawy w świat filozofii nauki, aby dokonać zestawienia niektórych współczesnych poglądów
na temat stosunku teorii naukowych do rzeczywistości. Znakomita większość oporów przed napływem nowych,
rewolucyjnych danych ze strony tradycyjnych naukowców opiera się na zasadniczym nieporozumieniu dotyczącym istoty i
funkcji teorii naukowych. Znaczną klarowność w te sferę wprowadzili, podczas kilku ostatnich dziesięcioleci, filozofowie
nauki, tacy jak: Thomas Kuhn, Phłlipp Frank, Karl Popper czy Paul Feyerabend1. Pionierskie dzieło wymienionych
myślicieli zasługuje na skrótowe omówienie poniżej.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Filozofia nauki a rola paradygmatu
Od czasów rewolucji przemysłowej nauka Zachodu odniosła zadziwiający sukces, stając się wszechwładną siłą
kształtującą życie milionów ludzi. Jej materialistyczny i mechanistyczny nurt jako przewodnia zasada ludzkiego istnienia
niemal zupełnie wyparł teologie i filozofie oraz w niewyobrażalnym stopniu przekształcił świat, w którym żyjemy. Sukcesy
techniki są tak niezaprzeczalne, że jeszcze do niedawna bardzo niewiele osób kwestionowało absolutny autorytet nauki w
zakresie podejmowania decyzji w zasadniczych sprawach życiowych. Podręczniki z różnych dziedzin na ogół opisują
historie nauki jako liniowy postęp w stopniowym gromadzeniu wiedzy o wszechświecie, który kończy się w obecnym
stanie rzeczy. Postacie ważne dla rozwoju myśli naukowej przedstawia się więc jako współtwórców, pracujących nad
takim samym zbiorem zagadnień i według tego samego zestawu niezmiennych reguł, jakie w myśl najnowszych
osiągnięć zostały uznane za naukowe. Każdy okres dziejów teorii i metodologii w nauce spostrzega się jako logiczny krok
w stopniowym dochodzeniu do coraz precyzyjniejszego opisu wszechświata oraz do absolutnej prawdy na temat
egzystencji.
Szczegółowa analiza historii i filozofii nauki ujawnia, że jest to rażąco wypaczony i wyidealizowany obraz rzeczywistego
przebiegu wydarzeń. Można podać istotne i przekonujące argumenty, że dzieje nauki są odległe od procesu liniowego i
że dyscypliny naukowe, pomimo swoich technicznych osiągnięć, niekoniecznie przybliżają nas do coraz
precyzyjniejszego opisu rzeczywistości. Najwybitniejszym przedstawicielem tego nieortodoksyjnego punktu widzenia jest
fizyk i historyk nauki, Thomas Kuhn. Jego analizy dotyczące rozwoju teorii naukowych i przełomów w nauce uświadomiły
mu pewne podstawowe różnice, jakie zachodzą pomiędzy naukami społecznymi a przyrodniczymi. Uderzyła go liczba i
zakres sporów dotyczących zasadniczego charakteru uprawnionej problematyki i jej ujęć, które występowały wśród
przedstawicieli nauk społecznych. Taka sytuacja wydawała się krańcowo odmienna od istniejącej w naukach
przyrodniczych. Jakkolwiek jest mało prawdopodobne, aby uczeni praktykujący astronomie, fizykę lub chemie znali
pewniejsze albo bardziej rozstrzygające odpowiedzi niż psycholodzy, antropolodzy i socjolodzy, to ci pierwsi z wielu
powodów nie wyglądali na uwikłanych w poważne kontrowersje na temat kwestii fundamentalnych. Analiza tej widocznej
rozbieżności zapoczątkowała wnikliwe badania Kuhna nad historią nauki, które po piętnastu latach doprowadziły do
opublikowania jego przełomowej pracy pt. Struktura rewolucji naukowych2.
W trakcie badań stawało się jasne, że z perspektywy historycznej nawet rozwój tzw. twardej nauki odbiega od miarowości
i jednoznaczności. Historia nauki w żadnym razie nie stanowi procesu stopniowego gromadzenia danych i formułowania
coraz precyzyjniejszych teorii, wykazuje ona natomiast wyraźnie cykliczny przebieg o określonych stadiach i typowej
dynamice. Proces ten ma charakter prawidłowości, a związane z nim zmiany można zrozumieć, a nawet przewidywać;
centralnym pojęciem w teorii Kuhna, które to umożliwia, jest paradygmat. W szerszym znaczeniu paradygmat można
zdefiniować jako układ przekonań, wartości i metod podzielanych przez członków danej społeczności naukowej. Niektóre
paradygmaty posiadają charakter podłoża filozoficznego, są bardzo ogólne i o znacznym zasięgu, inne rządzą myślą
naukową w dość specyficznych i ograniczonych obszarach badań. Dlatego też we wszystkich naukach przyrodniczych
obowiązuje jakiś konkretny paradygmat; inny w astronomii, fizyce, biochemii i biologii molekularnej, jeszcze inny w takich
silnie wyspecjalizowanych, zamkniętych dziedzinach, jak badania nad wirusami lub inżynieria genetyczna3.
Paradygmat jest w nauce nie mniej ważny niż obserwacja i eksperyment. Stosowanie się do określonych paradygmatów
stanowi absolutnie niezbywalny warunek każdego poważnego przedsięwzięcia naukowego. Rzeczywistość jest niezwykle
złożona i nie da się ustosunkować do niej jako ogólnej całości. W nauce nie bierze się pod uwagę ani nie obserwuje
każdej zmiennej związanej z konkretnym zjawiskiem, nie przeprowadza wszelkich możliwych eksperymentów, ani nie
wykonuje wszystkich prób laboratoryjnych i klinicznych, bo nie da się tego zrobić. Naukowiec musi zredukować zadanie
do rozmiarów możliwych do wykonania, a jego wyborem steruje wiodący paradygmat danego okresu. W ten sposób
uczony nie jest w stanie uniknąć wprowadzania konkretnego systemu przekonań w zakres prowadzonych przez siebie
badań.
Obserwacje naukowe same nie przesądzają konkretnych i jednoznacznych rozwiązań. Żaden paradygmat nie wyjaśnił,
jak dotąd, wszystkich dostępnych faktów, a teoretycznie ten sam zbiór danych może być uzasadnieniem dla wielu
odmiennych paradygmatów. Liczne czynniki określają, jaki aspekt złożonego zjawiska zostanie wybrany i który spośród
wielu możliwych eksperymentów wykonany albo też przeprowadzony najpierw: przypadki badawcze, zasadnicze
wykształcenie i konkretne wyszkolenie, uprzednie doświadczenia w innych dziedzinach, osobiste predyspozycje, czynniki
ekonomiczne i polityczne czy inne. Obserwacje i eksperymenty mogą, a nawet powinny, redukować bądź ograniczać
zakres możliwych do przyjęcia rozwiązań naukowych – bez tego elementu nauka zmieniłaby się w fantastykę. Niemniej
jednak nie są one w stanie w pełni uzasadnić konkretnej interpretacji ani systemu przekonań, stąd też uprawianie nauki
bez pewnego zbioru wyjściowych przekonań, fundamentalnych założeń metafizycznych czy odpowiedzi dotyczących
natury rzeczywistości i ludzkiego poznania okazuje się w zasadzie niemożliwe. Należy jednak wyraźnie zdawać sobie
sprawę ze względnego charakteru wszelkich paradygmatów, choćby najbardziej wyrafinowanych i przekonująco
sformułowanych, a badacz nie powinien ich mylić z prawdą o rzeczywistości.
Według Thomasa Kuhna, paradygmaty odgrywają w dziejach nauki role kluczową, złożoną i niejednoznaczną. Z wyżej
wymienionych powodów są one absolutnie podstawowe oraz niezbywalne dla postępu w nauce. Jednak na pewnych
etapach rozwoju działają one na poznanie niczym dyby, poważnie ograniczając prawdopodobieństwo dokonania nowych
odkryć i zbadania nieznanych obszarów rzeczywistości. W historii nauki postępowa i zachowawcza funkcja paradygmatu
zdają się występować na przemian według pewnego przewidywalnego wzorca.
Początkowy etap większości nauk, który Thomas Kuhn opisuje jako "okres przedparadygmatyczny", cechuje koncepcyjny
zamęt i współzawodnictwo miedzy licznymi rozbieżnymi poglądami na temat przyrody. Żadnego z nich nie można
całkowicie wykluczyć, ponieważ wszystkie są w jakimś stopniu zgodne z obserwacjami i metodą naukową danego
okresu. Dominującym paradygmatem stanie się w tych okolicznościach proste, zgrabne i wiarygodne ujecie istniejących
danych, które wydaje się dobrze tłumaczyć większość dostępnych spostrzeżeń oraz stwarza nadzieje na wytyczenie
szlaku dalszych badań.
Kiedy przeważająca cześć społeczności naukowej przyswoi sobie paradygmat, staje się on obowiązującym sposobem
traktowania problemów. Od tej chwili, zamiast spostrzegać w nim użyteczną mapę, dogodne przybliżenie i sposób
porządkowania aktualnie dostępnych danych, zaczyna się go także mylić z precyzyjnym opisem rzeczywistości. Owo
"mylenie mapy z terytorium"4 jest bardzo charakterystyczne w dziejach nauki. Uczeni uprawiający naukę w dowolnym
okresie historii, uważali ówczesną ograniczoną wiedze o przyrodzie za pełny obraz rzeczywistości, w którym brakuje
zaledwie niektórych szczegółów. To spostrzeżenie jest tak uderzające, że historykowi łatwiej byłoby przedstawić rozwój
nauki jako historię błędów i uprzedzeń, aniżeli systematyczny przyrost informacji i stopniowe dochodzenie do końcowej
prawdy.
Paradygmat wkrótce po jego przyjęciu staje się potężnym katalizatorem postępu naukowego. To stadium w terminologii
Kuhna nosi nazwę "okresu normalnej nauki". Większość badaczy poświęca jej uprawianiu całe życie, dlatego ten
konkretny aspekt działalności naukowej stał się w przeszłości synonimem samej nauki. Nauka normalna została
zbudowana w oparciu o założenie, że społeczność naukowa wie, jaki jest wszechświat. Wiodąca teoria nie tylko definiuje,
czym świat jest, ale także czym nie jest; określa również co teoretycznie jest możliwe, a co nie. Thomas Kuhn opisuje
pracę badawczą jako "wytężony, zaangażowany wysiłek wtłaczania przyrody w ramy koncepcji, jakich dostarcza
specjalistyczne wykształcenie". Dopóki paradygmat przyjmowany jest jako pewnik, dopóty za uprawnione uważa się
wyłącznie te problemy, o których przypuszcza się, że mogą posiadać rozwiązania, co gwarantuje szybki postęp normalnej
nauki. W opisanych warunkach społeczność naukowa tłumi, często wielkim kosztem, wszelkie nowości, ponieważ bywają
one wywrotowe względem jej podstawowych założeń.
Paradygmaty posiadają nie tylko wpływ poznawczy, ale także normatywny. Oprócz tego, że stanowią twierdzenia
dotyczące natury rzeczywistości, definiują również dozwolony zakres problemów, określają aprobowane sposoby ich
ujęcia i ustalają normy dla przyszłych rozwiązań. Pod wpływem paradygmatu wszystkie zasadnicze tezy nauki w danej
dziedzinie zostają znacząco przeformułowane. Pewne problemy, które były przyjmowane jako kluczowe, mogą zostać
uznane za nieistotne albo nienaukowe, inne zaś mogą być przeniesione w obszar odrębnej dyscypliny. Natomiast,
niektóre kwestie wcześniej nieobecne w nauce lub błahe mogą nagle stać się dla niej ważnymi czynnikami oraz
osiągnięciami. Nawet w tych dziedzinach, w których stary paradygmat zachował trafność, rozumienie dotychczasowych
problemów nie będzie już identyczne, dlatego wymaga ono modyfikacji i ponownego zdefiniowania. Nauka normalna
uprawiana w oparciu o nowy paradygmat jest nie tylko niezgodna z praktyką rządzoną przez poprzedni, ale także
pozbawiona z nią związku.
Normalna nauka to w zasadzie rozwiązywanie łamigłówek; jej wyniki są na ogół przewidziane przez paradygmat, co
pozwala na niewiele nowatorstwa. Kładzie się w niej nacisk na metodę uzyskania wyników, a celem jest dalsza
rozbudowa wiodącego paradygmatu, która poszerza zakres i precyzje, z jakimi można go zastosować. Normalne badania
kumulują się, ponieważ naukowcy wybierają tylko te problemy, które można rozwiązać przy użyciu już istniejących
narzędzi teoretycznych i badawczych. Kumulacyjny przerost zupełnie nowej wiedzy jest w tych warunkach nie tylko rzadki
i mało prawdopodobny, ale w zasadzie niemożliwy. Nowe odkrycie może mieć miejsce wyłącznie wtedy, gdy zawiodą
przewidywania dotyczące przyrody i narzędzi badawczych oparte na istniejącym paradygmacie. Bez uszczerbku dla
starych przekonań na temat przyrody nie mogą zrodzić się nowe teorie.
Teoria rzeczywiście nowa i radykalna nigdy nie jest tylko dodatkiem do istniejącej wiedzy ani jej uzupełnieniem. Zmienia
ona podstawowe reguły, wymusza głęboką rewizje lub przeformułowanie podstawowych założeń wcześniejszej teorii i
pociąga za sobą ponowną ocenę znanych faktów i obserwacji. Według Thomasa Kuhna tylko tego rodzaju zdarzenia
stanowią prawdziwe rewolucje naukowe. Mogą one wystąpić w pewnych wąskich specjalnościach ludzkiej wiedzy bądź
też wywierać wpływ na szeroki krąg dyscyplin. Jaskrawe przykłady tego typu zmian to przejście od fizyki
arystotelesowskiej do newtonowskiej albo od fizyki newtonowskiej do einsteinowskiej; od geocentrycznego układu
Ptolemeusza do astronomii Kopernika i Galileusza oraz od teorii flogistonu do chemii Lavoisiera. Każde z nich wymagało
odrzucenia powszechnie przyjętej i poważanej teorii naukowej na rzecz innej, która w zasadzie się z nią nie zgadzała.
Wszystkie zakończyły się znaczącym przedefiniowaniem zagadnień dostępnych i ważnych dla naukowych dociekań.
Ponadto określiły na nowo, jakie problemy należy uważać za dopuszczalne i jakie powinny być normy ich aprobowanych
rozwiązań. Doprowadziły one do przeobrażeń w naukowym sposobie myślenia; nie będzie przesadą stwierdzenie, że pod
ich wpływem zmieniło się postrzeganie samego świata.
Thomas Kuhn zauważył, że rewolucje naukowe poprzedza i zwiastuje okres teoretycznego zamętu, w którym normalne
uprawianie nauki stopniowo zmienia się w coś, co nazywa on "nauką nadzwyczajną"5. Wcześniej czy później codzienne
praktykowanie normalnej nauki w sposób nieunikniony doprowadzi do wykrycia anomalii6: wielu przypadkach pewne
elementy wyposażenia przestaną działać zgodnie z oczekiwaniami paradygmatu, nagromadzą się liczne spostrzeżenia,
których żadną miarą nie mieszczą się w ramach istniejącego systemu przekonań, albo też problem, który powinien być
rozwiązany, będzie opierał się wielokrotnym wysiłkom wybitnych przedstawicieli danej specjalności.
Dopóki paradygmat nakłada swój czar na społeczność naukową, anomalie nie wystarczą do podważenia zasadności jego
podstawowych założeń. Początkowo występuje skłonność do opatrywania rezultatów niezgodnych z oczekiwaniami
etykietką "nieprawidłowych badań", gdyż paradygmat jasno precyzuje zakres możliwych do uzyskania wyników. Jeśli owe
rezultaty potwierdzą się w powtórnych eksperymentach, może to doprowadzić do kryzysu w danej dziedzinie. Jednak
nawet wtedy naukowcy nie rezygnują z paradygmatu, który doprowadził do powstania kryzysu. Skoro teoria naukowa
zyskała już status paradygmatu, to o ile nie ma do dyspozycji jakiejś sensownej alternatywy, nie zostanie ona uznana za
nieprawidłową. Nie wystarczy sam brak zgodności miedzy postulatami paradygmatu a obserwacją świata. Przez pewien
czas niezgodność ta będzie traktowana jako problem, który uda się kiedyś rozwiązać dzięki nowo przyjętym poprawkom i
zależnościom.
Kiedy jednak po okresie żmudnych i bezowocnych wysiłków owa anomalia okazuje się czymś więcej niż jeszcze jedną
zagadką, związana z nią dyscyplina wchodzi w okres nauki nadzwyczajnej. Na zagadnieniu skupia się uwaga najtęższych
umysłów z danej dziedziny. Dochodzi do rozluźnienia kryteriów badawczych, a eksperymentatorzy wykazują większą
otwartość poznawczą i skłonni są wziąć pod uwagę odmienne warianty. W tym okresie mnożą się sformułowania
konkurencyjne, które stają się coraz bardziej zróżnicowane. Niezadowolenie z istniejącego paradygmatu narasta i
wyrażane jest coraz bardziej jawnie. Naukowcy chętnie odwołują się do filozofii i debatują nad fundamentalnymi
założeniami, co w okresach normalnych badań jest nie do pomyślenia. Bezpośrednio przed rewolucjami naukowymi i
podczas ich trwania prowadzone są poważne dyskusje nad prawomocnością danej metodyki, problemów oraz norm. W
takich okolicznościach, w warunkach powiększającego się kryzysu, rośnie poczucie zawodowej niepewności.
Niepowodzenie starych reguł prowadzi do intensywnego poszukiwania nowych.
W okresie przejściowym nakładają się na siebie problemy, które mogą być rozwiązane przez stary i nowy paradygmat.
Nie ma w tym nic zaskakującego, ponieważ filozofowie nauki wielokrotnie udowadniali, że do konkretnego zbioru danych
stosuje się zawsze więcej niż jeden konstrukt teoretyczny7. Rewolucje naukowe są to takie niekumulacyjne odcinki, w
których stary paradygmat zostaje zastąpiony, całkowicie lub częściowo, przez nowy, który jest z nim niezgodny. Miedzy
dwoma konkurencyjnymi paradygmatami nie można dokonywać wyboru, używając procedur oceniających normalnej
nauki. Stanowią one bezpośrednie dziedzictwo starego paradygmatu, będącego przedmiotem sporu, a ich wiarygodność
zależy w decydującej mierze od jego wyniku tegoż sporu. Funkcjonowanie paradygmatu jest wiec z konieczności
nielogiczne – nie może on niczego udowadniać przy pomocy ścisłych ani nawet probabilistycznych8 argumentów, a tylko
przekonywać.
Obydwie konkurencyjne szkoły mają poważne trudności w zakresie komunikacji i języka. Operują one na bazie
odmiennych postulatów ogólnych, innych założeń dotyczących rzeczywistości czy definicji podstawowych pojęć. Dlatego
nie będą się zgadzały nawet co do tego, które kwestie są ważne, jaka jest ich istota i co może stanowić ich rozwiązanie.
Kryteria naukowości różnią się w obu przypadkach, argumentacja wynika z konkretnego paradygmatu, a wzajemnie
zrozumiałe spotkanie obydwu okazuje się niemożliwe bez dokonania inteligentnych tłumaczeń. Stare terminy zostały w
ramach nowego paradygmatu radykalnie przedefiniowane i uzyskały zupełnie inne znaczenie, wskutek czego ich
wzajemne relacje stały się całkiem różne. Porozumienie się pomimo różnic w zakresie pojęć jest zaledwie
fragmentaryczne i mylące. Typowym przykładem jest tutaj zupełnie odmienne znaczenie takich terminów, jak materia,
przestrzeń albo czas w modelach Newtona i Einsteina. W pewnym sensie na arenę wkracza też wartościujący osąd,
ponieważ odmienne paradygmaty różnią się też tym, że inne problemy rozwiązują i inne kwestie pozostawiają bez
odpowiedzi. Kryteria oceny tej sytuacji leżą całkowicie poza obszarem normalnej nauki.
Naukowiec, który uprawia normalną naukę, jest w gruncie rzeczy miłośnikiem rozwiązywania zagadek umysłowych.
Przyjmuje on paradygmat jako pewnik i nie jest zainteresowany sprawdzaniem jego poprawności. Właściwie ponosi
znaczny wkład w utrzymanie jego podstawowych założeń. W pewnym sensie takie podejście opiera się na zrozumiałych
ludzkich motywach, takich jak czas i energia włożone w dotychczasowe kształcenie albo osiągnięcia akademickie, ściśle
związane z wykorzystaniem danego paradygmatu. Jednak omawiany problem posiada znacznie głębsze źródła,
wykraczające poza ludzkie błędy lub zaangażowanie emocjonalne. Dotyka on samej istoty paradygmatów oraz roli jaką
spełniają one w nauce.
Ważnym składnikiem takiego oportunizmu jest głębokie zaufanie do aktualnego paradygmatu jako prawdziwej
reprezentacji rzeczywistości i wiara, że z czasem rozwiąże on wszystkie problemy. Dlatego niechęć wobec nowego
paradygmatu to w ostatecznym rozrachunku ta sama postawa, która umożliwia normalną naukę. Uprawiający ją
naukowiec przypomina szachistę, którego działania i skuteczność w toku rozwiązywania problemów są ściśle zależne od
zbioru sztywnych reguł. Celem tej gry jest odnajdywanie optymalnych rozwiązań przy równoczesnym zachowywaniu
zadanych zasad. W opisanej sytuacji absurdem byłoby zastanawianie się nad zakwestionowaniem tych prawideł, nie
mówiąc już o ich zmianie. Zasady postępowania są w obydwu przypadkach przyjmowane bez dowodu, stanowiąc zbiór
przesłanek niezbędnych podczas rozwiązywania problemu. W nauce nowatorstwo nie jest aż tak pożądane jak bywa to w
innych dziedzinach ludzkiej twórczości.
Weryfikacja paradygmatu następuje wiec tylko wówczas, gdy uporczywe niepowodzenie w rozwiązywaniu poważnej
zagadki spowoduje kryzys i doprowadzi do rywalizacji dwóch konkurencyjnych paradygmatów. Teoria pretendująca do
roli nowego paradygmatu ma do spełnienia pewne ważne wymagania. Musi podać rozwiązania pewnych zasadniczych
problemów, na gruncie których zawiódł stary paradygmat. Oprócz tego po zmianie paradygmatu winna utrzymać się
dotychczasowa skuteczność w rozwiązywaniu problemów. Istotne jest też, a by nowe podejście stwarzało możliwość
uzyskania dalszych rozwiązań w nowych dziedzinach. Niemniej jednak podczas rewolucji naukowych zawsze mają
miejsce zarówno zyski jak i straty. Te drugie zazwyczaj ukrywa się i kwituje milczeniem, dopóki gwarantuje to jakikolwiek
postęp.
I tak mechanika Newtona, w przeciwieństwie do arystotelesowskiej lub kartezjańskiej dynamiki, nie wyjaśniła charakteru
sił przyciągania miedzy cząstkami materii, ale po prostu założyła istnienie grawitacji. Pytanie to podjęto później w ramach
ogólnej teorii względności, która udzieliła na nie odpowiedzi. Przeciwnicy teorii Newtona widzieli w jego wierze w
wewnętrzne siły powrót do wieków ciemnoty. W analogiczny sposób teoria Lavoisiera nie potrafiła odpowiedzieć na
pytanie, dlaczego różne metale są tak bardzo podobne, z czym skutecznie radziła sobie teoria flogistonu9. Nie trzeba było
czekać na dwudziesty wiek, aby nauka znów okazała się zdolna stawić czoła tej kwestii. Oponenci Lavoisiera zgłaszali
również zastrzeżenie, że odrzucenie "zasad chemicznych" na korzyść laboratoryjnych pierwiastków stanowi wycofanie się
z potwierdzonych wyjaśnień na rzecz pustego frazesu. Podobnie też Einstein i inni fizycy sprzeciwiali się dominującej,
probabilistycznej interpretacji fizyki kwantowej.
Wybór nowego paradygmatu nie następuje etapami, krok po kroku, pod nieugiętym naciskiem materiału dowodowego i
logiki. Jest to nagły przeskok przypominający psychologiczne nawrócenie10 lub zmianę w spostrzeganiu figury i tła, i
odbywa się zgodnie z zasadą "wszystko albo nic"11. Naukowcy, którzy przechodzą do nowego paradygmatu, mówią o
doświadczeniu "Aha", nagłym wglądzie lub intuicyjnym olśnieniu. Przyczyny jego występowania są, rzecz jasna, dość
złożone; poza skutecznością samego paradygmatu w porządkowaniu sytuacji, która spowodowała kryzys w ramach
poprzedniego, Kuhn wymienia tutaj motywy natury irracjonalnej: biograficznie uwarunkowane uprzedzenia,
dotychczasową renom? bądź narodowość jego twórcy i inne. Ważną role mogą też odgrywać właściwości estetyczne
paradygmatu, takie jak jego elegancja, prostota lub piękno.
Odwrotność figura-tło na słynnym przykładzie "waza lub profile",
przedstawionym w roku 1915 przez Edgara Rubina
W nauce istnieje skłonność do rozpatrywania następstw zmiany paradygmatu jako nowej interpretacji wcześniejszych
danych. Zgodnie z tym stanowiskiem obserwacje są jednoznacznie określone przez naturę obiektywnego świata i aparatu
spostrzeżeniowego. Tymczasem powyższy pogląd jest sam uzależniony od paradygmatu, stanowiąc jedno z założeń
kartezjańskiego ujęcia świata. Surowe dane obserwacyjne nie są bynajmniej reprezentacjami czystych spostrzeżeń – nie
wolno mylić bodźców ze spostrzeżeniami lub wrażeniami. Te drugie zostały uwarunkowane przez doświadczenie,
wykształcenie, język i kulturę. W określonych warunkach takie same bodźce mogą prowadzić do odmiennych
spostrzeżeń, a odmienne bodźce do tych samych spostrzeżeń. Przykładem pierwszego są wieloznaczne obrazki, które
wywołują radykalną zmianę figury spostrzeżeniowej (Gestaltu) . Najsłynniejsze wśród nich są rysunki, które można
postrzegać na dwa różne sposoby, np. jako kaczkę albo królika, czy analogicznie jako antyczną wazę lub dwa profile
ludzkie. Dobrym przykładem drugiego jest osoba w okularach pryzmatycznych12, która uczy się korygować spostrzegany
obraz świata. Nie istnieje neutralny język obserwacji oparty wyłącznie na obrazach siatkówkowych13. Rozumienie natury
bodźców, narządów zmysłów oraz ich wzajemnych dwukierunkowych powiązań jest odwzorowaniem istniejącej teorii
spostrzegania i ludzkiej świadomości.
Naukowiec, który przyjmuje nowy paradygmat, nie tyle w nowy sposób interpretuje rzeczywistość, ile raczej przypomina
osobę, która nałożyła odwracające szkła. Obserwując te same przedmioty oraz ich konfiguracje i będąc tego świadomym,
odkrywa, że uległy one gruntownemu przeobrażeniu, zarówno jako całość, jak też w wielu szczegółach. Nie będzie
przesadą powiedzenie, że ilekroć zmianie ulega paradygmat, tyle razy wraz z nim odmienia się świat naukowców.
Stosują oni nowe przyrządy, penetrują nowe obszary, zwracają uwagę na odmienne sprawy i nawet znane sobie rzeczy
spostrzegają w całkiem nowy sposób. Tę krańcową zmianę percepcji można, według Kuhna, porównać z
nieoczekiwanym przeniesieniem się na inną planetę. Nie uda się z absolutną precyzją oddzielić faktu naukowego od
paradygmatu. Świat badacza ulega ilościowym i jakościowym zmianom dzięki nowym osiągnięciom na gruncie faktów
oraz teorii.
Zwolennicy nowatorskiego paradygmatu na ogół nie traktują zmiany koncepcji jako nowego, ale w końcu względnego
spojrzenia na rzeczywistość. Wkrótce potem pojawia się u nich dążność do zdyskredytowania starego paradygmatu i
uznania nowego za precyzyjny opis. Jednak w ścisłym znaczeniu żadna ze starych teorii nie była naprawdę niesłuszna,
pod warunkiem że użyto jej wyłącznie wobec tych zjawisk, które mogła wyjaśnić w sposób adekwatny. Nieprawidłowe
było natomiast uogólnianie jej na inne sfery. Stąd też, według Kuhna, stare teorie można utrzymać i traktować jako
poprawne, o ile zakres ich zastosowania ogranicza się tylko do tych zjawisk i takiej dokładności obserwacji, jakiej jeszcze
dotyczą dowody eksperymentalne, które mamy do dyspozycji. Powoduje to, że uczony nie może wypowiadać się
"naukowo" i autorytatywnie o żadnym nie obserwowanym dotąd zjawisku. Ściślej mówiąc, zawsze kiedy badania
wkraczają w nowy obszar lub poszukują takiego stopnia dokładności, dla którego teoria nie posiada precedensu,
poleganie na paradygmacie jest niedopuszczalne. Z tego punktu widzenia nawet teoria flogistonu mogła nigdy nie zostać
obalona, gdyby nie uogólniono jej poza sferę zjawisk, które była w stanie wyjaśnić.
Po zmianie paradygmatu starą teorie można w pewnym sensie traktować jako szczególny przypadek nowej, z tym że
trzeba ją w tym celu ponownie sformułować oraz zmodyfikować. Jej korekta bywa podejmowana wyłącznie dlatego, że
naukowiec może skorzystać z walorów oceny postfactum; pociąga ona za sobą zmianę znaczenia podstawowych pojęć.
Tak np. mechanikę Newtona można zreinterpretować jako szczególny przypadek teorii względności Einsteina i podać
wyjaśnienie, w jaki sposób funkcjonuje ona w granicach swej stosowalności. Niemnie jednak pewne podstawowe pojęcia,
takie jak przestrzeń, czas czy masa, ulegają całkowitej zmianie i nie są równoznaczne w obu teoriach. Mechanika
newtonowska zachowa słuszność pod warunkiem, że nie będzie rościła sobie pretensji do zastosowań przy wysokich
prędkościach ani do nieograniczonej dokładności swoich opisów lub przewidywań. Zgodność z obserwowanymi faktami
wykazywały, choćby tylko w przybliżeniu, wszystkie znaczące teorie w historii. Na żadnym szczeblu rozwoju nauki nie
istnieje ostateczna odpowiedź, czy dana teoria koresponduje z faktami, lub w jakim stopniu, jednak porównywanie dwóch
paradygmatów i pytanie, który z nich lepiej odpowiada obserwowanym faktom, posiada głęboki sens. Tak czy owak
paradygmaty zawsze należy traktować wyłącznie jako modele, a nie ostateczne opisy rzeczywistości.
Przyjęcie nowego paradygmatu rzadko bywa łatwe, ponieważ zależy od szeregu czynników natury emocjonalnej,
politycznej i administracyjnej, a nie jest po prostu kwestią logicznego dowodu. W zależności od istoty i zakresu
paradygmatu oraz od konkretnej sytuacji potrzeba przynajmniej jednego pokolenia zanim nowy sposób patrzenia na świat
całkowicie utrwali się w społeczności naukowej. Ilustrują to stwierdzenia dwóch wielkich uczonych. Pierwszym z nich jest
fragment zamykający O pochodzeniu gatunków Karola Darwina (1859)14: "Jakkolwiek zupełnie jestem przekonany o
słuszności poglądów w dziele tym w zwięzłej formie zawartych, nie spodziewam się jednak bynajmniej przekonać
wytrawnych naturalistów, których umysły przepełnione są licznymi faktami rozpatrywanymi w ciągu wielu lat z punktów
widzenia wprost przeciwnych moim. (...) z ufnością jednak spoglądam w przyszłość na młodych naprzód podążających
naturalistów, którzy zdolni będą do bezstronnego osądzenia tej kwestii." Mocniejszy jeszcze jest komentarz Maxa
Plancka w jego Autobiografii uczonego15: "(...) nowa prawda naukowa nie triumfuje wskutek zwycięstwa nad swymi
oponentami, zmusiwszy ich, aby przejrzeli, ale raczej dlatego, że jej przeciwnicy w końcu umierają i dorasta nowe
pokolenie, któremu nie będzie ona już obca."
Gdy tylko nowy paradygmat zostaje przyjęty i zaadaptowany, jego podstawowe założenia włącza się do podręczników,
które stanowiąc źródła autorytetu oraz instrumenty pedagogiczne, po każdej rewolucji naukowej muszą być napisane od
nowa. Z samej swej natury dążą one nie tylko do zamaskowania specyfiki, ale wręcz samego istnienia rewolucji, które je
stworzyły. Nauka zostaje w nich ukazana jako szereg poszczególnych odkryć i spostrzeżeń, które w całej swej
rozciągłości odpowiadają współczesnej im wiedzy. W ten sposób może się wydawać, że uczeni od samego początku
starali się osiągać cele odzwierciedlone w najnowszym paradygmacie. W swych interpretacjach historycznych
podręczniki ujmują na ogół tylko te aspekty dzieła poszczególnych naukowców, które można uznać za wkład we
współczesny punkt widzenia. Na przykład omawiając mechanikę newtonowską nic nie wspominają na temat roli, jaką
Newton przypisuje Bogu ani o jego głębokim zainteresowaniu astrologią i alchemią, a były to kwestie nieodłączne dla jego
filozofii. Podobnie nie przeczytamy w nich, że u Kartezjusza dualizm duszy i ciała sugerował istnienie Boga. W typowych
podręcznikach zazwyczaj nie znajdziemy wzmianki o tym, że liczni twórcy współczesnej fizyki, tacy jak: Einstein, Bohm,
Heisenberg, Schroedinger, Bohr i Oppenheimer nie tylko odkryli, że ich dzieło jest całkowicie zgodne ze światopoglądem
mistycznym, ale w pewnym sensie przez swoje naukowe poszukiwania faktycznie wkroczyli w sfery mistyki. Kiedy
podręczniki są na nowo napisane, poznanie znów wygląda jak liniowy, kumulacyjny proces, a dzieje nauki zdaje się
charakteryzować stopniowy przyrost wiedzy. Znaczenie ludzkich błędów i uprzedzeń zostało zbagatelizowane, a
cykliczna dynamika paradygmatów z ich okresowymi zmianami uległa zatarciu. Przygotowano grunt dla bezpiecznego
praktykowania normalnej nauki, przynajmniej do czasu kolejnego nagromadzenia się obserwacji kwestionujących nowy
paradygmat.
Inny ważny filozof, którego dzieło jest wysoce stosowne w tym kontekście, to Philipp Frank. W przełomowej książce
Philosophy of Science16 przedstawił on wnikliwą analizę powiązań między obserwowalnymi faktami a teoriami w nauce.
Udało mu się obalić mit, według którego teorie naukowe można w logiczny sposób wyprowadzić z dostępnych faktów
oraz że są one jednoznacznie określone przez obserwacje ze świata zjawisk17. Wykorzystując historyczne przykłady:
geometrię Euklidesa, Riemanna i Łobaczewskiego, mechanikę Newtona, teorię względności Einsteina i fizykę kwantową,
zaprezentował on unikalne spojrzenie na charakter i dynamikę teorii w nauce.
Według Franka każdy system naukowy opiera się na niewielkiej liczbie podstawowych założeń dotyczących
rzeczywistości, czyli aksjomatów, które uważa się za oczywiste. Prawdziwość aksjomatów odkrywa się nie w drodze
rozumowanie, ale poprzez bezpośrednią intuicję. Stanowią one raczej dzieło twórczych sił umysłu, niż rezultat dedukcji18.
Przy użyciu ścisłych logicznych procedur z aksjomatów można wyprowadzić system innych zdań teoretycznych, czyli
twierdzeń. Otrzymany system teoretyczny ma charakter czysto logiczny – jest on samopotwierdzający się, a jego
prawdziwość w gruncie rzeczy nie zależy od zdarzeń zachodzących w świecie fizycznym. Aby ocenić stopień jego
praktycznego zastosowania i korespondencji, musimy przetestować zależność między opisanym systemem a
obserwacjami empirycznymi. W tym celu elementy teorii trzeba opisać przy pomocy "definicji operacyjnych", w rozumieniu
Bridgmana19. Tylko wtedy potrafimy określić stopień i granice zastosowania systemu teoretycznego do rzeczywistości
materialnej.
Logicznej prawdy geometrii Euklidesa ani mechaniki Newtona nie zniszczyło odkrycie, że ich zastosowanie do
rzeczywistości fizycznej posiada określone granice. Według Franka, prawie wszystkie hipotezy są w istocie oparte na
domysłach. Różnica między hipotezą czysto filozoficzną a naukową polega na tym, że ta druga może być testowa na. Nie
ma znaczenia, czy teoria naukowa odwołuje się do zdrowego rozsądku – to wymaganie zostało odrzucone już przez
Galileusza. Może ona być wręcz fantastyczna i absurdalna, pod warunkiem, że da się ją zweryfikować na poziomie
wspólnego doświadczenia.
Przeciwnie, bezpośrednie twierdzenie dotyczące natury wszechświata, którego nie można poddać weryfikacji
eksperymentalnej, jest czysto metafizyczną spekulacją, a nie teorią naukową. Do tej kategorii bezspornie należą, takie
zdania jak: "Wszystko co istnieje posiada naturę materialną i nie ma żadnego świata duchowego." i: "Świadomość jest
produktem materii", nawet jeśli brzmią one jak oczywistość dla zdrowego rozsądku lub w uszach mechanistycznego
naukowca.
Najskrajniejszą krytykę naukowej metodologii i jej dzisiejszych zastosowań sformułował Paul Feyerabend. W swej
wywrotowej książce Przeciw metodzie20 dowodzi on z naciskiem, że nauka nie jest, ani nie może być rządzona przez
system stałych, niezmiennych, uniwersalnych zasad. Historia dostarcza jednoznacznych dowodów, że nauka jest w
istocie przedsięwzięciem anarchistycznym. Na przestrzeni dziejów przypadki naruszania podstawowych reguł
epistemologicznych nie były wcale incydentalne – okazywały się one wręcz absolutnie niezbędne. Najskuteczniejsze
dociekania naukowe nigdy nie przebiegały zgodnie z metodą racjonalną. Generalnie w historii nauki, a zwłaszcza
podczas wielkich rewolucji, uparte trzymanie się kanonów ówczesnej metodologii nie przyspieszyłoby rozwoju, a wręcz
spowodowało zastój. Rewolucja kopernikańska i inne wiekopomne osiągnięcia współczesnej nauki przetrwały wyłącznie
dzięki temu, że w przeszłości wielokrotnie odstąpiono od racjonalności.
Tak zwany warunek ciągłości, który wymaga, żeby nowa hipoteza była zgodna z już przyjętymi, jest nieuzasadniony i
bezproduktywny. Wyklucza on hipotezę nie dlatego, że nie zgadza się ona z faktami, ale dlatego, że stoi w sprzeczności
z inną teorią. W konsekwencji prowadzi to do ochrony i utrzymania tej teorii, która jest starsza, a nie tej, która jest lepsza.
Hipotezy sprzeciwiające się ustalonym teoriom dostarczają dowodów, których nie da się uzyskać w żaden inny sposób.
Fakty są ściślej związane z teoriami, aniżeli zakłada to tradycyjna nauka, i niektóre z nich nigdy nie ujrzałyby światła
dziennego bez pomocy alternatyw wobec uznanych teorii.
Kiedy rozpatrujemy zagadnienie weryfikacji, kwestią nadrzędną jest wykorzystanie całego zestawu zachodzących na
siebie teorii, które odpowiadają faktom, ale są wzajemnie sprzeczne. Zasadniczą część metody empirycznej stanowi
wynajdywanie w ramach dyskusji alternatyw względem poglądu centralnego. Nie wystarczy
porównanie teorii z obserwacjami albo faktami. Dane uzyskane w ramach określonej szkoły teoretycznej nie będą wolne
od podstawowych założeń teoretycznych i filozoficznych danego systemu. Naprawdę naukowe porównanie dwóch teorii
musi odnieść się do "faktów" i "obserwacji" na gruncie tej teorii, która jest testowana.
Skoro fakty, obserwacje, a nawet kryteria oceny, są "specyficzne dla paradygmatu", to najważniejsze właściwości
formalne teorii wykrywa się dzięki ich wzajemnemu przeciwstawieniu, a nie w drodze analizy. Jeśli naukowiec pragnie
rozszerzyć empiryczną treść zajmowanego przez siebie stanowiska, to konieczne jest użycie pluralistycznej metodyki:
wprowadzenie konkurencyjnych teorii i porównywanie poglądów między sobą, a nie poglądów z doświadczeniem.
Nie ma takiej idei ani szkoły myśli, chociażby nawet najstarszej lub z pozoru niedorzecznej, która nie byłby w stanie
poszerzyć naszej wiedzy. Starożytne systemy duchowe i mity plemienne wydają się nam dziwaczne i bezsensowne tylko
dlatego, że ich naukowa treść albo pozostaje nieznana, albo została zniekształcona przez antropologów lub filozofów
pozbawionych podstawowej wiedzy fizycznej, medycznej czy astronomicznej. Racjonalność w nauce nie może być
uniwersalna, nie da się też całkowicie wykluczyć irracjonalizmu. Nie istnieje prosta, interesująca teoria, zgodna z
wszystkimi faktami w danej dziedzinie. Odkrywamy, że w żadnej teorii nie powiodło się odtworzenie pewnych wyników
ilościowych, a pod względem jakościowym są one w zaskakującym stopniu niekompletne.
Każda metodologia, nawet najoczywistsza, posiada własne granice. Nowe teorie ograniczają się początkowo do
stosunkowo wąskiej sfery zagadnień, powoli ogarniając pozostałe obszary. O ich rozprzestrzenieniu rzadko decydują te
elementy, które stanowiły treść dotychczasowych. Tworzący się aparat pojęciowy nowej teorii od samego początku
zaczyna określać swoiste problemy i obszary zagadnień. Niejedno wcześniejsze pytanie, fakt albo obserwacja, która
posiadała sens jedynie w zaniechanym kontekście, okazują się nieoczekiwanie trywialne i nieistotne – o takich zapomina
się lub przekłada je na później. I na odwrót, w charakterze spraw o szczególnym znaczeniu pojawia się mnóstwo zupełnie
nowych kwestii.
Powyższe omówienie rewolucji naukowych, dynamiki paradygmatu i funkcji teorii w nauce może wywrzeć na
współczesnym czytelniku wrażenie, że ta praca ma przede wszystkim znaczenie historyczne. Nietrudno byłoby wówczas
przyjąć, że ostatni wielki przełom w myśleniu miał miejsce na początku tego wieku i że następna rewolucja naukowa
nastąpi kiedyś w odległej przyszłości. Jednak głównym przesłaniem niniejszej książki jest myśl, że nauka Zachodu zbliża
się do zmiany paradygmatu o bezprecedensowych rozmiarach, zmiany która odmieni nasze koncepcje na temat
rzeczywistości i ludzkiej natury, wypełni przepaść istniejącą miedzy mądrością starożytnych a nowoczesną nauką oraz
pogodzi duchowość Wschodu z pragmatyzmem Zachodu.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Czar mechanistycznej wiedzy Newtona i Kartezjusza
Przez trzy ostatnie wieki w zachodniej nauce dominował paradygmat newtonowsko-kartezjański – szkoła myślenia oparta
na dorobku brytyjskiego uczonego Isaaka Newtona i francuskiego filozofa Rene Descartesa21. Dzięki zastosowaniu tego
modelu fizyka dokonała zdumiewającego postępu, zdobywając znaczne poważanie pośród przedstawicieli wszystkich
pozostałych dyscyplin. Wyznaczyła ona dla całego świata nauki normy konsekwentnego użycia matematyki, skutecznego
rozwiązywania problemów i udanych zastosowań w różnych obszarach codziennego życia. Możliwość odniesienia
podstawowych pojęć i odkryć do mechanistycznego modelu wszechświata, powstałego w ramach newtonowskiej fizyki,
stała się poważnym kryterium naukowym w wielu złożonych, słabiej rozwiniętych dziedzinach, takich jak: biologia,
medycyna, psychologia, psychiatria, antropologia i socjologia. Tak zdecydowane poparcie dla mechanistycznego
światopoglądu początkowo wywierało bardzo pozytywny wpływ na postęp naukowy w wymienionych dyscyplinach.
Jednak w trakcie dalszego rozwoju baza teoretyczna uzyskana w paradygmacie newtonowsko-kartezjańskim utraciła swą
nowatorską moc, stając się poważną przeszkodą w badaniach naukowych i dalszym postępie.
Od początku XX wieku fizyka ulegała głębokim, radykalnym zmianom, które wykroczyły poza mechanistyczny
światopogląd i wszystkie główne założenia paradygmatu newtonowsko-kartezjańskiego. W wyniku tego niezwykłego
przeobrażenia stała się ona dosyć złożona, tajemnicza i niezrozumiała dla większości naukowców spoza grona fizyków,
toteż takie dyscypliny jak medycyna, psychologia i psychiatria nie zdążyły dostroić się do tych gwałtownych przemian ani
uwzględnić ich we własnym sposobie myślenia. Światopogląd od dawna przestarzały dla współczesnej fizyki w wielu
innych dziedzinach nadal uważa się za naukowy, z uszczerbkiem dla przyszłego postępu. Wyniki i spostrzeżenia, które
sprzeciwiają się mechanistycznemu modelowi wszechświata, próbuje się odrzucać lub zatajać, a projekty badawcze
niezgodne z dominującym paradygmatem nie mają szans na finansowanie. Uderzające przykłady stanowią:
parapsychologia, alternatywne metody podejścia do leczenia, badania nad psychodelikami, tanatologia22 oraz pewne
dziedziny badań terenowych w antropologii.
W ciągu ostatnich dwudziestu lat antyrozwojowy i bezproduktywny charakter starego paradygmatu stawał się stopniowo
coraz bardziej oczywisty, zwłaszcza w tych dziedzinach nauki, których przedmiotem badań jest człowiek. W psychologii,
psychiatrii i antropologii teoretyczne rozłamy osiągnęły taki poziom, że wymienione dyscypliny wyglądają na dotknięte
głębokim kryzysem, porównywalnym do tego, który spotkał fizykę w czasach doświadczenia Michelsona i Morleya23.
Istnieje pilna potrzeba zasadniczej zmiany paradygmatu, która pozwoli wchłonąć rosnący potok rewolucyjnych danych z
różnych dziedzin, pozostających w nierozwiązywalnym konflikcie ze starymi modelami. Wielu uczonych sądzi, że nowy
paradygmat powinien także umożliwić wypełnienie luki, jaka oddziela naszą klasyczną psychologię i psychiatrie od
głębokiej mądrości starożytnych oraz wschodnich szkół myślenia. Zanim dokładnie rozważymy przyczyny zapowiadającej
się rewolucji naukowej oraz jej możliwe kierunki, warto przytoczyć te charakterystyczne cechy starego paradygmatu,
których słuszność jest dziś poważnie kwestionowana.
Mechanistyczny wszechświat Newtona to wszechświat stabilnej materii zbudowanej z atomów24: małych,
niezniszczalnych cząstek, które stanowią jej podstawowe cegiełki. Są one w gruncie rzeczy bierne i niezmienne, ich masa
i kształt wciąż pozostają jednakowe. Najważniejszym wkładem Newtona do skądinąd porównywalnego modelu atomistów
greckich było precyzyjne zdefiniowanie siły działającej miedzy tymi cząstkami. Określił ją on jako siłę ciążenia (grawitacji)
i ustalił, że jest ona wprost proporcjonalna do kwadratu odległości pomiędzy cząsteczkami. W systemie Newtona
grawitacja jest dość tajemniczym zjawiskiem. Traktowana jest jako nieodłączny atrybut ciał, na które wywiera wpływ, a jej
działanie natychmiast przejawia się na odległość.
Inną istotną cechą newtonowskiego wszechświata jest trójwymiarowa przestrzeń klasycznej geometrii Euklidesa, która
jest absolutna, stała i zawsze w spoczynku. Różnica pomiędzy materią a pustą przestrzenią jest wyrazista i
jednoznaczna. Podobnie, czas jest absolutny, autonomiczny, niezależny od materialnego świata, wykazując jednostajny,
niezmienny przepływ od przeszłości przez teraźniejszość ku przyszłości. Według Newtona wszystkie procesy fizyczne
można sprowadzić do ruchu punktów materialnych, wynikającego z działającej miedzy nimi siły ciążenia, która powoduje
ich wzajemne przyciąganie. Newton potrafił opisać dynamikę wzmiankowanych sił przy użyciu rachunku różniczkowego –
nowego ujęcia matematycznego, które w tym celu wynalazł.
Uzyskana wizja wszechświata to ogromny, całkowicie deterministyczny mechanizm zegarowy. Cząstki poruszają się
zgodnie z odwiecznymi, niezmiennymi prawami, a zdarzenia i procesy w świecie materialnym składają się z łańcuchów
współzależnych przyczyn i skutków. W rezultacie powinna być możliwa, przynajmniej w teorii, dokładna rekonstrukcja
każdego minionego stanu we wszechświecie oraz przewidzenie z całkowitą pewnością jego przyszłości. W praktyce nie
jest to w tej chwili możliwe, ale te okoliczność tłumaczy się naszą niemożnośćą uzyskania ścisłych informacji na temat
wszystkich wewnętrznych zmiennych związanych z dowolnym, konkretnym stanem. Teoretyczna możliwość wykonania
podobnego przedsięwzięcia nigdy nie bywa poważnie kwestionowana. Stanowi ona zasadniczy składnik
mechanistycznego światopoglądu jako jego podstawowe założenie metafizyczne. Ilya Prigogine25 nazwał to
przeświadczenie o nieograniczonej przewidywalności "mitem założycielskim klasycznej nauki
Doniosły wpływ na filozofię i historię nauki ostatnich dwustu lat wywarł również Rene Descartes, jeden z największych
filozofów francuskich. Jego najistotniejszym wkładem, jaki wniósł na rzecz wiodącego paradygmatu, było sformułowanie
skrajnie absolutnego dualizmu między umysłem (res cogitans] a materią (res extensa), prowadzące do przekonania, że
materialny świat można opisać obiektywnie, w sposób niezależny od ludzkiego obserwatora. Ta koncepcja przyczyniła się
do dynamicznego rozwoju nauk przyrodniczych i techniki, ale jednym z jej końcowych następstw jest poważne
zaniedbanie holistycznego podejścia do człowieka, społeczeństwa i życia na naszej planecie. W tym sensie dziedzictwo
Kartezjusza okazało się trudniejszym do wyplenienia składnikiem zachodniej nauki niż mechanistyczny światopogląd
Newtona. Nawet Albert Einstein – geniusz, który podważył podstawy newtonowskiej fizyki, samodzielnie opracował teorię
względności i zapoczątkował powstanie teorii kwantowej – nie był w stanie wyzwolić się spod uroku kartezjańskiego
dualizmu26.
Ilekroć używamy terminu "paradygmat newtonowsko-kartezjański", powinniśmy zdawać sobie sprawę, że mechanistyczna
nauka Zachodu wypaczyła i zniekształciła spuściznę obu tych wielkich myślicieli. Zarówno dla Newtona, jak i Kartezjusza
pojecie Boga było zasadniczym elementem ich filozofii i światopoglądu. Newton był osobą głęboko duchową, która
przejawiała wielkie zainteresowanie astrologią, okultyzmem i alchemią. Wedle słów jego biografa, Johna Maynarda
Keynesa27, był on raczej ostatnim z wielkich magów, aniżeli pierwszym wybitnym uczonym. Newton wierzył, że
wszechświat jest ze swej natury materialny, ale nie sądził, że jego pochodzenie można wyjaśnić za pomocą materialnych
przyczyn. Według niego, to Bóg stworzył na początku cząstki materialne, siły miedzy nimi i prawa, które rządzą ich
ruchem. Wszechświat, odkąd został stworzony, będzie wciąż funkcjonował niczym maszyna i właśnie w takim kontekście
można go opisywać lub wyjaśniać. Descartes również wierzył, że świat istnieje obiektywnie i niezależnie od ludzkiego
obserwatora, jakkolwiek dla niego obiektywność opierała się na tym, że świat jest nieustannie postrzegany przez Boga.
Zachodnia nauka poddała Newtona i Descartesa takim samym zabiegom, jakimi Marks i Engels posłużyli się w stosunku
do Hegla. Formułując zasady materializmu dialektycznego i historycznego, odrzucili oni heglowską fenomenologie ducha
świata, zachowując jego dialektykę, ale zastąpiwszy ducha materią. Analogicznie, poglądy teoretyczne sformułowane w
szeregu dyscyplin to wręcz logiczne rozszerzenia modelu newtonowsko-kartezjańskiego, ale ze sceny zniknęło już
wyobrażenie boskiej inteligencji, które stanowiło sedno koncepcji u obu tych wielkich ludzi. Wynikający z nich zamierzony
i skrajny materializm filozoficzny stał się nową ideową opoką współczesnego światopoglądu naukowego.
Model newtonowsko-kartezjański z wszystkimi swoimi konsekwencjach i zastosowaniach okazał się wyjątkowo skuteczny
w wielu dziedzinach. Umożliwił całościowe wyjaśnienie podstaw mechaniki układu słonecznego i został z powodzeniem
wykorzystany do wyjaśniania ustawicznego ruchu płynów28, drgań ciał elastycznych oraz w termodynamice. Okazał się
podstawą i siłą napędową ogromnego postępu nauk przyrodniczych w XVIII i XIX wieku.
Dyscypliny, które wzorowały się na Newtonie i Kartezjuszu, dopracowały szczegóły obrazu wszechświata jako niezwykle
złożonego mechanicznego układu – konstrukcji, która powstała z biernej, bezwładnej materii bez udziału świadomości
czy twórczej inteligencji. Począwszy od Wielkiego Wybuchu, przez początkowe rozszerzanie się galaktyk, aż do
powstania układu słonecznego i pierwszych procesów geofizycznych, które ukształtowały naszą planetę, kosmiczną
ewolucją rządziły rzekomo wyłącznie ślepe, mechaniczne siły. Zgodnie z tym modelem życie powstało przypadkowo w
praoceanie jako skutek losowych reakcji chemicznych. W podobny sposób, zupełnie mechanicznie, bez udziału
inteligentnej zasady, na drodze losowych mutacji genetycznych i naturalnej selekcji, pojawiła się komórkowa budowa
substancji organicznej i ewolucja do wyższych form życia, która gwarantowała przeżycie osobnikom najlepiej
przystosowanym. To wreszcie zaowocowało rozgałęzionym systemem filogenetycznym gatunków, które układają się w
nim hierarchicznie, według rosnącego poziomu złożoności.
Wówczas, gdzieś bardzo wysoko na tym darwinistycznym drzewie rodowym, wystąpiło spektakularne i jak dotąd
niewyjaśnione zjawisko: bezrozumna i bezwładna materia stała się świadoma siebie oraz otaczającego ją świata. Choć
mechanizm zaangażowany w owo cudowne zdarzenie całkowicie wymyka się najprymitywniejszym wręcz próbom
naukowych dociekań, to słuszność omawianego założenia metafizycznego przyjmuje się bez dowodu, a rozwiązanie tej
zagadki milcząco przerzuca na przyszłe badania. Naukowcy nawet nie uzgodnili miedzy sobą na którym etapie ewolucji
pojawiła się świadomość. Niemniej jednak przekonanie, że świadomość ogranicza się do żywych organizmów i że
wymaga wysoko rozwiniętego centralnego systemu nerwowego, stanowi fundamentalny postulat materialistycznego,
mechanistycznego światopoglądu. Świadomość uważa się za wytwór wysoce zorganizowanej materii – ośrodkowego
układu nerwowego – oraz za epifenomen procesów fizjologicznych zachodzących w mózgu29.
Oczywiście przekonanie, że świadomość jest wytworem mózgu, nie jest całkowicie arbitralne. Opiera się ono na
przytłaczającej liczbie spostrzeżeń z zakresu neurologii oraz psychologii klinicznej i eksperymentalnej, które wskazują na
ścisłe związki miedzy różnymi cechami świadomości a fizjologicznymi lub patologicznymi procesami przebiegającymi w
mózgu, takimi jak urazy, nowotwory lub infekcje. Na przykład stłuczenie mózgu lub jego niedotlenienie może
spowodować utratę przytomności. Nowotwór lub uraz płata skroniowego wywołuje określone zniekształcenia procesów
świadomości, które są dlań typowe, a różne od zmian związanych z lezją przedczołową30. Zakażenia mózgu lub podanie
pewnych leków o właściwościach psychoaktywnych, takich jak środki nasenne, pobudzające lub psychodeliczne,
przyczyniają się do powstawania w świadomości dosyć charakterystycznych zmian. Zmiany stanu świadomości związane
z zaburzeniami neurologicznymi są niekiedy tak specyficzne, że mogą się przyczynić do postawienia właściwej diagnozy.
Poza tym, po udanym zabiegu chirurgicznym lub innej interwencji medycznej może mieć miejsce widoczny postęp
kliniczny.
Obserwacje te niewątpliwie wskazują, że miedzy świadomością a mózgiem istnieje ścisły związek, ale niekoniecznie
muszą one dowodzić, że świadomość jest wytwarzana przez mózg. Słuszność wniosku, do jakiego doszła
mechanistyczna nauka, jest bardzo problematyczna i z pewnością można sobie wyobrazić takie systemy teoretyczne,
które tłumaczyłyby znane wyniki w całkowicie odmienny sposób. Można to pokazać na prostym przykładzie odbiornika
telewizyjnego. Jakość jego obrazu i dźwięku ściśle zależy od prawidłowego działania wszystkich podzespołów, a
uszkodzenie lub zniszczenie któregoś z nich spowoduje specyficzne zakłócenia. Mechanik może rozpoznać uszkodzoną
cześć na podstawie charakteru zakłóceń i zaradzić kłopotom przez jej wymianę lub naprawę urządzenia. Nikt z nas nie
uznałby tego za naukowy dowód tego, że program powstaje w odbiorniku, gdyż telewizja jest systemem stworzonym
przez człowieka i jej działanie jest ogólnie znane. Tymczasem mechanistyczna nauka właśnie tego rodzaju wniosek
wyciągnęła w stosunku do mózgu i świadomości. Czyż nie jest wobec tego zastanawiające, że Wilder Penfield (światowej
sławy neurochirurg, który prowadził przełomowe badania nad mózgiem i wniósł znaczący wkład do współczesnej
neurofizjologii) w swojej ostatniej książce The Mystery of the Mind31, która sumuje dorobek jego życia, wyraził głęboką
wątpliwość, czy świadomość jest wytworem mózgu i czy można ją wytłumaczyć na gruncie anatomii i fizjologii mózgowia.
Zgodnie z materialistyczną nauką, poszczególne organizmy są w istocie oddzielnymi ustrojami, które za pośrednictwem
narządów zmysłów mogą kontaktować się z zewnętrznym światem i między sobą nawzajem. We wszystkich aktach
komunikacji pośredniczą znane rodzaje energii. Procesy psychiczne wyjaśnia się w kategoriach reakcji organizmu na
środowisko oraz twórczego ponownego połączenia wcześniejszych danych zmysłowych, które zostały zgromadzone w
ciągu obecnego życia osobnika i są przechowywane w mózgu w postaci engramów32. Psychologia materialistyczną
stosuje się do maksymy należącej do szkoły empirystów brytyjskich, którą wyraził zwięźle John Locke (1823)33:
"Nihilestin intellectu quod non antea fuerit in sensu." ("W umyśle nie ma nic takiego, co wcześniej nie wyryłoby się w
zmysłach.")
Zdarzenia z przeszłości zostają w nieodwracalny sposób utracone z powodu liniowej natury czasu, chyba że zostaną
zapisane w określonych układach pamięci. Wszelkiego rodzaju wspomnienia wymagają zatem specyficznego,
materialnego podłoża: komórek ośrodkowego układu nerwowego lub fizykochemicznego kodu genów. Wspomnienia
zdarzeń z życia indywidualnego istnienia przechowywane są w magazynach pamięci w ośrodkowym układzie nerwowym.
Psychiatria dysponuje przytłaczającym materiałem dowodzącym, że u ludzi wspomnienia te nie tylko są przywoływane
świadomie, ale w określonych warunkach mogą też faktycznie ożywać na nowo w wyrazisty i złożony sposób. Jedynym
znanym podłożem do przenoszenia informacji dziedzicznej i filogenetycznej jest fizykochemiczny kod cząsteczek DNA i
RNA. Współczesny model; medyczny uznaje możliwość takiego przekazu informacji dotyczących mechanizmów rozwoju
płodowego, czynników konstytucjonalnych, wrodzonych predyspozycji, cech lub zdolności rodzicielskich i podobnych
zjawisk, ale zdecydowanie nie w przypadku złożonych wspomnień o konkretnych zdarzeń, które poprzedzały poczęcie
danego osobnika.
Pod wpływem modelu Freuda, w głównym nurcie psychiatrii i psychoterapii przyjęła się koncepcja, że nowonarodzone
dziecko to tabula rasa ("czysta, nie zapisana tablica"), a jego rozwój zostaje całkowicie określony przez łańcuch przeżyć z
okresu dzieciństwa. Współczesna wiedza medyczna wyklucza możliwość, że w dziecięcej pamięci może zapisać się
przeżycie biologicznych narodzin – powodem najczęściej podawanym w podręcznikach medycznych jest niedojrzałość
kory mózgowej noworodka (nieukończona mielinizacja34 osłonek neuronów mózgowych) . Dziedziczność, niejasne
czynniki konstytucjonalne, fizyczne uszkodzenia organizmu, i być może różnice we względnej sile różnych popędów, to
na ogół jedyne czynniki uznawane przez psychiatrów i psychologów w koncepcjach dotyczących rozwoju.
Według materialistycznej psychologii, uzyskiwanie wszelkich nowych informacji możliwe jest wyłącznie przez
bezpośrednie wejście sensoryczne35. W mechanistycznej, nauce nawet takie zjawiska, jak ludzka inteligencja, sztuka,
religia, etyka i sama nauka, próbuje się wyjaśnić jako wytwór materialnych procesów zachodzących w mózgu.
Prawdopodobieństwo, że ludzka inteligencja wykształciła się samodzielnie od początku do końca z chemicznego szlamu
w praoceanie, dzięki łańcuchom przypadkowych, mechanicznych procesów, ostatnio zostało celnie porównane do
prawdopodobieństwa powstania Boeinga 747 w gigantycznym podmuchu tornada, które przeszło przez złomowisko. To
wielce nieprawdopodobne założenie jest stwierdzeniem metafizycznym i nie da się go udowodnić przy pomocy metod
istniejących w nauce. Nie jest ono, jak to wyjątkowo zagorzale utrzymują jego zwolennicy, informacją naukową – według
dzisiejszego stanu wiedzy stanowi co najwyżej jeden z czołowych mitów nauki Zachodu.
Mechanistyczna nauka ma za sobą dziesiątki lat praktyki w obronie swojego systemu przekonań za pomocą nadawania
etykietki "psychozy"36 każdemu poważniejszemu odstępstwu od spostrzeżeniowej i teoretycznej zgodności z modelem
newtonowsko-kartezjańskim a etykietki "fałszywej nauki" wszystkim badaniom prowadzącym do uzyskania niewygodnych
wyników. Takie postępowanie wywarło prawdopodobnie bezpośredni, destrukcyjny wpływ na teorię i praktykę
psychiatryczną. Współczesne teorie psychiatryczne nie są w stanie poprawnie wytłumaczyć całego szeregu zjawisk, które
znajdują się poza obrębem biograficznej sfery nieświadomości37, takich jak omawiane szczegółowo w tej książce
doświadczenia okołoporodowe i pozaosobowe.
Gała ta sytuacja posiada poważne następstwa, ponieważ gruntowna wiedza na temat pozabiograficznych sfer
doświadczenia jest absolutnie niezbędna, aby naprawdę zrozumieć większość zagadnień, jakimi zajmuje się psychiatria.
Na przykład głębsze pojmowanie procesu psychotycznego jest właściwie niemożliwe bez uwzględnjenja
transpersonalnych wymiarów psychiki. Stąd też w znanych wyjaśnieniach w celu uzasadnienia zniekształceń "obiektywnej
rzeczywistości" lub innych niezrozumiałych, dziwacznych przejawów proponuje się płytką i nieprzekonującą interpretację
psychodynamiczną, która sprowadza omawiane problemy do czynników biograficznych z wczesnego dzieciństwa, albo
też zakłada istnienie nieznanych zależności biochemicznych.
Słabość eksplanacyjna38 starego paradygmatu jest jeszcze wyraźniejsza w stosunku do istotnych zjawisk społecznokulturowych, takich jak: szamanizm, religia, mistyka, ryty przejścia, starożytne misteria i obrzędy uzdrawiania w
rozmaitych kulturach przedindustrialnych. Dzisiejsza tendencja, aby redukować doświadczenia mistyczne i życie
duchowe do zaakceptowanych przez kulturę stanów niby-psychotycznych, prymitywnych zabobonów lub nierozwiązanych
konfliktowi uzależnień z dzieciństwa, ujawnia zasadniczy brak zrozumienia ich prawdziwej natury. Podjętą przez Freuda
próbę porównania religii do nerwicy natręctw można uznać za słuszną w stosunku do co najwyżej jednego aspektu religii:
funkcjonowania rytuałów. Tym samym zupełnie stracono z oczu szczególną role, jaką dla powstania wszystkich wielkich
religii odegrało bezpośrednie doświadczenie odmiennej rzeczywistości przez wizjonerów. Równie wątpliwe są liczne
teorie inspirowane przez psychoanalizę, które chciałyby uzasadnić katastrofalne wydarzenia historyczne (takie jak: wojny,
krwawe rewolucje, ludobójstwo i systemy totalitarne) jako skutek urazów z dzieciństwa lub innych faktów z życia
zaangażowanych w nie osób.
Niedostatek mocy eksplanacyjnej starych modeli to zaledwie jedno oblicze ich negatywnej roli w psychiatrii. Wykazują
one ponadto wyraźnie hamujący wpływ na bezstronne badania nowych obserwacji i dziedzin, które mogą być sprzeczne
z ich podstawowymi założeniami na temat rzeczywistości. Dobrze ilustruje to zjawisko opór głównego nurtu psychiatrii i
psychologii przed przyjęciem do wiadomości całej lawiny wyników, spływających z wielu niezależnych źródeł, takich jak:
uprawianie analizy jungowskiej i nowych terapii ukierunkowanych na doświadczanie39, badania nad fenomenem śmierci i
zjawisk towarzyszących umieraniu, studia nad psychodelikami, nowoczesne badania parapsychologiczne oraz
doniesienia "antropologów wizyjnych"40.
Sztywne trzymanie się paradygmatu newtonowsko-kartezjańskiego wywiera wyjątkowo szkodliwy wpływ na praktykę
psychiatrii i psychoterapii. W znacznej mierze odpowiada za błędne stosowanie modelu medycznego w tych dziedzinach
psychiatrii, które zajmują się nie tyle chorobami, co trudnościami życiowymi. Obraz świata wykreowany przez zachodnią
naukę jest użytecznym dla praktyki konstruktem, który pomaga uporządkować obecnie dostępne wyniki i spostrzeżenia,
tymczasem na ogół traktuje się go jak dokładny, pełny opis rzeczywistości. Wskutek tego błędu epistemologicznego
percepcyjną i poznawczą zgodność ze światopoglądem newtonowsko-kartezjańskim uznaje się za przesądzające o
psychicznym zdrowiu i normalności.
Większe odchylenia od "prawidłowego odbioru rzeczywistości" uważa się za oznaki poważnej patologii, znamionujące
zaburzenie czy też uszkodzenie narządów zmysłów lub ośrodkowego układu nerwowego, stan wymagający leczenia albo
chorobę. Na tej podstawie niezwykłe stany świadomości, poza kilkoma wyjątkami, są na ogół traktowane jako objawy
zaburzeń psychicznych. Samo określenie "odmienne stany świadomości" jawnie sugeruje, że stanowią one
zniekształcenia lub zafałszowane wersje właściwego spostrzegania "obiektywnej rzeczywistości". W opisanej sytuacji
założenie, że owe odmienne stany świadomości mogą posiadać jakiś odpowiednik ontologiczny lub gnoseologiczny,
zakrawa na absurd. Równie nieprawdopodobna byłaby wiara, że niezwykłe stany psychiki, które są z gruntu patologiczne,
zawierają pewien ukryty potencjał terapeutyczny. Dlatego też głównym kierunkiem leczenia psychiatrycznego jest
likwidowanie objawów i wszelkiego rodzaju niezwykłych zjawisk oraz przywrócenie jednostce ogólnie przyjętego sposobu
postrzegania i przeżywania świata.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Teoretyczne wyzwania wywodzące się z nowoczesnych badań nad świadomością
W dziejach nowożytnej nauki pokolenia badaczy z ogromnym entuzjazmem i uporem realizowały rozmaite możliwości badawcze
wytyczone przez paradygmat newtonowsko-kartezjański, skrzętnie odrzucając koncepcje i spostrzeżenia zdolne podważyć te
podstawowe założenia filozoficzne, które podzielała społeczność naukowa. Większość naukowców została tak gruntownie
"zaprogramowana" przez swoje wykształcenie lub tak urzeczona i omamiona własnymi pragmatycznymi sukcesami, że traktują oni
własny model dosłownie, jako prawdziwy, pełny opis rzeczywistości. W takiej atmosferze niezliczone wyniki uzyskane w różnych
dziedzinach systematycznie odrzuca się, zataja, a nawet ośmiesza, z powodu ich niezgodności z mechanistycznym i
redukcjonistycznym sposobem myślenia, który dla wielu stał się synonimem naukowego podejścia.
Przez dłuższy czas korzyści płynące z takiego postępowania były na tyle wyraźne, że przysłoniły jego praktyczne i teoretyczne
niedostatki. Utrzymanie tego stanowiska staje się coraz trudniejsze w atmosferze gwałtownie narastającego na świecie kryzysu, jaki
towarzyszy przyśpieszonym postępom nauk przyrodniczych. Okazuje się, że stare modele naukowe nie potrafią zapewnić
zadowalających rozwiązań ludzkich problemów, z którymi stykamy się indywidualnie, w społeczności, na płaszczyźnie
międzynarodowej i w skali światowej. Wielu wybitnych naukowców na różne sposoby wyraziło formujące się podejrzenie, że
mechanistyczny światopogląd zachodniej nauki właściwie przyczynia się do współczesnego kryzysu, o ile go w ogóle nie stworzył.
Paradygmat to coś więcej aniżeli użyteczny model teoretyczny w nauce. Jego filozofia rzeczywiście kształtuje świat przez swój
pośredni wpływ na jednostki i społeczeństwo. Nauka newtonowsko-kartezjańska stworzyła całkowicie negatywny obraz człowieka,
przedstawiając go jako biologiczną maszynę, powodowaną przez instynktowne impulsy zwierzęcej natury. Brak tutaj rzeczywistego
uznania dla wyższych wartości, takich jak duchowa wrażliwość, odczuwanie miłości, potrzeby estetyczne czy poczucie
sprawiedliwości, które uważa się za pochodne podstawowych popędów albo kompromisy – z gruntu obce naturze człowieka. Za
naturalne i w swej istocie zdrowe dążenia w opisanym modelu przyjmuje się indywidualizm, nacisk na egoizm, rywalizację i zasadę
"przeżycia najlepiej przystosowanego"41. Materialistyczna nauka, zaślepiona przez swój model świata jako konglomeratu
oddzielnych, mechanicznie współdziałających części, nie jest w stanie docenić wartości i żywotnego znaczenia współpracy,
synergii42 i względów ekologicznych.
Znakomite techniczne wynalazki nauki, obdarzonej odpowiednim potencjałem, aby rozwiązać większość materialnych problemów
gnębiących ludzkość, podcinają gałąź, na której siedzimy. Ich sukces stworzył świat, w którym największe jego osiągnięcia: energia
atomowa, budowa supernowoczesnych rakiet, cybernetyka, lasery, komputery i inne elektroniczne cacka oraz cudeńka
nowoczesnej chemii i bakteriologii, przeobraziły się w prawdziwe zagrożenie, ucieleśniony koszmar. W rezultacie otrzymaliśmy
świat podzielony politycznie i ideologicznie, nad którym zawisło poważne niebezpieczeństwo kryzysów ekonomicznych,
zanieczyszczeń przemysłowych oraz widmo wojny atomowej. W obliczu zaistniałej sytuacji coraz więcej osób kwestionuje
użyteczność nieprzemyślanego postępu techniki bez ujarzmienia go i poddania kontroli jednostek emocjonalnie dojrzałych albo
grupy ludzi dostatecznie zaawansowanych w rozwoju, którzy potrafiliby konstruktywnie posługiwać się potężnymi narzędziami, jakie
mają do dyspozycji.
W miarę pogarszania się ogólnej sytuacji ekonomicznej, społeczno-politycznej i ekologicznej przybywa chętnych do odrzucenia
jednostronnej taktyki manipulacji oraz kontroli materialnego świata, szukających rozwiązania we własnym wnętrzu. Alternatywę
wobec niszczenia świata może stanowić wzrost zainteresowania rozwojem świadomości. Przejawia się on w rosnącej popularności
medytacji czy innych starożytnych oraz wschodnich praktyk duchowych, w terapiach ukierunkowanych na doświadczanie, jak też w
klinicznych i laboratoryjnych badaniach nad świadomością. Wymienione formy aktywności ukazują w nowym świetle fakt, że
klasyczne paradygmaty nie są w stanie wyjaśnić ani zaadaptować ogromnej liczby naprawdę zagadkowych danych pochodzących
z wielu różnych dziedzin i źródeł.
Wyniki te mają doniosłe znaczenie, dowodząc pilnej potrzeby dokonania zasadniczej korekty naszych podstawowych poglądów na
temat natury człowieka i istoty rzeczywistości. Wielu bezstronnych naukowców i specjalistów z zakresu zdrowia psychicznego
uświadamia sobie ogromną przepaść, jaka istnieje miedzy współczesną psychologią i psychiatrią a wielkimi duchowymi tradycjami
starożytności, takimi jak różne szkoły jogi, kaszmirski szajwizm, tybetańska wadżrajana, taoizm, buddyzm zeń, sufizm, kabała lub
alchemia. Bogactwo głębokiej wiedzy o ludzkiej psychice i świadomości gromadzone w tych systemach przez wieki, a nawet
tysiąclecia, nie zostało odpowiednio docenione, zbadane ani też przyswojone przez naukę Zachodu.
Podobnie i antropolodzy, prowadzący badania terenowe w kulturach nie zachodnich, od dziesiątek lat donoszą o całym szeregu
zjawisk, dla których klasyczne zaplecze koncepcyjne ma do zaoferowania wyłącznie wyjaśnienia zdawkowe, niepełne albo w ogóle
nie ma żadnych. Mimo że wiele niezwykłych spostrzeżeń na temat tych kultur niejednokrotnie opisywano w starannie popartych
dowodami publikacjach, to istnieje tendencja, aby je odrzucać bądź interpretować jako prymitywne wierzenia, zabobony czy też
indywidualną lub zbiorową psychozę. Możemy tutaj wymienić np. przeżycia i praktyki szamanów, stany transu, chodzenie po ogniu,
rytuały tubylców43, praktyki uzdrawiania duchowego oraz rozwijanie przez jednostki i grupy społeczne różnych umiejętności
paranormalnych. Omawiana sytuacja jest znacznie bardziej złożona niż mogłoby się to pozornie wydawać. Bliski nieformalny
kontakt z antropologami przekonał mnie, że wielu z nich postanowiło nie publikować niektórych aspektów swoich doświadczeń
terenowych z obawy, że zostaliby ośmieszeni lub poddani ostracyzmowi przez swych newtonowsko-kartezjańskich kolegów i
naraziliby na szwank własny zawodowy wizerunek.
Nieścisłości teoretyczne i niedostatki starego paradygmatu nie ograniczają się do danych pochodzących z egzotycznych kultur. Nie
mniej istotne trudności wyłoniły się w trakcie zachodnich badań laboratoryjnych i klinicznych. Doświadczenia prowadzone nad
hipnozą, izolacją lub przeciążeniem sensorycznym, dowolną kontrolą stanów wewnętrznych, biologicznym sprzężeniem zwrotnym44
i akupunkturą ukazały w nowym świetle wiele starożytnych i wschodnich praktyk, ale zrodziły więcej wyzwań teoretycznych niż
satysfakcjonujących rozwiązań. Badania nad psychodelikami po pierwsze wyjaśniły wiele dotąd zagadkowych danych, tak
historycznych, jak i antropologicznych, związanych z szamanizmem, tajemniczymi kultami, rytami przejścia, obrzędami uzdrawiania
i zjawiskami paranormalnymi występującymi po zastosowaniu "świętych roślin". Równocześnie jednak w znacznej mierze
potwierdziły słuszność starożytnej, tubylczej i wschodniej wiedzy o świadomości, podważając cześć głównych założeń
filozoficznych mechanistycznej nauki. Eksperymenty z użyciem środków psychodelicznych, jak to zostanie omówione później,
załamały tradycyjne rozumienie psychoterapii, utrwalone modele psychiki, wizje ludzkiej natury, a zarazem podstawowe
przekonania na temat istoty rzeczywistości.
Spostrzeżenia znane z badań nad psychodelikami nie ograniczają się wyłącznie do użycia związków psychoaktywnych –
donoszono o występowaniu takich samych doświadczeń przy wykorzystaniu metod współczesnej terapii niefarmakologicznej i pracy
z ciałem, takich jak: analiza jungowska, psychosynteza, różne podejścia neoreichowskie, szkoła gestalt, zmodyfikowane formy
terapii prymarnej, kierowana wizualizacja przy muzyce, rolfing, rozmaite szkoły rebirthingu, regresja do wcześniejszego życia i
"sprawdzanie stanu konta" w scjentologii45. Szeroki zakres przeżyć, które praktycznie obejmują całe spektrum doświadczenia
psychodelicznego, może wywołać opracowana przeze mnie i moją żonę Christine metoda integracji holonomicznej, czyli terapia
holotropowa – podejście niefarmakologiczne, które łączy kontrolowany oddech, stymulującą muzykę i ukierunkowaną prace z
ciałem. Metodę te opisano w rozdziale 7.
Innym ważnym źródłem informacji stanowiących kłopotliwy problem dla przyjętych paradygmatów mechanistycznej nauki są
nowoczesne badania parapsychologiczne. Coraz trudniej ignorować je, zaprzeczając tym samym wynikom wielu metodologicznie
poprawnych i starannie przeprowadzonych doświadczeń, wyłącznie dlatego, że nie pasują do tradycyjnego systemu przekonań.
Szanowani naukowcy o nieposzlakowanych opiniach, tacy jak Joseph Banks Rhine, Gardner Murphy, Jules Eisenbud, Stanley
Krippner, Charles Tart, Elmer i Alice Green, Arthur Hastings, Russel Targ i Harold Puthoff, zgromadzili dowody na istnienie telepatii,
jasnowidzenia, wędrówek astralu46, widzenia na odległość, mentalnej diagnozy i uzdrawiania oraz telekinezy47, które mogą
dostarczyć ważnych wskazówek dla nowego rozumienia rzeczywistości. Zastanawiające, że wielu nowoczesnych fizyków, którzy
znają fizykę kwantowo-relatywistyczną, na ogół wykazuje poważniejsze zainteresowanie zjawiskami paranormalnymi niż
psychiatrzy i psycholodzy. Należałoby również wspomnieć o ciekawych wynikach z dziedziny tanatologii, świadczących miedzy
innymi, że często osoby klinicznie martwe dokładnie spostrzegają otoczenie z pozycji dla nich niedostępnych nawet w stanie w
pełni świadomym.
Zamiast omawiać w sposób porównawczy i całościowy wszystkie powyższe tematy, skoncentruje się w dalszym ciągu na danych
pochodzących z badań nad psychodelikami, a głównie psychoterapii z użyciem LSD. Wybrałem to podejście po pewnym wahaniu z
kilku istotnych powodów. Większość uczonych zajmujących się działaniem psychodelików doszło do wniosku, że środki te najlepiej
traktować jako wzmacniacze albo katalizatory procesów psychicznych. Nie wzbudzając stanów specyficznych dla zastosowanego
środka, wydają się one aktywować już istniejące matryce czy też potencjalności ludzkiego umysłu. Jednostka, która je przyjęła, nie
doświadcza "psychozy toksycznej" pozbawionej wszelkiego związku z tym, w jaki sposób jej psychika funkcjonuje w normalnych
warunkach, wyrusza ona natomiast w niezwykłą wewnętrzną podróż wgłąb nieświadomej i nadświadomej jaźni. Leki te ujawniają
wiec i umożliwiają bezpośrednią obserwacje całej gamy zwykle ukrytych zjawisk, które stanowią wyraz przyrodzonych zdolności
ludzkiego umysłu i odgrywają istotną role w normalnej psychodynamice.
Ponieważ spektrum psychodeliczne obejmuje cały zakres doświadczeń dostępnych człowiekowi, to zawiera ono wszystkie
wcześniej wymienione fenomeny, jakie występują na gruncie nie-farmakologicznym – podczas obrzędów plemiennych, rozmaitych
praktyk duchowych, psychoterapii ukierunkowanej na doświadczanie, nowoczesnych metod laboratoryjnych, badań
parapsychologicznych i w stanach organicznego kryzysu albo w sytuacji z pogranicza śmierci48. Jednocześnie wzmacniający,
katalizujący wpływ psychodelików pozwala wywoływać niezwykłe stany świadomości o znacznym nasileniu i wyrazistości w
kontrolowanych warunkach i z wysoką powtarzalnością49. Fakt ten stanowi niewątpliwą zaletę w oczach badacza i sprawia, że
zjawiska psychodeliczne są wyjątkowo dogodne do systematycznych badań.
Oczywistym i najważniejszym powodem zawężenia niniejszych rozważań do obszaru badań nad psychodelikami jest moje własne
długotrwałe zainteresowanie naukowe tym zagadnieniem. Przeprowadziwszy kilka tysięcy sesji z użyciem LSD i innych substancji
zmieniających świadomość oraz doświadczywszy osobiście wielu stanów psychodelicznych, posiadam w zakresie zjawisk
wywołanych farmakologicznie taki poziom kompetencji, jakiego brakuje mi w zakresie innych rodzajów podobnych doświadczeń. Od
1954 roku, kiedy to po raz pierwszy zainteresowałem się środkami psychodelicznymi i zapoznałem z ich działaniem,
przeprowadziłem osobiście ponad trzy tysiące sesji z użyciem LSD oraz uzyskałem dostęp do ponad dwu tysięcy zapisów sesji
prowadzonych przez moich kolegów w Czechosłowacji i Stanach Zjednoczonych. Badanymi w tych eksperymentach byli "normalni"
ochotnicy, różne grupy pacjentów psychiatrycznych i osoby umierające na raka. Populacja osób nie leczonych składała się z
psychiatrów i psychologów, naukowców z wielu innych dyscyplin, artystów, filozofów, teologów, studentów i pielęgniarzy
psychiatrycznych. Pacjenci z zaburzeniami emocjonalnymi zaliczali się do najróżniejszych kategorii diagnostycznych. Były wśród
nich osoby z różnymi typami depresji, psychonerwicowcy50, alkoholicy, narkomani, osoby zboczone płciowo, wykazujące
zaburzenia psychosomatyczne, z pogranicza psychozy (borderline)51 i schizofrenicy. Dwa główne podejścia zastosowane w tej
pracy: psycholłtyczne i terapie psychodeliczną, opisałem w innej książce52.
W okresie mojej pracy klinicznej z psychodelikami stopniowo przekonywałem się, że ani istoty przeżyć po LSD, ani licznych
spostrzeżeń dokonanych w trakcie terapii psychodelicznej nie da się adekwatnie wyjaśnić na gruncie mechanistycznego,
newtonowsko-kartezjańskiego ujęcia świata, a dokładniej w myśl dzisiejszych neurofizjologicznych modeli mózgu. Po latach
teoretycznych sporów i wątpliwości doszedłem do wniosku, że dane z badań nad LSD wskazują na pilną potrzebę głębokiej rewizji
obecnych paradygmatów w psychologii, psychiatrii, medycynie, a może w nauce w ogóle. W tej chwili nie mam cienia wątpliwości,
że współczesne rozumienie wszechświata, istoty rzeczywistości, a w szczególności człowieka, jest powierzchowne, nieprawdziwe i
niepełne53.
W dalszym ciągu opiszę krótko najważniejsze obserwacje zarejestrowane podczas psychoterapii z zastosowaniem LSD, których
istnienie uważam za poważne wyzwanie dla współczesnej teorii psychiatrycznej, dla obecnych przekonań medycznych i dla
bazującego na poglądach Isaaca Newtona i Rene Descartesa mechanistycznego modelu wszechświata. Cześć podanych
spostrzeżeń będzie się odnosiła do pewnych cech formalnych stanów psychodelicznych, inne do ich treści, a jeszcze inne do
pewnych niezwykłych związków, jakie zdają się zachodzić między nimi a osnową zewnętrznej rzeczywistości. W tym miejscu
ponownie podkreślam, że niniejsze omówienie dotyczy nie tylko stanów psychodelicznych, ale także całej gamy niezwykłych
stanów świadomości, które pojawiają się spontanicznie lub wywoływane są przy użyciu metod niefarmakologicznych. Tak więc
wszystkie omawiane kwestie znajdują ogólne zastosowanie w poznawaniu ludzkiego umysłu w zdrowiu i chorobie.
Chciałbym rozpocząć od krótkiego opisu formalnej charakterystyki niezwykłych stanów świadomości. Podczas sesji
psychodelicznych i innych tego typu niezwykłych doświadczeń można przeżywać różnego rodzaju dramatyczne sceny, które pod
względem zmysłowej wyrazistości, realności i nasycenia przypominają zwykłe spostrzeganie materialnego świata, a nawet je
przewyższają. Chociaż u większości osób na ogół przeważają wizualne aspekty wzmiankowanych scen, to zupełnie realistyczne
doznania mogą występować w dowolnych sferach zmysłowych. Niekiedy w przeżyciu dominują, bądź pełnią istotną rolę, silne
pojedyncze dźwięki, głosy ludzkie i zwierzęce, całe sekwencje muzyczne, dotkliwy ból fizyczny lub inne odczucia cielesne oraz
wyraziste smaki i zapachy. Widoczne jest głębokie oddziaływanie na ideację54, przy czym umysł potrafi stworzyć interpretacje
rzeczywistości zupełnie odmienne od tych, które cechują jednostkę w jej zwykłym stanie świadomości. Podany opis zasadniczych
elementów doznawania odmiennego stanu świadomości byłby jednak niepełny bez uwzględnienia całego zakresu silnych emocji,
które stanowią jego charakterystyczny składnik.
Okazuje się, że wiele doświadczeń psychodelicznych w ogólnym zarysie przypomina zwykłą świadomość ze scenami, które dzieją
się w trójwymiarowej przestrzeni i rozwijają wzdłuż liniowej osi czasu. Jednak stosunkowo często w ich trakcie osiągane są bez
trudu dodatkowe wymiary i alternatywne przeżycia. Stan psychodeliczny ma charakter wielopoziomowy i wielowymiarowy, a
sekwencje newtonowsko-kartezjańskie, o ile występują, wyglądają na dowolnie wyrwane z rozbudowanego zakresu niezliczonych
możliwości. Równocześnie posiadają one wszystkie te cechy, które kojarzy-: my ze spostrzeganiem materialnego świata
"obiektywnej rzeczywistości".
Badani z użyciem LSD często mówią o obrazach, które jednak nie mają właściwości nieruchomych fotografii, lecz znajdują się w
nieustannym dynamicznym ruchu, zazwyczaj niosąc z sobą akcję i dramaturgię. Z kolei termin "wewnętrzne kino", który tak często
występuje w doniesieniach dotyczących LSD, nie oddaje rzeczywiście poprawnie ich charakteru. W kinematografii trójwymiarowość
scen jest sztucznie pobudzana przez ruch kamery. Spostrzeganie głębi musi być przeniesione na dwuwymiarowy ekran i
ostatecznie zależy od interpretacji patrzącego. Wizje psychodeliczne przeciwnie, są naprawdę trójwymiarowe i mają wszelkie cechy
normalnego spostrzegania, a przynajmniej miewają je w pewnym typie przeżyć pod wpływem LSD. Wydaje się jakby zajmowały
określoną przestrzeń i można je oglądać z różnych kierunków i pod różnymi kątami z rzeczywistą paralaksą55. Można robić
zbliżenia, wybiórczo koncentrując się na różnych poziomach lub płaszczyznach z całego zakresu doświadczenia, spostrzegać oraz
odtwarzać subtelne struktury i patrzeć przez prześwitujące tworzywo oglądanych obiektów, takich jak komórka, ciało zarodka,
części rośliny czy szlachetne kamienie. To zamierzone przenoszenie uwagi stanowi tylko jeden z mechanizmów zacierania lub
wyostrzania obrazu. Ostrość wizji można też zwiększyć przez pokonanie zniekształceń spowodowanych strachem, reakcjami
obronnymi i oporami albo pozwalając na rozwinięcie się treści wyobrażeń wzdłuż liniowej osi czasu.
Ważną cechą doświadczenia psychodelicznego jest wykraczanie poza czas i przestrzeń. Zignorowana zostaje liniowa ciągłość
między mikroświatem a makrokosmosem, która zdaje się absolutnie obowiązywać w zwykłym stanie świadomości. Odtwarzane
obiekty obejmują cały zakres rozmiarów, poczynając od atomów, cząsteczek i pojedynczych komórek aż po ogromne ciała
niebieskie, układy planetarne i galaktyki. Zjawiska ze "strefy średnich rozmiarów", dostrzegalne bezpośrednio przy udziale zmysłów,
pojawiają się na tym samym poziomie doświadczenia co i te, które zazwyczaj, aby stały się dostępne dla ludzkich zmysłów,
wymagają równie skomplikowanych zdobyczy techniki, jak mikroskopy i teleskopy. Z punktu widzenia przeżywającego rozróżnienie
między makro- a mikrokosmosem jest umowne, gdyż mogą one współistnieć w obrębie tego samego doświadczenia oraz łatwo
przechodzą w siebie nawzajem. Osoba będąca pod wpływem LSD może przeżywać siebie jako pojedynczą komórkę, jako płód i
jako galaktykę. Dzięki zwykłemu przenoszeniu uwagi te trzy stany mogą występować równocześnie lub naprzemian.
W podobny sposób przy odmiennych stanach świadomości wychodzi się poza liniowość sekwencji czasowych. Sceny z różnych
kontekstów historycznych mogą pojawić się równocześnie i wyglądać na sensownie powiązane przez szczególne cechy ich
przeżywania. Dlatego w tej samej chwili, w charakterze części jednego złożonego wzorca doświadczeń, może pojawić się np.
traumatyczne przeżycie z dzieciństwa, bolesny proces biologicznych narodzin i coś, co wygląda na wspomnienie tragicznej sytuacji
z poprzedniego wcielenia. Tutaj także w trakcie odkrywania znaczących związków jednostka ma możliwość skupienia się wybiórczo
na dowolnej scenie, przeżywania wszystkich jednocześnie albo spostrzegania ich naprzemian. Liniowa odległość w czasie, która
rządzi codziennym doświadczeniem, jest ignorowana, a zdarzenia z różnych kontekstów historycznych pojawiają się grupami, jeśli
łączy je ta sama silna emocja albo intensywne odczucie cielesne tego samego typu.
Stany psychodeliczne pozwalają na wiele doświadczeń alternatywnych wobec newtonowskiego liniowego czasu i trójwymiarowej
przestrzeni, jakimi odznacza się nasze codzienne życie. Zdarzenia z bliskiej i najodleglejszej przeszłości oraz przyszłości, można
przeżywać w zmienionych stanach z taką wyrazistością i bogactwem szczegółów, jakie na co dzień zarezerwowane są wyłącznie
dla chwili teraźniejszej. W przeżyciu psychodelicznym istnieją modalności, w których czas jak gdyby zwalniał lub nadzwyczajnie
przyśpieszał, płynął wstecz albo został całkowicie pokonany i przestał istnieć. Może on wydawać się cykliczny, jak też cykliczny i
liniowy zarazem, może podążać torem spiralnym, albo przejawiać pewien określony wzór zagięcia lub zakrzywienia. Stosunkowo
często czas jako wymiar bywa przekraczany i osiąga cechy przestrzeni: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość zostają faktycznie
zestawione razem i współistnieją w chwili obecnej. Niekiedy osoby po zażyciu LSD doświadczają różnych form podróży w czasie:
cofania się, przechodzenia pętli czasowych lub wydostania się z wymiaru czasowego zupełnie i ponownego wejścia w innym
momencie historii.
Podobnym zmianom może podlegać odbiór przestrzeni – niezwykłe stany świadomości wyraźnie udowadniają zawężenie i
niekompletność przestrzeni o trzech tylko wymiarach. Osoby poddane działaniu LSD często opisują takie doświadczanie
przestrzeni i kosmosu, jakby były one zakrzywione i zamknięte, albo twierdzą, że potrafią dostrzegać światy, które mają cztery, pięć
lub więcej wymiarów. Jeszcze inni mają poczucie, że są bezwymiarowym punktem w obrębie świadomości. Możliwe staje się
traktowanie przestrzeni jako umownego konstruktu i projekcji umysłu, która obiektywnie wcale nie istnieje. W pewnych warunkach
spostrzegana jest dowolna liczba wzajemnie przenikających się wszechświatów różnego rzędu, które znajdują się w holograficznej
koegzystencji56. Tak samo jak w przypadku podróży w czasie, tu też można doświadczyć liniowego przenoszenia się w inne
miejsce dzięki podróży w przestrzeni świadomości, natychmiastowemu transportowi przez pętle przestrzenną lub dzięki wydostaniu
się poza wymiary przestrzeni i powrót do niej w innym miejscu.
Inną ważną cechą stanów psychodelicznych jest wyjście poza ścisłe rozróżnienia między materią, energią i świadomością.
Wewnętrzne wizje mogą być tak realistyczne, że skutecznie oddziałują na zjawiska świata materialnego i na odwrót, to co w
codziennym życiu wydaje się trwałym i rzeczywistym "materialnym tworzywem", może rozpaść się w zapisy energii, kosmiczny
taniec drgań lub grę świadomości. Świat oddzielnych osobników i przedmiotów zastępuje nierozróżnialna pula wzorów
energetycznych albo świadomość, w której każdy typ i poziom granic jest zmienny i dowolny. Ci, którzy dotychczas za fundament
istnienia uważali materię, a umysł spostrzegali jako jej pochodną, mogą najpierw odkryć, że świadomość stanowi niezależną
zasadę w myśl dualizmu psychofizycznego, a ostatecznie przyjąć ją jako jedyną rzeczywistość. W najbardziej uniwersalnych i
totalnych stanach umysłu przezwyciężona zostaje dychotomia między istnieniem a nieistnieniem – forma staje się równoważna z
pustką oraz zamienna z nią.
Bardzo ciekawym i ważnym aspektem stanów psychodelicznych jest występowanie złożonych przeżyć o zagęszczonej albo
kompleksowej treści. W przebiegu terapii z użyciem LSD niektóre doznania można rozszyfrować jako wieloznaczne układy symboli,
zestawiające w najbardziej twórczy sposób elementy z wielu odrębnych sfer, które są ze sobą związane emocjonalnie i
tematycznie57. Widoczne jest wyraźne podobieństwo tych dynamicznych struktur do obrazów ze snów, jakie analizował Zygmunt
Freud58. Inne, kompleksowe przeżycia, wydają się o wiele bardziej jednorodne. Zamiast odwzorowywać rozliczne wątki i poziomy
znaczenia, łącznie z tymi o charakterze przeciwieństw, przedstawiają one całą tę mnogość treści w jednolitej formie powstałej przez
zsumowanie wielu składników. Do tej kategorii można zaliczyć doświadczenie dwoistej jedności z drugą osobą (tj. poczucie własnej
tożsamości, a równocześnie jedności i identyczności z kimś drugim), świadomość grupy osób, ogółu ludności kraju (Indii, carskiej
Rosji, hitlerowskich Niemiec) lub całej ludzkości. Jako ważne przykłady można także wymienić archetypowe doświadczenia Wielkiej
lub Straszliwej Matki, Mężczyzny lub Kobiety, Ojca, Kochanka, Człowieka Kosmicznego oraz Wszechżycia w znaczeniu
uniwersalnego fenomenu.
Wzmiankowana skłonność do tworzenia kompleksowych wizji uwidocznia się nie tylko w ramach wewnętrznej treści przeżycia
psychodelicznego. Odpowiada ona także za inne ważne i powszechne zjawisko: iluzoryczną przemianę osób obecnych w trakcie
sesji psychodelicznej oraz ich fizycznego otoczenia spowodowaną przez nieświadomy materiał, jaki ujawnia się u osoby poddanej
działaniu LSD, która ma otwarte oczy. Powstałe w ten sposób doświadczenia stanowią kompleksowe zbitki, łączące odbiór
zewnętrznego świata z projekcjami elementów pochodzących z psychiki. Wówczas terapeuta może być równolegle spostrzegany
jako rodzic, kat, istota archetypowa lub postać z poprzedniego wcielenia. Pokój zabiegowy może pozornie przeobrazić się np. w
dziecięcą sypialnie, wnętrze rodzącej macicy, wiezienie, cele śmierci, dom publiczny, tubylczą chatę i wiele innych fizycznych
"scenerii", na pewnym poziomie zachowując przy tym swoją pierwotną tożsamość.
Ostatnią osobliwą cechą niezwykłych stanów świadomości, którą należałoby tutaj wymienić, jest pokonanie granicy miedzy ego i
elementami zewnętrznego świata, a mówiąc ogólniej, pomiędzy częścią a całością59. Podczas sesji psychodelicznej można
przeżywać siebie jako kogoś lub coś innego, zarówno z utratą własnej tożsamości jak i bez. Doświadczenie siebie jako
nieskończenie małej, oddzielnej cząstki wszechświata nie musi wykluczać bycia zarazem jakąś inną jego częścią lub całością
istnienia. Osoby znajdujące się pod wpływem LSD mogą, równocześnie lub na przemian, doświadczać wielu różnych rodzajów
tożsamości. Na jednym biegunie zachodzi całkowite utożsamianie się z oddzielną, ograniczoną i wyobcowaną biologiczną istotą,
która zamieszkuje materialne ciało, czy wręcz jest tym ciałem. W tej postaci osobnik jest inny od pozostałych oraz od wszystkiego
innego, stanowiąc zaledwie nieskończenie mały, ostatecznie pomijalny ułamek całości. Przeciwnym biegunem będzie pełne
identyfikowanie się z doświadczeniem nie-zróżnicowanej świadomości Rozumu Wszechświata lub Pustki, a zarazem z całą
kosmiczną siecią i z całością istnienia. To drugie doświadczenie posiada paradoksalną cechę: jest pozbawione treści,
równocześnie zawierając wszystko – nic nie istnieje tutaj w trwałej formie, a jednocześnie cały byt wydaje się ustanowiony, czy też
obecny w potencjalny sposób albo w zaczątku.
Spostrzeżenia odnoszące się do treści niezwykłych przeżyć stanowią jeszcze trudniejsze wyzwanie dla paradygmatu newtonowskokartezjańskłego niż podana wyżej charakterystyka formalna. Każdy wolny od uprzedzeń terapeuta psychodeliczny, który
przeprowadził większą liczbę sesji, spotkał się z całą lawiną danych, jakich nie da się wytłumaczyć w ramach istniejącego zaplecza
naukowego. W wielu przypadkach nie można uzyskać wyjaśnienia nie tylko z powodu braku informacji na temat ewentualnych
związków przyczynowych, ale również dlatego, że jest ono teoretycznie niewyobrażalne przy utrzymaniu obecnych założeń
mechanistycznej nauki.
Podczas mojej pracy nad LSD zrozumiałem, że nie mogę dłużej przymykać oczu na nieustanny napływ zaskakujących danych tylko
i wyłącznie ze względu na ich niezgodność z podstawowymi założeniami dzisiejszej nauki. Musiałem też zaniechać usilnego
przekonywania samego siebie, że powinno tutaj istnieć jakieś racjonalistyczne wyjaśnienie, choć nie umiałem go sobie wyobrazić,
nawet w najśmielszych fantazjach. Z czasem otworzyłem się na ewentualność, że nasz obecny naukowy światopogląd może
okazać się powierzchowny, niedokładny i nieadekwatny, tak jak wiele jego historycznych poprzedników. Zacząłem odtąd starannie
zapisywać wszystkie zagadkowe i kontrowersyjne dane, nie osądzając ich ani nie starając się ich wytłumaczyć. Kiedy udało mi się
porzucić swą zależność od starych schematów i po prostu stać się uczestniczącym obserwatorem zachodzących zmian, stopniowo
dostrzegłem, że zarówno w filozofii starożytności i Wschodu, jak też w nowoczesnej, zachodniej nauce istnieją ważne modele, które
stwarzają ciekawe, obiecujące alternatywy teoretyczne.
Najważniejsze spostrzeżenia z badań nad LSD, które stanowią zasadniczą trudność dla mechanistycznego światopoglądu,
omówiłem już szczegółowo w innym miejscu. W niniejszym rozdziale tylko pokrótce streszczę najistotniejsze odkrycia, odsyłając
zainteresowanych czytelników do oryginalnego źródła60. Po przeanalizowaniu treści fenomenów, jakie występują po podaniu LSD,
słuszne wydało mi się wyodrębnienie czterech głównych typów doświadczeń psychodelicznych. Najbardziej płytkie, to znaczy łatwej
dostępne dla przeciętnej osoby, są doznania abstrakcyjne, czyli estetyczne. Nie posiadają one specyficznej, symbolicznej treści
związanej z osobowością podmiotu i można je wyjaśnić na gruncie anatomii i fizjologii narządów zmysłów, tak jak to przedstawiają
typowe opracowania medyczne. Na tym poziomie stanów psychodelicznych nie znalazłem niczego, co sprzeciwiałoby się
interpretacji w języku ściśle newtonowsko-kartezjańskim.
Następnym rodzajem i zarazem poziomem przeżyć psychodelicznych są doświadczenia psychodynamiczne, biograficzne lub
wspomnieniowe. Obejmują one kompleksowe ożywanie61 emocjonalnie znaczących wspomnień z różnych okresów życia jednostki
oraz doświadczenia symboliczne, w których można rozpoznać pewne odmiany elementów biograficznych lub ich rekombinacje,
podobnie jak w przypadku obrazów sennych podczas psychoanalizy. W stosunku do zjawisk z tego poziomu szczególnie użyteczne
jest freudowskie zaplecze teoretyczne. Omawiane doświadczenia przeważnie nie zmuszają do zakwestionowania modelu
newtonowsko-kartezjańskiego, co nie jest szczególnym zaskoczeniem, skoro sam Freud, formułując teoretyczne podstawy
psychoanalizy, zupełnie otwarcie i świadomie posłużył się regułami mechaniki Newtona.
Rys. 1. Rysunek przedstawiający wizje "Zlej
Matki" przeżywaną podczas sesji pod LSD w
stanie głębokiej regresji do oralnego poziomu
rozwoju.
Rys. 2. Głęboka regresja do wczesnej fazy oralnej w rozwoju libido
przeżywana podczas sesji psychodelicznej. Ogromna rozwarta paszcza z
gardzielą w kształcie serduszka ilustruje typową dla tego stadium
ambiwalencje – połkniecie oznacza zarówno zniszczenie, jak i miłosne
pochłoniecie obiektu.
Może się okazać pewną niespodzianką, że niekiedy z fotograficzną dokładnością szczegółów ożywają wspomnienia z pierwszych
dni lub tygodni życia. Ponadto pamięć o poważnych urazach fizycznych, takich jak toniecie, obrażenia ciała, wypadki, operacje lub
choroby, posiada na ogół większe znaczenie aniżeli tak podkreślane we współczesnej psychiatrii i psychologii epizody urazów
psychicznych. Owe wspomnienia urazów cielesnych mogą posiadać bezpośrednie znaczenie dla powstania różnych zaburzeń
emocjonalnych i psychosomatycznych. Dzieje się tak nawet w przypadku pamięci przeżyć związanych z operacjami, które
przeprowadzono pod znieczuleniem ogólnym. O ile jednak niektóre z tych odkryć mogą być nowe i zaskakujące dla medycyny i
psychiatrii, to posiadają one niewielkie znaczenie jako sygnały wskazujące na konieczność gruntownej zmiany paradygmatu.
Poważniejsze trudności konceptualne dotyczą trzeciego rodzaju doznań psychodelicznych, które nazywam permanentnymi
(okołoporodowymi)62. Obserwacje kliniczne z psychoterapii z użyciem LSD wskazują, że ludzka nieświadomość zawiera takie
pokłady oraz matryce, których uaktywnienie prowadzi do ponownego przeżycia biologicznych narodzin i głębokiej konfrontacji ze
śmiercią. Wywołanemu w ten sposób procesowi odrodzenia przez śmierć63 towarzyszy na ogół otwieranie się w ludzkiej psychice
ukrytych obszarów duchowych, które są niezależne od rasowego, kulturowego i edukacyjnego wyposażenia jednostki. Ten rodzaj
doświadczeń psychodelicznych sprowadza już znaczne trudności teoretyczne.
Podczas takich doświadczeń perinatalnych u osób pod działaniem LSD ożywają w całej swej złożoności fragmenty ich
biologicznych narodzin, niekiedy z zaskakującymi, obiektywnie sprawdzalnymi szczegółami. Kiedy warunki ku temu były sprzyjające
udawało mi się potwierdzić precyzje wielu takich sprawozdań, pochodzących nieraz od osób, które wcześniej nie posiadały żadnej
wiedzy na temat przebiegu swych narodzin. Potrafiły one rozpoznać charakterystyczne właściwości i anomalie własnej pozycji
płodowej, dokładny mechanizm porodu, rodzaj interwencji położniczej i szczegóły pielęgnacji po urodzeniu. Doznania pozycji
pośladkowej, przodującego łożyska, sznura pępkowego owiniętego wokół szyi, oleju rycynowego użytego w trakcie porodu,
zastosowania kleszczy, rozmaitych manipulacji ręcznych, różnych typów znieczulenia i konkretnych zabiegów reanimacyjnych – to
tylko niektóre przykłady zjawisk obserwowanych podczas psychodelicznego doświadczenia okołoporodowego.
Rys. 3. Rysunek wykonany przez badanego z użyciem LSD po sesji psychodelicznej, na Której ożyły jego
narodziny. Niszczycielskie siły macicy przedstawiono jako mityczne stwory Podobne do ptaków. Na sznurze
pępkowym zwisa bezbronny, przerażony płód.
Rys. 4. Doświadczenie śmierci i odrodzenia z okołoporodowej sesji z zastosowaniem LSD. Ciało badanej unosi
się ze sfery śmierci i ciemności z wizerunkami cmentarzy, trumien i świec. Jej ramiona wyciągnięte są w górę, a
głowa rozpływa się w transcendentalnym źródle światła.
Okazuje się, że wspomnienia tych wydarzeń obejmują tkanki i komórki ciała. Proces ożywania urazu porodowego może łączyć się z
psychosomatycznym odtworzeniem wszelkich typowych objawów fizjologicznych, takich jak przyspieszenie tętna, duszenie się z
gwałtownymi zmianami zabarwienia skóry, zwiększone wydzielanie śliny lub plwociny, nadmierne napięcia mięśniowe z
uwolnieniem energii, określone pozycje i ruchy oraz występowanie sińców i znamion porodowych. Istnieją pewne oznaki, że
ożywaniu narodzin w trakcie sesji psychodelicznej mogą towarzyszyć zmiany biochemiczne w ciele, stanowiące kopie sytuacji z
okresu porodu, jak na przykład małe nasycenie krwi tlenem, obecność biochemicznych Wskaźników stresu i specyficzne cechy
metabolizmu węglowodanów. To skomplikowane odtworzenie okoliczności narodzin, które rozciąga się na procesy
wewnątrzkomórkowe i łańcuchy reakcji biochemicznych, stanowi niełatwe zadanie dla konwencjonalnych modeli teoretycznych.
Jeszcze trudniej jest wytłumaczyć pozostałe cechy procesu odrodzenia przez śmierć. Symbolika, która towarzyszy doświadczeniom
umierania i rodzenia się, może pochodzić z wielu odmiennych kultur, nawet jeśli odpowiednie wątki mitologiczne były badanemu
dotychczas nieznane. Niekiedy obejmuje ona nie tylko dobrze znane z tradycji judeochrześcijańskiej symbole procesu odrodzenia
przez śmierć: upokorzenie i mękę Chrystusa, śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie; ale także szczegóły legendy o Izydzie i
Ozyrysie, mity o Dionizosie, Adonisie, Attisie, Orfeuszu, Mitrze lub skandynawskim bogu Baldrze i ich mało znanych
odpowiednikach z kultur przedkolumbijskich. U niektórych badanych przy użyciu LSD bogactwo wiadomości na temat tego procesu
jest rzeczywiście godne uwagi.
Najbardziej istotne i najtrudniejsze wyzwanie dla newtonowsko-kartezjańskiego mechanistycznego modelu wszechświata pochodzi
z ostatniej kategorii fenomenów psychodelicznych, całej gamy doznań, dla których ukułem termin transpersonalne (pozaosobowe)
64. Wspólnym mianownikiem tej niezwykle bogatej i rozgałęzionej grupy niezwykłych doświadczeń jest poczucie jednostki, że jej
świadomość poszerzyła się poza granice ego i przekroczyła ramy czasu i przestrzeni.
Liczne przeżycia należące do tej kategorii można zinterpretować jako cofnięcie się w czasie i zgłębianie własnej biologicznej,
kulturowej lub duchowej przeszłości. W trakcie sesji psychodelicznych nierzadko przeżywa się zupełnie konkretne i realistyczne
epizody z życia płodowego i zarodkowego. Wielu badanych relacjonuje barwne sceny na poziomie świadomości komórki, które
przypuszczalnie przedstawiają ich istnienie w postaci plemnika i jajeczka podczas poczęcia. Czasem wygląda tak, jakby regresja
sięgała jeszcze dalej, a jednostka odnosi przekonujące wrażenie powtórnego przeżywania chwil z życia swoich biologicznych
przodków czy wręcz czerpania z puli zbiorowej pamięci rasowej65. Od czasu do czasu osoby poddane działaniu LSD opisują
doznania, w których utożsamiają się z najrozmaitszymi zwierzętami z naszego ewolucyjnego rodowodu albo posiadają
zdecydowane poczucie ponownego doświadczania wspomnień z własnego życia w innym wcieleniu.
Pewne inne fenomeny transpersonalne dotyczą pokonywania nie tyle barier czasowych, co przestrzennych. Należy do nich
przeżywanie świadomości innej osoby, grupy ludzi lub całej ludzkości. Można nawet przekroczyć granice doświadczenia
specyficznie ludzkiego i zharmonizować się z czymś, co zdaje się być świadomością zwierząt, roślin i obiektów nieożywionych. W
wyjątkowym przypadku można doświadczyć świadomości ogółu stworzenia, całej planety lub całego materialnego wszechświata.
Jednostki, które podczas sesji psychodelicznych spotykają się z tym rodzajem przeżyć pozaosobowych, często zyskują dostęp do
szczegółowych i raczej nieznanych wiadomości na temat odpowiednich cech materialnego wszechświata, znacznie
przekraczających ich ogólne wykształcenie i konkretną znajomość danej dziedziny. Stąd też relacje badanych z użyciem LSD,
którzy doświadczyli epizodów z życia płodowego, chwili poczęcia albo elementów świadomości komórek, tkanek i narządów,
obfitują w precyzyjne w sensie medycznym wglądy w anatomiczne, fizjologiczne i biochemiczne aspekty przebiegających w nich
procesów. W podobny sposób doświadczenia przodków, elementy zbiorowej nieświadomości rasowej, w rozumieniu Junga, oraz
"wspomnienia z poprzednich wcieleń" przynoszą często dość istotne szczegóły związane z konkretnymi wydarzeniami
historycznymi oraz ubiorami, architekturą, bronią, sztuką i praktykami religijnymi odpowiednich kultur. Osoby, u których pod
działaniem LSD ożyły wspomnienia filogenetyczne, lub doświadczające świadomości współczesnych form zwierząt, nie tylko uznają
je za nadzwyczaj autentyczne i przekonujące, ale także uzyskują niezwykłą intuicje w zakresie zoopsychologii, etologii, określonych
zwyczajów, skomplikowanych cykli rozrodczych i gier godowych u różnych gatunków.
Rys. 5. Rysunek Terrella P. Watsona zatytułowany
Komórkowy poziom świadomości. Przesłanie DNA.
Wielu badanych z użyciem LSD – niezależnie od siebie – relacjonowało odkrycie, że świadomość to nie wytwór ośrodkowego
układu nerwowego i jako taka nie ogranicza się ona do człowieka i wyższych kręgowców – spostrzegali ją jako pierwotną cechę
bytu, która nie może być dalej redukowana ani wyprowadzona z czegokolwiek innego. Osoby, które opisywały epizody świadomego
utożsamiania się z roślinami lub częściami roślin, miewały czasem godne uwagi wglądy w takie procesy botaniczne, jak
zawiązywanie nasion, zachodząca w liściach fotosynteza, pylenie kwiatów czy też wymiana wody i składników mineralnych w
systemie korzeniowym. Równie częste jest wrażenie identyfikacji ze świadomością substancji nieorganicznych i procesów
przyrodniczych, jak np. złoto, granit, woda, ogień, błyskawice, tornado, aktywność wulkaniczna, a nawet z pojedynczymi atomami i
cząsteczkami. Tak jak i poprzednie zjawiska, doznania te mogą się wiązać z zaskakująco precyzyjnymi wglądami.
Jeszcze inna ważna grupa doświadczeń pozaosobowych wiąże się z telepatią, diagnozą mentalną, jasnowidzeniem,
jasnosłyszeniem, przepowiadaniem przyszłości, psychometrią66, doświadczeniem przebywania poza ciałem (OBE), wędrującym
jasnowidzeniem67 i innymi zjawiskami paranormalnymi. Cześć z nich charakteryzuje przekraczanie zwykłych ograniczeń
czasowych, pozostałe – barier przestrzennych, albo kombinacja obydwu. Skoro wiele z pozostałych form zjawisk transpersonalnych
wiąże się też nieraz z uzyskaniem nowych informacji za pośrednictwem kanałów poza-zmysłowych, to wyraźne rozgraniczenie
między psychologią a parapsychologią zdaje się zanikać lub okazuje się całkowicie umowne, o ile uznajemy i bierzemy pod uwagę
istnienie doświadczeń ponadosobowych.
Występowanie doświadczeń transpersonalnych narusza część podstawowych postulatów i reguł mechanistycznej nauki. Dowodzą
one tak z pozoru bezsensownych koncepcji, jak względność i umowność charakteru wszelkich fizycznych granic, nielokalne związki
we wszechświecie68, komunikacja z udziałem nieznanych nośników i kanałów przekazu, pamięć pozbawiona materialnego podłoża,
nieliniowość czasu czy też świadomość towarzysząca wszystkim formom ożywionym (w tym organizmom jednokomórkowym i
roślinom), a nawet materii nieorganicznej.
Liczne doświadczenia pozaosobowe dotyczą zdarzeń z mikro-i makrokosmosu – światów, których nie można dosięgnąć
bezpośrednio ludzkimi zmysłami, albo okresów dziejowych, które poprzedzają powstanie Układu Słonecznego, planety Ziemi,
żywych organizmów, systemu nerwowego i homo sapiens. Przeżycia te wyraźnie wskazują, że w niewyjaśniony dotąd sposób
każdy z nas zawiera informacje o całym wszechświecie bądź całości istnienia, potencjalnie ma dostęp do doświadczania
wszystkich jego części i w jakimś sensie jest tą całkowitą kosmiczną siecią, tak samo jak stanowi zaledwie nieskończenie małą jej
cząstkę: odrębną i znikomą jednostkę biologiczną.
Charakterystyka dotychczas omówionych doświadczeń dotyczy elementów ze świata zjawisk. Jakkolwiek ich treść kwestionuje
pogląd, że wszechświat składa się z obiektywnie istniejących, oddzielonych od siebie, materialnych przedmiotów, to nie wykracza
ona poza to, co w świecie zachodnim uważa się za "obiektywną rzeczywistość", jaka jest spostrzegana w zwykłych stanach
świadomości. Ogólnie wiadomo, że posiadamy skomplikowany rodowód ludzkich i zwierzęcych przodków, że jesteśmy częścią
określonego dziedzictwa kulturowego i rasowego, i że podlegamy złożonemu rozwojowi biologicznemu od połączenia się dwóch
komórek rozrodczych aż do wysoko zróżnicowanego organizmu wielokomórkowego. Nasze powszednie doświadczenie wskazuje,
że żyjemy w świecie, który zawiera nieskończenie wiele różnych od nas składników: ludzi, zwierzęta, rośliny i przedmioty
nieożywione. Przyjmujemy to w oparciu o bezpośrednie doświadczenie zmysłów, intersubiektywną zgodność, dowody empiryczne i
badania naukowe. W przeżyciach pozaosobowych, które obejmują cofniecie się w czasie historycznym69 lub przekroczenie barier
przestrzennych, zaskakująca jest nie tyle ich treść, co możliwość bezpośredniego doświadczenia różnych aspektów świata zjawisk,
które istnieją na zewnątrz nas samych, i świadomego utożsamienia się z nimi. W zwykłych warunkach uznalibyśmy je za całkowicie
odrębne od siebie i niedostępne naszemu doświadczeniu, w stosunku do niższych zwierząt, roślin i materii nieorganicznej może
nas ponadto zadziwić odkrycie świadomości lub wrażliwości tam, gdzie tego nie oczekiwaliśmy. Tak samo jest w przypadkach
klasycznego spostrzegania pozazmysłowego – to nie treść tych doznań jest niezwykła i zaskakująca, ale sam sposób pozyskania
pewnych informacji o innych ludziach albo fakt odbioru zdarzenia, które zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i istniejącymi naukowymi
paradygmatami powinno być dla nas niedostępne.
Teoretyczną trudność powyższych obserwacji, już i tak niemałą, powiększa dodatkowo fakt, że podczas sesji psychodelicznych te
doświadczenia transpersonalne, które poprawnie obrazują materialny świat, pojawiają się w jednym ciągu z innymi, których treść
jest niezgodna z dominującym w zachodniej cywilizacji światopoglądem, i ściśle z nimi splatają. Możemy tutaj wymienić jungowskie
archetypy: świat bóstw, demonów, herosów, wielkich bohaterów oraz złożone sekwencje mityczne, legendarne lub baśniowe.
Nawet takie doświadczenia mogą wiązać się z dokładnymi informacjami o folklorze, symbolice religijnej i strukturze mitów z różnych
krajów świata, które ani nie były znane osobie badanej, ani nie interesowała się ona nimi przed sesją psychodeliczną. Najbardziej
uogólnione, całościowe przeżycia tego typu dotyczą utożsamienia się z uniwersalną świadomością, Rozumem Wszechświata lub
Pustką.
Już sam fakt, że doświadczenia pozaosobowe mogą pośredniczyć w uzyskiwaniu dokładnej wiedzy na temat różnych, nieznanych
dotąd badanemu cech wszechświata, wymaga zasadniczej korekty naszych koncepcji dotyczących natury rzeczywistości i związku
miedzy świadomością a materią. Nie mniejszym wyzwaniem jest odnalezienie w nich sfer archetypowych i mitycznych oraz istot
zdających się żyć własnym życiem i niemożliwych do wytłumaczenia jako pochodne materialnego świata. Istnieją jednak dalsze,
rzeczywiście bulwersujące dane, które będzie musiał uzasadnić oraz uwzględnić nowy paradygmat.
W wielu przypadkach przeżycia pozaosobowe podczas sesji psychodelicznych wydają się nierozerwalnie wplecione w strukturę
wydarzeń z materialnego świata. Takie dynamiczne powiązania wewnętrznych doświadczeń ze światem zjawisk sugerują, że
system, który bierze udział w procesie psychodelicznym, w pewien sposób przekracza fizyczne granice osobnika. Dokładne
omówienie i analiza tego ciekawego zjawiska musi poczekać do następnej publikacji, ponieważ wymaga to szczegółowych historii
przypadków. W tym miejscu musi wystarczyć skrócony opis jego ogólnych cech i kilka konkretnych przykładów.
Kiedy w trakcie procesu psychodelicznego z nieświadomości badanego wydobywają się pewne motywy transpersonalne, to bardzo
często towarzyszy temu występowanie mało prawdopodobnych wydarzeń zewnętrznych, które w sposób bardzo konkretny i
znaczący odnoszą się do danego wewnętrznego wątku. Życie takiej osoby wykazuje wówczas uderzające nagromadzenie
najniezwyklejszych zbiegów okoliczności – może ona przez pewien czas żyć w świecie rządzonym przez synchroniczność, w
rozumieniu Carla Gustawa Junga70, a nie przez zwykłą, liniową przyczynowość. W licznych przypadkach zdarzało się, że w życiu
badanych, którzy podczas sesji psychodelicznych zbliżali się do przeżycia śmierci ego, zaczynały gromadzić się; różne
niebezpieczne zdarzenia i okoliczności; i przeciwnie, w nieomal magiczny sposób rozwiewały się one kiedy ów proces dobiegał
końca. Wyglądało to, jakby dane osoby z nieznanych powodów musiały zmierzyć się z doświadczeniem własnego unicestwienia,
ale miały wybór, czy dokonają tego w sposób symboliczny w świecie wewnętrznym, czy też stając przed nim w rzeczywistości.
Analogicznie, jeśli w trakcie terapii psychodelicznej do świadomości osoby przyjmującej LSD wniknie jungowski archetyp, te w jej
życiu może zacząć przejawiać się i rozgrywać jego podstawo| wy motyw. Tak wiec w okresie, kiedy podczas sesji następuje
konfrontacja z problemami dotyczącymi Animusa, Animy lub Straszliwej Matki, w codziennym życiu badanego zaczynają zjawiać
siej modelowi przedstawiciele tych archetypowych obrazów71. Kiedy w trakcie sesji psychodelicznych u badanego dominują
pierwiastki nieświadomości zbiorowej lub rasowej, czy wątki mityczne związane z określoną kulturą, to w codziennym życiu może
temu towarzyszyć widoczny napływ elementów dotyczących danego konkretnego obszaru geograficznego lub kulturowego –
pojawienie siej w życiu badanego członków tej właśnie grupy etnicznej, nieoczekiwane listy z danego kraju albo zaproszenie do
odwiedzenia go, otrzymanie książek oraz nagromadzenie się stosownych wątków w kinie; czy też w pokazywanych wówczas
programach telewizyjnych.
Jeszcze jednej ciekawej obserwacji tego rodzaju dokonano na tle "doświadczeń z minionych wcieleń" w trakcie sesji
psychodelicznych. Cześć badanych osób przeżywała niekiedy barwne, złożone sceny z odmiennych kultur lub innych okresów
historycznych, które przejawiają wszelkie cechy wspomnień, i zwykle zostają przez same te osoby zinterpretowane jako ożywanie
zdarzeń z ich wcześniejszego życia. W miarę jak dane doświadczenie rozwija się, badani najczęściej rozpoznają głównych
bohaterów takich karmicznych72 wydarzeń w pewnych osobach ze swojego obecnego życia. W tym przypadku aktualne napięcia
interpersonalne, trudności lub
konflikty z tymi osobami są często spostrzegane lub tłumaczone jako bezpośrednie następstwa szkodliwych schematów
karmicznych. powtórne przeżycie oraz interpretacja owych karmicznych wspomnień wiąże się na ogół ze strony badanego z
poczuciem znacznej ulgi, uwolnienia z uciążliwych "karmicznych więzów" oraz doznaniem całkowitego szczęścia i spełnienia.
Dokładne przebadanie dynamiki układów interpersonalnych stanowiących domniemane konsekwencje rozwiązanego schematu
karmicznego przynosi często zdumiewające wyniki. Uczucia, postawy i zachowania osób, w których badany rozpoznał bohaterów
sceny z poprzedniego wcielenia, dążą do zmiany w określonym kierunku, zgodnie z wydarzeniami zachodzącymi w trakcie sesji
psychodelicznej. Należy zaznaczyć, że te omawiane przeobrażenia następowały całkowicie niezależnie od siebie, wiec nie da się
ich wytłumaczyć w myśl klasycznej, liniowo rozumianej przyczynowości. Biorące w nich udział osoby mogły podczas
psychodelicznych doświadczeń badanego znajdować się setki lub tysiące kilometrów dalej. Zmiany następują nawet wtedy, gdy
między osobami, o których mowa, nie zachodzi absolutnie żadna fizyczna komunikacja. Na uczucia i postawy domniemanych
protagonistów zupełnie niezależnie wpływają czynniki, które w żaden sposób nie są związane z przeżyciem psychodelicznym u
badanego, niemniej jednak określone zmiany zdają się następować według wspólnego wzorca u wszystkich zaangażowanych osób
i zachodzą u nich niemal równocześnie, z dokładnością do paru minut.
Podobne przykłady niezwykłych synchroniczności występują dość często w związku z wieloma innymi rodzajami zjawisk transpersonalnych. Okazuje się, że istnieje tutaj pewne uderzające podobieństwo między tego typu faktami a podstawowymi założeniami
twierdzenia J. S. Bella w nowoczesnej fizyce73, co zostanie omówione później. Analizowane spostrzeżenia nie są wcale
specyficzne dla stanów psychodelicznych i pojawiają się też na gruncie analizy jungowskiej czy rozmaitych form psychoterapii
ukierunkowanej na doświadczanie, w przebiegu praktyki medytacyjnej albo podczas spontanicznego wniknięcia pierwiastków
pozaosobowych do świadomości w warunkach zwykłego życia.
Po opisaniu najważniejszych obserwacji z badań nad psychodelikami, które stanowią wyzywanie dla zdrowego rozsądku oraz
istniejących paradygmatów nauki, nie od rzeczy będzie zbadać zmiany światopoglądu u jednostek, które osobiście doświadczyły
sfery okołoporodowej i pozaosobowej. Okaże się to szczególnie interesujące z uwagi na nasze skoncentrowanie się w kolejnym
podrozdziale tej książki na głębokich przemianach naukowego światopoglądu w ciągu ostatniego wieku.
Dopóki osoby pod wpływem LSD konfrontują się ze zjawiskami, które w głównej mierze mają charakter biograficzny, dopóty nie
napotykają żadnych poważniejszych trudności konceptualnych. W trakcie stopniowego zgłębiania swojej traumatycznej przeszłości
zaczynają nagle dostrzegać, że pewne aspekty lub wycinki ich życia są nieautentyczne, ponieważ stanowią ślepe, mechaniczne
powtórzenia nieprzystosowawczych schematów powstałych we wczesnym dzieciństwie. Ożycie konkretnych urazowych wspomnień
kryjących się za tymi wzorcami wywiera zwykle efekt uwalniający, a w niezdrowych dotąd sytuacjach i typach związków pozwala na
wcześniejsze ich spostrzeganie i różnicowanie, jak też bardziej adekwatną reakcje. Typowym przykładem wzmiankowanych
sytuacji może być skażenie postawy wobec autorytetu przez urazowe doświadczenia z apodyktycznymi rodzicami, wniesienie
elementów rywalizacji miedzy rodzeństwem do kontaktów z rówieśnikami lub wypaczenie związków seksualnych przez schematy
interakcyjne utworzone w relacji z rodzicem płci przeciwnej.
Kiedy osoby poddane działaniu LSD wkraczają w sferę okołoporodową, napotykając dwoiste doświadczenie śmierci i narodzin,
zauważają z reguły, że zafałszowanie i nieautentyczność w ich życiu nie ogranicza się tylko do fragmentarycznych wycinków ani
pewnych jego sfer. Dostrzegają nagle, że cały ich pogląd na rzeczywistość i ogólna strategia radzenia sobie w życiu był fałszywy i
nieautentyczny. Wiele spośród dotychczasowych postaw i zachowań, które wydawały im się naturalne i były przez nich
bezdyskusyjnie przyjmowane, uznają wówczas za irracjonalne i niedorzeczne. Staje się oczywiste, że były one następstwem leku
przed śmiercią i pozostałością po nie rozwiązanym urazie porodowym. W tej sytuacji model rozgorączkowanego i zagonionego
życia, nienasycone ambicje, pęd do współzawodnictwa, potrzebę sprawdzenia się i niezdolność do radości uważa się za
niepotrzebne koszmary, z których możemy się przebudzić. Ci, którzy zakończą proces odrodzenia przez śmierć, łączą się z
wewnętrznym źródłem duchowości i wiedzą, że mechanistyczny, materialistyczny światopogląd opiera się na strachu przed
narodzinami i śmiercią.
Po przebyciu śmierci ego na ogół znacznie wzrasta umiejętność cieszenia się życiem. Przeszłość i przyszłość wydają się
stosunkowo mniej ważne niż chwila obecna, a zafascynowanie samym procesem życia zastępuje przymus gonitwy za osiąganiem
celów. Jednostka skłonna jest widzieć świat w kategoriach wzorów energetycznych, zamiast trwałej materii, a jej granice w
stosunku do reszty świata wydają się jej mniej absolutne i bardziej płynne. Mimo że już wtedy za ważną siłę we wszechświecie
uważa się duchowość, to -świat zjawisk nadal traktowany jest jako obiektywnie rzeczywisty. Czas wciąż pozostaje liniowy,
przestrzeń – euklidesowa74, a zasada przyczynowości – niepodważalna, chociaż źródeł wielu problemów, zamiast we wczesnym
dzieciństwie, upatruje się w procesie porodowym.
Najdonioślejsze, zasadnicze zmiany w rozumieniu natury rzeczywistości następują wraz z różnymi rodzajami doświadczeń
ponadindywidualnych. Gdy proces zachodzący pod wpływem LSD rozszerza się na sfery pozaosobowe, ograniczenia liniowej
przyczynowości rozciągają się w nieskończoność. Wiarygodnymi źródłami ważnych oddziaływań na życie psychiczne jednostki
okazują się nie tylko biologiczne narodziny, ale także różnorakie aspekty i etapy rozwoju zarodkowego, a nawet okoliczności
poczęcia i implantacji75. W myśleniu badanej osoby, aby wyjaśnić ogromne poszerzenie się świata jej przeżyć, muszą być teraz
zawarte składniki pamięci przodków, rasowej i filogenetycznej, rozumna inteligencja cząsteczki DNA i metafizyczność kodu
genetycznego, dynamika struktur archetypowych oraz fakt reinkarnacji według prawa karmy.
Jeżeli ktoś upiera się przy starym modelu medycznym, w którym do istnienia pamięci niezbędne jest podłoże materialne, to jądro
pojedynczej komórki – plemnika lub jajeczka – musiałoby zawierać nie tylko opisane w książkach medycznych informacje
dotyczące anatomii, fizjologii i biochemii ciała, czynników konstytucjonalnych, dziedzicznych predyspozycji do chorób oraz cech
rodziców, ale także złożone wspomnienia z życia naszych ludzkich i zwierzęcych przodków oraz możliwe do odzyskania
szczegółowe dane o wszystkich kulturach świata. Skoro doświadczenia psychodeliczne obejmują również świadomość roślin i
materii nieorganicznej aż po jej strukturę cząsteczkową, atomową i subatomową, jak też zdarzenia z kosmogenezy i dziejów
geologicznych, należałoby bezwzględnie przyjąć, że cały wszechświat jest w jakiś sposób zakodowany w plemniku i jajeczku. W
tym momencie znacznie właściwsze i sensowniejsze od światopoglądu materialistycznego okazują się alternatywy mistyczne.
Rozmaite przeżycia pozaosobowe, proponując liczne warianty doświadczenia, skłaniają zarazem do podważenia przekonań o
obligatoryjnym charakterze liniowości czasu i trójwymiarowości przestrzeni. Materia zdaje się rozpadać nie tylko w ulotne zapisy
energii, ale i w kosmiczną próżnie. Forma i pustka stają się pojęciami względnymi oraz ostatecznie zamiennymi. Kiedy jednostka
spotka się z poważniejszą dozą przeżyć transpersonalnych, to światopogląd newtonowsko-kartezjański okazuje się niemożliwy do
utrzymania w charakterze poważnej koncepcji filozoficznej i postrzega się go jako przydatny w praktyce, aczkolwiek uproszczony,
powierzchowny i arbitralny system porządkowania codziennego doświadczenia.
Mimo że dla praktycznych celów codziennego życia nadal myśli się w kategoriach trwałej materii, trójwymiarowej przestrzeni,
jednokierunkowego czasu i liniowej przyczynowości, to filozoficzne rozumienie egzystencji staje się znacznie bardziej złożone i
wyrafinowane, dochodząc do tego, co odkryły wielkie światowe tradycje mistyczne. Uznając wszechświat za nieskończoną sieć
aktów w obrębie świadomości, pokonuje się dualizmy między doznającym a doświadczeniem, formą a pustką, czasem a
bezczasowością, determinizmem a wolną wolą lub istnieniem a niebytem.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Nowe pojmowanie rzeczywistości, egzystencji i natury człowieka
Spostrzeżenia przedstawione w poprzednim podrozdziale, szczególnie te które odnoszą się do doświadczeń
pozaosobowych, zdecydowanie nie pasują do większości założeń mechanistycznej nauki. Są jednak na tyle
konsekwentne i pochodzą z tak wielu niezależnych źródeł, że nie można dłużej zaprzeczać ich istnieniu. Trudno też
wyobrazić sobie, że współczesna nauka mogłaby je sobie przyswoić kosztem kilku drobnych, czy nawet poważniejszych,
teoretycznych poprawek wiodącego paradygmatu. Jedynym rozwiązaniem wydaje się zasadnicza, dogłębna korekta
tegoż paradygmatu – jego zmiana o olbrzymim zakresie i doniosłym znaczeniu.
W pewnym sensie taki przebieg rozwoju jest całkiem logiczny i nie powinien zaskakiwać. Myśl naukowa we współczesnej
medycynie, psychiatrii, psychologii i antropologii stanowi bezpośrednie rozszerzenie XVIII-wiecznego newtonowskokartezjańskiego modelu wszechświata. Ponieważ fizyka XX wieku wykroczyła poza wszelkie podstawowe założenia tego
sposobu widzenia rzeczywistości, wcześniej czy później zupełnie naturalne wydaje się oczekiwanie doniosłych zmian w
każdej dyscyplinie, jaka bezpośrednio się od niej wywodzi.
Bez większego trudu można wykazać, że większość materiału uzyskanego podczas terapii z udziałem LSD, chociaż dość
zagadkowego i niezrozumiałego z punktu widzenia mechanistycznej nauki, przedstawia zdecydowanie mniejsze
trudności, jeśli rozważymy go w duchu fizyki kwantowo-relatywistycznej, teorii informacji i systemów, cybernetyki albo
ostatnich odkryć w neurofizjologii i biologii. Najnowsze badania nad świadomością przyniosły liczne dowody popierające
światopogląd wielkich tradycji mistycznych. Równocześnie przełomowe osiągnięcia w innych dyscyplinach naukowych
podważyły i zdyskredytowały światopogląd mechanistyczny, zmniejszając przepaść między nauką a mistycyzmem, która
w przeszłości wydawała się absolutna i nieprzekraczalna.
Ciekawe, że wielu wybitnych naukowców, którzy zrewolucjonizowali współczesną fizykę, takich jak: Albert Einstein, Niels
Bohr, Erwin Schroedinger, Werner Heisenberg, Robert Oppenheimer i David Bohm, uznało swoje myślenie naukowe za
całkowicie zgodne z duchowością i światopoglądem mistycznym. Ostatnimi laty w licznych książkach i artykułach
przedstawia się narastanie zbieżności pomiędzy nauką i mistycyzmem76.
Aby wykazać zgodność i komplementarność światopoglądu wynikającego z fizyki kwantowo-relatywistycznej z
omówionymi uprzednio obserwacjami z badań nad świadomością, opiszę krótko rewolucję teoretyczną w fizyce XX
wieku, kierując się obszernym omówieniem Fritjofa Capry zawartym w Tao fizyki77. Zachodzi tutaj pewna ciekawa
analogia, która prawdopodobnie nie jest wyłącznie dziełem przypadku, ale posiada głębszy sens i znaczenie. Model
newtonowsko-kartezjański był nie tylko odpowiedni, ale i bardzo skuteczny, dopóki fizycy badali zjawiska naszego
codziennego doświadczenia, czyli "strefy średnich rozmiarów". Gdy tylko zaczęli zapuszczać się poza granice zwykłego
spostrzegania, w stronę mikroświata procesów subatomowych i makroświata astrofizyki, model newtonowskokartezjański okazał się nie do utrzymania i trzeba było wyjść poza jego obręb. Analogicznie do tego u osób poddanych
działaniu LSD, medytujących i innych poszukiwaczy zgłębiających wewnętrzne przestrzenie spontanicznie zachodzą
głębokie przemiany koncepcyjne i metafizyczne, kiedy wkraczają oni w doświadczenie sfer pozaosobowych. Nauka, która
uwzględnia świadectwo odmiennych stanów świadomości, nie ma innego wyboru niż uwolnić się z ciasnych okowów
modelu newtonowsko-kartezjańskiego.
: Rewolucyjne zmiany w fizyce obwieszczające koniec modelu Newtona rozpoczęły się już w XIX wieku od słynnych
doświadczeń Faradaya i teoretycznych rozważań Maxwella na temat zjawisk elektromagnetycznych. Praca tych dwóch
uczonych doprowadziła do nowoczesnej koncepcji pola sił78, która zastąpiła pojęcie siły według Newtona. Pola sił, inaczej
niż siły newtonowskie, można badać bez konieczności odwoływania się do ciał materialnych. Było to pierwsze poważne
odstępstwo od fizyki Newtona; doprowadziło ono do odkrycia, że światło jest to bardzo szybko zmieniające się pole
magnetyczne, które rozchodzi się w przestrzeni w postaci fal. Oparta na tym odkryciu kompleksowa teoria
elektromagnetyzmu uprościła różnice między falami radiowymi, światłem widzialnym, promieniami X i promieniowaniem
kosmicznym do różnic w ich częstotliwości, sprowadzając je wszystkie do wspólnego mianownika pól
elektromagnetycznych. Jednak elektrodynamika przez lata pozostawała pod urokiem myśli Newtona, na skutek czego
fale elektromagnetyczne wyobrażano sobie jako drgania bardzo lekkiej, wypełniającej przestrzeń substancji, zwanej
"eterem". Istnienie eteru obalono w doświadczeniu Michelsona i Morleya, a tym, który stwierdził, że pola
elektromagnetyczne stanowią samodzielne byty mogące przemieszczać się w pustej przestrzeni, był Albert Einstein.
Początki naszego wieku przyniosły w fizyce nieoczekiwane odkrycia, które wstrząsnęły samymi podstawami
newtonowskiego obrazu wszechświata. Kamieniami milowymi tego postępu były dwie prace opublikowane przez Alberta
Einsteina w 1905 roku. W pierwszej z nich sformułował on zasady swojej szczególnej teorii względności, w drugiej
przedstawił nowy sposób rozumienia światła, który zespół fizyków rozbudował później w kwantową teorie procesów
atomowych. Teoria względności i nowa teoria atomu podważyły wszystkie podstawowe założenia newtonowskiej fizyki:
istnienie absolutnego czasu i przestrzeni, trwały materialny charakter wszechświata, definicje sił fizycznych, skrajnie
deterministyczny sposób wyjaśniania i idee obiektywnego – nie obejmującego obserwatora – opisu zjawisk.
Zgodnie z teorią względności, przestrzeń nie jest trójwymiarowa, a czas nie jest liniowy; żadne z nich nie stanowi
odrębnego bytu. Są one ściśle powiązane, formując czterowymiarowe kontinuum zwane "czasoprzestrzenią". Upływ
czasu nie jest ani jednostajny, ani zawsze jednakowy, jak to było w modelu Newtona – zależy on od położenia
obserwatorów i ich względnej prędkości w stosunku do obserwowanego zdarzenia. Poza tym sformułowana w 1915 roku i
nadal nie potwierdzona eksperymentalnie ogólna teoria względności głosi, że na czasoprzestrzeń oddziałuje obecność w
niej obiektów masowych79. Zmiany pola grawitacyjnego w różnych częściach wszechświata wywierają na przestrzeń
wpływ zakrzywiający, co powoduje, że czas płynie w nich z różną prędkością.
Nie dość, że wszystkie pomiary dotyczące przestrzeni i czasu są względne, to jeszcze cała struktura czasoprzestrzeni
zależy od rozmieszczenia materii, a rozróżnienie miedzy materią a pustą przestrzenią straciło na znaczeniu.
Newtonowską koncepcje materialnych ciał stałych, które poruszają się w pustej przestrzeni o właściwościach
euklidesowych uważa się obecnie za słuszną tylko w "strefie średnich wymiarów". W rozważaniach astrofizyki lub
kosmologii pojecie pustej przestrzeni nie ma sensu; przeciwnie, postęp fizyki atomowej i subatomowej zburzył
wyobrażenie o stabilności materii.
Przygoda badań subatomowych rozpoczęła się na przełomie wieków od odkrycia promieni rentgenowskich i
promieniowania wydzielanego przez substancje radioaktywne. Eksperymenty Rutherforda nad cząstkami alfa niezbicie
wykazały, że atomy nie stanowią litych, jednorodnych drobin materii, lecz składają się z olbrzymiej przestrzeni, w której
maleńkie cząstki – elektrony – poruszają się wokół jądra. Badania nad procesami atomowymi składały na barki uczonych
szereg dziwnych paradoksów, które pojawiały się zawsze, kiedy próbowali wyjaśniać nowe spostrzeżenia na bazie
klasycznej fizyki. W latach dwudziestych międzynarodowej grupie fizyków, w której znaleźli się: Niels Bohr, Louis de
Broglie, Werner Heisenberg, Erwin Schroedinger, Wolfgang Pauli i Paul Dirac, udało się uzyskać matematyczne
sformułowania zjawisk kwantowych.
Niełatwo było zaakceptować poglądy wyrażone w teorii kwantów z całymi filozoficznymi konsekwencjami, chociaż jej
matematyczna formuła ściśle odzwierciedla rzeczywiście zachodzące procesy. "Model planetarny"80 przedstawiał atomy
jako składające się z pustej przestrzeni, która zawiera miniaturowe cząstki materii. Fizyka kwantowa wykazała, że nawet
one nie stanowią trwałych obiektów. Okazało się, że subatomowe cząstki posiadają bardzo abstrakcyjne właściwości i
wykazują paradoksalną, podwójną naturę: w zależności od sposobu zaprojektowania sytuacji doświadczalnej czasem
przejawiają się jako cząstki, a czasem jako fale. Podobną dwuznaczność obserwowano także w doświadczeniach, w
których badano naturę światła: w niektórych eksperymentach światło wykazywało własności pola elektromagnetycznego,
w innych najwyraźniej zdawało się posiadać formę kwantów energii, czyli fotonów, które są pozbawione masy i zawsze
rozchodzą się z prędkością światła.
Zdolność tego samego zjawiska do przejawiania się jako cząstki, a zarazem jako fali oznacza oczywiście pogwałcenie
arystotelesowskiej logiki. Wyobrażenie cząstki sugeruje byt ograniczony do niewielkiej objętości lub skończonego
obszaru, natomiast fala jest rozproszona i rozciąga się na znacznej przestrzeni. W fizyce kwantowej oba te opisy
wykluczają się nawzajem, ale są równie niezbędne w celu pełnego zrozumienia opisywanych zjawisk. Wyrażono to za
pomocą nowego narzędzia logicznego, które Niels Bohr81 nazwał zasadą komplementarności. Ta nowa zasada
porządkująca w nauce sankcjonuje paradoks, zamiast go rozwiązywać. Akceptuje ona logiczną sprzeczność miedzy
dwoma aspektami rzeczywistości, które wykluczają się nawzajem, ale są jednakowo potrzebne do pełnego opisu
zjawiska. Według Bohra owa sprzeczność wynika z niekontrolowanego oddziaływania miedzy aktem obserwacji a jej
przedmiotem. W świecie kwantów nie może istnieć zagadnienie przyczynowości ani całkowitego obiektywizmu w ich
niegdysiejszym potocznym rozumieniu.
Pozorne przeciwieństwo miedzy obrazami cząstki i fali rozwiązano w teorii kwantowej w sposób, który kruszy same
podstawy mechanistycznego światopoglądu. Materia na poziomie subatomowym nie istnieje na pewno w konkretnych
miejscach, ale raczej wykazuje "tendencje do zaistnienia", a zdarzenia atomowe nie zachodzą z pewnością w określonym
czasie i w określony sposób, a raczej "przejawiają tendencję do występowania". Wymienione tendencje można wyrazić
jako matematyczne prawdopodobieństwa, które posiadają typowe własności fal. Falowej koncepcji światła i cząstek
subatomowych nie należy rozumieć nazbyt dosłownie. Fale, o jakich tutaj mowa, to nie trójwymiarowe układy
przestrzenne, lecz abstrakcje matematyczne, czyli "fale prawdopodobieństwa", które określają szansę znalezienia cząstki
w konkretnym czasie i w danym miejscu.
Fizyka kwantowa proponuje zatem naukowy model wszechświata stojący w otwartej sprzeczności z modelem fizyki
klasycznej. Na poziomie subatomowym świat trwałych obiektów materialnych rozpływa się w skomplikowany wzór fal
prawdopodobieństwa. Ponadto wnikliwa analiza procesu obserwacji wykazała, że cząstki subatomowe nie mają sensu
jako oddzielne byty i można je rozumieć wyłącznie jako współzależności miedzy planem eksperymentu a późniejszym
pomiarem82. Fale prawdopodobieństwa niekoniecznie oznaczają wiec prawdopodobieństwa zjawisk, ale raczej
prawdopodobieństwa ich wzajemnych związków.
Zagłębianie się w świat subatomowy nie zakończyło się na odkryciu jądra atomu i elektronów. Początkowo rozszerzono
model atomu, tak aby obejmował trzy "cząstki elementarne": proton, neutron i elektron. W miarę jak fizycy udoskonalali
swoje metody eksperymentalne i budowali nowe urządzenia, liczba cząstek subatomowych ciągle wzrastała; obecnie
sięga kilkuset83. Podczas tych badań stało się oczywiste, że kompletna teoria zjawisk subatomowych musi objąć nie tylko
fizykę kwantową, ale także teorie względności, ponieważ prędkości rozpatrywanych cząstek niejednokrotnie osiągają
prędkość światła. Według Einsteina masa nie ma nic wspólnego z materią, lecz stanowi formę energii; ich równoważność
wyraża słynne równanie E=mc2.
Najbardziej spektakularnym rezultatem teorii względności było doświadczalne wykazanie, że cząstki materialne można
utworzyć z czystej energii i w procesie odwrotnym powtórnie zamienić je w czystą energię. Teoria względności głęboko
przeobraziła nie tylko koncepcję cząstek, ale także sposób przedstawiania sił działających między nimi. W opisie
relatywistycznym ich wzajemne odpychanie się i przyciąganie traktowane jest jako wymiana innych cząstek.
Współcześnie uważa się więc, że i siły, i materia, mają początek w pewnych dynamicznych schematach zwanych
cząstkami elementarnymi. Cząstek materialnych, jakie znamy obecnie, nie można już dalej podzielić. W fizyce wysokich
energii materię udaje się wielokrotnie rozbijać przy wykorzystaniu procesów zderzeń, ale nigdy na mniejsze części;
otrzymane fragmenty są cząstkami utworzonymi z energii zaangażowanej w proces zderzenia. Cząstki subatomowe są
więc równocześnie zniszczalne i niezniszczalne.
Teorie pola wychodzą poza klasyczne rozróżnienie między cząstkami materialnymi a próżnią. Zarówno według
einsteinowskiej teorii grawitacji jak i kwantowej teorii pola, nie da się oddzielić cząstek od otaczającej je przestrzeni. Są
one niczym więcej jak tylko zagęszczeniami ciągłego pola obecnego w przestrzeni. Teoria pola tłumaczy, że cząstki
mogą wyłaniać się spontanicznie z próżni i ponownie w niej zanikać. Jednym z najważniejszych dokonań współczesnej
fizyki jest odkrycie dynamicznych właściwości "fizycznej próżni"84. Znajduje się ona w stanie pustki i nicości, zawiera
jednak potencjalność wszystkich form ze świata cząstek85.
Ten skrótowy zarys osiągnięć nowoczesnej fizyki byłby niepełny bez wzmianki o radykalnej szkole myślenia, która
szczególnie wiąże się z naszym dalszym przedmiotem dyskusji – z tak zwanym podejściem bootstrap, sformułowanym
przez Geoffrey'a Chewa86. Chociaż zostało ono szczegółowo opracowane tylko dla jednego typu cząstek subatomowych
– hadronów, to jego konsekwencje stanowią ogólną filozoficzną koncepcje natury. Zgodnie z tą "filozofią dopasowania
wszystkiego do wszystkiego", przyrody nie można sprowadzać do żadnych podstawowych bytów, takich jak cząstki
elementarne lub pola; trzeba ją ujmować wyłącznie poprzez jej wewnętrzne uzgodnienie. W efekcie wszechświat stanowi
nieskończoną sieć wzajemnie powiązanych zdarzeń. Żadna, własność dowolnej części tej sieci nie jest pierwotna ani
podstawowa, każda z nich stanowi odwzorowanie cech wszystkich pozostałych. Dlatego też o strukturze całego systemu
decyduje właśnie pełna zgodność we wszystkich wewnętrznych powiązaniach, a nie jakieś jego wybrane składowe.
Wszechświata nie można uważać za konstrukcje utworzoną z zadanych z góry podjednostek, których nie potrafimy już
dalej rozłożyć, tak jak to było w modelu Newtona i jego pochodnych. Filozofia przyrody typu bootstrap nie tylko odrzuca
istnienie podstawowych składników materii, ale i nie przyjmuje absolutnie żadnych podstawowych praw ani
obowiązujących reguł. Wszelkie teorie zjawisk przyrodniczych, w tym prawa przyrody, traktowane są przez to stanowisko
jako wytwory ludzkiego umysłu. Są one pewnymi konceptualnymi schematami, które stanowią mniej lub bardziej
dokładne przybliżenia i nie należy ich mylić z precyzyjnym opisem rzeczywistości ani też z samą rzeczywistością.
Historia fizyki XX wieku nie była łatwa; zawierała nie tylko wybitne osiągnięcia, ale i koncepcyjny zamęt, nieporozumienia
i dramatyczne konflikty personalne. Sporo czasu zajęło fizykom porzucenie podstawowych założeń fizyki klasycznej i
utrwalonego poglądu na rzeczywistość. Nowa fizyka wymagała zarówno zmian w rozumieniu materii, przestrzeni, czasu i
liniowej przyczynowości, jak i przyznania, że zasadniczy aspekt nowego modelu wszechświata stanowią paradoksy.
Długo po tym jak matematyczne sformułowania teorii względności i teorii kwantów zostały ukończone, zaakceptowane i
włączone w główny nurt nauki, fizykom nadal daleko do jednomyślności w kwestii ich interpretacji filozoficznej oraz
metafizycznych następstw, jakie wypływają z obu tych szkół myślenia. Dlatego dla samej tylko teorii kwantowej istnieje
kilka głównych dróg interpretacyjnych jej matematycznego sformułowania87.
Fizycy teoretyczni, niezależnie jak bardzo postępowi i rewolucyjni w swoich poglądach, wychowali się na doświadczeniu
rzeczywistości jako obdarzonej własnościami przypisanymi jej przez klasyczną fizykę. Wielu z nich opowiada się wiec za
ściśle pragmatycznym podejściem, odmawiając zajmowania się niepokojącymi kwestiami filozoficznymi wznieconymi
przez teorie kwantów. Zadowala ich fakt, że matematyczne sformułowanie teorii kwantowej dokładnie przewiduje wyniki
eksperymentów i upierają się, że o nic ponadto tutaj nie chodzi.
Inne ważne podejście do problemów teorii kwantowej polega na jej interpretacji stochastycznej. Zajmując się zdarzeniami
ze świata zjawisk, fizycy stosują ujęcia statystyczne zawsze, ilekroć nie są im znane dokładne mechanizmy
funkcjonowania badanego układu. Owe nieznane czynniki określają wówczas jako "ukryte zmienne". Naukowcy, którzy
preferują stochastyczną interpretacje teorii kwantowej, usiłują wykazać, że jest to w zasadzie klasyczna teoria zdarzeń
probabilistycznych, i że skrajne odstępstwo od teoretycznych podstaw klasycznej fizyki było niepotrzebne i mylące. Wielu
wierzy, podobnie jak Einstein, że teoria kwantowa jest rodzajem statystycznej mechaniki, która daje tylko średnie wartości
mierzonych zmiennych. Na głębszym poziomie każdy poszczególny układ rządzi się prawami deterministycznymi, które
zostaną ujawnione w przyszłości dzięki bardziej wyrafinowanym badaniom. W fizyce klasycznej ukryte zmienne stanowią
mechanizmy lokalne88. John Bell przedstawił dowód, że w fizyce kwantowej takie ukryte zmienne – o ile istnieją – muszą
być nielokalnymi, stale aktywnymi związkami z wszechświatem89.
Interpretacja kopenhaska, związana z nazwiskami Nielsa Bohra i Weinera Heisenberga, reprezentowała do 1950 roku
wiodące stanowisko w rozumieniu fizyki kwantowej. Kładzie ona nacisk na zasadę przyczynowości lokalnej kosztem
zakwestionowania obiektywnego istnienia mikroświata. Zgodnie z tym stanowiskiem, rzeczywistość nie istnieje, dopóki jej
nie spostrzegamy. Zależnie od sposobu zestawienia sytuacji eksperymentalnej ukazują się nam odmienne,
komplementarne aspekty tej rzeczywistości. To właśnie fakt obserwacji zaburza nienaruszoną całość wszechświata i
powoduje paradoksy. Chwilowe doświadczenie rzeczywistości wcale nie okaże się paradoksalne. Paradoks pojawia się
wyłącznie wówczas, gdy obserwator usiłuje odtworzyć przeszłość własnego spostrzegania. Dzieje się tak, ponieważ nie
ma zdecydowanej linii podziału między nami a tą rzeczywistością, którą widzimy jakby istniała na zewnątrz nas samych.
Rzeczywistość tworzona jest przez akty psychiczne i zależy od wyboru tego, co obserwujemy oraz w jaki sposób to
czynimy.
Wśród fizyków teoretycznych istniały także próby rozwiązania paradoksów fizyki kwantowej dzięki pracom nad
podstawami teorii naukowej. Pewne dokonania w matematyce i fizyce kwantowej przywiodły ich do poglądu, że
przyczyna impasu może polegać na niezrozumieniu podstaw teorii pod względem logicznym. Poszukiwania w tym
kierunku prowadziły do prób zastąpienia znanej ze zwykłego języka logiki Boole'a90 przez logikę kwantową, w której
wymienia się zwyczajowe logiczne znaczenie takich słów jak "i" oraz "lub".
Najosobliwszą, jak dotąd, interpretacją fizyki kwantowej jest hipoteza wielu światów, łączona z Hughem Everettem III,
Johnem Archibaldem Wheelerem i Neillem Grahamem. To podejście usuwa niekonsekwencje typowych wyjaśnień oraz
wywołaną przez akt obserwacji "redukcję funkcji falowej"91. Było to jednak możliwe kosztem głębokiej rewizji naszych
najbardziej podstawowych założeń na temat rzeczywistości. Hipoteza ta zakłada, że wszechświat dzieli się w każdym
momencie czasu na nieskończenie wiele wszechświatów. Dzięki takiemu wielokrotnemu rozgałęzianiu się wszystkie
możliwości, jakie wynikają z matematycznego formalizmu teorii kwantowej, realizują się faktycznie – chociaż w różnych
wszechświatach. Rzeczywistość to nieskończona liczba wszystkich tych wszechświatów znajdujących się w
"superprzestrzeni", która je wszystkie w sobie mieści. Zaistnienie sprzeczności między nimi nie jest możliwe, gdyż
poszczególne wszechświaty nie komunikują się nawzajem.
Z punktu widzenia psychologii, psychiatrii i parapsychologii interpretacjami najdalej posuniętymi są te, które zakładają
decydująca rolę psychiczności w świecie kwantowym. Autorzy myślący w ten sposób zakładają, że umysł lub
świadomość rzeczywiście wpływają na materię, a nawet ją stwarzają. Z omawianą kwestią wiąże się dorobek Eugene'a
Wignera, Edwarda Walkera, Jacka Sarfattiego i Chadesa Musesa.
Charakter i zakres niniejszej książki nie pozwala mi na szczegółowe zagłębianie się w tak liczne, niezwykłe i doniosłe
zmiany wizji wszechświata czy natury rzeczywistości, które sugeruje fizyka relatywistyczno-kwantowa. Zainteresowany
czytelnik znajdzie więcej stosownych wiadomości w specjalistycznych książkach na ten temat, napisanych przez
fachowców z omawianej dziedziny. Warto jednak w tym miejscu krótko poruszyć jeszcze jedną kwestię o szczególnym
znaczeniu. Einstein, którego dzieło zapoczątkowało powstanie fizyki kwantowej, do końca życia sprzeciwiał się
fundamentalnej roli prawdopodobieństwa w przyrodzie. Wyraził to w swoim słynnym zdaniu: "Bóg nie gra w kości". Nawet
po licznych dyskusjach i sporach z czołowymi przedstawicielami fizyki kwantowej, trwał w przekonaniu, że w przyszłości
zostanie kiedyś odkryta jej deterministyczna interpretacja na zasadzie "ukrytych zmiennych lokalnych". W celu
udowodnienia, że interpretacja teorii kwantowej według Bohra jest nieprawidłowa, Einstein zaproponował eksperyment
myślowy, który później stał się znany jako paradoks Einsteina, Podolskiego i Rosena (EPR) . Jak na ironie, kilkadziesiąt
lat później doświadczenie to posłużyło za podstawę twierdzenia Bella, które wykazało, że kartezjańska koncepcja
rzeczywistości jest sprzeczna z teorią kwantową92.
Uproszczona wersja eksperymentu EPR dotyczy dwóch elektronów wirujących w przeciwnych kierunkach, tak że ich
całkowity spin93 wynosi zero. Zmusza się je do oddzielnego ruchu tak długo, dopóki odległość miedzy nimi nie stanie się
makroskopowa; wówczas dwóch niezależnych obserwatorów może zmierzyć osobno spin jednego bądź drugiego. Teoria
kwantowa przewiduje, że w układzie cząstek o całkowitym spinie równym zero, ich spiny wokół dowolnie wybranej osi
będą zawsze od siebie zależne, a zatem skierowane przeciwnie. Chociaż przed rzeczywistym pomiarem można mówić
wyłącznie o tendencjach spinu, to jeśli go już dokonamy, opisana możliwość zamienia się. w pewność. Obserwator ma
swobodę w wyborze osi pomiaru, przez co natychmiast zostaje określony spin drugiej cząstki, która może się znajdować
tysiące kilometrów od niego. Zgodnie z teorią względności, żaden sygnał nie może rozchodzić się szybciej niż światło, a
więc teoretycznie opisana sytuacja powinna być niemożliwa. Dlatego też w natychmiastowych, nielokalnych związkach
miedzy takimi cząstkami nie mogą pośredniczyć sygnały w rozumieniu Einsteina – tego rodzaju komunikacja wykracza
poza tradycyjne pojecie przekazu informacji. Twierdzenie Bella składa na barki fizyków niewygodny dylemat; sugeruje
ono, że albo świat nie jest obiektywnie rzeczywisty, albo przebiegają przezeń ponadświetlne łącza94. Według słów
Henry'ego Stappa95, twierdzenie Bella udowadnia "głęboką prawdę, że wszechświat jest albo zasadniczo pozbawiony
praw albo fundamentalnie niepodzielny".
Jakkolwiek fizyka kwantowo-relatywistyczna umożliwia najbardziej przekonującą, gruntowną krytykę mechanistycznego
światopoglądu, to jego istotne zmiany zostały zainspirowane przez cały szereg podejść badawczych z innych dyscyplin.
Podobny rodzaj głębokich zmian w myśli naukowej przyniosło powstanie cybernetyki, teorii informacji, systemów oraz
typów logicznych. Jednym z głównych przedstawicieli tego przełomowego nurtu we współczesnej nauce jest Gregory
Bateson96. Według niego, myślenie w kategoriach materii i skończonych przedmiotów stanowi poważny błąd
epistemologiczny: pomylenie typów logicznych97. W codziennym życiu nigdy nie mamy do czynienia z przedmiotami,
tylko z ich przekształceniami zmysłowymi lub informacjami o różnicach – w rozumieniu Korzybskiego98 mamy dostęp do
map, a nie do terytorium. Informacje, różnice, formy i wzorce, które składają się na naszą wiedze o świecie, to
bezwymiarowe byty, których nie da się umieścić w czasie lub w przestrzeni. Informacja przepływa w obwodach, które
przekraczają granice osobnika, obejmując jego środowisko. Ten rodzaj naukowego poznania sprowadza do absurdu
traktowanie świata w kategoriach oddzielnych przedmiotów i istot, rozumienie osobnika, rodziny lub gatunku jako
darwinowskiej jednostki przetrwania99, wprowadzanie podziałów miedzy ciałem a umysłem oraz utożsamianie się z
kompleksem ego-ciała ("ego zapuszkowanym w skórze" Alana Wattsa) . Tak samo jak w fizyce kwantoworelatywistycznej akcent przenoszony jest tutaj z materii i przedmiotu na formę, wzorzec i proces100.
Teoria systemów umożliwiła sformułowanie nowej definicji umysłu i funkcjonowania psychicznego. Dowodzi ona, że
każde połączenie części i komponentów, które posiadają odpowiednio złożone, zamknięte obwody przyczynowoskutkowe i odpowiednie stosunki energetyczne, przejawia cechy psychiczne – reaguje na różnice, przetwarza informacje i
samoreguluje się. W tym sensie można mówić o psychicznych własnościach komórek, tkanek i narządów ciała, grupy
kulturowej lub narodu, układu ekologicznego, a nawet całej planety, jak czyni to J. Lovelock w swojej teorii GaiI101. A jeśli
weźmiemy pod uwagę wyższy rozum, który jednoczy w sobie wszystkie hierarchie niższego rodzaju, to nawet tak
krytyczny i sceptyczny naukowiec, jak Gregory Bateson, musi przyznać, że jest to stanowisko bliskie koncepcji
immanentnego bóstwa.
Jeszcze inny rodzaj dobitnej krytyki podstawowych pojęć mechanistycznej nauki wywodzi się z prac laureata nagrody
Nobla, Ilyi Prigogine'a102 i jego kolegów z Brukseli oraz z Austin w Teksasie. Nauka klasyczna przedstawia życie jako
szczególny, rzadki i ostatecznie daremny proces – nieistotne i przypadkowe zaburzenie uwikłane w próżną walkę przeciw
bezwzględnemu dyktatowi drugiego prawa termodynamiki. Owa ponura wizja wszechświata, którym rządzi wszechwładny
trend do wzrostu przypadkowości oraz entropii, i który zmierza nieubłaganie ku śmierci cieplnej, należy dziś do historii
nauki. Upadła ona dzięki badaniom Prigogine'a nad tzw. strukturami dyssypacyjnymi103 w pewnych reakcjach
chemicznych i odkryciu tkwiącej u ich podstaw nowej prawidłowości: "porządku wskutek fluktuacji". Dalsze badania
ujawniły, że ta reguła nie ogranicza się do procesów chemicznych, ale stanowi podstawowy mechanizm rozwoju
procesów ewolucyjnych we wszystkich dziedzinach: od atomów aż po galaktyki oraz od pojedynczych komórek do
człowieka i dalej, obejmując całe społeczeństwa i kultury.
W wyniku tych obserwacji udało się sformułować jednolitą teorie ewolucji, w której wspólną zasadą nie jest stan
równowagi statycznej, ale dynamiczne warunki układów nie będących w równowadze. Układy otwarte104 są na
wszystkich poziomach i we wszystkich dziedzinach nośnikami jednej i tej samej ewolucji, która sprawia, że życie będzie
nieustannie zdążało do coraz to nowszych dynamicznych reżimów złożoności. Na tym tle samo życie jawi się w nowym
świetle, znacznie przekraczając wąskie pojecie życia organicznego. Kiedy tylko układy na dowolnym poziomie złożoności
zostaną zdławione przez wcześniejszą produkcję entropii, mutują w kierunku nowych ustrojów. Ta sama energia i takie
same zasady podtrzymują więc ewolucję na wszystkich piętrach, obojętnie czy chodzi o materię, siły życiowe, informację
czy procesy psychiczne. Mikro- i makrokosmos stanowią dwa aspekty tej samej, wspólnej, całościowej ewolucji. Od tej
pory życia nie uważa się już za zjawisko ewoluujące w nieożywionym świecie – to wszechświat jako taki staje się coraz
bardziej żywy.
Chociaż najprostszym poziomem, na jakim można badać samoorganizację, jest poziom struktur dyssypacyjnych, które
powstają w samoodnawiających się układach reakcji chemicznych105, to zastosowanie podanych reguł wobec zjawisk
biologicznych, psychologicznych i społeczno-kulturowych nie pociąga za sobą redukcyjnego sposobu myślenia.
Interpretacje te, przeciwnie niż redukcjonizm mechanistycznej nauki, bazują na zasadniczej homologii, na zgodności
dynamiki samoorganizacji na wielu poziomach.
W świetle powyższego ludzie nie stoją wyżej od innych żywych organizmów. Żyją oni równolegle na większej liczbie
poziomów niż te formy ożywione, które w toku ewolucji pojawiły się wcześniej. W ten sposób nauka odkryła na nowo
prawdę filozofii wieczystej106, że rozwój ludzkości stanowi integralną, sensowną część ewolucji wszechświata. Ludzie
działają jako istotne czynniki tej ewolucji – bardziej są ewolucją aniżeli jej bezwolnymi obiektami.
Opisywana nowa nauka o stawaniu się, która zastąpiła starą naukę o byciu, przenosi akcent z materii na procesy,
podobnie jak czyni to fizyka relatywistyczno-kwantowa. Struktura jest dla niej przygodnym wytworem współdziałających
procesów, który, mówiąc słowami Ericha Jantscha107, nie jest trwalszy niż wzór fali stojącej, powstałej u zbiegu rzek lub
uśmiech kota Cheshire108.
Ostatnim poważnym wyzwaniem dla myśli mechanistycznej jest teoria brytyjskiego biologa i biochemika, Ruperta
Sheldrake'a, wyłożona przez niego w przełomowej i niezwykle kontrowersyjnej książce New Science of Life109 Sheldrake
przedstawił znakomitą krytykę ograniczeń mocy eksplanacyjnej mechanistycznej nauki i niemożności uporania się przez
nią z kwestiami o podstawowym znaczeniu w dziedzinie morfogenezy110 (zachodzącej w trakcie rozwoju osobniczego i
ewolucji gatunku), genetyki oraz instynktownych, jak też bardziej złożonych sposobów zachowania. Nauka
mechanistyczna zajmuje się wyłącznie ilościową stroną zjawisk, tym co Sheldrake nazywa "przyczynowością
energetyczną". Nie ma ona nic do powiedzenia na temat ich strony jakościowej – rozwoju form, czyli "przyczynowości
formacyjnej". Według Sheldrake'a organizmy żywe to coś więcej niż tylko skomplikowane, biologiczne maszyny, a życia
nie da się sprowadzić do reakcji chemicznych. Formę, rozwój i zachowanie organizmów kształtują "pola
morfogenetyczne" nieznanego w fizyce typu, których obecnie nie można wykryć ani zmierzyć. Pola te są modelowane
przez formę i zachowanie wcześniejszych organizmów tego samego gatunku z udziałem bezpośrednich połączeń w
czasie oraz w przestrzeni, wykazują też właściwości kumulacyjne. Jeśli pewna krytyczna liczba osobników z danego
gatunku uzyska określone właściwości organizmu lub nauczy się konkretnych sposobów zachowania, to automatycznie
są one nabywane przez pozostałych jego przedstawicieli, nawet jeśli nie zachodzą między nimi żadne znane rodzaje
kontaktu111. Owo zjawisko "rezonansu morficznego", jak je określa Sheldrake, nie ogranicza się do żywych istot i można
je wykazać w przypadku tak prostych procesów jak wzrost kryształów.
Niezależnie od tego, jak bardzo niewiarygodna i niedorzeczna wydawać się może powyższa teoria w oczach
umysłowości nastawionej na myślenie w sposób mechanistyczny, jest ona sprawdzalna, przeciwnie niż podstawowe
założenia metafizyczne ukryte w materialistycznym światopoglądzie. Nawet obecnie, w swej początkowej fazie, została
ona potwierdzona w doświadczeniach wykonanych na szczurach i w obserwacjach nad małpami. Sheldrake doskonale
zdaje sobie sprawę, że jego teoria posiada doniosłe konsekwencje dla psychologii i osobiście omówił jej związek z
koncepcją nieświadomości zbiorowej u Junga.
Niniejszy przegląd nowych zdumiewających odkryć w nauce byłby niepełny bez wzmianki o dorobku Arthura Younga112.
Jego teoria procesu stanowi poważną propozycję naukowego metaparadygmatu przyszłości. W najbardziej syntetyczny
sposób porządkuje ona i tłumaczy dane z szeregu dyscyplin: geometrii, teorii kwantów i teorii względności, chemii,
biologii, botaniki, zoologii, psychologii i historii; oraz integruje je w obszerne ujęcie kosmologiczne. Model wszechświata u
Younga posiada cztery poziomy określane przez ich stopień swobody i konieczności oraz siedem kolejnych etapów:
światło, cząstki subatomowe, atomy, cząsteczki, rośliny, zwierzęta i człowieka. Youngowi udało się wykryć podstawowy
schemat uniwersalnego procesu, który ustawicznie powraca w przyrodzie na różnych poziomach rozwoju. Moc
eksplanacyjną tego paradygmatu uzupełnia jego zdolność predykcyjna. Podobnie jak układ okresowy pierwiastków
Mendelejewa, jest on w stanie przewidywać istnienie zjawisk przyrodniczych oraz ich konkretne własności.
Young, przypisując światłu główną rolę we wszechświecie i celowość działania kwantom oddziaływań, umożliwił
wypełnienie luki pomiędzy nauką, mitologią i filozofią wieczystą. Jego metaparadygmat nie tylko wykazuje zgodność z
przeważającą częścią wiedzy, ale i jest w stanie, znacznie poza przyjętymi granicami nauki, zmierzyć się z
nieobiektywnymi i niedefiniowalnymi aspektami rzeczywistości. Ponieważ teorii Younga nie można dobrze uzasadnić bez
szczegółowych odwołań do całego szeregu dyscyplin, odsyłam więc zainteresowanych czytelników do jego oryginalnych
publikacji.
Z pewnością połączenie tych zróżnicowanych, nowatorskich dokonań dzisiejszej nauki, które omówiono w niniejszym
rozdziale, w spójny i kompletny nowy paradygmat jest obecnie niemożliwe. Wydaje się jednak, że posiadają one jedną
wspólną cechę – głębokie przeświadczenie ich twórców, że powstałego w newtonowsko-kartezjańskiej nauce
mechanistycznego światopoglądu nie należy traktować jako ścisłego, obowiązującego modelu rzeczywistości.
Idea kosmosu jako ogromnej supermachiny, złożonej z niezliczonych, oddzielnych przedmiotów i istniejącej niezależnie
od obserwatora, zdezaktualizowała się w nauce i została odesłana do lamusa. Model unowocześniony przedstawia
wszechświat jako jednolitą, niepodzielną sieć zdarzeń i ich wzajemnych związków. Jego części symbolizują pojedyncze
cechy lub schematy działania tego samego integralnego procesu o niewyobrażalnej złożoności. Jak to ponad pięćdziesiąt
lat temu przewidywał James Jeans113, wszechświat współczesnej fizyki o wiele bardziej przypomina układ procesów
myślowych niż ogromny mechanizm zegara. W miarę jak naukowcy penetrowali najgłębszą strukturę materii i badali
wielorakie aspekty procesów zachodzących w świecie, z powyższego wyobrażenia stopniowo znikało pojecie trwałej
materii, a pozostawały jedynie wzorce archetypowe, abstrakcyjne wzory matematyczne albo uniwersalny porządek.
Dlatego nie będzie przesadą, gdy założymy, że świadomość jako nadrzędny i dalej nieredukowalny atrybut egzystencji
jest w kosmicznej sieci jej zasadą spajającą114.
Po tym krótkim przeglądzie niektórych ciekawych odkryć we współczesnej nauce powróćmy do spostrzeżeń z
nowoczesnych badań nad świadomością. Większość z nich wyraźnie nie zgadza się z newtonowsko-kartezjańskim
paradygmatem mechanistycznej wiedzy, dlatego też warto zbadać ich stosunek do różnych elementów nowego
światopoglądu, rysującego się w nauce. Jak się wydaje, nowatorskie znaczenie wyników uzyskanych w owych badaniach
będzie się zmieniać w zależności od poziomu obserwacji. I tak, przeżycia typu biograficznego nie stanowią
poważniejszego wyzwania dla ustalonych sposobów myślenia, można więc poradzić sobie z nimi, stosując małe poprawki
w ramach istniejących teorii. Doświadczenie okołoporodowe wymaga znacznie gruntowniejszych zmian, ale
niewykluczone, że dałoby się je zaakceptować bez radykalnej zmiany paradygmatu. Niemniej jednak istnienie
doświadczeń trans-personalnych stanowi ostateczny cios zadany myśli mechanistycznej i wymaga znacznej korekty u
samych podstaw naukowego światopoglądu. Konieczność dogłębnej rewizji dotknie zwłaszcza te dyscypliny, które
pozostają pod urokiem paradygmatu newtonowsko-kartezjańskiego, uznając zasady tego XVII-wiecznego modelu za
synonim prawideł nauki.
Fritjof Capra115 i inni wykazali, że światopogląd, jaki rysuje się we współczesnej fizyce, jest zbieżny ze światopoglądem
mistycznym. W znacznie większym stopniu można tak samo powiedzieć o współczesnych badaniach nad świadomością,
które bezpośrednio mają do czynienia z rzeczywistą domeną szkół mistycznych: stanami świadomości. Z tego właśnie
powodu zachodzi również coraz większa zgodność między przełomowymi koncepcjami w badaniach nad świadomością a
nowoczesną fizyką. Stwierdzenia te wymagają kilku słów objaśnienia i konkretyzacji. Zbieżność fizyki z mistycyzmem nie
oznacza ich tożsamości ani nawet perspektywy przyszłego połączenia. Słusznie skrytykowano tendencje do takiego
właśnie interpretowania powyższej sytuacji. Szczególnie surową formę krytyki przedstawił Ken Wilber. W artykule
Physics, Mysticism, and the New Holographic Paradigmn116 zwraca uwagę na to, że filozofia wieczysta opisuje byt i
świadomość jako strukturę hierarchiczną od sfer najgęstszych i najbardziej fragmentarycznych do najwyższych,
najsubtelniejszych i najbardziej całościowych. Większość szkół zgadza się na następujące główne poziomy: 1) fizyczny,
obejmujący materię (energię) nieożywioną; 2) biologiczny, skupiony wokół materii (energii) żywej i czującej; 3)
psychologiczny, który ma do czynienia z umysłem, ego i logicznym myśleniem; 4) subtelny, obejmujący zjawiska
parapsychologiczne i archetypowe; 5) przyczynowy, który cechuje pozbawiona formy światłość i pełna transcendencja;
oraz w świadomości absolutnej i takości117 wszystkich poziomów z powyższego zakresu.
W owym mistycznym światopoglądzie każdy poziom skali przekracza wszystkie poprzednie i zawiera je w sobie, ale nigdy
na odwrót. Ponieważ w filozofii wieczystej to, co niższe, zostaje stworzone przez wyższe w procesie zwanym "inwolucją",
to nie można niższym wyjaśniać wyższego. Każde piętro posiada bardziej ograniczony i kontrolowany zakres
świadomości niż poziomy znajdujące się powyżej niego. Elementy światów niższych nie są w stanie doświadczyć światów
wyższych i pozostają nieświadome ich istnienia, mimo że światy te przenikają się nawzajem.
Mistyka ta wyróżnia dwa rodzaje wzajemnego przenikania: podłużne – wewnątrz każdego z poziomów, oraz poprzeczne
– miedzy poziomami. W obrębie każdego poziomu istnieje holoarchia, tzn. wszystkie jego elementy są w przybliżeniu
równorzędne pod względem statusu i przenikają się ze sobą. Pomiędzy poziomami zachodzi nierównorzędność i
hierarchia. Odkrycia fizyki potwierdziły zaledwie niewielki wycinek owego mistycznego światopoglądu. Rozwiał się
dogmat o prymacie niezniszczalnej, trwałej materii, który służył za podstawę dla światopoglądu mechanistycznego – w
badaniach subatomowych materia rozsypała się w abstrakcyjne modele lub kształty świadomości. Fizycy udowodnili
także podłużną jedność i wewnętrzne przenikanie się w obrębie pierwszego, fizycznego pietra hierarchii z filozofii
wieczystej.
Teoria informacji i systemów udowodniła istnienie takiej samej sytuacji na poziomach drugim i trzecim. Nowe odkrycia w
fizyce, chemii i biologii nie mogą niczego przesądzać na temat wyższych pięter hierarchii mistycznej. Znaczenie owych
osiągnięć naukowych jest pod tym względem wyłącznie pośrednie. Podważając światopogląd mechanistyczny, który
ośmieszał mistykę i duchowość, stwarzają one przychylniejszy klimat dla badań nad świadomością. Niemniej jednak
możliwość dotarcia do pozostałych poziomów zakresu zawartego w filozofii wieczystej, stwarzają wyłącznie odkrycia w
tych dziedzinach nauki, które bezpośrednio badają świadomość. Mając to na uwadze, możemy przystąpić do analizy
zależności, jakie zachodzą między obserwacjami nowoczesnych badań nad świadomością a najnowszymi zdobyczami
innych dyscyplin.
Doświadczenia transpersonalne rozpadają się na dwie podstawowe grupy. Pierwsza z nich obejmuje zjawiska, których
treść bezpośrednio odnosi się do rozmaitych elementów świata materialnego, takich jak inni ludzie, zwierzęta, rośliny,
przedmioty nieożywione lub procesy. Druga kategoria dotyczy obszarów doświadczenia, które wyraźnie znajdują się poza
granicami tego, co na Zachodzie uważa się za obiektywną rzeczywistość. Zaliczają się do niej, na przykład rozmaite wizje
archetypowe, sceny mityczne, przeżycie oddziaływań boskich lub demonicznych, pojedynki z bezcielesnymi bądź
nadludzkimi istotami oraz utożsamienie się z doświadczeniem Rozumu Wszechświata czy też Ponadkosmicznej Pustki.
Pierwszą kategorię można z kolei podzielić na dwie podgrupy – zasadę podziału stanowiłby w tym przypadku rodzaj
konwencjonalnej bariery, która zostaje pokonana. W doświadczeniach z podgrupy pierwszej będzie to przede wszystkim
rozkawałkowana przestrzeń i stan odrębności, a w drugiej – ograniczenie przez liniowość czasu. Dla nauki newtonowskokartezjańskiej, która uważa materię za stabilną, granice i podziały za absolutne właściwości wszechświata, a bieg czasu
za liniowy i nieodwracalny, tego typu doświadczenia stanowią przeszkodę nie do przebycia. Inaczej wygląda to w
nowoczesnym światopoglądzie naukowym, w którym wszechświat przedstawia się jako nieskończoną, jednolitą sieć
wzajemnych związków, przy założeniu, że wszelkie granice są ostatecznie dowolne i umowne. Model ten wykroczył poza
ścisłe rozróżnienie między przedmiotem a pustą przestrzenią oraz stwarza teoretyczną możliwość istnienia
bezpośrednich połączeń subatomowych, jakie zachodzą z pominięciem kanałów uznawanych lub możliwych do przyjęcia
w nauce mechanistycznej. Na gruncie współczesnej fizyki poważnie przyjmowana jest też ewentualność istnienia
świadomości poza mózgiem człowieka i wyższych kręgowców. Niektórzy fizycy są przekonani, że świadomość będzie
musiała zostać włączona do przyszłych teorii materii i do rozważań na temat fizycznego wszechświata jako nadrzędny
czynnik i zasada wiążąca w kosmicznej sieci. Skoro wszechświat stanowi jednolitą i zintegrowaną strukturę, a cześć jej
składowych jest w jawny sposób świadoma, musi to być w jakimś sensie słuszne także dla całego układu. Oczywiście
można sobie wyobrazić, że różne części są w różnym stopniu świadome i przejawiają odmienne rodzaje świadomości.
Z tego punktu widzenia wszelkie podziały dokonywane w bezwzględnie niepodzielnej sieci kosmosu będą niezupełne,
umowne, z możliwością zmiany. Wobec tego nie ma powodu sądzić, że mogło by być inaczej w przypadku granic
doświadczenia wytyczonych miedzy poszczególnymi cząstkami świadomości. Można sobie wyobrazić, że w pewnych
szczególnych warunkach jednostka jest w stanie odtworzyć swą tożsamość z uniwersalną siecią i świadomie
doświadczyć dowolnych aspektów jej istnienia. W podobny sposób do pogodzenia z omówionym modelem okażą się
pewne zjawiska ESP (spostrzegania pozazmysłowego) polegające na pokonywaniu znanych ograniczeń przestrzennych.
W przypadku telepatii, diagnozowania mentalnego, widzenia na odległość lub wędrówek astralu nie stanowi już problemu
to, czy wymienione zjawiska są możliwe, ale to, w jaki sposób opisać barierę, która nie pozwala, aby zachodziły one
ustawicznie. Innymi słowy: Co stwarza pozory trwałości, podzielenia i jednostkowości w zasadniczo pustym i
niematerialnym wszechświecie, którego prawdziwą naturą jest niepodzielna jedność? Doświadczenia pozaosobowe,
które pokonują bariery przestrzenne, są też w znacznej mierze zgodne ze światopoglądem bazującym na teorii informacji
i teorii systemów. Również i to podejście pociąga za sobą wizje świata, w którym granice są dowolne, stabilna materia nie
istnieje i liczy się wyłącznie wzorzec118. Jakkolwiek nie zabierano w nim głosu na temat świadomości, to całkiem
wyobrażalne jest tutaj mówienie o procesach umysłowych w odniesieniu do komórek, narządów, prostych organizmów,
roślin, systemów ekologicznych, grup społecznych oraz całej planety.
Jeżeli chodzi o doświadczenia, które wiążą się z pokonaniem barier czasowych, to jedyną możliwością interpretacji, jaką
mechanistyczna nauka jest w stanie zaoferować w kwestii dostępu do zapisów przeszłości, jest materialne podłoże
ośrodkowego układu nerwowego oraz kod genetyczny. Takie ujecie można zapewne zastosować – chociaż z największą
trudnością – do niektórych doświadczeń z przeszłości, takich jak przeżycia płodowe, krewnych, doświadczenia własnej
rasy lub filogenetyczne. W opisywanym podejściu nie miałoby najmniejszego sensu poważne traktowanie doznań,
zdających się odtwarzać historyczne motywy wydarzeń, z którymi daną jednostkę nie łączy żadna linia genetyczna, takich
jak na przykład składniki jungowskiej nieświadomości zbiorowej właściwe dla kultur nie spokrewnionych z nią etnicznie
albo przeżycia z poprzednich wcieleń. Tak samo będzie w przypadku okresów wcześniejszych niż powstanie
ośrodkowego układu nerwowego, życia, naszej planety lub Układu Słonecznego. Nie do pomyślenia okazuje się również
doświadczenie jakichkolwiek przyszłych zdarzeń, ponieważ przyszłość jeszcze się nie wydarzyła.
Współczesna fizyka proponuje w oparciu o szersze rozumienie natury czasu pewne ciekawe możliwości. W celu
zrozumienia niektórych doświadczeń pozaosobowych, dotyczących innych okresów historii, interesujących ram
odniesienia dostarcza teoria względności Einsteina, która trójwymiarową przestrzeń i liniowy czas zastąpiła koncepcją
czterowymiarowego kontinuum czasoprzestrzeni119. Szczególna teoria względności pozwala w pewnych warunkach na
odwrotny przepływ czasu. Współcześni fizycy przyzwyczajeni są do traktowania czasu jako bytu dwukierunkowego, który
może biec naprzód albo wstecz. Na przykład przy interpretacji wykresów czasoprzestrzeni w fizyce wysokich energii (tzw.
wykresów Feynmana) ruchy cząstek do przodu w czasie są równoważne ruchom odpowiadających im antycząstek
wstecz w czasie.
Poglądy wyrażone przez Johna A. Wheelera w książce Geometrodynamics120 wskazują na istnienie w świecie fizyki
analogii względem tego, co dzieje się w ludzkim doświadczeniu podczas pewnych niezwykłych stanów umysłu.
Koncepcja hiperprzestrzeni Wheelera teoretycznie dopuszcza natychmiastową komunikacje miedzy wszystkimi
elementami wszechświata bez einstełnowskiego ograniczenia jej do prędkości światła. Również nadzwyczajne zmiany
czasoprzestrzeni, materii i przyczynowości, sugerowane przez teorie względności Einsteina w związku z przyciąganiem
się gwiazd i czarnych dziur, posiadają swoiste odpowiedniki w przeżyciach podczas niezwykłych stanów świadomości.
Chociaż obecnie nie potrafimy w sposób bezpośredni i łatwy do zrozumienia powiązać poglądów współczesnej fizyki ze
spostrzeżeniami z najnowszych badań nad świadomością, to jednak ich wzajemne podobieństwo jest naprawdę
uderzające. Gdy weźmiemy pod uwagę, jak niezwykłych teorii potrzebuje współczesna fizyka w celu wyjaśnienia
obserwacji na możliwie najprostszym poziomie rzeczywistości, to zobaczymy jak absurdalnym jest fakt, że
mechanistyczna psychologia chce zaprzeczyć istnieniu zjawisk, które kłócą się z potocznym zdrowym rozsądkiem i nie
można ich wyprowadzić z tak namacalnych faktów jak obrzezanie czy trening czystości121.
W przeciwieństwie do opisanego wyżej zjawiska, ta kategoria doświadczeń transpersonalnych, której treść nie posiada
odpowiedników w materialnej rzeczywistości, wyraźnie pozostaje poza obrębem fizyki. Nawet w tym przypadku okazuje
się, że zachodzi podstawowa różnica miedzy ich statusem w paradygmacie newtonowsko-kartezjańskim i nowoczesnym
światopoglądzie naukowym. W modelu mechanistycznym świat składa się z ogromnej liczby cząstek i przedmiotów
materialnych. Teoretycznie wyklucza on istnienie niematerialnych istot, których nie można zaobserwować ani wykryć
typowymi metodami w zwykłym stanie umysłu. Doświadczanie takich bytów należałoby zdegradować do świata
zmienionych stanów świadomości i halucynacji, filozoficznie interpretując je jako wypaczenia rzeczywistości, które w jakiś
sposób wywodzą się z wejścia sensorycznego122 dla "obiektywnie istniejących elementów".
We współczesnym światopoglądzie nawet materialne składowe świata dają się odnieść do abstrakcyjnych wzorców i do
"dynamicznej próżni". W zespolonej sieci wszechświata wszelkie struktury, formy i granice są ostatecznie dowolne, a
forma i pustka stanowią pojęcia względne. Wszechświat o tego typu cechach nie wyklucza z góry możliwości istnienia
bytów z żadnego wymiaru ani o żadnych własnościach, w tym również postaci mitycznych i archetypowych. Wybiórcze
dostrojenie się do spójnych i zrozumiałych układów informacji, jakie istnieją w świecie drgań, osiąga się z powodzeniem w
radiu i telewizji123.
Wspomniano już, że doświadczenia pozaosobowe często wiążą się sensownie ze schematami zdarzeń w zewnętrznym
świecie, w sposób, którego nie da się wytłumaczyć w kategoriach liniowej przyczynowości. Carl Gustav Jung124, podczas
swojej pracy klinicznej, zaobserwował wiele interesujących zbiegów okoliczności tego typu; aby je wyjaśnić,
zaproponował istnienie akauzalnej zasady ich powiązania, którą nazwał synchronicznością. Określił ją jako "równoczesne
występowanie określonych stanów psychicznych i jednego lub więcej zewnętrznych zdarzeń, które wyglądają na
sensowne odpowiedniki chwilowych stanów podmiotu". Połączone w sposób synchroniczny zdarzenia wyraźnie wiążą się
tematycznie, mimo że nie występują miedzy nimi ogniwa przyczynowości liniowej. Wiele osób, które zostały
sklasyfikowane jako psychotycy, doświadcza oczywistych przypadków synchroniczności. Podczas typowych,
jednostronnych badań u newtonowsko-kartezjańskich psychiatrów na ogół wszelkie wzmianki o znaczących zbiegach
okoliczności są rutynowo uznawane za urojenia ksobne125. Tymczasem oprócz patologicznej interpretacji zdarzeń, które
są w oczywisty sposób niezależne, niewątpliwie istnieją też autentyczne synchroniczności. Tego typu przypadki są zbyt
widoczne i nazbyt powszechne, aby je lekceważyć. Dlatego naprawdę dodaje otuchy i umacnia, gdy wiadomo, że
współcześni fizycy zmuszeni byli przyjąć istnienie porównywalnych zjawisk na gruncie swoich skrupulatnie
kontrolowanych doświadczeń laboratoryjnych. W związku z powyższym na szczególną uwagę zasługuje twierdzenie Bella
i zainspirowane przez nie eksperymenty126.
Analogie miedzy światopoglądem współczesnej fizyki a światem przeżyć występujących u mistyków lub po zażyciu
środków psychodelicznych są naprawdę daleko idące i istnieją poważne powody, aby sądzić, że takich podobieństw
jeszcze przybędzie. Podstawowa różnica miedzy wnioskami opartymi na naukowych analizach świata zewnętrznego a
wynikającymi z głębokiej autoeksploracji polega na tym, że we współczesnej fizyce pozaracjonalny świat paradoksów
można wyrazić jedynie przez abstrakcyjne równania matematyczne, podczas gdy w niezwykłych stanach świadomości
staje się on niewyszukanym, bezpośrednim doświadczeniem.
Osoby badane z zastosowaniem LSD, które były biegłe w matematyce i fizyce, wielokrotnie podawały, że podczas swoich
sesji psychodelicznych uzyskały oświecające wglądy w szereg koncepcji i konstruktów, które są nie do wyobrażenia i
zwizualizowania w zwykłych stanach świadomości. Tego typu doniesienia dotyczyły np. geometrii n-wymiarowej
przestrzeni Riemanna, nieeuklidesowej geometrii czasoprzestrzeni Minkowskiego, załamania się praw przyrody w czarnej
dziurze oraz szczególnej i ogólnej teorii względności Einsteina. Zakrzywienie czasoprzestrzeni, nieskończony lecz
zamknięty wszechświat, wzajemna wymienność masy i energii, nieskończoności różnych rzędów, różne wielkości zera –
wszystkie te trudne koncepcje współczesnej matematyki i fizyki były przez niektórych badanych osobiście przeżywane i
pojmowane w jakościowo nowy sposób. Udało się nawet odnaleźć doznaniowe korelaty słynnych równań Einsteina, w
oparciu o przekształcenia Lorenza. Obserwacje te były tak ewidentne, że mogłyby usprawiedliwiać wprowadzenie
programu, w którym wybitnym fizykom stworzono by okazję przeżycia stanów psychodelicznych w celu uzyskania
teoretycznej inspiracji i twórczych rozwiązań.
Fakt, że tak wiele spostrzeżeń pochodzących z głębokiej pracy127 z przeżyciami zgadza się z osiągnięciami współczesnej
fizyki, która tak wyraźnie ukazuje ograniczenia modelu newtonowsko-kartezjańskiego, jest niezwykle budujący i
obiecujący oraz powinien pomóc w usankcjonowaniu tych nowych podejść w oczach społeczności naukowej. Potencjalne
znaczenie badań nad świadomością przy użyciu psychodelików lub metod niefarmakologicznych przekracza wąskie ramy
psychologii i psychiatrii. W przeszłości obie te dyscypliny, z uwagi na złożoność swego przedmiotu, próbowały znaleźć
solidne zakotwiczenie w fizyce, chemii, biologii i medycynie, aby uzyskać prestiż nauk ścisłych. Takie starania, chociaż
uzasadnione względami historycznymi i politycznymi, nie brały pod uwagę, że skomplikowanych zjawisk poznawanych w
psychiatrii i psychologii nie da się w całości opisać ani wyjaśnić przy użyciu konstruktów nauk, które badają prostsze i
bardziej podstawowe aspekty rzeczywistości.
Odkrycia w badaniach psychologicznych z pewnością nie mogą zanegować podstawowych praw fizyki i chemii. Niemniej
jednak nauka, która bada zjawiska świadomości, posiadające dosyć wyjątkowe i szczególne cechy, powinna być w stanie
wnieść własny wkład w poznanie świata oraz posługiwać się takimi ujęciami i systemami opisu, które najlepiej służą jej
celom. Skoro zdecydowanie wszystkie dziedziny nauki ostatecznie opierają się na spostrzeganiu zmysłowym i stanowią
wytwory ludzkiego umysłu, to nie byłoby niczym niezwykłym, aby badania nad świadomością stanowiły istotny przyczynek
w dowolnej dziedzinie badań fizycznego świata. Warto zaznaczyć, że znajomość wielu zjawisk opisanych w niniejszej
książce poprzedzała nawet o tysiąclecia te odkrycia współczesnej fizyki, które są z nimi zgodne. Zostały one odrzucone
przez Psychiatrów lub otrzymały etykietki psychopatologii tylko dlatego, że nie można ich było włączyć do modelu
newtonowsko-kartezjańskiego i ponieważ zaprzeczały one jego podstawowym przesłankom. Interesujące okaże się
spojrzenie od tej strony na zbieżność, jaka zachodzi miedzy współczesną fizyką, mistycyzmem i badaniami nad
świadomością. Mimo że analogie miedzy nimi są znaczne i dosyć oczywiste, to w większości posiadają one charakter
formalny. Mogą tłumaczyć tylko takie przeżycia pozaosobowe, w których jednostka świadomie utożsamia się z różnymi
aspektami świata materialnego w przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości. Literatura mistyczna opisuje całą gamę
dodatkowych sfer rzeczywistości, które wymykają się klasycznym ujęciom materialistycznej nauki. Nowy model
rzeczywistości opisany w fizyce kwantowo-relatywistycznej wykroczył poza koncepcję trwałej, niezniszczalnej materii i
oddzielnych przedmiotów oraz przedstawił wszechświat jako kompleksową sieć zdarzeń i związków. W ostatecznym
rozrachunku ślady substancji materialnej dowolnego typu zanikają w pierwotnej pustce dynamicznej próżni. Ale fizycy
niewiele mają do powiedzenia na temat bogactwa konkretnych form, które przybiera kosmiczna gra na pozostałych
poziomach rzeczywistości. Przeżycia wglądu, pochodzące z niezwykłych stanów świadomości, sugerują istnienie
nieuchwytnej, niezgłębionej, wiecznej i samoświadomej inteligencji twórczej, która przenika wszystkie sfery
rzeczywistości. Takie podejście oznacza, że to czysta świadomość, bez żadnej konkretnej treści, stanowi nadrzędną
zasadę istnienia i ostateczną rzeczywistość. Właśnie od niej można wywodzić wszystko we wszechświecie – z radosnym
zmysłem poszukiwania, przygody, dramaturgii, artyzmu i humoru stwarza ona niezliczone światy zjawisk. Ten aspekt
rzeczywistości, chociaż znajduje się poza obrębem metodyki nauk ścisłych, może jednak okazać się niezastąpiony dla
prawdziwej wiedzy o wszechświecie i dla jego całościowego opisu.
Trudno sobie wyobrazić, aby fizycy, teraz czy kiedykolwiek w przyszłości, byli w stanie w ramach własnej dyscypliny
odnaleźć drogę do tej ostatecznej tajemnicy. Dlatego też zapożyczenie z fizyki jej nowego paradygmatu i uczynienie go
obowiązującą podstawą badań nad świadomością oznaczałoby powtórzenie dawnego błędu. Jest niezwykle istotne, żeby
paradygmat rodził się z potrzeb naszej własnej dyscypliny i starał się przerzucać mosty w stronę innych dziedzin, zamiast
je naśladować. Znaczenie nowych osiągnięć w fizyce dla badań nad świadomością polega więc raczej na zburzeniu
teoretycznych podstaw mechanistycznej nauki newtonowsko-kartezjańskiej aniżeli na podaniu nowego, obowiązującego
paradygmatu.
W tym miejscu wydaje się stosownym aby rozważyć konsekwencje, jakie dla zrozumienia psychiki i natury człowieka
niosą wyniki z fizyki relatywistyczno-kwantowej, współczesnych badań na świadomością i innych dziedzin nauki XX
wieku. W przeszłości mechanistyczna wiedza zgromadziła obszerny materiał dowodowy wskazujący, że istoty ludzkie
można z pełnym powodzeniem badać i traktować jak odrębne byty materialne, w gruncie rzeczy jako biologiczne
maszyny zestawione z części składowych, takich jak narządy, tkanki i komórki. W tym ujęciu świadomość rozpatrywana
była jako wytwór procesów fizjologicznych zachodzących w mózgu128.
Z perspektywy nowych faktów z przytoczonych tutaj badań nad świadomością, wizja człowieka jako tylko i wyłącznie
biologicznej maszyny jest dłużej nie do utrzymania. Nowe wyniki dość jednoznacznie potwierdzają stanowisko
wyznawane przez tradycje mistyczne wszystkich czasów, w zasadniczej logicznej sprzeczności z modelem klasycznym.
Istoty ludzkie mogą w pewnych warunkach funkcjonować również jak rozległe pola świadomości, które pokonują
ograniczenia ciała fizycznego, newtonowskiego czasu i przestrzeni oraz liniowej przyczynowości. Cała ta sytuacja jest
dosyć podobna do dylematu, z jakim współcześni fizycy zetknęli się podczas badania procesów subatomowych – pod
postacią paradoksu falowo-korpuskularnego, który dotyczy światła i materii. Zgodnie z zasadą komplementarności Nielsa
Bohra, odwołującej się do tego paradoksu, ażeby w pełny sposób opisać światło i cząstki subatomowe, konieczne jest
rozpatrywanie obrazu fali i obrazu cząstki jako dwóch dopełniających się i równie niezbędnych stron tej samej
rzeczywistości. Każdy z nich pojedynczo jest tylko częściowo słuszny i posiada ograniczony zakres stosowalności. Od
eksperymentatora i planu doświadczenia zależy, który z tych dwóch aspektów się przejawi.
Zasada komplementarności u Bohra ściśle odnosi się do zjawisk zachodzących w świecie subatomowym i nie można jej
automatycznie przenosić na inne obszary zagadnień. Ustanowiła ona jednak ciekawy precedens dla innych dyscyplin,
legalizując paradoks zamiast go rozwiązać. Wydaje się, że w naukach badających człowieka, takich jak: medycyna,
psychiatria, psychologia, parapsychologia, antropologia, tanatologia i inne, zebrano wystarczająco wiele
kontrowersyjnych danych, aby w pełni uzasadnić sformułowanie podobnej zasady komplementarności.
Mimo że z punktu widzenia logiki klasycznej wydaje się to bezsensowne i niemożliwe, natura ludzka wykazuje swoistą
niejednoznaczność. Czasami mieści się w ramach mechanistycznych interpretacji, które zrównują człowieka z jego
ciałem i czynnościami organizmu. Innym razem przedstawia zupełnie odmienny obraz, wskazujący, że ludzie mogą
również funkcjonować jako nieograniczone pola świadomości, które wykraczają poza materie, przestrzeń, czas i liniową
przyczynowość. W celu opisania człowieka w sposób pełny i całościowy, musimy przyjąć paradoksalny fakt, że jest on
zarówno obiektem materialnym – czy też biologiczną maszyną – jak i rozległym polem świadomości. Wyniki
eksperymentów subatomowych w fizyce zależą od koncepcji i podejścia eksperymentatora – w pewnym sensie pytania
"falowe" przynoszą "falowe" odpowiedzi, a pytania "korpuskularne" dają odpowiedzi "korpuskularne". Niewykluczone, że
w sytuacjach dotyczących człowieka dana koncepcja ludzkiej natury u badacza i plan doświadczenia mogą udostępniać
jedną albo drugą modalność.
Można by pójść za przykładem Nielsa Bohra i zadowolić się prostym zestawieniem tych dwóch przeciwstawnych, choć
uzupełniających się obrazów, które są oba po części słuszne. Jednakże określone osiągnięcia w matematyce, fizyce i w
badaniach nad mózgiem ujawniły obecność nowych mechanizmów, które otwierają bardzo zachęcającą perspektywę. W
przyszłości będzie prawdopodobnie możliwa synteza i połączenie w zgrabny, całościowy sposób tych dwóch, pozornie
nie do pogodzenia, obrazów ludzkiej natury. Istotne wyniki pochodzą z dziedziny holografii, Bohma teorii holoruchu129 i
badań nad mózgiem prowadzonych przez Karla Pribrama. Poniższego omówienia zasad holografii nie należy traktować
jako prezentacji nowego, fizycznego modelu badań nad świadomością, ale jako narzędzie teoretyczne, które stwarza
nowe możliwości dla naszej wyobraźni i przyszłych dociekań. Jego celem nie będzie udowodnienie, że świat jest
hologramem, ale że holografia odkrywa i ukazuje pewne nowe zasady, które mogą działać podczas tworzenia się osnowy
rzeczywistości.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Podejście holonomiczne: nowe zasady i nowe perspektywy
W ciągu ostatnich trzydziestu lat istotne osiągnięcia w dziedzinie matematyki, techniki laserowej, holografii, fizyki relatywistyczno-kwantowej i
badań nad mózgiem doprowadziły do odkrycia nowych reguł, które posiadają znaczące konsekwencje dla współczesnych badań nad
świadomością oraz dla nauki jako całości. Zasady te nazwano holonomicznymi130, holograficznymi lub hologramowymi, ponieważ
udostępniają ciekawe alternatywy wobec tradycyjnego rozumienia relacji miedzy całością a je j częściami. Ich szczególny charakter najlepiej
będzie pokazać na przykładzie przebiegu gromadzenia, wyszukiwania i łączenia informacji w technice holografii optycznej.
Należy tutaj podkreślić, że mówienie o "holonomicznej teorii wszechświata i mózgu", jak to czyniono w przeszłości, jest przedwczesne.
Obecnie mamy do czynienia z całą mozaiką ważnych oraz intrygujących danych i teorii z różnych dziedzin, których na razie nie połączono
w kompletną strukturę teoretyczną. Niemniej jednak, gdy weźmiemy pod uwagę współczesne naukowe rozumienie wibracyjnej
natury wszechświata, to podejście holonomiczne, które kładzie nacisk na interferencje wzorów drgań a nie na oddziaływania mechaniczne,
oraz raczej na informacje niż na substancje, stanowi rzeczywiście obiecujące narzędzie. Nowe idee wiążą się z tak zasadniczymi kwestiami,
jak: zasady porządkujące i organizujące rzeczywistość oraz ośrodkowy układ nerwowy, rozproszenie informacji we wszechświecie i w mózgu,
istota pamięci, mechanizmy spostrzegania i stosunki zachodzące miedzy całością a częścią.
Współczesne holonomiczne ujecie wszechświata posiada historycznych poprzedników w starożytnej duchowej filozofii indyjskiej i chińskiej oraz
w monadologii wielkiego niemieckiego filozofa i matematyka, Gottfrieda Wilhelma von Leibniza131. Wychodzenie poza tradycyjne podziały
miedzy całością a częściami, co stanowi ważny dorobek modeli holonomicznych, jest zasadniczą właściwością różnorodnych systemów
filozofii wieczystej.
Piękną ilustrację tej reguły stanowi poetyckie przedstawienie naszyjnika wedyjskiego bożka Indry. W Awatamsaka Sutrze napisano:
"Powiedziano, że w niebiosach Indry znajdziesz wzór pereł tak ułożonych, że patrząc na jedną, widzisz odbicie wszystkich pozostałych. Tak
samo każda rzecz na świecie nie jest jedynie sobą, ale zawiera wszystkie inne rzeczy i w istocie jest wszystkim." A Sir Charles Eliot132,
przytaczając ten cytat, dodaje: "W każdej cząstce pyłu bez miary obecny jest Budda."
Odpowiednie wyobrażenie w starożytnej tradycji chińskiej można znaleźć w szkole myśli buddyjskiej hua jen133, holistycznej wizji
wszechświata, która ucieleśnia jedną z najgłębszych idei ludzkiego umysłu, jakie kiedykolwiek uzyskano. Cesarzowa Wu, która nie była w
stanie zgłębić bogactwa literatury hua jen, poprosiła jednego z założycieli tej szkoły, Fa Tzanga, o praktyczne, proste przedstawienie wzajemnych
powiązań w kosmosie. Fa Tzang zawiesił najpierw jarzącą się świecę u sufitu komnaty, której całe wnętrze pokryte było zwierciadłami,
aby zademonstrować związek Jednego z wieloma. Wtedy umieścił na środku pokoju niewielki kryształ i pokazując jak odbija się w nim
wszystko dookoła: zobrazował w jaki sposób w Ostatecznej Rzeczywistości nieskończenie małe zawiera nieskończenie wielkie, a
nieskończenie wielkie – nieskończenie małe. Uczyniwszy to Fa Tzang, poskarżył się, że jego statyczny model nie jest w stanie
ukazać nieustającego, wielowymiarowego ruchu wszechświata i niezakłóconego wzajemnego przenikania się Czasu i Wieczności na równi
z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością134.
W tradycji dżain135 holonomiczne ujęcie świata przedstawione zostało w sposób najbardziej subtelny i wyrafinowany. Według
dżainistycznej kosmologii świat zjawisk składa się z bezgranicznie złożonego systemu oszukanych jednostek świadomości, czyli dziw,
uwięzionych w materii na różnych etapach kosmicznego cyklu. System ten łączy świadomość i pojęcie dziwy nie tylko z formami ludzkimi i
zwierzęcymi, ale także z roślinami i nieożywionymi przedmiotami oraz procesami. Monady w filozofii Leibniza136 mają wiele cech dżainistycznych
dziw: wszelka wiedza o całym wszechświecie może zostać wyprowadzona z informacji związanej z pojedynczą monadą. Ciekawe, że Leibniz
był także twórcą metody matematycznej, która przyczyniła się do rozwoju holografii.
Techniki holografii można użyć jako przekonującej metafory nowego podejścia i jako efektownej ilustracji jego zasad. Dlatego też
należałoby rozpocząć od opisu jej podstawowych aspektów technicznych. Holografia to trójwymiarowa fotografia bez użycia soczewek, zdolna
do odtwarzania nadzwyczaj realistycznych wizerunków Materialnych przedmiotów. Zasady matematyczne tej nowoczesnej Metody
opracował brytyjski uczony Dennis Gabor pod koniec lat czterdziestych – w 1971 roku za to osiągniecie przyznano Gaborowi nagrodę
Nobla. Hologramów i holografii nie można zrozumieć w myśl optyki geometrycznej, w której światło traktuje się tak, jakby składało się z
nieciągłych cząstek, czyli fotonów. Metoda holograficzna zależy od reguły superpozycji i wzorów interferencyjnych światła; wymaga ona, aby uznać
światło za zjawisko falowe. Zasady optyki geometrycznej stanowią właściwe przybliżenie dla wielu przyrządów optycznych, w tym
teleskopów, mikroskopów i aparatów fotograficznych. Wykorzystują one wyłącznie światło odbite od przedmiotów oraz natężenie światła, a nie
jego fazę. W mechanicznej optyce nie ma powodu, aby rejestrować wzory interferencyjne światła. Tymczasem to właśnie stanowi istotę
holografii, która opiera się na interferencji światła czysto monochromatycznego i spójnego (tj. światła o pojedynczej długości fali, z wszystkimi
falami w jednakowej fazie) . W rzeczywistej technice holografii (rys. 6) wiązka światła lasera jest rozszczepiana i doprowadza się
do współoddziaływania jej z fotografowanym przedmiotem; powstały wzór interferencyjny zostaje następnie zapisany na kliszy
fotograficznej. Późniejsze oświetlenie tej kliszy światłem lasera pozwala odtworzyć trójwymiarowy obraz oryginalnego przedmiotu.
Rys. 6. Metoda holograficzna. Wiązka światła biegnącego z lasera zostaje rozszczepiona przez posrebrzone do polowy zwierciadło.
Po przejściu przez nie, jedna część (promień roboczy) zostaje skierowana na fotografowany przedmiot i po odbiciu pada na klisze
fotograficzną. Druga cześć (promień odniesienia) jest rzutowana bezpośrednio na klisze. Kiedy oba promienie lasera połączą się,
na emulsji fotograficznej zapisuje się obraz ich interferencji. Późniejsze oświetlenie tego zastygłego wzoru interferencyjnego
odtwarza trójwymiarowy obraz przedmiotu
Zdjęcia holograficzne posiadają wiele cech, które czynią z nich w miarę najlepsze modele zjawisk psychodelicznych i innych
doświadczeń występujących w trakcie niezwykłych stanów świadomości. Umożliwiają przedstawienie licznych własności formalnych
wizji psychodelicznych oraz szeregu ważnych cech ich treści. Odtworzone obrazy są trójwymiarowe i odznaczają się żywym realizmem,
który dorównuje codziennemu spostrzeganiu świata materialnego, a nawet od niego nie odbiega. W przeciwieństwie do zdjęć we
współczesnej kinematografii, obrazy holograficzne to coś więcej niż tylko imitacje trójwymiarowości. Wykazują one autentyczne cechy przestrzenne,
w tym rzeczywistą paralaksę137. Zdjęcia holograficzne dają szansę wybiórczego koncentrowania się na różnych płaszczyznach i
pozwalają zobaczyć wewnętrzne struktury przez przezroczyste ośrodki. Przenosząc uwagę, można zmieniać głębie spostrzegania obrazu,
zacierać lub wyostrzać różne części pola widzenia. Na przykład nowe, wyrafinowane techniki holografii, które posługują się filmami
o mikroskopijnych ziarnistościach, pozwalają na wykonanie hologramu liścia i badanie jego budowy komórkowej pod mikroskopem w
różnych powiększeniach.
Szczególnie istotną dla modelu świata zjawisk psychodelicznych i mistycznych własność holografii stanowi jej niewiarygodna zdolność
gromadzenia informacji: na warstwie światłoczułej, która w zwykłej fotografii przechowuje tylko jeden obraz, można zarejestrować do kilkuset
ujęć. Holografia pozwala wykonać zdjęcie dwojga ludzi lub całej grupy osób przy zastosowaniu kolejnych naświetlań, posługując się tylko
jedną błoną fotograficzną. Można je wykonywać albo wszystkie pod tym samym kątem, albo z nieznaczną zmianą kąta dla każdej ekspozycji.
W pierwszym przypadku późniejsze oświetlenie wywołanego filmu wygeneruje jeden kompleksowy obraz obojga albo całej grupy (na
przykład całego personelu instytutu lub wszystkich piłkarzy w drużynie) . Takie jedno, 'zajmujące wspólną przestrzeń zdjęcie, będzie
wówczas przedstawiało wszystkich równocześnie, ale nikogo z osobna. Owe naprawdę kompleksowe obrazy stanowią doskonały model
dla pewnego rodzaju doświadczeń pozaosobowych, takich jak archetypowe wizje Człowieka Kosmicznego, Kobiety, Matki, Ojca,
Kochanka, Kuglarza, Głupca lub Męczennika, albo uogólnione wizerunki etniczne lub zawodowe, których przykładem jest Żyd czy Uczony.
Wydaje się, że podobny mechanizm bierze udział w pewnym, powszechnie obserwowanym w trakcie sesji psychodelicznych,
pozornym przeobrażaniu się osób lub elementów środowiska. I tak np. asystujący138 bywa w tej samej chwili spostrzegany w swojej
rzeczywistej postaci, a zarazem jako ojciec, matka, oprawca, sędzia, diabeł, ogół mężczyzn lub ogół kobiet. Pokój zabiegowy może
podlegać fluktuacjom miedzy swoim zwykłym wyglądem a np. haremem, renesansowym zamkiem, średniowiecznym lochem, celą śmierci lub
chatą na wyspach Pacyfiku.
Kiedy sporządza się zdjęcia holograficzne pod różnymi kątami, to z jednej warstwy światłoczułej, dzięki odtworzeniu początkowych
warunków momentu naświetlania, można zdjąć po kolei wszystkie poszczególne obrazy z osobna. Ilustruje to inną własność
doświadczeń wizyjnych, tę mianowicie, że na tym samym obszarze pola doświadczenia starają się ujawnić w błyskawicznej sekwencji
niezliczone obrazy, które pojawiają się i znikają niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Pojedyncze obrazy holograficzne mogą być spostrzegane jako odrębne całości, ale zarazem stanowią one integralną część
znacznie obszerniejszej, niezróżnicowanej macierzy wzorów interferencyjnych światła, z którego powstały. Ten fakt można wykorzystać
jako zgrabny model dla kilku innych typów oraz własności przeżyć pozaosobowych. Zdjęcia holograficzne można sporządzać w taki sposób,
że poszczególne obrazy zajmują w nich niejednakowe po łożenie, tak jak podczas równoczesnego fotografowania pary lub grupy osób. W
tym przypadku hologram pokaże ich jako dwie odrębne osoby albo grupę ludzi. Równocześnie dla każdego, kto zna zasady holografii
będzie oczywiste, że można je także uważać za całkowicie niezróżnicowany obszar światła, który dzięki określonym wzorom interferencji
powoduje złudzenie oddzielnych obiektów. Owa względność odrębności i jedności posiada szczególne znaczenie podczas doznań mistycznych
i psychodelicznych. W celu zilustrowania tej skądinąd niezrozumiałej, paradoksalnej cechy niezwykłych stanów świadomości trudno sobie
wyobrazić narzędzie teoretyczne i pomoc naukową doskonalszą niż holografia.
Najciekawszymi chyba własnościami hologramów są te związane z "pamięcią" i odnajdywaniem informacji. Hologram optyczny posiada rozproszoną
pamięć: każda jego najmniejsza część, która jest wystarczająco duża, aby pomieścić cały wzór dyfrakcyjny, zawiera informację o całej
figurze. Zmniejszenie rozmiarów części hologramu użytej do odtworzenia obrazu może się łączyć z pewną utratą rozdzielczości lub
zwiększeniem szumu informacyjnego, jednak ogólne cechy całości zostaną zachowane. Technika holograficzna pozwala także na
zsyntetyzowanie wizerunków nieistniejących przedmiotów dzięki łączeniu szeregu pojedynczych obrazów. Taki sam mechanizm mógłby
tłumaczyć wielorakie połączenia i symboliczne wersje nieświadomego materiału, obserwowane w trakcie sesji psychodelicznych lub w snach.
Powyższe własności wyjaśniałyby, dlaczego każda pojedyncza figura psychiczna, taka jak wizja, fantazja, objaw psychosomatyczny lub
kształt myślowy, zawiera ogromną ilość informacji na temat całej osobowości podmiotu. W związku z tym swobodne skojarzenia i praca
analityczna nad każdym, z pozoru znikomym szczegółem doświadczenia mogą przynieść zaskakującą ilość danych 0 osobie biorącej w nich udział.
Jednak największe potencjalne znaczenie zjawiska rozproszonej pamięci wiąże się ze zrozumieniem faktu, dlaczego badani w
pewnych szczególnych stanach świadomości po LSD posiadają dostęp do informacji o wszystkich niemalże aspektach wszechświata.
Podejście holograficzne pozwala wyobrazić sobie, w jaki sposób informacja przekazywana za pośrednictwem mózgu znajduje się do dyspozycji
w każdej komórce mózgowej, albo jak informacja genetyczna, która dotyczy organizmu jako całości, może być dostępna we wszystkich
komórkach ciała.
W modelu wszechświata, w którym istnieje nacisk na materie i stosunki ilościowe – takim jak ten stworzony przez mechanistyczną naukę –
część różni się od całości w sposób oczywisty i absolutny. Podobny podział nie ma już zastosowania w modelu przedstawiającym świat jako
układ drgań, i który kładzie nacisk na informację, a nie substancję. Głęboką różnicę, jaka pojawia się przy przełożeniu akcentu z materii
na informację, można przedstawić na przykładzie ludzkiego organizmu. Mimo że każda komórka somatyczna stanowi znikomą część w
całości ciała, to za pośrednictwem kodu genetycznego posiada ona dostęp do pełnej informacji dotyczącej organizmu. Nie można wykluczyć, że na
analogicznej zasadzie wszelkie informacje o wszechświecie dadzą się przywołać w dowolnej jego części. Ilustracja tego, w jaki sposób
można zręcznie przebyć pozornie nieprzezwyciężalną różnicę między częścią a całością, jest ze strony modelu holograficznego
prawdopodobnie jednym z najważniejszych przyczynków do teorii współczesnych badań nad świadomością.
Tego typu podobieństwa między holografią a doznaniami psychodelicznymi są niebagatelne, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że technika
ta znajduje się w swym początkowym stadium – trudno przewidzieć jak rozległe mogą być jej osiągnięcia w niedalekiej przyszłości. Chociaż
nie można lekceważyć trudności związanych z trójwymiarową telewizją i kinematografią holograficzną, to ich realizacja na pewno pozostaje
w zasięgu możliwości współczesnej
techniki. Kolejnym ciekawym zastosowaniem holografii, które znajduje się dopiero we wstępnej fazie, jest rozpoznawanie znaków, wzorców
i symboli oraz zdolność do tłumaczenia jednego języka symbolicznego na drugi.
Hologram jest wyjątkowym instrumentem konceptualnym, który może okazać się niezwykle przydatny w celu zrozumienia pojęcia całości.
Stanowi on jednak zaledwie statyczny zapis ruchu złożonych pól elektromagnetycznych, co przyćmiewa pewne jego ważne własności jak
też możliwości w obszarze holografii. W rzeczywistości przemieszczające się fale świetlne (i inne formy zjawisk wibracyjnych) są wszechobecne
i teoretycznie ogarniają cały wszechświat czasu i przestrzeni. Owe pola podlegają prawom mechaniki kwantowej, z których wynikają cechy
ich nieciągłości i nielokalności. A zatem całość wszystkiego co w nich widoczne i co ukryte najwyraźniej przekracza granice zjawiska, które
odsłania się w trakcie obserwacji naukowej.
Ostatnie przełomowe odkrycia argentyńsko-włoskiego badacza Hugona Zucarellego rozszerzyły model holograficzny na świat
zjawisk akustycznych. Zucarelli wcześnie zainteresował się zagadnieniami związanymi ze zdolnością różnych organizmów do lokalizacji
dźwięków podczas percepcji słuchowej. Na drodze szczegółowych badań i analizy mechanizmów, dzięki którym gatunki z różnych szczebli drabiny
ewolucyjnej osiągają dokładną identyfikację źródła dźwięku, doszedł do wniosku, że znane modele słyszenia nie są w stanie wyjaśnić
pewnych ważnych właściwości percepcji słuchowej u człowieka. Fakt, że ludzie mogą umiejscowić źródło dźwięku bez pomocy ruchów głowy
czy przemieszczania małżowin usznych, wskazuje wyraźnie, że mechanizmem odpowiedzialnym za ludzkie umiejętności w tej dziedzinie nie
może być porównanie natężenia dźwięku na wejściu prawego i lewego ucha. Aby prawidłowo wyjaśnić wszystkie własności
słyszenia przestrzennego, trzeba przyjąć, że ludzka percepcja słuchowa posługuje się prawidłami holografii. Wymaga to założenia, że ludzkie
ucho jest równocześnie nadajnikiem i odbiornikiem.
Dzięki powieleniu tego mechanizmu w trakcie nagrywania dźwięków, Zucarelli stworzył technikę dźwięku holofonicznego. Nagrania
holofoniczne mają niesamowitą zdolność odtwarzania rzeczywistości akustycznej ze wszystkimi jej cechami przestrzennymi, w takim stopniu,
że bez ustawicznej kontroli wzrokowej praktycznie niemożliwe jest rozróżnienie percepcji nagrań zjawiska i rzeczywistych zdarzeń ze
świata przestrzennego. Ponadto okazało się, że słuchanie nagrań holofonicznych z wydarzeń, które pobudzały pozostałe zmysły, wywołuje
synestezję – odpowiednie spostrzeżenia w zakresie pozostałych zmysłów
Na przykład dźwięk nożyczek otwierających się i zwierających w pobliżu czyichś włosów przyniesie realistyczne wrażenie ich obcinania,
szum elektrycznej suszarki może wytworzyć odczucie strumienia gorącego powietrza wiejącego we włosach, słuchaniu osoby zapalającej
zapałkę może towarzyszyć wyraźny zapach palonej siarki, a głos kobiety szepcącej do ucha sprawi, że poczuje się jej oddech.
Dźwięk holofoniczny z pewnością posiada doniosłe następstwa teoretyczne i praktyczne dla wielu dziedzin i sfer ludzkiego życia – począwszy od
zrewolucjonizowania rozumienia fizjologii i patologii słuchu aż po zastosowania, o jakich nam się nawet nie śniło w dziedzinie psychiatrii,
psychologii i psychoterapii, w środkach przekazu, rozrywce, sztuce, religii, filozofii i wielu innych obszarach.
Owe niezwykłe wyniki metody holofonicznej rzuciły zupełnie nowe światło na znaczenie przypisywane dźwiękom w różnych filozofiach duchowych
i systemach mistycznych. Wyjątkowa rola kosmicznego dźwięku OUM w procesie stworzenia wszechświata, omówiona w starożytnych
szkołach myśli indyjskiej, głęboki związek miedzy różnymi drganiami akustycznymi a poszczególnymi czakrami w tantrze i jodze
kundalini, mistyczne i magiczne właściwości przypisywane dźwiękom alfabetu hebrajskiego i egipskiego, posługiwanie się dźwiękiem w
charakterze techniki sakralnej w szamaniźmie i tubylczych obrzędach uzdrowicielskich, a także jako potężnym środkiem, który pośredniczy
w przeżywaniu innych rzeczywistości, to zaledwie kilka przykładów doniosłej roli dźwięku w historii religii. Odkrycie dźwięku holofonicznego stanowi
zatem ważny wkład w powstający paradygmat, który łączy współczesną naukę z mądrością starożytnych.
Niezależnie od tego, jak bardzo ciekawe wydają się możliwości holografii i holofonii, nie należy dać się ponieść i przenosić je bezkrytycznie i
nazbyt dosłownie do badań nad świadomością. Mimo wszystko, hologramy i nagrania holofoniczne mogą co najwyżej odtwarzać ważne
cechy zdarzeń z materialnego świata, podczas gdy spektrum doświadczeń pozaosobowych obejmuje liczne zjawiska, które niewątpliwie
stanowią aktywne wytwory psychiki, a nie po prostu kopie istniejących przedmiotów i zdarzeń, ich pochodne lub połączenia. Poza tym przeżycia
w niezwykłych stanach świadomości posiadają pewne specyficzne własności, których modelem nie może być dzisiaj bezpośrednio
technika holonomii, mimo że niektóre z nich pojawiają się w postaci synestezji wywołanej przez dźwięk holofoniczny. Należy do nich
przeżywanie zmian temperatury, bólu fizycznego, wrażeń dotykowych, doznań seksualnych, percepcji węchowej i smakowej oraz różnych
jakości emocjonalnych.
W holografii optycznej tak obrazy holograficzne, jak i pole tworzącego je światła oraz błona fotograficzna, która stanowi ich twórcze podłoże,
istnieją na tym samym poziomie rzeczywistości i w codziennym stanie umysłu muszą być spostrzegane lub rejestrowane równocześnie.
W analogiczny sposób w zwykłym stanie świadomości dostępne dla naszych zmysłów i przyrządów są wszystkie składniki systemu holofonicznego.
David Bohm139, wybitny fizyk teoretyczny, były współpracownik Einsteina i autor podstawowych tekstów, zarówno z teorii względności, jak i
z mechaniki kwantowej, sformułował nowoczesny model wszechświata, który rozszerza zasady holonomii na sfery, które obecnie nie
są przedmiotem bezpośredniej obserwacji ani badań naukowych. Usiłując rozwiązać kłopotliwe paradoksy współczesnej fizyki, wskrzesił on
teorie ukrytych zmiennych, którą od dawna uznawano za obaloną przez tak wybitnych fizyków, jak Heisenberg i von Neumann. Uzyskana w
ten sposób wizja świata istotnie zmienia najbardziej fundamentalne założenia filozoficzne zachodniej nauki. Bohm opisał naturę rzeczywistości
w ogóle, a w szczególności świadomości, jako nieprzerwaną, spójną całość, która uczestniczy w procesie nieustannych zmian – w
holoruchu140. Świat znajduje się w stanie ciągłego przepływu, a dowolnego typu stabilne struktury są co najwyżej abstrakcjami – każdy możliwy
do opisania przedmiot, istotę lub wydarzenie uważa się za pochodną niedefiniowalnej i nieznanej totalności.
Cały świat badany w mechanistycznej nauce – zjawiska, jakie spostrzegamy bezpośrednio naszymi zmysłami i z pomocą przyrządów naukowych
– stanowi zaledwie fragment rzeczywistości, jej rozwinięty, czyli jawny porządek. Istnieje szczególna forma zawarta w ogólniejszej całości bytu
lub ujawniająca się w nim141, która jest jego początkiem i twórczą macierzą: porządek zwinięty lub ukryty. W ukrytym porządku przestrzeń i czas
nie są już dominującymi czynnikami, które przesądzają o relacjach zależności bądź niezależności. Różne aspekty bytu są sensownie związane
z całością, nie stanowiąc jej niezależnych cegiełek, ale służąc konkretnymi funkcjami dla ostatecznego celu. Opisana wizja
wszechświata przypomina zatem żywy organizm, którego narządy, tkanki i komórki mogą mieć sens wyłącznie w odniesieniu do całości.
Teoria Bohma, mimo iż pierwotnie pomyślana dla palących problemów fizyki, posiadała rewolucyjne następstwa nie tylko dla
rozumienia rzeczywistości fizycznej, ale także zjawiska życia, świadomości oraz funkcji nauki lub ogólnie wiedzy. Według teorii Bohma życia nie
da się zrozumieć na gruncie materii nieożywionej ani z niej wyprowadzić; w istocie niemożliwe jest wyznaczenie miedzy nimi wyraźnych
i absolutnych granic. Zarówno życie, jak i materia nieożywiona mają wspólne podłoże w holoruchu, który jest ich podstawowym, uniwersalnym
źródłem. Materia nieożywiona powinna być traktowana jako względnie autonomiczna całość niższego rzędu, w której życie pozostaje "ukryte",
ale nie przejawia się naocznie.
W przeciwieństwie do idealistów, jak i materialistów Bohm wskazuje, że materia i świadomość nie mogą być wyjaśniane jedna -przez drugą, ani
sprowadzana jedna do drugiej. Obydwie są abstrakcjami ukrytego porządku, który stanowi ich wspólne podłoże, a zatem reprezentują
nierozdzielną jedność. W bardzo podobny sposób wiedza o rzeczywistości w ogóle, a zwłaszcza nauka, stanowią abstrakcje jednego,
całościowego przepływu. Są one integralnymi częściami holoruchu, a nie odbiciem rzeczywistości ani też jej niezależnymi opisami.
Myślenie posiada dwa zasadnicze aspekty: gdy działa na własną rękę, jest mechaniczne i czerpie własny porządek, na ogół nieodpowiedni
i bezużyteczny, z pamięci. Może ono jednak odpowiadać bezpośrednio na inteligencję, która jest elementem wywodzącym się z holoruchu
– swobodnym, niezależnym i nie uwarunkowanym142. Spostrzeganie i wiedza, obejmująca także teorie naukowe, stanowią procesy twórcze
porównywalne do procesu artystycznego, a nie obiektywne odwzorowania niezależnie istniejącej rzeczywistości. Prawdziwa rzeczywistość
jest niemożliwa do zmierzenia, a prawdziwy wgląd uważa to, co niemożliwe do zmierzenia, za istotę bytu.
Konceptualne kawałkowanie świata, które jest typowe dla mechanistycznej nauki, zdąża do wytworzenia stanu poważnej nierównowagi i
posiada groźne skutki. Nie tylko usiłujemy dzielić to, c° jest niepodzielne, ale także jednoczyć to, co nieprzystawalne, tworząc sztuczne
struktury: grupy narodowościowe, ekonomiczne, polityczne i religijne. Nie mieć pewności co jest różne, a co nie oznacza wątpić o
wszystkim. Widocznym skutkiem tego jest kryzys emocjonalny, ekonomiczny, polityczny i ekologiczny. Bohm wskazywał na fakt, że
konceptualne rozbicie wspierane jest przez struktur? naszego języka, który posługując się podmiotem, orzeczeniem i dopełnieniem,
pogłębia podziały. Położył on podwaliny pod nowy język – reomodę143. Nie pozwala ona mówić o obserwowanych faktach w kategoriach
oddzielnie istniejących rzeczy o zasadniczo statycznym charakterze, ale opisuje świat znajdujący się w stanie przepływu, jako dynamiczny proces.
Według Bohma obecna sytuacja w zachodniej nauce ściśle wiąże się z zastosowaniem szkieł optycznych. Odkrycie soczewek
umożliwiło rozszerzenie badań naukowych poza obręb klasycznego porządku na takie klasy przedmiotów, które są zbyt małe, zbyt duże,
zbyt odległe lub poruszają się za szybko, aby je spostrzegać okiem nieuzbrojonym. Użycie szkieł wzmocniło świadomość istnienia różnym
częściom przedmiotu i ich wzajemnych stosunków. Wsparło to tendencje do myślenia w kategoriach analizy i syntezy144. Jedną z
najważniejszych zasług holografii jest ułatwienie pokazania bezpośredniego, percepcyjnego oglądu niepodzielnej całości, która stanowi
zasadniczy rys dzisiejszego światopoglądu zrodzonego z mechaniki kwantowej i teorii względności. Nowoczesne prawa przyrody
powinny odwoływać się głównie do tej niepodzielnej całości, w której każda rzecz zawiera wszystkie pozostałe, na co wskazują hologramy, zamiast
do rozbioru jej na odrębne części wyznaczone przy użyciu soczewek.
David Bohm, dzięki jawnemu wprowadzeniu świadomości do swych teoretycznych dociekań, zmierzał prawdopodobnie o wiele dalej niż wszyscy
pozostali fizycy. Fritjof Capra uważa teorie holoruchu Bohma145 oraz filozofie przyrody typu bootstrap Chewa146 za najbardziej
pomysłowe, filozoficznie doniosłe ujęcia rzeczywistości. Ukazuje on głębokie podobieństwo, jakie zachodzi miedzy tymi podejściami i bierze
pod uwagę możliwość, że połączą się one w przyszłości w całościową teorie zjawisk fizycznych. W obydwu wspólne jest rozumienie
wszechświata jako dynamicznej sieci zależności, obie też podkreślają role porządku, posługują się macierzami aby zilustrować zmiany
i przekształcenia, jak również stosują topologie do opisu kategorii porządku.
Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób poglądy Bohma na temat świadomości, myślenia i spostrzegania można byłoby pogodzić z
klasycznym, mechanistycznym podejściem w neurofizjologii lub psychologii. Niemniej jednak pewne niedawne, przełomowe odkrycia w
badaniach nad mózgiem znacząco zmieniły te sytuacje. Neurochirurg Karl Pribram147 stworzył oryginalny i pomysłowy model mózgu, w
który przyjmuje, że pewne ważne aspekty czynności mózgowia opierają się na regułach holografii. Chociaż modelu wszechświata u Bohma
i modelu mózgu Pribrama nie połączono w kompletny paradygmat, to fakt, że wspólny jest im akcent holograficzny okazuje się naprawdę ciekawy
i budujący.
Pribram, który w trakcie kilkudziesięciu lat prac doświadczalnych z neurochirurgii i elektrofizjologii uzyskał naukową reputacje jako wybitny
badacz mózgu, doszukuje się początków własnego modelu holograficznego w badaniach swego nauczyciela Karla Lashleya. Podczas
licznych doświadczeń na szczurach, skoncentrowanych wokół zagadnień rozmieszczenia funkcji psychicznych i fizjologicznych w różnych
rejonach mózgu, Lashley odkrył, że wspomnienia gromadzą się w każdym zakątku kory i że ich nasilenie zależy od ogólnej liczby
nieuszkodzonych komórek korowych. W książce pt. Bain Mechanisms and Intelligence148 wyraził on pogląd, że wyładowania miliardów
neuronów korowych powodują stałe wzory interferencji, które rozprzestrzeniają się po całej korze i stanowią podłoże dla wszelkich informacji
z układów percepcyjnych i pamięci. W trakcie prób rozwiązania trudności teoretycznych stawianych przez tego typu doświadczenia,
Pribrama zaintrygowały pewne ciekawe własności hologramów optycznych. Zauważył, że model oparty na zasadach holografii mógłby
wyjaśnić wiele pozornie tajemniczych cech mózgu: jego ogromną zdolność magazynowania, rozproszenie zasobów pamięci,
umiejętność obrazowania ciała Przez układ czuciowy, rzutowanie takich obrazów daleko od miejsca ich przechowywania, pewne ważne
aspekty odpamiętywania kojarzeniowego itd.
Podążając tym tropem, Pribram doszedł do wniosku, że w neurofizjologii i psychologii trzeba poważnie wziąć pod uwagę proces holograficzny
jako narzędzie wyjaśniające o niezwykłej mocy. W książce pt. Languages of the Brain149 szeregu artykułów sformułował podstawowe zasady
tego, co zasłynęło jako holograficzny model mózgu. Zgodnie z wynikami jego badań hologramy, które wykazują największą moc eksplanacyjną
i okazały się szczególnie obiecujące, to te, które można wyrazić w postaci tak zwanych transformat Fouriera. Twierdzenie Fouriera głosi, że
każdy obraz, nieważne jak bardzo skomplikowany, można przekształcić w zbiór całkowicie regularnych fal sinusoidalnych. Posłużenie się
identycznym przekształceniem umożliwia z kolei zamianę wzoru fali z powrotem w obraz.
Hipoteza holograficzna nie zaprzecza określonej lokalizacji funkcji w różnych systemach w obrębie mózgu. Rozmieszczenie funkcji w
znacznej mierze zależy od połączeń między mózgiem a strukturami obwodowymi – to one decydują co zostaje zakodowane. Hipoteza
holograficzna dotyczy kwestii wewnętrznej łączności w ramach każdego systemu, która określa jak zostaną zakodowane te zdarzenia. Inne
ciekawe podejście do zagadnienia lokalizacji opiera się na sugestii Dennisa Gabora, że przy pomocy operacji "okna", ograniczającej szerokość
pasma, obszar Fouriera można podzielić na jednostki informacji zwane /ogonami. Okno to może być tak dobrane, że przetwarzanie raz
może zachodzić głównie w strefie holograficznej, a innym razem w zakresie strefy czasoprzestrzennej. Rzucałoby to ciekawe światło na
zagadkę: dlaczego funkcje mózgu wydają się zarówno umiejscowione, jak i rozproszone?
Hipoteza Pribrama stanowi poważną alternatywę dla dwóch modeli funkcjonowania mózgu, które dotąd uważano za jedyne możliwości: teorii pola
i teorii korespondencji kształtu. Obie wymienione teorie są izomorficzne – zakładają, że reprezentacje powstające w ośrodkowym
układzie nerwowym odzwierciedlają podstawowe cechy bodźca. Według teorii pola pobudzenie zmysłowe wytwarza pola prądu stałego, które
mają taką samą formę jak bodziec. Teoria korespondencji kształtu zakłada, że poszczególne komórki lub zespoły komórek reagują wyłącznie
na konkretną cechę bodźca zmysłowego. W hipotezie holograficznej nie zachodzi ani liniowa odpowiedniość, ani identyczność reprezentacji
mózgowej z doświadczeniem zmysłów, tak samo jak nie istnieje liniowa korespondencja między strukturą hologramu a obrazem, jaki
powstaje podczas odpowiedniego oświetlania błony fotograficznej.
Hipoteza holograficzna nie ma na celu objaśnienia całej fizjologii mózgu ani wszystkich zagadnień psychologii. Nawet na obecnym etapie
oczywiste jest, że pokazuje ona nowe, fascynujące możliwości dalszych badań. Jak dotąd podano przekonujące wyniki doświadczalne oraz
ścisłe opisy matematyczne dla układu wzrokowego, słuchowego i czucia cielesnego.
Pribram150 potrafił odnieść swoją hipotezę holograficzna do ważnych cech anatomii i fizjologii mózgu. Poza zwykłym przekazywaniem
impulsów neuronowych między ośrodkowym układem nerwowym a obwodowymi receptorami lub efektorami151, kładzie dodatkowo nacisk
na wolnofalowe potencjały, jakie występują między synapsami nawet pod nieobecność impulsu nerwowego. Pochodzą one z komórek o
bardzo bogatych rozgałęzieniach dendrytycznych i krótkich aksonach lub w ogóle pozbawionych aksonów. O ile impulsy neuronowe działają
w sposób binarny – "włącz-wyłącz", to powolne potencjały są stopniowalne i nieustannie falują w połączeniach między neuronami. Pribram
uważa, że takie "równoległe przetwarzanie" ma kluczowe znaczenie dla holografłczne-go funkcjonowania mózgu. Współdziałanie obu
wymienionych systemów powoduje zjawiska falowe, które podlegają zasadom holografii152.
Potencjały wolnofalowe są bardzo subtelne i wrażliwe na szereg wpływów. Dostarcza to ciekawych podstaw do rozważań nad
współdziałaniem między świadomością a mechanizmami mózgowymi, jak też do wysnuwania teorii na temat psychologicznych skutków
użycia środków psychoaktywnych i różnych niefarmakologicznych technik oddziaływania na świadomość. Wyjątkowo interesująca jest pod tym
względem metoda integracji holonomicznej, która łączy hiperwentylację z muzyką i ukierunkowaną pracą z ciałem, opisana w rozdziale
siódmym. Na szczególną uwagę w tym zakresie zasługują także techniki wykorzystujące fale o niskiej częstotliwości, takie jak medytacja
i biologiczne sprzężenie zwrotne.
Jak już wspomniano, może upłynąć sporo czasu zanim teorie Bohma i Pribrama zostaną połączone w jeden całościowy paradygmat. Nawet jeśli
w przyszłości dokonano by takiej syntezy, to powstała w ten sposób baza teoretyczna nie będzie w stanie zapewnić zadowalających wyjaśnień
dla wszystkich zjawisk obserwowanych we współczesnych badaniach nad świadomością. Mimo iż obaj naukowcy – Pribram i Bohm – odwołują
się do zagadnień związanych z psychologią, filozofią i religią, to czerpią oni swoje dane naukowe głównie z obszaru fizyki i biologii, gdy
tymczasem liczne stany psychodeliczne i mistyczne mają do czynienia bezpośrednio z niematerialnymi sferami rzeczywistości. Bez
wątpienia jednak perspektywa holonomiczna pozwala na skupienie poważnych zainteresowań badawczych wokół wielu autentycznych
zjawisk transpersonalnych, wobec czego ordynarne i nieporęczne paradygmaty mechanistyczne służą jedynie alternatywą zarozumiałej
kpiny. Nowe podłoże teoretyczne stwarza niepowtarzalne szansę, pod warunkiem, że zamiast zupełnie lekceważyć naukę głównego nurtu, jak
to czynią niektórzy zagorzali zwolennicy filozofii wieczystej, próbuje się powiązać nowe wyniki badań nad świadomością z odkryciami
pozostałych dyscyplin.
Sam osobiście w dziedzinie badań nad świadomością opowiadam się za tworzeniem modeli bazujących na faktach z zakresu dyscyplin,
których przedmiotem jest ludzkie doświadczenie: psychologii, antropologii, parapsychologii, tanatologii, filozofii wieczystej i innych.
Przy formułowaniu takich modeli można czerpać inspirację ze spójnych z nimi dokonań innych nauk oraz kierować się ich dobrze
ugruntowanymi osiągnięciami.
Skoro nawet w różnych dziedzinach fizyki, stanowiących opis zjawisk z jednego poziomu rzeczywistości, nie uzyskano jak dotąd
całkowitej integracji, to nie miałoby większego sensu spodziewać się w tym momencie doskonałej syntezy teoretycznej systemów, które zajmują się
różnymi poziomami hierarchii. Można sobie wszakże wyobrazić, że odkryte zostaną pewne uniwersalne zasady, które uda się zastosować w
kilku różnych sferach, jakkolwiek w każdej z nich przybiorą one odmienną postać szczegółową. Ważnymi przykładami są: "porządek
wskutek fluktuacji" Prigogine'a (1980) i teoria katastrof Rene Thoma (1975) . Zachowując w pamięci powyższe zastrzeżenia, możemy
obecnie przystąpić do omawiania związku między różnymi obserwacjami z badań nad świadomością a holonomicznym ujęciem wszechświata
i mózgu.
Koncepcja zwiniętego i rozwiniętego porządku według Bohma oraz jego pogląd, że w normalnych warunkach pewne ważne aspekty
rzeczywistości są niedostępne dla doświadczenia i badań, mają bezpośrednie odniesienie do poznawania niezwykłych stanów świadomości.
Osoby, które przeżywały je wielokrotnie, w tym świetnie wykształceni, wyrafinowani naukowcy z różnych dziedzin, często podają, że dotarły
do ukrytych obszarów rzeczywistości, które wydawały im się realne, w pewnym sensie schowane pod codziennością i wobec niej nadrzędne.
Treść tej "ukrytej rzeczywistości" miałaby między innymi zawierać pierwiastki nieświadomości zbiorowej153, wydarzenia historyczne,
zjawiska archetypowe i mityczne oraz dynamikę minionych wcieleń154.
W przeszłości wielu tradycyjnych psychiatrów i psychologów traktowało przejawy jungowskich archetypów jak wytwory ludzkiej
Wyobraźni, wyabstrahowane lub skonstruowane z bieżącego zmysłowego odbioru innych osób, zwierząt, przedmiotów i zdarzeń w
materialnym świecie. Spór na temat archetypów, który zaistniał między psychologią jungowską a głównym nurtem mechanistycznej nauki, to
współczesne powtórzenie dyskusji dotyczącej idei u Platona, jaka przez wieki ciągnęła się miedzy nominalistami a realistami.
Nominaliści utrzymywali, że idee platońskie były tylko i wyłącznie "nazwami" wyabstrahowanymi ze zjawisk w świecie materialnym, podczas gdy dla
realistów posiadały one niezależne istnienie na jakimś innym poziomie rzeczywistości. W rozszerzonej wersji teorii holonomicznej archetypy
można rozumieć jako zjawiska sui generis155, kosmiczne zasady, które zostały wplecione w osnowę ukrytego porządku.
Fakt, że holografia może stanowić tak skuteczny model dla pewnych typów archetypowych wizji, wskazuje na możliwość istnienia
głębokiego związku miedzy dynamiką archetypów a działaniem zasad holonomii. Dotyczyłoby to zwłaszcza tych formacji archetypowych,
które reprezentują uogólnione role biologiczne, psychologiczne i społeczne, takie jak wyobrażenia Wielkiej lub Straszliwej Matki i Ojca,
Dziecka, Męczennika, Kosmicznego Człowieka, Kuglarza, Ciemiężyciela, Animusa, Animy lub Cienia. Przeżywanie świata archetypów
o zabarwieniu kulturowym, takich jak różne konkretne bóstwa i demony, herosi, wielcy bohaterowie, oraz wątków mitycznych można
interpretować jako zjawiska ukrytego porządku, które mają bardziej sprecyzowany związek z pewnymi aspektami porządku jawnego. W
każdym razie zjawiska archetypowe należy traktować jako nadrzędne wobec materialnej rzeczywistości, pierwotne zasady porządkujące, a nie
jako jej pochodne.
Zjawiska transpersonalne, które najłatwiej odnieść do teorii holonomicznej to te, które zawierają elementy "obiektywnej
rzeczywistości": utożsamianie się z innymi ludźmi, zwierzętami, roślinami lub bytami nieorganicznymi z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
Model wyjaśniający o szczególnej mocy zawdzięczamy w tym przypadku pewnym najistotniejszym cechom holonomicznej koncepcji świata,
takim jak np. względność granic, pokonanie arystotelesowskiego podziału między częścią a całością oraz ukrycie i rozproszenie informacji
w obrębie całego układu. Fakt, że w sferze holograficznej zarówno przestrzeń jak i czas są zwinięte, zgadzałby się więc ze spostrzeżeniem,
że doświadczenia poza-osobowe tego typu nie są ograniczane przez zwykłe bariery przestrzenne ani czasowe.
Codzienne doświadczanie świata materialnego, całkowicie zgodne z newtonowsko-kartezjańskim modelem wszechświata, można by w
myśl powyższego traktować jako wyraz stałego, wybiórczego nastawienia na widzialną, czyli rozwiniętą, stronę rzeczywistości. Natomiast
stany transcendentalne o charakterze wybitnie niezróżnicowanym, uniwersalnym i totalnym można by zinterpretować jako
bezpośrednie doświadczenie ukrytego porządku albo holoruchu jako takiego. Pojęcie ukrytego porządku musiałoby być wówczas znacznie
szersze niż u Bohma, stanowiąc twórczą macierz dla wszystkich pięter opisanych w filozofii wieczystej, a nie tylko dla tych, które wydają
się niezbędne bezpośrednio do opisu zjawisk z poziomu fizycznego lub biologicznego.
Inne typy doświadczeń pozaosobowych, takie jak uświęcenie codziennego życia, przejawianie się archetypu w codziennej
rzeczywistości, dostrzeganie w partnerze przejawów Animusa, Animy lub boskości, można by wtedy uznać za formy pośrednie, które
łączą pierwiastki porządku jawnego z ukrytym. Wspólnym mianownikiem we wszystkich wymienionych przykładach jest fakt stanowiący
absolutnie niezbywalny warunek wstępny w tego rodzaju myśleniu – należy założyć, że świadomość, o ile nie zawsze w praktyce to przynajmniej
w teorii, posiada dostęp do każdej postaci jawnego bądź ukrytego porządku.
Podejście holonomiczne proponuje także nowe, intrygujące możliwości, gdy chodzi o pewne wyjątkowe zjawiska paranormalne, stale opisywane
w literaturze duchowej, ale przez mechanistyczną naukę odrzucone jako niedorzeczność. W związku z powyższym na zmianę naukowych ocen
z powodzeniem zasługiwałaby np. telekineza, materializacja i dematerializacja, lewitacja oraz inne nadnaturalne wyczyny, czyli siddhi156,
które dowodzą władzy umysłu nad materią. Jeżeli podstawowe założenie teorii holonomii o porządku jawnym i ukrytym w miarę
dokładnie odpowiada rzeczywistości, to można sobie wyobrazić, że niektóre niezwykłe stany świadomości prowadziłyby do
bezpośredniego doświadczenia ukrytego porządku oraz do ingerencji w niego. Wówczas bylibyśmy w stanie modyfikować zjawiska
w fenomenalnym świecie poprzez oddziaływanie na ich twórczą macierz. Dla mechanistycznej nauki taki rodzaj ingerencji byłby całkowicie nie do
pomyślenia, ponieważ omija on tradycyjnie uznawane łańcuchy liniowej przyczynowości i nie obejmuje przekazu energii w obrębie znanego
nam, jawnego porządku rzeczy.
To oczywiste, że zbliżamy się do momentu zasadniczej zmiany paradygmatu. Już dziś istnieje cała mozaika nowych koncepcji
teoretycznych, którym wspólne są pewne ogólne cechy, jak też fakt radykalnego odejścia od modeli mechanistycznych. Synteza i integracja
tych nowych, ciekawych dokonań w nauce będzie zadaniem niełatwym i złożonym, a nie wiadomo czy w ogóle możliwym. W każdym razie
wygląda na to, iż taki ogólny paradygmat przyszłości, zdolny do zasymilowania i połączenia, przy całej ich różnorodności: wyników z
fizyki relatywistyczno-kwantowej, teorii systemów, badań nad świadomością i neurofizjologii z duchowymi filozofiami starożytności i
Wschodu, szamanizmem, rytuałami plemiennymi i praktykami uzdrowicielskimi, musiałby zawierać dopełniające się przeciwieństwa z trzech
różnych poziomów: kosmosu, jednostki i ludzkiego mózgu.
Swoiste cechy fenomenologiczne – jawne, czyli rozwinięte, jak też cechy transcendentne – ukryte lub zwinięte posiada
prawdopodobnie wszechświat. Odpowiednią komplementarność na poziomie człowieka może stanowić wizja newtonowskokartezjańskiej biologicznej maszyny lub nieograniczonego pola świadomości. Podobny podział znajduje wyraz w dwojakich własnościach
ludzkiego mózgu, który łączy w sobie działanie numeryczne, na podobieństwo komputera, z przetwarzaniem równoległym. Aczkolwiek synteza
tych wyobrażeń i stworzenie wewnętrznie spójnego modelu nie są na obecnym etapie realne, to podejście holonomiczne, nawet w swojej
dotychczasowej formie, otwiera w kontrowersyjnej dziedzinie dzisiejszych badań nad świadomością możliwości, o jakich się nam dotąd nie śniło.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Przypisy
1 W Polsce ukazały się następujące tłumaczenia prac wymienionych autorów: Struktura rewolucji naukowych T. Kuhna
(1968), Logika odkrycia naukowego K. Poppera (1977) oraz Przeciw metodzie P. Feyerabenda (1966) ; szczegółowe
informacje zostaną podane w kolejnych przypisach. (I. S.)
2 T. Kuhn, Struktura rewolucji naukowych, tłum. A. Ostromecka, Warszawa 1968. (I. S.)
3 W swojej późniejszej pracy Thomas Kuhn zaczął wyróżniać bardziej specyficzne składowe i elementy tego, co
początkowo określał wspólnym terminem paradygmat. Wyodrębnił wiec na przykład symboliczne uogólnienia (praktyka
wyrażania pewnych ustalonych związków w postaci zwięzłych równań, takich jak f=ma, I=V/R lub E=mc2) ; wiarę w
określone modele (planetarny model atomu, korpuskularny albo falowy model światła, model gazu jako mikroskopijnych
"kul bilardowych" materii, które znajdują się w bezładnym ruchu, itd.) ; podzielane wartości (znaczenie przewidywania,
testowalności, powtarzalności, spójności logicznej, wiarygodności, obrazowości oraz dopuszczalnego marginesu błędu) ;
egzemplifikacje (przykłady konkretnych rozwiązań problemów, w których przyjęte z góry zasady zostają zastosowane w
różnych dziedzinach) .
4 Metafora mapy i terytorium K. Korzybskiego, która wyraża stosunek miedzy rzeczywistością a jej poznawczym
odwzorowaniem w umyśle, została wykorzystana przez G. Batesona w jego koncepcji epistemologicznej, wywierającej
znaczny wpływ na myślenie Autora. (I. S.)
5 Tłumaczenie dosłowne; filozofowie mówią zwykle o "nauce okresu rewolucji". (I. S.)
6 Termin anomalie ma w teorii Kuhna znaczenie techniczne – są to fakty niezgodne z przewidywaniami, które wynikają z
założeń paradygmatu. (I. S.)
7 Konstrukt teoretyczny to poznawcza koncepcja określonego wycinka rzeczywistości, której zakres może obejmować
zarówno definicje jednego pojęcia, jak i najbardziej złożone teorie lub hipotezy naukowe. (I. S.)
8 Probabilistyczny sposób wyjaśniania dotyczy oceny prawdopodobieństwa zajścia złożonych zjawisk przyrodniczych i
społecznych, wobec których nie można zastosować ścisłych obliczeń w oparciu o zależności deterministyczne. (I. S.)
9 Flogiston, według ówczesnych uczonych, był niezwykle lekką substancją, która miała podtrzymywać proces spalania. (I.
S.)
10 Spontanicznie zachodzące nawrócenie (konwersja) figury i tła, czyli gwałtowny przeskok uwagi z figury na jej tło i z
powrotem, jest uniwersalną właściwością ludzkiego spostrzegania. Subtelna analiza praw wyodrębniania się i zaniku figur
spostrzeżeniowych, poznawczych i emocjonalnych wywodzi się z prac niemieckiej szkoły psychologii postaci, na którą
powołuje się Fritz Perls, twórca psychoterapii gestalt. (I. S.)
11 Zasada "wszystko albo nic" oznacza binarny sposób reagowania na bodziec, tj. albo pełną odpowiedź, albo jej
całkowity brak. (I. S.)
12 Okulary pryzmatyczne służą podczas eksperymentów psychologicznych do odwrócenia w przestrzeni spostrzeganego
obrazu. Badana osoba widzi np. przedmioty na prawo od siebie po swojej lewej stronie, ruch na lewo jakby odbywał się w
prawo itp. (L S.)
13 Tzn. na czystych bodźcach wzrokowych odebranych przez komórki siatkówki. Obraz, który widzimy, jest czymś więcej
niż tylko odwzorowaniem takiego bodźca, ponieważ wykorzystuje elementy naszej wiedzy o świecie. (I. S.)
14 Cyt za: polskim tłumaczeniem Szymona Dickensteina i Józefa Nusbau-ma (1884), wznowionym przez PWRiL w t. 2
Dzieł wy branych Karola Dar-wina, red. J. Priiffer i H. Szarski. (I. S.)
15 M. Pianek, Autobiografia uczonego. W: Jedność fizycznego obrazu świata, tłum. R. i S. Kernerowie, Warszawa 1970.
Przekład cytatu własny. (I. S.)
16 P. Frank, Philosophy of Science: The Link between Science and Philosophy; We-stport 1974. (I. S.)
17 Oba zakwestionowane założenia wchodzą w skład pozytywistycznej metodologii nauki stworzonej na początku
obecnego wieku. (I. S.)
18 Przykładami są podstawowe aksjomaty geometrii Euklidesa (przez dwa punkty przechodzi tylko jedna prosta, linie
równoległe nigdy się nie łączą), postulat Newtona o niezniszczalności materii albo jego prawa ruchu czy zasady stałości
lub względności Einsteina.
19 Według Franka, celem nauki jest ustalenie systemu związków między symbolami a definicjami operacyjnymi tych
symboli, w taki sposób, aby wnioski logiczne wyprowadzone z takich zdań były zdaniami o obserwowalnych faktach, które
zostały potwierdzone przez rzeczywiste dane zmysłowe.
20 P. Feyerabend, Przeciw metodzie, tłum. S. Wiertlewski, Wrocław 1996. w oryginale książka posiada podtytuł: Zarys
anarchistycznej teorii poznania, który sugeruje niekonwencjonalność poglądów jej autora. Należy on wraz z Kuhnem do
wybitnych przedstawicieli relatywizmu epistemologicznego. (I. S.)
21 Niniejsze omówienie paradygmatu newtonowsko-kartezjańskiego w pewnym zakresie korzysta ze sformułowań, które
Fritjof Capra zawarł w swoich książkach Tao fizyki i Punkt zwrotny. Z wdzięcznością doceniam wpływ, jaki wywarł on na
moje własne przemyślenia związane z tym zagadnieniem.
22 Tanatologia to nauka, która bada zjawisko śmierci i doświadczenia towarzyszące umieraniu; została zapoczątkowana
przez dzieło E. Kubler-Ross. Auto ma tu namyśli głównie przeżycia z pogranicza śmierci, tzw. NDE -patrz, przyp. 48 (I. S.)
23 Doświadczenie Michelsona i Morleya obaliło istnienie eteru i podważyło zasady mechaniki klasycznej ale jego
poprawna interpretacja była niemożliwa do czasu opracowania teorii względności. Obaj uczeni nie wiedzieli jeszcze, że
światło ma stałą prędkość i bez powodzenia próbowali wykorzystać jego ruch w eterze do pomiaru prędkości Ziemi. (I. S.)
24 Grecka nazwa atomos wywodzi się od czasownika temnein, oznaczającego "dzielić"; z negacyjnym przedrostkiem aoznacza "niepodzielny" – ten, który dalej nie może być dzielony.
25 Zob. L Prigogine, From Being to Becoming: Time and Complexity in the Physical Sciences, San Francisco 1980. (I. S.)
26 Zob. F. Capra, Punkt zwrotny – nauka, społeczeństwo, nowa kultura, tłum. E. Wojdyłło, Warszawa 1987. (I. S.)
27 Zob. J. M. Keynes, Newton the Man w: Essays in Biography, Londyn 1951. (I. S.)
28 Chodzi o tzw. mechanikę płynów, czyli prawa ruchu cieczy i gazów. (I. S.)
29 Powyższa koncepcja została wyrażona w bardziej lapidarnej formie przez "wulgarnych materialistów". Odmawiali oni
przyjęcia, że świadomość mogłaby się w czymkolwiek różnić od pozostałych funkcji fizjologicznych i uważali, że mózg
wytwarza świadomość w prawie taki sam sposób, w jaki nerki produkują mocz.
30 Lezjaprzedczołowa to rodzaj mechanicznego uszkodzenia mózgu w przedniej części płatów czołowych; może się
wiązać z upośledzeniem wyższej uczuciowości przy zachowanej sprawności intelektualnej. W przywołanym wcześniej
przypadku zaburzeń umiejscowionych w płacie skroniowym typowe dla niego są zaburzenia słuchu, pamięci lub mowy. (I.
S.)
31 Zob. W. Penfield, TheMystery of the Mind, Princeton 1976. (I. S.)
32 Engramy to inaczej formy zapisu zapamiętanej informacji, które zostały w pewien sposób utrwalone w mózgu; ślady
pamięciowe. (I. S.)
33 Zob. J. Locke, Essay ConcerningHuman Understanding. Przekład B. J. Ga-weckiego, Rozważania dotyczące
ludzkiego rozumu; Warszawa 1955. (I. S.)
34 Mielinizacja osłonek neuronów polega na pokryciu ich warstwami tłuszczopodobnej substancji – mieliny, która pełni
funkcje izolacyjne i zwiększa efektywność przewodzenia informacji w postaci impulsu nerwowego. Zauważmy, że nie jest
ona konieczna do funkcjonowania neuronów – nie posiadają jej pewne wolno przewodzące włókna nerwowe układu
wegetatywnego. (I. S.)
35 Wejście sensoryczne to termin zaczerpnięty z teorii informacji; oznacza drogę przedostawania się informacji do układu
(w tym przypadku do ustroju biologicznego) za pośrednictwem narządów zmysłów. Możemy wyodrębnić różne rodzaje
wejść sensorycznych ze względu na modalność zmysłową, jak: wejście wzrokowe, słuchowe, kinestetyczne, smakowe,
węchowe lub dotykowe. (I. S.)
36 Etykietkowanie (naznaczanie) społeczne – socjologiczna hipoteza H. Beckera na temat społecznego wpływu nadania
piętnującej "etykietki" na utrwalanie się zachowań nietypowych. Według Thomasa J. Scheffa taką etykietkę, która
funkcjonuje w roli sprawdzającego się proroctwa, może stanowić diagnoza psychiatryczna – por. rozdział 5. (I. S.)
37 Autor używa freudowskiego terminu "nieświadome" (the unconscious}, który nie przyjął się w języku polskim (I. S.)
38 Tj. mała, niezadowalająca skuteczność naukowego wyjaśniania obserwowanych zjawisk. (I. S.)
39 W j. ang. experiential psychotherapy; różne rodzaje holistycznej psychoterapii, w których pacjent rozwiązuje swoje
konflikty wewnętrzne dzięki ich świadomemu, pełnemu doświadczaniu, a nie na drodze czysto intelektualnej analizy w
rozmowie z analitykiem (przeciwnie niż w klasycznych metodach werbalnych) . Nazwa tej orientacji wywodzi się z prac E.
T. Gendlina, twórcy techniki focusingu, i oznacza uświadamiającą pracę z ludzkimi emocjami, począwszy od ich poziomu
cielesnego. Celem nadrzędnym omawianego nurtu jest integracja psychofizyczna jednostki. W piśmiennictwie polskim
spotykamy, takie określenia jak: "terapia uwrażliwiająca", "terapia przeżyciowa", "terapia bazująca na doświadczeniu",
"terapia doznaniowa", "terapia zorientowana na przeżywanie" itp., lub po prostu "psychoterapia egzystencjalnohumanistyczna" jako synonim całej klasy takich metod. (I. S.)
40 Są to osoby, które w zmienionym stanie świadomości podejmują psychiczną "wyprawę" w świat innych kultur lub
nieznanych wycinków rzeczywistości (uczestnictwo wżyciu nieznanej kultury, "podróże" wgłąb organizmu, na inne
planety, w świat psychiczny zwierzęcia itp.) . (I. S.)
41 Jest to naczelna zasada darwinizmu – zasada naturalnej selekcji wszystkich organizmów. W wydaniu społecznym
oznacza ona zachętę do współzawodnictwa, wyrażoną w metaforze "słaby musi zginąć". (I. S.)
42 Zob. przyp. 94 do rozdz. 3. (I. S.)
43 Zgodnie z istniejącym w Stanach Zjednoczonych zwyczajem językowym "tubylcami" nazywani są Indianie
północnoamerykańscy. (I. S.)
44 Biofeedback – metoda uczenia się świadomej kontroli własnych procesów organicznych, które są w tym celu
monitorowane przy użyciu specjalnych urządzeń. Stosowana jako technika relaksacji organizmu. (I. S.)
45 Wszystkie wymienione metody i techniki terapeutyczne Autor omawia w rozdziale trzecim i siódmym. Psychosynteza
dąży do integracji różnych "podosobowości", jakie funkcjonują w ramach psychiki, i zainicjowania rozwoju duchowego.
Podejścia neoreichowskie wywodzą się z wegetoterapii i analizy charakteru W. Reicha, należy do nich m. in.
bioenergetyka i metoda Ch. Kelleya. O szkole gestalt F. Perlsa już wspomniano. Terapia prymarna A. Janova stwarza
klientowi warunki do odreagowania zastarzałych emocji w formie niekontrolowanego krzyku. Kierowana wizualizacja przy
muzyce prowadzi do odreagowania emocji w związku z wyobrażeniami. Rolfing jest techniką głębokiego masażu mięśni,
który może uruchomić nieświadome konflikty emocjonalne. Rebirthing to system ćwiczeń oddechowych mających
wywołać pełną regresje do okresu okołoporodowego. Regresja do wcześniejszego życia ma za zadanie usunąć urazy
emocjonalne pochodzące z poprzednich wcieleń. Scjentologia cieszy się zainteresowaniem Autora nie jako system
religijny, a ze względu na proponowane w niej techniki zgłębiania nieświadomości. (I. S.)
46 Wędrówka tzw. ciała astralnego (eksterioryzacja, projekcja astralu) polega na wysyłaniu go, nie zawsze świadomie,
daleko od miejsca, w którym znajduje się ciało fizyczne. Jest to jedna z hipotez wyjaśniających m. in. świadectwa o
obecności pewnych osób w różnych miejscach jednocześnie. (I. S.)
47 Telekineza (zwana w języku angielskim psychokinezą) polega na bezdotykowym oddziaływaniu na materialne
przedmioty, np. przemieszczaniu ich, wyginaniu itp. w Polsce badania nad tym zjawiskiem prowadził na przełomie wieków
Julian Ochorowicz. (I. S.)
48 Near Death Experiences – specyficzne przeżycia towarzyszące umieraniu, jak wrażenie oddzielenia się od ciała,
obecności osób zmarłych i duchowych istot, wkraczania w tunel zakończony niezwykłym światłem i in. Obszerny opis w
słynnej książce R. Moody'ego Życie po życiu (Bydgoszcz 1992) oraz wydanym ostatnio Polskim życiu po życiu. (I. S.)
49 Są to wymagania wynikające z założeń metodyki eksperymentalnej. Kontrolowane warunki to takie, w których wyniki
doświadczenia zależą wyłącznie od badanego czynnika. Powtarzalność eksperymentu pozwala na uzyskanie
porównywalnych wyników w kolejnych powtórzeniach. (I. S.)
50 Według klasycznego podziału Freuda, nerwice dzielą się na psychonerwice, spowodowane przez konflikty z
przeszłości, i nerwice właściwe (aktualne), związane z bieżącą frustracją popędu seksualnego. (I. S.)
51 Poważne zaburzenie osobowości (zwane niekiedy psychozą graniczną), zbliżone zarówno do zdrowego
funkcjonowania, jak też nerwicy i psychozy; psychoterapia jest w tym przypadku szczególnie uciążliwa i długotrwała. ' (I.
S.)
52 Zob. S. Grof, LSD Psychotherapy, Pomona 1980. Terapia psycholityczna była formą psychoterapii dynamicznej z
użyciem małych dawek LSD w celu dotarcia do zasadniczych konfliktów i odreagowania ich. W terapii psychodelicznej
(np. McLean, T. Leary) przy pomocy dużej dawki LSD próbowano wywołać przeżycia mistyczne, dogłębnie
przeobrażające osobowość. (I. S.)
53 Podobny punkt widzenia wyraził ostatnio R. D. Laing w swojej starannie zilustrowanej dowodami książce The Voice of
Experience (1982) .
54 Ideacja to proces tworzenia pojęć i tzw. "ukrytych teorii rzeczywistości", czyli – mówiąc językiem Autora – "proces
rysowania mapy". (I. S.)
55 Paralaksa w fizjologii wzroku oznacza zjawisko przesunięcia obrazu wskutek patrzenia dwojgiem oczu, z których
każde widzi go pod nieco innym kątem. Dzięki nałożeniu na siebie obrazów z obu oczu widzimy przestrzennie. Strzelając
do tarczy przymykamy jedno oko, aby wyeliminować błąd paralaksy. (I. S.)
56 Model holograficzny zostanie omówiony w dalszej części rozdziału. Wyjaśnia on opisywaną tutaj możliwość
jednoczesnego odbioru wielu rzeczywistości w taki sposób, jak dzieje się to podczas patrzenia na hologram. (I. S.)
57 Dobrym przykładem tego przeżycia jest wizja Charlotty analizowana w mojej książce pt. Realms of the Human
Unconscious: Obsevationsfrom LSD Research (1975), s. 227 i n. (Niestety, żadna książka Autora nie została dotąd
przetłumaczona na język polski – I. S.)
58 Zob. Z. Freud, Die Traumdeutung, 1900; tłumaczenie polskie R. Reszke Objaśnianie marzeń sennych, Dzieła t. l,
Warszawa 1996. (I. S.)
59 Pokonanie dualizmu cześć – całość to koncepcja wywodząca się z tzw. ontologii systemowej, związanej z nazwiskiem
cytowanego poniżej G. Batesona. (I. S.)
60 Szczegółowy opis różnych rodzajów doznania psychodelicznego wraz z przykładami klinicznymi można znaleźć w
mojej książce Realms of the Human Uncoscious (1975) . Skrócona wersja tego materiału stanowi rozdział 2. niniejszej
pozycji.
61 Jak już wiemy, nie jest to metafora – "wspomnienia" takie przeżywa się, jakby naprawdę działy się podczas sesji. (I. S.)
62 Terminperinatalny jest złożonym słowem grecko-łacińskim; przedrostek peri- oznacza dosłownie "wokół" lub "około", a
natalis tłumaczy się jako "odnoszący się do porodu". Sugeruje to wydarzenia, które bezpośrednio poprzedzają
biologiczne narodziny, towarzyszą im lub następują po nich.
63 W myśl poglądów Autora symboliczny proces odrodzenia się przez śmierć dotyczy ego i stanowi ten etap
pogłębiającego się przeżycia po LSD, który bezpośrednio przechodzi w doświadczenie pozaosobowe. (I. S.)
64 Doświadczenie transpersonalne, w rozumieniu Autora, jest dosłownie doświadczeniem pozaosobowym, tj. szerszym
niż doświadczenie indywidualne. W przypadku innych psychologów tej orientacji, np. Wilbera, należałoby nazwać je
raczej ponadosobowym, czyli przewyższającym zwykłe doświadczenie jednostki. (I. S.)
65 Chodzi o pamięć zbiorowych doświadczeń własnej grupy etnicznej, nazwaną przez Le Bona "duszą rasy". Według
Freuda (Psychologia zbiorowości i analiza ego) jest ona przechowywana w tzw. nieświadomości rasowej. Nawiązując do
tej koncepcji, Jung wprowadził szersze pojecie nieświadomości zbiorowej, która zawiera filogenetyczną pamięć gatunku
ludzkiego, oraz pamięć związaną z pochodzeniem etnicznym (kilka poziomów) i rodzinnym. (I. S.)
66 Psychometria polega na paranormalnym uzyskaniu wiedzy o konkretnych osobach i zdarzeniach za pośrednictwem
związanych z nimi przedmiotów. (I. S.)
67 Zjawisko paranormalne, podczas którego podmiot potrafi w czasie rzeczywistym zobaczyć przedmioty i osoby
znajdujące się poza zasięgiem jego wzroku, może wystąpić spontanicznie lub pod hipnozą. Tłumaczone jest jako skutek
wędrówki ciała astralnego. (I. S.)
68 Tzn. współzależności między zjawiskami, które z powodu dużej wzajemnej odległości nie mogą na siebie wpływać w
sposób przyczynowo-skutkowy. (I. S.)
69 Dodatkową trudność stanowią w tej sytuacji przypadkowe doświadczenia progresji w czasie, przebłyski prekognicji
oraz złożone wizje jasnowidzenia przyszłości.
70 Zob. C. G. Jung, Synchronizitat als ein Prinzip akausaler Zusammenhange, Gesammelte Werke (1952, t. 8) . Część
tej pracy (z pominięciem fragmentów na temat astrologii i genezy idei synchroniczności) została przetłumaczona przez J.
Prokopiuka jako Synchroniczność, wchodzi ona w skład wyboru pism Junga pt. Rebis, czyli kamień filozofów (Warszawa
1989) . (I. S.)
71 Archetyp (według C. G. Junga) jest czystą formą preegzystującą w nieświadomości ale może on także przybrać
pewną symboliczną treść i ujawnić się w postaci obrazu archetypu. Na przykład o istnieniu nieświadomego archetypu
matki świadczy powszechna obecność w kulturze symbolicznych motywów Wielkiej Matki oraz Matki Straszliwej
(negatywna wersja tego samego obrazu) . (I. S.)
72 Hinduistyczne prawo karmy powoduje, że konsekwencje popełnianych błędów są dla człowieka nieuniknione i mogą
dosięgnąć go w późniejszym wcieleniu. Tzw. terapia regresyjna, nawiązująca do filozofii reinkarnacji polega na cofnięciu
się w stanie hipnozy do swych "minionych wcieleń", w których powstały "wieży karmiczne" stanowiące przyczynę
problemów w aktualnym życiu. Obrazy przywoływane w trakcie regresji hipnotycznej nie przesądzają, że dana osoba
rzeczywiście fizycznie żyta w innym ciele, co w niczym nie kwestionuje zasadności tej terapii. (I. S.)
73 Zob. J. S. Bella, On the Problem of Hidden Variables in Quantum Physics, "Review of Modern Physics" 1966, z. 38:
447. (I. S.)
74 Czyli zgodna z aksjomatami Euklidesa, które stanowiły podstawę jego klasycznej geometrii trójwymiarowej
przestrzeni. (I. S.)
75 Implantacja – zagnieżdżenie się zarodka w ścianie macicy, prowadzące do powstania łożyska. (I. S.)
76 Przykładami są Fritjofa Capry Tao fizyki (1994) i Punkt zwrotny (1987), Lawrence'a Le Shana Świat jasnowidzących
(1992, 1994), Arthura Younga TheRef/exive Universe (1976b) i The Geometry of Meaning (1976a, Gary'ego Zukava
Tańczący mistrzowie Wu Li (1995), Nicka Herberta Mind Science: A Physics of Consciousness Primer (1979), Freda
Wolfa Taking A Quantum Leap (1981) oraz Itzaka Bentova Stalking the Wild Pendulum (1977) . Istnieje też wiele innych.
77 Zob. F. Capra, Tao fizyki, tłum. P. Macura, Kraków 1994. (I. S.)
78 Pole sił np. elektryczne, magnetyczne, grawitacyjne, to wielkość fizyczna charakteryzująca przestrzeń. Pojęcie to
tłumaczy wzajemne oddziaływania ciał znajdujących się w pewnej odległości od siebie. (I. S.)
79 Tj. posiadających masę, materialnych. (I. S.)
80 Klasyczny model atomu zaproponowany przez Bohra w roku 1913. Elektrony miały poruszać się po własnych,
kołowych orbitach wokół jądra niczym planety krążące dookoła Słońca, choć w myśl fizyki Newtona musiałyby wówczas
"spaść" na dodatnio naładowane jądro. (I. S.)
81 Zob. N. Bohr, Atomie Physics and the Description of Naturę, Cambridge 1934 oraz Fizyka atomowa a wiedza ludzka;
Warszawa 1963. (I. S.)
82 Do tego sprowadza się proponowana przez Bohra interpretacja paradoksu Einsteina, Podolskiego i Rosena, który
zostanie omówiony niżej. (L S.)
83 Aktualnie eksperymentatorzy z całego świata zgromadzeni w CERN (ośrodek ten posiada największy czynny
akcelerator) poszukują hipotetycznej cząstki Higgsa, której odkrycie ma przełamać impas w fizyce związany z tzw. teorią
unifikacji (miałaby ona połączyć w jeden opis cztery znane rodzaje oddziaływań) . (I. S.)
84 Chodzi o nowe, dynamiczne rozumienie próżni (pustki) subatomowej, a nie o klasyczną koncepcję próżni jako pustej
przestrzeni znajdującej się między najmniejszymi cząstkami materii. Jak już wspomniano, fizycy byli kiedyś przekonani,
że przestrzeń ta zawiera tzw. eter, czyli ośrodek dla ruchu materii. Według poglądów polskiego biofizyka, Włodzimierza
Sedlaka (twórcy teorii bioelektroniki), dynamiczna próżnia (którą w odróżnieniu od klasycznej nazywa pustką) jest
"potencjalnością wszystkiego co istnieje", a obserwowany wszechświat stanowi jej tzw. punkt osobliwy, w którym energia
przybiera formę materii. Jej pierwotnym stanem skupienia jest bioplazma, pramateria, będąca początkiem zarówno świata
nieożywionego, jak i życia. (I. S.)
85 Pojęcie dynamicznej próżni wykazuje uderzające podobieństwo do pojęcia metakosmicznej i ponadkosmicznej Pustki,
spotykanego w wielu systemach filozofii wieczystej.
86 Zob.G. Chew, Bootstrap:A Scientific Idea?, "Science" 1968, z. 161: 762. (I. S.)
87 Zob. M. Jammer, The Philosophy of Quantum Mechanics, Nowy Jork 1974, oraz H. R. Pagels, The Cosmic Code,
Nowy Jork 1982. (I. S.)
88 Tzn. działające na swoje najbliższe otoczenie. Nie mogą one bezpośrednio wpływać na zdarzenia zbyt odległe, a
zatem nie powinien istnieć żaden związek między tym jak zachowają się dwa elektrony podczas opisanego dalej
eksperymentu Einsteina, Podolskiego i Rosena. (I. S.)
89 Twierdzenie Bella, które potwierdzono w wielu sytuacjach eksperymentalnych, udowadnia, że w teorii kwantowej
przyjęcie założenia o lokalności ukrytych zmiennych (wersja Einsteina) prowadzi do sprzeczności słynna nierówność
Bella. Podstawę równań Bella stanowiły przewidywane zależności statystyczne, zachodzące między wynikami pomiarów
empirycznych w/w zmiennych, dla różnych interpretacji teorii kwantów. (I.S.)
90 Logika Boole'a – klasyczna logika matematyczna, w której słowo "i" oznacza koniunkcję a "lub" – sumę dwóch zdań
logicznych, tak samo jak w języku potocznym. Według niektórych uczonych, zwykły język jest za mało subtelny w
przypadku rzeczywistości kwantowej, co wymaga stworzenia odrębnej logiki, posługującej się nowymi operatorami. (I. S.)
91 Zjawisko polegające na tym, że w procesie obserwacji liczba możliwych rozwiązań równania funkcji falowej dla danej
sytuacji redukuje się do jednego – obserwowanego. (I. S.)
92 Tzn. że teoria kwantowa wyklucza rozumienie rzeczywistości na sposób Kartezjusza – jako sumy odrębnych obiektów
wchodzących w związki o charakterze lokalnym. Zob. J. S. Bell, j. w., F. Capra, j. w. (I. S.)
93 Spin (kret) – wielkość fizyczna charakteryzująca elektron, związana z orientacją przestrzenną jego wirowania. (I. S.)
94 Obie możliwości, tj. nieistnienie materii oraz komunikacja szybsza od światła są dla fizyków nie do przyjęcia. Aby
uwolnić się od tego paradoksu można np. przyjąć informacyjną jedność wszechświata, jak to sugeruje cytowany dalej H.
Stapp w artykule zamieszczonym w czasopiśmie Physical Review. (L S.)
95 Zob. H. Stapp, S-Matrix Interpretation of Quantum Theory w: "Physical Review D" 15 marca 1971.
96 Najważniejsze aspekty omawianej krytyki mechanistycznej wiedzy można znaleźć w następujących pracach
Gregory'ego Batesona: Steps to an Ecology of Mind (1972) oraz Umysł i przyroda – jedność konieczna (1996) .
97 Nawiązując do wspomnianej w tym akapicie typologii logicznej Russela i Whiteheada, Bateson uważa, że procesy
poznawcze mają strukturę hierarchiczną, a każdemu poziomowi hierarchii odpowiada odrębny typ logiczny. Pomieszanie
tych poziomów podczas wnioskowania powoduje błędy, np. jeśli sądy na temat rzeczywistości wyprowadza się w oparciu
o cechy jej reprezentacji w umyśle. (I. S.)
98 Zob. A. Korzybski, Science and Sanity: An Introduction to Non-Aristotelian Systems and General Semantics, Lakeville
1933. (I. S.)
99 Tzn. obiektu działania ewolucji. (I. S.)
100 Konflikt teoretyczny miedzy mechanistyczną nauką a dzisiejszymi nowoczesnymi osiągnięciami stanowi odpowiednik
starożytnego sporu miedzy głównymi szkołami filozofii greckiej. Szkoła jońska z Miletu: Tales, Anaksymenes,
Anaksymander i pozostali za podstawową kwestie filozoficzną uznali pytanie: "Z czego składa się świat?" W
przeciwieństwie do nich, Platon i Pitagoras byli przekonani, że sprawą zasadniczą jest forma świata, odwzorowanie i
porządek. Współczesna nauka jest wyraźnie neoplatońska i neopitagorejska.
101 Zob. J. Lovelock, Gaia: A New Look at Life on Eart/i, Londyn – Nowy Jork 1979. (I. S.)
102 Zob. I. Prigogine, From Eeingto Becoming, j. w. oraz I. Prigogine, W. Sten-gers Z chaosu ku porządkowi, tłum. K.
Lipszyc, Warszawa 1990. (I. S.)
103 "Struktury dyssypacyjne" (tj. rozpraszające – I .S.) wywodzą swoja nazwę z faktu, że utrzymują stałe wytwarzanie
entropii i rozpraszają nagromadzoną entropie w drodze wymiany z otoczeniem. Najsłynniejszym przykładem jest tzw.
reakcja Biełousowa-Żabotyńskiego, która dotyczy utleniania kwasu malonowego przez bromek w roztworze kwasu
siarkowego w obecności jonów ceru, żelaza lub magnezu.
104 Są to układy termodynamiczne wymieniające materię i energię z otoczeniem (należą do nich m.in. wszystkie żywe
organizmy) . Układy otwarte, które nie znajdują się w stanie statycznej równowagi (tj. układy dynamiczne), stanowią
przedmiot badań termodynamiki nieliniowej – jej wybitnym przedstawicielem jest I. Prigogine. (I. S.)
105 Np. w wymienionej przez Autora reakcji Biełousowa-Żabotyńskiego, w której w uporządkowany sposób powstają
różnobarwne związki. Jako najprostszy przykład samoorganizującego się układu nieliniowego (dynamicznego), stanowi
ona ważny model matematyczny wielu procesów zachodzących w przyrodzie. Rozwój takich układów prowadzi do
samorzutnego powstawania nowych, które są stosunkowo bardziej stabilne od pozostałych – ich ewolucja ma charakter
celowy, a nie przypadkowy. (L S.)
106 Termin stworzony przez Aldousa Huxleya na określenie własnej syntezy poglądów filozoficznych wyrażonych w
odmiennych tradycjach religijnych. Sądził on, że udało mu się odkryć uniwersalna prawdę będącą podłożem wszystkich
religii, a która wskazuje drogę rozwoju duchowego. Zob. A. Huxley, Filozofia wieczysta, przekł. J. Prokopiuk, K. Środa,
Warszawa 1989. (I. S.)
107 Źródłem dalszych informacji o omówionych powyżej osiągnięciach są prace Ericha Jantscha Design For Evolution
(1975) i The Self-Organizing Unwerse (1980) .
108 Niezwykłe właściwości uśmiechu kota tej wymyślonej przez siebie rasy opisuje Lewis Carroll w Alicji w krainie
czarów. (I. S.)
109 Zob. R. Sheldrake, A New Science of Life: The Hypothesis of Formatwe Causation, Los Angeles 1981. (I. S.)
110 Proces morfogenezy u zarodka prowadzi do zróżnicowania się jego komórek pod względem budowy i funkcji oraz
powstania wyspecjalizowanych narządów. W przybliżeniu powtarza on zasadnicze etapy podobnego procesu, który miał
miejsce w toku ewolucji gatunku. Sheldrake używa tego terminu w jego szerokim znaczeniu "kształtowania się form",
także nieorganicznych i społecznych, przy udziale czegoś analogicznego do arystotelesowskiej przyczyny formalnej. (I. S.)
111 Najsłynniejszym przykładem jest anegdotyczne spostrzeżenie podane przez Lyalla Watsona w Lifetide (1980) i
nazwane "zjawiskiem setnej małpy". Kiedy młoda samica japońskiego makaka (Macaca fuscata) na wyspie Kosima
nauczyła się zupełnie nowego zachowania: mycia surowych bulw pokrytych piaskiem i brudem; to powyższe zachowanie
nie tylko przeniosło się na jej najbliższe rówieśnice ale skoro tylko liczba małp, które poznały te sztukę, osiągnęła pewną
krytyczną wartość, wystąpiło też u makaków na sąsiednich wyspach.
112 Por. A. Young, The Geometry of Meaning oraz The Reflexive Unwerse: Evolution of Consciousness, Nowy Jork
1976. (I. S.)
113 Zob. J. Jeans, TheMysterious Unmerse, Nowy Jork 1930. Polski przekład A. Dmochowskiego pt. Nowy świat fizyki
wydany przed wojną w Warszawie przez spółkę Trzaska, Everet, Michalski (I. S.)
114 W ostatnim czasie fizyka gwałtownie zbliża się do punktu, w którym będzie zmuszona do otwartego podjęcia kwestii
świadomości. Niektórzy wybitni fizycy wierzą, że przyszła, całościowa teoria materii musi objąć świadomość w
charakterze swej integralnej i zasadniczej składowej. Różne wersje tego poglądu wyrażali: Eugene Wigner (1967), David
Bohm (1988) .
Geoffrey Chew (1968), Fritjof Capra (1987), Arthur Young (1976b), Saul-Paul Siraą i Nick Herbert (1979) . ', 115 Zob. F.
Capra, Tao fizyki, j. w., oraz Punkt zwrotny, j. w. (I. S.)
116 W przekładzie na język polski: Fizyka, mistycyzm i nowy paradygmat holograficzny. Artykuł ukazał się w 1979 roku w
założonym przez Wilbera czasopiśmie "Re-Vision". Z poglądami tego autora można zapoznać się dzięki wydanym w
Polsce książkom Niepodzielone, Eksplozja świadomości oraz Krótka historia wszystkiego. (I. S.)
117 Takość (suchness) – niezróżnicowana rzeczywistość istniejąca ponad wszystkimi podziałami; najwyższa jedność
(tathata), która stanowi istotę wszystkich form. (I. S.)
118 Pogląd charakterystyczny dla epistemologii systemowej Batesona, zob. wyżej. (L S.)
119 Tzw. przestrzeń Minkowskiego, geometryczna interpretacja grupy przekształceń Lorenza, opisująca własności
przestrzeni w szczególnej teorii względności, które są zupełnie inne niż w modelu Kartezjusza – np. upływ czasu i masa
są funkcjami prędkości. (I. S.)
120 Zob. J. A Wheeler, Geometrodynamics, Nowy Jork 1962. (I. S.)
121 Trening czystości w żargonie psychologicznym oznacza przyuczanie dziecka do korzystania z nocnika. (I. S.)
122 Czyli informacji dostarczonych przez zmysły (zob. przypis wcześniejszy) . (I. S.)
123 Aluzja do "radiowej" metafory ukrytego porządku podanej przez Davida Bohma – zob. niżej. Dzięki dostrojeniu
odbiornika odbieramy niewidoczną rzeczywistość ukrytą w świecie drgań. (I. S.)
124 C G. Jung, Synchroniczność, j. w. (I. S.)
125 Urojenia ksobne lub odnoszące polegają na odczytywaniu przez pacjenta psychiatrycznego zachowania innych osób
jako reakcji na jego własne myśli i przeżycia. (I. S.)
126 Tzn. dowody na nielokalność związków zachodzących w świecie kwantowym. (I. S.)
127 W nowych, eklektycznych formach psychoterapii zaciera się granica między niesieniem pomocy ludziom chorym i
zdrowym. Często zamiast "terapia" używa się określenia "praca", które nie wywołuje skojarzeń z leczeniem choroby. (I. S.)
128 Dane kliniczne, na których opiera się to założenie, jak i błędy logiczne zawarte w ich interpretacji zostały już
omówione, zob. s.74 i dalsze .
129 Holoruch – w tłumaczeniu prof. Tempczyka "ruch całościowy" (I. S.)
130 Termin holonomia Autor rozumie tutaj w sposób zdefiniowany przez Da-vida Bohma. (I. S.)
131 Zob. G. W. von Leibniz, Monadologia (1720), tłum. H. Elzenberg, Toruń 1991. (I. S.)
132 Zob. Ch. Elliott, Japanese Buddhizm, Nowy Jork 1965. (I. S.)
133 Sagi tradycji hua jen (japońska Kegon i sanskrycka Awatamsaka) spostrzegają całość zawierającą wszystkie światy
jako jeden żywy organizm niezależnych od siebie i przenikających się wzajemnie procesów stawania się i odstawania.
Hua jen wyraża tę sytuację formułą: "JEDNO WE WSZYSTKIM, WSZYSTKO W JEDNYM, JEDNO W JEDNYM,
WSZYSTKO WE WSZYSTKIM".
134 Zob. F. Franek, Eook of AngeLus Silesius, Nowy Jork 1976. (I. S.)
135 Tradycja dżain (dżinizm, dżajnizm) to nieortodoksyjny nurt religii indyjskiej, utworzony ok. VI w. p. Chrystusem w
opozycji do braminizmu przez Dżinę. (I. S.)
136 Zob. G. W. von Leibniz, Monadologia, op. cit.. (I. S.)
137 Oznacza to, że badanie obrazu holograficznego pod różnymi kątami odkrywa i ujawnia cechy wcześniej niewidoczne;
nie ma tego w przypadku konwencjonalnej fotografii albo kinematografii, gdzie oglądanie pod dodatkowymi kątami po
prostu zniekształca obraz.
138 w jęz. ang.: sitfer – osoba obecna przy "kliencie" podczas sesji głębokiej autoeksploracji przy użyciu metod
opisanych przez Autora. (I. S.)
139 Teorie Davida Bohma zostały opisane w licznych artykułach w czasopismach fachowych i w jego książce U kryty
porządek (1988) .
140 Holoruch, czyli nich całościowy, jest to ciągły proces zmian, który dotyczy ogólnej całości wszechświata. Oprócz
zmiennych jawnych, które jesteśmy w stanie zaobserwować, składają się na nią przede wszystkim nieuchwytne zmienne
"ukryte" przed naszymi zmysłami i aparaturą badawczą (np. takie, które fluktuują zbyt szybko, aby ich zmiany były
dostrzegalne) . (I. S.)
141 Bohm rozróżnia porządek istotnie ukryty (który nie może być całkowicie ujawniony) oraz taki porządek ukryty, który
może zostać rozwinięty w porządek jawny. (I. S.)
142 Bohm przytacza tutaj metaforę radioodbiornika, który działając sam z siebie wytwarza bezsensowny szum, ale
nastawiony na niewidoczne fale radiowe reaguje czystym dźwiękiem na ich inteligentne uporządkowanie. (L S.)
143 Dosłownie "tryb dynamiczny". W tłumaczeniu prof. M. Tempczyka używany jest termin dynamizacja. (I. S.)
144 Tzn. konceptualnego rozbijania rzeczywistości na niniejsze fragmenty, z których po zbadaniu próbuje się odbudować
całość – przy założeniu, że stanowi ona po prostu sumę wyodrębnionych części. (I. S.)
145 Zob. D. Bohm, Ukryty porządek, tłum. M Tempczyk, Warszawa 1988. (L S.)
146 Zob. G. Chew, op.cit. (I. S.)
147 Informacje na temat pozycji nie przetłumaczonych na język polski zawarte są w bibliografii na końcu książki oraz w
przypisach do dalszej części tekstu. (I. S.)
148 Zob. K. S. Lashley, Brain Mechanisms and Intelligence, Chicago 1929. (I. S.)
149 Zob. K. Pribram, Languages of the Brain, Englewood Cliffs 1971. (I. S.)
150 Zob. K. Pribram, Holonomy and the Structure in tlie Organization ofPercep-tion, (1977), odbitka maszynopisu w
posiadaniu Autora; oraz Non-Loca/ity and Localization: A Reuiew of the Place of the Holographic Hypothesis of the Brain
Function in Perception and Memory, niepublikowany referat na dziesiąty ICUS, listopad 1981. (I. S.)
151 Receptory to narządy stanowiące "wejścia" informacyjne do układu czuciowego, np. siatkówka oka. Analogicznie
efektory to "wyjścia" informacyjne układu ruchowego, który pośredniczy między mózgiem lub rdzeniem kręgowym a
unerwianymi narządami, np. mięśniami lub gruczołami. Szlaki nerwowe, którymi w organizmie przekazywana jest
informacja, składają się z komórek nerwowych (neuronów) kontaktujących się z sobą przez synapsy (połączenia) miedzy
ich wypustkami. Wyróżnia się dwa rodzaje wypustek w komórkach nerwowych: dendryty i aksony, zwane czasem
neurytami. (I. S.)
152 Zainteresowany czytelnik znajdzie popularyzujące wyjaśnienie tych nowych metod pracy badawczej nad mózgiem w
książce Shufflebrain: The Questforthe Holographic Mind, P. Pietscha (1981) .
153 Szczególnie interesująca jest w tym względzie niedawna próba radzieckiego uczonego W. W. Nalimowa, aby
sformułować teorię nieświadomości w oparciu o semantykę i teorię prawdopodobieństwa. Wyjaśnił on tę ideę w książce
pt. Realms of the Unconscious: The Enchanted Frontier (1982) .
154 Tzn. dynamikę procesów emocjonalnych ujawniających się podczas przeżywania minionych wcieleń. (I. S.)
155 Tj. swoiste, swojego własnego rodzaju. (I. S.)
156 Termin sanskrycki używany na określenie zjawisk paranormalnych w jodze. (I. S.)
Wstecz / Spis treści / Dalej
Rozdział drugi
Wymiary ludzkiej psychiki: kartografia wewnętrznej przestrzeni
Jednym z najistotniejszych przyczynków do kształtującego się światopoglądu naukowego ze strony współczesnych badań
nad świadomością jest zupełnie nowa wizja ludzkiej psychiki. O ile dotychczasowy model psychiatrii i psychoanalizy był
ściśle personalistyczny i biograficzny, to najnowsze badania nad świadomością dodają nowe poziomy, sfery i wymiary
oraz ukazują ludzką psychikę jako w istocie współmierną do całego wszechświata i całości istnienia. Pełne
przedstawienie tego nowego modelu, mieszczące się poza zakresem niniejszej książki, można znaleźć w odrębnej
publikacji1. W tym miejscu nakreślę krótko jej zasadnicze rysy ze szczególnym uwzględnieniem stosunku do
wyłaniającego się w nauce paradygmatu.
Mimo iż w sferze świadomości nie istnieją wyraźne granice ani podziały, to do celów dydaktycznych użyteczne będzie
wyróżnienie czterech odrębnych poziomów albo sfer ludzkiej psychiki i odpowiadających im przeżyć: 1) bariery
zmysłowej, 2) nieświadomości jednostki, 3) poziomu narodzin i śmierci, oraz 4) obszaru poza-osobowego. Doświadczenia
ze wszystkich tych kategorii są stosunkowo łatwo osiągalne dla większości ludzi. Można je zaobserwować podczas sesji
ze środkami psychodelicznymi i w różnych współczesnych technikach psychoterapii ukierunkowanej na doświadczanie,
które posługują się oddechem, muzyką, tańcem i pracą z ciałem. Liczne z tych zjawisk można również wywoływać przy
użyciu zmieniających świadomość technik laboratoryjnych, takich jak biologiczne sprzężenie zwrotne, pozbawianie snu,
izolacja lub przeciążenie zmysłów i różne metody kinestetyczne2. Szeroka gama praktyk duchowych starożytności oraz
Wschodu została tak pomyślana, żeby w konkretny sposób ułatwić ich występowanie. Wiele tego rodzaju doświadczeń
może pojawić się podczas spontanicznych epizodów odmiennego stanu świadomości. Cały zakres przeżyć odnoszących
się do czterech wymienionych sfer opisują historycy i antropolodzy w związku z różnymi praktykami szamańskimi,
tubylczymi rytami przejścia i obrzędami uzdrawiania, misteriami śmierci i odrodzenia oraz transowymi tańcami w religiach
ekstatycznych.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Bariera zmysłowa a nieświadomość jednostki
Metody, które umożliwiają kontakt z przeżywaniem sfer nieświadomej jaźni, najpierw zwykle aktywizują narządy zmysłów. Stąd też u
wielu osób próbujących takich technik dogłębna autoeksploracja3 rozpoczyna się od bogatych doznań zmysłowych. Posiadają one
mniej lub bardziej abstrakcyjny charakter i nie mają osobistego symbolicznego znaczenia – mogą być zachwycające pod względem
estetycznym, ale nie prowadzą do pogłębionego zrozumienia siebie.
Zmiany tego rodzaju mogą wystąpić w dowolnej modalności zmysłowej, chociaż jak dotąd najczęstsze są zjawiska optyczne. Pole
widzenia za zamkniętymi powiekami wzbogaca się kolorystycznie i ożywa, a jednostka widzi plejadę kształtów architektonicznych lub
geometrycznych, ruchome wzory kalejdoskopu, układy podobne do mandali, arabeski, nawy gotyckich katedr, sklepienia
muzułmańskich meczetów i skomplikowane desenie, które przypominają przepiękne miniatury średniowieczne lub wschodnie kobierce.
Tego typu wizje mogą występować podczas dowolnej formy głębokiej autoeksploracji, są jednak szczególnie wyraziste po zażyciu
psychodelików. Zmiany w modalności słuchowej mogą przybierać postać dzwonienia w uszach, cykania świerszczy, buczenia, odgłosu
kurantów lub jednostajnego dźwięku o wysokiej częstotliwości. Może im towarzyszyć szereg niezwykłych doznań dotykowych w
różnych częściach ciała. W opisywanym stadium mogą również pojawiać się zapachy i smaki, są one jednak zdecydowanie rzadsze.
Doznania zmysłowe tego typu mają niewielkie znaczenie w procesie samopoznania i zrozumienia siebie. Jak się wydaje, stanowią one
barierę, którą trzeba przebyć zanim rozpocznie się wyprawa wgłąb nieświadomej psychiki. Niektóre aspekty owych doznań
zmysłowych można wytłumaczyć na podstawie określonych cech anatomicznych i fizjologicznych narządów zmysłów. I tak na przykład
wizje geometryczne odzwierciedlają prawdopodobnie wewnętrzną budowę siatkówki i pozostałych części układu optycznego oka.
Rys. 7. Rysunki czeskiego malarza pochodzące z jednego z pierwszych doświadczeń nad LSD przeprowadzonych w
Pradze przez dr J. Roubićka, które przedstawiają gwałtowne, niespecyficzne zniekształcenia obrazu własnego ciała.
Dalszą łatwo dostępną sferą jest obszar nieświadomości jednostki. Mimo iż należące do tej kategorii zjawiska mają doniosłe znaczenie
teoretyczne i praktyczne, to nie musimy poświęcać wiele czasu na ich opis, jako że do tego poziomu psychiki ogranicza się większość
klasycznych podejść w psychoterapii. Istnieje bogate, chociaż na ogół sprzeczne ze sobą, piśmiennictwo z zakresu
psychodynamicznych niuansów sfery biograficznej. Przeżycia należące do tej kategorii wiążą się z istotnymi zdarzeniami
biograficznymi i okolicznościami życia jednostki, począwszy od narodzin aż do chwili obecnej, z którymi łączy się silny ładunek
emocjonalny. Na tym etapie autoeksploracji z nieświadomości może wydobyć się i stać treścią doświadczenia cokolwiek z życia
zaangażowanej osoby, co stanowi nierozwiązany konflikt, stłumione wspomnienie urazu, które nie zostało zintegrowane, lub
niedomkniętą figurę psychiczną4 dowolnego typu.
Rys. 8. Rysunki czeskiego malarza pochodzące z jednego z pierwszych doświadczeń nad LSD przeprowadzonych w
Pradze przez dr J. Roubićka. Obrazek a przedstawia połączoną wizje pielęgniarki w szpitalu z fiolką środka
wymiotnego i miską na wymiociny oraz kelnera z butelką czerwonego wina. Obrazek b ukazuje złudne
przekształcenie się policjanta z drogówki, tak jak to widział badany, kiedy po skończonym eksperymencie odwożono
go do domu.
Istnieje tylko jeden warunek – dana sprawa musi posiadać dla jednostki wystarczającą wagę emocjonalną. Na tym właśnie polega
ogromna przewaga psychoterapii zorientowanej na doświadczanie w porównaniu z tymi podejściami, które są głównej mierze
werbalne. Metody bezpośrednio aktywizujące nieświadomość, zdają się wybiórczo potęgować najwłaściwszy materiał emocjonalny i
ułatwiać jego wniknięcie do świadomości. Dostarczają więc jakby wewnętrznego radaru, który przeszukuje układ i wykrywa treści o
najsilniejszym ładunku emocjonalnym. Fakt ten nie tylko oszczędza terapeucie trudu odróżniania tego, co jest istotne od tego, co jest
nieistotne, ale zwalnia go z obowiązku podejmowania takich decyzji, które mogły by być obciążone przez jego własne zaplecze
teoretyczne oraz szereg innych czynników5.
Ogólnie rzecz biorąc, materiał biograficzny, jaki pojawia się podczas terapii opartej na doświadczaniu, zgadza się z teorią Freuda lub
jakąś jej pochodną. Występuje tutaj jednak kilka zasadniczych różnic. Podczas głębokiej psychoterapii tego typu, materiału
biograficznego nie wspomina się ani nie opowiada – jest on rzeczywiście na nowo przeżywany. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie
o emocje, ale i o doznania cielesne, składniki wizualne danego materiału oraz pozostałe dane zmysłowe. Dzieje się to na ogół podczas
pełnej regresji wieku6 do fazy rozwoju, w której nastąpiło dane wydarzenie.
Inna ważna różnica polega na tym, że odpowiednie wspomnienia lub inne elementy biograficzne nie pojawiają się oddzielnie, lecz
formują się w wyraźne dynamiczne związki, dla których ukułem termin układy COEX czyli układy kondensacji przeżyć7. Układ COEX
stanowi dynamiczną konfigurację wspomnień (i towarzyszącego im materiału wyobrażeniowego) z różnych okresów życia jednostki,
dla których wspólnym mianownikiem jest silny ładunek emocjonalny o takim samym znaku, intensywne doznanie fizyczne tego
samego typu lub fakt, że łączą je jakieś inne ważne elementy. Na początku uświadomiłem sobie, że układy COEX stanowią zasady,
które rządzą dynamiką indywidualnej nieświadomości i dostrzegłem, że ich znajomość jest niezbędna w celu zrozumienia
wewnętrznego procesu, jaki zachodzi na omawianym tutaj poziomie. Później jednak okazało się, że układy kondensacji przeżyć
stanowią ogólną prawidłowość, która działa na wszystkich poziomach psychiki, nie ograniczając się do obszaru biograficznego.
Większość biograficznych układów COEX w sposób dynamiczny łączy się z konkretnymi cechami przebiegu porodu. Z kolei motywy
okołoporodowe lub ich składniki posiadają specyficzne związki z pokrewnym im materiałem doświadczeń z zakresu poza-osobowego.
Te dynamiczne układy często mieszczą w sobie materiał z kilku okresów życia, narodzin i z pewnych obszarów sfery transpersonalnej,
jak np. wspomnienia z poprzednich wcieleń, utożsamianie się ze zwierzętami i sceny mityczne. W tym przypadku podobieństwo
przeżyć w ramach wątków pochodzących z różnych poziomów psychiki jest ważniejsze od tradycyjnych kryteriów światopoglądu
newtonowsko-kartezjańskiego, np. od faktu, że dane wydarzenia dzielą lata czy też wieki, że między doświadczeniem ludzkim a
zwierzęcym istnieje zwykle bezdenna przepaść, oraz że składniki "obiektywnej rzeczywistości" łączą się w nich z archetypowymi i
mitycznymi.
W klasycznej psychologii, psychiatrii bądź psychoterapii uwaga skupia się wyłącznie na urazach psychicznych. Nie dostrzega się, że
urazy fizyczne mają bezpośredni wpływ na psychiczny rozwój jednostki ani że biorą one udział w powstaniu patologii. Stoi to w
zasadniczej sprzeczności ze spostrzeżeniami z głębokiej terapii zorientowanej na przeżywanie, gdzie wspomnienia urazów fizycznych
przeważnie posiadają niebywałe znaczenie. Podczas terapii psychodelicznej i przy użyciu innych metod o dużej mocy z nurtu
ukierunkowanego na doświadczanie bardzo rozpowszechnione jest ożywanie doznań z okresu groźnych dla życia chorób, obrażeń
ciała, operacji lub chwil tonięcia, a ich znaczenie wyraźnie przewyższa wagę urazów psychicznych. Jak się wydaje, pozostałości po
emocjach i doznaniach cielesnych w sytuacjach, które były niebezpieczne dla życia lub całości organizmu, odgrywają znaczącą rolę w
powstawaniu różnych form patologii, jak dotąd nie docenianą przez naukę uniwersytecką.
Gdy zatem dziecko cierpi na ciężką, zagrażającą życiu chorobę, taką jak np. błonica, i prawie śmiertelnie się dusi, to jego
doświadczenia groźby śmierci i znacznych dolegliwości cielesnych nie uważa się za uraz o trwałym znaczeniu. Tradycyjna psychologia
skoncentrowałaby się na tym, że dziecko, będąc na czas hospitalizacji oddzielone od matki, doświadczyło deprywacji emocjonalnej.
Dzięki terapii bazującej na doświadczaniu okazało się, że urazy związane z zagrożeniem życia pozostawiają w ustroju trwałe ślady
oraz istotnie przyczyniają się do powstania zaburzeń emocjonalnych i psychosomatycznych, takich jak depresje, stany lękowe i fobie,
skłonności sadomasochistyczne, problemy seksualne, bóle migrenowe lub astma.
Przeżycia poważnych urazów cielesnych stanowią naturalny pomost między poziomem biograficznym a kolejną sferą, na którą
składają się dwa bliźniacze zjawiska: narodziny i śmierć. Dotyczą one zdarzeń z życia jednostki, są więc w swej istocie biograficzne.
Niemniej jednak fakt, że zbliżają one osobnika do śmierci oraz wiążą się z wyjątkowymi cierpieniami i bólem, łączy je z urazem
porodowym. Z oczywistych powodów szczególnie istotne będą tutaj wspomnienia chorób i urazów, podczas których występowały
trudności z oddychaniem, takich jak zapalenie płuc, błonica, koklusz lub toniecie.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Spotkanie z narodzinami i śmiercią: dynamika matryc perinatalnych
W miarę pogłębiania się procesu autoeksploracji przeżyć, pierwiastek bólu emocjonalnego i fizycznego może osiągnąć tak ogromne natężenie,
że jest zazwyczaj interpretowany jako umieranie. Może on być tak wielki, że dana osoba czuje, iż przekroczyła granice osobistego cierpienia
i doświadcza bólu całych grup ludzi, ogółu ludzkości czy wręcz wszelkiego istnienia. Charakterystyczne jest utożsamianie się z przeżyciami
rannych lub umierających żołnierzy, więźniów zamkniętych w lochach i obozach koncentracyjnych, skazanych na śmierć Żydów albo
pierwszych chrześcijan, matek i dzieci podczas porodu oraz atakowanych przez wrogów i zabijanych zwierząt. Doświadczeniom z tego
poziomu towarzyszą zwykle gwałtowne przejawy fizjologiczne, takie jak różny stopień duszenia się, przyspieszone tętno i częstoskurcz
serca, mdłości i wymioty, zmiany koloru skóry, wahania temperatury ciała, spontaniczne wykwity skórne lub sińce, skurcze mięśni, drżenie
i skręcanie się lub inne wyraźne zjawiska motoryczne.
Podczas gdy na poziomie biograficznym tylko te jednostki, które rzeczywiście przechodziły ciężkie zmaganie ze śmiercią, muszą w
trakcie samopoznania spotkać się z zagrożeniem życia, to na tym piętrze nieświadomości kwestia śmierci jest uniwersalna i całkowicie
zdominowała jego obraz. Te osoby, u których w życiorysie nie występowało poważne niebezpieczeństwo śmierci lub uszkodzenia ciała,
mogą opisywaną sferę doświadczenia osiągać bezpośrednio. U pozostałych zwykle pogłębia się przeżywanie swych ciężkich urazów, operacji
lub obrażeń ciała, które przechodzi następnie w omówione wyżej doświadczenie umierania.
Przy tej głębokości autoeksploracji doświadczenie konfrontacji ze śmiercią na ogół ściśle splata się z całym szeregiem zjawisk, które nawiązują
do procesu porodowego. To nie tylko osoby zaangażowane w tego typu przeżycia odnoszą wrażenie, że walczą o przyjście na świat i
(lub) urodzenie dziecka, ale także wiele towarzyszących temu zmian fizjologicznych przypomina typowe oznaki porodu. Badani
częstokroć doświadczają siebie w roli płodu i ponownie przeżywają liczne fakty z przebiegu swoich biologicznych narodzin, z bardzo
konkretnymi, możliwymi do zweryfikowania szczegółami. Pierwiastek śmierci może być tutaj reprezentowany przez zachodzące równocześnie
lub naprzemian utożsamienie się z osobnikami starzejącymi się, chorującymi i umierającymi. Jakkolwiek całej gamy występujących na tym
poziomie doznań nie można sprowadzać do ponownego przeżywania biologicznych narodzin, to wydaje się, że znaczący rdzeń
omawianego procesu stanowi uraz porodowy. Z tego właśnie powodu określam ten zakres nieświadomości jako perinatalny8.
Związek między procesem porodowym a doświadczeniami umierania i narodzin jest, jak to opisano wyżej, dosyć głęboki i konkretny. Pozwala
to wykorzystać biologiczne fazy porodu do skonstruowania teoretycznego modelu, który pomoże zrozumieć dynamikę nieświadomości na
poziomie perinatalnym. Doświadczenia procesu odradzania się przez śmierć występują w charakterystycznych pakietach tematycznych, a
ich zasadnicze rysy można logicznie wyprowadzić z określonych anatomicznych, fizjologicznych i biochemicznych cech odpowiadającego im
okresu porodu9. Jak to jeszcze omówimy dalej, rozważania na gruncie modelu porodowego pozwalają na zupełnie nowe wglądy w
dynamiczną strukturę różnych form patologii, obiecując nowatorskie możliwości ich leczenia.
Pomimo swych ścisłych związków z porodem, proces perinatalny wykracza poza cielesność, posiadając ważny wymiar filozoficzny i duchowy,
toteż nie wolno go interpretować w sposób zbyt dosłowny ani redukcyjny. W oczach osoby całkowicie pogrążonej w dynamice tego
poziomu nieświadomości (czy to osobiście, czy jako jego badacz), narodziny mogłyby jawić się jako zasada tłumacząca wszystko. Moim
zdaniem rozważania na gruncie procesu porodowego to tylko użyteczny model, którego zastosowanie ogranicza się do zjawisk z
jednego konkretnego poziomu nieświadomości. Kiedy proces autoeksploracji dotrze do sfer pozaosobowych, trzeba będzie wykroczyć poza
ten model, zastępując go innym podejściem.
Istnieją pewne ważne cechy procesu odrodzenia przez śmierć, które wyraźnie dowodzą, że doświadczeń perinatalnych nie wolno sprowadzać
do powtórnego przeżywania biologicznych narodzin. Ciągi doznań o charakterze okołoporodowym posiadają wprawdzie wyraźny
aspekt emocjonalny i psychosomatyczny, ale również owocują gruntownym przeobrażeniem osobowości. Głębokim doświadczeniom chwili
narodzin i śmierci towarzyszy z reguły kryzys egzystencjalny o niespotykanych rozmiarach, podczas którego jednostka głęboko kwestionuje
sens dotychczasowego istnienia oraz swoje podstawowe wartości i wybory życiowe. Kryzys ten można rozwiązać tylko dzięki łączności
z wewnętrznymi wymiarami duchowymi psychiki i z elementami nieświadomości zbiorowej. Zaistniała przemiana osobowości wydaje
się porównywalna do zmian, które opisywano jako wynik udziału w starożytnych misteriach świątynnych, rytach inicjacyjnych albo tubylczych
rytach przejścia. Perinatalny poziom nieświadomości stanowi więc ważny obszar przecinania się nieświadomości indywidualnej i zbiorowej
oraz klasycznej psychologii z mistycyzmem lub psychologią transpersonalną.
Doświadczenia śmierci i odrodzenia, które stanowią odbicie okołoporodowego poziomu nieświadomości, są bardzo bogate i złożone. Występują
one w czterech charakterystycznych wzorcach przeżywania czy też konfiguracjach doświadczeń. Między tymi pakietami tematycznymi a
klinicznymi fazami procesu porodowego zachodzi głęboka zależność. Dla teorii i praktyki psychoterapii głębi w nurcie ukierunkowanym
na przeżywanie przydatny okazał się postulat, że istnieją hipotetyczne, dynamiczne matryce, które rządzą procesami związanymi
z okołoporodowym poziomem nieświadomości, określane jako Podstawowe Matryce Perinatalne (BPM)10.
Rys. 9. Przeżycie głębokiej egzystencjalnej rozpaczy podczas sesji psychodelicznej zdominowanej przez BPM II. Rysunek ukazuje życie ludzkie
jako "drogę znikąd donikąd w deszczowy dzień".
Matryce te, nie dość, że posiadają własne konkretne treści emocjonalne i psychosomatyczne, działają także jako zasady organizujące materiał
z pozostałych warstw nieświadomości. Od strony poziomu biograficznego z konkretnymi cechami BPM wiążą się Ścisłe składniki istotnych
układów COEX, dotyczących fizycznego nadużycia i przemocy, zagrożenia, rozłąki, bólu lub duszenia się Odsłomęciu sfery okołoporodowej
często również towarzyszą rozmaite pierwiastki transpersonalne, takie jak archetypowe wizje Wielkiej Matki bądź Straszliwej Bogini-Matki,
Piekła, Czyśćca Raju lub Niebios, sceny mityczne oraz historyczne, utożsamianie się ze zwierzętami oraz przeżycia z poprzednich
wcieleń. Spajającym je ogniwem, tak jak i w przypadku rozmaitych warstw układów COEX, jest taka sama jakość emocji i doznań cielesnych
albo podobne okoliczności. Matryce okołoporodowe mają także konkretne odniesienia do różnych aspektów aktywności we freudowskich
obszarach erogennych: strefie oralnej, analnej, uretralnej i fallicznej.
W dalszej części tekstu dokonam krótkiego przeglądu poszczególnych BPM pod kątem ich biologicznego podłoża, charakterystyki
przeżyć, funkcjonowania jako zasad organizujących inne typy doświadczenia oraz związku z czynnościami w różnych sferach
erogennych. Streszczenie przedstawia Tabela 1.
Znaczenie perinatalnego poziomu nieświadomości dla nowego ujęcia psychopatologii i szczegółowe zależności zachodzące miedzy konkretną
BPM a licznymi zaburzeniami emocjonalnymi zostaną omówione w dalszej części.
PIERWSZA MATRYCA PERINATALNA (BPMI)
Biologiczną podstawą tej matrycy jest przeżycie pierwotnej sym-biotycznej jedności dziecka z organizmem matki w czasie życia płodowego.
W trakcie niezakłóconego życia wewnątrz macicy, środowisko dziecka może być bliskie ideału. Jednak szereg czynników natury
fizycznej, chemicznej, biologicznej i psychicznej może ten stan poważnie zaburzać. Również podczas końcowych faz ciąży, warunki mogą stać
się mniej korzystne z powodu rozmiarów dziecka, rosnącego ucisku mechanicznego lub względnej niewydolności łożyska.
Przyjemne i przykre wspomnienia płodowe mogą być przeżywane w ich konkretnej, biologicznej formie. Oprócz tego osoby dostrojone do
pierwszej matrycy mogą doświadczać całej gamy skojarzonych z nią wyobrażeń lub motywów, zgodnie z prawami głębokiej logiczności
przeżyć11. Niezaburzonemu życiu płodowemu mogą towarzyszyć inne doświadczenia, które łączy z nim brak ograniczeń i przeszkód, takie
jak świadomość oceanu, wodnych form życia (wielorybów, ryb, meduz, liliowców lub wodorostów) albo przestrzeni międzygwiezdnej. Również
wizje przyrody w jej najlepszych przejawach (Matki Natury), która jest piękna, bezpieczna i bezwarunkowo karmiąca, stanowią typowe i
zupełnie logiczne znamiona szczęśliwego stanu płodowego. Archetypowe obrazy ze zbiorowej nieświadomości, po które wybiórczo sięga się w
tym stanie, obejmują niebiosa lub raje z różnych kultur świata. Doświadczenie pierwszej matrycy obejmuje także elementy uniwersalnej
jedności12 lub mistycznego zjednoczenia.
Tabela 1 PODSTAWOWE MATRYCE PERINATALNE
BPM I
BPM II
BPM III
ZESPOŁY OBJAWÓW PSYCHOPATOLOGICZNYCH
BPM IV
psychozy schizofreniczne (objawy
paranoidalne, poczucie mistycznego
związku, doświadczenie
metafizycznych sil zła);hipochondria (w
oparciu o dziwne i niezwykłe doznania
cielesne);omamica histeryczna i
mylenie własnych fantazji z
rzeczywistością
psychozy schizofreniczne (elementy
mąk piekielnych, przeżywanie
bezsensownego, "kartonowego"
świata);ciężkie depresje "endogenne";
irracjonalne odczuwanie niższości i
winy;hipochondria (w oparciu o
bolesne doznania cielesne);alkoholizm
i narkomania;łuszczyca; wrzód
trawienny
psychozy schizofreniczne (elementy
psychozy schizofreniczne (przeżycia
sadomasochizmu i skatologii,
śmierci i odrodzenia, urojenia
mesjanistyczne, element zniszczenia i
samookaleczenia, nienormalne
zachowania seksualne); depresja z
odtworzenia świata, zbawienia i
pobudzeniem psychoruchowym;
odkupienia, utożsamianie się z
zboczenia płciowe (sadomasochizm, Chrystusem);objawy maniakalne;
homoseksualizm u mężczyzn, picie
homoseksualizm u kobiet;
moczu i spożywanie kału); nerwica
ekshibicjonizm
natręctw; astma psychogenna, tiki i
jąkanie; konwersja i histeria lękowa;
oziębłość i impotencja; neurastenia;
nerwice urazowe; nerwice narządowe;
bóle migrenowe; moczenie się i
zanieczyszczanie
CZYNNOŚCI WE FREUDOWSKICH SFERACH EROGENNYCH
żucie i przełykanie pokarmu;agresja
zaspokojenie głodu i pragnienia i
zaspokojenie libido we wszystkich
frustracja oralna (pragnienie, głód,
przyjemność ssania;uczucia libidinalne
sferach erogennych; odczucia
bolesne bodźce);wstrzymywanie kału oralna i niszczenie obiektu; proces
oddawania kału i moczu; agresja
występujące po defekacji, oddaniu
libidinalne w trakcie kołysania i kąpieli; lub moczu;frustracja seksualna;
analna i uretralna; szczytowanie
moczu, szczytowaniu seksualnym lub
częściowe zbliżenie się do
doświadczenie zimna, bólu i innych
powyższego stanu, następujące po
przykrych doznań
seksualne; agresja falliczna;rodzenie urodzeniu dziecka '
zaspokojeniu oralnym, analnym,
dziecka; erotyzm staroakustyczny
uretralnym i genitalnym lub po
(podrzucanie, akrobacje, skoki z
trampoliny, spadochroniarstwo)
urodzeniu dziecka
WSPOMNIENIA Z ŻYCIA POSTNATALNEGO
sytuacje z dalszego życia, w których
sytuacje narażające na utratę życia lub walki, bijatyki i ryzykom działania
szczęśliwe uniknięcie groźnej sytuacji
zostają zaspokojone ważne potrzeby, uszkodzenie ciała (przeżycia wojenne, (czynny atak pod czas bitwy lub
(koniec wojny [ albo rewolucji, ocalenie
takie jak: szczęśliwe chwile z
wypadki, obrażenia, operacje, bolesne rewolucji przeżycia ze służby
życia j podczas wypadku lub operacji);
niemowlęctwa i dzieciństwa (dobra
choroby, toniecie, duszenie się,
wojskowej, loty samolotem przy złe
pokonanie poważnych przeszkód
opieka macierzyńska, zabawy z
uwięzienie, pranie mózgu i bezprawne pogodzie, rejsy po wzburzonym
dzięki czynnemu wysiłkowi; okresy
rówieśnikami, okresy harmonii w
przesłuchiwanie, fizyczne znęcanie się oceanie, nieostrożna jazda
walk i ciężkich zmagań kończące się
rodzinie itp.), spełniona miłość,
itd.); ciężkie urazy psychiczne
samochodem, boks);wspomnienia
znakomitym sukcesem; podobne sceny
romanse;wycieczki lub wakacje na
(deprywacja emocjonalna, odtrącenie, przesycone zmysłowością (karnawały, w przyrodzie (przyjście wiosny, koniec
łonie natury; kontakt z dziełami sztuki o niebezpieczne zdarzenia,
parki rozrywki i nocne kluby, wyuzdane burzy morskiej, wschód słońca itd.)
znacznych walorach estetycznych;
przytłaczająca atmosfera w rodzinie, prywatki, orgie seksualne itd.);
pływanie w oceanie i czystych
ośmieszanie i upokarzanie itd.)
przyglądanie się w dzieciństwie życiu
jeziorach itd.
płciowemu dorosłych; doświadczenie
uwiedzenia i gwałtu; u kobiet –
rodzenie własnych dzieci
FENOMENOLOGIA W TRAKCIEJJESJI Z ZASTOSOWANIEM LSD
Niezakłócone życie płodowe:
Totalne pogrążenie; potworne
Narastanie cierpienia do rozmiarów
Gigantyczne odciążenie;poszerzenie
realistyczne wspomnienia przeżyć
cierpienie fizyczne i psychiczne;
uniwersalnych; pogranicze bólu i
przestrzeni;ekstaza typu "iluminacyjne"dobrego łona";ekstaza typu
nieznośna sytuacja bez wyjścia, która rozkoszy; ekstaza typu
go";wizje monumentalnych budowli;
"oceanicznego"; przyroda w
nigdy się nie skończy;różne
"wulkanicznego"; jaskrawe barwy;
promieniste światło i piękne barwy
najlepszych swoich przejawach
wyobrażenia piekła, poczucie
wybuchy i sztuczne ognie; orgie
(błękit nieba, złoty, tęczowy, pawie
("Matka Natura"); doświadczenie
schwytania w pułapkę i uwięzienia
sadomasochistyczne; morderstwa i
oczka);poczucie odrodzenia i
uniwersalnej jedności; wizje Niebios
(braku wyjścia); dojmujące poczucie
krwawe ofiary; czynne uczestnictwo w odkupienia;docenianie prostego
lub Raju; Zaburzenia życia płodowego: winy i niższości; katastroficzna wizja
zaciętych walkach; klimat ekscytującej sposobu życia;wyostrzenie zmysłów;
realistyczne wspomnienia przeżyć
świata (koszmar wojen i obozów
przygody oraz niebezpiecznych
poczucie braterstwa;dążenia
"złego łona" (kryzysy płodowe, choroby koncentracyjnych, terror Inkwizycji);
wypraw; intensywne, orgiastyczne
altruistyczne i miłosierne;niekiedy
i wstrząsy emocjonalne u matki, ciąża groźne zarazy; choroby;
doznania seksualne i obrazy z
maniakalna aktywność i poczucie
bliźniacza, nieudane poronienia)
zniedołężnienie i śmierć;egzystencjalny haremów lub karnawałów;
wielkości, przechodzenie do
totalne zagrożenie; ideacja
bezsens
doświadczenia umierania i odradzania elementów BPM I;przyjemne odczucia
paranoidalna;przykre odczucia
się; religie związane z krwawą ofiarą, może przerwać kryzys pępkowy: ostry
cielesne ("kac", dreszcze i drobne
(Aztekowie cierpienie i śmierć
ból w pępku, utrata tchu, strach przed
skurcze, niemiłe smaki obrzydzenie,
Chrystusa na krzyżu, Dionizosa itd .), śmiercią i kastracją, zmiany struktury
wrażenie bycia zatruwanym);spotkanie
silne przejawy cielesne (uciski i bóle, ciała bez udziału zewnętrznego nacisku
z piekielnymi istotami i innymi
duszenie się napięcie mięśniowe
metafizycznymi siłami zła
wyładowujące się przez drżenie lub
drgawki, mdłości i wymioty uderzenia
gorąca i zimna, pocenie się,
dolegliwości sercowe, trudności w
panowaniu nad zwieraczami,
dzwonienie w uszach)
0
1
OKRESU PORODU
2
3
Rys. 10. Obrazek ilustrujący uczucie jedności i stopienia się z terapeutą w okresie sesji psychodelicznej, która obejmowała doświadczenie
symbiotycznego związku z organizmem matki podczas życia płodowego i karmienia piersią.
Rys. 11. "Oceaniczne łono". Stan rozpłynięcia się w ekstazie przeżywany podczas sesji z użyciem LSD, na której przeważała BPM I.
Utożsamianie się z doświadczeniem płodu we wnętrzu macicy występuje łącznie z wrażeniami stania się oceanem i wtopienia w różne formy
życia wodnego.
Rys. 12. "Uniwersum owodni". Doznaniowe utożsamienie się z błogim istnieniem płodu w poczuciu zjednoczenia się z całym wszechświatem.
Obraz ten został zainspirowany przez sesji; pod LSD we władaniu pierwszej matrycy perinatalnej.
Rys. 13. "Paranoiczność zaburzeń życia płodowego". Obraz z sesji pod wysoką dawką LSD przedstawiający trujące "Złe Łono". Badany
utożsamia się z cierpiącym płodem, wydanym na męki i potworności w piekielnym laboratorium, którym władają podstępne demony. Tego typu
przeżycia zaliczają się do poważnych źródeł obłędu. Jak wskazuje obrazek, jest to stan zbliżony do sytuacji zarodka kurzego zatrutego przez
własne produkty odpadowe albo ryb w zanieczyszczonej wodzie.
Rys. 14. Przeżycie rozpoczynającego się porodu i początek wpływu BPM II w trakcie sesji po wysokiej dawce LSD. Badany, w pełni
utożsamiając się z płodem, czuje się wciągany w straszliwy, unicestwiający wir – ogólna atmosfera przypomina "Oko cyklonu" Edgara Allana
Poe'a.
Zaburzenia życia płodowego wiążą się z obrazami i przeżyciami podwodnych niebezpieczeństw, zanieczyszczonych strumieni, skażonej
lub niegościnnej przyrody i podstępnych demonów. Mistyczne rozpłyniecie się granic zastępują w tym przypadku jego wypaczenia psychotyczne
o wydźwięku paranoidalnym.
Dodatnie aspekty BPM I wiążą się ściśle ze wspomnieniami symbiotycznego związku przy piersi, z pozytywnymi układami COEX i z zachowanymi
w pamięci sytuacjami, którym towarzyszył spokój ducha, zadowolenie, odprężenie i piękne naturalne pejzaże. Podobny typ wybiórczych
powiązań zachodzi także z różnymi formami dodatnich przeżyć pozaosobowych. Natomiast ujemne aspekty BPM I łączą się zazwyczaj z
pewnymi negatywnymi układami COEX oraz odpowiadającymi im ujemnymi pierwiastkami trans-personalnymi.
Rys. 15. Obrazek przedstawiający wizję z sesji psychodelicznej z przewagą początkowej fazy BPM II. Rozpoczynające się skurcze macicy
są przeżywane jak atak olbrzymiej ośmiornicy.
W odniesieniu do freudowskich stref erogennych pozytywne cechy BPM I współistnieją z takim stanem biologicznym i psychicznym,
podczas którego w danych obszarach nie występuje napięcie, a wszystkie cząstkowe popędy zostały zaspokojone. Wydaje się, że negatywne
cechy BPM I posiadają związek z mdłościami lub rozstrojem jelit z towarzyszącą mu niestrawnością.
DRUGA MATRYCA PERINATALNA (BPMII)
Ten wzorzec doświadczeń odnosi się do samego początku porodu i jego pierwszego okresu klinicznego. Zaburzona zostaje wówczas
początkowa równowaga życia płodowego – najpierw przez alarmujące sygnały chemiczne, a następnie przez akcję mięśni. W fazie w
pełni zaawansowanej płód jest okresowo ściskany przez skurcze macicy, której szyjka pozostaje zwarta, a droga na zewnątrz wciąż
pozostaje niedostępna.
Tak samo jak w przypadku poprzedniej matrycy cały ten stan cielesny może być przeżywany na nowo w zupełnie konkretny i realistyczny
sposób. Symbolicznym wyznacznikiem rozpoczynającego się porodu jest doświadczenie totalnego pogrążenia. Składa się na nie
przemożne uczucie narastającego lęku i świadomość, że oto nadciąga śmiertelne niebezpieczeństwo. Źródła tego zagrożenia nie da się
wyraźnie określić, stąd jednostka przejawia skłonność do interpretowania świata w kategoriach paranoidalnych. Bardzo charakterystyczne dla
tej fazy jest doświadczenie trójwymiarowej spirali, leja lub wiru, które nieubłaganie wsysają badanego do środka. Odpowiednikiem
tego unicestwiającego wiru może być również połykanie przez przerażającego potwora – ogromnego smoka, lewiatana, pytona, krokodyla
lub wieloryba. Równie częste są przeżycia ataku potwornej ośmiornicy lub tarantuli. Mniej dramatyczną wersję tego samego doświadczenia
stanowi wątek zstąpienia do groźnego świata podziemi, systemu jaskiń lub tajemniczego labiryntu. Odpowiadającym temu wątkiem
mitycznym wydaje się być początek wyprawy bohatera; pokrewne motywy religijne to upadek aniołów i utracony raj.
Rys. 16. Wizja demona pochodząca z sesji psychodelicznej pod wpływem BPM II.
Dla analitycznej umysłowości niektóre z tych obrazów mogą się wydać dziwaczne, niemniej jednak ukazują one głęboką logiczność przeżyć.
Na przykład wir symbolizuje poważne niebezpieczeństwo dla organizmu poruszającego się swobodnie w środowisku wodnym, wymuszając na
nim ruch w jednym kierunku. Podobnie sytuacja połknięcia zmienia wolność w zagrażające życiu uwięzienie, porównywalne do tego, które
jest udziałem płodu zaklinowanego w ujściu miednicznym. Ośmiornica oplata, więzi i jest niebezpieczna dla stworzeń swobodnie pływających
w środowisku oceanicznym, a pająk chwyta w pułapkę, krepuje i zagraża owadom, które dotąd cieszyły się możnością latania w
pozbawionym przeszkód świecie.
Rys. 17. Obrazy szwajcarskiego malaria Hansruediego Gigera, geniusza o niesamowitej zdolności portretowania koszmarnego świata
negatywnych matryc perinatalnych. Rys. a to zestawienie delikatności budowy płodów ze złowrogą maszynerią i zaciśniętymi na główkach
stalowymi obręczami, które nasuwają skojarzenie z porodem. Rys. b stanowi sutą makatkę z cierpiących, przepełnionych obrzydzeniem płodów.
Rys. c pokazuje matkę z dzieckiem uwięzionych w okrutnej maszynie do spędzania płodów. Rys. d przedstawia typowe dla BPM III zlewanie się
seksu ze śmiercią. Rys. e jest złożeniem elementów seksu, agresji i skatologii. (Z Necronomiconu).
Symbolicznym odpowiednikiem ukształtowanego w pełni pierwszego klinicznego stadium porodu jest doświadczenie braku wyjścia albo
piekła. Obejmuje ono wrażenie utknięcia, uwięzienia bądź schwytania w klaustrofobicznym świecie koszmarów i przeżywanie
nieprawdopodobnych męczarni psychicznych i fizycznych. Ten stan jest zwykle kompletnie nie do zniesienia, a wygląda na niekończący się
i beznadziejny. Jednostka zatraca poczucie liniowego czasu i nie widzi żadnych możliwości końca swojej męki ani żadnego sposobu ucieczki.
Może to spowodować utożsamianie się z przeżyciami więźniów w lochach lub obozach koncentracyjnych, pensjonariuszy przytułków
dla obłąkanych, grzeszników w piekle oraz postaci archetypowych, które symbolizują duchowe potępienie, takich jak: Żyd Wieczny Tułacz,
Latający Holender, Syzyf, Tantal lub Prometeusz.
Dopóki dana osoba znajduje się pod wpływem opisywanej matrycy, pozostaje wybiórczo ślepa na wszystko co pozytywne w świecie i w jej
własnym życiu. Typowe składniki tego wzorca to dręczące uczucie metafizycznej samotności, bezradność, brak nadziei, poczucie
niższości, egzystencjalna rozpacz i poczucie winy.
Jeżeli chodzi o strukturalne działanie BPM II, to przyciąga ona układy COEX z wspomnieniami sytuacji, w których bierny i bezradny
osobnik poddany jest przemożnej, niszczącej sile i pada jej ofiarą, bez szansy ucieczki. Wykazuje ona także powinowactwo z
wątkami transpersonalnymi o podobnych właściwościach.
W odniesieniu do freudowskich stref erogennych, matryca ta prawdopodobnie odnosi się do stanu przykrego napięcia lub bólu. Na
poziomie oralnym jest to głód, pragnienie, mdłości oraz bolesne bodźce z rejonu ust, na poziomie analnym bóle odbytnicze i powstrzymywanie
kału, a na poziomie uretralnym ból pęcherza i wstrzymywanie moczu. Odpowiednie odczucia na poziomie genitalnym to frustracja i
nadmierne napięcie seksualne, skurczowe bóle macicy i pochwy, ból jąder oraz bolesne skurcze przeżywane przez kobiety podczas
pierwszego klinicznego stadium akcji porodowej.
TRZECIA MATRYCA PERINATALNA (BPMIII)
Wiele istotnych cech tej złożonej matrycy doświadczeń można zrozumieć dzięki powiązaniu jej z drugim klinicznym okresem porodu. Podczas
tej fazy skurcze macicy trwają nadal, ale przeciwnie niż w fazie poprzedniej, jej szyjka jest teraz rozwarta i pozwala na stopniowe
przepychanie płodu przez drogi rodne. Pociąga to za sobą wytężoną walkę o przetrwanie, miażdżący ucisk mechaniczny, a często wysoki
stopień niedotlenienia i duszenie się. W końcowych stadiach porodu, płód może przeżywać bliski kontakt z takim materiałem biologicznym, jak
krew, śluz, wody płodowe, mocz, a nawet kał.
Od strony doświadczeń wzorzec ten jest niejako wieloaspektowy i złożony. Poza autentycznym, pełnym realizmu ożywaniem różnych cech
zmagań, jakie rozgrywały się w drogach rodnych, obejmuje on całą gamę zjawisk, które występują w charakterystycznych ciągach
tematycznych. Najważniejsze z nich to: pierwiastki tytanicznych walk, przeżycia sadomasochistyczne, silne pobudzenie seksualne,
sceny diaboliczne, zaabsorbowanie skatologią i spotkanie z ogniem. Wszystkie występują na tle uporczywych zmagań ze śmiercią13.
Aspekt tytaniczny jest dosyć zrozumiały w obliczu ogromu sił zaangażowanych na tym etapie porodu. Wątła głowa dziecka wpychana jest w
wąski otwór miedniczny przez siłę skurczów macicy, która waha się między 25 a 50 kg. Jednostka, która spotyka się z tym aspektem BPM
III, doświadcza mocnych strumieni energii przeradzającej się w gwałtowne wyładowania. Typowe motywy symboliczne to rozszalałe
żywioły przyrody (wulkany, burze, trzęsienia ziemi, fale pływów lub tornada), wojenne lub rewolucyjne sceny przemocy oraz technologia o
dużej mocy (reakcje termojądrowe, bomby atomowe i rakiety) . Łagodniejsza wersja tego wzorca przeżywania obejmuje udział podmiotu
w niebezpiecznych zdarzeniach, np. w polowaniu lub walce z dzikimi zwierzętami, pasjonujących wyprawach i podboju nowych granic.
Pokrewne wątki archetypowe to wizje Sądu Ostatecznego, niezwykłe czyny wielkich bohaterów oraz mityczne bitwy o straszliwym
zasięgu, angażujące diabły i anioły albo bogów i tytanów.
Rys. 18. Sabat czarownic według De Lancre'a. Ukazano gości, którzy przybywają na miotłach, kozłach i różnych niezwykłych zwierzętach. W
prawym górnym rogu na tronie siedzi Mistrz Leonard i dwa upadłe anioły. W niższym znajdują się uczestnicy diabelskiej uczty. Na dole trzy
wiedźmy gotują piekielny odwar. W lewym rogu są dzieci, które zabawiają się ropuchami w sadzawce z wodą świeconą. W wielu innych
częściach obrazu widać jak obecni na sabacie biorą udział w muzykowaniu, tańcu i orgiach.
Rys. 19. Znany drzeworyt Gustava Dorego zatytułowany La Damedu Sabbat. Ukazuje on diabła, który przewodniczy rozpasanemu,
ekstatycznemu szaleństwu, czyli typowej aktywności podczas sabatu czarownic.
Sadomasochistyczne aspekty tej matrycy odzwierciedlają przemieszanie agresji, która spotyka płód ze strony kobiecego układu rozrodczego,
z organiczną wściekłością dziecka w reakcji na duszenie się, ból i lęk. Częstym motywem jest tutaj krwawa ofiara, poświęcenie siebie,
tortury, egzekucje, morderstwa, praktyki sadomasochistyczne i gwałt.
Logika przeżywania komponentu seksualnego w procesie odrodzenia przez śmierć nie jest już taka oczywista. Można go uzasadnić na
podstawie ogólnie znanych spostrzeżeń, które wskazują, że duszenie się, i w ogóle nieludzkie cierpienie, wywołuje szczególną postać
silnego pobudzenia seksualnego. Motywy erotyczne z omawianego poziomu charakteryzują się obezwładniającą siłą popędu płciowego,
jego automatyzmem i niewybrednością oraz wyuzdanym lub dewiacyjnym charakterem. Przeżycia należące do tej kategorii łączą seks ze
śmiercią, niebezpieczeństwem, materiałem organicznym, agresją, porywami autodestrukcji, fizycznym bólem i duchowością (bliskość BPM IV).
Rys. 20. Starogermański drzeworyt przedstawiający czarownice na Blocksbergu. Blocksberg, jedno L najsłynniejszych w Europie miejsc
związanych z sabatami, byt także sceną Nocy Walpurgi w Fauście Goethego. Na rysunku uwieczniono słynną scenę rytualnego całowania
odbytu Mistrza Leonarda i rozpoczynające się orgie.
Rys. 21. Dwa obrazy szwajcarskiego malarza Hansruediego Gigera z typowym dla BPM III bluźnierczym wypaczeniem wątków religijnych.
Obraz a łączy elementy agresji, śmierci i ukrzyżowania z demonicznym klimatem. Obraz II dodaje do tych wątków element płciowości i wijące
się skręty boa dusiciela, akcentując jeszcze okołoporodowe źródło jego symboliki. (Z Necronomiconu)
Fakt, że na poziomie perinatalnym podniecenie płciowe występuje na tle śmiertelnego zagrożenia, leku, agresji i materii cielesnej,
posiada podstawowe znaczenie dla zrozumienia zboczeń płciowych i innych form patologii seksualnej. Związki te bardziej szczegółowo
będą omówione niżej.
Pierwiastek diaboliczny tej fazy procesu odrodzenia przez śmierć może stanowić szczególny problem zarówno dla terapeuty, jak i dla
klienta. Niesamowity charakter materiału, o którym tutaj mowa, może powodować niechęć do zmierzenia się z nim. Najczęstszymi
obserwowanymi wątkami są tutaj elementy sabatu czarownic (Nocy Walpurgi), satanicznych orgii lub rytuałów czarnej mszy oraz
kuszenia. Wspólnym mianownikiem przeżyć w tym stadium porodu oraz sabatu lub czarnej mszy jest doświadczenie szczególnego zlewania
się śmierci, zboczonej płciowości, strachu, agresji, skatologii i wypaczonych pobudek duchowych.
Skatologiczne oblicze procesu odrodzenia przez śmierć posiada naturalne, biologiczne podłoże w tym, że podczas końcowych etapów porodu
może dojść do bezpośredniego kontaktu dziecka z wydalinami i innymi rodzajami materii organicznej. Ale przeżycia te na ogół
znacznie przekraczają to, czego rzeczywiście mógł doświadczyć noworodek. Mogą one obejmować wrażenie nurzania się w odchodach, pełzania
w padlinie czy też systemach kanalizacyjnych, spożywania kału, picia krwi lub moczu albo odstręczające obrazy rozkładu.
Pierwiastek ognia przeżywany jest albo w swojej zwykłej postaci jako utożsamienie się z ofiarami stosu, albo w archetypowej formie
ognia oczyszczającego (pirokatharsis), który zdaje się niszczyć w jednostce wszystko, co jest zepsute i zdemoralizowane, przygotowując ją
do duchowego odrodzenia. Jest to najmniej zrozumiały element symboliki porodowej. Jego biologiczną oznaką może być
szczytowe "nadpobudzenie" noworodka przez masowe "zapalanie się"14 jego neuronów obwodowych. Zwraca uwagę fakt, że odpowiednik
tego doświadczenia można znaleźć u rodzącej matki, która w tej fazie często odczuwa, że jej pochwa płonie. Warto tu także wspomnieć, że
w procesie spalania trwałe formy ulegają przekształceniu w energie; doświadczenie ognia towarzyszy śmierci ego, po której jednostka
filozoficznie utożsamia się bardziej z zapisami energetycznymi aniżeli z trwałą materią.
Symbolika religijna i mitologiczna tej matrycy czerpie zwłaszcza z systemów, które gloryfikują składanie ofiar albo poświecenie siebie. Dość
częste są sceny z przedkolumbijskich rytuałów ofiarnych, wizje ukrzyżowania lub utożsamienie się z Chrystusem oraz kult Straszliwych Bogiń –
Kali, Coatlicue lub Rangdy. Wspomniano już o motywach praktyk satanistycznych i Nocy Walpurgii. Inna grupa wyobrażeń odnosi się do
rytuałów religijnych i obrzędów łączących seks z oszalałym, rytmicznym tańcem, takich jak: kulty fal-liczne, ryty płodności albo rozmaite
tubylcze obrzędy plemienne. Klasycznym symbolem przejścia z BPM III do BPM IV jest legendarny ptak, Feniks, którego stara postać ginie w
ogniu, a nowa powstaje z popiołów i wzbija się w stronę słońca.
Kilka istotnych cech tego wzorca doświadczeń odróżnia go od omówionej poprzednio konfiguracji braku wyjścia. Tutaj sytuacja nie wygląda
na beznadziejną, a badany nie jest bezradny. Bierze w niej aktywny udział i ma poczucie, że cierpienie posiada określony kierunek i cel.
W kategoriach religijnych omawiany stan bliższy byłby koncepcji czyśćca aniżeli piekła. Poza tym, podmiot nie odgrywa wyłącznie roli
bezsilnej ofiary. Jest on obserwatorem i może utożsamiać się jednocześnie z obydwiema stronami, do tego stopnia, że niełatwo odróżnić czy jest
on prześladowcą, czy ofiarą. O ile stan braku wyjścia dotyczy najczystszego cierpienia, to przeżycie zmagań ze śmiercią stanowi granicę
między męką a uniesieniem oraz zlewanie się obu tych doznań. Słuszne wydaje się określenie tego rodzaju doświadczenia jako
"ekstazy wulkanicznej"15 w przeciwieństwie do "ekstazy oceanicznej", podczas uniwersalnego zjednoczenia.
Szczegółowe cechy przeżyć łączą BPM III z układami COEX, które zostały ukształtowane przez wspomnienia intensywnych,
niebezpiecznych doznań zmysłowych i seksualnych, walk i konfliktów, ciekawych choć ryzykownych przygód, gwałtu i seksualnych orgii
oraz zdarzeń związanych z obecnością substancji biologicznych. Podobne powiązania istnieją także z transpersonalnymi doświadczeniami
tego typu.
Rys. 22. Przeżycie utożsamienia się z legendarnym ptakiem, Feniksem, w punkcie przejścia od BPM III a BPM IV, co wystąpiło w trakcie sesji
pod wysoką dawką LSD. Jest to rzeczywiście adekwatny symbol odrodzenia przez śmierć, ponieważ obejmuje śmierć w ogniu, narodziny
czegoś nowego i ruch w stronę źródła światła.
W odniesieniu do freudowskich stref erogennych, matryca ta wiąże się z tymi czynnościami fizjologicznymi, które przynoszą gwałtowną ulgę
i odprężenie po okresie przedłużającego się napięcia. Na poziomie oralnym jest to czynność żucia i przełykania pokarmu (lub
przeciwnie, wymiotowania), na poziomie analnym i uretralnym – proces defekacji i oddawania moczu, na poziomie genitalnym – dochodzenie
do szczytowania seksualnego oraz odczucia rodzącej kobiety w drugim stadium akcji porodowej.
CZWARTA MATRYCA PERINATALNA (BPM IV)
Ta matryca perinatalna logicznie wiąże się z trzecim klinicznym okresem porodu – faktycznym przyjściem dziecka na świat. Podczas
tego końcowego stadium, proces meczących zmagań z narodzinami dobiega końca; przepychanie przez kanał porodowy osiąga maksimum i
po szczytowym wzmożeniu się bólu, napięcia i pobudzenia seksualnego, następuje nagła ulga i odprężenie. Dziecko się urodziło i po długim
okresie ciemności po raz pierwszy spotyka się z silnym światłem dziennym (lub oświetleniem sali operacyjnej) . Wraz z przecięciem
pępowiny dopełnia się fizyczne oddzielenie od matki i dziecko rozpoczyna nowe życie jako jednostka samodzielna anatomicznie.
Podobnie jak w przypadku pozostałych matryc, wydaje się, że niektóre z zaliczonych tutaj przeżyć stanowią dokładną kopie rzeczywistych
stanów cielesnych związanych z porodem oraz konkretnych interwencji położniczych. Ze zrozumiałych przyczyn ten aspekt BPM IV jest
znacznie bogatszy niż specyficzne elementy przeżywane na podłożu pozostałych matryc, a konkretne szczegóły z ożywającego materiału
są łatwiejsze do zweryfikowania. Dotyczą one cech mechaniki porodu, typu zastosowanego znieczulenia, charakteru interwencji manualnych
lub instrumentalnych oraz konkretnych doświadczeń i pielęgnacji po porodzie.
Symbolicznym odpowiednikiem tej końcowej fazy porodu jest doświadczenie odrodzenia się przez śmierć, stanowi ono zakończenie i
zamkniecie zmagania się ze śmiercią. Paradoksalnie, jednostka będąca o krok od niezwykłego wyzwolenia, ma poczucie, że nadciąga tragedia
o monstrualnych rozmiarach. Często prowadzi to do stanowczej decyzji o powstrzymaniu tego przeżycia. Przejście od BPM III do BPM IV,
jeśli dopuści się już do jego wystąpienia, łączy się z poczuciem unicestwienia na każdym poziomie, jaki można sobie wyobrazić – ze
zniszczeniem ciała, fiaskiem emocjonalnym, intelektualną klęską, najgłębszym upadkiem moralnym i całkowitym potępieniem w
wymiarze transcendentalnym. To doświadczenie "śmierci ego" zdaje się pociągać za sobą nagłe, bezlitosne zniszczenie
wszystkich dotychczasowych punktów odniesienia w życiu jednostki. Przeżywane w swojej ostatecznej, najpełniejszej postaci16,
oznacza nieodwracalny koniec osobistego filozoficznego utożsamiania się z tym, co Alan Watts nazywał "ego zapuszkowanym w skórze".
Rys. 23. Seria doświadczeń napotkanych w trakcie przechodzenia od BPM III do BPM IV. Pierwszy rysunek przedstawia olbrzymią,
przerażającą, postać podobną do Golenia, która blokuje dostęp do źródła światła. Drugi rysunek ukazuje dalszą fazę tego procesu, gdy
przeszkoda została pokonana, a badany bez przeszkód staje twarzą w twarz przed wschodzącym słońcem, aby je objąć. (Ze zbiorów dr Milana
Hausnera z Pragi) .
Rys. 24. Widoczne na pierwszym obrazku doświadczenie zasadniczego przełomu emocjonalnego i duchowego nastąpiło na okołoporodowej
sesji pod LSD, w czasie kiedy pacjentka przeżywała własny poród. Dolna część rysunku przedstawia "bagno" nieświadomości pacjentki z
różnymi groźnymi stworami, w zasadzie taki wizerunek psychiki, z jakim przystąpiła do terapii. Górna cześć – wolna przestrzeń kosmosu z
ciałami niebieskimi, to całkowicie nowy obszar, który otworzył się w trakcie leczenia. Na granicy obydwu potwory zmieniają się w przyjazne
stworzenia. Sama pacjentka ukazuje się jako mała księżniczka w koronie, jako boskie dziecko (ona sama miała skojarzenie z
"ukoronowaniem") . Drugi obrazek pokazuje, że świeżo uzyskany spokój może zostać zakłócony przez ujemne wpływy z otaczającego świata.
Na głębszym poziomie jest to przedstawienie kolejnej fali skurczów macicy, które wdzierają się do embrionalnego raju płodu.
Rys. 25. Na tym obrazie z pomostu między BPM III a BPM IV, tak jak doświadcza się go podczas sesji z LSD, badana ukazana jest podczas
wspinaczki na stromą górę, w trudzie dochodzenia do światła. Wejście na szczyt jest międzykulturowym symbolem odrodzenia i poszukiwań
duchowych. Atakujące ją drapieżne ptaki stanowią ciemne siły, które usiłują przeszkodzić jej w postępowaniu naprzód.
Bezpośrednio po owym przeżyciu totalnego unicestwienia i "kosmicznego upadku na samo dno" występują wizje olśniewającego białego
lub złocistego światła o niezwykłym blasku i pięknie. Może im towarzyszyć nieoczekiwane ukazanie się archetypowych istot boskich, widoków
tęczy lub skomplikowanych, różnobarwnych wzorów. W omawianych okolicznościach mogą również występować wizje przyrody budzącej się
na wiosnę albo odświeżonej przez burze lub rzęsistą ulewę. Badany doświadcza głębokiego poczucia duchowego wyzwolenia, odkupienia
i zbawienia. Zwykle czuje się oswobodzony z leku, przygnębienia i poczucia winy, oczyszczony i odciążony od trosk. Towarzyszy temu
przypływ pozytywnych uczuć do siebie, innych ludzi i ogólnie całego istnienia. Świat wydaje się pięknym i bezpiecznym miejscem, a radość
życia wyraźnie wzrasta17. Symbolikę odrodzenia przez śmierć można czerpać z wielu obszarów nieświadomości zbiorowej, ponieważ
każda większa kultura posiada właściwe dla tego zjawiska mityczne postacie. Śmierć ego bywa przeżywana w nawiązaniu do
różnych niszczycielskich bóstw: Molocha, Siwy, Huitzilopochtli'ego, Kali lub Coatlicue bądź przy pełnym utożsamianiu się z Chrystusem,
Ozyrysem, Adonisem, Dionizosem lub innymi złożonymi w ofierze mitycznymi istotami. Boskie objawienie może obejmować całkowicie
abstrakcyjną wizję Boga jako promieniejącego źródła światła albo mniej lub bardziej osobowych reprezentacji z rozmaitych religii.
Równie powszechne są doświadczenia spotkania lub zjednoczenia z wielkimi boginiami-matkami, takimi jak: Maryja Panna, Izyda,
Lakszmi, Parwati, Hera lub Kybele.
Pokrewne elementy biograficzne dotyczą wspomnień osobistych sukcesów i zakończenia niebezpiecznych sytuacji, kresu wojen lub rewolucji,
ujścia z życiem z wypadku lub powrotu do zdrowia po ciężkich chorobach.
W odniesieniu do freudowskich stref erogennych BPM IV na wszystkich poziomach rozwoju libido łączy się ze stanem zadowolenia
następującym wkrótce po czynnościach, które uwalniają od przykrego napięcia: po zaspokojeniu głodu dzięki przełknięciu pokarmu,
przynoszących ulgę wymiotach, defekacji, oddaniu moczu, szczytowaniu seksualnym i urodzeniu dziecka.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Poza mózg: sfery doświadczeń ponadosobowych
Przeżycia transpersonalne posiadają wiele niezwykłych własności, które podważają najbardziej podstawowe założenia
materialistycznej nauki i światopoglądu mechanistycznego. Mimo iż doświadczenia te występują u badanych podczas
procesu głębokiego samopoznania, to nie da się wyjaśnić ich po prostu jako zjawisk wewnątrz-psychicznych w
klasycznym rozumieniu. Z jednej strony tworzą one doznaniowe kontinuum z przeżyciami biograficznymi i perinatalnymi.
Z drugiej strony często okazuje się, że są w stanie bezpośrednio, z pominięciem narządów zmysłów, wykorzystywać
źródła informacji, które najwyraźniej znajdują się poza tradycyjnie rozumianymi możliwościami jednostki. Mogą dotyczyć
świadomych przeżyć innych ludzi lub przedstawicieli pozostałych gatunków zwierząt, życia roślin, składników przyrody
nieożywionej, mikroskopijnych i astronomicznych sfer niedostępnych okiem nieuzbrojonym, historii i pradziejów,
przyszłości, odległych miejsc lub innych wymiarów istnienia.
26. Wstrząsające spotkanie ze Straszliwą Matką w postaci indyjskiej bogini Kali przeżywane w toku
sesji w chwili śmierci ego. Archetypowe poddanie się zasadzie żeńskiej, wyrażające się w rytualnym
pocałunku okrwawionych narządów płciowych bogini, zbiega się w czasie z odżywającym
wspomnieniem zetknięcia się ust z matczyną pochwą podczas porodu.
Poziom wspomnień psychoanalitycznych czerpie z przeszłości jednostki i posiada wybitnie biograficzny charakter.
Przeżycia. okołoporodowe, jak się wydaje, stanowią obszar przecięcia się lub rozgraniczenia miedzy tym, co osobiste a
tym, co ponadosobowe, co wyraża się w ich związku z narodzinami i śmiercią – początkiem i końcem indywidualnego
istnienia. Zjawiska transpersonalne odsłaniają takie połączenia miedzy jednostką a wszechświatem, które dzisiaj wydają
się niepojęte. Wszystko, co na ten temat można powiedzieć to, że wygląda jakby gdzieś w trakcie otwierania się
perinatalności18 pojawiały się przedziwne jakościowe niby-wstegi Mobiusa, w których głębokie badanie nieświadomości
indywidualnej przeradza się w proces doznaniowych przygód we wszechświecie w ogóle, angażujących coś, co najlepiej
będzie opisać jako umysł nadświadomy.
Wspólnym mianownikiem w tej, skądinąd bogatej i urozmaiconej, grupie zjawisk jest poczucie podmiotu, że jego
świadomość poszerzyła się poza zwykłe granice ego, przekraczając ograniczenia czasowe i przestrzenne. W
"normalnym", czyli zwykłym stanie świadomości przeżywamy siebie jako istniejących w obrębie fizycznego ciała
(wyobrażenie ciała), a nasze spostrzeganie otoczenia ogranicza fizykalnie uwarunkowany zasięg eksteroreceptorów19.
Zarówno nasze spostrzeganie wewnętrzne (interocepcja), jak i spostrzeganie świata zewnętrznego (eksterocepcja)
zamknięte są w granicach czasu i przestrzeni. W zwykłych warunkach wyraźnie doświadczamy tylko stanu obecnego –
własnego oraz najbliższego otoczenia, przypominamy sobie zdarzenia przeszłe, a przyszłość przewidujemy lub snujemy
wyobrażenia na jej temat.
Wydaje się, że w trakcie doświadczeń pozaosobowych pokonywane jest jedno lub więcej z powyższych ograniczeń.
Wiele przeżyć z tej kategorii badani tłumaczą jako regresje w czasie i eksploracje własnej biologicznej lub duchowej
przeszłości. W różnych formach terapii głębi ukierunowanej na doświadczanie dosyć częste jest przeżywanie zupełnie
konkretnych i realistycznych zdarzeń, rozpoznawanych jako wspomnienia płodowe i zarodkowe. Wielu badanych opisuje
barwne sceny z poziomu świadomości komórkowej, które mogłyby odzwierciedlać ich istnienie w postaci plemnika lub
jajeczka w chwili poczęcia. Niekiedy zdaje się, że regresja podąża dalej, a jednostka ma przekonujące poczucie, że
ożywają u niej wspomnienia z życia jej przodków, albo nawet, że czerpie z nieświadomości rasowej lub zbiorowej. Od
czasu do czasu badani będący pod wpływem LSD opisują doświadczenia, w których utożsamiają się z różnymi
zwierzęcymi przodkami w drzewie rodowym lub wyraźnie czują, że oto ożywa jakaś sytuacja z ich życia we
wcześniejszym wcieleniu.
Pewne inne zjawiska transpersonalne obejmują przekraczanie barier przestrzennych, a nie czasowych. Należy tutaj
doświadczenie wejścia w stan dwoistej jedności20 z inną osobą lub całkowitego utożsamienia się z nią, dostrojenie się do
świadomości całej grupy osób lub wyjście poza własną świadomość w takim stopniu, że wydaje się ona ogarniać całą
ludzkość. W podobny sposób można pokonać granice specyficznie ludzkiego doświadczenia i dostroić się do czegoś, co
wygląda na świadomość zwierząt, roślin, a nawet przedmiotów i procesów nieożywionych. W szczególnym przypadku
możliwe jest przeżycie świadomości całego stworzenia, naszej planety lub całego materialnego wszechświata. Innym
zjawiskiem związanym z pokonywaniem zwykłych ograniczeń przestrzeni jest świadomość obecna na poziomie
określonych części ciała: różnych narządów, tkanek albo poszczególnych komórek. Ważną kategorię doświadczeń
pozaosobowych, pociągającą za sobą przekraczanie czasu i (lub) przestrzeni, stanowią rozmaite zjawiska ESP
(spostrzegania pozazmysłowego), takie jak: doświadczenie przebywania poza ciałem, telepatia, prekognicja,
jasnowidzenie i jasnosłyszenie oraz podróże w czasie i przestrzeni.
Rys. 27. Dwa rysunki z transpersonalnej sesji pod LSD, podczas której pacjentka doświadczała
elementów nieświadomości zbiorowej. Stała się ona przedstawicielką starożytnej kultury, której nazwy,
okresu historii ani położenia geograficznego nie potrafiła określić, umiała jednak rysować i malować w
jej stylu.
W obszernej grupie doświadczeń pozaosobowych zakres świadomości wydaje się sięgać zarówno poza świat zjawisk, jak
też poza ciągłość czasowo-przestrzenną, spostrzeganą w codziennym życiu. Powszechne przykłady to doświadczenia
spotkań z duchami ludzi zmarłych lub nadludzkimi istotami duchowymi. Badani z użyciem LSD opisują także liczne wizje
postaci archetypowych, poszczególnych bogów i demonów oraz złożone sceny mityczne. Dalsze przykłady z tej kategorii
to intuicyjne rozumienie uniwersalnych symboli, doświadczenie przepływu energii chi, takie jak opisuje medycyna i
filozofia chińska, albo przebudzenie Kundalini i aktywacja różnych czakr. W skrajnej postaci indywidualna świadomość
zdaje się ogarniać całość istnienia i utożsamiać z Uniwersalnym Umysłem czy też z Absolutem. Wydaje się jakby kresem
wszystkich doświadczeń było doznanie Ponadkosmicznej i Metakosmicznej Pustki, tajemniczej pierwotnej próżni i nicości,
która jest świadoma siebie oraz zawiera cały byt w formie zaczątkowej.
Ta rozszerzona mapa nieświadomości ma zasadnicze znaczenie dla wielu poważnych ujęć takich zjawisk, jak stany
psychodeliczne, szamanizm, religia, mistycyzm, ryty przejścia, mitologia, parapsychologia i schizofrenia. Nie jest to
wyłącznie rzecz akademickiej ciekawości; jak to zostanie omówione później, posiada ona głębokie, rewolucyjne
konsekwencje dla rozumienia patologii i proponuje nowe możliwości terapeutyczne, o jakich nie śniło się klasycznej
psychiatrii.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Spektrum świadomości
Kartografia wewnętrznej przestrzeni, która obejmuje poziom biograficzny, perinatalny i transpersonalny, w ciekawy
sposób objaśnia współczesny zamęt w świecie psychoterapii głębi i konflikty miedzy różnymi jej szkołami. O ile jako
całość mapa taka nie przypomina żadnego z istniejących podejść, to różne jej poziomy można dosyć poprawnie opisać
przy użyciu pojęć z różnych współczesnych
szkół psychologicznych lub dawnych duchowych filozofii. W moich badaniach psychodelicznych dosyć szybko
zauważyłem, że podczas terapii psycholitycznej przy użyciu LSD przeciętny pacjent przechodzi jakby od stadium
freudowskiego do rankowsko-reichowsko-egzystencjalnego, a następnie do jungowskiego21. Nazwy tych etapów
odzwierciedlają fakt, że odpowiadające im szkoły teoretyczne stanowią najlepsze znane podłoże do opisu zjawisk, które
obserwuje się w trakcie kolejnych okresów leczenia. Okazało się, że nie istnieje zachodni system psychoterapii, który
wystarcza do scharakteryzowania pewnych zjawisk, jakie występują w późniejszych fazach terapii lub na głębszych
poziomach przeżycia psychodelicznego. Trzeba było tutaj odwoływać się do starożytnych i wschodnich duchowych
filozofii, takich jak: wedanta, różne systemy jogi, kaszmirski szaiwizm, buddyzm mahajana, wadżrajana, taoizm albo
sufizm. Stało się zarazem jasne, że nie można opisać całego spektrum ludzkiego doświadczenia przy pomocy jednego
systemu psychologicznego i że każdy główny poziom ewolucji świadomości wymaga całkowicie odmiennego zaplecza
wyjaśniającego.
Identyczny pogląd wykształcił niezależnie Ken Wilber, wyrażając go w bardzo przystępnej i dobrze uzasadnionej formie w
książkach Spectrum of Consdousness, The Atman Project oraz w Eksplozji świadomości22. Wilberowska koncepcja
psychologii spektralnej pociąga za sobą model świadomości, w którym poglądy głównych szkół psychologicznych
Zachodu zostają scalone z podstawowymi zasadami czegoś, co można by nazwać "psychologią wieczystą" – takiego
rozumienia ludzkiej świadomości, które wyraża w języku psychologii zasadnicze spostrzeżenia "filozofii wieczystej"23.
Według Wilbera, ogromna różnorodność szkół psychologicznych i psychoterapeutycznych odzwierciedla nie tyle
odmienne interpretacje i opinie dotyczące tej samej grupy zagadnień czy też różnice metodologiczne, co rzeczywiste
zróżnicowanie między poziomami spektrum świadomości, do których są one dostosowane. Podstawowy błąd tych
różnorodnych szkół polega na tym, że każda przejawia skłonność do uogólniania własnego podejścia, stosując je do
całego spektrum, podczas gdy jest ono słuszne tylko na jednym jego poziomie. Każde spośród głównych podejść
terapeutycznych Zachodu jest wiec bardziej lub mniej "właściwe", o ile zajmuje się własnym poziomem, stanowiąc rażące
wypaczenie, gdy zostaje nieprawidłowo użyte do pozostałych pasm. Naprawdę całościowa, zintegrowana psychologia
przyszłości wykorzysta uzupełniające się poglądy proponowane przez wszystkie szkoły.
Według Wilbera, nadrzędną idee w modelu spektrum świadomości stanowi pogląd filozofii wieczystej, że ludzka
osobowość to wielopoziomowy przejaw jedynej świadomości: Uniwersalnego Umysłu. Każdy poziom spektrum
świadomości, jaki składa się na wielowymiarową naturę człowieka, cechuje specyficzne, łatwo od-różnialne poczucie
indywidualnej tożsamości. Obejmuje ono szeroki zakres, począwszy od najwyższego – tożsamości ze świadomością
kosmiczną, przez kilka stopni czy też pasm aż po skrajnie zredukowane i zawężone utożsamianie się ze świadomością
ego.
Od czasu opublikowania Spectrum of Consciousness Wilber poprawił, dopracował i uzupełnił jeszcze swój model oraz
zastosował go z powodzeniem do zagadnień rozwoju świadomości jednostkowego człowieka oraz dziejów ludzkości. W
The Atman Project nakreślił transpersonalne stanowisko w kwestii ontologii i kosmologii, w twórczy sposób integrując
liczne szkoły zachodniej psychologii z systemami filozofii wieczystej. To całościowe spojrzenie obejmuje rozwój
świadomości od świata materialnego i jednostki do Atmana-Brahmana oraz ruch odwrotny, od absolutu do światów
widzialnych. Proces ewolucji świadomości obejmuje z kolei łuk zewnętrzny, czyli przechodzenie od podświadomości ku
samoświadomości, oraz łuk wewnętrzny, czyli postęp od samoświadomości ku nad-świadomości. Poglądy Wilbera na ten
temat i jego koncepcja projektu Atmana są tak ważne dla tematu niniejszej książki, że zasługują na szczególną uwagę.
Wilberowski opis zewnętrznego łuku ewolucji świadomości zaczyna się od fazy pleromatycznej24 – niezróżnicowanego
stanu świadomości noworodka, dla którego nie istnieje czas, przestrzeń i przedmioty i który nie zna granicy miedzy sobą
a światem materialnym. Kolejna, faza uroboryczna25 rozwoju, ściśle związana z funkcjami odżywczymi, pociąga za sobą
pierwsze prymitywne i niepełne rozróżnienie miedzy podmiotem a materialnym światem. Współwystępuje ona z
wczesnym okresem oralnym w rozwoju libido. Faza tyfona26 charakteryzuje się pierwszym pełnym zróżnicowaniem, które
stwarza "ja" organiczne, czyli ego-cielesne, opanowane przez zasadę przyjemności oraz instynktowne popędy i
rozładowania. Okres ten obejmuje analne i falliczne stadium rozwoju libido. Nabywanie języka oraz umiejętności
umysłowych i ideacyjnych wyznaczaj^ uczestnictwa werbalnego. Wówczas "ja" różnicuje się od ciała i pojawia się jako byt
mentalny i językowy. Proces ten trwa następnie aż po fazę ego umysłowego, której towarzyszy rozwój liniowego,
abstrakcyjnego myślenia pojęciowego oraz utożsamianie się z obrazem siebie. Zwieńczeniem typowego rozwoju osoby
jest faza centaura, wyższego rzędu połączenie ego, ciała, persony i cienia27.
Poziom centaura jest najwyższym poziomem świadomości, jaki uznaje i poważnie traktuje mechanistyczna nauka
Zachodu. Zachodni psychiatrzy i psycholodzy albo zaprzeczają istnieniu jakichkolwiek wyższych stanów, albo klasyfikują
je jako patologiczne. Jednostki zainteresowane poznaniem wyższych stanów świadomości musiały w przeszłości zwracać
się do wielkich mędrców oraz szkół mistycznych Wschodu i Zachodu. Przez ostatnie dziesięć lat psychologia
transpersonalna podejmuje niełatwe zadanie włączenia mądrości filozofii i psychologii wieczystej w ramy pojęciowe
zachodniej nauki. Praca Kena Wilbera stanowi poważny wkład w to dzieło.
U Wilbera model ewolucji świadomości nie kończy się na centaurze. Uważa on centaura za formę przejściową
prowadzącą w stronę ponadosobowych sfer egzystencji, które tak znacznie przekraczają ego-umysł, jak on sam oddalił
się od tyfona. Pierwsza z tych sfer rozwoju świadomości to niższy poziom subtelny, obejmujący strefę astralnoparapsychiczną. Na tym poziomie świadomość, dalej różnicująca się od ciała i umysłu, jest w stanie wyjść poza zwykłe
zdolności pospolitego umysło-ciała. Należą tutaj doświadczenia z pobytu poza ciałem (OBE), zjawiska okultystyczne,
aury, wędrówki ciała astralnego28, prekognicja, telepatia, jasnowidzenie, telekineza i pokrewne zjawiska. Wyższy poziom
subtelny jest sferą autentycznej intuicji religijnej, symbolicznych wizji, odbioru boskich świateł i dźwięków, wyższych istot
lub archetypowych postaci.
Poza wysokim poziomem subtelnym leży sfera przyczynowa. Jej niższy poziom obejmuje źródło form archetypowych –
nadrzędną boską świadomość. W wyższej sferze przyczynowej wszystkie formy zostają ostatecznie przekroczone i
zlewają się w bezgraniczną światłość Świadomości Bez Formy. Na poziomie absolutnej jedności świadomość osiąga
całkowite przebudzenie do swojego stanu początkowego, który jest zarazem takością całego istnienia: gęstego29
subtelnego i przyczynowego. W tym punkcie cały bieg świata, chwila za chwilą, jawi się jako własne istnienie, na
zewnątrz którego lub wcześniej nie ma już nic. Formy są równoznaczne z Pustką, a zwyczajne i nadzwyczajne czy też
ziemskie i nadziemskie jest tym samym. Tak wygląda ostateczny stan, do którego dąży cała ewolucja kosmosu.
Kosmologia w modelu Wilbera wiąże się z procesem, który stanowi odwrotność powyższego. Opisano w niej w jaki
sposób z pierwotnej jedności, dzięki postępującej redukcji i przyoblekaniu się wyższych struktur w niższe, stwarzane są
światy zjawisk. Wilber podąża tutaj wyłącznie za tekstem Tybetańskiej Księgi Umarłych, czyli Bardo Thodol30, która
opisuje przechodzenie w chwili śmierci przez stany pośrednie, czyli barda.
Jednym z najbardziej oryginalnych przyczynków pracy Wilbera jest uchwycenie przez niego w gruncie rzeczy tożsamych,
a przynajmniej podobnych, prawidłowości i mechanizmów poza mylącą odmiennością licznych faz ewolucji i inwolucji.
Jego koncepcje głębokiej i płytkiej struktury różnych poziomów świadomości, translacji w opozycji do transformacji,
różnych typów nieświadomości (gruntowej, archaicznej, zanurzonej, osadzonej i wyłaniającej się), ewolucji i inwolucji
świadomości, łuku zewnętrznego i wewnętrznego czy dyzidentyfikacji jako przeciwieństwa dysocjacji, podobnie jak
redefinicja terminów "erosa" i "tanatosa", niewątpliwie staną się klasycznymi składnikami transpersonalnej psychologii
przyszłości.
Jednak najbardziej istotna i odkrywcza u Wilbera jest koncepcja projektu Atmana31. Udało mu się niezwykle przekonująco
wykazać, że na wszystkich poziomach ewolucji (z wyjątkiem początkowej jedności samego Atmana), siłę motywacyjną
jednostki stanowi uporczywe poszukiwanie pierwotnej, uniwersalnej jedności. Z powodu wrodzonych ograniczeń rozwój
przebiega sposób, który pozwala jedynie na niezadowalający kompromis, który tłumaczy niedostatki poszczególnych
projektów, prowadzące do porzucenia danego poziomu oraz transformacji do następnej fazy. Każdy nowy poziom
wyższego rzędu jest kolejną, chociaż bliższą Rzeczywistości, namiastką, tak długo, dopóki dusza nie spocznie w
nadświadomości, czego przez ten cały czas nieustannie pragnie.
Wilber zastosował opisany model nie tylko do rozwoju jednostki ale także do dziejów ludzkości. W książce Eksplozja
świadomości zaproponował radykalne wręcz przeformułowanie tak historii, jak i antropologii. Brak miejsca nie pozwala mi
tutaj oddać sprawiedliwość dla jego wyjątkowego wkładu w psychologie transpersonalną, dlatego zainteresowany
czytelnik powinien sięgnąć do źródłowych książek i publikacji Wilbera. Chciałbym jednak krótko nakreślić obszary, w
których moje własne opracowanie i koncepcje, które omawiam, różnią się od jego modelu wbrew znacznej, skądinąd,
zbieżności.
Wilber wykonał ogromną prace, dokonując udanej syntezy pozornie nie przystających do siebie faktów z nieprzebranego
mnóstwa obszarów i dyscyplin. Posiada naprawdę encyklopedyczną znajomość literatury, jego analityczny umysł jest
metodyczny i wnikliwy, a jasności jego rozumowania nie można lekceważyć. Może wiec cokolwiek zaskakiwać, że nie
wziął on pod rozwagę ogromnej ilości danych, zarówno ze źródeł starożytnych jak i współczesnych, które wskazują na
wyjątkowe psychiczne znaczenie przeżyć okołoporodowych i urazu narodzin. Według mnie, znajomość dynamiki
perinatalnej jest kluczowa dla każdego poważnego ujęcia takich zagadnień, jak: religia, mistycyzm, ryty przejścia,
szamanizm czy psychoza. U Wilbera opis ewolucji świadomości zaczyna się od nie-zróżnicowanej, pleromatycznej
świadomości noworodka, a kończy na ostatecznym złączeniu z Absolutem. Jego opis inwolucji świadomości, podążający
ściśle za Tybetańską Księgą Umarłych, od absolutnej świadomości, nieskazitelnej, jaśniejącej Dharmakai, prowadzi przez
trzy sfery barda do chwili poczęcia. W tym wyrafinowanym systemie, który wszystkie inne dziedziny dopracowuje w
najdrobniejszych szczegółach, nie poświecono najmniejszej uwagi złożoności rozwoju zarodkowego i kolejnych faz
porodu.
Następna ważna różnica miedzy moimi obserwacjami a modelem Wilbera dotyczy zjawiska śmierci. Dla Wilbera, pojecie
tanatosa łączy się z transformacją świadomości na wyższy poziom32. Zrównuje on umieranie z porzuceniem całkowitego
utożsamiania się z określoną strukturą świadomości, co pozwala wznieść się ponad te strukturę i przejść na wyższy
poziom. Nie czyni żadnego rozróżnienia miedzy umieraniem na poziomie rozwojowym a przeżyciem związanym ze
śmiercią biologiczną. Podejście to wyraźnie kłóci się z obserwacjami z terapii psychodelicznej i innych form głębokiej
autoeksploracji doświadczenia, gdzie wspomnienia zdarzeń zagrażających życiu, w tym także narodzin, stanowią
kategorie o szczególnym znaczeniu.
Niniejszy materiał wyraźnie udowadnia, że niezmiernie ważne jest, aby odróżniać proces przejścia z jednego stadium
rozwojowego na drugie od urazu porodowego i innych wydarzeń zagrażających przetrwaniu organizmu. Druga z obu
wymienionych grup doświadczeń stanowi odmienny typ logiczny, znajdujący się w meta-pozycji względem procesów,
które Wilber włączył do opisu tanatosa33. Omawiane doświadczenia zagrażają istnieniu organizmu jako pojedynczej
istoty, niezależnie od poziomu rozwoju świadomości. Dlatego wydaje się, że groźba śmierci podczas życia prenatalnego
albo w trakcie porodu przyczynia się faktycznie do powstania poczucia odrębności i oddzielenia – a nie do jego
zniszczenia, jak to sugeruje Wilber34.
Moim zdaniem, koncepcja ludzkiej natury pozbawiona autentycznego dostrzegania wyjątkowej roli narodzin i śmierci musi
być niepełna i niezadowalająca. Uwzględnienie tych elementów przyniosłoby modelowi Wilbera więcej logicznej
konsekwencji i zwiększyło jego praktyczne znaczenie. Ze względu na ich brak, model ten nie jest w stanie wyjaśnić
istotnych danych klinicznych, stąd omówienie jego implikacji dla terapii pozostaje najbardziej nieprzekonującą częścią
dzieła Wilbera w oczach klinicystów, przywykłych do zajmowania się praktycznymi problemami psychopatologii.
Na koniec chciałbym wspomnieć o nacisku, jaki Wilber kładzie na liniowość i na radykalną różnice między fenomenami
pre- i trans- (prepersonalne a transpersonalne oraz preegoiczne w przeciwieństwie do postegoicznych) . W zasadzie
zgadzam się tutaj ze stanowiskiem Wilbera, choć absolutyzm jego stwierdzeń wydaje mi się nazbyt skrajny. Psychika
posiada wielowymiarową, holograficzną naturę, zatem posługiwanie się do jej opisu liniowym modelem powoduje
wypaczenia i zniekształcenia. Będzie to stanowiło poważny problem dla każdego opisu psychiki, który ogranicza się do
metody racjonalnej i werbalnej.
Moje własne obserwacje wskazują, że kiedy ewolucja świadomości przechodzi ze sfer centaurycznych do subtelnych i
poza nie, to nie podąża ona szlakiem liniowym, ale w pewnym sensie zawija się dookoła siebie. W trakcie tego procesu
jednostka powraca do wcześniejszych etapów rozwoju, ale ocenia je z punktu widzenia dojrzałej osoby dorosłej.
Jednocześnie uprzytomnia sobie świadomie pewne aspekty i własności tych faz, które były w nich zawarte, lecz
napotykane podczas liniowego rozwoju pozostały niezauważone. Rozróżnienie miedzy pre- a trans- ma zatem charakter
paradoksalny – nie są one ani identyczne, ani całkowicie różne od siebie.
Jeśli powyższe ujecie zastosujemy z kolei do problematyki psychopatologii, to różnica miedzy stanami rozwojowymi a
patologicznymi może polegać bardziej na punkcie odniesienia, sposobie dochodzenia do nich i umiejętności
zintegrowania ich w codziennym życiu, niż na samym charakterze występujących przy tym przeżyć. Szczegółowe
omówienie powyższych zagadnień oraz pewnych innych kwestii, które podniosła ciekawa i inspirująca praca Wilbera musi
poczekać na odrębną publikacje.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Przypisy
1 S. Grof, Realms of the Human Unconscious: Observations from LSD Research, Nowy Jork 1975. (I. S.)
2 Metody kinestetyczne w celu spowodowania zmian stanu świadomości wykorzystują wpływ na odczucia ruchu i
położenia ciała, np. przez monotonny, wirujący taniec albo kołysanie w specjalnych urządzeniach do wywoływania transu.
(I. S.)
3 Tj. dogłębne samopoznanie własnej psychiki. (I. S.)
4 Figura albo postać psychiczna (Gestalt) w rozumieniu psychologii postaci, czyli pewna całość spostrzeżeniowa
wyodrębniająca się z otoczenia zwanego tutaj tłem, por. przypisy w rozdziale 1. (I. S.)
5 Ważnym zadaniem terapeuty w klasycznych formach psychoterapii jest odróżnianie materiału posiadającego znaczenie
od nieistotnego, wykrycie psychicznych mechanizmów obronnych i podanie ich interpretacji. Problematyczność owego
postępowania polega na tym, że ograniczają je ramy przyjętego paradygmatu. Nie jest bynajmniej kwestią ogólnej
umowy, co w danym przypadku uznaje się za istotne – wszystko zależy od tego, czy jest się analitykiem freudystą,
adlerowskim, rankowskim, kleinowskim, sullivanowskim czy też przedstawicielem jeszcze innych szkół psychoterapii
dynamicznej. Jeśli dodać do tego zniekształcenia spowodowane przez przeciwprzeniesienie, to natychmiast uwidoczni
się tutaj przewaga metod terapii bazującej na doświadczaniu.
6 Regresji wieku nie należy mylić z regresją psychiczną (cofnięciem się do wcześniejszego poziomu rozwoju w obliczu
trudności), która stanowi tzw. mechanizm obronny. Ta pierwsza polega na ponownym doświadczaniu zdarzeń już
przeżytych i zapomnianych, a fakt jej istnienia stanowi w nauce przedmiot kontrowersji. (I. S.)
7 Skrót od angielskiej nazwy COndensed EXperiences. Określenie to nawiązuje do zjawiska kondensacji (zagęszczenia)
symbolicznych treści nieświadomości, które są przyciągane do pierwszego, rdzennego doświadczenia o podobnym do
nich charakterze i łączą się z nim w kompleksową całość; syn. koncentryczne układy przeżyć. (I. S.)
8 Etymologia słowa perinatalny – patrz przypis 10, rozdział 1.
9 W położnictwie wyróżnia się trzy okresy (fazy) porodu: I – okres rozwierania się szyjki macicy; II – okres wypierania
płodu; III – okres wypierania łożyska. (I. S.)
10 Skrót od angielskiego określenia Basic Perinatal Matrices. (I. S.)
11 Autor posługuje się tym terminem, aby podkreślić, że emocjami rządzą swoiste prawa, odmienne od praw myślenia, i
że jego wnioski wynikają z zastosowania tych pierwszych. Podobne stanowisko zajmował Freud, który wprowadził
rozróżnienie na proces pierwotny i proces wtórny, wiążąc z oboma odmienne sposoby myślenia (patrz rozdz. 3.) . (I. S.)
12 Chodzi o doświadczenie numinalne, w którym cały wszechświat, wraz z osobą obserwatora, odbierany jest jako święta
jedność. (I. S.)
13 Celem tych zmagań jest odrodzenie się ego, rodzaj powtórnych, duchowych narodzin. (I. S.)
14 Angielskie słowo firing (strzelanie, dawanie ognia) na oznaczenie elektrycznych wyładowań czynnościowych
neuronów odnosi się do odgłosu przypominającego strzelaninę, który powstaje przy przekształceniu wzmocnionych
impulsów na dźwięk – tę metodę rejestracji zastąpiło później zastosowanie oscyloskopu. W nawiązaniu do pożądanego w
tym miejscu skojarzenia z ogniem zdecydowałam się na zastąpienie dosłownego tłumaczenia słowem jw. (I. S.)
15 Ekstaza wulkaniczna i ekstaza oceaniczna zostały przez Autora scharakteryzowane w ostatniej sekcji następnego
rozdziału. (I. S.)
16 Śmierć i odrodzenie ego nie jest doświadczeniem jednorazowym. Podczas systematycznej, głębokiej autoeksploracji
nieświadomość odgrywa je wielokrotnie w różnych wymiarach i pod innym kątem tak długo, dopóki cały proces nie
zostanie zakończony.
17 Opis ten odzwierciedla wyidealizowaną sytuację normalnego, nie powikłanego porodu. Przedłużony, wyczerpujący
przebieg porodu, użycie kleszczy albo ogólne znieczulenie i inne utrudnienia, mogą wprowadzić do tej matrycy określone
wypaczenia w jej przeżywaniu.
18 Tj sfery nieświadomości okołoporodowej. (I. S.)
19 Receptory, czyli wyspecjalizowane "wejścia" zmysłowe układu nerwowego, mogą odbierać informację z otoczenia
organizmu (proces ten zwany jest eksterocepcją) lub z jego wnętrza (interocepcja) . Odpowiednio do tych funkcji określa
się je jako ekstero- bądź interoreceptory. (I. S.)
20 dwoista jedność – poczucie stopienia się z drugą istotą w stan jedności, ale bez utraty poczucia własnej tożsamości
(przyp. red. amerykańskiej)
21 Por. pierwsza część artykułu S. Grofa pt. Beyond Psycanalysis, "Darshana International" 1970, z. 10: 55. (I. S.)
22 K. Wilber, Spectrum of Consciousness, Wheaton 1977; The Atman Project, Wheaton 1980; Eksplozję świadomości
(tytuł oryginału Up From Eden;198l), tłum. K. Przechrzta i E. Kluz, Tychy 1997. (I. S.)
23 Por. przypis 106 do rozdz. 1. (I. S.)
24 Pleroma to przyjęte przez Junga gnostyckie określenie pierwotnej, duchowej materii, z której wyłonił się wszechświat –
świat fizyczny. (I. S.)
25 Faza uroboryczna, inaczej faza Uroboro (od imienia mitycznego węża, który połyka własny ogon), symbolizuje
przynależność do świata biologicznego. (I. S.)
26 Tyfon (syn mitycznej Gai, który walczył z niebiańskim Zeusem) stanowi wzór harmonijnego połączenia natury ludzkiej i
zwierzęcej. (I. S.)
27 Persona jest pośrednikiem między ego a otoczeniem społecznym, tą stroną świadomego "ja", która jest pokazywana
innym ludziom. Cień zawiera treści, z którymi ego się nie utożsamia. (I. S.)
28 Ciało astralne (astral) – zob. przypis do poprzedniego rozdziału. (I. S.)
29 Tj. w postaci materii i znanych w fizyce form energii. (I. S.)
30 Tybetańska Księga Umarłych, tłum. Ireneusz Kania, Kraków, 1991. (I. S.)
31 Projekt Atmana – namiastka Atmana (boskiej istoty człowieczeństwa) charakterystyczna dla danego etapu dziejów i
dla indywidualnego stopnia rozwoju jednostki. (I. S.)
32 Dla Wilbera, eros i tanatos stanowią dialektycznie przeciwstawne siły rozwojowe, których synteza popycha jednostkę
lub społeczeństwo na wyższy poziom rozwoju. Tę jakościową zmianę nazywa on transformacją, w przeciwieństwie do
neutralnych zmian zachodzących w obrębie danego poziomu, czyli translacji. (I. S.)
33 Zgodnie z teorią Batesona oznacza to, że porównując uraz porodowy i inne zdarzenia zagrażające życiu z psychiczną
śmiercią ego, Wilber popełnia błąd logiczny polegający na mieszaniu typów; por. też przyp. 97 do rozdz. l i przyp. 44 do
rozdz. 4. (I.S.)
34 W stanie symbiotycznej jedności z organizmem matki, o ile nie nastąpią żadne zakłócenia, nie ma rozdwojenia między
przedmiotem a podmiotem. Jak się wydaje, pierwsze rozróżnienie między "cierpiącym mną" a "raniącym drugim"
powodują zaburzenia okresu płodowego albo ból i cierpienie narodzin. (I.S.)
Wstecz / Spis treści / Dalej
Rozdział trzeci
Świat psychoterapii: w stronę zintegrowanego ujęcia
Wyniki badań nad psychodelikami i innymi metodami samopoznania bazującymi na doświadczaniu pozwalają wnieść
element przejrzystości i prostoty w beznadziejny labirynt skłóconych, współzawodniczących szkół psychoterapii1. Nawet
pobieżne spojrzenie na zachodnią psychologie ujawnia spory zakres zasadniczych niezgodności i kontrowersji na temat
podstawowej dynamiki ludzkiego umysłu, istoty zaburzeń emocjonalnych i metod terapii. Dzieje się tak nie tylko w
przypadku szkół będących wytworem z założenia sprzecznych ujęć filozoficznych, jak behawioryzm i psychoanaliza, ale
także dla tych orientacji, których założyciele pierwotnie wychodzili od takich samych lub podobnych przesłanek. Najlepiej
ilustruje to porównanie klasycznej teorii psychoanalizy, sformułowanej przez Zygmunta Freuda, z systemami myśli
Alfreda Adlera, Wilhelma Reicha, Otto Ranka i Carla Gustawa Junga, którzy początkowo byli jego wielbicielami i
oddanymi zwolennikami.
Sytuacja ta staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy weźmiemy pod uwagę systemy psychologiczne, które
wykształciły się w wielkich tradycjach duchowych, zarówno Wschodu, jak i Zachodu, takie jak: różne odmiany jogi,
buddyzm zeń, wipasana, wadżrajana, taoizm, sufizm, alchemia albo kabała. Istnieje ogromna przepaść miedzy
większością szkół zachodniej psychoterapii a owymi subtelnymi i wyrafinowanymi teoriami umysłu, które opierają się o
całe wieki dogłębnych studiów nad świadomością.
Obserwacje regularnie następujących zmian w treści przeżyć psychodelicznych związanych z różną wielkością dawki
oraz liczbą odbytych sesji pomogły, w dość nieoczekiwany sposób, rozwikłać niektóre z najbardziej uderzających
sprzeczności. Typowy pacjent w terapii psycholitycznej zostaje podczas początkowych sesji skonfrontowany się z całym
szeregiem problemów ze swego życiorysu. W trakcie naszej analitycznej pracy nad wspomnieniami większość materiału
tych przeżyć udawało się zinterpretować w myśl klasycznej psychoanalizy. Niekiedy doświadczenia biograficzne
posiadały taki charakter, że równie dobrze, a może nawet lepiej, przekładały się na interpretację w terminologii Adlera.
Pewne aspekty dynamiki przeniesienia2 podczas sesji psychodelicznych, a jeszcze wyraźniej w okresach następujących
po przeżyciach narkotykowych, posiadają istotne komponenty relacyjne, które można zrozumieć i ujmować przy użyciu
zasad Sullivana.
Kiedy jednak badani wychodzili poza to "freudowskie" stadium, ich sesje koncentrowały się wokół doświadczeń głębokiej
konfrontacji ze śmiercią i ożywającego porodu. Od tej pory system Freuda okazywał się bezużyteczny dla zrozumienia
zachodzących przemian. Określone aspekty procesu odrodzenia się przez śmierć, zwłaszcza znaczenie śmierci i kryzys
sensu, pozwalały na jego interpretacje na gruncie filozofii i psychoterapii egzystencjalnej. Podczas procesu
okołoporodowego największe rozmiary przybiera orgiastyczne uwalnianie energii i wynikające z niego rozpuszczanie
mięśniowej "zbroi charakteru", co w mniej dramatycznej postaci występuje również w fazie biograficznej. Gdy
rozpatrywana jest ta właśnie cecha doświadczenia psychodelicznego, to szczególnie użyteczne okazują się, z pewnymi
modyfikacjami, teoretyczne koncepcje i zabiegi terapeutyczne, które stworzył Wilhelm Reich.
Wydaje się, że centralnym składnikiem złożonej dynamiki procesu odrodzenia przez śmierć jest ożywanie urazu
związanego z porodem. Jego znaczenie w psychologii i psychoterapii odkrył i omówił w swej pionierskiej książce The
Trauma of Birth3 Otto Rank. Chociaż rozumienie istoty tego urazu przez Ranka niezupełnie pokrywa się ze
spostrzeżeniami z terapii psychodelicznej, to wiele jego sformułowań i poglądów może mieć ogromną wartość, kiedy
zachodzące zmiany koncentrują się na poziomie okołoporodowym. Z tego właśnie powodu nazywam czasem to stadium
terapii psychodelicznej "rankowskim"; nie oddaje to jednak ściśle klinicznych realiów, ponieważ proces odrodzenia się
poprzez doświadczenie śmierci obejmuje znacznie więcej niż po prostu powtórne doświadczanie własnych narodzin.
Świadomość wielkiego znaczenia psychicznej śmierci i odrodzenia wyraźna jest w psychologii Junga; dokładnie
przebadano też różne kulturowe warianty tego motywu. Znajduje on ogromne zastosowanie podczas sięgania do
szczegółowej treści licznych przeżyć okołoporodowych, a zwłaszcza do istoty obrazów i wątków mitycznych, które często
pojawiają się na jego tle. Wydaje się jednak, że pomija się tutaj związek owego wzorca z biologicznymi narodzinami
jednostki oraz z ważnym, fizjologicznym aspektem całego zjawiska. Udział pierwiastków archetypowych w procesie
odrodzenia przez śmierć wynika z faktu, że przeżycie głębokiej konfrontacji ze zjawiskami śmierci i narodzin wywołuje na
ogół duchowe, mistyczne otwarcie i pośredniczy w kontakcie ze sferą pozaosobową. Opisana zależność posiada swoje
odpowiedniki w życiu duchowym i rytualnym wielu kultur oraz ich odwiecznych praktykach, takich jak np.: inicjacje
szamańskie, ryty przejścia, zgromadzenia ekstatycznych sekt lub starożytne misteria odrodzenia przez śmierć. W
pewnych przypadkach do celów interpretacji i zrozumienia danej sesji perinatalnej właściwsze okazują się konstrukcje
symboliczne stosowane w jednej z wymienionych szkół niż eklektyczne połączenie koncepcji Ranka, Reicha,
egzystencjalistów i Junga.
Kiedy sesja psychodeliczna przechodzi poza bramę narodzin i śmierci, do sfer transpersonalnych, jedynymi szkołami
zachodniej psychologii, które wykazują rzeczywiste zrozumienie omawianego procesu, jest psychologia Junga i w pewnej
mierze psychosynteza Assagiolego. Od tej chwili doznania psychodeliczne posiadają wyraźny akcent filozoficzny,
duchowy, mistyczny i mitologiczny. Wychodząc z psychologicznej i psychiatrycznej tradycji Zachodu, mam skłonność do
określania tej fazy terapii psychodelicznej jako "jungowskiej", chociaż psychologia Junga nie ogarnia wszystkich zjawisk,
jakie występują na tym podłożu. Psychoterapia na omawianym poziomie staje się nie do odróżnienia od duchowego i
filozoficznego poszukiwania własnej uniwersalnej tożsamości. Doskonałego przewodnictwa w tak zaawansowanym
stadium dostarczają różne rodzaje filozofii wieczystej oraz pokrewne systemy duchowe lub filozoficzne – i to zarówno dla
klienta, jak też terapeuty, o ile te określenia są jeszcze słuszne w przypadku dwóch osób, które od tej pory stały się
współtowarzyszami w swej wędrówce i poszukiwaniach.
Dotąd koncentrowałem się na zmianach, jakie następują w treści sesji przy narastającej liczbie ekspozycji na lek, gdy
tymczasem podobny postęp można wykazać w sytuacji zwiększenia wielkości dawki. I tak mniejsze dawki sprzyjają
osiąganiu poziomu biograficznego, możliwe, że w połączeniu z pewnymi abstrakcyjnymi doznaniami zmysłowymi.
Wyższa dawka prowadzi zwykle do konfrontacji z poziomem okołoporodowym i daje jednostce więcej szans na kontakt
ze sferami pozaosobowymi. Możemy tu mówić raczej o poziomach doświadczenia psychodelicznego niż o etapach
procesu transformacji4. Zależności te obserwuje się tylko podczas początkowych sesji psychodelicznych; jednostka, która
gruntownie przepracowała materiał biograficzny i zintegrowała treści okołoporodowe, będzie na kolejnych sesjach
reagowała przeżyciami transpersonalnymi, nawet na mniejsze dawki. W tej sytuacji wysokość dawki wiąże się z
głębokością danego przeżycia, a nie z jego rodzajem.
Zgodnie z moim doświadczeniem powyższe spostrzeżenia, mimo iż pierwotnie dokonane na bazie terapii
psychodelicznej, stosują się też do niefarmakologicznych podejść ukierunkowanych na przeżycia. I tak, techniki o
mniejszej mocy pozwalają na osiągnięcie poziomu biograficznego, podczas gdy zabiegi bardziej intensywne mogą
włączyć jednostkę w proces okołoporodowy lub pośredniczyć w kontakcie ze sferą transpersonalną. Podobnie regularne
stosowanie jakiejś skutecznej metody pracy z emocjami zwykle kończy się przechodzeniem od zagadnień biograficznych
przez proces odrodzenia w śmierci aż do autoeksploracji pozaosobowej. Nie muszę chyba podkreślać, że stwierdzenie to
należy interpretować w kategoriach statystycznych; w indywidualnych przypadkach rozwój ten niekoniecznie jest liniowy,
zależy też istotnie od konkretnych właściwości stosowanej metody, ukierunkowania terapeuty, osobowości i postawy
klienta oraz jakości relacji terapeutycznej.
Niniejsze obserwacje jasno wskazują, że pogmatwaną sytuację w zachodniej psychologii, z jej niemal nieprzebytą
dżunglą rywalizujących szkół, można znacznie uprościć gdy zauważymy, że nie wszystkie one mówią o tym samym. Jak
to stwierdzono w nawiązaniu do psychologii spektralnej, w psychice istnieją różne sfery i różne poziomy świadomości, z
których każdy posiada określone właściwości i prawa. Zjawisk w psychice jako całości nie można więc redukować do
jednego, wspólnego mianownika o ogólnej słuszności i zastosowaniu, a konkretnie do kilku podstawowych mechanizmów
biologii i fizjologii. Oprócz tego świat świadomości obejmuje nie tylko wiele poziomów, ale także liczne wymiary. Dlatego
każda teoria, która ogranicza się do newtonowsko-kartezjańskiego modelu świata i liniowego opisu, musi być niepełna i
obfituje w wewnętrzne sprzeczności. Przypuszczalnie będzie ona też niezgodna z innymi teoriami, w których, wyraźnie
nie dostrzegając niekonsekwencji, położono nacisk na odmienne, wyrywkowe cechy rzeczywistości.
Głównym problemem w zachodniej psychoterapii wydaje się więc fakt, że poszczególni badacze zwykle z różnych
powodów koncentrowali uwagę na konkretnym poziomie świadomości, a swoje odkrycia uogólniali na całość ludzkiej
psychiki. Z tego powodu są one z gruntu błędne, chociaż mogą pozwalać na praktyczny i wystarczająco dokładny opis
danego poziomu albo jakiejś jego głównej cechy. A zatem, mimo że na konkretnym etapie doświadczenia autoeksploracji
można wykorzystać wiele istniejących systemów, to żaden z nich nie jest na tyle obszerny i pełny, aby uzasadnione było
posługiwanie się nim w charakterze jedynego narzędzia. Naprawdę skuteczna psychoterapia i samopoznanie wymagają
szerokiego zaplecza teoretycznego, bazującego na wiedzy o wielopoziomowej naturze świadomości, które
przezwyciężałoby sekciarski szowinizm współczesnych podejść.
Dalsze omówienie będzie obejmowało szczegółowe poglądy na temat koncepcji głównych szkół terapii, uzyskane w
oparciu o spostrzeżenia z psychoterapii głębi bazującej na doświadczaniu, tak przy użyciu środków psychodelicznych, jak
i bez nich. Po krótkim zarysowaniu każdego systemu zaznaczę jego główne trudności teoretyczne i praktyczne, obszary
niezgodności z pozostałymi szkołami oraz przeformułowania niezbędne w celu włączenia go do zintegrowanej teorii
psychoterapii.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Zygmunt Freud i klasyczna psychoanaliza
Odkrycie podstawowych zasad psychologii głębi było wybitnym osiągnięciem jednego człowieka – austriackiego
psychiatry, Zygmunta Freuda. Odkrył on metodę swobodnych skojarzeń, wykazał istnienie nieświadomej psychiki i opisał
jej dynamikę, sformułował podstawowe mechanizmy dotyczące etiologii psychonerwicy i wielu innych zaburzeń
emocjonalnych, odkrył seksualność dziecięcą, nakreślił metody interpretacji snów, opisał zjawisko przeniesienia i stworzył
podstawowe zasady interwencji psychoterapeutycznej. Ponieważ Freud zgłębiał w pojedynkę obszary umysłu zakryte
dotąd przed zachodnią nauką, to zrozumiałe, że jego koncepcje ulegały zmianom, w miarę gdy napotykał on kolejne
trudności.
Jedynym elementem, który pozostał niewzruszony podczas wszystkich tych zmian, było silne pragnienie Freuda, aby
ugruntować charakter psychologii jako dyscypliny nauk przyrodniczych. Swoją prace rozpoczynał z głębokim
przekonaniem, że nauka ostatecznie zaprowadzi porządek i jasność w pozornym chaosie procesów psychicznych oraz
uzasadni je na gruncie czynności mózgu. Aczkolwiek zadanie przetłumaczenia zjawisk psychicznych na język procesów
fizjologicznych uznał on za niewykonalne, a następnie zwrócił się ku czysto psychologicznym metodom badawczym, to
nigdy nie stracił z oczu swego ostatecznego celu. Wciąż pozostał otwarty na stanowisko, że psychoanaliza będzie
musiała się dostosowywać do nowych odkryć naukowych, czy to w obrębie samej psychologii, czy też w fizyce, biologii
albo fizjologii. Warto wiec przeanalizować, które z poglądów Freuda oparły się próbie nowych odkryć, a które wymagają
zasadniczej korekty. Część z tych poprawek ukazuje ograniczenia nieodłączne dla paradygmatu newtonowskokartezjańskiego oraz gwałtowną zmianę, która zaszła w zakresie podstawowych założeń filozoficznych i metafizycznych
w nauce od czasów Freuda. Pozostałe odnoszą się bardziej konkretnie do jego osobistych ograniczeń i warunków
kulturowych.
W tym kontekście na specjalną uwagę zasługuje fakt, że Freud znajdował się pod silnym wpływem swojego nauczyciela,
Ernsta Brucke'a, twórcy ruchu naukowego znanego jako Szkoła Medyczna Helmholza. Zgodnie z jego stanowiskiem,
wszystkie organizmy biologiczne są złożonymi układami atomów rządzonych przez ścisłe prawa, zwłaszcza przez zasadę
zachowania energii. Jedyne siły działające w organizmach biologicznych to nieodłączne od materii procesy
fizykochemiczne, które ostatecznie dają się sprowadzić do siły przyciągania i odpychania. Jawnym celem i ideałem tego
ruchu było wprowadzenie zasad naukowej myśli Newtona do pozostałych dyscyplin. To w duchu szkoły Helmholza Freud
ukształtował opis procesów psychicznych na wzór newtonowskiej mechaniki. Cztery podstawowe zasady podejścia
psychoanalitycznego: dynamiki, ekonomii, topografii i genetyczna, ściśle odpowiadają podstawowym koncepcjom fizyki
Newtona.
Zasada dynamiki. W mechanice Newtona cząstki materialne i przedmioty wprawiane są w ruch przez siły różne od materii
– a ich zderzeniami rządzą określone prawa. Podobnie w psychoanalizie wszystkie procesy psychiczne wyjaśniane są
przy pomocy współdziałania i zderzania się sił psychicznych. Mogą się one nawzajem wzmacniać, hamować lub
przeciwstawiać i tworzyć rozmaite układy kompromisowe. Wykazują określony zwrot, zmierzając w stronę ekspresji
ruchowej lub oddalając się od niej. Najważniejszymi siłami składającymi się na dynamikę psychiki są motywacje
popędowe. Freud zaadaptował również newtonowską zasadę akcji i reakcji, która głęboko oddziaływała na jego myślenie
na temat przeciwieństw. Wielu psychoanalityków uważa te dążność do opisu różnych aspektów działania psychiki jako
serii zjawisk przeciwstawnych za poważny niedostatek jego teorii.
Zasada ekonomii. Walor ilościowy mechaniki newtonowskiej stał się głównym powodem jej praktycznego sukcesu i
prestiżu naukowego. Masa, siła, droga i prędkość dają się wyrazić w postaci możliwych do zmierzenia wielkości, a ich
wzajemne związki i oddziaływania można przedstawić przy pomocy równań matematycznych. Mimo że Freud nie potrafił,
choćby w przybliżeniu, spełnić rygorystycznych wymagań fizyki, to często podkreślał znaczenie gospodarowania energią
podczas procesów psychicznych. Przypisywał on umysłowym reprezentacjom instynktownych popędów i
przeciwstawiającym się im siłom ładunek o określonej porcji energii, czyli kateksje. Kluczowe znaczenie posiadał dla
niego podział energii miedzy wejście, konsumpcje i wyjście. Funkcją aparatu psychicznego było nie dopuszczenie do
zatamowania tych energii i utrzymywanie wielkości całkowitego pobudzenia na możliwie najniższym poziomie. Wielkość
pobudzenia została uznana za siłę napędową działającą u podłoża zasady przyjemności i przykrości, która odgrywała
istotną role w poglądach Freuda.
Zasada topograficzna lub strukturalna. Podczas gdy w najnowszej fizyce odrębne cząstki materii ze świata zjawisk
okazały się nierozdzielnie splecionymi, dynamicznymi procesami, to mechanika Newtona dotyczy pojedynczych cząstek
materialnych i przedmiotów zajmujących przestrzeń euklidesową i w niej oddziałujących na siebie. Podobnie w opisach
topograficznych Freuda ściśle powiązane, dynamiczne procesy występują jako szczególne, pojedyncze struktury aparatu
psychicznego, które oddziałują na siebie w przestrzeni psychicznej o właściwościach euklidesowych. Freud przestrzegał
czasem, że pojęcia takie jak id, ego i superego, są tylko abstrakcjami, których nie należy brać dosłownie, i określał
wszystkie próby odniesienia ich do konkretnych struktur i czynności mózgowia jako "mitologie
mózgową" (Gehirnmythologie) . W jego pismach posiadają one jednak wszystkie cechy newtonowskich materialnych
przedmiotów: rozciągłość, masę, położenie i ruch. Nie mogą zajmować tej samej przestrzeni, a zatem nie są w stanie
poruszać się, nie przemieszczając innych. Ograniczają się nawzajem i wchodzą w zderzenia; mogą być hamowane,
przytłaczane i niszczone. Pogląd szczególnie skrajny w tym ujęciu głosi, że wielkość libido, a nawet miłości, jest
ograniczona. W klasycznej psychoanalizie miłość obiektu i miłość własna są wzajemnie sprzeczne i rywalizują ze sobą.
Zasada genetyczna lub historyczna5. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech mechaniki Newtona jest ścisły
determinizm – zderzenia miedzy cząstkami i podmiotami następują w liniowych łańcuchach przyczyn i skutków. Czasowoprzestrzenny opis zdarzeń został złączony z ich opisem przyczynowym we wspólną, możliwą do odtworzenia trajektorie.
Początkowe warunki układu określają zatem jednoznacznie każdy jego późniejszy stan. Teoretycznie, jeżeli znane byłyby
wszystkie zmienne, to pełna znajomość obecnego stanu układu pozwalałaby na jego dokładny opis w dowolnym
momencie przeszłości i przyszłości.
Koncepcja ścisłego determinizmu procesów psychicznych stanowiła jeden z głównych przyczynków teorii Freuda. Każde
zdarzenie psychiczne było rozumiane jako skutek innych zdarzeń, a zarazem przyczyna następnych. Podejście
psychogenetyczne w psychoanalizie stara się wyjaśniać przeżycia i zachowanie jednostki przy pomocy wcześniejszych
faz ontogenezy i rodzaju nabytego przystosowania. Pełne zrozumienie obecnego zachowania wymaga zbadania tego, co
je poprzedzało, zwłaszcza psychoseksualnych dziejów wczesnego dzieciństwa. Doświadczenia jednostki w kolejnych
stadiach rozwoju libido, rozwiązanie nerwicy z dzieciństwa i konflikty wokół dziecięcej seksualności określają zatem w
decydujący sposób całe późniejsze życie. Niczym mechanika newtonowska, klasyczna psychoanaliza posługuje się
koncepcją możliwego do odtworzenia przebiegu w stosunku do instynktownych dążeń, które posiadają własne źródło,
napęd, cel i obiekt.
Inną ważną własnością, która łączy psychoanalizę z nauką newtonowsko-kartezjańską, jest pojęcie obiektywnego i
niezależnego obserwatora. Tak samo jak w newtonowskiej fizyce, obserwacja pacjenta może przebiegać bez jakiejś
dostrzegalnej ingerencji w ten proces. O ile już w psychologii ego znacznie przekształcono tę koncepcję, to według
klasycznej psychoanalizy, życiorys pacjenta w trakcie terapii nadal jest zupełnie jednoznacznie określony przez
początkowe warunki historyczno-psychogenetyczne.
Prześledziwszy powyższe zestawienie ogólnych zasad, na których zbudowano psychoanalizę, możemy określić, co
stanowi jej najważniejszy, specyficzny wkład. Można tu wyszczególnić trzy kategorie tematyczne: teorię popędów, model
aparatu psychicznego oraz zasady i techniki terapii psychoanalitycznej. Najogólniej mówiąc, Freud był przekonany, że
psychologiczna historia jednostki rozpoczyna się po urodzeniu; określał on noworodka jako tabula rasa ("nie zapisana"
lub "wytarta tablica") . Sporadycznie poruszał możliwość istnienia bliżej nieokreślonych predyspozycji konstytucjonalnych
czy wręcz archaicznych wspomnień o charakterze filogenetycznym. Według niego, fantazje kastracyjne małych chłopców
mogą być pozostałością z czasów, kiedy rzeczywiście stosowano obcięcie członka za karę, a pewne totemistyczne
elementy psychiki miałyby odzwierciedlać historyczny fakt brutalnego ojcobójstwa przez sprzymierzonych braci. Podobnie
pewnych aspektów symboliki snów nie da się wytłumaczyć życiowym doświadczeniem jednostki, więc wydają się one
odzwierciedlać archaiczny język duszy- Jednak dla celów praktycznych dynamikę psychiki6 można zrozumieć w
kategoriach czynników biograficznych, począwszy od wydarzeń z wczesnego dzieciństwa.
Decydującą rolę w dynamice psychiki Freud przypisywał instynktownym dążeniom, które rozumiał jako siły stanowiące
pomost między sferą psychiczną a somatyczną. W pierwszych latach psychoanalizy zakładał istnienie podstawowego
dualizmu, który obejmuje popęd płciowy, czyli libido, i nieseksualne popędy ego związane z ochroną siebie. Był
przekonany, że konflikty wewnątrzpsychiczne, jakie wynikają z rozdźwięku między nimi, są odpowiedzialne za
psychonerwice oraz cały szereg innych fenomenów psychicznych. Z obydwu wymienionych popędów znacznie większą
uwagę Freuda przyciągało libido, które zostało przez niego potraktowane w sposób uprzywilejowany.
Freud odkrył, że początki seksualności spoczywają we wczesnym dzieciństwie i sformułował rozwojową teorię płci7.
Według niego, aktywność psychoseksualna rozpoczyna się w okresie karmienia, gdy jako strefa erogenna funkcjonują
usta noworodka (faza oralna) . W okresie treningu czystości akcent przesuwa się najpierw na odczucia związane z
wypróżnieniem (faza analna), a później z oddawaniem moczu (faza uretralna) . W końcu, w wieku około 4 lat, owe
przedgenitalne popędy cząstkowe jednoczą się pod kierunkiem ciekawości genitalnej, która dotyczy członka lub
łechtaczki (faza falliczna) . Zbiega się to również z wykształceniem się kompleksu Edypa lub Elektry – w większości
pozytywnej postawy wobec rodzica płci przeciwnej i agresywnego sprzeciwu w stosunku do rodzica takiej samej płci.
Najwyższą wagę w tym okresie przypisuje Freud przecenianiu wartości członka i kompleksowi kastracyjne-mu. Chłopiec
porzuca swoje edypalne skłonności z powodu obaw przed kastracją. Dziewczynka przemieszcza na ojca swoje pierwotne
przywiązanie do matki, ponieważ jest rozczarowana "wykastrowaną" matką i ma nadzieję na uzyskanie członka albo
dziecka od swego ojca.
Nadmierne oddawanie się czynnościom erotycznym w różnych stadiach rozwoju libido, lub przeciwnie, zakłócające je
frustracje, konflikty i urazy, mogą spowodować fiksacje8. Taka fiksacja i niepomyślne rozwiązanie sytuacji edypalnej
może zakończyć się psychonerwicami, zboczeniami płciowymi lub innymi formami patologii. Freud i jego następcy
stworzyli szczegółową taksonomie dynamiczną, która łączy różne zaburzenia emocjonalne i psychosomatyczne z
określonymi zawirowaniami rozwoju libido i dojrzewania ego. Freud doszukiwał się także przyczyn trudności w związkach
interpersonalnych w czynnikach zakłócających rozwój od stadium pierwotnego narcyzmu u dziecka, charakteryzującego
się miłością własną, w kierunku zróżnicowanych relacji z obiektami, kiedy to libido lokowane jest w innych ludziach.
We wczesnych etapach poszukiwań i przemyśleń psychoanalitycznych Freud kładł silny nacisk na zasadę przyjemności,
czyli skłonność noworodka do szukania przyjemności i unikania cierpienia, jako główną zasadę regulującą, która rządzi
psychiką. Wiązał on ból i przykrość z nadmiarem pobudzenia neuronów, a przyjemność z rozładowaniem napięcia i
redukcją pobudzenia. Stąd też odpowiednikiem zasady przyjemności była zasada rzeczywistości, wyuczona funkcja
obrazująca wymagania świata zewnętrznego, która nakazywała odroczenie lub zaniechanie natychmiastowej
przyjemności. Podczas późniejszych badań Freudowi coraz trudniej było pogodzić fakty kliniczne z wyłączną rolą zasady
przyjemności w procesach psychicznych.
Agresje rozpatrywał on początkowo głównie pod kątem sadyzmu, żywiąc przekonanie, że na każdym poziomie rozwoju
przejawia się ona na podłożu popędów cząstkowych. Ponieważ agresja posiada pewne wyraźnie nieseksualne cechy,
klasyfikował ją prze/ pewien czas jako popęd ego. Później odróżniał agresje nieseksualną i nienawiść, które należą do
popędów ego, od libidinalnych aspektów sadyzmu, które są wyraźnie pokrewne popędowi seksualnemu. Sam sadyzm z
kolei został przez niego uznany za zlewanie się seksu i agresji, zwłaszcza na skutek frustracji pożądania.
Freud musiał jednak stawić czoła znacznie poważniejszej trudności. Stopniowo uświadomił sobie, że w wielu
przypadkach impulsy agresywne nie służą celom samozachowawczym, a zatem nie należy ich przypisywać popędom
ego. Było to szczególnie widoczne w przypadku skłonności autodestrukcyjnych, w tym samobójstw u pacjentów z
depresją, samookaleczeń występujących w pewnych zaburzeniach psychicznych, obrażeń zadawanych sobie samym
przez masochistów, w przejawianej przez ludzką dusze niewytłumaczalnej potrzebie cierpienia, w przymusie powtarzania,
jaki łączy się z zachowaniem autodestrukcyjnym lub zadawaniem sobie bólu, oraz w nieuzasadnionym niszczycielstwie,
które występuje normalnie u małych dzieci.
W rezultacie Freud postanowił uznać agresje za odrębny popęd, którego źródło znajduje się w mięśniach szkieletowych,
a jego celem jest niszczenie. Stwierdzenie to było dopełnieniem negatywnego obrazu natury ludzkiej malowanego przez
psychoanalizę. Zgodnie z tym stanowiskiem nie dość że psychiką kierują ohydne popędy, to jeszcze jako zasadniczy,
nieodłączny składnik zawiera onadestrukcyjność. We wcześniejszych pismach Freuda agresja była rozpatrywana jako
reakcja na frustracje i na udaremnienie impulsów libido.
W swoich końcowych przemyśleniach Freud przyjmował istnienie dwóch kategorii popędów: tych, które służą celowi
zachowania życia, i tych, które temu przeciwdziałają, dążąc do przywrócenia stanu nieorganicznego. Dostrzegał głęboki
związek miedzy obiema grupami instynktownych sił a dwoma przeciwnymi kierunkami przebiegu procesów
fizjologicznych w organizmie człowieka: anabolizmem i katabolizmem. Procesy anaboliczne składają się na Wzrost,
rozwój i gromadzenie składników odżywczych, natomiast procesy kataboliczne wiążą się ze spalaniem rezerw
metabolicznych i zużyciem energii.
Freud łączył także działanie owych popędów z przeznaczeniem dwóch grup komórek w organizmie człowieka: komórek
szlaku płciowego, które są potencjalnie wieczne i typowych komórek somatycznych, które są śmiertelne. Popęd śmierci
działa w organizmie od samego początku, przekształcając go stopniowo w system nieorganiczny. Jego niszcząca energia
może i powinna zostać częściowo odwrócona od swojego pierwotnego, autodestrukcyjnego celu i skierowana przeciw
innym organizmom. Czy popęd śmierci kieruje się przeciw obiektom świata zewnętrznego, czy przeciw własnemu
ustrojowi, wydaje się bez znaczenia, o ile może on osiągać swój cel, którym jest niszczenie.
Ostateczne sformułowania Freuda dotyczące roli popędu śmierci ukazały się w ostatnim jego wielkim dziele Zarys
psychoanalizy9. Podstawowa rozbieżność między dwiema potężnymi siłami: popędem miłości (erosem) i popędem
śmierci (tanatosem), stała się wówczas kamieniem węgielnym dla freudowskiego ujęcia procesów psychicznych,
koncepcją, która zdominowała jego myśl w ostatnich latach życia. Ta zasadnicza rewizja teorii psychoanalitycznej nie
wywołała wielkiego entuzjazmu wśród następców Freuda i nigdy nie wcielono jej w pełni do głównego nurtu
psychoanalizy. Rudolf Brun10, który dokonał obszernego statystycznego przeglądu prac dotyczących freudowskiej teorii
popędu śmierci, zauważył, że większość z nich była wyraźnie nieprzychylna wobec tego stanowiska. Zainteresowanie
śmiercią i włączenie tanatosa do teorii popędów zostało przez wielu autorów uznane za obcy wtręt w formowanie się
podstaw psychologii Freuda. Pojawiły się też pogłoski, że podłożem dla tego zaskakującego wymiaru myśli Freuda było
jego osłabnięcie intelektualne w starszym wieku oraz czynniki osobiste. Jego późniejsze poglądy zostały przez niektórych
zinterpretowane jako skutek jego własnego patologicznego zaabsorbowania śmiercią, reakcję na raka, którym był
dotknięty, oraz na stratę najbliższych członków rodziny. We wspomnianym wyżej krytycznym opracowaniu Brun
sugerował, że na teorię popędu śmierci u Freuda poważnie wpłynęła również jego reakcja na masowe zabijanie podczas
I wojny światowej.
Pierwsza teoria topograficzna umysłu według Freuda, przedstawiona w zarysie na początku wieku w jego Objaśnianiu
marzeń sennych11, pochodziła z analizy snów, dynamiki objawów nerwicowych i patologii powszedniego życia. Wyróżnia
on w niej trzy obszary psychiki, które zostały scharakteryzowane przez ich stosunek do świadomości: nieświadomy,
przedświadomy i świadomy. Nieświadomość zawiera elementy, które są zasadniczo niedostępne dla świadomości i mogą
stać się świadome wyłącznie za pośrednictwem przedświadomości, kontrolującej je przy pomocy cenzury psychicznej.
Obejmuje umysłowe reprezentacje instynktownych dążeń, które niegdyś były świadome, ale okazały się nie do przyjęcia,
a zatem zostały usunięte ze świadomości, czyli wyparte. Cała aktywność nieświadomej psychiki to podążanie za zasadą
przyjemności – poszukiwanie rozładowania lub spełnienia pragnień. Posługuje się ona w tym celu pierwotnym
procesem12 myślenia, które nie uwzględnia związków logicznych, nie posiada żadnej koncepcji czasu, nie zna
zaprzeczeń i bez trudu dopuszcza współistnienie sprzeczności. Swoje cele stara się osiągać przy pomocy takich
mechanizmów, jak: kondensacja, przemieszczenie i symbolizacja.
Przedświadomość zawiera te elementy, które w pewnych okolicznościach mogą przedostawać się do świadomości. Nie
ma jej przy urodzeniu, lecz kształtuje się w dzieciństwie w miarę rozwoju ego. Jest ukierunkowana na unikanie przykrości
i odraczanie rozładowania popędów; w tym celu posługuje się myśleniem wtórno-procesowym13, rządzonym przez
logiczną analizę i obrazującym zasadę rzeczywistości. Jedną z jej istotnych funkcji jest dokonywanie cenzury i wypieranie
instynktownych pragnień. Z kolei system świadomości związany jest z narządami zmysłów, kontrolowaną aktywnością
ruchową i regulacją jakościowego podziału energii psychicznej.
Opisana teoria topograficzna napotkała na poważne trudności. Okazało się, że mechanizmy obronne, które chronią przed
bólem lub przykrością, same w początkowej fazie są niedostępne dla świadomości, a zatem instancja wypierania nie
może być równoznaczna z przedświadomością. Podobnie istnienie nieświadomych pragnień bycia ukaranym zaprzeczało
koncepcji, że moralna instancja odpowiedzialna za wyparcie związana jest z siłami przedświadomymi. Poza tym
nieświadomość wyraźnie zawiera pewne archaiczne elementy, które nigdy nie były świadome, takie jak: podstawowe
fantazje natury filogenetycznej i pewne symbole, które w żaden sposób nie mogły być wytworzone na drodze osobistego
doświadczenia.
W końcu Freud zastąpił koncepcje systemu świadomego oraz systemu nieświadomego przez swój słynny model aparatu
psychicznego, który postulował wzajemne dynamiczne oddziaływanie trzech odrębnych, strukturalnych komponentów
psychiki: id, ego i super-ego. Id stanowi tutaj pierwotny rezerwuar energii popędów, które są przeciwne ego, a rządzi nimi
proces pierwotny. Ego utrzymuje swój początkowy ścisły związek ze świadomością i rzeczywistością zewnętrzną, pełni
jednak szereg funkcji nieświadomych, odpierając impulsy id dzięki specyficznym mechanizmom obronnym14. Poza tym,
kontroluje ono także aparat percepcyjny i ruchowy. Superego jest najmłodszym ze strukturalnych komponentów psychiki;
w pełni dochodzi do głosu po rozwiązaniu kompleksu Edypa. Jedno jego oblicze stanowi ideał ja, obrazujący chęć
przywrócenia hipotetycznego stanu narcystycznej doskonałości, jaki istniał we wczesnym dzieciństwie, oraz dodatnie
elementy utożsamienia się z rodzicami. Druga strona odpowiada wchłoniętym15 zakazom rodziców, które zostały
umocnione przez kompleks kastracyjny – jest to sumienie albo "demon". Szczególnie dążenie do męskości u chłopca i do
kobiecości u dziewczynki prowadzi do silniejszej identyfikacji z superego rodzica takiej samej płci.
Działania superego są w znacznej mierze nieświadome; poza tym Freud zauważył, że pewien aspekt superego jest
bestialski i okrutny, nieomylnie zdradzając swoje pochodzenie od id. Freud czyni go odpowiedzialnym za silne skłonności
do karania i niszczenia siebie, obserwowane u niektórych pacjentów psychiatrycznych. Nowsze przyczynki do teorii
Freuda podkreślają w rozwoju superego role popędów i związków z obiektem16, które zostały ukształtowane w okresie
przededypalnym. Owe przedgenitalne prekursory superego są u dziecka odbiciem projekcji własnych sadystycznych
popędów i prymitywnej koncepcji sprawiedliwości opierającej się na odwecie.
Poprawiony model umysłu Freuda został połączony z nową teorią leku – symptomu, który przedstawia największą
trudność dla psychiatrii dynamicznej. Pierwsza teoria leku kładła nacisk na jego biologiczne ugruntowanie w instynkcie
seksualnym. Powstawanie leku w tak zwanych nerwicach aktualnych17: neurastenii, hipochondrii i nerwicy lękowej, było
przypisywane niewłaściwemu rozładowaniu energii libido wskutek nienormalnych praktyk płciowych (abstynencji lub
stosunku przerywanego) przy braku odpowiedniego psychicznego opracowania napięć seksualnych.
Zaburzenie normalnej czynności płciowej w psychonerwicach miało wynikać z czynników psychicznych. W tych
okolicznościach lek uważany był za skutek wyparcia libido. Teoria ta nie brała pod uwagę obiektywnego lęku, który
pojawia się w odpowiedzi na rzeczywiste niebezpieczeństwo. Zawierała ona także kłopotliwe błędne koło w logice
wnioskowania. Lęk objaśniano przy pomocy wypierania impulsów libido, a z kolei samo wyparcie miało wynikać z
nieznośnych emocji, do których niewątpliwie trzeba zaliczyć lęk.
Nowa teoria lęku Freuda rozróżniała lęk rzeczywisty i neurotyczny18, obydwa występujące w odpowiedzi na
niebezpieczeństwo, które zagraża organizmowi. W rzeczywistym lęku to zagrożenie posiada konkretne, zewnętrzne
źródło, przy leku neurotycznym jego źródło jest nieznane. W niemowlęctwie i dzieciństwie lek występuje wskutek
nadmiernego pobudzenia popędów; później wzmaga się raczej w trakcie przewidywania niebezpieczeństwa aniżeli w
reakcji na nie. Ten sygnalizacyjny lek uruchamia środki zaradcze: psychiczne mechanizmy unikania, aby uciec od
rzeczywistego lub wyobrażonego niebezpieczeństwa; albo obrony, żeby poradzić sobie z nadmiernym pobudzeniem
popędu. Nerwice wynikają wiec z częściowej niewydolności systemu obronnego, a całkowite załamanie się
mechanizmów tej obrony prowadzi do zaburzeń w wymiarze psychotycznym, które wiążą się z większym wypaczeniem
ego i odbioru rzeczywistości.
Psychoanalityczna koncepcja procedury leczenia i właściwej metody terapii wykazuje równie silny wpływ mechanistycznej
nauki newtonowsko-kartezjańskiej, jak teoria Freuda. Podstawowy sposób aranżacji warunków terapii, z leżącym na
kozetce pacjentem i siedzącym za jego głową niewidocznym terapeutą, ucieleśnia ideał "obiektywnego obserwatora".
Stanowi on odbicie głęboko zakorzenionego w mechanistycznej nauce przeświadczenia, że można dokonywać
obserwacji naukowej, nie ingerując w badany przedmiot lub proces.
Kartezjański podział na ciało i ducha znajduje w praktyce psychoanalitycznej wyraz w koncentrowaniu się wyłącznie na
procesach psychicznych. Objawy somatyczne są omawiane w procesie psychoanalizy jako wyraz zdarzeń psychicznych,
albo przeciwnie, jako ich wyzwalacze. Sama metoda nie pociąga za sobą jednak żadnych bezpośrednich zabiegów na
ciele. Właściwie istnieje tutaj silne tabu dotyczące wszelkiego fizycznego kontaktu z pacjentem. Niektórzy
psychoanalitycy, jako potencjalne ryzyko z punktu widzenia procesu przeniesienia i przeciwprzeniesienia, zdecydowanie
odradzają nawet podanie pacjentowi ręki na powitanie.
Rozszczepienie ciała i umysłu w psychoanalizie freudowskiej uzupełnia skrupulatne oddzielenie problemu od szerszego
kontekstu interpersonalnego, społecznego i uniwersalnego. Psychoanalitycy na ogół nie zgadzają się na kontakt z
małżonkami i pozostałymi członkami rodziny swoich klientów ani na żadną formę ich udziału w terapii oraz pomijają
większość czynników społecznych; co więcej, odcinają się od wszelkiej ewentualności rzeczywistego uznania czynników
pozaosobowych lub duchowych w dynamice zaburzeń emocjonalnych. Dynamiczne podłoże zjawisk widocznych na
zewnątrz to wyłącznie porywy dążących do rozładowania popędów oraz różne przeciwdziałające im siły, które je hamują.
Wysiłek terapeutyczny analityka skupia się na usunięciu przeszkód, które uniemożliwiają bardziej bezpośrednie
wyrażanie się owych sił. W trakcie tej tzw. analizy oporu psychoanalityk polega wyłącznie na narzędziach werbalnych.
Zadaniem terapeuty jest odtworzenie – na podstawie pewnych widocznych oznak – układu sił, który spowodował
wystąpienie objawów, pozwalając na ponowne zadziałanie tych sił w związku terapeutycznym oraz, dzięki analizie
przeniesienia, uwolnienie pierwotnie wypartych dziecięcych dążeń seksualnych, przekształcenie ich w dojrzałą
seksualność i umożliwienie im udziału w kształtowaniu osobowości.
Podczas sesji psychoanalitycznej pacjent znajduje się w bardzo niekorzystnej sytuacji bierności i podporządkowania.
Leży na kozetce i nie widząc analityka, ma podawać swobodne skojarzenia i nie zadawać pytań. Psychoanalityk posiada
całkowitą kontrolę nad sytuacją, rzadko odpowiada na pytania, woli milczeć lub interpretować i przejawia skłonność do
nazywania oporem każdego sprzeciwu ze strony pacjenta19. Oparte na teorii Freuda interpretacje analityka jawnie lub
skrycie kierują procesem terapii, utrzymując go w ciasnych granicach jego własnego zaplecza teoretycznego i nie
Pozostawiają miejsca na zapuszczanie się w nowe obszary. Terapeuta ma być zdystansowany, obiektywny, bezosobowy
i chłodny oraz ograniczać wszelkie oznaki "przeciwprzeniesienia".
Swobodne skojarzenia podaje pacjent, ale uważa się, że to terapeuta ze swoimi interpretacjami przyczynia się do
postępów leczenia. Traktuje się go jak dojrzałą i zdrową jednostkę, wyposażoną w niezbędną wiedze i znajomość metody
leczenia. W przebiegu psychoanalizy bardzo silny i wyraźnie widoczny jest zatem wpływ modelu medycznego, mimo że
psychoanaliza stanowi psychologiczne, a nie medyczne, podejście do zaburzeń emocjonalnych.
Głównym punktem ciężkości analizy jest odtworzenie traumatycznej przeszłości i powtórzenie jej w aktualnej dynamice
przeniesienia, tak wiec opiera się ona o skrajnie deterministyczny model historyczny20. Rozumienie rozwoju jest u Freuda
całkowicie mechanistyczne: kładzie on nacisk na uwolnienie nagromadzonych energii i zastosowanie ich do
konstruktywnych celów (sublimacje) . Zważywszy na ogromny nakład czasu, pieniędzy i energii, cel terapii jest naprawdę
skromny – jak to otwarcie pisał Freud: "zamienić dotkliwe cierpienie nerwicowca w zwykłą niedole życia".
Niniejszy zarys podstawowych poglądów klasycznej psychoanalizy oraz jej zmiennych kolei losu jako teorii i praktyki
zapewnia fundament do rozważania zasług Freuda w świetle danych z terapii głębi bazującej na doświadczaniu, a
zwłaszcza z badań nad LSD. Ogólnie można powiedzieć, że psychoanaliza okazuje się wręcz idealnym zapleczem
teoretycznym, pod warunkiem, że sesje koncentrują się na biograficznym poziomie nieświadomości. Gdyby przeżycia z
poziomu wspomnień psychoanalitycznych stanowiły jedyny rodzaj zjawisk obserwowanych w tych warunkach, to terapie
psychodeliczną można byłoby traktować nieomal jako laboratoryjny dowód podstawowych przesłanek psychoanalizy.
Dynamika psychoseksualna oraz zasadnicze konflikty ludzkiej psychiki, jakie opisał Freud, przejawiają się niezwykle
wyraziście i szczegółowo, nawet podczas sesji u osób nie obeznanych z nią, które nigdy nie poddawały się analizie, nie
czytały książek psychoanalitycznych ani nie były wystawiane na jakikolwiek rodzaj psychoanalitycznej indoktrynacji, czy
to jawnej czy ukrytej. Pod wpływem LSD osoby takie doświadczają regresji do okresu dzieciństwa, nawet niemowlęctwa,
przeżywają ponownie różne urazy psychoseksualne i złożone doznania związane z seksualnością dziecięcą oraz stają w
obliczu konfliktów dotyczących aktywności w różnych strefach libido. Muszą zmierzyć się z głównymi problemami
psychicznymi opisanymi przez psychoanalizę, takimi jak: kompleks Edypa albo Elektry, uraz odstawienia od piersi, lek
kastracyjny, zazdrość o członka czy konflikty towarzyszące treningowi czystości, a następnie przepracować je. Terapia z
LSD potwierdza także freudowską dynamiczną mapę psychonerwic i zaburzeń psychosomatycznych oraz ich konkretne
związki z różnymi strefami libido i stadiami rozwoju ego.
Niemniej jednak w celu wyjaśnienia pewnych ważnych, powszechnych przeżyć z biograficznego poziomu
nieświadomości, do freudowskiej struktury teoretycznej trzeba wprowadzić dwie zasadnicze poprawki. Pierwszą z nich
jest koncepcja dynamicznych układów zarządzających, które organizują emocjonalnie znaczące wspomnienia, a które
nazwałem układami COEX (zostały one skrótowo opisane w rozdziale 2.; bardziej szczegółowe omówienie można
znaleźć w mojej książce Realms of the Human Unconscious21) . Druga poprawka dotyczy wyjątkowego znaczenia
urazów fizycznych, takich jak: operacje, choroby lub obrażenia ciała, którego nie uznaje psychologia Freuda.
Wspomnienia tego typu odgrywają istotną rolę w genezie licznych objawów emocjonalnych i psychosomatycznych,
zarówno samodzielnie, jak też w charakterze pomostu do przeżywania odpowiednich elementów z poziomu
okołoporodowego.
Istnieją jednak pomniejsze trudności, których nie da się tak łatwo skorygować. Zasadniczą słabość psychoanalizy stanowi
nadmierny nacisk na zdarzenia biograficzne i na nieświadomość indywidualną. Odkrycia, które są bardzo istotne dla
jednego, powierzchniowego, wąskiego pasma świadomości, próbuje się uogólniać na Pozostałe pietra i na całość ludzkiej
psychiki. Tak wiec główne niedociągnięcie polega tutaj na tym, że zabrakło rzeczywistego zrozumienia okołoporodowego
i pozaosobowego poziomu nieświadomości. Według Freuda etiologię i dynamikę zaburzeń emocjonalnych można
nieomal do końca wyjaśnić na podstawie ciągów wydarzeń postnatalnych.
Terapie bazujące na doświadczaniu przynoszą obszerny materiał dowodowy, że urazy z dzieciństwa nie stanowią
pierwotnych przyczyn patogenetycznych, stwarzają jedynie warunki do przejawiania się energii i treści z głębszych
poziomów psychiki. Typowe objawy zaburzeń emocjonalnych mają złożoną, wielopoziomową i wielowymiarową strukturę
dynamiczną. Warstwy biograficzne stanowią zaledwie jeden składnik tej skomplikowanej sieci; istotne korzenie
wzmiankowanych problemów można prawie zawsze znaleźć na poziomie okołoporodowym i pozaosobowym.
Włączenie poziomu perinatalnego do mapy nieświadomości posiada poważne konsekwencje dla terapii
psychoanalitycznej, upraszcza wiele jej trudności i umieszcza ją w zupełnie innej perspektywie, nie obalając ujęcia
freudowskiego jako takiego. Dzięki głębokiemu podobieństwu doświadczeń, jakie zachodzi między wzorcami porodu,
szczytowania płciowego i czynności fizjologicznych w obrębie poszczególnych stref erogennych (oralnej, analnej,
uretralnej i fallicznej), możliwa jest zmiana akcentu z biograficznie uwarunkowanej dynamiki seksualnej na dynamikę
podstawowych matryc perinatalnych (BPM), bez potrzeby odrzucania większości ważnych odkryć psychoanalizy.
Dynamikę związków między tymi czynnościami w sposób poglądowy przedstawiono w Tabeli l, na stronie 195-7.
Zwrócenie uwagi na dynamikę okołoporodową i włączenie jej do mapy nieświadomości dostarcza prostego, eleganckiego
i przekonującego modelu wyjaśniającego dla wielu zjawisk, które stanowiły sedno w teoretycznych dociekaniach Freuda i
jego następców. W dziedzinie patologii psychoanaliza nie była w stanie podać zadowalającego wytłumaczenia
sadomasochizmu, samookaleczeń, sadystycznego mordu i samobójstwa. Niewłaściwie ustosunkowała się do zagadki
nieposkromionej części superego, która wygląda na pochodną id. Nakreślona przez Freuda koncepcja kobiecej
seksualności oraz kobiecości w ogóle stanowi niewątpliwie najsłabszy aspekt psychoanalizy, granicząc z dziwacznością i
absurdem. Brak w niej prawdziwego zrozumienia kobiecej psychiki i zasady żeńskiej, a w gruncie rzeczy traktuje ona
kobiety jak wykastrowanych mężczyzn. Dalej, psychoanaliza proponuje wyłącznie powierzchowne i nieprzekonujące
wyjaśnienie całej gamy zjawisk, jakie występują u pacjentów psychiatrycznych – do tego tematu jeszcze powrócimy.
W przypadku szerszego zastosowania stanowiska Freuda do zjawisk kulturowych możemy tutaj dodać niemożność
podania przekonujących wyjaśnień dla szeregu danych z zakresu antropologii i historii, takich jak: szamanizm, ryty
przejścia, przeżycia wizjonerskie, religie misteryjne, tradycje mistyczne, wojny, ludobójstwo i krwawe rewolucje.
Właściwie żadnego z nich nie da się zrozumieć bez przyjęcia koncepcji okołoporodowego (i pozaosobowego) poziomu
psychiki. Jako jeden z poważniejszych niedostatków tego, skądinąd ciekawego, systemu myśli należy wymienić także
powszechną nieskuteczność psychoanalizy jako narzędzia terapii.
W wielu sytuacjach geniuszowi Freuda niewątpliwie niewiele już brakło do skierowania uwagi na okołoporodowy poziom
nieświadomości. Niektóre jego zasadnicze elementy Freud opisywał wielokrotnie, a liczne sformułowania dotyczyły,
chociaż nie wprost, procesu odradzania się przez śmierć. Był pierwszym, który wyraził pogląd, że śmiertelny lęk, jaki
towarzyszy urazowi narodzin, mógłby stanowić najgłębsze źródło i pierwowzór wszystkich późniejszych leków. Nie
podążył jednak nigdy dalej tropem tego frapującego pomysłu, ani nie próbował go uwzględnić w psychoanalizie. Później
sprzeciwiał się koncepcjom własnego ucznia, Otto Ranka który, w oparciu o szczególne znaczenie tego podstawowego
faktu z życia człowieka22 opublikował skrajną rewizję psychoanalizy. W pismach Freuda i jego następców między
zdarzeniami postnatalnymi a pre- lub perinatalnymi przeciągnięta została zaskakująco ostra linia podziału związana z ich
interpretacją i oceną. Materiał ze swobodnych skojarzeń lub snów, dotyczący narodzin lub życia płodowego,
konsekwentnie określa się jako "fantazje" w przeciwieństwie do materiału z okresu postnatalnego, który zwykle uważa się
za prawdopodobny wyraz pamięci rzeczywistych zdarzeń. Wyjątkami od tej reguły są: Otto Rank, Nandor Fodor i Lietaert
Peerbolte23, którzy wykazują szczere zrozumienie i uznanie dla dynamiki peri- i prenatalnej.
Zgodnie z literaturą klasycznej psychoanalizy oraz głównego nurtu jej rozwoju, śmierć nie posiada reprezentacji w
nieświadomości. Śmierć interpretuje się na przemian jako strach przed kastracją, strach przed utratą kontroli, strach
przed siłą szczytowania seksualnego lub pragnienie śmierci innej osoby skierowane przeciw podmiotowi przez
nieubłagane superego24. Freuda nigdy nie zadowoliła całkowicie jego własna teza, że nieświadomość lub id nie znają
śmierci i coraz trudniej było mu odmawiać śmierci znaczenia w psychologii i psychopatologii.
W późniejszych sformułowaniach wprowadził on do swojej teorii popęd śmierci, czyli tanatosa, jako co najmniej
równorzędny odpowiednik erosa, czyli libido. Ujecie śmierci u Freuda nie odpowiada dokładnie jej roli w dynamice
okołoporodowej – dosyć daleko mu do stanowiska, że na tle procesu psychicznego odrodzenia narodziny, seks i śmierć
tworzą nierozłączną trójce, ściśle odnosząc się do śmierci ego. Ale docenienie psychicznej wagi śmierci przez Freuda
było czymś naprawdę wyjątkowym; tak samo jak w wielu innych dziedzinach wyraźnie wyprzedził on tutaj swoich
następców.
Zalety modelu, który uwzględnia dynamikę perinatalną, są ogromne. Nie tylko pozwalają na poprawniejszą i pełniejszą
interpretacje wielu zjawisk patologicznych i ich dynamicznych współzależności, ale także wiążą je w logiczny i naturalny
sposób z anatomicznymi, fizjologicznymi i biochemicznymi aspektami przebiegu porodu. Jak to opisze szczegółowo dalej,
zjawisko sadomasochizmu można dość łatwo wyjaśnić na bazie fenomenologii BPM III z jej ścisłymi związkami między
seksem, bólem i agresją. Mieszanina seksualności, agresji, lęku i skatologii, która stanowi inną ważną cech? trzeciej
matrycy perinatalnej, zapewnia naturalne tło do ujęcia innych zboczeń i zaburzeń płciowych. Na tym poziomie
seksualność i lęk stanowią dwa oblicza tego samego procesu, a więc nie można wyjaśniać jednego z nich przy pomocy
drugiego. Ukazuje to w nowym świetle daremne próby Freuda, by wyjaśnić lęk przez wypieranie uczuć libido, a
wypieranie przez lęk i inne negatywne emocje.
BPM III charakteryzuje się również nadmiernym wzbudzaniem różnych popędowych impulsów z równoczesną blokadą
wszelkiego rodzaju zewnętrznej ekspresji ruchowej, co zachodzi w warunkach wyjątkowo brutalnej, zagrażającej życiu i
bolesnej sytuacji. Właśnie ona wydaje się stanowić dla najgłębszych korzeni freudowskiego superego jego naturalne
podłoże, które jest okrutne, niepohamowane i prymitywne. Łatwo zrozumieć jego związek z bólem, masochizmem,
samookaleczeniem, przemocą i samobójstwem (śmiercią ego) – nie będzie on stanowił zagadki ani tajemnicy, jeśli
rozpatrujemy je jako introjekcję25 bezlitosnego działania dróg rodnych.
W warunkach dynamiki okołoporodowej uznane przez Freuda za wytwór prymitywnej, dziecinnej wyobraźni pojęcie
uzębionej pochwy – żeńskich narządów płciowych które mogą zabijać lub kastrować, stanowi realistyczną ocenę opartą
na konkretnym Wspomnieniu. Podczas przebiegu porodu ten potencjalnie morderczy narząd zabił, nieomal uśmiercił lub
ciężko uszkodził niezliczoną ilość dzieci. Związek uzębionej pochwy z lękami kastracyjnymi staje się jasny, gdy potrafimy
je wyprowadzić z ich rzeczywistego rodła: wspomnienia o przecięciu pępowiny. Wyjaśnia ono paradoks Występowania
lęków kastracyjnych u obydwu płci, jak też fakt, że trakcie swobodnych skojarzeń osoby poddane psychoanalizie
ustawiają kastrację w jednym szeregu ze śmiercią, rozłąką, unicestwieniem i utratą oddechu. Obraz uzębionej pochwy
dotyczy zatem uogólnienia precyzyjnych spostrzeżeń. Właśnie owo uogólnienie, a nie samo spostrzeżenie, jest tutaj
nieprawidłowe.
Uznanie okołoporodowego poziomu nieświadomości wypełnia w myśli psychoanalitycznej poważną logiczną lukę, której
istnienie trudno wytłumaczyć, znając intelektualną przenikliwość jej przedstawicieli. Według Freuda, jego następców i
wielu zainspirowanych przez niego teoretyków, bardzo wczesne wydarzenia, które nastąpiły podczas okresu oralnego w
życiu niemowlęcia, mogą posiadać doniosły wpływ na jego dalszy rozwój psychiczny. Jest to ogólnie przyjęte, nawet w
przypadku oddziaływań, które posiadają dosyć subtelny charakter. I tak, na przykład Harry Stack Sullivan26 przewidywał,
że osesek odróżnia odcienie znaczeniowe w oralnej strefie erogennej, takie jak "dobry", "zły" i "fałszywy sutek"27. W jaki
więc sposób ten sam organizm, który jest tak wytrawnym znawcą matczynych sutków, miałby kilka dni lub tygodni
wcześniej uniknąć przeżywania skrajnych warunków porodu: groźnego dla życia niedotlenienia, potężnych ucisków
mechanicznych, dręczącego bólu i całej gamy innych alarmujących sygnałów śmiertelnego niebezpieczeństwa? Zgodnie
ze spostrzeżeniami z terapii psychodelicznej rozmaite biologiczne i psychiczne subtelności karmienia piersią posiadają
niebagatelne znaczenie. Jednak, jak można przypuszczać w związku z powyższym, nieporównywalnie większa jest waga
urazu porodowego. Pewność dotycząca zaopatrzenia w życiodajny tlen jest niezbędna, zanim można będzie odczuwać
głód lub zimno, dostrzegać obecność lub brak matki, czy też rozróżniać odcienie doświadczenia ssania.
Narodziny i śmierć są zdarzeniami zasadniczej wagi, które w stosunku do wszystkich pozostałych życiowych
doświadczeń zajmują wyróżnioną pozycję. Są alfą i omegą ludzkiego istnienia – system psychologiczny, który ich nie
uwzględnia, musi z konieczności pozostać powierzchowny, niepełny, i posiada ograniczone zastosowanie. Brak
przydatności psychoanalizy w przypadku wielu sfer przeżyć psychotycznych, licznych danych z antropologii, zjawisk
parapsychologicznych i poważnych patologii społecznych (takich jak; wojny i rewolucje, totalitaryzm czy ludobójstwo)
wynika z faktu, że wymienione zjawiska cechuje znaczny udział dynamiki okołoporodowej i pozaosobowej, a zatem
pozostają one wyraźnie poza zasięgiem klasycznej analizy freudowskiej.
Taki opis psychoanalizy może nie zadowolić jej współczesnych praktyków, ponieważ ograniczając się do klasycznych
koncepcji Freuda, nie bierze on pod uwagę ostatnich poważnych osiągnięć na tym polu. Mając to na względzie, warto
byłoby poruszyć teorię i praktykę psychologii ego. Jej początki można znaleźć w pismach Zygmunta Freuda i Anny Freud.
Do obecnej postaci rozwinęli ją w ciągu ostatniego czterdziestolecia: Heinz Hartmann, Ernst Kris, Rudolph Lowenstein,
Rene Spitz, Margaret Mahler, Edith Jacobson, Otto Kernberg, Heinz Kohut i inni28. Główne teoretyczne przekształcenia
klasycznej psychoanalizy obejmują powstanie wyrafinowanych koncepcji związków z obiektem, uznanie ich centralnej roli
w rozwoju osobowości i koncentrację na zagadnieniach ludzkiego przystosowania, wrodzonego aparatu ego, wolnych od
konfliktu sfer psychiki, przeciętnego oczekiwanego środowiska, narcyzmu i wielu innych. Psychologia ego poważnie
rozszerzyła zakres zainteresowań psychoanalizy, obejmując z jednej strony normalny rozwój człowieka, a z drugiej
poważne patologie. Owe zmiany teoretyczne znalazły odbicie także w metodach terapii. Takie nowości w zakresie metod
jak budowanie ego, tonowanie popędu czy korygowanie wypaczeń lub struktury, pozwoliły objąć pracą terapeutyczną
pacjentów z symptomami wątłej siły ego i z pogranicza psychozy (borderline) .
Niebezpieczne zamykanie się w wąskim nurcie biograficznym łączy wymienione osiągnięcia, tak istotne dla
psychoanalizy a klasyczną myślą Freuda. Ponieważ nie bierze się tutaj pod uwagę okołoporodowego i pozaosobowego
poziomu psychiki, nie można uzyskać prawdziwego zrozumienia patologii – w zamian za to cyzeluje się niuanse
teoretyczne, które odnoszą się do cienkiej warstwy psychiki, co nie wystarczy, aby ją zrozumieć. Wiele stanów
psychotycznych i z pogranicza psychozy posiada głębokie korzenie w ujemnej stronie matryc perinatalnych lub w
obszarze pozaosobowym.
Z tego właśnie powodu psychologia ego nie jest w stanie pojąć i wykorzystać potężnych mechanizmów uzdrawiania i
przeobrażenia osobowości, jakie są dostępne dzięki przeżyciu kontaktu z poza jednostkowymi sferami psychiki. W świetle
przedstawianej w niniejszej książce metody terapii, podstawową kwestią nie jest chronienie i umacnianie ego przy
pomocy wyrafinowanych zabiegów słownych tylko stworzenie wspierającej podstawy, na bazie której można przeżyć jego
przekroczenie. Doświadczenie śmierci ego i późniejsze przeżycia jedności, zarówno o charakterze biologicznosymbiotycznym, jak i transcendentnym, stają się następnie źródłem nowej siły i osobistej tożsamości. Zrozumienie tego
typu koncepcji i mechanizmów znajduje się równie daleko poza zasięgiem psychologii ego, jak było to w przypadku
klasycznej psychoanalizy freudowskiej.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Słynni odszczepieńcy: Alfred Adler, Wilhelm Reich i Otto Rank
Epokowe odkrycia Freuda na polu psychologii głębi przyciągnęły pewną niewielką grupę świetnych badaczy i myślicieli,
którzy zostali członkami otaczającego go kręgu wiedeńskiego. Z powodu złożoności i nowatorstwa przedmiotu, jak też
niezależności intelektualnej najwybitniejszych uczniów Freuda, ruch psychoanalityczny od samego początku obfitował w
kontrowersje i różnice zdań. Z biegiem lat kilku znamienitych następców Freuda, dobrowolnie lub pod przymusem,
opuściło ten ruch i założyło własne szkoły. Ciekawe że w udoskonaleniach dokonanych przez owych sławnych
odszczepieńców znalazły się liczne elementy z prezentowanej tutaj struktury teoretycznej. Były one jednak przedstawiane
jako wzajemnie wykluczające się możliwości i nie włączono ich do głównego nurtu psychoanalizy i psychologii
akademickiej. Nie trzymając Się rzeczywistej, historycznej kolejności wydarzeń, omówię obecnie owe teoretyczne i
praktyczne odstępstwa od klasycznej psychoanalizy, według poziomów świadomości, które stanowiły główny ośrodek ich
zainteresowania.
Psychologia indywidualna Alfreda Adlera29, tak samo jak freudowska psychoanaliza, ograniczała się do poziomu
biograficznego ale różniły się one w punkcie widzenia. W przeciwieństwie do deterministycznych akcentów Freuda
podejście Adlera było wyraźnie teleologiczne i finalistyczne. Freud zagłębiał się w aspekty historyczne i przyczynowe
patogenezy nerwic oraz innych zjawisk psychicznych, podczas gdy Adlera interesowała ich intencja i końcowy cel.
Według niego nadrzędną prawidłowością w każdej nerwicy jest wyimaginowany cel stania się "pełnym człowiekiem".
Popędy seksualne i skłonności do różnego rodzaju zboczeń płciowych, podkreślane przez Freuda, stanowią wyłącznie
wtórny wyraz tej wiodącej zasady. Istniejąca w życiu wyobrażeniowym neurotyka przewaga materiału seksualnego to po
prostu język, modus dicendi, wyrażający dążenie do męskiego celu. Ten pęd ku wyższości, pełni l doskonałości
odzwierciedla głęboką potrzebę kompensacji bezgranicznego uczucia niższości i niekompetencji.
Psychologia indywidualna Adlera w dynamice nerwicy kładzie silny nacisk na "konstytucjonalne upośledzenie" niektórych
narządów lub układów, które może być morfologiczne lub czynnościowe. Dążenie do wyższości i sukcesu przebiega
zawsze według pewnego subiektywnego wzorca. Opiera się on na spostrzeganiu własnej osoby i samoocenie, a metody,
jakich używa się do jego spełnienia, są odbiciem konkretnych okoliczności życia, zwłaszcza wyposażenia biologicznego
danej osoby i jej środowiska z wczesnego dzieciństwa. Koncepcja niższości u Adlera jest szersza niż się na pierwszy rzut
oka wydaje; oprócz innych elementów obejmuje także niepewność i lek. Podobnie dążenie do wyższości to w
ostatecznym rozrachunku pragnienie osiągnięcia doskonałości i spełnienia, powodujące również poszukiwanie sensu w
życiu. Głębszym wymiarem, jaki skrywa się za kompleksem niższości, jest wspomnienie dziecięcej bezradności, na dnie
którego znajduje się bezsilność wobec dyktatu śmierci. Kompleks niższości może przez mechanizm nadkompensacji
prowadzić do wybitnych osiągnięć, a w szczególności wykreować geniusza. Ulubionym przykładem Adlera był jąkający
się, naznaczony tikiem chłopiec – Demostenes, który został najpotężniejszym mówcą wszechczasów. W mniej
pomyślnych przypadkach taki mechanizm może spowodować nerwice.
W przeciwieństwie do freudowskiej wizji człowieka jako istoty podzielonej i kierowanej przez swoją przeszłość, koncepcja
Adlera ukazuje intencjonalny układ organiczny, mający za cel samorealizacje i społeczne przetrwanie. Jednostkę i jej
przetrwanie należy rozumieć w kategoriach dynamicznie splecionych procesów somatycznych, psychicznych i
społecznych. Z potrzeby jednostki, aby włączyć się we wspólnotę i zarazem odróżniać się od niej, wynika konkretny
wzorzec czynnego przystosowania. Dziecko, wzrastając, wybiera z własnej skomplikowanej historii pewien konsekwentny
i spójny styl życia. Według Adlera, procesy świadome i nieświadome nie stoją względem siebie w sprzeczności, stanowią
one dwa oblicza wspólnego systemu, służące temu samemu celowi. Zdarzenia, które do niego nie pasują, są uznawane
za nieważne i zostają zapomniane. Jesteśmy nieświadomi myśli i uczuć, które boleśnie zaprzeczają naszemu
wyobrażeniu o sobie. Główny problem nie polega na tym, że ludzie są pionkami dla historycznie zdeterminowanych sił
swojej nieświadomości, ale że są oni nieświadomi celów i wartości, które sami stworzyli lub przyjęli.
Adler kładzie ogromny nacisk na uczucia społeczne jako ważne kryterium zdrowia psychicznego. Zdrowy styl życia jest
ukierunkowany na osiągniecie kompetencji i społecznego powodzenia przez działania na rzecz dobra ogółu. Koncepcja
normalnego rozwoju obejmuje unikalny, spójny wewnętrznie, aktywny i twórczy styl życia, dążenie do subiektywnie
pojmowanego celu, przyrodzone poczucie wspólnoty i zdolność do życia społecznego.
Dyspozycję neurotyczną powoduje nadopiekuńczość lub zaniedbywanie w historii dzieciństwa, ewentualnie jedno i
drugie. Prowadzi to do negatywnego obrazu siebie, poczucia bezsilności i wizji środowiska społecznego jako czegoś z
gruntu nieprzyjaznego, wrogiego, karzącego, pozbawiającego, stawiającego żądania lub przeszkody. Wskutek tego u
niepewnej siebie jednostki rozwija się prywatny styl życia: manipulujący, skoncentrowany na sobie i nie współdziałający; a
nie ten, który jest odbiciem zdrowego rozsądku i łączy się z dobrem wspólnoty. Adler wyczerpująco omówił różne rodzaje
i przejawy "prywatnego myślenia" u nerwicowców, psychotyków, nałogowców i przestępców. Ogólnie rzecz biorąc,
obserwacja i opis niepowtarzalnej jednostki zawsze interesowały go bardziej niż kryteria diagnostyczne i kliniczne
klasyfikacje. Według niego neurotyk nie może sobie poradzić z trudnościami i cieszyć się życiem społecznym, ponieważ
na skutek doświadczeń dziecięcych wykształcił skomplikowaną prywatną mapę, która pierwotnie sprawowała funkcję
ochronną. Prywatna mapa posiada wewnętrzną spójność i jest oporna na zmiany, ponieważ stanowi jedyny wzorzec
przystosowawczy, jaki dana osoba była w stanie skonstruować. Jednostka obawia się stawić czoła nowym, korygującym
doświadczeniom, wciąż uznając za uzasadnione i ogólnie słuszne mnóstwo wadliwych założeń na temat ludzi i świata,
jakie wynikają z jej uprzedzeń. O ile nerwicowiec cierpi z powodu poczucia rzeczywistego lub wyimaginowanego
niepowodzenia, to psychotyk nie przyjmuje rzeczywistości społecznej jako definitywnego kryterium, uciekając się w
zamian do świata osobistych fantazji, które rekompensują mu poczucie beznadziejności i rozpaczy, gdyż nie uzyskał
znaczenia w realnym świecie.
W swojej praktyce terapeutycznej Adler szczególnie podkreślał czynną role terapeuty. Przybliżał on pacjentowi
wspólnotę, analizował jego styl życia i cele, sugerował konkretne zmiany, zachęcał, wsączał nadzieje, przywracał u
pacjenta wiarę w siebie i wspomagał go w dostrzeganiu własnej mocy i kompetencji. Uważał on, że dla skutecznej
przebudowy osobowości pacjenta kluczowe jest zrozumienie ze strony terapeuty – wgląd pacjenta we własne motywacje,
intencje i cele nie był warunkiem zwrotu terapeutycznego. Adler uważał freudowskie pojęcie przeniesienia za mylne i
zwodnicze, za zbędną przeszkodę dla postępu leczenia. Podkreślał, że terapeuta powinien być ciepły, godny zaufania,
niezawodny, tu i teraz zainteresowany dobrem pacjenta.
Ciekawą perspektywę i nowe spojrzenie na teoretyczny spór między Adlerem a Freudem wniosły spostrzeżenia z
psychoterapii z użyciem LSD i z innych podejść bazujących na doświadczaniu. Ogólnie mówiąc, cała ich polemika opiera
się na błędnym przeświadczeniu, że można zredukować bogactwo psychiki do kilku prostych zasad podstawowych. Ów
kamień węgielny mechanistycznej nauki obecnie odrzuca się nawet w stosunku do materialnej rzeczywistości w fizyce, co
pokazuje przykład filozofii przyrody typu bootstrap Geoffrey'a Chewa30. Psychika ludzka jest tak złożona, że można
skonstruować wiele różnych teorii, z których każda będzie się wydawała logiczna, spójna i obrazująca pewne
najistotniejsze spostrzeżenia, a równocześnie niezgodnych z sobą lub zaprzeczających sobie nawzajem. Konkretnie
mówiąc, nieporozumienia miedzy psychoanalizą a psychologią indywidualną wskazują na nieznajomość spektrum
świadomości i zróżnicowania jego poziomów. Oba systemy są w tym sensie niepełne i powierzchowne, ponieważ działają
tylko na poziomie biograficznym i nie uznają sfery okołoporodowej i pozaosobowej. Projekcje rozmaitych elementów z
tych niedocenianych obszarów psychiki pojawiają się więc w obydwu systemach w postaci zniekształconej i rozmytej.
Spór o znaczenie popędu płciowego lub woli mocy i protestu męskiego31 tylko dopóty okazuje się istotny i nie do
pokonania, "Dopóki znajomość psychiki ogranicza się do poziomu biograficznego, pomijając dynamikę matryc
perinatalnych. Jak to już opisano, intensywne pobudzenie płciowe (obejmujące komponenty oralne, analne, uretralne i
genitalne) oraz poczucie bezradności przechodzące w agresywną samoobronę, stanowią integralne i niezbywalne
aspekty dynamiki BPM III. Mimo że w przypadku procesu odrodzenia przez śmierć może raz istnieć większy nacisk na
seksualny aspekt ujawniającej się perinatalności32, a raz na jej aspekt mocy, to obydwa są nierozerwalnie splecione.
Jako dobitny przykład można tutaj podać omawiane w innym miejscu (s. 351-2) studium profilu seksualnego mężczyzn
będących u władzy33.
Głębsze źródła patologii seksualnej można odnaleźć w trzeciej matrycy okołoporodowej, gdzie silnemu pobudzeniu libido
towarzyszy śmiertelny lęk, ból, agresja i zetknięcie z substancjami ciała. Poczucie niekompetencji, niższości i niskiej
samooceny można poza biograficznymi uwarunkowaniami z wczesnego dzieciństwa odnosić do bezradności dziecka w
zagrażającej życiu, obezwładniającej sytuacji porodu. Tak więc z powodu niewystarczającej głębi swoich podejść
zarówno Freud, jak i Adler skoncentrował się wybiórczo na odmiennych typach sił psychicznych, które na głębszym
poziomie stanowią dwa oblicza tego samego procesu.
Podstawowy wątek przemian okołoporodowych – świadomość śmierci, wywierał doniosły wpływ na obydwu badaczy.
Freud w swoich ostatecznych sformułowaniach teoretycznych zakładał istnienie popędu śmierci jako decydującej siły w
psychice. Biologistyczny34 akcent uniemożliwiał mu dostrzeżenie szansy na psychiczne pokonanie śmierci, stworzył więc
ponury, pesymistyczny obraz natury człowieka. Wątek śmierci odgrywał również ważną rolę w jego życiu osobistym,
cierpiał on bowiem na ostrą tanatofobię. Życie i praca również znajdowały się pod silnym wpływem problematyki śmierci.
Niemożność uchronienia się przed śmiercią i jej kontrolowania uważał za najgłębszy rdzeń poczucia niekompetencji. W
związku z tym zwraca uwagę fakt, że Adler zdawał sobie sprawę, iż na jego decyzje o zostaniu lekarzem – członkiem
zawodu usiłującego sprawować kontrole nad śmiercią i przezwyciężyć ją – głęboko wpłynęło przeżycie z pogranicza
śmierci, jakie miał w wieku około pięciu lat. Możliwe, że ten sam czynnik zadziałał niczym pryzmat, nadając kształt jego
teoretycznym rozważaniom.
Biorąc pod uwagę dane z terapii głębi bazującej na doświadczaniu, uporczywe dążenie do zewnętrznych celów i pogoń
za sukcesem w świecie posiadają nikłą wartość dla przezwyciężenia poczucia niekompetencji i niskiej samooceny,
niezależnie od tego, jaki okaże się rzeczywisty skutek tych poczynań. Poczucia niższości nie da się rozwiązać dzięki
zmobilizowaniu sił do nadkompensacji, tylko w drodze konfrontacji z tym przeżyciem i poddania się mu. Zostaje ono
wówczas przetrawione w procesie śmierci i odrodzenia ego, a dzięki uświadomieniu sobie swej uniwersalnej tożsamości
wyłania się nowa wizja własnej osoby. Prawdziwa odwaga polega na umiejętności poddania się temu przerażającemu
procesowi konfrontacji z sobą samym, a nie na heroicznej pogoni za zewnętrznymi celami. Jeśli nawet jednostce nie
powiedzie się odkrycie swojej prawdziwej tożsamości wewnątrz siebie, to wszelkie próby nadania życiu sensu przy
pomocy zewnętrznych osiągnięć i manipulowania otaczającym światem stanowią obłąkańczą krucjatę – daremną i
ostatecznie wymierzoną przeciw sobie.
Innym ważnym odszczepieńcem psychoanalizy był austriacki psychiatra i działacz polityczny, Wilhelm Reich. Popierając
główną tezę Freuda o wyjątkowym znaczeniu czynników seksualnych w etiologii nerwic, zasadniczo przekształcił jego
poglądy przez zaakcentowanie "ekonomiki seksualnej" – równowagi między gromadzeniem a rozładowaniem energii,
czyli pobudzeniem płciowym a odprężeniem. Według Reicha, na rzeczywistą nerwicę składa się powstrzymywanie
odczuć seksualnych oraz postawa charakterologiczna, która temu towarzyszy; symptomy kliniczne to tylko jej zewnętrzne
przejawy. Początkowe urazy i odczucia seksualne są utrzymywane pod kontrolą przez skomplikowany wzorzec
chronicznych napięć mięśniowych – "pancerz charakteru". Termin "opancerzenie" odnosi się do funkcji ochrony jednostki
z zewnątrz i od wewnątrz przed bolesnymi i przerażającymi przeżyciami. Decydującym czynnikiem, który przyczynia się
do niepełnego szczytowania seksualnego i zastoju bioenergii, jest dla Reicha represyjny wpływ społeczeństwa.
Jednostka nerwicowa utrzymuje równowagę dzięki ^wiązaniu nadmiaru energii w napięciach mięśni, ograniczając w ten
sposób pobudzenie seksualne. Zdrowa jednostka nie posiada podobnego ograniczenia; jej energia nie została uwięziona
w opancerzeniu mięśniowym i może swobodnie przepływać.
Wkład Reicha w zakresie terapii35 posiada doniosłe znaczenie i nieprzemijającą wartość. Rozczarowanie metodą
psychoanalizy doprowadziło go do zbudowania systemu zwanego "analizą charakteru", a później "analityczną
wegetoterapią charakteru"36. Było to radykalne odstępstwo od klasycznych metod Freuda, ponieważ koncentrowało się
na leczeniu nerwic z punktu widzenia biofizyki i zawierało elementy fizjologii. Reich, aby uruchomić stłoczone energie i
usunąć bloki, stosował hiperwentylację, szereg manualnych zabiegów na ciele i bezpośredni kontakt fizyczny. Według
niego, celem terapii była zdolność pacjenta do zupełnego poddania się spontanicznym, mimowolnym ruchom ciała, które
zwykle towarzyszą procesowi oddychania. Jeżeli do tego dojdzie, to fale oddechu generują falujący ruch ciała, który
Reich nazywa "odruchem orgazmu". Był przekonany, że pacjenci, którym się to udało podczas terapii, są później zdolni
do pełnego oddania się w sytuacji seksualnej, osiągając stan całkowitego zaspokojenia. Pełny orgazm rozładowuje cały
nadmiar energii organizmu, a pacjent uwalnia się od objawów.
W miarę tworzenia swoich teorii i prób wprowadzenia tych poglądów w życie, Reich stawał się coraz bardziej
kontrowersyjny. Znając represjonującą funkcję społeczeństwa za jeden z głównych czynników zaburzeń emocjonalnych,
łączył swoją nowatorską prace w psychoterapii z radykalną działalnością polityczną jako członek partii komunistycznej. W
końcu doszło do zerwania przez niego zarówno z kręgami psychoanalityków, jak i z ruchem komunistycznym. Nazwisko
Reicha zostało usunięte z listy członków Międzynarodowego Towarzystwa Psychoanalitycznego po utarczce z Freudem.
Do wydalenia go z szeregów partii komunistycznej doprowadziło opublikowanie przez niego wnikliwej krytyki grupowej
psychologii faszyzmu37. W późniejszych latach Reich był coraz bardziej pewien istnienia podstawowej energii
kosmicznej, będącej źródłem trzech głównych sfer istnienia, które z niej powstają w złożonym procesie różnicowania:
energii mechanicznej, masy nieorganicznej i materii ożywionej38. Energie te, którą Reich nazwał argonem, można
zademonstrować wizualnie, termicznie, elektroskopowo i przy użyciu liczników Geigera-Mullera. Różni się ona od energii
elektromagnetycznej, a jedną z jej głównych własności jest pulsowanie. Według Reicha dynamika orgonu i związek
między "pozbawioną masy energią orgonu" a "energią orgonu, która stała się materią" jest zasadniczy dla wszystkich
rzeczywiście funkcjonalnych ujęć wszechświata, przyrody i ludzkiej psychiki. Przepływ orgonu i jego dynamiczne
nakładanie się potrafią wyjaśnić tak odmienne zjawiska, jak powstawanie cząstek subatomowych, pochodzenie istot
żywych, wzrost, przemieszczanie się, aktywność płciową i procesy rozrodcze, zjawiska psychiczne, tornada, zorze
polarne i narodziny galaktyk.
Reich zaprojektował specjalne akumulatory orgonu, zasobniki, które jak twierdził, zbierały i zagęszczały orgon do użycia
w celach terapeutycznych. Leczenie orgonem opiera się na założeniu, że soma i psyche są bioenergetycznie
zakorzenione w pulsującym układzie przyjemności (krew i aparat wegetatywny) odwołuje się ono do wspólnego źródła
funkcji psychicznych i somatycznych. Terapia orgonem nie jest więc ani terapią psychologiczną, ani fizjologicznochemiczną, ale raczej terapią biologiczną, która zajmuje się zakłóceniami pulsacji w układzie wegetatywnym. Dzieło
Wilhelma Reicha, które ruszyło początkowo jako wybitnie nowatorski eksperyment terapeutyczny, wkraczało stopniowo w
coraz Bardziej oddalone dziedziny: fizyki, biologii, biopatii komórkowej, abiogenezy, meteorologii, astronomii i rozważań
filozoficznych. Zakończenie jego burzliwej kariery naukowej było tragiczne. Ponieważ stosował on i doradzał użycie
generatorów orgonu, przeciw którym wypowiedziała się Komisja Kontroli Żywności i Leków, popadł w poważny zatarg z
rządem Stanów Zjednoczonych. Ustawicznie nękany, dwukrotnie trafiał do więzienia, gdzie w końcu zmarł na atak serca.
Z punku widzenia koncepcji przedstawionych w niniejszej książce wydaje się, że Reich największy wkład wniósł w
dziedzinę przemian bioenergetycznych oraz zależności psychosomatycznych w .trakcie powstawania zaburzeń
emocjonalnych i ich leczenia. Był on w pełni świadom istnienia ogromnych energii u podłoża objawów nerwicowych i
nieskuteczności względem nich metod czysto werbalnych. Nieprzemijającą wartość ma również jego koncepcja
opancerzenia i roli umięśnienia w nerwicach. Obserwacje z terapii wykorzystującej LSD potwierdzają podstawowe
reichowskie koncepcje zastoju energii oraz zaangażowania układu mięśniowego i wegetatywnego podczas nerwicy.
Doświadczeniom konfrontacji pacjenta z własnymi problemami psychicznymi towarzyszą na ogół gwałtowne dreszcze,
drżenie, rzucanie się, wygięcia i przedłużone Utrzymywanie się niezwykłych pozycji ciała, grymasy twarzy, wydawanie
dźwięków, a nawet sporadyczne wymioty. To zupełnie oczywiste, że psychiczne aspekty tych przemian, takie jak:
elementy spostrzeżeniowe, emocjonalne czy ideacyjne, oraz dramatyczne przejawy fizjologiczne są nawzajem ściśle
powiązane, stanowiąc dwie strony tego samego procesu. Podstawowa różnica między teorią Reicha a moim własnym
punktem widzenia polega na odmiennej interpretacji.
Wilhelm Reich kładł spory nacisk na postępujące gromadzenie się i zastój energii seksualnej w organizmie,
spowodowane zakłócającym oddziaływaniem społeczeństwa na pełny orgazm39. Libido, wskutek powtarzającego się
niezupełnego rozładowania, zostaje zablokowane w ciele i ostatecznie znajduje zboczony wyraz w szeregu zjawisk
patologicznych, od psychonerwic aż po sadomasochizm. Skuteczna terapia wymaga zatem uwolnienia powstrzymywanej
energii libido, rozpuszczenia "cielesnego pancerza" i osiągnięcia całkowitego orgazmu. Obserwacje z prac z LSD
wykazują jasno, że ów rezerwuar energetyczny nie jest skutkiem chronicznego zastoju seksualnego, jaki wynika z
niepełnych orgazmów. Wydaje się raczej, że sporo z tej energii stanowią potężne siły z okołoporodowego poziomu
nieświadomości. Energie uwalniane w trakcie terapii najlepiej rozważać pod kątem spóźnionego wyładowania
nadmiernych pobudzeń neuronów, które spowodował stres, ból, strach i duszenie się podczas porodu. Najgłębszą
podstawą dla pancerza charakteru przeważnie bywa wchłoniecie40 dynamicznego konfliktu miedzy zalewem
nadpobudzenia neuronów, które towarzyszy procesowi porodowemu, a nie słabnącym spętaniem prze/ drogi rodne, co
uniemożliwia właściwą reakcje i rozładowanie na obwodzie. Rozpuszczenie pancerza w dużym stopniu zbiega się z
zakończonym odrodzeniem przez śmierć, chociaż niektóre jego elementy posiadają jeszcze głębsze źródło w sferach
pozaosobowych.
Energie perinatalną można pomylić z zakleszczonym libido, ponieważ BPM III posiada wydatny komponent seksualny,
jak też z powodu podobieństwa miedzy schematem porodu a szczytowaniem seksualnym. Uaktywniona energia
perinatalną poszukuje rozładowania na obwodzie, a narządy płciowe stanowią jeden z jego najbardziej logicznych i
najważniejszych kanałów. To właśnie, jak się wydaje, przygotowuje grunt dla błędnego koła: agresja, strach i poczucie
winy związane z trzecią matrycą perinatalną zakłócają zdolność do pełnego orgazmu – i na odwrót, brak lub niepełność
szczytowania seksualnego blokuje istotny zawór bezpieczeństwa dla energii porodowych. Sytuacja wygląda zatem
przeciwnie niż sugerował Reich. Nie jest tak, że zakłócające pełny orgazm czynniki społeczne i psychiczne prowadzą do
nagromadzenia i zastoju energii płciowej, ale głęboko usadowione energie okołoporodowe zakłócają prawidłowe
szczytowanie oraz powodują trudności psychiczne i międzyludzkie. Aby naprawić ten stan, trzeba rozładować te potężne
energie w nieseksualnej sytuacji terapii i zredukować je do poziomu, z jakim pacjent wraz z partnerem mogą sobie
swobodnie poradzić w kontekście seksualnym. Wiele omawianych przez Reicha zjawisk, poczynając od
sadomasochizmu aż po zbiorową psychologie faszyzmu, można precyzyjniej wyjaśnić za pomocą dynamiki
okołoporodowej aniżeli przez niepełny orgazm i zakleszczenie energii seksualnej.
Rozważania Reicha, jakkolwiek niekonwencjonalne i czasem nieuporządkowane, nieraz w swej istocie zgadzają się z
najnowszymi osiągnięciami w nauce. W swoim ujęciu przyrody przybliżył się on do światopoglądu sugerowanego przez
fizykę relatywistyczno-kwantową, podkreślając obecną u podstaw jedność, koncentrując się bardziej na procesie i ruchu
niż na substancji i trwałej strukturze, oraz uznając czynną role obserwatora41. Poglądy Reicha na temat wspólnego
pochodzenia materii nieorganicznej, życia, świadomości i wiedzy przypominają niekiedy filozoficzne rozważania Da-vida
Bohma42. Jego argumenty przeciwko uniwersalnej słuszności zasady entropii i drugiego prawa termodynamiki w gruncie
rzeczy przypominają wnioski płynące ze ścisłej, metodycznej pracy Prigogine'a i jego współpracowników43.
W dziedzinie psychologii Reich bliski był odkrycia, zarówno w teorii jak i w praktyce, okołoporodowej sfery
nieświadomości. Jego praca o opancerzeniu mięśniowym, omówienie zagrożeń związanych z nagłym usunięciem
pancerza i koncepcja całkowitego orgazmu jawnie dotyczą ważnych składników dynamiki okołoporodowej. Wykazał on
jednak żarliwy opór wobec jej najistotniejszych składników: psychicznej wagi doświadczeń narodzin i śmierci. Uwidoczniło
się to w jego zapalczywej obronie nadrzędnej roli genitalności oraz w odrzuceniu koncepcji urazu narodzin Ranka,
poglądów Freuda dotyczących śmierci i założeń Abrahama na temat psychicznej potrzeby kary.
Reich na różne sposoby balansował na krawędzi zrozumienia transpersonalności44. Wyraźnie zbliżył się do świadomości
uniwersalnej, co znalazło wyraz w jego przemyśleniach na temat orgonu. Prawdziwą religią było dla niego
nieopancerzone, oceaniczne stopienie się z dynamiką wszechświatowej energii orgonu. W jaskrawym przeciwieństwie do
filozofii wieczystej pojmowanie tej kosmicznej energii przez Reicha było dosyć konkretne – orgon był możliwy do
zmierzenia i miał określone właściwości fizyczne. Reich nigdy nie doszedł do prawdziwego zrozumienia i uznania
wielkich, światowych filozofii ducha. W swych zapalczywych, krytycznych dygresjach zwróconych przeciw duchowości
zdawał się mylić mistycyzm z pewnymi powierzchownymi i zniekształconymi wersjami dominujących doktryn religijnych.
W swoich polemikach45 sprzeciwiał się wiec dosłownej wierze w ogoniaste diabły z widłami, skrzydlate anioły,
bezkształtne, niebieskoszare duchy, groźne potwory, niebo i piekło. Zdyskredytował je następnie jako projekcje
nienaturalnych, wypaczonych doznań w narządach, a w ostatecznym rozrachunku jako błędne spostrzeganie
kosmicznego przepływu energii orgonu. W analogiczny sposób Reich twardo występował również przeciw
zainteresowaniu mistycyzmem u Junga i jego skłonnościom do spirytualizowania psychologii.
Dla Reicha skłonności mistyczne były wyrazem opancerzenia i poważnych zakłóceń ekonomiki orgonu. Poszukiwanie
mistyczne można wiec sprowadzić do nie zrozumianych popędów biologicznych. Zatem: "Strach przed śmiercią i
umieraniem jest tożsamy z nieświadomym orgazmem, lekiem i domniemanym popędem śmierci. Tęsknota za
rozpłynięciem się, za nicością, to nieświadome wyczekiwanie na orgazmiczne uwolnienie"46. "Bóg jest wyobrażeniem
naturalnych sił życiowych, bioenergii u człowieka i nigdzie nie wyraża się tak jasno, jak w szczytowaniu seksualnym. Z
kolei diabeł jest reprezentacją opancerzenia, które prowadzi do wypaczeń i zniekształcenia tych sił życiowych"47. W
bezpośrednim przeciwieństwie do obserwacji psychodelicznych Reich utrzymywał, że doświadczenia mistyczne zanikają
jeśli terapia zdoła rozpuścić pancerz. Jego zdaniem "potencji orgazmicznej spotyka się u mistyków nie więcej niż
mistycyzmu u orgazmicznie potentnych"48.
System psychologii i psychoterapii stworzony przez Otto Ranka stanowi znaczne odstępstwo od głównego nurtu
freudowskiej psychoanalizy. Ogólnie koncepcje Ranka są humanistyczne i woluntarystyczne, podczas gdy podejście
Freuda jest redukcjonistyczne, mechanistyczne i deterministyczne. Ściślej mówiąc, główne obszary niezgodności to
podkreślenie przez Ranka wyjątkowego znaczenia urazu porodowego w porównaniu z dynamiką seksualną,
zaprzeczenie zasadniczej roli kompleksu Edypa i koncepcja ego jako autonomicznego przedstawiciela woli, a nie jako
niewolnika id. Rank zaproponował również zmiany w technice psychoanalizy, które były równie radykalne i głębokie, jak
jego wkład teoretyczny. Podsunął on myśl, że werbalne podejście w psychoterapii ma ograniczoną wartość, powinien
natomiast występować nacisk na przeżywanie. Według niego, najważniejsze było, żeby podczas terapii u pacjenta
ponownie ożył uraz narodzin – w przeciwnym razie nie można uważać, że leczenie zostało zakończone49.
Jeśli chodzi o role urazu porodowego w psychologii, to właściwie Freud jako pierwszy zwrócił uwagę, że może on
stanowić pierwowzór i źródło dla wszystkich późniejszych lęków. Omawiał to zagadnienie w kilku swoich publikacjach, ale
odmówił przyjęcia skrajnych sformułowań Ranka. Istniała także poważniejsza różnica w koncepcji urazu narodzin w
rozumieniu Freuda i Ranka. Podczas gdy Freud w charakterze źródła lęku podkreślał wyjątkowe trudności fizjologiczne
związane z procesem porodu, to Rank wiązał lęk z oddzieleniem się od łona matki jako rajskiego stanu dostępnej,
bezwarunkowej gratyfikacji.
Rank dopatrywał się w urazie narodzin podstawowej przy, czyny odpowiedzialnej za fakt, że rozłąka stanowi
najboleśniejsze i najbardziej przerażające przeżycie człowieka. Według niego, wszystkie późniejsze frustracje
cząstkowych popędów można uważać za pochodne tego pierwotnego urazu. Większość wydarzeń przeżywanych przez
jednostkę jako urazowe, wywodzi swoją patogenną moc z podobieństwa do porodu. Cały okres dzieciństwa można
widzieć jako nieustanne próby psychicznego odreagowania i pokonania tego zasadniczego urazu. Dziecięcą seksualność
można zreinterpretować jako pragnienie powrotu do łona matki, towarzyszący temu lek i ciekawość dziecka, skąd się
wzięło.
Rank nie poprzestawał na tym. Wierzył on, że całe życie psychiczne człowieka posiada początek w pierwotnym lęku i
pierwotnym wyparciu wywołanym przez uraz narodzin. Zasadniczy konflikt w człowieku polega na chęci powrotu do łona i
równoczesnym strachu przed tym pragnieniem. Wskutek tego każda zmiana sytuacji z przyjemnej na przykrą będzie
powodowała odczuwanie lęku. Rank zaproponował odmienną od freudowskiej interpretację marzeń sennych. Sen jest
stanem, który przypomina życie płodowe, a marzenia senne można potraktować jak próby ponownego przeżycia urazu
porodowego i cofnięcia się do stanu prenatalnego. W znacznie większym stopniu niż sama czynność spania stanowią
one psychiczny powrót do łona matki. Analiza marzeń sennych dostarcza najsilniejszego potwierdzenia psychicznej wagi
urazu narodzin. Podobnie też kamień węgielny teorii Freuda, kompleks Edypa, został zreinterpretowany z naciskiem na
uraz narodzin i pragnienie powrotu do macicy. Sednem mitu o Edypie jest tajemnica pochodzenia człowieka, którą Edyp
usiłuje rozwikłać przez powrót do matczynego łona. Dzieje się to nie tylko dosłownie w akcie małżeństwa i płciowego
złączenia z własną matką, ale i symbolicznie, przez jego ślepotę oraz zniknięcie w skalnej szczelinie wiodącej do
Zaświatów.
W psychologii Ranka uraz narodzin odgrywa także kluczową rolę w sferze płciowości. Jego znaczenie opiera się na
rządzącym ludzką psychiką, głębokim pragnieniu powrotu do życia płodowego. Większość różnic między płciami można
wyjaśnić dzięki zdolności kobiet do odtworzenia procesu rozrodczego we własnym cięte i do znalezienia nieśmiertelności
w prokreacji, podczas gdy dla mężczyzn seks jest symbolem ich śmiertelności, a siła polega na neseksualnej inwencji
twórczej.
Analizując kulturę ludzkości, Rank odkrył w urazie narodzin potężną siłę psychiczną, jaka kryje się za religią, sztuką i
historią. Każda forma religii ostatecznie skłania się ku powtórnemu wprowadzeniu pierwotnego, wspierającego i
ochraniającego stanu symbiotycznego połączenia w macicy. Najgłębszym źródłem sztuki jest "autoplastyczna imitacja"
własnego wzrastania i pochodzenia z matczynego ciała. Sztuka, będąc przedstawieniem rzeczywistości, a równocześnie
jej zaprzeczeniem, jest szczególnie skutecznym środkiem do radzenia sobie z owym naczelnym urazem. Historia ludzkich
domostw, począwszy od poszukiwania prymitywnych kryjówek, aż po wyszukane konstrukcje architektoniczne, stanowi
odbicie instynktownych wspomnień ciepłego, ochraniającego łona. Posługiwanie się narzędziami i bronią w końcowym
rozrachunku opiera się na "nienasyconej chęci, aby całkowicie wedrzeć się do wnętrza matki".
Psychoterapia z użyciem LSD i inne metody terapii głębi bazującej na doświadczaniu przyniosły przekonujące poparcie
dla ogólnej tezy Ranka w sprawie wyjątkowej psychicznej wagi urazu narodzin. Niemniej jednak niezbędne są znaczące
przekształcenia rankowskiego ujęcia w celu zwiększenia jego zgodności z rzeczywistymi obserwacjami klinicznymi.
Teoria Ranka koncentruje się wokół elementów oddzielenia się od matki i utraty matczynego łona jako głównych
traumatycznych cech porodu. Dla niego sedno urazu polega na tym, że stan postnatalny jest znacznie mniej pożądany
niż prenatalny. Poza macicą dziecko spotyka się z nieregularnym dostarczaniem pokarmu, nieobecnością matki,
wahaniami temperatury i głośnymi hałasami. Musi ono oddychać, przełykać pokarm i pozbywać się produktów przemiany
materii.
W pracy z użyciem LSD sytuacja okazuje się znacznie bardziej złożona. Narodziny są urazowe nie tylko i wyłącznie
dlatego, że dziecko przenosi się z rajskiego stanu wewnątrz łona w nieprzyjazne warunki otaczającego świata – samo
przejście przez drogi rodne pociąga nieznośny stres fizyczny i emocjonalny oraz ból. Freud podkreślał ten fakt w swoich
pierwotnych rozważaniach na temat narodzin, tymczasem Rank zaniedbał go niemal zupełnie. W pewnym sensie
koncepcja urazu narodzin Ranka znajduje zastosowanie w przypadku osoby urodzonej przez cesarskie ciecie, a nie w
drodze fizjologicznego porodu.
Niemniej jednak większość stanów patologicznych jest zakorzeniona w dynamice BPM II i BPM III, będącej obrazem
przeżyć rozgrywających się w ciągu paru godzin, jakie oddzielają niezakłócony stan w łonie matki od życia postnatalnego
w zewnętrznym świecie. W trakcie ponownego przeżywania i integrowania urazu porodowego jednostka może usilnie
tęsknić za powrotem do macicy lub przeciwnie, za zakończeniem porodu i wydostaniem się z dróg rodnych, zależnie od
etapu odsłaniania się sfery perinatalnej. Skłonność do uzewnętrzniania i rozładowywania nagromadzonych uczuć i energii
powstałych podczas akcji porodowej stanowi doniosłą sił? motywacyjną dla obszernej skali ludzkich zachowań. Jest tak
zwłaszcza w przypadku agresji i sadomasochizmu, dwóch stanów, których interpretacja u Ranka była szczególnie
nieprzekonująca. Ponadto – tak samo jak Freudowi, Adlerowi i Reichowi – brakuje mu autentycznego zrozumienia dla
sfer pozaosobowych. Pomimo wszystkich wymienionych niedociągnięć, odkrycie przez Ranka psychologicznej wagi
urazu narodzin i wielu z jego następstw było naprawdę wybitnym osiągnięciem, które o całe dziesięciolecia wyprzedzało
wyniki badań z użyciem LSD.
Ciekawe będzie odnotowanie, że kilku innych badaczy psychoanalityków dostrzegło znaczenie różnych aspektów urazu
porodowego. Nandor Fodor w swojej pionierskiej książce The Search for the Beloved50 bardzo dokładnie opisał związki
miedzy różnymi aspektami procesu porodu a szeregiem ciężkich objawów patologicznych, w sposób, który wykazuje
daleko idącą zgodność z danymi z badań psychodelicznych. Lietaert Peerbolte wydał obszerną pozycję pt. Prenatal
Dynamics51, w której omówił szczegółowo swoje wyjątkowe wglądy w psychologiczne znaczenie życia prenatalnego i
doświadczenia narodzin. Temat ten zajmuje dużo miejsca w szeregu oryginalnych i pomysłowych, choć raczej
spekulatywnych i mniej ugruntowanych klinicznie książek Francisa Motta52.
Wykaz słynnych odszczepieńców psychoanalizy byłby niepełny bez Carla Gustawa Junga, który był jednym z ulubionych
uczniów Freuda, przeznaczonym na jego "następcę tronu"53 w psychoanalizie. Zmiany wprowadzone przez Junga były,
jak dotąd, najbardziej radykalne, a jego zasługi naprawdę rewolucyjne. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że jego praca
posunęła psychiatrię równie daleko poza Freuda, jak odkrycia Freuda wyprzedzały jego własne czasy.
Psychologia analityczna Junga nie jest po prostu odmianą czy przeróbką psychoanalizy, stanowi ona zupełnie nową
teorię w psychologii i psychoterapii głębi. Jung był w pełni świadom, że jego odkryć nie da się pogodzić z myślą
newtonowsko-kartezjańską, i że wymagają one dogłębnej rewizji najbardziej fundamentalnych założeń filozoficznych w
zachodniej nauce. Poważnie interesował się rewolucyjnymi dokonaniami fizyki relatywistyczno-kwantowej i dokonywał
owocnej wymiany zdań z kilkoma jej twórcami.
W przeciwieństwie do pozostałych teoretyków psychoanalizy. Jung posiadł także autentyczne zrozumienie dla tradycji
mistycznych oraz wielki szacunek dla duchowych wymiarów psychiki ludzkiego istnienia. Jego poglądy są znacznie
bliższe systemowi teoretycznemu, który tu przedstawiam, niż wszystkie pozostałe szkoły zachodniej psychoterapii. Jung
był pierwszym psychologiem trans-personalnym, chociaż tak siebie nie nazywał, a jego dorobek zostanie przedstawiony
w podrozdziale na temat transpersonalnych ujęć psychoterapii.
Niniejszą prezentacje świata psychoterapii zakończę wzmianką o innej wybitnej postaci, członku ścisłego kręgu
wiedeńskiej grupy Freuda, Sandorze Ferenczim. Choć zazwyczaj nie umieszcza się go wśród psychoanalitycznych
odszczepieńców, to jego poglądy sytuują go wyraźnie poza obszarem klasycznej psychoanalizy. Poza tym jego poparcie
dla Otto Ranka niezbicie dowiodło, że daleko mu do podporządkowującego się i uległego kontynuatora Freuda. W swojej
własnej konstrukcji teoretycznej traktuje on poważnie nie tyko zdarzenia około- i przedporodowe, ale także elementy
rozwoju filogenetycznego. Będąc jednym z niewielu uczniów Freuda, którzy natychmiast przyjęli jego koncepcje tanatosa,
Ferenczi włączył również do swego systemu teoretycznego metafizyczną analizę śmierci.
W znakomitym opracowaniu pt. Thalassa54 Ferenczi opisał całą ewolucje płci jako próbę powrotu do matczynego łona.
Według niego, podczas stosunku płciowego współżyjący osobnicy podzielają satysfakcję komórek rozrodczych.
Mężczyźni posiadają przywilej penetracji matczynego55 ciała bezpośrednio i w dosłownym znaczeniu, podczas gdy
kobiety żywią się namiastkami w wyobraźni lub będąc w ciąży utożsamiają się ze swymi dziećmi. Taka jest istota
"regresyjnego trendu Thalassy"56, pragnienia powrotu do początkowego wodnego trybu życia, który został zarzucony w
pradawnych czasach. Generalnie wody płodowe stanowią symbol wód oceanu wchłoniętego przez matczyne łono.
Zgodnie z tym poglądem ssaki naziemne żywią głębokie, organiczne pragnienie cofnięcia decyzji, którą niegdyś podjęły,
opuściwszy życie oceaniczne i opowiedziawszy się za nową formą bytowania. Właśnie takie rozwiązanie miliony lat temu
mogli rzeczywiście przeprowadzić przodkowie dzisiejszych wielorybów i delfinów.
Ostatecznym celem wszelkiego życia ma być jednak uzyskanie stanu charakteryzującego się brakiem pobudliwości, a na
końcu osiągniecie bezwładu świata nieorganicznego. Niewykluczone, że śmierć" i umieranie nie są zupełne i że zarodki
życia oraz skłonności regresyjne znajdują się w ukrytej formie nawet wewnątrz materii nieorganicznej. Można by zatem
wyobrazić sobie cały świat organiczny i nieorganiczny jako układ nieustannych fluktuacji od woli życia do woli umierania,
w którym nigdy nie zostaje osiągnięta całkowita przewaga ani po stronie życia, ani śmierci. W ten sposób Ferenczi jawnie
przybliża się do koncepcji filozofii wieczystej i mistycyzmu, chociaż jego sformułowania zostały wyrażone w języku nauk
przyrodniczych.
Przegląd historyczny teoretycznych różnic w młodym ruchu psychoanalitycznym jest bardzo ważny z punktu widzenia
poglądów przedstawianych w niniejszej książce. Pokazuje on jasno, że wiele koncepcji, które na pierwszy rzut oka mogą
wyglądać na zaskakująco nowe i bezprecedensowe w zachodniej psychologii, było w tej czy innej formie poważnie
rozważanych i namiętnie dyskutowanych przez pierwszych twórców psychoanalizy. Główny wkład niniejszej książki nie
polegałby zatem na stworzeniu całkowicie oryginalnej szkoły myślenia, tylko na ponownej ocenie rozmaitych ujęć w
świetle wyników współczesnych badań nad świadomością oraz ich integracji i syntezie w duchu psychologii spektralnej.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Psychoterapia egzystencjalna i humanistyczna
Do połowy XX wieku amerykańska psychiatria i psychologia zostały zdominowane przez dwie wpływowe teorie:
psychoanalizę i behawioryzm. Jednakże wzrastająca liczba wybitnych klinicystów, badaczy i myślicieli odczuwała
głębokie niezadowolenie z powodu mechanistycznej orientacji obu wymienionych szkół. Skrajnym wyrazem owej
tendencji było wprowadzenie psychoterapii egzystencjalnej do USA przez Rollo'a May'a57 oraz powstanie psychologii
humanistycznej. Ponieważ zarówno psychologia egzystencjalna, jak i humanistyczna podkreślają wolność i znaczenie
pojedynczych ludzkich istnień, to obydwa te kierunki w znacznym stopniu pokrywają się. Oba wymienione ruchy są
bardzo ważne dla naszego omówienia, ponieważ stanowią główny pomost pomiędzy nurtem akademickiej psychoterapii
a poglądami wyrażanymi w niniejszej książce.
Psychologia egzystencjalna posiada swoje historyczne początki w filozofii Soerena Kierkegaarda i fenomenologii
Edmunda Husserla. Podkreśla, że każda poszczególna osoba jest wyjątkowa i niemożliwa do opisania w kategoriach
jakiegokolwiek systemu naukowego czy filozoficznego. Jednostka posiada wolność wyboru, co powoduje, że jej
przyszłości nie da się przewidywać, i co stanowi dla niej źródło leku. Centralnym wątkiem psychologii egzystencjalnej jest
nieuchronność śmierci. Fakt ten znalazł najbardziej wymowny wyraz w książce Martina Heideggera opublikowanej w
1927 roku pt. Sein und Zeit58. Zgodnie z jego opisem, istoty ludzkie zostały wrzucone w nieprzyjazny świat i usiłują za
wszelką cenę osiągnąć cele, których znaczenie bezlitośnie przekreśli śmierć. Mogą one próbować porzucić myśl o tym
ostatecznym przeznaczeniu, żyjąc w sposób powierzchowny i konwencjonalny, pozbawia to jednak autentyczności ich
egzystencję. Jedynym sposobem, aby pozostać uczciwym względem siebie jest nieustanna świadomość swojej
ostatecznej śmierci.
Streszczenie obszernych, zawiłych, a często sprzecznych, pism filozofów i psychoterapeutów egzystencjalnych nie jest w
tym miejscu możliwe. Jednak wspomniany kierunek niewątpliwie łączy się ściśle z dynamiką okołoporodową. Jednostki,
które znajdują się pod psychicznym wpływem BPM III, na ogół doświadczają głębokiej konfrontacji ze śmiercią,
śmiertelnością i przemijalnością materialnego istnienia. Towarzyszy temu głęboki kryzys egzystencjalny: poczucie
marności i bezsensu życia oraz rozpaczliwe poszukiwanie jego sensu. Od tego przełomowego momentu całe
dotychczasowe życie podmiotu – egzystencja w rodzaju "kieratu" lub "wyścigu szczurów" – wydaje mu się nieautentyczne
i naznaczone przez próżne starania, aby zaprzeczyć śmierci, ostatecznie nieuniknionej. Filozofia egzystencjalna podaje
zatem przejmujący i dokładny opis jednej z cech okołoporodowego poziomu świadomości59. Główny błąd podejścia
egzystencjalnego polega na tym, że uogólnia się powyższe spostrzeżenia, przedstawiając je w charakterze powszechnie
obowiązujących poglądów na temat kondycji ludzkiej. Z punktu widzenia psychoterapii głębi bazującej na doświadczaniu,
podejście egzystencjalne ogranicza się do okołoporodowego poziomu świadomości, a więc traci na znaczeniu począwszy
od doświadczenia śmierci i transcendencji ego.
Analiza egzystencjalna Victora Frankla, czyli logoterapia60, to ujecie, które kładzie silny nacisk na poczucie sensu w
życiu. Jakkolwiek Frankl nie dostrzega konkretnie dynamiki okołoporodowej ani też bliźniaczego problemu narodzin i
śmierci, jaki ona za sobą pociąga, to znamienne jest, że na kształt jego systemu terapii silnie wpłynęły drastyczne
przeżycia z obozu koncentracyjnego61. Wyjątkowe cierpienia więźniów obozowych stanowią typowy motyw perinatalny,
tak samo zresztą, jak poszukiwanie sensu. Jednak kres tego poszukiwania, jaki następuje na gruncie procesu odrodzenia
przez śmierć, jest całkowicie odmienny od rozwiązania wskazanego przez Frankla. Wiąże się on nie tyle z intelektualnym
spreparowaniem w życiu sensownego celu, co z doświadczeniem obrania filozoficznego i duchowego stylu istnienia w
świecie, przyjmując życie takim jakie ono jest.
W końcu nie można uzasadniać życia ani znajdywać jego sensu przy pomocy intelektualnej analizy oraz dedukcji. Trzeba
osią-Snąć stan, w którym emocjonalnie i cieleśnie doświadcza się, że Warto żyć, i odczuwa się aktywne poruszenie
związane z samym aktem istnienia. Bolesne pochłonięcie kwestią sensu istnienia należy uznać nie tyle za uprawnione
zagadnienie filozoficzne, ile za objaw, który wskazuje, że dynamiczny przepływ procesu życia został utrudniony i
zablokowany. Jedyne skuteczne rozwiązanie tego problemu polega na głębokim przeobrażeniu wewnętrznym i zmianie
świadomości, co przywraca przepływ życiowej energii, a nie na wynajdywaniu wydumanych celów życiowych. Osoba
czynnie zaangażowana w proces życia, doświadczająca jego smaku i radości, nigdy nie zapyta, czy ma ono jakiś sens. W
tym stanie nasze istnienie wydaje się drogocenne i cudowne, a jego wartość jest oczywista. Zniechęcenie do
mechanistycznego i redukcjonistycznego nurtu psychologii i psychoterapii amerykańskiej znalazło swój najgłębszy wyraz
w powstaniu psychologii humanistycznej, a później transpersonalnej. Najwybitniejszym przedstawicielem i gorącym
rzecznikiem tej opozycji był Abraham Maslow62. Jego wnikliwa krytyka psychoanalizy i behawioryzmu stała się potężnym
bodźcem dla wspomnianego ruchu i stanowiła punkt centralny, wokół którego krystalizowały się nowe poglądy. Maslow
odrzucił ponurą, pesymistyczną wizje ludzkości Freuda jako nieuleczalnie opanowanej przez niegodziwe popędy. U
Freuda zjawiska takie jak miłość, cenienie piękna lub poczucie sprawiedliwości zostały zinterpretowane albo jako
sublimacja niskich instynktów, albo jako kształtowanie reakcji63 im przeciwnej. Wszystkie wyższe formy zachowania
uważa on za nabyte bądź narzucone jednostce, a nie za naturalne dla kondycji ludzkiej. Maslow zakwestionował u
Freuda również jego skupienie się wyłącznie na badaniu populacji nerwicowców i psychotyków, podkreślając, że
koncentracja na tym, co w ludziach najgorsze, zamiast na najlepszym, buduje spaczony wizerunek natury człowieka.
Podejście takie pomija nasze ludzkie pragnienia, możliwe do urzeczywistnienia nadzieje, naszą "iskrę bożą". Krytyka
behawioryzmu u Masłowa była równie wnikliwa i stanowcza. Jego zdaniem, błędne jest traktowanie ludzi po prostu jak
bardziej skomplikowanych zwierząt, ślepo reagujących na bodźce środowiska. Nadmierne zaufanie do doświadczeń
wykonanych na zwierzętach u behawiorysty jest zdecydowanie nieprzekonujące i posiada ograniczoną wartość. Badania
takie mogą dostarczać wiedzy na temat własności wspólnych dla człowieka i pozostałych gatunków zwierząt, ale są
bezużyteczne jako podejście do cech specyficznie ludzkich. Skupienie uwagi wyłącznie na zwierzętach powoduje
zlekceważenie tych aspektów i elementów, które są właściwe człowiekowi: sumienia, poczucia winy, ideowości,
duchowości, patriotyzmu, sztuki czy też nauki. Podejście mechanistyczne, którego przykładem jest behawioryzm, można
co najwyżej potraktować jako technikę do prowadzenia pewnego typu, badań lecz jest ono zbyt wąskie i ograniczone, aby
nadawało się na ogólną lub całościową filozofie.
Podczas gdy behawioryzm koncentrował się niemal wyłącznie na wpływach zewnętrznych, a psychoanaliza na danych
introspekcyjnych, Maslow głosił, że psychologia powinna łączyć obiektywną obserwacje z introspekcją. Podkreślał
konieczność wykorzystania przez psychologie człowieka danych o ludziach jako źródła, a jego szczególną zasługą było
zajęcie się psychicznie zdrowymi i samorealizującymi się jednostkami, "rozwojowym biegunem" populacji. Wykazał on we
wszechstronnym badaniu osób, które przeżyły spontaniczne stany mistyczne ("doświadczenie szczytowe"64), te takie
doświadczenia, zamiast za patologie, należy uznać za zjawiska ponadprzecietne, i że łączą się one z dążeniem do
samourzeczywistnienia65. Kolejnym jego ważnym osiągnięciem była koncepcja "metawartości" i "metamotywacji". W
zdecydowanym przeciwieństwie do Freuda, był on przekonany, że ludzie posiadają wrodzoną hierarchie wyższych
wartości i potrzeb oraz odpowiednie motywy do ich realizacji66.
Poglądy Masłowa zaliczały się do najważniejszych oddziaływań kształtujących rozwój filozofii humanistycznej albo, jak ją
nazwał Trzeciej Siły. Nowy ruch kładł nacisk na niezastąpioną wartość ludzi w charakterze podmiotów badania, a ludzkich
celów jako kryteriów określających wartość uzyskanych wyników. Nadawał on wysoką rangę wolności osobistej człowieka
oraz jego zdolności do przewidywania i kontroli własnego życia. Było to stanowisko przeciwne, behawioryzmowi, którego
celem jest przewidywanie i kontrola zachowania innych ludzi. Ujęcie humanistyczne jest holistyczne – nie bada jednostki
tak jakby była ona łączną sumą oddzielnych części, ale jako jednolity organizm.
Terapie humanistyczne opierają się na założeniu, że ludzkość stała się zbyt intelektualna, stechnicyzowana i
nacechowana dystansem wobec doznań i emocji. Metody terapeutyczne w psychologii humanistycznej zostały
pomyślane jako procedury korekcji przeżyć, mające zaradzić tak powstałemu wyobcowaniu i odczłowieczeniu. Główny
akcent spoczywa w nich na przeżywaniu oraz niewerbalnych i fizykalnych środkach zmiany osobowości, ich celem jest
rozwój jednostki, czyli samourzeczywistnienie, a nie przystosowanie. Psychologia humanistyczna stała się obszerną
przykrywką dla powstających nowych terapii i ponownie odkrywanych dawnych metod, które w różnym stopniu pokonują
ograniczenia i niedomogi klasycznej psychoterapii.
Ujęcia humanistyczne stanowią milowy krok w stronę holistycznego rozumienia ludzkiej natury, w przeciwieństwie do
jednostronnego podkreślania ciała bądź psychiki, które cechuje główny nurt psychologii i psychiatrii. Inną ważna cechą
psychoterapii humanistycznej jest zmiana nastawienia: z wnętrza psychiki lub organizmu w stronę dostrzegania roli więzi
międzyludzkich, oddziaływań w rodzinie, struktur społecznych i wpływów społeczno-kulturowych, jak też uwzględnienie
rozważań ekonomicznych, ekologicznych i politycznych. Zakres metod terapii humanistycznej jest szeroki i tak bogaty, że
nie jestem w stanie uczynić więcej niż tylko wymienić i krótko scharakteryzować najważniejsze z nich.
Fizykalny akcent w ruchu ludzkiego potencjału znalazł się pod silnym wpływem Wilhelma Reicha, który jako pierwszy
zastosował pracę z ciałem w analizie nerwic charakteru. Najważniejszym podejściem neoreichowskim jest
bioenergetyka67, system terapeutyczny stworzony przez Alexandra Lowena i Johna Pierrakosa. Wykorzystuje ona
procesy energetyczne zachodzące w ciele i język ciała, aby wywierać wpływ na funkcjonowanie psychiki. Podejście
bioenergetyczne łączy psychoterapię z obszernym zakresem ćwiczeń, które obejmują oddychanie, pozycje i ruchy ciała
oraz bezpośrednie zabiegi manualne.
Zamierzenia terapeutyczne Lowena są szersze niż u Wilhelma Reicha, dla którego jedynym celem była satysfakcja
seksualna U jego pacjentów. Kładzie się tutaj nacisk na zintegrowanie ego z ciałem i jego dążeniem do przyjemności –
poza seksualizmem składają się na nie również inne podstawowe funkcje, takie jak: oddychanie, poruszanie się,
odczuwanie i autoekspresja. Dzięki bioenergetyce można odzyskać kontakt z własną "pierwszą naturą" – stanem, w
którym jest się wolnym od utrwalonych postaw fizycznych i psychicznych, będącym przeciwieństwem "drugiej natury" –
narzuconych jednostce psychicznych manier i opancerzenia mięśniowego, które nie pozwalają jej żyć i kochać.
Innym podejściem neoreichowskim jest metoda radiksu68, stworzona przez ucznia Reicha, Charlesa Kelleya i jego żonę,
Erikę. Stanowi ono formę terapii, która łączy w sobie intymność pracy indywidualnej z energią i dynamiką grupy.
Kelleyowie posługują Się technikami, które obejmują niektóre z oryginalnych metod Reicha, bioenergetykę, świadomość
ciała i inne metody ukierunkowane na ciało. Nacisk kładzie się tutaj na uwolnienie z pancerza mięśniowego, co wyzwala
uczucia strachu, wściekłości, wstydu, bólu lub żalu, które były powstrzymywane od dzieciństwa. Kiedy klient zaakceptuje i
przepracuje te negatywne uczucia, odkrywa w sobie nową zdolność do przyjemności, zaufania i miłości.
O ile wymienione podejścia neoreichowskie zawierają jawnie deklarowany komponent psychoterapii, to kilka kolejnych
ważnych technik w ruchu ludzkiego potencjału przede wszystkim skupia swoją uwagę na ciele. Z pewnością dzieje się tak
w przypadku integracji strukturalnej Idy Rolf, ćwiczeń Feldenkreisa oraz integracji psychofizycznej i mentastyki Miltona
Tragera. Metoda integracji strukturalnej, znana potocznie jako rolfing69, została stworzona przez Idę Rolf jako technika
polepszania fizycznej konstrukcji ciała, zwłaszcza jeśli chodzi o jego przystosowanie do pola grawitacyjnego. Według
Rolf, człowiek, jako istota dwunożna, powinien utrzymywać swój główny ciężar w pobliżu pionowej osi ciała. Jednak
większość ludzi nie zachowuje tego idealnego rozkładu, który umożliwia optymalne funkcjonowanie układu mięśniowego i
całego organizmu. Skutkiem tego jest napięcie i skrócenie powięzi70, z czym wiąże się ograniczenie ruchliwości,
upośledzenie krążenia, chroniczne napięcie mięśni, bóle i pewne zaburzenia psychiczne o podłożu somatycznym. Celem
rolfingu jest niesienie ulgi w tym stanie, przywrócenie prawidłowej struktury powięzi, wyrównanie partii obciążenia ciała i
odtworzenie normalnych ruchów, co osiąga się poprzez zastosowanie intensywnych zabiegów fizycznych w trakcie
znormalizowanej serii spotkań.
Moshe Feldenkreis71 stworzył program systematycznej korekcji i reedukacji układu nerwowego przy użyciu sekwencji
ruchowych, które angażują najbardziej nietypowe zestawienia mięśni. Ćwiczenia te, znane jako ćwiczenia Feldenkreisa,
są przewidziane w celu poszerzenia możliwości układu unerwiającego mięśnie i uelastycznienia jego nawykowych granic.
Znoszą napięcie, zwiększają gibkość i zakres ruchów, poprawiają postawę i obciążenie kręgosłupa, wykształcają sposoby
idealnego działania, ułatwiają koordynacje prostowników i zginaczy, pogłębiają oddychanie i wnoszą świadomość w
wymienione czynności ciała. Delikatność ćwiczeń Feldenkreisa jest skrajnym przeciwieństwem rolfingu, który
wykorzystuje głęboki ucisk i masaż, a kiedy odpowiedni obszar jest zablokowany, może być naprawdę bolesny.
Jeszcze jedna zręczna i skuteczna metoda pracy z ciałem w ruchu ludzkiego potencjału to integracja psychofizyczna
Miltona Tragera72 . Klient osiąga w niej stan głębokiego fizycznego i psychicznego odprężenia dzięki ustalonej sekwencji
biernego turlania, potrząsania i ruchów drgających. Niniejszy przegląd skoncentrowanych na ciele technik ludzkiego
potencjału byłby jednak niepełny bez wzmianki o różnych technikach masażu. Stają się one coraz popularniejsze,
począwszy od metod dotykowych, aż po takie, które stanowią głęboką ingerencje w energie ciała, jak np. masaż
polarity73.
Na szczególną uwagę, z powodu ich bliskiego związku z moim własnym przedmiotem, zasługują dwie z nowych szkół
psychoterapii bazującej na doświadczaniu. Pierwszą z nich jest stworzona przez Fritza Perlsa terapia gestalt74, która
szybko stała się jednym z najpopularniejszych podejść w ramach omawianego obszaru. Dzieło Perlsa znajdowało się pod
wpływem Freuda, Reicha, egzystencjalizmu, a szczególnie psychologii postaci. Podstawowym założeniem tej niemieckiej
szkoły Gestalt jest fakt, że ludzie nie spostrzegają świata nie powiązanych ze sobą, odrębnych rzeczy, tylko organizują je
w trakcie procesu percepcyjnego w sensowne całości. Terapia gestalt posiada akcent holistyczny; jest to metoda
osobistej integracji75 w oparciu o pogląd, że cała przyroda stanowi jednolitą i spójną figurę (Gestalt) . Znajdujące się w
obrębie tej całości elementy organiczne i nieorganiczne współtworzą ciągłe, nieustannie zmieniające się wzorce
skoordynowanego działania76.
W terapii gestalt główny akcent spoczywa nie na interpretacji problemu, ale na powtórnym doświadczaniu tu i teraz
konfliktów i urazów, wnoszeniu uważności we wszystkie procesy fizyczne i emocjonalne oraz dopełnianiu niedomkniętych
figur z przeszłości. Klient jest zachęcany do przyjęcia pełnej odpowiedzialności za przebiegający proces i uwalnia się z
zależności od rodziców, nauczycieli, małżonków i terapeuty. Terapia gestalt nadzwyczaj często posługuje się pracą
indywidualną w obecności grupy. Kładzie się w niej nacisk na oddychanie i pełną świadomość procesów fizycznych i
emocjonalnych, co stanowi jej zasadnicze warunki wstępne. Terapeuta zwraca uwagę głównie na posługiwanie się przez
klienta różnymi sposobami przerywania swoich doświadczeń. Rozpoznaje on te skłonności i wspomaga pełne, swobodne
przeżywanie i wyrażanie ukrytych procesów psychicznych i fizjologicznych77.
Inną metodą opartą na doświadczeniach, niezwykle istotna dla naszego omówienia, jest terapia prymarna78 stworzona
przez Arthura Janova. Początki terapii prymarnej były ściśle empiryczne – . zainspirowało je kilka przypadkowych
spostrzeżeń dotyczących wystąpienia natychmiastowej ulgi i zmiany zasadniczych postaw u pacjentów, którzy pozwalali
sobie na wydawanie nieartykułowanego, prymitywnego wrzasku. Zgodnie z teorią, jaką Janov zbudował na obserwacji
rozmyślnie wzbudzanych, jak to określa, "pierwocin"79, nerwica jest zachowaniem symbolicznym, które stanowi obronę
przed nadmiernym psychobiologicznym bólem skojarzonym z dziecięcymi urazami. Bóle pierwotne wiążą się z
przeżyciami z początkowego okresu życia, które nie wyraziły się w działaniu. Zamiast tego emocje i odczucia gromadziły
się w postaci napięcia albo reakcji obronnych. Oprócz kilku warstw bólu pierwotnego z różnych okresów dzieciństwa,
Janov uznaje rolę bólu wywodzącego się z pamięci o traumatycznych narodzinach. Pierwotne bóle nie dochodzą do
świadomości, ponieważ uświadomienie ich oznaczałoby nieznośne cierpienie. Zakłócają one, według Janova,
autentyczność doświadczeń życiowych i nie pozwalają "być prawdziwą osobą".
Terapia jest nastawiona na przezwyciężenie mechanizmów obronnych i przepracowanie pierwotnych bólów dzięki
pełnemu ich doświadczeniu i ożywieniu pamięci zdarzeń, które je spowodowały. W tym ujęciu jako główny, leczący upust
uczuć zalecany jest "pierwotny krzyk" – mimowolny, głęboki, wibrujący dźwięk, który w skumulowany sposób wyraża
reakcję pacjenta na minione urazy. Janov jest przekonany, że nawracanie "pierwocin" może stopniowo usunąć pokłady
bólu, zapobiegając procesowi osadzania się kolejnych warstw, który spowodował ich powstanie. Według Janova, terapia
prymarna burzy system "nieprawdziwości", który w odpowiedzi na wewnętrzne nagromadzenie się nieznośnych uczuć
skłania do picia, palenia, brania narkotyków lub przeciwnie, do działania w przymusowy bądź nieracjonalny sposób.
Pacjenci po przebytej terapii, którzy stali się już "prawdziwi", tj. wolni od lęku, poczucia winy, depresji, fobii i nawyków
nerwicowych, potrafią działać bez przymusu zaspokajania neurotycznych potrzeb własnych i cudzych.
Janov składał początkowo posunięte do skrajności oświadczenia na temat skuteczności terapii prymarnej, które nie
oparły się próbie czasu. Najpierw przypisywał sobie stuprocentową skuteczność u swoich pacjentów, co obrazuje tytuł
jego książki The Primal Scream: Primal Therapy – the Cure for Neurosism80. Rewelacyjnemu polepszeniu w trudnościach
emocjonalnych towarzyszyły rzekomo równie znakomite zmiany cielesne. Obejmowały one rozwój piersi u "płaskich"
kobiet, pojawianie się włosów u mężczyzn uprzednio nieowłosionych, poprawę krążenia i wzrost temperatury obwodowej,
zwiększenie apetytu seksualnego i potencji orgazmicznej oraz lepsze wyniki w tenisie. Chociaż terapia prymarna
pozostaje nadal popularną formą leczenia, to jej wyniki nie dorównują początkowo składanym obietnicom. Niejeden
pacjent brał udział w terapii prymarnej przez kilka lat bez widocznego postępu, a niekiedy zamiast poprawy może
nastąpić pogorszenie stanu klinicznego. Wielu terapeutów prymarnych odłączyło się od Janova i jego organizacji w Los
Angeles i ze względu na poważne różnice zdań, zarówno w zakresie teorii, jak i praktyki, stworzyło własne, niezależne
ośrodki.
Ruch ludzkiego potencjału obejmuje również wiele metod Wykorzystujących dynamikę grup. Nastanie psychologii
humanistycznej stanowiło prawdziwy renesans terapii grupowej, obejmującej szeroki zakres, począwszy od wznowienia
zainteresowania psychodramą81, aż po powstanie nowych technik grupowych, takich jak: analiza transakcyjna82, grupy
treningowe i spotkaniowe83, sesje maratonowe czy maratony nagości84.
Warto przyjrzeć się różnym szczegółom terapii w ruchu ludzkich możliwości z punktu widzenia obserwacji z badań nad
LSD. Tego rodzaju podejście jest wsparciem krytyki psychologii akademickiej, której dokonał Maslow. Tylko w
najwcześniejszych fagach terapii, kiedy badany ma do czynienia z kwestiami biograficznymi i pewnymi aspektami
dynamiki okołoporodowej, zgromadzone dane rzeczywiście potwierdzają freudowską wizję ludzkiej natury władanej przez
motywy popędowe, takie jak: seksualność i agresja. Kiedy dana jednostka przejdzie przez proces odrodzenia w śmierci,
zyskując kontakt z doświadczeniem sfer pozaosobowych, łączy się ona z systemem wyższych wartości, które z grubsza
odpowiadają meta-wartościom Masłowa85. Stąd też dalsza penetracja tego, co nieświadome, nie tyle odsłania w nim
coraz bardziej zwierzęce i piekielne pokłady, jak to sugerowała psychoanaliza, ile raczej sięga w uniwersalne sfery
nadświadomości.
W analogiczny sposób bogactwo różnych sfer przeżywania skrywających się w powszednim doświadczeniu, zarówno u
jednostek zdrowych, jak też nerwicowych i psychotycznych, sprawia, że uproszczony i niedorzeczny wyda się punkt
widzenia behawiorysty. Obserwacje opisanego powyżej typu, nie redukujące wyjątkowości ludzkiej psychiki do prostych
odruchów nerwowych u szczura czy gołębia, odkrywają zasłonięte dla tych zwierząt wymiary świadomości uniwersalnej.
Każdy, kto poważnie przeanalizuje materiał z sesji psychodelicznych, nie będzie wątpił, że w badaniach nad psychiką
człowieka dane subiektywne są niezastąpione.
Wyniki pochodzące z badań nad LSD wyraźnie wspierają także podstawową tezę psychologii humanistycznej, dotyczącą
jedności umysłu i ciała. Głębokie przeżycia w trakcie sesji psychodelicznych zawsze posiadają ważne korelaty w postaci
zmian psychosomatycznych. Rozwiązanie problemów psychicznych posiada charakterystyczne odpowiedniki cielesne i
na odwrót, usunięciu bloków somatycznych zawsze towarzyszą równoległe zmiany w psychice. Związek ten jest zupełnie
oczywisty w metodach ruchu ludzkiego potencjału ukierunkowanych na ciało. Integracja strukturalna, stworzona przez Idę
Rolf, była początkowo procedurą ściśle fizykalną86 . Jednak wielu jej następców zauważyło, że ich klienci doświadczają
niekiedy gwałtownego uwolnienia emocji i miewają głębokie przeżycia o charakterze biograficznym, okołoporodowym, i
nawet pozaosobowym. Dlatego niektórzy z nich postanowili połączyć rołfing z regularną pracą psychoterapeutyczną87.
Podobny rozwój nastąpił, jak się wydaje, w przypadku ćwiczeń Feldenkreisa, mentastyki Tragera, masażu polarity, a
nawet akupunktury.
Spośród wszystkich metod terapeutycznych w psychologii humanistycznej najbliższa systemowi opisanemu w niniejszej
książce jest prawdopodobnie terapia gestalt Fritza Perlsa. Główny akcent pada w niej na pełne przeżywanie, tu i teraz, ze
wszystkimi jego właściwościami fizycznymi, spostrzeżeniowymi, emocjonalnymi i ideacyjnymi, a nie na wspominanie
przeszłości i jej intelektualną analizę. Chociaż terapia ta została początkowo przewidziana na użytek problemów natury
biograficznej, to jednostki biorące udział w systematycznej pracy gestaltem mogą niekiedy przeżywać szereg sytuacji
okołoporodowych, a nawet takie zjawiska trans-personalne, jak: pamięć zarodkowa, przodków lub rasy, utożsamianie się
ze zwierzętami lub spotkania z istotami archetypowymi. Może się tak dziać bez względu na pozycję siedzącą u klienta,
użycie technik słownych i biograficzne nastawienie, jakie cechuje prace większości terapeutów gestalt. Warto zaznaczyć,
że nie ma powodu, aby podstawowych zasad podejścia gestalt nie dało się zastosować do pracy nad kwestiami
okołoporodowymi i transpersonalnymi, jeśli takowe wchodzą w zakres bazy teoretycznych terapeuty. Kilku praktyków
gestaltu, jak np. Richard i Christine Price, już podążyło w tym kierunku, pozwalając na pozycję półleżącą, ograniczając w
pewnych sytuacjach wymianę słowną i dając przeżywającemu nieograniczoną swobodę wejścia w dowolne sfery
doświadczenia.
Należałoby także wspomnieć o schemacie implozji i eksplozji88, który jest tak charakterystyczny dla terapii gestalt.
Chociaż doświadcza się go zwykle na podłożu biograficznym, to odwzorowuje on znajdującą się niejako głębiej
podstawową dynamikę poziomu okołoporodowego. Inne spostrzeżenie, które jest bardzo znaczące dla naszego
omówienia, to fakt, że w toku sesji psychodelicznych, podczas ożywania złożonych scen, badani często spontanicznie
doznają równoległego lub następczego utożsamienia się z wszystkimi ich bohaterami. To jest właśnie to, co praktyka
gestaltu próbuje osiągnąć na drodze określonego prowadzenia klienta i ustrukturowanych ciągów interakcji, szczególnie
podczas pracy nad marzeniami sennymi lub wyobrażeniami89. Ogólnie mówiąc, podstawowe zasady podejścia gestalt są
podobne do głoszonych tutaj poglądów. Podstawowe różnice biorą się z biograficznego ukierunkowania terapii gestalt i
nie uznawania w niej okołoporodowego ani pozaosobowego poziomu nieświadomości.
Inną metodą, która zasługuje na szczególną uwagę jest terapia prymarna Arthura Janova. Jego opis nawarstwionego
bólu pierwotnego wykazuje zauważalne podobieństwa do mojej koncepcji układów COEX, zarysowanej najpierw w
niepublikowanej pracy na Międzynarodowy Kongres Psychoterapii z LSD w Amsterdamie90 i opracowanej w książce pt.
Realms of the Human Unconscious91. Janov docenia również znaczenie urazu narodzin, chociaż traktuje go wyłącznie
biologiczne i w węższy sposób; przeciwnie niż jest w koncepcji matryc perinatalnych. Brak mu jednak zupełnie
świadomości istnienia transpersonalnych wymiarów psychiki. Dlatego podstawowym dylematem, jaki napotyka, jest
zapewne fakt, iż metoda, którą się posługuje, okazuje się na tyle potężna, że oprócz przenoszenia klientów w sfery
okołoporodowe, wywołuje także zjawiska transpersonalne, takie jak: wspomnienia z minionych wcieleń, sceny
archetypowe, stany owładnięcia i doświadczenia mistyczne. Tymczasem jego system teoretyczny, który jest
powierzchowny, mechanistyczny i przeciwny duchowości, nie tłumaczy (nie mówiąc już o uznaniu!) pełnego zakresu
doświadczeń, jakie jest w stanie wyzwolić jego metoda. Po miesiącach prowadzenia wytężonej terapii, ogromna liczba
kontynuatorów Janova znalazła się w nierozwiązywalnym dylemacie i przykrym zakłopotaniu, w jakie wprowadziło ich
zastosowanie metody prymarnej do sfer pozaosobowych, czego nie dopuszczają ciasne ramy teorii Janova.
Zewnętrznym przejawem takiego biegu wydarzeń jest głęboki rozłam w tym ruchu i powstanie stronnictwa odstępców
poszukujących bardziej otwartej intelektualnie teorii.
Przeżycia okołoporodowe, a także pozaosobowe, bywały sporadycznie obserwowane podczas sesji maratonowych, a
konkretnie w trakcie maratonów nagości i sesji akwaenergetycznych Paula Bindrima92. Dość często występują one
podczas sesji rebirthingu Leonarda Orra i Elisabeth Feher93.
Pod wieloma względami metody oparte na doświadczaniu w psychologii humanistycznej wykazują szereg podobieństw
do podejścia, którego jestem orędownikiem. Główna różnica polega na tym, że większość z nich dysponuje
powierzchowną i niepełną wiedzą na temat okołoporodowego poziomu nieświadomości, a całkowicie brak w nich
świadomości istnienia sfer pozaosobowych. Ta luka została zapełniona dzięki powstaniu psychologii transpersonalnej,
ruchu który w pełni zrozumiał i docenił znaczenie duchowego wymiaru w życiu człowieka.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Psychoterapie o ukierunkowaniu transpersonalnym
W okresie gwałtownego rozwoju psychologii humanistycznej w latach sześćdziesiątych stawało się coraz bardziej
widoczne, że w jej głównych kręgach, dla których akcentujące rozwój i samorealizację stanowisko humanistyczne było
zbyt wąskie i ograniczone, zaczęła się wyłaniać nowa siła. Kładziono w niej nacisk na uznanie duchowości i potrzeb
transcendencji za nieodłączne aspekty natury człowieka oraz na prawo każdej jednostki do wyboru lub zmiany własnej
"ścieżki". Wielu czołowych psychologów humanistycznych przejawiało coraz większe zainteresowanie szeregiem dotąd
lekceważonych dziedzin i tematów psychologii, takich jak: doświadczenia mistyczne, transcendencja, ekstaza,
uniwersalna świadomość, teoria i praktyka medytacji lub synergia94 międzyosobnicza i międzygatunkowa95.
Uformowanie tych początkowo niezależnych trendów i zespolenie ich w nowy ruch w psychologii, czyli Czwartą Siłę, było
dziełem dwóch ludzi: Anthony'ego Suticha i Abrahama Masłowa, którzy wcześniej odegrali ważną rolę w dziejach
psychologii humanistycznej. Mimo że aż do końca lat sześćdziesiątych psychologia transpersonalna nie tworzyła
odrębnej dyscypliny, to transpersonalne nurty w psychologii są o kilkadziesiąt lat wcześniejsze. Najważniejszymi
przedstawicielami omawianego kierunku są: Carl Gustaw Jung, Roberto Assagioli i Abraham Maslow. Przy tej okazji
należy również wspomnieć o najciekawszych i najbardziej kontrowersyjnych szkołach dianetyki i scjentologii, jakie poza
kręgami specjalistów stworzył Ron Hubbard96. Silnym impulsem dla nowego ruchu stały się badania kliniczne z użyciem
psychodelików, szczególnie psychoterapia z zastosowaniem LSD i możliwe dzięki niej nowe spojrzenie na psychikę
człowieka.
Carla Gustawa Junga można uważać za pierwszego nowoczesnego psychologa – różnice miedzy freudowską
psychoanalizą a teoriami Junga dają pewne pojecie o różnicach miedzy psychoterapią klasyczną a współczesną. Chociaż
Freud i niektórzy z jego następców zaproponowali dość radykalne zmiany w zachodniej psychologii, to tylko Jung
zakwestionował samo jej sedno i podstawy filozoficzne: światopogląd kartezjańsko-newtonowski. Jak wykazała jasno
June Singer, podkreślał on "raczej znaczenie nieświadomego niż świadomości, raczej tajemniczego niż znanego,
mistycznego niż naukowego, twórczego niż wytwórczego i religijnego raczej niż laickiego"97.
Jung kładł ogromny nacisk na nieświadomość i jej dynamikę, ale jego koncepcja była zdecydowanie odmienna od
freudowskiej. Uważał on psychikę za zbiór dopełniających się nawzajem oddziaływań miedzy jej świadomymi a
nieświadomymi elementami, przy stałej wymianie i przepływie energii miedzy nimi. Nieświadomość nie była dla niego
psychobiologicznym polem manewrowym odrzuconych skłonności popędowych, wypartych wspomnień i pod-; świadomie
przyswojonych zakazów. Dostrzegał w niej twórczą i inteligentną zasadę, która wiąże jednostkę z ogółem ludzkości,
przyrodą i całym uniwersum. Według niego nieświadomością nie rządzi .tylko i wyłącznie historyczny determinizm, ale
posiada ona również funkcje projektującą, teleologiczną.
Badając szczegółową dynamikę nieświadomości, Jung98 odkrył jednostki czynnościowe, którym nadał termin kompleksy.
Kompleksy to układy elementów psychicznych: poglądów, opinii, postaw, przekonań, które gromadzą się wokół osiowego
wątku i łączą się z rozmaitymi uczuciami. Jungowi udało się odnieść kompleksy z biograficznie uwarunkowanego obszaru
nieświadomości jednostki99 do mitotwórczych, pierwszorzedowych wzorców, które nazwał archetypami. Zauważył, że
elementy archetypowe w jądrach kompleksów łączą się ściśle z różnymi aspektami środowiska fizycznego. Początkowo
sądził, że ujawniający się archetyp powoduje inklinacje do określonego rodzaju form w otoczeniu. Później, analizując
przykłady niezwykłych koincydencji, jakie towarzyszą temu procesowi, czyli synchroniczności, doszedł do wniosku, że
archetypy muszą w jakiś sposób wpływać na samą osnowę świata zjawisk. Ponieważ wyglądało na to, że stanowią one
ogniwo łączące materie z psychiką czy też świadomością, określił je jako psychoidy100.
Człowiek, według u Junga, nie jest biologiczną maszyną. Zauważył on, że w procesie indywiduacji ludzie mogą
przekraczać wąskie granice ego i osobistej nieświadomości, łącząc się z Jaźnią, która jest współmierna do ogółu
ludzkości i całego kosmosu. Stąd też Junga można uważać za pierwszego przedstawiciela nurtu transpersonalnego w
psychologii.
Dzięki precyzyjnej analizie własnego życia sennego, snów swoich pacjentów oraz fantazji i urojeń psychotyków, Jung
odkrył, Ze Darzenia senne zawierają powszechnie obrazy i motywy, które można znaleźć nie tylko w bardzo odległych
miejscach na całej Ziemi, ale także w różnych okresach historii rodzaju ludzkiego. Doszedł on do wniosku, że oprócz
nieświadomości indywidualnej istnieje zbiorowa albo gatunkowa nieświadomość, wspólna dla całej ludzkości i stanowiąca
przejaw twórczej siły kosmosu. Unikalnych źródeł informacji o zbiorowych aspektach nieświadomości dostarcza
porównawcza mitologia religii i świata. Według Freuda mity można interpretować na gruncie charakterystycznych
trudności i konfliktów z dzieciństwa, a ich uniwersalizm stanowi wyraz wspólnoty ludzkich doświadczeń. Dla Junga takie
wyjaśnienie było nie do przyjęcia – obserwował on wielokrotnie, że uniwersalne motywy mitologiczne, czyli mitologemy,
występowały u jednostek, u których żadna tego typu wiedza nie wchodziła w rachubę. Wyglądało na to, że w
nieświadomej psychice znajdują się strukturalne elementy kształtujące mity, które dają początek zarówno życiu
wyobrażeniowemu i snom jednostek, jak też mitom narodów. Sny można wiec uważać za mity jednostkowe, a mity za
zbiorowe sny. Freud przez całe swoje życie wykazywał głębokie zainteresowanie religią i duchowością. Był przekonany,
że w gruncie rzeczy musi istnieć możliwość rozumowego ujęcia procesów irracjonalnych i starał się zinterpretować religie
na bazie nie rozwiązanych konfliktów z niemowlęcego stadium rozwoju psychoseksualnego. W przeciwieństwie do
Freuda, Jung skłonny był przyjąć to, co irracjonalne, paradoksalne czy wręcz tajemne. Miewał on w swoim życiu wiele
doświadczeń religijnych, które przekonały go o realności wymiaru duchowego w ogólnym porządku rzeczy.
Podstawowym założeniem Junga było to, że składnik duchowy stanowi naturalną, nieodłączną cześć psychiki.
Autentyczna duchowość to oblicze zbiorowej nieświadomości i nie zależy ona od zaprogramowania w dzieciństwie ani od
podłoża kulturowego i edukacyjnego jednostki. Tak wiec, jeśli autoeksploracja bądź analiza osiągają wystarczającą
głębokość, pierwiastki duchowe spontanicznie wnikają do świadomości.
Jung różnił się od Freuda także w rozumieniu głównej koncepcji psychoanalizy, koncepcji libido101. Nie upatrywał w nim
wyłącznie siły biologicznej zmierzającej do mechanicznego wyładowania, lecz uważał je za twórczą siłę przyrody, zasadę
kosmiczną porównywalną do elan vital102. Autentyczne poszanowanie duchowości przez Junga i potraktowanie libido
jako uniwersalnej siły znalazło wyraz także w jego wybitnej koncepcji funkcjonowania symboli. Dla Freuda symbol
stanowił analogiczne wyrażenie czegoś już gnanego lub aluzję do niego. W psychoanalizie jednego obrazu używa się
zamiast drugiego, zwłaszcza tego o zakazanej, seksualnej naturze. Jung sprzeciwił się takiemu użyciu terminu "symbol" i
określił freudowskie symbole jako "znaki". Dla niego prawdziwy symbol wskazuje poza siebie, ku wyższemu poziomowi
świadomości. Jest to możliwie najlepsze określenie czegoś nieznanego, archetypu, którego nie da się przedstawić jaśniej
i konkretniej.
Naukowa metodyka czyni Junga naprawdę pierwszym nowoczesnym psychologiem. Podejście Freuda było ściśle
historyczne i deterministyczne – interesowało go wykrycie rozumowych wyjaśnień dla wszystkich zjawisk psychicznych i
prześledzenie ich od biologicznych korzeni wzdłuż łańcuchów liniowej przyczynowości. Jung był świadom, że
przyczynowość liniowa nie stanowi jedynej obligatoryjnej zasady wiążącej w przyrodzie. Wprowadził on pojęcie
synchroniczności103, akauzalnej zasady łączącej, która odnosi się do znaczących zbieżności zdarzeń oddzielonych w
czasie i/lub w przestrzeni. Pasjonował się dokonaniami współczesnej fizyki i utrzymywał kontakty z jej wybitnymi
przedstawicielami104. Skłonność do wkraczania w sferę tego, co paradoksalne, tajemne i niemożliwe do wysłowienia
obejmowała także u Junga otwartą postawą wobec wielkich filozofii duchowych Wschodu, zjawisk parapsychologicznych,
I Cingu oraz astrologii.
Obserwacje z psychoterapii z użyciem LSD wielokrotnie potwierdzały większość wybitnych intuicji Junga. Mimo iż nawet
psychologia analityczna nie obejmuje całego spektrum zjawisk psychodelicznych, to ze wszystkich szkół psychoterapii
głębi wymaga ona najmniejszych zmian i przekształceń. Na poziomie biograficznym opis kompleksów psychicznych u
Junga105 jest dosyć podobny do układów COEX, chociaż obie te koncepcje nie są tożsame. Tak on sam, jak i jego
następcy byli świadomi znaczenia procesu odrodzenia przez śmierć, omawiali też i analizowali miedzykulturowe
przykłady tego zjawiska, począwszy od starożytnych greckich misteriów, aż po ryty przejścia w wielu kulturach
tubylczych. Najbardziej fundamentalnym wkładem Junga do psychoterapii jest uznanie duchowych wymiarów psychiki i
odkrycia dotyczące sfer pozaosobowych.
Materiał z badań psychodelicznych i głębokiej pracy nad przeżyciami przyniósł przekonujące potwierdzenie istnienia
zbiorowej nieświadomości i dynamiki struktur archetypowych, jungowskiego rozumienia charakteru libido, rozróżnienia
miedzy ego a Jaźnią, twórczego i prospektywnego funkcjonowania nieświadomości oraz koncepcji procesu indywiduacji.
Wszystkie te elementy można niezależnie potwierdzić w trakcie terapii psychodelicznej, nawet w przypadku laików nie
znających teorii Junga. Tego typu materiał pojawia się również często podczas sesji z użyciem LSD prowadzonych przez
terapeutów niejungowskich, którzy nie posiadają żadnego przygotowania z zakresu analizy jungowskiej. Ściślej mówiąc,
literatura psychologii analitycznej jest bardzo przydatna do zrozumienia wielu obrazów i wątków archetypowych, które
spontanicznie wypływają na powierzchnię w trakcie seansów terapeutycznych, dając wyraz transpersonalnemu
poziomowi nieświadomości. Psychoterapia głębi z nurtu bazującego na doświadczaniu potwierdziła również
spostrzeżenia Junga na temat znaczenia synchroniczności. Różnice miedzy przedstawionymi w tej książce poglądami a
teorią Junga są stosunkowo niewielkie w porównaniu do daleko sięgających podobieństw miedzy nimi. Wspomniano już,
że koncepcja układu COEX jest zbliżona choć nie identyczna z opisem kompleksu psychicznego u Junga. Psychologia
jungowska posiada dobrą ogólną znajomość procesu odrodzenia przez śmierć jako motywu archetypowego, choć zdaje
się nie dostrzegać ani nie uznawać jego szczególnej pozycji oraz pewnych istotnych cech, które odróżniają g° °d
wszystkich pozostałych. Zjawiska okołoporodowe z ich akcentem na śmierć i narodziny stanowią strefę graniczną
pomiędzy jednostką a sferami pozaosobowymi. Przeżycie śmierci i odrodzenia przyczynia się do filozoficznego odcięcia
się osobnika od pełnej identyfikacji siebie z jednostką egociała i z ustrojem biologicznym. Wewnętrzna konfrontacja z
doświadczeniem tego poziomu psychiki ma na ogół związek z poczuciem poważnego zagrożenia życia i z walką o
przetrwanie. Doświadczenie odrodzenia w śmierci posiada istotny wymiar cielesny – zwykle towarzyszy mu szeroki
wachlarz gwałtownych przejawów fizjologicznych, takich jak: silne reakcje ruchowe, uczucie duszenia się, zaburzenia i
dolegliwości układu krążenia, utrata panowania nad pęcherzem, mdłości i wymioty, ślinotok i obfite pocenie się.
W analizie jungowskiej, która posługuje się subtelniejszymi metodami niż terapia psychodeliczna lub niektóre nowe,
potężne techniki pracy opartej na doświadczaniu, położono główny akcent na psychologiczny, filozoficzny i duchowy
wymiar procesu odrodzenia przez śmierć, natomiast bardzo rzadko (lub wcale) zajmowano się jego komponentem
psychosomatycznym. W analogiczny Sposób analitycy jungowscy zdają się nie zwracać uwagi na ściśle Biograficzną
stronę zjawisk okołoporodowych. W trakcie psychoterapii ukierunkowanej na doświadczanie zawsze natrafia się na
mieszaninę autentycznych, szczegółowych wspomnień z porodu oraz towarzyszących im wątków archetypowych. W
teorii i praktyce psychologii analitycznej wspomnienia konkretnych wydarzeń z przebiegu porodu odgrywają raczej
podrzędną rolę. S Wydaje się, że w sferze transpersonalnej psychologia Junga Wyjątkowo dokładnie przebadała niektóre
typy doświadczeń, całkowicie ignorując pozostałe. Dziedziny odkryte i dokładnie zbadane przez Junga i jego następców
obejmują dynamikę archetypów i nieświadomości zbiorowej, właściwości mitotwórcze psychiki, pewne typy zjawisk
parapsychologicznych i synchroniczne sprzężenia miedzy procesami psychicznymi a fenomenologiczną rzeczywistością.
Wygląda na to, że zabrakło przy tym autentycznego rozumienia tych przeżyć transpersonalnych, które umożliwiają
kontakt z różnymi aspektami świata materialnego. Należy do nich na przykład prawdziwe utożsamianie się z innymi
ludźmi, zwierzętami, roślinami lub procesami nieorganicznymi oraz doświadczenie faktów historycznych,
filogenetycznych, geofizycznych lub astronomicznych, które pozwalają na dostęp do nowych informacji o różnych
aspektach "obiektywnej rzeczywistości". Zważywszy na zainteresowania Junga i jego głęboką wiedzę o wschodnich
duchowych filozofiach, zaskakuje fakt, że niemal całkowicie przeoczył on i zaniedbał sferę zjawisk z poprzednich wcieleń,
które mają ogromne znaczenie w każdej głębokiej terapii bazującej na doświadczaniu.
Ostatnią główną różnicą między analizą jungowską a metodami omawianymi w niniejszej książce: terapią psychodeliczną
i integracją holonomiczną, jest ich nacisk na głębokie, bezpośrednie przeżywanie, które posiada zarówno wymiar
psychiczny, jak i rzeczywiście cielesny. Chociaż komponent biologiczny w swej najbardziej dramatycznej postaci ujawnia
się na tle zjawisk okołoporodowych, niemniej jednak wyraźne przejawy somatyczne może posiadać też cały szereg
doświadczeń o charakterze biograficznym i pozaosobowym. Znamienne przykłady to np.: autentyczna dziecięca mimika,
głos i zachowanie lub wystąpienie odruchu ssania podczas regresji wieku; szczególne pozycje, ruchy i dźwięki
towarzyszące utożsamianiu się ze zwierzęciem czy też gorączkowe ruchy, "maska zła", a nawet gwałtowne wymioty,
związane z wyłaniającym się archetypem demona. Pomimo wszystkich przedstawionych wyżej różnic, jungiści są na ogół
najlepiej przygotowani pod względem teoretycznym, aby zająć się materią opisywaną w niniejszej książce, pod
warunkiem, że potrafią przyzwyczaić się do gwałtownej postaci zjawisk występujących podczas terapii psychodelicznej, w
trakcie sesji integracji holonomicznej lub w przebiegu innych głębokich metod pracy opartej na doświadczaniu.
Innym ciekawym i istotnym transpersonalnym systemem terapii jest psychosynteza stworzona przez zmarłego psychiatrę
włoskiego, Roberto Assagiolego106 który początkowo należał do szkoły freudowskiej i był jednym z pionierów
psychoanalizy we Włoszech. Jednak w swojej pracy doktorskiej napisanej w 1910 roku przedstawił poważne zastrzeżenia
do podejścia Freuda oraz omówił niedostatki i ograniczenia psychoanalizy. W następnych latach Assagioli nakreślił
poszerzony model psychiki, a jako nową metodę terapii i samopoznania stworzył psychosyntezę. Jego system
teoretyczny opiera się na założeniu, że jednostka znajduje się w ciągłym rozwoju, realizując swój ukryty potencjał.
Koncentruje się on na pozytywnych, twórczych i radosnych elementach natury człowieka i podkreśla znaczenie
funkcjonowania woli.
Mapa ludzkiej osobowości Assagiolego wykazuje pewne podobieństwo do modelu Junga, ponieważ zawiera sfery
duchowe oraz zbiorowe elementy psychiki. System ten jest skomplikowany i składa się z siedmiu dynamicznych części.
Niższa nieświadomość kieruje podstawowymi czynnościami psychicznymi, takimi jak: prymitywne dążenia popędowe i
kompleksy emocjonalne. Pośrednia nieświadomość, do której trafiają doświadczenia zanim jeszcze osiągną świadomość,
z grubsza wydaje się odpowiadać freudowskiej przedświadomości. Sfera nadświadoma jest siedzibą wyższych uczuć i
zdolności, takich jak intuicja i natchnienie. Pole świadomości obejmuje uczucia, myśli i impulsy dostępne analizie. Punkt
czystej świadomości określany jest jako "świadome ja", natomiast "wyższe ja" to ten aspekt jednostki, który istnieje
niezależnie od świadomości umysłu i ciała. Wszystkie te komponenty zawierają się z kolei w nieświadomości zbiorowej.
Ważnym pojęciem psychosyntezy Assagiolego są podosobowości, dynamiczne struktury podrzędne ludzkiej osobowości,
które posiadają względnie niezależne istnienie. Najpospolitsze z nich wiążą się z rolami, które odgrywamy w życiu, takimi
jak: syn, ojciec, kochanek, lekarz, nauczyciel czy funkcjonariusz władzy.
Terapeutyczny proces psychosyntezy obejmuje cztery kolejne etapy. Najpierw klient dowiaduje się o różnych elementach
swojej osobowości. Następny szczebel stanowi zaprzestanie utożsamiania się z tymi elementami, a dalszy – umiejętność
ich kontrolowania. Odkrywając stopniowo jednoczące centrum własnej psychiki, klient może osiągnąć psychosynteze,
która jest uwieńczeniem procesu samourzeczywistnienia, a charakteryzuje ją scalenie wszystkich jaźni wokół nowego
ośrodka.
Opisane w tej książce podejścia dzielą z psychosyntezą jej akcent duchowy i transpersonalny, koncepcje
nadświadomości i nieświadomości zbiorowej oraz przekonanie, że pewne stany, klasyfikowane obecnie jako
psychotyczne, można bardziej poprawnie uważać za kryzysy duchowe, które niosą w sobie potencjał rozwoju i
przekształcenia osobowości107. Innym zasadniczym podobieństwem jest koncepcja uzyskiwania kontroli nad różnymi
aspektami psychiki dzięki ich pełnemu przeżyciu i utożsamieniu się z nimi.
Główna różnica miedzy obydwoma rozważanymi ujęciami polega na potraktowaniu w nich ciemnych i bolesnych stron
osobowości. Jakkolwiek podzielam z Assagiolim jego zasadniczy nacisk na ów twórczy, nadświadomy i jasny potencjał
psychiki, to jednak przekonałem się, że bezpośrednia konfrontacja z ciemną jej częścią, ilekroć przejawi się ona w
przebiegu samopoznania, okazuje się korzystna, prowadząc do ozdrowienia, duchowego otwarcia i rozwoju świadomości.
Natomiast jednostronne podkreślanie jasnej, bezproblemowej i radosnej strony życia nie obywa się bez pewnych
niebezpieczeństw. Można jej użyć na rzecz wyparcia się i pozbycia swego cienia108, który zacznie się wówczas
przejawiać w mniej widocznej formie, zabarwiając lub wypaczając proces duchowej przemiany. Skutkiem tego są
najrozmaitsze zaburzenia w sferze duchowości, poczynając od nieprzekonującej, przesadnej karykatury osoby duchowej,
a skończywszy na tyranii i ograniczaniu innych w imię transpersonalnych wartości. Eksplorację własnego wnętrza
najlepiej byłoby potraktować w duchu "realizmu transcendentalnego", z gotowością na spotkanie z wszelkimi aspektami
psychiki i wszechświata w ich dialektycznym, uzupełniającym się współdziałaniu przeciwieństw.
Psychosyntezą, podobnie jak analiza jungowska, skupia się raczej na emocjonalnej, spostrzeżeniowej i poznawczej
stronie wzmiankowanego procesu, brak w niej stosownej wiedzy na temat jego składników biologicznych. Przez swą
koncentrację na symbolicznym języku psychiki zdaje się również pomijać te doznania pozaosobowe, które stanowią
bezpośrednie odbicie konkretnych elementów świata zjawisk. Podczas autoeksploracji z zastosowaniem psychodelików
(lub kontrolowanego oddychania i muzyki) pewne podosobowości, które w technice wyobrażeniowej mogły wyglądać na
mniej lub bardziej abstrakcyjne struktury psychiki, udaje się rozszyfrować jako autentyczny wyraz matryc przodków,
filogenetycznych, rasowych i z poprzednich wcieleń, czy też autentyczne przeżywanie świadomości innych ludzi, zwierząt
bądź elementów świata zjawisk. Wydaje się więc, że indywidualna psychika, poza swobodnym posługiwaniem się
ludzkimi, zwierzęcymi i przyrodniczymi formami symboli, jest również w stanie sięgać po informacje o całym świecie
fenomenalnym – obecnym, przeszłym i przyszłym – przechowywane w sposób holograficzny.
Główną różnicę praktyczną między psychosyntezą Assagiolego a metodami przedstawianymi w niniejszej książce może
stanowić stopień ich organizacji strukturalnej oraz kierowania przez terapeutę. O ile psychosyntezą proponuje całościowy
system bardzo sformalizowanych ćwiczeń, to zalecane tutaj podejście kładzie nacisk na niespecyficzne pobudzanie
nieświadomości, bazując na spontanicznym wydobywaniu się jej materiału, które wyraża autonomiczną psychodynamłkę
klienta.
Zasługa pierwszego wyraźnego sformułowania zasad psychologii transpersonalnej przypada Abrahamowi Maslowowi,
którego rolę w powstaniu ruchów psychologii humanistycznej i transpersonalnej już opisano. W tym momencie stosowne
będzie omówienie tych aspektów jego dzieła, które mają bezpośrednie znaczenie dla terapii transpersonalnej,
porównując je z obserwacjami z terapii psychodelicznej i głębokiej niefarmakologicznej pracy nad przeżyciami.
Jednym z trwałych przyczynków Masłowa jest studium jednostek, które przeżyły spontaniczne doświadczenie mistyczne
lub, jak je nazwał, "szczytowe"109. W klasycznej psychiatrii wszelkiego rodzaju doświadczenia mistyczne zazwyczaj
poddawane są leczeniu na gruncie poważnej patologii – uważa się je za oznaki procesu psychotycznego. Maslow w
obszernym i dokładnym badaniu zdołał wykazać, że osoby, które miewały spontaniczne doświadczenia "szczytowe",
często korzystały z nich i ujawniały wyraźną dążność do "samorealizacji" czy też "samourzeczywistnienia". Sugerował on,
że takie anormalne doświadczenia są nie tyle poniżej normy, co powyżej niej. Uwzględniając ten fakt, położył podwaliny
pod nową psychologie.
Innym ważnym aspektem pracy Masłowa było przebadanie ludzkich potrzeb oraz przekształcenie teorii motywacji.
Wskazywał on, że wyższe potrzeby stanowią ważny, autentyczny aspekt struktury osobowości człowieka i nie można ich
ani redukować do podstawowych popędów, ani też uznawać za ich pochodne. Według niego wyższe potrzeby odgrywają
istotną role w psychicznym zdrowiu i chorobie. Wartości wyższe (metawartości) i motywy podążania za nimi
(metamotywacje) są nieodłączne dla ludzkiej natury – uznanie tego faktu jest absolutnie niezbywalne w każdej poważnej
teorii osobowości człowieka110.
Spostrzeżenia z głębokiej terapii ukierunkowanej na doświadczanie przyniosły zdecydowane poparcie dla teorii Masłowa.
Występujące w tych warunkach ekstatyczne przeżycia jedności, o ile zostaną odpowiednio zintegrowane, przynoszą
dobroczynne skutki, co w każdym szczególe zgadza się z opisami spontanicznych doznań "szczytowych" ze studium
Masłowa. Ich uzdrowicielski potencjał jest nieporównywalnie większy od tego, co ma do zaoferowania cały arsenał
współczesnej psychiatrii, i nie istnieje absolutnie żaden powód, by traktować je jak zjawiska patologiczne.
Ponadto w ramach psychoterapii bazującej na doświadczaniu zdecydowane potwierdzenie uzyskał podstawowy model
osobowości człowieka według Masłowa. Tylko wczesne fazy procesu terapeutycznego, gdy badany ma do czynienia z
urazami biograficznymi i okołoporodowymi, mogą stanowić poparcie dla ponurego obrazu istot ludzkich, targanych
potężnymi siłami popędów, jakie według Freuda, działają w piekle indywidualnej nieświadomości. Kiedy proces kieruje się
poza doświadczenie śmierci ego w sfery ponadosobowe, to za owym parawanem negatywizmu odkrywa się wewnętrzne
źródło duchowości i uczuć uniwersalnych. Jednostki uzyskują dostęp do nowego systemu wartości i motywacji, które są
niezależne od podstawowych popędów i spełniają kryteria metawartości i metamotywacji Masłowa111.
Daleko idące podobieństwa zachodzą między koncepcjami przedstawionymi w niniejszej książce, a kontrowersyjną
dianetyką i scjentologia Rona L. Hubbarda112. Porównanie obydwu systemów, skoro tak wiele między nimi podobieństw i
różnic, wymagałoby specjalnej monografii. Niestety, nadzwyczajne intuicje Hubbarda zostały zdyskredytowane przez ich
praktyczne zastosowanie w obrębie podejrzanej struktury organizacyjnej, której brak fachowej wiarygodności, i która
kompromituje się swym dążeniem do władzy. Fakt ten nie powinien jednak umniejszać ich wartości dla otwartego
badacza, dla którego scjentologia okazuje się kopalnią błyskotliwych pomysłów. Porównanie odkryć Hubbarda z
obserwacjami Z badań nad psychodelikami przedstawiają w specjalnym opracowaniu Klaus Gormsen i Jórgen
Lumbye113. W tym miejscu wystarczy podsumowanie niektórych najważniejszych zagadnień.
Scjentologia jest jedynym systemem, który podkreśla psychiczne znaczenie cielesnych urazów, jakie ujawniły praca z
zastosowaniem LSD i terapia holotropowa. Hubbard wyróżnia "engramy" – psychiczne zapisy okresów fizycznego bólu i
nieświadomości; oraz "wtórniki" – obrazy umysłowe, które zawierają takie emocje jak żal lub złość. Wtórniki czerpią swoją
moc z engramów, które są bardziej podstawowe, stanowiąc najgłębsze źródło psychicznych trudności. Niektóre dalsze
podobieństwa dotyczą uznawania wyjątkowego znaczenia urazu porodowego i wpływów prenatalnych (w tym przeżycia
poczęcia), wspomnień przodków i pamięci ewolucyjnej (czyli, jak je nazywa Hubbard, "doświadczeń linii genetycznej")
oraz nacisku położonego na zjawiska z poprzednich wcieleń.
Przez ostatnie dziesięciolecie psychologia transpersonalna wykazuje stały rozwój i rozrost. Do jej wybitnych
przedstawicieli zaliczają się: Angeles Arrien, Arthur Deikman, James Fadiman, Daniel Goleman, Elmer i Alyce Green,
Michael Harner, Arthur Hastings, Jean Houston, Dora Kalff, Jack Kornfield, Stanley Krippner, Lawrence LeShan, Ralph
Metzner, Claudio Naranjo, Thomas Roberts, June Singer, Charles Tart, Frances Vaughan, Roger Walsh i Ken Wilber.
Wnieśli oni znaczący wkład teoretyczny w te dziedzinę i przyczynili się do ugruntowania jej statusu jako poważnej
działalności naukowej. O ile w pierwszych latach ruch transpersonalny był dosyć wyizolowany, to obecnie posiada istotne
powiązania z przełomowymi osiągnięciami w innych dyscyplinach, które już wyżej opisano. Powiązania te znalazły wyraz
w Międzynarodowym Towarzystwie Transpersonalnym (ITA), które posiada charakter wyraźnie interdyscyplinarny i
międzynarodowy.
Na zakończenie warto by określić związek miedzy praktyką psychologii transpersonalnej a bardziej klasycznymi
metodami psychoterapii. Jak to niezwykle wyraźnie podkreśliła Frances Vaughan114, cechą charakterystyczną dla
terapeuty transpersonalnego, jest nie przedmiot terapii, lecz jej kontekst – o treści decyduje klient. Terapeuta
transpersonalny zajmuje się wszystkimi sprawami, które ujawnią się podczas procesu terapii, ogarniając rzeczy
doczesne, dane biograficzne i problemy egzystencjalne. Tym, co naprawdę określa nurt transpersonalny jest model
ludzkiej psychiki, w którym doceniono wagę wymiaru duchowego lub uniwersalnego oraz możliwość rozwoju
świadomości. Niezależnie od tego, na jakim poziomie świadomości koncentruje się proces terapii, terapeuta
transpersonalny zachowuje świadomość całego spektrum i zawsze kiedy pojawi się sposobność będzie chętny do
podążania za klientem w nowe sfery jego doświadczeń.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Przypisy
1 Wiele spośród myśli rozważanych w niniejszym rozdziale stanowiło cześć historycznego artykułu napisanego przez
Fritjofa Caprę, w czasie gdy wspólnie analizowaliśmy związki zachodzące miedzy psychologią a nowoczesna fizyką.
Wyjaśnia to pewną koncepcyjną zbieżność z dwoma rozdziałami jego książki Punkt zwrotny.
2 Przeniesieniem psychoterapii analitycznej polega na przypisaniu terapeucie pewnych cech, postaw, poglądów znanej
pacjentowi osoby, tak że relacja terapeutyczna przeżywana jest podobnie jak związek z tą osobą. Dzięki temu podczas
sesji mogą wyjść na jaw wewnętrzne konflikty pacjenta, które wówczas wspólnie z terapeutą analizuje on i rozwiązuje.
Silne negatywne przeniesienie uważa się za niepożądane, gdyż uniemożliwia relacje z terapeutą. (I. S.)
3 O. Rank, The Trauma ofBirth, Nowy Jork 1929. (I. S.)
4 Przeciwnie niż sądzi Wilber. (I. S.)
5 Stanowisko genetyczne psychoanalizy odnosi się do psychogenezy i nie należy go mylić z dziedziczeniem. Zajmuje się
ono prawidłami rozwoju, które pokazują, w jaki sposób wydarzenia przeszłe określają dzieje życia osobnika i w jaki
sposób przeszłość obecna jest w teraźniejszości. Termin "dynamika psychiki" (czyli psychodynamika) podkreśla tak
istotny dla psychoanalizy związek z fizyką klasyczną. Z czasem określenie "dynamika" nabrało w tym kontekście
metaforycznego znaczenia. (I. S.)
7 Z. Freud, Trzy rozprawy z teorii seksualnej, przetłum. przez Międzyn. Tow. Psychoanalit., Lipsk – Wiedeń – Zurych
1924; ty t. oryg. Drei Abhandlungen żur Sexualtheorie (1905) . (I. S.)
8 Fiksacja libido polega na powstaniu w dzieciństwie utrwalonego schematu rozładowania popędów, do którego osoba
dorosła powraca w razie napotkania trudności w zaspokojeniu libido. (I. S.)
9 Z. Freud, Abriss der Psychoanalyse, 1940, tłum. J. Prokopiuka ukazało się w wyborze pism pt. Poza zasadą
przyjemności, Warszawa 1997, wyd. 4. (I. S.)
10 R. Brun, Uber Freuds Hypothese vom Todestrieb, "Psyche" 1953, z. 17: 81. (L S.)
11 Z. Freud, Objaśnianie marzeń sennych, op.cit., rozdz. 1. (I. S.)
12 Proces pierwotny przebiega w id i dąży do zaspokojenia jego popędów; jeżeli nie bezpośrednio, to dostarczając
zastępczych obiektów – realnych lub wyobrażonych (nie różnicuje rzeczywistości od fantazji) . Ten archaiczny,
paralogiczny sposób myślenia widać w działaniu pod wpływem silnych emocji oraz w strukturze marzeń sennych. (I. S.)
13 Proces wtórny zachodzi w świadomej części psychiki i polega na logicznym myśleniu ukierunkowanym na osiąganie
realistycznych celów. Potrafi odróżnić rzeczywistość od fantazji, odroczyć zaspokojenie i uwzględnić nakazy etyczne. W
późniejszej teorii aparatu psychicznego został on przypisany do sfery ego. (I. S.)
14 Mechanizmy obronne pojawiają się w wyniku walki miedzy presją id a wymaganiami zewnętrznej rzeczywistości.
Wykazują one specyficzną łączność z poszczególnymi stadiami rozwoju libido i posiadają zasadniczy związek z etiologią
różnych rodzajów patologii. Najważniejszymi mechanizmami obronnymi, jakie spotyka się w piśmiennictwie
psychoanalitycznym, są: tłumienie, przemieszczenie, upozorowanie reakcji, izolacja, odreagowanie, racjonalizacja,
intelektualizacja, zaprzeczanie, regresja, mechanizmy przeciwfobijne, wycofanie lub unikanie, introjekcja, identyfikacja,
impulsywne wyładowanie (actingout), sublimacja i twórcze opracowanie. Najlepszym źródłem dalszych informacji na
temat mechanizmów obronnych jest pionierska praca Anny Freud Ego i mechanizmy obronne (1997) .
15 Tj. wprowadzonym do psychiki z zewnątrz w procesie zwanym introjekcją, która powoduje że obce dla podmiotu treści
zostają w całości uznane za własne, por. przyp. 25. (I. S.)
16 Obiekt w neopsychoanalizie oznacza umysłową reprezentację "innego" (nie-ja) – może nim być zarówno druga osoba
jak i np. pierś matki dla niemowlęcia; według Freuda był to po prostu przedmiot zaspokojenia libido. Psychologia relacji z
obiektem interesuje się procesem rozwoju "ja" i jego różnicowania się od obiektu. (I. S.)
17 Nerwice aktualne a psychonerwice – patrz przypis do rozdziału pierwszego. (I. S.)
18 Por. podobne rozróżnienie u Kierkegaarda – przypis do rozdziału czwarte-go. (I. S.)
19 Błyskotliwą i dowcipną analizę tej frustrującej sytuacji przedstawił Jay Haley w swoim opracowaniu pt. The Art of
Psychoanalysis (1958) .
20 Model historyczny oznacza, że o aktualnych problemach jednostki decydują wydarzenia z przeszłości – w tym
przypadku z dzieciństwa. (I. S.)
21 S. Grof, op. cit., rozdz. 2. (I. S.)
22 O. Rank, op. cit. (I. S.)
23 O. Rank, op. cit.; N. Fodor, The Search for the Eeloved: A Clinical Investigation of the Trauma of Birth and Prenatal
Condition, Nowy. Jork 1949; L. Peerbolte, Prenatal Dynamics w: Psychic Energy, Amsterdam 1975. (I. S.)
24 O. Fenichel, The Psychoanalytic Theory of Neurosis, Nowy Jork 1945. (I. S.)
25 Introjekcja (wchłonięcie) to obronny mechanizm przenoszenia obcych treści (obiektów lub sytuacji) do wnętrza
psychiki, tak że stają się one jej nieświadomą częścią. W opisywanym przypadku treścią, która wnika do psychiki, jest nie
poddające się kontroli płodu działanie dróg rodnych matki. Ślad tego przeżycia ma, według Autora, stać się
nieświadomym zawiązkiem superego. (I. S.)
26 H. S. Sullivan, The Interpersonal Theory of Psychiatry, Londyn 1955. (I. S.)
27 Zgodnie z opisem Sullivana "dobry sutek" dostarcza mleka, a także poczucia komfortu i bezpieczeństwa. "Zły sutek"
zaopatruje w pożywienie, ale w niezadowalających warunkach emocjonalnych, jak w przypadku matki zalęknionej,
napiętej lub nie kochającej. "Fałszywy" sutek, taki jak własny kciuk niemowlęcia, przypomina pierś, ale nie dostarcza
pożywienia ani bezpieczeństwa.
28 G. Blanek, R. Blanek, Ego Psychology: Theory and Practice, Nowy Jork 1965. (I. S.)
29 A. Adler, The Practice and Theory oflndmidual Psychology, Nowy Jork 1932. I. S.)
30 G. Chew, op. cit., rozdz. l. (I. S.)
31 Protest męski, według Adlera, polega na osobistym sprzeciwie wobec tkwiącej w psychice każdego człowieka
kobiecości (tj. słabości) . Ma on być nieodłączny dla ludzkiej natury, jednak u kobiety może doprowadzić do patologicznej
niezdolności do przyjęcia ról żony i matki. (I. S.)
32 Tj. okołoporodowej sfery nieświadomości. (I. S.)
33 S. Janus, B. Bess, C. Saltus, A Sexual Profile of Men in Power, Englewood Cliffs 1977. (L S.)
34 Biologizm to sposób wyjaśniania zachowań i motywacji człowieka na podstawie wiedzy biologicznej, np. przez
odwołanie się do genetyki (m.in. socjobiologia) lub pobudek instynktownych. (I. S.)
35 W. Reich, Character Analysis, Nowy Jork 1949. (I. S.)
36 Wegetoterapia oznacza rodzaj leczenia oddziałującego na funkcje wegetatywne (tj. na procesy cielesne, które służą
podtrzymywaniu życia, a nie rozmnażaniu) . W biologicznej regulacji tych czynności bierze udział autonomiczny
(niezależny od woli) układ nerwowy, zwany też układem wegetatywnym. Paliwem procesów życiowych jest oddychanie,
zdrowym wyrazem – odruch orgazmu. Ciało i psychika stanowią funkcjonalną jedność, dlatego charakter może być
analizowany na podstawie bloków mięśniowych. (I. S.)
37 W książce The Mass Psychology ofFascism przedstawia grupową psychologię faszyzmu, który uważa za zgubne
wypaczenie sposobu rozładowania energii seksualnej. Zachowania piętnowane przez niego są charakterystyczne dla
ideologii totalitarnych. (I. S.)
33 W. Reich, Selected Writings: Introduction to Orgonomy, Nowy Jork 1973. (I. S.)
39 W. Reich, Funkcja orgazmu, tłum. N. Szymańska, Warszawa 1996. (I. S.)
40 Tj. introjekcja. (I. S.)
41 W. Reich, Ether; God and Devil; and Cosmic Superimposition, Nowy Jorkl972. (I. S.)
42 D. Bohm, op. cit., rozdz. 1. (I. S.)
43 I. Prigogine, W. Stengers, op. cit., rozdz. 1. (I. S.)
44 Tj. pozaosobowej sfery nieświadomości. (I. S.)
45 W. Reich, Ether; GodandDevil; and Cosmic Superimposition, op. cit. (I. S.)
46 W. Reich, Funkcja orgazmu, op. cit., cytaty w tłumaczeniu własnym. (I. S.)
47 W. Reich, Ether; God and Devil; and Cosmic Superimposition, op. cit. (I. S.)
48 W. Reich, Funkcja orgazmu, op. cit. (I. S.)
49 Ernst Jones, biograf Freuda (1961), podaje ciekawy opis reakcji Freuda na opublikowanie przez Ranka książki The
Trauma of Birth (1929) . Według Jonesa Freud doznał przy czytaniu tej pozycji głębokiego wstrząsu emocjonalnego.
Poważnie martwił się, że odkrycia Ranka mogą zaćmić jego własny wkład w psychologie. Mimo to, jego podejście w tej
sprawie było początkowo naprawdę uczciwe, określił on poglądy Ranka jako "najważniejszy postęp od czasu odkrycia
psychoanalizy" i sugerował, że należałoby poświecić im rzetelną uwagę. To nie naukowa różnica poglądów skłoniła
Freuda do odrzucenia Ranka, lecz względy polityczne. Obudziły je niepokojące listy z Berlina, które ostrzegały Freuda, że
nieprawomyślne poglądy Ranka mogą spowodować nieodwracalny rozłam w ruchu psychoanalitycznym.
50 N. Fodor, op. cit. (I. S.)
51 L. Peerbolte, op. cit. (I. S.)
52 F. Mott, The Unmersal Design of Birth, Filadelfia 1948; The Nature of the Self, Londyn 1959. (I. S.)
53 Tak go nazwał sam Freud wobec swoich uczniów. (I. S.)
54 S. Ferenczi, Thalassa, Nowy Jork 1938. (I. S.)
55 Nie chodzi tutaj oczywiście o matkę mężczyzny, tylko o ciało kobiety, która ma zostać matką jego dzieci. (I. S.)
56 Thalassa z greckiego oznacza "morze". (I. S.)
57 Existence: A New Dimension in Psychology and Psychiatry, red. R. May, E Angel, E. Ellenberg, Nowy Jork 1958. (I. S.)
58 M. Heidegger, Bycie i czas, tłum. B. Baran, Warszawa 1994. (I. S.)
59 Na szczególna uwagę w tym kontekście zasługuje fakt, że filozofia i praca literacka Jeana Paula Sartre'a znajdowały
się pod głębokim wpływem słabo rozwiązanej sesji meskalinowej, którą zdominowały elementy BPM II. Sprawa ta została
szczegółowo przeanalizowana w specjalnej publikacji przez Thomasa Riedlingera (1982) .
60 V. Frankl, Theorie und T/terapie der Neurosen: Einfuhrung in Logotherapie und Existenzanalyse, Wiedeń 1956. (I. S.)
61 V. Frankl, Man's Search for Meaning: An Introduction to Logotherapy, Boston 1962. (I. S.)
62 A. Maslow, W stronę psychologii istnienia, tłum. I. Wyrzykowska, Warszawa 1986. Najstarsza z cytowanych prac
Masłowa i jedyna z nich, która ukazała się w języku polskim; Religiom, Values and Peak Experiences, Columbus 1964; A
Theory of Metamotmation: The Biological Rooting of the Value of Life w: Readings in Humanistic Psychology, A. J.
Sutich, M. A. Vich, Nowy Jork 1969. (I. S.)
63 Reaction formation – jeden z mechanizmów obronnych, który polega na zastąpieniu spontanicznej reakcji
emocjonalnej przez reakcję pozorującą odmienne, często przeciwne, nieobecne u jednostki motywy zachowania. (I. S.)
64 Tzn. ludzkie doświadczenie na jego najwyższym poziome, "doświadczenie wyżyn", a nie jakieś szczególnie
intensywne doznanie. (I. S.)
65 A. Maslow, W stronę psychologii istnienia, op. cit. (I. S.)
66 A. Maslow, A Theory of Metamotivation, op. cit. (I. S.)
67 A. Lowen, Wstęp do bioenergetyki, tłum. A. Dodziuk, K. Gerbert, Warszawa 1992. (I. S.)
68 Kelley'owie nazywają "radiksem" energię życiową organizmu, która przejawia się w formie pulsacji – siłę witalną
stanowiącą uniwersalny składnik przyrody, a u człowieka poddaną jego woli i celowemu działaniu. (I. S.)
19 I. Rolf, Rolfing: The Integration of Hurnan Structures, Nowy Jork 1977. (I. S.)
70 Powięź jest to błona łącznotkankowa otaczająca mięśnie, która utrzymuje ich strukturę i doprowadza do nich naczynia
krwionośne i limfatyczne oraz nerwy. (I. S.)
71 M. Feldenkreis, Awareness Through Movement, Nowy Jork 1972. (I. S.) '72 M. Trager, Psychophysical Integration and
Mentastic, "Journal of Holistic Health" 1982, z. 7: 15. (I. S.)
73 Terapię palanty (ang. "biegunowość") stworzył Randolph Stone na podstawie naturalnych metod medycyny Wschodu.
Polega ona na równoważeniu pola elektromagnetycznego organizmu przy pomocy dotyku, masażu i technik
bezdotykowych. (I. S.)
74 F. Perls, Gestalt Therapy Verbatim, Nowy Jork 1972; The Gestalt Approach and Eye-Witness to Therapy, Nowy Jork
1972. (I. S.)
75 Integracja oznacza w terapii humanistycznej odzyskanie kontaktu z "utraconymi" fragmentami siebie, które zostały
niegdyś odrzucone, zanegowane, odcięte od świadomości, z którymi "ja" się nie utożsamia. (I. S.)
76 Ludzka aktywność polega na płynnym tworzeniu się, domykaniu i rozpadzie wymienionych figur. Wzorzec ten zostaje
zablokowany u osób nie zintegrowanych wewnętrznie, u których w psychice powstały konfliktowe struktury tzw. "pana" i
"poddanego". Nadmiernie silny i restrykcyjny "pan" nie pozwala "poddanemu" zrealizować, spostrzegać, a nawet odczuć
jego naturalnych potrzeb, co przyczynia się do frustracji, chronicznego napięcia i nerwicy. (I. S.)
77 W żargonie gestaltu pełne przeżycie danego doświadczenia (spostrzeżenie, odczucie, wyrażenie w działaniu) nazywa
się "domknięciem figury" – Autor często odwołuje się do tego terminu. (I. S.)
78 Określenie terapia prymarna (a. pierwotna} odwołuje się do pierwszych negatywnych doświadczeń emocjonalnych,
które stały się ośrodkiem nawarstwiania dalszych podobnych przeżyć. Odreagowanie tych pierwszych bolesnych emocji
stanowiłoby przyczynowe leczenie nerwicy. (I. S.)
79 W j. ang.: primals – pierwotne odczucia i potrzeby dziecięce, od których jednostka neurotyczna się odcięła dla
uniknięcia bólu. W terapii Janova można do nich powracać i dawać im upust w formie krzyku. (I. S.)
80 A. Janov, Krzyż pierwotny. Terapia prymarna – remedium na nerwice, Nowy Jork 1970. (I. S.)
81 Psychodramę jako pierwszą znaną metodę terapii grupowej stworzył ]. L. Moreno. Jej uczestnicy spotykają się aby w
sposób spontaniczny i twórczy odgrywać w obecności grupy problemy swego codziennego życia. Na zakończenie sesji
dzielą się ze sobą swymi uczuciami i wrażeniami, bez dokonywania interpretacji. Elementy psychodramy wykorzystuje się
w najrozmaitszych szkołach psychoterapii grupowej. Pomysły Moreno są jednym z głównych źródeł tak istotnej dla
zrozumienia koncepcji Autora terapii gestalt. (I. S.)
82 Analiza transakcyjna jest eklektycznym nurtem terapii grupowej autorstwa E. Berne'a. Przedmiotem analizy są
wadliwe interakcje międzyludzkie (tzw. transakcje), które mogą przybierać formę tzw. gier, opisanych przez niego w
książce W co grają ludzie. (I. S.)
83 Grupy treningowe, zwane także "grupami T", powstały w latach pięćdziesiątych w Bethel w stanie Maine w związku z
badaniami nad dynamiką małych grup i zdobyły ogromną popularność w USA jako forma doskonalenia stosunków z
innymi ludźmi. Podobnie w Chicago narodziły się tzw. "grupy spotkaniowe", nastawione na osobisty rozwój uczestników w
warunkach intensywnego, autentycznego kontaktu, z którymi przez lata pracował C. Rogers, jeden z pionierów
psychoterapii humanistycznej. (I. S.)
84 Maratony terapeutyczne to rodzaj intensywnych spotkań grupowych, trwających przynajmniej dobę bez przerwy na
sen i posiłki (uczestnicy mogą jeść i spać w trakcie zajęć) . W przypadku "nagich maratonów" uczestnicy dobrowolnie
zdejmują ubrania. (I. S.)
85 A. Maslow, A Theory of Metamotwation, op. cit. (I. S.)
86 I. Rolf, op. cit. (I. S.)
87 W. Schutz, A. Turner, Body Fantasy, Nowy Jork 1982. (I. S.)
58 Według terapii gestalt zanim dojdzie do pełnego, wybuchowego wyrażenia prawdziwych uczuć (eksplozji), konieczne
jest przebycie fazy implozji, czyli silnego doświadczania ich bez zewnętrznej ekspresji – odpowiada to dotarciu do jądra
konfliktu nerwicowego. Na wcześniejszym etapie występuje impas związany z przełamaniem psychicznej obrony
("sytuacja bez wyjścia") . Wedle koncepcji Autora podobne następstwo doświadczeń występuje podczas porodu. (I. S.)
89 Terapeuta prosi klienta, aby "stał się" określonym przez niego elementem snu lub wyobrażonej sceny, doświadczając
go w pełni. W ten sposób klient zyskuje kontakt z utraconym fragmentem własnego przeżywania świata. (L S.)
90 S. Grof, Tentative Theoretical Frameworkfor Understanding Dynamics of LSD Psychotherapy, 1966. (I. S.)
91 S. Grof, Realms... op. cit., rozdz. 2. (I. S.)
92 P. Bindrim, Aqua-Energetics, niepublikowane opracowanie w posiadaniu Autora. (I. S.)
93 L. Orr, S. Ray, Rebirthing in the New Agę, Millbrae 1977; oraz E. Feher, The Psychology of Birth, Londyn 1980. (L S.)
94 Synergia lub synergizm to taki rodzaj współdziałania, który pozwala na wspólne osiąganie rezultatów niemożliwych do
uzyskania w pojedynkę. Termin pochodzi od Fullera. (I. S.)
95 A. Sutich, The Emergence of the Transpersonal Orientation, "J. Transp. Psychol." 1976, z. 8: 5. (I- S.)
% R. L. Hubbard, Dianetics: The Modern Science of Mental Health, East Green-stead 1950. (I. S.)
97 J. Singer, Boundaries of the Soul: The Practice of Jung's Psychology, Garden City 1972. (I. S.)
98 C. G. Jung, Experimentelle Untersuchungen, Gesammelte Werke, Zurych 1991, tom 2., wyd. 3. (I. S.)
99 Tzw. nieświadomość indywidualna, której strukturę tworzą kompleksy (przeciwieństwo n. zbiorowej – zob. niżej; I. S.)
100 C. G. Jung, On the nature of psyche, Bollingen Series XX, t. 5, Princeton 1960. (I. S.)
101 C. G. Jung, Gesammelte Werke, t. 5 – przetłum. przez R. Reszke jako symbole przemiany. Analiza preludium do
schizofrenii, Warszawa 1998. (I. S.)
102 Koncepcja elan vital pochodzi od H. Bergsona. Oprócz tego za Bergsonem nazywał on archetypy,"les eternels
increes". (I. S.)
103 C. G. Jung, Synchronizitat..., op. cit., rozdz. 1. (I. S.)
104 To sam Einstein w trakcie osobistych spotkań zachęcał Junga do zajęcia się koncepcją synchroniczności (1973) .
Szczególnie zażyła była przyjaźń Junga z jednym z twórców teorii kwantowej, Wolfgangiem Paulini, co znalazło swój
wyraz we wspólnej publikacji opracowania Junga na temat synchroniczności i dokonanej przez Paulego analizy
archetypów w dziele Johannesa Keplera (Pauli, 1955) .
105 C. G. Jung, Experimentelle Untersuchungen, op. cit. (I. S.)
106 R. Assagioli, Psychosynthesis, Nowy Jork 1976. (I. S.)
107 R. Assagioli, Self-Realization and Psychological Disturbances, "Synthesis" 1977, z. 3-4. (I. S.)
108 Cień w psychologii Junga jest archetypowym symbolem ciemnej strony życia – złej, nie uświadamianej, tej o której
chcemy zapomnieć. (I. S.)
109 A. Maslow, Religions, Values and Peak Experiences, op. cit. (I. S.)
110 A. Maslow, A Theory of Afetamotivation, op. cit. (I. S.)
111 A. Maslow, j. w. (I. S.)
112 R. L. Hubbard, Dianetics, op. cit. (I. S.)
113 Referat K. Gormsena i J. Lumby'e wygłoszony w listopadzie 1979 na Piątej Międzynarodowej Konferencji
Transpersonalnej w Bostonie. (I. S.)
114 F. Vaughan, Transpersonal Psychotherapy:Context, Contentand Process, w: Beyond Ego, red. R. D. Walsh, F.
Vaughan, Los Angeles 1980. (I. S.)
Wstecz / Spis treści / Dalej
Rozdział czwarty
Architcktonika zaburzeń emocjonalnych
Dane pochodzące z psychoterapii wykorzystującej LSD i z niefarmakologicznej terapii bazującej na doświadczaniu
ukazały w nowym świetle rozbieżności miedzy teoriami konkurencyjnych szkół psychologii głębi, dostarczając
oryginalnych wglądów w złożoną, wielopoziomową strukturę szeregu objawów patologicznych. Szybki i żywiołowy,
spontaniczny rozwój procesu terapeutycznego, jakim cechuje się większość owych psychiatrycznych nowinek, redukuje
zniekształcenia i ograniczenia narzucane pacjentowi w trakcie werbalnych form psychoterapii. Materiał, który wyłania się
dzięki tym nowym podejściom, w bardziej autentyczny sposób odwzorowuje dynamiczne układy będące źródłem objawów
klinicznych, a wielokrotnie okazuje się dla terapeuty całkowitą niespodzianką, nie potwierdzającą jego teoretycznych
uprzedzeń.
Struktura patologii, jaka rysuje się przy zastosowaniu tych nowych metod, jest na ogół nieporównanie bardziej złożona i
szczegółowa niż wskazywałyby to modele znane z poszczególnych szkół psychologii głębi. Choć wszystkie te konstrukcje
teoretyczne są w pewnym sensie słuszne, to żadna nie obrazuje poprawnie prawdziwego stanu rzeczy. Trzeba myśleć
kategoriami opisanej poprzednio rozszerzonej mapy psychiki, aby prawidłowo ukazać sieć nieświadomych procesów,
które zachodzą u podłoża patologicznych stanów spotykanych w psychiatrii klinicznej. Obejmuje ona nie tylko
biograficzny poziom wspomnień psychoanalitycznych, ale także matryce okołoporodowe i cały zakres strefy
pozaosobowej.
Dane z psychoterapii bazującej na doświadczaniu wyraźnie wskazują, że niewiele zespołów zaburzeń emocjonalnych i
psychosomatycznych udaje się wyjaśnić wyłącznie w oparciu o dynamikę nieświadomości indywidualnej. Szkoły
terapeutyczne dysponują bardzo powierzchownym i niepełnym modelem świadomości człowieka, ponieważ nie uznają
pozabiograficznych źródeł patologii. Ponadto terapeuci z takich szkół nie są w pełni skuteczni w pracy z pacjentami, bo
nie wykorzystują potężnych mechanizmów leczących, Dostępnych na poziomie okołoporodowym i pozaosobowym.
Istnieje spory zakres problemów klinicznych, które posiadają głębsze korzenie w dynamice procesu odrodzenia się przez
śmierć. Są one mocno powiązane z urazem narodzin oraz ze strachem przed śmiercią i można na nie oddziaływać w
terapii, wykorzystując doświadczenie konfrontacji z okołoporodowym poziomem nieświadomości. Tak wiec systemy
psychoterapii, które włączają wymiar perinatalny, mają ceteris paribus1 znacznie większy potencjał terapeutyczny niż te
ograniczające się do poszukiwań i zabiegów biograficznych. Poza tym liczne trudności emocjonalne, psychosomatyczne i
międzyludzkie są dynamicznie zakotwiczone w pozaosobowych sferach psychiki człowieka. U pacjentów, których
trudności przynależą do tej kategorii, poprawy mogą się spodziewać wyłącznie ci terapeuci, którzy doceniają
uzdrawiającą siłę przeżyć pozaosobowych i szanują duchowe wymiary ludzkiej psychiki. W wielu przypadkach objawy
patologii lub zespoły objawów2 wykazują wielopoziomową, złożoną strukturę dynamiczną i ściśle wiążą się z wszystkimi
głównymi obszarami nieświadomości: biograficznym, okołoporodowym i pozaosobowym. Aby skutecznie pracować z tego
typu problemami, terapeuta musi być gotów na stopniowe przyjęcie materiału ze wszystkich wymienionych poziomów i
konfrontacje z nim – wymaga to ogromnej elastyczności oraz wyzwolenia się od teoretycznej ortodoksji.
Przedstawiając nowe poglądy na "architekturę psychopatologii", skoncentruje się najpierw na problematyce seksualności
i agresji, ponieważ obydwa te aspekty życia człowieka odegrały zasadniczą rolę w teoretycznych przemyśleniach Freuda
i wielu spośród jego następców. Dalsze podrozdziały będą kolejno opisywały konkretne zaburzenia emocjonalne,
obejmujące depresje, psychonerwice, choroby psychosomatyczne i psychozy.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Różnorodność doświadczenia płciowości: zaburzenia, zboczenia i pozaosobowe
postacie erosa
Popęd płciowy, czyli libido, w swoich wielorakich przejawach i odmianach zajmuje wyjątkowo istotne miejsce w
rozważaniach psychoanalitycznych. Freud w swoim klasycznym studium Trzy rozprawy z teorii seksualnej3 wywodzi
ludzkie problemy seksualne od ich początków we wczesnych etapach rozwoju psychoseksualnego u dziecka. Zakładał
on, że dziecko przechodzi kolejno przez kilka wyraźnych etapów organizacji libido, z których każdy ma związek zjedna ze
stref erogennych. I tak w przebiegu ewolucji psychoseksualnej dziecko najpierw czerpie podstawowe zaspokojenie
popędu z czynności oralnych, a później, podczas treningu czystości – z funkcji analnych i uretralnych. W okresie kryzysu
edypalnego uwaga libido przenosi się na obszar falliczny a głównym jej ośrodkiem staje się członek lub łechtaczka. Jeżeli
rozwój ten przebiega normalnie, to cząstkowe popędy jednostki: oralny, analny i uretralny zostają w omawianym stadium
scalone pod rządami popędu genitalnego.
Oddziaływania urazowe i zaburzające psychikę mogą zakończyć się fiksacjami4 i konfliktami na różnych etapach tego
rozwoju, co prowadzi do późniejszych zaburzeń życia płciowego i określonych psychonerwic. Freud i jego następcy
opracowali zawiłą systematykę dynamiczną, która odnosi konkretne zaburzenia emocjonalne i psychosomatyczne do
fiksacji podczas różnych stadiów rozwoju libido oraz do historii ego. Istotność tych utrwalonych związków wielokrotnie
potwierdza się w codziennej praktyce analitycznej w swobodnych skojarzeniach pacjentów. Każda teoria, która zamierza
zakwestionować psychoanalityczny system wyjaśniania, musi uporać się z zagadnieniem, dlaczego płciowość i konkretny
rodzaj faktów z życiorysu wykazują jakby specyficznie przyczynowy związek z odpowiednimi zespołami
psychopatologicznymi oraz przedłożyć przekonujące wytłumaczenie alternatywne.
Bliższe spojrzenie na historie psychoanalizy ujawnia, że kilku następców Freuda odczuwało potrzebę przekształcenia
poglądów, które przedstawił on w swoich Trzech rozprawach z teorii seksualnej. Okazało się, że freudowskie opisy
poszczególnych faz rozwoju libido i ich konsekwencji dla psychopatologii stanowiły idealne twierdzenia, nie pasujące
dokładnie do spostrzeżeń z codziennej praktyki psychoanalitycznej. W rzeczywistym obrazie klinicznym, jaki przedstawia
sobą pacjent psychiatryczny, trudności, które dotyczą kilku różnych stref erogennych nie występują jako odrębne formy,
lecz są ze sobą ściśle powiązane. Na przykład wiele pacjentek wykazuje skłonność do blokowania orgazmu ze strachu
przed utratą kontroli nad pęcherzem moczowym – obawa ta z przyczyn anatomicznych jest częstsza u kobiet. W innych
przypadkach strach przed zatraceniem się w szczytowaniu seksualnym łączy się z obawą przed mimowolnym
puszczaniem gazów jelitowych czy wręcz przed utratą kontroli nad stolcem. U niektórych pacjentów analiza czynników
obecnych u podłoża niemożności osiągnięcia erekcji lub orgazmu ujawnia głęboko osadzony, pierwotny, nieświadomy
strach, że utrata takowej kontroli może doprowadzić do aktu pochłonięcia partnera albo do wchłonięcia przez niego.
Te i podobne zagadnienia kliniczne usiłował wyjaśnić Sandor Ferenczi w swoim znakomitym opracowaniu pt. Thalassa5.
Zakładał on, że początkowo odrębne czynności z poszczególnych stref erogennych mogą wykazywać wtórne scalenie i
nakładać się funkcjonalne, co nazywa amfimiksją. Podobnie jak Otto Rank6, Ferenczi był przekonany, że pełne
psychologiczne ujecie płciowości musi objąć nieświadomą chęć zatarcia urazu narodzin i powrotu do łona matki. Był on
jednak znacznie bardziej radykalny niż Rank, skoro w omawianej wstecznej tendencji do życia płodowego dopatrywał się
głębszej filogenetycznej motywacji do powrotu do warunków, które istniały w pradawnym oceanie.
Wilhelm Reich zgadzał się, ogólnie rzecz biorąc, z freudowskim podkreślaniem wagi popędu płciowego. Widział w nim
jednak niemalże hydrauliczną siłę, która w celu osiągnięcia skutków leczniczych musi być uwolniona przez bezpośrednie,
energiczne zabiegi. Należałoby też wspomnieć o dwóch innych, ważnych prze-formułowaniach teorii Freuda, jakich
dokonali jego uczniowie. Psychologia Alfreda Adlera7 kładzie główny nacisk na kompleks niższości i wolę mocy – według
niego, seksualizm podporządkowany jest kompleksowi mocy. Najdalej sięgająca krytyka freudowskiej teorii płciowości
pochodzi od Carla Gustava Junga8, dla którego libido nie było biologiczną siłą tylko przejawem kosmicznej zasady
porównywalnej do elan vital9.
Dane z terapii psychodelicznej i niektórych niefarmakologicznych metod ukierunkowanych na doświadczanie
przedstawiają płciowość i kłopoty seksualne w zupełnie nowym świetle. Wskazują one przekonująco, że powyższe
zagadnienia są znacznie bardziej złożone niż można by to podejrzewać na gruncie dotychczasowych teorii: Dopóki
proces autoeksploracji utrzymuje się na poziomie biograficznym, dopóty wydaje się, że materiał doświadczeń, jaki
ujawnia się w trakcie sesji terapeutycznej, potwierdza teorię Freuda. Skoro jednak sesje koncentrują się głównie wokół
kwestii biograficznych, to u pacjentów z zaburzeniami i zboczeniami płciowymi tylko sporadycznie udaje się
zaobserwować jakieś istotne skutki lecznicze. Pacjenci, którzy pracują nad trudnościami seksualnymi, prędzej czy później
odkrywają głębsze korzenie swoich kłopotów – na poziomie dynamiki okołoporodowej, a nawet w różnych sferach
pozaosobowych.
Stany, które obejmują znaczne zmniejszenie się lub całkowity brak popędu libido oraz apetytu seksualnego, łączą się na
ogół z głęboką depresją10. Ten fakt, jak to omówimy później, zwykle Wskazuje na głęboki związek z dynamiką BPM II.
Jednostka pod Wpływem drugiej matrycy perinatalnej doświadcza całkowitej emocjonalnej izolacji od otoczenia oraz
zupełnego zablokowania przepływu energii – obydwa te stany skutecznie chronią przed powstaniem seksualnego
zainteresowania i przeżyciem podniecenia płciowego. W takich okolicznościach niejednokrotnie można usłyszeć od danej
osoby, że aktywność płciowa jest ostatnią rzeczą na świecie, jaka mogłaby jej przyjść do głowy. Niemniej jednak w
rozpatrywanym stanie często wychodzi na jaw materiał seksualny z przeszłości lub aktualnego życia i jest on
relacjonowany przez jednostkę w negatywnym kontekście dręczącego ją poczucia winy i obrzydzenia. Stany depresyjne z
brakiem seksualnego zainteresowania mogą też niekiedy posiadać źródła pozaosobowe.
Większość poważnych zaburzeń płciowości i zboczeń jest genetycznie związana z BPM III. Zrozumienie podobnego
związku będzie wymagało omówienia głębokiej zależności, jaka zachodzi miedzy wzorcem szczytowania płciowego a
dynamiką tej matrycy. Szczytowy poziom napięcia libido – i energii popędowej w ogóle – stanowią jedne z
najistotniejszych cech końcowej fazy procesu odrodzenia przez śmierć oraz składają się na nieodłączny, integralny
aspekt BPM III. Napięcie to może przybrać postać niezróżnicowanej energii, która przenika cały organizm, a dodatkowo
kondensować się w pojedynczych strefach erogennych: oralnej, analnej, uretralnej lub genitalnej.
Jak już wcześniej opisano, fenomenologia trzeciej matrycy perinatalnej łączy w sobie pierwiastek tytanicznej walki,
skłonności niszczycielskie i autodestrukcyjne, sadomasochistyczne przemieszanie impulsów agresywnych z erotycznymi,
szereg zboczonych motywów seksualnych, wątki demoniczne i zaabsorbowanie skatologią. Ponadto owa niezwykle
bogata mieszanina emocji i doznań występuje na tle konfrontacji ze śmiercią i ożywającego porodu, co powoduje
straszliwy ból fizyczny i śmiertelne przerażenie. Wymienione zależności stanowią naturalny grunt do powstawania
wszelkich stanów klinicznych, z którymi seksualizm wchodzi w ścisły związek, a przynajmniej zostaje skażony lekiem,
agresją, cierpieniem, poczuciem winy bądź zaabsorbowaniem substancjami cielesnymi, takimi jak: mocz, kał, krew lub
wydzieliny narządów płciowych- Jednoczesne uaktywnianie się wszystkich stref erogennych w warunkach odsłaniającej
się perinatalności11 może również tłumaczyć) dlaczego tak wiele zaburzeń klinicznych cechuje funkcjonalne nakładanie
się czynności z obszaru oralnego, analnego, uretralnego i genitalnego.
Głęboka współzależność czynnościowa wszystkich głównych Stref erogennych w warunkach porodu, zarówno u matki jak
i u dziecka, uwidocznia się wyraźnie w sytuacji, kiedy przygotowanie matki nie obejmuje lewatywy i cewnikowania12. W
tych okolicznościach matka może nie tylko przeżywać potężne, orgazmiczne rozładowanie seksualne, ale także
odpuszczać gazy, oddawać kał lub mocz. Podobnie i dziecko może wykazywać odruchowe moczenie się oraz wydalać
kał płodowy, czyli smółkę. Jeżeli dołączymy do tego intensywne pobudzenie strefy oralnej i zaangażowanie mięśni
żwaczy, jakie występuje u matki i dziecka podczas końcowych faz procesu porodowego, jak też nagromadzenie się i
uwolnienie energii seksualnej u dziecka w wyniku duszenia się i strasznego bólu, to otrzymamy w ten sposób obraz
całego funkcjonalnego i doznaniowego splotu wszystkich głównych czynności, które Freud określa jako erogenne13.
Spostrzeżenia kliniczne, które Sandor Ferenczi usiłował odnieść do wtórnego scalenia się popędów cząstkowych, czyli
amfimiksji, po prostu odzwierciedlają fakt, że freudowski sekwencyjny rozwój aktywności w strefach erogennych nakłada
się na istniejącą dynamikę matryc perinatalnych, gdzie wszystkie omawiane funkcje działają równocześnie. Głównym
kluczem do głębszego ujęcia psychologii i patologii płci jest to, że na okołoporodowym poziomie nieświadomości
płciowość jest nieodłącznie związana z odczuciami i emocjami towarzyszącymi zarówno narodzinom, jak i śmierci.
Każde, czy to teoretyczne, czy praktyczne podejście do kłopotów Seksualnych, które nie wykazuje zrozumienia tego
fundamentalnego związku i traktuje płciowość w oderwaniu od dwóch pozostałych zasadniczych aspektów życia, jest z
konieczności niepełne, powierzchowne i posiada ograniczoną skuteczność.
Niełatwo wyjaśnić związek seksu z narodzinami i śmiercią oraz głębokie zaangażowanie energii seksualnej w proces
psychicznego odrodzenia się przez śmierć. Istnienie takiego powiązania jest jednak bezsporne i daje się ono zilustrować
na licznych przykładach z dziedziny antropologii, historii, mitologii i psychiatrii klinicznej. Akcent padający na triadę
narodzin, seksu i śmierci wydaje się wspólnym mianownikiem we wszystkich rytach przejścia u różnych kultur
przedindustrialnych, w misteriach świątynnych, rytuałach ekstatycznych religii oraz inicjacjach do tajnych stowarzyszeń.
W mitologii męskie bóstwa symbolizujące śmierć i odrodzenie, takie jak: Ozyrys i Siwa, przedstawia się często z
wzniesionym fallusem. Podobnie istnieją ważne żeńskie boginie, których funkcje odzwierciedlają te same zależności, na
przykład indyjska bogini Kali, bliskowschodnia Astarte i przedkolumbijska Tlacolteutl. Obserwacje rodzących kobiet
wykazują, że przeżycie porodu posiada bardzo istotny komponent seksualny oraz silny pierwiastek strachu przed
śmiercią. Połączenie to nie może być szczególnie zaskakujące, skoro zasadniczą role w procesie porodu odgrywa obszar
genitalny, a przesuwanie się dziecka najwyraźniej powoduje silne pobudzenie macicy i pochwy wraz z potężnym
wzbieraniem, a następnie rozładowaniem napięcia. Całkiem uzasadniony jest również element śmierci, ponieważ poród
stanowi poważny proces biologiczny, który niekiedy zagraża życiu matki.
Wciąż jednak pozostaje niejasne, dlaczego silny komponent seksualny miałby uczestniczyć w ożywaniu u kogoś jego
własnych narodzin. Wydaje się, że owa zależność stanowi wyraz wbudowanego w ludzki organizm głębokiego
mechanizmu fizjologicznego – jego istnienie można zobrazować przykładami z wielu niezależnych dziedzin. I tak,
krańcowe cierpienie fizyczne, szczególnie gdy towarzyszy mu groźba uduszenia się, wywołuje zwykle silne pobudzenie
płciowe, a nawet ekstazę religijną. Wielu pacjentów psychiatrycznych, którzy próbowali popełnić samobójstwo przez
powieszenie, ale zostali w ostatniej chwili odratowani, relacjonowało nożnie], że bliskość uduszenia się spowodowała u
nich wyjątkowe podniecenie seksualne. Ogólnie wiadomo też, że przestępcy straceni na szubienicy miewają podczas
agonii wzwód, a nawet wytrysk. Pacjenci, którzy cierpią na tak zwany zespół niewolnika, odczuwają głęboką potrzebę
doznawania seksualnego spełnienia w związku z krępowaniem ciała i przyduszaniem. Inni stosują rozmaite utensylia,
takie jak: taśmy i pętle przymocowane do gwoździ, klamek lub gałęzi, które umożliwiają dokonywanie masturbacji
podczas zaciskania ich na szyi.
Wydaje się, że wszyscy ludzie poddawani skrajnym męczarniom fizycznym i emocjonalnym posiadają zdolność, aby
wznieść się ponad cierpienie i osiągnąć stan osobliwej ekstazy14. Fakt ten mogą potwierdzić spostrzeżenia z
hitlerowskich obozów koncentracyjnych, gdzie posługiwano się ludźmi w bestialskich eksperymentach, materiały Amnesty
International oraz doniesienia amerykańskich żołnierzy, którzy byli torturowani podczas drugiej wojny światowej przez
Japończyków albo jako jeńcy wojenni podczas konfliktu koreańskiego i wietnamskiego. Podobnie członkowie religijnych
sekt biczowników przez całe wieki ciężko torturowali siebie i swoich współbraci, aby wywołać silne odczucia libidinalne,
stany ekstatycznego uniesienia, a w końcu doznanie zjednoczenia się z Bogiem. Do tej kategorii zalicza się też
transcendowanie doznań nieludzkiego cierpienia w trakcie religijnie umotywowanych tortur i śmierć męczeńską. Można
by wymienić wiele innych przykładów duchowej patologii, w których samookaleczenia, tortury, składanie ofiar,
seksualność, wzbudzające strach praktyki oraz zabiegi skatologiczne łączą się w dziwaczny stop doświadczeń, tworzący
kanwę ceremonii religijnych i religijnopodobnych.
Dalsze tego typu spostrzeżenia odnoszą się do psychologii wojen, rewolucji i systemów totalitarnych. I tak, atmosfera
zagrożenia życia podczas krwawych walk zdaje się wywoływać u wielu żołnierzy podniecenie płciowe. Jednocześnie
wydaje się, że folgowanie agresywnym i seksualnym impulsom w okolicznościach wojennych może być związane z
pierwiastkami okołoporodowymi. Przemówienia przywódców wojskowych i polityków, którzy wypowiadają wojny i
rozpalają tłumy do krwawych rewolucji, obfitują w przenośnie nawiązujące do porodu. Atmosfera obozów
koncentracyjnych w najniezwyklejszy sposób łączy elementy seksualne, sadystyczne i skatologiczne. Społecznopolityczne konsekwencje tych faktów omówiono szczegółowo w rozdziale ósmym.
Neurofizjologiczną podstawę tego typu zjawisk stanowi przypuszczalnie ukształtowanie i właściwości funkcjonalne układu
limbicznego mózgu. Ta archaiczna część ośrodkowego układu nerwowego zawiera w bliskim sąsiedztwie obszary, które
sprawują ważne funkcje dla samoobrony organizmu, wiążą się wiec z agresją, i takie, które odgrywają istotną role w
zachowaniu gatunku, a zatem są związane z płciowością. Możliwe że wymienione ośrodki są pobudzane równocześnie,
albo też pobudzenie jednych przenosi się na drugie.
Nie da się precyzyjnie opisać i wyjaśnić całej gamy zjawisk, jakie dotyczą ludzkiej płciowości, jeśli rozważania teoretyczne
zostaną zawężone do elementów o charakterze biologicznym oraz do czynników psychicznych zdeterminowanych przez
życiorys. Spostrzeżenia pochodzące z terapii psychodelicznej pokazują wyraźnie, że płciowości można doświadczać
subiektywnie na wielu różnych poziomach świadomości i na wiele różnych sposobów, mimo że biologiczne, fizjologiczne i
behawioralne jej przejawy mogą dla zewnętrznego obserwatora wyglądać dosyć podobnie. Pełne ujęcie seksualizmu nie
jest możliwe bez gruntownej wiedzy na temat dynamiki okołoporodowego i pozaosobowego poziomu nieświadomości.
Poniżej skoncentruję się na różnych przeżyciach i zachowaniach seksualnych oraz omówię je w świetle danych z
najnowszych badań nad świadomością, prowadzonych zarówno z zastosowaniem środków psychodelicznych, jak i bez
nich. Zagadnienia, które opiszę, można zaliczyć do następujących kategorii tematycznych: 1) "normalnej" płciowości; 2)
zakłóceń i zaburzeń życia płciowego; 3) odmienności seksualnych, zboczeń i perwersji15 oraz 4) transpersonalnych
postaci seksualizmu.
1. "Normalna" płciowość. Jakkolwiek dostrzega się, iż pełne doświadczenie seksualne powinno obejmować coś więcej niż
tylko w miarę poprawne funkcjonowanie biologiczne, to współczesne medyczne kryteria normalności płciowej są w
pewnym zakresie mechaniczne i ograniczone. Nie obejmują one takich elementów, jak głęboki szacunek dla partnera,
odczuwanie synergii i wzajemności emocjonalnej czy uczucie miłości i harmonii w codziennym współżyciu partnerów, jak
też podczas ich pożycia płciowego. Ogólnie uważa się, że do prawidłowego funkcjonowania seksualnego wystarczy, aby
mężczyzna był w stanie uzyskać wzwód i utrzymać go przez odpowiedni czas przed wytryskiem. Podobnie od kobiet
oczekuje się, żeby w sytuacji seksualnej reagowały odpowiednim zwilgotnieniem narządów płciowych, oraz zdolności do
osiągania orgazmu pochwowego. Pojęcie normalności u obu płci obejmuje także preferencje heteroseksualne i taki
poziom apetytu seksualnego, jaki wystarcza do odbywania aktu płciowego z ustaloną statystycznie przeciętną częstością.
Badani z użyciem LSD i osoby poddane terapii bazującej na doświadczaniu często doznają głębokiej przemiany
seksualnej w trakcie przebiegu kuracji. Wcześniej czy później ich rozumienie płciowości znacznie się poszerza, dlatego
spostrzegają oni powyższe kryteria jako powierzchowne, niepełne i wątpliwe. Odkrywają ^e orgazm, niezależnie czy
męski, czy kobiecy, nie jest zjawiskiem typu "wszystko albo nic"16 – istnieje wiele stopni intensywności przeżycia, jak i
wiele poziomów spełnienia. W wielu przypadkach jednostki, które przed terapią przypuszczały, że ich orgazmy były
Prawidłowe, doświadczają niespodziewanego przyrostu potencji orgazmicznej. Zazwyczaj wiąże się to bezpośrednio z
nową umiejętnością poddania się jego przebiegowi i zatracenia w nim, jaka pojawia się na skutek doświadczeń
odrodzenia w śmierci oraz uniwersalnej jedności.
Kolejny ważny wgląd dotyczy tego, że dzisiejsza definicja normalnego seksu nie wyklucza jeszcze groźniejszego
skażenia aktu płciowego – w formie owładnięcia przez dominacje bądź podporządkowanie, posługiwania się seksem do
licznych nieseksualnych celów oraz zabiegów, które posiadają większe znaczenie dla samooceny niż dla satysfakcji
płciowej. W naszej kulturze osoby obojga płci, mówiąc o czynnościach seksualnych, powszechnie posługują się pojęciami
i terminologią wojskową. Interpretują akt seksualny w kategoriach zwycięstwa lub porażki, dokonania podboju lub
zdobycia partnerki; bądź przeciwnie, bycia pokonaną lub zhańbioną, oraz sprawdzenia się lub klęski. Troska o to, kto
kogo uwiódł i kto zwyciężył, może w danej sytuacji bez mała przesłonić kwestię satysfakcji seksualnej.
Podobnie korzyści materialne albo pogoń za karierą, pozycją, rozgłosem lub władzą mogą zupełnie zdusić bardziej
szczere pobudki erotyczne. Skoro seks zostaje podporządkowany własnej samoocenie, to seksualne zainteresowanie
partnerem może całkowicie zanikać wkrótce po dokonaniu "podboju" albo też ilość uwiedzionych partnerów okazuje się
ważniejsza od jakości związku. Oprócz tego decydującym składnikiem atrakcyjności seksualnej może być fakt, że partner
jest nieosiągalny lub głęboko zaangażowany w inny związek.
Zgodnie z wglądami, jakie uzyskano podczas terapii psychodelicznej, rywalizacja w trakcie współżycia seksualnego,
zabiegi dotyczące własnej samooceny, brak szacunku dla partnera, samolubne wykorzystywanie albo mechaniczne
skupianie się na rozładowaniu napięcia, wszystko to stanowi poważne wypaczenie i ujawnia żałosne nieporozumienie co
do istoty związku dwu płci. Tego rodzaju skażenia seksualizmu posiadają na ogół ważne determinanty biograficzne, to
jest konkretne urazowe wspomnienia z dzieciństwa, ale korzenie owych trudności zawsze sięgają głęboko do
okołoporodowego poziomu nieświadomości. Kiedy energie okołoporodowe zostają rozładowane, a treść matryc
perinatalnych przepracowana i zintegrowana, jednostki nieuchronnie dochodzą do synergicznego i komplementarnego
pojmowania płci.
Dla zintegrowanych osób staje się zupełnie jasne, że w autentycznym współżyciu płci nie może istnieć jednoosobowe
zwycięstwo ani przegrana. Skoro z definicji jest to sytuacja uzupełniania się, która obejmuje wzajemne zaspokajanie
różnego typu potrzeb, to zwycięzcami lub przegranymi – zależnie od okoliczności – są oboje partnerzy. Płciowość może
być doświadczana w wielu rozmaitych sytuacjach i może zaspokajać całą gamę hierarchicznie uporządkowanych
potrzeb, poczynając od biologicznych, a kończąc na transcendencji. Pożycie seksualne, które koncentruje się wyłącznie
na potrzebach prymitywnych, jest nie tyle kwestią niższości moralnej, co niewiedzy i utraconych szans. Wyższe formy
kontaktowania się płci, które zaspokajają cały zakres ludzkich potrzeb, muszą nieuchronnie zawierać akcent duchowy i
obejmować wymiary archetypowe, tak jak to się dzieje w przypadku seksu oceanicznego i tantrycznego, opisanych w
dalszej części tego podrozdziału.
2. Zakłócenia i zaburzenia życia płciowego. W trakcie psychoterapii z użyciem LSD i innych form terapii głębi bazującej
na doświadczaniu życie płciowe klientów ulega gwałtownym przemianom. Dotyczy to zarówno przeżyć i zachowań
seksualnych obserwowanych podczas sesji terapeutycznych, jak i dynamicznych zmian, które następują w okresach
między kolejnymi seansami. Na pewnym etapie terapii rozmaite zaburzenia seksualne mogą złagodnieć, całkowicie
zaniknąć albo nieoczekiwanie przeobrażać się i przekształcać. Na odwrót, konfrontacja z pewnymi obszarami
nieświadomości może łączyć się z wystąpieniem nowych objawów i trudności w życiu płciowym, których wcześniej u
klienta nie było. Regularne obserwacje ora/ badanie takich dynamicznych zmian i ich fluktuacji pozwalają na szczególny
wgląd w dynamiczną strukturę funkcji i dysfunkcji płciowych.
Wspomniano już, że dynamiczny wpływ BPM II łączy się z głębokim zahamowaniem życia płciowego. Jeśli pod koniec
sesji terapeutycznej klient doświadcza elementów drugiej matrycy perinatalnej i nie dochodzi do jej rozpuszczenia, to po
sesji może wykazywać objawy biernej depresji17, która charakteryzuje się zupełnym zanikiem libido i zobojętnieniem na
seks. Ponadto w omawianych okolicznościach wszystko co dotyczy seksualności może być spostrzegane jako
niedozwolone, brudne, grzeszne, odstreczające lub napawające poczuciem winy. Mimo że u pacjenta udaje się znaleźć
bardziej powierzchowne determinanty biograficzne, które na pozór wyjaśniają wystąpienie tego problemu, to kontekst
terapeutyczny, w jakim on się pojawia, wyraźnie wskazuje na jego zakorzenienie w BPM II.
Jak się wydaje, większość czynnościowych zaburzeń sfery seksu wiąże się z dynamiką trzeciej matrycy perinatalnej i
można je logicznie uzasadnić w oparciu o jej podstawowe cechy, które opisano w rozdziale drugim. Kiedy w końcowym
okresie sesji terapeutycznej jednostka znajduje się pod wpływem seksualnego aspektu BPM III, i nie uzyska
rozpuszczenia go w fazie przejścia do BPM IV, może się to zakończyć nadmiernym wzrostem apetytu seksualnego, co
klinicznie określa się jako "satyrowatość" lub "nimfomanię". W tym stanie nieugaszone pragnienie ustawicznego
odbywania stosunków płciowych łączy się na ogół z poczuciem niepełnego odprężenia i braku zaspokojenia wkrótce po
szczytowaniu. W tym przypadku zachodzi więc niezwykłe zespolenie hiperseksualizmu z orgazmiczną niemocą. Podczas
dokładnego badania okazuje się, że to zaburzenie tylko z pozoru wygląda na seksualne – w rzeczywistości jest
pseudoseksualne i z seksem w ścisłym znaczeniu niewiele ma wspólnego. Istota problemu polega na tym, że jednostka
zostaje zalana przez energie okołoporodowe, które za wszelką cenę poszukują rozładowania. Wówczas, ze względu na
podobieństwo wzorców zakończenia porodu i orgazmu, idealnym kanałem do obwodowego wyładowania owych energii
okazują się narządy płciowe. Ponieważ rezerwy energii perinatalnych są ogromne, to ustawicznie .odbywane stosunki
płciowe, a nawet orgazmy, nie przynoszą danej osobie żadnej ulgi ani zaspokojenia.
Zdarza się, że mężczyźni w takich okolicznościach współżyją płciowo nawet piętnaście razy w ciągu jednej nocy i
każdorazowo mają pełne, chociaż niesatysfakcjonujące orgazmy. W kilka chwil po współżyciu obecne w nieprzebranych
ilościach energie okołoporodowe usiłują przywrócić stan napięcia, jaki wystarcza do wywołania wzwodu i podjęcia
kolejnego stosunku. Tego typu hiperseksualizm, zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet, często łączy się z rozwiązłością.
Prawdopodobnie wynika ona z faktu, że akt płciowy nie jest satysfakcjonujący ze względu na niedosyt orgazmicznego
spełnienia. W podobnej sytuacji często oskarża się partnera, zamiast uznać, że rzeczywistym problemem jest zalew
energii perinatalnej. Ciągłe zmiany partnerów wynikają również, jak się wydaje, z chęci skompensowania wybitnie niskiej
samooceny, która W charakterystyczny sposób towarzyszy odsłanianiu się sfery perinatalnej, jak też z silnej motywacji do
niestałego zachowania z uwagi na poszukujące rozładowania burzliwe energie.
Przy nadmiernym natężeniu energii okołoporodowych ewentualność ich rozładowania bywa spostrzegana jako ogromnie
niebezpieczna. W tych okolicznościach jednostka może odczuwać głęboki strach przed utratą kontroli nad owymi
żywiołowymi siłami i nieświadomie blokować doznania seksualne. Ponieważ model rozradowania energii perinatalnych
jest nierozdzielnie związany z wzorcem szczytowania płciowego, to cała sytuacja prowadzi u mężczyzn do niemożności
osiągnięcia i utrzymania wzwodu, a u kobiet do nie Występowania orgazmu – stanów, które w żargonie dawnej psychiatrii
i potocznie określano jako "niemoc" i "oziębłość". Niemoc była tradycyjnie uznawana za objaw niedoboru energii lub
braku męskiej siły, a oziębłość tłumaczono jako brak wrażliwości erotycznej i reaktywności płciowej. Koncepcje te są
jednak całkowicie mylne i w rzeczywistości nie mogłyby już być dalsze od prawdy.
Niemoc i oziębłość o pochodzeniu psychogennym zawdzięczamy czemuś wręcz przeciwnemu: olbrzymiemu nadmiarowi
napędzającej energii seksualnej. Trudność stanowi tutaj nie tylko ogromne natężenie owych uczuć i doznań, ale także
fakt, że nie wyrażają one czystej energii seksualnej, lecz podbarwioną seksualnie energię okołoporodową. To właśnie
dlatego tej motywacyjnej energii towarzyszą odruchy sadomasochistyczne, śmiertelny lęk, głębokie poczucie winy, strach
przed utratą kontroli i cała grupa objawów psychosomatycznych typowych dla BPM III. Obejmują one strach przed
uduszeniem (się), zaburzenia krążenia, bolesne skurcze mięśni i jelit, kurczowe bóle macicy i obawę o utratę kontroli nad
pęcherzem lub zwieraczem odbytu. W ostatecznym rozrachunku energia ta oznacza niedomkniętą figurę (Gestalt) porodu
i organiczny stan śmiertelnego przerażenia.
Osobie cierpiącej na niemoc lub oziębłość nie brakuje więc energii seksualnej, gdyż dosłownie siedzi ona na wulkanie
popędowych sił. W podobnej sytuacji zatracenie się w orgazmie mogłoby rozpętać emocjonalne piekło, gdyż nie można
przeżyć szczytowania płciowego w oderwaniu od omawianych sił. Nieuświadomiony strach przed orgazmem i utratą
kontroli staje się w ten sposób równoznaczny z lękiem przed śmiercią i zniszczeniem.
Tę nową interpretację niemocy i oziębłości potwierdza dynamika zmian terapeutycznych, które obserwowano w trakcie
skutecznego leczenia. Kiedy w zaplanowanych, nieseksualnych okolicznościach zostanie rozładowany nadmiar energii
okołoporodowych, to zanim klient osiągnie stan, w którym potrafi swobodnie posługiwać się pozostałą energią seksualną
w sytuacji intymnej, można zaobserwować wytworzenie się stanu przejściowego hiperseksualizmu: satyryzmu lub
nimfomanii. Na końcu, gdy w trakcie procesu odradzania się przez śmierć jednostka doświadczy już elementów BPM IV i
BPM I, uzyskuje ona pełną sprawność seksualną, a ponadto jej wydolność orgazmiczna zdaje się osiągać swój
szczytowy poziom.
W piśmiennictwie psychoanalitycznym kwestię niemocy wiąże się ściśle z kompleksem kastracyjnym i pojęciem vagina
dentata18, czyli pochwy rozumianej jako groźny narząd, który posiada zdolność do zabijania lub kastracji. Z punktu
widzenia poszerzonej mapy nieświadomości, uwzględniającej poziom okołoporodowy, zagadnienia te zasługują na
szczególną uwagę. Istnieją pewne własności kompleksu kastracyjnego, których przy swoim biograficznym nastawieniu
nie zdołała w wystarczający sposób wyjaśnić klasyczna psychoanaliza. Kompleks kastracyjny można znaleźć u obydwu
płci – Freud przypuszczał, że mężczyźni przeżywają rzeczywisty strach przed utratą członka, podczas gdy kobiety
nieświadomie wierzą, że kiedyś go posiadały i straciły z powodu złego zachowania. Usiłował on przypisać ten fakt
stwierdzonym u kobiet skłonnościom masochistycznym i ich większej podatności na poczucie winy. Innym tajemniczym
przejawem kompleksu kastracyjnego jest nieświadome przeświadczenie, że kastracja jest równoznaczna ze śmiercią.
Nawet jeśli przyjmiemy, że członek jest w sensie psychicznym grubo przeceniany, to zrównywanie jego wartości z życiem
nie posiada większego sensu. Co więcej, w swobodnych skojarzeniach pacjentów psychoanalitycznych w ścisłym
związku z kastracją występują zwykle wyobrażenia: duszenia się, rozłąki i utraty kontroli19.
Spostrzeżenia z terapii stosującej LSD przyniosły niespodziewane rozwiązanie powyższych niekonsekwencji. Strach
przed kastracją to, według badanych, tylko biograficzna nadbudowa i wtórne opracowanie pewnego znacznie bardziej
podstawowego problemu. Pogłębienie procesu terapeutycznego, możliwe dzięki katalizującemu działaniu psychodelików
lub potężnych metod niefarmakologicznych, ujawni, że lęki kastracyjne biorą swój początek z przecięcia sznura
pępkowego. Stanowią one zatem pochodną doniosłego, biologicznego i psychicznego urazu, o krytycznym znaczeniu dla
życia człowieka. Powszechne są przypadki, gdy typowe motywy kastracyjne, takie jak wspomnienie obrzezania lub
operacji stulejki, przechodzą w ożywający kryzys pępkowy. Każdorazowo obejmuje on ostre bóle w pępku promieniujące
do miednicy i rzutowane na członek, jądra i pęcherz moczowy20. Często towarzyszy im strach przed śmiercią, duszenie
się i niezwykłe zmiany w anatomicznej strukturze ciała. U kobiet kryzys pępkowy znajduje się na ogół na dnie wspomnień
zakażenia dróg moczowych, poronienia lub wyłyżeczkowania jamy macicy. Powodem, dla którego zachodzi subiektywne
nałożenie się i pomylenie okołoporodowych doznań pępkowych z bólem narządów płciowych lub dróg moczowych, jest
przypuszczalnie niemożność dokładnego umiejscowienia bólu w obrębie miednicy – występuje ona zawsze, a
szczególnie we wczesnych stadiach rozwoju.
Przecięcie pępowiny oznacza ostateczne oddzielenie od organizmu matki, a więc biologiczny moment przejściowy o
szczególnym znaczeniu. Od tej chwili dziecko musi dokonać całkowitej przebudowy anatomicznej i fizjologicznej. Ma ono
stworzyć własny system zaopatrzenia w tlen, usuwania produktów odpadowych i trawienia pokarmu. Skoro zaakceptuje
się, że lęki kastracyjne dotyczą nie tyle wyobrażonej utraty genitaliów, co rzeczywistego wspomnienia biologicznego
faktu, który stanowił kwestię życia lub śmierci, to nietrudno zrozumieć pewne wcześniej wspomniane, skądinąd
tajemnicze ich właściwości. Od razu stanie się jasne, dlaczego tego typu strach występuje u obydwu płci, wiąże się ściśle
z lękiem separacyjnym, może przechodzić w obawę przed śmiercią lub unicestwieniem oraz dlaczego kojarzy się on z
utratą tchu i duszeniem się.
Ponadto, gdy poszerzymy posiadaną mapę poza sfery biograficzne, obejmując w niej matryce perinatalne, to
nieoczekiwanie w zupełnie nowym świetle ukazuje się słynna freudowska koncepcja uzębionej pochwy. W literaturze
psychoanalitycznej nieświadome przedstawianie sobie pochwy jako groźnego narządu, który może uszkadzać, kastrować
lub zabijać, omawia się tak, jakby była to bezsensowna, nieuzasadniona fantazja naiwnego dziecka. Jeśli przyjmiemy
możliwość, że wspomnienie porodu zapisało się w nieświadomości, okaże się to po prostu realistyczną oceną. Narodziny
są ciężkim i potencjalnie niebezpiecznym wydarzeniem, a w trakcie porodu żeńskie narządy rozrodcze zabiły lub też były
bliskie uśmiercenia niejednego dziecka.
Dla mężczyzny, u którego wspomnienie urazu narodzin znajduje się zbyt płytko pod powierzchnią, wyobrażenie pochwy
w roli śmiercionośnego narzędzia jest tak potężne, że nie potrafi on spostrzegać i traktować tego narządu jako źródła
rozkoszy. Jego urazowe wspomnienie musi ponownie ożyć i zostać przez niego przepracowane, aby był w stanie
odnaleźć drogę do kobiet jako obiektów seksualnych. Kobieta, która przywarła psychicznie do wspomnienia swoich
narodzin, będzie miała trudność z zaakceptowaniem własnej kobiecości, seksualności i funkcji rozrodczych, ponieważ
bycie osobą płci żeńskiej i posiadanie pochwy kojarzy się jej z zadawaniem ogromnego bólu i śmiercią. Przepracowanie
wspomnienia urazu narodzin będzie nieodzowne, jeżeli ma się ona dobrze czuć z własnym seksualizmem oraz w roli
kobiety.
3. Odmienności seksualne, zboczenia i perwersje. Włączenie dynamiki okołoporodowej do mapy nieświadomych
procesów podsuwa kilka nieoczekiwanych rozwiązań w kwestiach, które trapiły psychoanalizę niemal od samych jej
początków. Kluczem do nowego ujęcia jest fenomenologia BPM III, matrycy obejmującej ścisły związek pobudzenia
płciowego z lękiem, bólem fizycznym, agresją i skatologią. Dla Freuda wyzwaniem wobec własnego przekonania o
przewadze zasady przyjemności w psychice człowieka było przede wszystkim istnienie sadomasochizmu. Gdyby pogoń
za przyjemnością stanowiła jedyną naczelną zasadę i siłę motywacyjną życia psychicznego, z pewnością trudno byłoby
wyjaśnić tak zdecydowane, konsekwentne poszukiwanie cierpienia fizycznego i emocjonalnego, jakie cechuje pacjentów
masochistycznych. Powyższa kwestia stała się istotą przemyśleń teoretycznych Freuda, -zmuszając go w końcu do
zmiany całej teorii psychoanalizy i włączenia do swej koncepcji kontrowersyjnego pojęcia instynktu śmierci, czyli tanatosa.
Rozważania na temat związku instynktu śmierci z sadomasochizmem były u Freuda odbiciem jego intuicyjnego poglądu,
że omawiane zjawisko kliniczne dotyczy spraw najwyższej wagi. Stąd też właśnie nie można ich tłumaczyć przy pomocy
pewnych dość błahych zdarzeń biograficznych, podczas których zachodzi bezpośredni splot agresji z bólem. Wyjaśnienia
podawane przez niektórych psychoanalityków koncentrują się na urazach, które nie stanowią przekonujących modeli
samej głębi sadomasochistycznych impulsów. Przykładem może być teoria Kućery21, łącząca sadomasochizm z
doświadczeniem ząbkowania, kiedy to czynne próby gryzienia okazują się bolesne dla dziecka. Niemniej jednak
psychoanalitycy w sadomasochizmie uznali za zagadkowy nie tylko sam związek niszczycielstwa czynnego i biernego,
ale również osobliwe zlewanie się agresji z seksualizmem. Model matryc perinatalnych pozwala na bardzo sensowne
wytłumaczenie najistotniejszych cech omawianego zaburzenia.
W przebiegu otwierania się sfery perinatalnej zarówno sadystyczne, jak też masochistyczne przejawy i doznania
występują ze znaczną stałością i dają się bez trudu odnieść do określonych cech procesu porodowego. W BPM III ból
fizyczny, lek i agresja łączą się z intensywnym pobudzeniem płciowym, którego istotę i pochodzenie już omówiono. We
wspomnieniach z chwili narodzin introjekcyjnie wchłonięty atak sił macicy zbiega się w czasie i przeplata ze zwróconą na
zewnątrz czynną agresją w odpowiedzi na groźbę śmierci. Wyjaśniałoby to nie tylko powód zlewania się seksualizmu z
agresją, ale i fakt, że sadyzm i masochizm stanowią dwa oblicza tego samego zjawiska, które składają się na wspólną
jednostkę kliniczną – sadomasochizm.
Pragnienie, aby eksterioryzować22 powyższy nieświadomy kompleks emocjonalny, doprowadzając do aktów
sadomasochizmu, można rozpatrywać nie tylko jako zachowanie objawowe, ale także jako próbę pozbycia się piętna
pierwotnego urazu i zintegrowania psychiki. Powodem, dla którego ów trud okazuje się bezskuteczny i nie prowadzi do
samowyleczenia, jest brak towarzyszącej mu introspekcji, wglądu i świadomości natury zachodzącego procesu. Zamiast
zmierzyć się z emocjonalnym kompleksem we własnym wnętrzu, traktując to jak "spóźnioną dogrywkę", rozładowuje się
go na otoczeniu i wiąże z jakąś zewnętrzną sytuacją.
Osoby doświadczające elementów BPM III, wykazują wszystkie typowe składniki sadomasochizmu, takie jak: zamiana ról
cierpiącej ofiary i okrutnego napastnika, potrzeba fizycznego zniewolenia i bólu oraz wejście w stan osobliwej,
wulkanicznej ekstazy, która stanowi połączenie męki z intensywną rozkoszą płciową. Uprzednio wspomniano, że
zdolność do wzniesienia się ponad krańcowe cierpienie aż po ekstazę wydaje się nieodłączna dla struktury osobowości
człowieka, niemniej jednak najwyraźniej przejawia się to u pacjentów sadomasochistycznych.
Niektóre skrajne przypadki kryminalnych patologii płciowych, takich jak: gwałty, sadystyczne morderstwa i nekrofilia,
wyraźnie zdradzają sprecyzowane źródła okołoporodowe. Jednostki doświadczające seksualnych aspektów BPM III
często mówią o tym, że ten etap procesu rodzenia się posiada wiele cech wspólnych z gwałtem. Porównanie to posiada
głęboki sens, jeśli wziąć pod uwagę pewne najistotniejsze własności przeżywania gwałtu. U ofiary składają się na nie
pierwiastki poważnego zagrożenia, śmiertelnego strachu, strasznego bólu, zniewolenia fizycznego, walki o odzyskanie
swobody, duszenia się i niechcianego pobudzenia płciowego. Z kolei przeżycie gwałciciela obejmuje czynne odpowiedniki
tych elementów: bycie niebezpiecznym, przerażanie, ranienie, ograniczanie swobody, duszenie i wymuszanie seksualnej
gotowości. O ile doświadczenie ofiary posiada wiele wspólnych pierwiastków z doznaniami dziecka w drogach rodnych, to
gwałciciel uzewnętrznia i wyładowuje na niej swe introjekcyjnie wchłonięte siły tychże dróg rodnych, biorąc zarazem
zastępczy odwet na matce. Ze względu na omówione podobieństwa miedzy doświadczeniami gwałtu i narodzin, ofiara
zgwałcenia cierpi na uraz psychiczny, który nie jest tylko i wyłącznie wyrazem bezpośredniego wpływu samego zajścia,
ale również załamania się mechanizmów obronnych, chroniących ją przed wspomnieniem narodzin. Przewlekłe trudności
emocjonalne, jakie często występują w następstwie gwałtu, są najprawdopodobniej spowodowane przez wnikniecie do
świadomości emocji okołoporodowych oraz przez objawy psychosomatyczne.
Zaangażowanie trzeciej matrycy perinatalnej jest jeszcze bardziej widoczne w przypadku sadystycznych morderstw, które
są ściśle związane z gwałtem. Akty te, poza łącznym rozładowaniem impulsów seksualnych i agresywnych, obejmują
element śmierci, okaleczania, ćwiartowania oraz skatologicznego pławienia się we krwi i wnętrznościach – jest to
połączenie charakterystyczne dla ożywania końcowej fazy porodu. Z dynamiką sadystycznego morderstwa ściśle wiąże
się dynamika krwawego samobójstwa, co zostanie omówione poniżej; różnica polega wyłącznie na tym, że w drugim
przypadku jednostka przyjmuje na zewnątrz rolę ofiary, podczas gdy w pierwszym – rolę napastnika. W końcowym
rozrachunku obie wymienione role, tj. napastnika, który reprezentuje introjekcję uciskającej, niszczycielskiej siły dróg
rodnych, i ofiary, wyrażającej wspomnienia emocji i doznań dziecka podczas porodu, stanowią dwa oblicza jednej i tej
samej osobowości.
Wydaje się, że połączenie podobnych elementów, choć w nieco innych proporcjach, leży u podłoża klinicznego obrazunekrofilii-Zaburzenie to obejmuje szeroki zakres zjawisk: od pobudzenia płciowego na widok zwłok aż do faktycznych
czynności seksualnych z udziałem ciał osób zmarłych, odbywanych w kostnicach, zakładach pogrzebowych i na
cmentarzach. Analiza nekrofilii ujawnia ten sam osobliwy zlepek płciowości, śmierci, agresji i skatologii, który jest tak
typowy dla trzeciej matrycy perinatalnej.
Pomimo że w historii życia jednostki zawsze można znaleźć konkretne zdarzenia biograficzne, które mogą odgrywać
znaczącą role w powstaniu nekrofilii, to nie stanowią one jej przyczyn, a co najwyżej konieczne warunki23 albo czynniki
wyzwalające. Autentyczne zrozumienie problemów, o których mowa, nie jest możliwe, jeśli nie docenia się doniosłej roli
dynamiki okołoporodowej.
Nekrofilia występuje pod wieloma postaciami i w różnym natężeniu, od dość nieszkodliwej aż po jawnie zbrodniczą.
Najbardziej powierzchowne jej odmiany obejmują podniecenie płciowe powstające na widok zwłok oraz pociąg do
cmentarzy, grobów albo związanych z nimi przedmiotów. Poważniejsze typy nekrofilii cechuje silne pragnienie dotykania
zwłok, wąchania ich lub smakowania, jak też rozkoszowania się rozkładem i gniciem. Kolejny poziom to rzeczywiste
zabiegi o podtekście seksualnym na zwłokach, zakończone faktycznym współżyciem ze zmarłym. Skrajne przypadki tej
perwersji obejmują seksualne wykorzystanie zwłok wraz z aktami okaleczania i kawałkowania ciał oraz kanibalizmu.
Dane z pracy klinicznej przy użyciu LSD przyniosły także nowe poglądy na niezwykłe zboczenia płciowe: koprofilię,
koprofagię i urolagnię. Osobnicy, którzy przejawiają te zaburzenia, wykazują upodobanie do substancji cielesnych, które
zwykle uważa się za odstręczające, podniecają się nimi seksualnie i dążą do włączenia czynności wydalniczych w zakres
życia płciowego. W krańcowym przypadku u tych ludzi niezbędnym warunkiem zaspokojenia seksualnego mogą być takie
działania, jak: oddanie na nich moczu lub kału, pomazanie ich odchodami, spożywanie kału i picie moczu. Przemieszanie
podniecenia seksualnego i skatologicznych zachcianek to zjawisko stosunkowo częste, zarówno u pacjentów
psychiatrycznych, jak i u normalnych badanych w trakcie końcowych faz Procesu odrodzenia przez śmierć. Takie
przeżycia mogą być wyrazem faktu, że podczas niegdysiejszych porodów, kiedy nie stosowano cewnikowania ani
lewatywy, liczne dzieci doświadczyły bezpośredniego kontaktu z kałem i moczem. Krew, śluz i wody płodowe to
oczywiście substancje cielesne, jakie powszechnie spotyka się w przebiegu porodu.
Moje doświadczenie kliniczne z opisaną kategorią pacjentów wskazuje wyraźnie, że głębokim źródłem tego problemu jest
fiksacja na wspomnieniu z chwili narodzin. Naturalne podłoże dla tego na pozór krańcowego i dziwacznego zboczenia
stanowi zetkniecie ust z kałem, moczem, krwią lub śluzem, którego pacjent doświadczał jako nowonarodzone dziecko,
kiedy po wielu godzinach męczarni i śmiertelnego przerażenia jego główka uwolniła się z ciasnego uścisku dróg rodnych.
Symbolem tego podstawowego orgazmicznego przeżycia stał się zatem bliski kontakt z wymienionymi substancjami.
Według piśmiennictwa psychoanalitycznego dziecko początkowo odczuwa pociąg do różnych form materii cielesnej, a
obrzydzenie do nich wykształca się wyłącznie wtórnie, wskutek wpływu rodziców i społeczeństwa. Spostrzeżenia z badań
psychodelicznych wskazują, że niekoniecznie tak musi być. Wydaje się, że najgłębsza postawa wobec substancji
cielesnych zawiązuje się w trakcie doświadczenia narodzin. Postawa ta może być szczególnie pozytywna bądź
negatywna, zależnie od konkretnej sytuacji.
Z pewnością nie jest bez znaczenia, czy dziecko po prostu spotyka się ze śluzem lub odchodami jako symbolami i
znamionami wyzwolenia fizycznego i emocjonalnego, czy też przeciwnie, wydostaje się z dróg rodnych zachłystując się
tymi substancjami i trzeba je ratować przez sztuczne oddychanie. W kilku przypadkach nie nadzorowanego porodu w
domu pacjenci pozostawali w wydalinach ciała przez dłuższy czas zanim przybyła pomoc. Precyzja takich wspomnień,
które ożyły podczas sesji psychodelicznych, została później zweryfikowana w wywiadach z matkami pacjentów. Tak więc
okoliczności porodu dają możliwość zarówno pozytywnego jak i negatywnego zetknięcia się z materiałem biologicznym a
konkretne doświadczenie jednostki będzie z kolei stanowiło podstawę do dalszej rozbudowy w życiorysie.
Te same czynniki, które przyczyniają się do powstania powyższych zaburzeń, w subtelniejszej formie działają również w
warunkach codziennego życia. Dlatego wspomnienie dotyczące zetknięcia się z wydzielinami ciała podczas narodzin
może określić postawę mężczyzny wobec seksu oralno-genitalnego. Powszechnie wiadomo, że reakcja na cunnilingus
obejmuje szeroki zakres: od głębokiego niesmaku i awersji aż po upodobanie i nieodparty pociąg. Nie może być tutaj
wątpliwości, że na najgłębszym poziomie o konkretnej postawie decyduje charakter doświadczenia kontaktu ust z
matczyną pochwą w czasie porodu. Analogicznie reakcja obu płci na zetknięcie śluzówek ust i języka podczas głębokiego
pocałunku zostaje zabarwiona przez wspomnienia nie tylko z okresu karmienia piersią, ale także stykania się z błoną
śluzową pochwy przy narodzinach. Nietolerancja kobiet na fizyczną masę partnera podczas współżycia lub wstręt do
ciasnych objęć zasadza, się na niechęci do przeżywania doznań typowych dla BPM III. W ten sam sposób jednym z
ważniejszych powodów głębokiej awersji dofellatio jest, jak się wydaje, wspomnienie związku podniecenia seksualnego z
zachłyśnięciem się w trakcie porodu.
Bogatym źródłem ilustracji i przykładów do wielu opisywanych zagadnień jest A Sexual Profile of Men in Power Janusa,
Bessa i Saltusa24. Monografia ta opiera się na ponad 700 godzinach wywiadów z luksusowymi dziewczętami do
towarzystwa z wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Jej autorów, przeciwnie niż wielu innych badaczy, mniej
interesowała osobowość prostytutek a bardziej upodobania i przyzwyczajenia ich klientów. Było wśród nich wielu
wybitnych przedstawicieli amerykańskiej polityki, biznesu, Prawa i wymiaru sprawiedliwości.
Wywiady ujawniły, że wyłącznie zdecydowana mniejszość Klientów poszukiwała zwykłej aktywności seksualnej.
Większość interesowała się różnymi nietypowymi praktykami i "pokręconym seksem". Powszechne były prośby o
krepowanie, użycie pejcza i inne rodzaje tortur. Niektórzy klienci gotowi byli zapłacić najwyższe ceny za odgrywanie
złożonych scen sadomasochistycznych, tak jak np. amerykański lotnik schwytany w hitlerowskich Niemczech i poddany
wymyślnym torturom przez zwyrodniałe kobiety z Gestapo. Wśród najczęściej zamawianych i wysoko cenionych praktyk
znajdował się "złocisty deszczyk" i "brunatny deszczyk" – oddanie w kontekście seksualnym moczu lub kału na klienta25.
Po szczytowaniu płciowym wielu z tych wyjątkowo ambitnych i wpływowych mężczyzn cofało się do stanu niemowlęctwa,
pragnąc być obejmowanym i ssać sutki prostytutek – zachowań stojących w jaskrawej sprzeczności z wizerunkiem, który
usiłowali kreować publicznie.
Autorzy podają wytłumaczenia, które są ściśle biograficzne i freudowskie, uzasadniając tortury karaniem przez rodziców,
"złocisty deszczyk" i "brunatny deszczyk" – trudnościami odnoszącymi się do treningu czystości, potrzebę niańczenia –
fiksacją na matce i tym podobnie. Tymczasem dokładniejsza analiza ujawnia, że na ogół klienci odgrywali klasyczne
motywy okołoporodowe, a nie postnatalne zdarzenia z dzieciństwa. Połączenie fizycznego ograniczenia, bólu i mąk,
podniecenia płciowego, zaangażowania skatologicznego oraz późniejszych regresyjnych zachowań oralnych to
nieomylny wskaźnik uaktywnienia się BPM III.
Na szczególną uwagę zasługują wnioski wysuwane przez Janusa, Bessa i Saltusa. Wzywają oni naród amerykański, aby
nie spodziewał się, że politycy i inne wybitne postacie będą stanowić wzór pod względem zachowań seksualnych. W
świetle ich opracowania wybujały popęd płciowy oraz podatność na zboczenia seksualne są nieodłącznie związane ze
wyjątkowym poziomem ambicji, jakiego wymaga zostanie uznaną osobą publiczną we współczesnym społeczeństwie.
Autorzy wskazują w ten sposób rozwiązanie dawnego konfliktu miedzy Freudem a Adlerem (w sprawie pierwszeństwa
seksu lub woli mocy w charakterze siły rządzącej psychiką) twierdząc, że są to w istocie dwa oblicza tego samego
zjawiska. Zgadza się to doskonale z modelem perinatalnym: na gruncie BPM III wybujały popęd płciowy i chęć wykazania
się, która kompensuje poczucie bezradności i niemocy, stanowią dwie strony jednego i tego samego doświadczenia.
Homoseksualizm posiada wiele różnych typów i podtypów oraz niewątpliwie sporo odmiennych przyczyn, dlatego nie
można dokonywać na jego temat żadnych uogólnień. Poza tym moje kliniczne doświadczenie z homoseksualizmem było
dosyć jednostronne, gdyż ograniczało się ono niemal wyłącznie do jednostek, które zgłosiły się na kuracje, bo uważały
homoseksualizm za problem i trwały w związku z nim w głębokim konflikcie. Istnieje spora grupa osób, które posiadają
wyraźnie upodobania homoseksualne i są zadowolone ze swojego trybu życia. Jak się wydaje, ich głównym
zmartwieniem jest nie tyle walka wewnętrzna, co konflikt ze społeczną nietolerancją. Ci z moich pacjentów, którzy byli
homoseksualni, cierpieli na ogół z powodu innych problemów klinicznych, takich jak: depresja, skłonności samobójcze,
objawy nerwicowe lub psychosomatyczne. Podane zastrzeżenia są istotne w dalszych rozważaniach nad opisanymi
poniżej spostrzeżeniami.
Większość homoseksualnych pacjentów-mężczyzn, z którymi pracowałem, potrafiła ułożyć sobie prawidłowe stosunki
społeczne z kobietami, ale nie była w stanie nawiązać z nimi kontaktów seksualnych. W trakcie leczenia trudność tę
dawało się wyprowadzić z czegoś, co psychoanaliza nazwałaby "lękiem kastracyjnym". Wykazałem już, że kompleks
kastracyjny i freudowskie wyobrażenie uzębionej pochwy można w toku terapii psychodelicznej rozszyfrować jako strach
przed kobiecym organem seksualnym, zasadzający się na wspomnieniu urazu narodzin. Wydaje się, że oprócz tego
problemu, który można by tłumaczyć jako nieświadomy strach przed powtórzeniem wobec żeńskich narządów płciowych
roli przywodzącego na świat dziecka, u podłoża męskiego homoseksualizmu znajduje się jeszcze jeden pierwiastek,
polegający najwyraźniej na utożsamieniu się z rodzącą matką. Obejmuje on specyficzny zestaw doznań typowych dla
BPM III: odczuwanie żywego obiektu wewnątrz ciała, przemieszanie rozkoszy z bólem i pobudzenie płciowe połączone z
naporem w odbycie. Jako dodatkowe zobrazowanie głębokiego związku między męskim homoseksualizmem a dynamiką
trzeciej matrycy perinatalnej może posłużyć fakt, że współżycie analne posiada na ogół zdecydowany komponent
sadomasochistyczny.
Na płytszym poziomie moi pacjenci często wykazywali głębokie pragnienie wywarcia wrażenia na postaci męskiej. Mimo
iż rzeczywistą istotą tego pragnienia okazywała się dziecięca potrzeba, aby być zauważanym przez ojca, to jedynym
sposobem zaspokojenia go przez dorosłego mógł być związek homoseksualny. Pośród badanych widywałem też
homoseksualistów z niewielkimi konfliktami w dziedzinie życia płciowego, którzy umieli odnieść swoje upodobania do ich
źródeł w sferach pozaosobowych, takich jak niedomknięta figura (Gestalt) poprzedniego wcielenia w kobietę czy też w
starożytnego Greka o preferencjach homoseksualnych.
Moje uwagi odnośnie skłonności lesbijskich muszą być przedstawione z zastrzeżeniami podobnymi do tych, które
dotyczyły homoseksualizmu u mężczyzn, gdyż zgromadzona przeze mnie próbka była nie mniej ograniczona i
niereprezentatywna. Ogólnie rzecz biorąc, kobiecy homoseksualizm posiada prawdopodobnie płytsze źródło w psychice
aniżeli jego męski odpowiednik. Istotnym czynnikiem jest tu z pewnością niezaspokojona potrzeba bliskiego kontaktu z
ciałem kobiety, co wynika z pewnego okresu poważnej deprywacji emocjonalnej w dzieciństwie. Co ciekawe, badane
często przeżywają strach przed homoseksualizmem, ilekroć w trakcie głębokiej regresji w niemowlęctwo dochodzą do
okresów głodu emocjonalnego i zaczynają pragnąć kontaktu z inną kobietą. Obawa ta zwykle zanika, kiedy zrozumieją,
że dla małej dziewczynki potrzeba fizycznej czułości kobiety jest zupełnie zwyczajna i naturalna.
Kolejnym ważnym składnikiem lesbijstwa wydaje się chęć psychicznego powrotu do ulgi zapamiętanej w chwili narodzin,
jaka nastąpiła przy bezpośrednim kontakcie z żeńskimi narządami płciowymi. Mógłby to być w istocie ten sam czynnik,
który omówiono wcześniej w związku z upodobaniem do praktyk oralno-genitalnych u heteroseksualnych mężczyzn.
Innym elementem odnoszącym się do wspomnienia narodzin może być strach przed zdominowaniem, obezwładnieniem i
pogwałceniem podczas aktu płciowego. Dodatkowymi pobudkami do poszukiwania kobiet i unikania mężczyzn bardzo
często są negatywne doświadczenia z postacią ojcowską w dzieciństwie. Ogólnie mówiąc, u kobiet homoseksualizm
byłby słabiej związany z dynamiką okołoporodową i sprawami decydującymi o życiu lub śmierci, niż to było u mężczyzn, z
którymi pracowałem. Skłonności lesbijskie stanowią wyraz dodatniego elementu okołoporodowego, tj. pociągu do ciała
matki, podczas gdy homoseksualizm męski łączy się z wspomnieniem zagrażającej życiu uzębionej pochwy. Wydaje się,
że ten pogląd znajduje potwierdzenie w większej tolerancji społeczeństwa w stosunku do lesbijstwa aniżeli wobec
przejawów homoseksualizmu.
Jeżeli nawet w interpretacji wyżej omówionych odmienności i zboczeń seksualnych położono szczególny nacisk na
dynamikę okołoporodową, nie oznacza to, że w powstawaniu tych zjawisk nieistotne są zdarzenia biograficzne. W
rzeczywistości zarówno praca z psychodelikami, jak i niefarmakologiczna terapia bazująca na doświadczaniu, nieustannie
potwierdzają rolę czynników psychogennych, które opisano w piśmiennictwie psychoanalitycznym. Jedyna różnica
między stanowiskiem Freuda a przedstawianymi tutaj wyjaśnieniami polega na tym, że zdarzeń biograficznych nie uważa
się za przyczynę trudności, tylko za warunki sprzyjające ich powstaniu. Znaczenie czynników biograficznych jest
niezwykle ważne, ponieważ wzmacniają one w sposób wybiórczy pewną stronę bądź cechę dynamiki perinatalnej, jak też
poważnie osłabiają system Mechanizmów obronnych, który zwykle chroni przed wniknięciem do świadomości energii i
treści okołoporodowych. Należy też podkreślić, że cześć opisanych wyżej stanów w wielu przypadkach posiada istotne
składniki pozaosobowe. Nie da się sporządzić ich usystematyzowanego opisu, stąd w każdej poszczególnej sytuacji
trzeba je odkrywać w trakcie uważnej, wolnej od uprzedzeń terapii bazującej na doświadczaniu.
4. Transpersonalne postacie płciowości. Podczas doświadczeń seksualnych, które posiadają wymiary pozaosobowe,
jednostka ma poczucie wykraczania poza określone w zwykłym stanie świadomości granice własnej tożsamości i ego.
Może to dotyczyć przeżywania siebie w odmiennym kontekście historycznym, etnicznym lub geograficznym albo pełnego
utożsamienia się z innymi osobami, zwierzętami lub istotami archetypowymi. Doświadczenia tego typu występują jako
przeżycia całkowicie wewnętrzne, przeważnie w przebiegu głębokiego samopoznania, podczas gdy podmiot nie bierze
udziału w aktywności seksualnej, bądź też pojawiają się jako fragment rzeczywistego współżycia płciowego z partnerem.
W drugim przypadku zmiana stanu świadomości może albo poprzedzać akt miłości cielesnej, jak np. u partnerów, którzy
uprawiają seks, będąc pod wpływem marihuany lub LSD, albo faktycznie zostać przez ten akt wywołana.
We wszystkich wymienionych sytuacjach można podczas danego aktu seksualnego doświadczać wyłącznie własnych
uczuć lub też posiadać zarazem dostęp do stanów emocjonalnych i cielesnych doznań u partnera. Stąd właśnie osoby
badane przy użyciu LSD w licznych przypadkach doznawały czegoś, co wyglądało na odczucia seksualne ich matek
podczas symbiotycznej więzi z okresu ciąży, porodu i karmienia. Przeżyciom z okresu płodowego towarzyszyło niekiedy
wrażenie bycia świadkiem pożycia rodziców z pozycji dziecka – łączyło się ono z wyraźnym, swoistego rodzaju
doświadczeniem seksualnym. Rzadsze bywały przypadki, kiedy osoba w niezwykłym stanie świadomości miała
przekonujące poczucie przeżywania doznań seksualnych jednego ze swoich przodków. Czasami dotyczyło to przodków
najbliższych, takich jak rodzice lub dziadkowie, innym razem sceny te wyglądały jakby pochodziły z bardzo odległych
czasów i posiadały charakter pamięci rasowej. Niekiedy badani pod wpływem LSD przeżywali siebie w roli uczestników
skomplikowanych rytuałów i obrzędów seksualnych z obcych kultur, takich jak: święta płodności, ryty przejścia, starożytna
prostytucja świątynna lub motywy z kultów fallicznych. Ten typ doświadczeń często przekazuje bardzo konkretne i
szczegółowe, poświadczone przez historię lub antropologię informacje, do których badany nie miał wcześniej dostępu.
Jeśli przy tego rodzaju zjawiskach brakuje poczucia rzeczywistego, biologicznego związku z uczestniczącymi w nich
osobami, to najlepiej opisywać je w kategoriach jungowskiej nieświadomości zbiorowej. Czasem zdarza się jednak, że
towarzyszy im poczucie tożsamości z ich bohaterami oraz głębokiej, duchowej z nimi więzi, a ich przeżywanie ma pewne
właściwości wspomnień. Takie właśnie cechy posiada jedna z najważniejszych grup doświadczeń pozaosobowych:
wspomnienia karmiczne, czyli dotyczące minionych wcieleń.
Ciekawa kategoria pozaosobowych doświadczeń seksualnych obejmuje zupełne utożsamienie się z różnymi formami
zwierząt. Niezależnie czy będą to inne ssaki, niższe kręgowce, czy też bezkręgowce, takie jak: owady, mięczaki lub
jamochłony, epizody te wywołują odpowiednią postawę ciała, reakcje emocjonalne, odczucia oraz typowy łańcuch
zachowań. Własności wszystkich pojawiających się przy tym doznań wyglądają na rzeczywiście autentyczne. Są one
zawsze bardzo konkretne, swoiste dla danego gatunku i znacznie przewyższają wszystko, co mogłoby powstać w
wyobraźni laika. Podobnie jak doświadczenia nieświadomości zbiorowej i rasowej, często przynoszą one sporą ilość
dokładnych informacji, które jawnie wykraczają poza grunt edukacyjny i wiedzę biorącej w nich udział jednostki.
Nowe, szczegółowe spojrzenia uzyskane w trakcie opisanych epizodów mogą odnosić się nie tylko do zoopsychologii,
dynamiki instynktów i konkretnych zachowań godowych, ale także do szczegółów anatomii, fizjologii, a czasem nawet
biochemii płci. Zwykle w tym samym czasie dochodzi do utożsamiania się z tylko jedną konkretną formą życia, niekiedy
jednak cała ich grupa tworzy doświadczenie złożone. Powstały w ten sposób układ wydaje się wówczas reprezentować
archetyp uprawiania miłości w przyrodzie albo wyrażać i przedstawiać przemożną siłę i piękno połączenia płci. Ten typ
doznań może pojawić się jako część seksu oceanicznego i podczas doświadczenia zjednoczonych bóstw w rodzaju Siwa
– Siakti (obydwa zostaną opisane później), oraz na tle otwierania się drugiej czakry, kiedy to najważniejszą siłą we
wszechświecie wydaje się energia seksualna. W kilku przypadkach badani relacjonowali odczucia seksualne również w
związku z utożsamieniem się z rośliną, jak na przykład świadome przeżycia towarzyszące procesowi wydzielania pyłku.
Inną ważną i powszechną formą transpersonalnego doświadczenia płciowego jest obcowanie z bóstwem. Istnieją dwie
wyraźne odmiany tego niezwykle ciekawego zjawiska. W pierwszej jednostka ma poczucie seksualnej komunii z tym, co
boskie, ale zachowuje dotychczasową tożsamość. Jako niefarmakologiczny przykład takiego doświadczenia można tutaj
wymienić ekstatyczne uniesienia Św, Teresy z Avila. Tego rodzaju stany duchowe występują również podczas praktyk u
adeptów bhakti-jogi. Druga forma dotyczy przeżycia seksualnego przy pełnym utożsamianiu się z istotą boską. Może ona
występować w bardziej lub mniej abstrakcyjnej formie jako uniwersalne zjednoczenie zasady męskiej i żeńskiej, .niczym
boskie współoddziaływanie in i jang w tradycji taoistycznej. Jej bardziej wyszukanym archetypowym przejawem jest
mistyczne małżeństwo, czyli hierogamia26, alchemiczne mysterium coniunctionis bądź utożsamienie się z konkretnym
bogiem lub boginią, którzy doznają płciowego zjednoczenia z właściwym dla siebie małżonkiem (np. Siwa z Siakti, Apollo
z Afrodytą, albo tybetańskie bóstwa tantryczne ze swoimi boginiami miłości).
Trzy postacie transpersonalnej płciowości: sataniczna, oceaniczna i tantryczna, są tak wyraziste, że zasługują na
dokładniejsze przedstawienie. Pierwsza z nich, seksualizm sataniczny, psychologicznie wiąże się z procesem narodzin, a
konkretnie z BPM III. Bardzo często w końcowej fazie odsłonięcia sfery perinatalnej pojawiają się obrazy i przeżycia
satanicznych orgii. Charakteryzują się one szczególnym przemieszaniem śmierci, seksu, agresji i skatologii z uczuciami
religijnymi. W jednym z ważniejszych wariantów tego tematu jednostki miewają wizje lub nawet poczucie uczestnictwa w
skomplikowanych rytuałach czarnych mszy. Pierwiastek śmierci reprezentuje tutaj ulubiona sceneria tych obrzędów:
cmentarze z otwartymi grobowcami i trumnami. Same rytuały obejmują deflorację dziewic, ofiary ze zwierząt lub małych
dzieci oraz cudzołóstwo par w otwartych grobowcach i trumnach albo w dymiących wnętrznościach wypatroszonych
zwierząt ofiarnych. Innym częstym motywem jest diabelska uczta z menu obejmującym odchody, krew menstruacyjną i
pokrajane płody. Nie posiada ona jednak klimatu wyuzdanej orgii tylko niesamowitego rytuału religijnego na cześć
straszliwej potęgi – nabożeństwa do Boga Ciemności. Wielu badanych przy użyciu LSD podawało niezależnie, że
fenomenologia tego doświadczenia obejmuje takie same elementy, jakie występują w końcowej fazie narodzin, z którymi
prawdopodobnie posiada głęboki związek. Wspólnym mianownikiem satanicznych orgii i dobiegajcego końca porodu jest
sadomasochizm, silne pobudzenie płciowe o charakterze dewiacyjnym, obecność odrażającej materii cielesnej,
atmosfera śmierci i makabrycznej grozy, a mimo to poczucie bliskości bóstwa.
Inną wersją tego samego motywu jest wizualizacja sabatu czarownic lub nocy Walpurgi wraz z towarzyszącymi jej
przeżyciami. Archetyp ten, dostępny w niezwykłych stanach świadomości, rzeczywiście przejawiał się w dziejach
średniowiecznej Europy, gdzie pewne klany czarownic znały sekrety psychoaktywnych eliksirów i maści. Roślinami
używanymi w tych preparatach były: pokrzyk wilcza jagoda (Atropa belladonna), lulek czarny (Hyoscyamus niger) bieluń
dziedzierzawa (Datura stramonium) i mandragora (Mandragora officinarum}; czasem dodawano składniki zwierzęce, takie
jak skóra ropuchy albo salamandry.27 Po zażyciu eliksiru albo zastosowaniu maści na skórę bądź dopochwowo
czarownice przeżywały w miarę szablonowe doświadczenia udziału w sabacie.
Mimo że omawiane zjawisko zostało przekonująco udokumentowane w historii, to okazuje się pewną niespodzianką, że
podobne doznania występują spontanicznie w określonym stadium procesu psychodelicznego albo w trakcie
niefarmakologicznej terapii bazującej na doświadczaniu. Ogólny klimat sabatu czarownic to żywiołowe podniecenie i
rozbudzenie niedozwolonych kiedy indziej instynktownych pragnień. Pierwiastek seksualny reprezentowany jest w formie
sadomasochizmu, kazirodztwa i skatologii. Sabatowi przewodniczy diabeł pod postacią czarnego kozła, zwanego
Mistrzem Leonardem. Przeprowadza on bolesny rytuał defloracji dziewic olbrzymim, sękatym penisem, spółkuje jak
popadnie z wszystkimi obecnymi kobietami, przyjmuje uniżone pocałunki w odbyt i zachęca uczestników do udziału w
szalonych orgiach o charakterze kazirodczym. W tym dziwacznym rytuale nieokiełznanego współżycia seksualnego biorą
udział matki z synami, ojcowie z córkami i siostry z braćmi.
Pierwiastek skatologiczny jest przejawia się tu w postaci osobliwej diabelskiej uczty obejmującej materiał biologiczny, taki
jak: krew menstruacyjna, sperma, odchody i pokrajane płody podane z przyprawami. Charakterystyczną cechą sabatu
czarownic jest bluźnierstwo, urąganie symbolice chrześcijańskiej i przeinaczanie jej. Małe dzieci zabawiają się wstrętnymi
ropuchami w sadzawkach z wodą świeconą; ropuchy ubrane są w kawałeczki fioletowej tkaniny przywodzącej na myśl
szaty kardynalskie i karmione Eucharystią. Używana podczas sabatu imitacja Eucharystii wykonana jest z ciasta, które
zostało wyrobione na pośladkach nagiej dziewczyny. Ważną częścią obrzędu jest ślubowanie neofitów, którzy wyrzekają
się Chrystusa i wszelkiej symboliki chrześcijańskiej. Ten składnik wydaje się szczególnie intrygujący, skoro w trakcie
odkrywania perinatalności utożsamienie się z Chrystusem i jego męką stanowi następny archetypowy szczebel procesu
odrodzenia przez śmierć, co uwalnia doznającego od koszmarnej atmosfery satanicznych orgii lub Nocy Walpurgi i
buduje pomost do przeżycia pełnego, duchowego otwarcia. Rezygnacja z pierwiastków chrześcijańskich skazuje wiec
uczestników rytuału sabatu na nieustanne powtarzanie makabrycznych działań, zatrzymuje archetypowy rozwój i
uniemożliwia im osiągniecie duchowego wyzwolenia.
Rys. 28. Sceny z sabatu przedstawiające zwyczajowe środki magicznego przelotu czarownic: kozły,
wieprze i miotły (malowidło zestawia elementy średniowiecznych płaskorzeźb i akwafort) .
Rys. 29. Scena z sabatu przedstawiająca oddawanie hołdu Mistrzowi Leonardowi, diabłu pod postacią
czarnego kozła, który przewodniczy zgromadzeniu – rytuał obejmuje całowanie jego odbytu,
wydzielającego nieopisany fetor.
Do dziwacznej atmosfery tego niezwykłego rytuału przyczyniają się instrumenty muzyczne wykonane z kości, skóry i
wilczych ogonów. Tak samo jak podczas opisanych poprzednio satanicznych orgii, osobliwa kompozycja zapamiętałego
podniecenia, zboczonego seksu, agresji, skatologii i pierwiastka duchowego w postaci bluźnierczego odwrócenia
tradycyjnej symboliki religijnej zdradza głęboki związek tego wzorca przeżywania z trzecią matrycą perinatalną. W
przeciwieństwie do pierwiastków piekielnych z BPM II, doznający nie jest już ofiarą torturowaną przez siły zła, ale
odczuwa pokusę, aby podczas ekstatycznej orgii pofolgować wszystkim płynącym z wnętrza zakazanym impulsom.
Zagrożenie stanowi tu raczej groźba nadciągającego zła, aniżeli bycie jego bezradną ofiarą. Ciekawe, że wiele metod
stosowanych przez inkwizycje, tak przeciw rzeczywistym satanistom i czarownicom, jak i tysiącom niewinnych ofiar,
nosiło niezwykłe podobieństwo do owych rytuałów sabatu. Piekielnie wyrafinowane tortury i inne sadystyczne zabiegi,
masowe palenie na stosie, nie kończące się przesłuchania na temat seksualnego oblicza sabatu i satanicznych orgii albo
anatomii i fizjologii płciowej diabła, badanie narządów rodnych domniemanych czarownic pod kątem oznak współżycia z
bogiem ciemności (signa diaboli) przeprowadzano nie ze względu na gigantycznych rozmiarów dewiację tylko z poczucia
religijnego zapamiętania, Według wglądów uzyskanych w procesie psychodelicznym różnica między stanem psychiki
inkwizytorów a satanistów i czarownic była niewielka – ich zachowanie motywowały te same głęboko nieświadome siły
związane z BPM III. Przewaga po stronie Świętego Oficjum Inkwizycji polegała na tym, że jej praktyki były poparte
przepisami prawa i aprobatą ze strony ówczesnej władzy świeckiej.
Rys. 30. Malowidło ilustrujące bluźnierczy element sabatu. Przedstawia ono dzieci zabawiające się
obrzydliwymi ropuchami w sadzawkach ze świeconą wodą, karmiące je hostią i przystrajające w szaty
kardynalskie.
Elementy powyższych archetypowych wzorców można znaleźć w bardziej umiarkowanej formie w szeregu zboczeń i
wypaczeń życia płciowego, a do pewnego stopnia nawet w takiej aktywności seksualnej, która według dzisiejszych
kryteriów zalicza się do "normalności". Wszystkie omówione dotychczas zjawiska posiadają wspólne podłoże w
seksualizmie, którego doświadczano podczas śmiertelnych zmagań z organizmem matki. Tymczasem te jednostki, które
komunikują się z elementami doświadczeń BPM IV i BPM I, wykształcają na ogół całkowicie odmienne postawy wobec
płciowości. Opierają się one na wspomnieniach ze stanu płodowego i postnatalnego, w których odczucia libido
przeżywane były w synergicznej, komplementarnej relacji z drugim organizmem. Taka postać seksualizmu posiada
rzeczywiście sprecyzowany charakter numinotyczny, czyli duchowy. Najważniejsze przykłady z opisanej kategorii to seks
oceaniczny i tantryczne podejście do płciowości.
Seks oceaniczny to koncepcja płci, stosunek do niej i taki sposób jej przeżywania, który jest diametralnym
przeciwieństwem wszystkiego, co wywodzi się z dynamiki trzeciej matrycy perinatalnej. Wymieniony termin utworzyłem
samodzielnie po nieudanych poszukiwaniach w piśmiennictwie stosownej nazwy dla tej formy seksualizmu, a
przynajmniej jego opisu. Jego powstanie łączy się z przeżyciem uniwersalnej jedności, a na płytszym poziomie z
zachwycającą, symbiotyczną łącznością dziecka z ciałem matki podczas ciąży i karmienia piersią (doświadczenia
dobroczynnego łona i dobrej piersi) . Nowe rozumienie i nowy styl seksualizmu jest tym, co może ujawnić się
spontanicznie kiedy zaznamy pełnego spotkania z BPM IV i BPM I. Raz doświadczony na ogół utrzymuje się nieustannie
na co dzień, jeśli nie w realności przeżyć jednostki, to przynajmniej jako jej stanowisko filozoficzne i ideał.
Podstawowym wzorem współżycia płciowego z drugim organizmem w seksie oceanicznym nie będzie już odprężające
rozładowanie i ulga, jaka następuje po okresie forsownego wysiłku i walki, ale niewymuszony, wzajemnie ożywiający
przepływ i wymiana energii, które przypominają taniec. Dąży się w nim do doświadczenia utraty własnych granic,
poczucia zlania się i stopienia z partnerem w stan bezgranicznej jedności. Złączenie narządów płciowych i orgazmiczne
spełnienie, chociaż głęboko przeżywane, traktowane jest jako coś wtórnego wobec nadrzędnego celu, którym jest
uzyskanie transcendentnego stanu zjednoczenia zasady męskiej z żeńską. Mimo iż w omawianym typie płciowości
wznosząca się krzywa szczytowania seksualnego sama z siebie może dotrzeć do wymiarów numinotycznych lub
archetypowych, nie jest to jej jedynym ani ostatecznym celem. Część badanych, którzy osiągnęli ten rodzaj seksualizmu,
zapytanych jakie znaczenie posiada w nim orgazm genitalny, zapewne odpowiedziałoby, że służy on do "usunięcia
biologicznego szumu z duchowego systemu". Jeśli próbuje się ze sobą stapiać dwoje naładowanych seksualnie
partnerów, to po pewnym okresie współżycia doświadczą oni napięcia umiejscowionego w narządach płciowych.
Napięcie to trzeba rozładować w szczytowaniu genitalnym a wtedy możliwe stanie się pełniejsze i bardziej uogólnione
doświadczenie jednoczące.
Charakterystyczną cechą omawianego podejścia do seksu jest u partnerów skłonność do pozostawania w bliskim
kontakcie fizycznym i czułe współżycie pozagenitalne przez dłuższy okres po szczytowaniu. Intensywne typy przeżyć
oceanicznych zawsze posiadają potężny składnik duchowy – złączenie płciowe odbierane jest jak sakrament i posiada
zdecydowanie numinotyczny charakter. Partner może przybierać postać archetypu i być odbierany jako przedstawiciel
wszystkich osób należących do jego płci. Sytuacja jest paradoksalna, mamy bowiem do czynienia zarówno ze
współżyciem płciowym dwojga ludzi, jak i z przejawem męsko-żeńskiego zjednoczenia na skal? kosmosu, zgodnie z
chińskim rozumieniem biegunowości in i jang. W tym samym czasie partnerzy mogą komunikować się z wymiarami
mitologicznymi, doświadczając siebie jako istot boskich lub wykorzystując rozmaite matryce filogenetyczne. W drugim
przypadku przeżywa się złączenie płciowe jako zdarzenie bardzo złożone, wielopoziomowe i wielowymiarowe; ukazujące
seksualizm jako dominującą siłę przyrody w wymiarze uniwersalnym. Partnerzy mogą również zauważyć, że kiedy się
kochają, członki ich ciał poruszają się według wzorców i w rytmach, które przedstawiają gry godowe i zachowania
kopulacyjne innych gatunków oraz różnych form życia z całego drzewa rodowego.
Ostatnią odrębną formą transpersonalnej płciowości jest seks tantryczny – celem tego podejścia jest przeżycie
transcendencji i oświecenia, a narządy płciowe i energia seksualna służą po prostu jako dogodne ku temu środki.
Nazywanie tego typu współżycia "seksem" jest sporne, ponieważ stanowi ono duchową technikę jogi, a nie działanie
zmierzające do zaspokojenia cielesnych potrzeb. Podczas opisywanej strategii seksualnej zespolenie genitalne zostaje
spożytkowane w celu pobudzenia sił libido, ale nie kończy się ono rozładowaniem przez orgazm i ejakulację – cielesne
zaspokojenie w trakcie szczytowania traktowane byłoby w istocie jako klęska.
Wyznawcy vama margi, czyli "ścieżki lewej ręki" tantry, uczestniczą w rozbudowanych rytuałach zwanych "pańcza
makara"28. Nazwa ta odwołuje się do pięciu ważnych składników opisywanych rytów, które zaczynają się wszystkie na
literę "m": madya (wino), mamsa (mięso), matsya (ryba), mudra (prażone zboże) i maithuna (połączenie płciowe) .
Rytualne seksualne zjednoczenie odbywa się zespołowo w określonym miejscu i w czasie starannie obranym przez guru.
Podczas obrzędów przykłada się ogromną wagę do estetyki, korzystając z oczyszczenia, rytualnej kąpieli, świeżych
kwiatów, pięknych strojów, wonnych kadzideł i perfum, muzyki, śpiewów oraz specjalnie przygotowywanego pokarmu i
wina. Ważnymi częściami rytuału są ajurwedyczne29 odwary ziołowe, w których potężne afrodyzjaki łączą się z
zestawami psychodelików30.
Podczas gdy "ścieżka prawej ręki", czyli daksina marga, ogranicza się w swoich praktykach do poziomu symbolicznego,
metaforycznego, to "ścieżka lewej ręki" podczas przeprowadzania tego obrzędu jest konkretna i dosłowna. Jej
podstawowa zasada polega na tym, że wyzwolenia duchowego nie można osiągnąć przez unikanie pożądań i
namiętności, tylko dzięki przekształcaniu właśnie tych żywiołów, które zazwyczaj przywodzą nas do upadku. Podczas
dopełniania rytuału partnerzy przybierają specjalne seksualne pozycje jogi, czyli tantra-asany. W pełnym połączeniu
genitalnym wspólnie oddychają i medytują w skupionym wysiłku przedłużania i zgłębiania doświadczenia tej chwili, która
bezpośrednio poprzedza orgazmiczne spełnienie.
Działanie to przebudza i wznosi energię duchową drzemiącą w krzyżowym odcinku rdzenia kręgowego, opisywaną w
piśmiennictwie tantrycznym jako Kundalini lub Moc Wężowa. Energia ta w swojej czynnej postaci, czyli Siakti, przepływa
następnie plecami w górę przez kanały w ciele subtelnym zwane "Ida" i "Pingala" i powoduje otwarcie oraz aktywację
siedmiu centrów energii parapsychicznej, czyli czakr. W tych warunkach partnerzy tantryczni doświadczają poczucia
kosmicznego zjednoczenia zasady męskiej z żeńską i łączności z transcendentnym boskim źródłem.
W przeciwieństwie do seksu oceanicznego, gdzie przed stopieniem się męskości z kobiecością rozładowuje się
umiejscowione napięcie seksualne, tutaj napięcie i połączenie genitalne używane jest jako środek, a energia seksualna
przekształcana w doświadczenie duchowe. W licznych przypadkach osoby pod wpływem LSD całkowicie spontanicznie
odkryły w trakcie sesji psychodelicznych tantryczne podejście do seksu i nadal praktykowały je w codziennym życiu,
zwykle zamiennie z seksem oceanicznym czy nawet bardziej tradycyjnymi jego formami. Transpersonalne przeżycia
seksualne i głęboka przemiana życia płciowego mogą też wystąpić na podłożu całego szeregu niefarmakologicznych
podejść emocjonalnych.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Korzenie przemocy: biograficzne, okołoporodowe i pozaosobowe źródła agresji
W obliczu codziennych, klinicznych obserwacji pochodzących z terapii psychodelicznej i z innych opartych na doświadczaniu
form eksploracji jaźni uświadamiałem sobie stopniowo, że uzasadnienia większości zaburzeń emocjonalnych, jakie
przedstawiano w ramach głównego nurtu analitycznie ukierunkowanej psychiatrii, są powierzchowne, niepełne i
nieprzekonujące. Było to szczególnie widoczne przypadkach, które dotyczyły skrajnej przemocy lub działań autodestrukcyjnych. Okazało się, że psychodynamiczny materiał o charakterze biograficznym, nawet najbardziej urazowy, nie
może stanowić prawidłowego wyjaśnienia dla tak poważnych, drastycznych form patologii jak: samookaleczenia, krwawe
samobójstwa, sadomasochizm, bestialskie mordy albo impulsywne zabijanie przygodnych osób, jakie obserwuje się u
osobników w amoku. Historie o de-prywacji emocjonalnej w dzieciństwie, bolesnym ząbkowaniu czy nawet fizycznych
nadużyciach-31 ze strony rodziców i opiekunów z pewnością nie sprawiają wrażenia odpowiednich psychologicznych
motywów dla mrożącej krew w żyłach patologii kryminalnej.
Skoro są to akty, których następstwa mogą rozstrzygać kwestie czyjegoś życia lub śmierci, toteż siły tkwiące u ich podłoża
muszą mieć wymiary porównywalne. Wyjaśnienia powstałe wyłącznie w oparciu o analizę materiału biograficznego stają się
jeszcze bardziej absurdalne i niestosowne, kiedy używa się ich w przypadku skrajnej patologii społecznej, jak na przykład:
szaleństwo masowej eksterminacji i ludobójstwa, apokaliptyczna groza obozów koncentracyjnych, zbiorowe poparcie
udzielane przez całe narody dla realizacji imponujących, megalomańskich projektów przez autokratycznych tyranów,
poświęcenie milionów w imię naiwnych, utopijnych wizji albo hekatomba bezsensownych wojen i rewolucji. Z pewnością
trudno poważnie potraktować teorie psychologiczne, które usiłują powiązać tej miary patologie zbiorowości z historiami o biciu
w dzieciństwie czy jakimiś podobnymi urazami emocjonalnymi lub cielesnymi. Niewiele też wnoszą instynktywistyczne
rozważania takich badaczy jak: Robert Ardrey, Desmond Morris i Konrad Lorenz32, którzy przekonują, że to niszczycielskie
zachowanie test zaprogramowane filogenetycznie, jako że charakter i zasięg ludzkiej agresji nie posiada odpowiedników w
świecie zwierząt. ; Rozważmy obecnie niektóre najważniejsze dane z dogłębnej pracy nad przeżyciami, z użyciem środków
psychodelicznych i bez, które wydają się szczególnie istotne dla zagadnienia agresji u człowieka. W zasadniczej zgodzie z
poglądami Ericha Fromma33, zebrany materiał kliniczny wyraźnie wskazuje na potrzebę odróżnienia agresji obronnej, czyli
łagodnej, która służy utrzymaniu się przy tyciu jednostki i gatunku, od złośliwego niszczycielstwa oraz sadystycznego
okrucieństwa. Dwa ostatnie wyglądają na specyficzne dla człowieka i wraz z postępem cywilizacji skłaniają się raczej do
wzrostu niż do upadku. To właśnie złośliwa – bez żadnego ważnego powodu biologicznego czy ekonomicznego,
nieprzystosowawcza i nie zaprogramowana filogenetycznie – postać agresji stanowi autentyczny problem dla ludzkości.
Wobec potęgi współczesnej techniki, jaką ma ona do dyspozycji, złośliwa agresja stała się w ciągu ostatnich dziesiątek lat
poważnym zagrożeniem nie tylko dla istnienia ludzkiego gatunku, ale i dla życia na naszej planecie. Toteż według Fromma
ważne jest, aby rozróżniać między agresywnością o charakterze instynktownym, a tymi formami niszczycielstwa, które
posiadają źródła w strukturze osobowości; te ostatnie można opisać jako "nieinstynktowną namiętność zakorzenioną w
charakterze".
Obserwacje z psychoterapii klinicznej z użyciem LSD i innych metod emocjonalnych uzupełniły powyższy punkt widzenia o
kilka nowych, ważnych wymiarów. Wyraźnie dowodzą one, że jeśli rozszerzy się model ludzkiej psychiki, tak by obejmował on
poziom okołoporodowy i pozaosobowy, to wzorce złośliwej agresji można zrozumieć na gruncie dynamiki nieświadomości.
Odkrycie to ma kilka doniosłych następstw dla teorii i praktyki. Ukazuje ono złośliwą agresję nie jako zjawisko, które trwale
wyryło się w komputerze ośrodkowego układu nerwowego i jego sztywnych procedurach instynktów, ale jako przejaw giętkich
i podatnych na zmiany matryc czynnościowych, czyli oprogramowania mózgu.
Ponadto omawiane odkrycie umieszcza złośliwą agresję w kontekście procesu odrodzenia przez śmierć, a zatem łączy ją z
pragnieniem transcendencji i poszukiwaniami mistycznymi. Jeśli doświadczenia złośliwej agresji i autodestrukcji podlegają
wewnętrznej konfrontacji i zostają przepracowane w bezpiecznych, zaplanowanych i dozwolonych społecznie granicach, to
mogą okazać się ważnym narzędziem w procesie przeobrażenia duchowego. Z tego względu większość pozbawionej sensu
przemocy skierowanej przeciw sobie lub innym, tak indywidualnej, jak i zbiorowej, wygląda na rezultat niezrozumienia i
wypaczenia duchowych dążeń. W wielu przypadkach można w ramach terapii, przy użyciu właściwych technik, nakierować te
energie na ich duchowe cele. W tym momencie warto byłoby skoncentrować się bliżej na źródłach złośliwej agresji oraz jej
klinicznych i społecznych przejawach.
W zasadniczej zgodzie ze stanowiskiem psychoanalitycznym agresja przeważnie okazuje się zależna od urazowego materiału
z dzieciństwa i innych czynników biograficznych. Łączy się ona zwykle z ożywaniem wspomnień, które dotyczą ingerencji w
zaspokojenie podstawowych potrzeb lub zakłócenia bezpieczeństwa dziecka i powstałego poczucia frustracji. Najbardziej
typowe przykłady takich sytuacji to konflikty dotyczące uzyskiwania przyjemności w różnych strefach libido, niedostatki
emocjonalne i odrzucenie przez rodziców lub opiekunów oraz poważne nadużycia fizyczne34. Pod tym kątem istotne jest
zwłaszcza zaangażowanie strefy oralnej i analnej. Jeżeli proces psychoterapii posługuje się metodami o bardziej ograniczonej
sile penetracji nieświadomości, takimi jak rozmowy twarzą w twarz lub freudowskie swobodne skojarzenia, to może się
wydawać, że agresja w całości wiąże się z materiałem biograficznym i wtedy ani klient, ani terapeuta, nigdy nie osiągną
głębszego poziomu zrozumienia odbywającego się procesu. Jednak w terapii przy użyciu psychodelików lub pewnych silnych
metod ukierunkowanych na doświadczanie dość szybko zaczyna wyłaniać się obraz całkowicie odmienny.
Rys. 31. Wyrwanie się spod kontroli potężnych, popędowych sił o charakterze agresywnym jest dość typowe
dla przeżyć związanych z procesem odrodzenia się przez śmierć. Te cztery rysunki przedstawiają różne
przejawy morderczej agresji w trakcie sesji pod LSD z przewagą BPM III.
Rys. 32. Agresja zwrócona zarówno na zewnątrz, jak i do wewnątrz jest jednym z najbardziej
charakterystycznych przejawów BPM III. Widać to w powyższym symbolicznym autoportrecie pacjenta
psychiatrycznego, wykonanym po silnie działającej sesji okołoporodowej pod LSD. Stylizowany drapieżny
ptak miażdży swoim szponem bezradną mysz. Lewy szpon przekształcony jest w działo skierowane w głowę
drapieżcy. Staroświecki samochód u góry odzwierciedla grę słów (auto-portret), ale także związek tego typu
agresji z brawurową jazdą i uleganiem wypadkom.
Badana jednostka może początkowo odczuwać agresje W związku z różnymi biograficznymi faktami ze swego dzieciństwa,
choć natężenie destrukcyjnych odruchów, jakie się z nimi łączą, wygląda na przesadne, niewspółmierne do charakteru i
znaczenia odnośnych sytuacji. W niektórych przypadkach można wykryć, że w życiu danej osoby szereg z pozoru
psychicznych urazów czerpie swoją emocjonalną siłę z urazów cielesnych, do których nawiązują one tematycznie. Niemniej
jednak i ten mechanizm nie jest w stanie samodzielnie zapewnić ich pełnego, zadowalającego wytłumaczenia. Wraz z
pogłębianiem się procesu autoeksploracji przeżyć Okazuje się, że tajemnica ogromu zaangażowanych uczuć i doznań kryje
się na poziomie okołoporodowym, jak też w znaczących związkach tematycznych między danym materiałem biograficznym a
konkretnymi cechami urazu narodzin, który stanowi rzeczywiste źródło owych agresywnych impulsów.
Silna agresja oralna z morderczymi uczuciami i zajadłą skłonnością do gryzienia, przeżywana wobec jakiś niezadowalających
aspektów karmienia piersią, bywa nieoczekiwanie rozpoznana również jako wściekłość dziecka, które desperacko walczy o
życie i oddech w uścisku dróg rodnych. Emocje i doznania, jakie pierwotnie odnoszono do urazu obrzezania i towarzyszących
mu lęków kastracyjnych, uznaje się za część przerażającego rozdzielenia z matką, kiedy po urodzeniu przecięto sznur
pępkowy. Połączenie gwałtownych impulsów agresywnych ze skurczami odbytu i obawą przed Wydalinami ciała, które
wydawało się spowodowane przez surowy trening czystości, zostaje przeinterpretowane jako reakcja na śmiertelne zmagania
z końcowej fazy porodu. I podobnie, wściekłość połączona z duszeniem się, która na poziomie biograficznym wyglądała jak
metaforyczna reakcja somatyzacyjna35 na przymuszający, ograniczający i "dławiący" wpływ dominującej matki, sprzęga: się w
przeżywaniu z dosłownym wiezieniem i duszeniem przez organizm matczyny w trakcie porodu.
Skoro okazuje się, że tylko nieznaczną cześć morderczych-, agresywnych odruchów zawdzięczamy urazowym sytuacjom z
dzieciństwa i że ich głębszym źródłem jest uraz narodzin, to zaczyna nabierać sensu ogrom, natężenie i złośliwy charakter
porywów przemocy. Ryzyko śmierci organizmu, który uczestniczy w procesie porodowym, jego krańcowy stres fizyczny i
emocjonalny, rozdzierający ból i strach przed uduszeniem czynią z całej tej sytuacji wiary – godne źródło złośliwej agresji.
Zrozumiałe, że aktywacja nieświadomego zapisu wydarzenia, podczas którego drugi żywy organizm' stanowił poważne
zagrożenie dla przetrwania danej jednostki, może, powodować u niej odruchy agresji niebezpieczne dla życia jej samej lub
innych osób.
Zjawiska, takie jak: samookaleczenia, krwawe samobójstwa, sadystyczne morderstwa lub ludobójstwo, które są niezrozumiałe
i zagadkowe, jeśli chcemy uznać je za fakty uwarunkowane biograficznie, z pewnością nabiorą większego sensu, kiedy
weźmiemy pod uwagę, że ich emocjonalnym źródłem jest proces o porównywalnym wymiarze i znaczeniu. Reguła, według
której wszystkie freudowskie strefy erogenne są głęboko zaangażowane podczas porodu, tworzy naturalny pomost dla
dalszych urazów w trakcie kolejnych faz rozwoju libido. W ten sposób trudne i bolesne doświadczenia, jakie dotyczą obszarów
i funkcji oralnych, analnych, uretralnych i fallicznych, nie są wyłącznie same w sobie urazowe, ale spore znaczenie mają tu
także ścisłe związki tematyczne z określonymi elementami okołoporodowymi. W wyniku tej zależności, formują się
emocjonalne kanały, przez które w pewnych warunkach różne aspekty dynamiki perinatalnej mogą wpływać na świadome j
procesy. Doświadczenia z dzieciństwa nie są zatem właściwym, pierwotnym źródłem złośliwej agresji; one tylko dokładają się
do już istniejących, niewyczerpanych zasobów okołoporodowej agresji, osłabiają mechanizmy obronne, które zwykle
zapobiegają przed wniknięciem jej do świadomości, i specyficznie zabarwiają jej przejawy w życiu osobnika.
Związek między złośliwą agresją a dynamiką okołoporodową znajduje wyraźne potwierdzenie w pewnych dosyć
powszechnych spostrzeżeniach z terapii psychodelicznej. Jeżeli farmakologiczny efekt LSD ustępuje w czasie, gdy badany
znajduje się pod dynamicznym wpływem BPM III, a jego doświadczenie nie osiągnęło rozstrzygającego punktu, zmieniając się
w BPM IV, to zwykle wytwarza się bardzo typowy obraz kliniczny. Obejmuje on szczytowe napięcie fizyczne i emocjonalne o
uogólnionym charakterze, któremu towarzyszą doznania silnego ucisku w różnych częściach ciała oraz dolegliwości
rozmieszczone w kilku strefach erogennych. Konkretny wzorzec tego stanu, wyrażający się względnym zaangażowaniem
różnych obszarów anatomicznych i fizjologicznych funkcji, ulega znacznym wahaniom w zależności od sytuacji.
Opisany stan wiąże się z przemożnym napływem agresywnych impulsów do świadomości. Utrzymywanie ich pod kontrolą i
zapobieganie gwałtownemu przekształceniu ich w czyn wymaga często znacznego wysiłku. Jednostki, o których mowa,
opisują siebie jako zdolne wybuchnąć w każdej chwili "bomby z opóźnionym zapłonem". Ta niszczycielska energia
skierowana jest zarówno na zewnątrz, jak i do wewnątrz – żywiołowe impulsy autodestrukcyjne i agresja zwrócona przeciw
osobom i przedmiotom z otoczenia mogą występować łącznie lub przechodzić w siebie nawzajem w dość gwałtownych
sekwencjach. Gdyby dopuścić do przejawienia się tych wulkanicznych sił, czyli do zdławienia mechanizmów obronnych
jednostki, to jednakowo prawdopodobny rezultat stanowiłoby samobójstwo bądź zabójstwo. Mimo iż zawsze obecne są tutaj
skłonności zarówno do destrukcji, jak i do autodestrukcji, to w pewnych przypadkach może wyraźnie przeważać jeden lub
drugi kierunek.
Powyższe dane wskazują na wyraźną psychogenną zależność miedzy przemocą, morderstwem, zachowaniami
autodestrukcyjny, mi i krwawym samobójstwem z jednej, a dynamiką trzeciej matrycy perinatalnej z drugiej strony. Okazują
się również niezwykle przydatne, gdy chodzi o zrozumienie sytuacji, w których dany osobnik zabija przygodne osoby, a
następnie natychmiast popełnia samobójstwo. Skrajnym tego przykładem jest zjawisko amoku – kulturowo uwarunkowanego
symptomu, jaki występuje w Malezji. Nawet pobieżna analiza życiorysów seryjnych morderców, takich jak: Dusiciel z Bostonu,
teksański bandyta White lub Charles Manson36, ujawnia, że ich sny i fantazje, tak samo jak codzienne życie, obfitują w wątki
nawiązujące bezpośrednio do BPM III.
Społeczno-kulturowym przykładem zachowań psychologicznie odzwierciedlających dynamikę BPM III jest wojownik
kamikadze – powoduje on masowe zniszczenie i morduje, a równocześnie sam ginie. Akt ten jest rozpatrywany w szerszym
kontekście duchowym jako poświecenie w imię wyższej racji i dla Cesarza, który jest uosobieniem bóstwa. Umiarkowana
postać uaktywnienia się trzeciej matrycy perinatalnej doprowadza do stanu drażliwości, złości i silnej tendencji do
prowokowania konfliktów, ściągania na siebie agresji innych i sytuacji samokarania się37.
Analogiczne spostrzeżenia naświetliły na nowo także rozmaite zachowania autodestrukcyjne, które kończą się fizycznym
samookaleczeniem; tak samo jak w powyższych przykładach kluczem do nich jest ponownie dynamika BPM III. Kiedy badani
doświadczają w trakcie sesji intensywnych, bolesnych doznań, tworzących nieodłączną cześć ich zmagań ze śmiercią, to
często odczuwają silną potrzebę cierpienia wywołanego z zewnątrz, które obejmowałoby doznania zgodne z ich przeżyciem. I
tak, osoba z nieznośnym bólem w karku lub w krzyżu może żądać bolesnego masażu tych miejsc. Podobnie uczucie braku
tchu może spowodować pragnienie lub usiłowanie uduszenia. W skrajnych przypadkach jednostki, które przeżywają
dokuczliwy ból w różnych partiach ciała, mogą wierzyć, że do osiągnięcia ulgi w nieznośnym cierpieniu potrzebują krojenia
nożem lub dźgania ostrym przedmiotem. W czasie kilku tego rodzaju sesji asystenci musieli rzeczywiście chronić badanych
przed zadawaniem sobie bólu przez przyjmowanie niebezpiecznych pozycji, które mogłyby uszkodzić ich kark, przez
uderzanie głową o ścianę, drapanie się po twarzy i szturchanie po oczach.
Rys. 33. Rysunki stanowiące wyraz głębokiej regresji do życia prenatalnego i okresu narodzin. Pierwszy
obrazek ukazuje spokój życia płodowego przez porównanie go z Atmosferą wnętrza piramidy. Drugi
obrazek, wykorzystując wizerunek ukrzyżowanego płodu, odsłania szczególny pogląd, który dotyczy związku
miedzy cierpieniem dziecka podczas narodzin a męką Chrystusa na krzyżu
Dogłębna analiza ujawnia, że powyższe zjawiska, z pozoru wskazujące na poważną patologie, motywuje chęć
samowyleczenia. Kiedy jednostka przeżywa dotkliwy ból lub silną ujemną emocje bez udziału odpowiedniego, zewnętrznego
bodźca, stanowi to wskazówkę, że urazowy materiał wydobywa się z nieświadomości. Na płaszczyźnie istniejącej w głębi
figury (Gestaltu) ta sama przykra emocja lub doznanie cielesne są reprezentowane z intensywnością, która znacznie
przekracza to, co badany przeżywa świadomie. Jeśli charakter i intensywność świadomego doświadczenia dokładnie
odpowiada temu z nieświadomej figury, to cały problem zostaje rozwiązany i następuje wyzdrowienie.
Tak wiec pogląd, że w celu rozpuszczenia owej figury trzeba; doświadczyć więcej takiego samego cierpienia, jest w gruncie
rzeczy precyzyjny. Jednak w tym celu dany wzorzec przeżywania musi być dopełniony wewnętrznie, a nie rozgrywany na
zewnątrz. Najważniejsze, aby pierwotna sytuacja ożyła u jednostki w kompleksowy sposób i z pełnym świadomym wglądem;
przeżywanie jej przekształconej kopii przy braku kontaktu z doświadczeniem tego poziomu nieświadomości, do którego ona
należy, utrwala problem zamiast go rozwiązywać. Podstawowym błędem osób, które dążą dój; uszkadzania się, jest
pomieszanie swego psychicznego procesuj z pewnymi elementami zewnętrznego świata. Przypomina to analogiczny błąd u
jednostki uwikłanej w ponowne przeżywanie bolesnego procesu narodzin, która poszukuje otwartego okna, upatrując w nim
drogi ucieczki z uścisku dróg rodnych. Powyższe przy-; kłady jasno wskazują na absolutną nieodzowność pomocy
doświadczonego asystenta, który potrafi stworzyć bezpieczne warunki i zapobiec groźnym wypadkom, spowodowanym przez
niewłaściwy osąd rzeczywistości u klienta.
Kiedy sesja zdominowana przez BPM III nie zostanie w pełni domknięta, to w codziennym życiu przez pewien nieokreślony
czas mogą utrzymywać się skłonności autodestrukcyjne o dowolnym natężeniu. Tego rodzaju stan bywa nieodróżnialny od
tendencji do samookaleczania się, jaką spotyka się w naturalnie występujących zaburzeniach patologicznych. Najistotniejsze
jest kontynuowanie wtedy pracy odkrywającej38 przy użyciu różnych metod bazujących na doświadczaniu, aby doszło do
rozpuszczenia tej figury. Jeśli to nie wystarczy, należy zaplanować następną sesje psychodeliczną tak szybko, jak to tylko
możliwe. W niektórych przypadkach różnego stopnia okaleczanie się nie musi wynikać z konkretnego uczucia obecnego w
nieświadomości, lecz bywa motywowane przez brak odczuwania. W takiej sytuacji jednostka może próbować szczypać się,
dźgać i ciąć nożem lub podpalać, aby przezwyciężyć poczucie znieczulenia cielesnego i emocjonalnego oraz doświadczyć
jakichkolwiek uczuć. Na ogół nawet i ten problem stanowi wyraz istnienia potężnych sił działających w nieświadomości. Brak
odczuwania często oznacza nie tyle brak wrażliwości, co zderzenie konfliktowych sił, które się wzajemnie znoszą. Dość
powszechnie zdarza się, że tego typu dynamiczny konflikt posiada źródła okołoporodowe.
Rozważaliśmy już w poprzednim podrozdziale pewne zjawiska patologiczne, które w charakterze typowych oznak BPM III
obejmują agresję w połączeniu z płciowością i skatologią. W przypadku sadomasochizmu, gwałtów, morderstw na tle
seksualnym i nekrofilii udział pierwiastków seksualnych i skatologicznych jest tak istotny, że bardziej wskazane wydawało się
ujęcie ich w kontekście płciowości, a nie agresji.
Znaczenie nowych wglądów, pochodzących z ukierunkowanego na doświadczanie nurtu terapii głębi, dla celów poznawania
złośliwej agresji staje się jeszcze bardziej widoczne, kiedy przechodzimy od patologii indywidualnej w sferę psychologii
zbiorowości i patologii społecznej. Nowe poglądy na temat psychologii wojen, rewolucji, systemów totalitarnych, obozów
koncentracyjnych i ludobójstwa posiadają tak szczególne znaczenie teoretyczne i praktyczne, że zostaną one prześledzone
oddzielnie w rozdziale ósmym, który zajmuje się kulturą ludzkości.
Chociaż w praktyce najważniejszym źródłem agresywnych odruchów są ujemne matryce perinatalne, to jako dodatkowe
źródło niszczycielskiej energii może też funkcjonować wiele doświadczeń pozaosobowych. Ogromna dawka wrogości
towarzyszy zwykle ożywaniu wspomnień z najróżniejszych kryzysów płodowych zwłaszcza próby wywołania poronienia. W
niektórych przypadkach silny ładunek negatywnych emocji może się wiązać z urazową lub frustrującą pamięcią przodków,
rasową bądź zbiorową. Całe bogactwo dość specyficznych postaci agresji towarzyszy autentycznemu utożsamianiu się z
rozmaitymi formami zwierząt – mogą one obejmować role walczących wrogów lub rywali z tego samego gatunkuj albo też
polujących na mniejsze ofiary mięsożernych ssaków, ptaków, gadów i innych drapieżców.
Inne istotne źródło agresywnych uczuć stanowi ożywanie urazowych wspomnień z wcześniejszych wcieleń. Aby uwolnić się
od więzów złości i innych ujemnych afektów oraz uzyskać zdolność udzielenia i przyjęcia wybaczenia, ogromnie ważne jest
przeżywanie zdarzeń, o których mowa, wraz z wszystkimi emocjami i odczuciami cielesnymi. Mitologia obfituje w wątki
dotyczące agresji i przemocy oraz obrazy zniszczenia o nieprawdopodobnych rozmiarach – liczne archetypowe sceny
przedstawiają przerażające demony; i zagniewane bóstwa, zawzięte walki miedzy bogami, wielkimi bohaterami i legendarnymi
potworami. Sporo destrukcyjnej energii łączy się także z pozaosobowymi obrazami nieożywionych procesów, takich jak:
wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi, burze morskie, zniszczenie ciał niebieskich i czarne dziury.
Sfery transpersonalne stanowią zatem obfitą składnice negatywnych energii różnego rodzaju i stopnia. Podobnie jak źródła
biograficzne i okołoporodowe, posiadają one doniosłe znaczenie dla /rozumienia patologii oraz dla psychoterapii. Podczas
właściwej pracy klinicznej takie pozaosobowe źródła agresji stanowią czasem najgłębszy pokład wielopoziomowego układu,
który obejmuje również elementy biograficzne i okołoporodowe; innym razem konkretne formy transpersonalne są
bezpośrednim podłożem objawów emocjonalnych i psychosomatycznych. W obu przypadkach problemu klinicznego o
podobnej strukturze dynamicznej nie udaje się rozwiązać tak długo, dopóki jednostka nie pozwoli sobie na doświadczenie
odpowiednich figur (Gestaltów) pozaosobowych.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Dynamika depresji, nerwic i zaburzeń psychosomatycznych
Rozszerzona mapa ludzkiej psychiki tworzy osnowę, która służy głębszemu zrozumieniu licznych stanów patologicznych,
jakie spotyka się w codziennej praktyce psychiatrii. Wszędzie tam, gdzie teorie z nurtu biograficznego umożliwiają
psychodynamiczne wyjaśnienie rozmaitych zaburzeń, nowy model pozwala na interpretacje, która jest precyzyjniejsza i
bardziej wszechstronna, a w wielu przypadkach prostsza. Znacznie poprawniej opisuje on skomplikowane
współzależności i wzajemne oddziaływania poszczególnych objawów bądź ich zespołów oraz dokładniej odpowiada
powszednim obserwacjom klinicznym. Dodatkowo integruje on we wspólną całość pewne zespoły psychopatologiczne
oraz te ich własności, których dawne teorie albo nie były w stanie wytłumaczyć, albo potrafiły uzasadnić je wyłącznie
przez zawiłe, sztuczne i ostatecznie nieprzekonujące rozważania. Dotyczy to zwłaszcza złośliwej agresji,
sadomasochizmu, poważnych zboczeń seksualnych, różnych typów samobójstwa, większości psychoz i przypadków
patologii duchowej.
Rys. 34. Wizja z sesji okołoporodowej władanej przez BPM III. Stwór podobny do ptaka to
przedstawienie śmiertelnego niebezpieczeństwa i agresji; towarzyszące sesji uczucia mdłości łączą się
z bezwłosym szczurzym ogonem widocznym u dołu rysunku.
Niemniej jednak zaprezentowana w tym miejscu konstrukcja teoretyczna zostanie omówiona i wykorzystana w pełnej
świadomości, że jest to tylko model, a nie precyzyjny opis rzeczywistości. Jako taki może on, co najwyżej, w dogodny
sposób porządkować obecnie dostępne dane i wyniki eksperymentów, a po pojawieniu się nowych spostrzeżeń albo
odkryciu nowych zasad wyjaśniających, będzie musiał ulegać poprawkom, poszerzeniu lub zmianie. Najważniejsze
kryteria świadczące o jego trafności to: zdolność; do właściwego ukazania i syntezy danych pochodzących z wielu
odmiennych dziedzin, wykorzystanie nowych mechanizmów i podejść terapeutycznych, które znacznie przewyższają
obecnie istniejące, oraz potencjał wzbudzania ciekawych pomysłów na dalsze badania w celu zgłębienia nowych
obszarów. O ile opisy biograficznego poziomu nieświadomości, znane z głównego nurtu psychoanalizy, wymagają
jedynie drobnych poprawek, aby można było je wcielić do omawianego modelu, o tyle role dynamiki okołoporodowej i
pozaosobowej w koncepcji patologii będziemy musieli rozważyć niezwykle dokładnie ze względu na jej nowość i
wyjątkową wartość.
Szczególne znaczenie teoretyczne i praktyczne posiada dynamika matryc perinatalnych. Zjawiska okołoporodowe są
łatwo dostępne – regularnie przejawiają się w snach, a nawet w warunkach codziennego życia. Dla wielu ludzi
utrzymywanie pod kontrolą tego rodzaju sił jest na ogół trudniejsze niż świadomy kontakt z nimi. Kiedy mają do dyspozycji
nowoczesną teorie, wsparcie i życzliwą atmosferę, to aby udostępnić im przeżycie materiału okołoporodowego zazwyczaj
wystarczy głębokie oddychanie i muzyka. Wprowadzenie koncepcji matryc perinatalnych i urazu narodzin do teorii
psychiatrycznej odkrywa przed tą ostatnią nowe, interesujące perspektywy. Na gruncie powiązań wymienionego poziomu
psychiki z anatomią, fizjologią i biochemią procesu porodowego możliwe staje się naturalne, przekonujące uzasadnienie
wielu podstawowych zaburzeń.
Pokonanie wąskiego ujęcia biograficznego we współczesnej psychiatrii posiada również doniosłe konsekwencje dla
terapii. Dzięki nowym ramom odniesienia, w oparciu o znajomość dynamiki okołoporodowej, większość klasycznych form
patologii nieoczekiwanie okaże się względnie stabilnym, trudnym etapem w przeobrażającym procesie rozwojowym.
Jeżeli metoda leczenia, zamiast ten proces hamować, , obejmuje jego pobudzanie i akceptacje, to do dyspozycji
terapeuty stają mechanizmy uzdrawiania i przekształcania osobowości, które przewyższają wszystko, co znamy z
klasycznej psychoterapii i psychiatrii.
Objawy spowodowane przez dynamikę matryc perinatalnych są zwykle traktowane przez psychiatrów jako oznaki
poważnej choroby psychicznej, które należy stłumić przy użyciu wszelkich dostępnych środków. Rutynowe stosowanie
tego sposobu leczenia, wynikające bezpośrednio z modelu medycznego, sprawia, że zasadniczy nurt psychiatrii stał się
siłą antyterapeutyczną, gdyż specjalizuje się on w zakłócaniu procesu obdarzonego przyrodzonym potencjałem
leczniczym. W niejednym przypadku za metodę z wyboru39, a przynajmniej za poważną alternatywę, należałoby uznać
przedstawienie klientowi nowoczesnej koncepcji tego procesu, zachęcenie do niego i wspomaganie go przy pomocy
środków psychologicznych lub farmakologicznych.
W tym momencie warto będzie bardziej szczegółowo przyjrzeć się nowemu ujęciu patologii w oparciu o koncepcje matryc
perinatalnych. Powszechnie przyjmuje się, że w psychiatrii nie ma zastosowania myślenie w kategoriach wyraźnie
określonych jednostek chorobowych o ustalonej etiologii i patogenezie40. Nieliczne wyjątki, takie jak: zaburzenia
umysłowe związane z porażeniem postępującym, chorobami krążenia i degeneracyjnymi ośrodkowego układu
nerwowego, zapaleniem mózgu i opon mózgowych oraz różnego typu guzami na mózgu, to właściwie problemy, które
diagnozuje się i leczy przy użyciu metod z zakresu neurologii. Pacjenci z tymi schorzeniami zostaną skierowani do
placówek psychiatrycznych, jeśli będą sprawiali poważne kłopoty w prowadzeniu.
W stosunku do większości zaburzeń z codziennej praktyki psychiatrycznej właściwsze jest myślenie w kategoriach
objawów i zespołów psychopatologicznych. Objawy są to emocjonalne i psychosomatyczne oznaki choroby, które
stanowią podstawowe jednostki, składniki albo cegiełki psychopatologii. Zespoły to spotykane w praktyce klinicznej
charakterystyczne skupienia lub układy objawów.
Dokładna analiza danych z ukierunkowanego na doświadczanie nurtu psychoterapii głębi pokazuje, że model
teoretyczny, który obejmuje dynamikę perinatalną, pozwala na logiczne wyprowadzenie większości objawów
psychiatrycznych z konkretnych cech procesu porodowego. Umożliwia on zarazem całkowicie naturalne wyjaśnienie,
dlaczego poszczególne objawy psychiatryczne, takie jak: lek, agresja, depresja, poczucie winy, poczucie niższości albo
natręctwa i czynności przymusowe, mają skłonność do grupowania się w charakterystyczne zespoły.
Lęk, uznany powszechnie za najważniejszy pojedynczy objaw psychiatryczny, to uzasadniony i naturalny towarzysz
procesu porodowego, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że poród stanowi sytuacje zagrażającą życiu, związaną z ogromnym
stresem biologicznym i emocjonalnym. Przypuszczenie, że wszelki lek bierze swój początek z urazu doznanego przez
dziecko w drogach rodnych, zostało po raz .pierwszy sformułowane przez Zygmunta Freuda. Sam Freud nie -podążył
jednak dalej za tym pomysłem i teoria urazu narodzin jako źródła wszystkich późniejszych leków została opracowana
później 'przez jego zbuntowanego ucznia, Otto Ranka. Opisane teoretyczne rozważania pionierów psychoanalizy o całe
trzydzieści lat wyprzedzają swe późniejsze potwierdzenie w badaniach psychodelicznych.
W nawiązaniu do procesu porodowego nie mniej zrozumiała pokaże się skrajnych rozmiarów agresja – jako reakcja na
nadmierny |ból fizyczny i emocjonalny, duszenie się i strach o życie. Podobna przemoc narzucona pozostającemu na
swobodzie zwierzęciu spowodowałaby u niego wybuchy wściekłości i czynny atak. Schwytane w ciasnej uwięzi dróg
rodnych dziecko nie dysponuje jednak żadnym ujściem dla zalewu impulsów emocjonalnych i motorycznych, ponieważ
nie może się poruszyć, walczyć, wydostać się z tej sytuacji ani krzyczeć. Niewykluczone, że w podobnych warunkach
potężna ilość agresywnych odruchów i ogólnego napięcia zostanie |skierowana z powrotem do wnętrza organizmu i
zmagazynowana aż |do odroczonego wyładowania. Ten ogromny rezerwuar zdławionej energii może później stać się
podstawą nie tylko dla agresji i porywów przemocy, ale także dla różnych zjawisk ruchowych, które z reguły towarzyszą
licznym zaburzeniom psychiatrycznym, takich jak: uogólnione napięcie mięśniowe, drżenie drobnofaliste, drgania, tiki i
napady drgawkowe.
Rys. 35. Doświadczenie głębokiej depresji i rozpaczy podczas sesji psychodelicznej z przewagą BPM II.
Fakt, że zamknięty układ dróg rodnych zapobiega wszelkiemu zewnętrznemu wyrażaniu złości obecnej w ciele, mógłby
stanowić naturalny model dla freudowskiej koncepcji depresji jako zwróconej do wewnątrz agresji, wymierzonej przeciw
sobie. Powyższą zależność przekonująco ilustruje spostrzeżenie, że ostatecznym skutkiem tak depresji, jak i agresji jest
zabijanie. Morderstwo i samobójstwo różnią się tylko kierunkiem, jaki przyjmują agresywne odruchy. Dlatego też objaw
depresji posiada pierwowzór okołoporodowy; dla depresji z zahamowaniem jest nim sytuacja braku wyjścia w drugiej
matrycy perinatalnej, skutecznie zapobiegająca wszelkim wyładowaniom i przepływowi energii, a dla depresji z
pobudzeniem – trzecia matryca perinatalna, która pozwala na pewne ograniczone wyrażanie agresji41.
U pacjentów w depresji ich objawy psychologiczne, emocjonalne i cielesne stanowią połączenie elementów, z których
jedne odpowiadają roli cierpiącej ofiary, a drugie potężnym, ograniczającym, tłumiącym i karzącym siłom. W trakcie
regresywnej pracy emocjonalnej nad depresją cechy ofiary można odnieść do przeżyć dziecka podczas porodu, podczas
gdy w elementach wrogich, wywierających przymus i autodestrukcyjnych rozpoznaje się introjekcje skurczów macicy lub
presji wywieranej przez zaciskające się drogi rodne. Okołoporodowe pochodzenie podstawowych typów depresji może
tłumaczyć wiele emocjonalnych, fizjologicznych, a nawet biochemicznych cech tych zaburzeń. Wymienione zależności
będą dalej opisane bardziej szczegółowo.
Nieco trudniej wyjaśnić fakt, że na ogół z porodu wywodzi się jeszcze jeden podstawowy objaw psychiatryczny: poczucie
winy. Pracując z pacjentami cierpiącymi na dojmujące, irracjonalne uczucie, że są czemuś winni, zwykle wykrywa się
stosowne czynniki biograficzne, które to z pozoru uzasadniają, takie jak: ciągłe wymówki ze strony rodziców, otwarte
uwagi wpędzające w poczucie winy, a nawet częste posługiwanie się odwołaniami do bólów porodowych (np.: "Gdybyś
wiedział, jak bardzo cierpiałam, kiedy się rodziłeś, to byś się tak nie zachowywał.") . Ale omawiane czynniki biograficzne
stanowią zaledwie przykrywkę, ich głębszym źródłem jest pula pierwotnej winy w wymiarze metafizycznym, która wiąże
się ściśle z matrycami perinatalnymi. Związek ten można zilustrować także na przykładach mitologicznych i
archetypowych. I tak, na przykład biblijny "grzech pierworodny" łączy winę z wygnaniem z rajskich warunków Edenu.
Ściślej ujmując, kara boża dla Ewy |jest nawiązaniem do czynności rozrodczych kobiety: "W bólach będziesz rodziła
dzieci"42.
Niekiedy podczas pracy z użyciem LSD i innych form terapii głębi bazującej na doświadczaniu badani podają
uzasadnienia związku między winą a porodem, tak jak je rozumieli w trakcie sesji. Jedni tłumaczą swą winę odwracając
kierunek związku przyczynowego, jaki zachodzi miedzy utraconym stanem życia płodowego a silnymi negatywnymi
emocjami z, okresu porodu. Wedle tego stanowiska uwolnione spod kontroli w czasie narodzin siły agresji i innych
popędów interpretuje się jako znamiona wrodzonego zła, a pozbawienie łona matki i męki w drogach rodnych uznaje za
należną karę. Inni sądzą, że poczucie winy wynika z przyjmowania odpowiedzialności za cierpienie matki podczas
porodu. Jednak najczęstsze i najbardziej przekonujące wyjaśnienie uzależnia poczucie winy od ujrzenia bądź
uświadomienia sobie całego ogromu cierpienia zapisanego w ludzkim ciele i wielkiego bólu, jaki mu zadano. Skoro
znaczna cześć emocjonalnego i fizycznego bólu, jakiego jednostka doświadcza w swoim życiu, towarzyszyła urazowi
narodzin, to wydaje się zupełnie logiczne, że poczucie winy musi osiągać niebywałe rozmiary ilekroć proces
samopoznania lub uświadomienia dotrze do poziomu okołoporodowego.
Jednostka, która wchodzi w doświadczenie kontaktu z bezmiarem cierpienia skojarzonego z wspomnieniem narodzin,
dysponuje dwoma możliwymi rozwiązaniami. Pierwsze to pogodzić się z faktem, że żyjemy w całkowicie
nieprzewidywalnym świecie, gdzie bez powodu, zupełnie nieoczekiwanie, mogą nas spotkać najstraszliwsze rzeczy, nad
którymi w najmniejszym stopniu nie posiadamy kontroli. Wyjście alternatywne, związane z poczuciem winy, pojawia się
wówczas, gdy jednostka nie potrafi lub nie chce przyjąć takiego obrazu świata, posiadając silną potrzebę spostrzegania
kosmosu jako systemu, którym rządzi fundamentalne, moralne prawo i ład. W związku z tym zwróćmy uwagę, że osoby,
które dowiadują się, że mają raka albo jakąś inną nieuleczalną i bolesną chorób?, zwykle reagują na nią poczuciem winy:
"Co źle zrobiłem? Czym sobie na to zasłużyłam? Dlaczego "oni" mi to zrobili?" Rozumowanie, które kryje się za taką
reakcją, można wyrazić słowami: "Nie zrobiono by mi takiej strasznej rzeczy (albo: nie spotkałoby mnie to), gdybym sam
nie zrobił czegoś równie złego, żeby na to zasłużyć."
Stopień nieuświadomionej winy wydaje się więc dostosowany do rozmiarów nieświadomego bólu i do niego
proporcjonalny, chociaż sami badani często usiłują wiązać swe poczucie winy z konkretnymi zdarzeniami, które
świadomie zapamiętali, takimi jak zakazane praktyki seksualne czy inne niewłaściwe zachowania różnego typu, to jej
najgłębsza istota okazuje się bardzo niejasna, abstrakcyjna i nieświadoma. Składa się na nią przekonanie o popełnieniu
jakiegoś strasznego czynu – przy braku choćby cienia pomysłu na czym miało by to polegać. Tak więc rzeczywiście warto
uznać poczucie winy za skutek rozpaczliwego wysiłku nad zracjonalizowaniem bezsensu cierpienia, które bez
zrozumiałego powodu nałożono na jednostkę43.
Powyższe wyjaśnienie, mimo że zadowalające na tym poziomie świadomości, nie jest wcale ostateczne ani jedyne. Kiedy
samopoznanie osiąga poziom pozaosobowy, pojawiają się nowe możliwości, których jednostka nie była w stanie sobie
wyobrazić, dopóki pozostawała całkowicie pogrążona w kwestiach biograficznych lub w procesie perinatalnym.
Traumatyczne aspekty porodu mogą postać nieoczekiwanie rozpoznane jako formy działania zgromadzonej przez siebie
złej karmy. Cierpienia, które temu towarzyszy, nie uważa się wówczas za coś bezsensownego ani nieprzewidywalnego,
ale za rezultat karmicznej odpowiedzialności jednostki za swe Czyny w poprzednich wcieleniach. Najgłębsze
pozaosobowe źródła poczucia winy stanowią wyraz uznania własnej tożsamości z zasadą stwórczą, która jest
odpowiedzialna za całe cierpienie wbudowane w boski dramat istnienia. Wskazywałoby to na pomieszanie typów
logicznych, ponieważ normy etyczne, będące częścią stworzenia, Zmieniają front i zostają użyte przeciw swemu
stwórcy44.
Opisaliśmy już szczegółowo, w jaki sposób nadmierne pobudzenie płciowe, które stanowi nieodłączną część trzeciej
matrycy perinatalnej, tworzy naturalne podłoże dla całej grupy zaburzeń i zboczeń seksualnych. Omówiliśmy też
dokładnie, jak na podstawie zdarzeń towarzyszących narodzinom można dosyć przekonująco wytłumaczyć niezwykłe
postawy wobec substancji cielesnych i czynności wydalniczych. Fakt, że otwieranie się na duchowość i swoiste uczucia
mistyczne nadają kształt integralnym cechom dynamiki okołoporodowej, umożliwia nowe, niebanalne spojrzenie zarówno
na kwestie patologii religii, jak i na rozmaite stany kliniczne, które posiadają wyraźny pierwiastek duchowy, takie jak
nerwica natręctw45 i pewne typy psychoz. Sprawami tymi zajmiemy się później w związku z konkretnymi zaburzeniami
psychicznymi, nowym ujęciem psychoz i roli duchowości w życiu człowieka (nerwice natręctw, psychozy i zagrożenia
duchowe omawiane są dalszej części tego rozdziału; duchowość w życiu człowieka opisują rozdziały piąty i szósty).
Zaburzeniom emocjonalnym niemal niezmiennie towarzyszą określone przejawy somatyczne. Dzieje się tak w przypadku
różnych rodzajów depresji, psychonerwic, alkoholizmu i narkomanii, stanów z pogranicza psychozy, psychoz, a
szczególnie podczas schorzeń psychosomatycznych. Istotę zaburzeń emocjonalnych i pewne konkretne cechy ich
specyficznych korelat cielesnych daje się całkowicie racjonalnie wytłumaczyć na gruncie związku z doświadczeniem
narodzin. W przeszłości między szkołą organiczną a psychologiczną w psychiatrii miały miejsce niekończące się spory o
to, czy nadrzędną rolę w zaburzeniach emocjonalnych odgrywają czynnik biologiczne, czy psychiczne. Wprowadzenie
okołoporodowego poziomu nieświadomości do teorii psychiatrycznej w znacznym stopniu wypełnia lukę między
obydwoma skrajnymi nurtami, proponując rozwiązanie, którego dotąd nie brano pod uwagę. Skoro doświadczenie
narodzin to zarazem proces emocjonalny, fizjologiczny i biochemiczny, niewłaściwe będzie pytanie o to, co na
omawianym poziomie psychiki jest pierwotne, a co wtórne. Fakty emocjonalne i biologiczne stanowią dwa oblicza tego
samego zjawiska; wspólnym podłożem dla obu jest proces narodzin.
Nabrały sensu rozpatrywane pod tym kątem typowe cielesne korelaty wielu zaburzeń emocjonalnych. Zaliczają się do
nich: opasujące bóle głowy bądź bóle migrenowe, kołatanie i inne dolegliwości sercowe, subiektywne poczucie niedoboru
tlenu i trudności z oddychaniem w stanie emocjonalnego stresu, bóle mięśni, napięcia, drżenie, skurcze i napady
drgawkowe, mdłości i wymioty, kurczowe bóle macicy, powodujące nawykowe zaparcia lub biegunki pobudzenie
przewodu pokarmowego, obfite pocenie się, uderzenia gorąca na przemian z dreszczami oraz zmiany w ukrwieniu skóry i
rozmaite objawy naskórne. Sprawdza się to również w przypadku pewnych poważnych problemów psychiatrycznych,
które posiadają komponenty emocjonalne wraz cielesnymi, takich jak np.: poczucie owładnięcia przez potężne wędrujące
energie i utraty kontroli, strach przed śmiercią połączony z doświadczeniem umierania oraz strach przed zagrażającą
utratą zmysłów. Dalej, na tle budzącego się wspomnienia urazu narodzin nietrudno też zrozumieć tak częste u pacjentów
psychiatrycznych oczekiwanie nieszczęścia46.
Okołoporodowy poziom nieświadomości stanowi zatem wielostronny i bogaty zasób jakości emocjonalnych, doznań
cielesnych i potężnych energii. Zdaje się on funkcjonować jak uniwersalna i względnie niezróżnicowana matryca
potencjałów do powstawania większości form patologii. O ile matryce perinatalne rzeczywiście odpowiadają urazowi
narodzin, o tyle wśród poszczególnych jednostek należałoby oczekiwać sporej zmienności w zakresie występowania u
nich elementów ujemnych. Z pewnością nie jest bez znaczenia, czy osobnik urodził się w ciągu godziny, w windzie lub w
taksówce po drodze do szpitala, lub przeciwnie, poród trwał piętnaście godzin i łączył się z użyciem kleszczy albo innych
radykalnych środków.
Jednak biorąc pod uwagę przedstawiany tutaj model, rzeczywisty charakter i czas trwania porodu nie jest jedynym
czynnikiem biorącym udział w powstaniu patologii. Oczywiście pośród osobników, których narodziny przebiegały
podobnie, jedni mogą być względnie normalni, podczas gdy pozostali wykazują różne rodzaje i stopnie patologii. Cały
problem polega na tym, w jaki sposób pogodzić to zróżnicowanie z niewątpliwym znaczeniem okołoporodowego poziomu
nieświadomości. Pula trudnych emocji i doznań cielesnych, które wywodzą się z urazu narodzin, stanowi zaledwie
potencjalne źródło zaburzeń psychicznych, a to czy ukształtuje się patologia, jaką konkretną formę przybierze i jak będzie
poważna, zostanie istotnie współokreślone przez postnatalną historie jednostki, a wiec przez charakter dynamiki układów
COEX.
Delikatność w obchodzeniu się z noworodkiem, odbudowanie symbiotycznego kontaktu z matką i dostateczny czas
przeznaczony na tworzenie więzi47 to czynniki wielkiej wagi, mogące naprawić większość szkód wyrządzonych przez
uraz narodzin. W świetle danych z współczesnych badań nad świadomością kluczową sprawą dla zdrowia psychicznego
ludzkości jest głęboka zmiana w obrębie dzisiejszej techniki medycznej, która koncentruje się na perfekcyjnym działaniu
ciała, ale narusza fundamentalną, biologiczną i emocjonalną wieź miedzy matką a dzieckiem. Nieocenioną wartość
posiadają pod tym względem alternatywne sposoby rodzenia, które próbują zmienić dzisiejszą przerażającą sytuację,
takie jak narodziny bez przemocy według Fredericka Leboyera48 i inne nowe podejścia, uwzględniające potrzeby matki,
ojca i dziecka.
Osoby, u których w ramach sesji psychodelicznych albo jakiejś niefarmakologicznej metody pracy opartej na
doświadczaniu ożywają ich narodziny, wielokrotnie podają, że odkryły głęboki związek miedzy wzorcem i okolicznościami
porodu a ogólną jakością własnego życia. Wydaje się jakby doświadczenie narodzin określało zasadnicze sądy
dotyczące istnienia, obraz świata, postawy wobec innych ludzi, stosunek pesymizmu do optymizmu, ogólną życiową
strategie, a zwłaszcza takie konkretne elementy, jak wiara w siebie i umiejętność radzenia sobie z trudnościami oraz
planowaniem przyszłości.
Z punktu widzenia modelu medycznego i zdrowego rozsądku poród miałby oznaczać dla dziecka akt w zasadzie pasywny
– cały trud ponosi matka, a raczej skurcze jej macicy, podczas gdy dziecko wydawane jest na świat niemal jak martwy
przedmiot. W medycynie przeważa przekonanie, że dziecko jest nieświadome otoczenia i nie przeżywa bólu.
Neurofizjologia wręcz zaprzecza możliwości istnienia pamięci o narodzinach, ponieważ kora mózgowa noworodka jest
niedojrzała i nie posiada osłonek mielinowych na neuronach. W świetle ogółu dowodów klinicznych, jakie pochodzą z
najnowszych badań nad świadomością, powyższe stanowisko jest skutkiem psychologicznego tłumienia i "pobożnych
życzeń", a wiec nie należy go uznawać za fakt naukowy. Łatwo zauważyć, że podejście to stoi w wyraźnej sprzeczności z
tymi doświadczeniami i obserwacjami, które wykazały znaczną wrażliwość płodu w okresie życia prenatalnego i tymi,
które wskazują na obecność prymitywnej formy pamięci u organizmów jednokomórkowych.
Tak czy owak powtórne przeżycie porodu w trakcie klinicznej pracy emocjonalnej wyraźnie wskazuje, że z
introspekcyjnego punktu widzenia proces ten widziany jest jako ciężka przeprawa, która wymaga wyjątkowo
zaangażowanej walki i trudu – prawdziwa wyprawa bohatera. Dlatego w normalnych okolicznościach chwilę narodzin
przeżywa się jak osobiste zwycięstwo. Ilustrują to typowe dla niej skojarzenia z wizjami zwycięskich rewolucji, wojen lub
zabicia dzikiego, niebezpiecznego zwierzęcia. Nierzadko na bazie wspomnienia narodzin dana osoba przeżywa skrócony
przegląd wszystkich swoich późniejszych sukcesów w życiu. Doświadczenie porodu funkcjonuje więc psychicznie jako
pierwowzór wszystkich sytuacji, stanowiących poważne wyzwanie dla jednostki.
Jeśli sytuacja narodzin była dla dziecka znośna, niezbyt długa ani nie wyczerpująca, a po porodzie obchodzono się z nim
delikatnie, to człowiek ten będzie miał zapewnione organiczne niemalże poczucie wiary w siebie ilekroć napotyka i musi
pokonać jakieś kłopoty. Osoby urodzone pod wpływem głębokiego znieczulenia ogólnego niejednokrotnie łączą ten fakt z
późniejszymi trudnościami w doprowadzaniu swoich planów do końca. Podkreślają one, że w początkowych fazach
każdego większego przedsięwzięcia są w stanie zmobilizować wystarczającą energie i zapał, ale później tracą
świadomość celu i czują, że ich energia rozprasza się i rozmywa. Wskutek tego nigdy nie mogą doświadczyć pełnej
realizacji planu i płynącego z niej zadowolenia. Nieco podobny wzorzec powstaje, gdy poród zakończono interwencją
manualną lub przy pomocy kleszczy. Jednostka, o której mowa, jest w stanie pracować z odpowiednia energią i zapałem
w początkowych fazach realizacji planu, ale tuż przed jego ukończeniem traci wiarę i przy "decydującym ciosie" musi
polegać na pomocy z zewnątrz. Osoby, których poród pobudzono sztucznie, podają, że nie znoszą zapędzania do
realizacji planów, jeżeli nie czują się gotowe lub gdy mają wrażenie, że są do nich nakłaniane, nawet jeśli obiektywnie jest
inaczej.
Sprawą największej wagi teoretycznej i praktycznej z punktu widzenia przedstawionego modelu jest z pewnością badanie
osób, które przyszły na świat przez cesarskie ciecie. W tym celu najważniejsze będzie dokonanie rozróżnienia między
cesarskim cięciem z wyboru, czyli zamiast porodu, a cesarskim cięciem z konieczności. Pierwsze planuje się z góry przed
czasem z różnych powodów – miednica może być zbyt wąska, dziecko za duże, macica zbliznowacona przez poprzednie
cięcie albo moda każe matce wybrać tę operację z błahych powodów. Urodzone w ten sposób dziecko całkowicie omijają
sytuacje typowe dla BPM II i III. Musi ono jednak zmierzyć się z kryzysem rozłąki z matką, przecięciem pępowiny i
ewentualnie ze skutkami znieczulenia. Cesarka z konieczności wykonywana jest zwykle po wielu godzinach
traumatycznego porodu, gdy okazuje się, że przedłużanie go mogłoby zagrażać matce lub dziecku. W tym przypadku
uraz będzie z reguły znacznie silniejszy od tego, który towarzyszy zwykłemu porodowi.
Ponieważ pracowałem tylko z kilkoma pacjentami urodzonych przez cięcie cesarskie z wyboru, dalsze informacje będą
przedstawiały wstępny ogląd kliniczny, który wymaga jeszcze dodatkowego potwierdzenia. Osoby te, o ile dalsze warunki
życia nie zaprogramują ich negatywnie, wydają się dosyć otwarte na wymiar duchowy i łatwo wchodzą w kontakt z
przeżyciem sfery pozaosobowej. Przyjmują w sposób naturalny liczne fakty, które przeciętnej jednostce sprawiają
ogromną rozumową trudność, takie jak: możliwość spostrzegania ponadzmysłowego, reinkarnacja czy świat archetypów.
Podczas sesji psychodelicznych mogą osiągnąć poziom pozaosobowy metodą na skróty, a w szczególności nie muszą
konfrontować się z pierwiastkami BPM II i III. Ożywający u nich poród obejmuje zamiast tego doświadczenia typowe dla
cesarki, takie jak: cięcia chirurgiczne, ręczne wydobywanie z macicy, przyjście na świat przez zakrwawiony otwór i skutki
znieczulenia.
Osiągając w swych przeżyciach poziom narodzin, "cesarkowcy z wyboru" opisują poczucie zasadniczej nieprawidłowości,
jak gdyby porównywali sposób, w jaki przyszli na świat, z jakąś filogenetyczną lub archetypową matrycą, która pokazuje
jak powinien wyglądać poród. Nieoczekiwanie ominęło ich doświadczenie normalnych narodzin: wyzwanie i pobudzenie,
jakie ono dostarcza, starcie z przeszkodami i zwycięskie wydostanie się z niewoli dróg rodnych. Czasami proszą
asystujących o imitowanie skurczów, jakie występują w warunkach porodu, co pozwala im walczyć o oswobodzenie się.
Prawdopodobnie w wyniku swego "rozwiązania na skróty" nie są przygotowani na późniejsze zmienne koleje losu, brak
im też wytrwałości w walce czy wręcz zdolności rozumienia życia w kategoriach realizacji zamierzeń i towarzyszącego
temu podniecenia.
Oprócz tego wydaje się, że nałożenie dziecku ograniczenia, jakie stwarzają drogi rodne, kładzie podwaliny pod
wyczuwanie granic w otoczeniu. "Cesarkowcy z wyboru" mogą mieć trudności z odnalezieniem własnego miejsca w
świecie i z rozeznaniem, ile '"nogą realnie oczekiwać od innych. To tak, jakby wyobrażali sobie, że cały świat powinien
być karmiącym łonem, bezwarunkowo zaspokajającym wszystkie ich potrzeby. Mają skłonność do wyciągania ręki, a
kiedy dostaną czego chcą, proszą o więcej. Ponieważ świat w zasadniczy sposób różni się od macicy, wcześniej czy
później się to na nich zemści, a zraniona jednostka wycofa się w psychiczne osamotnienie. Styl życia cesarkowca może
w skrajnych przypadkach wahać się od nadmiernych wymagań wobec wszystkich do bolesnego zamknięcia się w sobie49.
Należy zdawać sobie sprawę z tego, jak ogromna różnica zachodzi miedzy porodem naturalnym a przyjściem na świat
przez cesarkę. Przy zwykłym urodzeniu warunki panujące w macicy stopniowo pogarszają się i stają nieznośne, tak że
chwile narodzin przeżywa się jako oswobodzenie i zasadniczą poprawę w stosunku do poprzedniej sytuacji. Podczas
porodu przez ciecie z wyboru dziecko, bezpośrednio z zachodzącej w łonie matki symbiotycznej łączności, przenosi się w
zewnętrzny świat, gdzie musi się uporać z rozłąką, głodem, zimnem, koniecznością oddychania i innymi trudnościami.
Taki stan rzeczy jest wyraźnie gorszy od wcześniejszego życia płodowego, nawet jeśli macica w zaawansowanej ciąży
nie zaspokaja potrzeb dziecka w takim samym stopniu, jak podczas początkowego rozwoju zarodka.
Jeśli dziecko od narodzenia traktuje się z miłością i wyczuciem, to można mu w znacznej mierze wynagrodzić lub
skorygować bezpośredni, urazowy wpływ owej niebezpiecznej dla jego życia sytuacji. Będzie to możliwe szczególnie
wtedy, gdy ciąża przebiegała pomyślnie i noworodek posiada dobre ugruntowanie psychiczne. Takie dziecko, po
spędzeniu dziewięciu miesięcy życia w dobroczynnym łonie, zostaje następnie z niego wyrzucone przez proces
porodowy. W moim przekonaniu przebieg narodzin zawsze będzie dla malca w jakimś stopniu urazowy, nawet jeśli czas
jego trwania jest krótki, a matka zrównoważona psychicznie, kochająca i odpowiednio przygotowana. Bezpośrednio po
porodzie dziecko można z powrotem położyć na brzuchu lub piersi matki, przywracając w ten sposób ich symbiotyczną
łączność. Kojący wpływ fizycznego kontaktu wykazano doświadczalnie i ogólnie wiadomo, że bicie serca może wywierać
głębokie, krzepiące działanie na noworodka.
Symbiotyczny stan przy dobrej piersi jest dosyć podobny do przeżywanego w dobrym łonie. W tych warunkach może
powstać więź, która według niektórych najnowszych badań50, ma posiadać decydujący wpływ na cały późniejszy związek
matki z dzieckiem. Jeśli następnie umieści się dziecko w ciepłej wodzie, która imituje warunki panujące wewnątrz macicy,
jak to się robi w metodzie Leboyera, będzie to dla niego jeszcze jeden potężny, kojący i uzdrawiający element51. To tak,
jakby mówić dziecku w zrozumiałym dla niego języku: "Nie stało się nic strasznego ani nieodwracalnego; przez chwilę
było ciężko, a teraz jesteś właściwie tam, gdzie przedtem. Takie właśnie jest życie – bywa wyboiste, ale jeśli się
trzymasz, to znowu będzie dobrze". To podejście niemalże na poziomie organicznym wszczepiałoby dziecku ogólny
optymizm bądź realizm w stosunku do życia, znaczną wiarę w siebie i zdolność do sprostania przyszłym wyzwaniom. Na
całe jego dalsze życie udzielałoby twierdzącej odpowiedzi na pytanie, które Einstein uważał za kluczową kwestię
istnienia: "Czy wszechświat jest przyjazny?"
Przeciwnie, jeżeli dziecko bezpośrednio po porodzie spotyka się z współczesną "doskonałą opieką medyczną", to jego
sytuacja psychologiczna jest całkowicie odmienna. Sznur pępkowy zostaje odcięty prawie natychmiast, drogi oddechowe
oczyszczone i dziecko może otrzymać klapsa w pośladki dla pobudzenia oddechu. Następnie wkrapla się do oczu
maleństwa azotan srebra, aby zapobiec ewentualnemu zakażeniu się od matki rzeżączką, po czym dziecko zostaje
pospiesznie obmyte i zbadane52. To już właściwie wszystko ze sfery międzyludzkiego kontaktu, co zaofiarowano dziecku,
aby przeciwdziałać najpoważniejszemu urazowi w życiu człowieka – urazowi, którego głębokość można porównać tylko z
innymi sytuacjami zagrożenia życia, a w końcu z biologiczną śmiercią. Po pokazaniu matce zabiera się dziecko do pokoju
maluchów, w ciągu kolejnych dni zwracając je według naukowo zalecanego rozkładu, przygotowanego przez lekarzy
położników. Traktowane w ten sposób dziecko przychodzi na świat z ugruntowaną informacją, że płodowy raj został
utracony raz na zawsze i nigdy nie będzie już dobrze. Poczucie psychicznej kieski i brak wiary w starciu z trudnościami
zostają wyryte w samym sercu jego istnienia.
Trudno uwierzyć, że nauka, znana ze swojego skrupulatnego badania wszystkich możliwych zmiennych, mogła stworzyć
tak jednostronne i spaczone podejście do tego zasadniczego faktu ludzkiej egzystencji. Tymczasem powyższa sytuacja
nie jest wcale odosobniona, bo w podobnych warunkach się umiera – mechaniczne zabiegi przedłużające życie nieomal
wyparły już ludzkie oblicze doświadczenia śmierci. Żadna głębokość czy zakres intelektualnej wiedzy, ani wykształcenie,
nie chronią przed skrzywieniem emocjonalnym, a w stosunku do tak wstrząsających wydarzeń, jak narodziny i śmierć,
skrzywienie to jest szczególne. Z tego właśnie powodu naukowe poglądy na temat rodzenia się i umierania często nie
odpowiadają obiektywnym faktom, lecz stanowią wyrafinowane racjonalizacje nieuzasadnionych emocji i postaw.
Zarówno dramatyczne, jak i wzruszające oblicze narodzin jest potężnym bodźcem emocjonalnym, zwłaszcza dla tych,
którzy nie zmierzyli się z tymi sferami we własnym wnętrzu, w toku głębokiej pracy opartej na doświadczaniu. Nawet
powtórne przeżycie porodu w obecności grupy stanowi przejmujące doświadczenie emocjonalne, które może wyzwolić
głębokie, psychiczne zmiany po stronie asystujących mu i obserwujących je osób. Możliwe, że chłodne i nazbyt
techniczne podejście do porodu, jakie praktykuje się we współczesnej medycynie, to w sporej części nie tylko skutek
działania czynnika czasu i finansów, ale i wyraz surowej, wyuczonej u lekarzy postawy lekarzy odcinania się od emocji,
które uznaje się za dyskwalifikujące zawodowo.
Patogenne oddziaływanie porodu nie wynika więc wyłącznie z rozległości i charakteru samego urazu narodzin, ale także
ze sposobu, w jaki traktowano dziecko bezpośrednio po urodzeniu. Ponadto emocjonalnie ważkie fakty z dalszego życia,
te krzepiące i te urazowe, również stanowią istotne czynniki określające zakres, w jakim dynamika matryc perinatalnych
przełoży się na jawną patologię. W tym właśnie sensie w nowym modelu zachowuje słuszność psychoanalityczna
doktryna dotycząca wagi urazów z dzieciństwa, pomimo że ten pierwszy koncentruje się na urazie narodzin i sferach
pozaosobowych. Konkretnych faktów biograficznych, jakie opisuje Freud i jego następcy, nie uważa jednak za pierwotne
przyczyny zaburzeń emocjonalnych, ale za okoliczności służące przejawianiu się głębszych poziomów nieświadomości.
Z nowej koncepcji teoretycznej wynika, że właściwa opieka macierzyńska, zadowolenie, bezpieczeństwo i ogólna
przewaga doświadczeń pozytywnych w dzieciństwie tworzą dynamiczną strefę buforową, która chroni jednostkę przed
bezpośrednim, zakłócającym wpływem emocji, doznań i energii perinatalnych. Natomiast ustawiczna traumatyzacja w
okresie dziecięcym nie dość, że przeszkadza w wytworzeniu się tego ochronnego ekranu, to jeszcze dokładała się do puli
ujemnych emocji i wrażeń zgromadzonych na poziomie okołoporodowym. Wskutek tej usterki w systemie mechanizmów
obronnych, pierwiastki perinatalne mogą w późniejszym okresie pojawić się w świadomości pod postacią objawów i
zespołów patologicznych. Z kolei konkretna treść urazowych przeżyć w dzieciństwie i czas ich występowania
wzmagałaby pewne wybrane cechy bądź aspekty doświadczenia porodu oraz dynamiki perinatalnej, określając w ten
sposób ostateczny kształt symptomatyki, która ujawni się w życiu jednostki.
Na przykład urazowe sytuacje, w których badany odgrywa rolę bezradnej ofiary, w selektywny sposób uwypuklają
dynamiczne znaczenie BPM II. Mogą one obejmować bardzo szeroki zakres: od bolesnych i przerażających wydarzeń,
które nastąpiły w życiu bezradnego dziecka, aż do takich przeżyć osób dorosłych jak: uwięzienie pod gruzami zwalonego
domu podczas nalotu, duszenie się pod lawiną lub niewola i tortury u hitlerowców bądź komunistów. W subtelniejszy
sposób druga matryca perinatalna bywa pielęgnowana przez codzienne sytuacje w rodzinie, która pastwi się nad
dzieckiem, nie dając mu możliwości zareagowania.
Wydarzenia, które łączą się z przemocą, ale pozwalają na pewien poziom czynnego zaangażowania ze strony podmiotu,
w analogiczny sposób wzmacniałyby BPM III. Przeżycie zgwałcenia szczególnie nasila seksualny aspekt trzeciej matrycy
perinatalnej, ponieważ obejmuje ono połączenie strachu, agresji, walki i płciowości. Dziecięce doświadczenie, w którym
malec w bolesny, w kontekście kary spotkał się z odchodami lub jakąś inną materią biologiczną, może wybiórczo
podkreślić skatologiczną stronę BPM III. Istnieje jeszcze wiele podobnych przykładów, te jednak powinny wystarczyć do
przekazania ogólnych zasad działającego tutaj mechanizmu.
Ustaliwszy zależności miedzy matrycami perinatalnymi, urazem narodzin i psychopatologią, zastosuje teraz koncepcję
dynamicznego współdziałania matryc z układami COEX do najważniejszych kategorii zaburzeń emocjonalnych oraz ich
konkretnych form. Trudności emocjonalne, psychosomatyczne i międzyludzkie często posiadają wielowarstwową
strukturę dynamiczną, która oprócz pierwiastków biograficznych i okołoporodowych obejmuje istotne źródła w sferze
pozaosobowej. Dlatego też będę niekiedy czynił nawiązania do takich głębszych związków. Poniższego omówienia nie
należy uznawać za hipotetyczne przymiarki nowego modelu do różnych form patologii. Jest to w zasadzie zbiór wglądów
zebranych od ludzi, którzy w trakcie głębokiej pracy nad emocjami zgłębili i rozszyfrowali dynamiczną strukturę szeregu
trudności, jakie gnębiły ich w życiu.
Ciężkie depresje z zahamowaniem53 o charakterze endogennym i reaktywnym mają na ogół istotne źródła w drugiej
matrycy perinatalnej. Fenomenologia sesji rządzonych przez BPM II oraz okresów posesyjnych zdominowanych przez tę
matrycę wykazuje wszystkie zasadnicze cechy głębokiej depresji. Pod wpływem BPM II jednostka przeżywa dręczący ból
psychiczny, rozpacz, wyjątkowe poczucie winy i niekompetencji, silny lęk, brak inicjatywy, utratę zainteresowania
czymkolwiek i niezdolność do cieszenia się życiem. Życie wydaje się w tym stanie kompletnie pozbawione znaczenia,
emocjonalnie puste i bezsensowne. Pomimo krańcowego cierpienia omawianemu zaburzeniu nie towarzyszy płacz ani
żadne inne gwałtowne przejawy zewnętrzne, charakteryzuje się ono ogólnym zahamowaniem motoryki. Świat i własne
życie widzi się jak gdyby przez negatywny pryzmat, z uwagą skierowaną wyłącznie na bolesną, złą i tragiczną stronę
życia, nie dostrzegając czegokolwiek pozytywnego. Sytuacja taka może wydawać się kompletnie nie do wytrzymania, bez
wyjścia i beznadziejna, i rzeczywiście tak jest odczuwana. Czasem towarzyszy jej utrata zdolności barwnego widzenia –
gdy to nastąpi, cały świat spostrzegany jest jak czarno-biały film. Najdokładniejszym opisem tego doświadczenia
życiowego wydaje się filozofia egzystencjalna i teatr absurdu.
Depresje z zahamowaniem odznaczają się nie tylko całkowitym zatrzymaniem przepływu emocji, ale także zupełnym
zatamowaniem energii i poważnym zahamowaniem podstawowych czynności fizjologicznych ciała, takich jak: trawienie,
usuwanie produktów przemiany materii, aktywność płciowa, cykl miesiączkowy oraz rytm snu i czuwania. Zgadza się to w
pełni z koncepcją tego typu depresji jako wyrazu BPM II. Jej typowe korelaty fizykalne obejmują uczucie przytłoczenia,
niemożności i niewoli, wrażenie duszenia się, napięcia i ucisku, bóle głowy, zatrzymanie wody i moczu, zaparcie,
dolegliwości sercowe, utratę zainteresowania pożywieniem i seksem oraz skłonność do hipochondrycznej interpretacji
licznych objawów cielesnych. Paradoksalne wyniki biochemiczne, wskazujące, że ludzie cierpiący na depresję z
zahamowaniem mogą przejawiać wysokie natężenie stresu, czego dowodzi poziom katecholamin i hormonów
sterydowych, dobrze pasują do obrazu BPM II, która odpowiada niezwykle stresującej sytuacji przy braku Jakichkolwiek
działań i oznak zewnętrznych.
Teoria psychoanalizy łączy depresje z trudnościami wczesno-oralnymi i deprywacją emocjonalną. Aczkolwiek
wspomniana zależność oczywiście jest słuszna, to nie wyjaśnia ona pewnych ważnych cech depresji: poczucia utknięcia,
beznadziejności bez wyjścia i zatamowania energii oraz większości objawów cielesnych, w tym wyników biochemicznych.
Współczesny model przedstawia interpretacje Freuda jako poprawną choć niepełną. Najgłębszą istotę depresji z
zahamowaniem można zrozumieć wyłącznie na gruncie dynamiki BPM II, jednak związane z nią i odgrywające główną
rolę w jej powstaniu układy COEX będą zawierały elementy życiorysu, na które zwrócono uwagę w psychoanalizie.
Związek odpowiedniego materiału biograficznego z BPM II jest wyrazem głębokiej logiczności przeżyć. Omawiane
stadium porodu pociąga za sobą zerwanie przez skurcze macicy symbiotycznego kontaktu płodu z organizmem matki,
brak jakiejkolwiek sensownej komunikacji, wygaśniecie zasobów pożywienia i ciepła i wystawienie bez ochrony na
niebezpieczeństwa54. Jest zatem zrozumiale, że typowe składniki układów COEX dynamicznie powiązanych z depresją
będą dotyczyły odtrącenia, rozstania z matką lub jej nieobecności, jak też uczuć samotności, głodu, zimna i pragnienia w
niemowlęctwie i wczesnym dzieciństwie. Inne ważne determinanty biograficzne obejmują te zdarzenia w rodzinie, kiedy
dziecko poniżano i karano, nie pozwalając mu na bunt ani ucieczkę. Takie działanie wzmacnia i utrwala na przyszłość
role ofiary w sytuacji bez wyjścia, tak typową dla BPM II.
Ważna kategoria układów COEX, pełniąca zasadniczą funkcje w dynamice depresji, dotyczy pamięci wydarzeń które
stanowiły zagrożenie dla życia lub zranienia ciała, a w których jednostka odegrała role bezradnej ofiary. Jest to
spostrzeżenie całkowicie nowe, gdyż psychoanaliza i cala związana z terapią psychiatria akademicka skoncentrowały się
na znaczeniu czynników psychicznych w patogenezie depresji. Urazowe dla psychiki oddziaływanie ciężkich chorób,
uszkodzeń ciała, operacji i tonięcia zostało w obu dyscyplinach przeoczone i poważnie niedocenione. Nowe
spostrzeżenia, wskazujące na doniosłą wagę cielesnych urazów z życia jednostki \v powstawaniu depresji, trudno byłoby
włączyć do teorii psychoanalizy, która podkreśla oralne pochodzenie tego zaburzenia. Tymczasem na gruncie
przedstawionego modelu, w którym akcent spoczywa na połączonym, fizyczno-emocjonalnym urazie narodzin, okażą się
one całkowicie logiczne.
Fenomenologia depresji z pobudzeniem, w przeciwieństwie do poprzedniej, jest dynamicznie związana z BPM III – jej
podstawowe elementy widuje się podczas sesji psychodelicznych i w okresach posesyjnych rządzonych przez te
matryce. Charakterystycznymi cechami tej postaci depresji są: wysoki poziom napięcia i leku, nadmierne ożywienie i
pobudzenie psychoruchowe oraz agresywne odruchy, skierowane tak ku sobie, jak i na zewnątrz. Pacjenci w depresji z
pobudzeniem płaczą i krzyczą, tarzają się po podłodze, tłuką kończynami dookoła, uderzają głowami o ścianę, drapią się
po twarzach, szarpią na sobie włosy i ubranie. Typowe objawy cielesne łączące się z tym stanem chorobowym to:
napięcia, drżenie i bolesne kurcze mięśni, opasujące (lub migrenowe) bóle głowy, skurcze macicy i jelit, mdłości i
trudności z oddychaniem.
Układy COEX związane z tą matrycą dotyczą agresji i przemocy, różnego rodzaju okrucieństwa, nadużyć i napaści
seksualnych, bolesnych zabiegów medycznych oraz chorób obejmujących krztuszenie się i walkę o oddech. Przeciwnie
niż w przypadku układów COEX związanych z BPM II osoba, która bierze udział w tych zajściach, nie jest ich bierną
ofiarą – czynnie angażuje się w próby podjęcia walki, poddania się, usunięcia przeszkód lub ucieczki. Charakterystyczne
przykłady tego typu to wspomnienia gwałtownych starć z postaciami rodzicielskimi lub z rodzeństwem, walk na Pięści z
rówieśnikami, scen przemocy seksualnej i gwałtu oraz epizodów bitewnych.
Wśród psychoanalityków istnieje głębokie przekonanie, że Psychodynamiczna interpretacja manii jest w sumie znacznie
mniej zadowalająca i przekonująca niż w przypadku depresji. Większość autorów zgodziłoby się jednak, że mania
stanowi środek zaradczy przeciw uświadomieniu sobie depresji i że polega ona na zaprzeczaniu swej bolesnej,
wewnętrznej rzeczywistości dzięki ucieczce w świat zewnętrzny. Wyraża się w niej zwycięstwo ego nad super-ego,
skrajny spadek zahamowań, wzrost samooceny oraz obfitość reakcji zmysłowych i agresywnych. Pomimo to mania nie
sprawia wrażenia prawdziwej wolności. Psychologiczne teorie zaburzeń maniakalno-depresyjnych podkreślają głęboką
ambiwalencje pacjentów maniakalnych i fakt, że równoczesne uczucia miłości i nienawiści zaburzają u nich zdolność do
wchodzenia w związki z innymi. Charakterystyczny maniakalny głód obiektów zazwyczaj uważa się za przejaw silnego
rysu oralnego, a okresowość manii i depresji za oznakę ich związku z cyklem głodu i sytości.
Większość skądinąd tajemniczych cech epizodów manii łatwiej będzie zrozumieć, jeśli rozważymy je w odniesieniu do
dynamiki trzeciej matrycy perinatalnej. Mania genetycznie wiąże się z doświadczeniem przejścia od BPM III do BPM IV i
można ją traktować jako wyraźną oznakę, że jednostka znajduje się częściowo pod wpływem czwartej matrycy
perinatalnej, a mimo to pozostaje w kontakcie z trzecią. Impulsy oralne wskazują w tym przypadku nie na "fiksację" na
poziomie oralnym, tylko na konkretny stan, do jakiego maniakalny pacjent dąży, ale go nie uzyskuje. Odprężenie i
zaspokojenie oralne są specyficzne dla sytuacji, która następuje bezpośrednio po urodzeniu. Spokój, spanie i jedzenie –
typowe pragnienia spotykane podczas manii – to naturalne cele organizmu zalewanego przez bodźce, które towarzyszą
końcowej fazie porodu.
Podczas psychoterapii ukierunkowanej na doświadczanie udaje się niekiedy zaobserwować przejściowe epizody manii in
statu nascendi55 w charakterze zjawiska wskazującego na nie zakończony poród. Zdarza się to na ogół wtedy, gdy
badane osoby wydostaną się już poza trudne doświadczenie walki ze śmiercią i zakosztują poczucia ulgi i ucieczki od
męki narodzin. Równocześnie jednak nie są one skłonne, ani też nie potrafią zmierzyć się z resztą nie domkniętego
materiału z trzeciej matrycy. Wskutek lękowego przywarcia do tego niepewnego i kruchego zwycięstwa, nowe dodatnie
uczucia zostają przez nich rozdmuchane do karykaturalnych rozmiarów. Wydaje się, że do tej sytuacji szczególnie dobrze
przystaje obraz pogwizdywania w ciemnościach. Przesadny i nasilony charakter emocji i zachowań maniakalnych
wyraźnie zdradza, że nie są one wyrazem prawdziwej radości i wolności, ale reakcją upozorowaną56 na strach i agresję.
Badani z użyciem LSD, których sesje kończą się w stanie niepełnego odrodzenia, wykazują wszystkie charakterystyczne
oznaki manii. Są zbyt aktywni, w gorączkowym tempie przenoszą się z miejsca na miejsce, próbują utrzymywać kontakty
i bratać się ze wszystkimi w swoim otoczeniu, ustawicznie opowiadając o swym poczuciu sukcesu i pomyślności,
cudownych uczuciach i wspaniałym przeżyciu, jakie ich właśnie przed chwilą spotkało. Wychwalają pod niebiosa leczenie
z użyciem LSD i snują mesjanistyczne, imponujące plany przeobrażenia świata przez umożliwienie wszystkim ludziom,
aby przeżyli takie samo doświadczenie jak oni. Nadmierny głód bodźców i kontaktów towarzyskich łączy się u nich z
tanim entuzjazmem, przerostem miłości własnej i zawyżonym mniemaniem na swój temat, jak też z pobłażaniem sobie w
wielu sferach. To załamanie się ograniczeń superego skutkuje uwodzicielstwem, swobodą obyczajów i nieprzyzwoitym
wysławianiem się.
Podkreślany przez Otto Fenichela57 fakt, że wymienione cechy manii są wspólne z psychologią karnawałów – formą
społecznie usankcjonowanego upustu zakazanych kiedy indziej impulsów – tylko potwierdza jej głęboki związek z
dynamicznym przejściem od BPM III do BPM IV. W tym kontekście głód bodźców oraz postukiwanie dramatyzmu i akcji
służyłyby dwojakim celom: strawieniu wyzwolonych impulsów i angażowaniu się w zewnętrzne zdarżenia z burzliwością,
która swym natężeniem i charakterem pasuje do ich wewnętrznego zgiełku.
Kiedy uda się przekonać osoby doznające tego stanu, aby zwróciły się ku swemu wnętrzu, stanęły wobec trudnych
emocji, które pozostały jeszcze nie rozpuszczone, i dopełniły proces (od) rodzenia się, w ich nastroju i zachowaniu
zanikają cechy maniakalne. Doświadczenia BPM IV w czystej postaci cechuje promienna radość, zwiększona chęć życia,
głębokie odprężenie, spokój i wyciszenie, pogoda i pełne psychiczne zadowolenie; brak im charakteru popędowego oraz
typowej dla stanów maniakalnych groteskowej przesady i ostentacji.
Układy COEX, nakładające się dodatkowo na okołoporodowy mechanizm manii, zwykle obejmują epizody, w których
zaspokojenie następowało w warunkach braku wiary w siebie, nie gwarantujących jego autentyczności ani ciągłości.
Wzorzec maniakalny może być podtrzymywany również przez oczekiwanie lub żądanie od danej osoby wyrazów
uszczęśliwienia w sytuacjach nie adekwatnych. Poza tym w życiorysach pacjentów maniakalnych często spotyka się
przeciwstawne wpływy postaci rodziców na ich samoocenę, ich nadmiernie krytyczną i podcinającą postawę na przemian
z przecenianiem, inflację psychiczną58 i stawianie nierealnych oczekiwań. Przeżycie ograniczenia i wolności na przemian,
tak typowe dla obyczaju krępowania noworodka w powijakach, także może mieć genetyczny związek z manią.
Wszystkie opisane spostrzeżenia z pracy z emocjami wskazywałyby, że wspomnienie końcowej fazy porodu, z jego
nagłym przeskokiem od męki do poczucia natychmiastowej ulgi, stanowi naturalną podstawę dla naprzemiennego wzorca
zaburzeń maniakalno-depresyjnych. Nie wyklucza to oczywiście udziału czynników biochemicznych w charakterze
ważnych wyzwalaczy do zmiany z jednej matrycy psychicznej na drugą. Odkrycie regularnych, adekwatnych zmian
biochemicznych nie może jednak tłumaczyć konkretnego charakteru ani psychologicznych cech tego zaburzenia. Nawet
w warunkach tak ściśle określonych pod względem chemicznym, jak sesja z LSD, fakt podania leku nie uzasadnia treści
psychicznych, a wystąpienie stanów depresyjnych lub maniakalnych wymaga dodatkowego wyjaśnienia. Poza tym
zawsze istnieje pytanie, czy czynniki biologiczne odgrywają w tym zaburzeniu rolę przyczynową, czy też są jego
objawowymi korektami? Niewykluczone, że zmiany fizjologiczne i biochemiczne podczas zaburzeń maniakalno-
depresyjnych stanowią odtworzenie przez organizm warunków panujących w ciele rodzącego się dziecka.
Koncepcja podstawowych matryc perinatalnych proponuje nowe, ciekawe spojrzenie na zjawisko samobójstwa, które w
przeszłości stanowiło poważne wyzwanie dla teorii o orientacji psychoanalitycznej. Każda teoria, która próbuje wyjaśnić
samobójstwo, musi odpowiedzieć na dwa pytania dotyczące tego zjawiska. Pierwsze, dlaczego dana jednostka pragnie
popełnić czyn, który jawnie narusza zwykle obligatoryjny nakaz popędu samozachowawczego. Drugie, równie
zagadkowe, to pytanie o specyfikę wyboru metody odebrania sobie życia. Jak się wydaje, między stanem umysłu osoby
w depresji a rodzajem samobójstwa, jaki bierze ona pod uwagę, bądź usiłuje realizować, zachodzi ścisły związek. A
zatem nie byłby to po prostu popęd do zakończenia życia, ale do uczynienia tego w określony sposób. Zapewne nie ma
nic niezwykłego w tym, że osoba, która przedawkowuje trankwilizatory czy barbiturany59 nie rzuciłaby się w przepaść lub
pod pociąg. Niemniej jednak selektywność wyboru działa tutaj też w odwrotnym kierunku: osoba, która wybiera krwawe
samobójstwo, nie posłużyłaby się lekami, nawet jeśli byłyby one łatwo dostępne60.
Materiał z badań psychodelicznych i innych form głębokiej pracy nad przeżyciami ukazuje na nowo zarówno głębsze
motywy samobójstwa, jak też intrygującą kwestię wyboru jego metod. Ideacje i skłonności samobójcze można niekiedy
zaobserwować na dowolnym etapie psychoterapii z użyciem LSD, są one jednak szczególnie częste i natarczywe w
okresie kiedy badani konfrontują się z nieświadomym materiałem, który dotyczy ujemnych matryc perinatalnych.
Spostrzeżenia z sesji ujawniają, że tendencje samobójcze dzielą się na dwie wyraźne kategorie, które posiadają bardzo
konkretne odniesienia do procesu okołoporodowego. Jeżeli zgadzamy się, że przeżycie depresji z zahamowaniem jest
przejawem BPM II, a depresja z pobudzeniem stanowi pochodną BPM III, wówczas różne rodzaje fantazji, skłonności i
aktów samobójczych można rozumieć jako motywowane przez nieświadomość próby ucieczki z tych nieznośnych stanów
psychicznych przy wykorzystaniu dwóch podstawowych metod, które wynikają z biologicznej historii osobnika.
Samobójstwo pierwszego typu, czyli samobójstwo niegwałtowne, zasadza się na nieświadomym zapamiętaniu faktu, że
sytuacje braku wyjścia w BPM II poprzedzało doświadczenie życia płodowego. Jednostka usiłująca uciec od pierwiastków
drugiej matrycy perinatalnej wybiera wiec sposób, który w tym stanie jest najłatwiej dostępny: cofniecie się do
początkowej, niezróżnicowanej jedności w stanie prenatalnym (BPM I) . Ponieważ nasze doświadczenie zwykle nie sięga
do poziomu nieświadomości, na którym dokonuje się taka decyzja, to daną osobę będą pociągały w codziennym życiu te
okoliczności i środki, które mogą zawierać podobne elementy. Jej podstawowym, najgłębszym zamiarem jest
zmniejszenie natężenia bolesnych bodźców, a w końcu ich wyeliminowanie. Cel ostateczny to pozbycie się bolesnej
świadomości własnego oddzielenia i jednostkowości oraz osiągniecie niezróżnicowanego stanu "świadomości
oceanicznej", jaki cechuje życie płodu. Umiarkowana postać myśli samobójczych tego typu przejawia się jako pragnienie,
aby przestać żyć albo zapaść w głęboki sen, wszystko zapomnieć i nigdy się więcej nie obudzić. Rzeczywiste zamiary i
próby samobójcze w tej grupie osób wiążą się z użyciem dużych dawek środków nasennych lub uspokajających,
wdychaniem tlenku węgla lub gazu ziemnego, utopieniem się, wykrwawieniem w ciepłej wodzie i zamarznięciem w
śniegu61.
Samobójstwo drugiego typu, czyli samobójstwo gwałtowne, nieświadomie realizuje wzorzec przeżywany niegdyś podczas
porodu. Łączy się ono ściśle z pobudzoną postacią depresji, dlatego też odwołuje się do BPM III. Dla osoby będącej pod
wpływem trzeciej matrycy cofniecie się do oceanicznego stanu w łonie matki jest nieosiągalne, ponieważ prowadzi ono
przez piekielny etap braku wyjścia, który jest w sensie psychicznym gorszy od BPM III. Jako drogę psychicznej ucieczki
ma ona tymczasem do dyspozycji wspomnienie, że niegdyś podobny stan zakończył się wybuchowym odprężeniem i
oswobodzeniem z chwilą narodzin. Tak samo jak przy samobójstwie niegwałtownym, jednostki, o których mowa, nie
mogą osiągnąć doświadczenia poziomu okołoporodowego ani też wglądu, że rozwiązaniem może być dla nich ponowne
przeżycie porodu, wewnętrzne dopełnienie odradzania się w śmierci oraz powrót do kontaktu z doświadczeniem stanu
postnatalnego. Zamiast tego eksternalizują one cały proces, usiłując zrealizować w świecie zewnętrznym wydarzenie,
które obejmuje takie same jak on elementy i posiada zbliżone komponenty emocjonalne.
Podstawowym schematem jest w tym przypadku skumulowanie napięcia i cierpienia, doprowadzenie ich do punktu
szczytowego, a następnie uzyskanie wyzwolenia w warunkach wybuchowego rozładowania porywów niszczycielskich,
pośród różnorakich form materii biologicznej. Stosuje się on w takim samym stopniu do gwałtownego samobójstwa, jak i
do porodu; obydwa zjawiska wiążą się z nagłym ustąpieniem nadmiernego napięcia emocjonalnego i cielesnego,
błyskawicznym wydatkowaniem ogromnej energii, rozległymi uszkodzeniami tkanek i obecnością substancji
organicznych, takich jak: krew, odchody i wnętrzności. Zestawienie zdjęć pokazujących poród i ofiary gwałtownego
samobójstwa wyraźnie uwidacznia głębokie podobieństwa formalne tych dwu sytuacji. Podobieństwo miedzy nimi
wielokrotnie relacjonowały osoby badane z użyciem psychodelików, doznające utożsamienia z kimś, kto popełnił
samobójstwo – tego rodzaju przeżycie często występuje w trakcie sesji okołoporodowych.
Fantazje i akty samobójcze, jakie zaliczają się do tej kategorii, obejmują śmierć pod kołami pociągu, w turbinie elektrowni
wodnej lub w samobójczym wypadku samochodowym, podcięcie sobie gardła, oddanie strzału do ust lub pchniecie się
nożem, rzucenie się z okna, wieży lub urwiska oraz niektóre egzotyczne formy samobójstwa, takie jak harakiri, kamikadze
lub popadniecie w amok. Samobójstwo przez powieszenie należy, jak się wydaje, do wcześniejszej fazy BPM III
nacechowanej przez uczucia dławienia się, duszenia i silnego pobudzenia seksualnego.
Terapia z zastosowaniem LSD dostarczyła także ciekawych wglądów w intrygującą kwestie wyboru danego rodzaju i
określonej formy samobójstwa, którą nie najlepiej rozumiano w przeszłości. Samobójstwo niegwałtowne stanowi wyraz
ogólnej skłonności do redukcji natężenia bolesnych bodźców emocjonalnych i fizycznych. Jak się wydaje, o konkretnym
wyborze środków decydują pierwiastki biograficzne o stosunkowo powierzchownym charakterze. Samobójstwo
gwałtowne natomiast angażuje mechanizm zupełnie odmiennego typu. W tym przypadku wielokrotnie obserwowałem, że
osoby zastanawiające się nad konkretną metodą samobójstwa, przeżywały już wtedy odczucia cielesne i emocje, które
miały się wiązać z jego faktycznym urzeczywistnieniem.
Osoby przyciągane przez pociągi lub turbiny wodne już wcześniej cierpią z powodu silnego wrażenia, że są miażdżone i
rozrywane na kawałki – podobne uczucia nietrudno wyprowadzić z przeżyć okołoporodowych. Ci, którzy posiadają
skłonność do cięcia lub ugodzenia czymś w siebie, skarżą się na nieznośny ból w tej części ciała, którą zamierzają zranić.
Podobnie też chęć powieszenia się bazuje na istniejących wcześniej silnym i głębokim uczuciu pętli na szyi i braku tchu.
Zarówno w tych bólach, jak i w doznaniach związanych z duszeniem się znowu nietrudno rozpoznać pierwiastki trzeciej
matrycy perinatalnej. Wydaje się, że wybór gwałtownej
formy samobójstwa stanowi szczególny przypadek podstawowej nietolerancji na dysonans emocjonalno-poznawczy62 –
ten ważny mechanizm leżący u podstaw większości patologii zostanie omówiony dalej (s. 638-9) . Kiedy jednostkę
owładną niewytłumaczalne emocje i niezrozumiałe odczucia cielesne o ogromnej sile, wówczas sposobem na uzyskanie
zgodności wewnętrznego doświadczenia z otaczającą rzeczywistością mogą się wydawać nawet te czyny, które łączą się
z ciężkim okaleczeniem lub uszkodzeniem ciała.
Od tych ogólnych reguł istnieją pewne istotne wyjątki. Mechanizm gwałtownego samobójstwa wymaga stosunkowo
wyrazistych wspomnień nagłego przejścia od walki w drogach rodnych w świat zewnętrzny oraz wybuchowego
wyzwolenia. Jeżeli głębokie znieczulenie zatarło tamto przeżycie, to dana jednostka, praktycznie na poziomie
organicznym, zostaje na przyszłość zaprogramowana do ucieczki od ciężkiego stresu w stan narkotyczny. W takich
okolicznościach stan typowy dla BPM III może zakończyć się samobójstwem niegwałtownym. Fizjologiczny poród bez
znieczulenia, lub z niewielkim znieczuleniem, przygotowuje zatem jednostkę na poważne wyzwania przyszłości i stwarza
głębokie poczucie wiary we własną umiejętność radzenia sobie z nimi. W sytuacjach patologicznych poród niezbyt
poważnie zakłócony podawaniem leków ustanawia wzorzec gwałtownego samobójstwa. Głębokie znieczulenie z kolei
programuje jednostkę do poszukiwania w stanie narkotycznym ulgi od ciężkiego stresu, a w skrajnych okolicznościach do
śmierci z przedawkowania. W trakcie badania indywidualnych przypadków samobójstw dokładne prześledzenie
przebiegu porodu musi być uzupełnione o analizę życiorysu, ponieważ zdarzenia postnatalne mogą w znaczący sposób
współokreślać i zabarwiać wzorzec samobójstwa.
Kiedy jednostki samobójcze poddają się terapii psychodelicznej, to domknąwszy proces odrodzenia się przez śmierć,
widzą samobójstwo w retrospekcji jako tragiczny błąd polegający na braku samopoznania. Osobę, która nie wie, że przez
symboliczną śmierć i odrodzenie, dzięki powtórnej łączności ze stanem życia prenatalnego, można, nie ponosząc
żadnych szkód na ciele, przeżyć wyzwolenie od nieznośnego napięcia emocjonalnego i fizycznego, katastrofalne
rozmiary jej męki mogą przywieść do realizacji w świecie materialnym nieodwracalnego faktu, który obejmuje
charakterystyczne dla niej elementy. Ponieważ doświadczenia pierwszej i czwartej matrycy perinatalnej stanowią nie tylko
symbiotyczne stany cielesne, ale posiadają także wyraźnie zaznaczony wymiar duchowy, to w świetle powyższych
spostrzeżeń oba typy skłonności samobójczych wyglądają na spaczone, nierozpoznane pragnienie transcendencji.
Najlepszym lekarstwem na autodestrukcyjne dążenia i pragnienia samobójcze jest zatem doświadczenie odrodzenia ego
w śmierci oraz przeżycie uniwersalnej jedności. W procesie tym, nie dość że zostają strawione niszczycielskie energie i
impulsy, to jeszcze jednostka komunikuje się z płaszczyzną pozaosobową, na której samobójstwo nie wydaje się dłużej
rozwiązaniem. To poczucie daremności samobójstwa łączy się z poglądem, że przemiany świadomości jednostki oraz
cykle śmierci i odrodzenia przetrwają jej biologiczny kres, albo ściślej mówiąc, ze zrozumieniem niemożności ucieczki od
schematów karmicznych.
W ogólnej zgodności z teorią psychoanalizy alkoholizm i uzależnienie od środków narkotycznych byłyby ściśle związane z
depresją i samobójstwem. Najbardziej podstawową cechą alkoholików i narkomanów oraz najgłębszym motywem
przyjmowania środków odurzających wydaje się przemożne pragnienie przeżywania błogiej, niezróżnicowanej jedności.
Tego rodzaju uczucia towarzyszą okresowi nie zaburzonego życia płodowego i dobrego karmienia piersią – powyżej
zaznaczono już, że obydwa te stany posiadają nieodłączny wymiar numinotyczny. Alkoholicy i narkomani doświadczają
bólu emocjonalnego o ogromnych rozmiarach. Pochodzi on układów COEX, a w ostatecznym rachunku z ujemnych
matryc perinatalnych – we wszystkich zawarta jest depresja, ogólne napięcie, lek, poczucie winy, niska samoocena i inne.
Nadmierne spożycie alkoholu i środków odurzających wydaje się umiarkowanym analogiem skłonności samobójczych.
Alkoholizm i narkomanie opisywano często jako przedłużone, powolne formy samobójstwa.
Typowy dla obu tych grup mechanizm jest taki sam jak przy niegwałtownym samobójstwie – wyraża on nieświadomą
potrzebę przekreślenia procesu narodzin i powrotu do łona matki. Jak się wydaje, alkohol i narkotyki znoszą rozmaite
bolesne emocje i odczucia oraz wytwarzają stan rozproszenia świadomości i obojętności wobec minionych i
spodziewanych zmartwień. Pacjenci uzależnieni od alkoholu lub narkotyków, którzy przeżyli podczas sesji
psychodelicznych stany kosmicznej jedności, ujawniali poglądy bardzo podobne do pacjentów samobójczych.
Dostrzegali, że ich pragnieniem była transcendencja, a nie odurzanie się narkotykami – opisywany błąd polegał na
pewnym zewnętrznym podobieństwie między działaniem alkoholu i narkotyków, a doświadczeniem uniwersalnej jedności.
Podobieństwo nie oznacza jednak identyczności, stąd też między stanami transcendencji a odurzaniem się istnieje kilka
zasadniczych różnic. O ile alkohol i narkotyki przytępiają zmysły, przyćmiewają świadomość, zaburzają czynności
intelektualne i powodują znieczulicę emocjonalną, to stany transcendentalne cechuje ogromne wzmożenie percepcji
zmysłowej, wewnętrzny spokój, jasność myślenia, obfitość wglądów filozoficznych i duchowych oraz niezwykłe bogactwo
emocji.
Tak więc omawiane środki, zamiast wywołania stanu świadomości kosmicznej w całej pełni, ze wszystkimi zasadniczymi
cechami, stwarzają jej żałosną karykaturę. Ale w oczach zbolałej jednostki, która rozpaczliwie poszukuje pomocy i nie jest
w stanie dokładnie tego odróżnić, podobieństwo wydaje się na tyle bliskie, że kusi do regularnego nadużywania
substancji psychoaktywnych. Systematyczne przyjmowanie tych środków prowadzi wówczas do fizjologicznego
uzależnienia i niszczy ich użytkownika fizycznie, psychicznie i społecznie.
Jak już wspomniano w nawiązaniu do samobójstw, u podłoża alkoholizmu i uzależnień może kryć się jeszcze jeden
mechanizm, który odzwierciedla nie tyle naturalną dynamikę procesu porodowego, co sztuczną weń ingerencje. Są tacy
pacjenci, którzy wyraźnie przejawiają oznaki psychicznego oddziaływania BPM III, a jednak zwracają się w stronę
alkoholu albo narkotyków. W tym przypadku często wykrywa się, że ich matki podczas porodu znajdowały się pod
ciężkim znieczuleniem ogólnym. U takich osób wspomnienie narodzin dotyczy nie tyle wybuchowego wyzwolenia, co
raczej powolnego budzenia się po odurzeniu lekami. Dlatego też wykazują one skłonność do ucieczki z bolesnych
uchwytów BPM III (i ogólnie od nasilonego stresu) w kierunku "znieczulenia" wywołanego chemicznie, ścieżką wytyczoną
przez położnika, który nadzorował ich poród.
Przeżycie kosmicznego zjednoczenia powoduje w szczególności negatywną postawę wobec stanów świadomości
uzyskiwanych przez odurzanie się alkoholem i narkotykami. W naszej pracy z alkoholikami i osobami poważnie
uzależnionymi od środków narkotycznych często obserwowano natychmiastowe ograniczenie spożycia alkoholu i
narkotyków nawet po jednej wysokodawkowej sesji psychodelicznej. Po przeżyciu śmierci ego i uniwersalnej jedności,
nadużywanie alkoholu i narkotyków spostrzega się jako tragiczny błąd spowodowany przez zlekceważenie i niewłaściwe
pojmowanie potrzeby transcendencji – dosyć oczywista i uderzająca jest tutaj analogia do poglądów na temat
samobójstwa u pacjentów z depresją.
Jak się wydaje, sedno problemu alkoholizmu i uzależnienia od środków narkotycznych stanowi trawiąca jednostkę
potrzeba transcendencji, zupełnie niewiarygodna dla kogoś, kto zna osobowość, zachowanie i styl życia pacjentów
należących do obu kategorii. Fakt ten dobitnie ilustrują statystyki z programów terapii psychodelicznej prowadzonych w
Marylandzkim Centrum Badań Psychiatrycznych w Baltimore. Częstość występowania mistycznych przeżyć w trakcie
sesji psychodelicznych była w obydwu wymienionych kategoriach najwyższa spośród wszystkich badanych grup
pacjentów, które obejmowały nerwicowców, specjalistów z zakresu zdrowia psychicznego i osoby umierające na raka63.
Należy podkreślić, że dynamika okołoporodowa, chociaż niewątpliwie najistotniejsza, nie wyjaśnia samodzielnie struktury
osobowości alkoholika lub narkomana ani też zjawiska uzależnienia od środków psychoaktywnych. Dalsze czynniki o
znaczeniu psychologicznym można odnaleźć w życiorysach pacjentów; w zasadzie są one zgodne z literaturą
psychodynamiczną. I tak, układy COEX towarzyszące alkoholizmowi i uzależnieniom obejmują wczesną frustrację oralną,
niedostatki emocjonalne i pragnienie anaklitycznego64 zaspokojenia. W niektórych przypadkach znaczące źródła
alkoholizmu i narkomanii mogą sięgać do obszaru pozaosobowego.
Mimo że moje doświadczenie kliniczne w leczeniu stosunkowo rzadkich nerwic popędowych65, takich jak: ucieczki z
domu i włóczęgostwo (poriomania), hazard, opilstwo okresowe (dypsomania), kradzieże (kleptomania) czy podpalanie
(piromania) jest dosyć ograniczone, to można bezpiecznie postawić hipotezę, że genetycznie wiążą się one z
zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi, a więc z przejściem od BPM III do BPM IV. W przypadkach impulsywnych
ucieczek żywiołowa aktywność wędrowcza stanowi eksterioryzację energii popędowych, jakie są charakterystyczne dla
trzeciej matrycy perinatalnej. Opuszczenie domu oznacza tutaj ucieczkę od niebezpieczeństwa, ograniczeń i kar w stronę
bezpieczeństwa, wolności i zaspokojenia. Typowym celem tych wędrownych poszukiwań, obecnym w fantazjach, jest
obraz idealnego domu z dobrą matką, która zaspokoi wszystkie potrzeby jednostki. W tym pragnieniu łatwo rozpoznać
psychiczne poszukiwanie pierwiastków BPM IV, a w rezultacie BPM I. W impulsywnym hazardzie rozgorączkowana
atmosfera kasyna, podniecenie podszyte lękiem i skrajne możliwości bądź to całkowitego unicestwienia, bądź
magicznego przekształcenia życia, stanowią typowe cechy trzeciej matrycy perinatalnej oraz przybliżania się do śmierci i
odrodzenia ego. Istniejący w fantazjach róg obfitości, który kojarzy się z pozytywnym rezultatem, należy do typowych
obrazów związanych z BPM IV. Zdecydowany akcent na seksualny aspekt BPM III może nadać hazardowi zabarwienie
jawnie erotyczne, łącząc go z działaniami masturbacyjnymi. Dypsomania, nadmierne używanie alkoholu, które przychodzi
w okresowych ciągach, jest blisko spokrewniona z poriomanią. Stanowi ona połączenie nerwicy popędowej z
alkoholizmem. Podstawowym mechanizmem jest w niej niezdolność do tolerowania nadmiernego napięcia organizmu i
potrzeba natychmiastowego rozładowania. Należy oczekiwać, że fakt spożywania przez osobnika alkoholu lub innych
uzależniających specyfików zasadza się na zastosowaniu znieczulenia lub środków uspokajających podczas końcowej
fazy porodu. Głębokim źródłem kleptomanii wydaje się potrzeba uzyskiwania zaspokojenia w atmosferze
niebezpieczeństwa, napięcia, podniecenia i leku.
Piromania wyraźnie nawiązuje genetycznie do pirokatarktycznego66 aspektu BPM III. Końcowe fazy procesu odrodzenia
przez śmierć łączą się w sposób archetypowy z pierwiastkiem ognia – badani z użyciem LSD mogą w owej chwili
przeżywać wizje ogromnych pożarów, wybuchów wulkanicznych lub atomowych i reakcji termojądrowych. Doświadczenie
ognia wiąże się z intensywnym podnieceniem seksualnym i prawdopodobnie posiada właściwości oczyszczające. Uważa
sieje za katarktyczne niszczenie starych struktur, usuwanie organicznych nieczystości i przygotowanie do odrodzenia
duchowego. Lekarze i położne często obserwują odpowiednik tego zjawiska w doświadczeniach rodzących kobiet, które
podczas końcowych faz porodu skarżą się na odczucie palenia w narządach rodnych, jakby ich pochwa znajdowała się w
ogniu.
Piroman posiada prawidłową intuicje, że w celu uwolnienia się od przykrego napięcia i osiągnięcia zaspokojenia musi
przejść przez doświadczenie ognia. Nie potrafi jednak dostrzec, że jest ono skuteczne wyłącznie wtedy, gdy przeżywa się
je wewnętrznie, jako symboliczny proces przeobrażenia. Zamiast doświadczyć pirokatharsis i duchowego odrodzenia,
"wyrzuca" z siebie ten proces, a eksterioryzując go, staje się podpalaczem. Mimo że oglądanie pożaru wywołuje stan
podniecenia oraz pobudzenie seksualne, nie przynosi mu to spodziewanego zaspokojenia, gdyż jego oczekiwania
odnoszą się do skutków procesu wewnętrznej przemiany, a wiec nie da się ich spełnić, obserwując zewnętrzne
zdarzenie. Ponieważ w nieświadomości jednostka posiada prawdziwy, a wiec przekonujący pogląd, że doświadczenie
ognia jest niezbędne do uzyskania wyzwolenia i pełnej satysfakcji, to na przekór wszelkim niepowodzeniom wciąż
powtarza swój czyn.
Rys. 36. Malowidło przedstawiające scenę śmierci i odrodzenia przeżywaną podczas sesji pod LSD.
Dotyczyła ona utożsamienia się z płodem przechodzącym przez oczyszczający ogień do niebiańskiego
królestwa Bogini Wielkiej Matki.
Rys. 37. "Złożenie ofiary przebłagalnej przed zagniewanym bóstwem". Obraz na podstawie
okołoporodowej sesji z użyciem LSD przedstawia wizję "Molocha" – olbrzymie, niszczycielskie bóstwo
pojawiające się w ogniu i żądające ofiary z noworodka. Takie ofiary dla Molocha praktykowano podobno
w Kartaginie i starożytnym Izraelu – podczas tych budzących grozę rytuałów matki wrzucały noworodki
w ogień płonący wewnątrz metalowych posągów bożka. Sytuacja noworodka w zestawieniu z ogniem,
śmiercią ofiarną i objawieniem się boga jest typowa dla przejścia od BPM III do BPM IV.
Zasadniczym błędem, który skrywa się we wszystkich działaniach popędowych, jest eksterioryzacja wewnętrznego
procesu – wprowadzenie go w konkretny sposób w życie. Jedynym rozwiązaniem jest potraktowanie tych problemów jako
procesów wewnętrznych i dokończenie ich na poziomie symbolicznym. Dążenie do rozładowania nieznośnego napięcia,
pragnienie seksualnego spełnienia i potrzeba wewnętrznego bezpieczeństwa – tak typowe dla nerwic popędowych –
znajdują zarazem zaspokojenie na gruncie uczuć ekstazy, jakie towarzyszą BPM IV i BPM I.
Rys. 38. Doświadczenie skatologiczne na podłożu BPM III – pogrążanie się w odchodach i tonięcie w
ogromnym dole kloacznym. Rysunek wykonany przez pacjentkę, która skonfrontowała się z tym etapem
procesu śmierci i odrodzenia podczas sesji pod wpływem LSD.
Złożona i zawikłana struktura dynamiczna BPM III wzbogaca także o ważny element nerwice natręctw, w tym przypadku
jednak akcent spoczywa na odmiennych własnościach i stronach tej matrycy. Pacjentów cierpiących na omawiane
zaburzenie dręczą obce dla ego myśli lub też czują się oni zmuszeni do wielokrotnego powtarzania pewnych
irracjonalnych, niezrozumiałych rytuałów. Kiedy odmawiają zastosowania się do tych dziwnych przymusów, ogarnia ich
bezprzedmiotowy67 lek. W piśmiennictwie psychoanalitycznym istnieje zasadnicza zgodność, że dynamiczną podstawę
tego zaburzenia kształtują konflikty mające odniesienie do homoseksualizmu, agresji i substancji cielesnych wraz z
zahamowaniem genitalności i silnym akcentem na popędy przedgenitalne.
Wyjaśniano już, że nieświadomy strach przed narządami płciowymi kobiety i towarzyszące mu skłonności
homoseksualne wiążą się z lekiem narodzin. Zahamowanie genitalności jest ostatecznie skutkiem podobieństw miedzy
wzorcem szczytowania płciowego a orgazmicznymi własnościami porodu. Na podłożu BPM III pobudzenie seksualne
łączy się ściśle z lekiem i agresją w nierozdzielny kompleks przeżyć. Jeśli elementy tejże matrycy znajdują się płytko pod
powierzchnią, to podniecenie płciowe będzie prowadziło do uaktywnienia tego właśnie aspektu wspomnienia porodu.
Wszelkie próby ograniczenia i powstrzymania leku oraz agresji, o których mowa, będą automatycznie powodowały
zahamowanie płciowości genitalnej. Charakterystyczne ambiwalencje związane z takimi materiałami biologicznymi jak:
kał, mocz, śluz i krew, posiadają naturalne źródło w końcowym etapie porodu, kiedy może nastąpić zetkniecie się z tymi
substancjami, w okolicznościach bądź to pozytywnych, bądź negatywnych, co zostało już omówione. Ponadto, z uwagi na
skojarzenie tego faktu z wspomnieniem zagrożenia życia, u pacjentów z nerwicą natręctw nabiera sensu ich postawa
wobec substancji biologicznych jako czegoś szczególnie niebezpiecznego, co może spowodować śmierć.
Rys. 39abcd. Szereg rysunków ukazujących potworne, bluźniercze wypaczenia najświętszych wątków
religijnych i ich skażenie "wulgarną cielesnością" – takie połączenie jest zupełnie typowe dla BPM III i
końcowych faz procesu śmierci i odrodzenia. Podobne wyobrażenia zalewały naszego pacjenta
podczas sesji pod LSD, w trakcie której przepracował pewne traumatyczne przeżycia z dzieciństwa oraz
elementy urazu narodzin. Przeżycia tego typu są blisko spokrewnione z wątkiem sabatu czarownic i
innych rytuałów satanistycznych.
Rys. 39e. Ostatni obrazek z tej serii przedstawia rozwiązanie problemów, które widać na poprzednich.
Pojawiło się ono w chwili, gdy pacjent nawiązał kontakt z przeżyciem chwili narodzin. Wyobrażenie
"Oczyszczonego Chrystusa" wznosi się ponad sferę "wulgarnej cielesności" (żołądek, jelita, pęcherz
moczowy i ludzki płód) i oddziela od niej. Ręce pacjenta wyciągają się po "Czarne Słońce"
symbolizujące rzeczywistość pozbawionej wszelkiej formy Głębi Boskości, która znajduje się nawet
ponad Chrystusem.
Jest jeszcze jedna ważna cecha nerwicy natręctw, która zdradza jej genetyczny związek z BPM III, a konkretnie silna
ambiwalencja w stosunku do duchowości i religii u pacjentów cierpiących na to zaburzenie. Wielu z nich żyje w
nieustannym konflikcie dotyczącym Boga i wiary religijnej, wahając się miedzy buntem lub bluźnierstwem a rozpaczliwą
dążnością do żalu, skruchy oraz wymazania swoich przewinień i grzechów. Tego rodzaju problem jest również typowy dla
końcowych faz procesu odrodzenia przez śmierć, w których zdecydowany opór i bunt przeciwko wszechmocnej wyższej
sile przeplata się z pragnieniem poddania się i podporządkowania. Zazwyczaj towarzyszy temu świadomość
uniwersalnego znaczenia tej sytuacji i jej konsekwencji duchowych.
Badani z użyciem LSD, którzy doświadczają tej wyższej siły w bardziej symbolicznej, archetypowej postaci, opisują ją
jako surowe, karzące i okrutne bóstwo przypominające starotestamentowego Jahwe, czy wręcz jako żądających
krwawych ofiar przedkolumbijskich bożków. Biologicznym korelatem tego karzącego bóstwa jest ograniczający wpływ
dróg rodnych, który zapobiega wszelkiemu zewnętrznemu wyrazowi uaktywnionych energii popędowych o charakterze
seksualnym lub agresywnym, narzucając z kolei jednostce ogromne, zagrażające życiu cierpienie. Przymus ten,
egzekwowany przez władze rodzicielską, instytucje karne oraz nauki i przykazania religijne, przyjmuje po urodzeniu o
wiele subtelniejsze formy.
Ograniczająca siła dróg rodnych stanowi zatem naturalną podstawę głębokiej, instynktownej części superego, w której
Freud dopatrywał się pochodnej id – uważał ją za zwierzęcy, okrutny składnik psychiki, który może doprowadzić
jednostkę do samookaleczenia i samobójstwa. Na tym tle pacjenci z nerwicą natręctw stają w obliczu bolesnej,
paradoksalnej sytuacji, która obejmuje osobliwe podwójne związanie68. Biorąc pod uwagę schematy archetypowego
rozwoju, żeby nawiązać kontakt z doświadczeniem czysto duchowej energii jaka towarzyszy BPM IV, trzeba doznać
żywiołowej agresji i różnego typu spaczonych uczuć seksualnych, które są integralne dla BPM III. Niestety, przeżywanie
tych silnych, popędowych dążeń uważa się za nie do pogodzenia z tym, co boże i dlatego zostaje ono stłumione.
Układy COEX, które wiążą się genetycznie z nerwicą natręctw, obejmują urazowe przeżycia odnoszące się do strefy
analnej i substancji cielesnych, takie jak: surowy trening czystości, bolesne lewatywy i choroby przewodu pokarmowego.
Inna ważna kategoria odnośnego materiału biograficznego obejmuje wspomnienia rozmaitych sytuacji, które stanowiły
zagrożenie dla organizacji genitalnej. Spostrzeżenia te są zgodne z psychoanalitycznym stanowiskiem na temat
czynników genetycznych pełniących role w powstawaniu nerwicy natręctw.
Według psychoanalitycznego piśmiennictwa konwersje przedgenitalne69, takie jak: astma psychogenna, rozmaite tiki i
jąkanie się stanowią połączenie zaburzeń typu natręctw z konwersją histeryczną. Obecna u podłoża zasadnicza struktura
osobowości posiada u tych pacjentów wyraźne rysy anankastyczne, ale podstawowym mechanizmem kształtowania się
objawów jest konwersja. Głęboka praca nad emocjami ujawnia, że konwersje przedgenitalne są pochodnymi trzeciej
matrycy perinatalnej. W astmie psychogennej trudności z oddychaniem wywodzą się bezpośrednio z pierwiastka męki i
duszenia się przeżywanego w trakcie porodu i można na nie oddziaływać w terapii przez konfrontacje z procesem
odrodzenia przez śmierć. Dokładna analiza przemian fizjologicznych, które biorą udział w astmie, wskazuje że szereg jej
istotnych własności można odnieść do biologicznej dynamiki rodzenia się dziecka. Akcent analny, podobnie jak w
przypadku nerwicy natręctw, stanowi tutaj wyraz ogólnej blokady energii i zaangażowania strefy analnej podczas porodu.
Specyficzny sposób podkreślenia elementu duszenia się lub analnego zatrzymywania wynika z czynników biograficznych.
Oprócz urazów opisanych przez psychoanalizę, często spotyka się historie chorób, zajść lub wypadków, które obejmują
zaburzenia oddychania.
Omówiliśmy już wcześniej w jaki sposób ból, udręka i duszenie się, doświadczane przez dziecko w drogach rodnych,
mogą generować nadzwyczajną ilość pobudzeń neuronów, które zostają zmagazynowane w układzie i poszukują
odroczonego wyładowania poprzez różne kanały70. Tiki psychogenne stanowią generalnie taką właśnie próbę uwolnienia,
w sposób częściowo określony przez życiorys, części tej zdławionej energii, jaka nagromadziła się w trakcie hydraulicznej
sytuacji porodu. Psychogenne jąkanie się posiada głębokie dynamiczne źródła w konfliktach dotyczących zarówno agresji
oralnej, jak i analnej. Składnik oralny wynika z cierpień, jakie przeżywa dziecko, gdy jego głowa z mocno zaciśniętymi
szczekami utknie w drogach rodnych. Element analny wywodzi się z towarzyszącego porodowi zwiększonego parcia
jelitowego i zaciśnięcia zwieracza odbytu. W przypadku jąkania się na podłożu psychogennym, podobnie jak i w
pozostałych zaburzeniach emocjonalnych, wybór konkretnych elementów spośród całej złożonej dynamiki BPM III określą
późniejsze fakty biograficzne. W omawianym zaburzeniu ważnym czynnikiem wydaje się tłumienie agresji słownej o
charakterze jawnie nieprzyzwoitym.
Głębokie dynamiczne podłoże konwersji histerycznej71 jest dosyć podobne jak w przypadku czynnej depresji, co ilustruje
również fenomenologiczne podobieństwo obydwu jednostek chorobowych. Stosunek między nimi może posłużyć jako
ilustracja skomplikowanej geometrii zespołów psychopatologicznych. Depresja z pobudzeniem jest z reguły zaburzeniem
głębszym i przejawia treść i dynamikę BPM III w znacznie czystszej postaci. Obserwacja wyrazu twarzy i zachowania
pacjenta w tej formie depresji nie wzbudza najmniejszych wątpliwości, że jest to stan bardzo ciężki. Wrażenie to
potwierdza częste występowanie samobójstw, czy nawet spotykanych u tych pacjentów samobójstw połączonych z
morderstwami.
Większy atak histeryczny przejawia zewnętrzne podobieństwo do depresji przebiegającej z pobudzeniem. Jednak jego
ogólny obraz jest znacznie mniej poważny, brak mu głębi rozpaczy, wygląda na manieryczny i sztuczny, obecne są w nim
wyraźne rysy teatralne o seksualnym podtekście. Ogólnie rzecz biorąc, napad histeryczny posiada liczne podstawowe
cechy BPM III: nadmierne napięcie, pobudzenie i ożywienie psychoruchowe, połączenie depresji z agresją, głośny krzyk,
zaburzenia w oddychaniu i dramatyczne wygięcie się (łuk histeryczny) . Jednak szablon doświadczenia ukazuje się tutaj
w postaci znacznie bardziej umiarkowanej niż podczas depresji z pobudzeniem oraz gruntownie przekształcony i
zabarwiony przez późniejsze zajścia urazowe. Charakter i datowanie się tych elementów życiorysu pozostaje w
zasadniczej zgodności z teorią Freuda. Są to urazy typowo seksualne z okresu, gdy pacjent osiągnął już falliczne stadium
rozwoju i rozwiązywał kompleks Edypa lub Elektry. Ruchy w ataku histerycznym można rozszyfrować jako symboliczne
aluzje do pewnych specyficznych cech podstawowego urazu z dzieciństwa.
Głęboki związek miedzy depresją z pobudzeniem a konwersją histeryczną przejawia się wyraźnie w przebiegu terapii z
LSD. Początkowo objawy histerii wzmagają się, a klient musi ponownie przeżyć i przepracować określone, dziecięce
urazy seksualne. Po zakończeniu tej biograficznej fazy terapii kolejne sesje psychodeliczne niosą z sobą elementy
przypominające depresję z pobudzeniem, które pacjent na koniec rozpoznaje jako pochodne zmagań porodowych z BPM
III. Problem rozstrzyga się w momencie, kiedy nawiązany zostanie kontakt z doświadczeniem pierwiastków BPM IV.
Histeryczny paraliż rąk i ramion, niezdolność do utrzymania się na nogach (abazja), utrata mowy (afonia) i inne objawy
konwersyjne mogą polegać na konfliktowym unerwieniu, które wynika z nadmiernego, chaotycznego generowania
impulsów nerwowych w warunkach trudnego porodu. Paraliżu tego nie powoduje brak bodźców ruchowych, ale
dynamiczny konflikt silnych, przeciwstawnych innerwacji, które przeciwdziałają sobie, znosząc się nawzajem. Taką
interpretację objawów konwersji histerycznej zaproponował jako pierwszy Otto Rank w swojej pionierskiej książce The
Trauma of Birth72. O ile Freud widział w konwersji wyraz konfliktu psychicznego wyrażonego językiem somatyzacji, to
Rank miał przeświadczenie, że ich rzeczywiste podłoże jest fizjologiczne i że obrazuje ono pierwotną sytuację, jaka
występowała w czasie porodu. Dla Freuda całe zagadnienie sprowadzało się do pytania, jak to się dzieje, że problem
pierwotnie psychiczny może się przekładać na objaw cielesny, podczas gdy Rank musiał wyjaśnić, w jaki sposób
zjawisko z gruntu somatyczne miałoby później, dzięki wtórnemu opracowaniu, uzyskać swą psychiczną treść i
symboliczne znaczenie.
Pewne ciężkie przejawy histerii, które graniczą z psychozą, takie jak psychogenny stupor73, niepohamowane śnienie na
jawie i mylenie wyobrażeń z rzeczywistością, wydają się dynamicznie związane z BPM I. Ujawniają one głęboką potrzebę
przywrócenia błogiego stanu emocjonalnego, jakim cechuje się nie zaburzone życie płodowe i symbiotyczna łączność z
matką. Nietrudno wykryć, że o ile składnik emocjonalny i stan zaspokojenia cielesnego dotyczą doświadczeń pożądanego
dobroczynnego łona i dobrej piersi, to konkretna treść marzeń oraz fantazji wykorzystuje wątki i elementy, które odnoszą
się do dzieciństwa osobnika, jego dojrzewania i dorosłości.
Rola dynamiki okołoporodowej jest szczególnie oczywista w histerii lękowej – to zupełnie logiczne iż lęk wywodzi się z
doświadczenia, które obejmowało poważne zagrożenie życia. Wspominałem już o tym, że Freud74 w swojej pracy dawno
wyraził opinię, iż sytuacja porodu mogłaby stanowić główne źródło i pierwowzór wszystkich późniejszych lęków. Nigdy
jednak nie rozwinął szerzej tego poglądu, a kiedy został on później wyrażony w formie całościowej teorii przez jego
ucznia, Ranka75, Freud wykluczył go z kręgów psychoanalizy.
Ogólnie mówiąc, lęk bezprzedmiotowy bardziej lub mniej bezpośrednio wywodzi się ze śmiertelnego lęku narodzin. W
różnych fobiach obejmujących niepokój, który okrzepł w określone obawy związane z osobami, zwierzętami lub
sytuacjami, pierwotny lęk narodzin zostaje przekształcony i złagodzony przez późniejsze zdarzenia biograficzne. O ile
natężenie tego afektu wskazuje na jego głębokie, okołoporodowe źródło, to ogólny rodzaj fobii wynika z poszczególnych
faz lub cech porodu, a późniejsze zdarzenia biograficzne określają konkretny dobór osób, przedmiotów i sytuacji.
Związek fobii z urazem narodzin jest najdobitniejszy w strachu przed zamkniętymi i ciasnymi pomieszczeniami
(klaustrofobii) . Występuje on w warunkach ograniczenia, jak np.: w windach, małych pokojach bez okien, lub w metrze, a
jego emocjonalna dotkliwość ogranicza się wyłącznie do okresu pobytu w takich miejscach. Ściślej mówiąc, wiązałoby się
to z początkowym etapem BPM II, kiedy to dziecko odnosi wrażenie, że jest zamykane, miażdżone i duszone przez cały
świat. Doświadczenie tej strony BPM II w czystej, nie złagodzonej postaci obejmuje uczucie bezgranicznego,
niezróżnicowanego, nieokreślonego leku oraz totalnej, paranoicznej nieufności. Obserwacje z głębokiej pracy z emocjami
nieoczekiwanie zatem wprowadzają głęboki związek dynamiczny miedzy klaustrofobią i obłędem76, a przynajmniej
jednym jego ważnym rodzajem, który posiada początki okołoporodowe. Klaustrofobia to zaburzenie bardziej
powierzchowne, a jego objawy łączą się z konkretnymi czynnikami sytuacyjnymi, podczas gdy paranoja jest głęboka,
uogólniona i stosunkowo niezależna od okoliczności. Na poziomie biograficznym układy COEX odnoszące się do obłędu
obejmują sytuacje uogólnionego leku w bardzo wczesnych stadiach dzieciństwa, natomiast klaustrofobia nawiązuje do
urazów, które występują później, kiedy osobowość jest już w pewnym stopniu zorganizowana. Szczególnie znaczące są
tutaj zdarzenia, w których fizyczne ograniczenie łączy się z duszeniem.
Patologiczny strach przed śmiercią (tanatofobia) ma swoje źródło w śmiertelnym leku, jaki towarzyszy narodzinom, i
poczuciu, że nadciąga biologiczna katastrofa. Przy tej nerwicy pierwotne odczucia okołoporodowego kryzysu są bardzo
nieznacznie przekształcone przez późniejsze fakty biograficzne, gdyż odpowiednie układy COEX na ogół dotyczą
sytuacji, które stwarzały groźbę śmierci lub kalectwa, takich jak operacje, zranienia i w szczególności choroby
zaburzające oddychanie. Pacjenci cierpiący na tanatofobię przeżywają chwile śmiertelnego przerażenia, które interpretują
jako początek ataku serca, wylewu krwi do mózgu lub duszenia się od wewnątrz.
Wielokrotne badania lekarskie, jakim chętnie poddają się takie osoby, nie wykrywają żadnych organicznych zaburzeń,
uzasadniających ich subiektywne skargi. Pacjenci, o których mowa, nie doznają bowiem wrażeń i emocji spowodowanych
swym bieżącym stanem fizjologicznym, ożywają u nich natomiast wspomnienia minionych urazów cielesnych, w tym
także porodu. Nie oznacza to bynajmniej, że ich doświadczenie jest przez to mniej rzeczywiste. Jedynym wyjściem jest
sprowokowanie ich do konfrontacji z pokazującymi się figurami (Gestaltami), przy użyciu rozmaitych metod aktywujących
przeżycia – a zatem tanatofobie można rozwiązać dzięki doświadczeniu odrodzenia się w śmierci.
Kobieta, u której wspomnienie zdarzeń okołoporodowych znajduje się płytko pod powierzchnią, może cierpieć na fobię
ciąży, porodu i macierzyństwa. Problem ten wynika z faktu, iż w dynamice nieświadomości czynny aspekt omawianych
funkcji ściśle łączy się z biernym. Kobiety, u których ożywają ich własne narodziny, przejawiają skłonność, aby
równocześnie lub na przemian doświadczać siebie jako rodzące. I analogicznie, doświadczenie ciąży w szczególny
sposób towarzyszy wspomnieniom z własnego życia płodowego w łonie matki, a karmienie piersią – własnym przeżyciom
z okresu karmienia. Wymienione sytuacje, powodujące symbiotyczną więź matki i dziecka pod względem biologicznym,
to zarazem stany jedności przeżyć u obojga.
Obserwacje kliniczne wskazują, że kiedy kobieta zachodzi w ciążę, fakt ten aktywuje w jej nieświadomości wspomnienie
własnego poczęcia. Gdy w jej łonie rozwija się dziecko, nieświadomość zdaje się odtwarzać historię jej własnego rozwoju
płodowego. Z kolei proces porodowy na nowo uruchamia w niej pamięć własnych narodzin, a w czasie wydawania na
świat dziecka kontaktuje się ona z nieświadomym zapisem chwili, kiedy się urodziła. Piastując niemowlę, na jakimś
poziomie powtórnie odgrywa dzieje własnego wczesnego dzieciństwa.
Bliski kontakt z wspomnieniem męki narodzin utrudnia kobiecie podjecie swojej funkcji rozrodczej i zaakceptowanie
kobiecości, ponieważ kojarzy je ona z zadawaniem bólu i cierpienia. Kiedy tak się dzieje, to aby mogła podjąć z zapałem
role matki, niezbędne jest dla niej powtórne przeżycie i przepracowanie bólu okołoporodowego. Właściwa fobia
macierzyństwa, jaka występuje po urodzeniu dziecka, zwykle obejmuje różnego rodzaju nieodparty przymus, aby
skrzywdzić dziecko, paniczny strach przed wyrządzeniem mu krzywdy oraz nieuzasadnione obawy, że mogłoby je
spotkać coś złego. Niezależnie od biograficznych uwarunkowań tego problemu, wywodzi się on z narodzin tego
konkretnego dziecka. Jego najgłębsze korzenie sięgają chwili, gdy matka z dzieckiem znajdowali się w stanie naturalnej
wrogości, zadając sobie nawzajem ból i wymieniając niezmierzone ilości niszczącej energii. Opisana sytuacja może
uaktywniać u matki pamięć o jej własnych narodzinach i wyzwalać agresywny potencjał związany z jej matrycami
perinatalnymi.
Głębokie związki między doświadczeniem rodzenia dziecka a przeżywaniem kontaktu z dynamiką okołoporodową
stanowią dla kobiety, która właśnie urodziła, poważną szansę na dokonanie pewnej niezwykle głębokiej pracy
psychologicznej. Po stronie negatywów, o ile nie traktuje się całej tej sytuacji z głębokim zrozumieniem jej dynamiki,
mogą być odpowiedzialne za poporodowe depresje, nerwice czy wręcz psychozy.
Nozofobia, patologiczny strach przed powstaniem lub nabawieniem się choroby, wiąże się ściśle z hipochondrią,
bezpodstawnym, urojonym przeświadczeniem, że już jest się poważnie chorym. Między nozofobią, hipochondrią i
tanatofobią występują płynne przejścia i zazębienia. Pacjenci zaabsorbowani kwestią fizycznej choroby mają szereg
niezwykłych odczuć cielesnych, których nie potrafią wyjaśnić, i dążą do uzasadniania tego pod kątem rzeczywistej
patologii somatycznej. Występują u nich bóle, uciski i skurcze w różnych częściach ciała, dziwne przepływy energii,
parestezje77 i inne typy niezwykłych zjawisk. Mogą również wykazywać oznaki zaburzeń wielu narządów, takie jak
trudności w oddychaniu, niestrawność, mdłości i wymioty, zaparcia i biegunki, drżenie mięśni, ogólnie złe samopoczucie,
osłabienie i znużenie. Wielokrotne badania lekarskie nie wykrywają przy nozofobii ani hipochondrii żadnych obiektywnych
oznak rzeczywistej choroby ciała. Pacjenci z tymi problemami często domagają się rozmaitych badań klinicznych i
laboratoryjnych, wcześniej czy później stając się prawdziwym postrachem w gabinetach lekarskich i szpitalach. Niejeden
kończy pod opieką psychiatry, który na ogół traktuje takie osoby jak coś pośredniego między symulantami a histerykami.
Wielu z nich nieustannie poddaje się oględzinom internistów, neurologów i lekarzy innych specjalności. Według
niektórych statystyk i oszacowań pacjenci tego typu mieliby stanowić aż 30 procent klienteli leczącej się u internistów.
Zgodnie z moją koncepcją teoretyczną skargi takich pacjentów należy rozpatrywać bardzo poważnie, pomimo
negatywnych wyników badań lekarskich. Ich fizyczne dolegliwości są bardzo realistyczne, niemniej jednak nie wyrażają
one aktualnych kłopotów zdrowotnych, a tylko wynurzającą się pamięć cielesną, związaną z takimi poważnymi
problemami fizjologicznymi w przeszłości, jak choroby, operacje, zranienia, a zwłaszcza uraz narodzin.
Na szczególną uwagę zasługują trzy specyficzne rodzaje nozofobii: patologiczny strach przed nabawieniem się lub
posiadaniem nowotworu (kancerofobia78), obawa przed mikroorganizmami i zakażeniem (bakcylofobia) i obawa przed
brudem (myzofobia) . Najgłębsze początki wszystkich wymienionych trudności mają charakter okołoporodowy, aczkolwiek
ich konkretna postać zostaje określona przez życiorys. W kancerofobii ważny element stanowi podobieństwo miedzy
rakiem a ciążą – z literatury psychoanalitycznej doskonale wiadomo, że złośliwy rozrost guzów jest nieświadomie
utożsamiany z rozwojem płodu. Podobieństwo to nie jest po prostu wyimaginowane, można je potwierdzić wynikami
badań anatomicznych, fizjologicznych i biochemicznych. Inna głęboka zależność miedzy rakiem, ciążą i porodem polega
na związku wszystkich wymienionych procesów ze śmiercią. W bakcylofobii i myzofobii patologiczny strach ogniskuje się
na substancjach cielesnych, woniach ciała i zabrudzeniu. Uwarunkowania biograficzne dotyczą zwykle wspomnień z
okresu treningu czystości, ale najgłębsze źródła dotykają aspektu skatologicznego w procesie okołoporodowym. Klucz do
zrozumienia omawianych fobii stanowi istniejące w BPM III naturalne sprzężenie doznań śmierci, agresji i podniecenia
płciowego z wydalinami ciała.
Pacjenci, którzy cierpią na opisywane zaburzenia, nie tylko sami obawiają się zakazić chorobą, ale często też bywają
przejęci możliwością zarażania innych. A zatem ich strach przed materiałem biologicznym jest nieodłącznie związany z
agresją, skierowaną tak ku sobie, jak i na zewnątrz, co dokładnie odpowiada sytuacji typowej dla końcowych faz porodu.
Głębokie zaabsorbowanie naturalnymi nieczystościami i utożsamienie się z nimi tkwi również u podstaw szczególnego
rodzaju niskiej samooceny, która powoduje poniżanie własnej wartości i poczucie wstrętu do siebie, a potocznie
określanej jako "udupianie się". Bardzo często towarzyszą temu specjalne formy zachowania, co upodobnia omawiany
problem do nerwicy natręctw. Chodzi tutaj o pewne rytuały, które stanowią wysiłki w kierunku wykluczenia ewentualności
zakażenia lub przeciwdziałania mu.
Najoczywistszym z tych rytuałów jest przymus mycia rąk bądź innych części ciała, chociaż mogą one przybrać wiele
innych bardziej złożonych i wyszukanych form. Nawykowy charakter takich zabiegów wynika z faktu, że są one w
zasadzie nieskuteczną obroną przed nieświadomym lękiem, ponieważ nie docierają do niego na tym poziomie, na którym
on rzeczywiście powstaje, to jest na poziomie matryc perinatalnych. Dana jednostka, zamiast zrozumieć, że ma do
czynienia z wspomnieniem biologicznych nieczystości, jest przekonana, że zwalcza prawdziwe kłopoty higieniczne w
bieżącej sytuacji.
W analogiczny sposób strach przed śmiercią, który reprezentuje wspomnienie faktycznego cielesnego kryzysu, zostaje
mylnie uznany za dowód aktualnego ryzyka, jakie łączy się z domniemanym zarażeniem. Tak więc niepowodzenie
wszystkich symbolicznych zabiegów, o których mowa, polega ostatecznie na tym, że jednostka wpada w sieć
samooszukiwania się, cierpiąc na brak prawdziwego zrozumienia siebie. Należy dodać, że na płytszym poziomie strach
przed zakażeniem i rozwojem bakterii nieświadomie odnosi się również do spermy i poczęcia, a przez to znów do ciąży i
porodu. Najważniejsze układy COEX, związane z powyższymi fobiami, dotyczą odpowiednich wspomnień z sadystycznoanalnego stadium rozwoju libido oraz konfliktów wokół treningu czystości i samej czystości. Uzupełniający materiał
biograficzny stanowią wspomnienia, które przedstawiają seks i ciążę jako coś brudnego i niebezpiecznego.
Strach przed jazdą pociągiem i metrem (syderomorfofobia) może bazować na pewnych podobieństwach formalnych i w
sposobie przeżywania, które dotyczą elementów procesu okołoporodowego oraz podróży w zamkniętych środkach
transportu. Najważniejszą wspólną cechą obydwu sytuacji jest wrażenie zamknięcia lub schwytania w pułapkę,
znajdujące się w ruchu olbrzymie siły i energie, szybkie następstwo doświadczeń, brak kontroli nad samym procesem i
potencjalne niebezpieczeństwo zniszczenia. Dodatkowym elementem jest strach przed przejeżdżaniem przez tunele i
korytarze metra oraz przed napotkaniem ciemności. W czasach starodawnych silników parowych innymi czynnikami
mogły być elementy ognia, pary pod ciśnieniem i hałaśliwej syreny. Pierwiastkiem o szczególnym znaczeniu jest tutaj
brak kontroli – pacjenci, którzy cierpią na fobie pociągów częstokroć nie mają kłopotu z prowadzeniem samochodu, o ile
mogą dowolnie zmieniać lub zatrzymywać jego ruch.
Na fobie pokrewne wyglądają: strach przed podróżą samolotem i przed jeżdżeniem windą. W związku z tą kwestią
zwraca uwagę fakt, że w niektórych przypadkach dynamika okołoporodowa powoduje chorobę morską lub awiacyjną –
zaczynają one zanikać po dopełnieniu przez jednostkę procesu odrodzenia przez śmierć. Zasadniczym elementem
wydaje się w tym przypadku umiejętność rezygnacji z potrzeby posiadania kontroli oraz zdolność do poddania się biegowi
zdarzeń, niezależnie od tego, co przyniosą. Trudności zaczynają się wtedy, gdy jednostka usiłuje utrzymać własny
porządek bądź narzucić go procesom pozostającym poza ludzką kontrolą.
Obawa przed wysokością i mostami (akrofobia) nie występuje w czystej postaci, zawsze towarzyszy jej przymus skoku w
dół lub rzucenia się z wieży, okna, urwiska czy też mostu. Poczucie spadania z równoczesnym strachem przed
zniszczeniem to typowy przejaw końcowych faz trzeciej matrycy perinatalnej79 . Osoby, które przeżywają elementy tej
matrycy, często relacjonują wrażenie spadania, skakania z trampoliny lub skoku ze spadochronem. Obsesyjne
zainteresowanie sportami związanymi ze spadaniem wykazuje ścisłą zależność z samobójstwem drugiego rodzaju.
Wynika ono z potrzeby, aby poprzez upadek eksterioryzować poczucie nadciągającego nieszczęścia i ukształtować
przeciwną reakcje80 na istniejący strach, a ponadto z potrzeby kontroli, która potrafi odwrócić nieszczęście (pociągniecie
linki spadochronu) lub pewności, że zguba nie nastąpi (zakończenie spadania w wodzie) . Układy COEX odpowiedzialne
za przejawianie się takiego właśnie oblicza urazu narodzin obejmują dziecięce wspomnienia, jak to było się dla zabawy
podrzucanym w powietrze przez dorosłych, nieostrożnych upadków w dzieciństwie oraz różnych rodzajów gimnastyki i
akrobacji.
W przypadku fobii ulic i otwartej przestrzeni (agorafobii), czyli przeciwieństwie klaustrofobii, jej związek z porodem polega
na zestawieniu subiektywnego wrażenia zamknięcia i ograniczenia z późniejszym, kolosalnym powiększeniem się
przestrzeni i doświadczaną ekspansją. Agorafobia wiąże się wiec z samym końcem procesu porodowego oraz z
przyjściem na świat. Badani z użyciem LSD, u których podczas sesji psychodelicznych ożywa ta właśnie chwila, opisują
w szczególności głęboki strach przed nadciągającym nieszczęściem i zgubą, jaki towarzyszy temu ostatecznemu
przejściu. Do tej samej kategorii genetycznie przynależy doświadczenie śmierci ego – jedno z najbardziej wymagających i
ciężkich przeżyć w procesie przeobrażenia. Fobie ulicy na ogół obejmują też pierwiastek napięcia libido, pokusy
seksualnej, ambiwalentnych uczuć wobec okazji do kontaktów pozamałżeńskich i obawę przed spontanicznym,
ekshibicjonistycznym obnażeniem się w miejscu publicznym. Większość wymienionych cech stanowi wyraz konkretnych
składników biograficznych, jakie dzięki logice przeżywania związały się z pewnymi rysami lub obliczami urazu narodzin.
Seksualny komponent porodu był już szczegółowo omawiany, natomiast element oglądania nagości człowieka przez
otoczenie posiada ogromny sens jako anachroniczne przypomnienie pierwszego wystawienia na świat swego
obnażonego ciała. Kiedy na plan pierwszy wysuwa się obawa przed przechodzeniem przez ulicę, wówczas potężne i
niebezpieczne siły zaangażowane w ruch uliczny zostają nieświadomie utożsamione z siłami porodu. Na znacznie
płytszym poziomie sytuacja ta odtwarza elementy zależności z dzieciństwa, kiedy bez opieki dorosłych nie było wolno
przechodzić przez jezdnie.
Związek miedzy strachem przed rozmaitymi zwierzętami (zoofobią), a urazem narodzin omówił ze szczegółami i jasno
wykazał Otto Rank w The Trauma of Birth81 . Jeśli przedmiotem fobii jest duże ^wierze, wówczas najważniejszym
elementem okazuje się motyw Połykania i pożerania (wilk) lub odniesienie do ciąży (krowa) . Wspomniano już wcześniej,
że bycie połykanym i wchłanianym jest archetypowym przeżyciem rozpoczynającego się procesu odrodzenia Przez
śmierć. Jeśli chodzi o małe zwierzęta, to ważnym czynnikiem wydaje się ich umiejętność wchodzenia do ciasnych dziur w
ziemi i ponownego ich opuszczania (myszy, węże) .
Ponadto pewne zwierzęta mają szczególne znaczenie symboliczne w procesie porodowym. I tak, w początkowej fazie
BPM II bardzo często pojawiają się wyobrażenia ogromnej tarantuli jako symbolu pożerającego pierwiastka żeńskiego.
Może to wynikać z faktu, że pająki chwytają w swoje sieci swobodnie latające ofiary, unieruchamiają je, omotują i więżą
oraz wysysają z nich życie. Nietrudno dostrzec tutaj głębokie podobieństwo do przebiegu wydarzeń i przeżyć dziecka
podczas porodu. Opisana zależność wydaje się kluczowa dla powstania strachu przed pająkami (arachnofobii) .
Wizje węży, które na płytszym poziomie posiadają konotacje wyraźnie falliczne, są w perinatalnej warstwie
nieświadomości powszechnym symbolem męczarni narodzin, a zatem niszczącej i pożerającej kobiecości. Jadowite
żmije ilustrują zwykle śmiertelne niebezpieczeństwo i strach przed śmiercią, podczas gdy wielkie boa dusiciele
symbolizują związane z porodem miażdżenie i duszenie. Fakt, że po zaduszeniu ofiary i połknięciu jej w całości ciało boa
dusiciela wyraźnie się wybrzusza, czyni z niego również symbol ciąży. Ale niezależnie od tego, jak bardzo istotny byłby
ten składnik okołoporodowy dla powstania fobii węży, to wężowa symbolika sięga głęboko w sfery pozaosobowe, gdzie
zwierzęta te odgrywają zasadniczą rolę w wielu schematach archetypowych, motywach mitologicznych i kosmologiach.
Fobie małych owadów często wywodzą się z dynamiki matryc perinatalnych. Na przykład pszczoły mogą stanowić aluzję
do rozmnażania się i ciąży, ze względu na swoją umiejętność przenoszenia pyłku i zapładniania nim roślin, jak też
wnikania w skórę przez żądlenie, co powoduje puchnięcie. Muchy, poprzez powinowactwo z odchodami i możliwości
przenoszenia chorób zakaźnych, kojarzą się ze skatologiczną stroną porodu. Jak wykazywano wcześniej, posiada to
ścisły związek z fobiami brudu i mikroorganizmów oraz przymusowym myciem rąk.
Rys. 40. Wizja z sesji psychodelicznej, którą rządziło początkowe stadium BPM II, stanowi ilustracje
rozpoczynającego się porodu. Postać Pożerającej Bogini Matki w formie olbrzymiej tarantuli poddaje
płody potwornym katuszom.
Ponieważ poród jako doniosły fakt biologiczny obejmuje całą gamę fizjologicznych przemian, to nie jest szczególnym
zaskoczeniem, że z matryc perinatalnych biorą początek liczne zaburzenia emocjonalne o wyraźnych objawach
cielesnych, jak też choroby psychosomatyczne. I tak, na przykład najczęstsze, typowe objawy nerwic narządowych
okazują się pochodnymi procesów i reakcji fizjologicznych, które nadawały kształt naturalnym i zrozumiałym elementom
narodzin. W przypadku różnego rodzaju bólów głowy, zwłaszcza "opasującego bólu", który pacjent nerwicowy opisuje
jako ciasną stalową obręcz wokół czoła, omawiany związek jest zupełnie oczywisty i nie wymaga dalszych wyjaśnień.
Nietrudno też wytłumaczyć subiektywne poczucie braku tlenu i duszenia się, powszechnie doznawane przez pacjentów
psychiatrycznych podczas stresu. W ten sam sposób żadnych trudności w interpretacji nie może przedstawiać kołatanie
serca, ból w klatce piersiowej, rumienienie się, niedokrwienie obwodowe lub inne typy dolegliwości krążeniowych, ani też
napięcia, drżenia i skurcze mięśni.
Rys. 41. Te dwa obrazy namalowane przez badanych przy użyciu LSD pokazują wagę symbolu węża
podczas sesji okołoporodowych. Pierwszy z nich przedstawia pęk jadowitych żmij, doświadczenie
przeżywane na gruncie BPM ("gniazdo węży") – symbolizują one bliskie niebezpieczeństwo nagiej
śmierci. Drugi ilustruje inny rodzaj doświadczenia z wężem, które występuje na podłożu procesu śmierci
i odrodzenia: miażdżenie i duszenie przez ogromnego węża w rodzaju boa-dusiciela.
Kilka innych objawów, dla których związek z procesem porodu nie od razu jest oczywisty, stanowi wyraz złożonych
wzorców pobudzenia układu współczulnego i przywspółczulnego, jakie podczas różnych stadiów porodu mogą
występować równocześnie lub na przemian. Przykładem tego będzie zaparcie lub spastyczna biegunka, mdłości i
wymioty, ogólna drażliwość układu pokarmowego, nadmierne pocenie się i ślinienie bądź suchość w ustach oraz
naprzemienne uczucie zimna lub gorąca.
Inne skupisko objawów wegetatywnych występuje w trakcie sesji lub okresów posesyjnych u osób, które mając już za
sobą moment odrodzenia się przez śmierć, napotykają różnorodne doświadczenia prenatalne. Część z tych objawów
przypomina symptomy chorób wirusowych, takich jak np. grypa – obejmują one ogólną słabość i zmęczenie, uczucie
wewnętrznego zimna, wybitną nerwowość i nieznaczne drżenie pojedynczych mięśni lub całych grup mięśniowych. Inne
przypominają objawy kaca lub zatrucia pokarmowego: uczucie mdłości i niesmaku, niestrawność, nadmiar gazów
jelitowych i ogólna dystonia wegetatywna. Badani, wykazujący takie objawy w czasie sesji, w szczególności odczuwali
przykry posmak w ustach, który opisują jako połączenie smaku metalicznego lub jodowego z czymś organicznym, takim
jak zepsuty rosół. W porównaniu do znacznie wyrazistszych zjawisk fizjologicznych ° pochodzeniu okołoporodowym cały
ten zespół objawów posiada niezwykły, zdradliwy, niejasny i trudny do określenia charakter. Wielu wyraziło sąd, że
opisany stan ma podłoże chemiczne. Wiązali go z zaburzeniami życia płodowego, które są przekazywane dziecku za
pośrednictwem zmian w chemizmie krwi łożyskowej. Takie objawy fizykalne mogłyby stanowić rzeczywistą przyczynę
niektórych dolegliwości psychotycznych o dziwnym i niewyraźnie określonym charakterze u nerwicowców i osobowości z
pogranicza (borderline) . W najbardziej skrajnej formie składają się one na pewien typ hipochondrii interpretowanej
psychotycznie.
W piśmiennictwie dotyczącym LSD znajdują się przekonujące dowody, które wskazują, że matryce perinatalne
uczestniczą również w patogenezie poważnych zaburzeń psychosomatycznych, takich jak: astma oskrzelowa, bóle
migrenowe, łuszczyca, wrzód trawienny, wrzodziejące zapalenie okrężnicy i nadciśnienie. Na to samo wskazuje materiał
z moich badań psychodelicznych, jak też dane z niefarmakologicznej terapii bazującej na doświadczaniu. W klasycznej
medycynie generalnie docenia się doniosłe znaczenie czynników emocjonalnych w tych chorobach. Niemniej jednak
wszelkie analitycznie zorientowane teorie chorób psychosomatycznych, które wyjaśniają je wyłącznie na podstawie
czynników biograficznych, są w świetle bazującego na doświadczaniu nurtu terapii głębi wyraźnie niewłaściwe i
powierzchowne. Każdy terapeuta stosujący prace nad przeżyciami, zmuszony jest do wykształcenia głębokiego szacunku
dla elementarnych energii o pochodzeniu okołoporodowym, obecnych u podłoża zaburzeń psychosomatycznych.
O ile mogą zaistnieć wątpliwości, czy stosunkowo niewielkie urazy biograficzne rozstrajają mechanizmy homeostazy
ciała, powodując głębsze zaburzenia czynnościowe albo nawet znaczne uszkodzenia w strukturze narządów, to
oczywiste, że taka możliwość jest rzeczywiście bardzo prawdopodobna w przypadku pierwotnych i faktycznie
elementarnych, niszczących energii, które wywodzą z się doświadczenia porodu. W toku terapii psychodelicznej i innych
rodzajów pracy ukierunkowanej na doświadczanie podczas procesu odradzania się przez śmierć naprawdę nie tak
rzadko widuje się przejściowe wystąpienie napadów astmy, bólu migrenowego, rozmaitych zapaleń skóry a nawet
wykwitów łuszczycowych82.
Po stronie pozytywów terapeuci stosujący prace psychodeliczną i inne głębokie metody bazujące na doświadczaniu
umieszczali nagłą, trwałą poprawę w większości chorób psychosomatycznych. Wszędzie tam, gdzie doniesienia oddają
rzeczywisty przebieg terapii, powtórne przeżycie urazu narodzin wymienia się jako najistotniejsze wydarzenie o
charakterze leczącym.
Związki zachodzące miedzy doświadczeniem narodzin & psychogenną astmą, które wydają się dobrze uzasadnione,
zaprezentowano wcześniej. Migreny w specyficzny sposób dają się wyprowadzić z cech porodu, które obejmują dręczący
ból i ucisk głowy oraz mdłości i inne dolegliwości trawienne. Częste u pacjentów z migreną skłonności do szukania
naśladującego macice otoczenia ciemnych pomieszczeń, ukojenia i miękkich koców oraz poduszek można uznać za
próbę przekreślenia procesu narodzin i powrotu do stanu prenatalnego. Ale metoda, która przynosi kres bólom
migrenowym, jak wykazało wiele pomyślnych wyników terapii ukierunkowanej na doświadczanie, jest odwrotna.
Zasadniczo natężenie bólu musi wzrosnąć do straszliwych rozmiarów, wręcz nie do wytrzymania, co odpowiada
rzeczywistym bólom doświadczanym podczas porodu. Przynosi to wówczas nagłe, wybuchowe wyzwolenie z migreny, a
potem z reguły pojawia się stan ekstatyczny o pozaosobowym charakterze.
W przypadku łuszczycy istotnym elementem genetycznym wydaje się kanalizowanie83 niszczących energii
okołoporodowych przez te obszary skóry, które w czasie porodu znajdują się w bezpośredniej styczności ze ścianami
macicy lub dróg rodnych, i jako takie stanowią powierzchnie bolesnego starcia się obu organizmów. Potwierdza to
preferowana lokalizacja łuszczycy, a konkretnie na głowie, czole, plecach, kolanach oraz łokciach. Tak jak w migrenie,
donoszono o przypadkach znacznej poprawy w przypadku ostrej łuszczycy, która występowała po ponownym przeżyciu
porodu.
Ważnym składnikiem sił działających u podłoża wrzodów trawiennych i wrzodziejącego zapalenia jelita grubego są
niszczące energie okołoporodowe, które posiadają bardzo wyraźne rozmieszczenie osiowe – zwykle doświadcza się ich
wzdłuż podłużnej osi ciała. Częstym korelatem procesu porodowego jest niezgodne unerwienie zarówno górnej
(agresywność oralna, ból żołądka, mdłości i wymioty) jak i dolnej części przewodu pokarmowego (bóle i skurcze jelit,
biegunka, nawykowe zaparcie) . Pytanie, czy ten aspekt przeżycia porodu zaowocuje w przyszłości jawną patologią i czy
dotyczyć ona będzie żołądka czy okrężnicy, wydaje się zależne nie tyle od dokładnej mechaniki porodu, ile od szeregu
późniejszych wydarzeń biograficznych. Układy COEX pacjentów z tymi schorzeniami obejmują w szczególności
wspomnienia zdarzeń, w których trawienie łączy się z lękiem, agresją lub płciowością – istota tych urazów i ich datowanie
pozostaje w ogólnej zgodności z teorią psychoanalityczną.
Nadciśnienie tętnicze wykazuje wyraźny związek z historią skrajnego stresu emocjonalnego. Podłożem tego zaburzenia
jest zapisany w ciele, przedłużający się, emocjonalny i fizyczny stres porodu. Rozmaite stresy w późniejszym życiu,
kumulując się z tą pierwotną pulą, ułatwiają dotarcie pierwiastków okołoporodowych do świadomości, kojarzą je z
konkretnymi wydarzeniami biograficznymi oraz umożliwiają ostateczne ich opracowanie i wyrażenie. Powstałe
nadciśnienie tętnicze jest więc bardziej reakcją psychosomatyczną na wszystkie niedokończone figury (Gestalty) sytuacji
stresowych w życiu jednostki, w tym jej historii okołoporodowej, aniżeli tylko rezultatem ostatnich wydarzeń.
Szczególną pozycję wśród zespołów psychopatologicznych zajmuje neurastenia i emocjonalne nerwice pourazowe84. W
pewnym sensie można je uważać za najbardziej "normalne" reakcje ludzi na trudne warunki. Objawy neurastenii rozwijają
się zwykle u osobnika, który przez dłuższy czas poddany był obciążającym i obiektywnie stresowym okolicznościom,
takim jak nadmiar pracy o wykluczających się wymaganiach, brak odpoczynku, snu i odprężenia, skomplikowane zadania
do wykonania i gorączkowe tempo życia. Neurastenię cechuje napięcie i drżenie mięśni, nadmierne pocenie się,
dolegliwości sercowe i częstoskurcz, lęk wolnopłynący85, poczucie przygnębienia, silne bóle głowy oraz zmęczenie –
uczucie ogólnej słabości i braku energii w połączeniu z nadmierną drażliwością. Na ogół towarzyszą temu zaburzenia
seksualne, zwłaszcza impotencja, oziębłość, rozregulowanie cyklu miesiączkowego i przedwczesny wytrysk.
Emocjonalne nerwice pourazowe występują u jednostek, które mają za sobą wielkich rozmiarów naturalne kataklizmy,
masowe katastrofy lub wydarzenia wojenne, albo przeszły inne doświadczenia stanowiące potencjalne zagrożenie dla
życia lub całości ciała. Należy podkreślić, że opisywane zaburzenia nie dotyczą żadnych fizycznych uszkodzeń
organizmu, a wyłącznie psychicznego urazu związanego z możliwością ich wystąpienia. Niemniej jednak późniejsze
nerwice pourazowe, oprócz silnych objawów emocjonalnych na ogół, obejmują także określone oznaki cielesne, takie jak
bóle, kurcze, gwałtowne dygotanie lub paraliż.
Neurastenia i emocjonalne nerwice pourazowe są blisko spokrewnione pod względem genetycznym. Obydwa zaburzenia
stanowią pochodne BPM III w stosunkowo czystej formie, nie przekształconej ani nie zabarwionej przez późniejsze
urazowe fakty biograficzne. Neurastenia, która jest względnie naturalną reakcją na przedłużony stres o umiarkowanym
poziomie, przejawia zasadnicze cechy trzeciej matrycy perinatalnej w nieco skromniejszej postaci. W porównaniu z nią
ostry kryzys, indukujący emocjonalne nerwice pourazowe, stanowi na tyle dokładne przybliżenie sytuacji przeżywanej
podczas narodzin, że pokonuje on system mechanizmów obronnych i łączy się z doświadczeniem samej istoty BPM III.
Dlatego jeśli nawet minie już bezpośrednie zagrożenie, jednostkę nadal będą zalewały jej energie okołoporodowe, przed
którymi dopiero co utraciła wszelką możliwość skutecznej obrony.
Jest to sytuacja niezwykle kłopotliwa, ale może też stanowić wspaniałą okazję konfrontacji z energiami perinatalnymi.
Końcowy rezultat będzie zależał od tego, w jaki sposób potraktuje się to zaburzenie podczas terapii. Próby
psychologicznego lub farmakologicznego stłumienia energii okołoporodowych wyzwolonych w tym procesie będą
całkowicie daremne albo mogą spowodować rozległe zubożenie osobowości.
Metoda leczenia, która uwalnia energie okołoporodowe, poza tym że jest w stanie położyć kres objawom nerwicy
pourazowej, może prowadzić do procesu głębokiego uzdrowienia i przeobrażenia. Najlepszym klasycznym podejściem do
omawianych zaburzeń jest hipnoanaliza lub narkoanaliza86, wprowadzające pacjentów w kontakt z pierwotnym
zdarzeniem, które zagrażało życiu, i pozwalające powtórnie ich doświadczyć. Idealne podejście terapeutyczne powinno
jednak sięgać głębiej, do tkwiących u jej podłoża matryc perinatalnych, które zostały odsłonięte przez stan kryzysu.
Obserwacja ta posiada szczególne znaczenie, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że dziesiątki tysięcy weteranów wojny
wietnamskiej, cierpiących na przewlekłe zaburzenia emocjonalne związane z wojną, to poważny problem dla opieki
zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych.
Podczas ciężkiego kryzysu nie jest niczym niezwykłym, gdy ulegające mu jednostki tracą kontrole nad pęcherzem i
stolcem. Taką samą właściwość posiada końcowe stadium narodzin, czyli przejście od BPM III do BPM IV. Ilustruje ją
kliniczne spostrzeżenie, że niegdyś podczas porodów nie stosowano lewatyw ani cewnikowania, matka w trakcie
rodzenia dziecka zwykle kilkakrotnie oddawała kał i mocz, a dziecko robiło to samo. Nerwicowa utrata panowania nad
pęcherzem (enurezja) i rzadziej występujący brak panowania nad stolcem (enkoprezja) w końcowym rozrachunku
wywodzi się z odruchu oddawania moczu i kału podczas narodzin.
U badanych przeżywających podczas sesji psychodelicznych elementy BPM III i BPM IV, często występuje obawa o
zwieracze i kontrolę nad nimi. Oddawanie moczu jest dosyć powszechne, gdy podczas terapii bazującej na
doświadczaniu klient dochodzi do momentu całkowitego poddania się i zatracenia. Mimowolna defekacja,
prawdopodobnie z powodu silniejszego tabu kulturowego, jest rzadsza, ale wystąpiła w kilku sytuacjach. Podobnie jak w
przypadku pozostałych zaburzeń, ażeby ów istniejący na poziomie okołoporodowym potencjał mógł przekształcić się w
rzeczywisty problem kliniczny, niezbędne są późniejsze fakty biograficzne określonego typu. Materiał pochodzący z
odpowiednich układów COEX jest w ogólnym zarysie zgodny z teorią psychoanalizy. To jednak jeszcze nie wszystko, bo
z pewnością najgłębsze źródło omawianych zaburzeń można widzieć w odruchu rozluźnienia zwieraczy po ustaniu bólu,
strachu i duszenia się w chwili przyjścia na świat, jak też w przywracaniu psychicznego związku z takim stanem post-lub
prenatalnym, w którym nie istnieją żadne ograniczenia naturalnej, bezwarunkowej wolności.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Doświadczenie psychozy: choroba czy kryzys transpersonalny?
Tak zwane psychozy endogenne, zwłaszcza schizofrenia, stanowią jedną z największych zagadek współczesnej
psychiatrii i medycyny. Pomimo wyjątkowego nakładu czasu, energii i funduszy zagadnienia dotyczące istoty oraz
etiologii procesu psychotycznego z powodzeniem opierają się wysiłkom całych pokoleń naukowców. Teorie psychozy
obejmują wyjątkowo szeroki zakres, poczynając od interpretacji jednostronnie organicznych, aż po czysto
psychologiczne, a nawet filozoficzne. Wszystkie te poglądy mają swych zwolenników wśród świetnych, wyrafinowanych i
poważanych naukowców o nieposzlakowanej opinii.
Według badaczy, którzy trzymają się modelu medycznego, psychozy stanowią tak krańcowe zaburzenie prawidłowego
spostrzegania rzeczywistości, że trzeba zakładać poważną patologię narządów, które pośredniczą w percepcji świata i
interpretacji danych umysłowych, a zwłaszcza ośrodkowego układu nerwowego. Rzecznicy tego stanowiska twierdzą, że
przyczyna psychoz musi leżeć w jakichś biochemicznych, fizjologicznych, czy wręcz anatomicznych nieprawidłowościach
mózgu, nabytych lub odziedziczonych. Ewentualna alternatywa sugeruje, że może tutaj chodzić o patologie innych
narządów i układów, która zmieniając biochemię ciała, pośrednio wpływa na mózg. Chociaż poszukiwanie tego rodzaju
przyczyn organicznych było do tej pory w zasadniczej mierze nieskuteczne, to wszystkie przypadki związane z
niezwykłymi stanami świadomości nadal traktuje się jak "choroby", których etiologia zostanie jeszcze kiedyś odkryta.
Ponieważ w naukowych badaniach psychiatrycznych nie udało się dotąd wykryć właściwych przyczyn powodujących
psychozy, definicja "choroby" bywa w specyficzny sposób odnoszona do występowania symptomów, a za wskaźnik
poprawy uważa się ustępowanie objawów zaburzenia.
Psychologiczne teorie psychozy dzielą się na trzy wyraźne grupy. W sformułowaniach z bieguna przeciwnego niż model
medyczny w zasadzie uważa, się psychozy za trudności egzystencjalne albo warianty sposobu istnienia w świecie. Jako
ważne przykłady podejść, które bardziej podkreślają poznanie filozoficzne niż interpretacje w kategoriach medycznej
patologii, można tutaj wymienić fenomenologie, analizę egzystencjalną i analizę Dasein87. Przeważająca cześć teorii
psychologicznych traktuje psychozy jako zaburzenia patologiczne, które mają pochodzenie psychiczne, a nie cielesne.
Ukierunkowanie tych teorii jest, poza nielicznymi wyjątkami, biograficzne; ich wąska orientacja nie pozwala na
uwzględnienie ważnych czynników psychicznych spoza obszaru urazów z dzieciństwa. Niektóre z omawianych ujęć
uzupełniają wewnętrzną psychodynamikę o czynniki natury społecznej. Najciekawszą i najbardziej obiecującą grupą
psychologicznych teorii psychozy jest trzecia z nich. Obejmuje ona koncepcje, które w procesie psychotycznym
podkreślają jego dodatnią wartość. Zgodnie z tym stanowiskiem wiele niezwykłych stanów świadomości zwyczajowo
uznawanych za psychotyczne, a więc znamienne dla poważnej choroby umysłowej, uważa się raczej za radykalne próby
rozwiązania trudności. Przy ich prawidłowym zrozumieniu i wsparciu może dojść do psychosomatycznego zdrowienia,
przekształcenia osobowości oraz do rozwoju świadomości.
Wyraźnie więc w psychiatrii i psychologii nie ma zgodności co do istoty i etiologii procesu psychotycznego. Większość
poważnych badaczy dąży do zaakcentowania niezwykłej złożoności zagadnienia i myślenia o nim w kategoriach "mnogiej
etiologii". Pojęcie to sugeruje, że zagadnienia psychozy nie można zredukować do żadnego prostego łańcucha przyczyn
biologicznych, psychicznych ani społecznych. Brak jednomyślności rysuje się nawet w zakresie klinicznych kategorii
diagnostycznych. Na przykład psychiatrzy amerykańscy mają skłonność, aby używać dosyć hojnie etykietki schizofrenii,
podczas gdy ich europejscy koledzy dążą do zarezerwowania takiej diagnozy dla specjalnych przypadków z głębokimi
"zaburzeniami centrum" (Kernschizofrenie) .
Równie pogmatwana jest sytuacja w leczeniu psychoz. Wyjąwszy może zaburzenia maniakalno-depresyjne, wobec
których istnieje większa jednomyślność, to cała różnorodność stosowanych metod jest wyrazem różnic w teoretycznych
koncepcjach procesu terapeutycznego. Techniki, które ze zmiennym powodzeniem wykorzystuje się w tym celu,
obejmują drastyczne metody, poczynając od wstrząsów i psychochirurgii, przez farmakoterapię, aż po zabiegi czysto
psychologiczne. Niektóre najnowsze metody uzdrawiania oznaczają otwarty sprzeciw wobec medycznej praktyki leczenia
psychoz. Zamiast nastawienia na usunięcie objawów i zahamowanie procesu psychotycznego, terapeuci starają się
stworzyć warunki wsparcia i zachęcić klienta do możliwie pełnego doświadczania symptomów88. Przy takim stanowisku
uzasadnione będzie nawet użycie metod, które pogłębiają i przyspieszają cały proces, doprowadzając go do pomyślnego
końca, a mianowicie psychodelików lub głębokiej terapii ukierunkowanej na doświadczanie.
Chciałbym w tym miejscu przeanalizować i poprzeć ostatnie z wymienionych podejść, ponieważ zgodnie z moim
doświadczeniem stanowi ono wyjątkowo ważną, obiecującą alternatywę w stosunku do zwyczajowego leczenia psychozy.
Przekonujące dowody. z kilku niezależnych obszarów badań pokazują, że pomiędzy osobami przeżywającymi niezwykłe
stany świadomości a rutynowo diagnozowanymi jako psychotycy znajduje się pokaźna podgrupa jednostek, które
uczestniczą w niezwykłym, potencjalnie uzdrawiającym procesie odkrywania siebie i rozwoju świadomości. Jeżeli warunki
ku temu nie są optymalne – co aktualnie stanowi normę w naszej kulturze z jej obecnym poziomem wiedzy
psychiatrycznej – to wspomniany proces często zatrzymuje się na którymś ze swych burzliwych, trudnych etapów.
Psychiatra bądź psycholog, który zna ten obszar zarówno teoretycznie, jak i z doświadczenia, będzie umiał wspierać
proces zdrowienia i sterować nim, zamiast beztrosko posługiwać się podejściem hamującym, które w tych przypadkach
jest niewłaściwe, szkodliwe i przynosi skutek przeciwny do zamierzonego. Nieprzemyślane, rutynowe podawanie
trankwilizatorów i zastosowanie innych środków tłumiących jest w stanie zamrozić ów potencjalnie dobroczynny proces,
zakłócając jego pomyślny przebieg. Opisana metoda terapii może prowadzić do stanów chronicznych i konieczności
długofalowego leczenia podtrzymującego z jego dalszymi, nieodwracalnymi skutkami ubocznymi. Na razie nie wiadomo,
jaki odsetek zaburzeń psychotycznych należy do tej kategorii ani ile jednostek w ogólnej populacji uczestniczy w
omawianym procesie. Psychiatria, jej piętnujące społecznie etykietki, przerażająca rzeczywistość szpitali i metody
postępowania terapeutycznego, nie stwarzają klimatu, który sprzyjałby szczeremu oddźwiękowi w tej sprawie. Dopóki nie
wytworzymy atmosfery zrozumienia i wsparcia, będzie mało prawdopodobne, abyśmy w takich warunkach uzyskali
rzetelne statystyki, które odzwierciedlają, co rzeczywiście dzieje się w populacji.
Wyniki anonimowych sondaży89 wskazujące, że 35% Amerykanów w pewnym momencie swojego życia miało
doświadczenia mistyczne, prezentują jak mogłyby wyglądać uczciwsze i bardziej realistyczne statystyki występowania
niezwykłych stanów świadomości. Zanim zmieni się ogólne nastawienie, niejedna osoba zaangażowana w podobny
proces będzie zwlekać z podzieleniem się swymi doświadczeniami, nawet z najbliższymi krewnymi, z obawy przed
uznaniem za jednostkę niepoczytalną90 i przed bezdusznym poddaniem rutynowemu leczeniu psychiatrycznemu.
Przedstawię teraz do kwestii psychozy z punktu widzenia stanowiska wyrażonego w niniejszej książce. Pierwszym
zagadnieniem, jakie należy tutaj wziąć pod uwagę, jest problem współczesnego paradygmatu w nauce. Koncepcja
psychozy i sposób jej traktowania są w decydujący sposób uwarunkowane przez filozofię zachodniej nauki i przez to, że
psychiatria powstała jako dział medycyny. Wszystkie definicje psychozy podkreślają niezdolność jednostki do odróżnienia
subiektywnego przeżycia od obiektywnego odbioru świata, dlatego kluczowym zwrotem w tego typu definicji jest "wierny
ogląd rzeczywistości". Oczywiste zatem, że pojęcie psychozy zależy w decydujący sposób od dzisiejszej naukowej wizji
świata. Klasyczna psychiatria, wskutek związania się z paradygmatem newtonowsko-kartezjańskim i pomylenia tego
modelu ze ścisłym, obiektywnym i pełnym opisem rzeczywistości, zdefiniowała zdrowie psychiczne jako spostrzeżeniową
i poznawczą zgodność z mechanistycznym światopoglądem. Jeżeli doświadczanie świata przez jednostkę wyraźnie
odbiega od tego modelu, będzie uznane za dowód obejmującego mózg procesu patologicznego, czyli "choroby". Skoro
diagnozowania psychoz nie da się oddzielić od definicji rzeczywistości, to kiedy zasadnicza zmiana paradygmatu w
nauce odmieni wyobrażenie na temat natury rzeczy, efekt tego okaże się dramatyczny.
Medyczny model choroby psychicznej został poważnie nadwątlony przez obszerny materiał dowodowy z zakresu historii i
antropologii, który ukazuje względność i uwikłanie kulturowe istoty Kryteriów zdrowia psychicznego i normalności. Ludzkie
zachowała, które były możliwe do przyjęcia, normalne lub pożądane w odimiennych kulturach i w rozmaitych okresach
historycznych obejmują naprawdę szeroki zakres. W sporej części pokrywają się one z tym, co we współczesnej
psychiatrii określono by jako patologię lub znamiona choroby umysłowej. A zatem nauki medyczne próbują ustalić
szczegółową etiologie dla licznych zjawisk, które w szerszym kontekście międzykulturowym występują jako odmiany
kondycji ludzkiej lub też treść zbiorowej nieświadomości.
Kazirodztwo, do którego czuje odrazę większość grup etnicznych, uznawano za boskie w tak wysoko rozwiniętych
cywilizacjach jak u starożytnych Egipcjan i peruwiańskich Inków. Homoseksualizm, ekshibicjonizm, seks grupowy i
prostytucja bywały w zupełności dozwolone w jednych kulturach, a zrytualizowane lub poświecone bogom w innych.
Podczas gdy pewne grupy etniczne, na przykład Eskimosi, praktykowały dzielenie się współmałżonkami, a inne
zachęcały do całkowitej swobody seksualnej, w niektórych kulturach cudzołóstwo karano śmiercią. Wyłącznemu poparciu
dla monogamii w niektórych społeczeństwach można podobnie przeciwstawić społecznie usankcjonowaną poligamię lub
poliandrię w innych.
Gdy jedne grupy uważają nagość za naturalną i posiadają swobodny stosunek do kontaktów seksualnych oraz czynności
wydalniczych, drugie okazują wstręt wobec podstawowych czynności i woni fizjologicznych albo zakrywają całe ciało, w
tym twarz. Nawet dzieciobójstwo, morderstwo, samobójstwo, ofiara z ludzi bądź ofiarowanie siebie, okaleczanie i
samookaleczanie oraz kanibalizm bywały w pewnych kulturach całkowicie dopuszczalne, a w innych uświęcone i
zrytualizowane. Liczne z tak zwanych kulturowo zależnych zespołów psychiatrycznych – dość niezwykłych i
egzotycznych sposobów przeżywania i zachowania się, które wybiórczo pojawiają się w pewnych grupach etnicznych – z
trudem udaje się zinterpretować jako choroby w sensie medycznym.
Skoro każde takie skrajne zjawisko psychologiczne może stanowić normę w określonej kulturze lub w pewnych
momentach historii, to uporczywe poszukiwanie dla niego przyczyny medycznej wyraża nie tyle dobrze ugruntowany,
naukowy pogląd, ile raczej uprzedzenie kulturowe. Szerokie i znacznie bardziej obiecujące możliwości niż model
medyczny stwarza jungowska koncepcja istnienia rozlicznych wariantów nieświadomości zbiorowej. Interesująca może
okazać się tutaj uwaga, że nawet zmiany ducha czasu (Zeitgeist) i mody mogą niekiedy sprowadzić takie odchylenia od
dotychczasowej normy, jakie u pojedynczych osób w minionym kontekście wystarczały do zdiagnozowania choroby
psychicznej.
To, co należy uznać za zdrowe, normalne lub racjonalnie uzasadnione, zależy w decydujący sposób od okoliczności i
kulturowego lub historycznego tła. Wedle norm zachodniej psychiatrii przeżycia i zachowanie szamanów, indyjskich
jogów lub sadhów91 oraz poszukiwaczy duchowych z innych kultur w zupełności wystarcza do zdiagnozowania psychozy.
Analogicznie wschodni mędrzec z Indii uważałby za objawy kompletnego szaleństwa te same nienasycone ambicje,
bezrozumne dążenia kompensacyjne, zauroczenie techniką, współczesny wyścig zbrojeń, wzajemnie wyniszczające
wojny lub rewolucje i zamieszki, które zaczynają stanowić normę na Zachodzie. Podobnie też nasza mania liniowego
postępu i "nieograniczonego wzrostu", lekceważenie kosmicznych cykli, zanieczyszczanie tak żywotnych zasobów jak
woda, gleba i powietrze oraz przekształcenie tysięcy kilometrów kwadratowych lądu w beton i asfalt, co widać w
miejscach takich jak Los Angeles, Tokio lub Sao Paulo, zostałoby uznane za zupełnie niezrozumiałe i groźne masowe
szaleństwo przez rdzennego Amerykanina lub indiańskiego szamana z Meksyku.
Tymczasem nauki, których udziela historia i antropologia, mówią o czymś więcej niż tylko względność doświadczenia,
wyglądu i zachowania. Niektóre zjawiska, w oczach zachodnich psychiatrów symptomatyczne dla choroby umysłowej, w
kulturach nie zachodnich lub starożytnych, ilekroć występują spontanicznie, traktowane są jako uzdrawiające i
przeobrażające. Głębokie poszanowanie dla tego rodzaju doświadczeń i zachowań we wspomnianych kulturach wyraża
się w tym, że poświęcały one wiele czasu i wysiłku na rozwiniecie technik ich wzbudzania. Stosowane w tym celu
procedury zmieniające świadomość obejmują zakres od tak prostych metod, jak post, pozbawienie snu, odizolowanie
społeczne i zmysłowe (przebywanie w wysokich górach, jaskiniach lub na pustyni) oraz wymuszone ograniczenie
zaopatrzenia w tlen lub inne zabiegi na oddechu aż po substancje psychodeliczne. Pewne tradycje duchowe wykształciły
w tym celu wyszukane metody z udziałem wejścia wzrokowego92, technik dźwiękowych93, bodźców kinestetycznych94
lub ćwiczeń umysłu.
Te jednostki, które pomyślnie zintegrowały swoje wewnętrzne doświadczenia, zyskują dogłębne zrozumienie obszarów
własnej psychiki. Takie osoby są również zdolne do przekazywania tej wiedzy innym i poprowadzenia ich swoją ścieżką.
W wielu kulturach Azji, Australii, Polinezji, Europy i obu Ameryk było to zwyczajową funkcją szamanów95. Gwałtowne
przeżycia inicjacyjne u szamanów, które obejmują potężne sceny śmierci i odrodzenia, interpretowane są przez
zachodnich psychiatrów i antropologów jako oznaki choroby psychicznej. Określane zwykle jako "choroba szamańska",
omawiane bywają w związku ze schizofrenią, histerią lub padaczką.
Powyższy fakt jest ilustracją typowego uprzedzenia mechanistycznej nauki Zachodu i stanowi osąd wartości wyraźnie
zależny od kultury, nie zaś obiektywne stanowisko naukowe. Kultury, które uznają szamanów i okazują im szacunek, nie
stosują tytułu szamana do absolutnie każdej jednostki o dziwacznym i niezrozumiałym zachowaniu, jak chcieliby wierzyć
zachodni erudyci. Bardzo wyraźnie odróżnia się szamanów od osób, które są chore lub niepoczytalne. Prawdziwi
szamani przeszli potężne, niezwykłe doświadczenia i zdołali zintegrować je w twórczy, efektywny sposób. Muszą oni
umieć radzić sobie z codzienną rzeczywistością tak samo, a nawet lepiej, niż ich plemienni towarzysze. Przy tym
posiadają jeszcze dostęp do przeżywania innych poziomów i sfer rzeczywistości oraz potrafią w celach leczniczych i
przeobrażających ułatwić wystąpienie niezwykłych stanów świadomości u innych. Odznaczają się więc wyższym
zdrowiem psychicznym", nie zaś nieprzystosowaniem czy szaleństwem. Nieprawdziwy jest więc sąd, że każde dziwaczne
i niezrozumiałe zachowanie uchodziłoby wśród niewykształconych tubylców za święte96.
W wielu tradycjach starożytnych oraz plemiennych powstały rozbudowane mapy niezwykłych stanów świadomości,
posiadające nieocenioną wartość dla tych, którzy stają przed trudnymi etapami swojej własnej wewnętrznej podróży.
Starożytne księgi umarłych, tradycyjne księgi hinduistyczne, buddyjskie, taoistyczne i sufickie, pisma mistyków
chrześcijańskich albo teksty kabalistyczne i alchemiczne to zaledwie kilka przykładów tego typu. W pismach tych
przeżycia, które komuś nieprzygotowanemu i niewtajemniczonemu mogą wydawać się niezrozumiałe czy dziwaczne,
traktowane są przez mistrzów danej sztuki jako możliwe do przewidzenia, prawidłowe etapy przeobrażającego procesu.
Otwarci intelektualnie badacze, którzy zechcą zapoznać się z uzdrowicielskim potencjałem owych stanów, odkryją ku
wielkiemu zaskoczeniu, że znacznie przekracza on wszelkie środki terapeutyczne dostępne w klasycznej psychiatrii.
Wiele kultur świata zupełnie niezależnie od siebie wykształciło metody wspomagania takich doświadczeń bądź ich
wywoływania. Techniki te stosuje się regularnie podczas całego rytów przejścia, w rytuałach uzdrawiania, obrzędach
ekstatycznych sekt oraz misteriach odrodzenia w śmierci.
Ponieważ rytualne praktyki niezachodnich kultur mogą się wydawać zbyt egzotyczne, aby miały przystawać do warunków
Zachodu, potrafimy wskazać ważne przykłady ze starożytnej Grecji, którą zwyczajowo uważa się za kolebkę zachodniej
cywilizacji. Poświęcone bogom misteria odrodzenia przez śmierć rozkwitały w wielu różnych formach w Grecji i krajach
sąsiadujących. Wśród najlepiej znanych znajdowały się misteria eleuzyńskie i orfickie, bachanalia, czyli ryty dionizyjskie,
obrzędy ku czci Attisa i Adonisa oraz samotrackie rytuały korybantów.
W istocie rzeczy obydwaj geniusze greckiej filozofii, których zachodnia cywilizacja darzy ogromnym poważaniem,
pozostawili świadectwo uzdrawiającej mocy misteriów. Platon, który jakoby sam był wtajemniczonym w wersji
eleuzyńskiej, podał szczegółowy opis tego rytualnego przeżycia w dialogu Fajdros97, w którym omawia różne rodzaje
szaleństwa. Jako przykładem szału mistycznego98, czyli rytualnego, posłużył się rytami korybantów99, podczas których
dzikie orgiastyczne tańce przy dźwięku fletów i bębnów kończyły się wybuchowym paroksyzmem. Platon uważał łańcuch
intensywnej aktywności i skrajnych emocji z następującym później odblokowaniem za potężne, oczyszczające przeżycie,
które posiada nadzwyczajne możliwości terapeutyczne100.
Inny wielki grecki filozof, uczeń Platona, Arystoteles101 także uważał misteria za pełne mocy wydarzenia rytualne, które
posiadają zdolność uzdrawiania zaburzeń emocjonalnych. Był on przekonany, że dzięki użyciu wina, afrodyzjaków i
muzyki wtajemniczeni przeżywają niezwykłe pobudzenie namiętności z późniejszym oczyszczeniem. Było to pierwsze
otwarte stwierdzenie, że pełne przeżycie i uwolnienie wypartych emocji stanowi skuteczny mechanizm w leczeniu
choroby psychicznej. W zgodzie z podstawową tezą orfików, Arystoteles zakładał, że chaos i szaleństwo misteriów?
ostatecznie prowadzą do ładu.
Przedstawioną tutaj koncepcje psychozy popierają również ważne spostrzeżenia klasycznej psychiatrii. Od dziesiątek lat
wiadomo, że pacjenci psychiatryczni mogą niekiedy wydobyć się z ostrych epizodów na wyższym poziomie zintegrowania
i funkcjonowania niż przed wybuchem choroby102. Zauważono, że ten pozytywny rezultat jest szczególnie
prawdopodobny, kiedy treść przeżycia psychotycznego obejmuje elementy śmierci i odrodzenia lub zniszczenia i
ponownego stworzenia świata.
Dzisiejsza rutynowa praktyka nieprzemyślanego tłumienia objawów psychozy lekami znajduje się w dziwnej sprzeczności
z dawnym klinicznym spostrzeżeniem, że burzliwe stany psychotyczne posiadają znacznie lepsze rokowanie od takich,
które rozwijają się powoli. Kilka kontrolowanych103 badań psychofarmakologicznych wykazało, że w pewnych
podgrupach pacjentów psychotycznych wystąpił wyższy wskaźnik wyzdrowienia kiedy leczono ich przy pomocy
nieaktywnej substancji (placebo), niż wtedy gdy otrzymywali oni trankwilizatory104. Potwierdza to kontrolowane
doświadczenie w Szpitalu Stanowym Agnew w San Jose w Kalifornii, przeprowadzone przez Maurice'a Rappaporta,
Juliana Silvermana i Johna Perry'ego105. W kilku innych badaniach nie wykryto żadnych znaczących różnic między
pacjentami psychotycznymi, których leczono środkami uspokajającymi, a tymi, którzy otrzymywali placebo106. Ogólnie
wydaje się, że pacjenci z objawami paranoidalnymi, przejawiający przede wszystkim mechanizm projekcji, radzą sobie
lepiej, jeśli otrzymują środki farmakologiczne, podczas gdy ci, którzy przeżywają proces wewnątrz, mają większe szansę
bez podawania leków.
Istnieją odmienne eksperymenty terapeutyczne, podczas których pacjenci nie otrzymywali żadnych środków
uspokajających i zachęcano ich do przeżywania procesu psychotycznego. Przykładami są: program R. D. Lainga w
Wielkiej Brytanii i "Diabasis" Johna Perry'ego w San Francisco107. Jeszcze bardziej niezwykłym i radykalnym podejściem
do procesu psychotycznego jest oddanie klientowi do dyspozycji nowej wiedzy, wsparcia i zachęty oraz wykorzystanie
sesji psychodelicznych (lub niefarmakologicznych metod ukierunkowanych na doświadczanie) do przyśpieszenia procesu
i doprowadzenia go do pomyślnego końca. W trakcie obszernych badań nad psychoterapią z zastosowaniem LSD,
prowadzonych w Instytucie Badań Psychiatrycznych w Pradze, zaobserwowałem u kil-KU objawowo psychotycznych
osób nagłą poprawę, która znacznie Przekraczała wszystko, co udaje się osiągnąć przy użyciu zwyczajowego,
tłumiącego leczenia farmakologicznego. Zmiany u tych pacjentów obejmowały nie tylko zanik objawów, ale także głęboką
i znaczącą przebudowe ich osobowości. Skrócone życiorysy wspomnianych osób i historie ich leczenia zostały przeze
mnie opublikowane108 . Analogiczne wyniki przedstawili Kenneth Godfrey i Harold Voth109, którzy wykorzystywali
psychoterapie wykorzystującą LSD w leczeniu pacjentów psychotycznych w Veteran's Administration Hospital w Topeka
w stanie Kansas.
Posługiwanie się tego rodzaju metodami terapii wymaga stworzenia zupełnie nowej koncepcji psychozy, ponieważ nie
mają one najmniejszego sensu na gruncie istniejących teorii, niezależnie czy to o nastawieniu organicznym, czy
psychologicznym – wyjąwszy psychologie analityczną Junga. Klasyczna psychiatria proponuje dwie główne możliwości
traktowania psychoz, z których żadna nie jest szczególnie przekonująca ani też zadowalająca. Jej biomedycznie
ukierunkowani specjaliści odsuwają wszystkie przeżycia i zachowania, których nie może wyjaśnić mechanistyczny
paradygmat w sferę tego, co dziwaczne i chore. Przypisują je pewnym patologicznym procesom zachodzącym w
organizmie, jak dotąd nieznanym, i przy użyciu wszelkich dostępnych środków usiłują je zahamować. Psychiatrzy i
psycholodzy, którzy podpisują się pod psychogennymi teoriami psychozy, są na ogół ograniczeni przez koncepcyjne
jarzmo mechanistycznej nauki i reprezentują wąską orientację biograficzną. Mają oni do dyspozycji wyjaśnienia,
sprowadzające problem psychozy do regresji we wczesne dzieciństwo, i praktykują techniki terapeutyczne, które bazują
wyłącznie na interpretowaniu i zabiegach związanych ze sferą życiorysu.
Zgodnie z zaprezentowanym tutaj nowym modelem, matryce czynnościowe, które są istotne podczas epizodów
psychotycznych, stanowią wewnętrzną, integralną część osobowości człowieka. Te same matryce perinatalne i
transpersonalne, które uczestniczą w załamaniach psychotycznych, mogą w pewnych warunkach pośredniczyć w
procesie przeobrażenia duchowego i ewolucji świadomości. Kwestią decydującą dla koncepcji psychozy jest więc
określenie czynników, które różnią proces psychotyczny od mistycznego.
Badania zgodne z modelem opisanym w niniejszej książce powinny koncentrować się na dwóch ważnych sprawach,
które mogą posiadać wielkie znaczenie teoretyczne i praktyczne dla rozumienia psychoz. Pierwszą jest zagadnienie
mechanizmów wyzwalających, które umożliwiają rozmaitym nieświadomym treściom przeniknięcie do świadomej uwagi.
Wydaje się istotne, aby wyjaśnić, dlaczego niektórzy ludzie konfrontują się z okołoporodowymi i pozaosobowymi
pierwiastkami swojej psychiki tylko wtedy, gdy przyjmą środek psychodeliczny lub posłużą się jakąś niefarmakologiczną
metodą emocjonalną, podczas gdy inni są dosłownie bombardowani przez te głęboko nieświadome treści w warunkach
codziennego życia110.
Stanowi to jednak zaledwie pierwszą część problemu. Druga sprawa, która zapewne jest jeszcze ważniejsza, to
zagadnienie postawy jednostki wobec treści tych doświadczeń, jej osobisty styl radzenia sobie z nimi i umiejętność ich
zintegrowania. Można to łatwo pokazać na przykładzie sesji z użyciem LSD, gdzie sposób wywołania przeżycia jest
znormalizowany i dobrze znany, a jednak jego styl może być albo mistyczny, albo psychotyczny. Tak tutaj, jak i podczas
spontanicznych epizodów niezwykłych doświadczeń, zdolność jednostki do zatrzymania procesu wewnątrz, "posiadania"
go jako wydarzenia dziejącego się w psychice i odbycia go tam, bez przedwczesnego wnoszenia w życie, wyraźnie łączy
się z postawą mistyczną i wskazuje na zasadnicze zdrowie psychiczne. Eksterioryzacja procesu, niefrasobliwe
wprowadzanie go w czyn i nadmierne posługiwanie się mechanizmem projekcji, to cechy psychotycznego stylu
konfrontacji z własną psychiką. Reakcje psychotyczne stanowiłyby zatem graniczne przemieszanie się wewnętrznego
świata z ogólnie przyjętą rzeczywistością. Odróżnia je to wyraźnie zarówno od mistycznych, jak i szamańskich stanów
świadomości, w których taki podział pozostaje zachowany. Oczywiście wybór między drogą mistyczną bądź
psychotyczną to nie tylko wyra/ wewnętrznych czynników osobowościowych, gdyż może on także istotnie zależeć od
warunków zewnętrznych, w jakich jednostka przeżywa gwałtowne starcie z własną nieświadomością.
Badania psychiatryczne dowodzą, że proces psychotyczny to zjawisko o wyjątkowej złożoności, stanowiące efekt
czynników, które działają na różnych poziomach. Wnikliwe analizy ujawniły istotne zmienne związane ze składnikami
konstytucjonalnymi i genetycznymi, historią rozwoju jednostki, zmianami hormonalnymi i biochemicznymi, wyzwalającymi
czynnikami sytuacyjnymi, wpływami środowiskowymi i społecznymi a nawet uwarunkowaniami kosmobiologii111. Niemniej
jednak koncepcja matryc perinatalnych i transpersonalnych pozostaje nadal niezbędna w celu zrozumienia psychozy,
ponieważ żaden z powyższych czynników nie jest w stanie uzasadnić charakteru, treści i dynamiki zjawisk
psychotycznych. Czynniki te można co najwyżej traktować jako stany aktywujące matryce perinatalne i transpersonalne
lub osłabiające mechanizmy obronne, które w normalnych warunkach zapobiegają ich ujawnieniu się.
Wiele skądinąd dziwnych i niezrozumiałych cech reakcji psychotycznych wykazuje się nieoczekiwanie głęboką
logicznością przeżyć, kiedy rozpatrujemy je na gruncie wzorców okołoporodowych lub transpersonalnych. Omówiłem już
konkretne związki matryc perinatalnych z faktami jakie dotyczą depresji, zaburzeń maniakalno-depresyjnych i
samobójstw: depresje z zahamowaniem genetycznie odnoszą się do BPM II, depresje z pobudzeniem do BPM III, a
epizody maniakalne do niepełnego przejścia od BPM III do BPM IV. Podobnie też obie kategorie myśli lub dążeń
samobójczych oraz osobistego wyboru konkretnej metody samobójstwa wykazują głęboki sens, jeśli zostają wyjaśnione
na podłożu dynamiki okołoporodowej. Każdy spośród tych wymienionych stanów może osiągnąć takie natężenie i ciężar,
że upoważnia to do uznania go za psychotyczny. Przejście od głębokiej depresji do psychozy depresyjnej112 jest płynne.
Ta ostatnia może wyrażać treść BPM II w jej czystej postaci, łącznie ze złudzeniami piekła, diabłów i diabelskich tortur.
Podobnie często rozmiary psychotyczne osiąga mania.
Jednak prawdziwą zagadkę dla teorii i praktyki psychiatrycznej stanowi różnorodna grupa jaskrawych stanów
psychotycznych, które określa się jako schizofrenie. Jest to dość niejednolita kategoria, której wspólnym mianownikiem
może być nasza podstawowa niewiedza na temat charakteru i etiologii zaliczanych do niej zaburzeń psychicznych.
Zrozumiałe, iż dla niektórych postaci tego zaburzenia pewnego dnia będziemy potrafili prawdopodobnie ustalić jasną
etiologię i patologie organiczną. Zdarzało się tak już w przeszłości, gdy niektórzy pacjenci uważani za schizofreników
zostali przesunięci do nowych kategorii diagnostycznych – porażenia postępującego113 lub padaczki skroniowej – i z
powodzeniem leczeni. Stąd też nie należy traktować poniższych stwierdzeń jako pochopnych uogólnień na temat
schizofrenii, ale jako pewne wskazówki przy interpretacji wielu zaburzeń, jakie obecnie włącza się do tej jednostki
diagnostycznej.
W związku z tym, że urazy psychiczne w życiu jednostki torują dostęp do doświadczeń matryc perinatalnych i
transpersonalnych, w symptomatyce schizofrenii daje się wykryć wyraźny akcent biograficzny. Jednak obecność
elementów niedwuznacznie wskazujących początkowe etapy rozwoju psychicznego nie oznacza, że schizofrenię można
w całości tłumaczyć jako regresję w dzieciństwo. Wiele cech objawów schizofrenicznych można sensownie i logicznie
odnieść do dynamiki rozmaitych matryc perinatalnych, a zatem do poszczególnych faz procesu porodowego. O ile w
przypadku nerwicy składniki matryc perinatalnych występują w formie umiarkowanej, zabarwione przez urazowe
zdarzenia postnatalne, to podczas psychozy doświadcza się ich w czystej, niczym nie złagodzonej postaci. Poniższe
omówienie opiera się na klinicznych danych z psychoterapii z zastosowaniem LSD. W tym przypadku różne typy
zaburzeń schizofrenoidalnych mogą wystąpić nie tylko na tle procesu odrodzenia przez śmierć w trakcie seansu
psychodelicznego, ale niekiedy utrzymują się również w okresach posesyjnych, po niedostatecznie domkniętych i
zintegrowanych sesjach, które dotyczyły elementów okołoporodowych.
Początkowe fazy BPM II stanowiłyby głębokie podłoże dla niezróżnicowanego leku i uogólnionego przerażenia, jakimi
charakteryzuje się paranoja114. Odpowiadającym temu faktem biologicznym jest sam początek porodu, komunikowany
najpierw przez sygnały chemiczne i przemiany zachodzące w organizmie matki oraz dziecka, a następnie przez
mechaniczne skurcze macicy. Wewnątrz-maciczny wszechświat płodu, który był jego siedzibą przez dziewięć miesięcy
ciąży, nieoczekiwanie przestaje stanowić bezpieczne schronienie i okazuje się wrogi. Charakter rzeczonej napaści jest
najpierw wyłącznie chemiczny – z powodu rozproszonego i podstępnego charakteru szkodliwych wpływów i z powodu
własnych ograniczeń poznawczych płód nie jest w stanie zrozumieć co się dzieje.
Podobny stan, przeżywany ponownie przez dorosłego, któremu brak psychicznego wglądu w jego naturę, podlega na
ogół projekcji i interpretacji na gruncie bieżących faktów z życia podmiotu. Najważniejszym składnikiem tego
doświadczenia jest silny lęk z poczuciem zdradzieckiego choć niewyrafinowanego zastraszania i niezróżnicowanego,
totalnego zagrożenia. Badani, o których mowa, próbują tłumaczyć te alarmujące uczucia jako skutki szkodliwego
promieniowania, trujących gazów, trucizn chemicznych, złośliwych działań ze strony członków tajnych organizacji,
atakowania przez wrogich im czarnych magów, intryg przeciwników politycznych lub inwazji obcych energii pochodzących
od istot pozaziemskich. Inne obserwowane doświadczenia obejmują wciąganie przez gigantyczny wir, połykanie przez
mitycznego potwora lub zejście do świata podziemi, gdzie jest się atakowanym przez chroniczne stwory lub poddawanym
piekielnym próbom i zasadzkom przez demoniczne istoty.
BPM II w swojej w pełni wykształconej postaci wzbogaca symptomatykę schizofrenii o wątki nieludzkich kaźni w
wymyślnych urządzeniach, atmosferę wiekuistego potępienia, nie kończące się cierpienie w piekle i inne typy sytuacji bez
wyjścia. Szczegółowe badania we wczesnej literaturze psychoanalitycznej wykazały, że machinę oddziałującą na
schizofrenika stanowi ciało matki. W tym kontekście interesujące jest zwłaszcza opracowanie Victora Tauska115,
jakkolwiek nie udało mu się dostrzec, że zagrażający organizm matczyny to nie tyle matka z wczesnego dzieciństwa, co
raczej matka rodząca. Tutaj zalicza się również bezsensowny, dziwaczny świat istot z kartonu i martwych robotów oraz
groteskowy klimat osobliwego, niewiarygodnego spektaklu.
Fenomenologia BPM III dodaje do klinicznego obrazu schizofrenii całą gamę przeżyć, które są typowe dla wszystkich
aspektów tej matrycy czynnościowej. Aspekt tytaniczny reprezentują odczucia skrajnego napięcia, przepływów i
wyładowań potężnej energii oraz wizje bitew i wojen. Element wojny może się odnosić do zdarzeń w świecie zjawisk lub
dotyczyć wątków archetypowych w ogromnej skali: aniołów walczących z diabłami, bohaterów i herosów rzucających
wyzywanie bogom, czy też walk mitycznych potworów. Pierwiastki agresji i sadomasochizmu z BPM III tłumaczą
nieoczekiwaną gwałtowność, jaka czasem pojawia się u pacjentów schizofrenicznych, ich samookaleczenia, morderstwa i
krwawe samobójstwa, jak również wyobrażenia i przeżycia, które obejmują wszelkiego rodzaju okrucieństwo. Spotykane
u pacjentów psychotycznych niezwykłe wypaczenia płciowości i perwersyjne zainteresowania w specyficzny sposób
nawiązują do seksualnego aspektu trzeciej matrycy perinatalnej, jak to zostało szczegółowo opisane już wcześniej. I
wreszcie zainteresowanie kałem lub inną materią biologiczną, koprofilia i koprofagia, magiczna moc przypisywana
wydalinom, rytualne zabiegi na organicznych substancjach pochodzących z ciała, zatrzymanie moczu i kału bądź
odmowa panowania nad zwieraczami, wyraźnie zdradzają udział skatologicznej strony BPM III.
Z kolei przejście miedzy BPM III a BPM IV dokłada do bogatej fenomenologii schizofrenii apokaliptyczne wizje
zniszczenia świata i własnej zagłady, sceny sądu nad zmarłymi lub Sądu Ostatecznego, przeżycia ponownych narodzin i
powtórnego stworzenia świata, utożsamianie się z Chrystusem lub innymi boskimi osobami, które symbolizują śmierć i
zmartwychwstanie, odczuwanie wielkości i posłannictwa, elementy objawienia się bóstwa, wizje aniołów i nieba oraz
poczucie odkupienia i zostania zbawionym. Udział tego aspektu dynamiki okołoporodowej może również uzupełniać
symptomatyke schizofrenii o pierwiastek maniakalny, stwarzając obraz kliniczny, który stanowi połączenie psychozy
schizofrenicznej z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi.
Nie można jednak w pełni zrozumieć pełnego zakresu symptomatyki schizofrenii bez uwzględnienia elementów BPM I i
bogactwa doświadczeń pozaosobowych. Składniki pierwszej matrycy perinatalnej reprezentowane są tutaj zarówno w
swoim dodatnim, jak też ujemnym aspekcie. Wielu pacjentów psychotycznych doświadcza epizodów ekstatycznego
zjednoczenia się z wszechświatem i Bogiem, czasem w ścisłym związku z odczuciami symbiotycznej łączności z
organizmem matki na etapie dobroczynnego łona lub dobrej piersi. Podobne przeżycia relacjonują mistycy, święci i
nauczyciele religijni wszystkich czasów. To naturalnie wywołuje pytanie o stosunek psychozy do mistycyzmu, o
podobieństwa i różnice miedzy nimi.
Doświadczenie jedności z bóstwem, które jest dobrze dopełnione i zintegrowane, obejmuje poczucie głębokiego spokoju,
wyciszenia i ukojenia. Jednostka dostrzega, że jej boskie pochodzenie nie jest ani wyjątkowe, ani prywatne, tylko stosuje
się do każdego. Dla niej jest pewne, że niezliczeni ludzie w przeszłości, a nawet w teraźniejszości, odkryli już te prawdę o
sobie, a inni dysponują taką możliwością i w przyszłości uzyskają podobny wgląd. To połączenie wielkości z
bezgraniczną pokorą, a zarazem brak ostentacji lub obnoszenia się z nimi, cechowałoby mistyczny sposób podejścia do
tego typu doświadczeń.
Pacjenci schizofreniczni dążą, z drugiej strony, do tłumaczenia swojego przeżycia łączności z bóstwem na gruncie
własnej wyjątkowości i szczególnej roli w ogólnym porządku rzeczy. Oceniają oni wagę uzyskanych wglądów pod kątem
utożsamienia ich z własną, powszednią osobowością lub egociałem116, którego wcale się nie wyrzekli. Na skutek tego
piszą listy do prezydentów i innych urzędników państwowych, usiłując jak świat długi i szeroki przekonywać o swoim
boskim pochodzeniu, domagają się, aby uznawano ich za proroków i stosują najrozmaitsze środki, chcąc pokonać swoich
rzeczywistych lub wyimaginowanych wrogów i oponentów.
Uznanie stanów mistycznego zjednoczenia i wyzwolenia duchowego za identyczne ze stanem niezróżnicowanej
świadomości, jakiego doświadcza dziecko w okresie życia zarodkowego lub postnatalnego symbiotycznego współżycia z
organizmem matki, byłoby rzecz jasna bezsensownym, nadmiernym uproszczeniem i błędem redukcjonizmu. Opisaną
regresję przeżywa wszakże jednostka, która podlegała skomplikowanemu rozwojowi przez liczne fazy ewolucji
świadomości i w ciągu wielu lat życia, jakie upłynęły od pierwszych wydarzeń z dzieciństwa, dojrzała ona fizycznie,
emocjonalnie i intelektualnie. Poza tym mistyk w ekstatycznym uniesieniu wyraźnie zatrąca o wymiary prawdziwie
transcendentne i archetypowe, które wznoszą się ponad biologię. Pomimo to stany mistyczne nie zawsze dają się tak
wyraźnie odróżnić od psychotycznych ani nie są od siebie aż tak odległe, jak to sugeruje Ken Wilber117, kiedy omawia
stan preegoiczny w opozycji do transegoicznego.
Dane kliniczne przekonująco dowodzą, że pewien typ stanów mistycznego zjednoczenia jest głęboko związany z
dodatnią stroną BPM I. Jednostka, która doświadcza łączności z okresem nie zaburzonego życia płodowego, może
posiadać ułatwiony dostęp do Przeżycia uniwersalnej jedności, choć w żadnym razie nie oznacza to tożsamości obydwu
wymienionych stanów. Analogicznie wydaje się, że istnieje sprecyzowany związek miedzy schizofrenicznymi
wypaczeniami duchowości i odbioru świata a zaburzeniami życia płodowego, jakie wynikały z chorób matki w okresie
ciąży, jej stanów lękowych i chronicznego stresu emocjonalnego, wpływów toksycznych i mechanicznych oraz z
nieudanych bądź tylko zamierzonych sztucznych poronień.
Poważne zagrożenie życia płodu nosi wyraźnie podobieństwo do początku porodu, który stanowi ostateczne i
nieodwracalne zniszczenie jego stanu prenatalnego. Kryzysy płodowe są wiec przeżywane w sposób, który przypomina
pierwszy etap BPM II – wiąże się to z poczuciem totalnego zagrożenia, uogólnieniem odczuć paranoicznych, dziwnymi
doznaniami cielesnymi i spostrzeganiem zdradliwych, toksycznych wpływów. Towarzyszące tej reakcji archetypowe wizje
przybierają postać demonów lub innych sił metafizycznego zła z różnych kultur.
Początkowa, symbiotyczna łączność z matką również stanowiłaby źródło przeżyć psychotycznych, w których jednostka
nie dostrzega różnicy miedzy sobą a innymi ludźmi oraz różnymi ich; cechami, a nawet składnikami świata przyrody.
Może to u niej wy wołać wrażenie, że znajduje się pod działaniem telepatii, albo najróżniejszych urządzeń z dziedziny
fantastyki naukowej, albo nasyłania cudzych myśli. Takie osoby mogą też sądzić, że odczytują myśli i uczucia innych
ludzi i tkwić w przekonaniu, że nie są w stanie; ukryć własnych myśli, które są dostępne dla innych ludzi czy wręcz
rozgłaszane na cały świat. Urojenia życzeniowe118 i pierwiastki niekontrolowanego śnienia na jawie oraz autystyczne
myślenie można potraktować jako próbę przywrócenia początkowego, nie zaburzonego stanu prenatalnego. Tak samo
będzie w przypadku pewnych postaci osłupienia katatonicznego u pacjentów, którzy całymi godzinami albo dniami
pozostają w pozycji płodowej, wykazując się całkowitą obojętnością wobec przyjmowania pokarmu oraz nietrzymaniem
zwieraczy pęcherza i jelit.
Badani, którzy podczas sesji psychodelicznych przeżywają chwile ciężkich zagrożeń płodowych, często opisują lub
przejawiają zaburzenia spostrzegania i myślenia, noszące bliskie podobieństwo do tych, jakie występują u pacjentów
schizofrenicznych. Osoby poddane działaniu LSD, których krewni lub znajomi cierpieli na schizofrenię albo zespół
paranoidalny119, mogą w tym momencie doświadczyć pełnego utożsamienia się z ich przeżyciami i wykształcić głębokie,
intuicyjne zrozumienie dla ich trudności. Liczni psychiatrzy i psycholodzy, którzy wzięli udział w psychodelicznym
programie szkoleniowym dla specjalistów, podawali, że w czasie okołoporodowych sesji tego rodzaju ciągle wspominali, a
właściwie wizualizowali, swoich psychotycznych pacjentów i byli w stanie uzyskać wartościowe wglądy w ich świat.
Podobne obserwacje sugerują, że ożywanie niezaburzonych doświadczeń prenatalnych wiąże się ściśle z pewnymi
typami stanów mistycznych i religijnych, natomiast chwile płodowych kryzysów wykazują związek z przeżyciami
schizofreników i zaburzeniami paranoidalnymi. Stwierdzenie takie wyraźnie odnosi się do istnienia z pozoru dość kruchej
granicy między psychozą a procesem przeobrażenia duchowego. Podczas sesji psychodelicznych stan jawnie
psychotyczny może przekształcić się w przeżycie mistycznego objawienia. Jednostki zaangażowane w duchowe
poszukiwania i praktyki niekiedy konfrontują się w swym wnętrzu z obszarami psychozy, podczas gdy pacjenci
schizofreniczni często nawiedzają mistyczne sfery doświadczenia.
Problemem wielkiej wagi, zarówno w przypadku stanów mistycznych, jak i psychozy, jest pojawianie się przeżycia
ekstazy oraz jego związek z psychopatologią i z dynamiką nieświadomych matryc. Dane uzyskane z terapii
psychodelicznej wskazują, że istnieje cały szereg stanów ekstatycznych, które znacznie się od siebie róż-nią, nie tylko w
intensywności składnika emocjonalnego, ale i pod względem swej istoty oraz poziomu psychiki, z którego się wywodzą.
Stany ekstatyczne, jakie towarzyszą poziomowi biograficznemu, zwykle są znacznie słabsze i mniej istotne od tych, które
pochodzą ze sfery okołoporodowej i pozaosobowej. Zazwyczaj posiadają związek z dodatnimi układami COEX, odbijając
historie cielesnego i psychicznego zaspokojenia jednostki. Najgłębszym biograficznym źródłem omawianego uczucia
ekstazy są przeżycia pierwotnej, symbiotycznej łączności z organizmem matki w okresie karmienia piersią. Wywołują one
poczucie całkowitego spełnienia potrzeb organizmu i zadbania emocjonalnego, i chociaż posiadają bardzo wyraźny
akcent biologiczny, to na ogół łączą się z głębokim odczuwaniem wymiaru numinotycznego.
Znacznie ważniejszym źródłem doświadczeń ekstatycznych jest okołoporodowy poziom nieświadomości. Obserwacje
zjawisk zachodzących podczas odradzania się przez śmierć w trakcie głębokiej pracy opartej na przeżyciu stwarzają
okazję dokonania wyjątkowych wglądów w psychologię i patologię ekstazy. W niniejszym rozdziale opisano wyżej dwa
odrębne typy samobójstwa i ich związki z dynamiką perinatalną. Podobnie można wyróżnić też trzy typy ekstazy
wywodzącej się z poziomu okołoporodowego jak również wykazać ich specyficzną zależność od podstawowych matryc
perinatalnych.
Pierwszy rodzaj ekstazy można nazwać oceaniczną lub apollińską. Charakteryzuje ją wyjątkowy spokój, wyciszenie,
pogoda i promienna radość. Dana jednostka jest zazwyczaj nieruchoma lub przejawia powolne, płynne ruchy.
Doświadcza błogiego, wolnego od napięcia stanu, utraty granic ego i absolutnego poczucia, że stanowi jedno z przyrodą,
kosmicznym porządkiem i z Bogiem. Charakterystyczne dla tego stanu jest głębokie, intuicyjne poznanie bytu i zalanie
przez rozmaite, konkretne wglądy o wymiarze uniwersalnym. Obraz tego typu ekstazy dopełnia zupełny brak lęku, agresji,
poczucia winy czy jakichkolwiek ujemnych emocji oraz najgłębsze uczucie zadowolenia, bezpieczeństwa i
transcendentalnej miłości.
Stan ten wyraźnie nawiązuje do BPM I, a więc do doświadczenia symbiotycznej łączności z matką w okresie życia
płodowego i karmienia. Skojarzone z nim dalsze wspomnienia dotyczą krzepiących związków emocjonalnych,
odprężających momentów pełnego zaspokojenia oraz przeżywania piękna w sztuce i w przyrodzie. Odpowiadające temu
wizje dotyczą pięknych scenerii przyrody, ukazując to, co w naturze najlepsze: twórcze, zasobne, karmiące i bezpieczne,
a odpowiadające temu obrazy archetypów, które ilustrują ten stan, to wielkie boginie-matki bądź Matka Natura, niebiosa i
raj.
Nietrudno przewidzieć, że podczas tej oceanicznej ekstazy, bardzo silny nacisk spoczywa na żywiole wody jako kolebki
wszelkiego życia oraz na mleku i krążącej krwi jako dwóch karmiących płynach o uniwersalnym znaczeniu. W tym stanie
bardzo częste są doświadczenia z życia płodowego, utożsamianie się z rozmaitymi formami życia wodnego lub ze
świadomością oceanu, podobnie jak widok rozgwieżdżonego nieba i odczuwanie kosmicznej świadomości. Rodzaje
sztuki nawiązujące do opisanego doznania to dzieła architektoniczne o transcendentalnym pięknie, malowidła i rzeźby
tchnące czystością i spokojem, muzyka płynna, spokojna i ponadczasowa oraz balet klasyczny. Ważne przykłady
stanowią monumentalne świątynie hinduskie i greckie, Tadż Mahal, obrazy Fra Angelico, arcydzieła Michała Anioła lub
marmurowe rzeźby starożytnych Greków i muzyka Bacha.
Drugi rodzaj ekstazy jest we wszystkich swoich przejawach zupełnym przeciwieństwem pierwszego i najlepiej go określić
jako ekstazę wulkaniczną, czyli dionizyjską. Charakteryzuje się wyjątkowym napięciem fizycznym i emocjonalnym, silnym
pierwiastkiem agresji i niszczycielstwa skierowanego zarówno ku sobie, jak i na zewnątrz, potężnymi energiami
popędowymi o charakterze seksualnym oraz nieregularną nadaktywnością bądź rytmicznymi, orgazmicznymi ruchami.
Od strony przeżyć ekstazę wulkaniczną cechuje niezwykłe pomieszanie skrajnego bólu emocjonalnego bądź fizycznego z
najdzikszym uniesieniem zmysłowym. W miarę jak wzrasta natężenie tego szczególnego splotu męki i ekstazy, różne
Przeciwstawne doznania zlewają się tak, że nie można ich od siebie oddzielić. Doświadczenie mrożącego chłodu wydaje
się nieodróżnialne od palącego gorąca, mordercza nienawiść od namiętnej miłości, zboczona płciowość od pragnienia
transcendencji, męka umierania od ekstazy nowych narodzin, apokaliptyczna groza niszczenia od zachwytu nad
tworzeniem, a śmiertelny lek od mistycznego uniesienia.
Rys. 42. Zainspirowany przez sesję psychodeliczną obraz ilustrujący cykl śmierci i odrodzenia. Mały
kwiatek, który karmi się pozostałościami z przeszłości, to goździk (carnation), co stanowi grę słów i
aluzje do reinkarnacji (reincarnation}.
Podmiot ma poczucie, że oto nadchodzi wydarzenie o znaczeniu wstrząsającym światem: duchowe wyzwolenie,
objawienie ostatecznej prawdy lub stanie się jednym z całym istnieniem. Niezależnie od tego, na ile przekonująca wydaje
mu się ta obietnica fizycznej, emocjonalnej i metafizycznej wolności i jak blisko sfer niebiańskich się czuje, to przeżycia
związane z BPM III, do których należy ten rodzaj ekstazy, zawsze stanowią zaledwie asymptotyczne120 zbliżanie się do
końcowego celu, którego rzeczywiście nigdy się nie osiągnie. Aby uzyskać poczucie dojścia do celu, czyli ukończenia
duchowej podróży, niezbędny okaże się kontakt z pierwiastkami BPM IV i BPM I, a więc z oceanicznym typem ekstazy.
Typowe wspomnienia i obrazy towarzyszące ekstazie wulkanicznej odnoszą się do atmosfery nieokiełznanych
bachanaliów i karnawałów, lunaparków, dzielnic prostytutek i klubów nocnych, pokazów sztucznych ogni oraz
podniecenia związanego z tak niebezpiecznymi zajęciami, jak wyścigi samochodowe lub spadochroniarstwo. Wizje
religijne związane z tym rodzajem ekstatycznego uniesienia obejmują: rytuały składania ofiar, śmierć męczenników,
ceremoniały sabatu czarownic i satanistyczne, orgie dionizyjskie lub prostytucję świątynną, biczownictwo oraz łączące
płciowość z religią obrzędy tubylców, takie jak ryty płodności i kult falliczny. W powszednim życiu potężne składniki
ekstazy wulkanicznej mogą towarzyszyć końcowym fazom porodu. Bardziej umiarkowane formy można spotkać podczas
różnych intensywnych ćwiczeń sportowych, tańców rockowych i dyskotekowych, przejażdżek w wesołym miasteczku i
wyuzdanych seks-party. Pokrewne rodzaje sztuki obejmują wytwory wizualne uwieczniające groteskową, zmysłową i
popędową stronę życia, dziką, rytmiczną muzykę, która wprowadza w trans, oraz dynamiczny, orgiastyczny taniec.
Trzecia kategoria ekstatycznych uniesień związanych z procesem okołoporodowym nawiązuje dynamicznie do BPM IV i
najlepiej opisywać ją jako ekstazę oświecającą, czyli prometejską. Zwykle poprzedza ją okres uporczywych zmagań
emocjonalnych i intelektualnych, dręczącego oczekiwania i tęsknoty oraz rozpaczliwego szukania odpowiedzi, które
wciąż wydaje się nadaremne. Ekstaza prometejska uderza niczym boska błyskawica, która niszczy wszelkie ograniczenia
i przeszkody, zapewniając zupełnie nieoczekiwane rozwiązania. Jednostka, zalewana przez światło o nadprzyrodzonym
piękne, przeżywa stan boskiego objawienia. Posiada głębokie poczucie emocjonalnego, intelektualnego i duchowego
kontaktu z zapierającymi dech sferami uniwersalnej inspiracji i rozumienia. Ten rodzaj doświadczenia najwyraźniej
odpowiada za wielkie osiągnięcia w dziejach ludzkości z dziedziny nauki, sztuki, religii i filozofii.
Jeszcze jednym ciekawym zagadnieniem dotyczącym dynamiki schizofrenii, które należałoby pokrótce omówić w oparciu
o matryce perinatalne, jest zależność między psychozą a funkcjami rozrodczymi kobiety. Ogólnie wiadomo, że rozmaite
zaburzenia psychopatologiczne wykazują ścisły związek z cyklem miesiączkowym, a jeszcze bardziej z ciążą, porodem i
okresem poporodowym. W przeszłości tłumaczono to niemal wyłącznie w kategoriach braku równowagi hormonalnej i
wpływu tego zjawiska na psychikę.
Omówiony tutaj materiał przedstawia powyższą kwestię w zupełnie nowym świetle. Dane z głębokiej pracy emocjonalnej
ujawniają wyraźne związki dynamiczne między przeżyciami własnych narodzin, porodu i szczytowania seksualnego.
Kobiety, które podczas sesji psychodelicznych doświadczyły powtórnie swych narodzin, często miewały zarazem silne
odczucie rodzenia dziecka. Skoro w tym samym czasie przeżywały one jeszcze orgazmiczne uczucia seksualne, to
właściwie mogą mieć spore trudności z rozróżnieniem, czy to one są rodzone, czy też same rodzą. W ich zachowaniu
może się to wyrazić przez przechodzenie od pozycji płodowej do charakterystycznej pozy ginekologicznej i posługiwania
się tłocznią brzuszną121 . Ów dylemat między porodem a rodzeniem się zostaje następnie rozwiązany dzięki
doświadczeniu, które syntetyzuje obydwie formy, czyli rodzi nowe ja.
Podobne obserwacje dowodzą, że oprócz podkreślanego w klasycznej psychiatrii zachwiania równowagi hormonalnej,
patologię poporodową powoduje ważny dynamizm psychiki, zależny od matryc perinatalnych. Fakt rodzenia dziecka
zdaje się przybliżać matkę do ponownego przeżycia jej własnego urazu narodzin. Prowadzi on do uaktywnienia nie tylko
zasadniczych matryc okołoporodowych, ale także wszystkich dalszych, wtórnych opracowań urazu narodzin, które
obejmują konflikty dotyczące płci, śmierci, materiału cielesnego, ciąży, porodu i bólu. W odpowiednich warunkach, przy
prawidłowym zrozumieniu i wrażliwym podejściu, okres ten może być wielką szansą na głęboką pracę psychologiczną.
Jeśli natomiast nie rozumie się działającego dynamizmu a matkę zmusza do stłumienia pojawiającego się materiału,
wówczas można przyczynić się do powstania poważnych trudności emocjonalnych i psychosomatycznych. W skrajnych
przypadkach tego typu zaburzenia mogą osiągać rozmiary psychozy.
W mniejszym stopniu trudności emocjonalne mogą również zaznaczać się podczas okresu przedmiesiączkowego –
występująca w tym czasie zwiększona podatność na lęk, drażliwość, depresje i myśli samobójcze znana jest jako zespół
przedmiesiączkowy. Między menstruacją a porodem zachodzą głębokie podobieństwa w zakresie anatomii, fizjologii i
biochemii; można powiedzieć, że każda miesiączka stanowi "mały poród". Całkiem prawdopodobne więc, że w tym
okresie materiał okołoporodowy jest szczególnie łatwo dostępny w doświadczeniu. To podobieństwo między miesiączką a
porodem wskazywałoby, że czas menstruacji stanowi mieszaninę szans i trudności podobną do tej, jaką wcześniej
scharakteryzowano w związku z porodem.
W dotychczasowym omówieniu znaczny nacisk położono na okołoporodowe źródła różnych objawów schizofrenii.
Tymczasem wiele cech z zakresu fenomenologii psychozy zdaje się posiadać swoje początki w pozaosobowych sferach
ludzkiej psychiki. Obszary te wnoszą do symptomatyki schizofrenii zainteresowanie zagadnieniami ontologicznymi i
kosmologicznymi, bogactwo wątków archetypowych i scen mitycznych, spotkania z bóstwami i demonami różnych kultur,
pamięć przodków, filogenetyczną lub z poprzednich wcieleń, pierwiastki nieświadomości rasowej i zbiorowej, świat
doznań pozazmyslowych i innych zjawisk paranormalnych oraz znaczący udział zasady synchroniczności w życiu
podmiotu. Wymienić należałoby także przeżycia jednoczące wyższego rzędu niż te, które nawiązywały do dynamiki
okołoporodowej: utożsamienie się z Rozumem Wszechświata, Absolutem lub Ponadkosmiczną i Metakosmiczną Pustką.
Pomimo rewolucyjnych osiągnięć współczesnej psychologii, reprezentowanych przez dokonania Junga, Assagiolego i
Masłowa, w klasycznej psychiatrii wciąż automatycznie traktuje się wszystkie wymienione doświadczenia jak objawy
psychotyczne. W świetle terapii z użyciem LSD i innych potężnych podejść bazujących na doświadczaniu, pojecie
psychozy trzeba będzie znacznie przekształcić i przewartościować. Matryce dla doświadczeń okołoporodowych i
pozaosobowych wyglądają na zwykłe, normalne składowe ludzkiej psychiki, a same doświadczenia, o ile podchodzi się
do nich ze zrozumieniem, posiadają niezaprzeczalny potencjał uzdrawiający. Nie ma wiec sensu diagnozowanie
psychozy na podstawie treści przeżyć jednostki. W przyszłości definicja tego, co patologiczne i tego, co uzdrawiające być
może będzie musiała położyć nacisk na postawę wobec opisanego doświadczenia, styl radzenia sobie z nim oraz
umiejętność włączenia go w powszednie życie. W ramach tego nurtu konieczne stanie się też precyzyjne rozgraniczenie
między metodą terapeutyczną, która prowadzi do wyleczenia, a taką, która jest szkodliwa i przynosi skutki przeciwne do
zamierzonych, w rezultacie powodując szkody jatrogenne122.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Przypisy
1 Tzn. w tych samych warunkach. (L S.)
2 We współczesnej psychiatrii nie używa się raczej terminu "choroba" tylko "zespół patologiczny" (pewna konfiguracja
objawów), np. zespół paranoidalny, z. splątaniowy, z. depresyjny, z. katatoniczny i in. Problematykę rozumienia "zdrowia"
i "choroby" w psychiatrii podjęto w następnym rozdziale. (I. S.)
3 Z. Freud, Trzy rozprawy z teorii seksualnej, op. cit., rozdz. 3. (I. S.)
4 Fiksacja (czyli utrwalenie) polega na przywarciu do wypróbowanych form zaspokojenia libido w sytuacji gdy utrudniony
jest dalszy rozwój psychoseksualny. W przyszłości osoba dorosła w warunkach konfliktu będzie skłonna do regres], czyli
cofnięcia się do tych utrwalonych w dzieciństwie emocjonalnych sposobów reagowania. (I. S.)
5 S. Ferenczi, op. cit., rozdz. 3. (I. S.)
6 O. Rank, op. cit., rozdz. 3. (I. S.)
7 A. Adler, op. cit., rozdz. 3. (I. S.)
8 C. G. Jung, Symbole przemiany, op. cit., rozdz. 3. (I. S.)
9 "Pęd życiowy", według Bergsona – immanentna siła życia, przyczyna nieustannego ruchu i rozwoju; patrz rozdz. 3. (I.
S.)
10 W tym kontekście powinno być zrozumiałe, że ograniczamy nasze omówienie do problemów spowodowanych przez
czynniki psychiczne i wykluczamy stany, które mają wyraźną przyczynę organiczną, takie jak: całkowite wyczerpanie
przez ciężkie choroby somatyczne, porażenie lub poważna niedomoga chemizmu w autonomicznym układzie nerwowym.
H Z. Freud Objaśnianie marzeń sennych, op. cit. rozdz. ł. (I. S.)
12 W celu opróżnienia odbytnicy i pęcherza moczowego przed porodem. (I. S.)
13 Łacińskie porzekadło: Interfeces and urinas nascimur ("Rodzimy się pośród kału i uryny") nie jest więc filozoficzną
przenośnią, ale realistycznym opisem typowego ludzkiego porodu – o ile nie zostały podjęte określone środki zaradcze.
14 W. Sargant, Battle for the Mind, Londyn 1957. (I. S.)
15 Aby uniknąć pejoratywnego wydźwięku, jakiego nabrały w społeczeństwie medyczne terminy "zboczenie", "perwersja",
"dewiacja seksualna", klasyfikacja DSM III-R posługuje się wobec nich wspólną nazwą "parafilie". (I. S.)
16 Patrz przypis 11 w rozdziale ł. (I. S.)
17 Czyli depresji bez pobudzenia; zob. przypis 53 poniżej. (I. S.)
18 Tj. uzębionej pochwy – por. rozdz. 3. (I. S.)
19 O. Fenichel, op. cit., rozdz. 3. (I. S.)
20 Systematycznie powtarzające się dane na temat ożywania bólu, jaki towarzyszył przecięciu pępowiny, przeczą
medycznym zapewnieniom, że ten zabieg nie może boleć, bo sznur pępkowy nie jest unerwiony. Uważna obserwacja
noworodków podczas przecinania sznura pępkowego wy-•raźnie ujawnia obecność behawioralnej reakcji na ból.
21 O. Kucem, On Teething, "Dig. Neurol. Psychiat." 1959, z. 27: 296. (I. S.)
22 Eksterioryzacja (uzewnętrznianie) polega na "wyrzuceniu" pewnych treści własnej psychiki w otaczający świat i
pozbyciu się w ten sposób źródła wewnętrznych konfliktów. Stanowi przeciwieństwo wspomnianej wcześniej
interioryzacji, czyli wchłonięcia obcych treści z zewnątrz. (I. S.)
23 Warunek konieczny, czyli taki bez którego nie może wystąpić dane zjawisko, choć nie musi wystąpić zawsze kiedy jest
spełniony – wymaga to dodatkowych czynników. (I. S.)
24 S. Janus, B. Bess, C. Saltus; op. cit. rozdz. 3. (I. S.)
25 Taka była według cytowanych w książce doniesień CIA preferencja seksualna Adolfa Hitlera. Dyktator aspirujący do
stania się absolutnym władcą całego świata, w swoim prywatnym seksualnym życiu pragnął, aby go; krępowano,
torturowano, upokarzano i wypróżniano na niego.
26 Z greckiego: hieros – "święty" i gameo – "zawieram małżeństwo"; miłosne połączenie boskich przeciwieństw,
symbolizowanych przez Ziemię i Niebo lub parę syzygicznych bogów. (I. S.)
27 Zastosowanie wszystkich tych substratów ma sens z punktu widzenia współczesnej psychofarmakologii. Rośliny z
rodziny psiankowatych zawierają silne alkaloidy psychoaktywne: atropinę, skopolaminę i hioscyjaminę, podczas gdy
skóra ropuchy jest źródłem psychodelicznej dimetyloserotoniny, czyli bufoteniny.
28 Czyli pięć makara. (I. S.)
29 Ajurweda to pochodząca z Indii sztuka utrzymywania ciała w dobrej kondycji zdrowotnej dzięki właściwemu
zrównoważeniu wpływających na nią pięciu elementów, m.in. przez odpowiedni dobór pokarmów, ziół i zabiegów
fizykalnych; pierwowzór medycyny naturalnej. (I. S.)
30 A. Mookerje, Kundalini: TheArousal of the Inner Energy, Nowy Jork 1982. (I. S.)
31 Słowo "nadużycie" (ang. abuse) jest w Polsce niesłusznie zwalczane przez niektórych psychologów jako uwłaczające
podmiotowości dziecka. W rzeczywistości nie chodzi tutaj o "nadużywanie dziecka", ale o fizyczne i psychiczne nadużycia
władzy rodzicielskiej, takie jak: przemoc, znęcanie się, wykorzystywanie seksualne i posługiwanie się swoją przewagą na
szkodę dziecka. W tym rozdziale Autor odwołuje się wielokrotnie do nadużyć fizycznych. Pod tym eufemistycznym
określeniem kryje się stosowanie przemocy wobec dziecka. (I. S.)
32 R. Ardrey, African Genesis, Nowy Jork 1961, The Territorial Imperative Nowy Jork 1966; D. Morris, Naga małpa, tłum.
T. Bielicki, J. Koniarek, J. Pro-kopiuk, Warszawa 1997; K. Lorenz, Tak zwane zło, tłum. A. D. Tauszyń-ska, Warszawa
1996. (I. S.)
33 E. Fromm, Anatomia ludzkiej destrukcyjności, tłum. J. Karłowski; Poznań 1998. (I. S.)
34 Zob. przyp. 31 powyżej. (I. S.) .
35 Somatyzacja to psychiczny mechanizm rozładowania trudnych do wyrażenia emocji w postaci pewnych objawów
cielesnych i tzw. chorób psychosomatycznych (m. in. astma psychogenna) . (I. S.)
36 Wyrafinowani seryjni mordercy, których przykłady podaje Autor, wzbudzili w USA oburzenie i grozę, często
przemieszaną z perwersyjnym podziwem (w kulturze masowej pojawił się rodzaj nihilistycznego kultu dla seryjnych
morderców i "artyzmu" ich dzieła) . Charles Manson, wbrew staraniom o nie nadawanie rozgłosu jego nazwisku, zyskał
złą sławę jako sprawca grupowego napadu na dom R. Polańskiego i okrutne zamordowanie obecnych tam osób, w tym
spodziewającej się dziecka Sharon Tate. Perwersyjnemu okrucieństwu wymienionych osób towarzyszyły w różnym
stopniu pierwiastki satanistyczne. (I. S.)
37 Np. przez uleganie wypadkom, chorobom i nieumyślne zadawanie sobie bólu (drobne oparzenia, skaleczenia,
uderzanie się o przedmioty w otoczeniu) . (I. S.)
38 Psychoterapia odkrywająca dąży do wydobycia z nieświadomości stłumionych i wypartych przeżyć, zob. też rozdz. 7.
(I. S.)
39 Przez metodę z wyboru rozumie się w medycynie zalecaną w danym przypadku metodę leczenia. (I. S.)
40 Etiologia stanowi w medycynie wiedzę o czynniku, który wywołał chorobę (np. o bakterii, wirusie, guzie, niedoborze
witamin itd.), natomiast patogeneza dotyczy rozwoju, przebiegu oraz tzw. zejścia choroby. (I. S.)
41 Depresja z zahamowaniem charakteryzuje się spowolnieniem lub wręcz zatrzymaniem większości funkcji u chorego,
natomiast depresji z pobudzeniem towarzyszy tzw. pobudzenie psychoruchowe: płacz, skargi, próby samobójcze. (I. S.)
42 Biblia, Rdz. 3, 16. Tłumaczenie cytatu za nowym przekładem Biblii wydanym przez Brytyjskie i Zagraniczne
Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1982, wyd. X. (I. S.)
43 Silne, irracjonalne i niezrozumiałe poczucie winy może okazać się kompletnie nie do wytrzymania i rzeczywiście
popchnąć jednostkę do popełnienia przestępstwa. Zdolność do związania tego poczucia winy z konkretną sytuacją
zwykle przynosi w jakimś stopniu ulgę. Stan, w którym poczucie winy poprzedza i rzeczywiście wywołuje przestępstwo,
znany jest w psychiatrii jako pseudodelikwencja. Typowy przestępca zwykle nie cierpi na poczucie winy – nie występuje u
niego konflikt o charakterze wewnątrzpsychicznym tylko ze społeczeństwem i wymiarem sprawiedliwości.
44 W myśl poglądów Batesona stwórca należy do wyższego typu logicznego niż stworzenie, a więc nie może być
odpowiedzialny w sensie etycznym; za jego cierpienia. (I. S.)
45 Typ nerwicy charaktryzujacej się występowaniem natarczywych myśli (obsesji) i wewnętrznego przymusu powtarzania
pewnych czynności (tzw. Architektonika zaburzeń emocjonalnych kompulsji, np. wielokrotnego mycia rąk) . Zwracano
uwagę na pewne podobieństwo objawów tego zaburzenia do zasadniczych cech osobowości anankastycznej – sztywnej,
pozbawionej spontaniczności i kierującej się wyłącznie powinnościami. (I. S.)
46 Czyli tzw. urojenia katastroficzne. (I. S.)
47 Więź (bonding) między matką a noworodkiem nawiązuje się u ssaków wkrótce po porodzie. Odebranie dziecka w tym
czasie niszczy naturalny proces obustronnego, emocjonalnego przywiązania. II matki może powodować oziębłość wobec
potomka; u dziecka upośledzenie uczuciowości. (I. S.)
48 F. Leboyer, Narodziny bez przemocy, tłum D. Staszewska, E. Szuchta, Wrocław 1996. (I. S.)
49 Jane English (1982), która systematycznie bada konsekwencje cięcia cesarskiego z wyboru, opisuje kilka
dodatkowych cech, takich jak powstanie więzi z położnikiem i późniejsze określone wypaczenia stosunków z osobami tej
samej płci, odmienne wzorce napięć w ciele, defensywność wobec kontaktu fizycznego i inne.
50 M. H. Klaus, J. H. Kennell, Maternal-lnfant Bonding, Sant Louisl976; oraz S. Quinn, The Competence ofBabies, "The
Atlantic Monthly" 1982, z. 74: styczeń. (I. S.)
51 Na szczególną uwagę zasługuje tutaj nowa technika porodu w wodzie, wprowadzona przez radzieckiego lekarza Igora
Charkowskiego z Moskiewskiego Instytutu Badań Naukowych.
52 W niektórych amerykańskich szpitalach dokonuje się również rutynowo obrzezania noworodka płci męskiej. (I. S.)
53 Czyli przebiegające bez pobudzenia psychiczno-ruchowego. Tradycyjnie dzieli się je w zależności od podejrzewanej
przyczyny na endogenne (zależne od czynników wewnętrznych, z wskazaniem do leczenia farmakologicznego) oraz
reaktywne (wywołane przez ciężkie przeżycia, w których oprócz podawania leków stosuje się psychoterapię) . (I. S.)
54 Budowa anatomiczna macicy obejmuje niezwykle złożony układ włókien mięśniowych, który zawiera elementy
podłużne, okrężne i spiralne. Tętnice maciczne posiadają falisty przebieg, wplatając się w skomplikowane utkanie mięśni.
Na skutek tego każdy skurcz zaciska naczynia i przerywa od wewnątrz kontakt matki z dzieckiem, w którym pośredniczy
krew dostarczana przez łożysko.
55 Czyli "rodzącej się manii" (łac.) . (I. S.)
56 Zob. przypis 63 do rozdziału 3. (I. S.)
57 O. Fenichel, op. cit. (I. S.)
58 Tj. wielkościowe "napompowanie" ego przez stałe zawyżanie oceny własnego znaczenia i możliwości. Wielu rodziców
stosujących ten mechanizm wykorzystuje swoje dzieci w do podtrzymania wysokiej samooceny. W takiej atmosferze
dzieci zostają zaprogramowane do analogicznych zachowań w przyszłości. (I. S.)
59 Środki uspokajające i nasenne, które w dużych dawkach mogą służyć celom samobójczym. (I. S.)
60 Jako przykład można wymienić mojego dawnego kolegę, który popełnił samobójstwo. Był on wybitnym profesorem
uniwersytetu, specjalizującym się w psychiatrii i toksykologii. Podczas jednego z ataków depresji zabił się w instytucie, w
którym pracował, podcinając sobie szeroko gardło przy pomocy kilku głębokich cięć żyletki. Gdyby chciał po prostu
odebrać sobie życie, to znał przecież wiele trucizn, które w sposób czysty, wytworny i bezbolesny mogą służyć temu
celowi. Jednak coś w nim samym doprowadziło do tego, że wybrał tak drastyczną i krwawą metodę.
61 Zgodnie z pospolitym przekazem i opisami osób, które odratowano ze śmierci przez zamarzniecie, po początkowym
okresie dotkliwego zimna i zamarzania następuje przeżycie kojącego ciepła, przyjemnego odtajania i stanu, który
przypomina drzemkę lub przebywanie wewnątrz opiekuńczego łona.
62 Za dysonans emocjonalno-poznawczy uważa się w psychologii niezgodność odczuwanych emocji z poglądami,
postawami lub sądami na dany temat. (I. S.)
63 S. Grof, LSD Psychotherapy, op. cit. (I. S.)
64 Pragnienia anaklityczne dotyczą zaspokojenia potrzeb typowych dla wczesnego dzieciństwa – obejmowania,
kołysania, karmienia, przytulania, itp. d- S.)
65 Zaburzenia te określa się zwykle w psychiatrii jako czynności popędowe (impulsywne), a nie nerwice, i zalicza, do
nieprawidłowości sfery emocjonalnej. (I. S.)
66 Tj. do symboliki oczyszczającego ognia – por. rozdział drugi. (I. S.)
67 Dosłownie "lek unoszący się swobodnie" (zwany też lękiem wolnoptyną-cytn) jako przeciwieństwo tzw. leku
podmiotowego, związanego z określoną przyczyną. To rozróżnienie egzystencjalnego filozofa S. Kierkega-arda przeniósł
na grunt psychiatrii Karl Jaspers. (I. S.)
68 W terminologii Batesona sytuacja podwójnego związania oznacza nierozwiązywalny dylemat jednostki, w którym
każdy wybór jest zły i nie ma trzeciego wyjścia. Zob. też przypis 7 do rozdz. 6. (L S.)
69 Konwersja to rodzaj nerwicy histerycznej, polegający na przekształceniu treści konfliktów wewnętrznych w wyraziste i
alarmujące objawy cielesne, jak np. bezgłos, ślepota, utrata czucia (parestezja), głuchota, paraliż; oraz określenie
mechanizmu uczestniczącego w powstawaniu tych zaburzeń. Zaburzenia psychogenne, które Autor zgodnie z
terminologią psychoanalityczną nazywa konwersjami przedgenitalnymi (astma, tiki, jąkanie), w DSM-III również zaliczane
są do nerwic histerycznych (I. S.)
70 Kanały to drogi, po których energia psychiczna wydostaje się na zewnątrz organizmu. (I. S.)
71 Konwersja w znaczeniu rodzaju nerwicy histerycznej – por. przypis poprzedni. (I. S.)
72 O. Rank, op. cit. (I. S.)
73 Stupor (osłupienie) to objaw psychiatryczny charakteryzujący się sztywnym pozostawaniem w tej samej, często
niewygodnej i trudnej do utrzymania pozycji. (I. S.)
74 Z. Freud, Zarys psychoanalizy, op. cit. rozdz. 3. (I. S.)
75 O. Rank, op. cit. (I. S.)
76 Obłęd, czyli paranoja, to choroba psychiczna polegająca na urojeniowej interpretacji otoczenia, które wydaje się
choremu zagrażające i nieustannie spiskujące przeciwko niemu. Urojenia paranoidalne mogą również stanowić element
obrazu klinicznego schizofrenii lub występować w pewnych zaburzeniach osobowości. Por. przypis 114. (I. S.)
77 Tj. zaburzenia czucia. (I. S.)
78 Syn. karcinofobia. (I. S.)
79 Pochodzenie tego zjawiska nie jest jasne. Wydaje się że istnieje tutaj jakiś związek ze zwyczajami porodowymi
pewnych grup etnicznych, w których kobiety rodzą w pozycji stojącej albo z filogenetycznymi wspomnieniami porodu u
kilku gatunków ssaków, u których narodziny rzeczywiście pociągają za sobą upadek.
80 Jeden z mechanizmów obronnych, zob. przypis 56. (I. S.)
81 O. Rank, op. cit. (I. S.)
82 Łuszczyca to przewlekłe schorzenie skóry, które polega na nadmiernym rozroście szybko rogowaciejącego naskórka.
(I. S.)
83 Tj. ujawnianie, zamienianie tych psychicznych energii w miejscowe objawy. (I. S.)
84 Neurastenia – opisany dalej zespół objawów nerwicowych, który według współczesnych klasyfikacji (DSM-III) nie
stanowi odrębnej jednostki chorobowej. Nerwice pourazowe – lękowe zaburzenia psychiki powstałej wskutek skrajnych
przeżyć związanych z przykrymi, przerażającymi wył darzeniami, na które jednostka nie miała wpływu. (I. S.)
85 Czyli lęk bezprzedmiotowy, zob. przyp. wcześniejszy. (I. S.)
86 Metody psychologii głębi posługujące się odreagowaniem bolesnych emocji, które sięgają do nieświadomych
wspomnień przy użyciu specyficznych technik niewerbalnych. W przypadku hipnoanalizy jest to głęboki trans
hipnotyczny, a przy narkoanalizie odpowiednie środki farmakologiczne z grupy barbituranów, np. osławiony amytal sodu.
(I. S.)
87 Daseinanalyse lub tzw. analiza egzystencji, główny nurt amerykańskiej psychoterapii egzystencjalnej związany z
nazwiskiem L.Binswangera i M. Bossa. Termin Dasein ("bycie-w-świecie") wywodzi się z filozofii M. Heideggera, który
używał go w odniesieniu do bytu ludzkiego. (I. S.)
88 Chodzi o ruch tzw. antypsychiatrii, którego główne tezy przytacza Autoi w następnym rozdziale. (I. S.)
89 W. C. McCready, A. M. Greeley, The Ultimate Values of the American Population, Beverły Hills 1976. (I. S.)
90 Niepoczytalność – patrz rozdz. 5. (I. S.)
91 Wędrownych indyjskich ascetów. (L S.)
92 Najprostszą z nich jest utrzymywanie wzroku w jednym punkcie, czyli tzw. ekagrata. (I. S.)
93 Takich jak powtarzanie określonych dźwięków (mantry) lub metody wykorzystujące niektóre instrumenty muzyczne,
zwykle bębny lub piszczałki. (I. S.)
94 Tj. związanych z ruchem ciała i jego położeniem w przestrzeni – por. przypis do rozdziału drugiego. Chodzi tu o
święte, rytualne tańce w pewnych religiach oraz asany, czyli przyjmowanie określonych pozycji ciała, d-S.)
95 M. Eliade, Szamanizm – archaiczne techniki ekstazy, tłum. K. Kocjan, Warszawa 1994. (I. S.)
96 Najciekawsze omówienie związku miedzy szamanizmem a psychozą stanowi artykuł Juliana Silvermana pt. Shamam
and Acute Schizophrenia (1967) . Stan świadomości szamana i techniki szamańskie zostały zgłębione z nowoczesnego
punktu widzenia w doskonałej książce Michaela Harnera The Way of the Shaman, (1980) i w klasycznym opracowaniu
Mirce'a Eliade'go Szamanizm: archaiczne techniki ekstazy (1994) .
97 Platon, Fajdros, tłum. L. Regner, Warszawa 1993. (I. S.)
98 W oryginale telestic (teliczny) – tak przetłumaczono Platona na język angielski. (I. S.)
99 Platon, Prawa, tłum. M. Maykowska, Warszawa 1960. Platon opisuje obrzędy inicjacyjne w kulcie frygijskiej bogini
Kybele, matki Attisa. Szaleństwo, które "roznosili" korybanci mogło być według niego uleczone muzyką fletów. (I. S.)
100 Stosowne wydaje się wspomnieć tutaj erudycyjną i dobrze popartą dowodami książkę Wassona, Hofmanna i Rucka
TheRoadto Eleusis (1978) . Autorzy podają przekonujące dowody, że wywar ze sporyszu o składnikach zbliżonych
chemicznie do LSD-25 był wykorzystywany jako sakrament przez prawie 2 tysiące lat podczas misteriów śmierci i
odrodzenia w Eleuzis.
101 J. Croissant, Aristote et les mysteries, Liege 1932. (I. S.)
102 K. Dąbrowski, Dezintegracja pozytywna, Warszawa 1979.
103 Kontrolowane badania eksperymentalne przeprowadza się zgodnie z procedurą, która ogranicza lub eliminuje wpływ
czynników nieistotnych dla badacza, a które mogą zacierać istnienie poszukiwanej zależności. (I. S.)
104 W. T. Carpenter, The Treatment ofacute Shizophrenia without Drugs: An Investigation of Some Current Assumptions,
"Amer. J. Psychiat." 1977, z. 134: 14, 1977; M. A. Young, H. V. Meltzer, The Relationship of Demographic, Clinical and
Outcome Variables to Neuroleptic Treatment Reguirements, "Schizophrenia Bull." 1980, z. 6: 88. (I. S.)
105 M. Rappaport, J. Silverman, J. Perry, sprawozdanie z realizacji grantu na temat farmakoterapii psychoz; oraz Arę
ThereSchizophrenics for Whom Drugs May Be Unnecessary or Contraindicated?, "Internat. Pharmacopsychiat." 1980, z.
13: 100.
106 L. R. Mosher, A. Z. Menn, Community Residential Treatment for Schizophrenia, "Hosp. Commun. Psychiat." 1978, z.
29: 715.
107 R. D. Laing [w:] Going Crazy, red. H. M. Ruitenbeek, Nowy Jork 1972; oraz R. D. Laing, Polityka doświadczenia,
tłum. A. Grzybek, Warszawa 1966; zob. też: J. Peny, Lord of the Four Quarters, Nowy Jork 1966; tegoż, The Far Side of
Madness, Englewood Cliffs 1974 oraz Roots of Reneval in Myth and Madness, San Francisco 1976. (I. S.)
108 S. Grof, LSD Psyc/iotherapy, op. cit. (I. S.)
109 K. Godfrey, H. Voth, LSD as an Adjunct to Psychoanalytically Oriented Psychotherapy, numer specjalny pisma
"Ztschr. Dynam. Psychiat." 1979, Berlin. (I. S.)
110 Z tego punktu widzenia istotne są spostrzeżenia z praktyki terapii holotropowej (opisane na s. 587-9) . Aby zmierzyć
się z przeżyciami okołoporodowego lub pozaosobowego poziomu psychiki, nie jest wymagany potężny środek
psychoaktywny, jakim jest LSD. Wspierające otoczenie, szybsze oddychanie i pobudzająca muzyka w ciągu kilkunastu –
kilkudziesięciu minut wywoła w grupie losowo wybranych osób niezwykłe doświadczenia, które tradycyjnie zostałyby
zaklasyfikowane jako psychotyczne. Zjawisko to jest jednak krótkotrwałe, w pełni odwracalne i przyczynia się do
zdrowienia psychosomatycznego i rozwoju osobowości.
111 Kosmobiologia bada wpływ zjawisk zachodzących w kosmosie na ziemskie organizmy: rośliny, zwierzęta i ludzi.
Przedmiotem badań, oprócz procesów astrofizycznych (np. cykliczne zmiany na powierzchni Słońca, przejścia komet,
obieg Księżyca), bywają też pewne zależności przyjmowane w astrologii; zob. M. Gauquelin, Planety a osobowość
człowieka, Milanówek 1994. (I. S.)
112 W psychiatrii w zależności od ciężaru patologii wyróżnia się odpowiednio "lżejszą" depresję neurotyczną (nerwice
depresyjną, czyli dystymiczną) i "cięższą" depresję psychotyczną (psychozę depresyjną) . Jak zauważa Autor, w praktyce
trudno nieraz dokonać jednoznacznego różnicowania depresji na nerwice i psychozy. Jest to typowy problem w
diagnostyce psychiatrycznej, ponieważ granice między poszczególnymi zaburzeniami posiadają tutaj charakter umowny.
(I. S.)
113 Jest to przewlekłe zapalenie mózgu wywołane przez zarazek kiły, które w dawnej medycynie uważano za tożsame
ze schizofrenią. (I. S.)
114 Paranoja, choroba urojeniowa – w węższym rozumieniu synonim obłędu (rzadkiej psychozy endogennej) . Autor
posługuje się tutaj szerszym znaczeniem terminu, które obejmuje wszelkie zaburzenia urojeniowe (paranoiczne i
paranoidalne) : osobowościowe, reaktywne i psychotyczne, m. in. podczas schizofrenii paranoidalnej i parafrenii. (I. S.)
H5 V. Tausk, On the Origin of the Influencing Machinę in Schizophrenia, "Psychoanalyt. Quart." 1933, z.ll. (I. S.)
116 Czyli harmonijnym związkiem ego i ciała, jednostką psychofizyczną, którą Wilber określa mianem "centaura" – por.
rozdz. 2. (I. S.)
117 K. Wilber, TheAtman Project, op. cit. rozdz. 2. (I. S.)
Urojenia życzeniowe (katatymiczne) polegają na spostrzeganiu świata w sposób zgodny z własnymi życzeniami i
uczuciami, niezależnie od sądów otoczenia – według zasady "widzę to, co chcę zobaczyć". Osłupienie (stupor) występuje
w schizofrenii katatonicznej. Autystyczne (oderwane od rzeczywistości zewnętrznej) myślenie jest jednym z osiowych
objawów schizofrenii. (I. S.)
119 Tzw. schizofrenia paranoidalna – stan psychotyczny, w którym występują omamy i urojenia, zwykle dziwaczne dla
otoczenia i nieusystematyzowane. W przypadku innej psychozy urojeniowej, obłędu (paranoi), urojenia tworzą spójny
system niezgodny z rzeczywistością. (I. S.)
120 Asymptota jest linią graniczną, do której zmierza wykres przebiegu zjawiska, ale nigdy jej nie dotyka. (I. S.)
121 Tłocznia brzuszna stanowi sile parcia wytwarzanego w jamie brzusznej m.in. w celu wypchnięcia płodu. (I. S.)
122 Szkody jatrogenne powoduje sam lekarz i przyjęty przez niego sposób leczenia. (I. S.)
Wstecz / Spis treści / Dalej
Rozdział piąty
Dylematy i kontrowersje klasycznej psychiatrii
Model medyczny w psychiatrii: za i przeciw
Psychiatria, wskutek swego skomplikowanego rozwoju historycznego, rozwijała się jako dział medycyny. Główny nurt
myśli teoretycznej w psychiatrii, podejście do jednostek z zaburzeniami emocjonalnymi i trudnościami w zachowaniu,
metodyka badawcza, zasadnicze kształcenie i szkolenie zawodowe oraz regulacje prawne . – zostały zdominowane
przez model medyczny. Taka sytuacja to rezultat dwóch typów uwarunkowań: medycyna okazała się skuteczna w
ustalaniu etiologii i znajdowaniu skutecznej terapii szczegółowej dla stosunkowo niewielkiej grupy nieprawidłowości
umysłowych, a także udowodniła swoją umiejętność panowania nad objawami wielu z tych zaburzeń, dla których nie
udało się znaleźć konkretnej etiologii.
Światopogląd newtonowsko-kartezjański, który wywarł doniosły wpływ na powstanie rozmaitych dziedzin, odgrywa
kluczową role w rozwoju neuropsychiatrii i psychologii. Renesans naukowego zainteresowania zaburzeniami
psychicznymi zaowocował w dziewiętnastym wieku serią rewolucyjnych odkryć, które na trwałe określiły psychiatrie jako
dyscyplinę medyczną. Gwałtowne postępy i wybitne wyniki w dziedzinie anatomii, patologii, patofizjologii, chemii i
bakteriologii sprowokowały dążenia, aby dla wszystkich zaburzeń umysłowych poszukiwać ich organicznych przyczyn w
postaci zakażeń, zaburzeń metabolicznych lub procesów degeneracyjnych zachodzących w mózgu.
Początki omawianego "nurtu biomedycznego" zostały zainspirowane w okresie, kiedy odkrycie etiologii kilku
nieprawidłowości umysłowych doprowadziło do powstania skutecznych metod ich terapii. I tak, na przykład po tym jak
rozpoznano, że wczesne otępienie, stan chorobowy związany miedzy innymi z urojeniami dotyczącymi wielkości oraz
zaburzeniami intelektu i pamięci, to skutek kiły trzeciorzędowej mózgu, wywołanej przez krętka bladego
(Spirochaetapallida), pojawiła się skuteczna terapia przy pomocy specyfików chemicznych i gorączki1. Podobnie, kiedy
stało się jasne, że zaburzenie umysłowe towarzyszące pelagrze spowodowane jest przez niedobór witaminy B (brak
kwasu nikotynowego lub jego amidu), można było temu zaradzić dzięki podaniu brakującej witaminy. Okazało się, że
jeszcze inne rodzaje zaburzeń psychicznych mogą łączyć się z guzami mózgu, zapaleniem mózgowia i opon, różnymi
typami niedożywienia i złośliwą anemią.
Medycyna okazała się nie mniej skuteczna w opanowywaniu objawów całego szeregu zaburzeń emocji i zachowania,
których etiologii nie była w stanie odnaleźć. Należą tu radykalne zabiegi przy użyciu wstrząsów pentetrazolowych
(kardiazolowych)2, terapii elektrowstrząsowej, leczenia śpiączką insulinową3 i psychochirurgii. Szczególnie wydajna w tej
dziedzinie jest współczesna psychofarmakologia ze swoim bogatym arsenałem specyficznie działających środków:
nasennych, uśmierzających, rozkurczowych, przeciwbólowych, pobudzających, uspokajających, przeciwdepresyjnych
oraz z solami litu.
Te właśnie pozorne osiągnięcia naukowych badań i terapii medycznej przysłużyły się do zdefiniowania psychiatrii jako
specjalistycznego działu medycyny oraz przypisania jej do modelu biomedycznego. Z perspektywy czasu widać, że był to
wniosek przedwczesny i że prowadził on do rozwoju, który nie obywał się bez sporych trudności. Sukcesy w
odnajdywaniu przyczyn zaburzeń psychicznych, choć zdumiewające, okazały się w istocie marginalne, ograniczone do
niewielkiego odsetka problemów, z jakimi mamy do czynienia w psychiatrii. Podejście medyczne, bez względu na swe
początkowe osiągnięcia, nie doprowadziło do wykrycia szczegółowej etiologii organicznej tych problemów w psychiatrii,
które gnębią zdecydowaną większość jej klientów, tj. depresji, psychonerwic i zaburzeń psychosomatycznych. Poza tym
odniosło ono bardzo ograniczony i wątpliwy sukces w zakresie wyjaśniania medycznych przyczyn powodujących tak
zwane psychozy endogenne4, zwłaszcza schizofrenie i psychozę maniakalno-depresyjną. Niepowodzenie nurtu
medycznego i systematyczne badania kliniczne nad zaburzeniami emocjonalnymi stworzyły szansę dla rozwoju
alternatywnego kierunku w psychiatrii – podejścia psychologicznego, a to doprowadziło do powstania szkół psychoterapii
dynamicznej.
Ogólnie rzecz biorąc, badania psychologiczne dostarczyły lepszych modeli wyjaśniających dla większości zaburzeń
emocjonalnych aniżeli nurt medyczny; stworzyły one istotne alternatywy wobec leczenia biologicznego, w wielu różnych
kwestiach, przybliżając psychiatrie do nauk społecznych i filozofii. Nie wpływało to jednak na jej status dyscypliny
medycznej. Owa ranga medycyny okazała się w jakimś sensie samopodtrzymująca, gdyż wiele leków o działaniu
objawowym, jakie odkryto w badaniach medycznych, posiadało liczne skutki uboczne, co wymagało, aby przepisywał je i
ordynował lekarz. To błędne koło przypieczętował jeszcze obustronny romans medycyny z bogatym przemysłem
farmaceutycznym, żywotnie zainteresowanym sprzedażą swoich produktów i oferującym dotacje do przedsięwzięć
badawczych w medycynie. Dominacja modelu medycznego została następnie umocniona przez charakter i strukturę
kształcenia psychiatrów i aspekty prawne procedur dotyczących zdrowia psychicznego.
Większość psychiatrów to lekarze po przebytym stażu psychiatrycznym, którzy posiadają powierzchowne przygotowanie
z zakresu psychologii. Najczęściej osoby, które cierpią na zaburzenia emocjonalne, leczone są w placówkach
medycznych, gdzie za postępowanie terapeutyczne prawnie odpowiada psychiatra. W tej sytuacji psycholog kliniczny
często sprawuje funkcje niższego personelu podległego psychiatrze, nie różniąc się rolą od biochemika lub technika
laboratoryjnego. Zwyczajowym przydziałem dla psychologów klinicznych jest pomiar inteligencji, osobowości i organiki5 i
pomoc w diagnozowaniu różnicowym, ocena skuteczności leczenia i doradztwo zawodowe. Zadania te stanowią
przeważającą część pracy tych psychologów, którzy nie biorą udziału w badaniach naukowych ani w psychoterapii.
Zagadnienie, w jakim zakresie psycholodzy są przygotowani zawodowo i uprawnieni do prowadzenia terapii pacjentów
psychiatrycznych, jest przedmiotem licznych kontrowersji.
Dominacja modelu medycznego w psychiatrii spowodowała mechaniczne przeszczepianie pojęć oraz metod, których
przydatność sprawdziła się w medycynie, na grunt zaburzeń emocjonalnych. Zastosowanie koncepcji medycznej w
przypadku większości problemów psychiatrycznych i w leczeniu trudności emocjonalnych, zwłaszcza różnych postaci
nerwic, jest w ostatnich latach szeroko krytykowane. Istnieją przekonujące dane, że taki sposób postępowania stworzył
przynajmniej tyle samo problemów, ile ich rozwiązał.
Zaburzenia, dla których nie znaleziono żadnej szczegółowej etiologii, nieprecyzyjnie nazywa się "chorobami
psychicznymi"6. Osoby, które na nie cierpią, otrzymują piętnujące społecznie etykietki diagnostyczne i zwyczajowo
nazywane są "pacjentami". Leczy się je w placówkach medycznych, gdzie dobowe koszty hospitalizacji wynoszą kilkaset
dolarów. Większość tych wydatków wynika z ogromnego narzutu bezpośrednio związanego z modelem, medycznym, jak
np. z kosztów badań diagnostycznych i usług, które posiadają wątpliwą wartość dla skutecznego wyleczenia omawianych
zaburzeń. Większość środków na badania naukowe poświęca się na coraz subtelniejsze prace prowadzone w nurcie
biomedycznym, które mają wreszcie odkryć etiologię "chorób psychicznych", a więc potwierdzić medyczny charakter
psychiatrii.
Rozczarowanie zastosowaniem modelu medycznego w psychiatrii wzrasta. Prawdopodobnie najlepiej znanym i
najwymowniejszym przedstawicielem tego ruchu jest Thomas Szasz. W wielu jego książkach, między innymi w publikacji
Myth of Mental Illness7, zamieszcza on przekonujące dowody, że większość przypadków tak zwanej choroby psychicznej
należałoby uznać za wyraz i odbicie wewnętrznych zmagań z trudnościami życia. Stanowią one raczej kwestie społeczne,
etyczne i prawne niż "choroby" w znaczeniu medycznym. Związek lekarza z pacjentem, taki jak go precyzuje model
medyczny, potęguje również bierność i zależność w roli klienta. Oznacza to, że rozwiązanie problemu zależy w
decydujący sposób od możliwości osoby występującej w roli autorytetu naukowego, a nie od wewnętrznych zasobów
klienta.
Konsekwencje modelu medycznego dla teorii i praktyki psychiatrycznej sięgają bardzo daleko. Wskutek mechanicznego
posługiwania się biomedycznym sposobem myślenia wszystkie zaburzenia, z jakimi spotyka się psychiatra, z reguły
traktowane są jak choroby, których etiologia w postaci nieprawidłowości anatomicznych, fizjologicznych lub
biochemicznych zostanie kiedyś odkryta. Nie odnalezienia ich przyczyn nie uważa się za powód do wyłączania problemu
poza płaszczyznę modelu medycznego – jest to natomiast bodziec do uporczywych i bardziej wyrafinowanych badań po
linii medycyny. Właśnie dlatego nadzieje organicznie myślących psychiatrów zostały ostatnio na nowo rozniecone dzięki
zdobyczom biologii molekularnej.
Innym poważnym następstwem modelu medycznego jest olbrzymi nacisk na postawienie prawidłowej diagnozy u
poszczególnych pacjentów i stworzenie ścisłego systemu diagnostycznego lub klasyfikacyjnego. Takie podejście jest
niezwykle ważne w medycynie, gdzie prawidłowa diagnoza odpowiada konkretnej etiologii i posiada jasne, jednoznaczne,
ogólnie przyjęte konsekwencje dla terapii i rokowania. Poprawne zdiagnozowanie rodzaju choroby zakaźnej jest sprawą
niebagatelną, ponieważ każda z nich wymaga zupełnie innego postępowania, a dane czynniki chorobotwórcze różnie
reagują na konkretny rodzaj leczenia antybiotykami. Podobnie typ nowotworu przesądza o charakterze interwencji
terapeutycznej, przybliżonym rokowaniu i niebezpieczeństwie przerzutów. Decydujące znaczenie posiada też na przykład
prawidłowa diagnoza rodzaju anemii, ponieważ jeden jej typ reaguje pozytywnie na leczenie żelazem, drugi wymaga
podawania kobaltu i tak dalej.
W udoskonalanie i normalizację diagnostyki psychiatrycznej włożono już nadaremnie sporo trudu – po prostu dlatego, że
koncepcja diagnozy, słuszna w medycynie, nie ma zastosowania w przypadku większości zaburzeń psychiatrycznych.
Istniejące tutaj różnice zdań można wyraźnie zobrazować przez porównanie systemów klasyfikacji psychiatrycznej
używanych w różnych krajach, na przykład w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Australii. Bezkrytycznie
stosowane w psychiatrii medyczne pojecie diagnozy boryka się z problemami nierzetelności, znikomej trafności oraz
wątpliwej wartości i przydatności. Diagnoza przede wszystkim zależy od szkoły, przy której obstaje psychiatra, jego
osobistych upodobań, ilości danych dostępnych do oceny i wielu innych czynników.
Niektórzy psychiatrzy dochodzą do diagnozy wyłącznie na podstawie istniejącego kompleksu objawów, inni w oparciu o
założenia psychodynamiczne, jeszcze inni dzięki łączeniu obydwu. Subiektywna ocena przez psychiatrę psychicznego
znaczenia obecnego schorzenia cielesnego, takiego jak np.: kłopoty z tarczycą, choroba wirusowa lub cukrzyca, czy też
pewnych faktów biograficznych z przeszłości pacjenta lub aktualnych, może wywierać istotny wpływ na diagnozę.
Znaczna rozbieżność zachodzi również w zakresie interpretacji pewnych terminów diagnostycznych, na przykład istnieją
ogromne różnice miedzy szkołą amerykańską a europejską dotyczące diagnozy schizofrenii.
Innym czynnikiem, który może wpływać na diagnozę psychiatryczną jest charakter wzajemnego oddziaływania psychiatry
i pacjenta. O ile osobowość lekarza nie wywiera dostrzegalnego efektu na diagnozowanie zapalenia wyrostka
robaczkowego lub guza przysadki, to na stawianie diagnozy psychiatrycznej może mieć wpływ zachowanie pacjenta w
stosunku do danego psychiatry. Ważnym czynnikiem okazuje się wiec konkretna dynamika przeniesienia i
przeciwprzeniesienia czy wręcz niekompetencja interpersonalna psychiatry. Jest ogólnie znanym faktem klinicznym, że
przeżycia i zachowania pacjenta zmieniają się podczas kontaktu z różnymi osobami, mogą na nie także wpłynąć
okoliczności i czynniki związane z daną sytuacją. Wydaje się, że pewne aspekty współczesnego postępowania
psychiatrycznego wzmagają, a nawet prowokują cały szereg nieprzystosowawczych zachowań.
Z powodu braku obiektywnych kryteriów, które są tak istotne dla podejścia medycznego w chorobach ciała, wśród
psychiatrów panuje skłonność, aby w procesie weryfikacji diagnozy polegać na klinicznym doświadczeniu i osądzie. Poza
tym systemy i wymogi klasyfikacji często okazują się wytworem socjologii medycyny, stanowiącym wyraz konkretnych
nacisków, jakim poddani są lekarze, gdy wykonują przydzielone im zadania. Etykietka diagnostyczna w psychiatrii jest
wystarczająco elastyczna, aby mógł na nią oddziaływać powód, dla którego zostaje nadana: czy to na użytek
pracodawcy, czy towarzystwa ubezpieczeniowego albo też do celów sądowych. Pomijając nawet tak szczegółowe
rozważania, różni psychiatrzy lub zespoły psychiatrów często mają odmienne opinie w kwestii diagnozy konkretnego
pacjenta.
Znaczny brak klarowności znajdujemy nawet w kwestii tak na pozór istotnego zagadnienia, jakim jest diagnoza różnicowa
między nerwicą a psychozą. Problem ten traktuje się zwykle w psychiatrii z wielką powagą, mimo że nawet dokładnie nie
ustalono, czy psychopatologia posiada tylko jeden wymiar. Gdyby psychozy i nerwice były ortogonalne8 i niezależne, to
pacjent mógłby cierpieć na obydwie. Jeśli natomiast obie mieszczą się na wspólnej skali, a różnica między nimi jest
wyłącznie ilościowa, wówczas jednostka psychotyczna musiałaby na drodze do psychozy przechodzić przez fazę nerwicy
i powracać do niej w okresie zdrowienia.
Nawet gdyby udało się dokonać rzetelnej i trafnej diagnozy Psychiatrycznej, to nadal pozostaje kwestia jej praktycznego
znaczenia i użyteczności. Nie może być wątpliwości, że poza niewielkimi wyjątkami, poszukiwanie precyzyjnej diagnozy
okazuje się końcu bezcelowe, gdyż nie posiada ona żadnego uzgodnionego znaczenia dla etiologii, terapii i rokowania.
Postawienie owej diagnozy pochłania wiele czasu i energii psychiatry, a raczej psychologa, który w celu podjęcia
ostatecznej decyzji musi niekiedy poświęcać wiele godzin na testy.
Wreszcie sama decyzja terapeutyczna będzie na ogół wynikała z ukierunkowania psychiatry, a nie z jego klinicznej
diagnozy. Psychiatrzy, którzy rozumują w sposób biomedyczny, rutynowo zastosują u nerwicowców leczenie biologiczne,
a psychiatra z nurtu psychologicznego może opierać się na psychoterapii nawet w przypadku pacjentów z psychozą.
Terapeuta w swojej pracy będzie reagował na wydarzenia zachodzące podczas sesji, a nie postępował według planu
psychoterapii, przygotowanego wcześniej na bazie diagnozy. Analogicznie, wybór metody postępowania
farmakologicznego nie wynika z jakiegoś ustalonego związku między diagnozą a doborem farmaceutyku. Decyzja ta
zależy często od subiektywnych upodobań terapeuty, reakcji klinicznej pacjenta, występowania skutków ubocznych i
temu podobnych względów.
Jeszcze jedną ważną spuścizną modelu medycznego jest sposób, w jaki interpretuje się funkcję objawów patologii. W
medycynie istnieje na ogół liniowa zależność między natężeniem symptomów a powagą schorzenia. Złagodzenie jego
objawów uważa się wówczas za oznakę polepszania się ogólnego stanu pacjenta. Leczenie w medycynie somatycznej
jest w miarę możliwości przyczynowe, a terapię objawową stosuje się wyłącznie w nieuleczalnych chorobach albo też
jako uzupełnienie przyczynowej.
Zastosowanie tej reguły w psychiatrii powoduje poważne zamieszanie. Mimo że złagodzenie objawów powszechnie
uważa się za poprawę, to w psychiatrii dynamicznej wprowadza się granicę między leczeniem przyczynowym a
objawowym. Wynika z tego jasno, że leczenie objawowe nie rozwiązuje podstawowego problemu, ale w pewnym sensie
go maskuje. Spostrzeżenia pochodzące z psychoanalizy udowadniają, że sygnałem istotnej pracy nad danym problemem
bywa często nasilenie się symptomów. W nowych podejściach ukierunkowanych na przeżycia wzmacnianie objawów
uważa się za główne narzędzie w terapii i wykorzystuje potężne metody ich pobudzania. Obserwacje dokonane podczas
tego typu pracy wyraźnie wskazują, że objawy stanowią wyraz konkretnego wysiłku organizmu, który dąży do uporania
się z zastarzałym problemem, i że takie staranie należy zaaprobować i wspomóc9.
Z powyższego punktu widzenia leczenie objawowe we współczesnej psychiatrii w większości przypadków okazuje się z
gruntu nieterapeutyczne, ponieważ zakłóca ono spontaniczne, uzdrawiające działanie organizmu. Dlatego też nie należy
go stosować w charakterze metody z wyboru, a jedynie jako pewien kompromis, kiedy pacjent otwarcie nie wyraża zgody
na korzystniejszą możliwość, albo jeśli będzie ono niemożliwe lub nieosiągalne z przyczyn choćby finansowych.
Podsumowując, dominację modelu medycznego w psychiatrii należy się odbierać jako sytuację, która powstała na skutek
określonych okoliczności historycznych, podtrzymywanych obecnie przez wpływowe połączenie czynników filozoficznych,
politycznych, ekonomicznych, administracyjnych i prawnych. Jest ona raczej wątpliwym dobrodziejstwem aniżeli odbiciem
naukowej wiedzy o istocie zaburzeń emocjonalnych i ich optymalnym leczeniem.
W przyszłości pacjenci z zaburzeniami psychiatrycznymi o wyraźnie organicznym podłożu będą być może leczeni w
oddziałach szpitalnych, specjalnie przygotowanych do opieki nad osobami przejawiającymi zaburzone zachowania.
Osoby, u których wielokrotne badania lekarskie nie wykryły żadnych medycznych problemów, mogłyby wówczas
korzystać z usług specjalnych ośrodków, o nastawieniu nie tyle medycznym, co raczej psychologicznym, społecznym,
filozoficznym i duchowym. Istnieją już potężne i skuteczne metody przekształcania osobowości i uzdrawiania, odwołujące
się zarówno do psychicznej, jak i do fizycznej strony człowieka, które tworzyli terapeuci humanistyczni i transpersonalni.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Niezgodności dotyczące teorii i środków terapeutycznych
Przeciwstawne teorie i odmienne interpretacje danych można spotkać w większości naukowych dyscyplin. Nawet tak
zwane nauki ścisłe godzą się z pewnym poziomem rozbieżności, czego przykładem są różnice w poglądach na temat
interpretacji matematycznego sformułowania teorii kwantowej. Istnieje jednak bardzo niewiele dziedzin nauki, w których
brak jednomyślności jest równie wielki, a zakres uzgodnionej wiedzy tak ograniczony, jak w psychiatrii i psychologii.
Znany jest w nich cały wachlarz konkurencyjnych teorii osobowości, które podają liczne, wykluczające się nawzajem
wyjaśnienia na temat funkcjonowania psychiki, przyczyn i sposobu rozwoju patologii oraz składowych rzeczywiście
naukowego podejścia do terapii.
Skala zróżnicowania poglądów w kwestii najbardziej podstawowych założeń psychiatrii i psychologii jest tak
niewiarygodna, że często odmawia się im statusu naukowości. W rezultacie psychiatrzy i psychologowie o nienagannym
wykształceniu akademickimi wybitnej inteligencji i wielkich talentach badawczych niejednokrotnie formułują i bronią
koncepcji, które praktycznie są nie do pogodzenia, oraz proponują całkowicie przeciwne metody postępowania w
praktyce.
Istnieją na przykład szkoły psychopatologii, które reprezentują orientacje wyłącznie biomedyczną. Newtonowskokartezjański model wszechświata uważa się tutaj za rzetelny opis rzeczywistości i wyraża przekonanie, że organizm,
który jest normalny strukturalnie i czynnościowo, powinien poprawnie odbierać otaczający go świat materialny i
prawidłowo funkcjonować w jego obrębie. Zgodnie z tym stanowiskiem każde odstępstwo od podanego schematu musi
posiadać pewną podstawę w anatomicznej, fizjologicznej lub biochemicznej usterce ośrodkowego układu nerwowego
albo jakiejś innej części ciała, mogącej wpływać na jego funkcjonowanie.
Naukowcy, którzy podzielają ten pogląd, angażują się w uporczywe poszukiwanie czynników dziedzicznych, patologii
komórek, zaburzeń równowagi hormonalnej, odchyleń w biochemii i innych cielesnych przyczyn. Wyjaśnienia zaburzeń
emocjonalnych nie są przez nich traktowane jako rzeczywiście naukowe, o ile nie da się ich sensownie powiązać z
określoną przyczyną materialną ani z takowej wyprowadzić. Najskrajniejsza w obrębie omawianego ujęcia jest niemiecka
szkoła organiczna z jej wiarą, że: "dla każdej obłąkanej myśli znajdzie się pomylona komórka nerwowa" i że pomiędzy
różnymi aspektami psychopatologii i anatomii mózgu zostaną ostatecznie wykryte odpowiedniości jedno-jednoznaczne.
Inny przykład z tego bieguna to behawioryzm, którego zwolennicy uwielbiają podkreślać, że jest on jakoby w psychologii
jedynym rzeczywiście naukowym podejściem. Kierunek ten traktuje organizm jak skomplikowaną, biologiczną maszynę,
której funkcjonowanie, nie wyłączając wyższych czynności intelektualnych, można wytłumaczyć złożoną aktywnością
odruchową w oparciu o zasadę bodźca i reakcji. Behawioryzm, jak sama nazwa wskazuje10, kładzie nacisk na badania
nad zachowaniem, a w jego skrajnym wydaniu nie bierze się pod uwagę wszelkiego rodzaju danych introspekcyjnych, a
nawet pojęcia świadomości.
Mimo iż behawioryzm z pewnością zapewnił sobie trwałe miejsce w psychologii jako owocne podejście do pewnego typu
doświadczeń laboratoryjnych, nie można uznać go za poważną propozycję obowiązującego systemu wyjaśniania dla
psychiki człowieka. Próba sformułowania teorii psychologicznej z pominięciem kwestii świadomości stanowi przedziwne
przedsięwzięcie w czasach, gdy wielu fizyków wierzy, że należałoby otwarcie włączyć świadomość do przyszłych teorii
materii. O ile szkoły biomedyczne Poszukują dla nieprawidłowości w psychice jakichś przyczyn organicznych, to
behawioryzm skłania się do uznania ich za nagromadzenie nieprawidłowych nawyków, które wywodzą się z
warunkowania.
Środkowe pasmo teorii wyjaśniających w psychopatologii zajmują koncepcje psychologii głębi. Oprócz zasadniczego
konfliktu teoretycznego ze szkołami biomedycznymi i behawioryzmem istnieją wśród nich również głębokie sprzeczności
wobec siebie nawzajem. Niektóre teoretyczne polemiki wewnątrz tej grupy już omówiono w związku z odstępcami od
ruchu psychoanalitycznego. W wielu przypadkach rozbieżności powstałe w ramach psychologii głębi są dość poważne i
zasadnicze.
Na przeciwnym biegunie znajdujemy podejścia, które sprzeciwiają się biomedycznej, behawiorystycznej lub
psychologicznej interpretacji patologii. W gruncie rzeczy nie godzą się one na mówienie o chorobie jako takiej. Na
przykład w fenomenologii oraz w analizie Dasein większość sytuacji, z którymi ma do czynienia psychiatria, stanowi
zagadnienie filozoficzne, ponieważ jest to po prostu wyraz różnorodności egzystencji – odmiennych sposobów bycia w
świecie11.
Wielu psychiatrów w obecnych czasach odrzuca opisane powyżej, wąskie, jednowymiarowe koncepcje, natomiast
opowiada się za wieloraką etiologią. Zaburzenia emocjonalne traktują oni jako skutki złożonych, wielowymiarowych
interakcji czynników, z których pewna cześć może być biologiczna, podczas gdy pozostałe mogą mieć charakter
psychiczny, społeczny lub filozoficzny. Takie rozumienie problemów psychiatrycznych niewątpliwie potwierdzają badania
nad psychodelikami. Chociaż stany psychodeliczne są wywoływane przez ściśle określony bodziec chemiczny, z
pewnością nie oznacza to, że poznanie współzależności biochemicznych i farmakologicznych, jakie występują w ludzkim
ciele po zażyciu specyfiku, zagwarantuje pełne, wyczerpujące wyjaśnienie całej gamy zachodzących zjawisk. Sam lek
należy uznać wyłącznie za katalizator, wyzwalacz stanu psychodelicznego, który uwalnia pewien wewnętrzny potencjał
psychiki. Psychicznych, filozoficznych i duchowych wymiarów doświadczenia nie można sprowadzać do sfery anatomii,
fizjologii, biochemii lub badań nad zachowaniem – - należy je zgłębiać przy użyciu środków, które są odpowiednie dla
takich zjawisk.
Jak to przed chwilą pokazaliśmy, sytuacja w leczeniu psychiatrycznym jest równie niezadowalająca w przypadku teorii
zaburzeń psychicznych. Nie ma w tym nic zaskakującego, ponieważ obydwa te problemy są ze sobą blisko
spokrewnione. Dlatego na przykład biomedycznie zorientowani psychiatrzy często stają w obronie skrajnych środków
biologicznych, nie tylko w leczeniu ciężkich zaburzeń, jak schizofrenia i psychoza maniakalno-depresyjna, ale także
nerwic i chorób psychosomatycznych. Do początku lat pięćdziesiątych większość powszechnych zabiegów psychiatrii
biologicznej miało radykalny charakter: wstrząs kardiazolowy, terapia elektrowstrząsami, leczenie szokową dawką
insuliny i lobotomia12.
Nawet współczesna farmakopea, która niemal całkowicie zastąpiła te drastyczne metody, choć znacznie od nich
subtelniejsza, nie obywa się bez trudności. Powszechnie wiadomo, że w psychiatrii leki nie rozwiązują problemu tylko
ograniczają występowanie objawów. W licznych przypadkach po zakończeniu czynnego leczenia następuje bliżej
nieokreślony okres, podczas którego pacjent zobowiązany jest do przyjmowania dawek podtrzymujących. Wiele głównych
trankwiłizatorów stosuje się całkowicie rutynowo, zwykle przez dłuższy czas. Może to doprowadzić do takich kłopotów, jak
nieodwracalne uszkodzenie układu nerwowego lub siatkówki oczu, a nawet do rzeczywistego uzależnienia.
Szkoły psychologiczne faworyzują psychoterapię, nie tylko do leczenia nerwic, ale również wielu schorzeń
psychotycznych. Jak już wspomniano wcześniej, nie istnieją w zasadzie żadne ogólnie przyjmowane kryteria, które
wyraźnie kwalifikowałyby pacjenta do terapii biologicznej bądź psychoterapii, pomijając przypadek udowodnionej etiologii
organicznej niektórych zaburzeń (zapalenie mózgu, nowotwór, miażdżyca tętnic) . Jakkolwiek dla pacjentów
psychotycznych, którzy znajdują się w psychoterapii, leczenie farmakologiczne bywa czasem niezbędne, i raczej dobrze
pasuje do jej form powierzchownych, wspierających13, wielu psychoterapeutów sądzi, że nie można go pogodzić z
systematycznie stosowaną psychologią głębi. Skoro zadaniem metody odsłaniającej jest dotarcie do źródeł trudności, a
wykorzystuje ona w tym celu symptomy, to leczenie objawowe, maskujące te symptomy, zaciemnia dany problem.
Obecnie cała ta sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje z powodu rosnącej popularności nowych podejść,
ukierunkowanych na przeżycia. Nie tylko wykorzystują one objawy jako specyficzny punkt wyjścia w terapii i
autoeksploracji, ale również uznają je za wyraz samouzdrawiającego wysiłku organizmu i próbują stworzyć potężne
techniki ich wzmagania. W tym samym czasie, gdy jeden odłam w obrębie profesji psychiatrycznej skupia cały swój trud
na stwarzaniu coraz lepszych sposobów opanowywania objawów, drugi z nie mniejszym wysiłkiem stara się
zaprojektować skuteczniejsze metody w celu ich uzewnętrznienia. Gdy wielu psychiatrów rozumie, że leczenie objawowe
stanowi kompromis w przypadkach, kiedy skuteczniejsza metoda terapii jest nieznana lub niemożliwa, to inni stanowczo
twierdzą, że odmowa przepisania trankwilizatorów stanowi rażące zaniedbanie.
Wobec braku jednomyślności w kwestiach leczenia psychiatrycznego (nie licząc takich sytuacji, jak: porażenie
postępujące, guzy mózgu lub miażdżyca tętnic, które ściślej mówiąc należą do domeny neurologii lub jeszcze innego
działu medycyny) można zaproponować nowe koncepcje i metody terapii bez obawy pogwałcenia jakichkolwiek zasad,
które byłyby uznane za absolutne i obowiązujące dla całej profesji.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Kryteria zdrowia psychicznego i skuteczności leczenia
W związku z tym, że większość problemów klinicznych, z którymi mają do czynienia psychiatrzy, to nie są choroby w
ścisłym znaczeniu tego słowa, wykorzystanie modelu medycznego w psychiatrii natrafia na zasadniczą trudność. Chociaż
psychiatrzy od ponad wieku usiłują stworzyć "kompletny" system diagnozy, to w dużej mierze im się to nie powiodło.
Przyczynia się do tego fakt, że nie mają oni do dyspozycji chorobowo-specyficznej patogenezy, na jakiej opierają się
wszystkie dobre systemy diagnostyczne14. Zwięźle opisał tę sytuacje Thomas Sheff: "W przypadku głównych klasyfikacji
chorób psychicznych nie da się wykazać ani jednego składnika modelu medycznego: przyczyny, zwiastunów, objawów
ogólnych i szczegółowych, przebiegu choroby i leczenia z wyboru"15. Istnieje tak wiele punktów widzenia, tak wiele szkół i
tak wiele różnic miedzy krajami, że bardzo nieliczne pojęcia diagnostyczne oznaczają dla wszystkich psychiatrów to samo.
Nie zniechęciło to jednak psychiatrów do tworzenia coraz obszerniejszej i bardziej szczegółowej oficjalnej nomenklatury.
Specjaliści z zakresu zdrowia psychicznego wciąż używają ogólnie przyjętych terminów, na przekór licznym dowodom, że
ogromna liczba pacjentów nie posiada objawów, które pasowałyby do kryteriów diagnostycznych, w jakich zostali opisani.
Ogólnie psychiatryczna opieka zdrowotna opiera się na nierzetelnych, nieuzasadnionych kryteriach diagnostycznych i
wskazaniach dotyczących leczenia. Określanie kto jest "psychicznie chory", a kto "psychicznie zdrowy", waz jaka jest
istota tej "choroby" stanowi o wiele trudniejszy i bardziej złożony problem niż mogłoby się wydawać, a proces, w którym
zapadają takie decyzje, jest znacznie mniej racjonalny niż chciałaby tego dowieść klasyczna psychiatria.
Biorąc pod uwagę wielką liczbę osób z poważnymi objawami 1 trudnościami oraz brak ogólnie przyjmowanych kryteriów
diagnostycznych, najistotniejsza wydaje się kwestia dlaczego i w jaki sposób niektórych z nich naznaczono16 jako
chorych psychicznie i poddano leczeniu psychiatrycznemu? Badania wykazały, że zależy to bardziej od różnych cech
społecznych tych osób niż od charakteru ich pierwotnej odmienności17. Bardzo ważne jest w jakim stopniu przejawiają się
ich symptomy. Nie jest bez znaczenia, czy są one dostrzegalne dla każdego zainteresowanego, czy względnie
niewidoczne. Jeszcze jedną ważną zmienną stanowi tło kulturowe, na którym występują objawy – rozumienie tego, co
jest normalne i możliwe do przyjęcia znacznie się zmienia w zależności od klasy społecznej, grupy etnicznej, wspólnoty
religijnej, regionu geograficznego i okresu historii. Także wymiary związane ze statusem, takie jak: wiek, rasa, dochody i
wykształcenie wydają się korelować z diagnozą. Decydującym czynnikiem jest przeświadczenie psychiatry –
nadzwyczajne studium Rosenhana18 pokazuje, że skoro dana osoba została już uznana za psychicznie chorą (nawet jeśli
rzeczywiście była normalna), to fachowy personel na ogół interpretuje jej zwykłe, codzienne zachowanie jako coś
patologicznego.
Diagnoza psychiatryczna jest na tyle ogólnikowa i elastyczna, że daje się naginać do rozmaitych okoliczności.
Stosunkowo łatwo ją wykorzystać i obronić, jeżeli psychiatra chce usprawiedliwić mimowolne przestępstwo lub dowieść w
sądzie, że klient nie może odpowiadać przed prawem. Sytuacja taka jaskrawo kontrastuje z surowymi kryteriami, jakimi
posłużyłby się on sam na użytek oskarżenia albo psychiatra wojskowy, którego diagnoza może uzasadniać zwolnienie ze
służby wojskowej. Równie elastyczne bywa wnioskowanie diagnostyczne psychiatry w sprawach o zaniedbanie
obowiązków zawodowych i procesach ubezpieczeniowych – fachowa argumentacja może się znacznie różnić w
zależności od strony, po której występuje psychiatra.
Z powodu braku ścisłych i obiektywnych kryteriów, psychiatria zawsze znajduje się pod głębokim wpływem społecznej,
kulturowej i politycznej struktury społeczności, w której jest praktykowana. W dziewiętnastym wieku masturbacja uważana
była za patologię, więc wielu specjalistów pisało książki, artykuły i broszury mające ostrzec przed jej szkodliwymi
skutkami. Psychiatrzy współcześni uznają, że jest nieszkodliwa i aprobują ją jako wentyl bezpieczeństwa dla
nadmiernego napięcia seksualnego. W okresie stalinizmu psychiatrzy w Rosji oznajmiali, że nerwice i zboczenia płciowe
są produktem walk klasowych i zgniłej moralności społeczeństwa burżujów. Utrzymywali, że wraz ze zmianą porządku
społecznego tego typu problemy praktycznie zniknęły. Pacjentów, którzy wykazywali ich objawy, uznawano za
zwolenników starego porządku i "wrogów ludu". W czasach bardziej współczesnych, wprost przeciwnie, powszechne w
radzieckiej psychiatrii stało się upatrywanie w politycznym dysydenctwie oznak choroby, która wymaga hospitalizacji
psychiatrycznej i leczenia. W Stanach Zjednoczonych homoseksualizm określano jako chorobę psychiczną do 1973 roku,
kiedy to Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne zadecydowało w głosowaniu, że tak nie jest. Tradycyjni specjaliści w
latach sześćdziesiątych traktowali członków ruchu hipisów jako niezrównoważonych emocjonalnie, chorych umysłowo,
posiadających mózgi uszkodzone przez narkotyki, dopóki psychiatrzy i psychologowie Nowej Ery nie uznali ich za
emocjonalnie wyzwoloną awangardę ludzkości. Kulturowe różnice w zakresie pojęć normalności i zdrowia psychicznego
już omawialiśmy. Wiele spośród zjawisk, które zachodnia psychiatria uważa za symptomatyczne dla psychicznych
chorób, może stanowić warianty zbiorowej nieświadomości, które w pewnych kulturach i w niektórych okresach historii
były traktowane jako zupełnie normalne i możliwe do przyjęcia.
Klasyfikacja psychiatryczna kładąca nacisk na objawy osiowe, mimo iż dyskusyjna, jest w jakimś sensie usprawiedliwiona
na gruncie bieżących praktyk terapeutycznych. Ukierunkowanie werbalne w psychoterapii nie daje wielkich szans na
zdecydowaną zmianę stanu klinicznego, a podawanie tłumiących leków czynnie Przeszkadza w dalszym rozwinięciu się
obrazu klinicznego, prowadząc do zamrożenia procesu w stanie niezmienionym. Względność takiego podejścia wychodzi
jednak na jaw, kiedy w leczeniu korzystamy z psychodelików lub pewnych potężnych metod pracy z przeżyciami bez
użycia leków. Powodują one taką fluktuacje objawów, że niekiedy jest kwestią kilku godzin, aby klient przesunął się do
całkowicie odmiennej kategorii diagnostycznej. Okazuje się, że to, co w psychiatrii opisywano jako odrębne kategorie
diagnostyczne, stanowi stadia przeobrażającego procesu, na których zatrzymał się klient.
Niewiele lepsza sytuacja panuje, kiedy od problematyki diagnozy przejdziemy do zagadnień leczenia psychiatrycznego i
oceny jego wyników. Różni psychiatrzy mają swoje własne style terapeutyczne, którymi posługują się w szerokim
zakresie problemów, mimo że nie ma rzetelnego dowodu na to, że jakaś metoda jest skuteczniejsza od innej. Krytykom
psychoterapii łatwo jest argumentować, że nie ma przekonujących dowodów, aby pacjentom leczonym przez specjalistów
polepszyło się bardziej niż tym, których w ogóle nie leczono, albo tym, którzy uzyskiwali wsparcie od
nieprofesjonalistów19. Kiedy podczas psychoterapii następuje poprawa, trudno udowodnić, że wiązała się ona
bezpośrednio czy to z procesem leczenia, czy to z teoretycznymi poglądami terapeuty.
W pewnym sensie bardziej przekonujące są dowody na skuteczność czynników farmakologicznych i na ich zdolność do
ograniczania objawów. Niemniej jednak decydującą kwestią pozostaje tutaj określenie, czy ustąpienie objawów oznacza
rzeczywistą poprawę i czy stosowanie środków farmakologicznych po prostu nie maskuje zasadniczego problemu i nie
przeszkadza rozwiązaniu go. Jak się wydaje, przybywa dowodów potwierdzających, że w wielu przypadkach podawanie
trankwilizatorów rzeczywiście zakłóca uzdrawiający proces przeobrażenia, i że powinno się je stosować wyłącznie wtedy,
gdy pacjent sobie tego zażyczy albo warunki nie pozwolą mu skorzystać z odsłaniającego procesu terapii.
Skoro kryteria zdrowia psychicznego są niejasne, psychiatryczne etykietki nieprzekonujące i nie ma zgodności w sprawie
przyczyn skutecznego wyleczenia, to nie należy oczekiwać, że ocena wyników terapii stanie się bardziej zrozumiała. W
powszedniej praktyce klinicznej miarą stanu pacjenta jest charakter i natężenie występujących u niego objawów. Ich
nasilenie jest określane jako pogorszenie stanu klinicznego, a ich wygasanie nazywa się poprawą. Podejście to kłóci się z
psychiatrią dynamiczną, w której kładzie się nacisk na rozwiązanie konfliktów i polepszenie w stosunkach międzyludzkich.
W psychiatrii dynamicznej zaktywizowanie się objawów często poprzedza zasadniczy postęp w terapii bądź też mu
towarzyszy. Filozofia leczenia oparta przede wszystkim na ocenie objawów stoi także w wyraźnej sprzeczności ze
stanowiskiem przedstawionym w niniejszej książce, zgodnie z którym natężenie objawów wskazuje na działanie procesu
uzdrawiającego, a objawy stanowią równocześnie szansę i zagrożenie.
Podczas gdy jedni psychiatrzy oceniając wyniki leczenia, opierają się wyłącznie na zmianach dotyczących objawów, inni
włączają do swych kryteriów jakość związków międzyludzkich i przystosowanie społeczne. Poza tym nierzadkie jest
posługiwanie się kryteriami tak jawnie związanymi z kulturą, jak np. dostosowanie pod względem zawodowym i
mieszkaniowym. Ważną miarą zdrowia psychicznego może się wówczas okazać np. wzrost dochodu lub przeprowadzka
do elegantszej dzielnicy. Absurdalność tych kryteriów wychodzi na jaw, gdy tylko rozpatrzymy zrównoważenie
emocjonalne i zdrowie psychiczne pewnych jednostek, które zgodnie z powyższymi normami mogą plasować się bardzo
wysoko, powiedzmy Howarda Hughesa albo Elvisa Presley'a. Widać jak wielki jest stopień pomieszania pojęć, skoro tego
typu kryteria mogą być brane pod uwagę w koncepcjach klinicznych. Nietrudno wykazać, że Wzrost ambicji, rywalizacji i
potrzeby wywarcia wrażenia jest dowodem narastania patologii, a nie poprawy. W obecnym stanie świata wyrazem
zasadniczego zdrowia psychicznego z powodzeniem może być dobrowolna prostota20.
System teoretyczny przedstawiony w niniejszej książce kładzie duży nacisk na duchowy wymiar w życiu człowieka,
dlatego wydaje się słuszne, aby wspomnieć w tym miejscu kwestię duchowości. W klasycznej psychiatrii dążenia i
zainteresowania duchowe posiadają wyraźne konotacje patologiczne. Mimo że nie wyraża się tego otwarcie, to w
obecnym systemie teoretycznym psychiatrii w jakimś stopniu zakłada się, że zdrowie psychiczne łączy się z ateizmem,
materializmem i światopoglądem mechanistycznej nauki. Stąd przeżycia duchowe, przekonania religijne i uczestnictwo w
stosownych praktykach na ogół wspierałyby diagnozę dotyczącą patologii.
Mogę to zilustrować osobistym doświadczeniem z okresu kiedy przybyłem do Stanów Zjednoczonych i zacząłem
wykładać o moich europejskich badaniach nad LSD. W roku 1967 miałem wystąpienie na Wydziale Psychiatrii
Uniwersytetu Harvarda, gdzie opisywałem wyniki uzyskane w grupie pacjentów z ciężkimi problemami psychiatrycznymi,
leczonych przez psychoterapię z wykorzystaniem LSD. W trakcie dyskusji jeden z psychiatrów przedstawił własną
interpretację tego, co ja uważałem za skuteczne leczenie. Jego zdaniem objawy nerwicowe u pacjentów w rzeczywistości
zostały zastąpione przez zjawiska psychotyczne. Powiedziałem wcześniej, że wielu z nich wykazywało zasadniczą
poprawę po silnych przeżyciach śmierci i odrodzenia oraz stanów uniwersalnej jedności. Wskutek tego stawali się
uduchowieni i wykazywali głębokie zainteresowanie filozofią starożytną i wschodnią. Niektórzy otwarli się na ideę
reinkarnacji, inni zaangażowali się w medytację, jogę lub inne typy praktyk duchowych. Opisane przejawy to, według
niego, oczywiste oznaki procesu psychotycznego. Sformułowanie tego typu wniosku byłoby dzisiaj znacznie trudniejsze
niż w późnych latach sześćdziesiątych, zważywszy na bieżące szerokie zainteresowanie praktykami duchowymi,
pozostaje on jednak dobrym przykładem ogólnego ukierunkowania współczesnej myśli psychiatrycznej.
Sytuacja w zachodniej psychiatrii, która dotyczy definicji zdrowia psychicznego i choroby, diagnozy klinicznej, ogólnej
metodyki postępowania terapeutycznego i oceny skutków leczenia, wprawia \v zakłopotanie i pozostawia wiele do
życzenia. Poczytalność i zdrowe funkcjonowanie psychiczne definiuje się jako nie występowanie patologii, nie istnieje
natomiast pozytywny opis21 normalnego człowieka. Takie pojęcia, jak: czynna radość istnienia, zdolność do miłości,
altruizm, szacunek dla życia, bycie twórczym i samourzeczywistnienie, rzadko podlegają rozważaniom psychiatrycznym.
Metody będące obecnie do dyspozycji w psychiatrii z trudem osiągają choćby cel terapeutyczny sformułowany przez
Freuda: "aby zmienić nieznośne cierpienie nerwicowca w zwyczajną nędzę codzienności". Bez wprowadzenia
duchowości i perspektywy transpersonalnej do praktyki psychiatrycznej, psychologii i psychoterapii bardziej ambitne cele
pozostaną nadal nierealne.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Psychiatria a religia: rola duchowości w życiu człowieka
Stanowisko wobec religii i mistycyzmu w klasycznej psychiatrii i psychologii zostało wyznaczone przez mechanistyczne,
materialistyczne nastawienie nauki Zachodu. W świecie, w którym najważniejsza jest materia, a życie i świadomość to
tylko jej drugorzędne wytwory, nie może istnieć autentyczne zrozumienie dla duchowego wymiaru istnienia. Światła,
prawdziwie naukowa postawa oznacza przyjęcie nieistotności własnej osoby – jako mieszkańca jednego z niezliczonych
ciał niebieskich we wszechświecie, który posiada miliony galaktyk. Wymaga także uznania, że nie jesteśmy niczym więcej
jak tylko wysoko rozwiniętymi zwierzętami i biologicznymi maszynami, które składają się z komórek, tkanek i narządów. I
wreszcie naukowa koncepcja własnego istnienia obejmuje przyjęcie poglądu, że świadomość to fizjologiczna czynność
mózgu i że psychiką rządzą nieświadome siły o charakterze popędowym. Podkreśla się często, że trzy wielkie rewolucje
w dziejach nauki pokazały człowiekowi jego właściwe miejsce we wszechświecie. Pierwszą była rewolucja
kopernikańska, która zniszczyła przekonanie, że ziemia jest środkiem świata, a ludzkość zajmuje w jego obrębie
szczególne miejsce. Druga to rewolucja darwinowska, która położyła kres poglądowi, że ludzie zajmują wyjątkową i
uprzywilejowaną pozycję wśród zwierząt. Wreszcie rewolucja freudowska zredukowała psychikę do pochodnej
niegodziwych popędów.
Psychiatria i psychologia, rządzone przez światopogląd mechanistyczny, nie są w stanie oddzielić ciasnych intelektualnie
i zewnętrznych przekonań religijnych, jakie cechują główny nurt interpretacji wielu religii od głębi autentycznych tradycji
mistycznych lub wielkich duchowych filozofii, takich jak: różne szkoły jogi, kaszmirski szajwizm, wadżrajana, zeń, taoizm,
kabała, gnostycyzm lub sufizm. Zachodnia nauka pozostaje ślepa na to, że owe tradycje stanowią wynik wielowiekowych
badań nad ludzkim umysłem, które w sposób zbliżony do metody naukowej łączą regularną obserwację, doświadczenia i
budowanie teorii.
W zachodniej psychologii i psychiatrii usiłuje się więc generalnie odrzucić każdą formę duchowości jako nienaukową,
nieważne jak bardzo byłaby wyrafinowana i dobrze potwierdzona. Na płaszczyźnie mechanistycznej nauki duchowość
utożsamiana jest z prymitywnymi przesądami, brakiem wykształcenia lub patologią kliniczną. Jeśli daną religię podziela
duża grupa, w ramach której utrwaliło ją programowanie kulturowe, to będzie ona przez psychiatrów mniej lub bardziej
tolerowana. W tych okolicznościach nie mają zastosowania zwykłe kryteria kliniczne i przynależność do takiego wyznania
niekoniecznie uważa się za oznakę psychopatologii.
Kiedy w nie-zachodnich kulturach o niskim poziomie edukacji odkrywa się głębokie przekonania duchowe, przypisuje się
je zwykle niewiedzy, dziecinnej łatwowierności i zabobonom. W naszym własnym społeczeństwie takie tłumaczenie
duchowości oczywiście nie wystarcza, zwłaszcza kiedy pojawia się ona wśród osób świetnie wykształconych i bardzo
inteligentnych. W rezultacie psychiatria odwołuje się do odkryć psychoanalizy, które sugerują, że początków religii można
doszukać się w nierozwiązanych konfliktach z niemowlęctwa i dzieciństwa – koncepcja bóstw odpowiada dziecinnemu
wyobrażeniu postaci rodziców, postawy wierzących w stosunku do nich to oznaki niedojrzałości i dziecięcej zależności, a
rytualne czynności wskazują na walkę z przerażającymi impulsami psychoseksualnymi, podobnymi do tych, które
występują w nerwicy natręctw.
Bezpośrednie doświadczenia duchowe, takie jak: uczucia uniwersalnej jedności, wrażenie boskiej energii przenikającej
ciało, sceny śmierci i odrodzenia, wizje światła o nadprzyrodzonym pięknie, wspomnienia z poprzednich wcieleń lub
spotkań z archetypowymi osobami spostrzega się więc jako znaczne, psychotyczne zniekształcenia obiektywnej
rzeczywistości, które wskazują na poważny proces patologiczny, czyli chorobę psychiczną. Aż do czasu opublikowania
badań Masłowa, w psychologii akademickiej nie istniała świadomość, że choćby jedno z tych zjawisk można by
wytłumaczyć w jakiś inny sposób. Wskazujące ten sam kierunek teorie Junga i Assagiolego były zbyt odległe od
głównego nurtu psychologii akademickiej, aby wywrzeć jakiś poważniejszy wpływ.
Mechanistyczna nauka Zachodu z reguły uznaje wszelkiego typu doświadczenia duchowe za zjawiska patologiczne.
Główny nurt psychoanalizy, podążając za przykładem Freuda, objaśnia mistyczne stany jednoczące i oceaniczne jako
regresję do pierwotnego narcyzmu i bezradności dziecka22 oraz uważa religię za zbiorową nerwice natręctw23.
Doskonale znany psychoanalityk, Franz Alexander24, napisał specjalny artykuł, omawiający stany osiągane w medytacji
buddyjskiej jako samodzielnie wywoływaną katatonię. Wielcy szamani różnych tradycji plemiennych zostali
scharakteryzowani jako schizofrenicy lub epileptycy, a rozmaite etykietki psychiatryczne nadano wszystkim ważniejszym
świętym, prorokom i nauczycielom religijnym. O ile liczne opracowania naukowe opisują podobieństwa miedzy
mistycyzmem a chorobą psychiczną, to bardzo niewiele jest prawdziwego poszanowania dla mistycyzmu i świadomości
różnic między światopoglądem mistycznym a psychozą. Ostatni Raport Zespołu do spraw Postępów Psychiatrii25
charakteryzował mistycyzm jako zjawisko pośrednie między normalnością a psychozą. W innych źródłach omawiane
różnice rozpatruje się zwykle na gruncie "psychozy kroczącej"26, przeciwstawianej "psychozie kwitnącej" albo też z
naciskiem na konkretne tło kulturowe, które umożliwiło włączenie danej psychozy w osnowę społeczną i historyczną.
Wymienione kryteria psychiatryczne stosuje się rutynowo w ten sam sposób nawet do wielkich nauczycieli religijnych
pokroju Buddy, Jezusa, Mahometa, Śri Ramany Maharishiego lub Ramakrishny.
Z powyższego wynika osobliwa sytuacja panująca w naszej kulturze. W licznych społecznościach utrzymuje się znaczna
presja psychiczna, społeczna, a nawet polityczna, która zmusza ludzi do regularnego uczęszczania do kościoła. Biblię
można spotkać w wielu szufladach hoteli i moteli, a ustne deklaracje popierające Boga i religię padają w przemówieniach
szeregu wybitnych polityków i innych osób publicznych. Jeśli jednak członek przeciętnego zboru przeżyłby głębokie
doświadczenie religijne, to jego pastor najprawdopodobniej odesłałby go na leczenie do psychiatry.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Przypisy
1 Skutecznym sposobem leczenia kiły było zarażanie pacjenta malarią. Gorączka powstrzymywała rozwój choroby i
zapobiegała powstaniu otępienia umysłowego (tzw. porażenia postępującego) . (I. S.)
2 Pentetrazol (Cardiazolum) służył do wywoływania napadu drgawkowego, który może przerwać objawy ciężkich psychoz
(tzw. leczenie wstrząsowe lub drgawkowe) . Obecnie stosuje się w tym celu wstrząsy elektryczne aplikowane przy użyciu
wyspecjalizowanej aparatury. (I. S.)
3 Podanie wysokich dawek insuliny "usypia" czynność mózgu z powodu niedoboru glukozy i hamuje pewne objawy
psychotyczne. Jest to zabieg rzadko stosowany, grożący niebezpiecznymi powikłaniami. (I. S.)
4 Psychozy endogenne uważa się za choroby spowodowane przez subtelne przyczyny organiczne: pewną skłonność
dziedziczną, zaburzenia układów neurohormonów mózgowych (serotoniny, dopaminy, noradrenaliny i in.) lub inne defekty
biochemiczne. Chociaż ingerencja farmakologiczna lekarza w chemizm ustroju może wyciszyć objawy psychozy, to nie
istnieją jednoznaczne dowody, że określona kombinacja wspomnianych czynników "powoduje" chorobę w takim sensie,
jak wirus HIV powoduje AIDS, a niedobór insuliny – cukrzyce. (I. S.)
5 Tj. stopnia zaburzeń organicznych u klienta. W tym celu, podobnie jak w dwóch pozostałych, psycholog posługuje się
specjalnymi testami, które interpretuje i przedstawia rezultat psychiatrze. (L S.)
6 Termin choroba, czyli jednostka nozologiczna (z greckiego nosos – "choroba") posiada w medycynie bardzo konkretne
znaczenie. Sugeruje on zaburzenie, które posiada określoną przyczynę, czyli etiologie, z której to daje się wyprowadzić
jego patogenezę, czyli rozwój objawów. Rozumienie zaburzenia w podany sposób powinno prowadzić do konkretnego
postępowania terapeutycznego i metod leczenia oraz wniosków dotyczących rokowania.
7 T. Szasz, Myth of Mental Illness, Nowy Jork 1961. Streszczenie jego poglądów na temat "mitu choroby psychicznej" jest
dostępne w przekładzie K. Jankowskiego w zbiorze pt. Przełom w psychologii (Warszawa 1978) . (L S.)
8 Tj. stanowiące dwa odrębne wymiary patologii. (I. S.)
9 Zasada intensyfikacji objawów jest kluczowa dla terapii psychodelicznej, integracji holonomicznej i terapii gestalt. Taka
sama prawidłowość rządzi również praktyką medycyny homeopatycznej i można się jej doszukać w technice intencji
paradoksalnej Victora Frankla.
10 Angielskie słowo behaviouroznacza "zachowanie się" w sensie inteligentnej reakcji na otoczenie. (I. S.)
11 Bycie w świecie (Dasein) oznacza specyficznie ludzki, niepowtarzalny rodzaj egzystencji (obecności w świecie) .
Obejmuje ona indywidualne ustosunkowanie się do trzech sfer tego świata: otoczenia (Umwelt), innych ludzi (Mitwelt) i
siebie samego (Eigenwelt) . Celem analizy Dasein jest zrozumienie przez pacjenta własnej egzystencji, która wiąże się z
podejmowaniem wolnych wyborów. Człowiek jest niepowtarzalny, w szczególności nie można go zaklasyfikować jako
chorego i nakłaniać do zmiany, której sam nie pragnie. (1. S.)
12 Lobotomia jest to postępowanie psychochirurgiczne, które w najprostszej formie obejmuje przecięcie połączeń miedzy
płatem czołowym a pozostałą częścią mózgu. Metoda ta, za którą portugalski chirurg Egas Moniz otrzymał nagrodę
Nobla za rok 1949, była najpierw powszechnie stosowana u schizofreników i w ciężkich nerwicach natręctw. Później
zaniechano jej i zastąpiono subtelniejszymi zabiegami mikrochirurgicznymi. Fakt, że kilku psychiatrów, którzy nie
zawahali się przed poleceniem tej operacji swoim pacjentom, później opierało się przed użyciem LSD pod pretekstem, że
może to spowodować niewykrywalne dzisiejszymi metodami uszkodzenie mózgu, może nam uzmysłowić zakres
nieracjonalnych motywów działających w psychiatrii.
13 Psychoterapia wspierająca^ przeciwieństwie do/), odsłaniającej nie zajmuje się głębokimi konfliktami pacjenta i nie
stawia sobie za cel przeobrażenia jego osobowości, tylko złagodzenie jego kłopotów. (I. S.)
14 W tym miejscu niemożliwe jest dokładne omówienie trudności związanych z diagnostyką psychiatryczną, definicją
normalności, klasyfikacją, oceną skuteczności leczenia i pokrewnymi zagadnieniami. Zainteresowany czytelnik znajdzie
więcej stosownych informacji w publikacjach Donalda Lighta (1980), Thomasa Sheffa (1974), R. L. Spitzera i P. T.
Wilsona (1975), T. Szasza (1961) i innych.
15 T. Sheff, TheLabeling Theory of Mentol lllness, "Amer. Sociol. Rev." 1974, z. 3: 444. (I. S.)
16 Teoria naznaczania (etykietkowania) społecznego – patrz przyp. 36, rozdz. l. (I. S.)
17 D. Light, Eecoming Psychiatrists, Nowy Jork 1980. (I. S.)
18 D. Rosenhan, O ludziach normalnych w nienormalnym otoczeniu, tłum. A. Kołłyszko na podst. "Science" 1973, z. 179.
W: Przełom w psychologii, op. cit. (I. S.)
19 H. J. Eysenck, S. Rachman, The Caitses and Cures of Neurosis, San Diego 1965. (I. S.)
20 Zob. D. Elgin, Voluntary Simplicity, Nowy Jork 1981. (I. S.)
21 Tzn. opis mówiący jaki jest lub powinien być zdrowy, normalny człowiek. Wspomniane definicje określają to przez
negację (zdrowie = brak choroby), z pominięciem pozytywnych cech zdrowego człowieka. (I. S.)
22 Z. Freud, Kultura jako źródło cierpień, tłum. J. Prokopiuk, Warszawa 1992; tytuł oryginału: Das Unbechagen in der
Kultur, 1930. (I. S.)
23 Z. Freud, Czynności natrętne a praktyki religijne, tłum. R. Reszke [w:] Charakter a erotyka, Dzieła, t. II, Warszawa
1996; tytuł oryginału: Zwangshandlungen und Religionsubungen, 1908. (I. S.)
24 F. Alexander, Buddhist TrainingasArtificialCatatonia, "Psychoanalyt. Rev." 1931, z. 18: 129. (I. S.)
25 Mysticism: Spiritual Quest or Psychic Disorder?, pod red. Group for the Advancement of Psychiatry, Committee on
Psychiatry and Religion, Waszyngton 1976.
26 Tzn. rozwijającej się powoli i dającej minimalne objawy. (I. S.)
Wstecz / Spis treści / Dalej
Rozdział szósty
Nowe ujęcie procesu zmian w psychoterapii
Poznawanie istoty, pochodzenia i dynamiki zaburzeń psychogennych to dla teorii i praktyki psychoterapii czynnik o
decydującym znaczeniu. Posiada on bezpośrednie konsekwencje dla koncepcji procesu zdrowienia, określenia
skutecznych mechanizmów terapii i przekształcania osobowości oraz wyboru metod postępowania terapeutycznego.
Niestety, istniejące szkoły psychoterapii różnią się od siebie pod względem interpretacji objawów psychogennych i metod
ich leczenia wcale nie mniej niż w kwestii opisu podstawowych dynamizmów osobowości człowieka.
Nie będę tutaj poruszał kwestii behawioryzmu, w którym objawy psychogenne uważa się za pozbawione głębszego
znaczenia, odrębne zgrupowania wadliwych nawyków, a nie za oznaki bardziej złożonego, niewidocznego zaburzenia
osobowości. Pominę także metody psychoterapii wspierającej1 i inne rodzaje pracy psychologicznej, które powstrzymują
się od dogłębnego sondowania psychiki z przyczyn nie tyle teoretycznych, co praktycznych. Niemniej jednak, nawet przy
rozmyślnym ograniczeniu naszych zainteresowań do szkół tak zwanej psychologii głębi, w poglądach na te sprawy
napotykamy ogromne różnice.
W klasycznej freudowskiej psychoanalizie objawy uważa się za skutek konfliktu między żądaniami popędów a obronnymi
siłami ego albo za następstwa kompromisowych układów między impulsami id a zakazami i nakazami superego. W
swoich pierwotnych sformułowaniach Freud kładł nacisk wyłącznie na pragnienia seksualne, natomiast przeciwstawne im
siły przeciwseksualne uważał za przejaw "popędów ego", które służą celowi samozachowawczemu. W trakcie
późniejszego, gruntownego przekształcania swojej teorii uznał on szereg zjawisk psychicznych za skutki konfliktu miedzy
erosem, popędem, dążącym do zjednoczenia i tworzenia jednostek wyższego rzędu, a tanatosem, popędem śmierci,
którego Celem jest zniszczenie i powrót do początkowego stanu nieorganicznego. Tak czy owak interpretacja Freuda
pozostaje ściśle biograficzna, zachowując słuszność w granicach pojedynczego organizmu2. Celem terapii jest
uwolnienie energii popędowej związanej w formie objawów i znalezienie dla niej akceptowanych społecznie sposobów
wyrazu.
W interpretacji Adlera dyspozycja nerwicowa wywodzi się ze sposobu wychowania jednostki w dzieciństwie, który
odznaczał się nadopiekuńczością, zaniedbywaniem lub mylącym pomieszaniem obydwu. Powoduje to ujemne
wyobrażenia na temat własnej osoby oraz neurotyczne dążenie do przewagi, mające skompensować przesadne poczucie
braku bezpieczeństwa i lęku. W wyniku tej skupionej na sobie strategii życiowej, nerwicowiec nie jest w stanie poradzić
sobie ze swoimi trudnościami ani cieszyć się życiem społecznym. Objawy nerwicowe stanowią zatem integralną część
tego jedynego systemu przystosowawczego, jaki potrafiła zbudować jednostka na podstawie mylnie odczytywanych
sygnałów z otoczenia. O ile w ramach teorii Freuda wyjaśnianie przebiega zawsze w oparciu o warunki wcześniejsze,
zgodnie z wymogami przyczynowości liniowej, to Adler akcentuje zasadę celowości. Strategia neurotyka jest sztuczna,
więc pewne jej fragmenty muszą pozostać nieświadome, ponieważ zaprzeczają rzeczywistości. Zadaniem terapii jest
uchronienie pacjenta przed trwaniem w tej fikcji i wspomaganie go, aby dostrzegł jednostronność, jałowość i ostatecznie
autodestrukcyjny charakter swoich postaw. Pomimo pewnych zasadniczych różnic teoretycznych psychologia
indywidualna Adlera pod względem swej ściśle biograficznej orientacji nie odbiega od psychoanalizy.
Wilhelm Reich wniósł do psychologii głębi szczególną koncepcję dynamiki energii seksualnej oraz roli gospodarki
energetycznej w objawach patologii. Był przekonany, że wyparcie pierwotnego urazu podtrzymywane jest przez
stłumienie odczuć seksualnych i przez zablokowanie orgazmu. Według niego rzeczywistą nerwicę stanowi owo tłumienie
seksualności wraz z odpowiadającym mu opancerzeniem mięśniowym i konkretnymi postawami charakterologicznymi,
natomiast objawy psychopatologii są zaledwie jej wtórnym, otwartym sposobem wyrazu. Czynnikiem decydującym o
zdrowiu lub chorobie, jest gospodarowanie energią płciową, czyli zrównoważenie między naładowaniem a
rozładowaniem3. Terapia polega na uwolnieniu nagromadzonej i zdławionej energii płciowej oraz na rozluźnieniu
pancerza mięśniowego przy pomocy zestawu ćwiczeń z wykorzystaniem oddechu i bezpośredniej pracy z ciałem. Reich
nigdy nie wykraczał poza wąskie, seksualne nastawienie swojego byłego nauczyciela i jego orientację biograficzną, mimo
że omawiane podejście stanowiło daleko idące odstępstwo teoretyczne od klasycznej psychoanalizy i rewolucyjną
nowość w praktyce psychoterapii.
Freudowską seksualną teorię nerwicy zakwestionował Otto Rank, który przesunął etiologiczny punkt ciężkości na uraz
narodzin. Według niego objawy nerwicowe stanowią próbę uzewnętrznienia oraz zintegrowania tego właśnie
podstawowego wstrząsu emocjonalnego i cielesnego w życiu człowieka. Dlatego nie należy się spodziewać
rzeczywistego uleczenia z nerwicy, o ile klient nie skonfrontuje się z owym faktem w warunkach terapii. Zważywszy na
istotę omawianego urazu, psychoterapia słowna posiada tutaj niewielką wartość i trzeba ją zastąpić bezpośrednim
przeżywaniem.
Świadomość nadrzędnego i niezależnego znaczenia duchowych aspektów psychiki, czyli tego, co w dzisiejszych czasach
nazwalibyśmy wymiarem transpersonalnym, była wśród następców Freuda wyjątkowo rzadka. Jedynie Jung zdołał
zapuścić się naprawdę głęboko w sferę pozaosobową i sformułował swój system psychologiczny w sposób całkowicie
odmienny niż pozostali kontynuatorzy Freuda. Podczas długich lat ustawicznego zgłębiania ludzkiej nieświadomości Jung
dostrzegł, że psychopatologii nerwic i psychoz nie da się poprawnie wytłumaczyć na bazie zapomnianego i wypartego
przez klienta materiału z życiorysu. Uzupełnił on freudowską koncepcję nieświadomości indywidualnej o rasową
nieświadomość zbiorową oraz podkreślał rolę strukturalnych, "mitotwórczych" składników psychiki. Jeszcze jednym
ważnym przyczynkiem Junga było zdefiniowanie archetypów – zawartych w psychice ponadkulturowych, pierwotnych
zasad porządkujących4.
Rozumienie psychopatologii i psychiatrii przez Junga było całkowicie unikalne. Według niego jeśli popędy, pragnienia
archetypowe, twórcze impulsy, talenty i inne psychiczne jakości zostaną wyparte bądź uniemożliwi się ich rozwój, to
pozostają one pierwotne i niezróżnicowane. W rezultacie ujawnia się ich potencjalnie destrukcyjny wpływ na osobowość,
który zakłóca jej przystosowanie do rzeczywistości i wyraża się jako objawy patologiczne. Kiedy świadome ego potrafi
podjąć konfrontacje z owymi dotychczas nieświadomymi albo wypartymi elementami, to mogą one zostać włączone w
życie jednostki w konstruktywny sposób. Podejście terapeutyczne Junga wywiera nacisk nie tyle na ich intelektualne
zrozumienie i sublimacje, ile na czynne przeobrażanie własnej najgłębszej istoty dzięki bezpośredniemu, symbolicznemu
doświadczeniu psychiki jako autonomicznej "drugiej osobowości". Kierowanie klientem podczas tego procesu pozostaje
poza zasięgiem możliwości każdego dowolnego terapeuty lub jego szkoły. Najistotniejsze będzie tu okazanie pomocy
klientowi w kontakcie ze zbiorową nieświadomością i wykorzystanie mądrości niezliczonych wieków, jaka w niej drzemie.
Niniejsze omówienie różnic teoretycznych oraz niezgodności miedzy głównymi szkołami psychologii głębi dotyczących
istoty i pochodzenia zaburzeń emocjonalnych oraz skutecznych mechanizmów terapii można kontynuować, włączając
poglądy Sandora Ferencziego, Melanii Klein, Karen Horney, Ericha Fromma, Harry'ego Stacka Sullivana, Roberta
Assagiolego i Carla Rogersa lub nowości Fritza Perlsa, Alexandra Lowena, Arthura Janova i wielu innych. Moim głównym
celem było jednak pokazanie, że istnieją popularne, żywotne teorie oraz szkoły psychoterapii o radykalnych różnicach
poglądów w sprawie dynamiki psychopatologii i technik terapeutycznych. Jedne ograniczają się do poziomu życiorysu,
czyli analityczno-wspomnieniowego, inne kładą nacisk niemal wyłącznie na składniki okołoporodowe lub kwestie
egzystencjalne, a nieliczne uwzględniają nurt transpersonalny.
Skoncentruje się na nowych poglądach wywodzących się z terapii emocjonalnej, które umożliwiają pogodzenie i
zintegrowanie licznych konfliktów współczesnej psychiatrii oraz sformułowanie bardziej całościowej teorii psychopatologii i
psychoterapii.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Istota objawów psychogennych
Dane z psychoterapii opartej na doświadczaniu z użyciem psychodelików, lub bez, wyraźnie wskazują na konieczność
"ujęcia spektralnego", które zaprezentowano wcześniej. Bez wątpienia model psychiki wykorzystywany w traktowanym
serio samopoznaniu powinien być obszerniejszy od wszystkich obecnie istniejących. Patrząc z nowej perspektywy, różne
szkoły terapeutyczne proponują przydatne sposoby przedstawienia dynamiki określonego pasma świadomości (bądź
tylko konkretnych aspektów danego pasma) i żadnej z nich nie należy traktować jako całościowego opisu psychiki.
Trudności emocjonalne, psychosomatyczne i międzyludzkie mogą się wiązać z dowolnym poziomem nieświadomości:
biograficznym, okołoporodowym i pozaosobowym, a niekiedy posiadają ważne źródła we wszystkich trzech. Skuteczna
praca terapeutyczna musi podążać za procesem w każdy zaangażowany przezeń obszar i nie powinny jej ograniczać
względy teoretyczne. Istnieje wiele objawów, które będą się utrzymywały dopóki jednostka nie napotka, nie doświadczy i
nie zintegruje skojarzonych z nimi motywów perinatalnych i pozaosobowych. Przy tego rodzaju problemach praca typu
biograficznego – w dowolnej swej odmianie, zakresie bądź długości – okaże się bezskuteczna.
Ze względu na spostrzeżenia z sesji pracy nad przeżyciami Wszelkie podejścia terapeutyczne, które ograniczają się do
wymiany słownej, posiadają ograniczoną wartość i nie są w stanie dotknąć istoty problemów, o jakich tutaj mowa. Energia
emocjonalna i psychosomatyczna obecna u podłoża patologii jest tak żywiołowa, że szansę skutecznego zmierzenia się z
nią mają wyłącznie bezpośrednie, niewerbalne podejścia zorientowane na przeżywanie. Wymiana słowna jest jednak
niezbędna w celu odpowiedniego przygotowania intelektualnego do sesji pracy z emocjami, a także do ich prawidłowej
integracji przez klienta. W ten dość nieoczekiwany sposób praca poznawcza5 w ramach terapii emocjonalnych okaże się
zapewne ważniejsza niż kiedykolwiek dotąd.
Potężne techniki humanistyczne i transpersonalne powstały w opozycji do jałowego słownego i przeintelektualizowanego
nurtu klasycznej psychoterapii. Jako takie akcentują one na ogół bezpośrednie przeżywanie, oddziaływania niewerbalne i
włączenie ciała w proces terapeutyczny. Tymczasem możliwe dzięki nim gwałtowne uruchomienie energii przy zwolnieniu
blokad emocjonalnych i psychosomatycznych, otwiera zwykle drogę do przeżyć okołoporodowych i transpersonalnych.
Treść tych doświadczeń bywa tak niezwykła, że jest w stanie zgruchotać całą strukturę myślową i system podstawowych
przekonań jednostki oraz światopogląd wyznawany przez zachodnią cywilizację.
Współczesna psychoterapia staje zatem w obliczu zastanawiającego paradoksu. Podczas gdy we wcześniejszych
etapach jej rozwoju usiłowano pominąć intelekt i wykluczyć go z procesu terapeutycznego, to dzisiaj nowe intelektualne
pojmowanie rzeczywistości jest ważnym katalizatorem postępów leczenia. W płytszych formach terapii opór ma charakter
emocjonalny i psychosomatyczny, natomiast dla terapii radykalnych najcięższą przeszkodę stanowi bariera poznawcza i
filozoficzna. Wiele doświadczeń transpersonalnych, które potencjalnie posiadają ogromną wartość leczniczą, stawia tak
zasadnicze wyzwania dla światopoglądu jednostki, że jeśli nie zostanie ona odpowiednio przygotowana intelektualnie, to
będzie jej niezwykle trudno na nie przyzwolić.
Obrona intelektualna newtonowsko-kartezjańskiej definicji rzeczywistości i zdroworozsądkowego obrazu świata jest
szczególnie trudną formą oporu, który może pokonać tylko połączony wysiłek klienta i facylitatora6. Terapeuci, którzy
oprócz potężnych metod emocjonalnych nie umożliwią zarazem swoim klientom pogłębienia wiedzy, stawiają ich w
trudnej sytuacji podwójnego związania7. Proszą o odrzucenie wszelkiego oporu i całkowite poddanie się zachodzącym
zmianom, a tymczasem takie poddanie się doprowadziłoby do doświadczeń, których istnienia nie dopuszcza ani nie
ogarnia ich własna struktura myślowa. W takich okolicznościach obstawanie przy interpretacji biograficznej, trzymanie się
mechanistycznego światopoglądu i spostrzeganie procesu zmian w kategoriach przyczynowości liniowej będzie poważnie
utrudniało postęp leczenia, działając jak potężny mechanizm obronny – i to niezależnie czy wystąpi u klienta, czy też u
facylitatora. I na odwrót, znajomość rozszerzonej mapy ludzkiej świadomości, która obejmuje doświadczenia
okołoporodowe i pozaosobowe, nowych paradygmatów wyłaniających się we współczesnej nauce i wielkich światowych
tradycjach mistycznych może stać się terapeutycznym katalizatorem o znacznej mocy.
Ponieważ objawy patologii posiadają różną strukturę dynamiczną ze względu na poziomy psychiki, z którymi się łączą, to
niepoprawne i bezużyteczne byłoby opisywanie ich wszystkich przy pomocy jednej uniwersalnej formuły, chyba że
miałaby ona być niezwykle szeroka i ogólna. Jak się wydaje, objawy na poziomie wspomnień psychoanalitycznych
nawiązują swym znaczeniem do ważnych wydarzeń z dzieciństwa i dalszego życia. W tym przypadku sensowne będzie
traktowanie ich jako wynikających z przeszłości jednostki, kompromisowych układów między dążeniami popędów a
poskramiającymi siłami superego, czy też między budzeniem się bolesnych emocji i odczuć fizycznych a obroną przed
ich uświadomieniem. Generalnie wyrażają one te elementy z przeszłości, które nie zostały skutecznie zintegrowane i
zakłócają prawidłowe przezywanie aktualnego czasu i miejsca. Na ogół wiążą się z wydarzeniami, które zakłóciły
odczuwanie podstawowej jedności i harmonii danej osoby ze światem, przyczyniając się do powstania u niej poczucia
rozłąki, oddzielenia, antagonizmu i wyobcowania. Stan, w którym zaspokojone są wszystkie podstawowe potrzeby i w
której organizm czuje się bezpieczny, ma wiele wspólnego z doznaniem uniwersalnej jedności. Bolesne przeżycie lub
stan nasilonej potrzeby powoduje dwoistość, która obejmuje zróżnicowanie i konflikt miedzy zrepresjonowaną jaźnią a
zdradzieckim czynnikiem zewnętrznym, bądź też miedzy niezadowolonym podmiotem a pożądanym obiektem.
Kiedy jednostka nawiązuje kontakt z przeżyciami ze sfery okołoporodowej, całkowicie bezużyteczna staje się teoria
Freuda oraz wszystkie pozostałe szkoły, które ograniczają się do obszaru życiorysu, a próby posługiwania się nimi służą
wyłącznie celom obronnym. Na tym poziomie najłatwiej zrozumieć objawy jako kompromisowe układy miedzy budzącymi
się emocjami i odczuciami odnośnie cielesnego urazu porodowego a siłami, które chronią jednostkę przed ich ponownym
ożyciem. Użytecznym modelem biologicznym dla owego konfliktu przeciwstawnych dążeń będzie ujrzenie go w
kontekście utożsamienia się klienta z dzieckiem, które zmaga się z narodzinami, a zarazem i z pewnymi biologicznymi
siłami, które wyrażają introjekcje poskramiającego wpływu dróg rodnych. W tej sytuacji, ze względu na jej dobitny akcent
hydrauliczny8, szczególnie użyteczny może być model Reicha, który kładzie szczególny nacisk na uwolnienie zdławionej
energii i rozluźnienie pancerza charakteru. Podobieństwo wzorca szczytowania seksualnego i kulminacji porodu wyjaśnia,
dlaczego Reich pomylił zdławioną energie okołoporodową z zablokowanym libido, składowanym po niezupełnych
orgazmach.
Inny sposób konceptualizacji tego dynamicznego rozdźwięku polega na zobaczeniu go w perspektywie podłużnej, z
pozycji konfliktu, jaki istnieje miedzy utożsamianiem się ze strukturą ego i obrazem ciała z jednej strony, a potrzebą
całkowitego poddania się, śmierci ego i transcendencji z drugiej. Odpowiadające temu możliwości egzystencjalne to
ciągłe pozostawanie w pułapce ograniczonego sposobu życia, którym rządzą ostatecznie autodestrukcyjne strategie ego,
w przeciwieństwie do rozwiniętej i oświeconej egzystencji, ukierunkowanej pozaosobowo. Ale człowiek prosty i
niezorientowany oczywiście nie będzie świadom, że istnieje ta druga możliwość, dopóki nie doświadczy duchowego
otwarcia. Dwie podstawowe strategie życiowe nawiązujące do obu skrajnych biegunów tego konfliktu to: ujmowanie
świata lub życia jako walki – w ten sposób było ono przeżywane w drogach rodnych; lub przeciwnie, jako wymiany
dawania i brania oraz ożywczego, dynamicznego tańca, analogicznie jak podczas symbiotycznej interakcji dziecka z
dobroczynnym łonem lub piersią.
Inne praktyczne wersje konceptualizacji procesu, który powoduje objawy na poziomie okołoporodowym, to: lękliwe
uchwycenie się w przeciwieństwie do ufnego oddania; uparte trwanie przy złudzeniu własnego kierownictwa, w
przeciwieństwie do przyjęcia faktu całkowitej zależności od uniwersalnych sił; jak też pragnienie bycia kimś innym lub
gdzie indziej w przeciwieństwie do akceptowania danych okoliczności.
Najlepszym sposobem opisu dynamicznej struktury objawów psychogennych, które zakotwiczyły się w pozaosobowej
sferze psychiki, są kompromisowe układy miedzy obronnym trzymaniem się racjonalnego, materialistycznego i
mechanistycznego obrazu świata a wdzierającym się weń spostrzeżeniem, że byt ludzki i wszechświat stanowią przejawy
głębokiej tajemnicy, która istnieje ponad rozumem. U wykształconych jednostek ta filozoficzna batalia miedzy ich
zdrowym rozsądkiem i kulturowym zaprogramowaniem z jednej, a światopoglądem w gruncie rzeczy metafizycznym z
drugiej strony, może przybrać formę konfliktu teoretycznego miedzy Psychologią freudowską a jungowską czy też miedzy
newtonowsko-kartezjańską koncepcją świata a nowymi paradygmatami.
Jeśli dana jednostka otworzy się na doświadczenia tkwiące Podłoża tych objawów, to nowa wiedza o wszechświecie i
ludzkim istnieniu radykalnie przeobrazi cały jej światopogląd. Okaże się, że w pewnych warunkach, w stanie pełnego
wyostrzenia zmysłów, zarezerwowanym dotąd wyłącznie dla chwili obecnej, można doświadczyć określonych zdarzeń,
które w myśl naszego liniowego pojmowania czasu winny być bezpowrotnie pogrzebane w odległej przeszłości, albo
które jeszcze nie nastąpiły. Rozmaite aspekty wszechświata, o których sądzimy, że są od nas oddzielone nieprzenikalną
barierą przestrzeni, mogą nagle okazać się łatwo dostępne dla doświadczenia i w pewnym sensie wydają się częściami
lub przedłużeniami nas samych. Sfery, które zwykle są dla człowieka niewidoczne nieuzbrojonym okiem, takie jak:
mikroświat fizyczny i biologiczny oraz obiekty i przemiany astrofizyczne, stają się osiągalne w bezpośrednim przeżyciu. W
naszą zwykłą, newtonowsko-kartezjańską świadomość mogą też wtargnąć z niezwykłą siłą istoty archetypowe lub
sekwencje mityczne, które według mechanistycznej nauki nie mają racji bytu. Mitotwórcze aspekty ludzkiej psychiki
odmalują bóstwa, demony i rytuały z różnych kultur, jakich dana osoba nigdy nie oglądała. Będą one wówczas widoczne
w jednym szeregu ze składnikami fenomenalnego świata, z taką samą dokładnością szczegółów jak odległe od nich w
czasie i przestrzeni fakty z materialnej rzeczywistości.
Po przedstawieniu najbardziej typowych konfliktów leżących u podłoża objawów psychogennych na biograficznym,
okołoporodowym i pozaosobowym poziomie psychiki człowieka, możemy obecnie podjąć próbę sprowadzenia tych
wszystkich z pozoru odmiennych mechanizmów do wspólnego mianownika, formułując kompletny model teoretyczny na
użytek psychopatologii i terapii. Biorąc pod uwagę wszystko, co dotychczas powiedzieliśmy na temat reguł psychologii
spektralnej, jak też niejednorodność poszczególnych pasm świadomości, takie wspólne uogólnienie musi być niezwykle
obszerne i całościowe. Aby je stworzyć, warto odwołać się do nowej definicji ludzkiej natury, jaka wyłania się ze
współczesnych badań nad świadomością.
Sugerowałem wcześniej, że człowiek wykazuje osobliwą sprzeczność, która cokolwiek przypomina falowo-korpuskularną
dwoistość światła i materii subatomowej. W pewnych sytuacjach daje się on z powodzeniem opisywać jako odrębny
obiekt materialny i biologiczna maszyna, podczas gdy w innych przejawia cechy rozległego pola świadomości, które
pokonuje ograniczenia przestrzeni, czasu i liniowej przyczynowości. Wydaje się, jakby między tymi dwiema stronami
ludzkiej natury przebiegało zasadnicze napięcie dynamiczne, wynikające z przeciwieństwa między częścią a całością,
jakie na różnych poziomach rzeczywistości istnieje w całym wszechświecie.
Wszystko, co w psychiatrii opisuje się i leczy jako objawy choroby psychicznej, można uznać za wyraz granicznego
szumu między tymi dwoma uzupełniającymi się przeciwieństwami. Są to pewne hybrydy doświadczeń, które ani nie
reprezentują którejś z możliwych modalności, ani też płynnego złączenia się obydwu, tylko konflikt i rozdźwięk między
nimi. Na poziomie biograficznym ilustruje to przykład nerwicowca, u którego doświadczenie chwili obecnej jest
zniekształcone wskutek niepełnego wynurzenia się jego wcześniejszych przeżyć, których okoliczności należą do innych
ram czasowych i przestrzennych. Nie dysponuje on czystym, adekwatnym przeżyciem, które odpowiadałoby jego
bieżącej sytuacji, ani też nie znajduje się w pełnym kontakcie z doświadczeniami z dzieciństwa, mogącymi usprawiedliwić
odczuwane przez niego emocje i doznania cielesne. Pozbawione różnicującego wglądu przemieszanie obu rodzajów
doświadczeń jest typową cechą tego dziwacznego, czasowo-przestrzennego splotu doznań, jaki w psychiatrii nosi nazwę
"objawów".
Na poziomie okołoporodowym objawy stanowią rezultat podobnej czasowo-przestrzennej hybrydy, która łączy chwilę
obecną z czasem i miejscem porodu. W pewnym sensie jednostka przeżywa "tu i teraz" w taki sposób, jakby to
powodowało jej konfrontację z drogami rodnymi. Te same emocje i doznania cielesne, które w pełni harmonizują z faktem
narodzin, stają się na innej płaszczyźnie objawami patologii. Podobnie jak to było we wcześniejszym przykładzie, dana
osoba nie doświadcza wówczas ani chwili obecnej, ani porodu – poniekąd tkwi ona wciąż w kanale porodowym i jeszcze
się nie narodziła.
Tą samą ogólną zasadą można posłużyć się w stosunku do objawów, które nawiązują do doświadczeń o charakterze
pozaosobowym. Jedyna ważna różnica polega na tym, że w przypadku większości z nich nie można sobie wyobrazić
materialnego podłoża, jakie mogłoby pośredniczyć w opisywanych zjawiskach. Tych, które dotyczą cofania się w czasie,
nie udaje się w prosty sposób wyjaśnić przy pomocy mechanizmów pamięci w tradycyjnym znaczeniu. Dla innych,
związanych z pokonaniem bariery przestrzeni, przenoszenie informacji za pośrednictwem dróg materialnych nie dość że
jest niewykrywalne, to często także niepojęte z punktu widzenia mechanistycznego światopoglądu. Niekiedy
przyczyniające się do powstania objawów zjawiska typu transpersonalnego, takie jak: jungowskie archetypy, konkretne
bóstwa i demony, bezcielesne byty, przewodnicy duchowi albo nadludzkie istoty, w ogóle nie mieszczą się w obrębie
zachodnich ram obiektywnej rzeczywistości.
Ogólnie rzecz biorąc, to co przedstawia się jako objaw psychiatryczny, można zgodnie z powyższym uznać za graniczny
konflikt miedzy dwiema odmiennymi modalnościami, w których ludzie są w stanie doświadczać siebie. Pierwszą z nich
można by nazwać świadomością hilotropową9. Wiąże się ona z przeżyciem siebie jako wymiernej, cielesnej istoty o
określonych granicach i ograniczonym zasięgu zmysłów, żyjącej w trójwymiarowej przestrzeni i liniowym czasie, w
świecie materialnych przedmiotów. Doświadczenia w ramach tej modalności stale potwierdzają cały szereg jej
podstawowych założeń, takich jak: materia jest trwała, dwa przedmioty nie mogą równocześnie zajmować tego samego
miejsca w przestrzeni, zdarzenia z przeszłości są nieodwracalnie stracone, wydarzenia przyszłe są niedostępne dla
doświadczenia, nie można znajdować
sie równocześnie w więcej niż jednym miejscu, w danej chwili można przebywać tylko w jednym momencie czasu, całość
jest większa niż część, a jakaś rzecz nie może być równocześnie prawdziwa i nieprawdziwa.
Drugą modalność doświadczenia można by nazwać świadomością holotropową10. Wynika ona z utożsamienia się z
polem świadomości bez określonych granic, które posiada nieograniczony dostęp do przeżywania różnych aspektów
rzeczywistości bez pośrednictwa zmysłów. Istnieją tutaj liczne, znaczące alternatywy dla trójwymiarowej przestrzeni i
liniowego czasu. Przeżycia w obrębie modalności holotropowej stale potwierdzają zbiór założeń całkowicie przeciwnych
niż te, które charakteryzowały hilotropową: trwałość i nieciągłość materii jest złudzeniem wytworzonym dzięki
szczególnym aranżacjom zdarzeń w świadomości, czas i przestrzeń są w gruncie rzeczy umowne, tę samą przestrzeń
może w tym samym momencie zajmować wiele różnych przedmiotów, potrafimy wprowadzić przeszłość lub przyszłość w
doświadczenie chwili obecnej, można doświadczać siebie w kilku miejscach naraz, można jednocześnie przeżywać kilka
momentów czasowych, bycie jedną częścią nie wyklucza bycia całością, coś może być zarazem prawdziwe i
nieprawdziwe, forma i nicość są zamienne itp.
Na przykład dana osoba przyjmuje LSD w Marylandzkim Ośrodku Badań Psychiatrycznych w konkretnym dniu, miesiącu i
roku. Pozostając nadal w pewnym sensie w Baltimore, może ona doświadczać siebie w konkretnej sytuacji z dzieciństwa,
w drogach rodnych i/lub we wcześniejszym wcieleniu w starożytnym Egipcie. •Zachowując wiedzę o własnej, zwykłej
tożsamości, potrafi w swoich przeżyciach identyfikować się z drugą osobą, inną formą życia lub mityczną istotą. Może
również doświadczyć siebie w innym miejscu na ziemi albo w rzeczywistości mitologicznej, np. w sumeryjskim świecie
podziemi lub w niebie Azteków. Żadna z wymienionych tożsamości ani lokalizacji czasowo-przestrzennych badanego nie
przeszkadza pozostałym jak też jego zasadniczej tożsamości oraz miejscu i czasowi trwania sesji psychodelicznej.
Życie obracające się wyłącznie wokół modalności hilotropowej, a stale zaprzeczające holotropowej, jest w rezultacie
niespełnione i pozbawione sensu, ale można je przeżyć bez jakiś poważniejszych trudności emocjonalnych. Wybiórcza i
wyłączna koncentracja na modalności holotropowej jest przez cały czas swojego trwania sprzeczna z prawidłowym
funkcjonowaniem w materialnym świecie. Tak samo jak w przypadku modalności hilotropowej bywa to i ciężkie, i
przyjemne, ale nie powoduje większych trudności, dopóki nie zakłuci tego zewnętrzna sytuacja przeżywającego.
Patologiczne kłopoty wynikają z rozdźwięku przy nieharmonijnym połączeniu obu tych modalności, kiedy żadnej z nich
nie przeżywa się w czystej postaci ani nie integruje jej z drugą w doświadczenie wyższego rzędu.
W opisanej sytuacji pierwiastki ujawniającej się modalności holotropowej są zbyt silne, aby nie zakłócały modalności
hilotropowej, a zarazem jednostka zwalcza to doświadczenie, ponieważ mogłoby ono zburzyć jej równowagę psychiczną
czy wręcz podważyć współczesny światopogląd, a jego przyjęcie wymagałoby skrajnego przedefiniowania charakteru
rzeczywistości. Na takim właśnie pomieszaniu obydwu modalności, które interpretuje się jako zniekształcenie
intersubiektywnego, newtonowsko-kartezjańskiego obrazu rzeczywistości, polegają zaburzenia patologiczne11. Lżejsze
ich formy, które posiadają głównie akcenty biograficzne i nie wiążą się z istotnym zanegowaniem natury rzeczy, określa
się jako nerwice albo zaburzenia psychosomatyczne. Poważniejsze odstępstwa od obowiązującej "obiektywnej
rzeczywistości" w przeżywaniu lub poznaniu, jakie zwykle znamionują budzenie się doświadczeń okołoporodowych lub
pozaosobowych, na ogół diagnozuje się jako psychozy. W związku z tym warto nadmienić, że klasyczna psychiatria
traktuje również jako zjawiska patologiczne wszystkie czyste doświadczenia modalności holotropowej. Podejście tego
rodzaju, wciąż przeważające wśród specjalistów, należy w świetle teoretycznego wkładu Junga, Assagiolego i Masłowa
uznać za przestarzałe.
Posługując się modelem człowieka, który uwzględnia zasadniczy dualizm i dynamiczne napięcie między doświadczeniem
odrębnego istnienia, jako obiekt materialny, bądź też nieograniczonego jako niezróżnicowane pole świadomości, ujrzymy
w nowym świetle nie tylko objawy patologii, ale wiele skądinąd zagadkowych spostrzeżeń z terapii psychodelicznej,
laboratoryjnych badań nad świadomością, terapii ukierunkowanych na doświadczanie i praktyk duchowych. Z tego punktu
widzenia zaburzenia psychogenne można traktować jako oznaki istotnego braku równowagi między obiema
uzupełniającymi się stronami ludzkiej natury. Mogą to być zatem dynamiczne punkty węzłowe, wskazujące obszary, w
których niemożliwe stało się już utrzymanie wypaczonego, jednostronnego obrazu własnego istnienia. Dla nowoczesnego
psychiatry są to też punkty najmniejszego oporu, od których może on rozpocząć wspomaganie procesu samopoznania i
przekształcenia osobowości.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Skuteczne mechanizmy psychoterapii i przeobrażenia osobowości
Niezwykłe i często zaskakujące skutki terapii psychodelicznej i innych metod ukierunkowanych na doświadczanie
stawiają rzecz jasna pytanie o mechanizmy terapeutyczne zaangażowane w te zmiany. Chociaż dynamikę niektórych
potężnych zmian w objawach i przeobrażeń osobowości zaobserwowanych po sesjach pracy z przeżyciami można
wytłumaczyć w ogólnie przyjęty sposób, to większość z nich dotyczy procesów dotąd nie odkrytych i nie docenianych
przez klasyczną psychiatrię i psychologię akademicką.
Nie oznacza to wcale, że zjawisk tego typu nigdy wcześniej nie spotykano ani nie omawiano. Opisy niektórych występują
w piśmiennictwie antropologicznym skupionym wokół praktyk szamańskich, rytów przejścia i uzdrawiających obrzędów w
różnych kulturach pierwotnych. Źródła historyczne i literatura religijna pęcznieje od omówień wpływu leczących praktyk
duchowych i spotkań rozmaitych sekt ekstatycznych na zaburzenia emocjonalne i psychosomatyczne. Jednak takiego
rodzaju doniesienia nie były dotąd poważnie analizowane ze względu na ich sprzeczność z dzisiejszymi paradygmatami
w nauce. Materiał zgromadzony przez ostatnie kilkadziesiąt lat w nowoczesnych badaniach nad świadomością dowodzi,
że tego typu dane należałoby gruntownie przewartościować. Niewątpliwie istnieje wiele wyjątkowo skutecznych
mechanizmów uzdrawiania i przeobrażania osobowości, które znacznie przewyższają interwencje biograficzne z
głównego nurtu psychoterapii.
Niektóre z mechanizmów terapeutycznych działających na początkowych etapach i w bardziej powierzchownych
rodzajach psychoterapii ukierunkowanej na przeżywanie są identyczne z tymi, które znamy z klasycznych podręczników.
Jednak ich intensywność na ogół znacznie przekracza siłę odpowiadających im zjawisk w podejściach werbalnych.
Ukierunkowane na przeżycia metody psychoterapii osłabiają system mechanizmów obronnych i obniżają opór
psychiczny. Reakcje emocjonalne podmiotu gwałtownie wzmagają się i można zaobserwować potężne odreagowanie i
oczyszczenie12 . Wyparty, nieświadomy materiał z dzieciństwa i niemowlęctwa staje się bez trudu dostępny. Może to
spowodować nie tylko znaczne ułatwienie w jego przypominaniu, ale także autentyczną regresję w czasie i złożone,
wyraziste odżycie wspomnień emocjonalnie znaczących. Wydostaniu się tego materiału z nieświadomości i jego integracji
towarzyszą emocjonalne i intelektualne wglądy klienta w psychodynamikę objawów oraz w nieprzystosowawcze
schematy występujące w jego związkach.
Na szczególną uwagę zasługują tutaj mechanizmy przeniesienia i analiza przeniesienia, które w psychoterapii nurtu
psychoanalitycznego uważa się za kluczowe. Powtórne odgrywanie pierwotnych, patogennych układów i powstanie
nerwicy przeniesienia tradycyjnie uważa się za bezwzględnie konieczny warunek udanego leczenia. W terapii bazującej
na doświadczaniu, z użyciem leków psychodelicznych, lub bez, w przeniesieniu dostrzega się zbędna komplikację, której
należy unikać. Kiedy stosuje się metodę tak potężną, że może ona doprowadzić klienta, często podczas jednej sesji, do
rzeczywistego źródła różnych emocji i doznań cielesnych, to przeniesienie na terapeutę lub asystującego należy
potraktować jako oznakę oporu i obrony przed konfrontacją z rzeczywistym problemem. Podczas sesji pracy z
przeżyciami asystujący może faktycznie odgrywać rolę rodzica, ofiarując wręcz swój krzepiący kontakt fizyczny, ale
istnieje zasada, aby jak najmniejsze przenoszenie występowało w trakcie wolnych przerw między sesjami. Metody
emocjonalne powinny kultywować niezależność i osobistą odpowiedzialność za własny proces zmian, a nie uzależnienia
jakiegokolwiek typu.
Bezpośrednie zaspokojenie potrzeb anaklitycznych13 podczas sesji pracy z przeżyciami, przeciwnie niż się oczekuje,
prowadzi nie tyle do pielęgnowania zależności, co do rozwijania niezależności. Byłoby to zgodne ze spostrzeżeniami z
dziedziny psychologii rozwojowej, które wskazują że właściwe zaspokojenie emocjonalne W dzieciństwie ułatwia dziecku
uniezależnianie się od matki. To właśnie dzieci doświadczające chronicznej deprywacji emocjonalnej nigdy nie
przerywają więzi14 i przez resztę swojego życia nadal poszukują zaspokojenia, jakie ominęło je w dzieciństwie. Podobnie
należy przypuszczać, że to chroniczna frustracja, jaka istnieje w warunkach psychoanalizy, zaognia przeniesienie –
natomiast bezpośrednie zaspokojenie anaklitycznych potrzeb jednostki znajdującej się w stanie głębokiej regresji ułatwia
jego wycofanie.
Wiele nagłych i gwałtownych przemian na głębszych pozłotach można wyjaśnić na gruncie oddziaływań między
nieświadomymi układami, sprawującymi funkcje dynamicznych systemów Urządzających. Najważniejsze z nich to układy
kondensacji przeżyć (układy COEX), które organizują materiał o charakterze biograficznym, i podstawowe matryce
perinatalne (BPM), odgrywające podobna rolę w stosunku do zasobu przeżyć związanych z porodem oraz z procesem
odrodzenia przez śmierć. Zasadnicze cechy tych dwu kategorii zostały już dokładnie omówione. Moglibyśmy również
wymienić matryce dynamiki transpersonalnej, jakkolwiek ze względu na niezwykłe bogactwo i luźniejszą organizacje sfer
pozaosobowych trudniej je opisywać w sposób jednolity. Podczas dalszych klasyfikacji tego typu można wykorzystać
system filozofii wieczystej, który przypisuje różne zjawiska pozaosobowe odrębnym poziomom sfery subtelnej i
przyczynowej.
W zależności od znaku ładunku emocjonalnego możemy wyróżnić ujemne systemy zarządzania (ujemne układy COEX,
BPM II, BPM III, ujemne aspekty BPM I i ujemne matryce transpersonalne) bądź dodatnie systemy zarządzania (dodatnie
układy COEX, BPM IV, dodatnie aspekty BPM I i dodatnie matryce transpersonalne) . Ogólną metodą terapii
ukierunkowanej na doświadczanie jest zmniejszanie ładunku emocjonalnego związanego z systemami ujemnymi i
utorowanie doświadczenia kontaktu z systemami dodatnimi. Bardziej szczegółową zasadą postępowania jest
kształtowanie końcowego okresu wszystkich poszczególnych sesji w sposób ułatwiający domknięcie i zintegrowanie15
nieświadomego materiału, który stał się dostępny w tym konkretnym dniu.
Widoczny u jednostki stan kliniczny nie stanowi pełnego odzwierciedlenia charakteru nieświadomości danej osoby ani
całkowitej sumy zawartego w niej materiału (o ile takie określenie jest w ogóle adekwatne i właściwe w stosunku do
faktów ze sfery świadomości) . Sposób przeżywanie siebie i świata przez jednostkę, znacznie bardziej zależy od jej
określonej, wybiórczej uwagi i dostrojenia, które sprawia, że doświadczenia pewnych aspektów nieświadomego materiału
stają się wyrazistsze. Jednostki, które dostroiły się do różnych ujemnych warstw w biograficznych, okołoporodowych i
pozaosobowych układach zarządzania, na ogół mają pesymistyczne spojrzenie na siebie i świat, przeżywając cierpienia
emocjonalne oraz psychosomatyczne. Natomiast osoby będące pod wpływem dodatnich dynamicznych układów
zarządzania znajdują się w stanie emocjonalnego dobrobytu i funkcjonują optymalnie. Konkretne cechy doświadczanego
stanu zależą w obu przypadkach od charakteru uaktywnionego materiału16.
Przemiany w zakresie dominującego wpływu dynamicznych matryc mogą wystąpić wskutek rozmaitych procesów
biochemicznych lub fizjologicznych wewnątrz organizmu, albo zostać wywołane przez szereg zewnętrznych działań o
charakterze fizycznym bądź psychologicznym. Sesje terapii ukierunkowanej na przeżycia stanowią przypuszczalnie
głęboką interwencję w dynamikę układów zarządzania wewnątrz psychiki oraz w ich funkcjonalne oddziaływanie na
siebie. Szczegółowa analiza fenomenologii sesji głębokiej pracy z przeżyciami wskazuje, że w wielu przypadkach nagły i
dynamiczny postęp w trakcie terapii można wyjaśnić przez przejście od psychicznej dominacji ujemnego systemu
zarządzania do stanu, w którym jednostka znajduje się pod wyłącznym wpływem układu dodatniego. Taka zmiana
niekoniecznie oznacza, że przepracowany został cały nieświadomy materiał u podłoża danej patologii. Wskazuje ona po
prostu na wewnętrzne przesunięcie dynamiki z jednego systemu zarządzania na drugi. Opisana sytuacja, którą można
nazwać transmodulacją, może wystąpić na kilku odmiennych poziomach.
Przesunięcie obejmujące układy biograficzne można nazwać transmodulacją COEX-u. Porównywalne przemieszczenie
dynamiki z jednej dominującej matrycy perinatalnej na drugą mogłaby zostać nazwana transmodulacją BPM. Z kolei
transmodulacją transpersonalna dotyczy funkcjonalnych systemów zarządzających w ponad-jednostkowych sferach
nieświadomości.
Typowa transmodulacją dodatnia ma przebieg dwufazowy. Obejmuje ona nasilenie się dominującego układu ujemnego i
jego nagłe przejście w dodatni. Jeśli jednak silny system dodatni jest łatwo dostępny, to może on dominować od samego
początku sesji Pracy nad przeżyciami, podczas gdy ujemny usuwa się w tło. Zmiana z jednego systemu dynamicznego
na drugi niekoniecznie prowadzi do postępu klinicznego. Może się zdarzyć, że słabo domknięta i niewłaściwie
zintegrowana sesja wywoła transmodulację ujemną; przejście od układu dodatniego do ujemnego. Sytuacja ta
charakteryzuje się nagłym pojawieniem się objawów patologicznych, które nie występowały przed sesją. Powinien to być
rzadki przypadek w pracy emocjonalnej prowadzonej przez doświadczonego, dobrze wyszkolonego terapeutę. Należy w
tym widzieć wskaźnik, że w najbliższym czasie trzeba zaplanować następną sesje w celu domknięcia danej figury
(Gestaltu) .
Inna frapująca możliwość to zmiana z jednego ujemnego systemu na inny, również o charakterze negatywnym.
Zewnętrznym przejawem tego wewnętrznego zjawiska jest widoczne, jakościowe przekształcenie w ramach patologii, z
jednego zespołu klinicznego na drugi. Niekiedy opisywane przeobrażenie może być tak gwałtowne, że klient w ciągu kilku
godzin przesuwa się w zakres całkowicie odmiennej jednostki klinicznej17. Pomimo że powstały stan może z pozoru
wydawać się zupełnie nowy, to w nieświadomości pacjenta przed zmianą dynamiki istniały w potencjalnej postaci
wszystkie jego podstawowe elementy. Warto zauważyć, że terapia bazująca na przeżyciach, oprócz faktycznego,
gruntownego przepracowania materiału nieświadomego, może też obejmować gwałtowne przesunięcia punktu ciężkości,
które zmieniają jego przeżywaną ważność.
Stosunkowo niewielkie jest znaczenie zmian terapeutycznych związanych z materiałem biograficznym, z wyjątkiem tych,
które powodują ożywanie wspomnień z poważniejszych urazów cielesnych i zdarzeń zagrażających życiu. Uzdrawiająca
moc procesu terapii ukierunkowanej na doświadczanie niezwykle wzrasta, kiedy autoeksploracja osiąga poziom
okołoporodowy18. Przeżycia sekwencji umierania i narodzin mogą spowodować nagłe złagodzenie, a nawet znikniecie
wielu kłopotów emocjonalnych i psychosomatycznych.
Rys. 43. Utożsamienie się z płodem podczas nie zaburzonego życia płodowego posiada na ogół głęboki
rys numinotyczny, Malowidło przedstawiające wgląd w związek między błogim życiem zarodkowym a
naturą Buddy, uzyskany podczas sesji po wysokiej dawce LSD
Jak to już szczegółowo omówiono, ujemne matryce perinatalne stanowią ważny rezerwuar emocji i odczuć cielesnych q
niezwykłym natężeniu – naprawdę uniwersalne podłoże dla licznych, odmiennych postaci patologii. Głębsze źródło na
poziomie okołoporodowym posiadają tak podstawowe problemy, jak: lęk, agresja, depresja, strach przed śmiercią,
odczuwanie winy19, poczucie niższości, bezradność oraz uogólnione napięcie emocjonalne lub cielesne. Model
okołoporodowy dostarcza również prostego wyjaśnienia większości objawów i zaburzeń psychosomatycznych. Niejeden
aspekt tych zjawisk i ich wzajemnych stosunków uzyskuje głębszy sens, kiedy rozważa się go na płaszczyźnie urazu
narodzin.
Nie jest wiec zaskoczeniem, że potężnym przeżyciom motywu odrodzenia przez śmierć może towarzyszyć kliniczna
poprawa w wielu zaburzeniach emocjonalnych i psychosomatycznych, poczynając od depresji, klaustrofobii,
sadomasochizmu, poprzez alkoholizm i uzależnienie od narkotyków, aż po astmę, łuszczyce lub bóle migrenowe. Nawet
nowe sposoby postępowania w stosunku do pewnych typów psychozy można logicznie wyprowadzić z udziału matryc
perinatalnych w tych przejawach patologii.
Chyba najciekawsze i najbardziej prowokujące są jednak te spostrzeżenia z terapii emocjonalnej, które odnoszą się do
leczniczych możliwości sfery transpersonalnej w obrębie psychiki. W licznych przypadkach określone objawy kliniczne
zakotwiczyły się w dynamicznych strukturach o charakterze pozaosobowym i nie udaje się ich rozpuścić na poziomie
doświadczeń biograficznych, a nawet okołoporodowych. Klient musi niekiedy przeżyć dramatyczne sceny o jawnie
pozaosobowym charakterze, aby rozwiązać konkretne trudności emocjonalne, psychosomatyczne lub międzyludzkie.
Wiele niezwykłych i najbardziej interesujących spostrzeżeń z terapii przeżyć wskazuje na pilną potrzebę wprowadzania
wymiaru i perspektywy transpersonalnej do codziennej praktyki terapeutycznej. W pewnych okolicznościach ciężkie
objawy emocjonalne i psychosomatyczne, których nie można było rozpuścić na poziomie biograficznym lub
okołoporodowym, zanikają lub przybierają hardziej umiarkowaną postać, kiedy podmiot konfrontuje się z różnymi urazami
z życia płodowego. Wielką wartość terapeutyczną może mieć powtórne przeżycie nieudanego poronienia, choroby lub
załamania emocjonalnego matki podczas ciąży bądź płodowego doświadczenia, że jest się niechcianym ("odtrącające
łono") . Szczególnie dramatyczne przykłady leczniczej przemiany można zaobserwować w związku z przeżyciami z
poprzedniego wcielenia. Czasem występują one wraz ze zjawiskami okołoporodowymi, innym razem jako niezależne
figury doświadczeń. Podobną role mogą niekiedy odgrywać przeżycia przodków. W tym przypadku objawy zanikają, kiedy
klienci pozwolą sobie na doświadczenia, które dotyczą jakby wspomnień sytuacji z życia ich bliższych bądź dalekich
krewnych. Widywałem też jednostki, które uznały niektóre ze swoich trudności za zinternalizowane konflikty miedzy
rodzinami ich przodków i rozwiązały je na tym poziomie.
W pewnych objawach psychopatologicznych i psychosomatycznych można wykryć odbicie budzącej się świadomości
zwierzęcia lub rośliny. Kiedy to wystąpi, aby rozwiązać istniejące trudności, konieczne jest pełne utożsamienie się z
doświadczeniami istoty zwierzęcej lub roślinnej. W niektórych przypadkach jednostki odkrywają w trakcie sesji pracy z
przeżyciami, że pewne ich objawy, postawy i zachowania to środki, dzięki którym przejawia się głębszy, archetypowy
wzorzec. Niekiedy biorące w tym udział formy energii mają tak nieziemski charakter, że ich manifestacje przypominają to,
co zostało opisane jako "opętanie przez ducha", a postępowanie terapeutyczne może przypominać egzorcyzmy, jakie
praktykowano w średniowiecznym kościele, lub wypędzanie złych duchów w kulturach tubylczych. Na szczególną uwagę
w tym kontekście zasługuje poczucie uniwersalnej jedności, utożsamienie się z Rozumem Wszechświata lub
doświadczenie Ponadkosmicznej i Metakosmicznej Pustki. Posiadają one potężne możliwości lecznicze, których nie
potrafi wytłumaczyć żadna z obecnych teorii, osadzonych w paradygmacie newtonowsko-kartezjańskim.
Jak na ironię jednym z paradoksów współczesnej nauki jest fakt, że doświadczenia transpersonalne, które do niedawna
bez zastanowienia klasyfikowano jako psychotyczne, posiadają ogromny potencjał uzdrawiania, przewyższający
większość środków z arsenału, jaki ma do zaproponowania dzisiejsza psychiatria. Niezależnie od tego jakie byłyby
zawodowe i filozoficzne zapatrywania terapeuty na istotę doświadczeń pozaosobowych, powinien on zdawać sobie
sprawę z ich możliwości leczniczych i wspierać klientów, kiedy zamierzona lub mimowolna autoeksploracja zaprowadzi
ich w sfery transpersonalne.
W najszerszym znaczeniu objawy emocjonalne i psychosomatyczne wskazują na zatamowanie przepływu energii i w
zasadzie przedstawiają w skondensowanej postaci pewne potencjalne przeżycia, które próbują się ujawnić. Ich treść
może zawierać określone wspomnienia z dzieciństwa, trudne emocje zgromadzone w życiu, sceny z porodu, układy
karmiczne, wzorce archetypowe, epizody filogenetyczne, utożsamianie się ze zwierzętami i roślinami, przejawy energii
demonów i wiele innych zjawisk. Skuteczne mechanizmy terapeutyczne w najogólniejszym sensie obejmują zatem
uwolnienie zablokowanej energii oraz ułatwienie wyrażenia jej w przeżyciach i zachowaniu, bez narzucania formy, jaką to
ma przybrać.
Domkniecie figury doświadczenia przynosi skutki lecznicze, niezależnie od tego, czy uczestniczący w tym proces jest
intelektualnie zrozumiały, czy też nie. Tak podczas terapii psychodelicznej, jak na sesjach pracy z przeżyciami przy
użyciu metody integracji holonomicznej, spotykaliśmy się z nagłym rozwiązaniem problemu, o trwałym skutku, nawet jeśli
zaangażowane w to mechanizmy przekraczały wszelkie racjonalne pojmowanie. Pouczającą ilustracją jest następujący
przykład:
Kilka lat temu, kiedy to prowadziliśmy jeden z naszych pięciodniowych warsztatów, pewna kobieta, nazwijmy ją Gladys,
cierpiała od lat na ciężkie, codzienne napady depresji. Zaczynały się one zwykle o czwartej nad ranem i trwały przez kilka
godzin. Było jej niezwykle trudno zmobilizować się, aby rozpocząć nowy dzień.
Podczas warsztatu uczestniczyła w sesji integracji holonomicznej (zob. s. 587-9) . Metoda ta obejmuje kontrole oddechu,
stymulacje przy pomocy muzyki oraz ukierunkowaną prace z ciałem; jest ona moim zdaniem, poza terapią
psychodeliczną, najsilniejszym podejściem w pracy bazującej na doświadczaniu.
Gladys reagowała na sesje oddechową niezwykłym uruchomieniem energii w ciele, ale nie osiągała żadnego
rozstrzygnięcia – w pracy, którą prowadzimy, jest to sytuacja raczej wyjątkowa. Następnego ranka, jak zwykle, pojawiła
się u niej depresja, ale była znacznie głębsza niż kiedykolwiek dotąd. Gladys przyszła na grupę w stanie ogromnego
napięcia, obniżonego nastroju i lęku. Trzeba było zmienić nasz poranny program i niezwłocznie przeprowadzić z nią
terapię ukierunkowaną na przeżycie.
Poprosiliśmy ją, żeby położyła się z zamkniętymi oczami, oddychała szybciej, słuchała muzyki, którą odtwarzaliśmy, i
poddała się wszelkim przeżyciom, które zechcą wypłynąć na powierzchnię. Przez około pięćdziesiąt minut Gladys
wykazywała gwałtowne drżenie i inne oznaki silnego pobudzenia psychomotorycznego, głośno krzyczała i walczyła z
niewidzialnymi wrogami. Później podała, że ta część jej doświadczenia obejmowała powtórne przeżycie narodzin. Od
pewnego momentu jej krzyki stały się bardziej artykułowane i zaczęły przypominać słowa nieznanego języka.
Poprosiliśmy ją, aby pozwoliła na wydobywanie się dźwięków w takiej formie, jaką zechcą przybrać, nie poddając tego
intelektualnemu osądowi. Nagle jej ruchy stały się niezwykle wytworne i pełne mocy, a wtedy zaśpiewała coś, co
wyglądało na potężną modlitwę.
Wpływ tego wydarzenia na grupę był wyjątkowo silny. Nie rozumiejąc słów, wielu uczestników grupy poczuło głębokie
wzruszenie i zaczęło płakać. Kiedy Gladys skończyła pieśń, uspokoiła się i weszła w stan ekstazy i zachwytu, w którym
pozostawała, prawie bez ruchu, ponad godzinę. Później nie potrafiła wyjaśnić co się stało i zaznaczyła, że nie ma
najmniejszego pojęcia jakim językiem posługiwała się podczas śpiewu.
Obecny w grupie argentyński psychoanalityk rozpoznał, że Gladys śpiewała w znakomitym języku sefardyjskim, który
akurat znał. Przetłumaczył jej słowa następująco: "Cierpię i cierpieć będę stale. Płacze i płakać będę wciąż. Modlę się i na
zawsze będę się modliła." Sama Gladys nigdy nie mówiła choćby po hiszpańsku, nie mówiąc już o sefardyjskim, a nawet
nie wiedziała, że istnieje taki język.
W kilku innych przypadkach spotkaliśmy się ze śpiewem szamańskim, mówieniem językami20 lub autentycznymi głosami
różnych gatunków zwierząt, wydawanymi przez ludzi, co przynosiło równie dobroczynne skutki. W związku z tym, że
żaden system terapeutyczny nie byłby w stanie przewidzieć tego typu zdarzeń, zapewne jedyną rozsądną metodą w
podobnych sytuacjach jest bezwarunkowe zaufanie do przyrodzonej mądrości zachodzącego procesu.
Objawy patologiczne bardzo często powoduje więcej niż jeden poziom psychiki albo kilka pasm świadomości. Niniejszy
podrozdział o skutecznych mechanizmach psychoterapii i przeobrażenia osobowości chciałbym zamknąć opisem
naszego doświadczenia z pewnym uczestnikiem pięciodniowych spotkań grupowych; od tamtej pory jesteśmy bliskimi
przyjaciółmi.
Norbert, z zawodu psycholog i duchowny, cierpiał od lat na ostry ból w barku i mięśniach piersiowych. Wielokrotne
badania lekarskie, w tym rentgenowskie, nie wykryły żadnego organicznego podłoża jego kłopotu, a wszelkie próby
leczenia pozostawały bezskuteczne. W czasie sesji integracji holonomicznej z ogromną trudnością znosił muzykę i trzeba
było go zachęcać, aby pozostał w trwającym procesie, pomimo silnych dolegliwości. Przez jakieś półtorej godziny
przeżywał ostry ból w piersi i barku, gwałtownie walcząc, jakby jego życie było poważnie zagrożone, krztusząc się i
kaszląc oraz wydając mnóstwo głośnych okrzyków. Później ucichł, był odprężony i spokojny. Opowiedział z ogromnym
zdziwieniem, że tamto przeżycie rozluźniło napięcie w barku i że uwolnił się od bólu. Ta ulga okazała się trwała – jest już
ponad pięć lat od tamtej sesji a objawy nie powróciły.
W retrospekcji Norbert podawał, że w jego doświadczeniu występowały trzy różne warstwy, wszystkie dotyczące bólu w
barku. Na najbardziej powierzchownym poziomie odżyło przerażające zdarzenie z dzieciństwa, kiedy to omalże nie stracił
życia. Kopał z kolegami tunel na piaszczystej plaży. Tunel zapadł się, gdy Norbert był w środku, więc zanim go
odratowano, o mało się nie udusił.
Kiedy doświadczenie się pogłębiło, odżyło w nim kilka sekwencji zmagań w drogach rodnych, również obejmujących
duszenie się i ostry ból w barku, który utknął na kości łonowej matki.
W ostatniej części sesji doświadczenie uległo raptownej zmianie. Norbert zaczął dostrzegać mundury wojskowe oraz
konie, więc zrozumiał, że bierze udział w bitwie. Udało mu się nawet rozpoznać, że jest to jedna z bitew w Anglii za
czasów Gromwella. W pewnym momencie poczuł ostry ból i uświadomił sobie, że jego pierś przeszyła lanca. Spadł wtedy
z siodła i zdawało mu się, że umiera tratowany przez konie. Niezależnie od tego czy takie doświadczenia odpowiadają
"obiektywnej rzeczywistości", czy też nie, to ich wartość lecznicza jest niekwestionowana. Terapeuta, który z powodu
sceptycyzmu intelektualnego nie zamierza ich wspierać, pozbywa się narzędzia terapeutycznego o niezwykłej mocy.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Spontaniczność i autonomiczność zdrowienia
Ogólny sposób postępowania terapeutycznego w psychiatrii i psychoterapii zdecydowanie zależy od modelu
medycznego, który dosyć obszernie był już omówiony powyżej. W tym podejściu wszystkie trudności emocjonalne,
psychosomatyczne i międzyludzkie traktuje się jako oznaki choroby. Również charakter związku terapeutycznego, ogólna
płaszczyzna współdziałania miedzy klientem a udzielającym pomocy oraz koncepcja procesu zdrowienia wzorują się na
medycynie somatycznej.
W medycynie terapeuci posiadają długie, specjalistyczne szkolenie i praktykę, a ich wiedza na temat tego, co się dzieje z
pacjentami, znacznie przewyższa wiedzę samych pacjentów. Oczekuje się więc, że pacjent przyjmie bierną,
podporządkowaną rolę i postąpi według zaleceń. Jego udział w leczeniu ogranicza się do podawania obiektywnych
danych o objawach i do oddźwięku na temat skutków terapii. W przywracaniu zdrowia kładzie się nacisk na interwencje
medyczne, takie jak: tabletki, zastrzyki, napromieniowanie lub chirurgia; doniosły wkład w zdrowienie, który pochodzi z
wewnętrznych procesów naprawczych organizmu, przyjmuje się jako rzecz oczywistą i raczej o nim nie wspomina.
Skrajnością jest model chirurgiczny, na mocy którego obsługuje się pacjenta pod ogólnym znieczuleniem, sadząc, że
pomoc w chorobie pochodzi całkowicie spoza organizmu.
Model biomedyczny nadal króluje w psychiatrii, pomimo przybywających dowodów, że jest on nieodpowiedni, a być może
nawet szkodliwy, kiedy stosuje się go jako jedyne, główne podejście do wszystkich problemów z jakimi ma do czynienia
psychiatria. Wywiera on potężny wpływ nie tylko na tych specjalistów, którzy reprezentują nurt zdecydowanie organiczny,
ale także na praktyków psychoterapii dynamicznej. Tak samo jak w medycynie, fachowiec uważa się tutaj za eksperta,
który posiada lepsze zrozumienie psychiki swoich pacjentów niż oni sami i który poda im wytłumaczenie ich przeżyć.
Pacjent wnosi do sytuacji terapeutycznej swoje dane introspekcyjne, ale za najistotniejsze w procesie leczenia uważa się
działanie terapeuty. Istnieje wiele jawnych bądź ukrytych aspektów modelu medycznego, które wyznaczają i podtrzymują
bierną, podporządkowaną rolę pacjenta. Ogólny sposób postępowania we wszystkich rodzajach psychoterapii wynika z
teorii dotyczących funkcjonowania psychiki, przyczyn rozwoju objawów oraz postępowania, które zmieniłoby daną
sytuację. Terapeuta jest traktowany jako aktywny sprawca, który posiada niezbędną wiedzę i który wpływa na proces
terapeutyczny w najważniejszy, rozstrzygający sposób.
Mimo że różne szkoły psychologii głębi w teorii podkreślają potrzebę wniknięcia poza objawy do głębszych, pierwotnych
zaburzeń, to w codziennej praktyce klinicznej złagodzenie objawów powszechnie myli się z poprawą, a ich wzmożenie z
pogorszeniem zaburzeń emocjonalnych. Pogląd, że natężenie objawów jest wprost proporcjonalnym, wiarygodnym
wskaźnikiem powagi zmian chorobowych, posiada pewne uzasadnienie w medycynie somatycznej. Jednak nawet
wówczas stosuje się on wyłącznie do tych przypadków, w których zdrowienie następuje spontanicznie, lub kiedy
interwencja terapeutyczna zwraca się ku pierwotnym przyczynom, a nie ku występującym objawom.
Ograniczenie aktywności i starań na rzecz złagodzenia zewnętrznych oznak choroby nie mogłoby zostać uznane za
dobry sposób postępowania terapeutycznego, gdyby proces patologiczny był znany i można na niego bezpośrednio
wpłynąć. Tymczasem właśnie tak wygląda metoda, która zdecydowanie przeważa w dzisiejszej psychiatrii21. Dowody
pochodzące z nowoczesnych badań nad świadomością wskazują, że zwyczajowe nastawienie medyczne i objawowe to
coś więcej niż powierzchowny kompromis, do jakiego zazwyczaj przyznają się bardziej światli psychiatrzy, w wielu
przypadkach bywa ono wręcz antyterapeutyczne, ponieważ zakłóca dynamikę spontanicznych zmian, które posiadają
ukryty potencjał uzdrawiający.
Kiedy osoba cierpiąca z powodu objawów emocjonalnych lub psychosomatycznych konfrontuje się z tymi trudnościami
podczas terapii psychodelicznej czy też dzięki jednej z nowych metod pracy nad przeżyciami, to charakterystyczne jest,
że w miarę jak sięga ona do głębszego materiału biograficznego, okołoporodowego i pozaosobowego, objawy te
uaktywniają się i wzmagają. Pełne przejawienie się w świadomości wątku, który stanowi ich przyczynę, oraz
zintegrowanie go przynosi wówczas wyeliminowanie lub przekształcenie problemu. Zatem zmiany symptomów
zewnętrznych stanowią tutaj rozwiązanie dynamiczne, a nie wyłącznie objawowe.
Na ogół zmagania z ukrytym przeżyciem są znacznie trudniejsze i boleśniejsze od dokuczliwości objawów w życiu
powszednim, mimo że zawierają one wiele wspólnych elementów. Jednak opisany sposób postępowania stwarza
możliwość radykalnego, trwałego rozwiązania, a nie wyłącznie wyparcia i zamaskowania rzeczywistych problemów.
Omawiane ujęcie jest całkowicie różne od alopatycznych22 sposobów postępowania według modelu medycznego.
Posiada ono swój odpowiednik w medycynie homeopatycznej, gdzie cały trud skupia się na przerysowywaniu istniejących
objawów, aby zmobilizować wewnętrzne siły zdrowienia w obrębie organizmu.
Tego typu koncepcja w psychologii jest charakterystyczna dla niektórych humanistycznych podejść emocjonalnych,
zwłaszcza terapii gestalt. Głęboki szacunek dla wewnętrznej mądrości procesu zdrowienia jest też kluczowy w
psychoterapii jungowskiej. Podobne metody uzdrawiania posiadają swoje pierwowzory i odpowiedniki w różnych
kulturach starożytnych bądź tubylczych: w praktykach szamanów, obrzędach duchowego uzdrawiania, misteriach
świątynnych i spotkaniach ekstatycznych grup religijnych. Ważny przykład stanowią tutaj świadectwa Platona i
Arystotelesa na temat potężnych, uzdrawiających skutków greckich misteriów. Wszystkie te metody terapii łączy
przekonanie, że jeśli wesprze się proces kryjący się pod objawem, to po przejściowej intensyfikacji cierpienia przychodzi
samowyleczenie i poszerzenie świadomości. Skuteczne wykorzenienie psychicznych zaburzeń nie nastąpi dzięki
złagodzeniu związanych z nimi objawów emocjonalnych i psychosomatycznych, ale wskutek ich chwilowego
wzmocnienia, pełnego przeżycia i świadomej integracji.
Jak wykazano w poprzednim rozdziale, siłą napędową obecną poza objawami wydaje się chęć przezwyciężenia poczucia
własnej odrębności u danego osobnika albo też jego utożsamianie się wyłącznie z cielesnym ego oraz z granicami
materii, trójwymiarowej przestrzeni i liniowego czasu. Chociaż nadrzędnym celem postępującego samopoznania jest
uzyskanie kontaktu z uniwersalnym polem świadomości i z holonomicznym odbiorem świata, to w międzyczasie ten
końcowy cel może przybrać bardziej ograniczone formy: przepracowania własnych urazów z życiorysu i skontaktowania
się z jego dodatnimi, jednoczącymi stronami, ponownego przeżycia urazu narodzin i dostrojenia się do oceanicznego
stanu życia płodowego lub symbiotycznego zlewania się z matką podczas karmienia piersią, czy wreszcie częściowego
wyjścia poza granice czasu ^przestrzeni i doświadczenia różnych aspektów rzeczywistości, które Są niedostępne w
zwykłym stanie świadomości. f Główną przeszkodą w tak rozumianym procesie zdrowienia Jest opór ego, które dąży do
obrony swojego ograniczonego obrazu siebie i własnego poglądu na świat, trzyma się znanego, a przeraża Nieznanym i
broni się przed spotęgowaniem emocjonalnego i fizycznego bólu. To właśnie uporczywy trud ego, zmierzający do
zachowania status quo, zaburza spontaniczny proces zdrowienia i zamraża go w stosunkowo trwałe formy, które są nam
znane jako objawy patologii.
Z tego punktu widzenia każdą próbę zamaskowania lub sztucznego wygaszenia objawów należy potraktować nie tylko
jako zaprzeczenie bądź unikanie problemu, ale także jako zakłócenie spontanicznych dążeń naprawczych organizmu23.
Dlatego też po-" winno się ją podejmować wyłącznie wtedy, gdy pacjent, którego poinformowano o istocie trudności i
możliwych rozwiązaniach, otwarcie odmówi udziału w ciągłej autoeksploracji albo jeśli proces odkrywania uniemożliwia
brak czasu, rezerw personelu i odpowiednich placówek. Tak czy inaczej, stosując podejście objawowe, na przykład
trankwilizatory i psychoterapie wspierającą, specjalista, powinien mieć pełną świadomość, że jest to metoda paliatywna24
i smutny kompromis, a nie metoda z wyboru, stanowiąca odbicie naukowej koncepcji omawianych tu problemów.
Oczywiste zastrzeżenia wobec możliwości wykonania zalecanego tutaj podejścia to, rzecz jasna, niedobór rezerw
ludzkich i kosztowny charakter terapii głębi psychiki. Te obawy mogą się wydawać uzasadnione, jeżeli myślimy w
kategoriach norm freudowskich, gdzie jeden analityk leczy średnio osiemdziesięciu pacjentów w życiu. Współczesne
metody ukierunkowane na doświadczanie zdecydowanie zmieniły te perspektywę. Terapia psychodeliczna oferuje istotne
przyśpieszenie procesu terapeutycznego i pozwala rozszerzyć wskazania do psychoterapii na kategorie osób, które
dotąd wykluczano, takie jak: alkoholicy, narkomani i psychopatyczni przestępcy. Odkąd w obliczu przeszkód
administracyjnych, politycznych i prawnych przyszłość terapii psychodelicznej stanęła pod znakiem zapytania,
rozsądniejsze wydaje się myślenie w kategoriach nowych niefarmakologicznych metod pracy z przeżyciami. Niektóre z
nici) dysponują możliwościami leczniczymi, które znacznie przewyższają techniki werbalne. Pomimo to naprawdę
realistyczne podejście do zaburzeń emocjonalnych powinno przejmować sporą cześć odpowiedzialności z rąk fachowców
i wykorzystywać olbrzymie rezerwy populacji ogólnej.
Podczas terapii metodą holonomiczną, stworzoną przez moją żonę Christine i przeze mnie, aż dwadzieścia osób może w
trakcie sesji, która trwa dwie do trzech godzin osiągnąć znaczne postępy w autoeksploracji i zdrowieniu. Dalsze
dwadzieścia osób, które pełnią funkcje asystujących25, nabiera tymczasem wprawy w towarzyszeniu innym ludziom w
takim procesie. Dwie lub trzy specjalnie wyszkolone osoby są zwykle obecne przy tym, aby pomóc kiedy zajdzie taka
potrzeba. W wielu przypadkach asystujący odnoszą ogromną korzyść z pomagania innym. Podobne sytuacje nie tylko
wzbudzają u nich wiarę w siebie i przynoszą satysfakcje, ale mogą też stanowić źródło ważnych wglądów we własny
proces zmian. Niewykluczone, że gdy tylko odbierzemy tej metodzie magie modelu medycznego, to wiedze o sztuce
autoeksploracji oraz o służeniu innym w ich emocjonalnych przemianach można będzie objąć podstawowym nauczaniem.
Wiele spośród już istniejących metod łączy naukę psychologii oraz samopoznanie ze sztuką i zabawą, w sposób
nadzwyczaj dostosowany do procesu edukacyjnego.
Wnioski z najnowszych badań nad świadomością posiadają również doniosłe konsekwencje dla określenia roli terapeuty.
Opinia, że ogólne wykształcenie medyczne i specjalizacja z psychiatrii to odpowiednie przygotowanie do zajęcia się
kłopotami psychiatrycznymi, była w dotychczasowej praktyce często krytykowana. O ile jednak trudności emocjonalne nie
zaburzają umiejętności terapeutycznych chirurga lub kardiologa, to wpływają one znacząco na prace psychiatry, dopóki
nie nasilają się nadmiernie. Dlatego właśnie byłoby najlepiej, gdyby psychiatra musiał przejść przez proces głębokiej
autoekspłoracji.
Tymczasem kilka lat szkolenia psychoanalityka, które obejmuje swobodne skojarzenia na kozetce i prace z pacjentami
pod superwizją, zaledwie dotyka powierzchni psychiki. Metoda swobodnych skojarzeń to bardzo słabe narzędzie
terapeutyczne do celów skutecznego samopoznania. Poza tym wąskie nastawienie teoretyczne zatrzymuje proces zmian
w granicach życiorysu. Nawet całe lata szkolenia analitycznego (z wyjątkiem analizy jungowskiej) nie doprowadzą
analizowanego do kontaktu z okołoporodowymi lub pozaosobowymi składnikami psychiki. Wykorzystanie nowych metod
emocjonalnych wymaga zatem szkolenia połączonego z osobistym przeżywaniem stanów, których wystąpienie one
umożliwiają. Co więcej, proces ten nigdy nie się nie kończy – praca terapeutyczna z innymi, a nawet powszednie życie,
wciąż będą konfrontować terapeutę z nowymi problemami. Zakres spraw pozaosobowych, które mogą się ujawnić po
skutecznym przepracowaniu i zintegrowaniu materiału na poziomie biograficznym i okołoporodowym, wyznaczają granice
naszej egzystencji.
Z tego samego powodu terapeuta nigdy nie może stać się autorytetem, który będzie tłumaczył klientom, co oznaczają ich
przeżycia. Nawet przy całym swoim doświadczeniu klinicznym nie zawsze potrafi on prawidłowo przewidzieć, jaki wątek
znajduje się u podłoża konkretnego objawu. Odkrycie tego jest zasługą Junga, który jako pierwszy zauważył, że proces
autoeksploracji stanowi podróż w nieznane, obejmującą nieustanne uczenie się. Ta świadomość zmienia związek lekarzpacjent we wspólną przygodę dwóch towarzyszy poszukiwań.
W opisanym postępowaniu istnieje oczywiście pewna hierarchia. Terapeuta oferuje metody aktywizowania
nieświadomości, stwarza warunki wspierające samopoznanie, uczy podstawowych metod i zaszczepia zaufanie do
zachodzącego procesu zmian, natomiast klient jest najwyższym autorytetem, jeśli chodzi o jego własne wewnętrzne
przeżycie. Doświadczenie, które zostało pomyślnie domknięte nie wymaga interpretacji. Tak więc pracę interpretacyjną w
większości zastępuje dzielenie się tym, co nastąpiło. Jednym z najważniejszych zadań terapeuty jest dopilnowanie, żeby
doświadczenia dopełniły się wewnątrz oraz powstrzymanie ich zewnętrznego rozładowania26, co stanowi chyba
najpoważniejszy problem w tego rodzaju pracy. W wielu przypadkach różnica między kontrolowaną internalizacją
zachodzących zmian a projekcyjnym wprowadzeniem ich w czyn stanowi decydujący czynnik, który różnicuje
poszukiwanie mistyczne od poważnej psychopatologii.
Istnieją pewne doniesienia, że nawet wiele ostrych stanów psychotycznych, dla których zastosowanie modelu
medycznego może się wydawać najbardziej wskazane i uzasadnione, są to ze strony organizmu dramatyczne wysiłki
rozwiązania trudności, samowyleczenia i uzyskania nowego poziomu integracji. Jak wspominałem poprzednio, w
piśmiennictwie opisano pewną liczbę przypadków, gdy ostre załamania psychotyczne, nawet w dzisiejszych
okolicznościach, które są odległe od ideału, owocowały u pacjentów przystosowaniem lepszym od posiadanego przed
epizodem. Ogólnie wiadomo również, że ostre, gwałtowne stany psychotyczne posiadają znacznie lepsze rokowanie od
tych, które rozwijają się wolno i podstępnie. Tego rodzaju obserwacje mogłyby stanowić potwierdzenie wyników z
najnowszych badań nad świadomością, które wskazują, że podstawowy problem w wielu epizodach psychotycznych to
nie sam napływ materiału z nieświadomości, lecz utrzymujące się jeszcze pierwiastki kontroli przez ego, które zaburzają
pomyślne domknięcie danej figury (Gestaltu) . Jeżeli tak, to metodą z wyboru nie powinno być opatrywanie całego
procesu etykietką psychopatologiczną oraz próba zakłócenia go poprzez tłumienie objawów, lecz ułatwienie go i
przyspieszenie w atmosferze wsparcia.
Należałoby zatem docenić przeżycia pacjentów psychotycznych, nie tyle ze względu na ich adekwatność do świata
materialnego, ile jako ważne stadia przeobrażenia osobowości. Poparcie i zachęta wobec zachodzących zmian nie
oznacza jednak zgody na zniekształcenia spostrzegania intersubiektywnej rzeczywistości i na jej urojeniowe interpretacje.
Postępowanie facylitatora obejmuje ustawiczny wysiłek zinternalizowania przez pacjenta i pogłębienia procesu dzięki
skierowaniu go od świata zjawisk w rzeczywistość wewnętrzną. Przenoszenie wewnętrznych przeżyć na osoby i
zdarzenia z zewnątrz często jest wyrazem potężnego oporu wobec psychicznego przeobrażenia.
Kilka alternatywnych sposobów traktowania psychozy, którymi posługiwano się w przeszłości, opierało się o zasadę
wsparcia i nieingerencji. Moje własne obserwacje z terapii psychodelicznej pacjentów psychotycznych i z
niefarmakologicznej pracy z przeżyciami wyraźnie wskazują, że skuteczniejsze leczenie epizodów psychotycznych wiąże
się z przyspieszeniem i wzmożeniem procesu zmian przy użyciu chemii lub środków niefarmakologicznych. Opisana
metoda lecznicza jest tak skuteczna i obiecująca, że jeśli to tylko możliwe, należałoby rutynowo jej próbować, zanim
pacjent zostanie przyjęty do szpitala psychiatrycznego i zakwalifikowany do długotrwałego i potencjalnie niebezpiecznego
leczenia dużymi dawkami trankwilizatorów.
W kilku przypadkach widziałem podczas naszych warsztatów, że osoby, których chwilowy stan emocjonalny sięgał
wymiaru psychotycznego, były w stanie dotrzeć (po godzinie bądź dwóch indywidualnej, głębokiej terapii przy
zastosowaniu hiperwentylacji, muzyki i pracy z ciałem) do całkowitego uwolnienia się od objawów, a nawet osiągnąć stan
ekstatyczny. Doświadczenia, które pośredniczyły w tak doniosłych przemianach, nawiązywały na ogół do wątków
okołoporodowych lub pozaosobowych. Chociaż tej trans-modulacji nie powinno się mylić z "wyleczeniem" lub głębokim
przekształceniem osobowości, metodyczne stosowanie opisanego podejścia, zawsze kiedy wystąpią trudne objawy,
stanowi fascynującą alternatywę dla hospitalizacji psychiatrycznej i nagminnego stosowania trankwilizatorów. Późniejsze
zastosowanie metody odsłaniającej stwarza ponadto możliwość rzeczywistego rozwiązania problemów zamiast ich
maskowania oraz prowadzi do samorealizacji, przekształcenia osobowości i poszerzenia świadomości.
Posługiwanie się wyżej opisanym podejściem stanowi zasadniczą alternatywę wobec zwyczajowego leczenia pacjentów
nieparanoidalnych z ostrymi objawami psychozy. Polega ona na uznaniu tego zjawiska za "załamanie duchowe" lub
"kryzys transpersonalny" i znalezienie jego uzasadnienia, zamiast posługiwania się etykietką "choroby psychicznej".
Pacjenta zachęca się, aby z pomocą terapeuty wszedł głębiej w swoje wewnętrzne doświadczenie. W przypadku
terapeuty jest bezwzględnie konieczne, aby znał on rozszerzoną mapę psychiki, czuł się swobodnie w stosunku do
całego zakresu doświadczeń klienta, łącznie ze zjawiskami okołoporodowymi i pozaosobowymi, oraz posiadał głębokie
zaufanie do wewnętrznej mądrości i uzdrawiającej siły ludzkiej psychiki. Pozwala to udzielać klientowi pomocy w
pokonywaniu strachu, zablokowań i oporu, które zakłócają przebieg wewnętrznego procesu, i wspierać cały szereg
zjawisk, jakie za wszelką cenę usiłuje stłumić tradycyjna psychiatria.
Stopień i charakter zaangażowania terapeuty zależy od etapu przemian, postawy klienta, a także od charakteru związku
terapeutycznego. Istnieją dwie kategorie pacjentów, u których omawiana metoda natrafia na poważne trudności i może
nie mieć zastosowania. Bardzo słabymi kandydatami są z reguły osoby o silnych skłonnościach paranoidalnych – w
głównej mierze doświadczają one początkowego stadium BPM II. Jakakolwiek próba głębszej auto-eksploracji jest w tych
warunkach równoznaczna z zaproszeniem na przejażdżkę do piekła, a terapeuta, który je składa, automatycznie staje się
wrogiem. Nadmierne posługiwanie się przez te osoby mechanizmem projekcji, niechętne przyznawanie się do swego
wewnętrznego procesu, skłonność do kurczowego trzymania się elementów rzeczywistości zewnętrznej i niezdolność do
stworzenia związku opartego na zaufaniu to połączenie, które stanowi poważną przeszkodę w udanej pracy
psychologicznej. Dopóki nie powstaną metody, które będą mogły skutecznie pokonać ten niełatwy splot okoliczności,
pacjenci paranoidalni będą nadal kwalifikować się wyłącznie do leczenia środkami uspokajającymi.
Do pacjentów maniakalnych trudno dotrzeć ze względu na odmienny zespół przyczyn. Ich stan odzwierciedla niepełne
przejście od BPM III do BPM IV. Terapeutę, który podejmuje próbę psychoterapii bazującej na doświadczaniu u
pacjentów maniakalnych, czeka niełatwe zadanie przekonania ich, że muszą zaniechać obronnego chwytania się swej
nowej, kruchej wolności i wykonać cięższą pracę nad pozostałościami BPM III. Dla wielu pacjentów maniakalnych metodą
z wyboru może pozostać krótkotrwałe leczenie solami litu, nawet jeśli dostępne będzie fachowe poradnictwo w zakresie
terapii przeżyć. Tak wiec pacjenci paranoidalni i maniakalni nie są dobrymi kandydatami do metody opartej na
przeżyciach, a wykorzystanie u nich wewnętrznych uzdrawiających możliwości psychiki to zadanie wyjątkowo nużące.
Niekiedy niechętni lub niezdolni do przeżywania konfrontacji ze swoimi trudnościami okazują się pacjenci z innych
kategorii diagnostycznych, dla tych osób najlepszym rozwiązaniem wydaje się tłumiące podejście farmakologiczne,
podczas gdy jeszcze inni najbardziej skorzystają ze zwykłego wsparcia i nieingerencji w zachodzące zmiany. Mimo to w
sprzyjających okolicznościach metodę z wyboru stanowi czynne ułatwianie i pogłębianie tego procesu.
Skoro objawy zostaną już pobudzone i zaczną przeobrażać się w potok emocji, doznań cielesnych lub żywych i
złożonych przeżyć, ważne jest, aby zachęcić klienta do pełnego poddania się doświadczeniu i do obwodowej
kanalizacji27 zdławionych energii, nie cenzurując ani nie blokując przemian z powodu swych zastrzeżeń poznawczych.
Przy takiej metodzie postępowania objawy będą dosłownie transmutowane w rozliczne ciągi doświadczeń i zostaną
strawione w zachodzącym procesie. Warto wiedzieć, że niektóre objawy i zespoły objawów są bardziej od innych oporne
na zmiany. Sytuacja ta przypomina wrażliwość i reaktywność na środki psychodeliczne. Na skali zróżnicowania reakcji
jeden skrajny biegun zajmują pacjenci z natręctwami, ze swoją nadmierną niepodatnością i mocnymi mechanizmami
obronnymi, drugi zaś – pacjenci histeryczni, którzy wykazują gwałtowną reakcję na najlżejszą ingerencje. Wysoki poziom
oporności stanowi poważną przeszkodę w terapii emocjonalnej i wymaga określonych przekształceń tej metody.
Niezależnie od charakteru i mocy metody wykorzystywanej w celu pobudzenia nieświadomości, podstawowy sposób
postępowania terapeutycznego jest jednakowy: terapeuta i klient powinni oboje zaufać mądrości organizmu klienta
bardziej niż własnemu osądowi intelektualnemu. Jeśli wspierają naturalne rozwijanie się procesu przemian i inteligentnie
z nim współpracują – bez ograniczeń podyktowanych względami teoretycznymi, emocjonalnymi, estetycznymi lub
etycznymi – to powstałe przeżycie będzie posiadało samouzdrawiający charakter.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Psychoterapia a rozwój duchowy
Jak już wspominałem, w zachodnich szkołach psychoterapii, z wyjątkiem psychosyntezy i psychologii Junga, duchowości
nie traktuje się jako prawdziwej, autentycznej potęgi psychiki. Większość koncepcji teoretycznych nie bierze pod uwagę
bogactwa wiedzy o świadomości i ludzkim umyśle, która zgromadziła się przez wieki w wielkich duchowych tradycjach
świata. Głębokie przesłania tych systemów albo całkowicie zlekceważono, albo odrzucono, tłumacząc je jako prymitywne
przesądy, sposób opracowania28 dziecięcych konfliktów czy też kulturowe odpowiedniki nerwicy bądź psychozy.
Tak czy owak duchowość i religia traktowane są przez zachodnią psychiatrię jako coś stworzonego przez ludzką psychikę
w reakcji na wpływy zewnętrzne: potężne zderzenie z otaczającym światem, groźbę śmierci, strach przed nieznanym,
zbudowane na konfliktach stosunki z rodzicami i tym podobne. Choroba psychiczna stanowiła do niedawna jedyne
dostępne wytłumaczenie dla bezpośredniego przeżycia alternatywnych rzeczywistości o charakterze duchowym. W
rzeczywistej pracy klinicznej z pacjentami przekonania religijne zazwyczaj tolerowano, o ile wyznawały je duże grupy
ludzi. Osobliwe systemy przekonań, odbiegające od przyjętych w kulturze usankcjonowanych form, lub bezpośrednie
doświadczenia rzeczywistości duchowej, najczęściej interpretowano jako patologie i wskaźnik procesu psychotycznego.
Kilku wybitnych badaczy uznało powyższą sytuacje za niemożliwą do utrzymania i rzuciło wyzwanie utrwalonemu,
psychiatrycznemu spojrzeniu na duchowość i religię. Roberto Assagioli, urodzony we Włoszech założyciel
psychosyntezy, uważał religie za siłę napędową ludzkiego życia i zasadniczy aspekt psychiki. Wiele spośród zjawisk,
które w psychiatrii głównego nurtu uważa się za przejawy patologii, tłumaczył on jako znamiona duchowego otwarcia29.
Również Carl Gustav Jung przypisywał ogromne znaczenie duchowym wymiarom i impulsom psychiki oraz stworzył
system teoretyczny, który wypełnił lukę między psychologią a religią. Jeszcze inny ważny przyczynek do nowej koncepcji
na temat związku mistycyzmu z osobowością człowieka pochodzi od Abrahama Masłowa. Na podstawie obszernych
badań nad jednostkami, które doznały spontanicznych doświadczeń mistycznych, czyli "szczytowych", rzucił on wyzwanie
klasycznemu poglądowi psychiatrycznemu, który stawiał je na równi z psychozą, i sformułował zupełnie nową
psychologię. Według niego nie należy traktować przeżyć mistycznych jako patologii – słuszniejsze wydaje się uznanie ich
za zjawiska ponadnormalne, ponieważ prowadzą one do samorealizacji i występują u dobrze przystosowanych, pod
pozostałymi względami normalnych osób.
Obserwacje z terapii psychodelicznej i innych typów głębokiej pracy nad przeżyciami potwierdzają w pełni poglądy tych
trzech badaczy i skłaniają do jeszcze skrajniejszego sformułowania związku między osobowością człowieka a
duchowością. Według najnowszych wyników duchowość to wewnętrzna własność psychiki, która ujawnia się całkowicie
spontanicznie, gdy proces samopoznania osiąga odpowiednią głębokość. Bezpośrednio przeżywanej konfrontacji z
okołoporodowym i pozaosobowym poziomem nieświadomości zawsze towarzyszy spontaniczne przebudzenie
duchowości, które jest zupełnie niezależne od doświadczeń z dzieciństwa jednostki, jej wychowania religijnego,
przynależności do kościoła, a nawet podłoża kulturowego i rasowego. Jednostka, która kontaktuje się z tymi poziomami
własnej psychiki, automatycznie rozwija nowy światopogląd, w ramach którego duchowość jest naturalnym,
najważniejszym i całkowicie niezbędnym elementem w życiu. Z mojego doświadczenia wynika, że tego typu przemiana
następowała bez wyjątku u wielu osób, w tym u zatwardziałych ateistów, sceptyków, cyników, marksistów i naukowców z
nurtu pozytywistycznego.
Wobec tych faktów ateistyczne, mechanistyczne i materialistyczne traktowanie świata i istnienia stanowi wyraz
głębokiego wyobcowania od istoty własnego bytu, braku prawdziwego zrozumienia siebie i psychicznego wyparcia
okołoporodowej oraz poza-osobowej sfery psychiki. Oznacza to również, że jednostka, o której mowa, jednostronnie
utożsamia się z połową własnej natury: z tą, która cechuje egociało i hilotropowy tryb świadomości. W rezultacie tak
okrojona postawa wobec siebie i życia obfituje w poczucie bezcelowości istnienia, w wyobcowanie z uniwersalnego
procesu, jak też w niezaspokojone potrzeby, pęd do współzawodnictwa i ambicje, których nie są w stanie zaspokoić
żadne osiągnięcia. W skali globalnej podobna kondycja ludzkości prowadzi do wyobcowania z przyrody, nastawienia na
"nieograniczony wzrost"30 i obsesji na punkcie obiektywnych, ilościowych parametrów istnienia. Ten sposób bycia w
świecie jest ostatecznie niszczący i autodestrukcyjny, zarówno na poziomie jednostki, jak i zbiorowości.
Podczas systematycznej, dogłębnej autoeksploracji sekwencje odrodzenia przez śmierć oraz doświadczenia
pozaosobowe pojawiają się w jednym szeregu z przeżyciami materiału biograficznego, którego analizę uważa się w
psychiatrii klasycznej za szczególnie przydatną w terapii. Zatem warto się przyjrzeć, w jaki sposób typowa analityczna
praca nad wspomnieniami może być powiązana z procesem otwarcia duchowego. Obserwacje kliniczne wskazują, że
analiza życiorysu oraz doświadczenia pozaosobowego to dwa uzupełniające się aspekty metodycznego samopoznania.
Stopniowe przepracowanie urazowych aspektów najwcześniejszej historii życia może utorować drogę do doświadczeń
okołoporodowych i pozaosobowych, które pośredniczą w procesie otwierania się na duchowość. I na odwrót, jednostki,
które miały głębokie przeżycia duchowe na początku procesu samopoznania z pomocą psychodelików lub przy
zastosowaniu innych potężnych metod bazujących na doświadczaniu, uważają dalszą pracę nad pozostałymi
zagadnieniami życiorysu za znacznie łatwiejszą i szybszą.
Zwłaszcza ci, którzy przeżyli stany uniwersalnej jedności, posiadają całkowicie odmienną postawę wobec procesu
psychoterapii. Odkryli oni nowe, nieoczekiwane źródło mocy i swoją prawdziwą tożsamość. Obecne kłopoty życiowe i
miniony materiał biograficzny spostrzegają aktualnie w zupełnie nowy sposób. W tej nowej perspektywie wydarzenia z ich
teraźniejszego życia nie są już tak przytłaczająco ważne, jak wydawały się dotychczas. Poza tym wyraźny staje się cel
pracy psychologicznej – dalsza autoeksploracja przypomina raczej poszerzanie i oczyszczanie drogi ku znanemu
przeznaczeniu, a nie drążenie na oślep w ciemnym tunelu.
Terapeutyczny potencjał przeżyć, które mają charakter duchowy, znacznie przewyższa wszystko, co można osiągnąć w
związku z interwencjami koncentrującymi się na materiale z życiorysu. Każdy system teoretyczny bądź metoda
psychoterapii, która nie uznaje i nie wykorzystuje okołoporodowego i pozaosobowego obszaru psychiki, nie tylko
proponuje powierzchowny, niepełny obraz człowieka, ale pozbawia siebie i swoich klientów potężnych mechanizmów
zdrowienia i przemiany osobowości.
Oparcie się na wąskiej podstawie teoretycznej może przeszkodzić naukowcom w odkryciu, zrozumieniu, a nawet
wyobrażeniu sobie możliwości tkwiących w świecie naturalnych fenomenów, o jakich im się nawet nie śni. Ilustrują to dwa
przykłady pochodzące z współczesnej fizyki. Naukowcy tkwiący sztywno w newtonowsko-kartezjańskim modelu świata,
który zakłada niezniszczalność materii, nie wyobrażali sobie wykorzystania energii atomowej, która wymaga
rozszczepienia atomu. Podobnie szkoła optyki mechanicznej, zapatrująca się na światło jak na cząstki (fotony), nie
proponuje żadnej teoretycznej możliwości istnienia holografii, która wykorzystuje interferencję fal świetlnych. Wybiegając
w przyszłość, fizyk, który traktowałby teorię względności Einsteina jako ścisły opis rzeczywistości, a nie jako użyteczny,
ale w końcu ograniczony model, nie byłby w stanie wyobrazić sobie ruchu i komunikacji szybszej niż światło. Z tego
samego powodu psychiatrzy, którzy rygorystycznie trzymają się biograficznych modeli człowieka, nie potrafią sobie
wyobrazić tej przeobrażającej mocy, jaka towarzyszy przeżyciom okołoporodowym lub pozaosobowym stanom
świadomości.
Ściśle personalistyczny pogląd na nieświadomość, który ogranicza się do składników możliwych do wyjaśnienia na
podstawie życiorysu, nie tylko posiada mniejszą skuteczność i ograniczoną wartość, ale w zasadzie jest
antyterapeutyczny. Nadawanie etykietek psychopatologii zjawiskom okołoporodowym i pozaosobowym, których nie da się
wyjaśnić lub wytłumaczyć na tak ograniczonej płaszczyźnie, jest logicznym skutkiem takiego właśnie nastawienia. To z
kolei stwarza przeszkodę nie do przebycia, uniemożliwiając dostrzeżenie uzdrawiającej i przeobrażającej mocy zmian, w
które angażuje się obszar perinatalny i transpersonalny. Dlatego więc zdrowienie i duchowe otwieranie się jest na gruncie
zwyczajowego myślenia tłumaczone jako patologia, którą trzeba, za wszelką cenę stłumić przy użyciu różnych
drastycznych środków. Wskutek opisanej metody postępowania terapeutycznego współczesna psychiatria stanęła w
obliczu niezwykłej sytuacji: większość połączonego trudu psychiatrów, psychologów, neurofizjologów, biochemików i
przedstawicieli innych pokrewnych specjalności jednostronnie skłania się w kierunku zakłócania procesu, który ma
wyjątkowy potencjał leczniczy i przeobrażający.
Jeżeli chodzi o pozytywną stronę tej strategii, to należy docenić, że biorąc pod uwagę obecne ograniczone zrozumienie
istoty patologii i brak naprawdę uzdrawiającej metody w psychiatrii, wprowadzenie trankwilizatorów posiadało ogromne
znaczenie dziejowe. Zhumanizowało ono średniowieczną atmosferę oddziałów psychiatrycznych, zapobiegło większości
cierpień lub złagodziło je, a prawdopodobnie ocaliło tysiące ludzkich istnień.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Przypisy
1 Psychoterapia wspierająca – patrz przypis 13, rozdz. 5. (I. S.)
2 Por. psychologia spektralna Wilbera. (I. S.)
3 Reich uważał, że w organizmie stale zachodzą procesy energetyczne podobne do ładowania i rozładowywania ogniwa
elektrycznego. Źródłem energii witalnej jest orgon pobierany z atmosfery wraz z oddechem, a jej rozładowanie następuje
w odruchu orgazmu. Życie ciała wiąże się z nieustannym falowaniem tej energii, a zablokowanie jej przepływu przez
napięcia mięśniowe (tzw. pancerz charakterologiczny) powoduje wyczerpanie układu wegetatywnego i choroby. (I. S.)
4 Archetypy, podobnie jak kompleksy w nieświadomości indywidualnej, "przyciągają" do siebie pewne treści, porządkując
je wokół siebie i tworząc w ten sposób wewnętrzną strukturę nieświadomości. (I. S.)
5 Psychoterapia poznawcza skupia się na odnajdywaniu i pozbywaniu się przez klienta tych jego nieprawidłowych
postaw, błędnych poglądów, fałszywych przekonań oraz niewłaściwych nawyków w myśleniu i wnioskowaniu, które mają
prowadzić do powstania jego problemów. (I. S.)
6 W terapii humanistycznej w związku z odejściem od modelu medycznego mówi się zwykle nie o pacjencie i terapeucie,
ale o kliencie i facylita-torze, którzy pozostają w relacji bardziej równoległej. Określenia te spopularyzował amerykański
psychoterapeuta Gad Rogers. (I. S.)
7 Zob. przyp. 68 do rozdz. 4. Po polsku powiedzielibyśmy "miedzy młotem a kowadłem" ale w żargonie psychologicznym
używa się terminu Batesona "podwójne związanie". (I. S.)
8 Hydraulika to dział mechaniki, który bada prawa ruchu cieczy. Freud wykorzystał je w modelu energetyki libido (tzw.
teoria hydrauliczna, w myśl której nie rozładowane napięcia gromadzą się, wywierając coraz większe "ciśnienie" na
aparat psychiczny) . Stanowisko Reicha jest oryginalnym rozwinięciem tego modelu. (I. S.)
9 Hilotropowa (pochodzące od greckiego hyle – "materia" oraz trepein – "poruszać") oznacza "zwrócona ku materii".
10 Holotropowa (pochodzące od greckiego holos – "cały" oraz trepein – "poruszać") oznacza "zdążająca ku całości lub
jedności".
11 Bardzo ciekawego porównania użył tutaj Karl Pribram podczas prywatnej rozmowy na temat zastosowania teorii
holonomicznej w psychopatologii. Zwrócił on uwagę, że ani stały brzeg, ani fale na otwartym morzu, nie stanowią
żadnego problemu czy też niebezpieczeństwa i człowiek potrafi poradzić sobie z nimi bez trudu. To linia brzegowa – a
więc granica między oceanem a stałym lądem, na której te dwa ośrodki ścierają się ze sobą – jest siedliskiem groźnego
wzburzenia.
12 Przez odreagowanie w psychoterapii rozumie się wyrażenie przez klienta tych emocji, które na co dzień powstrzymuje.
Taka możliwość pełniejszej, prawdziwszej ekspresji siebie podczas sesji terapeutycznej wyzwala doświadczenie
oczyszczenia z zalegających emocji (tzw. katharsis) . (I. S.)
13 Potrzeby anaklityczne (z greckiego anaklinein – "być zależnym od kogoś") to prymitywne potrzeby o charakterze
infantylnym, takie jak potrzeba bycia obejmowanym, kołysanym, tulonym i karmionym.
14 Emocjonalna więź z matką (bonding), która powstaje w okresie karmienia piersią, stanowi naturalne podłoże rozwoju
uczuć. W miarę dorastania i usamodzielniania się ten pierwotny związek zanika, ustępując miejsca dojrzałej
uczuciowości. W żargonie psychologii rozwojowej mówi się o "przecięciu emocjonalnej pępowiny". Por. rozdz. 4. (I. S.)
15 Typowo gestaltowska terminologia: domknięcie figury jest równoznaczne z dopełnieniem się doświadczenia, które jest
na dany moment pierwszoplanowe dla podmiotu; integracja oznacza dołączenie do całości psychiki wyobcowanych
fragmentów doświadczenia. (I. S.)
16 Dokładne omówienie wpływu układów COEX, podstawowych matryc perinatalnych oraz pozaosobowych układów
zarządzających zob. S. Grof, LSD Psychotherapy, op. cit., s. 218-227.
17 Znamienny przykład kliniczny, który ilustruje to zjawisko, pojawia się w mojej książce pt. LSD Psychotherapy, op. cit.,
s. 219.
18 Przeżycia z elementami okołoporodowymi posiadają zdolność leczenia oraz potencjał terapeutyczny niepojęty dla
psychoterapeutów, którzy stosują niekończącą się, nużącą pracę analityczną w obrębie sfery życiorysu. Leczący i
przeobrażający wpływ doświadczeń z pogranicza śmierci oraz przeżycia śmierci psychicznej ilustruje studium Davida
Rosena (1975), które dotyczyło dziesięciu przypadków nieudanego samobójczego skoku z mostów nad Golden Gate lub
Zatoką Oaklandzką w San Francisco (kilkukilometrowe mosty nad wodami łączącymi się z oceanem – I. S.) . Wszyscy
ocaleni wykazywali oznaki głębokiego przekształcenia osobowości, mimo że lot z bariery do lustra wody trwał według
zegara tylko trzy sekundy, a udane akcje ratownicze były kwestią minut. Podobną przemianę można często spotkać u
osób, którym udało się przeżyć w ciężkiej chorobie, podczas wypadku lub operacji. Wymieniam tak skrajne przykłady, aby
zobrazować nadzwyczajne możliwości przeobrażenia się dzięki pewnym mocnym przeżyciom. Wykorzystanie
omawianych mechanizmów zdrowienia w sytuacji oraz warunkach, które są bezpieczne i wspierające, stwarza nowe,
rewolucyjne szansę dla psychoterapii.
19 Chodzi tutaj o odczuwanie własnej winy i grzeszności bez związku z rzeczywistymi przewinieniami. (I. S.)
20 Tzw. glossolalia albo ksenoglosja, czyli spontaniczne wypowiadanie pewnych treści, zwykle religijnych, w nieznanym
sobie języku. (I. S.)
21 Podczas wykładu z medycyny holistycznej i współczesnej fizyki Fritjot Capra posłużył się pewnego razu przejmującym
przykładem z codziennego życia, aby pokazać bezsensu objawowego kierunku terapii. Poprosił słuchaczy, aby wyobrazili
sobie kierowcę, który na czerwoną kontrolkę na desce rozdzielczej swojego samochodu, pokazującą brak oleju,
zareagował odłączeniem kabelków od układu lampek ostrzegawczych. Zadowolony, że poradził sobie z problemem,
nadal kontynuował jazdę.
22 Medycyna alopatyczna polega na wywoływaniu w organizmie efektów przeciwnych do objawów choroby. Jeżeli
działanie to będzie wystarczająco silne, spowoduje zagłuszenie objawów chorobowych a następnie wyzdrowienie. W taki
sposób funkcjonuje większość metod medycyny współczesnej. W przeciwieństwie do tego medycyna homeopatyczna
stara się wywoływać efekty podobne do chorobowych, a przez to zmobilizować naturalne siły obronne organizmu. (I. S.)
23 W medycynie somatycznej analogię wobec takiej sytuacji może stanowić: hamowanie wymiotów, które mogą uwolnić
żołądek z jego trującej zawartości; zakłócenie procesu zapalnego, który zmierza do usunięcia obcego ciała; bądź też
przepisanie środków uspokajających przy napięciu seksualnym, zamiast popierania aktywności płciowej.
24 Metoda uśmierzająca cierpienia pacjenta, którego nie można leczyć przyczynowo. (I. S.)
25 Zob. przypis 138 w rozdz. 1. (I. S.)
26 Chodzi o mechanizm impulsywnego, bezmyślnego wyładowania napięcia, które jest skutkiem wewnętrznych
konfliktów, np. przez krzyk, awanturę, niszczenie przedmiotów, rękoczyny (acting out) . (I. S.)
27 Tj. wydostania się energii na zewnątrz. (I. S.)
28 Opracowanie to rodzaj pracy wewnętrznej, która prowadzi do zapanowania nad przeżywanymi konfliktami. (L S.)
29 R. Assagioli, Self-Realization..., op. cit., rozdz. 3. (I. S.)
30 Nieograniczony wzrost – patrz rozdz. 8. (I. S.)
Wstecz / Spis treści / Dalej
Rozdział siódmy
Nowe perspektywy w psychoterapii i autoeksploracji
Nowe poglądy na strukturę objawów psychogennych, dynamikę mechanizmów terapeutycznych i istotę procesu
zdrowienia posiadają ogromne znaczenie dla praktyki psychoterapii. Zanim omówimy wnioski z współczesnych badań
nad świadomością, przyda się być może krótkie podsumowanie aktualnej sytuacji, którą przedstawiono szczegółowo w
poprzednich rozdziałach.
Zastosowanie modelu medycznego w psychiatrii posiadało swoje skutki dla teorii i praktyce leczenia w ogóle, a zwłaszcza
w psychoterapii. Znacząco podziałało na sposób rozumienia zjawisk z zakresu psychopatologii, podstawowych metod
postępowania leczniczego i roli terapeuty. Analogicznie do medycyny somatycznej terminy "objaw", "zespół patologiczny"
i "choroba" stosuje się zwyczajowo nie tylko wobec pewnych przejawów psychosomatycznych, ale także na oznaczenie
wielu niezwykłych faktów, które obejmują zmiany w spostrzeganiu, emocjach i procesach myślenia. Natężenie tych
zjawisk i stopień, w jakim są one niezgodne z wiodącymi paradygmatami w nauce, uważa się za miarę powagi stanu
klinicznego.
Terapia, we współbrzmieniu z alopatycznym nastawieniem medycyny Zachodu, polega na pewnych zewnętrznych
ingerencjach, których celem jest przeciwdziałanie procesowi patogenezy. Psychiatra przyjmuje role aktywnego sprawcy,
który decyduje jakie aspekty funkcjonowania umysłu pacjenta są patologiczne i zwalcza je, stosując różne techniki. W
pewnych skrajnych formach leczenia W psychiatrii osiągnięto, a co najmniej przybliżono się do ideału zachodniej
mechanistycznej medycyny, jaki reprezentuje chirurg. W podejściach, takich jak: psychochirurgia, leczenie
elektrowstrząsami, szokiem kardiazolowym, insulinowym lub atropinowym oraz innych formach terapii wstrząsowej,
interwencja medyczna następuje bez współpracy, a nawet świadomego uczestnictwa pacjenta. Łagodniejsze sposoby
terapii medycznej obejmują podawanie środków farmakologicznych, które mają zmieniać funkcjonowanie psychiczne
jednostki w pożądanym kierunku. Podczas tego rodzaju zabiegów pacjent jest całkowicie bierny i oczekuje pomocy od
naukowego autorytetu, który przypisuje sobie całą zasługę i całą winę, Wpływ modelu medycznego w psychoterapii jest
subtelniejszy, choć znaczący. Zachowuje on słuszność nawet w psychoanalizie freudowskiej i jej pochodnych, które
szczególnie zalecają bierne i niedyrektywne podejście u terapeuty. W zasadzie przemiana terapeutyczna zależy głównie
od interwencji analityka, takiej jak właściwy wgląd w historyczne i dynamiczne związki w materiale przedstawionym przez
pacjenta, prawidłowe interpretacje we właściwym momencie, analiza oporu i przeniesienia, utrzymywanie pod kontrolą
przeciwprzeniesienia1 i inne zabiegi terapeutyczne, w tym prawidłowe posługiwanie się milczeniem. Teoria i praktyka
psychoanalizy umożliwiają przerzucanie na pacjenta zasadniczej odpowiedzialności za przebieg leczenia oraz
tłumaczenie niepowodzeń lub braku poprawy sabotującym działaniem oporu. Jednak ostateczny sukces kliniczny stanowi
wyraz umiejętności terapeuty – zależy od jego stosownych reakcji werbalnych i niewerbalnych w trakcie sesji
terapeutycznej.
Prawidłowość interwencji terapeuty można ocenić tylko w odniesieniu do konkretnego nurtu jaki reprezentuje, ponieważ
konstrukcje teoretyczne poszczególnych szkół psychoterapii i ich techniki znacznie różnią się od siebie. Niemniej jednak
przygotowanie teoretyczne terapeuty będzie wyraźnie bądź w sposób pośredni zamykało klienta w pewnym obszarze
tematycznym i ograniczonym zakresie doświadczeń. W rezultacie terapeuta nie jest w stanie pomóc pacjentom, których
kłopoty w zasadzie dotyczą tych sfer lub aspektów psychiki, których nie uznaje jego system.
Do niedawna większość podejść psychoterapeutycznych ograniczało się prawie wyłącznie do oddziaływań werbalnych.
Potężne reakcje emocjonalne lub behawioralne klientów były wiec traktowane jako niepożądane wyładowanie się2
gwałcące podstawowe zasady terapii. Ponadto w klasycznych metodach psychoterapii skoncentrowano się wyłącznie na
procesach psychicznych, lekceważąc cielesne przejawy zaburzeń emocjonalnych. Bezpośredni kontakt fizyczny uznano
za niewskazany i odradzano go. Wskutek tego surowego tabu praca z ciałem nie była wykorzystywana nawet w
przypadku nerwic, w których istnieje silne napięcie, bolesne skurcze mięśni i inne formy głębokiego zaangażowania
procesów fizjologicznych i psychosomatycznych.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Zasady pomocy psychoterapeutycznej
Nowe całościowe podejście do autoeksploracji i psychoterapii w oparciu o spostrzeżenia z nowoczesnych badań nad
świadomością różni się w wielu ważnych aspektach od utrwalonych systemów i metod postępowania. Stworzyłem je wraz
z moją żoną Christiną i pod nazwą integracji holonomicznej lub terapii holotropowej wykorzystujemy je podczas naszych
seminariów. Stanowi ono unikalny zestaw, chociaż wiele składników wchodzących w jego skład występuje w dzisiejszych
szkołach.
Wykorzystuje się w nim pochodzącą z badań psychodelicznych rozszerzoną kartografie, którą już opisano. Owa mapa
psychiki jest obszerniejsza i bardziej wszechstronna niż te, którymi posługiwano się w dowolnych szkołach psychoterapii
Zachodu. W duchu psychologii spektralnej i filozofii przyrody typu bootstrap3 łączy ona w sposób wszechstronny
perspektywę Freuda, Adlera, Reicha, Ranka i Junga z ważnymi aspektami prac Ferencziego, Fodora, Peerbolte'a, Perlsa,
psychologów egzystencjalnych i wielu innych. Ich poglądy zostały dołączone jako użyteczne metody porządkowania
danych o faktach, które odnoszą się do konkretnych poziomów psychiki bądź pasm świadomości, jednak wymienionych
szkół nie traktuje się jako dokładnych, pełnych form opisu psychiki. Nowy system, dzięki objęciu archetypowych i
transcendentalnych sfer psychiczności, wypełnia lukę miedzy zachodnią psychoterapią a filozofią wieczystą4.
Ważna cechą modelu teoretycznego, jaki wiąże się z tym nowym podejściem terapeutycznym, jest świadomość faktu, że
istoty ludzkie wykazują dziwną, dwoistą naturę, przejawiając raz właściwości złożonych obiektów newtonowskokartezjańskich, a innym razem – pól świadomości nie ograniczonych czasem, przestrzenią i liniową przyczynowością. Z
tej pozycji zaburzenia emocjonalne i psychosomatyczne o pochodzeniu psychogennym uważa się za wyraz konfliktu
miedzy tymi dwiema stronami natury człowieka. Wydaje się, że ów konflikt stanowi odbicie dynamicznego napięcia
miedzy przeciwnie zwróconymi, uniwersalnymi siłami: dążnością do podziału, odrębności i wielości u niezróżnicowanych,
jednoczących, całościowych form świadomości oraz do powrotu do początkowej całości i jedności u wyodrębnionych z
niej jednostek.
O ile ruch w kierunku przeżywania świata w kategoriach odrębności łączy się z narastającym konfliktem i wyobcowaniem,
to doświadczenie świadomości holotropowej posiada ukryte możliwości uzdrawiające. Z naszej perspektywy jednostka
przeżywająca objawy psychogenne, jest uwikłana w całkowicie daremną walkę o utrzymanie swej tożsamości jako
odrębnej istoty, która bytuje w zamkniętych ramach czasowo-przestrzennych – na przekór budzącemu się w niej
doświadczeniu, które może zachwiać tak ograniczoną wizją siebie.
Z punktu widzenia praktyki objaw emocjonalny lub psychosomatyczny można traktować jako zablokowane i wyparte
doświadczenie o charakterze holotropowym. Kiedy zredukuje się opory i zwolni blokady, objaw przekształca się w
przeżycie o silnym ładunku emocjonalnym, spożytkowane następnie w procesie zdrowienia. W związku z tym, że pewne
objawy zawierają doświadczenia o charakterze biograficznym, inne zaś – sekwencje okołoporodowe lub wątki
transpersonalne, wszelkie granice teorii będą z pewnością działać jak ograniczenia mocy psychoterapii. Terapeuta
działający według systemu opisanego w niniejszej książce, rzadko wie, jakiego rodzaju materiał został zamknięty w
objawach, mimo że przy dostatecznym doświadczeniu klinicznym w tej dziedzinie możliwy jest pewien poziom ogólnych
oczekiwań bądź przewidywań.
W tych warunkach zastosowanie modelu medycznego jest niewłaściwe i niewybaczalne. Nie ważne jak bardzo
schlebiająca może wydawać się rola wszystkowiedzącego eksperta, uczciwy terapeuta powinien uczynić wszystko, co
tylko możliwe, aby podważyć "chirurgiczny ideał" pomocy psychiatrycznej, z którym może przystępować do terapii jego
klient. Należy mu wytłumaczyć, że w samej swej istocie proces psychoterapii nie oznacza leczenia choroby, ale przygodę
samopoznania i odkrywania siebie. Tak więc od początku do końca klient jest tutaj główną postacią, która dysponuje
pełną odpowiedzialnością. Terapeuta funkcjonuje jako facylitator5, stwarza warunki pomocne dla autoeksploracji, a
czasami przedstawia opinię lub radę w oparciu o własne wcześniejsze przeżycia. Zasadniczym atrybutem terapeuty nie
jest wcale znajomość określonych technik, które, mimo że stanowią niezbędne umiejętności, to są dosyć proste i można
się ich nauczyć w stosunkowo krótkim czasie. Decydującym czynnikiem jest etap rozwoju jego własnej świadomości,
poziom samowiedzy, zdolność do uczestniczenia bez obaw w silnych, niezwykłych przeżyciach drugiej osoby oraz
gotowość do spotykania się z nowymi obserwacjami i sytuacjami, które mogą nie pasować do żadnego znanego systemu
teoretycznego.
Model medyczny jest zatem użyteczny tylko w początkowych fazach terapii, zanim wystarczająco dobrze rozpozna się
charakter zaburzenia. Należy przeprowadzić szczegółowe badania psychiatryczne i medyczne, aby wykluczyć wszelkie
poważne problemy organiczne, wymagające pomocy lekarza. Pacjentów z chorobami o podłożu somatycznym należy
leczyć w placówkach medycznych, które są przygotowane do leczenia zaburzeń zachowania. Klienci z negatywną
diagnozą lekarską, którzy zamiast opanowania ich objawów wolą ścieżkę poważnie traktowanej autoeksploracji, powinni
być kierowani do psychoterapii w specjalnych placówkach znajdujących się poza obszarem medycyny. Takie
postępowanie można by zastosować nie tylko wobec pacjentów nerwicowych i osób z zaburzeniami
psychosomatycznymi, ale także względem wielu spośród tych chorych, którzy w zwykłych warunkach otrzymują etykietkę
psychozy. Pacjenci niebezpieczni dla siebie lub innych mogą wymagać specjalnych przygotowań, które powinny być
określane zależnie od okoliczności.
Każdy specjalista, który prowadził terapie psychodeliczną lub niefarmakologiczne sesje pracy z przeżyciami, doskonale
sobie uświadamia ogrom energii emocjonalnej i psychosomatycznej leżącej u podłoża patologii. Biorąc pod uwagę te
spostrzeżenia, wszelkie ściśle werbalne metody psychoterapii posiadają w tym przypadku ograniczoną wartość.
Podejście słowne do żywiołowych sił i zasobów energii istniejących w psychice można porównać do próby opróżnienia
oceanu przy pomocy sitka. Zalecana przez nas terapia jest wyraźnie ukierunkowana na przeżycia, a rozmową posługuje
się na samym początku, aby przygotować klientów do sesji pracy nad emocjami, jak też w trakcie późniejszego dzielenia
się swym doświadczeniem oraz integrowania go. Jeżeli chodzi o samo postępowanie lecznicze, to terapeuta proponuje
klientowi techniki lub ich połączenia, które są w stanie uaktywnić nieświadomość, uruchomić zablokowaną energię i
przeobrazić stabilny stan obecności danych objawów emocjonalnych i psychosomatycznych w przepływ dynamicznych
przeżyć. Kilka takich metod, które są do tego celu najodpowiedniejsze, zostanie szczegółowo opisanych dalej.
Następnym w kolejności etapem jest wspieranie i facylitacja6 budzących się doświadczeń oraz pomaganie klientowi w
pokonywaniu oporów. Całkowite przełamanie kontroli przez materiał nieświadomości może niekiedy stanowić wyzwanie i
ciężką próbę nie tylko dla danej osoby, ale również dla terapeuty. W trakcie dzisiejszych terapii emocjonalnych coraz
powszechniejsze bywa gwałtowne ożywanie rozmaitych scen z życiorysu albo sekwencji odrodzenia przez śmierć, nie
powinny więc one sprawiać żadnych poważniejszych trudności specjalistom, którzy zostali odpowiednio przeszkoleni w
tym zakresie. Należy podkreślić, że terapeuta winien aprobować i wspierać zachodzący proces, niezależnie od formy i
natężenia, jaką on przybierze. Jedyną obowiązującą granicę powinno stanowić fizyczne zagrożenie dla klienta lub innych
osób. Główne przełomy terapeutyczne często spotyka się po epizodach zupełnej utraty kontroli, zamroczenia, silnego
duszenia się, po gwałtownych napadach drgawkowych, obfitych wymiotach, utracie kontroli nad pęcherzem, wydawaniu
nieartykułowanych dźwięków albo dziwnych grymasach twarzy, pozach i dźwiękach, podobnych do tych, które opisywano
podczas egzorcyzmów. Niejeden taki przejaw można sensownie powiązać z procesem porodowym.
Mimo że współcześnie nawet konserwatywni specjaliści zaczynają akceptować ożywanie wspomnień z wczesnego
dzieciństwa i urazu narodzin, to ilekroć proces terapeutyczny wkracza w sfery pozaosobowe, nie może się obyć bez
znacznej zmiany nastawienia filozoficznego i gruntownej zmiany paradygmatu. Liczne przeżycia występujące w trakcie
omawianego procesu bywają tak niezwykłe i jawnie niedorzeczne, że przeciętny terapeuta czuje się niezręcznie, trudno
mu zrozumieć, że coś podobnego może posiadać jakąkolwiek wartość leczniczą i, otwarcie czy nie, na ogół nie
dopuszcza do podobnych doświadczeń. Wśród specjalistów rysuje się wyraźna skłonność do interpretowania zjawisk
pozaosobowych jako przejawów materiału z życiorysu w symbolicznym przebraniu, jako wyrazu oporu przeciw bolesnym
traumatycznym wspomnieniom, jako osobliwych przeżyć pozbawionych wszelkiego głębszego znaczenia, czy nawet jako
oznak istnienia w psychice obszarów psychotycznych, które klient powinien z niej wygnać.
Tymczasem doświadczenia pozaosobowe często posiadają niezwykły potencjał uzdrawiający, a ich wyparcie albo nie
wspieranie znacznie osłabia moc procesu terapeutycznego. Poważne trudności emocjonalne, psychosomatyczne lub
międzyludzkie, które gnębiły klienta od wielu lat i opierały się typowym metodom terapii zanikają niekiedy po pełnym
doświadczeniu o charakterze transpersonalnym, takim jak: autentyczne utożsamienie się z formą roślinną lub zwierzęcą,
poddanie się dynamicznej władzy archetypu, powtórne odegranie przeżyć ze zdarzenia historycznego, dramatycznej
sceny z odmiennej kultury lub ożycie czegoś, co wygląda na scenę z minionego wcielenia.
Podstawowa metoda postępowania, która przynosi najlepsze skutki lecznicze wymaga, żeby terapeuta i klient okresowo
zawiesili wszelkie koncepcje teoretyczne, a zarazem przewidywania i oczekiwania wobec celu, do którego powinien
zmierzać opisywany proces. Oboje powinni wykazać się otwartością i odwagą, podążając po prostu za przepływem
energii i doświadczeniem, gdziekolwiek ono się skieruje, z głębokim poczuciem zaufania, że zachodzący proces zmian
będzie znajdywał swoją własną drogę, aby przynieść korzyść klientowi. Wszelka intelektualna analiza w trakcie przeżycia
zwykle okazuje się znakiem oporu i poważnie utrudnia dalszy postęp. Dzieje się tak dlatego, ponieważ wychodzenie poza
zwykłe ograniczenia umysłu stanowi niezbywalną część przygody dogłębnej autoeksploracji. Skoro żadne doświadczenie
pozaosobowe nie ma sensu na gruncie światopoglądu mechanistycznego i liniowego determinizmu, to obróbka
intelektualna w trakcie sesji transpersonalnych będzie zwykle wyrazem niechęci wobec przeżywania tego, czego nie da
się zrozumieć, co jest niepojęte w ramach dostępnej klientowi struktury teoretycznej. Określony sposób widzenia siebie i
świata stanowi nieodłączną część osobistych trudności jednostki, a w pewnym sensie przyczynia się do ich powstania.
Najwyższej wagi czynnikiem antyterapeutycznym jest zatem uporczywa zależność od dawnych koncepcji teoretycznych.
Jeżeli terapeuta jest gotów pobudzać i wspierać istniejący proces, nawet gdy go nie rozumie, a klient jest otwarty na
zapuszczanie się w nieznane sfery doświadczeń, to nagrodą dla obojga staną się niezwykłe osiągnięcia terapeutyczne i
przełomy poznawcze. Niektóre przeżycia, występujące w trakcie omawianego procesu, okażą się później zrozumiałe w
ramach ogromnie poszerzonego lub zupełnie nowego stanowiska. Niekiedy jednak doniosły przełom emocjonalny i
przeobrażenie osobowości można uzyskać bez właściwego, racjonalnego zrozumienia. Taka sytuacja pozostaje w
rażącej sprzeczności ze stanem rzeczy dokuczliwie rozpowszechnionym we freudowskiej psychoanalizie – poczuciem
dokładnego zrozumienia kłopotów pacjenta pod kątem życiorysu, przy równoczesnym terapeutycznym zastoju albo
bardzo ograniczonej poprawie.
W postępowaniu, które tutaj proponuję, terapeuta wspiera przeżycie jakiekolwiek by było, a klient, nie analizując go,
pozwala na jego przebieg. Po zamknięciu tego doświadczenia, jeżeli mają na to ochotę, mogą spróbować wspólnie
zrozumieć co się stało. Muszą jednak pozostawać w pełni świadomi, że jest to mniej lub bardziej akademickie ćwiczenie o
niewielkiej wartości terapeutycznej. Każda koncepcja wyjaśniająca, jaką będą się wówczas posługiwać, powinna być
traktowana jako przejściowa, pomocnicza konstrukcja, skoro podstawowe założenia na temat świata i własnej osoby
zmieniają się radykalnie, ilekroć przenosimy się z jednego poziomu świadomości na drugi. Ogólnie rzecz biorąc, im
pełniejsze doświadczenie, tym mniej wymaga analizy i interpretacji, ponieważ jest oczywiste i zrozumiałe. Najlepiej jeżeli
rozmowa następująca po sesji terapeutycznej przybiera postać dzielenia się radością odkrycia, a nie bolesnych zmagań,
aby zrozumieć co zaszło. W tych warunkach raczej wyjątkowo zdarza się próba analizowania i interpretacji owego
doświadczenia w kategoriach newtonowsko-kartezjańskich. Zbyt oczywisty wydaje się wówczas fakt, że tak ciasne
pojmowanie istnienia skruszyło się, zostało przekroczone. Dyskusja filozoficzna, o ile w ogóle do niej dojdzie, zazwyczaj
przybiera formę rozważania następstw tego doświadczenia dla natury rzeczy.
Biorąc pod uwagę bogatą skalę doświadczeń charakterystycznych dla różnych pasm świadomości, jakie są dostępne w
terapii Psychodelicznej i dzięki niefarmakologicznym metodom pracy z przeżyciami, użyteczne jest prowadzenie
regularnej autoeksploracji w duchu "filozofii przyrody typu bootstrap". Niejedna z istniejących szkół teoretycznych może
niekiedy okazać się odpowiednia w celu ujęcia niektórych doświadczeń i uporządkowania własnego myślenia na ich
temat. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że są to tylko modele, a nie precyzyjne opisy rzeczywistości. Ponadto
znajdują one zastosowanie wyłącznie w przypadku fenomenologii pewnych niewielkich wycinków ludzkiego
doświadczenia, a nie do całości psychiki. Dlatego też będzie istotne, aby nie tyle podejmować próby wciśnięcia
wszystkich klientów w teoretyczne ramy ulubionej koncepcji lub szkoły psychoterapii, ale raczej w każdym
poszczególnym przypadku postępować eklektycznie i twórczo.
Najdogodniejszym zapleczem przy omawianiu przeżyć, które skupiają się głównie wokół spraw z życiorysu, wydaje się
psychoanaliza Freuda, a niekiedy psychologia indywidualna Adlera. Jednak obydwa te systemy stają się zupełnie
bezużyteczne, kiedy proces terapeutyczny osiąga poziom okołoporodowy. W przypadku pewnych przeżyć
obserwowanych na gruncie doświadczenia porodu terapeuta i klient będą w stanie wykorzystać koncepcje teoretyczną
Otto Ranka. Przejawiające się na tym poziomie potężne energie można zarazem opisywać i rozumieć w terminologii
Reicha. Jeśli wymienione stanowiska mają one poprawnie charakteryzować proces okołoporodowy, będą wymagały
znacznych przekształceń. Rank wyobraża sobie uraz narodzin w kontekście różnicy miedzy stanem płodowym a życiem
w świecie zewnętrznym i nie bierze pod uwagę szczególnego urazowego wpływu drugiej i trzeciej matrycy perinatalnej.
Reich poprawnie opisuje energetyczne aspekty przemian okołoporodowych, choć mówi o zablokowanej energii
seksualnej, a nie energii porodu.
Wartościowych wskazówek na temat doświadczeń na poziomie pozaosobowym może dostarczyć wyłącznie psychologia
Junga, psychosynteza Assagiolego i w pewnym stopniu scjentologia Hubbarda. Bezcenną pomocą w procesie dogłębnej
autoeksploracji okazuje się również znajomość mitologii oraz wielkich, światowych religii ponieważ wielu klientów
przeżywa sceny, które mają sens tylko w konkretnym systemie symboli, uwarunkowanych historycznie, geograficznie i
kulturowo. Od czasu do czasu doświadczenia stają się zrozumiałe na bazie takich szkół jak gnostycyzm, kabała,
Alchemia, tantra lub astrologia. W każdej sytuacji zastosowanie powyższych systemów powinno nastąpić po
doświadczeniach, które (p uzasadniają; z żadnego z nich nie należy korzystać a priori, jako jedynego oparcia w procesie
terapeutycznym.
Chociaż podstawowe znaczenie posiada dynamika procesów psychicznych, każda psychoterapia, która skupiałby się
wyłącznie na jednostce, traktując ją w oderwaniu, posiadałaby ograniczoną wartość. W ramach skutecznej, całościowej
metody klient musi być rozpatrywany w szerokim kontekście międzyosobowym, kulturowym, społeczno-ekonomicznym i
politycznym. Jest rzeczą szczególnie istotną, aby sytuacje życiową danej osoby analizować z holistycznego punktu
widzenia i uświadamiać sobie związki miedzy jego wewnętrzną dynamiką a składnikami otaczającego świata. W
niektórych przypadkach warunki środowiskowe, naciski kulturowe lub polityczne oraz niezdrowy tryb życia mogą
niewątpliwie odgrywać ważną role w rozwoju zaburzeń emocjonalnych. Takie czynniki należy rozpoznać i, na ile pozwolą
okoliczności, opanować. Generalnie samopoznanie i przeobrażenie osobowości powinno być, jako decydujący i najłatwiej
dostępny aspekt, najważniejszą sprawą każdego programu terapeutycznego.
Wstecz / Spis treści / Dalej
Techniki psychoterapii i autoeksploracji
Głównym celem metod używanych w psychoterapii przeżyć jest Obudzenie nieświadomości, odblokowanie energii
związanej przez objawy emocjonalne i psychosomatyczne oraz zamiana statycznej równowagi energetycznej w przepływ
doświadczenia. W wielu przypadkach równowaga ta bywa tak niepewna, że jest utrzymywana wyłącznie przez ogromny
subiektywny wysiłek ze strony badanych osób. W stanach psychotycznych wynika ona z pozostałości oporu klienta, jego
strachu przed społecznymi środkami nacisku, odstraszających czynników terapeutycznych i instytucjonalnych oraz
podawania środków uspokajających. Nawet w płytszych zaburzeniach dynamicznych, takich jak: depresje, zaburzenia
psychosomatyczne i stany nerwicowe, często trudniej jest stłumić pojawiające się przeżycia niż pozwolić im wypłynąć na
powierzchnie. W takich warunkach do zapoczątkowania przemian nie są potrzebne żadne potężne techniki. Zwykle
wystarcza podanie nowej wiedzy o tym procesie, nawiązanie w atmosferze zaufania dobrego kontaktu oraz stworzenie
wspierających i przyzwalających warunków, w których klient może całkowicie poddać się zachodzącym zmianom.
Skupienie uwagi na emocjach i odczuciach, kilka głębokich oddechów i stymulująca muzyka to na ogół wszystko, czego
potrzeba do wywołania tego głębokiego, leczącego doświadczenia.
Kiedy opory są bardzo silne, to dla poruszenia zablokowanej energii i przekształcenia objawów w przeżycia, konieczne
jest użycie specjalnych technik. Najskuteczniejszym sposobem jest niewątpliwie zastosowanie substancji
psychodelicznych. Podejście to wiąże się jednak z licznymi zagrożeniami i wymaga specjalnych środków ostrożności oraz
przestrzegania surowych zasad. Ponieważ terapeutyczne zastosowanie psychodelików opisałem już w kilku książkach,
jak też dlatego, że ten sposób leczenia nie jest zbyt łatwo dostępny7, to dalej skoncentruje się na metodach niefarmakologicznych, które osobiście uważam za szczególnie przydatne, mocne i skuteczne. Wszystkie one zgadzają się
ze sobą nawzajem i można je stosować w różnych połączeniach i w dowolnej kolejności, jako że kierują się one tą samą
ogólną metodą postępowania odkrywającego8.
Pierwsza z tych technik właściwie powstawała stopniowo w czasie moich badań nad LSD, początkowo jako metoda
oczyszczania klientów z pozostałości problemów, jakie utrzymywały się po niezupełnie domkniętych sesjach
psychodelicznych. Około dziesięć lat temu zacząłem ją stosować obok terapii psychodelicznej, odtąd wielokrotnie byłem
pod wrażeniem jej skuteczności jako niezależnego narzędzia terapeutycznego. Główny akcent w tym podejściu spoczywa
na uwolnieniu nagromadzonych energii przy pomocy zabiegów ukierunkowanych na objawy cielesne jako punkty
najsłabszego oporu. Klasyczni psychoterapeuci mogą żywić poważne wątpliwości wobec przydatności tej metody z uwagi
na silny nacisk, jaki kładzie się tutaj na odreagowanie. W piśmiennictwie psychiatrycznym wartość odreagowania, poza
sferą urazowych nerwic emocjonalnych, jest poważnie kwestionowana. Ważnym precedensem było odrzucenie przez
Freuda jego wcześniejszych koncepcji, które przypisywały wielkie znaczenie odreagowaniu afektu jako głównego
mechanizmu terapeutycznego, i przesunięcie akcentu na analizę przeniesienia.
Praca z psychodelikami i nowe metody emocjonalne zrehabilitowały w znacznym stopniu zasady odreagowania i
oczyszczenia9 jako ważny aspekt psychoterapii. Zgodnie z moim doświadczeniem opisywana w literaturze
psychiatrycznej pozorna bezskuteczność odreagowania wynikała z tego, że nie zostało ono doprowadzone wystarczająco
daleko i nie posłużono się nim w sposób planowy. Utrzymywano je na dosyć płytkim poziomie urazów biograficznych, nie
pobudzając go ani nie pozwalając mu podążyć w stronę przeżyć granicznych, które zwykle prowadzą do pomyślnego
rozwiązania. Na poziomie okołoporodowym mogą one obejmować zatrważające duszenie się, utratę kontroli,
zamroczenie, intensywne wymioty i inne dosyć gwałtowne przejawy. Należałoby również podkreślić, że nie ma sensu
odreagowywanie w sposób mechaniczny – musi ono przejść w dość specyficzną formę, wyrażającą charakter danej
figury doświadczenia i ten rodzaj blokady energii, o który chodzi.
Jeżeli podmiot stale unika jednego konkretnego oblicza kompleksu przeżyć, to mechaniczne powtarzanie wszystkich jego
pozostałych aspektów nie przynosi rozwiązania. Absolutnie niezbędne jest, żeby rozładowanie emocjonalne i ruchowe
było przeżywane w związku z odpowiadającą mu nieświadomą treścią. Tak wiec nie można oczekiwać znaczącego
sukcesu terapeutycznego w tych metodach odreagowania, które nie dają klientowi nieograniczonej swobody w całym
zakresu doświadczenia, włączając zjawiska okołoporodowe i pozaosobowe. Pomimo tego, co powiedziałem tutaj na
obronę odreagowania, błędne byłoby sprowadzanie techniki, którą zaraz opisze, do samego tylko odreagowania,
ponieważ zawiera ona także wiele innych ważnych elementów.
Osoba, która chce wykorzystać tę niefarmakologiczną metodę, proszona jest o przybranie pozycji półleżącej na dużym,
wygodnym tapczanie, na materacu lub na wyściełanej albo przykrytej kocem podłodze. Prosi się ją o skupienie się na
oddechu i na zmianach zachodzących w ciele, na ile to możliwe wyłączając analizę intelektualną. Gdy oddychanie staje
się stopniowo coraz głębsze i szybsze, dobrze jest wyobrazić je sobie jako chmurę światła wędrującą w ciele ku dołowi i
napełniającą wszystkie narządy i komórki. Ten krótki okres początkowej hiperwentylacji przy skupionej uwadze zazwyczaj
wzmacnia istniejące odczucia cielesne i emocje lub wywołuje jakieś nowe. Kiedy ich wzorzec wyraźnie się uwidoczni,
można rozpocząć pracę nad przeżyciami.
Podstawową zasadą jest zachęcanie klienta, aby całkowicie poddawał się pojawiającym się odczuciom i emocjom oraz
znalazł właściwe sposoby ich wyrażenia: w dźwiękach, ruchach, pozycjach ciała, mimice lub drżeniu, nie osądzając ich
ani nie analizując. W odpowiednim momencie facylitator proponuje klientowi pomoc. Praca wspomagająca może być
wykonywana przez jedną osobę, chociaż idealną sytuacją wydaje się dwójka mieszanej płci. Przed doświadczeniem
instruuje się klienta, aby podczas całego procesu terapii wskazywał w możliwie niewielkiej liczbie słów, co dzieje się z
energią w jego ciele: rozmieszczenie jej blokad, nadmierną utrat? w pewnych rejonach, uciski, bóle lub skurcze. Ważne
jest równie/, aby klient informował o jakości swych emocji i różnych wrażeniach fizjologicznych, takich jak: lęk, uczucie
winy, gniew, duszenie się, mdłości lub parcie na pęcherz.
Zadaniem facylitatorów jest podążanie za przepływem energii, wzmacnianie istniejących procesów i odczuć oraz
zachęcanie do ich pełnego przeżycia i wyrażenia. Kiedy klient wspomni o ucisku na głowę lub klatkę piersiową,
automatycznie wywierają oni większy nacisk, nakładając ręce w tych właśnie miejscach. Podobnie różne bóle mięśniowe
należy wzmacniać przez głęboki masaż, czasami dochodząc do rolfingu10. Facylitatorzy zapewniają opór, jeżeli klient ma
ochotę na coś napierać. Rytmicznie uciskając lub masując, mogą pobudzić odruch wymiotny i spazmatyczny kaszel do
momentu przełomowych wymiotów lub wydalenia śluzu. Uczucia duszenia się i dławienia w gardle, które są bardzo
częste w terapii bazującej na doświadczaniu, można przepracować prosząc klienta, aby dokonał projekcji tych odczuć na
swe ręce i wykręcaną tkaninę, angażując się w silne skręcanie ręcznika. Możliwe jest także wywieranie nacisku na jakiś
twardy punkt w pobliżu gardła, taki jak: żuchwa, mięśnie pochyłe11 lub obojczyk – gardło z oczywistych powodów jest tym
miejscem, w którym nie można zastosować bezpośredniego ucisku.
Do pracy nad pewnymi obszarami blokad można w sposób eklektyczny wykorzystać najrozmaitsze ćwiczenia i zabiegi
bioenergetyczne, elementy rolfingu lub masaż polarity12. Podstawową zasadą jest wspieranie istniejącego procesu, nie
zaś narzucanie zewnętrznego schematu, stanowiącego odbicie określonej teorii albo pomysłów facylitatorów. W obrębie
tych granic istnieje jednak dostateczna możliwość twórczej improwizacji. Bywa ona bardzo specyficzna kiedy facylitatorzy
znają charakter i treść przeżycia, które . się rozwija. W tym przypadku ich interwencja może odzwierciedlać naprawdę
konkretne szczegóły danego wątku. Potrafią oni rutynowo odegrać przekonującą imitację konkretnego mechanizmu
Porodu, w czasie ożywania początkowych symbiotycznych stanów jedności z matką zaproponować dodający otuchy
kontakt fizyczny, czy też umiejscowionym naciskiem palca wzmagać ból doznawany w kontekście sceny z poprzedniego
wcielenia w związku z raną zadaną szpadą, lancą lub sztyletem.
Zachowanie osób pomagających powinno z wrażliwością podążać za charakterem doświadczenia. Powinno ono
odzwierciedlać wewnętrzny przebieg procesu od strony klienta, a nie terapeutyczne koncepcje i przekonania
facylitatorów. Jednostki, które doświadczyły tej metody jako jej uczestnicy, osoby towarzyszące lub zaangażowani
obserwatorzy, często przyrównują ją do porodu. Przebieg procesu terapeutycznego ma charakter żywiołowy, posiada
swój własny tor i wewnętrzną mądrość. Zadaniem dobrego facylitatora, tak jak dobrego położnika, jest usuniecie
przeszkód, a nie narzucanie swego alternatywnego schematu na naturalny proces, chyba że jest to bezwzględnie
konieczne.
Zgodnie z podstawową zasadą postępowania klientowi oznajmia się, że jest to jego własny proces i że facylitatorzy
stanowią jedynie "wspierającą obstawę". Kiedy wydaje się, że przydałaby się pomoc, proponuje się ją, a nie narzuca
klientowi ani nie przymusza do niej. Na każdym etapie przebiegającego procesu klient ma możliwość przerwania
wszystkich zewnętrznych ingerencji konkretnym, wcześniej uzgodnionym sygnałem. My osobiście używamy słowa, ,
stop" (przestań) – traktuje się je jako absolutnie obligujący i nadrzędny komunikat dla facylitatorów, aby zaprzestali
wszelkich działań, nawet jeśli są głęboko przekonani, że wskazane byłoby ich kontynuowanie i że to, co robią, jest
korzystne. Wszystkie inne reakcje podmiotu są ignorowane i traktowane jako część przeżycia. Stwierdzenia takie jak:
"Wykańczasz mnie", "To boli", "Nie rób mi tak"; o ile nie występują w połączeniu ze słowem "przestań", są odczytywane
jako reakcje na symboliczne postacie, czy to na osoby rodziców, istoty archetypowe, czy też bohaterów sceny z
poprzedniego wcielenia.
Praca ta wymaga zachowania fundamentalnych zasad etycznych, a facylitatorzy powinni w każdej sytuacji szanować
poziom fizjologicznej i psychicznej tolerancji u przeżywającego. Ważne jest, aby kierować się własną oceną w kwestii
tego, co stanowi odpowiednią wielkość nacisku i bólu. Ponieważ stosuje się go w miejscach pierwotnego urazu, klient
często odczuwa go jako znacznie dotkliwszy niż jest w rzeczywistości. Pomimo to klient będzie na ogół prosił
facylitatorów o zwiększanie cierpienia ponad poziom oceniany przez nich jako właściwy. Prawdopodobnie wynika to z
faktu, że ilość pierwotnego bólu znacznie przewyższa tę, którą nakłada się z zewnątrz, a klient sądzi, że aby domknąć
figurę musi świadomie przeżyć pełny zakres emocji i doznań, które są zaangażowane w wyłaniający się motyw.
Facylitatorzy powinni podążać za ruchem energii i pobudzać pełne przeżycie i wyrażanie wszystkiego, co się przydarza,
dopóki klient nie uzyska wolnego od napięć, przyjemnego i jasnego stanu ducha. Wówczas właściwy może okazać się
krzepiący kontakt fizyczny, zwłaszcza jeśli przeżycie dotyczyło wspomnień z wczesnego dzieciństwa. Danej osobie
powinno się przeznaczyć wystarczający czas na zintegrowanie doświadczenia i powrót do zwykłej świadomości. Średnia
długość tej pracy zamyka się między pół a półtorej godziny. Jeżeli osiągnięcie pełnego domknięcia figury nie jest możliwe,
istnieje zasada zajmowania się tymi emocjami i odczuciami, które są łatwo dostępne bez silnych zabiegów ze strony
facylitatorów. Praca powinna być następnie wznawiana ilekroć napięcia znowu narosną do wystarczającego poziomu –
może to być kwestią kilku godzin albo paru dni. Zachęca się wówczas klienta, aby Utrzymał otwarcie kanałów
doświadczenia, ale nie dopuścił, by sytuacja rozwinęła się do punktu, w którym do opanowania budzących się emocji i
odczuć trzeba będzie użyć ogromnego wysiłku.
Powyższa technika bardzo skutecznie zapewnia szybkie ustępowanie dolegliwości emocjonalnych i
psychosomatycznych. Wielokrotnie widziałem jednostki, których stan emocjonalny z tradycyjnego psychiatrycznego
punktu widzenia usprawiedliwiałby hospitalizację, uzyskujące w ciągu jednej do dwóch godzin nie tylko uwolnienie od
objawów, ale pozytywny stan dobrego samopoczucia, a nawet ekstazy. Możliwości tej metody w zakresie usuwania
ostrych dolegliwości emocjonalnych i psychosomatycznych są tak oszałamiające, że nigdy nie wziąłbym pod uwagę
hospitalizacji psychiatrycznej lub leków uspokajających, nie wypróbowawszy jej wcześniej. Niemniej jednak wartość
omawianego podejścia wydaje się polegać na czymś więcej niż tylko na przynoszeniu natychmiastowej ulgi. Prowadzona
w sposób metodyczny staje się potężnym środkiem do samopoznania i terapii. O ile w klasycznej psychoanalizie i
pokrewnych formach psychoterapii werbalnej dotarcie do wspomnień z najwcześniejszych etapów rozwoju w dzieciństwie
może zająć miesiące lub lata, to dzięki tej metodzie klienci w ciągu minut czy godzin często są w stanie nie tylko
przypomnieć sobie, ale ponownie w pełni przeżyć, wydarzenia z początków życia postnatalnego, a nawet sceny z czasu
narodzin.
Ważnym ubocznym wynikiem tej metody postępowania terapeutycznego jest wytworzenie się u klientów poczucia własnej
kompetencji. Bardzo szybko dostrzegają, że sami potrafią sobie pomóc i że nikt inny nie może tego zrobić. Takie
stanowisko prowadzi do zdecydowanego odcięcia się od wiary w jakąś magiczną, zewnętrzną interwencję, w świetną
interpretację terapeuty i jego przenikliwy wgląd intelektualny bądź emocjonalny, od polegania na jego radach albo
kierownictwie. Nawet jedna tego typu sesja pracy nad przeżyciami może wyraźnie pokazać na czym polega konkretna
trudność i co trzeba zrobić, aby ją przepracować. W tych okolicznościach nie można poprosić klientów, aby uwierzyli w
coś, czego sami bezpośrednio nie doświadczyli. Odkrywane w podany sposób zależności nie są kwestią ich opinii lub
domniemania – zwykle bywają tak oczywiste i przekonujące, że klient broniłby ich przed facylitatorami, gdyby się z nim
nie zgadzali.
Omawiany proces można jeszcze bardziej nasilić i pogłębić dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu muzyki. Właściwie
dobrane i zestawione utwory muzyki stereofonicznej o wysokiej jakości
są wykorzystywane jako samodzielne, potężne narzędzie autoeksploracji i terapii. Zasady posługiwania się wejściem
słuchowym w celu poszerzania świadomości sformułowała Helen Bonny13, była członkini zespołu w Marylandzkim
Ośrodku Badań Psychiatrycznych w Catonsville, gdzie uczestniczyła w badaniach psychiatrycznych jako
muzykoterapeuta. W swej pracy z udziałem psychodelików doceniła zmieniający świadomość potencjał muzyki i
stworzyła metodę określaną jako kierowana wizualizacja przy muzyce, czyli GIM14.
Muzyka, o ile korzysta się z niej po specjalnym przygotowaniu oraz w sposób introspekcyjny, na ogół stymuluje przeżycia,
jak też ułatwia głębokie odprężenie emocjonalne i psychosomatyczne. Zapewnia ona przeżyciom sensowną strukturę
dynamiczną, tworząc nieustanną falę nośną, która pomaga jednostce przejść przez trudne ciągi przeżyć oraz ich zastoje,
pokonać psychiczne mechanizmy obronne i poddać się przepływowi doświadczenia. Zazwyczaj podtrzymuje wrażenie
ciągłości i powiązań w trakcie występowania wielu różnych stanów świadomości. Czasami umiejętnie zastos

Podobne dokumenty