Czy wiecie, że w każdym domu
Transkrypt
Czy wiecie, że w każdym domu
C zy wiecie, że w każdym domu - za szafą, w kominie, a czasami pod schodami mieszka świerszcz? To bardzo ważna osoba - zarządza całym domem. Bez niego wszystko popadłoby w ruinę. Wiem coś o tym, bo sam jestem takim świerszczem. Chciałbym wam opowiedzieć o pewnym domu, w którym kiedyś mieszkałem... Dom ten należał do stolarza imieniem Geppetto, który w swoim warsztacie robił zabawki - konie na biegunach, pajacyki, drewnianych żołnierzy. Kiedyś dzieci często przychodziły do niego. Ale te czasy już się skończyły. Coraz częściej Geppetto zamiast przy swoim warsztacie siedział przed kominkiem. Podobnie było tego wieczora, gdy zaczęła się niezwykła historia, którą chcę wam opowiedzieć... - Och kotku, kotku - powiedział stolarz do Pana Mruczka, który mieszkał razem z nami w warsztacie. - Co my teraz zrobimy? Ludzie nie mają pieniędzy na zabawki! Nim Pan Mruczek zdążył coś mruknąć w odpowiedzi, z kominka wypadł kawałek drewna i potoczył się wprost pod nogi Geppetta. - Widocznie nie chce być jeszcze wrzucone do ognia - powiedział Geppetto, oglądając drewno. Nagle coś przyszło mu do głowy... - Tak! Teraz ludzie nie kupują moich zabawek, więc zrobię coś dla siebie. Geppeto pracował przez całą noc. Gdy rano otworzyłem oczy, aż gwizdnąłem ze zdumienia. Od wielu lat mieszkałem przy ulicy Śpiewających Stolarzy, ale nigdy nie widziałem tam takiego bałaganu! Narzędzia rozrzucone po całym warsztacie, wszędzie pełno kawałków drewna. A na stole... Nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Siedział tam drewniany pajac. Geppeto przyjrzał mu się uważnie... - Musisz mieć jakieś imię, żebym mógł cię zawołać, gdy się zgubisz - powiedział. - Nazwę cię Pinokio. Teraz, mój mały Pinokio, musisz nauczyć się czytać i pisać. Sprzedam płaszcz i kupię ci książkę. Następnego dnia Pinokio z dużym elementarzem pod pachą ruszył do szkoły. Niestety - tego samego dnia do miasteczka przyjechał cyrk. Pewnie się domyślacie, co było dalej. Tak, macie rację! Pinokio oddał swoją książkę za bilet do cyrku. Wszedł do środka, a tam... Nie do wiary - na scenie walczyli ze sobą dwaj drewniani żołnierze! Pinokio dzielnie wskoczył między nich! - Przestańcie! - krzyczał. - Jeszcze zrobicie sobie krzywdę! Żołnierze zaplątali się we własne sznurki, widownia zaczęła gwizdać. Nie wiadomo, jak skończyłoby się to całe zamieszanie, gdyby nie właściciel lalek - Pan Pacynka, który usłyszał jakieś hałasy i przybiegł na scenę. Zabrał drewnianych żołnierzy z połamanymi rękami i nogami ze sceny. Razem z nimi powędrował też Pinokio, którego lalkarz trzymał mocno za długi drewniany nos. Lalki smutno usiadły w kącie, a Pan Pacynka postanowił rozprawić się ze sprawcą całego zamieszania. Pod Pinokiem zadrżały drewniane nogi, gdy lalkarz spojrzał groźnie na niego. - Zniszczyłeś moich żołnierzy - powiedział marszcząc brwi. - Zepsułeś przedstawienie! - Ja nie chciałem - pisnął Pinokio i zwiesił smutno drewniany nos... - Obiecałem tacie, że pójdę prosto do szkoły, nauczę się czytać i pisać. A teraz nie mam książki i nie mogę iść do szkoły. - Hm, hm, hm - mruknął Pan Pacynka, a z oczu kapnęły mu trzy wielkie łzy. Dwie spadły na ogromne wąsy, a jedna trafiła wprost do serca lalkarza. Pan Pacynka tak się wzruszył, że dał Pinokiowi pieniądze na książkę i bilet na następne przedstawienie lalkowe. Pajac ruszył do domu... - Pójdę prosto do domu, pójdę prosto do domu - podśpiewywał sobie. - Pójdę prosto do do... - urwał nagle, bo tuż przed jego nosem wyrośli Lis Chytrus i Łasica Niezdara. - Witaj Pinokio! - odezwał się Chytrus. - Gdzie tak pędzisz na swoich krótkich drewnianych nóżkach? Poczekaj na nas, a zaprowadzimy cię w niezwykłe miejsce - na pole życzeń! - Pole życzeń? Nie słyszałem nigdy o nim - zdziwił się drewniany chłopiec. - Co to za pole życzeń? Chytrus tylko na to czekał. Opowiedział łatwowiernemu pajacykowi o niezwykłym polu. Gdy zakopie się na nim pieniądze wyrasta wielkie drzewo, a z gałęzi spadają pieniądze jak dojrzałe jabłka. Pinokiowi bardzo spodobał ten pomysł i natychmiast postanowił zasadzić tam monety, które dostał od lalkarza. Gdy usłyszałem to, przeraziłem się. - Uciekaj Pinokio! Uciekaj! - krzyczałem - Oni chcą cię okraść! Na szczęście Pinokio posłuchał mnie, wyrwał się Chytrusowi i Niezdarze i zaczął biec co sił w drewnianych nogach. Biegł i biegł, aż zobaczył przed sobą małą chatkę. Drzwi chatki otworzyły się i stanęła w nich wróżka. - Co się stało Pinokio? Czy ktoś cię goni? - zapytała. - Tak! - krzyknął Pinokio. - Goni mnie stu okrutnych bandytów! A może było ich dwustu? W tym momencie nos Pinokia zaczął rosnąć. - Oj! Widzę Pinokio, że kłamiesz- wróżka pogroziła palcem drewnianemu pajacykowi. - Twój nos wyraźnie mi o tym mówi. - Zrób coś! Już nigdy nie będę oszukiwał! – prosił przerażony Pinokio. Wróżka roześmiała się i otworzyła okno. Gdy klasnęła w ręce, do domku wleciały trzy dzięcioły. Usiadły na nosie Pinokia i pracowicie zaczęły stukać dziobami. Już po chwili nos drewnianego pajaca wyglądał tak jak wtedy, gdy wyrzeźbił go Geppetto. - Ale pamiętaj Pinokio - ostrzegła go wróżka. - Ile razy skłamiesz, tyle razy twój nos urośnie. A ja i moje dzięcioły możemy być zbyt daleko, żeby ci pomóc. Obiecujesz zawsze mówić prawdę? - Obiecuję! – powiedział skruszony pajac. – A teraz muszę już biec. - Musisz przede wszystkim odpocząć - zatrzymała go wróżka. - Mali chłopcy powinni w nocy spać. - Przecież nie jestem małym chłopcem - zaprotestował Pinokio. - Ale pewnego dnia - jeśli nie będziesz kłamał, będziesz grzeczny i będziesz słuchał swojego ojca, staniesz się najprawdziwszym chłopcem - obiecała wróżka. Tymczasem w domku przy ulicy Śpiewających Stolarzy Geppetto przygotowywał łódź. - Podaj mi więcej gwoździ poprosił Pana Mruczka. - Trzeba się spieszyć! Pinokio się zgubił. Odnajdziemy go, nawet jeśli będziemy musieli opłynąć cały świat dookoła. Biedny Geppetto martwił się o swojego synka. A Pinokio martwił się o swojego ojca. We śnie zobaczył nagle, że grozi mu wielkie niebezpieczeństwo. Zerwał się z łóżka i krzycząc „Co się stało z moim tatą!” wybiegł z domku wróżki. Biegłem za nim, na próżno wołając: - Stój Pinokio! Zaczekaj na mnie! Nagle pajac potknął się o wystające korzenie i runął jak długi. Gdy się podniósł, zobaczył obok siebie Lisa Chytrusa i Łasicę Niezdarę... - Gdzie tuptasz na tych swoich cienkich jak patyki drewnianych nóżkach. Hę?- zapytał Chytrus. - Okropi bandyci gonili mnie przez całą drogę aż do domku wróżki - opowiadał Pinokio. - Ale ona mnie obroniła i obiecała, że przyjdzie tata i mnie zabierze. A później miałem straszny sen, więc wybiegłem, żeby odnaleźć tatę i... - To fascynująca historia - Chytrus przerwał Pinokiowi. A tak przy okazji... Czy nie chciałbyś pochwalić się ojcu drzewkiem z pola życzeń, o którym wczoraj wieczorem tak długo rozmawialiśmy? - Pewnie, że tak! Chodźmy! - postanowił Pinokio i cała trójka ruszyła przez las. Wkrótce dotarli do pustego pola. - Teraz musisz napełnić to wiaderko w strumieniu Chytrus podał Pinokiowi wiaderko. - Potem wróć tu, podlej i obserwuj, jak działa magia. Gdy Pinokio wrócił znad strumienia, Chytrusa i Niezdary już nie było. Ale pajacyk nie przejął się tym wcale... Podlał miejsce, gdzie zasadził swoje pieniądze i cierpliwie czekał. Czekał i czekał, aż wreszcie z nudów zaczął przysłuchiwać się rozmowie trzech gawronów, które siedziały na pobliskim drzewie: - O popatrzcie! - powiedział pierwszy gawron. - Tam siedzi mały głuptas! - Jest prawie tak samo głupi jak on! - powiedział drugi gawron pokazując na trzeciego gawrona. - Nie przezywaj się! - trzeci gawron obraził się na swoich kolegów. - Z czego się śmiejecie? - zapytał Pinokio. - I gdzie są moi przyjaciele? - Kiedy poszedłeś po wodę, wygrzebali twoje monety i zostawili cię tylko z wiadrem, jeśli można tak powiedzieć - uprzejmie wyjaśnił gawron pierwszy. - Powiedzieli mi, że mogę dostać setki monet, wiadra monet. - Wszystko za darmo i wszystko dla mnie! - Pinokio zaczął rozgrzebywać ziemię. - A może to nie byli twoi przyjaciele? Czy rozważyłeś taką możliwość, że oni chcieli tylko zabrać ci monety? - kpił gawron drugi. Pinokio nie chciał tego słuchać. Pobiegł przez las dróżką, która prowadziła do domu wróżki... Jak się pewnie domyślacie, biegłem razem z nim. Nie mogłem przecież opuścić synka mojego starego przyjaciela Geppetta. Gdy dobiegliśmy na miejsce, Pinokio zaczął dobijać się do drzwi. - Wróżko! Wróżko! Wpuść mnie! - prosił. - Straciłem wszystkie monety i nie poczekałem na tatę. Spraw, żeby znowu wszystko było w porządku. - Nie płacz Pinokio - prosiłem, ale tak naprawdę nie miałem już pomysłu, jak pocieszyć zmartwionego drewnianego chłopca. Nagle usłyszeliśmy jakiś świst, jakiś gwizd i tuż obok nas wylądował biały gołąb. - Wróżka nie może cię wpuścić, bo wyjechała, aby cię odnaleźć! - wyjaśnił gołąb i dodał: - Twój tato przyszedł do tego domku, ale ciebie nie było, więc on poszedł w jedną stronę, a wróżka w drugą! - Zabierz mnie tam, gdzie poszedł mój tato! - poprosił drewniany pajacyk i wsiadł na grzbiet gołębia. Oczywiście wsiadłem razem z nim, choć okropnie nie lubię latać. - Na pewno wiesz, co robisz? - zapytałem na wszelki wypadek Pinokia. - Gdzie jest mój pas bezpieczeństwa? Zamknąłem oczy, powiedziałem sobie “raz kozie śmierć” i polecieliśmy! Szybowaliśmy nad polami, nad lasami. Ale nigdzie nie było śladu Geppetta. - Gdzie jest mój tata? - martwił się Pinokio. - Wypłynął na morze małą łódką, żeby cię szukać, ale wiatr się zmienił - odpowiedział gołąb. - Mam nadzieję, że nie jest za późno... Zbliża się sztorm. - Zupełnie jak w moim śnie! - przeraził się Pinokio. Szybciej! Widzę go! Tato! Tato! Ale Geppetto nie słyszał swojego synka. W małej łódce walczył z wielkimi falami. Zaczął się sztorm. Pinokio zeskoczył z grzbietu gołębia i pobiegł w stronę morza. - Zaczekaj Pinokio - krzyczałem za nim, bo pływanie lubię jeszcze mniej niż latanie. Ale Pinokio mnie nie słyszał. Był już bardzo, bardzo blisko Geppetta. Prawie mógł dotknąć łódki, gdy nagle nie wiadomo skąd pojawił się wieloryb i... Nie, to okropne! Wieloryb połknął łódź z Geppettem! Bardzo smutny Pinokio wrócił do miasteczka. Szedł przez rynek. Nie interesowały go wcale kolorowe stragany ani nawet wielki namiot cyrkowy. Tęsknił za swoim tatą. Nagle obok niego przeszła staruszka, która dźwigała ciężkie wiadra z mlekiem. Pinokio podbiegł do niej... - Proszę pani! Taki jestem spragniony i zmęczony. Czy mógłbym się napić zimnego mleka? - poprosił grzecznie. - Oczywiście, chłopczyku – odpowiedziała staruszka. – A gdy skończysz, czy pomożesz mi zanieść te wiadra do domu? - Oczywiście, że tak - odpowiedział Pinokio, ale w tym momencie jego nos urósł. Przerażony pajac szybko powiedział: - Zaniosę te wiadra tam, gdzie tylko Pani zechce - i jego nos znów się zmniejszył. W tym momencie Pinokio zrozumiał, że to wróżka zamieniła się w staruszkę, bo chciała sprawdzić, czy pajac dotrzymuje obietnicy i nie kłamie. Bardzo się zawstydził. - Wróżko! Zamień mnie w prawdziwego silnego chłopca! - prosił Pinokio. - Nie chcę być drewnianą lalką. Nienawidzę tego! Ciągle przytrafiają mi się same złe rzeczy. - Przytrafiają się tobie, czy przytrafiają się z twojego powodu? - zapytała z uśmiechem wróżka. - Musisz najpierw pokazać, że jesteś dobrym chłopcem. Jeśli nie będziesz kłamał i będziesz codziennie chodził do szkoły, to zamienię cię w prawdziwego chłopca. A wtedy będziesz wystarczająco silny, by odnaleźć tatę. Pinokio dostał od wróżki nowy elementarz i następnego dnia ruszył do szkoły. Ale, gdy był już całkiem blisko spotkał Knota – największego nieuka i łobuziaka w całym mieście. - Cześć Pinok! - Knot przywitał z drewnianym pajacem. - Wybieramy się do Krainy Tępaków. Może ty też się przyłączysz? No dalej brachu! Wszyscy wiedzą, że szkoła jest dla głupców. W Krainie Tępaków staniemy się mężczyznami! - Po co mam czekać do jutra, żeby stać się chłopcem, jeśli już dzisiaj mogę być mężczyzną! - stwierdził Pinokio. Musiałem coś zrobić. Nie mogłem pozwolić, żeby synek Geppetta pojechał z Knotem do Krainy Tępaków. Udało mi się wspiąć po drewnianej ręce pajaca i krzyknąć mu wprost do ucha: - Ależ Pinokio! Ucieczka z takim towarzystwem zniszczy twoją ostatnią szansę na to, żeby zostać chłopcem. Doskonale wiesz, że to nie jest dobry pomysł. Ale Pinokio jak to Pinokio. Jak już coś sobie wbił do tej drewnianej głowy, nic nie mogło go przekonać. Tak było i tym razem! Na nic się zdały moje krzyki. Pajacyk już biegł za wozem, który miał go zabrać do Krainy Tępaków. Ponieważ jesteście mądrymi dziećmi, nie kłamiecie i chodzicie codziennie do szkoły, na pewno nigdy nie byliście w Krainie Tępaków. Opowiem wam więc, jak ona wygląda. Kraina Tępaków przypomina gigantyczne Wesołe Miasteczko. Dzieci całymi dniami jeżdżą na karuzelach i opychają się słodyczami. Zazdrościcie im? Przestaniecie, gdy dowiecie się, co spotkało Pinokia i Knota, gdy wybrali się do gabinetu krzywych zwierciadeł. Na pewno kiedyś też się w nich przeglądaliście... To naprawdę bardzo śmieszne. W jednym lustrze jesteście bardzo chudzi i wysocy, a drugie zabawnie wykrzywia wam twarz. Pinok i Knot też się śmiali. Najbardziej wtedy, gdy w jednym lustrze zobaczyli siebie z wielkimi oślimi uszami! - Ha, ha, ha - śmiał się Knot. - Ale śmiesznie wyglądasz z tymi uszami. - Ty też Knot - odpowiedział Pinokio i spojrzał na swojego nowego przyjaciela. Ale, co to? To niemożliwe! - Knot, ty naprawdę masz ośle uszy! - Ty też - chciał powiedzieć Knot, ale zamiast tego zaryczał jak osioł: - I ja i ja i ja... To niestety była prawda. Nieuczciwy woźnica przywiózł Knota i Pinokia do Krainy Tępaków, żeby zamienić ich w osły! Kiedy dotarłem do Krainy Tępaków nie mogłem im już pomóc. Byli osłami i występowali w cyrku. Siedziałem na widowni i z przerażeniem obserwowałem, jak Pinokio na drżących nogach przygotowuje się do skoku przez płonącą obręcz. - Uwaga! Uwaga! - na cyrkową arenę wyszedł woźnica przebrany za tresera. - Już za chwilę zobaczycie niezwykłe przedstawienie! Ten mały osiołek przeskoczy przez płonącą obręcz. Zaczynamy! Biedny drewniany pajac ruszył przed siebie. Jeszcze dwa kroki do płonącej obręczy, jeszcze jeden... Już! Niestety - osiołkowi nie udało się przeskoczyć przez przeszkodę. - Co się teraz stanie? zastanawiałem się. - Treser na pewno będzie zły na Pinokia. Nie pomyliłem się. Treser był tak rozgniewany, że postanowił utopić osiołka, a jego skórę sprzedać. - Kolejny dobry dzień i kolejna ośla skórka, na tyle solidna, żeby zrobić z niej dywanik - cieszył się ciągnąc biednego Pinokia na wysoką skałę nad brzegiem morza. - Jak opowiem o tym Geppettowi? - rozpaczałem. - Mogłem lepiej pilnować Pinokia! Przecież obiecałem to jego ojcu! Będę musiał odejść z warsztatu przy ulicy Śpiewających Stolarzy. Gdy myślałem, że nic już nie uratuje biednego Pinokia, nagle obok mnie pojawiła się wróżka... - Nie martw się - powiedziała. - Pomogę mu! Zdziwił się Pinokio, gdy za sprawą czarów dobrej wróżki z powrotem zamienił się w drewnianego chłopca. Ale jeszcze bardziej zdziwił się zły treser, gdy na końcu sznura zamiast oślej skóry zobaczył rozwiązany supeł. Tymczasem Pinokio płynął tak szybko jak tylko potrafił. Chciał znaleźć się jak najdalej od okrutnego tresera... Ale, co to? Nagle obok Pinokia wypłynął... wieloryb! - Ratunku! Ratu... - chciał krzyknąć drewniany pajac, ale już nie zdążył, bo wieloryb kłapnął paszczą i połknął go. I tak Pinokio znalazł się w brzuchu wieloryba. - Halo! Jest tu kto? - krzyczał. - Pinokio! – usłyszał nagle głos Geppetta. – Mój mały chłopiec. Myślałem, że straciłem cię na zawsze... - Przepraszam, że uciekłem... - Pinokio przytulił się do taty. - Musimy się stąd wydostać. - Ja nie umiem pływać. To dlatego dotąd jeszcze nie uciekłem - zmartwił się Geppetto. - To ja będę musiał popłynąć za nas dwóch. Dostałem się tu, gdy wieloryb otworzył paszczę. Gdy znowu ją otworzy wypłyniemy obydwaj! - i dzielny pajacyk ruszył w stronę paszczy wieloryba. - Udało się! Jesteśmy uratowani tato! - cieszył się Pinokio, gdy dotarli nareszcie do brzegu. Ale biedny Geppetto nie miał siły, żeby wstać i pójść do domu. Od kiedy połknął go wieloryb, nic nie jadł i nie pił. Dzielny Pinokio zaniósł swojego ojca do domu. W warsztacie przy ulicy Śpiewających Stolarzy nastały smutne dni. Wszyscy bardzo martwili się o Geppetta. Pinokio zajmował się nim bardzo troskliwie, ale stolarz ciągle nie wracał do zdrowia. Dzielny pajacyk chodził więc do szkoły, a po lekcjach pracował ciężko, żeby zarobić pieniądze na lekarstwa dla Geppetta. Pewnego dnia Pinokio wrócił do domu bardzo smutny... - Tato! Nie bądź zły, ale dzisiaj musiałem oddać wszystkie nasze pieniądze komuś, kto bardzo ich potrzebował - przepraszał ojca. - Jestem z ciebie bardzo dumny, Pinokio. Wyrosłeś na dobrego chłopca - odpowiedział słabym głosem Geppetto i przytulił drewnianą głowę swego synka. - Ale ja nie jestem chłopcem zaprotestował Pinokio. - Już jesteś! - rozległ się głos wróżki i w tym momencie drewniany pajacyk zamienił się w chłopca. Był to najszczęśliwszy dzień w warsztacie przy ulicy Śpiewających Stolarzy. Geppetto wyzdrowiał i znów robił zabawki, a Pinokio nigdy już nie kłamał i nie zasmucał swojego ojca. Ale najważniejsze, że spełniło się marzenie drewnianego pajacyka - był chłopcem. Wasze marzenia też na pewno się spełnić, jeśli tylko będziecie tego bardzo mocno chcieli. Opowiedziała Iwona Czarkowska Zagadkowy Kàc ik ZNAJOMI Z BAJKI Odgadni´te wyrazy wpisz do diagramu. Literki z wyró˝nionej kolumny utworzà has∏o. SCHOWANE HAS¸O Dopisz brakujàce litery i odczytaj has∏o. Na podstawie bajki odpowiedz czy zgadzasz si´ z nim, czy nie. Wydawca: Twoje Media Sp. z o.o., 03-968 Warszawa, ul. Saska 9A, tel.: (022) 616 16 20, fax: (022) 616 15 24, e-mail: [email protected] Redaktor naczelny: Urszula Chody∏a, e-mail: [email protected]; Sekretarz redakcji: Edyta Zasada, e-mail: [email protected]; Ilustracje: Dorota Nalewajk, Agnieszka Drabik ok∏adka, Tekst: Iwona Czarkowska, Sk∏ad: Ewa Wargacka Wszelkie uwagi, opinie oraz ewentualne reklamacje prosimy kierowaç wy∏àcznie pod adres Redakcji (punkty sprzeda˝y nie ponoszà odpowiedzialnoÊci za jakoÊç dystrybuowanych produktów). Wydawca nie odpowiada za treÊç reklam. www.czarodziejskisklepik.pl