biblioteka dziel wyborowych
Transkrypt
biblioteka dziel wyborowych
Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl BIBLIOTEKA DZIEL WYBOROWYCH WYCHODZI CO TYDZIEŃ w objętości je d n e g o toina. WARUNKI PRENUMERATY w W A R S Z A W IE : Z p r z e s y łk ą pocztową: Rocznie . (52 tomy) rs. 10 Półrocznie (2B tomfim) „ 5 Kwartalnie (13 tomów) „ 2 kop 50 Za odnoszenie do domu 16 kop. kw. Rocznie. . . (52 tomy) pótr(lra|8 _ („ t e j ł ) rs. 12 , ) KW3rt<lini8 . (13 tOmÓW) n 3 Ce na każdego tomu 25 kop., w oprawie 4 0 kop. DOPŁATA ZA OPRAWĘ: Rocznie . . (za 52 Półrocznie. (za 26 Kwartalnie, (za 13 tomy) . tomów) tomów) . . rs. . . . . ,, 6 kop. — „ 8„ — I ,, 5 0 Za zmianę adresu na prowincyi dopłaca się 2 0 kop REDAKTOR I WYDAWCA Franc. Jul. Gronowski H * -------- Redakcya i Administracya: Warszawa, Nowy-Swiat 47.—Telefonu 1670. we Lwowie Plac Maryacki 1. 4. Drukarnia A. T. Jezierskiego, Nowy-Swiat 47 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl BIBLIOTEKA OZIEŁ WYBOROWYCH Jfc 3 0 6 CZTERY DNI. P O W IE Ś Ć przez ANTONIEGO MIECZNIKA. O z q ś ć II. s Cena 40 kop. W pren. 30é kop. W ARSZAW A K e d a k c y a i A d m in i s t r a o s t» 47. N o w y - Ś w ia t 1003. 47. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl C Z T E R Y DNI, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl i Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl ANTONI MIECZNIK. ' 0 ------------- ’S 3 1'-------------0 ' Cztery dni POWIEŚĆ. sk , C z ^ ś ć II a 9 W ARSZAW A D R U K A R N IA A. T. JE Z IE R SK IE G O 47. Nowy-Świat 47. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl ^osBOneHO U,eH3ypoio. BapmaBa, 3^ Hoaópa I9°3 roßa. * W»1cvi\ 174033 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl \ III. Dzień pana Leona Edeiberga. P a n L eo n po raz p ią ty , czy szósty sta w a ł p rzed telefo n em i w y rzu ca ł z siebie w a p a ra t n a trę tn ikom c a ły sz e re g mniej więcej ta k ich zdań: — D zień dobry... b rze. A c h a , dobrze, b ard zo do P ro s z ę pąna. — D a lib ó g pierw sze sto rubli, ja k ie m i do r ą k wpadną, przeniosą się do pańskiej kasy... tro ... Tak, Co tak... T e ra z, panu z tego czeka, p rzecie ż pan wie... dzisiaj ani grosza— j u p rzyjd zie?— N ie c h pan p o N ie m ogę.— N ie — to tru dno, ja. nie je ste m w stanie .. w ięcej straci... Pan na tein n a j od tygodnia. D o w idzenia. P o w ta rza ło , się to codziennie U siebie pań L eo n b y ł napastow any p rzez zw ykłych lich w iarzy, na m ieście nie m ógł się opędzić od po w ażn iejszych w ierzy cieli obcych i znajom ych. P rzy ch o d ziły mu te ż do głow y różne kom b in acye, zm ie r za ją ce nie tyle do tego , żeb y w ydostać w ja k ik o l Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl w iek sposób pien iędzy i sp ła cić w ek slarzy, by od nieb uciec. L teraz, zad zw on iw szy dwa rozm owę przez telefo n skończył, śleć n ad ch a ją c ą tern, ja k i gdzie nań tłu szczą opanow yw ał do d obrodziejstw ran a zm orą, ra zy na znak, źe zaczął znów m y się schow ać p rzed czy- brudnych Ż y d ó w - lichw iarzy. C h o d z ił po gabinecie i g ry z ł przytem ile ż e go sobie do krw i w argi, stopniowo cyw ilizacyi. dziw ny w stręt Telefon p rze k lin a ł go i b yłb y mu ro zb ił sobie tę od e le g a n ck ą sk rzyn eczkę, biurku, gdyby m iał d ostateczn y zasób tej w ściekłej en ergii, która, raz zam ienia sto ją cą był w yprow adzona spokojnie w na stan czynny, k ażd ą m yśl w odpowiedni mniej lub w ię cej gw ałtow ny ruch. P a n L eo n jed n ak stracił energię, g ią ł się, ale nie złam ał, w ięc cierp iał okrutnie, a beznadziejnie; czu ł się ja k b y p o grą żo n y w bagn isko o ruchom ym dnie, z k tó reg o m ogła go w ydobyć tylk o ja k a ś se- rya cudów. C zekał w ięc na cud. Jakoż zam iast cudu, punkt o wpół do 12-ej zja w ił się Sław oborski. — J a k się m asz, L e o n ? — z a c z ą ł hrabia, sado wiąc się wygodnie na kan ap ie, stojącej tu ż obok okna. — U ciebie cie p ło i dobrze, a u mnie zim no i źle. — W o lę tw o je zim no — bąkn ął pan L e o n — aniżeli m oje ciepło — i za ją ł m iejsce obok szw agra. H ra b ia sp o jrzą ł nań, ja k b y mu m iał stow ać tryu m f niespodziany; zwiasto- uśm iechał się, głow ą Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl k r ę c ił i sza rp a ł swój siwy wąsik. Pan L eo n w a ży ł tę w eso łą minę szw agra i czek a ł, j ą c się swoim starannie oczyszczon ym 7 zau p rzygląd a paznokciom , o k tó re d b ał n iezm ie rn ie, poczem sp y ta ł nieśm iało: — N o i cóż? — A nic. — "Więc z ojcem nie m ów iłeś? — O w szem , bardzo w iele. — W — P r e z e s wie o tw oicb in teresach lep iej, niż ty sam. — T a k , o jcie c wie, bo mu pow iedzieli, bo są ła sk a w cy . moim interesie? N iech dyabli p orw ą c a ły św iat!— k r z y k n ą ł pan L e o n i ze rw a ł się z kanapy. P o czem chw ycił się za głow ę ju ż p o rzą d n ie u czesan ą, ale tak , ażeb y sobie tylniej p rzed ziałki, n iesłych an ie m isternie w ykonanej, nie popsuć— i j ą ł, ch o d zą c po pokoju, m ówić: — N ie c h d ya b li p orw ą świat cały! To tru cizna; gdybym ja b y ł w iedział?... — — Co? A l e nie, j a jestem głupi, id yo ta; ta k , g łu pi i idyota! — N ik t ci tych ep itetów nie odmówi — z ja dliwie p o d ch w ycił h rab ia i p o cią g n ą ł szw agra za ręk ę . — W ie sz co, ty m asz ra cyę... Co tu długo mówić; j a sobie w łeb palnę, w łeb sobie strzelę — rozum iesz ty to? — R ozum iem -— zaśm iał się h ra b ia — a i to Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 8 ta k ż e rozum iem — dodał, k ła d ą c panu L eon ow i r ę kę n a ram ien iu — źe ty te g o nie u czyn isz. — D la cze g o ? — P o tro s ze , ale to nie d la tego , M yślisz, żem tchórz? bo p rzecie ż i tch ó rze zd o b y w a ją się na różn e kroki ryzyk ow n e, lecz d la te g o , źe na p aln ięcie sobie m iał zaw sze czas... się w yd aje. — w łeb będ ziesz T a k znów źle nie je s t, ja k ci Z a te m ojciec płaci długi? — A n i m yśli. — W ięc?... — O p o ry zro b ią klapę; m oje a, raczej tw ojej sio stry w spaniałe palazzo, k tó re je s t w łaściw ie b u d ą żyd ow ską, rozpadnie się w g ru zy, ty ta k ż e p ó j dziesz na g rz y b k i, jeżeli... — N ie m ęcz m nie, m ów... — J e ż e li do interesu . się razem m ądrze nie zabierzem y — N o w a k o m b in acya jak a ś — w y rzu cił z sie bie pan L e o n szyderczo. — M oże ja k ie św ieże sz e l mostwo? — M ój d ro g i— o b u rzył się h rab ia — ty w iesz, źe ja .... — Z pś ty uczciw y czło w iek , ale ta k — c z a ł pan L e o n — o u czciw ości tak ieg o , ja k ty sy s z la ch cica, n ikt nie w ątpi. H on oru nie m ają Ż y d zi, no, oczyw iście, ale nie wy, ja śn ie państw o. — J u ż za cz y n a sz? — S k o ń czy łe m , te r a z ty zaczn ij. — U spokój się. \ Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — 9 J u ż się uspokoiłem , mów! H ra b ia na chwilę zaperzyw szy się, ostygł znów i znów p rzy b rał m inę k ry ty k a optym isty. obojętną w idza W y d o b y ł sreb rn ą artysty, papierośnicę z kieszen i i z a c z ą ł się n ią przez chw ilę baw ić, p o d rzu ca ją c do góry; h rab ia m iał pasyę do sztu czek zo n glerskich ; potem p rzym ru żył oczy, p o d k rę cił wąsa i za czą ł: — W id zisz, to tak... u w ażasz... — N ic nie w idzę i na nic nie uważam-^-przer w a ł pan L e o n zniecierpliw iony. — S k ra ca j się! — Słusznie... C z y ta łe ś w gazetach o aw an tu r z e K o n iecp o lsk ieg o ? — Co mnie to w szystko obchodzi? — ry k n ą ł pan L eo n — Co mnie obchodzi, źe tego aro gan ta j a kiś urzędniczyn a zw ym yślał; dobrze mu zro bił, bo z a s łu ż y ł na to. — O tó ż, widzę, źe zaczyn asz u rzęd n iczyn a dobrze K o n ie c p o lsk ie g o , zrobił, na co rozum ieć. zw ym yślaw szy N a tan a N a tan K o n ie cp o lsk i, wiasem m ów iąc, rzeteln ie za słu żył. pan, ju ż ząpom niałem , ja k Ten się Id ę dalej: na ten nazyw a, zro b ił ta k że dobrze d la nas, a tu trz e b a w ykom bin ow ać, że by mu to „d o b rze ” na zdrow ie nie w yszło. — Zw aryow ałeś! J a się cieszę, że K o n ie c p o lski zo s ta ł zelżon y, bo n ie cierpię tego Ż y d a , bo on mnie, to b ie , ojcu, O porom — nam w szystkim r a zem , stoi na drod ze, a ty ch cesz, sm ucić; 110, bo tak... żeby się z tego Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 10 -r-- T w ój o jciec, a mój teść ta k samo, lite r a l nie ta k samo m yśli. — dok J a k ie ż mój o jc ie c m oże m ieć uczucie na w i zgnębionego , sponiew ieranego p r z e c iw n ik a , w roga? i — N ienaw iści... zapew ne. — W ię c ? — E t, ty znów nie chcesz m nie zrozum ieć. U w ażasz, nienaw iść dobra w ted y i k o rzystn ą n aw et, je ż e li j ą się um ie p rzeb ić na m onetę b rz ę c z ą c ą . — A h a , nous y sommes! — Vous n'y êtes p a s . mon cher, bo ty chcesz tra k to w ać uczucie nienawiści, ja k artysta, co to u d a je , źe tw o rzy sztukę d la sztuki: bo udaje, gdyż nie ch ce mi się w ierzyć w szczero ść ty c h panów. — T y ś, czło w ieku , zawsze się m ija ł ze szcze rością, więc nie m ożesz w ierzyć w nią, ale ja? — P rzyp u śćm y... w ięc pleciesz głu p stw a, ca łą b a tery ę osobiste Ty a je s te ś rozdrażn iony, we mnie ch cesz wmówić p otw orn ości etycznych. nasze zdania w tej m atery i Z ostaw m y ną inny czas, a teraz słu chaj d alej — skracam się... H ra b ia zap alił pap ierosa, w zią ł z b iu rk a m a leńki p rzy cisk i z a c z ą ł go podrzu cać w g órę— czy nił to tak w praw nie, ja k żon gler praw dziw y— przy- tem mówił: — D o s z ły mnie wieści, źe K o n iecp o lsk i nas, to je s t, w łaściw ie o jca naszego p o trzbu je na to, źe- Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 11 by go tenże oczyścił z zarzu can ych mu przez prasę niew łaściwości. — N iew łaściw ościam i nazyw asz gburow atośó i ła jd a ctw o ?— szyderczo m ru kn ął pan L e o n i z b li ż y ł się do okna. — M n iejsza o sposób pojm owania tych w yra zów, chodzi o rze cz ... n astępującą: sk iego , a my Ja oczyścim y obm yśliłem tra n z a k c y ę z kalum nii K o n iecp o l on nam u ra tu je O p ory, p rzyzn a k red y t i w yśw iadczy m ilion innych grzeczn ości... P a n L eo n , w m iarę ja k h rabia Cedził te zda nia, p a tr z y ł na niego ze zdum ieniem . Z n a ł on sw e go szw agra, ale je s z c z e nie w ied ział, źe tenże je s t gotów do takich kom prom isów su bteln ych z god n o ścią w łasn ą. M ilcza ł, a Sław oborski c ią g n ą ł dalej: — C h o d zi o to, żeby o jciec podpisał c y ro g ra f- razem z innym i członkam i K r e d y tu K ra jo w e g o : ja k o ci p o tę p ia ją onego u rzęd n iczyn ę naiwnego, a d la nas nieocenionego w tej chwili, i sta ją , niby je d e n m ąż, za N atan em K o n iecp o lskim z całem uznaniem dla je g o dotychczasow ej d ziałaln ości finansowej. — C ó ż dalej? — A co? Ź le ? P o szed łem z tern i w yłu szczyłem p ro je k t ca łk o w ity , k tóry, do ojca nawiasem dodam , p o tęp iła tw o ją s io s tr a , a zaap rob o w ał tw ój siostrzen iec. O jc ie c kiw n ął parę razy głow ą, plu n ą ł i rzekł: ja tego nie zro b ię, bo K o n ie cp o lsk ie g o nienawidzę, a z tego, co go sp otkało, cieszę się. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 12 O d p o w ied ział, ja k ja k i B ogiem a p raw d ą, książę żadnym niezłom ny, ch o ciaż księciem i w dodatku niezłom nym nie je st. — C o , w ięc i ty?!... — I ja , mój drogi, zw ła szcza ja . — A kto będ zie d łu gi p ła c ił, kto? tw oje długi — Z O porów ani gro sza nie w yciśn iesz. — g ra O jciec m iał racyę. — B o też j a nie m yślę w yciskać. T u pan L eo n pogardliw ie sp o jrza ł i od b a w ią c się łań cuszkiem na szw a zegarka, c e d z ił p rzez zęby: '— Ja?... O mnie m n iejsza; m oja skończona. D łu g i? N ie c h mnie z licy tu ją , ro la ju ż no, niech zlicy tu ją , w ówczas odetchnę — zostanie mi je d n a k ... — M ilion zobow iązań i w eksli n iezapłaconych — w tr ą c ił hrabia. — Z o b o w iązan ia m oje — o d p a rł zimno m łody E d e lb e r g — są m niejsze, niż ci się zdaje. — A — H a, w innych L a ck a ? w arun kach p o w stałyb y we mnie pewne plany, w tych obecnych trz e b a się b ę d zie z nimi p o żeg n a ć... A długi?... cić... bo n ależy. — Czem ? — W ła s n ą p racą. — C o , ty będziesz pracow ał? — A ja . — Jak? N a le ży sp ła Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 13 — J a k umiem — i po chwili m ilczenia d od ał, wolno w ażąc słowa: — J a k um iem... Mam za sobą tra d y cy ę rodzin ną, ta tra d y c y a o ży ła we mnie i d o p row ad ziła mnie do pew nych refleksyj na tem at m o jej w łasnej p ozycyi w tym św iecie, k tó ry uw ażałem za swój, a k tó ry moim nie je st... ho nie je st. — wałeś! L e o n — za w o łał h rab ia — ty chyba zw aryo- — O trzeźw iłem się, mój koch any, o trzeźw iłem się — p o w tó rzył, a w gło sie desperacka. P oczem , zbliżyw szy d rżała mu ja k a ś nuta. się do szw agra, sta n ą ł p rzed nim i ta k m ówił: — T o b ie się w ydaje, że we mnie n iczeg o w ię cej niem a prócz narzuconej p rzez wychowanie i tak zwane tow arzystw o eleganckiej blagi; ty sądzisz, żem j a tylko g łu p iec, m arnotraw ca, idyota: czy nie tak ? A tym czasem to w szystko niepraw da; ja także w i dzę, co się naokoło mnie dzieje, a w idzę, kiedy chcę w id zieć. D o strzeg a m anorm alności mego po łożenia osobistego na tle ty c h stosunków , w ja k ic h ży ję razem z wam i. I n ieraz się p y ta łem siebie, co j a niby w tern kole b ły szc zą ce g o fałszu robię? P y ta łe m siebie, ale sobie nie chciałem k a te g o ry cz nej narzucić odpow iedzi. I żyłem , ja k inni ży ją , i św ieciłem pozoram i szychu zło te go , rzu całem p ie niędzm i, k tó rych nie zarobiłem , i tra ciłem to, co do mnie nie n ależało. Jed n em słowem, udaw ałem j a kiegoś dynastę w ielkiej rodzin y historycznej, ja k ie Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 14 goś pana, m agnata, kiedy tym czasem byłem w nukiem J a k ó b a E d e lb e r g a , a praw nukiem tylko rab in a E d e lb e rg a ... — N o , no i co dalej? — b ą k n ą ł pogąrdliw ie Sław oborski, zdum iony m ow ą szw agra i zły, źe do ty c b w ynurzeń p rzyszło . — D a lej? — Tak. p rzed w czo raj J a to, co ty mi z ust tw ojego te ra z m ówisz, ju ż w łasn ego ojca sły szałem . — O jc ie c — r z e k ł pan L e o n sp o k o jn ie— to m ą d ry człow iek, on sobie zd a je spraw ę z naszej sy- tu a c y i fa m ilijn ej, ale on je s t za stary, on na inną drogę nie w ejdzie; on kiwnie głow ą i m achnie r ę k ą na to w szystko i będ zie ż y ł podawnem u. J a mam tego w szystkiego d o syć... A le ja ? D o syć w o łał z m ocą — i nie wytrzym am więcej! mam — O statn ie dni zb u d ziły we mnie czło w iek a takiego, jak im n a praw dę jestem . O tó ż ten to czło w iek stary, a k tó ry tob ie w yd aje się nowym, clice żyć in aczej, chce ocalić sobie opinię człow ieka porządn ego, człow ieka honoru. B o nie pow iesz ty i nikt, iżbym u czyn ił coś takiego, coby mnie osobiście plam ić m ogło. M am d łu gi, ale się nie m yślę rato w a ć wybiegam i i bankru ctw em pozornem , nie chce w chod zić w u k ła d y, kom prom isy; p ła cić i za p ła c ę . T a k , za p ła cę, mi się naw et ot, p ragnę je za skoro ojciec mój nie będzie w stanie po m ód z mi w tym w zględzie. — N o , no, 110... — • m rukn ął ironicznie hrabia Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 15 w sta ł z kanapy. — Z a te m w kw estyi K o n ie c p o l skiego nie b ęd ziesz z ojcem mówił? — A n i m yślę, bo to je s t świństwo. — A czem źe je s t K o n ie c p o lsk i w edłu g ciebie? — N iec h b ę d zie , czem chce, to mnie nic nie obchodzi, to je g o rzecz; on je s t tylk o takim , jak im go stw orzyło je g o w łasne o to czen ie, je g o w ych ow a nie, je g o tk w ią ca w nim żyw iołow ość rasowa. — M ój L eosiu — r z e k ł znowu h ra b ia — d osyć tego patosu, tej em fazy. tego ro d za ju rzeczy P rzyzn a m ci się, źe lu b ię czasam i, dobre w sztuce, lecz nie ale w życiu. nie zawsze, to N a tan K o n ie c polski je s t w tej chw ili p o tę g ą , i trz e b a umieć z tej potęgi ko rzyść w yciągn ąć. Po czem uś go zaniedbyw ał? On coś ty go ma rodzinę, u n ik a ł, ma có r ki, m a... — H a , ha, ha! — zaśm iał się szyderczo E d e l- b e rg .— U w ażam , źe ty m asz ja k ie ś je szcze inne w i doki na K o n ie cp o lsk ich , ta h isto rya że nietylko s k a n d a lic zn a , w K r e d y c ie K ra jo w y m . k tó ra Ty C zy ty ch cesz mię ożenić, obchodzi się w ydarzyła coś kn u jesz... m nie, cię A co? zbankrutow anego szlach cica żyd ow skiego, z p an n ą R ó żą ? H ra b ia zm ieszał się nieco — W — A ja wiem, i o d rzekł spiesznie: tej chwili o tern nie m yślę. ślisz — p rz e r w a ł o czem ty w tej chw ili m y pan L e o n z ironią. -— T y m yślisz o żen ić z panną R ó żą syna swego, ciec chce dla mnie tego m aryaźu. ch o ciaż mój o j • Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 16 - Co?! — A tak , mój d rogi hrabio! O tem ju ż m ów ią... J a niby na nic nie uważam , nie słucham , a w szystko wiem lu d zie niczego i słyszę. O tóż nie bój się: j a A r tu r o w i w drogę nie ^ ejd ę, ja wam się w ogóle z d ro gi usunę, wy sobie tam b ezem nie d a cie ra d ę . K lem en ty n a o d eg ra kom edyę, co potrafi; ty podsuniesz A rtu ro w i plan gotow y, m atka się z g o dzi, a J u la da swoim szczebiotem powód do c ią głego poruszania tego tem atu. T a k b ęd zie. O jcie c zaś, p rzecie ż j a ci pow iedziałem , źe to czło w iek m ądry, ale ju ż stary, on się na nic więcej nie zd o będzie, ja k na aprobatę. wiek finansów, d la którego Z r e s z tą on, prezes, kom binacyj filozofia ży cia odm ienne rzeczy: giełdow ych, i życie c z ło czło w iek , samo to dwie on w danym w ypadku m oże wam być u żyteczn y p rzy tra n za k cyi — okpić siebie i was nie p ozw oli... zapom nijcie o M nie, uw ażasz, m ojej eg zy sten cy i daj św ięty tak, pokój; ja k b y m j a o niej sam p rag n ął zapom nieć. O statn ie zdanie razem tw a rz y z jak iem ś zm ęczonej pan L e o n w y rzu cił p rzecią g ie m w y stą p iły niezdrow ego rum ieńca. S ław o b o rsk i się skrzyw ił, trz ą c na rzekł: okno, westchnieniem . mu czerw one Na plam y B y ł w zruszony. dły do sm aku słow a szw agra. cisk do rę k i i z a c z ą ł z siebie bo mu nie p rzy p a W z ią ł znowu się nim baw ić, p rzy sło n ięte poczem , białem i p rzy pa w itrażam i, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 17 — T y ś dziw ny człow iek, nie w iedziałem o tem. — N ie, mój drogi, ja dopiero teraz, w tych ciężkich dla mnie m om entach życia, czuję się zd ol nym nie do norm alnych b ył re fle k sy j. w in teresa ch , W id zisz, gdybym w gdybym dalszym ciągu m ógł się baw ić, ja k to d otychczas czyniłem , byłbym takim , jak im mnie znałeś... A le to — tu pan L eo n w y cią gn ął przed siebie ręce — to coś błysko tliw ego p rysło, rozw iało się i sprow adziło konieczność w y d łubania z siebie rzeczy now ych d la ciebie, rych dla m nie. bawnym śnie, O budziłem k tó ry je st się ja k tylko a s ta po bardzo za snem, m am idłem , niczem więcej. S ław o b o rsk i w sta ł z kanapy. W id o czn ie ch ciał przerw ać rozm ow ę, sch od zącą na takie dlań niezw ykłe tory, może te ż b a ł się sobie tego g łęb szego człow ieka, k tó ry w obudzić w każd ym , naw et pospolitym filistrze, drzem ie, więc rzekł: — M a te ry ę rozm owy tak jakb yśm y ju ż w y czerpali. — C h y b a — m ruknął pan L eon . — Z a te m na ciebie liczy ć nie można? — N ie — o dparł stanow czo pan L eon i dodał po chwili ju ż szeptem .— B ą d ź pewny, że z A rtu rem ryw alizo w ać nie będę, choćby mnie do teg o mój w łasn y ojciec nam awiał. — N iem a o czem m ówić — p rze rw a ł S ła w o b o rsk i.— M oże u nas będ ziesz dziś na śniadaniu? Biblioteka — T. 300. 2 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 18 — N ie mogę. — .A m oże do o jca pójdziesz? — P ó jd ę wieczorem ... nie wiem zresztą kiedy, ale pójdę dzisiaj, tym czasem mam do za łatw ien ia milion interesów. — Z a tem do w idzenia, bo i mnie się sp ieszy— za k o ń czy ł Sław o bo rski, — że g n a ją c się ze szwagrem . D o widzenia! S ław oborski w yszed ł. Pan L e o n z o s ta ł sam. U siadł przed biurkiem i o p arłw szy się na ło k cia ch , zb ie ra ł swe m yśli. Rozm ow a ze szw agrem b r z ę c z a ła mu. w u szach, ja k n atrętn a m ucha, któ rej się trudno pozbyć. Z a d aw ał w yw n ętrzał sobie ze teraz pytanie: po sw ych co n a jserd eczn iejszych on się m yśli p rzed tym człow iekiem , do któ reg o cz u ł in sty n k to w ną odrazę, i k tó ry mu b y ł nieprzychylny. P a n L e o n ży ł lekkom yślnie, szed ł za popędem sw ych zach cian ek, nie w n ikał w m otyw y sw ych w ła sn ych czynów , nie za stan aw iał się pobudkam i czynów innych ludzi, wiekiem n ietylko też w ogóle nad b y ł je d n a k elegancko-konorow ym , c z ło za jakiego u w ażali go p rzy ja c ie le i znajom i, lecz także poprostu uczciw ym . ch a ra k te rze , nie w d aw ał M ia ł żyw io łow ą w łaściw ość w swym iż na punkcie się w tej kom prom isy prostej z uczciw ości sumieniem w ła- snem. G r a ł w karty, p rzeg ry w a ł, w yd aw ał dużo pie n ięd zy na zabaw y i m iłostki po kątn e, b y ł m arn o Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 19 tra w cą, ale zaw sze w iedział, że je ż e li ru jn u je ko go , to jed y n ie ojca. Tym czasem strunę p rzecią g n ą ł, dowodnie się p rzek o n ał tym razem , źe o jciec m ógł z a p ła cić dwa razy d łu g i krociow e, lecz źe niepodo bieństw em b yło żą d a ć , że b y dalej p ła cił. P r z e k o n ał się, iż sta ry E d e lb e rg w a lczy ł sam z nadchodzącym krachem finansowym i źe mu się w szystko w ręk a ch rw ało. O tó ż pan Leon p o czu ł cya jego zaczyn a się w ikłać tern rozdrożu , z którego m iał w sobie on źe sytua- sam staje na w ychodzą dwie drogi: j e dna p row ad ząca do ubóstw a, kom binacyj, sto jących nareszcie, i źe a d ru ga— do różn ych w p o p rzek uczciw ości, k tó rą i k tó ra b y ła dlań d ro ższą nawet nad naw yknienia elegan ckiego i próźniaczego żyw o ta. Na m yśl ubóstwa, p ra c y m ozolnej, dźwigania się w górę z pow rotem ku tej błysko tliw ej pozycyi, ja k ą tra c ił, d rżał i cofał się. P r z e z ca łą noc p rzesu w ały mu się o b ra zy na tle podnieconej w yobraźni tego życia, ja k ie dotych czas pędził. C z u ł się ta k iż sam a m yśl innej niem al fizyczny. z tern egzysten cyi życiem sp ra w ia ła złą czo n y , mu ból B y ł bezsilny, ale zarazem czuł, źe d alej ta k być nie m oże. B u n to w a ła się dusza je g o p rzeciw ko przym usowi, w id ział się niew olnikiem b lich tru i filisterstw a nabytego, a nie um iał się w ydobyć na wolność. D o p iero teraz, niego p rzem aw iał, gdy S ław o b o rski ku sząco do w y ła n ia ją c plan popraw ienia in Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 20 teresów cudzym kosztem , dopiero teraz, gd y sta n ą ł na rozd ro żu , w yrw ało mu się z duszy to, Sum ienie o d ezw ało się i p rzem ó żcie d zia ła ć za częło . działanie sum ienia w nim co spało. przem ożnie W y ra z iło w tycłi w łaśnie się zaś to zdaniach, k tóre zdziwionem u szwagrowi w yrzu cił z siebie. I o d czu ł pewne zadow olenie z tego , w ied zia ł się, a w yp o w ied ział przed tym , staw ał na d ro d ze, k tó ry go k u sił iż w ypo k tó ry mu i zdepraw ow ać u siłow ał. N ow e życie w stąp iło w pana L eon a. O d etch n ął. W s t a ł z k rzesła , p rze su n ą ł r ę k ą po zm ęczonem czole i j ą ł sp acero w ać po pokoju. J a k o ż duch pracow ał, zn a la złszy inny punkt oparcia dla m yśli. T o, co było, staw ało się dla niego czemś napraw dę niedobrem , napraw dę anorm alnem . d ziły się dości w czesnej p la sty k ą Zbu w nim wspom nienia la t p rzeży ty ch , sięgające, i za c z ę ły rozsnuw ać się z m ło przedziw ną na tle rozbujanej wyo- brąźni. U jr z a ł się znów m ałym chłopcem siostry pod dachem ojcow skiego domu. obok swej W o to cze niu bon i guw ernerów cudzoziem skich u pływ ało mu życie d ziecięce. R odziców w idyw ał jed y n ie w cz a sie śniadań i obiadów, poniew aż w iecznie byli z a ję ci: swojej o jc ie c interesam i firmy przez siebie in stytu eyj finansowych, i stw orzonych a m atka p rz y j mowaniem utytu łow anych gości z tow arzystw a i od Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 21 daw aniem w izyt tym że utytułow anym gościom . N ie było teź w stosunku wzajem nym d zieci do rodziców i rodziców teraz do d zieci nawet żadnej je szcze , czu ło ści. po la ta ch Pan m ógł w y liczy ć te okoliczn ości rzadkie, zw racał się do niego z jak ie iiiś z ja k ą ś W ó w cza s pieszczotą. nienaturalnego stanu, cięcym pow oli w yrabiało być powinno, ja k b yło. się kied y o jciec zdaniem , nie owszem, L eon dwudziestu k ilk u , a m atka od czu w ał tego w um yśle jego dzie- „ przekonanie, U czył źo tak się m iernie, więcej z nudów, niż z wrodzonej skłonności do nauki. K ie d y siostra, w yszła zam ąż, o k ilka bardzo la t starsza od niego, w ów czas odczuł ten wypa- dek, ponieważ p o zo sta ł w domu sam. nie m iał żadnego, d la niego ja k ie ś bo te chwile, k in d erb a le, Tow arzystw a kiedy na dzieci g rzeczn e i dobrze w ychow ane, tow arzystw a, b y ły n a d e r rzad kie. u rząd zan o które spraszano a n ależące do Z re sztą , owe za bawy, utrzym yw ane w granicach dobrego tonu, b y ły pozbaw ione wszelkiego w dzięku, w które się zw ykle p rzy stra ja w iek dziecięcy, b y ły to p o w tarzan e w m i niaturze five o’clock’i i rau ty osób starszych. pan L e o n przypom inał sobie, źe go T o teź ta grom ada dzieci grzecznych, paplących po francusku i an giel sku, n u d ziła, i źe zadow olony się czuł, kied y zo s ta w a ł sam. B a w ił się, ja k um iał, a zabaw ek m iał b e z liku, gdyż pod tym w zględem hojnośp rodziców b y ła bez granic. N a jch ętn iej ato li przesiad yw ał w kredensie, p rzy słu ch u ją c się gw arze lokajów i kłótniom dzie- Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 22 w czyn pokojow ych, w których często sam brał udział. N a s tą p ił nowy okres w je g o życiu, ojciec oddał do po raz pierw szy szkó ł publiczn ych. sp o tk a ł się k ied y go W ó w cza s to z nowem otoczeniem , do którego nigdy nie m ógł się przyzw yczaić, bo od stęp ow ało od zim nych form tow arzyskich, będ ą cych regu łą w domu rodzicielskim . Ż y ł w ięc tylk o z t y mi dawnynii swoimi tow arzyszam i, k tó rzy p rzych o dzili do nich na kinderbale i w zrastał w śród nich. Jednym jedyn ym k o legą, trzym a jącym się poza dobranem kołem paniczów , b y ł J askrow ski; te ż zaw iązał b liższą znajom ość. z grom ady tern, uczniów iż z nim W y ró żn ia ł był zdolny, on się p o stęp y w nau kach rob ił, a w yższości swej, ja k o syn b o g a tych rodziców, nie okazyw ał. L eon go lubił, ch o ciaż J a sk ro w sk i nie oszczęd zał mu n igdy słów p r a wdy, często k ry ty k u ją c je g o postępki. P o d wpływ em Ja sk ro w sk ieg o m łod y E d e lb e rg staw ał się szczerszym i naturalniejszym ; skłonność do ucz iwości b ra ła bytem i przyw aram i. U c zy ć piej i pow oli ze sp a lą ł kolegów. się się naw et z A le za szła zm iana. stosowne, id ą c za ra d ą żony, w rodzon a w nim górę nad natrybem O to źe zaczyn a ł le życia innych ojciec u zn ał za L eo n a trzeba w y cofać ze szkó ł krajow ych, gdzie ja k o b y nauka sta ła nizko, uwagi. a na dobre m aniery nie zw racano w cale S ta ry E d elb erg m yślał in a czej, bo b y ł c z ło w iekiem m ądrym , ale d la m iłego spokoju tak, ja k sobie tego ży cz y ła m ałżonka. u czyn ił Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl I zn a la zł się pan L eo n za granicą, w jedn ym z p ierw szo rzęd n ych w arzystw o 23 było pensyonatów, gdzie istotn ie to dobrane i gdzie napraw dę n iesły chaną uw agę zw racano na dobre wychowanie. W z r a s ta ł w ięc znowu w śród narzuconej sobie sfery, do której m iał praw o jedyn ie jako syn boga tego i w pływ ow ego człow ieka. T u ta k że dano go od innych. ja k k o lw ie k o jciec ty lk o kupcem wychowani w śród nieb mu Tu i poczu ć różnicę, d zielącą także d ow iedział się o tern, źe, jeg o był b a n kierem panicze nieraz bogaty, b y ł jed n a k że Edelbergiem . dow odzili D o b rze mu, iż je st tylko skutkiem dziw nego zb iegu o k o li czności, nie zaś z n atu raln ego p o rządku rzeczy. — I w idział jasno, źe on je s t stym E d elb ergiem , a tylko E d elbergiem , pro nie żadnym księciem lub hrabią. C z u ł się też z początku nieswój o , i bardzo», tęsk n ił za w arszaw skiem gim nazyum , gdzie m ógł im ponow ać — tu jem u im ponowano, nie o szczęd za jąc go w cale. nia, to je s t uwagi. W sty d z ić teg o , N a p isa ł na się zaczyn ał swego poch odze co poprzednio nie zw racał w tym sensie p a rę listów do m at ki, bo mu się w ydaw ało, iż m atka go najlepiej zro zumie. P r z e d ojcem b y ł i p o zo stał dla której m ożna się zw racać i ważnych, w d o d a tk u m at do dyskusyi. nie śm iał się zw ierzać: ojciec niego ja k ą ś osobą u rzęd ow ą, do w ch w ilach rzadkich m ając gotow y, o k reślo n y te Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 24 M atka, k o b ieta zre s ztą dobra i łago d n a, zb y ła go p a ro k ro tn ie n ic z e m — odpow iedzi je j z d ra d za ły dziw ną czuw aną chw iejn ość i ślizganie się pom iędzy w y rzeczy w isto ścią i p o le g a ją cą na różnych kom prom isach p ra k ty k ą pow szedniego życia. Pan L eon en ergiczn ych, nie n a le ża ł brakow ało więc też dał pokój ta k ja k je st, tak być musi. się we własnej do refleksyom , duszy, natur upartych, mu zaw sze stanow czości, w yw nioskow ał, zło ży ł na karb przesadn ej jak o b y w rażliw o ści sw oich nerwów. bie żyć tak, ja k żyją inni. w ać od tow arzystw a, ko le za pozy arysto kratyczn ej, in tru za, swój, p r z e ją ł że Sp rzeczn o ści, rod zące P o sta n o w ił so Z a m ia st się p rzeto usu k tó re go u w ażało w swem lg n ą ł do niego. N a b r a ł pew nej p o d ch w ycił bieg m yśli nie w ięk szą część su bteln ości elegan ckie go m łod zień ca — i gd yb y nie nieszczęśliw a fizyonom ia, zd ra d za ją c a pochodzenie z innej rasy, b y łb y się upodobnił z otoczeniem . T a k minęło p arę lat. P a n L e o n , acz kiep sko, jed n a k bąd ź p ierw o tn ie co bądź sk o ń czy ł dla potom ków in stytu t, założony w ielkich rodów m agnac kich. O jc ie c chciał go oddać do akadem ii h an d lo wej - i pan L eo n może d a łb y się b y ł namówić, g d y by nie m atka, k tó ra nie um iała pogod zić się z tą m yślą, źe n ajw łaściw szą rze cz ą d la syna ban kiera i ku p ca je s t zo sta ć także kupcem i bankierem . N a m ów iła w ięc m ęża, by jed y n ak a zw ró cił na drogę studyów u n iw ersyteckich . W y b ra n o mu praw o. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Pan życia Leon znów na jedn ej w którym o z ro z p o c zą ł w szechnic w szystkiem 0 nauce. w „ k o r z e ” , w ypełniały p rzez Zabaw y, dwa lata, okres niem ieckich, okres, n a b ra ł pojęcia, tylk o nie b a le, po odmienny 25 kom ersy koleżeń skie mu całkow icie egzysten cyę upływ ie k tó ry ch w ró cił do W arszaw y po to, ażeby w niej na zaw sze p o zo sta ć. W ró cił, a za rachu n ków nych. nim p o p ły n ę ły do kantoru ojca stosy nieu regulow anych i S ta ry E d e lb e rg weksli niewykupio- w szystko to uporządkow ały z synem m iał potem bardzo d łu gą razm owę, r e zu l tatem której było to, źe pan L eon za c z ą ł pracow ać w interesie firm y ojcow skiej. W sz a k ż e się w wir obecnie nie teg o p racow ał, tylk o pow oli w c ią g a ł życia m iejskiego, którego nicość n ajdokład n iej po raz pierw szy zrozu m iał 1 o dczu ł. O ile o jciec m ógł nim kierow ać, gd y b ył je s z cze m łodzieńcem , i m iał w sobie kop ań skie, o o tyle te ra z , gdy syn dorósł zakorzen ione p rzyzw yczajen ia wielżadnym kierow aniu mowy być nie gdzie go m ogło. Pan Leon za p isa ł się do klubu, p rzyjęto p rzez w zgląd na pozycyę ojca; pozaw iązy- w ał elegan ckie stosunki z m łod zieżą a ry sto k ra ty c z ną, g ra ł pana. bie w w k a rty i p rzeg ryw ał z m iną w ielk ieg o U r z ą d z ił się z przepychem ; przyjm ow ał u sie domu, a po za domem w w ykw intnych restau racyach . w yd aw ał kolacye Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 26 P on iew aż b y ł łatw y w obejściu, g ła d k i w sto sunkach, a pieniądz zd a w a ł się u niego nie grać żadnej roli, więc go lubiano i m ile widywano naw et tam , g d zie d otych czas jeg o w łaściw a sfera dostępu nie m iała. A le tak ie cye, życie p o cią g a ło za sobą konsekwen- o k tórych dochody starego pan L eo n zapom niał. E d e lb e rg a b y ły W p raw d zie duże, je d n a k nie w tym stopniu, że b y m ogły w y sta rc zy ć na nadm ier ne zb ytki syna. Jakoż, na tern, źe sta ry ban kier co p a rę la t ko ń czyło się m usiał je d y n a k a ratow ać, ja k mówiono na m ieście, od niechybnej topieli, p ła cąc je g o d łu gi. P a n L e o n w ta k ich m om entach tra c ił ko n te nans, zw łaszcza po b ardzo bu rzliw ych ko nferen cyach z ojcem , rał obiecyw ał się do niej. rep rezen tacyę popraw ę, a nawet seryo z a b ie O jc ie c w ielkiej mu sam osobiście kan to r wnymi w y sta ra ł mu się o ja k ą ś tirmy zagran iczn ej, u rz ą d z ił i za p ełn ił go swoimi pe ludźm i. G d y b y pan L e o n ch ciał, b yłb y d zię ki potężnem u je sz c ze poparciu rodzica sta n ą ł na mocnych nogach, ale pan L eon nie ch ciał i nie m ógł chcieć: p rzyzw yczajen ia nabyte sta ły się dlań drugą n a tu rą — więc ż y ł po dawnem u i w dawnem tow a rzystw ie. W ką tym także czasie m yślano go ożenić z cór bogatego fa b ryk an ta , sfera a rysto kratyczn a, którem u im ponow ała ta w ja k ie j się k rę cili E d elber- gowie. T o m ałżeństw o b y ło m arzeniem starego b a n kiera, ale m arzenie p o zo sta ło m arzeniem , ponieważ Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 27 pan L eo n ani słyszeć c h cia ł o podobnej kom binacyi. N atom iast żeństw ie, ośw iad czył ale M orge n rot, ojcu, iż także m yśli o m ał nie z żadną panną. tylk o z panną M orgen fest lub L a c k ą , k tó ra n a le ża ła do tow arzystw a i w któ rej się na swój sposób koch ał. Jakoż pan L e o n napraw dę b y ł za jęty panną K r y s ty n ą , k tórą poznał w domu siostry, g d zie L a c cy dość często bywali. Im po n o w ała mu ta panna nie u ro d ą nad zw yczajn ą, bo tej nie m iała, nie intelig en cyą, bo o nią nie dbał w cale, ale sw oją dystynkcyą i rasow ością. N a zyw ali j ą też w szyscy zn ajo mi rasow ą hrabianką. L accy byli niegdyś bardzo bogaci, ale życie wystawne pochłon ęło zn aczn ą część fortu ny. Pozo sta ł im dom w W a rsza w ie i m ają te k w lubelskiem — jedno i dru gie obdłuźone w sposób niepraw dopodo bny. Pom im o krytyczn eg o stanu interesów , nie sp u ścili z tonu, przyjm ow ali u siebie po dawnem u, w y daw ali ra u ty się ożeni i b a le, bogato, a liczą c głów n ie na to, źe syn córka rów nież k a ry erę zrobi w m ałżeństw ie. Istotn ie, syn p rzysto jn y i elegan cki m ło d zie niec, zd o ła ł uczynić w rażenie w ielkie na starszej od siebie, ale bardzo posaźnej kuzynce: o św iad czył się i zo sta ł p rzy jęty . Z có rk ą było tru d n iej. N ik t z m łodzieży a ry sto kratyczn ej na seryo się o nią nie sta ra ł, ponie waż w iedziano, iż panna nie posiada nic, prócz swej przep yszn ej rasow ości, a że czasy b y ły ciężkie, więc szukano p rzed ew szystkiem m ajątku lub gotów ki. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 28 Z e sferą krajow ych przem ysłow ców i fa b ryk an tów L a c c y nie u trzym yw ali b liższych stosunków , j a k kolw iek p o sy ła li w estch nien ia w tam te stron y. To też opatrzn ościow ym im się w yd ał konku rent, a sp i ru jący do rę k i ich jed yn aczki, w osobie eleg an ck iego E d e lb e rg a . św iadczeni i zn a ją cy zm ienność państw o L a c c y trzym ali rzeczy w szelkich, pana L eon a na dość p r z y zw oitej od siebie o d leg ło ści. P a n n a K r y s ty n a , dla k tórej ów syn znanego b a n k ie ra p rzed sta w ia ł żadnego sam osobiście nie szczególn iejszego um iała doskonale w ejść w sw oją rolę. m iała tylko w now cze tak albo m łodego, Jed n a kże, ja k o lud zie d o interesu, Pan a Leona r e ze rw ie , nie d ecydu jąc się na s ta n ie. W ostatecznym razie je d y nie postanow iła sobie na niego podziałać, a w ied ziała, że d oko n a za z n a cza ł swego, ile sw oją że pan L eon dość w yraźnie dla niej słabość. cich y flirt, p rzech o d zą cy cie, przez rok ca ły. T r w a ł w ięc ten niekiedy w czulsze n apię R e zu lta t b y ł taki, że serce p an a L eon a za p ło n ę ło , a panny K r y s ty n y p o zo sta ło zimne. P raw d opod obn ie sk o ń czy ło b y ' się na tern, że pann a w yrzu ciłab y ze sw oich karm inow ych u steczek m agiczne słówko zro b ił b ra t, „ ta k ” , g d y ty zostaw szy dziczki wielkiej przew idzian a. fortuny. L accy w a rzy sk a za c z ę ła mienne zdanie. nie k ary era, k tó rą narzeczonym W ó w cza s poszli bogatej d zie sta ła w górę, się rzecz a opinia to sobie o nich w y rab ia ć nieco o d Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl P rz y tern się w h rabia in teresy L a ck i rod zin y powoli 29 w tajem n iczył E d e lb e rg ó w i p o zn ał, źe pokrew ieństw o z neoficką firm ą przez córkę ani dla h rabskiej korony, ani dla hrabskięgo stanowiska społecznego zaszczytn e nie jest. P a n n a K r y s ty n a o detchn ęła w spaniałej piersi, a pan c a łą pełnią swej L e o n ze swymi konkuram i w ydał jej się odrazu śmiesznym. S ta ło się a m ian ow icie to p rzed paru w ów czas, kiedy dniami spraw a dopiero, O porów ju ż za c z y n a ła być w W a rsza w ie głośn ą. P a n L e o n o tern nie w iedział, d latego też, po ostatnim czulszym styną, b y ł p ełen niż zw ykle flircie z panną K r y sło d k ich złu dzeń co do sw ej, ja k j ą n azyw ał w g łęb i duszy, przyszłej pani. W czało mu chwili więc owego w się zbankrutow anym ności od o jca, a ja k postąpić? doszczętnie, za le ża ł D o sko n ale w zu p e ł inaczej, ja k na tle p rzep ych u sobie że ta k a żona, ja k panna zd aw ał sp raw ę z tego, K r y s ty n a , nie będzie się m ogła zadow olnić skrom ną p o zycyą, m ógł stw orzyć, a h u W id z ia ł nie rozum iał egzysten cyi m ałżeń skiej z panną L a c k ą i zb ytk u . porachunku z sobą głow ie jed n o : nie był tyle ja k ą b y on je j naiwny, iżb y m ógł na chw ilę przypuścić, źe w zn iecił w jej sercu u czu cie tak potężn e, ja k ja k a ś ognista, płom ienna m i ło ść, co to łam ie w szelkie p rzeszk o d y i gotow a jest na pośw ięcenia różnego rod zaju. P rzyp u ściw szy naw et, że sta ry ojciec po raz / Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 30 ostatn i za p ła ci w szystkie je g o długi, to je sz cze po zo sta w a ła kw estya: z ja k ic h m ateryałów gniazdko d la zony z hrabio w ską koroną. choć pobieżnie, są o p arte dochody owe d o ch o d y , ale ostatecznie ojca, w ied ział, n a czein w ied zia ł zm n iejszyły się u słać P a n Leon , tak że zn aczn ie i i to, że źe nad c a łą ro d zin ą zaw isło widmo ja k ie jś gw ałtow nej k a tastro fy. W p ra w d z ie szw agier m ów ił mu o sposobie w yb rn ięcia z topieli, o zatrzym aniu burzy, ale pan L e o n ze w strętem o d rzu ca ł m yśl sk orzystan ia z sytuacyi — zb ud ziła się w nim w rodzona, nieu znająca kom prom isów uczciw ość. I rosło w nim postanow ienie w ypow iedzenia się zupełnego przed panną K ry s ty n ą . — K t o w ie — b łą k a ła mu się m yśl— m oże ona mnie n apraw dę kocha, a koch ając, zrozum ie p o ło żenie m o je— i pójdzie za m ną?... T a m yśl zaw ierała w sobie ostatn ią nad zieję lep szej, jaśn iejszej p rzy szło ści, której za rysy niepe wne w id ział na innem W ą tp liw o ść p rzy b ie ra ła niż dotychczasow e tle życia. ato li inny nie ustępow ała, owszem , ch a ra k ter — ja k ie jś ro zte rk i w e w nętrznej, ja k ieg o ś u krytego bólu, k tó ry po tężn iał i s ła b ł w m iarę, ja k um ysł ch w yta ł n a rzu ca ją ą się brutalnie rzeczyw isto ść. Pan Leon / ^ p i ^ n o tłu m ił /> \ * \ w w a ł % K skotliw ych P ((¡»Wł / próżno zd obyw ał się na spokój, sobie rozdźw ięk, próżno w yw ołynadziei w ien iec barw ny— m arze- Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl nie je g o chw iało się 31 i chwiało na sw ych kru ch ych p odstaw ach . P o tr z e b o w a ł słowa, w przyjaznego tej chw ili ja k ieg o czulszego serca, zro zu m iał i pom ógł do kogoś takiego, coby go w yd ostan ia się z lab iry n tu w ątpliw ości, k tóre go o ta czały . P rzyp o m n ia ł tow arzyszu ze sobie tylko o jednym człow ieku, szkół, o Ja skrow skim ... T en je d e n m iałby nań teraz w pływ , ten jed e n m ógłby mu być pom ocny. niego w Ja sk ro w sk i w praw dzie eleganckim św iecie, źył ale podobnie do prow ad ził egzy- sten cyę odrębn ą, inną - b y ł daleki od w szelkich z a kulisow ych m achinacyj. nowisko ob serw atora dało je g o J a sk ro w sk i zajm ow ał sta objektyw n ego, k tó re odpow ia sceptycznem u poglądow i na ludzi. T en czło w iek ze w szystkiego się śm iał i szydził, więc pan L e o n p rzy p u szcza ł, d ziłb y wnioski zdobył źe i z je g o sytu acyi w yp row a odm ienne od tych, na ja k ie on sam się po d ługiej w alce z sobą. — I dał W s ta ł od biu rk a, listy porozrzucan e p o zb ie pokoj. ra ł, w rzu cił do szuflady, p rze s ze d ł się je szcze p arę razy, o b ejrzał ca ły swój kaw alerski a p artam en t b a r dzo szczegółow o, ja k b y chciał w izyę je g o zatrzym ać na zawsze w swej duszy, poczem zadzw onił na słu żą ce g o i k azaw szy mu p rzyn ieść w izytow y garnitur, pow lókł się do sypialni, by się tam u b rać. B y ła z domu. godzina d ru g a , kied y się w ysu n ął Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 32 P o n iew a ż na w izyty b y ło zawcześnie, w ięc w stą p ił do resta u ra cy i na śniadanie. O godzinie trzeciej wsiadł do d orożki p a ro konnej i k a za ł się zaw ieźć do A le i P ó ź , gdzie m ie szkali L accy. W s z e d ł do sieni. N a k rześle , tu ż p rzy w ie szadłach, sied zia ł lo k a j w sutej p a trząc na w ielk ą nie, do k tó rej lib eryi, bezm yślnie łosiow ą skórę, w iszą cą na ścia był p rzyb ity ry c e rsk i p an cerz, p o chodzący z tych widocznie czasów, k ied y to w o jacz k a stanow iła głów ne za ję cie szlachetn ie u rodzonych panów. Z o czyw szy ja k struna, p o d b ie g ł S łu żb a w dom u bankiera gościa, ku niem u hrabstw a E d e lb e rg a lokaj w yprostow ał się i od eb rał palto. L a c k ic h b y ła d la syna z wielkim szacunkiem , bo za wsze dośw iadczała jego hojności. L o k a je p o w tarzali sobie nieraz w kredensie: — T en źydek, to w praw dzie nie żad en pan, ale po pańsku p łaci. — P ań stw o w domu?— sp yta ł pan Leon . — T a k , ja śn ie panie— o d rze k ł lokaj, sk ła n ia j ą c lekko głow ę. P o czem p o szed ł o którym w iedział, źe oznajm ić zaw sze przybycie m ile gościa, b y ł p rzyjm o wany. Jeszcze chw ila, i pan L eon zn a la zł się w sa lonie w obecn ości hrabiego E w a ry sta . cej nie było. -— D zień dobry panu! N ikogo w ię Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — D z ie ń dobry. — P ro sz ę kochanego pana A to, kochany panie, zad ym ka — siadać, n iech 33 spocząć. licho po rw ie, ani sposób wyjść! — A ta k — ję k n ą ł u śm iech n iętą fizyonom ię pan L eon , p a trzą c na czło w ieka, którego w m y ślach sw ych ju ż oddawna tytu ło w a ł papą. — I pan na taki czas z w izytam i? — za czą ł znowu h rah ia, lu s tru ją c swego gościa. — T o w arzyskie hrabio. — obow iązki N a tu ra ln ie... — zm uszają, oczyw iście... — mój p o w tarzał L a c k i, częstu ją c pana L e o n a papierosam i. A pan L eo n w y sy ła ł go do w szystkich dya- błów, poniew aż nie dla niego się tu w ybrał. Na chw ilę nie pu szczał m ilczen ie za leg ło . dym nerwowo palcam i L a c k i sp o k o j z papierosa, a pan L e o n bęb nił po stole, p rzy którym sied ział. Iry to w a ło go to, źe n ik t się w ięcej nie p o kazyw ał, że nie n a d ch o d ziła ta, z k tó rą w łaśnie dzisiaj z a m ierzał stanow czą mieć rozm owę. W ię c rzekł znowu: — A g d zie ż to panie? L a c k i, za c ią g n ą ł zam iast się natychm iastow ej mocno dym em odpowiedzi, i, przyw oław szy na tw arz ja k ą ś kw aśną minę, za c z ą ł go wolno puszczać w górę, następnie d opiero j ą ł mówić: — A, uw aża Biblioteka. — T. 303. kochany pan, panie także 3 się Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 34 w ybrały z w izytam i T era z załatw ien ia, źe, dalibóg, nie mamy tyle rzeczy do wiem, w ątpię bardzo, czy na czas w szystko będzie gotowe. — N a tu ra ln ie — m ru k n ął pan L eo n — ślub D y o n ize go ... — W ła ś n ie , w łaśnie. — Term in nieodw ołalnie ten sam? — M a się rozum ieć, m a się rozu m ieć— n ieo d w ołalnie ten sam ... U nas, w naszej sferze, któ rą ,zresztą pan d rogi zna, bo się w niej obraca, w szy stko je s t nieodw ołalne, kiedy ju ź raz zo stało p o sta nowione. W sz y s tk o , panie, zw łaszcza zaś taki krok, ja k m ałżeństw o. — W iem coś o tern — w trą c ił pan L eon, którem u duszę z a c z ą ł przew iercać n a g ły sm utek. — J a k to d obrze, źe my się na tym punkcie rozum iem y. P a n L eon się skrzyw ił, a hrabia E w a ry s t ta k m ów ił dalej: — D yo n izy p rzy b ija do portu: on z tego, i m y tak że jesteśm y zadow oleni. ja k a to d w ojga będzie doskonale m łodych dobrana lu d zi, dw ojga ko n ten t P a n wie, p a ra z ty c li spadkobierców tra- dycyj i fortun wielkich. P a n L eo n p o ch y lił się nieco, a żeb y nie sp o j rzeć na starego w ygę, poniew aż się obaw iał uśm ie chnąć zja d liw ie, sły szą c ta k ą k rz y c z ą c ą U agę o w ielkiej fortunie L a c k ic h . Tym czasem hrahia wolno p u szcza ł dym w g ó rę i c ią g n ą ł'd a le j: Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — pan 35 P a n mnie zna, panie L eon ie, d ob rze.— Z n a ta k ż e moje pan, ze chcę lib eraln e nie pogląd y na świat; wie być zacofanym , zaku tym ko n ser w a tystą — przeciw nie, p ragnę pozostać a la hauteur du siecle, a jed n a k nie umiem się pozbyć swej żyw io łow ości... P an sobie zd aje sprawę z tego, czem to je s t w człow ieku to dziwne, cie p rzynależn ości do ja k ie jś a n iep rzeparte u czu określonej sfery spo łe czn e j? P a n L eo n podniósł zdziwione oczy na m ów ią cego i nie m ógł zrozum ieć, dlaczego on to jem u w łaśn ie m ówił— i odparł: — N ie zupełn ie chw ytam treść tego , co pan chce pow iedzieć. N a to h rabia podn iósł się z g od n o ścią z sie d zen ia i rzu ca ją c niedopalonego papierosa do sre brnej popielniczki, rz e k ł tym razem ju ż głośniej: — N ie chw yta P rz e c ie ż p oznać pan, hm... rz e c z szczególna... pan, a nadewszystko pan b ył w m ożności to tow arzystw o, w którem się ta k d ługo o bracałeś. , P a n L eon i j ą ł coś żało. — L ib eralizm rzu cił z siebie byłem z b la d ł nagle, potem poczerw ieniał kombinować, coś, co go poprostu p rze ra nasz niezu pełnie się u d a ł— w y L a c k i.— J a lib erałem nie tylk o sam, jak k o lw iek zaw sze w relig ii, ale i w p o gląd zie na stosunki społeczne, d ro gą ciężkiej anali zy przyszedłem do tego wniosku— źe się myliłem. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 36 — Tani to b y ł lib era lizm — sykn ął pan L e o n zło śliw ie. — W ła ś n ie , to p o d ch w ycił le mot. sam o ch ciałem pow iedzieć — zręcznie Tani, L acki — panie, z u st mi pan w y ją ł je s t ten liberalizm , k tó ry nie poch odzi z duszy, le c z z narzuconych d oktryn ludzi nowych: J a , u w aża bie i uznany pan, ją ... L a c k i, u zn ają cy sie p rzez innych za czło w iek a bez p rze sądów , czuję się w chw ilach w ażnych w mem życiu żyw iołow o p o ciąg n ięty by się zw ietrzałych , żyw ych, j a k sam a w stronę tra d y cy j, zd a w a ło a tym czasem natu ra. N ie c h żyw ych, tak ich sobie pan w yo brazi stopień u ciech y m ojej, k tó rą mi spraw ił D y o nizy, p rzyn iósłszy wiadom ość o tern, źe sobie w y ja k ą ś pannę z obcej sobie b r a ł za żonę nie sfery, ale ze swej w łasnej. dawne m oje tam S e rc e we mnie zabiło, serce szlach eckie. L a c c y odrodzą się w ca łej sw ojej szlach etn ości, w c a łe j czysto ści sw o je j krwi. Pan L eo n nie m ógł się ju ż pow strzym ać od złośliw ego uśm iechu— i rzek ł: — Panna B ie lsk a je s t d zied ziczk ą nie tyle w ielkiego im ienia, ile sp ad ko bierczyn ią w ielkiego m a ją tk u ziem skiego. L a c k i p r z y g ry zł usta, poczem zb liża ją c się do pana L eo n a , p o ło ży ł mu rękę na ram ieniu: — P a n wie — za w o łał — źe ja o m ają tek nie dbam! „■ — N ie wiem , pan ie hrabio. — Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 37 A to szkoda, bo mnie pan zna i powinien pan w iedzieć. P a n nie zd a je sobie spraw y z tego , ile j a zło żyłem na ołtarzu ta k zw an ego lib eralizm u , ja k mi ciężko było nieraz przyjm ow ać u siebie lu dzi obcych mojej sferze, ja k mi przykro było byw ać u tych ludzi nowych! C zyn iłem to, bom się łu d ził... M yśla łem sobie: chińskim , m ylił. nie nie D la te g o sam byłem wolno wolno. w się O t, szczęśliw ym błędzie, o d g ra d za ć murem w idzę, żem się srodze się czuję, źe tylk o ja ale że b łą d mój nie czep ił się serca syna... i nie zdepraw ow ał duszy córki... — A c h , tak?— w yrw ało się z g łęb i całej isto ty pana L e o n a , do głow y. i u czu ł T eraz nagle, ja k mu krew n apływ a dopiero w id ział jasno, do czego zm ierzał lib era ln y hrabia. — T a k , p a n ie — za w o ła ł L a c k i — có rk a m oja pod ziela m oje obecne p o glą d y w zupełności! — P rz e z tyle la t nie dom yślałem się tego, owszem, dom yślałem się czego innego. — B o wy, panow ie, zaraz m yślicie co innego... — Isto tn ie, nie wiem, jesteście dziwni lud zie; co ci panow ie, ry c h h rabia mówisz, m yślą, n atom iast wiem , o k tó co j a sam osobiście m yślę. Lacki ch ciał coś nagle pow iedzieć, ale się w strzym a ł i po chw ili dopiero r z e k ł wolno: — re F o rtu n y nowe ch w ieją się, a trą d ycye sta trw a ją siłą swej p rzejrza łe m rze czy , in ercyi żyw iołow ej. sytuacye pew ne, O dkąd na k tó re po Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 38 przednio, n iestety, nie zwróciłem n ależytej uwagi, przed staw iały mi się one w zu p ełn ie innem św ietle. P a n L eo n p rz y g r y z ł usta aż do krwi, ną tw arz w ystą p ił mu rum ieniec, m iał przytem takie w ra że nie, ja k ie m a człow iek, którem u w ydaję się, w p rze strzeń b ez końca. N ie m ógł iż leci sło w a p rze m ówić; słu chał d alej, a L a c k i, zapaliw szy papierosa, j ą ł sp acerow ać po salonie stojn ą. ża, z miną niesłychanie d o "W idocznie przejm ow ał obejm ującego czeństw a ca łego . się ro lą sw oją m ę szerokie h o ryzo n ty W re sz cie sta n ą ł m yśli sp o łe p rzed E d e lb e r- giem i kiw nąw szy łysaw ą głow ą, powiedział: — Tak, panie, źrle je s t z nam i— to „z nam i” za zn a czy ł podniesieniem głosu , d a ją c o słu p iałem u panu Leonow i do p o jęcia, iż on się w zakresie t e go zaim ka nie m ieści— źle jest! m ówię i wiem , p rzy d ało b y się A le co j a panu O, bo ja wiem , co na co p a trzę, dośw iadczenie dla bardzo wielu będę p o w ta rz a ł z naszej to, o m oje sfery... czem pan wie, w szak pan zna tę naszę sferę — ot, pogadajm y lepiej o zd arzen iach dni ostatnich. P an Leon p rzych o d ził do dnolitego rum ieńca, p o zo sta ły siebie; zam iast j e mu na tw arzy tylk o plam y czerwone. — P o g a d a jm y K rajo w y m , o którym o tym skan dalu w K r e d y c ie pan n ajd o kład n iej musi w ie dzieć, bo to p rze c ie ż ojciec jego je s t prezesem owej chw alebn ej instytucyi. D o c z e k a ł się ń areszcie K o niecp olski za słu żo n ego afron tu , d oczekał się... M ó Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl wiono mi tak że, że O p o ry są 39 zachw iane, czy to p raw da? Pan L e o n ju ż zupełnie niego w rażen ia. o ch ło n ą ł z poprzed S p o jrz a ł na m ów iącego tak ostro, że ten m imowiednie m usiał w zrok sk iero w ać w in n ą stronę, i o d rze k ł zimno; — sp raw y, P an ie hrabio — głos mu d rżał lekko — te o któ ry ch pan szem i spraw am i... K o n iecp o lsk ieg o r a c z y ł wspom nieć, My sobie bronić nie obrony nie p o trzeb u je , z niem i m yślę, są na- poradzim y! bo on m ojej zre sztą uw ażam go sam za m arnego człow ieka, za ...' — A le tak, ta k . W iem , co pan ch ce p o w ie dzieć— p rzerw a ł L a c k i, sia d a ją c obok gościa — i to także wiem , że wy, panowie, zaw sze sobie dacie r a dę... Z e b y w paść, ja k się to mówi, być jednym z naszych. M iecio na to trzeba O paliński u w ik ła ł się i ję c z y p o czciw iec, a za swoje honorow e prezesow stw o za p ła ci sowicie, gdyż sły szę , gulow ania p rzez za rzą d szony je s t sp rzedać że, d la u re zrobion ych deficytów , zm u całe D zikow ce. rów nież krucho, i ten b ied ak m itrą Z Zaborskim sw oją nie p o k ryje długów T o w a rzy stw a ulepszonych P o d o b n o mu g rożą procesem kie czasy... sjDraw daleki. C h w a ła B o gu , przędzalni. krym inalnym . że j a jestem C ię ż od tych O t, idę śladem ojców moich — u pra wiam ro lę i mam sp okój, obecnie w iększy, wniej, bom p r z e jr z a ł, a ze i m oja żona i dzieci moje. m ną niż d a p r z e jr z a ły także Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 40 — H r a b ia szczęśliw y— w y ced ził iron icznie pan L e o n i nie ch cąc p rze d łu ża ć sie b ie rozm ow y, zw łaszcza, tej ty le przykrej dla iż zrozum iał, o co sta rem u lisowi chodzi, w sta ł z k rzesła . W te m za drzwiam i, pokoju, d ały się prow adzącem i sły szeć ja k ie ś do p r z e d zmieszane głosy. P a n L e o n drgnął. — h rabia. T o m oje panie w ró ciły do domu — J a k o ż niebaw em do salonu rzekł w to czy ła się pani L a c k a , a za nią w p a d ła panna K r y s ty n a ; obie były w w esołem usposobieniu, obie uśm iechnięte. P a n L e o n z b liż y ł się ku nim, pan ią L acką p ocałow ał w rękę, a pannie dłoń lekko uścisnął. — O brzydliw y cza s— za częła, m atka, ścią g ają c ze sw ych pulchnych placów rękaw iczki. — D ałyśm y pokój w izytom , nie sposób k rę c ić się po mieście-— w ydzw oniła có rk a .— A cóż pan p o rab ia?— dod ała, zw racając się do pana L eo n a , ry z zachw ytem u jm ow ał w długiem k tó sp ojrzen iu jej praw dziw ie harm onijną figurę. I uczyniło mu się naraz żal tego w szystkiego, co zam ierzał na zaw sze p o rzu cić, i to tak że, że ow a piękna panna, zro zu m iał atoli której seled yn o we o czy b łą d ziły po je g o d rg a ją cej od wew nętz- nego w zbu rzen ia obcą. tw arzy, s ta ła się zupełnie N ie było w niej we wspólnej tęsknocie, nic z teg o , we mu co w spólnej łą c z y dusze rad o ści i je - Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl dnakiin sm utku. czej silna, ja k a ś D z ie liła go od niej przepaść, a r a zasłona p rzezro czysta iź niepodobieństw o w niej, przez rok cały, k tó re g o źró d ło 41 biło niemal, lecz ta k b yło je j p rzerw a ć. żył pod w rażeniem na dnie duszy, nań czar p ięk n a fizycznego, D a uroku, teraz d zia ła ł bo panna L a ck a isto tnie b y ła w tej chwili piękna. A n a liz a ow ych zm ieszanych p o czu ć trw a ła m o m ent zaledw ie, ale w tym m omencie zaw arło się ca łe wrażenie ogólne w zw iązku z poprzedniem i w ra żeniam i b ęd ą ce. R z e k ł więc, zd o b yw ając się ca łą m ocą duszy na ton ja k n a jb a rd zie j swobodny, gdyż czuł, iż w szelki tragizm b yłb y śm ieszny, a b a ł się zaw sze ja k ogn ia śm ieszności. — J a , p roszę pani, je s t — nic... robię to, C hodzę do klubu, co zw yk le, do tea tru , cam się wielkiem i koncertam i sym fonicznym i się p o ryw ać g rze tego genialnego to za ch w y sk rzyp ka, i daję który w szystkich doprow adza do szału. — O K u b e lik u pan mówi? — w trą c iła pani L a c k a , osoba, któ ra , chociaż ju ż dawno skoń czyła czte rd zie stk ę , zach o w ała do tej pory znaczną część sw oich wdzięków . — T a k , pani. — W a m w głow ie K u b elik , a tym czasem czy w a rto w aryow ać dla ja k ieg o ś tam skrzypiciela? Ot moda, ale i ta p rze jd zie — m oralizow ał L ack i. — M ój papo, mój papo, proszę w ten sposób o praw dziw ym artyście nie mówić, to geniusz, ge- Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 42 n iu sz L . J e szcz e dzisiaj m ów iła mi K o c ia m asę za b a wnych rzeczy o jego genialności, a K o c ia się zna... T o pan E d e lb e r g m oże zaśw iad czyć. — O czyw iście, źe się zn a — m ru kn ął pan L e o n , cią gle sto ją c na jed n em m iejscu i d o d a ł:— J a p r z y szed łem tu w łaściw ie z pożegnaniem . P ię k n a , panna p ryszonego dziecka, L acka k tóre zro b iła ch ce m inkę się ro z k a zdobyć na sm utek. — P a n w yjeżd ża? — T a k , pani, ju tro praw dopodobn ie. — A d o k ą d bo gi poniosą? •— P e w n ie do N icei? — w ycedziła hrabina. — J e ż e li tak, to pan pewnie za w a d zi i o P a r y ż . — jĄch, papo, kied y my się nareszcie w ybie rzem y do P a ry ża ? — za w o łała panna K ry s ty n a , nąc w p o d sko kach do o jca, k tó ry su stał p rzy oknie i bębnił w szybę. — Jak będziem y m ieli pien iąd ze - o d rze k ł hrabia i z ca łą pow agą za ło ży ł ręce na k rzyż. — niądze?... A kiedyż my nareszcie będziem y m ieli p ie W ię c pan n apraw dę do N ic e i, potem do P a ry ża ? ... P a n L eon sp o jrza ł na nią ta k , iż piękna pan na się zm ieszała: we w zroku praw ie błyskaw icznym m łodego E d e lb e r g a zgn io tło . zau w ażyła coś, co ją narazie B y ł to rzu co n y um yślnie, do niej sk ie ro wany, w yrzu t człow ieka, który j ą niedaw no jeszcze, ot w czo ra j, m oże naw et dziś, ubóstw iał, dla której Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl w m yślach sw ych sta w ia ł św iątynię, 43 a k tó ry nią obecnie gard ził. I tro sk a ja k a ś zm io tła nagle z jej tw arzy, p o dobnej do oblicza klasyczn ej bogini, w eso ło ść i sw o bodę. U c z u ła się nieswój ą. A m łody E d e lb e r g r z e k ł wolno: — N ie do N icei ja d ę , panno K ry sty n o , nie na P a r y ż m oja d ro ga w ypadnie: w yzn a czy mi j ą los tw ard y - i p o d a ł jej rękę na pożegnan ie. — D o w id ze nia pani, czas złu d zeń m inął, we śnie niezdrowym się ro zw ia ł... P o czem pożegnaw szy się z hrabiną, w zdum ie niu niem em ch w y ta ją cą je g o słowa, z L ackim , k tó ry z m iną starego dyplom aty na niego sp oglądał, w y szedł. P r z e d domem cz ek a ła na niego dorożka. P a n L e o n wsiadł do niej i k a z a ł się wieźć do cu kiern i L ou rsa D la cze g o na M arsza łk o w sk ą. jedn ak w y b r a ł tę cu kiernię, a nie inną, sam nie um iał sobie zd ać spraw y. dorożkarzow i, O t, ta k r z e k ł w ogóle coś pow iedzieć. kimś określonym kierunku, lecz ład n ie je d n a dru giej. oszołom iony, po tej okrutnej ażeb y M yśli jego b ieg ły nie w ja Był w izycie czep iały d ośw iad czał C iężar mu sp ad ł z serca, jed n a się a b ez je d n a k pew nej ulgi. z p rzeszk ó d sam a się u su nęła z d ro gi: z L a ck im i stosunki zerw an e— i d obrze... T e ra z dopiero zrozum iał, ja k b y ł śm ie szny ze swym afektem d la rasow ej hrabianki — i to go w łaśnie z niczem ... X \ irytow ało n a jw ięcej. W ykw itow an o go Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 44 Jeszcze parę m iesięcy tem u sp o d ziew ał się innego zako ń czen ia, w te j.c h w ili w yd ało mu się ono bardzo n atu raln em ja k m ałą i zw ykłem . rolę o d gryw ała osobistość, jeg o strona P o ją ł u L a c k ic h duchowa, w n ętrzn ość i p o zycya. ta k że i to, je g o a ja k T en stary w yga w łasna w iele zea ry sto k ra tyczn y z miną spadłego z eta tu am b asad ora, za ch o w u jącego w ka żd ej dostojności, sytu acyi w yłożył p ozór przebrzm iałej mu najdokład niej w św iecie, dziś właśnie, u k ry ty sens tego odłam u sp ołecznego życia, w którym on, L e o n E d elb erg, chowny u d ział b r a ł p o w ierz B o tylko pow ierzchow ny, gdy tym czasem dusza je g o drzem ała, zaw isłszy ponad u stro jem zm iennych przejaw ów istnienia. L a c c y tw orzyli ten świat, k tó ry siłą okoliczności innem u, nowem u św iatu, co się z niezm iernym w ysiłkiem z m roku, staczał się ku dopiero w yłan iał ohydy i brudu życiow ego. T o nie dusza zbiorow a tych ludzi o św ie tn y ch tytu ła ch i h isto ryczn ych g a ła się w chłonięcie przez sp ołecznych , a ch ęć, nazw iskach św ieżych żyw iołow e w zm a pierw iastków pragnienie u życia , w yczerp aw szy stare źró d ła dostatków , była za p o szukiwaniem innych źródeł. I czyniło się panu zry w a ją cy ch się je d n a się ofiarą, ale ofiarą nie ile przyw id zeń L eon ow i za drugą, od tych nieznośnie. m yśli, C zuł ty le w łasnych przyw idzeń, c a łe j zbiorow ości sp ołecznej, z każdym dniem r o s ła i s ta c z a ła b ły szczą cy ch pozorów , łych pożądań... u ro jon ych praw , k tó ra się do śm ietnika zw yrodn ia Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl D o ro żk a stanęła. 45 P a n L eon w ysk oczył z niej, za p ła c ił stangretow i, darząc go jeszcze sutym na piwkiem , i w szedł do cukierni. W rogu, na w yściełanej żó łtym pluszem k a napce, w prost okna, siedział J a sk ro w sk i i, trzym a ją c w ręk u ro zw in ięty a rku sz Figara, zd aw ał się c z y ta ć, choć co chw ila sp o g lą d ał na snujący się po chodniku tłu m przechodniów . P a n L eon p o sko czył ku niemu. — J a k się m asz, F ran iu ! — r z e k ł, p o d ając mu rękę. J a sk ro w sk i po d n iósł na niego swe m ądre oczy i ziew nął, mówiąc: — Vous voilà ici?... — N iespodzianka? — słeś?... A no bo tak. Ty tu N a M arszałko w ską? teraz M oże się na przenio kogo cze kasz?... — E t, w iesz n a jle p ie j, ja k daleki jestem od podobnych h isto ryj, zw łaszcza obecnie. — T o doskonale... siadajźe! P an Leon siadł, k a za ł czarn ej, ciastek i za b ra ł skrow ski dziennik, r z u c ił N ow ego nic? podać się do filiżankę kaw y jedzen ia, p r z e c ią g n ą ł się a Ja lekko i czekał: — C zęsto tu bywasz? — sp yta ł pan Leon . — P za d k o ; m oże raz w tygodn iu . czasu do czasu w ym ykać się się w niem znudzę. L u b ię z tow arzystw a, od kied y L ou rse się p rzerachow ał, u rz ą Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 46 d za ją c tę kawiarnię na M arsza łk o w sk iej eleg an ck iej publiczności, wne w p rzyszło ści się której to tu zm ieni, i niem a. bo to d la Zape ru ch się tu z każdym m iesiącem wzm aga, ale do tej p o ry ruch ten nosi na sobie c h a ra k te r specyalny. D zieln ica lud zi p racu jących , urzędników , przem ysłow ców dro bnych i episyerów . N ie m asz p o jęcia, nie widzę z tych okien, mam czego ja tu b a je czn ą kolorow ość o b razk ów ulicznych. — K tó r y c h inni nie d o s tr z e g a ją — w trącił pan — O czyw iście, że nie, to dla mnie. — S zczęśliw y je ste ś , dla ciebie św iat cały je s t L eon . obrazkiem , ty na w szystko p a trzysz z góry. — B o z g ó ry najlepiej w idać — roześm ia się J a sk ro w sk i i d od ał — ale tym czasem co u ciebie słych ać? ■ — N ie wiesz? — W id z ia łe m się w czoraj z twym szw agrem ... ja k iś zdenerwow any, choć, ja k ją cy. zw ykle, prom ien ie G u bię się w dom ysłach. — N ie w arto się dom yślać — m ru kn ął E d el- — S ły szałem , źe — I do ciebie to doszło? b erg . O p ory nad p rzep aścią za wisły? — Z n a jd zie się zaw sze ktoś, co w trą ci swoje słowo, m oże czasam i naw et niepotrzebne... A propos skandalu w waszej instytu cyi, i ja k ż e to będzie? C óż, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl ojciec twój dzienniki? u ra tu je K o n iecp o lskiego?... A to ja d ą 47 C zyta łeś po K o n iecp o lskim i z ja k ą nam iętnością ja d ą ... — w innem P o w tó rzę m iejscu ci to, co p rzed pow iedziałem : ra d ę, ci K o n iecp o lscy ... oni godziną sobie P r z e c z e k a ją burzę, a m o że ju ż ja k ą nową kom binacyę w ysnuli, czy jedn ak w ciągną do niej m ojego o jca — nie wiem . praw dopodobne. Z r e s z tą , ło mnie to obchodzi, ja ju ź d a d zą W sz y s tk o powiem ci szczerze, m a juź swoje rachunki skoń czyłem . — C óż, w łeb sobie strzelisz?— sp yta ł w esoło J a sk ro w sk i. — N a to zaw sze mam czas! — W ię c do k la szto ru wstąpisz? — I na to mam ta k ż e czas! — w yrzucił z sie bie pan L eo n i p o łk n ą ł odrazu p ó ł filiżan ki kawy. P o czem sk rzyw ił się, a po ch ylając się ku da wnemu koledze swemu, rzekł: — T y , F ra n iu , prow ad zisz zupełn ie wot, an iżeli my w szyscy; niby należysz inny ż y do naszego tow arzystw a, a w łaściw ie nie n a leży sz— jesteś o b ser watorem , baw isz się w idokiem ka ryk a tu r sp o łe c z nych, k tó re m asz cią g le przed cieb ie stanowim y p rzed m iot w ięcej. oczyma. My studyów ja k ich ś M y śnimy na jaw ie, a ty p atrzysz, dla i nic p rzy gląd asz się, zaw sze jed n aki, trzeźw y, zrów now ażony. N ie m ożesz zatem odczuć ca łej goryczy istnienia p różn ego , całej p u stk i egzysten cyi bezcelo w ej, albo Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 48 uganiającej się za m am idłam i celów m arnych, p ływ a ją cy ch się zalew ie nam iętności. co chw ila w ro z T y rozum iesz, w ięc się ty lk o rozum nie śm iać um iesz, ale ja n a p rzy k ład na twój olim pijski spokój zdobyć się nie mogę. Ja skrow ski, w m iarę ja k L e o n sem urywanym , przechodzącym to m ów ił g ło w ja k iś żal głęboki, staw ał się poważniejszy: uśm iech iron iczny zn ikł mu z pięknej, m ęzkiej tw arzy, n atom iast ro z sia d ł się na niej sm utek praw dziw y. W z ią ł L e o n a d elikatnie za rękę — C o tob ie je st? M ło d y E d e lb e r g w lep ił rych d rżała w ielk a i ją ł pytać: T y ś nie swój. tro sk a w niego oczy, w k tó i o d p arł z w estchnie niem: — je się M nie źle sk o ń czy ły, je s t na świecie. m asz p rzed sobą G od y m o człow ieka, co p r z e jr z a ł i zd a ł sobie sprawę ze w szystk ieg o , czem ż y ł i o d d y ch ał dotąd. I oto w idzę się nędznym , pochylonym ku przep aści, zk ą d w y g lą d a na potw ór, z ie ją c y bezw stydem i nikczem nością. mnie M am w duszy p o ga rd ę dla siebie. — D la czeg o ? C zy dlatego, żeś p o p ad ł w d łu gi, z k tó ry ch w ybrnąć nie m ożesz? — A c h , te m oje długi! G d ybym w iedział, źe je sz c z e raz mi j e sp łacą, źe je szcze raz mnie o czy szczą, b y łyb y one dla mnie błogosław ieństw em . M yśl o nich, za tru w ają ca mi k a żd ą chwilę od paru m iesięcy, zapro w ad ziła m nie ną drogę, k tó rą w ła Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl ściwie powinienem b y ł iść p rzez życie. 49 B a n k ru t... p o gardzon y— oto czem jestem ! — A ojciec? — W sz a k w iesz, sam w spom inałeś o O porach , one się chw ieją. pośw ięcą. A Zaś m oi ju ż się św iat mnie potępi... dla mnie nie M n iejsza zresztą o sąd, ja k i o mnie w y d a — o mnie, któ reg o m ają za rozbaw ion ego parweniusza., o ciera jąceg o się my ryce rsk ie, o korony h rabskie o h e ł i książęce. M nie 0 coś innego ch odzi, o sum ienie w łasne, k tóre mam 1 k tó re czuję. — A L accy? P a n L e o n naraz zb la d ł, m achnął rozp a czliw ie ręk ą , mówiąc: — N ie wspominaj mi o nich. czenie g łu p i byłem , prąd ow i pożądań . G łu p i, n ieskoń źe pozw oliłem się pociągnąć W ła śn ie wracam od nich. Z a trzym a ł się i o d etch n ął, poczem rze k ł znów głosem cichym : — J a tobie to powiem , w iąże mnie z tob ą nić n ajlep szych wspom nień, szkolna nas łą c z y . . kne! W ie s z , la ta m łode nasze J a k ie to o d leg łe, z tobą spędzone lata, ław ka a ja k ie pię są te ra z dla mnie jed y n ą o słod ą w mem rozdw ojonem , zaw ieszonern nad przep aścią życiu. Ja je i od nich ro zp o c zn ę— chcę, m uszę żyw ot... Ja tobie w szystko zabiorę z sobą rozp ocząć nowy powiem, bo w tobie czuję człow ieka, jed n eg o , jed y n ego w całej tej groBiblioteka — T. 306. 4 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 50 m adzie opętańców , do k tó r e j, n iestety, ty le lat sam należałem ... W łaśn ie od L a c k ic h wracam , ode p ch n ęli m nie— to rodzina kom edyantów. — W iem ot e r n — m ru kn ął J askrow ski. — O n sam, hrabia, sta ry lis, ona, godna je g o połow ica, a pann a— istota, w której odbiła w sposób zew nętrzny, k tó ra niem a za grosz tego, się rasa tylko a taki doskonały, ale co się nazyw a praw d ą. T e r a z dopiero widzę, ja k a b y to b y ła ka, gdybym się ta k d la mnie m ę za późno o b u d ził z ciężkiego a niezdrow ego snu, w którym trw ałem do tej pory. T o n ęłem w niej, lecz le c z się nie nie utopiłem . zaton ąłem , topiłem W y sze d łem raz w się, życiu z po za tych ku lis z god n ością. — Z a ostro św iat sądzisz, za rw ał J a sk ro w sk i — mówi p rzez ciebie ostro — p rze gorycz, i ludzie na nim, zw łaszcza tacy ludzie, nie św iat są ani źli, ani dobrzy, ży ją tern samem podw ójnem życiem , jak iem i ty żyłeś. ko z T y sp ogląd asz tera z na w szy st najw yższego punktu, ogarniasz to, co p rze d tem było dla ciebie zasnute przyw idzeniem , nie m ożesz sobie któ ry ato li nietylko życia, ale zarazem żeń. dać rad y je s t z objektyw nie c a łą se ry ą O ni, ci L a c c y p rzeto widokiem , u ję tą S tw ó rz pow ied nie w arunki, a zw ycię żą w zn io słą, bronisz na swój sposób, w izyą podm iotow ych i inni do nich podobni, pionki na szachow nicy bytu. odm ienną tre ść ży cia , nowym a oni dla i w ysn u ją id ealn ą ... na m ożecie się w tej chwili zrozum ieć. swój, w ra są to nich od z siebie T y ' się w ięc nie L a c k i nie je st Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 51 tylk o ch ytrym lisem , a panna K r y s ty n a tylk o ra so w ą hrabianką bez sumienia u dają, bo m uszą udaw ać. i uczuć g łęb szych , W szystkiem konieczność, i n ikt się z je j szponów K ie d y się uspokoisz, b ęd ziesz zaś oni rzą d z i nie w yrw ie... p a trz y ł in a czej... j a ciebie znam , bo cię poznałem w ty c h lata ch , k ied y naiw ność ja w n ajw ew nętrzniejszą isto tę człow ieka, ale nie żądaj, w yprow adza na żeby cię oni znali. O ni n a ciebie p a trzy li in aczej, tyś dla nich b y ł sy nem bogatego człow ieka, który ogrom nie dużo m ógł; tyś dla nich b y ł osobnikiem ogładzonym , wanym w eleg an ck iej atm osferze, wym do życia, do ich życia... zniw elo ułożonym , P a n L e o n p o w ió d ł r ę k ą po czole i g o to zaw ołał: — M oże ty m asz racyę. W tej chwili jed n a k nie jestem zd o ln y by rozumiem . swego w yczuć tw ych m yśli, choć je n i T e ra z ja muszę punktu widzenia u czyn ić. i wiem, G dybym się za b ra ł co mi tylk o gdybym się je s z na tle dotychczasow ego ż y cia, m ożebym nie w yszed ł z b łęd n ego k o ła, bym się nie w yrw ał... ja trz e b u ję skupić ze w ypadnie do przew ałkow yw ania z takim tru d em nabytych sądów, cze raz p rzea n a lizo w a ł p a trzeć A w szystkie się wyrwę, swe siły, by m oźe- w ięc po dotrw ać w postanow ieniu, ty zaś wiesz, ja k jestem słab y. W sta ł, za w o ła ł na garsona, za kaw ę za p ła cił i p o d a ją c rękę J askrow skiem u , r z e k ł jeszcze: — B ą d ź zdrów! M oże się ju ż nie zobaczy my; pierw szym i m oże ostatnim jesteś, z którym tak szczerze m ówię... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 52 — C ó ż ty postanow iłeś ro b ić, w yjeżd ża sz? — p y ta ł poruszony do głęb i Ja sk ro w sk i. — P ostan ow iłem pracow ać tak, ja k inni — i do d ał z iro n ią — a wiesz, z ja k ie j sfery pochodzę i j a kiego rod zaju może być ta m oja p raca... W yjeżd żam , być może, dziś, byle się u su n ąć od ty c b ludzi. J a sk ro w sk i sp ow ażn iał, na tw arzy jego odm a low ało się w spółczucie i rzekł: — Tyś na dobrej drodze, z ciebie je sz cze w ynurzyć inny czło w iek. m oże się B ą d ź zdrów , ży czę ci pow odzenia z całego serca! — D z ię k u ję — w yszeptał pan L eo n i zn ikł za oszklonem i drzwiami cukierni. W ieczo rem około god zin y ósmej b y ł w g a b i necie sw ego o jca. S ta ry E d e lb e rg sied ział p rzy biurku o b licza ł na skraw ku listow ego papieru. p rzeszło dziesięć minut, dziesięć i coś T rw a ło długich to dla pana L eo n a chwil, w ciągu któ ry ch jeszcze raz p rzesu n ę ły mu się przez głow ę m yśli, łą c zą ce go ze św ia tem szyku i życiow ej nędzy. — S k o ń czy łe m !— w yrzu cił z siebie sta ry ban k ie r i sk rzyw ił się! P oczem w y ją ł z kieszen i chustkę, p rz e ta rł b i nokle i o sa d z ił je na swoim długim , rozdętym nosie. N a reszcie d o czek a łem się ciebie, a czek a łem , przyzn asz sam, tro ch ę za długo — tu kiw nął głow ą p aro k ro tn ie i pop raw ił binokle, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 53 P a n L eo n nic nie o d rzek ł; sied ział naprzeciw ojca i lustrow ał nerwowo mapę E u ro p y , w iszącą na ścianie. — C zyn iłem w tej chw ili aproksym atyw ną kal- ku lacyę tw oich długów ; nie wiem , czy obliczenie m oje zg a d za się z rzeczyw isto ścią, weź i p rzejrzy j! — T o m ów iąc pod ał mu porzucony dopiero co skraw ek listow ego papieru. P a n L e o n d rgnął, d ostrzegł ćm ionych od starości oczach błyski ja k ie ś ironiczne. w zw ykle przy-’ ojca coś niezw ykłego, S p o jrz a ł na papier p o b ie żnie i rze k ł, zdobyw ając się na spokój; — M niej w ięcej tak. S ta ry E d e lb e rg podniósł głos: — Co to znaczy mniej więcej?.. T y pozycye spraw dź: m ogłem się pom ylić... W brzm ieniu — P ozycye je g o m owy czu ć było sarkazm ostry. są zgodn e z rzeczyw isto ścią: o j ciec zo sta ł dokładn ie poinform ow any— tylko b ra k u je paru tysięcy, o k tó rych nikt nie doniósł. — To je st, ch cesz m nie o ich uregulow an ie pow iedzieć: Ż e b y ś ty, człow ieku, w iedział, ile mnie sił m oich kosztow ały?!.. n ikt się do nie zg ło sił? In fo rm a c y e L one resztk i B o w mym w ieku nie mó wi się ju ż o nerw ach, tylko w prost o życiow ych si łach . J a jeste m stary, lada dzień może mnie T en w ielki ktoś pow ołać, T e n ktoś, co na pam ięć p rzy ch o d zi, kiedy się szczęścia lub n ieszczęścia zb yt Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 54 nad człow iekiem nagrom ad zi... A le , co ja ci o tern będę m ówił; czyż mnie ty zrozum iesz, ty, ty?!... G ło w a sta re go groźn ą; oczy mu E d e lb e rg a la ta ły , sta ła rozd ęły, nabierając czerw ien i n ag łej. p rzetw a rza ł rzenia. p od — T y mi się w p rost rzu ca ją c iskry, w argi się wpływem C z ło w ie k się w ew nętrznego pow iedz, co j a w zbu mam z tein robić? C a ły gm ach naszej chw ały trzeszczy... naszej chw a ły zło tej... H a, ha, ha!.. kiedy ż y ł ten B y ła złotą, ale wówczas, - i w skazał d rżącą ręk ą , dziwnie fo rem ną i w ązk ą, a p o rtret w bogato zło co n ych r a mach. A w yo b rażał finansowej ten p o rtre t E d elb ergó w , owego z a ło ż y cie la p o tę g i słynnego N a ta n a E d e lb e rg a , k tó ry b y ł w rod zin ie cytow any, ja k o j e den z twórców w ielkiego przem ysłu krajow ego. M ala rz um iał c a łą żyw iołow ość siły. w rysach tego m ęża u w ydatnić n atu ry silnej i pysznej ze swej Z w ie szała mu się na białym gorsie d ekoracya orderow a, dar m onarszy, n a p a łn iają cy fam ilię c a łą dum ą w ielką. — O n nie żyje, ale widzi... P a tr z , ja k on spo g lą d a i drw i sobie ze w szystkiego, co je s t słabością a n ędzą. nędzy. Tyś wnuk je g o , i on się p rzygląd a twej O n d la ciebie budow ał p a ła c zło ty; byłbyś w nim m ieszkał, g d yb yś b ył ch cia ł... ale tyś zw ala ł z pośpiechem wznoszone przezem nie m ury, m ury, wznoszone d la ciebie... On się z nas obu śmieje. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl I p a trzy li syn ży cie la potęgi, z o jcem 55 na ten p o rtret z a ło ich w łasnej potęgi, k tó ra się ła m a ła i ju ż gotow a b y ła ru n ą ć im na głow y. — Ja niezadługo p o łą czę się z nim — rz e k ł znowu sta ry b an kier — alé ty, ty, L eo n ie, żyć b ę dziesz, bo będziesz... — W ię c czego ojciec chce odem nie? — w trącił szeptem syn. — C zego? Czego? A ch !.. śmy sami; przezem nie mówi W tej chwili j e s t e żałość; j a wypowiadam głośn o m yśli m oje — bo ich ju ż utrzym ać w sobie nie jestem w stanie — one tyle w tych mi o dbierają r e s z tę s ił? czasach p otrzebn ych sił... Ć w ierć mi liona! Z n ow u ćw ierć m iliona! C zy ty, synu, wiesz, co to zn aczy ćw ie rć m iljona? — T e ra z wiem. — A! teraz? nieskończona Ć w ierć serya i ja k ich zachodów !., N a s tą p iła ręce w długa ty ł, chw ila ciężkiego milczenia^ głow a opadła na p iersi — od N a ra z w sta ł i za czął, założyw szy sp acerow ać tylk o zega r, stojący p racy, zachodów ... u p o k o rze ń — i ja k ic h , jakich?!.. S tarem u E d elb ergo w i d ych ał z trudem . m iliona, to, człow ieku, w ysiłków , w po pokoju . B y ło cicho, rogu na ciem nej m arm uro wej konsoli, d y g o ta ł m onotonnie. W te m stary bankier zatrzym ał się p rzed sy nem i k ła d ą c mu dłoń na ram ieniu, rzek ł: — W ie s z , co ja zrobię? P y ta ją c e sp ojrzen ie pana L eon a oparło się na ojcu c ą łą m ocą skupienia. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 56 — J a tego p łacić nie będę! P a n L e o n zb la d ł. — N ie będę — p o w tó rzył stary E d e lb e rg , k i w ając głow ą. — W ię c co j a zrobię? — R ó b co chcesz; je ste ś pełnoletni, odpow ia dasz za sw oje czyn y. czem . I mój dom mnie zw ali, ta k i m iał być ich hrabstw o! J a nie za p ła cę, bo nie mam i dom piękn y, S ła w o b o rsk ich h rabską koroną ozdobiony.,. K le m e n ty n a się na echt francu ski dom, który buduje D o bre grób dla rodziny... piękne m auzoleum ... S ta ry trz ą s ł się, ja k w feb rze; śm iech mu się zryw a ł, niby zg rzy t brzytw y tępej!... — O jciec wie, źe jestem kom pletn y bankru t — ję k n ą ł pan L eo n . — A ja się bronię przed bankructw em , do którego ty mnie system atycznie spychasz - w y k rztu sił stary E d elb erg i dodał, p a trzą c groźnie na sy na: — M uszę ci jed n a k dnio zm odyfikow ał E d e lb e rg , m oje postanow iłem mym p ałacu : z O poram i J a sobie pow iedzieć, żebyś odpowie k tó ry k u p ił m yśli, sobie n ieb oszczyk od postanow iłem iź S tan isław mój ojciec razem um itrow an ego w ytrw ać ja , um rzeć w tym sa na m arnotraw cy. tej placów ce naszej przebrzm iałej p o tęgi finansowej i pozory w ła snej a ry sto k ra cy i z E d elb ergó w , co u trzym ać. źył, B ę d ę przeto ostatnim ja k w ielki pan, nie gorszy od innych w ielkich panów! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 57 K ie d y to m ówił, w szystkie zm arszczki na czo le z b ie g ły mu ro zw a rteg o się k ą ta , w jed n ę grubą, fałdę zn aczącą się wzw yż k szta łtu w yp ełzłych brw i. — A co ludzie pow iedzą? - z ro zp a czą za w o łał pan L e o n i podniósł ci, k tó rzy mi się z k rze s ła — zau fali, co pow ied zą w ierząc w p łatn ość naszej firmy? — P o w ie d zą, żeś łajd ak , tak i sam łajd ak, ja k tylu innych. — A ch ! — Ko, uboczu; na bo tak! Ja mnie nic n ikt nie będzie śmiał powie" się wycofam , stanę na d zieć, j a zaw sze będę zn aczył... — A le nie u tych , o któ ry ch ojcu chodzi: nie u n aszych znajom ych, k s ią ż ą t i h rab ió w — w trą cił z g o ry czą pan L eon . S ta ry E d e lb e r g k iw n ą ł g ło w ą i za to p ił swój w zrok w m ów iącym , poczem r z e k ł znowu: — O p o ry trzeszczą, ną w szystkie strony szu kam sum p o trzeb n ych do p rzetrw an ia zastoju i nie m ogę znaleźć. J e s zc z e parę tygodn i— i rozpoczn ie się przym usow a likw idacya interesów . w ciągn ąć K o n iecp o lskieg o, ale z naszego nieszczęścia. P ró b o w a łem ten cieszy się jeno A k c y j K r e d y tu K ra jo w e g o mamy tylk o tyle, ile je s t niezbędne, żeby coś w z a rząd zie w kasie zn a czy ć, żeby na dwie starczy. opędzenie utrzym ać pozory... gotów ki zw yk łego trybu ży cia z a le P a tu n k u czekam !... I w obec tego , ty Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 58 ch cesz, żebym znowu ja tw o je b ły s z c z a ł, j a k p ła c ił po to, byś z ło ta ćm a, w świetnym g ro nie sw oich tow arzyszów . bie. d łu gi T y teraz, synu, myśl o so M oże m asz ja k ą kom binacyę, to powiedz? — — M am !— ponuro za w o ła ł pan L eon . Jaką? — W y ja d ę ztąd, i wezmę się do pracy. zerw ę w szystkie stosunki — H a , ha!..— zaśm iał się ironicznie ojciec. — I ty to mówisz? pracow ał?... A Ty, k tó ryś d okąd n igdy naprawdę nie to m yślisz się u dać, ja k za m ierzasz pracow ać? — rasy J a k ?.. T a k , ja k lud zie z mej sfery, z mej pracow ać zw ykli; m uszę zarab iać, bo muszę u czciw ie w yjść z ca łej tej spraw y. — nosem m ożesz? K t o u czciw ie za ro b ił krocie?— m ru kn ął pod sta ry E d e lb e rg .— C o N a w et p rzy ty, człow ieku, za ro b ić n a jlep szych ch ęciach jesteś w stanie zarobić tyle, ile za ra b ia skrom ny urzędnik drugorzędn ego kantoru co innego wym yślić. w ekslarskiego. T y m usisz T o, o czem mówisz, je st poe- zyą, efektem buduarow ego rom ansu. — W ię c cóż mi pozo staje? — Co? Co?., Z r ó b tak, ja k zb an kru to w an ą inni p o w tórzył, ja k echo, ojciec. — robią: szlach tą ożeń daj się sobie bogato... Ze pokój, to było dobre, ale ju ż nie jest. — W ie m o tern — i dałem sobie pokój, nie m yślę o żad nych um itrow anych pannach, o żadnem Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 59 tow arzystw ie, do któ reg o w darłem się przez g łu p o tę własną, i nabytą,. — N abytą, od kogo? — O d was, moi ro d zice — w yrw ało się z g łę b i duszy panu L eon ow i, — O d nas? — T ak... W y w prow adzaliście mnie na tę fa taln ą drogę, a ja w p o rę cofnąć. wspólnego było z i za p ło n ą ł. nie Bo m iałem pow iedz, dość siły, żeby się papo, co m ógł m ieć E d elb erg, parw eniusz, na napisane M irskim i, ostro, którego czole w yraźnie jego O pelskim i, pochodzenie, Zad urow iczam i?.. W sz a k śm ieszny byłem , a śm ieszność tę odczu łem dopiero teraz, niestety, k ied y, bodaj, czy nie na zaw sze stra ciłem poczu cie w łasnej godności, za p rze p a ści, łem p rzyrod zo n y spryt, w yzb yłem się zdrow ego r o z sądku, łą c zn o ści ze sw oją sferą, do której należę, a której k azaliście mi się brzyd zić od sam ego d zie ciństwa. Z a sła b y b y łem w ciągn ąć w zaw rotn y wir na to, żeby się nie dać zabaw y i b ły sk o tliw eg o ży cia , w ięc teraz cierpię. — T y mi w yrzu ty czyn isz? — N ie to b ie, i m a granice, boś N a ta n ie E d elb erg u stalowej w oli. Ja w przyw idzeniach, z nich śmieje. papo, tw o ja próżność m iała ty bezpośrednio o d zied ziczy ł po część żelazn ego ch a ra k teru , poszedłem k o le ją tych, co ży ją nie m yśląc o tern, źe B asa się we św iat się mnie odezw ała, rasa trzeźw a, scep tyczn a - odezw ał się we mnie gło s ży wiołu mego. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 60 — N ie poznaję cię! — B o ś się, w łasn ego syna, w n ajlep szym papo, nigdy o poznanie m nie, tw ojego nie sta ra ł; byłem d la ciebie razie spadkobiercą prezesow skich t y tułów , bankierskich in stytu cyj, n astęp cą d y n a s ty c z nej linii jak iejś dziw acznej a rysto kracyi, k tó ra c h ło nie w siebie w szelkie przyw ary starej polskiej a ry stokracyi, tów. p o zb a w ia jąc Oni nigdy nie m ają się także w łasn ych zalet i talen sw oje cnoty, ale tych my odziedziczym y, nie odczujem y ich nawet, bo natu ra k a z a ła nam być tylk o samymi sobą. — K t o cię tego nauczył?.. — G łu p i, taki g łu p i, za ja k ie g o mnie b ie r z e cie, nie jestem — w ięc m usiał n ad ejść m om ent, w k tó rym mi się naraz oczy otw orzyły. S ta ry E d c lb e r g drw iąco sp o jrza ł na syna i z a w ołał: — T o ty sądzisz, żeś mi nowość ja k ą p o w ie d ział, źe ja o tych „o g ó ln ych r z e c z a c h ” p o jęcia nie m iałem ?.. — T o ty, p apo , rozum iesz, boś je st m ądry, n apraw dę m ąd ry — o d p a rł pan L eo n — ale w ątpię, czy rów nocześnie to sam o odczuw asz? E d e lb e r g p oru szył p a rę ra zy gło w ą i zw ró co ny w stronę p a trzą ce g o z p o rtre tu o jca sw ego, ją ł mówić przyciszon ym głosem : — życia; w W tern tern leży tra g ed y a stre szcza się m ojego sens tego w nas, żydach, w szechw ładnie panuje... i tw o jeg o fatum , co M ylisz się, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 61 synu, je żeli ci się w ydaje, źe żyd m ąd ry je s t tylk o m ądrym dróg, do na robien ia których interesów , zło to się do w yszukiw ania mieni i do kas je g o p łyn ie. N ie ste ty , nie; ta rasa, przez J eh o w ę w ybrana z pośród inn ych ras ziem skich, czujn ą je s t w ięcej, niż k ażd a inna— dlatego egzystuje d zie na m ocy owej i egzystow ać bę sw oistej, niezależnej od w szel kiego rozum ow ania n ad w rażliw ości... A c h , my to czujem y, czego inni o d czu ć nie są w stanie; my czujem y obcość sw oją i to taką o b cość, z k tó r ą nic w porównanie iść nie m oże. sza odm ienność płyn ie N a z czasów tak o d ległych , iż się w n ich m yśl realn a doli ludzkiej g u b i — niknie św iat ca ły zam arły, na zaw sze zam arły, nikną narody i ludy przed wiekam i zn aczące swój b y t i w cie la ją ce m arzenia swe olbrzym ie w tenże b y t— a my trwam y. R o zd zielen i, rozłam an i zew nętrznie, przetw orzen i pod pewnym względem , trw am y całkow icie — i p r ó żne są w y siłk i tych, co nam zgubę p rzyo biecali, aż do ostatn ich granic m ożliw ości. P ró żn e są wysiiki, próżne b y ły w ysiłki... Ci przed w ieczn i n iep rzyjaciele rasy n aszej, C h a ld e jczy cy , G re cy , R zym ianie p rzeszli — i niem a z nich nic; p rzep ad li w rozgro m ię ogólnym , stając się żyw iołem zap ład n iającym k u ltu rą narody nowe... N ie szc zęsn a rasa a z przesądam i bez w iary, onej biblijnej potw ornem i w yrosłem i w iary, na gruncie biblii, bez ję z k a w łasnego, bez o byczaju sw ojego — żyje i czuje... stopnia, iż P rzero d zo n a , przepleniona dawnej krw i, podobno, do tego zdaniem u czo Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 62 nych, ledw o trzyd ziesty p rocen t w sobie m ająca, ta rasa żyje i czuje... czuje obecność sw oją, czuje t r a gizm swój, czuje nędzę swoją! Tu stary E d e lb e rg podn iósł ręk ę do góry i stał się innym; w o cza ch za p ło n ą ł mu ogień, ogień tra g iczn y . P a n L e o n nigdy go w tak im stanie podniececenia nie w idział dotąd: czło w ieku coś w ięcej, p rzed sobą grozę i d o strzeg ł w tym starym niż ojca rod zon ego — ży jącą, u osobion ą m iał zagad kę bytu całego plem ienia, do któ reg o n a leża ł, a którego du szy nie rozum iał, — I zaw ołał: O jcze, ja cieb ie zaczynam pojm ow ać. — H a, ha, lia!... Z a cz y n a s z m nie ¡Dojmować— za śm ia ł się nerw ow o stary E d e lb e rg — zaczyn asz mnie odczuw ać, a raczej to, co, ja k m ogłem i ile m ogłem , sta ra łem się p rzez życie ca łe w duszy mej u k ry ć. jam M e udało mi się. winien, T y , synu, m asz racyę — żem w tob ie, w y p len iając żydow stw o, p o p ch n ął cię zarazem na drogę zg u b y — bo ty z g i niesz i m usisz zginąć! m oja pom ściła się U łu d a m oja, na mnie. nie, Ż yd ow stw o słabość z ciebie w yp rzeć chciałem — j a m ądry, tak i m ądry — chcia łem ... T a k , ale nie m ogłem ci w lać do se rca innej żyw iołow ości, której sam nie mam. P od obnym też do człow ieka, co p rzyjacielo w i swemu w y trą ca z r ę ki broń jed y n ą , nie d ają c mu innej, kiedy na niego w róg serdeczny n a ciera . W z ią łe m z a b r a łe m ci w łaściw ość tw o ją, naszą, ci od p o r r o ś ć a nie dałem Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl odporności innej, nie n aszej. mnie los, p o m śc ił's ię O to , J elio w a 63 pom ścił się na zd rad zon y, idea, osnowa, serce naszego plem ienia. symbol, M ój ojciec b y ł m ąd ry, bo on mnie trzym a ł, pókim b y ł m łody, zd a ła od tego, co nie je s t nasze... S o ło w ejczy k b y ł m ądry, bo mi w czynie, ja także o dradzał... oni byli m ądrzy tylko w swych m yślach, w swych s ą dach... — W ię c ty, ojcze, ża łu jesz, że jesteśm y ochrzczeni? — A tak! — N ie , to być nie może? — M asz skutki; tyś je s t owocem tych tranz- akcyj n ieszczęsn ych . — W ię c tyś p o zo sta ł Żydem ?. . — A ja k ź e ś ty sąd ził? N ie mocen je s t je d y n czy człow iek zm ienić n a tu ry sw ojej: czein po się u ro d ził, tem na w ieki w ieków pozostanie. — P r z e c ie ż inni?... — N iem a w yjątków ; w ieki p rze jść m uszą, p o k o len ia p rzero b ić m uszą żyw ioł obcy, ale nie mo ment, chw ila — gd yż d łu gi la t szereg je s t w bycie ch w ilą tylko . — - A ch ! — In n i są tacy, ja k my; niem a w yjątków ! I ci, co w nasze ślady pójdą, a pójdą; ot, ju ż id ą ... W id z ę ich na tle p rzy szło ści — i ci ta k że m ocow ać się b ęd ą , by zm ienić istność swoją, zmiennem nie jest... to je s t to, co Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 64 — A g d zie k o n ie c tej m ęki? — N igdzie, synu! L osam i rzą d zi w ielki J a hve, co stw arza człow ieka i każd ą rzecz — ten nasz B ó g , jed en , osobow y, zn aczący Jahve, m ądrość sw ą na d ziełach r ą k sw oich. D rżał głos te słow a, co starem u E defbergow i, pochodziły gdy m ówił z w ew nętrzn ego odczucia p o tę g i plem ienn ego bóstw a. Pan L eon m ilczen ie, opad ł g łę b o k ie na krzesło . m ilczenie Z n ó w za leg ło dw ojga znużonych dusz. — T o być nie m oże... — T o je s t... — O jcz e , zmiłuj się nadem ną i nad sobą! — bła gą lo ie w y sze p ta ł pan L eo n . — P rzed sta w iłem ci tra g e d y ę n aszą — wolno j ą ł znów m ówić stary E d e lb e r g — bo tego żąd ałeś. W ię c e j odem nie nic w tym rod zaju nie u słyszysz, albow iem lata m oje, a m oże m iesiące naw et są p o liczone. P ra g n ą łem tylk o , a żeb yś mnie i nędzę n aszą w spólną... w reszcie pozn ał A gdy cię los w y rw ie ze szponów n ieszczęścia, bo d la Z y d a takiego, ja k ty, nieszczęściem będziesz u m iał lepiej ubóstwo nazw ać pokierow ać trzeb a , życiem może dzieci swych, aniźelim j a to po trafił. żdym razie w iesz, czego się to innych, W ka trzym ać. J a ślepym nigdy nie byłem , ch y b a w tych razach , skoro sam teg o chciałem . — C o m oje życie tera z znaczy? W y ję ty z ż y Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 65 cia zo stałem — w tr ą c ił pan L eon i d od ał cicłio:— P o k o ń czy łem rach u n ki z dotychczasow ym swym, ju źb ym naw et m óg ł... światem do niego nie w rócił, gdybym Z e rw a łe m nić se rd eczn ą . O jc z e , ty wiesz, kogo mam na m yśli? — N o? — L ack ich ! S ta ry E d e lb e rg sk rzyw ił się mocno, i na p r z y b la d łych pom arszczonych u stach za ig ra ł mu uśm iech ironiczny: — P o w ie d z sz c z e rz e — r z e k ł — po co te blagi; w ykw itow ali cię owi hrabiow ie? — en ergii, N ie dopuściłem do tego; zo stało mi tyle ze się w ycofać zd ą ży łem z pozorem form św iatowych, k tó re znam . — Aha, O czyw iście, form y z o s ta ły ... m yśm y zachow ane zostały! przed ew szystkiem lud zie form n a b ytych , p rzejęty ch , n ied o stro jon ych do naszej tre ści, kiepsko p o k ry w a ją cych mi się, iż dojdzie do tego , nasze że ciała... W y d a je n ik t lepiej nie będzie obserw ow ał r e g u ł p o lo ru od nas tow arzyskiego. Św iat ca ły posunie się o p a rę stopni w yżej, zaw sze pozostaniem y w ty le — w iekuiści a my spadko biercy p rzeżytkó w k u ltu ry sp ołeczn ej. P r z y jr z y j się n a p rzy k ład , choćby naszej K lem en ty n ie? ra z p raw d ziw y ch , raso w ych hrabin C zy k tó p o tra fi w tonie utrzym ać dostojność sw oją, ja k ona? by nie podobień stw o Biblioteka. — T. 306. do każdej z pań ta k G dy K o n iecp o l6 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 66 skich, M orgenfeldów , w ziąć za k tórąkolw iek z b aroko w ych R abin erson ów , inoźnaby ją a ry sto k ra te k X V I I I wieku. A le , niestety, ta zew n ętrzn ość z d ra dza j ą i p o zw ala m yśleć o niej, ja k się m yśli o ż y dówce pospolitej. — P o co ta ironia? — w yrw ało się z w y k rzy w ionych cierpieniem u st pana L eon a. — P o co? O t, ta k sobie: m ówię o tern, bo jeste m z to b ą sam na sam — m y się rachujem y z so bą, mój kochany! N a te r a z dam jed n a k tej m ateryi śm iesznej, tej h u m orystyce ży ją c e j, w iem ci, iż cieszy mnie to bardzo, w ykw itow ali, źe spokój, źe przestan iesz w zdychać a cię po L accy do tej ich la lk i bez rozum u i serca. J u żeś u czyn ił k ro k w k ie runku popraw y, u zn aw szy ca łą postępow ania. nielogiczność sw ego B ę d ę też z to b ą m ów ił in aczej; j e szcze ra z ci pom ogę do w yb rn ięcia z b agn a, w j a kiem siedzisz po uszy. — Z a p ła ć , o jcze, m oje d łu gi — g o rą co p o d jął pan L eon — je sz c ze raz je d e n , ostatni, a ja, oczyszczon y, inaczej żyć zaczn ę; wówczas p o każę, co uczciw ość w pc i •zeniu z p racą i sprytem może! S ta ry p rze c zą cy E d e lb e rg kiw n ął gło w ą, ru c h sw oją forem ną ręką a uczyniw szy w ą zk ą, od rzekł: — N ie to m iałem na m yśli, lecz co innego, zu p ełn ie inną kom binacyę. . ’ P a n L eo n z za p a rty m oddechem w p iersi słu chał, gdy o jciec cią g n ą ł dalej: Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — 67 J a tw oich długów nie spłacę, bo nie mam pieniędzy; m oje i N a ta n a E d e lb e rg a resu rsa ju ż się w yczerp ały — resztk a m i w ielkiej fortu n y opłacam p ozór egzysten cyi świetnej. A nic z niej uronić nie m ogę, gdyż razem z wami w szystkiem i ekspresam i zjech a łb y m na samo dno nędzy lu d zk iej. — W ię c? — W ię c — O d mojej? w szystko od twej woli zależeć b ę d zie... — Tak. — N ie rozum iem ... — Z a r a z ci w ytłóm aczę. T u stary E d e lb e r g u siadł w fo telu , a w ziąw szy w rękę jed n ą z le ż ą c y c h na sto le gazet, za c z ą ł n ią trzą ść w pow ietrzu, p rzyczem zło śliw o ść mu d rż a ła subtelna w oczach b ły szc zą cy ch . — O aw anturze cie K ra jo w y m wiesz; z K o n iecp o lsk im m usiałeś w K red y dzienniki d zisiejsze czytać. — W iem , czyta łem , ale... — Z n a sz mój stosunek do tego Ż y d a w s trę t nego, co się zaw ziął, ażeb y i zepch nąć nas zgubić, u p o k o rzy ć z tego p ied esta łu , na którym , pomimo w szystkiego, d otychczas się trzym am y? — Z n am , więc?... — O n mnie w czoraj rano p rzy p ra w ił o w styd, ale los mi sam n a strę czy ł sposobność zemsty; skom prom itow ałem go, j a sam, choć jem u się wydaje, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 68 że tym , co go ze łź y ł, u p o korzył, ośm ieszył b ył ty l ko urzęd nik banku, je d e n z ow ych robaków , o k tó rych się wie tylko tyle, i dośw iadczyłem uczucia bodaj jed yn ej. źe żyją. rozkoszy, Zem ściłem się w moim C h ciałb ym t a zo staw ić w zaw iesze niu, chciałbym go, teg o aro gan ta, je sz c z e uw ikłać — w ieku a mam sp osob y— ale czynię bardziej ofiarę dla was, dla ciebie, w ielką czyn ię ofiarę... — B o że, ja k ie to w srętn e! — ję k n ą ł pan — Z e w strętów sk ład a się życie ludzkie; ch a L eo n . ra k tery silne tw o rzą sobie z nich narzęd zia do swo ich czynów . T a k ro b ił mój ojciec, ta k rob iłem ja ; a ty się b aw iłeś... czyli, m yśm y to robili, się baw ił i g ra ł rolę wielkiego cliajźe dalej! paną. żebyś ty O tóż, słu- K o n iecp o lsk i je s t w moim ręku , mo gę go w ybaw ić z kłopotów , ale za to wybawienie chcę go u żyć dla dopięcia mych celów w łasn ych. — Ja k ich ? — Z a r a z zobaczysz. — J a się ju ż dom yślam ... nii — T em lep iej... — T y, papo chcesz, żeby za u spokojenie opi publicznej, zaw ziętej na K o n ie cp o lsk ie g o , ten ostatni zg o d ził się na oddanie mi rę k i córki sw o j e j — tak? — T ak... — Aha, S ła w o b o rsk i mi o tem wspominał, chociaż on ma sw oją w łasn ą kom binacyę... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl S ta r y E d e lb e r g u d erzył ręk ą w biurko 69 i za wołał: — có rk i T u m oja w ola w szystko znaczy! K o n iecp o lsk ieg o dla A r tu r a , ale O n ch ce nic z tego nie będzie; ja m uszę m yśleć p rzed ew szystkiem o swo • jem własnem nazw isku, którego ty zo sta łeś sp ad ko b iercą . D y n a s ty a nasza trw ać ma dalej! — D ynastya?.. C o ojciec mówi— nowa arysto- T a k ... i nie g o rsza od starej... N a z a ło ż e kracya?! — nie fundam entów d ziadek. pod ciebie re sztę rod zin y u ratow ać wiem, że K o n iecp o lsk i tran zakcyę; ja mu w weźm ie za O pory zo stan ą J a ciebie, a przez pragnę! się O tó ż ja zg o d zi na tak ą kom unikat publiczny, u rzędnika, a staw iający jego sa aczciw em cię chętnie podpiszę p o tę p iają cy owego mego n ią pracow aliśm y, j a i twój M y także szlachta. - św ietle zięcia , z w obec któ reg o św iata, on zaś będzie kontent. uratow ane, bo zyskam y nieocenibny kred yt, albow iem K o n iecp o lscy ro zp o rząd za ją ogromnemi środkam i. — R ozum iesz? R ozum iem , ale... z tego nic nie kędzie — w yrzek ł z m ocą pan L eo n . — J a się o pannę K o - niecpolską starać nie m yślę, bo m nie z n ią nic nie łą c z y , bo je j nie znam, a tych żyd ów -lickw iarzy p o znać rów nież nie pragnę!.. S ta ry prezes zm arszczył brw i, ironia mu z oczu u cie k ła . — S ta ł się podobny do sępa, k tó ry broni swego gniazda. > Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 70 P o d n ió sł się, a chw yciw szy d rżącą ręk ą s k ra w ek papieru, zapisanego pozycyam i długów swego jed y n a k a , r z e k ł stłum ionym głosem: — To było... J a także ich nie cierpię, tych K o n iecp o lskich , ja ta k że N atan a nienaw idzę — tówbym mu nie m ogę. p rzep aść w ykopać, go- gdybym m ógł... ale O c z y mu się za isk rzyły , ja k w feb rze. M ó w ił d alej, a coraz mocniej; w jakiem ś ponu rem ryczen iu ła m a ły mu się słowa: — A jed n ak, j a ofiarę czynię ze swej niena w iści... czynię j ą dla was, nie — czyn ię j ą dla c ie bie— ch o ć je ste ś mi ty taki w strętn y— bo oto w t o bie w idzę w yższy szczeb el naszego domu, k tó ry od stu la t stawiam y, domu, p a ła cu — p rzyw id zen ia n a sze go: a j a je nadew szystko kocham . T y ju ż nic nie zrobisz, boś ty się w yrod ził, ale zrobi twój syn, twój •wnuk... k tó ry J a żyję m arzeniem tego w nuka p rzy szłe go , będzie zrozum ieniem samem m oich pożądań , moich zaw rotów , m a przyjść, m oich odrodzę dążeń... się! W nim, tym , co P o jm u jesz ty to, synu mój?! I w pił w L e o n a swe oczy czarne, ja k puhacz p rzeszy w a jący ciem ności nocne, w k tó ry ch się k s z ta ł ty rzeczy gubią. A syn w ytrzym ał owo spojrzenie, stan ął n a przeciw ko o jca i rzek ł: — P ojm u ję, papo, coś pow iedział. pojm uję, ja k J a to tak nikt: bo tylko ja je ste m kością tw ych Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl kości, krw ią tw ojej 71 krwi — ale nie poddam się i nie uczyn ię te g o , czego odemnie żądasz!.. — N ie uczynisz? — N ie . — Z a te m dzie się wrócisz! zginiesz, w n ędzy zaprzepaścisz, do zginiesz, w ohy bru dów nalew kow skich — N iech będzie, co chce, ale nie zro b ię k ro ku w stron ę K o n iecp o lsk ich , nie pozwolę też nigdy n a to, żeby ktoś w mem im ieniu i na m oją ko rzyść krok ów uczynił! — H a, w ięc niechże się stanie! — krzyk n ą ł sta ry ban kier i cisn ą ł skraw ek papieru w ką t. A pan L eon w sta ł z k rzesła i zb liżyw szy się do ojca, z a c z ą ł mu cich o mówić: — S łu c h a j, o jcze, i zrozum ! szych rzeczach znasz, to je s t uczucie, T y się na w yż ale na tern się nie znasz: co co to je s t pycha. C z y ty sądzisz, źe K o n iecp o lsk i w yd ałby tera z swoją córkę za mnie? — T a k , je ste m przekon an y o tern, ho on chce w yjść z tego sam ego przek]ętego k o ła żydow skiego, z którego m yśm y w yszli — ju ż wyszli... — O n na to ma milion innych sposobów— prze^ k ła d a ł coraz łag o d n iej pan L eo n — około niego ju ż teraz k rą ż y zd aleka ca ły tuzin um itrow anych panów, goto w ych na każde skinienie jego dłoni.... — A le ja go mam w ręk u i nie p u szczę!— przerw ał gw ąłto w n ie sta ry E d e lb e rg . — W s tr ę tn e to je s t, ojcze, o czem ty m yślisz, w strętn e i nie p row ad zące do celu, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 72 — J a wiem, o czem mówię! — N ie w iesz, papo, nie w iesz... m ądry, ale nie w tym w ypadku. tego Ty — Co — zresztą? — M nie za stą p i kto inny z rodziny. — K to ? — — N ie, A rtu r! — Co?/.. — A tak. m ógł jeste ś Z r e s z t ą .. E d elb erg? P rzyp u szczam dom yśleć. To n aw et, na ow ego żeś ty się najbliższego krew n iaka naszego spadnie zło ty p tak ; to on, a nie ja , lub p rzyszły mój syn, o d zied ziczy m arzenia d zia dowskie, w nim się d yn astya odrodzi. — D y n astya? S zereg h rabiów zb an kru to w a nych — m ru kn ął ponuro sta ry E d e lb e rg . — J a w ie d ziałem o N ie dalej zabiegach ja k w tej m ateryi wczoraj zręczn e n a le żą w praw dzie A r tu r a i p lan a ch jeg o ojca. k o ch an y słówko. zięć mój w trą c ił Oni, S ła w o b o rscy, do naszej rod zin y — ale tyś mi je s t b liższy, a ty chcesz zg in ą ć m arnie. — J a , o jcze, chcę p racow ać. — K p in y! — N ie, ojcze, praw da... Z o b aczysz! S ta ry nic d rż ą c ą r ę k ą na razie nie odpow iedział, pocierał pom arszczone czoło i zd aw ał się r o z m yślać, poczem w stał z fotelu i k ła d ą c dłoń na r a m ieniu syna, r z e k ł wolno a dobitnie: — T y nie ch cesz się ratow ać., ale ja w szyst ko zrobię, w b rew tw ojej w oli zro b ię— i u ra tu ję cię! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl T y trw ać m usisz, bo j a nia rod zin y m ojej, są tą m oją a 73 cb cę, gorąco pragnę trw a S ła w o b o rscy, pow tarzam , nie rod zin ą, o której m arzę. P rz e są d to rasow y, ta gw ałtow na chęć p rzed łu żen ia domu sw e go, ale cóż, ponad poniew aż w szystko! rasow y, w ięc N a le g a ć ju ż też silniejszy na ciebie nie będę, idź do domu— j a za ra z ju tro zaczn ę regu low ać tw o je in teresy... T w a rz pana L eona w y p o g o d ziła się, sc h y lił się ojcu do kolan i w zruszonym gło sem zaw ołał: — D zięku ję!.. Z y cie zaczn ę nowe, ale nie tu, w W arszaw ie, tylko gdziein dziej. — T y ch cesz jech a ć? — D z iś je szcze . — D o kąd ? — A lb o ja wiem ?— P o ja d ę , dokąd ty, ojcze, z a pragniesz... P o ją d ę spokojny, źe za m ną się nie p ow lecze ohyda i wstyd. — M oże się jeszcze d ocze kasz, mój papo, tego wnuka, o którym m arzysz, ale m oja rzecz w tern, żeby ów w nuk szed ł po drodze p ew n iejszej, niż b y ła d ro ga m oja i tw o ja zarazem . W nim się odrodzi ród nasz z tą uczciw ością, k tó r ą j a czu ję w sobie i której nie s t r a c ę — o resztę nie dbam ... — W id zę, źe mnie nie zrozum iałeś. — Z ro zu m iałem , p apo — p rz e k ła d a ł ju ż zu p e ł nie spokojnie pan L e o n — ty lk o przeko n ań swych zm ięnić nie m ogę, bo nie m o g ę .— J a d ę dziś je s z c z e do B e rlin a i tam będ ę c z e k a ł na dalsze tw oje roz? kazy, w skazów ki, k tó re mi się przyd ad zą. 74 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — O, mój synu, mój synu, ja k iż zaw ód mnie spotkał! — z boleścią n a jw yższą w yksztusił sta ry E d e lb erg i p o ca ło w a ł syna w czoło. — N ie mówmy ju ż w idzenia, mój ojcze, o jeszcze straszn y sp ad ł mi z serca. — tem , zapom nijmy! raz dziękuję; Do ciężar Id ę do m atki... P ó j dziem y razem , razem też we tró jk ę spędzim y osta tni nasz w ieczór... — H a , trudno! — r z e k ł sta ry b a n k ier i u d a ł się z synem do pokoju żony. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl IV. Dzień kompromisów. S ta ry E d e lb e rg sied zia ł p rzy biurku i p rze g lą d a ł p ap iery, k tó ry ch ca ły stos le ż a ł p rzed nim- N ie k tó re o d czy ty w a ł z w ielką uw agą, na inne r z u ca ł tylk o okiem i odkład ał na bok, a b y ły tez i takie, na k tó rych ro b ił szczegółow e adn otacye. W ła ś n ie za b iera ł się do d łuższego pisania, gdy wtem p o sły sza ł lek k ie pu kanie do drzwi D rgn ął i w y k rztu sił z w ysiłkiem : — P ro szę! W s z e d ł lokaj w lib ery i i na srebrnej ta c y po dał b ilet w izytow y. E d e lb e r g sp ojrzał na nazw isko, uśm iechnął się iron icznie, poczem rzekł: — • P opro ś. J a k o ż niebaw em we d rzw iach gabin etu u kaza ła się niem al kw ad ratow a postać p an a N a ta n a K o niecpolskiego. S łu ż ą c y d rzw i zam knął. S ta ry E d e lb e rg sp o jrza ł na pana N a tan a zi- Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 76 innym wzrokiem ; ja k a ś en ergia w stęp ow ała mu do duszy na w idok przeciwnika.. U n ió sł sie nieco z fo telu, na rękę: i którym sied ział — — D zień dobry! — D zień K o n iecp o lsk i i dobry panu u padł całym rzek ł, w y cią g a ją c prezesow i! — za w o ła ł ciężarem swym na krzesło . — — P an prezes p rzy p racy? W id z i pan. — T a k , rozum iem to, ja ta k że w ty c h g od zi nach ślęczę nad wekslam i w K re d y cie . — O b aj jedn akow o pracujem y, panie K o n ie c p o lsk i— b ą k n ą ł sta ry E d e lb e r g i w p a trzył sie u w a żnie w pana K a ta n a , k tó ry b łą d z ił oczym a po g a bin ecie, nie w iedząc na razie, ja k z a cz ą ć rozm ow ę. C z u ł się ja k iś zażenow any i niespokojny. — C zem m ogę panu słu ży ć? — W t r ą c ił E d e l b erg, ch cą c gościow i dodać odwagi. — E t, panie prezesie, straszn e rzeczy , s t r a szne, ohydne rzeczy! — C óż znowu?— sp y ta ł E d e lb e r g , zd o b y w a ją c się na ton, ile m ógł najsw obodniejszy. — C z y ta ł pan z naszej in stytu cyi? — w gazetach, ja k sobie kpią C z y z in stytu cyi? P a n K a ta n p o cze rw ie n ia ł nagle, ze rw a ł się na rów ne nogi i zaw ołał: — Jakto ?! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — 77 N o, in stytu cyi d otychczas nie ru sza ją , d o tych cza s, pow tarzam , a co będzie potem , nie wiem. — A ja , ja k w ygląd am w całej tej sprawie? E d e lb e r g roześm iał się na c a ły głos: — N ieszczególnie, panie N atan ie, nieszcze gólnie. — N ie chcesz mi pan pow iedzieć prosto z m ostu: głu pio. — N o? — A le tak! — E t , b a g a te la , b a ga tela... — T o nie b a ga tela, panie. — C h c ia łe ś pan p rzecie ż aw antury? — K t o , ja?.. T o nicpoń! ten dureń, ten n ęd zarz, ten — Z a p ew n e — m rukn ął sta ry E d e lb e r g i k i w n ął gło w ą. N a s tą p iła ch w ila m ilczenia. K o n ie cp o lsk i z a c z ą ł chodzić po gabinecie i zd a w a ł się coś ostateczn ego obm yślać; w reszcie stanął przed b iu rk iem i p o ch y la ją c się ku E d elb ergo w i, rzekł: — P re z e sie , pan mi m ożesz pom ódz... E d e lb e r g sk rzyw ił się nieznacznie i o d p arł p ó ł głosem : — Ja? lepiej, ja k ile C o ja m ogę? W s z a k pan wiesz n a j mój głos zn a czy w K red ycie; p rzed w czoraj, sam -żeś mi pan d zia ł. o nie dalej, tern pow ie 78 — Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl N o , n o ...— w y rzu cił z siebie K o n ie c p o lsk i— pow ied ziałem , ale ta k , żeby wogóle coś pow ied zieć; j a wiele rzeczy mówię ta k sobie... szu k a ją c saty- sfakcyi. — I zn a la złeś j ą pan? — W ła śn ie , ze nie! sto się m yli. ale ja In ni się C z ło w ie k się do m yli, c z ę b łęd ów nie p rzyzn ają, je s te m bez przesądów , w ięc powiem szcze rze: czy w arto , żebyśm y z so b ą w alczyli? Z a trz y m a ł się, o d etch n ął głęboko i znów j ą ł mówić: — C z y w arto? — J a ju ż pom yślałem . N ie c h prezes pom yśli. — N ie, nie ta k trz e b a staw iać kw estyę. — J a jej w cale nie stawiam; to pan do mnie p rzych o d zisz, a nie j a do pana. D aw ałem panu do r ą k d oskon ały in te r e s— nie ch ciałeś pan... — ski, A tak, nie c h c ia łe m — p rze rw a ł K o n ie c p o l p a trz ą c na p o rtre t N a tan a E d e lb e rg a , zd aw ał się dziwnie surowo k tó ry na niego sp o g lą d a ć . — N ie ch ciałem , bo ja k ż e w ów czas m ogłem chcieć? — J a k to nic się nie w ów czas? zm ieniło! — P rz e c ie ż za w o łał od dwóch dni podstępnie stary bankier. — M ój p reze sie — n iecp olsk i, k tó ry śpieszn ie pod ch w ycił K o czuł w słow ach E d elb erg a nie- s z c z e ro ść — pan rozum iesz, że czasam i jedn ego dnia dosyć, ażeb y tym razem Bóg wie, ja k ie za szły zm iany. m iały m iejsce te zm iany... O tóż J a m uszę Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl się obecnie inaczej na pański interes, 79 n a pańskie O p ory p a trzeć, ja m uszę... W m iarę, w zrastała. w ysilił ja k m ów ił, E d e lb e rg się na cały niecierpliw ość staw ał kunszt się w nim co raz zim niejszy; panowania nad sobą. U k ła d a ł sobie wolno kom binacyę, k tó rą ch ciał zd y skon tow ać, ja k w eksel długoterm inow y. p rzew ag ę nad swym współzaw odnikiem , M ia ł iż tę nie p o zw olił się unieść nam iętności, co się w nim g w a łto wnie zry w a ła . I r z e k ł znów, podsu w ając pu d ełko z papierosam i: — Ja nie rozum iem K o n iecp o lsk iem u konieczności z pańskiej strony, chciałbym też w yprow ad zić pana z b łęd n e go m niemania, iż mnie się konieczność ja k a k o lw ie k narzu ca. M asz pan ra cyę, od dwóch się zm ien iło w n aszych p an a buję. potrzebow ałem — w zajem nych n arazie, a dni co nieco pozycyach: j a teraz nie p o trze J akto? — Ano, kredyt, któregoś mi pan nie ch cia ł udzielić, z n a la zł się. — E t , co pan prezes?... — A le ta k się m ogło. znów ta k , panie, tak! ch w ie ją , ja k b y O p ory się jeszcze panu nie zdaw ać — W ię c któż zaryzykow ał? — K to ? T o ju ż m oja rzecz. K o n iecp o lsk i sp o jrza ł na m ów iącego wzrokiem , w którym odbiła się jed n o cześn ie nieufność i nie Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 80 pew ność. M ia ł ta k ą minę, ja k ą ma czło w iek, k tó ry id ąc o zm roku szerokim gościńcem , naraz sta n ą ł u rozd ro ża , albowiem gościniec się sk oń czył. N ie K r ę c ił w ied ział, się co rob ić niespokojnie i ja k dalej na k rze ś le , mówić. poczem w stał i r z e k ł znów: — T u się d zieją dziwne rze c z y . — D ziw n e — m ru kn ął E d elb erg. — Jed n a k że j a pana potrzebuję. — W ie m ... — J a k to ? — J a w szystko wiem. — G ra jm y w otw arte k a rty . — P o co gra? rz e c z y sto ją. Ja . panu pow ied ziałem , j a k J a pana nie p o trzeb u ję, a p o trz e b o w ałem dwa dni tem u. K o n ie cp o lsk i za czął z niecierpliw ości kręcić w ąsy, a sta ry E d e lb e r g g ła d ził sobie siwe bokobro dy i c z e k a ł. W y ja śn ia ło mu się' stopniowo pom ar szczone oblicze; w id zia ł w yraźnie, źe czło w iek, z k tó rym teraz rozm aw iał, a na którym mu tak wiele zależa ło , sta ł się nieporadnym i przez to czyn ił się łatw ym do w szelkich ustępstw . — Ja panu powiem o tw arcie, z czem p rzy s z e d łe m — odezw ał się K o n iecp o lsk i. — W iem , z czem pan p rzyszed łeś; chcesz pan praw dopodobnie, żebym d ek la ra cyę w obronie p a ń skiej p o d p isał i w ten sposób z d ją ł z p an a w szelką o dpo w ied zialn o ść w o b ec opinii publicznej za skan Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl dal, k tó ry przed w czoraj K r a jo w y m — czy tak? 81 w y d arzy ł się w K re d y c ie — Tak. — A pan wzam ian ch ciałeś mi ofiarow ać k r e dyt, nie wiem do ja k ie j w ysokości— kredyt, j a nie p o trzebu ję. — T a k ... którego T ak? I co pan na to? S ta r y E d elb erg za to p ił w niego oczy i sp yta ł zimno: swoje — I nic mi pan nie m asz więcej dzen ia, mnie osobiście? m ądre do pow ie K o n ie cp o lsk i w ytrzym ał to sp ojrzen ie. — A gdybym m iał? — To powiedz pan... — Są spraw y, k tó re p rzech od zą kom petencyę finansistów ... P a n wie, ja jestem nie tylko N a ta nem K o n iecp o lsk im , posiadaczem akcyj K r e d y tu K ra jo w e g o , trzech czw artych w spółw łaścicielem p ię k nych fabryk; ja jestem nie tylko człow iekiem p u b li cznym ... ba; — R ozum iem . — M nie się p ań ski w nuk S ła w o b o rsk i podo zresztą , nie o m nie tu chodzi; on się m ojej żo nie, zw łaszcza zaś m ojej córce podoba... On by w a ł u nas, no i cóż d ziw n ego, źe kobiety w z ią ł z a se rce . J a ta k że z nim rozm aw iałem , w jego gło w ie, sp ryt niepow szedni; widzę sp ryt z niego będzie czło w iek; niech on się tylk o w m oje rę c e dostanie Biblioteka — T. 306. 6 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 82 to jem u źle b yć nie m oże. O tóż, panie prezesie, j a do pana m ówię w tej oliwili in a czej, niż się m ó w ić zw ykło p rzy interesach, na k tó ry ch kowo zn am y— ja i pan. chodzi o pański podpis M nie na się je d n a osobiście naw et nie d e k la ra c y i zbiorow ej, k tó rą gotow ą przyniosłem do podcyfrow ania. J a j e stem je s z c z e Z y d , a czegóż się na Ż yd ó w nie m ó wi?... O statecznie nie p rze ra ziłb y mnie w rzask w g a zetach: popisaliby, pogad ali — i na tem by się sk oń czyło. Z a p o m n ielib y w szyscy o sk an dalu, K red yt K r a jo w y dyskontow ałby sobie w dalszym ciągu w e ksle, a ja b y m w je g o im ieniu zg a rn iał zyski piękne. P ow iem panu w ięcej, zn a la złb y się i d la m ojej c ó r ki ta k i pan hrabia, k tó ry ch cały tuzin k ręci się po W a rsza w ie i miałbym z ię c ia do w yboru. I)o pana nie p rzyszed łb ym sam osobiście, przysłałb ym kogo kolw iek ze swoich z p ro p o zycy ą do przyjęcia lub do odrzucenia... ale tu je s t co innego. W n u k p a ń ski córce m ojej w p ad ł w oko, j a jej tego sw adow ać nie umiem, żeb y ona sobie T o sp raw a sercow a w yp er d ała spokój. ja się te ż na tern znam, gdyż sw o ją żonę kocham , ta k kocham , ja k w szystkie in te re sy razem . — H a, ha, ha!... — zaśm iał się sta ry E d el- b e r g .— P an n a K ó ź a n iezły ma gust! — W ię c ? — A lb o ja wiem , p rzecież w skórze m łodego nie siedzę. — J a k ie ż pan A r tu r ma zam iary? — P ó jd z ie za głosem serca, m yślę — o d rzek ł Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl sta ry E d e lb e rg — bo i jem u panna 83 R óża w pad ła m oja R ózia... w oko. — W ie d z ia łe m o tern, bo ta zresztą, co tu d ługo m ówić; trzeb a tę spraw ę z a ła tw ić odrazu. — J a k tu tak ie spraw y załatw iać odrazu? — w trącił sta ry E d e lb e r g .— T o nie interes, nie w eksel. J a plenipotencyi od wnuka i jego rodziców nie mam. M nie się w ydaje, źe z tem się śp ieszyć niem a co; niech się m łodzi lepiej pozn ają. — O ni się ju ż poznali — p rzerw a ł K o n iecp o l s k i - j a wiem o tem. z a g lą d a ł... A r t u r do nas od dość dawna U w a ża pan, panie p reze sie, mnie cho dzi o to, ażeb y rodzin y swej nie n arażać na różne rzeczy nieprzew idziane, bo to i ludzie o tem m ó w ią — j a nie ży czyłb y m sobie za nic na świecie sta n ąć w fałszyw em położeniu. Taki skan dal banko wy zgryzłb ym nie jeden — to rze cz zw yczajna, ale takiego dom owego p rzełk n ą ć nie potrafiłbym - rozu mie pan? E d e lb e r g w stał, p o d szed ł do k rze sła , na k tó rem siedział pan N a tan , i rzekł: — C o do mnie, w ierz mi pan, kochany panie K o n iecp o lski, robię w szystko, doprow adzić do skutku. ażeby m ałżeństw o to M nie ono je s t po m yśli choćby z tego ty tu łu , źe my razem iść powinniśm y... R ozb ici, niczego nie dokonam y - złączon ych, nic i n ik t nie pokona. — mówi. Tak, rozum nie i p rzeko n yw ająco pan Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 84 — B ą d ź pan spokojny, w szystko się zrobi; te tam ja k ie ś u boczne w zględ y są do usunięcia. M o ja rzecz w tem ... T ym czasem ja poznałem dziś w p a nu innego człow ieka, człow ieka z sercem , nie tylko z rozum em . — J a takim jestem , mnie trzeb a tw ierd ził pan N a ta n nieco na wniony dłoń i u ścisn ął m ocno zn ać — p o swój sposób ro z rz e starego bankiera. P o czem r z e k ł znów: — M ój p rezesie, p o n iew a ż’ w k ró tce będziem y stanow ić jednę fam ilię, więc ja pragnąbym , żeby pan m nie u w ażał za sw ojego p rzy jaciela . J a nie wiem, nie chcę wiedzieć, kto panu otw iera kredyt na in teres O porów ... E d e lb e r g z zap artym oddechem słu ch a ł, a K o niecpolski tak ciągn ął dalej: — M nie byłoby bardzo przyjem nie, g d y b y pan zam ienił tam ten k re d y t na nasz kred yt... D o w yso ko ści p ó ł m iliona m oże pan czerp ać z naszych kas w sposób, ja k i pan uzna za stosow n e. W ie m p r z e cież, źe to pójdzie na w spóln y interes fam ilijny. — J a k pan c h c e — o dparł śpiesznie E d e lb e r g , zd o byw ając się n a bezinteresow n ość pozorną. — có rk i, T e p ó ł m iliona pójdzie na rach u n ek mojej p rzy szłe j pani S ła w o b o rsk ie j. A co pan n a to? — — rów ... D o sko n ale, niech b ęd zie i tak. J a się ju ż rozp atrzyłem w in te re sa ch O p o T e rą z żelazo nie idzie, ale mam nadzieję, iż Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl w krótce p ó jd zie. D o sta rc zę panom lunków , o k tó re zresztą , pan wie, naw et 85 obsta- ja k je s t trudno w n aszych czasach. — N o? — E t , panie p rezesie, ja wiem— z uśm iechem za u w a żył K o n ie cp o lsk i i m ach n ął ręk ą . N a stę p n ie w y cią g n ą ł z kieszen i arku sz p a p ie ru, a podając go E d e lb e rg o w i, dodał: — O to d e k la ra c y a członków rad y, w szyscy tu są, n aw et zięć pański; b ra k u je jed n eg o tylk o n a j w ażn iejszego podpisu. — D a w a j pan! — za w o ła ł E d e lb e rg i rzu ciw szy okiem na arku sz, podpisał. K o n ie c p o lsk i d ek la racyę schow ał i ścisk a ją c ręk ę starem u bankierowi, mówił: — D zięk u ję!... K r e d y t m a pan o tw arty... L i czę n a pana... — B ą d ź pan spokojny. — W sobotę u mnie wieczór, m oże dzie ła sk a w razem z żoną i synem. — pan b ę Z p rzyjem n o ścią — zako ń czył E d e lb e rg , w y p row ad zając g o ścia za próg gabinetu. Z o s t a ł sam. p rzed ręce ch w ilą na S ta n ą ł w prost drzwi, za którem i zniknął w ą tłych K o n iecp o lsk i, zapadniętych się iron icznie — poczem i rze k ł głośno: — G łupi!.. W tym w ykrzykn iku a za ło ży w szy piersiach, kiw n ął za w a rł skrzyw ił p arę ra z y g ło w ą się c a ły nastrój Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 86 jeg o duszy, zm agającej się p rzez cią g ży cia długi z coraz n ad b iegającym i zew sząd sprzecznościam i. T ryu m fo w ał, bo źnych jeszcze przed w ybrnięcie paru z k ło p o tó w dniami, g ro kiedy to naraz m iał do o calen ia syna w łasnego i fortunę, na której o p ierał sw oją i rod zin y swej p rzy szło ść, m ógł na zw ać praw dziw ym tryum fem . I uczyniło mu się raźniej; zm ysł ko m b in acyj ny pod wpływ em chwilowego zdwojonym zasobem energii. pow odzenia w ra ca ł ze Zad zw onił. W s z e d ł lokaj i sta n ą ł we drzwiachJaśn ie pan każe?., — p ytał. — P o p ro ś pana W erm a n a. W erm an b y ł szefem biura przyboczn ego E d elbergów . ców C złow iek ju ż stary, w rodzinie ch lebo d aw zasłużon y. E d elb ergó w i Znał często w szystkie um iał tajem nice doskonale domu poradzić, zw łaszcza w spraw ach w ym agających d elikatn iejszej ręki. G d y się u k a za ł w gabinecie, E d e lb e rg ju ż zu p ełnie uspokojony sied ział p rzy biurku. U k ło n ił się i zd jąw szy okulary, za cz ą ł je p r z e cierać. mo, na S ta ry E d e lb e r w sk a za ł mu krzesło , to sa którem p rzed chw ilą sied ział K o n ie c polski. — N o, i ja k tam ?— spytał. — Ź le , ciągle źle. — C zy w ykaz długów całkow ity? pana L e o n a dokładn y, Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — N ib y ta k . W ła śn ie 87 p rzed chw ilą zjaw ili się ostatni w ierzy cie le , ja c y ś w ekslarze drobni z różnemi p retensyam i. — P a n L eon w y jech a ł za granicę! W e rm a n w iącego. rzu cił C h cia ł czyta ć, ja k ma ze p y ta ją c e spojrzen ie na m ó w zroku starego finansisty w y sobie ów w yjazd kom entow ać, ale nic nie w yczyta ł: E d e lb e rg p o zo sta ł zim ny, n iep rze nikniony. — L eo n w y je ch a ł — p ow tórzył pew ien czas, nie na zaw sze... — N o, rozum i się, J eżeli się co da zro b ić, E d e lb e r g — na Sam mu p orad ziłem . pan p rezes m iał racyę. to i b ez p a n a L e o n a zro bim y. M ów iąc to, pop raw ił na sobie okulary i c h r z ą k n ą ł. — Co my m ożem y w ięcej zrobić, ja k spłacić jeg o długi. — “A czem ? W k a sie mamy ta k ja k b y nic. — W ię c to, co mamy, m oże w y sta rczy na z a ła ta n ie n ajpiln iejszych dziur. — M oże.. W każdym razie z trudnością. — S łu ch aj pan, panie W erm an! - S t a r y E d e l b e rg zam yślił się na m oment, p o czem j ą ł d alej m ó wić: — D ziś albo ju tro w ierzy ciele praw dopodobnie zajm ą rze cz y pana L e o n a .— No, niech zajm ują! N a wet nie będziem y kupić na licytacyi: nikogo m ój, podstaw iali, nasz żeby je z a E d elb ergó w honor, h o n o r ku piecki, nie pozw ala na podobe świństwa sy Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl m ulacyjne. N a stęp n ie pan w ejdziesz 'w u k ła d y z w ierzyciela m i L eo n a i będ ziesz się s ta ra ł skłonić icb do ustępstw , a skłonni będ ą, poniew aż coś w y co fać w ten kom prom isow y sposób zd o ła ją. D oko nać tych operacyi, o ile m ożna, bez k r z y k ó w — spo kojnie, cicho. H ra b ió w M ylsk ich u regu low ać w c a łości, zarów no ja k Jo d ło w icza. — D o b rze , dobrze, panie prezesie, ale... — 1'ieniądze mamy: K r e d y t K r a jo w y zd yskon tu je obecnie k a żd y nasz weksel. — A , a!..— w y d arł się o k rzyk podziw u z u st sta re go W erm an a. — T o tak? — T a k , panie... J e s zc z e jedn o: d łu gi L eo n a reg u lu je pan sam w je g o im ieniu, nie w mojem, ani też w imieniu naszej firmy. uform ować czajn e W ię c p o sta ra j się pan nowy, oddzielny rach u n ek, to je s t zw y konto pana L eon a. wiem , więc też proszę J a niby o niczem nie do mnie nikogo, ale to lite raln ie nikogo z pretensyam i nie w pu szczać. — O to je s t plen ip o ten cya pana L eon a, a oto są w eksle do zdyskontow ania. T o m ówiąc, podał nie m ogącem u w yjść z po dziwu W erm anow i arku sz papieru i kilk a p o dpisa n ych w eksli. — J a panu w yznaczonym na to ten do rąk cel oddaję funduszem i m yślę, że oczyścim y je sz c ze raz naszego jedynaka. T o „ ra z je s z c z e ” E d e lb e r g tnie w mowie. p o d k reślił dobi P oczerń w stał, W erm an rów nież się Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl podniósł z m iejsca — i znowu 89 skłoniwszy się przed swy szefem , w yszed ł z gabinetu. Po śniadaniu stary bankier p o jech ał do córki. C a łe tow arzystw o za sta ł je sz c z e p rzy czarnej kawie. H ra b in a m iała minę obrażonej królow y; do ni kogo nie m ów iła ani słow a, z ojcem się p rzyw itała w m ilczeniu. cza ł; A r tu r H ra b ia był p a lił zasępiony, p a p iero sa i tak że d o stra ja jąc m il się w ten sposób do tonu rod ziców . Z a to J u la kręciła się na krześle, raz po raz za g ad y w a ła to do ojca, to do b r a ta, je d n a k że bez sk utku — sz a ła m ruczenie jakieś, zam iast odpow iedzi sły_ więc się zw ra ca ła do swej nauczycielki, ale ta ta k że d la ja k ich ś pow odów m ó w ić nie ch ciała. — Cóż wy tak m ilczycie w szyscy? — sp ytał stary E d elberg, szczypiąc A r tu r a w policzek. — D ziad zio m yśli — w yszczebiotała J u la — że to dopiero te ra z za c z ę ły się te reko lekcye? — J u la , proszę być cicho! — — Ju la! — sykn ęła m atka. — D a ła b y ś p o kój, J u la !— w tr ą c ił A r tu r , zdo pow tórzył groźnie h rabia. b yw a jąc się na m inę, ile m ógł, n ajp o w ażn iejszą. D ziew czyn ę owo strofow an ie nie zdetonow ało: p rzeg ięła się z trzech stron ku dziadkow i i k ła d ąc mu rękę na plecach , sn u ła pó łgłosem : — To, dziadziu, lecz od paru dni... tak u nas; i nie od d zisia j’ Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 90 L o k a je w yszli z pokoju. R odzina zo sta ła sama. — M oi drodzy, cóź wam się stało? G rom spadł z jasn eg o nieba, czy co? — W y k s z tu s ił stary E d elb erg . N a to hrabina roześm iała się ironicznie i rzekła: — A grom! — N o, co takiego? — P ię k n y ch rze cz y się dow iedziałam tem i dnia- mi o A r tu r z e ... A r tu r niespokojnie p o ru szył się na krześle, ale nic nie odpow ied ział — — czek a ł. C ó źeś ty spsocił nowego, fig la rzu ?— zw rócił się doń d ziad ek z uśm iechem . — J a ? — o b ru szył się A r tu r — ciłem : nikogo nie okradłem , nie N ic nie spso- zabiłem , nic nie sfałszow ałem , oto, siedzę sobie spokojnie w W a r s z a wie — i na tern kon iec. — O tóż, ja nie chcę, żebyś ty sobie spokojnie sied ział w W arszaw ie — p rzerw a ła m atka i w sta ła od stołu. Z a nią, podniosło się c a łe tow arzystw o i p r z e szło do salonu. — J a nie chcę, żebyś ty tu siedział!— p o w tó rz y ła S ła w o b o rsk a. — • D a j mu pokój, K lem en tyn o! — p rzek ła d a ł E d e lb e rg . — On musi je ch a ć do L ip sk a , chodzić do uni w ersytetu , ja k B ó g wie gdzie... inni chodzą, a nie tu się w łóczyć, — Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 91 G d zież to on się w łóczy? — w trą c ił h ra bia i p rzy b ra ł w yzy w a jącą minę. — T y ju ż wiesz! — K adbym je sz c ze raz w iedzieć! — J a ci m ów iłam — zaw ołała hrabina — źe nie życzę sobie, aby A r tu r w łó czył się po tych ró żn ych żyd ach. — O j, mamo, mamo... — M am a w ała się ma racyę — jednocześnie p iszcza ła J u la i usu w kąt z obawy p rzed ojcem k tó ry p a rę kroków p o stą p ił za nią. — dżaj — J u ż ty, K lem en ty n o , z żydam i nie w yjeż sykn ął sta ry E d elb erg. Z am iast odpowiedzi h rabin a zb liżyła się do sto ją ceg o przy fortepianie A r tu r a i kład ąc mu rękę na ram ieniu, rzekła: — D o ść tam nie chodź! mam tych K o n iecp o lskich . Ty mi W sty d , co ludzie gad ają, ca ła W a r szaw a się śm ieje. — żeby C i ludzie, co się śm ieją, są stw orzeni na to? się z nich śmiano — flegm atyczn ie zao p in io w a ł sta ry E d e lb e rg i rozsiad ł się w ygodnie w fotelu. — A r tu r , mój ojcze, przed ew szystkiem ode- mnie zależy: ja m yślę o jego losie, ja dbam o je g o honor. - A ja , mamo, zwalniam cię od tej opieki; mam dosyć tego — dzieckiem nie jestem ! ła ł A r tu r , zaskoczony sam w niego w stępow ać poczyn ała. zawo dziw ną energią, któ ra a Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — C óż to znowu? — P ow iedziałem ... — Żeś głupi, bo g łu p o tą przez ciebie p rze m ów iła. — T ro ch ę jestem m ąd rzejszy od innych— za u w a ży ł ironicznie A r tu r . — T o ta k a w dzięczność za m oje sta ra n ia , za m oją p ieczołow itość? — M o ja mamo, m oja mamo, m ówmy rozsądn ie. — Ja rozsądn ie mówię: nie chcę, żebyś b y ł pośm iewiskiem całej W arszaw y, w oborski w y ciera k ą ty ot co! H ra b ia S ła - u tych , k tó rzy czy h a ją na n aszą zg u b ę, u tych plu gaw ych , w strętnych, o b rzy d liw ych — ta k , plugaw ych, w strętn ych , obrzyd liw ych żydów! T y sobie tą R ó zią gło w y nie za p rzą ta j, nie m yśl o tej śled zia rce, pom arań cze któ ra za Ż e la z n ą powinna B ra m ą . sprzedaw ać C o ty sobie my ślisz, co sobie ty m yślisz?! — K lem en ty n o , uspokój s i ę — p rz e k ła d a ł stary E d e lb e rg , bo gw ałtow ny w ybuch córki zaczyn a ł go niecierpliw ić. P o sta n o w ił rato w ać sytu acyę i nie doprow adzać rze cz y do ostateczności. A r tu r b y ł blady, ja k płótno; od czasu do c z a su rz u c a ł sp ojrzen ia ironiczne w stronę m atki, z nienaw iścią sp o g lą d ają cą na m ęża, k tó ry sta ł p rzy oknie i w yb ijał palcam i po szybie ja k ieś zryw ane ta k ty niepochw ytnej d la u ch a m elodyi. — U spokój się, K le m e n ty n o — pow tórzył sta ry b a n k ie r— i posłu ch aj, co j a ci powiem. — Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Z góry znów u słyszę 93 wiem , co mi ojciec powie; pewnie p an eg iryk na cześć dostojnych n a szych przodków ? — śli, N ie, w tej chociaż chwili mam w arto, żebyś także nie zapom inała, o co innego na m y naszych p rzodkach zw łaszcza, źe nie w ygład zisz ich z pam ięci w łasnej i cu d zej. — A tak, pójdą, oni za m ną... — r ze k ła h r a bina z przekąsem . — W iem o tern, ale niech by się na mnie ta gen ea lo g ia sk oń czyła, tym czasem widzę, źe może się nie skoń czyć, skoro A r tu r dziedzictw em zb iorow ej duszy swych dziadków i prad ziad ków ob darzony zo sta ł. M yślałam , źe się w yrodzi, p raco w ałam nad tern— i napróźno! — To w szystko, co mówisz, m a tylk o pozór praw dy, to je s t poezya, a rzeczyw isto ść w zupełnie innem p rzed sta w ia się św ietle— rze k ł z pow agą o j c ie c .— R zeczyw isto ść je s t inna, niż tw o je m arzenie; staje p rzed nami w przeróżn ych k szta łta c h , o k t ó rych nam O to np., ten K o się naw et nie śniło. niecpolski. nie je st ju ż naszym wrogiem . — A p rzy ja cielem może? — T a k , p rz y ja c ie le m — potw ierd ził z n aciskiem b a n k ie r — m am na to n a jrzeteln iejsze dow ody. — C oś nowego? — S ta re , ja k świat. W id z isz, on nas w tej chw ili p o trzeb u je, a w ydaje mu się, źe my go w ca le nie p o trzeb u jem y. Tym czasem sy tu acy a nasza ani na jo tę się nie p o p r a w iła — jesteśm y na samym Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 94 b rzeg u ruiny. O pory ledw ie d yszą — słyszała ś o tem — n a leży w nie w pakow ać masę pieniędzy, że b y istnieć n ad al m ogły. P rzytem trz e b a ja k k o lw ie k u re gu lo wać interesy L eo n a — ą zk ąd tu wziąć, zkąd , powiedz? — O L eo n ie sły sza ł ju ż ojciec m oją opinię— spiesznie w yrzu ciła z sieb ie S ław o b o rska — on sam siebie w trą c ił w przepaść, j a za nim iść nie m yślę, nie m yślę go rato w ać N iech sobie robi, co mu się podoba... — T y go, m oja córko, nie m yślisz ratow ać — podniósł głos ojciec, którym w zb u rzen ie w ła d a ć po czyn ało — ale j a g o ju ż uratow ałem ! — J a k to ? — pow tórzyli jedn ocześnie m ąż i żona. A r t u r z ciekaw ością sp ogląd ał na d zia d ka i krzy w ił się, znać było po nim, źe p o d ziela ł p rzy kre zdziw ienie rod ziców . — A tak, płacę je g o długi. — A on? — J e g o ju ż niem a, za granicę. — w czoraj go w ypraw iłem W ię c na O p ory b rak pien ięd zy— k rzy k n ę ła h rab in a — a na p o d ró ż za g ra n iczn ą tego nicponia i na je g o d łu gi są?! — N a O p ory także mam p o trzeb n e zbędne sumy, d o s ta rc zy ł ich K o n iecp o lsk i! — Co?! — Tak, ten sam K o n iecp o lsk i, i nie k tó ry, gdyby b y ł m niej próżny, an iżeli je s t, gdyby się w sen ty m enty rodzinne nie baw ił, a sz e d ł d ro g ą przez o jca Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 95 swego w skazaną, tob y i O pory bez w ysiłku za p sie p ien iądze k u p ił i p a ła c twój pyszny n a m ieszkan ie dla siebie p rzezn a czył. A le on, fa talizm em p o c ią gnięty, w yszed ł z w łaściw ej sobie k o le i życia i zg łu piał, my zaś z je g o g łu p o ty korzystam y. — H a, ba, ba! — zaśm iała się S ła w o b o rsk a i, stając przed ojcem , Zawołała: — W y k ie ro w a liście teraz w yglądali! — nas, piękn ie będziem y W a r y a tk a — sy k n ą ł S ław o b o rsk i i rozp o c z ą ł na nowo bębnić po szybie. — U ży liście do tego podstępnie A r tu r a !— w o ła ła z w z ra s ta ją c ą w ściek ło ścią h rabin a. A r tu r , sły sząc to, zb liż y ł się do m atki i rzek ł z flegm ą: — M am o, mamo, tylko bez kom edyj. — I ty śmiesz?... — Śm iem , z a m ało znasz, bo tu o mnie chodzi. m oja mamo, o tern, czy i ja k mnie kto ¿e b yś użyć T y mnie sąd zić potrafi, ja m ogła także mam swoje indyw idualne p o g lą d y na pewne spraw y. W id zą c , co się tu u nas w domu dzieje, zd a ją c so b ie dokładnie sprawę z uryw anych, cych się coraz częściej reflek syj a pow tarzają w aszych, p rzy sz e dłem do wniosku.. — J a k ie g o ? — p rzerw a ła m atka, ochłonąw szy nieco pod w pływ em spokojnej, a zimnej mowy syna. — P rz y sze d łe m m nie in teresu czek a ć, do wniosku, że aż mnie razem niem a z dla wami bu- Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 96 rzą zm iecie i w ycofa z kursu. T o bie się, m a mo, różne rzeczy zdają,, a mnie się nic nie zdaje, ja p atrzę a na świat oryen tu ję się nie p rze z p rzy oku lary ilu zyj tw oich, p'omocy w łasnych zm ysłów i chcę sobie zapew nić byt. M ów iąc to sp ojrzał w yzyw ająco n a m atkę. . — J a nie m yślę usunąć się ze św iata, la ta m oje w ydzw onią kres memu życiu . miem zaś życia w szam otaniu się zanim N ie rozu z widm em i złoconej nędzy; ra tu ję się póki czas, bied y wy zaś mo żecie się przy mnie uratow ać. S ław o b o rsk i z zadow oleniem p a tr z a ł na syna, ra d b y mu b y ł przyklasn ąć, gdyby się nie b a ł żony. — W ię c chodzę do K o n iecp o lsk ich , w ięc uda ję , że nic nie wiem o w aszych in teresach , więc b a w iąc się, nie spuszczam z widoku głów n ego celu, a celem tym je s t unorm ow anie sobie ży cia , w yjście z głupiego p ołożenia cego krew p różn ej w ściek ło ści zdenerwow ania. Z r e s z tą — i p su ją dodał po chw ili— co tu długo mówić, mnie się panna K o n iecp o lska podoba, tem bard ziej, źe uśm iecha mi się zło ta opraw a jej p rzyrod zon ych wdzięków. — T o ś ty przedem ną ukryw ał? — U kryw ałem , wna, bo ty m yślisz bo ty, m am o, jesteś tylko o sobie, g w a łto ch o ciaż ci się zd aje, źe m yślisz o mnie. — P okrew ieństw o z żydami! — N o , no, no! — zd o był Sław oborski, zab ierając syna. się się na w ykrzyknik do g o rą cego p o p arcia Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — P rzyp om n ę ci, źe nam 97 nie w ypada w y je ż dżać z żydam i— syk n ął sta ry E d e lb e r g i w stał. — N ie w ypada, nie w ypada!... A kto ode- mnie system atycznie u su w ał wszystko co skie, kto mnie u czy ł od sam ego dzieciństw a, żyd ow m nie i L eon a, p o gard zać tern przeklętem plem ieniem , kto mnie poił m arzeniem innego św iata, kto mi k a z a ł zapom nieć o natu rze w łasnej, kto?! Sło w a hrabiny brzm iały groźnie, się po złom ach nych wód. gran itow ych N a s tą p iła cisza n a g ła , skał ja k to c zą ce fale trw a ją ca ro z p ę ta atoli chw ilę ty lk o . S ta r y E d elb erg w sta ł z fo telu i rze k ł praw ie szeptem : — J a i żona m oja... M yśm y zd a ją c sobie spraw y z tego, co to czyn ili, czynim y. źle, bardzo źle; b łąd tw ych pom ścił. N ie poru szaj tej kw estyi, bo mnie zabijasz! koju . tam i nasz na nas się nie . B y ło to w słow ach J a p o trze b u ję a sch yłku swoich dni sp o W c z o ra j z tem i sam em i pytaniam i L e o n w ystą p ił, ale on le p sz y od cieb ie, on zro zu m iał, pomimo w szystkiego- P rz e ż y łe m w czoraj straszn ych ja k w ieki— i mam mnie i w y rzu dosyć... chwil kilka, P o p lą ta ły bo lep szy... się, dłu gich pogm a tw ały złudzen ia nasze, straciliśm y to, co było naszą siłą , a nie zdobyliśm y tego zarów no ciebie w szystko, mnie, ja k zrozum i to Biblioteka — T. 306. innego n ę cił. i zapam iętaj św iata, k tó ry P o p su ło sobie... się A r tu r 7 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 98 m a racyę, że zaw raca z drogi, gdzie m ieliśm y zn a le ź ć szczęście, a zn aleźliśm y k a ry k a tu rę i pozór szczę ścia ... Sław o b o rski, w idząc na ja k ie to ry schodzi ro z m owa pom iędzy teściem , synem i żoną, w ziął J u lę za rękę i w yniósł się bocznem i drzw iam i z salonu. U czy n ił to także d latego , bo pomimo w szystko, niera d zw ykle słu ch a ł w ynurzeń w łasnej rodzinie. an iżeli aktorem tów. W o la ł czynnym plem iennych być widzem tych fam ilijnych N iesm akiem go przejm ow ał w swej obojętnym , d ram a b ra k su btelności w żonie, k tó ra nie ch c ia ła u trzym ać pew nych materyj w zaw ieszeniu, w stanie nie p o zw alającym na zu p ełn e uśw iadom ienie... ny, źe to p rzy nim się C zuł się niejako o b ra żo te zachw iania rasow e zry w ały. — N ie c h m yślą, co chcą — p o w tarzał sobie w duszy— ale niech nie mówią. — Z apó źn o, p ap o , zapóźno chcesz, bym się zm ieniła— p o w tarzała Sław o bo rska, przybita słowam i ojca.— T a k pragnęłam zapom nieć o tem, żem ży dów ka, a ty mi to, mój ojcze, przypom inasz? C h cia łam w tej roli nowej, ra.sie naszej nieodpowiedniej, żyć do końca; łu d zą c s ie b ie —łu d zić innych; a tym czasem nie u d ało mi się, bo się nie u d a ło . — N ie bierz tych rzeczy n ie — w trą c ił ojciec, którem u bo widział na tw arzy je j co się tu mówi, mówi się się ta k znów tra g ic z ża l córki zrobiło, ogrom ne znużenie. — To, w nie p o w ie d zą —jesteśm y sami. tajem nicy; te ściany Ś w iat zawsze będ zie Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl p a trz y ł na nas po dawnemu; 99 ludzie są naiwni, lu dzie są głupi, ich to w szystko, te rozdźw ięki nasze, nic nie obchodzą. za d aw aln ia ją. dziesz. S ą d zą z pozorów i pozoram i się T y chcesz pozoru, w ięc go mieć b ę N ik t ci się nie ośm ieli p rzed oknam i tw e go p a ła cu wyśpiewywać serenad śliwość ma ta k ż e swoje granice, żydow skich. Z ło w y czerp u je się: to co m ieli o nas pow iedzieć ci inni, ci co z nam i n i by ż y ją serd ecznie, ju ż pow iedzieli, ju ż się z nas w yśm ieli... H ra b in a z a k r y ła tw arz rękam i i tak p rzyb ita słu ch a ła słów ojca. A gdy ten skończył, dzianym żalem na syna; sp o jrza ła w oczach z niew ypow ie je j czarn ych , b ły szczą cy ch , p e rliły się łzy , i r z e k ła półgłosem : — B ie d n y ś ty, mój A rtu rze ! Z a la ła się łzam i. — R ó b , co ch cesz — m ów iła d alej p ła c zą c — d la mnie się życie skoń czyło, W a lczy ła m , i na nic. jestem w yczerp an a... W id z ę d opiero teraz, ja k sro dze się m yliłam . — M am o! — W ię c ty m usisz się ożenić z córką Ko A r tu r widząc, źe m atka ju ż złagodniała, po niecpolskiego? s tą p ił ku niej, i ca łu ją c ją po ręk a ch , j ą ł mówić: — M am o, j a wiem, ja k ty mnie kochasz. — A c h , ty naw et teg o hrabina — ty nie wiesz, ja k ie nie ^ iesz — od rzek ła ja nad zieje w tob ie Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 100 pokładałam ; czem ty byłeś dla mnie, szczególnie d la mnie: ty byłeś odnowieniem m ojego życia, zw rotnym punktem m yśli i uczuć m oich. ciebie Z m ien iłam i w tej zm ianie trw ać chciałam , a się dla tu tym czasem ... S ta ry E d elb erg w yszedł. z synem Z o s ta ła tylko m atka w tym ogromnym salonie, czyn ają c od starych gobelinów , w którym , z a w iszących na ścia nach, a kończąc n a etażerce do nut, w szystko było utrzym ane w stylu i we w łaściw ym tonie. Sław o- b orska m iała szczególną zdolność naśladow an ia tego, co stanowi zew n ętrzn ą sw aja ła sobie pozór, ko n a ją ceg o pod stron ę układ, arystokracyi. m anierę o lbrzym ią m itrą ko ch ała, z którym się zży ła cowania - ale darem ne b yły jej te g o P rzy św iata próżności, k tó ry p rzez d łu g ie la ta ob w ysiłki, by p rzy swoić sobie je g o duszę, jego zb u tw iałą tre ść. Z d r a d zała się tern m ianow icie, o co je j przew ażnie ch o dziło, zb ytnią uw agą na siebie; czuć było w jej po stępow aniu z osobam i z tow arzystw a ową nienatu- ralność, p o ch o d zą cą ze stosow ania cią g łe g o p o c z y nionych życia. obserw acyj do w łasnego M ówiono też o niej w salonach, źe b y ła je d n ą , jed y n ą isto tą , k tó ra ro lę hrabin y w stylu X V I I I w ieku najlepiej g ra ćb y m ogła, gdyby... T u zło śliw i dodaw ali, g d yby nie łu d zą ce podobieństw o do przeciętnej ładnej ż y dówki z przedm ieścia Istotn ie, h rabin a Sław o b o rska w ystęp u swego w świecie g ra ła p rzyw ykła do tego i było jej od pierw szego rolę w ielkiej dam y, z tern naw et dobrze. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Z tą d tez udaw ania każd e w ytracen ie staw ało się chw iania się duszy, do p orachu nku z sobą robienia w duszy m iała p rzed tego ustaw icznego dla niej m ęką. te j a k p rzyk re sny. W z zryw ania się sam ą b y ły 101 A le do te za refleksyj, rzadkie, m ijały, tej atoli chwili m iała do p rze ca łą seryę zapom nianych w rażeń, sobą życie samo, zaw racające w swej n a g iej rzeczyw istości. I nie ku niej u m iała sobie z tern rad zić, cie rp ia ła te ż bardzo i praw dziw ie. Syn ca ło w a ł ją po rękach , a ona p łak a ła, niemocna, złam ana. — M am o, m am o!...— p o w ta rza ł. — W ię c to je s t praw da, źe ty zam ierzasz że nić się z tą... — P om yśl mamo, co mam rob ić? W ie sz p rze cież, źe p racow ać nie umiem i nie wiesz, żem się w ychow ał na pana, w idzę, źe to będę umiał; a tu tym czasem m oje w ieikopaństw o łam ie m ych m łodych. — I ty w ejdziesz w tę rodzinę, się za la t k tó ra ci ży cie za tru je swem parw eniuszowstwem ? — N o, a co mam robić, m oje studya uniw ersyteckie, mi się przyd ać co? P ow iedz! to blaga, Te k tó ra może do im ponowania ludziom w salono w ych gaw ędach, i na tern koniec. J a nie mam w so bie, nie czuję w sobie tego czegoś, coby mnie w y niosło ponad przeciętn ość i p a rło ku ja k ie jś św iet n ej ka ryerze. — C h cesz, żebym zginął? C hcesz?! A c h , to okropne!— w yrw ało się z za ciśn ię ty c h ust Sław oborskiej. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 102 — N ie ta k okropne, ja k się mamie w ydaje — szepn ął A r tu r . — Śm iech ludzki... — Z a zd ro ść, nie śm iech— odparł z przeko n a niem m łody czło w iek.— W ie rz mi, mamo! Z r e s z tą , czy ty o tein nie wiesz, gdyhy K o n iecp o lsk i ch ciał, m iałby na zaw ołanie Cały tuzin lep szy ch odem nie. J a ci powiem , mamo, za szczęśliw ego. źe hrabiów mnie u w a ża ją -— Ł a d n e szczęście — w trą c iła iron icznie m at ka, o cierając łz y z oczu. — N o , a co, nie ładne? czyn a je s t napraw dę piękn a, o co zre sztą najm niejsza: N a p rzó d dobrze ta d ziew wychow ana, w ychow ania je j dopełn ię sam; ko ch a się we m nie— a po za tern K o n ie cp o l ski podeprze nasze O p ory. — K ób, tylk o ja k powiadam , chcesz, rób, ja k że złow rogi A c h , gdybyś ty w ied ział, co los się ch cesz, j a ci za d rw ił zem ną z nas... d zieje na sam ą m yśl, źe będę m usiała w ejść znowu w tę sfe rę lud zi, z któ rej w yp łyn ęli na szerszy świat E d elbergow ie? — J a się ożenię z panną K o n ie cp o lsk ą , a nie z c a łą je j rod zin ą. — M arzenie, ho nie ty się tylko ożenisz, to my w szyscy się żenim y, to rod zin y się żenią. I w d o d atku, co o tym K o n iecp o lskim m ówią, co M yśla łe ś ty o tern? A r tu r zb la d ł nagle i o d rze k ł poryw czo: piszą? Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — O kim nie m ówią? co m ówią? Jak z niego A 103 o naszym w u jaszku się śm ieją? P rz e c ie ż te konku ry jego w domu L a c k ic h s ą 'c ią g ły m tem atem rozm ów tej niby naszej sfery... -— T o inna rzecz, zupełnie inna — p rzerw a ła m a tk a .— L eon je s t głupiec... — A skan dal, w ja nim nie jestem ? k tó ry w ydaje rzeczyw isto ści. opinii, to j ą K o n iecp o lsk i mu się w iększym , J e ż e li uspokoją; chodzi jestem niż ma je s t o u spokojenie pewny, źe dziadzio da sobie rad ę z owym fantem . H ra b in a m ilczała, ra c y ę . — w duszy p rzyzn ają c synowi P o w ie d ziałam ci ju ż w szystko, co mi le żało na sercu; tłom acz się, ja k chcesz, j a nie p rze stanę u w ażać kroku , ja k i czynisz, gorsze od w szelkiego innego w racasz życie rod zin y naszej za n ieszczęście, nieszczęścia. Ty za na opu szczony, b ru dny gościn iec ohydy żydow skiej. W s ta ła , p o p ra w iła sobie włosy i, przystąp iw szy do A r tu r a , dodała: — J a o w szystkiem tern, co się stanie, w ie d zieć nie chcę; za w iele mnie to ko sztu je. ta j, że się opieram ustępują. N ie i tylko u sły szy sz zn aglon a nigdy przez P a m ię ciebie, p rzyzw olen ia, wy- sz łeg o z u st m oich, będę ży ła swojem w łasnem ż y ciem , t. j. tak, ja k od la t przyw ykłam . nie ch cę inaczej żyć: przyzw yczajenie tu rą m oją. N ie m ogę, stało się na Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 104 — M oja mamo, m oja mamo — szeptem p rze k ła d a ł A r t u r — ja ci i zato d zięku ję; przystosu ję się do tw o je j bierności, chociaż, w ierz mi, ja b y m ta k p o trze b o w a ł u łatw ien ia z tw ej strony. — U ła tw ien ia ? J a p rzecież iść do nich, do tych lu d zi... nie m yślę nawet N a pew ien czas usu nę ci się z terenu, będ ziesz... b ęd ziecie w olniejsi... A r tu r się zm ieszał, za czą ł przestępow ać z n o gi na nogę, w reszcie o b ją ł m atkę za szyję i rzek ł: — M am o, czyżbyś ty m ogła u czyn ić mi p rzy krość? M atk a rzu ciła na niego p y ta ją c e spojrzenie. — kiego? J a k ż e to ta k chcesz, się usunąć od w szyst C zyż nie dom yślasz się, mamo, ile mi z a leży na tein, żeby choć pozór b y ł zachowany? — J a sobie w yjad ę za b io rę J u lę z sobą, a za ty granicę, tu niby zostaniesz chora, z ojcem i dziadkiem , oni potrafią d o stro ić-się do tonu, ja k i tam będzie panow ał. — A le kiedy K o n iecp o lskim o ciebie!— za w o ła ł A r t u r .— T y ś d ostęp na... O ni ch cą m ieć d la chodzi głów nie nich tak a n ie tę satysfakcyę, iż cię u siebie zo b a czą. — N igd y! — Z a te m ja w ątpię, czy m oje konkury na co ko lw iek się przyd ad zą. — P rz e c ie ż nie ze m ną ślub b ęd ą brali; panna w ychodzi za ciebie. — Z ro zu m to, mamo, o co ja cię proszę: two- ia nieobecn ość b ęd zie d la tych lu d zi im pertynencyą! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — A, z ja k ą ro zk o szą jabym im afron t— za w o łała S ła w o b o rsk a, i oczy je j 105 zro b iła złow rogo za b ły sły. — T o potem , potem , po ślubie... Z ro b isz, co ci się będzie podobało, a wiem, że dla mnie p o tra fisz się m iarkow ać, bo mnie kochasz, za bardzo k o chasz, byś się nie zm ogła, le cz przed ślubem j a p roszę o pozory, o zimne, n ikłe p o zo ry. — W ię c żąd asz ofiary? — T ak, niech będ zie tak, ja k m ówisz, proszę, b ła g a m !..— D o b rze , będę u nich. — - M am o, dziękuję! N ig d y ci tego nie zapo mnę, co d la m nie uczynisz... I c h c ia ł m atkę pocałow ać co fn ę ła się i nic nie m ów iąc, w ręk ę, blada, lecz ona chm urna w y szła z salonu, za m yk ają c drzw i za sobą. A r tu r o d etch n ą ł, podn iósł ręce do góry, z ie w n ął p a rę razy, i z u st mu w ybiegł szept: — S k o ń czy ł się p ierw szy a k t komedyi! I p o to czy ł wzrokiem dę sta ry ch i napraw dę tryu m fatora po napraw o rygin aln ych gobelinach, którem i były zawieszone ścian y salonu. C zyn iło mu się lżej na duszy, m iał przed so bą d rogę sw obodną, przeszko d y usunięte, d alszych operacyj wyrów nany. ny d aleko d ram atyczn iejszej, te re n do Spod ziew ał się sc e aniżeli dopiero co o d eg ra ł w ykom binow aną ta, w której zaw czasu rolę. Z ie w n ą ł nie ze znudzenia lub z p o trzeb y zie Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 106 w nięcia, le c z poprostu, żeby n arzu cić sobie na tw arz w yraz obojętny. A czu ł ja k b y płom ienie, ślizgające mu się po w yp u kłościach policzków pełnych. S ta n ą ł p rzed lustrem i zau w ażył, źe b y ł cz e r wony, ja k rak. W ię c w yciągn ął szeni i p r z e ta rł sobie czoło. — ch u steczkę z k ie B y ł zdenerw ow any. W e jd z ie sz znów w ten świat żydow ski, z a wrócisz znów do tej cuchnącej sfery, z któ rej szedł twój d ziadek, w ielki twój p rad ziad ek, w y E d e l- berg! — dźw ięczało mu w uszach, i d ośw iadczał nieo k re ślo n y ch podm uchów w styd u . S k rz y w ił się. P ró b o w a ł w sobie ten głos w e w nętrzny p rzy g łu szyć n ieszczerą trzeźw ością: — 5 Sen tym en talizm głu p i... próżność id yo tyczna... Oo j a sobie mam tem głow ę za p rzątać? — m yślał. Czerw one plam y zaczyn ały mu schodzić z tw a rzy, ro zsia d ła się na niej za cięto ść, d rg a ją ca w k ą tach nieco p rzygru b ych ust. N a ra z drzwi w su n ęła się, się cicho o tw o rzy ły. ja k cień, J u la . u stach i p o su w ała się ku bratu. p rzed nim, za łam ała ręce — A r tu r — P a le c D o salonu p o ło ży ła na K ie d y ju ż stan ęła i zro b iła m inę tragiczn ą: r ze k ła szeptem — A r tu r , coś ty zro bił? — A — J a w szystko słyszałam co? z oranżeryi; wiem, o czem m ów iłeś do mamy. — C o tobie do tego, co tob ie do tego? — za Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 107 p e rzy ł się b ra t. — T y le razy ci p o w tarzałem , żebyś nie podsłu chiw ała, a ty nieznośna... — T a k , pow tarzałeś, p ow tarzałeś— o d cię ła się dziew czyna— a kto mnie się p y ta ł tyle razy, o ezem m am a z papą m ów iła, co w u jaszek O p elsk i bajał?.. — Z r e s z tą , To co było tobie w ów czas... do niegdyś, tego ; ale teraz? nie w trącaj sw ojego nosa... — J a nie chcę, żebyś się ty z tą żyd ów ką żenił, rozum iesz, j a nie chcę!— zasyczała J u la , po c h y la ją c się nad bratem i szarpiąc go za rękę. A r tu r ze rw ał się na oburzony: — A to co znowu?! rów ne Do nogi i krzy k n ą ł k sią że k sobie idź! N aw et dzieci za czyn a ją się m ną opiekow ać. — M ój d rogi, ja nie dziecko, ja nie ta k a g łu pia, ja k m yślisz, mam ca łe piętnaście lat, rozum iesz, A głupia? H o, ho, ho... m ądrzejsza jestem od ciebie. szesn asty ro k mam... P a n n ą je s t e m .. J a tam za żadnego C ed erb a u m a nie w yjd ę, wiem co obiecyw ał. T o wstyd! — P ro sz ę cię, przestań ! — choćby mi nie podn iósł głos A r tu r . — N ie przestan ę. — J a aw antury z dziećm i nie ch cę — a to co? J a k ty śmiesz? — Glbur! — Sroka! — N ie c h będ zie n aw et papu ga, je ż e li podoba— i pogardliw ie sp o jrza ła na b ra ta . ci się Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 108 P o czem w skazu jąc na drzw i, rzek ła : — T y mamę wpędzisz do grobu . j a k ona p łacze, ja k p łacze... działam coś w takim p rz e k ła d a ł, mnie pow ied ziała: stanie; papę dziadziow i „T yś mi Id ź, zobacz, N ig d y mamy nie w i odpędziła, d ała je d n a gdy je j odpraw ę, tylko została; ty mi w ystarczysz za w szy stk ich ” . -— K o m e d y e ... — D la ciebie niem a nic św iętego. — A dla ciebie i dla m am y nic m ądrego. D ziew czyn a , zam iast złośliw ej odpowiedzi, o b ję ła brata za szyję, m ów iąc ze wzruszeniem : — M ój Tu run iu, mój n ajd ro ższy , ja ciebie ta k bardzo proszę: nie żeń się z tą żydówką! to dla m nie, zo baczysz, ja k mamę Z ró b tern ucieszysz^ tyś p rzecież nie je s t tak zły , ja k inni m yślą — zrób to d la nas. A r t u r d elikatnie odsu nął siostrę, k tó ra stanęłę obok niego z bijącem sercem , i rzek ł ponuro: — To, co robię, robię d la was! R ozum iesz? R a tu ją c sieb ie, ratu ję was... I w ybiegł z salonu. J u la zro b iła trag iczn ą m inkę. U sta za czę ły je j d rgać nerw ow o, p o to czy ła się ku kanapce, sto ją c e j w rogu, tuż obok złoconej konsoli, i rzu ciw szy się na nią, z a c z ę ła cicho szloch ać. T ym czasem hrabin a ju ż o ch ło n ęła z bolesnego w rażen ia, ja k ie na niej u czy n iła rozm owa S ied zia ła w swoim b u d uarze i sta ra ła się z synem. m yślom Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl swym nadać inny kieru n ek, w yrw ać je z b łęd n ego ko ła, w którem k rą ż y ły . ~W tym do czytan ia najnow szego, bardzo ciekaw ego rom an su. N a tw a rzy jej rozsiadło się celu 109 to za b ra ła się p rzygn ębien ie ogólne, co pow staje w człow ieku wówczas, kied y się w nim c a ły zasób en ergii życiow ej w yczerpuje: O koło godziny 4 -tej słu żą cy oznajm ił p rzy b y cie O p elskiego. H ra b in a rzu c iła k siążk ę na m ałe biureczko inkrustow ane i m achinalnie d otkn ęła w ło sów, k tó ry ch obfity i piękn y pu kiel o barw ie ru d a wej s te r c z a ł głow ie. sp ięty D b a ła szpilkam i szyldkretow em i szczególnie o sw oje w łosy, na p rze d miot za zd ro ści innych pań z tow arzystw a. K ie d y O p elsk i z kapeluszem w ręku w ch o d ził do bu d uaru, siedziała ju ż m iejscu, siląc się biło. — na po dawnem u na swojem spokój, choć serce jej mocno J a k się m asz, K lem en tyn o ? — sp yta ł p r z y były, ca łu ją c j ą w rękę. O pelski b y ł dalekim kuzynem Sław oborskiego, więc z tego tytu łu n ietylko w ścisłem n azyw ał je g o kó łku żonę po imieniu fam ilijnem , lecz i przy obcych . U ła tw ia ło im to w zajem ny stosu nek i c z y niło go bardziej naturalnym , aniżeli b y ł w rze cz y w istości... — S ły sz a łe ś tam co now ego na m ieście? — M a się rozum ieć, i niejedno — swobodnie w yrzu cił z siebie O p elski, p rzysia d a jąc zynki. się do k u Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 110 — A co takiego? — M łod y L a c k i d o b ija targu , a ra czej starzy za niego d obijają. P o w sta ły ztą d pew ne n iep oro zum ienia, k tóre je d n a k nie w ydają mi się ta k w ie l kie, iżb y ich niep od obna było p rzezw yciężyć. cy ch cą gotów ki, koniecznie gotów ki — L ac ą tu na nic... — N o i? — Będą czasu tylko, się m usieli do czasu obyć, ale do gdyż ta d ziczka podolska ta k je s t z a ko ch an a w swym narzeczonym , iż m niejszej w ątpliw ości, źe po ślubie w szystko. A le cóż to m ojej pani? nie u le ga zgo d zi się n a j na W id zę, że sm u tn a -m ó w ił dalej O p elsk i, b io rą c h rabinę za ręk ę . — L eo n w y je c h a ł za gran icę... — C óż z te g o ? — m ru kn ął O p elsk i.— W y je c h a ł i w róci. — W ró c i, w róci... w oborska, i w oczach je j - p o w tórzyła ponuro S ła błysn ęła złość. — P o co wróci? — M oja droga, po co ?— b ą k n ą ł kuzyn, p r z e c ią g a ją c się na fo telu .— C óż on tam za gran icą b ę dzie robił? k ró tk o ... W y je ż d ż a się albo G d y b y L eon długów na d obre, albo na nie sp ła cił, 110, r o zumiem jego ucieczkę, ale on sp łaca... nip o ten ta w ch o d zi w u kład y; ot, P rz e z p le p rzed chw ilą m ó w ił mi Z a d u ro w icz, 'że o sumę swoją, a raczej o p o rę cze n ie swoje je s t spokojny. — 'A c h , gdybyś ty w iedział?! — Co? Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — go 111 J a k im się kosztem dokonyw a ta sp ła ta j e długów , ale ty nic nie wiesz; to się tak nagle stało, źe ja sama ledw ie sobie zdaję sprawę; . — No? — sp y ta ł O pelski, p o ch y la ją c się ku hrabin ie. A ona sp.uściła nagle w zrok ku ziem i, niby w stydem niespodzianym p rzejęta , i rzekła: — W ie s z , co mi A r tu r dziś pow iedział? — Z e dosyć ma nauki. — E t , o tern byłam przekonana. — W ięc? — Ze się ja k b y ośw iad czył o tę R ó żę ży- - dow ską K o n iecp o lskich . — J a k , o kogo? — O K o n iecp o lsk ą . — O có rk ę p reze sa K r e d y tu K rajo w eg o ? , — T a k ... - ję k n ę ła hrabina. S p o jrz e li po sobie. S ła w o b o rsk a b y ła palana rum ieńcem , a na k szta łtn y ch u sta ch O pelskiego zaig r a ł uśm iech wesoły. — I cóż ty na to? O p elski gnąw szy ku C o ty na to, R ogierze? m ilcza ł przez chw ilę, sobie hrabinę, poczem p o cią p o ca ło w a ł j ą w szyję i b ą k n ą ł: — J a , m oja n ajdroższa, m yślę so b ie , że ten T u r, to w cale nieźle kom b in u je. — Co? —- Z e łem ... je s t więcej sprytny, niż p rzy p u sz cza J a k się to m ożna pom ylić w sw ych są d ach ? Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 112 M nie się zaw sze zd aw ało , ze w nim g ó ru je w szystko próżność, a tym czasem ... H ra b in a zb la d ła nieco, m achinalnie się od kuzyna, w p a tru ją c się w swój ponad o d su n ęła p o rtre t z lat m łod ych, w iszą cy na przeciw ległej ścianie pom iędzy p ó łk ą m ahoniow ą, na której sta ły kosztowne fig u r ki z p o rcelan y saskiej, a ciężką p o rty e rą aksam i tną, i r z e k ła stłum ionym głosem : — W ie s z , pow tórzę za tobą: j a k to m ożna się pom ylić w sądach swoich... J a od la t tylu znam każd e niem al drgnienie twej duszy, a tym czasem ze słów ciebie, w ydaw ało mi się, że znam tw oich czu ję, ja k się srodze m yliłam . Z e o jcie c , że E d w ard ap ro b u ją k ro k A r tu r a , rozum iem , oni m ają sw oje obliczen ia, na których lep biedny ch ło p ak się zła p a ł, ale ty?... y ski?! T y , R o g e r O pelski, h rab ia O pel- C ó ż ty m asz z nimi w spólnego? I za śm ia ła się nerwowo. O p elsk i się skrzyw ił niep rzyjem nie i w sta ł z fo telu się na biu rku, sk rzyżo w ał ręce P o tem , w sparłszy na piersiach . W y g lą d a ł w spaniale w tej pozycyi: m ęzka tw arz je g o , staran nie wygolona, szerokie ram iona, a zw łaszcza ogólna lin ia ruchu w ykw in tn ego, czyn iły bnym w tej w którym się chw ili do praw dziw ego p o łą c z y ł rozum go podo m ęża stanu, w ielk ich przodków razem z ich d ystyn kcyą rasow ą. — Co m nie z tym i panam i łączy? C o ?— R o zum! T o lud zie sprytni; w iedzą, czego ba, i u m ieją w chodzić w kom prom isy z kon ieczn o ścią. im p o trze Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — "W kom prom isy? — T a k ... O p elski coraz w ięcej staw ał się 113 poważnym , a w hrabinie odbyw ała się w alka n ajsp rzeczn iejszy ch u czu ć M ia ła ta k ie wrażenie,, ja k b y się w ątek jej m yśli rw a ł co moment. — T e g o się po tobie nie spodziew ałam — w y d a rło je j się z u st zaciśniętych. — W ię ty są d ziłaś, że ja A r tu r a p o tęp ię, źe j a plany prezesa i E d w a rd a wyszydzę? — P o m y liła m się... — P o m y liła ś się, ale nie na mnie; ja jestem , p rzy ca łe j mojej figurze po tężn ej, człow iekiem s ła bym ... słabym , lecz logicznym . W e mnie istnieje od czucie porządku przejaw ów życia; faktów , we mnie układu czyn n ą a nie obcą w ładza w nioskow ania. niew zruszonego je s t refleksya, T y pom yliłaś się na sobie... — C o to znaczy? — w trą c iła gorączkow o h ra — Z n aczy bina. tyle, że ty się za przyw id zen iem — i tę sw oją w cielić w rzeczyw istość — u ganiasz za m arą, m arę sta ra sz się pozór chcesz przyodziać w cia ło , chcesz go u czyn ić określonym k s zta łte m — a to na nic... — Z a n a d to trzeźw o rozpraw iasz, mój d ro gi— ję k n ę ła S ław o b o rsk a — T y zapom inasz o w ielu, w ie lu okolicznościach .. Biblioteka — T. 306 8 I Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 114 O p elski zatop ił w niej swe piwne oczy i ru szył ramionami. — T y nie chcesz p o ją ć m oich słów, bo te są ogólnym podkładem stosunków rzeczyw istych , ż ą dasz w idocznie, abym zsze d ł z wyżyn a b strak cyi na g ru n t realny, czy tak? H ra b in a m ilcz a ła — W ie s z , źe są kw estye, k tó ry ch lepiej nie poru szać; niech każd y z nas analizuje je sobie zosobna .. O ceń tę m oją d elikatność! T o m ówiąc zb liż y ł się do zm artw iałej kuzynki i m usnął j ą b yła r ę k ą po w łosach. ponurą, ja k cza rn a noc; Ona ani drgnęła; aż do g ry zła krwi u sta i w a lczyła z sobą. N ie m ogła ato li w ytrzym ać naporu uczuć gw ałtow nych. I p o rw ała się z m iej sca, tw arz rozognioną p rzy su n ęła do zim nego o b li cza kuzyna, m ów iąc z goryczą: — Ty d ajesz mi do zrozum ienia, p rzed tem u n ikał; jam dla ciebie żydów ką, czegoś a A r tu r mój, ja k o ze mnie p och odzący, nie je s t częścią t e go św iata, tej sfery, częścią w ew nętrzn ą, do któ rej powinien należeć: bo ta k ż e je s t hrabią, ta k ż e nosi nazw isko sław ne... O p elski co fn ął się nieco w ty ł; te oczy je j, zw ykle czaru ją ce swym p o łyskiem wilgotnym , p aliły się teraz złow rogo— p ło n ą ł w nich tragizm , w yd zie r a ją cy się z isto ty całej. I za d rżał... N ie p o d o b a ła mu się ta scena, bo b u d ziła w nim pewjie u św ia domienia, k tó ry ch się lę k a ł i k tóre odsuwał od sie Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl b ie... C h cia ł więc rozm ow ie nad ać 115 za w szelką ce nę inny bieg, roześm iał się więc n ieszczerze i rzekł: — K lem en ty n o , d ajźe spokój, co tobie? Ro bisz n iep otrzebn ie d ra m at, k tó ry je s t ani zabaw n y, ani zajm ujący. N o, bądź ro zsą d n ą — d od ał, prób u j ą c pocałow ać j ą w szyję. A le hrabina o dsu n ęła się od niego i po dn o sząc rękę, zaw ołała: — J a d la ciebie tylk o żydów ką jestem ! — P ię k n ą gdzie się d la piękność m nie je s te ś , zaczyn a, tam Zostaw m y św iat w spokoju; tej kolei, na k tó rą ja k m arzenie; rasow ość niech niknie. 011 się to czy po go los popchnie. M y nic nie zm ienim y... — A le m nie o syna chodzi, o syna, ro z u m iesz!... — w ybuchnęła S ła w o b o rsk a i nerwowo ści sn ęła mu ręk ę. — P ow ied z: zgodziłaś się na to, że b y się A r tu r R ó ży K o n iecp o lsk iej ośw iadczył? — C z y kto dba o m oją zgodę? — Z a te m p rzyzw oliłaś? — M usiałam ... — W ię c ju ż po w szystkiem , niem a o c::°m rozpraw iać. — J a ch cia ła m od ciebie p o ciech y na moje zm artw ienie, a ty mnie poisz goryczą. — K lem entyno! Z w aryo w ała ś, czy c o ? - - z a w ołał p ó ł seryo, p ó ł żartem O p elski. — D la ży c ie swe w znacznej części pośw ięciłem ... ciebie Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 116 — A ja ? C zy nic nie pośw ięciłam ? — o d rze k ła spiesznie S ław oborska. P ię k n y h rab ia w yd obył chuskę z i p r z e ta rł sobie oczy, poczem j ą ł mówić kieszeni niezw ykle wolno: — W y rz u ty ? I po co?... m y je w spokoju raz O t, lepiej na zaw sze. zo sta w A r t u r się ożeni, bo w przeciw nym razie zro b iłb y głupstw o; je s t dość rozsądn y, żeb y w życiu ze swym p rzyszłym teściem unikać rozm yślnych dysonansów, k tóreb y mu na dobre nie w yszły. sferą. S fera n asza będ zie N ie k tó rz y się pośm ieją, losu — i na tern koniec. po dawnemu je g o inni p o za zd ro szczą W id z isz, to w szystko ko- m edya, a nie żaden dram at. — J a k iś ty za d ziw iająco m ądry, jak iś ty m ą d ry— m ru kn ęła S ła w o b o rsk a z przekąsem . — I ty ta k samo m yślisz z pew nością — c ią ł się O p elski. I p rzy sta n ą ł. Z a le g ło chwilowe H ra b in a p rze rzu c a ła k sią żk ę, a O pelski od m ilczenie. p a lił spo kojnie papierosa, lu b u ją c się dymem wonnym n a r kotyku . P o czem u siad ł obok niej i w ziąw szy ją za rękę, za czą ł znów: — G n iew asz się na mnie? — E t , nie w znaw iajm y rozmowy. — U w ażasz, mnie chodzi o to, żebyś ty się nie gniew ała, m oja d ro ga, m oja n a jd ro ższa ... J a ci mam coś do nadm ienienia. H ra b in a słu ch ała. — W ie s z , że ch o ciaż dobrze w yglądam , ale Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl nie je stem zdrów ; ja muszę iść 11? za porad ą lekarzy i w y jech a ć ztąd na czas d łu ższy. S ław o b o rska zb la d ła nagle i z bo leścią wy- łk a ła : — I m ógłbyś?! T y m ógłbyś w yjechać, nie wi d zieć mnie przez czas dłuższy?! — Z d row ie... — N ie graj kom edyi. T o b ie w szystko jedno? — Z n a sz mnie... — D ziś cię pozn ałam innym, a raczej cię nie poznałam dzisiaj. O p elski \ nieszczerze się uśm iechnął, b y ł zły, więc rzek ł z przekąsem : — C złow iek się zm ienia, sta je się co raz sta r szym, a nie m łodszym . — H a, ha, ha!... kn ę ła S ła w o b o rsk a — T ego m się d o cz e k a ła — sy w yrzucasz mi to, że się sta- rze ję . — J a m ów ię o sobie— m ru kn ął piękny hrabia. — A le m yślisz o mnie. O p elskiem u ściągnęły się brw i gniewnie i od r z e k ł ostro: — C zego ty chcesz od m ych myśli? — W sz a k ź e ś mnie niegdyś n azyw ał panią sw ych m yśli n a jg łęb szy ch — drw iła S ław oborska. — J a k się ty nie znasz na delikatności! — N a obłu d zie, mój drogi — o d p a rła h rabin a, i oczy jej za szły łzam i. — N ie J a w zględem doprow adzaj ciebie byłem m nie do ostateczności! zaw sze szczery, alb ty • Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 118 się na tej m ojej szczero ści nie pozn ałaś... nie stać mnie b yło na siłę... — By się odem nie odczepić! Tak, w idzisz, żem ju ź nie jes< ta piękn a z la t daw nych; w idzisz mnie znużoną, zm ęczoną, p o grążo n ą w u trap ien iach , z którem i rad y sobie dać nie m ogę; widzisz mnie nadew szystko mniej zajm u jącą, więc u ciekasz. pi, tyś to w cześniej m ógł uczynić! G łu C z y nie zapó- źno ju ź teraz, mój dobry panie? I szyd ziła z niego, a płacz jej się zryw ał. O pelski Ojł chm urny. Ż a l mu było tej ko b ie ty, k tó rą ko ch a ł niegdyś c a łą potęgą duszy m łodej, ca łą nam iętnością zm ysłów rozp ętan ych , a z k tó rą obecnie łą c z y ła go jed yn ie nić p rzyzw ycza jen ia i w ę ze ł sło d k ich wspomnień. I oto p rzy ga rn ą ł j ą do sieb ie rozp łakan ą. S z e p ta ł jej do ucha: — C h cesz, bym pozostał? powinienem, w rócę... czuję się J a zostanę, ale nie w yczerpan y, w rócę znow u... W sz a k ż e wiesz, źe cię kocham , a kocham, ja k dawniej. — T y je sz c ze ko ch asz?— m ów iła mu, ca łu ją c go ze w z ra sta ją cą gw ałto w n o ścią w o czy i w usta... Z a w isła mu n a ram ieniu, nie m ając w ięcej si ły do w alki. — K o ch a m ... — T y ś napraw dę chory? — Z a p y ta j Ż u b ro w sk ieg o ? — C o mi tam Ż u b ro w sk i, mi powiedz! co mi d októ r, ty Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl A on był w położeniu czło w ieka, b rzy d ził skłam ać, ale k tó ry m usiał, skłam ać. 119 k tó ry się czuł, że m usiał I rzek ł: — M u szę je ch a ć! — A wrócisz ta k i sam? — W ró c ę ... — A c h , B oże! J a k a ja jestem opuszczona... J e d ź , je d ź — tylko koch aj, bardzo ko ch aj: tw oja mi* ło ś ć je s t życiem m ojem . P o tem ju ż rozm aw iali coraz ciszej. H ra b in a tu liła się do O p elskiego, ja k b y czu ła , źe są to jeg o ostatnie szczere uściski, k tórych je j u dziela. P o c ze m się rozstali, on z kłam stw em w duszy, a ona ze św iadom ością niem al tej p u stki, k tó rej się ju ż o d tąd do ko ń ca życia pozbyć nie m iała. — się S k o ń czy ło się... rozw iały... — szeptem M arzenia m oje w szystkie p o w tórzyła za odcho dzącym . T ym czasem h ra b ia S ła w o b o rsk i, zadow olony z tego , źe c a ła „ ta kom edya” — h rabia w szystko, na co p a tr z y ł i w czem b ra ł u dział, n azyw ał kom edyą— sk o ń czyła się nie ta k znowu tra g ic zn ie, b ieg ał po m ieście i za ła tw ia ł p otrzebn ych i niep otrzebn ych . w głow ie, zw ykle, ja k sąd ził, mnóstwo Tak interesów mu to uw ięzło iż dziś właśnie m a do roboty więcej, niż źe znów zaw iesił swoje popułudniow e lek- cye m uzyki i ję zy k a an gielskiego . — To trudno, cz ło w ie k odpocznie dopiero ch yba w grobie— m yślał, w padając do K r e d y tu K r a Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 120 jow ego , ażeb y się dowiedzieć, czy tam je s t je szcze K o n ie cp o lsk i. P ow ied zian o p rzed godziną. u ro czyście mu, źe niem a, H ra b ia mocno d yrektoro w i, źe w yszed ł ju ż sapn ął, b ą k n ą ł coś rzu cił okiem z balkonu na ogrom ną salę, w której stało przy k ra tk a ch k ilku n astu Ż yd ów , i w yniósł się. P otem u śm iechn ięty w siad ł do dorożki i k a za ł się w ieźć do domu K o n iecp o lsk ich , ale nie w ch o d ził do w nętrza, zo sta w ił tylk o k a rtę sw oją i swej żony. P o trze b o w a ł ruchu, bo się czu ł w złotym h u m orze: z po za chmur ciem nych u k a za ło mu się słońce nad ziei p ełn e. S p o jrz a ł naw et p rze je ż d ż a ją c przez A le ję K ó ż na niedokończony pałac swój w łasn y, a raczej sw o jej własnej żony p a ła c, k tó ry p rzyw ykł nazyw ać b u dą żyd ow ską— i oto ten budynek w ydał mu się niem al piękny. W s t ą p ił coś bardzo tak że razie sform ułow ać. rów nież nie do teścia, ważnego, a czego by nie N a szczęście, za sta ł, gdyż m iałby mu pow iedzieć b y ł w stanie na starego ban kiera zabaw ny k ło p o t w ybrnięcia z nawału poplątan ych i sk łęb io n ych zdań, k tó re sobie w głow ie po rząd ko w ał. N ie było w nich rzeczow ej treści, to je s t tego, bez czego stary E d elb e rg nie lu b ił p rzystęp o w ać do rozm owy. I ta k oto u w ijał się h rab ia S ła w o b o rsk i, nosząc i rozw o żąc r o z sw oją rad o ść po całem m ieście. B y ło ju ż ko ło godziny szó stej, kied y n areszcie Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 121 u czu ł p o trzeb ę chwilowego odpoczyn ku. W p a d ł do cukierni n a K rako w skiem P rzed m ieściu , ch w ycił za Figaro, leżące obok jakieg o ś starego jegom ościa, k tó ry sobie tę w łaśn ie g azetę p rzyszyk ow ał do d łu ż szych „stu d y ó w ,” rzu cił okiem na zadrukow aną p ła ch tę p a p ieru , m ru kn ął coś pod nosem i k a za ł sobie podać ogrom ne pudło n ajlepszych czekoladek— P ro szę o sam e czekoladki! — zaw o łał i ci sn ął Figaro na stolik, przy którym , kiw ając nogą, siedział p rzysto jn y h uzar i p ił sobie spokojnie kaw ę. P on iew aż rzu ca ją c g azetę, h rab ia tr ą c ił nieco kijem huzara, w ięc ten że zrobił natychm iast g roźn ą minę, i ju ż mu się m iał w ym knąć niep rzyjem n y afo ryzm z ust, gdy Sław o bo rski poskoczył ku niemu i rze k ł słodko. — P ard o n , m onsieur, m ille fois pardon!... H u z a r uśm iechnął się d obro tliw ie, nie tyle m o że z powodu grzecznego p rzep ro szen ia E d w ard a, ile, ze w tej chw ili d zą cą ja k ą ś p rzy sto jn ą w łaśnie h rabiego u jr z a ł w cho m łod ą ko bietę— i dał pokój swej w ojow niczości. T ym czasem Sław o bo rski, zap łaciw szy przy k a sie za czekoladki, w y b ie g ł z cukierni. S z e d ł śpiesz- nie, w ym ijając przechodniów , w stron ę S en ato rskiej, g d zie m ieszkała panna Stefan ia P a ty cze k . J a k o ż w p arę pokoju. Z d ją ł minut ju ż b y ł u niej w p rzed p alto i oddał je słu żą cej, poczem z pudełkiem w ręku w padł do salonu. P a n n a P a ty c z e k nym pluszem krytej sied zia ła na nizkiej, kanapce i, czerw o trzym ając k a je t Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 122 w ręku, słu c h a ła z m iną skupioną poety M iło b ęd zkiego, który m ówił jej natcknionem i słowy o n ajw yż szym ideale sztuki. — M oże przeszkadzam ? — zaw ołał h rabia, sta ją c w progu, i rzu cił pogardliw e sp ojrzen ie na m ło dego w ieszcza. — głosem D o ty c h c za s nie -— o d rze k ła przyciszonym panna P a ty c z e k i ściągn ęła groźnie brw i— ale bądź pan łaskaw p rzyw itać się z nami grzecznie » i słu ch ać spokojnie: p oeta mówi n ad zw yczajn e rze czy, k tó re i panu przydać się mogą. M iło b ęd zk i w sta ł i z w ielk ą godnością ją c Sław oborskiem u p o d a r ę k ę , j ą ł zaw odzić w dalszym ciągu: — U w a ża pani, dujem y w tra g ed y i, n ajw yższy w yraz sztuki zn a j g d zie nam iętności podniesione do ostatniej potęgi, naraz łam ią się i sta w ia ją ludzi w położen iu bez wyjścia. R o la człow ieka, ro la in dyw idualna się kończy, a za czyn a się działanie j a k iejś siły pioru nu jącej, która... — > M ój d rogi panie— w trą c ił S ław o b o rski, pod n osząc się z k rzesła — daj pan pokój tej sile, o k tó rej nikt nic nie wie. — Cicho! — N ik t, się tylko oczyw iście ślizg a ją po n ik t nie wie z tych, powierzchni co b y to w e j' treści, ale p o eta wie i czu je— p oeta szuka i znajduje... — C zego nie zgubih— sykn ął Sław oborski. M aleń k a rą czk a jego ły są głow ę. panny P a ty c z e k sp ad ła na Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 123 — W ię c pan śmiesz? — Śmiem p rzerw a ć te blagi. — P a n i e ! — ję k n ą ł obrażon y poeta i pop raw ił sobie sp ad ającą mu aż na czoło sutą czuprynę. A le h ra b ia na M iło b ęd zk ieg o nie zw ró cił na w et uw agi, posunął się ku swemu zagniew anem u ideałow i i w yszep tał: — M oja droga pani, mam ci coś do pow ie dzenia bez św iadków , a czasu mi brak. — N ieznośny pan je s t e ś — m ruknęła panna P a ty c ze k i o d su n ęła się od niego. M iło b ęd zk i w y trzeszczył na stojący w rogu cza i pow oli salonu swoje w y b la k łe oczy gipsow y b iu st M ickiew i za p a d a ł w ja k iś stan dzikiego o słu pienia. P a n n a P a ty c z e k przez chwilę sp ogląd ała na niego tak , ja k sp ogląd a człow iek pobożny na obraz św iętego, potem k la sn ęła w dłonie i zaw ołała: — Co pan widzi? M iło b ęd zki się o ck n ą ł i odrzekł z uśm iechem szczęścia: — M iałem b a jeczn ą wizyę. H ra b ia , którego obecność rozczochranego poe ty n ap raw dę irytow ać zaczyn ała, b ą k n ą ł półgłosem : — I d y o ta L . M iłobędzki, cyi, czy też czy nie d o słysza ł tej im pertynen- u d a ł, iż nie słyszał, dość, m inę zarzyn an ego ja g n ię cia i pow tórzył: źe zro b ił Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 124 — M iałem bajeczn ą w iz ję ; oto w ydało mi się, źe stoję .. — T o się panu źle w yd ało— p rzerw a ł Sław o - b o rsk i— j a panu powiem , coś pan w idział. N a to panna S te fk a o b rzu ciła gardliw em spojrzeniem i zaw ołała: — P a n ie, o sym fonii, pan je s te ś no... gbur! co tu długo hrabiego po- P a n o talencie, rozpraw iać... o w iel kiej sztuce p o jęcia nie masz. I w stała, a tupnąw szy swą zg ra b n ą nóżką ze zło ścią krnąbrnego dziew częcia, dodała: — Pan o, tern je ste ś po zą sztu k ą , pan je ste ś !— -i p o k aza ła pan jesteś... hrabiem u zw inięty w trąbkę k o n iec swego ostrego języ k a . S ław o borski ru szył ramionami i uśm iechnął się d obrotliw ie, poczem znów zw ró cił się do poety: — niu, czy N o , pow iedz-że tam ja k ie jś pan, coś w swem osłu p ie ekstazie zobaczył? P ew n ie u jrzałeś pan siebie, siebie we własnej osobie? M iło b ę d zk i podparł się na ło k ciu swego w y ta r te g o żakiecika i o d p arł z flegm ą: — Spotkaliśm y się tam razem . — G d zie? — W zaśw iatach. — A n iech że pana dyabli wezm ą z za św ia ta mi— co mnie to w szystko obchodzi?! — C o pana obchodzi? — obu rzył się p o eta.— Co pana obchodzi?... -— F ilis tr a , O czy w iście tyle, ile obchodzi... u tytu ło w a n ego m ieszczucha W e * Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 125 zuwiusz, E tn a i inne k ra jo b ra z y tego w ielkiego m a la rza , o którym w szyscy na całym św iecie m ówią i o k tó rym mi dziś opow iad ał p o e ta M iło b ęd zk i — dokoń czyła panna S te fk a . H ra b ia roześm ia ł się na całe ciw szy pannę P a ty c z e k wpół, d zią szyję. — N ieocen ion a, g a rd ło i chw y p o ca ło w a ł j ą w ła b ę niezrównana, boska! — w ołał. A M iło b ę d zk i nap rzó d poczerw ieniał, ja k rak , potem zb lad ł, ja k świeżo w ybielona ściana, i d op ie ro po dłuższej chwili m ilczenia ję k n ą ł: — P an i, pani.., J a pani co innego m ówiłem . — C o to co inn ego?— k rzy k n ę ła panna P a t y czek, p rzy sk a k u ją c do M iłobędzkiego. — J a pani ale nie... — stem, E t, co opowiadałem o dziełach B ó ck lin a , tam pan plecie... nasłu ch ałam się wiem , czem G łu ch a nie je- • tylu b la g w swem życiu, źe są w ykręty... Z r e s z tą — dod ała, nie rozu m iejąc, o co chodzi — dla mnie, proszę pana, je s t jedn o, ja k w szystko się ten "Włoch nazyw a... N a trz e p a łe ś pan tyle ty c h dziw acznych nazw isk, że trudno mi je spam iętać. D la mnie Ibsen , czy H a- berb u sz lub M achlejd, w szystko jedno, rozumie pan? A je że li się panu nie podoba, to j a także gw iżdżę na to!.. I zw inąw szy ję z y k w trąb kę, za cz ę ła gw izdać nad sam ym uchem M iło b ę d zk ie g o , k tó ry na nią j e dnocześnie z zachw ytem i z ironią p a trzył. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 126 — R u sa łk a w iekuista, m ych m arzeń prom ień senny, nie z d o ła ła się w myśl w czuć m oją...— d e k la m ow ał poeta. H ra b ia , k tó ry się ju ż śm iać p rzestał, pod szed ł ku niem u i rzek ł: — P o e to , w ieszczu, ot, m asz p rzy k ła d , na ja k ą g leb ę twe słow a podają!.. R a d zę ci p rzeto u su n ąć się w absolutn e niebyty: tam cię zro zu m ieją, tam cię odczu ją, tam m yśl d ościgłych m arzeń tw ych tw ą schw ycą w lot n ie gryfy — opuść ten p ad ó ł filisterski i dąź w górę: excelsior! M iło b ęd zk i w idział, źe hrabia sobie kpi z n ie go najw yraźniej, lecz dów chodziło i przyczyn ponieważ mu d la różnych pow o o u trzym anie z nim stosunku, więc nie o d cią ł się zjadliwie, ja k to zw yk ł b y ł z rów nym i sobie czynić, ale postanow iw szy do ko ń ca utrzym ać się w tonie, podn iósł głow ę do góry i w y rzek ł z godnością: — J a k o ż i hrabia u le g ł wpływom secesyjnym : ziarno padło na dobry g ru n kt, w ięc niebaw em k ie ł kow ać zaczn ie, tylk o je trzeb a zostaw ić w spokoju. — O to , d obrześ pan p o w ied ział — w yrzu cił z siebie Sław o b o rski. — Pan P o co? ju ż M iło b ęd zk i — idzie? — p y ta ła exb aletn ica — T a k d oskon ale mnie pan baw ił... Ja sk rzyw ił się nieznacznie i odparł-' uczę, nie bawię. T era z id ę, lecz zn o wu wrócę, gdyż nie chcę, by słow a m oja bezowocnie przep ad ły. P oczem pożegnaw szy się z h ra b ią i z pann ą Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 127 P a ty c z e k , na k tó rą ukradkiem r z u c ił czułe sp o jrze nie — w yszed ł. K ie d y się za nim drzw i zam knęły, h rabia p rzy stą p ił do swój b o gd an ki i zaw ołał: — znem, T y le razy u d a jącym cię prosiłem , żebyś z tym bła- poetę, zerw ała, żebyś go tu nie przyjm ow ała. T o m ałp a dekadencka, k tó ra ci w g ło wie przew raca. — A ja ci, stary nied o łęgo , je sz cze raz po w tarzam , żebyś mi d ał św ięty pokój i nie n arzu cał swej woli w moim w łasnym domu. w ała, kogo mi B ędę p rzy jm o się spodoba, a M iłobęd zkiego spe- cyalnie, bo on je s t zabaw ny i na sztuce się zna. — On mnie irytu je. — B o ś ty filister. — M oja droga, dosyć tego — m ru kn ął ostro Sław o bo rski. __ T y grozisz? H ra b ia poham ow ał się, ścisn ął zęb y i sk ład a ją c ręce, ja k do m odlitw y, w yszeptał: — J a p roszę, ja proszę, bo kocham ... — K o c h a j, ubóstw iaj, ale nie żąd aj, bym by ła tw o ją n iew olnicą, ja. nie znoszę niewoli, jestem có rk ą w olnego pow ietrza, rozum iesz? — R ozum iem , rozum iem — ja ci tylk o p rze kład am , a ty zaraz wpadasz we wściekłość. ści, — W yd o b yw a m z siebie w szystkie n am iętn o bo tym — A c h , gdybyś ty p rzy zw yczajnym rep ertu a sposobem w zbogacani swój rep ertu ar. rze pozostała? - za w o d ził hrabia. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 128 — D o b re sobie!— k rzy k n ę ła pann a P a ty c z e k ,— D la ciebie m am się pozbyw ać p rzy szłe j sław y, czyś zw aryow ał? . kąd M ój k o ch an y, w iedz-źe o *tem, źe od zd obyłam sobie z takim trudem scenę dram a tu i kornedyi, stałam się inną. — W iem o tern i b o leję nad tern. — Z am iast się cieszyć? — Tak. — Z a m ia st się ze szczęścia mego radow ać? — T a k ... — C zyś ty oszalał? — Z m iłości oszalałem , a z zadrości um ieram . — E , nie gadaj głu pstw ? — T y mnie zdradzasz... — J e szcz e nie, ale gdy mi będziesz d oku czał, to j a k B ó g na niebie, uczynię to, uczynię z satysfakcyąH ra b ia osu n ął jej się do kolan i ję c z a ł: — A n ie le mój, nie dręcz mnie! P a n n a P a ty c z e k u śm iechn ęła się dw uznacznie i nie ch cąc przybran ego opiekuna swej cnoty dopro w ad zać do liryczn ych kw ileń, k tóre j ą przejm ow ały kiepsko ukryw anym w strętem , po ło żyła mu róźowiutk ą dłoń na łysej głow ie i głosem słodkim w yśpie wała: — N ie c h gaw ron mnie nie m ęczy, to będzie m iędzy nami zgoda; ja go nie zdradzam , bo go ko... ko. . kocham , ja k te cukierki, które mi przyniósł. I zaczęła się śm iać, o tw ie ra ją c bom bonierkę. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 129 N a p a k o w a ła sobie czek o la d e k całe u sta i p o zw o liła hrabiem u u kąsić k a w a łe czek m akaronika. S ła w o b o r ski b y ł szczęśliw y, p o d k ręcił sobie oba sterczące do g ó ry siwe w ąsiki i usadow iw szy ukochanej, w pijał się w nią się tuż p rzy swej swem i krogu lczem i oczym a. P an n a P a ty c z e k ch ru p ała cu k ierk i i opow ia d a ła mu, z ja k ą łatw o ścią u czy się roli z „ R u s a łk i” M iło b ęd zk ieg o , brał ani k tó rą je j T ren czyń ski. jedn em w dziesięciu ła a k cya N ie słów kiem , na pierw szy w ystęp w y w spom niała jed n a k o tern ze ca ła ro la zaw iera się w ykrzykn ikach m onosylabow ych, a c a sprow adza się do choreograficznych pro- d ukcyj zw yk łej kaletn icy. H ra b ia słu ch ał, b a w ił go czy teź u daw ał zasłuchanego; w łaściw ie jej szczebiot, napraw dę p rzy je mny i w dzięczny, b a w iły go n a g łe w ybuchy radości, a nad ew szystko jej pyszne blond w łosy o złotaw ym odcieniu, które z i ca ło w a ł. — A ja k o tern jestem E u ro p y lubością niew ysłow ioną g ła sk a ł mi się debiut u d a — że zaś się uda,? przekon an a— to zaprosim y znowu do T ren czyń skiego i M iło b ęd zk ieg o , no i j e szcze kogoś z krytyków , żeby ch w alił... — czy M oja będę kochana, m oja m ógł — p r z e k ła d a ł droga, ja nie wiem , hrabia, k tó ry sobie postanow ił p rzed ślubem A r tu r a zaw iesić swoje afi szow anie się po resta u ra cyach i tea tra ch z panną P a ty cze k . Biblioteka — T. '¿( 6. ^ Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 130 — B ęd ziesz m ógł, bo j a ta k ch cę— słyszysz?! — za w o ła ła rezo lu tn a exbaletn ica. — A c h , i ten M iłobęd zki... — I on tak że... C o ci to szkodzi? O n takie cudowne k a w a ły na poczekaniu kom ponuje. P o w ia dam ci, to praw dziw y m istrz od w szelkich blag. J a bym tu u sch ła , gdyby on mnie nie baw ił; za to też mu je stem w dzięczna... N o , i nie o braża się w c a le, ale to wcale; m ożna z nim zrobić, co się p o d o ba. W ię c i M iło b ęd zk i będ zie — co, dobrze?... Po d ebiucie, w E u ro p ie — dobrze? H ra b ia zm a rszczy ł się. — T y ś p rzecie ż nie g łu p ia — r z e k ł — ro zu m iesz, co to są, w zględ y światowe. — Aha, św iatowe w zględy! — żach n ęła się panna P a ty c ze k , i nieb ieskie je j oczy b ły sn ę ły z ło śliwie. — z tw ojej J a ci tyle ra zy powiedziałam , hrabsko - żydow skiej że na n ią poprostu że sobie arystokracyi kpię, p lu ję — i dlatego jestem m ąd ra. — W ie m o tem , wiem ... — W ię c czegóż mi temi bredniam i zaw racasz g ło w ę, k tó ra je s t czem ś pow aźniejszem zajęta? — A bo w idzisz... — T u hrabia się nam yślił, a potem naraz rozpaczliw ie w yrzu cił z siebie: —M ój A r t u r się żeni! — A fe, w tym wieku? — M us. — K ie d y się ma mleko pod nosem? — D a j pokój! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — Z en i się... ładny 131 ch łop ak... pew nie z ja k ą b rzy d k ą jaśn ie panną? — m on ologow ała panna P a tyczek, k tó ra m łodego Sław o bo rskiego z w idzenia zn ała, i k tó ry je j się podobał. — Z en i się nie z jaśn ie panną, lecz z niebrzyd k ą zw y k łą panną. — J a k ż e się nazyw a? — E t — m achnął r ę k ą hrabia. — K to ? — N azyw a się K o n ie cp o lsk a i je s t n a jb o gat szą panną w W arszaw ie. — pisali w H a , ha, ha!.. C ó rk a tego żyda, o którym g azetach , źe go w łasny urzędnik pobił? — p y ta ła panna S tefk a. H ra b ia poczerw ieniał nagle. Z a tr z ą s ł nim j a kiś w styd niepojęty: w styd ził się tej dziewczyny, w y cią gn iętej z gminu, tej istoty, ocierającej się ciągle o b ezw styd i żyjącej z bezw stydu... ponuro, a panna P a ty c z e k , W ię c m ilczał sp ogląd ając nań z nie-* tajoną pogardą, zaw ołała: — B ied n y chłopak! H ra b ia p o ru szy ł się nerwowo na kanapie. — J a c y w yście p odli i nikczem ni! C h ło p ak a m łodego oddajecie w niew olę takiego K o n iecp o lsk ie go, o którym w W a rsza w ie , w całej W a rsza w ie z oburzeniem i w strętem mówią: to przecież oszust ostatni, to zło d ziej, tyran!.. — K ła m stw o — J a k to , piszą... M iłobęd zki... — Id yota... Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 132 A — P o r z ą d n y człow iek — O sioł, b łazen !..— p o w tarzał co piszą odw ołanie w tej g azetach , to fa łsz. całej komedyi, S ław o b o rsk i — Z r e s z tą będzie k tó rą ten tam ja k iś u rzęd niczyn a sfab rykow ał. P an n a P a ty c z e k p o ch y liła się nad hrabią i c ią gnąc go za ucho, w ycedziła: — J u z ty mnie, stary lisie, nie zw iedziesz...— poczem po chwili dłu ższego m ilczenia d o d a ła :— Z r e sztą, co mnie to w szystko obchodzi; ja w aszych b ru dów p rać te m oje sze. nie będę — mam sw oich .dosyć, chociaż bru dy nie są ta k w strętne, ja k tam te w a J a robię w iele rzeczy, bo m uszę, bo żyć tr z e ba; j a przyw ykłam do pew nego try b u życia, którem z re sztą gardzę... A le kiedy się uczepię sceny, d ra m atu, to się postanawiam zm ien ić. M iło b ęd zki p o w iada, źe sztuka uszlachetnia... W p raw d zie j a t e go je s z c z e nie czuję, może je ste m za głupia, ale ja p ragnę uszlachetnienia! A wy?.. W y gnijecie i zgn i jecie, wy, panowie hrabiowie!.. I w sta ła z kanapy. C h o d ziła po salonie, p rzy staw ała p rzy oknach i wogóle czu ła się dziwnie w zburzoną. — N ie bardzo w iedziałem , źe cię ta wiadomość tak przejm ie — b ą k n ą ł hrabia — gdybym b ył w ied ział, nie pisnąłbym ani słówka. — M nie to nic a nic nie obchodzi. — M oja droga, czego ty chcesz odemnie? — H a , ha, ha!. . — O krótnico! C zego? T y lk o pieniędzy! Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl — A — M iło ść ci daję. — S ta rą , stru pieszałą... 133 cóż ty mi dać m ożesz? — N o?! — A tak, tak!... — N ie obawiaj się, A r t u r się żeni z panną K o n ie cp o lsk ą sam; ona mu się podoba, on się w niej kocha. — Z m usu... — E t... — P ow iad am ci, źe on biedny ch ło p a k , a tyś sta ry lis, a tw oja żon a obrzydliw a, p y ch ą n a s zp i kowana żydów ka, k tó rej ja nienawidzę. H ra b ia do krw i g ry zł usta; o d czu ł w obec tej dziew czyny, w której u w ięził re sz tę swej rozpustnej zm ysłow ości, po raz drugi w styd okrutny. go jej p o gard a, ubodła tem bard ziej, U b o d ła że nie b y ł na nią p rzygotow an y. I oto zam roczyło mu się w oczach, zaszum iało w głow ie. — Ja k iś ty m arny, ja k i n ęd zn y ...— p ląta ło mu się w skołatanym zalew ie m yśli.— U p a d łeś niżej od tej dziew czyny, sp rzedającej za gotow y grosz m ło dość i w d zięk swój... T ym czasem p rzed nim, ale panna P a ty c z e k z jej tw arzy, znów stan ęła p rzed chw ilą je sz cze w e so łej, zn ikła w szelka radość; nie w yryw ał się z je j gw ałto w n ych ruchów gniew, b y ła poważna i smutna. I oto ta k mówić zaczęła: — M yślałam , źe ty, człow ieku niedobry, m asz sum ienie, ale ty go nie masz; liczyłam na serce tw o Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 134 je , lecz ty i se rca nie posiadasz. Tyś jest ze p su ciem samem, bagnem , w k tóre mnie w ciągnąć gniesz... p ra T y je s te ś w strętny, ta k , bardzo w strętny! G dybym była o twem sum ieniu i sercu nie m yślała, trzym ałab ym cię tu, u m oich stóp, do tw ego; w yssałab ym z ciebie każd ego końca życia ru b la z obo ję tn o ś c ią n ajw yższą! „. H ra b ia b y ł blady, ja k płótno; nie m ógł w y trzym ać i z a w o ła ł zdław ionym głosem: — D o sy ć, dosyć!... J ą tego nie zniosę... Ty śm iesz, ty, ty!... — J'a, ja , ja! .. zw yczajn a dziew czyna z u licy; j a up adła i nędzna... a jed n a k lepsza od was, gdyż mam sumienie, bo mam poczucie ohydy, bo umiem z g łęb i d uszy to b ą , sta ry rozpustniku, gardzić! S ław o b o rsk i zerw ał się na rów ne nogi i schw y ciw szy baletn icę za ram ię, syknął: — 1 M ilcz ję d z o , jaszczu rko , nie kąsaj! — A w ięc cię ukąsiłam ? — D o żyw ego.. — P o ru szy ła m bagn o, ja , b aletn ica; naplułam na tw o ją plu gaw ą duszę! W y r w a ła mu się. Był liczki piękn a w tej chwili; zarum ienione jej p o pulchne p a ła ły , w oczach p a lił się płom ień w ielk iego podniecenia. Z podniesioną gło w ą, z w ło sami w nieładzie, z bardością b iją c ą z tw arzy w y g lą d a ła w spaniale. I hrabia mimowoli zdum iał; tak iej je j jeszcze nie w id ział nigdy. W r z a ła w nim nam iętność i spa- ( Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 135 la ła się g o ry cz, wstyd, obu rzen ie— w ycią gn ął k u n ie j b ła g a ln ie drżące ręce i w yszeptał: — J a ci w szystko d aruję; tyś przep iękna! — W ie m o tern. — J a w szystko zro b ię d la ciebie, tylko d la ciebie; będę le ż a ł u stóp nóg tw oich... — J u ż leżysz. — B ęd ę cię ubóstw iał. — A potem p lu ł na mnie, gdy w rócę do zw y k łe g o stanu, do stanu zbydlęcen ia... Z a trz y m a ła się na chwilę, poczem r ze k ła po nuro: — W r ó c ę , bo m uszę... ale nie z tobą... I ja także mam sw oje upodobania... — D yablico! — M am swój r e p e rtu a r o d czu ć nie jesteś w stanie... którego ty cię, mój panie ciebie w szystk ich twoich K o n ie c p o lsk ic h z E d el- i hrabio! upojeń , D o w idzenia, żegnam N ie c h was d yab li porw ą, bergam i!... W y b ie g ła , ja k fury a z salonu. Z an im się hrabia o pam iętać zd o ła ł, ju ż je j w m ieszkan iu nie b yło. S k u r c z y ła mu się twmrz boleśnie; kw adrans p rzed oknem i sta ł dobry w id ział, ja k w siad ała do dorożki i j a k o djeżdżała. Z r o b iło mu się nieznośnie. O d cz u ł niew ypow iedziany w styd i ża l ja k iś, nie d a ją c y się u ją ć w słowa; ża l do losu, k tó ry go Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 136 d o p ro w a d ził tego stanu w tej ch w ili zn alazł. rozpaczliwego?, w jakim się W y s z e d ł ch w iejąc się na nogach, chm urny, ja k n o c jesien na, b ezrad n y. P o z n a w a ł teź coraz w yraniej na tle p rze ż y ty ch w rażeń, m a ją swoje gran ice źe i kom prom isy i nie zaw sze się u dają, a na w et w ów czas się najm niej u d a ją , k ie d y w ie k najm niej tego spodziew a. się c z ło O koło god zin y 12-ej w ró cił do domu. W p rzed p o k o ju za s ta ł A r tu r a we fraku uśm ie ch n ię teg o , w esołego. M ło d y człow iek zdejm ow ał z siebie fu tro, o b ok niego sta ł F ra n cisz e k i coś mu op u w iad ał. P rz y w ita li się. — N o i co? — m ru kn ął hrabia po fran cu sku, z w ra ca ją c się do syna. — O św iad czyłem się i zostałem p rzy ję ty ... Sław oborski s p o jr z a ł, a d rgn ął syn, nie i nienaw istnie d o strzeg łszy na narazie niego żadnej zm iany na tw a rzy ojca, p o ło ż y ł mu pou fale ręk ę na ram ieniu i w y rze k ł cicho: — A — G łu p i jesteś... co, papo, sp rytny jestem ? — H a , ha, ha!... Jakaż to m ucha papie na nosie usiadła; ty mi chcesz zrobić scenę, mój papo, J est un peu trop fort?! — G łu p i P r z e c ie ż ty sam ... jesteś — p o w tó rzył tw ard o ojciec Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 137 i p o to czył błędnym w zrokiem naokoło siebie'— a ja je ste m i głupi i podły! — P apo?! H ra b ia cb w ycił się za głowę, ja k ten, komu się um ysł rozp rzęg a n agle, i jęk n ą ł: — B agn o, cu chn ące bagno, z któ reg o nic ju z nas na św iecie nie wyrwie! D a r u j, synu, tyś tylko narzędzie losu, tyś tylk o pionek, tyś... — P a p o , czyś ty oszalał?! — za w o łał A r tu r , co fa ją c się w tył, gdyż dopiero teraz za u w a ży ł, że z ojcem d zieją się rze cz y niezw ykłe. — O sza lałem ... coś, co ta rg a N iem a n ici p rzęd zy kom prom isu, lu d zk iej i a je s t pogrąża je w o tch ła ń , zk ąd zawiew a woń tru pia... — O jcze, tyś chory? — Z d r ó w jestem . — J a nic nie rozum iem ... H ra b ia b y ł przeo brażo n y; oczu ironia, ta zim na ironia, ja d e m przegryza; w argi mu p rze g lą d a ła z jego* k tó ra w szystko swym się trz ę sły , ja k w fe brze. Z d a w a ło mu się, źe w szystko w około niego w i ru je i tańczy, tylk o 011 sam stoi w m iejscu. I p o d n ió słszy praw ą ręk ę do góry, w y łk a ł ponuro: — T y tego, synu, nie rozum iesz — i słusznie; ja k ź e b y ś ty m ógł p o ją ć pew ne rzeczy, p o trz e b a krw i czystej... a tyś je s t kiedy na to m ieszańcem ... P a t r z na mnie; ja m ostatni Sław o b o rski, w którym rów nież po raz ostatni rozum ienie nie, m ojej rodzin y, się odezw ało. naszej rodziny, T y ś tem u, co się Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 138 we mnie w tej chwili d zieci b ę d ą obcym i, d zieje, je s t obcym, i tw o je wnuki i tw oje będą obcym i. N a mnie się nap raw d ę sk o ń c z y ł mój w łasny ród... P o n iew a ż ja inaczej m yślałem , poniew aż j a w ż y ciu całem inną, nie tę, k tó ra mi przeznaczona b y ła, rolę grałem , w ięc cierpię, strasznie cierpię!... I odszedł, p o zo sta w iają c syna p rzejęteg o zd u mieniem i grozą. ' ' I - Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl W trzy m iesiące później pan A r tu r S ła w o b o r ski ożenił się z panną R ó ż ą K o n ie cp o lsk ą . S lu b odbył się w K ra k o w ie , poczem państw o m łodzi w y je c h a li do W ło c h , ażeb y przez pewien czas cieszyć się swem jom ych. szczęściem zd a ła od krew n ych i zn a W stosunkach pom iędzy panem N atan em K o niecpolskim a starym E d e lb e r g ie m n a s tą p iła także wielka* zm iana: porozu m ieli się obaj i pokochali do tego stopnia, iż ich n iekied y nie widywano razem . go po k ilk a razy d zien U rzęd n icy K r e d y tu K r a jo w e po pewnym czasie odczu li tę zm ianę: p rzy j e dnolitej woli kierow ników za rzą d u i r a d y tej p o tę żnej in sty tu cyi nie m ogło b y ć ju ż mowy o żadnym oporze, ani biernym , ani też czynnym . Z ły p rzy k ła d R o zp ęd o w icza, za odpowiedniem swojej obaj spraw y, prezesow ie k tó ry zg o d ził się odszkodow aniem nie na zn a la zł naśladow ców . postanow ili stłum ienie Z r e s z tą na wspólnej n arad zie Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl 140 usuw ać takie osobistości z gron a p racow n ików ban ku, k tóre zb y t ostro za zn a cza ły p rzejaw y swej w ła snej indywidualności. Z a p a n o w a ł sp okó j, ja k zw ykle byw a po burzy. T ym czasem zu p ełn ie swój pan E d w ard dawny lium or S ław o b o rski stracił i spryt. S ta ł w pra wdzie cią g le na stanow isku głów nego d yrek to ra Oporow skich zakład ó w m etalurgiczn ych, którym ju ż t e raz, dzięki stałem u k red ytow i firm y D . K o n ie c p o l ski i S -ka, nie gro ziło żadne niebezpieczeństw o, ale czynności swe w y p ełn ia ł niem al au to m atyczn ie. P r z e stano się też pow oli z nim lic zy ć, przeciw ko czemu h rabia nie p rotesto w ał. Z au w ażo n o rów nież i to, że dum na pani S ław oborska w ycofała się nieco ze sfery sw ych zn ajo m ości a ry sto k ra ty c zn y ch i że p rzy jęcia w swym d o mu ogran iczyła do n ajb liższego k o ła zaufanych. Z ło śliw i opow iadali sobie, ja k o b y nastąp iło stanow cze p ogodzen ie się je j z m ężem , w tow arzystw ie którego widywano j ą coraz częściej. czyn tej n iespodziew anej zgody, Szu kan o p r z y no i zn a leźli się tacy, k tó rzy tw ierd zili, iż hrabin a zm ieniła try b ż y cia od tego czasu , k ied y O p elsk i w y b ra ł się w p o dróż n ao koło św iata, a S ła w o b o rsk i— od tego dnia, k ied y panna P a t y c z e k , dzeniem w dram acie, w ystępu jąca zn a la zła Tym zaś” nowym adoratorem był te ra z z powo nowego /adoratora. n ajm łodszy z sy nów znanego b an kiera Głoldspiegla, który, u jrzaw szy pannę S te fk ę , ja k o w odnicę w efektow n ej sztu ce M iłobęd zkiego, za p ło n ą ł ku niej niepoham o Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl w aną m iłością. 141 G oldspiegel tr a c ił na p ięk n ą a k to r kę pieniądze, podczas kied y hrabia E d w a rd Sław oborski tr a c ił z pow odu niej humor, zd row ie, rozum i staw ał się zw ykłym zadom owionym filistrem . J askrow ski z obojętnością ją c je stale po dawnem u baw ił się praw dziw ego ep iku rejczyka, kom edyą, sto ją c ą życiem nazyw a w luźnym stosunku do tej praw dziw ej rzeczyw istości, k tó rą p rze s ła n ia ły nieprzeniknione chm ury, o b łu d y i b lagi. C zasam i za g lą d ał do S ław oborskich , tu też się d ow iedział od starego E d elb erga , źe pan L eon, p rzy jąw szy m iejsce w ja k iejś w ielkiej firmie hand lo wej, o sied lił się na stałe w A m e ry c e do kraju na razie nie m yślał. KONIEC. i o powrocie Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl SPIS JUEC^y. Str. RO ZD ZIAŁ III. Dzień pana Leona Ede l be r g a. . . . . . 5 . . . . 75 RO ZDZIAŁ IV. Dzień kompromisów . . . E p i l o g ............................................... . . . . . 139 Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl TEGOŻ AUTORA: Owanes Ohana, pow ieść. Na odajach stepowych, pow ieść. Z prądem życia, pow ieść. Historya o królewiczu Milanie, styczn ych symfonia. u niesień i wizyj m i t Mistrz Twardowski, bytu lu az kiego m isteryum . Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl ZWRACAMY UWAGĘ i Z d. 1 G r u d n ia , r o k u b ie ż ą o e g f o RED1KCU I jtOIINISTRlCm BIBLIOTEKI DZIEŁ W I R O M przeniesioną zostanie na ulicę Warecka Nr. 14. W lokalu obecnym przy ulicy NowyŚwiat Nr. 47 przyjmować będziemy inte resantów do dnia 1 Stycznia 1904 roku. Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl / Biblioteka Cyfrowa UJK http://dlibra.ujk.edu.pl W YŻSZA SZKOLĄ P E D A G O G I C Z N A W' K I E L C A C H B I B L I O T E K A 174033 0122053