Powiernictwo Pruskie

Transkrypt

Powiernictwo Pruskie
Krucjata na rzecz niemieckich „wypędzonych”
Powiernictwo Pruskie
Na naszych oczach niektóre środowiska niemieckie
testują, jak głęboko można drążyć w społeczeństwie ducha
roszczeniowego i jak bardzo można przeinaczać niedawną
historię.
Problem niemieckich przesiedleńców (czy według nomenklatury niemieckiej,
tzw. „wypędzonych”), zdawałoby się jednoznacznie uregulowany decyzją wielkich
mocarstw, po kilkudziesięciu latach ponownie znalazł się w centrum niemieckopolskiej debaty politycznej.
Wprawdzie strona (zachodnio-) niemiecka w latach po 1945 r. nigdy nie
chciała się pogodzić z utratą ziem na wschodzie, ale po okresie „zimnej wojny”
jedynie środowiska ziomkowskie, a zwłaszcza Związek Wypędzonych, otwarcie nie
wyrażały zgody na istniejący stan rzeczy i podczas corocznych „Dni Ojczyźnianych”
poddawały w wątpliwość ustalenia Poczdamu.
Traktaty zawarte pomiędzy RFN a Polską (1970, 1990, 1991) omawiały
rozliczne
aspekty
bilateralnego
współistnienia,
jednak
sprawa
wysiedlonych/wypędzonych oraz ich dawnych własności pozostałych na ziemiach
polskich, nie została tam rozwiązana.
Sytuacja polityczna na świecie i w Europie w końcu XX wieku sprzyjała
umacnianiu się pozycji Niemiec. Zjednoczony kraj, jeden z najpotężniejszych w
ramach Unii Europejskiej oraz NATO, zaczął tolerować niespotykane wcześniej w
takim
natężeniu
przejawy
demonstrowania
„niemieckiego
ducha”
i
przewartościowania przyczyn i konsekwencji II wojny światowej.
Od kilku lat trwa dyskusja odnośnie projektu Eriki Steinbach utworzenia w
Berlinie Centrum przeciwko Wypędzeniom. Szefowa Związku Wypędzonych,
deputowana do Bundestagu z ramienia CDU, nie traci nadziei na końcowy sukces,
hoć rząd Angeli Merkel oficjalnie zdystansował się od tego przedsięwzięcia.
Pierwszym poważnym krokiem w kierunku przyszłego centrum była wystawa z
sierpnia 2006 r. pt. „Wymuszone drogi. Ucieczka i wypędzenie w Europie w XX
wieku”, otwarta w reprezentacyjnym Pałacu Następców Tronu przy alei Unter den
Linden przez przewodniczącego Bundestagu Norberta Lamberta (CDU), a obecnie
eksponowana w historycznym Kościele Pawła we Frankfurcie nad Menem.
1
W takiej atmosferze politycznego rozluźnienia rozpoczęło działalność
Powiernictwo Pruskie (Preussische Treuhand). Powstało ono w roku 2000 jako
spółka prawa cywilnego, której celem jest reprezentowanie byłych właścicieli
majątków na dawnych terenach wschodnich Niemiec, obecnie należących do Polski.
Spółką kieruje Rada Nadzorcza składająca się z trzech członków. Są nimi: Rudi
Pawelka, Alexander von Waldow oraz
Hans-Günther Parplies. Założycielem
Powiernictwa Pruskiego jest Rudi Pawelka, przewodniczący Ziomkostwa Ślązaków.
Powiernictwo Pruskie jest spółką komandytową, zostało zarejestrowane w
Izbie Przemysłowo-Handlowej w Bonn. Jego siedzibą jest Düsseldorf.
Na drogę sądową
Organizacja, chcąc domagać się zwrotu dawnych majątków niemieckich,
leżących obecnie na terenie Polski, postanowiła wkroczyć na drogę sądową i
przygotować pozwy odszkodowawcze.
Powiernictwo Pruskie od początku nie ma poparcia rządu Republiki Federalnej
Niemiec, stwierdził to już w roku 2004 kanclerz Gerhard Schröder, mówiąc iż
wyklucza
„wsparcie
indywidualnych
roszczeń
wypędzonych”.
Podobnie
wypowiedziała się niedawno w 2006 r. kanclerz Angela Merkel. Jednak deklaracjom
politycznym towarzyszą nie odpowiadające im czyny. Według Włodzimierza
Budnego, wójta gminy Jedwabno, „Powiernictwo Pruskie dostało od rządu
niemieckiego 18 milionów euro na dochodzenie roszczeń na terenie dawnych Prus
Wschodnich.”
Wiemy z relacji prasowych, że do grudnia 2006 r. Powiernictwo Pruskie
przygotowywało tzw. pozwy wzorcowe, czyli „jednostkowe roszczenia wypędzonych
rokujących nadzieje na sukces. Na ich podstawie zamierza uzyskać korzystne
orzeczenie Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu”, pisał rok temu korespondent
„Rzeczpospolitej” Piotr Jendroszczyk.
Powiernictwo Pruskie, nie bacząc na oficjalne stanowisko rządu niemieckiego,
iż nie zamierza on wspierać roszczeń byłych właścicieli ziemskich i że ewentualne
pozwy roszczeniowe
nie mają szans ich uznania także przed
sądami
międzynarodowymi (i niemieckimi), postanowiło działać dalej, wychodząc z
założenia, iż ewentualne korzystne dla niemieckich byłych właścicieli orzeczenie
„miałoby […] umożliwić rozszerzenie żądań odszkodowawczych na inne grupy
wypędzonych, a także służyć jako karta przetargowa w negocjacjach z Polską,
skłaniając nasz kraj do <polubownego załatwienia sprawy>” (P. Jendroszczyk).
2
Pierwszoplanową postacią Powiernictwa Pruskiego jest Rudi Pawelka,
wcześniej mało znana postać na scenie politycznej Republiki Federalne Niemiec.
Kim jest Rudi Pawelka?
Urodził się 24 marca 1940 r. we Wrocławiu. Od roku 1945 mieszka w RFN, w
tym od ponad 40 lat w Leverkusen. Jest byłym pracownikiem policji. Od 1971 r.
członek CDU, w latach 90. zasiadał w Radzie Miejskiej Leverkusen.
Działacz Ziomkostwa Ślązaków, od roku 1979 przewodniczący oddziału w
Nadrenii Północnej-Westfalii. Od 1998 r. wiceprzewodniczący ziomkostwa, a od 2000
jego przewodniczący. Założyciel Powiernictwa Pruskiego.
Zasiada także w radzie fundacji Muzeum Śląska w Görlitz.
Powiernictwo Pruskie nie czyniło tajemnicy z faktu przygotowywania wniosków
odszkodowawczych, można było o tym wcześniej przeczytać w prasie.
Pozwy
zaangażowany
odszkodowawcze
przez
przygotował
Powiernictwo
Pruskie.
Thomas
Skargi
Gertner,
dotyczą
tzw.
adwokat
„późnych
przesiedleńców” z lat 70. i 80., co może zwiększyć szanse pozwów na uzyskanie
pozytywnego orzeczenia ze strony Strasburga.
Ekspertyza prawna
W roku 2004, na zlecenie rządów RP i RFN, dokonano ekspertyzy prawnej.
Prof. Jan Barcz i prof. Jochen A. Frowein uznali, że pozwy nie mają szans przed
polskimi, niemieckimi czy amerykańskimi, a także międzynarodowymi, sądami.
Zanim
pozwy
zostały
skierowane
do
Strasburga,
zostały
starannie
przeanalizowane ich szanse. Zgodę na wysłanie pozwów do Trybunału Praw
Człowieka udzieliła Rada Nadzorcza Powiernictwa Pruskiego.
Powiernictwo Pruskie jest personalnie i instytucjonalnie powiązane ze
Związkiem Wypędzonych oraz Ziomkostwem Ślązaków. Rudi Pawelka obok funkcji
przewodniczącego Ziomkostwa Ślązaków był początkowo przewodniczącym Rady
Nadzorczej Powiernictwa, z kolei Hans-Günther Parplies, obok funkcji zastępcy Eriki
Steinbach w Związku Wypędzonych, jest członkiem Rady Nadzorczej Powiernictwa.
Stefan Hambura, prawnik prowadzący kancelarię adwokacką w Berlinie, w
jednym z wywiadów powiedział m.in.: „…przed objęciem władzy Angela Merkel
zleciła policzenie, jakie byłyby koszty zamknięcia raz na zawsze sprawy roszczeń
polsko-niemieckich. Niestety fachowcy odradzili jej te zamiary, bo okazało się, że
chodzi o miliardy euro”.
3
Warto dodać na marginesie, że w minionych latach przesiedleńcy otrzymali
rekompensatę od rządu niemieckiego w wysokości ok. 64 mld euro, przy czym ich
utracone na wschodzie mienie było warte ok. 20 mld euro.
Obok wyważonych słów polityków RFN, nie brakło także wypowiedzi skrajnie
prawicowych. Do najbardziej kontrowersyjnych wystąpień po stronie niemieckiej
zaliczyć należy m.in. wypowiedź deputowanego CDU do Bundestagu JochenaKonrada Fromme, który w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z 12 grudnia 2006 r.
poddał w wątpliwość ustalenia traktatu z Poczdamu, zarzucił Polsce wojenne i
powojenne grzechy, zaś samych Polaków przyrównał do Adolfa Hitlera.
Za pośrednictwem Powiernictwa Pruskiego 15 grudnia minionego roku 22
byłych mieszkańców dawnych terenów niemieckich na wschodzie złożyło w
Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu pozwy odszkodowawcze o
zwrot majątków.
Są to m.in. roszczenia odnośnie nieruchomości na Warmii i Mazurach: w
Olecku, Ełku, Lidzbarku Warmińskim, wsiach Tłokowo, Możne, Dąbrówka Mała, a
także na Pomorzu, Górnym Śląsku, Opolszczyźnie, w Wałbrzychu, Bielsko-Białej i
Wrocławiu.
Wypowiedzi czołowych polityków niemieckich świadczą, że rząd RFN nie widzi
możliwości przejęcia ciężaru zaspokojenia roszczeń dawnych wysiedlonych.
Część polskich publicystów jest zdania, iż „z punktu widzenia prawa
międzynarodowego
rozpatrzenie
pozwu
będzie
niemożliwe
[…]
działacze
Powiernictwa nie wzięli pod uwagę, że ich pozew nie może zostać rozpatrzony przez
Europejski Trybunał Praw Człowieka, co najmniej z dwóch powodów. Europejska
konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności została przyjęta
przez Radę Europy 4 listopada 1950 r. (weszła w życie 8 września 1953 r.), czyli po
wysiedleniu ludności niemieckiej z tzw. ziem odzyskanych. Ponadto – co w świetle
konwencji ważniejsze – Rzeczpospolita Polska ratyfikowała EKPC 15 grudnia 1992 r.
Zatem zaczęła ona obowiązywać wobec Polski 30 kwietnia 1993 r. Oznacza to, że
skargi przeciwko Polsce dotyczące okresu przed ratyfikacją nie będą skuteczne.
Zasada subsydiarności
Kolejną przeszkodą jest wyrażona w konwencji i powszechnie uznana zasada
subsydiarności mechanizmów ochrony praw człowieka przewidzianych przez
konwencję w stosunku do systemów ochronnych uregulowanych w prawie krajowym.
„Wniesienie skargi do trybunału możliwe jest bowiem po wykorzystaniu środków
4
odwoławczych przewidzianych w prawie państwowym strony konwencji. Krótko
mówiąc, najpierw należy wykorzystać drogę postępowania sądowego we wszystkich
instytucjach kraju. Tę zasadę EKPC potwierdza orzecznictwo trybunału. Pozew
skierowany do Strasburga przez Powiernictwo
Pruskie nie spełnia zatem
podstawowego wymogu określonego w art. 35 ust. 1 konwencji…” (S. Hambura).
A jednak w roku 2007 strona polska zaczęła otrzymywać ogromną liczbę
wniosków o wgląd do ksiąg
wieczystych na byłych ziemiach niemieckich.
Następnym krokiem były pierwsze wnioski o zwrot nieruchomości.
Trafnie piszą Marcin Libicki i Norbert Napieraj, iż „jednym z najbardziej
szkodliwych aspektów działalności Powiernictwa jest historyczny rewizjonizm opary
na przekonaniu, że Niemcy były ofiarami wojny niemal na równi z państwami
podbitymi, a powojenna rewizja granic Rzeszy oraz wysiedlenia ludności niemieckiej
były zbrodniami przeciwko ludzkości”.
W opinii Guido Morbera, współautora jednej z niemieckich ekspertyz,
„Powiernictwo Pruskie dąży do zakłócenia pokoju międzynarodowego. Jest to nie
tylko
sprzeczne
z
niemieckim
prawodawstwem,
ale
prowadzić
może
do
nieobliczalnych następstw politycznych.”
Piotr Jendroszczyk w sprawozdaniu z ekspertyzy Guido Morbera i Holma
Putzke relacjonuje, iż „gdyby niemieccy wypędzeni odzyskali swoje majątki, mogłoby
dojść do naruszenia integralności terytorialnej Polski. Powiernictwo Pruskie dąży do
zmiany stosunków własnościowych na jednej trzeciej terytorium Polski. Tym
sposobem podważa suwerenność tego kraju” – udowadniają autorzy.
Ich zdaniem takie działania kwalifikują się jednoznacznie do wydania
administracyjnego zakazu działalności. Mogłoby go wydać niemieckie MSW. W
ośmiostronicowej ekspertyzie autorzy dochodzą do wniosku, że działalność
Powiernictwa Pruskiego jest nie do pogodzenia z art. 9 konstytucji mówiącym o
zakazie organizacji godzących w porozumienie pomiędzy narodami.
Udowadniają także, że „Powiernictwo nie przestrzega art. 17 ustawy o
stowarzyszeniach i związkach. Jest wprawdzie spółką prawa cywilnego, co nie
oznacza, że związane jest wyłącznie przepisami prawa cywilnego…”.
Zagrożona integralność terytorialna?
W ekspertyzie Guido Morbera i Holma Putzke czytamy m.in.: „Sam zwrot
majątków wypędzonym nie miałby żadnych bezpośrednich konsekwencji dla
suwerenności Polski (…) Wcześniej czy później stanęłaby jednak pod znakiem
5
zapytania integralność terytorialna Polski, gdyż w bardzo dalekiej perspektywie nie
można wykluczyć secesji terenów, których właścicielami są Niemcy. Nie jest to
całkowicie niemożliwe (…) Miałoby to bezpośredni wpływ na przebieg granic. Tym
sposobem polsko-niemiecki traktat graniczny stałby się makulaturą”.
Piotr
Buras,
politolog,
współpracownik
Centrum
Stosunków
Międzynarodowych, na marginesie interesującej analizy obecnych relacji pomiędzy
RFN i Polską trafnie podkreśla, iż „istotą problemów polskiej polityki wobec Niemiec
nie jest dziś kwestia roszczeń wypędzonych i naszej reakcji na działania
Powiernictwa
Pruskiego.
Podstawą
niewłaściwych
posunięć
polskiej
polityki
zagranicznej staje się błędna percepcja Niemiec (…) W Niemczech odradza się
ideologia narodowa oparta na fałszywej świadomości, dokonuje się radykalna
weryfikacja historii (w domyśle: Niemcy zaczynają się postrzegać jako naród ofiar),
następuje renacjonalizacja polityki zagranicznej…”.
Bierność niemieckiego rządu
Część polskich komentatorów zwraca uwagę na bierność niemieckiego rządu.
Marcin Libicki i Norbert Napieraj zauważają, iż „rzeczywiście rząd niemiecki stara się
trzymać z daleka od sprawy pozwu”.
Mogłoby się zatem wydawać, że w przypadku Powiernictwa mamy do
czynienia z grupą ekstremistów bez poważnego politycznego zaplecza. Nic bardziej
błędnego.
Personalne
powiązania
Powiernictwa
Pruskiego
ze
Związkiem
Wpędzonych oraz ze światem poważnej niemieckiej polityki są wyraźne.
Bez zaangażowania rządu federalnego zapędy Powiernictwa trudno będzie
opanować. Tylko, czy niemieckich polityków stać na przeciwstawienie się działaczom
Powiernictwa? Pytanie pozostawiamy otwarte. Bierność niemieckiego rządu nie
poprawi jednak stosunków między naszymi państwam.
Zaniedbania strony polskiej
Większość naszych komentatorów jest zdania, że strona polska zaniedbała
uregulowania kwestii własności na ziemiach poniemieckich.
Konieczność uregulowania stosunków własnościowych na tych terenach
wywołała reakcję (czerwiec 2007) Ministerstwa Sprawiedliwości, które zarządziło
uaktualnienie
przez
samorządy
na
drodze
postępowania
sądowego
ksiąg
wieczystych. W przygotowaniu jest projekt ustawy, która ma uregulować stan prawny
nieruchomości niemieckich.
6
Jest to tym ważniejsze, że w międzyczasie kilku obywateli RFN, tzw. późnych
wysiedlonych, wygrało procesy o zwrot pozostawionych majątków przed polskim
sądem, np. we wsi Narty (gmina Jedwabno) na Mazurach, gdzie Niemka Agnes
Trawny odzyskała dom i 56 ha gruntów, a obecnie rozpoczęła proces w Olsztynie o
2,6-milionowe odszkodowanie za pozostały majątek. Wiadomo także, że kolejne
pozwy napływają z Niemiec do polskich sądów.
W opiniach wielu znawców tematyki, niezbędne są tutaj czynności
zmierzające do prawnego zabezpieczenia obywateli polskich przed utratą posiadłości
i eksmisją.
Czy
istnieje
możliwość
rozwiązania
problemu,
którego
dostarczyło
Powiernictwo Pruskie? Wydaje się, iż jest taka droga: strona niemiecka powinna
zdecydować
się
przejąć
wszelkie
roszczenia
niemieckich
wysiedleńców/wypędzonych. Można tego dokonać poprzez przyjęcie do konstytucji
europejskiej protokołu w sprawie roszczeń wysuwanych przez stronę niemiecką.
Zaś aktywność Rudiego Pawelki nie maleje, np. kierowane przez niego
Ziomkostwo Ślązaków odbyło swój zjazd w Hannoverze w dniach 30 czerwca -1 lipca
2007, tym razem pod patronatem rządu Dolnej Saksonii. Jest to istotne, gdyż tego
rodzaju spotkania przez ostatnie 18 lat były przeprowadzane na terenie Bawarii. W
opinii
polskich
komentatorów
spotkanie
przebiegało
w
nieżyczliwej
Polsce
atmosferze i żądań zwrotu dawnych majątków niemieckich na terenach na wschód
od Odry.
Uważne śledzenie działalności Związku Wypędzonych, związków
ziomkowskich oraz Powiernictwa Pruskiego skłaniać musi do zastanowienia się czy
przypadkiem nie są to organizacje działające na zasadzie „naczyń połączonych”?
Niewielkie różnice i pozorne – raczej taktyczne – odrębności w reagowaniu na
sprawy polskie i problemy związane z dziedzictwem II wojny światowej mają swoją
wymowę.
KRZYSZTOF A. KUCZYŃSKI
Powyższy tekst jest skrótem rozprawy „Powiernictwo Pruskie czyli krucjata na rzecz
niemieckich <wypędzonych>”, która ukaże się jeszcze w tym roku w tomie II naukowego
Rocznika Katedry Badań Niemcoznawczych UŁ Niemcy – Austria – Szwajcaria.
7
8