Dlaczego uważam, że 50 Twarzy Greya to zła książka?

Transkrypt

Dlaczego uważam, że 50 Twarzy Greya to zła książka?
Downloaded from: justpaste.it/gd1f
Dlaczego uważam, że 50 Twarzy Greya to zła
książka?
(uwaga - niżej zamieszczony tekst jest mojego autorstwa zabraniam wykorzystywania go
na własny użytek, gdyż w świetle prawa stanowi moją własność intelektualną. tekst został
napisany około półtora roku temu, w niektórych momentach język kuleje, wybaczcie mi to
proszę. jeżeli kiedyś będę miał czas i będziecie chcieli napiszę to od nowa i bardziej
składnie oraz posiłkując się w poszerzoną od czasu napisania tej notatki wiedzę w
temacie.)
http://fc09.deviantart.net/fs71/f/2012/023/4/1/do
minating_aint_easy_by_shiniez-d4ndfcl.jpg
lubię używać tego obrazka do wyjaśniania tego
tematu. polecam się z nim zapoznać, bo daje do
myślenia osobom niezwiązanym z tematem.
w większości opinia ludzi na temat kultury BDSM opiera się na cholernie dużej ilości stereotypów.
większość ludzi głównie myśli, że polega to jedynie na wykorzystywaniu drugiej osoby, znęcaniu
się nad nią, nie dbaniu o jej szczęście i potrzeby chęcią zaspokojenia własnych. nic bardziej
mylnego. prawidłowa relacja powinna opierać się na wzajemnym szacunku i przede wszystkim
skupiać na bezpieczeństwie i komforcie tej drugiej osoby. każdy krok i działanie powinno być
zaplanowane tak, aby nie wyrządzić krzywdy osobie “ulegającej”. tak naprawdę, to właśnie ona
jest tutaj panem sytuacji i to od jej słowa zależy, czy jakiekolwiek działania mogą mieć miejsce. to
wszystko jest gra między dwojgiem (lub większą liczbą) ludzi, odgrywana, ale gra. przecież każdy z
nas cały czas pozostaje człowiekiem, który się męczy i ma jakiś próg wytrzymałości, którego ta gra
nie może przekroczyć. nie będę się wypowiadać na temat osób, które nie mają na ten temat
żadnego pojęcia i “bawią się” w bdsm, za nic mając faktyczne zasady i mające braki w minimalnej
wiedzy. bo na przykładzie - można rzucić ziarno na grunt i oczekiwać, że wyrośnie, a można
zdobyć wiedzę na ten temat i zostać wytrawnym ogrodnikiem. mi to kojarzy się raczej z kunsztem,
czy rzemiosłem. a pełno jest pseudo-masterów, którzy tak naprawdę są chujowymi ludźmi samymi
w sobie, a co dopiero odpowiednimi osobami do brania tak szerokiej odpowiedzialności nad ludzką
istotą jak to się dzieje w praktykach bdsm. bo przede wszystkim takie relacje opierają się na
zaufaniu i opiece, to jest tak cholernie wielki rodzaj odpowiedzialności, że niektórzy ludzie, którzy
się za to biorą nie mają o tym pojęcia i nigdy nie powinni być dopuszczani do takiej władzy. bo tu
chodzi o życie i zdrowie ludzkiej istoty, tym powinien zajmować się ktoś odpowiedzialny, w pełnym
tego słowa znaczeniu. mam nadzieję, że mniej-więcej udało mi się przybliżyć obraz.
teraz postaram się przedstawić schemat działania relacji na płaszczyźnie BDSM, który jak się
później przekonamy niestety niewiele ma wspólnego z realiami przedstawionymi w książce:
no więc ludzie mają wyrobione w swoich głupiutkich główkach na temat relacji zawartych na
płaszczyźnie bdsm cholernie krzywdzące stereotypy. a tu nagle pojawia się taka książka jak “50
twarzy graya”. myślę sobie - super sprawa! popularna książka erotyczna, ludzie zaczną to czytać,
dowiadywać się więcej o swojej seksualności, ich świadomość wzrośnie, będą poszerzać swoją
wiedzę, same korzyści! nic bardziej mylnego. to jest jak zmierzch z seksem. wiecie, czemu
zmierzch jest zły? nie wiecie. nie lubicie zmierzchu, bo to jest w dobrym tonie, a tak naprawdę
zmierzch jest do 50 twarzy greya bardzo podobny. szybko zyskał popularność i został sprzedany do
głów setek tysięcy młodych dziewczynek tworząc w ich biednych umysłach obraz OPRAWCY i
SADYSTY jako wzór idealnego mężczyzny/chłopaka. niektórzy lubią sadystów, niektórzy są
masochistami i bardzo dobrze dzięk itemu z sadystami się dogadują i to jest w porządku, o ile to
jest świadoma decyzja, a nie konsekwencja bycia zmanipulowanym. spójrzmy prawdzie w oczy,
która mała dziewczynka nie marzy o Edwadzie Cullenie? każda. i to jest przerażające.
tak samo większość, (co prawda trochę już starszych, bo i 50 twarzy greya jest skierowanych do
czytelniczek w trochę starszym wieku) dziewczyna marzy teraz o swoim Christianie. takie książki
jak Zmierzch i 50 robią w bardzo prosty sposób ich odbiorcom papkę z mózgu. omówmy to.
Bella - jest idealną ofiarą, jest wycofana, uległa, łatwo poddaje się wpływowi Edwarda
(nazwałabym to wręcz symbolem sztokholmskim). jest też mocno niestabilna. z Edkiem spędza
każdą chwilę, z nim, jego rodziną, on obserwuje ją podczas gdy ona śpi, zabiera ją w jakieś
odludne miejsca. uzależnia ją od siebie w tak ogromny sposób, że nie ma się co dziwić, że kiedy ją
odrzuca ona popada w rozpacz i nie potrafi sama sobie poradzić z podstawowymi czynnościami
życiowymi. jak wygląda ich “randka”? on zmusza ją do wykonywania swoich poleceń, jedzenia,
picia, zabiera ją ze sobą tam gdzie chce i kiedy chce. no tak, uczmy tego dziewczynki od
najmłodszych lat, niech tworzą się w ich główkach prawidłowe wzorce relacji damsko-męskich, a
potem idealne ofiary gwałtu, stalkingu, manipulacji, przemocy. idealne podłoże dla kobiety bitych
w domu, bo taka ze strachu nawet słówkiem nie piśnie, a jeszcze przeprosi swojego oprawcę, że
nie puchnie równo.
spotkałem się nawet z twierdzeniem jak i sam doszedłem do wniosku, że Bella sama w sobie nie
istnieje jako ludzka forma, a jedynie kukiełka manipulowana przez Edka, bo czy ona tak naprawdę
ma jakąś osobowość? sama nie potrafi sobie radzić w życiu codziennym i wymaga ciągłej kontroli i
pomocy nie tylko Edwarda. zginęłaby milion razy, gdyby nie kontrola nad nią - Van, Volturi,
Vicotria, utonięcie, wypadek na motorze itd. kiedy pojawia się w domu swojego ojca od razu
zaczyna wykonywać za niego wszelkiego rodzaju prace domowe, bo myśli, że taka jest jej rola i to
powinna robić. sama nie postrzega siebie jako pełnowymiarowego człowieka.
wracając - Edward jest oprawcą. decyduje za Bellę, zmusza ją do podejmowania działań, które on
uważa za słuszne, izoluje ją i kontroluje jej poczynania.
podobnie jest w 50 twarzach, tylko tam porusza się już temat relacji, w której o kontrolę właśnie
chodzi i to jest tym groźniejsze dla osób, które nie są kompetentne i nie potrafią postrzegać tego w
prawidłowy sposób. jest co prawda bardzo subtelna ale bardzo ważna granica pomiędzy byciem
kontrolowanym, a byciem kontrolowanym, ponieważ jest to coś czego ja chcę, co lubię i jest to
sposób gry pomiędzy dwoma osobami, który mnie pociąga.
książka ta podkreśla wiele stereotypów i utrwala krzywy obraz zjawiska bdsm:
-master jako osoba niestabilna psychicznie, nieodpowiedzialna, porywcza, agresywna (nie w tym
dobrym “bdsm’owym” kontekście, ale raczej tym złym. bo może ktoś być agresywny podczas
stosunków seksualnych, co może być dobre, jeżeli drugiej stronie się to podoba, a może ktoś być
agresywny sam w sobie i jest to u niego na bardzo niezdrowym podłożu, a żeby to realizować
nieświadomie angażuje się w tego typu relacje, myśląc, że są to jego potrzeby i preferencje, a tak
naprawdę szuka ujścia dla swojej agresji)
-podkreśla, że to zaburzenia psychiczne lub patologiczne doświadczenia z dzieciństwa mogą być
powodem zainteresowania bdsm
-podkreśla, że bdsm jest wyrachowaną, zimną formą znęcania się nad drugim człowiekiem i
zadawania mu bólu
widać, że książkę tą pisała pani w podeszłym wieku, kurka domowa sama zamknięta w tabu,
którymi zapieczętowała swój umysł. sceny seksu są okraszone takim specyficznym babskim
romantyzmem, pełno czułości, bardzo w stylu bdsm, nie ma co.
co gorsze - ta książka może rozpropagować kulturę bdsm i to w złym kontekście. jak grzyby po
deszczu wyrosną teraz domorośli masterzy, którzy będą chcieli roztoczyć opiekę nad uległymi i tak
jak napisałem - nie do końca będą to osoby odpowiednie do takich ról. nie obeznane, bez
doświadczenia i odpowiedniej wiedzy, nieodpowiedzialne, co najgorsze - bez wyobraźni. bo w
bdsm bardzo łatwo zrobić komuś niemałą krzywdę, a nawet więcej. najgorszy scenariusz, jaki
buduje się w mojej głowie to zachęcenie do tego typu “związków międzyludzkich” osób w ogóle nie
zainteresowanych tworzeniem jakichkolwiek relacji, a jedynie kierujących się chęcią poznęcania
się (w pełnym tego słowa znaczeniu) nad osobami, które szukają tego typu relacji, ponieważ
szukają w drugiej osobie opieki, bo bdsm to nie tylko lańsko dupy. mnie to przeraża. dla mnie to
jest okropne. to tak, jakby ktoś został lekarzem nie dla tego, że chce pomagać ludziom, a dlatego,
że chce rozpruwać innym flaki
związki bdsm oparte są przecież na wzajemnym zaufaniu i bardzo bogatym psychologicznym
podłożu - wzajemnym zapewnieniu sobie oparcia i opieki. takie coś było w twarzach greya? nie
wydaje mi się.
tak jak już napisałem - autorka wręcz dobitnie strzela w kolano swojemu bohaterowi - stara się
podkreślić, że jest skrzywiony, przez to, że jest zainteresowany bdsm oraz, że to skrzywienia go
do tego popchnęły. trochę dziwny zabieg, prawda?
co najśmieszniejsze - Anastazja chce uleczyć swojego oprawcę. on ją krzywdzi i wykorzystuje (nie
w kontekście zdrowej relacji bdsm) a ona trwa przy nim, jest miła, chce pomóc. pomóc swojemu
oprawcy.
w bdsm wszelkie działania odbywają się za zgodą obojga partnerów. owszem składa się to z
połączenia i bólu i przyjemności, ale obie strony chcą tego i są o tym poinformowane. coś takiego
jest w 50 twarzach greya? raczej nie. Anastazja jest zmuszana, Grey przejmuje kontrolę nie
dlatego, że ona o to prosi i tego chce, a dlatego, że on ma taką fanaberię. to jest bardzo ważne.
“tak, chcę tego, wiem na co się decyduję, podoba mi się to” to nie to samo co “jeżeli ty tego
chcesz, jeżeli ciebie to zadowoli, niech będzie” tego nie da się przeskoczyć czy pominąć, bo to już
przechyla nas trochę w kierunku… gwałtu. w pełni świadomie posuwam się o tak mocną opinię.
chciałbym podkreślić jak cholernie błędne postawy i formy zachowań te dwie książki wpajają w
nasze głowy i pokazują jako wzór zachowań. to jest pranie mózgu. przez to wydaje ci się, że jest to
prawidłowe i odpowiednie - co gorsze ludzie (dziewczyny) tego pragną, podoba im się to.
jak już napisałem - wbrew stereotypom bdsm nie polega na zmuszaniu drugiej osoby do robienia
tego, na co ja mam ochotę i nie obchodzi mnie, czego chce druga osoba. wręcz przeciwnie, tutaj
zaspokaja się w wzajemne pragnienia i to koncentruje na wzajemności tych relacji. jak to jest w
50? Christian zmusza Anastazję do robienia tego, na co on ma ochotę. ona nie robi tego, bo chce to
zrobić dla swojego mastera. ona to robi bo jest to od niej wymagane. w takiej relacji osoba uległa
MA zaspokajać zachcianki osoby dominującej, ale ona się na to godzi i co najważniejsze - ona sama
niezależnie od drugiej strony relacji tego pragnie, a w Pięćdziesiątce jest odwrotnie.
Christian nie zapewnia Anazjazji żadnej opieki po tym co z nią robi, co mnie osobiście szokuje. co
robi Christian - krzyczy na dziewczynę i jest na nią wściekły, że może ona mieć negatywne reakcje
na chłostę. nie daje wsparcia psychicznego po całym akcie, co jest wstrząsające, bo w przypadku
“sesji” bdsm taka osoba jest zazwyczaj ogromnie psychicznie i fizycznie wycieńczona. jej psychika
zostaje poddana bardzo intensywnej próbie siły. oczywistym więc wydaje się to, że trzeba takiej
osobie pomóc i zapewnić wsparcie. ale po co, skoro jestem Christianem, jestem bardzo fab i mam
swój helikopter. jestem fab Christianem mam nową relację z osobą, która wcześniej była dziewicą
(o ile się nie mylę) więc lepiej zrobię jej jazdę, że ma czelność boleć ją chłosta, wykorzystam, a
potem zostawię na pastwę losu i własnych emocji. nieee, ona na pewno nie potrzebuje rozmowy,
omówienia tego co się wydarzyło, wsparcia. po co w ogóle coś takiego? - wiecie, kto się tak
zachowuje? nie partner, nie kochanek. oprawca
podsumowując uważam, że 50 twarzy greya daje niewłaściwy obraz kultury bdsm. powiela wiele krzywdzących
stereotypów i ukazuje to zjawisko w złym świetle. autorka tworzy karykaturalne wzorce zachowań
i propaguje niezdrowe relacje. wiele sytuacji w książce jest groźnych i może pokazywać w dobrym
świetle po prostu robienie komuś krzywdy - czyli np. brak wsparcia psychicznego dla osoby
narażonej na ogromne psychiczne obciążenie, budowanie relacji na złych fundamentach (lub ich
braku), pokazywanie, że najważniejsze jest zdanie osoby dominującej i to ona ma prawo
decydować o odbywaniu się sesji czy spotkań, podczas gdy zgoda taka powinna wychodzić z obu
stron niezależnie, a nie pod wpływem wymogu jednej z nich. główny bohater jest wściekły na
swoja partnerkę, że reaguje ona w niezadowalający sposób na ból, co też może tworzyć w głowie
czytelnika niewłaściwy model relacji międzyludzkich na tej płaszczyźnie. książka sama w sobie
może zachęcać ludzi do wyrządzania krzywdy innym jak i psychicznego znęcania się nad innymi
poprzez pokazywanie tych zachowań jako pozytywnych. autorka propaguje model związku
zbudowanego na znęcaniu się nad drugą osobą zamiast na wzajemnie zbudowanym zaufaniu.
uważam, że książka ta może też zniechęcać i uprzedzać wielu ludzi do kultury bdsm właśnie
poprzez powielanie złych stereotypów jak i wyrządzić innym krzywdę przyciągając do tej
kultury ludzi o nieczystych intencjach i niewystarczającej wiedzy. takie rzeczy zresztą od czasu
publikacji miały już miejsce wielokrotnie i można było o tym usłyszeć w wiadomościach - miejsce
miała w ostatnim czasie zwiększona ilość wypadków, a nawet śmierć poniesiona podczas
odbywania takich praktyk.

Podobne dokumenty